Nr 1 - O nas
Transkrypt
Nr 1 - O nas
W numerze: Dobry rok Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku • Miliony dla płockich wodociągów • Śladami Pięciu Braci Męczenników • W Gostyninie kwaterował marszałek Żukow • Hamlet we wsi Głucha Dolna na płockiej scenie • Deszcz nowych książek regionalnych • Jubileusz kopernikański • Urząd Skarbowy czeka na PIT-y • MTBS – budowniczowie nowoczesnego Płocka • Ranking piłkarzy nożnych Wisły Płock po pierwszej rundzie rozgrywek Jan B. Nycek: Moje za i przeciw Lektura dla posłów pewnym opóźnieniem przeczytałem książkę Jarosława Gugały pod znamiennym tytułem „Doskonale a nawet gorzej”. Przypomnę, że autor jest dziennikarzem telewizyjnym, publicystą. Przez kilka lat był ambasadorem RP w Urugwaju, zobaczył trochę inny niż nasz świat. Gugała w książce swej dokonał ryzykownej, jakże jednak trafnej i bolesnej sekcji wolnej Polski. Dlaczego ryzykownej? Otóż niewielu jest u nas nie tylko publicystów, ale i naukowców, by mieć tyle odwagi, aby ocenić bez emocji minione ćwierć wieku. To więcej niż scalanie Polski odrodzonej w 1918 roku po latach niewoli. Niestety, ocena Gugały nie jest pozytywna. Oczywiście w skali makro zarabiamy więcej, mieszkamy lepiej, stać nas na wczasy zagraniczne, zasiadamy za kierownicą lepszych marek, kupujemy w dobrze zaopatrzonych sklepach. Mamy też nieograniczony dostęp do informacji, panuje wolność słowa etc. Część tych dóbr jest po prostu następstwem cywilizacyjnym i nic nie ma wspólnego z „Solidarnością” i upadkiem muru berlińskiego, chociaż niektórzy nie mogą w to uwierzyć. Gugała to widzi i podkreśla, ale sens i wydźwięk jego książki jest inny. Nie pisze co zyskaliśmy. lecz podkreśla to co straciliśmy, nierzadko bezpowrotnie i co nadal tracimy, głównie z narodowej głupoty. Liczba mnoga nie dotyczy wszakże wszystkich obywateli, lecz elit politycznych odpowiedzialnych za Polskę, w pierwszej kolejności rządzących i tych co tworzą prawo. Jego słowa i argumentacja to bolesne razy, lecz chłosta wydaje się być dla czytelnika uzasadniona. Gugała osadza swój wywód w konkretnych realiach. Pisze np. o upadku bydgoskiego Rometu czy próbie oddania za bezcen jednej z narodowych instytucji finansowych. Ubolewa jak z dziecinną naiwnością oddaliśmy handel wielkopowierzchniowy spryciarzom z Niemiec, Francji, a nawet peryferyjnej Portugalii. Nic w tej książce nie jest owijane w bawełnę. „Doskonale a nawet gorzej” to lektura obowiązkowa, głównie dla polityków, którym troska o słupki sondażowe zupełnie zaciera obraz dzisiejszej i przyszłej Polski. n Jan Bolesław Nycek fot. arch. ARRK SA Z Wizualiacja modelu Syrenki wyłoniona w wyniku konkursu ogłoszonego na współczesny model samochodu polskiego przez Agencję Rozwoju Regionu Kutnowskiego SA W Kutnie powstaje prototyp samochodu – legendy polskiej motoryzacji Syrenka wraca na polskie drogi Z anim zapanował na polskich drogach sentymentalny już i niesłusznie zapomniany maluch przez blisko czterdzieści lat, od 1957 do 1983 roku wybrani Polacy uczyli się jeździć produktem warszawskiej Fabryki Samochodów Osobowych poczciwą Syreną. Była to cała rodzina polskich pojazdów osobowych i dostawczych, których wyprodukowano w stolicy i w Bielsku-Białej ponad pół miliona. Starsi czytelnicy pamiętają szczególnie legendarny model tzw. 105. Nieocenione usługi, zwłaszcza dla drobnego biznesu, oddały modele dostawcze, głównie R20 i słynne Bosto. Jako prototypy powstały nawet Syreny w wersji mikrobus i sportowej. Dziś nadal spotkać można te wozy na dro- gach, zwłaszcza wiejskich, bądź też jako pojazdy zabytkowe. Tak czy inaczej pewien sentyment do popularnych Syren został głównie jako oryginalnej myśli konstrukcyjnej polskich inżynierów. Dziś polski rynek samochodowy to praktycznie wszystkie marki i modele świata. Zarejestrowanych pojazdów osobowych są już miliony. Bardzo trudno nawet koneserom zaimponować czymś nowym. A jednak... W Kutnie w gronie miejscowych przedsiębiorców i animatorów życia gospodarczego zrodził się niekonwencjonalny projekt. Postanowiono wrócić do korzeni i reaktywować umarłą już polską markę. Będzie nią samochód osobowy Syrenka nawiązujący designem do niepro- dukowanej już od trzydziestu lat marki. Idea wznowienia produkcji pojazdu zrodziła się podczas dyskusji Mieczysława Wośki, szefa Polfarmeksu i Krzysztofa Debicha, prezesa Agencji Rozwoju Regionu Kutnowskiego SA. Wersję przedprototypową przygotowano w firmie AMZ Kutno pod kierunkiem prezesa Zygmunta Fabisiaka. Niedawno powołano konsorcjum trzech firm, które rozpoczęło już realizację projektu. Przewiduje się, że w połowie 2015 roku uruchomiona zostanie seria informacyjna Syrenki. Według menedżera projektu Andrzeja Stasiaka z ARRK SA będzie to kilkaset egzemplarzy. Więcej szczegółów w następnym numerze „Naszego Płocka”.n (red.) Od góry odrodzona Syrenka wg disignu Bartosza Janiszewskiego, niżej model Syreny wyprodukowany w FSO 2 Wydarzenia Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Zabawa w wojsko tylko dla wytrwałych Spółdzielczość wiejska poniosła dotkliwą stratę Airsoft Group Płock Janusz Łukasiak nie żyje W samo południe 21 grudnia 2013 roku w kościele w Radzikowie w gminie Czerwińsk nad Wisłą pożegnany został Janusz Łukasiak, wybitny spółdzielca, społecznik, bardzo dobry rolnik, przyjaciel i nauczyciel wielu. Janusza Łukasiak pożegnał Paweł Kamiński, przewodniczący Rady Nadzorczej Vistula Banku Spółdzielczego, którego zmarły był jednym z organizatorów. Na miejscowy cmentarz odprowadziło Janusza Łukasiaka kilkaset osób przybyłych z bliższej i dalszej okolicy, w tym najbliższa rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, przedstawiciele władz, działacze ruchu spółdzielczego. Niżej publikujemy obszerne fragmenty mowy pożegnalnej wygłoszonej przez Pawła Kamińskiego. ogrążeni w smutku spotykamy Kochał książki i piękno pracy. się dziś, by wspólnie pożegnać Wspólnie z małżonką Jadwigą Ś.P. Janusza Łukasiaka, którego przeżyli w związku ponad 58 śmierć jest dla nas wszystkich lat. Upływały one wśród radości ogromnym ciosem. Odszedł od i trosk. Zawsze jednak wspierali nas po długiej i ciężkiej chorobie się i wspólnie pokonywali trudcicho i skromnie. Dzisiaj zdajemy ności. Wychował dwoje dzieci sobie sprawę, że już nie powróci. i sześcioro wnucząt oraz pięcioro Pozostanie wspomnienie wśród prawnuków. Wpoił im zasady prarodziny i przyjaciół zmarłego, cy, uczciwości, dyscypliny i odpoże jeszcze jeden prawy człowiek wiedzialności. Janusz Łukasiak odszedł od nas na zawsze. Jest postępował według maksymy nam niezwykle ciężko rozstać Josepha Conrada: się z człowiekiem, którego życie Tylko praca daje okazję i działalność tak wiele wniosły odkryć nam nas samych, w naszą codzienność. Żył pośród pok azać to, czym naprawdę nas wyjątkowy, a zarazem skromjesteśmy, a nie tylko to, ny człowiek. na co wyglądamy. Większość życia spędził na MaJanusz Łukasiak urodził się zowszu. W młodym wieku dotknął go czas drugiej wojny światowej. 22 stycznia 1927 roku. Od 1959 Opuścił rodzinną wieś i wstąpił do roku prowadził gospodarstwo Wojska Polskiego. W 1951 ukończył rolne w Radzikowie. Aktywnie z wyróżnieniem Wyższą Szkołę uczestniczył w rozwoju spółdzielArtylerii w Toruniu. Niestety, nie czości na wsi. W latach 1960–1979 mógł się realizować się w wojsku był członkiem i przewodnicząjako zawodowy oficer WP, gdyż cym Rady Banku Spółdzielczego uznany został za niewygodnego w Czerwińsku. W latach sześćpolitycznie – był synem właścicie- dziesiątych i siedemdziesiątych la dużego gospodarstwa rolnego. przewodniczył Spółkom Wodnym Nie pomogło mu również to, że w Płońsku i Związkowi Buraka brat jego matki walczył w Armii Cukrowego w Małej Wsi, działał w Andersa. Podjął się więc trudnej Lidze Obrony Kraju, był radnym Spółdzielczych Kółek Rolniczych i ciężkiej pracy rolnika. G P i Spółdzielni Mleczarskiej w Wyszogrodzie. Trzydzieści lat był członkiem Rady Gminnej Spółdzielni w Czerwińsku, w tym przewodnicząc jej Radzie Nadzorczej w latach 1990–1994. Udzielał się na wielu płaszczyznach życia społecznego, szczególnie w okresie istnienia województwa płockiego, w tym jako radny i wiceprzewodniczący Rady Gminy w Czerwińsku oraz członek Rady WZGS w Płocku. Przez blisko trzydzieści lat współpracował jako korespondent terenowy Głównego Urzędu Statystycznego w Warszawie. Systematycznie brał udział w pracach komisji wyborczych odrodzonej Rzeczypospolitej. Nie zmarnował życia. n rupa AGP – Airsoft Group jętności z zakresu taktyki, obsługi Płock została założona w 2009 broni oraz udzielania pierwszej roku. Początkowo zajmowała pomocy. Swoją wiedzę czerpią od się samym airsoftem (ASG), grą wykwalifikowanych instruktorów, terenową polegającą na symulo- z Internetu, książek i czasopism. waniu współczesnego pola walki Airsoft Group Płock uczestniczy z wykorzystaniem replik broni w zlotach airsoftu i rekonstrukpalnej, zasilanej kulkami kalibru cyjnych o zasięgu ogólnopolskim. 6 mm. Z biegiem czasu samo ASG Organizuje również pokazy, biwaki nie wystarczyło młodym pasjo- i marsze terenowe. Aktualnie drunatom. Do swojego hobby dodali żyna ma otwartą rekrutację, więc rekonstrukcje, czyli dokładne każdy w odpowiednim wieku, to odwzorowywanie wyposażenia, znaczy od ukończonego piętnato znaczy wyglądu konkretniej stego roku życia, może spróbować jednostki wojskowej lub policyj- swoich sił w tym specyficznym nej. W skład ekipy wchodzą cztery sporcie. Jednak ostrzegamy – nie sekcje podzielone ze względu na będzie łatwo! Wymagany jest hart prowadzoną rekonstrukcję: armii ducha, dyscyplina i duże samopolskiej, amerykańskiej, brytyj- zaparcie. Szefowie grupy apelują: skiej i rosyjskiej. Grupa rozwija – Wiemy, że każdego z was na to się także w kierunku strzelectwa stać. Sprawdź, a przekonasz się sportowego oraz ratownictwa sam! Zobaczysz, ile satysfakcji medycznego. Raz na tydzień jej i motywacji do dalszego działania członkowie spotykają się poza daje poznanie swoich możliwości. miastem, by postrzelać, wymienić Kontakt z grupą można nawiądoświadczenia, podzielić się swoją zać za pomocą strony internetowiedzą, a także dopracować umie- wej: asgplock.dbv.pl. n opr. (red.) Pani Jolancie Łukasiak-Malickiej prezes zarządu Vistula Banku Spółdzielczego wyrazy współczucia po śmierci Ojca Janusza Łukasiaka składa redakcja magazynu „Nasz Płock” Inicjatywa charytatywna posłanki Elżbiety Gapińskiej W niedzielę 26 stycznia 2014 roku o godz. 18.00 zapraszamy do teatru płockiego na szopkę noworoczną z udziałem znanych płocczan, polityków, ludzi kultury i dziennikarzy. – Uważam, że główną zaletą tej szopki jest integracja różnych środowisk. Wspólnie pośmiejemy się z codziennych problemów, a przy okazji trochę przekazany na pomoc dla Moniki – z nas samych – mówi Mariusz podopiecznej Fundacji „Portal Fm Pogonowski, współtwórca scena- – Pomagamy Dzieciom” – współorriusza. Pomysłodawczynią szopki ganizatora akcji. Dzięki zebranym jest posłanka Elżbieta Gapińska, funduszom Monika będzie miała twórcami Pogonowski, Jacek szansę skończyć szkołę i zaopieMąka i Marek Mokrowiecki. kować się młodszym rodzeństwem. Cały dochód z cegiełek, sprze- Zapowiada się świetna zabawa, dawanych w cenie 30 zł, zostanie połączona ze szczytnym celem. n Poczta redakcyjna Pan Jan B. Nycek Redaktor Naczelny „Nasz Płock” Po zapoznaniu się z przesłanym przez Pana Redaktora artykułem zamieszczonym w gazecie Nasz Płock w Nr 7 (92) z listopada 2013 roku informuję, co następuje : – faktem jest, że w grudniu 2010 roku Powiat Gostyniński nabył nieodpłatnie od Skarbu Państwa udziały w PKS w Gostyninie Sp. z o.o. w następstwie czego miały miejsce kolejno chronologicznie opisane czynności i zadania w ww. artykule. O wszystkich podejmowanych przez Zarząd i Radę Powiatu Gostynińskiego działaniach informowane były związki zawodowe działające przy Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej w Gostyninie Sp. z o.o. Przewodniczący Związków osobiście uczestniczyli w Sesjach Rady i posiedzeniach Zarządu. Odbywały się również spotkania Zarządu Powiatu z Przewodniczącymi Związków Zawodowych organizowane specjalnie tylko w celu omówienia spraw dotyczących Gostynińskiego PKS. Co do współpracy związków zawodowych z Zarządem Powiatu – uważamy, że ta współpraca układa się w sposób niebudzący większych zastrzeżeń. Zarząd Powiatu o wszystkich przedsięwzięciach dot. firmy PKS informuje związki zawodowe. Niezrozumiałym wydaje się stanowisko związków zawodowych w sprawie przejęcia przez pracowników na preferencyjnych warunkach udziałów należących do Powiatu Gostynińskiego.W tej sprawie związki zawodowe w czerwcu 2013 roku otrzymały odpowiedź, a od tego czasu przepisy prawne w tej kwestii nie uległy zmianie. Ostatnio Zarząd Powiatu Gostynińskiego spotkał się ze Związkami Zawodowymi PKS w dniu 28 listopada 2013 roku, na którym omówiono aktualną sytuację w firmie. Poinformowano przedstawicieli związków zawodowych m.in., że po dwóch ogłoszonych przez Powiat aukcjach nie udało się zbyć udziałów w Przedsiębiorstwie. W związku z tym Zarząd ogłosił zbycie udziałów na podstawie negocjacji, które zgodnie z przyjętą procedurą rozpoczną się w styczniu 2014 roku. Jednocześnie informuję Redakcję „Nasz Płock”, że wszystkie działania Zarządu Powiatu Gostynińskiego w sprawie PKS Spółka z o .o. w Gostyninie są jawne, a decyzje podejmowane przez organy powiatu odbywają się w obecności mediów i podawane są do publicznej wiadomości. Wicestarosta mgr inż. Andrzej Kujawski Nasz Płock. Bezpłatny magazyn mieszkańców Płocka i Mazowsza Płockiego. ISSN 1731-5484. Wydawca: Wydawnictwo MAROW – Jan Bolesław Nycek. Redakcja i biuro ogłoszeń: 09-407 Płock, ul. Gierzyńskiego 17, e-mail: [email protected], www.naszplock.eu. Redaguje zespół. Redaktor naczelny: Jan Bolesław Nycek. Sekretarz redakcji: Jolanta Rutecka (tel. 603 194 335, [email protected]). Grafika: Małgorzata Debich (tel. 602 55 33 39). Druk: Edytor sp. z o.o., Olsztyn, ul. Tracka 5. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i materiałów promocyjnych oraz zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmian tytułów w tekstach niezamówionych. Gospodarka Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 3 Prezes MSM w Płocku Lech Chodkowski: To był dla nas niezły rok Mazowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa na plusie Do tradycji Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku weszło świąteczno-noworoczne spotkanie jej kierownictwa, czyli rady nadzorczej, zarządu, administracji oraz szefostwa jednostek współpracujących. Podobnie było u progu bieżącego roku. Mazowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa jest drugą pod względem wielkości nie tylko w mieście, ale całym subregionie płockim. W jej zasobach mieszka kilkanaście tysięcy osób, zaś osiedla „Podolszyce” i „Międzytorze” należą do najlepiej zaprojektowanych i zarządzanych w całym mieście. W ładze spółdzielni przywiązują szczególną uwagę do tego by zagwarantować jej członkom jak najlepsze warunki życia. Służą temu nie tylko kosztowne inwestycje remontowe i modernizacyjne, ale także wykonywane na bieżąco ulepszenia w budynkach i ułatwienia, chociażby w ko munikacji wewnątrzosiedlowej. W głównej mierze dotyczy to małej architektury, urządzania nowych placów zabaw i gier, nowych nasadzeń drzew i krzewów, budowy podjazdów do klatek schodowych, tworzenia kolejnych miejsc parkingowych. Mniej niż w przeszłości odnotowuje się zniszczeń i aktów wandalizmu, co świadczy nie tylko o ogólnym wzroście kultury, ale również wynika z troski o wspólne dobro. Spotkanie otworzył przewodniczący Rady Nadzorczej MSM Jan Lewandowski. Powitał wszystkich obecnych, szczególnie przybyłych gości: wiceprezydenta Płocka Krzysztofa Izmajłowicza, radnego miasta Płocka Lecha Jana Latarskiego, rektora Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica prof. dr hab. Zbigniewa Kruszewskiego i proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Fatimskiej na Międzytorzu ks. Stanisława Górskiego oraz zapoznał zebranych z porządkiem spotkania. Z kolei głos zabrał prezes zarządu Lech Chodkowski. W obszernym wystąpieniu omówił najważniejsze problemy, którymi zajmowało się kierownictwo spółdzielni w 2013 roku oraz określił zadania w nowym 2014 roku. Główną uwagę prezes skupił na kondycji finansowej MSM, realizowanych inwestycjach, zwłaszcza termomodernizacji kolejnych budynków oraz coraz sprawniejszej działalności służb ad- Prezes zarządu MSM Lech Chodkowski podczas wystąpienia. Od lewej: radny miasta Płocka Lech ministracyjnych i porządkowych. Jan Latarski, członek zarządu MSM Jolanta Bielińska, wiceprezydent Płocka Krzysztof Izmajłowicz – Mimo ciągle trwającego kry- oraz proboszcz parafii Matki Boskiej Fatimskiej na Międzytorzu ks. Stanisław Górski zysu gospodarczego, co jest widoczne – stwierdził Lech Chodkowski Mazowiecka Spółdzielnia Miesz- jakość życia, także codziennego – udało nam się osiągnąć dobrą kaniowa spowodowała, że ciągle w osiedlach spółdzielczych. Mówię sytuację finansową, gwarantują- przybywa zadań, głównie w nowo to z pełnym przekonaniem jako cą pełną płynność w regulowaniu oddawanych do użytku budyn- mieszkaniec jednego z osiedli. zobowiązań. Służby windykacyjne kach. Ważną kwestią są również Krzysztof Izmajłowicz podziędoprowadziły do znacznej redukcji inne statutowe cele spółdzielni, kował kierownictwu oraz działazadłużeń, które mimo to nadal są w tym działalność wychowawcza czom społecznym związanym ze wysokie. Staramy się jednak dzia- i kulturalno-oświatowa. Pod tym spółdzielczością mieszkaniową za łać w tej kwestii tyleż konsekwent- względem MSM należy do liderów dobrą pracę i troskę o rozwój tych nie, co przyjaźnie. Zwykle przynosi w Płocku. wspólnot. Wyraził również nadzieję, to dobre rezultaty. Zabierając głos wiceprezydent że dotychczasowa owocna współPrezes Lech Chodkowski na- Płocka Krzysztof Izmajłowicz, pod- praca władz miasta z Mazowiecką kreślił zwięźle najważniejsze cele, kreślił pozycję i rangę spółdzielni Spółdzielnią Mieszkaniową będzie przed którymi stoją służby MSM w mieście oraz jej rolę społeczną. kontynuowana. Dotyczy to chow 2014 roku, w tym projekty in- – Dzięki prowadzonym przez spół- ciażby problemów związanych westycyjne. Dobra marka jaką na dzielnię inwestycjom miasto Płock z budową wiaduktu kolejowego na rynku administracji lokalami oraz zyskuje na estetyce. Z każdym mie- ulicy Marszałka Pisudskiego. n obsługą mieszkańców osiągnęła siącem odczuwalna jest też wyższa tekst i fot. (jbn) 4 Historia Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 18 stycznia 1945 roku – kres okupacji niemieckiej w Gostyninie W każdą rocznicę tego pamiętnego dnia mieszkańcy Gostynina zbierają się pod pomnikiem Walki i Zwycięstwa, by uczcić rocznicę zakończenia II wojny światowej. W uroczystości biorą udział organizacje kombatanckie, przedstawiciele władz samorządowych, placówek oświatowych, księża, delegacje szkół, składają kwiaty i modlą się za poległych. Po części oficjalnej burmistrz miasta Gostynina zwykle spotyka się z kombatantami, którzy mają okazję do wspólnych wspomnień z czasów wojny i tych kolegów, którzy już odeszli. 