Przyszłość DSW - Dolnośląska Szkoła Wyższa
Transkrypt
Przyszłość DSW - Dolnośląska Szkoła Wyższa
W S D s u p kam n r 9 - 20 0 8 u d en c k i m ie si ęc zn ik st C ŁA W DS W W R O Przyszłość DSW Rozmowa z Prorektorem ds. Rozwoju dr. hab. prof. DSW Krzysztofem Kubiakiem Jak Pan sądzi, dlaczego tak wielu studentów wybiera DSW i jak silną konkurencją stała się ona w regionie dolnośląskiego szkolnictwa wyższego? Jesteśmy konkurencyjni na rynku edukacyjnym nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w skali całego kraju. A co jest siłą DSW? Na to – moim zdaniem składa się kilka czynników, ale najważniejsze z nich to - unikatowość oferty edukacyjnej i akademickość uczelni. Na ofertę składa się 9 atrakcyjnych rynkowo kierunków na studiach I stopnia, np. pedagogika, praca socjalna, „dwujęzyczne” kulturoznawstwo czy antropologia kulturowa i wizualna, oraz 4 kierunki na studiach II stopnia, w tym studia magisterskie na pedagogice specjalnej, które prowadzone są w kraju tylko przez trzy uczelnie, licząc naszą. Są to także niepowtarzalne w skali krajowej specjalizacje, np. dziennikarstwo muzycz- ne, sportowe, czy pedagogika zdrowia i zarządzanie bezpieczeństwem lub edukacja i rehabilitacja osób niepełnosprawnych umysłowo. Na prowadzenie kierunku bezpieczeństwo narodowe zgodę ministerialną otrzymały dwie niepubliczne uczelnie w kraju, a jedną z nich jest właśnie Dolnośląska Szkoła Wyższa. Mamy jeden z najsilniejszych ośrodków pedagogicznych w kraju, co stanowi klasę samą w sobie. Rozbudowane propozycje w zakresie studiów podyplomowych i MBA uzupełniają ofertę. Ponadto od trzech lat - jako jedyna spośród wszystkich uczelni niepublicznych w Polsce - posiadamy uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki. Mocną stroną DSW jest także kadra naukowa. Zatrudniamy ponad dwustu doświadczonych nauczycieli akademickich i praktyków. czytaj dalej na stronie 4 Konkurs na nowy layout Kampusa rozstrzygnięty! Grzegorz Gruszecki – pramagazyn studenDSW kolor/mono ca i hobby: od kiedy pamięta jest nim grafika, uwielbia grać • projekt zapisany w for- w golfa i jeździć swoim Volvo, matach: pdf, cdr, jpg student zaoczny na wydziale • specyfikacja kolorów pedagogiki, kierunek współczesne sztuki wizualizacji. CMYK oraz RGB Pracował nad projektami dla W składzie jury zasiadali: 4tress project, Dobry Doradca, opiekun magazynu mgr Marek Chatterbox, Młodzieżowa Rada Staniewicz, redaktor naczelny Miasta Mysłowice, Vision, Mariusz Wszołek, łamacz Kuba Pelo, LPS, Brand New House, Zakres rzeczowy obejmo- Luberadzki i zastępca redaktora naczelnego Szymon Turek. wał: • koncepcję layoutu maga- Po głosowaniu wybrano prozynu kampus kolor/mono jekt Grzegorza Gruszeckiego. Zwycięzca konkursu otrzyma • koncepcję pierwszej nagrodę pieniężną w kwocie 1. Przetrwanie strony kolor/mono 400zł. Serdecznie gratulujemy! Z punktu obserwatora śmie• koncepcję ułożenia szpalt Dziękujemy również pozosta- szy nas „wyścig szczurów”, ale tekstowych kolor/mono łym uczestnikom za wzięcie gdy zaczynamy w nim uczestniudziału i przesłaniu nam swoczyć, mimowolnie stajemy się • projekt logotypu KAM- ich profesjonalnych projektów. drapieżnikami, którymi jeszcze niedawno pogardzaliśmy. Polem walki staje się ośroZESPÓŁ REDAKCYJNY dek nauki - szkoła, instytucje REDAKTOR NACZELNY firmy, praca z gazecie lub staż, Mariusz Wszołek – [email protected] pozycja w grupie - wśród znajomych. Prawdziwe serengeti dla ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO Szymon Turek – [email protected] wytrawnych myśliwych. Zastanawiam się wtedy, ile można SZEFOWIE DZIAŁÓW znaleźć z „człowieczeństwa” w Gorący temat: Mariusz Wszołek – [email protected] ludziach. Czasami myślę, że stoję z boku i nie pędzę, ale stosunWarto wiedzieć: kowo szybko wracam na ziemię Agnieszka Winiarska – [email protected] i wiem, że marzeniem byłoby Kasia Rzepka zatrzymać czas na choćby krótRozmowa z... : ką chwilę. Połączenie studiów z Szymon Turek – [email protected] pracą jest nie lada wyzwaniem, Z życia uczelni: OPIEKA bo tak naprawdę w każdym ze Kamil Nowelli – [email protected] mgr Marek Staniewicz środowisk, w którym byśmy się dr Agnieszka Dytman-Stasieńko nie znaleźli, będziemy zdobyZ życia miasta: Justyna Rudolf – [email protected] WYDAWCA wać pozycje. Wielu ludzi, którzy DOLNOŚLĄSKA SZKOŁA WYŻSZA podobnie funkcjonują, nie rozWolne pióro: we Wrocławiu myśla nawet o tym, jak pną się Karina Łuszcz – [email protected] ul. Strzegomska 47, 53-611 Wrocław po szczeblach kariery, znajdując Kalendarium: SKŁAD DTP i DRUK się zupełnie w innej czasoprzePaulina Supeł - [email protected] www.kreattiva.pl strzeni, niszcząc siebie, swoje Kultura: zdrowie, swoich bliskich. Ale Łucja Jusiak – [email protected] czy środki są warte celu? Robert Popiuk – [email protected] Marek Edelman powiedział kiedyś, że „człowiek z natury jest złą bestią”. Myślę, że tak naprawdę nie walczymy z „systemem”, ale z własnym „ja”. Podstawą konkursu którego termin minął 15 stycznia było opracowanie wizualnej koncepcji magazynu - layout, makiety oraz logotypu. Zostały nadesłane łącznie cztery prace, wykonane przez studentów DSW: Tomasza Sperę, Grzegorza Gruszeckiego, Macieja Adamczuka i Piotra Hryncyszyna. PUS tów www.volvo244.pl, Golf24 Magazine. Więcej informacji na temat tego, czym zajmuje się Grzegorz, na stronie www.grafika24.com.pl. Szymon Turek Ot, wstępniak... 2 Kampus 2.Zmiany Odmłodzony skład Kampusa rozpoczął swą krucjatę, walcząc o wpływy i rewolucyjne zmiany. Jednakże mimo nawału pracy, nadal pozostajemy aktywni i gotowi na współpracę ze studentami DSW w ramach naszego miesięcznika. Z ośmiu stron przechodzimy w szesnaście, rozszerzamy działy o kulturę, już niedługo nowy layout... i wiele innych, nie piszę o nich, bo nie chcę się rozpędzać. Nie jest to sukces nowego składu, tak naprawdę jest to kolejny etap w ewolucji, bo bez pomocy stałego zespołu nie dalibyśmy rady. Myślę, że zainteresuje was ogłoszenie „wrzuć zdjęcie, pokaż co potrafisz”, kolejny krok w stronę czytelników, a szczególnie foto - zapaleńców. Zdjęcia ślijcie bezpośrednio do mnie: [email protected], będę je prezentował zespołowi na stronie Kampusa i zapewne po burzliwych rozmowach wybierzemy najlepsze. Powodzenia w sesji! Miejmy nadzieję, że i redakcja przetrwa ten okres trwogi i obejdzie się bez ofiar. Powodzenia! Szymon Turek Uwaga studenci !!! Koniec ważności starych legitymacji studenckich. Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego wprowadziły niemałe zamieszanie. Dotyczy ono obowiązku wymiany legitymacji studenckiej uprawniającej m.in. do zniżek na przejazd komunikacją miejską i innymi środkami publicznego transportu. Obecnie używane legitymacje straciły ważność wraz z nadejściem 2008 roku. W tej chwili studenci posługują się Od nowego roku obowiązy- wydanych przed 2002 rokiem, wać będą legitymacje papiero- zapis o zniżkach niezależnie od we i elektroniczne. środka transportu wynosił 50 procent. Wersje papierowe uznawaAlicja Kołton ne będą tylko wtedy, gdy będą z zapisem odnośnie 50 procentowej ulgi na przejazdy komunikacji miejskiej oraz do zniżki przy przejazdach środkami puDo ich wymiany zobowiąza- blicznego transportu zbiorone są uczelnie. One też są od- wego na podstawie odrębnych powiedzialne za druk nowych przepisów. W starszych werdokumentów. sjach legitymacji papierowych, dokumentami, które upoważniają ich do 50-procentowej zniżki na przejazdy środkami transportu zbiorowego. Dzięki legitymacji studenci płacą mniej przy zakupie biletów lotniczych, kolejowych, autobusowych, a także kart wstępu do kin, muzeów i teatrów. Koła zainteresowań DSW W ostatnim numerze miesięcznika Kampus, prezentowaliśmy - naszym zdaniemnajciekawsze koła naukowe, istniejące w Dolnośląskiej Szkole Wyższej. Tym razem pragniemy przybliżyć funkcjonujące koła zainteresowań, które są pod bezpośrednią opieką Prorektor ds. kształcenia dr Teresy Stasieńko. interesowanych pogłębianiem swojej wiedzy na temat filmu i telewizji oraz nabywaniem praktycznych umiejętności pracy ze sprzętem filmowym i telewizyjnym. Członkowie koła kręcą własne materiały filmowe, poznają tajniki scenariusza fabularnego i technik montażu, spotykają się z ludźmi kina Opiekun: Krzysztof Nowak, i telewizji. spotkania: czwartek godz. 16. Opiekun: Dariusz Lechański, Koło Fotograficzne Inspotkania: wtorek godz. 16. Koło Realizacji Filmowej stytutu Dziennikarstwa tej dziedzinie. Studenci uczestniczący w spotkaniach mają możliwość zapoznania się z najnowocześniejszym sprzętem tradycyjnym i cyfrowym, etyką i estetyką fotografii, historią fotoreportażu itp. Koło corocznie organizuje wystawy prac studenckich. Źródło: www.dswe.pl i Komunikacji Społecznej: i Telewizyjnej Instytutu Koło skupia zarówno stu- Dziennikarstwa i KomuniWszelkich informacji dotydentów, którzy posiadają już kacji Społecznej: czących działalności kół zain- pewną wiedzę w