Pogoda nie dla ignorantów

Transkrypt

Pogoda nie dla ignorantów
Pogoda nie dla
ignorantów
Emil STANISŁAWSKI
K
limatologia nie jest nauką prostą. Nie wystarczy wyjrzeć przez okno i spojrzeć na leżący na
chodnikach śnieg by stwierdzić, że globalne ocieplenie nie istnieje. Żadna nauka nie polega na tego rodzaju banalnych, domowych analizach. Część z nas wierzy jednak, że skoro
klimatologia zajmuje się pogodą, to może się na jej temat wypowiedzieć każdy, kto tę pogodę jest w
stanie zaobserwować.
Przeciętnemu człowiekowi na wiadomość o Wielkim Zderzaczu Hadronów nie przyjdzie do głowy instruować fizyków w kwestii jego prawidłowego funkcjonowania i możliwości... Nie każdy pochwalić się może tak szczegółową znajomością fizyki i przedmiotów jej pokrewnych. Są jednak tematy, w których ci sami przeciętni ludzie wypowiadają się w sposób niezwykle autorytatywny, czując się wielce kompetentni. Jednym z tych tematów jest niewątpliwie problem zmian klimatu. Szczególnie dziwacznie potraktowany w Polsce.
Czytając najbardziej nawet uznane na rynku pisma, oglądając telewizję i słuchając radia, można odnieść nieodparte wrażenie, że kwestia antropogenicznego (czyli powodowanego działalnością człowieka, w skrócie AGO) pochodzenia globalnego ocieplenia jest wciąż tematem kontrowersyjnym, żywo dyskutowanym przez najbardziej uznanych naukowców świata, na którego poparcie
wciąż szuka się dowodów.
Media bardziej radykalne w swoim przekazie nawołują do zaprzestania jakichkolwiek debat
i konferencji dotyczących zmniejszenia ilości emitowanego do atmosfery CO2, uznając je za bezcelowe. Polski dyskurs publiczny dotyczący zmian klimatu opanowały spiskowe teorie sceptyków, którzy problem traktują w kategoriach zmowy naukowców całego świata.
Dla przeciętnego człowieka zawiłości klimatologii mogą się okazać równie niezrozumiałe co
prawa mechaniki kwantowej. Krytycy AGO, zwani denialistami, nie zawsze radzą sobie z tak podstawowymi działaniami, jak odczytywanie wykresów. Trywializują problem, dając proste rozwiązania, które właśnie swojej prostocie zdają się zawdzięczać tak duży rozgłos. Klimat nie jest systemem
zero-jedynkowym, do którego zrozumienia wystarczy przeczytanie kilku komentarzy w internecie.
JUŻ KIEDYŚ BYŁO CIEPŁO
Jednym z głównych zarzutów krytyków jest od lat nieustannie powtarzany slogan: skoro na Ziemi bywało cieplej niż obecnie, a przyczyną tego nie mogło być spalanie paliw kopalnych, to i dzisiaj
nie można za to obwiniać człowieka.
Paradoksalnie to jeden z najbardziej znanych i powtarzanych argumentów, a jednocześnie najbardziej absurdalny. Opiera się na błędzie logicznym podobnym do założenia. Z faktu, że klimat zmieniał się przed pojawieniem się człowieka nie wynika wniosek, jakoby człowiek nie mógł mieć na klimat wpływu. Podobnie jak z faktu, że ludzie umierali przed wynalezieniem samolotu, nie wynika
1
wniosek, jakoby śmierć w wyniku wypadku samolotowego była niemożliwa.
Nikt nie próbuje kwestionować faktu, że klimat na Ziemi zmieniał się na długo przed pojawieniem się człowieka. Nikt również nie twierdzi, jakoby to wyłącznie ludzka działalność przyczyniała
się dziś do zmian klimatycznych. To jedynie część składowa dużo bardziej złożonych i skomplikowanych procesów. Na tyle jednak istotna , że niemożliwa do zignorowania.
