MÓDL SIE I PRACUJ
Transkrypt
MÓDL SIE I PRACUJ
MÓDL SIE I PRACUJ TygodNIK PARAFII PW. ŚW. PIOTRA I PAWŁA W KRAKOWIE-TYŃCU – Nr 27 (171) 13 Września 2015 2 Módl się i pracuj Czytania mszalne na 24. Niedzielę, rok B Pierwsze czytanie Bóg wspiera swego Sługę w prześladowaniach Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi? (Iz 50,5-9a) Psalm responsoryjny Ref.: W krainie życia będę widział Boga. Miłuję Pana, albowiem usłyszał * głos mego błagania, / bo skłonił ku mnie swe ucho * w dniu, w którym wołałem. Oplotły mnie więzy śmierci, † dosięgły mnie pęta otchłani, * / ogarnął mnie strach i udręka. / Ale wezwałem imienia Pana: * „O Panie, ratuj me życie!” Pan jest łaskawy i sprawiedliwy, * Bóg nasz jest miłosierny. / Pan strzeże ludzi prostego serca: * byłem w niewoli, a On mnie wybawił. Uchronił bowiem moją duszę od śmierci, * oczy moje od łez, nogi od upadku. / Będę chodził w obecności Pana * w krainie żyjących. Drugie czytanie Wiara nie połączona z uczynkami jest martwa Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta”, a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: „Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki”. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz, lecz także i złe duchy wierzą i drżą. (Jk 2, 14-18) Ewangelia Zapowiedź męki Chrystusa Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?” Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”. On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Je- Nr 27 (171) – 13 Września 2015 śli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa”. (Mk 8,27-35) Rozważanie Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa (Mk 8,35). To zdanie Pan Jezus najczęściej powtarza w Ewangelii. Ma ono widać dla Niego zasadnicze znaczenie. Jak ważne jest ono dla Niego osobiście, widać po Jego reakcji na słowa św. Piotra, który pragnął uspokoić Pana Jezusa i odsunąć „złe myśli” – jak się wydawało Piotrowi – o śmierci. W odpowiedzi usłyszał: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie (Mk 8,33). Trudno o mocniejsze odrzucenie pocieszających argumentów. Święty Piotr powiedział to, co pewnie powiedziałaby większość z nas – chciał pocieszyć swojego Mistrza i odsunąć od Niego tragiczną perspektywę śmierci. Zobaczmy, jak my sami jesteśmy nastawieni na zachowanie obecnego życia. W składanych sobie życzeniach mówimy zazwyczaj o zdrowiu, pomyślności i długim życiu. Kiedy przychodzi ciężki moment odejścia najbliższych, staramy się ratować ich życie za wszelką cenę. Tak samo, gdy zagrożone jest nasze życie. I pewnie samo ratowanie życia nie jest czymś złym, ale często przy tej okazji zapominamy o tym, że najważniejsze jest nasze przygotowanie się na śmierć. W chaosie zabiegów o ratowanie życia często zapominamy o przygotowaniu na spotkanie z Panem. Nasze życie wcześniej czy później i tak się zakończy. Nie da się ocalić życia na tym świecie. To, co pozostaje, to nasze spotka- 3 nie z Panem i to jest najważniejszy oraz najpiękniejszy moment w naszym życiu. Kiedy popadamy w panikę, tracimy całą godność i doniosłość śmierci, która w istocie jest przejściem do pełni życia. Kto chce zachować swoje życie – czyli kto za wszelką cenę chce utrzymać swoje życie na tym świecie, ten i tak je straci, bo takie jest prawo życia biologicznego. Słowa: Kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii odnoszą się wpierw do świadków, którzy ponieśli śmierć za Chrystusa i głoszoną Ewangelię, ale odnoszą się one także do tych, dla których życie doczesne nie jest wszystkim, nie jest najważniejsze i dla Ewangelii potrafią poświęcić wiele z tego, co oferuje im świat. Odnoszą się one do wszystkich, dla których Chrystusa i Jego Ewangelia są ważniejsze od komfortu życia na tym świecie. Pierwsze czytanie z proroka Izajasza dobrze