Ile Polski w sprzęcie polskim? - e

Transkrypt

Ile Polski w sprzęcie polskim? - e
X,Y,Z – generacje trzech zmiennych
i wielu niewiadomych
Internet na alternatywnych
ścieżkach
NUMER 3 (34) MARZEC 2014
NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK
Ile Polski
w sprzęcie
polskim?
Spis treści:
4
NA CZASIE
6
8 KREATYWNI
NA CZASIE
10
NA CZASIE
12
KREATYWNI
15
NA CZASIE
19
KREATYWNI
22
TECHNOLOGIE
25
NA OKŁADCE
30
TRENDY
38
PREZENTACJE
47
NA CZASIE
48
OPINIE
50
EDYTORIAL
Dobre, bo polskie?
WOŚP: Milion złotych na sprzęt
dzięki stronie internetowej
Innowacja techniczna roku
Wydawca:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej
im. Stanisława Staszica w Krakowie
Jerzy KICKI
Prezes Fundacji dla AGH
Artur DYCZKO
Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla
AGH
Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia
Jacek SROKOWSKI
Redaktor naczelny
[email protected]
„Warszawa” w nowej osłonie
Polskie instrumenty
w sondzie Juice
Imagine Cup 2014
Z drukarką 3D na giełdę
RAYAV, czyli dźwięk
realny i pełny
Szybciej znaczy lepiej,
czyli ruter nowej generacji
Ile Polski w sprzęcie polskim?
X, Y, Z - generacje trzech
zmiennych i wielu niewiadomych
KGHM inwestuje
w odnawialną energię
Inteligentne kopalnie - kierunek
wskazany, mocno zaniedbany
Węgiel wcale nie jest brudny
Biuro reklamy: [email protected] Studio graficzne:
Tomasz CHAMIGA
[email protected]
Adres redakcji:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej
im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 A
Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków
tel. (012) 617 - 46 - 04,
fax. (012) 617 - 46 - 05
e-mail: [email protected],
www.teberia.pl
[email protected], www.fundacja.agh.edu.pl
NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790
Konto Fundacji:
Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75,
30-474 Kraków,
nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391
SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL
02 1240 4575 1111 0000 5461 5391
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.
© Copyright Fundacja dla AGH
Wszelkie prawa zastrzeżone.Żaden fragment niniejszego wydania nie może być
wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
EDYTORIAL
Dobre, bo
polskie?
F
rancuska firma za granicą ma
zwykle rachunek we francuskim
banku, jeździ francuskimi samochodami, korzysta z usług telekomunikacyjnych firm francuskich. W wielu
krajach obserwujemy rozwój tzw. etnocentryzmu konsumenckiego. Klienci
kupują głównie te krajowej produkcji.
Dzieje się tak dzięki tradycji wspierania
własnej kultury i akcjom marketingowym.
Polacy także coraz bardziej przywiązują się do rodzimych marek, tyle, że
wybieramy zwykle produkty spożywcze, kosmetyki lub meble z własnego
podwórka. Wciąż trudno jest ścierać
się naszym producentom z globalnymi
korporacjami, zwłaszcza jeśli dotyczy
to branży elektronicznej. Nad pojęciem
„polska marka” unosi się znak zapytania,
a jak już zawężymy obszar naszych rozważań do takich urządzeń jak smartfony
czy tablety to nierzadko możemy narazić się na uśmiech politowania: a chodzi
o komórkę z Biedronki – spotkamy się
z pytającą odpowiedzią.
Tym bardziej że owa „polskość” to często jedynie logo należące do polskiej
firmy. Kupując bowiem polski smartfon, zazwyczaj kupujemy chiński wyrób. Jednak paradoks polega na tym,
że światowi giganci tacy jak Samsung,
Apple, Sony, LG także produkują swoje
urządzenia w Chinach. Tyle, że nikt tym
produktom nie przypisuje przymiotnika
„chiński”, bowiem produkcja smartfonu
czy tabletu to też projekt, wzornictwo,
oprogramowanie, rozwój technologii,
które odbywa się w kraju pochodzenia.
A ile w polskich smartfonach polskiej
myśli inżynierskiej? Póki co, niewiele
i w tym leży problem. Pocieszające jest
to, że coraz więcej polskich producentów urządzeń mobilnych powoli zdaje
sobie z tego sprawę. Więcej na temat pisze Piotr Pawlik w artykule „Ile Polski
w sprzęcie polskim” do lektury którego
zapraszam, jak i do pozostałych równie
interesujących publikacji.
Teberia 3/2014
Jacek Srokowski
4
Teberia 3/2014
5
NA CZASIE
WOŚP: Milion złotych
na sprzęt dzięki stronie
internetowej!
W
ielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nieustannie się rozwija i co roku
wykorzystuje nowe możliwości i sposoby zbierania funduszy. Nie ogranicza się do kwest ulicznych, ale prężnie działa też w Internecie. Wyniki
widać jak na dłoni: w tym roku wzrost wpłat za pośrednictwem strony internetowej
Orkiestry był czterokrotny.
Tegoroczny wynik osiągnięty poprzez
stronę Orkiestry wzrósł aż o 420% w stosunku do roku poprzedniego.
Oznacza to, że Polacy coraz chętniej korzystają z elektronicznych możliwości
niesienia pomocy, ale pokazuje również,
że Fundacja wychodzi naprzeciw rozwiązaniom, które daje sieć.
Tak duży wzrost wpłat udało się osiągnąć dzięki współpracy z polską firmą
UsabilityTools.com (platformą służącą
do badania użyteczności stron internetowych). Dzięki wynikom testów przeprowadzonych przez narzędzia wchodzące
w skład UsabilityTools.com udało się
nanieść zmiany na stronie internetowej.
Teberia 3/2014
6
NA CZASIE
W ramach badań strony Orkiestry poproszono użytkowników o znalezienie
podstrony umożliwiającej wpłacanie pieniędzy. Okazało się, że tylko 44% z nich
było w stanie to zrobić. To pokazało,
że użytkownicy mimo szczerych chęci i możliwości dodatkowego wsparcia
szczytnego celu przy okazji odwiedzin
strony nie byli w stanie tego zrobić.
Jest to o tyle ciekawe, że wcześniejsze,
klasyczne ankiety udowadniały, że ponad 80% użytkowników strony WOŚP
(a było ich ponad 20 tys.) uznaje ją za
w pełni czytelną i przejrzystą.
– Ludzie po prostu tak bardzo lubią
Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy
i szanują jej dokonania, że zwyczajnie
nie potrafią powiedzieć o niej nic złego,
nawet jeśli chodzi o stronę internetową.
Wiedząc o tym, chcieliśmy przyczynić
się do lepszych efektów i możliwości,
które daje sieć. Wprowadzono zmiany przekładające się na czterokrotne
zwiększenie wpłat. Ten efekt jest dla
nas ogromnym powodem do dumy,
tym bardziej, że całym sercem wspieramy ideę Fundacji stworzonej przez Jurka
Owsiaka – komentuje Bartosz Mozyrko
z UsabilityTools.
Czuliśmy, że ich liczba mogłaby być
większa, ale nie chcieliśmy narzucać się
prośbami o wsparcie. Dzięki pomocy
UsabilityTools i wprowadzonym zmianom udało nam się znaleźć złoty środek - osoby, które chciały nas wesprzeć
miały łatwiejszy dostęp do wpłat online,
ale jednocześnie informacje te, naszym
zdaniem, nie były nachalne i udało się je
utrzymać w duchu naszej komunikacji.
To jest dla nas największy sukces!– podsumowuje Anna Orzech, specjalistka
WOŚP do spraw komunikacji w internecie.
jm
Dzięki zastosowanym narzędziom udało
się usprawnić stronę, a to przełożyło się
na konkretne efekty i działania na rzecz
chorych dzieci – prawie milion złotych wsparcia pochodzi tylko ze strony
WOŚP. Technologię udało się wykorzystać w naprawdę szczytnym celu.
– Działania fundraisingowe na naszej
stronie dotyczą raczej informowania niż
zachęcania do wpłat i z tego założenia
wyszliśmy przy jej tworzeniu.
Teberia 3/2014
7
KREATYWNI
Innowacja techniczna roku
jest lekka, elektryczna i politechniczna
Lekki motocykl elektryczny z Politechniki Wrocławskiej został wybrany Soczewką Focusa 2013 w kategorii innowacja techniczna. Dzieło studentów Koła
Naukowego Pojazdów i Robotów Mobilnych otrzymało zdecydowanie najwięcej
głosów spośród pięciu nominowanych
projektów.
- Nie spodziewaliśmy się zwycięstwa,
chociaż mobilizacja w naszym zespole
była duża - przyznaje Radosław Cza-
hajda, lider zespołu. - Stwierdziliśmy,
że skoro nas nominowano do nagrody,
to warto poświęcić swój czas, mocno
promować nasz wynalazek i powalczyć
o sukces. I to się opłaciło.
Przypomnijmy, że w lipcu 2013 roku
motocykl zdobył trzecie miejsce na międzynarodowych zawodach Smart Moto
Challenge w Barcelonie. Niestety, tuż
po ceremonii wręczenia nagród został
skradziony. >>>
Teberia 3/2014
8
KREATYWNI
Od początku roku trwają prace nad
nową, ulepszoną wersją wynalazku.
Prototyp ma być gotowy pod koniec kwietnia. Pojazd ma być: lekki
(ważyć tylko 47 kg), zwinny i bardzo tani w eksploatacji - po naładowaniu baterii powinien przejechać
70 km, co użytkownika powinno
kosztować mniej niż złotówkę.
Studenci z Wrocławia zamierzają
zbudować motocykl elektryczny
z silnikiem umieszczonym w piaście koła. Dodatkowo planują zrobić aplikację mobilną usprawniającą poruszanie się motocyklem po
obszarach zurbanizowanych.
Kolejne zawody Smart Moto Challenge odbędą się w Barcelonie
w dniach 3-6 lipca.
- Teraz zbieramy ekipę na drugą
edycję zawodów Barcelona Smart
Moto Challenge - mówi Zbigniew
Żelazny. - Czekamy na studentów
różnych kierunków, bo nasz projekt jest bardzo złożony. Z jednej
strony kwestie techniczne, jak zaprojektowanie i wykonanie całej
konstrukcji, a z drugiej np. analiza
rynku, biznes plan czy opracowanie strategii marketingowej. Prezes koła naukowego przyznaje, że
większość zespołu się wykruszyła,
bo studenci pokończyli już studia
albo wyjechali studiować za granicę. – Szczególnie zależy nam na
studentach z pierwszych lat, którzy
będą mogli związać się z projektem
na dłużej – dodaje Żelazny.
jm
Teberia 3/2014
9
NA CZASIE
„Warszawa”
w nowej odsłonie
M
odel nowej Warszawy zaprezentowano podczas trwającego Poznań Motor
Show 2014. Zainteresowanie zwiedzających największe targi motoryzacyjne w kraju projektem było ogromne.
Nowe wcielenie pierwszego samochodu osobowego produkowanego w powojennej Polsce na licencji radzieckiej
Pobiedy, to projekt designera Michała
Koziołka. Mieszkający we Wrocławiu rysownik i konstruktor stworzył już jedno
własne auto – reaktywację Syreny. Nowe
wcielenie Warszawy ma być luksusową
limuzyną.
Nadwozie Warszawy zaprezentowano na
stoisku firmy Lexani. Pomysł stworzenia następcy samochodu Warszawa ma
na celu, według jego twórcy, nie tylko
wskrzeszenie legendy, ale również zaprezentowanie tego, jak mogłaby wyglądać Warszawa XXI wieku. Projekt
jest zaawansowany. Bierze w nim obecnie udział kilka firm motoryzacyjnych.
Udało się zgromadzić środki na zakup
podwozia, silnika i innych części konstrukcyjnych samochodu.
Płyta podłogowa została zaczerpnięta z BMW M5, jednak Polacy mocno
ją zmodyfikowali. Sercem samochodu
w stylu retro ma być 6-litrowy silnik V10
o mocy 607 KM.
Teberia 3/2014
10
NA CZASIE
Efekty jego pracy, za pośrednictwem
7-stopniowej, półautomatycznej skrzyni
biegów, będą przekazywane na tylną oś.
Warszawa ma rozwijać prędkość maksymalną na poziomie 330 km/h. Autorzy
projektu obiecują wiele, gdyż zapewniają, że Nowa Warszawa będzie wyglądem,
wyposażeniem i wykonaniem przewyższać znane luksusowe marki. Jakość ma
zapewnić ręcznie wykonanie karoserii
i wnętrza, a także materiały najwyższej
klasy.
Pokażmy, że my Polacy jesteśmy w stanie znów razem tworzyć wielkie rzeczy.
Wskrzesimy Polską motoryzacje, chociaż w tym małym stopniu”.
