prz ek ł adanka - Manager online

Transkrypt

prz ek ł adanka - Manager online
RYNEK KAPITAŁOWY
6 SPOSOBÓW NA
PŁATNOŚCI W INTERNECIE
POD OSTRZAŁEM POLITYKÓW
Styczeń
(01/2016)
www.manager.inwestycje.pl
cena: 9,90 zł (w tym 8% VAT)
B I Z N E S
T O
M Y
P R Z E K Ł ADANK A
W SPÓŁKACH
SKARBU
PAŃSTWA
Nr. ind. 258539
ISSN 2080-9085
EKSPANSJA
NA ŒWIAT
TO KONIECZNOή
STR.
16
ROZMOWA Z HERBERTEM WIRTHEM
TO BREAK THE RULES,
YOU MUST FIRST MASTER
THEM.
THE VALLÉE DE JOUX. FOR MILLENNIA A HARSH,
UNYIELDING ENVIRONMENT; AND SINCE 1875 THE
HOME OF AUDEMARS PIGUET, IN THE VILLAGE OF LE
B R A S S U S . T H E E A R LY WAT C H M A K E R S W E R E
SHAPED HERE, IN AWE OF THE FORCE OF NATURE
YET DRIVEN TO MASTER ITS MYSTERIES THROUGH
THE COMPLEX MECHANICS OF THEIR CRAFT. STILL
TODAY THIS PIONEERING SPIRIT INSPIRES US TO
CONSTANTLY CHALLENGE THE CONVENTIONS OF
FINE WATCHMAKING.
ROYAL OAK
PERPETUAL
CALENDAR
IN STAINLESS STEEL.
HERMITAGE BOUTIQUE
PLAC PIŁSUDSKIEGO 1
00-078 WARSZAWA
[email protected]
WWW.HERMITAGE.PL
Edytorial
CO SIĘ DZIEJE
Karuzela kadrowa
w spółkach Skarbu
S
pecjaliści nie są zgodni, ale
liczbę stanowisk, na których
w wyniku wyborów prezydenckich dokonuje się zmiana osoby, a bezpośredni wpływ
na tę obsadę personalną ma prezydent Stanów Zjednoczonych, szacują
na 3,5 tysiąca do 6 tysięcy. Inna sprawa, jakie to są osoby, ale... Ale kiedy
uświadomimy sobie, że w Polsce
w wyniku wyborów – co prawda
nie prezydenckich, tylko parlamentarnych (sorry, taki mamy system)
– dokonuje się zmiana na kilkudziesięciu tysiącach stanowisk (to w praktyce dotychczasowej), a po twórczym
rozwinięciu tej zasady przez zwycięskie w ostatnich wyborach PiS,
na kilkuset tysiącach stanowisk,
to możliwości sprawcze prezydenta
Stanów Zjednoczonych bledną. Co
prawda, u nas jest to znacznie bardziej skomplikowane i rozłożone na
większą liczbę dysponentów, ale liczby mówią same za siebie: powiedzmy
5 tysięcy w 320-milionowych Stanach
i 500 tysięcy w 38-milionowej Polsce.
Przedstawiający amerykański system
prezydencki w krzywym zwierciadle
twierdzili do niedawna, że tam sprawa jest prosta: wpłacasz na fundusz
wyborczy kandydata na prezydenta
100 tysięcy dolarów, kandydat wygrywa, jesteś ambasadorem, powiedzmy, w Dżibuti, Burundi, może w...
Polsce; wpłacasz milion lub więcej,
jesteś ambasadorem w Rzymie,
Kazimierz Krupa
redaktor naczelny
W Polsce nie
mamy dojrzałej
demokracji.
Łup wyborczy
dzielony jest
po każdych
wyborach
Paryżu czy Londynie. Pewnie to przesada, ale coś w tym jest.
U nas sprawa jest znacznie bardziej
złożona. Ośrodek dyspozycyjny jest
rozproszony choćby z tego powodu,
że jedna osoba nie byłby w stanie
ogarnąć zmiany na setkach tysięcy
stanowisk. I tu zaczyna się istota
problemu: spójność i styl zmian.
W dojrzałych demokracjach nie ma
problemu: zmienia się, powiedzmy,
minister, za nim idzie kilku doradców i ekspertów, ale już dyrektorzy
departamentów, że o naczelnikach
nie wspomnę, pracują spokojnie.
O wymianie prezesów kontrolowanych przez państwo firm nikt nawet
nie myśli.
W Polsce nie mamy dojrzałej demokracji. Łup wyborczy dzielony jest po
każdych wyborach, ba, jego wizja jest
siłą napędową kampanii. Tak mamy
i już. Decydujące są zatem spójność
i styl zmian. Ze stylem różnie bywa,
bo niektórzy zwalniani przez nową
władzę nie zdążyli nawet zakręcić
słoika z herbatą, a już ich nie było.
A co ze spójnością? Pierwsze sygnały
nie są budujące: jednodniowy prezes
PKP, polityczni, rozpoznawalni,
ale bez biznesowego doświadczenia
nominanci w kluczowych spółkach,
„no name” w innych. A to przecież
dopiero początek lawiny, zobaczymy
co będzie dalej. I będziemy uważnie
monitorowali. Po owocach zamierzamy ich poznawać.
2016 Styczeń
fot.: Archiwum
Mówi się, że prezydent Stanów Zjednoczonych może wszystko. No, prawie wszystko.
Rzeczywiście, ma ogromne kompetencje (wszak ustrój polityczny w Ameryce nazywa
się prezydenckim), ale przy naszych politykach to on... niewiele może
3
spis treści styczeń 2016
16 Przekładanka
w spółkach
Skarbu Państwa
Ilu fachowców, ilu
partyjnych nominatów
CO SIĘ DZIEJE
INWESTYCJE
12
40 Prognozy 2016
Pomiędzy mikro a makro
Zmiany kadrowe
24Rynek kapitałowy
pod ostrzałem polityków
Inwestorzy nie wiedzą, co przyniesie jutro
MANAGER 360˚
94
Rośnie polski
rynek fotografii
kolekcjonerskiej
26 Herbert Wirth
Ekspansja na świat to konieczność
LUDZIE
48 Gregorz Ślak
Jak przygotować sukcesora w firmie?
RYNEK
32 Płatności mobilne
6 sposobów skutecznego działania
64 Human Resources
Studia podyplomowe EMBA
36Outsourcing
Polska do usług
66Kariera
Manager do zadań specjalnych
KGHM: ekspansja na świat
to konieczność
Styczeń 2016
Inteligentny dom
E-mail do pralki
60 Bogusław Kott
Projekty CSR i pasja fotografowania
26 Herbert Wirth
6
44
Dyrektor artystyczny
Maja Hałko
[email protected]
Redaktor naczelny
Kazimierz Krupa
[email protected]
Studio
Jakub Waluchowski
[email protected]
Dział Ludzie
Andrzej Mroziński
[email protected]
68
Kapitał intelektualny
Jak mieć wszystko nie mając nic
72
Startup Summit 2015
Mobilność ante portas
74 Wirtualizacja i bezpieczeństwo
Technologie IT w biznesie
48 Sukcesja
w polskich firmach
Grzegorz Ślak o przygotowaniu
dzieci do kariery managerskiej
Dział IT, Nauka
Wojciech Gryciuk
[email protected]
Webmaster
Paweł Cegłowski
[email protected]
Manager.inwestycje.pl
Wojciech Kwinta
[email protected]
Felietony, komentarze
Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło,
Wiktor Legowicz
Manager Report
Wojciech Gryciuk
[email protected]
Dział Foto
Dariusz Breś
www.dariuszbres.pl
Bartosz Grzywna
[email protected]
Dział Moto
Maciej Pertyński
[email protected]
Rynek, Inwestycje
Piotr Stefański
[email protected]
Back Office Manager
Anna Pietrzak
[email protected]
kom. 693 540 650
Dyrektor Handlowy
Lidia Garbaczuk
kom. 600 013 314
[email protected]
Key Account Manager
Joanna Biedrzycka
kom. 501 373 813
[email protected]
Dyrektor ds. Projektów Specjalnych
Andrzej Stepanów
kom. 600 013 319
[email protected]
Key Account Manager
Michał Garbaczuk
kom. 509 285 535
[email protected]
Dyrektor marketingu
Redaktor naczelna Kobieta MANAGER
Żaneta Dotka
kom. 502 302 015; [email protected]
Senior Sales Manager
Aleksandra Koziejowska
kom. 507 139 757
[email protected]
R E D A K C J A
IT
Key Account Manager
Edyta Żebrowska
kom. 799 345 845
[email protected]
Key Account Manager
Sylwia Zugaj-Hamera
kom. 728 906 077
[email protected]
Key Account Manager
Marcin Onyszkiewicz
kom. 604 644 139
[email protected]
Prezes Wydawnictwa
Piotr Cegłowski
[email protected]
MANAGER REPORT
78 Luksus bezpieczeństwa
Nowości, które trzeba mieć
82
Komfort i przestrzeń
Mercedes GLS
84
Krok ku doskonałości
Volkswagen Passat über alles
86
Prestiżowy, ale nie konserwatywny
Renault Talisman we Florencji
88
Kompas Młodej Sztuki 2015
Młodzi artyści atakują
94
Fotografie za miliony dolarów
CEO
Jarek Dotka
[email protected]
Management Business
Association
Maciej Siembieda
[email protected]
Redakcja współpracuje
z Project Syndicate Polska,
www.project-syndicate.pl
publikującym opinie i analizy,
których autorami są najbardziej
wpływowi międzynarodowi
intelektualiści, ekonomiści,
mężowie stanu, naukowcy
i liderzy biznesu.
Manager na Facebooku:
facebook.pl/BusinessMagazineManager
Adres korespondencyjny
Wydawnictwo Business
Magazine Manager
ul. Ogrodowa 31/35
00-893 Warszawa
[email protected]
Siedziba redakcji
PGE Narodowy
al. Księcia J. Poniatowskiego 1
lok. 052, I piętro, klatka 3
03-901 Warszawa
tel. 22 295 92 20; kom. 693 540 650
2016 Styczeń
7
Felieton
BOGATY JAK POLAK
Jak Polacy
pojmują luksus
N
iestety, pod względem
pojmowania luksusu
jesteśmy społeczeństwem
dość podzielonym. Pewnie
wynika to stąd, że Polacy długo mieli
zamkniętą drogę do poznania smaku
prawdziwego luksusu. I tak dla jednych prestiż zaczyna się od garnituru
Hugo Bossa czy koszuli Ralpha Laurena, dla innych już buty Nike’a czy
dżinsy Diesela są czymś wyjątkowym.
Czym jest zatem luksus? Ikona światowej mody Coco Chanel powiedziała
kiedyś: „Niektórzy ludzie uważają,
że luksus jest przeciwieństwem biedy.
Ale tak nie jest. Jest przeciwieństwem
wulgarności”. Tu nie chodzi jedynie
o bogactwo, ale o pewną filozofię
życia. Klient luksusowy to człowiek
o szerokich horyzontach, pewnej
wiedzy i świadomości, które czynią
go znawcą i koneserem. Bo z luksusem nierozerwalnie wiąże się jakość
materiału i wykonania, doskonały
design, niepowtarzalność oraz prestiż
i tradycja związana z markami.
Czy to oznacza, że Polacy nie są
jeszcze koneserami luksusu? Niestety,
patrząc na różne rankingi „ekskluzywnych dóbr” powszechnie królują u nas
markowe rzeczy, ale ze średniej półki.
Może dlatego, że po prostu kiedyś ich
w naszym kraju nie było. Niektórzy
uważają, że pod względem posiadania
8
Styczeń 2016
Jerzy Mazgaj
prezes zarządu
Delikatesów Alma
Nie ma nic
bardziej
komfortowego
niż usiąść
w wygodnym
fotelu, zapalić
cygaro i wypić
kieliszek szlachetnego trunku
w domowym
zaciszu
jesteśmy w ogonie Europy. Dlaczego?
Przyczyn jest oczywiście wiele. Z pewnością głównym powodem jest nasza
historia. Rozwój gospodarki rynkowej
trwa u nas zaledwie 25 lat, podczas
gdy np. tacy Anglicy budują swoje
bogactwo od stuleci. A jak to mówią,
frak leży dobrze dopiero w trzecim
pokoleniu.
Te naprawdę luksusowe marki często
są nieznane w Polsce i nierozpoznawalne, a przede wszystkim nierozumiane. I tak Londyn ma od lat swoją
Bond Street, Paryż Avenue Montaigne,
Mediolan Via Monte Napoleone,
a Nowy York Piątą Aleję. W Polsce
próżno szukać takiego symbolu luksusu. U nas Max Mara wciąż funkcjonuje obok budki z kebabem. I nie
znajdziemy butiku paryskiej marki
Hermès ze słynny modelem torebki Birkin. Choć warto pamiętać, że
w Warszawie ekskluzywne firmy modowe zazwyczaj koncentrują się wokół placu Trzech Krzyży. Tu właśnie
możemy odwiedzić salon Ermenegildo
Zegny czy Roleksa. Ale nawet tutaj nie
przejrzymy się w oknie wystawy Cartiera czy słynącej z diamentów marki
Graff lub legendarnej Harry Winston.
Trudno też o biżuterię paryskiej
Van Cleef & Arpels, albo pierścionek
od Tiffaniego. Dla mnie osobiście
największy luksus to wolny czas.
fot.: Archiwum
Rolex, Chanel, Armani to niewątpliwie marki, które w Polsce kojarzą się
z luksusem. Okazuje się, że w innych częściach świata nazwy te mogą
brzmieć zupełnie inaczej. Definiując luksus trudno bowiem o obiektywizm,
to subiektywna ocena zależna od punktu odniesienia
Felieton
BOGATY JAK POLAK
Stan prawa wpływa
na polską giełdę
T
rwające już dość długo
pogarszanie się sytuacji na
giełdzie zmniejsza szanse na
pozyskiwanie kapitału przez
przedsiębiorców. Przyczyny tego stanu
leżą w dużym stopniu poza prawem:
jest to wyjście OFE, inwestycje TFI za
granicą, ograniczone zaufanie inwestorów przejawiające się w tym, że dużo
oszczędności spoczywa w bankach,
oraz niepokój co do kierunku zmian.
W zakresie dostępności pozyskiwania
finansowania na rynku kapitałowym
wyglądamy źle na tle UE, zaś sama UE
wygląda źle na tle USA czy Szwajcarii.
Stan prawa przyczynia się jednak do
tej sytuacji. Pierwszą polską regulacją
dotyczącą rynku kapitałowego była
ustawa z 1991 roku – Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi
i funduszach powierniczych – liczącą
131 artykuły. Obecnie mamy szereg
ustaw, w tym ustawę z 2004 roku
o funduszach inwestycyjnych, liczącą ok. 331 artykułów, kilkukrotnie
nowelizowaną od czasu wydania tekstu
jednolitego w 2013 roku, czy ustawę
z 2005 roku o obrocie instrumentami
finansowymi liczącą 225 artykułów
i nowelizowaną 10-krotnie od wydania
w 2014 roku tekstu jednolitego. Oprócz
tego ustawy o nadzorze nad rynkiem
kapitałowym, o nadzorze nad rynkiem
finansowym, o ofercie publicznej oraz
wydane do nich przepisy wykonawcze.
Nasze przepisy kładą nacisk na nadzór,
10
Styczeń 2016
Marek Wierzbowski
profesor prawa,
Prof. Wierzbowski
& Partners
W dostępności
pozyskiwania
finansowania
na rynku
kapitałowym
wyglądamy źle
na tle UE, zaś
UE wygląda źle
na tle USA czy
Szwajcarii
cechuje je duża represyjność, szczególnie wysokie kary administracyjne
nakładane także na osoby fizyczne,
niestosowanie zasad cywilizowanego
prawa karnego, częsta niechęć do przenoszenia rozwiązań z innych rynków,
a także możliwość przedłużania czasu
rozpatrywania spraw nawet ponad rok.
Drugą kwestią jest wpływ na prawo
polskie regulacji UE. Obecnie na implementację czekają kolejne dyrektywy
Transparency II i MAD oraz Rozporządzenie MAR – implementacja dyrektyw
ma nastąpić do 3 lipca 2016 roku, zaś
Rozporządzenie MAR ma być od tej
daty stosowane bezpośrednio. Efektem
wejścia tych regulacji będzie znaczne
zaostrzenie kar, nowe podejście do
informacji poufnych i manipulacji na
rynku. Pomijam przy tym zbliżające
się implementacje innych przepisów:
dyrektyw ZAFI, MiFID II czy rozporządzenia ws. centralnych depozytów, itd.
Rozporządzenie MAR wskazuje na
wzmocnienie „odstraszającego efektu
sankcji administracyjnych i innych
środków administracyjnych”. Pojawia
się przy tym obawa, że efekt ten może
odstraszyć od całego rynku. Wzrost kar
ma być nawet osiemdziesięciokrotny:
członkowie zarządu 2 mln euro,
członkowie rady nadzorczej
2 mln euro. Skoro zarabiamy czterokrotnie mniej niż w czołowych
państwach UE, to kary powinny też
być proporcjonalnie niższe.
fot.: Archiwum
Zła sytuacja na polskiej giełdzie to składowa czynników politycznych,
pozaprawnych, ale i prawnych. To wszystko na i tak już trudnym rynku będzie
powodować rosnące trudności z pozyskiwaniem tą drogą kapitału na rozwój
Co się dzieje
ZMIANY, ZMIANY
Dynamika prądu zmiennego
Remigiusz Nowakowski
Zarządzaniem koncernem Tauron Polska Energia nie mógł nacieszyć się Jerzy Kurella. Ledwie go powołano na to
stanowisko w październiku, musiał się z nim pożegnać w grudniu, kiedy przekazał ster w ręce Remigiusza Nowakowskiego. Nowy prezes w przeszłości był członkiem i wiceprezesem zarządu, dyrektorem pionu rozwoju Tauronu
Polskiej Energii oraz prezesem zarządu EnergiaPro Koncern Energetyczny, w latach 2006-2008.
W Enerdze fotel prezesa oddał Andrzej Tersa. Do pełnienia funkcji prezesa oddelegowano z rady nadzorczej
Romana Pionkowskiego, a w ostatnich dniach grudnia prezesem został Dariusz Kaśków.
Z fotela prezesa musiał też ustąpić Krzysztof Zamasz. Eneą zarządzał od 2013 roku. Do czasowego pełnienia
obowiązków prezesa skierowano z rady nadzorczej Wiesława Piosika związanego z energetyką od ponad 30 lat.
Tymczasowy szef ostatnio zarządzał prywatnymi przedsiębiorstwami z obszaru dystrybucji energii, projektowania
i wykonawstwa robót sieciowych oraz OZE. l
prezes
Tauron Polska Energia
Losy kolejowych prezesów
W grupie PKP doszło do armagedonu i z najwyższymi posadami
rozstało się kilku kluczowych prezesów. Sygnał do odwrotu, po
zmianie rządu, dał Jakub Karnowski, który zrezygnował ze stanowiska
prezesa grupy PKP, którą kierował od kwietnia 2012 roku. Wraz z nim
z pracy w zarządzie zrezygnował też Piotr Ciżkowicz.
W miejsce Jakuba Karnowskiego powołano Bogusława Kowalskiego,
którego kariera zakończyła się już po dwóch dniach, kiedy opublikowano informacje o jego współpracy z SB w czasach PRL-u.
Stery PKP Cargo, towarowego ramienia PKP, oddał Adam Purwin.
Z zarządzania spółką PKP Polskie Linie Kolejowe zrezygnował Andrzej
Filip Wojciechowski. Z pracy zrezygnował też szef Warsu Jerzy Kotkowski, zarządzający tą spółką od lutego 2015 roku.
