109. Armia. Kamil Melich

Transkrypt

109. Armia. Kamil Melich
Armia
Remont najbardziej newralgicznego odcinka linii 137 jakim był Katowice - Chorzów
Batory powoli chylił się ku końcowi. Pomimo początkowych problemów z wdrożeniem
regulaminów tymczasowych, ruch pociągów odbywał się bez większych opóźnień. Wymiana
wiaduktu wymusiła zamknięcie szlakowej "dwójki" na szlaku KTC - Chorzów Batory, które
odciążyła, idąca przez posterunek odgałęźny Gottwald, linia nr 713. Prowadząca niegdyś na
nieistniejącą już kopalnię Kleofas, biegła równolegle, trzecim torem aż do nastawni "Gt", gdzie
wchodząc za nasyp, na chwilę odbijała w zagłębienie spokojnego, żyjącego towarową
monotonią przekopu. Mijając semafory wjazdowe do Batorego wyjeżdżała niemałym podjazdem
do będącej początkiem Magistrali Węglowej stacji.
Późnojesienny mrok dawno już spowił ziemię okrywając otoczenie czernią nocy. Mgły
rozciągnęły swoje pasma nad torami, a mroźny, przesiąknięty wilgocią wiatr, przeganiał po
peronach strzępy opadłych liści. Chwilę po odjeździe spod dworca tramwaju, stację spowiła
błoga cisza. Mgła nasilała się coraz bardziej, znacznie ograniczając widoczność. Perony
oświetlone rzędem jarzeniówek gościły pod swoimi wiatami kilku podróżnych oczekujących
niecierpliwie swojego pociągu. Widnokrąg zawężał się topiąc w mlecznych odmętach końce
peronów. Bezpieczeństwa nad koleją pilnowała stojąca nieregularnym szeregiem armia
semaforów. Rząd wybałuszonych, czerwonych oczu otaczał stację z obu stron. Budzący respekt
oddział strażników nieugięcie pilnowała pięciokierunkowego węzła, chroniąc go przed
niepożądanymi najeźdźcami. Stojąc w szeregu, grupach i plecami do siebie strzegli wjazdu i
wyjazdu ze stacji. Skupioną w rowkach soczewek czerwienią, z daleka wydając maszynistom
rygorystyczną komendę "Stój!".
W oddali rozniósł się piskliwy dźwięk syreny. Węglówką zbliżał się pociąg. Pierwszy ze strażników
zezwolił na wjazd, otwierając swoje pomarańczowe oko. Stukot kół niespiesznie narastał od
strony Chorzowa Miasta, zwiastując zbliżanie się opóźnionego kilka minut osobowego. Jadąca
od Lublińca jednostka objawiała się jaśniejącą łuną reflektorów. Zmieszane we mgle snopy
światła tworzyły wielką jasną kulę, która wjeżdżała w peron drugi z coraz głośniejszym szumem.
Po chwili syk powietrza docisnął klocki hamulcowe do obręczy kół powodując ich stopniowe
zwalnianie. Skład zamarł. Otworzone przez maszynistę drzwi wypuściły z nagrzanego wnętrza
kliku poddenerwowanych opóźnieniem podróżnych. W ich miejsce wsiedli inni, mniej już liczni
pasażerowie, którzy wytrwale czekali na dojazd do Katowic. Zajmując miejsca w rozgrzanych,
elektrycznymi grzejnikami, przedziałach odmarzali powoli. Kierownik stanął w wąskich drzwiach
służbówki spoglądając w kierunku szlaku. Na końcu peronu majaczyło krystalicznie zielone
światełko, które zezwalało mu wydać odwieczną komendę odjazdu. Krótki gwizd przeszył peron
czego następstwem były wypowiedziane w kierunku otwartych drzwi kabiny słowa "Gotów do
odjazdu!". Buczek wdarł się w przedsionki ustępując miejsca sykowi upuszczanemu z siłowników
powietrza. Drzwi ponownie scaliły się w jedną całość, a delikatne szarpnięcie ruszyło jednostką.
Miarowo bucząc silnikami zaczęła się rozmywać w silnej mgle. Kiedy tylko pierwsza oś najechała
na EON-a zielony punkcik na semaforze wygasł zastąpiony budzącą grozę czerwienią. Zlewające
się wraz z nią sygnały końca pociągu znikały w oddali zmącone gęstością powietrza. Znów
nastała cisza, która trwała dobre dwadzieścia minut.
Klang megafonu rozdarł ciszę zapowiadając jadącą zgodnie z rozkładem Częstochowę.
Czekające nań na peronowej jedynce trzy osoby zaczęły szykować się do drogi. Po chwili
zjeżdżające po estakadzie światła "Elfa" zaczęły jaśnieć wraz z ciągnącym się za nimi rzędem
okien. Wprowadzone na czas robót zwolnienie do 20km/h spowodowało wydłużenie czasu
przejazdu przez rozjazdy. Maszynista powoli wjeżdżał w peron pchany rozpędem
sześciowagonowego zespołu trakcyjnego. Wreszcie wszystkie wagony znalazły się przy krawędzi.
Hamulec syknął, a tarcze wydały z siebie cichy pisk. Pociąg stanął...
Kierownik wyszedł na peron spoglądając na semafor wyjazdowy. Plamił mgłę swoją intensywną
czerwienią. "Stój!" - nakazywał surowo. Maszynista niecierpliwie spojrzał na zegarek. Była już
pora odjazdu. Również kierownikowi nie w smak było opóźnianie pociągu. Wyżyłowane czasy
jazdy i obiegi "na krótko" sprawiały, że opóźnienia stawały się trudne do wyrobienia i czasami
ciągnęły się przez kilka następnych wahadeł. Od czasu odjazdu minęły już dwie minuty. Strażnik