Twórcy zapowiadają, że prototypowy
egzemplarz ma zostać publicznie przedstawiony ma przełomie maja i czerwca
2014 roku na zamku w Kliczkowie.
szerzej na temat projektu pisaliśmy
w Teberii nr 21 tutaj
Jak deklaruje Michał Koziołek: „Cel nie
jest prosty, przed nami jeszcze wiele, godzin, dni i miesięcy ciężkiej pracy. Jednak wierzymy, że razem uda się nam.
Teberia 3/2014
11
NA CZASIE
Polskie instrumenty
w sondzie Juice
P
olscy naukowcy opracowali dwa
z 11 instrumentów naukowych
sondy JUICE, która ma zbadać
Jowisza i jego największe księżyce. Start
sondy zaplanowano na 2022 r., a przylot
do Jowisza na 2030 r.
JUICE(z ang. JUpiter ICy moons Explorer mission) jest pierwszą dużą misją realizowaną w ramach programu Cosmic
Vision 2015-2025 Europejskiej Agencji
Kosmicznej (ESA). 11 instrumentów
tej misji opracowują zespoły naukowe
z 16 krajów europejskich: Polski, Austrii,
Belgii, Czech, Finlandii, Francji, Grecji,
Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Niemiec,
Szwajcarii, Szwecji, Węgier, Wielkiej
Brytanii, Włoszech oraz ze Stanów Zjednoczonych i Japonii. Prace nad nimi są
finansowane z oddzielnych funduszy
każdego z tych państw.
Teberia 3/2014
12
NA CZASIE
Jak poinformowało w komunikacie
Ministerstwo Gospodarki, listę instrumentów, które znajdą się na sondzie zatwierdził Komitet Programu Naukowego
ESA. Będą tam między innymi kamery,
spektrometry, wysokościomierz i radar
do badań pokrywy lodowej, magnetometr oraz mierniki plazmy i cząstek
elementarnych.
Z misją JUICE polecą także polskie przyrządy, które powstają z udziałem Centrum Badań Kosmicznych PAN. Zestaw
przyrządów plazmowych RPWI posłuży
do przeprowadzania eksperymentu radiowego.
– Dzięki nim dowiemy się w jaki sposób silne, pochodzące z Jowisza pola
elektryczne i magnetyczne oddziałują
na największe księżyce tej planety - Ganimedesa i Europę – wyjaśnia dyrektor
CBK PAN prof. Marek Banaszkiewicz.
Naukowiec dodaje, że tworzona w Polsce
część RPWI będzie mierzyła widmo fal
elektromagnetycznych w dużym zakresie
częstotliwości od bardzo niskich (20 Hz)
do bardzo wysokich (45 MHz).
Drugi przyrząd, który powstaje z polskim udziałem, to SWI - instrument do
obserwacji fal submilimetrowych generowanych przez wzbudzone molekuły
w atmosferze Jowisza. Za jego pomocą
można też obserwować emisję promieniowania z powierzchni i atmosfer Ganimedesa, Europy i Kallisto (kolejnego
księżyca planety Jowisz).
– Za pomocą tych narzędzi będziemy
mogli zbadać procesy fizyczne i chemiczne zachodzące w środkowej atmosferze
Jowisza oraz ocenić grubość i scharak-
teryzować pokrywy lodowe jego księżyców – tłumaczy dyrektor CBK PAN.
Dyrektor ESA ds. nauki i bezzałogowej
eksploracji Alvaro Giménez Cańete „wybór instrumentów JUICE jest kluczowym krokiem dla tej flagowej misji ESA
do zewnętrznych krańców Układu Słonecznego”. – Jest ona niebywałą okazją
do pokazania europejskich możliwości
technologicznych i kompetencji naukowych – mówi Cańete.
Przez co najmniej 3 lata sonda będzie
prowadziła szczegółowe obserwacje Jowisza i trzech jego największych księżyców. Mogą one skrywać pod swoją
lodową powierzchnią rozległe wodne
oceany. JUICE ma wykonać mapy ich
powierzchni, sondować wnętrze i ocenić
możliwości podtrzymania życia przez
te wody.
Celem JUICE będzie obserwacja atmosfery oraz magnetosfery Jowisza i poznawanie oddziaływań między księżycami
a gazowym gigantem. Sonda wykona
też kilkanaście przelotów koło Kallisto.
W końcu trafi na orbitę Ganimedesa największego księżyca w Układzie Słonecznym i jedynego, który ma własne
pole magnetyczne. Będzie badała jego
powierzchnię i wnętrze, w tym hipotetyczne podpowierzchniowe oceany.
Jak przekonuje naukowiec z zespołu
sondy JUICE Dmitrij Titov Jowisz i jego
księżyce tworzą swoisty mini układ słoneczny. – Te obserwacje są szansą dla
europejskich naukowców i naszych międzynarodowych partnerów na poszerzenie wiedzy o możliwościach zamieszkania światów wokół innych gwiazd
– ocenia badacz. >>>
Teberia 3/2014
13
NA CZASIE
Lista instrumentów:
JANUS: Jovis, Amorum ac Natorum Undique
Scrutator, camera system - kamera
PEP: Particle Environment Package – zestaw
detektorów cząstek elementarnych
MAJIS: Moons and Jupiter Imaging Spectrometer – spektrometr obrazujący
RPWI: Radio & Plasma Wave Investigation
– eksperyment plazmy i fal radiowych – powstajez udziałem Centrum Badań Kosmicznych
Polskiej Akademii Nauk
UVS: UV Imaging Spectrograph – spektrograf
obrazujący UV
SWI: Sub-millimetre Wave Instrument – eksperyment fal submilimetrowych - powstajez
udziałem Centrum Badań Kosmicznych Polskiej
Akademii Nauk
GALA: Ganymede Laser Altimeter – wysokościomierz laserowy
RIME: Radar for Icy Moons Exploration – radar
do badań podpowierzchniowych
J-MAG: Magnetometer for JUICE – magnetometr
3GM: Gravity & Geophysics of Jupiter and Galilean Moons
PRIDE: Planetary Radio Interferometer & Doppler Experiment – eksperyment wykorzystuje
VLBI – Very Large Base Interferometry – do badań radiowych. Nie posiada własnego sprzętu
na pokładzie sondy.
źródło: PAP - Nauka w Polsce / www.
naukawpolsce.pap.pl
Teberia 3/2014
14
KREATYWNI
Imagine Cup 2014
Znamy 15 najlepszych polskich projektów
W tegorocznej edycji Imagine Cup, największego na świecie konkursu
technologicznego dla studentów z zakresu tworzenia oprogramowania,
projekty można było zgłaszać w trzech kategoriach: Games, Innovation,
World Citizenship. Do finałów krajowych zakwalifikowało się po pięć
zespołów projektowych w każdej z kategorii.
Teberia 3/2014
15
KREATYWNI
W kategorii WORLD CITIZENSHIP
w finałowej piątce znalazły się zespoły:
LOK-I,
Rzeszowska,
1 Politechnika
projekt Smart Eye
Smart Eye to aplikacja mobilna, która
wykorzystując sieć WiFi oraz sygnały
z niedrogich nadajników Bluetooth,umieszczonych w kluczowych punktach
wokół obiektów użyteczności publicznej,
takich jak np. muzea lub biblioteki, pomaga osobom niewidomym w nawigacji
we wspomnianych pomieszczeniach.
Power of Vision,
2 Politechnika Rzeszowska, projekt Face Controller
Face Controller to rozwiązanie wykorzystujące Kinect for Windows zostało
stworzone z myślą o osobach niepełnosprawnych. Z pomocą aplikacji, użytkownik może kontrolować system przy
użyciu ruchów głowy i mimiki twarzy.
Dodatkowo aplikacja rozpoznaje mowę,
dzięki czemu możliwe jest dyktowanie
pojedynczych słów, wyrazów lub całych
zdań.
CyberMeds,Wojskowej
Akademii Technicznej
3 z Warszawy,
projekt PATRON
PATRON jest to aplikacja mobilna, która wykorzystuje nowoczesne czujniki
oraz procesy eksploracji danych. System
został zaprojektowany w celu zdalnego
monitorowania stanu pacjentów cierpiących na chorobę Parkinsona i skutecznego dawkowania leków.
DreamsProviders,
Uniwersytet Adama
4 Mickiewicza,
projekt Third Ear
Third Ear jest to urządzenie mające
na celu pomoc osobom niewidomym.
Urządzenie emituje fale ultradźwiękowe,
które odbijają się od otoczenia i są interpretowane jako kierunki i odległości
od przeszkód.
Educ8ors,
5 Uniwersytet Warszawski,
projekt Ekzameno
. Ekzameno jest to system, który pozwala
tworzyć, administrować i oceniać testy.
Co więcej, w trakcie rozwiązywania testu
uczniowie mogą prowadzić interakcje
z nauczycielem w czasie rzeczywistym.
W kategorii GAMES w finałowej piątce
znalazły się zespoły:
Mobi Games,
WSIiZ w Rzeszowie
1 i Politechnika Rzeszowska, projekt Cloud Rider.
Cloud Rider jest to gra stworzona
w technologii Unity 3D przeznaczona na
platformę Windows i Windows Phone,
w której gracz wciela się w pilota statku podróżującego po steampunkowym
świecie. Celem gry jest pokonywanie jak
największych odległości, które można
uzyskać poprzez zakupy ulepszeń, nowych statków oraz omijanie barier i napotkanych wrogów.
Teberia 3/2014
16
KREATYWNI
2
Hothead Ballon,
WSIiZ w Rzeszowie oraz
Uniwersytet Warmińsko- Mazurski w Olsztynie,
projekt Lore
Lore jest grą przeznaczoną na platformy
Windows, Windows Phone i Android.
Gra umiejscowiona jest w małym, papierowym królestwie, w którym gracz
przejmuje kontrolę nad elementami
scenografii, dzięki czemu może usuwać
przeszkody lub rozwiązywać zagadki.
The Spawners,
Politechnika Rzeszowska, 3 projekt
MyCreature
My Creature jest to gra stworzona na
telefony z systemem Windows Phone
8. MyCreature łączy temat genetyki,
edukacji i rozrywki w formie zabawki
tamagotchi. Użytkownik otrzymuje zestaw elementów, a jego zadaniem jest
połączyć je w celu skonstruowania istoty.
W późniejszych etapach istota przechodzi przez różne etapy rozwoju, którymi
użytkownik musi się zająć.
YOU NEVER DEBUG ONCE, 4 Politechnika Białostocka,
projekt Quest Craft.
Quest Craft jest grą na urządzenia mobilne łączącą w sobie elementy świata
rzeczywistego i wirtualnego – użytkownik wykonuje zadania z różnych dziedzin
w swojej okolicy, dzięki czemu zbiera
punkty i poznaje nowe osoby.
Unhandled Exceptions,
Wyższa Szkoła Nauk
5 Humanistycznych
i Dziennikarstwa
w Poznaniu, projekt Nano T.
Nano T jest to gra przeznaczona na platformę Windows, użytkownik wciela się
w nano robota, który poszukuje lekarstwa na nieznaną chorobę i podróżuje
po ciele „pacjenta zero”. >>>
Teberia 3/2014
17
KREATYWNI
W kategorii INNOVATION w finałowej
piątce znalazły się zespoły:
Knoocker,
Uniwersytet im. Adama 1
Mickiewicza w Poznaniu
Projekt KnoockerKnoocker pozwala na
wykorzystywanie piłeczki do ping-ponga jako kontrolera, a dowolnej płaskiej
powierzchni (np. ściany) jako interaktywnego pola do gry. Po pierwszych testach gra może się już pochwalić gronem
fanów. Technologia opracowana została
we współpracy z systemem Windows.
2
LevelUP, Polsko-Japońskia WyższaSzkoła Technik
Komputerowych
z Warszawy,
projekt TapBooks
TapBooks to platforma dla książek, zawierająca treści multimedialne tworzone
dla sektora edukacji. Platforma – na której książki tworzone są przez użytkowników i dla użytkowników – zawiera trzy
elementy: tzw. WebPlatform, czyli część,
na której gromadzone są wszystkie kontakty użytkownika i treści, Book Builder
– aplikację na Windows 8 do tworzenia
książek oraz Book Reader – aplikację
do czytania.
Lumi-Systems,
Politechnika Gdańska, 3 projekt
Storyteller
Storyteller jest to system, który pozwala
każdemu na tworzenie, udostępnianie
i czytanie w pełni interaktywnych opowieści. Dzięki temu każdy wybór dokonany przez czytelnika zmienia sposób,
w jaki rozwija się historia i w jaki sposób
się zakończy.
Science Sergeants,
Wojskowa Akademia 4 Techniczna z Warszawy, projekt T.E.S.L.A.
T.E.S.L.A– smartfon i aplikacja o tej
samej nazwie, opracowane do czytania i rozpoznawania języka migowego.
Sensory zawarte w smartfonie „uczą się”,
zapamiętują i przekazują do urządzenia
komunikaty, które poprzez odpowiednie
algorytmy są przekazywane użytkownikowi w postaci wiadomości głosowej.
