Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
nie wiedzy o przewidywalnych skutkach
od zagadnienia intencji osoby działającej.
Z pewnością Sokrates wiedział, że przyjęcie trucizny najprawdopodobniej go zabije.
A jednak jest to inny problem od tego, co
mówiąc ściśle, zamierzał osiągnąć przez
swoje działanie. W tej sytuacji można
twierdzić, że jego śmierć nie musiała być
zamierzona i że była złym, współwystępującym skutkiem ubocznym dobrego celu
jego działania.
Przeł. Kamil Sokołowski i Michał Bizoń
Przypisy:
1. C. Paterson, Assisted Suicide and Euthanasia – A Natural Law Ethics Approach. Ashgate
Publishing Limited, Hampshire 2008, ss. 120–125. Tłumaczenie publikujemy dzięki uprzejmości Ashgate Publishing.
Craig Paterson:
86
współczesny filozof specjalizujący się
w bioetyce, zajmuje się etyką medyczną
z perspektywy tradycji prawa naturalnego, obecnie pracuje jako niezależny naukowiec; wcześniej prowadził badania
z nauki informacji na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles w USA; dyrektor BioEthicWorld.
OBCY WŁASNYM CIAŁOM
– OBCY SOBIE SAMYM
Adrian J. Reimers
Wyobcowanie scharakteryzowane
i wyjaśnione
Wyobcowanie jest rzeczą złą. Wyobcowanie oznacza podział i przeciwieństwo.
Gdy dwie osoby powinny być jednością,
ich przeciwieństwo oznacza wyobcowanie. Mój brat i ja powinniśmy być jednością. Powinniśmy dbać o siebie nawzajem, spotykać się od czasu do czasu i być
w kontakcie. Jeżeli jednak coś naruszy naszą
wspólnotę – na przykład obraza lub kłótnia
– wtedy stajemy się obcy, przeciwni sobie.
Jeśli w ogóle nie rozmawiam z Gordonem
Brownem ani nie dbam o jego urodziny lub
zdrowie małżonki, nie ma tutaj wyobcowania. Jeżeli jednak w taki sposób odnosimy
się do siebie z moim bratem, nasze wyobcowanie domaga się pojednania, odtworzenia harmonijnego pokoju w jedności.
Dopóki pojednanie nie zniesie naszego wyobcowania, nie możemy być w pełni sobą.
Rana na naszej braterskiej jedności wpływa
na nasze życie, nawet gdy usiłujemy ignorować się nawzajem. (Nawiasem mówiąc,
czytelnik powinien wiedzieć, że powyższy
przykład jest zmyślony. Mój brat Michał i ja
na szczęście jesteśmy przyjaciółmi). Nawet
jeżeli w ogóle się nie widujemy, rana się
jątrzy; gdy moja żona wspomina go, gniewam się na nią. Nie mogę udawać, że mój
brat to po prostu przypadkowy człowiek
z przypadkowego miasteczka, którego życie i uczynki nic dla mnie nie znaczą. Wyobcowanie domaga się pojednania.
Teza niniejszego artykułu mówi, iż konsumpcyjna kultura Zachodu, rządzona przez
zasady utylitaryzmu, wzmaga wewnętrzne
wyobcowanie osoby. Dotyczy to związków
między ludzkim umysłem i ciałem, między
jednostkami a wspólnotami, w których żyją,
duchem ludzkim a światem, w którym Bóg
nas umieścił. W rzeczywistym i głębokim
znaczeniu kultura utylitarystyczna czyni nas
obcymi sobie samym. Przejawy tego faktu
bardzo łatwo dostrzec.
Możemy rozpocząć od wskazania naszego wyobcowania z przeszłości. Kilka lat
temu, kiedy praca zawiodła moją rodzinę
do Rzymu, do „Wiecznego Miasta”, spotkaliśmy kilka grup młodych ludzi, którzy
dowiedziawszy się, że jesteśmy Amerykanami, powiedzieli nam, jak bardzo chcieliby
odwiedzić nasz kraj, jednak nie ze względu
Impressje
87
na jego naturalne bądź kulturowe skarby
– Wielki Kanion, Góry Skaliste, wspaniałe
miasta czy czarujące miasteczka Nowej Anglii – lecz by zobaczyć Disneyland. Ten przykład jest, oczywiście, trywialny; wierzę, że
wielu włoskich młodzieńców docenia własne dziedzictwo i chciałoby móc docenić
nasze. A jednak jest to symboliczne i, jak się
obawiam, typowe dla współczesnej umy-
Konsumpcyjna kultura Zachodu,
rządzona przez zasady utylitaryzmu, wzmaga wewnętrzne wyobcowanie osoby.
słowości. Pamiętam też kolegę, bardzo wykształconego i inteligentnego, który nie był
zupełnie zainteresowany wizytą w Europie
– „starymi ruinami innych ludzi”, jak ją na-
88
zywał – gdy tak wiele pieniędzy było do zarobienia na Wall Street. Na dużo głębszym
poziomie widać odrzucenie chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, wbrew życzeniom
papieża Jana Pawła II. Liderzy cywilizacji Zachodu żywią coraz silniejszą nadzieję oparcia naszej kultury na mechanizmach demokratycznych oraz wolnorynkowych, mniej
lub bardziej regulowanych, wszystko to zaś
pod parasolem abstrakcyjnie określonych
praw człowieka, przy ignorowaniu dziedzictwa kulturowego.
Z wyobcowaniem z przeszłości łączy
się beztroska niefrasobliwość, gdy idzie
o przyszłość. Stany Zjednoczone wydają
majątek naszych praprawnuków, zadłużając
się w celu sfinansowania wojny i bieżących
wydatków. W tym samym czasie Europie Zachodniej zagraża ryzyko zdominowania przez
muzułmanów, gdyż napływ imigrantów
oraz wskaźniki urodzeń zmieniają jej strukturę demograficzną. Czy chrześcijanie będą
mieli możliwość odbywania pielgrzymek do
Santiago de Compostela w demokratycznie ustanowionej Muzułmańskiej Republice
Hiszpanii? Problemem nie są muzułmanie,
lecz Europejczycy. Czy Hiszpania jest warta
tonomii osobistej. Co jednak jest tejże autonomii podstawą? Jaki jest zakres owych
praw? Jeśli kobieta nosi w łonie dziecko
z zespołem Downa, to lekarz może naciskać na dokonanie aborcji. Z pewnością
chce ona „postąpić dobrze”, jak jednak
ma rozpoznać, co jest dobre w tak trudnych okolicznościach? Lekarze zawodow-
argumentację Benthama, charakteryzując
szczęście jako „przyjemność i brak cierpienia”. Biorąc pod uwagę środowisko
brytyjskiej „klasy średniej”, z której wywodzili się ci myśliciele, możemy zapewne
najlepiej rozumieć szczęście jako cenione
przez nich warunki życia: przyjemnego
w granicach rozsądku, społecznie użytecz-
ocalenia? A Francja? A Włochy? Zbyt często
przyjmujemy, że „zawsze będziemy mieli
Paryż”, jeśli zaś nasze wnuki nie będą go
chciały… cóż, jest to ich wybór. Najbardziej
dramatyczne świadectwo naszego wyobcowania z przyszłości leży u źródeł problemu
demograficznego. Mamy coraz mniej dzieci.