dziedzinie fotografii, jak i początkujących w wych udzielają sekretariaty poszczególnych instytutów. Jeżeli w DSW nie ma koła naukowego, bądź koła zainteresowań odpowiadającego zamiłowaniom naukowym Twoim i Twoich znajomych, napisz do nas. Pomożemy Ci w wypełnianiu formalności i załatwieniu całej sprawy. Udostępnimy Ci również łamy naszego magazynu do reklamy i promocji. KAMPUS Koło skupia studentów za- teresowań a także kół nauko- Kampus 3 Przyszłość DSW Rozmowa z Prorektorem ds. Rozwoju dr. hab. prof. DSW Krzysztofem Kubiakiem. Ciąg dalszy ze strony 1. Współpracujemy z ponad 30 uczelniami zagranicznymi z 17 państw, co zapewnia DSW międzynarodowy charakter. Posiadamy także bazę dydaktyczną o pow. ponad 16 tys. m2 z multimedialną biblioteką, aulą, studiem radiowym i profesjonalnym studiem telewizyjnym. I podsumowując – co jest naszą siłą? Nasza siła jest w Was i nas. Plany na rok 2008? Każda organizacja, funkcjonująca w realiach rynkowych, ma proces planowania rozłożony na kilka faz. To jest planowanie długofalowe rzędu dziesięciu, dwunastu lat, które obejmuje raczej koncepcję i generalne kierunki, niż szczegółowe działania. Jeżeli chodzi o planowanie długoterminowe, to priorytetem dla nas jest uzyskanie drugiego uprawnienia doktorskiego, czyli uprawnienia doktorskiego na wydziale nauk społecznych i dziennikarstwa oraz uprawnień habilitacyjnych na wydziale nauk pedagogicznych. To dodatkowo podniesie rangę uczelnię w hierarchii polskich akademickich szkół wyższych. Ważnym priorytetem jest ponadto umiędzynarodowienie, czyli docelowo możliwość uzyskania przez naszych studentów również dyplomu uznanej uczelni zagranicznej. Kolejny element długofalowy, to zagospodarowanie nowych nisz rynkowych, umiejscowionych poza humanistyką, czyli specjalności techniczne, być może nawet ekonomiczne. Nie jest już tajemnicą, że DSW skierowała do ministerstwa wniosek o uruchomienie studiów inżynierskich na kierunku nawigacja, ponieważ istnieje 4 Kampus na rynku zapotrzebowanie na specjalistów w tym zakresie. We Wrocławiu funkcjonuje jeden z największych w Europie przewoźników śródlądowych - ODRA-TRANS, który posiada prawie osiemset jednostek pływających. Poza tym dynamicznie rozwijający się rynek zastosowań technologii satelitarnych, związanych choćby z samochodowymi systemami nawigacyjnymi, z telefonią satelitarną, na pewno będzie generował zapotrzebowanie na specjalistyczny kierunek. Czy w nowym roku studenci zaoczni DSW uczący się w budynku liceum na ul. Szkockiej mogą liczyć na zmiany, związane na przykład z umieszczeniem ich w budynkach na ul. Strzegomskiej? Bardzo uważnie wsłuchujemy się w to, co studenci mówią. Zdajemy sobie sprawę, że warunki lokalowe, może w mniejszym stopniu na Szkockiej, raczej większym na Młodych Techników nie wszystkich studentów satysfakcjonują. Dlatego w miarę możliwości będziemy chcieli tej sytuacji zaradzić. Jednak ponieważ mamy w tej chwili rok akademicki w toku i harmonogramy są poukładane, nie chciałbym składać obietnic bez pokrycia. To byłoby najgorsze rozwiązanie - obiecać, a potem się wyprzeć. Zakładamy, że w pewnej perspektywie sytuację rozwiąże inwestycja, nad rozpoczęciem której pracujemy już od pewnego czasu. Będzie to tak zwany Kampus Akademicki, nowy budynek, który według projektu „wchłonąć” ma obiekt na ulicy Wagonowej. Zakładana powierzchnia powinna pozwolić nam na całkowitą rezygnację z prowadzenia zajęć dydaktycznych poza Uczelnią. Prócz tego zaznaczyć trzeba, że będzie to obiekt awangardowy pod względem formy, który zapewne stanie się swoistą wizytówką tej części miasta. Jak rozwija się współpraca międzynarodowa? Współpraca międzynarodowa rozwija się stosunkowo dynamicznie. Podpisaliśmy umowy m.in. z uczelniami amerykańskimi, ponieważ naszym celem jest doprowadzenie współpracy do takiego poziomu, byśmy mogli mówić o rozwiązaniu zwanym „dual diploma”. Zależy nam na tym, by umożliwić studentom DSW otrzymywanie dyplomu uczelni zagranicznej. Dodatkowo z Biurem Promocji Wrocławia będziemy realizować kampanię promocyjną z cyklu Study in Wrocław, a z fundacją Pespektywy kampanię Study in Poland. Chciałbym zaznaczyć, że już obecnie realizujemy interesujące formy współpracy międzynarodowej. Prócz tzw. działań rutynowych, za jakie uznać można wymianę studentów w ramach programu Erasmus - Socrates, kształcimy na przykład cudzoziemców w trakcie Dolnośląskiej Szkoły Letniej Języka Polskiego. Studenci w roku ubiegłym płacili o wiele mniej, niż płacą studenci w roku bieżącym, czym spowodowany jest ten wzrost? Przede wszystkim sprostowanie. Studenci drugiego i trzeciego roku płacą dokładnie tyle samo ile w latach ubiegłych. Cechą szczególną Dolnośląskiej Szkoły Wyższej jest stała opłata za studia, która nie ulega zmianie przez cały okres ich trwania. W praktyce oznacza to, że to Uczelnia bierze na siebie ryzyko związane na przykład z inflacją. Studenci zaś, z roku na rok, biorąc pod uwagę siłę nabywczą pieniądza, w praktyce płacą mniej. Faktem natomiast jest, że opłata za studia dla studentów pierwszego roku jest wyższa, ale powtarzam, że będzie ona niezmienna przez trzy lata. Dlaczego podwyższono opłatę? Otóż w Polsce od dłuższego już czasu obserwujemy tendencję wzrostową inflacji, która tylko w grudniu wynosiła 4%. To sprowadza się do wzrostu poziomu cen, prowadzącą w efekcie do utraty wartości pieniądza. Dolnośląska Szkoła Wyższa jest uczelnią niedotowaną, ponieważ poza funduszami, które przeznaczone są na stypendia, na prowadzenie działalności nie otrzymujemy żadnych pieniędzy budżetowych. Dla nas opłaty studentów są podstawowym źródłem finansowania. Odczuwamy więc każdorazowo wahnięcia inflacyjne i musimy je uwzględnić. Tak więc w zasadzie dokonaliśmy jedynie skorygowania opłaty za studia o wskaźnik inflacji. Reasumując: raz jeszcze proszę o zwrócenie uwagi na fakt, że jako jedna z nielicznych szkół, zapewniając Państwu bezpieczeństwo studiowania, zawieramy ze studentami umowy o warunkach odpłatności za studia na cały okres nauki, z gwarancją stałego czesnego. To po naszej stronie jest ryzyko, że uwolniona zostanie inflacja i sięgnie, na przykład - sześciu procent. Tak więc coroczne korygowanie wysokości opłat wnoszonych przez studentów, wynika przede wszystkim z uwarunkowań ekonomicznych i z konieczności urealnienia opłat o stopień inflacji. Na jakie możliwość rozwoju mogą liczyć studenci DSW w przyszłości? Od pewnego czasu zastanawia mnie umiarkowane zainteresowanie studentów na przykład programami wymiany studenckiej w ramach Erasmus czy LLP - ERASMUS. Dolnośląska Szkoła Wyższa otrzymała m.in. w tym roku ERASMUS University Charter na lata 2007-2013 (wersja „rozszerzona” Karty), co oznacza dla studentów ciekawe możliwości studiowania i praktykowania za granicą. I paradoksalnie dysponujemy w tym zakresie większą liczbą miejsc niż osób zainteresowanych uczestnictwem w nich. A naprawdę warto, gdyż sam byłem beneficjentem systemu Sokrates - prowadziłem wykłady w Utrechcie w Holandii. Najważniejsze jest jednak, że w DSW student w znacznym stopniu może modelować kształt swojej edukacji. Stwa- rzamy Państwu, niezwykle atrakcyjną cenowo, możliwość równoczesnego studiowania na dwóch kierunkach, a zatem uzyskania w tym samym czasie dwóch dyplomów, co niewątpliwie jest atutem na rynku pracy. Kolejna możliwość to studia w formule otwartej, polegającej na tym, że absolwent studiów licencjackich na jednym kierunku może kontynuować uzupełniające studia magisterskie na innym. Na przykład absolwent pedagogicznych studiów licencjackich może zostać magistrem stosunków międzynarodowych i na odwrót. Biorąc pod uwagę, że Uczelnia dysponuje szeroką i unikatową ofertą z zakresu szeroko rozumianej humanistyki, obie nakreślone wyżej możliwości są bardzo atrakcyjne. Jestem ponadto przekonany, że duża część tego, na co Państwo możecie liczyć, to jest również siła Waszej kreacji. My nie odżegnujemy się w zasadzie od żadnej inicjatywy studenckiej. Były na przykład pomysły zorganizowania przy DSW sekcji paralotniarskiej. Są pewne możliwości dotyczące zdobycia uprawnień motorowodniackich. Zauważmy tylko kwestię dostępu do mediów studenckich. Nie znam innej uczelni niepublicznej, która dysponowałaby całym spektrum massmediów od prasy poczynając, a na radiu kończąc. Wydaje mi się, że w olbrzymiej mierze, to na co możecie liczyć zależy od was samych. Dr hab. prof. DSW - Krzysztof Kubiak – polemolog (polemologia, od łacińskiego polemos - wojna, bitwa, konflikt, to obszar badań nad wojnami, zajmuje się wyjaśnianiem przyczyn, źródeł, uwarunkowań wojen i konfliktów) komandor porucznik rezerwy. Absolwent Akademii Marynarki Wojennej, Uniwersytetu Gdańskiego oraz Szwedzkiej Królewskiej Akademii Wojskowej. Autor ponad 50 publikacji polsko i obcojęzycznych z zakresu historii wojskowości, historii wojen i konfliktów, bezpieczeństwa międzynarodowego, terroryzmu, zarządzania