Czym jest cierpienie (Bogusław Nowak)

Transkrypt

Czym jest cierpienie (Bogusław Nowak)
Czym jest cierpienie?
Bogusław Nowak SVD
Wstęp
Każdy z nas codziennie doświadcza jakichś cierpień. Do wielu z nich jesteśmy tak
przyzwyczajeni, że nawet ich nie zauważamy. Z innymi nauczyliśmy się jakoś radzić lub też
jakoś je znosić. W każdym razie nie uważamy ich za większy problem. Dla wielu ludzi
cierpienie staje się problemem dopiero w obliczu szczególnie dużych i niespodziewanych
tragedii, czyli wtedy, gdy przekroczy ono tolerowany rozmiar, gdy wykroczy poza uznawane
przez nich ramy normalności. Wielu ludzi toleruje wypadki samochodowe, w których giną
tysiące ludzi, natomiast odczuwa duży problem wobec katastrofy lotniczej, w której
jednocześnie ginie kilkuset ludzi. Dla wielu ludzi cierpienie kogoś uznanego za
niesprawiedliwego jest normalne, a czasami wręcz pożądane, natomiast cierpienie człowieka
uznawanego za sprawiedliwego staje się bardzo trudnym problemem.
Większość dyskusji związanych z problemem cierpienia jest ograniczana do jego najłatwiej
uchwytnego wymiaru fizycznego, czyli chorób, śmierci, wojen, czy też różnych kataklizmów.
Ale przecież cierpienie ma bardzo często wymiar psychiczny, może nim być na przykład
zdrada zaufania, bycie oszukanym, niespełnienie oczekiwań, samotność, bycie
nieakceptowanym. Może nim być brak poczucia bezpieczeństwa, lęk, niezrozumienie, czy też
różnorodne konieczności, jak wykonywanie nielubianej pracy, obcowanie z nielubianymi
ludźmi, życie w nielubianym miejscu, czy też bardziej ogólnie, znalezienie się w sytuacji, w
której człowiek nie chce być, która jest mu narzucona wbrew jego woli. Cierpienie może mieć
także wymiar duchowy. Przykładem takiego cierpienia mogą być rozterki przed podjęciem
decyzji związanej z własną postawą moralną, ocena własnego postępowania, wyrzuty
sumienia, lęk przed odrzuceniem, czy też potępieniem, utrata sensu życia, uświadomienie
sobie własnego błędu, czy też popełnionego zła, utrata wiary, poczucie bycia opuszczonym
lub zdradzonym przez Boga, poczucie niezrealizowania, brak nadziei itd.
Ponieważ człowiek jest jednością psycho-fizyczno-duchową, cierpienia doświadczane na
jednym poziomie mogą spowodować cierpienia na innym poziomie. Wypadek samochodowy,
wskutek którego doznaliśmy jakiegoś urazu fizycznego, bezpośrednio powoduje ból, czyli
cierpienie fizyczne, ale także może spowodować znacznie większe cierpienie psychiczne,
jakim może być niemożliwość wykonywania pracy, czy też niemożliwość zrealizowania
jakichś planów, spowodowana np. koniecznością hospitalizacji. Wypadek ten może także
spowodować utratę pewności siebie, czy też utratę poczucia bezpieczeństwa, co także jest
cierpieniem przekraczającym wymiar fizyczny. Jeżeli wypadek jest poważniejszy, może
doprowadzić do pytań takich jak: "Dlaczego Boże na to pozwoliłeś?", "Dlaczego mnie nie
obroniłeś?" „Gdzie byłeś w tym momencie?” W ten sposób, cierpienie fizyczne może
spowodować cierpienia duchowe. Często te cierpienie psychiczne, czy też duchowe są
znacznie dotkliwsze od samego bólu fizycznego, mogą także być przyczyną jakiejś choroby
somatycznej, czy też innych cierpień fizycznych.
Oprócz tego, że cierpienie jest doświadczeniem wielowymiarowym, jest ono także bardzo
subiektywne. W pewnych przypadkach to, co dla jednego jest olbrzymim cierpieniem, dla
drugiego może być radością. Zwichnięcie palca może być wielkim cierpieniem dla pianisty,
który właśnie przygotowywał się do najważniejszego w życiu koncertu, ale też może być
przyczyną radości dla ucznia, który nie miał ochoty na pisanie klasówki. Możliwość zjedzenia
jednego pełnego posiłku na dzień będzie radością dla tego, kto do tej pory głodował, ale
sporym cierpieniem dla tego, kto jest przyzwyczajony do jedzenia bez żadnych ograniczeń.