W cywilizacji Zachodu – w Europie, Ameryce
Północnej, Australii, a także coraz bardziej
w Ameryce Łacińskiej – przestaliśmy przywiązywać wagę do następnych pokoleń. Populacja wielu europejskich krajów zmniejsza
się, a Stany Zjednoczone nie starają się jej
zwiększyć. Coraz mniej chętnie poświęcamy
dzisiejsze wygody, aby inwestować w przyszłość, rozmnażając się.
Trzeci – dosyć odmienny – przejaw wyobcowania z nas samych to brak zgody co
do wartości życia. Nie tylko istnieją poważne kontrowersje wokół podstawowych
zagadnień dotyczących aborcji, eutanazji,
leczenia ludzi w bardzo podeszłym wieku
i poważnie niepełnosprawnych oraz wokół
badań naukowych (klonowania, eksperymentów na embrionach itp.), ale bardzo
trudno znaleźć wspólną podstawę do rozstrzygnięcia sporów. Polegając na oświeceniowej koncepcji praw człowieka, władze i społeczność medyczna mają nadzieję
ugruntować swoje działania w zasadzie au-
cy, udzieliwszy jej swoich rad, powiedzą
po prostu: „To już zależy od ciebie. Czego
chcesz?”. Powiedzenie jej, że dziecko jest
człowiekiem, toteż należą mu się pewne
prawa, jest uznawane za wywieranie na
nią nacisku. Nie ma porozumienia odnośnie
do zasad kierujących jej wyborem – poza
zgodą, że musi to być jej wybór.
nego życia wśród przyjaciół, nauki, umiarkowanie zażywanych subtelnych uciech
i powszechnego spokoju.
Ponieważ zarówno Bentham, jak i Mill
byli głęboko przekonani do brytyjskiej
polityki i dążenia do dobrobytu, podczas
rozkwitu Epoki Przemysłowej możemy odczytać ich filozofię jako rodzaj programu
dla nowoczesnej administracji rządowej.
W zakresie zaś, w jakim utylitaryzm dostarcza reguł zarządzania ekonomicznym
i przemysłowym rozwojem, może on być
użyteczny dla administracji publicznej. Niemniej jednak, jako źródło norm etycznych
utylitaryzm jest poważnie wybrakowany
z powodu należącego do jego istoty subiektywizmu. Zgodnie z klasycznym sformułowaniem dyrektywy utylitarystycznej,
pochodzącym od Milla, czyny są dobre, o ile
prowadzą do szczęścia (rozumianego jako
przyjemność), a złe, o ile skutkują jego przeciwieństwem. Ponadto Mill nie widzi możliwości uprawnionego ograniczenia „dystrybucji” przyjemności do jednej osoby (np. do
siebie). Szczęście jest dla wszystkich.
Dla naszych obecnych rozważań ważne
jest, że norma utylitaryzmu musi być ostatecznie subiektywna. Ty możesz rozwodzić
się nad urokami jazzu, jednak ja uważam,
że jest denerwujący, i skłaniam swe ucho
U źródeł: utylitaryzm
U źródeł współczesnego wyobcowania znajduje się zaskakująco prozaiczna
i niezbyt atrakcyjna filozofia. Utylitaryzm
jest systemem etycznym, który, przede
wszystkim, uważa siebie za reprezentanta
„zdrowego rozsądku”. Twierdzi, iż wychodzi ponad ideologie, zasady metafizyczne
i przekonania religijne, wywodząc ich normy z praktycznych potrzeb i pragnień doświadczanych w codziennym życiu. Dawid
Hume twierdził, iż jedyną podstawą sądów
etycznych powinno być „to, co użyteczne, i to, co przyjemne”. Jeremy Bentham
sformułował normę utylitaryzmu w terminach „zasady maksymalizacji szczęścia”,
zgodnie z którą człowiek jest moralnie odpowiedzialny za dążenie do sprowadzenia
jak największego szczęścia dla jak największej liczby osób. John Stuart Mill objaśnił
Impressje
89
raczej ku włoskiej operze. De gustibus non
est disputandum. Przykład muzyczny jest
trywialny, inne jednak są dużo poważniejsze. Niektóre osoby lubią ból, zwłaszcza jeśli towarzyszy mu podniecenie seksualne.
Czy w sadomasochizmie jest coś złego? Jedyna odpowiedź, jakiej może udzielić utylitaryzm, mówi, że tego typu praktyki mogą
90
być niebezpieczne dla zdrowia i że mogą
dotknąć tych, którzy nie znajdują przyjemności ani w zadawaniu, ani w doświadczaniu bólu. Jeżeli przeniesiemy się na teren
etyki medycznej, norma utylitaryzmu działa w wielu przypadkach wystarczająco
dobrze. Lekarze, aby uleczyć chore serce,
mogą zalecać raczej kurację lekową niż
operację. Jednakże, jeśli kobieta jest w ciąży, a dziecko jest niepełnosprawne, utylitaryzm nie zapewnia żadnej innej wskazówki
poza tą, że matka powinna rozważyć, co jej
zdaniem uczyni ją najbardziej szczęśliwą,
co najbardziej wzbogaci jej doświadczanie
życia. Jeśli chce, może wziąć pod rozwagę
pragnienia ojca dziecka. Samo dziecko jednak nie ma głosu i nie zasługuje na głos, ponieważ nie jest wystarczająco świadome,
aby formułować preferencje lub jakiekolwiek spójne oczekiwania wobec własnego
życia. (Dokładnie taki argument przedstawił Peter Singer w Etyce praktycznej).
Jeśli rodzice nie potrafią wyobrazić sobie
szczęśliwego życia z niepełnosprawnym
dzieckiem, wówczas mają prawo do wykonania aborcji – a nawet doradza im się taki
wybór. Kolejna ciąża może dać im zdrowe
dziecko, które ich uszczęśliwi. Liczy się nie
to, czym jest dziecko, lecz jedynie odczucia
lub jakość przyjemności, jakiej oczekują ro-
dzice od życia. Jeśli weźmiemy pod uwagę
przykład sadomasochizmu (który jest, nawiasem mówiąc, szeroko rozpowszechniony w subkulturze homoseksualnych
mężczyzn), wtedy jakkolwiek możemy
dostrzec, że większość ludzi uważa ból za
bardzo nieprzyjemny, nie mamy prawa
nazwać go „zboczeniem”. Jest on niecodzienny, owszem, ale nie zboczony. Przykłady można mnożyć, zarówno te poważne, jak i trywialne, lecz norma utylitaryzmu
zawsze sprowadzi się do subiektywizmu.
