Historia założenia parafii Najświętszej Rodziny.

Transkrypt

Historia założenia parafii Najświętszej Rodziny.
Historia założenia parafii Najświętszej Rodziny.
Paminiętnik Srebrnego Jubileuszu parafii Najświętszej
Rodziny w
Sugar Notch, PA, p. 15-31.
CAP at Orchard Lake.
Osady: Sugar Notch, Warrior Run, Ashley i Askam—stanowiące dziś parafję Najświętszej Rodziny—znane już są w zapiskach kronikarskich od stu lat prawie. Ale przed stu laty nie było tu jeszcze
Polaków. Natomiast można śmiało twierdzić, że mała gromadka ich pracowała w tutejszych kopalniach przed około pięćdziesięciu laty. Przypuszczać należy, że w tym już czasie zapuszczali się oni
tutaj za pracą z sąsiednich—liczniejszych pod względem polskiego elementu—osad. Z czasem, po
zapewnieniu sobie pracy, osiedlali się oni z rodzinami na stałe w kompanijnych domkach i za cenę
tej ciężkiej i niebezpiecznej orki pod ziemią, znosili nieraz bolesne szykany i upokorzenia ze strony
wcześniejszych od siebie osadników.
Przed około czterdziestu laty liczba rodzin polskich we wspomnianych czterech osadach nie przekraczała jeszcze zbytnio ćwierć setki. Była to jednak stanowczo za szczupła gromadka, ażeby mogła
ona marzyć o zorganizowaniu parafii i zbudowaniu własnego, polskiego kościółka. Nie zapominali oni
jednak o Bogu. Zasady Wiary świętej, wszczepione w ich serca od kolebki macierzyńskiej, były tak
silne, że mimo żmudnej walki o byt w warunkach graniczących nieraz z rozpaczą, nie zaniedbywali
się w spełnianiu swych powinności i obowiązków religijnych.
W tym celu pielgrzymowali oni przez kilka lat na nabożeństwa niedzielne i świąteczne do kościoła
św. Stanisława w Nanticoke, a następnie do kościoła Najśw. Maryi Panny w Wilkes-Barre. Można
sobie wyobrazić silną wiarę i głębokie poczucie obowiązków religijnych u tych pierwszych osadników
polskich, którzy w niedziele i święta dreptali w słotę, mróz lub upały na przełaj przez lasy, góry i
wąwozy do polskiego kościoła, by po-dziękować Bogu za Jego skromne dary i usłyszeć słowo Boże
w ojczystym języku.
W miarę jednak wzrastania liczby rodzin polskich we wspomnianych czterech osadach, mnożyły
się też i potrzeby duchowo-religijne tej gromadki osadników polskich. Toteż dalekie i uciążliwe
pielgrzymowanie do odległych kościołów polskich w Nanticoke i Wilkes-Barre ustało wreszcie, gdy
ówczesny Ks. Biskup M. J. Hoban uznał zrzeszenia polskie w Sugar Notch, Warrior Run, Ashley i
Askam jako Misję, z poleceniem, by jeden z księży dojeżdżał do kościoła irlandzkiego św. Karola
Boromeusza w Sugar Notch i tam odprawiał nabożeństwa dla Polaków.
Tak więc przez następnych kilka lat dojeżdżali do Sugar Notch i spełniali posługi religijne dla
ówczesnej gromadki Polaków: ks. B. Gramlewicz, proboszcz parafii Św. Stanisława i jego ówczesny
wikariusz ks. A. Lipiński z Nanticoke; ks. J. Karpiński, proboszcz słowackiej parafii M. B. Różańcowej
z Ashley; jego następca ks. L. Suchocki i ks. A. Nowicki, proboszcz parafii M. B. Częstochowskiej z
Nanticoke.