We Code For Food,
Politechnika Białostocka, 5 projekt
Phobos
Phobosjest to system, który wykorzystując najnowsze technologie wirtualnej
rzeczywistości i Microsoft Kinect potrafi rozpoznać i leczyć przyczyny fobii
u pacjentów (m.in. poprzez symulacje
przygotowane przez specjalnie przeszkolonych psychoterapeutów).
Rozgrywki finałowe odbędą się w dniach
9 – 10 kwietnia 2014. Pierwszego dnia
komisja sędziowska wyłoni 3 najlepsze
zespoły w każdej kategorii. Drugiego
dnia, w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego 9 drużyn, po 3 w każdej
kategorii, zaprezentuje swoje projekty
szerokiej publiczności. VIP Jury wyłoni zwycięzców w każdej kategorii oraz
trzy drużyny narodowe, które będą brały
udział w półfinałach światowych on-line w maju 2014 a ich wyniki poznamy
w czerwcu 2014. Finały światowe zaplanowane są na lipiec 2014 w Seattle,
USA.
Teberia 3/2014
18
NA CZASIE
Z drukarką 3D
na giełdę
P
o sukcesie na targach CeBIT 2014 w Hanowerze spółka
ZMorph postanowiła pójść za ciosem. Polski producent
drukarek i oprogramowania 3D ogłosił plany publicznej
emisji akcji. Środki z emisji pozwolą zwiększyć możliwości
produkcyjne oraz wdrożyć do produkcji opracowane już prototypy drukarki wielkoformatowej i oprogramowania do wytwarzania obiektów w autorskiej technologii Voxelizer 3D.
Teberia 3/2014
19
NA CZASIE
- Jesteśmy skupieni na rynku globalnym
i tam upatrujemy swojej szansy, stąd też
pomysł na wejście na AIM (AIM to londyński odpowiednik naszego NewConnect, czyli giełdowy parkiet alternatywny
- red.). Planujemy go na połowę 2014
r. lub początek 2015 r. - mówi prezes
ZMorph Przemek Jaworski.
ZMorph to polska drukarka 3D, która
dzięki wymiennym końcówkom jako jedyna na świecie umożliwia drukowanie
nie tylko plastikiem, ale również ceramiką, gumą czy czekoladą i ciastem. Firma
ZMorph powstała jako kontynuacja i
rozwinięcie pasji wrocławskiego designera Przemka Jaworskiego (absolwent
Politechniki Wrocławskiej) związanej z
projektowaniem trójwymiarowych modeli cyfrowych i ich użyciem w kontekście architektury oraz designu.
Pierwszą drukarkę 3D Przemek Jaworski
zbudował w 2011 roku i od tamtej pory
regularnie udoskonala swoje urządzenie.
Efektem prac jest ZMorph - przyjazna
użytkownikowi, łatwa w instalacji i prosta w użyciu drukarka 3D umożliwiająca
wytwarzanie trójwymiarowych, fizycznych obiektów na podstawie komputerowego modelu. ZMorph jest urządzeniem
sprawdzonym - z jego wykorzystaniem
firma ZMorph już od ponad roku świadczy usługi druku 3D, w ramach których
wytwarza między innymi części do maszyn przemysłowych, części mechaniczne, obudowy do urządzeń elektronicznych, modele architektoniczne, biżuterię,
prototypy manekinów oraz figurki ludzi
stworzone za pomocą skanowania 3D.
W 2012 roku urządzenia ZMorph wydrukowały w pracowni Jawor Design
Teberia 3/2014
20
NA CZASIE
Studio największy w Polsce wydruk
3D, znajdujący się obecnie w siedzibie
firmy Platige Image w Warszawie, pełniący funkcję interaktywnej rzeźby. Był
on drukowany ponad 3 miesiące na 5
drukarkach, składa się z 800 unikatowych elementów, które w sumie tworzą
obiekt o wymiarach 3x6 metrów.
Jednak najważniejszym aspektem działalności firmy jest produkcja i sprzedaż
samych drukarek 3D oraz dedykowanego zestawu narzędzi do fabrykacji.
Obecność firmy na hanowerskich targach CeBIT zaowocowała umowami
na dystrybucje ZMorpha na rynku
niemieckim, francuskim, brytyjskim,
włoskim, holenderskim, belgijskim, luksemburskim, fińskim a także na bliskim
wschodzie.
- To urządzenie w najwyższym stopniu
innowacyjne, ale już sprawdzone. Tym
samym jego potencjał komercyjny oceniamy jako bardzo wysoki - mówi Piotr
Wąsowski, prezes funduszu Arkley Seed
Fund. Złożony z doświadczonych profesjonalistów fundusz stał się udziałowcem firmy Przemysława Jaworskiego we
październiku 2013 roku.
Firma ZMorph stawia sobie za cel aby
personalny fabrykator jako maszyna wielofunkcyjna była dostępna dla każdego
oraz przyczyniła się w znaczący sposób
do zmiany wytwarzania i konsumowania
dóbr w skali globalnej.
Teberia 3/2014
jm
21
KREATYWNI
RAYAV,
czyli dźwięk realny i pełny
Fabuła, grafika, grywalność - to cechy gier komputerowych, które w największej mierze decydują o ich powodzeniu. Dźwięk, choć pełni w kreowaniu wirtualnego świata równie ważną rolę, był dotychczas traktowany
raczej drugorzędnie.
N
aukowcy z Akademii GórniczoHutniczej z Wydziału Informatyki, Elektroniki i Telekomunikacji chcą
to zmienić. Pracują nad tym, aby to, co
usłyszy gracz, było jak najwierniejszym
odwzorowaniem rzeczywistości. Obecnie w grach dźwięk bardzo często jest
płaski, przykładowo, zmiana pogłosu
przy przechodzeniu pomiędzy różnymi
pomieszczeniami nie jest odwzorowana
naturalnie. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej – słyszymy nie tylko bezpośredni dźwięk, ale również jego odbicia
od ścian, podłoża czy sufitu, dzięki czemu poruszając się po pomieszczeniu słyszymy zmianę akustyki danej przestrzeni w sposób płynny. Dzięki uczonym
z AGH dźwięk w grach komputerowych
będzie realny i pełny. Stanie się jednym
z elementów wirtualnej przygody.
Projekt badawczy RAYAV (Raytracer
Audio i Video) realizowany jest przez
konsorcjum Akademii Górniczo-Hutniczej i firmy Teyon w programie IN-
NOTECH Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Teyon zajmuje się częścią
graficzną, a naukowcy z Zespołu Przetwarzania Sygnałów Katedry Elektroniki
AGH częścią akustyczną tego projektu. Podzieleni na dwa zespoły – grupę
akustyczną i geometryczną - naukowcy
pracują nad rozwiązaniem, dzięki któremu można będzie bardziej realistycznie oddawać środowisko akustyczne
w grze. Chcą stworzyć silnik dźwięku
przestrzennego do gier komputerowych,
który będzie oparty o nowatorskie metody modelowania akustyki, całkowicie
inne niż stosowane dotychczas.
To, czym się ten silnik ma wyróżniać, to
przede wszystkim modelowanie dźwięku za pomocą metod rozchodzenia się
wiązek akustycznych w przestrzeni. Naukowcy chcą zasymulować wszystkie
odbicia, jakie zachodzą w przestrzeni
wirtualnej, wszystkie zagadnienia związane z transmisją dźwięku przez ściany,
drzwi, czy inne przeszkody.
Teberia 3/2014
22
KREATYWNI
Przykład modelowania wiązki
dźwięku w pomieszczeniu.
Uwzględniają również uginanie się fali
akustycznej na krawędziach, co ma znacząco poprawić realizm rozchodzenia
się dźwięku generowanego przez źródła
ukryte za przeszkodami. Naukowcy chcą
symulować większość zjawisk akustycznych, jakie występują w otaczającym
nas świecie. - Pracujemy nad tym, aby
dźwięk zmieniał w sposób ciągły wraz ze
zmianą pozycji gracza na scenie. Usłyszymy dźwięk dobiegający bezpośrednio od źródła, ale też ten, który dociera
w wyniku serii odbić, transmisji i innych
zjawisk fizycznych. Dodatkowo, w celu
oddania klimatu akustycznego, charakterystycznego dla danego pomieszczenia, modelujemy zagadnienia związane
z późnym pogłosem. Ważne jest, aby ten
dźwięk pojawiał się, ale i wygasał w sposób naturalny – mówi mgr inż. Ireneusz
Gawlik.
– Praktycznie rzecz biorąc, tego typu rozwiązania nie istnieją na rynku. Dźwięki
są ustawiane przez projektanta gry. Najbardziej zaawansowanym technologicznie rozwiązaniem jest to zastosowane
w najnowszej wersji gry Battlefield. Jednakże nawet tam nie jest uwzględniany
wpływ lokalizacji postaci gracza w danym pomieszczeniu i całe konkretne pomieszczenie jest przetwarzane w ten sam
sposób. W naszym silniku na dźwięk ma
wpływ model przestrzenny pomieszczenia, położenie źródła dźwięku oraz
słuchacza. Co więcej wszystko może się
zmieniać dynamicznie w trakcie gry, zależnie od decyzji gracza i postaci niezależnych – wyjaśnia kierownik RAYAV
dr inż. Bartosz Ziółko.
Taki system sprawiłby, że raz nagrany
głos mógłby być odtworzony w dowolnym pomieszczeniu w grze i za każdym
razem będzie się rozchodził w sposób
odpowiedni dla danego otoczenia. Chodzi o to, by zautomatyzować część związanej z dźwiękiem pracy przy produkcji
gier komputerowych. Teraz projektant
dźwięku musi bardzo wiele efektów
modyfikujących dźwięki ustawiać ręcznie na planszy gry i ustalać moment
ich uruchomienia. – Nasze rozwiązanie może nie tylko urealnić wirtualny
świat i obniżyć koszty produkcji. Może
także wnieść całkowicie nową jakość
do gier detektywistycznych i opartych
na skradaniu.
Teberia 3/2014
23
KREATYWNI
Zespół RAYAV. Od lewej: inż. Krzysztof Gabis, mgr inż. Szymon Pałka, mgr inż. Tomasz Pędzimąż,
mgr inż. Bartłomiej Miga, mgr inż. Katarzyna Baruch, inż. Paulina Bugiel, mgr inż. Ireneusz
Gawlik, dr inż. Bartosz Ziółko.
Powstają już na AGH dwa pierwsze
dema gier korzystających z naszego silnika. Wynikami działania projektu są
także, poza firmą Teyon, zainteresowani
liderzy polskiego przemysłu gier komputerowych Cd Projekt i Techland, z którymi członkowie zespołu prowadzili już
rozmowy na temat możliwości zastosowania RAYAVu w ich przyszłych produkcjach – tłumaczy Bartosz Ziółko.
Mimo że RAYAV to projekt badawczy,
nasi naukowcy od początku myślą o jego
wdrożeniu do produkcji i skomercjalizowaniu. Projektując system starają się
przewidzieć, jakie komputery będą dostępne w najbliższym czasie, jaką będą
miały moc obliczeniową, aby firmy, które
tworzą gry komputerowe, były zainteresowane wykorzystaniem tego produktu
przy tworzeniu gier. – Rozumiemy, że
rynek gier komputerowych jest bardzo
wymagający i oczekuje tylko najlepszej
jakości komponentów. Spodziewamy się,
że wraz ze wzrostem mocy obliczeniowej
sprzętu również takie zagadnienia jak
realistyczne przetwarzanie dźwięku będzie częściej dostrzegane i realizowane
w komercyjnych produkcjach – zauważa
mgr inż. Tomasz Pędzimąż.
Potencjalnym zastosowaniem dla wyników projektu jest również wykorzystanie
przy projektowaniu akustycznym budynków. Już teraz dostępne są na rynku
narzędzia, w których modeluje się wirtualne sale koncertowe, aby sprawdzić
sposób rozchodzenia się w nich dźwięku. Użycie komponentów tworzonych
w ramach projektu pozwoli na odbycie
wirtualnych spacerów po tak projektowanych pomieszczeniach.
Do czerwca 2014 roku, kiedy kończy się
projekt, system powinien być gotowy do
aplikacji w grach. Już teraz kluczowe
elementy tego rozwiązania zostały zgłoszone do ochrony patentowej w USA,
Kanadzie i Japonii.
Ilona Trębacz / blog naukowy AGH
Teberia 3/2014
24
TECHNOLOGIE
Szybciej znaczy lepiej,
czyli ruter nowej generacji
Z Krakowa do Warszawy mamy kilka tras. Co jeśli jedna z nich jest zakorkowana? Wybieramy inną. Podobnej możliwości nie mają jednak dane
transmitowane w Internecie – w najbliższej przyszłości może to zmienić
wynalazek trzech krakowskich naukowców.
Z
a wynalazkiem stoją Jerzy Domżał
i Robert Wójcik z Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Zbigniew Duliński
z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Projekt
jest realizowany na AGH.