Jeśli rodzice nie potrafią wyobrazić sobie szczęśliwego życia z niepełnosprawnym dzieckiem, wówczas mają prawo do wykonania
aborcji – a nawet doradza im się
taki wybór. Kolejna ciąża może
dać im zdrowe dziecko, które ich
uszczęśliwi. Liczy się nie to, czym
jest dziecko, lecz jedynie odczucia lub jakość przyjemności, jakiej
oczekują rodzice od życia.
Jako filozofia nowoczesna, utylitaryzm
to system czasów nauki i technologii, czasów, w których wszystko jest możliwe.
Dziś możemy włączyć telewizję i oglądać
wystąpienie Papieża w Rzymie, sportowców w Pekinie i wojnę toczącą się na Bliskim Wschodzie. Większość chorób, które
zabijały ludzi dwieście lat temu, może być
dziś wyleczona, dzisiejsi badacze idą zaś
dalej, próbując odnaleźć genetyczny klucz
pozwalający zatrzymać proces starzenia.
Naukowe „źródło młodości” jest co naj-
mniej możliwe do wyobrażenia. Nawet
jeśli odbudowane za pomocą technologii
istoty ludzkie w rodzaju Dartha Vadera to
produkty fantastyki naukowej, naukowcy
czynią znaczne postępy w odtwarzaniu
uszkodzonych bądź utraconych kończyn,
straconego słuchu, a nawet wzroku. Dzięki współczesnej medycynie ratunkowej
która jeśli połączyć ją z etyką utylitarystyczną, wpycha nas w ramiona zgubnej
i podstępnej postaci wyobcowania. Mam
na myśli coś takiego: wyobraźnia technologiczna postrzega świat fizyczny jako (co
do zasady) nieskończenie plastyczny. Jeśli
jesteśmy w stanie zrozumieć materialną
strukturę rzeczy wystarczająco dobrze
żołnierz ranny w Afganistanie ma większą
szansę na przeżycie niż człowiek, który sto
lat temu po prostu spadł z konia. Dzięki
temu, że chirurgia plastyczna może odtworzyć twarz poparzonego człowieka lub
pierś osoby, która przezwyciężyła raka, coraz mniej ofiar wypadków i chorób zostaje
potwornie okaleczonych do końca życia.
Inną sprawą jest, że nauka uczyniła
wielkie kroki w rozumieniu i kształtowaniu
ludzkich możliwości rozrodczych. Pigułka
antykoncepcyjna może „wyłączyć” płodność kobiety. Jest możliwe „poczęcie” nowego życia ludzkiego na szalce Petriego,
przed umieszczeniem go w łonie kobiety,
możemy dziś również skutecznie podtrzymywać życie noworodka urodzonego trzy
miesiące za wcześnie. Czy możemy spodziewać się, iż pewnego dnia cały proces
zapłodnienia i ciąży będzie odbywał się
w laboratorium? W każdym razie możemy
oczekiwać, że za kilka lat nauka otworzy
możliwość wewnątrzmacicznej terapii genowej i że „projektowanie dzieci” może
stać się rzeczywistą opcją. Nawet jeśli dziś
istnieje wiele rzeczy, których nie możemy
zrobić, marzenia i obietnice technologii
czekają na realizację.
Te zdolności technologiczne podsuwają nam osobliwą metafizyczną ontologię,
i umiejętnie, wówczas możemy zrobić
z nią, cokolwiek chcemy. Jest zatem tak,
że maszynka nie większa niż paczka papierosów może pomieścić ilość muzyki, jaką
można by zapełnić kilka półek płyt winylowych. Taka wizja otwartej technologicznej
twórczości, formującej nieskończenie obrabialną materię, sugeruje nadzieję, że możemy przekształcić nasz świat i siebie samych
do tego stopnia, aby wieść życie wolne od
bólu i pełne przyjemności – tych przyjemności, których sami postanowiliśmy chcieć.
Innymi słowy, człowiek technologiczny,
rządzony przez reguły utylitaryzmu, stał
się swoim demiurgiem, kształtującym świat
i siebie samego zgodnie z własnym pojęciem i standardami dobra. W Anglii kobieta
wielokrotnie poddała się zabiegom chirurgii
plastycznej, aby przekształcić ciało zgodnie
z ideałem lalki Barbie. Amerykańska telewizja jest pełna reklam leków, obiecujących
przywrócenie starszym mężczyznom wigoru seksualnego ich młodości.
Wyobcowanie dawne i nowo powstałe
Należy jednak postawić pytanie, dlaczego utylitaryzm prowadzi do wyobcowania?
Jeśli technologia codziennie dowodzi swo-
Impressje
91
92
jej zdolności do zaspokajania naszych pragnień w tak wspaniały sposób, wydaje się, iż
nie powinna skutkować wyobcowaniem,
lecz spełnieniem. A jednak tak się nie dzieje. Owa „metafizyka osobistego demiurga”
daje raczej wyraz głębokiego wyobcowania, ponieważ zakłada radykalne rozdzielenie umysłu od ciała. Jak wywodził Karol
mniej lub bardziej jasno rozpoznał. Ponie-
„czego chcę?”. A jednak nie może zapew-
waż materia opiera się wysiłkom umysłu,
nić odpowiedzi na pytanie, „czego powi-
jest ona zła. Paraliżuje siły ograniczonego
nienem chcieć?”. W okolicznościach wikto-
umysłu. Odnotujmy, że w swym optymizmie
riańskiej reformy społecznej czasów Milla
umysł technologiczny obiecuje, że pewne-
może było rozsądnie przyjąć, że każdy chce
go dnia opór materii zostanie pokonany, że
właściwego pożywienia, schronienia oraz
wkrótce (lecz jeszcze nie dziś) rozwiążemy
ubioru, bezpiecznych warunków pracy przy
ten problem. I często technologia odnosi
właściwym wynagrodzeniu, powszechnej
Wojtyła w swoich „Wykładach lubelskich”
w latach 50. ubiegłego stulecia, utylitaryzm
jest sprzeczny z prawdą o dobru, ponieważ
umieszcza dobro całkowicie w ludzkiej subiektywności, nie zaś w strukturze rzeczy,
w ich naturze, w porządku świata. Rzecz
może być dobra tylko w zakresie, w jakim służy – czy to bezpośrednio, czy pośrednio – zaspokajaniu subiektywnych pragnień. (Warto w tym momencie wspomnieć o coraz
większej akceptacji dla eutanazji jako praktyki medycznej. Jeśli uleczenie dolegliwości
ciała nie zapewnia pacjentowi oczekiwanej
jakości życia – jeśli, na przykład, boryka się
z upokorzeniami, wiążącymi się z chorobą
Alzheimera lub demencją – wówczas może
on wybrać równie dobrze przyjęcie śmiertelnej dawki morfiny). Na mocy owej metafizyki
świat fizyczny (w tym nasze ciała) to rzeczywistość martwej, pozbawionej znaczenia fizycznej materii, którą manipulujemy w celu
zaspokojenia subiektywnych pragnień.
