prz ek ł adanka - Manager online
Transkrypt
prz ek ł adanka - Manager online
RYNEK KAPITAŁOWY 6 SPOSOBÓW NA PŁATNOŚCI W INTERNECIE POD OSTRZAŁEM POLITYKÓW Styczeń (01/2016) www.manager.inwestycje.pl cena: 9,90 zł (w tym 8% VAT) B I Z N E S T O M Y P R Z E K Ł ADANK A W SPÓŁKACH SKARBU PAŃSTWA Nr. ind. 258539 ISSN 2080-9085 EKSPANSJA NA ŒWIAT TO KONIECZNOŒÆ STR. 16 ROZMOWA Z HERBERTEM WIRTHEM TO BREAK THE RULES, YOU MUST FIRST MASTER THEM. THE VALLÉE DE JOUX. FOR MILLENNIA A HARSH, UNYIELDING ENVIRONMENT; AND SINCE 1875 THE HOME OF AUDEMARS PIGUET, IN THE VILLAGE OF LE B R A S S U S . T H E E A R LY WAT C H M A K E R S W E R E SHAPED HERE, IN AWE OF THE FORCE OF NATURE YET DRIVEN TO MASTER ITS MYSTERIES THROUGH THE COMPLEX MECHANICS OF THEIR CRAFT. STILL TODAY THIS PIONEERING SPIRIT INSPIRES US TO CONSTANTLY CHALLENGE THE CONVENTIONS OF FINE WATCHMAKING. ROYAL OAK PERPETUAL CALENDAR IN STAINLESS STEEL. HERMITAGE BOUTIQUE PLAC PIŁSUDSKIEGO 1 00-078 WARSZAWA [email protected] WWW.HERMITAGE.PL Edytorial CO SIĘ DZIEJE Karuzela kadrowa w spółkach Skarbu S pecjaliści nie są zgodni, ale liczbę stanowisk, na których w wyniku wyborów prezydenckich dokonuje się zmiana osoby, a bezpośredni wpływ na tę obsadę personalną ma prezydent Stanów Zjednoczonych, szacują na 3,5 tysiąca do 6 tysięcy. Inna sprawa, jakie to są osoby, ale... Ale kiedy uświadomimy sobie, że w Polsce w wyniku wyborów – co prawda nie prezydenckich, tylko parlamentarnych (sorry, taki mamy system) – dokonuje się zmiana na kilkudziesięciu tysiącach stanowisk (to w praktyce dotychczasowej), a po twórczym rozwinięciu tej zasady przez zwycięskie w ostatnich wyborach PiS, na kilkuset tysiącach stanowisk, to możliwości sprawcze prezydenta Stanów Zjednoczonych bledną. Co prawda, u nas jest to znacznie bardziej skomplikowane i rozłożone na większą liczbę dysponentów, ale liczby mówią same za siebie: powiedzmy 5 tysięcy w 320-milionowych Stanach i 500 tysięcy w 38-milionowej Polsce. Przedstawiający amerykański system prezydencki w krzywym zwierciadle twierdzili do niedawna, że tam sprawa jest prosta: wpłacasz na fundusz wyborczy kandydata na prezydenta 100 tysięcy dolarów, kandydat wygrywa, jesteś ambasadorem, powiedzmy, w Dżibuti, Burundi, może w... Polsce; wpłacasz milion lub więcej, jesteś ambasadorem w Rzymie, Kazimierz Krupa redaktor naczelny W Polsce nie mamy dojrzałej demokracji. Łup wyborczy dzielony jest po każdych wyborach Paryżu czy Londynie. Pewnie to przesada, ale coś w tym jest. U nas sprawa jest znacznie bardziej złożona. Ośrodek dyspozycyjny jest rozproszony choćby z tego powodu, że jedna osoba nie byłby w stanie ogarnąć zmiany na setkach tysięcy stanowisk. I tu zaczyna się istota problemu: spójność i styl zmian. W dojrzałych demokracjach nie ma problemu: zmienia się, powiedzmy, minister, za nim idzie kilku doradców i ekspertów, ale już dyrektorzy departamentów, że o naczelnikach nie wspomnę, pracują spokojnie. O wymianie prezesów kontrolowanych przez państwo firm nikt nawet nie myśli. W Polsce nie mamy dojrzałej demokracji. Łup wyborczy dzielony jest po każdych wyborach, ba, jego wizja jest siłą napędową kampanii. Tak mamy i już. Decydujące są zatem spójność i styl zmian. Ze stylem różnie bywa, bo niektórzy zwalniani przez nową władzę nie zdążyli nawet zakręcić słoika z herbatą, a już ich nie było. A co ze spójnością? Pierwsze sygnały nie są budujące: jednodniowy prezes PKP, polityczni, rozpoznawalni, ale bez biznesowego doświadczenia nominanci w kluczowych spółkach, „no name” w innych. A to przecież dopiero początek lawiny, zobaczymy co będzie dalej. I będziemy uważnie monitorowali. Po owocach zamierzamy ich poznawać. 2016 Styczeń fot.: Archiwum Mówi się, że prezydent Stanów Zjednoczonych może wszystko. No, prawie wszystko. Rzeczywiście, ma ogromne kompetencje (wszak ustrój polityczny w Ameryce nazywa się prezydenckim), ale przy naszych politykach to on... niewiele może 3 spis treści styczeń 2016 16 Przekładanka w spółkach Skarbu Państwa Ilu fachowców, ilu partyjnych nominatów CO SIĘ DZIEJE INWESTYCJE 12 40 Prognozy 2016 Pomiędzy mikro a makro Zmiany kadrowe 24Rynek kapitałowy pod ostrzałem polityków Inwestorzy nie wiedzą, co przyniesie jutro MANAGER 360˚ 94 Rośnie polski rynek fotografii kolekcjonerskiej 26 Herbert Wirth Ekspansja na świat to konieczność LUDZIE 48 Gregorz Ślak Jak przygotować sukcesora w firmie? RYNEK 32 Płatności mobilne 6 sposobów skutecznego działania 64 Human Resources Studia podyplomowe EMBA 36Outsourcing Polska do usług 66Kariera Manager do zadań specjalnych KGHM: ekspansja na świat to konieczność Styczeń 2016 Inteligentny dom E-mail do pralki 60 Bogusław Kott Projekty CSR i pasja fotografowania 26 Herbert Wirth 6 44 Dyrektor artystyczny Maja Hałko [email protected] Redaktor naczelny Kazimierz Krupa [email protected] Studio Jakub Waluchowski [email protected] Dział Ludzie Andrzej Mroziński [email protected] 68 Kapitał intelektualny Jak mieć wszystko nie mając nic 72 Startup Summit 2015 Mobilność ante portas 74 Wirtualizacja i bezpieczeństwo Technologie IT w biznesie 48 Sukcesja w polskich firmach Grzegorz Ślak o przygotowaniu dzieci do kariery managerskiej Dział IT, Nauka Wojciech Gryciuk [email protected] Webmaster Paweł Cegłowski [email protected] Manager.inwestycje.pl Wojciech Kwinta [email protected] Felietony, komentarze Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło, Wiktor Legowicz Manager Report Wojciech Gryciuk [email protected] Dział Foto Dariusz Breś www.dariuszbres.pl Bartosz Grzywna [email protected] Dział Moto Maciej Pertyński [email protected] Rynek, Inwestycje Piotr Stefański [email protected] Back Office Manager Anna Pietrzak [email protected] kom. 693 540 650 Dyrektor Handlowy Lidia Garbaczuk kom. 600 013 314 [email protected] Key Account Manager Joanna Biedrzycka kom. 501 373 813 [email protected] Dyrektor ds. Projektów Specjalnych Andrzej Stepanów kom. 600 013 319 [email protected] Key Account Manager Michał Garbaczuk kom. 509 285 535 [email protected] Dyrektor marketingu Redaktor naczelna Kobieta MANAGER Żaneta Dotka kom. 502 302 015; [email protected] Senior Sales Manager Aleksandra Koziejowska kom. 507 139 757 [email protected] R E D A K C J A IT Key Account Manager Edyta Żebrowska kom. 799 345 845 [email protected] Key Account Manager Sylwia Zugaj-Hamera kom. 728 906 077 [email protected] Key Account Manager Marcin Onyszkiewicz kom. 604 644 139 [email protected] Prezes Wydawnictwa Piotr Cegłowski [email protected] MANAGER REPORT 78 Luksus bezpieczeństwa Nowości, które trzeba mieć 82 Komfort i przestrzeń Mercedes GLS 84 Krok ku doskonałości Volkswagen Passat über alles 86 Prestiżowy, ale nie konserwatywny Renault Talisman we Florencji 88 Kompas Młodej Sztuki 2015 Młodzi artyści atakują 94 Fotografie za miliony dolarów CEO Jarek Dotka [email protected] Management Business Association Maciej Siembieda [email protected] Redakcja współpracuje z Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującym opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu. Manager na Facebooku: facebook.pl/BusinessMagazineManager Adres korespondencyjny Wydawnictwo Business Magazine Manager ul. Ogrodowa 31/35 00-893 Warszawa [email protected] Siedziba redakcji PGE Narodowy al. Księcia J. Poniatowskiego 1 lok. 052, I piętro, klatka 3 03-901 Warszawa tel. 22 295 92 20; kom. 693 540 650 2016 Styczeń 7 Felieton BOGATY JAK POLAK Jak Polacy pojmują luksus N iestety, pod względem pojmowania luksusu jesteśmy społeczeństwem dość podzielonym. Pewnie wynika to stąd, że Polacy długo mieli zamkniętą drogę do poznania smaku prawdziwego luksusu. I tak dla jednych prestiż zaczyna się od garnituru Hugo Bossa czy koszuli Ralpha Laurena, dla innych już buty Nike’a czy dżinsy Diesela są czymś wyjątkowym. Czym jest zatem luksus? Ikona światowej mody Coco Chanel powiedziała kiedyś: „Niektórzy ludzie uważają, że luksus jest przeciwieństwem biedy. Ale tak nie jest. Jest przeciwieństwem wulgarności”. Tu nie chodzi jedynie o bogactwo, ale o pewną filozofię życia. Klient luksusowy to człowiek o szerokich horyzontach, pewnej wiedzy i świadomości, które czynią go znawcą i koneserem. Bo z luksusem nierozerwalnie wiąże się jakość materiału i wykonania, doskonały design, niepowtarzalność oraz prestiż i tradycja związana z markami. Czy to oznacza, że Polacy nie są jeszcze koneserami luksusu? Niestety, patrząc na różne rankingi „ekskluzywnych dóbr” powszechnie królują u nas markowe rzeczy, ale ze średniej półki. Może dlatego, że po prostu kiedyś ich w naszym kraju nie było. Niektórzy uważają, że pod względem posiadania 8 Styczeń 2016 Jerzy Mazgaj prezes zarządu Delikatesów Alma Nie ma nic bardziej komfortowego niż usiąść w wygodnym fotelu, zapalić cygaro i wypić kieliszek szlachetnego trunku w domowym zaciszu jesteśmy w ogonie Europy. Dlaczego? Przyczyn jest oczywiście wiele. Z pewnością głównym powodem jest nasza historia. Rozwój gospodarki rynkowej trwa u nas zaledwie 25 lat, podczas gdy np. tacy Anglicy budują swoje bogactwo od stuleci. A jak to mówią, frak leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu. Te naprawdę luksusowe marki często są nieznane w Polsce i nierozpoznawalne, a przede wszystkim nierozumiane. I tak Londyn ma od lat swoją Bond Street, Paryż Avenue Montaigne, Mediolan Via Monte Napoleone, a Nowy York Piątą Aleję. W Polsce próżno szukać takiego symbolu luksusu. U nas Max Mara wciąż funkcjonuje obok budki z kebabem. I nie znajdziemy butiku paryskiej marki Hermès ze słynny modelem torebki Birkin. Choć warto pamiętać, że w Warszawie ekskluzywne firmy modowe zazwyczaj koncentrują się wokół placu Trzech Krzyży. Tu właśnie możemy odwiedzić salon Ermenegildo Zegny czy Roleksa. Ale nawet tutaj nie przejrzymy się w oknie wystawy Cartiera czy słynącej z diamentów marki Graff lub legendarnej Harry Winston. Trudno też o biżuterię paryskiej Van Cleef & Arpels, albo pierścionek od Tiffaniego. Dla mnie osobiście największy luksus to wolny czas. fot.: Archiwum Rolex, Chanel, Armani to niewątpliwie marki, które w Polsce kojarzą się z luksusem. Okazuje się, że w innych częściach świata nazwy te mogą brzmieć zupełnie inaczej. Definiując luksus trudno bowiem o obiektywizm, to subiektywna ocena zależna od punktu odniesienia Felieton BOGATY JAK POLAK Stan prawa wpływa na polską giełdę T rwające już dość długo pogarszanie się sytuacji na giełdzie zmniejsza szanse na pozyskiwanie kapitału przez przedsiębiorców. Przyczyny tego stanu leżą w dużym stopniu poza prawem: jest to wyjście OFE, inwestycje TFI za granicą, ograniczone zaufanie inwestorów przejawiające się w tym, że dużo oszczędności spoczywa w bankach, oraz niepokój co do kierunku zmian. W zakresie dostępności pozyskiwania finansowania na rynku kapitałowym wyglądamy źle na tle UE, zaś sama UE wygląda źle na tle USA czy Szwajcarii. Stan prawa przyczynia się jednak do tej sytuacji. Pierwszą polską regulacją dotyczącą rynku kapitałowego była ustawa z 1991 roku – Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi i funduszach powierniczych – liczącą 131 artykuły. Obecnie mamy szereg ustaw, w tym ustawę z 2004 roku o funduszach inwestycyjnych, liczącą ok. 331 artykułów, kilkukrotnie nowelizowaną od czasu wydania tekstu jednolitego w 2013 roku, czy ustawę z 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi liczącą 225 artykułów i nowelizowaną 10-krotnie od wydania w 2014 roku tekstu jednolitego. Oprócz tego ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym, o nadzorze nad rynkiem finansowym, o ofercie publicznej oraz wydane do nich przepisy wykonawcze. Nasze przepisy kładą nacisk na nadzór, 10 Styczeń 2016 Marek Wierzbowski profesor prawa, Prof. Wierzbowski & Partners W dostępności pozyskiwania finansowania na rynku kapitałowym wyglądamy źle na tle UE, zaś UE wygląda źle na tle USA czy Szwajcarii cechuje je duża represyjność, szczególnie wysokie kary administracyjne nakładane także na osoby fizyczne, niestosowanie zasad cywilizowanego prawa karnego, częsta niechęć do przenoszenia rozwiązań z innych rynków, a także możliwość przedłużania czasu rozpatrywania spraw nawet ponad rok. Drugą kwestią jest wpływ na prawo polskie regulacji UE. Obecnie na implementację czekają kolejne dyrektywy Transparency II i MAD oraz Rozporządzenie MAR – implementacja dyrektyw ma nastąpić do 3 lipca 2016 roku, zaś Rozporządzenie MAR ma być od tej daty stosowane bezpośrednio. Efektem wejścia tych regulacji będzie znaczne zaostrzenie kar, nowe podejście do informacji poufnych i manipulacji na rynku. Pomijam przy tym zbliżające się implementacje innych przepisów: dyrektyw ZAFI, MiFID II czy rozporządzenia ws. centralnych depozytów, itd. Rozporządzenie MAR wskazuje na wzmocnienie „odstraszającego efektu sankcji administracyjnych i innych środków administracyjnych”. Pojawia się przy tym obawa, że efekt ten może odstraszyć od całego rynku. Wzrost kar ma być nawet osiemdziesięciokrotny: członkowie zarządu 2 mln euro, członkowie rady nadzorczej 2 mln euro. Skoro zarabiamy czterokrotnie mniej niż w czołowych państwach UE, to kary powinny też być proporcjonalnie niższe. fot.: Archiwum Zła sytuacja na polskiej giełdzie to składowa czynników politycznych, pozaprawnych, ale i prawnych. To wszystko na i tak już trudnym rynku będzie powodować rosnące trudności z pozyskiwaniem tą drogą kapitału na rozwój Co się dzieje ZMIANY, ZMIANY Dynamika prądu zmiennego Remigiusz Nowakowski Zarządzaniem koncernem Tauron Polska Energia nie mógł nacieszyć się Jerzy Kurella. Ledwie go powołano na to stanowisko w październiku, musiał się z nim pożegnać w grudniu, kiedy przekazał ster w ręce Remigiusza Nowakowskiego. Nowy prezes w przeszłości był członkiem i wiceprezesem zarządu, dyrektorem pionu rozwoju Tauronu Polskiej Energii oraz prezesem zarządu EnergiaPro Koncern Energetyczny, w latach 2006-2008. W Enerdze fotel prezesa oddał Andrzej Tersa. Do pełnienia funkcji prezesa oddelegowano z rady nadzorczej Romana Pionkowskiego, a w ostatnich dniach grudnia prezesem został Dariusz Kaśków. Z fotela prezesa musiał też ustąpić Krzysztof Zamasz. Eneą zarządzał od 2013 roku. Do czasowego pełnienia obowiązków prezesa skierowano z rady nadzorczej Wiesława Piosika związanego z energetyką od ponad 30 lat. Tymczasowy szef ostatnio zarządzał prywatnymi przedsiębiorstwami z obszaru dystrybucji energii, projektowania i wykonawstwa robót sieciowych oraz OZE. l prezes Tauron Polska Energia Losy kolejowych prezesów W grupie PKP doszło do armagedonu i z najwyższymi posadami rozstało się kilku kluczowych prezesów. Sygnał do odwrotu, po zmianie rządu, dał Jakub Karnowski, który zrezygnował ze stanowiska prezesa grupy PKP, którą kierował od kwietnia 2012 roku. Wraz z nim z pracy w zarządzie zrezygnował też Piotr Ciżkowicz. W miejsce Jakuba Karnowskiego powołano Bogusława Kowalskiego, którego kariera zakończyła się już po dwóch dniach, kiedy opublikowano informacje o jego współpracy z SB w czasach PRL-u. Stery PKP Cargo, towarowego ramienia PKP, oddał Adam Purwin. Z zarządzania spółką PKP Polskie Linie Kolejowe zrezygnował Andrzej Filip Wojciechowski. Z pracy zrezygnował też szef Warsu Jerzy Kotkowski, zarządzający tą spółką od lutego 2015 roku. To nie koniec zmian: Jerzy Moskwa został odwołany ze stanowiska prezesa PKP Utrzymanie, firmy zajmującej się usługami serwisu sprzętu telekomunikacyjnego dla kolejnictwa. l „ Szczęście to jest to, co się zdarza, gdy okazja spotka się z przygotowaniem Thomas A. Edison Jakub Karnowski były prezes grupy PKP Wojciech Jasiński prezes PKN Orlen 12 Styczeń 2016 Wojciech Jasiński zastąpił Jacka Krawca na stanowisku prezesa PKN Orlen. Odwołany szef pobił rekord długości zarządzania paliwowym koncernem – w fotelu prezesa zasiadał od września 2008 roku. Oddłużył firmę – poziom zadłużenia spadł z 14 mld złotych do ok. 5,5 mld złotych, a za jego kadencji notowania spółki wzrosły ponaddwukrotnie. Po zmianie władzy i spodziewanym odwołaniu kurs PKN Orlen spadł z ponad 80 do nieco powyżej 60 złotych. Wcześniejsze doświadczenia Jacka Krawca to Pekao, Ernst & Young, bank Nomura, Impexmetal, londyńska spółka Sindicatum i firma Action. Nowym szefem został Wojciech Jasiński, były członek PZPR, polityk PiS i minister skarbu w latach 2006-2007, który szczycił się mianem głównego hamulcowego prywatyzacji. Był kierownikiem Wydziału Spraw Wewnętrznych Urzędu Miejskiego w Płocku, pracował także w Najwyższej Izbie Kontroli. l fot.: Archiwum Przelewanie paliw Montblanc Heritage Spirit Moonphase and Hugh Jackman Crafted for New Heights Nowy Montblanc Heritage Spirit Moonphase wyposażony w funkcję faz księżyca utrzymany jest w tradycyjnym duchu zegarmistrzostwa. Wykonana z 18-karatowego różowego złota koperta ma 39 mm średnicy i skrywa automatyczny mechanizm MB29.14 z funkcją faz księżyca odczytywaną dzięki przysłonom w kształcie półksiężyców. To wszystko sprawia, że ten wyrafinowany zegarek może stać się towarzyszem każdego dnia. Visit Montblanc.com Boutique Montblanc Warszawa - ul. Nowy Świat 6/12 · Boutique Montblanc Warszawa - Galeria Mokotów Boutique Montblanc Kraków - Galeria Kazimierz Noble Place Warszawa Galeria Mokotów · Noble Place Gdynia Klif Co się dzieje ZMIANY, ZMIANY Przezorny, odbezpieczony Dariusz Krzewina Andrzej Klesyk, kierujący grupą PZU od 2007 roku, zrezygnował z pełnionej funkcji. Oficjalnym powodem były trudności we współpracy z nowym ministrem skarbu. Długoletni szef spółki ma za sobą bogate doświadczenia zawodowe: był partnerem i dyrektorem zarządzającym The Boston Consulting Group w Warszawie, gdzie współpracował m.in. z PZU przy realizacji projektów ubezpieczeniowych, jest współtwórcą Inteligo, współtworzył też Handlobank, detaliczne ramię Banku Handlowego. Pracował w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. W USA pracował w takich firmach, jak Kidder, Peabody oraz Coopers & Lybrand. Był związany z McKinsey & Co. w Londynie. Za jego czasów PZU weszło z sukcesem na giełdę, a spółka rozpoczęła ekspansję, wchodząc także na rynek bankowy. Tymczasowo zastąpił go Dariusz Krzewina, członek zarządu PZU i PZU Życie, od lat związany z branżą ubezpieczeniową. W styczniu zapewne poznamy nazwisko nowego prezesa. l p.o. prezesa PZU Giełda szuka szefa „ Stery Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie oddał Paweł Tamborski. Od jego nominacji minęło półtora roku, a GPW, niegdyś perła wśród parkietów Europy Środkowo-Wschodniej, znów ma problem. Ustępujący prezes decyzję tłumaczył niechęcią uwikłania giełdy w rozgrywki polityczne. Choć być może jest też drugie dno tej decyzji: od kilku miesięcy emocje inwestorów są trudne do opanowania, a na każdy sygnał z politycznej strony reagują bardzo nerwowo. Szczególnie po wyborach i ostatnich decyzjach rządu oraz parlamentu indeksy poleciały w dół. Paweł Tamborski, ekonomista, na pewno nie był nowicjuszem na rynkach finansowych. Pełnił funkcję szefa bankowości inwestycyjnej w WOOD & Company. Pracował m.in. jako dyrektor zarządzający w Unicredit CAIB Securities w Londynie. l Nigdy, nigdy, nigdy, nigdy się nie poddawaj Winston Churchill Paweł Tamborski były prezes Giełdy Papierów Wartościowych Arkadiusz Siwko prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej 14 Styczeń 2016 Wojciech Dąbrowski pożegnał się ze stanowiskiem prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ). Były prezes Agencji Rozwoju Przemysłu i członek rad nadzorczych takich spółek, jak PZU, FB „Łucznik” Radom, Bumar i MS TFI, ustąpił miejsca Arkadiuszowi Siwce, wieloletniemu współpracownikowi Antoniego Macierewicza, obecnego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Nowy szef największej firmy zbrojeniowej w Polsce był szefem gabinetu Macierewicza, gdy ten kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych (1991-1992). Prowadził redakcję „Głosu” wydawanego właśnie przez Antoniego Macierewicza. Podczas poprzednich rządów PiS był prezesem Naftobaz, przekształconych później w Operatora Logistycznego Paliw Płynnych (OLPP). PGZ jako pierwsza w historii polska firma przemysłu obronnego znalazła się w setce największych firm zbrojeniowych na świecie. l fot.: Archiwum Przezbrojenie w uzbrojeniu KADROWA PRZEKŁADANKA Przekładanka w spółkach Skarbu Państwa Kto obejmuje stanowiska w firmach Skarbu Państwa? Ilu jest fachowców, a ilu partyjnych nominatów? Agaton Koziński W Nowy sezon w polskiej polityce przyniósł nowy ton w dyskusji o odprawach managerów 16 tedy powiedziałem: dość tego – grzmiał Donald Tusk w filmiku wyborczym z 2005 roku. Lider Platformy Obywatelskiej walczył wówczas (nieskutecznie zresztą) o fotel prezydenta i w kampanii ostro uderzał w swoich poprzedników, zarzucając im gigantyczne nadużycia. Symbolem tego miały być absurdalnie wysokie odprawy dla prezesów państwowych spółek. Rzeczywiście, wywoływały one mnóstwo emocji, dyskutowała na ich temat właściwie cała Polska. Tusk w swoim spocie przypomniał sytuację (bez podawania personaliów) prezesa Orlenu Jacka Walczykowskiego, który za 19 dni pracy miał otrzymać 700 tys. złotych odprawy (w końcu nie wziął nic). Jego przypadek może przeszedłby nawet niezauważony, gdyby nie to, że poprzednik na tym stanowisku, Zbigniew Wróbel, za dwa i pół roku pracy miał otrzymać na pożegnanie prawie 13 mln złotych. Ostatecznie, po negocjacjach, zgodził się na wart 2 mln złotych kompromis – ale ta suma i tak okazała się paliwem mocno podsycającym atmosferę ówczesnego wzmożenia moralnego, którą rozbudziła afera Rywina. Z „wolą narodu” nie wygrasz Później sprawa odpraw zwalnianych szefów państwowych spółek nie wzbudzała już aż takiego poruszenia – choć też nie było tak, że media przechodziły nad nimi do porządku dziennego. Wielkie pieniądze zawsze wywołują emocje i reakcję. Setki tysięcy, a nawet miliony złotych trafiały na konta byłych prezesów i za rządów PiS, i za czasów PO, co stawało się pretekstem do większej lub mniejszej burzy medialnej. Pytanie: ile dostał (ewentualnie Styczeń 2016 jego modyfikacja: jak długi zakaz konkurencji miał wpisany do kontraktu) padało właściwie przy każdej okazji. I rzadko odpowiedź była przyjmowana ze zrozumieniem, praktycznie za każdym razem komentarze były utrzymane w tonie, który na co dzień stosują tylko tabloidy. Nowy sezon w polskiej polityce, rozpoczęty wyborczym zwycięstwem PiS-u 25 października, przyniósł nowy ton w dyskusji o odprawach. Partia Jarosława Kaczyńskiego świetnie podchwyciła tabloidowy sposób mówienia o pieniądzach dla managerów wysokiego szczebla odchodzących ze stanowisk w firmach należących do Skarbu Państwa. Wykorzystując sprzyjającą atmosferę, błyskawicznie przepchnęła przez Sejm ustawę o specjalnym podatku, którym zostaną objęte ich kontrakty. Choć tej legislacji wiele można zarzucić (choćby to, że prawo nie działa wstecz, a prezesi podpisując kontrakty o tym podatku nie słyszeli), to ona – w przeciwieństwie, na przykład, do działań PiS-u i prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego – znalazła tylko zwolenników. Tak wygląda polityka w praktyce. Dobre ucho wychwytujące oczekiwania wyborców każdego polityka zaprowadzi bardzo daleko. Gorzej z managerami, którzy z odczuciami elektoratu liczyć się nie muszą, natomiast czytają kontrakty, które podpisują. Choć managerowie nie protestują. Wiedzą, że i tak stoją na straconej pozycji, gdyż z „wolą narodu” wygrać im się nie uda. Poza tym nie próbują walczyć, bowiem w pospiesznie napisanej ustawie zapisano dla nich furtkę, która pozwala im zachować odprawy w wynegocjowanym wcześniej kształcie. Legislacja weszła w życie od nowego roku, a więc każdy prezes, który złożył dymisję w grudniu, Co się dzieje Kolej na nowych prezesów zachował swoje prawo do „zakazu konkurencji” i 100 procent wynikających z tego tytułu dochodów. Dlatego też w listopadzie i grudniu zaroiło się od spektakularnych dymisji. Z pracy zrezygnowali m.in. Paweł Tamborski, szef Giełdy Papierów Wartościowych, Jakub Karnowski, szef PKP, Adam Purwin kierujący pracami PKP Cargo, Andrzej Klesyk, prezes PZU, czy szefowie najważniejszych spółek energetycznych – jedynie szef PGE Marek Woszczyk zdecydował się zostać na swym stanowisku (a przynajmniej tak było w chwili, gdy zamykaliśmy to wydanie). Tempo zmian kadrowych w spółkach Skarbu Państwa przypomina układanie kostki Rubika przez rekordzistów. Do niektórych prezesów nie zdążymy się przyzwyczaić, a już ich nie ma W listopadzie i grudniu zaroiło się od spektakularnych dymisji Sezon na zmiany prezesów rozpoczął szef LOT-u Sebastian Mikosz, który dymisję złożył jeszcze w sierpniu, czym zresztą zaskoczył wszystkich obserwatorów nie spodziewających się z jego strony takiego ruchu. Był on tym bardziej zaskakujący, gdyż Mikosz kilka razy wcześniej miał dużą lepszą sposobność do rzucenia papierami, a jednak tego nie zrobił. Boksował się z firmą przeprowadzając trudną restrukturyzację, z Ministerstwem Skarbu Państwa negocjując zasady, na jakich udzieli ono pomocy publicznej, oraz z Komisją Europejską ustalając warunki, na jakich ona pomoc państwa zaakceptuje. Udało się. LOT pieniądze dostał, przeszedł cykl naprawczy, bilansując swoje księgi przychodów i rozchodów. I gdy wydawało się, że firma zaczyna wychodzić na prostą, jej prezes podał się do dymisji. Na jego miejsce przyszedł Marcin Celejewski, który wcześniej pracował w Qatar Airways, a do LOT-u trafił bezpośrednio z PKP Intercity, gdzie najpierw pełnił funkcję członka zarządu, a potem prezesa. Pewnie kilka lat wcześniej nawet nie przypuszczał, że zostanie jako ostatni z całego zaciągu managerskiego w spółkach Skarbu Państwa. Gdy do nich trafiał, na początku 2014 roku, miał być po prostu jednym z elementów układanki, którą w podległych sobie spółkach tworzył ówczesny minister transportu Sławomir Nowak. Twarzą cyklu zmian od roku 2012 był Jakub Karnowski, manager, który stanął na czele PKP z zadaniem posprzątania tej stajni Augiasza. Karnowskiego w PKP już nie ma, podał się do dymisji po wprowadzeniu podatku od managerów. Celejewski, co prawda, gdzie indziej, ale cały czas jest. Akurat grupie PKP wymiana szczebla zarządzającego niezbyt się udała. Po rezygnacji Karnowskiego szybko udało się wyznaczyć następcę, ale nominacja zamiast okazać się ruchem tonującym 2016 Styczeń 17 Co się dzieje KADROWA PRZEKŁADANKA Dariusz Kaśków Od 4 stycznia 2016 roku nowy, nieznany prezes Energi Do spółek Skarbu Państwa przechodzą ludzie jednoznacznie utożsamiani z polityką Mariusz Zawisza Odwołany w grudniu Andrzej Tersa Odwołany w grudniu sytuację w spółce, okazała się dolaniem benzyny do ognia. Wszystko dlatego, że wyszło na jaw, iż mianowany na to stanowisko Bogusław Kowalski był w przeszłości nie tylko wiceministrem gospodarki w rządzie PiS (choć tę funkcję uzyskał jako nominat koalicyjnego LPR), ale także tajnym współpracownikiem służb specjalnych. W latach PRL jako „Mieczysław” i „Przemek” rozpracowywał działaczy opozycji antykomunistycznej, m.in. zajmował się obserwacją ówczesnego młodego działacza opozycji, a dziś znanego dziennikarza, Marcina Mellera. Gdy te szczegóły wyszły na jaw, natychmiast rozpętała się burza. Kowalski jej nie przetrwał. Dwa dni po nominacji pojawił się komunikat, że rezygnuje ze stanowiska – jednocześnie z zapewnieniem, że za te dwa dni pracy nie otrzyma ani odprawy, ani odszkodowania. Nowego szefa – przynajmniej do chwili zamknięcia tego wydania – PKP nie ma. Bez gromów odbyła się za to wymiana kierownictwa w PKP Cargo. Adama 18 Styczeń 2016 Piotr Woźniak Nowy prezes PGNiG to doświadczony polityk, dyplomata, manager Purwina, który wprowadził tę spółkę na giełdę, a który zrezygnował po wprowadzeniu podatku managerskiego, Andrzej zastąpił (choć na razie na trzy Klesyk miesiące) Maciej Libiszewski. Zrezygnował Wraz z nim do rady nadzorczej w grudniu tej spółki trafiły jednak osoby wzbudzające kontrowersje. Dariusz Krzewina Choćby Andrzej Wach, który Tymczasowy został w 2010 roku odwołany p.o. prezesa PZU z funkcji prezesa PKP po tym, jak dopuścił do paraliżu ruchu kolejowego w całym kraju przy okazji wprowadzania zimowego roz- objęcie przez Stanisława Dobrzańskiego (byłego ministra obrony) stanowiska kładu jazdy. prezesa PSE, wszedł do kanonu języka polskiej polityki i jest odświeżany przy Politycy sprawdzają się każdej nowej ekipie rządzącej. Praw biznesie wo i Sprawiedliwość, w końcu partia Jednak i tak w decyzjach kadrowych konserwatywna, nie zerwało z tą tranajwięcej dyskusji wzbudzają sytuacje, dycją, ba, nawet twórczo ją rozwinęło w których do spółek Skarbu Państwa i rozszerzyło jej zasięg. Do największej przechodzą osoby jednoznacznie utoż- polskiej spółki, PKN Orlen, oddelesamiane z polityką. Słynny zwrot „Sta- gowało człowieka, który do tej pory szek chciał się sprawdzić w biznesie”, zajmował się właściwie tylko polityką, za pomocą którego SLD-owski minister zresztą przez siedem lat (do 1982 roku) skarbu Wiesław Kaczmarek uzasadniał także w PZPR. Co się dzieje KADROWA PRZEKŁADANKA Remigiusz Nowakowski Nowy prezes Tauronu Polskiej Energii Jerzy Kurella Odwołany w grudniu Wiesław Piosik Nowy, bliżej nieznany