Trasowanie i „korki”
Wszystko zaczęło się od pomysłu na to
jak usprawnić proces rutingu, czyli trasowania pakietów w obecnych sieciach
teleinformatycznych. Dla tych bez informatycznego zacięcia wyjaśniamy, iż
trasowanie najogólniej rzecz ujmując to
wyznaczanie trasy i wysłanie nią pakietu
danych w sieci komputerowej.
Sieci informatyczne oparte są na protokole sieciowym IP, który odpowiada za
identyfikowanie urządzeń końcowych
oraz przesyłanie informacji pomiędzy
nimi. Dzięki adresom używanym w protokole IP rutery wiedzą gdzie przesyłać
konkretne informacje.
Żeby rutery wiedziały jak traktować
poszczególne pakiety, stosuje się odpowiednie protokoły trasowania (tzw.
protokoły rutingu).
Teberia 3/2014
25
TECHNOLOGIE
To właśnie one zapewniają komunikację pomiędzy ruterami i poprzez odpowiednią wymianę informacji doprowadzają do powstania
tzw. tablic rutingu na poszczególnych ruterach.
Za pomocą tych tablic, rutery wiedzą gdzie ma
być przesłany każdy pakiet.
Pomiędzy dwoma dowolnymi punktami w sieci
istnieje zwykle wiele możliwych ścieżek – szkopuł w tym, że z reguły cała komunikacja pomiędzy nimi odbywać się będzie z wykorzystaniem
tylko jednej trasy, którą dany protokół uzna za
optymalną. A co gdy na trasie mamy przeciążenie? Pojawia się „korek”, gdyż nie ma możliwości przesłania części ruchu innymi ścieżkami.
Efektem jest pogorszenie jakości obsługi wszystkich transmisji aktualnie obsługiwanych przez
przeciążone łącze. Mamy wolniejszy Internet,
zaś operatorzy sieci mierzą się z nieefektywnym
wykorzystaniem dostępnej infrastruktury sieci
komputerowej. Jest też więc drożej.
Kierowanie ruchem
Obecnie funkcjonują już pewne mechanizmy
usprawniające ten proces. Jednym z nich jest
tzw. równoważenie obciążenia. Polega to na
„poinformowaniu” protokołu rutingu, aby w sytuacji gdy istnieją dwie trasy o takim samym
koszcie (z punktu widzenia danego protokołu)
wybierane były one na zmianę. Może to nieco
rozładować ruch na danej trasie, jednak rozwiązanie nadal nie jest idealne. Protokół rutingu
nie będzie brał pod uwagę ścieżek o wyższym
koszcie, a zatem w sytuacji, gdy wszystkie trasy
alternatywne będą przeciążone, nowe i tak nie
zostaną użyte.
Inną możliwością jest ręczne kierowanie ruchem. Gdy pojawia się przeciążenie administrator sam zarządza siecią i ręcznie definiuje
nowe ścieżki.
Teberia 3/2014
26
TECHNOLOGIE
Podobnie jednak jak w przypadku policjanta na zatłoczonym skrzyżowaniu,
to rozwiązanie także nie należy do najefektywniejszych.
Widać więc jasno, że do tej pory nie
opracowano techniki, która pozwoliłaby
na sprawne wykorzystanie wszystkich
zasobów jakie są dostępne w sieci, zanim dojdzie do przeciążeń i związanego
z tym pogorszenia jakości obsługi. Dzięki krakowskim naukowcom nareszcie
może nastąpić tu przełom.
FAMTAR
Prace nad wynalazkiem trwają od listopada 2012 roku, a zgodnie z harmonogramem projektu – potrwa on jeszcze
kolejne półtora roku. Niebawem ma powstać prototyp nowego rutera sieciowego, naukowcy kończą proces zgłoszeń
patentowych. Pod koniec roku będzie
mogła zacząć się więc kampania informacyjna o FAMTAR na szerszą skalę.
Co jednak możemy napisać już teraz?
Rozwinięcie nazwy projektu Jerzego
Domżała, Roberta Wójcika i Zbignie-
wa Dulińskiego,
czyli FAMTAR to
Flow-Aware MultiTopology Adaptive
Routing. W języku
polskim: zorientowany na przepływy
adaptacyjny ruting
oparty na wielu topologiach.
Innowacyjne w podejściu FAMTAR
jest to, że każde łącze będzie monitorowane na bieżąco, a gdy nastąpi przeciążenie, alternatywne trasy będą wybierane
dynamicznie. Protokół rutingu będzie
kojarzył gdzie jest przeciążenie i będzie
szukał lepszej trasy.
Chodzi więc przede wszystkim o to, żeby
zautomatyzować cały proces w zależności od potrzeb. FAMTAR to zatem mechanizm, który będą oferować rutery już
obecnie istniejące. W ramach projektu
zostanie jednak zbudowany prototyp
urządzenia, które zademonstruje działania tego rozwiązania w prawdziwej
sieci.
Jak mówi Jerzy Domżał, pojawiały się
już podobne pomysły (np. realizowane
przez firmę Cisco), nie przezwyciężono
jednak problemu dużych sieci – rozwiązania te działały tylko w małych sieciach.
Można więc powiedzieć, że na drodze
stał też problem technologiczny. Dopiero dziś urządzenia w sieciach telekomunikacyjnych dysponują wystarczającą
ilością pamięci oraz mocą obliczeniową procesorów by móc zrealizować dodatkowe zadania wymagane przez np.
FAMTAR.
Teberia 3/2014
27
TECHNOLOGIE
Jak zapewniają naukowcy, dzięki ich rozwiązaniu zasoby sieci będą mogły być
wykorzystane w większym stopniu, co
przełoży się na niższy koszt transmisji,
czyli oszczędność poprzez operatora, po
klienta końcowego.
- Co ciekawe, w Polsce nie ma możliwości opatentowania sposobów jako takich
w naukach informatycznych. Urzędnicy podpierają się zapisem, że programy
komputerowe nie mogą być opatentowane – mówi Jerzy Domżał. – My się
z tym nie zgadzamy.
Odmienne zdanie od polskich urzędów
mają europejskie i światowe urzędy patentowe, tak więc naukowcy najpierw
zgłaszają swój wynalazek za granicą, co
wiąże się też z wyższymi kosztami.
FAMTAR korzysta z trzech źródeł dofinansowań. Projekt zaczął się w ramach
wsparcia Narodowego Centrum Nauki,
następnie po opracowaniu konceptu Robert Wójcik uzyskał fundusze na zbudowanie prototypu z Narodowego Centrum Badania i Rozwoju. Wreszcie na
opatentowanie rozwiązania pozyskano
projekt w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.
Teberia 3/2014
28
TECHNOLOGIE
Wszystkie sieci świata
Co ważne, wynalazek krakowskich naukowców będzie mógł być zastosowany w każdej sieci na świecie i ma zostać
skomercjalizowany.
- Mowa tu raczej o dużych producentach
sprzętu sieciowego. Producenci sprzętu,
który montuje się w domach nie potrzebują tego rozwiązania. Więksi operatorzy już jednak tak, a w tym najwięksi
producenci sprzętu sieciowego na świecie - mówi Robert Wójcik.
- Co warto także dodać, nasze rozwiązanie jest zaplanowane dla operatorów
w ramach jednej domeny. Świat dzieli
się na domeny, jest wyraźny podział na
ruch wewnątrzdomenowy i międzydomenowy. Nasz produkt jest dla obszaru
wewnątrzdomenowego – uściśla Jerzy
Domżał.
będą go wdrażać w swoich urządzeniach
i sprzedawać. Głównym odbiorcą, który będzie miał korzyści z rozwiązania
jest jednak operator telekomunikacyjny,
a pośrednio użytkownicy. Dzięki wynalazkowi Internet może być po prostu
szybszy i tańszy, z czego zadowoleni powinni być wszyscy.
- W naszej pracy jest też spory pierwiastek uporu naukowego, gdyż wielokrotnie byliśmy odwodzeni od pracy nad
tego typu rozwiązaniem – komentuje
Jerzy Domżał. - Było nam ono przedstawiane jako nie rokujące na przyszłość,
sugerowano nam byśmy zajęli się czymś
bardziej na czasie. My jednak wierzyliśmy w ten pomysł i jak się dziś okazuje,
jest to dobry kierunek.
Rozwiązaniem tym mogą być w pierwszej kolejności zainteresowani przede
wszystkim producenci sprzętu IT, którzy
Teberia 3/2014
29
Aneta Żukowska
NA OKŁADCE
Ile Polski
w sprzęcie polskim?
P
olski rynek urządzeń mobilnych wciąż jest jeszcze rynkiem nienasyconym: w 2012 roku wchłonął ponad pół miliona tabletów,
w 2013 ponad milion, a w 2014 roku ilość ta przekroczyć ma dwa
miliony. Z boomu na mobilną elektronikę korzystają jednak nie tylko
zachodni i daleko-wschodni giganci, ale i polskie firmy, zdobywające dla
siebie coraz większą porcję elektronicznego tortu.
Teberia 3/2014
30
NA OKŁADCE
Rynek coraz bardziej polski
Liczba polskich firm oferujących tablety i inne urządzenia mobilne rośnie. Są
wśród nich zarówno względnie nowe
przedsiębiorstwa jak i te z kilkunastoletnim stażem, stale rozszerzające zakres swojej działalności. Marki takie jak
GOCLEVER, Manta, Lark, Modecom,
Tracer, NTT, Pentagram czy Vordon/
Dignity zdobywają stopniowo coraz
większą część rynku: w 2012 roku było
to około 20% rynku tabletów i około 5%
rynku smartfonów. Ich produkty kosztują z reguły mniej niż tablety zagranicznej konkurencji, ale zakresy cenowe obu
grup nieuchronnie zbliżają się do siebie.
Jak na razie najtańsze polskie tablety
można dostać za niecałe 170 złotych,
podczas gdy najtańsze modele Samsunga
kosztują około dwa razy więcej.
Nazywanie tabletów tych firm “polskimi” jest oczywiście pewnym uproszczeniem. Produkcja urządzenia mobilnych
odbywa się z reguły w Azji – i pod tym
względem „polskie” tablety nie różnią
się od „amerykańskich”. Jednak w odróżnieniu od bardziej renomowanej konkurencji, mniejsze firmy rzadko dysponują
oryginalną technologią i zasobami finansowymi, pozwalającymi ją rozwijać.
Z tego względu ingerencja w design tych
urządzeń jak i modyfikacja składających
się na nie komponentów jest mocno
ograniczona.
Chociaż produkcja sprzętu o małych
gabarytach prawdopodobnie nie wróci
w najbliższym czasie do krajów rozwiniętych, nic nie stoi na przeszkodzie by
w krajach tych znajdowały się siedziby
firm współpracujących z azjatyckimi
dostawcami.
Takie rozwiązanie nie tylko pozwala zachować konkurencyjność, ale również
przyczynia się do tworzenia nowych
miejsc pracy. Doskonałym przykładem
jest poznańska spółka GOCLEVER, która w ciągu trzech lat zwiększyła zatrudnienie z dziesięciu do osiemdziesięciu
osób. – Nasz poznański zespół realizuje
zadania w obszarze sprzedaży krajowej
i zagranicznej, serwisu technicznego, logistyki, infolinii technicznej, marketingu, badań, rozwoju i księgowość – mówi
Ewelina Pączkowska marketing manager
w GOCLEVER. – Większość urządzeń
GOCLEVER jest projektowana w biurze w Polsce i w Shenzhen (w Chinach)
pod kierunkiem ekspertów z Europy,
z uwzględnieniem najnowszych trendów
i innowacyjnych rozwiązań. Projektowaniu podlegają takie elementy jak schemat
płyty głównej, oprogramowanie systemowe, aplikacje, design obudowy. Produkcja
odbywa się na leasingowanej linii produkcyjnej w Shenzhen, gdzie posiadamy własnych inżynierów sprawujących
nadzór nad każdym etapem produkcji
– dodaje.
Wartość dodana
Mniejsi producenci borykać się muszą
nie tylko z problemem technologicznej
przewagi silniejszych konkurentów, ale
także z ich przewagą marketingową.
Teberia 3/2014
31
NA OKŁADCE
Firmy takie jak Samsung czy Apple są
postrzegane pozytywnie – na “amerykańskim” czy “koreańskim” sprzęcie
można polegać. Co więcej, zagraniczne
firmy często wspierane są zarówno przez
rządy krajów ich pochodzenia, jak i przez
swoisty “patriotyzm konsumpcyjny”. Czy
polski rodowód marek może pomóc im
w zdobyciu podobnej renomy?
Według raportu „Czy Polscy konsumenci szukają i cenią polskie produkty?” sporządzonego w 2012 roku przez
stowarzyszenie PEMI, połowa konsumentów w Polsce interesuje się zawsze
lub prawie zawsze krajem pochodzenia
nabywanego towaru. Większość kupujących deklaruje też gotowość zapłacenia
za Polski produkt od 30% do 50% więcej,
niż za jego zagraniczny odpowiednik.
