5 8 14 20 26 28

Transkrypt

5 8 14 20 26 28
TEATR
pl. Wojciecha Bogusławskiego 1, tel. 062 760
53 10
14-16 marca – „Ferdydurke”, godz. 19
18-19 marca – „Ferdydurke”, godz. 11
25 marca – „Ferdydurke”, godz. 19
27-30 marca – „Ferdydurke”, godz. 19
MUZEA
Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej
ul. Tadeusza Kościuszki 12, tel. 062 757 16 09,
czynne: wt., czw., sob., niedz. w godz. 10-14.30; śr.,
pt. w godz. 12-17
ekspozycje stałe:
– Z pradziejów Kalisza i okolic (zbiory archeologiczne)
– Z dziejów Kalisza (zbiory historyczne)
Muzeum Historii Przemysłu
Opatówek, ul. Kościelna 1, tel. 062 761 86 26,
czynne: wt.-pt., niedz. w godz. 10-16, sob. w godz.
11-14
ekspozycje stałe:
– Przemysł w Kaliskiem w okresie industrializacji
ziem polskich w XIX wieku
– XIX-wieczne napędy, wynalazcy, pracujące
maszyny
– Zabytkowe maszyny. Projekty mody XX wieku.
PWSSP w Łodzi
– Fortepiany firm polskich XIX i XX wieku
– Drukarnie kaliskie
Zamek w Gołuchowie
Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu, ul.
Działyńskich 2, tel. 062 761 50 94, czynne wt.-niedz.
w godz. 10-16 (ostatnia grupa zwiedzających wchodzi na godzinę przed zamknięciem)
Bilety: 8 zł, 5,50 zł (ulgowy). przewodnik: 25 zł
Muzeum Leśnictwa Ośrodka Kultury Leśnej w
Gołuchowie
ul. Działyńskich 2, tel. 062 761 50 45, czynne wt.-niedz. w godz. 10-15
ekspozycje stałe:
– „Technika leśna”, budynek dawnej owczarni
– „Związki lasu z kulturą”, w oficynie
– „Historia gospodarstwa leśnego na ziemiach
polskich”, w oficynie
– „Spotkanie z lasem”, powozownia
ekspozycje czasowe:
do 31 sierpnia – „Sosna” – wystawa, powozownia
do 31 marca – „Skarby Ducha Gór” – wystawa
ze zbiorów Muzeum Geologicznego Państwowego
Instytutu Geologicznego w Warszawie, w oficynie
GALERIE
Biuro Wystaw Artystycznych
pl. św. Józefa 5, tel. 062 767 40 81
6-5 marca – malarstwo Bogusławy Krassowskiej-Kowalczyk
27 marca – 5 kwietnia – „Atrybuty kościoła katolickiego w sztuce”
10 kwietnia – 3 maja – „Refleksje w obrazach”
– grupa artystów plastyków z Calgary w Kanadzie
Galeria w Hallu Centrum Kultury i Sztuki
ul. Łazienna 6, tel. 062 765 25 00
5 marca – „Fotografia dzikiej przyrody 2007”,
godz. 19
2 kwietnia – Henri Toulouse-Lautrec – grafika,
godz. 19
Wieża Ciśnień Ośrodek Kultury Plastycznej
ul. Górnośląska 66a, tel. 062 766 43 40
22 lutego – 17 marca – „Ars Universitatis” – przegląd konkursowych prac studentów Uniwersytetu im.
Adama Mickiewicza
FILHARMONIA KALISKA
al. Wolności 2, tel. 062 757 07 48
7 marca – Koncert symfoniczny, godz. 19.30, Sala
koncertowa PSM w Kaliszu
wykonawcy: Richard Hyung-ki Joo – fortepian,
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Mirosław
Jacek Błaszczyk – dyrygent
w programie: Edvard Grieg – Koncert fortepianowy a-moll
14 marca – Międzynarodowy Festiwal „Bursztynowy Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz.
19.30, Kościół Garnizonowy w Kaliszu
wykonawcy: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii
Kaliskiej, Adam Klocek – dyrygent
w programie: Siergiej Rachmaninow – II symfonia
e-moll op. 27
28 marca – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy
Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30,
Sala koncertowa PSM w Kaliszu
wykonawcy: Krzysztof Pełech – gitara, Orkiestra
Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Jacek Rogala
– dyrygent
w programie: Jorge Morel – Fantasia de la Danza,
Carlos Guastavino – Jeromita Linares
2 kwietnia – Koncert Papieski, godz. 21.37, Kościół
Garnizonowy w Kaliszu, Orkiestra Symfoniczna
Filharmonii Kaliskiej
4 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 19.30,
Sala koncertowa PSM w Kaliszu
wykonawcy: Janusz Wawrowski – skrzypce, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej
w programie: Johannes Brahms – Koncert skrzypcowy D-dur op. 77
11 kwietnia – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy
Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz. 19.30,
Sala koncertowa PSM w Kaliszu
wykonawcy: Richard Hyung-ki Joo – fortepian,
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej, Adam
Klocek – dyrygent
w programie: Edvard Grieg – Koncert fortepianowy a-moll
12 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 20,
Katedra w Berlinie
wykonawcy: Eva Nyakas – sopran, Elżbieta
Wróblewska – mezzosopran, Warszawski Chór Międzyuczelniany, Janusz Dąbrowski – przygotowanie
chóru, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej,
Adam Klocek – dyrygent, Henri Seroka – dyrygent
w programie: Henri Seroka – Credo
18 kwietnia – Koncert symfoniczny, godz. 19.30,
Sala koncertowa PSM w Kaliszu
wykonawcy: Zbigniew Raubo – fortepian, Andrzej
Bujakiewicz – dyrygent, Orkiestra Symfoniczna
Filharmonii Kaliskiej
w programie: Henryk Melcer – Koncert fortepianowy e-moll; Mieczysław Karłowicz – Odwieczne pieśni
– poemat symfoniczny op. 10; Roman Statkowski
– Uwertura do opery Maria
25 kwietnia – Festiwal Muzyczny „Bursztynowy
Szlak” Multimedia Amber Road Festival, godz.
19.30
wykonawcy: Naiden Todorov – dyrygent, Orkiestra
Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej
CENTRUM KULTURY I SZTUKI
ul. Łazienna 6, tel. 062 765 25 00
1-2 marca – Warsztaty dla instruktorów i nauczycieli prowadzących zajęcia teatralne z dziećmi i
młodzieżą
12 marca – „V Festiwal Tańca i Piosenki Ludowej
– Pyza 2008”
28 marca – Janusz Radek – koncert
24-25 kwietnia – „XXVIII Regionalne Prezentacje
Teatrów Dzieci i Młodzieży”
BIBLIOTEKI
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka
w Kaliszu
ul. Łazienna 6, tel. 062 757 34 30
Filia nr 1 Oddział Dziecięcy
ul. Górnośląska 29
marzec – „Wielkanocna radość” – prace plastyczne uczniów Szkoły Przysposabiającej do Pracy przy
Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym
marzec – „Zwyczaje i obrzędy Wielkanocne”
– pogadanki dla przedszkolaków
Filia nr 5 Oddział Dziecięcy
ul. Złota 26-28
1-20 marca – „Wielkanoc 2008” – konkurs plastyczny dla dzieci
kwiecień – „III rocznica śmierci Jana Pawła II”
– wystawa
Filia nr 9 Oddział Dziecięcy
ul. Serbinowska 1A
marzec – „Maciej Słomczyński czy Joe Alex” – 10.
rocznica śmierci pisarza i tłumacza – wystawa
MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY
ul. Fabryczna 13-15, tel. 062 767 25 21
15 marca – III etap konkursu recytatorskiego
„O Laur Najlepszego Recytatora Roku Szkolnego
2007/2008”, godz. 10
11 kwietnia – „VIII Konkurs Piosenki Przedszkolnej”, godz. 10
26 kwietnia – Finał Konkursu Recytatorskiego
– „Zabawa z poezją”, godz. 10
W numerze:
Stale współpracują: Iwona Cieślak, Robert Kordes,
Władysław Kościelniak, Tadeusz Krokos, Karina Zachara,
Jolanta Delura, Robert Kuciński
Projekt okładki: Wojciech Stefaniak, Fot. Mariusz Hertmann
Dusza miasta
Najnowsze wydanie „Kalisii” opowiada o mieście
dzisiejszym. Różnorodne ma oblicza, czasem
przygaszone szramą zaniedbanych ulic, innym
razem majestatyczne za sprawą historii drzemiącej w zabytkach. Niekiedy wydaje się być stare
– zgarbione pod ciężarem zubożałych dzielnic,
choć jest i na swój sposób młode – napierające
nowymi osiedlami na okoliczne miejscowości. Zapraszam zatem wszystkich Państwa do przyjrzenia
się współczesnemu Kaliszowi i do wsłuchania się
w rytm jego codziennego życia.
Przedstawiamy nie tylko zewnętrzną stronę
miasta, którą można zobaczyć gołym okiem. Za
pośrednictwem wielu artykułów prezentujemy
również ideę, która miastu przyświeca: by tak
jego mieszkańcy, jak i szukający swego miejsca
przyjezdni mogli znaleźć w Kaliszu to „coś”, co
otworzy przed nimi nowe możliwości, gdy będą
tego potrzebować.
Kalisz w statystyce
Dane liczbowe
5
Budżet miasta
Kluczowe inwestycje
8
Mieszkalnictwo
Budownictwo społeczne
14
Pratt & Whitney Kalisz
O przemyśle lotniczym
20
Hospicjum w Rożdżałach
Historia powstania
26
Schola Cantorum
Wystawy jubileuszowe
28
Zachęcam więc Państwo do zapoznania się z
danymi statystycznymi: ilu Kalisz ma mieszkańców, ile rodzi się w nim dzieci, jakie są średnie
zarobki i jak wiele par staje na ślubnym kobiercu.
Kiedy te pozornie suche liczby przeniesiemy na
doświadczenia własne, naszych rodzin i przyjaciół
– nabierają one zupełnie innej barwy i tętnią życiem
naszych bliskich.
Warto też zajrzeć na strony „Kalisii”, na których
przedstawiamy miejski budżet. Wydatki miasta
oscylować będą w tym roku wokół kluczowych dla
rozwoju Kalisza inwestycji. Wśród nich jest m.in.
budowa oczekiwanego od lat Parku Wodnego, są
też przedsięwzięcia na niespotykaną dotąd skalę
realizowane na kaliskich osiedlach i drogach.
Piszemy też o innych ważnych inicjatywach
miasta, które planowane są z rozmachem, ale i z
należytym rozmysłem. W dziedzinie komunikacji,
mieszkalnictwa, handlu i rozbudowy istniejących
centrów handlowych dzieje się dużo, a dziać się
będzie jeszcze więcej.
Przedstawiamy przemysł lotniczy: firmę Pratt &
Whitney Kalisz (ze zdjęciami Mariusza Hertmanna)
oraz rozwijającą się w mieście branżę przemysłową
– aż trzy włoskie firmy produkujące w Kaliszu elementy artykułów gospodarstwa domowego.
Dzisiejsze miasto, wiekowy gród nad Prosną, jest
wielobarwne, dlatego obok gospodarki pokazuje
swoją naturę niematerialną. Magiczny Kalisz podziwiamy m.in. w pracach laureatów tegorocznego
konkursu fotograficznego. Zapraszamy też Państwa
do odwiedzenia galerii sztuki. Są to przestrzenie
wibrujące życiem, co chwilę zmieniające scenerię,
przepełnione malowniczymi pokazami.
W „Kalisii” ponadto w szczegółach omawiamy
nowy cykl filharmoników. Jest o tyle ciekawy, że
łamie zasadę, według której do filharmonii chodzą tylko melomani. Otóż muzycy przygotowali
program także dla tych, których do tej pory muzyka klasyczna... „gryzła”. Warto także zobaczyć
fotoreportaż z jubileuszowego Festiwalu Muzyki
Dawnej Schola Cantorum oraz zapoznać się z
najnowszymi wydawnictwami miejskimi, krajowymi
i zagranicznymi. Popularyzują one nasze miasto
w świecie, podkreślają jego rangę na międzynarodowych imprezach turystycznych, kulturalnych
i gospodarczych.
Historycznie Kalisz był miastem wielonarodowym i wielowyznaniowym. I w pewnej mierze
pozostał taki po dziś dzień. Dlatego tym razem
z radością prezentujemy Państwu Kaliskie Towarzystwo Ewangelickie, które liczy sobie już 150
lat i niemal nieprzerwanie prowadzi najstarszy w
Wielkopolsce kościelny chór ekumeniczny.
Na koniec szczególnie polecam wszystkim
Czytelnikom „Kalisii” artykuł zatytułowany Hospicjum z oknami na rzekę autorstwa Anny Tabaki. 7
stycznia 2008 roku w Rożdżałach pod Kaliszem
zostało otwarte hospicjum stacjonarne dla osób
nieuleczalnie chorych, zmagających się z nowotworem. Prezentujemy ludzi najbardziej godnych
wdzięczności i pamięci, którzy od lat walczyli o tę
przystań dla cierpiących – i tylko oni wiedzą, jak
trudna to była batalia. Dlatego tak ważne jest, by
usłyszeli teraz od nas skromne, lecz jakże ważne
słowo: dziękujemy.
Zapraszam do lektury!
Elżbieta Zmarzła
Współcześni Kaliszanie
w liczbowym zwierciadle
wokół nas
Andrzej Młodak
Chcąc poznać możliwie najpełniejszy obraz społecznej rzeczywistości współczesnego
Kalisza, warto sięgnąć po dostępne aktualne dane statystyczne. Dostarczają nam one
informacji o kształtowaniu się wielu istotnych zjawisk demograficzno-gospodarczych
– wywierających wpływ na zmiany zachodzące w naszym mieście, a tym samym i na
jego rozwój.
wykształceniem gimnazjalnym, podstawowym i
Według stanu na koniec trzeciego kwartału
2007 roku, najstarszy gród w Polsce liczył 108 174
mieszkańców, o 0,13 proc. mniej niż w 30 czerwca
2007 roku oraz o 0,28 proc. mniej w porównaniu
z końcem 2006 roku. O tym, że ta spadkowa tendencja nie jest li tylko chwilowa, świadczy jeszcze
wyraźniejsza obniżka tej wielkości w stosunku do
analogicznego okresu roku 2006 (0,32 proc.).
cje. W pierwszym półroczu 2007 roku ich saldo w
przeliczeniu na 1000 ludności w odniesieniu do
przemieszczeń wewnątrzkrajowych wyniosło -1,54,
zaś w przypadku emigracji zagranicznej -0,72.
Warto zauważyć, że w ujęciu całej Wielkopolski
dało się zaobserwować zjawisko, które można
określić mianem zrównoważenia migracyjnego
– imigracja krajowa niemal dokładnie wypełniła
lukę powstałą na skutek wyjazdów poza granice
Polski. Rozpatrywane wskaźniki ukształtowały się
bowiem na poziomie 0,19 i -0,19 odpowiednio.
Szkoda, że podobnego zbilansowania nie było
w Kaliszu…
Jeśli chodzi natomiast o strukturę kaliszan
według wieku, to na podstawie danych z końca
2006 roku przedstawia się ona następująco: najmłodsi kaliszanie w wieku do czterech lat stanowią
zaledwie 4,4 proc. całego społeczeństwa, ci w
wieku do 9 lat – 4,7 proc., ale już grupa społeczna
pięćdziesięciolatków to 8,3 proc. społeczeństwa, a
siedemdziesięciolatków – 9,8 proc. Takie są skutki
niżu demograficznego ostatnich lat.
proc. ogółu bezrobotnych). Zanotowano 53,5 proc.
Spadek bezrobocia
Gołuchów i Nowe Skalmierzyce ich szacowany
Wzrost liczby urodzeń i… zgonów
W ciągu dziewięciu miesięcy ubiegłego roku
zawarto w mieście 488 małżeństw, co daje
12,07 owych związków w przeliczeniu na 1000
ludności. Wskaźnik ów, choć znacznie wyższy
niż rok wcześniej (wówczas kształtował się na
poziomie 5,56), jest jednak niższy od wartości dla
województwa wielkopolskiego (14,55). Tendencja
ta może nastrajać optymistycznie – tym bardziej
że równie pozytywnie kształtuje się sytuacja w
zakresie urodzeń żywych, których w okresie trzech
kwartałów 2007 roku zanotowano 772, czyli 19,09
na 1000 mieszkańców (wobec 9,30 rok wcześniej).
Wartość rzeczonego wskaźnika dla całej Wielkopolski była jednakże wyższa – osiągnęła bowiem
poziom 22,68.
Wzrostowi liczby urodzeń towarzyszyła – niestety – rosnąca liczba zgonów. W omawianym okresie
było ich 850, a zatem na 1000 mieszkańców przypadało 21,02 – znacznie więcej niż rok wcześniej
(9,76). Jeśli porównać tę wartość z wynikiem
dla województwa (18,01), to dostrzeżemy tutaj
istotny powód do niepokoju. Obniża się natomiast
wskaźnik zgonów niemowląt na 1000 urodzeń
żywych (z 6,62 w okresie trzech kwartałów 2006
roku do 5,18 w tym samym okresie 2007 roku),
który notabene jest znacznie niższy niż w skali
województwa (7,13).
Ujemny przyrost naturalny
Warto przy tym zauważyć, że wielkości wskaźnikowe dają lepszą porównywalność obserwacji
w czasie i przestrzeni aniżeli dane wyrażone w
liczbach bezwzględnych. Jednakże dostrzegalne
zmiany w ich wartości mogą w znacznej mierze
wynikać też ze spadku liczby ludności. I na odwrót
– często wskazują one na możliwe przyczyny
tegoż spadku.
W naszym przypadku rezultatem wyżej omówionych trendów jest ujemny przyrost naturalny (-1,93
na 1000 ludności), który zresztą utrzymuje się od
kilku już lat i – co gorsza – jeszcze się pogłębia
(rok wcześniej wyniósł -0,46). A na domiar złego w
skali województwa jest on dodatni (4,68).
Inną przyczyną ubytku mieszkańców są migra-
Korzystne tendencje można zaobserwować na
rynku pracy. Spada stopa bezrobocia – w końcu
III kwartału 2007 roku wyniosła ona 7,5 proc, o 1,4
punktu proc. mniej niż trzy miesiące wcześniej i o
4,5 punktu proc. mniej aniżeli 30 września 2006
roku. Warto zauważyć, że w ciągu niemal trzech lat
(od początku 2005 roku) obniżka tego kluczowego
wskaźnika wyniosła 7,4 punktu proc.
Zmniejsza się liczba bezrobotnych przypadających na jedną ofertę pracy (9 we wrześniu 2007
roku przy 24 rok i 37 dwa lata wcześniej). Jest to
pochodna znaczącego wzrostu liczby anonsów
zatrudnienia, znacznie przewyższającego spadek
liczby bezrobotnych.
Natomiast – mimo sezonowych wahań – pewną
stabilizacją charakteryzuje się stopa napływu
bezrobotnych zarejestrowanych. W omawianym
momencie 2007 roku, jak również w końcu 2006
roku, ukształtowała się ona na poziomie 1,1 proc.,
zaś w stosunku do stanu z końca września tegoż
roku spadła o 0,3 punktu proc. Te budujące konstatacje znajdują swe odzwierciedlenie również w
innych ważnych wskaźnikach. Na przykład obniża
się odsetek bezrobotnych uprzednio pracujących,
którzy zostali zwolnieni z przyczyn dotyczących
zakładów pracy (10,5 proc. we wrześniu 2007 roku
wobec 11,9 proc. rok wcześniej). Natomiast ciągle
nierozwiązanym problemem pozostają bezrobotni
bez prawa do zasiłku (90,6 proc.).
Wśród bezrobotnych przeważają osoby z
niepełnym podstawowym (30,7 proc.), choć ich
odsetek w ciągu roku nieco zmalał. Najliczniejsza
wiekowo grupa bezrobotnych to osoby w wieku
25-34 i 45-54 lat (odpowiednio 26,8 proc. i 30,6
długotrwale bezrobotnych (a więc pozostających
bez pracy ponad 12 miesięcy). To niestety więcej
niż przed rokiem (wtedy 46,9 proc.). Niepokoić
może również fakt, iż z punktu widzenia doświadczenia zawodowego największy odsetek (19,9
proc.) stanowią bezrobotni z relatywnie długim
stażem pracy (10-20 lat).
Dojazdy do pracy i wynagrodzenia
Szacuje się, że spośród osób pracujących
zamieszkałych na terenie Wielkopolski – najwięcej osób dojeżdża do pracy w Kaliszu z obszaru
przeważającej części gmin powiatu ziemskiego
kaliskiego. Szczególnie wysokie wartości odpowiedniego wskaźnika (w 2004 roku – ponad 40
proc.) obserwuje się dla gmin: Brzeziny, Godziesze
Wielkie, Szczytniki, Opatówek, Koźminek, Ceków-Kolonia, Żelazków i Blizanów. Natomiast dojeżdżających do pracy w naszym mieście z kierunku
zachodniego jest wyraźnie mniej – tylko w gminie
odsetek mieści się w przedziale 20-39,9 proc. W
pozostałych – poza Choczem i Sieroszewicami
(gdzie oscyluje pomiędzy 10 a 19,9 proc.) – gminach powiatów pleszewskiego i ostrowskiego oraz
innych kształtuje się on poniżej 10 proc.
Przeciętne wynagrodzenie miesięczne w Kaliszu
wyniosło w 2006 roku 2223,29 zł (czyli 84,3 proc.
średniej krajowej i 93,1 proc. wojewódzkiej). W
oparciu o dostępne informacje odsetek kaliskich
gospodarstw domowych, osiągających dochód
poniżej połowy średniej wielkości krajowej (a więc
– według europejskich standardów – żyjących
poniżej granicy ubóstwa) można z pewną ostrożnością oceniać na ok. 21 proc.
Tak więc, mimo wielu korzystnych tendencji, w
naszej rzeczywistości dostrzec można także niepokojące problemy, z którymi trzeba się będzie zmierzyć w przyszłości, jak np. zahamowanie ubytku
ludności (przez odpowiednią politykę prorodzinną
czy zwiększenie atrakcyjności miasta dla osób z
innych obszarów), zmniejszenie rozmiarów długotrwałego pozostawania bez pracy (szczególnie
osób najbardziej wartościowych, wykształconych,
i będących w najtrudniejszej sytuacji materialnej)
oraz materialnej polaryzacji społeczeństwa.
Opracowano na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Poznaniu.
Kalisz w statystyce
Iwona Cieślak
Jeśli nasze koleje losu zapisane są w
księgach, to zapewne są to księgi, a raczej
komputery Urzędu Stanu Cywilnego. Tam
kierujemy się, by zarejestrować i zameldować nowo narodzonego potomka, ale i
wtedy, gdy żegnamy bliskie nam osoby.
Według danych Urzędu Stanu Cywilnego rok
2008 powitało 105 300 kaliszan (liczba mieszkańców zameldowanych na pobyt stały). Kalisz nie
jest wyjątkiem – podobnie jak cały kraj odnotowuje
ujemny przyrost naturalny.
W kołysce
W 2007 roku na świat przyszło 2251 dzieci.
Dwadzieścia osiem rodzin czekała podwójna radość – urodziły się bliźnięta. W grudniu 2007 roku
urodziły się trojaczki.
Nowo narodzonego potomka trzeba zarejestrować w Urzędzie Stanu Cywilnego w ciągu dwóch
tygodni od jego przyjścia na świat. Rejestracji
może dokonać jedno z rodziców lub oboje na
podstawie dokumentacji szpitalnej. W chwili
ewidencjonowania w urzędzie dziecku nadawane
jest imię.
– W minionym roku najbardziej popularne były
imiona Julia i Kacper. Małym kaliszanom równie
często nadawano imiona Wiktoria, Natalia oraz
Jakub i Wiktor. Nie zdarza się, by urzędnik musiał
odmówić nadania imienia, a stałoby się tak, gdyby
rodzice wybrali imię ośmieszające. W ostatnich
latach zauważamy tendencje powrotu do imion
tradycyjnych, a więc przybywa małych Marii, Zofii,
Katarzyn, Janów i Stanisławów. Zgodnie z prawem
w ciągu 6 miesięcy rodzice mogą zmienić zdanie
w kwestii wyboru imienia. Później zmiana imienia
i nazwiska może zostać dokonana tylko poprzez
wydanie decyzji administracyjnej i musi być
uzasadniona – informuje Ewa Korach, naczelnik
Urzędu Stanu Cywilnego w Kaliszu.
Standardowo dziecko zostanie zameldowane
tam, gdzie mieszka jego matka, chyba że rodzice
podejmą inną decyzję.
Na ślubnym kobiercu
W 2007 roku w Kaliszu małżeństwo zawarło 828
par. O zamiarze wstąpienia w związek małżeński
muszą powiadomić urząd osoby, które chcą
zawrzeć ślub cywilny, jak i konkordatowy. Ustawowy czas oczekiwania na wypowiedzenie ślubnej
przysięgi wynosi jeden miesiąc. W minionym roku
nie było daty, na której szczególnie by zależało
narzeczonym.
– W pierwszych dniach roku zapowiadano, że
popularna wśród nowożeńców stanie się data
07.07.2007. Jednak w Kaliszu w tym dniu było
tyle samo ślubów co w innych terminach – mówi
Ewa Korach. – Liczba zawieranych małżeństw
nie zmienia się radykalnie na przestrzeni kilku lat.
Jednak zauważam, że coraz więcej par decyduje
się tylko na ślub cywilny.
W dniu setnych urodzin Mariannie Janiak życzenia złożył Janusz
Pęcherz, prezydent Miasta Kalisza. Fot. BIM
Pakułą i Ireną Dawidowicz. W tym szczególnym
dniu życzenia seniorce składał także wnuk jej siostry, ksiądz Jarosław Dębiński. Były upominki, tort
urodzinowy. Zebrani zaśpiewali „Dwieście lat”.
Pani Marianna urodziła się w Kamiennej. Jednak
przez całe swoje życie związana była z Kaliszem.
Urodziła trzy córki. W Kaliszu mieszkają Natalia
Pakuła, która na co dzień zajmuje się mamą i Halina Włodarska. Irena Dawidowicz wyprowadziła
się do Wałcza. Jubilatka ma sześcioro wnucząt i
dziewięcioro prawnucząt.
W pierwszych dniach marca 105 urodziny będzie świętować najstarsza mieszkanka Kalisza,
urodzona w 1903 roku pani Józefa.
Podróże, pożegnania
W Urzędzie Stanu Cywilnego są odnotowywane zmiany miejsca zamieszkania i wydawane
stosowne zaświadczenia o stałym lub czasowym
miejscu pobytu wymagane przez urzędy, szkoły,
uczelnie wyższe.
– Udzielamy informacji adresowych, wydajemy
dowody osobiste. Coraz częściej dowody wyrabiane są już małym dzieciom. W nowych, plastikowych
dokumentach rodziców nie ma danych o dzieciach, które były w dowodach książeczkowych.
Maluch, by przekroczyć granicę państwa, musi
posiadać dokument: dowód lub paszport – tłumaczy Ewa Korach.
Do USC kierujemy się także w chwilach najtrudniejszych, gdy żegnamy bliskie nam osoby.
W Urzędzie na podstawie karty zgonu wydawany
jest akt zgonu, niezbędny do załatwiania kolejnych
formalności. W urzędzie zwracany jest akt zgonu
zmarłej osoby.
W 2007 roku zmarło 1396 kaliszan. – Ubywa
mieszkańców miasta – co kwartał średnio stu
mieszkańców. Wiele osób przenosi się poza miasto, na powstające wokół Kalisza osiedla. Tym
samym mieszkańcy pobliskich miejscowości, jak
Szałe czy Wolica, przemeldowują się do gmin. Inni
wyjeżdżają do pracy. W minionym roku 106 osób
zgłosiło wyjazd za granicę na pobyt stały. 132
osoby wymeldowały się na pobyt czasowy. Pięciu
osobom zamieszkałym w Kaliszu nadano polskie
obywatelstwo – informuje Ewa Korach. – Wzrasta
liczba osób uprawnionych do głosowania. Obecnie
liczba ta przekracza 86 tysięcy.
Kwiaty dla Pani Marianny
Co roku pracownicy urzędu składają życzenia
kilku osobom w dniu ich setnych urodzin. Trzycyfrowe urodziny świętuje już dziesięć kaliszanek.
Do grona stulatek 17 stycznia 2008 roku dołączyła Marianna Janiak. Gratulacje i życzenia w tym
szczególnym dniu złożył pani Mariannie Janusz
Pęcherz, prezydent Kalisza. Urodzinowy toast
jubilatka wzniosła wraz z najbliższymi: młodszą
siostrą Franciszką Stasiecką oraz córkami Natalią
O różnicach w danych Urzędu Statystycznego i Urzędu Stanu Cywilnego
W publikacjach statystycznych dane o liczbie ludności dotyczą osób zameldowanych na pobyt stały
w danej jednostce administracyjnej i faktycznie tam
zamieszkałych oraz osób przebywających czasowo
i zameldowanych w tej jednostce administracyjnej
na pobyt czasowy ponad dwa miesiące.
Dane te są opracowywane na podstawie bilansów ludności, sporządzanych w oparciu o wyniki
ostatniego spisu powszechnego przy uwzględnieniu wszelkich ruchów demograficznych odnotowanych przez urzędy stanu cywilnego: np. urodzeń,
zgonów, migracji, zmian administracyjnych oraz
różnicy między liczbą osób zameldowanych na
pobyt stały w gminie a liczbą osób faktycznie
mieszkających na jej terenie.
Problemy związane z liczbą małżeństw, urodzeń
i zgonów wynikają prawdopodobnie z ich „umiejscowienia”. Statystyka publiczna – choć opiera się
w tym zakresie oczywiście na sprawozdawczości
urzędów stanu cywilnego – inaczej ją prezentuje.
Dane o małżeństwach podawane są według
miejsca zameldowania męża przed ślubem (a w
przypadku gdy mąż przed ślubem mieszkał za
granicą – przyjmuje się miejsce zameldowania żony
przed ślubem). Informacje o urodzeniach dotyczą
miejsca zameldowania na pobyt stały matki noworodka, zaś o zgonach – miejsca zameldowania na
pobyt stały osoby zmarłej.
Zatem wystąpienie istotnych różnic między
danymi Urzędu Statystycznego a Urzędu Stanu
Cywilnego wydaje się całkiem realne.
Oto kilka przykładów możliwych przyczyn
występowania różnic:
– tradycja, w myśl której ślub odbywa się bardzo
często w gminie zamieszkania panny młodej
– urodzenie noworodka w Kaliszu, którego rodzice tu mieszkają, ale matka np. jest zameldowana
tylko czasowo lub wcale
– śmierć osoby czasowo zameldowanej w
mieście
Z ziemi ukraińskiej do Polski
wokół nas
Danuta Synkiewicz
Kiedy przyjechali do Polski kilkanaście lat temu, poczuli, że to będzie ich dom. Przez
ostatnie lata byli rozdarci pomiędzy Ukrainą a Polską. Teraz mówią z dumą – jesteśmy
Polakami. Dwoje muzyków z Kalisza otrzymało właśnie polskie obywatelstwo. Państwo
Galasowie są pierwszą od wielu lat ukraińską rodziną, która osiedliła się w Kaliszu.
Zaczarowana Polska
Luba i Włodzimierz Galasowie
mieszkają w Kaliszu od 9 lat, są muzykami Filharmonii Kaliskiej. W Polsce
urodziło się ich dwoje młodszych dzieci. Najstarsza – Anastazja – studiuje
lingwistykę wschodnio-słowiańską na
Uniwersytecie Warszawskim.
Do Polski przyjechali na Święta
Bożego Narodzenia 13 lat temu. Zaprosiła ich koleżanka ze Szczecina.
– Pomyślałam wówczas, że to jest
miejsce, gdzie chciałabym spędzić
resztę życia – wspomina Luba. Polska
ich oczarowała. Po świętach wrócili
na Ukrainę, spakowali instrumenty, Od lewej: Włodzimierz, Marika, Luba, Michał i Anastazja Galasowie Fot. archiwum rodzinne
przyznający im polskie obywatelstwo.
zabrali kilkuletnią wówczas Nastkę i znów przyje– Może to wstyd dla mężczyzny i ojca trójki
chali do Szczecina. Tym razem do pracy. Włodek,
dzieci, ale rozpłakałem się jak dziecko – mówi
znakomity waltornista, został przyjęty do Operetki,
Włodek. Płakał z radości. I nawet teraz, kiedy
Luba zasiadła w grupie wiolonczel. W Szczecinie
urodziła się Marika. Pracowali ciężko: codzienne
zagląda w dokument szklą mu się oczy.
wieczorne spektakle, dopołudniowe próby, wciąż
Kto ty jesteś?
na walizkach i w biegu. Los jednak zaprowadził
ich do Kalisza. – To najpiękniejsze, co mogło
Luba pochodzi z Dnietrapietrowska w środkonam się przytrafić – mówią. Tu znaleźli przyjaciół
wej Ukrainie. – Nie mam kompleksów z tego poi drugą rodzinę. Niania zastąpiła dzieciom babwodu, że jak zaczynam mówić, to wszyscy pytają,
cię. Dziś żadne z nich nie powie „pani Maryla”,
skąd jestem. Jestem z pochodzenia Ukrainką,
ale „nasza babcia”. Babcia Maryla traktuje ich
ale teraz z dumą będę mówić, że jestem Polką,
jak własne dzieci i wnuki. Robi niespodzianki,
ale z Ukrainy.
piecze ciasteczka, zabiera Marikę i Michałka na
Oboje czasami tęsknią za rodzinnymi stronami,
spacery, kupuje watę cukrową i rozpieszcza. Jak
ale co roku jeżdżą na wakacje do rodziny. – Doprawdziwa babcia…
brze jest tam pojechać w gości, ale wrócić do swo-
Drugi dom
W niewielkim mieszkanku w centrum Kalisza
stworzyli swoją przystań. Luba gotuje pielmieni
(ukraińskie pierożki), Włodek wciąż przebudowuje
pokoje, aby jakoś „rozciągnąć” ściany, bo czasami tu trochę za ciasno. W pokojach – pamiątki z
Ukrainy, choć od niedawna najważniejsze miejsce
zajmuje biało-czerwona flaga i Konstytucja Rzeczypospolitej.
