świadomy styl życia - Fundacja przebudzenie

Transkrypt

świadomy styl życia - Fundacja przebudzenie
ŚWIADOMY STYL ŻYCIA
Poniższy poradnik podzieliliśmy tematycznie na części z grubsza odpowiadające realizowanym
przez naszą Fundację programom. Nie traktuj ich w oderwaniu od siebie, podobnie jak kierunki
przebudzenia wszystkie się łączą i przenikają. Nałogi, dajmy na to, dotyczą tak samoświadomości,
zdrowia, jak konsumpcji (w sensie jej ograniczania). Dieta, czy codzienny trening to kwestia
zarówno zdrowia, jak hartowania woli, świadoma konsumpcja to jednocześnie niezbędny każdemu
konsekwentnemu aktywiście oręż w walce ekonomicznej z $ystemem, jak narzędzie do treningu
samoświadomości, nonkonformizmu i życia w zgodzie z Naturą :)
SPIS TREŚCI (numeracja stron dotyczy wersji pdf)
Wstępu słów kilka :) .........................................................................................................................s.2
I. DRZEWO WOLNOŚCI
1. KONSUMPCJA I MINIMALIZOWANIE UWIKŁANIA EKONOMICZNEGO .......................s.6
2. PRZEBUDZENIE OBYWATELSKIE, AKTYWIZM, ORGANIZACJA ..................................s.11
- aktywizm na co dzień - zablokowanie $ystemu - współkreacja organizacji - ego, a działalność
obywatelska - skuteczność organizacji
II. DRZEWO ŚWIATŁA
1. POSZERZANIE ŚWIADOMOŚCI, ŚWIADOMA REKREACJA (samoprogramowanie) ......s.19
- pierwsze kroki: wyłączenie się z $ystemu, reset-restart - autopsychoanaliza - autosugestiasamoprogramowanie - archetypy/wzorce w autosugestii: prometejsko-mesjanistyczny i pramatki programowanie superego - kontemplacja, a medytacja - nadświadomość - idolatria - zacznij wątpić
- świadoma alienacja - wizualizacja - świadome śnienie - trening wyobraźni – intuicja - środki
psychoaktywne i uzależnienia - muzyka w samoprogramowaniu
2. WEWNĘTRZNA MOC ..............................................................................................................s.33
- archetyp maga - dobra/pozytywna i zła/negatywna energia – kontrola emocji, instynktów i
transformacja energii lęków - asceza w hartowaniu woli
III. DRZEWO ŻYCIA
1. ZDROWIE NA CO DZIEŃ ........................................................................................................s.38
2. ENERGIA ŻYCIA I MIŁOŚCI ..................................................................................................s.40
- afirmacja życia, autoafirmacja - trening empatii - codzienny trening fizyczny - rytuał godowy,
prawdziwa miłość, świadome związki i samotność - plan dnia i „rytuały”
Zakończenie - powrót do $ystemu ..................................................................................................s.48
WSTĘPU SŁOW KILKA :)
Świadomy Styl Życia stworzyliśmy by pomóc Ci w najwspanialszym dziele, jakiego może się
podjąć istota ludzka. Poniższe wskazówki nie stanowią zamkniętego systemu, zbioru zasad
gwarantujących „sukces”. To od Ciebie zależy które z nich i w jaki sposób zastosujesz. Niezależnie
jednak od szczegółów, taka zindywidualizowana praktyka świadomego życia to droga z
konieczności trudna, wymagająca samodyscypliny i poświęcenia, jednocześnie jednak idąca z
pewnością w dobrym kierunku, określanym przez najwybitniejszych nauczycieli etyki, duchowości
i zmiany społecznej jakich wydał na świat nasz gatunek. Nie wymyśliliśmy prawie niczego
nowego, praktyka ta jest syntezą dorobku wielu myślicieli, jedynie dwa czynniki ją istotnie
wyróżniają – nierozerwalne połączenie perspektywy jednostkowej i systemowej oraz wskazanie na
konieczność konsekwencji w jej realizacji, przekładającej się na wszystkie bez wyjątku dziedziny
życia – od świadomej konsumpcji po aktywizm obywatelski, od zdrowego stylu życia po
rozszerzanie samoświadomości itd. Praktykę wciąż rozbudowujemy i poszerzamy, testując
wszystkie wskazówki najpierw na sobie i analizując wszelkie ich konsekwencje dla naszego życia i
rozwoju oraz oczywiście ich jak najbardziej wskazaną szkodliwość dla $ystemu, z którym
walczymy. Traktuj je całościowo, zamiast „konsumowania liter” postaraj się uchwycić ich „ducha”,
dzięki temu będziesz mieć możliwość zastosowania go we wszystkich aspektach swojego życia,
których przecież przy całej komplikacji naszej egzystencji przewidzieć nie możemy. To
perspektywa, sposób patrzenia na rzeczywistość i nasze w niej miejsce, sposób spojrzenia na życie i
jego priorytety. Przed lekturą tego działu koniecznie przestudiuj opisane na naszej stronie cele
przebudzenia – przyświecają nam one przy tworzeniu praktyki w kontekście rozwoju
jednostkowego i społecznego. Zastanów się nad nimi, spokojnie i dogłębnie, pod kątem własnego
życia. Następnie polecamy przejście do obszarów działania naszej Fundacji i realizowanych przez
nas programów – Drzewa Życia, Drzewa Światła i Drzewa Wolności. Te trzy grupy projektów
stanowią kierunki, w które należy skierować swoją uwagę i energię, by kreować swój wzrost
równolegle ze wzrostem świata wokół siebie. W każdym z tych programów zrealizujemy jeszcze
setki działań na najróżniejszych polach, nie schodząc jednocześnie z obranej drogi, lecz ją twórczo
poszerzając i intensyfikując nasz progres tak pod kątem osobistym, jak społecznym. Pola te
stanowią kierunki rozwoju również Twojego człowieczeństwa niezależnie od tego czy tego chcesz,
czy nie, od Twojej wolnej woli zależy po prostu to, jak szybko i w jaki sposób nimi podążysz,
możesz też oczywiście w danym kierunku nie robić nic, czy jak niestety wielu – z różnych
powodów cofać się w rozwoju, wikłać się i miotać marnotrawiąc swój czas, energię życiową i
oczywiście pieniądze. Polecamy jak najszybszy i jak najintensywniejszy rozwój na wszystkich tych
polach na raz.
Czas na marchewkę ;) Co możemy Ci obiecać? Kierując się naszymi wskazówkami z pewnością
zdobędziesz znacznie więcej wolnego czasu, będziesz potrzebować znacznie mniej pieniędzy,
będziesz odżywiać się zdrowo i cieszyć się zdrowszym (oraz znacznie dłuższym) życiem, a dzięki
nowej perspektywie rozwoju już nigdy nie będziesz się nudzić. Uzyskasz holistyczną jedność i
sojusz między Twoją świadomością, podświadomością oraz organizmem będącym rydwanemświątynią całej tej trójcy tworzącej Cię jako Człowieka. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem
praktyki będziesz coraz doskonalszą istotą ludzką, a z każdym przepracowanym problemem,
porzuconą wadą i słabością uzyskasz nie narcystyczną, ale racjonalną, pewną satysfakcję i
spokojne, krytyczne samozadowolenie z kierunku w którym zmierzasz. Zwiększysz zakres swojej
wolności – tak od czynników podświadomych, gatunkowych, jak i wszystkich kajdan narzucanych
nam przez społeczeństwo, poza ostateczną barierą $ystemu, którą wkrótce wraz z nami również
obalisz. Zrozumiesz i zaczniesz kontrolować swoje instynkty, emocje i siły duchowe oraz czerpać z
nich ogromną energię do twórczej egzystencji. Staniesz się niezależny/a od opinii innych (a
jednocześnie będziesz bardziej konstruktywnie korzystać z wszelkiej krytyki), zyskasz czyste
spojrzenie w siebie i naturę tak otaczających Cię ludzi jak stosunków społecznych i mechanizmów
polityczno-gospodarczych, które nimi (i niestety w pewnym zakresie również nami) sterują.
Będziesz świadomie kształtować swoje związki, wolny/a od endorfinowego otumanienia percepcji
(zwanego „zakochaniem”) kontrolowanej przez nieuświadomiony instynkt seksualny, od
desperackiego strachu przed samotnością oraz od powszechnej niestety patologii psychicznej
polegającej na wzajemnym uzależnieniu się od siebie w spirali władzy-podległości (nazwanej przez
Fromma „symbiozą kazirodczą”). Pogłębisz swoją empatię, aż cierpienie otaczającego nas świata i
miliardów ludzi stanie się dla Ciebie nie do zniesienia, dając Ci na równi z wewnętrznym światłem
i życiem potężną moc do walki z $ystemem nawet w pozornie beznadziejnych sytuacjach.
Uruchomisz pełnię swojej wyobraźni i już nikt nigdy jej w Tobie nie stłamsi. Nowa perspektywa
spojrzenia na siebie i otaczający Cię świat, świadomość wagi Twojego istnienia i uczestniczenia w
ostatecznej, globalnej wojnie Dobra i Zła wzbogaci Twoje życie, ubarwi je, choćby dotąd wydawało
Ci się pozbawione magii, koloru i sensu sprawiając, że już nigdy nie będziesz potrzebować żadnej
formy eskapizmu, by od rzeczywistości uciec. Poczujesz się lekki/a, wolny/a, pełny/a siebie – a
uczucie to, w odróżnieniu od iluzji sprzedawanych przez różnych „guru”, szkoły „rozwoju
duchowego” i podręczniki „samodoskonalenia” (dla niewolników $ystemu), będzie miało realne
potwierdzenie w całym Twoim życiu – w jego priorytetach, nowej świadomej perspektywie
spojrzenia na rzeczywistość, w każdym zakupie i każdym kęsie jedzenia, w każdej pożytecznej dla
siebie i świata godzinie życia i w każdym poranku, kiedy wstaniesz z radością wiedząc po co i jak
wspaniale żyjesz. Podziękuj nam przyłączając się do walki o lepszy świat i wolną ludzkość ;)
Żeby nie było tak cudownie. Gdy zaczniesz świadomie żyć, konsumować, działać obywatelsko,
$ystem i ludzie zniewoleni mentalnie przez oligarchię będą przeciwko Tobie. Terry Pratchett w
charakterystyczny dla siebie, zabawny i obrazowy sposób przedstawił to jako mechanizm „krabów
w wiadrze”. Gdy jeden z krabów próbuje wspinać się na krawędź, żeby uciec z niewoli, pozostałe
ściągają go na dół. Posłuszne stado marionetek przekonanych o swoim indywidualizmie i
swobodzie swych życiowych wyborów, robiących jednak tylko to, co jest korzystne dla swych
władców – oto geniusz $ystemu. Skoro większość jest w mniejszym lub większym stopniu chora –
gdyby tak nie było, aksjologiczny brak zgody na zniewolenie, wyzysk i wojny przekułby się już
dawno na zmiany instytucjonalno-prawne i solidarystyczne przeobrażenia polityczne znoszące te
patologie raz na zawsze – to objaw zdrowia musi być traktowany jak choroba, skutkując u
zmanipulowanego otoczenia uruchomieniem wewnętrznego imperatywu do „uzdrawiania”
wyrywającej się ze stada jednostki i urabiania jej na miarę jego (stada) oczekiwań, kreowanych w
trakcie tresury przez stada tego przewodników. Zarówno psychomanipulacyjne sekty, jak radykalne
grupy polityczne wiedzą o tym doskonale, stąd dążenie do izolowania „nowozwerbowanych” od
rodziny, dotychczasowych znajomych i generalnie wpływów $ystemu (tv, kultury masowej etc.) we
wszelkiego typu „komunach”, „wspólnotach” i squatach, by poddać ich procesowi oczyszczenia
świadomości zwanego pejoratywnie „praniem mózgu”. Pomijając to, czym fałszywą, systemową
świadomość grupy te chcą zastąpić i kwestię motywacji czyniących te zabiegi osób – w przypadku
sekt może być to zarówno rzeczywiste przekonanie o posiadaniu „prawdy objawionej” (czyli
dokładnie tak samo, jak dzieje się to w przypadku każdej wielkiej religii, która jednak nie musi
izolować werbowanych, gdyż ma zwykle do dyspozycji nacisk większości społeczeństwa) jak
dążenie do jeszcze większego zniewolenia, zdominowania i podporządkowania mentalnego,
życiowego i ekonomicznego wyrwanych z $ystemu ludzi, mechanizm ten jest uniwersalny.
Ponieważ nie chcemy budować odosobnionych wysepek wolności (a tym bardziej kogokolwiek
niewolić), lecz zdemontować $ystem od wewnątrz (dokładnie tak samo, jak robią to wirusy mnożąc
się wewnątrz organizmu ludzkiego i doprowadzając do jego wycieńczenia), proces oczyszczania
świadomości musisz przeprowadzić samodzielnie, by potem „zainfekować” swoje środowisko
prawdą i skierować na drogę walki o wolność. Wracając do metafory Pratchetta – naszym zadaniem
jest po wyrwaniu się z wiadra uświadomienie innym krabom jego istnienia, pomoc kolejnym w
ucieczce, a gdy wolnych krabów będzie wystarczająco dużo - wywrócenie całego wiadra do góry
nogami i porządne szczypnięcie tych, którzy nas do niego wrzucili ;) Nie jest to łatwe, po latach
wciąż znajdujemy w sobie kolejne bariery i schematy z których się oczyszczamy. Najważniejszy
jednak etap mentalnego „oddzielenia się” od tresowanego stada na szczęście zająć może zaledwie
kilka tygodni przemyśleń i rekonstrukcji swojego stylu życia, jego priorytetów, określenia i
rozpoczęcia nowych ścieżek samoedukacji (poniżej). Potem jednak, zamiast charakterystycznego
dla sekt eskapizmu kończącego się zwykle w „oblężonej twierdzy”, polecamy powrót do
społeczeństwa i skonfrontowanie nowej drogi życia i działania z tymi, którzy ani nie będą tego
rozumieć, ani akceptować. Będzie to tym trudniejsze, że będą to osoby Ci bliskie – pamiętaj jednak,
że przebudzenie ich jest największym darem, jaki możesz im dać, nie tyle ważniejszym niż Twoja
miłość, troska i wsparcie, lecz najwyższym poziomem miłości, troski i wsparcia, jaki możesz jako
człowiek dla innego człowieka z siebie wydobyć. Prawdziwie silna wola kuta jest w ogniu walki, a
konsekwencja w realizacji postanowienia nie będzie tak rozwijająca, jeżeli wszyscy będą Cię w tym
wspierać.
Nie daj sobie wmówić zniewolonym konformistom, że ze względu na Twoje przebudzenie coś jest z
Tobą nie tak. Coś – i to duże COŚ, jest nie tak z nimi. Są mentalnie chorzy, świadomościowo,
życiowo lub/i empatycznie upośledzeni – i co gorsza nawet tego nie zauważają, przeświadczeni o
swojej wolności, zdrowiu psychicznym, swobodzie do samodecydowania o swoim życiu etc. Ich
wolność i swoboda jest jednak iluzją – jak dzieci wybierają w piaskownicy jakie babki lepić z
piasku korzystając tylko z tych foremek, które dają im rodzice, tak i oni wybierają swoje zawody,
drogi życiowe, poglądy i wierzenia oraz preferencje polityczne tylko z tych, które udostępnia im
$ystem, czyli tylko z tych, które nie są zagrożeniem dla status quo. Słyszałeś, żeby dziecko na
pytanie „kim chcesz zostać jak dorośniesz” odpowiedziało „rewolucjonistą, który zmieni świat na
lepsze”? Słyszałeś, by doradca zawodowy spytał młodego człowieka, jak podoba mu się zawód
obrońcy praw człowieka i demokracji? No właśnie. Najświętszym zadaniem każdego
przebudzonego (czy dokładniej – budzącego się) jest budzenie innych. Efekt „wiadra krabów”
będzie Cię spotykał CAŁY czas, aż nie obalimy $ystemu i nie wyzwolimy ludzkości, a im bardziej
będziesz wznosić się ponad społeczeństwo, tym silniejszy będzie jego nacisk (choć osłabnie nieco
wraz z rozszerzaniem się naszego ruchu). $ystem ma wiele twarzy – twarz bankstera chytrze
opychającego kolejny lichwiarski kredyt krajowi, który wcześniej doprowadził do ruiny, twarz
polityka uzasadniającego kolejną zaborczą wojnę „walką o demokrację”, szpiega inwigilującego
Cię w ramach „wojny z terroryzmem”, policjanta krzyczącego, że Twoja pokojowa demonstracja
jest nielegalna, czy dziennikarzyny wmawiającego ludziom, że Zło jest Dobrem, a niewola
wolnością to $ystemu twarz oficjalna. To jednak także Twoje dziecko proszące Cię o produkowaną
przez niewolników, destrukcyjną dla jego psychiki zabawkę, to twarz Twojego przyjaciela
zapraszającego Cię na eskapistyczną libację podczas której jakakolwiek rozmowa o polityce, czy
filozofii życia będzie „faux pas”, to twarze Twoich rodziców, którzy wyrzucać Ci będą, że
marnujesz swoje życie na „walkę z wiatrakami”, to partner/ka grożąca Ci odejściem, jeśli nie
zrobisz intratnej kariery i wyrzucający/a Ci wyjazd na kolejną demonstrację. Nie miej do nich żalu,
to nie ich wina, a za wszelkie przykrości, które Cię na drodze prawdy spotkają odpowiada
oligarchia sterująca naszą rzeczywistością i ich umysłami. Zaprawdę „nie wiedzą, co czynią”...
Bądź konsekwentny/a dla swojego i ich dobra i nie zbaczaj z raz obranej drogi Światła, zachowaj
pogodę ducha i radość z pierwszych kroków na drodze do wolności.
Nie daj się również wpędzić w depresję, nawet gdy wszyscy poza nielicznymi budzącymi się (do
wspierania których m.in. powołaliśmy nasza Fundację) będą próbowali cię „zdołować” i odwieźć
od świadomego, pełnego wzrostu, twórczego i wolnego (na miarę możliwości niewolącego nas
$ystemu) życia. Swoją drogą okazjonalna depresja jest w obecnym społeczeństwie objawem
zdrowia, nie choroby. Jeżeli ktoś żyjąc w $ystemie, otoczony hedonistyczno-konsumpcyjną papką,
manipulacją mediów, zakłamaniem polityków, chciwością elit, karmiony niezdrowym jedzeniem,
zanieczyszczonym środowiskiem, ekonomicznym zniewoleniem wyalienowaną pracą, od
dzieciństwa tresowany przez władców i szarpany za najniższe instynkty, w razie buntu poskramiany
na dziesiątki sposobów, z horyzontami, wyobraźnią ograniczaną naciskiem społecznym, chorą
kulturą oraz edukacją tylko do tego, co nie narusza rzeczywistej władzy oligarchii nie „złapie doła”,
to coś z nim jest nie tak albo pod kątem świadomości, albo empatii, albo obu tych cech na raz.
Z drugiej strony droga przebudzenia oznacza konieczność ustrzeżenia się groźnej pułapki –
narcystycznej autoidolatrii wynikającej ze zgodnego z prawdą przeświadczenia o własnej
wyjątkowości i wyższym w porównaniu z ogółem poziomu tak samoświadomosci, jak świadomości
systemowej. Nie każdy stawiany Ci zarzut jest wynikiem bezrefleksyjnego podążania za $ystemem,
nie każda cecha Twojego charakteru, nie każda myśl, refleksja, jest pozbawiona skazy. Wręcz
przeciwnie, jest to po prosu niemożliwe. Każdy z nas się rozwija, więc z konieczności błądzi, nikt
nie jest doskonały. Tak zarzuty stawiane Ci w przyszłości ze strony otoczenia, jak spora część
naszych wskazówek uderzających z konieczności w Twoje przyzwyczajenia, nawyki, sposób na
życie sprawią, że prawdopodobnie zaboli Cię Twój narcyzm, kult własnego ego (oraz wszystkiego
co z nim świadomie lub nieświadomie łączysz), przekonanie o własnej świadomości i doskonałości,
pycha, którą $ystem w nas zaszczepia byśmy przestali się twórczo i samokrytycznie rozwijać. Tak
to działa, inaczej ludzie częściej by się samoistnie do walki z nim – o siebie – budzili, a jak wiemy
dzieje się to bardzo rzadko. Pragnąc się rozwijać powinieneś/powinnaś więc ze spokojem, bez
negatywnych emocji wywoływanych przez narcyzm skupić się nad odpowiedzią na pytanie – czy
dana osoba krytykując mnie nie ma po prostu racji? Czy nie uczy mnie właśnie czegoś ważnego na
mój temat? Czy dzięki temu mogę się udoskonalić, krocząc na drodze do przebudzenia? Z
doświadczenia wiemy, że z każdym etapem rozwoju, z każdą odrzuconą wadą etc. odkrywamy z
jednej strony na jak kruchych podstawach oparte było nasze przeszłe samozadowolenie, z drugiej –
odczuwamy radość i satysfakcję z nowego poziomu rozwoju, z trzeciej odkrywamy jak wiele
jeszcze przed nami. Poniższe wskazówki jak najbardziej bierz do siebie, ale oburzaj się nie na nas,
lecz na to, że pozwoliłeś/aś ośrodkom sterującym społeczeństwem zwieźć się na manowce. My
tylko chcemy Cię z nich sprowadzić na ścieżkę Dobra, prawdy i konsekwencji w realizacji
przyjmowanych przez siebie wartości etycznych w codziennym życiu, w Twoim najlepiej pojętym
interesie. Między autodeprecjacją, a autoidolatrią kryje się prawdziwa mądrość i ścieżka wzrostu.
Pamiętaj o tym przechodząc dalej :)
Gdy zaczniesz praktykować świadomy styl życia napisz nam swoje spostrzeżenia i refleksje,
chętnie rozwiniemy nasze pomysły o nowe przykłady z życia wzięte i pomożemy Ci jak tylko
będziemy potrafili :) Wraz z Twoim rozwojem, również i my będziemy się uczyć – i wiele osób
poza Tobą, które jeszcze drogą Światła, Życia i Wolności podążą.
I. DRZEWO WOLNOŚCI
1. KONSUMPCJA I MINIMALIZOWANIE UWIKŁANIA EKONOMICZNEGO
Im mniej będziesz potrzebować pieniędzy – tym będziesz bardziej wolny/a od $ystemu.
Ograniczenie indywidualnej konsumpcji i kosztów życia do minimum niezbędnego Ci do zdrowego
odżywiania, możliwości wszechstronnego rozwoju i działalności obywatelskiej jest naszą
najpotężniejszą bronią. Gdyby większość ludzi zaczęło żyć pod tym kątem tak, jak proponujemy i
podjęła ten swoisty strajk konsumencki, $ystem (a wraz z nim cywilizacja przemysłowokonsumpcyjna niewoląca ludzkość i degradująca Przyrodę Ziemi) upadłby pod swoim ciężarem
jeszcze przed rewolucją :) Antykonsumpcjonizm to jednak nie tylko broń – to również narzędzie
kreacji. Umożliwia bowiem po restarcie Systemu (już bez „$”) skumulowanie gigantycznych w
skali tak państwowej, jak cywilizacyjnej mocy twórczych, finansowych, energetycznych,
przeznaczenie ich na rozwój naukowo-techniczny i podwyższanie naszej jakości życia, edukacji,
opieki zdrowotnej itd. Wystarczy tym strumieniem ludzi wolnych od niepotrzebnych zajęć i
wolnych funduszy odpowiednio pokierować – wraz z zakończeniem bezsensownych zbrojeń i
redukcją sektora militarnego do minimum pozwoli to na realizację najśmielszych projektów wolnej
ludzkości, przy których likwidacja głodu, czy bezdomności na świecie wyda się czymś trywialnym.
Konsumpcjonizm jest szczególnie niszczącą patologią ogólnego trendu „mieć” istniejącego od
zarania cywilizacji ludzkiej. Usuwając ten szkodliwy dla naszego gatunku element z procesu
socjalizacji i kultury masowej, po stworzeniu „cywilizacji - być” - wzrośniemy na wielu innych
polach, które obecnie są nieosiągalne. To jeden z obszarów na których przebudzenie obywatelskie i
mentalne splata się szczególnie wyraźnie.
Rzecz nie w tym, by nie zarabiać, wręcz przeciwnie. Bogaty przedsiębiorca dobrze traktujący
pracowników, dzielący się z nimi zyskami, dopuszczający ich do współzarządzania
przedsiębiorstwem, używający surowców/półproduktów z etycznych źródeł, dbający o środowisko
naturalne i produkujący rzeczy/świadczący usługi rzeczywiście przydatne nam w zdrowym życiu i
wolnym rozwoju, przechodząc na naszą stronę może sfinansować działania wielu aktywistów, masę
akcji obywatelskich i bardzo pomóc Sprawie. Pieniądze są niezbędne tak do życia, jak do
działalności obywatelskiej, a na globalną rewolucję potrzeba ich bardzo dużo. Rzecz w tym, by jak
najmniej wydawać ich na koszty swojego funkcjonowania w $ystemie, żeby jak najwięcej zostało
na działalność antysystemową i rozwój. Żyj tak, by, jeśli będzie tak żyło całe społeczeństwo,
zadusić $ystem jego własną bronią – pieniędzmi, czy dokładniej – zagłodzić sterującą nim i
pasożytującą na społeczeństwie oligarchię bankstersko-korporacyjną.
Jeżeli tylko możesz wybierz pracę, która Cię rozwija w ważnej dla Ciebie, niekoniecznie dla
$ystemu sferze, najlepiej prowadzoną w sposób wolny pod kątem samozarządzania Twoim czasem i
energią (czyli pracę niewyalienowaną). Jeżeli jest to niemożliwe, postaraj się znaleźć pracę, która
wymagać będzie jak najmniejszego zaangażowania energetycznego i czasowego. W drugim
przypadku – pracuj jak najmniej się da, a pieniądze inwestuj w walkę z $ystemem, przez
samodzielne akcje lub wsparcie sensownie i transparentnie działających organizacji.
Jeżeli wygospodarujesz nadwyżkę środków finansowych i zdecydujesz się na wsparcie jakiejś
organizacji, wybierz organizacje pozarządowe i polityczne dążące do realnych zmian, takie, które
uderzają w systemowe przyczyny, a nie tylko skutki Zła i chcą kiedyś przestać być potrzebne, gdyż
świat nie będzie wymagać zmiany, a organizacje państwowe i samorządowe wyręczania. Unikaj
wsparcia organizacji stricte charytatywnych – zastępują one $ystem w pełnieniu funkcji
pomocniczo-opiekuńczych zamiast walczyć o odzyskanie nad nim kontroli przez obywateli i
zmienić go tak, by spełniał ich oczekiwania. Jest to prywatyzacja usług publicznych oparta o
darmową siłę roboczą wolontariuszy zmuszanych do tego szantażem etycznym przez państwa
twierdzące, że na daną usługę nie mają pieniędzy, gdy w tym czasie finansują przedsiębiorstwa
prywatne, zbrojenia i banki. Podobnie wybieraj zawsze wolontariat obywatelski, a nie pomocowy –
ten drugi tylko o tyle, o ile pomaga budzić ludzi i angażować ich do walki z Systemem (czyli np. w
pomocowych projektach organizacji anty/altersystemowych).
Odrzuć lichwę, wycofaj oszczędności z banku lub trzymaj je w bankach
narodowych/spółdzielczych. Nie używaj kart kredytowych, a jeżeli nie masz opcji na karty
płatnicze, nie rób, nigdy, debetu. Jak ognia unikaj wszelkich kredytów i pożyczek. Jeżeli do upadku
$ystemu jedyną opcją na np. studia jest dla Ciebie kredyt, bierz go z myślą, że zrobisz wszystko, by
Babilon upadł i byś nigdy nie musiał/a go spłacać. Wybij sobie z głowy pożyczki na wakacje, czy
prezenty, staraj się nie kupować niczego na raty (a rzeczy nieprzydatnych do rozwoju i wolnego
życia nie kupuj po prostu wcale). Konsumpcyjne normy kulturowe są tworzone właśnie po to, by
Cię finansowo i mentalnie niewolić. Czym innym jest pożyczka, gdy nie starcza Ci na chleb, czym
innym na zbędny do życia gadżet, czy wyjazd, o który ktoś Cię prosi, gdyż poddany jest mentalnie
naciskowi kultury masowej.
Odrzuć hazard, nie graj na giełdzie, nie wspieraj spekulacji.