kryzysowego i międzynarodowego prawa humanitarnego. Członek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Zainteresowania - publicystyka polityczna i wojskowa, turystyka militarna (szczególnie zabytki sztuki fortyfikacyjnej), muzea wojskowe i nautyczne, nurkowanie. Szymon Turek Krew dla Agaty Trzeciego grudnia DSW zamieniła się w centrum krwiodawstwa. Akcję zainicjowali studenci dziennikarstwa sportowego. Wszystko to z myślą o chorej od kilku lat na białaczkę siatkarce – Agacie Mróz, dwukrotnej medalistce Europy. Przedsięwzięciu przewodniczył dr Andrzej Ostrowski, opiekun studentów I roku dziennikarstwa sportowego. Z naszych ustaleń wynika, że chętnych, by pomóc Agacie, było aż 60 osób. O prawidłowy przebieg akcji i dobrą kondycję ochotników dbały wykwalifikowane pielęgniarki. Każdy potencjalny krwiodawca zobowiązany był wypełnić szczegółowy formularz dotyczący jego stanu zdrowia, przebytych chorób i przyjmowanych leków. Dopiero po dokonaniu oceny ogólnego stanu zdrowia ochotnika przeprowadzano badanie krwi. Tym sposobem tylko 37 osób mogło oddać krew. Wiele z nich robiło to po raz pierwszy. Nie obyło się więc bez przykrych niespodzianek, takich jak zasłabnięcia czy omdlenia. Jedna ze studentek naszej uczelni – Agnieszka Siłaczuk – powiedziała, że pomimo tego, iż po oddaniu krwi była blada i miała zawroty głowy, czuła się zadowolona i dumna, że mogła komuś pomóc. Akcję przyszli wspomóc także krwiodawcy spoza uczelni, którzy zgłosili się do nas dobrowolnie. Każdy, kto pomógł Agacie i oddał „cząstkę siebie”, otrzymywał w zamian słodkości i soki, by pokrzepić osłabiony w tym dniu organizm. Cel, jaki postawili sobie stu- denci DSW, został zrealizowa- szości był to po prostu natuny. Akcja przebiegła szybko, ralny, ludzki odruch. sprawnie i co najważniejsze skutecznie. Czy był to szlaKarolina Florek, chetny czyn? Według więkMałgorzata Rosiek Kampus 5 Pierniczek identity W przyjacielskiej atmosferze naprzeciwko siebie stanęły dwa darzące się ogromnym szacunkiem i sympatią obozy akademickie wykładowcy i studenci. Po stronie wykładowców drużyna praktycznie w komplecie, zabrakło tylko narzekającej na ogrom pracy Agnieszki Książek. Obowiązki doktorskie, projektowanie komunikacji i identyfikatorów korporacyjnych zatrzymały nieobecną w domu. Pojawiły się za to gwiazdy komunikacji społecznej i pochodnych - Michael Fleischer, Dominik Lewiński, Robert Grzeszczak, Anna PrzyborskaBorkowicz, Annette Siemes, Aleksandra Uścinowicz (wraz z potomkiem własnym i dr. Lewińskiego - czyli jednym wspólnym:)), Maurycy Graszewicz i Michał Grech. Porządku pilnował, nie będąc tego chyba specjalnie świadomym, czarny smukły Enso, który majestatycznie kroczył od stołu do stołu, poszukując wśród uczestników zabawy kolejnych skrawków pożywienia. Co mu się mimo usilnych nalegań profesora z właściwym wdziękiem udawało. Pracę uczestników i ogólny spokój Enso co chwilę zakłócany był przez pana w siwej czuprynie, krzyczącego - „nie wolno karmić psa”. Tak to profesor F. Zespół wykładowców nie wytrzymał do końca w składzie, w którym rozpoczął projekt. Ze względu na unijno - domowe obowiązki wigilijne zawody opuścić musiał dr Robert Grzeszczak. Przeciwnik wymagający, nazwiska wielkie, ale jak doskonale wiemy, nie same nazwiska są najważniejsze. Liczy się pomysł, kreatywność, innowacyjność. Studenci swoich szans na piękny projekt domku z piernika szukali w składzie Mario, Łukasz, Aga, Justyna, Tomek, Natalka, spóźnialscy 6 Kampus i nierozłączni Kasia i Piotrek oraz Szczepan zwany przez Mariusza Mc Pozerem. Oczywiście ksywa nadana została w przyjacielskiej konstruktywistycznej atmosferze! Stroną techniczną zajęła się (z właściwą sobie precyzja) Annette Siemes, która wyjaśniła jak trzeba składać wszystkie klocki, by domki z pierników, wafelków i paluszków trzymały fason. Pomysł na klejenie domków z lukru robionego z cukru pudru i wody okazał się chybiony, więc dzięki Annette Siemes i jej kreatywności w poszukiwaniu przepisów w Internecie udało się zrobić klej z innych substancji organicznych. Teamwork zadziałał dzięki pracowitości dr Ani Przyborskiej - Borkowicz, która ochoczo złapała mikser i wytwarzała jakże cenny surowiec łączący poszczególne elementy układanki. Dzięki temu wcześniej zapowiadana integracja środowisk miała miejsce. Prym w ekipie „W” wiódł doktor Dominik Lewiński, który z nieukrywanym i znanym wszystkim sarkazmem w wolnych chwilach podpuszczał i ironizował dokonania przeciwników, przejmując jednocześnie obowiązki głównodowodzącego swoim zespołem. Co mu się, jak zwykle, nie udawało, ze względu na brak planu strategicznego, którego jednak do końca brakowało także zespołowi studentów. Sytuacja wydawała się zmuszać go do takich kroków, gdyż profesor F. jako jednoosobowe, samozwańcze jury pracował jedynie z doskoku, tworząc archiwum fotograficzne dla pokoleń. Po wnikliwym wejrzeniu, dostrzec jednak było można, że kieruje swoim zespołem, jak zwykle dyskretnie i w sposób nie narzucający się, a więc i trudny nieraz do zauważenia. Szczególnie cenne były jego uwagi logistyczne i jego ogromna wiedza z dziedziny technologii powszechnej i stosowanej. Początek prac nie zapowiadał ogromnych emocji, jakie udzieliły się obu stronom podczas planowania, komponowania i budowy swych przepięknych, fascynujących i co najważniejsze smakowitych budowli. Szczyt emocjonalny obie strony osiągnęły jednak w momencie próby ogłoszenia wyniku. Gdy pokazane zostały projekty, pojawiły się pytania: czy wszystkie z nich są ukończone, jak je ocenić, co można powiedzieć o ich twórcach? I wiele innych, których tu nie przytoczono z powodu braku miejsca jak i dążenia do ogólnej komunikatywności niniejszego tekstu. Odpowiedzi okazały się jak zwykle nieproste, a ich charakter mocno skorelowany z grupą, z której pochodził wypowiadający się. Gwoli ścisłości każda z grup próbowała przeforsować (komunikacyjnie rzecz jasna) swój obraz świata, jednak brak kompatybilności tychże był widoczny gołym okiem, podobnie jak koncepcji projektów. Koncepcja ilościowa zwyciężyła w grupie studentów, podczas gdy na kwestie jakościowe postawili prowadzący. Jak słusznie i wnikliwie zauważył profesor F., który ani przez chwilę nie miał wątpliwości, kto wygrał konkurs. Akcentując konstruktywistyczny charakter komunikacji, werdykt nigdy nie został przedstawiony do wiadomości publicznej. Warto zauważyć, że koncepcja domku zaprezentowanego przez wykładowców to wiecznie żywy w duszy Profesora Fleischer’a Bauhausowski projekt, jak osobiście twierdzę, jednoosobowej izby. Dało się zauważyć po umeblowaniu wpływ design skandynawskiego a także swoistego „minimalizmu” w wyposażeniu Skakerów! Całość wyglądała oka- zale, nawet kolory kafli (mam nadzieję, że były to kafle) były w soundzie Bauhausu. Niestety, Świat przeżyć budowany w myśl zasady od „wewnątrz do zewnątrz” został zdewastowany przez spadziste dachy budy dla psa, jak to określił jeden ze studentów kozy. Jako studenci jesteśmy w stanie uznać remis, gdyż mamy świadomość delikatnych niedoskonałości w naszych projektach. Nie możemy przejść obojętnie obok zdewaluowanej teorii bauhausowskiej prostoty, minimalizmu i idei funkcjonalności. Niemniej jednak wiecznie żywej! jego koledzy z zespołu, słuchali go z wielkim zainteresowaniem i skupieniem. To było naprawdę COŚ! Po dość długim występie solowym perkusisty, wokalista powrócił na scenę i znów przy mikrofonie wyśpiewał kilka amerykańskich piosenek bożonarodzeniowych m.in. „Santa Claus is coming to town” oraz „Let it snow”. Kiedy koncert zbliżał się już do końca, a słuchacze niczego nie podejrzewali - wokalista wyjął z walizki trąbkę oraz grzechotki… i zaintonował piękną polską kolędę pt. „Jezus malusieńki”. Tym wykonaniem już całkowicie zawładnął sercami zebranych w auli (niektórzy nawet ukradkiem ocierali łezki z oczu). Całości koncertu dopełniło radosne w słowach „Gdy się Chrystus rodzi”. Tu również zespół dał z siebie wszystko, za co zebrał od wszystkich zebranych gorące owacje na stojąco. Zaproszenie muzyków, którzy przygotowali „Kolędy z jazzową nutką”, było naprawdę strzałem w dziesiątkę! Zastanawiające jest jednak, co spowodowało tak niską frekwencję… Czy niesprzyjająca pogoda, położenie DSW czy może mało skuteczna reklama koncertu? Oby to niewielkie niepowodzenie, jakim była pusta aula, nie zniechęciło organizatorów i w przyszłym roku zaaranżowali podobny występ! SR;MF;MW;MG Kolędy z jazzową nutką 17. grudnia 2007 roku, godz. 17.00, aula DSW przy ul. Strzegomskiej 47. To właśnie wtedy odbył się świąteczny koncert pt. „Kolędy z jazzową nutką”. Mimo, iż wstęp był wolny, zainteresowanie owym wydarzeniem okazało się niewielkie – zaledwie około 30 osób zasiadło tego popołudnia w auli naszej uczelni, by posłuchać jazzowych aranżacji znanych polskich kolęd i nie tylko. Koncert rozpoczął przedstawiciel Rektora Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, prof. dr. hab. Roberta