Ktoś może cierpieć bardziej z powodu śmierci psa, niż ktoś inny z powodu śmierci człowieka.
Utrata pracy przez ojca licznej rodziny może być dla niego większym cierpieniem niż
głodowa śmierć dla ojca Kolbego.
Ograniczanie problemu cierpienia jedynie do wyjątkowych, wstrząsających wypadków, które
mocno wzburzają uczucia człowieka (np. cierpienie niewinnych dzieci, obozy śmierci), może
być przyczyną pewnej ślepoty wobec cierpienia i uniemożliwić poznanie jego natury. Jeżeli
chcemy zrozumieć, czym jest cierpienie, powinniśmy objąć wszystkie jego wymiary,
wszystkie jego przypadki, nawet te najmniejsze, które tolerujemy, lub z którymi łatwo sobie
radzimy, czyli także te, które nie stanowią dla nas problemu. Z tego powodu obiektem naszej
analizy będzie bardzo ogólne, abstrakcyjne pojęcie cierpienia. Jednakże jestem przekonany,
że każdy bez większego problemu będzie w stanie zaadaptować tą analizę do swojego
osobistego i bardzo konkretnego doświadczenia cierpienia.
Aby zrozumieć, na czym polega cierpienie w jego elementarnym wymiarze, oraz jak wpływa
ono na nasze życie, zastanówmy się nad sposobem funkcjonowania człowieka.
1. Dążenie do stabilności
Człowiek, podobnie jak każdy inny żyjący organizm, dąży do utrzymania pewnej równowagi,
czy też stabilności. Organizm jest w pełni stabilny, gdy zaspokojone są wszystkie jego
potrzeby, gdy sprawnie funkcjonuje, czyli gdy „wszystko jest w porządku”. Ponieważ sam
organizm jak również otaczające go środowisko podlegają ciągłym zmianom, stabilność
organizmu jest ciągle naruszana. Zmiany mogą mieć bardzo różną naturę. Wskutek zmian
zewnętrznych (np. upał, mróz, brak żywności) zaspokajanie pewnych potrzeb może być
utrudnione lub nawet stać się niemożliwe. Niektóre zmiany (np. choroby, kontuzje) mogą
bezpośrednio zakłócać funkcjonowanie organizmu. Inne mogą być związane z
funkcjonowaniem żywego organizmu (np. spalanie energii), czy też z jego rozwojem, który
między innymi oznacza zanikanie jednych i pojawianiem się innych, odpowiednich do danej
fazy rozwojowej potrzeb. Jednak niezależnie od natury zmian, naruszenie równowagi zawsze
wywołuje pewien stres w organizmie. Właśnie ten stres, który dla organizmu jest bardzo
nieprzyjemnym stanem, jest odczuwany jako cierpienie. Możemy więc powiedzieć, że
cierpieniem, w jego najbardziej elementarnym wymiarze, jest każde zaburzenie aktualnej
równowagi organizmu. W zależności od tego, który wymiar, czy też, który element
stabilności organizmu został naruszony, cierpienie objawia się w odmienny sposób. Jeśli
została zachwiana jakaś równowaga na poziomie fizycznym, cierpienie możemy odczuwać
jako ból fizyczny, głód, senność, zmęczenie. Na poziomie psychicznym może to być np.
poczucie samotności, niepokój, depresja. Na poziomie duchowym cierpienie może się
objawiać jako wyrzuty sumienia, poczucie bezsensu, czy też rozpacz.
Wywołany naruszeniem równowagi stres, czyli nieprzyjemny dla organizmu stan cierpienia,
wymaga reakcji. Ponieważ cierpienie można zwalczyć poprzez przywrócenie stabilności,
możemy powiedzieć, że jest ono siłą przynaglającą organizm do działania w celu osiągnięcia
pożądanego stanu. W przypadku człowieka tak przynaglająca siła może objawiać się jako
pragnienie zdobycia tego, co jest potrzebne do przywrócenia naruszonej równowagi, lub
pozbycia się tego, co jest przyczyną destabilizacji.