prezes Enei Krzysztof Zamasz Odwołany w grudniu Ale Wojciech Jasiński ma jedną wielką zaletę: można mu ufać. Jego znajomość z Jarosławem Kaczyńskim sięga jeszcze czasów, gdy razem studiowali prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przeszli razem cały polityczny szlak bojowy lat 90. oraz początku XXI w., Jasiński był jednym z założycieli PiS w 2001 roku. A kompetencje? Po pierwsze, mieszka w Płocku, a w tym mieście na sprawach związanych z Orlenem znają się wszyscy. Po drugie, przez dwa lata był ministrem skarbu, a więc sprawował właścicielski nadzór nad tą firmą. Poza tym osobom, które naśmiewają się z nominacji Jasińskiego, warto przypomnieć, kim był jego poprzednik. Jacek Krawiec przychodził do tej firmy w 2008 roku z opinią doświadczonego ekonomisty i managera. W jego CV nie było punktów, które budziły takie kontrowersje, jak u Jasińskiego. Ale gdy posłucha się ujawnionego nagrania jego rozmowy z Pawłem Grasiem, to słychać, że jego kompetencje managerskie nie pozwoliły mu oddzielić się od polityki. Na taśmie słychać wyraźnie, że polityką on żyje, niemal oddycha, ma świadomość, jak bardzo jego życie zawodowe jest z nią związane. I zastanawia się, w jaki sposób może na nie wpłynąć, m.in. proponuje Grasiowi, prominentnemu politykowi rządzącej Platformy, że znajdzie pieniądze na ściągnięcie do Polski wielkiej gwiazdy muzycznej na koncert w czasie samorządowej kampanii wyborczej. Zmiany kadrowe nie odbywają się według tylko jednego klucza. Nowa miotła wymiata i przynosi zarówno polityków, jak i managerów z wieloletnim doświadczeniem 20 Styczeń 2016 Król sezonu transferowego Jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to nie Jasiński będzie królem sezonu na transfery ze świata polityki do biznesu. Pojawiają się bowiem kolejne sygnały, dowodzące, że nowym szefem Telewizji Polskiej zostanie Jacek Kurski. Owszem, na początku lat 90. miał on krótki epizod jako dziennikarz, ale od 1997 roku jest jednoznacznie utożsamiany ze światem polityki. Był posłem i europosłem PiS oraz Solidarnej Polski, obecnie jest wiceministrem kultury w rządzie Beaty Szydło. Rząd konsekwentnie zapowiada, że nowa ustawa medialna radykalnie zmieni porządek w mediach publicznych, staną się one instytucjami kulturalnymi – a w parze z tymi zmianami pójdą głębokie zmiany kadrowe. Jacek Kurski, człowiek o silnie rozwiniętej świadomości partyjnej oraz nie mający skrupułów w realizacji politycznych celów, jest gwarantem tego, że zmiany przebiegną szybko, bez względu na to, jak głębokie będą środowiskowe protesty. Pewnie dlatego to właśnie on ma zostać nowym prezesem TVP. Ale polityków na szczytach spółek Skarbu Państwa jest (i będzie) więcej. Nowym szefem PGNiG został Piotr Woźniak, w przeszłości doradca premiera Jerzego Buzka, minister gospodarki w rządach PiS, ale także wiceminister środowiska (oraz główny geolog kraju) za czasów Platformy Obywatelskiej. Michał Krupiński, młody, utalentowany ekonomista i bankowiec, jest przymierzany do fotela szefa PZU. Jego kwalifikacje nie budzą wątpliwości, poza tym daje on gwarancję lojalności wobec rządu – w latach 2005-2007 był bowiem wiceministrem skarbu. W okresie tamtego rządu przez moment ministrem finansów był Stanisław Kluza, który później został szefem Komisji Nadzoru Finansowego – teraz natomiast ma zostać następcą Pawła Tamborskiego na stanowisku prezesa warszawskiej GPW. Techno Biznes 2016 Konkursy Technologiczne Lider 2015 oraz Hit Roku 2016 w kaTegoriach: Bankowość i finanse Transport i logistyka Medycyna i farmacja informatyka, internet i telekomunikacja energetyka, paliwa i chemia LIDER 2015 KU HIT RO 2 016 MIE SIĘC ZN IK A MIESIĘCZNIKA NAJSTARSZY MAGAZYN EKONOMICZNY W POLSCE NAJSTARSZY MAGAZYN EKONOMICZNY W POLSCE Zgłoszenia przyjmujemy w dniach 11.01.2016 r. – 29.02.2016 r. Szczegóły na stronie: gb.pl/konkursy Co się dzieje KADROWA PRZEKŁADANKA Wojciech Jasiński Nowy prezes PKN Orlen przyszedł z polityki Po falstarcie z Bogusławem Kowalskim prezesa nie ma Skala zmian w spółkach Skarbu Państwa nie zaskakuje – już bardziej tempo, w jakim zmiany te są przeprowadzane Jacek Krawiec Odwołany w grudniu Jakub Karnowski Odwołany w grudniu Arkadiusz Siwko Nowy prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Wojciech Dąbrowski Odwołany w grudniu Kto odchodzi, kto zostaje Zmiany kadrowe nie odbywają się według tylko jednego klucza. Nowa miotła przyniosła bowiem także garść nominatów, którzy o świat polityki wcześniej się nie ocierali, natomiast przez lata pracowali w biznesie, najczęściej w spółkach, którymi teraz będą kierować. Tak jest w przypadku Romana Pionkowskiego, który właśnie stanął na czele Energi – wcześniej przez 22 Styczeń 2016 kilka lat był jej pracownikiem (także członkiem zarządu). Dariusz Krzewina, nowy prezes PZU, przyszedł do niego z PZU Życie. Remigiusz Nowakowski, który objął stanowisko szefa Tauronu, był członkiem zarządu i wiceprezesem tej firmy w latach 2006-2008. Z kolei Wiesław Piosik, nowy prezes Enei, związany jest z branżą energetyczną od ponad 30 lat, pracował na stanowisku wiceprezesa tej spółki. Zmiana władzy nie oznacza też, że pracę stracą wszyscy prezesi. Na rynku słychać, że o swoje stanowisko – przynajmniej w najbliższym czasie – nie musi się obawiać Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Podobno dostał zapewnienie, że będzie pełnił tę funkcję przynajmniej do czerwca. Także szef KGHM Herbert Wirth ma szansę przetrwać kadrową zawieruchę. Wprawdzie przez moment głośno było o tym, że zastąpi go Krzysztof Skóra (kierował tą spółką w latach 20062008), ale ta plotka tak samo szybko znikła, jak się pojawiła. W najbliższym czasie niezagrożona ma być także pozycja prezesa Lotosu Pawła Olechnowicza. Rozpoczął on właśnie proces gruntownej restrukturyzacji spółki, więc odwołanie go w tym momencie nowemu ministrowi skarbu na pewno nie byłoby na rękę – nowy szef od razu płaciłby cenę za bolesny proces, natomiast Olechnowicz odszedłby z niej w glorii i chwale skutecznego prezesa. W każdym razie, jeśli Paweł Olechnowicz utrzyma się na stanowisku, pobije rekord długowieczności – fotel prezesa Lotosu zajął w czasie, gdy premierem był jeszcze Leszek Miller. Skala zmian w spółkach Skarbu Państwa nie zaskakuje – już bardziej tempo, w jakim są przeprowadzane. Platforma w 2007 roku potrzebowała pół roku na wprowadzenie zmian, których PiS dokonał w ciągu miesiąca. Nie można partii odmówić mandatu do tej karuzeli kadrowej, już dawno przyjęło się, że zbójeckim prawem każdej nowej władzy jest obsadzanie według własnego klucza najważniejszych stanowisk w państwowych firmach. Natomiast najważniejsze pytanie dotyczy jakości tej zmiany: ewentualne błędy w decyzjach personalnych przełożą się na wynik PiS przy kolejnych wyborach. POLITYKA I KONIUNKTURA Rynek kapitałowy pod ostrzałem polityków Złoty od wielu miesięcy słabnie, rentowność obligacji rośnie, a warszawska giełda jest w ścisłej czołówce najsłabszych rynków na świecie: indeks 20 największych spółek tylko od maja stracił na wartości ponad 30 procent Piotr Cieślak S zukając przyczyn obecnego stanu rzeczy, nietrudno o diagnozę, iż w dużej mierze winni są politycy – środowisko rynkowe jest w tym zgodne. Ich decyzje i wyrażane poglądy sprawiły, że bardzo dobrze dotychczas postrzegany polski rynek kapitałowy stał się nieprzewidywalny, o podwyższonym ryzyku, a przede wszystkim niewiarygodny. Inwestorzy starają się unikać takich rynków, czego efektem jest wielomiesięczna, bardzo silna przecena akcji czy też tendencje obserwowane na złotym i długu. Polityczna kanonada Polski rynek kapitałowy charakteryzuje się podwyższonym ryzykiem, a przede wszystkim jest niewiarygodny 24 Zachowanie inwestorów nie mogło być inne, skoro od kilku lat politycy systematycznie wytaczają ciężkie działa przeciw rynkowi kapitałowemu. Ostrzał rozpoczął się od wprowadzenia przed trzema laty podatku od kopalin, który odcisnął poważne piętno na jednym z kluczowych komponentów indeksu giełdowego, skupiającego 20 największych spółek, tj. na KGHM SA. Przez chwilę pojawiały się także sygnały o możliwości wprowadzenia podatku od kopalin na węgiel. Następnie, mimo iż to politycy odpowiadali za stworzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE), to również oni zaczęli demontaż OFE, zabierając Polakom gromadzone przez lata środki. Niestety, równolegle zaczęto też wtedy przekonywać Polaków, że giełda jest kasynem, próbując w ten sposób zachęcać do przeniesienia środków z OFE do ZUS. Zabraniano przy tym OFE prowadzenia kampanii reklamowych (jak później orzekł Trybunał Konstytucyjny, zakaz był niezgodny z Konstytucją). Styczeń 2016 Nie tylko niedźwiedź, symbol bessy, walczy z bykiem. Skuteczniejsi są politycy Co się dzieje fot.: Fotolia Szybko okazało się, że to tylko początek festiwalu. Wkrótce pojawiły się zapowiedzi ingerencji w umowy kredytowe banków, które dotyczyły kredytów we frankach szwajcarskich. Ekonomiści nie pozostawiali na proponowanych rozwiązaniach suchej nitki, a środowisko prawnicze wskazywało na niekonstytucyjność proponowanych rozwiązań. Kredyty frankowe okazały się także jednym z elementów kampanii wyborczej. Działania polityków związane z kredytami frankowymi obniżyły kapitalizację polskich banków o dziesiątki miliardów złotych. Kolejne miliardy odpłynęły z kapitalizacji spółek energetycznych, którym próbowano narzucać politykę ratowania nierentownych kopalń. Politycy zaserwowali inwestorom również pomysł podatku bankowego, doszła też koncepcja podatku od ubezpieczycieli. Równolegle w planach już rządzącej partii znalazło się proponowane w kampanii wyborczej zwiększenie kwoty wolnej od podatku, wypłata 500 złotych na dziecko (co łącznie oznacza wielomiliardowy wzrost obciążeń budżetowych), a wcześniejsze zapowiedzi dotyczące likwidacji podatku od kopalin okazały się nieaktualne. Na j ś w i e ż s z e komunikaty ponownie mówią, iż podatek od wydobycia niektórych kopalin może zostać zawieszony w 2016 roku, jeśli wskazywać na to będzie sytuacja sektora i pozwalał na to budżet. Pytanie, czy politycy mają w ogóle świadomość, jak takie deklaracje, a w szczególności niestabilność zapowiedzi, wpływają na notowania spółek? Czy mają świadomość, że te działania dezinformują? Trudno powiedzieć. Pewne jest, że możliwość sprawowania władzy i możliwość zaanektowania tysięcy dobrze płatnych posad odgrywa dla polityków zdecydowanie nadrzędną rolę wobec stabilności rynku kapitałowego. Potrzebna pilna refleksja W konsekwencji działań politycznych, a co za tym idzie gwałtownej przeceny zarówno akcji, jak i złotego, poziom zniechęcenia do rynku kapitałowego w Polsce jest obecnie skrajnie wysoki. Ostatnie lata pokazały, że giełda faktycznie może stać się kasynem, ale przede wszystkim za sprawą samych polityków. Giełda przestała być rynkiem przewidywalnym, inwestorzy nie wiedzą, co przyniesie jutro. Zdaje się, że politycy całkowicie zapomnieli (lub nie wiedzą), że na każdym rozwiniętym rynku giełda stanowi znakomite źródło pozyskiwania kapitału inwestycyjnego dla firm. Zdaje się, że zapomnieli, jak duże znaczenie dla budżetu państwa, ale też dla poziomu zatrudnienia w Polsce, mają spółki giełdowe. Zdaje się również, iż politycy zapomnieli też, że w sposób pośredni i bezpośredni na giełdzie inwestują miliony Polaków. Pozostaje wierzyć, że w pewnym momencie przyjdzie refleksja. Ważne, by nie przyszła zbyt późno. Rynek kapitałowy jest bowiem i powinien być kluczowym ogniwem gospodarki. Nie należy go niszczyć nieodpowiedzialnymi decyzjami. Autor jest wiceprezesem zarządu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych Jarosław Dominiak prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych Rynek jest chory – oby nie śmiertelnie T rudno mi sobie przypomnieć gorszy czas dla rynku kapitałowego w Polsce, niż obecnie. Poziomy indeksów nie pozostawiają złudzeń. Zwykło się mawiać, że giełda jest barometrem gospodarki. Zatem od kilku lat mamy niż, a prognozy nie nastrajają optymistycznie. Oczywiście, nie sam fakt poziomu indeksów jest problemem. Uczestnicy rynku wiedzą, że giełda jest poddana cyklicznym wahaniom koniunktury. Jednak ostatnie lata to, w mojej ocenie, problemy systemowe. Długi czas się cieszyliśmy, że polityka omija rynek kapitałowy, a jeśli już odciska swe piętno, to częściej było ono pozytywne. Przez wiele lat politycy darzyli giełdę należytą estymą; inna sprawa, że potrzebowali sprawnej giełdy do procesu prywatyzacji polskich przedsiębiorstw i zasilania w ten sposób budżetu. Demontaż OFE zapoczątkował systemowe osłabianie rynku, a jakże nośne zawołanie, że sprawnie funkcjonujący rynek kapitałowy to polska racja stanu, przeszło do historii. Gdy na psucie rynku przez rządzących nałożymy systemowe problemy, takie jak brak porozumienia między brokerami a samą giełdą co do poziomu opłat, wiele nadużyć, a nawet oszustw, których ofiarami stali się inwestorzy, zupełnie niewydolny i nieprzygotowany wymiar sprawiedliwości, który powinien karać oraz skutecznie zniechęcać osoby i podmioty podkopujące zaufanie do rynku, okaże się, że waga negatywnych czynników jest zbyt wielka, by dobrze zaprojektowany rynek kapitałowy mógł to udźwignąć. Pozostaje wierzyć, że trawiąca go choroba nie okaże się śmiertelna. 2016 Styczeń 25 WYWIAD Ekspansja na świat to konieczność O genezie uruchomienia wydobycia miedzi poza granicami Polski, atutach tej inwestycji i przyszłości projektu, o tym, czy pozostanie na stanowisku i co sądzi o podatku od kopalin z Herbertem Wirthem, prezesem KGHM Rozmawiał Kazimierz Krupa Panie Prezesie, trzeba mieć odwagę, wyobraźnię (a może nie mieć jej wcale), by zainwestować 10 mld złotych w projekt, który nie jest do końca pewny i nie ma pewnej stopy zwrotu. Wyjście za granicę wynikało z potrzeby firmy. KGHM był i jest stabilnie osadzony w Rzeczpospolitej, w określonych warunkach, powiedziałbym: geologicznych i ekonomicznych, łącznie z ryzykiem o nazwie „podatek od wydobycia niektórych kopalin”. Postanowiliśmy, wykorzystując nasze kompetencje, ale również zasoby finansowe, ruszyć do przodu. Proces przejmowania trwał oczywiście kilka lat. Opracowaliśmy strategię, do tego dochodziła cała sprawa procedur, najróżniejszych badań, by na koniec wyłuskać to, co jest dla nas najlepsze na rynku. A najlepsze były firmy lub złoża, które przede wszystkim mają dużo zasobów 26 Styczeń 2016 Manager 360o Herbert Wirth Prezes KGHM zaryzykował i wyprowadził koncern na rynki światowe inwestując w Kanadzie i Chile miedzi, są w stabilnym kraju, oraz – co najważniejsze – ich koszty produkcji są zdecydowanie niższe w długim terminie od tego, co mamy w kraju. Przed ekspansją na świat KGHM miał 10. miejsce w produkcji miedzi na świecie, 1. miejsce w produkcji srebra, jeszcze nie eksplorowane zasoby w Polsce. Po co zatem ta zagranica? Wyszliśmy z założenia, że jesteśmy po to, by nasi akcjonariusze – ja rozszerzyłem to pojęcie na interesariusze – mieli zapewnioną wartość dodaną. Pytanie było, jak to zrobić. Nie było możliwości bazowania tylko i wyłącznie na naszych zasobach krajowych, bo ich eksploatacja jest bardzo droga. Wymyśliliśmy więc, że do momentu, kiedy powstanie ten drugi driver rozwoju, jakim jest innowacyjność, wyjdziemy za granicę, dyskontując nasze kompetencje, nabywając złoże o niskich kosztach produkcji. W Chile koszt tony miedzi to 2800 dolarów, a u nas 4800? Tak, mniej więcej wtedy tak to było. Dzisiaj to jest trochę zachwiane przez słabe waluty lokalne. W Polsce wyjątkowo pomaga nam słaby złoty. Najprawdopodobniej będzie jeszcze słabszy. Nie wiem, co powiedzieć jako obywatel. Ale jako eksporter powiem, że jest to pozytywne zjawisko dla takiej firmy jak KGHM. Podobnie jest zresztą z peso w Chile. Wracając do istoty rzeczy, czyli ekspansji na świat. To była próba nakreślenia, jak zapewnić wartość dodaną dla akcjonariuszy. Chcieliśmy zdyskontować nasze umiejętności, czyli poszukać czegoś takiego, co byłoby tańsze w eksploatacji w długim terminie, bogate w miedź, no i oczywiście – dające nam szanse wygenerowania godziwej marży. W międzyczasie uruchomiliśmy drugi napęd: innowacje, które zasadzają się na tym, że generujemy nowoczesne, bezpieczne miejsca pracy. Mamy w Polsce duże zasoby miedzi, ale ich eksploatacja rodzi szereg problemów. Już nie chcę mówić o kosztach, ale to są problemy związane z temperaturą, zagrożeniami wstrząsami, gazowymi itd. Odkrywka to zupełnie coś innego. Ktoś może powiedzieć, że to jest na środku pustyni i faktycznie jest tam bardzo gorąco, ale my w Polsce, pod ziemią, mamy plus 50 stopni Celsjusza. Żeby wpuścić tam człowieka, trzeba wentylować, klimatyzować... To są koszty. Z drugiej strony, złoże, czyli zawartość miedzi w skale, stale się zmniejsza. Kiedyś mieliśmy od 5 do 20 metrów miąższości złoża, dzisiaj raptem 1,5 metra. Czyli musimy znaleźć taki sposób eksploatacji, żeby tej skały bez miedzi za dużo nie wydobywać, bo to generuje odpady. Ponadto są naturalne zagrożenia, na przykład wstrząsy. Częściowo spowodowane przez człowieka, niemniej to się dzieje w górotworze jako całości. To wreszcie kwestia zagrożeń gazowych. Im dalej na północny-wschód naszych polskich złóż, tym większa jest korelacja pomiędzy złożami miedzi i gazu. Ten gaz nie jest ekonomicznie opłacalny, natomiast stanowi realne zagrożenie dla procesu eksploatacji miedzi. To wszystko legło u podstaw stwierdzenia: wygenerujmy nowoczesne miejsca pracy bez człowieka na ścianie, na przodku. Stąd jest nam potrzebna prawdziwa rewolucja technologiczna, jest potrzebne urządzenie czwartej generacji, które samo myśli. Jeżeli wpuścimy je na dół, ma się ono uczyć tego, co widzi wokół i tego, co jest na ścianie. I to się dzieje. Od trzech lat pracujemy już nad takim urządzeniem. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że technikę mamy. Teraz jest kwestia nadania urządzeniu sztucznej inteligencji. To drugi driver rozwoju naszej firmy, który w czasie jest oczywiście znacznie dłuższy w stosunku do tego, jakim jest wyjście za granicę. Przekonał Pan interesariuszy? Zacznę od spraw wewnętrznych, czyli związków zawodowych. Nie powiem, że odniosłem sukces i związkowcy zostali całkowicie przekonani. Kiedy ogłaszaliśmy transakcję i wyjaśnialiśmy związkowcom jej sens, odnosili się do pomysłu z aprobatą. Ale dzisiaj twierdzą, że to nie był najlepszy pomysł, że należało przede wszystkich inwestować na miejscu, obojętnie w co. Ciągle mówią o starym zagłębiu, gdzie koszty eksploatacji są dużo większe niż można sobie wyobrazić, występują problemy wodne. Ale uparcie twierdzą: to są nasze pieniądze, skoro nam ich nie oddałeś w formie wzrostu wynagrodzeń, to inwestuj tutaj. Trochę to się uspokoiło, ale dzisiaj temat powrócił. Z drugiej strony, dla inżynierów i najwyższego kierownictwa wyjście za granicę to przede wszystkim nauka. Dzisiaj mogę powiedzieć, że gdybyśmy nie wyszli za granicę to organizacja wyglądałaby zupełnie inaczej. To była duża lokalna firma i taką by pozostała. Dopiero wyzwania, które sami sprowokowaliśmy sprawiły, że jesteśmy inni. Nigdy się nie bałem, że nie sprostamy. Polscy inżynierowie okazali się absolutnie nadzwyczajni, podobnie ekonomiści. I nauczyliśmy się bardzo ważnej rzeczy, nie do osiągnięcia tutaj: 2016 Styczeń 27 WYWIAD Z HERBERTEM WIRTHEM marketingu, tej anglosaskiej lekkości w działaniu. Natomiast, pojawiły się może nie tyle problemy, co poważne wyzwania. To kwestie kulturowe, komunikowanie się. I nie myślę tu o języku. To trzeba mieć w genach – to coś co mają Anglicy, Francuzi. W Chile mamy do czynienia z kilkoma różnymi kulturami, począwszy od mojego partnera Japończyka, poprzez Anglosasów – a Kanadyjczyk i Amerykanin to też dwie różne historie – do tego dochodzą jeszcze Chilijczycy. Przy czym nie chodzi o werbalne porozumienie, ale o to, co zrobić, żeby rzeczywiście biznes szedł do przodu. A akcjonariusze? Jedna ze stacji telewizyjnych stwierdziła, że po przejęciu nasze akcje spadły, wyciągając z tego pochopne wnioski. Tak z reguły jest, że ten, który przejmuje, na samym początku płaci spadkiem kursu, ale kurs potem odbija. Tak było i w tym przypadku. Akcjonariusze zyskali dosyć dużo na tej transakcji. Dzisiaj, niestety, mamy silną depresję na rynku towarowym. Tanieje nie tylko miedź, nie tylko srebro, ale też ropa naftowa... To wszystko ma kolosalne znaczenie. Fundusze inwestycyjne, które szukając możliwości inwestycyjnych weszły hurtem w commodity, teraz hurtem wychodzą. Taka depresja to jest wyzwanie, ale przecież nie zawsze będzie pod górkę. Na początku trzeba było przekonać głównego właściciela, jakim jest Skarb Państwa i to – powiem szczerze – nam się udało. Nie było łatwo, bo cieniem na naszych postulatach kładła się „przygoda” kongijska. Po długich rozmowach z radą nadzorczą Skarb Państwa doszedł do wniosku, że jeżeli chce się być w tej branży długoterminowo, warto ponieść ryzyko. A to są projekty długoterminowe. Dzisiaj Chile to inwestycja na 23 lata, a już wiemy, że możemy rozszerzyć eksploatację o następne 20 lat. W ciągu tych 23 najbliższych lat musi się zda- 28 Styczeń 2016 rzyć co najmniej ze dwa razy górka. A ostatnie lata pokazały, że górka rzędu sześć, siedem tysięcy dolarów za tonę miedzi wystarczy, by spłacić wszystkie koszty, jakie sobie można wyobrazić. Panie Prezesie, rozpoczął Pan projekt na lat 20, jest Pan Prezesem od lat sześciu. Ale mieliśmy wybory parlamentarne. Jak w tym kontekście ta ekspansja jest postrzegana? Jak Pan ją widzi? Zostanie Pan Prezesem? Powiem może czego ja bym chciał. Tak, chciałbym być dalej prezesem, co najmniej do 2018 roku, z uwagi choćby na to, że część projektów zostanie ukończona w roku 2017 i 2018. Czyli osiągnięcie pełnej produkcji w Chile? Tak, osiągnięcie pełnej produkcji w Chile i jeszcze wybudowanie zakładów górniczych w Kanadzie. Kiedy myśleliśmy o wyjściu za granicę, planowaliśmy, że w pewnym momencie my się też trochę „skeszujemy”. Jakbyśmy mieli jakieś aktywa już gotowe i parę pomysłów na rozwój, to... Bo przecież kolejne nabycia to jest kod genetyczny firmy globalnej. Na tym, co mamy, nie można poprzestać, więc to by były też źródła pozyskania środków na dobre projekty. Depresja cenowa oczywiście powoduje, że niektóre projekty spowalniamy, ale niektóre wręcz odwrotnie. Jednym z priorytetów są nakłady na badania i rozwój. Nie uważam za zasadne, żebyśmy akurat tu przyciskali pasa, to jest coś czego później nie odbudujemy. Nie da się kupić czasu. Był Pan typowany jako jeden z pierwszych prezesów do odwołania, ale na razie nic się nie dzieje. Na razie, poza informacjami gazetowymi, nic. Nie było żadnej wiążącej rozmowy. No chyba, że się nie rozmawia... Nie miał Pan rozmowy z ministrem skarbu? Nie, nie miałem. Manager 360o Gdyby Pan został to rozumiem, że nic się nie zmienia? Gdybym został to dwa razy bym się zastanowił, czy należy zmienić konie. Bo mamy, niestety, nie tylko niesprzyjającą makroekonomię, ale i niedokończone projekty. Jeżeli właściciel chce – a tak zakładam – żebym kontynuował swoją misję, słyszę z ust wicepremiera Mateusza Morawieckiego, że „wychodzimy za granicę, ekspansja…”, no to nie wyobrażam sobie, żeby to zastopować i „keszować”. To by była ewidentna strata. Jeżeli zostanę, będę kontynuował to, co zacząłem. Chcemy być liderem w „in- Chcieliśmy zdyskontować nasze umiejętności, czyli poszukać czegoś takiego, co byłoby tańsze w eksploatacji w długim terminie, bogate w miedź, no i oczywiście dające nam szanse wygenerowania godziwej marży nowacyjnym górnictwie”, to znaczy w górnictwie osadzonym w realiach zarządzania sieciami neuronowymi. Myślimy o eksploatacji podmorskiej, czy też – i to wcale nie futurologia, coś takiego naprawdę jest realizowane – chwytaczach komet w poszukiwaniu surowców. Dlaczego KGHM, w perspektywie 20-40 lat, nie mógłby być liderem na tych polach z marką „made in Poland”. Jeśli dojdzie do rozmowy z nowym ministrem skarbu? Jest Pan postrzegany jako człowiek PO, z określonymi konotacjami, sugestiami, że finansował Pan tego ministra, czy tamtego wiceministra... To co Pan wtedy powie? Będę mówił o faktach. To, że wiceminister, który się nami opiekował, uwierzył w ten projekt, wcale nie oznacza, że finansowałem kogokolwiek. To tak wygląda na rynku medialnym, że on nie mógł się nie zgodzić, no bo wiadomo: dostał pieniądze od Wirtha. Ale my nie finansowaliśmy żadnej kampanii wyborczej. Panie Prezesie, nie jest Pan dogadany ze związkami, nie jest Pan dogadany z nowym właścicielem, i mówi Pan, że zostanie? Jak Don Kichot… Co jest najistotniejsze dla KGHM w tym momencie, w którym jest taka cena miedzi jaka jest, a akcje ze 160 zotych spadły do 60? Przede wszystkim zdefiniowanie czym ta firma, przy założeniu, że depresja cenowa może jeszcze potrwać ze dwa trzy lata, ma być. Przecież to, co się dzisiaj dzieje na rynku, nie będzie trwać wiecznie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę procesy społeczne, rozwój miast, ze wszystkimi konsekwencjami technologicznymi tych procesów, podnoszenie poziomu życia, rozwój technologii, na przykład produkcja energii elektrycznej z wiatru, to o popyt na miedź, ten czerwony metal, można być spokojnym. Zaangażował się Pan również w drugi projekt, moim zdaniem zupełnie nierealny – w budowę elektrowni jądrowej w Polsce. Pan naprawdę wierzy, że elektrownia jądrowa powstanie w naszym kraju? Coraz bardziej jestem sceptyczny, ale myślałem, że zada mi Pan pytanie, dlaczego myśmy się w ten projekt zaangażowali. Bo to nie była kwestia, że minister pokazał palcem i już. Nie, tak nie było. Energia jądrowa może podnieść Polskę do wymaganych przez Unię poziomów emisji CO². To wydawało się dobrym pomysłem. W jakim stopniu jest to potrzebne KGHM? KGHM zużywa 2,5-2,6 terawatogodzin rocznie, czyli około 2 proc. całej produkcji w kraju. Z każdym bym poszedł w produkcję taniej energii, jeżeli dostałbym różnicę między kosztem produkcji, a tym, co jest na rynku. Według naszego modelu finansowego to się opłacało. A ponadto, jesteśmy firmą górniczą, to dlaczego nie mielibyśmy dostarczać paliwa do elektrowni jądrowej? Przecież uran to metal, klasyfikowany jako surowiec energetyczny, ale w swej istocie to metal. Rozglądamy się za tym, mamy trzy projekty, w których jest uran i gdy zapadnie decyzja będziemy mieli czas na nabycie odpowiednich kompetencji. Ale trzeba odwrócić całą infrastrukturę przesyłową, która idzie z południa na północ… My ciągle żyjemy w doktrynie, że mamy centra produkcyjne i tę energię będziemy transmitowali. Przy takim założeniu ma Pan rację, ale dlaczego nie mogą być małe, przenośne, 300-watowe instalacje uranowe? Brakuje w Polsce takiego dyskursu. Świętej pamięci profesor Żmijewski rozpoczął ruch prosumencki, próbę budowania zabezpieczenia energetycznego małych miasteczek bez zewnętrznej siły. Kto będzie potrzebował tej energii? Duże aglomeracje (Warszawa, Wrocław) i duże przedsiębiorstwa. Koncepcja małego pilota uranowego jest bardziej rozsądna niż centralistyczna. Jak to się stało, że nie wszedł Pan w gaz? Mieliśmy być przecież drugim Kuwejtem, gazowym potentatem? 2016 Styczeń 29 Manager 360o WYWIAD Z HERBERTEM WIRTHEM Może dlatego, że z wykształcenia jestem geologiem, po Akademii Górniczo-Hutniczej. Gaz uwięziony jest w każdej skale. Problemem jest, jak go stamtąd wydobyć. Na mój gust Pensylwania i cały pas od Gdańska po Lublin to zupełnie inna struktura geologiczna. Jak dostałem próbkę tego łupka powiedziałem do siebie: „to się przecież nie może udać”. Nie mógł Pan powiedzieć: nie ubierajcie się w te turbany? Mówiłem. 