Tajemnicze zniknięcie
Transkrypt
Tajemnicze zniknięcie
Tajemnicze zniknięcie Zuzia Nowosielska 6 B Pewnego jesiennego wieczoru, kiedy słońce zaszło juŜ za horyzont, w domku na ulicy KsięŜycowej rozległy się podejrzane wrzaski. Słychać było równieŜ, jak ktoś płacze. Pani Dzielna, bardzo znana pani detektyw w całej okolicy, pobiegła zobaczyć, co się stało. Zapukała do drzwi. Była w Ŝółtej kurtce przeciwdeszczowej z powodu burzy. Była bardzo podekscytowana: czyŜby jakaś kolejna, tajemnicza zagadka? Otworzyła jej starsza pani w róŜowych kapciach i białym szlafroku. Wyglądała na przeraŜoną i bardzo smutną. Trzymała w ręku pudełko, które było puste w środku. -Dobry wieczór! Czy coś się stało?- zapytała detektyw Dzielna. -Och! Pani detektyw! Ojej! Tak! DuŜo się stało! Zaginął mój ulubiony wisiorek, jedyna pamiątka po moim męŜu. Dla zwykłego człowieka, nie byłby nic wart, taki stary i nie modny! A dla mnie to był skarb! Nie wiem… -Czy mogę wejść?- przerwała pani detektyw, wyciągając notes. -Tak, proszę- starsza kobieta wpuściła do środka panią Dzielną, podała herbatę i ciastka. Po czym usiadły razem w salonie na fotelach. -Teraz moŜe mi pani wszystko dokładnie opowiedzieć- powiedziała detektyw Dzielna. - Dobrze: Kiedy byłam w łazience, słyszałam jakieś trzaski. Ale pomyślałam, Ŝe to tylko pies. Kiedy wyszłam w piŜamie, poszłam po schodach do sypialni. Jak zawsze przed snem chciałam popatrzeć na wisiorek, więc otworzyłam pudełko. I okazało się… śe było puste! Wisiorek zniknął! Zaczęłam głośno szlochać. Czy wie pani jak się czuję? Teraz nie mam juŜ Ŝadnej pamiątki po męŜu! Mam wraŜenie, jakbym mogła rozszarpać tego złodzieja na strzępy albo pokroić moim noŜem do chleba!- po tych słowach zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Niech się pani nie martwi! Znajdziemy złodzieja i wisiorek. Czy mogłabym zobaczyć sypialnię? -Tak, tędy- wskazała drogę po schodach starsza pani. Zaprowadziła panią Dzielną do pokoju. - Czy wietrzy pani pokój przed snem? -Tak. Ale czy ma to coś wspólnego? - Z najmniejszych szczegółów, detektyw dowiaduje się prawdy!- detektyw Dzielna wyjrzała przez okno- Co za szczęście miał nasz złodziej! Czy wchodził ktoś ostatnio na dach? -Tak, skąd pani wie? -Tam jest drabina a nie sądzę, Ŝeby złodziej przyniósł ją sam, a jeŜeli juŜ, to nie byłby na tyle głupi, Ŝeby ją zostawić! - Ach tak, ma pani rację… - Wiemy juŜ jak dostał się do pokoju, ale to do niczego nie prowadzi. Mam inne pytanie: Kto mógłby wiedzieć, Ŝe ma pani wisiorek? - Rodzina, nikt poza nią. Jest niewielka, a… - Czy za wszystkimi członkami rodziny ma pani dobre stosunki? - Tak- odpowiedziała kobieta, ale po chwili milczenia dodała- Nie. Mój syn zawsze się ze mną kłócił po śmierci męŜa i nie uznawał moich decyzji. Ale on tego nie zrobił! - Zobaczymy. Jak na razie zagadka sama się rozwiązuje! Następnego dnia detektyw Dzielna postanowiła odwiedzić syna starszej pani. Ten mieszkał w małym mieszkaniu na parterze, na tej samej ulicy, co starsza pani. Zastała go samego. Jednak niewiele się dowiedziała. Wiedział o śledztwie i kradzieŜy, bo matka się z