5 8 14 20 26 28
Transkrypt
5 8 14 20 26 28
TEATR pl. Wojciecha Bogusławskiego 1, tel. 062 760 53 10 14-16 marca – „Ferdydurke”, godz. 19 18-19 marca – „Ferdydurke”, godz. 11 25 marca – „Ferdydurke”, godz. 19 27-30 marca – „Ferdydurke”, godz. 19 MUZEA Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej ul. Tadeusza Kościuszki 12, tel. 062 757 16 09, czynne: wt., czw., sob., niedz. w godz. 10-14.30; śr., pt. w godz. 12-17 ekspozycje stałe: – Z pradziejów Kalisza i okolic (zbiory archeologiczne) – Z dziejów Kalisza (zbiory historyczne) Muzeum Historii Przemysłu Opatówek, ul. Kościelna 1, tel. 062 761 86 26, czynne: wt.-pt., niedz. w godz. 10-16, sob. w godz. 11-14 ekspozycje stałe: – Przemysł w Kaliskiem w okresie industrializacji ziem polskich w XIX wieku – XIX-wieczne napędy, wynalazcy, pracujące maszyny – Zabytkowe maszyny. Projekty mody XX wieku. PWSSP w Łodzi – Fortepiany firm polskich XIX i XX wieku – Drukarnie kaliskie Zamek w Gołuchowie Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu, ul. Działyńskich 2, tel. 062 761 50 94, czynne wt.-niedz. w godz. 10-16 (ostatnia grupa zwiedzających wchodzi na godzinę przed zamknięciem) Bilety: 8 zł, 5,50 zł (ulgowy). przewodnik: 25 zł Muzeum Leśnictwa Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie ul. Działyńskich 2, tel. 062 761 50 45, czynne wt.-niedz. w godz. 10-15 ekspozycje stałe: – „Technika leśna”, budynek dawnej owczarni – „Związki lasu z kulturą”, w oficynie – „Historia gospodarstwa leśnego na ziemiach polskich”, w oficynie – „Spotkanie z lasem”, powozownia ekspozycje czasowe: do 31 sierpnia – „Sosna” – wystawa, powozownia do 31 marca – „Skarby Ducha Gór” – wystawa ze zbiorów Muzeum Geologicznego Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie, w oficynie GALERIE Biuro Wystaw Artystycznych pl. św. Józefa 5, tel. 062 767 40 81 6-5 marca – malarstwo Bogusławy Krassowskiej-Kowalczyk 27 marca – 5 kwietnia – „Atrybuty kościoła katolickiego w sztuce” 10 kwietnia – 3 maja – „Refleksje w obrazach” – grupa artystów plastyków z Calgary w Kanadzie Galeria w Hallu Centrum Kultury i Sztuki ul. Łazienna 6, tel. 062 765 25 00 5 marca – „Fotografia dzikiej przyrody 2007”, godz. 19 2 kwietnia – Henri Toulouse-Lautrec – grafika, godz. 19 Wieża Ciśnień Ośrodek Kultury Plastycznej ul. Górnośląska 66a, tel. 062 766 43 40 22 lutego – 17 marca – „Ars Universitatis” – przegląd konkursowych prac studentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza FILHARMONIA KALISKA al. Wolności 2, tel. 062 757 07 48 7 marca – Koncert symfoniczny, godz. 19.30, Sala koncertowa PSM w Kaliszu wykonawcy: Richard Hyung-ki Joo – fortepian, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Mirosław Jacek Błaszczyk – dyrygent w programie: Edvard Grieg – Koncert fortepianowy a-moll 14 marca – Międzynarodowy Festiwal „Bursztynowy Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30, Kościół Garnizonowy w Kaliszu wykonawcy: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Adam Klocek – dyrygent w programie: Siergiej Rachmaninow – II symfonia e-moll op. 27 28 marca – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30, Sala koncertowa PSM w Kaliszu wykonawcy: Krzysztof Pełech – gitara, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Jacek Rogala – dyrygent w programie: Jorge Morel – Fantasia de la Danza, Carlos Guastavino – Jeromita Linares 2 kwietnia – Koncert Papieski, godz. 21.37, Kościół Garnizonowy w Kaliszu, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej 4 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 19.30, Sala koncertowa PSM w Kaliszu wykonawcy: Janusz Wawrowski – skrzypce, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej w programie: Johannes Brahms – Koncert skrzypcowy D-dur op. 77 11 kwietnia – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30, Sala koncertowa PSM w Kaliszu wykonawcy: Richard Hyung-ki Joo – fortepian, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Adam Klocek – dyrygent w programie: Edvard Grieg – Koncert fortepianowy a-moll 12 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 20, Katedra w Berlinie wykonawcy: Eva Nyakas – sopran, Elżbieta Wróblewska – mezzosopran, Warszawski Chór Międzyuczelniany, Janusz Dąbrowski – przygotowanie chóru, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Adam Klocek – dyrygent, Henri Seroka – dyrygent w programie: Henri Seroka – Credo 18 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 19.30, Sala koncertowa PSM w Kaliszu wykonawcy: Zbigniew Raubo – fortepian, Andrzej Bujakiewicz – dyrygent, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej w programie: Henryk Melcer – Koncert fortepianowy e-moll; Mieczysław Karłowicz – Odwieczne pieśni – poemat symfoniczny op. 10; Roman Statkowski – Uwertura do opery Maria 25 kwietnia – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30 wykonawcy: Naiden Todorov – dyrygent, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej CENTRUM KULTURY I SZTUKI ul. Łazienna 6, tel. 062 765 25 00 1-2 marca – Warsztaty dla instruktorów i nauczycieli prowadzących zajęcia teatralne z dziećmi i młodzieżą 12 marca – „V Festiwal Tańca i Piosenki Ludowej – Pyza 2008” 28 marca – Janusz Radek – koncert 24-25 kwietnia – „XXVIII Regionalne Prezentacje Teatrów Dzieci i Młodzieży” BIBLIOTEKI Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka w Kaliszu ul. Łazienna 6, tel. 062 757 34 30 Filia nr 1 Oddział Dziecięcy ul. Górnośląska 29 marzec – „Wielkanocna radość” – prace plastyczne uczniów Szkoły Przysposabiającej do Pracy przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym marzec – „Zwyczaje i obrzędy Wielkanocne” – pogadanki dla przedszkolaków Filia nr 5 Oddział Dziecięcy ul. Złota 26-28 1-20 marca – „Wielkanoc 2008” – konkurs plastyczny dla dzieci kwiecień – „III rocznica śmierci Jana Pawła II” – wystawa Filia nr 9 Oddział Dziecięcy ul. Serbinowska 1A marzec – „Maciej Słomczyński czy Joe Alex” – 10. rocznica śmierci pisarza i tłumacza – wystawa MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY ul. Fabryczna 13-15, tel. 062 767 25 21 15 marca – III etap konkursu recytatorskiego „O Laur Najlepszego Recytatora Roku Szkolnego 2007/2008”, godz. 10 11 kwietnia – „VIII Konkurs Piosenki Przedszkolnej”, godz. 10 26 kwietnia – Finał Konkursu Recytatorskiego – „Zabawa z poezją”, godz. 10 W numerze: Stale współpracują: Iwona Cieślak, Robert Kordes, Władysław Kościelniak, Tadeusz Krokos, Karina Zachara, Jolanta Delura, Robert Kuciński Projekt okładki: Wojciech Stefaniak, Fot. Mariusz Hertmann Dusza miasta Najnowsze wydanie „Kalisii” opowiada o mieście dzisiejszym. Różnorodne ma oblicza, czasem przygaszone szramą zaniedbanych ulic, innym razem majestatyczne za sprawą historii drzemiącej w zabytkach. Niekiedy wydaje się być stare – zgarbione pod ciężarem zubożałych dzielnic, choć jest i na swój sposób młode – napierające nowymi osiedlami na okoliczne miejscowości. Zapraszam zatem wszystkich Państwa do przyjrzenia się współczesnemu Kaliszowi i do wsłuchania się w rytm jego codziennego życia. Przedstawiamy nie tylko zewnętrzną stronę miasta, którą można zobaczyć gołym okiem. Za pośrednictwem wielu artykułów prezentujemy również ideę, która miastu przyświeca: by tak jego mieszkańcy, jak i szukający swego miejsca przyjezdni mogli znaleźć w Kaliszu to „coś”, co otworzy przed nimi nowe możliwości, gdy będą tego potrzebować. Kalisz w statystyce Dane liczbowe 5 Budżet miasta Kluczowe inwestycje 8 Mieszkalnictwo Budownictwo społeczne 14 Pratt & Whitney Kalisz O przemyśle lotniczym 20 Hospicjum w Rożdżałach Historia powstania 26 Schola Cantorum Wystawy jubileuszowe 28 Zachęcam więc Państwo do zapoznania się z danymi statystycznymi: ilu Kalisz ma mieszkańców, ile rodzi się w nim dzieci, jakie są średnie zarobki i jak wiele par staje na ślubnym kobiercu. Kiedy te pozornie suche liczby przeniesiemy na doświadczenia własne, naszych rodzin i przyjaciół – nabierają one zupełnie innej barwy i tętnią życiem naszych bliskich. Warto też zajrzeć na strony „Kalisii”, na których przedstawiamy miejski budżet. Wydatki miasta oscylować będą w tym roku wokół kluczowych dla rozwoju Kalisza inwestycji. Wśród nich jest m.in. budowa oczekiwanego od lat Parku Wodnego, są też przedsięwzięcia na niespotykaną dotąd skalę realizowane na kaliskich osiedlach i drogach. Piszemy też o innych ważnych inicjatywach miasta, które planowane są z rozmachem, ale i z należytym rozmysłem. W dziedzinie komunikacji, mieszkalnictwa, handlu i rozbudowy istniejących centrów handlowych dzieje się dużo, a dziać się będzie jeszcze więcej. Przedstawiamy przemysł lotniczy: firmę Pratt & Whitney Kalisz (ze zdjęciami Mariusza Hertmanna) oraz rozwijającą się w mieście branżę przemysłową – aż trzy włoskie firmy produkujące w Kaliszu elementy artykułów gospodarstwa domowego. Dzisiejsze miasto, wiekowy gród nad Prosną, jest wielobarwne, dlatego obok gospodarki pokazuje swoją naturę niematerialną. Magiczny Kalisz podziwiamy m.in. w pracach laureatów tegorocznego konkursu fotograficznego. Zapraszamy też Państwa do odwiedzenia galerii sztuki. Są to przestrzenie wibrujące życiem, co chwilę zmieniające scenerię, przepełnione malowniczymi pokazami. W „Kalisii” ponadto w szczegółach omawiamy nowy cykl filharmoników. Jest o tyle ciekawy, że łamie zasadę, według której do filharmonii chodzą tylko melomani. Otóż muzycy przygotowali program także dla tych, których do tej pory muzyka klasyczna... „gryzła”. Warto także zobaczyć fotoreportaż z jubileuszowego Festiwalu Muzyki Dawnej Schola Cantorum oraz zapoznać się z najnowszymi wydawnictwami miejskimi, krajowymi i zagranicznymi. Popularyzują one nasze miasto w świecie, podkreślają jego rangę na międzynarodowych imprezach turystycznych, kulturalnych i gospodarczych. Historycznie Kalisz był miastem wielonarodowym i wielowyznaniowym. I w pewnej mierze pozostał taki po dziś dzień. Dlatego tym razem z radością prezentujemy Państwu Kaliskie Towarzystwo Ewangelickie, które liczy sobie już 150 lat i niemal nieprzerwanie prowadzi najstarszy w Wielkopolsce kościelny chór ekumeniczny. Na koniec szczególnie polecam wszystkim Czytelnikom „Kalisii” artykuł zatytułowany Hospicjum z oknami na rzekę autorstwa Anny Tabaki. 7 stycznia 2008 roku w Rożdżałach pod Kaliszem zostało otwarte hospicjum stacjonarne dla osób nieuleczalnie chorych, zmagających się z nowotworem. Prezentujemy ludzi najbardziej godnych wdzięczności i pamięci, którzy od lat walczyli o tę przystań dla cierpiących – i tylko oni wiedzą, jak trudna to była batalia. Dlatego tak ważne jest, by usłyszeli teraz od nas skromne, lecz jakże ważne słowo: dziękujemy. Zapraszam do lektury! Elżbieta Zmarzła Współcześni Kaliszanie w liczbowym zwierciadle wokół nas Andrzej Młodak Chcąc poznać możliwie najpełniejszy obraz społecznej rzeczywistości współczesnego Kalisza, warto sięgnąć po dostępne aktualne dane statystyczne. Dostarczają nam one informacji o kształtowaniu się wielu istotnych zjawisk demograficzno-gospodarczych – wywierających wpływ na zmiany zachodzące w naszym mieście, a tym samym i na jego rozwój. wykształceniem gimnazjalnym, podstawowym i Według stanu na koniec trzeciego kwartału 2007 roku, najstarszy gród w Polsce liczył 108 174 mieszkańców, o 0,13 proc. mniej niż w 30 czerwca 2007 roku oraz o 0,28 proc. mniej w porównaniu z końcem 2006 roku. O tym, że ta spadkowa tendencja nie jest li tylko chwilowa, świadczy jeszcze wyraźniejsza obniżka tej wielkości w stosunku do analogicznego okresu roku 2006 (0,32 proc.). cje. W pierwszym półroczu 2007 roku ich saldo w przeliczeniu na 1000 ludności w odniesieniu do przemieszczeń wewnątrzkrajowych wyniosło -1,54, zaś w przypadku emigracji zagranicznej -0,72. Warto zauważyć, że w ujęciu całej Wielkopolski dało się zaobserwować zjawisko, które można określić mianem zrównoważenia migracyjnego – imigracja krajowa niemal dokładnie wypełniła lukę powstałą na skutek wyjazdów poza granice Polski. Rozpatrywane wskaźniki ukształtowały się bowiem na poziomie 0,19 i -0,19 odpowiednio. Szkoda, że podobnego zbilansowania nie było w Kaliszu… Jeśli chodzi natomiast o strukturę kaliszan według wieku, to na podstawie danych z końca 2006 roku przedstawia się ona następująco: najmłodsi kaliszanie w wieku do czterech lat stanowią zaledwie 4,4 proc. całego społeczeństwa, ci w wieku do 9 lat – 4,7 proc., ale już grupa społeczna pięćdziesięciolatków to 8,3 proc. społeczeństwa, a siedemdziesięciolatków – 9,8 proc. Takie są skutki niżu demograficznego ostatnich lat. proc. ogółu bezrobotnych). Zanotowano 53,5 proc. Spadek bezrobocia Gołuchów i Nowe Skalmierzyce ich szacowany Wzrost liczby urodzeń i… zgonów W ciągu dziewięciu miesięcy ubiegłego roku zawarto w mieście 488 małżeństw, co daje 12,07 owych związków w przeliczeniu na 1000 ludności. Wskaźnik ów, choć znacznie wyższy niż rok wcześniej (wówczas kształtował się na poziomie 5,56), jest jednak niższy od wartości dla województwa wielkopolskiego (14,55). Tendencja ta może nastrajać optymistycznie – tym bardziej że równie pozytywnie kształtuje się sytuacja w zakresie urodzeń żywych, których w okresie trzech kwartałów 2007 roku zanotowano 772, czyli 19,09 na 1000 mieszkańców (wobec 9,30 rok wcześniej). Wartość rzeczonego wskaźnika dla całej Wielkopolski była jednakże wyższa – osiągnęła bowiem poziom 22,68. Wzrostowi liczby urodzeń towarzyszyła – niestety – rosnąca liczba zgonów. W omawianym okresie było ich 850, a zatem na 1000 mieszkańców przypadało 21,02 – znacznie więcej niż rok wcześniej (9,76). Jeśli porównać tę wartość z wynikiem dla województwa (18,01), to dostrzeżemy tutaj istotny powód do niepokoju. Obniża się natomiast wskaźnik zgonów niemowląt na 1000 urodzeń żywych (z 6,62 w okresie trzech kwartałów 2006 roku do 5,18 w tym samym okresie 2007 roku), który notabene jest znacznie niższy niż w skali województwa (7,13). Ujemny przyrost naturalny Warto przy tym zauważyć, że wielkości wskaźnikowe dają lepszą porównywalność obserwacji w czasie i przestrzeni aniżeli dane wyrażone w liczbach bezwzględnych. Jednakże dostrzegalne zmiany w ich wartości mogą w znacznej mierze wynikać też ze spadku liczby ludności. I na odwrót – często wskazują one na możliwe przyczyny tegoż spadku. W naszym przypadku rezultatem wyżej omówionych trendów jest ujemny przyrost naturalny (-1,93 na 1000 ludności), który zresztą utrzymuje się od kilku już lat i – co gorsza – jeszcze się pogłębia (rok wcześniej wyniósł -0,46). A na domiar złego w skali województwa jest on dodatni (4,68). Inną przyczyną ubytku mieszkańców są migra- Korzystne tendencje można zaobserwować na rynku pracy. Spada stopa bezrobocia – w końcu III kwartału 2007 roku wyniosła ona 7,5 proc, o 1,4 punktu proc. mniej niż trzy miesiące wcześniej i o 4,5 punktu proc. mniej aniżeli 30 września 2006 roku. Warto zauważyć, że w ciągu niemal trzech lat (od początku 2005 roku) obniżka tego kluczowego wskaźnika wyniosła 7,4 punktu proc. Zmniejsza się liczba bezrobotnych przypadających na jedną ofertę pracy (9 we wrześniu 2007 roku przy 24 rok i 37 dwa lata wcześniej). Jest to pochodna znaczącego wzrostu liczby anonsów zatrudnienia, znacznie przewyższającego spadek liczby bezrobotnych. Natomiast – mimo sezonowych wahań – pewną stabilizacją charakteryzuje się stopa napływu bezrobotnych zarejestrowanych. W omawianym momencie 2007 roku, jak również w końcu 2006 roku, ukształtowała się ona na poziomie 1,1 proc., zaś w stosunku do stanu z końca września tegoż roku spadła o 0,3 punktu proc. Te budujące konstatacje znajdują swe odzwierciedlenie również w innych ważnych wskaźnikach. Na przykład obniża się odsetek bezrobotnych uprzednio pracujących, którzy zostali zwolnieni z przyczyn dotyczących zakładów pracy (10,5 proc. we wrześniu 2007 roku wobec 11,9 proc. rok wcześniej). Natomiast ciągle nierozwiązanym problemem pozostają bezrobotni bez prawa do zasiłku (90,6 proc.). Wśród bezrobotnych przeważają osoby z niepełnym podstawowym (30,7 proc.), choć ich odsetek w ciągu roku nieco zmalał. Najliczniejsza wiekowo grupa bezrobotnych to osoby w wieku 25-34 i 45-54 lat (odpowiednio 26,8 proc. i 30,6 długotrwale bezrobotnych (a więc pozostających bez pracy ponad 12 miesięcy). To niestety więcej niż przed rokiem (wtedy 46,9 proc.). Niepokoić może również fakt, iż z punktu widzenia doświadczenia zawodowego największy odsetek (19,9 proc.) stanowią bezrobotni z relatywnie długim stażem pracy (10-20 lat). Dojazdy do pracy i wynagrodzenia Szacuje się, że spośród osób pracujących zamieszkałych na terenie Wielkopolski – najwięcej osób dojeżdża do pracy w Kaliszu z obszaru przeważającej części gmin powiatu ziemskiego kaliskiego. Szczególnie wysokie wartości odpowiedniego wskaźnika (w 2004 roku – ponad 40 proc.) obserwuje się dla gmin: Brzeziny, Godziesze Wielkie, Szczytniki, Opatówek, Koźminek, Ceków-Kolonia, Żelazków i Blizanów. Natomiast dojeżdżających do pracy w naszym mieście z kierunku zachodniego jest wyraźnie mniej – tylko w gminie odsetek mieści się w przedziale 20-39,9 proc. W pozostałych – poza Choczem i Sieroszewicami (gdzie oscyluje pomiędzy 10 a 19,9 proc.) – gminach powiatów pleszewskiego i ostrowskiego oraz innych kształtuje się on poniżej 10 proc. Przeciętne wynagrodzenie miesięczne w Kaliszu wyniosło w 2006 roku 2223,29 zł (czyli 84,3 proc. średniej krajowej i 93,1 proc. wojewódzkiej). W oparciu o dostępne informacje odsetek kaliskich gospodarstw domowych, osiągających dochód poniżej połowy średniej wielkości krajowej (a więc – według europejskich standardów – żyjących poniżej granicy ubóstwa) można z pewną ostrożnością oceniać na ok. 21 proc. Tak więc, mimo wielu korzystnych tendencji, w naszej rzeczywistości dostrzec można także niepokojące problemy, z którymi trzeba się będzie zmierzyć w przyszłości, jak np. zahamowanie ubytku ludności (przez odpowiednią politykę prorodzinną czy zwiększenie atrakcyjności miasta dla osób z innych obszarów), zmniejszenie rozmiarów długotrwałego pozostawania bez pracy (szczególnie osób najbardziej wartościowych, wykształconych, i będących w najtrudniejszej sytuacji materialnej) oraz materialnej polaryzacji społeczeństwa. Opracowano na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Poznaniu. Kalisz w statystyce Iwona Cieślak Jeśli nasze koleje losu zapisane są w księgach, to zapewne są to księgi, a raczej komputery Urzędu Stanu Cywilnego. Tam kierujemy się, by zarejestrować i zameldować nowo narodzonego potomka, ale i wtedy, gdy żegnamy bliskie nam osoby. Według danych Urzędu Stanu Cywilnego rok 2008 powitało 105 300 kaliszan (liczba mieszkańców zameldowanych na pobyt stały). Kalisz nie jest wyjątkiem – podobnie jak cały kraj odnotowuje ujemny przyrost naturalny. W kołysce W 2007 roku na świat przyszło 2251 dzieci. Dwadzieścia osiem rodzin czekała podwójna radość – urodziły się bliźnięta. W grudniu 2007 roku urodziły się trojaczki. Nowo narodzonego potomka trzeba zarejestrować w Urzędzie Stanu Cywilnego w ciągu dwóch tygodni od jego przyjścia na świat. Rejestracji może dokonać jedno z rodziców lub oboje na podstawie dokumentacji szpitalnej. W chwili ewidencjonowania w urzędzie dziecku nadawane jest imię. – W minionym roku najbardziej popularne były imiona Julia i Kacper. Małym kaliszanom równie często nadawano imiona Wiktoria, Natalia oraz Jakub i Wiktor. Nie zdarza się, by urzędnik musiał odmówić nadania imienia, a stałoby się tak, gdyby rodzice wybrali imię ośmieszające. W ostatnich latach zauważamy tendencje powrotu do imion tradycyjnych, a więc przybywa małych Marii, Zofii, Katarzyn, Janów i Stanisławów. Zgodnie z prawem w ciągu 6 miesięcy rodzice mogą zmienić zdanie w kwestii wyboru imienia. Później zmiana imienia i nazwiska może zostać dokonana tylko poprzez wydanie decyzji administracyjnej i musi być uzasadniona – informuje Ewa Korach, naczelnik Urzędu Stanu Cywilnego w Kaliszu. Standardowo dziecko zostanie zameldowane tam, gdzie mieszka jego matka, chyba że rodzice podejmą inną decyzję. Na ślubnym kobiercu W 2007 roku w Kaliszu małżeństwo zawarło 828 par. O zamiarze wstąpienia w związek małżeński muszą powiadomić urząd osoby, które chcą zawrzeć ślub cywilny, jak i konkordatowy. Ustawowy czas oczekiwania na wypowiedzenie ślubnej przysięgi wynosi jeden miesiąc. W minionym roku nie było daty, na której szczególnie by zależało narzeczonym. – W pierwszych dniach roku zapowiadano, że popularna wśród nowożeńców stanie się data 07.07.2007. Jednak w Kaliszu w tym dniu było tyle samo ślubów co w innych terminach – mówi Ewa Korach. – Liczba zawieranych małżeństw nie zmienia się radykalnie na przestrzeni kilku lat. Jednak zauważam, że coraz więcej par decyduje się tylko na ślub cywilny. W dniu setnych urodzin Mariannie Janiak życzenia złożył Janusz Pęcherz, prezydent Miasta Kalisza. Fot. BIM Pakułą i Ireną Dawidowicz. W tym szczególnym dniu życzenia seniorce składał także wnuk jej siostry, ksiądz Jarosław Dębiński. Były upominki, tort urodzinowy. Zebrani zaśpiewali „Dwieście lat”. Pani Marianna urodziła się w Kamiennej. Jednak przez całe swoje życie związana była z Kaliszem. Urodziła trzy córki. W Kaliszu mieszkają Natalia Pakuła, która na co dzień zajmuje się mamą i Halina Włodarska. Irena Dawidowicz wyprowadziła się do Wałcza. Jubilatka ma sześcioro wnucząt i dziewięcioro prawnucząt. W pierwszych dniach marca 105 urodziny będzie świętować najstarsza mieszkanka Kalisza, urodzona w 1903 roku pani Józefa. Podróże, pożegnania W Urzędzie Stanu Cywilnego są odnotowywane zmiany miejsca zamieszkania i wydawane stosowne zaświadczenia o stałym lub czasowym miejscu pobytu wymagane przez urzędy, szkoły, uczelnie wyższe. – Udzielamy informacji adresowych, wydajemy dowody osobiste. Coraz częściej dowody wyrabiane są już małym dzieciom. W nowych, plastikowych dokumentach rodziców nie ma danych o dzieciach, które były w dowodach książeczkowych. Maluch, by przekroczyć granicę państwa, musi posiadać dokument: dowód lub paszport – tłumaczy Ewa Korach. Do USC kierujemy się także w chwilach najtrudniejszych, gdy żegnamy bliskie nam osoby. W Urzędzie na podstawie karty zgonu wydawany jest akt zgonu, niezbędny do załatwiania kolejnych formalności. W urzędzie zwracany jest akt zgonu zmarłej osoby. W 2007 roku zmarło 1396 kaliszan. – Ubywa mieszkańców miasta – co kwartał średnio stu mieszkańców. Wiele osób przenosi się poza miasto, na powstające wokół Kalisza osiedla. Tym samym mieszkańcy pobliskich miejscowości, jak Szałe czy Wolica, przemeldowują się do gmin. Inni wyjeżdżają do pracy. W minionym roku 106 osób zgłosiło wyjazd za granicę na pobyt stały. 132 osoby wymeldowały się na pobyt czasowy. Pięciu osobom zamieszkałym w Kaliszu nadano polskie obywatelstwo – informuje Ewa Korach. – Wzrasta liczba osób uprawnionych do głosowania. Obecnie liczba ta przekracza 86 tysięcy. Kwiaty dla Pani Marianny Co roku pracownicy urzędu składają życzenia kilku osobom w dniu ich setnych urodzin. Trzycyfrowe urodziny świętuje już dziesięć kaliszanek. Do grona stulatek 17 stycznia 2008 roku dołączyła Marianna Janiak. Gratulacje i życzenia w tym szczególnym dniu złożył pani Mariannie Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza. Urodzinowy toast jubilatka wzniosła wraz z najbliższymi: młodszą siostrą Franciszką Stasiecką oraz córkami Natalią O różnicach w danych Urzędu Statystycznego i Urzędu Stanu Cywilnego W publikacjach statystycznych dane o liczbie ludności dotyczą osób zameldowanych na pobyt stały w danej jednostce administracyjnej i faktycznie tam zamieszkałych oraz osób przebywających czasowo i zameldowanych w tej jednostce administracyjnej na pobyt czasowy ponad dwa miesiące. Dane te są opracowywane na podstawie bilansów ludności, sporządzanych w oparciu o wyniki ostatniego spisu powszechnego przy uwzględnieniu wszelkich ruchów demograficznych odnotowanych przez urzędy stanu cywilnego: np. urodzeń, zgonów, migracji, zmian administracyjnych oraz różnicy między liczbą osób zameldowanych na pobyt stały w gminie a liczbą osób faktycznie mieszkających na jej terenie. Problemy związane z liczbą małżeństw, urodzeń i zgonów wynikają prawdopodobnie z ich „umiejscowienia”. Statystyka publiczna – choć opiera się w tym zakresie oczywiście na sprawozdawczości urzędów stanu cywilnego – inaczej ją prezentuje. Dane o małżeństwach podawane są według miejsca zameldowania męża przed ślubem (a w przypadku gdy mąż przed ślubem mieszkał za granicą – przyjmuje się miejsce zameldowania żony przed ślubem). Informacje o urodzeniach dotyczą miejsca zameldowania na pobyt stały matki noworodka, zaś o zgonach – miejsca zameldowania na pobyt stały osoby zmarłej. Zatem wystąpienie istotnych różnic między danymi Urzędu Statystycznego a Urzędu Stanu Cywilnego wydaje się całkiem realne. Oto kilka przykładów możliwych przyczyn występowania różnic: – tradycja, w myśl której ślub odbywa się bardzo często w gminie zamieszkania panny młodej – urodzenie noworodka w Kaliszu, którego rodzice tu mieszkają, ale matka np. jest zameldowana tylko czasowo lub wcale – śmierć osoby czasowo zameldowanej w mieście Z ziemi ukraińskiej do Polski wokół nas Danuta Synkiewicz Kiedy przyjechali do Polski kilkanaście lat temu, poczuli, że to będzie ich dom. Przez ostatnie lata byli rozdarci pomiędzy Ukrainą a Polską. Teraz mówią z dumą – jesteśmy Polakami. Dwoje muzyków z Kalisza otrzymało właśnie polskie obywatelstwo. Państwo Galasowie są pierwszą od wielu lat ukraińską rodziną, która osiedliła się w Kaliszu. Zaczarowana Polska Luba i Włodzimierz Galasowie mieszkają w Kaliszu od 9 lat, są muzykami Filharmonii Kaliskiej. W Polsce urodziło się ich dwoje młodszych dzieci. Najstarsza – Anastazja – studiuje lingwistykę wschodnio-słowiańską na Uniwersytecie Warszawskim. Do Polski przyjechali na Święta Bożego Narodzenia 13 lat temu. Zaprosiła ich koleżanka ze Szczecina. – Pomyślałam wówczas, że to jest miejsce, gdzie chciałabym spędzić resztę życia – wspomina Luba. Polska ich oczarowała. Po świętach wrócili na Ukrainę, spakowali instrumenty, Od lewej: Włodzimierz, Marika, Luba, Michał i Anastazja Galasowie Fot. archiwum rodzinne przyznający im polskie obywatelstwo. zabrali kilkuletnią wówczas Nastkę i znów przyje– Może to wstyd dla mężczyzny i ojca trójki chali do Szczecina. Tym razem do pracy. Włodek, dzieci, ale rozpłakałem się jak dziecko – mówi znakomity waltornista, został przyjęty do Operetki, Włodek. Płakał z radości. I nawet teraz, kiedy Luba zasiadła w grupie wiolonczel. W Szczecinie urodziła się Marika. Pracowali ciężko: codzienne zagląda w dokument szklą mu się oczy. wieczorne spektakle, dopołudniowe próby, wciąż Kto ty jesteś? na walizkach i w biegu. Los jednak zaprowadził ich do Kalisza. – To najpiękniejsze, co mogło Luba pochodzi z Dnietrapietrowska w środkonam się przytrafić – mówią. Tu znaleźli przyjaciół wej Ukrainie. – Nie mam kompleksów z tego poi drugą rodzinę. Niania zastąpiła dzieciom babwodu, że jak zaczynam mówić, to wszyscy pytają, cię. Dziś żadne z nich nie powie „pani Maryla”, skąd jestem. Jestem z pochodzenia Ukrainką, ale „nasza babcia”. Babcia Maryla traktuje ich ale teraz z dumą będę mówić, że jestem Polką, jak własne dzieci i wnuki. Robi niespodzianki, ale z Ukrainy. piecze ciasteczka, zabiera Marikę i Michałka na Oboje czasami tęsknią za rodzinnymi stronami, spacery, kupuje watę cukrową i rozpieszcza. Jak ale co roku jeżdżą na wakacje do rodziny. – Doprawdziwa babcia… brze jest tam pojechać w gości, ale wrócić do swo- Drugi dom W niewielkim mieszkanku w centrum Kalisza stworzyli swoją przystań. Luba gotuje pielmieni (ukraińskie pierożki), Włodek wciąż przebudowuje pokoje, aby jakoś „rozciągnąć” ściany, bo czasami tu trochę za ciasno. W pokojach – pamiątki z Ukrainy, choć od niedawna najważniejsze miejsce zajmuje biało-czerwona flaga i Konstytucja Rzeczypospolitej. Włodek skrupulatnie przechowuje wszystkie dokumenty i pisma. Wyciąga pokaźną teczkę i wertuje papiery. Pierwszą prośbę o nadanie im polskiego obywatelstwa wysłali do Warszawy w 2003 roku. Wówczas nie otrzymali odpowiedzi. Z determinacją szukali adresów i osób, które udzieliłyby im pomocy, skierowały do kogo trzeba. Dziś nie potrafi zliczyć, ile razy wsiadał w samochód i pędził do Warszawy, aby zawieźć potrzebne papiery. Najgorsze było czekanie, ale nie tracili wiary. Przed świętami przyszła wiadomość. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej podpisał dokument jego domu – do Polski – dodaje Luba. Jej rodzice nigdy tu nie byli, nie widzieli jak mieszkają, gdzie pracują. Największym marzeniem Luby jest to, by choć raz mogli przyjechać do Kalisza i zobaczyć, jak jest im tu dobrze. Ich dom jest często pełen gości. Są serdeczni, życzliwi i otwarci. – Polacy są niezwykle tolerancyjni – mówi Luba. Nigdy nie spotkało ją złe słowo. Państwo Galasowie przyjęli polskie obyczaje. Święta Bożego Narodzenia obchodzą dwukrotnie. 24 grudnia łamią się opłatkiem, a dwa tygodnie później gotują kutię. Włodek się śmieje, że pochodzi z całego Związku Radzieckiego. Jako muzyk grał w niejednej sali koncertowej, był waltornistą w wojskowej orkiestrze i dobrze pamięta, jak od mrozu ręce odmawiały posłuszeństwa. Urodził się w Sosnówce blisko granicy z Polską. – Język polski i telewizja polska nie były mi obce – przyznaje. Jego rodzice urodzili się na terenach dawnej Polski, więc mówi, że od zawsze był „półkrwi Polakiem, pół-Ukraińcem”. Welcome to Kalisz W prestiżowym miesięczniku „Welcome to Warsaw and to Poland” ukazała się publikacja promująca Kalisz. Wydawnictwo będzie prezentowane na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie, Moskwie i Goeteborgu. „Welcome to Warsaw and to Poland” to ukazujący się – wyłącznie w języku angielskim – od 1990 roku na polskim rynku wydawniczym miesięcznik mający na celu promocję naszego kraju. Na łamach tego periodyku prezentowana jest historia i teraźniejszość różnych miast i regionów – szczególnie oferta gospodarcza i turystyczna, przedstawiane są sylwetki znaczących postaci ze świata polityki, biznesu i kultury, zapowiadane ważniejsze wydarzenia jak targi, wystawy, koncerty. Jest to wydawnictwo bezpłatne, adresowane głównie do osób z kręgu biznesu, dyplomatów i turystów odwiedzających nasz kraj. Miesięcznik jest dostępny w wybranych sieciach hoteli, na lotniskach, w biurach podróży, ambasadach i konsulatach. Towarzyszy międzynarodowym imprezom targowym, wystawom i wybranym wydarzeniom kulturalnym. Lutowy numer „Welcome to Warsaw and to Poland” został przygotowany wspólnie z Biurem Promocji m. st. Warszawy i będzie promowany na odbywających się w marcu Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie, Moskwie i Goeteborgu, w których stolica będzie miała swoje stoisko. Kalisz zaprezentował się jako miasto nowoczesne, rozwijające się, a jednocześnie z bogatą historią, będące kolebką Piastów; o bogatej ofercie gospodarczej i handlowej, kulturalnej i sportowej. Artykuł jest zaproszeniem do odwiedzania grodu nad Prosną, który wszedł w okres wielkich jubileuszy – począwszy od przypadającego w 2007 roku 750-lecia lokacji po 1850-lecie, które świętowane będzie w roku 2010. Przedstawia on miasto z nową ofertą dla turystów – odtworzonym wczesnośredniowiecznym grodem na Zawodziu, areną wydarzeń sportowych – wszak tu narodził się szczypiorniak, a także z propozycją dla różnych branż gospodarczych, rozwijającym się handlem i życiem uniwersyteckim. I.C. Internetowa strona Kalisza Na początku było niezadowolenie osób zajmujących się promocją miasta oraz krytyczne uwagi mieszkańców, którzy potrzebowali pełniejszych informacji. Również radni Rady Miejskiej Kalisza zgłaszali swoje wnioski – o zmianę szaty graficznej i dbałość o aktualizację informacji, sposób ich rozmieszczania, zawartość merytoryczną czy też tłumaczenia niektórych treści na język angielski. Agnieszka Królikowska administrator miejskiej strony internetowej Fot. BIM Oferty na wykonanie strony internetowej napływały do Urzędu Miejskiego od niemal trzech lat, jednak ani cena (zbyt wygórowana jak na możliwości finansowe), ani standard proponowanych rozwiązań (oferenci nie mogli wykazać się wcześniejszym doświadczeniem w budowaniu podobnych witryn) nie były odpowiednie. Sprawdzona oferta W październiku 2005 roku toruńska firma Concept Intermedia przedstawiła kompleksową ofertę systemu informacyjnego, zawierającą oprócz strony internetowej również wirtualny spacer i informator miejski. Oferta ta została przyjęta przede wszystkim z tego powodu, że proponowane przez Concept Intermedia rozwiązania były już wtedy z powodzeniem stosowane przez 17 polskich miast, m.in. takich jak Toruń, Bydgoszcz, Kielce i Grudziądz oraz urzędy marszałkowskie i wojewódzkie. Jednak nawet wtedy cena była za wysoka. Realizację tego przedsięwzięcia podzielono więc na dwa etapy. W pierwszej kolejności na próbnym portalu zamieszczono wektorowy plan miasta (wcześniej plan nie był dostępny na stronie), informator miejski i wirtualny spacer po mieście – próba wypadła pozytywnie. Następnie zlecono wykonanie projektu strony internetowej, który zawierał powyższe elementy. Trochę historii Pierwszy etap prac nad zmianą strony, który rozpoczął się w kwietniu 2007 roku, polegał na zebraniu informacji i podzieleniu ich na trzy moduły: plan miasta, informator oraz wirtualny spacer. Po trzech miesiącach rozpoczęły się prace nad projektem graficznym strony. Po burzliwych rozmowach, konsultacjach oraz uwagach grafika uzyskała swój aktualny wygląd. W przypadku struktury wybrane zostały najprostsze, podstawowe opcje, z możliwością późniejszego rozszerzenia o dodatkowe moduły. Wtedy można już było zacząć wypełnianie strony treścią, rozpoczęło się wprowadzanie danych dziewięciuset obiektów do informatora, lokalizowanie ich na planie miasta, opisywanie widoków pokazanych w wirtualnym spacerze oraz wpisywanie wszystkich pozostałych informacji. Prace na tym etapie trwały dwa miesiące. Na co dzień Stronę obsługują i aktualizują pracownicy Biura Informacji Miejskiej Urzędu Miejskiego, natomiast mieszkańcy również mogą wpływać na jej zawartość. Jedną z możliwości jest dodawanie nowych punktów na planie miasta. Wskazany i opisany przez internautę obiekt jest najpierw weryfikowany i akceptowany przez administratora zanim pojawi się na mapie. Chodzi o to, by nie powtarzać istniejących danych. Informator miejski nie zastępuje informacji gospodarczej, lecz zawiera inne, przydatne mieszkańcom i turystom informacje – dane teleadresowe urzędów i instytucji znajdujących się na terenie miasta, klubów i obiektów sportowych, zabytków, szkół, zakładów opieki zdrowotnej, placówek kulturalnych. Codziennie na stronie ukazuje się również „zdjęcie dnia”, pokazujące aktualne życie Kalisza. W ten sposób utrwalamy wydarzenia ważne, szczególne, ale i zwyczajne dni mieszkańców. Zespół redakcyjny jest otwarty na współpracę ze strony mieszkańców i zaprasza do nadsyłania zdjęć, a także współredagowania strony najstarszego z polskich miast. A.K. Najczęściej odwiedzane strony Od początku istnienia nowej strony (wrzesień 2007) do 18 stycznia 2008 roku najczęściej oglądane strony: Aktualności 419 550 Komunikacja 20 952 Nasze miasto 18 279 Kontakt 22 602 Linki 16 882 e-Urząd 15 966 Galerie 13 202 Praca w Urzędzie Miejskim 9493 Samorząd 8044 Ogłoszenia, komunikaty, konkursy 6119 Oferty inwestycyjne miasta 5309 Zdjęcie dnia 4612 „Kalisia” 2879 Strategia rozwoju miasta na lata 2004-2013 856 Budżet miasta Kalisza na 2008 rok Kalisz – kontynuacja rozwoju ekonomia Piotr Ludwiczak Kalisz to miasto z przyszłością. Potwierdza to wszechstronny rozwój w każdej sferze jego funkcjonowania, wzrost zamożności mieszkańców, spadek bezrobocia poniżej 7 proc. i wiele innych wskaźników ekonomicznych. Potwierdza to również tegoroczny budżet, który wzorem lat ubiegłych – podtrzymuje tendencje rozwojowe i dynamiczny wzrost wydatków na inwestycje, zadania kluczowe dla przyszłości naszego miasta. Wzrost zamożności kaliszan W 2008 roku aż 27,4 proc. wydatków budżetowych zostanie przeznaczone na inwestycje. Procentowo jest to wartość porównywalna z wydatkami ubiegłorocznymi, ale kwotowo mają one być większe o 19,5 mln złotych. Uchwała budżetowa zakłada dochody w wysokości 327 mln złotych, a wydatki na ponad 386,5 mln złotych. Zarówno dochody i wydatki uzyskały najwyższy poziom w historii miasta. Dochody Kalisza wyniosą w tym roku ponad 327 mln złotych. Główne ich źródła to udziały we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych, podatku od nieruchomości oraz dotacje celowe. Szczególnie cieszą dochody z podatku dochodowego, których wzrost potwierdza obserwowany wzrost zamożności kaliszan i rozwój firm działających na terenie naszego miasta. To dobry prognostyk na przyszłość. Zaplanowany poziom wydatków przewyższa ubiegłoroczny wskaźnik. A jak wygląda podział budżetowego tortu? Najwięcej na oświatę Najwięcej środków – łącznie 138 mln złotych, czyli 35,8 proc. – pochłonie oświata, a w tym wydatki na szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne, szkoły specjalne, wynagrodzenia nauczycieli oraz edukacyjną opiekę wychowawczą, czyli m.in. utrzymanie świetlic i ośrodków szkolno-wychowawczych, poradni psychologicznych i internatów. Na pomoc społeczną oraz inne zadania z zakresu polityki społecznej i ochrony zdrowia zaplanowano 39 mln złotych. Wydatki zostaną przeznaczone na utrzymanie placówek opiekuńczo-wychowawczych, domów i ośrodków pomocy społecznej, wynagrodzenia pracowników oraz zasiłki (prawie 5 mln złotych) i dodatki mieszkaniowe (8,5 mln złotych), a także na realizację programów zdrowotnych i profilaktycznych. 7 mln złotych zostanie przeznaczonych na rozwój kultury oraz ochronę dziedzictwa narodowego, a utrzymanie obiektów sportowych, wsparcie instytucji i klubów sportowych oraz realizacja innych zadań w zakresie kultury fizycznej kosztować będzie 10 mln złotych. Kaliska dwuzłotówka z wizerunkiem ratusza Fot. BIM Gospodarka komunalna i transport Wydatki na transport i łączność wyniosą niespełna 41 mln złotych. Zostaną przeznaczone głównie na utrzymanie, remonty i budowę dróg oraz dofinansowanie Kaliskich Linii Autobusowych (9,6 mln złotych). Gospodarka komunalna i ochrona środowiska pochłoną 58 mln złotych, a kwota ta obejmie wydatki na oczyszczanie miasta, utrzymanie zieleni, oświetlenie ulic, placów i dróg (6,1 mln złotych) oraz realizację kosztownej inwestycji uporządkowania systemu odbioru ścieków, do której jeszcze wrócimy. Na gospodarkę mieszkaniową zarezerwowano w budżecie 8 mln złotych, a na działalność Straży Miejskiej Kalisza 2,5 mln złotych. Z kolei dla administracji publicznej zaplanowano 24 mln złotych. Największą część tej kwoty stanowią wynagrodzenia, ale również utrzymanie i modernizacja obiektów miejskich. Ciekawostką są plany modernizacji tarczy zegara ratuszowego. Budżet przewiduje również spłatę zaciągniętych kredytów i pożyczek. W tym roku obsługa długu będzie kosztować miasto 5,4 mln złotych. Deficyt budżetowy Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że deficyt budżetowy jest znaczny. Należy jednak podkreślić, że ten wskaźnik, mimo wzrostu, wciąż jest niższy niż w innych miastach i oscyluje w wartościach, które pozwalają budżet uważać za bezpieczny. Skąd ta różnica między dochodami a wydatkami miasta? Jest jeden powód zasadniczy – przebudowa systemu odprowadzania ścieków w obrębie sześciu dzielnic: Winiar, Majkowa, Tyńca, Chmielnika, Piwonic i Szczypiorna. Koszt tej zakrojonej na ogromną skalę inwestycji wyniesie ponad 80 mln złotych. Jest ona finansowana ze środków Funduszu Spójności w 50 proc., jednak system refinansowania – co jest regułą przyjętą przez Unię Europejską – wymaga poniesienia przez miasto pełnych kosztów, które zostaną zwrócone po zakończeniu inwestycji. W tym roku w budżecie zaplanowano aż 43 mln złotych, czyli ponad połowę wszystkich kosztów związanych z realizacją przedsięwzięcia. To dodatkowe obciążenie jest źródłem wzrostu deficytu i nieco mniejszej ilości zadań inwestycyjnych, należy jednak zauważyć, że modernizacja systemu odprowadzania ścieków to inwestycja kluczowa dla miasta i z założenia wyprzedza inne projekty, np. modernizacje ulic osiedlowych. Jej pełne rozliczenie nastąpi już w 2010 roku, a miasto otrzyma wtedy solidny zastrzyk pieniędzy, które z pewnością zostaną wykorzystane na realizację kolejnych inwestycji. Tegoroczny wzrost deficytu nie jest więc zagrożeniem i nie przekracza wskaźników bezpieczeństwa ustalonych przez prawo finansów publicznych na poziomie 60 proc. dochodów budżetowych. Ponadto Kalisz może się pochwalić jedną z najwyższych w kraju nadwyżek operacyjnych (8 miejsce według magazynu „Wspólnota”). Czym jest nadwyżka operacyjna? To różnica między dochodami a wydatkami bieżącymi. Jednocześnie świadczy o efektywnej gospodarce finansowej samorządu, bo określa możliwości dofinansowania inwestycji oraz spłaty zobowiązań finansowych. Główne inwestycje – drogi A jakie w tym roku czekają nas inwestycje – oprócz wspomnianej modernizacji systemu odprowadzania ścieków? W pierwszym rzędzie należy wymienić kolejny etap budowy Trasy Bursztynowej. W tym roku miasto przeznaczy na następny odcinek tej inwestycji 2 mln złotych. Tyle samo w tym roku będzie kosztować budowa drugiej jezdni ul. Nowy Świat oraz przebudowa ul. Lipowej, Handlowej i Rzemieślniczej. 6,4 mln złotych zarezerwowano na realizację wieloletniego programu budowy dróg osiedlowych na lata 2008-2013. Program zakłada wybudowanie ponad 40 km jezdni i 26 km chodników wraz z odwodnieniem i oświetleniem. Pierwszych wizualnych efektów programu doczekamy się już w tym roku, gdyż w planach przewidziana jest budowa ulic Halnej, Śnieżnej, Karkonoskiej, Źródlanej, Będzińskiej, Połanieckiej, Sudeckiej, Bujnickiego, Dybowskiego, Jarzębinowej, Dębowej i Wygon. W tej sferze jest sporo zaniedbań, a choć inwestycje ostatnich pięciu lat poprawiły sytuację na kaliskich osiedlach, to wciąż stan ulic pozostawia wiele do życzenia. Park Wodny za 50 mln złotych Dobiega końca ambitny i nowatorski program modernizacji i termomodernizacji kaliskich szkół. Realizacja programu okazała się śmiałym projektem i przyniosła oczekiwane efekty. Koszt programu wyniesie łącznie 45 mln złotych, a w tym roku miasto przeznaczy na ten cel prawie 9 mln złotych. W 2008 roku rozpocznie się budowa sali gimnastycznej dla Zespołu Szkół Budowlanych i Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych oraz budowy kompleksu sportowego dla Szkoły Podstawowej Nr 12, V LO i Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich. Obydwie inwestycje pochłoną 4,5 mln złotych, a w przyszłym roku dalsze 8,5 mln złotych. O nowy kompleks boisk sportowych wzbogaci się Szkoła Podstawowa Nr 18. W tym roku pierwszy etap budowy kosztować będzie 1 mln złotych. Realizacji doczekają się również plany budowy parku wodnego oraz krytego lodowiska. Pełny koszt budowy lodowiska to 4,4 mln złotych, a w tym roku miasto wyda na ten cel 2 mln złotych. Długo oczekiwany aquapark będzie jedną z największych inwestycji w historii miasta. Jej wartość przekroczy 50 mln złotych, a w tym roku miasto przeznaczy na realizację tej inwestycji 3 mln złotych. Kaliszanie będą mogli skorzystać z szerokiego wachlarza atrakcji parku wodnego już w 2010 roku i z pewnością będzie to wspaniały prezent dla mieszkańców z okazji jubileuszu 1850-lecia istnienia grodu nad Prosną. Aula i sala koncertowa Ambitną inwestycję realizuje w naszym mieście Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kaliski Wydział Pedagogiczno-Artystyczny wzbogaci się o nowoczesny kompleks obiektów dydaktyczno-bibliotecznych oraz aulę na 400 miejsc. Budowa rozpoczęła się w ubiegłym roku, a efekty już widać gołym okiem. Z dnia na dzień konstrukcja pnie się w górę i nabiera intrygujących kształtów. Nasze miasto zyskuje w dwójnasób, po pierwsze rozbudowa bazy akademickiej przyczyni się do rozwoju Kalisza, a po drugie nowoczesna aula stanie się miejscem wirtuozerskich popisów muzyków Filharmonii Kaliskiej, która wraz z oddaniem do użytku auli zyska wspaniałą salę koncertową. Miasto ma więc szczególne powody, by wesprzeć tę inwestycję i dlatego, stosownie do wcześniejszych ustaleń z uczelnią, już w tym budżecie przewidziano 2 mln złotych na wyposażenie auli. W budżecie Kalisza, miasta na prawach powiatu, na działalność kulturalną zaplanowano wydatki w wysokości 7 mln złotych. Kaliski samorząd wspiera działalność kulturalną Filharmonia Kaliska otrzyma 2 mln 400 tys. złotych, ponad 2 mln złotych – Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka, natomiast Miejski Ośrodek Kultury – 850 tys. złotych. Dotacja dla Biura Wystaw Artystycznych wyniesie ponad 240 tys. złotych, Ośrodek Kultury Plastycznej „Wieża Ciśnień” otrzyma 210 tys. złotych. Wsparcie dla teatru, Centrum Kultury i Sztuki oraz muzeum Kaliski samorząd przeznaczył 142 tys. złotych dla instytucji kultury podległych samorządowi Województwa Wielkopolskiego. Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego otrzyma 50 tys. złotych na organizację 48. Kaliskich Spotkań Teatralnych; Centrum Kultury i Sztuki – łącznie 67 tys. złotych na dofinansowanie: 15. Festiwalu Artystycznych Działań Ulicznych „La Strada” (35 tys. złotych), jubileuszowej 35. edycji Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych (25 tys. złotych) oraz na organizację miejskiej imprezy z okazji Dnia Dziecka pn. „Baśniowy świat naszych dzieci” (7 tys. złotych). Kwotę 35 tys. złotych przeznaczono dla Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej na przygotowanie Jarmarku Archeologicznego (10 tys. złotych), Wyważony i wykonalny Biesiady Piastowskiej (5 tys. złotych), a także Podczas sesji budżetowej prezydent Janusz Pęcherz podkreślił, że przedstawia projekt budżetu, którego konstrukcja jest trwała, solidna i przejrzysta, o którym z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że jest budżetem dobrym, bo w pełni realistycznym, wyważonym, wykonalnym. Jednocześnie przypomniał, że budżet Kalisza zawiera trzy główne cele: 1. Kontynuowanie rozwoju miasta poprzez nakłady inwestycyjne na rozwój infrastruktury komunalnej, drogowej i społecznej. 2. Objęcie opieką wszystkich sfer życia społecznego, w tym sferę oświaty, kultury, pomocy społecznej, mieszkalnictwa. 3. Zagwarantowanie właściwego funkcjonowania miasta we wszystkich sferach przypisanych samorządowi jako zadania własne gminy. Projekt budżetu został przyjęty przez Radę Miejską jednogłośnie. Budżet na 2008 rok jest solidnie i realnie umieszczony w rzeczywistości społeczno-gospodarczej naszego miasta oraz kraju. Opiera się na konsekwentnie wyznaczonych i realizowanych kierunkach rozwoju miasta, podejmuje próbę spełnienia oczekiwań mieszkańców. Wiele wskazuje na to, że ta próba będzie skuteczna. złotych) oraz współorganizację międzynarodowej wystawy multimedialnej „Kalisz prastary” (10 tys. wystawy decentryzmu w ramach Festiwalu Sztuki Nowoczesnej: „Decentryzm – Ukryty Wymiar – Kalisz 2008” (10 tys. złotych). Pomoc miejskim stowarzyszeniom i związkom wyznaniowym Miasto przeznaczy 165 tys. złotych na dofinansowanie działalności stowarzyszeń społeczno-kulturalnych, w tym na organizację festiwali muzycznych, konferencji oraz wsparcie niekomercyjnej działalności wydawniczej. 179 tys. złotych stanowią wśród wydatków dotacje, które przekazane będą na wspieranie prac konserwatorskich przy obiektach zabytkowych, w tym 95 tys. złotych otrzymają związki wyznaniowe, a pozostałe środki zostaną przeznaczone na opracowanie „Gminnego programu Opieki nad Zabytkami miasta Kalisza na lata 2008-2011” oraz na kontynuację konserwacji średniowiecznych murów miejskich i opracowanie koncepcji rekonstrukcji zarysu przebiegu murów obronnych. Wymiana zagraniczna i święta Ponadto ok. 300 tys. złotych zabezpieczono na dofinansowanie wymiany zagranicznej, takiej jak 15-lecie współpracy z Heerhugowaard, 50 rocznica nawiązania partnerstwa z Hautmont, a także na organizację V Ogólnopolskiego Festiwalu Trębaczy, II Festiwalu Kultury Żydowskiej, Dni Kultury Francuskiej, wsparcie działalności orkiestr dętych, przygotowanie koncertów w zabytkowym otoczeniu: przy baszcie „Dorotce” i na dziedzińcu ratusza, przygotowanie imprez towarzyszących obchodom Święta Miasta Kalisza, Dniom Papieskim oraz projekty z okazji świąt państwowych, obchodów rocznicowych i niekomercyjnych imprez o charakterze ogólnomiejskim. Kaliskie instytucje kultury mogą również liczyć na realizację zaplanowanych inwestycji, w tym: zakup sprzętu nagłośnieniowego dla Miejskiego Ośrodka Kultury za kwotę niespełna 22 tys. złotych, zakup sprzętu i oprogramowania graficznego dla Biura Wystaw Artystycznych – 15 tys. złotych. Nowe oblicze zyska w 2008 roku Ośrodek Kultury Plastycznej „Wieża Ciśnień” – na malowanie elewacji obiektu przeznaczono ok. 65 tys. złotych. Budowa Centrum im. Adama Asnyka Ma ono powstać przy ul. Legionów i jest największym zadaniem czekającym kaliski samorząd w zakresie działań na rzecz kultury. W nowym obiekcie będą działać Miejska Biblioteka Publiczna i Miejski Ośrodek Kultury oraz Centrum Informacji Turystycznej. Zadania te, zapisane w wieloletnim planie inwestycyjnym miasta i zarejestrowane w wojewódzkim systemie ewidencji projektów, zaplanowano na lata 2008-2011, realizacja będzie przeprowadzona przy udziale środków europejskich. W bieżącym roku za 100 tys. złotych zostanie opracowane Studium Wykonalności oraz wniosek aplikacyjny do Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu o fundusze unijne. Niebagatelną kwotę, bo 2 mln złotych, przeznaczono na dofinansowanie wyposażenia wielofunkcyjnej sali budowanej przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu dla Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu i Filharmonii Kaliskiej, która w perspektywie otrzyma z zasobów UAM do współużytkowania salę koncertową. W wydatkach zaplanowano także 1,5 mln złotych na zakup budynku Banku Gospodarstwa Krajowego przy pl. Wojciecha Bogusławskiego – to kolejna korzystna perspektywa „rozwinięcia skrzydeł” przez kaliskich symfoników. Jeśli projekt nabycia tego gmachu powiedzie się, to Filharmonia Kaliska zyska wreszcie siedzibę z prawdziwego zdarzenia. red. Rok na drogi komunikacja Sylwia Jaśko Ten rok będzie w Kaliszu rekordowym pod względem realizacji inwestycji drogowych. Rusza program budowy tras osiedlowych, wielkie zmiany zaplanowano też na kaliskich skrzyżowaniach. Kalisz już wkrótce stanie się miastem rond. Rok 2007 minął pod hasłem remontów placówek oświatowych. Szkoły doczekały się modernizacji i termomodernizacji. To pozwala po pierwsze na oszczędności, a po drugie na chwilę ulgi. Wcześniej władze miasta zasypywane były wnioskami o bieżące remonty w szkołach. Te wykonano – i to kompleksowo – zatem oświata w tym roku schodzi na plan dalszy. Nadszedł czas na drogi. A ponieważ w przypadku szkół wieloletni plan modernizacji się sprawdził, dokładnie taki sam opracowano dla dróg. Na początek osiedla Rady osiedlowe od wiek wieków z uporem maniaka apelowały o budowę dróg w swoich dzielnicach. Wskazywały na zaniedbania w tym zakresie. Mieszkańcy skarżyli się na błotniste drogi i wskazywali powiększające się z roku na rok dziury. Zawsze z ratusza słyszeli jedną odpowiedź: „Nie ma pieniędzy”. I ta sytuacja w tym roku się zmieni. Bo pieniądze na drogi osiedlowe są. I to wcale niemało. – W tym roku planujemy rozpoczęcie prac na kilkunastu ulicach osiedlowych. Na pierwszy ogień pójdą te, na modernizacje których istnieją już projekty. My te projekty zaktualizujemy i rozpoczną się prace remontowe – wyjaśnia Piotr Sukienniczak, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. Jeszcze w tym roku nową nawierzchnię przed swoimi domami będą mieli mieszkańcy ulic: Halnej, Śnieżnej, Karkonoskiej, Źródlanej, Będzińskiej, Połanieckiej, Sudeckiej, Bujnickiego, Dybowskiego, Jarzębinowej, Dębowej i Wygon. – Na remonty tych tras zaplanowano w budżecie 6 mln złotych. Może się okazać, że koszty będą wyższe, bo na tę chwilę nie wiemy, ile będzie kosztować aktualizacja projektów i późniejsza ich realizacja. Ale nie znaczy to, że z którejś z ulic zrezygnujemy – uspokaja dyrektor. Na ulicach, które mają już projekty – prace rozpoczną się na wiosnę. I to dopiero początek drogowych inwestycji na osiedlach. Kolejne lata to bowiem ciąg dalszy wieloletniego programu budowy dróg osiedlowych. Nie tylko Rondo Westerplatte W ciągu najbliższych miesięcy na kaliskich skrzyżowaniach pojawiać się będą ronda. Pierwszym będzie to zapowiadane od dawna: u zbiegu ulic Poznańskiej, Stanczukowskiego i Piłsudskiego. Inwestorem jest firma Carrefour. Rondo ma zlikwidować korki, które tworzą się w tym rejonie od momentu wybudowania Galerii Kalisz. Na drugie w Kaliszu skrzyżowanie o ruchu okrężnym poczekamy kilka miesięcy. A tymczasem trwają prace nad projektami dotyczącymi kolejnych rond. – Rozpoczniemy budowę ronda na skrzyżowaniu Godebskiego i Stawiszyńskiej. Będziemy ją realizować w ramach programu likwidacji miejsc niebezpiecznych „Gambit 2008”. Zleciliśmy też aktualizację projektów dwóch kolejnych rond: u zbiegu ulic Księżnej Jolanty i Częstochowskiej oraz dawno oczekiwanego ronda Opracowanie mapy Robert Starzonek w ulicy Podmiejskiej i Dobrzeckiej – mówi Piotr Sukienniczak. Najpierw oszacowane zostaną koszty obu inwestycji. Dopiero później zapadnie decyzja, czy i jak sfinansować budowę skrzyżowań. Ale to nie koniec rond w Kaliszu. Wraz z budową dalszej części Trasy Bursztynowej powstaną kolejne trzy skrzyżowania o ruchu okrężnym: pierwsze u zbiegu ulic Nowy Świat i Częstochowskiej, drugie na Polnej, a trzecie: Kresowa i Konopnickiej. To jednak już nieco odleglejsze plany. – Chcemy połączyć nową obwodnicę z al. Wojska Polskiego i z ul. Poznańską. I to kolejna inwestycja, na którą mamy nadzieję pozyskać środki unijne. Wybudowanie tej trasy pozwoli skierować ruch tranzytowy poza centrum miasta – argumentuje dyrektor ZDM. Na razie zarząd ogłosił przetarg na koncepcję budowy nowego odcinka. Mając koncepcję, można się już ubiegać o dofinansowanie z Brukseli. Skok na unijną kasę władze miasta planują na przyszły rok. Praca na trasie wre Inaczej przy Rogatce Zanim na Trasie Bursztynowej powstaną ronda, musi powstać sama trasa. Pierwszy odcinek, łączący ul. Częstochowską z ul. Łódzką, zrealizowano w 2005 roku. Drugi etap ma połączyć pierwszy odcinek z ul. Górnośląską. Na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Dworcowej już trwają prace związane z II etapem budowy. Skrzyżowanie będzie przebudowane – podobnie odcinek ul. Górnośląskiej do Wrocławskiej. – Sądzimy, że ta inwestycja będzie oddana do użytku jeszcze przed wakacjami. Natomiast na maj zaplanowano finał prac nad projektem dotyczącym II odcinka Trasy Bursztynowej. I już przygotowujemy dokumentację związaną z aplikacją o środki unijne. Czekamy na hasło, że wnioski można składać – podkreśla dyrektor ZDM. Inwestycja będzie kosztowała ok. 30 mln złotych. A co jeśli Unia nie sypnie groszem? – Na razie mamy szanse na pieniądze, mamy więc nadzieję. Jeśli nasz wniosek nie zostanie zaakceptowany, będziemy szukać rozwiązań – mówi Sukienniczak. A jeszcze w tym roku, i to już wkrótce, rozpoczną się prace związane ze zmianą organizacji ruchu przy Rogatce. Ulica Nowy Świat na odcinku od Czaszkowskiej do Rogatki będzie jednokierunkowa. Powstaną tam dwa pasy prowadzące w kierunku Rogatki. Ruch w drugą stronę puszczony będzie ulicami: Lipową, Handlową, Rzemieślniczą. Zanim jednak organizacja ruchu się zmieni, trzeba doprowadzić do porządku nawierzchnie tych tras. Zmiany zaczną obowiązywać – jeśli wszystko pójdzie po myśli drogowców – jeszcze w czerwcu. Inwestycja będzie kosztować ok. 4 mln złotych. Ważna „dwudziestka piątka” Trwają intensywne prace przy budowie obwodnicy Nowych Skalmierzyc. Po jej wybudowaniu znacznie skróci się czas dojazdu np. do Ostrowa. W Nowych Skalmierzycach będzie wyprostowany tzw. „zakręt śmierci”. Droga prowadzić będzie prosto, przez pola, aż do połączenia z al. Wojska Polskiego. Władze miasta chcą przy tej okazji połączyć dwie drogi krajowe: 12 i 25. Chodzą ulicami ludzie Nie tylko nowe drogi powstaną w tym roku w Kaliszu. Jest też dobra wiadomość dla pieszych, którzy dotąd narzekali na stan chodników. W planie inwestycyjnym i na to znalazły się pieniądze. Po dziurach nie będą już chodzić mieszkańcy ul. Romańskiej, powstanie też chodnik obok szkoły przy ul. Asnyka, a także na Cegielnianej i na Widoku. Na skrzyżowaniu ulic Dobrzeckiej i Granicznej powstanie przejście dla pieszych z chodnikami. To miejsce szczególnie niebezpieczne, dlatego w planie inwestycyjnym zarządu zajmuje szczególne miejsce. Nowy chodnik będzie wybudowany przy Armii Krajowej, poprawi się też nawierzchnia szlaku dla pieszych na Barbary i Bogumiła – na tyle hotelu Prosna. I to wszystko w tym roku. Po przyjętej pod koniec ubiegłego roku „Strategii Rozwoju Turystyki dla Miasta Kalisza na lata 2007-2013”, trwają prace nad opracowaniem kolejnego dokumentu strategicznego