nie uległ. "Stój!" - zabraniał wyjazdu. Kierownik zaczynał zamarzać. Unosząc radio do ust,
nacisnął przycisk nadawania.
- Chorzów Batory co z wyjazdem dla 40692? - rzucił drżącym od zimna głosem.
Odpowiedziała mu cisza. Zawołał ponownie jednak i to nie przyniosło rezultatu. Zaczynając
bawić się radiem wrócił do pociągu stając w drzwiach kabiny maszynisty.
- Mechanik zapytaj no o wyjazd, bo coś mi chyba radio szwankuje - poprosił siedzącego za
pulpitem.
- Batory do 40692 - wykonał polecenie maszynista.
Tak jak poprzednio odpowiedzią była cisza, którą dopełniał rygorystyczny zakaz wyjazdu na szlak.
„Stój!”.
- Batory do 40692 proszę się zgłosić - ponowił nawoływania mechanik bardziej już niecierpliwym
głosem.
Cisza...
- Pomarli na tej nastawni czy jaki pieron?! - zaczął się denerwować kierownik. Wiedział już, że
raport z opóźnienia go nie ominie. Niesłyszalnie klnąc pod nosem wrócił na peron.
Maszynista odkładając mikrofon przetarł oczy, zmęczone całym dniem obserwacji szlaku. Pięć
kilometrów dzieliło go od końca służby, która miała zakończyć się podmianą w Katowicach.
Wpatrzony w czerwone światło strażnika posłusznie stał przed jego obliczem. Znał stanowione
przez niego prawo. Każdy na kolei je znał. Było bezwzględne i nienaruszalne. Nikt nie ośmielał się
go łamać. Armia decydowała kto pojedzie, a kto nie. Tak było od wieków i niewielu odważyło się
jej sprzeciwić. Czasami tylko, któryś ze śmiałków w roztargnieniu, lub zmęczeniu zignorował
zakaz, doprowadzając do tragicznych w skutkach wypadków. Samemu często przypłacając to
życiem. Tak wysoka była cena zignorowania zakazu strażnika...
Po chwili szczątkowe informacje na milczącym dotychczas radiu obwieściły brak łączności w całej
stacji. Również KTC, które nadawało komunikat niknęło w licznych szumach. Ponownie zapadła
cisza i wyraz niezadowolenia na twarzach drużyny pociągowej. Podróżni zaczynali się
niecierpliwić. Coraz liczniej zachodząc do konduktora pytali o powód postoju i czas do
ponownego ruszenia. Strażnik natomiast nadal nieugięcie zabraniał wyjazdu na szlak. Jego
intensywna czerwień hipnotyzowała wyraźnym przekazem "Stój! Nie możesz dalej jechać".
Atmosfera wśród obsługi 40692 napinała się coraz bardziej.
- Utkniemy tu na wieki - bąkał pod nosem mechanik...
Z oddali dobiegł sygnał. Donośny dźwięk syreny niskotonowej ostrzegł otoczenie o zbliżającym
się we mgle niebezpieczeństwie. Coś ciężkiego zbliżało się do stacji wydając z siebie głośne
buczenie wentylatorów. Po chwili ostre snopy światła wyłoniły się zza łuku. Sygnał ponownie
ostrzegł okolicę, a stukot pracującego na rozjazdach podwozia narastał niesiony wiatrem. Kula
światła przygasła. Odbijając lekkim łukiem zbliżyła się do krawędzi peronu. Będąc coraz bliżej
zaczynała rozszczepiać się na trzy osobne strugi reflektorów, za którymi podążała wyłaniająca się
z mgły sylwetka. Potężny zarys EP09 wytoczył się z mlecznej zasłony ciągnąc za sobą skład
opóźnionego "Górnika". Elektrowóz zawył donośnie. Wychodzący z okręgu zwrotnicowego
koniec składu umożliwił maszyniście dalszy rozruch. Stłumiony szumem wagonów elektrowóz
zniknął po chwili z widnokręgu wciągając za sobą w mgliste pasma kolejne wagony. Jeszcze przez
chwilę sygnały końca pociągu majaczyły w oddali, po czym tracąc na intensywności zniknęły
strawione wszechobecną bielą.
Strażnik uległ. Utwierdzając drogę przebiegu wygasił rygorystyczną czerwień, zastępując ją
pomarańczowo-zieloną mozaiką. Pod komorami rozbłysnęła biała, ukośna kreska, która zlewała
się z zamglonym odmętem. Kierownik zadął w gwizdek stając w drzwiach pierwszego wagonu.
- 40692 gotów do odjazdu! - szybko zameldował maszyniście.
Hamulec postojowy wyluzował z sykiem, ustępując miejsca nasilającemu się wyciu falowników.
Elf ruszył, szybko rozpędzając się do wskazanych przez semafor 40km/h. Kiedy tylko EON wykrył
jego obecność za semaforem, kolorofon wygasł, ponownie ustępując miejsca wszechobecnej
czerwieni. Osobowy zniknął we mgle. Przez chwilę jeszcze jego dźwięki docierały do stacji w
Batorym niesione zachodnim wiatrem, jednak po czasie umilkły za barierą domów. Znów
zapadła cisza...
Rząd wybałuszonych oczu stał nieregularnym rzędem z obu stron stacji. Strażnicy
nieugięcie chronili pięciokierunkowego węzła przed niepożądanymi najeźdźcami. Skupioną w
rowkach soczewek czerwienią stanowili nienaruszalne prawo. Swoją bezwzględnością chroniąc
przed niebezpieczeństwem tych, którzy ufając ich niezliczonej armii przedzierali się przez
skąpany w mlecznej bieli szlak...
Katowice
15.11.2015r.

Podobne dokumenty