19 stycznia 1945 roku C o się działo w dniu 18 stycznia Plany te udaremnili członkowie 1945 r. w Gostyninie, mówią ruchu oporu. Natomiast spalili relacje świadków tamtych wy- magazyny w drugim budynku podarzeń. koszarowym (dziś dom mieszkalJan Matuszewski w monogra- ny) i magazyn przy ul. Dybanka, fii Gostynina i ziemi gostyniń- a także szkołę niemiecką na plaskiej napisał, że pierwszy dzień cu targowicy, gdzie obecnie stoi zakończenia II wojny światowej Dom Kultury. Około godz. 21.00 do był szczególny. Gostynina wjechały od wschodu W mieście panowała atmos- radzieckie czołgi. Ominęły one fera podniecenia. Rano trwał okopy przeciwczołgowe przy toatak lotniczy. Niemcy z NSDAP rach kolejowych i pozostawione w żółtych mundurach chodzili na przejeździe miny. Byli to czołpo domach i spędzali ludność giści z 50. brygady pancernej płk. polską na rynek, lecz nie miał Józefa Wiedieniewa z 9. korpusu kto ich pilnować, rozbiegano się pancernego gwardii gen. mjr. więc i starano wrócić do domu. Nikołaja Czeriapkina z 2. Armii Niektórzy chowali się w kościele Pancernej Gwardii gen. płk. Siena cmentarzu, inni kryli się w le- miona Bogdanowa, wchodzącej sie nad jeziorem Kocioł, a jeszcze w skład I Frontu Białoruskiego inni w łaźni przy ul. Bagnistej. Marszałka Gieorgija Żukowa. Przed siedzibą magistratu, staMarian Pękalski, wówczas rostwa i policji okupanci palili mieszkający w Solcu, jechał w akta administracyjne oraz nisz- tym dniu szosą w kierunku Gostyczyli wszelkie dokumenty. Część nina i zobaczył jadący od Gostyakt pakowano w celu wywiezie- nina wóz wyładowany maszynami nia ich do Rzeszy. Zarządzono rolniczymi. Spotkał mieszkańca całkowitą ewakuację ludności Kaźmierzowa, który powiedział: niemieckiej. Landrat (starosta) „W Gostyninie są Ruskie … Niemwyjechał w kierunku Lubienia cy uciekli!”. Kujawskiego. Około godz. 14.00 ze (…) Przez miasto płynął niestacji kolejowej w Gostyninie wy- przerwanie potok czołgów, dział, ruszył długi pociąg ewakuacyjny samochodów i wojska w kierunz rannymi i sprzętem medycznym, ku Włocławka i Bydgoszczy. Na jechało też ok. 2200 osób z rodzin czołgach widniały napisy „Na niemieckich. Gdy lokomotywa Berlin”. W odwrotnym kierunku minęła wiadukt na ul. Żychliń- ruch był również spory. Przechoskiej (dziś 18 Stycznia), wagony dziły konne oddziały na śmieszzostały ostrzelane przez znajdu- nych kudłatych konikach i jejące się już w lesie żychlińskim chały wozy (głównie ciężarowe czołgi radzieckie. Pociąg stanął, Zisy-5, ale także amerykańskie paliły się środkowe wagony. Studebackery i Doge) dążące po Obsługa i ewakuowani ranni, zaopatrzenie i paliwo. którzy mogli chodzić, w panice (...) po zajęciu Gostynina uciekali z pociągu i opłotkami przez Armię Czerwoną, na rynek kierowali się na zachód. Pozo- zajechał gazik prowadzony przez stali w mieście Niemcy próbowali dziewczynę. Siedział w nim oficer wykonywać jeszcze niszczyciel- w randze majora i żołnierze – byli ską robotę. Jednak w Kruku nie w polskich mundurach i rogaudało się im wysadzić szpitala tywkach z orzełkiem. Kiedy się z pozostałym sprzętem i lekar- zatrzymali, zrobiło się natychstwami. Nie udało się spalenie miast przy nich tłoczno, radośnie budynku pokoszarowego przy ul. i gwarno. To byli pierwsi żołnieKutnowskiej zamienionego na rze Dywizji Kościuszkowskiej szpital (dziś siedziba Starostwa). – Polskie Wojsko. Dawny dom Sergiusza Spiridonowa przy Trakcie Gąbińskim 9 (obecnie ul. Andrzeja Czapskiego), miejsce zakwaterowania marszałka Gieorgija Konstantinowicza Żukowa fot. Jan B. Nycek (...) Po obserwacji szczątków pociągu wróciłem na rynek i przez cały wieczór patrzyłem, jak czołg za czołgiem skręca z rynku i w naszą uliczkę [Zamkową]. Niektóre się zatrzymywały, niektórzy żołnierze bratali się z mieszkańcami miasta, a sąsiad z podwórka co się zbratał, to coraz mniej wyraźnie wołał: Niech Żyje Stalin, polski wódz. Bardzo mi się to nie podobało. Spać poszedłem nieco zemocjonowany, ale nie pamiętam, żebym potrzebował psychologa. Portrety i tablica nagrobne Aftowiczów oraz Leokadii Rosiak na cmentarzu w Gostyninie Nie wiem skąd w styczniu znalazły się kwiaty, papierosy, coś w płynie. Gazik nawet był tymi darami zapełniony. Ludzie całowali przybyłych. Aby gazik mógł ruszyć, major szedł przodem, mówiąc „Dajcie drogę Rodacy”. To tak mieszkańcy Gostynina witali polskich żołnierzy”. Janina Raduj w liście do „Głosu Gostynińskiego” relacjonowała: w dniu 15 stycznia wieczorem było już Wojsko Polskie, mogliśmy więc wracać do domów. Radość była niesamowita – jeden drugiemu pomagał i nie myślał nikt o opcjach politycznych, tylko o tym, że skończyła się okupacja hitlerowska. Co za radość była widzieć naszych żołnierzy! Byli zmarznięci – mieszkańcy wynosili gorącą kawę, herbatę i zupę, co kto miał – kwiaty. Przyjmowano ich na nocleg. Andrzej Wilczkowski, syn profesora Eugeniusza Wilczkowskiego, założyciela Szpitala Psychiatrycznego w Gostyninie zapamiętał tak: Kiedy Niemcy z Gostynina wychodzili, a raczej „wybiegali”, Kraśnica tablica z nazwiskami rozstrzelanych tutaj ofiar obławy w Lipiankach fot. T Albin ja przez całe popołudnie biegałem po mieście. Byłem nieco spłoszony, bo nad miastem odbywała się właśnie bitwa powietrzna. Chłopcy strzelali do siebie tęgo, a ja myślałem, że mogę zginąć od zabłąkanej kuli nie przeczytawszy nawet „Pana Wołodyjowskiego”. (…) Po obserwacji bitwy powietrznej pobiegłem na drugi koniec miasta, bo stamtąd dochodziły odgłosy wybuchów. Tam sowieckie czołgi na wiadukcie rozstrzelały niemiecki pociąg sanitarny, który płonął. Widowisko było straszne. Kiedy się tam znalazłem, oddano dwa ostatnie strzały, z wagonów wylewali się ostatni ranni, na których paliły się bandaże i staczali z nasypu. A potem wszystko było statyczne. Kto miał spłonąć, ten płonął, kto miał być zastrzelony, już leżał bez ducha. Wśród tych ciał przy nasypie w pewnym momencie uwijać się zaczęli jacyś ludzie, ale zupełnie nie wiedziałem po co, bo nikogo do szpitala nie niesiono. Pod tym płonącym pociągiem, czyli pod wiaduktem, przechodziły czołgi i dodawały gazu. Pecyny śniegu sypały się spod gąsienic jak grad. Tu już nikt nie strzelał. Daleko w mieście słychać było pojedyncze strzały. Później w literaturze przeczytałem, że ósmy korpus pancerny dokonał szturmu Gostynina. Andrzej Wilczkowski: (…) Rano zerwałem się jak zwykle wcześnie i wybiegłem do miasta. Było kompletnie pusto. Żadnego wojska. Zdziwiłem się w swojej naiwności, że jeszcze wczoraj szyby we wszystkich sklepach były całe, a teraz są powybijane, ludzie poprzez te powybijane okna włażą do sklepów. Wszedłem i ja do sklepu z butami. Mieścił się, patrząc w stronę ratusza na lewo i od niego, a jeszcze kilka dni temu na wystawie stały tzw. saperki, obiekt mych pożądań. Sklep był pusty, bowiem we wnątrz nie było nie tylko saperek, ale żadnego nowego buta. Po podłodze walało się trochę pudełek i trochę starych, całkowicie zniszczonych łapci. Kilka godzin włóczyłem się po mieście biorąc czynny udział w grabieży. Moim osobistym łupem padło kilka prostokątów gumy na podeszwy i jakieś drobiazgi. Ta guma jeszcze przez trzy lata służyła całej rodzinie do zelowania butów. Marian Pękalski zapamiętał wstrząsający obrazek z 19 stycznia: już przy drodze od Bielaw, na ulicy Płockiej stała odkryta trumna, a w niej młoda dziewczyna. Była to Irena Aftowicz, ostatnia ofiara hitlerowskiego barbarzyństwa. Irena Aftowicz została zastrzelona 17 stycznia 1945 roku podczas obławy domu Aftowiczów w Lipiankach k. Gostynina. Niemcy szukali tam radzieckich zwiadowców. Z bratem Mieczysławem i babką Leokadią Rosiak, również ofiarami obławy, pochowana jest na cmentarzu parafialnym w Gostyninie. Pozostałe osiem osób obławy przewieziono na egzekucję do lasu Kraśnica pod Zalesiem, z których dwie zdołały szczęśliwie uciec. Akcją kierował szef Gestapo w Gostyninie Wohlgemuth. Tego dnia na rynku odbył się wiec, na którym przemawiał oficer Wojska Polskiego i komendant wojenny. Przez dwa–trzy dni w Gostyninie na parterze domu Sergiusza Spiridonowa przy Trakcie Gąbińskim 9 (obecnie ul. A. Czapskiego) stacjonował sztab dużej jednostki radzieckiej, w którym przebywał marszałek Żukow z wyższymi dowódcami. Dwa sąsiednie budynki zostały zajęte na kwatery żołnierskie. n Barbara KONARSKA-PABINIAK Źródła: J. Matuszewski, Okres II wojny światowej i okupacji hitlerowskiej (1939–1945), w: Dzieje Gostynina i ziemi gostynińskiej, Warszawa 1990, s. 569-570; E. Szubska-Bieroń, II wojna światowa i lata okupacji hitlerowskiej (1939– 1945) w Gostyninie, w: Dzieje Gostynina od XI do XXI wieku, Gostynin 2010, s. 531-532; J. Bigus, Rejestr Miejsc Pamięci Narodowej w Gostyninie i powiecie gostynińskim, Rocznik Gostyniński, t. III 2012, s. 470; J. B. Nycek, Kwatera marszałka Żukowa, „Tygodnik Płocki” 1985, nr 5; tegoż I ja widziałem marszałka Żukowa, „Tygodnik Płocki 1985, nr 21; M. Pękalski, 18 stycznia 1945 roku – koniec „czarnych dni okupacji” w Gostyninie i okolicy, „Głos Gostyniński” 2009, nr 1, s. 9; J. Raduj, Więcej taktu, „Głos Gostyniński” 2002, nr 4, s. 9; A. Wilczkowski, Dymy nad kartofliskiem, Łódź. 2006, s. 304-305. List z Polski Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Kazimierz Biskupi, miasto we wschodniej Wielkopolsce miał założyć Kazimierz Odnowiciel Obraz Braci Męczenników w Bieniszewie Kazimierz Biskupi. Granitowe głazy symbolizujące Pięciu Braci Polskich Męczenników Śladami Pięciu Braci Męczenników P uszcza Bieniszewska to spory stępnie czeskiego kronikarza pol- W XVII wieku sprowadził tu zakompleks lasów przylegających skiego pochodzenia Kosmasa oraz konników z warszawskich Bielan od strony północno-wschodniej do nieco późniejszej relacji Piotra kasztelan inowrocławski Jan KaKonina. Przed wiekami ciągnęły Damianiego zatytułowanej Żywot dzidłowski. Kameduli mieszkali się tutaj nieprzebyte bory aż po św. Romualda (1041). Z całą pew- tutaj do czasów rozbiorów, kiedy Kruszwicę i Gniezno. W środku nością Brunon z Kwerfurtu znał zakon został zniesiony. Ostatni ocalałej puszczy znajduje się erem osobiście trzech z braci męczenni- mnich Karol Pianowski zmarł Bieniszewo – pustelnia braci ka- ków, toteż jego rękopis uznaje się w 1846 roku. Kościół i erem popadł medułów. To miejsce święte dla za najbardziej wiarygodny. w ruinę. Dopiero, gdy majątek wiernych, a jednocześnie wielka, Pięciu Braci Męczenników kamedulski przejął hrabia Karol choć nadal mało znana atrakcja w tradycji narodowej uznawa- Mielżyński w 1880 roku, położył turystyczna. Erem powstał w miej- nych jest za Polaków. Byli to: kres dewastacji, zaś jego następca scu śmierci pięciu zakonników, zna- Jan, Mateusz, Izaak, Chrystynus hrabia Stanisław Mańkowski odbunych w religijnej tradycji polskiej i Benedykt. Oni to właśnie z oca- dował erem i w 1937 roku ponownie jako Pięciu Braci Męczenników lałym przełożonym Barnabaszem osadził kamedułów. Po przerwie Polskich. Bieniszew dzieli zaledwie mieszkali w bieniszewskiej pustelni okupacyjnej, kiedy wywieziono kilka kilometrów od Kazimierza pośród puszczy, prowadząc żywot braci do Dachau, teren objęli mnisi Biskupiego, dziś osady gminnej, pobożny i żarliwy. Stanowili wzór z Krakowa, reaktywując fundację. kiedyś miasteczka o wspaniałej dla ochrzczonej zaledwie przed Groby współczesnych kamedułów historii. Założyć je miał Kazimierz dwoma pokoleniami ludności. Na znajdują się w krypcie kościoła i są Odnowiciel jeszcze w 1. połowie XI pamiątkę męczeństwa wzniesiono dostępne dla zwiedzających. wieku. Osada związana jest ściśle z później cztery kapliczki w Kazimiea Zygmuntem Pęcherskim losami braci męczenników. przytaczamy legendę z XI rzu Biskupim i piątą w drodze do Według skąpych źródeł we- Bieniszewa. Tak przynajmniej rela- wieku, dotyczącą mnichów z ryfikowanych ciągle badaniami cjonował anonimowy autor swoją Bieniszewa. Sprowadzeni przez naukowymi bracia wchodzili w wyprawę do ruin kościoła w Bie- Bolesława Chrobrego zakonnicy skład orszaku św. Wojciecha pod- niszewie w 1863 roku na łamach osiedli w puszczy. Pewnego razu czas jego misji chrystianizacyjnej „Tygodnika Ilustrowanego”. otrzymali od spotkanej w lesie do Prus. Jak wiadomo, wyprawa zisiaj uważa się, że bracia kobiety rybę, po zjedzeniu której, zakończyła się śmiercią biskupa męczennicy byli różnych na- jej resztki wrzucili do studni. Po Wojciecha, którego ciało wykupił rodowości. Pochodzeniem polskim pewnym czasie okazało się, że na wagę złota Kazimierz Wielki. legitymowali się Izaak i Mateusz, ryba odrosła ze szkieletu. SytuZ relacji apostoła Pomorza Bru- synowie zamożnych rodziców oraz acja się powtarzała i pustelnicy nona z Kwerfurtu, który zresztą Krystyn (Chrystynus), chłopiec mieli stale świeże jadło. Przybył w 1009 roku wyruszył z kolejną z pobliskiej wioski. Natomiast Jan tu kiedyś Chrobry również skoszmisją do niewiernych w Prusach, wywodził się z możnego rodu we- tować cudownej ryby. Zakonnitym razem z Płocka, bracia polscy neckiego, podobnie jak Benedykt, cy uzyskali wówczas od niego zginęli w 1003 roku. Zabici zostali o którym nie wspomina legenda, pieniądze na budowę kościoła, przez chciwych wojów królewskich, i Barnaba (Barnabasz) z pocho- czym złamali ślub ubóstwa. Ryba właśnie na terenie dzisiejszego dzenia Włosi. Kult braci rozprze- przestała odrastać. Odesłali więc Bieniszewa. Przez wieki uważano, strzenił się prawie natychmiast po czym prędzej przez jednego z braci że do mordu doszło w 1004 roku, ich śmierci. Jak już wspomniano, – imieniem Barnaba – pieniądze zaś rok później ciała męczenników pochowani zostali wpierw w Kazi- królowi. Tymczasem kilku dwoprzeniesione zostały z Kazimierza mierzu, a rok później przeniesiono rzan królewskich niepostrzeżenie Biskupiego do Gniezna. Uroczy- ich szczątki do Gniezna. Stamtąd zawróciło, aby zakonników obstości jubileuszowe męczeństwa relikwie świętych wykradł i wywiózł rabować. Zabili ich, nie wierząc zarówno w Polsce niepodległej, do Pragi książę Brzetysław po słyn- w odesłanie pieniędzy. W tym jak i podczas zaborów obchodzo- nym najeździe na Polskę w 1039 samym czasie Barnaba, oddając no zawsze na początku nowego roku. Bracia uznani zostali za świę- pieniądze królowi, miał widzenie: wieku, czyli odpowiednio w 1705, tych przez papieża Jana XVIII już widział wstępujących do nieba 1805 i 1905 roku. W XXI wieku w rok po śmierci. Ich relikwie znaj- zakonników i powiedział władcy uroczystości milenijne odbyły dowały się w Ascoli we Włoszech o morderstwie. Chrobry wtedy się w Kazimierzu Biskupim już i w Gnieźnie oraz katedrze św. wrócił i znalazł morderców. Na z uwzględnieniem weryfikacji daty, Wita w Pradze. W 1520 roku Czesi prośbę Barnaby darował im życie czyli w 2003 roku. przekazali ich część biskupowi po- i pozostawił wraz z nim w pustelni, Dzieje Pięciu Braci Męczen- znańskiemu Janowi Lubrańskiemu. gdzie wiedli pokutniczy żywot. ników znane są w literaturze źró- Po kolejnym podziale szczątki Pokuta spowodowała powrót cudłowej przede wszystkim z trzech braci męczenników znalazły się w downej ryby, a woda ze studzienki przekazów autorstwa ludzi im relikwiarzach kościoła św. Marcina leczyła choroby oczu. Następcy współczesnym, czyli wspomniane- w Kazimierzu, a nawet w kościele Barnaby poczęli pogłębiać studgo już Brunona z Kwerfurtu, na- w Miszewie Murowanym pod Płoc- nię, aby ryba była większa. Za kiem. W 1. połowie XVIII wieku łakomstwo, obrażone niebo odetrafiły najpierw także do drewnia- brało rybie cudowne właściwości. nego kościółka na terenie eremu, a Cudowna zdolność leczenia oczu następnie do nowo wybudowanego wodą ze studni także zniknęła, kościoła pod wezwaniem Narodze- gdy pewien woźnica obmył w niej nia Najświętszej Marii Panny w parchatego konia (…) n Bieniszewie. Dziś na terenie Polski Tekst i fot. Jan B. Nycek relikwie Pięciu Braci Męczenników Publikacja stanowi pokłosie znajdują się w kilkunastu świąty- sesji dziennikarskiej w Koniniach, w tym w Międzyrzeczu w nie -Pątnowie zorganizowanej Sanktuarium Pierwszych