Sprzed lat - Zofia Olek

Transkrypt

Sprzed lat - Zofia Olek
Zofia Olek-Redlarska
I tak już
zostanie
1
Powstańcza miłość
On z siatką
z cienkich żyłek,
pochylony, z laską,
Ona w ciemnym płaszczu
i fiołkowym kapeluszu
(jeszcze sprzed Powstania),
ich siwe oczy wypatrują
tramwaju, a może przeszłości
drżą usta, w nieporadnym uśmiechu,
Czas myśli ostudził
zasuszył wspomnienia
jak pietruszkę w koszyku.
Nadjechała siódemka!
Odfrunęła para gołębi...
***
Ileż to razy
ustawiałam na stole
wazę
tę z subtelnym szafirowym ornamentem
- ostrożnie
- jest z porcelany
snu
2
Odleciał samolot
- daj mi zapalić papierosa
spóźniłem się
w pół drogi
padał deszcz...
a ja bez parasola...
wystarczy,
że spojrzę w niebo
bez walizek
na szczęście
i znów splotły się
nasze winy, słowa
i ścieżki...
3
Nad Wigrami
Kiedy sięgam pamięcią wstecz, to przed oczyma stają mi wysokie sosny,
rozkołysane wiatrem, a w dali tafla jeziora, po której cichutko suną żaglówki.
Jezioro Białe Wigierskie, puszcza, lasy, knieje. Czerwona kula słońca chyli się
ku zachodowi, sznur kormoranów przemierza przestrzeń bezszelestnie, wiotką
trzcinę kołyszą ważki i trzmiele, których tu też dużo... A w trzcinach
rozświergotane ptasie gniazda. Wigierski raj! Tam też spotkałam niemego
łabędzia, który z dumą wyciągał długą, długą szyję. Śpiewał zapewne poranną
pieśń. Łabędzia rodzina płynęła równiutko tuż za ojcem i matką, a małe co
chwila rozkosznie chowały dzioby w łabędzie skrzydła. Tajemniczy skraj
sitowia, poranna mgła, organowe granie sosen i szum fal przenosił mnie w
zupełnie inny świat, lepszy świat. Przybrzeżny las wnoszony przez opary, tuż za
Klasztorem Kamedułów stawał się nieosiągalny dla moich oczu. Mogłam też
wypatrzeć wśród trzcin pływające ostrożnie gniazda perkoza, a w nich
błekitnobiałe jaja młodych.
Wokół nas las sosnowy i leszczyny, a w lesie wydry, bobry i sarny ciemnookie
wpatrzone w dal. Jakie były zdziwione ludzkim widokiem? Nocą o namiot
uderzał deszcz, jego krople spływały równo po zielonym płótnie. To była
deszczowa symfonia, której nigdy nie zapomnę. Po przebudzeniu schodziłam ku
tafli jeziora. Czułam dreszcz niepokoju, wstawało słońce, jego promienie
tańczyły na brzegu pomostu, potem kryły się w łodzi rybackiej, by tam już
zostać. Witały mnie jaszczurki - w kolorze zielono-żółtym, jakiś czerwony,
zagubiony rak, owalne muszelki wyrzucane przez fale. To były radosne
powitania dnia. Spomiędzy konarów białych brzóz olśniewały mnie swą urodą
fioletowe dzwonki. Tak stąpałam, by ich nie skrzywdzić, nie dotknąć, nie
podeptać. Wieczorami czekały na mnie przy pomoście kwieciste łąki,
odurzający zapach tataraku i błota.
Puszcza - leśne morze, o wielu tajemnicach owadów, mchu i pajęczyn, pachnąca
żywicą, rozgadana ptasim świergotem zabierała mnie na leśne wędrowanie. Tuż
opodal na horyzoncie jeziora pojawił się zarys XVIII wiecznego Klasztoru
Kamedułów. To Stary Folwark pianiem kogutów budził się ze snu. Samotnie
kołysała się łódź w cieniu rybackiej wioski.
Wigry stały się synonimem mojego intymnego spotkania z naturą, poezją,
deszczem i mgłą. Nigdy przedtem i potem nie widziałam piękniejszych
wschodów i zachodów słońca. Nigdy potem nie był tak srebrzysty księżyc
skąpany przed północą w jeziorze. Nigdy nie słyszałam tak dobrze tej ciszy.
I niech już tak zostanie.