Z podobnych badań przeprowadzonych
przez PEMI na przedsiębiorcach („Czy
Polscy przedsiębiorcy podkreślają rodzime pochodzenie swoich produktów?”)
wynika jednak, że jedynie 13% spośród
nich wykorzystuje w promocji produktów ich Polski rodowód. Ten rezultat
musi zaskakiwać, zwłaszcza że w tym
samym badaniu 75% przedsiębiorców
traktuje produkty importowane zza granicy jako największą konkurencję dla
swoich towarów.
Zdaniem Eweliny Pączkowskiej z GOCLEVER Polacy coraz bardziej lubią polskość także w elektronice. – Spotykamy
się z dużą aprobatą polskich klientów,
którzy wiele razy dali nam do zrozumienia, że „dobre, bo polskie” – mówi. – Widzimy duży potencjał lokalny i dlatego
proponujemy naszym polskim odbiorcom
zestaw preinstalowanych aplikacji na tablety i smartfony. W naszych urządze-
niach znajdziemy aplikację Yanosik, nawigację z offline’ową mapą Polski, Czech
i Słowacji czy LEGIMI – czytnik ebooków
z dostępem do księgarni z polskim księgozbiorem – dodaje.
Również zdaniem Bogdana Wicińskiego,
prezesa Manta S.A., klienci coraz bardziej przekonują się do polskich marek.
– Znaczący wzrost sprzedaży produktów
Manta jednoznacznie potwierdza fakt, że
polskie marki są wybierane coraz częściej
przez rodzimych klientów – mówi. – Poza
oczywistymi czynnikami wpływającymi
na ten trend, którymi są przystępna cena,
estetyczne opakowanie i nowoczesny design liczy się jeszcze „wartość dodana”,
o którą staramy się wzbogacić nasze produkty. Nie bez znaczenia jest aspekt wizerunkowy i to, że Manta wspiera piłkę
nożną będąc m.in. oficjalnym partnerem
reprezentacji Polski w tej dyscyplinie –
tłumaczy.
Rynek urządzeń mobilnych jest relatywnie trudny: konstrukcja tabletów
i smartfonów, których większą część zajmuje obecnie dotykowy wyświetlacz nie
pozostawiają wiele miejsca na fantazje
designerów. Sam sprzęt produkowany
jest w tym samym kraju, z podobnych
komponentów i na podobnych liniach
produkcyjnych, według standardów narzuconych przez liderów branży. Trudno
zatem nie ulec wrażeniu, że 90% produktów to „to samo”. Niektórym markom,
np. amerykańskiemu Apple’owi, udało
się zbudować bardzo silną tożsamość
produktu, wyróżnić
się na rynku zarówno technologią, jak
i designem.
Teberia 3/2014
32
NA OKŁADCE
Takie przypadki należą jednak do
rzadkości. Mniejsze firmy, działające w segmencie najtańszych urządzeń
i pozbawione oryginalnej technologii
zmuszone są do poszukiwania przewag
konkurencyjnych. – Na finalny produkt
marki Manta składa się kilka czynników
– tłumaczy Bogdan Wiciński. – Od badań konsumenckich i potrzeb obecnych
klientów poprzez dopasowanie odpowiedniej specyfikacji technicznej, aż po sam,
dla wielu najważniejszy design. Nigdy nie
kopiujemy produktów konkurencyjnych,
chociaż przyznaję, że na obecnym rynku
jest bardzo trudno stworzyć takie urządzenie, które wyróżnia się jako to jedyne
i niepowtarzalne. Nie chcemy zlewać się
z tłumem i dlatego tak ważna jest dla nas
„wartość dodana”, jak np. ciekawe prein-
stalowane aplikacje z dodatkowymi korzyściami rabatowymi dla naszych klientów,
własna chmura MantaBox z darmowym
dostępem do 5GB oraz w niedalekiej przyszłości – Manta Store. Prowadzimy też
szereg działań PR’owo-marketingowych,
a co jest istotne z punktu widzenia po
sprzedażowego – możemy się pochwalić
nowym profesjonalnym serwisem i infolinią dedykowaną dla klientów stałych
i potencjalnych – dodaje.
Podobnie działa firma GOCLEVER, która wprowadziła m.in. system Over-theair, usprawniający aktualizację systemu
operacyjnego. – Stosujemy też nowy typ
partycji, dzięki czemu użytkownicy otrzymają jeszcze więcej miejsca na swoje aplikacje, dokumenty, multimedia – mówi
Ewelina Pączkowska.
Teberia 3/2014
33
NA OKŁADCE
– Ciekawą funkcjonalnością jest również
tryb multiuser, dzięki czemu z urządzenia może korzystać bezpiecznie kilku domowników, urządzenie może być zatem
indywidualnie dopasowane pod każdego
z nich (inna tapeta, inne aplikacje, dokumenty, multimedia) – dodaje.
Często ta „wartość dodana” powstaje już
w Polsce. Dzięki temu produkt nie tylko
zyskuje nową jakość, ale też tworzą się
zręby współpracy między nauką i biznesem, które owocować mogą w przyszłości
powstawaniem oryginalnych pomysłów.
– Coraz częściej współpracujemy z polskimi inżynierami, tworzącymi software
dedykowany naszym urządzeniom, takim jak np. dekoder hybrydowy HBB (czyli umożliwiający
korzystanie z platform telewizji
hybrydowych – łączących Internet z telewizją) – tłumaczy
prezes Manta S.A. – Naszym
nałogiem jest innowacyjność
dlatego próbujemy wyprzedzać
trendy technologiczne. Często zgłaszają
się do nas zdolni i młodzi studenci lub
absolwenci kierunków informatycznych
z gotowymi propozycjami autorskich projektów. Niektóre z nich są na tyle ciekawe
i oryginalne, że natychmiast podejmujemy współpracę z ich autorami. Oczywiście bycie innowacyjnym wymaga sporych
inwestycji, które staramy się sfinansować
pozyskując fundusze UE. Obecnie wraz
z polskimi, młodymi i uzdolnionymi inżynierami pracujemy nad pewnym projektem. Nie mogę na razie zdradzić szczegółów, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie
z planem, Manta będzie na ustach całej
Polski, a może nawet świata – dodaje.
Zagranica coraz bliższa
Polskie firmy nie ograniczają się do polskiego rynku. Dobra lokalizacja na mapie Europy i coraz lepsza infrastruktura
transportowa sprzyjają ekspansji. – Firma GOCLEVER rozpoczęła działalność
w 2006 roku i od samego początku miała
charakter międzynarodowy – tłumaczy
Ewelina Pączkowska. – W pierwszych
latach naszą dystrybucję opieraliśmy
(oprócz rynku krajowego) na rynkach
Europy Centralnej i Wschodniej, takich
jak Czechy, Słowacja, Ukraina, Białoruś,
Rumunia, a także krajach bałkańskich
i nadbałtyckich. Głównym czynnikiem
przemawiającym za takim modelem biznesowym były względy logistyczne oraz
dobra znajomość tych rynków.
Od 2 lat z powodzeniem sprzedajemy również w krajach Europy Zachodniej. Jest to głównie
Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania. Nasze produkty można
znaleźć na półkach w ponad 20
krajach europejskim. Plany na
2014 to rozwój na rynkach afrykańskich.
Na rynkach zagranicznych trudniej buduje się zaufanie, ale dobrą jakością i niską
awaryjnością stale poprawiamy wyniki
satysfakcji wśród europejskich klientów.
Udaje nam się to osiągnąć dzięki organizacji wsparcia technicznego (w lokalnym
języku), lokalnej sieci partnerów serwisowych oraz rozbudowanej sieci dystrybucji
– dodaje.
Jak twierdzi Bogdan Wiciński eksport
i podbój rynków europejskich jest kluczowym elementem strategii rozwoju
firmy Manta, która oprócz dystrybucji towarów azjatyckiego pochodzenia
w Europie, zajmuje się również sprzedażą
Teberia 3/2014
34
NA OKŁADCE
telewizorów produkowanych w Polsce.
– Zdecydowaliśmy się na przeniesienie
z Azji części naszej produkcji do Polski
– mówi. – Obecnie wszystkie nasze telewizory LED produkowane są w znanej z wysokiej jakości łódzkiej fabryce
Flextronics. Zebraliśmy już pewne doświadczenia na zagranicznych rynkach
w zakresie ich sprzedaży. W ubiegłym
roku dostarczyliśmy na brytyjski rynek 50 tys. telewizorów, które trafiły do jednego z lokalnych sklepów internetowych.
Cała dostawa natychmiast się wyprzedała. Można śmiało powiedzieć, że produkty
Manty dostępne są już w całej Europie,
a nawet w krajach regionu EMEA (Europa, Środkowy Wschód, Afryka).
Eksport jest dla nas kluczowy, dlatego
wciąż rozwijamy sieć dystrybucji o nowe
rynki.
W tym roku jest to Ukraina, Rosja i ogólnie kierunek wschodni. Cały czas rozwijamy sprzedaż w Europie min. w Grecji,
Francji, Niemczech. W większości krajów
Europy zachodniej i na południu nasze
produkty są już dostępne, a na wschodzie
w niedługim czasie będą.
Polskie vs. obce
Często można spotkać się z opinią, że
„polskie” firmy działające w segmencie
urządzeń mobilnych nie są naprawdę
„polskie”, gdyż ich działalność ogranicza
się do rebrandingu: czyli przyklejania
własnego logo na produkt zaprojektowany
i wyprodukowany w Azji.
Sam rebranding faktycznie nie wpływa
korzystnie na rozwój technologii w Polsce,
jednak nie musi być postrzegany jednoznacznie negatywnie.
Teberia 3/2014
35
NA OKŁADCE
Jedna z fabryk w chińskim Shenzhen,
gdzie powstają „polskie” urządzenia
mobilne.
Zwłaszcza, że firmy raczej nie wprowadzają klientów w błąd reklamując swój
rebrandingowany towar jako „polski”.
Ponadto trzeba pamiętać, że gospodarka
nie lubi próżni. Na miejsce polskich firm,
zarówno tych jedynie rebrandingujących
jak i tych, który starają się ulepszać i częściowo projektować sprowadzane z Azji
produkty, czeka długa kolejka zagranicznych konkurentów.
W obliczu wielkiej ilości dostępnych na
polskim rynku urządzeń mobilnych pojawia się pytanie, czy polskie tablety są
w stanie wygrywać z konkurencją? Na
pewno potrafią oferować bardzo konku-
rencyjne ceny – jaka jest jednak jakość
i wydajność tych urządzeń?
Ten problem jest bardziej skomplikowany, gdyż o subiektywnie obieranej jakości,
a w konsekwencji popularności danego
urządzenia decyduje wiele czynników.
Z jednej strony porównywać można
rodzaj i parametry składowych części
tabletów, ale tutaj napotykamy problem
mnogości różnych parametrów, które
nie zawsze się pokrywają – bo czy brak
komunikacji GPS może być zrekompensowany dodatkowym gigabajtem pamięci RAM? Porównywanie subiektywnych
wrażeń nastręcza z kolei inny problem:
Teberia 3/2014
36
NA OKŁADCE
tablety są wykorzystywane do wielu różnych czynności, a ich użytkownicy mają
wobec nich zróżnicowane oczekiwania.
Dla osób czytających na tabletach gazety
i książki kluczowe będą inne parametry
niż dla zapalonych graczy.
Różnice między dwoma urządzeniami w tej samej klasie mogą być bardzo
subtelne i niezauważalne dla zwykłych
użytkowników tabletu. Dlatego też producenci decydują się na wzbogacanie
przywiezionych z Azji urządzeń o takie
elementy, jak na przykład preinstalowane aplikacje – bo to na nie właśnie
uwagę mogą zwrócić laicy, a nie – jak
w przypadku bardziej technicznych kwestii – jedynie specjaliści. To powszechne podobieństwo urządzeń mobilnych
– tak zewnętrzne jak i wewnętrzne –
może działać na korzyść mniejszych
producentów, także tych wywodzących
się z Polski. Bo dzięki temu tablety na
półkach sklepowych przemawiają dziś
przede wszystkim językiem pieniędzy,
a ten przecież rozumieją wszyscy.
Teberia 3/2014
Piotr Pawlik
37
TRENDY
X,Y,Z – generacje trzech zmiennych
i wielu niewiadomych
W
edług badania „The Millennial Survey 2014”, przeprowadzonego w 24 krajach świata przez firmę
doradczą Deloitte, pracownicy debiutujący na rynku pracy oczekują od przyszłego pracodawcy
pewnych postaw – na przykład przestrzegania określonych standardów etycznych, społecznej
odpowiedzialności za biznes oraz wspierania kultury innowacyjnej… Oczekiwania rzec by
można zacne, zważywszy fakt, że liczba młodych bezrobotnych rośnie lawinowo - aż 40 proc. Polaków w wieku
20-35 lat nigdzie nie pracuje, a z reszty połowa zarabia nie więcej niż 2 tys. zł na rękę i nie spodziewa się
podwyżki. W Europie zresztą jest niewiele lepiej. Pokolenie Y - urodzeni w złym miejscu i w złym czasie?