Kwaśnicy, który w jego imieniu podziękował za przybycie i złożył wszystkim obecnym krótkie życzenia bożonarodzeniowe. Następnie zapowiedział zespół i za mikrofonem stanął już jeden z wykonawców - Krzysztof Witkowski (gitara basowa). Po krótkim przywitaniu i prezentacji członków grupy - band w składzie: Maciej Mazurek (gitara), Artur Florkowski (instrumenty klawiszowe), Michał Lasota (perkusja) i Jacek Kotlarski (wokal) zaczął swój interesujący występ. Jako pierwszą usłyszeliśmy amerykańską piosenkę świąteczną z filmu „Białe Boże Narodzenie”, a następnie kilka znanych polskich kolęd m.in. „Mizerna cicha” , „Przybieżeli do Betlejem”, „Cicha noc” oraz „Anioł pasterzom mówił”. Mimo, iż zaprezentowane melodie były wszystkim obecnym w sali dobrze znane, to nowatorskie i pełne dynamizmu aranżacje nadały im zupełnie inny wymiar. Wokalista, Jacek Kotlarski swoim ciepłym, ale jakże mocnym głosem z wielkim zaangażowaniem wyśpiewywał każdą linijkę tekstu, co wielokrotnie przyprawiało o gęsią skórkę. Skala i moc jego głosu była zadziwiająca! Całości dopełniało dobre nagłośnienie i ciepłe przyciemniane światła, które to wprowadziły zebranych w iście świąteczny nastrój. Jednak pomylili się Ci, którzy spodziewali się tylko kilku prostych kolęd i piosenek świątecznych, bowiem zespół przygotował także inne atrakcje, mające uświetnić ich występ. Niemalże każdy utwór przeplatany był elementami instrumentalnymi, podczas których poszczególni członkowie prezentowali swoje umiejętności. Największą solówką pochwalił się perkusista (warto wspomnieć, że grał bez butów… i skarpet!). Gdy zaczął uderzać w rozmaite bębny i talerze, zarówno cała sala, jak i Magdalena Żyła Kampus 7 Unia polskim okiem „Dwa i pół roku temu przystąpiliśmy do Unii. Nie staliśmy się jednak wielkim graczem, polski rząd preferuje samoizolację, z trudem przełykamy słowo kompromis, rozumiane u nas jako porażka, gdy tymczasem w Brukseli to sukces. By skorzystać w pełni z oferty Unii, musimy umieć to zrozumieć” – wyjaśnia Lidia Geringer d’Oedenberg – Posłanka do Parlamentu Europejskiego. 10 grudnia w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu odbyło się spotkanie studentów z polską deputowaną do Parlamentu Europejskiego – Lidią Geringer d’Oedenberg. Pani poseł opowiedziała o swoich obowiązkach, peł- nionych funkcjach i tym, w jaki sposób stara się dbać o interesy Polaków. Należy do najliczniejszej Partii – Europejskich Socjalistów, mając za sobą tak silna grupę, że z powodzeniem może prowadzić w naszym imieniu najtrudniejsze negocjacje. Jak sama wyjaśnia: „Każdy ma jeden głos, ale zupełnie inna jest jego siła”. Studenci dowiedzieli się, na jakie grupy polityczne podzielony jest Parlament i ilu polskich przedstawicieli mamy w każdej z nich ( na 785 europosłów 54 pochodzi z naszego kraju). Pani poseł wprowadziła słuchaczy w tajniki tego, czym jest budżet europejski. Wyjaśniła również jak ważne są negocjacje dotyczące jego podziału i umiejętnego wykorzystania otrzymanej części: „Jako kraj słabo przygotowany do wydawani europejskich pieniędzy, możemy stracić nie tylko jakąś nieokreśloną „szansę” ale bardzo realne pieniądze, a do podziału na ten rok jest aż 115 miliardów Euro”. Studenci mieli też okazję do zadawania pytań. Jedno z nich dotyczyło tego, jak Polska radzi sobie w Unii. D’Oedenberg odpowiedziała, ze tkwi w nas olbrzymi potencjał, choć nie ukrywała, że musimy się jeszcze wiele nauczyć. „To nie polega na tym, że my coś sobie wymyślimy, a Unia to klepnie. Wspólna praca wymaga przede wszystkim porozumienia” – wyjaśniała zebranym studentom eurodeputowana. Na koniec pani poseł opowiadała o tym, jak polityka wewnętrzna i zagraniczna przekłada się na nasz wizerunek w Europie; niejednokrotnie bowiem okazuje się, że spory na rodzimym podwórku oraz brak zrozumienia dla inicjatyw i stanowisk innych państw odbijają się sporym echem na arenie międzynarodowej. Radziła, by Polacy jak najszybciej nauczyli się mądrze negocjować swoje prawa, ale na drodze kompromisu, a nie grożenia palcem i lekceważenia. Katarzyna Szymańska Czy więźniowie marzą o czarnych owcach? „Prawa człowieka- powrót do społeczeństwa byłych osadzonych”- taki był temat konferencji, która 10 grudnia odbyła się w Dolnośląskiej Szkole Wyższej. Swoimi spostrzeżeniami dzielili się m.in. byli opozycjoniści- profesor Karol Modzelewski i magister Adam Pleśniar. 10 grudnia to dzień szczególny - właśnie tego dnia pięćdziesiąt dziewięć lat temu podpisano Powszechną Deklarację Praw Człowieka. - Jest ona zbiorem wartości - podkreślał Modzelewski. Poniedziałkową konferencję uroczyście otworzyła szefowa biura UNDP w Polsce, Anna Darska. Po jej wystąpieniu zaprezentowano film o projekcie. Następnie prof. Karol Modzelewski i Adam Pleśniar mówili o roli pracy w procesie resocjalizacji w oczach byłych opozycjonistów. – Założenie, że przestępcom nie należy się 8 Kampus ochrona jest bezpodstawne tłumaczył ten pierwszy. - Podobnie jak stwierdzenie, że nie zasługują na szacunek i prawo do godności - zakończył. Wtórował mu Pleśniar, którego niektóre spostrzeżenia rozśmieszały widzów. - Przez to, że nas zamknęli później zostaliśmy mężami i dłużej mogliśmy cieszyć się wolnością - żartował. Dodał też, że w więzieniu mieli dużo czasu na czytanie. - Karol czytał sporo książek i dlatego został profesorem. Ja przeczytałem ich trochę mniej, więc jestem tylko magistrem - wyznał. Poza żartami nie zabrakło jednak miejsca na poważne uwagi o istocie problemu. O próbie zerwania ze stereotypem byłego więźnia, którego nie da się zresocjalizować. Projekt „Czarna Owca. Skazani na ochronę przyrody” ma na celu zwiększenie szans na zatrudnienie i powrót na rynek pracy osobom, które opuściły zakłady karne, ale nie tylko. W grę wchodzi też pomoc wykluczonym społecznie, np.: Cyganom czy kobietom zmuszanym do prostytucji. W następnej kolejności oddano głos przedstawicie- lom partnerów projektu. Po przerwie odbył się panel dyskusyjny poświęcony współpracy instytucji publicznych i organizacji społecznych w procesie likwidacji wykluczenia społecznego osadzonych. Po obiedzie wszyscy zainteresowani mogli odbyć wizytę studyjną do Wołowa. Michał Hernes Witamy Nowy Rok! Tłumy ludzi, głośna muzyka i wielka scena - tak wyglądał wrocławski rynek w ostatnią noc odchodzącego roku. Ten, kto miał zamiar wybrać się na miejską imprezę i podziwiać z bliska wielkie gwiazdy estrady, musiał wcześniej wyjść z domu, aby znaleźć się jak najbliżej szampańskiej zabawy. Po raz kolejny stolica Dol- publiczność oraz widzowie nego Śląska przywitała nowy mogli zaglądać do mieszkarok huczną imprezą, transmi- nia w jednej z kamienic przy towaną przez program drugi rynku, gdzie członkowie kaTVP i prowadzoną przez Gra- baretu „Łowcy” komentowali żynę Torbicką oraz Krzysztofa zagraniczne i rodzime imprezy Skibę. Sylwester przepełniony noworoczne. Nad bezpieczeńbył największymi przebojami i stwem uczestników zabawy szaloną zabawą w niezwykłej sylwestrowej czuwało 6 kareoprawie scenicznej. Na scenie tek, 26 patroli medycznych, mogliśmy zobaczyć i posłu- funkcjonariusze straży miejchać gwiazdy polskiej estrady: skiej, policjanci (również po Perfect, Big Cyc, Kayah, Doda, cywilnemu) oraz trzy agencje Stachurski, Kukiz, Natalia Ku- ochroniarskie. Na rynku rozkulska. Niewątpliwą atrakcją stawiono także trzy telebimy wieczoru byli zagraniczni go- – w taki sposób, by z każdego ście – piosenkarka pop Velvet miejsca w ich obrębie można i DJ Basshunter ze Szwecji. W było zobaczyć to, co dzieje się trakcie trwania zabawy można na scenie. było wygrać srebrną Toyotę Avensis, podając poprawnie O północy tysiące ludzi odliukryte numery rejestracyjne czało ostatnie dziesięć sekund samochodu. Stało się to nie do powitania Nowego Roku. lada wyzwaniem dla widzów i Następnie składało sobie żypubliczności, ale przecież dla czenia, do których przyłączył „chcącego nic trudnego”. się również prezydent miasta - Rafał Dutkiewicz. Zebrani na Wszyscy artyści zobowiązali placu, jak każdego roku, mogli się do wykonania swoich naj- podziwiać przepiękny pokaz większych hitów. Jak przy nich fajerwerków. Koniec imprezy tańczyć, uczył choreograf Agu- zaplanowano na godzinę 1. w stin Egurrola. On i 20-osobowa nocy, ale sylwestrowicze zostagrupa jego tancerzy poprowa- li dłużej, by świętować Nowy dziła lekcję dla publiczności. Rok. Tańczyli nie tylko na scenie, ale także wśród zebranych sylweAlicja Kołton, Anna Stuła strowiczów. Podczas koncertu Kampus 9 Zawód: fotograf Wojciech Przewoski: fotografię kocham od zawsze. Jak wyglądała twoja pierwsza przygoda z aparatem? Od kiedy przerodziła się w fascynację? Fotografię kocham od zawsze. W wieku 10 lat popsułem „Smienę” mojej mamy. Potem męczarnie i ograniczenia do 36 klatek. Pamiętam sytuację sprzed lat: z pasją fotografowałem koleżanki na plaży. Zniecierpliwiony po powrocie