Męczen- staraniem redaktora Stanisława ników Polskich. Kaszyńskiego z Krakowa, współTablica inskrypcyjna brata Kandyda – Piotra KoDzieje eremu w Bieniszewie założyciela Stowarzyszenie Prasy nopczyńskiego, kameduły bieniszewskiego zasługują na oddzielną opowieść. Lokalnej w Warszawie. Z D Kościół braci kamedułów w Bieniszewie gromadzi licznych wiernych i turystów Stalle w prezbiterium bieniszewskiej świątyni, miejsce modlitw braci kamedułów Pustelnie w eremie Bieniszew niedostępne są dla kobiet 5 6 Kultura Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku Półka regionalisty Przewodnik subiektywny O Dwie premiery „Chwila nieuwagi”. Od lewej: Oriana Soika, Grażyna Zielińska i Jerzy Bończak P łocki Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego wszedł w 2014 rok mocnym akcentem. W styczniu zaplanowano dwie premiery, z których pierwsza „Chwila nieuwagi” już się odbyła. To farsa Iana Ogilvy w tłumaczeniu Elżbiety Woźniak, która wcześniej przełożyła na język polski inną sztukę tegoż autora – komedię „Zamiana na wakacje”. Warto podkreślić, że płockie przedstawienie „Chwili nieuwagi” grane przy komplecie publiczności było prapremierą polską tego utworu. Reżyserii podjął się doskonale znany naszej widowni Jerzy Bończak, niezapomniany Krzepicki z „Kariery Nikodema Dyzmy”. Mistrz także zagrał jedną z czołowych ról w spektaklu, mafioso Popowa. Fabuła sztuki jest dość prosta. Wystarczyła chwila nieuwagi, by główny bohater Walter (Łukasz Mąka) popadł w niekończące się tarapaty. Oczywiście, jak to w każdej komedii bywa, mamy do czynienia z ciągłymi pomyłkami przez co zabawa jest przednia. Zwłaszcza, iż na scenie zmagają się siły dobra (anioł) i zła (szatan), mocno zresztą kuszące swymi powabami. Reżyser Jerzy Reszka (od lewej) podczas prób „Hamleta we wsi Głucha Dolna” Miarą dobrej farsy jest niewymuszony śmiech publiczności, humor sytuacyjny i błyskotliwy dialog lub monolog. W „Chwili nieuwagi” nie brakuje tych momentów, chociaż właściwe przesłanie przedstawienia zamyka się w ukazaniu pewnej prawdy o życiu i konsekwencjach popełnianych błędów. Dotyczy to praktycznie każdego z nas. Atutem reżyserii Jerzego Bończaka jest dbałość o ruch sceniczny, zatem dynamikę przedstawienia, oraz oprawę muzyczną, oświetlenie i kostiumy. Spektakl zagrany został siłami własnymi: Jackiem i Łukaszem Mąką, Mariuszem Pogonowskim, jak zwykle żywiołową Grażyną Zielińską, wspartymi Jerzym Bończakiem i bardzo sugestywną Orianą Soiką (Incuba/Edna). a 31 stycznia przewidziano premierę prasową „Hamleta we wsi Głucha Dolna” Ivo Brešana. To słynny utwór, niegdyś brawurowo wyreżyserowany w telewizji przez Olgę Lipińską. W realia lat 80. ubiegłego wieku wkomponował się znakomicie. Przystawał do ówczesnych braków rynkowych oraz ogólnej siermięgi życia milionów. N To była wspaniała satyra z jednej strony, jak też bunt przeciwko realnemu socjalizmowi z drugiej. Reżyserem płockiej realizacji sztuki bałkańskiego dramaturga jest Grzegorz Reszka, debiutant, chociaż już przed czterdziestką, zaś nasze przedstawienie będzie jego spektaklem dyplomowym. Mamy nadzieję, że reżyser znalazł właściwy klucz do wykorzystania – jak sam powiedział – „potencjału tkwiącego między wierszami chorwackiego Szekspira”. Dramat wystawiony zostanie prawie całkowicie w płockiej obsadzie, tylko rolę Andzi zagra gościnnie Kinga Suchan. O to bohaterowie wieczoru: Dorota Cempura (Mate Bukara), Marek Walczak (Mile Puljo), Katarzyna Anzore (Majkača), Sebastian Ryś (Mačak), Bogumił Karbowski (Joca Škocič), Szymon Cempura (Andre Škunca), Hanna Chojnacka (Śimurina), Barbara Misiun (Chłopka I), Katarzyna Wieczorek (Chłopka II), Magdalena Bogdan (Chłopka III), Piotr Bała (Chłop I), Henryk Jóźwiak (Chłop II), Krzysztof Bień (Chłop III ), Witold Mierzyński (Chłop IV) i Henryk Blażejczyk (Chłop V). Przekład: Stanisław Kaszyński, reżyseria: Grzegorz Reszka, scenografia: Tomasz Walesiak, kostiumy: Agnieszka Sasim, choreografia: Katarzyna Kryczka. n Jan B. Nycek Fot. Waldemar Lawendowski Nowa książka historyczna dr. Piotra Artura StasiakA Nowa rzeczywistość lat 1945–1948 W kameralnej, stylowej salce kutnowskiego Hotelu Rondo 19 stycznia 2014 roku miała miejsce prezentacja nowej książki Piotra Artura Stasiaka zatytułowanej Nowa rzeczywistość lat 1945–1948 w powiatach: kutnowskim, gostynińskim i łowickim. Rzecz jest o kształtowaniu się tzw. władzy ludowej na wspomnianym terytorium. T rzy sąsiednie powiaty to obszar stosunkowo niewielki, ale wystarczający, by śledzić nie tylko echa wielkich wydarzeń politycznych, lecz odtworzyć i ocenić nową rzeczywistość w codziennej praktyce. O trzech pierwszych, w sumie newralgicznych, latach po wyzwoleniu pisało już wielu autorów, głównie historyków zajmujących się PRL-em. Powstawały więc prace niepełne, skażone nie tyle poprawnością polityczną względem ówczesnych władz, co fałszywe już w założeniu, ponieważ ich tezy były z góry znane. Nawet uczciwi historycy mieli problemy z dryfowaniem między własnym sumieniem a cenzurą. Dr Piotr Stasiak nie miał takich obciążeń, mógł też liczyć na znacznie szerszą bazę źródłową. Prezentowana książka, pachnąca jeszcze farbą, to monografia, w istocie praca doktorska autora przystosowana do wymogów szerszego rynku czytelniczego. Powstała pod kierunkiem prof. dr. Janusza Szczepańskiego, serdecznego kolegi i przyjaciela niżej podpisanego. Obydwaj, zarówno promotor, jak przede wszystkim doktorant szczerze się napracowali. Trud się opłacił, gdyż pozycja ta wypełnia dotkliwą lukę w badaniach nad tym okresem na terenie zachodniego Mazowsza. Przede wszystkim autor podszedł do tematu kom- Promocję prowadził dyrektor Grzegorz Skrzynecki. Przy stoliku Małgorzata Debich, autorka projektu graficznego i składu publikacji oraz dr Piotr Artur Stasiak. Obok okładka nowej regionalnej monografii historycznej fot. (jbn) pleksowo, nie pozostawiając „białych plam”. Mamy więc szeroką panoramę ówczesnego życia politycznego, gospodarczego i społecznego. Na każdym kroku spotkać się można z obszarami całkowicie dotychczas niezbadanymi, zatem poniekąd odkrywczymi. Udało się Piotrowi Stasiakowi, chociaż nie bez kłopotów, prześledzić proces redukcji resztek demokracji z czasów II RP. Działo się to w ferworze ostrej, nawet bezwzględnej walki politycznej. Zaletą książki jest wprowadzenie ogromnej liczby nazwisk, co ją uwiarygadnia oraz przejrzysta kompozycja treści. W sumie to kawał pouczającej lektury. Nie bez kozery wybrano datę 19 stycznia na prezentację publikacji, której wydawcą są Muzeum Regionalne w Kutnie i Agencja Rozwoju Regionu Kutnowskiego SA. To rocznica oswobodzenia Kutna spod okupacji niemieckiej. Jaka szkoda, że nie przez Amerykanów i Brytyjczyków, tylko sowiecką „armię wyzwoleńczą”. Ale wówczas nie powstałaby Nowa rzeczywistość lat 1945–1948. W promocji tradycyjnie obok autora i miejscowego środowiska historyków z dr. Jackiem Saramonowiczem na czele, uczestniczył wiceprezydent Kutna Zbigniew Wdowiak. Wprowadzenie do dyskusji dał Grzegorz Skrzynecki dyrektor Muzeum Regionalnego w Kutnie. Praca dr Piotra Stasiaka stanowi niejako kontynuację podobnej publikacji Jacka Saramonowicza Kutno i powiat kutnowski w II Rzeczypospolitej wydanej w 2013 roku. Zapowiedziano kontynuację badań nad historią Kutna w okresie okupacji niemieckiej oraz latach PRL. n Jan B. Nycek d kilku lat na Mazowszu ukazuje się seria wydawnicza zatytułowana nieco tajemniczo: Przewodnik subiektywny. Inicjatorem niewielkich, ale bardzo ciekawych książek o kolejnych powiatach województwa mazowieckiego jest stołeczne Centrum Kultury i Sztuki. Przewodnik po powiecie płockim wydany był przed paru laty i przeszedł, prawdę mówiąc, bez echa. Może dlatego, że autor był z zewnątrz i nie wydobył dostatecznie wielu frapujących tajemnic i ciekawostek regionu płockiego. W przypadku powiatu gostynińskiego stało się inaczej. Wydawca sięgnął po autorkę znakomicie zorientowaną w dziejach Gostynina i ziemi gostynińskiej, dr Barbarę Konarską-Pabiniak. W efekcie powstała książka, którą przeczytać można jednym tchem. Jest zajmująca zarówno pod względem formy przekazywanych treści, jak też ogromnej wiedzy. Całość ilustrowana jest interesującymi i aktualnymi fotografiami. Urzeka też, zachęcając do zwiedzania forma graficzna książki. Polecamy: Barbara Konarska-Pabiniak, Przewodnik subiektywny. Powiat gostyniński, Warszawa 2013. Wychowawcy mistrzów W iesław Kruszewski, nauczyciel akademicki Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica, przygotował książkę biograficzną poświęconą nauczycielom wychowania fizycznego w Płocku w latach 1945–2000. Zawarł w niej sylwetki 112 pedagogów, których praca, nierzadko prawdziwy trud edukacyjny i wychowawczy zaowocował miejscem Płocka na sportowej mapie kraju. Ludzie ci wychowali wielu mistrzów, w tym medalistów olimpijskich i przyczynili się do stworzenia z Płocka ważnego ośrodka sportu masowego i kwalifikowanego. Praca Wiesława Kruszewskiego stanowi cenny przyczynek do dalszych badań nad dziejami sportu w Płocku. Wiesław Kruszewski, Nauczyciele wycho wania fizycznego w Płocku 1945–2000, Płock 2013. Gmina Mochowo U kazał się od dawna zapowiadany, piąty już, tom z serii wydawniczej Miasta i Gminy Północnego Mazowsza. Poświęcony został gminie Mochowo w powiecie sierpeckim, leżącej na krańcach województwa mazowieckiego, ale bardzo ciekawej historycznie. Obecna gmina Mochowo składa się z ziem należących do niegdysiejszego księstwa płockiego i dobrze znanej w dziejach Polski ziemi dobrzyńskiej. Znakomita większość książki poświęcona jest odtworzeniu historii poszczególnych wiosek i osad gminy Mochowo. Szczególną pozycję zajmują tam wioski o statusie parafii sięgających średniowiecza: Bożewo, Ligowo i Mochowo. Wydawnictwo uzupełnia bogata cześć przyrodnicza oraz samorządowa. Całość ilustruje około 300 fotografii. Jan B. Nycek, Gmina Mochowo, Płock 2014. Wybrał: Bolesław Gustowski Forum Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 7 Arkadiusz Iwaniak: Jestem z województwa płockiego Nasz projekt – Polska × 49 C hcemy powrotu do koncepcji podziału Polski na 49 samorządowych województw. Obecna koncepcja 16 województw, to rozwój państwa oparty na wspieraniu jedynie wielkich metropolii. Zapomniano tutaj o mniejszych miejscowościach. Ten podział kraju na 16 województw doprowadził do rozwarstwienia pomiędzy poszczególnymi częściami Polski. Przepaść rozwojowa pomiędzy metropoliami, a resztą państwa jest ogromna. Przez ostatnie sześć lat rząd Platformy Obywatelskiej realizował w Polsce koncepcję rozwoju opartą na wspieraniu wielkich miast, tym którzy i tak sobie świetnie radzą dokładał jeszcze dodatkowe środki. Likwidacja starych urzędów wojewódzkich okazała się fikcją. Zostały one przekształcone jedynie w główne i zamiejscowe ośrodki, w tych samych budynkach, z tymi samymi opłacanymi przez podatników urzędnikami. Nie nastąpiło zmniejszenie zatrudnienia w administracji centralnej, a wręcz przeciwnie nastąpił jej rozrost. Po chwilowym zmniejszeniu, w ciągu 10 lat od reformy samorządowej, liczba urzędników centralnych była większa niż przed nią (133 do 126 tys.) i nadal rośnie. Równolegle pula etatów samorządowych wzrosła ze 186 do 308 tys. Nikt nigdy nie podał wiarygodnego szacunku kosztów zmiany podziału administracyjnego kraju. Sami jego architekci różnili się w podawanych kwotach, od 50 do 670 mln zł, co przypomniał niedawno prof. Witold Kieżun, samemu szacując ten koszt na około miliard złotych Obecnie funkcjonujące województwa-molochy są niefunkcjonalne i niezmiernie kosztowne. Pomimo dziesięciu lat istnienia nie zdołały zbudować realnych więzi regionalnych. Cóż bowiem łączy poza wspólną, a za razem kompletnie anonimową administracją mieszkańców np. Płocka i Ostrołęki w województwie mazowieckim? Według mnie nic. Patrząc z perspektywy Płocka nie sposób pominąć takiej kwestii jak prestiż. Jest on w przypadku miasta wojewódzkiego większy niż miasta powiatowego. Ale nie tylko o sam prestiż chodzi, ale o konkretne możliwości rozwojowe miasta i okolicznych terenów. Od czasu wprowadzenia reformy administracyjnej zjawisko metropolizacji nabrało przyspieszenia, pogłębiając dysproporcje pomiędzy silniejszymi i słabszymi. Poza kwestiami prestiżowymi to dla Płocka poprzednia reforma skutkowała likwidacją Urzędu Wojewódzkiego, Izby Skarbo wej, Komendy Wojewódzkiej PSP, Komendy Wojewódzkiej Policji, Kuratorium Oświaty, Państwowej Służby Ochrony Zabytków, Urzędu Kontroli Skarbowej, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna, Wojewódzkiego Urzędu Pracy, Wojewódzkiego Urzędu Staty- stycznego, Sądu Wojewódzkiego i Prokuratury Wojewódzkiej, a co za tym idzie wielu miejsc pracy. Kolejny efekt reformy sprzed 10 lat to spadek liczby ludności w latach 1998–2013 o 7,5 tys. osób. Do tego dołóżmy relatywnie niski poziom absorpcji środków unijnych w latach 2007-2013 w przeliczeniu na jednego mieszkańca tylko 1499 zł, gdy dla porównania w Opolu jest to ok. 4000 zł. Następna kwestia to niższy potencjał kadrowy i kompetencyjny mniejszych ośrodków oraz efekt przepływu lepiej wykształconych ludzi do ośrodków miejskich z większymi możliwościami znalezienia zatrudnienia i rozwoju. Powoduje to stagnację, co obserwujemy w naszym mieście gdzie młodzi i wykształceni uciekają do Warszawy, Poznania i innych dużych miast. Nawet premier na konferencji prasowej 8 stycznia br. zauważył, że poprzez fundusze należy wyrównywać różnice między regionami. Mówił, że „istotną kwestią jest, aby środki, które rozdzielać będzie rząd, trafiały nie tylko do wielkich miast, ale także tych średniej wielkości – byłych miast wojewódzkich”. Jednak przypomnijmy: na liście największych beneficjentów perspektywy budżetowej 2007–2013 nie ma żadnej byłej stolicy województwa. Są tylko dzisiejsze metropolie wspierane przez rząd. Dlatego wdrożenie naszego projektu „Polska×49”, a co za tym idzie powrotu do podziału Prawdy, półprawdy i ćwierćprawdy Żarówka kontra żarówka J ak większość naszych czytelników wie, dzięki decyzji UE mamy w kraju zakaz sprzedaży żarówek. Urzędnicy Unii Europejskiej uznali, że istniejące od ponad 130 lat żarówki są „be” i należy wprowadzić zakaz ich sprzedaży. Powodem tego, że są „be” było to, że do wyprodukowania iluś lumenów światła potrzebują dużo prądu i wydzielają przy tym dużo ciepła. Remedium na to miały być żarówki energooszczędne. Konstrukcja dotychczasowej żarówki była prosta: składała się z zaledwie kilku elementów prostych i tanich w produkcji. Zapewne niewielu naszych czytelników orientuje się, z czego zbudowana jest żarówka energooszczędna. Głównymi jej elementami są: rurka wypełniona parami rtęci, układ elektroniczny o różnym stopniu komplikacji i obudowa. I tu zaczynają się zasadnicze problemy. W większości żarówek energooszczędnych mamy zastosowany prosty układ generatora samowzbudnego pracującego na częstotliwościach około 25 kHz, który zasilając bańkę z parami rtęci powoduje zapłon par i świecenie luminoforu z halofosforanów wapnia aktywowanego manganem, znajdującego się wewnątrz bańki na jej ściankach. Prosty i tani układ elektroniczny na swoje wady, które powodują, że sprzedawane długowieczne i energooszczędne żarówki tak naprawdę nie są energooszczędne ani długowieczne. Sposób zapłonu powoduje szybkie uszkodzenie żarników i uszkodzenie luminoforu. Zastosowana elektronika powoduje zwiększony pobór prądu i sama w sobie poprzez zastosowanie tanich elementów o krótkiej żywotności zaprzecza napisom na pudełkach sprzedawanych żarówek, o ich 8 czy 10 tysiącom godzin pracy. W domu czternasty rok posiadam żarówki firmy Philips, które sprawują się nadal świetnie, pobierając kilkanaście watów energii o natężeniu oświetlenia równym 100 watowej żarówce. Ale cena ich w tamtym czasie wynosiła ponad 120 złotych za sztukę. Dlaczego zatem jest tak źle skoro mówią, że jest dobrze? Naprawdę ile jest warta żarówka energooszczędna możemy sprawdzić w momencie, kiedy stłuczemy jej korpus i dokładnie przyjrzymy się elektronice, jaka została w niej zastosowana. W prawdziwych żarówkach energooszczędnych stosuje się specjalizowane układy scalone pełniące rolę mikrokomputerów mierzących wszystkie parametry pracującej świetlówki i sterujących jej pracą. W czasie zapłonu żarówki mierzone jest napięcie, prąd zapłonu i w celu lepszego zapłonu zmieniana częstotliwość napięcia na elektrodach świetlówki. Po zapłonie i ustabilizowaniu się oparów rtęci w świetlówce zmieniana jest częstotliwość i napięcie tak, aby sama żarówka pobierała jak najmniej prądu. Tego typu żarówki jednak kosztują odpowiednio drożej, bo ich cena zaczyna się od kilkudziesięciu złotych. Niestety, w sklepach w większości mamy oferowane tanie pseudo żarówki energooszczędne wyposażone w tanią i prymitywną elektronikę. W tanich żarówkach ważnym parametrem jest również to, ile razy daną żarówkę dziennie zapalamy. Prosta i prymitywna elektronika powoduje to, że każdy kolejny zapłon żarówki skraca jej żywotność i nie pisze się nigdzie, że „deklarowana” żywotność jest realna do osiągnięcia między innymi przy trzech zapłonach żarówki dziennie. Zastrzeżenia takiego praktycznie pozbawione są żarówki energooszczędne wyposażone w specjalizowane mikrokontrolery. Nikt nie zwraca uwagi na promieniowanie UV emitowane przez tego typu żarówki i ich wpływ na oko ludzkie. Niewiele osób stosujących w domach żarówki energooszczędne zdaje sobie sprawę jak niebezpieczna jest żarówka energooszczędna. Zawarta w niej rtęć jest niebezpieczna dla zdrowia i środowiska. Żarówki niestłuczone powinny być