1
Mimo, że ks. Rea bardzo przyjaźnie i życzliwie odnosił się do Polaków, to jednak od czasu utworzenia dla nich Misji przy jego kościele, zaczęli oni już przemyśliwać o swoim własnym, polskim
kościółku tym bardziej, że następca jego mniej już okazywał się być dla nich gościnnym. Zresztą nie
tylko ta jedna okoliczność wywoływała u nich tęsknotę do własnego kościółka. Jest to już bowiem
charakterystyczne u Polaka, że czuje on wstręt do życia koczowniczego, że nie lubi tułać się po
komornym, choćby to był tylko jeden raz w tygodniu... Najwygodniej i najswobodniej czuje się on
na "własnych śmieciach", pod własnym dachem. Dlatego to pierwsi osadnicy polscy tak pięknie zagospodarowali się tutaj, co nawet rodowici Amerykanie z uznaniem podnoszą. Toteż życzyć by sobie
należało, ażeby i młodsza nasza generacja wstępowała w ślady swoich ojców pod tym względem.
Jak już więc powyżej zaznaczyliśmy, mała ta gromadka rodzin polskich, od czasu utworzenia
dla nich Misji przy irlandzkim kościele św. Karola Boromeusza w Sugar Notch, zaczęła stopniowo
przechodzić z teoretycznego radzenia do praktycznego działania. Po pewnym czasie wybrano pierwszy Komitet Parafialny i Kolektorów, których zadaniem było gromadzenie funduszów na budowę
własnego kościoła, za pomocą chodzenia po kolekcie i urządzania różnych zabaw towarzyskich, z
których dochody przelewano do funduszu budowlanego.
Do pierwszego Komitetu Parafialnego wchodzili: p. Dominik Wojciechowski, prezes; p. Jan Włodarski, sekretarz i p. Joachim Mroziewski, kasjer. Obowiązki kolektorów dzielnie pełnili: p. Wincenty
Krzywicki i p. Piotr Tarasiewicz.
W tym miejscu godzi się wyliczyć i z uznaniem wymienić nazwiska założycieli parafii Najświętszej
Rodziny, którzy pierwsi kładli fundamenty pod świątynię Pańską i pod obecną własność parafialną.
A więc: Stanisław Milewski, Józef Dombrowski, Franciszek Dombrowski, Jan Gili, Piotr Zawadzki,
Witold Kimsal, Jan Zawadzki, Michał Linkowski, Jan Tananiewicz, Stanisław Kucharski, Piotr Linkiewicz, Franciszek Brodziński, Franciszek Rewers, Błażej Drozdowski, Franciszek Ostrowski, Wiktor
Miśkiel, Jan Rewers, Wincenty Chomic, Wincenty Pałaczanis, Bolesław Miśkiel, Franciszek Pretko,
Adam Ptakowski, Piotr Pińkowski, Józef Wawrzyn, Antoni Sawicki, Szczepan Zieliński, Jan Słaboszewski, Franciszek Żuchowski, Wincenty Nadwodny, Feliks Rogalski, Franciszek Podsiadlik, Stanisław
Podsiadlik, Andrzej Kendzior, Wiktor Wnukowski, Jan Gasar, Piotr Siedlecki, Kazmimierz Konewka,
Albin Rowiński, Feliks Czarnecki, Jan Pietrowicz, Władysław Jakupczyk, Juliusz Jabłoński i Stanisław
Andruczyk, pierwszy ministrant i instruktor dalszych ministrantów.
Po zebraniu wystarczającej na początek sumki pieniędzy, Komitet Parafialny nabył u "Lehigh and
Wilkes-Barre Coal Co.", za sumę $800.00 dwie parcele budowlane przy Main ulicy, a trzecią sąsiednią
parcelę wspomniana kompania ofiarowała bezpłatnie na rzecz parafii. W roku 1900 zawarto kontrakt
budowy kościoła drewnianego za sumę $7,000.00 z p. Marcelim Burzyńskim, kontraktorem z Plains,
Pa.