Włodek skrupulatnie przechowuje wszystkie
dokumenty i pisma. Wyciąga pokaźną teczkę i
wertuje papiery. Pierwszą prośbę o nadanie im
polskiego obywatelstwa wysłali do Warszawy w
2003 roku. Wówczas nie otrzymali odpowiedzi. Z
determinacją szukali adresów i osób, które udzieliłyby im pomocy, skierowały do kogo trzeba. Dziś
nie potrafi zliczyć, ile razy wsiadał w samochód
i pędził do Warszawy, aby zawieźć potrzebne
papiery. Najgorsze było czekanie, ale nie tracili
wiary. Przed świętami przyszła wiadomość. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej podpisał dokument
jego domu – do Polski – dodaje Luba. Jej rodzice
nigdy tu nie byli, nie widzieli jak mieszkają, gdzie
pracują. Największym marzeniem Luby jest to, by
choć raz mogli przyjechać do Kalisza i zobaczyć,
jak jest im tu dobrze. Ich dom jest często pełen
gości. Są serdeczni, życzliwi i otwarci. – Polacy
są niezwykle tolerancyjni – mówi Luba. Nigdy nie
spotkało ją złe słowo.
Państwo Galasowie przyjęli polskie obyczaje.
Święta Bożego Narodzenia obchodzą dwukrotnie.
24 grudnia łamią się opłatkiem, a dwa tygodnie
później gotują kutię.
Włodek się śmieje, że pochodzi z całego Związku Radzieckiego. Jako muzyk grał w niejednej
sali koncertowej, był waltornistą w wojskowej
orkiestrze i dobrze pamięta, jak od mrozu ręce
odmawiały posłuszeństwa. Urodził się w Sosnówce blisko granicy z Polską. – Język polski i
telewizja polska nie były mi obce – przyznaje. Jego
rodzice urodzili się na terenach dawnej Polski,
więc mówi, że od zawsze był „półkrwi Polakiem,
pół-Ukraińcem”.
Welcome to Kalisz
W prestiżowym miesięczniku „Welcome
to Warsaw and to Poland” ukazała się publikacja promująca Kalisz. Wydawnictwo
będzie prezentowane na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie,
Moskwie i Goeteborgu.
„Welcome to Warsaw and to Poland” to ukazujący się – wyłącznie w języku angielskim – od 1990
roku na polskim rynku wydawniczym miesięcznik
mający na celu promocję naszego kraju. Na łamach
tego periodyku prezentowana jest historia i teraźniejszość różnych miast i regionów – szczególnie
oferta gospodarcza i turystyczna, przedstawiane
są sylwetki znaczących postaci ze świata polityki,
biznesu i kultury, zapowiadane ważniejsze wydarzenia jak targi, wystawy, koncerty.
Jest to wydawnictwo bezpłatne, adresowane
głównie do osób z kręgu biznesu, dyplomatów
i turystów odwiedzających nasz kraj. Miesięcznik jest dostępny w wybranych sieciach hoteli,
na lotniskach, w biurach podróży, ambasadach
i konsulatach. Towarzyszy międzynarodowym
imprezom targowym, wystawom i wybranym wydarzeniom kulturalnym.
Lutowy numer „Welcome to Warsaw and to
Poland” został przygotowany wspólnie z Biurem
Promocji m. st. Warszawy i będzie promowany na
odbywających się w marcu Międzynarodowych
Targach Turystycznych w Berlinie, Moskwie i
Goeteborgu, w których stolica będzie miała swoje
stoisko.
Kalisz zaprezentował się jako miasto nowoczesne, rozwijające się, a jednocześnie z bogatą
historią, będące kolebką Piastów; o bogatej ofercie gospodarczej i handlowej, kulturalnej i sportowej. Artykuł jest zaproszeniem do odwiedzania
grodu nad Prosną, który wszedł w okres wielkich
jubileuszy – począwszy od przypadającego w
2007 roku 750-lecia lokacji po 1850-lecie, które
świętowane będzie w roku 2010. Przedstawia on
miasto z nową ofertą dla turystów – odtworzonym
wczesnośredniowiecznym grodem na Zawodziu,
areną wydarzeń sportowych – wszak tu narodził
się szczypiorniak, a także z propozycją dla różnych branż gospodarczych, rozwijającym się
handlem i życiem uniwersyteckim.
I.C.
Internetowa strona Kalisza
Na początku było niezadowolenie osób
zajmujących się promocją miasta oraz
krytyczne uwagi mieszkańców, którzy potrzebowali pełniejszych informacji. Również radni Rady Miejskiej Kalisza zgłaszali
swoje wnioski – o zmianę szaty graficznej i
dbałość o aktualizację informacji, sposób
ich rozmieszczania, zawartość merytoryczną czy też tłumaczenia niektórych
treści na język angielski.
Agnieszka Królikowska
administrator miejskiej
strony internetowej
Fot. BIM
Oferty na wykonanie strony internetowej napływały do Urzędu Miejskiego od niemal trzech
lat, jednak ani cena (zbyt wygórowana jak na
możliwości finansowe), ani standard proponowanych rozwiązań (oferenci nie mogli wykazać się
wcześniejszym doświadczeniem w budowaniu
podobnych witryn) nie były odpowiednie.
Sprawdzona oferta
W październiku 2005 roku toruńska firma Concept Intermedia przedstawiła kompleksową ofertę
systemu informacyjnego, zawierającą oprócz
strony internetowej również wirtualny spacer i informator miejski. Oferta ta została przyjęta przede
wszystkim z tego powodu, że proponowane przez
Concept Intermedia rozwiązania były już wtedy
z powodzeniem stosowane przez 17 polskich
miast, m.in. takich jak Toruń, Bydgoszcz, Kielce
i Grudziądz oraz urzędy marszałkowskie i wojewódzkie.
Jednak nawet wtedy cena była za wysoka.
Realizację tego przedsięwzięcia podzielono więc
na dwa etapy. W pierwszej kolejności na próbnym
portalu zamieszczono wektorowy plan miasta
(wcześniej plan nie był dostępny na stronie),
informator miejski i wirtualny spacer po mieście
– próba wypadła pozytywnie. Następnie zlecono
wykonanie projektu strony internetowej, który zawierał powyższe elementy.
Trochę historii
Pierwszy etap prac nad zmianą strony, który
rozpoczął się w kwietniu 2007 roku, polegał na zebraniu informacji i podzieleniu ich na trzy moduły:
plan miasta, informator oraz wirtualny spacer.
Po trzech miesiącach rozpoczęły się prace
nad projektem graficznym strony. Po burzliwych
rozmowach, konsultacjach oraz uwagach grafika
uzyskała swój aktualny wygląd. W przypadku struktury wybrane zostały najprostsze, podstawowe
opcje, z możliwością późniejszego rozszerzenia o
dodatkowe moduły. Wtedy można już było zacząć
wypełnianie strony treścią, rozpoczęło się wprowadzanie danych dziewięciuset obiektów do informatora, lokalizowanie ich na planie miasta, opisywanie
widoków pokazanych w wirtualnym spacerze oraz
wpisywanie wszystkich pozostałych informacji.
Prace na tym etapie trwały dwa miesiące.
Na co dzień
Stronę obsługują i aktualizują pracownicy Biura
Informacji Miejskiej Urzędu Miejskiego, natomiast
mieszkańcy również mogą wpływać na jej zawartość. Jedną z możliwości jest dodawanie nowych
punktów na planie miasta. Wskazany i opisany
przez internautę obiekt jest najpierw weryfikowany
i akceptowany przez administratora zanim pojawi
się na mapie. Chodzi o to, by nie powtarzać istniejących danych.
Informator miejski nie zastępuje informacji gospodarczej, lecz zawiera inne, przydatne mieszkańcom
i turystom informacje – dane teleadresowe urzędów i
instytucji znajdujących się na terenie miasta, klubów
i obiektów sportowych, zabytków, szkół, zakładów
opieki zdrowotnej, placówek kulturalnych.
Codziennie na stronie ukazuje się również „zdjęcie dnia”, pokazujące aktualne życie Kalisza. W ten
sposób utrwalamy wydarzenia ważne, szczególne,
ale i zwyczajne dni mieszkańców.
Zespół redakcyjny jest otwarty na współpracę ze
strony mieszkańców i zaprasza do nadsyłania zdjęć,
a także współredagowania strony najstarszego z
polskich miast.
A.K.
Najczęściej odwiedzane strony
Od początku istnienia nowej strony (wrzesień
2007) do 18 stycznia 2008 roku najczęściej oglądane strony:
Aktualności
419 550
Komunikacja
20 952
Nasze miasto
18 279
Kontakt
22 602
Linki
16 882
e-Urząd
15 966
Galerie
13 202
Praca w Urzędzie Miejskim
9493
Samorząd
8044
Ogłoszenia, komunikaty, konkursy
6119
Oferty inwestycyjne miasta
5309
Zdjęcie dnia
4612
„Kalisia”
2879
Strategia rozwoju miasta
na lata 2004-2013
856
Budżet miasta Kalisza na 2008 rok
Kalisz – kontynuacja rozwoju
ekonomia
Piotr Ludwiczak
Kalisz to miasto z przyszłością. Potwierdza to wszechstronny rozwój w każdej
sferze jego funkcjonowania, wzrost zamożności mieszkańców, spadek bezrobocia poniżej 7 proc. i wiele innych wskaźników ekonomicznych. Potwierdza to
również tegoroczny budżet, który wzorem
lat ubiegłych – podtrzymuje tendencje
rozwojowe i dynamiczny wzrost wydatków na inwestycje, zadania kluczowe dla
przyszłości naszego miasta.
Wzrost zamożności kaliszan
W 2008 roku aż 27,4 proc. wydatków budżetowych zostanie przeznaczone na inwestycje.
Procentowo jest to wartość porównywalna z wydatkami ubiegłorocznymi, ale kwotowo mają one być
większe o 19,5 mln złotych. Uchwała budżetowa
zakłada dochody w wysokości 327 mln złotych,
a wydatki na ponad 386,5 mln złotych. Zarówno
dochody i wydatki uzyskały najwyższy poziom w
historii miasta.
Dochody Kalisza wyniosą w tym roku ponad
327 mln złotych. Główne ich źródła to udziały
we wpływach z podatku dochodowego od osób
fizycznych i prawnych, podatku od nieruchomości
oraz dotacje celowe.
Szczególnie cieszą dochody z podatku dochodowego, których wzrost potwierdza obserwowany
wzrost zamożności kaliszan i rozwój firm działających na terenie naszego miasta. To dobry prognostyk na przyszłość.
Zaplanowany poziom wydatków przewyższa
ubiegłoroczny wskaźnik. A jak wygląda podział
budżetowego tortu?
Najwięcej na oświatę
Najwięcej środków – łącznie 138 mln złotych,
czyli 35,8 proc. – pochłonie oświata, a w tym wydatki na szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne, szkoły specjalne, wynagrodzenia
nauczycieli oraz edukacyjną opiekę wychowawczą,
czyli m.in. utrzymanie świetlic i ośrodków szkolno-wychowawczych, poradni psychologicznych i
internatów.
Na pomoc społeczną oraz inne zadania z
zakresu polityki społecznej i ochrony zdrowia
zaplanowano 39 mln złotych. Wydatki zostaną
przeznaczone na utrzymanie placówek opiekuńczo-wychowawczych, domów i ośrodków pomocy
społecznej, wynagrodzenia pracowników oraz zasiłki (prawie 5 mln złotych) i dodatki mieszkaniowe
(8,5 mln złotych), a także na realizację programów
zdrowotnych i profilaktycznych.
7 mln złotych zostanie przeznaczonych na rozwój
kultury oraz ochronę dziedzictwa narodowego, a
utrzymanie obiektów sportowych, wsparcie instytucji i klubów sportowych oraz realizacja innych
zadań w zakresie kultury fizycznej kosztować
będzie 10 mln złotych.
Kaliska dwuzłotówka z wizerunkiem ratusza Fot. BIM
Gospodarka komunalna i transport
Wydatki na transport i łączność wyniosą niespełna
41 mln złotych. Zostaną przeznaczone głównie na
utrzymanie, remonty i budowę dróg oraz dofinansowanie Kaliskich Linii Autobusowych (9,6 mln
złotych).
Gospodarka komunalna i ochrona środowiska pochłoną 58 mln złotych, a kwota ta obejmie wydatki na
oczyszczanie miasta, utrzymanie zieleni, oświetlenie
ulic, placów i dróg (6,1 mln złotych) oraz realizację
kosztownej inwestycji uporządkowania systemu
odbioru ścieków, do której jeszcze wrócimy.
Na gospodarkę mieszkaniową zarezerwowano w
budżecie 8 mln złotych, a na działalność Straży Miejskiej Kalisza 2,5 mln złotych. Z kolei dla administracji
publicznej zaplanowano 24 mln złotych. Największą
część tej kwoty stanowią wynagrodzenia, ale również utrzymanie i modernizacja obiektów miejskich.
Ciekawostką są plany modernizacji tarczy zegara
ratuszowego.
Budżet przewiduje również spłatę zaciągniętych
kredytów i pożyczek. W tym roku obsługa długu
będzie kosztować miasto 5,4 mln złotych.
Deficyt budżetowy
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że deficyt budżetowy jest znaczny. Należy jednak podkreślić, że ten wskaźnik, mimo wzrostu, wciąż jest niższy
niż w innych miastach i oscyluje w wartościach, które
pozwalają budżet uważać za bezpieczny.
Skąd ta różnica między dochodami a wydatkami
miasta? Jest jeden powód zasadniczy – przebudowa
systemu odprowadzania ścieków w obrębie sześciu
dzielnic: Winiar, Majkowa, Tyńca, Chmielnika, Piwonic i Szczypiorna. Koszt tej zakrojonej na ogromną
skalę inwestycji wyniesie ponad 80 mln złotych. Jest
ona finansowana ze środków Funduszu Spójności
w 50 proc., jednak system refinansowania – co jest
regułą przyjętą przez Unię Europejską – wymaga
poniesienia przez miasto pełnych kosztów, które
zostaną zwrócone po zakończeniu inwestycji.
W tym roku w budżecie zaplanowano aż 43
mln złotych, czyli ponad połowę
wszystkich kosztów związanych
z realizacją przedsięwzięcia. To
dodatkowe obciążenie jest źródłem
wzrostu deficytu i nieco mniejszej
ilości zadań inwestycyjnych, należy
jednak zauważyć, że modernizacja
systemu odprowadzania ścieków to
inwestycja kluczowa dla miasta i z
założenia wyprzedza inne projekty,
np. modernizacje ulic osiedlowych.
Jej pełne rozliczenie nastąpi już w
2010 roku, a miasto otrzyma wtedy
solidny zastrzyk pieniędzy, które z
pewnością zostaną wykorzystane na
realizację kolejnych inwestycji.
Tegoroczny wzrost deficytu nie
jest więc zagrożeniem i nie przekracza wskaźników
bezpieczeństwa ustalonych przez prawo finansów
publicznych na poziomie 60 proc. dochodów budżetowych.
Ponadto Kalisz może się pochwalić jedną z
najwyższych w kraju nadwyżek operacyjnych (8
miejsce według magazynu „Wspólnota”). Czym jest
nadwyżka operacyjna? To różnica między dochodami a wydatkami bieżącymi. Jednocześnie świadczy
o efektywnej gospodarce finansowej samorządu, bo
określa możliwości dofinansowania inwestycji oraz
spłaty zobowiązań finansowych.
Główne inwestycje – drogi
A jakie w tym roku czekają nas inwestycje – oprócz
wspomnianej modernizacji systemu odprowadzania
ścieków? W pierwszym rzędzie należy wymienić
kolejny etap budowy Trasy Bursztynowej. W tym
roku miasto przeznaczy na następny odcinek tej
inwestycji 2 mln złotych. Tyle samo w tym roku
będzie kosztować budowa drugiej jezdni ul. Nowy
Świat oraz przebudowa ul. Lipowej, Handlowej i
Rzemieślniczej.
6,4 mln złotych zarezerwowano na realizację
wieloletniego programu budowy dróg osiedlowych
na lata 2008-2013. Program zakłada wybudowanie
ponad 40 km jezdni i 26 km chodników wraz z odwodnieniem i oświetleniem. Pierwszych wizualnych
efektów programu doczekamy się już w tym roku,
gdyż w planach przewidziana jest budowa ulic Halnej, Śnieżnej, Karkonoskiej, Źródlanej, Będzińskiej,
Połanieckiej, Sudeckiej, Bujnickiego, Dybowskiego,
Jarzębinowej, Dębowej i Wygon.
W tej sferze jest sporo zaniedbań, a choć inwestycje ostatnich pięciu lat poprawiły sytuację na
kaliskich osiedlach, to wciąż stan ulic pozostawia
wiele do życzenia.
Park Wodny za 50 mln złotych
Dobiega końca ambitny i nowatorski program
modernizacji i termomodernizacji kaliskich szkół.
Realizacja programu okazała się śmiałym projektem
i przyniosła oczekiwane efekty. Koszt programu
wyniesie łącznie 45 mln złotych, a w tym roku miasto
przeznaczy na ten cel prawie 9 mln złotych.
W 2008 roku rozpocznie się budowa sali gimnastycznej dla Zespołu Szkół Budowlanych i Zespołu
Szkół Mechaniczno-Elektrycznych oraz budowy
kompleksu sportowego dla Szkoły Podstawowej
Nr 12, V LO i Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich. Obydwie inwestycje pochłoną 4,5 mln
złotych, a w przyszłym roku dalsze 8,5 mln złotych.
O nowy kompleks boisk sportowych wzbogaci się
Szkoła Podstawowa Nr 18. W tym roku pierwszy etap
budowy kosztować będzie 1 mln złotych.
Realizacji doczekają się również plany budowy
parku wodnego oraz krytego lodowiska. Pełny koszt
budowy lodowiska to 4,4 mln złotych, a w tym roku
miasto wyda na ten cel 2 mln złotych.
Długo oczekiwany aquapark będzie jedną z największych inwestycji w historii miasta. Jej wartość
przekroczy 50 mln złotych, a w tym roku miasto
przeznaczy na realizację tej inwestycji 3 mln złotych.
Kaliszanie będą mogli skorzystać z szerokiego
wachlarza atrakcji parku wodnego już w 2010 roku
i z pewnością będzie to wspaniały prezent dla
mieszkańców z okazji jubileuszu 1850-lecia istnienia
grodu nad Prosną.
Aula i sala koncertowa
Ambitną inwestycję realizuje w naszym mieście
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Kaliski Wydział Pedagogiczno-Artystyczny wzbogaci
się o nowoczesny kompleks obiektów dydaktyczno-bibliotecznych oraz aulę na 400 miejsc. Budowa
rozpoczęła się w ubiegłym roku, a efekty już widać
gołym okiem. Z dnia na dzień konstrukcja pnie się w
górę i nabiera intrygujących kształtów. Nasze miasto
zyskuje w dwójnasób, po pierwsze rozbudowa bazy
akademickiej przyczyni się do rozwoju Kalisza, a
po drugie nowoczesna aula stanie się miejscem
wirtuozerskich popisów muzyków Filharmonii Kaliskiej, która wraz z oddaniem do użytku auli zyska
wspaniałą salę koncertową.
Miasto ma więc szczególne powody, by wesprzeć
tę inwestycję i dlatego, stosownie do wcześniejszych
ustaleń z uczelnią, już w tym budżecie przewidziano
2 mln złotych na wyposażenie auli.
W budżecie Kalisza, miasta na prawach powiatu, na działalność kulturalną zaplanowano
wydatki w wysokości 7 mln złotych.
Kaliski samorząd
wspiera działalność kulturalną
Filharmonia Kaliska otrzyma 2 mln 400 tys.
złotych, ponad 2 mln złotych – Miejska Biblioteka
Publiczna im. Adama Asnyka, natomiast Miejski
Ośrodek Kultury – 850 tys. złotych. Dotacja dla
Biura Wystaw Artystycznych wyniesie ponad 240
tys. złotych, Ośrodek Kultury Plastycznej „Wieża
Ciśnień” otrzyma 210 tys. złotych.
Wsparcie dla teatru,
Centrum Kultury i Sztuki oraz muzeum
Kaliski samorząd przeznaczył 142 tys. złotych
dla instytucji kultury podległych samorządowi
Województwa Wielkopolskiego. Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego otrzyma 50 tys. złotych na
organizację 48. Kaliskich Spotkań Teatralnych;
Centrum Kultury i Sztuki – łącznie 67 tys. złotych
na dofinansowanie: 15. Festiwalu Artystycznych
Działań Ulicznych „La Strada” (35 tys. złotych),
jubileuszowej 35. edycji Międzynarodowego
Festiwalu Pianistów Jazzowych (25 tys. złotych)
oraz na organizację miejskiej imprezy z okazji Dnia
Dziecka pn. „Baśniowy świat naszych dzieci” (7
tys. złotych).
Kwotę 35 tys. złotych przeznaczono dla Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej na przygotowanie Jarmarku Archeologicznego (10 tys. złotych),
Wyważony i wykonalny
Biesiady Piastowskiej (5 tys. złotych), a także
Podczas sesji budżetowej prezydent Janusz
Pęcherz podkreślił, że przedstawia projekt budżetu,
którego konstrukcja jest trwała, solidna i przejrzysta,
o którym z pełnym przekonaniem można powiedzieć,
że jest budżetem dobrym, bo w pełni realistycznym,
wyważonym, wykonalnym. Jednocześnie przypomniał, że budżet Kalisza zawiera trzy główne cele:
1. Kontynuowanie rozwoju miasta poprzez nakłady
inwestycyjne na rozwój infrastruktury komunalnej,
drogowej i społecznej.
2. Objęcie opieką wszystkich sfer życia społecznego, w tym sferę oświaty, kultury, pomocy społecznej,
mieszkalnictwa.
3. Zagwarantowanie właściwego funkcjonowania
miasta we wszystkich sferach przypisanych samorządowi jako zadania własne gminy.
Projekt budżetu został przyjęty przez Radę Miejską jednogłośnie. Budżet na 2008 rok jest solidnie
i realnie umieszczony w rzeczywistości społeczno-gospodarczej naszego miasta oraz kraju. Opiera
się na konsekwentnie wyznaczonych i realizowanych
kierunkach rozwoju miasta, podejmuje próbę spełnienia oczekiwań mieszkańców. Wiele wskazuje na
to, że ta próba będzie skuteczna.
złotych) oraz współorganizację międzynarodowej
wystawy multimedialnej „Kalisz prastary” (10 tys.
wystawy decentryzmu w ramach Festiwalu Sztuki
Nowoczesnej: „Decentryzm – Ukryty Wymiar
– Kalisz 2008” (10 tys. złotych).
Pomoc miejskim stowarzyszeniom
i związkom wyznaniowym
Miasto przeznaczy 165 tys. złotych na dofinansowanie działalności stowarzyszeń społeczno-kulturalnych, w tym na organizację festiwali muzycznych, konferencji oraz wsparcie niekomercyjnej
działalności wydawniczej.
179 tys. złotych stanowią wśród wydatków dotacje, które przekazane będą na wspieranie prac
konserwatorskich przy obiektach zabytkowych, w
tym 95 tys. złotych otrzymają związki wyznaniowe,
a pozostałe środki zostaną przeznaczone na
opracowanie „Gminnego programu Opieki nad Zabytkami miasta Kalisza na lata 2008-2011” oraz na
kontynuację konserwacji średniowiecznych murów
miejskich i opracowanie koncepcji rekonstrukcji
zarysu przebiegu murów obronnych.
Wymiana zagraniczna i święta
Ponadto ok. 300 tys. złotych zabezpieczono na
dofinansowanie wymiany zagranicznej, takiej jak
15-lecie współpracy z Heerhugowaard, 50 rocznica
nawiązania partnerstwa z Hautmont, a także na organizację V Ogólnopolskiego Festiwalu Trębaczy, II
Festiwalu Kultury Żydowskiej, Dni Kultury Francuskiej,
wsparcie działalności orkiestr dętych, przygotowanie
koncertów w zabytkowym otoczeniu: przy baszcie
„Dorotce” i na dziedzińcu ratusza, przygotowanie
imprez towarzyszących obchodom Święta Miasta
Kalisza, Dniom Papieskim oraz projekty z okazji świąt
państwowych, obchodów rocznicowych i niekomercyjnych imprez o charakterze ogólnomiejskim.
Kaliskie instytucje kultury mogą również liczyć na
realizację zaplanowanych inwestycji, w tym: zakup
sprzętu nagłośnieniowego dla Miejskiego Ośrodka
Kultury za kwotę niespełna 22 tys. złotych, zakup
sprzętu i oprogramowania graficznego dla Biura
Wystaw Artystycznych – 15 tys. złotych. Nowe oblicze zyska w 2008 roku Ośrodek Kultury Plastycznej
„Wieża Ciśnień” – na malowanie elewacji obiektu
przeznaczono ok. 65 tys. złotych.
Budowa Centrum im. Adama Asnyka
Ma ono powstać przy ul. Legionów i jest największym zadaniem czekającym kaliski samorząd w
zakresie działań na rzecz kultury. W nowym obiekcie
będą działać Miejska Biblioteka Publiczna i Miejski
Ośrodek Kultury oraz Centrum Informacji Turystycznej. Zadania te, zapisane w wieloletnim planie inwestycyjnym miasta i zarejestrowane w wojewódzkim
systemie ewidencji projektów, zaplanowano na lata
2008-2011, realizacja będzie przeprowadzona przy
udziale środków europejskich. W bieżącym roku
za 100 tys. złotych zostanie opracowane Studium
Wykonalności oraz wniosek aplikacyjny do Urzędu
Marszałkowskiego w Poznaniu o fundusze unijne.
Niebagatelną kwotę, bo 2 mln złotych, przeznaczono na dofinansowanie wyposażenia wielofunkcyjnej sali budowanej przez Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza w Poznaniu dla Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu i Filharmonii Kaliskiej,
która w perspektywie otrzyma z zasobów UAM do
współużytkowania salę koncertową.
W wydatkach zaplanowano także 1,5 mln złotych
na zakup budynku Banku Gospodarstwa Krajowego
przy pl. Wojciecha Bogusławskiego – to kolejna
korzystna perspektywa „rozwinięcia skrzydeł” przez
kaliskich symfoników. Jeśli projekt nabycia tego
gmachu powiedzie się, to Filharmonia Kaliska zyska
wreszcie siedzibę z prawdziwego zdarzenia. red.
Rok na drogi
komunikacja
Sylwia Jaśko
Ten rok będzie w Kaliszu rekordowym pod
względem realizacji inwestycji drogowych.
Rusza program budowy tras osiedlowych,
wielkie zmiany zaplanowano też na kaliskich
skrzyżowaniach. Kalisz już wkrótce stanie
się miastem rond.
Rok 2007 minął pod hasłem remontów placówek
oświatowych. Szkoły doczekały się modernizacji
i termomodernizacji. To pozwala po pierwsze na
oszczędności, a po drugie na chwilę ulgi. Wcześniej
władze miasta zasypywane były wnioskami o bieżące
remonty w szkołach. Te wykonano – i to kompleksowo
– zatem oświata w tym roku schodzi na plan dalszy.
Nadszedł czas na drogi. A ponieważ w przypadku
szkół wieloletni plan modernizacji się sprawdził, dokładnie taki sam opracowano dla dróg.
Na początek osiedla
Rady osiedlowe od wiek wieków z uporem maniaka
apelowały o budowę dróg w swoich dzielnicach.
Wskazywały na zaniedbania w tym zakresie. Mieszkańcy skarżyli się na błotniste drogi i wskazywali
powiększające się z roku na rok dziury. Zawsze z
ratusza słyszeli jedną odpowiedź: „Nie ma pieniędzy”.
I ta sytuacja w tym roku się zmieni. Bo pieniądze na
drogi osiedlowe są. I to wcale niemało.
– W tym roku planujemy rozpoczęcie prac na
kilkunastu ulicach osiedlowych. Na pierwszy ogień
pójdą te, na modernizacje których istnieją już projekty.
My te projekty zaktualizujemy i rozpoczną się prace
remontowe – wyjaśnia Piotr Sukienniczak, dyrektor
Zarządu Dróg Miejskich.
Jeszcze w tym roku nową nawierzchnię przed
swoimi domami będą mieli mieszkańcy ulic: Halnej, Śnieżnej, Karkonoskiej, Źródlanej, Będzińskiej,
Połanieckiej, Sudeckiej, Bujnickiego, Dybowskiego,
Jarzębinowej, Dębowej i Wygon.
– Na remonty tych tras zaplanowano w budżecie
6 mln złotych. Może się okazać, że koszty będą wyższe, bo na tę chwilę nie wiemy, ile będzie kosztować
aktualizacja projektów i późniejsza ich realizacja.
Ale nie znaczy to, że z którejś z ulic zrezygnujemy
– uspokaja dyrektor.
Na ulicach, które mają już projekty – prace rozpoczną się na wiosnę. I to dopiero początek drogowych
inwestycji na osiedlach. Kolejne lata to bowiem
ciąg dalszy wieloletniego programu budowy dróg
osiedlowych.
Nie tylko Rondo Westerplatte
W ciągu najbliższych miesięcy na kaliskich skrzyżowaniach pojawiać się będą ronda. Pierwszym będzie
to zapowiadane od dawna: u zbiegu ulic Poznańskiej,
Stanczukowskiego i Piłsudskiego. Inwestorem jest
firma Carrefour. Rondo ma zlikwidować korki, które
tworzą się w tym rejonie od momentu wybudowania
Galerii Kalisz. Na drugie w Kaliszu skrzyżowanie o
ruchu okrężnym poczekamy kilka miesięcy.
A tymczasem trwają prace nad projektami dotyczącymi kolejnych rond.
– Rozpoczniemy budowę ronda na skrzyżowaniu
Godebskiego i Stawiszyńskiej. Będziemy ją realizować
w ramach programu likwidacji miejsc niebezpiecznych
„Gambit 2008”. Zleciliśmy też aktualizację projektów
dwóch kolejnych rond: u zbiegu ulic Księżnej Jolanty
i Częstochowskiej oraz dawno oczekiwanego ronda
Opracowanie mapy Robert Starzonek
w ulicy Podmiejskiej i Dobrzeckiej – mówi Piotr Sukienniczak.
Najpierw oszacowane zostaną koszty obu inwestycji. Dopiero później zapadnie decyzja, czy i jak
sfinansować budowę skrzyżowań. Ale to nie koniec
rond w Kaliszu. Wraz z budową dalszej części Trasy
Bursztynowej powstaną kolejne trzy skrzyżowania o
ruchu okrężnym: pierwsze u zbiegu ulic Nowy Świat i
Częstochowskiej, drugie na Polnej, a trzecie: Kresowa i
Konopnickiej. To jednak już nieco odleglejsze plany.
– Chcemy połączyć nową obwodnicę z al. Wojska
Polskiego i z ul. Poznańską. I to kolejna inwestycja, na
którą mamy nadzieję pozyskać środki unijne. Wybudowanie tej trasy pozwoli skierować ruch tranzytowy poza
centrum miasta – argumentuje dyrektor ZDM.
Na razie zarząd ogłosił przetarg na koncepcję
budowy nowego odcinka. Mając koncepcję, można
się już ubiegać o dofinansowanie z Brukseli. Skok na
unijną kasę władze miasta planują na przyszły rok.
Praca na trasie wre
Inaczej przy Rogatce
Zanim na Trasie Bursztynowej powstaną ronda,
musi powstać sama trasa. Pierwszy odcinek, łączący
ul. Częstochowską z ul. Łódzką, zrealizowano w 2005
roku. Drugi etap ma połączyć pierwszy odcinek z ul.
Górnośląską. Na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i
Dworcowej już trwają prace związane z II etapem
budowy. Skrzyżowanie będzie przebudowane – podobnie odcinek ul. Górnośląskiej do Wrocławskiej.
– Sądzimy, że ta inwestycja będzie oddana do
użytku jeszcze przed wakacjami. Natomiast na maj
zaplanowano finał prac nad projektem dotyczącym
II odcinka Trasy Bursztynowej. I już przygotowujemy
dokumentację związaną z aplikacją o środki unijne.
Czekamy na hasło, że wnioski można składać – podkreśla dyrektor ZDM.
Inwestycja będzie kosztowała ok. 30 mln złotych.
A co jeśli Unia nie sypnie groszem?
– Na razie mamy szanse na pieniądze, mamy
więc nadzieję. Jeśli nasz wniosek nie zostanie zaakceptowany, będziemy szukać rozwiązań – mówi
Sukienniczak.
A jeszcze w tym roku, i to już wkrótce, rozpoczną
się prace związane ze zmianą organizacji ruchu przy
Rogatce. Ulica Nowy Świat na odcinku od Czaszkowskiej do Rogatki będzie jednokierunkowa. Powstaną
tam dwa pasy prowadzące w kierunku Rogatki. Ruch
w drugą stronę puszczony będzie ulicami: Lipową,
Handlową, Rzemieślniczą. Zanim jednak organizacja
ruchu się zmieni, trzeba doprowadzić do porządku
nawierzchnie tych tras. Zmiany zaczną obowiązywać – jeśli wszystko pójdzie po myśli drogowców
– jeszcze w czerwcu. Inwestycja będzie kosztować
ok. 4 mln złotych.
Ważna „dwudziestka piątka”
Trwają intensywne prace przy budowie obwodnicy
Nowych Skalmierzyc. Po jej wybudowaniu znacznie
skróci się czas dojazdu np. do Ostrowa. W Nowych
Skalmierzycach będzie wyprostowany tzw. „zakręt
śmierci”. Droga prowadzić będzie prosto, przez
pola, aż do połączenia z al. Wojska Polskiego. Władze miasta chcą przy tej okazji połączyć dwie drogi
krajowe: 12 i 25.
Chodzą ulicami ludzie
Nie tylko nowe drogi powstaną w tym roku w Kaliszu.
Jest też dobra wiadomość dla pieszych, którzy dotąd
narzekali na stan chodników. W planie inwestycyjnym
i na to znalazły się pieniądze. Po dziurach nie będą
już chodzić mieszkańcy ul. Romańskiej, powstanie
też chodnik obok szkoły przy ul. Asnyka, a także
na Cegielnianej i na Widoku. Na skrzyżowaniu ulic
Dobrzeckiej i Granicznej powstanie przejście dla
pieszych z chodnikami. To miejsce szczególnie
niebezpieczne, dlatego w planie inwestycyjnym
zarządu zajmuje szczególne miejsce. Nowy chodnik
będzie wybudowany przy Armii Krajowej, poprawi
się też nawierzchnia szlaku dla pieszych na Barbary
i Bogumiła – na tyle hotelu Prosna.
I to wszystko w tym roku.