Zamiast kupować prezenty świąteczne (chyba, że wiesz dokładnie, czego dana osoba potrzebuje do
twórczego rozwoju i stać Cię na to bez konieczności zaciągania pożyczek) – pobudź swoją
wyobraźnię i rób je sam, najlepiej takie, które rozwijają świadomość Twoich bliskich. Ściągnij
pirackie filmy dokumentalne i zrób projekcję połączoną z dyskusją, znajdź ciekawy, rozwijający ebook, czy kilka i nagraj im na CD. Możesz też zrobić element biżuterii, czy ozdobę choinkową z
recyklingowych materiałów, ekologiczne kadzidło lub olejek do kąpieli, przygotować zdrową
potrawę, znaleźć recepturę i przygotować wywar ziołowy na jakieś ich dolegliwości, czy po prostu
zabrać bliskich w jakieś magiczne miejsce. W żadnym jednak wypadku nie wspieraj „świątecznego
szaleństwa” konsumpcji i nie kupuj rzeczy nieprzydatnych, opartych o modę, a nie wartości
użyteczne z punktu widzenia kierunku praktyki świadomego stylu życia.
Kwiaty pozbieraj na łące zamiast kupować w kwiaciarni, zimą/jesienią zamiast tego wymyśl coś
innego. Jeżeli spotkasz się ze zdziwieniem, czy odrzuceniem – tłumacz cierpliwie co i jak i nie
przejmuj się opinią tych, którzy jeszcze śpią snem $ystemu – to najlepszy prezent, jaki możesz im
dać, kiedyś to docenią.
Unikaj konieczności oszczędzania na wyjazdy, najlepiej odpoczniesz z dala od ludzi, a do tego
wystarczy namiot i prowiant oraz najlepiej ukochana osoba, czy zwierzę. Ziemia jest piękna
również blisko Twojego domu, nie musisz wyjeżdżać do miejsc oddalonych o setki kilometrów, a
już zwłaszcza na zatłoczone plaże (o Słońcu i opalaniu w zakładce „Zdrowie na co dzień” poniżej) i
wydawać krocie na bezsensowne „rozrywki”, czy na niezdrowe przekąski (jak też na rakotwórcze
grillowanie, czy popularne latem lody – przeczytaj ich skład i dobrze się zastanów, czy chcesz te
substancje wprowadzić do swojego organizmu).
Odrzuć modę na gadżety. Zastanów się, czy najważniejszych dla Ciebie funkcji nie spełnia już stary
telefon, czy telewizor, czy na pewno potrzebujesz nowego. Jeżeli kupno nowych rzeczy sprawia Ci
przyjemność przekraczającą ich realną użyteczność dla Twojego życia i rozwoju, lub co gorsza –
podnosi to Twoje mniemanie o sobie – skup się na autopsychoanalizie i zastanów się, co
kompensujesz sobie w ten sposób, dlaczego potrzebujesz przedmiotów, by poczuć się lepiej, co leży
u podstaw tego problemu.
Odrzuć wszystkie kosztowne hobby i kolekcjonerstwo czegokolwiek. Nie potrzebujesz do rozwoju i
szczęścia żadnych znaczków, monet, obrazów. Możesz za to kolekcjonować zdjęcia z demonstracji,
w których brałeś udział ;)
Jeśli to możliwe, naprawiaj rzeczy zamiast kupować nowe – ubrania spełniają swoją rolę
pocerowane, buty załatane lub sklejone, sprzęty AGD, czy RTV również często można naprawić
zamiast wyrzucać i od razu wymieniać na nowszy model. Oszczędzisz zarówno swoje pieniądze jak
i cenne zasoby planety.
Gry komputerowe – pobieraj tylko darmowe i tylko te, które pomagają Ci w rozwoju. Jeżeli grasz
w gry sieciowe, wykorzystuj je do agitacji i budzenia ludzi, rób w nich akcje solidarnościowe i
świadomościowe.
Ze względu na duży koszt utrzymania – stale rosnące ceny paliwa, ubezpieczenie, przeglądy,
naprawy, a także duży ślad ekologiczny – emisje paliw, surowce do produkcji, zanieczyszczenia z
nią związane, konieczność składowania wraków, zamiast samochodu wybierz w miarę możliwości
rower, spacer i/lub komunikację publiczną.
Zamiast chodzić do kina – ściągaj „pirackie” kopie filmów z internetu lub oglądaj je online. Jeżeli
głównym celem wyjścia do kina jest spotkanie się ze znajomymi – możesz ich przecież zaprosić na
projekcję w domu. Atmosfera będzie przyjemniejsza i mniej wymuszona, wstęp będzie za darmo i
można będzie od razu porozmawiać (oraz co bardzo istotne dla naszego cennego czasu – zmienić
film, jeżeli będzie kiepski), a poczęstunek, kawa i herbata wyjdzie znacznie taniej niż w kawiarni w
centrum. Wyjątkiem powinny być wyłącznie filmy zaangażowanych w walkę z $ystemem
reżyserów i niezależnych wytwórni filmowych, których warto finansowo wspierać.
Podobnie, kupuj książki wyłącznie zaangażowanych autorów. Jeżeli pisze je ktoś stojący po „złej
stronie mocy” (jak Zbigniew Brzeziński, którego czytać naszym zdaniem warto, lecz finansowo
wspierać – zdecydowanie nie) – zamiast je kupować pobierz z sieci „piracki” e-book. Jeżeli nie ma
go w sieci – wypożycz książkę z biblioteki. Jeżeli nie ma jej w bibliotekach, a uznasz, że jej lektura
naprawdę Ci się przyda – kup ją, po czym zeskanuj i umieść w sieci, by inni nie musieli wspierać
danego autora finansowo.
Nie chodź na płatne koncerty, nie kupuj kaset/płyt CD z muzyką, chyba, że świadomie chcesz w ten
sposób wesprzeć danego zaangażowanego politycznie artystę. Ogólnie by nie tracić czasu i nie
bombardować swojej podświadomości bredniami, polecamy słuchanie wyłącznie muzyki z
zaangażowanymi tekstami lub tej bez tekstów, dzięki której osiąga się oczekiwane stany
emocjonalne (np. relaks w czasie kontemplacji, czy agresja przy treningach) i pozyskuj ją z
internetu za darmo.
Zamiast umawiać się ze znajomymi w pubach/kawiarniach/restauracjach – wybierz miejsca
darmowe, spotykaj się w domach, w parkach, na skwerach, w lesie etc. i weź napoje/jedzenie ze
sobą.
Nie rób bezsensownych remontów – potrzeba kreacji rzeczywistości powinna się manifestować w
pożytecznym dla Ciebie i świata twórczym życiu, w świadomej autokreacji i walce ze złem w
Systemie. Wyrażaj się wewnętrzną wartością swojej istoty, a nie mieszkaniem i sprzętem
domowym. Oczywiście każdy człowiek potrzebuje ciepłego, bezpiecznego schronienia, z dostępem
do wody, by utrzymać higienę, możliwościami przygotowania i przechowania jedzenia oraz
dostępem do dóbr kultury i edukacji (internet, tv), by się rozwijać. Skandalem jest, że w XXI wieku
setki milionów ludzi nie ma przestrzeni prywatnej i podstawowych warunków życia – i wspólnymi
siłami niedługo to zmienimy. Żeby dokonać tego jak najszybciej, pragnienie kosztownej i
czasochłonnej zabawy w upiększanie domku dla lalek zostawmy jednak dzieciom. Nie wymieniaj
mebli tylko dlatego, że masz ochotę (skąd się ta ochota bierze?) na inny wystrój wnętrza, czy na
którymś pojawiły się zarysowania. Meble mają utrzymywać rzeczy nad podłogą, chronić je przed
kurzem i umożliwiać ich racjonalną segregację, to wszystko. Jeżeli jakiś się popsuł, zamiast
kupować nowy (a już zwłaszcza cały komplet!) przede wszystkim spróbuj go naprawić. Może jakiś
znajomy pomoże Ci za darmo (polecamy banki czasu). Zakup nowych to ostateczność (pożar,
zalanie, czy zakup mieszkania z fiaskiem pozyskania np. używanych mebli za darmo). To samo
tyczy się sprzętów AGD, poza patelniami z teflonem, które zarysowane stają się rakotwórcze, czy
malowania mieszkania co kilka miesięcy.
Uprawiaj sporty, ruszaj się dla zdrowia, nie wspieraj jednak sportu zawodowego - współczesne
gigantyczne, całoroczne igrzyska podzielone na dziesiątki dyscyplin, to wciąż to samo rzymskie
Colosseum, na którym tłum – tym razem globalny – ma rozładować frustrację dnia codziennego,
wrogość do $ystemu zastąpić wrogością do innej grupy kibiców, upoić się sukcesem swych idoli i
przenieść go na własne życie. Nie kupuj szalików, czapeczek, figurek zawodników, nie chodź też na
żadne płatne imprezy sportowe (choć sensowność spędzania czasu na bezpłatnych również stoi pod
dużym znakiem zapytania – chyba lepiej wtedy samemu się poruszać, czy czegoś pouczyć?). Jako
emancypująca się jednostka odrzuć pragnienie stopienia się ze stadem w stadionowej euforii, czy
płytkiego zespolenia dzięki wspólnym neoplemiennym barwom i przyśpiewkom - klubowym, czy
narodowym. Jedynym sensownym uzasadnieniem obecności na takiej imprezie sportowej lub nawet
jej zorganizowania jest możliwość dotarcia do nieświadomych ludzi i promocja anty$ystemowego
aktywizmu obywatelskiego – wśród zgromadzonych i ewentualnie w mediach. Z dyscyplin
sportowych wybierz do uprawiania te, które wymagają minimum zakupów, staraj się nabyć sprzęt
używany i nie traktuj go jak swojej wizytówki (vide markowy samochód etc.), powinien mieć
odpowiednie własności użytkowe i tylko tyle. Zamiast chodzić do fitness klubu zainwestuj raz w
podstawowy sprzęt i ćwicz w domu oraz na świeżym powietrzu. Jeżeli do treningu potrzebujesz
motywacji w postaci ćwiczącego tłumu, czy wyznaczonych godzin – popracuj nad swoją silną
wolą... Więcej o codziennym treningu znajdziesz w części „Osobiste centrum zarządzania energią
życiową” poniżej.
Bardzo ważnym aspektem konsumpcjonizmu jest dbanie o wygląd zewnętrzny. W pewnym sensie
rzeczywiście „wyrażamy się” w ten sposób, jest to naszą wizytówką. Efektywniej działa się jeżeli
nie kłuje się ludzi w oczy swoją odmiennością (ludzie są z natury ksenofobiczni, jest to wynikiem
wielu tysiącleci rozwoju naszego gatunku, konieczności oparcia się na wspólnocie i walki z
otoczeniem). Z drugiej jednak strony godzenie się na absurdalne zwyczaje jest niewychowawcze i
społecznie oraz ekologicznie szkodliwe, a nas samych niepotrzebnie wikła finansowo, czasowo i
energetycznie (np. krawat jako część garderoby nie ma ani jednej cechy użytecznej, jedyną zaletą
wydaje się możliwość powieszenia na nim jakiegoś szczególnie szkodliwego bankstera, czy
polityka;) To oczywiście żart). Można wyglądać schludnie, skromnie i profesjonalnie, nie
wspierając szkodliwych społecznie i ekologicznie trendów kulturowych. Nie ma nic
zabawniejszego i żałosnego zarazem niż widok „wyzwolonej” feministki z toną tynku na twarzy, w
modnych, drogich i zupełnie niepraktycznych bucikach na obcasach, w których nie przebiegnie
nawet 3 metrów, czy „niezależnego” samca alfa pokornie golącego co rano policzki i duszącego się
krawacikiem (oczywiście modnym i drogim), bo stadko w którym żyje mogłoby na niego krzywo
spojrzeć...
Ignoruj modę i nie zmieniaj garderoby bo ktoś mówi Ci, że tak już się nie chodzi ubranym.
Najlepiej ubieraj się w lumpeksach lub sklepach z wytrzymałą odzieżą wojskową, np. z demobilu,
w pozostałych wybieraj odzież przede wszystkim trwałą, pochodzącą z krajów nie łamiących praw
człowieka, najlepiej ekologiczną. Cały przemysł tekstylny i obuwniczy powinniśmy zredukować do
maksymalnie 10% obecnych mocy produkcyjnych, a i tak ubrań/butów byłoby dla wszystkich ludzi
na Ziemi wystarczająco dużo – odetchnie zarówno Przyroda, jak i wiele milionów ludzi
bezsensownie marnujących swój czas na pracę dla spełniania indywidualnych kaprysów
produkowanych przez oligarchię przemysłową za pośrednictwem ośrodków kreujących wzorce
kultury masowej (oczywiście dopiero zmiana $ystemu umożliwi zapewnienie im środków do życia
i wolnego rozwoju). Drogie Panie, jedna torebka naprawdę wystarcza do życia, a jeżeli lubicie
stukot kopytek może do kompletu ze szpilkami dołożycie dzwonek na szyi? ;) W miarę możliwości
nanoś na ubrania nadruki/naszywki z zaangażowanymi hasłami, zwłaszcza jeżeli na np. używanej
odzieży, którą nabędziesz znajduje się logotyp korporacji, czy sklepu.
Malowanie twarzy kobiet i golenie twarzy mężczyzn to wymysł przemysłu i chorej kultury opartej
na fałszywym, powierzchownym kulcie piękna obowiązującym w „północnym” kręgu kulturowym.
Spoglądając na to z boku, obiektywnie, wyda Ci się to równie absurdalne jak rozciąganie warg i
uszu w celu włożenia w nie gigantycznych kolczyków, czy przeciążanie szyi ciężkimi obręczami,
żeby je wydłużyć. Jeszcze inne kultury malują skórę popiołem z ognisk lub tatuują sobie twarze.
Jaki w tym wszystkim sens, poza kultywowaniem irracjonalnych tradycji i dostosowywaniem się do
stada? Cóż, jedno jest pewne – na obowiązujących w kulturze „państw rozwiniętych” kanonach
piękna i wyglądu korporacje zarabiają krocie... Twoje piękno jest w Tobie, a już wkrótce obudzimy
społeczeństwo, by nie potrzebowało do zauważenia go żadnych nieekologicznych (produkcja,
transport, opakowania, odpady), niezdrowych (wchłanianie kosmetyków przez skórę) i
bezsensownie kosztownych dodatków. Wyzwól się, nie rób makijażu i przy każdej okazji
zniechęcaj do tego innych. Mężczyźni naprawdę nie muszą się golić – pianki, płyny do twarzy,
ostrza do maszynek, opakowania... Drogo, czasochłonnie i nieekologicznie. Przemyśl, czy nie lepiej
po prostu co jakiś czas strzyc zarost – maszynką elektryczną lub nożyczkami – będziesz miał z tym
o wiele mniej zachodu niż z codziennym goleniem i zaoszczędzisz sporo czasu i pieniędzy (i już
nigdy nie będą Cię piec policzki przez płyn po goleniu ;P).
Niezależnie od płci – nie chodź do fryzjera, rób tylko takie fryzury, które możesz utrzymać
samodzielnie lub z pomocą kogoś, kto zrobi to za darmo. Czy będą to proste, długie włosy, czy też
krótkie – to zaledwie chwila wysiłku co 2 tygodnie, czy nawet miesiąc, nożyczki lub maszynka
elektryczna, którą kupisz na wiele lat i gotowe. Nie farbuj włosów, nie lakieruj ich, nie rób
„trwałej”. To narcyzm i absurd, w dodatku bezsensownie kosztowny, szkodliwy dla zdrowia
(toksyny wchłaniasz przez skórę – spróbuj wypić butelkę farby lub lakieru do włosów...) i
nieekologiczny (ponownie: produkcja, zasoby, odpady, toksyny). Nie maluj paznokci, nie chodź na
pedicure, a o paznokcie zadbaj sam/a – wystarczy je co jakiś czas przystrzyc i obciąć skórki, nie
wymaga to przecież żadnych „ekstra umiejętności”. Naprawdę nie potrzebujesz do pełnego,
szczęśliwego życia niczego, czego nie możesz zrobić sobie z włosami, czy paznokciami sam/a, a
podświadomą satysfakcję z bycia obsłużonym/ną jak „pan/i” przez „niewolnika”, którego
wynajmujesz na godzinę, mógłbyś/mogłabyś sobie podarować... Chcąc zminimalizować zapach
potu po prostu się umyj - zwykłym, prostym mydłem (najlepiej ekologicznym, bez szkodliwych dla
zdrowia i środowiska dodatków), najlepiej naucz się wytwarzać je samodzielnie. Jeżeli chcesz
używać dezodorantu/antyperspierantu – koniecznie wybierz ekologiczny i nietestowany na
zwierzętach (lub zrób go samodzielnie), drogie perfumy są Ci do tego zdecydowanie niepotrzebne.
Naprawdę nie chcesz spędzić życia z kimś, kto zadurzy się w Tobie (endorfinowemu „zakochaniu” i
rytuałowi godowemu poświęciliśmy osobny wątek) ze względu na zapach Twojego perfumu, Twoją
fryzurę, czy kolor farby na policzku/powiece. Odstaw to badziewie. Jesteś tego warty/a ;)
Nie kupuj biżuterii (sobie ani innym), jeżeli widzisz w tym w ogóle jakiś sens – rób ją sam/a. Pod
kątem racjonalnym możesz co najwyżej przemyśleć stworzenie sobie biżuterii-amuletów, które
przypominać Ci będą kim jesteś i do czego zdążasz, jakie wady chcesz w sobie zlikwidować i jakie
zalety rozwinąć.
Staraj się samemu produkować i przygotowywać do spożycia jak najwięcej żywności. Zamiast
stołować się w barach i restauracjach, gotuj samemu z jak najzdrowszych i najmniej
przetworzonych produktów. Jeżeli Cię stać - kupuj żywność lokalną, najlepiej ekologiczną lub
import Fair Trade. Najlepiej w sklepach dyskontowych, hurtowniach tudzież lokalnych sklepikach.
Pamiętaj, by kupować tylko tyle, ile jesteś w stanie zjeść przed terminem przydatności do spożycia
– na świecie niepotrzebnie marnuje się mnóstwo żywności. Odrzuć wszystkie używki, które nie są
pożytecznym elementem Twojej diety, zapomnij o alkoholu destylowanym, słodyczach i słonych
przekąskach. Gdy będziesz żyć zdrowo, jeść i pić zdrowo oraz myśleć zdrowo – nie będziesz
potrzebować drogich lekarstw. Więcej na ten temat znajdziesz w częściach „Osobiste centrum
zarządzania energią życiową” oraz „Zdrowie na co dzień”.
Staraj się nie kupować rzeczy produkowanych w krajach łamiących prawa człowieka. Wprawdzie
rząd odczuje to ostatni i najpierw uderzy to w robotników fabrycznych, jednak to bieda najczęściej
pcha do buntu, a rządy trwają tylko tak długo, jak długo poddani im na to pozwalają. Im większe
będą trudności gospodarcze danego kraju, tym lepiej dla długofalowego interesu jego mieszkańców.
Nie kupuj więc produktów chińskich, rosyjskich, izraelskich, czy amerykańskich ;)
Pieniądze to drugie, po rozpalonych pragnieniem wolności ludzkich duszach, paliwo rewolucji.
Używaj ich z taką rozwagą, z jaką kulturyści i modelki podchodzą do kalorii. Wydaj chociaż 1
jednostkę monetarną Twojego kraju więcej w ciągu miesiąca na aktywizm niż na konsumpcję
(ponad wyżywienie i opłaty za mieszkanie i energię), jedną więcej na walkę z $ystemem niż na jego
wsparcie. Promuj świadomą konsumpcję – a więc antykonsumpcjonizm, niech strajk konsumencki
się rozszerza! :)
2. PRZEBUDZENIE OBYWATELSKIE, AKTYWIZM I ORGANIZACJA
Przejdźmy teraz do głównego punktu programu. Równolegle z edukacją obywatelską obejmującą
polecane przez nas książki i filmy znajdź inne niezależne, obiektywne źródła informacji (zwłaszcza
niezależne portale internetowe) i czerp z nich aktualną wiedzę o świecie, a w przypadku źródeł
subiektywnych, konfrontuj informacje ze źródłami innych stron sceny politycznej. Podziel się nimi
ze wszystkimi, których znasz i nam również podeślij link ;) Bądź na bieżąco, postaraj się ogarnąć
świat i jego politykę, gospodarkę, trendy i procesy. Podobnie jak w przypadku psychoanalizy
zresetuj i zrestartuj swoją świadomość polityczną, pozbądź się wszystkiego, co nieracjonalne, całej
manipulacji $ystemu obejmującej tą sferę Twojego życia, edukuj się, poszerzaj horyzonty, pozbądź
się wtórnych antypatii, niech Twoja świadomość rośnie każdego dnia. Odrzuć wszelkie autorytety i
idolatrię, bądź obiektywny w stosunku do swojego kraju, narodu, religii i jej wpływu na życie
społeczno-polityczne. Używaj też, choć z odpowiednią dozą zdrowego krytycyzmu, mediów
głównego nurtu – warto znać propagandę wroga, często też mimo manipulacji podają po prostu
ciekawe informacje. Eskapizm w rodzaju „wyrzucenia telewizora i odłączenia internetu” jest
właśnie tym, o co $ystemowi chodzi w kontekście ludzi, którzy mają już dosyć. Dzięki temu tracą
łączność z rzeczywistością i przestają być groźni. Czytaj, oglądaj, myśl i jeszcze raz myśl :)
Przede wszystkim jednak – zacznij DZIAŁAĆ :) Pamiętaj, że wiedza o społeczeństwie, polityce etc.
jest ważna, ale najważniejsze jest twórcze działanie dla zmiany systemowej. Nasze najważniejsze
postulaty są zupełnie elementarne, zrozumiałe dla każdego, kto choć odrobinę wybiegnie refleksją
poza dopuszczone dla niewolników spectrum poglądów. Teraz musimy je jeszcze wywalczyć.
Znajdź i skontaktuj się ze wszystkimi organizacjami obywatelskimi działającymi w Twojej okolicy,
o celach zbieżnych z kierunkiem Przebudzenia – czyli dotyczących praw obywatelskich,
emancypacji ekonomicznej, ekologii etc. Spróbuj nawiązać z nimi stałą, wolną współpracę
akcentując, że działasz jako wolny aktywista również z innymi organizacjami i nie dopuszczasz
ograniczania Cię w tym względzie międzyorganizacyjnymi i personalnymi tarciami ich liderów.
Postaraj się przyciągnąć je do sieci budowanej przez naszą Fundację, promuj wśród ich aktywistów
przebudzenie i wychodzenie poza wąsko pojętą działalność „w jednej sprawie” na rzecz
całościowej walki z $ystemem. Jeżeli w Twojej miejscowości nie działa żadna – nie zrażaj się i
stwórz lokalny oddział organizacji ogólnokrajowej – lub po prostu koło aktywistów naszej
Fundacji.
Z przyjaciół, rodziny stwórz podstawową wolną komórkę rewolucyjną – zespół aktywistów z
którymi razem jeździć będziesz na demonstracje, robić transparenty, przygotowywać ulotki – nic
tak nie łączy, nic tak nie wzmacnia więzi, jak wspólna walka, wspólny rozwój, wspólne
przebudzenie. Troszcz się o nich i wspieraj w każdym aspekcie ich życia i wzrostu. Jeżeli ktoś, na
kim Ci szczególnie zależy, ma problemy z obudzeniem się i podjęciem aktywizmu, próbuj do
skutku, napełniaj go entuzjazmem i pozytywną energią, wykorzystaj wiedzę o jego upodobaniach,
problemach egzystencjalnych etc. - za większość ludzkich problemów odpowiada bezpośrednio lub
pośrednio $ystem, więc u każdego można znaleźć motywację wystarczającą do podjęcia walki.
Postaraj się uczestniczyć w jak największej ilości akcji, aktywnie włączaj się w ich przygotowanie,
rozdawaj ulotki, rozklejaj wszędzie gdzie się da plakaty i vlepki, rozmawiaj z ludźmi i agituj co sił:)
Godzina ostatniej bitwy się zbliża, zrób wszystko, by się do niej jak najlepiej przygotować.
Wykorzystaj każdą okazję, by uczestniczyć zarówno we wszelkiego typu konfliktach lokalnych,
dotyczących szkodliwych ekologicznie, czy społecznie inwestycji, korupcji urzędników, w
strajkach związanych z zamykaniem zakładów pracy, protestach przeciwko eksmisjom z mieszkań
etc., jak w akcjach ogólnokrajowych, dotyczących szkodliwych dla demokracji i praw
obywatelskich regulacji prawnych, antyspołecznych reform systemów emerytalnych, działaniach
przeciwko neoliberalnym rządom i konfliktom zbrojnym, w akcjach solidarnościowych pod
ambasadami krajów łamiących prawa człowieka etc. oraz w akcjach globalnych – protestach
przeciwko szczytom grupy G8, WTO, szkodliwym regulacjom międzynarodowym, jak też w
pozytywnych inicjatywach obywatelskich typu Światowe Fora Społeczne.
Są 3 fundamentalne rzeczy, które aktywista powinien umieć w kontekście dużych zgromadzeń.
Niby proste, ale rzadko spotykane: chodzić (w tchnącym siłą szyku, a nie w kupce przestraszonych
kurczaków), krzyczeć (z całych sił, wkładając w to całą miłość dla ludzi i całą nienawiść do
$ystemu) i siadać (oraz mocno się trzymać w sitt-in'gu, również przy ataku policji z zaskoczenia).
Dodając czwartą – już poza zgromadzeniami i demonstracjami – żyć konsekwentnie ze swoimi
przekonaniami, mamy prosty przepis na rewolucję.
Bardzo ważne w aktywizmie obywatelskim jest pełne zaangażowanie – i uczestniczenie we
wszystkich aspektach walki z $ystemem. Niestety, obecnie pokutuje przekonanie, że skoro robi się
jedno – np. jest się progresywnym wykładowcą, naukowcem, dziennikarzem, publicystą,
zaangażowanym artystą, czy blogerem – to wystarczy. Rzecz w tym, że na ulicy, na demonstracji,
do blokady $ystemu potrzeba KAŻDEGO. Każdy z nas poza wszystkim, co robimy dla ruchu (czy
ktoś jest grafikiem, informatykiem, twórcą tekstów, koordynatorem kampanii, księgowym etc. etc.)
musi być zarówno aktywistą ulicznym jak i agitatorem w życiu codziennym. Nie chodzi o to, by
chodzić od drzwi do drzwi jak świadkowie Jehowy – narzucanie się ludziom, naruszanie ich miru
domowego może budzić dodatkową niechęć – lecz raczej o to, by podczas przerw w nauce/pracy,
podczas spotkań towarzyskich i imprez, czy choćby przypadkowego spotkania znajomego na ulicy,
na pytanie „co u ciebie” zamiast zdawkowego „ok, a co u ciebie?” wspomnieć „wiesz, przeczytałem
coś naprawdę ciekawego, wiele mówi o $ystemie w którym żyjemy”, „zaangażowałem się w
globalny ruch na rzecz prawdziwej demokracji, nie masz dosyć tej skorumpowanej bandy, która
nami rządzi?” Etc. etc. Jeżeli ktoś zwraca się do Ciebie z problemem oczekując rady, zamiast
głaskać go po główce skieruj go na tory samozrozumienia siebie i świadomego życia, w 99%
przypadków to wszystko, co rozwiąże dany problem przynajmniej długofalowo. Najważniejszym
jednak aspektem aktywizmu jest pokojowe zablokowanie $ystemu (udział w zamieszkach budzić
może zrozumiałe obiekcje, zwłaszcza, że nie ma to po prostu większego sensu). Niestety, budzi to
zwykle strach i wiele osób chodzących na demonstracje na pokojową blokadę nie pójdzie. Albo
przeciwstawiamy się $ystemowi i próbujemy go zdemontować, albo aktywizm będzie dla nas formą
psychicznego onanizmu, dzięki któremu poczujemy się lepiej niż bierna większość, ale protestować
będziemy tylko na zasadach $ystemu, dopuszczonych przez jego prawo i jego funkcjonariuszy.