W roku 1901 mieli już Polacy osiedleni w Sugar Notch, Warrior Run, Ashley i Askam, skromny
wprawdzie, ale swój własny, polski kościółek. Godzi się tu zaznaczyć, że do budowy jego przyczyniło
się w ogromnej mierze najstarsze w Sugar Notch Towarzystwo Króla Zygmunta III-go, podczas gdy
Towarzystwo Św. Franciszka z Warrior Run zakupiło do niego dzwon za sumę $500.00. W tym czasie
parafia zakupiła również w Warrior Run przy Clarks Road dziewięć parceli za sumę $3,000.00 na
cmentarz, na którym, aż do czasu zamiany gruntu cmentarnego za inny w Sugar Notch, spoczywały
zwłoki około dziesięciu zmarłych parafian.
2
Na więcej, ciągle jeszcze szczupła gromadka rodaków, nie mogła się zdobyć, podobnie jak i
"Kraków nie został od razu zbudowany". Na wewnętrzne urządzenie kościoła potrzeba było sporo
jeszcze grosza, a cóż dopiero mówić o utrzymaniu własnego proboszcza! Toteż nowy kościółek i jego
fundatorzy musieli nadal jeszcze stanowić Misję, do której, jak poprzednio, dojeżdżali wyżej wspomniani księża: L. Suchocki, A. Karpiński i A. Nowicki. Pierwszym organistą był p. Michał Orniewicz.
Tak trwało do dnia 3-go sierpnia 1903 roku, kiedy Ks. Biskup M. J. Hoban zamianował Księdza
S. A. Dreiera pierwszym proboszczem parafii Najświętszej Rodziny w Sugar Notch—i tak oto datę tę
należy uważać za właściwą i legalną datę powstania wspomnianej parafii.
Ks. Proboszcz S. A. Dreier zabrał się ochoczo do pracy uciążliwej i mozolnej, gdyż trzeba było nie
tylko spłacać różne zobowiązania, powstałe z racji zakupna gruntów i budowy kościoła, ale poza tym
należało zaopatrzyć go w niezbędne urządzenia i przybory, nie mówiąc już o pokrywaniu bieżących
wydatków. Parafia nie posiadała jeszcze mieszkania dla swego proboszcza, toteż ks. Dreier stołował
się przez dłuższy czas u niejakich państwa Lenahan, a następnie wynajmował sobie u państwa Farrell mieszkanie, płacąc za takowe po $12 miesięcznie. Wreszcie w roku 1905 parafia wybudowała
nową plebanię kosztem $2,600.00, a w maju następnego roku wprowadził się do niej ks. proboszcz
Dreier. W "Labor Day" 1906 roku odbyła się podwójna uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego i kościoła Najświętszej Rodziny. Ceremonii poświęcenia dokonał Ks. Biskup M. J. Hoban, przy
udziale licznego kleru, parafian i ludu zamiejscowego, którego poważne rzeszy wzięły udział w tej
uroczystości.
Stosunki zaczynały układać się co raz to składniej i normalniej, liczba rodzin polskich wzrosła już w
parafii do półtora setki, a więc przyszłość zaczęła zapowiadać się co raz to bardziej zachęcająco, życie
w parafii płynęło spokojnie i nikt nie przeczuwał nawet zbliżającego się nieszczęścia. Lecz przyszło
ono niestety! Pewnego dnia czerwcowego 1910 roku, podczas strasznej burzy, piorun uderzył w
kościół i spalił go doszczętnie.
Żal i boleść targnęły duszą parafii. Owoc długoletniej pracy, wysiłków i poświęceń strawił ogień.
Stało się jednak: "Kogo Pan Bóg miłuje, tego nawiedza"—trzeba więc było pogodzić się z Jego wolą.
Dotknięci nieszczęściem parafianie nie upadli więc na duchu, gdyż byli i są silnej wiary, a wiadomo,
że wiara cuda czyni. Zabrano się więc na nowo do dzieła.