Sceptykom klimatycznym zdarza się wyciągać również inne zadziwiające, wnioski. W odpowiedzi na prognozowane przez naukowców skutki globalnego ocieplenia zwracają uwagę, że skoro do
zmian klimatycznych dochodziło już wcześniej, a Ziemia i życie na niej przetrwało, nie musimy się
o nie martwić.
Tymczasem najczęstszym efektem podobnych zdarzeń było wielkie wymieranie. Czy z faktu, że
po zagładzie milionów gatunków Ziemia jest w stanie w odległej przyszłości odbudować bioróżnorodność naprawdę płyną optymistyczne wnioski?
NAUKOWIEC NAUKOWCOWI NIE RÓWNY
Starając się zachować pozory autentyczności, sceptycy odwołują się do wypowiedzi naukowców.
Opinii publicznej często wystarczy sama informacja, w której dana organizacja czy grupa chwali się
wsparciem naukowych ekspertów. Jednak sam tytuł profesora nie upoważnia do wypowiadania się
w każdej kwestii.
Naukowcy badający życie społeczne pszczół mają do powiedzenia na temat klimatu zapewne
niewiele więcej niż przeciętny uczeń liceum. Sceptykom fakt ten jednak nie przeszkadza, dlatego też
nie wahają się konsultować problemu globalnego ocieplenia na przykład... z weterynarzami.
Swego czasu głośno było o tzw. Liście Morano, która miała skupiać 650 wybitnych naukowców,
których wypowiedzi jednoznacznie podważają antropogeniczne pochodzenie globalnego ocieplenia.
Jej faktycznym autorem jest jednak sam Morano, rzecznik prasowy jednego z republikańskich senatorów Stanów Zjednoczonych. Raport stanowi w rzeczywistości zbiór, często wzajemnie sprzecznych, wypowiedzi, z których jedne negują sam fakt istnienia globalnego ocieplenia, a inne jedynie
jego antropogeniczne pochodzenie. Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli zauważyć, że niektórzy spośród „wybitnych naukowców” to np. telewizyjni prezenterzy pogody w stylu Sally Bernier. Inni, jak
np. Paulo N. Correa, to konstruktorzy lotniczy. W tym szacownym gronie specjalistów od klimatologii znaleźli się również onkolodzy, radiolodzy i marketingowcy.
Wypowiedzi naukowców faktycznie zajmujących się badaniem klimatu zostały w większości
wyrwane z kontekstu i zmanipulowane. Cytując Joanne Simpson, fizyka atmosfery, wycięto fragment, w którym nawołuje do postępowania zgodnego z wytycznymi IPCC (Międzyrządowy Zespół
ds. Zmian Klimatu), a pozostawiono jedynie fragment świadczący o rzekomo sceptycznej postawie
autora względem AGO. Specjalistów kwestionujących AGO w raporcie „650 wybitnych naukowców”, jest zaledwie kilku.
Innym znanym przykładem jest tzw. Petycja Oregońska, pod którą podpisać miało się tym razem 31 tys. naukowców. Część z nich posiada stopień naukowy odpowiadający naszemu licencjatowi, część jest zaledwie magistrami, a ponad 2 tys. z nich to lekarze medycyny i wspominani już weterynarze. Petycje Oregońską podpisali też stolarze, leśnicy, anestezjolodzy, chemicy czy inżynierowie górnictwa. Na 31 tys. podpisanych pod petycją osób klimatologią zajmuje się zaledwie kilkadziesiąt.
2
ŚNIEG, WULKANY, PARA WODNA I ROŚLINY
Ostatnia zima w Polsce była dla wielu szczególnie uciążliwa. Dziennikarze i wszelkiej maści eksperci, wyglądając przez okno, dochodzili do wniosku, że leżący na ulicy śnieg jest kolejnym niepodważalnym dowodem na brak globalnego ocieplenia. Polska póki co nie jest jednak państwem o zasięgiem globalnym. Krytycy po raz kolejny starają się trywializować problem, sprowadzając go do absurdu, wierząc, że tego typu zabieg będzie dla opinii publicznej bardziej strawny niż specjalistyczne
tabele i wykresy klimatologów. Globalne ocieplenie nie następuje z dnia na dzień. Wzrost średniej
rocznej temperatury globu nie wyklucza opadów śniegu w Bydgoszczy. Długoterminowe trendy mają
to do siebie, że są długoterminowe.