zbierane do po- Województwo płockie w latach 1975–1998 kraju na 49 województw jest tutaj nistracji rządowej i ok. 100 tys. tak niezbędne. w samorządowej. Uwzględniając Sojusz Lewicy Demokratycz- inflację obecna administracja 16 nej chce, aby w najbliższych latach województw jest droższa o pośrodki z Unii Europejskiej popły- nad połowę niż w czasach, gdy nęły przede wszystkim do miast w Polsce mieliśmy 49 województw. średniej wielkości. Polska powinna Uwzględniając dzisiejsze ceny 49 województw kosztowało państwo rozwijać się równomiernie. Na koniec zapytacie Państwo ok. 490 mln zł, dziś 16 województw o pieniądze i bardzo słusznie! – 770 mln zł! Reforma #PL49 nie pociągnie Chcielibyśmy zachęcić Pańza sobą większych wydatków stwa do konsultacji i wyrażenia od tych, które są w tej chwili. swojej opinii w zakresie opisanego Mamy obecnie wręcz rozdmucha- przeze mnie projektu „Polska×49” ną administrację samorządową. za pośrednictwem naszych stron Rozrost administracji za czasów internetowych oraz strony na porPlatformy Obywatelskiej to ok. talu facebook. n 20 tys. nowych etatów w admiArkadiusz Iwaniak jemników i oddawane do utylizacji. Niestety, praktycznie 100 procent używanych w domach tego typu żarówek ląduje w śmieciach i na wysypiskach komunalnych zatruwając środowisko. W innych krajach w przypadku stłuczenia takiej żarówki wzywane są specjalne służby, które usuwają przy pomocy specjalnego sprzętu pozostałości rtęci. To wszystko powoduje, że „pryskają” nam rzekome oszczędności ze stosowania tego typu żarówek. Drogie w produkcji i drogie w utylizacji. A w związku z tym, że praktycznie w naszym kraju nie są prawidłowo utylizowane, zatruwają środowisko. A przecież mówiono nam, że to wszystko czynione jest po to, aby chronić środowisko i poprzez zmniejszenie zużycia energii zmniejszyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Nikt nie zastanowił się, że poprzez tysiące przypadkowo czy celowo tłuczonych żarówek energooszczędnych w tysiącach miejsc emituje się do środowiska szkodliwą rtęć. Niektórzy eksperci twierdzą, że jedna żarówka jest w stanie zatruć ponad 2 tony wody czyniąc ją niezdatną do użycia. Nie bez znaczenia jest też to, co się mówi w kręgach firm zajmujących się produkcją sprzętu oświetleniowego i źródeł światła, że duży wpływ na decyzję UE o zakazie produkcji klasycznych żarówek miały koncerny Philips i Osram, które widząc bardzo szybki rozwój oświetlenia typu LED obawiały się, że nie zdążą zwrócić sobie nakładów, jakie poniosły na opracowanie samych żarówek energooszczędnych i mikrokontrolerów do nich. No cóż „ciemny lud” kupi wszystko. Tak samo „ciemny lud” kupuje, że kolejnym cudownym źródłem światła są diody LED, tanie, ener- gooszczędne długowieczne, 160 lat żywotności. Nikt nie mówi, że te 160 lat żywotności dioda ma w warunkach idealnych tzn., gdy struktura półprzewodnikowa diody w trakcie „całego swojego życia” ma temperaturę 20°C. Każde załączenie diody powoduje nagrzanie jej struktury do kilkudziesięciu lub przy większych mocach ponad 100°C, co powoduje skokowe skrócenie jej trwałości. Nikt nie pisze, że w bardzo krótkim czasie spada również ilość emitowanego światła. Związane jest to z mętnieniem soczewki z tworzywa, którym przykryta jest świecąca struktura półprzewodnikowa. W przypadku soczewek z silikonu strata ilości światła po roku może dochodzić do 20 proc. O wiele mniej w przypadku soczewek z tworzyw sztucznych, lecz w tym wypadku trzeba liczyć się z różną rozszerzalnością cieplną soczewki i struktury półprzewodnikowej, co powoduje pękanie struktur lub zrywanie złotego mikroprzewodu doprowadzającego prąd do struktury. Jeżeli świecąca dioda nie została zaprojektowana tak, aby mogła pracować wprost z 230 V, to dodatkowo również pojawia się problem jakości i żywotności elementów zastosowanych w zasilaczu. Oprócz tych wad dioda LED posiada zasadniczą wadę dla oka ludzkiego. LED jest źródłem światła o bardzo dużym natężeniu emitowanym w jednym punkcie, co jest szkodliwe dla oka ludzkiego. W taki razie, co jest najlepszym źródłem światła? Chyba jednak wynaleziona ponad 130 lat temu zwykła żarówka. Kolejne nadzieje wiąże się żarówkami polimerowymi, opracowanymi w USA, w których źródłem światła jest świecący całą objętością polimer. n Tekst i fot. Jacek Kędryna 8 Samorząd Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Wyszogród Drobin fot. Marek Kacprzak Drobin fot. Marek Kacprzak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy WYSZOGRÓD dzieciom i seniorom 12 stycznia „NA RATUNEK” pośpieszyli mieszkańcy gminy Wyszogród. Właśnie pod tym hasłem przebiegał XXII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, podczas którego zbierano pieniądze na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny ratunkowej oraz godnej opieki medycznej seniorów. Już po raz drugi w Hali Widowiskowo-Sportowej w Wyszogrodzie odbył się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który zgromadził setki ludzi dobrej woli, a dobroczynny cel oraz atrakcje przygotowane przez organizatorów zadziałały jak magnes. O godzinie 15.00 rozbrzmiał hymn WOŚP wykonany przez dru- hów z orkiestry dętej Ochotniczej Straży Pożarnej w Rębowie, a następnie prowadzący imprezę Anna Dąbrowska i Wiesław Tomkiewicz przywitali przybyłych mieszkańców gminy i podziękowali za wsparcie patronom honorowym: marszałkowi Województwa Mazowieckiego Adamowi Struzikowi, staroście płockiemu Michałowi Boszko oraz burmistrzowi gminy i miasta Wyszogród Mariuszowi Bieńkowi. Wyszogrodzki finał zgromadził nie tylko większa liczbę gości, ale również zebrano podczas niego większą niż w roku ubiegłym sumę. Łącznie zebrano 19.724,29 złotych. Na ten wynik złożyły się następujące kwoty zebrane przez wolontariuszy: Szkoła Podstawowa w Rębowie – 890,15 zł, Szkoła Podstawowa w Kobylnikach – Wyszogród 1480,18 zł, Gimnazjum w Wyszogrodzie – 2517,55 zł, Zespół Szkół w Wyszogrodzie – 6362,32 zł, licytacje – 6790 zł, wpłaty dobrowolne (loteria fantowa, kawiarenka, seans filmowy) – 1684, 09 zł. W czasie wyszogrodzkiego finału WOŚP odbyło się pięć licytacji, podczas której sprzedano dwadzieścia przedmiotów. Najdrożej wylicytowanymi były: herb Wyszogrodu wykuty podczas Festiwalu Rzemiosł Dawnych w 2013 roku (650 zł), piłka z podpisem Roberta Lewandowskiego polskiego piłkarza Bayernu Monachium (500 zł), akwarela Michała Zaborowskiego znanego artysty mieszkającego w Wiązówce (400 zł). Można było kupić m.in. koszulki i gadżety WOŚP, kosze wędlin i inne regionalne wyroby, koszulkę z podpisami piłkarzy Legii Warszawa i wiele innych ciekawych przedmiotów. Dużym zainteresowaniem cieszył się pokaz żonglowania piłką (freestyle football) w wykonaniu Samuela Garcii ze szkółki piłkarskiej FC Barcelona Escola Varsovia. Hiszpan urzekł widzów sztuczką, podczas której utrzymując piłkę na karku zdjął koszulkę. Widzowie również podziwiali dzieci z przedszkola w Wyszogrodzie i ze szkół podstawowych w Kobylnikach i Rębowie oraz młodzieży z gimnazjum w Wyszogrodzie, Zespół Szkół w Wyszogrodzie reprezentował Daniel Borzewski, uczeń II klasy liceum. W Wyszogrodzkiej hali można było podziwiać siłę strongmana, który wyciskał sztangę oraz pokaz ratownictwa przygotowany przez druhów z OSP Wyszogród. Podobnie jak w roku ubiegłym odbyła się konfrontacja samorządowców z przedsiębiorcami z gminy. Podczas gry w kalambury zwyciężyli przedsiębiorcy, którzy odegrali się za przegraną z roku ubiegłego. Tradycyjnie posyłano światełko do nieba, by ukazać promień nadziei, tym razem najmłodszym pacjentom i seniorom, na rzecz których zbierano w tym roku pieniądze. A dla tych którzy mieli jeszcze czas i siłę na taniec, grał i śpiewał zespół „Talizman”. Drobin zagrał po raz dwunasty WOŚP w Drobinie zagrała w Zespole Szkół, gdzie mieścił się sztab dowodzony przez Annę Rokicką. Drobiński finał rozpoczął się już w sobotę Turniejem Halowej Piłki Nożnej, jednak uroczyste otwarcie 22. Finału WOŚP miało miejsce w niedzielę. O godz.14.30 sprzed budynku szkoły, przy dźwiękach hymnu WOŚP w wykonaniu Orkiestry Dętej OSP w Drobinie, ruszył barwny korowód organizatorów imprezy. Przemarsz prowadzili reprezentanci Płockiej Drużyny Kuszniczej oraz Klub Żołnierzy Rezerwy „Wiarus” z Płocka z „Mistrzem Ceremonii” 12. Finału w Drobinie Jarosławem Pietrzakiem na czele. Wśród wolontariuszy podążających do centrum miasteczka z zaproszeniem dla jego mieszkańców na finał drobińskiej orkiestry, znaleźli się: szef sztabu, Sławomir Wiśniewski, burmistrz miasta i gminy Drobin, pod którego patronatem honorowym odbywała się ta wyjątkowa impreza oraz dyrektor Zespołu Szkół w Drobinie Bożena Woźniak. Kolumnę wolontariuszy zamykali strażacy OSP Drobin. Na drobińskim rynku czekali już „Easy Ridersi”. Niezwykłe widowisko w postaci walki rycerskiej zapewnili płoccy kusznicy. W budynkach szkoły wielkim powodzeniem cieszyły się stanowiska nowych Przyjaciół Sztabu WOŚP w Drobinie, czyli strzelnica KŻR „Wiarus” oraz wystawa Płockiej Drużyny Kuszniczej. Pozostałe atrakcje: koncert, loteria, przedszkole, karaoke, Punkt Pierwszej Pomocy, kramik, malowanie twarzy, salonik fryzjerski, mini-teatrzyk, Pandusie, stoisko wróżbiarskie, motocyklowe, czy „szkółka” mieszanych sztuk walki Klubu Sportowego VALE TUDO PŁOCK, budziły nie mniejsze zainteresowanie. Między odwiedzinami na stoiskach goście mogli odpocząć i skosztować przekąsek przygotowywanych w kuchni, w Grillowym Kąciku Seniora oraz w kawiarence. Ważnym punktem finału, jak co roku, była aukcja, podczas której z licytacji „darów serca” do puszek trafiło ponad 9 tys. zł. Ogólny „puszkowy” wynik 22. Finału WOŚP w Drobinie to ponad 20 tys. zł. n opr. (rut) Porozumienie Płocka z Wyszogrodem W dniu 15 stycznia 2014 roku, w sali sejmowej Urzędu Miasta Płocka, miało miejsce podpisanie porozumienia o zawarciu partnerstwa w ramach Obszaru Funkcjonalnego Miasta Płocka oraz zaakceptowanie planu działania Regionalnego Instrumentu Terytorialnego. R egionalny Instrument Terytorialny (RIT) to mechanizm stworzony przez Samorząd Województwa Mazowieckiego, mający na celu wspieranie podejścia terytorialnego w zarządzaniu rozwojem województwa w nowym okresie programowania polityki spójności Unii Europejskiej 2014– 2020. Podstawą realizacji RIT jest współpraca oparta na porozumieniu pomiędzy liderem regionu – Gmina Miasto Płock – a Partnerami, tj. innymi jednostkami samorządu terytorialnego układu przestrzenno -funkcjonalnego, charakteryzującego się wspólnymi uwarunkowaniami, potrzebami i kierunkami rozwoju. Obok Wy- szogrodu i Płocka partnerami są również: Gmina i Miasto Gąbin, Gmina Łąck, Gmina Nowy Duninów, Gmina Radzanowo, Gmina Słupno i Gmina Stara Biała. Pierwszym etapem prac nad określeniem obszaru funkcjo nalnego Płocka było spotkanie samorządowe zorganizowane 16 kwietnia 2013 przez Prezydenta Miasta Płocka. W IV kwartale 2013 roku zostały natomiast określone wstępne założenia funkcjonowania Regionalnego Instrumentu Terytorialnego, w wyniku których lider obszaru podjął rozmowy z potencjalnymi partnerami w celu określenia wspólnej wizji rozwoju i wypracowania zasad współpracy. W wyniku podjętych działań Rada Gminy i Miasta Wyszogród podjęła uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na przystąpienie do partnerstwa i zawarcie porozumienia w sprawie współpracy w ramach Obszaru Funkcjonalnego Miasta Płocka powołanego na potrzeby Regionalnego Instrumentu Terytorialnego. Głównym celem, nawiązanego w ramach porozumienia partnerstwa jest podjęcie działań na rzecz rozwiązania najistotniejszych problemów i zaspokojenia potrzeb Obszaru Funkcjonalnego Miasta Płocka w zakresie głównych obszarów wsparcia RPO WM 2014 - 2020, tj. rozwój przedsiębiorczości, systemu transportowego, ochrona środowiska, B+R, rozwój rynku pracy i integracji społecznej, sformułowanie wspólnych celów i wybór projektów, będących odpo- Mariusz Bieniek, burmistrz Wyszogrodu podpisuje porozumienie z Andrzejem Nowakowskim, prezydentem Płocka wiedzią na zdiagnozowane bariery, potencjały i wyzwania rozwojowe oraz ich rozwiązywanie poprzez realizację inwestycji zgłaszanych przez poszczególnych partnerów w ramach wspólnie opracowanego Regionalnego Instrumentu Terytorialnego. W następstwie trwających w grudniu 2013 roku negocjacji Gmina i Miasto Wyszogród będzie starała się w ramach RIT pozyskać dotację na dwa najważniejsze projekty: Budowa kompleksowej bazy terenów inwestycyjnych Gminy i Miasta Wyszogród oraz Rewitalizacja nabrzeża wiślanego w Wyszogrodzie. Płocki plan działania RIT został złożony jako pierwszy w Województwie Mazowieckim. n opr. (red.) Społeczeństwo Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 9 Nowy tomik poetycki Cezary Różycki – poeta kameralny Przed Bożym Narodzeniem ukazał się debiutancki tomik poetycki Cezarego Różyckiego, twórcy mieszkającego w Piotrkowie Trybunalskim. Łącznie ponad 60 utworów, zwięzłych, kameralnych, wręcz ascetycznych, ale bardzo zróżnicowanych zarówno w formie, jak przede wszystkim w treści. Różycki, którego niekonwencjonalny talent poetycki ujawnił się dość późno, trochę wyzwolony przez ojca Stanisława Różyckiego, nigdy nie zabiegał o rozgłos. Zadowalał się rzadkim nawet dzisiaj upowszechnianiem swojej twórczości – rozdawaniem wierszy-wizytówek drukowanych na zwykłym, nawet pakowym papierze i wręczanych przechodniom na ulicach różnych miast Polski. W ten sposób słowo, a właściwie myśli i spostrzeżenia autora zawarte w poetyckiej formie trafiły do tysięcy osób. Później poezja ta w postaci elektronicznej zataczała coraz szersze kręgi – Mam nadzieję, że uda mi się w Płocku stworzyć grupę teatralną, której uczestnikami będą zarówno osoby pełno jak i niepełnosprawne – mówi Joanna Stanowska ze Stowarzyszenia Teatr Per Se po powrocie z Międzynarodowego Festiwalu Proteatr – Twórczości Osób Niepełnosprawnych, który odbywał się w Moskwie. Aktorka, która wyjechała na moskiewski festiwal wkrótce po premierze spektaklu „Vivisexia”, nie ukrywa, że kiedy dotarła do Moskwy, wydawało się jej, że znalazła się w zupełnie innym świecie, innej rzeczywistości. – Mam tysiąc przemyśleń, refleksji i jednocześnie żadnej nie potrafię odpowiednio sformułować – przyznaje Joanna Stanowska. – Wszystkie słowa wydają się zbyt banalne, aby przekazać odczucia i emocje związane z tym czego doświadczyłam. Żeby zrozumieć wszystko, co stało się w Moskwie, trzeba to przeżyć. Teatr niezwykły G dy Joanna Stanowska wróciła ze świetną scenografią, skupiającą z Rosji do Polski, niemal na- się na tytułowych dwóch kolorach. tychmiast rzuciła się w wir pracy, Większość grających w tym przedpozostawiając sobie niewiele czasu stawieniu aktorów poruszała się na przemyślenie wszystkiego, co na wózkach inwalidzkich. – Widz stało się w Moskwie. W pewnym dowiaduje się o tym jednak dopiemomencie zaczęła się nawet oba- ro w połowie spektaklu. Aktorzy wiać, że zebrane na Festiwalu Pro- opowiadali historie przedstawiateatr doświadczenia mogą zniknąć jące różne sytuacjach z ich życia w odmętach niepamięci. – mówi Joanna Stanowska. Ciekawe Związana z Płockiem aktorka było wyjście ze stereotypu, który nie ukrywa, że program Festiwa- mówi, że osoba niepełnosprawna lu Proteatr – Twórczości Osób jest słabsza niż sprawna. Ten mit Niepełnosprawnych był niezwykle został obalony pod każdym wzglęintensywny. Każdy z ośmiu festi- dem. Spektakl kończy się bardzo walowych dni zaczynał się o 10.00, mocną i wzruszającą sceną, kiedy a kończył około 23.00. Fizyczne główny aktor najpierw zostaje zmęczenie dało o sobie znać już po „pochłonięty” w tańcu przez „czardwóch dniach. – Uważam jednak, nych i białych”, a następnie przez że to były piękne i bardzo twórcze nich odrzucony. Jednak znajduje dni. Czas przepełniony tysiącem w sobie siły i wstaje z wózka inwarefleksji i skrajnych emocji od lidzkiego. Sam. O własnych siłach radości i śmiechu do wzruszenia, robi krok, jakby najważniejszy smutku, a nawet płaczu – nie ukry- i najtrudniejszy w swoim życiu. wa Joanna Stanowska. Te wszyst- Ten bardzo wzruszający finał nie kie skrajne emocje związane były wymaga komentarza. z oglądanymi przeze mnie spektaPłocka aktorka zobaczyła w suklami, często bardzo osobistymi. mie 15 spektakli prezentowanych Festiwal Proteatr był dla młodej przez zespoły teatralne z Rosji artystki niesamowitym doświad- i Sevilli. Festiwal został zamknięty czeniem prawdy, bezinteresowno- przedstawieniem grupy z Hiszści i olbrzymiej miłości. Okazało się, panii, w któej występuje trzech że pracując jednocześnie z osobami mężczyzn z zespołem downa oraz pełno- i niepełnosprawnymi, ma dwoje profesjonalnych aktorów się poczucie swoistego kreowania – tancerzy. W spektaklu wystąpił prawdy i uczciwości. Czas płynie między innymi José Manuel Munoz, wówczas zupełnie innym rytmem, poeta z zespołem downa, którego dając okazję do chwili zatrzyma- wiersze zostały wykorzystane przy nia się, do refleksji, przemyśleń. konstruowaniu całej opowieści, bęA przede wszystkim na wsłuchiwa- dącej spacerem w głąb równoległej nie się w siebie i drugiego człowieka. rzeczywistości. Główny bohater Nie istnieje nic więcej. Nie ma miej- przekazuje widzom refleksje dotysca na fałsz, obłudę, jakąkolwiek czące tego jak żyć, dążąc do wolsztuczność. Tym bardziej, że osoby ności bycia, bez oceniania każdej niepełnosprawne mają inną wrażli- sekundy. – W grupie Danza Mobile wość. Czasami dużo większą. urzekła mnie relacją, między reżyPodczas trwającego siedem serem, aktorami profesjonalni i ich dni festiwalu odbyło się aż 30 podopiecznymi. Wszyscy emanują warsztatów. Były one