To nie koniec zmian: Jerzy Moskwa został odwołany ze stanowiska
prezesa PKP Utrzymanie, firmy zajmującej się usługami serwisu sprzętu telekomunikacyjnego dla kolejnictwa. l
„
Szczęście
to jest to, co się
zdarza, gdy okazja
spotka się
z przygotowaniem
Thomas A. Edison
Jakub Karnowski
były prezes grupy PKP
Wojciech Jasiński
prezes PKN Orlen
12
Styczeń 2016
Wojciech Jasiński zastąpił Jacka Krawca na stanowisku prezesa PKN Orlen. Odwołany szef pobił rekord długości
zarządzania paliwowym koncernem – w fotelu prezesa zasiadał od września 2008 roku. Oddłużył firmę – poziom
zadłużenia spadł z 14 mld złotych do ok. 5,5 mld złotych, a za jego kadencji notowania spółki wzrosły ponaddwukrotnie. Po zmianie władzy i spodziewanym odwołaniu kurs PKN Orlen spadł z ponad 80 do nieco powyżej
60 złotych. Wcześniejsze doświadczenia Jacka Krawca to Pekao, Ernst & Young, bank Nomura, Impexmetal,
londyńska spółka Sindicatum i firma Action.
Nowym szefem został Wojciech Jasiński, były członek PZPR, polityk PiS i minister skarbu w latach 2006-2007,
który szczycił się mianem głównego hamulcowego prywatyzacji. Był kierownikiem Wydziału Spraw Wewnętrznych Urzędu Miejskiego w Płocku, pracował także w Najwyższej Izbie Kontroli. l
fot.: Archiwum
Przelewanie paliw
Montblanc
Heritage Spirit Moonphase
and Hugh Jackman
Crafted for New Heights
Nowy Montblanc Heritage Spirit
Moonphase wyposażony w funkcję
faz księżyca utrzymany jest w tradycyjnym duchu zegarmistrzostwa.
Wykonana z 18-karatowego różowego złota koperta ma 39 mm średnicy
i skrywa automatyczny mechanizm
MB29.14 z funkcją faz księżyca
odczytywaną dzięki przysłonom
w kształcie półksiężyców. To
wszystko sprawia, że ten wyrafinowany zegarek może stać się
towarzyszem każdego dnia.
Visit Montblanc.com
Boutique Montblanc Warszawa - ul. Nowy Świat 6/12 · Boutique Montblanc Warszawa - Galeria Mokotów
Boutique Montblanc Kraków - Galeria Kazimierz
Noble Place Warszawa Galeria Mokotów · Noble Place Gdynia Klif
Co się dzieje
ZMIANY, ZMIANY
Przezorny, odbezpieczony
Dariusz Krzewina
Andrzej Klesyk, kierujący grupą PZU od 2007 roku, zrezygnował z pełnionej funkcji. Oficjalnym powodem były
trudności we współpracy z nowym ministrem skarbu. Długoletni szef spółki ma za sobą bogate doświadczenia
zawodowe: był partnerem i dyrektorem zarządzającym The Boston Consulting Group w Warszawie, gdzie współpracował m.in. z PZU przy realizacji projektów ubezpieczeniowych, jest współtwórcą Inteligo, współtworzył też
Handlobank, detaliczne ramię Banku Handlowego. Pracował w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych.
W USA pracował w takich firmach, jak Kidder, Peabody oraz Coopers & Lybrand. Był związany z McKinsey & Co.
w Londynie. Za jego czasów PZU weszło z sukcesem na giełdę, a spółka rozpoczęła ekspansję, wchodząc także
na rynek bankowy.
Tymczasowo zastąpił go Dariusz Krzewina, członek zarządu PZU i PZU Życie, od lat związany z branżą ubezpieczeniową. W styczniu zapewne poznamy nazwisko nowego prezesa. l
p.o. prezesa PZU
Giełda szuka szefa
„
Stery Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie oddał
Paweł Tamborski. Od jego nominacji minęło półtora roku,
a GPW, niegdyś perła wśród parkietów Europy Środkowo-Wschodniej, znów ma problem. Ustępujący prezes decyzję
tłumaczył niechęcią uwikłania giełdy w rozgrywki polityczne. Choć być może jest też drugie dno tej decyzji: od kilku
miesięcy emocje inwestorów są trudne do opanowania, a na
każdy sygnał z politycznej strony reagują bardzo nerwowo.
Szczególnie po wyborach i ostatnich decyzjach rządu oraz
parlamentu indeksy poleciały w dół.
Paweł Tamborski, ekonomista, na pewno nie był nowicjuszem
na rynkach finansowych. Pełnił funkcję szefa bankowości inwestycyjnej w WOOD & Company. Pracował m.in. jako dyrektor zarządzający w Unicredit CAIB Securities w Londynie. l
Nigdy, nigdy,
nigdy, nigdy
się nie
poddawaj
Winston Churchill
Paweł Tamborski
były prezes Giełdy Papierów
Wartościowych
Arkadiusz Siwko
prezes Polskiej Grupy
Zbrojeniowej
14
Styczeń 2016
Wojciech Dąbrowski pożegnał się ze stanowiskiem prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ). Były prezes
Agencji Rozwoju Przemysłu i członek rad nadzorczych takich spółek, jak PZU, FB „Łucznik” Radom, Bumar i MS
TFI, ustąpił miejsca Arkadiuszowi Siwce, wieloletniemu współpracownikowi Antoniego Macierewicza, obecnego
szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Nowy szef największej firmy zbrojeniowej w Polsce był szefem gabinetu
Macierewicza, gdy ten kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych (1991-1992). Prowadził redakcję „Głosu”
wydawanego właśnie przez Antoniego Macierewicza. Podczas poprzednich rządów PiS był prezesem Naftobaz,
przekształconych później w Operatora Logistycznego Paliw Płynnych (OLPP). PGZ jako pierwsza w historii
polska firma przemysłu obronnego znalazła się w setce największych firm zbrojeniowych na świecie. l
fot.: Archiwum
Przezbrojenie w uzbrojeniu
KADROWA PRZEKŁADANKA
Przekładanka
w spółkach Skarbu Państwa
Kto obejmuje stanowiska w firmach Skarbu Państwa?
Ilu jest fachowców, a ilu partyjnych nominatów?
Agaton Koziński
W
Nowy sezon
w polskiej
polityce
przyniósł
nowy ton
w dyskusji
o odprawach
managerów
16
tedy powiedziałem: dość tego –
grzmiał Donald Tusk w filmiku wyborczym z 2005 roku. Lider Platformy
Obywatelskiej walczył wówczas (nieskutecznie zresztą) o fotel prezydenta i w kampanii
ostro uderzał w swoich poprzedników, zarzucając
im gigantyczne nadużycia. Symbolem tego miały
być absurdalnie wysokie odprawy dla prezesów
państwowych spółek. Rzeczywiście, wywoływały
one mnóstwo emocji, dyskutowała na ich temat
właściwie cała Polska.
Tusk w swoim spocie przypomniał sytuację (bez
podawania personaliów) prezesa Orlenu Jacka
Walczykowskiego, który za 19 dni pracy miał
otrzymać 700 tys. złotych odprawy (w końcu nie
wziął nic). Jego przypadek może przeszedłby nawet
niezauważony, gdyby nie to, że poprzednik na tym
stanowisku, Zbigniew Wróbel, za dwa i pół roku
pracy miał otrzymać na pożegnanie prawie 13 mln
złotych. Ostatecznie, po negocjacjach, zgodził się
na wart 2 mln złotych kompromis – ale ta suma
i tak okazała się paliwem mocno podsycającym
atmosferę ówczesnego wzmożenia moralnego,
którą rozbudziła afera Rywina.
Z „wolą narodu” nie wygrasz
Później sprawa odpraw zwalnianych szefów państwowych spółek nie wzbudzała już aż takiego
poruszenia – choć też nie było tak, że media przechodziły nad nimi do porządku dziennego. Wielkie
pieniądze zawsze wywołują emocje i reakcję. Setki
tysięcy, a nawet miliony złotych trafiały na konta
byłych prezesów i za rządów PiS, i za czasów PO,
co stawało się pretekstem do większej lub mniejszej
burzy medialnej. Pytanie: ile dostał (ewentualnie
Styczeń 2016
jego modyfikacja: jak długi zakaz konkurencji miał
wpisany do kontraktu) padało właściwie przy każdej okazji. I rzadko odpowiedź była przyjmowana
ze zrozumieniem, praktycznie za każdym razem
komentarze były utrzymane w tonie, który na co
dzień stosują tylko tabloidy.
Nowy sezon w polskiej polityce, rozpoczęty wyborczym zwycięstwem PiS-u 25 października,
przyniósł nowy ton w dyskusji o odprawach. Partia
Jarosława Kaczyńskiego świetnie podchwyciła
tabloidowy sposób mówienia o pieniądzach dla
managerów wysokiego szczebla odchodzących
ze stanowisk w firmach należących do Skarbu
Państwa. Wykorzystując sprzyjającą atmosferę,
błyskawicznie przepchnęła przez Sejm ustawę
o specjalnym podatku, którym zostaną objęte ich
kontrakty. Choć tej legislacji wiele można zarzucić
(choćby to, że prawo nie działa wstecz, a prezesi
podpisując kontrakty o tym podatku nie słyszeli), to ona – w przeciwieństwie, na przykład, do
działań PiS-u i prezydenta w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego – znalazła tylko zwolenników.
Tak wygląda polityka w praktyce. Dobre ucho
wychwytujące oczekiwania wyborców każdego
polityka zaprowadzi bardzo daleko.
Gorzej z managerami, którzy z odczuciami elektoratu liczyć się nie muszą, natomiast czytają
kontrakty, które podpisują. Choć managerowie
nie protestują. Wiedzą, że i tak stoją na straconej pozycji, gdyż z „wolą narodu” wygrać im się
nie uda. Poza tym nie próbują walczyć, bowiem
w pospiesznie napisanej ustawie zapisano dla
nich furtkę, która pozwala im zachować odprawy
w wynegocjowanym wcześniej kształcie.
Legislacja weszła w życie od nowego roku, a więc
każdy prezes, który złożył dymisję w grudniu,
Co się dzieje
Kolej na nowych prezesów
zachował swoje prawo do „zakazu konkurencji” i 100 procent wynikających
z tego tytułu dochodów. Dlatego też
w listopadzie i grudniu zaroiło się od
spektakularnych dymisji. Z pracy zrezygnowali m.in. Paweł Tamborski, szef
Giełdy Papierów Wartościowych, Jakub
Karnowski, szef PKP, Adam Purwin
kierujący pracami PKP Cargo, Andrzej
Klesyk, prezes PZU, czy szefowie najważniejszych spółek energetycznych
– jedynie szef PGE Marek Woszczyk zdecydował się zostać na swym stanowisku
(a przynajmniej tak było w chwili, gdy
zamykaliśmy to wydanie).
Tempo
zmian kadrowych
w spółkach
Skarbu Państwa
przypomina układanie
kostki Rubika
przez rekordzistów.
Do niektórych prezesów
nie zdążymy się
przyzwyczaić, a już
ich nie ma
W listopadzie
i grudniu
zaroiło się od
spektakularnych
dymisji
Sezon na zmiany prezesów rozpoczął
szef LOT-u Sebastian Mikosz, który
dymisję złożył jeszcze w sierpniu,
czym zresztą zaskoczył wszystkich
obserwatorów nie spodziewających
się z jego strony takiego ruchu. Był on
tym bardziej zaskakujący, gdyż Mikosz
kilka razy wcześniej miał dużą lepszą
sposobność do rzucenia papierami,
a jednak tego nie zrobił.
Boksował się z firmą przeprowadzając
trudną restrukturyzację, z Ministerstwem Skarbu Państwa negocjując
zasady, na jakich udzieli ono pomocy
publicznej, oraz z Komisją Europejską
ustalając warunki, na jakich ona pomoc
państwa zaakceptuje. Udało się. LOT
pieniądze dostał, przeszedł cykl naprawczy, bilansując swoje księgi przychodów
i rozchodów. I gdy wydawało się, że
firma zaczyna wychodzić na prostą,
jej prezes podał się do dymisji.
Na jego miejsce przyszedł Marcin Celejewski, który wcześniej pracował w Qatar Airways, a do LOT-u trafił bezpośrednio z PKP Intercity, gdzie najpierw
pełnił funkcję członka zarządu, a potem
prezesa. Pewnie kilka lat wcześniej nawet nie przypuszczał, że zostanie jako
ostatni z całego zaciągu managerskiego
w spółkach Skarbu Państwa. Gdy do
nich trafiał, na początku 2014 roku,
miał być po prostu jednym z elementów
układanki, którą w podległych sobie
spółkach tworzył ówczesny minister
transportu Sławomir Nowak.
Twarzą cyklu zmian od roku 2012 był
Jakub Karnowski, manager, który stanął
na czele PKP z zadaniem posprzątania tej stajni Augiasza. Karnowskiego
w PKP już nie ma, podał się do dymisji
po wprowadzeniu podatku od managerów. Celejewski, co prawda, gdzie
indziej, ale cały czas jest.
Akurat grupie PKP wymiana szczebla
zarządzającego niezbyt się udała. Po
rezygnacji Karnowskiego szybko udało
się wyznaczyć następcę, ale nominacja
zamiast okazać się ruchem tonującym
2016 Styczeń
17
Co się dzieje
KADROWA PRZEKŁADANKA
Dariusz Kaśków
Od 4 stycznia 2016 roku
nowy, nieznany prezes
Energi
Do spółek
Skarbu Państwa
przechodzą
ludzie
jednoznacznie
utożsamiani
z polityką
Mariusz
Zawisza
Odwołany
w grudniu
Andrzej
Tersa
Odwołany
w grudniu
sytuację w spółce, okazała się dolaniem
benzyny do ognia.
Wszystko dlatego, że wyszło na jaw, iż
mianowany na to stanowisko Bogusław
Kowalski był w przeszłości nie tylko
wiceministrem gospodarki w rządzie
PiS (choć tę funkcję uzyskał jako nominat koalicyjnego LPR), ale także
tajnym współpracownikiem służb
specjalnych. W latach PRL jako „Mieczysław” i „Przemek” rozpracowywał
działaczy opozycji antykomunistycznej,
m.in. zajmował się obserwacją ówczesnego młodego działacza opozycji,
a dziś znanego dziennikarza, Marcina
Mellera.
Gdy te szczegóły wyszły na jaw, natychmiast rozpętała się burza. Kowalski jej
nie przetrwał. Dwa dni po nominacji
pojawił się komunikat, że rezygnuje
ze stanowiska – jednocześnie z zapewnieniem, że za te dwa dni pracy nie
otrzyma ani odprawy, ani odszkodowania. Nowego szefa – przynajmniej
do chwili zamknięcia tego wydania
– PKP nie ma.
Bez gromów odbyła się za to wymiana
kierownictwa w PKP Cargo. Adama
18
Styczeń 2016
Piotr Woźniak
Nowy prezes PGNiG
to doświadczony polityk,
dyplomata, manager
Purwina, który wprowadził
tę spółkę na giełdę, a który
zrezygnował po wprowadzeniu podatku managerskiego,
Andrzej
zastąpił (choć na razie na trzy
Klesyk
miesiące) Maciej Libiszewski.
Zrezygnował
Wraz z nim do rady nadzorczej
w grudniu
tej spółki trafiły jednak osoby wzbudzające kontrowersje.
Dariusz Krzewina
Choćby Andrzej Wach, który
Tymczasowy
został w 2010 roku odwołany
p.o. prezesa PZU
z funkcji prezesa PKP po tym,
jak dopuścił do paraliżu ruchu
kolejowego w całym kraju przy
okazji wprowadzania zimowego roz- objęcie przez Stanisława Dobrzańskiego
(byłego ministra obrony) stanowiska
kładu jazdy.
prezesa PSE, wszedł do kanonu języka
polskiej polityki i jest odświeżany przy
Politycy sprawdzają się
każdej nowej ekipie rządzącej. Praw biznesie
wo i Sprawiedliwość, w końcu partia
Jednak i tak w decyzjach kadrowych konserwatywna, nie zerwało z tą tranajwięcej dyskusji wzbudzają sytuacje, dycją, ba, nawet twórczo ją rozwinęło
w których do spółek Skarbu Państwa i rozszerzyło jej zasięg. Do największej
przechodzą osoby jednoznacznie utoż- polskiej spółki, PKN Orlen, oddelesamiane z polityką. Słynny zwrot „Sta- gowało człowieka, który do tej pory
szek chciał się sprawdzić w biznesie”, zajmował się właściwie tylko polityką,
za pomocą którego SLD-owski minister zresztą przez siedem lat (do 1982 roku)
skarbu Wiesław Kaczmarek uzasadniał także w PZPR.
Co się dzieje
KADROWA PRZEKŁADANKA
Remigiusz Nowakowski
Nowy prezes Tauronu
Polskiej Energii
Jerzy
Kurella
Odwołany
w grudniu
Wiesław Piosik
Nowy, bliżej nieznany
prezes Enei
Krzysztof
Zamasz
Odwołany
w grudniu
Ale Wojciech Jasiński ma jedną wielką
zaletę: można mu ufać. Jego znajomość
z Jarosławem Kaczyńskim sięga jeszcze
czasów, gdy razem studiowali prawo na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Przeszli
razem cały polityczny szlak bojowy lat
90. oraz początku XXI w., Jasiński był
jednym z założycieli PiS w 2001 roku.
A kompetencje? Po pierwsze, mieszka
w Płocku, a w tym mieście na sprawach związanych z Orlenem znają się
wszyscy. Po drugie, przez dwa lata był
ministrem skarbu, a więc sprawował
właścicielski nadzór nad tą firmą.
Poza tym osobom, które naśmiewają się z nominacji Jasińskiego, warto
przypomnieć, kim był jego poprzednik.
Jacek Krawiec przychodził do tej firmy
w 2008 roku z opinią doświadczonego
ekonomisty i managera. W jego CV
nie było punktów, które budziły takie
kontrowersje, jak u Jasińskiego. Ale gdy
posłucha się ujawnionego nagrania
jego rozmowy z Pawłem Grasiem, to
słychać, że jego kompetencje managerskie nie pozwoliły mu oddzielić się
od polityki.
Na taśmie słychać wyraźnie, że polityką
on żyje, niemal oddycha, ma świadomość, jak bardzo jego życie zawodowe
jest z nią związane. I zastanawia się,
w jaki sposób może na nie wpłynąć,
m.in. proponuje Grasiowi, prominentnemu politykowi rządzącej Platformy,
że znajdzie pieniądze na ściągnięcie
do Polski wielkiej gwiazdy muzycznej
na koncert w czasie samorządowej
kampanii wyborczej.
Zmiany kadrowe nie odbywają się
według tylko jednego klucza.
Nowa miotła wymiata i przynosi
zarówno polityków, jak i managerów
z wieloletnim doświadczeniem
20
Styczeń 2016
Król sezonu transferowego
Jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to nie Jasiński
będzie królem sezonu na transfery ze
świata polityki do biznesu. Pojawiają
się bowiem kolejne sygnały, dowodzące, że nowym szefem Telewizji Polskiej
zostanie Jacek Kurski. Owszem, na
początku lat 90. miał on krótki epizod
jako dziennikarz, ale od 1997 roku jest
jednoznacznie utożsamiany ze światem
polityki. Był posłem i europosłem PiS
oraz Solidarnej Polski, obecnie jest
wiceministrem kultury w rządzie Beaty Szydło.
Rząd konsekwentnie zapowiada, że
nowa ustawa medialna radykalnie
zmieni porządek w mediach publicznych, staną się one instytucjami kulturalnymi – a w parze z tymi zmianami
pójdą głębokie zmiany kadrowe. Jacek
Kurski, człowiek o silnie rozwiniętej
świadomości partyjnej oraz nie mający
skrupułów w realizacji politycznych
celów, jest gwarantem tego, że zmiany
przebiegną szybko, bez względu na to,
jak głębokie będą środowiskowe protesty. Pewnie dlatego to właśnie on ma
zostać nowym prezesem TVP.
Ale polityków na szczytach spółek
Skarbu Państwa jest (i będzie) więcej. Nowym szefem PGNiG został
Piotr Woźniak, w przeszłości doradca premiera Jerzego Buzka, minister
gospodarki w rządach PiS, ale także
wiceminister środowiska (oraz główny
geolog kraju) za czasów Platformy Obywatelskiej. Michał Krupiński, młody,
utalentowany ekonomista i bankowiec,
jest przymierzany do fotela szefa PZU.
Jego kwalifikacje nie budzą wątpliwości,
poza tym daje on gwarancję lojalności
wobec rządu – w latach 2005-2007 był
bowiem wiceministrem skarbu.