Gdyby organizm nie odbierał naruszenia równowagi jako cierpienia, najprawdopodobniej nie
odczuwałby potrzeby działania. Taka sytuacja byłaby bardzo niebezpieczna, groziłaby
całkowitym załamaniem funkcjonowania organizmu, czyli śmiercią. Tak więc można
powiedzieć, że cierpienie, mimo że jest czymś nieprzyjemnym, a może właśnie dlatego, że
jest czymś nieprzyjemnym, jest jednak bardzo ważnym elementem systemu samoobronnego
organizmu. Podobnie, jak bez odczuwania bólu nasze ciało narażone byłoby na liczne
okaleczenia, tak też bez odczuwania cierpienia organizm byłby bezbronny i ostatecznie
skazany na szybką zagładę.
W utrzymywaniu równowagi organizmu, bardzo ważną rolę odgrywa także lęk. Lęk działa
jeszcze zanim równowaga organizmu została naruszona. Przynagla człowieka do zniszczenia
potencjalnej przyczyny destabilizacji. Aby zrozumieć dokładniej, jaki wpływ wywiera
cierpienie na nasze życie, przypatrzmy się nieco szczegółowiej temu, jak działają nasze
pragnienia oraz lęki.
2. Pragnienia
W przypadku człowieka próba opisania sposobu przywracania utraconej równowagi jest o
tyle trudna, że człowiek jest istotą wielowymiarową, znacznie bardziej skomplikowaną, niż
proste organizmy. Ponieważ naszym celem nie jest pełne poznanie tego procesu, a jedynie
zrozumienie, czym jest cierpienie i jak wpływa ono na nasze życie, ograniczymy naszą
analizę jedynie do koniecznych elementów, potrzebnych do osiągnięcia wyznaczonego celu.
Przede wszystkim musimy stwierdzić, że nie każde zachwianie równowagi w naszym
organizmie, odbierane jest przez naszą świadomość jako cierpienie. Większość procesów
przywracania równowagi organizm dokonuje samoistnie, bez udziału naszej świadomości. Do
naszej świadomości dochodzą tylko te przypadki, z którymi organizm sam nie potrafi sobie
poradzić. Wtedy problem odczuwamy jako pewne pragnienie (np. chcę coś zjeść, chce mi się
spać, chcę z kimś porozmawiać, chcę to zrozumieć, chcę w to uwierzyć), albo bezpośrednio
jako cierpienie (np. ból głowy, samotność, niepokój itd.).
Proces przywracania równowagi jest „zautomatyzowany” nie tylko na poziomie fizycznym,
ale także na pozostałych poziomach. Właśnie taką funkcję spełniają nasze rozmaite
przyzwyczajenia, upodobania, nawyki, przekonania czy też wierzenia. Te elementy
automatycznego reagowania zaczęły się kształtować już od najwcześniejszych chwil naszego
życia, jeszcze zanim zaczął funkcjonować nasz intelekt, zanim zaczęliśmy być świadomi
własnych potrzeb, czy też nawet własnego istnienia i stanowią istotną część naszego
charakteru. Ponieważ są w nas zakorzenione bardzo głęboko, mają bardzo duży wpływ na
nasze zachowanie, często nawet większy, niż świadomie podejmowane decyzje, czy też
świadomie dokonywane wybory. Jak długo spełniają swoją funkcję, czyli jak długo
skutecznie przywracają nam utraconą równowagę, tak długo nie odczuwamy cierpienia, nie
jesteśmy świadomi istnienia jakiegoś problemu. Gdy jednak destabilizacja jest większa i
„zwykłe” metody zawodzą, zaczynamy odczuwać cierpienie i jesteśmy zmuszeni do podjęcia
działania w celu jego usunięcia, czyli przywrócenia zachwianej równowagi fizycznej,
psychicznej lub też duchowej.
Najlepszym sposobem przywrócenia utraconej równowagi jest zaspokojenie potrzeby, która
jest przyczyną zakłócenia. Jednak nie zawsze jest to możliwe. W takim przypadku mamy do
wyboru dwie możliwości. Jedną z nich jest zaspokojenie potrzeby zastępczym środkiem,
natomiast drugą jest stłumienie pragnienia i dostosowanie się to nowej sytuacji.
Odczuwany przeze mnie głód, pragnienie pożywienia, informuje mnie o tym, że potrzebuję
energii, lub też różnych materiałów potrzebnych do sprawnego funkcjonowania mojego ciała.