oddaje wewnętrzny wybór, jaki stoi u podstawy dobrej lub złej postawy człowieka: Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem (Iz 50,5n). Istotne pozostaje to, czego w sobie słuchamy. Czy słuchamy głosu własnych namiętności, lęków, pragnień, upodobań, doczesnych nadziei – czyli tego, co Pan Jezus i św. Paweł nazywają światem? Czy przyjmujemy od Boga otwarte ucho do słuchania Jego głosu – czyli żyjemy według Ducha? Oczywiście tym uchem jest, praktycznie rzecz biorąc, nasze sumienie, w którym Bóg przemawia do nas osobiście. Co jest dla nas ważne: sumienie czy ludzkie oczekiwania i nadzieje? Na tym poziomie rozstrzyga się prawdziwa walka o nasze życie. Tutaj sami wybieramy życie 4 Módl się i pracuj lub śmierć. Idąc za ludzkimi nadziejami na tym świecie, tak czy inaczej stracimy je. Jeżeli jednak potrafimy powstrzymać nasze lęki i namiętności, wsłuchując się w wewnętrzny głos pochodzący od Boga, to budujemy w sobie nadchodzące dla każdego z nas spotkanie z Bogiem, które niewątpliwie nastąpi w chwili śmierci. Wtedy wszystkie ludzkie względy i wszelkie namiętności stracą dla nas jakiekolwiek znaczenie. Wszystko to będzie za nami. Przed nami jedynie spotkanie z żywym Bogiem. Prorok Izajasz, wydaje się, osiągnął tę perspektywę patrzenia, gdyż jego determinacja pójścia za Bogiem jest wręcz heroiczna: Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspo maga! Któż mnie potępi? (Iz 50,8n). Dla nas, chrześcijan, ta perspektywa eschatologiczna, czyli spojrzenie od strony ostatecznego spotkania z Bogiem, jest zasadnicza, ponieważ nasza nadzieja nie zawiera się w pomyślności w życiu doczesnym, ale w naszym udziale w zmartwychwstaniu Jezusa. Nasza wiara rozpoczęła się od wiary w zmartwychwstanie i nadzieja na nie powinna być w nas zawsze większa niż wszelkie oferowane nam nadzieje doczesne, a także większa od wszelkich, najmocniejszych nawet, nacisków i gróźb. Drugie czytanie wskazuje jednocześnie na to, że nasze słuchanie głosu Boga musi wyrazić się konkretnymi czynami. Wielkim zagrożeniem wiary jest idealizm oderwany od życia. Można mieć wspaniałe idee, opowiadać się za najwyższymi wartościami i nawet być ich głosicielem, natomiast samemu ich we własnym życiu nie realizować. Święty Jakub, „brat Pański”, czyli krewny Pana Jezusa, pisze wyraźnie: wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2,17). Dopiero wiara, czyli zawierzenie słowu Jezusa, połączona z praktyką życia wprowadza nas w szkołę życia ewangelicznego. Dopiero wtedy naprawdę stajemy się uczniami Pana Jezusa, a w naszym sercu dokonuje się przemiana. To praktyka czyni mistrzem, a nie sama teoretyczna wiedza, choćby najlepsza i najbardziej poprawna. Święty Jakub przypomina, że i złe duchy wierzą i drżą (Jk 2,19). Ich „wiara” nie daje zbawienia, ale jest jedynie źródłem lęku. Sprawa jest niezmiernie ważna, gdyż sam Pan Jezus ostrzegał nas przed słuchaniem bez jednoczesnego posłuszeństwa Jego słowom: Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7,26n). Owym „wielkim upadkiem” jest utrata życia, które każdy z nas chce osiągnąć. Wiary musimy się uczyć na co dzień. A nauka polega na nieustannym wysiłku praktykowania zasad Ewangelii i w ich świetle doświadczania prawdziwości słów Jezusa: kto traci życie z Jego powodu, ten je w istocie odnajduje. Jego przejawem jest: miłość, radość, pokój, opanowanie, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność (Ga 5,22n). To są wewnętrzne owoce prawdziwego życia, których nam nikt nie jest w stanie odebrać już tutaj, na ziemi, a które jednocześnie są zapowiedzią pełni życia nam obiecanego. o. Włodzimierz Zatorski OSB (z książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień, T. 5: Okres Zwykły 24-34 tydzień) Nr 27 (171) – 13 Września 2015 5 Bulla o Nadzwyczajnym Jubileuszu