Demiurg, rzecz jasna, nie jest tym samym co Stwórca. Stworzenie to dzieło
Tego, który w swojej doskonałej mądrości czyni byt dobrym. „A Bóg widział, że
wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”
(Księga Rodzaju 1:31). Demiurg musi kształtować uprzednio istniejącą materię zgodnie z prawidłami, które jego własny umysł
sukcesy. Niemniej jednak, materia jako taka
edukacji i ochrony policji. Nawet jeśli nie był
Utylitaryzm jest sprzeczny z prawdą o dobru, ponieważ umieszcza
dobro całkowicie w ludzkiej subiektywności, nie zaś w strukturze
rzeczy, w ich naturze, w porządku
świata. Rzecz może być dobra tylko w zakresie, w jakim służy – czy
to bezpośrednio, czy pośrednio
– zaspokajaniu subiektywnych
pragnień.
jest zła, ponieważ stawia opór. Tak więc głęboko w sercu etyki utylitaryzmu znajdujemy
echo manicheizmu. W szczególności problemem staje się ciało człowieka, przeszkoda
w realizacji szczęścia.
Co więcej, Demiurg nie ma gdzie szukać dobra, standardów, zgodnie z którymi
powinien kształtować świat. Demiurg Platona (z Timaiosa) szukał wiecznych form,
kierujących jego czynami. Współczesny
utylitaryzm nie może się do tego uciec,
ponieważ zamiast do form jest w stanie
odwołać się jedynie do swych własnych
skłonności. Utylitaryzm może kierować
ludzkimi działaniami tylko w tym zakresie,
w jakim może odpowiedzieć na pytanie,
to czas na podnoszenie dręczącego problemu handlu niewolnikami, utylitaryzm był
bardzo użyteczny w wielu kwestiach społecznych. Czego jednak powinniśmy chcieć?
Jest to poważne osobiste pytanie, z którym
wszyscy mierzymy się w krytycznych momentach naszego życia. Utylitaryzm zaś nie
może na nie odpowiedzieć. Wszystko, co
może rzec, to „jeśli”: jeśli chcesz być zdrowy, zrób to. Jeśli chcesz być wykształcony,
zrób tamto. Jeśli chcesz być zamożny, spróbuj postępować w taki oto sposób.
Aby głębiej zrozumieć naturę tego
wyobcowania, rozważmy zalety i słabości
technologicznego utylitaryzmu, gdy idzie
o zagadnienie cierpienia.
Dwa rodzaje cierpienia
Gdy cierpimy, wydaje się, że nasze ciało
jest naszym wrogiem. Mam równania do
rozwiązania, ale bardzo boli mnie głowa.
Obiecałem pomóc przyjacielowi w przemeblowaniu, lecz grypa właśnie przykuła
mnie do łóżka. Jeszcze gorsze są cierpienia
tych, których ciała są mocno uszkodzone.
Poważne oparzenia lub przejście chemioterapii drastycznie zmienia życie pacjenta. Nie może być dłużej mowy o codzien-
nych radościach pracy i zabawy. W każdej
chwili ciało przypomina mu, że jest chory
Utylitaryzm może kierować ludzkimi działaniami tylko w tym zakresie, w jakim może odpowiedzieć na pytanie, „czego chcę?”.
A jednak nie może zapewnić odpowiedzi na pytanie, „czego powinienem chcieć?”.
i wyniszczony. Inni mogą beztrosko grać
w piłkę lub karty, cierpiący jednak nie może
uciec od bólu. Cokolwiek musi uczynić, czegokolwiek by chciał, jego udręczone ciało
staje na przeszkodzie. W pewnym sensie
cierpiąca osoba jest wyobcowana z własnego ciała. Cierpienie domaga się pewnego rodzaju pojednania.
Wszyscy wiemy, czym jest cierpienie, ale
nasze własne doświadczenie niekoniecznie wyjaśnia, co na temat cierpienia myśleć. Zazwyczaj pierwszy impuls każe nam
określać cierpienie w kategoriach odczuć.
Słownik Oxford Companion to Philosophy
definiuje cierpienie jako rodzaj postrzeżenia
lub odczucia, które jest nielubiane i którego
unika się ze względu na nie samo. Jako nieprzyjemne lub niepożądane, cierpienie jest
czymś „negatywnym”, co mamy skłonność
odrzucać. Na pierwszy rzut oka, tego rodzaju wyjaśnienie jest sensowne. Ostatecznie, gdy cierpimy, stwierdzamy zazwyczaj:
„Chciałbym, aby ten ból wreszcie minął!”.
Cierpienie, tak rozumiane, stało się rodzajem zła, którym zajmuje się klasyczny utylitaryzm Benthamowski i Millowski. Ponieważ to fundamentalnie subiektywistyczne
Impressje
93
94
rozumienie cierpienia odzwierciedla nasze
pierwsze doświadczenie, często bezmyślnie
przyjmujemy utylitarystyczną odpowiedź
na cierpienie za właściwą. Jeśli osoba cierpi, właściwą odpowiedzią jest dążenie do
uśmierzenia bólu.
Ta definicja okazuje się jednak niewłaściwa. Jakkolwiek niepożądany może być
ból, jest on ważnym znakiem informującym
o stanie organizmu. Ból w dolnej części
jamy brzusznej może sygnalizować zapalenie wyrostka robaczkowego, które, jeśli
nieleczone, jest śmiertelne. Informacje,
jakich udziela pacjent, dotyczące jego doznań bólowych, jest kluczowe dla postawienia diagnozy lekarskiej. Mówiąc krótko,
ból fizyczny ma znaczenie; jest oznaką jakiegoś uszkodzenia organizmu, sposobem,
w jaki ciało daje do zrozumienia: „Stój! Jestem zranione i chcę, żebyś zajął się uszkodzeniem”. Ból wskazuje na zniszczenie.
Potrzebujemy bólu, aby żyć.