Y
O tak. Pokolenie oszukanych, zwane również Milenium, czyli tzw.
pokolenie Y (w odróżnieniu i w spadku po przedstawicielach generacji
X, urodzonych w latach 1961-1985 w ramach tzw. Baby Boomers), od
początku traktowane było zresztą bardzo „eksperymentalnie”. Pojawili
się na świecie między 1986 a 1991 rokiem, w latach burzliwych przemian
gospodarczych. Ich ścieżka edukacyjna zaczęła się od reformy szkolnictwa – to na nich testowano uroki gimnazjum i chaos nowych matur.
Teberia 3/2014
38
TRENDY
W cenie zaczęło być również wykształcenie wyższe, co stało się kosztem marginalizacji szkół zawodowych. Liczba
studentów zaczęła gwałtownie rosnąć
– w roku akademickim 2005/2006 było
ich 5 razy więcej niż w roku 1990/1991.
A to wszystko świadczy tylko o jednym
– Pokolenie Y nie tylko żyło w zupełnie
innej rzeczywistości, niż pokolenie X,
ale zaczęło tę rzeczywistość kształtować.
A sprzyjały temu warunki transformacji
i – nade wszystko – rewolucji technologicznej. To właśnie łatwość przyswajania nowości technologicznych jest tym,
co różnicuje to pokolenie od generacji
X. Młodzi, dynamiczni, wykształceni,
otwarci na świat. Mimo to nazywa się
ich również pokoleniem oszukanych.
Dlaczego?
Rodzice i nauczyciele obiecywali im, że
dobre studia i znajomość języków zapewnią w przyszłości pracę. Nie zapewniły. Kiedy pokończyli studia okazało się,
że choć uczyli się tyle lat, nie ma dla nich
pracy, pieniędzy, perspektyw… Zresztą,
nawet jeśli już uda im się zatrudnić, to
zwykle nie robią tego, co lubią, zresztą na
„śmieciowych” umowach, za najniższą
krajową, albo i na czarno… Jakimś rozwiązaniem pozostaje wyjazd za granicę,
okupiony tęsknotą za rodziną, za językiem, kuchnią i świętami. Potwierdzają
to statystyki. W 2012 r. wyjechało z kraju
ponad 120 tys. obywateli - o 70 tysięcy
więcej, niż rok wcześniej i aż o 113 tys.
więcej niż w 2010 r. Według brytyjskiego
Home Office ponad 83 proc. polskich
emigrantów na Wyspach nie przekroczyło jeszcze 34. roku życia, a niemal połowa nie ma 24 lat. Ci, którzy wyjechali
nie zamierzają wracać.
Bo i do czego? Polski socjolog w Londynie – mimo, że pracuje na zmywaku – ma to, o czym w Polsce przestał
dawno marzyć – nadzieję na poprawę
losu i godne życie. Nie czuje się, jak jego
rówieśnicy w kraju, zbędny gospodarce,
nie jest – jak oni – przedstawicielem prekariatu, czyli lumpenproletariatu klasy
średniej. Tak zresztą został „ochrzczony”
przez sympatycznych kolegów socjologów, którym akurat udało się „załapać”.
W Polsce pokolenie Y czuje się oszukane przez rodziców, szkołę, system, a nawet… globalizację i postęp technologiczny, który ma wpływ na ograniczenie
zatrudnienia.
A jak jest na Zachodzie? Wcale nie lepiej.
Okazuje się, że bezrobocie młodzieży,
to jeden z najbardziej rzucających się
w oczy problemów Europy. Według
ostatnich danych bezrobotnych jest ok.
5,5 mln młodych Europejczyków. Oznacza to, że co piąty mieszkaniec UE mający mniej niż 25 lat nie może znaleźć
pracy.
Teberia 3/2014
39
TRENDY
Wskaźnik bezrobocia wśród młodzieży wynosi ponad 20 proc., czyli dwukrotnie więcej niż wskaźnik bezrobocia we wszystkich grupach wiekowych
łącznie i prawie trzykrotnie więcej niż
w przypadku osób aktywnych zawodowo w wieku powyżej 25 lat (9,6 proc.).
Jeszcze groźniej dane te wyglądają
w poszczególnych krajach. W Grecji
i Hiszpanii bez pracy jest co drugi młody człowiek, który nie ukończył 25 lat.
Komentatorzy hiszpańscy mówią wręcz
o straconym pokoleniu czy też generacji
ani-ani (ani nie studiują, ani nie pracują;
ni estudian, ni trabajan). Nieco lepiej
jest we Włoszech, Irlandii i Portugalii –
bez pracy jest co trzeci młody człowiek.
W Wielkiej Brytanii bezrobocie w grupie wiekowej 16-24 lata utrzymuje się
obecnie na poziomie 20,5 proc. i w ciągu
roku spadło o 1,7 proc. Ale miejsca dla
Polaków jest tam coraz mniej.
Oczywiście nie można bagatelizować
tego problemu, gdyż tempo, w jakim
młodych ludzi wypycha się z rynku pracy, jest przerażające. Ale przecież nie
można nie zauważyć faktu, że to musi
się zmienić. Wszak przedstawiciele pokolenia Y w 2025 roku będą stanowić
aż 75 proc. aktywnej zawodowo części
społeczeństwa. Już teraz pokolenie Y
przejmuje coraz większą odpowiedzialność w firmach, zajmując stopniowo
miejsce odchodzących na emeryturę
reprezentantów pokolenia X. Dlatego
warto przyjrzeć się, jaki wpływ będą
mieć na kierunek zmian w biznesie. Ta
przemiana pokoleniowa dla wielu przedsiębiorstw, chcących zatrudnić i utrzymać wykwalifikowanych pracowników,
będzie wiązała się z potrzebą znaczących zmian. Firmy będą musiały wyjść
naprzeciw oczekiwaniom pokolenia Y,
które w zdecydowanej większości wybiera zawodową niezależność i odrzuca
tradycyjny model organizacji firmy.
Generacja Y dysponuje cechami, które
z pewnością w sposób zasadniczy wpły-
Teberia 3/2014
40
TRENDY
ną na zmiany systemu pracy, zarządzania
i organizacji, bo różnią się zdecydowanie od swoich poprzedników. Choćby
tym, że niemal w każdej dziedzinie życia
korzystają z technologii i mediów cyfrowych, sprawnie funkcjonując w globalnej wiosce, dzięki czemu zresztą bez
kompleksów komunikują się ze znajomymi, których mają na całym świecie.
Są dobrze wykształceni i gotowi dalej
się rozwijać, co z pewnością sprawia
też, że cechuje ich duża pewność siebie.
Jest to też pierwsze pokolenie na rynku
pracy, nie pamiętające realiów PRL, za
to znające reguły wolnego rynku. Pożądaną cechą we współczesnym świecie
jest też tolerancja i otwarcie na to, co
inne. Według badań przeprowadzonych
w University of New Hampshire, cechuje
ich wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach, przekonanie o własnej wyjątkowości, nadmierne oczekiwania oraz
silna awersja wobec krytyki. Znamienny
jest ich stosunek do pracy.
O ile pokolenie X wiązało się z miejscem
pracy na wiele lat, a często na całe zawodowe życie, o tyle pokolenie Y – jak czytamy w raporcie PwC z 2011 roku - nie
jest przywiązane do pracodawcy. Ponad
50% badanych uważa, że będzie miało od
dwóch do sześciu pracodawców w życiu,
a 25%, że będzie ich więcej. Wynika to
zapewne z dużego przywiązania do życia
prywatnego, praca nie może ograniczać
ich aktywności w tej sferze.
Te wszystkie cechy mogą wskazywać, że
mamy do czynienia z pokoleniem materialistycznych hedonistów. Jednak to nie
cała prawda. Wyniki przywoływanego na
wstępie badania „The Millennial Survey
2014” wskazują, że pokolenie Y to świa-
domi członkowie swoich społeczności.
Zdecydowana większość z nich (74 proc.)
uważa, że działalność gospodarcza pozytywnie wpływa na społeczeństwo, tworząc miejsca pracy oraz przyczynia się
do rozwiązania problemów społecznych
w racjonalnym gospodarowaniu zasobami naturalnymi, walce ze skutkami
zmian klimatycznych i wyrównywaniu
nierówności ekonomicznych. Dziewięciu na dziesięciu badanych jest zdania,
że biznes powinien skuteczniej walczyć
z bezrobociem, a trzy czwarte wyraziło
opinię, że przedsiębiorcy powinni dążyć do zniwelowania znaczących różnic
w dochodach.. Jednak winą za bezrobocie i nierówności ekonomiczne ponad
połowa badanych obarcza działalność
rządów. Pozytywny wpływ biznesu młodzi dostrzegają w obszarze edukacji, stabilności gospodarek narodowych i niwelowaniu bezrobocia. Ponadto połowa
respondentów chce pracować w firmach,
które przestrzegają określonych standardów etycznych. Jednocześnie, to właśnie
w biznesie młodzi ludzie widzą najczęściej źródło innowacyjnych rozwiązań,
choć co czwarty z nich wskazał również
uczelnie wyższe i ośrodki akademickie
oraz rządy.
Zdaniem respondentów sukces działalności firmy powinno mierzyć się nie
tylko wynikami finansowymi, ale również tym, w jakim zakresie wpływa ona
na poprawę jakości
życia społeczeństwa.
Zdaniem pokolenia
Y powinien to być
jeden z podstawowych celów działania
przedsiębiorstwa.
Teberia 3/2014
41
TRENDY
Młodzi ludzie interesują się działalnością
charytatywną i udziałem w „życiu publicznym”. Przekazują pieniądze na cele
charytatywne, działają w wolontariacie
lub organizacjach społecznych, a także
podpisują różnego rodzaju petycje.
X wspiera Y?
Mamy zatem młode, pewne swojej wartości pokolenie, bardzo świadome społecznie. Świadomość ta wynikać może z faktu, że problemy społeczne – bezrobocie,
umowy ”śmieciowe” - dotykają dziś tę
grupę w sposób szczególny. W przywoływanych badaniach, odpowiedzialnością
za taki stan rzeczy ankietowani obarczali
rząd, biznes czy szkolnictwo. I właśnie
przedstawicieli tych sektorów gościła przed rokiem warszawska Uczelnia
Łazarskiego, podczas debaty na temat
jakości kształcenia i kondycji polskich
uczelni. Na spotkaniu tym, zastanawiano
się, kto jest winny wysokiemu bezrobociu wśród absolwentów szkół wyższych
- uczelnia czy pracodawcy? W dyskusji
wzięli udział zarówno przedstawiciele
środowiska akademickiego, pracodawcy,
jak i wiceminister nauki Daria Nałęcz.
To właśnie przedstawicielka rządu atakowała pracodawców, że do bezrobocia
młodych przyczynia się biznes, który
jest za mało innowacyjny i nie inwestuje w rozwój młodych pracowników.
Z kolei dr Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP – wskazał, że odpowiedzialność za bezrobocie ponosi
zarówno ministerstwo, jak i uczelnie
wyższe. – To wy wytwarzacie produkt
i to od was zależy jak on będzie wyglądał – powiedział. Dajcie nam studentów
czwartego roku, a my ich przyuczymy do
zawodu - dodał. Przerzucaniu odpowiedzialności nie było końca, a zwieńczyła
je ciekawa konkluzja, że na pytanie, kto
jest winny wysokiemu bezrobociu wśród
absolwentów szkół wyższych - uczelnia
czy pracodawcy, odpowiedź jest taka
– to ci młodzi ludzie, czyli studenci.
Rektor SWPS, prof. dr hab. Andrzej
Teberia 3/2014
42
TRENDY
Eliasz stwierdził mianowicie, że kandydaci na studia są z założenia osobami dorosłymi i powinni sprawdzać jakie szanse da im dany kierunek studiów. – Do
tej pory było tak, że wszyscy absolwenci
dostawali pracę po studiach. Teraz perspektywa się zmieniła i panuje ogromne
bezrobocie wśród absolwentów – powiedział. I – jak zwykle bywa w polskich
debatach – w dyskusji zabrało jednego
– odpowiedzi na pytanie, jak dany problem rozwiązać...
Na szczęście, nieco inaczej do problemu
podeszła Komisja Europejska, przedstawiając Pakiet na rzecz Zatrudnienia
Młodych (Youth Employment Package). Przewiduje on, że każdy młody
człowiek powinien otrzymać wysokiej
jakości ofertę zatrudnienia, szkolenia lub
kształcenia w ciągu czterech miesięcy
od opuszczenia szkoły lub utraty pracy. Takie rozwiązania funkcjonują już
w Austrii, gdzie bezrobocie wśród młodzieży jest najniższe i wynosi 8,5 proc.