Miłosierdzia Misericordiae Vultus FRANCISZEK BISKUP RZYMU SŁUGA SŁUG BOŻYCH DO WSZYSTKICH, KTÓRZY BĘDĄ CZYTAĆ TEN LIST Podczas Wielkiego Postu w tym Roku Świętym zamierzam wysłać Misjonarzy Miłosierdzia. Będą znakiem matczynej troski Kościoła o Lud Boży, aby wszedł on w głębokości bogactwa tej tajemnicy tak fundamentalnej dla naszej wiary. Będą to kapłani, którym udzielę władzy przebaczenia grzechów zarezerwowanych dla Stolicy Apostolskiej, aby podkreślić wielkość ich posłania. Będą przede wszystkim żywym znakiem tego, jak Ojciec przygarnia tych, którzy szukają jego przebaczenia. Będą Misjonarzami Miłosierdzia, ponieważ będą kształtować ze wszystkimi spotkanie pełne człowieczeństwa, źródło uwolnienia, bogate w odpowiedzialność za przezwyciężenie trudności i podjęcie nowego życia otrzymanego w Chrzcie świętym. W ich misji pozwolą się oni poprowadzić słowom Apostoła: «Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie» (Rz 11,32). Wszyscy bowiem, nie wyłączając nikogo, wezwani są do przyjęcia tego apelu miłosierdzia. Niech misjonarze żyją tym wezwaniem wiedząc, że mogą utkwić swój wzrok w Jezusie: «miłosiernym i wiernym arcykapłanie» (por. Hbr 2,17). Proszę współbraci Biskupów o zaproszenie i o przyjęcie tych misjonarzy, aby byli przede wszystkim przekonującymi kaznodziejami miłosierdzia. Niech zostaną zorganizowane w diecezjach „misje ludowe”, tak aby misjonarze ci stali się zwiastunami radości i przebaczenia. Uprasza się ich, aby sprawowali Sakrament Pojednania dla ludu, by czas łaski ofiarowany w tym Roku Jubileuszowym pozwolił wielu synom, którzy są daleko, odnaleźć drogę do ojcowskiego domu. Niech Pasterze, przede wszystkim w tym intensywnym czasie Wielkiego Postu, z troską zachęcają wiernych do powrotu „do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę” (Hbr 4,16). Słowo przebaczenia niech dotrze do wszystkich, a wezwanie do doświadczenia miłosierdzia niech nie pozostawi nikogo obojętnym. Moje zaproszenie do nawrócenia kieruję z jeszcze większą intensywnością do tych osób, które znajdują się daleko od łaski Boga ze względu na sposób, w jaki żyją. Myślę w sposób szczególny o tych mężczyznach i kobietach, którzy należą do grup przestępczych, jakiekolwiek by one były. Dla waszego dobra proszę was o zmianę życia. Proszę was w imię Syna Bożego, który, chociaż walczył z grzechem, nigdy nie odrzucił grzesznika. Nie wpadajcie w straszliwą pułapkę myślenia, że życie zależy od pieniędzy, i że wobec nich wszystko inne staje się pozbawione wartości i godności. To jest tylko iluzja. Nie zabierzemy pieniędzy z nami po śmierci. Pieniądze nie dają nam prawdziwej radości. Przemoc, użyta do zdobycia pieniędzy ociekających krwią, nie czyni człowieka ani mocnym, ani nieśmiertelnym. Dla wszystkich, wcześniej lub później, przyjdzie sąd Boży, od którego nikt nie będzie mógł uciec. 6 Módl się i pracuj Kraków, 26 sierpnia 2015 r. List pasterski Metropolity Krakowskiego, przed uroczystością beatyfikacji Służebnicy Bożej Klary Ludwiki Szczęsnej Drodzy Bracia i Siostry, W Ewangelii dzisiejszej niedzieli Jezus stawia pytanie o miejsce Boga w życiu człowieka. Jednocześnie przypomina, że aby w pełni stać się Jego uczniem, należy przyjąć ewangeliczny sposób myślenia i działania. W pełni dojrzałej odpowiedzi na pytanie: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” swoim świętym życiem udzieliła Służebnica Boża, Klara Ludwika Szczęsna, współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, której beatyfikacja odbędzie się w niedzielę 27 września br., w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Uroczystości będzie przewodniczył kard. Angelo Amato, Prefekt Kongregacji do Spraw Kanonizacyjnych. Jesteśmy wdzięczni Ojcu św. Franciszkowi, że w Roku Życia Konsekrowanego, a zarazem w jubileuszowym roku 250. rocznicy ustanowienia na ziemiach polskich święta Najświętszego Serca Pana Jezusa, daje Kościołowi w Polsce nową błogosławioną, która dorastała do świętości w królewskim mieście Krakowie, zapatrzona w pełne Miłości Serce Jezusa. 