dla miasta. W sali recepcyjnej ratusza odbyła się debata nad Strategią Rozwoju Transportu w Kaliszu w latach 2008-2020. System transportowy miasta Celem strategii jest zarówno określenie obecnego stanu systemu transportowego w mieście, jak też sformułowanie priorytetów i działań, które w przyszłości powinny stać się podstawowym instrumentem kreującym lokalną politykę transportową. Opracowanie obejmuje Kalisz w obecnych granicach administracyjnych, a w zakresie powiązań transportowych także gminy sąsiednie związane z nim siecią transportową i systemem komunikacji miejskiej oraz Ostrów Wielkopolski, Nowe Skalmierzyce i Pleszew. Najważniejsze przesłanki Otwierając spotkanie poświęcone omówieniu stanu prac nad strategią, prezydent Kalisza Janusz Pęcherz powiedział m.in.: – Choć wszystkie dokumenty planistyczne dotyczące rozwoju miasta są ważne, to jednak dzisiaj przystępujemy do omawiania jednego z najważniejszych: rozwoju transportu w naszym mieście, wokół niego i powiązań Kalisza z siecią komunikacyjną regionu oraz kraju. Prezydent wymienił także najważniejsze przesłanki użyteczności opracowania: * Miasto dynamicznie rozwija się i rośnie zapotrzebowanie na dokonanie zmian oraz wprowadzenie nowych rozwiązań w istniejącej już jego infrastrukturze transportowej. Powstały nowe miejsca generowania ruchu, towarzyszące wielkopowierzchniowym obiektom handlowym, wymagające stworzenia lub modernizacji istniejącej w tych miejscach infrastruktury drogowej. * Rośnie natężenie wewnętrznego ruchu samochodowego w mieście, generowanego przez ponad 50 tys. pojazdów, ruchu tranzytowego, a także ruchu przyjazdowego (skromnie licząc: kilka tysięcy pojazdów dziennie). * Spada znaczenie i rola transportu kolejowego w naszym regionie, co wpływa na wzrost wykorzystania infrastruktury drogowej, a w konsekwencji jej szybsze zużycie i konieczność wprowadzania nowych rozwiązań projektowych dla tej infrastruktury. * Miasto przekształca się w ośrodek oświatowy i akademicki o znaczącej pozycji w regionie, co jest istotną przesłanką w planowaniu zmian w obecnej sieci komunikacji miejskiej. * Powstają nowe centra miejsc pracy, mające istotny wpływ na potrzebę wprowadzenia zmiany i poprawę wewnętrznych szlaków komunikacyjnych w mieście – zarówno dla ruchu osobowego, jak i ciężarowego. * Trwa rozbudowa nowego centrum sportowego przy ul. Hanki Sawickiej oraz kompleksu zabudowy wielorodzinnej przy ul. Armii Krajowej, wymagające ujęcia w bieżącym planowaniu inwestycji drogowych – ze szczególnym uwzględnieniem rozwiązań podnoszących bezpieczeństwo tego ruchu. * Rośnie możliwość wykorzystania do rozbudowy systemu transportowego środków pomocowych Unii Europejskiej, co stwarza bezprecedensową szansę unowocześnienia dróg, kolei i innych obiektów infrastruktury transportowej. Program rozwoju transportu Przygotowywany dokument będzie się składać z kilku elementów. Gotowa jest już diagnoza stanu systemu transportowego w Kaliszu oraz cele i założenia strategii. To właśnie te opracowania przedstawione zostały opinii publicznej i stały się przedmiotem debaty w kaliskim ratuszu. W spotkaniu, poza władzami miasta, członkami Rady Miejskiej, naczelnikami i pracownikami merytorycznych wydziałów Urzędu Miejskiego, uczestniczyli też przedstawiciele firm transportowych, komunikacyjnych, przewozowych oraz mieszkańcy Kalisza. Na podstawie wniosków, uwag i propozycji zebranych w trakcie dyskusji opracowany zostanie kolejny element strategii: „Program Rozwoju Transportu w Kaliszu na lata 2008-2013”. Będzie on uwzględniał, oprócz działań inwestycyjnych, również propozycje rozwiązań prawnych, instytucjonalnych i organizacyjnych, które zostaną ujęte w stosownym harmonogramie realizacji. Omówi również korzystną kolejność działań, niezbędne nakłady finansowe oraz źródła finansowania. Efektem końcowym będzie przekazanie projektu Strategii Rozwoju Transportu w Kaliszu pod obrady Rady Miejskiej Kalisza. K.Z. Wokół Ikara Rondo Westerplatte uznali czytelnicy miejskiej strony internetowej za najlepszą lokalizację dla pomnika Ikara, który obecnie stoi u zbiegu ulic Górnośląskiej i Dworcowej. Do dyskusji włączyło się trzydziestu sześciu kaliszan, którzy przedstawili pięćdziesiąt propozycji. Proponowana lokalizacja rzeźby na Rondzie Westerplatte spotkała się z przychylnością władz miasta. Internetowa sonda pokazała, że kaliszanie zżyli się z Ikarem. Chcą, by pomnik zdobił miasto, by przy okazji przenosin został bardziej wyeksponowany i mieszkańcom miasta na nowo przypomniany. Zdzisław Piotrowski, dyrektor Centrum Kształcenia Praktycznego zaproponował, by pomnik stanął przed siedzibą tej placówki. W uzasadnieniu napisał m.in.: „Ikar zdecydowanie kojarzy się z lataniem. W Centrum kształci się młodzież w kierunkach zbieżnych z potrzebami firm związanych z kaliskim przemysłem lotniczym. Nawiązując do legendy o Dedalu i Ikarze, myślę, że jest ona nadal żywa i aktualna. Chciałbym przypomnieć, że Dedal był wynalazcą, „mistrzem we wszystkich sztukach”, wzorem spokoju, opanowania i wytrwałości w Prawdopodobnie Ikar przeniesie się na Rondo Westerplatte Fot. BIM dążeniu do celu. Natomiast Ikar jest symbolem młodzieńczego zapału, ciekawości, fascynacji, poznania czegoś nowego, zdobycia czegoś nieosiągalnego. Cechy zarówno Dedala, jak i Ikara są bardzo cenne w dzisiejszych czasach wysokich technologii, gdzie przewagę konkurencyjną zdobywa się głównie innowacyjnością i zaangażowaniem całej załogi.” Na tematyczne powiązanie Ikara z przemysłem lotniczym zwracali uwagę także inni internauci. Pani Anastazja proponuje, by pomnik postawić przed budynkiem WSK, gdyż „od wielu lat właśnie Ikar jest symbolem wyżej wymienionego zakładu”. Kilka innych osób proponowało ustawienie pomnika Ikara w pobliżu obiektów Uniwersytetu Adama Mickiewicza lub Domu Studenta przy ulicy Łódzkiej argumentując, iż „to właśnie studenci dążą do tego, by wznieść się na wyżyny intelektualne, może to brzmi górnolotnie, ale czyż to nie właśnie Ikar chciał wznieść się aż do słońca?” Pan Tomasz proponuje z kolei, by pomnik stanął przy ul. Górnośląskiej, która stałaby się małym centrum rzeźby abstrakcyjnej lub też, by dzieła rzeźbiarzy eksponować naprzeciwko Hotelu Europa, przy al. Wolności. Zdaniem Alexa Ikar powinien stanąć w Parku Przyjaźni – „Skoro jest to Ikar, to chciałby polecieć, więc należy mu się pagórek do tego celu.” O tym, że pomnik istnieje w świadomości mieszkańców świadczy też sympatyczny list „Kaliszanina”: „Jakby nikt nie chciał Ikara, to może stanąć u mnie, w ogródku. Zawsze mi się podobał ten pomnik i jest z tego samego rocznika, co ja – 1976!” Nim Ikar opuści dotychczas zajmowane miejsce, zostanie przeprowadzona ekspertyza jego stanu technicznego. Przenosiny i nowa lokalizacja zostanie również skonsultowana z autorem rzeźby profesorem Józefem Petrukiem. I.C. środowisko Poskramianie ścieków w Kaliszu Realizacja projektu pn. „Przebudowa systemu odprowadzania ścieków w Kaliszu” trwać będzie do sierpnia 2009 roku. Koszt inwestycji – współfinansowanej przez Unię Europejską – wyniesie ponad 80 mln złotych. Rozwój i modernizacja sieci transportowej oraz troska o środowisko – to dwa istotne obszary wspierane i promowane przez Fundusz Spójności. Z jednej strony przyczyniają się do rozwoju gospodarczego (transport), a z drugiej uwzględniają wynikające z niego zagrożenia dla środowiska naturalnego. Fundusz Spójności, finansowe wsparcie dla miasta Pomoc na duże projekty inwestycyjne z zakresu ochrony środowiska mogą uzyskać jednostki samorządu terytorialnego, tworzone przez nie związki gmin lub inne podmioty publiczne, np. przedsiębiorstwa komunalne będące własnością gminy. Jedną z dziedzin, które mogą być współfinansowane z Funduszu Spójności jest poprawa jakości wód powierzchniowych, polepszenie jakości i dystrybucji wody przeznaczonej do picia. Kierując się potrzebą przeprowadzenia zmian na swoim terenie, Kalisz w styczniu 2007 roku rozpoczął realizację projektu pn. „Przebudowa systemu odprowadzania ścieków w Kaliszu” (projekt NR CCI 2004/PL/16/C/PE/008). Projekt jest inwestycją finansowaną w pięćdziesięciu procentach przez Unię Europejską w ramach Funduszu Spójności. Zakończenie inwestycji zaplanowano na koniec sierpnia 2009 roku, natomiast całość kosztów inwestycyjnych wyniesie ponad 80 mln złotych. Projekt z rozmachem Projekt swym zakresem obejmuje budowę 82 354 m kanalizacji sanitarnej, w tym 7702,5 m kanałów tłocznych z 22 przepompowniami ścieków oraz 24 637,5 m kanalizacji deszczowej na sześciu osiedlach w Kaliszu: Chmielnik, Winiary, Majków, Szczypiorno, Piwonice oraz Miła II – Tyniec. Na terenie trzech osiedli: Majków, Chmielnik, Miła II – Tyniec istniejąca kanalizacja ogólnospławna przekształcona zostaje w kanalizację deszczową. Na tych osiedlach jest budowana nowa kanalizacja sanitarna i deszczowa, trwają prace nad budową kanalizacji sanitarnej i deszczowej na Winiarach oraz kanalizacji sanitarnej na osiedlach Szczypiorno i Piwonice. Prace budowlane odbywają się technologią powszechnie stosowaną w tego typu przedsięwzięciach. Oprócz tradycyjnych wykopów są wykorzystywane przeciski mikrotunelowe, dzięki którym nie jest konieczne zajmowanie pasów jezdni. Tak dzieje się na głównych drogach dojazdowych do miasta np. przy ul. Łódzkiej (Winiary), gdzie tą metodą instaluje się kanalizację sanitarną. Budowa kolektora sanitarnego na osiedlu Winiary Dobra wiadomość dla mieszkańców zainteresowanych przyłączeniem – istnieje możliwość zrefundowania części kosztów związanych z wykonaniem przyłącza do kanalizacji miejskiej z jednoczesną likwidacją szamb. W tej sprawie można zwracać się do Wydziału Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki Komunalnej przy ul. Kościuszki 1a, pokój nr 2, tel. (062) 765 44 03. Aktualne informacje na temat projektu i postępu prac można znaleźć na specjalnie w tym celu założonej stronie internetowej projektu: www.kanalizacja.kalisz.pl. Urząd Miejski w Kaliszu 62-800 Kalisz, Główny Rynek 20 tel. (062) 76 543 00 e-mail: [email protected] Obecnie pracami objęto pięć dzielnic Kalisza, tj. Chmielnik, Piwonice, Szczypiorno, Miła i Tyniec oraz Winiary. Od lutego 2008 roku zakres prac rozszerzy się również o ostatnią dzielnicę – Majków (ulice: Godebskiego, Zagłoby, Fredry, Makuszyńskiego, Wieniawskiego, Szymanowskiego, Staffa, Wyspiańskiego, Boya-Żeleńskiego, Kwiatów Polskich, Sienkiewicza, Kraszewskiego, Paderewskiego, Morelowa, Żeromskiego, Karłowicza, Tuwima, Poziomkowa, Spacerowa, Koszutskiego, Malinowa, Osterwy, Kubalskiego, Żołnierska, Kaszyńskiego, Kruczkowskiego, Szenwalda, Nałkowskiej). Niewybuchy i kolizje Łącznie wybudowano do tej pory 33,15 km kanałów, co stanowi 30,99 proc. postępu robót. Ostatecznie długość kanałów wyniesie 106,99 km. Zakładany postęp rzeczowy i finansowy na 2007 rok został osiągnięty prawie w całości przy występujących licznych kolizjach (głównie w dzielnicach Szczypiorno i Chmielnik), spowodowanych niedokładnym zinwentaryzowaniem istniejącej infrastruktury lub innych obiektów w dokumentacji technicznej. W listopadzie 2007 roku w dzielnicy Szczypiorno na terenie Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej (COSSW) stwierdzono pozostałości amunicji wojskowej (niewybuchy) pochodzące z okresu II wojny światowej, zalegające na trasie projektowanej sieci. Nadzór nad realizacją projektu Roboty budowlane wykonuje konsorcjum firm: Wielkopolskie Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych „WUPRINŻ” Spółka Akcyjna oraz Przedsiębiorstwo Robót Budowlanych i Melioracyjnych „HYDROWAT” Kowalski Kazimierz z Konina. Funkcję Inżyniera Projektu pełni warszawska firma ECM Group Sp. z o.o. Za prawidłową realizację projektu odpowiada Jednostka Realizująca Projekt (JRP) powołana w ramach Wydziału Rozbudowy Miasta i Inwestycji Urzędu Miejskiego w Kaliszu. W skład Jednostki wchodzą 22 osoby, przedstawiciele różnych instytucji powiązanych z projektem: Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, Urzędu Miejskiego w Kaliszu (specjaliści ds. inwestycji, geodeta, radcy prawni, informatyk, finansiści) i Zarządu Dróg Miejskich. Efekt ekologiczny Zdecydowana większość powstałych w mieście ścieków będzie w przyszłości przesyłana do Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Kucharach. To z kolei przyczyni się w znacznym stopniu do likwidacji szamb, które poprzez swoje nieszczelności stwarzają zagrożenie skażenia gleby, warstw wodonośnych i wód powierzchniowych. W wyniku realizacji projektu liczba mieszkańców podłączonych do systemu kanalizacji miejskiej wzrośnie o ok. 16 tys. osób, nastąpi poprawa jakości życia mieszkańców Kalisza, a oczyszczone ścieki odprowadzane do wód powierzchniowych będą miały jakość wymaganą przez polskie i europejskie akty prawne. Do tej pory wykonano następujące prace budowlane: ∙ Chmielnik – 42,93 proc. kan. sanitarna (7838 m) – 55,85 proc. kan. deszczowa (8310 m) Ulice zakończone: Stanisławskiego, Micha- Posadowienie studni kanału sanitarnego łowskiego, Modrzewiowa, Świerkowa, Bukowa, Harmonogram prac: Wanata, Podkowińskiego, Kossaka, Chełmońskiego, Klonowa, Wiatraki, Skarszewska, Topolowa, Osiedle Chmielnik Brzozowa, Olszowa – kan. sanitarna, Sikorskiego, Szeroka, Botaniczna, Borkowska – kan. sanitarna, kan. sanitarna: Gdyńska, Sopocka, Helska, Grzybowa, Pomorska, 1 marca 2007 roku – 30 września 2008 roku Wyczółkowskiego. kan. deszczowa: W budowie: Stawiszyńska, Kątna, Cementowa, 15 kwietnia 2007 roku – 30 września 2008 roku Kaszubska, Srebrna, Zjazd. ∙ Winiary Osiedle Piwonice – 33,02 proc. kan. sanitarna (4021 m) kan. sanitarna: – 43,59 proc. kan. deszczowa (3996,5 m) 1 listopada 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku Ulice zakończone: Nędzerzewska, Sieradzka, Dobrzyńska, Nidzicka, Gajowa, Połaniecka, Bę- Osiedle Szczypiorno dzińska, Dyngusowa, Lęborska. W budowie: Łódzka, Mazowiecka, Kujawska, Połaniecka, Leśna, Fromborska, Racławicka. ∙ Szczypiorno – 32,20 proc. kan. sanitarna (4856 m) Ulice zakończone: Potulna, Tylna, Wesoła, Opłotki, Promienna, Starowiejska. W budowie: Świetlana, Teren COSS, 25 Dywizji, 25 Pułku Artylerii, 29 Pułku Piechoty, Szczypiornicka. ∙ Miła II – Tyniec – 25,13 proc. kan. sanitarna (2335 m) – 84,99 proc. kan. deszczowa (501 m) Ulice zakończone: Więzienna, Przesmyk, Winiarska, Ciepła, Sportowa, Żwirki i Wigury, Łęgowa, Prusa, Piwna, Gronowa, Kasztelańska. W budowie: Pszenna. ∙ Piwonice – 9,16 proc. kan. sanitarna (1294 m) W budowie: Romańska kan. sanitarna: Budowa komory na istniejącym przepuście w ulicy Stawiszyńskiej Fot. archiwum Wydziału Rozbudowy Miasta i Inwestycji 15 lutego 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku Niezbędna wyrozumiałość Osiedle Winiary Tak duże przedsięwzięcie powoduje dla mieszkańców wiele niedogodności, włodarze miasta liczą jednak na ich wyrozumiałość i cierpliwość. Podłączenie się mieszkańców osiedli do głównego kolektora nie nastąpi od razu po zakończeniu jednego odcinka, lecz będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy zostaną zakończone prace na danym osiedlu związane z budową kanalizacji. Na osiedlu Chmielnik i Miła II – Tyniec zakończenie prac planuje się na 2008 rok. Natomiast na osiedlach Winiary, Szczypiorno, Piwonice i Majków przyłączenie będzie możliwe w 2009 roku. Szczegółowych informacji o warunkach przyłączenia się do kanalizacji sanitarnej udziela Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji (PWiK) w Kaliszu, ul. Nowy Świat 2 a. Oprac. Agnieszka Królikowska kan. sanitarna: 1 marca 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku kan. deszczowa: 1 kwietnia 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku Osiedle Miła II – Tyniec kan. sanitarna: 1 czerwca 2007 roku – 15 września 2008 roku kan. deszczowa: 1 lipca 2007 roku – 15 września 2008 roku Osiedle Majków kan. sanitarna: 1 lutego 2008 roku – 31 sierpnia 2009 roku Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego Rozwiązywanie problemów mieszkaniowych mieszkalnictwo Karina Zachara Na przełomie kwietnia i maja tego roku Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego odda do dyspozycji lokatorów kolejne mieszkania. W dwóch blokach przy al. ks. J. Popiełuszki 3-5 zamieszka 126 rodzin. Ale na tym nie koniec. W przygotowaniu są inwestycje przy ul. Armii Krajowej i przy ul. Prostej. W ciągu trzech najbliższych lat miasto zyska 471 mieszkań w zasobach Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Nowe bloki dla 126 rodzin Bloki przy al. ks. J. Popiełuszki 3-5 są prawie gotowe. Budowa, której generalnym wykonawcą jest Przedsiębiorstwo Budowlane Usługowo-Remontowe „MURBET” Sp. J., biegnie planowo i wszystko wskazuje na to, że w kwietniu do swoich mieszkań wprowadzą się pierwsi lokatorzy. W dwóch budynkach o łącznej powierzchni ponad 5900 m kw. zamieszka 126 rodzin. Ciekawie przedstawia się struktura lokali; znajdzie się tu 26 mieszkań jednopokojowych o pow. ok. 32 m kw. (przeznaczonych dla 2 osób), 56 mieszkań dwupokojowych o pow. ok. 44 m kw. (dla 3 osób), 22 mieszkania o powierzchni 52 m kw. dla 4 osób, 8 mieszkań trzypokojowych o pow. ok. 58 m kw. i 14 mieszkań trzypokojowych o pow. ok. 63 m kw. (przeznaczonych dla 5 osób). Koszt inwestycji przekracza 14 mln złotych, z czego 8,5 mln złotych pochodzi z kredytu z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego, 2 mln złotych to środki z podwyższenia kapitału zakładowego spółki przez miasto, a ok. 2 mln złotych to partycypacje, czyli wkłady własne przyszłych najemców. Na potrzeby tej inwestycji Kalisz wniósł również aportem grunt o wartości 973 tys. złotych. Około 80 rodzinom udzielone zostanie wsparcie finansowe z budżetu miasta na pokrycie w całości lub w części kosztów partycypacji. Minęło 10 lat Sądowa rejestracja Kaliskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego – Jednoosobowej Spółki Miasta Kalisza – odbyła się we wrześniu 1997 roku. Kaliskie TBS w południowej Wielkopolsce powstało jako pierwsze, w kraju jako 53. Obecnie TBS-ów jest w kraju ponad 400. Większość to jednoosobowe spółki gmin. Widoczne po prawej stronie bloki, przy al. ks. J. Popiełuszki, przyjmą pod swój dach 126 rodzin Fot. Mariusz Hertmann W przeciwieństwie do innych miast, np. Poznania, kaliski TBS ma się bardzo dobrze i jest jednym z największych w Kaliszu dostarczycieli mieszkań średniego standardu, a więc najbardziej poszukiwanego i preferowanego przez lokatorów. Można przyjąć, że obecnie w wybudowanych przez spółkę lokalach mieszka 1 proc. mieszkańców Kalisza. Kaliski TBS rozkręcał się stopniowo. Pierwsze budynki, zasiedlone w 2000 roku, powstały przy ul. Winiarskiej (36 mieszkań) i ul. Bujnickiego (38 mieszkań), kolejne w 2001 roku – również przy ul. Winiarskiej (21 mieszkań) oraz przy ul. Rumińskiego (12 mieszkań). Przełom to budynek przy ul. Szpilowskiego z 80 mieszkaniami, a największy przyrost przyniósł rok 2005, kiedy oddane zostały dwa budynki – po 92 mieszkania w każdym. Dalszy rozwój Zasób mieszkaniowy Towarzystwa liczy obecnie 410 mieszkań w 8 budynkach i będzie się powiększał. Bloki przy al. ks. J. Popiełuszki, których budowa dobiega końca, to nie ostatnie inwestycje KTBS. – Aktualnie trwają przygotowania do rozpoczęcia budowy trzech bloków przy ul. Armii Krajowej 37-41. Przewidujemy 12-miesięczny cykl realizacji. Preliminowany koszt zadania to około 17 mln złotych, z czego 10 mln ma pokryć kredyt z KFM. Ostateczny koszt przedsięwzięcia będzie znany po pozytywnym rozstrzygnięciu przetargu i zawarciu umowy z wykonawcą. Efektem inwestycji ma być 148 mieszkań w trzech budynkach o łącznej powierzchni dochodzącej do 6900 m kw. W związku z tym zadaniem Kalisz wniósł do spółki aportem grunt o wartości 1 145 000 złotych. Złożyliśmy też dwa wstępne wnioski o kredyt na budowę bloków przy ul. ks. Kaczorowskiego, gdzie planowane są 144 mieszkania i przy ul. Prostej – 53 mieszkania. Na realizację tych zadań kaliskie TBS ubiega się o kredyty w kwocie 13,4 mln złotych – mówi Jacek Quoos, prezes Kaliskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Jeśli uda się zrealizować te plany, to w ciągu najbliższych trzech lat zasoby kaliskiego TBS zwiększą się o 471 mieszkań. Zakłada się, że ich lokatorzy zwolnią ok. 150-200 lokali komunalnych, które będą mogły zostać przeznaczone dla osób oczekujących na przydział. Obecnie na liście jest ok. 800 takich rodzin, zatem kolejka oczekujących zmniejszyłaby się o 20-25 proc. Korzyści z budownictwa społecznego Podstawą działania TBS-ów jest ustawa z 26 października 1995 roku o niektórych formach popierania budownictwa mieszkaniowego. Intencją ustawy było stworzenie warunków organizacyjnych i finansowych umożliwiających tworzenie na rynku mieszkaniowym zasobów czynszowych przeznaczonych na wynajem dla osób o dochodach, które nie pozwalają na zakup mieszkania, ale są wystarczające na ponoszenie kosztów jego eksploatacji i opłacanie czynszu. Status społecznych mieszkań czynszowych jest zbliżony do lokali komunalnych. Najem jest na czas nieokreślony, a czynsz ma charakter regulowany. Obecnie czynsz w TBS-ach województwa wielkopolskiego (wyłączając Poznań) nie może być wyższy niż 8,90 zł za m kw. W kaliskim TBS aktualnie najwyższa stawka to 7,10 zł za m kw. i spółka przynajmniej w województwie wielkopolskim ma najniższe czynsze. Należy pamiętać o tym, że nie wszystkie utworzone towarzystwa podjęły działalność podstawową, tj. budowę mieszkań na wynajem. Ważną rolę w działalności kaliskiej spółki odegrało miasto, które wyposażyło ją w kapitał wynoszący w tej chwili ponad 13 mln złotych, z czego część wniosło w postaci aportów. Wkład finansowy przyczynił się też do tego, że wielu mieszkańców Kalisza, których nie było stać na Koszt inwestycji przekracza 14 mln zł, z czego 8,5 mln zł pochodzi z kredytu Krajowego Funduszu Mieszkaniowego wpłatę partycypacji, otrzymało mieszkania. Np. ze 184 mieszkań oddanych lokatorom w 2005 roku – 144 zostały wynajęte przez osoby, którym finansowo pomogło miasto. – Mam przekonanie, że rozwijanie budownictwa komunalnego jest drogą donikąd. Niech świadczy o tym przykład budynku komunalnego w Poznaniu, w którym czynsz wyznaczono na 10 zł za m kw.; budynek stoi pusty, bo nie ma chętnych z tej grupy socjalnej na mieszkania za taką cenę. Tak więc w sytuacji, kiedy budownictwo komunalne okazuje się nieefektywne, bo jest jak na chudą kiesę samorządową zbyt drogie, szukamy innych konkretnych, alternatywnych dróg rozwiązywania problemu braku mieszkań. Idąc tą drogą, bez pomocy państwa nie zajdziemy daleko, a więc nie osiągniemy celów. Zwróciliśmy się przeto – od kilku lat preferując tę formę – w kierunku budownictwa społecznego – mówi prezydent Kalisza Janusz Pęcherz. O tym, że formuła społecznych mieszkań czynszowych odpowiada kaliszanom świadczy fakt, że na lokal w zasobach KTBS czeka obecnie 500 rodzin. A może socjalne? Innym kierunkiem rozwiązywania problemów mieszkaniowych jest budownictwo socjalne. Miasto analizuje możliwości ubiegania się o preferencyjne kredyty, jakie na ten cel daje Bank Gospodarstwa Krajowego. – Chcemy ten mechanizm sprawdzić na przykładzie obiektu przy ul. Kolejowej, który zamierzamy wykupić już teraz od PKP, żeby skorzystać ze wspomnianych wyżej możliwości. Niezależnie od kwestii finansowania inwestycji, trwają już prace projektowe związane z adaptacją tego obiektu na cele mieszkaniowe. Według uzyskanych od projektanta informacji, znajdzie się w nim 78 mieszkań, a więc znacznie więcej niż początkowo sądziliśmy – podkreśla prezydent. Budownictwo socjalne byłoby dla wielu rodzin ratunkiem przed degradacją i wykluczeniem społecznym. Przy występującym coraz większym zróżnicowaniu ekonomicznym społeczeństwa – jest sprawą dość oczywistą, że objawiać się ono będzie różnym poziomem warunków mieszkaniowych i iluzją jest trzymanie się wysokich standardów budownictwa, skoro później takich mieszkań lokatorzy nie są w stanie utrzymać. Budownictwo socjalne może zapobiec procesowi zadłużania się rodzin i eksmisjom. Na dzisiaj w Urzędzie Miejskim zarejestrowanych jest ponad 200 wyroków eksmisyjnych z uprawnieniem do otrzymania lokalu socjalnego. Problem społeczny jest więc ogromny, jednakże najgorszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie samorządów samym sobie. Potrzebne jest współdziałanie rządu i samorządów, ale także uruchomienie mechanizmu finansowania budownictwa mieszkaniowego w modelu PPP, czyli partnerstwa publiczno-prywatnego. Zastosowanie na szeroką skalę tego modelu rozwiązało problem mieszkaniowy np. w Hiszpanii. A może Hiszpanie, zainteresowani rynkiem kaliskim, pomogą samorządowi rozwiązać trapiący go od lat problem mieszkaniowy? W Kaliszu przybywa wielkopowierzchniowych placówek handlowych Handel oznacza rozwój wokół nas Iwona Cieślak Poszerza się oferta placówek handlowych, przybywa obiektów wielkopowierzchniowych. W ciągu najbliższych trzech lat w Kaliszu ma powstać największe w Wielkopolsce południowej centrum handlowo-rozrywkowe. Korzyści z pojawienia się nowych inwestorów nad Prosną to przede wszystkim nowe miejsca pracy, rozwój infrastruktury oraz wpływy z tytułu podatków. Pierwsze obiekty handlowe wielkopowierzchniowe powstały w Kaliszu w 1997 roku. Były to: Nomi (powierzchnia użytkowa 2333 m kw.) oraz pierwszy market przy ul. Polnej (obecnie „Piotr i Paweł”, powierzchnia użytkowa 6035 m kw.). Obecnie w mieście działają placówki należące do kilkunastu sieci polskich lub zagranicznych. Planowana jest budowa i rozbudowa już istniejących galerii. Sklep w fabryce Żaden wielkopowierzchniowy obiekt handlowy nie powstał na terenach należących do miasta. Markety budowane są na terenach odkupionych od prywatnych właścicieli. Niejednokrotnie na działalność handlową adaptowane są obiekty po nieistniejących już zakładach i fabrykach. Podobnie, jak inwestorzy z każdej innej branży, tak przedstawiciele sieci handlowych mogą liczyć na życzliwe przyjęcie władz miasta. – Władze miasta nie mogą uzależniać wydania pozwolenia na budowę obiektu od spełnienia przez inwestora warunków innych niż określone w stosownych ustawach. Nowa placówka handlowa to przede wszystkim nowe miejsca pracy. Powstanie obiektu oznacza rozwój infrastruktury. Wiąże się bowiem z budową lub przebudową ciągów komunikacyjnych. Na koszt inwestorów powstają nowe odcinki dróg i ulic, ciągi pieszo-rowerowe, parkingi. Rozbudowywana jest podziemna infrastruktura techniczna, jak sieć kanalizacyjna czy ciepłownicza. Tym samym rośnie wartość przyległych terenów inwestycyjnych. Nie do przecenienia jest fakt, że w ciągu roku do kasy miasta sieci handlowe odprowadzają 5 milionów złotych podatku – podkreśla Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza. – Dzięki powstaniu nowoczesnych placówek handlowych mamy szansę zagospodarować „trudne” tereny w mieście, jak chociażby tereny przydworcowe. Oferta handlowa Kalisza jest tak bogata, iż przyciąga kupujących nie tylko z najbliższej okolicy, ale i z Ostrowa Wielkopolskiego, Kępna, Ostrzeszowa, Pleszewa i Jarocina. Od mini do makro Obecnie w Kaliszu istnieją placówki należące do kilkunastu sieci polskich lub zagranicznych, m.in.: Carrefour, Kaufland, Leroy Merlin, Lidl, Makro, Media Markt, Nomi, Piotr i Paweł, Polo Market, Tesco. Budowa drugiej części Galerii Carrefour prz ulicy Poznańskiej Fot. Mariusz Hertmann W najbliższym czasie powstaną kolejne. Nowoczesna galeria zastąpi obecny Dom Handlowy Tęcza – przy Nowym Rynku. Powierzchnia użytkowa 33 751 m kw. Inwestor zobowiązał się do wybudowania na własny koszt ogólnodostępnego parkingu podziemnego. „Nowe” TESCO wyrasta przy al. Wojska Polskiego – powierzchnia użytkowa 34 632 m kw. Trwa budowa drugiej części Galerii Carrefour przy ul. Poznańskiej – powierzchnia użytkowa 12 702 m kw., inwestor zobowiązał się do przebudowy skrzyżowania ul. Poznańskiej ze Stanczukowskiego na rondo. Największy obiekt handlowy – nie tylko w Kaliszu, ale w całej Wielkopolsce południowej – planowany jest na terenie byłego dworca PKS (powierzchnia użytkowa ok. 130 tys. m kw.). Obok marketów i butików w centrum byłyby zlokalizowane kina, restauracje, kręgielnie, sale zabaw dla dzieci oraz parking dla 1500 aut. Koncepcję budowy obiektu przedstawiła firma Echo Investment SA z Kielc. Handel i rozrywka Przedstawiona władzom miasta koncepcja zakłada, iż na działce o powierzchni 3 ha i 750 tys. m kw. zlokalizowany zostanie obiekt o łącznej powierzchni sięgającej 100 tys. m kw., w tym około 50 tys. m kw. stanowić będzie powierzchnia