Szczęście w nieszczęściu, że spalony kościółek był zaasekurowany, toteż parafia otrzymała
$11,000.00 od kompanji ubezpieczeniowej. Poza tym ks. Proboszcz Dreier zwrócił się z prośbą do
"Lehigh and Wilkes-Barre Coal Company" i otrzymał w darze dla parafii trzy nowe parcele budowlane. W miesiąc po pożarze, architekci Riley i Schroeder z Wilkes-Barre sporządzili plan nowego
kościoła, a w jesieni tegoż roku firma A. M. Hildebrand przystąpiła do jego budowy na rogu Main i
Brook ulicy, teraz już z kamienia i cegły za sumę $36,000.00. Nabożeństwa odprawiano tymczasowo
w sali miejscowej Szkoły Publicznej.
Dnia 10-go grudnia 1910 roku ks. proboszcz S. A. Dreier został przeniesiony na probostwo do
parafii Nar. M. B. w Plymouth, dokąd udał się w dniu 26 grudnia, a od tego czasu do 11 stycznia 1911
roku obowiązki tymczasowego administratora parafii Najświętszej Rodziny pełnił ks. R. Więziołowski.
W dniu 11 stycznia 1911 roku Ks. Biskup M. J. Hoban zamianował proboszczem parafii Najświętszej
Rodziny ks. F. Kasaczuna, który do tego czasu sprawował obowiązki pierwszego proboszcza w parafii
św. Michała Archanioła w Glen Lyon. Nowy proboszcz odprawił pierwszą Mszę Św. w niedzielę dnia
16 stycznia 1911 w dolnej części budującego się w tym czasie nowego kościoła i zabrał się do pracy
3
nad jego ukończeniem. Ryła to praca uciążliwa i mozolna, jako że budowa kościoła za sumę $36.000'
odnosiła się do samych tylko murów. Poza tym trzeba było rozbijać i usuwać skałę w tyle kościoła,
by zrobić naokoło niego przejście; jak niemniej zabezpieczyć fundamenty przed powodzią, jaka
po każdym większym deszczu, ulewie i tajaniu śniegów pędziła z góry wprost na podmurowania
kościelne. Było więc pracy pod dostatkiem, ale nikt się jej nie lękał. Za przykładem energicznego i
pracowitego ks. proboszcza, każdy kto mógł, spieszył ze swą bezinteresowną pomocą. Dokonane
urządzenia zewnętrzne jak: mur, chodnik i parkan żelazny, tudzież urządzenia wewnętrzne kościoła
kosztowały około $13,000—tak, że ogólna wartość kościoła Najświętszej Rodziny dochodziła już
wówczas do sumy 50 tysięcy dolarów.
Kiedy już wszystko było wykończone, uporządkowane i przyozdobione, przystąpiono do poświęcenia kościoła. Na uroczystość tę, naznaczoną na dzień 13 września 1913 roku, zaprosił ks. proboszcz
F. Kasaczun wiele wybitnych osobistości, tak Polaków jak i Amerykanów. Ceremonii poświęcenia
kościoła dokonał polski Arcybiskup J. E. Ks. Józef Weber z Kanady, w otoczeniu licznego Duchowieństwa; przy udziale około siedemdziesięciu towarzystw kościelnych i narodowych, tudzież przeszło
dziesięciu tysięcy ludu polskiego, który zgromadził się na tę uroczystość z obu powiatów Luzerne i
Lackawanna. Po południu Ks. Arcybiskup Weber udzielił Sakramentu Bierzmowania pięciuset dzieciom i młodzieży.
Faktem jest, że Sugar Notch poraź pierwszy w historii swego istnienia gościło tak olbrzymią masę
przybyszów. Wieczorem tegoż dnia zabrakło w osadzie wszelkich wiktuałów spożywczych i jakichkolwiek napoi chłodzących. Dzienniki amerykańskie podały następnego dnia szczegółowe opisy tej
uroczystości, które w zdziwienie wprowadzały czytelników.