1. Kontekst historyczny, środowisko rodzinne i młodość Czas drugiej połowy XIX wieku, w którym dane było żyć Ludwice Szczęsnej, naznaczony był ważnymi wydarzeniami. Dokonywały się przemiany gospodarcze i społeczne. Obradował Sobór Watykański I. Kościół podejmował działania na rzecz najuboższych. Ziemie polskie były podzielone pomiędzy państwa zaborcze, które ograniczały Kościołowi możliwości oddziaływania duszpasterskiego. Pod zaborem rosyjskim dokonano kasaty niemal wszystkich klasztorów. Najkorzystniejsze dla narodu polskiego warunki panowały w zaborze austriackim. Klara Ludwika Szczęsna przyszła na świat 18 lipca 1863 r. w Cieszkach, na terenie dzisiejszej diecezji płockiej. Była szóstym z siedmiorga dzieci Antoniego i Franciszki. Jako dwunastoletnia dziewczyna Ludwika przeżyła śmierć matki. Wtedy swoje życie zawierzyła Maryi. Mając 17 lat, sprzeciwiła się woli ojca, który nakłaniał ją do zawarcia małżeństwa i opuściła dom rodzinny. Przez pięć lat utrzymywała się z krawiectwa, a przy tym rozeznawała, jak odpowiedzieć na łaskę powołania, którą odczuwała w swoim sercu. Nr 27 (171) – 13 Września 2015 2. W Zgromadzeniu Sług Jezusa Mimo represji władz zaboru rosyjskiego, życie konsekrowane nie przestawało się rozwijać. O. Honorat Koźmiński OFMCap., beatyfikowany przez św. Jana Pawła II, odpowiadając na wyzwania czasów, zakładał bezhabitowe zgromadzenia. W sierpniu 1885 r. Ludwika Szczęsna została jedną z pierwszych sióstr, które kształtowały początki bezhabitowego Zgromadzenia Sług Jezusa. Siostry tego zgromadzenia opiekowały się służącymi, młodymi kobietami przybywającymi z biednych wsi i małych miasteczek do Warszawy w poszukiwaniu pracy. W 1889 r., jako przełożona wspólnoty sióstr, rozpoczęła posługę w Lublinie, kierując pracownią krawiecką. Po rewizji przeprowadzonej przez policję carską w jej mieszkaniu, nakazano jej opuszczenie Lublina. W tym samym czasie w Krakowie Bractwo Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej objęło opieką służące, organizując dla nich „przytulisko”. W imieniu Bractwa profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, ks. Józef Sebastian Pelczar zwrócił się do o. Honorata Koźmińskiego o przysłanie sióstr ze Zgromadzenia Sług Jezusa. Do tej pracy została skierowana s. Szczęsna, która po przybyciu do Krakowa w 1893 r. zaczęła kierować przytuliskiem. Dzieło rozwijało się pomyślnie, a równocześnie pojawiła się możliwość rozwoju Zgromadzenia Sług Jezusa w Galicji. Kiedy projekt ten nie został przyjęty przez przełożonych, ks. Pelczar postanowił założyć nowe zgromadzenie. Ludwika Szczęsna wiedziała, że nie może wraz z siostrami wrócić do zaboru rosyjskiego, natomiast w Galicji otwierała się dla niej możliwość jawnego służenia Bogu i ludziom potrze- 7 bującym. Tę okoliczność odczytała jako znak woli Bożej i podjęła trudną decyzję opuszczenia Zgromadzenia Sług Jezusa. 3. Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 15 kwietnia 1894 r. s. Szczęsna z innymi kandydatkami dała początek nowej rodzinie zakonnej – habitowemu Zgromadzeniu Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Wrażliwa na odczytywanie Bożych natchnień, wiernie wypełniała wskazania Założyciela – dziś św. Józefa Sebastiana Pelczara. Codzienne życie nowej wspólnoty skoncentrowane było wokół tajemnicy Najświętszego Serca Jezusa. Jako pierwsza nowicjuszka w 1894 r. roku otrzymała habit oraz przyjęła nowe imię zakonne – s. Klara. Od początku pełniła obowiązki mistrzyni i przełożonej wspólnoty, stając się współzałożycielką zgromadzenia. Przez 22 