W okresie tamtego rządu przez moment ministrem finansów był Stanisław Kluza, który później został szefem
Komisji Nadzoru Finansowego – teraz
natomiast ma zostać następcą Pawła
Tamborskiego na stanowisku prezesa
warszawskiej GPW.
Techno Biznes 2016
Konkursy Technologiczne
Lider 2015
oraz
Hit Roku 2016
w kaTegoriach:
Bankowość i finanse
Transport i logistyka
Medycyna i farmacja
informatyka, internet
i telekomunikacja
energetyka, paliwa
i chemia
LIDER
2015
KU
HIT RO
2 016
MIE SIĘC
ZN IK A
MIESIĘCZNIKA
NAJSTARSZY MAGAZYN EKONOMICZNY W POLSCE
NAJSTARSZY MAGAZYN EKONOMICZNY W POLSCE
Zgłoszenia przyjmujemy w dniach
11.01.2016 r. – 29.02.2016 r.
Szczegóły na stronie: gb.pl/konkursy
Co się dzieje
KADROWA PRZEKŁADANKA
Wojciech Jasiński
Nowy prezes PKN Orlen
przyszedł z polityki
Po falstarcie
z Bogusławem Kowalskim
prezesa nie ma
Skala zmian
w spółkach
Skarbu Państwa
nie zaskakuje
– już bardziej
tempo, w jakim
zmiany te są
przeprowadzane
Jacek
Krawiec
Odwołany
w grudniu
Jakub
Karnowski
Odwołany
w grudniu
Arkadiusz Siwko
Nowy prezes Polskiej
Grupy Zbrojeniowej
Wojciech
Dąbrowski
Odwołany
w grudniu
Kto odchodzi, kto zostaje
Zmiany kadrowe nie odbywają się
według tylko jednego klucza. Nowa
miotła przyniosła bowiem także garść
nominatów, którzy o świat polityki
wcześniej się nie ocierali, natomiast
przez lata pracowali w biznesie, najczęściej w spółkach, którymi teraz
będą kierować. Tak jest w przypadku
Romana Pionkowskiego, który właśnie
stanął na czele Energi – wcześniej przez
22
Styczeń 2016
kilka lat był jej pracownikiem
(także członkiem zarządu). Dariusz Krzewina, nowy prezes PZU,
przyszedł do niego z PZU Życie.
Remigiusz Nowakowski, który
objął stanowisko szefa Tauronu,
był członkiem zarządu i wiceprezesem tej firmy w latach 2006-2008. Z kolei Wiesław Piosik,
nowy prezes Enei, związany jest
z branżą energetyczną od ponad
30 lat, pracował na stanowisku
wiceprezesa tej spółki.
Zmiana władzy nie oznacza też,
że pracę stracą wszyscy prezesi. Na
rynku słychać, że o swoje stanowisko – przynajmniej w najbliższym
czasie – nie musi się obawiać Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Podobno
dostał zapewnienie, że będzie pełnił
tę funkcję przynajmniej do czerwca.
Także szef KGHM Herbert Wirth ma
szansę przetrwać kadrową zawieruchę.
Wprawdzie przez moment głośno było
o tym, że zastąpi go Krzysztof Skóra
(kierował tą spółką w latach 20062008), ale ta plotka tak samo szybko
znikła, jak się pojawiła.
W najbliższym czasie niezagrożona
ma być także pozycja prezesa Lotosu
Pawła Olechnowicza. Rozpoczął on
właśnie proces gruntownej restrukturyzacji spółki, więc odwołanie go
w tym momencie nowemu ministrowi
skarbu na pewno nie byłoby na rękę
– nowy szef od razu płaciłby cenę za
bolesny proces, natomiast Olechnowicz odszedłby z niej w glorii i chwale
skutecznego prezesa. W każdym razie,
jeśli Paweł Olechnowicz utrzyma się
na stanowisku, pobije rekord długowieczności – fotel prezesa Lotosu zajął
w czasie, gdy premierem był jeszcze
Leszek Miller.
Skala zmian w spółkach Skarbu Państwa nie zaskakuje – już bardziej tempo,
w jakim są przeprowadzane. Platforma
w 2007 roku potrzebowała pół roku
na wprowadzenie zmian, których PiS
dokonał w ciągu miesiąca. Nie można
partii odmówić mandatu do tej karuzeli kadrowej, już dawno przyjęło się,
że zbójeckim prawem każdej nowej
władzy jest obsadzanie według własnego klucza najważniejszych stanowisk
w państwowych firmach. Natomiast
najważniejsze pytanie dotyczy jakości
tej zmiany: ewentualne błędy w decyzjach personalnych przełożą się na
wynik PiS przy kolejnych wyborach.
POLITYKA I KONIUNKTURA
Rynek kapitałowy
pod ostrzałem polityków
Złoty od wielu miesięcy słabnie, rentowność obligacji rośnie, a warszawska
giełda jest w ścisłej czołówce najsłabszych rynków na świecie: indeks
20 największych spółek tylko od maja stracił na wartości ponad 30 procent
Piotr Cieślak
S
zukając przyczyn obecnego stanu rzeczy,
nietrudno o diagnozę, iż w dużej mierze
winni są politycy – środowisko rynkowe
jest w tym zgodne. Ich decyzje i wyrażane
poglądy sprawiły, że bardzo dobrze dotychczas
postrzegany polski rynek kapitałowy stał się nieprzewidywalny, o podwyższonym ryzyku, a przede
wszystkim niewiarygodny. Inwestorzy starają się
unikać takich rynków, czego efektem jest wielomiesięczna, bardzo silna przecena akcji czy też
tendencje obserwowane na złotym i długu.
Polityczna kanonada
Polski rynek
kapitałowy
charakteryzuje
się
podwyższonym
ryzykiem,
a przede
wszystkim
jest
niewiarygodny
24
Zachowanie inwestorów nie mogło być inne, skoro
od kilku lat politycy systematycznie wytaczają
ciężkie działa przeciw rynkowi kapitałowemu.
Ostrzał rozpoczął się od wprowadzenia przed
trzema laty podatku od kopalin, który odcisnął
poważne piętno na jednym z kluczowych komponentów indeksu giełdowego, skupiającego 20
największych spółek, tj. na KGHM SA. Przez
chwilę pojawiały się także sygnały o możliwości
wprowadzenia podatku od kopalin na węgiel.
Następnie, mimo iż to politycy odpowiadali za
stworzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych
(OFE), to również oni zaczęli demontaż OFE,
zabierając Polakom gromadzone przez lata środki.
Niestety, równolegle zaczęto też wtedy przekonywać Polaków, że giełda jest kasynem, próbując
w ten sposób zachęcać do przeniesienia środków
z OFE do ZUS. Zabraniano przy tym OFE prowadzenia kampanii reklamowych (jak później orzekł
Trybunał Konstytucyjny, zakaz był niezgodny
z Konstytucją).
Styczeń 2016
Nie tylko
niedźwiedź,
symbol bessy,
walczy z bykiem.
Skuteczniejsi
są politycy
Co się dzieje
fot.: Fotolia
Szybko okazało się, że to tylko początek festiwalu. Wkrótce pojawiły
się zapowiedzi ingerencji w umowy
kredytowe banków, które dotyczyły kredytów we frankach szwajcarskich. Ekonomiści nie pozostawiali
na proponowanych rozwiązaniach
suchej nitki, a środowisko prawnicze
wskazywało na niekonstytucyjność
proponowanych rozwiązań. Kredyty
frankowe okazały się także jednym
z elementów kampanii wyborczej.
Działania polityków związane z kredytami frankowymi obniżyły kapitalizację polskich banków o dziesiątki
miliardów złotych. Kolejne miliardy odpłynęły z kapitalizacji spó​łek
energetycznych, którym próbowano
narzucać politykę ratowania nierentownych kopalń.
Politycy zaserwowali inwestorom
również pomysł podatku bankowego,
doszła też koncepcja podatku od ubezpieczycieli. Równolegle w planach już
rządzącej partii znalazło
się proponowane
w kampanii wyborczej zwiększenie kwoty
wolnej od podatku, wypłata 500
złotych na dziecko
(co łącznie oznacza
wielomiliardowy
wzrost obciążeń
budżetowych),
a wcześniejsze
zapowiedzi dotyczące likwidacji podatku od
kopalin okazały
się nieaktualne.
Na j ś w i e ż s z e
komunikaty
ponownie
mówią, iż
podatek od wydobycia niektórych
kopalin może zostać zawieszony
w 2016 roku, jeśli wskazywać na to
będzie sytuacja sektora i pozwalał na
to budżet. Pytanie, czy politycy mają
w ogóle świadomość, jak takie deklaracje, a w szczególności niestabilność
zapowiedzi, wpływają na notowania
spółek? Czy mają świadomość, że
te działania dezinformują? Trudno
powiedzieć. Pewne jest, że możliwość
sprawowania władzy i możliwość
zaanektowania tysięcy dobrze płatnych posad odgrywa dla polityków
zdecydowanie nadrzędną rolę wobec
stabilności rynku kapitałowego.
Potrzebna pilna refleksja
W konsekwencji działań politycznych, a co za tym idzie gwałtownej
przeceny zarówno akcji, jak i złotego,
poziom zniechęcenia do rynku kapitałowego w Polsce jest obecnie skrajnie
wysoki. Ostatnie lata pokazały, że
giełda faktycznie może stać się kasynem, ale przede wszystkim za sprawą
samych polityków. Giełda przestała
być rynkiem przewidywalnym, inwestorzy nie wiedzą, co przyniesie jutro.
Zdaje się, że politycy całkowicie
zapomnieli (lub nie wiedzą), że na
każdym rozwiniętym rynku giełda
stanowi znakomite źródło pozyskiwania kapitału inwestycyjnego dla
firm. Zdaje się, że zapomnieli, jak duże
znaczenie dla budżetu państwa, ale
też dla poziomu zatrudnienia w Polsce, mają spółki giełdowe. Zdaje się
również, iż politycy zapomnieli też,
że w sposób pośredni i bezpośredni
na giełdzie inwestują miliony Polaków. Pozostaje wierzyć, że w pewnym
momencie przyjdzie refleksja. Ważne,
by nie przyszła zbyt późno. Rynek
kapitałowy jest bowiem i powinien
być kluczowym ogniwem gospodarki.
Nie należy go niszczyć nieodpowiedzialnymi decyzjami.
Autor jest wiceprezesem zarządu Stowarzyszenia
Inwestorów Indywidualnych
Jarosław Dominiak
prezes Stowarzyszenia
Inwestorów Indywidualnych
Rynek jest chory
– oby nie śmiertelnie
T
rudno mi sobie przypomnieć gorszy czas dla
rynku kapitałowego w Polsce, niż obecnie.
Poziomy indeksów nie pozostawiają złudzeń.
Zwykło się mawiać, że giełda jest barometrem
gospodarki. Zatem od kilku lat mamy niż, a prognozy nie nastrajają optymistycznie. Oczywiście,
nie sam fakt poziomu indeksów jest problemem.
Uczestnicy rynku wiedzą, że giełda jest poddana
cyklicznym wahaniom koniunktury. Jednak ostatnie lata to, w mojej ocenie, problemy systemowe.
Długi czas się cieszyliśmy, że polityka omija
rynek kapitałowy, a jeśli już odciska swe piętno,
to częściej było ono pozytywne. Przez wiele lat
politycy darzyli giełdę należytą estymą; inna
sprawa, że potrzebowali sprawnej giełdy do
procesu prywatyzacji polskich przedsiębiorstw
i zasilania w ten sposób budżetu. Demontaż
OFE zapoczątkował systemowe osłabianie rynku,
a jakże nośne zawołanie, że sprawnie funkcjonujący rynek kapitałowy to polska racja stanu,
przeszło do historii. Gdy na psucie rynku przez
rządzących nałożymy systemowe problemy, takie
jak brak porozumienia między brokerami a samą
giełdą co do poziomu opłat, wiele nadużyć,
a nawet oszustw, których ofiarami stali się inwestorzy, zupełnie niewydolny i nieprzygotowany
wymiar sprawiedliwości, który powinien karać
oraz skutecznie zniechęcać osoby i podmioty
podkopujące zaufanie do rynku, okaże się, że
waga negatywnych czynników jest zbyt wielka,
by dobrze zaprojektowany rynek kapitałowy mógł
to udźwignąć. Pozostaje wierzyć, że trawiąca go
choroba nie okaże się śmiertelna.
2016 Styczeń
25
WYWIAD
Ekspansja
na świat
to konieczność
O genezie uruchomienia wydobycia
miedzi poza granicami Polski, atutach
tej inwestycji i przyszłości projektu,
o tym, czy pozostanie na stanowisku
i co sądzi o podatku od kopalin
z Herbertem Wirthem, prezesem KGHM
Rozmawiał
Kazimierz Krupa
Panie Prezesie, trzeba mieć odwagę, wyobraźnię (a może nie mieć
jej wcale), by zainwestować 10 mld
złotych w projekt, który nie jest
do końca pewny i nie ma pewnej
stopy zwrotu.
Wyjście za granicę wynikało z potrzeby
firmy. KGHM był i jest stabilnie osadzony
w Rzeczpospolitej, w określonych warunkach, powiedziałbym: geologicznych i ekonomicznych, łącznie z ryzykiem o nazwie
„podatek od wydobycia niektórych kopalin”. Postanowiliśmy, wykorzystując nasze
kompetencje, ale również zasoby finansowe,
ruszyć do przodu. Proces przejmowania
trwał oczywiście kilka lat. Opracowaliśmy
strategię, do tego dochodziła cała sprawa
procedur, najróżniejszych badań, by na
koniec wyłuskać to, co jest dla nas najlepsze
na rynku. A najlepsze były firmy lub złoża,
które przede wszystkim mają dużo zasobów
26
Styczeń 2016
Manager 360o
Herbert Wirth
Prezes KGHM zaryzykował
i wyprowadził koncern
na rynki światowe inwestując
w Kanadzie i Chile
miedzi, są w stabilnym kraju, oraz – co
najważniejsze – ich koszty produkcji są
zdecydowanie niższe w długim terminie
od tego, co mamy w kraju.
Przed ekspansją na świat
KGHM miał 10. miejsce w produkcji miedzi na świecie,
1. miejsce w produkcji srebra,
jeszcze nie eksplorowane
zasoby w Polsce. Po co zatem
ta zagranica?
Wyszliśmy z założenia, że jesteśmy
po to, by nasi akcjonariusze – ja rozszerzyłem to pojęcie na interesariusze
– mieli zapewnioną wartość dodaną.
Pytanie było, jak to zrobić. Nie było
możliwości bazowania tylko i wyłącznie na naszych zasobach krajowych,
bo ich eksploatacja jest bardzo droga.
Wymyśliliśmy więc, że do momentu, kiedy powstanie ten drugi driver
rozwoju, jakim jest innowacyjność,
wyjdziemy za granicę, dyskontując
nasze kompetencje, nabywając złoże
o niskich kosztach produkcji.
W Chile koszt tony miedzi
to 2800 dolarów, a u nas 4800?
Tak, mniej więcej wtedy tak to było.
Dzisiaj to jest trochę zachwiane przez
słabe waluty lokalne. W Polsce wyjątkowo pomaga nam słaby złoty.
Najprawdopodobniej będzie
jeszcze słabszy.
Nie wiem, co powiedzieć jako obywatel. Ale jako eksporter powiem, że
jest to pozytywne zjawisko dla takiej
firmy jak KGHM. Podobnie jest zresztą
z peso w Chile.
Wracając do istoty rzeczy, czyli ekspansji na świat. To była próba nakreślenia,
jak zapewnić wartość dodaną dla akcjonariuszy. Chcieliśmy zdyskontować nasze umiejętności, czyli poszukać czegoś
takiego, co byłoby tańsze w eksploatacji
w długim terminie, bogate w miedź,
no i oczywiście – dające nam szanse
wygenerowania godziwej marży.
W międzyczasie uruchomiliśmy drugi
napęd: innowacje, które zasadzają się na
tym, że generujemy nowoczesne, bezpieczne miejsca pracy. Mamy w Polsce
duże zasoby miedzi, ale ich eksploatacja
rodzi szereg problemów. Już nie chcę
mówić o kosztach, ale to są problemy
związane z temperaturą, zagrożeniami
wstrząsami, gazowymi itd. Odkrywka
to zupełnie coś innego. Ktoś może powiedzieć, że to jest na środku pustyni
i faktycznie jest tam bardzo gorąco,
ale my w Polsce, pod ziemią, mamy
plus 50 stopni Celsjusza. Żeby wpuścić
tam człowieka, trzeba wentylować,
klimatyzować... To są koszty.
Z drugiej strony, złoże, czyli zawartość
miedzi w skale, stale się zmniejsza.
Kiedyś mieliśmy od 5 do 20 metrów
miąższości złoża, dzisiaj raptem 1,5
metra. Czyli musimy znaleźć taki sposób eksploatacji, żeby tej skały bez
miedzi za dużo nie wydobywać, bo to
generuje odpady. Ponadto są naturalne
zagrożenia, na przykład wstrząsy. Częściowo spowodowane przez człowieka,
niemniej to się dzieje w górotworze
jako całości. To wreszcie kwestia zagrożeń gazowych. Im dalej na północny-wschód naszych polskich złóż,
tym większa jest korelacja pomiędzy
złożami miedzi i gazu. Ten gaz nie jest
ekonomicznie opłacalny, natomiast
stanowi realne zagrożenie dla procesu
eksploatacji miedzi.
To wszystko legło u podstaw stwierdzenia: wygenerujmy nowoczesne miejsca pracy bez człowieka na ścianie,
na przodku. Stąd jest nam potrzebna
prawdziwa rewolucja technologiczna,
jest potrzebne urządzenie czwartej generacji, które samo myśli. Jeżeli wpuścimy
je na dół, ma się ono uczyć tego, co
widzi wokół i tego, co jest na ścianie.
I to się dzieje. Od trzech lat pracujemy
już nad takim urządzeniem. Dziś mogę
śmiało powiedzieć, że technikę mamy.
Teraz jest kwestia nadania urządzeniu
sztucznej inteligencji. To drugi driver
rozwoju naszej firmy, który w czasie jest
oczywiście znacznie dłuższy w stosunku do tego, jakim jest wyjście za granicę.
Przekonał Pan interesariuszy?
Zacznę od spraw wewnętrznych, czyli
związków zawodowych. Nie powiem,
że odniosłem sukces i związkowcy
zostali całkowicie przekonani. Kiedy
ogłaszaliśmy transakcję i wyjaśnialiśmy
związkowcom jej sens, odnosili się do
pomysłu z aprobatą. Ale dzisiaj twierdzą, że to nie był najlepszy pomysł, że
należało przede wszystkich inwestować
na miejscu, obojętnie w co. Ciągle mówią o starym zagłębiu, gdzie koszty
eksploatacji są dużo większe niż można
sobie wyobrazić, występują problemy
wodne. Ale uparcie twierdzą: to są nasze
pieniądze, skoro nam ich nie oddałeś
w formie wzrostu wynagrodzeń, to
inwestuj tutaj. Trochę to się uspokoiło,
ale dzisiaj temat powrócił.
Z drugiej strony, dla inżynierów i najwyższego kierownictwa wyjście za
granicę to przede wszystkim nauka.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że gdybyśmy
nie wyszli za granicę to organizacja
wyglądałaby zupełnie inaczej. To była
duża lokalna firma i taką by pozostała.
Dopiero wyzwania, które sami sprowokowaliśmy sprawiły, że jesteśmy
inni. Nigdy się nie bałem, że nie sprostamy. Polscy inżynierowie okazali się
absolutnie nadzwyczajni, podobnie
ekonomiści. I nauczyliśmy się bardzo
ważnej rzeczy, nie do osiągnięcia tutaj:
2016 Styczeń
27
WYWIAD Z HERBERTEM WIRTHEM
marketingu, tej anglosaskiej lekkości
w działaniu.
Natomiast, pojawiły się może nie tyle
problemy, co poważne wyzwania. To
kwestie kulturowe, komunikowanie
się. I nie myślę tu o języku. To trzeba
mieć w genach – to coś co mają Anglicy,
Francuzi. W Chile mamy do czynienia
z kilkoma różnymi kulturami, począwszy od mojego partnera Japończyka,
poprzez Anglosasów – a Kanadyjczyk
i Amerykanin to też dwie różne historie
– do tego dochodzą jeszcze Chilijczycy.