Naiwnością byłoby sądzić, że dopuściłby metody prawdziwie efektywne, czyli prawdziwie
komplikujące mu funkcjonowanie. Obywatelskie nieposłuszeństwo, odmowa podporządkowania się
jest podstawową i najefektywniejszą bronią obywateli. Czy będzie to odmowa płacenia podatków,
odmowa podporządkowania się nowym niedemokratycznie ustalanym przez skorumpowany rząd
prawom, czy wreszcie pokojowa, fizyczna blokada instytucji, czy arterii komunikacyjnych – w
odpowiednio dużej skali to najlepsze, co można zrobić. Wyobraźmy sobie milion, dwa miliony
ludzi okupujących londyńskie City – symbol $ystemu, ale też i jego bardzo ważny element – po
prostu siedzących pokojowo na wszystkich drogach, mostach prowadzących do tej ambasady Zła i
niedopuszczających do miejsc pracy pracowników – i oczywiście również zatrudniających ich
banksterów. Jeżeli zrobią to w sposób zorganizowany, jeżeli będą zdeterminowani i nie pozwolą się
zastraszyć policji, w Anglii nie starczy więzień i stadionów by ich pozamykać, zwłaszcza, jeśli po
wypuszczeniu z nich będą od razu wracać na blokadę, a jeśli nie zostaną do niej dopuszczeni –
zablokują najbliższe tory kolejowe, metro, czy most. Niezadowolonych jest w tym kraju znacznie
więcej niż milion – dwa... Trzeba tylko dać im światło, wskazać drogę i odpowiednio mentalnie
przygotować (aby nie bali się represji) oraz fizycznie przeszkolić. Tym między innymi, nie tylko w
Wielkiej Brytanii, ale w każdym kraju do którego dotrzemy, będziemy się zajmować.
Problem jest w ludzkim strachu i obawie przed niepodporządkowaniem, przed represjami – jak
utrata pracy po niestawieniu się do niej (gdyż blokady, by były skuteczne, nie mogą trwać jeden,
czy dwa dni, choć w przypadku szczytów światowych potęg wystarczyłby tydzień). Efektem tego
są grzeczne spacery z flagami, skandowanie haseł i rozejście się do domu w poczuciu dobrze
spełnionego obowiązku. Fakty są takie, że nie przynosi to żadnego lub prawie żadnego efektu.
Naszym głównym celem jest ZABLOKOWANIE $ystemu i uniemożliwienie mu funkcjonowania,
zmobilizowanie społeczeństwa do masowych akcji protestacyjnych i przejęcie przez obywateli
kontroli nad poszczególnymi państwami, poprzez podporządkowanie sobie rządu lub wybranie
nowego, który zmieni prawo i instytucje polityczno-gospodarcze na zgodne z przekonaniami i
interesem większości ludzi. Tylko pokazując naszą determinację, poświecenie dla Sprawy, tylko nie
ustępując ani o krok możemy zwyciężyć.
WSPÓŁKREACJA ORGANIZACJI
Zdecentralizowana, spontaniczna działalność jest ważna, jednak nie przyniesie zwycięstwa, gdyż do
wielkich zadań potrzeba połączonego wysiłku wielkiej liczby aktywistów, a do tego niezbędna jest
organizacja – profesjonalna i skuteczna w osiąganiu zamierzonych celów. Taką właśnie organizację,
korzystając z kilkunastu lat doświadczeń w działalności obywatelskiej w różnych grupach,
budujemy. W JEDNOŚCI SIŁA – to potoczne powiedzenie ma głęboką mądrość – nasza moc
połączona z mocą innych daje efekt synergii – suma jest większa niż zestawienie części
składowych, uczestnictwo w zjednoczonej mentalnie zbiorowości daje nam indywidualnie również
większą moc, niż mieliśmy pierwotnie. Daje nam możliwość osiągania rzeczy na pierwszy rzut oka
niemożliwych – wielkich widowisk, tworzenia imperiów, dzieł inżynierii. Siła ta oczywiście może
być, co pokazał Napoleon, Hitler, czy ostatnio fundamentalistyczna ISIS użyta do złych celów –
może też jednak i musi wręcz być wykorzystana do stworzenia wielkiego dzieła Dobra.
Organizacja jest niestety często postrzegana jako miejsce mające zapewnić poczucie wspólnoty i
dobre samopoczucie – narcystycznego wyobcowania z chorego społeczeństwa, poczucia bycia
lepszym niż bierna większość w kółku wzajemnej adoracji, przy minimum wysiłku własnego,
zerowym poświęceniu tego, co uznaje się za przyjemne, zwłaszcza rozrywki, minimum komplikacji
życiowych - zwolnieniu się z zajęć, czy pracy i oczywiście miejscem, gdzie można znaleźć
podobnie wyobcowanych ludzi płci odpowiadającej swojej orientacji seksualnej. Gdzie tu
prawdziwa celowość podbudowana aksjologicznie, gdzie idea? W organizację jako ludzie pragnący
kontrolować swój instynkt stadny, łączymy się tylko dlatego, że to konieczne, że sytuacja tego
wymaga, że trzeba łączyć się, by walczyć o naszą wolność, przyszłość i życie. Nie dla zabawy –
choć należy traktować działalność na emocjonalnym poziomie jako rozrywkę, nie dla stada – choć
należy się maksymalnie utożsamiać z organizacją, którą się współtworzy, a więc z innymi jej
aktywistami i reprezentowanymi przez nią ideami, nie dla seksu – choć organizacja rzeczywiście
jest najlepszym miejscem na znalezienie kogoś o podobnych poglądach, stylu życia i celach
autorozwojowych. Pierwotny cel jest jednak najważniejszy – to ZWYCIĘSTWO w wojnie ze Złem,
którą toczymy, reszta to towarzyszące temu bonusy, z których należy się radować i je doceniać, ale
które nie mogą stanowić przyczyn naszego zaangażowania, nawet na poziomie podświadomym –
po to jest m.in. właśnie autopsychoanaliza, by rozszerzyć swą percepcję na „tył głowy” - zrozumieć
podświadomość/ducha i ją kształtować zgodnie ze swoją wolą oraz czerpać do woli z tego
nieskończonego źródła pozytywnej energii.
Organizacja powinna dbać o dobro swoich członków i walczyć o ich przyszłość, szczęście, życie,
zdrowie. Powinna się o nich troszczyć i pomagać im w sprawach życiowych – problemach z
otoczeniem, z ich funkcjonowaniem w $ystemie etc. Ani jednostka na organizacji, ani organizacja
na jednostce nie powinna pasożytować, związek ten powinien być zdrowy, symbiotyczny. Rozwój
organizacji będzie korzystny dla jednostki, gdyż jako jej potężny, „zbiorowy przyjaciel” będzie
mieć lepsze możliwości dbania o jednostkę, rozwój jednostki będzie korzystny dla organizacji,
ponieważ będzie lepszym, silniejszym, zdrowszym, bardziej wykształconym, czy doświadczonym
aktywistą. Jeżeli działa to tak, jak powinno, każda godzina i każda kwota poświęcona dla
organizacji będzie jedną z najlepszych inwestycji w życiu – i to w jak najbardziej egoistycznym
interesie jednostki – ponieważ jest to „inwestycja w relacje” o wiele bardziej trwałe, mniej
chwiejne, niż przyjaźń z pojedynczym człowiekiem. Ugruntowana pozycja w organizacji, opartej na
wzajemnej lojalności, daje bowiem oparcie i możliwość pomocy ze strony nie jednej, ale bardzo
wielu osób. To, że jest bardzo niewiele organizacji działających w taki sposób (zaczynając od
państw, które przecież taką organizacją powinny być, dbając o szczęście i rozwój swoich –
wszystkich – obywateli) nie znaczy, że jest to niemożliwe. W PRL było powiedzenie
„państwowe/wspólne czyli niczyje” – tu musi być odwrotnie: „wspólne, czyli również moje”. Taką
właśnie organizację tworzymy i taki obustronnie korzystny, symbiotyczny model polecamy do
wdrażania innym. Jeżeli chcesz sprawdzić, w jakiej organizacji działasz, zwróć się do niej o pomoc
w zupełnie oderwanej od jej działalności, swojej, życiowej, osobistej sprawie – i zobacz, jak jej
funkcjonariusze na to zareagują. Jeżeli uznasz, że jesteś dla nich tylko trybikiem, który się dla nich
jako człowiek po prostu nie liczy – taką pasożytującą na Twojej życiowej energii grupę opuść.
Realizacja celów zmiany systemowej wymaga armii, zasobów i energii – składa się na nią zarówno
rozgłos, popularność organizacji, siła jej marki, rozpoznawalność nazwy i logotypu, jak aura, pole
morficzne, które wytwarza – oddziałuje ono zarówno na jej członków – gdy jest silna uskrzydlając
ich, dając nadludzką siłę, wytrwałość, pozytywne nastawienie etc., na odbiorców przekazu, czyli
potencjalnych aktywistów/darczyńców/wyborców, jak na jej wrogów, łamiąc ich morale, skłaniając
do nerwowych reakcji, a często do błędnych decyzji powodowanych zwykłym strachem. Każdy
aktywista pragnący realizacji celów - a więc własnego wyzwolenia i własnego życia w lepszym
świecie o którym marzy, powinien włożyć maksimum wysiłku, wszystkie swe umiejętności,
wykorzystać każdą chwilę, każdą okazję, rozmowę z ludźmi, by zwiększać moc swojej organizacjia więc i swoją, na tych trzech polach – AGITUJĄC by powiększyć jej szeregi i popularność jej idei/
postulatów, pozyskiwać środki na jej działalność i samemu w miarę swoich możliwości powiększać
jej zasoby konieczne do wojny. To EKSTREMALNIE ważne, zwłaszcza biorąc pod uwagę totalną
dysproporcję sił i środków między nami, a oligarchią.
Każdy z nas jest odpowiedzialny za budzenie świadomościowe – i obywatelskie aktywizowanie
innych ludzi, od tego zależy nasz sukces. Każdy budzący się to nie tylko aktywista, to nowa sieć
kontaktów, nowych ludzi do budzenia, możliwości rozsyłania informacji, pozyskiwania środków na
działalność etc. etc. Nie chodzi o ambicję, poczucie przynależności do potężnej organizacji, tylko o
jej skuteczność w realizacji podstawowego celu, jakim jest Twoja wolność. Im więcej ludzi
obudzisz (czy precyzyjniej – którym pomożesz rozpocząć swoją podróż do przebudzenia) i których
zmobilizujesz aktywistycznie – tym większy będzie Twój udział w przyszłym zwycięstwie, lub tym
mniejsza odpowiedzialność za ewentualną klęskę (czy w naszym przypadku – za ewentualne
przejściowe problemy, klęska nie wchodzi w rachubę :))
Wiele osób do działalności nie podchodzi poważnie i dzieje się tak we wszystkich środowiskach od
lewa do prawa. Pod kątem profesjonalizmu, solidności, punktualności itd. zdecydowanie poważniej
podchodzą do pracy dla $ystemu. To zarówno zniechęca innych aktywistów, jak uniemożliwia
skuteczną koordynację organizacji i spowalnia rozwój jej działań. Zagadnienia te omawiamy
szerzej na szkoleniach, tu apelujemy o odpowiedzialne podejście do działalności – i postawienie się
czasem w sytuacji osób, które muszą daną akcję koordynować.
PREMANENTNY AKTYWIZM. Nie każdy może się całkowicie poświęcić działalności, a każdy
jest na wagę złota – i każdy, niezależnie od swojej sytuacji życiowej, finansowej, wolnego czasu
itd. może nam pomóc.. Do rewolucji potrzeba zarówno ogólnopolskiego zespołu całkowicie
poświęconych Sprawie aktywistów uwolnionych ekonomicznie do stuprocentowej działalności
antysystemowej, jak i również sporej armii ludzi angażujących się w pracę – najlepiej
niewyalienowaną, dzięki którym będzie można utrzymać konieczną infrastrukturę, wydatki
promocyjne, transport, komunikację etc., etc. Prawdziwy aktywizm to perspektywa, ciągła
świadomość swego zniewolenia i konieczności walki o wolność, to ciągłe próby rozmów ze
współpracownikami, kontrahentami, budzenie ich i robienie wszystkiego, co się tylko da przy
okazji pracy oraz by móc się z niej urwać chociaż na akcje organizowane przez tych, których zakres
wolności jest trochę większy. Można jednocześnie być aktywistą i pracować nawet 14 godzin na
dobę – jeśli to w danym okresie naprawdę konieczne (czyli np. mamy alimenty, kredyt na
mieszkanie – których zaciąganie odradzamy, podobnie jak rozmnażanie zwłaszcza nie posiadając
odpowiednio dużych środków). Praca, nawet wyalienowana, może być aktywizmem – jeżeli
potraktujesz ją jako łupienie $ystemu – gdy będziesz wydawać więcej zarobionych pieniędzy na
walkę z nim, niż na jego wsparcie. Jeżeli zarabiasz dużo, po zminimalizowaniu konsumpcji ufunduj
stypendium aktywistyczne dla osób, które chcą się całkowicie poświęcić walce z $ystemem
kosztem swojej kariery, czy założenia rodziny i w konfrontacji z siłami oligarchii ryzykują
najbardziej. Jeżeli dysponujesz wolną przestrzenią mieszkalną – stwórz pokój gościnny dla
aktywisty/ów, dzięki czemu mniej będzie trzeba wydać na jego/ich wyłączenie z $ystemu - i tym
więcej będzie można wydać zamiast na ich utrzymanie - na jakieś inne działanie, kampanię etc.
Jeśli masz dostęp do żywności (praca w rolnictwie, przetwórstwie, czy restauracji) przekaż ją za
pośrednictwem organizacji wolnym aktywistom. Masz dostęp do ksera? Kseruj ulotki. Po prostu
pomagaj jak tylko możesz :)
SAMOFINANSOWANIE ORGANIZACJI. Znamy bardzo wiele organizacji działających w
różnych środowiskach i wszystkie mają problemy ze ściągalnością składek, czy zbiórek celowych
na swoje funkcjonowanie, co skutecznie spowalnia ich rozwój i utrudnia funkcjonowanie. Często
zmuszając je do korzystania z obarczonego poważnymi wadami systemu grantowego, czy do
prowadzenia działalności gospodarczej – to wszystko zaś często zabija w kadrze wolnego ducha
spontanicznego aktywizmu. Jednocześnie aktywiści, czy sympatycy tych organizacji, masę
pieniędzy wydają na niepotrzebną im do szczęścia i rozwoju konsumpcję, często również
niezdrowe jedzenie, hazard, czy szkodliwe używki – finansowo bardziej wspierając $ystem, niż go
dekonstruując. Dlatego upowszechnianie świadomej konsumpcji i idei strajku konsumenckiego jest
tak ważne i polecamy to sojuszniczym organizacjom. Zaoszczędzone na zbędnej konsumpcji
pieniądze przeznaczone na walkę ze Złem, jako symboliczny dysponent mocy twórczej zmieniają
formę – na nowych przebudzonych aktywistów i ich przyszłe działania dla organizacji – i Twojego
dobra, na zorganizowane akcje – i rozgłos konieczny do walki z $ystemem, docierania z informacją
do niewolników i ich budzenia/mobilizacji, infrastrukturę dla rozwoju organizacji i działania etc.
etc. Jeżeli wszystko funkcjonuje transparentnie, gdy organizacja jest zarządzana profesjonalnie, w
sposób maksymalizujący efekty wszystkich działań i minimalizujący koszty – każda złotówka
przeznaczona na organizację to nie wydatek, ale odłożenie na kupkę – swoją kupkę, z której już na
zawsze czerpać się będzie korzyść. Patrząc na to zagadnienie w ten sposób można skanalizować
instynkt zbieracki opierający się wszelkim datkom (choć równoważony czasem przez poryw
altruizmu, czy narcyzm) zwłaszcza regularnym – i istotnie obniżającym ilość środków w dyspozycji
– by uczynić z pozyskiwania darowizn i własnych składek wewnętrznie akceptowane działanie dla
wzrostu swojej indywidualnej mocy oddziaływania na świat i własnych egoistycznych przecież w
istocie korzyści (wolność prawdziwej demokracji, bezpieczeństwa dzięki MDG etc.). Wspieranie
organizacji to tak naprawdę budowa najefektywniejszego funduszu inwestycyjnego/emerytalnego
jaki można sobie wyobrazić. Co więcej, bez takiego nastawienia tworzących ją osób nigdy nie
powstanie siła zdolna do pokonania $ystemu.
EGO, A DZIAŁALNOŚĆ OBYWATELSKA I SKUTECZNOŚĆ ORGANIZACJI. Indywidualizm i
rozwój osobisty jest ważny, jest celem samym w sobie, jednak udział w jakiejkolwiek organizacji
wymaga jego świadomego samoograniczenia. Organizacje takie jak armia w celu zwiększenia
swojej skuteczności, co jest w kontekście ich podstawowego celu działania, czyli prowadzenia
wojny, śmiertelnie wręcz ważne, usiłują zminimalizować indywidualizm jednostkowy, oraz stępić
podstawowy instynkt ludzki, ważniejszy nawet niż seksualny – instynkt samozachowawczy. W tym
celu indoktrynują żołnierzy ideologicznie, wpajają im „cele ważniejsze niż ich życie”, w tym celu
ich musztrują, co jest czynnością nie do zniesienia dla myślącej niezależnie istoty (jako, że nie
prowadzi do osiągnięcia jakiegokolwiek racjonalnego celu poza jednym – podporządkowaniem
umysłu i ciała innemu umysłowi). Organizacja obywatelska staje przed pozornie
nierozwiązywalnym dylematem – działa na rzecz społecznej i jednostkowej emancypacji,
jednocześnie jej skuteczność w osiągnięciu tych celów uzależniona jest od zdolności czy to
organizacji do podporządkowania sobie (czyli kierującym nią ludziom) poszczególnych jednostek
(przy pomocy systemu nagród motywacyjnych, możliwości awansu uzależnionych od
podporządkowania, nacisku psychicznego ze strony grupy i wykorzystania konformizmu jednostek
etc.), czy, co najczęściej niestety nieosiągalne, od zdolności jednostek do świadomego
samopodporządkowania się organizacji po pełnej internalizacji tak jej celów, jak celowości swojego
w niej udziału. Pierwsza metoda rodzi naturalny odruch buntu, odczuwalnego bądź spychanego w
podświadomość i nieustanny konflikt obniżający skuteczność działania poprzez marnotrawienie
energii na ścieranie się mocy organizacji/jej funkcjonariuszy i jednostki-jej członka. Prowadzi to do
zmęczenia, konfliktów personalnych, a często do rozpadu grupy bądź odejścia z niej osób
niezdolnych do podporządkowania bądź o zbyt silnych indywidualnościach. Organizacja złożona ze
świadomych jednostek będzie więc trwalsza i skuteczniejsza i do takiego celu trzeba właśnie dążyć.
Zaznaczyć należy tu różnicę między świadomym samopodporządkowaniem w organizacji
wolnościowej – i dążącej do wolności, a mentalnym zniewoleniem jednostek w organizacji
autorytarnej – i dążącej do autorytaryzmu. Różnica wydaje się być subtelna, niejasna, w
rzeczywistości jednak, pod kątem psychologicznym, jest gigantyczna. Organizacji autorytarnej,
skutecznej, potężnej, operującej potencjałem wyrzekających się indywidualizmu jednostek
kierowanych przez dzierżącą nad nimi władzę mniejszość/osobę, oraz organizacji wolnościowej,
słabej, nieskutecznej, marnującej czas na niekończące się dysputy i spory wewnętrzne, wszelkiego
typu dzielenie włosa na czworo, opartej w przeważającej większości o okazjonalny aktywizm
leniwych, kłótliwych i pozbawionych imperatywu skuteczności pseudoaktywistów, my
przeciwstawimy organizację ludzi wolnych i przedkładających skuteczność wspólnego działania
nad własne ego – gdyż profesjonalna struktura quasi-korporacyjna, czy para-militarna szybciej
odniesie sukces w walce o indywidualne możliwości rozwoju w wyzwolonym społeczeństwie. A
dokładniej – tylko taka organizacja ma szanse w konkurencji z oligarchią posiadającą media,
system edukacji, siły represji, aparat inwigilacji, gigantyczne finanse i cały wachlarz molochów
partyjnych stojących na straży $ystemu. Przykład wojsk anarchistycznych podczas rewolucji w
Hiszpanii – w których w toku rozwoju nastąpiło przejście ze struktur bezpośredniodemokratycznych do hierarchiczno-roboczych mówi sam za siebie. My też toczymy wojnę, a
niewielki wyszkolony i wyposażony oddział policji, czy wojska może pokonać nawet największy
pozbawiony dowództwa, wyszkolenia i sprzętu tłum. Nawet stosując metody wyłącznie pokojowe ,
wygrać z potęgą $ystemu możemy tylko przeciwstawiając mu naszą siłę, szybkość decyzyjną i
skuteczność w realizacji podjętych działań, te zaś osiągnąć można – niestety – wyłącznie przez
świadome samopodporządkowanie się organizacji opartej na imperatywie jej skuteczności
działania. Żadna skuteczna organizacja nie może być w pełni demokratyczna (w rozumieniu
demokracji bezpośredniej, choć niektóre próbują sprawiać takie wrażenie zastępując formalne
struktury robocze nieformalnym autorytetem osobowym i ukrytą oligarchią zarządzającą, co jest
szczególnie obrzydliwe). Nie wyklucza to udziału w kreowaniu jej polityki, czy rozwoju jej pod
jakimkolwiek kątem, wręcz przeciwnie – żeby organizacja była skuteczna musi być elastyczna,
reagować na konstruktywną krytykę i ciągle się ulepszać, nie może jednak w sytuacjach
wymagających szybkich decyzji zwoływać wewnętrznych wieców, czy dyskutować na temat
poufnych kwestii taktycznych na forach, które w oczywisty sposób będą infiltrowane i
przejmowane przez służby specjalne. Penetracja organizacji przez te ośrodki wymaga też oddania
ostatecznych decyzji w najważniejszych kwestiach wyłącznie doświadczonej, cieszącej się
zaufaniem i ponad wszelką wątpliwość pozostającej poza groźbą agenturalną kadrze
koordynacyjnej możliwie najlepiej weryfikowanej i permanentnie rozszerzanej o najaktywniejszych
i najbardziej poświęconych dla Sprawy aktywistów – im większe ich kompetencje i zasługi, tym
większy powinni mieć wpływ na organizację.
Prawdziwie wolna i świadoma jednostka, rozumiejąca Sprawę, o którą walczy, będzie zdolna do
samopoświęcenia na rzecz organizacji części swojego indywidualizmu, swojego ego, przedłożenia
jej skuteczności nad swoje widzi-mi-się. Dotyczy to pomysłów na materiały reklamowe/ideowe, na
akcje, czy ich realizacji – przez wykonywanie często niewdzięcznych, acz potrzebnych dla jej
efektywności funkcji (np. wizualnej oprawy akcji, udziału w grupie porządkowej etc.). Przede
wszystkim jednak dotyczy to samego procesu podejmowania decyzji, gdyż w bardzo wielu
sytuacjach konieczna jest szybka reakcja i wymaga to jej wykonania bez zbędnych dyskusji
mogących zaważyć np. na sukcesie danej akcji/kampanii. Jeżeli w danej organizacji istnieją
mechanizmy samokontroli (czyli np. zarząd dopuszcza głosy konstruktywnej krytyki i modyfikuje
swoje decyzje gdy jest to uzasadnione dobrem organizacji), a poszczególne funkcje obejmują osoby
najbardziej kompetentne, samoświadomość tworzących ją aktywistów jest kluczowym elementem
dla ostatecznego zwycięstwa. Należy okiełznać płynący z imperatywu wolnościowego odruch
buntu i w sposób świadomy podporządkować się dobru organizacji walczącej o dobro tworzących
ją jednostek (i wielu innych). Cieszyć się i utożsamiać z jej sukcesami, pracować nad wyjściem z
porażek i czerpaniem z nich doświadczenia na przyszłość. Gdy pojawia się konflikt między decyzją
organizacji, a własnym zdaniem (oczywiście nie mówimy o sytuacjach krańcowych i o
organizacjach tworzonych przez – i dla – szaleńców w rodzaju ISIS :)), należy przejść nad tym do
porządku dziennego pamiętając o świadomym wglądzie w towarzyszące temu emocje i ich
właściwym zagospodarowaniu/skanalizowaniu. Oczywiście gdy jest po temu czas i miejsce, należy
z zaangażowaniem, bez negatywnych emocji, starać się poprawić funkcjonowanie organizacji w
przyszłości, wskazać lepsze metody działań, rozwiązywania problemów etc. Dająca o sobie znać w
każdej tego typu sytuacji wola mocy i instynkt dominacji charakterystyczny dla większości
mężczyzn i mniejszości kobiet – jest z jednej strony ogromnie pomocny dając siłę do osiągania
zamierzonych celów, niekontrolowany jest jest jednak dysfunkcjonalny dla każdej organizacji,
skutkując niepotrzebnym ścieraniem się psychik i marnowaniem energii mentalnej na spory
wewnętrzne i zachowania konkurencyjne, najczęściej wtórne wobec podstaw instynktownych,
zamiast na wykorzystaniu całej energii na wspólną walkę z wrogiem – oligarchią. Każdy aktywista
powinien pracować nad sobą by nic nie ograniczało wykorzystania całego swojego potencjału do
walki ze Złem. Organizacja MUSI być od takich tarć wolna, by działać skutecznie.
Historia pokazała jakiego rodzaju organizacje i jakiego rodzaju mentalność, stopień zaangażowania
i osobistego poświęcenia ich członków, zwyciężają. Z XX wieku – organizacja komunistyczna, czy
faszystowska/nazistowska – okazały się silniejsze niż oparte o pseudoaktywizm i burżuazyjnowygodnicką mentalność organizacje liberalne, czy socjaldemokratyczne, jak również z drugiej
strony barykady – niezhierarchizowane anarchistyczne. Również obecnie organizacje oparte o
„okazjonalny” (casual) aktywizm (czy paraaktywizm) i posuniętą do absurdu demokrację
wewnętrzną – cała fala '68, cały globalny ruch antywojenny i alterglobalistyczny z przełomu XX i
XXI wieku nie mogły nic tak naprawdę uzyskać i po prostu przegrały, a zdecydowana większość
ich uczestników pod kątem życiowym skapitulowała i pracuje na rzecz $ystemu, produkuje nowe
pokolenia niewolników i ani myśli o rewolucji. Tymczasem np. współcześni fundamentaliści
islamscy toczą prawdziwą wojnę, a mimo totalnej dysproporcji sił i środków – tak militarnych,
finansowych, jak PR-owych, czy politycznych największe imperia nie mogą ich pokonać (inna
sprawa, czy wszystkie siły wewnątrz nich tak naprawdę pragną ostatecznego zwycięstwa – istnienie
takiego „terrorystycznego” wroga jest im przecież na rękę dając pretekst do ograniczania praw
obywatelskich, czy finansowania kompleksu wojskowo-przemysłowego). Tak czy inaczej tortury,
jakim są poddawani, bombardowania, zabijanie ich przywódców są z pewnością rzeczywiste – i
mimo tego walka wciąż trwa, morale są wysokie – i przynajmniej ostatnio odnoszą taktyczne
sukcesy w wielu krajach, nie stanowiąc oczywiście zagrożenia dla $ystemu jako takiego – nie mają
bowiem żadnego potencjału, by zdominować tworzące jego trzon społeczeństwa Zachodu/Północy,
a nawet ich islamskich części. Determinacja, konsekwencja w działaniu, upór, wytrwałość,
przyjęcie aktywizmu za cel życia przynajmniej do czasu wyzwolenia są niezbędne, jeżeli mamy
$ystem pokonać. Nasi wrogowie, wrogowie wolnej ludzkości, mają całe legiony gotowe zabijać – i
dać się zabić – na rozkaz swoich władców. Choć działamy pokojowo, siłę tą musimy zrównoważyć
– m.in. właśnie wzmacnianiu wewnętrznej mocy i motywacji poświęciliśmy program Drzewo
Światła. A choć świadoma istota jest z definicji wolna od politycznej, czy religijnej idolatrii i
fanatyzmu, to dysponuje tą samą energią, co ludzie poddający się takim formom stadnej
manipulacji – wystarczy po nią sięgnąć i wykorzystać ją do walki za Złem. Warto podkreślić, że
całe zaangażowanie jest potrzebne aż - i tylko do zwycięstwa, po którym organizacja - przynajmniej
nasza - przestanie mieć rację bytu, przynajmniej w takiej formie, jaka niezbędna jest, by to
zwycięstwo – a więc wywalczenie prawdziwej demokracji, MDG, ochrony Przyrody i zmiany
priorytetów rozwoju cywilizacji, odnieść. Potem powinna ona przejść w stan uśpienia i
monitorować rozpoczęte przemiany, by spełniały pokładane w nich nadzieje i realizowały nasze
postulaty, mobilizować ludzi do partycypacji w procesie demokratycznym i referendach, pomagać
w rządowych programach edukacji świadomościowej i generalnie upowszechniać praktykę
świadomego życia - już bez aktywistycznego priorytetu, który po zwycięstwie będzie w
proponowanej przez nas niezbędnej formie po prostu zbędny.