Jednak jeśli nie mogę zaspokoić tego pragnienia, czyli dać organizmowi tego, czego
naprawdę potrzebuje, mogę np. napić się wody, czy też napełnić żołądek jakimś
bezwartościowym pokarmem. W ten sposób przestanę odczuwać głód, a tym samym
przestanę być świadomy cierpienia, czyli wewnętrznej destabilizacji własnego organizmu. Z
pewnością odczuję dużą ulgę, jednak problem, o którym cierpienie głodu mnie informowało,
ciągle pozostaje nierozwiązany. Tego typu oszustwo działa, ale tylko na pewien czas. Po
pewnym czasie niezaspokajanie prawdziwych potrzeb objawi się w inny sposób, jako inne
cierpienie, np. osłabienie, schudnięcie, choroba, a ostatecznie nawet śmierć. W rezultacie,
oszukiwanie siebie stanie się znacznie trudniejsze, albo nawet niemożliwe.
Czasami takie postępowanie jest nie tyle oszustwem, co zwykłą pomyłką, wynikającą z
błędnego odczytania informacji, którą próbuje przekazać nam organizm poprzez cierpienie,
czy też pragnienie. Ponieważ pragnienia są w pewnym sensie naszą interpretacją nadawanych
przez organizm impulsów, niekoniecznie to, czego świadomie pragniemy, jest rzeczywiście w
stanie zaspokoić nasze prawdziwe potrzeby i tym samym przywrócić równowagę. Dziecko
może pragnąć psa, pomimo tego, że tak naprawdę potrzebuje przyjaciela. Ktoś może pragnąć
drogiej biżuterii, czy też drogiego samochodu, gdy tak naprawdę potrzebuje przezwyciężenia
różnych kompleksów i poznania swojej własnej wartości.
Gdy próba zaspokojenia jakiegoś pragnienia nie powiedzie się, odczuwamy frustrację, która z
kolei wywołuje przeróżne emocje. Niektóre emocje, np. złość, nienawiść itd. na początku
mogą stanowić pewną formę rekompensaty i dawać poczucie satysfakcji, jednak gdy staną się
bardziej intensywne, są dla organizmu bardzo dużym zakłóceniem i odczuwane są jako
cierpienie wymagające naszej reakcji. Tym razem nasze działanie nie jest nakierowane na
zaspokojenie jakieś potrzeby, a jedynie na uciszenie, albo też rozładowanie emocji.
Ponieważ realizacja pewnych pragnień jest trudna, lub czasami wręcz niemożliwa, zamiast
narażać się na cierpienie, które przynosi niepowodzenie, bardzo często nieświadomie
wybieramy stłumienie pragnienia, a tym samym rezygnujemy z zaspokojenia potrzeby, którą
ono objawia. Oczywiście jest to kolejna próba oszukania samego siebie, gdyż potrzeba ciągle
istnieje. Przestaliśmy jedynie odczuwać pragnienie jej zaspokojenia.
Bardzo pomocnym w tłumieniu pragnień, jest wytworzenie nowych, łatwo zaspokajalnych
potrzeb zastępczych. Efektem zaspokojenia tych nowych potrzeb jest pewna satysfakcja i
wrażenie zaspokojenia prawdziwej potrzeby. Jest to doświadczenie, które odczuwamy jako
przyjemność. Stłumienie pragnienia oraz wytworzenie nowych zastępczych potrzeb wytwarza
nowy stan równowagi, nową normalność, którą jesteśmy w stanie utrzymać czy też
przywrócić w razie jej zachwiania, poprzez zaspokojenie zastępczych potrzeb. Ten proces
dobrze obrazuje trenowanie jakiegoś sportu np. długodystansowego biegu. Na początku bieg
wywołuje duże zmęczenie, szybki oddech, szybką pracę serca, lub też inaczej - dużą
destabilizację organizmu. Trening jest w pewnym sensie przyzwyczajaniem organizmu do
wysiłku związanego z bieganiem. Potrzebne jest samozaparcie i akceptacja cierpienia, który
ten trening sprawia. Gdy organizm dostosuje się do biegania, czyli, gdy bieganie stanie się dla
niego czymś normalnym, sytuacja zmienia się całkowicie. Pomimo tego, że na początku
bieganie stanowiło duży stres, a tym samym duże cierpienie dla organizmu, powoli zaczyna
być dla niego przyjemnością. W nowej sytuacji nie bieganie, ale brak biegania destabilizuje
pracę organizmu. Gdy na początku mogliśmy przywrócić równowagę organizmu poprzez
zaniechanie biegania, obecnie potrzebujemy biegu.