lata jej przełożeństwa zgromadzenie rozwinęło się i prężnie działało. W liście na Rok Życia Konsekrowanego Ojciec Święty Franciszek napisał: „fantazja miłości założycieli zgromadzeń nie znała granic i potrafiła otworzyć niezliczone drogi, aby wnosić tchnienie Ewangelii w najróżniejsze dziedziny życia społecznego”. I tak działo się w historii życia s. Klary, zatroskanej o los młodych kobiet oraz wszystkich ludzi słabych i bezbronnych. Dzięki jej otwarciu na potrzeby Kościoła, społeczeństwa i na inspiracje założyciela, zakres pracy Sióstr Sercanek ciągle ulegał poszerzaniu. Do początkowej opieki nad służącymi i robotnicami doszło pielęgnowanie chorych, prowadzenie ochronek dla dzieci, szkół gospodarczych dla dziewcząt, organizowanie kursów szycia oraz katechizacja. Szczególny rozdział w historii zgromadzenia stanowiła posługa pielęgniarska sióstr wobec chorych i rannych żołnierzy w szpitalach polowych podczas pierwszej wojny światowej. 8 Módl się i pracuj Matka Klara otworzyła ok. 30 sercańskich domów zakonnych. Kierowała całą wspólnotą aż do chwili swego przejścia do wieczności w 1916 roku. Jej relikwie znajdują się w kościele przy klasztorze Sióstr Sercanek na ul. Gancarskiej w Krakowie. 4. Chrześcijańskie postawy duchowe M. Klary Ojciec święty Franciszek przypomniał w liście do osób konsekrowanych, że „Jesteśmy powołani, by doświadczyć i pokazywać, że Bóg może wypełnić nasze serca i uczynić nas szczęśliwymi”. Sługa Boża Klara Szczęsna swoim życiem dała piękne świadectwo realizacji tego powołania. Czerpała radość i siłę z umiłowania tajemnicy Najświętszego Serca Jezusowego. Wzrastała w szkole Serca Jezusa. Przyjmując trudne wydarzenia życia – chorobę, cierpienia i przeciwności, uczyła się pokory i cichości. W drodze do świętości towarzyszył jej kierownik duszy i założyciel zgromadzenia, św. Józef Sebastian Pelczar, polecając: „Jeśli chcesz poznać ogrom tej miłości (…) rozważaj trzy wieczne pomniki miłości: żłóbek, krzyż i ołtarz”. Słowa: Wszystko dla Serca Jezusowego! stały się programem jej życia. Trwając gorliwie na adoracji przed Najświętszym Sakramentem, Matka Klara uczyła się przede wszystkim ofiarnej służby bliźnim. W jednej z medytacji zapisała: „Miłość Boga i bliźniego to jedno (…) Serce Jego pragnie niezmiernie naszej wzajemnej miłości. Byłem głodny, nakarmiliście Mnie, byłem chory - pielęgnowaliście Mnie, byłem w więzieniu - nawiedziliście Mnie. To są korony miłości bliźniego. W bliźnim jest Jezus. Cokolwiek uczyniliście temu najmniejszemu z braci moich, Mnieście uczynili”. Jako służebnica Serca Jezusa Matka Klara wyróżniała się wrażliwością i otwartością na problemy najbardziej potrzebujących. Każdego człowieka darzyła szacunkiem. Symbol SERCA, wyhaftowany na habicie Matki Klary, odkrywa przed nami tajemnicę jej świętości, do której Bóg zaprasza każdego chrześcijanina. To droga zwyczajnej codzienności, ale przeżywanej z MIŁOŚCIĄ. Niech Sługa Boża Klara Szczęsna, wkrótce błogosławiona, wyprasza nam łaskę miłowania Boga ponad wszystko i pełnienia Jego woli w życiu codziennym. Niech jej przykład zachęci nas do budowania cywilizacji miłości we współczesnym świecie i uruchamia wyobraźnię miłosierdzia wobec bliźnich potrzebujących pomocy i wsparcia. Zapraszając do udziału w uroczystościach beatyfikacyjnych, z serca Wam błogosławię. Zjednoczeni wokół Serca Jezusa cz. III Siostry bez habitów, kobiety świeckie konsekrowane, kobiety i małżeństwa – żyjący w świecie, by dawać świadectwo Bożej miłości do ludzi. Łączy ich wielkie nabożeństwo do Serca Jezusowego. Na naszych ziemiach Polska była drugim, po Portugalii, krajem, który zaszczepił charyzmat Oblatek Serca Jezusa na swoim terenie. Ponad 120 lat temu, w grudniu 1894 roku w Krakowie, staraniem ks. Leona Zbyszewskiego zwolennika reformy życia