Podobnie niską wartość poznawczą mają argumenty denialistów o wpływie wulkanów, które to
w ich mniemaniu są odpowiedzialne za wzrost CO2 w dużo wyższym stopniu aniżeli działalność
ludzka. Bez rozpatrywania zasadności powyższego stwierdzenia warto przytoczyć dane statystyczne. Jeden z najbardziej aktywnych wulkanów świata – Etna - odpowiada za emisję około 26 mln ton
dwutlenku węgla rocznie. Emisję wszystkich wulkanów świata szacuje się na około 300 mln ton
CO2. Polska domagała się pozwolenia na emitowanie 284 mln ton CO2 rocznie, czyli nie wiele mniej.
Nie wiadomo, w jaki sposób podobne dane można interpretować na niekorzyść AGO.
Problem z właściwą interpretacją danych krytycy mają również w odniesieniu do pary wodnej,
którą nazywają najważniejszym gazem cieplarnianym, a którą rzekomo ignorują oficjalne raporty
IPCC. Para wodna faktycznie jest najważniejszym gazem cieplarnianym, ale nie jest najważniejszym
gazem antropogenicznym, a raporty IPCC w żadnym razie nie pomijają jej roli w zmianach klimatu.
Poziom pary wodnej w atmosferze, w przeciwieństwie do innych gazów cieplarnianych, regulowany
jest w naturalny sposób za sprawą opadów.
Najbardziej bezrefleksyjni przeciwnicy AGO powtarzają argument o dobroczynnym oddziaływaniu zwiększonej emisji CO2 na rośliny. Zgodnie z ich ideą, skoro roślinom dwutlenek węgla
jest niezbędny do życia, jego wzrost umożliwi im lepszy rozwój. Czy wiedząc, jak niezbędną w życiu każdego człowieka rolę odgrywa jedzenie, zgodzilibyśmy się na umieszczenie w gardle każdego
z nich rury, przez którą przez 24h na dobę wtłaczalibyśmy pokarm? Sceptykom od dawna brakuje
bardzo istotnego w badaniach naukowych jak i w życiu codziennym poczucia proporcji.
SPISEK EKOLOGÓW
Dla większości krytyków teoria AGO to międzynarodowy spisek, którego jedynym celem jest
wzbogacenie organizacji ekologicznych. Tomasz Teluk – autor „Mitologii efektu cieplarnianego”
- pisze wręcz o „ofensywie międzynarodówki socjalistycznej zjednoczonej pod hasłem walki z globalnym ociepleniem”. Przypomina to argumenty ludzi, którzy działalność na rzecz zwierząt traktują
jak terroryzm wymierzony w ich upodobania kulinarne.
Denialiści zdają się przy tym zapominać, jak wielki biznes łączy się z głównymi obecnie źródłami energii – ropą naftową i węglem. Logika ich argumentacji karze postrzegać naftowe koncerny jako niewinne ofiary imperialistycznie nastawionego lobby ekologicznego, chociaż to właśnie te
pierwsze odpowiedają za niezliczone przestępstwa, łamanie praw pracowniczych i zatruwanie środowiska.
Opinię publiczną wciąż stara się przekonać do absurdalnej tezy, jakoby za aktywistami ekologicznymi stały olbrzymie pieniądze, a działania korporacji naftowych i elit zaangażowanych w utrzymanie energetycznego status quo wynikały jedynie ze szczerego altruizmu.
3
Korporacje naftowe i związane z nimi środowiska polityczne od lat zaangażowane są w walkę z naukowymi teoriami dotyczącymi antropogenicznej natury globalnego ocieplenia.