Każda osoba między 15. a 24. rokiem
życia, która zarejestruje się tam jako
bezrobotna (lub poszukująca praktyki) otrzymuje ofertę pracy, praktyk lub
szkolenia. Szef departamentu spraw
społecznych w Austriackiej Federalnej Izbie Gospodarczej (WKÖ) Martin
Gleitsmann winą za problem bezrobocia
w Europie obarcza zbyt rygorystyczne
przepisy, dotyczące zwalniania oraz zbyt
wysokie płace minimalne, a także brak
dostosowania programów nauczania do
wymogów biznesu i rynku pracy. Komisja Europejska z kolei zwraca uwagę na
potrzebę poprawy ogólnego wizerunku kształcenia zawodowego. Komisja
Europejska zwraca szczególną uwagę
na rozwój przedsiębiorczości w Europie. Skorzystają na tym wszyscy przedsiębiorcy, ale przede wszystkim osoby
młode, na poczet których przewidziane jest dodatkowe wsparcie finansowe
z budżetu Unii Europejskiej w ramach
„Inicjatywy na rzecz Zatrudnienia Ludzi
Młodych”. A wsparcie to niebagatelne –
Polska otrzyma bowiem 362 mln euro.
Remedium na problemy młodych może
być także program „Mobilna młodzież”.
Jest to pakiet inicjatyw w dziedzinie edukacji i zatrudnienia, skierowanych do
młodych ludzi w Europie, będący częścią
strategii Europa 2020 na rzecz inteligentnego, trwałego i sprzyjającego włączeniu
społecznemu wzrostu gospodarczego.
Celem tego programu jest podwyższenie
poziomu edukacji młodzieży oraz zwiększenie jej szans na zatrudnienie aż do 75
proc. Jak tego dokonać? Przede wszystkim poprzez lepsze dostosowanie kształcenia i szkolenia do
potrzeb młodych,
zachęcanie ich do
korzystania z możliwości, jakie oferują unijne stypendia
na kształcenie lub
szkolenie za granicą.
Brzmi ogólnikowo? Z konkretów warto
więc wymienić inicjatywę przygotowawczą „Pierwsza praca z EURES-em” na
rzecz mobilności pracowników w UE
oraz zwiększone wsparcie dla młodych
przedsiębiorców za pośrednictwem europejskiego instrumentu mikrofinansowego Progress. Czy to pomoże? Miejmy
nadzieję, zwłaszcza że rośnie w siłę kolejna generacja.
>>>
Teberia 3/2014
43
TRENDY
Jeszcze nie uporaliśmy się
z problemami pokolenia Y,
a już za chwilę, z zupełnie
nowymi, wkroczy na rynek
pracy generacja Z – piękni, syci i nastawienie wyłącznie na siebie. Wychowani
w świecie, rozpiętym pomiędzy McDonaldsem, Facebookiem a smartfonem –
w rzeczywistości barwnej, dynamicznej,
łatwej w obsłudze. Bardzo młodzi, urodzeni w latach 1995 – 2010, w czasach
dynamicznego wzrostu znaczenia Internetu i nowych technologii komunikacyjnych, określani się też jako: Cyfrowi
tubylcy (Digital Natives), Generacją M
(Multitasking), Generacją C (Connected Generation), czy Net Generation.
Nowe technologie istniały dla nich “od
zawsze”, stanowiąc naturalne środowisko, niezbędne do sprawnego funkcjonowania. Zresztą świat cyfrowy jest tu
podstawowym punktem odniesienia.
Granica między nim a tzw. realem jest
już mocno zatarta. Świat bez Internetu
w ogóle nie ma racji bytu, i to do tego
stopnia, że informację o tym, że kiedyś
nie było do niego dostępu, kwitują obo-
Z
jętnym pytaniem – a przez ile godzin?
To społeczność będąca niemal integralną
częścią technologii cyfrowych, a to generuje pewne cechy.
Pierwszą z nich jest z pewnością kreatywność i umiejętność robienia wielu
rzeczy na raz. Ponieważ nieustannie pozostają pod wpływem wielu bodźców,
trudno skupić się im na jednej czynności. Ich świat składa się z tysiąca puzzli, w których układaniu są mistrzami.
Świetnie poruszają się w gąszczu licznych aplikacji, a informacja nie jest
dla nich reglamentowanym dobrem,
lecz nadwyżką, powietrzem, którym
przywykli oddychać. Umiejętność korzystania z różnych produktów online
i zaawansowanych urządzeń elektronicznych wytwarza potrzebę poszukiwania dobrego designu – preferują proste i łatwe w użyciu projekty, powstałe
z myślą o użytkowniku, o jego wygodzie
i potrzebach estetycznych. Nieustannie
podłączeni do sieci – w domu, w szkole,
w pracy, w autobusach, na wakacjach.
Z przyjaciółmi częściej spotykają się
on-line, niż ‘face to face’, za to mają ich
Teberia 3/2014
44
TRENDY
kilka tysięcy – również w Chinach czy
w Brazylii. Swoboda, z jaką wykorzystują różne platformy komunikacyjne
wpływa na zmianę znaczenia rozmaitych
uwarunkowań kulturowych, czy norm,
szczególnie w kontekście wyborów i sposobów podejmowania decyzji. Zachłannie i bardzo sprawnie chwytają wszelkie
nowinki. Dylemat czy książka cyfrowa
może stanowić zagrożenie dla książki
drukowanej jest dla nich zupełnie niezrozumiały i zaskakujący.
Materialistyczni hedoniści? Nie tylko.
W sytuacji zagrożenia potrafią znaleźć
w sobie pokłady solidarności i sprawnie się zorganizować, wykorzystując
platformy komunikacyjne i odpowiednie portale. Cały świat mógł się o tym
przekonać np. w sprawie ACTA, pokolenie Z zgodnie zaprotestowało przeciw
niekorzystnym, w ich odczuciu, rozwiązaniom.
Jakie mają szanse na rynku pracy? Prognozy podają, że będą musieli stawić
czoła kryzysowi, znać egzotyczne języki obce i zaakceptować szefa Hindusa.
Ale dla przedstawiciela generacji Z praca
na odległość to „bułka z masłem”, podobnie jak obsługa skomplikowanych
programów informatycznych. Ważne
natomiast jest to, że ich wejście na rynek
pracy zmieni system komunikacji w firmach, bo młodzi, wychowani na forach
internetowych nie do końca rozumieją
subtelności relacji służbowych lub np.
problem poufności informacji.
W jakiej działalności się odnajdą? Na
pewno na stanowiskach, związanych
z serwisami społecznościowymi i Internetem - prowadzenie fanpage’ów, projektowanie stron internetowych, animacje
komputerowe, promocja w internecie,
branża IT, public relations, dziennikarstwo internetowe, ale również biotechnologia, zaawansowana informatyka.
Równie dobrze sprawdzą się jednak np.
w branży finansowej – sprawniej niż ich
poprzednicy posługując się programami,
służącymi np. do analizy raportów płacowych. Popularna będzie także praca
w systemie freelancerskim. Szacuje się,
że w Stanach Zjednoczonych za 7 lat, będzie w ten sposób pracować aż 50 proc.
zatrudnionych.
To jest spojrzenie „na dziś”. Jakie inne,
nowe branże będą funkcjonowały na
rynku za np. 10 lat, trudno teraz przewidzieć. Dzisiejsi pracodawcy zapytani
o to, w jakich branżach spodziewają się
największego zatrudnienia za 5-10 lat,
najczęściej wskazywali sektor usług.
Rzadziej wskazywali handel detaliczny
i hurtowy, budownictwo, przemysł,
energetykę czy logistykę. Najgorzej
natomiast oceniali
perspektywy zatrudnienia w oświacie,
sektorze publicznym
oraz – co dosyć zaskakujące – w hotelach
i restauracjach. Zdecydowana większość
pracodawców jest również przekonana,
że tym, co w ciągu najbliższych paru lat
na rynku edukacji będzie najważniejsze, jest wiedza praktyczna. Zapytani
o to, czy istotniejszy jest praktyczny,
czy też teoretyczny model kształcenia,
aż 85 proc. osób wskazało ten pierwszy.
Czy pokolenie Z jest na to gotowe? Pewnie tak, zwłaszcza jeśli chodzi o branżę
IT, gdzie praktykę mają wieloletnią.
Teberia 3/2014
45
TRENDY
X Y Z i co dalej?
X
Y
Z
Reguły alfabetu pozostają bezlitosne. ‘Z’ jest na końcu. Co będzie
potem? Cykliczność świata pozwala przypuszczać, że kolej na
pokolenie.. ‘A’, czyli… na Analogowych? Wydaje się, że rozwój
nowych technologii za 10-20 lat
postawi aktywność zawodową pod
ścianą. Już dziś jesteśmy wyręczani,
zastępowani przez programy komputerowe, drony, roboty, automaty.
Analogowi będą być może rozwijać
to, o czym dziś zapomniano w systemie edukacji, czyli kompetencje
miękkie, jak kreatywność, komunikatywność, inicjatywę, zarządzanie czasem, współpracę w grupie.
A może przyjdzie im żyć w czasach kolejnej wielkiej prosperity?
Może świat zmieni się na tyle, że
problemy bezrobocia zostaną raz
na zawsze rozwiązane? Oby. Bez
względu na to, jak nazywać będziemy kolejne pokolenie, niech
odnajdzie się na rynku pracy. Ktoś
w końcu musi pracować na nasze
emerytury...
Dominika Bara
– pokolenie X (ale mentalnie Z)
Źródła: www.deloitte.com;
www.natemat.pl;
www.polska.newsweek.pl;
www.ec.europa.eu;
Teberia 3/2014
46
PREZENTACJE
KGHM inwestuje
w odnawialną energię
S
półka Energetyka, z grupy KGHM
Polska Miedź, planuje budowę
farm wiatrowych, które mają być
zlokalizowane na terenie miejscowości
Żukowice i Radwanice w okolicach Głogowa. Farmy mają składać się z kilkunastu generatorów o łącznej mocy 34,5
MW. Początkowo farma miała mieć moc
45 MW, jednak ze względów środowiskowych jej moc została zredukowana.
Rozpoczęcie budowy farm zaplanowano
na lata 2014-2015 r., a planowane uruchomienie ma nastąpić w 2016 r.
– Budowa farm pozwoli z jednej strony
uniknąć kosztów zakupu świadectw pochodzenia energii, z drugiej zaś umożliwi sprzedaż jej nadwyżek. Elektrownie
będą wspomagały zasilanie Huty Miedzi
Głogów a szacunkowe wyniki produkcji energii określa się na około 120 000
MWh rocznie – mówi Inga Anacka ze
spółki Energetyka.
Jeszcze w tym roku spółka Energetyka
wystąpi do KGHM-u o wydanie warunków przyłączenia do wewnętrznej sieci
kombinatu.
Farma będzie produkowała energię na
potrzeby KGHM.
KGHM planował również budowę
dwóch elektrowni po 10 MW opalanych
biomasą z własnych plantacji. Projekty
budowy biomasy zostały jednak wstrzymane – m.in. z powodu braku ustawy
dotyczącej odnawialnych źródeł energii
oraz gwałtownego i niekontrolowanego
spadku cen zielonych certyfikatów – do
czasu ustabilizowania się sytuacji rynkowej na satysfakcjonującym poziomie.
Grupa KGHM rozważała także budowę
biogazowni o mocy ok. 2 MW. Z pomysłu jednak zrezygnowano. Przeprowadzone analizy ekonomiczne wykazały,
że nie będzie to korzystna i opłacalna
inwestycja, dlatego odstąpiono od tego
projektu.
KGHM inwestuje także w jednostki
opalane gazem ziemnym. W listopadzie
2013 r. przekazano formalnie do eksploatacji blok gazowo-parowy Polkowice.
Drugi blok gazowy, powinien wkrótce
zostać oddany.
Teberia 3/2014
jm
47
NA CZASIE
Inteligentne kopalnie
- kierunek wskazany,
mocno zaniedbany
P
olskie spółki górnicze inwestują
setki milionów złotych w budowę inteligentnych kopalni. Gdyby
współpracowały w tym zakresie, rozwój
innowacyjności mógłby być jeszcze
szybszy – uważa dr Jerzy Kicki, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego
Szkoły Eksploatacji Podziemnej. Chodzi
przede wszystkim o wspólne nakłady
finansowe na kosztowne badania i projekty. Konieczność wdrażania innowacyjnych rozwiązań w górnictwie wynika
nie tylko z potrzeby oszczędności, lecz
także z potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa górnikom.
– To jest kierunek mocno zaniedbany.
Wynika to z rozbicia polskiego górnictwa na kilka organizmów gospodarczych,
które działają często w sposób nieskoordynowany. To kładzie się cieniem na tych
działaniach, które mogłyby być zdecydowanie ciekawsze, gdyby nastąpiło porozumienie pomiędzy tymi organizacjami,
np. promujące jedno wspólne rozwiązanie, na które kładziemy duży nacisk i olbrzymie środki – uważa dr Jerzy Kicki
z Akademii Górniczo-Hutniczej, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego
Szkoły Eksploatacji Podziemnej.
Potrzebne do rozwoju inteligentnych kopalni środki finansowe również stanowią
dla branży problem.