Przy czym nie chodzi o werbalne porozumienie, ale o to, co zrobić, żeby
rzeczywiście biznes szedł do przodu.
A akcjonariusze?
Jedna ze stacji telewizyjnych stwierdziła, że po przejęciu nasze akcje spadły,
wyciągając z tego pochopne wnioski.
Tak z reguły jest, że ten, który przejmuje, na samym początku płaci spadkiem
kursu, ale kurs potem odbija. Tak było
i w tym przypadku. Akcjonariusze
zyskali dosyć dużo na tej transakcji.
Dzisiaj, niestety, mamy silną depresję
na rynku towarowym. Tanieje nie tylko
miedź, nie tylko srebro, ale też ropa
naftowa... To wszystko ma kolosalne
znaczenie. Fundusze inwestycyjne, które
szukając możliwości inwestycyjnych
weszły hurtem w commodity, teraz
hurtem wychodzą. Taka depresja to
jest wyzwanie, ale przecież nie zawsze
będzie pod górkę.
Na początku trzeba było przekonać
głównego właściciela, jakim jest Skarb
Państwa i to – powiem szczerze – nam
się udało. Nie było łatwo, bo cieniem na
naszych postulatach kładła się „przygoda” kongijska. Po długich rozmowach z radą nadzorczą Skarb Państwa
doszedł do wniosku, że jeżeli chce się
być w tej branży długoterminowo,
warto ponieść ryzyko. A to są projekty
długoterminowe.
Dzisiaj Chile to inwestycja na 23 lata,
a już wiemy, że możemy rozszerzyć
eksploatację o następne 20 lat. W ciągu
tych 23 najbliższych lat musi się zda-
28
Styczeń 2016
rzyć co najmniej ze dwa razy górka.
A ostatnie lata pokazały, że górka rzędu
sześć, siedem tysięcy dolarów za tonę
miedzi wystarczy, by spłacić wszystkie
koszty, jakie sobie można wyobrazić.
Panie Prezesie, rozpoczął Pan
projekt na lat 20, jest Pan
Prezesem od lat sześciu. Ale
mieliśmy wybory parlamentarne. Jak w tym kontekście
ta ekspansja jest postrzegana?
Jak Pan ją widzi? Zostanie Pan
Prezesem?
Powiem może czego ja bym chciał.
Tak, chciałbym być dalej prezesem, co
najmniej do 2018 roku, z uwagi choćby na to, że część projektów zostanie
ukończona w roku 2017 i 2018.
Czyli osiągnięcie pełnej
produkcji w Chile?
Tak, osiągnięcie pełnej produkcji
w Chile i jeszcze wybudowanie zakładów górniczych w Kanadzie. Kiedy
myśleliśmy o wyjściu za granicę, planowaliśmy, że w pewnym momencie my
się też trochę „skeszujemy”. Jakbyśmy
mieli jakieś aktywa już gotowe i parę
pomysłów na rozwój, to... Bo przecież
kolejne nabycia to jest kod genetyczny
firmy globalnej.
Na tym, co mamy, nie można poprzestać, więc to by były też źródła pozyskania środków na dobre projekty.
Depresja cenowa oczywiście powoduje, że niektóre projekty spowalniamy,
ale niektóre wręcz odwrotnie. Jednym
z priorytetów są nakłady na badania
i rozwój. Nie uważam za zasadne, żebyśmy akurat tu przyciskali pasa, to
jest coś czego później nie odbudujemy.
Nie da się kupić czasu.
Był Pan typowany jako jeden
z pierwszych prezesów do
odwołania, ale na razie nic się
nie dzieje.
Na razie, poza informacjami gazetowymi, nic. Nie było żadnej wiążącej rozmowy. No chyba, że się nie rozmawia...
Nie miał Pan rozmowy z ministrem skarbu?
Nie, nie miałem.
Manager 360o
Gdyby Pan został to rozumiem,
że nic się nie zmienia?
Gdybym został to dwa razy bym się zastanowił, czy należy zmienić konie. Bo
mamy, niestety, nie tylko niesprzyjającą
makroekonomię, ale i niedokończone
projekty. Jeżeli właściciel chce – a tak
zakładam – żebym kontynuował swoją
misję, słyszę z ust wicepremiera Mateusza Morawieckiego, że „wychodzimy
za granicę, ekspansja…”, no to nie
wyobrażam sobie, żeby to zastopować
i „keszować”. To by była ewidentna
strata.
Jeżeli zostanę, będę kontynuował to, co
zacząłem. Chcemy być liderem w „in-
Chcieliśmy
zdyskontować
nasze
umiejętności,
czyli poszukać
czegoś takiego,
co byłoby tańsze
w eksploatacji
w długim
terminie, bogate
w miedź, no i
oczywiście dające
nam szanse
wygenerowania
godziwej marży
nowacyjnym górnictwie”, to znaczy
w górnictwie osadzonym w realiach
zarządzania sieciami neuronowymi.
Myślimy o eksploatacji podmorskiej,
czy też – i to wcale nie futurologia, coś
takiego naprawdę jest realizowane –
chwytaczach komet w poszukiwaniu
surowców. Dlaczego KGHM, w perspektywie 20-40 lat, nie mógłby być
liderem na tych polach z marką „made
in Poland”.
Jeśli dojdzie do rozmowy z nowym ministrem skarbu? Jest
Pan postrzegany jako człowiek
PO, z określonymi konotacjami, sugestiami, że finansował
Pan tego ministra, czy tamtego
wiceministra... To co Pan wtedy
powie?
Będę mówił o faktach. To, że wiceminister, który się nami opiekował, uwierzył
w ten projekt, wcale nie oznacza, że
finansowałem kogokolwiek. To tak
wygląda na rynku medialnym, że on
nie mógł się nie zgodzić, no bo wiadomo: dostał pieniądze od Wirtha. Ale
my nie finansowaliśmy żadnej kampanii wyborczej.
Panie Prezesie, nie jest Pan
dogadany ze związkami, nie
jest Pan dogadany z nowym
właścicielem, i mówi Pan, że
zostanie?
Jak Don Kichot…
Co jest najistotniejsze dla
KGHM w tym momencie,
w którym jest taka cena miedzi
jaka jest, a akcje ze 160 zotych
spadły do 60?
Przede wszystkim zdefiniowanie czym
ta firma, przy założeniu, że depresja
cenowa może jeszcze potrwać ze dwa
trzy lata, ma być. Przecież to, co się
dzisiaj dzieje na rynku, nie będzie trwać
wiecznie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę
procesy społeczne, rozwój miast, ze
wszystkimi konsekwencjami technologicznymi tych procesów, podnoszenie
poziomu życia, rozwój technologii, na
przykład produkcja energii elektrycznej
z wiatru, to o popyt na miedź, ten czerwony metal, można być spokojnym.
Zaangażował się Pan również
w drugi projekt, moim zdaniem
zupełnie nierealny – w budowę
elektrowni jądrowej w Polsce.
Pan naprawdę wierzy, że elektrownia jądrowa powstanie
w naszym kraju?
Coraz bardziej jestem sceptyczny, ale
myślałem, że zada mi Pan pytanie,
dlaczego myśmy się w ten projekt zaangażowali. Bo to nie była kwestia, że
minister pokazał palcem i już. Nie, tak
nie było. Energia jądrowa może podnieść Polskę do wymaganych przez Unię
poziomów emisji CO². To wydawało się
dobrym pomysłem. W jakim stopniu
jest to potrzebne KGHM?
KGHM zużywa 2,5-2,6 terawatogodzin
rocznie, czyli około 2 proc. całej produkcji w kraju. Z każdym bym poszedł
w produkcję taniej energii, jeżeli dostałbym różnicę między kosztem produkcji,
a tym, co jest na rynku. Według naszego
modelu finansowego to się opłacało.
A ponadto, jesteśmy firmą górniczą,
to dlaczego nie mielibyśmy dostarczać
paliwa do elektrowni jądrowej? Przecież uran to metal, klasyfikowany jako
surowiec energetyczny, ale w swej istocie
to metal. Rozglądamy się za tym, mamy
trzy projekty, w których jest uran i gdy
zapadnie decyzja będziemy mieli czas
na nabycie odpowiednich kompetencji.
Ale trzeba odwrócić całą infrastrukturę przesyłową, która
idzie z południa na północ…
My ciągle żyjemy w doktrynie, że
mamy centra produkcyjne i tę energię
będziemy transmitowali. Przy takim
założeniu ma Pan rację, ale dlaczego nie
mogą być małe, przenośne, 300-watowe
instalacje uranowe? Brakuje w Polsce takiego dyskursu. Świętej pamięci
profesor Żmijewski rozpoczął ruch
prosumencki, próbę budowania zabezpieczenia energetycznego małych
miasteczek bez zewnętrznej siły. Kto
będzie potrzebował tej energii? Duże
aglomeracje (Warszawa, Wrocław)
i duże przedsiębiorstwa. Koncepcja
małego pilota uranowego jest bardziej
rozsądna niż centralistyczna.
Jak to się stało, że nie wszedł
Pan w gaz? Mieliśmy być przecież drugim Kuwejtem, gazowym potentatem?
2016 Styczeń
29
Manager 360o
WYWIAD Z HERBERTEM WIRTHEM
Może dlatego, że z wykształcenia jestem
geologiem, po Akademii Górniczo-Hutniczej. Gaz uwięziony jest w każdej
skale. Problemem jest, jak go stamtąd
wydobyć. Na mój gust Pensylwania
i cały pas od Gdańska po Lublin to
zupełnie inna struktura geologiczna.
Jak dostałem próbkę tego łupka powiedziałem do siebie: „to się przecież
nie może udać”.
Nie mógł Pan powiedzieć: nie
ubierajcie się w te turbany?
Mówiłem.
5,3 biliona metrów sześciennych gazu. To pobudzało wyobraźnię rządzących.
Tak, to przemówiło. Geolodzy amerykańscy zrobili kolosalny błąd przy szacunku i taka jest prawda. Wierzymy nie
swoim geologom, którzy byli naprawdę
bardzo sceptyczni. Natomiast politycznie to była bardzo atrakcyjna rzecz.
Na skutek wprowadzenia podatku miedziowego i Pana inwestycji, która z pewnością jest
przyszłościowa, akcje KGHM
spadły o ponad 50 procent.
Rozumie Pan coś z tego?
Dla mnie giełda już od dłuższego czasu
jest absolutnie giełdą emocji. To nie
ma nic wspólnego z realną wartością.
Mógłbym to tutaj udowadniać, chociażby metodą wskaźnikową. Podobne
firmy jak nasza, które są notowane gdzie
indziej, na innych giełdach, wyceniane
są zupełnie inaczej. Faktyczna sytuacja
spółki w ogóle nie ma swojego odbicia
w wycenie. Nie chcę już mówić nic
na temat analityków, ale kompetencji
analitycznych dla przemysłu surowcowego to my na rynku kapitałowym
nie zbudowaliśmy.
Nie pora zatem na równoległy
listing, na przykład w Londynie albo Nowym Jorku?
No i tu zaczyna się polityka. Jaki to
będzie miało skutek dla naszego rynku
30
Styczeń 2016
jest taki podatek. Tylko jest godziwy
– powiedziałbym – krojony na miarę,
żeby nie zabić.
U nas to dotyczy tylko firmy,
którą Pan zarządza.
No tak.
Będę się starał,
może być Pan
pewny. Będę się
starał
kapitałowego? Zrobiliśmy research – od
Toronto, przez Nowy Jork, po Londyn.
I – powiem szczerze – Londyn ma nam
wiele do zaproponowania, jest też blisko, co nie jest bez znaczenia. Nowy Jork
może jest lepszą giełdą, ale specjalistyczną, najlepszą dla pozyskania środków
na różne projekty górniczo-geologiczne
jest Toronto. Te pomysły ciągle są.
Może gdyby rządzący zdjęli
z KGHM podatek miedziowy
miałby Pan pieniądze na różne
akcje?
Jako prezes chciałbym mieć jak najmniejsze koszty i podatki. Ale prywatnie
jestem za tym podatkiem, choć oczywiście nie w takiej formule i w tak ekstremalnej wysokości. Widzę, że zaskoczyło
to Pana. Jeżeli ktoś inwestuje w KGHM
to tak naprawdę inwestuje w przyszłość.
Proszę sobie przypomnieć tę sytuację:
jesteśmy w roku 2012, miedź „hula”
po prawie 10 tysięcy dolarów za tonę,
zyski są naprawdę ponadprzeciętne...
Przy naszej polityce dywidendowej każdy inwestor ma z tego fundamentalny
pożytek, a ten, kto jest właścicielem, nie
ma nic ponadto. Wszędzie na świecie
Jeżeli podatek od kopalin – to
powszechny, od kopalni węgla
też. Jak wszyscy, to wszyscy.
Państwo jest właścicielem i państwo
powinno czerpać z tego określone
przychody. Tak to poczuliśmy się wyróżnieni trochę inaczej, a żeby było
ciekawiej – jest to podatek, który nie
jest kosztem uzyskania przychodu, czyli
od tego podatku płacę jeszcze podatek.
To był pomysł związany z tym, żeby nie
wejść w kolizję z samorządami, bo jeżeli
byłby kosztem uzyskania przychodów,
to większe koszty, mniejszy zysk, CIT
też mniejszy.
Czy gdyby jeszcze raz miałby
Pan podejmować decyzję o zakupach w Kanadzie, wejściu
do Chile. Zrobiłby Pan to samo?
Zrobiłbym. Ta decyzja nie była decyzją
na dwa, trzy lata. To jest decyzja na co
najmniej 20 lat.
Czy po wyborach parlamentarnych wasi partnerzy z Japonii,
z którymi realizujecie inwestycję w Chile, podnieśli larum?
Są zaniepokojeni. Oni nie lubią zmian.
A trzeba powiedzieć, że są bardzo cennym partnerem – mają przecież 45
procent udziałów w projekcie Sierra
Gorda. To zresztą też powinno uwiarygadniać tę inwestycję, że ma ona
sens. Tylko trzeba zacisnąć zęby – bo
dekoniunktura – i iść do przodu, a nie
dyskutować o akceptacji społecznej
dla inwestycji zagranicznych. To nieporozumienie.
Jak Pan rokuje: firmie, sobie?
Będę się starał, może Pan być pewny.
Będę się starał.
PŁATNOŚCI MOBILNE
6 sposobów
na płatności w internecie
Lubimy kupować, ale nie lubimy płacić, więc dobrze by było, aby
ta druga czynność przebiegła szybko i bezproblemowo. Nabiera to
szczególnego znaczenia, jeżeli zakupy robimy w sklepie internetowym
Jacek Uryniuk
C
Operatorzy
płatności
oferują wiele
instrumentów,
którymi
za zakupy
internetowe
można płacić
szybko i tanio
32
hoć może się to wydawać bez sensu, wciąż
wiele osób zamawiając coś w sieci płaci
za to gotówką przy dostawie. Zazwyczaj
w obawie, że nie otrzyma kupionego towaru. Mimo to i tak najpierw podpisuje dokument
potwierdzający odebranie przesyłki, a dopiero
później sprawdza, czy w paczce są zamówione buty,
czy np. kartofle. Zresztą to i tak bez znaczenia,
bo obowiązujące przepisy uprawniają kupujących
do zwrotu towaru bez podania przyczyny. Obawy
przed nowoczesnymi płatnościami bezgotówkowymi są więc raczej nieuzasadnione. Płatności gotówką za zakupy internetowe można więc porównać
do sytuacji, gdybyśmy pisali e-mail, a następnie
go drukowali i wysyłali tradycyjną pocztą.
Tymczasem operatorzy płatności, organizacje płatnicze, banki, itp. oferują co najmniej kilka różnych
instrumentów, którymi za zakupy internetowe
można płacić szybko i tanio bez konieczności
biegania do bankomatu po gotówkę. Oto lista
tych, które, naszym zdaniem, są najwygodniejsze,
a przy tym bezpieczne.
Pay by link
To polski wynalazek, który powstał w ubiegłej
dekadzie i był odpowiedzią sektora finansowego
na niską popularność kart płatniczych w społeczeństwie. Dziś, chociaż karty stały się powszechne
w handlu stacjonarnym, w e-commerce wciąż
bardzo dużą popularnością cieszą się przelewy
elektroniczne, zwane właśnie pay by linkami.
Zasada ich działania jest dość prosta. Wybierając
tę formę płatności w sklepie internetowym klient
Styczeń 2016
jest przekierowywany na stronę, na której musi
wybrać swój bank, a następnie trafia bezpośrednio
do banku, gdzie musi się zalogować. Po wykonaniu
tej czynności jego oczom ukazuje się wypełniona
formatka przelewu, na której znajdują się informacje o odbiorcy, numerze jego rachunku, kwocie
płatności, jej tytule, itd. Do zadania płacącego
należy sprawdzenie tych danych i potwierdzenie
transakcji hasłem jednorazowym. Następnie powinien wylogować się z banku i... to wszystko.
Odbiorca pay by linka, czyli np. sklep z butami,
od razu otrzymuje informację, że płatność została
wykonana, więc natychmiast może przejść do
realizacji zamówienia, nie czekając np. na przelew
tradycyjny. Ten, w zależności od dnia oraz pory
nadania, może iść nawet kilka dni, o tyle przedłużając termin dostawy zamówionego produktu.
PayU Express
To wynalazek firmy PayU, powiązanej z serwisem
aukcyjnym Allegro. Można go nazwać pay by
linkiem nowej generacji. PayU Express umożliwia bowiem płatności tzw. jednym kliknięciem
bezpośrednio z rachunku bankowego. By korzystać z tego rozwiązania klient musi założyć
konto PayU, a następnie powiązać je ze swoim
rachunkiem bankowym. Dzięki temu w momencie
dokonywania płatności loguje się na swoje konto
w PayU i nie musi już potwierdzać transakcji
hasłem jednorazowym.
Podobnie jak w przypadku tradycyjnego pay by linka, sklep nie ma dostępu do żadnych danych wrażliwych klienta. Również PayU nie otrzymuje loginu
Rynek
Inne
W JAKI SPOSÓB ZDARZA CI SIĘ PŁACIĆ
ZA ZAKUPY ZAMÓWIONE W INTERNECIE
Nie sumuje się do stu bo można było
wskazać więcej niż jedną odpowiedź
Źródło: Gemius
W ratach
6%
i hasła do bankowości internetowej
płacącego. Rozwiązanie to jest możliwe
dzięki współpracy PayU z bankami,
z czego wynikają jego ograniczenia
w postaci niewielkiej liczby instytucji oferujących tę usługę. Na razie jest
ona dostępna dla posiadaczy rachunków osobistych w Alior Banku, BNP
Paribas, mBanku, Pekao oraz Getin
Banku. Podobnie jak przy tradycyjnym
pay by linku, i tu odbiorca płatności
otrzymuje informację o jej dokonaniu
bezpośrednio po zatwierdzeniu przez
klienta. Nie ma więc zwłoki pomiędzy
wykonaniem przelewu a rozpoczęciem
realizacji zamówienia przez sklep.
Karta bankowa
Aby zapłacić za zakupy internetowe
kartą bankową wcale nie trzeba mieć
karty kredytowej. To warte podkreślenia, bo wciąż wiele osób uważa, że
debetowa karta się do tego nie nadaje.
Nadaje się, o ile ustawimy odpowiedni
limit na transakcje w sieci. A teraz
większość banków umożliwia zmianę
tego limitu poprzez serwis transakcyjny.
Obalić też trzeba jeszcze jedną obiegową opinię, że do płatności w sieci
potrzebna jest karta wypukła. To zaszłość. Mimo, że dziś z różnych względów banki wracają do kart wypukłych,
płacić w sieci można także kartą płaską.