4
... (dzieci przyjdą)
dzieci przyjdą
do nas
na bosaka
w podmuchu wiatru
z babim latem
i z tęczą
w bańce mydlanej
z pajdą chleba
usiądą pod jodłą
która pachnie rześko
w ciepłych robionych na drutach
sweterkach
z wełny owczej
napiją się z nami mleka
- słyszysz?
dzieci idą do nas
wczesnym górskim porankiem
***
Niewidomej dziewczynce z Lasek
Pierwiosnki w Twoich oczach
zakwitły łzą
zawilec skulił się
gdy spadł deszcz
Dzień wyfrunął z gniazda
lecz Ciebie ogarnął cień
odtąd nazywasz dłońmi
wszystko
snując nimi marzenia
patrząc
prosto w oczy...
5
***
Zdaje się, że pamiętał swoje imię
uśmiechał się do wszystkich
do Ciebie też
na stopach miał miękkie kapcie
nosił koszulę w kratę,
w której było mu do twarzy
nie słyszał dźwięków
w dzień roznosił chorym zupę
gdy jedli, cieszył się
lubił bawić się na strychu
otwierał tajemnicze kufry i skrzynie
huśtał się na koniu na biegunach
wkrótce zginął
za pajęczyną życia
z tęsknoty
6
Mała stacja
Pociągiem
przez życie
Ucieka świat
jak na karuzeli
Mała stacja...
na przeczekanie
Dróżnik - gawędziarz
ma wąsy i lizak
Znów umknęła jesień
jak tamten pociąg
Szary płaszcz
stary płaszcz
ktoś zostawił
zwykle tu przychodzą
zapomniani
przez Boga
i ludzi
7
Motyle
Nie znam miłości
bo pewnie jej nie ma
Nie umiem o pragnieniach
bo są najskrytsze
Nie umiem
o Tobie,
bo...
Choć kiedyś
udało mi się
na chwilę
zatrzymać
motyle
Twoich słów
***
Miłość
jest dźwiękiem naszych ust
psalmem naszych rąk
gorejącym piaskiem
i krzewem
szlakiem nieznanym
na mapie marzeń
konstelacją gwiazd
łzą
i poezją
8
Ścieżki lata
Zapach traw
unosił słońce
w stronę pagórków
szliśmy pomiędzy zbożem
muskały mnie kłosy
jak Twoje pocałunki
na żółtej ścieżce
tuż przed lasem
zobaczyłam
połyskliwego chrabąszcza
jestem pewna
że śmiał się
z nas
Morskie Oko
Dotykam kilku gwiazd
pochylonych nad nami
Giewont i Mnich
spoglądają na nas
plecak siny
od zimna
a koszula
(ta w kratę)
mokra
od mgły...
Nareszcie
filiżanka gorącej herbaty
powiedziałeś
- kocham...
9
***
Sąsiedzi
z parteru
i z trzeciego piętra
mówią
że obiecujesz,
że kłamiesz,
wyliczasz telefony,
zaproszenia,
domofony,
szepty.
Sąsiedzi mówią,
że nie masz
butów,
że kochasz inną
i byłeś z nią w Japonii
oni dobrze to wiedzą...
Zatrzasnęłam drzwi
(przed plotką)
wróciłeś
bez szalika
10
Sprzed lat
Białą firankę
zawieszam w oknie
a okno w deszczu,
wciąż mokre i mokre
i patrzę, coraz dłużej,
na wzgórze, na wzgórze...
zielono tam, wrzosowo tam
i dym z jałowca i ogniska
i mgła tak nisko...
Ziemniaki ktoś piecze
pod siny wieczór,
a mgła opada nisko,
prosto do moich rąk.
Biorę pędzelek,
i farby niewiele
i maluję mgłę
jest taka leciutka.
11
***
Dziadziusiowi Piotrusiowi
Proszę Cię Boże
o przebaczenie
o litanię dobroci
o ryjówkę, chomika,
szaraka, blask jeziora
między sosnami...
Proszę Cię Boże
o ziarenko maku
pelargonię cierpiącą
z nadmiaru kwiatu
Proszę Cię Panie
byś zapomniał...
Nie zerwę już
malw
sprzed ganku mojego domu
Odjechała cicho bryczka
Zamknąłeś Panie
okiennice
mojego dnia
tuż po podwieczorku
pachniało kawą...
12
Wieczory na działce
Mojemu Ojcu Janowi
Uczyłeś mnie
mowy wieczoru
kiedy trawa piła wodę,
groszek pachniał
zawsze różowo
maciejka wycierała
batystową chusteczką nos
pomidory rumieniły się z lenistwa
a w oddali miasto
szumiało oddechem
nasturcji
A Ty chodziłeś
po ogrodzie
tak cicho
by nie obudzić
pierwszych rumianków
podobnych do tamtych
które przyniosłeś
z rosą na ganek
Spójrz
konewka pełna wody
studnia pełna echa
sprzed lat
sprzed lat
13
***
Nie słyszał
gdy liść
wpadł do studni
gdy trzmiel
uganiał się za osą
gdy wiatr wił z bólu
a ciepły deszcz
uderzał
z nadzieją
na ptasi śpiew
"Czytanka"
Kiedy ziemia łączy się z niebem
jest lato.