5,3 biliona metrów sześciennych gazu. To pobudzało wyobraźnię rządzących. Tak, to przemówiło. Geolodzy amerykańscy zrobili kolosalny błąd przy szacunku i taka jest prawda. Wierzymy nie swoim geologom, którzy byli naprawdę bardzo sceptyczni. Natomiast politycznie to była bardzo atrakcyjna rzecz. Na skutek wprowadzenia podatku miedziowego i Pana inwestycji, która z pewnością jest przyszłościowa, akcje KGHM spadły o ponad 50 procent. Rozumie Pan coś z tego? Dla mnie giełda już od dłuższego czasu jest absolutnie giełdą emocji. To nie ma nic wspólnego z realną wartością. Mógłbym to tutaj udowadniać, chociażby metodą wskaźnikową. Podobne firmy jak nasza, które są notowane gdzie indziej, na innych giełdach, wyceniane są zupełnie inaczej. Faktyczna sytuacja spółki w ogóle nie ma swojego odbicia w wycenie. Nie chcę już mówić nic na temat analityków, ale kompetencji analitycznych dla przemysłu surowcowego to my na rynku kapitałowym nie zbudowaliśmy. Nie pora zatem na równoległy listing, na przykład w Londynie albo Nowym Jorku? No i tu zaczyna się polityka. Jaki to będzie miało skutek dla naszego rynku 30 Styczeń 2016 jest taki podatek. Tylko jest godziwy – powiedziałbym – krojony na miarę, żeby nie zabić. U nas to dotyczy tylko firmy, którą Pan zarządza. No tak. Będę się starał, może być Pan pewny. Będę się starał kapitałowego? Zrobiliśmy research – od Toronto, przez Nowy Jork, po Londyn. I – powiem szczerze – Londyn ma nam wiele do zaproponowania, jest też blisko, co nie jest bez znaczenia. Nowy Jork może jest lepszą giełdą, ale specjalistyczną, najlepszą dla pozyskania środków na różne projekty górniczo-geologiczne jest Toronto. Te pomysły ciągle są. Może gdyby rządzący zdjęli z KGHM podatek miedziowy miałby Pan pieniądze na różne akcje? Jako prezes chciałbym mieć jak najmniejsze koszty i podatki. Ale prywatnie jestem za tym podatkiem, choć oczywiście nie w takiej formule i w tak ekstremalnej wysokości. Widzę, że zaskoczyło to Pana. Jeżeli ktoś inwestuje w KGHM to tak naprawdę inwestuje w przyszłość. Proszę sobie przypomnieć tę sytuację: jesteśmy w roku 2012, miedź „hula” po prawie 10 tysięcy dolarów za tonę, zyski są naprawdę ponadprzeciętne... Przy naszej polityce dywidendowej każdy inwestor ma z tego fundamentalny pożytek, a ten, kto jest właścicielem, nie ma nic ponadto. Wszędzie na świecie Jeżeli podatek od kopalin – to powszechny, od kopalni węgla też. Jak wszyscy, to wszyscy. Państwo jest właścicielem i państwo powinno czerpać z tego określone przychody. Tak to poczuliśmy się wyróżnieni trochę inaczej, a żeby było ciekawiej – jest to podatek, który nie jest kosztem uzyskania przychodu, czyli od tego podatku płacę jeszcze podatek. To był pomysł związany z tym, żeby nie wejść w kolizję z samorządami, bo jeżeli byłby kosztem uzyskania przychodów, to większe koszty, mniejszy zysk, CIT też mniejszy. Czy gdyby jeszcze raz miałby Pan podejmować decyzję o zakupach w Kanadzie, wejściu do Chile. Zrobiłby Pan to samo? Zrobiłbym. Ta decyzja nie była decyzją na dwa, trzy lata. To jest decyzja na co najmniej 20 lat. Czy po wyborach parlamentarnych wasi partnerzy z Japonii, z którymi realizujecie inwestycję w Chile, podnieśli larum? Są zaniepokojeni. Oni nie lubią zmian. A trzeba powiedzieć, że są bardzo cennym partnerem – mają przecież 45 procent udziałów w projekcie Sierra Gorda. To zresztą też powinno uwiarygadniać tę inwestycję, że ma ona sens. Tylko trzeba zacisnąć zęby – bo dekoniunktura – i iść do przodu, a nie dyskutować o akceptacji społecznej dla inwestycji zagranicznych. To nieporozumienie. Jak Pan rokuje: firmie, sobie? Będę się starał, może Pan być pewny. Będę się starał. PŁATNOŚCI MOBILNE 6 sposobów na płatności w internecie Lubimy kupować, ale nie lubimy płacić, więc dobrze by było, aby ta druga czynność przebiegła szybko i bezproblemowo. Nabiera to szczególnego znaczenia, jeżeli zakupy robimy w sklepie internetowym Jacek Uryniuk C Operatorzy płatności oferują wiele instrumentów, którymi za zakupy internetowe można płacić szybko i tanio 32 hoć może się to wydawać bez sensu, wciąż wiele osób zamawiając coś w sieci płaci za to gotówką przy dostawie. Zazwyczaj w obawie, że nie otrzyma kupionego towaru. Mimo to i tak najpierw podpisuje dokument potwierdzający odebranie przesyłki, a dopiero później sprawdza, czy w paczce są zamówione buty, czy np. kartofle. Zresztą to i tak bez znaczenia, bo obowiązujące przepisy uprawniają kupujących do zwrotu towaru bez podania przyczyny. Obawy przed nowoczesnymi płatnościami bezgotówkowymi są więc raczej nieuzasadnione. Płatności gotówką za zakupy internetowe można więc porównać do sytuacji, gdybyśmy pisali e-mail, a następnie go drukowali i wysyłali tradycyjną pocztą. Tymczasem operatorzy płatności, organizacje płatnicze, banki, itp. oferują co najmniej kilka różnych instrumentów, którymi za zakupy internetowe można płacić szybko i tanio bez konieczności biegania do bankomatu po gotówkę. Oto lista tych, które, naszym zdaniem, są najwygodniejsze, a przy tym bezpieczne. Pay by link To polski wynalazek, który powstał w ubiegłej dekadzie i był odpowiedzią sektora finansowego na niską popularność kart płatniczych w społeczeństwie. Dziś, chociaż karty stały się powszechne w handlu stacjonarnym, w e-commerce wciąż bardzo dużą popularnością cieszą się przelewy elektroniczne, zwane właśnie pay by linkami. Zasada ich działania jest dość prosta. Wybierając tę formę płatności w sklepie internetowym klient Styczeń 2016 jest przekierowywany na stronę, na której musi wybrać swój bank, a następnie trafia bezpośrednio do banku, gdzie musi się zalogować. Po wykonaniu tej czynności jego oczom ukazuje się wypełniona formatka przelewu, na której znajdują się informacje o odbiorcy, numerze jego rachunku, kwocie płatności, jej tytule, itd. Do zadania płacącego należy sprawdzenie tych danych i potwierdzenie transakcji hasłem jednorazowym. Następnie powinien wylogować się z banku i... to wszystko. Odbiorca pay by linka, czyli np. sklep z butami, od razu otrzymuje informację, że płatność została wykonana, więc natychmiast może przejść do realizacji zamówienia, nie czekając np. na przelew tradycyjny. Ten, w zależności od dnia oraz pory nadania, może iść nawet kilka dni, o tyle przedłużając termin dostawy zamówionego produktu. PayU Express To wynalazek firmy PayU, powiązanej z serwisem aukcyjnym Allegro. Można go nazwać pay by linkiem nowej generacji. PayU Express umożliwia bowiem płatności tzw. jednym kliknięciem bezpośrednio z rachunku bankowego. By korzystać z tego rozwiązania klient musi założyć konto PayU, a następnie powiązać je ze swoim rachunkiem bankowym. Dzięki temu w momencie dokonywania płatności loguje się na swoje konto w PayU i nie musi już potwierdzać transakcji hasłem jednorazowym. Podobnie jak w przypadku tradycyjnego pay by linka, sklep nie ma dostępu do żadnych danych wrażliwych klienta. Również PayU nie otrzymuje loginu Rynek Inne W JAKI SPOSÓB ZDARZA CI SIĘ PŁACIĆ ZA ZAKUPY ZAMÓWIONE W INTERNECIE Nie sumuje się do stu bo można było wskazać więcej niż jedną odpowiedź Źródło: Gemius W ratach 6% i hasła do bankowości internetowej płacącego. Rozwiązanie to jest możliwe dzięki współpracy PayU z bankami, z czego wynikają jego ograniczenia w postaci niewielkiej liczby instytucji oferujących tę usługę. Na razie jest ona dostępna dla posiadaczy rachunków osobistych w Alior Banku, BNP Paribas, mBanku, Pekao oraz Getin Banku. Podobnie jak przy tradycyjnym pay by linku, i tu odbiorca płatności otrzymuje informację o jej dokonaniu bezpośrednio po zatwierdzeniu przez klienta. Nie ma więc zwłoki pomiędzy wykonaniem przelewu a rozpoczęciem realizacji zamówienia przez sklep. Karta bankowa Aby zapłacić za zakupy internetowe kartą bankową wcale nie trzeba mieć karty kredytowej. To warte podkreślenia, bo wciąż wiele osób uważa, że debetowa karta się do tego nie nadaje. Nadaje się, o ile ustawimy odpowiedni limit na transakcje w sieci. A teraz większość banków umożliwia zmianę tego limitu poprzez serwis transakcyjny. Obalić też trzeba jeszcze jedną obiegową opinię, że do płatności w sieci potrzebna jest karta wypukła. To zaszłość. Mimo, że dziś z różnych względów banki wracają do kart wypukłych, płacić w sieci można także kartą płaską. 11% Przez integratora płatności Tradycyjnym przelewem 63% 75% Kartą (najczęściej pay by link) SMS-em 15% Gotówką przy odbiorze Gotówką w siedzibie sprzedawcy 65% 29% 19% to w polskich warunDecydują o tym wspomniane kach zjawisko rzadkie, Obawy przed a przy tym użytkowlimity transaknowoczesnymi cyjne. nik karty chroniopłatnościami ny jest przez prawo Wadą tej mebezgotówkowymi tody płatniczej (udział własny klienta są nieuzasadnione jest konieczność w skutkach oszustwa podawania przy nie może przekraczać równowartości 150 każdej płatności szeregu danych, euro), może jednak takich jak numer rodzić sytuacje niekarty, data jej ważności oraz kod zabez- komfortowe – trzeba pisać reklamację, pieczający z rewersu plastiku. Ponadto czekać na zwrot pieniędzy, itd. coraz więcej banków zabezpiecza płat- Można się przed tym jednak zabezpieność kartą w internecie dodatkowo czyć. Służy do tego aktywne zarządzahasłem jednorazowym, na tej samej nie wymienionymi wcześniej limitami zasadzie jak przelewy wykonywane transakcyjnymi. Na czas transakcji wyw internetowym serwisie transakcyj- starczy je podnieść, a następnie – po jej nym. Choć więc to rozwiązanie bez- wykonaniu – ponownie obniżyć lub wyzerować. To gwarantuje, że nawet pieczne, może być uciążliwe. Trzeba także dodać, że podając dane jeśli dane karty jakimś cudem wyciekną swojego plastiku w mało znanym skle- ze sklepu, nie będą mogły służyć krapie narażamy się na ich wyciek, co może dzieży pieniędzy, gdyż bank zablokuje skutkować kradzieżą pieniędzy. Choć ewentualną transakcję oszukańczą. 2016 Styczeń 33 Rynek PŁATNOŚCI MOBILNE LICZBA TRANSAKCJI PŁATNICZYCH W INTERNECIE KARTAMI, DOKONYWANYCH PRZEZ KLIENTÓW BANKÓW DZIAŁAJĄCYCH W POLSCE (W MLN) 6,6 3,6 2,8 2 1,9 II kw. 2013 III kw. 2013 2,1 2,2 IV kw. 2013 I kw. 2014 II kw. 2014 2,6 III kw. 2014 2,9 IV kw. 2014 I kw. 2015 II kw. 2015 Źródło: ABSL Na korzyść użytkowników kart przemawia również usługa o nazwie chargeback, oferowana przez MasterCard i Visę, czyli dwie organizacje płatnicze, których loga widnieją na większości kart wydanych przez polskie banki. Chargeback umożliwia uzyskanie zwrotu pieniędzy od banku np. w sytuacji, gdy zamówiliśmy wycieczkę, zapłaciliśmy za nią, a następnie biuro podróży zbankrutowało i z urlopu nici. Cyfrowy portfel Jeżeli PayU Express można nazwać nową generacją pay by linków, służących do jednoklikowych płatności bezpośrednio w ciężar rachunku bankowego, tak cyfrowe portfele oferowane przez organizacje płatnicze można nazwać instrumentami nowej generacji, pozwalającymi jednoklikowo płacić kartami w internecie. Jak to działa? Najpierw trzeba się zarejestrować na stronie internetowej takiego portfela, czyli MasterPass od MasterCarda lub V.me od Visy. Po takiej jednorazowej rejestracji, polegającej na podaniu podstawowych danych osobowych, podpina się do niego swoje karty. Każdą kartę zatwierdza się hasłem jednorazowym. Następnie odwiedzając sklep internetowy wskazuje się na cyfrowy 34 Styczeń 2016 portfel jako wybraną metodę płatności i po zalogowaniu do niego płaci, bez konieczności podawania danych karty bankowej. Wadą tych rozwiązań oferowanych przez MasterCard i Visę jest wciąż ograniczona sieć akceptacji. Innymi słowy – nie wszystkie sklepy, które przyjmują płatności kartami, przyjmują jednocześnie płatności cyfrowymi portfelami. Ponadto powstało małe zamieszanie z portfelem Visy. V.me oferowany jest przez Visa Europe, z centralą w Londynie. Organizacja ta jest właśnie w procesie łączenia z amerykańską Visa Inc., która ma własne rozwiązanie portfelowe o nazwie Visa Checkout. W przyszłości prawdopodobnie to właśnie Checkout zastąpi V.me. Wskazywać na to może fakt, że prace rozwojowe na V.me wstrzymano. Nie prowadzi się też nowych wdrożeń tego portfela. Obecnie w ofercie mają go: ING Bank Śląski, Raiffeisen Polbank, Santander Consumer Bank i Getin Bank. Natomiast MasterPass można założyć w Raiffeisen Polbanku i przez stronę usługi. Blik To nowy system płatności mobilnych, oferowany przez spółkę Polski Standard Płatności. Aby z niego korzystać należy być klientem jednego z sześciu banków: Alior Banku, BZ WBK, ING Banku Śląskiego, mBanku, Millennium, PKO BP oraz dwóch marek do nich należących – Inteligo i Orange Finanse. Wkrótce do banków oferujących Blika dołączyć ma też Getin Bank – zgodnie z zapowiedziami władz tej instytucji ma to się stać na przełomie marca i kwietnia 2016 roku. Aby płacić Blikiem klienci wymienionych instytucji muszą zainstalować na smartfonie aplikację mobilną banku oraz aktywować nowe narzędzie płatnicze. Dzięki temu na żądanie klienta aplikacja będzie generować sześciocyfrowy kod, służący do płatności. Wpisuje się go w odpowiednie pole w sklepie przyjmującym tę formę płatności. Transakcję potwierdza się w aplikacji. Kod jest ważny tylko przez chwilę. Jeżeli w tym czasie nie zostanie użyty, staje się bezużyteczny. To ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa pieniędzy. Kradzież takiego kodu nie przynosi ewentualnemu przestępcy żadnych korzyści. Jest więc to bezpieczniejsze rozwiązanie, niż np. korzystanie z kart. Ale uwaga – spółka zarządzająca Blikiem nie oferuje chargebacku. PayPal Aby płacić tym narzędziem należy założyć konto w PayPal i zasilić je zwykłym przelewem bankowym. Płatności dokonuje się jednym kliknięciem ze środków znajdujących się na nim. To z jednej strony mało wygodne, bo taki przelew potrafi wędrować z banku do PayPala nawet dwa dni. Z drugiej strony bezpieczne, bo ewentualne straty są ograniczone do kwoty znajdującej się aktualnie na koncie PayPal. Można jednak ułatwić sobie życie podpinając do konta kartę płatniczą. Po jednorazowym podaniu jej danych można płacić PayPalem bez konieczności zasilania konta przelewem bankowym. Autor jest redaktorem serwisu Cashless.pl Cy f r y zacja bizne su • Szkol nic t wo zawo dowe Szczegóły na: manager.inwestycje.pl/eventy Partnerzy: OUTSOURCING Polska do usług 200 tysięcy pracowników, ponad 650 centrów usług biznesowych, Kraków najlepszą lokalizacją w Europie. 30 języków obcych, zaawansowane usługi – od IT po analitykę i prace badawczo-rozwojowe. Polska stała się potęgą outsourcingu, zyskuje światowe know-how i tworzy standardy biznesowe Wojciech Kwinta P olskie specjalności? Mnóstwo. Cały przekrój informatyki – rozwój oprogramowania, doradztwo, centra danych, utrzymanie systemów. Finanse i rachunkowość, obsługa klientów, bankowość, ubezpieczenia, usługi finansowe, outsourcing pracowników, obsługa HR, zarządzanie łańcuchem dostaw, badania i rozwój, różnego rodzaju analizy. – Najszybciej rozwijają się usługi IT oraz obszar związany z finansami i księgowością. Jedna na trzy osoby zatrudnione w branży świadczy właśnie usługi IT. Na drugim miejscu znajdują się specjaliści finansowo-księgowi, którzy stanowią 22 proc. zatrudnionych. 13 proc. to pracownicy obsługujący procesy związane z branżą finansową, czyli usługi bankowe, ubezpieczeniowe i inwestycyjne – komentuje Marek Grodziński, wiceprezes Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) i dyrektor Europejskiej Sieci Centrów BPO Capgemini. Biznes na miarę świata W Polsce swoje ośrodki ma 70 firm z listy Fortune Global 500 36 W Polsce swoje ośrodki ma 70 firm z listy Fortune Global 500, 356 inwestorów zagranicznych dysponuje 532 centrami. W ciągu 12 miesięcy, do końca kwietnia 2015 roku, przybyło 22 tys. nowych miejsc pracy. Ośrodki z kapitałem zagranicznym zatrudniają ponad 150 tys. pracowników (pod koniec tegoż roku było już prawdopodobnie 160 tys.), kilkadziesiąt najważniejszych centrów polskich to kolejne 50 tys. zatrudnionych. Zatrudnienie w górnictwie jest dwa razy mniejsze. Najważniejsze lokalizacje? Kraków, Warszawa, Wrocław, Łódź, aglomeracja górnośląska, Trójmiasto, Poznań, Bydgoszcz, Lublin, Rzeszów i Szczecin. Ale nowe ośrodki usług biznesowych powstają też w mniejszych miastach. Styczeń 2016 Przyczyny sukcesu? Kadry, wysoka motywacja, głód sukcesu, znakomite położenie geograficzne oraz – początkowo – niskie koszty. Po pierwszym okresie funkcjonowania branży, w którym rodzimi prekursorzy outsourcingu, jak Impel, rozwijali głównie proste usługi (sprzątanie, ochrona obiektów czy catering), na przełomie wieków pojawili się pierwsi inwestorzy zagraniczni (w Krakowie), np. Capgemini, IBM, Motorola. Bez programów rządowych, bez wsparcia władz lokalnych. Ich sukces przyciągnął kolejnych, a kula śniegowa rozrosła się do gigantycznych rozmiarów. Solidny i zaufany partner – Dzięki specjalistom, którzy przez ostatnie lata zajmowali się coraz bardziej zaawansowanymi procesami biznesowymi, wyrobiliśmy sobie markę solidnego i zaufanego partnera. Właśnie dlatego centra przenoszą do nas najważniejsze operacje oparte na wiedzy, a polscy pracownicy stali się liderami globalnych projektów w takich obszarach, jak finanse czy IT – tłumaczy Edyta Gałaszewska-Bogusz, Finance & Accounting Portfolio Lead w Accenture Operations. Potwierdzają to dane ABSL, według których aż 89 proc. centrów usług w ciągu ostatnich trzech lat zwiększyło zakres i stopień zaawansowania realizowanych procesów. – Wartością dodaną dla naszych usług outsourcingu HR i księgowości jest zespół ekspertów w zakresie doradztwa podatkowego. Jesteśmy w stanie zaproponować kontrahentom szeroki wachlarz rozwiązań: od bieżącego doradztwa, przez planowanie podatkowe, optymalizację, aż po due diligence – mówi Alina Rudnicka-Acosta, prezes Impel Business Solutions. Spółka wspiera m.in. polskie przedsiębiorstwa wchodzące na rynki zagraniczne. Rynek STRUKTURA ZATRUDNIENIA CENTRÓW USŁUG W PODZIALE NA OBSŁUGIWANE KATEGORIE PROCESÓW 15% 22% Obsługa klienta Finanse i księgowość 13% Bankowość, ubezpieczenia, usługi finansowe 4% 3% 33% Usługi IT (w tym rozwój oprogramowania) 10% Inne Usługi sprzyjają gospodarce HR Zarządzanie łańcuchem dostaw Źródło: ABSL Jej partnerem jest ETL International – międzynarodowa sieć kancelarii doradców podatkowych, biegłych rewidentów i radców prawnych. Według raportu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ)) oraz Hays Poland, w 2014 roku w branży działało 214 spółek z kapitałem polskim. Według ABSL, grupa kilkudziesięciu czołowych polskich firm outsourcingowych (BPO, ITO – procesy biznesowe i technologie informacyjne), centrów usług wspólnych (SSC) oraz centrów badawczo-rozwojowych (R&D) zatrudnia łącznie ponad 50 tysięcy osób. Mniejsze to kolejne dziesiątki tysięcy miejsc pracy. A lokalni giganci zaczynali od zera. Polskie usługi ramię w ramię z zagranicznymi Agencje zatrudnienia początkowo kojarzono ze wsparciem w pozyskiwaniu pracowników tymczasowych, później korzystano z ich możliwości w zakresie outplacementu i optymalizacji kosztów zatrudnienia. w obszarze HR, księgowości i IT przekształciły się w podmioty świadczące usługi również dla klientów spoza grupy. Posiadamy wieloletnie doświadczenie w digitalizacji i archiwizacji dokumentacji oraz dostarczamy rozwiązania elektronizacji obiegu dokumentów. Dziś potrafimy nie tylko przejąć od klienta procesy kadrowo-płacowe czy księgowe, ale wykonywać za niego zadania w tym obszarze – przekonuje Alina Rudnicka-Acosta. – Dziś znajdujemy się już na zupełnie innym etapie rozwoju. W Polsce, w obecnych warunkach umacniającego się rynku pracownika, rola agencji zatrudnienia w znaczącym stopniu została rozwinięta. Na pierwszym planie nasi klienci stawiają usługi doradcze, dostęp do największej bazy kandydatów, nowoczesne narzędzia rekrutacyjne oraz wsparcie w doradztwie personalnym – informuje Tomasz Misiak, przewodniczący rady nadzorczej Work Service. Jego firma pomaga klientom w doborze kadr na nasyconym rynku. – Polska staje się powoli ośrodkiem umożliwiającym znalezienie pracy w Unii Europejskiej dla pracowników ze wschodnich krajów Europy – dodaje. Work Service „obraca” dziesiątkami tysięcy pracowników dziennie. Grupa Impel działa już ćwierć wieku, jest kojarzona przede wszystkim z obsługą nieruchomości i bezpieczeństwem. – Rozwijamy kolejne segmenty działalności, jak wysoko specjalizowane usługi dla biznesu (BPO). Na tym polu mamy już 15-letnie doświadczenie: nasze centra usług wspólnych Szybki wzrost branży przyczynia się do wzrostu gospodarczego Polski, skłania już działających inwestorów do kolejnych inwestycji i zachęca nowych. Od początku roku 2014 uruchomiono 60 nowych centrów usług. A jeszcze w 2002 roku było ich zaledwie kilkadziesiąt. W 2007 roku – 200. Trudno wymienić nowych graczy, do najważniejszych należą GM, FedEx, Mars, Owens-Illinois, Toyota czy UPS. Tempo rozwoju dyktują firmy zagraniczne, a ich napływ oznacza dopływ do kraju najnowocześniejszych rozwiązań biznesowych i technologicznych. Pytanie, jak w takiej sytuacji odnajdą się spółki polskie, zwykle mniejsze i mniej doświadczone na światowym rynku. – Patrząc na rynek BPO w Polsce widzimy przede wszystkim dużych międzynarodowych graczy. W tym przypadku mówimy także o globalnych, sieciowych klientach. Rzeczywiście, konkurowanie w tym sektorze polskich firm z międzynarodowymi liderami może być bardzo trudne. My postrzegamy ten obszar bardziej jako pole do współpracy niż do rywalizacji. Niektórzy zagraniczni giganci BPO już dziś decydują się na przekazywanie części obsługi do lokalnych partnerów lub współpracę z nimi w zakresie np. rozwiązań informatycznych – komentuje Alina Rudnicka-Acosta. Atutem działających w Polsce ośrodków są m.in. wysokie kompetencje 2016 Styczeń 37 OUTSOURCING 56 Trójmiasto Poznań LICZBA PROCESÓW REALIZOWANYCH W CENTRACH USŁUG (w proc.) 44 Warszawa 40 Wrocław 29 93 Łódź Źródło: PAIiIZ i Hays Poland, 2014 r. LICZBA CENTRÓW USŁUG Z KAPITAŁEM ZAGRANICZNYM W NAJWAŻNIEJSZYCH LOKALIZACJACH 49 17 67 Kraków 101 Aglomeracja Katowicka 6 45 1 2 3 4 4 5 Liczba realizowanych usług Źródło: ABSL, stan na 30 IV 2015 kadr, pozwalające na oferowanie usług wymagających solidnych kwalifikacji. Czas prostego fakturowania już minął – proste usługi trafiają do Azji. Niskie koszty mają coraz mniejsze znaczenie, liczy się jakość. Według ABSL, 89 proc. centrów usług w ciągu ostatnich trzech lat zwiększyło zakres i stopień zaawansowania realizowanych procesów. Zdaniem Marka Grodzińskiego, sektor usług wskazuje pola dla rozwoju krajowej gospodarki i wdraża rozwiązania biznesowe, które zwiększają potencjał ekonomiczny kraju. – Z jednej strony, tego typu firmy postulują konkretne zmiany w systemie edukacji, wpływają na kształtowanie strategii biznesowych miast, ucząc je de facto jak zwiększać swoją atrakcyjność. Z drugiej, dzięki zagranicznym inwestorom z sektora usług, mamy do czynienia z transferem nowoczesnych rozwiązań biznesowych, procesowych i technologicznych oraz upowszechnieniem wysokich, globalnych standardów pracy wśród polskich kadr – wyjaśnia wiceprezes ABSL. Skala działalności ośrodków usług biznesowych powoduje, że stają się one coraz ważniejsze w sieci podobnych centrów na świecie. Doskonałym 38 Styczeń 2016 przykładem jest Cisco. Amerykanie w 2012 roku uruchomili Cisco Global Services Center w Krakowie, ostrożnie zakładając, że zatrudnią ok. 200 osób w ciągu kilkunastu miesięcy. Wystarczyły trzy lata, by liczba pracowników doszła do 900. – Kraków jest dla Cisco kluczowym ośrodkiem w globalnej strategii usług. Miasto postrzegamy nie tylko jako centrum talentu na Polskę, lecz także jako ośrodek o znaczeniu globalnym, który przyciąga pracowników z całego świata – komentuje Norm DePeau, wiceprezes Cisco Global Services Delivery i dyrektor Cisco Global Services Center w Krakowie. I właśnie z Krakowa nadzoruje działalność pozostałych centrów firmy. Polskie centra rosną w siłę W krakowskim ośrodku jedna trzecia pracowników to obcokrajowcy, jedna trzecia to kobiety, pracują tu obywatele 40 krajów. Pracują przede wszystkim przy zaawansowanych usługach. W 2015 roku powstało tu Network Operations Center i Security Operations Center. Centrum bezpie- UDZIAŁ POSZCZEGÓLNYCH TYPÓW CENTRÓW W ICH CAŁKOWITEJ LICZBIE ORAZ POZIOMIE ZATRUDNIENIA (PROC.) Rodzaj Liczba centrów Zatrudnienie B+R 11 11 IT 36 22 BPO 20 28 SSC 33 39 Źródło: PAIiIZ i Hays Poland, 2014 r. czeństwa jest trzecią taką placówką firmy na świecie i pierwszą w Europie. – Tworzymy interesujące ścieżki kariery dla inżynierów, analityków i badaczy cyberbezpieczeństwa, zarówno dla absolwentów, jak i doświadczonych ekspertów z regionu – dodaje Norm DePeau. To jeden przykład, ale kilkuset międzynarodowych inwestorów potwierdza, że polskie kadry są w cenie. – Pracownicy centrów usług zlokalizowanych w Polsce obsługują kluczowe procesy biznesowe największych koncernów z listy Fortune Global 500. Wśród nich są m.in. Shell, Samsung, GE, HP, Citi- Rynek ZATRUDNIENIE W CENTRACH USŁUG Z KAPITAŁEM ZAGRANICZNYM (W TYS.) Kraków Warszawa 27,0 Wrocław 23,7 Trójmiasto 13,7 group, P&G, Sony, Google, Intel czy Cisco – mówie Przemysław Berendt, globalny wiceprezes ds. marketingu firmy Luxoft. Coraz więcej pracy Choć branża jest w doskonałej kondycji nie ma mowy o spoczęciu na laurach. Sektor oczekuje zmian ułatwiających działalność i zwiększających atrakcyjność kraju. – Po pierwsze, w Polsce potrzebne są kolejne zmiany legislacyjne. Inwestorzy czekają na zmianę przepisów, które upraszczałyby rejestrację funduszy inwestycyjnych. To pomogłoby utworzyć 100 tys. dobrze płatnych i wysokiej jakości miejsc pracy. Po drugie, konieczna jest dalsza, intensywna promocja gospodarcza kraju na arenie międzynarodowej – twierdzi Marek Grodziński. Zdaniem Edyty Gałaszewskiej-Bogusz, największy atut Polski, czyli kadry, to jednocześnie zagrożenie. – Paradoksalnie, deficyt kadr na rynku pracy jest związany z wysoką atrakcyjnością inwestycyjną Polski. 60 nowych centrów usług w ciągu roku i wzrost zatrudnienia o jedną trzecią powoduje, że możemy mieć do czynienia z drenażem rynku pracy. Rynek ten nie nadąża z uzupełnianiem braków, a struktura absolwentów uczelni wyższych wciąż odbiega od struktury zatrudnienia. Łódź 13,1 AglomeracjaKatowicka 11,2 Poznań 9,0 Źródło: ABSL 35,7 Jako rozwiązanie wskazuje zmianę programów nauczania, by polscy studenci nabywali więcej umiejętności praktycznych. Więcej czasu należy poświęcić pracy zespołowej nad konkretnymi projektami i analizie faktycznych problemów biznesowych. – Więcej uwagi wymaga też szlifowanie kompetencji miękkich – sprawnej i rzeczowej komunikacji, również przez telefon, zdolności autoprezentacji czy wspomnianej już pracy w zespole – przekonuje Edyta Gałaszewska-Bogusz. A pracy będzie wciąż przybywać. 