Po co komu dobre maniery?

Transkrypt

Po co komu dobre maniery?
Po co komu
dobre maniery?
Maria Trojanowicz-Kasprzak
– Do widzenia – powiedział grzecznie kilkuletni Wojtuś,
wychodząc za mamą z mego mieszkania.
„Jak miło”, powinnam pomyśleć.
Pomyślałabym, gdyby chłopczyk
nie demonstrował mi przy tym swojej pupy.
Mówił bowiem odwrócony do mnie plecami.
Mówił do drzwi.
W dobrym tonie – rozmowy o wychowaniu
8
Innym razem byłam świadkiem, jak dziecko odebrało telefon i zaczęło się wygłupiać. Chichotało do słuchawki, mówiło grubym głosem, potem znów chichotało, na koniec... odłożyło słuchawkę, przerywając połączenie. – E, tam – powie ktoś – czepiam się. Że się dzieciak
powygłupiał przy telefonie albo nie odwrócił twarzą? To i co z tego? Małe to jeszcze i głupie.
Otóż nie... Małe może i tak, ale nie głupie. Tyle że nieuczone dobrych manier.
Podczas licznych pobytów w USA zwróciłam uwagę, jak wielkie znaczenie mają
tam drobne przejawy uprzejmości i dobrych manier. Dzieci, którym pozwala się
na swobodne wyrażanie emocji, są jednocześnie wdrażane od najmłodszych lat
do tego, jak prezentować dobre maniery w różnych mało ważnych (w naszym
mniemaniu) sytuacjach życiowych.We wszystkich znanych mi rodzinach amerykańskich uczono maluchy, jak mają się zachować, odbierając telefon. Na początek
wymaga się wyraźnego „halo”, przywitania się i grzecznego: „Proszę poczekać
moment, zaraz poproszę tatę/mamę”. Uczy się też dzieci, by przekazywały rodzicom wiadomości pozostawione przez rozmówcę. Mówią o tym rodzice
w domu, są pogadanki w przedszkolu na ten – jakże banalny, zdawałoby
się – temat.
Zwraca się też dzieciom uwagę o konieczności patrzenia na osobę,
z którą się rozmawia. Czy to temat wart zachodu? Proszę, uświadom sobie, co czujesz kiedy człowiek, do którego mówisz, ucieka
wzrokiem i błądzi nim po ścianach. Ja w takich momentach nie
czuję się dobrze. Mam wrażenie, że mój interlokutor mnie zwyczajnie lekceważy.
nr 9.156
wrzesień 2014
Albo sprawa przegranej. Wiadomo, dzieci grają nie tylko, żeby grać. Chcą wygrywać. I czy to
będzie wyścig od drzewa do płotu, czy gra w Chińczyka albo Monopol – chcą wygrać i już.
Ale wygrany jest jeden. Raz ty, raz twój kolega. Co się wtedy dzieje? Ano, zależy od temperamentu dziecka. Jedno się zasmuci, inne obrazi, ale bywa i tak, że malec wrzeszczy: „Nie gram,
nie bawię się” i ze złością popatruje na rywala.
Przegrywanie – niemiła sprawa. Ale małych Jankesów od kołyski niemalże uczy się, że należy przegraną przyjąć z honorem i nie tylko nie obrażać się. Trzeba jeszcze z uśmiechem
pogratulować zwycięzcy. I przybić piątkę. Jak wygrasz, przybiją ją tobie. Pogratulują. I będzie
ci miło.
Ze wzruszeniem obserwowałam, jak amerykańscy rodzice uczą swoje dzieci, by poświęcały
uwagę ludziom starszym i chorym. Nie zbulwersuję chyba nikogo, jeśli stwierdzę, że u nas
ludzie tacy, no, może nie całkiem, może nie wszędzie, ale jednak, spychani są na margines.
Tam mówi się o tym w domu, mówi w przedszkolu i szkole, powtarza w kościele i szkółce
niedzielnej. Ale dzieci najskuteczniej uczy dobry przykład. Toteż stosunek naszych zamorskich wnucząt wobec nas, dziadków, jest taki jak ich mamy i taty do swoich rodziców.
Jeszcze jedna rzecz ogromnie przypadła mi do gustu za wielką wodą. Otóż dzieci dziękują za
prezenty. Nie jest to zdawkowe: „dziękuję”, ale specjalnie na ten temat zaaranżowana rozmowa telefoniczna, własnoręcznie napisany e-mail, a najczęściej (też własnoręcznie) wykonana
kartka z miłym tekstem.
Po świętach Bożego Narodzenia czy urodzinach czeka dziecko niemało roboty. Niekiedy
obdarowani się buntują, ale nie ma odstępstwa od tej zasady. Rodzice są nieubłagani. Tego
wymaga dobry obyczaj. Koniec! Kropka! Dzieci słyszą od rodziców, że obdarowującemu jest
przyjemnie, kiedy otrzyma taki dowód wdzięczności i że wdzięcznemu dziecku chętniej wręcza się prezenty niż takiemu, które wdzięczności okazać nie umie lub nie chce.
9
Nie podoba mi się także, że przy powitaniu czy pożegnaniu amerykańskie dzieci wyciągają
do dorosłego rękę. To nie ma nic wspólnego z dobrymi manierami w europejskim pojęciu.
Jeśli możemy przymknąć oko, gdy robi to roczniak, to już przedszkolak powinien grzecznie
poczekać aż rękę poda mu dorosły. ... – Maju, co to są dobre maniery? – zapytałam dziś rano
5,5-letnią wnuczkę. – To ZASADY, które mówią, co jest dobre – usłyszałam bez namysłu
podaną odpowiedź.
Nie powiem, zaskoczyła mnie taka precyzyjna definicja. I użycie słowa „zasady”. Zapytałam
o te zasady. Usłyszałam o konieczności używania czarodziejskich słów: „proszę”, „dziękuję”,
„przepraszam”. I że „dzień dobry” należy mówić i „do widzenia”. Ubiegły rok był w przedszkolu Mai i Jasia Rokiem Dobrych Manier.
Bardzo dobrze, że placówka oświatowa poświęca temu tematowi czas i uwagę. Jednak największą rolę w procesie przyswajania dobrych manier mają do odegrania rodzice. Jeśli pragną, by ich dzieci były postrzegane przez otoczenie jako osoby kulturalne, muszą podjąć wysiłek, aby w sposób celowy i zamierzony uczyć grzeczności i szacunku wobec innych. Dzieci
muszą nabrać przekonania że dobre maniery są ważne wszędzie – w domu i poza domem
– ponieważ grzeczność sprawia, że wspólna praca i zabawa są przyjemniejsze dla każdego. ▪
Maria Trojanowicz-Kasprzak
www.czytanieglobalne.edu.pl
nr 9.156
wrzesień 2014
W dobrym tonie – rozmowy o wychowaniu
Wydawać by się mogło, że zachłysnęłam się wszystkim, co oglądałam za oceanem. Otóż nie.
Nie podoba mi się obyczaj zwracania się na „ty” przez dziecko do dorosłych, którzy niekiedy
mocno są już dorośli. Wiekowi nawet. Ta poufałość nikomu i niczemu – moim zdaniem –
nie służy. Utkwiło mi w pamięci czyjeś stwierdzenie, że łatwiej powiedzieć: „ty wariatko” niż
„pani wariatko”. Toteż forma „pan”, „pani”, jaką stosują wobec dorosłych polskie dzieci, jest
jak najbardziej akuratna.

Podobne dokumenty