W rok po poświęceniu kościoła, nabyła parafia nowy dzwon wagi dwa tysiące funtów. Ceremonii
poświęcenia tego dzwonu, któremu dano imię "Franciszka", dokonał Ks. Biskup M. J. Hoban. Była to
również wspaniała uroczystość, w której wzięło udział liczne Duchowieństwo, mnóstwo towarzystw
kościelnych i narodowych, tudzież liczne rzesze ludu polskiego.
Przez pierwszych piętnaście lat obowiązki nauczyciela Szkoły Parafialnej pełnił organista, podobnie
jak się to działo w każdej niemal innej nowo powstałej parafii. Toteż liczba dzieci uczęszczających na
naukę, prawie nigdy nie przekraczała setki. Poza tym obowiązki organisty kolidowały często z punktualnością pedagoga. Okazała się więc potrzeba sprowadzenia Sióstr Nauczycielek. Początkowo—w
roku 1914 dojeżdżały dwie siostry nauczycielki z Wilkes-Barre, a w roku 1915 przybyło pięć Sióstr
nauczycielek z Reading, Pa. Wynajęto dla nich mieszkanie w Sugar Notch, w oddaleniu ćwierć mili
od szkoły i kościoła, a kiedy w roku 1922 paraf ja zbudowała nową plebanię kosztem $14,000'—
Siostry nauczycielki sprowadziły się do starej plebanii i dotychczas w niej mieszkają, że budynek ten
starzeje się i nie odpowiada już swemu zadaniu, o tym wie parafia, a więc w przyszłości postara się
niezawodnie o nowy Dom dla Sióstr nauczycielek, pod których światłem i fachowym kierownictwem
kształci się około trzysta dziatek.
STAN PARAFJI NAJŚWIĘTSZEJ RODZINY POD WZGLĘDEM RELIGIJNYM
Do parafii Najświętszej Rodziny należy dziś około pięćset polskich rodzin, wszystko ludzie dobrego
serca, uczciwi, pracowici i ofiarni. Przeszłość ich jest najlepszym tego dowodem, a da Bóg, przyszłość
bardziej jeszcze fakt ten uwidoczni.
Sprawami parafii zarządza Komitet Parafialny, wybierany na dorocznym zebraniu. Na czele tego
4
komitetu stoi z urzędu ks. Proboszcz jako przewodniczący. W obecnym roku jubileuszowym do
Komitetu Parafialnego wchodzą następujący: Ks. Proboszcz F. Kasaczun i pp. Jan Włodarski, Antoni
Baranowski, Leon Borkowski, Tomasz Porada, Bolesław Jarzembowicz i Stefan Gutkowski.
Z końcem każdego roku, po obliczeniu wraz z Komitetem Parafialnym odnośnych ksiąg finansowych, ks. Proboszcz składa patafianom dokładne sprawozdanie. Każdemu parafianinowi znane
są wszelkie dochody i rozchody, a więc stosunek parafian do proboszcza i odwrotnie oparty jest na
wzajemnym zaufaniu. Lud składa chętnie swe ofiary na wszelkie sprawy godne poparcia, gdyż jest
on święcie przekonany, że grosz jego pójdzie tylko na to, na co został przeznaczony i ofiarowany.
Z opłat rocznych po $12.00 od rodziny; z kolekt w kościele i po domach, tudzież z dobrowolnie
przyjętych na siebie assesmentów pokrywa parafia swoje bieżące rozchody i spłaca swe zobowiązania i ciężary. Z tych źródeł ofiarności tutejszego Ludu górniczego powstał z biegiem lat piękny
majątek parafialny, na który składają się: kościół bogato wyposażony i zaopatrzony; szkoła pod
kościołem do której uczęszcza około trzysta dziatwy; piękna plebania wygodnie i odpowiednio
urządzona; Dom Sióstr Nauezycielek i piękny cmentarz przy Main ulicy. Ogółem wartość całego
majątku, stanowiącego własność parafii Najświętszej Rodziny, przedstawia sumę 200 tysięcy
dolarów. Wszystko to powstało z ciężkiej pracy tutejszego poczciwego Ludu górniczego, który nie
skąpi swych ofiar na chwałę Bożą i dla podtrzymania Imienia polskiego na odpowiednim poziomie
narodowościowego prestiżu.