Teberia 3/2014
48
NA CZASIE
Jednak, zdaniem eksperta, wdrażanie
innowacyjnych rozwiązań to konieczność – z jednej strony, ze względu na
możliwe do osiągnięcia oszczędności
i poprawę efektywności, a z drugiej – na
bezpieczeństwo górników. Eksploatacja
na coraz głębszych poziomach sprawia,
że pracujących pod ziemią ludzi trzeba
zastąpić maszynami.
– Oczekujemy, że inteligentna kopalnia
to będzie kopalnia bardzo bezpieczna.
W to inwestujemy od lat. Co roku rośnie
liczba kopalni, które w ciągu ostatnich
trzech lat nie miały wypadku śmiertelnego. I spada ogólna liczba wypadków
śmiertelnych, gdybyśmy spojrzeli przez
pryzmat wskaźników na jednego zatrudnionego czy na tonę wydobycia – mówi
dr Jerzy Kicki.
Jak podkreśla, najbardziej zaawansowane w unowocześnianiu kopalni są Lubelski Węgiel Bogdanka i KGHM Polska Miedź. Bogdanka w swojej strategii
rozwoju na lata 2013–2020 szacuje, że
dzięki rozwojowi systemu zarządzania
gospodarką złoża oraz dalszej informatyzacji i automatyzacji ciągu produkcyjnego w spółce, w połączeniu z usprawnianiem organizacji pracy i rozwojem
outsourcingu, koszt wydobycia (Unit
Mining Cash Cost) zostanie zmniejszony o 15 proc. do 2017 roku (w ujęciu
realnym).
– W Bogdance są rozwiązania zarówno
z zakresu informatyki, jak i automatyki
– np. zaawansowana technika strugowa. Takie działania podejmuje również
KGHM Polska Miedź, gdzie jest cały szereg rozwiązań informatycznych, z powodzeniem wspomagających decyzje
produkcyjne.
KGHM wykłada niemałe środki na to,
żeby opanować jako jedna z pierwszych
organizacji na świecie, technikę urabiania w skałach zwięzłych – mówi Kicki.
W minionym roku KGHM zaczął testować bezzałogowy kombajn – pierwszy
tego typu projekt w kopalniach miedzi.
Został on skonstruowany specjalnie na
potrzeby firmy, po to, by zastąpić pracę
górników w najbardziej niebezpiecznych
rejonach kopalni, gdzie jest spore zagrożenie związane z tąpaniami, wysoką
temperaturą czy zapyleniem.
Jednym z założeń takiej nowoczesnej
kopalni jest funkcjonowanie bezprzewodowej sieci informatycznej, także pod
ziemią, oraz automatyzacja i zdalne sterowanie maszynami. Ma to ograniczyć
obecność załóg na dole jedynie do stref
chodników.
– Docelowo kopalnia ma być tak zautomatyzowana i zorganizowana, że na
powierzchni pojawi się produkt finalny. W przypadku kopalni rud metali,
również zakład przeróbczy powinien
być zorganizowany pod ziemią. I na
świecie są już kopalnie, które eksperymentują z takimi zakładami. Wtedy na
powierzchni pojawia się koncentrat. To
oznacza w przypadku KGHM-u, że na
powierzchni pojawi się zdecydowanie
mniej odpadów – tłumaczy dr Jerzy
Kicki.
W dniach 24-28 lutego 2014 roku w Krakowie po raz XXIII odbyła się Szkoła
Eksploatacji Podziemnej, największa
konferencja górnicza w Europie.
Teberia 3/2014
źródła: newseria
49
OPINIE
Węgiel wcale
nie jest brudny
R
ozmowa z dr Aleksandrem Sobolewski,
dyrektorem Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu
Czy można spalać węgiel w sposób przyjazny dla środowiska?
Oczywiście, że można, dotyczy to zarówno dużych instalacji przemysłowych jak
i indywidualnych kotłów o małej mocy. W obiektach zawodowych takich jak elektrownie czy duże ciepłownie funkcjonują rozbudowane układy oczyszczania spalin
- odsiarczania, odazotowania itd. Ze spalinami z takich obiektów można w zasadzie
zrobić wszystko, włącznie z usunięciem rtęci oraz innych substancji toksycznych.
Problem emisji ze spalania dotyczy bardziej indywidualnych użytkowników węgla,
bo w zależności od stosowanych technik szkodliwość spalania może być zarówno
mała, jak i bardzo duża. Mówiąc prosto - to samo paliwo węglowe może być spalone
w dobry sposób jak i w zły.
Teberia 3/2014
50
OPINIE
Co znaczy dobry i zły sposób?
Dobry sposób to tzw. spalanie współprądowe, co oznacza, że produkty spalania
zawierające m.in. ciężkie frakcje węglowodorów (a popularnie mówiąc smoły)
przechodzą przez strefę wysokiej temperatury, gdzie dokonuje się ich rozkład
termiczny. Zły sposób – spalania przeciwprądowe - stosowany jest w starych
kotłach o niskiej sprawności cieplnej,
gdzie brakuje strefy rozkładu termicznego i dopalania produktów pirolizy węgla.
W efekcie do atmosfery uwalniają się
m.in. wielopierścieniowe węglowodory
aromatyczne i duża ilość drobnego pyłu,
czyli substancje toksyczne i kancerogenne widoczne w postaci zółtobrunatnego dymu. Od reżimu procesu spalania
i konstrukcji paleniska zależy jakość spalania, a im jest ono lepsze tym emisja do
środowiska jest mniejsza.
Czy jakość paliwa może tu odgrywać
rolę?
Oczywiście, że może i zazwyczaj odgrywa. W tym kontekście pojawia się nawet
opcja wprowadzenia na rynek paliwa
bezdymnego, czyli węgla kamiennego
przetworzonego termicznie w odpowiednich instalacjach, w których następuje redukcja zanieczyszczeń. Węglowe
paliwo bezdymne to po części paliwo
zbliżone parametrami do koksu, które
zawiera jednak znacznie więcej części
lotnych – przez co ulega łatwiej zapłonowi. Techniki produkcji takiego paliwa
są znane, aczkolwiek paliwa takiego na
rynku aktualnie nie ma.
Jak się domyślam dlatego, iż jego produkcja jest za droga?
Owszem. Przypomina to nieco sytuację z benzyną bezołowiową wprowadzana na rynek 20 lat temu. Benzyna ta
nie pojawiałaby się w sprzedaży, gdyby
miał o tym decydować jedynie rachunek
ekonomiczny – po prostu na stacji benzynowej byłaby droższa. Odpowiednie
regulacje środowiskowe i podatkowe
sprawiły, że paliwo to stało się standardem. Niestety, na rynku węgla i paliw
stałych stosowanych w gospodarce komunalnej, nie ma odpowiednich zachęt,
by którykolwiek z producentów podjął
się produkcji paliwa bezdymnego.
Jeśli nie paliwo bezdymne to zostaje nam przynajmniej dobry ekogroszek?
Na dziś jest to opcja bezwzględnie najbardziej atrakcyjna. Mówimy tu jednak
o ekogroszku o kontrolowanej jakości
pochodzącym z węgla kamiennego, a nie
sprzedawanym pod szyldem ekogroszku węglu brunatnym. Jeśli taki węgiel
(ekogroszek) zostanie spalony w nowoczesnym piecu retortowym to emisja
z jego spalania będzie porównywalna
ze spalaniem węgla w elektrowni. W tym
miejscu pojawia się małe “ale”, bowiem
trzeba by wyjść do dużej części ubogiego
społeczeństwa i powiedzieć: „kup sobie
piec retortowy”. Niestety nowoczesny
piec z instalacja to wydatek rzędu nawet
kilkunastu tysięcy złotych. Biorąc nawet
pod uwagę możliwości
dofinansowania zakupu takiego źródła
energii to i tak dla
wielu mieszkańców
Polski jest to bariera nie do pokonania.
Teberia 3/2014
51
OPINIE
A zatem myśląc o tym, jak ograniczyć
problem niskiej emisji trzeba pomyśleć
o tej części społeczeństwa, która w piecach domowych spala odpady czy węgiel
najgorszej jakości taki jak muł węglowy.
Potrzeba tu zmian systemowych. W perspektywie kilku lat (a więc zanim wprowadzimy powszechnie ciepło systemowe
lub gaz) jedyne możliwe rozwiązanie dla
znacznej części społeczeństwa to wprowadzenie na rynek niskoemisyjnych
paliw węglowych.
Tyle wystarczy?
Nie wystarczy, ale od czegoś trzeba zacząć. Paliwa niskoemisyjne i nowoczesne
kotły węglowe to jedno. Drugie to edukacja społeczna wsparta odpowiednim
systemem kontroli.
Co ma Pan na myśli?
Myślę tu o obligatoryjnym stosowaniu
„czujek dymowych i popiołowych”, których zadaniem byłby stały monitoring
spalin wydostających się na zewnątrz
poprzez komin. Do tego jednak potrzeba
zmian prawnych, bo dziś straż miejska
nie ma możliwości wejścia na daną posesję, by zbadać czym jej właściciel pali
w piecu.
Może prościej byłoby wymusić określone zmiany na producentach kotłów,
tak by z rynku znikły urządzenia o niskiej sprawności?
Po części ma Pan rację. Ostatnio taki zakaz wprowadzono w Czechach, gdzie
zakazano sprzedaży kotłów poniżej 3
klasy według normy europejskiej. Czy
u nas byłby możliwy podobny ruch? Jasne! Wystarczy jedno rozporządzenie.
Dodatkowo wprowadzamy okres przejściowy na sukcesywną wymianę starych
kotłów na nowe o wyższej sprawności
i niższej emisji i wszystko gra. Niestety i w tym przypadku powraca pytanie
o koszty - co na to powie społeczeństwo?
No, ale przecież są fundusze unijne,
w którym ochrona środowiska jest
traktowana priorytetowo.
Oczywiście, że jest taka możliwość i należy ją wykorzystać. Proszę jednak wziąć
pod uwagę, że społeczeństwo dzieli się
na część aktywną i pasywną. Pierwsza
grupa zainteresuje się danym programem, tym co ma zrobić, wypisze wniosek, zgłosi się po dotację, a następnie ją
rozliczy. Jednak jest też ta druga grupa,
bardziej pasywna, mniej świadoma zagrożeń wynikających ze złego spalania,
paląca węgiel i odpady w tzw. kopciuchach.
A może ciepło systemowe to jakieś
rozwiązanie?
Doskonałe, bo dzięki temu nie trzeba
eliminować z rynku węgla, a jednocześnie można we właściwy sposób zadbać
o środowisko. Oczywiście dla odbiorcy
jest to nieznacznie wyższy koszt, ale za
to zyskuje on czystą energię. Tylko, że
niestety nie wszędzie istnieje możliwość
dotarcia z nitką ciepłowniczą.
Teberia 3/2014
52
OPINIE
Wierzy Pan, że Kraków poradzi sobie
z niską emisją poprzez prawny zakaz
stosowania węgla?
Pytanie z zakresu wiary (śmiech), ale
spróbuję się do niego odnieść. Otóż, kiedy Kraków wprowadził w życie stosowną uchwałę o zakazie stosowania węgla
do naszego Instytutu w Zabrzu przybyli
eksperci Wojewódzkiego Inspektoratu
Ochrony Środowiska w Krakowie z jego
szefostwem na czele z prośbą o wsparcie
i pomoc przy realizacji tejże uchwały.
Radni wyznaczyli bowiem termin realizacji, ale nikt nie pomyślał nad odpowiednimi sposobami i kosztami. Decyzja
radnych wywołała zrozumiałe zaniepokojenie wśród odpowiednich służb. Cóż,
z tego, że dysponujemy odpowiednią
technologią skoro to tylko mały wycinek problemu. Tu jest wskazane wypracowanie rozwiązań systemowych obejmujących: technologię, prawo i finanse.
Te trzy sfery muszą być kompatybilne.
Mamy akurat lata wyborcze i być może
część polityków powie: OK, chcemy
ten problem skutecznie rozwiązać. Bo
trzeba go rozwiązać, gdyż stan powietrza w Polsce jest dramatyczny, czego
dowodem jest to, iż nie tylko Kraków,
ale i Nowy Sącz oraz wiele miasteczek
Małopolski jak i miasta śląskie (Zabrze
i Ruda Śląska) znajduje się w czołówce najbardziej zanieczyszczonych pod
względem powietrza miast w Europie.
Nie możemy sobie na to pozwolić, by
w XXI wieku nasze miasta figurowały
na tejże niechlubnej liście.
Dlatego też uważam, że to co się wydarzyło w Krakowie było potrzebne, bo
gdyby nie wspomniana uchwała to nie
mielibyśmy dziś dyskusji społecznej na
temat problemu niskiej emisji.
To może za przykładem Krakowa zrezygnować w Polsce z węgla?
Nie ma takiej potrzeby, bo węgiel nie jest
złym paliwem, nie jest brudnym paliwem tylko trzeba go odpowiednio spalić
bez uszczerbku dla otoczenia, a można
to zrobić bez większego trudu.
Teberia 3/2014
Rozmawiał: Jacek Srokowski
53

Podobne dokumenty