Pamiętaj: toczymy wojnę, wojnę o naszą wolność, o nasze życie i zdrowie, o demokrację i
uratowanie Ziemi przed degradacją. Każda wojna niezależnie od wykorzystanych metod wymaga
zaangażowania wszystkich sił i środków w walce z przeciwnikiem, determinacji i uznania
zwycięstwa za priorytet życiowy wszystkich zaangażowanych w bezpośrednią walkę oraz
pracujących na zapleczu machiny społecznej dla wojennego potencjału. Dokładnie tak samo, by
zwyciężyć w pokojowej rewolucji, powinien postępować każdy pojedynczy aktywista obywatelski.
To cel, który stawiamy sami sobie – i gorąco polecamy wszystkim zaangażowanym w nasze
działania.
II. DRZEWO ŚWIATŁA
1. POSZERZANIE ŚWIADOMOŚCI, ŚWIADOMA REKREACJA - (samoprogramowanie)
Pierwsze kroki ku świadomemu samoprogramowaniu zgodnego z celami Przebudzenia powinny
polegać na krótkotrwałym WYŁĄCZENIU SIĘ Z $YSTEMU i przemyśleniu fundamentów
swojego życia, jego celów, stworzeniu planu działania i rozwoju, rozpoczęciu nowych kierunków
edukacji, kontemplacji i treningu psychofizycznego. Będzie to RESET, porzucenie zniewalającego
mentalnie i degradującego Cię jako Człowieka programu wtłoczonego w Ciebie przez $ystem i
RESTART - stworzenie własnego, umożliwiającego prawdziwie wolne i świadome życie. W miarę
możliwości ekonomicznych, rodzinnych etc. przerwij pracę, naukę, życie towarzyskie, najlepiej
wyjedź na łono Natury. Nie zapomnij o zgromadzeniu odpowiedniego zapasu jedzenia tudzież
środków finansowych na jego zakup :) Trudność tego elementu i ograniczenie czasu, na jaki możesz
się wyzwolić, jest miarą Twojego uwikłania i zniewolenia. Jak wolne jest nasze życie, jeżeli nie
możemy w dowolnie wybranym przez siebie momencie całkowicie poświęcić się swojemu
twórczemu rozwojowi przez kilka tygodni, czy miesięcy? Długość tego pierwszego etapu to
oczywiście kwestia indywidualna, wskazany wydaje się minimum miesiąc – kwartał, oczywiście,
jeżeli zdołasz wyzwolić się na dłużej z pewnością osiągniesz większy postęp. Ponieważ powrót i
zmiana świata oraz ludzi jest nierozerwalnie powiązania z przebudzeniem siebie nie zalecamy
izolacji dłuższej niż półroczna – rozwój wewnętrzny można kontynuować już w normalnym życiu,
a aktywizm obywatelski i zmierzenie się z naciskiem społecznym jest jego niezwykle ważną
częścią. Nie zapominajmy też, że mnóstwo ludzi czeka na Twoją pomoc.
Na łonie Natury oderwanie się od codzienności jest bardziej symboliczne pod kątem rozpoczęcia
„nowego początku”, a także w oczywisty sposób zdrowsze, ułatwiające relaksację i spokojną
autorefleksję. Jeżeli jednak mieszkasz sam/a, nie musisz nigdzie wyjeżdżać – tak będzie łatwiej i
taniej, po prostu odetnij się od świata. Pamiętaj o wyłączeniu tv i internetu (choć może się on
później przydać do pobierania pomocy edukacyjnych), jeżeli masz pilne sprawy, czy chcesz
wiedzieć co się na świecie dzieje, wyznacz sobie np. dwa krótkie okresy (np. po 15-30 min.) na
sprawdzenie wiadomości etc. Polecamy też wyłączenie telefonu.
Jeżeli mieszkasz z kimś, kto również zechce rozpocząć praktykę świadomego życia tym lepiej możecie się nawzajem wspierać, inspirować, opracować wspólny plan życia, rozwoju i aktywizmu.
W żadnym jednak wypadku nie pozostawaj w tym okresie z kimś, kto Twoich poszukiwań nie
podziela i nie rozumie. Zrób wszystko co w Twojej mocy, żeby z takiego towarzystwa wyrwać się
choćby tylko na ten pierwszy etap Twojej nowej drogi życia. W niedługiej miejmy nadzieję
przyszłości postaramy się otworzyć sieć centrów, w których takie rozwojowe odosobnienie będzie
dla każdego możliwe, z darmowym wyżywieniem, pomocami edukacyjnymi etc. Póki co musisz –
jak my – poradzić sobie sam. Jeżeli zdecydujesz się na wyjazd, unikaj absorbujących miejsc i zajęć
– nie wybieraj więc żadnych „klasztorów”, „szkół rozwoju duchowego”, czy nawet bardzo
pożytecznych wolontariatów. Odradzamy też piesze, czy rowerowe wędrówki (co w żadnym
wypadku nie wyklucza kontemplacyjnych spacerów na łonie Przyrody). Celem tego oderwania jest
byś pozostał/a sam/a ze sobą i swoimi myślami, nic (i nikt) nie powinno Cię rozpraszać ani
zmuszać Cię do jakiejkolwiek aktywności poza tą, którą sam/a sobie wyznaczysz.
Poza zapasami jedzenia (zwróć uwagę, by było zdrowe - chipsów i coli na pewno nie
potrzebujesz;)), zgromadź też zapas lektur – w wersji tradycyjnej lub w postaci e-booków. Na
początek polecamy niezwykle rozwojową oraz łączącą wiele istotnych dla naszego rozwoju wątków
tak psychicznych, jak systemowych, twórczość Ericha Fromma. Zacznij od „Ucieczki od
wolności”, potem proponujemy „O sztuce miłości”, „Mieć, czy być” i „Analizę ludzkiej
destrukcyjności”. Obowiązkowo sięgnij również po „Rok 501, podbój trwa” Noama Chomsky'ego
i „No logo” oraz „Doktrynę szoku” Naomi Klein, polecamy również „Od dyktatury do demokracji”
Gene Sharp'a i „Świat według Monsanto” Marie-Monique Robin. Koniecznie zabierz też jakiś
akademicki podręcznik z przekrojem doktryn politycznych – jak „Współczesne doktryny
polityczne” Romana Tokarczyka. Pod kątem kreacji wyobraźni, ale i wielu przemyśleń
systemowych i cywilizacyjnych, polecamy książkę „Bóg imperator Diuny” Franka Herberta. Po
„Ucieczce od wolności” przyda się też kilka książek ważnych poznawczo, z których autorami pod
kątem politycznym się nie zgadzamy – by zrozumieć historię (a zwłaszcza dlaczego bez
jednostkowego przebudzenia zrywy masowe kończą czasem w przerażający sposób) dobrze jest je
jednak przeczytać - „Moje Życie” i „Zdradzona Rewolucja” Trockiego i „Moja rewolucja” Che
Guevarry. Możesz oczywiście sięgnąć po innych ciekawych autorów, bogactwo naszej cywilizacji
jest niezmierzone:) Jeśli będziesz miał czas i możliwość, nie zapomnij przeczytać też książek, które
legły u podstaw ideologii zbrodniczych – dzieła Lenina, Stalina, Mao Zedonga, czy po „Mein
Kampf” Adolfa Hitlera. Dodać możesz podręcznik psychologii lub psychologii społecznej, „Rok
1984” Orwella, „Nowy wspaniały Świat” Huxleya i inne. Pamiętaj tylko, by od Fromma zacząć, a
Chomsky'ego i podręcznika doktryn politycznych nie pominąć. Część polecanych pozycji w wersji
elektronicznej znajdziesz na naszej stronie. Pomóż nam je uzupełnić, czekamy na linki do skanów :)
Zgromadź również odpowiedni zapas filmów (jeżeli nie masz własnego komputera postaraj się go
od kogoś na ten okres pożyczyć lub kup używany - do czytania e-booków i oglądania filmów nie
musi on mieć niesamowitych osiągów, a ceny używanego sprzętu coraz bardziej spadają, często
można otrzymać go za darmo). Wiele bardzo ciekawych dokumentów i filmów fabularnych, ale
zaangażowanych społecznie/politycznie i rozwijających wszechstronnie naszą wiedzę o świecie
znajdziesz na www.alterkino.org. Filmy bardzo się przydadzą – z jednej strony pozwolą nieco
odpocząć po wytężonym wysiłku umysłowym podczas edukacji, z drugiej – nie zmarnujesz przy
nich czasu, wręcz przeciwnie – zwiększysz swoją wiedzę ogólną, potrenujesz empatię i wyobraźnię.
Na koniec – gruuuby notes (chyba, że wolisz notować na komputerze). Przekonasz się, że to bardzo
istotny element:) Zapisuj w nim przemyślenia, sny, źródła do przeczytania, plany, wnioski etc.
Na początek zacznij od zera. Zastanów się ze spokojem jak chciałbyś, żeby wyglądało Twoje życie
w zupełnym oderwaniu od Twojej obecnej sytuacji. Zadaj sobie kilka fundamentalnych pytań. Kim
jestem? Dlaczego? Kogo skrzywdziłem/am? Jak mogę to wynagrodzić? Kim chciałbym/abym być?
Jak to osiągnąć? Jakie mam wady, jakie zalety? Czego się boję, czego pragnę? Co łączy mnie z
ludźmi? Czy moje istnienie jest pożyteczne dla ludzkości, dla Przyrody? Do jakich idei, symboli,
wzorców, postaci historycznych, idoli jestem przywiązany/a – i dlaczego? Od czego/kogo jestem
uzależniony/a – i jak się tego uzależnienia pozbyć? Jak spędzam swój czas – i czy jest to
najefektywniejsze dla mojego wzrostu duchowego, społecznego, dla wszechstronnego rozwoju? W
co wierzę – i dlaczego? Czym właściwie jest wiara i skąd się u mnie wzięła? W jakim świecie
chciałbym/abym żyć? Dlaczego nie wygląda tak, jak ten o którym marzę? Jak mogę to osiągnąć?
Zacznij notować sobie zarówno tego typu pytania, jak i odpowiedzi, które na nie udzielisz.
Rozpocznij systematyczną autopsychoanalizę, jako fundament jej przeprowadzenia polecamy w
szczególności wspomniane powyżej inspirujące książki Ericha Fromma. Znajdziesz w nich
zarówno typowe zagadnienia dotyczące psychologii człowieka, jak mnóstwo przykładów
jednostkowych i społecznych obrazujących jego myśli, a także uniwersalne dla naszego gatunku
mechanizmy psychiczne – i niestety również ograniczenia i patologie.
Już pierwszego dnia zrób sobie tygodniowy plan treningu fizycznego (niech to będzie coś co
sprawia Ci przyjemność, może to być spacer, jazda na rowerze, skakanie na skakance, podnoszenie
ciężarów, joga, pilates – codziennie może być coś innego) i zacznij go konsekwentnie realizować,
podobnie jak trening empatii, wyobraźni i rozwój na pozostałych polach. Poniżej znajdziesz
wskazówki dotyczące różnych aspektów naszego życia, które z pewnością okażą się dla Ciebie
przydatne (tak jak przydatne okazały się dla nas). Zacznij emancypować się pod kątem
niezależności od instynktu seksualnego, stadnego i pragnienia dominacji/podległości, przeanalizuj
wszystkie swoje lęki i ograniczenia, zrób listę swoich wad, niedoskonałości (czy swoich zachowań/
nawyków, które uważasz, za nie do końca właściwe, szkodliwe lub niepotrzebne), poddaj w
wątpliwość swoją codzienną rutynę, irracjonalne tradycje które kultywujesz i przygotuj sobie
„mapę” systematycznych ćwiczeń mających na celu przezwyciężenie ich w dłuższym horyzoncie
czasowym. Podobnie postępuj z uzależnieniem od wzorców wykreowanych w procesie socjalizacji
– stylu życia (modeli rozrywek, nawyków konsumpcjonistycznych, używek, rytuału godowego
etc.), czy materialistycznych priorytetów. Odrzuć schematy myślowe, w tym polityczne, które
wtłoczono Ci by uniknąć stworzenia ponad podziałami masowego ruchu obywatelskiego
zjednoczonego ideą prawdziwej wolności i demokracji. Nie bądź też niewolnikiem tworzonych
przez siebie planów działania, nawet bardzo pożytecznych harmonogramów dnia etc. Przykręć
wszystkie „wentyle bezpieczeństwa” $ystemu, nie folguj swoim słabościom, walcz z nimi.
Pamiętaj, że choć pełna rekreacja wymaga często dłuższego czasu, to najważniejsze, by zacząć
teraz, zaraz, choćby najmniejszą zmianą, która przybliży Cię do Twojego celu. Wzrastaj, by poczuć
się dobrą, pełną, twórczą istotą – pracuj nad sobą każdego dnia, z radością i poczuciem, że jest to
najlepsza rozrywka ze wszystkich, nie do porównania z tym, co oferuje Ci zamiast tego $ystem.
Samotność jest na tym etapie bardzo istotna – nie bez powodu np. klasztory buddyjskie, czy
świątynie hinduskie wymagają od osób zwalczających swoje nałogi długiego okresu izolacji i
milczenia. Chodzi o to, by zostać sam ze sobą, wsłuchać się w siebie, nie uciekać od ciężkich myśli
i trudnych dylematów, nie zaprzątać sobie świadomości rzeczami drugorzędnymi. Poniżej
znajdziesz wiele praktycznych wskazówek, które ułatwią Ci trudne dzieło osobistej i społeczne
emancypacji.
Gdy zrekonstruujesz swoje cele życiowe, gdy poczujesz, że wyzwoliłeś/aś się mentalnie z $ystemu,
oczekiwań społecznych, że jesteś gotowy/a przeciąć pępowinę uwikłań, zależności, że jesteś gotów/
owa kontynuować już dojrzałą drogę rozwoju życiowego – wróć do $ystemu i żyj świadomie nie
tracąc nowej drogi życia, jej sensu i światła już nigdy sprzed swoich oczu.
Większość ludzi posiada horyzont ograniczony klapkami $ystemu na oczach do 45-90 stopni,
zależnie od poziomu swojej edukacji i internalizacji oficjalnej propagandy, stępienia swojej
dociekliwości i umiejętności samodzielnego wyciągania wniosków. Dzięki wolnej edukacji,
niezależnemu myśleniu oraz rozwojowi świadomości systemowej rozszerzymy go maksymalnie,
czyli do 180 stopni. Pozostaje jednak kolejne 180 mieszczące się „z tyłu głowy” – ten obszar jest
równie ważny dla naszego życia, szczęścia i rozwoju, a jego poznanie tym trudniejsze, że wymaga
introspekcji i mozolnego poszerzania swojej świadomości na obszarach, które z natury są przed nią
zakryte. Jednocześnie pozostawienie go odłogiem rzutuje na całe nasze życie, relacje z ludźmi,
pracę, szczęście, jak również na pozbawioną nieświadomych wpływów percepcję rzeczywistości
społecznej. Tym właśnie obszarem zajmiemy się w pierwszej kolejności.
Najważniejszym narzędziem dla rozwoju samoświadomości jest jak wspomnieliśmy w „pierwszych
krokach” krytyczna, pozbawiona narcyzmu AUTOPSYCHOANALIZA, najlepiej od razu
ukierunkowana na wszechstronne samodoskonalenie zgodne z celami przebudzenia. Celem treningu
samoświadomości jest poznanie siebie, a dokładniej tego, co kryje Twoja podświadomość,
wszystkiego, co tłumisz, tego, co w ten czy inny sposób przed sobą i innymi ukrywasz, co sobie
kompensujesz, emocji i sił, które projektujesz na innych, gdyż samemu sobie z nimi nie radzisz.
Najlepsze będą tu przystępne, pisane względnie zrozumiałym językiem i ilustrowane przykładami
książki Ericha Fromma, genialnego psychoanalityka, filozofa i etyka. Przestudiuj je (a najlepiej
również książki innych autorów na które się powołuje) pod kątem swojej istoty, celów rozwoju,
wewnętrznych ograniczeń, następnie przejdź do zgłębiania wszystkiego, co w sobie zaobserwujesz.
Powtórzmy - zacznij od „Ucieczki od wolności”, potem proponujemy „O sztuce miłości”, „Mieć,
czy być” i „Analizę ludzkiej destrukcyjności”. Oczywiście książek przydatnych w tym zakresie są
setki, powyższe charakteryzują się przystępnością wypowiedzi oraz ilustrowaniem poszczególnych
zagadnień tak przykładami jednostkowymi, jak społecznymi, wydają się więc szczególnie godne
polecenia.
Autopsychoanalityczna introspekcja to odkrywanie nieznanego globu – porównać to można do
znanego europejczykom w XV wieku świata. Jesteś jak Krzysztof Kolumb, który wie, że za
oceanem nieświadomości istnieje ląd-wiedza. To długa podróż i najprawdopodobniej spotkasz na
swej drodze potwory, które się w Tobie – jak chyba w każdym – kryją, jednak dzięki wytężonej
pracy, dążeniu do wyzbycia się wszelkich autozłudzeń, wszelkich iluzji i zasłon, ląd ten znajdziesz.
I wtedy, co bardzo istotne dla praktyki świadomego życia będziesz mógł/a, tak jak Europejczycy od
XVI wieku zacząć go eksploatować. Rozumiejąc istotę swych instynktów i emocji, będziesz je
mógł/a kontrolować, czerpać z nich siłę, świadomie kierując ją tam, gdzie chcesz, na osiągnięcie
celów, których świadomie pragniesz. $ystem – pod tym, wewnętrznym kątem, straci nad Tobą
władzę, przestaniesz bowiem potrzebować mechanizmów, którymi uśmierza Twój lęk, kanalizuje
wyrosłą z niego wrogość i destrukcyjność, przestaniesz pragnąć tego, co przedstawia Ci jako
zastępcze metody uzyskania satysfakcji, np. seksualnej, przestaniesz potrzebować przedmiotów,
którymi masz podnieść swoje mniemanie o sobie, czy mniemanie o Tobie innych ludzi. Będziesz
tak wolny/a, jak można nim być wewnętrznie, będąc jednocześnie niewolnikiem w społeczeństwie.
I to społeczne zniewolenie, lęk przed potęgą machiny, która nas przytłacza, wrogość wobec niej, nie
wobec poszczególnych ludzi, których przeciwko Tobie kieruje, ale wobec samego jądra ciemności,
wobec ducha, wirusa mentalnego, który ludzi tych kontroluje, a przede wszystkim, wobec garstki
świadomych, ale złych istot ducha tego kreujących w nowych pokoleniach, świadomie go
internalizujących i kierujących się nim przy najgorszych podłościach, jakie można sobie wyobrazić,
odczujesz jak nigdy dotąd. Bez zasłon, bez złudzeń, bez iluzji, zajrzysz na drugą stronę lustra – i
zobaczysz tam $ystem i oligarchię. Wtedy zapragniesz z całych swoich sił duchowych prawdziwej
wolności, prawdziwego bezpieczeństwa, prawdziwej harmonii z innymi ludźmi i ze światem.
Zwycięstwa miłości, światła, Dobra nad nienawiścią, ciemnością, Złem. Zapragniesz skupić całego/
ą siebie, całe swoje życie, całą swoją energię, by to lustro z nami zbić. Wtedy pozostanie Ci już
tylko – i aż – podwyższać swoją wiedzę z zakresu funkcjonowania $ystemu na najważniejszych
płaszczyznach życia społecznego (świadomość systemowa) i czerpiąc siły ze źródła mocy, które w
sobie odkryjesz, świadomie żyć i z całych sił działać, by $ystem wraz z nami i miliardami innych
ludzi wreszcie pokonać. Jak to zrobić? Wszystko znajdziesz na kolejnych stronach :)
Warto podkreślić, że jeżeli nie potrafisz obiektywnie dokonać autopsychoanalitycznej introspekcji,
nie radzisz sobie z tym pod kątem obiektywizmu, polecamy psychoanalizę u specjalistów pamiętaj, nie musisz być „chory/a”, by ją podjąć, a pozbawione iluzji samopoznanie jest dla
Twojego rozwoju niezwykle ważne. Zwróć tylko w takim przypadku uwagę, że większość
psychiatrów to osoby uwikłane systemowo, mentalnie i życiowo, bez większej wiedzy i
świadomości politycznej. Jeżeli psychiatra, do którego się udasz, sam nie jest aktywistą, nie
przyjmuj od niego żadnych porad życiowych i skup się na czystej psychoanalizie, z której sam
wyciągnij wnioski dotyczące swojego życia. Nie ma ona prowadzić do dostosowania się do
chorego, zniewolonego stada, tylko do maksymalizacji Twoich nieświadomych sił, wyzwolenia się
spod jego (stada) wpływu – i wyrwania z niego tylu osób ile tylko będziesz w stanie. Nie traktuj
lekarza jako wyrocznię, zwłaszcza, jeśli sam jest niewolnikiem i reprodukuje u swoich pacjentów
$ystem, który chce Cię jako wolnego człowieka po prostu zniszczyć.
Istotną kwestią w samorozwoju jest trzeźwe spojrzenie na swoje wady i ich genezę oraz ustawiczne
przypominanie sobie o dalekosiężnych celach, które chcemy osiągnąć. Nie możemy sobie pozwolić
na minimalizm, na pełne usatysfakcjonowanie się kolejnymi podjętymi krokami i spoczęciu na
laurach. Czyli – gdy zrozumiesz, że np. Twoje przyzwyczajenia konsumpcyjne, np. hobbystyczne
zbieractwo (kolekcjonerstwo) było kompensacją życiowej pustki, zerwanie z tym nie powinno być
końcem Twojego rozwoju, gdyż droga do doskonałości nigdy się nie kończy. Nie wyklucza to
zadowolenia i słusznej satysfakcji z osiągnięcia tego progresu, lecz pewna doza niezadowolenia
zawsze powinna być obecna, by motywować nas do kolejnych kroków. Czyli, pomyśl „jak
wspaniale, że się od tego uwolniłem/am” jednocześnie myśląc „teraz jeszcze przede mną to i to i
to”. Jeżeli przebudzisz jedną, czy dwie bliskie Ci osoby, zaczniecie świadomie żyć, konsumować,
nie budujcie wyizolowanej wysepki szczęścia zapominając, że do przebudzenia pozostało jeszcze
kilka miliardów nieszczęśliwych ludzi.
Oczywiście sama pozbawiona iluzji wiedza o sobie samym nie da Ci jeszcze wyzwolenia – gdy po
długiej podróży znajdziesz na wielkim stepie dzikiego mustanga, trzeba go jeszcze będzie schwytać
i ujeździć, a to również wymaga czasu, hartu ducha, konsekwencji. Poniżej znajdziesz uwagi i
metody przydatne w tym treningu.
AUTOSUGESTIA-SAMOPROGRAMOWANIE – znasz na pewno słowa „kłamstwo powtarzane
1000 razy staje się prawdą”? Jeżeli chcesz osiągnąć coś niezwykłego, a tym jest przecież wspięcie
się na wyżyny naszych mentalnych możliwości oraz zdobycie siły do przeobrażeń cywilizacji, które
nikomu się jeszcze w znanej nam historii nie udały (choć próbowało tego wielu wybitnych ludzi),
potrzebujesz głębokiego, wewnętrznego przekonania, że jesteś w stanie tego dokonać. Nie chodzi o
to, by samego siebie okłamywać – od wmawiania sobie „potrafię latać” nie przezwyciężysz siły
grawitacji. Jednak zinternalizowanie prawdy w kontekście przezwyciężania swoich słabości,
osiągania realnych celów, choćby z pozoru bardzo trudnych, nie jest takie proste. Z jednej strony –
skoro wielu ludzi potrafi się uzdrowić z ciężkiej choroby wiarą (efekt placebo, uzdrowienia w
centrach pielgrzymkowych w wyniku modlitwy etc.) można wykluczyć jednostkowość ich
„nadprzyrodzonych” zdolności – i możemy być pewni, że każdy z nas ma odpowiedni potencjał, by
tego dokonać. Z drugiej strony ciężko się do tego przekonać z siłą porównywalną do wiary,
zwłaszcza, jeśli jesteś człowiekiem racjonalnym i w związku z tym wiara sama w sobie jest dla
Ciebie czymś obcym. Doświadczenie pokazuje, że – niestety – większość prawdziwie godnych
podziwu dokonań odbywa się właśnie dzięki sile wiary, płynie z nieuświadomionej części naszego
„ja”, z sił, które uruchamiamy intuicyjnie w sytuacji zagrożenia, żądzy, furii, desperacji etc. Wielcy
charyzmatycy nie byli psychoanalitykami, można się domyślać, że mieli – jak większość ludzi –
ogromne złoża nieuświadomionej, tłumionej energii, uczuć, lęków, które z tych, czy innych
względów kanalizowali tak, że ostatecznie zdobywali kontrolę nad tłumem i światem wokół siebie.
Ludzie podnoszący samochody, by uratować spod nich bliskich mogą być totalnie nieświadomi
siebie, podobnie jak ci, którzy uważają, że modlitwa do tego, czy innego boga lub założenie tego,
czy innego symbolu tudzież pigułki z cukrem udającej prawdziwy lek może ich uzdrowić (i zostają
uzdrowieni!). Czym będzie więc świadoma autosugestia? Próbą wyrobienia w sobie głębokiej wiary
w siebie i swoje możliwości, które dalece przekraczają to, do czego jesteśmy w kontekście
„zwykłych ludzi” (czyli takich, którzy nie wykorzystują w pełni swojej mocy) przyzwyczajeni.
Czyli: jeżeli masz stanąć przed tłumem i wygłosić przemówienie, a masz fobię społeczną, musisz
wyrobić w sobie wiarę, że masz taką samą charyzmę jak najwięksi mówcy w historii, że masz w
sobie siłę, by lęk przezwyciężyć, by energię swojego strachu przekuć na moc natchnienia i
wywołanie entuzjazmu publiczności. Jeżeli zaczynasz chorować, musisz konsekwentnie, regularnie,
wbijać sobie do głowy świadomość tego, że setki tysięcy ludzi na świecie potrafiło się uleczyć
czymś, co uważało za lek, mimo, że było to tylko placebo, więc bez żadnego samooszukiwania się
możesz być pewny/a, że również masz w sobie taką siłę. Przygotuj sobie mini-mantrę,
pseudomodlitwę, którą będziesz kilka razy dziennie powtarzał/a sobie z całym przekonaniem. Nie
na zasadzie „klepania pacierza”, lecz tak, jakby było to coś zupełnie oczywistego. Czyli „pewnie, że
potrafię porwać każdy tłum, mam w sobie moc taką samą jak Martin Luther King, Hitler i Jezus.
Będę radosny/a i entuzjastyczny/a – i zarażę tym całe zgromadzenie”. Lub „jaki katar? Żywię się
zdrowo, ćwiczę, maksymalizuję swoją mentalną energię, więc wszystkie zarazki świata mogą mi
skoczyć. Zjem więcej witamin, przygotuję sobie wywar z ziół i czosnku, rachu – ciachu i jestem
zdrowy/a”. Zachowuj się tak, jakby to była – bo jest! – prawda. Czyli zamiast zwijać się w kłębek
ze strachu śmiej się w duchu słysząc owacje, zamiast jęczeć, bo bierze Cię gorączka, zrób sobie
porządny trening jak gdyby nigdy nic (no, może nie wychodząc z domu na mróz). Twoje ciało ma
Cię słuchać, Twoja podświadomość ma Ci pomagać! To Ty tu rządzisz, nie jakieś lęki, czy choroby!
Dodając do autosugestii wizualizację i inne omówione poniżej techniki, ładując się „po czubek
duszy” pozytywną energią, możesz osiągnąć wszystko, na co stać najwybitniejszych ludzi.
Oczywiście należy wziąć pod uwagę ograniczenia fizyczne – i nie żądać od siebie rzeczy
niemożliwych. Mając chuderlawą budowę ciała nigdy nie będziesz mistrzem kulturystyki (bo i po
co nim być?), ale z całą pewnością możesz zmotywować się tak, że wszystkich – i samego siebie –
zadziwisz ciężarami, które będziesz podnosić mimo swojej słabej budowy. Z całą pewnością
możesz być pod każdym względem najlepszą wersją siebie z wszystkich możliwych. To w 100%
pewne! Oczywiście od samej wiary w taką możliwość niczego takiego nie osiągniesz, potrzebna
jest też konsekwencja w działaniu, hart woli i pozytywna energia.