wynajmowana. Wstępny projekt zakłada budowę czterech kondygnacji o zróżnicowanej wysokości (z uwzględnieniem innych wymogów dla punktów handlowych i usługowych). W przyziemiu przewidziany jest hipermarket o powierzchni ok. 5 tys. m kw.; na dwu środkowych kondygnacjach butiki, punkty usługowe, restauracje, kawiarnie oraz miejsca rozrywki, jak kina, kręgielnie, place zabaw; na dachu – parking. W obiekcie może powstać ponad tysiąc miejsc pracy. Po wybudowaniu centrum zarządzać nim będzie spółka z siedzibą w Kaliszu, co zagwarantuje miastu zasilanie kasy poprzez podatki – w miastach, w których działają podobnej wielkości centra w skali roku odprowadzane podatki sięgają 2 mln złotych. Czas realizacji inwestycji oszacowano na osiemnaście miesięcy od otrzymania pozwolenia na budowę. Przy tym inwestor zakłada budowę centrum w bardzo nowoczesnym stylu i z użyciem takich materiałów jak kamień, szkło i aluminium. W październiku 2007 roku Rada Miejska Kalisza podjęła uchwałę o przystąpieniu do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenów przydworcowych, co jest warunkiem niezbędnym do realizacji tej inwestycji. Z kasy do kasy Wzrost liczby miejsc pracy, rozwój infrastruktury oraz wpływy z tytułu podatków to korzyści z rozwoju inwestycyjnego Kalisza. O tym, jak dynamiczny jest to rozwój świadczą wskaźniki ekonomiczne. Z danych tych wynika, iż maleje bezrobocie – 7,4 proc. na koniec 2007 roku, a kaliszanie chętnie inwestują zarobione pieniądze. Zauważalna jest duża dynamika wzrostu dochodów miasta z tytułu podatków. W porównaniu z rokiem 2006 o niespełna 1 mln złotych wzrósł podatek od nieruchomości – 39 847 000 złotych w 2006 roku, 40 795 555 złotych w 2007 roku. O ponad 21 proc. wzrosły wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych – w 2006 roku – 66 402 622, w 2007 – 80 617 857 złotych. Niemalże podwojony został wpływ z tytułu podatku od czynności cywilnoprawnych: w 2006 roku – 3 192 931 złotych, w 2007 roku – 6 104 786 złotych. Przytoczone powyżej dane świadczą o tym, że miasto rozwija się dynamicznie, przybywa miejsc pracy, a mieszkańcy inwestują zarobione pieniądze. Dzieje budowy fortepianów i pianin w Kaliszu Najlepsze źródło fortepianów Władysław Kościelniak na palcem wydłubać, i z polskiej cegły, nowsze. I co z tym wszystkim zrobić? Powrót fabryki nie jest możliwy. Pozostaje tylko wyczyścić mury do dna i odbudować jako dom mieszkalny albo jedyne w swoim rodzaju muzeum historii fortepianów w Kaliszu. Kalisz jest polskim centrum, w którym od lat kolejne pokolenia rzemieślników wciąż tworzą tradycję budowy fortepianów i pianin. Nie ma zatem lepszego miejsca w Europie, gdzie można realizować kolejne wyzwania z tej dziedziny. Tradycje kulturalne Kalisza sięgają odległych czasów. Już w wieku XVI przy kościołach, a przede wszystkim przy kościele Jezuitów, istniał teatr szkolny. Była też drukarnia wydająca książki nie tylko dla swoich potrzeb oraz obserwatorium astronomiczne z wykładowcą Belgiem, Karolem Malapartem. Potem przybył Wojciech Bogusławski, który jest uważany za założyciela zawodowego teatru w naszym mieście. Pierwsze warsztaty W roku 1818 z inicjatywy Jana Witkowskiego, nauczyciela muzyki i tańców przy kaliskim Korpusie Kadetów, założono Towarzystwo Miłośników Muzyki. Oficjalnie nie zostało ono zarejestrowane, na przeszkodzie stanęło bowiem powstanie listopadowe. Wkrótce, w roku 1868, towarzystwo powołało do życia pierwszą w Kaliszu szkołę muzyczną. Niewątpliwie do popularyzacji muzyki przyczynił się również Fryderyk Chopin, który często zatrzymywał się tutaj przejazdem. Pierwszy zakład budowy fortepianów uruchomił w Kaliszu Grzegorz Lindenman, produkował on dwadzieścia instrumentów rocznie. Widocznie ta ilość była za mała i nie zaspokajała potrzeb rynku, bo powstał kolejny warsztat, Grzegorza Grynberga, który wytwarzał każdego roku dziesięć instrumentów. Sława kaliskich fortepianów rozchodziła się po całym kraju oraz imperium rosyjskim. W roku 1878 Arnold Fibiger otworzył nowy warsztat budowy instrumentów, który wkrótce przeniósł się do własnego budynku przy ul. Chopina. Niedługo po otwarciu zaczął otrzymywać nagrody na wystawach krajowych i zagranicznych. Wybitni pianiści wpisywali się do Złotej Księgi fabryki. Arnold Fibiger nie był ostatnim producentem tych instrumentów, w sześć lat później został nim także Henryk Hintz, który produkował fortepiany, pianina oraz tzw. melodyki, rodzaj dzisiejszych fisharmonii. Niemal równocześnie powstała kolejna firma tej branży, Betting, w gmachu przy ul. Granicznej. Jej żywot nie był jednak długi w Kaliszu, przeniosła się do Leszna. Po odzyskaniu niepodległości zaistniał jeszcze jeden zakład instrumentów klawiszowych, K. i A. Fibiger, z siedzibą przy ul. Polnej. Nie miał on nic wspólnego z fortepianami Arnolda Fibigera. Zakończył działalność z chwilą wejścia hitlerowców w granice naszego miasta. Rys. Władysław Kościelniak Budowy Instrumentów Klawiszowych w Kaliszu, pierwszej tego typu szkole w Europie. Uczyłem tam przez dwa lata. Zaprojektowałem znak fabryczny, który do dziś znajduje się na budynku (p. rysunek). Bywałem w domu Fibigerów na spotkaniach zawodowych, towarzyskich, przyjęciach itp. Pamiętam, któregoś roku, tuż po uruchomieniu fabryki, Gustaw otrzymał największy cios – odebrano mu kierowanie fabryką. Policzek zniósł ze spokojem i dalej pracował w dziale technicznym. Próbował m.in. różnych eksperymentów, by udoskonalić produkcję oraz sprzedaż, jak na przykład kolorowanie pianin na „Picassa”. Ale to niezbyt pomogło. Zmieniali się dyrektorzy, w większości nie mieli pojęcia o budowie fortepianów, w końcu długotrwała niegospodarność doprowadziła do upadku firmy. W dniu 23 sierpnia 2007 roku Zwyczajne Zgromadzenie Wspólników Spółki Calisia podjęło uchwałę w sprawie jej rozwiązania i postawienia w stan likwidacji. Tą samą uchwałą ustanowiono likwidatorów, którzy będą przeprowadzać proces likwidacji. Tyle lat istnienia fabryki, tyle dumy kaliszan, że fabryka była w naszym mieście, a teraz jednocześnie ubolewanie, że już jej nie ma. Pozostał wielki żal. Są jeszcze mury historyczne, z carskiej cegły, które moż- Kolorowanie na Picassa Ostatnim z rodu Fibigerów był Gustaw, którego znałem osobiście. On to zatrudnił mnie jako nauczyciela rysunku odręcznego w Technikum Fryderyk Chopin w drodze do Antonina Rys. Władysław Kościelniak Fortepianowe centrum w Europie Ale to nie koniec dziejów budowy tych instrumentów. Kalisz jest polskim centrum, w którym od lat kolejne pokolenia rzemieślników wciąż tworzą tradycję budowy fortepianów i pianin. Nie ma zatem lepszego miejsca w Europie, gdzie można realizować kolejne wyzwania z tej dziedziny. Nadal działa tutaj Technikum Budowy Fortepianów im. Gustawa Arnolda Fibigera, jedyna tego typu szkoła w Europie, a zarazem jedna z trzech na świecie, przygotowująca profesjonalistów do pracy w zawodzie stroiciela oraz korektora instrumentów klawiszowych. Okazuje się, że na absolwentów Technikum Budowy Fortepianów dalej jest zapotrzebowanie. Znajdują oni zatrudnienie w okolicznych zakładach zajmujących się renowacją fortepianów i pianin, a także są wziętymi znawcami instrumentów poza granicami kraju. Obecnie w szkole uczy się 75 osób. Nie ma więc fabryki Calisia, ale są naśladowcy rzemiosła. Od lutego 2003 roku funkcjonuje w Kaliszu przy ulicy Obozowej firma PianoEurope, która jest największym producentem fortepianów i pianin w Polsce, a także jednym z większych w Europie. Wytwarza rocznie, jako wyłączny przedstawiciel niemieckiej firmy Schimmel w naszym kraju, dwa tysiące pianin i kilkaset fortepianów. Od 1990 roku jest firma montująca i remontująca ponad pięćdziesiąt instrumentów miesięcznie, zajmująca się ich stylizacją, a także produkcją mebli muzycznych. Nazywa się Sap Renovation, zatrudnia osiemdziesiąt osób, bez administracji. Wykonuje na przykład remonty instrumentów klawiszowych na zlecenie niemieckiej firmy dla klientów z Europy, USA, Kanady, Azji i należy do największych tego typu w Europie. Wytwórnia usadowiła się również przy ul. Obozowej, ma własne zabudowania, młodą kadrę i pracuje jak najlepiej. A czy ma konkurencję? Oczywiście – i to niedaleko, bo w Nowych Skalmierzycach. Pracuje pod znakiem Piano Fiks, głównie na zlecenie Niemców, posiada lokum w zabytkowej części dworca PKP Nowe Skalmierzyce. Natomiast remonty instrumentów klawiszowych wykonują również prywatnie ludzie, którzy mają o tym pojęcie, często są to absolwenci Technikum Budowy Fortepianów. Pracują niekiedy w warunkach dość prymitywnych. Podobno nawet w kaliskim Metalplaście jeden Niemiec wynajął pomieszczenie i tam chce zajmować się montażem fortepianów. Ale to na razie nic groźnego. przemysł Przemysł artykułów gospodarstwa domowego Oprac. Agnieszka Królikowska Do tej pory europejskim zagłębiem AGD są Włochy, lecz wszystko wskazuje na to, że już wkrótce Polska stanie się liderem w tej branży. Coraz więcej firm lokuje swoje fabryki w naszym kraju, w tym również w Kaliszu. -Draht. Firma Draht Schnee szczyci się historią sięgającą końca lat czterdziestych ubiegłego wieku, kiedy to rozpoczęto w niej produkcję wyrobów z drutu na potrzeby ówczesnych godspodarstw domowych. Wraz z powojennym rozwojem ekonomicznym Niemiec w ofercie firmy pojawiły się wózki i kosze na zakupy oraz główny obecnie produkt Grupy Schnee – kosze do zmywarek. Asortyment handlowy Grupy uzupełniają ponadto kosze do mycia drobnych części na skalę przemysłową i do przechowywania narzędzi. Reco Polska Była pierwszą włoską firmą w naszym mieście, przetarła więc szlaki i pociągnęła za sobą następne przedsiębiorstwa, które mogły skorzystać z jej doświadczeń. Aby zrozumieć, skąd wzięła się nazwa firmy Reco Polska, musimy odwołać się do Gianbattisty Locatellego, prezesa Reco w Polsce oraz dwóch firm we Włoszech: Remsa, produkującej kosze do zmywarek i Condenser, producenta parowników do lodówek oraz zamrażarek. Nazwa Reco Polska powstała z połączenia pierwszych liter tych nazw, ponieważ wytwarza zarówno parowniki, jak i kosze. Wraz z firmą Condenser firma Reco Polska jest liderem na rynku europejskim, a być może nawet światowym, w produkcji parowników WOT. Główna siedziba firmy znajduje się we Wrocławiu. W skład dyrekcji wchodzi oprócz Gianbattisty Locatellego również jego syn Vincenzo Locatelli. Przygoda z Kaliszem zaczęła się pięć lat temu od poszukiwania dobrej lokalizacji, która musiała spełniać określone warunki. Ważne było znalezienie istniejącej hali o konkretnych rozmiarach, by nie tracić czasu na budowę budynków od podstaw, bo czas naglił. Włoski inwestor znalazł w styczniu 2004 roku obiekt należący wcześniej do „Ceramiki”, który ze względu na zły stan wymagał gruntownej modernizacji. W czerwcu 2004 roku zatrudniono piętnaście osób i wysłano je do Włoch na trzymiesięczne intensywne szkolenie, maszyny i linie produkcyjne sprowadzono z Włoch i na koniec września tego samego roku produkcja mogła ruszyć. Początkowo nacisk został położony na halę produkcyjną, jako biuro do 2006 roku musiał wystarczyć zwykły barak. Jednak ta strategia się sprawdziła – w tym czasie firma się rozrosła i zatrudnia już nie piętnaście, ale ponad sto dziewięćdziesiąt osób. Dziennie powstaje tu dziesięć tysięcy koszy do różnych modeli zmywarek, a ich produkcja stale wzrasta. Dzienna produkcja parowników (gwoli wyjaśnienia dla przeciętnego użytkownika lodówki i zamrażarki: to system rurek, którymi płynie gaz chłodzący) to 5,5 tys., a do końca tego roku ma Właściciel firmy, Gianbattista Locatelli, na tle parowników przechodzących właśnie proces galwanizacji Fot. BIM to być już 6,2 tys. Każda sztuka przechodzi przez stanowisko kontroli jakości – gaz nie ma prawa się ulatniać, mniejsze i większe rurki muszą być szczelne. Na brak klientów nikt tu nie może narzekać, największymi odbiorcami tych elementów są znane każdemu firmy kojarzone ze sprzętami domowymi: Electrolux – fabryka na Węgrzech i w Polsce (Żarów), Candy w Czechach, jednak większość produkowanych części sprzedawana jest w Polsce (Whirpool, Polar, Indesit Merloni). Piękne miasto, przyjazna atmosfera, dobre kontakty – to wszystko sprawia, że prezes firmy do dziś jest zadowolony z wyboru Kalisza na lokalizację fabryki. Stosunki między pracownikami dobrze się układają, wśród nich cztery osoby to Włosi, a co jakiś czas przyjeżdżają z Włoch również inni specjaliści, by doradzać w sprawach technicznych i szkolić. W związku ze zwiększającą się produkcją zaczęło brakować miejsca, problem ten ma rozwiązać nowa hala, której budowa właśnie trwa. Grupa Schnee Powstała w roku 2000 po przejęciu przez Draht-Schnee konkurencyjnej firmy Fischer- Od lewej Piotr Miętki i Norbert Rzepka Fot. archiwum firmy Główna siedziba firmy znajduje się w Niemczech, w Wehingen, na południe od Stuttgartu. W obu niemieckich zakładach, w Wehingen oraz w Winterlingen, wdrażane są ciągle nowe technologie produkcji i modele, które następnie przekazywane są do oddziałów firmy w Turcji oraz w Polsce – w Kaliszu. Prezesem zakładu jest Joachim Schnee, syn założyciela firmy Draht Schnee – Josefa Schnee, natomiast dyrektorem kaliskiego zakładu jest Piotr Miętki. W Kaliszu produkcja ruszyła w październiku 2004 roku na powierzchni 2 tys. m kw. Obecnie odbywa się ona na powierzchni ponad 3 tys. m kw. a w najbliższych miesiącach ponownie zostanie zwiększona. W Kaliszu produkowane są kosze na naczynia do zmywarek do użytku domowego i przemysłowego dla następujacych producentów zmywarek: Whirlpool, Elektrolux i Bauknecht. Głównym odbiorcą koszy w stanie surowym jest firma Reco Polska, w której poddawane są one końcowej obróbce (polegającej na nałożeniu warstwy plastyfikacji), pozwalającej na zachowanie przez długie lata walorów użytkowych koszy. Bezpośrednie sąsiedztwo obydwu firm znacząco ułatwia procesy logistyczne – w hali produkcyjnej granica między obydwiema firmami praktycznie nie istnieje, a produkt zarządzany systemem Kanban sprawnie przechodzi od pierwszego aż do ostatniego stanowiska – rozpoczynając swoją drogę w Schnee-Gruppe, a kończąc ją w Reco Polska. W roku 2004 dziesięć zatrudnionych wtedy osób zostało wysłanych na trzymiesięczne szkolenie do Niemiec. Dzisiaj ponad pięćdziesiąt osób wytwarza blisko 10 tysięcy sztuk koszy dziennie. W bieżącym roku firma planuje zwiększenie zatrudnienia o 50 proc. Wciąż poszukiwani są nowi pracownicy, a zwłaszcza fachowcy z doświadczeniem w obróbce metalu. Goszczący niedawno w Kaliszu kierownik produkcji Draht Schnee, dr Herbert Thomas poinformował o trwających w firmie Schnee Polska nieprzerwanych inwestycjach w park maszynowy. Najnowsze maszyny wymagają natomiast przeszkolonego personelu i ciągłej kontroli procesu produkcji, za który odpowiedzialny jest Sebastian Mazurowski, oraz zarządzania jakością, to zadanie powierzono Norbetowi Rzepka. już dwie inne firmy włoskie nie był bez znaczenia. Przed dwoma laty w firmie było zatrudnionych sześć osób przy stanie kilku maszyn, jednak dość systematycznie, bo co trzy miesiące, kupowano następne. W chwili obecnej w New Plast Poland pracuje piętnaście osób, a na hali produkcyjnej stoi czternaście nowo- Aria nocą, Kalisz, ulica Metalowców 30-44 Fot. archiwum firmy czesnych maszyn, w asortymencie firma ma czterdzieści rodzajów nych technologii dały zaskakujące rezultaty, elementów do produkcji lodówek i kuchenek, pozwalając Arii zmierzyć się z jednym z najrocznie powstaje ich tu 5 mln sztuk. trudniejszych rynków, jakim jest rynek Stanów Na tym jednak nie koniec – za około pół roku Zjednoczonych. będzie gotowa nowa, większa hala przy ul. Złotej, W roku 2007 powstała filia Grupy Aria w Kaliszu dzięki czemu ilość maszyn będzie mogła być – Aria Polska. Na działce o powierzchni 39 tys. zwiększona do trzydziestu pięciu, w konsekwencji m kw. wybudowano (używając nowoczesnych wzrośnie zatrudnienie, asortyment i produkcja. rozwiązań technologicznych) budynek produkcyjno-magazynowy z częścią biurowo-socjalną Aria Polska o powierzchni użytkowej 7 tys. m kw. Firma Aria została założona w 1997 roku w Serra Fabryka zatrudnia obecnie 50 osób, w najbliżNew Plast Poland San Quirico przez jej obecnego prezesa, Alfredo szych planach ma jednak budowę kolejnej hali Pellegriniego. Z małego przedsiębiorstwa w ciąFirma istnieje w Kaliszu od dwóch lat. Prezeprodukcyjnej, a tym samym stworzenie miejsc gu kilku lat przekształciła się w ważne centrum sem zarządu jest Fabio Antonelli. produkcyjne, będące synonimem jakości oraz pracy dla kolejnych kilkudziesięciu mieszkańców Atutem Kalisza, tym, co zdecydowało o zlokaprofesjonalizmu zarówno we Włoszech, jak i w Kalisza i okolic. lizowaniu tutaj fabryki, jest korzystne położenie w całej Europie. stosunku do Łodzi, gdzie znajduje się główny odGrupa Aria specjalizuje się w produkcji filtrów Odważna strategia przedsiębiorcza oraz biorca firmy New Plast – potentat w branży AGD, do oczyszczania powietrza dla użytku domoweinwestycje w badania i rozwój zaawansowafirma Indesit. Również fakt, że w Kaliszu istniały go, przemysłu oraz sektora samochodowego. Swoje produkty dostarcza również dla sektora AGD (wyroby wytłaczane z plastiku, które obecnie są głównym przedmiotem produkcji filii Aria Polska). – Polityka badań i rozwoju pozwala przedsiębiorstwu proponować klientom innowacyjne, zróżnicowane oraz ekologiczne produkty. Wszystkie posiadają tzw. free-pass, pozwalający na ich bezpośrednie wprowadzenie na linię produkcyjną klientów – bez konieczności poddawania ich kontrolom – mówi Fabio Antonelli. Produkty firmy podlegają stałemu monitoringowi ekologicznemu. Przedsiębiorstwo od początku swojej działalności dąży do uzyskania najwyższej jakości produkcji oraz angażuje się w ochronę środowiska. Firma matka – Aria Italia – posiada certyfikację jakości ISO 9001, a także jakości środowiska zgodnie z normą UNI ENISO 14001. Filia w Polsce również finalizuje przygoHala produkcyjna New Plast Poland, Kalisz, al. Wojska Polskiego 2 (za Tesco) Fot. Mariusz Hertmann towania do otrzymania certyfikacji. Od warsztatu samochodowego do przemysłu lotniczego przemysł Robert Kordes Po 65 latach historia kaliskiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego i tego, co wokół niej wyrosło, zdaje się osiągać zupełnie nowy wymiar. Do takiego stwierdzenia upoważnia zawarcie wstępnego porozumienia o utworzeniu Centrum Zaawansowanych Technologii i Kaliskiego Klastra Lotniczego, z udziałem firm lotniczych i przedstawicieli miasta, przy poparciu władz województwa i unijnych pieniędzy. Remonty samochodów Najpierw była niemiecka fabryka Zollenwerke, której budowę przy dzisiejszej ul. Częstochowskiej okupanci rozpoczęli w 1941 roku, a produkcję przemysłową uruchomili już rok później. Po przejęciu w polskie ręce, od 1946 roku były tam Państwowe Zakłady Samochodowe. Nazwa i kształt organizacyjny przedsiębiorstwa ulegały potem kilkakrotnym zmianom. Niezmienny pozostawał natomiast podstawowy profil działalności: remonty samochodów osobowych i ciężarowych, a przede wszystkim ich silników. Jednak od roku 1952 ruszyły również remonty silników lotniczych i to był zasadniczy przełom. Do napraw doszła produkcja. Najpierw były to niewielkie silniki o mocy 125 KM do samolotów PO 2, CSS-13 i Junak, potem także Wilga, Gawron, Jak 12 i Bies. W latach 60. kaliska Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego produkowała już dobrze znane i cieszące się uznaniem silniki ASz-62IR o mocy 1000 KM do An-2 i Dromadera. Asortyment produkcji powiększał się o części do innych silników lotniczych, o silnik turbośmigłowy TWD 10 B do An-28, a także o branże nielotnicze. WSK była chlubą Kalisza jako jego największy i najbardziej prestiżowy zakład przemysłowy. Tak było za czasów Gomułki, a zwłaszcza Gierka. Kłopoty ekonomiczne dotknęły kaliską firmę w okresie transformacji ustrojowej na przełomie lat 80. i 90. Zaczęły się zwolnienia, ubywało zamówień. Pratt & Whitney Kalisz W 1992 roku na bazie części majątku Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego powstał Pratt & Whitney Kalisz, który stopniowo zwiększał produkcję i zatrudnienie. Specjalnością „Kanadyjczyków” – jak nazywano kaliszan pracujących dla Pratt & Whitney Kalisz – także były części do silników lotniczych małych i średnich mocy: koła zębate, pierścieniowe i stożkowe, jarzma i sworznie reduktorów planetarnych, labirynty uszczelniające, sprzęgła i aparaty kierujące sprężarek, a wszystko to cechowało się wysokim stopniem trudności wykonania i precyzji. W 2004 roku firma zatrudniała już 1250 pracowników, a wartość jej sprzedaży zbliżała się do 30 mln dolarów rocznie, biorąc pod uwagę tylko tzw. wartość dodaną. Dziś jest to już zatrudnienie rzędu 1600 osób, a wokół kaliskiej siedziby Pratt & Whitney Kalisz zaczęły wyrastać mniejsze firmy kooperujące, także cieszące się światową marką. Lutowanie indukcyjne – linia rurek przewodów paliwowych WSK nic na tym nie straciła, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wprost przeciwnie. Po latach chudych od pewnego czasu zwiększa produkcję, finalizuje nowe transakcje z firmami przemysłu lotniczego oraz zbrojeniowego w Europie i na świecie, a przez cały czas współpracuje z Pratt & Whitney Kalisz – ze swoim silniejszym, choć młodszym bratem. Zapewne jednak największym kapitałem wszystkich tych firm są ludzie. Kształci się ich latami, a potem minąć muszą następne lata, nim można ich będzie uznać za fachowców wysokiej klasy. Jako tacy jednak warci są kolejne miliony dolarów, tym bardziej że są ich setki i pozostają skupieni w jednym miejscu – w Kaliszu. Mamy ich tu już od dawna. Ktoś doszedł w końcu do trafnego wniosku, że sama produkcja, choćby najbardziej nawet nowoczesna i dochodowa, to jeszcze nie wszystko. W oparciu o kapitał ludzki, wsparty pieniędzmi z zewnątrz, można by pokusić się o coś więcej. Kaliskie Centrum Zaawansowanych Technologii Projekt ten pojawiał się już wcześniej, także przy okazji poprzedniego spotkania prezydenta Janusza Pęcherza z senatorem Mariuszem S. Witczakiem i wicemarszałkiem województwa Leszkiem Wojtasiakiem w ubiegłym roku. Poświęcone ono było wykorzystaniu przyszłych funduszy unijnych na potrzeby Kalisza. To grono poszerzone ostatnio zostało o Bogdana Zmyślonego, prezesa Pratt & Whitney Kalisz i przedstawicieli innych firm przemysłu lotniczego. Mają oni określić swoje potrzeby, oczekiwania i priorytety rozwojowe. Od tego zależy kształt i zakres wspólnego projektu. – Mówimy o projekcie unikatowym w skali regionu. Są dwie możliwości aplikowania o środki: przez Miasto Kalisz i wówczas finansowanie ze środków europejskich wynosi 85 proc. lub przez grupę partnerów z wyłonionym liderem przedsięwzięcia i wówczas finansowanie z Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego wyniesie 40 proc. Ale – jak podkreślił wicemarszałek Wojtasiak – dzisiaj nie rozmowa o pieniądzach jest ważna, lecz wypracowanie koncepcji rozwoju kaliskiego ośrodka kół zębatych i przekładni, bo ten profil produkcji jest dominujący w Kaliszu, co da mu czołową pozycję w Europie i na świecie – ogłosił prezydent Janusz Pęcherz. O pieniądzach trzeba jednak wspomnieć. W wariancie skromniejszym mówi się o 20 mln zł na realizację projektu i 2 mln zł dotacji na utworzenie klastra. Sądzić jednak można, że pod uwagę brane są również warianty ambitniejsze, bo wicemarszałek Leszek Wojtasiak wspomniał w Kaliszu nawet o 70 mln zł na to przedsięwzięcie, jeżeli będzie to uzasadnione potrzebami, zamierzeniami uczestników i zapisami samego projektu. Uczestnicy są w widoczny sposób usatysfakcjonowani, co w imieniu Pratt & Whitney Kalisz potwierdził prezes Bogdan Zmyślony. P&W Kalisz, WSK, VacAero i Meyer Tool widzą w tym szansę rozwoju, zwiększenia dochodów i konkurencyjności, być może także zdobycia nowych rynków zbytu. Z kolei dla Kalisza jest to nadzieja na powstanie nowych miejsc pracy, podniesienie własnej renomy, przyciągnięcie kolejnych inwestorów, wzrost zamożności miasta i mieszkańców, wreszcie – bodziec do cywilizacyjnego skoku. Cała sprawa ma jednak jeszcze jeden aspekt, o którym wspomniał kaliski prezydent: – Kończy się w naszym kraju czas taniej pracy i jeszcze tańszego pracownika, a zaczyna się gra o naprawdę wielką stawkę: zaawansowane technologie, które dają przewagę nad innymi. Jest to zaproszenie do globalnego wyścigu, co znalazło wyraz w strukturze Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Więcej środków przeznaczonych zostało na innowacyjność, wzrost konkurencyjności i rozwój przedsiębiorczości niż na przykład na drogi. Wielkopolska chce wykorzystać swoją szansę w ten sposób, żeby stworzyć silne podstawy nowoczesnej produkcji przemysłowej, która wygeneruje w przyszłości środki na budowę dróg. Na wszystkich zdjęciach firma Pratt & Whitney Kalisz. Fotografie wykonał Mariusz Hertmann Montaż aparatów kierujących sprężarek Maszyna pomiarowa firmy ZEISS – pomiar przyrządów kontrolnych Linia wałów – stanowisko śłusarskie Tokarka Numeryczna firmy MAZAK – linia wałów Maszyna pomiarowa firmy ZEISS – pomiar przyrządów kontrolno-montażowych Linie aparatów kierujących łączenie z użyciem poliaretanu wokół nas I nagroda Paweł Łuczak Jadąc wczesnym rankiem, zobaczyłem tak niesamowite światło w połączeniu z mgłą, że wróciłem do domu po aparat i zrobiłem zdjęcie. Miasto jakim jest „Każde miasto, zwłaszcza duże, jest nieustającą inspiracją, niepokojem, pobudzeniem, kuszeniem. Może budzić zachwyt i niechęć, ma swoje ciemne i jasne strony, dzielnice piękne i miejsca zakazane, dla jednych będzie kosmosem, dla innych asfaltową dżunglą, dla innych miejscem skazania. I od nastawienia twórcy, od jego widzenia zależy postać, twarz miasta. Gorzej bywa z oddaniem charakteru, właściwości miasta. Jest to tak trudne, że udaje się tylko niektórym. Wówczas powstają magiczne fotografie miejsc magicznych” – napisał Ryszard Bieniecki, juror konkursu „Kalisz – magiczne miasto, magiczne miejsca” w katalogu do wystawy pokonkursowej. Laureatom konkursu niewątpliwie udała się trudna sztuka uchwycenia magii kaliskich zaułków. Nagrody autorom najwyżej ocenionych fotografii – podczas otwarcia wystawy pokonkursowej w Galerii Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych – wręczył Janusz Pęcherz, prezydent Miasta Kalisza. II nagroda Sebastian Dominik Kamiennik Lubię znajdować w normalnym otoczeniu, w codziennych sytuacjach drugie znaczenie, którego nie widać od razu. II nagroda Wiktor Bartel Nie dosłowność jest najciekawsza w fotografii, lecz pewien stopień niedopowiedzenia, dzięki któremu każdy ma możliwość ułożenia swojej historii. III nagroda Emilia Adamczewska To miejsce blisko mojej szkoły, wiele osób tamtędy przechodzi. Ma ono swój urok, swoja magię. Nikt tego miejsca chyba jeszcze nie fotografował… mnie ono wyjątkowo zainspirowało. Konkurs, jako jeden z kilku został ogłoszony w roku 2007 i włączony w obchody Jubileuszu 750-lecia Lokacji Miasta Kalisza. Temat – Kalisz i jego magiczne miejsca – stał się inspiracją dla wielu osób. Jurorzy obejrzeli 216 prac nadesłanych przez 63 fotografików. Najlepsze fotografie wybrało jury w składzie: – Ryszard Bieniecki – dyrektor Kancelarii Prezydenta Miasta Urzędu Miejskiego w Kaliszu; Jawna Organizacja Fotograficzna w Kaliszu, – Mariusz Hertmann – Jawna Organizacja Fotograficzna w Kaliszu; „Libra” Agencja Promocyjno-ReklaIII nagroda Maciej Sobczyk Zainteresowało mnie to puste miejsce w kawiarni… Puste, jakby czekające na jakąś osobę. I do tego jeszcze ktoś przechodzi obok, nie spostrzegając nawet tego miejsca. Stąd też tytuł fotografii – „zaproszenie”. mowa w Kaliszu, – prof. Andrzej Nawrot – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w Kaliszu, – Marek Rozpara – dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Kaliszu, – prof. Tadeusz Wolański – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w Kaliszu. Werdykt: Nagrodzeni: I nagroda Paweł Łuczak II nagroda Wiktor Bartel II nagroda Sebastian Dominik Kamiennik III nagroda Nikola Gawron III nagroda Maciej Sobczyk III nagroda Emilia Adamczewska Wyróżnieni: Wiktor Bartel, Monika Skoczylas, Jakub Jacek Seydak, Agata Staszewska, Piotr Biczkowski, Barbara III nagroda Nikola Gawron Stojąc na dachu wieżowca, spoglądając stamtąd na wszystko chciałam uchwycić chwilę odbitą w lustrach … Kołodziejska. I.C. wokół nas Nasza sonda Kalisz miastem magicznym Największa Orkiestra świata zagrała w Kaliszu po raz szesnasty, tym razem dla dzieci z chorobami laryngologicznymi. Wielka Orkiestra Wiktor Jędrzejak, artysta malarz Kalisz, jako miasto ma w sobie wiele magii. Zatopieni w codzienności nie zauważamy tego, tak jak po latach nie dostrzegamy, że nasze żony są pięknymi kobietami. Czasem nawet łatwiej zauważają magię Kalisza osoby spoza miasta, te które przyjeżdżają po raz pierwszy lub odwiedzają miasto w pewnych odstępach czasu. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Kalisz przypomina nieco Kraków. Może coś w tym jest? Dla mnie magiczny urok miał zawsze dom stojący przy ulicy Babinej. Jest to charakterystyczny budynek, gdyż jego fasadę zdobią figury aniołów. Co prawda obecnie wokół „domu pod aniołami” powstał parking, co zakłóca odbiór specyficznego klimatu tego miejsca, ale właśnie o tym domu myślę jako o magicznym. Budynek stoi na cyplu, za rzeką. Patrząc na niego ma się wrażenie, że dom znajduje się na wyspie, zatopiony w jakby nieco innej, nierealnej rzeczywistości. Adam Borowiak, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Adama Asnyka Pojęcie „magiczne” jest nieco nadużywane, ale niewątpliwie każdy z nas znajduje w Kaliszu swoje magiczne miejsca. Trudno określić, na czym ta magia polega, dlaczego lubimy przebywać w danym miejscu, z jakiego powodu stale do niego wracamy. Jest to wrażenie ulotne i bardzo subiektywne. Dla mnie miejscem ulubionym w Kaliszu, takim, w którym dobrze się czuję, gdzie znajduję pewien specyficzny klimat jest ulica Niecała. I to o każdej porze roku, a szczególnie w weekendy, gdy cichnie zgiełk uliczny. Warto zatrzymać się, przyjrzeć się pięknym budynkom, wspaniałej architekturze domów przy Niecałej 8 i 10, perspektywie ulicy biegnącej w stronę parku. Swój urok mają uliczki starego miasta. Warto też spojrzeć na panoramę miasta od strony Majkowa. Widok robi wrażenie, gdy schodzimy lub zjeżdżamy ze skarpy w stronę Bernardynki. Codziennie mijamy wiele z pozoru zwyczajnych miejsc, które pod wpływem gry światła, zmiany pogody, jakiegoś specyficznego klimatu i naszego nastroju stają się magiczne. Ta magia zostaje w nas. W ciągu ostatnich lat do kaliskich szpitali trafił od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy sprzęt medyczny za prawie 2 mln zł. Fot. BIM Na oddział patologii i intensywnej terapii trafiły już dwa nowoczesne inkubatory, aparat ultrasonograficzny do przezciemiączkowego badania mózgu noworodka, oftalmoskop do przesiewowego badania wzroku, dwa aparaty do skriningowego badania słuchu, a także analizator równowagi kwasowo-zasadowej. Aparatura z charakterystycznymi czerwonymi serduszkami służy też małym pacjentom na oddziale chirurgii i chorób dziecięcych. Dzięki Fundacji Jurka Owsiaka w całości wyposażona została pracownia EEG do badań diagnostycznych układu nerwowego, a kilkanaścioro dzieci otrzymało pompy insulinowe. Najnowszy zakup to aparat rentgenowski o wartości Janusz Lewandowski, artysta malarz Dla mnie Kalisz jest moim Barbizon, miastem magicznym, inspirującym. Barbizończycy wyjeżdżali z miast na wieś w poszukiwaniu inspirujących plenerów, urokliwych, romantycznych pejzaży. Znaleźli je właśnie w niewielkiej wiosce Barbizon. Ja znajduję inspirację w naszym mieście. Moim miejscem magicznym jest dla mnie sad na Zawodziu. Podczas spacerów, dzięki temu że z moim psem zapuszczam się w dość odległe, mało uczęszczane rejony, odkryłem kilka sadów. Są zupełnie opuszczone, nikt nie pielęgnuje drzew ani nie zbiera owoców. Jest to miejsce urokliwe o każdej porze roku, ma niezwykły nastrój i wywołuje we mnie wspomnienia z dzieciństwa, które spędziłem właśnie w sadach. Dariusz Chojnacki, artysta plastyk, kierownik Galerii w Hallu, Kalisz jest miastem magicznym. Był to jeden z powodów, dla których przed dziesięciu laty zdecydowałem się tu zamieszkać. Nie brakuje miejsc magicznych, jednak powinny one być częściej zauważane przez władze miasta i mieszkańców po to, by pokazać je innym, wyeksponować, rozreklamować. Na co dzień nie zauważamy tej magii, uroku. A warto wejść w miasto głębiej, poznać różne jego zakamarki. W śródmieściu jest wiele ciekawych zaułków, podwórek, które pozostały niezmienne od czasu II wojny światowej. W Kaliszu jest wspaniały park, stare miasto i rezerwat na Zawodziu, który na pewno przyciągnie wiele osób. Kalisz jest pięknie oświetlony i zimą, gdy pada śnieg – czego może w tym roku zabrakło – starówka wygląda jak z bajki. Dla mnie bardzo ważnym miejscem jest katedra kaliska. Lubię tam przebywać. Zebrała Iwona Cieślak Fot. BIM 300 tysięcy złotych. W Kaliszu 13 stycznia 2008 roku koncert finałowy odbył się na placu Wojciecha Bogusławskiego. Na ulice miasta i powiatu wyszło 700 wolontariuszy, zaopatrzonych w charakterystyczne puszki i identyfikatory. Wszystkie pieniądze z tegorocznej zbiorki trafiły na specjalne konto w Banku Spółdzielczym Ziemi Kaliskiej. Sztafeta cyklistów Już po raz ósmy do Warszawy wyruszyła wielkoorkiestrowa Kaliska Sztafeta Cyklistów w składzie: Bronisław Krakus, Andrzej Wolniak, Mariusz Kurzajczyk, Zbigniew Sobczak, Łukasz Rzepecki i Magdalena Kurzajczyk. W ciągu 12 godzin rowerzyści pokonali trasę długości 260 km. Około godziny 19 przed Pałacem Kultury spotkali się z Jurkiem Owsiakiem, a po 22 dotarli do studia TVP 2. Kaliskim cyklistom towarzyszyła dziewięcioosobowa grupa dzieci z Godziesz. To właśnie ta gmina jako jedyna w powiecie kaliskim, realizowała we wszystkich szkołach Program „Ratujemy i uczymy ratować”. K.Z. Klasyka i okolice, czyli „Filharmonia nie gryzie” Iwona Cieślak Występ Gabrieli Kulki, wokalistki, pianistki młodego pokolenia otworzył nowy cykl spotkań muzycznych z Filharmonią Kaliską. Co miesiąc dla zwolenników muzyki „mniej poważnej” oraz z pogranicza klasyki i innych gatunków organizowane będą koncerty pod hasłem „Filharmonia nie gryzie”. Inauguracja pokazała, że pomysł ma szanse powodzenia. Fantastyczny głos. Wspaniała artystka. Wielki talent. Te słowa najczęściej powtarzano po zakończeniu koncertu inauguracyjnego, którego gwiazdą była Gabriela Kulka. Młoda wokalistka i pianistka wystąpiła z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Kaliskiej oraz z trio Raalya. Paweł Przezwański, Adam Klocek i Gabriela Kulka Fot. BIM Objawienie roku Gabriela Kulka stworzyła swój niepowtarzalny styl. Płyta „Out” jest w pełni jej autorskim dziełem. Koncert w Kaliszu był prawykonaniem piosenek w aranżacji na orkiestrę symfoniczną. Szukając informacji o Gabrieli Kulce, dowiemy się, że jest pianistką, wokalistką i autorką tekstów piosenek, której autorski repertuar wymyka się stylistycznej klasyfikacji: balansujące na granicy rocka, jazzu i kabaretu utwory są złożone, dynamiczne, pełne emocji. Córka światowej klasy skrzypków – Konstantego Andrzeja Kulki i Julity Czerkies-Kulki – debiutowała w 2001 roku w warszawskich klubach i kawiarniach. Nagrała dwie płyty – niezależne wydawnictwo „Between Miss Scylla and a Hard Place” (2003) oraz najnowszy album „Out”. Ten ostatni Gabriela nagrała w 2006 roku sama, we własnym mieszkaniu aranżując i wykonując wszystkie partie instrumentalne oraz wokalne. Rok później album został nagrany ponownie. Płyta stała się muzyczną sensacją. Przez Program III Polskiego Radia była nominowana do nagrody im. Mateusza Święcickiego „za poszukiwanie własnej, oryginalnej koncepcji artystycznej”. Album „Out” przez tygodnik „Polityka” został uznany za objawienie roku 2007. Filharmonia nie gryzie Występ Gabrieli Kulki z kaliskimi filharmonikami zainaugurował cykl muzycznych spotkań pod wspólnym hasłem „Filharmonia nie gryzie”. – Naszym celem jest zainteresowanie koncertami nowych odbiorców, którzy dotąd nie bywali w filharmonii, którym kojarzy się ona jako instytucja nudna. Liczymy, że cykl „Filharmonia nie gryzie” przyciągnie słuchaczy, którzy na co dzień nie słuchają Beethovena, Mozarta czy Czajkowskiego – mówił Adam Klocek, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Kaliskiej podczas konferencji prasowej w przededniu koncertu. – Gwiazdą koncertu inauguracyjnego będzie Gabriela Kulka, wokalistka, pianistka, autorka muzyki i pięknych, głębokich tekstów. Ma fantastyczny głos o niezwykłej skali. Gabriela Kulka przyznała, że wykonanie symfoniczne jej płyty jest bardzo ciekawym wydarzeniem. Pytana, czy występ młodej artystki z orkiestrą nie jest odwróceniem kolejności – zwykle z orkiestrą symfoniczną koncertują wykonawcy „lżejszych gatunków muzycznych” z wieloletnim dorobkiem – odpowiadała: – Nie pierwszy raz w moim życiu zaburzona zostaje kolejność wydarzeń. Nie zdecydowałam się na kontynuowanie rodzinnych tradycji gry na skrzypcach. Gdy już wydawało się, że w życiu zajmę się zupełnie innymi niż muzyka rzeczami – nagrałam płytę. Tu w Kaliszu odbywa się niejako mój debiut – po raz pierwszy wystąpię z orkiestrą symfoniczną – mówiła Gabriela Kulka. Piosenki Gabrieli na orkiestrę symfoniczną oraz trio Raalya zaaranżował Paweł Przezwański, kompozytor, laureat wielu konkursów, doceniany twórca muzyki wykonywanej w Polsce i poza granicami. – Piosenki Gabrieli są niezwykłym i niespotykanym zjawiskiem na arenie kultury polskiej, a instrumentowanie ich – pięknym wyzwaniem. W swojej pracy starałem się zachować jak najwięcej z charakterystycznego stylu Gabrieli – nie odejść w stronę muzyki klasycznej, jazzu czy rocka. Starałem się znaleźć złoty środek pomiędzy klasycznym sprawdzonym brzmieniem orkiestry, a jej awangardowym obliczem – mówił o swej pracy Paweł Przezwański. Nie zabrakło młodych O tym, jaki był efekt współpracy młodych twórców z kaliską orkiestrą przekonali się słuchacze podczas koncertu w Sali Fabryki Runotex. Występ Gabrieli Kulki nagrodzono kilkuminutowymi brawami. Trzykrotnie wywoływano artystkę do bisów. Dyrektorowi Filharmonii Kaliskiej gratulowano pomysłu na nową, atrakcyjną formułę koncertów, ale i... znajomości z tak utalentowaną artystką – Adam Klocek i Gabriela Kulka uczyli się w tej samej szkole podstawowej. Inauguracja okazała się sukcesem nie tylko artystycznym, ale i frekwencyjnym. Sala w Runoteksie była szczelnie wypełniona. Choć nie jest promowane przez wielkie koncerny fonograficzne, nazwisko Gabrieli Kulki przyciągnęło wiele młodych osób. Jednocześnie na koncercie nie zabrakło słuchaczy wiernych od lat piątkowym wieczorom w filharmonii. Hospicjum z oknami na rzekę wokół nas Anna Tabaka Po siedmiu latach starań w podkaliskich Rożdżałach zaczęło funkcjonować hospicjum stacjonarne. Placówka będzie pomagać osobom nieuleczalnie chorym, zmagającym się z nowotworem. Otwarcie Inauguracja działalności hospicjum odbyła się 7 stycznia 2008 roku. Na piętrze urządzono część medyczną z sześcioma dobrze wyposażonymi pokojami dla chorych. Na parterze, obok m.in. aneksu kuchennego, kaplicy i gabinetu rehabilitacji, znajduje się dawny pokój bawialny z tarasem, który teraz będzie służył spotkaniom, konferencjom i szkoleniom wolontariuszy. Opieka hospicyjna, dzisiaj potężna dziedzina wiedzy, opiera się na pracy specjalistów, ale każda pomoc jest pożądana i ważna. Komunikację między piętrami ułatwia winda – niezbędne wyposażenie w podobnych placówkach. Cały obiekt jest monitorowany. Przyglądając się całości, trudno uwierzyć, że hospicjum powstało z inicjatywy społecznej. Remont dawnego dworku rozpoczęła i zakończyła grupka osób skupionych w stowarzyszeniu. Nieopodal lasu, nad rzeką Do Rożdżał z Kalisza jest niedaleko. Dobrze wiedzą o tym rowerzyści i biegacze, którzy korzystają z uroków okolicznych lasów. Miejscowość leży przy drodze z Tłokini Kościelnej do Skarszewa, a jej północną granicę wytycza wysoka skarpa nad brzegiem Swędrni. Pięknie usytuowane miejsce zwróciło uwagę Juliana Czartkowskiego, który w 1870 roku postawił tutaj dworek, dobrze wkomponowany w otoczenie. Dom otulił park krajobrazowy, wyznaczając łagodne przejście między sztucznie ukształtowanymi i naturalnymi formami przyrody. Ostatnimi właścicielami posiadłości przed wojną byli Rozalia z Gościmskich Suska i jej mąż Brunon Suski. Kolejne dziesięciolecia, jak wielu innym przymusowo skomunalizowanym obiektom, przyniosły Rożdżałom degradację. W budynku postawionym z myślą o potrzebach rodziny m.in. działała szkoła ogrodnicza. Dworek, a z nim park zatruwany przez nieprzystosowane do nowej sytuacji szambo, z każdym rokiem niszczały coraz szybciej. Gdy sypało się już wszystko wokół, placówka oświatowa z ziemiańskich murów została wyprowadzona. Dom opustoszał, ale pozbawiony jakiejkolwiek opieki, z przeciekającym dachem zamienił się w ruinę. W 2000 roku, kiedy zapadła decyzja o przekazaniu zdewastowanego obiektu Kaliskiemu Towarzystwu Opieki Paliatywnej, dawnej świetności tego miejsca można się już było jedynie domyślać. Tylko widok z okien na wijącą się wstążkę rzeki pozostał ten sam. W 1870 roku Julian Czartkowski postawił w Rożdżałach dworek dobrze wkomponowany w otoczenie. Kolejne dziesięciolecia przyniosły miejscu degradację. W 2000 roku zapadła decyzja o przekazaniu zdewastowanego obiektu Kaliskiemu Towarzystwu Opieki Paliatywnej. Po siedmiu latach starań odnowiony gmach przyjął pacjentów hospicjum stacjonarnego. Fot. BIM Perturbacje Kaliskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej prowadzone przez Wiesława Majewicza, lekarza specjalistę Wiesław Majewicz dokonał symbolicznego przecięcia wstęgi Fot. BIM opieki paliatywnej, powstało rok wcześniej. Jako główny cel stowarzyszeni postawili sobie utworzenie hospicjum stacjonarnego. Malowniczo położone Rożdżały, wówczas własność skarbu państwa na terenie powiatu kaliskiego, od razu wydały się dobrym miejscem. – W czasie mojej praktyki w Anglii przekonałem się do adaptacji starych budynków; nowy specjalnie zaprojektowany budynek być może byłby bardziej funkcjonalny, ale klimat i położenie są równie istotne – uważa prezes Wiesław Majewicz. Formalne czynności związane z przekazaniem dworku stowarzyszeniu, mimo zgody władz województwa, jednak się przedłużały. Mając na myśli postawę ówczesnego starosty (rosłego mężczyzny), Majewicz (niewysokiego wzrostu) używa dzisiaj metafor o walce „małego z dużym”. Po kilku miesiącach wojny nerwów pod koniec 2000 roku Rożdżały przeszły w końcu w ręce spo- łeczników. Tym samym można było rozpocząć kapitalny remont obiektu. Przedsiębiorcy razem z artystami Od czego zacząć? Remont, przy stanie zniszczenia Rożdżał, śmiało można nazwać pracami reanimacyjnymi. Zostały one bowiem przeprowadzone w ostatniej chwili przed definitywną przemianą ruiny w kupę gruzów. Pierwszym ważnym zastrzykiem finansowym okazała się dotacja – 216 tys. zł z Ministerstwa Kultury, która pozwoliła pokryć koszty naprawy dachu i elewacji. Za 170 tys. zł przekazanych przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska zmodernizowano kotłownię, zbudowano oczyszczalnię ścieków i rozpoczęto renowację parku. Już wtedy w dzieło budowy udało się zaangażować znanych artystów. Aktorka Anna Seniuk i śpiewak operowy Wiesław Ochman nie tylko jako jedni z pierwszych występowali w Kaliszu na rzecz hospicjum, ale także wspomagali sprawę medialnie, nadając jej odpowiednią rangę i rozgłos. Z czasem do grona osób kibicujących budowie dołączyli m.in. Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Zofia Saretok, Grażyna Barszczewska, Emilian Kamiński, Mietek Szcześniak, którzy w różnym czasie występowali w teatrze, Centrum Kultury i Sztuki oraz auli Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu. – Czy warto angażować się w powstawanie hospicjum? To tak jakby zapytać, czy warto być uczciwym – twierdzi Barszczewska. W historii Rożdżał rozpoczął się nowy rozdział. Lista podmiotów wspomagających budowę z czasem wydłużyła się do pięćdziesięciu osób, firm i instytucji. Dzieło rosło, bo za każdym z przedsiębiorstw kryło się zrozumienie. – Nauczyłem się, że gdy ma się dobrą ideę, to można liczyć na poparcie społeczne, a gdy ma się poparcie społeczne, to można góry przenosić – podsumowuje Wiesław Majewicz. „Góry” od samego początku przenosiła też Alina Kamińska, architekt odpowiedzialna za remont i adaptację starego dworku, prace prowadzone pod nadzorem konserwatorskim. – Chyba najtrudniejsze było to, aby nie zepsuć dawnego charakteru tego budynku, zachować klimat, dlatego tak ważny był kształt dachu, zastosowanie odpowiedniej stolarki okiennej i drzwiowej, utrzymanie pierwotnego rozplanowania wnętrz na dole – przyznaje architekt. Pomoc samorządów Długi czas hospicjum rosło bez zaangażowania finansowego samorządów lokalnych. Szukano furtki prawnej, która pozwoliłaby przekazać pieniądze organizacji pozarządowej, czyli Kaliskiemu Towarzystwu Opieki Paliatywnej. Problem zaczął ciążyć coraz mocniej, gdy nadszedł czas wymiany okien; każde w dworku, a jest ich kilkadziesiąt, ma nietypowy wymiar i kształt. Miasto chciało przeznaczyć na ten cel 110 tys. zł, ale ze względów formalnych początkowo się wycofało. Ostatecznie pieniądze przekazano na za- Zarząd KTOP Alina Kamińska Pokój pacjentów Specjalistyczna wanna dla chorych Fot. autorka i BIM kup sprzętu ruchomego dla placówki, jak kuchenki, szafki itp. Stowarzyszenie zostało także laureatem nagrody prezydenta Kalisza. Starostwo sfinansowało specjalistyczną wannę dla chorych. Dzisiaj w porównaniu do włożonej już pracy, zostało niewiele do zrobienia. – Ogrodzenie, drogi dojazdowe, montaż balustrad na podjeździe i na tarasach, zasadzenie krzewów i będzie tu jak w bajce – wylicza lekarz. strzykawkową i świeczkę. – Jest czerwona, bo jest w niej miłość, i jest złota, bo to, co Państwo tutaj robicie, to jest czyste złoto – tłumaczył prof. Łuczak. W dobrych rękach Nikt z rodziny przedwojennych właścicieli Rożdżał nie mógł przybyć na uroczystość otwarcia hospicjum. Doktor Majewicz otrzymał za to list podpisany przez mieszkającego za granicą Jana Suskiego: „Gratuluję wytrwałości i niespożytej energii w realizacji tego wielkiego dzieła. Jest niezwykle budujące dla nas, że ten dom będzie służył ludziom znajdującym się w najwyższej potrzebie. Jest to też zgodne ze stale powtarzanym zamysłem mojej babki Róży [Rozalii] z Gościmskich Suskiej, która pragnęła przekazać ten dom w dobre ręce. Sama na przymusowej wewnętrznej emigracji na ziemiach zachodnich nie miała takiej możliwości. Mało mówi się o tych ludziach, którzy potracili wszystko, łącznie z możliwością powrotu do siebie i nawet pogrzeby w rodzinnych grobach były czynione w maksymalnej dyskrecji”. Od obecnego na uroczystości otwarcia prof. Jacka Łuczaka, prekursora zorganizowanej opieki paliatywnej w Polsce, ekipa kaliskiego hospicjum otrzymała obraz namalowany przez jego pacjentów, pompę Dla pacjenta Czy Kalisz miał do tej pory hospicjum? Nie miał stacjonarnego, czyli takiego, dokąd pacjenta się przewozi. Pod kierownictwem Wiesława Majewicza działał natomiast zespół lekarsko-pielęgniarski, udzielający pomocy osobom wyniszczonym przez chorobę nowotworową w ich domach. Teraz świadczenia realizowane przez Niepubliczny Zakład Medycyny Paliatywnej (ul. Karłowicza 4, Majków) poszerzyły się o zakres zadań hospicjum stacjonarnego. Usługi są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Chorymi w Rożdżałach opiekuje się dwoje lekarzy, jedenaście pielęgniarek i rehabilitant. Pacjenci są przyjmowani na podstawie skierowania lekarza rodzinnego lub ze szpitala oraz dokumentacji medycznej określającej rodzaj i stopień zaawansowania choroby. Kaliskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej jest organizacją pożytku publicznego, nr KRS: 0000018439. Warto o tym pamiętać przed corocznym rozliczeniem z fiskusem. – Najpiękniejszym słowem po słowie kochać, jest słowo PO-MA-GAĆ – przypomniała podczas otwarcia hospicjum Grażyna Barszczewska. Wiadomości o przedwojennych właścicielach Rożdżał: Stanisław Małyszko, Majątki wielkopolskie. Powiat kaliski. T. VI, Szreniawa 2000, s. 192. Schola Cantorum w wystawach sztuka Agnieszka Owczarek Instrumenty muzyczne Gęśle opolskie, symphonia, wirginał, gitterna czy tabor dumnie prezentują się na wystawie zatytułowanej „Dawne Instrumenty Muzyczne”, pokazanej w Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza. Ekspozycja stanowi doskonałe dopełnienie jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”. XII-wieczne wzory Na ekspozycji oprócz instrumentów smyczkowych, szarpanych, dętych i perkusyjnych, znalazły się także szczegółowe opisy tych niezwykłych dzieł sztuki. Kolekcję instrumentów smyczkowych otwiera crwth, czyli instrument zbudowany według dwunastowiecznej miniatury troparium pochodzącego z klasztoru St. Martial w Limoges oraz na podstawie szczegółów technicznych dziewiętnastowiecznych walijskich crwth. Wzrok przykuwają także gęśle opolskie, będące kopią odnalezionego na Śląsku Opolskim wykopaliska z XII wieku. Muzycy i konstruktorzy Dużą grupę stanowią instrumenty szarpane bezszyjkowe. Jak zauważa autor wystawy – najprostsze z nich, liry, stały się poprzez dodanie biegnącej pod strunami podstrunnicy przodkami instrumentów smyczkowych, zaś psalterium i cymbały zapoczątkowały ewolucję różnego rodzaju strunowych instrumentów klawiszowych. Bogatą kolekcję stanowią flety, zarówno te renesansowe, jak i barokowe. Warto dodać, że w czasach średniowiecza nie istniało wyspecjalizowane rzemiosło budowy instrumentów muzycznych. Konstruowali je sami muzycy. Specjalizacja budowniczych instrumentów pojawiła się dopiero w wieku XIV i XV. Jak powstała muzyka instrumentalna Na wernisażu wystawy zatytułowanej „Dawne Instrumenty Muzyczne” nie mogło zabraknąć koncertu z „udziałem” przepięknych eksponatów. Otwarciu ekspozycji w Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza towarzyszył występ zespołu „Ars Cantu” w składzie: Monika Wieczorkowska – sopran, Tomasz Dobrzański – flet prosty, Kazimierz Pyzik – viola da gamba, Milena Bukowska – lutnia oraz Łukasz Prajsnar – klawesyn. W programie koncertu, zatytułowanego „Od wokalnej polifonii do instrumentalnego concerto, czyli jak powstała muzyka instrumentalna”, znalazły się wokalne pierwowzory wielogłosowe i ich instrumentalne ozdobne opracowania. Goście wystawy nasycili się także najnowocześniejszymi barokowymi formami canzony instrumentalnej. Zabrzmiały m.in. „Recercada Ottawa”, „Diego Ortiza”, „Frais et galiard” Giovanniego Bassano czy „Canzona La Capriola” Girolamo Frescobaldiego. Ekspozycja instrumentów muzycznych w Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza w Kaliszu Organizatorami wystawy są: Komitet Organizacyjny XXX Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej oraz Tomasz Dobrzański. Przygotowania trwały kilka miesięcy. Koncepcji było kilka. Uznałem w końcu, że wystawa edukacyjno-dokumentacyjna będzie dla dzieci najlepiej oglądalna – mówi Zygmunt Kroczyński. „Dawne Instrumenty Muzyczne”, Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza, scenariusz wystawy Tomasz Dobrzański, we współpracy z Anną Jaworowicz i Jarosławem Romaniukiem. Ponad sto zdjęć Ciekawe fotografie, prezentujące rozśpiewanych uczestników i laureatów koncertów Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”, prezentowane są w Galerii „Serbinów” Klubu Osiedlowego Kaliskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Autorem zdjęć jest znany kaliski fotograf Zygmunt Kroczyński. Fotografie dedykowane uczestnikom Wielkoformatowe fotografie dokumentują dzieje festiwalu. Najstarsze zdjęcia pochodzą z 1993 roku, najmłodsze z 2006 roku. Ciekawą ekspozycję, która została zrealizowana w ramach projektu Kaliskiej Młodzieżowej Akademii Muzyki Dawnej: Historia – Muzyka – Plastyka, tworzy ponad sto zdjęć. – Pomysł wystawy zrodził się latem ubiegłego roku w zarządzie Kaliskiego Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Dzieci i Młodzieży „Schola Cantorum” w Kaliszu. Okazało się, że dysponuję najbardziej uporządkowanym materiałem zdjęciowym, dlatego właśnie mnie powierzono realizację przedsięwzięcia. Najstarsze zdjęcia pochodzą z 1993 roku Pozytywny paparazzi Autor zdjęć przyznaje, że na ekspozycję wybrał także kilka „pozytywnych paparazzi”. – Chciałem pokazać miłość młodych ludzi do muzyki dawnej, która wciąż trwa w ich sercach. Właśnie im wystawa jest dedykowana – dodaje fotograf. Wybór miejsca na pokaz zdjęć nie był przypadkowy, bowiem to właśnie w Klubie Osiedlowym Kaliskiej Spółdzielni Mieszkaniowej odbył się jedyny kaliski koncert towarzyszący tegorocznemu festiwalowi. Wystawę fotografii sfinansowano ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ekspozycja czynna będzie do końca marca tego roku. Zygmunt Kroczyński, Galeria „Serbinów” w Klubie Osiedlowym Kaliskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Głód portretowania Zaprosił ludzi niezwykłych, ważnych dla siebie, Polski i świata. Ich wizerunki przeniósł na płótno. Efektem pracy Mariusza Kałdowskiego jest wystawa zatytułowana „Velis Passis”. Tajemnice wizerunku Niektóre prace plastyczne zachwycały kolorami Fot. autorka Konkurs plastyczny Dziewiętnaście nagrodzonych i wyróżnionych prac młodych artystów, którzy wzięli udział w konkursie „Twórczość plastyczna inspirowana muzyką dawną”, można było oglądać w Galerii Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych w trakcie trwania festiwalu „Schola Cantorum”. Przez kilka dni trwania wystawy wnętrze galerii BWA wciąż wypełniały dźwięki, które wybrzmiały na wernisażu dzięki Zespołowi Muzyki Dawnej „Saltarello”. Jego instruktorką jest Grażyna Dziedziak. Prace młodych twórców zaskakiwały dojrzałym spojrzeniem na muzykę, która zdawała się wręcz wypływać z niektórych obrazów. Podziw budziły zarówno prace zachowane w kolorystyce czarno-białej, jak i te, z których kipiały różnorakie kolory. Uwiecznienie instrumentów, wykonawców i dźwięków na papierze okazało się być strzałem w dziesiątkę. Co ciekawe, prace krążące w tematyce muzyki dawnej komponowały się tak w malarstwo współczesne, jak i dziewiętnastowieczne. Aż dziw brał, że te dzieła stworzyli nawet siedmioletni twórcy. Konkurs plastyczny towarzyszy festiwalowi od trzynastu lat. Na tegoroczną edycję spłynęło aż 256 prac z jedenastu województw. Pierwszą nagrodę zdobyła Katarzyna Pawlak z Gimnazjum w Jaraczewie. Jury nagrodziło pracę za wyjątkową interpretację plastyczną. Już dziś wiadomo, że w przyszłym roku festiwalowi towarzyszyć będą warsztaty z grafiki użytkowej nt. roli grafiki użytkowej w kreowaniu przestrzeni pt. „Ludzie i ich znaki”. Wystawa XIII Ogólnopolskiego Konkursu pt. „Twórczość plastyczna inspirowana muzyką dawną”, Galeria Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych. Foldery, informatory, programy Najstarszy afisz prezentowany w Bibliotece Głównej na wystawie pt. XXX Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum” pochodzi z 1979 roku. Zawiera informacje o II Ogólnopolskim Przeglądzie Uczniowskich Kameralnych Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum” Kalisz’79. Wystawa, którą przygotowała Renata Bieniecka, podzielona została na trzy części. Pierwsza prezentuje genezę festiwalu oraz najważniejsze atrybuty tego wydarzenia muzycznego. Autorka przedstawiła kilka wizerunków nagrody głównej festiwalu, jaką jest statuetka z brązu nazwana „Harfą Eola” – zaprojektowana przez warszawską artystkę, Ewelinę Michalską. Dla ciekawskich został pokazany... regulamin imprezy. Drugą część wystawy stanowią uporządkowane chronologicznie foldery, informatory i programy dotyczące festiwalu. Zobaczyć można także zebrane przez lata znaki graficzne – opracowane przez kaliskiego artystę plastyka i scenografa, Wacława Kosiorka. Dzięki temu widać, jak festiwal przez lata się przeobrażał. Artykuły, pochodzące głównie z prasy regionalnej, w których zawarte zostały informacje i wywiady przez lata informujące czytelników o przeglądzie składają się na trzecią część wystawy. Dodatkową atrakcją ekspozycji są rozwieszone na ścianach biblioteki kilkunastoletnie afisze oraz plakaty. Wystawa czynna będzie do końca marca 2008 roku. XXX Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”, Biblioteka Główna Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Adama Asnyka w Kaliszu, wystawa przygotowana przez Renatę Bieniecką, materiały pochodzą ze zbiorów Biblioteki Głównej. W galerii postaci Kałdowskiego zasiedli m.in. skrzypaczka Kaja Danczowska, popularna jazzowa wokalistka Urszula Dudziak, malarz i myśliciel Jerzy Nowosielski, aktor, pedagog i tłumacz Jerzy Radziwiłowicz. Z głębi portretowanych oczu wyczytać można reporterski, bo pełen przenikliwości stosunek do otaczającego świata Ryszarda Kapuścińskiego. Przejmująco spogląda na widza aktorka i reporterka Lucyna Winnicka, zaś kompozytor, dyrygent i pianista Witold Lutosławski na przechadzającego się obok jego portretu widza w ogóle nie patrzy, kontempluje. W każdym z portretów widać prawdę o człowieku oraz przemijający czas. Kałdowski bowiem nic nie ukrywa, wręcz przeciwnie, odkrywa tajemnice portretowanych osób. Obnaża ich „Ego”, pokazując jakże często rozdarte wnętrze. Zapis emocji i szacunku Twórca nie skupia się na szczegółach anatomicznych, nie próbuje wiernie odtworzyć rysów twarzy, ale z głębi duszy portretowanej osoby wyciąga to, co najistotniejsze i najbardziej tajemnicze. – Odczuwałem duży głód portretowania ludzi, którzy imponowali mi swoim życiem, swoją twórczością. Moim założeniem było jak największe zbliżenie się do twarzy portretowanego człowieka, stworzenie zapisu osobowości człowieka, zapisanie emocji tego spotkania i tego, co myślę o tych ludziach. Cykl portretów to kawałek mojego życia – przyznał na wernisażu artysta. Pamiętnik pisany portretami Wystawa w sposób niezamierzony stała się swoistym pamiętnikiem pisanym portretami ludzi, którzy odeszli. Na pracach powstałych w 1996 i 2006 roku malarz utrwalił twarz m.in. filozofa ks. Józefa Tischnera, dziennikarza Jerzego Turowicza, prozaika i publicysty Andrzeja Szczypiorskiego czy zmarłego przed jedenastu laty Piotra Skrzyneckiego. Mariusz Kałdowski od 10 lat mieszka w Anglii, ale tą wystawą malarz powraca do swoich korzeni, zarówno polskości, jak i do korzeni swojego malarstwa, bowiem obecnie na jego płótnach goszczą już nie tylko portrety ludzi, lecz obrazy ogrodów. Na szczęście w odkrywaniu zagadek natury artysta okazał się równie dociekliwy jak w portretowaniu. A.O. Mariusz Kałdowski, „Velis Passis”, Galeria Wieża Ciśnień. Kalisz w talii kart wydawnictwa Robert Kordes Obchodzone w 2007 roku jubileusze – lokacji miasta, papieskiej wizyty, kościoła oo. Franciszkanów czy diecezji kaliskiej – przyniosły wiele publikacji, zarówno tych drobnych, okolicznościowych, jak i książek, które pozostaną z nami na długo. Zbliża się też kolejna ważna rocznica: 1850-lecie istnienia Kalisza. To pole do popisu dla władz miasta, ale i zadanie najeżone trudnościami: jak promować Kalisz, aby o nim i jego rocznicach usłyszano jak najdalej? Kaliskie „szkatułki czasu” szych pomieszczeń. Z tego okresu pochodzi też jej neobarokowy ołtarz. Dzieło Tetmajera jest o 40 lat późniejsze, a zawdzięczamy je księdzu Janowi Sobczyńskiemu, który prowadził wówczas generalny remont kościoła przy ul. Kanonickiej. Autorzy albumu przypuszczają, że ks. Sobczyński zaprosił artystę do Kalisza podczas jednej ze swoich licznych wizyt w Krakowie, gdzie zasięgał porad w sprawie prac w powierzonej mu świątyni. Za rekomendację posłużyć miały istniejące już wtedy Tetmajerowskie polichromie w kaplicy królowej Zofii na Wawelu. W efekcie w 1909 roku powstał u nas niezwykły cykl obrazów, ilustrujących zarówno historię kraju, jak i stanowiących świadectwo estetyki i poglądów Młodej Polski. Fresk ukazuje m.in. Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełłę i królową Jadwigę. Obok postaci historycznych występują współcześni artyście mieszkańcy Kalisza, w tym ks. Sobczyński. Przede wszystkim jednak uwagę skupia na sobie alegoria umarłej Polski. W innych fragmentach malowidła widzimy alegoryczne dzieje Kalisza z błogosławioną Jolantą jako postacią centralną. Są też na poły legendarne dzieje kraju Polan, z Piastem Kołodziejem, Siemowitem i Rzepichą, a także świętymi Cyrylem i Metodym. Jedną z najnowszych i zarazem najbardziej interesujących publikacji związanych z jubileuszami i finansowanych z miejskiego budżetu są „Szkatułki czasu (Najstarsze kaplice Kalisza)”. Jest to wydawnictwo albumowe, objętościowo niezbyt obszerne, za to wypełniające pewną lukę w naszej wiedzy o kaliskich zabytkach, w tym przypadku – kościelnych kaplicach. Ze wstępem Władysława Kościelniaka, tekstem głównym Anny Tabaki i Macieja Błachowicza, zdjęciami Mariusza Hertmanna, a do tego twardą oprawą i barwnymi ilustracjami, prezentuje się profesjonalnie i elegancko. Kaplica jako część świątyni to coś pozornie oczywistego, co jednak niekiedy traktowane bywa jedynie jako dodatek i często wymyka się uwadze wiernych. Przykładem tej prawidłowości może być kaplica Matki Boskiej Pocieszenia, zwana też Polską, Pod Orłami lub Tetmajerowską – od nazwiska autora polichromii, Włodzimierza Przerwy-Tetmajera, brata Kazimierza. Paradoks polega na tym, że mówimy tu o części kościoła św. Mikołaja, czyli katedry, głównej świątyni Kalisza, która – obok kolegiaty jako miejsca kultu św. Józefa – powinna być najlepiej znana ogółowi mieszkańców miasta. Tymczasem nic podobnego. Księgi dziejów miasta i kraju Krakowskie inspiracje Ubiegły rok, uchodzący za jubileuszowy, przyniósł przynajmniej kilka znaczących publikacji na temat przeszłości nadprośniańskiego grodu i jego okolic. Chodzi tu m.in. o album „Miasto św. Józefa” czy też ogólnopolską serię wydawniczą „Śladami Jana Pawła II po Polsce”, której pierwszy odcinek to – rzecz znamienna – książka poświęcona wizycie kaliskiej. Sam kościół powstał w latach 1253-1257, ufundowany przez księcia Bolesława Pobożnego i jego żonę, księżną Jolantę. Sama kaplica jest jednak najmłodsza spośród czterech prezentowanych przez Annę Tabakę i Macieja Błachowicza. Powstała w 1869 roku z połączenia dwóch mniej- Równie wiekowa jak Katedra św. Mikołaja jest świątynia św. Stanisława (kościół Franciszkanów). Jej kaplica Męki Pańskiej jest jednak w Kaliszu najstarsza, wzniesiona w wieku XV, później zniszczona przez ogień i w pełni odbudowana dopiero w XVII stuleciu pod kierownictwem Włocha Albina Fontany. Kaplica Matki Boskiej Rycerskiej, zwana też Żołnierską, przy kościele Reformatów, pochodzi z XVIII wieku. Z końca XVIII i początków XIX wieku wywodzi się kaplica św. Rodziny w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (św. Józefa), słynąca z cudownego obrazu. Każda z nich ma swoją historię, którą autorzy albumu starali się nam przybliżyć, nie stroniąc przy tym od faktów mało znanych czy od wymownych detali architektonicznych i artystycznych. Bo też kaplice – jak zaznaczono już w tytule – to szczególnego rodzaju szkatuły czasu, w których można czytać minione dzieje jak w książce. Skupia się w nich zresztą nie tylko historia danej świątyni, Kościoła rzymskiego czy religii w ogóle, lecz także fragmenty dziejów miasta i kraju. Miasto, które żyje przyszłością Obchodziliśmy, i w bliskim czasie znów będziemy obchodzić, także jubileusze świeckie. – Przygotowujemy właśnie nowe wydanie albumu miasta. Zrywa ono z pogrążaniem się w historii. Jest to miasto stare, ale i takie, które żyje przyszłością. Wprawdzie wydawnictwo chciało zrobić nam jeszcze jeden album o zabytkach, ale my nie chcieliśmy konwencji historyczno-nostalgicznej. Uznaliśmy, że lepiej będzie poczekać do wiosny, ale mieć wpływ na to, co się ukaże – mówi Iwona Duda, kierownik Biura Promocji i Współpracy Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Kalisza. – Jednak same publikacje byłyby jedynie biernym narzędziem promocji miasta. Naprodukowalibyśmy książek i broszur, i tylko czekalibyśmy na to, co z tego wyniknie. Być może taka moda panowała kiedyś, ale dziś to już nie wystarcza. Musimy wiedzieć, do kogo chcemy trafić i po co… Pracujemy na dobry wizerunek Papier pozostaje głównym nośnikiem takich promocyjnych treści, ale już nie jedynym. Gdy wyczerpuje się nakład jakiegoś tytułu, zwykle zleca się dodruki. Pewne publikacje muszą być stale dostępne i są wśród nich zarówno te nowsze, jak i starsze. To często niewielkie foldery, mapy czy informatory. Tak jest np. z „Żydowskimi miejscami pamięci”, których w Kaliszu naliczono 37 (wersje po polsku, angielsku i hebrajsku). Ciekawym i potrzebnym zwłaszcza dla turystów pomysłem jest „Kalisz – mapa panoramiczna”. Wymienić można też „Bursztynowy Szlak Rowerowy”, „Kalisz – Stare Miasto”, „Kalisz i jego miasta partnerskie” czy „Kalisz zaprasza”. Wspomnieć warto o kaliskim kalendarzu na 2008 rok, pierwszym tego typu wydawnictwie. Od razu zyskało sobie ono wzięcie. Ale promocji miasta, zarówno tego dawnego, XXXIII tom „Rocznika Kaliskiego” bogaty w regionalne treści Ponad trzysta stron historii Uroczysta promocja XXXIII tomu „Rocznika Kaliskiego”, periodyku popularnonaukowego, odbyła się 28 grudnia 2007 roku – zgodnie z planami Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Tom mógł ukazać się dzięki wydatnej pomocy finansowej miasta. Na łamach „Rocznika Kaliskiego” opublikowano 34 teksty 28 autorów, głównie z Kalisza i powiatu kaliskiego, a także z Poznania, Łodzi, Ostrowa Wielkopolskiego i Jarocina. Szczególnie bogato przedstawia się, zawierający aż dziewięć tekstów badawczych, pierwszy dział tomu: „Rozprawy i studia”. Pierwszy pątnik Zwróćmy na początku uwagę na artykuł pt. „Szlakiem księdza Augustyna Kordeckiego” autorstwa dr Danuty Wańki. Na wstępie autorka stwierdza, że „Pierwszym najbardziej znanym pątnikiem z ziemi kaliskiej był zdecydowanie ks. Augustyn Kordecki, który w wieku 29 lat pielgrzymował pieszo do Częstochowy – pięć lat wcześniej niż wyruszyła pierwsza Kaliska Piesza Pielgrzymka, uważana za najstarszą w Polsce”. Danuta Wańka wprowadza czytelnika do siedemnastowiecznych Iwanowic, których nieodłącznym pomnikiem przeszłości dawnego miasta jest zachowany do dzisiaj kościół parafialny pod wezwaniem św. Katarzyny, wybudowany w 1436 roku. W tymże kościele 16 listopada 1603 roku Kordecki otrzymał chrzest i imię Klemensa. Interesujący tekst przedstawiający bogate życie i działania księdza, zakonnika i obrońcy Częstochowy, niewątpliwie zainteresuje czytelnika poszukującego wiedzy o regionie kaliskim. Idąc szlakami pielgrzymek, wskażmy artykuł ks. dra Jacka Ploty, kustosza Sanktuarium św. Józefa, który pisze o kaliskich tradycjach pielgrzymowania. „Kult świętego Józefa i pielgrzymowanie do Sanktuarium w Kaliszu” czy „Polskie studium józefologiczne” – to tylko niektóre ciekawe sekwencje tego artykułu. jak i współczesnego, służy także działająca od września 2007 roku nowa, interaktywna strona internetowa – z takimi pomysłami jak np. wirtualny spacer kaliskimi ulicami. Zaznaczanie własnej obecności i podkreślanie walorów Kalisza to również uczestnictwo w projektach unijnych czy w krajowych i międzynarodowych targach turystycznych i gospodarczych. – Wielkich inwestorów w ten sposób nie zdobędziemy, ale musimy być stale obecni w tej talii kart. Na dobry wizerunek pracuje się latami – mówi Andrzej Radlicki z Biura Promocji. Najbliższą ku temu okazją i największym wyzwaniem będą obchody 1850-lecia miasta, przypadające w roku 2010, ale już teraz wymagające przygotowań i dobrych pomysłów. Kawalerowie Orderu Virtuti Militari W badawczej części XXXIII tomu „RK” proponujemy czytelnikom artykuł Andrzeja Androchowicza „Niezwykłe losy trzech oficerów kaliskiego pułku Strzelców Kaniowskich”. O historii i żołnierzach 29. Pułku Strzelców Kaniowskich pisano już wiele, jednak z każdym rokiem historycy i badacze odkrywają nowe ślady, materiały oraz informacje dotyczące tej najsłynniejszej kaliskiej formacji wojskowej. Docierają także do wspomnień o ludziach, którzy niegdyś byli z nią związani. Autor artykułu przedstawia sylwetki trzech oficerów tego pułku – kpt. Feliksa Piotrowskiego, płk. Jana Światowca i ppłk. Jana Majewskiego. Choć wywodzili się z różnych domów, środowisk i miejscowości, łączyło ich wiele – ukochany Kalisz, Fot. BIM wieloletnia służba w 29. pułku, bogate życiorysy wojenne. Wszyscy byli kawalerami Orderu Virtuti Militari – najwyższego i najszczytniejszego dla polskiego żołnierza odznaczenia wojskowego. Historia, pieniądze i inwestycje Dr Krzysztof Woźniak z Uniwersytetu Łódzkiego dokończył dzieło prof. Józefa Śmiałowskiego i opublikował po kilku latach (w „RK” nieco skrócony) artykuł swego mistrza pt. „Aktywność inwestycyjna generała Józefa Zajączka w Opatówku w latach 1807-1826”. Interesujący temat pt. „Pieniądz zastępczy w Kaliszu w 1914 r.” porusza w studium historyczno-prawnym Maciej Kowalczyk. „Średniowieczna Dobrzyca” Tomasza Jurka, „Z dziejów kaliskiego muzealnictwa w stulecie Muzeum Ziemi Kaliskiej” Jerzego A. Splitta, „Dzieje Ochotniczej Straży Pożarnej w Iwanowicach” Małgorzaty Majas i druga część tekstu Marii Bodys o dziejach kaliskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego – to artykuły zawarte w pierwszej części XXXIII tomu „Rocznika Kaliskiego”. Materiały i informacje naukowe W „Materiałach” warto zwrócić uwagę na opracowanie dra Michała Jarneckiego „Przygotowania III Rzeszy do wojny w świetle raportów Straży Granicznej na odcinku ostrowskim”, a w „Informacji naukowej” na tekst Edwarda Pudełko o „Zabytkach z przełomu er w podkaliskim Szadku”. Dr hab. Ewa Andrysiak prezentuje źródła i materiały do dziejów bitwy pod Kaliszem w 1706 roku, a Krystyna Kubiak pisze o źródłach archiwalnych do dziejów NSZZ „Solidarność” w zasobach Archiwum Państwowego w Kaliszu. Zaprezentowane powyżej zapowiedzi artykułów stanowią zaledwie część materiałów opublikowanych w XXXIII tomie „Rocznika Kaliskiego”, dlatego serdecznie zachęcam Czytelników „Kalisii” do lektury całości wydawnictwa. KROT. „Rocznik Kaliski” tom XXXIII, wyd. Oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego w Kaliszu, Kalisz 2007. Wyd. I, nakład 300 + 20, 25 ark. wyd. s. 362 + ilustr. Jubileusz Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego Śpiew jest nam życiem wokół nas Elżbieta Zmarzła W Kaplicy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Kaliszu przy Wale Staromiejskim 9 odbył się koncert jubileuszowy z okazji 150 rocznicy założenia chóru Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego. Zgromadzeni wysłuchali pięknych pieśni kościelnych, m.in. z partiami solowymi oraz z gatunku negro spirituals. Na zwieńczenie wieczoru mogli również obejrzeć historyczne fotografie zespołu i wpisać swoje refleksje do kroniki Towarzystwa. Muzyka łagodzi obyczaje – Parafia Ewangelicko-Augsburska w Kaliszu powstała w 1795 roku, a więc nasz Kościół ma tutaj długą historię: prowadził m.in. własną szkołę, ochronkę, dom opieki dla ludzi starych lub samotnych, fundował stypendia dla zdolnej, lecz ubogiej młodzieży. W 1856 roku na organistę wybrano Ernesta Schrötera, który po roku pracy w parafii założył chór, przekształcony z czasem w Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze. Chór stale się rozwijał i zawsze jednoczył naszą społeczność wyznaniową. Mimo wielu problemów w różnych okresach działalności, chórzyści śpiewają do dziś. W ten sposób nie tylko wspólnie chwalą Boga, ale wyrażają też radość i smutek ludzki. Chcę podkreślić, że chór KETŚ jest według naszej wiedzy najstarszym chórem w Wielkopolsce i chyba jedynym w Kaliszu kościelnym zespołem ekumenicznym. Śpiewają u nas przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich. Dajemy tym samym świadectwo, że choć się różnimy, potrafimy modlić się pojednani – powiedział ksiądz proboszcz Krzysztof Rej, administrator parafii. Z kroniki towarzystwa „Pierwsza próba odbyła się 4 grudnia 1857 roku. Początkowo nauka śpiewu odbywała się doraźnie przed uroczystymi świętami, z czasem wprowadzono regularne próby dwa razy w tygodniu. Zespół rozrósł się do kilkudziesięciu osób i śpiewał nie tylko podczas nabożeństw, ale także na pogrzebach. Chórzyści wprowadzili zwyczaj składania pieśnią życzeń: tzw. serenadę śpiewano zwykle wczesnym rankiem w dniu urodzin prezesa, dyrygenta i innych członków chóru. Po paru latach członkowie opracowali statut stowarzyszenia, które przekształciło się w Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze. Skupiało ono nie tylko chórzystów, ale także darczyńców oraz członków honorowych”. Ciekawostką wartą zacytowania jest specyficzny sposób karania niezdyscyplinowanych chórzy- Chór Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego koncertuje z okazji jubileuszu w Kaplicy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Fot. BIM stów. Za spóźnienie się na próbę o kwadrans była wymierzona grzywna 5 kopiejek, za pół godziny – 10 kopiejek, a za nieusprawiedliwioną nieobecność – kopiejek 15. To według kronikarza chóru skuteczny sposób utrzymania drylu w zespole. Budowa własnego gmachu W czasie I wojny światowej w wyniku ostrzału pruskiej artylerii Kalisz został zburzony. Tymczasowa siedziba Towarzystwa spaliła się, a wraz z nią dokumenty, pamiątki i pozostały majątek zespołu. Po zakończeniu wojny w mieście zawiązał się drugi chór ewangelicki. Stopniowo jednak powrócili dawni członkowie Towarzystwa i wtedy zaproponowano połączenie obu zespołów, co miało miejsce w styczniu 1921 roku. Dla uczczenia tej historycznej chwili chórzyści złożyli ofiarę na zakup nowych dzwonów dla kościoła ewangelickiego, ponieważ stare zostały rozbite i wywiezione przez niemieckich okupantów. W okresie międzywojennym Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze liczyło sto sześćdziesiąt osób, z czego czterdzieści śpiewało w chórze. Główną bolączką stowarzyszenia stał się brak własnej siedziby. Próby chóru odbywały się wówczas m.in. w sali przy ul. Dobrzeckiej, która była prywatną własnością rodziny Hemplów oraz w kościele. Z myślą o budowie własnego gmachu zakupiono jeszcze przed I wojną światową plac przy ul. Częstochowskiej, ale plany budowlane odżyły dopiero w roku 1937, kiedy prezesem Towarzystwa został Teodor Müller. Rok 1938 to zawiązanie Komitetu Organizacyjno-Budowlanego, na którego czele stanął prezes honorowy Towarzystwa – ksiądz Edward Wende. Uroczystość otwarcia i poświęcenia budynku odbyła się 5 lutego 1939 roku. Kilka miesięcy później nadszedł tragiczny wrzesień roku 1939. Czasy powojenne Po 1945 roku warunki polityczne nie sprzyjały reaktywowaniu Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego, a dawny Dom Śpiewaczy został przejęty przez ówczesne władze miejskie i przeznaczony na Młodzieżowy Dom Kultury. Chór jednak nadal działał. W nielicznym składzie jego członkowie spotykali się w budynku prowadzonego przez parafię Domu Starców przy ul. Litewskiej. Odnowy i odmłodzenia zespołu podjęła się nauczycielka szkoły muzycznej, Łucja Fulde. W roku 1950 pałeczkę dyrygencką przejął także nauczyciel szkoły muzycznej, Antoni Wasiak. 8 lutego 1958 roku po odejściu Antoniego Wasiaka chórem zajęła się młodziutka Alicja Stilter-Rusak, z zawodu księgowa. W roku 1990, dzięki staraniom ówczesnego pastora Andrzeja Banerta, zostało reaktywowane Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze, którego prezesem został Teodor Walter. Wtedy odzyskano Dom Śpiewaczy przy ul. Częstochowskiej. 13 maja 2006 roku miało jednak miejsce włamanie i podpalenie budynku, co spowodowało utratę najemcy, a co za tym idzie, funduszy wspomagających działalność zespołu. Każdy może dołączyć do zespołu Obecnie prezesem Zarządu Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego jest od je- denastu lat Mirosław Stilter. – Cieszę się, że jako prezes stowarzyszenia doczekałem uroczystości związanych z piękną rocznicą 150-lecia chóru. Jeśli zaś chodzi o cel, który nam przyświeca, to nie są to ani konkursy, ani przeglądy, jest nim natomiast zachowanie pogody ducha i jednoczenie się w wierze. Kontakty przenoszą się na życie prywatne, spotykamy się na uroczystościach rodzinnych, jeździmy na wycieczki. Wyjątkową imprezą, w której uczestniczymy, są organizowane przez władze Kościoła ewangelickiego diecezjalne zjazdy chórów. Odbywają się one co roku w innym mieście, pierwszy był w Toruniu w 1987 roku, kolejne między innymi w Kaliszu, Sopocie, Koszalinie, Bydgoszczy, Rypinie, Koninie, Kępnie, Słupsku, Poznaniu ... Bierzemy w nich udział od samego początku. Nie ma tam konkurencji i rywalizacji – jest prawdziwe święto muzyki. Występujemy w koncertach, na których panuje prawdziwie rodzinna atmosfera. Spotykamy się z innymi ewangelikami z całej Polski, wspólnie modlimy się śpiewem. Zjazdy cieszą się popularnością wśród melomanów, a wstęp na koncerty jest wolny. Niemniej jednak chciałbym zorganizować występ naszego chóru na wschodzie Europy, myślę zwłaszcza o miejscach, gdzie panuje bieda i niepokój społeczny. Bo nic tak nie otwiera granic i nie łagodzi obyczajów jak muzyka. Obecnie Chór Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego utrzymuje kontakty z ewangelickimi chórami Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej oraz z kilkoma chórami działającymi na terenie Kalisza. Od 1995 roku dyrygentką chóru jest Renata Ceroń: – Jesteśmy zespołem amatorskim, wielopokoleniowym. Śpiewają z nami całe rodziny: rodzice, dzieci, wnuki. Są osoby w wieku powyżej 70 lat, ale także i młodsze. Osobom starszym zdrowie właściwie nie pozwala na aktywność poza domem, lecz pragnienie spotykania się i wspólnego śpiewania przezwycięża chorobę. Czerpiemy nawzajem od siebie radość i energię życiową. W naszym gronie jest pielęgniarka, studentka, nauczycielka, pracownik biurowy, elektryk, informatyk, kilkoro emerytów i nasz pastor, Krzysztof Rej z żoną. Cieszymy się z przychylności Księdza, który wspiera naszą działalność nie tylko swoim głosem, ale również udostępniając na cotygodniowe próby salę parafialną. Największą bolączką Towarzystwa jest ciągle brak funduszy na remont Domu Śpiewaczego. W tej chwili w chórze jest szesnastu śpiewaków (jedenaście kobiet i pięciu mężczyzn). – Każdy może dołączyć do naszego zespołu i wnieść poprzez śpiew radość do swego życia. Próby chóru odbywają się w każdą środę o wpół do siódmej wieczorem w sali Parafii Ewangelicko-Augsburskiej przy ul. Niecałej 10. Korzystając z okazji, zapraszamy wszystkich, dla których wspólny śpiew jest wytchnieniem od codzienności – podsumowuje Renata Ceroń. Melodramat trudnych pytań Wojciech May Na zdjęciu Aleksandra Popławska (Julia) i Krzysztof Franieczek (Fernando Krapp) Fot. Bartłomiej Sowa To historia na pozór banalna. Sprawdzony schemat w wyciskaczach łez. Czy najnowsza premiera w kaliskim teatrze to tylko melodramat? Widzowie na scenie Sztuka niemieckiego dramatopisarza Tankreda Dorsta ma również podtytuł: „Studium o prawdzie”. Ale czym jest ta prawda, gdzie jej szukać? Kolejne i chyba najważniejsze pytanie. Ale nikt nie udzieli odbiorcy odpowiedzi, musi jej szukać sam. Poszukiwanie prawdy staje się elementem budującym napięcie między sceną a widownią. Choć w kaliskiej inscenizacji ta granica również zostaje rozmyta. Widzów posadzono na scenie, w przestrzeni gry. Są właściwie nie widzami, a podglądaczami. Takie niewygodne ściśnięcie ma jednak zalety. Ruch jest tu kameralny, bardziej filmowy niż sceniczny. Aktorzy mogą mówić szeptem, na granicy słyszalności. Też jak w filmie. Są jednak chwile, kiedy mówią tak cicho, że mimo bliskości prawie ich nie słychać. Paradoksalnie, staje się to atutem przedstawienia. Widz ma prawo słyszeć wszystko, podglądacz, czy raczej podsłuchiwacz, musi się czasem domyślać. Kolejna trudność w ustaleniu prawdy, choć nie wiadomo, czy to celowy zamysł reżysera. Co jest prawdą? Czasu wymaga też ustalenie, kim są mężczyźni, którzy pojawili się w życiu Julii. Hrabia wydaje się być subtelnym, czułym znawcą literatury i sztuki, a Fernando nieokrzesanym dorobkiewiczem, gburem. Kiedy jednak przyjrzeć im się wnikliwiej, to kochanek okazuje się karykaturą Wertera, płaczliwym człowiekiem udającym erudytę, natomiast mąż – diabelsko wyrafinowanym graczem. Fernando uważa, że romans żony jest urojeniem i oddaje ją w ręce psychiatrów, na których ma wpływ, aby potwierdzili jego diagnozę. Potwierdza ją również hrabia, zaprzeczając, że był kochankiem Julii. Potem jednak zmienia zdanie, twierdząc, że mówił tak z namowy Fernanda, który obiecał mu za to wyremontować dom. Co więc jest prawdą? Kto tak naprawdę jest chory? Kiedy Julia powraca z zakładu dla obłąkanych, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Bohaterowie grają już nie tylko przed publicznością, ale i przed sobą. Choć jest to raczej błazenada podkreślona klaunowskim makijażem Fernanda czy sztuczkami gimnastycznymi. Parodia konwencji teatru w teatrze. I tak aż do tragicznego zakończenia. Julia i Fernando przypłacają śmiercią życie w iluzji. Nieobecność Boga „Fernando Krapp napisał do mnie ten list” to udane przedstawienie. Złożyło się na to kilka elementów, w tym siła tekstu Dorsta, autora takich dramatów jak „Komediant” i „Pan Paweł” (inscenizacje nagradzane w latach 90-tych podczas KST) czy „Ja, Feuerbach”. Reżyser Marek Kalita doskonale wiedział zaś, co z tym tworzywem zrobić, aby powstał spójny artystycznie spektakl i umiejętnie poprowadził aktorów, którzy stworzyli wyraziste, dobre warsztatowo kreacje. Kalita nie tylko reżyserował, ale także zaprojektował scenografię. Obok głównej przestrzeni scenicznej, zmieniającej się w salon, kawiarnię czy szpital, zaprojektował trzy wnęki. Dwie z nich to jakby buduary, w których aktorzy przebierają się na oczach widzów (kolejna próba dotarcia do prawdy poprzez podglądanie?). Trzecia wnęka, usytuowana na wprost widowni, to ozdobiona witrażem, przypominająca wnętrze kościoła sfera sacrum. Tam sprzeniewierzono się prawdzie po raz pierwszy, zawierając przypominające układ handlowy małżeństwo. W finale przedstawienia wnęka ta zostaje zasłonięta karbowaną blachą, tak jakby realizator chciał powiedzieć: wszystko co się tu stało, odbyło się nie za sprawą Boga, ale człowieka, który uzurpuje sobie prawo kreacji. Nie wiadomo jednak, czy nieobecność Boga wynikała z jego odrzucenia, czy też – to także prawdopodobne – nieistnienia. Jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi. Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu: „Fernando Krapp napisał do mnie ten list” Tankreda Dorsta w przekładzie Jacka Stanisława Burasa; reżyseria, scenografia – Marek Kalita; asystentka scenografa, projekt witrażu – Joanna Rudzińska; muzyka i opracowanie muzyczne – Dominik Kowalczyk. Premiera 8 lutego 2008 roku. Sylwia Jurkiewicz-Kokot (1957-2007) Pro Memoriam Sylvia sztuka Anna Tabaka „Tej wyprawy nie zapomnę do końca życia” – zanotowała w dzienniku swojej pierwszej afrykańskiej podróży. Na Czarny Kontynent malarka miała później wracać jako wolontariuszka międzynarodowej akcji humanitarnej. Gdziekolwiek była, w rodzinnym Kaliszu czy na Zanzibarze, zajmowała się tym samym. Pomagała innym i tworzyła. Zostawiła spójny obraz świata, jasny przekaz: jesteś na tyle człowiekiem, na ile współodczuwasz. Powierzchnia obrazów Sylwii Jurkiewicz-Kokot przypomina utkaną z drogocennej materii tkaninę, grubą, mięsistą, o wyraźnej fakturze. Wzrok biegnie za światłem, przebija się przez kolejne warstwy farby, cofa się, wraca, znowu wnika w głąb, ale mimo podejmowanych prób nie wydrze tajemnicy. Rzeczowa analiza profesjonalistów też niewiele pomoże. Mogłaby ona brzmieć: „Uproszczona forma w obrazach artystki uzyskuje transkrypcję barwną, a suma kształtów i kolorów daje idealnie wyważoną kompozycję”. Czy charakter tej twórczości staje się w ten sposób bardziej uchwytny? Powściągliwi mówią: „To dobre malarstwo”, zaangażowani – „Wrażliwe, wyrafinowane”, entuzjaści – „Genialne”. Dla wielu osób będzie to jednak przede wszystkim malarstwo bliskie. Podróż pierwsza. Świat Sylwia Jurkiewicz-Kokot lubiła podróżować. Wystarczy zwrócić uwagę na tytuły prac: „Nocturn Prespa”, „Jerozolima”, „Perugia”, „Uliczka w Patmos”, „Afrykańska wioska” lub kraje prezentacji wystaw indywidualnych: Holandia, Szwecja, Norwegia, Grecja. Wszędzie tam artystka wchłaniała krajobrazy i kolory. Z tą samą intensywnością wciągał ją syntetyczny pejzaż („Londyn” 2003, „Miasto” 2006), jak i niewydumany motyw – garnek, doniczka, ściana, stół, drzwi, uliczka, chata. „Im dłużej obserwuję otaczający mnie świat, im więcej eksperymentuję w mojej pracy, tym częściej fascynuje mnie prostota i naturalność” – zwierzała się w katalogu do jednej ze swoich wystaw. Zwierzała się, bo malowanie było dla niej także formą modlitwy. „Malowanie poza czysto sensualistyczną radością stanowi dla mnie niezwykle ważny fakt, porządkujący mój własny świat, wewnętrzne rozterki, łagodzi stresy, które każdego dnia przynosi ludzka nieodpowiedzialność. Ten kameralny program, to codzienne odkrywanie Bożego porządku, stanowi treść mojego malarskiego świata”. Z zadanych sobie tematów potrafiła wyczarować świetne malarsko cykle, które jednoznacznie postawiły kaliszankę wśród najlepszych. Zwłaszcza o „Drzwiach” dużo się mówiło. Forma i barwa, kolor i rysunek otrzymały w tych płótnach niebywałą moc, niebywałą spójność (tryptyk „Drzwi” 2002). Ale było coś jeszcze. „Uchylenie drzwi to Jedno z ostatnich zdjęć Sylwii Jurkiewicz-Kokot, Kalisz 2007 rok Fot. Marek Rozpara tylko pierwszy, symboliczny gest. Najważniejsze to zobaczyć to coś, co jest za nimi i być tam” – pisał do obrazów artystki Jan Tarasin. Profesor zachęcał do wejścia, przekroczenia progu. Podróż druga. Kolor Sylwia „była tam” zawsze. Miała dar, który pozwalał jej w świecie rzeczy zwykłych widzieć dalej, głębiej, żyć z silnym przeczuciem rzeczywistości poza tu i teraz. Intensywność patrzenia podnosiła zwykłe tematy do rangi mówienia-malowania o rzeczach ważnych i najważniejszych. Dotykała strun najczulszych. Dlatego spowite melancholią „Drzwi” tak bardzo się podobały. Dlatego malarka potrafiła z bezkresu plaży „wykroić” abstrakcję o pustce („Plaża (z parasolem)” 2006) i namalować spowity ścianą mgły smutek („W górach” 2006). Intensywność patrzenia była potrzebna także wtedy, na Zanzibarze, w małej wiosce Bwejuu, kiedy zobaczyła „pojedyncze rybki śliczne jak broszki”. To była radosna, pełna odkryć podróż. „Pieśni były bardzo afrykańskie. Przywitano nas gorąco, po czym musiałyśmy we trzy wejść na estradę i powiedzieć kilka słów. Ania mówiła w suahili, Gosia po angielsku [towarzyszki podróży], ja po polsku. Trudno opisać słowami uczucie, którego doświadczyłam podczas tego zwykłego, a jednak niezwykłego nabożeństwa pod gołym niebem. Wychowana w prowincjonalnym mieście, gdzie odmienność postrzegana była częściej jako wada, a nie źródło zalet, wada, wobec której należało zachowywać bezpieczny dystans – teraz, wrzucona w scenerię „W pustyni i w puszczy”, doznaję uczucia więzi. Boże, błogosław Tanza- nię” – relacjonowała w swoim dzienniku. Ostatnią podróżą malarki była misja w Ugandzie. Paleta: biele, szarości i beże, zwłaszcza szarości. W wydobywaniu niuansów barw Sylwia była mistrzynią. Jeszcze w latach 90. ze szczodrością sięgała po jasne, zdecydowane kolory: żółcie, czerwienie, błękity, zielenie, z których tworzyła niemal ekspresyjne kompozycje („Miasto” 1996). Pochodzące z tego okresu „Kaktusy” bodaj najbliżej stoją tradycji polskiego koloryzmu (w technice budowania formy przypominają zwłaszcza martwe natury Artura Nacht-Samborskiego). Dalej malarka konsekwentnie szła już własną drogą. I, paradoksalnie, zawężając gamę i dyscyplinując formę, poszerzała możliwości. W 2006 roku prace Sylwii Jurkiewicz-Kokot znalazły się na prestiżowej wystawie współczesnego malarstwa polskiego „Terra In-Cognita” pokazywanej w Bonn, Magdeburgu i Berlinie. Podróż trzecia. Obrazy Podróżowała do obrazów (natury), obrazy podróżowały wraz z nią. Teraz trzeba podróżować do obrazów Sylwii. Galeria BWA przy pl. św. Józefa 5 dysponuje czterema płótnami. Jedyne dostępne w zbiorach publicznych miasta prace powstały podczas plenerów organizowanych przez kaliskie BWA. Więcej z pewnością znajduje się w kolekcjach prywatnych. Wśród nich – ciekawostka; najbliżsi przyjaciele przechowują m.in. wdzięczne pastele z kwietnymi kompozycjami. Kusi pytanie, jaka wystawa powstałaby z dzieł wypożyczonych? Jaką Sylwię byśmy zobaczyli? Kim jesteśmy my – odbiorcy jej sztuki? Najbliżej jest Łódź. Ani Powiatowa Galeria Sztuki W górach, 30x24 cm, olej, płótno „Drzwi w Zanzibarze”, 110x80 cm, olej na płótnie, 2000 rok w Ostrowie Wielkopolskim, ani BWA w Sieradzu, z którymi malarka współpracowała, prac Sylwii nie mają. Za to łódzka Galeria „J” może się pochwalić kilkoma obrazami kaliszanki. Wystawa jej prac otwierała działalność salonu przed sześcioma laty. Pasowała do charakteru miejsca, określała kierunek promowanego tutaj malarstwa. Zbliżała ludzi. – Sylwię lubili wszyscy; co nie tak częste, była doceniana przez innych artystów. Malarze także kupowali jej prace – przyznają w Łodzi. 15 grudnia 2007 roku Galeria „J” otworzyła wystawę jubileuszową. W głównym miejscu zawisł dyptyk „Stadion”, jedna z ostatnich prac artystki. „Rysy szczeliny pęknięcia/takie są dziś wymagania/wobec sztuki życie/skomplikowane boli egzystencja/harmonia to mit” – zaczyna się wiersz łódzkiego poety i krytyka Piotra Groblińskiego napisany z inspiracji „Stadionem”. Swoje obrazy podpisywała lapidarnie: „Sylvia”. Cytaty z dziennika podróży malarki do Tanzanii za: Sylwia Jurkiewicz-Kokot, cierpliwie spisał i wysłuchał Janusz Kokot, Kwa Neema, [w:] „Asnykowiec” nr 10, 2000, s. 36-40. Korzystałam z katalogów wystaw malarstwa Sylwii Jurkiewicz-Kokot: Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu 1996; BWA Kalisz 2000, Galeria Szalom Kraków 2000, Galeria Sztuki Współczesnej Opole 2000; Powiatowa Galeria Sztuki Współczesnej Ostrów Wielkopolski 2006; Galeria „J”, Łódź grudzień 2006 – luty 2007. Autorka dziękuje Markowi Rozparze, dyrektorowi BWA w Kaliszu oraz Annie Niedzielskiej z Galerii „J” w Łodzi za udostępnienie katalogów oraz cytowanego wiersza Piotra Groblińskiego. Ze wspomnień Tadeusza Drewnowskiego literatura Mandat z Kalisza Prehistoria Co do Marii Dąbrowskiej, mam pewien kłopot z oddzieleniem prawdy od złudzenia, a także z ustaleniem ściślejszej chronologii. Czy prawdą, czy przywidzeniem jest coś, co widzę niemal fizycznie: tom pierwszego broszurowego wydania „Nocy i dni” na stoliczku przy łóżku moich rodziców w domu na Krakowskim Przedmieściu sprzed wojny? Mój ojciec jako wizytator szkolny, a potem wicedyrektor gimnazjum Adama Mickiewicza, miał w księgarni Gebethnera i Wolfa na Krakowskim Przedmieściu przywilej wypożyczania nowości (pod warunkiem nie rozcinania górnego grzbietu książki). Więc tych książek przy łóżku rodziców przewinęło się wiele, ale jako jedyny konkretny tytuł widzę we wspomnieniu „Noce i dnie”. Zresztą jestem pewien, że musieli je czytać – ojciec znał autorkę, a Marcin i Agnieszka to byli ich rówieśnicy. Na zjeździe literatów w 1955 roku po jakimś moim „wystąpieniu” podeszła do mnie Maria Dąbrowska i zapytała, czy jestem synem Karola Drewnowskiego, dopytywała się też o losy mojej rodziny. Wspomniała, że z ojcem razem wydawali „Walkę o szkołę polską”, gdzie rzeczywiście wyszukałem wspomnienie ojca o strajku w szkole w Płocku, lecz nazwiska Dąbrowskiej nie znalazłem. Nie pamiętam też, czy to pierwsze osobiste spotkanie z pisarką było przed czy po moim szkicu o jej głośnej wtedy pierwszej nowej książce powojennej pt. „Gwiazda zaranna”. W każdym razie wówczas z Marią Dąbrowską na ten temat nie rozmawiałem. W szkicu „Noce i dnie trzeciej jesieni” wchodziłem w spór z recenzentami (m.in. z Januszem Sławińskim), dowodząc, jak proza Marii Dąbrowskiej (zwłaszcza „Trzecia jesień” i „Na wsi wesele”) różni się od socrealizmu. Podczas spotkania po latach prof. Janusz Sławiński przyznał zresztą rację mojej diagnozie. Cięższą przeprawę na temat „Gwiazdy zarannej” (przed czy po tym szkicu?) miałem na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Byłem jeszcze sekretarzem POP literatów i mnie przypadło wprowadzenie do tego punktu obrad (ciekawe, czym się wówczas zajmowała najwyższa instancja partyjna!). W dyskusji wszyscy przemawiający członkowie Biura wypowiadali się z dezaprobatą (przy milczącym wobec nich sprzeciwie premiera Józefa Cyrankiewicza). Spośród zaproszonych literatów basował im jedynie dziadek Lucjan Rudnicki. Niełatwo było zaprzeczyć, że przy obowiązującym jeszcze socrealizmie zwłaszcza „Na wsi wesele” było literacką herezją – przede wszystkim dlatego, że dopuszczało powątpiewanie co do zbawczej roli kolektywizacji. Będąca mottem przyśpiewka brzmiała: Oj, jedz, pij, kiedy dają A tańcuj, kiedy grają A uważaj, kiedy dzwonią A uciekaj, kiedy gonią... Tymczasem posiedzenie zakończyło się happy endem. I w tym towarzystwie nie opuścił pisarki Bole- sław Bierut, który miał dla niej autentyczny sentyment z lat lubelskiej młodości podczas pierwszej wojny (Maria Dąbrowska redagowała tam „Polskę Ludową”, zaś Bolesław Bierut działał w spółdzielczości). Tak więc po znajomości rozproszone zostały zbierające się chmury wokół „Gwiazdy zarannej”. Dwa przęsła Ale te najrozmaitsze spotkania, spory i zabawy w one lata nie przesądzały jeszcze, że problem: Dąbrowska – stanie się magna pars mojej pracy zawodowej. O tym zdecydowały inne sprawy. Mimo że nie pracowałem już ani w Instytucie Badań Literackich PAN, ani na uniwersytecie, znalazłem przygotowaną przez Zofię Biłek w związku z pięćdziesięcioleciem twórczości ogromną pionierską „bibliografię publicystyki społeczno-politycznej” Marii Dąbrowskiej, w przytłaczającej mierze dotyczącą lat 1910-1923, czyli czasu zanim została zawodową pisarką. Materiały te, zupełnie nieznane, świadczyły o niezwykłym zafascynowaniu Marii Dąbrowskiej i jej męża (wysłannika PPS na obczyźnie) ideami, z jakimi spotkali się w Belgii (Marian Dąbrowski wydał później książkę na ten temat). Były to idee ruchu niepodległościowego na wzór belgijski: wolności narodowej, laicyzmu i demokratyzmu o zabarwieniu niemal religijnym, które w Belgii do tego ruchu wnosiła masoneria. Na dodatek jej ważną postacią był Joachim Lelewel, którego imię przybrało grono inspiratorów tych idei wśród polskiej studenterii w Belgii. Idee stamtąd krzewiła następnie Maria Dąbrowska po powrocie do kraju w najrozmaitszych dziedzinach i okolicach jako publicystka, działaczka i urzędniczka (za ukoronowanie tej działalności uznać można jej pracę w 1920 roku w Ministerstwie Rolnictwa nad uchwałą o reformie rolnej w odrodzonej Polsce). Na te natchnienia u Marii Dąbrowskiej wskazywał mój referat na sesji w Instytucie Badań Literackich. Wydało mi się, że odniósł on sukces, gdyż był jedynym, który został podjęty na sesji przez jej belgijskich współtowarzyszy. Jerzy Hulewicz ex promptum wygłosił referat, który znalazł się w księdze pamiątkowej sesji, zaś Nela Samotyhowa podzieliła się ze słuchaczami istotnymi wspomnieniami. Na razie nie tykałem jeszcze na sesji spraw czysto literackich. Ale już wiedziałem, że to, z czym nie może sobie poradzić polska krytyka – wczesna twórczość Marii Dąbrowskiej: „Uśmiech dzieciństwa”, „Ludzie stamtąd”, ale i później – pochodzi również ze skandynawskich natchnień – z „Białego dworu” Hermana Banga, z przekładanych przez nią powieści Jensa Petera Jacobsena i poezji Emile’a Verhaerena, czyli z modernizmu skandynawskiego. Już wtedy wiedziałem, że muszę napisać nową monografię o Marii Dąbrowskiej, choć jeszcze wiele do tego brakowało. Na razie pochłaniała mnie praca nad Borowskim i nie drążyłem nowych pomysłów. Drugim impulsem dla mego projektu stały się oczywiście dzienniki Marii Dąbrowskiej. Były one wielkim pośmiertnym odkryciem. Spośród pisarzy, którzy mieli opiekować się jej spuścizną – poza Anną Profesor Tadeusz Drewnowski, 1993 rok Fot. Witold Jarosław Szulecki Kowalską – nikt nie wiedział o tych gigantycznych dziennikach z 51 lat (ok. 80 notatników rozmaitej objętości!). Rychło, w pięć lat po śmierci, wskutek krachu pośmiertnie wydanych „Przygód człowieka myślącego”, prof. Czesław Hernas, główny kustosz jej twórczości, w zgodzie z testamentem postanowił jakoś zaanonsować tę rewelację. Istniał też podobno i inny powód do pośpiechu, o którym nie miałem pojęcia. Do wydania dzienników zabrała się Ewa Korzeniewska, która właśnie okazała się fatalną edytorką „Przygód...”. Chcąc uniknąć nieporozumień z dziennikami, Czesław Hernas wraz z prof. Kazimierzem Wyką postanowili zwrócić się do kogoś innego. I padło na mnie. W 1970 roku stosy maszynopisów autorskich i notatników znalazły się na moim biurku. Dość zajęty pracą redakcyjną, pochłaniałem je popołudniami i nocami. Po pół roku koncepcję ich pierwszego wydania przedstawiłem znawcom twórczości Marii Dąbrowskiej i redaktorom w „Czytelniku”. Tekst wyboru (na razie bez przypisów i przedmowy) oddałem po półtora roku. Dalszej gehenny – z optymistyczną puentą po 19 latach – opisywać nie będę, gdyż jest dostatecznie znana. Rodowód kaliski i belgijski oraz odkryte dzienniki stanowiły dwa główne elementy klarującej się mojej monografii o Marii Dąbrowskiej. O ile znana jej linia pisarska zmierzała ku koncepcji epickiej i „wieszczej” („Noce i dnie”, „Przygody człowieka myślącego”), o tyle linia dzienników tworzyła z czasem ich przeciwieństwo – linię intymną, prywatną, pozbawioną złudzeń. Od początku te dwie przeciwbieżne linie stanowiły narzucającą się konstrukcję monografii. Skoro nie mogłem wskutek zakazu politycznego wpierw wydać wyboru dzienników, zabrałem się do monografii, która ukazała się w roku 1980, w przeddzień stanu wojennego. Na przeszkodzie jej przejrzystej realizacji stała jednak niemała przeszkoda: jeden z jej dwóch głównych elementów – dzienniki – okazał się nielegalny, bo cenzura nie dopuszczała (poza tytułem) jakichkolwiek merytorycznych na ich temat rozważań. Tę trudność obchodziłem rozmaitymi ogródkami, lecz ze znaczną szkodą dla klarowności wywodu. Dopiero trzecie wydanie z roku 2000, po ukazaniu się dzienników w moim opracowaniu (1988) i obaleniu zakazów, przywracało w pełnym wymiarze jej drugie przęsło i rozjaśniało konstrukcję. O ile dzienniki przygotowywałem w Warszawie, o tyle monografia była czymś tak trudnym i skompliko- wanym, że nie udawało mi się jej pisać z doskoku, w chwilach wolnych od pracy w redakcji. Postanowiłem stworzyć sobie jakąś sezonową przynajmniej pracownię. Gdzie jej miałem szukać jak nie w Czorsztynie, któremu już kiedyś tyle zawdzięczałem. Ale na miejscu skorygowałem nieco mój plan. Ulokowałem się vis-à-vis Czorsztyna, po drugiej stronie Dunajca, we wsi Niedzica, na której początku wznosi się czynny zamek (w zarządzie historyków sztuki), a na końcu – spora chałupa, w której zamieszkałem. Z okien mojego pokoju widać było Dunajec i zamek czorsztyński, Pieniny i Gorce, a zza chaty – Tatry. W dodatku pod bokiem, w zamku, miałem główne posiłki, a w razie gwałtownej potrzeby również dostawę książek z Jagiellonki. Zawarłem tam mnóstwo znajomości i przyjaźni z kręgów historyków sztuki oraz malarzy. W takim otoczeniu nawet tak niewdzięczne zajęcie jak pisanie sprawia przyjemność. Dzięki pracowni w trzy sezony napisałem „Rzecz russowską”... W stulecie rodaczki Z inicjatywą drugiej sesji naukowej o Marii Dąbrowskiej, w stulecie urodzin (1989), wystąpił tym razem Kalisz, pragnąc, aby odbyła się w jej rodzinnym mieście. Tradycyjnie o pomoc w jej zorganizowaniu zwrócono się do Instytutu Badań Literackich, który czy to zlekceważył pozastołeczną ambicję, czy też ze względu na brak własnych specjalistów, zgłosił swe desinteressement. Wówczas Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk zwróciło się do prof. Zdzisława Libery, seniora badań nad Dąbrowską, i do mnie z Warszawy, oraz do prof. Czesława Hernasa z Wrocławia. Zresztą nowe pozycje: moja nowa monografia pisarstwa Marii Dąbrowskiej oraz pierwszy wybór dzienników – narzucały same nową problematykę sesji. Wkrótce Rada Miejska Kalisza zaprosiła mnie na swoje posiedzenie w tej sprawie. Poza ojcami miasta poznałem się tam wówczas z przewodniczącym Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, prof. Edwardem Polanowskim, a chyba także już wtedy z jego następcą, prof. Krzysztofem Walczakiem. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Kalisz. Mimo tragicznego pożaru w wojnie światowej 1914 roku, aura najdawniejszej starożytności unosi się nad tym miastem. Inną jego osobliwość stanowi wyjątkowy w Polsce układ: rzeka jest integralną częścią miasta, wyznacza jego plan. Po Kaliszu wędruje się Prosną, kanałami i alejami. A także znanymi ścieżkami „Nocy i dni”... Od pierwszego wejrzenia Kalisz stał się jednym spośród niewielu polskich miast, do których żywię osobiste uczucia. Po niecałym roku jechałem na sesję do znajomego już miasta. Kwerenda referatowa przyniosła gros prac z kręgu odkrytych dzienników. Nie udało mi się, wskutek choroby prof. Danuty Butler, zorganizować referatu porównawczego, na którym szczególnie mi zależało: język „Nocy i dni” – język dzienników (pozostały jedynie „Uwagi o języku „Ludzi stamtąd” Grażyny Majkowskiej). Prof. Libera wygłosił referat „Przygody człowieka myślącego” jako powieść o inteligencji polskiej, który miał to dzieło ratować. Sam zająłem się nowym ważnym źródłem: korespondencją Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski (syn Stanisława, po wojnie przebywający na emigracji), niestety, niekompletną i po dziś dzień nie skompletowaną. Prezes Edward Polanowski omówił „Russów w życiu i twórczości...”. Atrakcję wśród zagranicznych gości stanowiła Christine Brown, młoda amerykańska tłumaczka „Nocy i dni”, która w konkursie Departamentu Stanu wygrała stypendium na tłumaczenie z języka polskie- go. Stwierdziła ona, że właśnie kończy trzecią wersję przekładu, a jej rozważania o ewolucji założeń przekładowych były bardzo interesujące i sensowne. Kiedy odezwałem się do niej po paru latach oczekiwania na amerykańską edycję – nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Szukałem jej korespondencyjnie, przez znajomych w Stanach Zjednoczonych i wreszcie zgłosiłem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz do Instytutu Badań Literackich – wszystko bez skutku. Chciałbym obarczyć tą sprawą Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, wierzę w jego uporczywość, a nie wykluczam, że gdzieś w USA poniewierają się „Noce i dnie” w celnym amerykańskim tłumaczeniu. Moja zawodowa i emocjonalna więź z Kaliszem w związku ze zjazdem i kontaktami prasowymi sprowokowała coś zgoła zaskakującego. Otóż wkrótce odezwał się do mnie telefonicznie mój znajomy ze Związku Literatów Polskich, lubiany i ceniony przeze mnie pisarz Aleksander Małachowski, który jako ówczesny prezes Unii Pracy zaproponował, abym z ramienia tej partii w pierwszych półwolnych wyborach 1989 roku ubiegał się o mandat do Sejmu z... Kalisza. Oto co znaczyło wówczas pierwsze wydanie dzienników! A może i jakieś odgłosy kaliskiej imprezy... Bez chwili wahania odpowiedziałem, że życzę Kaliszowi bardziej kompetentnego posła. Nie odmówiłem natomiast w innej sprawie. Z powodu długiej i ciężkiej choroby prof. Edwarda Polanowskiego wydanie materiałów kaliskiego zjazdu przeciągało się latami. Jeszcze po jego śmierci długo nie było wiadomo, gdzie się one podziały. Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk desygnowało do tej pracy dr Elżbietę Steczek Czerniawską, dyrektorkę gimnazjum i liceum, i zwróciło się o pomoc do prof. Libery oraz do mnie. Opracowanie materiałów nie nastręczało specjalnych kwestii, tyle że zaopatrzyliśmy je w bogatą kronikę sesji oraz towarzyszących jej imprez w Kaliszu i w Russowie, sporządzoną przez Elżbietę Steczek Czerniawską. Nie mogliśmy jednak nie zauważyć, że przez ubiegłe od sesji lata dzięki transformacji i wywołanym przez nią sporom zmieniła się również sytuacja nieżyjącej pisarki. Postanowiliśmy do „Księgi Kaliskiej” wprowadzić w aneksie głosy, które ją istotnie kształtowały. Dodaliśmy trzy wypowiedzi: kazanie ks. Jana Ziei na pogrzebie pisarki, wspomnienia prof. Stanisława Lorentza, jej ziomka z Kalisza i przyjaciela z lat powojennych oraz dyskusję emigracyjną o „Dziennikach”, nadaną przez Radio Wolna Europa, która wbrew gdzieniegdzie pojawiającym się w kraju grymasom, stanowiła ich wielką pochwałę. Pięknie wydana w 2000 roku „Księga Kaliska”, rozwijająca wiedzę o pisarce i jej recepcji, nadążała więc za rozwojem krajowej dyskusji, która wkrótce objęła też drugie wydanie dzienników, wolne od cenzury i bogatsze o więcej niż dwa nowe tomy. Nowa faza życia Jak wiadomo, w testamencie Marii Dąbrowskiej ważną datę stanowiło czterdziestolecie śmierci, a więc rok 2005. Mając nieustannie do czynienia z archiwami Marii Dąbrowskiej, na dwa lata przed datą zezwalającą na ich otwarcie napisałem do prof. Czesława Hernasa alarmujący list. Wbrew obietnicom ani Muzeum Literatury, ani Biblioteka Uniwersytecka nie przystąpiły do konserwacji zbiorów (zwłaszcza dzienników nadal znajdujących się w dużej części w rękopisie i w fatalnym zaniedbaniu), tłumacząc się brakiem funduszy. Tuż przed śmiercią Czesława Hernasa wysunąłem projekt, aby zaproponować Polskiej Akademii Nauk pieczę nad największymi polskimi dziennikami, a w perspektywie przygotowa- nie przez nią pełnego, elitarnego na razie wydania ich dla celów naukowych, dla którego spadkobiercy zgodzili się odstąpić od należnego honorarium. Akademia w osobach prof. Jana Strelaua i prof. Henryka Samsonowicza, a obecnie prof. Stanisława Mossakowskiego, ten projekt podchwyciła i popiera. Fakt ten zmobilizował biblioteki do wypełnienia ich podstawowych zobowiązań. Pozostała więc kwestia pełnego wydania. Obecnie przygotowane wydanie znajduje się w fazie recenzowania przez specjalistów z różnych dziedzin: prof. Andrzeja Markowskiego (język), prof. Janusza Żarnowskiego (historia), prof. Janusza Tazbira (kultura) i dr. Pawła Rodaka (filozofia, etyka, estetyka). Jak miałem okazję się zorientować ze wstępnego spotkania, w perspektywie różnych specjalności dzienniki budzą najrozmaitsze opinie, lecz zbiegają się we wspólnym wniosku co do wydania ich całości. Najprawdopodobniej w marcu 2008 opinie te mają być opublikowane w miesięczniku „Kultura i społeczeństwo”. Dzienniki Marii Dąbrowskiej zaczną w ten sposób wchodzić w nową fazę życia. Ostatnio dotarła do mnie wiadomość, że Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk postanowiło przyznać mi swoje honorowe członkostwo. Czuję się tym prawdziwie zaszczycony. Nowy mandat z Kalisza przyjmuję z wdzięcznością jako pełnomocnictwo dotyczące bliskiej mi, ważnej tradycji, płynące z samych jej źródeł. Profesor dr hab. Tadeusz Drewnowski urodził się 1 grudnia 1926 roku w Warszawie, w rodzinie nauczycielskiej. W styczniu 1940 roku, w związku ze sprawą Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN), gestapo aresztowało rodzinę Drewnowskich. Ojciec i brat zostali rozstrzelani na Palmirach, matkę przez 5 lat więziono w Ravensbrück, Tadeusza, a miał wówczas 14 lat, po dziewięciu miesiącach wypuszczono z Pawiaka. Pomimo młodego wieku i tragicznych doświadczeń działał w konspiracji; w latach 1941-1944 walczył w szeregach Armii Krajowej. W 1952 roku uzyskał stopień magistra, w 1971 roku – stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie pracy poświęconej twórczości Tadeusza Borowskiego. W latach 1976-78 prowadził seminarium na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W 1982 roku podjął pracę w Katedrze Literatury Polskiej XX wieku. Habilitował się w 1983 roku na Uniwersytecie Wrocławskim przedstawiając rozprawę „Rzecz russowska. O pisarstwie Marii Dąbrowskiej”; w 1990 roku wydał monografię twórczości Tadeusza Różewicza pt. „Walka o oddech” . W 1991 roku mianowany przez Prezydenta Lecha Wałęsę na stopień profesora. Na podstawie wykładów uniwersyteckich opublikował „Literaturę polską 1944-1989. Próba scalenia, obiegi – wzorce – style”. Profesor jest aktywny na polu społecznym, początkowo w naukowych kołach polonistów, łódzkim, potem warszawskim. W latach 1960-81 pracował w redakcji tygodnika „Polityka” jako redaktor działu kulturalnego i członek kolegium. W 1951 roku został członkiem Związku Literatów Polskich, a w 1969 roku – członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Literackich (wiceprezes sekcji polskiej). W latach 1977-80 był członkiem zarządu Oddziału Warszawskiego ZLP, od 1980 wiceprezesem Zarządu Głównego. Po zawieszeniu Związku w stanie wojennym brał czynny udział w tajnej działalności tego zarządu. Uczestniczy również w pracach jury Nagrody Literackiej „Nike”. W 2006 roku wydał dwie książki: szkice i rozprawy pt. „Porachunki z XX wiekiem” oraz „Wyprowadzkę z czyśćca”, projekt innego wydania pisarstwa Marii Dąbrowskiej. Jest wybitnym edytorem, o czym świadczą wydania krytyczne oraz zbiór korespondencji Tadeusza Borowskiego („Niedyskrecje pocztowe”, właśnie opublikowany w przekładzie w USA ), „Dzienniki” Marii Dąbrowskiej (dwa wydania – w 5 i 7 tomach) i in. Przed prawie trzydziestu laty profesor Tadeusz Drewnowski wydał tom własnych wspomnień. Obecnie pisze ich dalszy ciąg – stąd właśnie pochodzi zamieszczony w Kalisii szkic. Elżbieta Steczek Czerniawska Zapomniana kaplica wokół nas Anna Tabaka Niszczeje jedna z ciekawszych pamiątek przeszłości naszego miasta. Czy kaplica św. Barbary w Szczypiornie, starsza niż legiony Piłsudskiego, doczeka się konserwacji? Ze szklaną wiatą przesłaniającą fasadę przez dziesięciolecia wyglądała nieszczęśliwie. Dzisiaj też nie jest lepiej, choć wiatrołap został rozebrany. Po bokach betonowych schodów sterczy za to gruzowisko dawnych murków, na których wznosiła się przeszklona konstrukcja. Wewnątrz parafianie starają się utrzymać porządek, ale postępującej degradacji budowli nie mogą zatrzymać. Jeśli nic się nie zmieni, zagrzybione stropy i popękane ściany runą. Kaplica św. Barbary w Szczypiornie, ważne miejsce na mapie pamiątek przeszłości Kalisza, pilnie domaga się konserwacji. Same kosteczki Kaplica pamięta czasy Ordęgów, dziewiętnastowiecznych właścicieli majątku, kiedy mieszkańcy Szczypiorna na mszę św. niedzielną chodzili do parafialnego kościoła w Dobrzecu. Skromna kaplica miała inne przeznaczenie; została postawiona, aby stać nad grobami Macieja (zm. 1879) i Julii, jego żony. Ludzie stąd ciągle powtarzają, że w zasypanej dzisiaj krypcie leżą Ordęgowie. – Nikt ich już stamtąd nie ruszy, bo co tam mogło zostać… Same kosteczki – mówi Kazimiera Sarnowska. W głosie osiemdziesięciokilkulatki słychać ulgę. Z przykrością patrzyła, gdy świat jej dzieciństwa, do którego należał również pański dwór, rozdzierano na strzępy, kawałek po kawałku. Przedwojenne Szczypiorno z szeroką szosą wysadzaną różnymi gatunkami grusz i jabłoni w jej wspomnieniach jawi się piękne niczym rajski ogród. W kaplicy zastanawia jedynie brak epitafiów, zwyczajowo fundowanych dla uczczenia pamięci możnych. Nikt z najstarszych mieszkańców takich tutaj nie widział. Przez lata wiele się jednak zmieniło. Nawa Kazimiery Majątek w 1895 roku przeszedł w ręce rodziny Bronikowskich. Jego pierwszą właścicielką była Kazimiera, żona Stefana. Niedługo później ziemie przecięła Kolej Warszawsko-Kaliska, która podzieliła Szczypiorno na dwie części. Dwór wraz z kaplicą i folwarkiem pozostał po jednej stronie torów; na drugą ziemianka przeniosła nową część osiedla. – Jak tor budowali i z Warszawy szedł pociąg, to nową wieś przenieśli tutaj, w to miejsce [dzisiaj część Szczypiorna rozsiadła po bokach współczesnego kościoła pw. Podwyższenia Krzyża]. Stara została Starą Wsią, a na nową mówiono Kazimierzów – opowiada Sarnowska. Zwyczajowa nazwa echem odbija się we współczesności. Na tabliczce ustawionej za torami można przeczytać: „ul. Starowiejska”. Tylko o Kazimierzowie już prawie nikt nie pamięta. Widok na ołtarz Z nowymi właścicielami przyszły nowe porządki, czego symbolem stała się kaplica. Za Ordęgów była ona zbyt mała, aby zmieścić więcej niż kilka osób. Oddalona mniej więcej o kilometr od dworu, przesłonięta drzewami, romantycznym musiała bardziej przypominać świątynię dumania niż kościół. Z pierwotnej scenografii pozostało już tylko kilka sosen; stoją za ogrodzeniem kaplicy wysokie i trzęsą na wietrze potarganymi głowami – jakby chciały zaświadczyć, że tu kiedyś rósł las. Kazimiera postanowiła kaplicę otworzyć dla ludu, dlatego dobudowała nawę i prezbiterium z witrażem św. Barbary w oknie, patronką dobrej śmierci. Powstał niewielki kościółek na typowym planie krzyża łacińskiego. Widocznym znakiem zmiany był pogrzeb męża fundatorki. Zgodnie z miejscową tradycją, Stefana, zmarłego w 1908 roku, pani kazała pochować na cmentarzu dobrzeckim. Ławki dla Bronikowskich Po rozbudowie kościół otrzymał tradycyjną, stylizowaną na barok fasadę. Był początek XX wieku, nowoczesność dopiero torowała sobie drogę. Z dworu co niedziela posyłano po księdza konie do Dobrzeca. Przed samą wojną duchowny przyjeżdżał już sam. Jego błyszczący nowiutki fiat wzbudzał powszechny podziw miejscowych, zwłaszcza dzieci. Mszę św. w kaplicy odprawiano o godzinie ludzi, mieli uciec do Warszawy. Jedni mówią, że ich jedyny syn, Janek, tej drogi nie przeżył. Inni twierdzą, że chłopak zginął dopiero później – w Powstaniu Warszawskim. Zrządzeniem losu po latach w pierwszym polskim filmie fabularnym nakręconym po wojnie, „Zakazanych piosenkach”, którego bohaterem jest walcząca Warszawa, zagrała Janina Ordężanka, urodzona w 1889 roku na szczypiornickim dworze. Współczesność Widok z boku Fot. Mariusz Hertmann ósmej. Przychodzili na nią także ludzie z Sulisławic. Pieśni intonowała sierżant w mundurze wojskowym z pobliskiego garnizonu. – Ona grała też na fisharmonii. W prawym kącie od wejścia wydzielono mały chórek z fisharmonią – pamięta Józef Pawlak. – Ławki stały tylko dla Bronikowskich, reszta stała – dorzuca Janina