Po przyjętej pod koniec ubiegłego roku „Strategii Rozwoju Turystyki dla Miasta Kalisza
na lata 2007-2013”, trwają prace nad opracowaniem kolejnego dokumentu strategicznego dla miasta. W sali recepcyjnej ratusza odbyła się debata nad Strategią Rozwoju
Transportu w Kaliszu w latach 2008-2020.
System transportowy miasta
Celem strategii jest zarówno określenie obecnego stanu systemu transportowego w mieście,
jak też sformułowanie priorytetów i działań, które
w przyszłości powinny stać się podstawowym
instrumentem kreującym lokalną politykę transportową. Opracowanie obejmuje Kalisz w obecnych granicach administracyjnych, a w zakresie
powiązań transportowych także gminy sąsiednie
związane z nim siecią transportową i systemem
komunikacji miejskiej oraz Ostrów Wielkopolski,
Nowe Skalmierzyce i Pleszew.
Najważniejsze przesłanki
Otwierając spotkanie poświęcone omówieniu
stanu prac nad strategią, prezydent Kalisza Janusz
Pęcherz powiedział m.in.: – Choć wszystkie dokumenty planistyczne dotyczące rozwoju miasta są
ważne, to jednak dzisiaj przystępujemy do omawiania jednego z najważniejszych: rozwoju transportu
w naszym mieście, wokół niego i powiązań Kalisza
z siecią komunikacyjną regionu oraz kraju.
Prezydent wymienił także najważniejsze przesłanki użyteczności opracowania:
* Miasto dynamicznie rozwija się i rośnie
zapotrzebowanie na dokonanie zmian oraz
wprowadzenie nowych rozwiązań w istniejącej
już jego infrastrukturze transportowej. Powstały
nowe miejsca generowania ruchu, towarzyszące
wielkopowierzchniowym obiektom handlowym, wymagające stworzenia lub modernizacji istniejącej
w tych miejscach infrastruktury drogowej.
* Rośnie natężenie wewnętrznego ruchu samochodowego w mieście, generowanego przez
ponad 50 tys. pojazdów, ruchu tranzytowego, a
także ruchu przyjazdowego (skromnie licząc: kilka
tysięcy pojazdów dziennie).
* Spada znaczenie i rola transportu kolejowego
w naszym regionie, co wpływa na wzrost wykorzystania infrastruktury drogowej, a w konsekwencji
jej szybsze zużycie i konieczność wprowadzania
nowych rozwiązań projektowych dla tej infrastruktury.
* Miasto przekształca się w ośrodek oświatowy i
akademicki o znaczącej pozycji w regionie, co jest
istotną przesłanką w planowaniu zmian w obecnej
sieci komunikacji miejskiej.
* Powstają nowe centra miejsc pracy, mające
istotny wpływ na potrzebę wprowadzenia zmiany i
poprawę wewnętrznych szlaków komunikacyjnych
w mieście – zarówno dla ruchu osobowego, jak i
ciężarowego.
* Trwa rozbudowa nowego centrum sportowego
przy ul. Hanki Sawickiej oraz kompleksu zabudowy
wielorodzinnej przy ul. Armii Krajowej, wymagające
ujęcia w bieżącym planowaniu inwestycji drogowych – ze szczególnym uwzględnieniem rozwiązań
podnoszących bezpieczeństwo tego ruchu.
* Rośnie możliwość wykorzystania do rozbudowy systemu transportowego środków pomocowych
Unii Europejskiej, co stwarza bezprecedensową
szansę unowocześnienia dróg, kolei i innych
obiektów infrastruktury transportowej.
Program rozwoju transportu
Przygotowywany dokument będzie się składać
z kilku elementów. Gotowa jest już diagnoza stanu systemu transportowego w Kaliszu oraz cele
i założenia strategii. To właśnie te opracowania
przedstawione zostały opinii publicznej i stały
się przedmiotem debaty w kaliskim ratuszu. W
spotkaniu, poza władzami miasta, członkami
Rady Miejskiej, naczelnikami i pracownikami
merytorycznych wydziałów Urzędu Miejskiego,
uczestniczyli też przedstawiciele firm transportowych, komunikacyjnych, przewozowych oraz
mieszkańcy Kalisza.
Na podstawie wniosków, uwag i propozycji
zebranych w trakcie dyskusji opracowany zostanie kolejny element strategii: „Program Rozwoju
Transportu w Kaliszu na lata 2008-2013”. Będzie
on uwzględniał, oprócz działań inwestycyjnych,
również propozycje rozwiązań prawnych, instytucjonalnych i organizacyjnych, które zostaną ujęte
w stosownym harmonogramie realizacji. Omówi
również korzystną kolejność działań, niezbędne
nakłady finansowe oraz źródła finansowania.
Efektem końcowym będzie przekazanie projektu
Strategii Rozwoju Transportu w Kaliszu pod obrady
Rady Miejskiej Kalisza.
K.Z.
Wokół Ikara
Rondo Westerplatte uznali czytelnicy
miejskiej strony internetowej za najlepszą lokalizację dla pomnika Ikara, który
obecnie stoi u zbiegu ulic Górnośląskiej
i Dworcowej.
Do dyskusji włączyło się trzydziestu sześciu
kaliszan, którzy przedstawili pięćdziesiąt propozycji. Proponowana lokalizacja rzeźby na Rondzie
Westerplatte spotkała się z przychylnością władz
miasta.
Internetowa sonda pokazała, że kaliszanie
zżyli się z Ikarem. Chcą, by pomnik zdobił miasto, by przy okazji przenosin został bardziej
wyeksponowany i mieszkańcom miasta na nowo
przypomniany.
Zdzisław Piotrowski, dyrektor Centrum Kształcenia Praktycznego zaproponował, by pomnik
stanął przed siedzibą tej placówki. W uzasadnieniu
napisał m.in.:
„Ikar zdecydowanie kojarzy się z lataniem.
W Centrum kształci się młodzież w kierunkach
zbieżnych z potrzebami firm związanych z kaliskim
przemysłem lotniczym. Nawiązując do legendy o
Dedalu i Ikarze, myślę, że jest ona nadal żywa i
aktualna. Chciałbym przypomnieć, że Dedal był
wynalazcą, „mistrzem we wszystkich sztukach”,
wzorem spokoju, opanowania i wytrwałości w
Prawdopodobnie Ikar przeniesie się na Rondo Westerplatte Fot. BIM
dążeniu do celu. Natomiast Ikar jest symbolem
młodzieńczego zapału, ciekawości, fascynacji,
poznania czegoś nowego, zdobycia czegoś nieosiągalnego. Cechy zarówno Dedala, jak i Ikara są
bardzo cenne w dzisiejszych czasach wysokich
technologii, gdzie przewagę konkurencyjną zdobywa się głównie innowacyjnością i zaangażowaniem
całej załogi.”
Na tematyczne powiązanie Ikara z przemysłem
lotniczym zwracali uwagę także inni internauci. Pani
Anastazja proponuje, by pomnik postawić przed
budynkiem WSK, gdyż „od wielu lat właśnie Ikar
jest symbolem wyżej wymienionego zakładu”.
Kilka innych osób proponowało ustawienie
pomnika Ikara w pobliżu obiektów Uniwersytetu
Adama Mickiewicza lub Domu Studenta przy ulicy
Łódzkiej argumentując, iż „to właśnie studenci
dążą do tego, by wznieść się na wyżyny intelektualne, może to brzmi górnolotnie, ale czyż to nie
właśnie Ikar chciał wznieść się aż do słońca?”
Pan Tomasz proponuje z kolei, by pomnik stanął
przy ul. Górnośląskiej, która stałaby się małym
centrum rzeźby abstrakcyjnej lub też, by dzieła
rzeźbiarzy eksponować naprzeciwko Hotelu Europa, przy al. Wolności.
Zdaniem Alexa Ikar powinien stanąć w Parku
Przyjaźni – „Skoro jest to Ikar, to chciałby polecieć,
więc należy mu się pagórek do tego celu.”
O tym, że pomnik istnieje w świadomości
mieszkańców świadczy też sympatyczny list
„Kaliszanina”:
„Jakby nikt nie chciał Ikara, to może stanąć
u mnie, w ogródku. Zawsze mi się podobał ten
pomnik i jest z tego samego rocznika, co ja
– 1976!”
Nim Ikar opuści dotychczas zajmowane miejsce,
zostanie przeprowadzona ekspertyza jego stanu
technicznego. Przenosiny i nowa lokalizacja zostanie
również skonsultowana z autorem rzeźby profesorem
Józefem Petrukiem.
I.C.
środowisko
Poskramianie ścieków w Kaliszu
Realizacja projektu pn. „Przebudowa
systemu odprowadzania ścieków w Kaliszu” trwać będzie do sierpnia 2009 roku.
Koszt inwestycji – współfinansowanej
przez Unię Europejską – wyniesie ponad
80 mln złotych.
Rozwój i modernizacja sieci transportowej oraz
troska o środowisko – to dwa istotne obszary
wspierane i promowane przez Fundusz Spójności.
Z jednej strony przyczyniają się do rozwoju gospodarczego (transport), a z drugiej uwzględniają
wynikające z niego zagrożenia dla środowiska
naturalnego.
Fundusz Spójności,
finansowe wsparcie dla miasta
Pomoc na duże projekty inwestycyjne z zakresu ochrony środowiska mogą uzyskać jednostki
samorządu terytorialnego, tworzone przez nie
związki gmin lub inne podmioty publiczne, np.
przedsiębiorstwa komunalne będące własnością
gminy. Jedną z dziedzin, które mogą być współfinansowane z Funduszu Spójności jest poprawa jakości wód powierzchniowych, polepszenie jakości
i dystrybucji wody przeznaczonej do picia.
Kierując się potrzebą przeprowadzenia zmian
na swoim terenie, Kalisz w styczniu 2007 roku
rozpoczął realizację projektu pn. „Przebudowa
systemu odprowadzania ścieków w Kaliszu” (projekt NR CCI 2004/PL/16/C/PE/008).
Projekt jest inwestycją finansowaną w pięćdziesięciu procentach przez Unię Europejską w
ramach Funduszu Spójności. Zakończenie inwestycji zaplanowano na koniec sierpnia 2009 roku,
natomiast całość kosztów inwestycyjnych wyniesie
ponad 80 mln złotych.
Projekt z rozmachem
Projekt swym zakresem obejmuje budowę 82
354 m kanalizacji sanitarnej, w tym 7702,5 m kanałów tłocznych z 22 przepompowniami ścieków
oraz 24 637,5 m kanalizacji deszczowej na sześciu
osiedlach w Kaliszu: Chmielnik, Winiary, Majków,
Szczypiorno, Piwonice oraz Miła II – Tyniec.
Na terenie trzech osiedli: Majków, Chmielnik,
Miła II – Tyniec istniejąca kanalizacja ogólnospławna przekształcona zostaje w kanalizację deszczową. Na tych osiedlach jest budowana nowa
kanalizacja sanitarna i deszczowa, trwają prace
nad budową kanalizacji sanitarnej i deszczowej na
Winiarach oraz kanalizacji sanitarnej na osiedlach
Szczypiorno i Piwonice.
Prace budowlane odbywają się technologią
powszechnie stosowaną w tego typu przedsięwzięciach. Oprócz tradycyjnych wykopów są wykorzystywane przeciski mikrotunelowe, dzięki którym
nie jest konieczne zajmowanie pasów jezdni. Tak
dzieje się na głównych drogach dojazdowych do
miasta np. przy ul. Łódzkiej (Winiary), gdzie tą
metodą instaluje się kanalizację sanitarną.
Budowa kolektora sanitarnego na osiedlu Winiary
Dobra wiadomość dla mieszkańców zainteresowanych przyłączeniem – istnieje możliwość zrefundowania części kosztów związanych z wykonaniem przyłącza do kanalizacji
miejskiej z jednoczesną likwidacją szamb.
W tej sprawie można zwracać się do Wydziału Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki
Komunalnej przy ul. Kościuszki 1a, pokój nr
2, tel. (062) 765 44 03. Aktualne informacje
na temat projektu i postępu prac można
znaleźć na specjalnie w tym celu założonej
stronie internetowej projektu: www.kanalizacja.kalisz.pl.
Urząd Miejski w Kaliszu
62-800 Kalisz, Główny Rynek 20
tel. (062) 76 543 00
e-mail: [email protected]
Obecnie pracami objęto pięć dzielnic Kalisza,
tj. Chmielnik, Piwonice, Szczypiorno, Miła i Tyniec
oraz Winiary. Od lutego 2008 roku zakres prac
rozszerzy się również o ostatnią dzielnicę – Majków
(ulice: Godebskiego, Zagłoby, Fredry, Makuszyńskiego, Wieniawskiego, Szymanowskiego, Staffa,
Wyspiańskiego, Boya-Żeleńskiego, Kwiatów Polskich, Sienkiewicza, Kraszewskiego, Paderewskiego, Morelowa, Żeromskiego, Karłowicza, Tuwima,
Poziomkowa, Spacerowa, Koszutskiego, Malinowa,
Osterwy, Kubalskiego, Żołnierska, Kaszyńskiego,
Kruczkowskiego, Szenwalda, Nałkowskiej).
Niewybuchy i kolizje
Łącznie wybudowano do tej pory 33,15 km kanałów, co stanowi 30,99 proc. postępu robót. Ostatecznie długość kanałów wyniesie 106,99 km.
Zakładany postęp rzeczowy i finansowy na
2007 rok został osiągnięty prawie w całości przy
występujących licznych kolizjach (głównie w dzielnicach Szczypiorno i Chmielnik), spowodowanych
niedokładnym zinwentaryzowaniem istniejącej
infrastruktury lub innych obiektów w dokumentacji
technicznej.
W listopadzie 2007 roku w dzielnicy Szczypiorno
na terenie Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby
Więziennej (COSSW) stwierdzono pozostałości
amunicji wojskowej (niewybuchy) pochodzące z
okresu II wojny światowej, zalegające na trasie
projektowanej sieci.
Nadzór nad realizacją projektu
Roboty budowlane wykonuje konsorcjum firm:
Wielkopolskie Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych „WUPRINŻ” Spółka Akcyjna oraz Przedsiębiorstwo Robót Budowlanych i Melioracyjnych
„HYDROWAT” Kowalski Kazimierz z Konina.
Funkcję Inżyniera Projektu pełni warszawska firma
ECM Group Sp. z o.o.
Za prawidłową realizację projektu odpowiada
Jednostka Realizująca Projekt (JRP) powołana w
ramach Wydziału Rozbudowy Miasta i Inwestycji
Urzędu Miejskiego w Kaliszu. W skład Jednostki
wchodzą 22 osoby, przedstawiciele różnych instytucji powiązanych z projektem: Przedsiębiorstwa
Wodociągów i Kanalizacji, Urzędu Miejskiego
w Kaliszu (specjaliści ds. inwestycji, geodeta,
radcy prawni, informatyk, finansiści) i Zarządu
Dróg Miejskich.
Efekt ekologiczny
Zdecydowana większość powstałych w mieście
ścieków będzie w przyszłości przesyłana do Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Kucharach. To z
kolei przyczyni się w znacznym stopniu do likwidacji
szamb, które poprzez swoje nieszczelności stwarzają zagrożenie skażenia gleby, warstw wodonośnych
i wód powierzchniowych. W wyniku realizacji projektu liczba mieszkańców podłączonych do systemu
kanalizacji miejskiej wzrośnie o ok. 16 tys. osób,
nastąpi poprawa jakości życia mieszkańców Kalisza, a oczyszczone ścieki odprowadzane do wód
powierzchniowych będą miały jakość wymaganą
przez polskie i europejskie akty prawne.
Do tej pory wykonano następujące prace budowlane:
∙ Chmielnik
– 42,93 proc. kan. sanitarna (7838 m)
– 55,85 proc. kan. deszczowa (8310 m)
Ulice zakończone: Stanisławskiego, Micha-
Posadowienie studni kanału sanitarnego
łowskiego, Modrzewiowa, Świerkowa, Bukowa,
Harmonogram prac:
Wanata, Podkowińskiego, Kossaka, Chełmońskiego, Klonowa, Wiatraki, Skarszewska, Topolowa,
Osiedle Chmielnik
Brzozowa, Olszowa – kan. sanitarna, Sikorskiego,
Szeroka, Botaniczna, Borkowska – kan. sanitarna,
kan. sanitarna:
Gdyńska, Sopocka, Helska, Grzybowa, Pomorska,
1 marca 2007 roku – 30 września 2008 roku
Wyczółkowskiego.
kan. deszczowa:
W budowie: Stawiszyńska, Kątna, Cementowa,
15 kwietnia 2007 roku – 30 września 2008 roku
Kaszubska, Srebrna, Zjazd.
∙ Winiary
Osiedle Piwonice
– 33,02 proc. kan. sanitarna (4021 m)
kan. sanitarna:
– 43,59 proc. kan. deszczowa (3996,5 m)
1 listopada 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku
Ulice zakończone: Nędzerzewska, Sieradzka,
Dobrzyńska, Nidzicka, Gajowa, Połaniecka, Bę-
Osiedle Szczypiorno
dzińska, Dyngusowa, Lęborska.
W budowie: Łódzka, Mazowiecka, Kujawska,
Połaniecka, Leśna, Fromborska, Racławicka.
∙ Szczypiorno
– 32,20 proc. kan. sanitarna (4856 m)
Ulice zakończone: Potulna, Tylna, Wesoła,
Opłotki, Promienna, Starowiejska.
W budowie: Świetlana, Teren COSS, 25 Dywizji,
25 Pułku Artylerii, 29 Pułku Piechoty, Szczypiornicka.
∙ Miła II – Tyniec
– 25,13 proc. kan. sanitarna (2335 m)
– 84,99 proc. kan. deszczowa (501 m)
Ulice zakończone: Więzienna, Przesmyk, Winiarska, Ciepła, Sportowa, Żwirki i Wigury, Łęgowa,
Prusa, Piwna, Gronowa, Kasztelańska.
W budowie: Pszenna.
∙ Piwonice
– 9,16 proc. kan. sanitarna (1294 m)
W budowie: Romańska
kan. sanitarna:
Budowa komory na istniejącym przepuście w ulicy Stawiszyńskiej
Fot. archiwum Wydziału Rozbudowy Miasta i Inwestycji
15 lutego 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku
Niezbędna wyrozumiałość
Osiedle Winiary
Tak duże przedsięwzięcie powoduje dla
mieszkańców wiele niedogodności, włodarze
miasta liczą jednak na ich wyrozumiałość i cierpliwość. Podłączenie się mieszkańców osiedli
do głównego kolektora nie nastąpi od razu po
zakończeniu jednego odcinka, lecz będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy zostaną zakończone
prace na danym osiedlu związane z budową
kanalizacji. Na osiedlu Chmielnik i Miła II – Tyniec zakończenie prac planuje się na 2008 rok.
Natomiast na osiedlach Winiary, Szczypiorno,
Piwonice i Majków przyłączenie będzie możliwe
w 2009 roku.
Szczegółowych informacji o warunkach przyłączenia się do kanalizacji sanitarnej udziela
Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji
(PWiK) w Kaliszu, ul. Nowy Świat 2 a.
Oprac. Agnieszka Królikowska
kan. sanitarna:
1 marca 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku
kan. deszczowa:
1 kwietnia 2007 roku – 31 sierpnia 2009 roku
Osiedle Miła II – Tyniec
kan. sanitarna:
1 czerwca 2007 roku – 15 września 2008 roku
kan. deszczowa:
1 lipca 2007 roku – 15 września 2008 roku
Osiedle Majków
kan. sanitarna:
1 lutego 2008 roku – 31 sierpnia 2009 roku
Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego
Rozwiązywanie problemów mieszkaniowych
mieszkalnictwo
Karina Zachara
Na przełomie kwietnia i maja tego roku
Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego odda do dyspozycji lokatorów
kolejne mieszkania. W dwóch blokach
przy al. ks. J. Popiełuszki 3-5 zamieszka
126 rodzin. Ale na tym nie koniec.
W przygotowaniu są inwestycje przy ul. Armii
Krajowej i przy ul. Prostej. W ciągu trzech najbliższych lat miasto zyska 471 mieszkań w zasobach
Towarzystwa Budownictwa Społecznego.
Nowe bloki dla 126 rodzin
Bloki przy al. ks. J. Popiełuszki 3-5 są prawie
gotowe. Budowa, której generalnym wykonawcą
jest Przedsiębiorstwo Budowlane Usługowo-Remontowe „MURBET” Sp. J., biegnie planowo i
wszystko wskazuje na to, że w kwietniu do swoich
mieszkań wprowadzą się pierwsi lokatorzy. W
dwóch budynkach o łącznej powierzchni ponad
5900 m kw. zamieszka 126 rodzin.
Ciekawie przedstawia się struktura lokali;
znajdzie się tu 26 mieszkań jednopokojowych o
pow. ok. 32 m kw. (przeznaczonych dla 2 osób),
56 mieszkań dwupokojowych o pow. ok. 44 m kw.
(dla 3 osób), 22 mieszkania o powierzchni 52 m
kw. dla 4 osób, 8 mieszkań trzypokojowych o pow.
ok. 58 m kw. i 14 mieszkań trzypokojowych o pow.
ok. 63 m kw. (przeznaczonych dla 5 osób).
Koszt inwestycji przekracza 14 mln złotych, z
czego 8,5 mln złotych pochodzi z kredytu z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego, 2 mln złotych
to środki z podwyższenia kapitału zakładowego
spółki przez miasto, a ok. 2 mln złotych to partycypacje, czyli wkłady własne przyszłych najemców.
Na potrzeby tej inwestycji Kalisz wniósł również
aportem grunt o wartości 973 tys. złotych. Około
80 rodzinom udzielone zostanie wsparcie finansowe z budżetu miasta na pokrycie w całości lub
w części kosztów partycypacji.
Minęło 10 lat
Sądowa rejestracja Kaliskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego – Jednoosobowej Spółki
Miasta Kalisza – odbyła się we wrześniu 1997
roku. Kaliskie TBS w południowej Wielkopolsce
powstało jako pierwsze, w kraju jako 53. Obecnie
TBS-ów jest w kraju ponad 400. Większość to
jednoosobowe spółki gmin.
Widoczne po prawej stronie bloki, przy al. ks. J. Popiełuszki, przyjmą pod swój dach 126 rodzin Fot. Mariusz Hertmann
W przeciwieństwie do innych miast, np. Poznania, kaliski TBS ma się bardzo dobrze i jest
jednym z największych w Kaliszu dostarczycieli
mieszkań średniego standardu, a więc najbardziej
poszukiwanego i preferowanego przez lokatorów.
Można przyjąć, że obecnie w wybudowanych
przez spółkę lokalach mieszka 1 proc. mieszkańców Kalisza.
Kaliski TBS rozkręcał się stopniowo. Pierwsze
budynki, zasiedlone w 2000 roku, powstały przy
ul. Winiarskiej (36 mieszkań) i ul. Bujnickiego (38
mieszkań), kolejne w 2001 roku – również przy ul.
Winiarskiej (21 mieszkań) oraz przy ul. Rumińskiego (12 mieszkań). Przełom to budynek przy ul.
Szpilowskiego z 80 mieszkaniami, a największy
przyrost przyniósł rok 2005, kiedy oddane zostały
dwa budynki – po 92 mieszkania w każdym.
Dalszy rozwój
Zasób mieszkaniowy Towarzystwa liczy
obecnie 410 mieszkań w 8 budynkach i będzie
się powiększał. Bloki przy al. ks. J. Popiełuszki,
których budowa dobiega końca, to nie ostatnie
inwestycje KTBS.
– Aktualnie trwają przygotowania do rozpoczęcia budowy trzech bloków przy ul. Armii
Krajowej 37-41. Przewidujemy 12-miesięczny
cykl realizacji. Preliminowany koszt zadania to
około 17 mln złotych, z czego 10 mln ma pokryć
kredyt z KFM. Ostateczny koszt przedsięwzięcia
będzie znany po pozytywnym rozstrzygnięciu
przetargu i zawarciu umowy z wykonawcą. Efektem inwestycji ma być 148 mieszkań w trzech
budynkach o łącznej powierzchni dochodzącej
do 6900 m kw. W związku z tym zadaniem Kalisz
wniósł do spółki aportem grunt o wartości 1 145
000 złotych. Złożyliśmy też dwa wstępne wnioski
o kredyt na budowę bloków przy ul. ks. Kaczorowskiego, gdzie planowane są 144 mieszkania
i przy ul. Prostej – 53 mieszkania. Na realizację
tych zadań kaliskie TBS ubiega się o kredyty w
kwocie 13,4 mln złotych – mówi Jacek Quoos,
prezes Kaliskiego Towarzystwa Budownictwa
Społecznego.
Jeśli uda się zrealizować te plany, to w ciągu
najbliższych trzech lat zasoby kaliskiego TBS
zwiększą się o 471 mieszkań. Zakłada się, że ich
lokatorzy zwolnią ok. 150-200 lokali komunalnych,
które będą mogły zostać przeznaczone dla osób
oczekujących na przydział. Obecnie na liście jest
ok. 800 takich rodzin, zatem kolejka oczekujących
zmniejszyłaby się o 20-25 proc.
Korzyści z budownictwa społecznego
Podstawą działania TBS-ów jest ustawa z 26
października 1995 roku o niektórych formach
popierania budownictwa mieszkaniowego.
Intencją ustawy było stworzenie warunków organizacyjnych i finansowych umożliwiających
tworzenie na rynku mieszkaniowym zasobów
czynszowych przeznaczonych na wynajem dla
osób o dochodach, które nie pozwalają na zakup
mieszkania, ale są wystarczające na ponoszenie
kosztów jego eksploatacji i opłacanie czynszu.
Status społecznych mieszkań czynszowych jest
zbliżony do lokali komunalnych. Najem jest na
czas nieokreślony, a czynsz ma charakter regulowany. Obecnie czynsz w TBS-ach województwa
wielkopolskiego (wyłączając Poznań) nie może
być wyższy niż 8,90 zł za m kw. W kaliskim TBS
aktualnie najwyższa stawka to 7,10 zł za m kw. i
spółka przynajmniej w województwie wielkopolskim ma najniższe czynsze.
Należy pamiętać o tym, że nie wszystkie
utworzone towarzystwa podjęły działalność
podstawową, tj. budowę mieszkań na wynajem. Ważną rolę w działalności kaliskiej spółki
odegrało miasto, które wyposażyło ją w kapitał
wynoszący w tej chwili ponad 13 mln złotych, z
czego część wniosło w postaci aportów. Wkład
finansowy przyczynił się też do tego, że wielu
mieszkańców Kalisza, których nie było stać na
Koszt inwestycji przekracza 14 mln zł, z czego 8,5 mln zł pochodzi z kredytu Krajowego Funduszu Mieszkaniowego
wpłatę partycypacji, otrzymało mieszkania. Np.
ze 184 mieszkań oddanych lokatorom w 2005
roku – 144 zostały wynajęte przez osoby, którym
finansowo pomogło miasto.
– Mam przekonanie, że rozwijanie budownictwa
komunalnego jest drogą donikąd. Niech świadczy
o tym przykład budynku komunalnego w Poznaniu, w którym czynsz wyznaczono na 10 zł za m
kw.; budynek stoi pusty, bo nie ma chętnych z tej
grupy socjalnej na mieszkania za taką cenę. Tak
więc w sytuacji, kiedy budownictwo komunalne
okazuje się nieefektywne, bo jest jak na chudą
kiesę samorządową zbyt drogie, szukamy innych
konkretnych, alternatywnych dróg rozwiązywania
problemu braku mieszkań. Idąc tą drogą, bez
pomocy państwa nie zajdziemy daleko, a więc
nie osiągniemy celów. Zwróciliśmy się przeto
– od kilku lat preferując tę formę – w kierunku
budownictwa społecznego – mówi prezydent
Kalisza Janusz Pęcherz.
O tym, że formuła społecznych mieszkań
czynszowych odpowiada kaliszanom świadczy
fakt, że na lokal w zasobach KTBS czeka obecnie
500 rodzin.
A może socjalne?
Innym kierunkiem rozwiązywania problemów
mieszkaniowych jest budownictwo socjalne.
Miasto analizuje możliwości ubiegania się o
preferencyjne kredyty, jakie na ten cel daje Bank
Gospodarstwa Krajowego.
– Chcemy ten mechanizm sprawdzić na przykładzie obiektu przy ul. Kolejowej, który zamierzamy wykupić już teraz od PKP, żeby skorzystać ze
wspomnianych wyżej możliwości. Niezależnie od
kwestii finansowania inwestycji, trwają już prace
projektowe związane z adaptacją tego obiektu
na cele mieszkaniowe. Według uzyskanych od
projektanta informacji, znajdzie się w nim 78
mieszkań, a więc znacznie więcej niż początkowo
sądziliśmy – podkreśla prezydent.
Budownictwo socjalne byłoby dla wielu rodzin
ratunkiem przed degradacją i wykluczeniem
społecznym. Przy występującym coraz większym
zróżnicowaniu ekonomicznym społeczeństwa
– jest sprawą dość oczywistą, że objawiać się
ono będzie różnym poziomem warunków mieszkaniowych i iluzją jest trzymanie się wysokich
standardów budownictwa, skoro później takich
mieszkań lokatorzy nie są w stanie utrzymać.
Budownictwo socjalne może zapobiec procesowi
zadłużania się rodzin i eksmisjom. Na dzisiaj w
Urzędzie Miejskim zarejestrowanych jest ponad
200 wyroków eksmisyjnych z uprawnieniem do
otrzymania lokalu socjalnego.
Problem społeczny jest więc ogromny, jednakże najgorszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie samorządów samym sobie. Potrzebne
jest współdziałanie rządu i samorządów, ale
także uruchomienie mechanizmu finansowania
budownictwa mieszkaniowego w modelu PPP,
czyli partnerstwa publiczno-prywatnego. Zastosowanie na szeroką skalę tego modelu rozwiązało
problem mieszkaniowy np. w Hiszpanii. A może
Hiszpanie, zainteresowani rynkiem kaliskim, pomogą samorządowi rozwiązać trapiący go od lat
problem mieszkaniowy?
W Kaliszu przybywa wielkopowierzchniowych placówek handlowych
Handel oznacza rozwój
wokół nas
Iwona Cieślak
Poszerza się oferta placówek handlowych,
przybywa obiektów wielkopowierzchniowych. W ciągu najbliższych trzech
lat w Kaliszu ma powstać największe w
Wielkopolsce południowej centrum handlowo-rozrywkowe. Korzyści z pojawienia
się nowych inwestorów nad Prosną to
przede wszystkim nowe miejsca pracy,
rozwój infrastruktury oraz wpływy z tytułu
podatków.
Pierwsze obiekty handlowe wielkopowierzchniowe powstały w Kaliszu w 1997 roku. Były to: Nomi
(powierzchnia użytkowa 2333 m kw.) oraz pierwszy
market przy ul. Polnej (obecnie „Piotr i Paweł”,
powierzchnia użytkowa 6035 m kw.).
Obecnie w mieście działają placówki należące
do kilkunastu sieci polskich lub zagranicznych.
Planowana jest budowa i rozbudowa już istniejących galerii.
Sklep w fabryce
Żaden wielkopowierzchniowy obiekt handlowy
nie powstał na terenach należących do miasta.
Markety budowane są na terenach odkupionych od
prywatnych właścicieli. Niejednokrotnie na działalność handlową adaptowane są obiekty po nieistniejących już zakładach i fabrykach. Podobnie, jak
inwestorzy z każdej innej branży, tak przedstawiciele
sieci handlowych mogą liczyć na życzliwe przyjęcie
władz miasta.
– Władze miasta nie mogą uzależniać wydania
pozwolenia na budowę obiektu od spełnienia
przez inwestora warunków innych niż określone w
stosownych ustawach. Nowa placówka handlowa to
przede wszystkim nowe miejsca pracy. Powstanie
obiektu oznacza rozwój infrastruktury. Wiąże się
bowiem z budową lub przebudową ciągów komunikacyjnych. Na koszt inwestorów powstają nowe
odcinki dróg i ulic, ciągi pieszo-rowerowe, parkingi.
Rozbudowywana jest podziemna infrastruktura
techniczna, jak sieć kanalizacyjna czy ciepłownicza.
Tym samym rośnie wartość przyległych terenów
inwestycyjnych. Nie do przecenienia jest fakt,
że w ciągu roku do kasy miasta sieci handlowe
odprowadzają 5 milionów złotych podatku – podkreśla Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza. – Dzięki
powstaniu nowoczesnych placówek handlowych
mamy szansę zagospodarować „trudne” tereny w
mieście, jak chociażby tereny przydworcowe. Oferta
handlowa Kalisza jest tak bogata, iż przyciąga
kupujących nie tylko z najbliższej okolicy, ale i z
Ostrowa Wielkopolskiego, Kępna, Ostrzeszowa,
Pleszewa i Jarocina.
Od mini do makro
Obecnie w Kaliszu istnieją placówki należące
do kilkunastu sieci polskich lub zagranicznych,
m.in.: Carrefour, Kaufland, Leroy Merlin, Lidl,
Makro, Media Markt, Nomi, Piotr i Paweł, Polo
Market, Tesco.
Budowa drugiej części Galerii Carrefour prz ulicy Poznańskiej Fot. Mariusz Hertmann
W najbliższym czasie powstaną kolejne. Nowoczesna galeria zastąpi obecny Dom Handlowy
Tęcza – przy Nowym Rynku. Powierzchnia użytkowa 33 751 m kw. Inwestor zobowiązał się do
wybudowania na własny koszt ogólnodostępnego
parkingu podziemnego. „Nowe” TESCO wyrasta
przy al. Wojska Polskiego – powierzchnia użytkowa
34 632 m kw. Trwa budowa drugiej części Galerii
Carrefour przy ul. Poznańskiej – powierzchnia
użytkowa 12 702 m kw., inwestor zobowiązał się
do przebudowy skrzyżowania ul. Poznańskiej ze
Stanczukowskiego na rondo.
Największy obiekt handlowy – nie tylko w Kaliszu,
ale w całej Wielkopolsce południowej – planowany
jest na terenie byłego dworca PKS (powierzchnia
użytkowa ok. 130 tys. m kw.). Obok marketów i
butików w centrum byłyby zlokalizowane kina,
restauracje, kręgielnie, sale zabaw dla dzieci oraz
parking dla 1500 aut. Koncepcję budowy obiektu
przedstawiła firma Echo Investment SA z Kielc.