11%
Przez integratora
płatności
Tradycyjnym
przelewem
63%
75%
Kartą
(najczęściej pay by link)
SMS-em
15%
Gotówką
przy odbiorze
Gotówką
w siedzibie
sprzedawcy
65%
29% 19%
to w polskich warunDecydują o tym
wspomniane
kach zjawisko rzadkie,
Obawy przed
a przy tym użytkowlimity transaknowoczesnymi
cyjne.
nik karty chroniopłatnościami
ny jest przez prawo
Wadą tej mebezgotówkowymi
tody płatniczej
(udział własny klienta
są nieuzasadnione
jest konieczność
w skutkach oszustwa
podawania przy
nie może przekraczać
równowartości 150
każdej płatności
szeregu danych,
euro), może jednak
takich jak numer
rodzić sytuacje niekarty, data jej ważności oraz kod zabez- komfortowe – trzeba pisać reklamację,
pieczający z rewersu plastiku. Ponadto czekać na zwrot pieniędzy, itd.
coraz więcej banków zabezpiecza płat- Można się przed tym jednak zabezpieność kartą w internecie dodatkowo czyć. Służy do tego aktywne zarządzahasłem jednorazowym, na tej samej nie wymienionymi wcześniej limitami
zasadzie jak przelewy wykonywane transakcyjnymi. Na czas transakcji wyw internetowym serwisie transakcyj- starczy je podnieść, a następnie – po jej
nym. Choć więc to rozwiązanie bez- wykonaniu – ponownie obniżyć lub
wyzerować. To gwarantuje, że nawet
pieczne, może być uciążliwe.
Trzeba także dodać, że podając dane jeśli dane karty jakimś cudem wyciekną
swojego plastiku w mało znanym skle- ze sklepu, nie będą mogły służyć krapie narażamy się na ich wyciek, co może dzieży pieniędzy, gdyż bank zablokuje
skutkować kradzieżą pieniędzy. Choć ewentualną transakcję oszukańczą.
2016 Styczeń
33
Rynek
PŁATNOŚCI MOBILNE
LICZBA TRANSAKCJI PŁATNICZYCH W INTERNECIE KARTAMI, DOKONYWANYCH
PRZEZ KLIENTÓW BANKÓW DZIAŁAJĄCYCH W POLSCE (W MLN)
6,6
3,6
2,8
2
1,9
II kw.
2013
III kw.
2013
2,1
2,2
IV kw.
2013
I kw.
2014
II kw.
2014
2,6
III kw.
2014
2,9
IV kw.
2014
I kw.
2015
II kw.
2015
Źródło: ABSL
Na korzyść użytkowników kart przemawia również usługa o nazwie chargeback, oferowana przez MasterCard
i Visę, czyli dwie organizacje płatnicze,
których loga widnieją na większości kart
wydanych przez polskie banki. Chargeback umożliwia uzyskanie zwrotu
pieniędzy od banku np. w sytuacji, gdy
zamówiliśmy wycieczkę, zapłaciliśmy
za nią, a następnie biuro podróży zbankrutowało i z urlopu nici.
Cyfrowy portfel
Jeżeli PayU Express można nazwać
nową generacją pay by linków, służących do jednoklikowych płatności
bezpośrednio w ciężar rachunku bankowego, tak cyfrowe portfele oferowane
przez organizacje płatnicze można nazwać instrumentami nowej generacji,
pozwalającymi jednoklikowo płacić
kartami w internecie. Jak to działa?
Najpierw trzeba się zarejestrować na
stronie internetowej takiego portfela,
czyli MasterPass od MasterCarda lub
V.me od Visy. Po takiej jednorazowej
rejestracji, polegającej na podaniu
podstawowych danych osobowych,
podpina się do niego swoje karty. Każdą
kartę zatwierdza się hasłem jednorazowym. Następnie odwiedzając sklep
internetowy wskazuje się na cyfrowy
34
Styczeń 2016
portfel jako wybraną metodę płatności i po zalogowaniu do niego płaci,
bez konieczności podawania danych
karty bankowej.
Wadą tych rozwiązań oferowanych
przez MasterCard i Visę jest wciąż ograniczona sieć akceptacji. Innymi słowy
– nie wszystkie sklepy, które przyjmują
płatności kartami, przyjmują jednocześnie płatności cyfrowymi portfelami.
Ponadto powstało małe zamieszanie
z portfelem Visy. V.me oferowany jest
przez Visa Europe, z centralą w Londynie. Organizacja ta jest właśnie w procesie łączenia z amerykańską Visa Inc.,
która ma własne rozwiązanie portfelowe o nazwie Visa Checkout.
W przyszłości prawdopodobnie to właśnie Checkout zastąpi V.me. Wskazywać
na to może fakt, że prace rozwojowe na
V.me wstrzymano. Nie prowadzi się też
nowych wdrożeń tego portfela. Obecnie
w ofercie mają go: ING Bank Śląski,
Raiffeisen Polbank, Santander Consumer Bank i Getin Bank. Natomiast
MasterPass można założyć w Raiffeisen
Polbanku i przez stronę usługi.
Blik
To nowy system płatności mobilnych,
oferowany przez spółkę Polski Standard Płatności. Aby z niego korzystać
należy być klientem jednego z sześciu
banków: Alior Banku, BZ WBK, ING
Banku Śląskiego, mBanku, Millennium,
PKO BP oraz dwóch marek do nich
należących – Inteligo i Orange Finanse.
Wkrótce do banków oferujących Blika
dołączyć ma też Getin Bank – zgodnie
z zapowiedziami władz tej instytucji ma
to się stać na przełomie marca i kwietnia 2016 roku.
Aby płacić Blikiem klienci wymienionych instytucji muszą zainstalować
na smartfonie aplikację mobilną banku oraz aktywować nowe narzędzie
płatnicze. Dzięki temu na żądanie
klienta aplikacja będzie generować
sześciocyfrowy kod, służący do płatności. Wpisuje się go w odpowiednie
pole w sklepie przyjmującym tę formę
płatności. Transakcję potwierdza się
w aplikacji. Kod jest ważny tylko przez
chwilę. Jeżeli w tym czasie nie zostanie
użyty, staje się bezużyteczny.
To ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa pieniędzy. Kradzież takiego kodu
nie przynosi ewentualnemu przestępcy
żadnych korzyści. Jest więc to bezpieczniejsze rozwiązanie, niż np. korzystanie
z kart. Ale uwaga – spółka zarządzająca
Blikiem nie oferuje chargebacku.
PayPal
Aby płacić tym narzędziem należy
założyć konto w PayPal i zasilić je zwykłym przelewem bankowym. Płatności
dokonuje się jednym kliknięciem ze
środków znajdujących się na nim. To
z jednej strony mało wygodne, bo taki
przelew potrafi wędrować z banku do
PayPala nawet dwa dni. Z drugiej strony bezpieczne, bo ewentualne straty
są ograniczone do kwoty znajdującej
się aktualnie na koncie PayPal. Można
jednak ułatwić sobie życie podpinając
do konta kartę płatniczą. Po jednorazowym podaniu jej danych można płacić
PayPalem bez konieczności zasilania
konta przelewem bankowym.
Autor jest redaktorem serwisu Cashless.pl
Cy f r y zacja bizne su • Szkol nic t wo zawo dowe
Szczegóły na: manager.inwestycje.pl/eventy
Partnerzy:
OUTSOURCING
Polska do usług
200 tysięcy pracowników, ponad 650 centrów usług biznesowych, Kraków
najlepszą lokalizacją w Europie. 30 języków obcych, zaawansowane usługi
– od IT po analitykę i prace badawczo-rozwojowe. Polska stała się potęgą
outsourcingu, zyskuje światowe know-how i tworzy standardy biznesowe
Wojciech Kwinta
P
olskie specjalności? Mnóstwo. Cały przekrój informatyki – rozwój oprogramowania, doradztwo, centra danych, utrzymanie
systemów. Finanse i rachunkowość, obsługa klientów, bankowość, ubezpieczenia, usługi
finansowe, outsourcing pracowników, obsługa HR,
zarządzanie łańcuchem dostaw, badania i rozwój,
różnego rodzaju analizy.
– Najszybciej rozwijają się usługi IT oraz obszar
związany z finansami i księgowością. Jedna na
trzy osoby zatrudnione w branży świadczy właśnie
usługi IT. Na drugim miejscu znajdują się specjaliści finansowo-księgowi, którzy stanowią 22 proc.
zatrudnionych. 13 proc. to pracownicy obsługujący
procesy związane z branżą finansową, czyli usługi
bankowe, ubezpieczeniowe i inwestycyjne – komentuje Marek Grodziński, wiceprezes Związku
Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) i dyrektor Europejskiej Sieci Centrów BPO Capgemini.
Biznes na miarę świata
W Polsce
swoje ośrodki
ma 70 firm
z listy
Fortune
Global 500
36
W Polsce swoje ośrodki ma 70 firm z listy Fortune
Global 500, 356 inwestorów zagranicznych dysponuje 532 centrami. W ciągu 12 miesięcy, do końca
kwietnia 2015 roku, przybyło 22 tys. nowych miejsc
pracy. Ośrodki z kapitałem zagranicznym zatrudniają
ponad 150 tys. pracowników (pod koniec tegoż roku
było już prawdopodobnie 160 tys.), kilkadziesiąt
najważniejszych centrów polskich to kolejne 50 tys.
zatrudnionych. Zatrudnienie w górnictwie jest dwa
razy mniejsze.
Najważniejsze lokalizacje? Kraków, Warszawa,
Wrocław, Łódź, aglomeracja górnośląska, Trójmiasto, Poznań, Bydgoszcz, Lublin, Rzeszów i Szczecin.
Ale nowe ośrodki usług biznesowych powstają też
w mniejszych miastach.
Styczeń 2016
Przyczyny sukcesu? Kadry, wysoka motywacja,
głód sukcesu, znakomite położenie geograficzne
oraz – początkowo – niskie koszty. Po pierwszym
okresie funkcjonowania branży, w którym rodzimi
prekursorzy outsourcingu, jak Impel, rozwijali
głównie proste usługi (sprzątanie, ochrona obiektów czy catering), na przełomie wieków pojawili
się pierwsi inwestorzy zagraniczni (w Krakowie),
np. Capgemini, IBM, Motorola. Bez programów
rządowych, bez wsparcia władz lokalnych. Ich
sukces przyciągnął kolejnych, a kula śniegowa
rozrosła się do gigantycznych rozmiarów.
Solidny i zaufany partner
– Dzięki specjalistom, którzy przez ostatnie lata
zajmowali się coraz bardziej zaawansowanymi
procesami biznesowymi, wyrobiliśmy sobie markę
solidnego i zaufanego partnera. Właśnie dlatego
centra przenoszą do nas najważniejsze operacje
oparte na wiedzy, a polscy pracownicy stali się
liderami globalnych projektów w takich obszarach,
jak finanse czy IT – tłumaczy Edyta Gałaszewska-Bogusz, Finance & Accounting Portfolio Lead
w Accenture Operations. Potwierdzają to dane
ABSL, według których aż 89 proc. centrów usług
w ciągu ostatnich trzech lat zwiększyło zakres
i stopień zaawansowania realizowanych procesów.
– Wartością dodaną dla naszych usług outsourcingu
HR i księgowości jest zespół ekspertów w zakresie doradztwa podatkowego. Jesteśmy w stanie
zaproponować kontrahentom szeroki wachlarz
rozwiązań: od bieżącego doradztwa, przez planowanie podatkowe, optymalizację, aż po due diligence – mówi Alina Rudnicka-Acosta, prezes Impel
Business Solutions. Spółka wspiera m.in. polskie
przedsiębiorstwa wchodzące na rynki zagraniczne.
Rynek
STRUKTURA ZATRUDNIENIA CENTRÓW USŁUG
W PODZIALE NA OBSŁUGIWANE KATEGORIE PROCESÓW
15%
22%
Obsługa klienta
Finanse
i księgowość
13%
Bankowość,
ubezpieczenia,
usługi finansowe
4%
3%
33%
Usługi IT
(w tym rozwój
oprogramowania)
10%
Inne
Usługi sprzyjają gospodarce
HR
Zarządzanie
łańcuchem
dostaw
Źródło: ABSL
Jej partnerem jest ETL International –
międzynarodowa sieć kancelarii doradców podatkowych, biegłych rewidentów
i radców prawnych.
Według raportu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych
(PAIiIZ)) oraz Hays Poland, w 2014
roku w branży działało 214 spółek
z kapitałem polskim. Według ABSL,
grupa kilkudziesięciu czołowych polskich firm outsourcingowych (BPO,
ITO – procesy biznesowe i technologie
informacyjne), centrów usług wspólnych (SSC) oraz centrów badawczo-rozwojowych (R&D) zatrudnia łącznie
ponad 50 tysięcy osób. Mniejsze to
kolejne dziesiątki tysięcy miejsc pracy.
A lokalni giganci zaczynali od zera.
Polskie usługi ramię w ramię
z zagranicznymi
Agencje zatrudnienia początkowo kojarzono ze wsparciem w pozyskiwaniu
pracowników tymczasowych, później
korzystano z ich możliwości w zakresie
outplacementu i optymalizacji kosztów
zatrudnienia.
w obszarze HR, księgowości i IT przekształciły się w podmioty świadczące
usługi również dla klientów spoza grupy. Posiadamy wieloletnie doświadczenie w digitalizacji i archiwizacji dokumentacji oraz dostarczamy rozwiązania
elektronizacji obiegu dokumentów.
Dziś potrafimy nie tylko przejąć od
klienta procesy kadrowo-płacowe czy
księgowe, ale wykonywać za niego
zadania w tym obszarze – przekonuje
Alina Rudnicka-Acosta.
– Dziś znajdujemy się już na zupełnie innym etapie rozwoju. W Polsce,
w obecnych warunkach umacniającego
się rynku pracownika, rola agencji
zatrudnienia w znaczącym stopniu została rozwinięta. Na pierwszym planie
nasi klienci stawiają usługi doradcze,
dostęp do największej bazy kandydatów, nowoczesne narzędzia rekrutacyjne oraz wsparcie w doradztwie personalnym – informuje Tomasz Misiak,
przewodniczący rady nadzorczej Work
Service. Jego firma pomaga klientom
w doborze kadr na nasyconym rynku.
– Polska staje się powoli ośrodkiem
umożliwiającym znalezienie pracy
w Unii Europejskiej dla pracowników
ze wschodnich krajów Europy – dodaje.
Work Service „obraca” dziesiątkami
tysięcy pracowników dziennie.
Grupa Impel działa już ćwierć wieku, jest kojarzona przede wszystkim
z obsługą nieruchomości i bezpieczeństwem. – Rozwijamy kolejne segmenty
działalności, jak wysoko specjalizowane usługi dla biznesu (BPO). Na tym
polu mamy już 15-letnie doświadczenie: nasze centra usług wspólnych
Szybki wzrost branży przyczynia się do
wzrostu gospodarczego Polski, skłania
już działających inwestorów do kolejnych inwestycji i zachęca nowych.
Od początku roku 2014 uruchomiono
60 nowych centrów usług. A jeszcze
w 2002 roku było ich zaledwie kilkadziesiąt. W 2007 roku – 200. Trudno
wymienić nowych graczy, do najważniejszych należą GM, FedEx, Mars,
Owens-Illinois, Toyota czy UPS.
Tempo rozwoju dyktują firmy zagraniczne, a ich napływ oznacza dopływ
do kraju najnowocześniejszych rozwiązań biznesowych i technologicznych.
Pytanie, jak w takiej sytuacji odnajdą
się spółki polskie, zwykle mniejsze
i mniej doświadczone na światowym
rynku. – Patrząc na rynek BPO w Polsce
widzimy przede wszystkim dużych
międzynarodowych graczy. W tym
przypadku mówimy także o globalnych, sieciowych klientach. Rzeczywiście, konkurowanie w tym sektorze
polskich firm z międzynarodowymi
liderami może być bardzo trudne. My
postrzegamy ten obszar bardziej jako
pole do współpracy niż do rywalizacji.
Niektórzy zagraniczni giganci BPO już
dziś decydują się na przekazywanie
części obsługi do lokalnych partnerów
lub współpracę z nimi w zakresie np.
rozwiązań informatycznych – komentuje Alina Rudnicka-Acosta.
Atutem działających w Polsce ośrodków są m.in. wysokie kompetencje
2016 Styczeń
37
OUTSOURCING
56 Trójmiasto
Poznań
LICZBA PROCESÓW
REALIZOWANYCH
W CENTRACH USŁUG (w proc.)
44
Warszawa
40
Wrocław
29
93
Łódź
Źródło: PAIiIZ i Hays Poland, 2014 r.
LICZBA CENTRÓW USŁUG
Z KAPITAŁEM ZAGRANICZNYM
W NAJWAŻNIEJSZYCH LOKALIZACJACH
49
17
67
Kraków
101
Aglomeracja
Katowicka
6
45
1
2
3
4
4
5
Liczba realizowanych usług
Źródło: ABSL, stan na 30 IV 2015
kadr, pozwalające na oferowanie usług
wymagających solidnych kwalifikacji.
Czas prostego fakturowania już minął
– proste usługi trafiają do Azji. Niskie
koszty mają coraz mniejsze znaczenie,
liczy się jakość. Według ABSL, 89 proc.
centrów usług w ciągu ostatnich trzech
lat zwiększyło zakres i stopień zaawansowania realizowanych procesów.
Zdaniem Marka Grodzińskiego, sektor
usług wskazuje pola dla rozwoju krajowej gospodarki i wdraża rozwiązania
biznesowe, które zwiększają potencjał
ekonomiczny kraju. – Z jednej strony,
tego typu firmy postulują konkretne
zmiany w systemie edukacji, wpływają
na kształtowanie strategii biznesowych
miast, ucząc je de facto jak zwiększać
swoją atrakcyjność. Z drugiej, dzięki
zagranicznym inwestorom z sektora
usług, mamy do czynienia z transferem
nowoczesnych rozwiązań biznesowych,
procesowych i technologicznych oraz
upowszechnieniem wysokich, globalnych standardów pracy wśród polskich
kadr – wyjaśnia wiceprezes ABSL.
Skala działalności ośrodków usług
biznesowych powoduje, że stają się
one coraz ważniejsze w sieci podobnych centrów na świecie. Doskonałym
38
Styczeń 2016
przykładem jest Cisco. Amerykanie
w 2012 roku uruchomili Cisco Global
Services Center w Krakowie, ostrożnie
zakładając, że zatrudnią ok. 200 osób
w ciągu kilkunastu miesięcy. Wystarczyły trzy lata, by liczba pracowników
doszła do 900.
– Kraków jest dla Cisco kluczowym
ośrodkiem w globalnej strategii usług.
Miasto postrzegamy nie tylko jako
centrum talentu na Polskę, lecz także
jako ośrodek o znaczeniu globalnym,
który przyciąga pracowników z całego
świata – komentuje Norm DePeau,
wiceprezes Cisco Global Services Delivery i dyrektor Cisco Global Services
Center w Krakowie. I właśnie z Krakowa nadzoruje działalność pozostałych
centrów firmy.
Polskie centra rosną w siłę
W krakowskim ośrodku jedna trzecia pracowników to obcokrajowcy,
jedna trzecia to kobiety, pracują tu
obywatele 40 krajów. Pracują przede
wszystkim przy zaawansowanych
usługach. W 2015 roku powstało tu
Network Operations Center i Security
Operations Center. Centrum bezpie-
UDZIAŁ POSZCZEGÓLNYCH TYPÓW
CENTRÓW W ICH CAŁKOWITEJ LICZBIE
ORAZ POZIOMIE ZATRUDNIENIA (PROC.)
Rodzaj
Liczba
centrów
Zatrudnienie
B+R
11
11
IT
36
22
BPO
20
28
SSC
33
39
Źródło: PAIiIZ i Hays Poland, 2014 r.
czeństwa jest trzecią taką placówką
firmy na świecie i pierwszą w Europie.
– Tworzymy interesujące ścieżki kariery
dla inżynierów, analityków i badaczy cyberbezpieczeństwa, zarówno
dla absolwentów, jak i doświadczonych ekspertów z regionu – dodaje
Norm DePeau.
To jeden przykład, ale kilkuset międzynarodowych inwestorów potwierdza,
że polskie kadry są w cenie. – Pracownicy centrów usług zlokalizowanych
w Polsce obsługują kluczowe procesy
biznesowe największych koncernów
z listy Fortune Global 500. Wśród nich
są m.in. Shell, Samsung, GE, HP, Citi-
Rynek
ZATRUDNIENIE W CENTRACH USŁUG
Z KAPITAŁEM ZAGRANICZNYM (W TYS.)