Oto spis imienny wspaniałomyślnych ofiarodawców, którzy w międzyczasie złożyli kosztowne
dary na potrzeby i upiększenie kościoła i tak:
Magdalena Reklis ofiarowała stacje Drogi Krzyżowej za $450.00 i statuę św. Jana za $100.00. Joachim Mroziewski ofiarował statuę Najśw. Rodziny za $300.00 i elektryczny świecznik za $15.00.
Emilja Linkowska sprawiła cyborium złote za $100.00. Towarzystwo Różańcowe nabyło monstrancję
złotą za $250.00, ofiarowało na kupno ołtarza $150i.00t, dzwonki do ołtarza za $50.00 i obrusy
na ołtarze za $30.00. Tow. Dziewic Maryi ofiarowało na nową szkołę $460.00 a na nowy organ
$133.00. Franciszek Lutyński ofiarował statuę Najśw. Rodziny za $385.00 i kielich złoty za $125.00.
Franciszek Rewers sprawił ornat złoty za $200.00 i dywan do kościoła za $250.00. Tow. św. Franciszka
ofiarowało baldachim za $400.00 pochodnie do procesji za $50.00. Tow. św. Wojciecha sprawiło
ołtarz za $400.00. Tow. św. Franciszka kupiło dzwon do kościoła za $300.00. Tow. Najśw. Rodziny,
Grupa No. 312 Związku Polek ze Sugar Notch nabyło chrzcielnicę za $300.00. Dziesięć witraży artystycznych do kościoła po $165.00 każdy, czyli za ogólną sumę $1,650.00 zakupili następujący:
Tow. Braci Polskich, Tow. Króla Jana III Sobieskiego, Tow. św. Franciszka, Tow. św. Wojciecha, Tow.
Zmartwychwstania Pana Jezusa, Tow. Zygmunta III-go, Ks. F. Kasaczun, Joachim Mroziewski, Helena Rewers i A. M. Hildebrand. Poza tym, Albin Rowiński zakupił monstrancję złotą za $80.00' i
kielich złoty za $70.00. Franciszka Obremska ofiarowała kielich złoty za $126.00 i komżę za $25.00.
Adam i Anna Pitkiewicz kupili kielich złoty za $100.00. Tow. III-go Zakonu św. Franciszka i Bractwo
Różańcowe ofiarowały statuę św. Franciszka za $100.00. Agnieszka Wąsik ofiarowała na kościół
sumę $100.00. Grupa No. 435 Związku Narodowego Polskiego nabyła pająki elektryczne za $150.
Józef Wawrzyn ofiarował lampę wieczną za $75 00. Maria Casey sprawiła witraż do kościoła za
$75.00. Jan Straub nabył katafalk za $50.00. Rozalia Prusik ofiarowała na kościół sumę $25.00 i
sześć obrusów na ołtarz o złotym hafcie za $75.00. Katarzyna Brauna sprawiła obrus na ołtarz za
$15 00 Rozalia Wawrzyn pokryła koszta pozłocenia lampy wiecznej w sumie $40.00. Rozalia Po5
choda sprawiła dwie komże za $50.00. Bractwo Różańcowe ofia¬rowało $36.00 na posrebrzenie
lichtarzy kościelnych. Antonina Zdancewicz sprawiła Krzyż na Ołtarz za $15.00. Tercjarki, Różańcowe
i Grupy Związku Polek składają ofiary pieniężne rok rocznie podczas większych świąt i nabożeństw
kościelnych na zakupno żywych kwiatów do ozdobienia ołtarzy.
