Tekst – Barbara Komosa, klasa 2c
Transkrypt
Tekst – Barbara Komosa, klasa 2c
TEKST: Barbara Komosa, klasa 2c Gorączka halloweenowej nocy Kiedy najpopularniejszym warzywem staje się dynia, po zmroku na ulicy można spotkać nawet hrabiego Drakulę. Czy 31 października warto wychodzić z domu? Wydrążone dynie ze świecami w środku, czy ozdoby w kształcie zjaw i duchów, to coraz częstszy rekwizyt w polskich domach i na wystawach sklepowych. Pojawiają się pod koniec października i zwiastują nadejście Halloween, które już na dobre wpisało się do kalendarza najważniejszych wydarzeń w roku. Jeszcze kilka lat temu niewiele osób słyszało o tym święcie. Ale od pewnego czasu każdy szanujący się klub, kino, kawiarnia czy restauracja wymyśla tego dnia przeróżne atrakcje dla osób chętnych do zabawy. Na „krwawy wieczór” czy „scary party” przychodzi wielu młodych ludzi, bo to właśnie oni chcą obchodzić to święto. - Zapanowała osobliwa moda na Halloween. To nie inicjatywa młodzieży, tylko speców do marketingu – uważa Sylwia, nastolatka z Warszawy. Sama nigdy nie była na zabawie halloweenowej w klubie, ale zazwyczaj organizuje tego wieczoru jakieś kameralne spotkanie z przyjaciółmi. Zagłębiają się wtedy w historie pełne grozy i tajemniczości. Irytuje ją fakt, że połowa ludzi obchodząca Halloweeen nie zna pochodzenia tego święta. A moda na halloweenowe szaleństwo przybyła do Polski ze Stanów Zjednoczonych, gdzie to święto jest obchodzone najhuczniej. To jedna z nielicznych tradycji tego niespełna 300letniego państwa. Nocą 31 października dzieci przebrane za zmory, zjawy, duchy i potwory odwiedzają domy i wypowiadają zdanie: „trick or treat”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „cukierek albo psikus”. W ten sposób nakłaniają sąsiadów do poczęstowania ich garścią słodyczy. Niespełnienie prośby kończy się żartem, np. posmarowaniem klamki pastą do zębów. Krzysztof Chodorowski, 29-letni mieszkaniec Warszawy, sądzi, że maratony filmowe są bardzo dobrym pomysłem na spędzenie tego wieczoru. Twierdzi, że jest tradycjonalistą i nie goni za modą. Przyznaje jednak, że „straszny” film pozwala mu się zrelaksować po dniu pełnym obowiązków. Otwarcie mówi, że nigdy nie uczestniczył w żadnej imprezie halloweenowej. Sam nie zamierza brać w nich udziału, ale nie zabroniłby pójść na nie swoim dzieciom, jeżeli tylko miałyby na to ochotę. Nie należy do sporej grupy osób, które uważają, że zabawa w Halloween jest niebezpieczna i może być pierwszym stopniem do piekła.