Ponieważ jesteśmy czymś więcej niż
istotami fizycznymi, to nie ból fizyczny stanowi najpoważniejsze cierpienie. Głębsze
i ważniejsze niż ból jest cierpienie z powodu
porażki, gdy nasze wysiłki zostają zniweczone. Sportowiec chętnie znosi ból mięśni, a nawet ryzyko kontuzji, gdy walczy
o zwycięstwo. Jeśli zaś wygrywa, uśmiecha się, gdy drużynowi lekarze bandażują
mu ramię lub przykładają okłady z lodu
do kolana. Tym, co naprawdę go krzywdzi
i nie pozwala spać po nocach, jest porażka
w meczu. Gdy usiłuje zasnąć, jego wyobraźnia wciąż powtarza najważniejsze momenty gry; „gdybym tylko kopnął wówczas
piłkę lewą nogą…”, „gdybym tylko uważał
bardziej na ich napastników”. Obwinia się
za błędy, które kosztowały drużynę zwycięstwo. Jego wyobcowanie sięga głębiej
niż chorego lub kontuzjowanego pacjenta.
Podobnie student, zalotnik lub biznesmen,
których wysiłki nie przyniosły sukcesu: obwiniają siebie.
Kiedy człowiek obwinia się, wówczas
kłóci się ze sobą lub sprzeciwia sam sobie.
Jest wyobcowany. Co więcej, jego porażka
wskazuje coś, co jest w nim samym nie tak.
Chciał wygrać, ale był zbyt wolny. Chciał
zdobyć rękę pięknej kobiety, ale jego rywal
był bardziej atrakcyjny. Jego własne fizyczne i psychiczne talenty nie wystarczyły do
uzyskania tego, czego jego serce tak bardzo pożądało. Jak może się ze sobą pojednać? Jego umysł pragnie tego, czego jego
ciało nie może dać. W istocie są tylko dwa
wyjścia. Może ulepszyć swoje ciało i umiejętności: sportowiec będzie intensywniej
trenował. Biznesmen postara się podnieść
swoje umiejętności negocjacyjne. Może
też zmienić swoje pragnienia. Starzejący
się sportowiec może zrozumieć, że nie jest
w stanie dłużej rywalizować z młodymi.
Gdy Placido Domingo osiągnął wiek siedemdziesięciu lat, kiedy to głos śpiewaka
zaczyna tracić sprawność, zadecydował
o zajęciu się dyrygenturą. Nawet w dziedzinie nauki badacz, wczoraj jeszcze wybitny,
gdy usłyszy za sobą kroki wyprzedzającej
go młodzieży, musi zająć się nauczaniem
lub zarządzaniem.
Rozpatrzyliśmy dwa rodzaje cierpienia,
jak również dwa typy wyobcowania. Istnieje cierpienie ciała, wynikające z uszkodzenia
organizmu. Jest też cierpienie z powodu nie-
powodzenia, kiedy człowiekowi nie udaje się
osiągnąć celu. Czynności jego ciała nie doprowadziły go do tego, czego pragnął duch.
„Pojednanie”, którego domaga się ból,
to jakiegoś rodzaju naprawa, zazwyczaj
dokonywana przez lekarza lub dentystę,
którzy za pomocą swoich szczególnych
umiejętności przywracają integralność ciała. Musimy też zaznaczyć, że dokładnie ta
sama technologia medyczna może osiągnąć dużo więcej niż przywrócenie utraconej sprawności. Może spotęgować lub
zmodyfikować funkcje, które zapewniła
natura. Tak dzieje się, gdy ambitni sportowcy używają sterydów i hormonów wzrostu,
aby zapewnić sobie siłę mięśni, której nie
uzyskaliby w innym wypadku. Techniki chirurgii plastycznej, przywracające wygląd
poparzonej twarzy lub kobiece kształty po
zabiegu mastektomii, mogą również być
użyte w celu poprawienia wyglądu twarzy
lub figury zdrowej kobiety, która zwyczajnie chce być bardziej atrakcyjna lub ukryć
normalne objawy starzenia. Co więcej,
w południowej Kalifornii (podobnie jak
w innych rejonach Stanów Zjednoczonych)
łatwiej umówić się do dermatologa w celu
wstrzyknięcia botoksu, niż by zbadać potencjalnie złośliwe znamię. Zdrowe młode
kobiety rutynowo biorą hormonalne środki antykoncepcyjne, aby powstrzymać normalne działanie ich układu rozrodczego.
I w rzeczy samej, sportowo utalentowani,
lecz niscy chłopcy mogą obecnie przyjmować hormony wzrostu, aby odnosić sukcesy w koszykówce. To już coś innego niż
leczenie uszkodzeń ciała. Takie interwencje nie mają na celu naprawy, lecz spotę-
gowanie możliwości ciała. Zajmują się nie
bólem i kontuzjami, ale niezaspokojonymi
pragnieniami.
Czego powinniśmy chcieć? To pytanie
w sposób nieunikniony podnosi kwestię
wartości. Starzejemy się. Jednocześnie
postępuje rozpad ciała, który ostatecznie
skończy się śmiercią. Problem śmierci znajduje się całkowicie poza możliwościami
rozwiązania dostępnymi w filozofii utylita-
Śmierć jest ostateczną zniewagą
i wzywa nas do zastanowienia, po
co jest życie? To w obliczu śmierci
możemy zapytać, „czego powinienem chcieć?”.
ryzmu. W perspektywie utylitarystycznej
śmierć może być uznana jedynie za ostateczną porażkę, znak ostatecznej absurdalności ludzkiego życia. Najlepsze, czego
może oczekiwać utylitarysta, to względnie
wygodna śmierć, w warunkach, jakie wybierze umierający. Co ciekawe, dawniej
nagła śmierć była uznawana za poważne
nieszczęście. Duch ojca Hamleta chciał
zemsty dokładnie z tego powodu, że jego
zabójca nie dał mu szansy przygotowania
się na śmierć. W naszych czasach często
słyszymy ludzi wyrażających pragnienie
śmierci szybkiej i nieoczekiwanej. Lepiej
jest umrzeć nagle w wybuchu samolotu,
niż leżąc w łóżku, cierpiąc i wiedząc, że
śmierć niebawem nadejdzie. Jeśli musimy
umrzeć – a wciąż prawdą jest, że musimy
– możemy przynajmniej mieć nadzieję, że
śmierć nie będzie źródłem przykrych odczuć. Bezbolesna śmierć jest bardziej pożą-
Impressje
95
dana niż taka, na którą jest się gotowym.
Śmierć jest ostateczną zniewagą i wzywa
nas do zastanowienia, po co jest życie? To
w obliczu śmierci możemy zapytać, „czego
powinienem chcieć?”.