przygoto- tam ogromną energią i miłością. wane dla instruktorów, aktorów, Są jak rodzina. To widać na każreżyserów, terapeutów i pedago- dym kroku. To było najpiękniejgów związanych z teatrem oraz sze – opowiada aktorka z Płocka. arteterapią. Zajęcia prowadziły Przyznała, że obejrzała spektakle osobistości z Rosji i z zagranicy. interesujące i głębokie w treści. Ich – Brałam udział we wszystkich opisanie nie jest możliwe. To trzeba warsztatach. Wiele tematów jest zobaczyć i przeżyć. mi bardzo dobrze znanych, inne – I to było niesamowite. Prawda, były zupełną nowością. Na pew- która emanowała z tej twórczości no będę kontynuować edukację była „rozbrajająca” – zwierza się w kierunku arteterapii – mówi aktorka. – Festiwal był dla mnie inJoanna Stanowska. – Warsztaty spiracją do dalszej pracy w teatrze. były skierowane głównie do osób Nawiązałam kontakty z twórcapracujących z aktorami niepeł- mi tworzącymi teatry z osobami nosprawnymi. Gdy odbywały się niepełnosprawnymi we Francji, zajęcia dla kadr, członkowie grup Anglii, Szwecji, Grecji i Hiszpanii. teatralnych uczestniczyli w warsz- Jest szansa na stworzenie wspóltatach ceramicznych, tkackich nego międzynarodowego projektu, oraz warsztatach z filcowania. wymianę doświadczeń i rozwój. n Festiwal rozpoczęła grupa z NoTomasz Paszkiewicz wogrodu „Teatr Gest”, która pokaZdjęcie z archiwum zała spektakl „Białe na czarnym” Joanny Stanowskiej W iersz-wizytówka to oryginalny, autorski projekt Cezarego Różyckiego. Można go nawet uznać za prekursora tej formy przekazu poetyckiego. Tomik zatytułowany Wiersze na wybiegu edytowany został przez Wydawnictwo Marow Jan B. Nycek z Płocka, które podobnie jak autor wierszy zadebiutowało na rynku czytelniczym książką poetycką. Do tej pory obok magazynu „Nasz Płock” przygotowywało jedynie wydawnictwa regionalne o charakterze historycznym, przyrodniczym i samorządowym. Redakcji tomiku podjęła się Jolanta Rutecka, zaś stroną graficzną zajął się Michał Bąkiewicz. Rzecz trafiła już do liczących się bibliotek w kraju. Cezary Różycki (rocznik 1962), absolwent wyższych studiów, to człowiek o złożonej osobowości, bardzo skromny, ale znakomity obserwator życia. Ma już za sobą pierwsze sukcesy literackie. Kilka lat temu był jednym z laureatów Poetyckiego Lombardu, Turnieju Jednego Wiersza zorganizowane- go w Oleśnicy na Dolnym Ślasku przez miejscową Bibliotekę Publiczną im. Mikołaja Reja oraz działającą tam Konfraterię Kulturalną. Nagrodzony wiersz nosił tytuł Potańcz Gino! Poezja zamieszczona w tomiku Wiersze na wybiegu to wybór utworów powstałych praktycznie w minionych dwóch latach, chociaż znajdują się tam również poezje wcześniejsze. Jak sądzę, czytelnicy, zawłaszcza miłośnicy poezji, czekać będą na kolejny tom tego utalentowanego twórcy. n Bolesław Gustowski 10 Kultura Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 nowego wnosić w repertuar. Teraz też nagrywam kolejną płytę. Nagrania teledysków są również czasochłonne. Zatem czasu dla siebie mamy bardzo mało. Życie artystki solowej to nie tylko koncerty, ale jeszcze mnóstwo innych obowiązków, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę. W wieku 16 lat zdała egzamin do Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. W ten sposób zaczęła się jej przygoda ze sceną. Teresa Werner, bo o niej mowa, była solistką najdłużej występującą w swoim rodzimym zespole. Teraz śpiewa solo i odnosi sukcesy. Od wielu miesięcy jej utwory otwierają coraz popularniejszą, nie tylko na Śląsku, cotygodniową listę szlagierów. Od sześciu lat TV Silesia emituje w niedzielę wieczorem kolejne notowanie listy. Audycję prowadzi niezastąpiony Eugeniusz Witek „Geno”. Głosowanie odbywa się za pomocą sms. Wielką popularność Lista Śląskich Szlagierów zdobyła w Niemczech, głównie w Bawarii, w skupiskach polonijnych. Teresa Werner w niedzielę 12 stycznia 2014 roku wystąpiła z koncertem w sali widowiskowej teatru płockiego. Liczne zgromadzona publiczność przyjęła ją entuzjastycznie. Korzystając z okazji, poprosiliśmy Teresą Werner o rozmową dla naszego magazynu. Urzekła serca płoczan Pani Tereso, skąd tyle energii i cudownego entuzjazmu na scenie? Entuzjazm, siłę, energię czerpię od publiczności. Kontakt z widownią jest dla mnie taką ucztą, jak spotkanie z najbliższą rodziną. Zawsze ogromnie się cieszę z tych spotkań. Tego nie da się porównać z żadnym nagraniem. Słuchając pani odniosłem wrażenie, że śpiewając, bawi się pani słowem i muzyką. Do tego dochodzi niekonwencjonalny przekaz. To talent czy rutyna sceniczna? Ja kocham to co robię, kocham ludzi i śpiew. To wszystko się chyba kumuluje, zatem publiczność moje koncerty tak właśnie odbiera. Jak pani wspomina zespół „Śląsk”? Bardzo dobrze. Dał mi mocne i trwałe podstawy, które teraz bardzo przydają się na scenie. Pamiętajmy, że „Śląsk” obok „Mazowsza” stanowił wizytówkę polskiego folkloru. Niektórzy określali nas nawet ambasadorami kultury. Poza tym Kinga Małkiewicz, laureatka festiwalu mieliśmy profesjonalnych w każdym calu pedagogów. Przez wiele lat występowała pani z zespołem, dużą grupą sceniczną. Dziś są to występy solowe, kiedy uwaga publiczności jest skupiona wyłącznie na pani. To też nowa jakość. Ponadto zespół jest zawsze jakimś kręgiem przyjaciół. Występów w zespole i solo nie da się porównywać. Krótko mówiąc, nie brakuje mi grupy na scenie, ale brakuje mi przyjaciół, spotkań przy kawie, nieobowiązujących rozmów. Teraz moja publiczność wypełnia mi całe życie artystyczne. Jestem szczęśliwa i z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że czuję się spełniona pod tym względem. Spotkałem w Płocku kilka osób, które specjalnie jechały na koncert z daleka, nawet z Bydgoszczy. Jak silna musi być pani osobowość sceniczna, żeby tyle kilometrów jechać? Tak rzeczywiście jest i bardzo często się z tym spotykam. To jest piękne. Uważam, że siła drzemie w moich piosenkach, w tekstach, w tym jak je przekazuję. Bardzo chcę, aby każdy kto przyjdzie na mój koncert poczuł się dobrze, żeby był szczęśliwy w tym czasie. Staram się, żeby wszyscy podczas dwóch godzin koncertu nosili radość w sercach. Przy okazji, żeby odrobinę szczęścia i siły przenieśli do swoich domów. W pani repertuarze nie ma smutku. Czy nie ma pani pokusy, aby spróbować innego gatunku muzycznego, na przykład poezji śpiewanej? Akurat w aktualnym repertuarze mam wiele radosnych i pogodnych piosenek. Być może wprowadzę jakieś zmiany, pojawią się bardziej spokojne i melancholijne. Jednak to zależy od dnia, od chwili, od pomysłu na piosenkę. Myślę nad ewentualnymi zmianami. Kilka razy pani wspominała, że teksty pisze sama. Co inspiruje Teresę Werner? Agnieszka Jezierska otrzymała drugą nagrodę Zawojowały Katiuszę ziewczyny z Płocka były jedynymi Polkami w międzynarodowym towarzystwie, na które złożyli się przedstawiciele Białorusi, Bułgarii, Macedonii, Portugalii, Rosji i Rumunii. Wyjazd płockiej ekipy na Festiwal „Katiusza” był możliwy dzięki współpracy władz Płocka i zaprzyjaźnionego z nim rosyjskiego miasta Mytiszczi, gdzie odbywała się trwająca trzy dni impreza. Początek festiwalu upłynął pod znakiem konkursowych przesłuchań, podczas których każdy z uczestników musiał zaśpiewać piosenkę w języku ojczystym oraz drugą, w języku obcym, wybranym dowolnie przez artystę. Najbardziej efektowny był trzeci, a jednocześnie ostatni dzień imprezy. Wtedy właśnie odbyła się wielka gala finałowa. Wszystkim uczestnikom akompaniowała jazzowa orkiestra Olega Lundstrema, słynna z wpisania się do księgi rekordów Guinessa jako najdłużej grający big-band. Tak jest w istocie. Pomysły tekstów biorę z życia. Staram się, żeby były proste i czytelne, z jasnym przekazem, przy tym, aby każdy mógł je zapamiętać i zanucić. Nie chcę męczyć odbiorcy zbyt skomplikowaną poezją i licznymi podtekstami. To ma być natychmiastowy i czytelny odbiór, łatwy do zapamiętania. Czy uchyli pani nam rąbka życia prywatnego? Dziewczyny z Płocka zgłoszo- stolatki, która uczy się w ostatniej ne zostały do kategorii wiekowej klasie liceum ogólnokształcące16–19 lat, wzbudzając powszechny go. Ta niezwykle utalentowana zachwyt. Nie tylko jurorów, ale dziewczyna śpiewa i tańczy od również widzów. Z uznaniem o wo- pierwszych lat swojego życia. kalnych możliwościach naszych Współautorka przygotowanego dziewczyn wypowiadała się nawet w MDK-u musicalu „Drogi życia”. zdecydowana większość rywali. Jest laureatką wielu festiwali Pierwszą nagrodę wyśpiewała o randze ogólnopolskiej. Uczy się sobie osiemnastoletnia Kinga klasycznego śpiewu w Państwowej Małkiewicz. Płocka wokalistka Szkole Muzycznej im. Karola Szyrozpoczęła muzyczną przygodę manowskiego. Nad swoim rozrywjuż jako pięciolatka. Od 2009 kowym repertuarem pracuje pod roku rozwija swoje umiejętności okiem Marty Głowackiej. Marzy, w Młodzieżowym Domu Kultury że wykona kiedyś chociaż jeden pod okiem Marty Głowackiej. skok ze spadochronem. Oliwia Walewska sięgnęła po Zbierała laury na licznych ogólnopolskich konkursach wokal- wyróżnienie oraz specjalną nanych. Gra na pianinie i na ukulele. grodę przewodniczącego jury dla Miłość do muzyki próbuje godzić „Złotego głosu festiwalu”. Oliwia z zamiłowaniem do nauk ścisłych. jest siedemnastolatką, która od Marzy o własnym studiu nagrań. najmłodszych lat zaczęła przygodę Uwielbia gospel, jazz i piosenkę z muzyką. Interesują ją również aktorską. Po muzyczne inspiracje teatr, podróże i języki obce. Gra na sięga do Ewy Demarczyk, Kayah pianinie i z chęcią słucha starych oraz Sainkho Namtchylak. piosenek. Marzy o tym, aby zostać Druga nagroda trafiła do rąk tłumaczką literatury lub aktorką Agnieszki Jezierskiej, siedemna- musicalową. Bardzo dobrze, choć miałam wrażenie, że sporo ludzi było spoza Płocka. Chciałabym do was wrócić i mam nadzieję, że tak się stanie. Przygotowuję się do występów z własnym zespołem, co z pewnością da inne brzmienie i uatrakcyjni występy. Również ja byłem pod wrażeniem zachowania publiczności. Cieszę się, że powiększa się grono moich fanów. Przeważnie tak jest, że jak ktoś przyjdzie raz, następnym razem przyprowadza kogoś z rodziny. Taka mała reakcja łańcuchowa. Coraz więcej koncertów organizowanych jest z dala od Śląska. Z jednej strony wywołuje to moją radość, ale z drugiej męczą mnie długie trasy. Jestem mamą córki, jedynaczki. Mam wspaniałego męża Wiesława, jest bardzo często ze mną na koncertach. Prowadzę spokojne Słuchając pani, poczułem się Polakiem. życie prywatne, przerywane jeTo zaskakujące słowa. Dziękudynie występami. Mieszamy w ję panu za nie pięknie. Staram, się Koszęcinie koło Tarnowskich zawsze, by moje teksty napisane Gór, gdzie pobudowaliśmy dom. były prostą polszczyzną. Mieszkamy w nim od niedawna. Czy starcza pani czasu na hobby? Cieszymy się każdym kupionym Moim hobby są podróże. I to drobiazgiem do niego. Cieszymy chyba pozostałość po zespole się każdą chwilą spędzaną razem, „Śląsk”. n a nie ma ich zbyt dużo, bo wiele Rozm. i fot. Robert Lubomski koncertuję. Ciągle trzeba coś Oliwia Walewska, nagroda przewod. jury Związane na co dzień z Młodzieżowym Domem Kultury im. Króla Maciusia wokalistki Kinga Małkiewicz, Agnieszka Jezierska, Oliwia Walewska i Martyna Lasota reprezentowały Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Dziecięceej i Młodzieżowej „Katiusza w Mytiszczi pod Moskwą. Z powodzeniem. D Jak odebrała pani płocką publiczność? Martyna Lasota, wyróżnienie Osiemnastoletnia Martyna Lasota, która również wyjechała z Rosji z Wyróżnieniem, to uczennica Jagiellonki. Zaczęła śpiewać w pierwszych klasach podstawówki. Pasjonuje ją taniec, sport, historia. Gra na pianinie i wiele czyta. Lubi dobre kino. Pobyt ekipy z Płocka w Rosji nie ograniczył się do udziału w Festiwalu „Katiusza”. Z Mytiszczi jest zaledwie 20 kilometrów do Moskwy. Nie można więc było nie odwiedzić stolicy Rosji. Młode dziewczyny z naszego miasta wraz ze swoimi opiekunami zwiedziły Katedry św. Bazylego i Kazańską, Plac Czerwony, Centrum Handlo- we przy Kremlu. Była również podróż moskiewskim metrem, które pod względem wystroju stacji nie ma sobie równych na świecie. Co ciekawe, wagoniki do metra, nie tylko moskiewskiego, ale również warszawskiego, produkuje się w Mytiszczi. Wytwarzająca je fabryka również stała się jednym z punktów wycieczki. Sporych emocji dostarczyła wizyta w Pałacu Sportu, gdzie w loży VIP płocczanki obejrzały mecz miejscowej drużyny hokejowej z czeskimi rywalami. Towarzyszył im w tej eskapadzie mer miasta Aleksandr Kazakov. n Rafał Różycki Lidia Koper, dyrektor MDK (z lewej) i młode artystki z Płocka z merem Mytiszczi Aleksandrem Kazakovem fot. MDK Felietony Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Violetta Kulpa: Loża radnego Budżetowe obiecanki W p r zedostatnim dniu 2013 roku uchwałą Rady Miasta Płocka przyjęto budżet na kolejny 2014 rok. Niestety, w budżecie zabrakło szeregu obiecanych środków przez prezydenta miasta, m.in. 10,5 mln dla rad osiedli na pokrycie po 500 tys. na wnioski składane na przełomie września i października tego roku. Brakuje 2–3 mln złotych dla płockiego ZOZ-u na pokrycie strat wytworzonych przez zarząd spółki oraz podwyżki dla pracowników spółki. Brakuje zaplanowanych wydatków na budżet obywatelski, który również przez zaniedbanie ze strony Urzędu Miasta Płocka wprowadził wiele niejasności i nieprawidłowości, które można było by wyeliminować na początku wdrożenia tego programu. Nie rozliczono do dnia dzisiejszego pierwszej edycji tego budżetu, Co zatem mamy w budżecie miasta Płocka – nowe inwestycje z kwotą od 20 tys. do 200 tys. złotych, które mają dać prezydentowi słowo wytrych, że inwestycja została wpisana do budżetu będziemy pracować na projektem, a co z wykonaniem, jak będą pieniądze, a kiedy? Nie wiadomo, bo prezydent od ponad roku nie potrafi radnym przedstawić uaktualnionego Wieloletniego Planu Inwestycyjnego, który sam zdjął z porządku obrad. Roczny plan wydatków majątkowych na 2014 rok zakłada wydatkowanie jedynie 16 mln złotych, tymczasem plan 2013 roku zakładał aż 40 mln złotych, to wskazuje na skalę tych inwestycji, które planowane po 20 tys. do 200 tys. złotych nie mają żadnych realnych szans na szybką realizację, a jedynie bawienie się z dwuletnim przygotowaniem Michał Twardy: Temat miesiąca Spokojnego roku S tyczeń to miesiąc bardzo ciekawy. Ten pierwszy miesiąc nowego roku to miesiąc wyczekiwany. Niby środek kalendarzowej zimy, ale pogo da wiosenna. Szybkie zmiany w otaczającej nas przyrodzie to znak, że ten rok będzie bardzo ciekawy i ambitny również w politycznych obiecankach. Przyroda czując nadmiar testosteronu wśród marzących o mandacie radnego nie może się zdecydować którą porę roku wybrać. Czy sypnąć śniegiem i pomrozić niskimi temperaturami aby uspokoić rozpalone głowy czy rozgrzać jeszcze bardziej pompowaną krew w żyłach. Na szczęście styczeń to miesiąc jakby nie było zimowy więc mamy czas na kilka dłuższych oddechów przed wyborczą batalią. Niedługo wielkie święto mogli być z nas wszystkich rodzin a mianowi- dumni. cie Dzień Babci (21 I) i Dzień Zastanawiam się przy tej Dziadka (22 I). Przez chwilę bę- okazji co przyniesie ten nowy rok dziemy mogli z uśmiechem na właśnie emerytom i rencistom. twarzach patrzeć jak najmłodsi W Płocku szara rzeczywistość płocczanie ogarną piosenkami, starszych osób rozświetlana jest wierszami i skromnymi prezen- przez Uniwersytet Trzeciego tami własnej produkcji naszych Wieku oraz działalność różnego seniorów. Z uśmiechem obser- rodzaju grup emeryckich przy wuję córeczkę, która już prze- osiedlowych domach kultury. Ta żywa swój występ na skromnej grupa społeczna może się poakademii w przedszkolu z okazji chwalić wyjątkową aktywnością święta dziadków. Codziennie kulturalną i edukacyjną. Mając w drodze do przedszkola i z po- możliwość przebywania pomięwrotem deklamuje wierszyki dzy emerytami i rencistami kilka i ćwiczy śpiewanie piosenek. razy do roku na różnego rodzaju Przypominają się moje przed- jubileuszach, śmiało mogę poszkolne czasy jak to razem z ko- wiedzieć, że część płocczan jest leżankami i kolegami robiliśmy bardzo aktywna, potrafi się baróżnego rodzaju laurki, okleja- wić i niewiele potrzebuje do tej liśmy plasteliną szklane butelki zabawy. Sympatyczne uśmiechy po śmietanie. Staraliśmy się na twarzach podczas występów bardzo aby babcia i dziadek artystycznych jednak nie po- Marcin Motylewski: Patrząc z boku Trynkiewicz czeka na Raport Mniejszości W yobraźmy sobie, że Polska to bogaty kraj fundujący pracującym imigrantom zasiłki na dzieci mieszkające w ich rodzinnym kraju. Czy w państwie, w którym zagraniczne firmy są obsobaczane przez opinię publiczną za „wyprowadzanie zysków za granicę”, można spodziewać się pochwały takiego rozwiązania? Można, jeśli beneficjentami są Polacy. Moralność Kalego to przecież nasz częsty drogowskaz etyczny. Polscy politycy nie są więc lepsi od premiera Camerona, który chce ograniczyć swobodę przepływu ludzi wewnątrz Unii Europejskiej. Parlament Europejski pogroził brytyjskiemu przywódcy palcem, a nasi wybrańcy nawet do niego zadzwonili. Poważniejsze konsekwencje nie mogły go spo- tkać. Wszyscy wiedzą, że cała heca jest spowodowana majowymi wyborami, w których Partia Konserwatywna rywalizuje o głosy z eurosceptyczną Partią Niepodległości i po unijnej elekcji temat ucichnie. Martwimy się o swobodę przepływu obywateli wewnątrz UE, a sami ograniczamy swobodę przepływu Mariusza Trynkiewicza. Gdyby faceta stać było na dobrego adwokata, a politycy mieli odwagę nie podnieść ręki za ustawą łamiącą podstawowe prawa człowieka, nikt nie