Ofiarność Ludu polskiego w parafii Najświętszej Rodziny, jak na nasze stosunki, bardzo nawet
hojna, odzwierciadla poniekąd jego stan duchowo-religijny. Parafianie tutejsi starają się żyć bogobojnie i przykładnie, a dzieci swe usiłują wychowywać w miłości Chrześcijańskiej i według nauki
Kościoła świętego. W tym kierunku wielką zasługę przypisać nalepy Towarzystwom kościelnym
w ogólności, a Towarzystwu Dziewic Maryi, do którego cały kwiat młodzieży żeńskiej należy, w
szczególności. Bowiem już sam charakter tych towarzystw i duch religijny jaki w nich panu¬je,
skutecznie podtrzymują poziom moralny w parafii Najświętszej Rodziny w Sugar Notch.
STAN PARAFJI NAJŚWIĘTSZEJ RODZINY POD WZGLĘDEM NARODOWO-PATRJOTYCZNYM
Życie narodowe Polonii zrzeszonej w parafii Najświętszej Rodziny, do czasu Wojny światowej
opierało się, jak i w innych osadach, zrzeszeniach i parafiach polskich, na pielęgnowaniu języka
polskiego, na podtrzymywaniu zwyczajów i obyczajów narodowych, na obchodzeniu i święceniu
pamiątek narodowo-historycznych i na przechowywaniu w sercach silnej wiary i nadziei w zmartwychwstanie Ojczyzny-Polski. Tą wiarą i nadzieją żył i oddychał Lud polski na wychodźtwie, a więc
nie w mniejszej mierze i u nas—w parafii Najświętszej Rodziny.
Aż oto dzięki Wojnie światowej ziściły się nadzieje i marzenia Narodu Polskiego tam w Polsce
i tu na wychodźtwie. Przedtem jednak Polska musiała złożyć olbrzymią daninę na ołtarzu swej
wolności, daninę z krwi i mienia. Ziemie jej zamieniły się w jedno wielkie cmentarzysko, ludne
i kwitnące niegdyś jej miasta, wsie i wioski pokryły się zgliszczami i popiołami. I dopiero z tych
zgliszcz i popiołów—jak feniks—powstała nasza Ojczyzna wolna, zjednoczona i niepodległa. A potem przyszedł czas odbudowy tego co zniszczało, odżywienia tego co zmarniało, ratowania tego
co nie mogło samo się ratować.
Na nas Wychodźcach polskich spoczywał w czasie Wojny światowej podwójny obowiązek—
obowiązek Polaka względem Polski i obowiązek Obywatela względem Ameryki. I oto w tym właśnie
czasie dziejowego znaczenia zabłysły w całej pełni przymioty Polaka-wychodźcy jako dzielnego
patrioty i lojalnego obywatela.
Obowiązki te harmonijnie skoordynował i dzielnie spełnił Lud polski w parafii Najświętszej
Rodziny za przewodem, wskazaniem i przykładem swego dzielnego wodza duchownego ks.
Proboszcza F. Kasaczuna, który podczas Wojny światowej oddał wielkie usługi sprawie polskiej i
amerykańskiej. Nie było chyba w Zagłębiu Węglowem energiczniejszego i czynniejszego działacza
narodowo-społecznego nad ks. F. Kasaczuna, nie było też ofiarniejszego i bardziej patriotycznego
zrzeszenia polskiego nad Polonię skupioną w parafii Najświętszej Rodziny.
Kto ciekaw szczegółów dotyczących pracy, wysiłków, poświęceń i ofiarności na sprawy polskie i
amerykańskie ze strony tutejszej Polonii i jej Proboszcza Ks. F. Kasaczuna, ten powinien przeglądnąć
sobie roczniki miejscowych pism angielskich i polskich. Bowiem szczupłe ramy niniejszego Pamiętnika Jubileuszowego nie pozwalają na wyliczenie suchych nawet danych cyfr i faktów, dotyczących
rozległej działalności narodowo obywatelskiej ludu górniczego w parafii Najświętszej Rodziny.
6

Podobne dokumenty