Handel i rozrywka
Przedstawiona władzom miasta koncepcja zakłada, iż na działce o powierzchni 3 ha i 750 tys. m kw.
zlokalizowany zostanie obiekt o łącznej powierzchni
sięgającej 100 tys. m kw., w tym około 50 tys. m kw.
stanowić będzie powierzchnia wynajmowana. Wstępny projekt zakłada budowę czterech kondygnacji o
zróżnicowanej wysokości (z uwzględnieniem innych
wymogów dla punktów handlowych i usługowych).
W przyziemiu przewidziany jest hipermarket o
powierzchni ok. 5 tys. m kw.; na dwu środkowych
kondygnacjach butiki, punkty usługowe, restauracje,
kawiarnie oraz miejsca rozrywki, jak kina, kręgielnie,
place zabaw; na dachu – parking. W obiekcie może
powstać ponad tysiąc miejsc pracy. Po wybudowaniu centrum zarządzać nim będzie spółka z siedzibą
w Kaliszu, co zagwarantuje miastu zasilanie kasy
poprzez podatki – w miastach, w których działają
podobnej wielkości centra w skali roku odprowadzane podatki sięgają 2 mln złotych. Czas realizacji
inwestycji oszacowano na osiemnaście miesięcy od
otrzymania pozwolenia na budowę. Przy tym inwestor
zakłada budowę centrum w bardzo nowoczesnym
stylu i z użyciem takich materiałów jak kamień, szkło
i aluminium. W październiku 2007 roku Rada Miejska
Kalisza podjęła uchwałę o przystąpieniu do zmiany
miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenów przydworcowych, co jest warunkiem
niezbędnym do realizacji tej inwestycji.
Z kasy do kasy
Wzrost liczby miejsc pracy, rozwój infrastruktury
oraz wpływy z tytułu podatków to korzyści z rozwoju
inwestycyjnego Kalisza. O tym, jak dynamiczny jest
to rozwój świadczą wskaźniki ekonomiczne. Z danych tych wynika, iż maleje bezrobocie – 7,4 proc.
na koniec 2007 roku, a kaliszanie chętnie inwestują
zarobione pieniądze.
Zauważalna jest duża dynamika wzrostu dochodów miasta z tytułu podatków.
W porównaniu z rokiem 2006 o niespełna
1 mln złotych wzrósł podatek od nieruchomości
– 39 847 000 złotych w 2006 roku, 40 795 555 złotych
w 2007 roku.
O ponad 21 proc. wzrosły wpływy z podatku
dochodowego od osób fizycznych – w 2006 roku
– 66 402 622, w 2007 – 80 617 857 złotych.
Niemalże podwojony został wpływ z tytułu podatku od czynności cywilnoprawnych: w 2006 roku
– 3 192 931 złotych, w 2007 roku – 6 104 786 złotych.
Przytoczone powyżej dane świadczą o tym, że
miasto rozwija się dynamicznie, przybywa miejsc pracy, a mieszkańcy inwestują zarobione pieniądze.
Dzieje budowy fortepianów i pianin w Kaliszu
Najlepsze źródło fortepianów
Władysław Kościelniak
na palcem wydłubać, i z polskiej cegły, nowsze.
I co z tym wszystkim zrobić? Powrót fabryki nie jest
możliwy. Pozostaje tylko wyczyścić mury do dna i odbudować jako dom mieszkalny albo jedyne w swoim
rodzaju muzeum historii fortepianów w Kaliszu.
Kalisz jest polskim centrum, w którym od
lat kolejne pokolenia rzemieślników wciąż
tworzą tradycję budowy fortepianów i
pianin. Nie ma zatem lepszego miejsca w
Europie, gdzie można realizować kolejne
wyzwania z tej dziedziny.
Tradycje kulturalne Kalisza sięgają odległych
czasów. Już w wieku XVI przy kościołach, a
przede wszystkim przy kościele Jezuitów, istniał
teatr szkolny. Była też drukarnia wydająca książki
nie tylko dla swoich potrzeb oraz obserwatorium
astronomiczne z wykładowcą Belgiem, Karolem
Malapartem. Potem przybył Wojciech Bogusławski,
który jest uważany za założyciela zawodowego
teatru w naszym mieście.
Pierwsze warsztaty
W roku 1818 z inicjatywy Jana Witkowskiego,
nauczyciela muzyki i tańców przy kaliskim Korpusie
Kadetów, założono Towarzystwo Miłośników Muzyki. Oficjalnie nie zostało ono zarejestrowane, na
przeszkodzie stanęło bowiem powstanie listopadowe. Wkrótce, w roku 1868, towarzystwo powołało
do życia pierwszą w Kaliszu szkołę muzyczną.
Niewątpliwie do popularyzacji muzyki przyczynił
się również Fryderyk Chopin, który często zatrzymywał się tutaj przejazdem.
Pierwszy zakład budowy fortepianów uruchomił
w Kaliszu Grzegorz Lindenman, produkował on
dwadzieścia instrumentów rocznie. Widocznie
ta ilość była za mała i nie zaspokajała potrzeb
rynku, bo powstał kolejny warsztat, Grzegorza
Grynberga, który wytwarzał każdego roku dziesięć
instrumentów.
Sława kaliskich fortepianów rozchodziła się po
całym kraju oraz imperium rosyjskim. W roku 1878
Arnold Fibiger otworzył nowy warsztat budowy
instrumentów, który wkrótce przeniósł się do
własnego budynku przy ul. Chopina. Niedługo po
otwarciu zaczął otrzymywać nagrody na wystawach krajowych i zagranicznych. Wybitni pianiści
wpisywali się do Złotej Księgi fabryki.
Arnold Fibiger nie był ostatnim producentem
tych instrumentów, w sześć lat później został nim
także Henryk Hintz, który produkował fortepiany,
pianina oraz tzw. melodyki, rodzaj dzisiejszych
fisharmonii. Niemal równocześnie powstała kolejna
firma tej branży, Betting, w gmachu przy ul. Granicznej. Jej żywot nie był jednak długi w Kaliszu,
przeniosła się do Leszna. Po odzyskaniu niepodległości zaistniał jeszcze jeden zakład instrumentów
klawiszowych, K. i A. Fibiger, z siedzibą przy ul.
Polnej. Nie miał on nic wspólnego z fortepianami
Arnolda Fibigera. Zakończył działalność z chwilą
wejścia hitlerowców w granice naszego miasta.
Rys. Władysław Kościelniak
Budowy Instrumentów Klawiszowych w Kaliszu,
pierwszej tego typu szkole w Europie. Uczyłem tam
przez dwa lata. Zaprojektowałem znak fabryczny,
który do dziś znajduje się na budynku (p. rysunek).
Bywałem w domu Fibigerów na spotkaniach zawodowych, towarzyskich, przyjęciach itp. Pamiętam,
któregoś roku, tuż po uruchomieniu fabryki, Gustaw
otrzymał największy cios – odebrano mu kierowanie
fabryką. Policzek zniósł ze spokojem i dalej pracował
w dziale technicznym. Próbował m.in. różnych eksperymentów, by udoskonalić produkcję oraz sprzedaż,
jak na przykład kolorowanie pianin na „Picassa”.
Ale to niezbyt pomogło. Zmieniali się dyrektorzy, w
większości nie mieli pojęcia o budowie fortepianów,
w końcu długotrwała niegospodarność doprowadziła
do upadku firmy.
W dniu 23 sierpnia 2007 roku Zwyczajne Zgromadzenie Wspólników Spółki Calisia podjęło uchwałę
w sprawie jej rozwiązania i postawienia w stan likwidacji. Tą samą uchwałą ustanowiono likwidatorów,
którzy będą przeprowadzać proces likwidacji.
Tyle lat istnienia fabryki, tyle dumy kaliszan, że
fabryka była w naszym mieście, a teraz jednocześnie
ubolewanie, że już jej nie ma. Pozostał wielki żal. Są
jeszcze mury historyczne, z carskiej cegły, które moż-
Kolorowanie na Picassa
Ostatnim z rodu Fibigerów był Gustaw, którego znałem osobiście. On to zatrudnił mnie jako
nauczyciela rysunku odręcznego w Technikum
Fryderyk Chopin w drodze do Antonina Rys. Władysław Kościelniak
Fortepianowe centrum w Europie
Ale to nie koniec dziejów budowy tych instrumentów. Kalisz jest polskim centrum, w którym od
lat kolejne pokolenia rzemieślników wciąż tworzą
tradycję budowy fortepianów i pianin. Nie ma zatem
lepszego miejsca w Europie, gdzie można realizować
kolejne wyzwania z tej dziedziny.
Nadal działa tutaj Technikum Budowy Fortepianów im. Gustawa Arnolda Fibigera, jedyna tego
typu szkoła w Europie, a zarazem jedna z trzech na
świecie, przygotowująca profesjonalistów do pracy
w zawodzie stroiciela oraz korektora instrumentów
klawiszowych. Okazuje się, że na absolwentów
Technikum Budowy Fortepianów dalej jest zapotrzebowanie. Znajdują oni zatrudnienie w okolicznych
zakładach zajmujących się renowacją fortepianów i
pianin, a także są wziętymi znawcami instrumentów
poza granicami kraju. Obecnie w szkole uczy się
75 osób.
Nie ma więc fabryki Calisia, ale są naśladowcy
rzemiosła.
Od lutego 2003 roku funkcjonuje w Kaliszu przy
ulicy Obozowej firma PianoEurope, która jest największym producentem fortepianów i pianin w Polsce, a
także jednym z większych w Europie. Wytwarza
rocznie, jako wyłączny przedstawiciel niemieckiej
firmy Schimmel w naszym kraju, dwa tysiące pianin
i kilkaset fortepianów.
Od 1990 roku jest firma montująca i remontująca
ponad pięćdziesiąt instrumentów miesięcznie, zajmująca się ich stylizacją, a także produkcją mebli
muzycznych. Nazywa się Sap Renovation, zatrudnia osiemdziesiąt osób, bez administracji. Wykonuje na przykład remonty instrumentów klawiszowych
na zlecenie niemieckiej firmy dla klientów z Europy,
USA, Kanady, Azji i należy do największych tego
typu w Europie. Wytwórnia usadowiła się również
przy ul. Obozowej, ma własne zabudowania, młodą
kadrę i pracuje jak najlepiej.
A czy ma konkurencję? Oczywiście – i to niedaleko, bo w Nowych Skalmierzycach. Pracuje pod
znakiem Piano Fiks, głównie na zlecenie Niemców,
posiada lokum w zabytkowej części dworca PKP
Nowe Skalmierzyce.
Natomiast remonty instrumentów klawiszowych
wykonują również prywatnie ludzie, którzy mają
o tym pojęcie, często są to absolwenci Technikum Budowy Fortepianów. Pracują niekiedy w
warunkach dość prymitywnych. Podobno nawet
w kaliskim Metalplaście jeden Niemiec wynajął
pomieszczenie i tam chce zajmować się montażem
fortepianów. Ale to na razie nic groźnego.
przemysł
Przemysł artykułów gospodarstwa domowego
Oprac. Agnieszka Królikowska
Do tej pory europejskim zagłębiem AGD
są Włochy, lecz wszystko wskazuje na
to, że już wkrótce Polska stanie się
liderem w tej branży. Coraz więcej firm
lokuje swoje fabryki w naszym kraju, w
tym również w Kaliszu.
-Draht. Firma Draht Schnee szczyci się historią
sięgającą końca lat czterdziestych ubiegłego
wieku, kiedy to rozpoczęto w niej produkcję
wyrobów z drutu na potrzeby ówczesnych
godspodarstw domowych. Wraz z powojennym
rozwojem ekonomicznym Niemiec w ofercie
firmy pojawiły się wózki i kosze na zakupy oraz
główny obecnie produkt Grupy Schnee – kosze
do zmywarek. Asortyment handlowy Grupy
uzupełniają ponadto kosze do mycia drobnych
części na skalę przemysłową i do przechowywania narzędzi.
Reco Polska
Była pierwszą włoską firmą w naszym mieście,
przetarła więc szlaki i pociągnęła za sobą następne przedsiębiorstwa, które mogły skorzystać
z jej doświadczeń.
Aby zrozumieć, skąd wzięła się nazwa firmy
Reco Polska, musimy odwołać się do Gianbattisty Locatellego, prezesa Reco w Polsce oraz
dwóch firm we Włoszech: Remsa, produkującej
kosze do zmywarek i Condenser, producenta
parowników do lodówek oraz zamrażarek. Nazwa
Reco Polska powstała z połączenia pierwszych
liter tych nazw, ponieważ wytwarza zarówno
parowniki, jak i kosze. Wraz z firmą Condenser
firma Reco Polska jest liderem na rynku europejskim, a być może nawet światowym, w produkcji
parowników WOT.
Główna siedziba firmy znajduje się we Wrocławiu. W skład dyrekcji wchodzi oprócz Gianbattisty Locatellego również jego syn Vincenzo
Locatelli. Przygoda z Kaliszem zaczęła się pięć
lat temu od poszukiwania dobrej lokalizacji, która
musiała spełniać określone warunki. Ważne było
znalezienie istniejącej hali o konkretnych rozmiarach, by nie tracić czasu na budowę budynków
od podstaw, bo czas naglił. Włoski inwestor
znalazł w styczniu 2004 roku obiekt należący
wcześniej do „Ceramiki”, który ze względu na zły
stan wymagał gruntownej modernizacji.
W czerwcu 2004 roku zatrudniono piętnaście
osób i wysłano je do Włoch na trzymiesięczne
intensywne szkolenie, maszyny i linie produkcyjne sprowadzono z Włoch i na koniec września
tego samego roku produkcja mogła ruszyć.
Początkowo nacisk został położony na halę
produkcyjną, jako biuro do 2006 roku musiał
wystarczyć zwykły barak. Jednak ta strategia
się sprawdziła – w tym czasie firma się rozrosła
i zatrudnia już nie piętnaście, ale ponad sto dziewięćdziesiąt osób. Dziennie powstaje tu dziesięć
tysięcy koszy do różnych modeli zmywarek, a ich
produkcja stale wzrasta.
Dzienna produkcja parowników (gwoli wyjaśnienia dla przeciętnego użytkownika lodówki i
zamrażarki: to system rurek, którymi płynie gaz
chłodzący) to 5,5 tys., a do końca tego roku ma
Właściciel firmy, Gianbattista Locatelli, na tle parowników przechodzących właśnie proces galwanizacji Fot. BIM
to być już 6,2 tys. Każda sztuka przechodzi
przez stanowisko kontroli jakości – gaz nie ma
prawa się ulatniać, mniejsze i większe rurki muszą być szczelne. Na brak klientów nikt tu nie
może narzekać, największymi odbiorcami tych
elementów są znane każdemu firmy kojarzone
ze sprzętami domowymi: Electrolux – fabryka
na Węgrzech i w Polsce (Żarów), Candy w
Czechach, jednak większość produkowanych
części sprzedawana jest w Polsce (Whirpool,
Polar, Indesit Merloni).
Piękne miasto, przyjazna atmosfera, dobre
kontakty – to wszystko sprawia, że prezes firmy
do dziś jest zadowolony z wyboru Kalisza na
lokalizację fabryki. Stosunki między pracownikami dobrze się układają, wśród nich cztery
osoby to Włosi, a co jakiś czas przyjeżdżają z
Włoch również inni specjaliści, by doradzać w
sprawach technicznych i szkolić.
W związku ze zwiększającą się produkcją
zaczęło brakować miejsca, problem ten ma rozwiązać nowa hala, której budowa właśnie trwa.
Grupa Schnee
Powstała w roku 2000 po przejęciu przez
Draht-Schnee konkurencyjnej firmy Fischer-
Od lewej Piotr Miętki i Norbert Rzepka Fot. archiwum firmy
Główna siedziba firmy znajduje się w Niemczech, w Wehingen, na południe od Stuttgartu.
W obu niemieckich zakładach, w Wehingen
oraz w Winterlingen, wdrażane są ciągle nowe
technologie produkcji i modele, które następnie
przekazywane są do oddziałów firmy w Turcji
oraz w Polsce – w Kaliszu. Prezesem zakładu
jest Joachim Schnee, syn założyciela firmy Draht
Schnee – Josefa Schnee, natomiast dyrektorem
kaliskiego zakładu jest Piotr Miętki.
W Kaliszu produkcja ruszyła w październiku
2004 roku na powierzchni 2 tys. m kw. Obecnie
odbywa się ona na powierzchni ponad 3 tys.
m kw. a w najbliższych miesiącach ponownie
zostanie zwiększona.
W Kaliszu produkowane są kosze na naczynia do zmywarek do użytku domowego i
przemysłowego dla następujacych producentów
zmywarek: Whirlpool, Elektrolux i Bauknecht.
Głównym odbiorcą koszy w stanie surowym jest
firma Reco Polska, w której poddawane są one
końcowej obróbce (polegającej na nałożeniu
warstwy plastyfikacji), pozwalającej na zachowanie przez długie lata walorów użytkowych koszy.
Bezpośrednie sąsiedztwo obydwu firm znacząco
ułatwia procesy logistyczne – w hali produkcyjnej
granica między obydwiema firmami praktycznie
nie istnieje, a produkt zarządzany systemem
Kanban sprawnie przechodzi od pierwszego
aż do ostatniego stanowiska – rozpoczynając
swoją drogę w Schnee-Gruppe, a kończąc ją
w Reco Polska.
W roku 2004 dziesięć zatrudnionych wtedy
osób zostało wysłanych na trzymiesięczne
szkolenie do Niemiec. Dzisiaj ponad pięćdziesiąt
osób wytwarza blisko 10 tysięcy sztuk koszy
dziennie. W bieżącym roku firma planuje zwiększenie zatrudnienia o 50 proc. Wciąż poszukiwani są nowi pracownicy, a zwłaszcza fachowcy
z doświadczeniem w obróbce metalu.
Goszczący niedawno w Kaliszu kierownik
produkcji Draht Schnee, dr Herbert Thomas poinformował o trwających w firmie Schnee Polska
nieprzerwanych inwestycjach w park maszynowy. Najnowsze maszyny wymagają natomiast
przeszkolonego personelu i ciągłej kontroli procesu produkcji, za który odpowiedzialny jest Sebastian Mazurowski, oraz zarządzania jakością,
to zadanie powierzono Norbetowi Rzepka.
już dwie inne firmy
włoskie nie był bez
znaczenia.
Przed dwoma laty
w firmie było zatrudnionych sześć
osób przy stanie
kilku maszyn, jednak dość systematycznie, bo co trzy
miesiące, kupowano następne. W
chwili obecnej w
New Plast Poland
pracuje piętnaście
osób, a na hali
produkcyjnej stoi
czternaście nowo- Aria nocą, Kalisz, ulica Metalowców 30-44 Fot. archiwum firmy
czesnych maszyn,
w asortymencie firma ma czterdzieści rodzajów
nych technologii dały zaskakujące rezultaty,
elementów do produkcji lodówek i kuchenek,
pozwalając Arii zmierzyć się z jednym z najrocznie powstaje ich tu 5 mln sztuk.
trudniejszych rynków, jakim jest rynek Stanów
Na tym jednak nie koniec – za około pół roku
Zjednoczonych.
będzie gotowa nowa, większa hala przy ul. Złotej,
W roku 2007 powstała filia Grupy Aria w Kaliszu
dzięki czemu ilość maszyn będzie mogła być
– Aria Polska. Na działce o powierzchni 39 tys.
zwiększona do trzydziestu pięciu, w konsekwencji
m kw. wybudowano (używając nowoczesnych
wzrośnie zatrudnienie, asortyment i produkcja.
rozwiązań technologicznych) budynek produkcyjno-magazynowy z częścią biurowo-socjalną
Aria Polska
o powierzchni użytkowej 7 tys. m kw.
Firma Aria została założona w 1997 roku w Serra
Fabryka zatrudnia obecnie 50 osób, w najbliżNew Plast Poland
San Quirico przez jej obecnego prezesa, Alfredo
szych planach ma jednak budowę kolejnej hali
Pellegriniego. Z małego przedsiębiorstwa w ciąFirma istnieje w Kaliszu od dwóch lat. Prezeprodukcyjnej, a tym samym stworzenie miejsc
gu kilku lat przekształciła się w ważne centrum
sem zarządu jest Fabio Antonelli.
produkcyjne, będące synonimem jakości oraz
pracy dla kolejnych kilkudziesięciu mieszkańców
Atutem Kalisza, tym, co zdecydowało o zlokaprofesjonalizmu zarówno we Włoszech, jak i w
Kalisza i okolic.
lizowaniu tutaj fabryki, jest korzystne położenie w
całej Europie.
stosunku do Łodzi, gdzie znajduje się główny odGrupa Aria specjalizuje się w produkcji filtrów
Odważna strategia przedsiębiorcza oraz
biorca firmy New Plast – potentat w branży AGD,
do oczyszczania powietrza dla użytku domoweinwestycje w badania i rozwój zaawansowafirma Indesit. Również fakt, że w Kaliszu istniały
go, przemysłu oraz sektora samochodowego.
Swoje produkty dostarcza również dla sektora
AGD (wyroby wytłaczane z plastiku, które
obecnie są głównym przedmiotem produkcji
filii Aria Polska).
– Polityka badań i rozwoju pozwala przedsiębiorstwu proponować klientom innowacyjne,
zróżnicowane oraz ekologiczne produkty.
Wszystkie posiadają tzw. free-pass, pozwalający
na ich bezpośrednie wprowadzenie na linię produkcyjną klientów – bez konieczności poddawania ich kontrolom – mówi Fabio Antonelli.
Produkty firmy podlegają stałemu monitoringowi ekologicznemu. Przedsiębiorstwo od
początku swojej działalności dąży do uzyskania
najwyższej jakości produkcji oraz angażuje się
w ochronę środowiska. Firma matka – Aria Italia
– posiada certyfikację jakości ISO 9001, a także
jakości środowiska zgodnie z normą UNI ENISO
14001. Filia w Polsce również finalizuje przygoHala produkcyjna New Plast Poland, Kalisz, al. Wojska Polskiego 2 (za Tesco) Fot. Mariusz Hertmann
towania do otrzymania certyfikacji.
Od warsztatu samochodowego do przemysłu lotniczego
przemysł
Robert Kordes
Po 65 latach historia kaliskiej Wytwórni
Sprzętu Komunikacyjnego i tego, co wokół
niej wyrosło, zdaje się osiągać zupełnie
nowy wymiar. Do takiego stwierdzenia upoważnia zawarcie wstępnego porozumienia
o utworzeniu Centrum Zaawansowanych
Technologii i Kaliskiego Klastra Lotniczego,
z udziałem firm lotniczych i przedstawicieli
miasta, przy poparciu władz województwa
i unijnych pieniędzy.
Remonty samochodów
Najpierw była niemiecka fabryka Zollenwerke,
której budowę przy dzisiejszej ul. Częstochowskiej
okupanci rozpoczęli w 1941 roku, a produkcję przemysłową uruchomili już rok później. Po przejęciu
w polskie ręce, od 1946 roku były tam Państwowe
Zakłady Samochodowe.
Nazwa i kształt organizacyjny przedsiębiorstwa
ulegały potem kilkakrotnym zmianom. Niezmienny
pozostawał natomiast podstawowy profil działalności:
remonty samochodów osobowych i ciężarowych, a
przede wszystkim ich silników.
Jednak od roku 1952 ruszyły również remonty
silników lotniczych i to był zasadniczy przełom. Do
napraw doszła produkcja. Najpierw były to niewielkie
silniki o mocy 125 KM do samolotów PO 2, CSS-13
i Junak, potem także Wilga, Gawron, Jak 12 i Bies.
W latach 60. kaliska Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego produkowała już dobrze znane i cieszące
się uznaniem silniki ASz-62IR o mocy 1000 KM do
An-2 i Dromadera. Asortyment produkcji powiększał
się o części do innych silników lotniczych, o silnik
turbośmigłowy TWD 10 B do An-28, a także o branże
nielotnicze.
WSK była chlubą Kalisza jako jego największy i
najbardziej prestiżowy zakład przemysłowy. Tak było
za czasów Gomułki, a zwłaszcza Gierka. Kłopoty
ekonomiczne dotknęły kaliską firmę w okresie transformacji ustrojowej na przełomie lat 80. i 90. Zaczęły
się zwolnienia, ubywało zamówień.
Pratt & Whitney Kalisz
W 1992 roku na bazie części majątku Wytwórni
Sprzętu Komunikacyjnego powstał Pratt & Whitney
Kalisz, który stopniowo zwiększał produkcję i zatrudnienie. Specjalnością „Kanadyjczyków” – jak
nazywano kaliszan pracujących dla Pratt & Whitney
Kalisz – także były części do silników lotniczych
małych i średnich mocy: koła zębate, pierścieniowe
i stożkowe, jarzma i sworznie reduktorów planetarnych, labirynty uszczelniające, sprzęgła i aparaty
kierujące sprężarek, a wszystko to cechowało się
wysokim stopniem trudności wykonania i precyzji. W
2004 roku firma zatrudniała już 1250 pracowników, a
wartość jej sprzedaży zbliżała się do 30 mln dolarów
rocznie, biorąc pod uwagę tylko tzw. wartość dodaną. Dziś jest to już zatrudnienie rzędu 1600 osób, a
wokół kaliskiej siedziby Pratt & Whitney Kalisz zaczęły
wyrastać mniejsze firmy kooperujące, także cieszące
się światową marką.
Lutowanie indukcyjne – linia rurek przewodów paliwowych
WSK nic na tym nie straciła, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wprost przeciwnie. Po latach
chudych od pewnego czasu zwiększa produkcję,
finalizuje nowe transakcje z firmami przemysłu lotniczego oraz zbrojeniowego w Europie i na świecie, a
przez cały czas współpracuje z Pratt & Whitney Kalisz
– ze swoim silniejszym, choć młodszym bratem.
Zapewne jednak największym kapitałem wszystkich tych firm są ludzie. Kształci się ich latami, a
potem minąć muszą następne lata, nim można ich
będzie uznać za fachowców wysokiej klasy. Jako
tacy jednak warci są kolejne miliony dolarów, tym
bardziej że są ich setki i pozostają skupieni w jednym
miejscu – w Kaliszu. Mamy ich tu już od dawna. Ktoś
doszedł w końcu do trafnego wniosku, że sama
produkcja, choćby najbardziej nawet nowoczesna
i dochodowa, to jeszcze nie wszystko. W oparciu o
kapitał ludzki, wsparty pieniędzmi z zewnątrz, można
by pokusić się o coś więcej.
Kaliskie Centrum
Zaawansowanych Technologii
Projekt ten pojawiał się już wcześniej, także przy
okazji poprzedniego spotkania prezydenta Janusza
Pęcherza z senatorem Mariuszem S. Witczakiem i wicemarszałkiem województwa Leszkiem Wojtasiakiem
w ubiegłym roku. Poświęcone ono było wykorzystaniu
przyszłych funduszy unijnych na potrzeby Kalisza.
To grono poszerzone ostatnio zostało o Bogdana
Zmyślonego, prezesa Pratt & Whitney Kalisz i
przedstawicieli innych firm przemysłu lotniczego.
Mają oni określić swoje potrzeby, oczekiwania i
priorytety rozwojowe. Od tego zależy kształt i zakres
wspólnego projektu.
– Mówimy o projekcie unikatowym w skali regionu. Są dwie możliwości aplikowania o środki: przez
Miasto Kalisz i wówczas finansowanie ze środków
europejskich wynosi 85 proc. lub przez grupę partnerów z wyłonionym liderem przedsięwzięcia i wówczas finansowanie z Wielkopolskiego Regionalnego
Programu Operacyjnego wyniesie 40 proc. Ale – jak
podkreślił wicemarszałek Wojtasiak – dzisiaj nie rozmowa o pieniądzach jest ważna, lecz wypracowanie
koncepcji rozwoju kaliskiego ośrodka kół zębatych
i przekładni, bo ten profil produkcji jest dominujący
w Kaliszu, co da mu czołową pozycję w Europie i na
świecie – ogłosił prezydent Janusz Pęcherz.
O pieniądzach trzeba jednak wspomnieć. W
wariancie skromniejszym mówi się o 20 mln zł na
realizację projektu i 2 mln zł dotacji na utworzenie
klastra. Sądzić jednak można, że pod uwagę brane
są również warianty ambitniejsze, bo wicemarszałek Leszek Wojtasiak wspomniał w Kaliszu nawet
o 70 mln zł na to przedsięwzięcie, jeżeli będzie to
uzasadnione potrzebami, zamierzeniami uczestników i zapisami samego projektu. Uczestnicy są w
widoczny sposób usatysfakcjonowani, co w imieniu
Pratt & Whitney Kalisz potwierdził prezes Bogdan
Zmyślony. P&W Kalisz, WSK, VacAero i Meyer Tool
widzą w tym szansę rozwoju, zwiększenia dochodów
i konkurencyjności, być może także zdobycia nowych
rynków zbytu. Z kolei dla Kalisza jest to nadzieja na
powstanie nowych miejsc pracy, podniesienie własnej renomy, przyciągnięcie kolejnych inwestorów,
wzrost zamożności miasta i mieszkańców, wreszcie
– bodziec do cywilizacyjnego skoku.
Cała sprawa ma jednak jeszcze jeden aspekt, o
którym wspomniał kaliski prezydent: – Kończy się w
naszym kraju czas taniej pracy i jeszcze tańszego
pracownika, a zaczyna się gra o naprawdę wielką
stawkę: zaawansowane technologie, które dają
przewagę nad innymi. Jest to zaproszenie do globalnego wyścigu, co znalazło wyraz w strukturze
Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Więcej środków przeznaczonych zostało
na innowacyjność, wzrost konkurencyjności i rozwój
przedsiębiorczości niż na przykład na drogi. Wielkopolska chce wykorzystać swoją szansę w ten sposób,
żeby stworzyć silne podstawy nowoczesnej produkcji
przemysłowej, która wygeneruje w przyszłości środki
na budowę dróg.
Na wszystkich zdjęciach firma Pratt & Whitney Kalisz. Fotografie wykonał Mariusz Hertmann
Montaż aparatów kierujących sprężarek
Maszyna pomiarowa firmy ZEISS – pomiar przyrządów kontrolnych
Linia wałów – stanowisko śłusarskie
Tokarka Numeryczna firmy MAZAK – linia wałów
Maszyna pomiarowa firmy ZEISS – pomiar przyrządów kontrolno-montażowych
Linie aparatów kierujących łączenie z użyciem poliaretanu
wokół nas
I nagroda Paweł Łuczak
Jadąc wczesnym rankiem, zobaczyłem tak niesamowite światło w połączeniu z mgłą, że wróciłem do domu po aparat i zrobiłem zdjęcie.
Miasto jakim jest
„Każde miasto, zwłaszcza duże, jest nieustającą inspiracją, niepokojem, pobudzeniem, kuszeniem.
Może budzić zachwyt i niechęć, ma swoje ciemne i jasne strony, dzielnice piękne i miejsca zakazane,
dla jednych będzie kosmosem, dla innych asfaltową dżunglą, dla innych miejscem skazania. I od nastawienia twórcy, od jego widzenia zależy postać, twarz miasta. Gorzej bywa z oddaniem charakteru,
właściwości miasta. Jest to tak trudne, że udaje się tylko niektórym. Wówczas powstają magiczne
fotografie miejsc magicznych” – napisał Ryszard Bieniecki, juror konkursu „Kalisz – magiczne miasto,
magiczne miejsca” w katalogu do wystawy pokonkursowej. Laureatom konkursu niewątpliwie udała się
trudna sztuka uchwycenia magii kaliskich zaułków. Nagrody autorom najwyżej ocenionych fotografii
– podczas otwarcia wystawy pokonkursowej w Galerii Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych
– wręczył Janusz Pęcherz, prezydent Miasta Kalisza.
II nagroda Sebastian Dominik Kamiennik
Lubię znajdować w normalnym otoczeniu, w codziennych sytuacjach
drugie znaczenie, którego nie widać od razu.
II nagroda Wiktor Bartel
Nie dosłowność jest najciekawsza w fotografii, lecz pewien stopień niedopowiedzenia,
dzięki któremu każdy ma możliwość ułożenia swojej historii.
III nagroda Emilia Adamczewska
To miejsce blisko mojej szkoły, wiele osób tamtędy przechodzi.
Ma ono swój urok, swoja magię. Nikt tego miejsca chyba jeszcze nie
fotografował… mnie ono wyjątkowo zainspirowało.
Konkurs, jako jeden z kilku został ogłoszony w roku
2007 i włączony w obchody Jubileuszu 750-lecia Lokacji Miasta Kalisza. Temat – Kalisz i jego magiczne
miejsca – stał się inspiracją dla wielu osób. Jurorzy
obejrzeli 216 prac nadesłanych przez 63 fotografików.
Najlepsze fotografie wybrało jury w składzie:
– Ryszard Bieniecki – dyrektor Kancelarii Prezydenta
Miasta Urzędu Miejskiego w Kaliszu; Jawna Organizacja Fotograficzna w Kaliszu,
– Mariusz Hertmann – Jawna Organizacja Fotograficzna w Kaliszu; „Libra” Agencja Promocyjno-ReklaIII nagroda Maciej Sobczyk
Zainteresowało mnie to puste miejsce w kawiarni… Puste, jakby czekające na jakąś osobę. I do tego jeszcze ktoś
przechodzi obok, nie spostrzegając nawet tego miejsca. Stąd też tytuł fotografii – „zaproszenie”.
mowa w Kaliszu,
– prof. Andrzej Nawrot – Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza, Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w
Kaliszu,
– Marek Rozpara – dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Kaliszu,
– prof. Tadeusz Wolański – Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza, Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w
Kaliszu.
Werdykt:
Nagrodzeni:
I nagroda Paweł Łuczak
II nagroda Wiktor Bartel
II nagroda Sebastian Dominik Kamiennik
III nagroda Nikola Gawron
III nagroda Maciej Sobczyk
III nagroda Emilia Adamczewska
Wyróżnieni:
Wiktor Bartel, Monika Skoczylas, Jakub Jacek Seydak, Agata Staszewska, Piotr Biczkowski, Barbara
III nagroda Nikola Gawron
Stojąc na dachu wieżowca, spoglądając stamtąd na wszystko chciałam uchwycić chwilę odbitą w lustrach …
Kołodziejska.
I.C.
wokół nas
Nasza sonda
Kalisz miastem magicznym
Największa Orkiestra świata zagrała w Kaliszu po raz szesnasty, tym razem dla dzieci
z chorobami laryngologicznymi.
Wielka Orkiestra
Wiktor Jędrzejak, artysta malarz
Kalisz, jako miasto ma w sobie wiele magii. Zatopieni w codzienności nie
zauważamy tego, tak jak po latach nie dostrzegamy, że nasze żony są pięknymi
kobietami.