miałby prawa mu nic zrobić po zakończeniu odsiadki. A tak to polski podatnik będzie finansował czuwanie policyjnej specgrupy nad jednym człowiekiem, a specustawa będzie czuwać nad resztą więźniów, co niechybnie wydłuży listę przeznaczonych do pobytu w psychuszkach. Ustawa miała dotyczyć 18 osób, ale zapisy są tak ogólne, że mogą objąć niemal każdego. Już teraz lista liczy 33 skazanych. Znalazł się na niej sprawca tak ciężkiego przestępstwa, jak włamanie do altany działkowej. Potencjalne skutki wprowadzonej ustawy objaśnił Paweł Moczydłowski, były szef służby więziennej. Jeżeli ktoś, kogo można według tych przepisów objąć dożywociem w zamkniętym zakładzie przymusowego leczenia, wyjdzie na wolność i kogoś zabije, to nacisk opinii publicznej wymusi na dyrektorach zakładów karnych masowe kierowanie wniosków o przymusową terapię. Lista będzie pączkować. Zasada traktowania wątpliwości na korzyść obywatela przegra z pragnieniem świętego spokoju od dziennikarzy, nawet jeśli nie reagują oni na problem tak emocjonalnie, jak ich czytelnicy i widzowie. Czy to szaleństwo ma granice? Może powinniśmy wszyscy się przebadać? Kto przewidzi, czy Kowalski albo Nowak popełnią przestępstwo w przyszłości? Czy czeka nas świat z „Raportu Mniejszości”, gdzie trzech oberjasnowidzów wystawia świadec- 11 dokumentacji na mały remont ulicy. Na 28 zadań inwestycyjnych, aż 13 to jedynie zakres prac przygotowawczych. Ten budżet nie jest budżetem rozwoju dla tego miasta, ale stagnacji i typowo wyborczym, aby prezydent mógł się pochwalić, że wprowadził do budżetu jedną, czy drugą inwestycję to nic, że jedynie 20 tys. złotych, to nic, że dokumentacja będzie wykonywana przez dwa lata, bo przecież niedługo są wybory samorządowe. Tak buduje się obietnice, z których nic nie wynika. Podobnie jest z tworzeniem wizerunku i promocją prezydenta za pieniądze podatników, za każdym razem czytając bilbordy, ulotki, kalendarze, zawsze jest prezydent Nowakowski i jego duże zdjęcie. Ponadto, dlaczego płocczanie mają finansować studia prezydentowi za 53 tys. złotych? Dlaczego włodarz tego miasta na kalendarze z własnym wizerunkiem wydaje 123 tys. złotych? Prezydent Miasta Płocka planuje w 2014 roku zaciągnąć kolejny kredyt na pokrycie deficytu w wysokości 70 mln złotych. W dniu 28 grudnia 2011 roku prezydent Nowakowski mówił do lokalnych mediów: – Przestajemy miasto zadłużać. W 2012 roku zadłużenie wzrośnie o 6 mln zł, a w 2013 roku planujemy więcej spłacać, niż zaciągać zobowiązań. W 2013 miasto zadłużył na 70 mln złotych, podobne zadłużenie wynika z planu na 2014 rok, w związku z tym czym są słowa kierowane do Płocczan, czy należy im dawać wiarę i nabierać na gładkie słowa i obietnice, które nie mają pokrycia w rzeczywistości? n trafią w 100 procentach zakryć codziennych problemów egzystencjalnych. Niskich emerytur i rent oraz obaw o wnuki i prawnuki, o ich przyszłość i los. O ile nasi seniorzy mają gdzie spacerować, ćwiczyć na świeżym powietrzu i się spotykać to już siedziba ich związku nie napawa optymizmem. Ale cóż, wszystko przed nami, to przecież dopiero styczeń. Mikołaj może rozdawać prezenty całym rokiem. Nie mogę się również nie odnieść do ostatnio zasłyszanej w nowym roku propozycji SLD na temat powrotu do dawnego systemu administracyjnego czyli 49 województw. Nie wiem skąd takie pomysły ci ludzie mają. To typowo populistyczne mamrotanie o wspaniałej przyszłości naszego kraju. Pomysł, którym będą mącić przez kilka najbliższych miesięcy ludziom w głowach, jest naprawdę beznadziejny. Przyszłość to ob szary metropolitalne, dobrze zurbanizowane, mające siłę zarówno w liczbie mieszkańców jak i możliwościach gospodarczych. W takim kierunku patrzy Unia Europejska. Ciekawe czy władze tej ostatnio bardzo aktywnej partii zastanowiły się ile miliardów złotych kosztowała Polaków zmiana poprzedniego systemu administracyjnego w Polsce. Czy ich śmiałe hasło powrotu do przeszłości to początek powrotu do PZPR czy może chęć wydania kolejnych miliardów aby delektować się własną głupotą. Na szczęście opinia publiczna pokazała co myśli o nierealnych rozwiązaniach proponowanych przez SLD. Tylko 30 proc. respondentów pozytywnie opowiedziało się do kosztownej dla podatnika kolejnej propozycji zmiany układu administracyjnego w Polsce. Takie pomysły pokazują tylko świadomość niektórych polityków o przyszłości jaka może nas czekać gdy im uwierzymy. Z okazji objawionego już nowego 2014 roku życzę wszystkim czytelnikom spokoju oraz roztropności w podejmowaniu deMichał Twardy cyzji. n twa moralności, a każdy negatywnie zweryfikowany będzie mógł pokładać nadzieję tylko w braku jednomyślności proroków (o ile w ogóle różnica zdań będzie brana pod uwagę)? Cały ten kociokwik o seryjnym mordercy z Piotrkowa skupia się na likwidacji skutków. Nikt w medialnej dyskusji nie zająknął się o przyczynie problemu, czyli o wprowadzeniu moratorium na wykonywanie kary śmierci w 1988 roku. Do dziś nie wiemy, kto to zrobił (żaden konstytucyjny organ władzy publicznej nie wydał w tej sprawie decyzji) i w jakim celu (czyżby PRL aspirowała do integracji z Unią?). Gdyby wyroki były wykonywane, o Trynkiewiczu mówiono by dziś tylko w czasie przeszłym studentom resocjalizacji i słuchaczom szkół policyjnych. I żeby było jasne: komuna nie jest wszystkiemu winna. Amnestię zamieniającą Mariuszowi Trynkiewiczowi karę śmierci na 25 lat więzienia wprowadziła już III RP. Kolejny przykład znakomitego współdziałania tych, którzy zasiedli przy Okrągłym Stole. Można było się tak nie spieszyć i poczekać na wprowadzenie kary dożywocia do kodeksu karnego – to też byłoby jakieś wyjście z sytuacji. Zbyt wielu ludziom zabrakło wyobraźni, a wyobraźnia, jak mawiał Einstein, jest od wiedzy ważniejsza. Żadne media nie odważą się powiedzieć czegokolwiek dobrego o karze śmierci, aby nie podważyć zasadności zaliczania Polski do rodziny „cywilizowanych” krajów i decyzji podejmowanych przez trzęsących portkami przed Unią polityków. Takie są tematy tabu w III RP. Wszystko po to, aby w razie jakiegoś nieszczęścia sterowani medialną cenzurą ludzie wiedzieli, kogo obarczyć odpowiedzialnością za zło. Państwo ma być winne za to, że za słabo pilnuje obywateli, a nie za to, że ruguje skuteczne rozwiązania z arsenału dostępnych kar. To znakomite alibi, aby przykręcić mocniej śrubę i jeszcze bardziej zbliżyć się do modelu Wielkiego Brata. W całej sprawie jest bonusowy smaczek dla Czytelników „Naszego Płocka”. Jeżeli Trynkiewicz jednak zostanie skierowany na leczenie, to może trafić do Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Gostyninie, czyli będzie przebywał na obszarze ukazywania się naszego periodyku. n Marcin Motylewski Violetta Kulpa 12 Sport Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Ranking piłkarzy nożnych Wisły Płock według Rafała Różyckiego Futbolowa jesień w pigułce Jesienią 2013 roku piłkarze Wisły rozegrali 18 meczów pierwszej ligi (17 z rundy jesiennej i jeden awansem z rundy wiosennej 2014) oraz jeden pucharowy. Żaden z płockich graczy nie zagrał we wszystkich dziewiętnastu spotkaniach. Dwaj – Paweł Magdoń i Krzysztof Janus wystąpili w osiemnastu pojedynkach. Ale tylko Paweł Magdoń grał we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Czytelnikom magazynu „Nasz Płock” proponujemy subiektywne podsumowanie dokonań poszczególnych zawodników. Najwyższe miejsca w naszym zestawieniu zajmują ci, którzy spędzili na boisku najwięcej czasu. Najniższe zaś ci, których udział w szóstym miejscu zajmowanym przez Wisłę po jesieni 2013, jest wręcz symboliczny. Wielu absolutnie drugoplanowych graczy zaliczyło tylko jeden występ – w oddanym praktycznie bez walki Pucharze Polski. Kiedy płocczanie mieli rozgrywać rundę przedwstępną PP, trener Marcin Kaczmarek posłał do Kleczewa rezerwy, a podstawowi zawodnicy grali w tym czasie mecz kontrolny z Widzewem Łódź. Paweł Magdoń Stoper. Dość niespodziewanie, chociaż tylko dla niewtajemniczonych, został kapitanem zespołu, gdy Cezary Stefańczyk „wygryzł” z pierwszego składu Łukasza Nadolskiego. „Madzia”: wystąpił w 18 meczach od pierwszej do ostatniej minuty, co dało mu 1620 minut spędzonych na boisku. W pierwszej lidze nie zdobył żadnej bramki, ale jego wycieczki na pole karne rywali stały się nieodłącznym elementem taktyki, gdy Wisła wykonywała stałe fragmenty gry. Dzięki swoim doskonałym warunkom fizycznym skupiał uwagę rywali, którzy starali się pilnować głównie rosłego obrońcę, odpuszczając przy tym krycie niższych graczy. Trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie płockiej defensywy bez tego stopera, który braki w szybkości doskonale nadrabia doświadczeniem, umiejętnością odczytywania zamiarów przeciwnika, doskonałym timingiem i ustawianiem się na boisku w optymalnym miejscu. Krzysztof Janus Pomocnik, który był jednym z najważniejszych ogniw zespołu prowadzonego przez trenera Marcina Kaczmarka. Wyszedł w pierwszym składzie w 18 meczach. W 16 dograł do ostatniej minuty, tylko dwukrotnie będąc zmieniony. W rundzie jesiennej jedynie raz ukarany został żółtą kartką. Był prawdziwym motorem napędowym Wisły. Doskonale współpracuje z pozostałymi graczami ofensywnymi. To właśnie on wielokrotnie swoimi precyzyjnymi podaniami otwierał im drogę do bramkowych zdobyczy. A kiedy była taka możliwość, sam wykańczał akcje. Dzięki temu na jego koncie widnieje pięć trafień w meczach pierwszej ligi. Jacek Góralski Defensywny pomocnik. Wystąpił w 17 meczach, czternastokrotnie grając od pierwszej do ostatniej minuty. Tylko trzy razy nie dotrwał do końcowego gwizdka, spędzając na boisku 1501 minut. Uzbierał sześć żółtych kartek. Taki urobek nie dziwi jednak nikogo, kto obserwował „Górala” w akcji. Chociaż jego warunki fizyczne nie są może oszałamiające, imponuje niesamowitą zaciętością. To gracz, dla którego nie ma żadnych straconych piłek. Absolutnie niezastąpiony w destrukcji, ma niewielkie braki w grze ofensywnej. Trenerzy nie wymagają jednak od niego, aby angażował się w konstruowanie akcji zaczepnych. Cezary Stefańczyk Obrońca. Spędził na boisku 1499 minut, czyli tylko dwie mniej niż Jacek Góralski. Pozyskany z Górnika Łęczna obrońca przebojem wdarł się do pierwszego składu Wisły, zajmując miejsce samego Łukasza Nadolskiego. Trener Marcin Kaczmarek od początku stawiał na gracza pozyskanego w przerwie letniej. I nie zawiódł się, bo wychowanek RKS-u Radomsko błyskawicznie stał się filarem płockiej defensywy. Nie unikał ostrej gry, przez co zebrał pięć żółtych kartek i jedną czerwoną. Ale w ten właśnie sposób budził spory respekt wśród rywali, którzy woleli nie ryzykować spotkania z nim barkiem w bark. Zagrał w siedemnastu meczach, tylko raz schodząc przed czasem, gdy zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji tego czerwoną kartkę. Janusz Dziedzic Pomocnik. Zagrał w siedemnastu meczach, ale tylko w ośmiu z nich przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Zazwyczaj wychodził w pierwszym składzie, chociaż raz zdarzyło się, że zaczynał jako rezerwowy. Łączny czas jego gry to 1334 minuty. Zdobył cztery gole, w tym jednego z rzutu karnego. Jednej jedenastki nie zdołał wykorzystać. Ma na koncie cztery żółte kartki i jedną czerwoną. Jest jednym z najbardziej zaufanych zawodników trenera Marcina Kaczmarka. Często kibice miewali do niego pretensje za niewykorzystane sytuacje, obciążając Dziedzica winą za porażki lub remisy. Nie można jednak nie zauważyć, że rutynowany pomocnik wypracował lub zdobył kilka niezwykle istotnych bramek. Filip Burkhardt Pomocnik. Chociaż wystąpił w 17 meczach Wisły, tylko sześć razy dotrwał do końcowego gwizdka. Zawsze jednak wychodził w pierwszym składzie. Na placu gry przebywał łącznie przez 1295 minut. Tylko raz wpisał się jesienią na listę strzelców. Za to pięć razy karany był żółtą, a raz czerwoną kartką. Zawodnik kreowany na jednego z liderów płockiego zespołu wciąż nie do końca odnajduje się w tej roli. Jeżeli nie zacznie spełniać pokładanych w nim nadziei, przyszłość „Burego” w Wiśle może „Hiszpan”. I spisywał się na tyle stanąć pod znakiem zapytania. dobrze, że grał już do ostatniego Szkoda, bo to zawodnik z dużym jesiennego meczu. Jeśli będzie się potencjałem. Kiedyś, jako gracz w dalszym ciągu tak dobrze rozwiAmici Wronki i Lecha Poznań, jał, wiosną może stać się pewnym uchodził za jedną z nadziei pol- punktem zespołu. I to wcale nie ze skiej piłki nożnej. względu na swój wiek. Marcin Krzywicki Napastnik. Najwyższy zawodnik w polskiej lidze, mierzy 200 cm. Rozegrał 17 meczów, ale tylko cztery w pełnym wymiarze czasowym. Trzykrotnie wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Zaliczył jesienią 1193 minuty na placu gry. Tylko dwa razy ukarany żółtą kartką. Zdobył siedem bramek, będąc najlepszym strzelcem Wisły tej części sezonu. Najlepszym, aczkolwiek nie do końca najskuteczniejszym. Gdyby wykorzystał chociaż połowę swoich podbramkowych okazji, jego strzelecki dorobek byłby znacznie bardziej okazały. Częściowym wytłumaczeniem dla „Krzywego” może być brak pomocników, którzy obsługiwaliby go dokładnymi podaniami. Wielokrotnie zdarzało się, że rosły napastnik wikłał się w walkę w narożniku pola karnego, tracąc przy tym mnóstwo sił i energii. A gdy nadarzała się wreszcie okazja do zdobycia gola, często brakowało precyzji. Paweł Kaczmarek Pomocnik. Pozyskany z olsztyńskiego Stomilu był drugim, obok Cezarego Stefańczyka, udanym letnim transferem Wisły. Zagrał w czternastu meczach, chociaż tylko w sześciu przez pełne 90 minut. Spędził na placu gry 1112 minut. Zobaczył jedną żółtą kartkę. Nie zdobył wprawdzie żadnego gola, ale jego rola w płockiej drugiej linii jest nie do przecenienia. Wiosna w wykonaniu tego gracza można być jeszcze lepsza. Fabian Hiszpański Seweryn Kiełpin której w bramce zastąpił go Seweryn Kiełpin. Gdy wyleczył swój uraz, musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Można jednak być pewnym, znając jego sportową ambicję, że w przerwie zimowej zrobi wszystko, aby wiosnę znowu spędzić między słupkami jako pierwszy bramkarz. Bartłomiej Sielewski Pomocnik. Rozegrał dziewięć meczów, w tym pięć od pierwszej do ostatniej minuty. Raz wchodził z ławki rezerwowych. Spędził na boisku 671 minut. Tylko raz ukarany żółtą kartką. Nie do końca spełnił pokładane w nim oczekiwania. Sam zresztą nie ukrywał, że liczył na więcej. Zanim zakończyła się piłkarska jesień, poprosił o rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Władze Wisły spełniły jego prośbę bez większego żalu. Bramkarz. Zagrał w bramce w 11 meczach, oczywiście we wszystkich w pełnym wymiarze. Sezon rozpoczął jako rezerwowy, ale gdy Daniel Szczepankiewicz doznał kontuzji, okazał się jego godnym zastępcą. Do tego stopnia, że pozostał między słupkami płockiej bramki aż do końca piłkarskiej jesieni. Tylko pięć porażek, jakie zanotowała Wisła jesienią w pierwszej lidze, to w dużej mierze zasługa doskonałej postawy bramkarza. Pomocnik. Zaliczył 14 występów. Gdy wychodził w podstawowym składzie, dziesięciokrotnie, nigdy nie był zmieniany. Cztery razy zaczynał jako rezerwowy. Jego jesienny dorobek to 947 minut, dwie żółte kartki i zaledwie jedna bramka. Chociaż jako defensywny pomocnik spełnia na boisku nieco inne funkcje, kibice przyzwyczaili się do tego, że „Dino” potrafi zaskoczyć bramkarza przeciwników. Niestety, ostatnio zbyt rzadko wykorzystuje swoje strzeleckie umiejętności. Jeśli jednak chodzi o podstawowe boiskowe zadania, nie można mu prawie nic zarzucić. Marko Radić Obrońca. Serb, zagrał w dziewięciu meczach, tylko raz opuszczając boisko przed końcowym gwizdkiem sędziego. Spędził na boisku 799 minut, dwukrotnie karany żółtymi kartkami. Jeden z kluczowych graczy płockiej defensywy. Zdarzały mu się jednak wręcz koszmarne błędy, po których rywale mieli otwartą drogę do bramki Wisły. Jeśli nie ustabilizuje formy na odpowiednio wysokim poziomie, wiosną może mieć poważne problemy z miejscem w pierwszym składzie. Pomocnik. Dwanaście razy wychodził na boisko, zaliczając aż 11 występów od pierwszej do ostatniej minuty. Tylko raz pojawił się w grze jako rezerwowy. Grał łącznie przez 1013 minut, dwukrotnie będąc ukaranym żółtą kartką. Nie od razu stał się podDaniel Szczepankiewicz stawowym graczem, ale z czasem Bramkarz. Wystąpił w ośmiu zdołał wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. Pomogła mu w tym meczach od pierwszego do ostattrochę kontuzja Daniela Szcze- niego gwizdka, czyli 720 minut. pankiewicza, który w pierwszej Młodzieżowiec zaczął doskonale, fazie sezonu wystawiany był jako ale zdarzyło mu się również kilka młodzieżowiec. Gdy jednak musiał błędów. Kibice zaczęli domagać pauzować, w roli młodzieżowca się zmian w płockiej bramce, gdy na boisku pojawiać się zaczął „Szczepan” doznał kontuzji, po Arkadiusz Mysona Piotr Wlazło Pomocnik. Żelazny rezerwowy. Na 12 meczów, w których występował, tylko raz zagrał w pełnym wymiarze czasowym. Dziesięciokrotnie wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Grał łącznie przez 364 minuty. Dwa razy upominany żółtą kartką. Ściągnięty do Płocka jako defensywny pomocnik, który w meczach z czołowymi ekipami pierwszej ligi miał grać obok Jacka Góralskiego. Trener Marcin Kaczmarek rzadko jednak grał z dwoma defensywnymi pomocnikami, stąd Piotr Wlazło zazwyczaj pojawiał się jako zmiennik. Zastępował jednak również graczy ofensywnych. I trzeba przyznać, że jako zawodnik wchodzący z ławki radził sobie całkiem nieźle. Czy wiosną zadowoli się taką rolą, czy zechce powalczyć o miejsce w pierwszym składzie? Na razie ciężko przewidzieć. Łukasz