społecznego w będącej pod zaborami Ojczyźnie, powstała pierwsza w Polsce placówka wychowawcza oblatek – seminarium nauczycielskie Nr 27 (171) – 13 Września 2015 9 turach Caritas, oblatki wspomagają parafię pw. Chrystusa Odkupiciela na osiedlu Warszawskim w Poznaniu, na terenie której znajduje się Dom. Jedna z Sióstr wspomaga w sposób szczególny misje, wykonując ręcznie różne upominki, m.in. z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocnych. W Częstochowie oblatki zamieszkały tuż pod Jasną Górą, organizując spotkania i rekolekcje dla dziewcząt z terenu zaboru rosyjskiego. W okresie Spotkanie formacyjne oblatek świeckich w Poznaniu I wojny światowej opiekowały się sierotami wojennymi, a później powstały przygotowujące nauczycieli dla wiejskich tu zawodowe szkoły krawiectwa i hafciarszkół w Galicji. Dziś, w Krakowie-Tyńcu stwa oraz szkoła podstawowa. Po II wojnie znajduje się Dom główny Oblatek w Polsce, światowej, wskutek ogólnej reorganizacji który służy przede wszystkim jako miejsce wychowania dzieci i młodzieży, Siostry proodnowy duchowej dla oblatek świeckich wadziły Dom Dziecka dla dziewcząt ze śrooraz oblatek zjednoczonych i małżeństw dowisk moralnie zagrożonych. W następzjednoczonych. Ponadto znajdują tu lokum nych latach dzieci te zostały umieszczone oraz pomoc materialną i duchową student- w Zakładzie dzieci specjalnej troski. Natoki. Dom też jest przystosowywany do przyj- miast w latach 70. Siostry wycofały się z pramowania grup rekolekcyjnych. Wspólnota cy w Zakładzie, podejmując organizowanie Sióstr Oblatek SJ współpracuje z duszpa- rekolekcji dla młodzieży i przyjmowanie sterstwem parafialnym w Tyńcu. pielgrzymów. Obecnie, jedna z Sióstr praDziałalność Iinstytutu na terenie Wiel- cuje w Centrum Duchowości Ignacjańskiej. kopolski rozwijała się w okresie międzywoW swoim Domu w Szczawnicy-Jajennym i częściowo powojennym. W Po- workach, który przyjmuje na odpoczynek znaniu oblatki zorganizowały kształcenie i formację zawodową, uwzględniającą także wartości narodowe i religijne, przyszłych ochroniarek (przedszkolanek) i pielęgniarek. Likwidacja przez władze komunistyczne ochronek i przedszkoli zmusiła oblatki do podjęcia pracy w parafiach lub w przedszkolach państwowych. Był to też okres znacznego spadku powołań. W tym czasie Siostry (oblatki zakonnice) otworzyły w Poznaniu pracownię szat liturgicznych, będącą dziełem wspierania „ubogich kościołów”. Dziś, modlitwą i pracą w struk- Oblatki zakonnice i świeckie w Kaplicy Domu w Poznaniu 10 Módl się i pracuj oblatki z całego Instytutu, rodziny, osoby świeckie i kapłanów, Siostry są zaangażowane w duszpasterstwie parafialnym oraz apostolstwie domowym chorych. Niezależnie jednak od tego, co robią i gdzie żyją, oblatki pamiętają o wezwaniu Matki Założycielki:”Pokażcie światu radość z przynależenia do Boga”. (c.d.n.) Instytut Oblatek Serca Jezusa w sieci: www.osj-instytut.org Domy Instytutu: Kraków, ul. Zagórze 11, tel. 12 267 50 62 Poznań, ul. Toruńska 5, tel. 61 879 45 70 Częstochowa, ul. Bp Kubiny 12, tel. 34 324 89 98 Szczawnica-Jaworki, ul. Kościelna 13, tel. 18 262 21 81 O. Leon Knabit OSB pytanie i pytania A co my byśmy odpowiedzieli Jezusowi, gdyby nas zapytał, za kogo Go uważamy? Mam nadzieję, że odpowiedzielibyśmy za św. Piotrem: „Ty jesteś Bóg, Zbawiciel”, a może nawet: „mój Przyjaciel”? Często przecież powtarzamy w modlitwie prywatnej, czy w kościele „Wierzę w Jednego Boga... i w Jezusa Chrystusa”. Ale też trzeba sobie postawić pytanie: a jak to jest z tą wiarą na co dzień? Czy dzięki niej Jezus jest dla nas żywym Człowiekiem, będącym zawsze blisko nas – bo aż trudno jest powiedzie „w nas” – że rozumie nas, wspomaga, podtrzymuje na duchu? Oj, to bardzo trudne! Owszem, ale nie niemożliwe. Ile razy słyszymy po śmierci kogoś