z wakacji popędziłem wywołać filmy. Dramat! Źle założyłem film w aparacie i wszystkie zdjęcia wywołałem na jednym. Nie pamiętam, od kiedy robię zdjęcia, liczyłem to na zasadzie wykonanych zdjęć. Przestałem liczyć po 150 tysiącach. Na jakich pomysłach, ideach czerpiesz swoją twórczość? Siłę czerpię z ludzi, energię z kosmosu, a pomysły ze wszystkiego co mnie otacza, z każdego elementu, fragmentu, kształtu, barwy i zapachu. Zauważyłam, że większość zdjęć, które wykonujesz, poświęcone są kobietom. Większość. Ponieważ z racji swej kobiecości czują większą potrzebę posiadania takich zdjęć. Poza tym kobieta posiada więcej atrybutów, które można pokazać na wiele sposobów, uzewnętrznić, ale najpierw trzeba je zauważyć – czego wielu mężczyzn nie potrafi. innych malarzy? Nie, ponieważ każdy z nich jest artystą wyrażając siebie i swoją twórczość w sposób indywidualny. Kto najczęściej zgłasza się na sesje zdjęciowe i jak wygląda taka współpraca? Najczęściej kobiety, a szkoda, że tak mało mężczyzn czuje potrzebę posiadania artystycznych zdjęć. Przedział wieku to 17-26 lat. Bywają dziewczęta 14-letnie, marzące o profesjonalnym portfolio, które ma być wejściem w świat modelingu. Czasami jest to kwestia dowartościowania, czasami jest to bodziec, do tego żeby zacząć wszystko od początku. Po rozstaniu z mężczyzną lub po jakimś osobistym dramacie. Zgłasza się wiele kobiet, chcących uwiecznić na zdjęciach, np. swoje macierzyństwo. Przychodzą pary chcące zatrzymać chwile swej miłości. Niezależnie kto przychodzi, do każdego podchodzimy indywidualnie. Czy mając tak potężne możliwości manipulacji obrazem, potrzebna jest umiejętność chwytania chwili? Zanim uchwyci się chwile, trzeba ją najpierw zauważyć, później w niej uczestniczyć i zrobić wszystko, żeby zmienić ją w magiczną. I jest to podstawa zatrzymania jej na zdjęciach. Możliwości manipulacji obrazem są ogromne, ale tak Czy konkurencja jest duża? naprawdę aparat w rękach foKonkurencja? Jestem bezkon- tografa jest tylko narzędziem, kurencyjny (śmiech). Oczywi- wszystko powstaje i kończy się ście żartuję, ale faktem jest, że w umyśle. nie przywiązuję wagi do konkurencji. Jest to o tyle specyficzny Jakie preferujesz formy arzawód, że decyduje pełna indy- tystyczne i jak się w nich spełwidualność, ale również podej- niasz? ście do wykonywanej pracy. Dla Mam umysł maksymalmnie to satysfakcja, pasja i cią- nie abstrakcyjny. Uwielbiam głe dążenie do samorealizacji i wszystko co związane ze sztuką. perfekcji. Zapytałabyś malarza, Znajomi się ze mnie śmieją, że czy czuje konkurencję wśród przynajmniej raz do roku muszę 10 Kampus coś kapitalnie wyremontować, poprzestawiać, wymalować. Mam wizje, mam pomysły, ale nie mam talentów plastycznych. Fotografia jest idealnym rozwiązaniem. Wymaga perfekcyjnej znajomości aparatu, który stając się przedłużeniem ręki, pozwala osiągnąć niemalże każdy najbardziej pożądany efekt. Światowej sławy fotografowie tacy jak Douglas Kirkland lub Wacław Wantuch osiągnęli sukces. Czy dążysz do tego żeby Twoja kariera wyglądała podobnie? Niekoniecznie. Dla mnie najważniejsza jest satysfakcja osób, którym robię zdjęcia i oczywiście moja własna. Musielibyśmy zdefiniować pojecie sukcesu. Dla mnie sukcesem jest fakt, że robie to co kocham, spełniam się w tym, pozostawiam po sobie ślad. Sukces pojmowany ogólnikowo wiąże się z pewnymi ograniczeniami, których ja nie lubię. Najwięksi fotografowie często musieli się ograniczyć tematycznie. Są fotografowie „specjalizujący się” w fotografowaniu osób starszych, dzieci, księży. Chcąc zaistnieć często muszą szokować lub zawężać pole fotograficzne do konkretnego elementu. Ja tak nie lubię, fotografuje wszystko i wszystkich. Dla mnie skakanie po wrocławskich dachach o 4. nad ranem w poszukiwaniu wschodu słońca jest ważniejsze niż sam fakt podziwiania go na zdjęciach innych fotografów. Czy myślałeś o wystawieniu swoich prac w galerii? Tak, oczywiście. Ale nie pod kątem komercyjnym. Bardziej zależałoby mi na opinii i uwagach zwykłych ludzi. Uwielbiam konstruktywną krytykę, ponieważ wtedy mogę zaczerpnąć inspiracji, nauczyć, zebrać kolejne doświadczenia. Jak spędzasz czas wolny? Czas to pojęcie względne, wolny tym bardziej (śmiech). Żyję, po prostu i staram się to robić w pełni. Uściślając, poświęcam czas mojemu psu. Labradory to specyficzna rasa, wymaga ciągłej obecności i zainteresowania. Bywa, że spontanicznie wrzucam do samochodu namiot, rower, torbę i z psem jadę przed siebie. Żadnego planowania. Opisujesz siebie: „Moje życie, moje ja przypomina mi czasem sceny z Pulp Fiction - pozorny chaos, nieład, brak spójności”. Jak to rozumiesz? A jak ty to rozumiesz? To jest fragment wyrwany z kontekstu. Myślę, że w tym najważniejsze jest słowo „pozorny”. Czasami wydaje nam się, że dążąc do czegoś, zachowujemy się chaotycznie, ale tak naprawdę osiągając cel okazuje się, że wszystko nabiera kształtów i ma sens. Lubię chaos konstruktywny, wystarczy spojrzeć na moje włosy i wiadomo, o co chodzi (śmiech). Ewelina Daniś Świąteczne granie Rozmowa z Konradem Wojdą (gitara, wokal) z zespołu Farben Lehre, który opowiedział o swoich planach na święta, planach związanych z nową płytą oraz własnej pracy. Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia, czym jest ten czas dla Ciebie? Bardzo różne są święta dla mnie osobiście. Teraz będzie to odpoczynek od grania, chociaż na chwilkę i spędzenie czasu z rodziną w domu. Przyznam się, że nie przepadam za świętami, ale teraz traktuję je jako wolne dni. W pracy, jaką wykonujesz, nie zdarza się to zbyt często? No nie zdarza się, to prawda. Na co dzień pracuję w Urzędzie Miasta Płocka, natomiast weekendy i wolne dni urlopowe wykorzystuję na koncerty, których gram sporo. W tym roku zagraliśmy ich dokładnie 102. Pokaźna sumka. Oprócz grania w zespole Farben Lehre pracujesz nad reaktywacją zespołu Strajk. Co Cię do tego skłoniło? Na pewno namowa kilku życzliwych mi osób oraz możliwość zarejestrowania w domu piosenek o przyzwoitym brzmieniu. Skoro piosenki zostały nagrane, warto było je wydać. A jeśli już zostały wydane, to warto pograć koncerty. robimy rozstaliśmy się w bardzo miłej atmosferze. Firma MYSTIC zaproponowała nam wydanie płyty. Daje nam to większe możliwości promocyjne jak i dystrybucyjne, co wyjdzie zespołowi na lepsze. 15 lutego 2008r ukaże się Wasz nowy album. Który z nurtów muzycznych będzie mu najbliższy? Można powiedzieć, że FL jako zespół z pewnym doświadczeniem wypracował swój własny dosyć charakterystyczny styl grania. Nowa płyta „Snukraina” nie będzie zatem odbiegała muzycznie od obecnej ostatniej FARBENHEIT . Nie będzie to żadnego rodzaju zaskoczenie i poszukiwanie nie wiadomo czego. Melodyjne piosenki z punkrockową energią wzbogacone o elementy reggae. Oczywiście małe zaskoczenie musi być, ale tego nie zdradzę. przełomie tego czasu? To raczej schyłek, średniowiecze, a może dopiero początek kariery tak świetnego zespołu? Jak każdy zespół, który chce grac na poważnie, musi przejść pewne etapy. Ja nie gram od początku (dokładnie od stycznia 1999) i nie jest mi łatwo oceniać całego tego czasu. Ale mogę powiedzieć, że grupa ewoluuje w dobrym kierunku. Muzycznie tworzy coraz bardziej pozytywny przekaz. Jeśli chodzi o muzykę, to zawsze była energiczna. Taka istota FL. Nie mnie jest to oceniać. Ale wiek zespołu nie ma w sumie znaczenia. Dla mnie to, kto ile gra oraz ile ma przeżytych lat, nie ma żadnego znaczenia. Zarówno chłopak 17 - letni, jak i mężczyzna w podeszłym wieku mogą stworzyć coś ciekawego. Moim zdaniem chodzi tutaj o zamiłowanie do muzyki i szczery przekaz. Nowy album zatytułowany jest „Snu kraina”. Czy będzie miał on coś wspólnego z klimatami „Rozkołysanki”? Raczej niekoniecznie . To zupełnie inny tekst oraz piosenka. Bardziej zbliżona klimatycznie Co chciałbyś dostać od św. do kawałka „Terrorysta”. Mikołaja? Masz jakieś marzenie do spełnienia? Zagraliście mnóstwo konW sumie nie mam specjal- certów. Czy jakiś szczególnie nych marzeń. Od Mikołaja naj- zapadł Ci w pamięć? lepiej rzeczy praktyczne. Struny Ciężko powiedzieć, bo każdy do gitary, płyty CD itp. koncert jest kolejnym przeżyciem i nie można wybrać tego Cóż za skromność nie jesteś jednego . Na pewno zagranie wymagający. Waszym nowym na Przystanku Woodstock jest wydawcą jest MYSTIC PRO- przeżyciem nie do opisania. DUCTION, dlaczego zrezygno- Tego nie można zapomnieć. waliście z poprzedniego? Nie jestem, żadna skromNa scenie jesteście już poność. Z firmą rockers, z którą nad 20 lat, dokładnie 21, jak Obiema rękami zespół Farwspółpracowaliśmy i nadal to oceniasz rozwój zespołu FL, na ben Lehre podpisuje się pod słowami: „GRAMY DOPÓKI SPRAWIA NAM TO PRZYJEMNOŚĆ, DOPÓKI MAMY COŚ DO POWIEDZENIA, DOPÓKI STARCZA NAM SIŁ I DOPÓKI TO, CO ROBIMY BĘDZIE KOMUKOLWIEK POTRZEBNE…” Dla fanów zawsze będziecie „WIECZNIE MŁODZI”. Z pierwszą częścią podpisuję się w 100 %. Natomiast co do drugiej nie mnie to oceniać. Dziękuję za rozmowę. Życzę miłych, rodzinnych i radosnych świąt. Również dziękuję za miłą rozmowę. Zdrowych i pogodnych świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku. Ewa Gnitecka Kampus 11 Kulturalnie… o płytach. Radzimy: co posłuchać, co omijać, wyławiamy perełki, krytykujemy totalne porażki. Czyli: recenzje niemalże każdego gatunku muzycznego. Bob Marley „Chant Down Babylon” JAY-Z „Blueprint” Gatunek: reggae/hip hop Rok produkcji: 1999 Gatunek: hip hop Rok wydania: 2001 Bob Marley stał się symbolem muzyki reggae, religii rastafari oraz miłości i wolności, które były motywem przewodnim jego utworów. „Chant Down Babylon” wydany w 1999 roku jest hołdem złożonym artyście niemal w całości przez gwiazdy sceny hip-hopowej. Oryginalne wokale Boba Marleya zostały tu zmiksowane w hiphopowym klimacie przez m.in. Erykah Badu, Guru, Rakim, Busta Rhymes, Lauryn Hill, Mc Lyte, Chuck D czy Black Thought. W mojej opinii najlepsze kawałki na płycie to „Johnny Was” z Guru oraz „Jammin” z Mc Lyte. Cała płyta to ciekawe połączenie reggae & hiphop przeplatających się ze sobą. Jimmy Cliff, sława muzyki reggae i zarazem wieloletni przyjaciel Marleya, zaśpiewał w jednym ze swoich utworów „Bob U did your job”. Po wydaniu płyty „Chant Down Babylon” można by zaśpiewać te same słowa w stronę producentów płyty. Krążek ten jest na pewno wyjątkową i wartą uwagi kompilacją, zarówno ze względu na ponadczasowość utworów Boba Marleya, jak i na rapowe wątki nadające całości nowego, świeżego kształtu one love. Konrad Kazanecki Dream Theater „Systematic Chaos” Gatunek: rock progresywny Rok produkcji: 2007 Kolejna płyta Dream Theater zagościła na naszych półkach. „Systematic Chaos” wydano w dwóch wersjach. Druga raczyła nas dodatkowo filmem dokumentalnym wyreżyserowanym przez członka zespołu - Mike’a Portnoya. Panowie z Teatru przyzwyczaili nas do produkcji wielkich, powalających na kolana, jednak tym razem zawiedli. Przynajmniej moje gusta. Krążek nie wnosi nic nowego, stanowi jakoby powtórkę poprzednich wydań. Kwintesencją tej teorii jest pierwszy utwór pt. „In The Presence Of Enemies Part 1”, który wydaje się dokończeniem poprzedniej płyty. A przecież „Octavarium” była dziełem skończonym i niepowtarzalnym, stąd nie rozumiem tego zabiegu. Jednak nie można aż tak narzekać. Petrucci nadal wydaje być się niedoścignionym wzorem, Myung zadziwia szybkością, Portnoy nieugięcie wyczarowuje z bębnów nowe rytmy, Rudess buduje nastrój, a całości dopenia niepowtarzalny głos LaBrie. Mamy okazję posłucha zarówno spokojniejszych ballad („Repentance”) oraz coś dla koneserów mocniejszych dźwięków 12 Kampus JAY-Z , a właściwie Shawn Corey Carter urodził się w NYC w dzielnicy Brooklyn. Zaczynał jako drobny diler, dziś jest właścicielem między innymi wytwórni Roc-A-Fella i firmy odzieżowej Rocawear. JAY-Z uosobia „amerykański sen”. Wydany w 2001 roku „Blueprint” został nagrodzony Soul Train Music Awards w kategorii albumu roku. Płyta zapisała się w historii nie tylko ze względu na jej status klasyka gatunku ale również poprzez fakt pojawienia sie na krążku kawałka „Takeover” ,w którym Jay-z zdisował Prodigy (Mobb Deep) oraz Nasa. O ile beef z tym pierwszym przeszedł bez większego szumu, o tyle wojna Jay-Z Vs Nas o miano króla NYC trwała długi czas i zapisała się na kartach historii jako jeden z najważniejszych beefów. „Blueprint” rozpoczyna sie trackiem- intro „the ruler’s back” i jeśli sporządzilibyśmy listę najlepszych utworów otwierających płyty hip-hopowe, to ten wałek musiałby znaleźć się w ścisłej czołówce. Na płycie znajdziemy takie hity jak „Izzo”, „Girls, girls, girls”, ale również mocniejsze uderzenia „U don’t know” czy „Renagade” z gościnnym udziałem Eminema. Warto wspomnieć, że EM w tym czasie był tuż po ogromnym sukcesie singla „Stan” i przed „Cleaning out my closet”. Marszal jest jedynym rapującym gościem na płycie. Zważając na jego rosnącą w tym czasie popularność, wybór ten nie był przypadkiem i z pewnością przyczynił się do wysokiej sprzedaży krążka. Jako najlepszy numer na płycie typuje „Heart of the city”. Mój wybór nie będzie potrzebował uzasadnienia, kiedy posłuchacie tego kawałka, choć z drugiej strony przy tak wielu dobrych utworach nie zdziwię się, jeżeli przypadnie wam do gustu coś innego. „Blueprint” to album z pogranicza mainstreamu i ulicznego stylu, to płyta warta przesłuchania, dla której musi znaleźć się miejsce w waszej kolekcji. Konrad Kazanecki („Constant Motion”). „Repentance” wraz z ośmioma poprzednimi wybranymi kawałkami utworów stanowi część historii Mike’a Portnoya, opisującej jego dwunastostopniowy program wychodzenia z nałogu alkoholowego. Płyta zaczyna się podobać po kilkakrotnym przesłuchaniu, teksty zaczynają powoli do nas docierać, a melodia wpada w ucho na swój własny sposób. Mimo plusów i minusów płyty tym razem mam wrażenie, że Dream Theater nie dali z siebie wszystkiego. Jednak warto wybrać się do Teatru Marzeń, aby poznać sztukę, którą serwuje nam ten zespół. Łucja Jusiak HIM „Venus Doom” Gatunek: doom metal Rok produkcji: 2007 „Venus Doom” to kolejny, szósty już album w dorobku fińskiej grupy HIM, która uchodziła jak dotąd za przedstawiciela Love Metalu. Jednakże teraz zespół zdecydował się pójść w nieco inną stronę. Powrócić do swoich bardziej metalowych korzeni, co wyszło mu jak najbardziej na zdrowie. Porzucił swój popowy schemat niektórych utworów, zastępując je bogatszymi i bardziej rozbudowanymi kompozycjami co im się bardzo chwali. Grają teraz bardziej ambitnie niż kiedyś, nie zatracając tym samym swojego oryginalnego stylu. Choć do naszych sklepów album ten trafił 17 września, a w moje ręce dopiero teraz, to muszę przyznać, że nie rozczarowałam się. Panowie przygotowali nam solidną dawkę rocka na poziomie. Fani tego zespołu chyba zgodzą się ze mną, że jest to jedno z lepszych, jak i nie najlepsze z dzieł Finów. Bardziej ostra niż jej poprzedniczka „Dark Light” robi wrażenie gitarowymi riffami m.in. w utworze „Sleepwalking past hope”, który jest również najdłuższym z kawałków (10:02). Na szczególną uwagę zasługują „Love in cool blood” którą uważam za najlepszą na płycie, a także „Passion’s killing floor”, która to została umieszczona zarówno na płycie jak i na soundtracku do filmu „Transformers”. Do gustu może przypaść utwór „The kiss of dawn” oraz melodyjna, a zarazem dynamiczna „Dead Lover’s Lane”. W kawałkach zamieszczonych na „Venus doom” możemy usłyszeć nie tylko efektowne popisy gitarzysty, również wokalista Vile Valo prezentuje tutaj swoje bardziej drapieżne oblicze. Widać, że Panowie z HIM próbują aspirować do miana kontynuatorów dokonań takich legend, jak np. Black Sabbath czy Cathedral, grając doom metal. Niestety, muszą jeszcze trochę nad tym popracować. Płyta jak najbardziej spójna, melodyjna, jednak nie powala na kolana. Grupie należą się gratulacje, bo jest to naprawdę ciekawy zestaw. Gorąco polecam go każdemu fanowi tegoż gatunku muzycznego. Profesor Leszek Koczanowicz Profesor Leszek Koczanowicz dnia 22 listopada 2007 roku otrzymał tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych. Tytuł ten został nadany przez Prezydenta Rzeczpospolitej, Lecha Kaczyńskiego, w oparciu o wniosek Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów. Profesor Koczanowicz jest kierownikiem Katedry Kulturoznastwa na naszej uczelni. Pracował na uniwerystetach polskich we Wrocławiu i Opolu, jak również za granicą - na uniwerytecie stanowym w Buf- falo i Columbia University. W Buffalo prowadził wykłady jako visiting profesor. W 2005 roku opublikował książkę ,,Wspólnota i emancypacje. Spór o społeczeństwo post- konwencjonalne”. Publikacja ta spotkała się z wieloma pochlebnymi recenzjami. Obecnie profesor Koczanowicz prowadzi na naszej uczelni zajęcia z socjologii, teorii współczesnej psychologii i antropologii kulturowej. MĘSKIE ,,FIGO - FAGO“ paznokciach lub przesadnym kreowaniu własnego wizerunku poprzez fryzurę, ubiór i tzw. lans. Potem trzeba odliczyć pseudo-kibiców i innych „zdolniachów”. Wynik jest taki, że normalnych mężczyzn zostało nie więcej niż 20 procent. Skoro nie ma normalnych kolesi, to siłą rzeczy i za sprawą naturalnej selekcji wymierają też normalne kobiety. Ironia, sarkazm połączony z satysfakcjonującym uśmiechem. Mistrzowie focha. Impertynencja. Brzmi groźnie? No cóż... Przecież my, kobiety, nie chcemy zostać w tyle i także nabieramy męskich cech. Krystyna Kubicka Hanna Cześniczewska Nie ma już prawdziwych kobiet, które ryczały jak je facet rzucał dla innej (a jeżeli są, to gdzieś się schowały). Nie ma też takich, które przejmują się typowo męskimi opiniami o kobietach… A przynajmniej starają się tego nie okazywać. Podobnie zresztą zaczynają zanikać prawdziwi mężczyźni, bowiem apogeum osiąga ilość „facetów” określanych terminem „męskich ciap”, którzy to w połączeniu z