nim skontaktowała w tej sprawie, ale nie wiedział nic więcej, a nie był bardzo rozmowny. Detektyw Dzielna wróciła do domu starszej pani. Miała na sobie swój ulubiony płaszczyk i czapkę, która przykrywała jej krótkie brązowe włosy. Poszła do ogrodu. Znalazła tam ślady buta rozmiaru około 44, co oznaczało, Ŝe raczej był to męŜczyzna, bo kobiety mają zazwyczaj mniejsze stopy. - Czy pani syn jest ojcem? – spytała pani detektyw, wracając do środka domu staruszki. - Tak, ma ośmioletniego syna, który ma ciemne włosy, spokojny charakter, interesuje się pewnie sportem, jak kaŜdy chłopczyk… - A czy…..MoŜe to pytanie zabrzmi trochę dziwnie: Czy ktoś w rodzinie pije lub…. -Nie, nic z tych rzeczy! Moja córka nigdy nie miała w ustach alkoholu, a syn najwyŜej z grzeczności… Minęła bardzo długa, bezsenna noc. Detektyw dzielna po całonocnym gapieniu się w sufit niczego się nie domyśliła. Kiedy jadła śniadanie, włączyła telewizor. Myślami i tak była gdzie indziej, więc włączyła na byle jaki program. Było w nim coś o małych dzieciach, które miały wielki plan, aby pomóc rodzicom. Nagle pani detektyw zaczęło coś świtać w głowie. Zerwała się od stołu i pobiegła po starszą panią. Potem razem pobiegły do domu syna kobiety. Detektyw Dzielna poprosiła syna i wnuczka o usiąście przed nią na kanapie. Zaczęła swoje przemówienie: - Panie Jabłeczny – zwróciła się do syna starszej pani – znamy juŜ prawdę o kradzieŜy. Prawda jest w rzeczywistości bardzo zaskakująca, lecz zarazem interesująca – mówiła bardzo spokojnie i powoli, zastanawiając się jak powiedzieć to w odpowiedni sposób – OtóŜ za tym wszystkim stoi…..Pański syn! - Co?! To niemoŜliwe! To są jakieś brednie! To najbardziej uczynne dziecko, jakie istnieje! – zaczął wrzeszczeć pan Jabłeczny, a jego Ŝona, która stała w kuchni patrzyła, jakby zaraz miała zemdleć. Pani detektyw zaczęła wyjaśniać: - To bardzo mądry chłopiec, ale trzeba go będzie jeszcze nauczyć paru waŜnych rzeczy. OtóŜ wszystko zaczęło się od tego, Ŝe pan, panie Jabłeczny zawsze narzekał, Ŝe to pańska matka ma wisiorek, a pan nie. Jedyna pamiątka po ojcu prawda? Syn oglądał bardzo duŜo telewizji. Postanowił, Ŝe pójdzie pewnego razu do babci i odbierze wisiorek. Został w domu z jednym z rodziców, który po połoŜeniu go spać, poszedł do sypialni i dla zmyłki załoŜył buty ojca. Wymknął się do babci i wszedł do jej ogrodu. Buty były za duŜe, więc utrudniało mu to chodzenie. Ukradł wchodząc po drabinie wisiorek i wrócił do domu. Nie zdąŜył go wam jeszcze pokazać, bo w grę weszłam ja. Po tym przemówieniu synek podbiegł do mamy i w płaczu zaczął mówić: - To prawda! Mam ten wisiorek! Ale chciałem dobrze, Ŝeby tata się juŜ nie złościł. Zaraz go oddam! Nie gniewaj się babciu! – podał babci wisiorek Rodzice musieli być konsekwentni i syn dostał wielką karę, chociaŜ syn był zawsze grzeczny, uczynny i pomocny. Po tym wydarzeniu, po szesnastu latach syn został równieŜ detektywem i szkolił się u pani Dzielnej. Razem załoŜyli spółkę i rozwiązywali wspólnie zagadki. A pan Jabłeczny pogodził się ze starszą panią Jabłeczną i wszystko się dobrze skończyło.