Kraków
Warszawa
27,0
Wrocław
23,7
Trójmiasto
13,7
group, P&G, Sony, Google, Intel czy
Cisco – mówie Przemysław Berendt,
globalny wiceprezes ds. marketingu
firmy Luxoft.
Coraz więcej pracy
Choć branża jest w doskonałej kondycji nie ma mowy o spoczęciu na
laurach. Sektor oczekuje zmian ułatwiających działalność i zwiększających atrakcyjność kraju. – Po pierwsze,
w Polsce potrzebne są kolejne zmiany
legislacyjne. Inwestorzy czekają na
zmianę przepisów, które upraszczałyby rejestrację funduszy inwestycyjnych. To pomogłoby utworzyć 100
tys. dobrze płatnych i wysokiej jakości
miejsc pracy. Po drugie, konieczna jest
dalsza, intensywna promocja gospodarcza kraju na arenie międzynarodowej – twierdzi Marek Grodziński.
Zdaniem Edyty Gałaszewskiej-Bogusz, największy atut Polski, czyli
kadry, to jednocześnie zagrożenie.
– Paradoksalnie, deficyt kadr na
rynku pracy jest związany z wysoką
atrakcyjnością inwestycyjną Polski.
60 nowych centrów usług w ciągu
roku i wzrost zatrudnienia o jedną
trzecią powoduje, że możemy mieć
do czynienia z drenażem rynku pracy.
Rynek ten nie nadąża z uzupełnianiem braków, a struktura absolwentów uczelni wyższych wciąż odbiega
od struktury zatrudnienia.
Łódź
13,1
AglomeracjaKatowicka
11,2
Poznań
9,0
Źródło: ABSL
35,7
Jako rozwiązanie wskazuje zmianę
programów nauczania, by polscy
studenci nabywali więcej umiejętności praktycznych. Więcej czasu
należy poświęcić pracy zespołowej
nad konkretnymi projektami i analizie faktycznych problemów biznesowych. – Więcej uwagi wymaga też
szlifowanie kompetencji miękkich
– sprawnej i rzeczowej komunikacji,
również przez telefon, zdolności autoprezentacji czy wspomnianej już
pracy w zespole – przekonuje Edyta
Gałaszewska-Bogusz.
A pracy będzie wciąż przybywać.
86 proc. centrów prognozuje wzrost
zatrudnienia o przeciętnie 28 proc.
do końca 2016 roku. 82 proc. ośrodków planuje rozszerzenie działalności
w ciągu najbliższych 2 lat. Z drugiej
strony, nadchodzi czas usług obywających się bez ludzi. – W kolejnych
latach będziemy obserwować postępującą automatyzację i robotyzację
najprostszych procesów biznesowych,
które teraz wykonują ludzie. To pozwoli lepiej wykorzystać potencjał
pracowników i zoptymalizować
ich czas. Ten kierunek jest zgodny
z trendem, który w branży usług dla
biznesu w Polsce obserwujemy już
od jakiegoś czasu, czyli rosnącym
zaawansowaniem projektów biznesowych prowadzonych przez centra
obecne w naszym kraju – podsumowuje Marek Grodziński.
Jan Brachmann
prezes zarządu
Seifert Polska Sp. z o.o.
Bezpieczeństwo
to podstawa
F
irmy produkcyjne doceniają komfort, jaki
daje przeniesienie pełnej odpowiedzialności
operacyjnej i prawnej za procesy logistyczne
na zewnątrz przedsiębiorstwa. Decydując się
jednak na outsourcing usług logistycznych,
warto postawić na zaufanego operatora.
Firma Seifert jest jednym z niewielu przewoźników oferujących kompleksową realizację usługi
transportu czy magazynowania nawet najbardziej wrażliwych towarów, zarówno płynnych,
jak i sypkich, niezależnie, czy są przeznaczone dla branży chemicznej, farmaceutycznej,
budowlanej czy spożywczej.
Od operatora logistycznego zleceniodawcy
oczekują przede wszystkim szybkiej realizacji usługi i zapewnienia wysokiego poziomu
bezpieczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza towarów
wrażliwych. Dlatego inwestujemy w podnoszenie kwalifikacji kadry oraz kierowców, a dzięki
doświadczeniu działamy jako lokalny partner
dla wielkich koncernów. W przypadku usług
z zakresu logistyki produkcyjnej dla branży
automotive liczy się natomiast precyzja, czas,
synchronizacja i umiejętność planowania.
Dlatego bardzo ważna jest gotowość obsługi całego łańcucha dostaw, począwszy od transportu
surowców, poprzez logistykę produkcji, kończąc
na obsłudze rynku części zamiennych.
Dla Seifert Polska nie ma rzeczy niemożliwych.
W swojej historii realizowaliśmy nawet transport
samolotu. Posiadane doświadczenie, nowoczesna infrastruktura i wyspecjalizowana kadra
sprawiają, że klient decyduje się na skorzystanie
z usług logistycznych firmy Seifert Polska. l
2016 Styczeń
39
PROGNOZY 2016
Pomiędzy
Mirosław Misztal
prezes zarządu MONNARI
Jaki będzie nowy rok
dla branży odzieżowej
N
asza branża – sprzedaż odzieży – jest silnie
skorelowana z ogólną koniunkturą w gospodarce oraz z nastrojami konsumentów. Mamy nadzieję,
że popyt na odzież i obuwie w kraju będzie nadal rósł
w dotychczasowym tempie 5-6 proc. rok do roku.
Dla nas, jako firmy, w tym roku istotne będzie
wyważenie cen towarów, których większość produkcji
rozliczamy w dolarach.
Odczuwamy stałą presję do obniżania cen wywieraną
przez konkurencję oraz klientów. Na razie rynek nie
akceptuje wyższych cen, zatem poszukujemy rozwiązań w negocjacjach z dotychczasowymi producentami
oraz nowych miejsc do zlecania produkcji, aby zniwelować wzrost dolara.
Obecny rok to także dużo niepewności w odniesieniu
do obciążeń podatkowych. Nowy koncept salonu
Monnari celuje w powierzchnie handlowe w granicach
300 mkw. Mamy jednak jeden salon o powierzchni
400 mkw. Mimo to nie czujemy się podmiotem
o niewdzięcznym obecnie epitecie – wielkopowierzchniowym.
Polski rynek odzieżowy i obuwniczy cały czas znajduje
się w fazie rozwoju, myślę, że wiele innych, zarówno
polskich jak i zagranicznych marek będzie chciało
zagospodarować jak największą jego część, mimo już
silnej konkurencji. Spodziewamy się zatem większej
rywalizacji w naszym segmencie.
Innym ważnym czynnikiem dla naszej branży jest
sprzedaż tekstyliów przez dyskonty spożywcze oraz
hipermarkety. Wiemy, że otoczenie wciąż się zmienia.
Rok 2016 z pewnością będzie cechować wiele dynamicznych zmian, a my musimy jak najlepiej odnaleźć
się w tej nowej sytuacji. l
40
Styczeń 2016
mikro
a makro
Przyszłość ma to do siebie,
że jej nie znamy, a dynamika
ostatnich zmian jest tak duża,
że coraz trudniej trafnie
ją prognozować
W
ostatnim roku zdarzyło
się wiele rzeczy niemożliwych i nie ziściło się
wiele rzeczy pewnych.
W tej sytuacji próba prognozowania
roku 2016 zakrawa na butę graniczącą z szaleństwem, ale zaryzykuję.
Wydaje się, że zewnętrzne otoczenie
przedsiębiorstw będzie gorsze niż
dotychczas – niepokoje polityczne na całym świecie i problemy
imigracji w UE mogą ograniczyć
wymianę międzynarodową, której
krajowe firmy były beneficjentami
przez wiele ostatnich lat. Do tego
zamieszanie polityczne w Polsce,
ewentualne osłabienie złotego
skutkujące podrożeniem importowanych surowców, wzrastający
poziom niepewności – to czynniki,
które nie napawają optymizmem.
Natomiast perspektywa mikroekonomiczna ma to do siebie, że zawsze
wygląda dobrze. Jeśli gospodarka
będzie rosła, to wszyscy będziemy
rosnąć razem z nią. Jeśli natomiast
dojdzie do spowolnienia, to też nie
będzie dramatu – są całe gałęzie
biznesu, które wówczas mają żniwa
(jak np. branża windykacyjna),
dr Mirosław Kachniewski
prezes zarządu
Stowarzyszenia
Emitentów Giełdowych
Wydaje się,
że zewnętrzne
otoczenie
przedsiębiorstw
będzie gorsze
niż dotychczas
Inwestycje
Piotr Krupa
prezes KRUK SA
Dobry rok
dla wierzytelności
fot.: Fotolia, archiwum
W
a te „normalne” branże prawdopodobnie po raz kolejny zaskoczą
nas poziomem adaptacji poprzez
optymalizację zakupów, zarządzania czy produkcji.
Rynek bowiem jest tak prostym
mechanizmem, że bardzo trudno go zepsuć. Nie ma dla niego
jednoznacznie złych informacji.
Praktycznie wszystkie parametry
mogą wzbudzić jednocześnie radość
i rozpacz, w zależności od tego, po
której stronie rynku się znajdziemy.
Spadek kursu złotego, niskie stopy
procentowe, wzrastające koszty
pracy, niskie wyceny na giełdach –
to wszystko jest względne w swej
ocenie i przez to dąży do konsensusu
w długim okresie.
Jeśli już jesteśmy przy giełdzie –
z jednej strony wychodzenie inwestorów zagranicznych i historycznie
niskie wyceny akcji możemy uznać
za dramat, a z drugiej – za szansę.
Dramat, bo przecena akcji zniechęca
inwestorów, utrudnia finansowanie
rozwoju przedsiębiorstw poprzez
rynek kapitałowy, nie zachęca do
debiutów giełdowych. Szansę, bo
tak niskie wyceny powinny stymu-
lować zakupy, dają duży potencjał
wzrostów i lepsze podstawy pod
długotrwały rozwój rynku. Zwłaszcza, że spółki giełdowe mają możliwości taniego finansowania dalszego
rozwoju, poprzez choćby emisję
obligacji, dzięki historycznie niskim
stopom procentowym.
Największym wyzwaniem na nadchodzący rok wydaje się zatem to,
aby nie dopuścić do zepsucia tego
mechanizmu, mimo wszechobecnych prób. Oczywiście jestem świadomy, że niewidzialna ręka rynku
nie zawsze działa właściwie, ale też
nikt nie udowodnił, że widzialna
ręka regulatora jest lepsza. Tym bardziej, że wobec natłoku regulacji
nadchodzących z Brukseli i tych
wymyślanych z dużą kreatywnością
na krajowym podwórku, trudno
jest dziś znaleźć obszar, w którym
mechanizm rynkowy działałby
w sposób niezakłócony. Mając
jednak na względzie, że mechanizmów rynkowych nie udało się
w pełni zepsuć nawet za komuny,
spoglądam w przyszłość z pewnym
optymizmem.
rok 2016 branża wierzytelności wchodzi
w bardzo dobrym tempie. Przykładem jest
Grupa KRUK, która już po trzech kwartałach 2015 roku
wygenerowała 160 mln złotych zysku netto, czyli 127
proc. wyniku z całego poprzedniego roku. Każdego dnia
nasi kolejni klienci podejmują wspólnie z nami trud
wychodzenia na finansową prostą poprzez zawieranie
porozumień ratalnych. Wszystko wskazuje, że kondycja
branży w nowym roku nadal będzie mocna. Świadczy
o tym zarówno rosnąca presja ze strony banków
na sprzedaż wierzytelności nieregularnych, jak i coraz
lepsza sytuacja makroekonomiczna, która przekłada
się na portfele gospodarstw domowych.
Sytuacja na rynku wierzytelności będzie sprzyjająca.
Przede wszystkim widzimy rosnącą podaż ze strony banków i bardzo dobre perspektywy na kolejne miesiące.
Wszystko wskazuje, że instytucje finansowe coraz
chętniej będą decydowały się na sprzedaż portfeli
niepracujących pożyczek i kredytów. Z punktu widzenia
banków, trzymanie wierzytelności nieregularnych,
które obciążają operacje i generują dodatkowy
podatek, jest nieopłacalne i w rezultacie wymusi
na nich szybszą sprzedaż. W niedługim czasie mogą
wejść w życie niekorzystne dla instytucji finansowych
zmiany, jak podatek od aktywów i dodatkowe dopłaty
na fundusz dla osób zadłużonych we franku szwajcarskim. Coraz częściej mówi się również o podniesieniu
składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. To wymusi
walkę o utrzymanie wskaźników kapitałowych na
bezpiecznych poziomach. Oznaczać to powinno rosnącą
podaż portfeli wierzytelności na rynku, co naturalnie
przełoży się na wyższe inwestycje KRUK-a.
Z drugiej strony, nadal sprzyja nam sytuacja makroekonomiczna. Prognozy dla polskiej gospodarki na rok 2016
i najbliższe lata są optymistyczne. l
2016 Styczeń
41
Inwestycje
PROGNOZY 2016
2016: mocna Polska
wobec globalnych zagrożeń
R
Bartosz Drabikowski
wiceprezes zarządu
PKO Banku Polskiego
Ryzyka
dla polskiej
gospodarki
wciąż mają
przede
wszystkim
charakter
globalny
42
Styczeń 2016
ok 2015 obfitował w wydarzenia, również takie, które
negatywnie wpływały na
rozwój sytuacji w globalnej
gospodarce. Na ich tle Polska poradziła
sobie bardzo dobrze: dynamika PKB
przyspieszyła, a bezrobocie spadło
do poziomów jednocyfrowych, obserwowanych ostatni raz 7 lat temu.
Sprzyjały temu niskie stopy procentowe, łatwy dostęp do finansowania dla
firm i coraz odważniejsze wychodzenie
krajowych przedsiębiorstw na rynki
zagraniczne.
Ostatnie lata przyzwyczaiły nas już do
funkcjonowania w warunkach permanentnej zmienności. Pod tym względem oczekiwania na rok 2016 nie różnią się od przewidywań z poprzednich
lat. Ryzyka dla polskiej gospodarki
wciąż mają przede wszystkim charakter globalny – najistotniejsze z nich to
przyszłość Unii Europejskiej w świetle
możliwości Brexitu i wciąż nierozwiązanego problemu Grecji, wpływ
podwyżki stóp procentowych w USA
na sytuację na rynkach wschodzących
oraz skala spowolnienia w Chinach.
Istotny będzie też rozwój sytuacji na
scenie geopolitycznej, zwłaszcza na
Bliskim Wschodzie, choć nie można
też zapominać o trwającym konflikcie
na Ukrainie.
Na drugim biegunie są dziś szanse,
jakie stwarzają bardzo dobre perspektywy polskiej gospodarki. Z jednej
strony, mamy rekordowo niskie stopy
procentowe i perspektywę wzrostu
akcji kredytowej o 5-6 proc. w skali roku. Kurs EUR/PLN po spadku
w pierwszej połowie roku powrócił
do poziomów ze stycznia, co zwiększa
konkurencyjność cenową krajowych
eksporterów. Z drugiej strony, polityka
gospodarcza nowego rządu w połączeniu z poprawiającą się sytuacją na
rynku pracy pozwala oczekiwać dalszego wzrostu konsumpcji krajowej.
To wszystko przekłada się na pozytywne prognozy dla polskiej gospodarki,
która powinna w roku 2016 wzrastać
średniorocznie w tempie przynajmniej
3,3-3,5 proc.
Kluczowa dla powodzenia nowych
przedsiwzięć w tym roku będzie umiejętność zabezpieczenia się przed ryzykami. Miks korzystnej sytuacji na rynku krajowym i zagrożeń, jakie płyną
z gospodarki światowej, w roku 2016
ponownie stawia na pierwszym planie
konieczność zabezpieczania się przed
ryzykami. Wyzwaniem dla polskich
firm będzie umiejętność godzenia krótkoterminowego celu maksymalizacji
zysku z długoterminowymi dążeniami
do zwiększania odporności na szoki
zewnętrzne.
Istotne w tym procesie będą relacje
pomiędzy firmami a bankami, które
posiadają nie tylko odpowiednią siłę
finansową oraz skalę działalności, ale
także dysponują bogatym doświadczeniem w konstrukcji optymalnego
finansowania i doborze właściwych
instrumentów zabezpieczających przed
najistotniejszymi ryzykami.
fot.: Archiwum
Polskie firmy dobrze poradziły sobie w trudnym, pełnym wyzwań 2015 roku.
Rok 2016 to szanse wynikające ze wzrostu konsumpcji wewnętrznej,
ale na pierwszym planie wciąż pozostawać będą zagrożenia globalne
Inwestycje
INTELIGENTNY DOM
E-mail do pralki
Czy już niebawem każdy sprzęt domowy, od lodówki po szczoteczkę do zębów,
będzie podłączony do sieci? I sterowany w zindywidualizowany sposób?
Eksperci nie mają w tej kwestii wątpliwości. Ta chwila nieuchronnie się zbliża
Mieczysław T. Starkowski
Smart Home,
czyli
inteligentny
dom, to
niedaleka
przyszłość
44
Styczeń 2016
wyłączyć żelazko za pomocą pilota zdalnego sterowania firmy Trust. Urządzeniami tymi można
też sterować korzystając z aplikacji zainstalowanej
w smartfonie lub tablecie.
Wystarczy zwykły router
– Dostępne już rozwiązania można zaliczyć do
trzech grup. Pierwszą stanowią proste urządzenia,
składające się z kontrolera i urządzenia sterującego. Systemy takie charakteryzują się przystępną
ceną i łatwą instalacją. Ich minusem jest jednak
ograniczona funkcjonalność oraz skalowalność
– uważa Szymon Wiśniewski, Pre-Sales Engineer
w specjalizującej się w produkcji domowych routerów i urządzeń sieciowych niemieckiej firmie
AVM. – Drugi rodzaj to średniej wielkości systemy, dające możliwość ich rozszerzenia, a przy
tym nadal atrakcyjne cenowo dla przeciętnego
użytkownika. Ostatnią kategorię stanowią kompleksowe systemy automatyki domowej. Te rozwiązania są skierowane już raczej do zamożnych
fot.: Fotolia
T
erminem Smart Home, czyli inteligentny
dom (mieszkanie), określa się potocznie
systemy inteligentnego sterowania w budynkach mieszkalnych. Jednak w zasadzie
brak precyzyjnej definicji, która pozwalałaby
zakwalifikować określone technologie do tej kategorii. Pojęcie jest nieco intuicyjne, a skupia
rozwiązania dotyczące inteligentnego zarządzania
różnego rodzaju sprzętem, w tym oświetleniem
w mieszkaniu. Przy czym systemy te świetnie odpowiadają na potrzeby konsumentów: komfortu,
zwiększonego poczucia bezpieczeństwa, większej
kontroli nad urządzeniami i oszczędności.
– Najkrócej rzecz ujmując, użytkownik ma możliwość bezprzewodowo kontrolować oświetlenie,
a także inne urządzenia elektryczne, jak rolety,
dzwonki do drzwi, itp., dostosowując ich działanie
do swoich potrzeb – wyjaśnia Piotr Malec, brand
manager w gdyńskiej spółce K-Consult. – Siedząc
wygodnie na kanapie (a nawet przebywając na
innym kontynencie) w każdej chwili można, na
przykład, włączyć oświetlenie w łazience czy
Inwestycje
konsumentów, a ich instalacja zwykle
wymaga pomocy fachowców.
Weźmy pod uwagę rozwiązanie średniej
wielkości. Wystarczy tu router FRITZ!Box, który pełni także rolę serwera
multimediów. Stwarza to zupełnie
nowe możliwości obsługi wszelkich
treści multimedialnych, czyli filmów,
zdjęć, muzyki, oraz sterowania oświetleniem domowym, ogrzewaniem czy
rozszerzaniem funkcjonalności typowego domofonu.
Niektóre routery pozwalają na sterowanie urządzeniami elektrycznymi poprzez specjalne inteligentne gniazdka.