Adekwatna antropologia
96
Zarówno w pismach akademickich,
jak i papieskich Jan Paweł II wielokrotnie
podkreślał wagę właściwego rozumienia
natury ludzkiej dla sformułowania i uzasadnienia norm moralnych, dla określenia
wartości, wedle których powinniśmy żyć.
Potrzebujemy „adekwatnej antropologii”,
w której ramach możemy ustalić prawdę
o dobru, zwłaszcza dobru osoby ludzkiej.
Odnosząc się wprost do kwestii utylitaryzmu, Karol Wojtyła oskarżył tę filozofię
o błąd w określeniu bonum honestum, właściwego dobra osoby ludzkiej, będącego
„dobrem w znaczeniu bezwzględnym i bezinteresownym”1. Korzystając wprost z pojęcia analogii autorstwa św. Tomasza, Wojtyła pokazuje, że „dobro właściwe”, bonum
honestum, jest głównym sensem „dobra”,
z którego wywodzi się dwa inne sensy
– tego, co użyteczne (bonum utile), i tego,
co przyjemne (bonum delectibile). To, co
użyteczne, jest dobre jedynie dlatego, że
pozwala osiągnąć właściwie dobro. Ponieważ jest właściwe, aby osoba ludzka była
zdrowa, niesmaczne lekarstwo jest dobre
dla chorego człowieka. To, co użyteczne,
pełni rolę służebną wobec dobra właściwego. Podobnie to, co przyjemne (bonum
delectibile), to dobro wynikające z osiągnięcia jakiegoś dobra właściwego. Odży-
wianie i towarzystwo to właściwe dobra
osoby ludzkiej, dlatego też dobry obiad
w gronie przyjaciół jest przyjemny. Czujemy się dobrze (to znaczy przyjemnie), kiedy osiągamy to, co dobre.
Powyższy zarys wyraźnie pokazuję
krytykę utylitaryzmu, jaką przeprowadził
kardynał Wojtyła. Filozofia ta, po pro-
sportowych, czy możemy jednak przyjąć,
że dobrem właściwym dla natury ludzkiej
jako takiej jest zwycięstwo sportowe? Bez
odpowiedniego rozumienia naszej ludzkiej natury nie jest możliwe sformułowanie norm moralnych, które można nazwać
„prawdziwymi”. Zamiast tego wpadamy
w wir dylematów, z konieczności typowych
Kontekstem papieskich rozważań nad
samotnością jest biblijna relacja ze stwo-
stu, ignoruje główne znaczenie „dobra”,
w związku z czym podważa możliwość poznania prawdy o dobru. Na przykład, delektowanie się ciałem kochanki podczas cudzołożenia jest przyjemne (bonum delictibile);
dlatego ludzie dopuszczają się cudzołóstwa. I utylitaryzm nie może ocenić, iż owa
przyjemność jako taka jest zła. Owszem,
utylitarysta może powiedzieć, że cudzołóstwo jest złe, ze względu na zdradę wobec
małżonka, która prowadzi do krzywdy emocjonalnej i możliwego rozpadu rodziny (co
z kolei może przyczynić się do dezintegracji
społecznej). A jednak nie może powiedzieć,
że czyn sam w sobie, cudzołóstwo, jest zły.
(Tak więc cudzołóstwo żołnierza służącego
daleko od domu może nie być uważane za
złe, pod warunkiem że zabezpiecza się on
przed infekcją i pilnuje, aby żona nie dowiedziała się, co robi). A jednak jeśli uznamy,
że właściwe dobro zawiera w sobie odpowiednie używanie naszych zdolności seksualnych, wówczas można wyjaśnić, dlaczego
taka przyjemność jest złem – nawet jeśli jest
przyjemna. Wiedza o tym, jak używanie seksualnych możliwości służy dobru właściwemu – lub je podkopuje – wymaga adekwatnej antropologii. Podobnie hormon wzrostu
może być użyteczny dla czynienia ludzkiego ciała sprawniejszym w konkurencjach
dla debat utylitarystycznych. Jeśli nasze
niego właściwą pomocą. Jan Paweł II po-
wartości opierają się jedynie na naszym
doświadczeniu przyjemności i bólu, to nie
możemy dojść do żadnej normatywnej lub
autorytatywnej hierarchii tychże wartości.
Aby wiedzieć, w jaki sposób wartości odnoszą się do osoby ludzkiej, musimy wiedzieć,
kim jest człowiek, a dalej, co konstytuuje
dobro jemu właściwe.
rzenia pierwszego mężczyzny i pierwszej
kobiety. Ponieważ nie było dobrze, aby
człowiek był samotny, Bóg stworzył zwierzęta i nakazał mężczyźnie je nazwać.
Adam zrobił to, gdy jednak nazwał zwierzęta, nie znalazł takiego, które byłoby dla
Aby wiedzieć, w jaki sposób
wartości odnoszą się do osoby
ludzkiej, musimy wiedzieć, kim
jest człowiek, a dalej, co konstytuuje dobro jemu właściwe.
sługuje się historią o samotności Adama,
aby stworzyć fenomenologię ludzkiej pod-
Teologia ciała
W swoich rozprawach filozoficznych
Osoba i czyn oraz Miłość i odpowiedzialność
Karol Wojtyła przedstawił wnikliwe i dokładne dociekania dotyczące natury osoby
ludzkiej. W obydwu pracach posługuje się
narzędziami współczesnej fenomenologii,
tak dobrze przystosowani do dokładnego
badania ludzkiego doświadczenia, oraz filozofią wywiedzioną z tradycji arystotelesowsko-tomistycznej. A jednak najpełniejsze
i najwyraźniejsze osiągnięcie jego „adekwatnej antropologii” można odnaleźć
w papieskich katechezach dotyczących teologii ciała (Mężczyzną i niewiastą stworzył
ich, Lublin 2008). We fragmencie, który jest
bardzo bliski pierwszej części Osoby i czynu,
i uzupełnia ją, Jan Paweł II zastanawia się
długo nad pojęciem samotności2.
miotowości. W nazywaniu zwierząt Adam
rozpoznał własną wyższość nad nimi. On
jest rozumną istotą, która może nadawać
im nazwy. One nie nazywają jego. Polski
papież zaznacza, że fakt ten wyprzedza
arystotelesowską definicję człowieka jako
zwierzęcia rozumnego. Żadne ze zwierząt
nie jest w stanie pomóc mężczyźnie (Rdz
2:21), ponieważ żadne nie jest osobą. Dlatego Bóg sprowadza na mężczyznę głęboki sen i tworzy kobietę.
Zanim jednak skupimy się na kobiecie,
musimy rozważyć samotność mężczyzny.