bliskiego: „Ja czuję, że ta osoba jest blisko mnie. Rozmawiamy wprost ze sobą. Przedstawiam jej swoje sprawy i kłopoty”. To się udaje, kiedy między tymi osobami była na ziemi prawdziwa miłość. A taką prawdziwą miłość trudno dzisiaj znaleźć. Szczęśliwi, którzy doświadczają jej w rodzinie. To wszystko się łączy: miłość między członkami rodziny ułatwia miłowanie Jezusa. Jeśli zaś kocham Jezusa, łatwiej mi jest kochać brata, siostrę, rodziców, czy dzieci, a nawet wszystkich ludzi, którzy się ze mną z woli Bożej spotkają. Po prostu – łatwiej jest być dobrym. A teraz pytanie już kolejne: ilu znamy dobrych ludzi, inaczej, o ilu ludziach możemy powiedzieć, że to jest dobry człowiek? A czy o mnie można powiedzie: dobry mąż, dobra żona, dziecko, pracownik, sąsiad? A jeśli tak, to czy czuję, że dopomógł mi w tym Jezus, mój Bóg, Zbawiciel, Przyjaciel? Młodzi śpiewają dzisiaj w piosence: „Dzisiaj światu potrzeba dobroci, by niepokój zwyciężyć i zło”. Ano, potrzeba... Piszę te słowa w Częstochowie, gdzie Matkę Jasnogórską proszę o dobro dla wszystkich tynieckich serc, słów i czynów. Nr 27 (171) – 13 Września 2015 11 Ku Kalwaryjskiej Pani – tyniecka pielgrzymka do Kalwarii Zebrzydowskiej Droga wiodła przez Skawinę (gdzie dołączyło do nas kilka zaprzyjaźnionych osób, a wśród nich skawińska scholantka z gitarą), Rzozów – gdzie tradycyjnie zatrzymaliśmy się na pierwszy, dobrze już zasłużony, postój, Grabie – to był już trzeci postój, po- W upalny czwartkowy poranek, jakich wiele było tego lata, na dziedzińcu tynieckiego opactwa zebrała się prawie dwudziestoosobowa grupa pielgrzymów, która zdecydowała się podjąć trud wędrówki do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po Mszy św. pielgrzymi wyruszyli na szlak ze śpiewem kalwaryjskiej pieśni, prowadzeni przez wieloletniego przewodnika – pana Janusza Oleksego. W czasie drogi repertuar był dużo bardziej współczesny, ale ostatecznie jednym z przebojów stała się pieśń zdecydowanie tradycyjna z każdorazowo radośnie zapowiadanym refrenem: „Ślicznaś!”. Tym razem szczęśliwie było nas dwa razy więcej niż w ubiegłym roku a najbardziej cieszył fakt, iż wśród pielgrzymów, znaleźli się także przedstawiciele młodzieży i dzieci. nieważ w Rzozowie, mieliśmy jeszcze jeden tradycyjny przystanek, którego nie dało się uniknąć J. Już tradycyjnie najgościnniej zostaliśmy przyjęci w Zebrzydowicach, gdzie po ponad sześciu godzinach marszu, pod zdecydowanie zbyt słonecznym niebem, mogliśmy posilić się wspaniałym bigosem z młodej kapusty (niestety piszący te słowa z powodu zmęczenia nie był w stanie spróbować tych delicji, czego do dziś żałuje 12 L). Stamtąd wyruszyliśmy na ostatni etap drogi, aby po godzinie stanąć w kaplicy Kalwaryjskiej Pani. Potem pożegnawszy część pątników wracających do Tyńca, udaliśmy się na nocleg, którego już od kilku lat udzielają nam siostry serafitki posiadające klasztor usytuowany tuż przy sanktuarium. Kolejne dwa dni były okazją do wędrowania po kalwaryjskich dróżkach. Zatem w piątek, po Mszy św. przeszliśmy dróżki Pana Jezusa, a w sobotę podążyliśmy dróżkami Matki Boskiej. Podczas tej drogi tyniecka grupa w sposób cudowny rozrosła się kilkakrotnie, gdyż poza przybywającymi tu tyńczanami (w tym roku niestety towarzyszyli nam jedynie w sobotę), kilkadziesiąt nieznanych nam Módl się i pracuj osób postanowiło dołączyć się do nas na czas kalwaryjskiej modlitwy. Dodatkowo, po południu była okazja uczestniczyć w tutejszych wielkich uroczystościach, na które jednak każdy udawał się indywidualnie, zależnie od sił i duchowych potrzeb. W niedzielę, gdy przyszedł czas powrotu, pogoda wydawała się nieco bardziej miłosierna, choć słońce jeszcze przy wyjściu świeciło zdecydowanie zbyt mocno. Po Mszy św. w kaplicy gościnnych sióstr wyruszyliśmy w kierunku