W podobny sposób człowiek uzależnia się od takich substancji jak alkohol, nikotyna, czy też
narkotyki. Coś, co jest trucizną dla organizmu, zaczyna być traktowane jako potrzeba.
Niestety zaspokajanie tej sztucznej potrzeby, jest dla organizmy znacznie bardziej
destruktywne, niż intensywne uprawianie sportu.
Chociaż w nowej sytuacji potrzeby nie mogą dać znać o sobie w normalny sposób, nie
rezygnują one z ujawnienia swojego istnienia. Zaspokojenie zastępczych potrzeb może dać
nam poczucie satysfakcji, jednak nigdy nie jest ona trwała. Po chwilowym zadowoleniu,
poczucie to zanika i pragniemy czegoś większego niż to, co osiągnęliśmy. Odnosimy
wrażenie, że nasze pragnienia ciągle rosną. W rzeczywistości jest to znak, że to, co
dostarczamy naszemu organizmowi nie zaspokaja jego potrzeb, że nie jest tym, czego w
rzeczywistości potrzebuje. Niestety, ludzie uzależnienie najczęściej nie uznają własnego
błędu i odpowiadają na ten wzrost pragnienia zwiększeniem dawki, czy też wzmożeniem
praktyk lub wysiłku.
Czasami „interesy” odmiennych poziomów są sprzeczne, osiągnięcie równowagi na jednym
poziomie, może spowodować zaburzenia na innym poziomie. Wynika to z braku
harmonijnych relacji pomiędzy różnymi poziomami. Mogę pragnąć posiadać jakiś przedmiot,
którego nie jestem w stanie kupić za własne pieniądze. Gdy ulegnę temu pragnieniu i ukradnę
pożądaną rzecz, jedno cierpienie zaniknie, ale może pojawić się inne, jak wyrzuty sumienia,
czy też lęk przed wyjściem przestępstwa na jaw i koniecznością poniesienia kary. Taki
przypadek świadczy o tym, że nasza obecna stabilność jest jedynie zastępcza, że w
rzeczywistości nasz organizm nie funkcjonuje sprawnie, że nasze pragnienia nie objawiają
nam naszych rzeczywistych potrzeb, które ciągle pozostają niezaspokojone.
Gdy byliśmy niemowlętami, nie byliśmy w stanie zaspokoić własnych potrzeb, a co więcej,
nawet nie byliśmy ich świadomi. W związku z tym, dostosowując się do otaczającej nas
sytuacji, wytworzyliśmy bardzo wiele zastępczych potrzeb, które byliśmy w stanie
stosunkowo łatwo zaspokoić. W ten sposób zdołaliśmy uchronić się przed wieloma
cierpieniami. Jednakże, w rezultacie wiele pragnień, które wyrażały nasze prawdziwe
potrzeby, zostały częściowo, lub też w pewnych przypadkach, całkowicie przytłumione,
interpretujemy je błędnie lub też wcale nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia.
Mimo, że obecnie, poprzez zaspokajanie tych zastępczych potrzeb, jesteśmy w dość dużym
stopniu zdolni kontrolować nasze samopoczucie i utrzymać wrażenie, że „wszystko jest w
porządku”, nasze prawdziwe potrzeby ciągle są niezaspokojone i wbrew pozorom, nasz
organizm nie funkcjonuje prawidłowo. Pomimo tego, że wytworzenie „zastępczej
równowagi”, było bardzo pożyteczne, a nawet wręcz konieczne, gdy byliśmy bezsilni,
obecnie, gdy jesteśmy w stanie rozwiązać wiele problemów oraz zaspokoić wiele naszych
prawdziwych potrzeb, obrona tej „zastępczej równowagi” utrudnia, a często nawet
uniemożliwia przywrócenie rzeczywistej równowagi, czyli sprawnego funkcjonowania
naszego organizmu oraz jego prawidłowego rozwoju. Obrona pozornego dobra, uniemożliwia
nam zdobycie prawdziwego dobra.
W związku z powyższym, mimo, że nasze pragnienia, jak również przyzwyczajenia,
upodobania, przekonania, czyli cały zautomatyzowany system przywracania zachwianej
równowagi organizmu broni nas przed różnymi cierpieniami, nie powinniśmy mu ślepo ufać.