Za czasów rezydencji Georga Busha ExxonMobil, obecnie jedna z największych korporacji naftowych
świata, ściśle współpracowała ze związanymi z przemysłem naftowym politykami, takimi jak Dick Cheney
(dyrektor generalny Halliburton) czy Condoleezza Rice (zasiadała w radzie nadzorczej korporacji naftowej
Chevron).
Podobnie jak niegdyś firmy tytoniowe zaprzeczały, by ich wyroby mogły powodować raka płuc, tak obecnie korporacje naftowe starają się przekonać społeczeństwo, że stosowane przez nich technologie nie przyczyniają się do zmian klimatu. Stawką są miliardy dolarów zysku.
Jedno z najbardziej prestiżowych towarzystw naukowych Wielkiej Brytanii – Royal Society - wystosowało do ExxonMobile pismo z wezwaniem do zaprzestania finansowania organizacji, które „przekłamują wiedzę
naukową na temat zmian klimatu przez otwarte zaprzeczanie dowodom”.
W 1989 roku korporacje związane z przemysłem naftowym stworzyły Global Climate Coalition, chcąc
w ten sposób sprzeciwić się wnioskom płynącym z raportów IPCC i konieczności redukcji emisji gazów cieplarnianych. W jej skład weszły ExxonMobile, Shell, BP i Texaco. W 2001 roku doszło do rozwiązania kolacji. Sponsorowani przez korporacje naukowcy nie byli w stanie dłużej zaprzeczać oczywistym dowodom.
IPCC
Teorie spiskowe nabrały histerycznych rozmiarów, gdy okazało się, że IPCC, najbardziej autorytatywne
źródło danych i analiz dotyczących AGO, pomyliło się w obliczeniach dotyczących topnienia lodowców himalajskich. Sceptycy, z charakterystycznym dla siebie zadufaniem, przypuścili gwałtowny atak na klimatologów, zarzucając im publikowanie fałszywych danych i domagając się natychmiastowego ujawnienia rzekomego naukowego spisku stojącego za AGO. Sami rzecz jasna nigdy nie wytłumaczyli się ze swoich błędów
i fałszowania danych, chociaż dopuszczają się ich na każdym kroku.
Media natychmiast podchwyciły teorie spiskowe, zarzucając IPCC kłamstwa. Odpowiednie sprostowania
IPCC załączyło do dostępnych w internecie rozdziałów swojego czwartego raportu.
ZMIANY SĄ KONIECZNE
Wbrew pozorom zahamowanie wzrostu emisji gazów cieplarnianych nie jest problemem wyłącznie gospodarczym. Przezwyciężenie obecnego impasu ekologicznego będzie wymagać zmian również w dziedzinie
polityki, przyjętych modelów struktury społecznej, jak i codziennych przyzwyczajeń żywieniowych.
W środowisku naukowym debata dotycząca globalnego ocieplenia trwa od ponad 40 lat. I została już zakończona. Zebrano wystarczające dowody, by przejść od słów do czynów. Naiwne są nawoływania sceptyków do ponownego przemyślenia poprawności wyciągniętych wniosków. Nauka nie polega bowiem na publikacji wymyślonych teorii, poddawanych pod dyskusję w prasie codziennej. Tak jak niepotrzebnym zabiegiem wydaje się konieczność ponownego przeanalizowania destrukcyjnego oddziaływania tytoniu na organizm ludzki, nie ma sensu spędzać kolejnych lat na debatach nad problemem, nad którym dyskutowano już
od lata. Tym bardziej, jeżeli w debacie wziąć udział mają ludzie, dla których klimatologia jest nauką obcą.
Mieszkańcy Zachodu nie są w stanie na co dzień dostrzec biedy i degradacji ludzi zamieszkujących sąsiednie podwórka. Tym trudniej nam dostrzec tysiące ludzi, którzy co dzień zmuszani są do walki z nasilającymi się skutkami zmian klimatycznych. Globalne problemy wymagają jednak globalnej odpowiedzialności.
Artykuł pierwotnie ukazał się w „Vege” nr 11/2010
4