86 proc. centrów prognozuje wzrost zatrudnienia o przeciętnie 28 proc. do końca 2016 roku. 82 proc. ośrodków planuje rozszerzenie działalności w ciągu najbliższych 2 lat. Z drugiej strony, nadchodzi czas usług obywających się bez ludzi. – W kolejnych latach będziemy obserwować postępującą automatyzację i robotyzację najprostszych procesów biznesowych, które teraz wykonują ludzie. To pozwoli lepiej wykorzystać potencjał pracowników i zoptymalizować ich czas. Ten kierunek jest zgodny z trendem, który w branży usług dla biznesu w Polsce obserwujemy już od jakiegoś czasu, czyli rosnącym zaawansowaniem projektów biznesowych prowadzonych przez centra obecne w naszym kraju – podsumowuje Marek Grodziński. Jan Brachmann prezes zarządu Seifert Polska Sp. z o.o. Bezpieczeństwo to podstawa F irmy produkcyjne doceniają komfort, jaki daje przeniesienie pełnej odpowiedzialności operacyjnej i prawnej za procesy logistyczne na zewnątrz przedsiębiorstwa. Decydując się jednak na outsourcing usług logistycznych, warto postawić na zaufanego operatora. Firma Seifert jest jednym z niewielu przewoźników oferujących kompleksową realizację usługi transportu czy magazynowania nawet najbardziej wrażliwych towarów, zarówno płynnych, jak i sypkich, niezależnie, czy są przeznaczone dla branży chemicznej, farmaceutycznej, budowlanej czy spożywczej. Od operatora logistycznego zleceniodawcy oczekują przede wszystkim szybkiej realizacji usługi i zapewnienia wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza towarów wrażliwych. Dlatego inwestujemy w podnoszenie kwalifikacji kadry oraz kierowców, a dzięki doświadczeniu działamy jako lokalny partner dla wielkich koncernów. W przypadku usług z zakresu logistyki produkcyjnej dla branży automotive liczy się natomiast precyzja, czas, synchronizacja i umiejętność planowania. Dlatego bardzo ważna jest gotowość obsługi całego łańcucha dostaw, począwszy od transportu surowców, poprzez logistykę produkcji, kończąc na obsłudze rynku części zamiennych. Dla Seifert Polska nie ma rzeczy niemożliwych. W swojej historii realizowaliśmy nawet transport samolotu. Posiadane doświadczenie, nowoczesna infrastruktura i wyspecjalizowana kadra sprawiają, że klient decyduje się na skorzystanie z usług logistycznych firmy Seifert Polska. l 2016 Styczeń 39 PROGNOZY 2016 Pomiędzy Mirosław Misztal prezes zarządu MONNARI Jaki będzie nowy rok dla branży odzieżowej N asza branża – sprzedaż odzieży – jest silnie skorelowana z ogólną koniunkturą w gospodarce oraz z nastrojami konsumentów. Mamy nadzieję, że popyt na odzież i obuwie w kraju będzie nadal rósł w dotychczasowym tempie 5-6 proc. rok do roku. Dla nas, jako firmy, w tym roku istotne będzie wyważenie cen towarów, których większość produkcji rozliczamy w dolarach. Odczuwamy stałą presję do obniżania cen wywieraną przez konkurencję oraz klientów. Na razie rynek nie akceptuje wyższych cen, zatem poszukujemy rozwiązań w negocjacjach z dotychczasowymi producentami oraz nowych miejsc do zlecania produkcji, aby zniwelować wzrost dolara. Obecny rok to także dużo niepewności w odniesieniu do obciążeń podatkowych. Nowy koncept salonu Monnari celuje w powierzchnie handlowe w granicach 300 mkw. Mamy jednak jeden salon o powierzchni 400 mkw. Mimo to nie czujemy się podmiotem o niewdzięcznym obecnie epitecie – wielkopowierzchniowym. Polski rynek odzieżowy i obuwniczy cały czas znajduje się w fazie rozwoju, myślę, że wiele innych, zarówno polskich jak i zagranicznych marek będzie chciało zagospodarować jak największą jego część, mimo już silnej konkurencji. Spodziewamy się zatem większej rywalizacji w naszym segmencie. Innym ważnym czynnikiem dla naszej branży jest sprzedaż tekstyliów przez dyskonty spożywcze oraz hipermarkety. Wiemy, że otoczenie wciąż się zmienia. Rok 2016 z pewnością będzie cechować wiele dynamicznych zmian, a my musimy jak najlepiej odnaleźć się w tej nowej sytuacji. l 40 Styczeń 2016 mikro a makro Przyszłość ma to do siebie, że jej nie znamy, a dynamika ostatnich zmian jest tak duża, że coraz trudniej trafnie ją prognozować W ostatnim roku zdarzyło się wiele rzeczy niemożliwych i nie ziściło się wiele rzeczy pewnych. W tej sytuacji próba prognozowania roku 2016 zakrawa na butę graniczącą z szaleństwem, ale zaryzykuję. Wydaje się, że zewnętrzne otoczenie przedsiębiorstw będzie gorsze niż dotychczas – niepokoje polityczne na całym świecie i problemy imigracji w UE mogą ograniczyć wymianę międzynarodową, której krajowe firmy były beneficjentami przez wiele ostatnich lat. Do tego zamieszanie polityczne w Polsce, ewentualne osłabienie złotego skutkujące podrożeniem importowanych surowców, wzrastający poziom niepewności – to czynniki, które nie napawają optymizmem. Natomiast perspektywa mikroekonomiczna ma to do siebie, że zawsze wygląda dobrze. Jeśli gospodarka będzie rosła, to wszyscy będziemy rosnąć razem z nią. Jeśli natomiast dojdzie do spowolnienia, to też nie będzie dramatu – są całe gałęzie biznesu, które wówczas mają żniwa (jak np. branża windykacyjna), dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych Wydaje się, że zewnętrzne otoczenie przedsiębiorstw będzie gorsze niż dotychczas Inwestycje Piotr Krupa prezes KRUK SA Dobry rok dla wierzytelności fot.: Fotolia, archiwum W a te „normalne” branże prawdopodobnie po raz kolejny zaskoczą nas poziomem adaptacji poprzez optymalizację zakupów, zarządzania czy produkcji. Rynek bowiem jest tak prostym mechanizmem, że bardzo trudno go zepsuć. Nie ma dla niego jednoznacznie złych informacji. Praktycznie wszystkie parametry mogą wzbudzić jednocześnie radość i rozpacz, w zależności od tego, po której stronie rynku się znajdziemy. Spadek kursu złotego, niskie stopy procentowe, wzrastające koszty pracy, niskie wyceny na giełdach – to wszystko jest względne w swej ocenie i przez to dąży do konsensusu w długim okresie. Jeśli już jesteśmy przy giełdzie – z jednej strony wychodzenie inwestorów zagranicznych i historycznie niskie wyceny akcji możemy uznać za dramat, a z drugiej – za szansę. Dramat, bo przecena akcji zniechęca inwestorów, utrudnia finansowanie rozwoju przedsiębiorstw poprzez rynek kapitałowy, nie zachęca do debiutów giełdowych. Szansę, bo tak niskie wyceny powinny stymu- lować zakupy, dają duży potencjał wzrostów i lepsze podstawy pod długotrwały rozwój rynku. Zwłaszcza, że spółki giełdowe mają możliwości taniego finansowania dalszego rozwoju, poprzez choćby emisję obligacji, dzięki historycznie niskim stopom procentowym. Największym wyzwaniem na nadchodzący rok wydaje się zatem to, aby nie dopuścić do zepsucia tego mechanizmu, mimo wszechobecnych prób. Oczywiście jestem świadomy, że niewidzialna ręka rynku nie zawsze działa właściwie, ale też nikt nie udowodnił, że widzialna ręka regulatora jest lepsza. Tym bardziej, że wobec natłoku regulacji nadchodzących z Brukseli i tych wymyślanych z dużą kreatywnością na krajowym podwórku, trudno jest dziś znaleźć obszar, w którym mechanizm rynkowy działałby w sposób niezakłócony. Mając jednak na względzie, że mechanizmów rynkowych nie udało się w pełni zepsuć nawet za komuny, spoglądam w przyszłość z pewnym optymizmem. rok 2016 branża wierzytelności wchodzi w bardzo dobrym tempie. Przykładem jest Grupa KRUK, która już po trzech kwartałach 2015 roku wygenerowała 160 mln złotych zysku netto, czyli 127 proc. wyniku z całego poprzedniego roku. Każdego dnia nasi kolejni klienci podejmują wspólnie z nami trud wychodzenia na finansową prostą poprzez zawieranie porozumień ratalnych. Wszystko wskazuje, że kondycja branży w nowym roku nadal będzie mocna. Świadczy o tym zarówno rosnąca presja ze strony banków na sprzedaż wierzytelności nieregularnych, jak i coraz lepsza sytuacja makroekonomiczna, która przekłada się na portfele gospodarstw domowych. Sytuacja na rynku wierzytelności będzie sprzyjająca. Przede wszystkim widzimy rosnącą podaż ze strony banków i bardzo dobre perspektywy na kolejne miesiące. Wszystko wskazuje, że instytucje finansowe coraz chętniej będą decydowały się na sprzedaż portfeli niepracujących pożyczek i kredytów. Z punktu widzenia banków, trzymanie wierzytelności nieregularnych, które obciążają operacje i generują dodatkowy podatek, jest nieopłacalne i w rezultacie wymusi na nich szybszą sprzedaż. W niedługim czasie mogą wejść w życie niekorzystne dla instytucji finansowych zmiany, jak podatek od aktywów i dodatkowe dopłaty na fundusz dla osób zadłużonych we franku szwajcarskim. Coraz częściej mówi się również o podniesieniu składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. To wymusi walkę o utrzymanie wskaźników kapitałowych na bezpiecznych poziomach. Oznaczać to powinno rosnącą podaż portfeli wierzytelności na rynku, co naturalnie przełoży się na wyższe inwestycje KRUK-a. Z drugiej strony, nadal sprzyja nam sytuacja makroekonomiczna. Prognozy dla polskiej gospodarki na rok 2016 i najbliższe lata są optymistyczne. l 2016 Styczeń 41 Inwestycje PROGNOZY 2016 2016: mocna Polska wobec globalnych zagrożeń R Bartosz Drabikowski wiceprezes zarządu PKO Banku Polskiego Ryzyka dla polskiej gospodarki wciąż mają przede wszystkim charakter globalny 42 Styczeń 2016 ok 2015 obfitował w wydarzenia, również takie, które negatywnie wpływały na rozwój sytuacji w globalnej gospodarce. Na ich tle Polska poradziła sobie bardzo dobrze: dynamika PKB przyspieszyła, a bezrobocie spadło do poziomów jednocyfrowych, obserwowanych ostatni raz 7 lat temu. Sprzyjały temu niskie stopy procentowe, łatwy dostęp do finansowania dla firm i coraz odważniejsze wychodzenie krajowych przedsiębiorstw na rynki zagraniczne. Ostatnie lata przyzwyczaiły nas już do funkcjonowania w warunkach permanentnej zmienności. Pod tym względem oczekiwania na rok 2016 nie różnią się od przewidywań z poprzednich lat. Ryzyka dla polskiej gospodarki wciąż mają przede wszystkim charakter globalny – najistotniejsze z nich to przyszłość Unii Europejskiej w świetle możliwości Brexitu i wciąż nierozwiązanego problemu Grecji, wpływ podwyżki stóp procentowych w USA na sytuację na rynkach wschodzących oraz skala spowolnienia w Chinach. Istotny będzie też rozwój sytuacji na scenie geopolitycznej, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, choć nie można też zapominać o trwającym konflikcie na Ukrainie. Na drugim biegunie są dziś szanse, jakie stwarzają bardzo dobre perspektywy polskiej gospodarki. Z jednej strony, mamy rekordowo niskie stopy procentowe i perspektywę wzrostu akcji kredytowej o 5-6 proc. w skali roku. Kurs EUR/PLN po spadku w pierwszej połowie roku powrócił do poziomów ze stycznia, co zwiększa konkurencyjność cenową krajowych eksporterów. Z drugiej strony, polityka gospodarcza nowego rządu w połączeniu z poprawiającą się sytuacją na rynku pracy pozwala oczekiwać dalszego wzrostu konsumpcji krajowej. To wszystko przekłada się na pozytywne prognozy dla polskiej gospodarki, która powinna w roku 2016 wzrastać średniorocznie w tempie przynajmniej 3,3-3,5 proc. Kluczowa dla powodzenia nowych przedsiwzięć w tym roku będzie umiejętność zabezpieczenia się przed ryzykami. Miks korzystnej sytuacji na rynku krajowym i zagrożeń, jakie płyną z gospodarki światowej, w roku 2016 ponownie stawia na pierwszym planie konieczność zabezpieczania się przed ryzykami. Wyzwaniem dla polskich firm będzie umiejętność godzenia krótkoterminowego celu maksymalizacji zysku z długoterminowymi dążeniami do zwiększania odporności na szoki zewnętrzne. Istotne w tym procesie będą relacje pomiędzy firmami a bankami, które posiadają nie tylko odpowiednią siłę finansową oraz skalę działalności, ale także dysponują bogatym doświadczeniem w konstrukcji optymalnego finansowania i doborze właściwych instrumentów zabezpieczających przed najistotniejszymi ryzykami. fot.: Archiwum Polskie firmy dobrze poradziły sobie w trudnym, pełnym wyzwań 2015 roku. Rok 2016 to szanse wynikające ze wzrostu konsumpcji wewnętrznej, ale na pierwszym planie wciąż pozostawać będą zagrożenia globalne Inwestycje INTELIGENTNY DOM E-mail do pralki Czy już niebawem każdy sprzęt domowy, od lodówki po szczoteczkę do zębów, będzie podłączony do sieci? I sterowany w zindywidualizowany sposób? Eksperci nie mają w tej kwestii wątpliwości. Ta chwila nieuchronnie się zbliża Mieczysław T. Starkowski Smart Home, czyli inteligentny dom, to niedaleka przyszłość 44 Styczeń 2016 wyłączyć żelazko za pomocą pilota zdalnego sterowania firmy Trust. Urządzeniami tymi można też sterować korzystając z aplikacji zainstalowanej w smartfonie lub tablecie. Wystarczy zwykły router – Dostępne już rozwiązania można zaliczyć do trzech grup. Pierwszą stanowią proste urządzenia, składające się z kontrolera i urządzenia sterującego. Systemy takie charakteryzują się przystępną ceną i łatwą instalacją. Ich minusem jest jednak ograniczona funkcjonalność oraz skalowalność – uważa Szymon Wiśniewski, Pre-Sales Engineer w specjalizującej się w produkcji domowych routerów i urządzeń sieciowych niemieckiej firmie AVM. – Drugi rodzaj to średniej wielkości systemy, dające możliwość ich rozszerzenia, a przy tym nadal atrakcyjne cenowo dla przeciętnego użytkownika. Ostatnią kategorię stanowią kompleksowe systemy automatyki domowej. Te rozwiązania są skierowane już raczej do zamożnych fot.: Fotolia T erminem Smart Home, czyli inteligentny dom (mieszkanie), określa się potocznie systemy inteligentnego sterowania w budynkach mieszkalnych. Jednak w zasadzie brak precyzyjnej definicji, która pozwalałaby zakwalifikować określone technologie do tej kategorii. Pojęcie jest nieco intuicyjne, a skupia rozwiązania dotyczące inteligentnego zarządzania różnego rodzaju sprzętem, w tym oświetleniem w mieszkaniu. Przy czym systemy te świetnie odpowiadają na potrzeby konsumentów: komfortu, zwiększonego poczucia bezpieczeństwa, większej kontroli nad urządzeniami i oszczędności. – Najkrócej rzecz ujmując, użytkownik ma możliwość bezprzewodowo kontrolować oświetlenie, a także inne urządzenia elektryczne, jak rolety, dzwonki do drzwi, itp., dostosowując ich działanie do swoich potrzeb – wyjaśnia Piotr Malec, brand manager w gdyńskiej spółce K-Consult. – Siedząc wygodnie na kanapie (a nawet przebywając na innym kontynencie) w każdej chwili można, na przykład, włączyć oświetlenie w łazience czy Inwestycje konsumentów, a ich instalacja zwykle wymaga pomocy fachowców. Weźmy pod uwagę rozwiązanie średniej wielkości. Wystarczy tu router FRITZ!Box, który pełni także rolę serwera multimediów. Stwarza to zupełnie nowe możliwości obsługi wszelkich treści multimedialnych, czyli filmów, zdjęć, muzyki, oraz sterowania oświetleniem domowym, ogrzewaniem czy rozszerzaniem funkcjonalności typowego domofonu. Niektóre routery pozwalają na sterowanie urządzeniami elektrycznymi poprzez specjalne inteligentne gniazdka. Komunikacja odbywa się bezprzewodowo za pomocą standardu DECT, który charakteryzuje się dobrym zasięgiem oraz niskim zapotrzebowaniem na energię. Ogromne znaczenie ma fakt, iż DECT nie wchodzi w interakcje (nie zakłóca) ze standardem Wi-Fi. Systemy do zarządzania domem muszą odpowiadać potrzebom użytkowników Szymon Wiśniewski Ekologia i realne oszczędności Ciekawą funkcją jest zaawansowane programowanie gniazdka. Użytkownik ma do dyspozycji wiele trybów, łącznie z kalendarzem astronomicznym. Pozwala to, między innymi, na sterowanie gniazdkami na podstawie wschodów i zachodów Słońca. W praktyce oznacza to, na przykład, możliwość sterowania oświetleniem dekoracyjnym w okresie świąt Bożego Narodzenia. Inteligentne gniazdko FRITZ!DECT to nie tylko ekologia, ale i realne oszczędności w rachunkach za prąd. Można je bowiem tak zaprogramować, że automatycznie się wyłącza, gdy zużycie prądu spada, na przykład w ciągu trzech minut, poniżej ustalonej wcześniej wartości granicznej. Poza tym jest wyposażone w czujnik temperatury oraz watomierz, dzięki czemu dokładnie informuje o zużyciu energii elektrycznej i oblicza jej koszty. Ten sprzęt potrafi już naprawdę wiele, przykładowo wysłać e-mail. Można zatem wpisać własny adres w menu routera FRITZ!Box, włączyć pralkę oraz 46 Styczeń 2016 Coraz więcej producentów urządzeń technicznych oferuje rozwiązania określane jako inteligentne Piotr Malec funkcję Push w smartfonie i zająć się czymś innym. Urządzenie poinformuje nas o tym, że pralka zakończyła pranie. – Naturalnie, zjawisko dotyczy nie tylko energii elektrycznej – podkreśla Szymon Wiśniewski. – Inteligentne termostaty pozwalają również na sterowanie ogrzewaniem. Można więc zaprogramować system, aby po południu automatycznie podwyższał temperaturę w domu, a obniżał ją w określonych godzinach w ciągu dnia. Podobnie włączenie funkcji „urlop” pozwala jednym przyciskiem ustawić wybraną temperaturę, do jakiej mają być nagrzewane pomieszczenia podczas nieobecności domowników. Nowy wymiar Smart Home Popularyzacja urządzeń określanych jako inteligentne nastąpiła dzięki rozwojowi technologii bezprzewodowych w połączeniu z powszechną dostępnością do Internetu. To właśnie te czynniki nadały nowy wymiar rozwiązaniom Smart Home. Według badań IAB Polska, już prawie 80 proc. internautów korzysta z domowego Wi-Fi, a 70 proc. chce sterować urządzeniami za pomocą smartfona lub tabletu. Zwłaszcza, że wprowadzenie inteligentnego systemu sterującego rozmaitymi urządzeniami domowymi nie musi oznaczać wielkich inwestycji w zaawansowaną infrastrukturę. W wielu domach jest już przecież router – podstawa tegoż systemu. W tej sytuacji proste rozwiązanie można kupić za kilkaset złotych, a te bardziej zaawansowane – za kilka albo kilkanaście tysięcy. – Coraz więcej producentów urządzeń technicznych oferuje rozwiązania określane jako inteligentne – zwraca uwagę Piotr Malec. – W ostatnich latach byliśmy świadkami nieśmiałych prób wprowadzania takich urządzeń do sprzedaży. W najbliższej przyszłości mogą one stać się początkiem sukcesu dla wielu firm związanych z branżą. Wydaje się, że rok 2016 może być przełomowy. Ważne będzie przekonanie klientów, że to nie chwilowa fanaberia. Chodzi bowiem o wyposażenie, które poprawia nasze bezpieczeństwo czy pozwala na oszczędności w zużyciu energii. fot.: Archiwum INTELIGENTNY DOM WYWIAD Projekt sukcesja Rozmawiał Piotr Cegłowski 48 Styczeń 2016 Ludzie Grzegorz Ślak, prezes Akwawit-Polmos, Wratislavia-Bio i PZH Bartimpex, o potrzebie kształcenia wysoko wykwalifikowanych kadr oraz problemach z sukcesją w dużych polskich firmach W Polsce nie kształci się nie tylko do prawdziwego biznesu, ale również do innowacji 2016 Styczeń 49 WYWIAD Z GRZEGORZEM ŚLAKIEM Wiele uwagi poświęca pan ostatnio kwestii sukcesji w biznesie. Dlaczego? Obserwując znajomych, którzy prowadzą poważne firmy, z przykrością stwierdzam, że niewielu z nich zadbało o to, by odpowiednio przygotować swoich następców. Zwykle nie mają czasu, by osobiście zająć się dziećmi. Postawmy sprawę jasno – nawet najlepsza szkoła lub wysoko wykwalifikowana opiekunka nie jest w stanie zastąpić rodziców. Trzeba z nimi pracować od samego początku. Martwi mnie, gdy obserwuję rankingi najbogatszych Polaków i niezwykle rzadko dowiaduję się, że syn lub córka znakomitego przedsiębiorcy pracuje w jego firmie i szykuje się do przejęcia sterów. W USA i Europie Zachodniej wygląda to zupełnie inaczej. 50 Styczeń 2016 Grzegorz Ślak Zegarek Cartier, Rolex Pióra Montblanc Ubrania ceni krawiectwo miarowe, buty zamawia u szewca w Mediolanie Wypoczynek „W hiszpańskiej Marbelli czuję się jak u siebie w domu, rodzinom z małymi dziećmi polecam hotel Atlantis w Dubaju.” Kuchnia sushi Restauracja „SushiZushi” na ul. Żurawiej w Warszawie Samochód Porsche 911 4S oraz Audi A8 Hobby żużel, który komentuje w telewizji i pisze o nim książki, oraz piłka nożna. Rozważa przejęcie Śląska Wrocław, wzmocnienie drużyny i urentownienie zbudowanego na Euro 2012 stadionu, który – jak dotąd – przynosi tylko straty kryć – trzymam kciuki, by ta przygoda okazała się dla niego ciekawsza niż praca urzędnika państwowego, nawet w najbardziej interesującym kraju... Obecnie to pan decyduje o swoim rozkładzie zajęć i nie może narzekać na brak środków... Korzysta z tego mój młodszy syn, Hubert, co mnie bardzo cieszy. Ma dopiero 6 lat, ale zaprojektowałem już dla niego karierę. Przed rokiem zdecydowałem się wysłać go do szkoły brytyjskiej, ze względu na znakomity model tamtejszego szkolnictwa, który warto by wprowadzić także i u nas. Synek mówi dziś doskonale po angielsku, bez polskiego akcentu; zdarza się, że nawet mnie poprawia. Świetnie gra w szachy. Osiem razy w tygodniu trenuje – gra w tenisa, chodzimy razem na basen. Bardzo bym chciał, by rozpoczął fot.: Karolina Walawender Ma pan dwóch synów, więc kwestia sukcesji jest dla pana szczególnie ważna. Mój starszy syn Bartek, który skończył 21 lat i studiuje na Uniwersytecie Wrocławskim, jest niezwykle wręcz do mnie podobny. Znajomi żartują, że to moja kopia. Jego dzieciństwo przypadło na okres, gdy zaczynała się moja kariera managerska. Pomimo, że brakowało mi czasu, ale też pieniędzy, starałem się inspirować i wspierać jego zainteresowania – podobnie jak ja jest wielkim fanem futbolu i żużla, czyta takie same gazety... Kiedy miał 8 lat zabrałem go na finał Ligi Mistrzów. Mając 12 lat samodzielnie poleciał do Cambridge na kurs językowy. Ma znakomitą intuicję biznesową, jest rozważny i rozsądny, płynnie mówi po angielsku i niemiecku. Poważnie myśli o zostaniu dyplomatą, wybiera się na placówkę do Pakistanu, a ja namawiam go do zaangażowania w biznes. Współpracuje ze mną w funduszu HGBS Finanse SA, którego jestem akcjonariuszem i prezesem. Umówiliśmy się też, że w czasie wakacji stanie przy linii produkcyjnej w Akwawicie. Co tu Ludzie intensywną naukę hiszpańskiego. Jestem przekonany, że chcąc ukierunkować dziecko na sukces, trzeba podjąć z nim pracę bardzo wcześnie. Chciałbym tą ideą zarazić innych ludzi biznesu. Jeśli odpowiednio przygotujemy następców – firmy, którym poświęciliśmy większość życia, nie zostaną sprzedane. W życiu nie chodzi tylko o sukces i pieniądze, trzeba też umieć zrobić coś dla innych, zaczynając od własnych dzieci... Media niewiele uwagi poświęcają temu tematowi. Wielka szkoda. Ameryka dysponuje tak ogromnym potencjałem właśnie dzięki kolejnym świetnie przygotowanym pokoleniom, które dziedzicząc firmy, umiejętnie je rozwijały. Znam jeden taki przypadek. Blisko współpracowałem z nieżyjącym już Aleksandrem Gudzowatym, jednym z najwybitniejszych polskich przedsiębiorców, o którym zamierzam napisać książkę. Obecnie jestem związany biznesowo z Tomaszem Gudzowatym – światowej klasy fotografikiem. Ojciec i syn osiągnęli szczyty zawodowe. Uchylę rąbka tajemnicy – przez dłuższy czas pan Aleksander liczył na to, że syn zastąpi go na stanowisku szefa firmy, przygotował nawet dla niego biurko. Sukcesy artystyczne Tomasza spowodowały, że zmienił plany i zaczął go aktywnie wspierać. W tym przypadku mamy do czynienia z dziedziczeniem wielkości. Zdarza się też, że dziedziczy się nie określony talent, ale zdolność robienia rzeczy wielkich. Namawia pan również do zmian w systemie polskiej edukacji biznesowej. W Polsce nie kształci się nie tylko do prawdziwego biznesu, ale również do innowacji. A przecież motorem gospodarki są właśnie firmy innowacyjne. W dziedzinie biznesu akcyzowego, który mnie szczególnie interesuje, generalnie brakuje fachowców. Nikt ich tego nie uczy. W związku z tym sam prowadzę zajęcia dokształcające dla 11 specjalistów. Miałem to szczęście, że bank BPH, w którym pracowałem jako młody manager, wysłał mnie na niezwykle kosztowne studia MBA o charakterze finansowym do Preston w Anglii. Dało mi to więcej niż studia i doktorat. Do dziś korzystam z wiedzy, którą wtedy zdobyłem. Chętnie dzielę się wiedzą i namawiam do tego także innych managerów, zwłaszcza reprezentujących rzadkie specjalności. REKLAMA G WA R A N STAŁEJ CEC J A NY PRĄD JAK PRĄD, ALE W STAŁEJ CENIE. CZY LICZYŁEŚ KIEDYŚ, Z JAK WIELU SPRZĘTÓW KORZYSTASZ NA CO DZIEŃ W DOMU? Korzystaj z nich bez ograniczeń i nie obawiaj się zmian cen energii. Prąd jak prąd, ale w PGE otrzymasz gwarancję stałej ceny. Już teraz zadzwoń pod numer 422 222 222 lub wejdź na zapewniamyenergie.pl Szczegóły oferty, w tym dotyczące gwarancji ceny, zawarte są w regulaminie oferty, dostępnym na www.zapewniamyenergie.pl, www.gkpge.pl lub pod numerem telefonu 422 222 222. (Koszt połączenia według taryfy operatora). BOGATY JAK POLAK Magistrów różnych dziwnych uczelni wyższych, specjalistów od zarządzania i marketingu mamy w nadmiarze, brakuje zwyczajnie specjalistów – zawodowców Magistrów już mamy, potrzebujemy zawodowców W ciągu kilkunastu ostatnich lat udało się w Polsce zdecydowanie poprawić system edukacji i zwiększyć poziom wykształcenia społeczeństwa, budując solidny kapitał ludzki. Głównym problemem jest jednak struktura tego kapitału, wykazująca niedopasowanie do potrzeb rozwojowych gospodarki Roman Przasnyski W nowoczesnym społeczeństwie i gospodarce podstawową rolę odgrywa poziom wykształcenia, a więc to, co w głównej mierze decyduje o jakości i potencjale kapitału ludzkiego. W Polsce jego budowanie zaczęło się wraz z transformacją ustrojową od fundamentalnych zmian w systemie edukacji i jego gruntownej przebudowy, trwającej przez wiele lat i obejmującej modyfikacje niemal 52 Styczeń 2016 wszystkich jego elementów, od organizacyjnych, przez kwestie finansowania, do programowych. Ocena tego procesu i jego efektów, a także kierunków dalszych zmian może być z pewnością przedmiotem kontrowersji i dyskusji obejmującej wiele płaszczyzn. Z pragmatycznego punktu widzenia, biorącego pod uwagę szczególnie potrzeby gospodarki oraz konieczność jej rozwoju i zwiększania po- Ludzie Mamy duży potencjał, głównym problemem jest niedopasowanie struktury kapitału ludzkiego do potrzeb rozwojowych system edukacji jest w stanie z powodzeniem spełniać swoje zadania. Problem w tym, by były to zadania i cele odpowiednio postawione. Po drugie, jednym z istotnych czynników, który powoduje, że ustępujemy większości krajów pod względem poziomu rozwoju, innowacyjności czy konkurencyjności jest niedopasowanie struktury kapitału ludzkiego, a w szczególności struktury kwalifikacji i przygotowania zawodowego. W naszym systemie edukacji nastąpiła nadmierna koncentracja na szkolnictwie podstawowym i wyższym oraz ogólnym, przy jednoczesnym gorszym traktowaniu szkolnictwa zawodowego, zarówno na poziomie zasadniczych szkół zawodowych, jak i techników. Szkolnictwo wyższe z kolei bardziej nastawione jest na spełnienie ambicji i aspiracji młodzieży i jej rodziców, niż na rzeczywistych potrzebach i możliwościach gospodarki i rynku pracy. Aspiracje a poziom wykształcenia tencjału, głównie poprzez poprawę konkurencyjności, produktywności i innowacyjności, syntezę tej oceny można skwitować krótko: dokonaliśmy ogromnego postępu, mamy spory potencjał, głównym problemem jest niedopasowanie struktury kapitału ludzkiego zarówno do obecnych, jak i przyszłych potrzeb rozwojowych gospodarki i społeczeństwa. Rośnie współczynnik skolaryzacji Miarą postępu jest wzrost ogólnego poziomu wykształcenia Polaków, w tym w szczególności liczby osób z wyższym wykształceniem. Współczynnik skolaryzacji, mierzący udział liczby studentów w całej populacji osób uczących się w danym przedziale wieku, wzrósł w ciągu ostatnich dwudziestu lat z niecałych 10 do 41 proc. Miarą, czy bardziej symptomem potencjału może być fakt, że według badań Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów prowadzonych przez OECD, porównujących umiejętności uczniów w 34 krajach, polskie dzieci znajdują się w ścisłej europejskiej i światowej czołówce, wyprzedzając choćby swoich amerykańskich kolegów, a w Europie ustępują jedynie Holendrom, Estończykom i Finom. I to w warunkach, w których w Polsce statystycznie na jednego ucznia w systemie edukacji przypada około 7 tys. dolarów, gdy w USA ponad dwukrotnie więcej, a pod względem udziału wydatków na edukację w PKB zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie. Jednocześnie w Polsce zaledwie 6 proc. osób w wieku 25-34 lat ma wykształcenie podstawowe, gdy we Francji i Wielkiej Brytanii – ponad dwukrotnie więcej. Te porównania prowadzą do dwóch wniosków. Po pierwsze, mimo narzekań i licznych niedoskonałości, nasz To niedopasowanie przejawia się coraz wyraźniej w postaci wielu niekorzystnych zjawisk. Jednym z nich, najbardziej odczuwalnym dla absolwentów i widocznym gołym okiem, jest rozdźwięk między aspiracjami i formalnym poziomem wykształcenia a możliwościami zawodowymi. Chodzi tu nie tylko o poziom bezrobocia wśród młodych ludzi (w tym z wyższym wykształceniem), ale także o rodzaj pracy wykonywanej przez nich w pierwszych latach po zakończeniu nauki oraz poziom wynagrodzenia i ogólnej satysfakcji zawodowej. Nie trzeba sięgać do wyszukanych metod statystycznych, by przekonać się, ilu studentów i absolwentów znajduje zatrudnienie w gastronomii i handlu, a więc sektorach charakteryzujących się, z jednej strony, najniższymi wymogami kwalifikacyjnymi, a z drugiej – najniższymi średnimi płacami. 