Jeśli pragniemy prawdziwego dobra dla naszego organizmu, jeśli pragniemy jego
prawidłowego rozwoju i ostatecznie jego prawdziwego szczęścia, musimy uważać, aby nie
zostać zwiedzionym przez własne samopoczucie. Jeśli chcemy, aby nasze wysiłki miały sens,
czyli aby zbliżały nas do osiągnięcia celu, jaki wyznaczają nasze rzeczywiste potrzeby,
musimy najpierw je poznać, a następnie w miarę możliwości starać się je zaspakajać, choćby
nawet oznaczało to doświadczenie cierpienia, wynikłego z niezaspokojenia zastępczych
potrzeb, czyli destabilizacji zastępczej równowagi.
3. Lęk
Lęk odgrywa bardzo dużą rolę w obronie stabilności organizmu i z tego powodu, ma także
bardzo duży wpływ na nasze zachowanie. Lęk pojawia się wtedy, gdy coś zostanie uznane za
zagrożenie, a konkretnie za potencjalną przyczynę destabilizacji, czy nawet zagłady
organizmu. Lęk sam w sobie destabilizuje równowagę psychiczną organizmu i dlatego
powoduje stres, czyli cierpienie organizmu, jak każda inna destabilizacja. To cierpienie,
przynagla organizm do ataku w celu zniszczenia tego, co zostało uznane za zagrożenie, lub
też ucieczki od tego czegoś. Jeśli to działanie odniesie sukces, lęk zanika, dzięki czemu
zlikwidowane jest także cierpienie, a co najważniejsze - organizm jest uratowany przed
potencjalnym zagrożeniem.
Tak działający lęk jest niezbędny do obrony przed różnymi niebezpieczeństwami, czy wręcz
do zachowania samego życia. W wielu przypadkach wymagana jest natychmiastowa reakcja,
gdyż nawet chwila zwłoki mogłaby skończyć się tragicznie. Z tego powodu pod wpływem
lęku bardzo często działamy odruchowo z pominięciem rozumu, a czasami nawet z
pominięciem świadomości. Takie automatyczne reagowanie bardzo usprawnia system
obronny, jednakże wiążą się z nim różne niebezpieczeństwa.
Najprawdopodobniej każdy z nas niejednokrotnie doświadczył lęku, mimo, że nie istniało
żadne realne zagrożenie. Możliwa jest także sytuacja odwrotna, kiedy to nie odczuwamy lęku
wobec rzeczywistego zagrożenia. Czasami po prostu możemy nie zauważyć
niebezpieczeństwa („Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem nadjeżdżającego
samochodu.”) Czasami niebezpieczeństwo może być zamaskowane („A wydawał się takim
miłym i spokojnym człowiekiem.”), lub coś może mieć tylko pozory niebezpieczeństwa
(„Myślałem, że egzamin będzie znacznie trudniejszy.”) Możliwe jest także nie uznanie
czegoś za niebezpieczeństwo po prostu z braku wiedzy, czy też doświadczenia („Nikt mi nie
powiedział, że ta dzielnica jest niebezpieczna.”), albo odwrotnie - pod wpływem
wcześniejszych, nieprzyjemnych doświadczeń możemy bać się czegoś, co nie stanowi dla nas
żadnego niebezpieczeństwa („Kiedyś ugryzł mnie pies, teraz boję się wszystkich psów, nawet
tych łagodnych.”)
Kiedy człowiek żyje w stabilizacji opierającej się na tłumieniu prawdziwych pragnień i
realizowaniu pragnień zastępczych, będzie lękał się nie tego co jest realnym zagrożeniem, a
jedynie tego co jest zagrożeniem dla obecnej, iluzorycznej równowagi. Kiedy to zagrożenie
rozpozna i pod wpływem lęku odpowiednio na nie zareaguje, skutecznie obroni tą
równowagę. Jednak jednocześnie straci szansę na rozpoznanie prawdziwych potrzeb, które
mogą objawić się wyraźnie dopiero po rozbiciu obecnej, zastępczej równowagi. Przywrócenie
rzeczywistej równowagi zostaje utrudnione lub też uniemożliwione.