Kiedy jest błękit i zieleń
jest lato.
Kiedy wiatr czesze burzom warkocze,
kiedy w stawach żaby rozpoczną rechot,
kiedy deszcz dogaduje się z burzą
jest lato.
14
***
Babci Julii
Cicho skulona
jak ptak
przy starym biurku z sosnowego drzewa.
Wieczne pióro ma w ręku
i atrament granatowy
w kałamarzu.
Okulary.
Jak uczennica sprzed lat.
Jej myśli wirują wśród szarych chmur.
Dzbanuszek
zdziwiony lekko
niezapominajki
zapatrzone
w księżyc, który usnął
skręcony w rogalik.
Ptak usiadł na gałęzi topoli
tuż za oknem.
Strząsnął rosę
nieco zmęczonego
życia,
zabolało serce,
to nic,
uśmiechnęła się i usnęła.
A potem u stóp Matki Bożej
splotła dwa warkocze,
dziewczęce warkocze.
I z wiernym uśmiechem
rozłożyła na kolanach
"Baśnie z tysiąca i jednej nocy"
mała dziewczynka sprzed lat
w czerwonej sukience
przy płonącej świeczkami
choince...
A tymczasem śnieg
zbierał po kolei
promienie słońca
15
liczył lata.
Kora brzozy
marszczyła brwi
i szeptała litanię
do Najświętszej Panienki.
Schody drewniane
z sosnowego drzewa
szukały bosych stóp
Matki Bożej
i Jej oddechu...
Boże,
tak szybko szła
do nieba
tak szybko,
że nie zauważyła
kolejnego poranka
Ale Święty Piotr
ją zauważył.
Widziałam ich razem...
16
ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało
ani serce człowieka nie zdołało pojąć,
jak wiele rzeczy przygotował Bóg tym,
którzy go miłują.
I. List do Koryntian 2.9
Czyż można inaczej pisać o spotkaniu ze Słowem Bożym - niż z szacunkiem do
Jego Słowa, budującego dom w nieznanych mi przestrzeniach czasu
i milczenia. Biblia - Dobra Nowina prowadzi mnie po Twoich śladach Panie, do
Nazaretu, do Jerozolimy, a może i przede wszystkim do Betlejem, w Ziemi, w
której zaczął się na nowo świat w biednej stajni. Ziemia Zabulona i ziemia
Neftalego, Galilea pogan przyjęła Cię na kolana i odrzuciła. Jak miało się
spełnić Słowo proroka Izajasza. I mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło
wzeszło.
A potem Słowo Boże prowadzi nas tam, gdzie najgłębsze i najczystsze z wód Golgota Twojej śmierci. Najtrudniej bowiem człowiekowi jest przejść na drugą
stronę świata. Prowadzi nas też ku Tajemnicy Zmartwychwstania. Opisuje
cudowne uzdrowienie córki Jaira, powstanie Łazarza z grobu.
Zmartwychwstałeś Panie w blasku poranka, w świtaniu i w łzach płaczących
kobiet. Nawet Święta Weronika powtarza nieme słowa rozpaczy, że Cię bolały
kolana,
że
parzyły
usta,
że
błogosławiłeś
zamiast
krzyczeć.
Genezaret..., o wodo, któraś wyciszyła ludzkie sumienie, zatrzymaj tę twarz
odbitą w toni twojej, by odsunąć ludzki lęk, ból, gdy przejdą na tamten brzeg.
Minąłeś Jezu nas... Szymon Cyrenejczyk pomagał Ci, podawał słodkie
winogrona, gdy pragnąłeś. Rozsypała się torba wyrzutów sumienia, tych co stali
obok. Miałeś takie zielone oczy, pełne traw. Skały śpiewały. Niebo było czarne,
a serce nie pękło, bo miało umrzeć na krzyżu. Twoją Matkę przygarnął Święty
Jan - poeta Ewangelista. On już wtedy wiedział, że nic się nie kończy na tym
świecie.
I wierzę, wierzę w Dobrą Nowinę.
Ty idziesz, idziesz. Czy mnie kiedyś
poznasz Panie?
A Twoje słowa, które zapadły
w moje serce są ze mną po dziś dzień.
"Usuńcie się, bo dziewczynka
nie umarła, tylko śpi".
Ewangelia wg św. Mateusza 9.23
17
Droga Krzyżowa
Wyszedłeś przed dom
by przynieść wodę
ze studni...
Zobaczyłeś stopy
w sandałach.
Pozbierałeś łzy niewiast
do chusty Weroniki.
Wiadro upadło
z brzękiem
na próg Twojego Domu.