2016 Styczeń 53 BOGATY JAK POLAK Corporate Wellness Z achwianie równowagi pomiędzy życiem osobistym a zawodowym jest problemem nie tylko dla pracowników, ale i pracodawców. Ciągły stres i nadmiar obowiązków przyczyniają się do spadku efektywności kadry. Kluczowe jest, aby zaangażować pracownika na tyle, by pozostał lojalny i czuł się odpowiednio zmotywowany. Usługi Corporate Wellness są odpowiedzią na nowo powstałe potrzeby pracownicze na rynku pracy. Firma Care Solutions rozwija ten trend w Polsce od 2011 roku. Zauważamy bardzo duży wzrost świadomości pracodawców w tym obszarze. Najpopularniejsze są masaże biurowe. Jest to nie tylko chwila odprężenia i relaksu, ale także świadoma profilaktyka zdrowotna, którą można wdrożyć w firmie małym kosztem. Masaż w pracy redukuje stres, obniża ciśnienie oraz zmniejsza dolegliwości bólowe. Badania udowodniły, iż regularne korzystanie z masaży biurowych poprawia koncentrację i zdolności analityczne, zwiększa morale i dobre samopoczucie kadry. Warto pamiętać, że główną wartością biznesu są jego pracownicy – dbajmy o nich. l 54 Styczeń 2016 W przypadku sporej części bardziej ambitnych i upartych, pierwszym szczeblem kariery korporacyjnej i biurowej bywa bardzo często stanowisko w call center. Niedopasowanie ma wiele wymiarów, od struktury kwalifikacji i szukania miejsca na rynku pracy, jakości przygotowania do zawodu, po niedopasowanie terytorialne, które przy niskiej mobilności społeczeństwa sprzyja powstawaniu lokalnych napięć na rynku pracy. Jednocześnie od kilku lat ze strony przedsiębiorców i managerów słychać coraz głośniejsze narzekania na brak wykwalifikowanych pracowników i kandydatów do pracy, a w konsekwencji powstaje całkiem realne odczucie, że mimo wciąż sporego poziomu bezrobocia niełatwo zwiększać zatrudnienie w sposób adekwatny do potrzeb. Z tego też między innymi wynika niewielka skuteczność administracyjnych metod walki z bezrobociem i aktywizacji zawodowej poprzez zachęty oferowane pracodawcom za zatrudnianie młodych ludzi. Wydaje się, że pieniądze przeznaczane na te cele przyniosłyby znacznie większe efekty, gdyby zostały skierowane na dofinansowanie i rozwój szkolnictwa zawodowego, ukierunkowanego na potrzeby gospodarki. Preferencje zawodowe Sterowanie procesami społecznymi, między innymi w takich dziedzinach, jak edukacja, wybór kierunku kształcenia i zawodu, nie jest sprawą łatwą i mogącą przynieść szybkie efekty. Nie da się skutecznie wpływać ani na aspiracje, ani na decyzje życiowe młodych ludzi i ich rodziców metodami administracyjnymi. W grę mogą w tym zakresie wchodzić działania o „miękkim” charakterze, takie jak poradnictwo psychologiczne i zawodowe, zmiany świadomości i postrzegania pozycji społecznych, a także działania podejmowane przez pracodawców już na wczesnych etapach edukacji młodzieży. Na szczęście, choć jest to proces powolny i przebiegający z pewną bezwładnością, do głosu dochodzą także mechanizmy rynkowe. Ich działanie ilustruje choćby obserwacja wspomnianego wskaźnika skolaryzacji. Swój maksymalny poziom około 41 proc. osiągnął on w roku szkolnym 2009/2010 i od tego czasu systematycznie się obniża, sięgając 38 proc. w roku 2014/2015. Można się domyślać, że to wynik nie obniżania aspiracji, lecz kalkulacji młodych ludzi, uwzględniających sytuację na rynku pracy. Nieprzypadkowo w tym samym czasie zmieniać się zaczęły preferencje w zakresie wybieranego kierunku studiów. W ciągu ostatnich pięciu lat z 42,6 do 36,6 proc. zmniejszył się udział studiujących na kierunkach humanistyczno-społecznych na korzyść uczelni i kierunków o profilu technicznym, związanych z przemysłem i budownictwem. Podobne tendencje dają się wyraźnie zaobserwować także na poziomie niższym. Do 2010 roku ponad połowa gimnazjalistów wybierała licea ogólnokształcące. Od roku 2010/2011 te preferencje zaczęły zmieniać się na korzyść techników i zasadniczych szkół zawodowych. W ciągu ostatnich pięciu lat udział techników w uczniowskich wyborach zwiększył się z 34,8 do 37 proc., a w przypadku zawodówek – z 13,8 do 13,9 proc. Wykształcenie a rynek pracy Niezależnie od tych pozytywnych dostosowań wymuszanych przez rynek pracy, niezbędne jest programowe wspomaganie pożądanych zmian. Początkowo także koncentrowały się one w obszarze szkolnictwa wyższego, a jednym z przykładów takich działań było wprowadzenie w 2008 roku tzw. zamawianych kierunków studiów, Ludzie a więc preferowanych przez ministerstwo. Ich lista powstawała we współpracy z ekspertami i obejmowała dziedziny uznane za strategiczne dla rozwoju gospodarki. Preferencje te miały też wymiar materialny, na przykład w postaci stypendiów dla studentów. Podobny mechanizm można byłoby zastosować także w przypadku szkolnictwa zawodowego na niższych szczeblach. W tym przypadku sprawa jest o tyle trudniejsza, że na tym poziomie problemów do rozwiązania jest znacznie więcej. Chodzi zarówno o kwestie odpowiedniej kadry nauczycielskiej, która musi spełniać nie tylko wysokie wymogi dydaktyczne, ale także specjalistyczne w określonym zawodzie czy specjalizacji, jak również wyposażenia i finansowania szkół, wymagających znacznie większych nakładów niż szkolnictwo ogólnokształcące. Wreszcie pozostają do rozwiązania kwestie zharmonizowania profilów szkół z potrzebami przedsiębiorców i gospodarki oraz programowe, na które również znacznie większy niż do tej pory wpływ powinni mieć potencjalni pracodawcy. Istotne też jest przyjęcie odpowiedniego modelu szkolnictwa zawodowego. Mimo wspomnianych sukcesów w zakresie szkół podstawowych i wyższych, REKLAMA Do 2010 roku ponad połowa gimnazjalistów wybierała licea ogólnokształcące w tym przypadku celowe byłoby raczej skorzystanie z rozwiązań sprawdzonych za granicą, a przynajmniej uważna ich analiza i adaptacja do naszych potrzeb. Rodzime doświadczenia nie wydają się ani zbyt bogate, ani rokujące wielkiego powodzenia, szczególnie, że istotne byłoby wprzęgnięcie do procesu przygotowania zawodowego przedsiębiorców. W tym zakresie warto zwrócić uwagę na model stosowany w Niemczech, gdzie dużą rolę w programowaniu i organizowaniu szkolenia mają przedstawiciele przedsiębiorców, a także samo szkolenie przebiegać może w znacznym wymiarze w firmach i tylko częściowo w szkołach. Większy udział pracodawców w całym procesie organizacji szkolenia zawo- dowego podniósłby poziom przygotowania absolwentów do zawodu, jak i zapobiegałby sytuacji, w której mamy do czynienia z nadwyżkami w niektórych specjalnościach i niedoborami w innych. Krokiem w stronę korzystania z doświadczeń niemieckich było przyjęcie w sierpniu 2015 roku rozporządzenia umożliwiającego dualne kształcenie zawodowe w formie podpisywanej między uczniem a pracodawcą umowy o pracę w celu przygotowania do zawodu, lub zawieranej między dyrektorem szkoły a pracodawcą umowy o praktyczną naukę zawodu, obejmującą uczniów przyjmowanych przez pracodawcę. Wcześniej przyjęto także rozporządzenie dotyczące podstaw programowych dla kształcenia w nowych zawodach, przygotowane we współpracy z pracodawcami. To tylko niektóre z działań podejmowanych w roku szkolnym 2014/2015, ogłoszonym Rokiem Szkoły Zawodowców. Najważniejsze jest jednak to, by nie skończyło się na jednorazowej kampanii i by były one kontynuowane także w kolejnych latach, bo wciąż jesteśmy na początku drogi niwelowania niedopasowania systemu edukacji do potrzeb rozwojowych gospodarki. Forum Przemysłowe w Karpaczu Grzegorz W. Kołodko, były wicepremier i minister finansów, profesor, Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie Polska gospodarka w erze globalizacji Gospodarcza przyszłość Polski po roku 2020, polityka przemysłowa w czasach globalizacji, perspektywy rozwoju rynku energii w Europie, zarządzanie innowacjami, czy globalne koncerny są zagrożeniem dla krajowych producentów to tylko niektóre z tematów grudniowego Forum Przemysłowego w Karpaczu R ozpoczynając debatę „Gospodarcza przyszłość Polski po roku 2020. Co będzie napędzać rozwój, gdy wyschną europejskie źródła finansowania?” profesor Grzegorz W. Kołodko z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie podkreślił, że strategia rozwoju musi mierzyć w cele szersze niż wzrost PKB, bo znajdujemy się już w epoce popekabowskiej. Stwierdził, iż obecny rząd chce dokonywać zmian finansując je zadłużeniem publicznym, czego przykładem 56 Styczeń 2016 jest projekt 500 złotych na dziecko czy skrócenie wieku emerytalnego. Wyraził przekonanie, że Polska w 2017 roku wróci do ponownego deficytu budżetowego, co przyczyni się do pogorszenia klimatu inwestycyjnego w Polsce. Celem powinno być natomiast przyciąganie inwestycji. Według Kornela Morawieckiego, posła na Sejm, należy pamiętać, że przekonanie, iż im więcej się pracuje, tym więcej się posiada, to przestarzały paradygmat. Dziś dla gospodarki istotny jest rozwój fot.: Materiały prasowe Forum Paweł Piszczek Forum Przemysłowe w Karpaczu reforma samorządowa była niewątpliwie najlepszym sukcesem transformacji. Głównym mankamentem, z którym borykają się samorządy, jest kwestia niestabilnych dochodów. Zwrócił uwagę na to, że Dolny Śląsk jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się regionów w Europie Środkowo-Wschodniej i wyraził przekonanie, że tempo to należy utrzymać. Ponadto mocną stroną Dolnego Śląska jest reforma kształcenia zawodowego. W regionie powstały ośrodki kształcenia wyposażone w sprzęt najwyższej klasy. Zaletą Dolnego Śląska jest również położenie oraz bardzo dobra infrastruktura transportowa, która jest ciągle modernizowana, co spowoduje, że liczba inwestorów w przyszłości będzie zdecydowanie większa. Mocną stroną są również innowacje, na które przeznaczane są duże środki. Nauka, biznes i przychylność samorządów to trzy filary sukcesu gospodarczego tego regionu. Janusz Korwin-Mikke, publicysta i polityk, deputowany do Parlamentu Europejskiego Ile będzie kosztować energia Robert Gwiazdowski, adwokat, Gwiazdowski tax & legal Naszym potencjałem są zasoby surowcowe, których mamy dużo, ale nie potrafimy ich dobrze wykorzystać technologii i ulepszanie organizacji pracy, a nie jej ilość. Kolejny z uczestników dyskusji, Robert Gwiazdowski, adwokat z firmy Gwiazdowski tax & legal, powiedział, że powinniśmy najpierw zdecydować, jakie mamy aktywa i jak je możemy wykorzystać. Po pierwsze, leżymy w centrum Europy, najsilniejszego regionu gospodarczego. Naszym potencjałem są zasoby surowcowe, których mamy dużo, ale nie potrafimy ich dobrze wykorzystać. Ponadto jesteśmy w Europie jedynym miejscem, w którym po II wojnie światowej były dwa wyże demograficzne – to też jest naszym zasobem, ale niewykorzystywanym, bo ludzie wyjeżdżają. Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego, rozpoczął swoje wystąpienie od zaznaczenia, że Moderator debaty oksfordzkiej „Energia będzie tańsza czy droższa za 10 lat” Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący Rady Partnerów w EY Polska, przypomniał, że istotą debaty nie jest ustalenie, czy energia będzie tańsza, czy droższa, ale zaprezentowanie wszystkich możliwych argumentów przemawiających za lub przeciw tej tezie. Paneliści podzielili się na dwa zespoły: zwolenników tezy, iż energia za dziesięć lat będzie tańsza (Marek Kośnik, Mirosław Bieliński i Janusz Korwin-Mikke) oraz jej przeciwników (Krzysztof Kilian, Tomasz Chmal i Wojciech Myślecki). Jako pierwszy głos zabrał Marek Kośnik z firmy doradczej Bain & Company, który stwierdził, że energia będzie tańsza ze względu na rozwijającą się technologię. Przyczynią się do tego również: rozwój odnawialnych źródeł energii, które są coraz tańsze, a także innych 2016 Styczeń 57 Forum Przemysłowe w Karpaczu 58 Styczeń 2016 Europejskiej, ale za dziesięć lat jej nie będzie i wtedy ceny energii będą wolne i spadną. Polityk podkreślił, że w momencie uwolnienia gospodarki ceny energii zaczną spadać. Stwierdził jednocześnie, że również jego oponenci podzielają tę opinię, ale mówią przy tym, że rząd temu zapobiegnie dodając różne opłaty. Warto inwestować za granicą Mirosław Bieliński, partner Stilo Horizon, były prezes Energa SA Rozwój energetyki odnawialnej oparty jest na subsydiach, generuje zatem koszty, wymaga też dużych inwestycji w sieci Forum Przemysłowe w Karpaczu (18-20 grudnia 2015 roku) było miejscem szerokiej debaty o najważniejszych problemach przemysłu europejskiego. W swojej formule nawiązywało do Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju oraz do Forum Energetycznego, którego dziewięć edycji odbyło się w poprzednich latach. Głównym partnerem Forum było województwo dolnośląskie, a miastem-gospodarzem – Karpacz. Michał Dąbrowski, wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), otwierając debatę „Potrzeba czy ekstrawagancja – czy warto inwestować za granicą” powiedział, że Agencja oferuje dedykowane wsparcie eksportu w tych obszarach, które są ważne dla polskich przedsiębiorców. Dlatego powstały programy Go China, Go Africa, Go India. Podstawowym celem misji jest uwiarygodnienie partnera na rynku zagranicznym. Agencja wspiera tworzenie zintegrowanych grup eksporterów/ producentów pod kątem wybranego rynku. Na przykład, na rynku chińskim schemat ten sprawdza się bardzo dobrze i grupy wspierane przez mechanizmy rządowe i dedykowane projekty odnoszą sukcesy dużo częściej niż przedsiębiorcy działający na własną rękę. Janusz Komurkiewicz, członek zarządu FAKRO Sp. z o.o., powiedział, że aby osiągnąć sukces na rynku międzynarodowym każda firma musi odnieść sukces na rynku lokalnym, musi przekonać do siebie konsumentów w kraju. – My również sprzedajemy okna na rynku japońskim – mówił Komurkiewicz. – Uważam, że są bardziej zaawansowane pod względem technologicznym niż okna tam produkowane, są też tańsze, a mimo to Japończycy nadal kupują rodzime produkty. Należy zatem dbać o markę kraju, np. produkty Made in Japan czy Made in Germany są sprzedawane już na wstępie drożej tylko dlatego, że produkowane są właśnie w krajach o wyrobionej marce. fot.: Materiały prasowe Forum źródeł energii oraz spadek kosztów dystrybucji i magazynowania energii. Technologia zarządzania biznesami energetycznymi (niższe koszty operacyjne w wyniku większej automatyzacji) również wpłynie na spadek cen. Mirosław Bieliński, partner Stilo Horizon, powiedział, że – jego zdaniem – energia będzie tańsza ponieważ tanieją surowce energetyczne. Zaznaczył, iż nawet jeśli surowców będzie gdzieś lokalnie mniej, to rozwój technologii powoduje zwiększenie udziału OZE, spadek popytu na paliwa oraz wzrost efektywności. Zwrócił również uwagę na to, że energia w Polsce objęta jest akcyzą, a przecież nie jest ona postrzegana jako towar luksusowy i podkreślił, że zniesienie akcyzy wpłynęłoby na spadek cen. Krzysztof Kilian, niezależny doradca, przekonywał, że cena energii będzie rosnąć w wyniku wydarzeń, jakie mają miejsce w Polsce i za granicą, takich jak m.in. wojna hybrydowa i terroryzm, mogących powodować reglamentację energii. Z kolei Tomasz Chmal, adwokat w White & Case P. Pietkiewicz, M. Studniarek i Wspólnicy Kancelarii Prawnej sp.k., podkreślił, iż wiara w technologię wydaje się dość miałka. Rozwój energetyki odnawialnej jest oparty na subsydiach, generuje zatem koszty, wymaga też dużych inwestycji w sieci. Regulacje klimatyczne będą coraz ostrzejsze, tendencję tę widać już w polityce europejskiej. Będą one niekorzystnie wpływały na ceny energii do 2025 roku. Wojciech Myślecki, doradca w Banku Zachodnim WBK SA, wyraził przekonanie, że szczególnie wzrośnie cena energii dla odbiorcy końcowego. Jego zdaniem, już dziś widać, że na cenę dla odbiorcy końcowego składa się wiele czynników, które wpływają na wzrost cen, w tym nieudolność i imposybilizm. Janusz Korwin-Mikke, deputowany do Parlamentu Europejskiego, wyraził przekonanie, iż dzisiaj ludzie sobie nie wyobrażają, że może nie być Unii WYWIAD Berło i perły Bogusław Kott, prezes rady nadzorczej Banku Millennium, o projektach CSR, swojej roli w banku i fotografii Rozmawiał Piotr Cegłowski 60 Styczeń 2016 Ludzie fot.: Archiwum Bank Millennium w dziedzinie społecznej odpowiedzialności biznesu od wielu lat koncentruje się na szeroko rozumianej sztuce, ale też pomocy młodym artystom. Istotnie, choć warto zastrzec, że nie jesteśmy w stanie wesprzeć wszystkich, którzy o taką pomoc aplikują. Nasza strategia zakłada angażowanie się w poważne, długofalowe projekty z renomowanymi partnerami. Taki charakter miał konkurs na najlepsze dyplomy Akademii Sztuk Pięknych, którego współorganizowaliśmy 9 edycji. Selekcji uzdolnionych, młodych twórców dokonywali rektorzy poszczególnych uczelni, wystawiając swoje reprezentacje. Finalistów wyłaniało jury, w skład którego wchodzili wybitni artyści. Najlepsze prace można było obejrzeć na finałowej wystawie w warszawskim Muzeum Plakatu, której towarzyszył starannie opracowany katalog. Dodatkowo fundowaliśmy roczne stypendia dla zwycięzców, a po roku organizowaliśmy ich indywidualną wystawę. Byli wśród nich dziś już dobrze znani Łukasz Huculak i Iwona Cur. Dużą wagę gatunkową ma nagroda „Złote Berło”. Bank jest jej fundatorem już od 16 lat. To nagroda, którą zostali uhonorowani wybitni twórcy, reprezentujący różne dziedziny kultury. Ma ona charakter podsumowujący i stanowi wyraz uznania dla ich osiągnięć. Pierwszym laureatem nagrody był Jerzy Giedroyć, z którym miałem przyjemność spędzić cały dzień w słynnym ośrodku w podparyskim Maison-Laffitte. To była ciekawa dyskusja, podczas której dowiedziałem się, że „Złote Berło” to jedyna polska nagroda, jaką Redaktor zdecydował się przyjąć, ponieważ jej fundatorem nie jest państwo, tylko prywatna organizacja. Bogusław Kott Absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego SGPiS, wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów, specjalista w zakresie finansowania handlu zagranicznego. Jest współzałożycielem i współorganizatorem Banku Millennium SA i od czasu jego powstania w roku 1989 do 24 października 2013 roku był jego prezesem. Obecnie pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Banku Millennium. Nasza strategia zakłada angażowanie się w poważne, długofalowe projekty z renomowanymi partnerami Przez wiele lat funkcjonowały też „Perły Millennium”. Także i one pokazują, jak ważna jest dla nas jakość przedsięwzięć, które wspieramy. Pierwszym wydarzeniem cyklu „Perły Millennium” była produkcja, zrealizowanego przez Łukasza Barczyka dla Teatru Telewizji, spektaklu „Hamlet” Williama Szekspira w unikalnych plenerach kopalni soli w Wieliczce. Później była zarówno klasyka, jak i spektakle współczesne, w tym Sławomira Mrożka, który został również laureatem „Złotego Berła”. Warto wspomnieć też koncert Basi Trzetrzelewskiej z zespołem Matt Bianco oraz spektakl „Cafe Sułtan”, poświęcony pamięci Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Wśród beneficjentów współpracy z bankiem są też muzea. Tak, a dokładnie ich działalność wystawiennicza, bo z zasady wspieramy działalność twórczą tych instytucji, a nie je same. Na tych zasadach opiera się nasza współpraca z Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym (prezentacja dorobku tej Kolonii Artystycznej) czy z Muzeum Narodowym w Gdańsku, m.in. przy organizacji wyjątkowej prezentacji włoskiego malarstwa renesansowego z kolekcji Brukenthala w rumuńskim Sybinie. Na marginesie – gorąco polecam wizytę w tym mieście, gdzie zobaczyć można niebywale bogaty zbiór malarstwa flamandzkiego, holenderskiego i włoskiego. Bardzo cenną kolekcję posiada też Banco Comercial Português, czyli największy akcjonariusz Banku Millennium. Ten zbiór powstał w nietypowy sposób. BCP rozrastał się m.in. dzięki akwizycji mniejszych, lokalnych banków rodzinnych, które wśród aktywów miały dzieła sztuki portugalskiej – obrazy, rzeźby, kobierce 2016 Styczeń 61 i meble – przede wszystkim z XVIII i XIX wieku. Bank zaprezentował je na wystawie, która była pokazywana w całej Portugalii, a jej sukces skłonił go do przygotowania kolejnych wystaw. Warto też wspomnieć o „własnym” muzeum archeologicznym BCP, które mieści się w budynku centrali banku w Lizbonie, przy reprezentacyjnej Rua Augusta. Za to w Kazimierzu nad Wisłą, którego Kolonię Artystyczną bank wspiera od lat, Millennium nie ma nawet oddziału... To prawda, ale przecież kartą Millennium można płacić prawie wszędzie. Kazimierz jest miejscem magicznym. Byliśmy przez wiele lat związani z organizowanym tam festiwalem 62 Styczeń 2016 Fotografia to dla mnie coś więcej niż hobby – ukończyłem studia doktoranckie w tej dziedzinie na warszawskiej ASP filmowym, nadal współpracujemy z Muzeum Nadwiślańskim. Efekty tej współpracy pozostawiły ślad w polskiej kulturze. Szczególnie ważna była wystawa malarzy polskich pochodzenia żydowskiego z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego „W Kazimierzu Wisła mówiła do nich po żydowsku”. Poruszająca była ubiegłoroczna prezentacja prac Chaima Goldberga, malarza pochodzenia żydowskiego, któremu udało się przetrwać wojnę. Choć mieszkał w USA, to jednak ciągle wracał w swych dziełach do przedwojennego Kazimierza, portretując miasteczko i jego mieszkańców z fotograficzną dokładnością. Bardzo ciekawy jest dorobek współczesnych twórców mieszkających w Kazimierzu, którym też się interesujemy. fot.: Bogusław Kott WYWIAD Z BOGUSŁAWEM KOTTEM Ludzie Bogusław Kott Efektem wielu podróży Bogusława Kotta są tysiące zdjęć prezentowanych potem na licznych wystawach Sprawami, o których rozmawiamy, zajmuje się Fundacja Banku Millennium „Inspiruje nas życie”... Jest ona kontynuatorką powołanej w roku 1990 fundacji „Bliżej Europy”. W początkowym okresie koncentrowała się na tworzeniu standardów nowoczesnego rynku finansowego w Polsce oraz wspieraniu międzynarodowej wymiany doświadczeń. W 2011 roku podjęliśmy decyzję o rozszerzeniu celów fundacji o działania CSR. Chcieliśmy też stworzyć platformę aktywności społecznej pracowników naszego banku. Sztuka to dziedzina szczególnie dla pana ważna. Jest pan nie tylko bankowcem, ale też uznanym fotografikiem, autorem kilku albumów. Miło mi, że pan o tym wspomina. Fotografia to dla mnie coś więcej niż hobby – ukończyłem studia doktoranckie w tej dziedzinie na warszawskiej ASP. Sporo podróżuję, zawsze mam pod ręką aparat. Jestem zaprzeczeniem kolekcjonera – nie lubię się otaczać przedmiotami – jednak wieszam na ścianach fotografie. Choć mogę powiedzieć o sobie, że bank wypełnia mi życie prawie w całości, to dzięki fotografii mogłem znaleźć swój własny kawałek świata. Dwa lata temu zdecydował się pan zrezygnować z zarządzania operacyjnego na rzecz funkcji nadzorczych. Dlaczego? Wypoczynek aktywny, na jachcie. Ostatnio żeglował po Morzu Śródziemnym. Lubi powroty do Lizbony, którą odwiedza często służbowo Kuchnia „Domowa, mojej żony. Lubię też kuchnie narodowe: chińską, grecką, gruzińską.” Restauracja „Czasem zaglądam do restauracji chińskiej Bliss na Mariensztacie.” Samochód „Doceniam funkcjonalność i stylistykę wielu marek, ale jak na razie podzielam pogląd ze starej maksymy, mówiącej, że najlepszy jest służbowy.” Hobby fotografia. „Nie kolekcjonuję niczego, w muzeach jest tyle pięknych przedmiotów.” Pewien pastor anglikański z Portugalii powiedział mi kiedyś: każdy musi kiedyś odejść, oby nie za późno. Zapamiętałem te słowa i pomogły mi one podjąć decyzję, by stanąć z boku i pozwolić działać przedstawicielom nowego, dynamicznego pokolenia bankowców. Nie wtrącam się do bieżącego zarządzania bankiem, moja rola polega na poszerzaniu horyzontu, tworzeniu wizji długoterminowych. Jeszcze do niedawna – jak każdy aktywny manager – działałem pod presją przysłowiowego końca kwartału... Świetnie rozumiem związane z tym ograniczenia. Obecnie jestem członkiem kilku komitetów rady nadzorczej, m.in. personalnego, w którym odpowiadam za ocenę zarządu, oraz komitetu audytu wewnętrznego i nowego, utworzonego komitetu ryzyka. 2016 Styczeń 63 HUMAN RESOURCES Wyższy stopień wtajemniczenia Studia podyplomowe Executive Master of Business Administration (EMBA) są jednymi z najbardziej prestiżowych i rozpoznawalnych na świecie dowodów na kwalifikacje managerskie ludzi biznesu i kadry kierowniczej wyższego szczebla D owodu na najwyższe kwalifikacje w zarządzaniu uzyskać nie jest łatwo. EMBA wymaga nie tylko minimalnego doświadczenia zawodowego, ale także praktyki w zarządzaniu, co powoduje, że średnia wieku uczestników waha się w przedziale 30-40 lat. Co ważne, studia tego typu można ukończyć nie biorąc urlopu z pracy, nawet jeśli jest się zatrudnionym na pełny etat. Trwają krócej niż tradycyjne kursy MBA, bo 15-18 miesięcy, a efektem nauki jest nie tylko pozyskanie wiedzy w konkretnych dziedzinach, jak zarządzanie finansami, marketing, zasoby ludzkie czy PR, ale też uzyskanie kompleksowego spojrzenia na zarządzanie. Coraz ważniejszym elementem EMBA jest też świadomy własny rozwój i coaching. Zupełnie inaczej jest na wiedeńskiej WU Executive Academy (WU EA), najlepszej w tym obszarze uczelni w Europie Środkowo-Wschodniej i najwyżej notowanej spośród nich w rankingu „FT” (44. miejsce). W jej przypadku aż 68 proc. uczestników pochodzi spoza Austrii, głównie z Rosji (12 proc.), ale też z Niemiec i Słowacji (po 6 proc.) oraz USA (5 proc.). Szkoda jedynie, że z Polski jest tylko 2 proc. studiujących. Kto się decyduje na EMBA? Najczęściej pracownicy zakładów produkcyjnych, firm teleinformatycznych oraz finansowo-ubezpieczeniowych Gdzie studiować Executive MBA powinni wybierać ci z managerów, którzy wiedzą, czego konkretnie nie wiedzą 64 Studia nie należą do tanich (kosztują od 30 tys. euro w górę), więc decydując się na określoną uczelnię dobrze jest skorzystać z rankingów EMBA publikowanych każdego roku przez „Financial Times” czy „The Economist”. W czołówce najwięcej jest uczelni amerykańskich, ale niemal wszystkie europejskie organizują je we współpracy z amerykańskimi liderami, co przyczynia się do wyrównania poziomu. W Polsce sporo uczelni oferuje EMBA, ale w pierwszej setce tegorocznego rankingu „FT” jest tylko jedna – Akademia Leona Koźmińskiego – i to na dość odległej, 61. pozycji. Słabością studiów EMBA w polskiej wersji jest generalnie to, że decydują się na nie głównie Polacy, co istotnie ogranicza ich międzynarodowy charakter. Styczeń 2016 Rok temu Wirtschaftsuniversität Wien przeniósł swoją siedzibę na tereny odkupione od Messe Wien, niedaleko Prateru. Inwestycja ta, w wysokości ok. 0,5 mld euro, została w znacznej części sfinansowana z dotacji unijnych fot.: Materiały prasowe Wojciech Gryciuk Ludzie (po 13 proc.), a także energetycznych (12 proc.). Aż 20 proc. spośród nich to przedstawiciele marketingu i sprzedaży, po 18 proc. było członkami zarządu albo osobami odpowiedzialnymi za działania operacyjne, a 13 proc. odpowiadało za finanse lub księgowość. Tegoroczny wiedeński kurs EMBA ma jeszcze bardziej międzynarodowy charakter, bo biorą w nim udział 43 osoby z 19 krajów całego świata, w tym jeden Polak – Rafał Mosionek, członek zarządu rumuńskiego towarzystwa ubezpieczeniowego Omniasig, należącego do Vienna Insurance Group. Wirtschaftsuniversität Wien WU EA jest częścią największej uczelni ekonomicznej w Europie – Wirtschaftsuniversität Wien. To austriacka wyższa szkoła państwowa, na której w sumie studiuje około 23 tys. osób, w tym ponad 6 tys. cudzoziemców. Nauka jest bezpłatna, tylko osoby spoza Austrii uiszczają niewielką opłatę administracyjną, w wysokości 300 euro rocznie. Mimo to Polaków jest tam niewielu – w 2014 roku studiowało ich około 150, znacznie mniej niż np. Bułgarów, Węgrów i Słowaków. Silną stroną Wirtschaftsuniversität Wien jest to, że wypracował wiele innowacyjnych metod kształcenia. Należą do nich specjalistyczne warsztaty, pozornie bardzo luźno powiązane z biznesem, które pozwalają rozwinąć cechy przywódcze Uczelnia ma bardzo dobre notowania w Europie, nic więc dziwnego, że od dawna oferuje kursy MBA, a od 2000 r. także EMBA. Te ostatnie, organizowane pod nazwą Global EMBA we współpracy z Carlson School of Management na amerykańskim Uniwersytecie Minnesota, są, rzecz jasna, prowadzone po angielsku. Co ważne, od 2014 roku WU EA jako jedna z niewielu uczelni na świecie i jedyna w regionie DACH (Niemcy, Austria, Szwajcaria) może pochwalić się aż trzema akredytacjami w zakresie EMBA, które są miernikiem poziomu nauczania: AACSB, AMBA i EQUIS. Studia trwają 18 miesięcy i są podzielone na 14 modułów, z których 10 odbywa się co miesiąc w Wiedniu przez cztery dni z rzędu (od czwartku do niedzieli), a cztery na co najmniej 10-dniowych sesjach wyjazdowych w Rosji, Chinach, Indiach i USA. Średnia wieku uczestników to 37 lat, staż pracy – 13 lat, przy czym na stanowisku kierowniczym – 7, no i przeważają mężczyźni – 70 proc. Dlaczego warto ukończyć EMBA? Z danych gromadzonych przez WU EA wynika, że alumni w ciągu trzech lat od ukończenia kursów dostają bardzo ciekawe propozycje zmiany pracy, a ich wynagrodzenie wzrasta średnio o 35 proc. Udział w zajęciach kosztuje niemało, bo 42 tys. euro, a od przyszłego roku będzie jeszcze drożej – 45 tys. euro. Rafał Mosionek podkreśla, że jednym z powodów jest to, iż zajęcia są prowadzone niezwykle profesjonalnie. W jednych z ostatnich, które były poświęcone kwestii zanieczyszczania środowiska, omówiono m.in. model biznesowy Tesli, znanego amerykańskiego producenta samochodów elektrycznych. W zajęciach brało udział trzech wykładowców z WU oraz zaproszony ekspert z amerykańskiego uniwersytetu w Berkeley, a także opiekun naukowy kursu, który kontroluje przebieg i realizację programu zajęć. 2016 Styczeń 65 KARIERA Manager do zadań specjalnych To fachowcy najwyższej klasy, dla których stała praca to marazm i rutyna. Napędzają ich trudne wyzwania Dorota Czerwińska Kto idzie tą drogą W poszukiwaniu zleceń najważniejsze są kontakty osobiste i rekomendacje 66 Najczęściej taką drogę kariery wybierają managerowie zmęczeni pracą w korporacjach, szukający większej niezależności. – Wiele razy u byłych pracodawców mieli okazję działać trochę jak interimowie. Byli oddelegowywani na określony czas, na przykład do uruchomienia filii na zagranicznych rynkach. Drugą grupą są byli właściciele firm, którzy stworzyli je, odnieśli sukces, potem sprzedali, a nie chcieli wracać do pracy na etacie – opowiada Monika Buchajska-Wróbel, wiceprezes Stowarzyszenia Interim Managers (SIM). Są też tacy, którzy po prostu stracili stałą posadę. Wszak interim management rozwinął się w Wiel- Styczeń 2016 kiej Brytanii właśnie w czasie, gdy największe firmy przeprowadzały grupowe zwolnienia. – Podczas outplacementu rekomendujemy takie zajęcie niektórym managerom. Potrzebne są do tego pewne predyspozycje osobowościowe: otwartość na zmiany, duże zdolności komunikacyjne i interpersonalne. Dlatego wspólnie z managerem zastanawiamy się, czy to dla niego odpowiedni sposób działania. Bo to musi być świadoma decyzja poparta wiedzą o szansach i zagrożeniach w tej profesji – informuje Magdalena Kołodkiewicz, konsultant i coach z firmy doradczej Lee Hecht Harrison DBM Polska. Interim powinien też być zorientowany na cel i wyniki, przedsiębiorczy, operatywny, niezależny, działać szybko i intensywnie. No i mieć umiejętności networkingowe. – W poszukiwaniu kolejnych zleceń najważniejsze są kontakty osobiste i rekomendacje. Interim manager z każdym kontraktem wyrabia sobie markę, którą musi potem promować w środowisku biznesowym – zauważa Magdalena Kołodkiewicz. Takie czasy Urszula Dziewit-Gontowska, interim manager i członek Rady Dyrektorów SIM, uważa, że do decyzji o pracy projektowej się dojrzewa. Trzeba zrozumieć, że etat nie jest najlepszym pomysłem fot.: Archiwum M ają wieloletnie doświadczenie i ekspercką wiedzę, więc są wybawieniem dla firm, które nie chcą (lub nie mogą) do konkretnego zadania wykorzystać etatowych ludzi. Bo idea interim managementu, czyli zarządzania czasowego, jest taka: wynajęty manager przez 6-18 miesięcy (bardzo rzadko dłużej) robi swoje, a potem wychodzi z firmy. Koncentruje się na zadaniu, nie jest uwikłany w relacje z zarządem i pracownikami. Łatwiej mu więc podejmować decyzje niepopularne, ale konieczne dla rozwoju przedsiębiorstwa. Ludzie na karierę zawodową, bo daje złudne poczucie bezpieczeństwa. – Do tego dochodzi mało satysfakcjonująca relacja na linii pracodawca-pracobiorca, gdzie ten drugi w zasadzie jest petentem. Dojrzewanie do roli interima to lata zbierania doświadczeń zawodowych, którymi można się dzielić, bo transfer wiedzy to jeden z filarów tej pracy – mówi Urszula Dziewit-Gontowska. Marcin Suchar, interim IT manager, może pochwalić się 20-letnim doświadczeniem w branży i choć od ponad 12 lat pracuje na kontraktach, to do wyższej formy, jak nazywa interim management, dojrzał dopiero sześć lat temu. Zrealizował w sumie ponad 30 projektów w Polsce i Europie dla firm telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, energetycznych, przemysłowych, militarnych i dla administracji państwowej. – Praca interima jest bardzo intensywna, dlatego cenię sobie przerwy między kolejnymi projektami. Zdarza się, że są nawet półroczne. Wyjeżdżam gdzieś daleko i odpoczywam. Szkolę się i zdobywam kolejne kwalifikacje. Po takim czasie mam głód pracy. Ale taki tryb wymaga przeorganizowania życia i zabezpieczenia finansowego na czas bez dochodów – przyznaje Marcin Suchar. Urszula Dziewit-Gontowska potwierdza, że interim manager musi stale się rozwijać i być aktywnym. – Dlatego w najbliższych planach mam szkolenie coaching LMI – Efektywność osobista. Negocjuję z firmą sprawę przedsięwzięcia, które prawdopodobnie zacznie się w lutym i potrwa około ośmiu miesięcy. To firma rodzinna z sektora MŚP i potrzebuje wsparcia w procesie sukcesji. Od kilku miesięcy koordynuję także prace organizacyjne Centrum Diagnozy i Rozwoju Kompetencji – to projekt prężnie działającej na rynku zaawansowanych usług HR firmy doradztwa personalnego Inventa – wylicza Urszula Dziewit-Gontowska. Polska i świat Monika Buchajska-Wróbel wiceprezes Stowarzyszenia Interim Managers (SIM) Marcin Suchar interim IT manager Dojrzewanie do roli interima to lata zbierania doświadczeń zawodowych Najczęściej firmy zatrudniają interim managera, gdy potrzebują określonych kompetencji, muszą wdrożyć zmiany lub nowe projekty. Coraz częściej pojawiają się też oferty pracy „na zastępstwo”. Jak szacuje SIM, regularnie w formule interim management pracuje w Polsce 400-500 osób. Dla porównania: w Wielkiej Brytanii (dane The Institute of Interim Management z 2013 roku) jest około 24 tys. interim managerów, a w Niemczech około 3 tysięcy. – Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce jest to rozwiązanie stosunkowo nowe, a w krajach zachodnich znane od lat 60. ubiegłego wieku – wyjaśnia Monika Buchajska-Wróbel. W Polsce, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, po interimów najczęściej sięgają firmy produkcyjne świadczące usługi dla firm oraz sektor nowoczesnych technologii. Podobne są też dziedziny, których najczęściej dotyczą projekty czasowe w firmach: zarządzanie, HR, finanse, operacje, produkcja, logistyka i łańcuch dostaw, sprzedaż i marketing. – Znacząca różnica dotyczy sektora publicznego. W Wielkiej Brytanii przy pomocy interimów realizuje on 31 proc. projektów. W Polsce praktycznie jeszcze nie korzysta z ich usług – informuje wiceprezes SIM. Z danych Inventy, partnera strategicznego SIM, wynika, że w Polsce siedmiu na dziesieciu managerów szukających zatrudnienia deklaruje gotowość podjęcia projektów czasowych. Możliwości też jest więcej. Kiedyś z takiego rozwiązania korzystały głównie korporacje, dziś coraz częściej są to firmy polskie, nierzadko rodzinne. – Zatrudnianie interimów to trend światowy. Kurczy się rynek pracy, a zapotrzebowanie na kompetencje zmienia się tak szybko, że można je zaspokoić głównie projektowo. Dlatego podpowiadam, by powoli oswajać się z pracą w trybie czasowym – podsumowuje Urszula Dziewit-Gontowska. 