Ponieważ lęk sam w sobie jest cierpieniem, ludzie bardzo często usiłują go tłumić, aby
wyzwolić się od tego cierpienia. Jednak stłumienie lęku, choć pozwala odczuć znaczną ulgę,
nie jest rozwiązaniem problemu, a wprost przeciwnie, tworzy nowe, często znacznie większe
problemy, a tym samym cierpienia większe, niż te, których usiłujemy uniknąć. Pod wpływem
ukrytego lęku bardzo często rezygnujemy z postępowania, które jest dla nas dobre (np.
publiczne zabranie głosu, upomnienie się o swoje prawa, wyznanie miłości) i niejednokrotnie
podejmujemy postępowanie, którego chcielibyśmy uniknąć (agresja, kłamstwo itd.).
Uświadomiony lęk możemy zweryfikować z rzeczywistością. W ten sposób możemy
stwierdzić, że jest on całkowicie bezpodstawny. Najczęściej lęk zanika wraz z
uświadomieniem sobie tej prawdy. Może się także okazać, że jest on wynikiem
niebezpieczeństwa, które będziemy w stanie łatwo pokonać, czy też uniknąć.
Najprawdopodobniej nigdy nie będziemy w stanie uniknąć wszystkich niebezpieczeństw,
jednak zawsze możemy kształtować i usprawnić swój system samoobronny. W tym celu, jeśli
to jest możliwe powinniśmy poznawać własne lęki, a jednocześnie poznawać samych siebie,
nasze rzeczywiste potrzeby, to co jest rzeczywiście dla nas dobre, a co niebezpieczne.
4. Nadzieja
Pomimo tego, że pragnienia oraz lęki są motorem działań człowieka, do rzeczywistego
podjęcia działania, a tym samym przywrócenia równowagi i pozbycia się cierpienia potrzebna
jest jeszcze jedna siła. Tą siłą jest nadzieja. Nadzieja jest przekonaniem o możliwości
osiągnięcia danego celu. Bez choćby najmniejszej nadziei na osiągnięcie celu (tzn. wiary w
możliwość zaspokojenia jakiegoś pragnienia, czy też możliwość uniknięcia lub też pokonania
jakiegoś niebezpieczeństwa), człowiek nie miałby siły na podjęcie działania, byłby
sparaliżowany. Taki stan byłby największym, wręcz niemożliwym do zniesienia cierpieniem,
ponieważ nadzieja jest nie tylko siłą potrzebną do działania, czyli wzmocnieniem, ale także
jest dużą pociechą w cierpieniu i przez to pomaga człowiekowi trwać. Bardzo często pewne
sytuacje niszczą człowieka nie dlatego, że nie ma on możliwości obrony, ale dlatego, że
człowiek tej możliwości nie zauważa, w rezultacie traci nadzieję, czyli siłę potrzebną do
działania oraz do trwania i czekania na pomoc.
Oczywiście podobnie jak w przypadku pragnień oraz lęków możliwa jest także odwrotna
sytuacja. Człowiek może posiadać nadzieję, czyli wierzyć w możliwość osiągnięcia jakiegoś
celu pomimo tego, że w rzeczywistości jest to nierealne. Jednak nawet ta błędna nadzieja jest
dla człowieka źródłem siły i pociechy. Może właśnie z tego powodu wielu ludzi lęka się
konfrontacji swoich nadziei z rzeczywistością. Wolą posiadać fałszywą nadzieję, niż popaść
w rozpacz, która często oznacza olbrzymie cierpienie, a czasami nawet śmierć.
5. Podsumowanie
Na odstawie powyższej analizy, możemy stwierdzić, że cierpienie pomimo tego, że jest
bardzo nieprzyjemnym uczuciem i jak długo istnieje, nie możemy być w pełni szczęśliwi, nie
jest ono wrogiem człowieka, a wprost przeciwnie, jest jego sprzymierzeńcem. Bez
odczuwania cierpienia życie byłoby z pewnością znacznie przyjemniejsze, jednak pozbawieni
tego silnego impulsu do działania w celu obrony naszej stabilności, czy też jej przywrócenia
w przypadku, gdy jest zachwiana, życie to zakończyłoby się bardzo szybko.