silną grupą modnych ostatnio metroseksualistów sprawiają, że normalny mężczyzna staje się gatunkiem wymierającym. Goryczy dodaje fakt, że z tej niewielkiej grupy, która jest po jasnej stronie mocy, część, która nie jest ani męskimi ciapami ani metroseksualistami, w obrzydliwy sposób przeobraża się w „lalusiów”, których łatwo można poznać po np. pomalowanych Adrianna Jankowska Kampus 13 „Bay, bay maszkaro!” Nie są trójwymiarowi jak Shrek. Nie oczarowują kaskadą barw. Nie operują piękną polszczyzną, ujmując błyskotliwymi dialogami. Mimo to Czesio, Anusiak, Maślana i Konieczko podbijają coraz więcej serc. „Dzień dobry! Nazywam sie Czesio i opowiem wam bajke, bo lubie bajki prawie tyle samo co gożkie rzale. Bardzo bardzo niedawno temu…bardzo bardzo niedaleko stond… Była sobie szkoła. W szkole tej, jak to wszkole, były rórzne klasy. Ale była tesz tam klasa Dróga Be…” Tymi słowami rozpoczyna się pierwsza polska kreskówka dla dorosłych pt. „Włatcy Móch”, która stopniowo zyskuje miano kultowej. I choć jest wielu, którzy po przeczytaniu tych słów oburzyli się uważając, że przesadą jest nazwanie bajki kultową, to nawet oni dadzą się przekonać, że serial ten jest swoistym fenomenem. Polski South Park? Choć często porównuje się Włatców do South Park’u, twórcy obrazu stanowczo podkreślają, że nie wzorowali się na amerykańskiej kreskówce i jak mówią „To będzie satyryczna wizja konfliktu pokoleń, ale nie będziemy obśmiewali wszystkiego”. Pomysł sprawdził się, bo serial ma sporą oglądalność nie tylko w telewizji TV4, ale i w Internecie. Już niedługo emisję rozpocznie także MTV. Bajkę sprzedano też do Wielkiej Brytanii oraz Niemiec, a na początek 2009 planuje się pojawienie pełnometrażowej wersji przygód Czesia i spółki. „Dzień dobry” Co spowodowało, że Włatcy cieszą się tak wielką popularnością nie tylko wśród młodych ludzi? Z pewnością jest to zasługa niezwykle barwnych kreacji 14 Kampus głównych bohaterów. Intelektualista Konieczko, prostacki Anusiak, materialista Maślana i Czesio, który jest po prostu rozkoszny. Oglądając serial nie sposób jest pozostać bezstronnym i nie wybrać swojego faworyta z pociesznej czwórki. Niekwestionowanym zwycięzcą rankingów na ulubioną postać Władców jest Czesio. W kobietach budzi instynkty macierzyńskie, a mężczyzn ujmuje jego prawdziwość, bezpośredniość. Jednak najbardziej rozpoznawalnym atrybutem Czesia jest jego głos i powiedzenia. „Dzień dobry” mówione czesiowym głosem potrafi sprawić, że obcy sobie ludzie znajdują nić porozumienia. „Jako dźwięk sms- a mam ustawione „dzień dobry” Czesia. Pewnego razu, gdy jechałam autobusem dostałam wiadomość. W autobusie akurat panowała cisza jak makiem zasiał, więc wszyscy bez trudu usłyszeli, jaki mam sygnał. Rozejrzałam się nieco skonsternowana i zobaczyłam, że kilka osób się do mnie uśmiecha. Na pewno też oglądają Czesia”. Bywa również, że dzięki Włatcom nudne spotkanie przekształca się w towarzyski sukces „Koleżanka przyprowadziła na imprezę chłopaka, którego nikt nie znał. W pewnym momencie zostałam z nim sama przy stoliku i delikatnie mówiąc rozmowa się nie kleiła. Wystarczyło, że zapytałam, czy zna Włatców, i przez resztę wieczoru nikt nie mógł nas wyciągnąć na parkiet, bo rozmawialiśmy o serialu. W wielu domach niegramatyczny język Czesia stał się codziennością. Potrawy nie są już „smakowite”, ale „smakowe”, gdy coś nego), przez co Czesio bardzo „smutkuje” i postanawia znaleźć kompana. Na dobrą sprawę, to właśnie Przekliniak (jak sama nazwa wskazuje) wprowadza wulgaryzmy do kreskówki. Jego pojawienie spowodowało eskalację użycia powszechnie nam znanych „brzydkich słów”. Do tego momentu przekleństwa pojawiały się w serialu sporadycznie i były częściej neologizmami tworzonymi przez ośmiolatków niż inwektywami z prawdziwego zdarzenia. Rola Misia, która wydawała się być epizodyczną, na szczęście rozszerzyła się do tego stopnia, że w odcinku „Ekshumancja” Przekliniak ratuje serial Przekliniak W dwudziestym pierwszym od zagłady. odcinku drugiej serii pojawiła się Kosmata demokracja kolejna postać, która zaskarbiła Włatcy często nawiązują do sobie sympatię większości widzów - Miś Przekliniak. Ten plu- spraw aktualnie zajmujących szowy byt, (choć jak sam twier- Polaków. Jak choćby odcinek dzi „Nie jestem żaden bycio!”) „Radyjko babci”, w którym aujest nie tylko przytulanką, ale dycje pewnej stacji omamiły także najlepszym przyjacielem babcię Anusiaka. Innym przyCzesia. Poznajemy go w dość kładem może być „Maksymalna dramatycznych okolicznościach, kontrola”, nawiązująca do rekiedy to zostaje uprowadzony formy edukacji. Poruszana jest przez „petronela” (bezdom- również tematyka społeczna się kończy to jest to „resztówka” a pranie jest „bajuchą”. Nie mówi się też „to mi się nie podoba” tylko „to mi się nie podobuje”, nie funkcjonuje już określenie „fajne” ale „fajniuśne” a pytajnik „dlaczego” zastąpiono „dlaczemu” (i analogiczna odpowiedź „dlatemu”). „W moim domu nikt już nie mówi cześć czy na razie, obowiązkową odzywką na pożegnanie jest Bay, bay maszkaro”. Również pieśni religijne zyskały nowy wymiar odkąd Czesio podśpiewuje „Pan jest moim pasterzem…”, „Alleluja”, „Ave Maria” i wiele innych. Bohaterowie Włatcuf Móch Czesio - mieszka na cmentarzu. Jako że skumulowały się w nim wszelkie wady rozwojowe i genetyczne, dopiero po śmierci może normalnie funkcjonować. Czesio jest bardzo kulturalny, niestety jego maniery nieco ucierpiały w konsekwencji kolegowania się pozostałą trójką. Jest mistrzem gry w myszykiszkę. Zawsze pogodny i pozytywnie nastawiony do życia. Chciałby zostać piosenkarzem i śpiewać gorzkie żale. Jego najbliższym przyjacielem jest Miś Przekliniak, a rodzinę stanowią Marcel (zmarły mąż szkolnej higienistki) oraz Pułkownik. Lubi muchy. Anusiak - syn działacza związkowego. Jest zwolennikiem siłowych rozwiązań, co szczególnie odbija się na jednym z kolegów z klasy - Zajkowskim. Jego charakterystyczny, trudny do zrozumienia sposób mówienia jest spowodowany alergią, z której byłby wyleczony, gdyby nie Czesio. Myślenie sprawia mu wyraźny problem. Konieczko - klasowy intelektualista. Często operuje słownictwem, którego inne dzieci nie rozumieją. Bardzo lubi eksperymenty (szczególnie na zwierzętach). Jego ulubionym obiektem eksperymentów jest szczur Filipek. Jest bardzo kreatywny . Traktuje kolegów nieco protekcjonalnie. Maślana - rozpieszczony burżuj. Za najwyższą wartość uznaje pieniądze. Sponsoruje realizację wszelkich pomysłów swoją kartą. Panicznie boi się szatana. i religijna. Włatcy w dowcipny sposób szydzą z wad i mentalności Polaków. W odcinku „Miś Przekliniak” Pani Frau poucza dzieci, jak ważne jest sprzątanie świata, którego kluczowym elementem jest segregowanie śmieci. Puentą wykładu jest widok śmieciarki mieszającej podzielone odpadki. Dobry pomysł i nieumiejętność jego realizacjitypowo polskie. Co więcej, „obsada” serialu to po prostu Polacy w pigułce. Przyglądając się bliżej poszczególnym bohaterom możemy zaobserwować przekrój całego społeczeństwa. Anusiak, którego pościel ma barwy „Samoobrony”, reprezentuje ludność wiejską, czasami prostą aż do bólu. Nowobogacki Maślana jest przykładem nuworyszy zaślepionych pieniędzmi. Konieczko to przedstawiciel „wykształciuchów”, często bujających w chmurach. Czesio jest członkiem tzw. „przypadkowej społeczności”, żyjącej z dnia na dzień, nie zainteresowanej władzą i równocześnie niebędącej przedmiotem jej zainteresowania, za to często przedmiotem kpin. Pani Frau - niereformowalna konserwatystka, w „realu” prawdopodobnie słuchałaby Radia Maryja i głosowała na PiS. Nawet postacie drugoplanowe są związane z jakąś grupą społeczną. Pułkownik występuje w imieniu kombatantów żyjących tylko rozliczeniami z przeszłością. Marcel jest odzwierciedleniem ludzi, którym używki spaczyły obraz świata, a horyzonty myślowe nie sięgają dalej niż poza dzień jutrzejszy. Higienistka ambasadoruje nowoczesnym, postępowym kobietom w średnim wieku. Jej skrajne wyemancypowanie uzewnętrzniło się m.in. w odcinku „Wykopki”, kiedy biegała nago po polu i uprawiała niezobowiązujący seks. Z kolei Andżelika (uczennica 2b, Czesio jej nie lubi, „bo nie ma wacka”) jest typowym przykładem ludzi zafascynowanych zachodem. Akcent jej ojca do złudzenia przypomina sposób wypowiadania się Mariusza Maksa Kolonki (szczególnie w wykonaniu Macieja Sztura). Kwatera Marcela Nie bez znaczenia są postacie drugoplanowe. Pani Frau - wychowawczyni chłopców, swymi zakazami inspiruje większość psot. Natomiast Pani Higienistka ratuje wesołą czwórkę z wielu opresji i jest ich jedynym sprzymierzeńcem w szkole. Coraz częściej pojawiają się też postacie Marcela i Pułkownika, którzy mają swoje kwatery na cmentarzu, przez co stanowią najbliższe otoczenie Czesia. Choć serial nie zachwyca animacją, to właśnie prostota obrazu sprawia, że skupiamy się na treści a nie formie. Mimo, że każdy odcinek dotyczy