2016 Styczeń 67 KAPITAŁ INTELEKTUALNY Jak mieć wszystko nie mając nic Facebook sam nie tworzy żadnego kontentu, Airbnb nie ma ani jednego hotelu, Uber taksówki, a Alibaba magazynu. A mimo to firmy te stały się światowymi liderami branż, w których działają W nia w organizacji przedsiębiorstwa. To wszystkie systemy informatyczne, z jakich firma korzysta, infrastruktura przedsiębiorstwa i jego kultura organizacyjna, strategia biznesowa, patenty, licencje, majątkowe prawa autorskie, itp. Kapitał relacyjny to z kolei potencjał wpływu firmy na otoczenie biznesowe, w tym w szczególności wartościowość posiadanych przez firmę kontaktów z interesariuszami, klientami czy dostawcami. To właśnie zgrabne połączenie i wykorzystanie trzech powyższych komponentów zadecydowało o tym, że takie firmy, jak Facebook, Airbnb, Uber czy Alibaba odniosły biznesowy sukces na rynku. Biznesowe know-how, innowacyjne pomysły, wiedza o rynku i zdolności prognostyczne, a także swego rodzaju wizjonerstwo biznesowe są w stanie przesądzić o tym, że firmy nie muszą wcale FOT.: XXXXXXXXXX, XXXXXXXXXXX Cloud Technologies to polski przykład efetktywnego wykorzystania kapitału intelektualnego czym tkwią źródła ich sukcesu? Odpowiedź jest prosta – w ich kapitale intelektualnym. W przypadku spółek nowych technologii to właśnie on stanowi windę do sukcesu i potrafi zastąpić tradycyjną infrastrukturę. Kapitał intelektualny to dość nowe pojęcie, które gości w języku biznesowym i teorii zarządzania dopiero od niedawna. Składają się na nie trzy warstwy: kapitał ludzki, kapitał technologiczno-strukturalny oraz kapitał relacyjny. Kapitał ludzki to przede wszystkim dostęp do wykwalifikowanych kadr, ich umiejętności i kompetencje, wykształcenie i doświadczenie. Kapitał technologiczno-strukturalny to całokształt narzędzi i innowacyjnych technologii, jakimi dysponuje firma oraz sposób ich wykorzysta- fot.: Materiały prasowe firm Wojciech Gryciuk 68 Styczeń 2016 IT posiadać rozbudowanych struktur czy gigantycznego kapitału finansowego, żeby móc zawojować rynek. Wszystko tkwi bowiem w głowie CEO. Największy na świecie portal społecznościowy Chociaż Mark Zuckerberg jest znany przede wszystkim z tego, że jest właścicielem Facebooka, charakter jego pracy lepiej oddaje termin Chief Big Data Officer w największej firmie medialnej świata, która imponuje tempem i ilością generowanych na niej danych, mimo że żadne z nich nie są wytwarzane przez nią samą. Firmie, która nie mając nic, dzięki kapitałowi intelektualnemu Zuckerberga stworzyła od podstaw gigantyczne imperium, warte dziś ponad 308 miliardów dolarów. To więcej, niż wycena General Electrics, gigantycznego koncernu, który swymi korzeniami sięga czasów wynalazcy żarówki, Thomasa Alvy Edisona. Według najnowszych badań DOMO, tylko w ciągu 1 minuty na Facebooku jest zalajkowanych ponad 4 mln postów. Załóżmy, że każdy z nich jest dziełem jednego internauty. To oznacza, że potencjalni reklamodawcy co minutę otrzymują kolejne puzzle do swojej marketingowej układanki cyfrowego profilu Podstawą sukcesu coraz większej liczby firm, które w krótkim czasie zostały światowymi liderami, jest kapitał intelektualny internauty, pozwalającej im odgadnąć, kim jest i co lubi użytkownik X. Facebook gromadzi i przetwarza dane o ponad miliardzie użytkowników na całym świecie. Co więcej, to sami użytkownicy w pełni dobrowolnie godzą się na przetwarzanie ich danych osobowych przez portal Zuckerberga, a przede wszystkim sami dzielą się ze światem – niekiedy aż za często – każdym strzępkiem informacji ze swojego życia. To przejaw relacyjnego kapitału intelektualnego Zuckerberga. Na zewnątrz teoretycznie wszystko wygląda dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo baza użytkowników portalu Zuckerberga rośnie z roku na rok. Statystycznie na Facebooku przesiaduje dziennie ok. 936 mln użytkowników, a to fenomen w skali świata i niewyobrażalny zasób danych, które można zmonetyzować. Stąd reklamowe działania, za których prowadzenie wziął się Facebook. Mając do dyspozycji tak olbrzymie połacie wiedzy o użytkownikach, ich preferencjach, gustach i zachowaniach biznesowym samobójstwem byłoby nie zrobić z tego użytku i nie zmonetyzować tej wiedzy. Z pozoru pozycji Facebooka nic dzisiaj nie zagraża. Jednak takie samo „nic” nie zagrażało kiedyś pozycji MySpace. Do czasu, aż skończyła się koniunktura i wszystko się posypało. Na Facebooku jeszcze się nie sypie, jednak coraz wyraźniej widać, że kolos Zuckerberga ma gliniane nogi. Marki zmagają się bowiem z odpływem fanów i lajków. Według analiz Sotrendera, problem jest poważny. Z ponad 12 tys. przebadanych stron statystyczny fanpage marki na fejsie traci dziś ok. 30 lajków dziennie, ale już co czwarty notuje ponad 230 „odlajkowań”. Z kolei według badań serwisu Socialbakers, tylko w listopadzie zeszłego roku w Stanach Zjednoczonych popularny „f” stracił 6 mln odwiedzających. To oznacza ponad 4-procentowy spadek w skali miesiąca. Sporo. Tajemnicą poliszynela jest to, że marki migrują dziś do „względnie nowych” 2016 Styczeń 69 KAPITAŁ INTELEKTUALNY Hotelowy gigant Brian Chesky, Nathan Blecharczyk i Joe Gebbia to trzej ojcowie sukcesu Airbnb i propagatorzy nowoczesnej turystyki, którzy podbili globalny rynek hotelarstwa nie posiadając żadnego hotelu. Airbnb umożliwia użytkownikom krótkoterminowy wynajem: łódek, jachtów, pokoi, mieszkań, domów, na zamkach skończywszy. W błyskawicznym tempie biznes trzech Amerykanów stał się realnym zagrożeniem dla największych sieci hotelowych świata, mimo że żaden z nich w branży hotelarskiej nigdy wcześniej nie pracował. Dziś wycena ich startupu, który przeistoczył się w najszybciej rosnący serwis hotelowy w skali globu, przebija nawet takich wyjadaczy tego rynku, jak Marriott, Holiday Inn czy InterContinental. Airbnb osiągnął zawrotną wycenę rynkową: ponad 25 mld dolarów. Jak na startup założony w 2008 roku i nie dysponujący żadnymi nieruchomościami tak wówczas, jak i obecnie – to niezły wynik. Kapitał intelektualny, który wykorzystali Chesky, Blecharczyk i Gebbia, doprowadził ich do grona najmłodszych miliarderów na świecie. Lider e-commerce Alibaba to z kolei globalny potentat rynku e-commerce. Jego rynkowa wycena sięga obecnie ponad 200 mld dolarów. Mimo, że gigant z Chin zmagał się ostatnio z zarzutami podrabiania towa- 70 Styczeń 2016 Jak pielęgnować kapitał intelektualny Kazuo Inamori, ojciec wielu biznesowych sukcesów, założyciel Kyocery i koncernu telekomunikacyjnego KDDI, wycenianych łącznie na blisko 82 mld dolarów, w roku 2010 został prezesem Japan Airlines. Japońskim liniom lotniczym groziło wtedy bankructwo. Sypało się właściwie wszystko. Gdy przyszedł Inamori już rok później spółka Japan Airlines zaczęła przynosić zyski. A dwa lata po kryzysie, w 2012 roku, wróciła na tokijską giełdę. Miliarder-buddysta, filantrop, założyciel Międzynarodowego Centrum Etyki i Doskonalenia jego imienia w Cleveland, na pytanie: jakim cudem udało mu się osiągnąć tak wielkie sukcesy, odpowiada krótko, z właściwą dla estetyki Wschodu metaforyką: – Jeśli chcesz jajek, to dbaj o kurę. Jeśli będziesz ją straszyć lub zabijesz, to nic nie dostaniesz. Firmy należą do akcjonariuszy, ale setki albo tysiące pracowników jest w nie zaangażowanych. Kura musi być zdrowa. Wspomnianą przez Inamoriego kurą, która docelowo ma znosić złote jajka, jest pozytywny wpływ na mentalność pracowników, bliski kontakt z klientami oraz dbanie o rozwój zasobów wiedzy organizacji. Innymi słowy, pielęgnowanie kapitału intelektualnego przedsiębiorstwa. W ostatecznym rozrachunku, nawet jeśli „Excel się nie zgadza”, to właśnie te unikalne kompetencje firmy są w stanie przesądzić o jej rynkowym sukcesie. rów znanych marek i przymykania oczu na sprzedaż bezwartościowych bubli pod przykrywką oryginalnych towarów (takie zarzuty postawili serwisowi m.in. Gucci czy Yves Saint Laurent) to nadal rośnie w siłę. W 2015 roku jego wzrost sprzedaży był aż o 60 proc. wyższy niż w poprzednim roku. Nic dziwnego, że Jack Ma, CEO Alibaby, który porzucił karierę nauczyciela i zaczął rozwijać biznes w e-handlu, prędko stał się jednym z najbogatszych ludzi świata. W rankingu „Forbesa” zajmuje 33. miejsce, z majątkiem szacowanym na blisko 30 mld dolarów. Teraz Ma chce wyłożyć pieniądze na zakup „South China Morning Post”, jednego z kluczowych angielskojęzycznych tytułów prasowych w Chinach. Firma Jacka Ma jest obecnie monopolistą chińskiego e-handlu, kontrolującą ponad 80 proc. rynku w Państwie Środka. Pozycję lidera dzierży jednak nie tylko w Chinach, które przeżywają właśnie swój złoty wiek w e-sprzedaży. Podczas Singles’ Day, czyli świętowanego w Chinach Dnia Singli (odpowiednika amerykańskiego Cyber Monday) padł sprzedażowy rekord. Całkowita wartość towarów sprzedanych na portalu Alibaba przekroczyła wówczas 14,32 mld dolarów. Pod względem zakupowego szaleństwa mieszkańcy Państwa Środka przegonili tym samym nawet Amerykanów. Przychody z chińskiego Singles’ Day przewyższyły te zanotowane przez amerykańskie e-sklepy podczas Black Friday i Cyber Monday razem wziętych. Alibaba stał się dziś globalnym liderem e-handlu i sprzedaje na potęgę. Mimo, że nie posiada na własność żadnego magazynu. Taksówkowy potentat Uber, czyli firma stojąca za aplikacją na smartfony, która pozwala użytkownikom zamawiać taksówki, warta jest już ponad 64 mld dolarów. A wszystko dzięki ostatniej rundzie finansowania, w której udział wzięli nawet tak wielcy fot.: Archiwum mediów społecznościowych, takich jak Instagram czy Twitter, a nawet Snapchat. Próbują również komunikować się z fanami czy klientami innymi kanałami niż Facebook, który chyba trochę się przejadł. Jednym z nich jest zaawansowany e-mail remarketing z wykorzystaniem danych, np. w modelu live targeting, czy spersonalizowana reklama internetowa, tzn. behawioralna, sprzedawana w modelu RTB (Real-Time Bidding). IT gracze, jak Microsoft czy Bennett Coleman & Co. Dzięki temu to właśnie Uber może dziś pochwalić się tytułem „najdroższego startupu na świecie”. Po pięciu latach funkcjonowania na rynku osiągnął większą wyImperium Zuckerberga cenę, niż General Mojest obecnie warte tors, mimo że fizycznie ponad 308 mld nie posiada ani jednej dolarów taksówki na własność, a branża taksówkarska walczy z nim jak może. Chociażby tak jak w Londynie, gdzie domagała się uregulowania statusu prawnego przewozu osób, który praktykuje Uber i traktowania tego startupa jak każdego innego przewoźnika na rynku taksówkarskim. I mimo że rynkowa konkurencja postanowiła zewrzeć szeregi i walczyć z gigantem (Didi Kuaidi, Ola Cabs, Taxi For Sure, GrabTaxi oraz Lyft), wszystkie te firmy, które teraz depczą po piętach Uberowi, decydują się często na połączenie sił z innymi markami mając chrapkę na detronizację lidera, który rekrutuje swoich partnerów-kierowców już w ponad 300 miastach i 60 państwach na całym świecie. A co w Polsce Nasz kraj nie może pochwalić się tak spektakularnymi sukcesami, ale mamy firmy, którym udało się znaleźć niszę w tym obszarze, na razie na skalę Europy Środkowo-Wschodniej. Jedną z nich jest Cloud Technologies, który to startup w 2011 roku postawił na budowę platformy Big Data, zajmującej się analizą i przetwarzaniem danych pozostawionych przez internautów, mimo że nie dysponował ani jednym własnym serwerem, całą infrastrukturę umieszczając w chmurze. Biznes się sprawdził – w pierwszych trzech kwartałach tego roku przychody ze sprzedaży przekroczyły 23 mln zło- tych przy zysku netto ponad 10,5 mln złotych, przy czym ponad 50 proc. przychodów jest generowanych spoza Polski. Nic więc dziwnego, że to najszybciej rosnąca spółka na NewConnect, bo jej kurs tylko w ubiegłym roku wzrósł o ponad 700 proc.! Cloud Technologies przede wszystkim zajmuje się analityką i monetyzacją wielkich zbiorów danych internetowych. Stworzona przez firmę platforma DMP (Data Management Platform) przetwarza dziennie ponad 5 terabajtów danych. W jej zasięgu pozostaje blisko 20 mln realnych użytkowników i ponad 70 mln urządzeń, co oznacza, że jej analitycy znają zachowania i preferencje praktycznie każdego polskiego internauty. Boom na Big Data Sukces polskiej spółki to po części efekt boomu na technologie związane z analityką Big Data na całym świecie. Według badań IDC, rynek analityki Big Data rośnie w sześciokrotnie szybszym tempie niż cały rynek IT, a w tym roku przekroczy już próg 125 mld dolarów. Oracle twierdzi, że internet z roku na rok powiększa się o ponad 40 proc. Obecnie liczy już ponad 6 ZB (Zettabajtów) danych (1 ZB to 1 mld terabajtów), ale w 2020 roku jego rozmiar sięgnie 45 ZB. Cyfrowa ekonomia staje się faktem i coraz więcej firm na świecie rozumie, że dane stanowią dziś nie tylko zasób, lecz również cyfrowy kapitał przedsiębiorstwa, który można zmonetyzować. Według raportu BSA, gospodarka oparta na danych do 2030 roku zwiększy światowy produkt brutto o 15 bln dolarów, co oznacza gigantyczny wkład w globalną ekonomię. Z kolei Boston Consulting Group w raporcie „The Value of Our Digital Identity” szacuje, że wartość anonimowych danych zgromadzonych o internautach z Unii Europejskiej w 2020 roku zbliży się do okrągłego biliona euro. Oznacza to, że cyfrowe ślady pozostawione przez Europejczyków w sieci będą równoważne finansowo ok. 8 proc. PKB krajów całej Wspólnoty. Nic dziwnego, że zapotrzebowanie na analitykę danych rośnie, a jak podaje IDC, już teraz 70 proc. dużych firm korzysta z danych o użytkownikach gromadzonych i przetwarzanych przez zewnętrzne platformy Big Data, a do końca 2019 roku tym tropem mają pójść już wszystkie duże organizacje. Z kolei w najnowszym raporcie Gartnera „Practical Challenges Mount as Big Data Moved to Mainstream”, w badaniu przeprowadzonym na ponad 437 globalnych firmach, ponad 75 proc. z nich przyznało, że inwestuje lub zamierza zainwestować w technologie związane z analityką danych w ciągu najbliższych dwóch lat. I w tym się kryje kapitał intelektualny. 2016 Styczeń 71 STARTUP SUMMIT 2015 Mobilność ante portas O tym, jakie są konsekwencje tego, że ponad 55 proc. ruchu online generowane jest w aplikacjach mobilnych, rozmawialiśmy w trakcie Startup Summit 2015 z Patrykiem Bukowieckim, byłym szefem Działu Mobilnego w Grupie Allegro, obecnie „the mobile guy” Od roku 2015 strony internetowe, które nie są dostosowane do urządzeń mobilnych, uplasowane są niżej w wynikach wyszukiwania Google'a 72 Czy rzeczywiście mobilność świętuje triumfy na wszystkich frontach? I tak, i nie. O tym, że mobilność ciągnie za sobą rynek komputerowy, mówi się każdego roku od co najmniej sześciu lat. Ale to samo mówi się o chmurze obliczeniowej, coraz lepszej jakości bezpieczeństwie, analityce, potędze sieci społecznościowych i Internecie Rzeczy. Każda z tych gałęzi w coraz większym stopniu dotyka zarówno codziennego życia, jak i biznesu, i dlatego byłbym ostrożny z twierdzeniem, że miniony czy obecny rok jest „rokiem mobile’a”. Technologia wplotła się w nasze życie, trzymając nas w swym elektrycznym i bezprzewodowym objęciu coraz mocniej. Firmy bezpowrotnie zrezygnowały z klasycznych serwerowni na rzecz rozwiązań chmurowych, oferowanych przez największych graczy w branży, takich jak Amazon, Microsoft czy IBM. Nie ma na świecie internauty, który nie wiedziałby, czym jest Facebook, Google i YouTube. Narzędzia analityczne pozwalają w czasie rzeczywistym przetwarzać działania użytkownika nawet wtedy, gdy ten korzysta z laptopa, Smart TV, smartfona czy zegarka, przełączając się z jednego urządzenia na drugie w ciągu jednego popołudnia. Dla moich rozważań jednym z najważniejszych słów kluczowych jest bezpieczeństwo. Wtedy jest dobre, gdy się o nim nie mówi, ale żeby było to możliwe, jego poziom musi być wciąż wyższy niż poziom umiejętności hackerów. Patrząc na coraz bardziej śmiałe ataki na korporacje, nie ulega wątpliwości, że akurat na tym aspekcie biznesu nie można pod żadnym względem oszczędzać. Styczeń 2016 A co na panu zrobiło największe wrażenie w minionym roku? Na pewno debiut Apple Watch, zegarka, który miał przekonać nas do noszenia kolejnego ekranu, tym razem na nadgarstku. Apple nie pochwaliło się jednak dokładnymi danymi sprzedaży, a przecież robi to zawsze, gdy są one na poziomie. Tak czy inaczej szacuje się, że Apple Watch zagarnął 75 proc. całego rynku komputerów noszonych, czyli tzw. wearables. Kolejnego skoku na nasz czas dokonały smartfony, zagarniając już praktycznie każdą wolną chwilę. Nowe wersje systemów operacyjnych Google'a, Apple'a i Microsoftu położyły ogromny nacisk na integrację z aplikacjami, czego efektem jest to, że ponad 55 proc. ruchu online generowane jest już w aplikacjach mobilnych. A wiosną 2015 roku miał miejsce jeszcze mobilegeddon. Pod tą nazwą kryje się ruch Google'a, który do swoich algorytmów dodał jeszcze jedno pole mobile friendlyness. Strony internetowe, które nie są dostosowane do urządzeń mobilnych, uplasowane są niżej w wynikach wyszukiwania. Przyczyna jest prosta – na 10 największych rynkach internetowych na świecie większość zapytań do najpopularniejszej wyszukiwarki pochodzi ze smartfonów. Na pewno też nasz polski rynek pod wieloma względami goni coraz prędzej Zachód. Martwić może tylko to, że nadal raczkujemy w sprawie inteligentnych samochodów czy smart home – nasze auta mają średnio 13-16 lat, a mieszkania czy domy wciąż oswajają się z odnawialną energią, pozyskiwaniem jej z wiatru czy słońca. Tak więc do popularyzacji domów przyszłości jeszcze daleka droga. fot.: Archiwum Rozmawiał Wojciech Gryciuk IT GDZIE MILLENIALSI KORZYSTAJĄ ZE SMARTFONÓW (JAKO PROC. WSKAZAŃ) 55% 33% 12% Podczas jazdy samochodem W restauracji podczas randki Pod prysznicem Co będzie napędzać rynek mobilny w tym roku i kolejnym? Dojrzewa on na naszych oczach tak szybko, że na bieżąco trzeba uczyć się wykorzystywać wszystkie możliwości smartfonów i tabletów. Warto wspomnieć multimiliardowe koncerny, które zaistniały wyłącznie dzięki tym urządzeniom, np. firmę taksówkową Uber, firmę turystyczną Airbnb czy takich wydawców gier, jak King i Supercell. Użytkownicy wciąż będą kochać produkty zmieniające ich życie: ułatwiające podejmowanie decyzji, zarządzanie sobą w czasie czy pomagające w kontaktach międzyludzkich. A co z monetyzacją mobilności? Polscy użytkownicy kupują coraz więcej usług na komórki, ale wciąż skala jest mała. Jednak skoro ruchu jest tak wiele, to i pomysłów nie brakuje. Najlepiej zarabiająca płatna pozycja w amerykańskim App Store lokuje się w rankingu pod względem przychodów dopiero w okolicach 130. miejsca, wszystkie powyżej zarabiają lepiej będąc darmowymi. Model, w którym użytkownicy płacą zanim wypróbują, odszedł, niestety, do lamusa. No i nie da się nie zauważyć, że reklamy mobilne święcą triumf, szczególnie te w formie wideo. To ciekawy trend, tym mocniejszy, że koszty transferu są coraz niższe. Nie powinno więc dziwić, że firmy coraz chętniej wykorzystują ten nośnik do swojej komunikacji w kanale mobilnym. Jak z tych dobrodziejstw korzystają millenialsi? Chłoną trendy? Tak, użytkownicy w wieku 15-25 lat to najbardziej podatna na zmiany i nowinki technologiczne grupa odbiorców. Ostatnio przeprowadzono badanie, w którym zapytano prawie tysiąc młodych ludzi w Wielkiej Brytanii o rzeczy, bez których nie wyobrażają sobie życia. Czy kogokolwiek zaskoczy fakt, że większość na pierwszym miejscu wymieniła smartfon, a dopiero na drugim... jedzenie? Na kolejnych pozycjach pojawiły się oczywiście komputer, odtwarzacz muzyki, telewizor i konsola do gier, ale szokować może to, że woda zajęła dopiero 10. miejsce. Młodzież używa smartfonów dosłownie wszędzie, zaraz po przebudzeniu zaczyna swój dzień od sprawdzenia powiadomień, a kończy wysyłając wiadomości na sieci społecznościowe tuż przed snem. Pytanie brzmi – jak tę uwagę zamienić na wartość dla firmy? Innowacyjne aplikacje, strony wykonane z uwzględnieniem przeglądarek mobilnych (RWD) i obecność technologii w komunikacji to absolutna konieczność. 2016 Styczeń 73 IT WIRTUALIZACJA Technologie IT, a bezpieczeństwo Współczesny biznes nie może funkcjonować bez danych i aplikacji. Problemy zaczynają się wtedy, gdy systemy przestaną funkcjonować. Jeśli trwa to zbyt długo, firma może utracić ciągłość działania K Jeśli przestój aplikacji krytycznej w centrum danych trwa ponad 15 minut jego koszt rośnie z 38 tys. USD do 82 tys. USD. 74 lasyczne zasoby komputerowe są nieefektywne, bo przez większość czasu stoją bezczynnie, co tylko podnosi koszty eksploatowania infrastruktury IT. Z tym problemem poradzono sobie już jakiś czas temu, lokując na jednym komputerze fizycznym, najczęściej serwerze, kilka, a nawet kilkanaście komputerów „wirtualnych”. Nie było to oczywiście możliwe bez specjalnego oprogramowania, które wyniosło na wyżyny firmę VMware, a do której w krótkim czasie dołączył Microsoft. Oczywiście, małe firmy sporadycznie inwestują w takie środowiska. Z wirtualizacji najczęściej korzystają centra danych, które buduje się na potrzeby dużych przedsiębiorstw albo po to, żeby świadczyć usługi związane z udostępnianiem zasobów w tzw. chmurze. A ponieważ liczba centrów danych gwałtownie rośnie, w podobnym tempie rośnie zapotrzebowanie na narzędzia do ochrony danych w środowiskach zwirtualizowanych. Narzędzia do tworzenia kopii zapasowych mniej krytycznych aplikacji jeszcze długo będą bardzo popularne, szczególnie w sektorze MŚP, nawet jeśli nie gwarantują czasu przywracania systemu poniżej 15 minut. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że Styczeń 2016 ostatnio drastycznie wzrosło wykorzystanie aplikacji typu mission critical. I o ile jeszcze siedem lat temu stanowiły one tylko ok. 5 proc. wszystkich aplikacji użytkowanych przez klientów, to obecnie udział ten wzrósł do 50-100 proc. Aplikacje tego typu wymagają stosowania skuteczniejszych narzędzi niż tradycyjny backup. Nowoczesne firmy nie mogą pozwolić sobie na kosztowne przestoje, więc poszukują rozwiązań gwarantujących wysoką dostępność (tzw. high availability). Na budowę np. zapasowego centrum danych, czyli tzw. disaster recovery, jednak nie każdego stać. Stąd ogromny wzrost zainteresowania usługami oferowanymi w chmurze, które określa się terminem Disaster Recovery as a Service (DRaaS). Z badań firmy MarketsandMarkets wynika, że tylko w 2015 roku firmy na całym świecie wydały na ten cel 1,42 mld dolarów, a do końca 2020 roku będzie to łącznie 11,92 mld dolarów. Z badań Forrestera można natomiast się dowiedzieć, że już teraz z tego typu usług korzysta 19 proc. korporacji na świecie, a przymierza się kolejne 22 proc. To bardzo dużo, mając na uwadze, że nadal 61 proc. światowych korporacji nie przechowuje w chmurze żadnych swoich zasobów. fot.: Fotolia Wojciech Gryciuk IT BEZPIECZEŃSTWO Jak zarobić miliard dolarów... na odzyskiwaniu danych i dostępności w wirtualnym świecie? – rozmawiamy z Peterem Ruchatzem, dyrektorem marketingu Veeam Software Rozmawiał Wojciech Gryciuk Peter Ruchatz Ale dlaczego akurat wirtualizacja? Bo wtedy korzystało z niej aż 69 proc. amerykańskich firm. Wydawało się więc logiczne, żeby zająć się rynkiem, który miał konkretne potrzeby w zakresie zarządzania i backupu środowisk zwirtualizowanych przy braku prostej alter- natywy w stosunku do kosztownych, dedykowanych rozwiązań. I chociaż w Europie tylko 60-70 proc. infrastruktury komputerowej jest zwirtualizowana, to w ciągu 3-5 lat jej udział w rynku ogółem może wzrosnąć do 90 proc. Ale jak udało się wam osiągnąć tak szybki rozwój? Postawiliśmy na dwa elementy. Po pierwsze, na maksymalne skrócenie czasu wprowadzenia nowego produktu na rynek, który obecnie wynosi od 3 do 6 miesięcy, a po drugie, na oferowanie go za darmo w wersji podstawowej. To właśnie dzięki temu możemy obecnie chronić aż 10 mln maszyn wirtualnych na świecie, przy czym większość z naszych klientów zainwestowała w wersje zaawansowane, które są już odpłatne. Co nowego pojawiło się w waszej ofercie w 2015 roku? Za najważniejsze hity uważamy ekwiwalent legendarnego Norton Commandera, ale do stosowania w chmurze, czyli Veeam Fast SCP dla Microsoft Azure, oraz najnowszą 9. wersję pakietu Veeam Availability Suite. Za chwilę wejdziemy natomiast na rynek z narzędziem DRaaS, które jest idealnym rozwiązaniem dla firm sektora MŚP potrzebujących wysokiej dostępności zasobów. Tych firm najczęściej nie stać na budowanie własnych centrów zapasowych. 2016 Styczeń fot.: Archiwum „3-2-1”, czyli recepta na wysoką dostępność: trzy kopie krytycznych danych na dwóch różnych nośnikach, z których jeden jest na zewnątrz firmy, najlepiej w chmurze. Backup zawsze kojarzył mi się z IBM, EMC i Symantecem. Nasz prezes, Ratmir Timashev, przez rok analizował rynek IT, żeby ostatecznie dojść do wniosku, iż jego przyszłość leży w wirtualizacji. Ponieważ jednak rynek narzędzi dla tego sektora był wtedy zdominowany przez VMware i Microsoft, nasza firma, która powstała w 2006 roku, skupiła się na innym jego aspekcie – kwestii odzyskiwania danych na komputerach zwirtualizowanych, co szybko okazało się strzałem w dziesiątkę. Chociaż pierwszy produkt wypuściliśmy na rynek dopiero w 2008 roku, już po sześciu latach mieliśmy 150 tys. klientów, a nasze przychody osiągnęły poziom 275 mln dolarów, przy czym 90 proc. pochodzi ze sprzedaży naszego flagowego rozwiązania, jakim jest Veeam Backup & Replication. Rozwijamy się przy tym tak dynamicznie, że w 2015 roku przekroczyliśmy pół miliarda dolarów przychodu przy 4 tys. nowych klientów miesięcznie, a do końca 2018 roku powinny one sięgnąć 1 mld dolarów. 