Czasem nawet łatwiej zauważają magię Kalisza osoby spoza miasta, te które
przyjeżdżają po raz pierwszy lub odwiedzają miasto w pewnych odstępach czasu. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Kalisz przypomina nieco Kraków. Może
coś w tym jest?
Dla mnie magiczny urok miał zawsze dom stojący przy ulicy Babinej. Jest to
charakterystyczny budynek, gdyż jego fasadę zdobią figury aniołów. Co prawda obecnie wokół „domu
pod aniołami” powstał parking, co zakłóca odbiór specyficznego klimatu tego miejsca, ale właśnie o tym
domu myślę jako o magicznym. Budynek stoi na cyplu, za rzeką. Patrząc na niego ma się wrażenie, że
dom znajduje się na wyspie, zatopiony w jakby nieco innej, nierealnej rzeczywistości.
Adam Borowiak, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Adama Asnyka
Pojęcie „magiczne” jest nieco nadużywane, ale niewątpliwie każdy z nas
znajduje w Kaliszu swoje magiczne miejsca. Trudno określić, na czym ta magia
polega, dlaczego lubimy przebywać w danym miejscu, z jakiego powodu stale
do niego wracamy. Jest to wrażenie ulotne i bardzo subiektywne.
Dla mnie miejscem ulubionym w Kaliszu, takim, w którym dobrze się czuję,
gdzie znajduję pewien specyficzny klimat jest ulica Niecała. I to o każdej porze
roku, a szczególnie w weekendy, gdy cichnie zgiełk uliczny. Warto zatrzymać się,
przyjrzeć się pięknym budynkom, wspaniałej architekturze domów przy Niecałej
8 i 10, perspektywie ulicy biegnącej w stronę parku. Swój urok mają uliczki starego miasta.
Warto też spojrzeć na panoramę miasta od strony Majkowa. Widok robi wrażenie, gdy schodzimy lub
zjeżdżamy ze skarpy w stronę Bernardynki. Codziennie mijamy wiele z pozoru zwyczajnych miejsc, które
pod wpływem gry światła, zmiany pogody, jakiegoś specyficznego klimatu i naszego nastroju stają się
magiczne. Ta magia zostaje w nas.
W ciągu ostatnich lat do kaliskich szpitali trafił od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy sprzęt medyczny za prawie 2 mln zł. Fot. BIM
Na oddział patologii i intensywnej terapii trafiły
już dwa nowoczesne inkubatory, aparat ultrasonograficzny do przezciemiączkowego badania mózgu
noworodka, oftalmoskop do przesiewowego badania
wzroku, dwa aparaty do skriningowego badania
słuchu, a także analizator równowagi kwasowo-zasadowej. Aparatura z charakterystycznymi czerwonymi
serduszkami służy też małym pacjentom na oddziale
chirurgii i chorób dziecięcych. Dzięki Fundacji Jurka
Owsiaka w całości wyposażona została pracownia
EEG do badań diagnostycznych układu nerwowego,
a kilkanaścioro dzieci otrzymało pompy insulinowe.
Najnowszy zakup to aparat rentgenowski o wartości
Janusz Lewandowski, artysta malarz
Dla mnie Kalisz jest moim Barbizon, miastem magicznym, inspirującym. Barbizończycy wyjeżdżali z miast na wieś w poszukiwaniu inspirujących plenerów,
urokliwych, romantycznych pejzaży. Znaleźli je właśnie w niewielkiej wiosce
Barbizon. Ja znajduję inspirację w naszym mieście. Moim miejscem magicznym
jest dla mnie sad na Zawodziu. Podczas spacerów, dzięki temu że z moim psem
zapuszczam się w dość odległe, mało uczęszczane rejony, odkryłem kilka sadów.
Są zupełnie opuszczone, nikt nie pielęgnuje drzew ani nie zbiera owoców. Jest to
miejsce urokliwe o każdej porze roku, ma niezwykły nastrój i wywołuje we mnie
wspomnienia z dzieciństwa, które spędziłem właśnie w sadach.
Dariusz Chojnacki, artysta plastyk, kierownik Galerii w Hallu,
Kalisz jest miastem magicznym. Był to jeden z powodów, dla których przed
dziesięciu laty zdecydowałem się tu zamieszkać. Nie brakuje miejsc magicznych,
jednak powinny one być częściej zauważane przez władze miasta i mieszkańców
po to, by pokazać je innym, wyeksponować, rozreklamować. Na co dzień nie
zauważamy tej magii, uroku. A warto wejść w miasto głębiej, poznać różne jego
zakamarki. W śródmieściu jest wiele ciekawych zaułków, podwórek, które pozostały niezmienne od czasu II wojny światowej. W Kaliszu jest wspaniały park, stare
miasto i rezerwat na Zawodziu, który na pewno przyciągnie wiele osób. Kalisz jest
pięknie oświetlony i zimą, gdy pada śnieg – czego może w tym roku zabrakło – starówka wygląda jak z
bajki. Dla mnie bardzo ważnym miejscem jest katedra kaliska. Lubię tam przebywać.
Zebrała Iwona Cieślak
Fot. BIM
300 tysięcy złotych.
W Kaliszu 13 stycznia 2008 roku koncert finałowy
odbył się na placu Wojciecha Bogusławskiego. Na
ulice miasta i powiatu wyszło 700 wolontariuszy,
zaopatrzonych w charakterystyczne puszki i identyfikatory. Wszystkie pieniądze z tegorocznej zbiorki
trafiły na specjalne konto w Banku Spółdzielczym
Ziemi Kaliskiej.
Sztafeta cyklistów
Już po raz ósmy do Warszawy wyruszyła wielkoorkiestrowa Kaliska Sztafeta Cyklistów w składzie: Bronisław Krakus, Andrzej Wolniak, Mariusz Kurzajczyk,
Zbigniew Sobczak, Łukasz Rzepecki i Magdalena
Kurzajczyk. W ciągu 12 godzin rowerzyści pokonali
trasę długości 260 km. Około godziny 19 przed Pałacem Kultury spotkali się z Jurkiem Owsiakiem, a po 22
dotarli do studia TVP 2. Kaliskim cyklistom towarzyszyła dziewięcioosobowa grupa dzieci z Godziesz.
To właśnie ta gmina jako jedyna w powiecie kaliskim,
realizowała we wszystkich szkołach Program „Ratujemy i uczymy ratować”.
K.Z.
Klasyka i okolice, czyli „Filharmonia nie gryzie”
Iwona Cieślak
Występ Gabrieli Kulki, wokalistki, pianistki młodego pokolenia otworzył nowy cykl
spotkań muzycznych z Filharmonią Kaliską. Co miesiąc dla zwolenników muzyki
„mniej poważnej” oraz z pogranicza klasyki i innych gatunków organizowane będą
koncerty pod hasłem „Filharmonia nie gryzie”. Inauguracja pokazała, że pomysł ma
szanse powodzenia.
Fantastyczny głos. Wspaniała artystka. Wielki talent. Te słowa najczęściej powtarzano po zakończeniu koncertu inauguracyjnego, którego gwiazdą była Gabriela Kulka.
Młoda wokalistka i pianistka wystąpiła z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Kaliskiej
oraz z trio Raalya.
Paweł Przezwański, Adam Klocek i Gabriela Kulka Fot. BIM
Objawienie roku
Gabriela Kulka stworzyła swój niepowtarzalny
styl. Płyta „Out” jest w pełni jej autorskim dziełem.
Koncert w Kaliszu był prawykonaniem piosenek w
aranżacji na orkiestrę symfoniczną.
Szukając informacji o Gabrieli Kulce, dowiemy
się, że jest pianistką, wokalistką i autorką tekstów
piosenek, której autorski repertuar wymyka się stylistycznej klasyfikacji: balansujące na granicy rocka,
jazzu i kabaretu utwory są złożone, dynamiczne,
pełne emocji. Córka światowej klasy skrzypków
– Konstantego Andrzeja Kulki i Julity Czerkies-Kulki
– debiutowała w 2001 roku w warszawskich klubach
i kawiarniach. Nagrała dwie płyty – niezależne wydawnictwo „Between Miss Scylla and a Hard Place”
(2003) oraz najnowszy album „Out”. Ten ostatni
Gabriela nagrała w 2006 roku sama, we własnym
mieszkaniu aranżując i wykonując wszystkie partie
instrumentalne oraz wokalne. Rok później album
został nagrany ponownie. Płyta stała się muzyczną
sensacją. Przez Program III Polskiego Radia była
nominowana do nagrody im. Mateusza Święcickiego „za poszukiwanie własnej, oryginalnej koncepcji
artystycznej”. Album „Out” przez tygodnik „Polityka”
został uznany za objawienie roku 2007.
Filharmonia nie gryzie
Występ Gabrieli Kulki z kaliskimi filharmonikami
zainaugurował cykl muzycznych spotkań pod
wspólnym hasłem „Filharmonia nie gryzie”.
– Naszym celem jest zainteresowanie koncertami
nowych odbiorców, którzy dotąd nie bywali w filharmonii, którym kojarzy się ona jako instytucja nudna.
Liczymy, że cykl „Filharmonia nie gryzie” przyciągnie słuchaczy, którzy na co dzień nie słuchają
Beethovena, Mozarta czy Czajkowskiego – mówił
Adam Klocek, dyrektor naczelny i artystyczny
Filharmonii Kaliskiej podczas konferencji prasowej
w przededniu koncertu. – Gwiazdą koncertu inauguracyjnego będzie Gabriela Kulka, wokalistka,
pianistka, autorka muzyki i pięknych, głębokich
tekstów. Ma fantastyczny głos o niezwykłej skali.
Gabriela Kulka przyznała, że wykonanie symfoniczne jej płyty jest bardzo ciekawym wydarzeniem.
Pytana, czy występ młodej artystki z orkiestrą nie
jest odwróceniem kolejności – zwykle z orkiestrą
symfoniczną koncertują wykonawcy „lżejszych
gatunków muzycznych” z wieloletnim dorobkiem
– odpowiadała:
– Nie pierwszy raz w moim życiu zaburzona
zostaje kolejność wydarzeń. Nie zdecydowałam
się na kontynuowanie rodzinnych tradycji gry na
skrzypcach. Gdy już wydawało się, że w życiu zajmę
się zupełnie innymi niż muzyka rzeczami – nagrałam
płytę. Tu w Kaliszu odbywa się niejako mój debiut
– po raz pierwszy wystąpię z orkiestrą symfoniczną
– mówiła Gabriela Kulka.
Piosenki Gabrieli na orkiestrę symfoniczną oraz
trio Raalya zaaranżował Paweł Przezwański, kompozytor, laureat wielu konkursów, doceniany twórca
muzyki wykonywanej w Polsce i poza granicami.
– Piosenki Gabrieli są niezwykłym i niespotykanym zjawiskiem na arenie kultury polskiej, a
instrumentowanie ich – pięknym wyzwaniem. W
swojej pracy starałem się zachować jak najwięcej
z charakterystycznego stylu Gabrieli – nie odejść w
stronę muzyki klasycznej, jazzu czy rocka. Starałem
się znaleźć złoty środek pomiędzy klasycznym
sprawdzonym brzmieniem orkiestry, a jej awangardowym obliczem – mówił o swej pracy Paweł
Przezwański.
Nie zabrakło młodych
O tym, jaki był efekt współpracy młodych twórców z kaliską orkiestrą przekonali się słuchacze
podczas koncertu w Sali Fabryki Runotex. Występ
Gabrieli Kulki nagrodzono kilkuminutowymi brawami. Trzykrotnie wywoływano artystkę do bisów.
Dyrektorowi Filharmonii Kaliskiej gratulowano pomysłu na nową, atrakcyjną formułę koncertów, ale
i... znajomości z tak utalentowaną artystką – Adam
Klocek i Gabriela Kulka uczyli się w tej samej szkole
podstawowej. Inauguracja okazała się sukcesem
nie tylko artystycznym, ale i frekwencyjnym. Sala w
Runoteksie była szczelnie wypełniona. Choć nie jest
promowane przez wielkie koncerny fonograficzne,
nazwisko Gabrieli Kulki przyciągnęło wiele młodych
osób. Jednocześnie na koncercie nie zabrakło
słuchaczy wiernych od lat piątkowym wieczorom
w filharmonii.
Hospicjum z oknami na rzekę
wokół nas
Anna Tabaka
Po siedmiu latach starań w podkaliskich
Rożdżałach zaczęło funkcjonować hospicjum stacjonarne. Placówka będzie
pomagać osobom nieuleczalnie chorym,
zmagającym się z nowotworem.
Otwarcie
Inauguracja działalności hospicjum odbyła się
7 stycznia 2008 roku. Na piętrze urządzono część
medyczną z sześcioma dobrze wyposażonymi pokojami dla chorych. Na parterze, obok m.in. aneksu
kuchennego, kaplicy i gabinetu rehabilitacji, znajduje
się dawny pokój bawialny z tarasem, który teraz będzie służył spotkaniom, konferencjom i szkoleniom
wolontariuszy. Opieka hospicyjna, dzisiaj potężna
dziedzina wiedzy, opiera się na pracy specjalistów,
ale każda pomoc jest pożądana i ważna. Komunikację między piętrami ułatwia winda – niezbędne
wyposażenie w podobnych placówkach. Cały obiekt
jest monitorowany.
Przyglądając się całości, trudno uwierzyć, że
hospicjum powstało z inicjatywy społecznej. Remont
dawnego dworku rozpoczęła i zakończyła grupka
osób skupionych w stowarzyszeniu.
Nieopodal lasu, nad rzeką
Do Rożdżał z Kalisza jest niedaleko. Dobrze
wiedzą o tym rowerzyści i biegacze, którzy korzystają
z uroków okolicznych lasów. Miejscowość leży przy
drodze z Tłokini Kościelnej do Skarszewa, a jej północną granicę wytycza wysoka skarpa nad brzegiem
Swędrni. Pięknie usytuowane miejsce zwróciło uwagę
Juliana Czartkowskiego, który w 1870 roku postawił
tutaj dworek, dobrze wkomponowany w otoczenie.
Dom otulił park krajobrazowy, wyznaczając łagodne
przejście między sztucznie ukształtowanymi i naturalnymi formami przyrody. Ostatnimi właścicielami
posiadłości przed wojną byli Rozalia z Gościmskich
Suska i jej mąż Brunon Suski.
Kolejne dziesięciolecia, jak wielu innym przymusowo skomunalizowanym obiektom, przyniosły Rożdżałom degradację. W budynku postawionym z myślą o
potrzebach rodziny m.in. działała szkoła ogrodnicza.
Dworek, a z nim park zatruwany przez nieprzystosowane do nowej sytuacji szambo, z każdym rokiem
niszczały coraz szybciej. Gdy sypało się już wszystko
wokół, placówka oświatowa z ziemiańskich murów
została wyprowadzona.
Dom opustoszał, ale pozbawiony jakiejkolwiek
opieki, z przeciekającym dachem zamienił się w ruinę.
W 2000 roku, kiedy zapadła decyzja o przekazaniu
zdewastowanego obiektu Kaliskiemu Towarzystwu
Opieki Paliatywnej, dawnej świetności tego miejsca
można się już było jedynie domyślać. Tylko widok z
okien na wijącą się wstążkę rzeki pozostał ten sam.
W 1870 roku Julian Czartkowski postawił w Rożdżałach dworek dobrze wkomponowany w otoczenie. Kolejne dziesięciolecia przyniosły miejscu degradację.
W 2000 roku zapadła decyzja o przekazaniu zdewastowanego obiektu Kaliskiemu Towarzystwu Opieki Paliatywnej. Po siedmiu latach starań odnowiony
gmach przyjął pacjentów hospicjum stacjonarnego. Fot. BIM
Perturbacje
Kaliskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej prowadzone przez Wiesława Majewicza, lekarza specjalistę
Wiesław Majewicz dokonał symbolicznego przecięcia wstęgi Fot. BIM
opieki paliatywnej, powstało
rok wcześniej. Jako główny
cel stowarzyszeni postawili
sobie utworzenie hospicjum
stacjonarnego. Malowniczo
położone Rożdżały, wówczas
własność skarbu państwa na
terenie powiatu kaliskiego,
od razu wydały się dobrym
miejscem. – W czasie mojej
praktyki w Anglii przekonałem się do adaptacji starych
budynków; nowy specjalnie
zaprojektowany budynek być
może byłby bardziej funkcjonalny, ale klimat i położenie są
równie istotne – uważa prezes
Wiesław Majewicz.
Formalne czynności związane z przekazaniem dworku
stowarzyszeniu, mimo zgody
władz województwa, jednak
się przedłużały. Mając na myśli
postawę ówczesnego starosty
(rosłego mężczyzny), Majewicz (niewysokiego wzrostu)
używa dzisiaj metafor o walce
„małego z dużym”. Po kilku
miesiącach wojny nerwów pod
koniec 2000 roku Rożdżały
przeszły w końcu w ręce spo-
łeczników. Tym samym można było rozpocząć
kapitalny remont obiektu.
Przedsiębiorcy razem z artystami
Od czego zacząć? Remont, przy stanie zniszczenia Rożdżał, śmiało można nazwać pracami reanimacyjnymi. Zostały one bowiem przeprowadzone w
ostatniej chwili przed definitywną przemianą ruiny w
kupę gruzów. Pierwszym ważnym zastrzykiem finansowym okazała się dotacja – 216 tys. zł z Ministerstwa
Kultury, która pozwoliła pokryć koszty naprawy
dachu i elewacji. Za 170 tys. zł przekazanych przez
Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska zmodernizowano kotłownię, zbudowano oczyszczalnię
ścieków i rozpoczęto renowację parku.
Już wtedy w dzieło budowy udało się zaangażować znanych artystów. Aktorka Anna Seniuk i
śpiewak operowy Wiesław Ochman nie tylko jako
jedni z pierwszych występowali w Kaliszu na rzecz
hospicjum, ale także wspomagali sprawę medialnie,
nadając jej odpowiednią rangę i rozgłos. Z czasem
do grona osób kibicujących budowie dołączyli
m.in. Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Zofia Saretok,
Grażyna Barszczewska, Emilian Kamiński, Mietek
Szcześniak, którzy w różnym czasie występowali w
teatrze, Centrum Kultury i Sztuki oraz auli Państwowej
Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu. – Czy warto
angażować się w powstawanie hospicjum? To tak
jakby zapytać, czy warto być uczciwym – twierdzi
Barszczewska.
W historii Rożdżał rozpoczął się nowy rozdział. Lista podmiotów wspomagających budowę z czasem
wydłużyła się do pięćdziesięciu osób, firm i instytucji.
Dzieło rosło, bo za każdym z przedsiębiorstw kryło się
zrozumienie. – Nauczyłem się, że gdy ma się dobrą
ideę, to można liczyć na poparcie społeczne, a gdy
ma się poparcie społeczne, to można góry przenosić
– podsumowuje Wiesław Majewicz.
„Góry” od samego początku przenosiła też Alina
Kamińska, architekt odpowiedzialna za remont i
adaptację starego dworku, prace prowadzone pod
nadzorem konserwatorskim. – Chyba najtrudniejsze
było to, aby nie zepsuć dawnego charakteru tego
budynku, zachować klimat, dlatego tak ważny był
kształt dachu, zastosowanie odpowiedniej stolarki
okiennej i drzwiowej, utrzymanie pierwotnego rozplanowania wnętrz na dole – przyznaje architekt.
Pomoc samorządów
Długi czas hospicjum rosło bez zaangażowania
finansowego samorządów lokalnych. Szukano furtki
prawnej, która pozwoliłaby przekazać pieniądze
organizacji pozarządowej, czyli Kaliskiemu Towarzystwu Opieki Paliatywnej. Problem zaczął ciążyć coraz
mocniej, gdy nadszedł czas wymiany okien; każde w
dworku, a jest ich kilkadziesiąt, ma nietypowy wymiar
i kształt. Miasto chciało przeznaczyć na ten cel 110
tys. zł, ale ze względów formalnych początkowo się
wycofało. Ostatecznie pieniądze przekazano na za-
Zarząd KTOP
Alina Kamińska
Pokój pacjentów
Specjalistyczna wanna dla chorych Fot. autorka i BIM
kup sprzętu ruchomego dla placówki, jak kuchenki,
szafki itp. Stowarzyszenie zostało także laureatem
nagrody prezydenta Kalisza. Starostwo sfinansowało
specjalistyczną wannę dla chorych.
Dzisiaj w porównaniu do włożonej już pracy,
zostało niewiele do zrobienia. – Ogrodzenie, drogi
dojazdowe, montaż balustrad na podjeździe i na
tarasach, zasadzenie krzewów i będzie tu jak w bajce
– wylicza lekarz.
strzykawkową i świeczkę. – Jest czerwona, bo jest w
niej miłość, i jest złota, bo to, co Państwo tutaj robicie,
to jest czyste złoto – tłumaczył prof. Łuczak.
W dobrych rękach
Nikt z rodziny przedwojennych właścicieli Rożdżał
nie mógł przybyć na uroczystość otwarcia hospicjum.
Doktor Majewicz otrzymał za to list podpisany przez
mieszkającego za granicą Jana Suskiego: „Gratuluję
wytrwałości i niespożytej energii w realizacji tego
wielkiego dzieła. Jest niezwykle budujące dla nas,
że ten dom będzie służył ludziom znajdującym się
w najwyższej potrzebie. Jest to też zgodne ze stale
powtarzanym zamysłem mojej babki Róży [Rozalii] z
Gościmskich Suskiej, która pragnęła przekazać ten
dom w dobre ręce. Sama na przymusowej wewnętrznej emigracji na ziemiach zachodnich nie miała takiej
możliwości. Mało mówi się o tych ludziach, którzy
potracili wszystko, łącznie z możliwością powrotu do
siebie i nawet pogrzeby w rodzinnych grobach były
czynione w maksymalnej dyskrecji”.
Od obecnego na uroczystości otwarcia prof. Jacka
Łuczaka, prekursora zorganizowanej opieki paliatywnej w Polsce, ekipa kaliskiego hospicjum otrzymała
obraz namalowany przez jego pacjentów, pompę
Dla pacjenta
Czy Kalisz miał do tej pory hospicjum? Nie miał stacjonarnego, czyli takiego, dokąd pacjenta się przewozi. Pod kierownictwem Wiesława Majewicza działał
natomiast zespół lekarsko-pielęgniarski, udzielający
pomocy osobom wyniszczonym przez chorobę
nowotworową w ich domach. Teraz świadczenia
realizowane przez Niepubliczny Zakład Medycyny
Paliatywnej (ul. Karłowicza 4, Majków) poszerzyły się
o zakres zadań hospicjum stacjonarnego. Usługi są
finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Chorymi w Rożdżałach opiekuje się dwoje lekarzy, jedenaście pielęgniarek i rehabilitant. Pacjenci
są przyjmowani na podstawie skierowania lekarza
rodzinnego lub ze szpitala oraz dokumentacji medycznej określającej rodzaj i stopień zaawansowania
choroby.
Kaliskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej jest organizacją pożytku publicznego, nr KRS: 0000018439.
Warto o tym pamiętać przed corocznym rozliczeniem
z fiskusem.
– Najpiękniejszym słowem po słowie kochać, jest
słowo PO-MA-GAĆ – przypomniała podczas otwarcia hospicjum Grażyna Barszczewska.
Wiadomości o przedwojennych właścicielach Rożdżał:
Stanisław Małyszko, Majątki wielkopolskie. Powiat kaliski. T.
VI, Szreniawa 2000, s. 192.
Schola Cantorum w wystawach
sztuka
Agnieszka Owczarek
Instrumenty muzyczne
Gęśle opolskie, symphonia, wirginał,
gitterna czy tabor dumnie prezentują się
na wystawie zatytułowanej „Dawne Instrumenty Muzyczne”, pokazanej w Centrum
Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza. Ekspozycja stanowi doskonałe dopełnienie jubileuszowego Ogólnopolskiego
Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola
Cantorum”.
XII-wieczne wzory
Na ekspozycji oprócz instrumentów smyczkowych, szarpanych, dętych i perkusyjnych, znalazły
się także szczegółowe opisy tych niezwykłych dzieł
sztuki. Kolekcję instrumentów smyczkowych otwiera
crwth, czyli instrument zbudowany według dwunastowiecznej miniatury troparium pochodzącego z
klasztoru St. Martial w Limoges oraz na podstawie
szczegółów technicznych dziewiętnastowiecznych
walijskich crwth. Wzrok przykuwają także gęśle
opolskie, będące kopią odnalezionego na Śląsku
Opolskim wykopaliska z XII wieku.
Muzycy i konstruktorzy
Dużą grupę stanowią instrumenty szarpane bezszyjkowe. Jak zauważa autor wystawy – najprostsze
z nich, liry, stały się poprzez dodanie biegnącej pod
strunami podstrunnicy przodkami instrumentów
smyczkowych, zaś psalterium i cymbały zapoczątkowały ewolucję różnego rodzaju strunowych instrumentów klawiszowych. Bogatą kolekcję stanowią
flety, zarówno te renesansowe, jak i barokowe.
Warto dodać, że w czasach średniowiecza nie
istniało wyspecjalizowane rzemiosło budowy instrumentów muzycznych. Konstruowali je sami muzycy.
Specjalizacja budowniczych instrumentów pojawiła
się dopiero w wieku XIV i XV.
Jak powstała muzyka instrumentalna
Na wernisażu wystawy zatytułowanej „Dawne Instrumenty Muzyczne” nie mogło zabraknąć koncertu
z „udziałem” przepięknych eksponatów. Otwarciu
ekspozycji w Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza
Kulisiewicza towarzyszył występ zespołu „Ars Cantu”
w składzie: Monika Wieczorkowska – sopran, Tomasz
Dobrzański – flet prosty, Kazimierz Pyzik – viola da
gamba, Milena Bukowska – lutnia oraz Łukasz Prajsnar
– klawesyn.
W programie koncertu, zatytułowanego „Od wokalnej polifonii do instrumentalnego concerto, czyli
jak powstała muzyka instrumentalna”, znalazły się
wokalne pierwowzory wielogłosowe i ich instrumentalne ozdobne opracowania. Goście wystawy nasycili
się także najnowocześniejszymi barokowymi formami
canzony instrumentalnej. Zabrzmiały m.in. „Recercada
Ottawa”, „Diego Ortiza”, „Frais et galiard” Giovanniego Bassano czy „Canzona La Capriola” Girolamo
Frescobaldiego.
Ekspozycja instrumentów muzycznych w Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza w Kaliszu
Organizatorami wystawy są: Komitet Organizacyjny
XXX Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”, Muzeum
Okręgowe Ziemi Kaliskiej oraz Tomasz Dobrzański.
Przygotowania trwały kilka miesięcy. Koncepcji było
kilka. Uznałem w końcu, że wystawa edukacyjno-dokumentacyjna będzie dla dzieci najlepiej oglądalna
– mówi Zygmunt Kroczyński.
„Dawne Instrumenty Muzyczne”, Centrum Rysunku i
Grafiki im. Tadeusza Kulisiewicza, scenariusz wystawy
Tomasz Dobrzański, we współpracy z Anną Jaworowicz
i Jarosławem Romaniukiem.
Ponad sto zdjęć
Ciekawe fotografie, prezentujące rozśpiewanych uczestników i laureatów koncertów Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów
Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”,
prezentowane są w Galerii „Serbinów”
Klubu Osiedlowego Kaliskiej Spółdzielni
Mieszkaniowej. Autorem zdjęć jest znany
kaliski fotograf Zygmunt Kroczyński.
Fotografie dedykowane uczestnikom
Wielkoformatowe fotografie dokumentują dzieje
festiwalu. Najstarsze zdjęcia pochodzą z 1993 roku,
najmłodsze z 2006 roku. Ciekawą ekspozycję, która
została zrealizowana w ramach projektu Kaliskiej
Młodzieżowej Akademii Muzyki Dawnej: Historia
– Muzyka – Plastyka, tworzy ponad sto zdjęć.
– Pomysł wystawy zrodził się latem ubiegłego roku
w zarządzie Kaliskiego Stowarzyszenia Edukacji
Kulturalnej Dzieci i Młodzieży „Schola Cantorum”
w Kaliszu. Okazało się, że dysponuję najbardziej
uporządkowanym materiałem zdjęciowym, dlatego
właśnie mnie powierzono realizację przedsięwzięcia.
Najstarsze zdjęcia pochodzą z 1993 roku
Pozytywny paparazzi
Autor zdjęć przyznaje, że na ekspozycję wybrał
także kilka „pozytywnych paparazzi”. – Chciałem
pokazać miłość młodych ludzi do muzyki dawnej,
która wciąż trwa w ich sercach. Właśnie im wystawa
jest dedykowana – dodaje fotograf.
Wybór miejsca na pokaz zdjęć nie był przypadkowy, bowiem to właśnie w Klubie Osiedlowym Kaliskiej
Spółdzielni Mieszkaniowej odbył się jedyny kaliski
koncert towarzyszący tegorocznemu festiwalowi. Wystawę fotografii sfinansowano ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ekspozycja czynna będzie
do końca marca tego roku.
Zygmunt Kroczyński, Galeria „Serbinów” w Klubie Osiedlowym Kaliskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Głód portretowania
Zaprosił ludzi niezwykłych, ważnych dla
siebie, Polski i świata. Ich wizerunki przeniósł na płótno. Efektem pracy Mariusza
Kałdowskiego jest wystawa zatytułowana
„Velis Passis”.
Tajemnice wizerunku
Niektóre prace plastyczne zachwycały kolorami Fot. autorka
Konkurs plastyczny
Dziewiętnaście nagrodzonych i wyróżnionych prac młodych artystów, którzy wzięli
udział w konkursie „Twórczość plastyczna
inspirowana muzyką dawną”, można było
oglądać w Galerii Sztuki Współczesnej
Biura Wystaw Artystycznych w trakcie
trwania festiwalu „Schola Cantorum”.
Przez kilka dni trwania wystawy wnętrze galerii
BWA wciąż wypełniały dźwięki, które wybrzmiały na
wernisażu dzięki Zespołowi Muzyki Dawnej „Saltarello”. Jego instruktorką jest Grażyna Dziedziak.
Prace młodych twórców zaskakiwały dojrzałym
spojrzeniem na muzykę, która zdawała się wręcz
wypływać z niektórych obrazów. Podziw budziły
zarówno prace zachowane w kolorystyce czarno-białej, jak i te, z których kipiały różnorakie kolory.
Uwiecznienie instrumentów, wykonawców i
dźwięków na papierze okazało się być strzałem w
dziesiątkę. Co ciekawe, prace krążące w tematyce
muzyki dawnej komponowały się tak w malarstwo
współczesne, jak i dziewiętnastowieczne. Aż dziw
brał, że te dzieła stworzyli nawet siedmioletni
twórcy.
Konkurs plastyczny towarzyszy festiwalowi
od trzynastu lat. Na tegoroczną edycję spłynęło
aż 256 prac z jedenastu województw. Pierwszą
nagrodę zdobyła Katarzyna Pawlak z Gimnazjum
w Jaraczewie. Jury nagrodziło pracę za wyjątkową interpretację plastyczną. Już dziś wiadomo,
że w przyszłym roku festiwalowi towarzyszyć
będą warsztaty z grafiki użytkowej nt. roli grafiki
użytkowej w kreowaniu przestrzeni pt. „Ludzie i
ich znaki”.
Wystawa XIII Ogólnopolskiego Konkursu pt. „Twórczość plastyczna inspirowana muzyką dawną”, Galeria
Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych.
Foldery,
informatory, programy
Najstarszy afisz prezentowany w Bibliotece
Głównej na wystawie pt. XXX Ogólnopolski
Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej „Schola
Cantorum” pochodzi z 1979 roku. Zawiera
informacje o II Ogólnopolskim Przeglądzie
Uczniowskich Kameralnych Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum” Kalisz’79.
Wystawa, którą przygotowała Renata Bieniecka,
podzielona została na trzy części. Pierwsza prezentuje genezę festiwalu oraz najważniejsze atrybuty
tego wydarzenia muzycznego. Autorka przedstawiła kilka wizerunków nagrody głównej festiwalu,
jaką jest statuetka z brązu nazwana „Harfą Eola”
– zaprojektowana przez warszawską artystkę, Ewelinę Michalską. Dla ciekawskich został pokazany...
regulamin imprezy.
Drugą część wystawy stanowią uporządkowane
chronologicznie foldery, informatory i programy
dotyczące festiwalu. Zobaczyć można także zebrane przez lata znaki graficzne – opracowane przez
kaliskiego artystę plastyka i scenografa, Wacława
Kosiorka. Dzięki temu widać, jak festiwal przez lata
się przeobrażał.
Artykuły, pochodzące głównie z prasy regionalnej,
w których zawarte zostały informacje i wywiady przez
lata informujące czytelników o przeglądzie składają
się na trzecią część wystawy. Dodatkową atrakcją
ekspozycji są rozwieszone na ścianach biblioteki
kilkunastoletnie afisze oraz plakaty. Wystawa czynna
będzie do końca marca 2008 roku.
XXX Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej
„Schola Cantorum”, Biblioteka Główna Miejskiej Biblioteki
Publicznej im. Adama Asnyka w Kaliszu, wystawa przygotowana przez Renatę Bieniecką, materiały pochodzą
ze zbiorów Biblioteki Głównej.
W galerii postaci Kałdowskiego zasiedli m.in.
skrzypaczka Kaja Danczowska, popularna jazzowa wokalistka Urszula
Dudziak, malarz i myśliciel
Jerzy Nowosielski, aktor,
pedagog i tłumacz Jerzy
Radziwiłowicz. Z głębi
portretowanych oczu wyczytać można reporterski,
bo pełen przenikliwości stosunek do otaczającego
świata Ryszarda Kapuścińskiego. Przejmująco
spogląda na widza aktorka i reporterka Lucyna
Winnicka, zaś kompozytor, dyrygent i pianista
Witold Lutosławski na przechadzającego się
obok jego portretu widza w ogóle nie patrzy,
kontempluje.
W każdym z portretów widać prawdę o człowieku oraz przemijający czas. Kałdowski bowiem nic
nie ukrywa, wręcz przeciwnie, odkrywa tajemnice
portretowanych osób. Obnaża ich „Ego”, pokazując jakże często rozdarte wnętrze.