ARCHETYPY/WZORCE W AUTOSUGESTII: PROMETEJSKO-MESJAŃSKI I PRAMATKI
Archetypy to starożytne obrazy uniwersalne, to zbiór pierwotnych sił tkwiących w naszej
nieświadomości, wpływających na nasze emocje, witalność, percepcję, moc sprawczą, składające
się na naszą duszę, często utożsamiane z bogami. Wg Junga archetyp to „nic innego, jak tylko
pojawiające się już w Starożytności pojęcie synonimiczne z „ideą” w ujęciu platońskim i „stanowi
zasadniczo treść nieświadomą, która uległa zmianie za sprawą uświadomienia i percepcji i to w
sensie konkretnej świadomości indywidualnej, w jakiej się pojawiła”, z kolei w tradycjach
religijnych można określić kierunek działania, jaki proponujemy, z przyzwaniem anioła
(zaznaczamy – anioła, nie demona...), dżina, czy siły boskiej, boskiego światła etc. Naszym celem
na drodze maksymalizacji mocy sprawczej i zmiany świata na lepsze jest sprzęgnięcie się pod
kątem mentalnym i życiowym (czy w ujęciu jungowskim wypełnienie swoim osobniczym
potencjałem prastarej formy przynależnej do naszego gatunku) z dwoma odwiecznymi archetypami/
ideami – prometejsko-mesjańskim i pramatki, składającymi się na przymioty Dobrego Boga/Matki
Boskiej w chrześcijaństwie, podporządkowanie temu celowi naszego życia, naszych sił
psychicznych i witalnych, naszych emocji. Będzie to autokreacja w kierunku ucieleśnienia
odwiecznych sił drzemiących w człowieku (czy też jak woli Jung potencjału), marzeń ujmowanych
w mitach, bajkach i objawieniach, by jak najbardziej konkretnie siły te zrealizować w naszej
namacalnej rzeczywistości. To potęga Dobrego Boga/nieświadomości w człowieku, to potęga
Światła, Życia, Miłości i Wolności. Cechy pierwszego archetypu znajdujemy, poza wspomnianym
Prometeuszem, we wszystkich wielkich rewolucjonistach i mesjaszach, w Jezusie, Quetzalcoatlu,
Mahomecie i Hermesie, w świętych, w prorokach oraz niepokornych naukowcach dających
ludziom Światło mimo opresji ówczesnych im mutacji $ystemu, reprezentuje takie cechy i idee jak
pragnienie wolności (związane z wolą mocy), dążenie do przekazania ludziom zakazanej,
wyzwalającej ich z ucisku wiedzy, bunt przeciwko wszelkiej tyranii etc. To bohaterstwo,
szlachetność, poświęcenie dla Sprawy Dobra. Drugi z kolei obecny jest w postaci Matki Boskiej,
odwiecznej macierzy, Marii Magdalenie, boginiach płodności i innych tego typu mitycznych
postaciach, reprezentuje takie cechy i idee jak dobroć, opiekuńczość, wzrost i życiodajność. Siły te
są sprzęgnięte z predyspozycjami psychicznymi płci (wynikającymi z ewolucji biologicznej), nie
oznacza to oczywiście, że mężczyzna nie może kreować w sobie instynktu macierzyńskiego i
rozciągać go na cierpiącą ludzkość (czerpiąc z niego siłę do jej obrony), a kobieta – prometejskiego
(dobrym przykładem połączenia obu tych sił jest z jednej strony Jezus, z drugiej – wojowniczkaobrończyni Joanna d'Arc). Wręcz przeciwnie, w celu maksymalnego powiększania naszych sił
duchowych – a więc i skuteczności aktywizmu – postulujemy możliwe połączenie duchowych
pierwiastków żeńskiego i męskiego tak, jak to tylko możliwe dla danego człowieka. Zależnie od
Twojego indywidualnego usposobienia, skieruj się w stronę swojej nieświadomości i czerp z niej
(lub z Boga jeśli w jakiegoś wierzysz) siłę na obu polach – emancypacyjnego buntu i empatycznego
współczucia, w takich proporcjach, jakie są dla Ciebie najbardziej naturalne. Pamiętaj też, że choć
potencjał określony archetypem/Bóg to energetyczna studnia bez dna, to nie będziesz mógł/mogła z
niej efektywnie czerpać jeśli nie będziesz siły tej karmić – swoimi czynami, myślami, emocjami
zbieżnymi z jej „wektorem”. Każdy więc akt odwagi, buntu przeciwko Złu, każde małe zwycięstwo
w kontroli swoich emocji i instynktów, każde przezwyciężenie swoich słabości, każdy dobry
uczynek, każda chwila afirmacji Życia i miłości, każda akcja obywatelska w której weźmiesz udział
tworzyć będzie sprzężenie zwrotne, które Twoje siły, gdy odpowiednio pogłębisz swoją duchową
percepcję, będzie dodatkowo wzmacniać. Sprzęgnięcie się z archetypem/Bogiem daje potężną moc
– do pokonywania codziennych trudności, do walki o lepszy świat i wolną ludzkość, do ścierania
się z $ystemem w każdym napotkanym człowieku i instytucji służącej jego podtrzymywaniu –
wbrew wszystkim i wszystkiemu uzyskasz siłę do rzeczy pozornie „niemożliwych”, „boską” moc
do kreacji świata zgodnego z uniwersalnymi siłami Światła, Życia i Wolności – trzech filarów
procesu przebudzenia i globalnej rewolucji, którą przeprowadzimy. Nie oznacza to
nieśmiertelności, czy stania się niezwyciężonym, lecz maksymalizację wewnętrznych sił do tego,
by w odwiecznej walce Dobra i Zła wreszcie zwyciężyło Dobro. Po „ciemnej stronie mocy”, po
stronie tyranii, Zła, nienawiści, chciwości, również drzemią potężne siły (i odpowiadające im
archetypy/Szatan), kultywowane przez część naszych władców, nie będziemy jednak tego tematu
poruszać, to ścieżka dla kroczących drogą przebudzenia bezwarunkowo zamknięta, a energię
potrzebną do „karmienia” tych sił sugerujemy z siebie wyrzucać lub – na dalszych etapach
samokontroli – świadomie kanalizować odwracając ich biegun z „ujemnego” na „dodatni”
(zagadnienie to omówione jest poniżej). Ważne, by Dobro nie miało jednego, czy kilku zbawicieli,
lecz całą ich armię – tego brakowało wszystkim naszym poprzednikom i dlatego ostatecznie
przegrali. By skorzystać z archetypu/przyzwać efektywnie moc Boga należy rozpocząć ciężką pracę
nad samooczyszczeniem swojej duszy, nad samodoskonaleniem, by być na ile to tylko możliwe
zbieżnym z siłami/Bogiem, które się do siebie przyzywa. By wykorzystać tą ogromną moc musisz
nie tyle uwierzyć, co przyswoić, zinternalizować świadomość tych sił w sobie, a w autosugestii
użyć ich do MESJANISTYCZNEJ AUTOKREACJI, do ucieleśnienia tych pierwotnych sił w sobie.
Nie jest ważne, czy zgadzasz się z Jungiem (który swoją drogą wskazywał na niebezpieczeństwo
pochłonięcia osobowości przez archetyp, więc musi to być proces całkowicie kontrolowany, oparty
na wewnętrznej mocy, której źródła i techniki pozyskiwania opisujemy w innych miejscach), czy
też wierzysz w anioły i demony, zielone ludziki, czy cokolwiek innego. Istnienie sił nieświadomości
jest stwierdzalne empirycznie przez różne szkoły psychiatrii z całego świata, występuje również,
pod różnymi postaciami, w większości religii. Nasze zadanie jest na wskroś utylitarne – zdobyć z
tego źródła jak najwięcej mocy do walki o naszą wolność i lepszy świat.
PROGRAMOWANIE SUPEREGO – podobnie jak siebie pod kątem konsumpcyjno –
lifestyle'owym, tak i superego, czyli najprościej mówiąc sumienie, również dobrze byłoby
przeprogramować, by ukierunkowywało Cię na drogę, którą świadomie wybierzesz. Obecnie Twoje
superego jest produkowane przez społeczeństwo, zgodnie z narzuconymi przez oligarchię
wytycznymi. Choć nie znaczy to oczywiście, że wszystkie są bezsensowne, to jednak w wielu kryje
się zakłamanie – typu: „nie zabijaj, chyba, że dostaniesz taki rozkaz, bo w jakimś kraju czas
zagrabić trochę ropy, wtedy zabijanie jest ok”, „nie kradnij nawet, jeśli głodujesz, tylko my
możemy legalnie pasożytować na społeczeństwie dzięki lichwiarskim kredytom” etc. Choć
doświadczenie życiowe wielu osobom tą blokadę mentalną modyfikuje, liczba tych, którzy sami
świadomie bariery takie sobie od podstaw tworzą niezależnie od powszechnie obowiązujących
norm wydaje się dość niewielka. A dobrze skomponowane i zinternalizowane superego doskonale
pomaga utrzymać się na drodze świadomego, dobrego życia i działania na rzecz pokojowej
rewolucji, nawet gdy wola zawodzi, zniechęcenie zaczyna wypierać twórczy entuzjazm, czy gdy złe
nawyki i nacisk środowiska zacierają różnicę między Dobrem, a Złem. Zaczyna wtedy być po
prostu wstyd: „jak mogę się poddać, skoro co kilka sekund $ystem zabija głodem człowieka?”, „jak
mogę wydać na zbędny mi do życia i rozwoju gadżet więcej, niż afrykańska rodzina wydaje na
utrzymanie się przez tydzień przy życiu?” etc. etc. Dodajmy, że część „moralnych” wytycznych
dotyczących np. „świętości” własności prywatnej (vide zajmowanie pustostanów przez
bezdomnych), podporządkowania się rozkazom policji (vide pokojowe blokady dróg, czy instytucji
lub „nielegalne” zgromadzenia) MUSI zostać złamana, by ludzi z $ystemu wyzwolić. W
programowaniu superego pomoże Ci kontemplacja kierunków i celów przebudzenia oraz
(krytyczna) lektura życiorysów postaci uosabiających wartości archetypiczne, które proponujemy w
praktyce – wielkich rewolucjonistów, świętych, myślicieli. Wizualizuj ich stałą obecność w Twoim
życiu, czuj się jakby zaglądali Ci przez ramię zawsze, gdy zboczysz z drogi Światła, Wolności i
Życia. Myśl, co by zrobili na Twoim miejscu, czy poddaliby się, okazali swoją słabość, tak wobec
czynników instynktownych, jak wobec zewnętrznego ucisku, czy ugięliby się pod naciskiem
$ystemu? Na co wydaliby pieniądze wiedząc jak wielu ludzi cierpi, czy umiera z braku lekarstw?
Po pewnym czasie będziesz odczuwać ich wpływ intuicyjnie, dokładnie tak jak ma to miejsce z
superego kreowanym przez $ystem.
Czym jest NADŚWIADOMOŚĆ? W naszym ujęciu to jakby idealna postać Ciebie, to Ty
pozbawiony/a wszystkich ograniczeń, lęków, dysponujący całą swoją siłą, całą kreatywnością, całą
energią, jaka się w Tobie kryje (ucieleśniając wzorce/archetypy omówione powyżej). To Twoje „ja”
ukierunkowane na uniwersalne cele rozwoju istoty ludzkiej, to realizacja Twojego całkowitego
potencjału, to poziom świadomości, percepcji rzeczywistości, w którym funkcjonujesz bez iluzji,
złudzeń, bez fałszu, w którym wszystko jest tym, czym jest, niczym mniej i niczym więcej. W
filozofii Wschodu osiągnięcie stanu nadświadomości nazywane jest otwarciem „trzeciego oka”, w
teologii chrześcijańskiej będzie to mistyczne „kroczenie z Bogiem”, u Junga - „indywidualizacja”
czyli zjednoczenie z nieświadomością. Osiągnięcie tego stanu na stałe jeszcze nam się nie udało,
trudno powiedzieć, czy to w ogóle możliwe – może po wyzwoleniu, bez barier i przytłoczenia
świadomości światem, w którym teraz żyjemy – kto wie. Na krótsze okresy udaje się to ludziom już
teraz, po długim treningu świadomości, opanowaniu omawianych tu technik psychicznych, rozwoju
kontroli nad przepływem wewnętrznej energii, zaledwie na jakiś czas, nazywany w retoryce
religijnej „objawieniem”, czy „oświeceniem”. To swego rodzaju perspektywa oraz fontanna radości
i energii naraz, to zalew pomysłów i zrozumienia. Gdy przeżyjesz to raz, zrozumiesz o co nam
chodzi :) Bardzo przydatne okazują się tu środki psychoaktywne, zwłaszcza omówione poniżej
konopie, pozwalające po dłuższym świadomie ukierunkowanym stosowaniu na znalezienie skrótu
prowadzącego do tego stanu, bez długich godzin kontemplacji, automotywacji etc. – i przedłużanie
go nawet do kilkunastu/kilkudziesięciu godzin. Dlatego też jesteśmy zdecydowanymi zwolennikami
legalizacji tej świętej i wykorzystywanej do rozwoju duchowego od tysiącleci rośliny, oczywiście
wraz ze zmianą wzorców jej spożycia. Przeczytasz o niej w następnej części tego poradnika.
KONTEMPLACJA, A MEDYTACJA – pojęcia te używane są często w języku potocznym
zamiennie, mają jednak podstawowa różnicę. Medytacja pochodzi z nauk filozoficznych Wschodu,
opartych o teorie iluzoryczności świata realnego i przykazanie dążenia do wyzwolenia się z niego.
Jest dążeniem do zupełnego wyciszenia umysłu (odrzucenia „fałszywego ja”, z czym totalnie się nie
zgadzamy), pozbycia się myśli o czymkolwiek, odczuciu totalnego spokoju i pustki, by „stopić się z
Absolutem/wszechświadomością” w poszukiwaniu „nirwany”. Kontemplacja, przynajmniej w
naszym rozumieniu, jest zaś pozbyciem się tylko niepożądanych myśli, zbędnego „szumu
informacyjnego”, by całkowicie SKUPIĆ się (czyli swoje „ja”, swoje ego), skierować całą swoją
uwagę i energię na interesujący nas obszar. Czy jest to kontemplacja swojego autorozwoju – w
jakimś aspekcie np. danej cechy, którą chcemy w sobie rozwijać, wady, której chcemy się pozbyć,
czy jakiegoś aspektu naszej działalności – przygotowywania akcji, kampanii, czy walki z jakimś
elementem $ystemu, afirmacja Życia, miłości, szczęścia – jak najbardziej pełna jest myśli i emocji,
jest jednak procesem w pełni kontrolowanym i ukierunkowanym. Nie wyklucza to intuicyjnego
wglądu w rzeczywistość, odrzucenia złudzeń (wynikających np. z psychicznych mechanizmów
racjonalizacji, kompensacji, projekcji, czy przeniesienia), osiągnięcia nadświadomości, czy
sprzęgnięcia się z archetypem/Bogiem (przy zachowaniu silnego poczucia własnego „ja”) w celu
odkrycia dodatkowych, zakrytych dla naszej jaźni aspektów danego zagadnienia (w tym pomóc
mogą konopie, czy mocniejsze środki psychoaktywne oraz takie techniki jak świadome śnienie),
lecz w jest wschodniej medytacji totalnym zaprzeczeniem, skupiając się na tym, czemu ona w swej
istocie zaprzecza i od czego chce uciec. Chcemy maksymalnie rozwinąć się mentalnie, totalnie
wzmocnić nasze „ja”, dać mu władzę nad naszymi instynktami, emocjami i osiąganiem stanu
nadświadomości, z czynnikami archetypicznymi/Bogiem wejść w świadomie skierowany ku
osiąganiu konkretnych celów rozwojowych „sojusz”, wykorzystać całą moc i możliwości naszego
umysłu, jaką posiadły najwybitniejsze jednostki w historii ludzkości – mędrcy, mentaliści,
magowie, charyzmatycy, przywódcy etc. etc. Nie chcemy naszego „ja” stłumić i zniszczyć,
kwestionujemy więc i całkowicie odrzucamy same fundamenty religii i systemów filozoficznych
Wschodu (jak buddyzm, czy hinduizm i ich pochodne). Nie oznacza to, że medytacja w ujęciu
dalekowschodnim nie może okazać się dla Ciebie przydatna pod kątem realnego życia,
kreatywności w rozwiązywaniu problemów, konsekwencji w walce z $ystemem. Spróbuj, jeżeli
ocenisz pozytywnie skutki takiego podejścia – włącz go do swojej indywidualnej praktyki
świadomego stylu życia. Nie zapomnij oczywiście spróbować również „naszej” kontemplacji pełnego skupienia woli i myśli na swojej politycznej i życiowej emancypacji oraz uratowania
ludzkości od oceanu cierpienia. Niezależnie od tego pamiętaj aby na tym nie poprzestawać - Duch,
jakkolwiek by go nie definiować, ma dać Ci jak największą motywację i siłę do rewolucyjnego
aktywizmu i świadomej autokreacji, temu powinny służyć wysiłki na tym polu.
IDOLATRIA – to oddawanie czci państwu, religii, symbolom, osobom, to obdarzanie ich
magicznymi cechami, to oddawanie im swojej energii, najczęściej też czasu i pieniędzy, to
utożsamianie się z czyimiś sukcesami, szczęściem, mądrością, by zrekompensować sobie swoje
niepowodzenia, pustkę i płytkość. To redukowanie siebie do anonimowej jednostki w wielbiącym
coś/kogoś stadzie, to wyzbywanie się swojego człowieczeństwa i swojej energii duchowej na czyjąś
rzecz. Idolatria leży u podstaw kultu obrazów, posągów, symboli, każdego totalitaryzmu opartego o
kult jednostki, tak naprawdę jest wyraźna również w największych religiach – czy będzie to kult
„syna bożego”, czy „proroka” – tam, gdzie wykracza poza internalizację wartości moralnych,
niezależną analizę i przyswojenie wartości intelektualnych, zaczyna się kult idola.
Charakterystyczną cechą idolatrii jest wrogość, jaką wywołuje „zamach” na przedmiot kultu – czy
jest to gwiazda estrady, symbol religijny, polityk, flaga, naród, czy ideologia. Osoba kultywująca
idola utożsamia się z nim – i wszelką jego krytykę przyjmuje jako atak na najświętszą cześć siebie
– swoje własne ego. Chcąc wyzbyć się idolatrii przeanalizuj jak reagujesz na krytykę (pamiętając,
że możesz idolatrię wyznawać w formie autoidolatrii, ubóstwiając jakąś cześć siebie, czy swojego
systemu wartości/poglądów – i jest to równie niebezpiecznie z punktu widzenia Twojego wolnego
rozwoju). Jeżeli agresją (np. w formie utajonej) – najprawdopodobniej jest to właśnie ta
przypadłość (niezwykle dodajmy, powszechna). Nie potrzebujesz żadnych idoli, nie potrzebujesz
utożsamiania się z czymkolwiek, poza sobą samym, a również na siebie patrz racjonalnie, z pokorą
– i zmieniaj się na lepsze wykorzystując kierunki, które podpowiada Ci otoczenie, o ile oczywiście
jest to krytyka wypływająca z przesłanek racjonalnych.
ZACZNIJ WĄTPIĆ. Każda wiara jest ułomnością świadomości. Wiedza z zakresu duchowości,
przekonanie oparte na doświadczeniu mistycznym to coś zupełnie innego. Ateizm jest taką samą
wiarą jak teizm – i tak samo jak teizm jest irracjonalny, jeżeli jest oparty o zawężony
fundamentalizm naukowy i nie posiada horyzontu wyobraźni szerszego niż ten zakreślający obecny
stan wiedzy. W obliczu wielu fenomenów stwierdzonych naukowo – jak efekt placebo,
„ponadnaturalne” fenomeny sprawcze ludzi etc. można oczywiście wątpić w istnienie poza
człowiekiem duchowego, samoświadomego bytu zwanego bogiem, ale kategoryczne zaprzeczenie
jego istnienia i/lub posiadania przez człowieka umiejętności przekraczających „prawa fizyki”,
biologii, czy chemii organicznej (samouzdrowienia wolą) jest dowodem na równie wielkie
zamknięcie intelektualne jak w przypadku dowolnej religii. W kontekście wiary – chłodno,
obiektywnie, przeanalizuj: dlaczego jesteś pewny, że jest tak, jak wierzysz? Skąd to przekonanie?
Niezależnie od tego w co wierzysz, większość mieszkańców Ziemi uważa, że się mylisz, WIERZY,
że się mylisz – skoro nie masz żadnych dowodów, że bóg jest taki, a nie inny (ani, że istnieje), że
takie, a nie inne rytuały, że ofiary składane w tych, a nie innych świątyniach zbliżają Cię do niego,
że ta, a nie inna religia jest tą prawdziwą, objawioną – czym jest przepełniające Cię uczucie? Może
odpowiedzią na niepewność i lęk przed bezsensem i przemijalnością ludzkiej egzystencji,
wyimaginowanym przyjacielem podobnym do tych pojawiających się często w dzieciństwie? Może
po prostu konformistycznym przystosowaniem do norm wyznawanych przez otaczającą Cię
społeczność? Może – odwrotnie – buntem przeciwko niej wyrażanym w przyjęciu innej niż
powszechnie przyjętej wiary? Skoro nawet takie uduchowione osoby jak Matka Teresa
przyznawały, że ich wiara jest raczej nadzieją, a mimo całego życia w służbie Bogu są przerażająco
samotne, gdyż nie mają od niego żadnego sygnału istnienia – może czas odrzucić kierunek na
poszukiwanie Boga jako autonomicznej, samoświadomej, zewnętrznej istoty i poszukać go w
sobie? Cokolwiek myślisz na ten temat – kontempluj go :)
Walka o wolność z wpływem instynktów i hormonów na psychikę, z cechami i nawykami nabytymi
podczas tresury niewolniczej jest bardzo trudna, pomóc Ci może technika ŚWIADOMEJ
ALIENACJI. Polega to na sztucznym „wyłączeniu” z siebie danej negatywnej cechy jako „wroga”,
„demona”, „obcego” etc. – i rozpoczęcia z nim walki w celu pokonania „go” lub spętania i
podporządkowania Twojej woli. Dla osoby samoświadomej to znacznie trudniejsze, niż dla
wierzącej w bajki, w końcu wiemy czym są instynkty, na czym polegają fantazje seksualne, konflikt
między tendencją do wzrostu i pragnieniem unikania nieprzyjemności związanych z procesem
wytężonej nauki, czy treningu. Nie zagub się w tym i nie zabłądź w parareligijne złudzenia –
zarówno te instynkty, przyzwyczajenia, jak chemia Twojego ciała to tylko Ty i nic więcej:) Jeżeli
dobrze się nastawisz, technika ta może Ci pomóc, by kierować przeciwko wybranemu celowi
energię frustracji płynącej z konfliktu między Twoją świadomą wolą, a opierającym się jej częściom
Twojej psychiki, instynktom, natrętnym myślom czy zniechęceniu podsuwanym przez
podświadomość. Poprzez „sklęcie” i psychiczne „pokazanie środkowego palca”, łatwiej będzie Ci
to zrobić „na przekór” „demonowi” i postawić na swoim – a o to w ostatecznym rozrachunku
przecież chodzi.
W samoukierunkowywaniu się, zwiększaniu swojej siły duchowej i osiąganiu zamierzonych celów
życiowych istotna się wydaje WIZUALIZACJA. Polega to na wyobrażeniu sobie namacalnych
efektów podejmowanych wysiłków, odczucia całym sobą radości i wdzięczności z ich osiągnięcia,
wybiegnięcia jakby w przyszłość, w której to, co zamierzasz już się zdarzyło. Może to dotyczyć tak
Twojego zdrowia, jak edukacji, rozwoju społecznego, czy aktywizmu. Polecamy obrazy
zablokowanej przez radosny tłum ambasady Chin, Rosji, czy USA lub siedziby rządu w Twoim
kraju, płonące mauzoleum Mao w Pekinie, Lenina w Moskwie lub trawiony ogniem napis
„Hollywood” w USA, gigantyczną milionową demonstrację blokującą londyńskie City, izraelskopalestyński marsz jedności w Jerozolimie – takie, których ziszczenie oznaczać będzie realny krok
naprzód w emancypacji ludzkości. Poczuj, że tam jesteś, poczuj radość i satysfakcję z tego, że to
„niemożliwe” dokonało się dzięki Tobie, poczuj, że tak naprawdę nic podobnego niemożliwe nie
jest, że jest tuż, tuż, że Bóg/Twoja wewnętrzna siła pomoże Ci dotrzeć do tego momentu, jeśli tylko
tego zapragniesz- i położysz na szali swoje życie, czas i energię. Nie wchodzimy w „magiczne”
dywagacje dotyczące zaklinania rzeczywistości wizualizacją charakterystyczne dla ruchu new-age
(choć poznawczo polecamy krytyczne obejrzenie np. filmu „The secret”) – wizualizacja jest dla nas
ciekawym, potężnym i skutecznym narzędziem do samoprogramowania i automotywacji, a osobom
wierzącym polecamy ją jako element modlitwy. Jeśli jesteś teistą/tką, gdy zrozumiesz istotę
odwiecznej walki Dobra i Zła i zaczniesz się wreszcie modlić o pokojową globalną rewolucję –
podsuń Bogu obrazy, które wiążą się z jej przeprowadzeniem. Na pewno to nie zaszkodzi, a może
pomóc.
Poszerzając swoją świadomość spróbuj ŚWIADOMEGO ŚNIENIA, czyli odzyskiwania
świadomości podczas snu. To starożytne praktyki, dzięki którym możesz nawiązać lepszy kontakt
ze swoją podświadomością, znaleźć odpowiedzi na część nurtujących Cię pytań i zakosztować
nieskrępowanej wolności, latania, pełnej kontroli świata. To wyzwalające i oczyszczające uczucie :)
Najważniejsze jednak, że dzięki świadomemu śnieniu i analizie swoich snów będziesz mógł
przyspieszyć autopoznanie, dotrzeć do swoich ukrytych emocji, lęków, ograniczeń. Publikacje
poświęcone temu zagadnieniu znajdziesz bez trudu w internecie.
Jak już wspomnieliśmy niezwykle istotny w rozwoju świadomości jest TRENING WYOBRAŹNI.
Bardzo przydatne są w nim gry RPG (role-playing games) - bardziej tradycyjne, niż komputerowe,
literatura fantasy i science-fiction, raczej nie filmy (choć pomogą przy wizualizacji książek osobom
początkującym). Zacznij od cyklu „Diuna” Herberta, możesz przejść od razu do pozycji „Bóg
imperator Diuny” – zawiera wiele ciekawych przemyśleń dotyczących natury ludzkiej i polityki.
Stopniowo zapoznaj się z trylogią husycką i sagą o wiedźminie Sapkowskiego. Z lżejszej literatury
„na przekąskę” polecamy przezabawne i błyskotliwe książki Pratchett'a z cyklu „Świat dysku”.
Oczywiście wyobraźnię możesz rozwijać przez wczucie się w postacie historyczne, czy atmosferę
książek/filmów z innych gatunków. Wyobraźnia przyda Ci się zarówno przy wizualizacji, jak przy
świadomej autokreacji zgodnej z siłą archetypiczną jaką wybierzesz, przy porzuceniu
nieuzasadnionych kompleksów i narzuconych z zewnątrz ograniczeń, dzięki niej poczujesz się jak
najszlachetniejsze, największe postacie z historii ludzkości i ułatwi Ci to codzienne życie zgodne z
celami Twojej indywidualnej praktyki świadomego życia.
INTUICJĘ natomiast nie tyle nabędziesz z czasem, co z czasem wrócisz do umiejętności jej
używania. Intuicyjny wgląd w rzeczywistość jest celem filozofii Wschodu i bardzo trudno go
racjonalnie przedstawić, choć z doświadczenia rozumiemy go i stosujemy na co dzień. Polecamy w
tym względzie krótką książkę „Buddyzm zen, a psychoanaliza”, w której znajdziesz dywagacje tak
buddysty D.T.Suzuki, Richarda DeMartino, jak i Ericha Fromma tłumaczącego tą sprawę na język
„racjonalnego Europejczyka” i pokazującą jak do intuicyjnego wglądu w rzeczywistość powrócić.
ŚRODKI PSYCHOAKTYWNE I UZALEŻNIENIA. Co to właściwie jest „używka”? Nazwa
sugeruje, że jest to element zbędny do prawidłowego funkcjonowania Twojego organizmu.