Komunikacja odbywa się bezprzewodowo za pomocą standardu DECT, który
charakteryzuje się dobrym zasięgiem
oraz niskim zapotrzebowaniem na
energię. Ogromne znaczenie ma fakt,
iż DECT nie wchodzi w interakcje (nie
zakłóca) ze standardem Wi-Fi.
Systemy
do zarządzania
domem muszą
odpowiadać
potrzebom
użytkowników
Szymon Wiśniewski
Ekologia i realne oszczędności
Ciekawą funkcją jest zaawansowane
programowanie gniazdka. Użytkownik
ma do dyspozycji wiele trybów, łącznie
z kalendarzem astronomicznym. Pozwala to, między innymi, na sterowanie
gniazdkami na podstawie wschodów
i zachodów Słońca. W praktyce oznacza
to, na przykład, możliwość sterowania
oświetleniem dekoracyjnym w okresie
świąt Bożego Narodzenia.
Inteligentne gniazdko FRITZ!DECT
to nie tylko ekologia, ale i realne
oszczędności w rachunkach za prąd.
Można je bowiem tak zaprogramować, że automatycznie się wyłącza,
gdy zużycie prądu spada, na przykład
w ciągu trzech minut, poniżej ustalonej wcześniej wartości granicznej.
Poza tym jest wyposażone w czujnik
temperatury oraz watomierz, dzięki
czemu dokładnie informuje o zużyciu
energii elektrycznej i oblicza jej koszty.
Ten sprzęt potrafi już naprawdę wiele,
przykładowo wysłać e-mail. Można
zatem wpisać własny adres w menu
routera FRITZ!Box, włączyć pralkę oraz
46
Styczeń 2016
Coraz więcej
producentów
urządzeń
technicznych
oferuje
rozwiązania
określane
jako inteligentne
Piotr Malec
funkcję Push w smartfonie i zająć się
czymś innym. Urządzenie poinformuje
nas o tym, że pralka zakończyła pranie.
– Naturalnie, zjawisko dotyczy nie
tylko energii elektrycznej – podkreśla
Szymon Wiśniewski. – Inteligentne
termostaty pozwalają również na sterowanie ogrzewaniem. Można więc zaprogramować system, aby po południu
automatycznie podwyższał temperaturę
w domu, a obniżał ją w określonych
godzinach w ciągu dnia. Podobnie
włączenie funkcji „urlop” pozwala
jednym przyciskiem ustawić wybraną temperaturę, do jakiej mają być
nagrzewane pomieszczenia podczas
nieobecności domowników.
Nowy wymiar Smart Home
Popularyzacja urządzeń określanych
jako inteligentne nastąpiła dzięki rozwojowi technologii bezprzewodowych
w połączeniu z powszechną dostępnością do Internetu. To właśnie te czynniki nadały nowy wymiar rozwiązaniom
Smart Home. Według badań IAB Polska, już prawie 80 proc. internautów
korzysta z domowego Wi-Fi, a 70 proc.
chce sterować urządzeniami za pomocą
smartfona lub tabletu.
Zwłaszcza, że wprowadzenie inteligentnego systemu sterującego rozmaitymi
urządzeniami domowymi nie musi
oznaczać wielkich inwestycji w zaawansowaną infrastrukturę. W wielu
domach jest już przecież router – podstawa tegoż systemu. W tej sytuacji
proste rozwiązanie można kupić za
kilkaset złotych, a te bardziej zaawansowane – za kilka albo kilkanaście tysięcy.
– Coraz więcej producentów urządzeń
technicznych oferuje rozwiązania określane jako inteligentne – zwraca uwagę
Piotr Malec. – W ostatnich latach byliśmy świadkami nieśmiałych prób wprowadzania takich urządzeń do sprzedaży.
W najbliższej przyszłości mogą one
stać się początkiem sukcesu dla wielu
firm związanych z branżą. Wydaje się,
że rok 2016 może być przełomowy.
Ważne będzie przekonanie klientów,
że to nie chwilowa fanaberia. Chodzi
bowiem o wyposażenie, które poprawia
nasze bezpieczeństwo czy pozwala na
oszczędności w zużyciu energii.
fot.: Archiwum
INTELIGENTNY DOM
WYWIAD
Projekt
sukcesja
Rozmawiał
Piotr Cegłowski
48
Styczeń 2016
Ludzie
Grzegorz Ślak,
prezes Akwawit-Polmos,
Wratislavia-Bio i PZH Bartimpex,
o potrzebie kształcenia
wysoko wykwalifikowanych kadr
oraz problemach z sukcesją
w dużych polskich firmach
W Polsce
nie kształci
się nie tylko
do prawdziwego
biznesu,
ale również
do innowacji
2016 Styczeń
49
WYWIAD Z GRZEGORZEM ŚLAKIEM
Wiele uwagi poświęca pan
ostatnio kwestii sukcesji
w biznesie. Dlaczego?
Obserwując znajomych, którzy prowadzą poważne firmy, z przykrością
stwierdzam, że niewielu z nich zadbało o to, by odpowiednio przygotować swoich następców. Zwykle
nie mają czasu, by osobiście zająć się
dziećmi. Postawmy sprawę jasno –
nawet najlepsza szkoła lub wysoko
wykwalifikowana opiekunka nie jest
w stanie zastąpić rodziców. Trzeba
z nimi pracować od samego początku.
Martwi mnie, gdy obserwuję rankingi
najbogatszych Polaków i niezwykle
rzadko dowiaduję się, że syn lub córka
znakomitego przedsiębiorcy pracuje
w jego firmie i szykuje się do przejęcia
sterów. W USA i Europie Zachodniej
wygląda to zupełnie inaczej.
50
Styczeń 2016
Grzegorz Ślak
Zegarek Cartier, Rolex
Pióra Montblanc
Ubrania ceni krawiectwo miarowe,
buty zamawia u szewca w Mediolanie
Wypoczynek „W hiszpańskiej Marbelli czuję się jak u siebie w domu,
rodzinom z małymi dziećmi polecam hotel Atlantis w Dubaju.”
Kuchnia sushi
Restauracja „SushiZushi” na ul. Żurawiej w Warszawie
Samochód Porsche 911 4S oraz Audi A8
Hobby żużel, który komentuje w telewizji i pisze o nim książki, oraz
piłka nożna. Rozważa przejęcie Śląska Wrocław, wzmocnienie drużyny
i urentownienie zbudowanego na Euro 2012 stadionu, który – jak dotąd
– przynosi tylko straty
kryć – trzymam kciuki, by ta przygoda
okazała się dla niego ciekawsza niż
praca urzędnika państwowego, nawet
w najbardziej interesującym kraju...
Obecnie to pan decyduje o swoim rozkładzie zajęć i nie może
narzekać na brak środków...
Korzysta z tego mój młodszy syn, Hubert, co mnie bardzo cieszy. Ma dopiero
6 lat, ale zaprojektowałem już dla niego
karierę. Przed rokiem zdecydowałem
się wysłać go do szkoły brytyjskiej,
ze względu na znakomity model tamtejszego szkolnictwa, który warto by
wprowadzić także i u nas. Synek mówi
dziś doskonale po angielsku, bez polskiego akcentu; zdarza się, że nawet
mnie poprawia. Świetnie gra w szachy. Osiem razy w tygodniu trenuje
– gra w tenisa, chodzimy razem na
basen. Bardzo bym chciał, by rozpoczął
fot.: Karolina Walawender
Ma pan dwóch synów, więc
kwestia sukcesji jest dla pana
szczególnie ważna.
Mój starszy syn Bartek, który skończył 21 lat i studiuje na Uniwersytecie
Wrocławskim, jest niezwykle wręcz
do mnie podobny. Znajomi żartują,
że to moja kopia. Jego dzieciństwo
przypadło na okres, gdy zaczynała się
moja kariera managerska. Pomimo, że
brakowało mi czasu, ale też pieniędzy,
starałem się inspirować i wspierać jego
zainteresowania – podobnie jak ja jest
wielkim fanem futbolu i żużla, czyta
takie same gazety... Kiedy miał 8 lat
zabrałem go na finał Ligi Mistrzów.
Mając 12 lat samodzielnie poleciał
do Cambridge na kurs językowy. Ma
znakomitą intuicję biznesową, jest
rozważny i rozsądny, płynnie mówi po
angielsku i niemiecku. Poważnie myśli
o zostaniu dyplomatą, wybiera się na
placówkę do Pakistanu, a ja namawiam go do zaangażowania w biznes.
Współpracuje ze mną w funduszu
HGBS Finanse SA, którego jestem akcjonariuszem i prezesem. Umówiliśmy
się też, że w czasie wakacji stanie przy
linii produkcyjnej w Akwawicie. Co tu
Ludzie
intensywną naukę hiszpańskiego. Jestem
przekonany, że chcąc ukierunkować
dziecko na sukces, trzeba podjąć z nim
pracę bardzo wcześnie. Chciałbym tą
ideą zarazić innych ludzi biznesu. Jeśli
odpowiednio przygotujemy następców
– firmy, którym poświęciliśmy większość
życia, nie zostaną sprzedane. W życiu
nie chodzi tylko o sukces i pieniądze,
trzeba też umieć zrobić coś dla innych,
zaczynając od własnych dzieci... Media
niewiele uwagi poświęcają temu tematowi. Wielka szkoda. Ameryka dysponuje
tak ogromnym potencjałem właśnie
dzięki kolejnym świetnie przygotowanym pokoleniom, które dziedzicząc
firmy, umiejętnie je rozwijały.
Znam jeden taki przypadek. Blisko
współpracowałem z nieżyjącym już
Aleksandrem Gudzowatym, jednym
z najwybitniejszych polskich przedsiębiorców, o którym zamierzam napisać książkę. Obecnie jestem związany
biznesowo z Tomaszem Gudzowatym
– światowej klasy fotografikiem. Ojciec
i syn osiągnęli szczyty zawodowe. Uchylę
rąbka tajemnicy – przez dłuższy czas pan
Aleksander liczył na to, że syn zastąpi
go na stanowisku szefa firmy, przygotował nawet dla niego biurko. Sukcesy
artystyczne Tomasza spowodowały,
że zmienił plany i zaczął go aktywnie
wspierać. W tym przypadku mamy do
czynienia z dziedziczeniem wielkości.
Zdarza się też, że dziedziczy się
nie określony talent, ale zdolność robienia rzeczy wielkich.
Namawia pan również
do zmian w systemie polskiej
edukacji biznesowej.
W Polsce nie kształci się nie tylko do
prawdziwego biznesu, ale również do
innowacji. A przecież motorem gospodarki są właśnie firmy innowacyjne.
W dziedzinie biznesu akcyzowego,
który mnie szczególnie interesuje, generalnie brakuje fachowców. Nikt ich
tego nie uczy. W związku z tym sam
prowadzę zajęcia dokształcające dla
11 specjalistów.
Miałem to szczęście, że bank BPH,
w którym pracowałem jako młody
manager, wysłał mnie na niezwykle
kosztowne studia MBA o charakterze
finansowym do Preston w Anglii. Dało
mi to więcej niż studia i doktorat. Do
dziś korzystam z wiedzy, którą wtedy
zdobyłem. Chętnie dzielę się wiedzą
i namawiam do tego także innych managerów, zwłaszcza reprezentujących
rzadkie specjalności.
REKLAMA
G WA R A N
STAŁEJ CEC J A
NY
PRĄD JAK PRĄD,
ALE W STAŁEJ CENIE. CZY LICZYŁEŚ KIEDYŚ, Z JAK WIELU SPRZĘTÓW KORZYSTASZ NA CO DZIEŃ W DOMU?
Korzystaj z nich bez ograniczeń i nie obawiaj się zmian cen energii.
Prąd jak prąd, ale w PGE otrzymasz gwarancję stałej ceny.
Już teraz zadzwoń pod numer 422 222 222 lub wejdź na zapewniamyenergie.pl
Szczegóły oferty, w tym dotyczące gwarancji ceny, zawarte są w regulaminie oferty, dostępnym na www.zapewniamyenergie.pl, www.gkpge.pl lub pod numerem telefonu 422 222 222. (Koszt połączenia według taryfy operatora).
BOGATY JAK POLAK
Magistrów
różnych dziwnych
uczelni wyższych,
specjalistów
od zarządzania
i marketingu
mamy w nadmiarze,
brakuje zwyczajnie
specjalistów
– zawodowców
Magistrów już mamy,
potrzebujemy zawodowców
W ciągu kilkunastu ostatnich lat udało się w Polsce zdecydowanie poprawić
system edukacji i zwiększyć poziom wykształcenia społeczeństwa, budując
solidny kapitał ludzki. Głównym problemem jest jednak struktura tego kapitału,
wykazująca niedopasowanie do potrzeb rozwojowych gospodarki
Roman Przasnyski
W
nowoczesnym społeczeństwie i gospodarce podstawową rolę odgrywa
poziom wykształcenia, a więc to,
co w głównej mierze decyduje o jakości i potencjale kapitału ludzkiego. W Polsce
jego budowanie zaczęło się wraz z transformacją
ustrojową od fundamentalnych zmian w systemie
edukacji i jego gruntownej przebudowy, trwającej
przez wiele lat i obejmującej modyfikacje niemal
52
Styczeń 2016
wszystkich jego elementów, od organizacyjnych,
przez kwestie finansowania, do programowych.
Ocena tego procesu i jego efektów, a także kierunków dalszych zmian może być z pewnością
przedmiotem kontrowersji i dyskusji obejmującej
wiele płaszczyzn.
Z pragmatycznego punktu widzenia, biorącego pod uwagę szczególnie potrzeby gospodarki
oraz konieczność jej rozwoju i zwiększania po-
Ludzie
Mamy duży
potencjał,
głównym
problemem jest
niedopasowanie
struktury kapitału
ludzkiego
do potrzeb
rozwojowych
system edukacji jest w stanie z powodzeniem spełniać swoje zadania. Problem w tym, by były to zadania i cele
odpowiednio postawione. Po drugie,
jednym z istotnych czynników, który
powoduje, że ustępujemy większości
krajów pod względem poziomu rozwoju, innowacyjności czy konkurencyjności jest niedopasowanie struktury
kapitału ludzkiego, a w szczególności
struktury kwalifikacji i przygotowania
zawodowego.
W naszym systemie edukacji nastąpiła
nadmierna koncentracja na szkolnictwie podstawowym i wyższym oraz
ogólnym, przy jednoczesnym gorszym
traktowaniu szkolnictwa zawodowego,
zarówno na poziomie zasadniczych
szkół zawodowych, jak i techników.
Szkolnictwo wyższe z kolei bardziej
nastawione jest na spełnienie ambicji
i aspiracji młodzieży i jej rodziców, niż
na rzeczywistych potrzebach i możliwościach gospodarki i rynku pracy.
Aspiracje
a poziom wykształcenia
tencjału, głównie poprzez poprawę
konkurencyjności, produktywności
i innowacyjności, syntezę tej oceny
można skwitować krótko: dokonaliśmy ogromnego postępu, mamy spory
potencjał, głównym problemem jest
niedopasowanie struktury kapitału
ludzkiego zarówno do obecnych, jak
i przyszłych potrzeb rozwojowych gospodarki i społeczeństwa.
Rośnie współczynnik
skolaryzacji
Miarą postępu jest wzrost ogólnego poziomu wykształcenia Polaków, w tym
w szczególności liczby osób z wyższym
wykształceniem.
Współczynnik skolaryzacji, mierzący
udział liczby studentów w całej populacji osób uczących się w danym przedziale wieku, wzrósł w ciągu ostatnich
dwudziestu lat z niecałych 10 do 41
proc. Miarą, czy bardziej symptomem
potencjału może być fakt, że według
badań Programu Międzynarodowej
Oceny Umiejętności Uczniów prowadzonych przez OECD, porównujących
umiejętności uczniów w 34 krajach,
polskie dzieci znajdują się w ścisłej europejskiej i światowej czołówce, wyprzedzając choćby swoich amerykańskich
kolegów, a w Europie ustępują jedynie
Holendrom, Estończykom i Finom. I to
w warunkach, w których w Polsce statystycznie na jednego ucznia w systemie
edukacji przypada około 7 tys. dolarów,
gdy w USA ponad dwukrotnie więcej,
a pod względem udziału wydatków
na edukację w PKB zajmujemy jedno
z ostatnich miejsc w Europie. Jednocześnie w Polsce zaledwie 6 proc. osób
w wieku 25-34 lat ma wykształcenie
podstawowe, gdy we Francji i Wielkiej
Brytanii – ponad dwukrotnie więcej.
Te porównania prowadzą do dwóch
wniosków. Po pierwsze, mimo narzekań i licznych niedoskonałości, nasz
To niedopasowanie przejawia się
coraz wyraźniej w postaci wielu niekorzystnych zjawisk. Jednym z nich,
najbardziej odczuwalnym dla absolwentów i widocznym gołym okiem,
jest rozdźwięk między aspiracjami
i formalnym poziomem wykształcenia a możliwościami zawodowymi.
Chodzi tu nie tylko o poziom bezrobocia wśród młodych ludzi (w tym
z wyższym wykształceniem), ale także
o rodzaj pracy wykonywanej przez nich
w pierwszych latach po zakończeniu
nauki oraz poziom wynagrodzenia
i ogólnej satysfakcji zawodowej.
Nie trzeba sięgać do wyszukanych metod statystycznych, by przekonać się,
ilu studentów i absolwentów znajduje
zatrudnienie w gastronomii i handlu,
a więc sektorach charakteryzujących
się, z jednej strony, najniższymi wymogami kwalifikacyjnymi, a z drugiej – najniższymi średnimi płacami.
2016 Styczeń
53
BOGATY JAK POLAK
Corporate Wellness
Z
achwianie równowagi pomiędzy życiem osobistym a zawodowym jest problemem
nie tylko dla pracowników, ale i pracodawców.
Ciągły stres i nadmiar obowiązków przyczyniają
się do spadku efektywności kadry. Kluczowe jest,
aby zaangażować pracownika na tyle, by pozostał
lojalny i czuł się odpowiednio zmotywowany.
Usługi Corporate Wellness są odpowiedzią na nowo
powstałe potrzeby pracownicze na rynku pracy.
Firma Care Solutions rozwija ten trend w Polsce od
2011 roku. Zauważamy bardzo duży wzrost świadomości pracodawców w tym obszarze.
Najpopularniejsze są masaże biurowe. Jest to nie
tylko chwila odprężenia i relaksu, ale także świadoma profilaktyka zdrowotna, którą można wdrożyć
w firmie małym kosztem. Masaż w pracy redukuje
stres, obniża ciśnienie oraz zmniejsza dolegliwości
bólowe. Badania udowodniły, iż regularne korzystanie z masaży biurowych poprawia koncentrację
i zdolności analityczne, zwiększa morale i dobre
samopoczucie kadry. Warto pamiętać, że główną
wartością biznesu są jego pracownicy – dbajmy
o nich. l
54
Styczeń 2016
W przypadku sporej części bardziej
ambitnych i upartych, pierwszym
szczeblem kariery korporacyjnej
i biurowej bywa bardzo często stanowisko w call center. Niedopasowanie
ma wiele wymiarów, od struktury
kwalifikacji i szukania miejsca na
rynku pracy, jakości przygotowania
do zawodu, po niedopasowanie terytorialne, które przy niskiej mobilności
społeczeństwa sprzyja powstawaniu
lokalnych napięć na rynku pracy.
Jednocześnie od kilku lat ze strony
przedsiębiorców i managerów słychać
coraz głośniejsze narzekania na brak
wykwalifikowanych pracowników
i kandydatów do pracy, a w konsekwencji powstaje całkiem realne
odczucie, że mimo wciąż sporego poziomu bezrobocia niełatwo zwiększać
zatrudnienie w sposób adekwatny do
potrzeb. Z tego też między innymi
wynika niewielka skuteczność administracyjnych metod walki z bezrobociem i aktywizacji zawodowej poprzez
zachęty oferowane pracodawcom za
zatrudnianie młodych ludzi. Wydaje
się, że pieniądze przeznaczane na te
cele przyniosłyby znacznie większe
efekty, gdyby zostały skierowane na
dofinansowanie i rozwój szkolnictwa
zawodowego, ukierunkowanego na
potrzeby gospodarki.