Sekulski Napastnik. Żaden z graczy tak bardzo jak on nie zasługuje na miano króla sparingów. Podczas przygotowań do każdej kolejnej rundy daje z siebie wszystko, bryluje wśród zawodników ofensywnych, zdobywa mnóstwo bramek. Kiedy jednak rozpoczyna się liga, znika jego zadziorność i zdolność zdobywania bramek. Jesienią wystąpił w 13 meczach, lecz ani razu nie zagrał w pełnym wymiarze czasowym. Dziewięciokrotnie wchodził do gry jako rezerwowy. Spędził na boisku 356 minut. Na jego koncie jest jedna żółta kartka. Nie ma za to, niestety, chociażby Sport Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 jednej zdobytej bramki. A to właśnie z goli rozliczani są napastnicy. Jeśli nie weźmie się solidnie do pracy, wiosna 2014 może stać się ostatnim akordem jego przygody z płocką Wisłą. Łukasz Nadolski Obrońca. Jeszcze wiosną 2013 roku trudno byłoby sobie wyobrazić płocki zespół bez tego doświadczonego gracza, pełniącego funkcję kapitana. A jednak... kiedy do Płocka trafił Cezary Stefańczyk, okazało się, że „Nadol” stracił miejsce w pierwszym składzie, a co za tym idzie, również kapitańską opaskę. Jesienny dorobek Nadolskiego to zaledwie siedem meczów, w tym tylko dwa pełne. Cztery razy „Nadol” wchodził do gry jako rezerwowy. Spędził na boisku 311 minut, dostał pięć żółtych kartek. Gdy pojawiał się na boisku, nie schodził poniżej pewnego poziomu. Trener bardziej jednak ufał Stefańczykowi. Po zakończeniu piłkarskiej jesieni Łukasz Nadolski poprosił więc o rozwiązanie kontraktu. Tomasz Grudzień Pomocnik. Jeden z nielicznych już grających w pierwszej drużynie wychowanków naszej Wisły. Wystąpił w 14 meczach, ale aż 13 razy wchodził jako rezerwowy. Zazwyczaj w ostatnich minutach. Przez 259 minut gry zobaczył jedną żółtą kartkę, popisał się kilkoma efektownymi akcjami. Nie zdobył żadnego gola. Bardzo ambitny i waleczny, ale czasami to zbyt mało, aby powalczyć o miejsce w pierwszej jedenastce pierwszoligowca. Wiosna 2014 roku może być jego „być albo nie być” w Wiśle. Piłka nożna Dawid Abramowicz Obrońca. Nie brakuje w Płocku żartownisiów, którzy uważają, że został ściągnięty do Wisły wyłącznie dzięki swojemu nazwisku. Nie ma jednak nic wspólnego z właścicielem Chelsea Londyn. Dwa razy wchodził z ławki rezerwowych, grając łącznie przez 83 minuty. Czy wiosną powalczy o coś więcej? Pucharowicze Listę zawodników, którzy jesienią 2013 roku wystąpili w oficjalnych meczach Wisły Płock uzupełniają młodzieżowcy, którzy zagrali w wyjazdowym meczu Pucharu Polski z lokalną drużyną spod Konina Sokół Kleczew: Dawid Adamczyk, Damian Dombrowski, Bartosz Felbór, Dawid Jabłoński, Eryk Padzik, Igor Promis, Kamil Staniszewski, Piotr Stępniak, Konrad Subocz, Seweryn Truskolaski, Grzegorz Wawrzyński. Jednobramkowa porażka była poniekąd aktem zamierzonym, ponieważ trener Marcin Kaczmarek na konferencji prasowej przed sezonem zhierarchizował cele pierwszego zespołu. Na liście priorytetów nie znalazła się rywalizacja w tegorocznej edycji Pucharu Polski. n Rafał Różycki ostatniej minuty. Rywale, chociaż nieznacznie wyżej notowani w pierwszoligowej tabeli, nie mieli wiele do powiedzenia. Płocczanie zdobyli aż pięć bramek i żadnej z nich nie można określić miakiego klubu, zdobył jednego gola nem przypadkowej. Każda padła i zaliczył jedną asystę. Na tyle po bardzo efektownych akcjach spodobał się trenerowi Marcinowi całego zespołu. Kaczmarkowi, że ten postanowił Poza testowanym Estończydołączyć go do ekipy wyjeżdżają- kiem w zespole Wisły zadebiucej na zgrupowanie w Centralnym towali również dwaj młodzi wyOśrodku Sportu w Cetniewie. chowankowie płockiego klubu – Mam nadzieję, że uda nam się – Damian Dombrowski i Krzysztof pozyskać jeszcze jakiegoś młodzie- Garczewski. Obaj spisali się co żowca – zapowiada trener Marcin najmniej przyzwoicie. Kaczmarek. – Byłbym bardzo Dolcan Ząbki – Wisła Płock 0:5 zadowolony, jeśli byłby to zawod- (0:2). Bramki: Taar (8.), Krzywicki nik grający na pozycji skrajnego (34.), Dziedzic (57.), Sekulski (67.) i Grudzień (79.) Dolcan: Kryczka pomocnika. Podczas obozu przygotowaw- – Długołęcki, Klepczarek, Matuszczego w Cetniewie gracze Wisły czyk – Jakubik, Matuszek, Osoliński, popracują przede wszystkim nad Łuszkiewicz, Tarnowski – Piesio, siłą, motoryką i wytrzymałością. Wiśniewski (II połowa) HumerNie zabraknie jednak ćwiczeń ski (75. zaw. testowany) – Menzel, Zembrowski, Brodziński – Świertypowo piłkarskich oraz gier konblewski, Wiśniowski, Bazler, Szałek, trolnych. Najciekawiej zapowiada Sierpina – Prejs, Kubicki. Wisła: się z mającą wciąż ekstraklasowe Kiełpin – Hiszpański, Sielewski, Magaspiracje Arką Gdynia. Jeżeli za- doń, Abramowicz – Janus, Góralski, wodnicy prowadzeni przez trenera Wlazło, Taar, Kaczmarek – Krzywicki Marcina Kaczmarka zaprezentują (II połowa) Szczepankiewicz – Stesię w konfrontacji z gdynianami tak fańczyk, Sielewski, Radić, Hempel jak w sparingu z Dolcanem Ząbki, – Grudzień, Burkhardt, Góralski (60. można będzie spodziewać się bar- Dombrowski), Dziedzic, Hiszpański dzo interesującego widowiska. (65.) Garczewski – Sekulski. n W spotkaniu z Dolcanem WiRafał sła przeważała od pierwszej do Różycki Bez szaleństw i rewolucji Piłkarze płockiej Wisły wiosną 2014 roku walczyć będą o jak najwcześniejsze zapewnienie sobie pierwszoligowego bytu. I spokojne budowanie zespołu, który w przyszłości mógłby walczyć o wyższe cele. J esienią 2013 roku o rozwiązanie kontraktów poprosili Arkadiusz Mysona i Łukasz Nadolski. O ile jednak pierwszy nie zdążył wiele wnieść do zespołu i można było pożegnać się z nim bez większego żalu, odejście „Nadola” było dla Wisły poważną stratą. Nawet w sytuacji, gdy stracił on – na rzecz Cezarego Stefańczyka – miejsce w wyjściowym składzie. Będąc jedynie zawodnikiem rezerwowym, wciąż pozostawał nieformalnym przywódcą zespołu. Życie nie znosi jednak próżni. Dlatego natychmiast po rozstaniu się z Łukaszem Nadolskim władze klubu rozpoczęły poszukiwania następcy. I bardzo szybko udało się go znaleźć. Umowę z Wisłą podpisał 26-letni Kamil Hempel. Lewonożny zawodnik równie swobodnie czuje się na lewej obronie, co na lewej stronie pomocy. Gracz, który przeszedł do Płocka ze Stomilu Olsztyn, występował również w Miedzi Legnica, Motorze Lublin i Arce Gdynia, a nawet w juniorskiej drużynie AC Perugia. – Mam nadzieję, że Kamil znacznie wzmocni rywalizację na lewej stronie boiska. Będzie miał tam za rywala Dawida Abramowicza, który wprawdzie rozegrał w naszych barwach zaledwie jeden mecz, ale myślę że stać go na wiele – mówi trener Wisły Marcin Kaczmarek. Kolejnym zawodnikiem, który pojawił się w Płocku, był Albert Taar. Estończyk, który występował w najwyższej klasie rozgrywkowej swojego kraju, grał również w meczach eliminacyjnych Ligi Europy. Można więc powiedzieć, że ma już doświadczenie zdobyte nie tylko na boiskach ligowych, ale również na arenie międzynarodowej. Tym bardziej, że grywał w młodzieżowych reprezentacjach swojego kraju. Na razie Taar jest w Wiśle testowany, ale początek miał bardzo obiecujący. W pierwszym meczu kontrolnym, w którym zagrał w barwach płoc- Tenis stołowy Huśtawka nastrojów Bartłomiej Grzelak Napastnik. Gdy rosły wychowanek Wisły po wielu latach przerwy – Kujawiak Włocławek, Unia Janikowo, Legia Warszawa, ŁKS Łódź, Górnik Zabrze etc – pojawił się w Płocku, wiele osób wiązało z nim bardzo poważne nadzieje. Na treningach prezentował się na tyle dobrze, że zdołał zyskać zaufanie sztabu trenerskiego. Pięć razy wychodził na boisko jako rezerwowy, spędzając na placu gry łącznie 112 minut. To jednak stanowczo za mało na zawodnika o takim doświadczeniu i potencjale. Jesień 2013 nie była czasem dobrym dla tego napastnika, który był uznawany za jeden z największych płockich talentów. Wiosną raczej nie zobaczymy go w niebieskobiało-niebieskich barwach. 13 Katarzyna Bagrowska i Aleksandra Lau (w głębi) rozstrzygnęły między sobą finał II Wojewódzkiego Turnieju Kwalifikacyjnego Juniorek J eszcze tak nie było w żadnej kategorii wiekowej, by w jednym z trzech rozgrywanych w sezonie Wojewódzkich Turniejów Kwalifikacyjnych do Mistrzostw Polski na dwóch pierwszych stopniach podium stanęły zawodniczki Nadwiślanina Płock. A tak się stało w grudniu w Nadarzynie, gdzie finał w WTK juniorek był sprawą wewnątrzklubową. Po trzymającym w napięciu pojedynku Aleksandra Lau pokonała Katarzynę Bagrowską 3:2 (8-11, 9-11, 11-9, 14-12, 11-9). Obie zawodniczki zapewniły sobie tym samym prawo startu w II Grand Prix Polski Juniorek, które odbędzie się w Bilczy pod Kielcami. Pozostałe trzy juniorki z Nadwiślanina zamierzają jeszcze powalczyć o udział w Grand Prix w turnieju eliminacyjnym, który odbywa się przed głównymi zawodami. W ostatnich pierwszoligowych meczach zeszłego roku dziewczęta Nadwiślanina wywalczyły trzy małe punkty za zwycięskie gry. W Międzyzdrojach para Lau/Bagrowska sprawiła niespodziankę, pokonując na pierwszym silniejszym stole debel tamtejszego Chrobrego – Anna Zielińska/Wioleta Witkowska 3:1. Potem w Płocku w meczu ze spadkowiczem z ekstraklasy Stellą Niechan Gniezno jedną wygraną dołożyła ściągnięta na pomoc Małgorzata Przybylska, była zawodniczka Spółdzielcy Płock, z którym wywalczyła w latach 90. trzecie miejsce w ekstraklasie kobiet i prawo gry w europejskich pucharach. Trzeci honorowy Tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na zdobycze punktowe pierwszoligowego zespołu kobiet Nadwiślanin BS Mazowsze Płock w ostatnich meczach pierwszej rundy i na początku rundy rewanżowej. W każdej dyscyplinie wicelider tabeli czy spadkowicz z ekstraklasy są raczej poza zasięgiem beniaminka. Dziewczęta z Płocka na przełomie roku zainkasowały jednak dwa punkty. Wydział Rozgrywek PZTS przyznał je debiutującym w I lidze płocczankom za walkower w meczu, w którym wśród rywalek wystąpiła nieuprawniona zawodniczka. A w rozgrywkach indywidualnych historyczny sukces stał się udziałem Aleksandry Lau i Katarzyny Bagrowskiej. punkt, tym razem w wyjazdowym meczu z wiceliderem tabeli MRKS Gdańsk uzyskała Aleksandra Lau, pokonując 3:2 uzdolnioną Julię Witkowską. Niestety, w ostatnim spotkaniu pierwszej rundy z IKTS Noteć Inowrocław płocczanki nie zdobyły nawet małego punktu. Nie obroniły Pucharu Pierwsze starty w nowym roku nie przyniosły jeszcze zawodniczkom Nadwiślanina sukcesów. Ale tak czasami jest, kiedy mierzy się szczególnie wysoko. Awans do turnieju grupowego II Grand Prix Polski seniorek, rozegranego w Zawierciu, okazał się poza naszym zasięgiem. Annie Nowakowskiej zabrakło tylko jednego zwycięstwa, by grać wśród 64 najlepszych seniorek w Polsce, zaś Anna Wereszczaka, którą oceniano, że nie jest bez szans w rywalizacji z przeciwniczkami w swojej grupie eliminacyjnej, musiała zadowolić się wygranymi pojedynczych setów w pojedynkach przeciwko Patrycji Danaj i Dominice Banaś. Udział w tych zawodach kosztował obie płocczanki tyle sił, że nie mogły wesprzeć zespołu w walce o wojewódzki Drużynowy Puchar Polski kobiet. W finale rozegranym w stolicy 4:1 wygrały warszawianki, ale o wszystkim zadecydowała przegrana 2:3 Oli Lau i Kasi Bagrowskiej w grze podwójnej przeciw Agacie Zakrzewskiej i Hannie Prusińskiej. Honorowy punkt za zwycięską grę, zdobyła w stolicy Aleksandra Lau pokonując 3:0 szóstą zawodniczkę I Grand Prix Polski Juniorek, Monikę Klimczak. Płoccy działacze mieli jednak pre- tensje do Wydziału Rozgrywek Mazowieckiego Związku Tenisa Stołowego za dopuszczenie do gry Agaty Zakrzewskiej. Ta niewątpliwie najbardziej utalentowana w kraju juniorka młodsza, aż do meczu w Pucharze Polski nie występowała w kobiecych ligowych rozgrywkach, a tylko za specjalnym zezwoleniem WR, w lidze męskiej. – Mimo różnych decyzji w tym zakresie podejmowanych w przeszłości przez związek wobec innych zawodniczek, w tym sezonie Agacie Zakrzewskiej pozwolono grać z mężczyznami. Teraz może grać znów z kobietami. Wydział Rozgrywek Mazowieckiego Związku Tenisa Stołowego podejmując bardzo uznaniowe decyzje, zdaje się zachowywać jednocześnie tak jakby był zwolennikiem filozofii gender – kiedy trzeba zawodniczka traktowana jest jak mężczyzna, a jak zachodzi inna konieczność to na powrót w świetle regulaminu jest kobietą – komentuje sytuację Rafał Wereszczaka. Wicelider za silny Dwa dni po porażce z drugoligowym Halsem Warszawa płocczanki wracały do pierwszoligowych stołów z nieco spuszczonymi głowami. Z wiceliderem tabeli, ekipą Morskiego Klubu Sportowego Gdańsk przegrały u siebie na sucho, ale nieco postraszyły Agnieszkę Kaczmarek, rakietkę numer jeden przyjezdnych. Anna Wereszczaka urwała jej nawet seta a Sylwia Szelkowska walczyła z gdańszczanką jak równa z równą, drugiego seta przegrywając dopiero na przewagi 12-14. Płocczanki były bliskie zdobycia dwóch małych punktów w tym meczu. Jednak zarówno parze Lau/Bagrowska w grze przeciw Honoracie Olczak i Agacie Dudzie, jak i Annie Nowakowskiej w pojedynku z juniorką młodszą Mają Miklaszewską wyjątkowo pechowo poszły piąte, decydujące o wygranych sety i skończyło się na zerze. – Wasze dziewczyny grają lepiej niż przed miesiącem w Gdańsku – pocieszał płockich działaczy po spotkaniu Ryszard Weisbrodt, były prezes PZTS, a obecnie trener zespołu dziewcząt MRKS. – Liczymy na to, że będą grały jeszcze lepiej i doczekamy się w końcu zwycięstwa, być może już pod wodzą nowego trenera – dodają płoccy działacze, nie zrażeni dotychczasowymi porażkami. W lutym płocczanki zagrają aż w trzech meczach, jednak znów z zespołami z górnej części tabeli. Optymiści liczą na zwycięstwa wraz z nadejściem kalendarzowej wiosny, kiedy nadwiślanki mierzyć się będą z ekipami ze strefy spadkowej. n Jerzy Tuchanowicz Terminarz meczów Nadwiślanina BS Mazowsze 8 lutego (g. 15.00): Galaxy – Nadwiślanin BS Mazowsze 15 lutego (g. 16.00, ZSEK w Płocku): Nadwiślanin BS Mazowsze – Chrobry 22 lutego (g. 16.00): Agro Sieć – Nadwiślanin BS Mazowsze 15 marca (g. 16.00) Noteć – Nadwiślanin BS Mazowsze 22 marca (g. 16.00 ZSEK w Płocku): Nadwiślanin BS Mazowsze – GKTS Gdańsk 29 marca (g. 16.00): Stella Niechan – Nadwiślanin BS Mazowsze 5 kwietnia (g. 16.00, ZSEK w Płocku): Nadwiślanin BS Mazowsze – Klubsovit 26 kwietnia (g. 16.00): Polmlek Zamer II – Nadwiślanin BS Mazowsze 14 Komunikaty Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 Informacja NACZELNIKA URZĘDU SKARBOWEGO W PŁOCKU małoletnie dziecko wymienionego w art. 6 ust. 4 ustawy, do którego ma zastosowanie kwota dochodu w wysokości 112 000 zł. Za dochody, o których mowa powyżej, uważa się dochody uzyskane łącznie w danym roku podatkowym, do których mają zastosowanie zasady opodatkowania określone w art. 27, art. 30b i art. 30c ustawy, pomniejszone o kwotę składek na ubezpiecze- w związku ze sprawowaniem funkcji rodziny zastępczej utrzymywał w roku podatkowym pełnoletnie dziecko, o którym mowa w art. 6 ust. 4 pkt 2 i 3 ustawy, tj.: które zgodnie z odrębnymi przepisami otrzymywało zasiłek (dodatek) pielęgnacyjny lub rentę socjalną, do ukończenia 25 roku życia uczące się w szkole, o której mowa w przepisach o systemie oświaty, przepisach o szkolnictwie wyższym lub w przepisach regulujących system oświatowy lub szkolnictwo wyższe obowiązujących w innym niż Rzeczpospolita Polska państwie, jeżeli w roku podatkowym nie uzyskało dochodów podlegających opodatkowaniu na zasadach określonych w art. 27 lub art. 30b w łącznej wysokości przekraczającej kwotę stanowiącą iloraz kwoty nia społeczne, zapłaconych przez podatnika lub potrąconych w roku podatkowym przez płatnika ze środków podatnika. Odliczenie dotyczy łącznie obojga rodziców, opiekunów prawnych dziecka albo rodziców zastępczych pozostających w związku małżeńskim. Kwotę tę mogą odliczyć od podatku w częściach równych lub w dowolnej proporcji przez nich ustalonej. Jeżeli w tym samym miesiącu w stosunku do dziecka wykonywana była władza rodzicielska, pełniona funkcja opiekuna prawnego lub rodziny zastępczej, to za ten miesiąc każdy z podatników może odliczyć 1/30 przysługującej kwoty odliczenia za każdy dzień sprawowania pieczy nad dzieckiem. Na powyższych zasadach z odliczenia może również skorzystać podatnik, który w związku z wykonywaniem ciążącego na nim obowiązku alimentacyjnego oraz zmniejszającej podatek oraz stawki podatku, określonych w pierwszym przedziale skali podatkowej, o której mowa w art. 27 ust. 1, z wyjątkiem renty rodzinnej. Z odliczenia nie mogą korzystać podatnicy, których dzieci prowadzą działalność gospodarczą opodatkowaną przy zastosowaniu 19 proc. stawki podatkowej lub na zasadach tzw. ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych lub karty podatkowej, lub też podlegają przepisom ustawy o podatku tonażowym. Przedstawiciele niektórych zawodów (np. artyści, twórcy, dziennikarze) muszą pamiętać, że w zeszłym roku ograniczono prawo do zastosowania zryczałtowanych 50 proc. kosztów uzyskania przychodów. Koszty te nie mogą przekroczyć w roku 42 tys. 764 zł (pracownik zatrudniony na jednym etacie może odliczyć od przychodu 1335 zł). Fiskus gotowy do przyjmowania deklaracji podatkowych za 2013 rok N aczelnik Urzędu Skarbowego nika z tytułu użytkowania sieci w Płocku informuje, że można Internet, niezależnie od miejsca w już składać deklaracje PIT za 2013 którym się z niej korzysta, jak i forrok. W porównaniu z ubiegłym ro- my dostępu, np. w domu (łącze kiem zmieniły się zasady korzysta- stałe, bezprzewodowe, w tym za nia z niektórych ulg podatkowych, pomocą urządzeń mobilnych) jak a co za tym idzie i druki rozliczeń. i w kawiarence internetowej. OdliWiększość podatników deklaracje czenie stosuje się, pod warunkiem podatkowe musi złożyć do końca posiadania dokumentów stwierkwietnia. dzających ich poniesienie, np. Jak co roku najpopularniej- faktury w rozumieniu przepisów szym rozliczeniem wysyłanym o podatku od towarów i usług. fiskusowi będzie PIT-37, który wyNatomiast od podatku odliczypełniają m.in. pracownicy najemni, my m.in. składki na obowiązkowe którzy nie prowadzili w ubiegłym ubezpieczenie zdrowotne czy roku działalności gospodarczej. najpopularniejszą ulgę na dzieci Jednoosobowi przedsiębiorcy – w tym roku w nowej wysokości. czy osoby osiągające przychody Prawo do ulgi przysługuje podatz najmu wypełnią PIT-36, a przed- nikowi podatku dochodowego od siębiorcy, którzy chcą skorzystać osób fizycznych, uzyskującemu z opodatkowania stawką liniową dochody opodatkowane na ogólw wysokości 19 proc. PIT-36L. nych zasadach przy zastosowaPodatnicy, którzy wybrali ry- niu skali podatkowej. Za każdy czałt od przychodów ewidencjo- miesiąc kalendarzowy, w którym nowanych wypełnią PIT-28, który podatnik w stosunku do małotrzeba złożyć do końca stycznia letniego dziecka: 1)wykonywał 2014 roku. Dochody z tytułu inwe- władzę rodzicielską; 2) pełnił stycji kapitałowych, np. sprzedaży funkcję opiekuna prawnego, jeakcji, należy wykazać na formula- żeli dziecko z nim zamieszkiwało; rzu PIT-38, a przychód z odpłat- 3) sprawował opiekę poprzez pełnego zbycia nieruchomości na nienie funkcji rodziny zastępczej drukach PIT-36, PIT-38 lub PIT-39 na podstawie orzeczenia sądu (w zależności od daty nabycia nie- lub umowy zawartej ze starostą ruchomości). podlega odliczeniu od podatku Z fiskusem musi rozliczyć kwota w wysokości: 92,67 zł na się każdy, kto w zeszłym roku pierwsze i drugie dziecko (za cały uzyskał dochód, nawet jeżeli nie rok 1 112,04 zł na dziecko); 139,01 przekroczył tzw. kwoty niepodle- zł na trzecie dziecko (za cały rok gającej opodatkowaniu w wyso- 1 668,12 zł); 185,34 zł na czwarte kości 3091 zł. Od dochodu będzie i każde kolejne dziecko (za cały można odliczyć m.in. składki na rok 2 224,08 zł). obowiązkowe ubezpieczenia spoOdliczenie nie przysługuje, łeczne, wydatki na rehabilitację jeżeli podatnik wykonywał władzę czy wpłaty na Indywidualne Konto rodzicielską, pełnił funkcję opieZabezpieczenia Emerytalnego. kuna prawnego lub sprawował Zasady niektórych ulg podat- opiekę poprzez pełnienie funkcji kowych związanych z dochodem rodziny zastępczej wyłącznie uległy istotnej zmianie. Na przy- w stosunku do jednego mało kład z ulgi na internet będą mo- letniego dziecka i jednocześnie gły skorzystać tylko osoby, które dochody podatnika: a) pozostanie odliczyły jej kolejno w latach jącego przez cały rok podatkowy 2011–2012. Ktoś, kto odliczył ulgę w związku małżeńskim i jego tylko w rozliczeniu za 2012 rok, małżonka, przekroczyły w roku może uwzględnić ją w tym roku, podatkowym kwotę 112 000 zł; ale za rok już tego nie będzie mógł b) niepozostającego w związuczynić. W ramach ulgi można od- ku małżeńskim (w tym również liczyć udokumentowane wydatki przez część roku podatkowego), na internet, nie więcej jednak przekroczyły w roku podatkowym niż 760 zł. Odliczeniu podlegają kwotę 56 000 zł, za wyjątkiem powydatki poniesione przez podat- datnika samotnie wychowującego Na wypoczynek do Sierakówka W porównaniu z zeszłym rokiem nie zmieniły się ani progi podatkowe, ani skala. Od dochodu do wysokości 85 tys. 528 zł zapłacimy 18-proc. podatek minus kwota zmniejszająca podatek w wysokości 556,02 zł. Od dochodu przekraczającego 85 tys. 528 zł podatek wyniesie 14 tys. 839,02 zł plus 32 proc. od nadwyżki ponad 85 tys. 528 zł. W związku z obowiązującymi od 2013 r. zmianami w podatku dochodowym od osób fizycznych konieczne było wprowadzenie zmian w formularzach podatkowych. W deklaracjach zostało wyodrębnione miejsce na określenie przychodu, do którego płatnik stosuje 50-proc. koszty uzyskania przychodów. W formularzu PIT-40 zmiana znajdzie się w części „Dochody podatnika i zaliczka pobrana przez płatnika” w wierszu „Prawa autorskie i inne prawa o których mowa w art. 18”. W formularzach PIT-36 i PIT-37 odpowiednia rubryka pojawiła się w części „Dochody/straty ze źródeł przychodów” w wierszach „Należności ze stosunku: pracy, służbowego, spółdzielczego i z pracy nakładczej, z także zasiłki pieniężne z ubezpieczenia społecznego wypłacone przez zakład pracy oraz Prawa autorskie i inne prawa, o których mowa w art. 18 ustawy”. W porównaniu z poprzednimi latami w formularzach PIT-40 oraz PIT-36L nie trzeba będzie wpisywać adresu płatnika. Jest on bowiem podawany w zgłoszeniu identyfikacyjnym i aktualizacyjnym, więc administracja podatkowa posiada już te informacje. Formuła dotycząca odpowiedzialności karnej skarbowej za określone działania lub zaniechania (oświadczenie o znajomości przepisów Kodeksu karnego skarbowego) została w nowych formularzach zastąpiona pouczeniem informującym o odpowiedzialności przewidzianej w Kodeksie karnym skarbowym. Żaden przepis bowiem nie uzależnia odpowiedzialności karnej za podanie danych niezgodnych z rzeczywistością od złożenia oświadczenia o znajomości tych przepisów. Naczelnik Urzędu Skarbowego zachęca do składania deklaracji podatkowych przez internet za pomocą systemu e-deklaracje. Informacje na ten temat można znaleźć na stronie www.e-deklaracje.gov.pl Ze strony tej można pobrać odpowiednią aplikację, która umożliwia elektroniczne rozliczenie z fiskusem. n Rezerwacja, tel. 501 929 317 Siedlisko leśne Jasna Polana w Sierakówku koło Gostynina w otulinie parku krajobrazowego zaprasza na krótkie pobyty weekendowe. Domek wielosezonowy z miejscami noclegowymi dla 2–5 osób, kuchnią i łazienką. Staw z możliwością wędkowania i korzystania ze sprzętu wodnego. Do dyspozycji dwa rowery. Siedlisko otacza ciekawy krajobraz z licznymi ścieżkami rowerowymi i grzybnymi lasami. Spokojna, cicha i bezpieczna okolica. Na działce ambona myśliwska, grill. Dobre warunki, przystępna cena. Rezerwacja na sezon letni 2014, trwający od maja do września już się rozpoczęła. Zapraszamy. Jubileusz Nasz Płock • nr 1(94) • styczeń 2014 15 Odkrycie Mikołaja Kopernika wprowadziło rewolucję w poglądach na wszechświat Wstrzymał Słońce – ruszył Ziemię Mikołaj Kopernik (1473–1543), urodzony w Toruniu astronom, matematyk, ekonomista i lekarz. Kanonik kapituły warmińskiej, w 1510 roku osiedlił się we Fromborku, gdzie dokonał największych swych obserwacji i odkryć astronomicznych. W czasie wojny polsko-krzyżackiej 1520–1521 kierował w Olsztynie obroną zamku. W dziele De revolutionibus orbiuin coelestium zawarł wykład heliocentrycznej teorii budowy świata, której był twórcą. Wysunął projekt reformy walutowej, pierwszy sformułował prawo o wypieraniu z obiegu lepszego pieniądza przez gorszy. Napisał też Commentarlolus i Trygonometrię. W dniu 2 grudnia 2013 roku w siedzibie Towarzystwa Naukowego Płockiego z okazji 540. rocznicy urodzin wielkiego Polaka, księdza kanonika Mikołaja Kopernika odbyło się spotkanie dla uczczenia pamięci astronoma. Odczyt „Mikołaj Kopernik. Jego życie i dzieło” wygłosił ks. dr hab. prof. Michał Marian Grzybowski. Powiedział m.in.: – Mikołaj Kopernik, po studiach na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie na Wydziale Astronomii, który stał na bardzo wysokim poziomie naukowym, wyjeżdżając do Bolonii na dalsze studia miał już przemyślenie o układzie heliocentrycznym. Posiadał szerokie zainteresowania: zajmował się astronomią, astrologią, matematyką, prawem, ekonomią pieniądzem i strategią wojskową. Był również lekarzem. Władał kilkoma językami obcymi. Dowodził obroną Olsztyna przed Krzyżakami. Na spotkaniu w TNP odbył się ekskluzywny pokaz jego dzieła. Egzemplarz De revolutionibus orbium coclestuim Mikołaja Kopernika ze zbiorów Biblioteki im. Zielińskich TNP jest szczególnie cenny, ponieważ pochodzi z pierwszej edycji z 1543 roku, a jego wyjątkowość podnosi też zachowana karta erraty. Do zbiorów TNP książka trafiła z historycznego księgozbioru rodziny Zielińskich ze Skępego na początku XX wieku jako dar Józefa Zielińskiego, syna słynnego Gustawa „Kirgiza”, kolekcjonera i poety. W roku 2013 minęły okrągłe rocznice kopernikańskie: 540. rocznica urodzin i 470. rocznica śmierci. Warto dodać, że Kopernik otrzymał pierwsze egzemplarze swego wiekopomnego dzieła już na łożu śmierci, wręczone mu przez jego ucznia Jerzego Joachima Retyka. Pierwsze wydanie dzieła wydrukowane w norymberskiej oficynie opatrzono tytułem Copenici Torinensis De Revolutionibus orbium coelessstium, co można przetłumaczyć: Kopernik torunianin – O obrotach sfer niebieskich”. waniem specjalistów. Niebawem pojawiły się dwa kolejne wydania wydrukowane w największych ówczesnych ośrodkach drukarskich: w Bazylei (1566) oraz w Amsterdamie (1617). Data trzeciego wydania zbiegła się niemal w czasie z publikacjami Keplera oraz Galileusza, którzy dostarczyli argumentów na rzecz słuszności tezy o ruchu planet wokół Słońca. Dyrektor Obserwatorium Astronomicznego w Warszawie Jan Baranowski przystąpił do prac nad edycją łacińsko-polskiej wersji dzieł Kopernika. Ukoronowaniem jego pracy było ukazanie się w 1854 roku Mikołaja Kopernika toruńczyka. O obrotach... W Polsce według dostępnych informacji znajduje się 12 egzem- stolski w Polsce arcybiskup Celestino Migliore. W imieniu Papieża list do zgromadzonych skierował sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Tarcisio Bertone. W ramach obchodów w orszaku historycznym pojawili się czterej wielcy uczeni: Galileusz, Kepler, Newton i Pascal z dziełem Kopernika O obrotach sfer niebieskich. Egzemplarz zanieśli do katedry, w której 540 lat temu ochrzczony został Mikołaj Kopernik. Po mszy świętej wykonano utwór symfoniczny „Cosmopolis” . Mikołaj Kopernik – Nicolas Copernicus, człowiek Renesansu, jeden z najwybitniejszych Polaków dzieciństwo i młodość spędził w Toruniu. Tu rozpoczął naukę w szkole miejskiej przy katedrze Wśród skarbów Biblioteki im. Zielińskich znajduje się egzemplarz pierwszego wydania działa Kopernika De revolutionibus orbium celesti, libri VI wraz z kartą erraty i ryciną systemu heliocentrycznego. Reprodukcja za W. Kaczanowska Skarby Biblioteki im. ZIelińskich TNP, Płock 1995 Mikołaj Kopernik zawsze podkreślał swoje toruńskie korzenie, aczkolwiek jego rodzina wywodziła się z miejscowości Koperniki pod Nysą na Dolnym Śląsku. Matka pochodziła ze Śląska ze wsi Weitzenrode po polsku zwana do dziś Pszenno. Dzieło Kopernika ukazało się w nakładzie około 500 egzemplarzy. Cieszyło się dużym zaintereso- plarzy pierwszego wydania dzieła z 1543 roku. W Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie przechowywany jest jego rękopis. W dniu 19 lutego 2013 roku dokładnie w urodziny Kopernika w Toruniu odbyły się obchody Dni Dziedzictwa Kopernikańskiego, będące inauguracją Roku Mikołaja Kopernika 2013. W uroczystościach uczestniczył nuncjusz apo- Post scriptum (na zdjęciu obok pierwszy z lewej), świetnego historyka, udało mi się wraz z młodzieżą zorganizować bardzo ciekawą, moim zdaniem, imprezę. Przypadło mi w udziale wygłoszenie referatu, zaś młodzież przygotowała okolicznościową wystawę oraz montaż słowno-muzyczny. W moim domowym archiwum przetrwało kilka zdjęć z tej uroczystości, które obok reprodukuję. Byłoby miło, gdyby ktoś z ówczesnej młodzieży harcerskiej rozpoznał się na fotografii i skontaktował z redakcją. Dyrektor Józef Ceglarz, któremu wiele zawdzięczam, od kilkunastu lat już nie żyje. Zmarł i pochowany został w Głownie. n Jan B. Nycek C zytając sprawozdanie Henryka Lamparskiego z jedynego praktycznie akcentu w Płocku rocznicy kopernikańskiej, przypomniałem sobie, że swego czasu jako młody nauczyciel historii Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Żychlinie byłem współorganizatorem podobnej sesji. Było to w maju 1973 roku, ogłoszonego wówczas przez sejm Rokiem Kopernikańskim w pięćsetną rocznicę urodzin genialnego astronoma. Działając z inspiracji i pod kierunkiem ówczesnego dyrektora liceum, płocczanina z pochodzenia Józefa Ceglarza Świętych Janów, która odznaczała się wysokim poziomem nauczania. W wieku 18 lat udał się na studia do Akademii Krakowskiej, a następnie kształcił się w Bolonii w zakresie astronomii, potem zgłębiał prawo i medycynę w Padwie. W 1503 roku uzyskał doktorat prawa kanonicznego w Ferrarze. W końcu tegoż roku wrócił do Polski i osiadł na na Warmii, gdzie Portret Kopernika z 1580 roku nieznanego autora przechowywany w Toruniu biskupem był jego wuj, Łukasz Weitzenrode. Poza obowiązkami kościelnymi cały wolny czas poświęcał Kopernik pracy nad wielkim dziełem. Około 1510 roku podał zarys teorii heliocentrycznej w rozprawie znanej pod nazwą Commentariolus, która krążyła po Europie w odpisach. Najważniejsze dzieło astronoma, zawierające wykład astronomii ujęty w aspekcie obrotu Ziemi dookoła osi oraz jej obiegu razem, z innymi planetami dookoła Słońca, napisał między 1515–1530 we Fromborku. Zmarł 24 maja 1543 we Fromborku, gdzie został pochowany w miejscowej katedrze. Kilka lat temu odkryto kryptę, stwierdzając po badaniach, że zachowane szczątki należą do wielkiego astronoma. Czasy Kopernika to epoka wielkich odkryć. Wówczas Kolumb dotarł do Ameryki, nowego lądu, Magellan opłynął ziemię, potwierdzając, że jest okrągła. Ukazała się pierwsza drukowana mapa świata zamieszczona w Kosmografii Ptolemeusza. Henryk LAMPARSKI Autor jest członkiem Towarzystwa Naukowego Płockiego fot. Maciej Kowalski, Jan B. Nycek Odnawiają płocką starówkę, budują nowoczesne miasto Złoty Róg, najbardziej imponująca budowla rewaloryzowanego płockiego Starego Miasta S półka Miejskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego w Płocku powstała w 1996 roku jako całkowicie nowy podmiot prawa handlowego ze stuprocentowym kapitałem Gminy Płock. Odpowiednia uchwała została przyjęta przez Radę Miasta Płocka 20 lutego 1996 roku. – Podstawowym celem działalności spółki – mówi jej założyciel i prezes Mirosław Kłobukowski – była realizacja nowego programu rządowego, związanego z budową, remontem i modernizacją lokali na wynajem. Miasto na rzecz spółki przekazało aporty rzeczowe w postaci nieruchomości gruntowych oraz budynków przeznaczonych do rewitalizacji w obrębie tzw. miasta średniowiecznego. W ten sposób nowo powołana spółka mogła się włączyć w ogólny proces odnawiania i modernizacji staromiejskiej dzielnicy Płocka. Spektakularnymi realizacjami MTBS na Starym Mieście są pierzeja w ciągu ulicy Kwiatka z Domem Rabina oraz oddany do użytku w 2013 roku Złoty Róg. Jednakże największym placem budowy MTBS sp. z o.o. była dzielnica Podolszyce Południe, gdzie od podstaw wzniesiono kilka osiedli mieszkaniowych: Zagroda, Skiba i Wieś. Osiedle MTBS Podolszyce Południe Wieś zaprojektowane przez Andrzeja Marciniaka i Krzysztofa Hibnera uchodzi za Podolszyce Północ. Budynki MTBS przy al. Armii Krajowej Nowoczesne przedszkole przy ulicy Świętego Wojciecha na Podolszycach Płd wzorcowe. Zostało nagrodzone budowlanym Oskarem, czyli złotą statuetką Budowa Roku 2009. – Wszystkie nowo wznoszone zespoły mieszkaniowe MTBS są zaprogramowane jako przyjazne mieszkańcom, z pełną infrastrukturą komunalną i społeczną – podkreśla wiceprezes spółki Przemysław Berent. – Ponadto doskonale komponują się zarówno w zabytkowej, jak i nowoczesnej substancji urbanistycznej miasta. Płocki MTBS należy do ścisłej czołówki krajowej tej formy budownictwa oraz administracji nieruchomościami w kraju. W 2012 roku nasz MTBS uzyskał po raz drugi z rzędu tytuł Gazeli Roku, awansując na 51. miejsce, najwyższe z płockich firm w województwie mazowieckim oraz 321. miejsce w kraju spośród notowanych w konkursie 3800 podmiotów branży budowlanej. Dyrektor do spraw rozwoju spółki Jarosław Kozanecki dodaje, że płocki MTBS dba szczególnie o jak najwyższą jakość wykonawstwa w swoich osiedlach, co bezpośrednio wpływa na standard życia mieszkańców. Szczególną uwagę zwraca na bezpieczeństwo w osiedlach oraz walkę z hałasem zewnętrznym, który od pewnego czasu staje się w Płocku problemem. Aktualnie MTBS administruje ponad 110 budynkami mieszkalnymi z ponad 4000 lokali, zajmującymi po- Podolszyce Południe ukształtowane zostało przez osiedla MTBS wierzchnię około 200 tys. mkw. Lokale te zamieszkuje około 10 tys. osób, głównie młodych rodzin z dziećmi. Zatem osiedla MTBS muszą być przyjazne dla mieszkańców i funkcjonalne z rozbudowaną infrastrukturą społeczną. Ponad połowa administrowanych przez MTBS budynków stanowią tzw. zasoby własne. W ostatnim okresie oddano do użytku nowoczesne przedszkole przy ul. Świętego Wojciecha z blokiem żywieniowym oraz budynek przy ul. Jasnej złożony z piętnastu lokali mieszkalnych, a także budynek mieszkalno-usługowy przy ul. Sienkiewicza 63. Jeszcze w tym roku przekazany zostanie kolejny budynek mieszkalny, tym razem przy ul. Sikorskiego na Podolszycach Pólnocnych. Nowoczesny gmach składał będzie się z 40 lokali oraz 24 podziemnych miejsc postojowych dla pojazdów. W projektach MTBS znajduje się budowa dużego i nowoczesnego osiedla przy ul. Granicznej. Osiągnięcia płockiej spółki są dostrzegane i honorowane. W 2003 roku firma uzyskała certyfikat jakości ISO 9001:2000. Wśród licznych wyróżnień spółka otrzymała między innymi: Mazowiecka Firma Roku, Złoty Orzeł Mazowieckiego Biznesu (2003), złotą odznaką Zasłużony dla Budownictwa (2006), Budowa Roku (2006 i 2009), Złota Odznaka im. Króla Kazimierza Wielkiego (2008), medal Pro Masovia (2011). n (red.) Podolszyce Południe. Wzorcowe Bajkowe osiedle MTBS Miejskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego sp. z o.o. w Płocku