Nowicka. Bronikowskich było siedmioro. Nestorka rodu Kazimiera, jej syn Józef Konstanty, który w 1920 roku stał się właścicielem majątku, jego żona Anna Ludwika z Karśnickich oraz czwórka dzieci: Krystyna, Zosia, Jan i Elżbieta. – Krysia studiowała w Anglii i tam miała narzeczonego, Zosia też była zajęta nauką, a ja z siostrą przychodziłyśmy bawić się do dworu z Elunią. Jasiu... Mały Jasiu był królem w tym domu, jedyny syn – wspomina Kazimiera Sarnowska, córka jednego z pracowników Bronikowskich. W jej oczach Józef na zawsze pozostał przystojnym, wysokim, eleganckim mężczyzną, a Maryśka, bo Józef inaczej na swoją żonę nie mówił – zaradną gospodynią. Babkę najczęściej można było spotkać wśród wypielęgnowanej zieleni otaczającej dwór. Kwiaty i krzewy były jej oczkiem w głowie. Ogrodnik Stanisław Wojtasik wiedział, że aby utrzymać pracę, przede wszystkim musi sprostać wymaganiom starszej pani. Gdy Kazimiera Bronikowska umarła (– Chodziłam wtedy do szóstej klasy i ze szkoły przygotowywaliśmy wieniec – pamięta Sarnowska), jej syn ufundował do kaplicy obraz Matki Boskiej. Nestorka została pochowana przy swoim mężu w Dobrzecu, pod kamienną płytą oznaczoną stelą z czarnego marmuru (na rozwidleniu głównych alei cmentarza trzeba skręcić w prawo). Jej imienia na obelisku jednak nie zdążono umieścić. Szybciej nadeszła wojna. Zamknięta Po wkroczeniu hitlerowców do Polski, Szczypiorno zajęli Niemcy. Folwark nadal żył, ale inaczej: kaplica, jak niemal wszystkie kościoły Kalisza, została zamknięta. Niebawem agresorzy wysadzili pomnik legionistów w 1927 roku postawiony niedaleko słynnych baraków internowania na wieczną chwałę poległych za niepodległość. Bronikowscy, według opowieści przekazywanych sobie przez Lata powojenne obeszły się z kaplicą dość obcesowo, choć i tak lepiej niż z dworem, który najpierw zrujnowano, a potem zburzono. Świątynię spotkały trzy niefortunne rozbudowy; kolejno dodano chór muzyczny, zakrystię, salkę katechetyczną, nawę boczną, przeszkloną wiatę ze schodami. Ale osiedlu to nie pomogło – rozrastającej się społeczności potrzebny był duży kościół. Nową budowę rozpoczęto w latach 80. i wtedy kaplica powoli, acz skutecznie zaczęła tracić na znaczeniu. Stało się coś gorszego. Nawet jeśli procesja Bożego Ciała co roku idzie do ołtarza w starej świątyni, obumiera tradycja tego miejsca. Wiata i betonowe schody „dołatane” do nawy Kazimiery okazały się najbrzydszym tego procesu przejawem. A że dobudówki były stawiane źle i z najlichszych materiałów (innych w latach 60. nie było), to dzisiaj żniwo zniszczenia jest potężne: zawilgocone, popękane ściany błagają o pomoc. Przez postępującą degradację zagrożone są malowidło Trójcy Świętej na sklepieniu nawy i drewniany ołtarz. Kaplica nie jest nawet wpisana do rejestru zabytków. Post scriptum W ubiegłym roku o kaplicy sobie przypomniano. Dyskusję zainicjowała radna Barbara Wrzesińska, do której z prośbą o pomoc zwróciła się mieszkanka Szczypiorna Daniela Kempska. Po interwencji radnej na miejsce udali się przedstawiciele miasta i urzędu konserwatorskiego. Oględziny zakończono zaleceniem, aby dobudówki rozebrać i postarać się o wpis do rejestru zabytków. Na razie zniknęła jedynie wiata. Powstała karta ewidencyjna obiektu tzw. biała, tj. podstawowa dokumentacja, oficjalny akt istnienia. Nieczynna kaplica stoi zamknięta na cztery spusty. Wokół pustka i gruzowisko po rozbitych murkach wiatrołapu. Krajobraz jak po bitwie. Czy wygranej? Korzystałam z: Stanisław Małyszko, Szczypiorno [w:] Majątki wielkopolskie. Powiat kaliski, Szreniawa 2000, s. Fot. Agnieszka Owczarek Bieliźniana (r)ewolucja Prześledzenie zmian i ewolucji form, jakie dokonały się w bieliźnie damskiej, jak i męskiej na przestrzeni ostatnich stu lat było założeniem Ewy Sierańskiej i Aleksandry Trelli, autorek wystawy zatytułowanej „Od pantalonów do stringów”. W gablotach i na sznurku Prezentowana w opatóweckim muzeum wystawa pokazuje bieliznę od końca XIX wieku poprzez wiek XX aż do współczesności. W gablotach i na... sznurku do wieszania prania zawieszono charakterystyczne dla poszczególnych dekad majtki z „klapą”, staniki gorsecikowe, białe pantalony, matinki, lizeski pochodzące z początku XX wieku, a także koszule nocne z trenem z lat 30-tych XX wieku, sztywne stylonowe halki tak popularne w latach 50-tych, majtki z elastycznej przędzy helanko z lat 60. i 70. czy „nowoczesne” koronkowe stringi w kolorach tęczy. To damska bieliźniana garderoba, która zdecydowanie zdominowała wystawę. Na ekspozycji znalazło się jednak także miejsce na bieliznę męską. Wśród elementów męskiej bielizny znaleźć można kalesony (również jedwabne), suspensorium, czyli intymny element umundurowania, koszule nocne czy szlafroki szyte specjalnie dla panów. Wzrok przykuwa ponadto kombinacja męska z dzianiny bawełnianej pochodząca z lat 30-tych XX wieku. Jak zmieniały się obyczaje Autorki wystawy zaznaczają, że chciały zaprezentować nie tylko rewolucję w ilości noszonej bielizny, ale także zmiany w dziedzinie surowców i zastosowania nowych technologii do jej wyrobu. Dlatego też na wystawie nie mogło zabraknąć bielizny z tradycyjnych płócien bawełnianych, tkanin szytych z jedwabiu naturalnego i sztucznego, dzianiny oraz współczesnych elastycznych dzianin syntetycznych. Opatówecka ekspozycja jest drugą tak szeroką prezentacją bielizny. Dwa lata temu podobna wystawa zagościła w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Pojedyncze sztuki bielizny prezentowane były jedynie przy okazji rozmaitych wystaw poświęconych historii mody. A.O. 227-230; tegoż Karta ewidencyjna kaplicy grobowej Ordęgów, obecnie św. Barbary, archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu Delegatura w Kaliszu 2007, Internetowa baza danych filmu polskiego. Autorka dziękuje pani Danieli Kempskiej za pomoc przy przeprowadzaniu wywiadów. „Od pantalonów do stringów”, Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku, scenariusz i aranżacja wystawy Ewa Sierańska i Aleksandra Trella. Bielizna damska i męska pochodzi ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. sport W Kaliszu odbędą się obchody jubileuszu 90-lecia szczypiorniaka na ziemiach polskich Wielki jubileusz w kolebce szczypiorniaka W Kaliszu gościli Andrzej Kraśnicki, prezes zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce i Bogdan Wenta, trener narodowej reprezentacji szczypiornistów. Goście obejrzeli halę widowiskowo-sportową Winiary Arena, spotkali się z dziennikarzami lokalnych mediów, uczestniczyli w uroczystości podsumowania roku sportowego. – Zawsze gra się o jak najwyższą stawkę – mówił Bogdan Wenta, trener narodowej reprezentacji w piłce ręcznej podczas pobytu w Kaliszu. Słowa te można odnieść także do działania kaliskiego samorządu – dzięki inwestycji w sport, jaką była budowa hali Winiary Arena i profesjonalnej organizacji III Międzypaństwowego Turnieju Piłki Ręcznej Grundfos Cup 2007, właśnie tutaj odbędą się główne obchody 90-lecia szczypiorniaka na ziemiach polskich. Na konferencji prasowej Miasto Kalisz reprezentowali: prezydent Janusz Pęcherz i wiceprezydent Tadeusz Krawczykowski. – Związek Piłki Ręcznej w Polsce powierzył Kaliszowi organizację turnieju kwalifikacyjnego do Mistrzostw Europy w Piłce Ręcznej Mężczyzn do lat 20. Impreza odbędzie się w hali widowiskowo-sportowej Winiary Arena. W turnieju wezmą udział drużyny z Polski, Austrii, Portugalii i Ukrainy. Niezmiernie ważne jest to, że turniej jest włączony w obchody 90-lecia piłki ręcznej w Polsce. Dlaczego Kalisz wygrał rywalizację o organizowanie tej prestiżowej imprezy, wyjaśnią nasi goście – mówił witając zebranych prezydent Janusz Pęcherz. W kolebce piłki ręcznej Konkurs ofert na organizację turnieju Związek Piłki Ręcznej w Polsce ogłosił w grudniu ubiegłego roku. Chęć zorganizowania u siebie tej sportowej imprezy oprócz Kalisza zgłosiły też Elbląg, Dzierżoniów, Mielec oraz Łąck. – Jesteśmy w kolebce piłki ręcznej. Chcemy, by uroczyste obchody 90-lecia narodzin piłki ręcznej na ziemiach polskich odbyły się właśnie tutaj, w Kaliszu. Zdecydowały o tym dwa fakty: posiadanie przez Kalisz wspaniałej, spełniającej wszelkie standardy bazy w postaci hali widowiskowo-sportowej Winiary Arena oraz bardzo dobra, profesjonalna organizacja III Międzypaństwowego Turnieju Piłki Ręcznej „Grundfos Cup”, który odbył się w Kaliszu w 2007 roku. Wtedy zagrały tutaj drugie reprezentacje. Teraz chcemy zrobić kolejny krok i w grodzie nad Prosną zorganizować imprezę sportową z udziałem pierwszych reprezentacji państwowych. Tradycją stało się, że miejsce rozgrywania turnieju musi zobaczyć i zaakceptować trener narodowej reprezentacji. Stąd też nasza wizyta – mówił prezes Andrzej Kraśnicki, który w Kaliszu gościł już po raz kolejny. Trener Bogdan Wenta nie ukrywał, iż nim przyjechał do Kalisza, wiele informacji na temat hali widowiskowo-sportowej Winiary Arena otrzymał od zawodników, trenerów i działaczy sportowych, Od prawej: trener Andrzej Kraśnicki, trener Bogdan Wenta Fot. BIM którzy gościli w najstarszym polskim mieście jesienią ubiegłego roku. – Podglądam Kalisz śledząc rozgrywki w siatkówce. Możemy siatkarkom tylko zazdrościć – podkreślał Bogdan Wenta. – Słyszałem bardzo wiele pozytywnych opinii po Turnieju „Grundfos Cup”. Dziś przekonałem się, że hala jest jednocześnie kameralna i bardzo duża. Nie tylko spełnia wymogi stawiane obiektom, w których organizowane są międzynarodowe imprezy sportowe, ale też zapewnia wymarzone warunki na zgrupowania. Tutaj jest świetne zaplecze, a przy tym wszystko jest „na wyciągnięcie ręki”. Kalisz leży w centrum Polski. Stąd jest niedaleko do Poznania, a więc do lotniska. Zawodnicy z różnych stron Polski będą mieli do przebycia taką samą drogę. Plany organizacyjne Goście podkreślali, że tym, co zachęca władze Związku Piłki Ręcznej w Polsce do współpracy jest postawa władz miasta – dobra atmosfera, profesjonalizm. Prezes Andrzej Kraśnicki poinformował, iż zostaną powołane zespoły i komitety, które zajmą się organizacją obchodów 90-lecia szczypiorniaka. Póki co wiadomo na pewno, że w Kaliszu zostanie rozegrany mecz międzypaństwowy o awans do mistrzostw Europy. Pytany o wzrastającą popularność piłki ręcznej trener Bogdan Wenta podkreślał, iż w rankingach popularności piłka ręczna wyprzedziła koszykówkę. Pod względem zainteresowania wydarzeniami sportowymi zajmuje trzecie miejsce po piłce nożnej i siatkowej. – Prestiż piłki ręcznej rośnie. Na sukces czekaliśmy 28 lat. Jesteśmy wicemistrzami świata. Teraz dla nas najważniejsza jest walka o udział w igrzyskach olimpijskich. Nie zapominajmy, jak długą drogę przeszła polska piłka ręczna. Nasz zespół uczestniczył tak naprawdę w jednym wielkim finale – mistrzostwach świata. Nasi rywale mają dużo większe doświadczenie. Jednak w sporcie gra się o najwyższą stawkę. Zrobię wszystko, by członkowie reprezentacji przeżyli występ na olimpiadzie – zapewniał trener Bogdan Wenta. Proszony o rady dla trenerów drugoligowej Calisii Szczypiorno podkreślał: – Baza w Kaliszu jest wspaniała. Trzeba pracować i uzbroić się w cierpliwość. Dziś zespołów się nie buduje, tylko kupuje. Trener musi liczyć się z tym, że wychowa zawodników, a inny klub ich kupi. Jest to brutalne ryzyko, które towarzyszy naszej pracy. I. C. Sportowa reprezentacja Kalisza Andrzej Dobrzecki Miniony rok w kaliskim sporcie stał pod znakiem nie tylko medalowych sukcesów reprezentantów naszego miasta, ale wielu spektakularnych wydarzeń. Jak feniks z popiołów podniosły się ważne i popularne gry zespołowe: koszykówka i piłka ręczna, o których w Kaliszu zaczynano już zapominać. W Winiary Arena znów mieliśmy rekordową widownię przy okazji meczów siatkarskich oraz turnieju piłkarzy ręcznych Grundfos Cup. Srebro promieniuje Jeszcze rok temu w podobnym podsumowaniu roku trudno było przypuszczać, że w Kaliszu odrodzi się piłka ręczna. Jej upadek w naszym mieście wydawał się definitywny i to od wielu lat. Brak zespołów, brak szkolenia na poziomie szkół, w końcu brak zainteresowania, przesądzały o krajobrazie szczypiorniaka nad Prosną. Zdarzają się jednak w sporcie rzeczy, których w żaden sposób przewidzieć nie można. Oto nasza reprezentacyjna siódemka pod wodzą charyzmatycznego trenera, Bogdana Wenty, wbrew wszelkim prognozom, po niesamowitych meczach, zdobywa wicemistrzostwo świata podczas turnieju w Niemczech. To srebro szybko zaczyna promieniować na cały kraj i dociera też do Kalisza, gdzie przecież jest... kolebka piłki ręcznej w Polsce. Nieważne, że szczypiorniak to trochę inna piłka ręczna niż ta, którą dzisiaj oglądamy, bowiem właśnie w Szczypiornie ta dyscyplina na ziemiach polskich się narodziła. Zdobyć jak najwięcej Błyskawicznie rosnącą popularność handballu znakomicie w Kaliszu wykorzystano. Władze miejskie dały zielone światło dla powstania drużyny na poziomie II ligi, a byli kaliscy piłkarze ręczni ochoczo zabrali się do pracy. Potrafili zarazić swoim entuzjazmem świetnego fachowca z Ostrowa Wielkopolskiego, Witolda Rojka, a ten równie ochoczo zebrał grupę naprawdę dobrych zawodników, którzy zdobywali sportowe szlify w Ostrovii, prawdziwej kuźni dobrych, a nawet wybitnych szczypiornistów. W ten sposób w ekspresowym tempie narodziła się Calisia Szczypiorno. – Chcemy tak grać, aby na nasze mecze przychodziło coraz więcej publiczności. Winiary Arena to piękny obiekt i biegać tutaj po boisku, strzelać gole, to wielka przyjemność. W Kaliszu chcemy osiągnąć jak najwięcej, ile tylko się da – mówił jeszcze przed inauguracją sezonu jeden z czołowych zawodników drużyny, Paweł Dutkiewicz. Realna gra w I lidze Dzisiaj jesteśmy już za półmetkiem rozgrywek II ligi, a Calisia Szczypiorno jako absolutny beniaminek II ligi spisuje się bardzo dzielnie. Lokuje się w górnych rejonach tabeli i na pewno sprawi nam jeszcze Piłkarze ręczni Calisii Szczypiorno po zakończeniu zwycięskiego meczu w II lidze niejedną niespodziankę. Cóż to może być za mecz z aspirującą do I ligi Ostrovią Ostrów Wielkopolski! Piłkarze ręczni powoli, ale konsekwentnie pracują na coraz większą widownię. Na razie jest to kilkaset stale przychodzących kibiców, ale oni zachęcają następnych, a na trybunach pojawia się coraz więcej młodzieży. Jaką drogą powinna iść kaliska piłka ręczna w następnym sezonie? Jakie są możliwości jeszcze trwalszego jej osadzenia w kaliskim sporcie? – Na pewno świetnie byłoby, gdyby ten zespół mógł grać w I lidze, co naprawdę jest zupełnie realne. Myślę sobie, że Kalisz to wręcz idealne miejsce, aby piłka ręczna mogła się tutaj rozwijać. Idealne pod względem wielkości, sportowych potrzeb, zaangażowania ludzi. Jestem zwolennikiem budowania zespołu seniorów w oparciu o szkolenie młodzieży, a do tego potrzebna jest współpraca ze szkołami, z nauczycielami wychowania fizycznego. Od tego bezwzględnie trzeba zacząć. – mówi Witold Rojek, trener Calisii Szczypiorno. 90-lecie piłki ręcznej W Kaliszu potrafiono wręcz modelowo wykorzystać sukces reprezentacyjnej drużyny piłkarzy ręcznych, a srebro zdobyte w Niemczech nadal może promieniować. W ubiegłym roku bardzo okazale wypadły w Kaliszu dwa mecze w ramach turnieju „Grundfos Cup”. Dzięki mądrym decyzjom marketingowym trybuny Winiary Arena były przepełnione i aż kipiały od wspólnej, znakomitej zabawy. Kibice nie zwracali nawet uwagi na to, że reprezentacja Polski grała w drugim składzie, czym można było być nieco zawiedzionym. Atmosfera była wspaniała, recenzje za organizację wyśmienite. W tym roku szykuje nam się kolejna wielka feta. Kalisz ma być bowiem centrum obchodów 90-lecia piłki ręcznej na ziemiach polskich. Spodziewamy się więc meczu gwiazd naszego handballu z jakimś klasowym zespołem, a może z reprezentacją reszty świata! Coraz głośniej mówi się też o dużych szansach naszego miasta na zorganizowanie w hali Winiary Arena Młodzieżowych Mistrzostw Europy w piłce ręcznej. Grać o mistrzostwo W ubiegłym roku przybyła nam jeszcze jedna drużyna II-ligowa. Po jednym sezonie gry w III lidze koszykarze AZS OSRiR Kalisz i ich trener Marek Białoskórski otrzymali szansę awansu o klasę wyżej. Szkoleniowiec nie ukrywał, że najniższa klasa rozgrywek ma być chwilowym epizodem, potrzebnym do tego, aby klub okrzepł organizacyjnie. Wyniki trzecioligowego zespołu były raczej drugorzędną sprawą, bowiem kaliski klub i tak miejsce w II lidze po prostu kupił, otrzymując – zresztą nie jako jedyny – tzw. dziką kartę. Tak to już dzisiaj bywa, że bez odpowiedniej kasy lepiej w ogóle dać sobie spokój ze sportem kwalifikowanym czy zawodowym. – Chcę w oparciu o sponsorów budować zespół, który w przyszłości zagra w najwyższej lidze – stwierdził bez ogródek Marek Białoskórski, który w klubie musiał również na jakiś czas przejąć funkcję prezesa. – Jeśli grać, to docelowo o mistrzostwo Polski – kontynuował szkoleniowiec. Odrabianie zaległości Kaliski klub nie może narzekać na budżet. Jak na II ligę jest on naprawdę wysoki i pozwala rywalizować o czołowe miejsca w tabeli. Pozwala też na pozyskanie takich zawodników jak Sławomir Buczyniak i Łukasz Olejnik, którzy są absolutnymi liderami zespołu. Ważne role odgrywają w nim też koszykarze rodem z Ostrowa Wielkopolskiego: Jakub Szymczak, Kamil Sierański, Jacek Kuśnierczak, a ostatnio również Grzegorz Małecki. Jest też dwóch zawodników z Konina, czyli Kamil Biernacki i Radosław Szurgot, a jedynym rodowitym kaliszaninem, który częściej wychodzi na parkiet, jest Tomasz Nowak. Trochę szkoda, że tylko jeden, ale takie są realia współcze- sport snego sportu. Świadczy to też o tym, że musi jeszcze upłynąć sporo wody w Prośnie, aby udało się odrobić zaległości szkoleniowe wśród młodzieży. Jakieś kroki w tym zakresie już poczyniono, ale na efekty trzeba będzie zapewne długo poczekać. Pod tym względem jesteśmy bowiem jeszcze w powijakach, a prawidłowe wyszkolenie zawodnika wymaga czasu i dobrze działającego systemu naboru oraz finansowania na poziomie szkoły podstawowej, gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych. Pełne trybuny Młodzi mają dziś szansę brać przykład z pierwszej drużyny AZS OSRiR, która dobrze radzi sobie w rozgrywkach II ligi, ale o miejsce premiowane awansem do rundy play off będzie raczej ciężko. W hali OSRiR przy ul. Łódzkiej, gdzie odbywają się mecze koszykarzy, niemal zawsze jest komplet na trybunach i coraz lepszy doping dla gospodarzy. Powstał już fanklub AZS OSRiR, zespół cheerleaderek, jest profesjonalna strona internetowa i – co najważniejsze – sponsorzy mogący być chyba zadowoleni z postawy kolejnego kaliskiego beniaminka II ligi. Klub organizuje też imprezy cieszące się dużym zainteresowaniem młodzieży i mające zasięg krajowy. W ubiegłym roku był to Turniej Koszykówki Ulicznej, który w tym roku ma być już międzynarodowy. Oprócz Marka Białoskórskiego jest jeszcze jedna osoba, która jak mrówka pracuje, aby koszykówka miała coraz liczniejsze grono fanów w Kaliszu. To Jarek Jasiukiewicz, który dba o stronę medialną klubu, jego potrzeby organizacyjne i marketingowe. A robi to z wielkim spokojem i z uśmiechem na twarzy. Żeby tak wszyscy... Gwiazdy i popularność Jak miniony rok w kaliskim sporcie wygląda pod względem tych najbardziej eksponowanych sukcesów? Najkrótsza odpowiedź mogłaby brzmieć: „Kolarsko-siatkarsko-pływacko-kajakarsko-wioślarsko”. Przedstawiciele tych właśnie dyscyplin znaleźli się w dziesiątce najlepszych sportowców, wyróżnionych i nagrodzonych przez władze samorządowe. Wielkich zmian więc w elicie nie ma, a szkoda, bowiem przedstawiciele innych dyscyplin sportu, również tych bardzo popularnych, goszczą w tym gronie bardzo, bardzo rzadko albo w ogóle. To jednak nie plebiscyt na popularność, ale raczej na medale i punkty w różnych kategoriach wiekowych. Najwyżej oceniono tym razem wicemistrzostwo świata juniorów w kolarstwie torowym Piotra Kasperkiewicza (KTK Kalisz). Drugą lokatą musi się zadowolić reprezentantka Polski w siatkówce, mistrzyni kraju Eleonora Dziękiewicz (Winiary Bakalland Kalisz), zaś trzecie miejsce zajął pływak KSN Start Kalisz, Sebastian Matczak. W złotej dziesiątce, a właściwie jedenastce, znalazło się w sumie trzech kolarzy, trzy siatkarki, dwoje pływaków, dwóch kajakarzy i jeden wioślarz. Warto się zastanowić, czy ich niewątpliwe Piotr Kasperkiewicz (w środku) podczas zawodów torowych w Czechach sukcesy są obecne w świadomości kaliskich kibiców. O ile w przypadku siatkarek nie można mieć żadnych wątpliwości, to sytuacja pozostałych jest diametralnie inna. Nawet zwycięzca plebiscytu szerokiej rzeszy kibiców raczej jest mało znany, a przecież wicemistrzostwo świata, choć juniorów, to już jest coś. Tryumfujący kolarze Kolarze potwierdzili, że są maszynką do zdobywania punktów w systemie sportu młodzieżowego, a w ubiegłym roku wzbogacili kolekcję medali o te zdobyte na arenie międzynarodowej: srebro Kasperkiewicza w mistrzostwach świata i srebro Tomasza Schmidta w mistrzostwach Europy. Oba krążki kaliszanie wywalczyli na torze, ale i na szosie Maciej Paterski wykonał dobrą robotę. Gdyby zdarzyło się to w lepszych czasach dla polskiego kolarstwa, te medale przełożyłyby się znakomicie na popularność zawodników, a dzisiaj... No cóż, dobrze, że są ludzie, którzy potrafią docenić taki sukces. Dla KTK Kalisz ważne jest również to, że młodzi kolarze co roku zdobywają wiele punktów i klub ma zapewnioną pokaźną dotację samorządową na szkolenie utalentowanych cyklistów. Triumfuje przy tym kaliska szkoła kolarska, a Krzysztof Dąbrowski znalazł się w trójce wyróżnionych trenerów za osiągnięcia w 2007 roku. Medaliści KTW Dużo punktów w systemie sportu młodzieżowego zdobyli też reprezentanci Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego. W gronie laureatów plebiscytu znaleźli się kajakarze Mateusz Gorzkiewicz i Rafał Soiński oraz wioślarz Hubert Sójka. Kajakowa dwójka zdobyła złoty i srebrny medal mistrzostw Polski juniorów, natomiast Hubert Sójka jest dwukrotnym złotym medalistą mistrzostw Polski juniorów w wioślarskiej jedynce. Wszyscy zostali powołani do kadry narodowej. A są przecież jeszcze w KTW tak utalentowani zawodnicy jak Jakub Skrabulski czy laureat sprzed roku, Mateusz Jabłoński – ósmy zawodnik mistrzostw świata juniorów w wioślarskiej czwórce. Wioślarstwo i kajakarstwo to dyscypliny wymagające wyjątkowego hartu ducha, aby wytrzymać reżim treningowy i osiągnąć mistrzowski poziom. Dlatego postawa juniorów KTW jest tym bardziej cenna. Dają oni przykład swoim rówieśnikom, że na jakikolwiek sukces należy solidnie zapracować, bez udawania i pozorowania. Być może to oni powinni być największymi idolami, a przecież – najczęściej skromni – nie pchają się na afisz. Dlatego też trzeba docenić pracę trenera Zbigniewa Walczykiewicza, kolejnego nagrodzonego szkoleniowca w plebiscycie. Utalentowani pływacy Wysokie i wyjątkowe miejsce w tym doborowym gronie zajmuje pływak KSN Start Kalisz, Sebastian Matczak. Multimedalista mistrzostw kraju i rekordzista Polski w pływaniu – zdobył też brązowy medal na Światowych Igrzyskach Niepełnosprawnych IWAS w Taipei. W tym przypadku sport jest czymś więcej niż odwieczną potrzebą rywalizacji. To droga do odzyskania wiary w siebie, w swoje możliwości, lek na bierność i przeciwności losu. Dlatego z równie wielką aprobatą i radością trzeba przyjąć wyróżnienie przez prezydenta miasta Beaty Sysiak, prezes KSN Start, najlepszego działacza sportowego w 2007 roku. W Kaliszu rośnie nam kolejny wielki talent pływacki. Chodzi oczywiście o Alicję Tchórz, która w ubiegłym roku została mistrzynią Polski i trzykrotną wicemistrzynią kraju. Kto wie, może po fenomenalnej (M)Otylii Jędrzejczak przyjdzie czas na sukcesy „Motylka” z Kalisza. O jeden krok więcej... Sportowe danie w Kaliszu od kilkunastu lat nie może obyć się bez siatkarek. Nasze gwiazdy wróciły w ubiegłym roku na krajowy tron, zdobyły też Puchar Polski i awansowały do drugiej fazy Ligi Mistrzyń, ulegając dopiero RC Cannes. W Winiary Arena padł przy okazji rekord frekwencji. Na półfinałowy mecz Ligi Siatkówki Kobiet z Aluprofem Stal Bielsko-Biała przyszło 4 tys. widzów. Jeśli chodzi o kobiecą siatkówkę ligową w Polsce – jest to wynik trudny do pobicia. Dwie siatkarki z Kalisza, Eleonora Dziękiewicz i Anna Barańska, zadomowiły się w reprezentacji Polski, która odzyskuje stracony teren i w maju będzie miała olbrzymią szansę awansu do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Występy w kadrze ma też na koncie robiąca stałe postępy Agata Sawicka. Mamy też szczęście do trenerów, bowiem Igor Prielożny to fachowiec wysokiej klasy i również został wyróżniony nagrodą prezydenta. Jego asystent Mariusz Pieczonka szybko się uczy i jest przygotowany na samodzielne prowadzenie drużyny. W tym sezonie siatkarki też zapewne włączą się do walki o tytuł, a w Lidze Mistrzyń już awansowały do fazy pucharowej. Oby wykonały w tych elitarnych rozgrywkach przynajmniej jeden krok więcej niż dotychczas. Dwie reprezentantki swoich krajów w barwach Winiar Bakalland: Anna Barańska (Polska) i Milada Spalova (Czechy)- z prawej Też zdobywali medale Nie brakuje sportowych talentów w dyscyplinach, które nie są reprezentowane w elitarnej „11”. Wśród nich trzeba wymienić młodziutkiego mistrza szachownicy, Macieja Adamczewskiego, który dwukrotnie wywalczył tytuł wicemistrza kraju w kategorii do 8 lat. Zawodnik KTSW Kalisz jest też w tej samej kategorii wiekowej międzynarodowym mistrzem Czech i Niemiec. Trener kaliskich szachistów, a jednocześnie mistrz Kalisza, Maciej Sroczyński, ma jeszcze w klubie takie perełki jak Ania Gadzinowska i Ania Sokołowska, które już dały o sobie znać w prestiżowych turniejach. Młodych mistrzów windsurfingu niezmiennie Fanklub siatkarek podczas meczu Ligi Mistrzyń Fot. ADO wychowuje Barbara Jakubek-Pacholczyk w UJKS Szturwał Kalisz. Wiktor Kuczyński to brązowy medalista Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, drugi zawodnik Pucharu Polski w klasie Techno 293, powołany do kadry narodowej. Reprezentantką Polski jest także Marta Jackowska, która była dziewiąta w mistrzostwach świata w klasie Techno 293. Był to również rok sukcesów triathlonistów SS Triathlon Delfin Kalisz. Podopieczni Jerzego Wleklaka zdobyli siedem medali mistrzostw Polski, a najlepszy z nich, Mateusz Kaźmierczak, zdobył m.in. srebro w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, był drugi w Pucharze Polski i reprezentował nasz kraj w mistrzostwach Europy w konkurencji sztafet. Piłkarskie sukcesy Małe, ale ważne sukcesy zanotowali piłkarze nożni. Awans Calisii do IV ligi i niezła perspektywa na walkę o wyższe cele jeszcze tej wiosny. Stałe postępy kobiecej drużyny KKS 1925 Kalisz, która ma drużynę (najmłodszą) w grupie łódzkiej II ligi i bardzo utalentowaną grupę zawodniczek. Dobra gra zespołu KKS Włókniarz Kalisz w Wielkopolskiej Lidze Juniorów, w której rywalizują z takim zespołami jak Lech Poznań, Amica Wronki, Groclin Grodzisk Wlkp., Warta Poznań. Pod koniec roku najgłośniej było jednak o wychowanku Włókniarza, 15-letnim Tomku Kowalskim, który naukę i treningi kontynuuje w SMS Łódź. Nastolatek z Kalisza pozytywnie przeszedł testy w angielskim Bolton Wanderers, a w maju stanie przed szansą wyjazdu do ojczyzny futbolu. Wypada się cieszyć, ale z drugiej strony, to dowód na to, że w Kaliszu trudno jest zatrzymać utalentowanych nastolatków, którzy nie widzą tutaj zbyt wielu perspektyw dla swojej sportowej pasji. Kaliska Liga Halowa może natomiast poszczycić się awansem aż do półfinałów Pucharu Polski w futsalu drużyny WSK PZL. Kaliskie drużyny w tych rozgrywkach są bardzo wysoko cenione. Nagrody prezydenta Kalisza za osiągnięte wyniki sportowe w 2007 roku Sportowcy 1. Piotr Kasperkiewicz (KTK Kalisz, kolarstwo) 2. Eleonora Dziękiewicz (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka) 3. Sebastian Matczak (KSN Start Kalisz, pływanie) 4. Milada Spalova (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka) 5. Tomasz Schmidt (KTK Kalisz, kolarstwo) 6. Anna Barańska (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka) 7. Alicja Tchórz (UKS Delfin Kalisz, pływanie) 8. Mateusz Gorzkiewicz, Rafał Soiński (KTW Kalisz, kajakarstwo) 9. Maciej Paterski (KTK Kalisz, kolarstwo) 10. Hubert Sójka (KTW Kalisz, wioślarstwo) Trenerzy Igor Prielożny (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka), Zbigniew Walczykiewicz (KTW Kalisz, kajakarstwo), Krzysztof Dąbrowski (KTK Kalisz, kolarstwo) Działacz Beata Sysiak (prezes KSN Start Kalisz) 8 0 0 2 m u r o t n a C a l o h c S Fot. Mariusz Hertmann