75 IT WIRTUALIZACJA Lider wirtualizacji O tym, jak mieć więcej za mniej, mówi Jean-Pierre Brulard, Senior Vice President i General Manager for EMEA w VMware Rozmawiał Wojciech Gryciuk Jean-Pierre Brulard 76 Styczeń 2016 Czy wirtulizacja wszędzie cieszy się dużą popularnością? Największą w Izraelu, Australii i Nowej Zelandii – po 95 proc., przy średniej światowej na poziomie 70 proc. W Europie na czele jest Wielka Brytania i kraje skandynawskie. Polska na razie jest poniżej średniej – 60 proc., ale mamy tu ponad tysiąc klientów, w tym takie potęgi, jak np. PGNiG. Chociaż naszymi klientami jest 99 proc. największych firm z listy Fortune 1000, to największy odsetek stanowią firmy sektora MŚP, które najchętniej inwestują w wirtualizację serwerów. Nie myślicie o poszerzeniu oferty? Chcielibyśmy wspierać naszych klientów w cyfrowej transformacji biznesu. Jeśli będą oni robić to zbyt wolno, mogą przestać być konkurencyjni, jeśli zbyt szybko, sama organizacja może nie sprostać stojącym za tym wyzwaniom. Nie da się jednak tego osiągnąć bez transformacji IT, a my możemy w tym istotnie pomóc. Przy cyfryzacji biznesu zmienia się bowiem jego skala oddziaływania, a do tego trzeba mieć odpowiednią platformę. Jakiś przykład? Jednym z naszych klientów jest ING, który potrzebował skalowalnej platformy komputerowej pod potrzeby bankowych usług online. Żeby sprostać wyzwaniu trzeba ją było zbudować w sposób bazujący na oprogramowaniu, bo żadne rozwiązanie sprzętowe by temu nie podołało. Kto jest waszym konkurentem? W obszarze wirtualizacji serwerów – Microsoft, ale daleko za nami, bo to my mamy 70 proc. rynku. W wirtualizacji infrastruktury – HP i IBM, w wirtualizacji sieci – Cisco, w chmurze – Amazon, a w mobilności biznesu oprócz Citriksa i Microsoftu także kilka startupów. Wygrywamy, bo jako jedyni mamy kompletną ofertę na zdefiniowane programowo centrum przetwarzania danych (SDDC). fot.: Archiwum W ciągu 15 lat VMware pozyskał 500 tys. klientów, generując biznes wart 6 mld dolarów Jak to możliwe, żeby jedna firma mogła mieć 70 procent udziałów w jakimś obszarze rynku IT? Bo jako pierwsi wpadliśmy na pomysł, żeby zamiast kupowania nowego serwera można było efektywniej wykorzystać zasoby posiadanych, instalując na nich wirtualne maszyny, ale w sposób programowalny. Takich pomysłów w różnych obszarach nowych technologii ma wiele firm, ale nie wszystkim udaje się, tak jak nam, w ciągu 15 lat zdobyć 500 tys. klientów i wykreować biznes wart 6 mld dolarów przy zyskowności na poziomie 1 mld dolarów. Wirtualizacja pozwala obniżyć koszty zakupu komputerów o 50 proc., a ich utrzymania o 70 proc. Jeden z naszych największych klientów w Europie zainwestował w 2 tys. serwerów wirtualnych, mając wcześniej 20 tys. fizycznych, a za największą korzyść, oprócz obniżonych kosztów eksploatacji, uważa skrócenie czasu instalacji nowych aplikacji z 9 miesięcy do... 24 godzin. IT IT NEWS Filamenty 3D Materiały eksploatacyjne do drukarek 3D polskiej firmy Spectrum Filaments to jedna z czołowych pozycji druku 3D w Europie dystrybuowanych przez ABC Data. Cechą rozpoznawczą Spectrum są różnorodne materiały w średnicach 1,75 mm oraz 2,90 mm: PLA, ABS, PET, HIPS, PVA, TPE, oraz materiały specjalne, m.in. przewodzące prąd, zawierające włókna węglowe, imitujące kamień, o właściwościach elastycznych. Spectrum oferuje filamenty w nasyconych kolorach – od cytrynowej żółci do cyklamenowego różu, a także w odcieniach metalicznych, między innymi złota, srebra i brązu. Dla klientów komercyjnych oferuje stworzenie dowolnego, personalizowanego materiału oraz koloru spośród palety RAL. l Routery ASUS 4G LTE Nowe modele firmy ASUS – 4G-AC55U i 4G-N12 – umożliwiają udostępnianie mobilnych usług szerokopasmowych do 150 Mbit/s poprzez Wi-Fi, co sprawdza się w przypadku lokalizacji o niewystarczającej szerokości pasma DSL lub ograniczonej usłudze szerokopasmowej sieci kablowej. Mogą również służyć jako alternatywne źródło dostępu do sieci w domu lub biurze. Flagowy model 4G-AC55U (na zdjęciu) wyróżnia się dwuzakresową łącznością Wi-Fi 802.11ac o całkowitej prędkości do 1167 Mbit/s, a także dwoma portami WAN z obsługą trybu omijania błędów i trybu powrotu (failover i failback). Z kolei 4G-N12 to model podstawowy z obsługą dwóch portów WAN i Wi-Fi w standardzie N o przepustowości do 300 Mbit/s. Dwie zewnętrzne anteny zwiększają zasięg oraz zapewniają silny i stabilny sygnał. l Cena: ASUS 4G-AC55U – 1199 zł, ASUS 4G-N12 – 599 zł Panasonic KX-HDV330 fot.: Archiwum Panasonic Toughbook CF-20 Następca CF-19, będący pierwszym na świecie w pełni wzmocnionym notebookiem z odłączanym ekranem. Urządzenie zostało wyposażone w system operacyjny Windows 10 Pro oraz procesor 6. generacji Intel® Core vProTM i zostało zaprojektowane z myślą o jak najszerszym zastosowaniu dla pracowników mobilnych. Oferuje też bogaty zestaw interfejsów oraz możliwość pracy w aż sześciu trybach. Ekran, dzięki wbudowanej baterii, po odłączeniu od jednostki bazowej samodzielnie pełni funkcję tabletu. Model można też wykorzystać jako klasyczny notebook oraz w trybie prezentacji, a dzięki wbudowanemu uchwytowi da się go nie tylko nosić na ramieniu, ale także zawiesić na ścianie. Ponadto urządzenie można podłączyć do specjalnej stacji dokującej dla pojazdów, która pozwala w pełni korzystać z jego funkcjonalności w czasie jazdy. l Nowy model telefonu SIP przeznaczony zarówno dla dużych, jak i małych przedsiębiorstw. Jest wyposażony w 4,3-calowy ekran dotykowy, który zapewnia intuicyjną obsługę oraz system funkcji dźwiękowych HD SONIC, obejmujący między innymi dupleks akustyczny, funkcję eliminacji pogłosu oraz utraty pakietów (Packet Loss Concealment). Oprócz tego urządzenie ma wbudowany moduł Bluetooth, który umożliwia korzystanie z bezprzewodowych zestawów słuchawkowych, zapewniając większą wygodę i efektywność pracy. Telefon oferuje 24 przyciski funkcyjne z możliwością etykietowania, a także możliwość podłączenia do 12 linii. Dzięki temu rozwiązanie podnosi szybkość komunikacji w firmie, jak również wygodę użytkowników. l 2016 Styczeń 77 MOTO Luksus bezpieczeństwa Żyjemy w pięknych czasach, gdy poza chińskimi i indyjskimi „wynalazkami” produkowanymi na rynek wewnętrzny, wszystkie samochody zapewniają wysoki poziom bezpieczeństwa zderzeniowego. Ale warto zadbać o coś więcej Maciej Pertyński O 78 Styczeń 2016 Czujniki radarowe badają przedpole naszego samochodu, pilnując, byśmy się nie zbliżyli w niebezpieczny sposób do poprzednika, w której to sytuacji system ostrzega kierowcę, a przy braku reakcji autonomicznie aktywuje proces hamowania. W oparciu o te czujniki działa także aktywny tempomat, który automatycznie utrzymuje zadaną prędkość, ale zarazem pilnuje, by odległość od poprzednika pozostawała bezpieczna, tj. taka, przy której kierowca zdąży zareagować na zagrożenie. Podobnie działa tzw. City Brake – automatyczny system aktywacji hamowania awaryjnego po wykryciu wtargnięcia pieszego na jezdnię. nam nawet na powolne manewrowanie wokół trudnej przeszkody. System redukcji ryzyka obrażeń wykryje, że dojeżdżamy zbyt blisko poprzednika lub ten za nami za bardzo się zbliżył – i nagle okna się same zamykają, zagłówek nieprzyjemnie prostuje nam kark, oparcie fotela błyskawicznym ruchem wspina się do pionu, a pasy, niczym atakujący boa dusiciel, wciskają nas w siedzenie... fot.: materiały prasowe firm System rozpoznawania znaków drogowych identyfikuje znaki ograniczenia prędkości i zakazu wyprzedzania oraz ich odwołania d czasu, gdy wieczny kandydat na prezydenta USA, Ralph Nader, wymusił na amerykańskich władzach wprowadzenie badań zderzeniowych samochodów przed dopuszczeniem ich do sprzedaży, minęło ponad 60 lat. Jeszcze więcej od chwili, gdy genialny inżynier Béla Barényi (zgłosił i otrzymał ponad 2500 patentów!) przekonał zarząd firmy Mercedes-Benz do wprowadzenia drastycznych, wyśrubowanych wymogów dotyczących bezpieczeństwa pasażerów aut tej marki i do inwestowania w tak absurdalne w latach 30., 40. i 50. XX wieku wynalazki, jak strefa kontrolowanego zgniotu, bezpieczny zatrzaskowy zamek drzwi czy teleskopowo składająca się kolumna kierownicy. Ci dwaj pasjonaci oraz niemal zapomniany szwedzki anioł stróż z Volvo, Nils Bohlin, twórca pierwszego w pełni bezpiecznego i skutecznego trzypunktowego pasa bezpieczeństwa, swym uporem i wizjonerstwem uratowali życie kilkudziesięciu milionom ludzi. Dziś niewielu o nich pamięta, bo to, co nas otacza w nowoczesnych samochodach, traktujemy jako oczywistość, a często narzekamy na obecność systemów i elementów, które mają nas chronić, bo póki nie nadejdzie ten moment, z myślą o którym powstały, potrafią powodować niedogodności. Nie zapniemy pasa – uparty brzęczyk nie daje spokoju. Nie domkniemy drzwi – auto nie pozwoli Manager Report Czujniki radarowe i ultradźwiękowe oraz kamery obserwujące bezpośrednie otoczenie auta to nie tylko kwestia łatwości i bezpieczeństwa manewrowania. To także ochrona przed niezamierzonym zjechaniem z pasa ruchu albo przed zajechaniem drogi komuś, kto jedzie za nami z boku, kryjąc się w „martwym polu” lusterek. System „widzi”, że próbujemy wykonać manewr, który stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa i ostrzega sygnałami akustycznymi oraz świetlnymi. Podobne jest działanie systemu nadzoru ruchu poprzecznego – gdy wyjeżdżamy tyłem z parkingu lub garażu, zanim będziemy w stanie cokolwiek zauważyć, wysuniemy auto na tyle daleko, by potencjalnie stanowić zagrożenie dla innych jadących wzdłuż parkingu. Bezpieczeństwo nie jest sexy Nie chcemy pamiętać, nie lubimy o tym myśleć. Bezpieczeństwo nie jest sexy. Nie da się o nim opowiadać ze swadą, jak to ma miejsce, gdy sprzedawca zachwala wspaniały system audio, znakomitą skórę na fotelach czy najmodniejszą odmianę lakieru, jakiego z pewnością nikt jeszcze nie ma. A przecież bezpieczeństwo to luksus, na który możemy i powinniśmy sobie pozwolić. Wszyscy lubimy luksus, każdy pojmuje go inaczej, ale poczucie komfortu absolutnego, utulenia bądź przebywania w dokładnie takim otoczeniu, jakie kochamy, zna każdy. I niezależnie od tego, jak rozumiemy luksus, każdy powinien rozumieć, że najwyższym luksusem jest zachowanie zdrowia i życia. Producenci samochodów bardzo chętnie nam w tym pomogą, ale decyzja należy do nas. Dziś bezpieczeństwo zderzeniowe jest oczywistością. Każdy nowy samochód 2016 Styczeń 79 MOTO Poprawie widoczności służą coraz lepsze wycieraczki, chemiczne preparaty pokrywające szkło szyb – oraz oczywiście coraz nowocześniejsze oświetlenie. W wielu samochodach standardem stały się już lampy główne ksenonowe (nawet kilkukrotnie jaśniejsze od klasycznych żarnikowych żarówek halogenowych), ale naprawdę nowym standardem stają się powoli lampy, w których źródłem światła są diody LED. Jeszcze jaśniejsze, bielsze światło niż w ksenonach, o wiele niższy pobór energii i natychmiastowe uzyskiwanie pełnej wydajności, to ich oczywiste zalety – obok ogromnej trwałości. Na rynku są już także samochody wyposażone w główne lampy laserowe – o gigantycznym zasięgu i barwie światła praktycznie identycznej ze słoneczną. Na bazie lamp ksenonowych stworzono tzw. inteligentne oświetlenie główne IFS, które dzięki sterownikowi opartemu na kamerze potrafi dostosowywać długość i rozkład strumienia światła do warunków i prędkości jazdy. Ten typ świateł pracuje zasadniczo autonomicznie, także w oparciu o dane z nawigacji. Pojawienie się technologii LED, gdzie źródeł światła jest wiele, pozwoliło rozwinąć system IFS. Selektywne wygaszanie poszczególnych diod oraz poruszanie nimi umożliwia aktywną ochronę innych użytkowników przed oślepieniem bez rezygnowania z dalekosiężnego oświetlania szosy po obu stronach chronionego „przeciwnika”. Najwyższą obecnie formą IFS są lampy matrycowe LED, które potrafią „wycinać” fragment strumienia światła nie tylko w pionie (by ominąć np. jadący z przeciwka samochód), ale i w poziomie – w takiej sytuacji „ochronny stożek” w strumieniu światła dotyczy tylko obszaru, którego oświetlenie spowodowałoby oślepienie. Np. samochód będzie oświetlony do wysokości szyb i/lub lusterek, a człowiek – ramion. Natomiast szosa przed nimi pozostanie w pełni oświetlona. Jeden z najbardziej wyrafinowanych systemów wsparcia kierowcy – Night View lub Night Vision. System, który w oparciu o termowizję (czyli wojskowy noktowizor), dzięki rozpoznawaniu różnic temperatury otoczenia i istot żywych oraz rozgrzanych elementów pojazdów, a także o superczułą kamerę światła optycznego, jest w stanie wykryć nawet w warunkach zupełnego braku widoczności czyhające na kierowcę zagrożenia. W najnowszych generacjach system potrafi rozróżnić ludzi i zwierzęta, a nawet stwierdzić, czy wykryta istota stanowi zagrożenie – przez rozpoznanie zamiarów lub kierunku ruchu. Jeśli więc istota przemieszcza się po poboczu i nie wykazuje oznak wskazujących na zamiar wtargnięcia, jest „zaznaczana” na ekranie noktowizji ostrzegawczym kolorem żółtym lub pomarańczowym. Gdy system uzna, że istnieje poważne zagrożenie, zaznacza sylwetkę na czerwono. Absolutnie genialny system w skrajnym przypadku bardzo ograniczonej widoczności pozwala wciąż na całkiem bezpieczne kontynuowanie podróży – oczywiście, przy zachowaniu maksymalnej rozwagi i zmniejszonej prędkości. przechodzi upiorne testy i praktycznie każdy zapewnia – w określonym zakresie! – tzw. przestrzeń przeżycia. Pasy bezpieczeństwa z napinaczami pirotechnicznymi kasującymi luzy, airbagi wokół kabiny, miękkie obicia dookoła pasażerów – wszystko to maksymalizuje nasze szanse, kiedy już dojdzie do wypadku. To ochrona bierna, owijająca nas w kokon i otulająca. Ale jak wiadomo, najlepszym zabezpieczeniem jest niedopuszczanie do niebezpieczeństwa. Tym zajmują się elementy i systemy czynne, które wesprą kierowcę, pomogą mu lepiej widzieć, utrzymać się na 80 Styczeń 2016 Warto zadbać nie tylko o luksus jazdy, przede wszystkim o luksus bezpieczeństwa drodze, przyspieszyć lub zahamować, ostrzegą, gdy będzie chciał wykonać niebezpieczny manewr. I to jest ten gatunek luksusu, który dziś można sobie zafundować. A nawet warto. Jeśli więc samochód, który chcemy kupić, występuje w wersji z napędem na cztery koła (także gdy mówimy o superluksusowej limuzynie), zadbajmy o maksymalizację trakcji i wybierzmy właśnie ten wariant. Możliwość ruszenia z miejsca nawet na czystym lodzie i przejechania zakrętu, gdy przyczepność ma tylko jedna opona, nie mają ceny poza tą jedną: w chwili zakupu. Manager Report Systemy wsparcia kierowcy do niedawna były dostępne tylko w najdroższych markach i modelach. Na szczęście uparty lobbing i konsekwentne wymuszanie przez władze krajów i organizacji państw instalacji różnych zestandaryzowanych systemów bezpieczeństwa doprowadziły najpierw do powszechności systemu zapobiegającemu blokowaniu kół przy hamowaniu (ABS), potem elektronicznego systemu stabilizacji ruchu (ESP). To wyjątkowe osiągnięcie techniczne. Na podstawie nieprzerwanie prowadzonej przez czujniki, kamery i radary obserwacji, system stwierdza pojawienie się zagrożenia, określanego jako „ryzyko nieuniknionej kolizji”. W takiej sytuacji obowiązuje zasada „ratowania, co się da”, czyli minimalizacji potencjalnych rezultatów kolizji. Błyskawicznie przeprowadzane są – jednocześnie! – manewry optymalizujące ustawienie ciał pasażerów (idealna pozycja kręgosłupa, głowy i nóg uzyskane na drodze pionizacji oparcia, wysunięcia zagłówków i podniesienia siedzisk pod udami), optymalne „unieruchomienie” pasażerów (zaciśnięcie pasów bezpieczeństwa poza granicę kasowania luzu) oraz zabezpieczenie wnętrza kabiny przed wnikaniem do niej obcych, potencjalnie grożących obrażeniami i skaleczeniami przedmiotów (natychmiastowe zamknięcie okien i dachu). Jeśli do najgorszego jednak dojdzie, dobrze jest wiedzieć, że otrzymamy pomoc najszybciej, jak to możliwe. Idealną gwarancją jest system e-Call. Niewielkim kosztem można wyposażyć samochód w system uruchamiany automatycznie po wykryciu przeciążeń typowych dla kolizji. Jest on wyposażony w odbiornik danych satelitarnych, a więc zna swe położenie. W oparciu o dane z tych wszystkich czujników powiadamia Centrum Alarmowe za pośrednictwem alarmowego pasma GSM (przez zintegrowaną kartę SIM) o: a/ kolizji; b/ jej parametrach; c/ pozycji samochodu; d/ liczbie pasażerów w chwili kolizji. Wyszkolony operator wysła ratowników, którzy wiedzą, ile i jakiego sprzętu potrzebują, a przede wszystkim dokąd (z dokładnością do 20 m!) mają jechać. Wymyślono nawet zabezpieczenie przed niepotrzebnym alarmem: jeśli nie odpaliła żadna poduszka powietrzna, system tylko inicjuje połączenie telefoniczne z Centrum Alarmowym, by zapytać kierowcę auta, czy pomoc jest potrzebna. Oczywiście, można system aktywować ręcznie – np. aby wezwać pomoc do zauważonego wypadku lub gdy kierowca źle się poczuje System e-Call ma być obowiązkowym wyposażeniem nowo rejestrowanych samochodów od maja 2018 roku, ale już dziś wielu producentów oferuje takie systemy. To nie fanaberie Nowoczesne systemy oświetleniowe – jak fenomenalne światła matrycowe LED – to nie fanaberia czy modny gadżet, które powstały dla wyciągnięcia pieniędzy z naszych kieszeni. Wystarczy raz przejechać się wąską drogą przez las w nocy, by nigdy więcej się nie zawahać. Podobnie jest z systemami widzenia nocnego opartymi na podczerwieni, które nawet w śnieżycy czy mgle pokażą nam możliwe zagrożenia czyhające na drodze przed nami i obok. Chroniące przed obcierkami czujniki cofania to tylko szczególna odmiana systemu niepozwalającego nam zajechać drogi innemu kierowcy, który się schował w martwym polu lusterek. Taki system nie dopuści, byśmy najechali na poprzedzający nas pojazd. Radarowe i ultradźwiękowe technologie, obecne do niedawna tylko w najnowocześniejszych samolotach i pojazdach bojowych, są do naszej dyspozycji. Ale musimy chcieć je mieć, wiedzieć o ich istnieniu. A mowa tu o czymś, co, owszem, nie jest ani darmowe, ani nawet tanie, ale potrafi się zamortyzować w kilka sekund. Rachunek jest prosty: system nadzorujący martwe pole lusterek kosztuje 15003000 złotych, jednorazowo. A skutki kolizji wynikającej z zajechania komuś drogi? W najlepszym razie dwa lub trzy razy tyle, nie licząc stresu, mandatów, itp. Tak samo jest z każdym elementem podnoszącym poziom bezpieczeństwa czynnego, jak nadzór nad czujnością kierowcy, hamulec awaryjny autonomicznie zatrzymujący auto, gdy np. na jezdnię wtargnie pieszy, aktywny tempomat utrzymujący bezpieczny odstęp od poprzednika, nadzór nad utrzymaniem pasa ruchu, system rozpoznawania znaków drogowych. Każdy producent nowoczesnych samochodów oferuje dziś niemal wszystkie te systemy. Warto się tym interesować. Warto zadbać o coś więcej niż luksus jazdy czy słuchania muzyki. O luksus bezpieczeństwa. 2016 Styczeń 81 MOTO Hochgurgl w austriackiej dolinie Ötztal jest doskonałym miejscem na testowanie napędów na 4 koła. Lodowiec gwarantuje odpowiednie, śnieżne otoczenie Komfort, przestrzeń, bezpieczeństwo Mercedes wprowadza na rynek odnowiony i unowocześniony model GLS, czyli, zgodnie z nowymi oznaczeniami, SUV w klasie S. Jak zwykle w modelach tej marki, S oznacza luksus, nowinki techniczne i bezpieczeństwo Nieoceniony w trudnych warunkach drogowych jest tryb Zima 82 T o, co wyróżnia model GLS zewnętrznie od poprzednika, to lifting i harmonijna linia karoserii, nowy, duży grill i nowoczesne tylne i przednie lampy, wykorzystujące najnowsze technologie oświetlenia. Zdecydowanie więcej nowości znajdziemy wewnątrz. Kolorystyka zastosowana w nowym GLS potęguje wrażenie luksusu. Zachwyca barwami wyposażenia: imbirowym beżem, szarością kryształu, brązem espresso i siodłowym oraz czernią, a także starannie wykończonymi detalami. Całości dopełniają wąskie, chromowane obwódki dużego wyświetlacza multimedialnego, przycisków kierownicy wielofunkcyjnej i elementów obsłu- Styczeń 2016 gowych regulacji siedzeń w drzwiach. Oczywiście, jest też i coś dla indywidualistów z zasobnym portfelem: oferty w linii AMG lub linii Exclusive pozwalają wyposażyć nowego Mercedesa jeszcze bardziej sportowo lub luksusowo. Na środku deski pojawił się duży ekran systemu multimedialnego, o przekątnej 20,3 cm, z wieloma nowymi funkcjami. Zmieniono również kształt panelu radioodtwarzacza i kratki wentylacji. Ciekawie zmodernizowano tunel środkowy. Nowa, ergonomiczniejsza, mniejsza kierownica sprawia, że kierowca ma poczucie prowadzenia sportowego samochodu. I tu dochodzimy do sedna, czyli skrzyni biegów i bogatej gamy silników. fot: Materiały prasowe firmy Jarek Dotka Manager Report Automatyczna skrzynia biegów z dziewięcioma biegami do jazdy w przód zapewnia wydajność, komfort i dynamikę na całkiem nowym poziomie. Zachwyca szczególnie szybkim przełączaniem i niezwykle łagodną zmianą biegów. Co nie mniej ważne, 9G-Tronic przyczynia się do obniżenia zużycia paliwa. Szeroki zakres przełożeń umożliwia obniżenie poziomu obrotów, hałasu, a także daje bardzo dobre osiągi i jednoczesny komfort jazdy. Na pełne wykorzystania możliwości samochodu pozwala konsola Dynamic Select, dzięki której można zmieniać ustawienia samochodu z komfortowego na sportowe, zimowe, terenowe lub zindywidualizowane. Wraz z wybranym programem zmieniają się takie parametry, jak charakterystyka pracy silnika, skrzyni biegów, układu jezdnego i układu kierowniczego. Niesamowitą dynamikę jak na gabaryty GLS-a oferuje program Sport z taką Lifting objął z zewnątrz m.in. tylne lampy właśnie charakterystyką pracy układu kierowniczego i zmienionymi punktami przełączania automatycznej skrzyni biegów. W połączeniu z pakietem Airmatic program ten gwarantuje twardszą regulację amortyzacji i bardziej sportowe zestrojenie układu jezdnego z obniżonym zawieszeniem. Nieoceniony w trudnych warunkach drogowych jest tryb Zima. Jego uruchomienie optymalizuje sposób jazdy na oblodzonych lub zaśnieżonych drogach. Umożliwia to zmniejszona charakterystyka pracy silnika i skrzyni biegów, zapewniająca możliwie najlepszy napęd. Stabilność jazdy zwiększa ulepszona regulacja systemu ESP® oraz zwiększone dozowanie sił napędowych. Mieliśmy okazję przetestować wszystkie wersje silnikowe w trudnych, zimowych, górskich warunkach. Na oblodzonej drodze zarówno na podjazdach, jak i zjazdach auto zachowuje się doskonale. Trzeba się mocno postarać, żeby wpaść w poślizg lub stracić przyczepność. Przy rozsądnej jeździe i wykorzystaniu systemów wspomagających jest to praktycznie niemożliwe. No i to co najbardziej sexy, czyli moc rozpędzająca tego giganta do setki w kilka sekund oraz gang silnika V8 biturbo. Układ przeniesienia napędu na wszystkie koła także po liftingu jest jednym z najważniejszych atutów największego SUV-a w palecie Mercedesa. Zapewnia fantastyczną trakcję na drodze i ogromne możliwości poza ubitymi szlakami Klasa S wśród SUV-ów otrzymała nowy kokpit, ale wciąż w wydaniu klasycznym, z zegarami – a nie stosowanymi w klasie S wyświetlaczami elektronicznymi. Pod maską – znajome silniki 2016 Styczeń 83 MOTO Krok ku doskonałosci Wygrywając w niemal wszystkich zestawieniach, w jakich brał udział, Volkswagen Passat dowiódł, że jako suma wszystkich cech jest najlepszym samochodem ubiegłego roku. Ale okazało się, że można jeszcze lepiej R zecz jest w sumie prosta: wzięto jako substrat najlepszy, najwszechstronniejszy, najstaranniej dopracowany samochód seryjny, jaki był na rynku i nieskomplikowanymi zabiegami podniesiono jego użyteczność. I tak powstał Passat Alltrack, czyli taka dzielniejsza wersja najlepszego auta świata. Z premedytacją używam określenia „najlepsze auto świata” wobec Volkswagena, choć akurat w konkursie World Car Of The Year, którego jestem jednym z jurorów, zdobył drugie miejsce, ulegając fantastycznemu Mercedesowi klasy C. Przyczyna okazała się prozaiczna: Volkswagen nie zdążył przed ostatecznym głosowaniem dostarczyć auta 84 Styczeń 2016 do testów niemal 40 procentom jurorów. A Mercedesem jeździli wszyscy, w dodatku okazał się porywający emocjonalnie. Ale i tak, kiedy dochodzi do poważnych rozmów, nikt z jury WCOTY nie ma wątpliwości: Passat to najbardziej dopracowane i jako „suma wszystkich strachów” – najlepsze auto roku 2015. Skoro to już wyjaśniłem, dalej będzie łatwiej. A więc, na bazie tej znakomitości zrobiono wszędołaza: osłonięto mu podwozie, zabezpieczając wszystkie podatne na uszkodzenia części i podzespoły (co oznaczało konieczność znacznego usprawnienia chłodzenia, to ważne!), zwiększono prześwit o 4 cm, do istniejącego już, bardzo sprawnego fot.: Materiały prasowe firmy Maciej Pertyński Manager Report Piotr Cegłowski wydawca Managera Passat, czyli perfekcja Jako zwariowany miłośnik motoryzacji i były redaktor naczelny „Motoru” często muszę odpowiadać na pytanie o ulubione auto. Automatycznie mówię: kabriolet, sportowe coupé lub prawdziwa terenówka. Do tej listy muszę dodać Passata Alltrack. Powód? Jest to samochód, który doskonale nadaje się do jazdy po ośnieżonych górskich drogach (o czym przekonałem się podczas prezentacji w Andorze), szutrowych ścieżkach, ale też świetnie sprawdza się na autostradzie. Dodatkowe atuty to dyskretna elegancja: smukłe nadwozie, idealnie dopracowane wnętrze, znakomita ergonomia. Słowem – używając szkolnych ocen – zasłużona szóstka.l Alltrack to samochód niemal wzorcowy pod względem użyteczności codziennej i wakacyjnej. Nie jest SUV-em, ale jeszcze praktyczniejszym Passatem napędu 4x4 4Motion dopisano kilka linijek oprogramowania, do nadwozia doczepiono kilka osłon, które bardziej upiększają niż chronią i... Nie znoszę SUV-ów, które uważam za pojazdy fałszywe, udające coś, czym nie są. Ale tak powstały Volkswagen Passat Alltrack, czyli samochód i tak niemal wzorcowy pod względem użyteczności codziennej i wakacyjnej, nie jest SUV-em, a po prostu jeszcze praktyczniejszym Passatem. Do tego stopnia dopracowanym, że przewidziano tu np. funkcję śledzenia i notowania trasy w nawigacji, kiedy jedziemy poza jakąkolwiek drogą, by można było po własnych „śladach” wrócić, nawet bez widoczności, na samych wskazaniach navi. Znakomity jest też „terenowy” tryb napędu 4x4, który redukuje uślizgi System czterech kamer pokazuje otoczenie – manewry są łatwe niemal do zera, a ESP i ABS przestraja w reżim piaskowo-śniegowy, dzięki czemu można przejechać przez naprawdę poważne bezdroża nawet w ciężkich warunkach. A przy tym nie stracił nic ze wspaniałych właściwości „normalnego” Passata. Wyśrubowanego komfortu, świetnej jakości, znakomitego prowadzenia po szosie i w zakrętach. 2016 Styczeń 85 MOTO „ Auto wydaje się zawsze gotowe do startu, niezależnie od tego, pod jakim kątem na nie patrzymy. Zaprojektowaliśmy je z pasją, by jego kierowca był z niego dumny. Laurens van den Acker, szef designu Renault Prestiżowy, ale nie konserwatywny Na miejsce prezentacji nowego Renault Talismana francuski koncern wybrał renesansowy pałac, z którego okien widać było panoramę Florencji. Nie bez powodu – to ważny model, który może odegrać istotną rolę w segmencie D Piotr Cegłowski T alisman jest kolejnym udanym dziełem Laurensa van den Ackera, szefa designu Renault, a jednocześnie jednego z najzdolniejszych projektantów branży motoryzacyjnej. Omawiając swój projekt zwrócił uwagę na proporcjonalną formę nadwozia, przestronność wnętrza, wyrazisty przód, elegancką linię bagażnika i atletycznie zarysowane boki. Zaznaczył też: „Auto wydaje się zawsze gotowe do startu, niezależnie od tego, pod jakim kątem na nie patrzymy. Zaprojektowaliśmy je z pasją, by jego kierowca był z niego dumny.” 86 Styczeń 2016 Manager Report Rzeczywiście, Talisman wyróżnia się na ulicy. To samochód prestiżowy, ale nie konserwatywny, nowoczesny, a jednocześnie spełniający wszystkie oczekiwania klientów z segmentu D. Produkowany jest w Douai, 35 km na południe od Lille i w związku z tym musi spełniać wyśrubowane europejskie normy jakościowe. Zapewnia wygodę i dużą ilość miejsca wszystkim pasażerom i możliwość korzystania z bagażnika o imponującej pojemności 608 litrów. Nie mogło zabraknąć też licznych innowacji, jak R-Link 2 z ekranem nawet 8,7 cala, wyświetlacz Head-Up, jakość dźwięku klasy Surround BOSE i system wspomagania parkowania Easy Park Assist. Dzięki technologii Multi-Sense można wybrać odpowiedni tryb jazdy – sportowy, komfortowy, ekologiczny, neutralny – lub też ustalić własną „listę życzeń”... Co więcej, samochód ma cztery koła skrętne – 4Control – współpracujące z układem Electronic Damper Control (służącym do sterowania zawieszeniem). Wszystkie te uwagi dotyczą wersji zarówno sedan, jak i kombi. Nie sposób również nie wspomnieć o cenie, zaczynającej się od 92,9 tys. złotych, czyli wyjątkowo przyjaznej jak na sektor D, kojarzony, nie bez racji, z pojazdami klasy Premium najlepszych firm. Charakterystycznym elementem nowej stylistyki Renault są światła do jazdy dziennej w kształcie litery C, obniżające się aż do zderzaka. Niektóre wersje Talismana mogą być wyposażone w światła full LED „Pure Vision”. Oglądany z boku zyskuje na dynamice dzięki dodaniu trzeciej szyby, kojarzącej się ze stylistyką limuzyn i stanowiącej zapowiedź przestronnego wnętrza. Elegancję sylwetki podkreślają chromowane akcenty na obramowaniu bocznych szyb i oryginalnym przetłoczeniu, biegnącym wzdłuż przedniego błotnika aż do drzwi. Elementy wnętrza, z którymi pasażerowie mają bezpośredni kontakt, zostały pokryte miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem. Nieco dalsze części świadomie utrzymane są w chłodniejszej stylistyce. Kontrast ten potęguje wrażenie przestrzeni. Połączenie zróżnicowanych kolorów i materiałów pozwala uzyskać indy- widualne, różniące się między sobą wystroje wnętrza. W Renault karta Hands Free to już standard. Kiedy kierowca zbliża się do auta, zapalają się światła do jazdy dziennej i tylne oraz lampka sufitowa, rozkładają się lusterka boczne, włącza się oświetlenie strefy progów drzwi i oświetlenie wnętrza, a kierunkowskazy sygnalizują zwolnienie blokady drzwi. Fotel kierowcy automatycznie cofa się o 50 mm, aby ułatwić wsiadanie. Później wraca do pierwotnego położenia. Auto może być wyposażone w silnik benzynowy Energy TCe 150 lub Energy TCe 200 i w 7-biegową, automatyczną, dwusprzęgłową skrzynię biegów EDC. Do dyspozycji są też silniki wysokoprężne: Energy dCi 110, Energy dCi 130 i Energy dCi 160. Talismanowi nie mogło zabraknąć też licznych innowacji, jak np. R-Link 2 z ekranem nawet 8,7 cala, wyświetlacz Head-Up, jakość dźwięku klasy Surround BOSE i system wspomagania parkowania Easy Park Assist. 