odrębnego tematu, bardzo łatwo jest się wciągnąć w perypetie czwórki „degeneruchów”- jak głównych bohaterów nazywa Pani Frau. Scenarzysta i reżyser serialu - Bartek Kędzierski, wykonał kawał dobrej roboty nie tylko tworząc „chłopaków”, ale również użyczając głosu Czesiowi i Misiowi Przekliniakowi. Nie sposób też pominąć wspaniałych kreacji Krzysztofa Kuleszy (Anusiak), Adama Cywki (Maślana), Beaty Rakowskiej (Konieczko), Elżbiety Solińskiej (Pani Frau) oraz Krzysztofa Grębskiego (Higienistka, Marcel, Pułkownik). Gap year, czyli zrób sobie przerwę Pierwszy dzień października. Rozglądam się po sali pierwszoroczniaków. Wielu z moich przyszłych kolegów wygląda, jakby wspomnienie liceum dawno zatarło się w ich pamięci. I tak właśnie jest. W Wielkiej Brytanii znakomita większość uczniów, którzy kończą szkołę średnią, nawet nie myśli o natychmiastowym podejmowaniu studiów. Mają czas. A dokładnie rok, tzw. gap year, kiedy to wychodzą spod maminych spódnic i próbują smaku samodzielności, wolności i ryzyka. Co więcej, nie tylko uczniom przysługują te przydługie wakacje. Również etatowi pracownicy korzystają z możliwości zawieszenia obowiązków zawodowych nawet na 3 lata, czyli tzw. sabbatical. Niestety w Polsce nie jest Włatcy Móch nie są oczywi- to powszechna praktyka. Od ście idealni, „ale, że poniewarz dziecka jesteśmy ukierunkowszystkie bajki dobże wywani na jakże sie kończom, nie przewidywalną opowiem co by drogę do sukbyło potem.” cesu: skończyć szkołę, pójść na Karina studia, a potem Łuszcz na resztę życia do pracy. Broń boże, j a k i c h ko l w i e k poślizgów czasowych! Teoria teorią, a p ra k t y ka pokazuje, że realia się zmieniają. Rów- nież na naszej uczelni znajduje się grono osób, które wiekowo odróżnia się od reszty. Dlaczego? Studenci pierwszego roku dziennikarstwa odpowiadają na to pytanie z lekką konsternacją. Wielu wydawało się, że „złapali Pana Boga” za nogi, dostając się na dzienne studia. Rodzice byli dumni, nauka darmowa, tylko kierunki niezbyt trafione… Inni potrzebowali czasu na zastanowienie, co chcą dalej robić w życiu. Skarżono się również na mały wybór kierunków, brak motywacji i perspektyw. „Spóźnieni” studenci przez wielu są uważani za osoby niestałe, wybredne, bierne i niezdyscyplinowane. Czy są na dobrej drodze do stania się życiowymi nieudacznikami? Nie sądzę. Za to pokuszę się o stwierdzenie, że często są to ludzie niezależni i o bardzo silnej woli, bo bez wątpienia potrzeba pewnej dozy „odwagi obywatelskiej”, by naginać czy nawet łamać kanony. Karina Łuszcz Kampus 15 Święta? Nie mam czasu. Boże Narodzenie 2007, pyszna kolacja, prezenty i... no właśnie, co się dzieje z tradycją obchodzenia świąt? Czy możemy śmiało powiedzieć, że nic się w niej nie zmieniło? Chyba każdy widzi zmiany, pytanie tylko czy są to zmiany na lepsze, czy na gorsze. Większość z was pamięta pewnie jeszcze świąteczną ucztę, dania pachnące i smakujące wyjątkowo, czas spędzany razem z rodziną przy wigilijnym stole. Czy jest to jednak to samo, co kilka, kilkanaście lat temu? Niestety w znacznej liczbie przypadków nie. Teraz święta ograniczają się najczęściej tylko do wspólnej kolacji, otrzymania prezentów, złożenia życzeń, resztę czasu spędza się z radiem/komputerem/telewizorem. Media rozrosły się już na tyle, że puszczane są specjalne programy, takie jak „Wigilia z ...”, gdzie kropki oznaczają większość największych stacji telewizyjnych. Szeroki pakiet filmów niemalże nie pozwala na oderwanie się od pilota. Komputer podobnie, w nim zawsze można znaleźć coś lepszego, niż „rodzinne pogaduchy”. Czyż nie pamiętacie czasów, gdy następnego dnia po Wigilii całą rodziną szło się na przechadzkę, dzieci brały sanki, rodzice i dziadkowie rzucali się nawzajem śnieżkami, ileż radości z tak trywialnych i poniekąd tradycyjnych rzeczy. Święta to nie był tylko czas na celebrowanie, był to też czas na właśnie rozmowę całą rodziną, w wielu domach może być to jedyne takie spotkanie w roku, więc czemu nie skorzystać z tego? Przez takie drobnostki, jak zaniechanie rozmowy na rzecz ciekawego programu w telewizji, które powtarzają się co roku, można wyraźnie oddalić się od siebie. Drugą sprawą, przez którą święta stają się coraz mniej tradycyjne, jest praca. Coraz rzadziej dostajemy urlop, coraz więcej do zrobienia, czas goni, szef może źle pomyśleć, jeśli weźmie się więcej dni... I takimi oto myślami dochodzimy do smutnego faktu, wiele osób spędza święta samotnie, leżąc brzuchem do góry na kanapie i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Takie rzeczy mogą prowadzić do dalszych powikłań, do zmiany ogólnego nastawienia do życia. W internecie można znaleźć wiele stron, na których całkiem młodzi ludzie (20-30 lat) żalą się, że znowu święta samotnie, oto wpis z bloga jednego z nich ,, No i po wigilii... Sam, bez rodziny... Ja, TV, komp, muzyka i fajki... I co? Jakoś żyję. W sumie powinienem iść spać. Cholernie mi się nie chce, a powinienem - na 10 do pracy. Ale jak tu spać...”, chyba nikt nie chciałby w ten sposób opisać swoich świąt. Z jednej strony można „obwinić” za to zmniejszającą się liczbę wierzących, przez co nie przykła- da się już tak wielkiej wagi do tradycji, do celebrowania świąt. Z drugiej strony wszyscy, wierzący i nie, przeznaczali ten czas na spotkanie z rodziną, miłe posiedzenie, przegadanie wielu godzin w ciepłej atmosferze. Możemy więc wywnioskować, że sęk tkwi w nasze mentalności, która poprzez życie w biegu zakłóca niegdyś tak ważne dla nas wydarzenia. Teraz, po świętach i po przeczytaniu tego artykułu, zastanówmy się, czy możemy to w jakikolwiek sposób zmienić, czy możemy sprawić, by zahamować ten proces, lub nawet go cofnąć. Bo przecież co, jeśli nie tradycja i rodzina, zostanie nam ze świąt? Robert Popiuk Ekstraklasa o krok za daleko… Tylko jeden sezon miała trwać ich absencja w najwyższej lidze. Przed sezonem stawiani byli w roli faworytów do awansu, tymczasem po zdecydowanie nieudanej pierwszej rundzie zajmują dopiero 7. miejsce i maja marne szanse na awans – mowa tu o „wojskowi” podnieśli się na tyle, że potrafili wygrać prestiżowe piłkarzach ręcznych AS-BAU Śląska Wrocław. spotkanie z wiceliderem grupy O tym jak bardzo zasłużonym i utytułowanym klubem jest Wro- Nielbą Wągrowiec na ich terecławski Śląsk, wie chyba każdy, ale niestety ostatnimi czasy ta uzna- nie, robiąc niespodziankę druna marka straciła nieco na jakości. O ile piłkarze po rundzie jesien- żynie, która do tej pory nie przenej liderują zapleczu ekstraklasy, o tyle niestety szczypiorniści tracą grała u siebie. Ten mecz pokazał szanse na awans. Przed sezonem nikt nie spodziewał się tego, że jak niewiele mogło zabraknąć „wojskowi” mogą tak słabo wypaść w pierwszej rundzie, nawet sami do szczęścia, gdyby nie porażki zawodnicy nie potrafią określić, co jest przyczyną ich nierównej for- poniesione na początku rozgrymy. Usprawiedliwieniem może być fakt odejścia z zespołu trzech wek. Przed ostatnim meczem w podstawowych zawodników. Zabrakło natomiast wzmocnień. Przed I rundzie Wrocławianie zajmosezonem wrocławskich szczypiornistów przejął nowy trener, powra- wali 4. miejsce w tabeli i mieli cający po długich latach spędzonych w Niemczech jako zawodnik, szanse na awans o jedno oczko a później trener Joachim Wacławczyk. Miał nadać drużynie nowy wyżej. Jednak nie udała im się ta charakter i poprowadzić ich do upragnionego awansu. Tymcza- sztuka, przegrywając z niżej nosem już w 2. kolejce spotkań Śląsk przegrał u siebie ważny mecz z towaną Zieloną Górą i ostateczAZS – AWF Gorzów Wielkopolski. Wszyscy liczyli, ze to będzie tylko nie na półmetku rozgrywek 1 ligi wypadek przy pracy i ze w dalszej części rozgrywek odrobią oni tę zajmując odległą 7. lokatę, tracą stratę punktów. Tak jednak się nie stało. Choć potem przyszło zwy- do lidera aż 10 punktów! Pocieszeniem może być barcięstwo w Wolsztynie i u siebie z Tczewem to jednak nieszczęśliwa seria 3 porażek z rzędu, być może pogrzebała szanse awansu. W tym dzo dobra postawa lewoskrzyczasie nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Dotychczasowego dłowego „wojskowych” Piotra szkoleniowca zastąpił II trener, a niegdyś znakomity piłkarz ręczny, Swata, który z dorobkiem 92 braKrzysztof Mistak. Pod wodzą nowego, a zarazem starego trenera mek prowadzi w klasyfikacji na 16 Kampus najlepszego strzelca ligi. Eksperci, wypowiadający się w Polskim Radiu Wrocław, zauważyli również wyróżniającą się postawę studenta naszej uczelni, Rafała Stachery. Podstawowy bramkarz AS-BAU przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek miał propozycję zmiany barw klubowych na inne. Jednak postanowił wypełnić kontrakt, którym związany jest do 2009 roku, mając nadzieję, że Śląsk rychło wróci do ekstraklasy. Podopieczni Mistaka mają, co prawda, znikomą szansę na awans, przed nimi jednak kolejna, miejmy nadzieję lepiej zapowiadająca się runda! MK,RS