Zapis emocji i szacunku
Twórca nie skupia się na szczegółach anatomicznych, nie próbuje wiernie odtworzyć rysów
twarzy, ale z głębi duszy portretowanej osoby
wyciąga to, co najistotniejsze i najbardziej tajemnicze. – Odczuwałem duży głód portretowania
ludzi, którzy imponowali mi swoim życiem, swoją
twórczością. Moim założeniem było jak największe
zbliżenie się do twarzy portretowanego człowieka,
stworzenie zapisu osobowości człowieka, zapisanie emocji tego spotkania i tego, co myślę o tych
ludziach. Cykl portretów to kawałek mojego życia
– przyznał na wernisażu artysta.
Pamiętnik pisany portretami
Wystawa w sposób niezamierzony stała się
swoistym pamiętnikiem pisanym portretami ludzi,
którzy odeszli. Na pracach powstałych w 1996 i
2006 roku malarz utrwalił twarz m.in. filozofa ks.
Józefa Tischnera, dziennikarza Jerzego Turowicza,
prozaika i publicysty Andrzeja Szczypiorskiego
czy zmarłego przed jedenastu laty Piotra Skrzyneckiego.
Mariusz Kałdowski od 10 lat mieszka w Anglii,
ale tą wystawą malarz powraca do swoich korzeni, zarówno polskości, jak i do korzeni swojego
malarstwa, bowiem obecnie na jego płótnach
goszczą już nie tylko portrety ludzi, lecz obrazy
ogrodów. Na szczęście w odkrywaniu zagadek
natury artysta okazał się równie dociekliwy jak w
portretowaniu.
A.O.
Mariusz Kałdowski, „Velis Passis”, Galeria Wieża
Ciśnień.
Kalisz w talii kart
wydawnictwa
Robert Kordes
Obchodzone w 2007 roku jubileusze – lokacji miasta, papieskiej wizyty, kościoła
oo. Franciszkanów czy diecezji kaliskiej
– przyniosły wiele publikacji, zarówno
tych drobnych, okolicznościowych, jak i
książek, które pozostaną z nami na długo.
Zbliża się też kolejna ważna rocznica:
1850-lecie istnienia Kalisza. To pole do
popisu dla władz miasta, ale i zadanie
najeżone trudnościami: jak promować
Kalisz, aby o nim i jego rocznicach usłyszano jak najdalej?
Kaliskie „szkatułki czasu”
szych pomieszczeń. Z tego okresu pochodzi też
jej neobarokowy ołtarz. Dzieło Tetmajera jest o 40
lat późniejsze, a zawdzięczamy je księdzu Janowi
Sobczyńskiemu, który prowadził wówczas generalny remont kościoła przy ul. Kanonickiej.
Autorzy albumu przypuszczają, że ks. Sobczyński zaprosił artystę do Kalisza podczas jednej ze
swoich licznych wizyt w Krakowie, gdzie zasięgał
porad w sprawie prac w powierzonej mu świątyni.
Za rekomendację posłużyć miały istniejące już wtedy Tetmajerowskie polichromie w kaplicy królowej
Zofii na Wawelu. W efekcie w 1909 roku powstał u
nas niezwykły cykl obrazów, ilustrujących zarówno historię kraju, jak i stanowiących świadectwo
estetyki i poglądów Młodej Polski.
Fresk ukazuje m.in. Kazimierza Wielkiego,
Władysława Jagiełłę i królową Jadwigę. Obok
postaci historycznych występują współcześni artyście mieszkańcy Kalisza, w tym ks. Sobczyński.
Przede wszystkim jednak uwagę skupia na sobie
alegoria umarłej Polski. W innych fragmentach
malowidła widzimy alegoryczne dzieje Kalisza z
błogosławioną Jolantą jako postacią centralną.
Są też na poły legendarne dzieje kraju Polan, z
Piastem Kołodziejem, Siemowitem i Rzepichą, a
także świętymi Cyrylem i Metodym.
Jedną z najnowszych i zarazem najbardziej
interesujących publikacji związanych z jubileuszami i finansowanych z miejskiego budżetu są
„Szkatułki czasu (Najstarsze kaplice Kalisza)”. Jest
to wydawnictwo albumowe, objętościowo niezbyt
obszerne, za to wypełniające pewną lukę w naszej
wiedzy o kaliskich zabytkach, w tym przypadku
– kościelnych kaplicach. Ze wstępem Władysława
Kościelniaka, tekstem głównym Anny Tabaki i Macieja Błachowicza, zdjęciami Mariusza Hertmanna,
a do tego twardą oprawą i barwnymi ilustracjami,
prezentuje się profesjonalnie i elegancko.
Kaplica jako część świątyni to coś pozornie
oczywistego, co jednak niekiedy traktowane bywa
jedynie jako dodatek i często wymyka się uwadze
wiernych. Przykładem tej prawidłowości może być
kaplica Matki Boskiej Pocieszenia, zwana też Polską, Pod Orłami lub Tetmajerowską – od nazwiska
autora polichromii, Włodzimierza Przerwy-Tetmajera, brata Kazimierza. Paradoks polega na tym,
że mówimy tu o części kościoła św. Mikołaja, czyli
katedry, głównej świątyni Kalisza, która – obok
kolegiaty jako miejsca kultu św. Józefa – powinna
być najlepiej znana ogółowi mieszkańców miasta.
Tymczasem nic podobnego.
Księgi dziejów miasta i kraju
Krakowskie inspiracje
Ubiegły rok, uchodzący za jubileuszowy, przyniósł przynajmniej kilka znaczących publikacji na
temat przeszłości nadprośniańskiego grodu i jego
okolic. Chodzi tu m.in. o album „Miasto św. Józefa”
czy też ogólnopolską serię wydawniczą „Śladami
Jana Pawła II po Polsce”, której pierwszy odcinek
to – rzecz znamienna – książka poświęcona wizycie kaliskiej.
Sam kościół powstał w latach 1253-1257,
ufundowany przez księcia Bolesława Pobożnego
i jego żonę, księżną Jolantę. Sama kaplica jest
jednak najmłodsza spośród czterech prezentowanych przez Annę Tabakę i Macieja Błachowicza.
Powstała w 1869 roku z połączenia dwóch mniej-
Równie wiekowa jak Katedra św. Mikołaja jest
świątynia św. Stanisława (kościół Franciszkanów).
Jej kaplica Męki Pańskiej jest jednak w Kaliszu
najstarsza, wzniesiona w wieku XV, później zniszczona przez ogień i w pełni odbudowana dopiero
w XVII stuleciu pod kierownictwem Włocha Albina
Fontany. Kaplica Matki Boskiej Rycerskiej, zwana
też Żołnierską, przy kościele Reformatów, pochodzi z XVIII wieku. Z końca XVIII i początków XIX
wieku wywodzi się kaplica św. Rodziny w kościele
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (św.
Józefa), słynąca z cudownego obrazu. Każda
z nich ma swoją historię, którą autorzy albumu
starali się nam przybliżyć, nie stroniąc przy tym
od faktów mało znanych czy od wymownych detali
architektonicznych i artystycznych.
Bo też kaplice – jak zaznaczono już w tytule – to
szczególnego rodzaju szkatuły czasu, w których
można czytać minione dzieje jak w książce. Skupia
się w nich zresztą nie tylko historia danej świątyni,
Kościoła rzymskiego czy religii w ogóle, lecz także
fragmenty dziejów miasta i kraju.
Miasto, które żyje przyszłością
Obchodziliśmy, i w bliskim czasie znów będziemy obchodzić, także jubileusze świeckie.
– Przygotowujemy właśnie nowe wydanie albumu
miasta. Zrywa ono z pogrążaniem się w historii.
Jest to miasto stare, ale i takie, które żyje przyszłością. Wprawdzie wydawnictwo chciało zrobić
nam jeszcze jeden album o zabytkach, ale my nie
chcieliśmy konwencji historyczno-nostalgicznej.
Uznaliśmy, że lepiej będzie poczekać do wiosny,
ale mieć wpływ na to, co się ukaże – mówi Iwona
Duda, kierownik Biura Promocji i Współpracy
Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Kalisza.
– Jednak same publikacje byłyby jedynie biernym
narzędziem promocji miasta. Naprodukowalibyśmy
książek i broszur, i tylko czekalibyśmy na to, co z
tego wyniknie. Być może taka moda panowała
kiedyś, ale dziś to już nie wystarcza. Musimy wiedzieć, do kogo chcemy trafić i po co…
Pracujemy na dobry wizerunek
Papier pozostaje głównym nośnikiem takich
promocyjnych treści, ale już nie jedynym. Gdy
wyczerpuje się nakład jakiegoś tytułu, zwykle zleca
się dodruki. Pewne publikacje muszą być stale
dostępne i są wśród nich zarówno te nowsze, jak
i starsze. To często niewielkie foldery, mapy czy
informatory. Tak jest np. z „Żydowskimi miejscami
pamięci”, których w Kaliszu naliczono 37 (wersje
po polsku, angielsku i hebrajsku). Ciekawym i
potrzebnym zwłaszcza dla turystów pomysłem
jest „Kalisz – mapa panoramiczna”. Wymienić
można też „Bursztynowy Szlak Rowerowy”, „Kalisz
– Stare Miasto”, „Kalisz i jego miasta partnerskie”
czy „Kalisz zaprasza”. Wspomnieć warto o kaliskim
kalendarzu na 2008 rok, pierwszym tego typu wydawnictwie. Od razu zyskało sobie ono wzięcie.
Ale promocji miasta, zarówno tego dawnego,
XXXIII tom „Rocznika Kaliskiego” bogaty w regionalne treści
Ponad trzysta stron historii
Uroczysta promocja XXXIII tomu „Rocznika Kaliskiego”, periodyku popularnonaukowego, odbyła się 28 grudnia 2007 roku
– zgodnie z planami Oddziału Polskiego
Towarzystwa Historycznego. Tom mógł
ukazać się dzięki wydatnej pomocy finansowej miasta.
Na łamach „Rocznika Kaliskiego” opublikowano
34 teksty 28 autorów, głównie z Kalisza i powiatu
kaliskiego, a także z Poznania, Łodzi, Ostrowa
Wielkopolskiego i Jarocina. Szczególnie bogato
przedstawia się, zawierający aż dziewięć tekstów
badawczych, pierwszy dział tomu: „Rozprawy i
studia”.
Pierwszy pątnik
Zwróćmy na początku uwagę na artykuł pt.
„Szlakiem księdza Augustyna Kordeckiego”
autorstwa dr Danuty Wańki. Na wstępie autorka
stwierdza, że „Pierwszym najbardziej znanym
pątnikiem z ziemi kaliskiej był zdecydowanie ks.
Augustyn Kordecki, który w wieku 29 lat pielgrzymował pieszo do Częstochowy – pięć lat wcześniej
niż wyruszyła pierwsza Kaliska Piesza Pielgrzymka,
uważana za najstarszą w Polsce”.
Danuta Wańka wprowadza czytelnika do siedemnastowiecznych Iwanowic, których nieodłącznym pomnikiem przeszłości dawnego miasta jest
zachowany do dzisiaj kościół parafialny pod wezwaniem św. Katarzyny, wybudowany w 1436 roku.
W tymże kościele 16 listopada 1603 roku Kordecki
otrzymał chrzest i imię Klemensa. Interesujący tekst
przedstawiający bogate życie i działania księdza,
zakonnika i obrońcy Częstochowy, niewątpliwie
zainteresuje czytelnika poszukującego wiedzy o
regionie kaliskim.
Idąc szlakami pielgrzymek, wskażmy artykuł ks.
dra Jacka Ploty, kustosza Sanktuarium św. Józefa,
który pisze o kaliskich tradycjach pielgrzymowania. „Kult świętego Józefa i pielgrzymowanie do
Sanktuarium w Kaliszu” czy „Polskie studium józefologiczne” – to tylko niektóre ciekawe sekwencje
tego artykułu.
jak i współczesnego, służy także działająca od
września 2007 roku nowa, interaktywna strona
internetowa – z takimi pomysłami jak np. wirtualny
spacer kaliskimi ulicami. Zaznaczanie własnej
obecności i podkreślanie walorów Kalisza to
również uczestnictwo w projektach unijnych czy
w krajowych i międzynarodowych targach turystycznych i gospodarczych. – Wielkich inwestorów
w ten sposób nie zdobędziemy, ale musimy być
stale obecni w tej talii kart. Na dobry wizerunek
pracuje się latami – mówi Andrzej Radlicki z Biura
Promocji.
Najbliższą ku temu okazją i największym wyzwaniem będą obchody 1850-lecia miasta, przypadające w roku 2010, ale już teraz wymagające
przygotowań i dobrych pomysłów.
Kawalerowie Orderu Virtuti Militari
W badawczej części XXXIII tomu „RK” proponujemy czytelnikom artykuł Andrzeja Androchowicza
„Niezwykłe losy trzech oficerów kaliskiego pułku
Strzelców Kaniowskich”. O historii i żołnierzach
29. Pułku Strzelców Kaniowskich pisano już wiele, jednak z każdym rokiem historycy i badacze
odkrywają nowe ślady, materiały oraz informacje
dotyczące tej najsłynniejszej kaliskiej formacji wojskowej. Docierają także do wspomnień o ludziach,
którzy niegdyś byli z nią związani.
Autor artykułu przedstawia sylwetki trzech
oficerów tego pułku – kpt. Feliksa Piotrowskiego,
płk. Jana Światowca i ppłk. Jana Majewskiego.
Choć wywodzili się z różnych domów, środowisk i
miejscowości, łączyło ich wiele – ukochany Kalisz,
Fot. BIM
wieloletnia służba w 29. pułku, bogate życiorysy
wojenne. Wszyscy byli kawalerami Orderu Virtuti
Militari – najwyższego i najszczytniejszego dla
polskiego żołnierza odznaczenia wojskowego.
Historia, pieniądze i inwestycje
Dr Krzysztof Woźniak z Uniwersytetu Łódzkiego
dokończył dzieło prof. Józefa Śmiałowskiego i opublikował po kilku latach (w „RK” nieco skrócony)
artykuł swego mistrza pt. „Aktywność inwestycyjna
generała Józefa Zajączka w Opatówku w latach
1807-1826”. Interesujący temat pt. „Pieniądz zastępczy w Kaliszu w 1914 r.” porusza w studium
historyczno-prawnym Maciej Kowalczyk. „Średniowieczna Dobrzyca” Tomasza Jurka, „Z dziejów
kaliskiego muzealnictwa w stulecie Muzeum Ziemi
Kaliskiej” Jerzego A. Splitta, „Dzieje Ochotniczej
Straży Pożarnej w Iwanowicach” Małgorzaty Majas i druga część tekstu Marii Bodys o dziejach
kaliskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego – to artykuły zawarte w pierwszej części
XXXIII tomu „Rocznika Kaliskiego”.
Materiały i informacje naukowe
W „Materiałach” warto zwrócić uwagę na opracowanie dra Michała Jarneckiego „Przygotowania
III Rzeszy do wojny w świetle raportów Straży
Granicznej na odcinku ostrowskim”, a w „Informacji
naukowej” na tekst Edwarda Pudełko o „Zabytkach
z przełomu er w podkaliskim Szadku”. Dr hab. Ewa
Andrysiak prezentuje źródła i materiały do dziejów
bitwy pod Kaliszem w 1706 roku, a Krystyna Kubiak
pisze o źródłach archiwalnych do dziejów NSZZ
„Solidarność” w zasobach Archiwum Państwowego w Kaliszu.
Zaprezentowane powyżej zapowiedzi artykułów
stanowią zaledwie część materiałów opublikowanych w XXXIII tomie „Rocznika Kaliskiego”, dlatego
serdecznie zachęcam Czytelników „Kalisii” do
lektury całości wydawnictwa.
KROT.
„Rocznik Kaliski” tom XXXIII, wyd. Oddział
Polskiego Towarzystwa Historycznego w Kaliszu,
Kalisz 2007. Wyd. I, nakład 300 + 20, 25 ark. wyd.
s. 362 + ilustr.
Jubileusz Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego
Śpiew jest nam życiem
wokół nas
Elżbieta Zmarzła
W Kaplicy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Kaliszu przy Wale Staromiejskim
9 odbył się koncert jubileuszowy z okazji
150 rocznicy założenia chóru Kaliskiego
Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego.
Zgromadzeni wysłuchali pięknych pieśni kościelnych, m.in. z partiami solowymi oraz z gatunku
negro spirituals. Na zwieńczenie wieczoru mogli
również obejrzeć historyczne fotografie zespołu i
wpisać swoje refleksje do kroniki Towarzystwa.
Muzyka łagodzi obyczaje
– Parafia Ewangelicko-Augsburska w Kaliszu
powstała w 1795 roku, a
więc nasz Kościół ma tutaj
długą historię: prowadził m.in. własną szkołę,
ochronkę, dom opieki dla
ludzi starych lub samotnych, fundował stypendia
dla zdolnej, lecz ubogiej
młodzieży. W 1856 roku na organistę wybrano
Ernesta Schrötera, który po roku pracy w parafii
założył chór, przekształcony z czasem w Kaliskie
Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze. Chór stale
się rozwijał i zawsze jednoczył naszą społeczność
wyznaniową.
Mimo wielu problemów w różnych okresach
działalności, chórzyści śpiewają do dziś. W ten
sposób nie tylko wspólnie chwalą Boga, ale wyrażają też radość i smutek ludzki. Chcę podkreślić,
że chór KETŚ jest według naszej wiedzy najstarszym chórem w Wielkopolsce i chyba jedynym
w Kaliszu kościelnym zespołem ekumenicznym.
Śpiewają u nas przedstawiciele różnych wyznań
chrześcijańskich. Dajemy tym samym świadectwo,
że choć się różnimy, potrafimy modlić się pojednani – powiedział ksiądz proboszcz Krzysztof Rej,
administrator parafii.
Z kroniki towarzystwa
„Pierwsza próba odbyła się 4 grudnia 1857
roku. Początkowo nauka śpiewu odbywała się
doraźnie przed uroczystymi świętami, z czasem
wprowadzono regularne próby dwa razy w tygodniu. Zespół rozrósł się do kilkudziesięciu osób i
śpiewał nie tylko podczas nabożeństw, ale także
na pogrzebach. Chórzyści wprowadzili zwyczaj
składania pieśnią życzeń: tzw. serenadę śpiewano
zwykle wczesnym rankiem w dniu urodzin prezesa,
dyrygenta i innych członków chóru.
Po paru latach członkowie opracowali statut
stowarzyszenia, które przekształciło się w Kaliskie
Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze. Skupiało
ono nie tylko chórzystów, ale także darczyńców
oraz członków honorowych”.
Ciekawostką wartą zacytowania jest specyficzny
sposób karania niezdyscyplinowanych chórzy-
Chór Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego koncertuje z okazji jubileuszu w Kaplicy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Fot. BIM
stów. Za spóźnienie się na próbę o kwadrans była
wymierzona grzywna 5 kopiejek, za pół godziny
– 10 kopiejek, a za nieusprawiedliwioną nieobecność – kopiejek 15. To według kronikarza chóru
skuteczny sposób utrzymania drylu w zespole.
Budowa własnego gmachu
W czasie I wojny światowej w wyniku ostrzału
pruskiej artylerii Kalisz został zburzony. Tymczasowa siedziba Towarzystwa spaliła się, a wraz
z nią dokumenty, pamiątki i pozostały majątek
zespołu. Po zakończeniu wojny w mieście zawiązał się drugi chór ewangelicki. Stopniowo jednak
powrócili dawni członkowie Towarzystwa i wtedy
zaproponowano połączenie obu zespołów, co miało miejsce w styczniu 1921 roku. Dla uczczenia tej
historycznej chwili chórzyści złożyli ofiarę na zakup
nowych dzwonów dla kościoła ewangelickiego,
ponieważ stare zostały rozbite i wywiezione przez
niemieckich okupantów.
W okresie międzywojennym Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze liczyło sto sześćdziesiąt osób, z czego czterdzieści śpiewało w
chórze. Główną bolączką stowarzyszenia stał się
brak własnej siedziby. Próby chóru odbywały się
wówczas m.in. w sali przy ul. Dobrzeckiej, która
była prywatną własnością rodziny Hemplów oraz
w kościele. Z myślą o budowie własnego gmachu
zakupiono jeszcze przed I wojną światową plac
przy ul. Częstochowskiej, ale plany budowlane
odżyły dopiero w roku 1937, kiedy prezesem
Towarzystwa został Teodor Müller.
Rok 1938 to zawiązanie Komitetu Organizacyjno-Budowlanego, na którego czele stanął prezes
honorowy Towarzystwa – ksiądz Edward Wende.
Uroczystość otwarcia i poświęcenia budynku odbyła się 5 lutego 1939 roku. Kilka miesięcy później
nadszedł tragiczny wrzesień roku 1939.
Czasy powojenne
Po 1945 roku warunki polityczne nie sprzyjały
reaktywowaniu Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego, a dawny Dom Śpiewaczy
został przejęty przez ówczesne władze miejskie
i przeznaczony na Młodzieżowy Dom Kultury.
Chór jednak nadal działał. W nielicznym składzie
jego członkowie spotykali się w budynku prowadzonego przez parafię Domu Starców przy ul.
Litewskiej. Odnowy i odmłodzenia zespołu podjęła
się nauczycielka szkoły muzycznej, Łucja Fulde.
W roku 1950 pałeczkę dyrygencką przejął także
nauczyciel szkoły muzycznej, Antoni Wasiak. 8
lutego 1958 roku po odejściu Antoniego Wasiaka
chórem zajęła się młodziutka Alicja Stilter-Rusak,
z zawodu księgowa.
W roku 1990, dzięki staraniom ówczesnego
pastora Andrzeja Banerta, zostało reaktywowane
Kaliskie Ewangelickie Towarzystwo Śpiewacze,
którego prezesem został Teodor Walter. Wtedy
odzyskano Dom Śpiewaczy przy ul. Częstochowskiej. 13 maja 2006 roku miało jednak miejsce
włamanie i podpalenie budynku, co spowodowało
utratę najemcy, a co za tym idzie, funduszy wspomagających działalność zespołu.
Każdy może dołączyć do zespołu
Obecnie prezesem Zarządu Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego jest od je-
denastu lat Mirosław Stilter.
– Cieszę się, że jako prezes
stowarzyszenia doczekałem
uroczystości związanych z
piękną rocznicą 150-lecia
chóru. Jeśli zaś chodzi o
cel, który nam przyświeca,
to nie są to ani konkursy,
ani przeglądy, jest nim natomiast zachowanie pogody ducha i jednoczenie się
w wierze. Kontakty przenoszą się na życie prywatne,
spotykamy się na uroczystościach rodzinnych,
jeździmy na wycieczki.
Wyjątkową imprezą, w której uczestniczymy,
są organizowane przez władze Kościoła ewangelickiego diecezjalne zjazdy chórów. Odbywają
się one co roku w innym mieście, pierwszy był
w Toruniu w 1987 roku, kolejne między innymi
w Kaliszu, Sopocie, Koszalinie, Bydgoszczy,
Rypinie, Koninie, Kępnie, Słupsku, Poznaniu ...
Bierzemy w nich udział od samego początku. Nie
ma tam konkurencji i rywalizacji – jest prawdziwe
święto muzyki. Występujemy w koncertach, na
których panuje prawdziwie rodzinna atmosfera.
Spotykamy się z innymi ewangelikami z całej
Polski, wspólnie modlimy się śpiewem. Zjazdy
cieszą się popularnością wśród melomanów, a
wstęp na koncerty jest wolny. Niemniej jednak
chciałbym zorganizować występ naszego chóru
na wschodzie Europy, myślę zwłaszcza o miejscach, gdzie panuje bieda i niepokój społeczny.
Bo nic tak nie otwiera granic i nie łagodzi obyczajów jak muzyka.
Obecnie Chór Kaliskiego Ewangelickiego
Towarzystwa Śpiewaczego utrzymuje kontakty z
ewangelickimi chórami Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej oraz z kilkoma chórami działającymi
na terenie Kalisza.
Od 1995 roku dyrygentką
chóru jest Renata Ceroń:
– Jesteśmy zespołem amatorskim, wielopokoleniowym. Śpiewają z nami całe
rodziny: rodzice, dzieci,
wnuki. Są osoby w wieku
powyżej 70 lat, ale także i
młodsze. Osobom starszym
zdrowie właściwie nie pozwala na aktywność poza
domem, lecz pragnienie spotykania się i wspólnego śpiewania przezwycięża chorobę. Czerpiemy
nawzajem od siebie radość i energię życiową. W
naszym gronie jest pielęgniarka, studentka, nauczycielka, pracownik biurowy, elektryk, informatyk,
kilkoro emerytów i nasz pastor, Krzysztof Rej z
żoną. Cieszymy się z przychylności Księdza, który
wspiera naszą działalność nie tylko swoim głosem,
ale również udostępniając na cotygodniowe próby
salę parafialną. Największą bolączką Towarzystwa
jest ciągle brak funduszy na remont Domu Śpiewaczego.
W tej chwili w chórze jest szesnastu śpiewaków
(jedenaście kobiet i pięciu mężczyzn).
– Każdy może dołączyć do naszego zespołu
i wnieść poprzez śpiew radość do swego życia.
Próby chóru odbywają się w każdą środę o wpół do
siódmej wieczorem w sali Parafii Ewangelicko-Augsburskiej przy ul. Niecałej 10. Korzystając z okazji,
zapraszamy wszystkich, dla których wspólny śpiew
jest wytchnieniem od codzienności – podsumowuje
Renata Ceroń.
Melodramat trudnych pytań
Wojciech May
Na zdjęciu Aleksandra Popławska (Julia) i Krzysztof Franieczek (Fernando Krapp) Fot. Bartłomiej Sowa
To historia na pozór banalna. Sprawdzony
schemat w wyciskaczach łez. Czy najnowsza premiera w kaliskim teatrze to tylko
melodramat?
Widzowie na scenie
Sztuka niemieckiego dramatopisarza Tankreda
Dorsta ma również podtytuł: „Studium o prawdzie”.
Ale czym jest ta prawda, gdzie jej szukać? Kolejne
i chyba najważniejsze pytanie. Ale nikt nie udzieli
odbiorcy odpowiedzi, musi jej szukać sam.
Poszukiwanie prawdy staje się elementem budującym napięcie między sceną a widownią. Choć
w kaliskiej inscenizacji ta granica również zostaje
rozmyta. Widzów posadzono na scenie, w przestrzeni
gry. Są właściwie nie widzami, a podglądaczami. Takie
niewygodne ściśnięcie ma jednak zalety. Ruch jest
tu kameralny, bardziej filmowy niż sceniczny. Aktorzy
mogą mówić szeptem, na granicy słyszalności. Też
jak w filmie. Są jednak chwile, kiedy mówią tak cicho,
że mimo bliskości prawie ich nie słychać. Paradoksalnie, staje się to atutem przedstawienia. Widz ma
prawo słyszeć wszystko, podglądacz, czy raczej
podsłuchiwacz, musi się czasem domyślać. Kolejna
trudność w ustaleniu prawdy, choć nie wiadomo, czy
to celowy zamysł reżysera.
Co jest prawdą?
Czasu wymaga też ustalenie, kim są mężczyźni,
którzy pojawili się w życiu Julii. Hrabia wydaje się
być subtelnym, czułym znawcą literatury i sztuki, a
Fernando nieokrzesanym dorobkiewiczem, gburem.
Kiedy jednak przyjrzeć im się wnikliwiej, to kochanek
okazuje się karykaturą Wertera, płaczliwym człowiekiem udającym erudytę, natomiast mąż – diabelsko
wyrafinowanym graczem.
Fernando uważa, że romans żony jest urojeniem
i oddaje ją w ręce psychiatrów, na których ma
wpływ, aby potwierdzili jego diagnozę. Potwierdza
ją również hrabia, zaprzeczając, że był kochankiem
Julii. Potem jednak zmienia zdanie, twierdząc, że
mówił tak z namowy Fernanda, który obiecał mu za
to wyremontować dom. Co więc jest prawdą? Kto tak
naprawdę jest chory?
Kiedy Julia powraca z zakładu dla obłąkanych,
wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Bohaterowie
grają już nie tylko przed publicznością, ale i przed
sobą. Choć jest to raczej błazenada podkreślona
klaunowskim makijażem Fernanda czy sztuczkami
gimnastycznymi. Parodia konwencji teatru w teatrze.
I tak aż do tragicznego zakończenia. Julia i Fernando
przypłacają śmiercią życie w iluzji.
Nieobecność Boga
„Fernando Krapp napisał do mnie ten list” to udane
przedstawienie. Złożyło się na to kilka elementów, w
tym siła tekstu Dorsta, autora takich dramatów jak
„Komediant” i „Pan Paweł” (inscenizacje nagradzane
w latach 90-tych podczas KST) czy „Ja, Feuerbach”.
Reżyser Marek Kalita doskonale wiedział zaś, co z tym
tworzywem zrobić, aby powstał spójny artystycznie
spektakl i umiejętnie poprowadził aktorów, którzy
stworzyli wyraziste, dobre warsztatowo kreacje.
Kalita nie tylko reżyserował, ale także zaprojektował
scenografię. Obok głównej przestrzeni scenicznej,
zmieniającej się w salon, kawiarnię czy szpital, zaprojektował trzy wnęki. Dwie z nich to jakby buduary,
w których aktorzy przebierają się na oczach widzów
(kolejna próba dotarcia do prawdy poprzez podglądanie?). Trzecia wnęka, usytuowana na wprost widowni,
to ozdobiona witrażem, przypominająca wnętrze
kościoła sfera sacrum. Tam sprzeniewierzono się
prawdzie po raz pierwszy, zawierając przypominające
układ handlowy małżeństwo. W finale przedstawienia
wnęka ta zostaje zasłonięta karbowaną blachą, tak
jakby realizator chciał powiedzieć: wszystko co się tu
stało, odbyło się nie za sprawą Boga, ale człowieka,
który uzurpuje sobie prawo kreacji. Nie wiadomo
jednak, czy nieobecność Boga wynikała z jego odrzucenia, czy też – to także prawdopodobne – nieistnienia.
Jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi.
Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu: „Fernando Krapp napisał do mnie ten list” Tankreda Dorsta w
przekładzie Jacka Stanisława Burasa; reżyseria, scenografia – Marek Kalita; asystentka scenografa, projekt witrażu
– Joanna Rudzińska; muzyka i opracowanie muzyczne
– Dominik Kowalczyk. Premiera 8 lutego 2008 roku.
Sylwia Jurkiewicz-Kokot (1957-2007) Pro Memoriam
Sylvia
sztuka
Anna Tabaka
„Tej wyprawy nie zapomnę do końca
życia” – zanotowała w dzienniku swojej
pierwszej afrykańskiej podróży. Na Czarny
Kontynent malarka miała później wracać
jako wolontariuszka międzynarodowej
akcji humanitarnej. Gdziekolwiek była, w
rodzinnym Kaliszu czy na Zanzibarze, zajmowała się tym samym. Pomagała innym
i tworzyła. Zostawiła spójny obraz świata,
jasny przekaz: jesteś na tyle człowiekiem,
na ile współodczuwasz.
Powierzchnia obrazów Sylwii Jurkiewicz-Kokot
przypomina utkaną z drogocennej materii tkaninę,
grubą, mięsistą, o wyraźnej fakturze. Wzrok biegnie
za światłem, przebija się przez kolejne warstwy
farby, cofa się, wraca, znowu wnika w głąb, ale
mimo podejmowanych prób nie wydrze tajemnicy.
Rzeczowa analiza profesjonalistów też niewiele
pomoże. Mogłaby ona brzmieć: „Uproszczona
forma w obrazach artystki uzyskuje transkrypcję
barwną, a suma kształtów i kolorów daje idealnie
wyważoną kompozycję”. Czy charakter tej twórczości staje się w ten sposób bardziej uchwytny?
Powściągliwi mówią: „To dobre malarstwo”, zaangażowani – „Wrażliwe, wyrafinowane”, entuzjaści
– „Genialne”. Dla wielu osób będzie to jednak
przede wszystkim malarstwo bliskie.
Podróż pierwsza. Świat
Sylwia Jurkiewicz-Kokot lubiła podróżować.
Wystarczy zwrócić uwagę na tytuły prac: „Nocturn Prespa”, „Jerozolima”, „Perugia”, „Uliczka
w Patmos”, „Afrykańska wioska” lub kraje
prezentacji wystaw indywidualnych: Holandia,
Szwecja, Norwegia, Grecja. Wszędzie tam artystka wchłaniała krajobrazy i kolory. Z tą samą
intensywnością wciągał ją syntetyczny pejzaż
(„Londyn” 2003, „Miasto” 2006), jak i niewydumany motyw – garnek, doniczka, ściana, stół, drzwi,
uliczka, chata.
„Im dłużej obserwuję otaczający mnie świat,
im więcej eksperymentuję w mojej pracy, tym
częściej fascynuje mnie prostota i naturalność”
– zwierzała się w katalogu do jednej ze swoich
wystaw. Zwierzała się, bo malowanie było dla
niej także formą modlitwy. „Malowanie poza czysto sensualistyczną radością stanowi dla mnie
niezwykle ważny fakt, porządkujący mój własny
świat, wewnętrzne rozterki, łagodzi stresy, które
każdego dnia przynosi ludzka nieodpowiedzialność. Ten kameralny program, to codzienne odkrywanie Bożego porządku, stanowi treść mojego
malarskiego świata”.
Z zadanych sobie tematów potrafiła wyczarować świetne malarsko cykle, które jednoznacznie
postawiły kaliszankę wśród najlepszych. Zwłaszcza o „Drzwiach” dużo się mówiło. Forma i barwa,
kolor i rysunek otrzymały w tych płótnach niebywałą moc, niebywałą spójność (tryptyk „Drzwi”
2002). Ale było coś jeszcze. „Uchylenie drzwi to
Jedno z ostatnich zdjęć Sylwii Jurkiewicz-Kokot, Kalisz 2007 rok Fot. Marek Rozpara
tylko pierwszy, symboliczny gest. Najważniejsze
to zobaczyć to coś, co jest za nimi i być tam”
– pisał do obrazów artystki Jan Tarasin. Profesor
zachęcał do wejścia, przekroczenia progu.
Podróż druga. Kolor
Sylwia „była tam” zawsze. Miała dar, który pozwalał jej w świecie rzeczy zwykłych widzieć dalej,
głębiej, żyć z silnym przeczuciem rzeczywistości
poza tu i teraz. Intensywność patrzenia podnosiła
zwykłe tematy do rangi mówienia-malowania o
rzeczach ważnych i najważniejszych. Dotykała
strun najczulszych. Dlatego spowite melancholią
„Drzwi” tak bardzo się podobały. Dlatego malarka
potrafiła z bezkresu plaży „wykroić” abstrakcję o
pustce („Plaża (z parasolem)” 2006) i namalować
spowity ścianą mgły smutek („W górach” 2006).