Konotacje tego terminu są rozrywkowe, eskapistyczne. Natomiast w kontekście środków, którymi
się teraz zajmiemy bardziej trafnym terminem są środki psychoaktywne, czyli wpływające na Twoją
percepcję rzeczywistości, stany emocjonalne i inne aspekty Twojej psychiki. Rzeczywiście,
funkcjonować bez nich można, jednak odpowiednie, ukierunkowane i kontrolowane wykorzystanie
części z nich może pomóc nam w rozwoju, życiu i zachowaniu zdrowia oraz maksymalizacji naszej
wewnętrznej mocy. Część z nich jest jednak tak dla naszego zdrowia, jak i psychiki po prostu
destrukcyjna.
Zacznijmy od tego, że od tysięcy lat naturalne psychodeliki były stałym elementem diety
człowieka. Polecamy poświęcone temu tematowi książkę „Pokarm Bogów” Terence'a McKenna
oraz inne pozycje tego rodzaju. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie dzięki spożyciu
psychodelików (w formie grzybów) nasi małpi przodkowie wyróżnili się ostatecznie ze świata
Przyrody jako samoświadome jednostki. Pomijając takie dywagacje bez wątpienia można
powiedzieć, że konopie, halucynogenne grzyby, kaktusy i inne rośliny używane były do wzrostu
świadomości, rozwoju duchowego, w medycynie od zarania znanej nam cywilizacji, na wszystkich
bez wyjątku szerokościach geograficznych, przez kapłanów, magów, mędrców, elity intelektualne i
duchowe, przez wszystkich, którzy tylko mogli mieć do tych substancji dostęp. Nazywano je
zresztą bardzo symptomatycznie „pokarmem bogów”. Dopiero antynarkotykowa nagonka z
początków ubiegłego wieku ograniczyła na świecie dostęp do tych świętych roślin, pozostawiając
te, które dla elit stanowią najmniejsze zagrożenie – z alkoholem tłumiącym naszą percepcję na
czele.
Wśród legalnych, słabszych środków psychoaktywnych pozostawiono nam na szczęście kakao,
które gorąco Ci polecamy. Jest to najlepsze źródło naturalnego magnezu, niezbędnego do
prawidłowego funkcjonowania mózgu. Jest też wspaniałym źródłem tryptofanu niezbędnego do
produkcji serotoniny, ważnego neuroprzekaźnika odpowiadającego m.in. za pozytywne emocje oraz
endorfin, tych samych, które produkuje nasz mózg, gdy się zakochujemy. Przyrządzone po majsku/
aztecku (przepis oraz szczegółowy opis właściwości kakao znajdziesz na blogu Fundacji), bez
mleka i cukru niwelującego większość pozytywnych właściwości napoju (choć oczywiście sam
magnez i tak wchłoniemy) daje nam pozytywną energię do działania i delikatnie pobudza. Nic
dziwnego, że w państwie Azteków ziarna kakao były walutą, a elity arystokratyczne kapłańskie
spożywały je codziennie. Zaznaczyć należy, że zmiany percepcji po kakao są bardzo łagodne i
polegają bardziej na polepszeniu nastroju, łagodnym pobudzeniu i odżywieniu mózgu, niż wpływie
na rozszerzenie naszego postrzegania.
Druga roślina, już o działaniu typowo psychoaktywnym, którą polecamy (osobom pełnoletnim) do
świadomego i odpowiedzialnego wykorzystania w procesie rozwoju mentalnego to popularne na
całym świecie konopie indyjskie. Jest to roślina lecznicza, wzmacniająca stany psychiczne,
stanowiąca wspaniałą pomoc w kontemplacji, rozwoju kreatywności, wyobraźni, empatii, przy
wizualizacji i właściwie wszystkim, co robisz w kierunku autorozwoju (z wyjątkiem aktywności
fizycznej, do czego raczej się nie nadaje, choć pomaga ukierunkować się na czerpanie z niej
przyjemności i odczuciu jej sensowności dla swojego zdrowia i hartowania woli). Oczywiście może
być ona również narzędziem eskapizmu, hedonizmu i innych negatywnych tendencji
wzmacnianych przez media masowe (promocja hedonistyczno-eskapistycznych wzorców spożycia
konopi w filmach, prasie etc.). Jakkolwiek Ci będzie dobrze, jakbyś nie był/a radosny/a, kreatywny/
a, jak wnikliwie będziesz myślał/a - po dobrze użytych konopiach odczujesz zawsze skok naprzód.
Uważaj tylko, gdyż negatywne nastroje i zachowania roślina ta również wzmacnia - nie pal gdy
jesteś smutny/a, zły/a, najpierw otrząśnij się z tych emocji. Co bardzo istotne, od konopi nie można
uzależnić się fizycznie, nie wpływają też negatywnie na zdrowie fizyczne (ilość substancji
smolistych możesz zmarginalizować paląc z fajki wodnej / wchłaniając konopie w formie pokarmu
– np. w ciasteczkach, choć jest to bardzo nieekonomiczne i na co dzień nie ma sensu). Nie można
ich w sposób szkodliwy dla zdrowia przedawkować. Jedynym prawdziwym efektem negatywnym,
który przez ćwiczenie koncentracji i pamięci można zredukować, jest możliwe lekkie osłabienie
pamięci krótkoterminowej – choć wynikać to może nie tyle z wpływu samych konopi pod kątem
fizycznym, co z psychicznego skoncentrowania się pod ich wpływem na przyszłości, życiu,
rozkwicie, a nie na tym, co było, trzeba samemu znaleźć złoty środek. Konopie – a badań na ten
temat jest coraz więcej - są lekarstwem na kilkadziesiąt chorób i najlepszym znanym ludzkości
psychodelikiem pozwalającym na osiągnięcie stanu nadświadomości bez tracenia kontaktu z
rzeczywistością – choć umiejętność ta przychodzi po latach ich spożywania (o ile spożywa się je
właśnie w celach rozwojowych). Konopie pozwalają spojrzeć na problemy i wyzwania z dystansu,
zrzucić z duszy ciężar życia w zniewolonym społeczeństwie, przypomnieć sobie drogę Światła
nawet gdy wszystko i wszyscy wokół Ci ją zasłaniają, ułatwiają uchwycenie struktur
rzeczywistości, procesów cywilizacyjnych, wznoszenie się ponad siebie, patrzenie „spoza pudełka”
co jest z kolei niezastąpione w autopsychoanalizie, czyniąc z konopi najefektywniejszy do rozwoju
mentalnego naturalny środek psychoaktywny.
W kontekście konopi pamiętaj: lepiej (i silniej) działają, gdy między sesjami psychodelicznych
podróży zrobisz sobie przerwę, dobrze się wyśpisz, intensywnie poćwiczysz. Czyli – zamiast jointa
za jointem przez cały dzień, cały tydzień, czy miesiąc, możesz po jednym-dwóch machach „latać”
przez kilka godzin, wizualizować, kontemplować, tworzyć, działać obywatelsko etc. etc., później
„wylądować” (polecamy kubek świeżego mleka – nie UHT!), intensywnie poćwiczyć (wymaga to
hartu woli, zwłaszcza, jeśli ogarniać Cię będzie senność), najeść się, poczytać, porządnie wyspać –
a od rana, czy kolejnego wieczora zacząć od nowa (zaczynając od intensywnych ćwiczeń
fizycznych i zdrowego, pełnowartościowego posiłku). Jeszcze lepiej, jeżeli między jedną sesją a
drugą zrobisz sobie np. kilka dni przerwy – dzięki temu obniżać będziesz swoją tolerancję na THC spróbuj, a na pewno zobaczysz różnicę. Pamiętaj też o diecie bogatej w magnez oraz by w trakcie
palenia nie spożywać pokarmów, w których znajdują się zwłaszcza tłuszcze mleczne (zapomnij o
czekoladzie, batonikach, serach, sosach na bazie śmietany etc.!) i generalnie zwierzęce (większych
ilości roślinnych również nie polecamy), ważne są węglowodany złożone (najlepiej pieczywo na
naturalnym zakwasie), ewentualnie proste (jak miód), by dostarczały Ci glukozy niezbędnej do
wytężonej pracy mózgu. Do tego dodaj dużo owoców i warzyw bogatych w witaminy i
mikroelementy oraz pełnowartościowe białko (np. jajek) i niewielkie ilości tłuszczy roślinnych (jak
nierafinowany olej lniany lub rzepakowy). Świadome podejście do procesu palenia konopi sprawi,
że wzmocnisz siłę efektów i zmniejszysz ilość potrzebną by osiągnąć nadświadomość/otworzyć
swoje „trzecie oko” i stan ten możliwie długo utrzymać.
Co bardzo ważne w kontekście popularnych wzorców spożycia konopi – gigantycznym błędem jest
łączenie palenia konopi z tytoniem, rośliną szkodliwą dla zdrowia (wbrew stereotypom, nie chodzi
tylko o toksyczne substancje dodawane do papierosów – również żucie czystego tytoniu prowadzi
do raka jamy ustnej, a palenie go – do raka krtani/płuc...) , której zupełnie dla swojego rozwoju nie
potrzebujesz. Niepotrzebnie wspierasz finansowo korporacje i państwowe systemy podatkowe, a
paląc jointa – skręta konopi z tytoniem, przede wszystkim marnujesz ogromną ilość świętej rośliny.
Paląc z lufki, czy fajki wodnej (i zatykając jej wlot, by dym po wdechu się nie marnował) oraz
stosując powyższe wskazówki dietetyczno-życiowe (i praktyki kontemplacyjno-energetyczne)
możesz kilkukrotnie ograniczyć ilość konopi do osiągnięcia tych samych efektów
psychodelicznych, wydłużyć je, polepszyć ich jakość i lepiej je kontrolować.
Drugim błędem kaleczącym samą istotę wpływu konopi na mózg jest łączenie ich spożywania z
alkoholem. Zdecyduj się – chcesz rozszerzyć, czy przytłumić swoją świadomość? Chcesz widzieć
ostro i wyraźnie, spoglądać wprost przez percepcyjne zasłony $ystemu i chorego społeczeństwa,
czy tymi zasłonami otulić się w błogiej nieświadomości? Konopie są składnikiem diety przydatnej
w rozwoju mentalnym, zdrowotnym etc., alkohol zaś prowadzi do mentalnego regresu, w
najlepszym razie trwania w miejscu. Pal konopie (jeśli jesteś pełnoletni/a), rozwijaj się, a o tytoniu i
alkoholu zapomnij – to pułapka zastawiona na Ciebie przez $ystem. Zauważ, że właśnie takie
wzorce promowane są w filmach, muzyce, całej kulturze masowej – jak myślisz, po co? Czy
właścicielom nośników tejże kultury zależy na Twoim szczęściu, zdrowiu, na Twoim wzroście? No
właśnie. Z tych samych powodów przemyśl w jakim towarzystwie konopie spożywasz, czy ludzie,
którzy Cię otaczają pomagają Ci w rozkwicie i walce o lepszy świat, czy Ty możesz im pomóc.
Oczywiście próbuj ich budzić, ale jeśli Twoi znajomi wykazują zbyt dużą odporność na wiedzę i
perswazję zdecydowanie lepiej jest zapalić, pokontemplować, pouczyć się, czy podziałać samemu
lub w towarzystwie ludzi którzy podzielają Twoje priorytety rozwojowe, niż marnować czas i
świętą roślinę z ludźmi, którzy marnują i ją i swoje życie.
Nie polecamy, ale też nie potępiamy innych naturalnych psychodelików „rozwojowych” – od
ayahuaski (czy innych form DMT), po meskalinę, czy zbliżonego do nich pod kątem efektów
syntetycznego LSD (choć doradzamy raczej substancje naturalne). Znamy wiele bardzo
pozytywnych świadectw dotyczących ich zażywania dla wzrostu duchowego, świadomościowego
etc., do czasu rozpętania „antypsychodelicznej paranoi” w latach 60-tych XX wieku były one z
sukcesami stosowane przez wybitnych psychologów i psychoterapeutów. Jednak jest jeden
podstawowy mankament, który dla nas jest graniczny – nad efektami tych substancji, w odróżnieniu
od konopi, nie ma się większej kontroli, a ze stanu poddania się im nie można się w dowolnej
chwili wyłączyć (w przypadku konopi wystarczy wypić kubek mleka). My natomiast chcemy
oczyścić i wzmocnić nasze świadome ja, ego, uczynić je panem sytuacji w kontekście kontroli nad
ciałem, emocjami, instynktami oraz połączyć je w ścisłym sojuszu z podświadomością i podłożem
archetypowym/Bogiem. Utrata kontroli jest w tym kontekście bardzo niepokojąca, a szamańskie
eksperymenty nas za bardzo nie przekonują. Podchodź do tego typu substancji bardzo ostrożnie,
wyłącznie w kontrolowanych, bezpiecznych warunkach i wśród osób, którym całkowicie ufasz
(nigdy w samotności – to kolejny plus konopi, które do samotnych kontemplacji nadają się
wspaniale).
Zdecydowanie odradzamy wszelkie syntetyczne psychodeliki – heroinę, kokainę, ecstasy,
amfetaminę, metaamfetaminę oraz alkohol destylowany. Nie potrzebujesz ich zupełnie do
czegokolwiek, są toksyczne, a ich spożywanie zupełnie nie prowadzi do jakiegokolwiek rozwoju,
wręcz przeciwnie – do eskapistycznego hedonizmu, utraty kontroli nad ciałem i umysłem. W
przypadku amfetaminy nie jest tak do końca, można powiedzieć że jest to raczej kawa z megadopalaczem (i istnieją jej naturalne odpowiedniki jak afrykański khat), z pewnością jednak do życia
i rozwoju potrzebna nie jest, a uzależnia ponad wszelką wątpliwość. Tytoń papierosowy i alkohol
destylowany nie mają żadnych właściwości zdrowotnych i pozytywnych dla naszego umysłu, wręcz
przeciwnie – zabijają więcej ludzi niż terroryści, kataklizmy naturalne, AIDS i gruźlica razem.
Jeżeli jeszcze o umiarkowanym spożyciu piwa i wina można powiedzieć kilka pozytywów, tak o
wódce i wszelkich pochodnych już zdecydowanie nie.
W działalności naszej Fundacji promujemy ZASADĘ 1 UŻYWKI. Nie licząc łagodnych
stymulantów polega to na wybraniu jednego psychodelika, który najlepiej Ci służy i całkowitym
odrzuceniu wszystkich pozostałych. Polecamy zwłaszcza konopie – i zupełne odstawienie
wszelkich form alkoholu, syntetycznych psychodelików oraz nikotyny. Jeżeli jednak z jakiś
względów nie potrafisz rzucić palenia tytoniu, próbuj do skutku odstawiając najpierw alkohol i vice
versa. W ten sposób zminimalizujesz negatywny wpływ dodatkowej ilości szkodliwych środków na
Twój organizm, poćwiczysz silną wolę i oczywiście zaoszczędzisz sporo pieniędzy :)
WAŻNE: dostęp do wszelkich psychodelików (za wyjątkiem łagodnych stymulantów – jak herbata,
kawa i kakao) powinien być możliwy WYŁĄCZNIE dla osób pełnoletnich w danym systemie
prawnym. W ŻADNYM wypadku nie częstuj nieletnich nawet minimalnymi dawkami, ani nie
spożywaj ich w ich towarzystwie. Nie są oni w stanie w pełni ocenić ich skutków dla swojego
zdrowia i psychiki, a te dla ich nierozwiniętych w pełni umysłów mogą być destrukcyjne. Gdy
zobaczysz, że ktoś częstuje nieletniego piwem, czy jointem, o wódce, czy ecstasy nie wspominając,
REAGUJ stanowczo i skutecznie. Możesz komuś uratować w ten sposób życie – nawet łyczek
alkoholu może sprawić, że skończy za kilka lat w samochodzie rozbitym na drzewie, czy klinice
odwykowej. Bierne palenie jest toksyczne bardziej, niż czynne – nie pozwól, by ktokolwiek palił
przy dziecku, czy będzie to toksyczny papieros, czy generalnie nieszkodliwa dla dorosłego
marihuana. Powiedz stop, uniemożliwiając dalszą intoksykację nieletniego, w najgorszym wypadku
wezwij policję. Jako istota ludzka zorientowana na Dobro i ochronę słabszych jesteś
odpowiedzialny za ich los.
KAŻDE UZALEŻNIENIE jest złe. Oczywiście bardziej destrukcyjne dla naszej wolności i zdrowia
są substancje uzależniające fizyczne, ale nie można również lekceważyć psychicznego. Jeżeli
stwierdzisz u siebie taką przypadłość – niezależnie czy dotyczy ono kawy, piwa, konopi, czy kakao
– odstaw je natychmiast, a potem zwalczaj w sobie zależność, aż będziesz mógł je stosować
sporadycznie bez poczucia „braku”, gdy tego nie zrobisz – czy będzie to endorfinowa euforia po
kakao, czy pobudzenie świadomości po konopiach, Twój dobry nastrój i energia nie może zależeć
od niczego poza Twoją wolą. Środki te mogą pomagać, ale nie zastępować samosterowania swoimi
emocjami etc. Powszechnie promowane – i w większości krajów legalne używki alkoholowe –
piwo i wino są dobrym przykładem. W bardzo umiarkowanych ilościach, ze względu na ich walory
zdrowotne (które bez wątpienia napoje te posiadają) – ich spożywanie można uznać za
dopuszczalne. Jeżeli pije się „dla smaku” – ostatecznie również (choć warto by było się zastanowić,
dlaczego taki smak uznaje się za przyjemny), ze względu na wspomniane walory zdrowotne, o ile
spożywa się je w ilościach, które nie prowadzą do przytłumienia percepcji. Jeżeli jednak pijesz,
żeby się odurzyć, otumanić – odrzuć to stanowczo. Co chcesz stłumić? Lęk przed ludźmi? Swoje
bariery psychiczne/społeczne przezwyciężaj na trzeźwo, to jest prawdziwy progres. Pod kątem
takiego powszechnego w krajach „rozwiniętych” nałogu, najczęściej nieuświadomionego,
polegającego na imperatywie do wypicia piwa/wina, by pozbyć się nerwowości spowodowanej
przebywaniem wśród innych ludzi (podobnie działa kompulsywne palenie papierosów, czy żucie
gumy), stępić swoje spojrzenie na rzeczywistość i ostrość percepcji, aby „dobrze się bawić” z resztą
stada, czy ułatwić sobie poruszanie się w absurdalnym i płytkim rytuale godowym – uleganie takim
zwyczajom jest krokiem zdecydowanie w złym kierunku. Gdy będziesz miał/a wyrobioną wolę,
będziesz mógł/mogła stosować tylko te z nich, które Ci jakoś pomagają, a całkowicie odrzucić te,
które promowane są przez społeczeństwo z innych powodów (np. alkohol jako pomoc w żenująco
płytkim rytuale godowym i w imprezowym substytucie iskania się wzmacniającym więzi stadne).
Stanowczo odradzamy też nałogowe, kompulsywne objadanie się, zwłaszcza niezdrowymi
słodyczami, czy wysoce ryzykowne dla życia i zdrowia sporty ekstremalne związane z
psychicznym uzależnieniem od adrenaliny. Całkowicie zrezygnuj ze wszystkiego, co uzależnia
fizycznie – tytoniu, alkoholu destylowanego, czy syntetycznych psychodelików (kokainy, heroiny
etc.). To kajdany, które sam/a sobie zakładasz i krok w kierunku całkowicie sprzecznym z praktyką
świadomego życia. Zrób wszystko, by propagować wokół siebie podobne nastawienie.
Dobór MUZYKI, której słuchasz podczas kontemplacji, treningów, pracy jest bardzo istotny, może
dać Ci bowiem ogromną siłę, pobudzając Twoją empatię, wolę walki i działania. Wybierz więc
wykonawców zaangażowanych, śpiewających o rewolucji, niesprawiedliwościach, o wojnach,
zniewoleniu i walce z $ystemem, prawach ludzi, zwierząt itp. Emocje, jak empatia, wściekłość na
zbrodnie etc. możesz zakotwiczyć w pamięci łącząc je z danym utworem, zwłaszcza połączonym z
obrazem – i potem, łącząc np. kilka utworów dotyczących różnych aspektów rzeczywistości
(propozycje do takiej playlisty zamieszczamy w dziale „muzyka” na stronie Fundacji), uzyskiwać
dostęp do związanej z nimi energii już bez pogłębionej kontemplacji ich treści. Jeżeli słuchasz do
tej pory muzyki niezaangażowanej, poza chwilami kontemplacji, czy afirmacji życia (tu jednak i tak
polecamy np. śpiew ptaków, misy czy gongi) gdzie energia ducha rewolucji potrzebna nie jest,
wręcz przeciwnie utrudniałaby ładowanie się pozytywną energią, naucz się lubić muzykę
zaangażowaną (gatunków jest sporo, prawie we wszystkich poza szczególnie eskapistycznymi
można znaleźć wykonawców chcących zmienić świat na lepsze). Wraz z rozwojem mentalnym da
Ci do działania i początkowy trud porzucenia dotychczasowych upodobań (np. ulubionych
wykonawców niezaangażowanych) i samoprogramowania - zakotwiczenia w danym utworze
emocji zaowocuje dodatkową energią.
2. WEWNĘTRZNA MOC
Do życia potrzebna jest energia, na dużo głębszym, niż tylko możliwym do przeliczenia na
kilokalorie, poziomie. By czegoś dokonać, coś osiągnąć, by zdobyć się na wysiłek czy fizyczny, czy
psychiczny, potrzebna jest moc, sprawcza siła duchowa, różnie określana w różnych religiach,
systemach ezoterycznych i filozoficznych („mana”, „chi” etc.), której deficyt skutkuje
zniechęceniem, apatią, wycofaniem, smutkiem, a często depresją. Jej odpowiednio wysoki poziom
jest z kolei zauważalny jako entuzjazm, radość, poczucie siły, chęć życia, pragnienie działania.
Kierunków, czy źródeł, z których moc tą możemy świadomie czerpać, jest kilka, omawiamy je
poniżej. Najważniejsze jest by zrozumieć, nie w sensie czysto pojęciowym, ale zinternalizować,
przyswoić, wiedzę, że źródło tej energii, tej mocy, jest tak naprawdę w Tobie, a czynniki
zewnętrzne są tylko środkami służącymi temu, by ją z siebie wydobyć. Pierwszy warunek, by
cieszyć się nią i korzystać z niej cały czas – to bardzo tego chcieć i uwierzyć w swoją siłę sprawczą
oraz możliwość zwiększania jej poziomu za pomocą manipulacji swoją świadomością i swoim
organizmem, drugi – konsekwentnie i wytrwale zagłębiać się w sobie, hartować wolę, wzmacniać
ego (nie w znaczeniu narcystycznym), wyobraźnię i wiarę w swoje siły, trzeci – wykorzystać w tym
celu wszystko, co proces ten pogłębia i przyspiesza na poziomie świadomości – jak środki
psychoaktywne i techniki wizualizacyjne, autosugestię, afirmację życia, warunek czwarty –
utrzymywać ciało w zdrowiu i sile dzięki diecie i ćwiczeniom fizycznym oraz kontroli instynktu
seksualnego.
W kwestiach „energetycznych” bardzo trudno pozbyć się skojarzeń z ezoteryką, w której różnym
ciekawe spostrzeżeniom towarzyszą często niesprawdzalne dogmaty, wyssane z palca brednie
metafizyczne, czy archeo-historyczne, szkodliwe dla zdrowia wskazówki dietetyczne i bezcelowe
praktyki okultystyczne lub „magiczne” (co podyktowane jest jak sądzimy najczęściej chęcią
promocji komercyjnych książek, szkół, klinik, warsztatów, czy wykładów przeróżnych „guru” i
„mistrzów”), a całość najczęściej prowadzi do autoidolatrii, zamknięcia, a nie otwarcia, swojego
umysłu i promowanego przez $ystem obywatelskiego eskapizmu. Podkreślamy, że stoimy zawsze
twardo na gruncie racjonalnym, choć z otwartymi umysłami, dzięki którym wciąż
eksperymentujemy – i skutki odczuwamy na sobie :) Obalamy irracjonalne mity, a poszczególne
techniki, czy elementy stylu życia polecamy dlatego, że po prostu działają, zgodnie z celami
praktyki świadomego stylu życia w kontekście rozwoju człowieczeństwa, świadomości i
wewnętrznej mocy sprawczej, którą pragniemy wykorzystać tak dla dobra swojego, jak ogółu.
Warto w tym miejscu przypomnieć ARCHETYPICZNE PRZEDSTAWIENIE PROFESJI MAGA –
a więc mędrca posiadającego moc kreacji rzeczywistości wykraczającą ponad możliwości
przeciętnego człowieka. Czy było to zamierzone, czy stanowi przejaw naszej zbiorowej
podświadomości – obraz ten przedstawia najważniejsze elementy procesu wzrostu
świadomościowego i osiągnięcia „wyżyn energetycznych”. Zacznijmy od wieży, w której zwykle
magowie żyją – jest to symbol wzniesienia się ponad społeczeństwo, ponad to co dla niego
osiągalne w sensie horyzontów intelektualnych (ze szczytu wierzy widzi się dalej i szerzej, nic
bowiem – żadne bariery, iluzje, złudzenia, przeszkody – widoku tego nie zawęża). Jednocześnie
jest to wyraźna wskazówka, że największy progres można osiągnąć samemu, że inni ludzie – poza
mędrcami, których dzieł każdy mag ma przecież pełną bibliotekę – nie są do tego potrzebni, wręcz,
że uwikłania społeczne, życie w ciżbie, pośpiechu codziennego życia jest barierą, którą trzeba
przezwyciężyć – i że prawdziwy rozwój osiągnie się w samotności, dzięki ćwiczeniom,
kontemplacji i skupieniu na tym właśnie celu całej swej istoty.
Najważniejsze „gadżety” przynależne do profesji maga – kula i laska, są również bardzo istotne.
Laska jest czymś więcej, niż tylko symbolem fallicznym obecnym w analizie Freuda. Dokładnie
zaś, to rzeczywiście symbol falliczny, ale też wskazówka, gdzie kryje się moc (a dokładniej jedno z
jego najpotężniejszych i najłatwiej dostępnych źródeł) – w instynkcie seksualnym i jego kontroli
(szerzej piszemy o tym w części „Drzewo Życia”). Zwróćmy uwagę, że magowie żyją samotnie
również w sensie osobistym – nie mają żon, w literaturze bardzo rzadko występują również
kochanki. Jak przeczytasz poniżej, instynkt ten stanowi źródło potężnej mocy – i przejmując nad
nim kontrolę, dzięki treningowi świadomości i hartowaniu swojej woli, możemy ją z niego
pozyskiwać. Wiedza ta jest obecna w historii całej naszej cywilizacji – stoi u podstawy
ascetycznych praktyk taoistycznych, tantrycznych, chrześcijańskich (nie tylko w sensie celibatu
księży/zakonników - „doskonali” katarzy żyli w związkach małżeńskich bez seksu, choć uważamy
to za niepotrzebne wyrzeczenie – przeczytasz o tym poniżej). Drugi „gadżet” – magiczna kula –
symbolizuje głowę – mózg – która pozwala widzieć rzeczy ukryte przed wzrokiem zwykłego
śmiertelnika, manipulować rzeczywistością – i świadomie kierować swoim rozwojem mentalnym i
społecznym (występuje też w legendach o templariuszach, mających jakoby składać hołdy ludzkiej
głowie). Dzięki technikom wizualizacji (widzenie przyszłości w kulach), czy autosugestii możemy
przyspieszać swój rozwój i świadomie ukierunkowywać swą moc na osiąganie wyznaczonych sobie
do osiągnięcia celów, a nie na drugorzędną aktywność.
Ten archetypowy obraz, pojawiający się w setkach książek, legend, bajek i mitów, a właściwie – tą
instrukcję obsługi wewnętrznej mocy, pragniemy Ci przybliżyć i uściślić, przekuwając na kilka
prostych w pojęciu, choć wymagających z pewnością samozaparcia i konsekwencji w realizacji,
technik i elementów stylu życia.