Jakkolwiek jego rozumność czyni go niepodobnym do żadnego ze zwierząt, jest
jak one w zakresie, w jakim posiada ciało,
i jest to istotą jego samotności. Za pomocą ciała może wchodzić w interakcje ze
światem i zmieniać go. Może pracować.
W rzeczy samej, zgodnie z zapisem Księgi
Impressje
97
98
Rodzaju, został przez Stwórcę umieszczony
w ogrodzie, aby o niego dbał. Stanął przed
Stwórcą, który dał mu istnienie i przed którym odpowiada za swoje czyny. Ważne
w tej opowieści jest to, że mężczyzna znajduje się w świecie do niego dostosowanym,
aby przez swoją pracę mógł przystosowywać rzeczy tego świata do swoich potrzeb.
wykonanego czynu – czynu, który zmienił
w jakiś sposób stworzony porządek rzeczy
– jest odpowiedzialny. W tym znaczeniu
jego samotność jest innym określeniem
jego podmiotowości. Ponadto, nie jest to
„czysta” podmiotowość, ponieważ jest
on również obiektywnie istniejącą istotą,
sprawcą realnej zmiany w świecie.
że jest istotą tego samego rodzaju co on –
„ciałem z mojego ciała”. Nawet jeśli współczesny naukowy redukcjonizm podkreśla
bliskie podobieństwo między człowiekiem
a małpą, nawet do tego stopnia, iż uznaje
różnice między tymi dwoma gatunkami za
nieistotne, mężczyzna rozpoznaje od razu,
że ta oto istota (kobieta) jest w sposób roz-
Ten świat jest czymś poza nim samym,
czymś, czego on sam nie stworzył, co ma
charakter daru. Ludzki umysł jest zdolny do
przeniknięcia wewnętrznej struktury świata, wejrzenia w umysł jego Stworzyciela,
a przez to człowiek może kontrolować
świat i dostosowywać go do swoich celów.
Gdy człowiek, osoba ludzka, mierzy się
ze światem, czyni to jako podmiot zdolny
do rozumienia, decydowania i podejmowania własnych działań. To niezaprzeczalny
fakt ludzkiego doświadczenia. Rzeka Kolorado może płynąć przez równinę i powoli
wyrzeźbić Wielki Kanion. Czarna dziura
powstaje z zapadającej się materii i, wchodząc w interakcję z pobliskimi gazami, powoli formuje galaktykę, w której żyjemy.
Z kolei jajka w mojej lodówce nigdy nie
zamienią się w omlet, dopóki nie zacznę
działać. Wy możecie przewidywać: „Adrian uwielbia omlet, zwłaszcza w niedzielny poranek. A zatem, najpewniej, zrobi sobie omlet w tę niedzielę”. Jednak ja tego
nie mogę przewidzieć. Jako sprawca tego
czynu, muszę zadecydować o jego podjęciu
i podjąć go, jeśli ma się on dokonać. Osoba
działa w inny sposób niż rzeka czy czarna
dziura. W ramach własnej podmiotowości rozumuje, rozważa, decyduje i działa.
Co więcej, jako sprawca jego własnego,
Wymaganie działania odsłania część
znaczenia ciała. Podziwiając ludzką dłoń,
Arystoteles nazwał ją „narzędziem narzędzi”, ponieważ za pomocą dłoni, jako rodzajem pierwotnego narzędzia, osoba ludzka może wytwarzać złożone narzędzia, aby
ukończyć swoją pracę. Rozumny człowiek,
działający odpowiedzialnie w świecie, staje
się partnerem Tego, kto ten świat stworzył
i nadał mu zrozumiały porządek; człowiek
odkrywa ten ład i robi z niego użytek.
Dopóki samotność człowieka wyraża
jego podmiotowość, jest rzeczywistością
pozytywną. A jednak, jak wyraża to tekst
Księgi Rodzaju, „nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam”. Samotność ma aspekt
negatywny. Człowiek był osamotniony.
„Pomoc”, której potrzebował, nie była
po prostu kolejną parą rąk lub drugimi
mocnymi plecami. Jan Paweł II zaznacza,
że zrozumiemy, czego potrzebował mężczyzna, gdy wysłuchamy jego okrzyku
na widok kobiety: „Ta dopiero jest kością
z moich kości i ciałem z mojego ciała” (Rdz
2:3), jakby mówił „Oto jest osoba, ktoś taki
jak ja”. Ta kobieta nie jest jak zwierzęta,
lecz – jak mężczyzna – jest istotą racjonalną
i posiada wolną wolę. Ona również może
myśleć, decydować i dokonywać własnych
czynów. Adam rozpoznaje natychmiast,
strzygający i radykalny odmienna od zwierząt, które wcześniej nazwał. Ona również
jest podmiotem naznaczonym jej własną
samotnością, jej własną podmiotowością.
Jakkolwiek jest ona osobą, tak jak
mężczyzna, kobieta różni się od niego
płcią. Ponieważ są seksualnie rozróżnieni,
mogą zjednoczyć się, aby zostać „jednym
ciałem”. Ta różnica płciowa leży w sercu
pierwszej części Teologii ciała Jana Pawła
II. Dla obecnych celów wystarczy, abyśmy
odnotowali, że tak jak samo ciało ma znaczenie jako pewnego rodzaju znak, iż człowiek to istota działająca, swego rodzaju
współtwórca, jego płciowe zróżnicowanie
na kobietę i mężczyznę również niesie ze
sobą znaczenie. Jakkolwiek współczesne
podejście zdaje się postrzegać seks nieomal
wyłącznie z subiektywnego punktu widzenia – seks jest dla uciechy, dla pobudzenia
przyjemnych odczuć – seksualność znajduje swe miejsce w ramach obiektywnej przyczynowej struktury świata. Konkretniej,
seks w sposób istotny jest związany z rozmnażaniem. Dopiero współcześnie, wraz
z nadejściem łatwo dostępnych i tanich leków antykoncepcyjnych, przestało to być
oczywiste. Chociaż dziś każdy może być
aktywny seksualnie po prostu dla przyjemności, musi zauważyć to, co było z pewnoś-
cią jasne dla autora Księgi Rodzaju i było
jasne dla ludzkich istot wszystkich epok,
aż po naszą: współżycie seksualne łączy
dwie osoby dokładnie poprzez ich systemy
rozrodcze. Cechy cielesne, które mężczyźni uznają za atrakcyjne u kobiet, a kobiety
u mężczyzn, to dokładnie te, które oznaczają płodność. Jan Paweł II wyraża to krótko: w swym płciowym zróżnicowaniu ciało
jest znakiem daru. Mężczyzna i kobieta
mogą oddać się sobie nawzajem cieleśnie
w taki sposób, iż stają się jednym ciałem.