Odczuwamy cierpienie dlatego, że nie jesteśmy doskonali i ciągle się rozwijamy. Cierpimy
także dlatego, że nie żyjemy w harmonii z naszym otoczeniem. Życie w harmonii z
otoczeniem jest niemożliwe, nie tylko dlatego, że harmonii nie ma w nas samych, ale także
dlatego, że sam świat nie jest doskonały, nie ma w nim harmonii, a co więcej - istnieje w nim
zło. Cierpienie zniknie dopiero wtedy, gdy każdy element świata zostanie udoskonalony, gdy
zniknie z niego zło i gdy nastanie pełna harmonia między wszystkimi jego elementami.
Cierpienie jest symptomem tego, że coś się zmienia, że nasza stabilność została naruszona lub
że coś jej zagraża. Jednak nie zawsze oznacza, że dzieje się coś złego i dlatego nie możemy
być mu ślepo posłuszni i reagować na nie automatycznie. Wszystko zależy od naszego
aktualnego stanu, czyli od tego, czy nasza równowaga jest realna, oparta na zaspokajaniu
rzeczywistych potrzeb, czy też iluzoryczna, oparta na zaspokajaniu potrzeb zastępczych. Gdy
nasza stabilność jest iluzoryczna, to cierpienie może być spowodowane nawet zmianami,
które są w rzeczywistości dobre dla nas. Jeśli unikanie cierpienia będzie dla nas
najważniejszym motywem działania, utracimy wiele szans na wzrost, a co gorsza wydarzenia, które mogły przyczynić się do naszego wzrostu, mogą spowodować nasz regres.
Dziecko odczuwa narodziny jako cierpienie, ponieważ doświadcza wielkiej zmiany, zostaje
mu zadany wielki gwałt. Jednak bez tego dziecko nie mogłoby się rozwijać ani nawet żyć.
Przedłużenie pobytu w łonie matki, czyli stanu dla dziecka bardzo wygodnego, do którego
jest przyzwyczajone i w którym czuje się bardzo bezpieczne, spowodowałoby jego śmierć.
Paradoksalnie unikanie cierpień za wszelką cenę staje się przyczyną trwania w nich, a nawet
powodowania zła i w konsekwencji doświadczania znacznie większych cierpień.
W prawdzie cierpienie samo w sobie jest czymś niepożądanym, to jednak jego eliminacja nie
może być jedynym kryterium naszego działania, gdyż cierpienie może być wynikiem
zarówno zmian negatywnych jak i pozytywnych. Tym kryterium powinno być zawsze dobro
człowieka. Innymi słowami, nie powinniśmy walczyć z każdym cierpieniem, ale starać się
poznać jego przyczynę i w zależności od przyczyny zaakceptować to cierpienie lub też
spróbować je wyeliminować. Tylko takie podejście do cierpienia zapewni człowiekowi
zdrowy rozwój.
Do tego, abyśmy się mogli prawidłowo rozwijać i rzeczywiście zbliżać się do stanu, gdzie nie
będzie już cierpienia, gdzie będziemy w pełni szczęśliwi, musimy poznać swoje prawdziwe
potrzeby oraz swoją naturę, którą te potrzeby ujawniają. Nasze pragnienia oraz lęki muszą
wiernie odzwierciedlać nasze prawdziwe potrzeby.
Potrzebna jest także prawdziwa nadzieja, bez której nie mielibyśmy odwagi odrzucić naszych
zastępczych pragnień oraz fałszywych lęków, nie bylibyśmy także w stanie podjąć wysiłku
realizacji prawdziwych pragnień, tych które ujawniają nam nasze rzeczywiste potrzeby.
Mam nadzieję, że przedstawione tutaj podejście do cierpienia pomoże nieco zrozumieć ten
problem. Jednak stwarza ono inne problemy. Jak możemy poznać własną naturę, jak możemy
być pewni, że pragniemy tego, co jest rzeczywiście dla nas dobre? Jak możemy być pewni, że
to czego się lękamy, stanowi dla nas rzeczywiste zagrożenie? Pozostaje jeszcze problem
nadziei. Gdzie odnaleźć nadzieję, czyli przekonanie, że wyzwolenie ze wszystkich cierpień
jest rzeczywiście możliwe? Jak można mieć pewność, że jest ona prawdziwa?
Jestem przekonany, że właśnie Jezus Chrystus swoim życiem, a szczególnie swoją śmiercią i
zmartwychwstaniem, udzielił odpowiedzi na te pytania, a co więcej, że może być On źródłem
siły potrzebnej do przezwyciężenia wszelkiego cierpienia.

Podobne dokumenty