„DOBRA” I „ZŁA” ENERGIA. Bardzo ważne, by bardzo świadomie karmić się zarówno Dobrem,
jak i – choć dopiero na wyższym poziomie rozwoju duchowego – wykorzystywać Zło, które
niestety w nieunikniony sposób również do nas dociera. Miłość, sympatia i oddanie innych,
szczęście, radość, ciepło które dajesz i otrzymujesz, to „karmienie anioła”/archetypu/Boga
wewnątrz Ciebie, Twojej podświadomości. Nie możemy jednak zapomnieć o negatywnej energii,
która, czy tego chcemy czy nie, jeżeli nie wyłączymy się całkowicie ze społeczeństwa – a byłoby to
sprzeczne z naszymi celami strategicznymi i uniemożliwiałoby pełny rozwój oraz walkę o lepszy
świat stanowiącą jego istotny element – będzie do nas docierać. Większość ludzi nie dopuszcza jej
do siebie wypierając ją i magazynując ją w podświadomości, co jest rozwiązaniem szkodliwym dla
naszej psychiki i prowadzi do neuroz, sadyzmu, wybuchów agresji etc. Można również od razu,
najlepiej świadomie (choć i automatycznie) „odbić” taką energię kierując przeciwko niej również
ładunek negatywny – wiązkę przekleństw, wyładować agresję na przedmiocie martwym etc.
Najlepszym jednak sposobem jest świadome wchłonięcie tej energii i skierowanie jej do
wzmocnienia swojego ducha oraz przeciw $ystemowi, który spowodował, że Cię „zaatakowała”.
Jak pisaliśmy, większość Zła, które Cię spotyka, nie jest winą osób świadomie złych, lecz tych,
którzy „nie wiedzą co czynią”, nie kontrolują swojej świadomości ani energii, wyładowują na Tobie
frustrację, czy reagują agresją na naruszane przez Ciebie idole – ich ego, sposób na życie, pozycję
społeczną etc. etc. W skali ogólnospołecznej takiej „ciemnej” energii jest mnóstwo i można ją
dobrze wykorzystać, choć obchodzić się z nią należy bardzo ostrożnie i tylko jeśli dobrze poznasz
samego siebie, by „demony”, które w ten sposób karmisz, nie skierowały się przeciwko Tobie lub
innym niewinnym istotom, ale by pomogły Ci w Twojej walce o Dobro. W przeciwnym wypadku
możesz znienawidzić świat, życie i innych ludzi, a to prosta droga ku zgubie, która czeka
ostatecznie na każdego „po ciemnej stronie mocy”. Każda frustracja związana z niepowodzeniem,
oporem stawianym przez niewolników, czy instytucje $ystemu na Twojej drodze ku emancypacji
może dać Ci siłę, jeśli odpowiednio do tego podejdziesz. Za każdym razem, zamiast przeklinać, gdy
coś spadnie, oprze się Twojej woli, gdy zepsuje się komputer, złapiesz gumę, gdy policjant zechce
Cię wylegitymować i będziesz się temu musiał/a poddać, gdy akcja okaże się niewypałem, bo
ludzie na nią nie przyjdą, gdy będziesz musiał/a iść do pracy, którą nienawidzisz, by przetrwać
kolejny dzień niewoli, wysłuchać z zaciśniętymi zębami złośliwych uwag szefa etc. etc. - powtarzaj
sobie – spokojnie i z przekonaniem – dzięki temu moja moc wzrasta! Nie poddam się Ciemności,
nie wybuchnę gniewem, wchłonę tą energię i wykorzystam ją dla dobra swojego, organizacji i
świata, przekuję ją na Światło i wykorzystam do wzrostu Życia w sobie - i wokół mnie. Świadome
kanalizowanie Ciemności polecamy dopiero po dłuższym okresie praktyki i rozwinięciu zdolności
do krytycznej autopsychoanalizy. Gdy poczujesz się gotowy/a, wrogość płynącą ze świadomości
ekonomicznego, czasowego uwikłania, przymusu pracy etc. wykorzystaj do dekonstrukcji $ystemu
tak, by odzyskać nad nim kontrolę i źródła tej wrogości raz na zawsze zlikwidować. Pamiętaj, że ze
względów zdrowotnych po sytuacji stresowej najwłaściwsze jest jak najszybszy, intensywny trening
fizyczny, żeby obniżyć poziom kortyzolu. Czyli – najpierw zagryź zęby, odczekaj i porób pompki,
czy poskakaj na skakance. Na początku skup się jednak na maksymalnym magazynowaniu dobrej,
pozytywnej energii i karmieniu swojego „anioła”/archetypu/Dobrego Boga oraz innych wokół
siebie.
Wykorzystanie cennej energii można porównać ze statkiem. Używanie tylko energii Światła, Życia
i Wolności to jak swobodne żeglowanie („normalne życie” to raczej bezwolny dryf), użycie,
podkreślmy, całkowicie ujarzmionej i kontrolowanej, siły ciemności, kreowanej przez $ystem i
życie w niewoli nienawiści, to dodanie pod pokład rzędu wioseł i przykucie do nich stada
demonów. Jeżeli utrzymasz nad nimi kontrolę i nie pozwolisz im na bunt, po którym to Ty staniesz
się ich własnością, będą Ci dobrze służyć w wojnie z tymi, którzy utrzymują ludzkość w
zniewoleniu. Niesie to ze sobą wielkie ryzyko i wymaga odpowiedniego poziomu
samoświadomości i siły woli.
KONTROLA INSTYNKTÓW, WYKORZYSTANIE I TRANSFORMACJA ENERGII LĘKÓW
Instynkty są naszym dziedzictwem genetycznym i ewolucyjnym, stanowią element naszej natury i
w tym sensie są niezmienne, niezależne od $ystemu i obowiązujących wzorców edukacyjnych,
kulturowych etc., choć ich ekspresja, możliwości kanalizowania i wykorzystania tak dla naszej
emancypacji, jak naszego niewolenia od $ystemu jak najbardziej już zależą, stanowiąc wręcz jego
podporę. Natury ludzkiej się nie zmieni, ale można ją kontrolować – czerpiąc z niej ogromną moc,
lub poddając się jej i stając się jej niewolnikiem. Trzy najpotężniejsze instynkty – seksualny (patrz:
Drzewo Życia”), stadny i samozachowawczy (opanowaniu instynktu zbierackiego kanalizowanego
przez konsumpcjonizm poświęciliśmy osobny dział w części „Drzewo Wolności”) są jakby
zaprzęgiem, motorem działania, $ystem na wielu płaszczyznach tworzy tor, po którym za tym
zaprzęgiem podążasz. Naszym zadaniem jako samoświadomej jednostki dążącej do wyzwolenia
jest przejąć nad tym zaprzęgiem kontrolę, okiełznać te siły i skierować je na rozbicie granic toru i
wyrwanie się z areny igrzysk niewolników, na pohybel Ciemności i jej panom.
Najważniejszy z wielu powodów instynkt seksualny omawiamy osobno, zacznijmy więc od
INSTYNKTU STADNEGO. Człowiek pod kątem ewolucyjnym jest bezsprzecznie zwierzęciem
stadnym – tylko dlatego przetrwaliśmy i rozwinęliśmy cywilizację, zjedliśmy naturalnych wrogów
zamiast zostać przez nich zjedzonymi. Wspólnota z innymi może dać ogromną pozytywną energię,
większe możliwości działania, wskazać jego nowe drogi etc etc. Z instynktem stadnym wiąże się
również konformizm – postawa podporządkowania się stadu - wykorzystywany przez naszych
władców. Od najmłodszych lat tresuje się nas za pomocą stada, w którym dorastamy. Czy przymus
domowy – podszyty, bo jakżeby inaczej - przemocą, czy środowiskowy – reprodukuje wzorce
zachowań, myślenia, konsumpcji, aspiracji życiowych korzystne dla naszych władców. Osoby
wymykające się kontroli są zaszczuwane, prześladowane, osamotnione, często bite i gnębione na
tysiące różnych sposobów, zmuszane do uległości i dostosowania się do chorego stada. Często w
poczuciu beznadziei popełniają samobójstwa – gdyż ich cierpienie jest zbyt wielkie, by mogli je
znieść, nie mają nadziei, że coś się zmieni, że ktoś ich uratuje. To NASZA wina – że nie
zmieniliśmy i nie uzdrowiliśmy społeczeństwa na czas.
Potrzeba przynależności do zbiorowości wykorzystana jest na wiele sposobów, to siła, którą można
– i trzeba wykorzystać do budowy prawdziwej antysystemowej wspólnoty aktywistów, organizacji
opartej na szacunku i przyjaźni. Zamiast dostosowania się pod kątem mentalnym, kulturowym,
życiowym (stylu życia, rozrywek, tematu rozmów etc.) do chorego społeczeństwa pod groźbą
ostracyzmu – dostosuj je do swoich oczekiwań. Hartuj wolę przez konsekwentny nonkonformizm,
podkreślanie w kontaktach z ludźmi swojego, innego niż ich, zdania. Lęk wynikający z Twojej
samotności we wrogim mentalnie tłumie niewolników $ystemu przekuj na siłę, by ich budzić do
walki z ciemiężycielami oraz by tworzyć z nimi braterską wspólnotę ludzi prawdziwie wolnych i
troszczących się o siebie nawzajem. Zrobić to możesz wyłącznie współtworząc organizację i
pomagając jej na wszystkich płaszczyznach zdobyć moc wystarczającą do zwycięstwa. A więc budź
innych, przekonuj ich do działania i wspierania tego, w co wierzysz także finansowo. W ramach
$ystemu twórz państwo w państwie - wspólnotę ludzi wolnych (na tyle na ile to dla niewolników
możliwe – a więc na płaszczyźnie mentalnej), pomagających sobie na każdym kroku, dzielących
trudy – i koszty walki ze Złem wokół siebie, konsekwentnie realizujących wskazówki praktyki
świadomego życia (nie w sensie literalnym, ale ducha i kierunku tej drogi), doskonalących ją,
organizację i siebie na każdym kroku.
Oczywiście zawsze w sytuacji konfliktu ze stadem niewolników $ystemu oceń trzeźwo możliwe
konsekwencje, ludzie od najdawniejszych czasów mieli brzydki zwyczaj nabijania obcych na różne
ostre przedmioty, palenia ich i obchodzenia się z nimi na wiele innych nieprzyjemnych sposobów.
Postaraj się tak nie skończyć, czasem lepiej nic nie powiedzieć, niż narazić się na wyrzucenie ze
szkoły czy pracy. Inna sprawa, że bez sprzeciwu świata nie zmienimy – zdaj się na swoją intuicję i
nie pozwalając by lęk wpłynął na Twój obiektywizm przemyśl swoje szanse, emocje i wewnętrzne
pobudki.
Naszym obowiązkiem jest budzić ludzi i chore społeczeństwo dezintegrować od wewnątrz. Jeśli
jest to niemożliwe, czy dokładniej, w danym momencie ponad Twoje siły i umiejętności perswazji
– a bywa tak w przypadku wspólnot niezwiązanych bezpośrednio z przeżyciem, np. wspólnot
znajomych - wyłącz się z niego, bojkotuj je, nie pozwól mu się podporządkować, czy Cię
zdominować, zmienić nie dlatego, że jest z Tobą „coś nie tak”, tylko dlatego, że ono - a dokładniej
Twoi właściciele, których wolę i przekonania stado reprodukuje – tak uważają.
INSTYNKT SAMOZACHOWAWCZY opiera się na największym lęku – lęku przed śmiercią, jest
fundamentalny dla każdej żywej istoty. $ystem wykorzystuje go do kontroli niewolników groźbą
odcięcia od środków umożliwiających przetrwanie w przypadku buntu (zwolnienie z pracy,
wyrzucenie z mieszkania, kryzys gospodarczy,) lub przez bezpośrednie zagrożenie dla naszego
zdrowia lub życia podczas protestów w wyniku policyjnych represji lub pod postacią więzienia (w
wielu krajach jest związane z narażeniem na pobicie/gwałt/morderstwo) po ich zakończeniu.
Żeby wykorzystać jego siłę i nie pozwalać jej się krępować musisz nie tylko zrozumieć, lecz
zinternalizować, przyswoić całą swoją duszą niezbity fakt, że poza wszystkimi codziennymi
niebezpieczeństwami dla Twojego życia jako takiego i warunków egzystencji $ystem jest Twoim
śmiertelnym wrogiem na wszystkich możliwych płaszczyznach – niszczy świat i Przyrodę, niewoli
Cię ekonomicznie, pozbawia praw politycznych (w sensie ich realnego posiadania, pozostawiając
iluzję formalnej demokracji przedstawicielskiej), zanieczyszcza jedzenie, wyzyskuje, a często
wysyła na wojny, że już niedługo będziesz pokornie maszerować z czipem wszytym w kark, czy
nadgarstek, a bez niego – i bez pieniędzy, nie będziesz mógł/mogła nic zrobić, nigdzie jechać, że
kontroluje Twoją korespondencję (tak, każdą!) i może zrobić z Tobą, co chce (np. podrzucając
dowody podczas przesłuchań – narkotyki, materiały wybuchowe, zdjęcia pedofilskie etc. etc.), by
Cię skompromitować i uwięzić. Oczywiście nie możesz pozwolić sparaliżować się tej otaczającej
nas potędze i lękowi przed nią, chodzi o pozytywny bodziec, energetyczny „kop”, gdy tylko
sięgniesz do tej świadomości. Gdy tego dokonasz, Twój instynkt samozachowawczy zacznie działać
jak nigdy dotąd – i służyć Twojej walce o wolność, o przyszłość Twoją i całej planety oraz o postęp
technologiczny, który umożliwi Ci wielokrotnie dłuższe życie w dostatku i bezpieczeństwie.
Instynkty i związane z nimi lęki wpływają na Twoją świadomość, jeżeli ich nie kontrolujesz. Mamy
naturalną tendencję do racjonalizacji czynników irracjonalnych, tak samo ma się rzecz z lękami –
adrenalina wpływająca na nasz układ nerwowy zmienia naszą świadomość tak, byśmy odczuwali
lęk – i unikali danej sytuacji, danego człowieka (tudzież go atakowali) etc. - zarówno, gdy
rzeczywiście stanowi to dla Ciebie zagrożenie, jak i wtedy, gdy żadnego realnego zagrożenia nie
ma. Przełamuj je, przynajmniej te, które przeszkadzają Ci w życiu. Podwyższony poziom
adrenaliny, nie jest z definicji zły, stres możesz nauczyć się wykorzystywać do mobilizacji, dzięki
niemu myśleć szybciej i precyzyjniej. Problem zaczyna się, gdy uruchomienie układu walcz/uciekaj
wpływa negatywnie na Twoje życie, gdy Cię paraliżuje lub powstrzymuje od działania, które
uznajesz za słuszne.
ASCEZA W HARTOWANIU WOLI – zanim przejdziemy do kontroli i wykorzystania energii
najpotężniejszego instynktu, warto powiedzieć, że tak pod kątem seksualnym, jak każdym innym,
sens ascezy jest jeden (podobnie jak w przypadku kontroli emocji i instynktów) – jest nim moc. Nie
chodzi o odmawianie sobie przyjemności dla autosadystycznego samoumartwiania, czy odrzucania
jakiegoś narzuconego z zewnątrz „grzechu”, lecz o użycie czegokolwiek, co pobudza Twój układ
przyjemności/nagrody – i odmówienie sobie tego (zwłaszcza, jeżeli jest na wyciągnięcie ręki!)
tylko po to, by hartować swoją wolę. Warto ćwiczyć co jakiś czas z czymkolwiek – nawet
pożytecznym, oczywiście w sposób nieszkodliwy dla zdrowia – im więcej takich rzeczy naraz –
tym lepiej. Może to być przysmak, który położysz sobie w lodówce z postanowieniem, że nie
ruszysz go przez najbliższe 3 dni, ulubiony środek psychoaktywny, którego nie użyjesz mając go
pod ręką przez tydzień, gra komputerowa ze skrótem na pulpicie, której nie włączysz przez miesiąc
bo tak właśnie zdecydowałeś/aś. Seks tantryczny w przypadku mężczyzn jest pod kątem wyzwania
i treningu woli ukoronowaniem tego typu wysiłków. Układ przyjemności/nagrody powinien być na
wyższym poziomie rozwoju psychicznego pobudzany samą wolą dobrego samopoczucia, radosnego
nastawienia, a wola docelowo powinna być niezłomna. „Czuję się dobrze/radośnie, bo tego właśnie
chcę, choćby wszystko wokół się waliło”, „zrobię tak, jak zdecyduję i nic mnie od tego nie
odciągnie”, „wyzwolę ludzkość, choćby całe Piekło sprzysięgło się przeciwko mnie”.
III. DRZEWO ŻYCIA
1. ZDROWIE NA CO DZIEŃ
Zacznijmy od kwestii diety. Wciąż brniemy przez kolejne książki i poradniki, z których wszystkie
napisane są przez „specjalistów” z tytułem „dr”, czy „prof.” przed nazwiskiem. Problem jest taki, że
większość sobie nawzajem przeczy (co wiele też mówi w kontekście posłuszeństwa „autorytetom” i
o ich kompetencjach...), a sumując „toksyczne” elementy, jakie każdy w różnych produktach
wynajduje wniosek płynie taki, że właściwie każda żywność jest szkodliwa i powinniśmy nie jeść
nic ;) W związku z tym polecamy indywidualne pogłębianie wiedzy w tym zakresie, wsłuchanie się
w swój organizm i jego potrzeby. Nie będziemy publikować naszej diety, gdyż każdy organizm jest
inny. Kilka zasad jest oczywiście uniwersalnych, przede wszystkim:
Złota zasada 3x NIE: nie jedz świństwa, nie pij świństwa, nie pal świństwa. O wstrzykiwaniu
świństwa nie ma co mówić;) /wszystkie świnki przepraszamy za to gatunkistyczne określenie ;P /
MYŚL, co robisz. Twoje ciało jest świątynią Twojego ducha, dlatego dbaj o nie i go nie zaśmiecaj,
zrób wszystko, by być zdrowy/a, pełny/a sił i energii witalnej.
Jedzenie to paliwo. Nie idol, nie cel życia, nie hobby (gdyż jedynym hobby Człowieka powinien
być wszechstronny rozwój wewnętrzny i społeczny). Paliwo. Paliwo powinno być jak najzdrowsze,
jak najtańsze, w miarę możliwości samodzielnie przygotowane (co daje pewność odnośnie jego
składników i obniża cenę), jak najmniej przetworzone (co łączy się z jego walorami zdrowotnymi),
angażujące w jego przygotowanie jak najmniej czasu i energii – jak najmniej absorbujące. Silnik to
silnik, nie trzeba non stop zmieniać paliwa, żeby urozmaicić jego funkcjonowanie, wręcz
przeciwnie. Jeżeli jest dobrze skomponowane, paszę można potraktować jako stałą i nie zaprzątać
sobie głowy jej uatrakcyjnianiem. Najlepiej kupować składniki wytworzone w kraju, w którym się
mieszka, żeby wesprzeć lokalną gospodarkę i zmniejszyć koszt ekologiczny (paliwa na transport)
jego wytworzenia. W miarę możliwości finansowych z towarów importowanych wybieraj Fair
Trade.
Poza tym – ogranicz do minimum sól (i używaj morskiej, nierafinowanej) i rafinowany cukier (oraz
zminimalizuj użycie nierafinowanego). Sód uzupełnisz wchłaniając go z innych pokarmów, czy np.
płucząc usta sodą oczyszczoną. Jedz dużo warzyw, kiełków, owoców (jabłka i winogrona z
przegryzionymi i przeżutymi pestkami – zawierają wiele bezcennych składników odżywczych),
pamiętaj o białku, unikaj jak ognia wszelkich fast-foodów i żywności przetworzonej. Dieta powinna
być jak najprostsza, jak najbogatsza w składniki mineralne (pamiętaj o magnezie, przepis na napój
bogów Azteków i Majów, najlepsze źródło magnezu i pozytywnej energii znajdziesz na blogu
Fundacji) i witaminy (najlepszym ich nośnikiem są pokarmy naturalne, nie preparaty witaminowe).
Ze względu na brak wystarczającej ilości niezależnych badań, sugerujemy też unikanie produktów
zawierających GMO.
To pozornie oczywiste, ale cóż, my dobrze jemy dopiero od około roku, więc na wszelki wypadek
postanowiliśmy to dodać: dokładnie żuj pokarm – o tym elemencie często ludzie zapominają, co
sprawia, że po pierwsze nie trawią dokładnie posiłków i aby uzyskać tą samą wartość odżywczą
potrzebują w związku z tym więcej pokarmu (co jest nieekologiczne, niezdrowe i nieekonomiczne),
a po drugie niestrawione resztki odkładają im się w jelitach tworząc złogi. Do żołądka powinna
dotrzeć zmieszana ze śliną papka właściwie bez żadnych grudek. Pij 30-15 min. przed jedzeniem,
nie w trakcie i nie bezpośrednio po – pijąc podczas posiłku niepotrzebnie rozcieńczasz soki
trawienne i ograniczasz wchłanianie składników odżywczych.
Czytaj z uwagą skład kupowanych produktów. Zabezpieczysz się w ten sposób przed kupowaniem
toksycznej niby-żywności oraz wesprzesz pozytywne zachowania innych konsumentów. Wyobraź
sobie sklepy, w którym wszyscy przed zakupem stoją przy półkach i czytają etykiety, w których
pytają sprzedawców o szkodliwość danego składnika etc., sklepy, z których szkodliwa „żywność”
znika, gdyż nikt już jej nie kupuje. Efekty dla zdrowia publicznego, przemysłu spożywczochemicznego i środowiska naturalnego byłyby ogromne. Dzięki świadomej konsumpcji i
codziennemu „głosowaniu portfelem” sklepy ze zdrową żywnością przestaną być ewenementem, a
staną się normą.
Pasty do zębów reklamowane w mediach są w 99% po prostu toksyczne. Przeczytaj skład i sprawdź
go w internecie, dobrze zastanów się, czy nie robisz sobie krzywdy (zwłaszcza w kontekście
fluoru). Wszystkie składniki pasty wchłaniasz przez jamę ustną bezpośrednio do krwiobiegu,
równie dobrze możesz ją rozcieńczyć i wstrzyknąć sobie dożylnie. Polecamy pasty ekologiczne,
wyłącznie ze składników naturalnych oraz te, które przeznaczone są dla dzieci (a więc jadalne),
choć pasta paście nie jest równa więc i w tym przypadku polecamy sprawdzić ich zawartość.
Alternatywą może być też zrobienie własnej pasty – w internecie jest wiele przepisów, z których
można wybrać coś dla siebie, bądź które mogą zainspirować Cię do stworzenia zupełnie nowej
kompozycji. Resztki pokarmu można usunąć czystą szczoteczką, zamiast pasty użyć można
również np. oleju kokosowego, czy innej naturalnej, jadalnej substancji posiadającej właściwości
bakteriobójcze. Płukać usta można sodą oczyszczoną, wywarem z szałwii i rumianku, czy
roztworem ksylitolu (cukru brzozowego).
Generalnie nie nakładaj na skórę niczego, czego nie zjesz – za wyjątkiem kremów z filtrem, jeśli
koniecznie musisz wyjść z domu podczas pełni lata (choć lepiej zakryć skórę lekkim, przewiewnym
i jasnym materiałem). Do godziny po wschodzie i od godziny przed zachodem Słońca polecamy nie
tylko wystawianie niechronionej niczym skóry na Słońce ze względu na produkcję niezwykle
cennej witaminy D, ale nawet patrzenie w tarczę słoneczną (metoda HRM) – odżywisz w ten
sposób szyszynkę i zredukujesz poziom melatoniny, hormonu ciemności, przedłużając swoją
aktywność i pobudzając ciało. Poza tymi godzinami nie opalaj się, jest to szkodliwe. Zamiast
smażyć się na plaży – posiedź w cieniu, a wychodząc na słońce, jeśli nie masz długich włosów
załóż nakrycie głowy rzucające cień na twarz, kark i szyję. Pamiętaj: filtry w kremach pomagają
zapobiegać oparzeniom, jednak nie zapobiegają w 100% szkodliwemu wpływowi promieniowania
słonecznego na Twoje DNA. Nie przejmuj się absurdalnie szkodliwymi wzorcami zachowań
promowanymi przez $ystem i chroń ciało przed Słońcem.
Unikaj biegania oraz jazdy na rowerze wzdłuż dróg po których często jeżdżą samochody – podczas
wysiłku głębiej i szybciej oddychasz – wchłaniając więcej toksyn oraz nanocząsteczek szkodliwych
metali ciężkich.
Ból to sygnał alarmowy od organizmu. Zamiast go zagłuszać (poza ekstremalnymi przypadkami –
np. złamaniami kończyn), przemyśl dlaczego jesteś chory i uderz w przyczyny. Podobnie gorączka
= poza sytuacją zagrożenia życia organizm stara się po prostu wybić w ten sposób atakujące go
zarazki – stąd w medycynie naturalnej poleca się gorące kąpiele lub picie alkoholu przed snem w
razie przeziębienia/grypy. Stosuj profilaktykę, pij zioła, zdrowo żyj, jedz i pij, ćwicz i pozytywnie
myśl, to większość chorób Cię ominie. Masz w sobie taką samą moc jak wszyscy, którzy dostąpili
uzdrowień lub u których zadziałał efekt placebo. Skup się na świadomości tego faktu, dostarcz
organizmowi amunicji – witamin i mikroelementów, a „inwazję” bakterii, czy wirusów wytępisz już
na „plażach Normandii” Twojego organizmu. Środki psychoaktywne umożliwiające pełniejszy
związek z podświadomością i nadświadomością oraz głębokie medytacje są drogą do docelowego
uzyskania umiejętności samouzdrawiania. Konopie, poza tym, że wzmacniają Twoje siły duchowe
(jeżeli odpowiednio się na tym skupisz, a nie używasz ich do chilloutu), same w sobie są lekiem na
wiele chorób (są też zdrowsze niż chemiczne farmaceutyki przeciwbólowe). Jeżeli jednak zarówno
Twój organizm, jak i Twój duch oraz środki naturalne zawiodą – nie bądź fundamentalistą i idź do
lekarza – współczesna medycyna i przemysł farmaceutyczny mogą się mimo wszystko przydać ;)
Zacznij codzienne ćwiczenia fizyczne, zależnie od swoich upodobań i możliwości ciała – rano i w
ciągu dnia/wieczorem. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w części „Osobiste centrum
zarządzania energią życiową”.
Bardzo istotny dla zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia jest jak najczęstszy kontakt z
Naturą. Gdy tylko możesz, opuszczaj cywilizację, znajdź zielony, spokojny zakątek i kontempluj
Życie radując się tym, czego nie zdążyliśmy jeszcze zniszczyć. Oczywiście dobrze jest mieć wśród
swoich przyjaciół przedstawicieli innych gatunków, jednak radość z zabawy z kotem, czy psem nie
powinna wykluczyć naturalnej tęsknoty do Przyrody. Dbaj o jej ochronę i ciesz się jej pięknem,
chłoń energię Ziemi, Twój organizm naprawdę jej potrzebuje :)
2. ENERGIA ŻYCIA I MIŁOŚCI
Zacznijmy od najprostszej i najprzyjemniejszej chyba techniki „autoenergetyzowania się” – jest nią
AFIRMACJA ŻYCIA. Jak karmić się Dobrem, miłością, wdzięcznością związaną z samym
istnieniem? Kontempluj miłość do ludzi, zwierząt, całej Natury, wdzięczność za życie (Fromm
nazwał to „biofilią” - miłością życia, w odróżnieniu od kultu śmierci i destrukcji - „nekrofilii”
rozumianej jako orientacja psychiczna, nie dewiacja seksualna), aktywizm obywatelski,
wszechstronny wzrost i osiągnięcie celów życiowych z całościowym przebudzeniem na czele.
Afirmuj życie w taki sam sposób, jak robią to zakochani z obiektami swoich uczuć – racjonalizując
rausz endorfinowy i przekładając swoje odczucia na „obiektywne”, niezwykłe, pozytywne cechy
partnera/ki. Skup się nad zachwytem, uchwyć go i delektuj się czystą radością istnienia, obserwacji
cudu rzeczywistości, piękna ludzi i zwierząt. Pokochaj Życie we wszystkich jego przejawach.
Zagłąb się w siebie, wyizoluj i uchwyć swoje pozytywne emocje i je spotęguj, karm się nimi jakbyś
był bardzo głodny i jadł upragniony posiłek. Wsłuchaj się w swój umysł, poczuj, jak ogarnia Cię
odprężenie, ciepło, skieruj je wolą do każdej komórki ciała, a wokół głowy zwizualizuj (czyli
wyobraź sobie w sposób jakby namacalny) aureolę pozytywnej energii miłości. Kontempluj,
smakuj każdą chwilę szczęścia przy bliskiej Ci istocie – partnerze/ce, dziecku, czy zwierzęciu.