Intensywność patrzenia była potrzebna także
wtedy, na Zanzibarze, w małej wiosce Bwejuu,
kiedy zobaczyła „pojedyncze rybki śliczne jak
broszki”. To była radosna, pełna odkryć podróż.
„Pieśni były bardzo afrykańskie. Przywitano nas
gorąco, po czym musiałyśmy we trzy wejść na
estradę i powiedzieć kilka słów. Ania mówiła w
suahili, Gosia po angielsku [towarzyszki podróży],
ja po polsku. Trudno opisać słowami uczucie,
którego doświadczyłam podczas tego zwykłego,
a jednak niezwykłego nabożeństwa pod gołym
niebem. Wychowana w prowincjonalnym mieście,
gdzie odmienność postrzegana była częściej
jako wada, a nie źródło zalet, wada, wobec której
należało zachowywać bezpieczny dystans – teraz,
wrzucona w scenerię „W pustyni i w puszczy”,
doznaję uczucia więzi. Boże, błogosław Tanza-
nię” – relacjonowała w swoim dzienniku. Ostatnią
podróżą malarki była misja w Ugandzie.
Paleta: biele, szarości i beże, zwłaszcza szarości. W wydobywaniu niuansów barw Sylwia była
mistrzynią. Jeszcze w latach 90. ze szczodrością
sięgała po jasne, zdecydowane kolory: żółcie,
czerwienie, błękity, zielenie, z których tworzyła
niemal ekspresyjne kompozycje („Miasto” 1996).
Pochodzące z tego okresu „Kaktusy” bodaj najbliżej stoją tradycji polskiego koloryzmu (w technice
budowania formy przypominają zwłaszcza martwe
natury Artura Nacht-Samborskiego). Dalej malarka
konsekwentnie szła już własną drogą. I, paradoksalnie, zawężając gamę i dyscyplinując formę,
poszerzała możliwości. W 2006 roku prace Sylwii
Jurkiewicz-Kokot znalazły się na prestiżowej wystawie współczesnego malarstwa polskiego „Terra
In-Cognita” pokazywanej w Bonn, Magdeburgu i
Berlinie.
Podróż trzecia. Obrazy
Podróżowała do obrazów (natury), obrazy podróżowały wraz z nią. Teraz trzeba podróżować
do obrazów Sylwii. Galeria BWA przy pl. św.
Józefa 5 dysponuje czterema płótnami. Jedyne
dostępne w zbiorach publicznych miasta prace
powstały podczas plenerów organizowanych przez
kaliskie BWA. Więcej z pewnością znajduje się w
kolekcjach prywatnych. Wśród nich – ciekawostka;
najbliżsi przyjaciele przechowują m.in. wdzięczne
pastele z kwietnymi kompozycjami. Kusi pytanie,
jaka wystawa powstałaby z dzieł wypożyczonych?
Jaką Sylwię byśmy zobaczyli? Kim jesteśmy my
– odbiorcy jej sztuki?
Najbliżej jest Łódź. Ani Powiatowa Galeria Sztuki
W górach, 30x24 cm, olej, płótno
„Drzwi w Zanzibarze”, 110x80 cm, olej na płótnie, 2000 rok
w Ostrowie Wielkopolskim, ani BWA w Sieradzu, z
którymi malarka współpracowała, prac Sylwii nie
mają. Za to łódzka Galeria „J” może się pochwalić
kilkoma obrazami kaliszanki. Wystawa jej prac
otwierała działalność salonu przed sześcioma laty.
Pasowała do charakteru miejsca, określała kierunek
promowanego tutaj malarstwa. Zbliżała ludzi. – Sylwię
lubili wszyscy; co nie tak częste, była doceniana przez
innych artystów. Malarze także kupowali jej prace
– przyznają w Łodzi.
15 grudnia 2007 roku Galeria „J” otworzyła wystawę
jubileuszową. W głównym miejscu zawisł dyptyk „Stadion”, jedna z ostatnich prac artystki. „Rysy szczeliny
pęknięcia/takie są dziś wymagania/wobec sztuki życie/skomplikowane boli egzystencja/harmonia to mit”
– zaczyna się wiersz łódzkiego poety i krytyka Piotra
Groblińskiego napisany z inspiracji „Stadionem”.
Swoje obrazy podpisywała lapidarnie: „Sylvia”.
Cytaty z dziennika podróży malarki do Tanzanii za:
Sylwia Jurkiewicz-Kokot, cierpliwie spisał i wysłuchał Janusz Kokot, Kwa Neema, [w:] „Asnykowiec” nr 10, 2000, s.
36-40. Korzystałam z katalogów wystaw malarstwa Sylwii
Jurkiewicz-Kokot: Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu 1996;
BWA Kalisz 2000, Galeria Szalom Kraków 2000, Galeria
Sztuki Współczesnej Opole 2000; Powiatowa Galeria
Sztuki Współczesnej Ostrów Wielkopolski 2006; Galeria
„J”, Łódź grudzień 2006 – luty 2007.
Autorka dziękuje Markowi Rozparze, dyrektorowi BWA
w Kaliszu oraz Annie Niedzielskiej z Galerii „J” w Łodzi
za udostępnienie katalogów oraz cytowanego wiersza
Piotra Groblińskiego.
Ze wspomnień Tadeusza Drewnowskiego
literatura
Mandat z Kalisza
Prehistoria
Co do Marii Dąbrowskiej, mam pewien kłopot
z oddzieleniem prawdy od złudzenia, a także z
ustaleniem ściślejszej chronologii.
Czy prawdą, czy przywidzeniem jest coś, co widzę niemal fizycznie: tom pierwszego broszurowego
wydania „Nocy i dni” na stoliczku przy łóżku moich
rodziców w domu na Krakowskim Przedmieściu
sprzed wojny? Mój ojciec jako wizytator szkolny, a
potem wicedyrektor gimnazjum Adama Mickiewicza,
miał w księgarni Gebethnera i Wolfa na Krakowskim
Przedmieściu przywilej wypożyczania nowości (pod
warunkiem nie rozcinania górnego grzbietu książki).
Więc tych książek przy łóżku rodziców przewinęło
się wiele, ale jako jedyny konkretny tytuł widzę we
wspomnieniu „Noce i dnie”.
Zresztą jestem pewien, że musieli je czytać
– ojciec znał autorkę, a Marcin i Agnieszka to byli
ich rówieśnicy. Na zjeździe literatów w 1955 roku
po jakimś moim „wystąpieniu” podeszła do mnie
Maria Dąbrowska i zapytała, czy jestem synem
Karola Drewnowskiego, dopytywała się też o losy
mojej rodziny. Wspomniała, że z ojcem razem wydawali „Walkę o szkołę polską”, gdzie rzeczywiście
wyszukałem wspomnienie ojca o strajku w szkole w
Płocku, lecz nazwiska Dąbrowskiej nie znalazłem.
Nie pamiętam też, czy to pierwsze osobiste spotkanie z pisarką było przed czy po moim szkicu o jej
głośnej wtedy pierwszej nowej książce powojennej
pt. „Gwiazda zaranna”. W każdym razie wówczas z
Marią Dąbrowską na ten temat nie rozmawiałem.
W szkicu „Noce i dnie trzeciej jesieni” wchodziłem w spór z recenzentami (m.in. z Januszem
Sławińskim), dowodząc, jak proza Marii Dąbrowskiej
(zwłaszcza „Trzecia jesień” i „Na wsi wesele”) różni
się od socrealizmu. Podczas spotkania po latach
prof. Janusz Sławiński przyznał zresztą rację mojej
diagnozie.
Cięższą przeprawę na temat „Gwiazdy zarannej” (przed czy po tym szkicu?) miałem na
posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Byłem
jeszcze sekretarzem POP literatów i mnie przypadło
wprowadzenie do tego punktu obrad (ciekawe,
czym się wówczas zajmowała najwyższa instancja
partyjna!). W dyskusji wszyscy przemawiający
członkowie Biura wypowiadali się z dezaprobatą
(przy milczącym wobec nich sprzeciwie premiera
Józefa Cyrankiewicza). Spośród zaproszonych literatów basował im jedynie dziadek Lucjan Rudnicki.
Niełatwo było zaprzeczyć, że przy obowiązującym
jeszcze socrealizmie zwłaszcza „Na wsi wesele”
było literacką herezją – przede wszystkim dlatego,
że dopuszczało powątpiewanie co do zbawczej
roli kolektywizacji. Będąca mottem przyśpiewka
brzmiała:
Oj, jedz, pij, kiedy dają
A tańcuj, kiedy grają
A uważaj, kiedy dzwonią
A uciekaj, kiedy gonią...
Tymczasem posiedzenie zakończyło się happy
endem. I w tym towarzystwie nie opuścił pisarki Bole-
sław Bierut, który miał dla niej autentyczny sentyment
z lat lubelskiej młodości podczas pierwszej wojny
(Maria Dąbrowska redagowała tam „Polskę Ludową”,
zaś Bolesław Bierut działał w spółdzielczości). Tak
więc po znajomości rozproszone zostały zbierające
się chmury wokół „Gwiazdy zarannej”.
Dwa przęsła
Ale te najrozmaitsze spotkania, spory i zabawy w
one lata nie przesądzały jeszcze, że problem: Dąbrowska – stanie się magna pars mojej pracy zawodowej. O tym zdecydowały inne sprawy. Mimo że nie
pracowałem już ani w Instytucie Badań Literackich
PAN, ani na uniwersytecie, znalazłem przygotowaną
przez Zofię Biłek w związku z pięćdziesięcioleciem
twórczości ogromną pionierską „bibliografię publicystyki społeczno-politycznej” Marii Dąbrowskiej, w
przytłaczającej mierze dotyczącą lat 1910-1923, czyli
czasu zanim została zawodową pisarką. Materiały te,
zupełnie nieznane, świadczyły o niezwykłym zafascynowaniu Marii Dąbrowskiej i jej męża (wysłannika
PPS na obczyźnie) ideami, z jakimi spotkali się w
Belgii (Marian Dąbrowski wydał później książkę na
ten temat). Były to idee ruchu niepodległościowego
na wzór belgijski: wolności narodowej, laicyzmu
i demokratyzmu o zabarwieniu niemal religijnym,
które w Belgii do tego ruchu wnosiła masoneria. Na
dodatek jej ważną postacią był Joachim Lelewel,
którego imię przybrało grono inspiratorów tych idei
wśród polskiej studenterii w Belgii. Idee stamtąd
krzewiła następnie Maria Dąbrowska po powrocie
do kraju w najrozmaitszych dziedzinach i okolicach
jako publicystka, działaczka i urzędniczka (za ukoronowanie tej działalności uznać można jej pracę w
1920 roku w Ministerstwie Rolnictwa nad uchwałą o
reformie rolnej w odrodzonej Polsce).
Na te natchnienia u Marii Dąbrowskiej wskazywał
mój referat na sesji w Instytucie Badań Literackich.
Wydało mi się, że odniósł on sukces, gdyż był jedynym, który został podjęty na sesji przez jej belgijskich
współtowarzyszy. Jerzy Hulewicz ex promptum
wygłosił referat, który znalazł się w księdze pamiątkowej sesji, zaś Nela Samotyhowa podzieliła się ze
słuchaczami istotnymi wspomnieniami.
Na razie nie tykałem jeszcze na sesji spraw czysto
literackich. Ale już wiedziałem, że to, z czym nie może
sobie poradzić polska krytyka – wczesna twórczość
Marii Dąbrowskiej: „Uśmiech dzieciństwa”, „Ludzie
stamtąd”, ale i później – pochodzi również ze skandynawskich natchnień – z „Białego dworu” Hermana
Banga, z przekładanych przez nią powieści Jensa
Petera Jacobsena i poezji Emile’a Verhaerena, czyli
z modernizmu skandynawskiego.
Już wtedy wiedziałem, że muszę napisać nową
monografię o Marii Dąbrowskiej, choć jeszcze wiele
do tego brakowało. Na razie pochłaniała mnie praca
nad Borowskim i nie drążyłem nowych pomysłów.
Drugim impulsem dla mego projektu stały się
oczywiście dzienniki Marii Dąbrowskiej. Były one
wielkim pośmiertnym odkryciem. Spośród pisarzy,
którzy mieli opiekować się jej spuścizną – poza Anną
Profesor Tadeusz Drewnowski, 1993 rok Fot. Witold Jarosław Szulecki
Kowalską – nikt nie wiedział o tych gigantycznych
dziennikach z 51 lat (ok. 80 notatników rozmaitej
objętości!). Rychło, w pięć lat po śmierci, wskutek
krachu pośmiertnie wydanych „Przygód człowieka
myślącego”, prof. Czesław Hernas, główny kustosz
jej twórczości, w zgodzie z testamentem postanowił
jakoś zaanonsować tę rewelację. Istniał też podobno
i inny powód do pośpiechu, o którym nie miałem
pojęcia. Do wydania dzienników zabrała się Ewa
Korzeniewska, która właśnie okazała się fatalną
edytorką „Przygód...”. Chcąc uniknąć nieporozumień
z dziennikami, Czesław Hernas wraz z prof. Kazimierzem Wyką postanowili zwrócić się do kogoś innego.
I padło na mnie.
W 1970 roku stosy maszynopisów autorskich i
notatników znalazły się na moim biurku. Dość zajęty
pracą redakcyjną, pochłaniałem je popołudniami
i nocami. Po pół roku koncepcję ich pierwszego
wydania przedstawiłem znawcom twórczości Marii
Dąbrowskiej i redaktorom w „Czytelniku”. Tekst wyboru (na razie bez przypisów i przedmowy) oddałem
po półtora roku. Dalszej gehenny – z optymistyczną
puentą po 19 latach – opisywać nie będę, gdyż jest
dostatecznie znana.
Rodowód kaliski i belgijski oraz odkryte dzienniki
stanowiły dwa główne elementy klarującej się mojej
monografii o Marii Dąbrowskiej. O ile znana jej linia
pisarska zmierzała ku koncepcji epickiej i „wieszczej”
(„Noce i dnie”, „Przygody człowieka myślącego”),
o tyle linia dzienników tworzyła z czasem ich przeciwieństwo – linię intymną, prywatną, pozbawioną
złudzeń. Od początku te dwie przeciwbieżne linie
stanowiły narzucającą się konstrukcję monografii.
Skoro nie mogłem wskutek zakazu politycznego
wpierw wydać wyboru dzienników, zabrałem się do
monografii, która ukazała się w roku 1980, w przeddzień stanu wojennego.
Na przeszkodzie jej przejrzystej realizacji stała
jednak niemała przeszkoda: jeden z jej dwóch
głównych elementów – dzienniki – okazał się nielegalny, bo cenzura nie dopuszczała (poza tytułem)
jakichkolwiek merytorycznych na ich temat rozważań.
Tę trudność obchodziłem rozmaitymi ogródkami,
lecz ze znaczną szkodą dla klarowności wywodu.
Dopiero trzecie wydanie z roku 2000, po ukazaniu się
dzienników w moim opracowaniu (1988) i obaleniu
zakazów, przywracało w pełnym wymiarze jej drugie
przęsło i rozjaśniało konstrukcję.
O ile dzienniki przygotowywałem w Warszawie, o
tyle monografia była czymś tak trudnym i skompliko-
wanym, że nie udawało mi się jej pisać z doskoku, w
chwilach wolnych od pracy w redakcji. Postanowiłem
stworzyć sobie jakąś sezonową przynajmniej pracownię. Gdzie jej miałem szukać jak nie w Czorsztynie,
któremu już kiedyś tyle zawdzięczałem. Ale na miejscu skorygowałem nieco mój plan. Ulokowałem się
vis-à-vis Czorsztyna, po drugiej stronie Dunajca, we
wsi Niedzica, na której początku wznosi się czynny
zamek (w zarządzie historyków sztuki), a na końcu
– spora chałupa, w której zamieszkałem. Z okien
mojego pokoju widać było Dunajec i zamek czorsztyński, Pieniny i Gorce, a zza chaty – Tatry. W dodatku
pod bokiem, w zamku, miałem główne posiłki, a w
razie gwałtownej potrzeby również dostawę książek
z Jagiellonki. Zawarłem tam mnóstwo znajomości i
przyjaźni z kręgów historyków sztuki oraz malarzy. W
takim otoczeniu nawet tak niewdzięczne zajęcie jak
pisanie sprawia przyjemność. Dzięki pracowni w trzy
sezony napisałem „Rzecz russowską”...
W stulecie rodaczki
Z inicjatywą drugiej sesji naukowej o Marii Dąbrowskiej, w stulecie urodzin (1989), wystąpił tym razem
Kalisz, pragnąc, aby odbyła się w jej rodzinnym
mieście. Tradycyjnie o pomoc w jej zorganizowaniu
zwrócono się do Instytutu Badań Literackich, który
czy to zlekceważył pozastołeczną ambicję, czy też
ze względu na brak własnych specjalistów, zgłosił
swe desinteressement.
Wówczas Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk
zwróciło się do prof. Zdzisława Libery, seniora
badań nad Dąbrowską, i do mnie z Warszawy, oraz
do prof. Czesława Hernasa z Wrocławia. Zresztą
nowe pozycje: moja nowa monografia pisarstwa
Marii Dąbrowskiej oraz pierwszy wybór dzienników
– narzucały same nową problematykę sesji. Wkrótce
Rada Miejska Kalisza zaprosiła mnie na swoje posiedzenie w tej sprawie. Poza ojcami miasta poznałem
się tam wówczas z przewodniczącym Kaliskiego
Towarzystwa Przyjaciół Nauk, prof. Edwardem Polanowskim, a chyba także już wtedy z jego następcą,
prof. Krzysztofem Walczakiem.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Kalisz. Mimo
tragicznego pożaru w wojnie światowej 1914 roku,
aura najdawniejszej starożytności unosi się nad tym
miastem. Inną jego osobliwość stanowi wyjątkowy w
Polsce układ: rzeka jest integralną częścią miasta,
wyznacza jego plan. Po Kaliszu wędruje się Prosną,
kanałami i alejami. A także znanymi ścieżkami „Nocy i
dni”... Od pierwszego wejrzenia Kalisz stał się jednym
spośród niewielu polskich miast, do których żywię
osobiste uczucia.
Po niecałym roku jechałem na sesję do znajomego
już miasta. Kwerenda referatowa przyniosła gros
prac z kręgu odkrytych dzienników. Nie udało mi się,
wskutek choroby prof. Danuty Butler, zorganizować
referatu porównawczego, na którym szczególnie
mi zależało: język „Nocy i dni” – język dzienników
(pozostały jedynie „Uwagi o języku „Ludzi stamtąd”
Grażyny Majkowskiej). Prof. Libera wygłosił referat
„Przygody człowieka myślącego” jako powieść o
inteligencji polskiej, który miał to dzieło ratować.
Sam zająłem się nowym ważnym źródłem: korespondencją Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski (syn
Stanisława, po wojnie przebywający na emigracji),
niestety, niekompletną i po dziś dzień nie skompletowaną. Prezes Edward Polanowski omówił „Russów
w życiu i twórczości...”.
Atrakcję wśród zagranicznych gości stanowiła
Christine Brown, młoda amerykańska tłumaczka
„Nocy i dni”, która w konkursie Departamentu Stanu
wygrała stypendium na tłumaczenie z języka polskie-
go. Stwierdziła ona, że właśnie kończy trzecią wersję
przekładu, a jej rozważania o ewolucji założeń przekładowych były bardzo interesujące i sensowne. Kiedy odezwałem się do niej po paru latach oczekiwania
na amerykańską edycję – nie otrzymałem żadnej
odpowiedzi. Szukałem jej korespondencyjnie, przez
znajomych w Stanach Zjednoczonych i wreszcie
zgłosiłem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz
do Instytutu Badań Literackich – wszystko bez skutku.
Chciałbym obarczyć tą sprawą Kaliskie Towarzystwo
Przyjaciół Nauk, wierzę w jego uporczywość, a nie
wykluczam, że gdzieś w USA poniewierają się „Noce
i dnie” w celnym amerykańskim tłumaczeniu.
Moja zawodowa i emocjonalna więź z Kaliszem w
związku ze zjazdem i kontaktami prasowymi sprowokowała coś zgoła zaskakującego. Otóż wkrótce
odezwał się do mnie telefonicznie mój znajomy ze
Związku Literatów Polskich, lubiany i ceniony przeze
mnie pisarz Aleksander Małachowski, który jako
ówczesny prezes Unii Pracy zaproponował, abym z
ramienia tej partii w pierwszych półwolnych wyborach
1989 roku ubiegał się o mandat do Sejmu z... Kalisza.
Oto co znaczyło wówczas pierwsze wydanie dzienników! A może i jakieś odgłosy kaliskiej imprezy... Bez
chwili wahania odpowiedziałem, że życzę Kaliszowi
bardziej kompetentnego posła.
Nie odmówiłem natomiast w innej sprawie. Z
powodu długiej i ciężkiej choroby prof. Edwarda
Polanowskiego wydanie materiałów kaliskiego zjazdu
przeciągało się latami. Jeszcze po jego śmierci długo
nie było wiadomo, gdzie się one podziały. Kaliskie
Towarzystwo Przyjaciół Nauk desygnowało do tej
pracy dr Elżbietę Steczek Czerniawską, dyrektorkę
gimnazjum i liceum, i zwróciło się o pomoc do prof.
Libery oraz do mnie. Opracowanie materiałów nie
nastręczało specjalnych kwestii, tyle że zaopatrzyliśmy je w bogatą kronikę sesji oraz towarzyszących
jej imprez w Kaliszu i w Russowie, sporządzoną przez
Elżbietę Steczek Czerniawską. Nie mogliśmy jednak
nie zauważyć, że przez ubiegłe od sesji lata dzięki
transformacji i wywołanym przez nią sporom zmieniła
się również sytuacja nieżyjącej pisarki. Postanowiliśmy do „Księgi Kaliskiej” wprowadzić w aneksie
głosy, które ją istotnie kształtowały. Dodaliśmy trzy
wypowiedzi: kazanie ks. Jana Ziei na pogrzebie
pisarki, wspomnienia prof. Stanisława Lorentza, jej
ziomka z Kalisza i przyjaciela z lat powojennych
oraz dyskusję emigracyjną o „Dziennikach”, nadaną
przez Radio Wolna Europa, która wbrew gdzieniegdzie pojawiającym się w kraju grymasom, stanowiła
ich wielką pochwałę. Pięknie wydana w 2000 roku
„Księga Kaliska”, rozwijająca wiedzę o pisarce i
jej recepcji, nadążała więc za rozwojem krajowej
dyskusji, która wkrótce objęła też drugie wydanie
dzienników, wolne od cenzury i bogatsze o więcej
niż dwa nowe tomy.
Nowa faza życia
Jak wiadomo, w testamencie Marii Dąbrowskiej
ważną datę stanowiło czterdziestolecie śmierci, a
więc rok 2005. Mając nieustannie do czynienia z
archiwami Marii Dąbrowskiej, na dwa lata przed datą
zezwalającą na ich otwarcie napisałem do prof. Czesława Hernasa alarmujący list. Wbrew obietnicom
ani Muzeum Literatury, ani Biblioteka Uniwersytecka
nie przystąpiły do konserwacji zbiorów (zwłaszcza
dzienników nadal znajdujących się w dużej części
w rękopisie i w fatalnym zaniedbaniu), tłumacząc
się brakiem funduszy. Tuż przed śmiercią Czesława
Hernasa wysunąłem projekt, aby zaproponować
Polskiej Akademii Nauk pieczę nad największymi
polskimi dziennikami, a w perspektywie przygotowa-
nie przez nią pełnego, elitarnego na razie wydania
ich dla celów naukowych, dla którego spadkobiercy
zgodzili się odstąpić od należnego honorarium.
Akademia w osobach prof. Jana Strelaua i prof.
Henryka Samsonowicza, a obecnie prof. Stanisława
Mossakowskiego, ten projekt podchwyciła i popiera.
Fakt ten zmobilizował biblioteki do wypełnienia ich
podstawowych zobowiązań. Pozostała więc kwestia
pełnego wydania. Obecnie przygotowane wydanie
znajduje się w fazie recenzowania przez specjalistów
z różnych dziedzin: prof. Andrzeja Markowskiego
(język), prof. Janusza Żarnowskiego (historia),
prof. Janusza Tazbira (kultura) i dr. Pawła Rodaka
(filozofia, etyka, estetyka). Jak miałem okazję się zorientować ze wstępnego spotkania, w perspektywie
różnych specjalności dzienniki budzą najrozmaitsze
opinie, lecz zbiegają się we wspólnym wniosku co
do wydania ich całości. Najprawdopodobniej w
marcu 2008 opinie te mają być opublikowane w
miesięczniku „Kultura i społeczeństwo”. Dzienniki
Marii Dąbrowskiej zaczną w ten sposób wchodzić
w nową fazę życia.
Ostatnio dotarła do mnie wiadomość, że Kaliskie
Towarzystwo Przyjaciół Nauk postanowiło przyznać
mi swoje honorowe członkostwo. Czuję się tym
prawdziwie zaszczycony. Nowy mandat z Kalisza
przyjmuję z wdzięcznością jako pełnomocnictwo
dotyczące bliskiej mi, ważnej tradycji, płynące z
samych jej źródeł.
Profesor dr hab. Tadeusz Drewnowski urodził się 1
grudnia 1926 roku w Warszawie, w rodzinie nauczycielskiej. W
styczniu 1940 roku, w związku ze sprawą Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN), gestapo aresztowało rodzinę
Drewnowskich. Ojciec i brat zostali rozstrzelani na Palmirach,
matkę przez 5 lat więziono w Ravensbrück, Tadeusza, a miał
wówczas 14 lat, po dziewięciu miesiącach wypuszczono z
Pawiaka. Pomimo młodego wieku i tragicznych doświadczeń
działał w konspiracji; w latach 1941-1944 walczył w szeregach
Armii Krajowej.
W 1952 roku uzyskał stopień magistra, w 1971 roku – stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie pracy
poświęconej twórczości Tadeusza Borowskiego. W latach
1976-78 prowadził seminarium na Wydziale Polonistyki
Uniwersytetu Warszawskiego. W 1982 roku podjął pracę w
Katedrze Literatury Polskiej XX wieku. Habilitował się w 1983
roku na Uniwersytecie Wrocławskim przedstawiając rozprawę
„Rzecz russowska. O pisarstwie Marii Dąbrowskiej”; w 1990
roku wydał monografię twórczości Tadeusza Różewicza pt.
„Walka o oddech” . W 1991 roku mianowany przez Prezydenta
Lecha Wałęsę na stopień profesora. Na podstawie wykładów
uniwersyteckich opublikował „Literaturę polską 1944-1989.
Próba scalenia, obiegi – wzorce – style”.
Profesor jest aktywny na polu społecznym, początkowo w
naukowych kołach polonistów, łódzkim, potem warszawskim.
W latach 1960-81 pracował w redakcji tygodnika „Polityka”
jako redaktor działu kulturalnego i członek kolegium. W 1951
roku został członkiem Związku Literatów Polskich, a w 1969
roku – członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Literackich (wiceprezes sekcji polskiej). W latach 1977-80
był członkiem zarządu Oddziału Warszawskiego ZLP, od 1980
wiceprezesem Zarządu Głównego. Po zawieszeniu Związku
w stanie wojennym brał czynny udział w tajnej działalności
tego zarządu. Uczestniczy również w pracach jury Nagrody
Literackiej „Nike”.
W 2006 roku wydał dwie książki: szkice i rozprawy pt.
„Porachunki z XX wiekiem” oraz „Wyprowadzkę z czyśćca”,
projekt innego wydania pisarstwa Marii Dąbrowskiej.
Jest wybitnym edytorem, o czym świadczą wydania
krytyczne oraz zbiór korespondencji Tadeusza Borowskiego
(„Niedyskrecje pocztowe”, właśnie opublikowany w przekładzie w USA ), „Dzienniki” Marii Dąbrowskiej (dwa wydania
– w 5 i 7 tomach) i in.
Przed prawie trzydziestu laty profesor Tadeusz Drewnowski
wydał tom własnych wspomnień. Obecnie pisze ich dalszy
ciąg – stąd właśnie pochodzi zamieszczony w Kalisii szkic.
Elżbieta Steczek Czerniawska
Zapomniana kaplica
wokół nas
Anna Tabaka
Niszczeje jedna z ciekawszych pamiątek
przeszłości naszego miasta. Czy kaplica
św. Barbary w Szczypiornie, starsza niż
legiony Piłsudskiego, doczeka się konserwacji?
Ze szklaną wiatą przesłaniającą fasadę przez
dziesięciolecia wyglądała nieszczęśliwie. Dzisiaj
też nie jest lepiej, choć wiatrołap został rozebrany.
Po bokach betonowych schodów sterczy za to
gruzowisko dawnych murków, na których wznosiła
się przeszklona konstrukcja. Wewnątrz parafianie
starają się utrzymać porządek, ale postępującej
degradacji budowli nie mogą zatrzymać. Jeśli
nic się nie zmieni, zagrzybione stropy i popękane
ściany runą. Kaplica św. Barbary w Szczypiornie,
ważne miejsce na mapie pamiątek przeszłości
Kalisza, pilnie domaga się konserwacji.
Same kosteczki
Kaplica pamięta czasy Ordęgów, dziewiętnastowiecznych właścicieli majątku, kiedy mieszkańcy
Szczypiorna na mszę św. niedzielną chodzili do
parafialnego kościoła w Dobrzecu. Skromna kaplica miała inne przeznaczenie; została postawiona,
aby stać nad grobami Macieja (zm. 1879) i Julii,
jego żony. Ludzie stąd ciągle powtarzają, że w zasypanej dzisiaj krypcie leżą Ordęgowie. – Nikt ich
już stamtąd nie ruszy, bo co tam mogło zostać…
Same kosteczki – mówi Kazimiera Sarnowska. W
głosie osiemdziesięciokilkulatki słychać ulgę. Z
przykrością patrzyła, gdy świat jej dzieciństwa, do
którego należał również pański dwór, rozdzierano
na strzępy, kawałek po kawałku.
Przedwojenne Szczypiorno z szeroką szosą
wysadzaną różnymi gatunkami grusz i jabłoni w
jej wspomnieniach jawi się piękne niczym rajski
ogród. W kaplicy zastanawia jedynie brak epitafiów, zwyczajowo fundowanych dla uczczenia
pamięci możnych. Nikt z najstarszych mieszkańców takich tutaj nie widział. Przez lata wiele się
jednak zmieniło.
Nawa Kazimiery
Majątek w 1895 roku przeszedł w ręce rodziny
Bronikowskich. Jego pierwszą właścicielką była
Kazimiera, żona Stefana. Niedługo później ziemie
przecięła Kolej Warszawsko-Kaliska, która podzieliła
Szczypiorno na dwie części. Dwór wraz z kaplicą i
folwarkiem pozostał po jednej stronie torów; na drugą
ziemianka przeniosła nową część osiedla. – Jak tor
budowali i z Warszawy szedł pociąg, to nową wieś
przenieśli tutaj, w to miejsce [dzisiaj część Szczypiorna rozsiadła po bokach współczesnego kościoła pw.
Podwyższenia Krzyża]. Stara została Starą Wsią, a na
nową mówiono Kazimierzów – opowiada Sarnowska.
Zwyczajowa nazwa echem odbija się we współczesności. Na tabliczce ustawionej za torami można
przeczytać: „ul. Starowiejska”. Tylko o Kazimierzowie
już prawie nikt nie pamięta.
Widok na ołtarz
Z nowymi właścicielami przyszły nowe porządki,
czego symbolem stała się kaplica. Za Ordęgów
była ona zbyt mała, aby zmieścić więcej niż kilka
osób. Oddalona mniej więcej o kilometr od dworu,
przesłonięta drzewami, romantycznym musiała bardziej przypominać świątynię dumania niż kościół.
Z pierwotnej scenografii pozostało już tylko kilka
sosen; stoją za ogrodzeniem kaplicy wysokie i trzęsą na wietrze potarganymi głowami – jakby chciały
zaświadczyć, że tu kiedyś rósł las.
Kazimiera postanowiła kaplicę otworzyć dla ludu,
dlatego dobudowała nawę i prezbiterium z witrażem św. Barbary w oknie, patronką dobrej śmierci.
Powstał niewielki kościółek na typowym planie
krzyża łacińskiego. Widocznym znakiem zmiany
był pogrzeb męża fundatorki. Zgodnie z miejscową
tradycją, Stefana, zmarłego w 1908 roku, pani kazała
pochować na cmentarzu dobrzeckim.
Ławki dla Bronikowskich
Po rozbudowie kościół otrzymał tradycyjną, stylizowaną na barok fasadę. Był początek XX wieku,
nowoczesność dopiero torowała sobie drogę. Z
dworu co niedziela posyłano po księdza konie do
Dobrzeca. Przed samą wojną duchowny przyjeżdżał
już sam. Jego błyszczący nowiutki fiat wzbudzał
powszechny podziw miejscowych, zwłaszcza
dzieci. Mszę św. w kaplicy odprawiano o godzinie
ludzi, mieli uciec do Warszawy. Jedni mówią, że
ich jedyny syn, Janek, tej drogi nie przeżył. Inni
twierdzą, że chłopak zginął dopiero później – w
Powstaniu Warszawskim. Zrządzeniem losu po
latach w pierwszym polskim filmie fabularnym
nakręconym po wojnie, „Zakazanych piosenkach”,
którego bohaterem jest walcząca Warszawa, zagrała Janina Ordężanka, urodzona w 1889 roku na
szczypiornickim dworze.
Współczesność
Widok z boku Fot. Mariusz Hertmann
ósmej. Przychodzili na nią także ludzie z Sulisławic.
Pieśni intonowała sierżant w mundurze wojskowym
z pobliskiego garnizonu. – Ona grała też na fisharmonii. W prawym kącie od wejścia wydzielono mały
chórek z fisharmonią – pamięta Józef Pawlak. – Ławki
stały tylko dla Bronikowskich, reszta stała – dorzuca
Janina Nowicka.
Bronikowskich było siedmioro. Nestorka rodu
Kazimiera, jej syn Józef Konstanty, który w 1920
roku stał się właścicielem majątku, jego żona Anna
Ludwika z Karśnickich oraz czwórka dzieci: Krystyna,
Zosia, Jan i Elżbieta. – Krysia studiowała w Anglii i tam
miała narzeczonego, Zosia też była zajęta nauką, a
ja z siostrą przychodziłyśmy bawić się do dworu z
Elunią. Jasiu... Mały Jasiu był królem w tym domu,
jedyny syn – wspomina Kazimiera Sarnowska, córka
jednego z pracowników Bronikowskich.