2016 Styczeń 87 SZTUKA Pierwsze miejsce w KMS 2015 zajęła Ewa Juszkiewicz, która w niespotykany dotąd sposób wyprzedziła kolejnych artystów Kompas Młodej Sztuki 2015 Rosnące zainteresowanie młodą polską sztuką jest w pełni uzasadnione – od kilku lat mamy do czynienia z prawdziwą erupcją talentów Kama Zboralska, Piotr Cegłowski Grzegorza Gwiazdy 88 Styczeń 2016 fot.: Leszek Fidusiewicz Podstawową rolą KMS jest – oprócz edukacji – aktywne działanie na rzecz budowy profesjonalnego rynku sztuki w Polsce T endencja ta znajsię będzie w kolejnych latach. duje odzwierciedleMotywację tej decyzji stanowiła nie w kolejnych edycjach potrzeba towarzyszenia dynamicznym rankingu Kompas Młodej Sztuki, zmianom zachodzącym na tym rynku. Co roku który funkcjonuje od 2008 roku. Ranpojawiają się nowi ciekawi twórcy, a najlepsi, king obejmuje artystów do 35. roku którzy przekroczyli 35. rok życia, dołączają życia i stanowi rozwinięcie idei Komdo mistrzowskiego grona Kompasu Sztuki, pasu Sztuki, który promuje wiedzę na w którym od 1945 roku do dziś notowani są temat sztuki nowoczesnej oraz prowadzi czołowi polscy artyści. działania wspierające młodych twórców. Listę KMS układają wybitni profesjonaliści, Warto przypomnieć, że Ministerstwo Kulprzedstawiciele czołowych polskich galerii tury i Dziedzictwa Narodowego, w uznaniu sztuki współczesnej komercyjnych oraz puprzede wszystkim roli edukacyjnej, objęło blicznych, specjalizujących się w promocji KMS honorowym patronatem. Patrosztuki. W tym roku w głosowaniu wzięło nem projektu jest także Narodowe udział 77 galerii. Centrum Kultury. Podstawową rolą KMS jest – oprócz Piąta edycja KMS ukazuje się edukacji – aktywne działanie na rzecz nie – jak dotychczas – po dwóch budowy profesjonalnego rynku sztuki Rzeźba "Pomazaniec II" latach, lecz po roku. I tak dziać w Polsce. Kolekcjonerzy, artyści, wła- Manager Report Podczas gali KMS 2015: Bogusław Kott (Bank Millennium), Kazimierz Monkiewicz (NC), Piotr Cegłowski i Kama Zboralska Basia Bańda „Freak”, 90 x 90 cm, ekolina, akryl na płótnie, 2012 M-city, Michał Mróz, Monstfur and Tankpetrol! „Czarnobyl”, technika mieszana ściciele galerii i domów aukcyjnych oraz inwestorzy traktują publikacje Kompasu Sztuki jako źródło cennych informacji – stanowiących sumę opinii czołowych polskich galerii. Zarówno galeria, jak i sami twórcy umieszczają w biogramach informację na temat pozycji w KMS. Podczas ostatnich Warszawskich Targów Sztuki pod szeregiem prac wisiały informacje: „Artysta notowany w KMS”. Podobnie dzieje się z inwestorami, którzy – jak informuje Karolina Nowak z Wealth Solutions – proszą doradców o wskazanie szczególnie interesujących artystów z KMS. Słowem, KMS stał się czymś w rodzaju „listy obecności” młodej polskiej sztuki. Liczy się nie tylko pozycja, ale sama obecność w gronie dwustu najwyżej ocenianych twórców. Pierwsze miejsce zajęła Ewa Juszkiewicz, która w niespotykany dotąd sposób wyprzedziła kolejnych artystów, osiągając 58 punktów (o 24 więcej niż kolejny artysta). W ubiegłym roku zajęła 1. miejsce wspólnie z Bartoszem Kokosińskim. Ewa Juszkiewicz potwierdziła swą pozycję dołączając do grona „100 Painters of Tommorrow” i biorąc udział w głośnej wystawie „Shit and Die” w Palazzo Cavour w Turynie. Na drugiej pozycji znalazł się z 34 punktami Bartosz Kokosiński. Trzecie miejsce przypadło ex aequo Agnieszce Polskiej i Izie Tarasewicz, która została też laureatką VII edycji prestiżowego konkursu „Spojrzenia”. Czwartą pozycję zajął Norman Leto, który od 2008 roku jest notowany w pierwszej dziesiątce. Kolejne miejsca przypadły artystom wielokrotnie notowanym w KMS – szóste zajął Mariusz Tarkawian, siódme ex aequo – Basia Bańda i Jakub Julian Ziółkowski, ósme – Katarzyna Karpowicz. Niespodziankę stanowiła wysoka 9. pozycja Honoraty Martin (19. – 2014), malarki i performerki, przedstawicielki sztuki krytycznej, która wcześniej m.in. zwisała z balkonu bloku mieszkalnego, zanurzała się zimą w brudnej rzece, pozwoliła nieznajomym wejść do swojego mieszkania i zabrać osobiste przedmioty, a w czerwcu roku 2015 w ramach akcji „Zadomowienie” koczowała w warszawskim Parku Bródnowskim. Na pozycji 10. znalazł się Łukasz Surowiec – rzeźbiarz, performer, twórca filmów wideo, autor akcji społecznych. Godny odnotowania jest awans Bereniki Kowalskiej na miejsce 12., po raz pierwszy pojawiła się w KMS w 2014 roku na pozycji 21. Spośród artystów debiutujących w KMS najwięcej punktów zdobył Bartosz Czarnecki (16. miejsce). Publikacji Kompasu Młodej Sztuki tradycyjnie już towarzyszyła wystawa pokonkursowa w Centrum Olimpijskim w Warszawie, prezentująca prace czołówki rankingu. 25 listopada podczas gali KMS 2015 wręczono dwie nagrody finansowe w wysokości 10 tys. złotych każda. Obie otrzymała Ewa Juszkiewicz, która nie tylko zajęła pierwsze miejsce, ale też wyraźnie zdystansowała kolejnych artystów notowanych w KMS 2015. Pierwszą z nagród – w formie czeku na 10 tys. złotych – ufundowaną przez Narodowe Centrum Kultury wręczył dyrektor NCK Kazimierz Monkiewicz, drugą – również w formie czeku na 10 tys. złotych – przewodniczący RN Banku Millennium Bogusław Kott. Wręczono również dwa dyplomy: dla artystki, która dokonała największego progresu w KMS – Honoraty Martin oraz dla galerii szczególnie zasłużonej dla promocji młodej sztuki, odebrała ją Agnieszka Rajzacher. Partnerami wydarzenia byli po raz kolejny FM Logistic i Wealth Solutions oraz Polish Vodka Association. Pełne listy Kompasu Młodej Sztuki można znaleźć na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” – www.rp.pl oraz Kompasu Młodej Sztuki – www. kompasmlodej.pl 2016 Styczeń 89 MODA Bez smokingu ani rusz Regułą stało się umieszczanie na zaproszeniach informacji na temat stroju obowiązującego podczas gali, kolacji lub garden party. Goście, którzy zignorują tę informację, mogą się poczuć – delikatnie mówiąc – nie na miejscu… Black tie to obowiązkowy strój Jamesa Bonda W Mucha, spinki, lakierki, specjalny pas to obowiązkowe elementy smokingu 90 tej dziadzienie obserwuję pozytywne zmiany – mówi Janusz Bielenia, właściciel Studia Szycia na Miarę „Bielenia”. – Kilka miesięcy temu byłem na promocji wybornego szampana w Klubie Polskiej Rady Biznesu. Byłem zaskoczony widząc, że większość gości bardzo poważnie potraktowała informację o obowiązkowym stroju typu „black tie”. Mały zgrzyt stanowiły dość dziwne kreacje, jakie przywdziało kilku celebrytów, którzy chcąc się wyróżnić, osiągnęli skutek odwrotny do zamierzonego. Najczęściej na zaproszeniach na imprezy wieczorne pojawia się wskazanie „black tie”, co oznacza, że zgodnie z nazwą należy założyć nie tylko czarny krawat, ale też smoking lub elegancki czarny garnitur i białą koszulę. Informacja „white tie” to w Polsce prawdziwa rzadkość – informuje, że wskazany jest frak. Nieco mniej zobowiązujący jest „formal wear”. W tym przypadku, nie chcąc stać się niezamierzonym bohaterem wieczoru, koniecznie trzeba ubrać się w ciemny garnitur i krawat. Piszący te słowa sam się kiedyś przekonał, jak ważny to wymóg, zwłaszcza w Europie Zachodniej. Pewnego razu, spiesząc się na kolację w gronie Włochów, nie zdążyłem zmienić porządnej, jasnej, letniej marynarki na garnitur i co tu kryć – byłem jedynym tak ubranym gościem wieczoru… Wieczorem, nawet w upalny dzień, na elegancką kolację trzeba ubrać się zgodnie z wymogami „formal wear”. „Garden wear”, choć sugeruje ogrodowy luz, stanowi sugestię, by ubrać się w marynarkę klubową i eleganckie spodnie. Miłośnicy wszechobecnych jeansów mogą je założyć wyłącznie wtedy, gdy Styczeń 2016 znajdą na zaproszeniu słowa: „smart casual”. W Polsce zapewne jeszcze długo nie pojawi się typowa dla angielskich wyścigów lub ślubów informacja „morning suit” – sugerująca surdut. – W USA funkcjonuje określenie „tuxedo”, stanowiące odpowiednik „black tie”– dodaje Janusz Bielenia. – Taką właśnie nazwę nosił nowojorski klub, w którym – na wzór londyńskich zwyczajów – obowiązywał smoking z muchą. Z kolei samo słowo „smoking” słusznie kojarzy się z paleniem. Był to strój, który gentlemani zakładali przechodząc z salonu do specjalnego pomieszczenia zwanego palarnią, by rozkoszować się smakiem cygar. Obecna forma smokingu ukształtowała się pod koniec XIX wieku. W skład stroju wchodzi: marynarka o specyficznym kroju, spodnie z lampasami, specjalna koszula, mucha, pas, lakierki oraz spinki. Jest to stój coraz bardzie popularny. Kiedyś klienci studia „Bielenia” zamawiali kilka smokingów w ciągu roku, dziś – do 12 miesięcznie. Smokingowa marynarka ma krój klasyczny, bez rozporków, jeden lub dwa obszywane guziki, kieszenie w ramkach pozbawione patek. Dopuszczalne są trzy rodzaje klap – koniecznie jednak powleczonych satyną – pick lapel, regular lub szalowe. Ciekawostkę stanowi wybór koloru – oprócz tradycyjnej czerni może być to ciemny granat. Prawdziwy gentleman powinien mieć smokingi w obu tych kolorach – w sztucznym świetle, np. w operze, lepiej prezentuje się ciemnogranatowy, a na zewnątrz – czarny. Spodnie do smokingu powinny być nieco szersze niż garniturowe, koniecznie bez szlufek, zamiast których stosuje się ściągacze na bokach. Ich cechę fot.: Archiwum Piotr Cegłowski Manager Report charakterystyczną stanowią satynowe lampasy. Zakłada się do nich specjalny pas z niewielkimi plisami przeznaczonymi… na numery telefonów i liściki od przedstawicielek płci pięknej. Ściśle określone są też wymogi dotyczące koszuli, z przodu plisowanej z guzikami lub dziurkami na specjalnego rodzaju spinki. Warto pamiętać, że taka koszula musi być porządnie nakrochmalona, wręcz sztywna. Kolejny element stanowi mucha – wiązana samodzielnie, a nie fabrycznie zaprasowana na sztywno. Jedyne buty, jakie można założyć do smokingu, to czarne lakierki z okrągłymi noskami. A do nich jedwabne podkolanówki. W chłodne dni niezbędny jest płaszcz – klasyczna czarna lub ciemnogranatowa dyplomatka i biały lub czarny szalik luźno ułożony pod klapami płaszcza. – Zakładam smoking 3-4 razy w roku – podsumowuje Janusz Bielenia. – Jeden z moich hiszpańskich klientów ma aż 5 smokingów i używa ich kilka razy miesięcznie. Warto zaznaczyć, że z konieczności można zastąpić smoking czarnym garniturem z muchą, lakierkami i białą koszulą. Nie zawsze będzie to jednak dobrze widziane. Będąc zaproszonym na super eleganckie party na jachcie należy sobie sprawić… biały smoking. STUDIO SZYCIA NA MIARĘ White Tie Black Tie Black Tie Optional Semi Formal or Business Business Casual Żurawia 2 lok.17 tel. 22 401 23 23 e-mail: [email protected] 2016 Styczeń 91 PASJE Adam Ramotowski Współwłaściciel Akademii Jogi i Harmonijnego Rozwoju (szkoły Joga Foksal i Joga Bracka), prezes Stowarzyszenia Porozumienie Szkół Jogi. AHR powstała w 2004 roku, jest prowadzona wspólnie z żoną Joanną Jedynak. Myślą przewodnią jej powołania była chęć pomocy osobom poszukującym sposobu na zmianę jakości swojego życia. Obecnie AHR to najdynamiczniej rozwijająca się i największa szkoła jogi w Polsce oraz jedna z największych w Europie. Joga dla managera Adam Ramotowski, współwłaściciel Akademii Jogi i Harmonijnego Rozwoju, prezes Stowarzyszenia Porozumienie Szkół Jogi, o tym, jak joga pomaga managerom w zarządzaniu i w życiu Jest pan certyfikowanym nauczycielem jogi według metody Iyengara, ale też managerem z wieloletnim stażem. Będąc z wykształcenia ekonomistą i architektem krajobrazu, przez wiele lat prowadziłem dobrze prosperującą firmę, której specjalnością były ogrody na dachach. 20 lat temu byłem pionierem w tej dziedzinie. A jednak zajął się pan zawodowo jogą. W 1988 roku poszedłem na zajęcia do szkoły jogi prowadzonej przez Sławomira Bubicza. Od 92 Styczeń 2016 razu zrozumiałem, że podświadomie czekałem na to przez długie lata. Choć nigdy specjalnie mnie nie interesowały zajęcia sportowe na sali, zacząłem ćwiczyć codziennie. Muszę zaznaczyć, że w przypadku jogi nie można jednak oddzielić ćwiczeń od pracy nad sobą, od sfery duchowej. Jak wszyscy miłośnicy jogi, pojechał pan zapewne do Indii... Nie od razu, stało się to dopiero w 2006 roku. Wtedy też poznałem mojego nauczyciela B.K.S. Iyengara. Na spotkanie musiałem czekać dwa lata i to było fot.: Elżbieta Socharska, Leszek Świderski Rozmawiał Piotr Cegłowski Ludzie Adam Ramotowski Zegarek 55-letni Schaffhausen Ubrania praktyczne, buty Bally Wypoczynek Kreta – góry, piękna pogoda Kuchnia wegetariańska Samochód 23-letni Mercedes W124. Ceni tę markę, pierwszego Mercedesa kupił w 1988 roku Hobby sztuka współczesna: Pawlak, Tatarczyk, Dobkowski, Fangor, Dominik, Grzyb możliwe dzięki rekomendacji innego doświadczonego nauczyciela. Mój mistrz, którego spotykałem potem wielokrotnie, od roku nie żyje. Instytut Jogi w Punie prowadzą dziś jego córka i syn. Czy joga może być użyteczna dla managerów? Osoby zarządzające ludźmi szczególnie wiele mogą skorzystać z jogi. Pracując nad ciałem można osiągnąć wolność intelektualną i koncentrować się wyłącznie na tym, co jest naprawdę ważne, odrzucając to, co mało istotne. Kiedyś powiedziałem znajomemu prezesowi: jeśli chcesz sprawnie kierować swoim zespołem, musisz najpierw nauczyć się kierować częściami własnego ciała. Prawdziwą sprawność intelektualną jesteśmy w stanie osiągnąć dzięki uniezależnieniu się od problemów, jakie sprawia ciało. Niesłusznie wiele osób nie docenia tego, jak istotne jest dotlenienie mózgu. Jak pracuje pan z managerami? Uświadamiam im, jak radzić sobie z emocjami – strachem, agresją, gniewem, stresem. Managerowie mają często problemy z odpowiednim dystansem do rzeczywistości, nie umieją wyjść z „korporacyjnej karuzeli”. Dzięki jodze mają szansę na wewnętrzną transformację, która pozwala im podejmować trafniejsze decyzje biznesowe. Warto zauważyć, że osoby praktykujące jogę potrafią lepiej niż inni selekcjonować wiadomości, a tym samym lepiej analizują sytuacje, w których muszą podejmować decyzje. Umysł jak precyzyjna lampa potrafi oświetlić prawdziwy problem, pozostawiając w cieniu sprawy nieważne. Bardzo istotna jest też świadomość procesu podejmowania decyzji. Bardzo mi się kiedyś spodobało zdanie Jana Kulczyka, który powiedział, że kiedy coś ci się udało, nie myśl, jaki jesteś wspaniały, ale pomyśl, jak do tego doszedłeś. Wielu managerów resetuje się uprawiając sporty ekstremalne... Ale też nadużywając alkoholu. To droga donikąd. Joga, jak już wspomniałem, uczy dystansu, dzięki czemu taki reset nie będzie już nam potrzebny. Dzięki jodze możemy sami wydobyć potencjał, jaki w nas drzemie. Dotyczy to m.in. intuicji, która tak wielu wybitnym managerom pomaga w osiąganiu sukcesów. Przekonałem się o tym, kiedy jeszcze zajmowałem się ogrodami na dachach. Przez wiele miesięcy negocjowałem bardzo poważny kontrakt, którego jednak nie podpisałem. Intuicyjnie czułem, że coś jest nie tak, choć z pozoru wszystko wyglądało znakomicie. Jak się okazało, mój potencjalny partner – deweloper – zbankrutował, narażając na problemy wielu podwykonawców. Słowem – joga jest pomocna w życiu codziennym i w pracy. 2016 Styczeń 93 FOTOGRAFIA Irving Penn, Pablo Picasso, fotografia czarno-biała, papier fotograficzny Edward Hartwig, Tableaux z portretami gwiazd filmowych, 1978, vintage print, fotografia czarno-biała, odbitka srebrowa, papier błyszczący, 43,5x42 cm Fotografie za miliony dolarów Zaczęło się to wszystko w 1839 roku. Wtedy właśnie Louis Jacques Daguerre przed obliczem Francuskiej Akademii Nauk zaprezentował nowy wynalazek – fotografię, a właściwie dagerotyp P W przypadku fotografii ważne jest jej pochodzenie i historia; trzeba ją udokumentować 94 rzywykliśmy już do traktowania fotografii jako dzieła artystycznego. Dawniej nie było to jednak takie oczywiste. Długo trwało nim odbitki stały się przedmiotem pożądania kolekcjonerów. Wszyscy, którzy kochają fotografię, chcą mieć oryginały. I chcą mieć też pewność, że posiadają ten jedyny egzemplarz fotografii wykonanej np. przez Wiliama Kleina czy Ansela Adamsa. Odbitki kolekcjonerzy z reguły oglądają trzymając je w białych rękawiczkach. Prawdziwe emocje budzą aukcje fotografii. W najbardziej znanych domach aukcyjnych panuje wtedy atmosfera wielkiego widowiska, niczym podczas przedstawienia w Metropolitan Opera. W domu aukcyjnym Sotheby’s coraz cześciej pojawiają się niespotykane fotografie. Znane nazwiska autorów oraz ich dzieła przyciągają zawsze jak magnes. Styczeń 2016 W lutym 2006 roku na aukcji Sotheby’s w Nowym Jorku sprzedano wykonaną w 1904 roku przez Edwarda Steichena fotografię „Staw – blask księżyca” za 2 miliony 928 tysięcy dolarów. Po tej aukcji ceny poszybowały w górę. I tak, na przykład, zestaw pięciu fotografii wykonanych przez Andreasa Gursky'ego, pokazujący giełdy w Chicago, Hongkongu, Kuwejcie i Tokio, został sprzedany w 2013 roku na aukcji w Londynie za blisko 8,5 mln dolarów. W przypadku fotografii bardzo ważne jest jej pochodzenie i historia. Trzeba ją przede wszystkim udokumentować: nie tylko sprawdzić pieczątkę na odwrocie odbitki i sygnaturę, ale również mieć absolutną pewność, że jest to oryginał i to pochodzący z limitowanej serii (np. trzech sztuk). Ale to już ryzyko galerii, kolekcjonerów i domów aukcyjnych. Zdarzają się bowiem nieuczciwi sprzedawcy, oferujący podrobione odbitki utrwa- Fotografie dzięki uprzejmości: Domu Aukcyjnego Polswiss Art w Warszawie Tomasz Kuczyński Manager Report lone techniką współczesną, a nie np. tą z lat dwudziestych CECHY FOTOGRAFII KOLEKCJONERSKIEJ czy pięćdziesiątych XX wieku. Trzeba więc czasami sięgać po • Numer odbitki i wielkość nakładu (zwykle maksymalnie 25 szt.). Niektórzy za nakład uważają wyrafinowane techniki śledliczbę wszystkich odbitek z jednego negatywu, cze, np. z CIA czy laboratoniezależnie od formatów, inni z kolei numerują riów mikroskopowych, aby każdy format odbitki oddzielnie. potwierdzić ich autentyczność, • Pochodzenie – określenie, kto był wcześniej jej inaczej bowiem mamy do czywłaścicielem, itp. nienia z takimi historiami, • Stan techniczny odbitki – uszkodzenia mechajak choćby ta z osławionymi niczne, uszkodzenia chemiczne (przebarwienia „pamiętnikami” Adolfa Hitleitp.), zarówno na awersie, jak i rewersie. ra, które w końcu okazały się • Rozmiar odbitki – wymiary zewnętrzne i wymiazręcznie podrobionymi falsyry obrazu fotograficznego. • Obecność odbitki – obecność odbitki w innych fikatami. kolekcjach. Rynek fotografii kolekcjoner• Ranga autora – jego rola w historii fotografii. skiej ma też swoją historię • Odbitki typu vintage print – wykonane w termiw Polsce. We wrześniu 2003 nie pięciu lat od daty wykonania zdjęcia. roku Dom Aukcyjny Polswiss • Odbitki life time print – wykonane pod nadzoArt zorganizował pierwszą na rem autora lub przez autora współcześnie. naszym rynku aukcję fotografii kolekcjonerskiej, prezentując wybitne nazwiska z historii zarówno polskiej fotografii, jak: Witkacy, Jan Bułhak, Krzysztof Gierałtowski, Tomasz Gudzowaty, Edward Hartwig, Ryszard Horowitz, Wojciech Plewiński, Jacek Poremba, Wojciech Prażmowski, Eva Rubinstein, Zofia Rydet, Chris Niedenthal, Natalia LL (Natalia Lach-Lachowicz), Tomasz Tomaszewski, Tomek Sikora czy Paweł Żak, jak i światowej, jak: Richard Avedon, Henri Cartier-Bresson czy Peter Lindbergh. Aukcja była precedensem na Matty Zimmerman, polskim rynku dzieł sztuki Marilyn Monroe na planie filmu „Słomiany wdowiec”, 1954 r., i zakończyła się ogromnym fotografia czarno-biała, sukcesem. Padł wówczas ce51x41 cm, odbitka 1 z 50 nowy rekord, ustanowiony przez pracę Stanisława Ignacego Wit- złotych, przy cenie wywoławczej 1500 kiewicza „Kolaps, przy lampie”. Ta złotych, a fotografia Marilyn Monroe pochodząca z 1913 roku fotografia pochodząca z planu zdjęciowego filmu została sprzedana za 135 tys. złotych „Słomiany wdowiec” zmieniła właści(przy cenie wywoławczej 80 tys. zło- ciela za 5500 złotych (cena wywoławtych). Dla porównania – odbitkę przed- cza 3000 złotych). stawiającą Pabla Picassa, autorstwa Ciekawym wydarzeniem była rówIrvinga Penna, wylicytowano za 3500 nież aukcja fotografii w październiku 2014 roku w Domu Aukcyjnym DESA Unicum. Kolekcja 143 zdjęć przedstawiających ikony popkultury, m.in.: The Beatles, Brigitte Bardot, Audrey Hepburn, Salvadora Dali, Madonnę i Kate Moss, będących w posiadaniu Grace Radziwiłł, została sprzedana za kwoty co prawda nie milionowe, ale dość znaczne, jak na polskie warunki. Na przykład fotografia Patricka Demarcheliera przedstawiająca Kate Moss (life time print, 3/20, fotografia czarno-biała, srebrowa/papier barytowy, 41x61,5 cm) wylicytowano za 30 tys. zł, przy cenie wywoławczej 25 tys. zł. Dużym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów cieszą się prace m.in. Zbigniewa Dłubaka, Pawła PierścińRobert Doisneau – La Dame Indignée, 1948 r., fotografia czarno-biała, odbitka srebrowa, papier, 24,5x30 cm skiego, Jerzego Lewczyńskiego. Fotografia kolekcjonerska w Polsce dopiero raczkuje. Rynek powoli się kształtuje. Daleko nam do cen i możliwości rynków zagranicznych. Ale któż z nas nie chciałby posiadać sygnowanej odbitki autorstwa znanego fotografa przedstawiającej choćby Kate Moss, Marilyn Monroe czy Pabla Picassa, ciesząc się przy tym nie tylko z jej wartości artystycznej, ale – co równie ważne – finansowej? M 2016 Styczeń 95 Duty Free BYLIŚMY, WIDZIELIŚMY Salon LeasePlan W grudniu ub. roku przy ul. Malowniczej 29 w Warszawie otwarty został Salon Aut Poleasingowych LeasePlan. Można w nim znaleźć samochody różnych marek ze wszystkich segmentów, w tym dostawcze do 3,5 tony. Wszystkie pochodzą z polskich sieci dealerskich, a ich właścicielem jest jedna firma – LeasePlan. Auta były regularnie serwisowane, posiadają pewną i zarazem pełną historię użytkowania, komplet dokumentów. Dodatkowym atutem jest elastyczna forma finansowania, dostosowana do potrzeb indywidualnego klienta, poczynając od płatności przelewem, poprzez kredyt, a na leasingu kończąc. Klienci mogą też na miejscu skorzystać z oferty 11 ubezpieczycieli. Salon zajmuje ponad 12,2 tys. m2 powierzchni, co pozwala wyeksponować nawet 320 samochodów. l Agata Szczech Renault Polska, Joanna Krupa Wielka gala Renault W grudniu ub. roku w warszawskim hotelu Doubletree by Hilton odbyłą się uroczysta gala z okazji premiery nowych modeli Renault – Talisman, Talisman Grandtour I Megane. Wśród gości znalazł się ambasador Francji w Polsce, Pierre Buhler. A także wiele znanych osób, m.in. ambasadorzy Renault – Katarzyna Glinka i Bogusław Linda oraz Joanna Krupa, Aleksandra Nieśpielak, Roman Paszke, Lidia Popiel. Oprawa gali była wyjątkowa. Pojawieniu się na scenie modelu Talisman Grandtour towarzyszyło efektowne widowisko 3D. Następnie aktorzy w niezwykłej charakteryzacji wcielali się w światowe gwiazdy muzyki. Część artystyczną zakończył nastrojowy koncert Anny Wyszkoni. Wrażenie dopełniała scenografia, specjalnie dobrana pod kolor prezentowanego Talismana. Wszyscy goście otrzymali prezenty w postaci… talizmanów. Warto dodać, że Renault Talisman pojawił się w polskich salonach w styczniu, a Talisman Grandtour w maju, z kolei nowe Renault Mégane, w tym również jego sportowa wersja GT, będzie można kupić od marca 2016 roku. l REKLAMA Prezes Leaseplan Sławomir Wontrucki Manager Report DIUNEHOTEL HOTEL ***** && RESORT RESORT DIUNE Esencja nadmorskiego stylu Schroń się przed codziennością i podaruj sobie zjawiskowy wygląd! Zanurz się w idealnej harmonii spokoju i relaksu prowadzącej do holistycznej równowagi ciała i duszy Renata Sobczyńska K Morze zimą. Pakiety pobytowe od 332 zł/os. za trzy dni, www.diunehotel.pl ołobrzeski Diune Hotel & Resort to miejsce dla wymagających, łączące w sobie prostotę międzywojennego modernizmu architektury ze stylową elegancją wnętrz nawiązującą do art déco. W tym hotelu na wydmach każdy detal i kojąca kolorystyka pokoi z nutą dekadencji zapewniają niepowtarzalne doznania estetyczne. Szykowne apartamenty to nie wszystko – warto także skosztować dań w wytwornej Restauracji Arté oraz aromatycznej małej czarnej w kawiarni. Doskonała lokalizacja przy szerokiej, piaszczystej plaży oraz widok na morze wprowadzają w klimat kurortu. Hotel osłonięty zielenią Parku Nadmorskiego idealnie wpisuje się w marynistyczny krajobraz Kołobrzegu i czeka na odkrycie przez poszukujących doskonałej harmonii gości! Istnieją ponadczasowe wartości takie jak piękno i zdrowie, które są niewyczerpanym źródłem radości i szczęścia. Luksusową enklawą piękna i niczym niezmąconej przyjemności jest Diune Wellness oferujące zmysłowe ceremonie i rytuały. 2016 grudzień Styczeń 2015 97 117 Duty Free BUSINESS MIXER SmartWatch dla niewidomych Specjaliści firmy Dot Inc. stworzyli SmartWatch dla osób niewidomych, który przekształca treści digitalizowane na mechaniczne w alfabecie Braille'a. Sposób nie jest bardzo skomplikowany, a pozwala na korzystanie i odczytywanie informacji tekstowych, podawanych na zegarkach w formie podziurkowanego paska, na których „wybijana” jest informacja. Naukowcy z Dot Inc. wyszli z założenia, że na świecie żyją miliony osób niewidomych, którym należy stworzyć takie same lub podobne możliwości dostępu do informacji, jakie mają osoby widzące. Teraz naukowcy z Waszyngtonu pracują nad tabletami, który w analogiczny sposób będą przekazywać informacje swoim niewidzącym użytkownikom. Cena urządzenia to około 250 euro. l Latające solary Nie zawsze mamy na Ziemi dobre warunki atmosferyczne, czyli bezchmurne niebo i słońce, które pozwala zasilać nasze baterie słoneczne. Naukowcy z francuskiego laboratorium NextPV we współpracy z naukowcami japońskimi opracowali system latających solarów – farm słonecznych unoszących się nad chmurami. Będą nie tylko wytwarzać energię elektryczną, ale też będą w stanie same się zasilać w potrzebny do lotu i dryfowania tlen. Te futurystyczne elektrownie mają się składać z dziesiątek balonów wypełnionych wodorem, umieszczonych nad chmurami, bliżej Słońca. Połączone kablami zasilającymi z ziemią, mają latać na wysokościach od 6 do 20 kilometrów. Pomiędzy tymi poziomami mają latać samoloty. Sceptycy pytają, a co z kablami łączącymi urządzenia z ziemią? Najważniejszy, zdaniem fachowców, jest fakt, że człowiek poszukuje cały czas alternatywnych, odnawialnych źródeł energii. Czasami jest to mrzonka, czasami coś zbliżone poziomem abstrakcji do perpetuum mobile. Najważniejsze, że poszukiwania trwają. l Na Uniwersytecie w Bath naukowcy pod kierunkiem dr Toby Jenkinsa opracowali nowy bandaż, który jest w stanie rozpoznać na wczesnym etapie infekcję pojawiającą się w ranach. Bandaż zaczyna świecić, gdy komory nasycone odpowiednią substancją wchodzą w reakcje z bakteriami, a następnie za pomocą specjalnej aplikacji smartfona o tym fakcie powiadamiany jest lekarz. Najbardziej z tych innowacyjnych bandaży skorzystają osoby z poparzeniami i przewlekłymi ranami. W sytuacji, kiedy pojawia się zagrożenie infekcją, od razu może być wymieniony opatrunek. Ograniczy to też w sposób istotny podawanie antybiotyków, nie zawsze obojętnych dla naszego organizmu. Najważniejsze, że świetlne ostrzeżenie powoduje, iż lekarz ma wystarczająco dużo czasu, aby zapobiec zakażeniu krwi i podjąć skuteczne działania, w celu zapobieżenia poważniejszej infekcji. l Łóżko ratujące w czasie trzęsienia ziemi Podczas trzęsienia ziemi najwięcej ludzi ginie w wyniku zawalenia się budynków, pomimo że w zagrożonych regionach buduje się domy odporne na skutki takich zjawisk. Te konstrukcje są za drogie, aby wprowadzić je do powszechnego użytku. Chiński wynalazca Wang Wenxi opracował stosunkowo proste rozwiązanie. Łóżko zostało tak zaprojektowane, że w przypadku trzęsienia ziemi zmienia się w metalową kapsułę, w której ludzie mogą bezpiecznie pozostać do końca wstrząsów, a w przypadku zawalenia się budynku – do nadejścia pomocy. Powstał już prototyp, którzy przechodzi kolejne badania i wygląda na to, że spełni pokładane w nim nadzieje. Kapsuła będzie wyposażona też w zestaw napojów, maski gazowe i środki pierwszej pomocy. W ostatnich latach właśnie Chiny były miejscem, gdzie najczęściej trzęsła się ziemia, grzebiąc pod gruzami domów tysiące ofiar. Wenxi ma nadzieję, że jego wynalazek w przyszłoTeksty: Andrzej Mroziński ści uratuje wiele istnień ludzkich. l 98 Styczeń 2016 fot.: Materiały prasowe firm Innowacyjne bandaże świecą, gdy wykryją infekcję