Smakuj szczęście, które im dajesz, chwytaj je z ich pełnych miłości spojrzeń, z pełnego
rozluźnienia gdy się do ciebie przytulają, z czułości i ciepła ich dotyku. Zapamiętaj te chwile,
pomogą Ci wraz z obrazem ukochanych przywoływać tą moc, podczas wizualizacji, gdy nie będzie
ich w pobliżu. Sadź rośliny, hoduj zwierzęta i dobrze je traktuj, rozwijając empatię i sumę szczęścia
na świecie. Zamień swój dom w żyjący multiorganizm – polecamy permakultury. Jeżeli jesteś
mięsożerny i masz ogród – hoduj króliki, kury i dżdżownice (do przerabiania odpadów
organicznych na nawóz i jako pokarm dla kur). Niech wszystko wokół Ciebie rozkwita :) Przy
większym terenie polecamy kozy, to mądre i niezwykle pożyteczne zwierzaki :) Decydując się na
przyjęcie do rodziny zwierzęcia, w pierwszej kolejności odwiedź schroniska, przejrzyj ogłoszenia
typu „oddam za darmo” w internecie/prasie lokalnej. Nie wspieraj hodowców psów/kotów z
rodowodem, to bez sensu wydane pieniądze. Chodzi o miłość do Życia, czy o Twoją próżność i
kolekcjonerstwo? Jeżeli zdecydujesz się na zwierzę rasowe, z rodowodem itd., koniecznie sprawdź
warunki w jakich jest hodowane, nie wspieraj barbarzyństwa i o łamaniu podstawowych norm
zawiadom funkcjonariuszy $ystemu lub sam zrób z tym porządek. Jeżeli zajmiesz się hodowlą,
oddawaj zwierzęta tylko w dobre ręce, ich szczęście jest ważniejsze niż zysk. Zarobione dzięki nim
pieniądze wydaj świadomie – na swój rozwój, życie i walkę z $ystemem.
Co bardzo istotne – bez miłości własnej nie ma miłości do innego człowieka. „Kochaj bliźniego jak
siebie samego” mówi w tym kontekście wszystko. AUTOAFIRMACJA nie oznacza narcyzmu, czy
tym bardziej egoizmu, ale autoakceptację, zachwyt nad sobą w kontekście niesamowitej złożoności
siebie, swojej psychiki, nad swoim życiem, nad swoimi pozytywnymi cechami, a nawet nad
samoświadomością swoich wad (co nie wyklucza pokory w psychoanalizie i pracy nad tymi
wadami). Raduj się z tego, że jesteś, to wspaniałe! :)
Podsumowując, zaczynaj i kończ dzień od afirmacji życia i miłości. Najlepiej też jeden dzień w
tygodniu wygospodaruj na dłuższą kontemplację, oczywiście nie wyklucza to edukacji, czy
aktywności obywatelskiej, ważne, żebyś miał/a czas wolny na to, na co przyjdzie Ci ochota, a jeżeli
będziesz odczuwać deficyt energetyczny – poświęć go na dotarcie do źródła Miłości, które jest tak
naprawdę w Tobie – i czerp z niego do woli. Po pewnym czasie pozytywna energia będzie Cię
wypełniać po brzegi duszy i czasu na jej czerpanie będziesz potrzebować bardzo niewiele.
Równolegle z pogłębianiem swojej wiedzy o świecie, oglądając filmy i czytając książki pogłębiaj
swoją EMPATIĘ – staraj się wczuć w sytuację prześladowanych, torturowanych, zaszczutych ludzi
pozbawionych przez $ystem nadziei na lepsze jutro i wyrwanie się z piekła, w jakie zmieniono ich
życie. Traktuj ich cierpienie jakby dotyczyło Ciebie lub najbliższych Ci osób, najpierw naucz się
płakać wraz z nimi, otwierać swoją duszę i emocje, by potem przejść do etapu zagryzania zębów i
kumulowania w sobie mocy, którą ich cierpienie w Tobie wytwarza i zamiast ją wylewać ze łzami
wykorzystaj ją do walki o lepszy świat. Poczuj się współodpowiedzialny za losy ludzkości, za jej
cierpienie i niewykorzystywany potencjał. Swoim życiem pokaż, że jesteś konsekwentny i od
odpowiedzialności tej nie uciekaj ani na chwilę, nie zapominając kim i po co jesteś. Rozwinięta
empatia będzie zawsze Twoim drogowskazem moralnym, pilnując, zorientowania Twojej drogi
życiowej na Dobro.
Ważnym elementem energetyzującym jest CODZIENNY TRENING FIZYCZNY, a dokładniej
dwa. Pierwszy rób zawsze po obudzeniu (polecamy najpierw afirmację życia z ukochaną
istotą/istotami, by pozytywnie się nastawić i z radością powitać nadchodzący dzień). Wybierz takie
ćwiczenia, jakie lubisz, ważne, by były wszechstronnie rozwijające (pod kątem partii mięśni i
rozruszania wszystkich stawów) oraz żebyś porządnie się zasapał/a – poprawi Ci to krążenie,
pomoże spalić resztki pokarmu z poprzedniego dnia i pobudzi do działania. Najlepiej 15-30 minut
intensywnego wysiłku i rozciągania. Kolejny trening rób późniejszym popołudniem lub wieczorem
– ten już dłuższy, 45min.-1,5godz. Czy będzie to siłownia, walka wręcz, fitness, bieganie, rower,
joga – ważne, żeby w ciągu tygodnia poćwiczyć wszystkie partie mięśni, wszystkie stawy i
oczywiście polepszyć kondycję. Dobrze jest każdego dnia porządnie się zmęczyć, nawet, gdy
podstawowy trening jest mało wyczerpujący, później zrobić krótki bieg, czy chociaż ”pajacyki”
albo poskakać na skakance. Wysiłek pobudza krążenie, wydzielanie endorfin i jak wskazują badania
naukowe, pozwala cieszyć się zdrowiem i dłuższym życiem. Nie zapominajmy też o efekcie dla
woli – jej hartowanie jest bardzo ważne, a im cięższy i męczący będzie dzień i im więcej wysiłku
psychicznego włożysz w zmuszenie się do treningu, tym bardziej Cię to rozwinie. Oczywiście
optymalną sytuacją, do której trzeba dążyć, to uzmysłowić sobie całą świadomością, że jest to dla
Ciebie pożyteczne i po prostu wysiłek polubić, cieszyć się myślą o nadchodzącym treningu, a po
jego zakończeniu już radować się kolejnym następnego dnia. Takie nastawienie daje najlepsze
efekty. Odradzamy treningi późno w nocy, chyba, że planujesz dłuższą aktywność. Jakkolwiek nie
można być niewolnikiem planów treningowych, ale przy deficycie motywacji i przekładaniu na
później wysiłku dobrze jest się czasem zmusić do wysiłku nawet o 3, czy 4 nad ranem, a potem
paść ze zmęczenia, niż sobie pofolgować. Po prostu rób to świadomie, wsłuchaj się w siebie i
wybieraj najlepszą z punktu widzenia autorozwoju opcję. Gdy dzień masz po prostu wykańczający,
lepiej się wcześniej położyć i dobrze zregenerować, niż ćwiczyć na siłę. Jeżeli jednak zmęczenie
jest tylko psychiczne (ciężkie spotkania etc.), a nie fizyczne (jeżeli pracujesz fizycznie trening
wieczorny poza rozciąganiem w ogóle będzie zbędny), lepiej zmusić swój umysł i ciało do ruchu, a
pozyskaną energię przeznaczyć na rozwojową aktywność w dalszej części wieczoru.
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ, RYTUAŁ GODOWY, ŚWIADOME ZWIĄZKI I SAMOTNOŚĆ.
Ważnym krokiem w racjonalnej gospodarce energetycznej jest odrzucenie całego płytkiego rytuału
godowego. Po prostu przestań wiązać się z osobami, z którymi nie wiąże cię głębokie uczucie
oparte o wspólnotę przekonań, zainteresowań i celów życiowych. Idea „miłości od pierwszego
wejrzenia” jest jednym z największych i najpodlejszych oszustw znanych naszej cywilizacji,
skutkuje w skali globalnej ogromną tragedią i wielką falą zawiedzionych nadziei (o stracie czasu,
energii i pieniędzy nie wspominając). A opiera się przecież wyłącznie na instynkcie seksualnym i
endorfinowym otumanieniu mającym ułatwić przełamanie lęków, kompleksów i oddanie się
kopulacji. „Miłość jest ślepa” - to powiedzenie mówi samo za siebie. Przez endorfinowe
zaślepienie, projekcję na drugą osobę cech psychicznych, których nie posiada tylko dlatego, że
Twój organizm ocenił jej ciało jako potencjalnie bogate w przydatny dla nowego pokolenia zestaw
genów, możesz zmarnować sobie – i komuś innemu życie, możesz wywołać traumę psychiczną,
która będzie drugiego człowieka – lub Ciebie prześladować przez wiele lat, możesz spłodzić
dziecko, które później będzie żyło w rodzinie rozbitej rozwodem – gdyż fundamenty związku były
żenująco płytkie, czy cierpieć kłótnie/przemoc domową wynikającą z frustracji niedostosowania
świadomości, nieprzemyślenia swojej drogi życiowej. Odrzuć władzę instynktów i hormonów,
związki oprzyj na wspólnocie celów życiowych, zainteresowań, wspólnej drodze przebudzenia i
aktywizmie. Jeżeli na pierwszym spotkaniu (np. randce) nie masz o czym z drugą osobą rozmawiać
(w znaczeniu – o niczym interesującym, zbieżnym z Twoimi zainteresowaniami i celami
rozwojowymi), nie łączy Was wspólne spojrzenie na świat, na życie i jego priorytety – to po co
spędzać z taką osobą – i marnować – swój bezcenny czas? Wybierz i miłuj drugą osobę przez
wzgląd na to kim jest, co chce osiągnąć, o co walczy, a nie przez endorfinowy high („zakochanie”) i
popęd seksualny, zwykły lęk przed samotnością, czy imperatyw podwyższania swojej samooceny
przez zdobywanie czyiś względów i akceptacji... Szukaj partnera/ki w organizacjach, z którymi
współpracujesz, w internetowych grupach dyskusyjnych (ukierunkowanych na Twoje
zainteresowania społeczne, czy polityczne), w bibliotece, z której sam/a korzystasz, grupie
samorozwojowej/świątyni, klubach dyskusyjnych i kołach zainteresowań w szkole/na uczelni, na
after-party po akcjach obywatelskich, czy projektach wolontarystycznych. To znacznie lepsze
miejsca niż zatłoczone puby/kluby, w których rozmowa dłuższa niż wymiana urywanych zdań i
uśmiechów nie jest fizycznie możliwa, a pogłębiony kontakt intelektualny i wspólna działalność dla
lepszego świata daje ogromnie większe szanse na rozpoczęcie udanego związku niż prezentowanie
swojego ciała w tańcu, czy sztuka kokietowania z dialogami o długości komiksowych dymków lub
komentarzy na Facebooku...
W kontekście świadomych związków opartych na prawdziwej miłości należy rozważyć często
pojawiającą się kwestię związków osób, które były przyjaciółmi (tzn. nie poznały się w celu
„matrymonialnym”) przed rozpoczęciem rytuału godowego przez jedno z nich (pragnące „czegoś
więcej”). Często rodzi to wiele komplikacji, a bywa, że doprowadza do zerwania przyjaźni. Otóż,
partner/ka życiowa, żeby związek miał w ogóle sens, MUSI być Twoim najlepszym przyjacielem.
Kochankiem/ką dopiero w drugiej kolejności. Sztuki miłości fizycznej nie problem się nauczyć,
przy obustronnej otwartości, braku sztucznych zahamowań i ograniczeń kulturowych można
nauczyć się drugą osobę zaspokajać fizycznie, to kwestia praktyki, cierpliwości i odpowiednich
technik. Miłości duchowej, co pokazuje gigantyczna fala rozwodów na całym świecie, nauczyć się
jest znacznie trudniej. Jakże częste odrzucanie przez jednego z przyjaciół (nawet przy zgodności
orientacji seksualnej i płci obu przyjaciół) miłości drugiego - choć właśnie przyjaźń, prawdziwie
głęboka, wraz z wzajemną afirmacją i szacunkiem, jest prawdziwej miłości fundamentem i
najważniejszą treścią - tylko dlatego, że między nimi (czy z jednej strony) „nie czuje się chemii”
nie ma tak naprawdę sensu, poza sytuacjami, w których różnice w oczekiwaniach fizycznych
względem partnera/ki są ekstremalnie różne, czy też jeśli dzieli się lub chce się dzielić życie z kimś
innym. Polecamy wszystkim poczytać „O sztuce miłości” Fromma, najlepiej razem – i może jednak
spróbować :) Ta „chemia” bez której ludzie nie mogą się w obecnym rytuale godowym obyć, to
wielkie oszustwo, endogenny narkotyk mający odurzyć nas i zaciągnąć do łóżka nie na podstawie
świadomego osądu i duchowej spójności, ale ze względu na chwilową zbieżność docierających do
nas informacji na temat szans na kopulację i potencjalnie korzystnym efekcie połączenia genów w
dziecku... Duża ilość kakao, czy inne środki wspomagające wydzielanie endorfin dadzą ten sam
efekt bez popełnienia błędów życiowych i związanych z nimi konsekwencji. Najlepiej oczywiście
spożywać je wspólnie z ukochaną osobą, najlepszym przyjacielem/przyjaciółką, choć tak naprawdę
wspólna afirmacja życia i miłości sama zacznie stymulować wytwarzanie przez Twój mózg
endorfin dokładnie tak samo, jak robią to ośrodki odpowiedzialne za rozród.
Warto wspomnieć, że instynkt seksualny jest istotnym narzędziem zniewolenia i podtrzymywania
machiny wyalienowanej pracy - zbędnej konsumpcji. Obie strony płytkiego rytuału godowego są
społecznie zobowiązane do posiadania odpowiednich „gadżetów” - rytuał ten umożliwiających – a
więc pieniędzy na kino, klub/pub, czy restaurację, samochodu, modnych ubrań, kosmetyków,
prezentów etc., etc. Nie dość, że ludzie są niewolnikami $ystemu w sensie politycznym i
ekonomicznym, to jeszcze ich ego jest podporządkowane żądzy, której spełnienie jest
uwarunkowane trybem życia umożliwiającym zdobycie odpowiednich środków i
podporządkowaniem się obowiązującym (narzuconym przez ośrodki decyzyjne, media i kulturę
masową) wzorcom zachowań, stylowi ubierania się, odpowiednio płytkiej treści rozmów w trakcie
rytuału godowego etc etc. To dzięki niekontrolowanemu instynktowi seksualnemu podtrzymywana
jest globalna machina pornografii, której macki w krajach rozwijających się prowadzą do
zniewolenia – głównie aktorek - i cała machina prostytucji, a co za tym idzie handlu ludźmi.
Większość czasu ludzie, a zwłaszcza mężczyźni, albo myślą o seksie, albo go uprawiają, albo tyrają
by to robić... To żenujące i niegodne naszego człowieczeństwa, zwłaszcza przy towarzyszącym
temu zniewoleniu urojeniu o własnej wolności, swobodzie podejmowania życiowych wyborów i
swojej samoświadomości.
Pamiętaj, że lepiej być samotnym, niż spędzać życie w toksycznym związku, z osobą, która Cię nie
rozumie i nie podziela Twoich priorytetów rozwojowo-duchowych i etycznych. Nie ma również
najmniejszego sensu żałosna desperacja w poszukiwaniu na siłę „drugiej połówki” – żadnej drugiej
połówki jako warunku niezbędnego do osiągnięcia pełni po prostu nie ma, sam/a w sobie jesteś
pełnym człowiekiem, czy dokładniej, możesz się nim stać (w tym łącząc archetypy męski i żeński,
czy dokładniej wybrane z nich do maksymalizacji Twoich sił w walce o wyzwolenie archetypów
prometejsko-mesjańskiego i pramatki w proporcjach zależnych od swoich potrzeb i predyspozycji)
– i do szczęścia inny człowiek nie jest Ci potrzebny. Oczywiście iść przez życie z ukochaną osobą
jest na pewno łatwiej, można się szybciej rozwijać, chłonąć z siebie siłę i radosną, pozytywną
energię, wspierać się nawzajem, troszczyć się o siebie, taniej żyć, efektywniej działać, etc. etc.
Polecamy zatem świadome związki między osobami, nazwijmy to „zgodnymi świadomościowo”.
Wybierz partnera/partnerkę spokojnie i rozważnie, nic na siłę, a już zwłaszcza nic opartego w
jakimkolwiek stopniu o kwestie seksualne. To tylko poboczna funkcja, którą można użytecznie
wykorzystać, ale nic ponadto, tymczasem dla większości ludzi jest to fundament związku i
aktywności życiowej. Jeśli nikogo aktualnie nie masz, dobrze jest przygarnąć jakieś zwierzę i swoją
miłość (oczywiście w sensie czysto platonicznej afirmacji) skierować ku niemu, odwzajemni je z
pewnością. Żyć można samemu i w żadnym wypadku nie można uzależniać swojego dobrego
samopoczucia od innej istoty – czuj się dobrze, bo chcesz się czuć dobrze. Jednak tak jak ze
stymulującymi środkami psychoaktywnymi – skoro są, to dlaczego z nich nie korzystać, w tym
przypadku dodatkowo zwiększając na świecie ogólną sumę szczęścia, a samemu trenując swoją
empatię, czułość i troskę oraz dawanie siebie innym?
W tym kontekście wypada przytoczyć złotą zasadę buddyzmu, ale i większości szkół
filozoficznych, mianowicie „pokochaj samotność”. Dotyczy ona w tym kontekście nie tylko rytuału
godowego, ale kontaktów z ludźmi w ogóle. Jeżeli nie masz ze znajomymi wspólnych, sensownych
tematów do dyskusji, jeżeli nie wspieracie się nawzajem w rozwoju człowieczeństwa, jeżeli razem
nie działacie obywatelsko – spróbuj zainteresować ich czymś sensownym (co przede wszystkim
polecamy, każdy z nas powinien nieść ludzkości światło) lub po prostu odpocznij od ludzi na jakiś
czas i skup się na swoim rozwoju oraz działalności obywatelskiej (podczas której poznasz jeszcze
wielu bardzo wartościowych i ciekawych ludzi). Nie uzależniaj swojego dobrego samopoczucia od
innych. To, że jesteśmy tak wychowywani (a w pewnej mierze jest to też spadek ewolucyjny
związany z naszą stadną przeszłością), nie oznacza wcale, że ma to teraz jakikolwiek sens i że
musimy w tym stanie i w tej zależności stadnej wciąż tkwić.
PLAN DNIA I „RYTUAŁY”. Codzienne „rytuały” mogą Ci pomóc uporządkować praktykę, bądź
jednak czujny, żeby nie pozwolić się im zniewolić. Sekwencje czynności – przygotowywanie
posiłków, treningi, edukacja podzielona na działy, dbanie o zwierzęta i rośliny, okadzanie
pomieszczeń, kontemplacja, podnosząca wewnętrzną energię zaangażowana muzyka (czy np. do
kontemplacji lub twórczej pracy umysłowej – nagrany śpiew ptaków, jeśli ktoś mieszka w mieście)
– jeśli rozsądnie poukładasz te czynności i nie będziesz się nad ich wykonaniem codziennie
zastanawiać da Ci to sporo zaoszczędzonego, cennego czasu. Czyli np. po obudzeniu – krótka
analiza snów, afirmacja życia i miłości z ukochaną/ym, czy domowym zwierzakiem, trening
fizyczny, mycie, śniadanie z przejrzeniem newsów i korespondencji, krótka kontemplacja
energetyczna i ... oczywiście kontynuacja walki z $ystemem jako główna część dnia – a do czasu aż
ekonomicznie się z niego nie wyzwolisz – sabotowanie go zwłaszcza poprzez budzenie innych
ludzi do świadomego życia i aktywizmu obywatelskiego. Jeżeli sekwencję tą rozłoży się np. na
godzinę – to codzienne rozmyślanie którą z tych czynności zrobić po której, czy zwłaszcza – czy
np. danego dnia w ogóle jej nie zrobić (np. treningu) spowolni Twój rozwój na każdej płaszczyźnie
egzystencji, a sumując takie spowolnienia w całym roku utrzymanie stałego planu dnia, czy jego
najważniejszych części, różni się od życia zdezorganizowanego naprawdę diametralnie.
Nie może dojść jednak do sytuacji, w której poświęcasz okazję do nowych doświadczeń, czy
zaniedbujesz swój rozwój społeczny przez to, że na daną godzinę zaplanowałeś sobie jakiś
rozwojowy rytuał. Wszystko powinno być płynne, elastyczne, dostosowane do Twoich możliwości
czasowych i energetycznych. Jeśli organizm masz przeciążony – lepiej nocną lekturę rozwojowej
książki przełożyć na następny dzień, niż „skonsumować” ją dla samego „odbębnienia” jej objętości,
bez refleksji nad jej treścią. Lepiej iść na spontaniczny protest i przełożyć zaplanowany trening na
wcześniejszą lub późniejszą godzinę – wolność powinna dotyczyć również takich właśnie spraw.
Oczywiście nie powinno to prowadzić do folgowania sobie i rezygnacji z planów dla działań
drugorzędnych, czy porzucania wszystkiego po jednym ziewnięciu ;)
Pamiętaj – Twój CZAS, ENERGIA I ZDROWIE SĄ ŚWIĘTE. Nie marnuj ich. Nie zaśmiecaj
swojej świadomości i nie trać czasu na głupoty. Nie karm swoich „demonów”, najlepiej je zagłodź
lub zmuś, by Ci służyły w szerzeniu Dobra. Żyw swoją duszę radością, mądrością i wolnością,
które dajesz ludziom. Czytaj tylko książki, które cię wzbogacają. Nie chodzi tylko o podręczniki,
czy socjologiczne, politologiczne lub filozoficzne rozprawy. Jak wspomnieliśmy literatura science
fiction, czy fantasy pozwala rozwinąć wyobraźnię – jednak i w niej jest sporo chłamu, który lepiej
omijać z daleka. Odrzuć romansidła i horrory, większość powieści sensacyjnych również nie
wniesie zbyt wiele do Twojego życia. To samo tyczy się oglądanych filmów. Pamiętaj, że większość
z nich jest robiona rozmyślnie po to, by utrzymywać niewolników w ryzach, wiele jest robionych w
tym duchu bezwiednie, powielając wzorce zachowań szkodliwe dla Twojej wolności lub zdrowia.
Wielu pisarzy i reżyserów również ma po prostu mentalność i świadomość niewolniczą i jedyny
pożytek z ich dzieł jest taki, by wiedzieć jakie trendy System obecnie promuje i zastanowić się
dlaczego. W telewizji oglądaj filmy dokumentalne, publicystykę (krytycznie podchodząc do
komentarzy „ekspertów” i dziennikarzy), nigdy (poza „zwiadem” trendsettingowym) płytką
rozrywkę w rodzaju reality show na MTV, promujących aparat represji kryminałów i seriali
„policyjnych”, filmów typu bij-zabij, płytkich komedii etc. Telenowele, niezaangażowane kabarety
i sitcomy, podobnie jak wszelkie formaty „rywalizacyjne” typu „celebrity/niewolnik tańczy, śpiewa,
gotuje lub pokazuje nam inne pocieszne talenciki” to zupełna strata czasu. Zamiast oglądać imprezy
sportowe – uprawiaj sport. Z tych samych powodów podaruj sobie gry komputerowe, których sens
sprowadza się do ucieczki od rzeczywistości i swojego prawdziwego „ja”, wybierając – jeśli już –
produkcje typu „People power”, czy gry rozwijające wyobraźnię, intelekt oraz zmysł strategiczny.
Każdą chwilę wykorzystuj tak, by maksymalizować jej pozytywny efekt dla Twojego rozwoju i
walki o lepszy świat.
ZAKOŃCZENIE: POWRÓT DO $YSTEMU
Po etapie odtrucia się z wpływów chorego społeczeństwa, gdy ustabilizujesz swoje nowe priorytety,
ustalisz dobry, wszechstronny plan rozwojowy, wróć do $ystemu i życia towarzysko-zawodowego
maksymalnie efektywnie realizując cele strategiczne – budzenie ludzi do walki z $ystemem i
prawdziwego, pełnego życia. Dąż do utrzymania minimum konsumpcji niezbędnej do egzystencji
przez wolną pracę obciążającą Cię czasowo i energetycznie w minimalny sposób (im mniej
potrzebujesz, tym mniej musisz pracować), nie trać już czasu na bezsensowną rozrywkę, puste
rozmowy, eskapistyczne wyjazdy, hobby i inne sposoby ucieczki od siebie i rozpaczy życia w
zniewoleniu. Zakręć wszystkie wentyle bezpieczeństwa, którymi $ystem wyładowuje Twoją
frustrację. Kontroluj swoje instynkty i czerp z nich siłę. Odrzuć pornografię i onanizm oraz pusty,
przygodny seks. Kontempluj swoją pozycję niewolnika – bez tego nigdy nie zobaczysz kajdan na
swych rękach i w swoim umyśle – i czerp z powodowanej nią frustracji siłę do walki z $ystemem.
Przemyśl swoje znajomości, pozostaw te z potencjałem do zapewnienia Ci rozwoju duchowego,
intelektualnego, pozostałe ogranicz do minimum pozwalającego na budzenie świadomościowe i
aktywizację obywatelską wszystkich, których znasz. Nie trać czasu na żadne bezcelowe rozmowy,
dyskusje, nie „zabijaj czasu”, twórczo i aktywnie wykorzystuj każdą chwilę dla dobra swojego i
wyzwolenia ludzkości. Bądź apostołem przebudzenia, ambasadorem lepszego świata – im więcej
nas będzie, tym mniejszy będzie koszt ekologiczny istnienia naszego gatunku i tym szybciej
upadnie cywilizacja konsumpcyjno-przemysłowa. Wykorzystuj każdą okazję, każdą rozmowę do
szerzenia przebudzenia – życiowego, zdrowotnego, politycznego (...). NIE SZERZ CIEMNOTY –
jest wiele książek i filmów szerzących dezinformację – umyślnie lub bezwiednie, te dotyczące diety
i wszelkiego typu pozycje new-ageowe należą do czołówki. Szerząc przebudzenie unikaj jak ognia
kwestii niesprawdzonych i zwłaszcza niesprawdzalnych, gdyż obniżają Twoją wiarygodność w
oczach rozmówców i skuteczność tego co mówisz zgodnie z prawdą i dla ich dobra. Jeżeli jesteś o
czymś przekonany, a dowodów nie masz na to żadnych, po prostu zachowaj to dla siebie i skup się
na tym, co proste, oczywiste – i zrozumiałe dla każdego. Żyj i działaj tak, jakby od tego zależał los
świata (bo tak właśnie jest!). Jesteś anomalią Systemu, wirusem, który powinien objąć cały
organizm by go uzdrowić. Płynnie i z radością realizuj swoje zamierzenia i nie pozwól się wytrącić
ani z dobrego samopoczucia, ani z obranego kierunku przez niesprzyjające okoliczności. Walcz z
$ystemem na każdym kroku. Człowiek mimo wad jest niewątpliwie najwyższą formą życia na
Ziemi, a wzrost społeczny, zdrowie, szczęście i wolność, które może dać ludzkości wyłącznie
rewolucja (miejmy nadzieję pokojowa) podniesie nasz byt na poziom bez niej nieosiągalny. Zamiast
poświęcać życie dla rewolucji – uświęć życie rewolucją :) Piętnuj zbrodnie naszych władców,
protestuj przeciwko wojnom i wyzyskowi, przeciwko inwigilacji i niszczeniu Ziemi. Rozwijaj się,
twórz, bądź godnym miana istoty rozumnej. Nazwa gatunku chyba do czegoś zobowiązuje?
Pamiętaj: zmiana $ystemu jest możliwa tylko jeśli wiedza, którą tu uzyskałeś zostanie przekuta w
czyn. Nie licz, że ktoś to zrobi za Ciebie. To Twoje życie, Twoja wolność, Twoja przyszłość, jeżeli
wszyscy będą czekać na mitycznego zbawiciela będziemy żyć w Piekle aż do marnej śmierci. To
TY musisz być zbawicielem, wyzwolicielem, Prometeuszem naszych czasów, co więcej – to od
Ciebie zależy, by stworzyć armię podobnych do Ciebie, rewolucji nikt, nawet najbardziej
uduchowiony, kompetentny, zdeterminowany człowiek samodzielnie nie przeprowadzi. Przyjęcie
tego zadania jako priorytetu swojego rozwoju i swojej egzystencji to najwspanialsze, co możesz dla
siebie – i dla innych ludzi zrobić. Co jest piękniejszego, niż bycie zbawicielem? Jaka siła
powstrzyma tysiąc, milion, miliard zbawicieli?

Podobne dokumenty