Z jednej strony, dar ten jest zachwycający.
Z drugiej, ma zdolność sprowadzania na
świat nowego życia, nowych istot ludzkich. Ta głębia znaczenia ludzkiego ciała,
ciała osoby, jest ugruntowana w faktach
ludzkiego doświadczenia.
Znaczenie ciała i utylitaryzm
Utylitarystyczno-technologiczna wizja
nakreślona wcześniej opiera się w sposób
istotny na braku znaczenia ciała i świata.
Tak więc, poddając ciało ostatecznej analizie, utylitaryzm musi uznać je za mniej lub
bardziej przydatne narzędzie służące osiąganiu subiektywnie satysfakcjonujących
doświadczeń w stawiającym opór, ale (co
do zasady) nieskończenie plastycznym
świecie. Jest to zasada szeroko akceptowana wśród współczesnych filozofów, intelektualnych spadkobierców Hume’a i Kanta,
że jako taki świat jest ontologiczne „płaski”
i pozbawiony znaczenia, że jedynym prawdziwym źródłem porządku i znaczenia
jest ludzka podmiotowość. Jeżeli jednak
świat jest przypadkowym produktem
Impressje
99
100
w zasadzie chaotycznych oddziaływań
martwych cząstek materialnych, to moja
własna podmiotowość jest złudzeniem.
Wszystko, co mogę zrozumieć i w co mogę
wierzyć, co mogę kochać i czego mogę pożądać, co mogę wybrać do realizacji, jest
złudzeniem. Moje życie wewnętrzne nie
ma nic wspólnego z rzeczywistym świa-
żania za moimi upodobaniami – istnieje nie
tem. Wartości, o które walczę i za które
oddaję życie, są arbitralnymi upodobaniami mojej konstrukcji psychicznej (która jest
warunkowana przez związki chemiczne
i sieci neuronowe w moim mózgu). Cóż to
jednak oznacza, poza tym, iż jestem sobie
fundamentalnie i radykalnie obcy? To, co
myślę o sobie, nie ma nic (lub w najlepszym
wypadku ma bardzo niewiele) wspólnego
z tym, jaki rzeczywiście jestem.
Paradoksalnie, przyjmując znaczenie
ciała, które jest tak kruche i ograniczone
– możemy tutaj pomyśleć o onegdaj przystojnym i wysportowanym Karolu Wojtyle,
wiekowo zgarbionym i poruszającym się
w bólu, co widzieliśmy w ostatnich chwilach jego papiestwa – przyjmujemy istotową, wewnętrzną jedność osoby. Ponieważ ciało ma znaczenie, jest ono – nawet
zniszczone lub niezdolne do podążania za
celami osoby – wyrazem osoby. Jeśli nie
jest po prostu wehikułem przyjmującym
doświadczenia, jeśli jego znaczeniem jest
to, że człowiek to istota działająca w świecie, wówczas do istoty sensu ludzkiego życia musi należeć praca. Jako byty cielesne
istniejemy, aby dbać o świat, w którym się
znaleźliśmy, i rozwijać go. Ten świat, który
jest rzeczywistością wspólną – nie jest po
prostu placem zabaw służącym do podą-
płciowo, istniejemy dla miłości, aby dawać
tylko dla mnie, ale też dla innych. Istotnie,
dalszy namysł nad rzeczywistością naszej
cielesnej aktywności w świecie prowadzi
w sposób nieunikniony do wniosku, że
mamy tworzyć działającą wspólnotę, lub
wspólnoty. Mamy wspólnie pracować.
Co więcej, ponieważ ciało jest określone
siebie w miłości, co pozwala zbudować
ludzką rodzinę. Rzeczywiście, kruchość
wadzi do radykalnego i niemożliwego do
usunięcia wyobcowania. Jeśli ciało (a wraz
z nim świat!) jest prostą zabawką służącą
tworzeniu i cieszeniu się doświadczeniami,
to muszę ostatecznie wyobcować się z siebie samego. Ból, frustracja, cierpienie stają
się ostateczną zniewagą dla mojej osobowości. Moje ciało jest moim wrogiem. Je-
szemu znaczeniu. Jeśli nasze całe istnienie
– włączając ciało – ma znaczenie, nasze
żeli jednak ciało ma znaczenie, wówczas
urazy, które wywołują nasze cierpienie,
są podporządkowane wyższemu, pełniej-
życie może przekroczyć nasze cierpienie
i niezrealizowanie osobistych celów.
Przeł. Kamil Sokołowski
Ponieważ ciało ma znaczenie, jest
ono – nawet zniszczone lub niezdolne do podążania za celami
osoby – wyrazem osoby.
ciała daje pewnego rodzaju znak, że w doczesności człowiek nie może istnieć sam.
Podatność ciała na cierpienie oznacza, że
osoba jest bytem transcendentnym.
Oczywiście, proste stwierdzenie powyż-
Przypisy:
1. Karol Wojtyła, Osoba i czyn oraz inne studia antropologiczne, KUL, Lublin 1994, s. 385.
2. Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, Lublin 2008, s. 20-26.
szych rzeczy nie rozwiązuje natychmiastowo wszystkich problemów wiążących się
z naszym cierpieniem i niezaspokojeniem.
Nie mogę też twierdzić, jakobym w niniejszym krótkim eseju wykazał, jak odkrycie
Jeżeli jednak świat jest przypadkowym produktem w zasadzie
chaotycznych oddziaływań martwych cząstek materialnych, to
moja własna podmiotowość jest
złudzeniem. Wszystko, co mogę
zrozumieć i w co mogę wierzyć,
co mogę kochać i czego mogę pożądać, co mogę wybrać do realizacji, jest złudzeniem.
znaczenia ciała prowadzi do pojednania
Adrian J. Reimers (ur. 1945):
absolwent matematyki na Uniwersytecie
Notre Dame (USA), tytuł doktora filozofii uzyskał w Międzynarodowej Akademii
Filozofii w Księstwie Lichtenstein. Jest
autorem licznych artykułów naukowych,
głównie poświęconych myśli Jana Pawła II
oraz książek: An Analysis of the Concepts of
Self-Fulfillment and Self-Realization in the
Thought of Karol Wojtyła-Pope John Paul II
(2001); The Soul of the Person: A Contemporary Philosophical Psychology, (2006);
“Truth about the Good”: Moral Norms according to John Paul II (ukaże się w 2010
roku). Wykłada filozofię i teologię na Uniwersytecie Notre Dame.
z samym sobą. Moja argumentacja ma przede wszystkim charakter negatywny w tym
sensie, że alternatywa nieuchronnie pro-
Impressje
101

Podobne dokumenty