domu, aby już po niedługim czasie zatrzymać się u zebrzydowickich gospodarzy, którzy znowu ugościli nas ponad pielgrzymkowe standardy. Gdy wyruszaliśmy w dalszą drogę, jeszcze nic nie zapowiadało tego, co miało nas spotkać. Kiedy pokonaliśmy dość strome podejście za Przytkowicami i po raz ostatni spojrzeliśmy na kalwaryjski kościół, naszym oczom ukazały się unoszące się nad nim bardzo ciemne chmury, które bynajmniej nie wróżyły pięknej pogody. Jedyna nadzieja była w tym, że obiorą one inny kierunek wędrówki niż na- Nr 27 (171) – 13 Września 2015 sza pielgrzymkowa kompania. Kiedy jednak dotarliśmy do Grabi, okazało się, że plany podróży mamy dosyć zbieżne. Dość szybko nadciągnęła burza i ulewa. Na szczęście Matka Boża rozpostarła swój opiekuńczy płaszcz powstrzymując nawałnicę do chwili, aż spokojnie rozlokowaliśmy się pod dachem. Tu przyjęto nas ciastem i herbatą. Po chwili od strony Skawiny dotarła też dostawa pizzy, którą mogliśmy się solidnie pokrzepić, przeczekując deszcz. Niestety, nie zamierzał on przestać padać, ale szczęśliwie na tyle zelżał, że mogliśmy, opakowani w płaszcze przeciwdeszczowe, wyruszyć w dalszą drogę. W Skawinie przyłączyła się do nas zaprzyjaźniona grupa pielgrzymów, 13 która z gitarą i śpiewem towarzyszyła nam w ostatnim odcinku pielgrzymki. Ponieważ wędrowanie w deszczu ma też swoje plusy, bez większych kłopotów nie tracąc czasu na postoje (poza małą przerwą, którą wymogła na nas natura J) dotarliśmy do granic Tyńca. Tu tradycyjnie zostaliśmy powitani kwiatami i kompotem przez oczekujących parafian. Na koniec pogoda postanowiła się zrehabilitować, i gdy wchodziliśmy na klasztorny dziedziniec świeciło już piękne słońce. Szkoda, że to już koniec…, ale przecież za rok znowu wyruszymy ku Kalwaryjskiej Pani. Miejmy nadzieję, że w dużo większej kompanii. o. Andrzej 14 Módl się i pracuj Niespodziewani goście Parafianie, którzy przyszli na Mszę św. w miniony piątek ze zdziwieniem mogli zobaczyć prawie pełne ławki w kościele na wieczornej Eucharystii. Jednak o wiele bardziej zaskakujący mógł być fakt, iż do ołtarza podeszło aż czterech kapłanów, z których główny celebrans miał głowę nakrytą fioletową piuską. Wszystko wyjaśniło się w chwili, gdy o. Proboszcz powitał uczestników pielgrzymki z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, którym towarzyszył tamtejszy biskup pomocniczy Tadeusz Lityński. Ksiądz biskup nie tylko przewodniczył liturgii, ale też skierował do wiernych słowo, w którym wskazując na krzyż wyra- stający z zieleni (kompozycja o. Hieronima) przypominał o tym, że jest on znakiem życia, ale też wrośnięty jest, i powinien być, w skałę. Przypomniał również o tysiącletniej obecności benedyktynów na tym wzgórzu oraz fakcie, że jego położona na zachodnich krańcach Polski diecezja jest miejsce męczeństwa pierwszych męczenników naszej ojczyzny, którzy też byli benedyktynami. Następnego dnia rano ks. bp Tadeusz przewodniczył Mszy św. konwentualnej, a zaraz po śniadaniu pielgrzymka o tajemniczej nazwie Transylwania 2015 wyruszyła w dalszą drogę. Podziękowanie za plony Intencje mszalne z parafii Wydarzyło się w parafii Śluby: 12 września Lucyna Janda i Tomasz Borkowski XXIV Tydzień zwykły 14-20 września 2015 Ogłoszenia parafialne XXIV Niedziela Zwykła 13 września 2015 Rzymskokatolicka Parafia pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie-Tyńcu; 30-398 Kraków-Tyniec, ul. Benedyktyńska 37 tel. 012-688-52-79 (kancelaria) [email protected] Godziny pracy kancelarii parafialnej: poniedziałek 19.30 – 20.00; środa 16.00 – 17.00; sobota 8.30 – 9.30 [Poza godzinami pracy kancelarii można zgłaszać pilne wezwania do chorych i sprawy pogrzebowe, dzwoniąc na numer kancelarii]. Numer konta bankowego: Bank Pekao S.A. II O. w Krakowie: 36 1240 1444 1111 0000 0937 0997