Podniósł je Cyrenejczyk
a Ty patrzyłeś mu
długo w oczy...
18
Wielkanoc
Rozsypały się wianki
i zioła
przed białym murem
Kościoła,
pasiaste spódnice
oplotły dziewczęta w pół
szczebiotały wczesne ptaki
wiklinowe koszyczki
mieniły się
pisankami, barwnikiem
a żółte bazie
złościły się
na krochmalone serwety.
Mlecze bezwstydnie ciekawe
wychylały długie szyje,
by pozdrowić jadące furmanki.
Pachniało Świętem
A pod białym murem Kościoła
mały żebrak w szarym swetrze
wyciągał wciąż rękę
po okruch chleba
i nieba
19
Już wieczór
Jezu,
już wieczór
i tak było nad Jeziorem Genezaret.
Stąpałeś po jeziorze
piasek usypiał...
słuchałeś nieba,
które umierało
ze strachu
sine wieczorem
grad uderzał w Twoją jasną szatę
z polskiego lnu,
wiatr dzielił włos na czworo
jeszcze dziś
podasz Im chleb
w dłoni
a oni
zamkną Ci oczy
20
Golgota
Cicho jest w Tobie
upadasz
bo musisz
dotknąć twarzą
kamieni
pragnę
położyć rękę
na Twoim Krzyżu
nie pozwalasz
Golgota
pękło niebo
strumień zmęczenia
przykrył ranę ramienia,
drżały drzewa oliwne,
pająk zamarł w bezruchu
Słońce zaszło tak szybko,
by już nie powrócić
na dawne miejsce
runął świat
na kolana
Człowieka przybitego
do bólu.
21
***
Płakały drzewa eukaliptusowe
Zielone oczy gasiły dzieci
modlitwą za łotrów
przebaczały szeptem usta
byś wstał z kolan.
Popatrz to tylko
piach, kurz, deszcz,
tęcza,
która uniosła
ciernie
ku Niebu
Zabierz mnie Panie
pragnąłem dotknąć
Twojego ramienia
cicho jest
tylko w Tobie
22
Szedł sam
Wieczór stał nisko
pomarańczową kulą
wśród świerków
cichego lasu
Ziemia pachniała
palmą wielkanocną
Dzieciaki grały w piłkę,
kurz obsiadał ich buty
On szedł
starym duktem
Święty Jan
przywoływał na Drogę Krzyżową
szedł Jezus
kocie łby gdzieniegdzie
dotykały Jego
białej lnianej sukni.
Dzieciaki grały w piłkę,
a kurz obsiadał ich buty.
Tędy szedł Jezus
nie widziałeś Go?
Święty Jan
przywoływał na Drogę Krzyżową
23
Zaduszki
Lampka z gałązką jedliny
ciepłe światło
dar za miłość wiekuistą
lampka z gałązką jedliny
wśród zasmuconych chryzantem
i cichych szarych chmur...
"Wieczny odpoczynek
racz Im dać Panie..."
***
Mojej Mamie Izabelli
Jesteś
Dobrą Nowiną
ciszą mchu
skulonego przy brzozie
zapamiętaniem
zapomnieniem
skrupułem
Jesteś uśmiechem
kromką chleba
ciepłem nad ranem
Matką
24
***
Wujkowi Staszkowi
Kocham góry
ich szczyty zimne
oparte o chmury
Tęsknię do nich,
gdy gwiazdy
nocą usiądą na pogawędkę
w "Kościeliskiej"
"W Zbójnickiej" z gazdami
zatańczę z gaździnami
na Pasterkę pójdę
w ten niezwykły czas
Bożego Narodzenia
w lichej stajence
Tęsknię do nich, gdy gwiazdy
nocą usiądą na pogawędkę
w "Kościeliskiej"
W "Zbójnickiej" z gazdami
zatańczę z gaździnami
na Pasterkę pójdę
w ten niezwykły czas
Bożego Narodzenia
w lichej stajence
A Zielony Staw
popatrzy wielkim,
zielonym okiem
i zapali po góralsku
fajkę, gdy zabłyśnie
pierwsza gwiazda
nad Ornakiem
W "Zbójnickiej" z gazdami
zatańczę z gaździnami
na Pasterkę pójdę
25
w ten niezwykły czas
Bożego Narodzenia
w lichej stajence
Kocham góry,
ich szczyty zimne,
oparte o chmury.
Do nich tęsknię,
gdy pachnie
w domu świerkiem
Zasłuchanie
To jest piosenka
piosenka o piosence
skąpanej po uszy
w błocie
i w kłopocie
wypadła z rynny
bo tam ciasno
i zimno
i ciemno
a deszczu łza
maleńka
to jest śpiewna piosenka
w kapeluszu ze słomki
i w spódniczce z koronki.
26