W jej oczach Józef na zawsze pozostał przystojnym, wysokim, eleganckim mężczyzną, a Maryśka,
bo Józef inaczej na swoją żonę nie mówił – zaradną
gospodynią. Babkę najczęściej można było spotkać
wśród wypielęgnowanej zieleni otaczającej dwór.
Kwiaty i krzewy były jej oczkiem w głowie. Ogrodnik
Stanisław Wojtasik wiedział, że aby utrzymać pracę, przede wszystkim musi sprostać wymaganiom
starszej pani.
Gdy Kazimiera Bronikowska umarła (– Chodziłam
wtedy do szóstej klasy i ze szkoły przygotowywaliśmy
wieniec – pamięta Sarnowska), jej syn ufundował do
kaplicy obraz Matki Boskiej. Nestorka została pochowana przy swoim mężu w Dobrzecu, pod kamienną
płytą oznaczoną stelą z czarnego marmuru (na
rozwidleniu głównych alei cmentarza trzeba skręcić
w prawo). Jej imienia na obelisku jednak nie zdążono
umieścić. Szybciej nadeszła wojna.
Zamknięta
Po wkroczeniu hitlerowców do Polski, Szczypiorno zajęli Niemcy. Folwark nadal żył, ale inaczej:
kaplica, jak niemal wszystkie kościoły Kalisza,
została zamknięta. Niebawem agresorzy wysadzili
pomnik legionistów w 1927 roku postawiony niedaleko słynnych baraków internowania na wieczną
chwałę poległych za niepodległość. Bronikowscy,
według opowieści przekazywanych sobie przez
Lata powojenne obeszły się z kaplicą dość
obcesowo, choć i tak lepiej niż z dworem, który
najpierw zrujnowano, a potem zburzono. Świątynię
spotkały trzy niefortunne rozbudowy; kolejno dodano chór muzyczny, zakrystię, salkę katechetyczną,
nawę boczną, przeszkloną wiatę ze schodami. Ale
osiedlu to nie pomogło – rozrastającej się społeczności potrzebny był duży kościół. Nową budowę
rozpoczęto w latach 80. i wtedy kaplica powoli,
acz skutecznie zaczęła tracić na znaczeniu. Stało
się coś gorszego. Nawet jeśli procesja Bożego
Ciała co roku idzie do ołtarza w starej świątyni,
obumiera tradycja tego miejsca. Wiata i betonowe
schody „dołatane” do nawy Kazimiery okazały się
najbrzydszym tego procesu przejawem. A że dobudówki były stawiane źle i z najlichszych materiałów (innych w latach 60. nie było), to dzisiaj żniwo
zniszczenia jest potężne: zawilgocone, popękane
ściany błagają o pomoc. Przez postępującą degradację zagrożone są malowidło Trójcy Świętej na
sklepieniu nawy i drewniany ołtarz. Kaplica nie jest
nawet wpisana do rejestru zabytków.
Post scriptum
W ubiegłym roku o kaplicy sobie przypomniano.
Dyskusję zainicjowała radna Barbara Wrzesińska,
do której z prośbą o pomoc zwróciła się mieszkanka Szczypiorna Daniela Kempska. Po interwencji
radnej na miejsce udali się przedstawiciele miasta i
urzędu konserwatorskiego. Oględziny zakończono
zaleceniem, aby dobudówki rozebrać i postarać
się o wpis do rejestru zabytków. Na razie zniknęła
jedynie wiata. Powstała karta ewidencyjna obiektu
tzw. biała, tj. podstawowa dokumentacja, oficjalny
akt istnienia. Nieczynna kaplica stoi zamknięta
na cztery spusty. Wokół pustka i gruzowisko po
rozbitych murkach wiatrołapu. Krajobraz jak po
bitwie. Czy wygranej?
Korzystałam z: Stanisław Małyszko, Szczypiorno [w:]
Majątki wielkopolskie. Powiat kaliski, Szreniawa 2000, s.
Fot. Agnieszka Owczarek
Bieliźniana (r)ewolucja
Prześledzenie zmian i ewolucji form, jakie
dokonały się w bieliźnie damskiej, jak i
męskiej na przestrzeni ostatnich stu lat
było założeniem Ewy Sierańskiej i Aleksandry Trelli, autorek wystawy zatytułowanej „Od pantalonów do stringów”.
W gablotach i na sznurku
Prezentowana w opatóweckim muzeum wystawa
pokazuje bieliznę od końca XIX wieku poprzez
wiek XX aż do współczesności. W gablotach i na...
sznurku do wieszania prania zawieszono charakterystyczne dla poszczególnych dekad majtki z „klapą”, staniki gorsecikowe, białe pantalony, matinki,
lizeski pochodzące z początku XX wieku, a także
koszule nocne z trenem z lat 30-tych XX wieku,
sztywne stylonowe halki tak popularne w latach
50-tych, majtki z elastycznej przędzy helanko z
lat 60. i 70. czy „nowoczesne” koronkowe stringi w
kolorach tęczy. To damska bieliźniana garderoba,
która zdecydowanie zdominowała wystawę.
Na ekspozycji znalazło się jednak także miejsce
na bieliznę męską. Wśród elementów męskiej bielizny znaleźć można kalesony (również jedwabne),
suspensorium, czyli intymny element umundurowania, koszule nocne czy szlafroki szyte specjalnie
dla panów. Wzrok przykuwa ponadto kombinacja
męska z dzianiny bawełnianej pochodząca z lat
30-tych XX wieku.
Jak zmieniały się obyczaje
Autorki wystawy zaznaczają, że chciały zaprezentować nie tylko rewolucję w ilości noszonej
bielizny, ale także zmiany w dziedzinie surowców
i zastosowania nowych technologii do jej wyrobu.
Dlatego też na wystawie nie mogło zabraknąć
bielizny z tradycyjnych płócien bawełnianych, tkanin szytych z jedwabiu naturalnego i sztucznego,
dzianiny oraz współczesnych elastycznych dzianin
syntetycznych.
Opatówecka ekspozycja jest drugą tak szeroką
prezentacją bielizny. Dwa lata temu podobna
wystawa zagościła w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Pojedyncze sztuki bielizny
prezentowane były jedynie przy okazji rozmaitych
wystaw poświęconych historii mody.
A.O.
227-230; tegoż Karta ewidencyjna kaplicy grobowej Ordęgów, obecnie św. Barbary, archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu Delegatura w Kaliszu
2007, Internetowa baza danych filmu polskiego.
Autorka dziękuje pani Danieli Kempskiej za pomoc przy
przeprowadzaniu wywiadów.
„Od pantalonów do stringów”, Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku, scenariusz i aranżacja wystawy Ewa
Sierańska i Aleksandra Trella. Bielizna damska i męska
pochodzi ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa
w Łodzi.
sport
W Kaliszu odbędą się obchody jubileuszu 90-lecia szczypiorniaka na ziemiach polskich
Wielki jubileusz w kolebce szczypiorniaka
W Kaliszu gościli Andrzej Kraśnicki, prezes zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce i Bogdan Wenta, trener narodowej reprezentacji
szczypiornistów. Goście obejrzeli halę widowiskowo-sportową Winiary Arena, spotkali się z dziennikarzami lokalnych mediów,
uczestniczyli w uroczystości podsumowania roku sportowego.
– Zawsze gra się o jak najwyższą stawkę – mówił
Bogdan Wenta, trener narodowej reprezentacji w
piłce ręcznej podczas pobytu w Kaliszu. Słowa te
można odnieść także do działania kaliskiego samorządu – dzięki inwestycji w sport, jaką była budowa
hali Winiary Arena i profesjonalnej organizacji III Międzypaństwowego Turnieju Piłki Ręcznej Grundfos
Cup 2007, właśnie tutaj odbędą się główne obchody
90-lecia szczypiorniaka na ziemiach polskich.
Na konferencji prasowej Miasto Kalisz reprezentowali: prezydent Janusz Pęcherz i wiceprezydent
Tadeusz Krawczykowski.
– Związek Piłki Ręcznej w Polsce powierzył
Kaliszowi organizację turnieju kwalifikacyjnego do
Mistrzostw Europy w Piłce Ręcznej Mężczyzn do
lat 20. Impreza odbędzie się w hali widowiskowo-sportowej Winiary Arena. W turnieju wezmą udział
drużyny z Polski, Austrii, Portugalii i Ukrainy. Niezmiernie ważne jest to, że turniej jest włączony w
obchody 90-lecia piłki ręcznej w Polsce. Dlaczego
Kalisz wygrał rywalizację o organizowanie tej prestiżowej imprezy, wyjaśnią nasi goście – mówił witając
zebranych prezydent Janusz Pęcherz.
W kolebce piłki ręcznej
Konkurs ofert na organizację turnieju Związek Piłki
Ręcznej w Polsce ogłosił w grudniu ubiegłego roku.
Chęć zorganizowania u siebie tej sportowej imprezy
oprócz Kalisza zgłosiły też Elbląg, Dzierżoniów,
Mielec oraz Łąck.
– Jesteśmy w kolebce piłki ręcznej. Chcemy, by
uroczyste obchody 90-lecia narodzin piłki ręcznej
na ziemiach polskich odbyły się właśnie tutaj, w
Kaliszu. Zdecydowały o tym dwa fakty: posiadanie
przez Kalisz wspaniałej, spełniającej wszelkie standardy bazy w postaci hali widowiskowo-sportowej
Winiary Arena oraz bardzo dobra, profesjonalna
organizacja III Międzypaństwowego Turnieju Piłki
Ręcznej „Grundfos Cup”, który odbył się w Kaliszu
w 2007 roku. Wtedy zagrały tutaj drugie reprezentacje. Teraz chcemy zrobić kolejny krok i w grodzie
nad Prosną zorganizować imprezę sportową z
udziałem pierwszych reprezentacji państwowych.
Tradycją stało się, że miejsce rozgrywania turnieju
musi zobaczyć i zaakceptować trener narodowej
reprezentacji. Stąd też nasza wizyta – mówił prezes Andrzej Kraśnicki, który w Kaliszu gościł już
po raz kolejny.
Trener Bogdan Wenta nie ukrywał, iż nim przyjechał do Kalisza, wiele informacji na temat hali
widowiskowo-sportowej Winiary Arena otrzymał
od zawodników, trenerów i działaczy sportowych,
Od prawej: trener Andrzej Kraśnicki, trener Bogdan Wenta Fot. BIM
którzy gościli w najstarszym polskim mieście jesienią
ubiegłego roku.
– Podglądam Kalisz śledząc rozgrywki w
siatkówce. Możemy siatkarkom tylko zazdrościć
– podkreślał Bogdan Wenta. – Słyszałem bardzo
wiele pozytywnych opinii po Turnieju „Grundfos
Cup”. Dziś przekonałem się, że hala jest jednocześnie kameralna i bardzo duża. Nie tylko spełnia
wymogi stawiane obiektom, w których organizowane są międzynarodowe imprezy sportowe, ale też
zapewnia wymarzone warunki na zgrupowania.
Tutaj jest świetne zaplecze, a przy tym wszystko
jest „na wyciągnięcie ręki”. Kalisz leży w centrum
Polski. Stąd jest niedaleko do Poznania, a więc do
lotniska. Zawodnicy z różnych stron Polski będą
mieli do przebycia taką samą drogę.
Plany organizacyjne
Goście podkreślali, że tym, co zachęca władze
Związku Piłki Ręcznej w Polsce do współpracy
jest postawa władz miasta – dobra atmosfera,
profesjonalizm.
Prezes Andrzej Kraśnicki poinformował, iż zostaną powołane zespoły i komitety, które zajmą się
organizacją obchodów 90-lecia szczypiorniaka.
Póki co wiadomo na pewno, że w Kaliszu zostanie
rozegrany mecz międzypaństwowy o awans do
mistrzostw Europy.
Pytany o wzrastającą popularność piłki ręcznej
trener Bogdan Wenta podkreślał, iż w rankingach
popularności piłka ręczna wyprzedziła koszykówkę. Pod względem zainteresowania wydarzeniami
sportowymi zajmuje trzecie miejsce po piłce nożnej
i siatkowej.
– Prestiż piłki ręcznej rośnie. Na sukces czekaliśmy 28 lat. Jesteśmy wicemistrzami świata.
Teraz dla nas najważniejsza jest walka o udział w
igrzyskach olimpijskich. Nie zapominajmy, jak długą
drogę przeszła polska piłka ręczna. Nasz zespół
uczestniczył tak naprawdę w jednym wielkim finale
– mistrzostwach świata. Nasi rywale mają dużo
większe doświadczenie. Jednak w sporcie gra się
o najwyższą stawkę. Zrobię wszystko, by członkowie reprezentacji przeżyli występ na olimpiadzie
– zapewniał trener Bogdan Wenta. Proszony o
rady dla trenerów drugoligowej Calisii Szczypiorno
podkreślał:
– Baza w Kaliszu jest wspaniała. Trzeba pracować i uzbroić się w cierpliwość. Dziś zespołów się
nie buduje, tylko kupuje. Trener musi liczyć się z
tym, że wychowa zawodników, a inny klub ich kupi.
Jest to brutalne ryzyko, które towarzyszy naszej
pracy.
I. C.
Sportowa reprezentacja Kalisza
Andrzej Dobrzecki
Miniony rok w kaliskim sporcie stał pod
znakiem nie tylko medalowych sukcesów
reprezentantów naszego miasta, ale wielu
spektakularnych wydarzeń. Jak feniks z
popiołów podniosły się ważne i popularne
gry zespołowe: koszykówka i piłka ręczna,
o których w Kaliszu zaczynano już zapominać. W Winiary Arena znów mieliśmy
rekordową widownię przy okazji meczów
siatkarskich oraz turnieju piłkarzy ręcznych
Grundfos Cup.
Srebro promieniuje
Jeszcze rok temu w podobnym podsumowaniu
roku trudno było przypuszczać, że w Kaliszu odrodzi się piłka ręczna. Jej upadek w naszym mieście
wydawał się definitywny i to od wielu lat. Brak zespołów, brak szkolenia na poziomie szkół, w końcu
brak zainteresowania, przesądzały o krajobrazie
szczypiorniaka nad Prosną. Zdarzają się jednak w
sporcie rzeczy, których w żaden sposób przewidzieć
nie można.
Oto nasza reprezentacyjna siódemka pod wodzą
charyzmatycznego trenera, Bogdana Wenty, wbrew
wszelkim prognozom, po niesamowitych meczach,
zdobywa wicemistrzostwo świata podczas turnieju w
Niemczech. To srebro szybko zaczyna promieniować
na cały kraj i dociera też do Kalisza, gdzie przecież
jest... kolebka piłki ręcznej w Polsce. Nieważne, że
szczypiorniak to trochę inna piłka ręczna niż ta, którą
dzisiaj oglądamy, bowiem właśnie w Szczypiornie ta
dyscyplina na ziemiach polskich się narodziła.
Zdobyć jak najwięcej
Błyskawicznie rosnącą popularność handballu
znakomicie w Kaliszu wykorzystano. Władze miejskie dały zielone światło dla powstania drużyny
na poziomie II ligi, a byli kaliscy piłkarze ręczni
ochoczo zabrali się do pracy. Potrafili zarazić swoim
entuzjazmem świetnego fachowca z Ostrowa Wielkopolskiego, Witolda Rojka, a ten równie ochoczo
zebrał grupę naprawdę dobrych zawodników, którzy
zdobywali sportowe szlify w Ostrovii, prawdziwej
kuźni dobrych, a nawet wybitnych szczypiornistów.
W ten sposób w ekspresowym tempie narodziła się
Calisia Szczypiorno.
– Chcemy tak grać, aby na nasze mecze przychodziło coraz więcej publiczności. Winiary Arena to
piękny obiekt i biegać tutaj po boisku, strzelać gole,
to wielka przyjemność. W Kaliszu chcemy osiągnąć
jak najwięcej, ile tylko się da – mówił jeszcze przed
inauguracją sezonu jeden z czołowych zawodników
drużyny, Paweł Dutkiewicz.
Realna gra w I lidze
Dzisiaj jesteśmy już za półmetkiem rozgrywek II
ligi, a Calisia Szczypiorno jako absolutny beniaminek
II ligi spisuje się bardzo dzielnie. Lokuje się w górnych rejonach tabeli i na pewno sprawi nam jeszcze
Piłkarze ręczni Calisii Szczypiorno po zakończeniu zwycięskiego meczu w II lidze
niejedną niespodziankę. Cóż to może być za mecz z
aspirującą do I ligi Ostrovią Ostrów Wielkopolski!
Piłkarze ręczni powoli, ale konsekwentnie pracują
na coraz większą widownię. Na razie jest to kilkaset
stale przychodzących kibiców, ale oni zachęcają
następnych, a na trybunach pojawia się coraz więcej
młodzieży.
Jaką drogą powinna iść kaliska piłka ręczna w
następnym sezonie? Jakie są możliwości jeszcze
trwalszego jej osadzenia w kaliskim sporcie?
– Na pewno świetnie byłoby, gdyby ten zespół
mógł grać w I lidze, co naprawdę jest zupełnie realne.
Myślę sobie, że Kalisz to wręcz idealne miejsce, aby
piłka ręczna mogła się tutaj rozwijać. Idealne pod
względem wielkości, sportowych potrzeb, zaangażowania ludzi. Jestem zwolennikiem budowania
zespołu seniorów w oparciu o szkolenie młodzieży,
a do tego potrzebna jest współpraca ze szkołami,
z nauczycielami wychowania fizycznego. Od tego
bezwzględnie trzeba zacząć. – mówi Witold Rojek,
trener Calisii Szczypiorno.
90-lecie piłki ręcznej
W Kaliszu potrafiono wręcz modelowo wykorzystać
sukces reprezentacyjnej drużyny piłkarzy ręcznych,
a srebro zdobyte w Niemczech nadal może promieniować. W ubiegłym roku bardzo okazale wypadły
w Kaliszu dwa mecze w ramach turnieju „Grundfos
Cup”. Dzięki mądrym decyzjom marketingowym
trybuny Winiary Arena były przepełnione i aż kipiały
od wspólnej, znakomitej zabawy. Kibice nie zwracali
nawet uwagi na to, że reprezentacja Polski grała
w drugim składzie, czym można było być nieco
zawiedzionym. Atmosfera była wspaniała, recenzje
za organizację wyśmienite.
W tym roku szykuje nam się kolejna wielka feta.
Kalisz ma być bowiem centrum obchodów 90-lecia
piłki ręcznej na ziemiach polskich. Spodziewamy
się więc meczu gwiazd naszego handballu z jakimś klasowym zespołem, a może z reprezentacją
reszty świata! Coraz głośniej mówi się też o dużych
szansach naszego miasta na zorganizowanie w hali
Winiary Arena Młodzieżowych Mistrzostw Europy w
piłce ręcznej.
Grać o mistrzostwo
W ubiegłym roku przybyła nam jeszcze jedna
drużyna II-ligowa. Po jednym sezonie gry w III lidze
koszykarze AZS OSRiR Kalisz i ich trener Marek
Białoskórski otrzymali szansę awansu o klasę wyżej.
Szkoleniowiec nie ukrywał, że najniższa klasa rozgrywek ma być chwilowym epizodem, potrzebnym
do tego, aby klub okrzepł organizacyjnie. Wyniki
trzecioligowego zespołu były raczej drugorzędną
sprawą, bowiem kaliski klub i tak miejsce w II lidze
po prostu kupił, otrzymując – zresztą nie jako jedyny
– tzw. dziką kartę. Tak to już dzisiaj bywa, że bez
odpowiedniej kasy lepiej w ogóle dać sobie spokój
ze sportem kwalifikowanym czy zawodowym.
– Chcę w oparciu o sponsorów budować zespół,
który w przyszłości zagra w najwyższej lidze – stwierdził bez ogródek Marek Białoskórski, który w klubie
musiał również na jakiś czas przejąć funkcję prezesa.
– Jeśli grać, to docelowo o mistrzostwo Polski – kontynuował szkoleniowiec.
Odrabianie zaległości
Kaliski klub nie może narzekać na budżet. Jak na II
ligę jest on naprawdę wysoki i pozwala rywalizować o
czołowe miejsca w tabeli. Pozwala też na pozyskanie
takich zawodników jak Sławomir Buczyniak i Łukasz
Olejnik, którzy są absolutnymi liderami zespołu.
Ważne role odgrywają w nim też koszykarze rodem
z Ostrowa Wielkopolskiego: Jakub Szymczak, Kamil
Sierański, Jacek Kuśnierczak, a ostatnio również
Grzegorz Małecki. Jest też dwóch zawodników z
Konina, czyli Kamil Biernacki i Radosław Szurgot,
a jedynym rodowitym kaliszaninem, który częściej
wychodzi na parkiet, jest Tomasz Nowak. Trochę
szkoda, że tylko jeden, ale takie są realia współcze-
sport
snego sportu. Świadczy to też o tym, że musi jeszcze
upłynąć sporo wody w Prośnie, aby udało się odrobić
zaległości szkoleniowe wśród młodzieży.
Jakieś kroki w tym zakresie już poczyniono, ale na
efekty trzeba będzie zapewne długo poczekać. Pod
tym względem jesteśmy bowiem jeszcze w powijakach, a prawidłowe wyszkolenie zawodnika wymaga
czasu i dobrze działającego systemu naboru oraz
finansowania na poziomie szkoły podstawowej,
gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych.
Pełne trybuny
Młodzi mają dziś szansę brać przykład z pierwszej
drużyny AZS OSRiR, która dobrze radzi sobie w rozgrywkach II ligi, ale o miejsce premiowane awansem
do rundy play off będzie raczej ciężko. W hali OSRiR
przy ul. Łódzkiej, gdzie odbywają się mecze koszykarzy, niemal zawsze jest komplet na trybunach i coraz
lepszy doping dla gospodarzy. Powstał już fanklub
AZS OSRiR, zespół cheerleaderek, jest profesjonalna
strona internetowa i – co najważniejsze – sponsorzy
mogący być chyba zadowoleni z postawy kolejnego
kaliskiego beniaminka II ligi.
Klub organizuje też imprezy cieszące się dużym
zainteresowaniem młodzieży i mające zasięg krajowy.
W ubiegłym roku był to Turniej Koszykówki Ulicznej,
który w tym roku ma być już międzynarodowy.
Oprócz Marka Białoskórskiego jest jeszcze jedna
osoba, która jak mrówka pracuje, aby koszykówka
miała coraz liczniejsze grono fanów w Kaliszu. To
Jarek Jasiukiewicz, który dba o stronę medialną
klubu, jego potrzeby organizacyjne i marketingowe. A
robi to z wielkim spokojem i z uśmiechem na twarzy.
Żeby tak wszyscy...
Gwiazdy i popularność
Jak miniony rok w kaliskim sporcie wygląda pod
względem tych najbardziej eksponowanych sukcesów? Najkrótsza odpowiedź mogłaby brzmieć: „Kolarsko-siatkarsko-pływacko-kajakarsko-wioślarsko”.
Przedstawiciele tych właśnie dyscyplin znaleźli się
w dziesiątce najlepszych sportowców, wyróżnionych
i nagrodzonych przez władze samorządowe. Wielkich zmian więc w elicie nie ma, a szkoda, bowiem
przedstawiciele innych dyscyplin sportu, również
tych bardzo popularnych, goszczą w tym gronie
bardzo, bardzo rzadko albo w ogóle. To jednak nie
plebiscyt na popularność, ale raczej na medale i
punkty w różnych kategoriach wiekowych.
Najwyżej oceniono tym razem wicemistrzostwo
świata juniorów w kolarstwie torowym Piotra Kasperkiewicza (KTK Kalisz). Drugą lokatą musi się zadowolić reprezentantka Polski w siatkówce, mistrzyni kraju
Eleonora Dziękiewicz (Winiary Bakalland Kalisz),
zaś trzecie miejsce zajął pływak KSN Start Kalisz,
Sebastian Matczak. W złotej dziesiątce, a właściwie
jedenastce, znalazło się w sumie trzech kolarzy, trzy
siatkarki, dwoje pływaków, dwóch kajakarzy i jeden
wioślarz. Warto się zastanowić, czy ich niewątpliwe
Piotr Kasperkiewicz (w środku) podczas zawodów torowych w Czechach
sukcesy są obecne w świadomości kaliskich kibiców.
O ile w przypadku siatkarek nie można mieć żadnych
wątpliwości, to sytuacja pozostałych jest diametralnie
inna. Nawet zwycięzca plebiscytu szerokiej rzeszy
kibiców raczej jest mało znany, a przecież wicemistrzostwo świata, choć juniorów, to już jest coś.
Tryumfujący kolarze
Kolarze potwierdzili, że są maszynką do zdobywania punktów w systemie sportu młodzieżowego,
a w ubiegłym roku wzbogacili kolekcję medali o te
zdobyte na arenie międzynarodowej: srebro Kasperkiewicza w mistrzostwach świata i srebro Tomasza
Schmidta w mistrzostwach Europy. Oba krążki
kaliszanie wywalczyli na torze, ale i na szosie Maciej
Paterski wykonał dobrą robotę. Gdyby zdarzyło się
to w lepszych czasach dla polskiego kolarstwa, te
medale przełożyłyby się znakomicie na popularność
zawodników, a dzisiaj... No cóż, dobrze, że są ludzie,
którzy potrafią docenić taki sukces. Dla KTK Kalisz
ważne jest również to, że młodzi kolarze co roku zdobywają wiele punktów i klub ma zapewnioną pokaźną
dotację samorządową na szkolenie utalentowanych
cyklistów. Triumfuje przy tym kaliska szkoła kolarska,
a Krzysztof Dąbrowski znalazł się w trójce wyróżnionych trenerów za osiągnięcia w 2007 roku.
Medaliści KTW
Dużo punktów w systemie sportu młodzieżowego
zdobyli też reprezentanci Kaliskiego Towarzystwa
Wioślarskiego. W gronie laureatów plebiscytu znaleźli
się kajakarze Mateusz Gorzkiewicz i Rafał Soiński
oraz wioślarz Hubert Sójka. Kajakowa dwójka zdobyła złoty i srebrny medal mistrzostw Polski juniorów,
natomiast Hubert Sójka jest dwukrotnym złotym
medalistą mistrzostw Polski juniorów w wioślarskiej
jedynce. Wszyscy zostali powołani do kadry narodowej. A są przecież jeszcze w KTW tak utalentowani
zawodnicy jak Jakub Skrabulski czy laureat sprzed
roku, Mateusz Jabłoński – ósmy zawodnik mistrzostw
świata juniorów w wioślarskiej czwórce.
Wioślarstwo i kajakarstwo to dyscypliny wymagające wyjątkowego hartu ducha, aby wytrzymać reżim
treningowy i osiągnąć mistrzowski poziom. Dlatego
postawa juniorów KTW jest tym bardziej cenna. Dają
oni przykład swoim rówieśnikom, że na jakikolwiek
sukces należy solidnie zapracować, bez udawania
i pozorowania. Być może to oni powinni być największymi idolami, a przecież – najczęściej skromni
– nie pchają się na afisz. Dlatego też trzeba docenić
pracę trenera Zbigniewa Walczykiewicza, kolejnego
nagrodzonego szkoleniowca w plebiscycie.
Utalentowani pływacy
Wysokie i wyjątkowe miejsce w tym doborowym
gronie zajmuje pływak KSN Start Kalisz, Sebastian
Matczak. Multimedalista mistrzostw kraju i rekordzista
Polski w pływaniu – zdobył też brązowy medal na
Światowych Igrzyskach Niepełnosprawnych IWAS
w Taipei. W tym przypadku sport jest czymś więcej
niż odwieczną potrzebą rywalizacji. To droga do
odzyskania wiary w siebie, w swoje możliwości, lek na
bierność i przeciwności losu. Dlatego z równie wielką
aprobatą i radością trzeba przyjąć wyróżnienie przez
prezydenta miasta Beaty Sysiak, prezes KSN Start,
najlepszego działacza sportowego w 2007 roku.
W Kaliszu rośnie nam kolejny wielki talent pływacki. Chodzi oczywiście o Alicję Tchórz, która w
ubiegłym roku została mistrzynią Polski i trzykrotną
wicemistrzynią kraju. Kto wie, może po fenomenalnej
(M)Otylii Jędrzejczak przyjdzie czas na sukcesy
„Motylka” z Kalisza.
O jeden krok więcej...
Sportowe danie w Kaliszu od kilkunastu lat nie może
obyć się bez siatkarek. Nasze gwiazdy wróciły w ubiegłym roku na krajowy tron, zdobyły też Puchar Polski
i awansowały do drugiej fazy Ligi Mistrzyń, ulegając
dopiero RC Cannes. W Winiary Arena padł przy okazji
rekord frekwencji. Na półfinałowy mecz Ligi Siatkówki
Kobiet z Aluprofem Stal Bielsko-Biała przyszło 4 tys.
widzów. Jeśli chodzi o kobiecą siatkówkę ligową w
Polsce – jest to wynik trudny do pobicia.
Dwie siatkarki z Kalisza, Eleonora Dziękiewicz
i Anna Barańska, zadomowiły się w reprezentacji
Polski, która odzyskuje stracony teren i w maju będzie
miała olbrzymią szansę awansu do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Występy w kadrze ma też na koncie
robiąca stałe postępy Agata Sawicka.
Mamy też szczęście do trenerów, bowiem Igor
Prielożny to fachowiec wysokiej klasy i również został
wyróżniony nagrodą prezydenta. Jego asystent Mariusz Pieczonka szybko się uczy i jest przygotowany
na samodzielne prowadzenie drużyny. W tym sezonie
siatkarki też zapewne włączą się do walki o tytuł, a w
Lidze Mistrzyń już awansowały do fazy pucharowej.
Oby wykonały w tych elitarnych rozgrywkach przynajmniej jeden krok więcej niż dotychczas.
Dwie reprezentantki swoich krajów w barwach Winiar Bakalland: Anna
Barańska (Polska) i Milada Spalova (Czechy)- z prawej
Też zdobywali medale
Nie brakuje sportowych talentów w dyscyplinach, które nie są reprezentowane w elitarnej „11”.
Wśród nich trzeba wymienić młodziutkiego mistrza
szachownicy, Macieja Adamczewskiego, który dwukrotnie wywalczył tytuł wicemistrza kraju w kategorii
do 8 lat. Zawodnik KTSW Kalisz jest też w tej samej
kategorii wiekowej międzynarodowym mistrzem
Czech i Niemiec. Trener kaliskich szachistów, a
jednocześnie mistrz Kalisza, Maciej Sroczyński, ma
jeszcze w klubie takie perełki jak Ania Gadzinowska
i Ania Sokołowska, które już dały o sobie znać w
prestiżowych turniejach.
Młodych mistrzów windsurfingu niezmiennie
Fanklub siatkarek podczas meczu Ligi Mistrzyń Fot. ADO
wychowuje Barbara Jakubek-Pacholczyk w UJKS
Szturwał Kalisz. Wiktor Kuczyński to brązowy medalista Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, drugi
zawodnik Pucharu Polski w klasie Techno 293, powołany do kadry narodowej. Reprezentantką Polski
jest także Marta Jackowska, która była dziewiąta w
mistrzostwach świata w klasie Techno 293.
Był to również rok sukcesów triathlonistów SS
Triathlon Delfin Kalisz. Podopieczni Jerzego Wleklaka
zdobyli siedem medali mistrzostw Polski, a najlepszy
z nich, Mateusz Kaźmierczak, zdobył m.in. srebro w
Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, był drugi w
Pucharze Polski i reprezentował nasz kraj w mistrzostwach Europy w konkurencji sztafet.
Piłkarskie sukcesy
Małe, ale ważne sukcesy zanotowali piłkarze
nożni. Awans Calisii do IV ligi i niezła perspektywa
na walkę o wyższe cele jeszcze tej wiosny. Stałe
postępy kobiecej drużyny KKS 1925 Kalisz, która
ma drużynę (najmłodszą) w grupie łódzkiej II ligi i
bardzo utalentowaną grupę zawodniczek. Dobra
gra zespołu KKS Włókniarz Kalisz w Wielkopolskiej Lidze Juniorów, w której rywalizują z takim
zespołami jak Lech Poznań, Amica Wronki, Groclin
Grodzisk Wlkp., Warta Poznań. Pod koniec roku
najgłośniej było jednak o wychowanku Włókniarza,
15-letnim Tomku Kowalskim, który naukę i treningi
kontynuuje w SMS Łódź. Nastolatek z Kalisza
pozytywnie przeszedł testy w angielskim Bolton
Wanderers, a w maju stanie przed szansą wyjazdu
do ojczyzny futbolu.
Wypada się cieszyć, ale z drugiej strony, to
dowód na to, że w Kaliszu trudno jest zatrzymać
utalentowanych nastolatków, którzy nie widzą tutaj
zbyt wielu perspektyw dla swojej sportowej pasji.
Kaliska Liga Halowa może natomiast poszczycić
się awansem aż do półfinałów Pucharu Polski w
futsalu drużyny WSK PZL. Kaliskie drużyny w tych
rozgrywkach są bardzo wysoko cenione.
Nagrody prezydenta Kalisza za osiągnięte wyniki
sportowe w 2007 roku
Sportowcy
1. Piotr Kasperkiewicz (KTK Kalisz, kolarstwo)
2. Eleonora Dziękiewicz (Winiary Bakalland Kalisz,
siatkówka)
3. Sebastian Matczak (KSN Start Kalisz, pływanie)
4. Milada Spalova (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka)
5. Tomasz Schmidt (KTK Kalisz, kolarstwo)
6. Anna Barańska (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka)
7. Alicja Tchórz (UKS Delfin Kalisz, pływanie)
8. Mateusz Gorzkiewicz, Rafał Soiński (KTW Kalisz,
kajakarstwo)
9. Maciej Paterski (KTK Kalisz, kolarstwo)
10. Hubert Sójka (KTW Kalisz, wioślarstwo)
Trenerzy
Igor Prielożny (Winiary Bakalland Kalisz, siatkówka),
Zbigniew Walczykiewicz (KTW Kalisz, kajakarstwo),
Krzysztof Dąbrowski (KTK Kalisz, kolarstwo)
Działacz
Beata Sysiak (prezes KSN Start Kalisz)
8
0
0
2
m
u
r
o
t
n
a
C
a
l
o
h
c
S
Fot. Mariusz Hertmann

Podobne dokumenty