Preferencje zawodowe
Sterowanie procesami społecznymi,
między innymi w takich dziedzinach,
jak edukacja, wybór kierunku kształcenia i zawodu, nie jest sprawą łatwą
i mogącą przynieść szybkie efekty.
Nie da się skutecznie wpływać ani
na aspiracje, ani na decyzje życiowe
młodych ludzi i ich rodziców metodami administracyjnymi. W grę
mogą w tym zakresie wchodzić działania o „miękkim” charakterze, takie jak poradnictwo psychologiczne
i zawodowe, zmiany świadomości
i postrzegania pozycji społecznych,
a także działania podejmowane przez
pracodawców już na wczesnych etapach edukacji młodzieży.
Na szczęście, choć jest to proces powolny i przebiegający z pewną bezwładnością, do głosu dochodzą także
mechanizmy rynkowe. Ich działanie
ilustruje choćby obserwacja wspomnianego wskaźnika skolaryzacji.
Swój maksymalny poziom około
41 proc. osiągnął on w roku szkolnym
2009/2010 i od tego czasu systematycznie się obniża, sięgając 38 proc.
w roku 2014/2015. Można się domyślać, że to wynik nie obniżania
aspiracji, lecz kalkulacji młodych
ludzi, uwzględniających sytuację na
rynku pracy.
Nieprzypadkowo w tym samym czasie zmieniać się zaczęły preferencje
w zakresie wybieranego kierunku
studiów. W ciągu ostatnich pięciu lat
z 42,6 do 36,6 proc. zmniejszył się
udział studiujących na kierunkach
humanistyczno-społecznych na korzyść uczelni i kierunków o profilu
technicznym, związanych z przemysłem i budownictwem.
Podobne tendencje dają się wyraźnie
zaobserwować także na poziomie
niższym. Do 2010 roku ponad połowa gimnazjalistów wybierała licea
ogólnokształcące. Od roku 2010/2011
te preferencje zaczęły zmieniać się na
korzyść techników i zasadniczych
szkół zawodowych. W ciągu ostatnich pięciu lat udział techników
w uczniowskich wyborach zwiększył
się z 34,8 do 37 proc., a w przypadku
zawodówek – z 13,8 do 13,9 proc.
Wykształcenie a rynek pracy
Niezależnie od tych pozytywnych dostosowań wymuszanych przez rynek
pracy, niezbędne jest programowe
wspomaganie pożądanych zmian.
Początkowo także koncentrowały się
one w obszarze szkolnictwa wyższego,
a jednym z przykładów takich działań
było wprowadzenie w 2008 roku tzw.
zamawianych kierunków studiów,
Ludzie
a więc preferowanych przez ministerstwo. Ich lista powstawała we współpracy z ekspertami i obejmowała dziedziny
uznane za strategiczne dla rozwoju
gospodarki. Preferencje te miały też
wymiar materialny, na przykład w postaci stypendiów dla studentów.
Podobny mechanizm można byłoby
zastosować także w przypadku szkolnictwa zawodowego na niższych szczeblach. W tym przypadku sprawa jest
o tyle trudniejsza, że na tym poziomie
problemów do rozwiązania jest znacznie więcej. Chodzi zarówno o kwestie
odpowiedniej kadry nauczycielskiej,
która musi spełniać nie tylko wysokie
wymogi dydaktyczne, ale także specjalistyczne w określonym zawodzie czy
specjalizacji, jak również wyposażenia
i finansowania szkół, wymagających
znacznie większych nakładów niż
szkolnictwo ogólnokształcące. Wreszcie pozostają do rozwiązania kwestie
zharmonizowania profilów szkół z potrzebami przedsiębiorców i gospodarki
oraz programowe, na które również
znacznie większy niż do tej pory wpływ
powinni mieć potencjalni pracodawcy.
Istotne też jest przyjęcie odpowiedniego
modelu szkolnictwa zawodowego.
Mimo wspomnianych sukcesów w zakresie szkół podstawowych i wyższych,
REKLAMA
Do 2010 roku
ponad połowa
gimnazjalistów
wybierała licea
ogólnokształcące
w tym przypadku celowe byłoby raczej
skorzystanie z rozwiązań sprawdzonych
za granicą, a przynajmniej uważna ich
analiza i adaptacja do naszych potrzeb.
Rodzime doświadczenia nie wydają się
ani zbyt bogate, ani rokujące wielkiego
powodzenia, szczególnie, że istotne byłoby wprzęgnięcie do procesu przygotowania zawodowego przedsiębiorców.
W tym zakresie warto zwrócić uwagę
na model stosowany w Niemczech,
gdzie dużą rolę w programowaniu i organizowaniu szkolenia mają przedstawiciele przedsiębiorców, a także samo
szkolenie przebiegać może w znacznym
wymiarze w firmach i tylko częściowo
w szkołach.
Większy udział pracodawców w całym
procesie organizacji szkolenia zawo-
dowego podniósłby poziom przygotowania absolwentów do zawodu, jak
i zapobiegałby sytuacji, w której mamy
do czynienia z nadwyżkami w niektórych specjalnościach i niedoborami
w innych.
Krokiem w stronę korzystania z doświadczeń niemieckich było przyjęcie
w sierpniu 2015 roku rozporządzenia
umożliwiającego dualne kształcenie
zawodowe w formie podpisywanej
między uczniem a pracodawcą umowy o pracę w celu przygotowania do
zawodu, lub zawieranej między dyrektorem szkoły a pracodawcą umowy
o praktyczną naukę zawodu, obejmującą uczniów przyjmowanych przez
pracodawcę. Wcześniej przyjęto także
rozporządzenie dotyczące podstaw
programowych dla kształcenia w nowych zawodach, przygotowane we
współpracy z pracodawcami.
To tylko niektóre z działań podejmowanych w roku szkolnym 2014/2015,
ogłoszonym Rokiem Szkoły Zawodowców. Najważniejsze jest jednak to,
by nie skończyło się na jednorazowej
kampanii i by były one kontynuowane
także w kolejnych latach, bo wciąż jesteśmy na początku drogi niwelowania
niedopasowania systemu edukacji do
potrzeb rozwojowych gospodarki.
Forum Przemysłowe
w Karpaczu
Grzegorz W. Kołodko,
były wicepremier
i minister finansów,
profesor,
Akademia
Leona Koźmińskiego
w Warszawie
Polska gospodarka
w erze globalizacji
Gospodarcza przyszłość Polski po roku 2020, polityka przemysłowa w czasach
globalizacji, perspektywy rozwoju rynku energii w Europie, zarządzanie
innowacjami, czy globalne koncerny są zagrożeniem dla krajowych producentów
to tylko niektóre z tematów grudniowego Forum Przemysłowego w Karpaczu
R
ozpoczynając debatę „Gospodarcza przyszłość Polski po roku 2020. Co będzie napędzać rozwój, gdy wyschną europejskie
źródła finansowania?” profesor Grzegorz
W. Kołodko z Akademii Leona Koźmińskiego
w Warszawie podkreślił, że strategia rozwoju musi
mierzyć w cele szersze niż wzrost PKB, bo znajdujemy się już w epoce popekabowskiej. Stwierdził,
iż obecny rząd chce dokonywać zmian finansując
je zadłużeniem publicznym, czego przykładem
56
Styczeń 2016
jest projekt 500 złotych na dziecko czy skrócenie
wieku emerytalnego. Wyraził przekonanie, że
Polska w 2017 roku wróci do ponownego deficytu
budżetowego, co przyczyni się do pogorszenia
klimatu inwestycyjnego w Polsce. Celem powinno
być natomiast przyciąganie inwestycji.
Według Kornela Morawieckiego, posła na Sejm,
należy pamiętać, że przekonanie, iż im więcej się
pracuje, tym więcej się posiada, to przestarzały
paradygmat. Dziś dla gospodarki istotny jest rozwój
fot.: Materiały prasowe Forum
Paweł Piszczek
Forum Przemysłowe
w Karpaczu
reforma samorządowa była niewątpliwie najlepszym sukcesem transformacji.
Głównym mankamentem, z którym
borykają się samorządy, jest kwestia
niestabilnych dochodów. Zwrócił uwagę na to, że Dolny Śląsk jest jednym
z najdynamiczniej rozwijających się regionów w Europie Środkowo-Wschodniej i wyraził przekonanie, że tempo
to należy utrzymać. Ponadto mocną
stroną Dolnego Śląska jest reforma
kształcenia zawodowego. W regionie
powstały ośrodki kształcenia wyposażone w sprzęt najwyższej klasy.
Zaletą Dolnego Śląska jest również
położenie oraz bardzo dobra infrastruktura transportowa, która jest ciągle
modernizowana, co spowoduje, że
liczba inwestorów w przyszłości będzie zdecydowanie większa. Mocną
stroną są również innowacje, na które
przeznaczane są duże środki. Nauka,
biznes i przychylność samorządów
to trzy filary sukcesu gospodarczego
tego regionu.
Janusz
Korwin-Mikke,
publicysta i polityk,
deputowany
do Parlamentu
Europejskiego
Ile będzie kosztować energia
Robert Gwiazdowski, adwokat, Gwiazdowski tax & legal
Naszym potencjałem są zasoby surowcowe,
których mamy dużo, ale nie potrafimy ich
dobrze wykorzystać
technologii i ulepszanie organizacji pracy, a nie jej ilość. Kolejny z uczestników
dyskusji, Robert Gwiazdowski, adwokat z firmy Gwiazdowski tax & legal,
powiedział, że powinniśmy najpierw
zdecydować, jakie mamy aktywa i jak
je możemy wykorzystać. Po pierwsze,
leżymy w centrum Europy, najsilniejszego regionu gospodarczego. Naszym
potencjałem są zasoby surowcowe,
których mamy dużo, ale nie potrafimy ich dobrze wykorzystać. Ponadto
jesteśmy w Europie jedynym miejscem,
w którym po II wojnie światowej były
dwa wyże demograficzne – to też jest
naszym zasobem, ale niewykorzystywanym, bo ludzie wyjeżdżają.
Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego, rozpoczął
swoje wystąpienie od zaznaczenia, że
Moderator debaty oksfordzkiej „Energia będzie tańsza czy droższa za 10 lat”
Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący
Rady Partnerów w EY Polska, przypomniał, że istotą debaty nie jest ustalenie, czy energia będzie tańsza, czy
droższa, ale zaprezentowanie wszystkich możliwych argumentów przemawiających za lub przeciw tej tezie.
Paneliści podzielili się na dwa zespoły:
zwolenników tezy, iż energia za dziesięć lat będzie tańsza (Marek Kośnik,
Mirosław Bieliński i Janusz Korwin-Mikke) oraz jej przeciwników (Krzysztof Kilian, Tomasz Chmal i Wojciech
Myślecki).
Jako pierwszy głos zabrał Marek Kośnik
z firmy doradczej Bain & Company,
który stwierdził, że energia będzie tańsza ze względu na rozwijającą się technologię. Przyczynią się do tego również:
rozwój odnawialnych źródeł energii,
które są coraz tańsze, a także innych
2016 Styczeń
57
Forum Przemysłowe
w Karpaczu
58
Styczeń 2016
Europejskiej, ale za dziesięć lat jej
nie będzie i wtedy ceny energii będą
wolne i spadną. Polityk podkreślił, że
w momencie uwolnienia gospodarki
ceny energii zaczną spadać. Stwierdził
jednocześnie, że również jego oponenci
podzielają tę opinię, ale mówią przy
tym, że rząd temu zapobiegnie dodając
różne opłaty.
Warto inwestować za granicą
Mirosław Bieliński, partner Stilo Horizon,
były prezes Energa SA
Rozwój energetyki
odnawialnej oparty
jest na subsydiach,
generuje zatem
koszty, wymaga też
dużych inwestycji
w sieci
Forum Przemysłowe w Karpaczu
(18-20 grudnia 2015 roku) było miejscem
szerokiej debaty o najważniejszych
problemach przemysłu europejskiego.
W swojej formule nawiązywało do Forum
Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju
oraz do Forum Energetycznego, którego
dziewięć edycji odbyło się w poprzednich
latach. Głównym partnerem Forum
było województwo dolnośląskie, a miastem-gospodarzem – Karpacz.
Michał Dąbrowski, wiceprezes Polskiej
Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), otwierając debatę
„Potrzeba czy ekstrawagancja – czy
warto inwestować za granicą” powiedział, że Agencja oferuje dedykowane
wsparcie eksportu w tych obszarach,
które są ważne dla polskich przedsiębiorców. Dlatego powstały programy
Go China, Go Africa, Go India.
Podstawowym celem misji jest uwiarygodnienie partnera na rynku zagranicznym. Agencja wspiera tworzenie
zintegrowanych grup eksporterów/
producentów pod kątem wybranego
rynku. Na przykład, na rynku chińskim
schemat ten sprawdza się bardzo dobrze
i grupy wspierane przez mechanizmy
rządowe i dedykowane projekty odnoszą sukcesy dużo częściej niż przedsiębiorcy działający na własną rękę.
Janusz Komurkiewicz, członek zarządu
FAKRO Sp. z o.o., powiedział, że aby
osiągnąć sukces na rynku międzynarodowym każda firma musi odnieść
sukces na rynku lokalnym, musi przekonać do siebie konsumentów w kraju.
– My również sprzedajemy okna na rynku japońskim – mówił Komurkiewicz. –
Uważam, że są bardziej zaawansowane
pod względem technologicznym niż
okna tam produkowane, są też tańsze,
a mimo to Japończycy nadal kupują
rodzime produkty. Należy zatem dbać
o markę kraju, np. produkty Made in
Japan czy Made in Germany są sprzedawane już na wstępie drożej tylko
dlatego, że produkowane są właśnie
w krajach o wyrobionej marce.
fot.: Materiały prasowe Forum
źródeł energii oraz spadek kosztów
dystrybucji i magazynowania energii.
Technologia zarządzania biznesami
energetycznymi (niższe koszty operacyjne w wyniku większej automatyzacji)
również wpłynie na spadek cen.
Mirosław Bieliński, partner Stilo Horizon, powiedział, że – jego zdaniem –
energia będzie tańsza ponieważ tanieją
surowce energetyczne. Zaznaczył, iż
nawet jeśli surowców będzie gdzieś
lokalnie mniej, to rozwój technologii
powoduje zwiększenie udziału OZE,
spadek popytu na paliwa oraz wzrost
efektywności. Zwrócił również uwagę
na to, że energia w Polsce objęta jest
akcyzą, a przecież nie jest ona postrzegana jako towar luksusowy i podkreślił,
że zniesienie akcyzy wpłynęłoby na
spadek cen.
Krzysztof Kilian, niezależny doradca,
przekonywał, że cena energii będzie
rosnąć w wyniku wydarzeń, jakie mają
miejsce w Polsce i za granicą, takich jak
m.in. wojna hybrydowa i terroryzm,
mogących powodować reglamentację
energii. Z kolei Tomasz Chmal, adwokat w White & Case P. Pietkiewicz,
M. Studniarek i Wspólnicy Kancelarii Prawnej sp.k., podkreślił, iż wiara
w technologię wydaje się dość miałka.
Rozwój energetyki odnawialnej jest
oparty na subsydiach, generuje zatem
koszty, wymaga też dużych inwestycji
w sieci. Regulacje klimatyczne będą
coraz ostrzejsze, tendencję tę widać
już w polityce europejskiej. Będą one
niekorzystnie wpływały na ceny energii
do 2025 roku.
Wojciech Myślecki, doradca w Banku
Zachodnim WBK SA, wyraził przekonanie, że szczególnie wzrośnie cena
energii dla odbiorcy końcowego. Jego
zdaniem, już dziś widać, że na cenę dla
odbiorcy końcowego składa się wiele
czynników, które wpływają na wzrost
cen, w tym nieudolność i imposybilizm.
Janusz Korwin-Mikke, deputowany
do Parlamentu Europejskiego, wyraził
przekonanie, iż dzisiaj ludzie sobie
nie wyobrażają, że może nie być Unii
WYWIAD
Berło
i perły
Bogusław Kott, prezes rady
nadzorczej Banku Millennium,
o projektach CSR, swojej roli
w banku i fotografii
Rozmawiał
Piotr Cegłowski
60
Styczeń 2016
Ludzie
fot.: Archiwum
Bank Millennium w dziedzinie
społecznej odpowiedzialności
biznesu od wielu lat koncentruje się na szeroko rozumianej
sztuce, ale też pomocy
młodym artystom.
Istotnie, choć warto zastrzec, że nie
jesteśmy w stanie wesprzeć wszystkich, którzy o taką pomoc aplikują.
Nasza strategia zakłada angażowanie
się w poważne, długofalowe projekty
z renomowanymi partnerami. Taki
charakter miał konkurs na najlepsze
dyplomy Akademii Sztuk Pięknych,
którego współorganizowaliśmy 9 edycji. Selekcji uzdolnionych, młodych
twórców dokonywali rektorzy poszczególnych uczelni, wystawiając swoje
reprezentacje. Finalistów wyłaniało
jury, w skład którego wchodzili wybitni artyści. Najlepsze prace można
było obejrzeć na finałowej wystawie
w warszawskim Muzeum Plakatu, której towarzyszył starannie opracowany
katalog. Dodatkowo fundowaliśmy
roczne stypendia dla zwycięzców,
a po roku organizowaliśmy ich indywidualną wystawę. Byli wśród nich
dziś już dobrze znani Łukasz Huculak
i Iwona Cur.
Dużą wagę gatunkową ma
nagroda „Złote Berło”.
Bank jest jej fundatorem już od 16 lat.
To nagroda, którą zostali uhonorowani wybitni twórcy, reprezentujący różne dziedziny kultury. Ma ona charakter podsumowujący i stanowi wyraz
uznania dla ich osiągnięć. Pierwszym
laureatem nagrody był Jerzy Giedroyć,
z którym miałem przyjemność spędzić cały dzień w słynnym ośrodku
w podparyskim Maison-Laffitte. To
była ciekawa dyskusja, podczas której
dowiedziałem się, że „Złote Berło” to
jedyna polska nagroda, jaką Redaktor
zdecydował się przyjąć, ponieważ jej
fundatorem nie jest państwo, tylko
prywatna organizacja.
Bogusław Kott
Absolwent Wydziału
Handlu Zagranicznego
SGPiS, wieloletni
pracownik Ministerstwa
Finansów, specjalista
w zakresie finansowania
handlu zagranicznego.
Jest współzałożycielem
i współorganizatorem
Banku Millennium SA
i od czasu jego powstania
w roku 1989 do
24 października 2013 roku
był jego prezesem.
Obecnie pełni funkcję
przewodniczącego
rady nadzorczej
Banku Millennium.
Nasza
strategia
zakłada
angażowanie
się w poważne,
długofalowe
projekty
z renomowanymi
partnerami
Przez wiele lat funkcjonowały
też „Perły Millennium”.
Także i one pokazują, jak ważna jest dla
nas jakość przedsięwzięć, które wspieramy. Pierwszym wydarzeniem cyklu
„Perły Millennium” była produkcja,
zrealizowanego przez Łukasza Barczyka
dla Teatru Telewizji, spektaklu „Hamlet” Williama Szekspira w unikalnych
plenerach kopalni soli w Wieliczce.
Później była zarówno klasyka, jak
i spektakle współczesne, w tym Sławomira Mrożka, który został również laureatem „Złotego Berła”. Warto wspomnieć też koncert Basi Trzetrzelewskiej
z zespołem Matt Bianco oraz spektakl
„Cafe Sułtan”, poświęcony pamięci
Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego.
Wśród beneficjentów współpracy z bankiem są też muzea.
Tak, a dokładnie ich działalność wystawiennicza, bo z zasady wspieramy działalność twórczą tych instytucji, a nie je
same. Na tych zasadach opiera się nasza
współpraca z Muzeum Nadwiślańskim
w Kazimierzu Dolnym (prezentacja
dorobku tej Kolonii Artystycznej) czy
z Muzeum Narodowym w Gdańsku,
m.in. przy organizacji wyjątkowej
prezentacji włoskiego malarstwa renesansowego z kolekcji Brukenthala
w rumuńskim Sybinie. Na marginesie
– gorąco polecam wizytę w tym mieście, gdzie zobaczyć można niebywale
bogaty zbiór malarstwa flamandzkiego,
holenderskiego i włoskiego.
Bardzo cenną kolekcję posiada też Banco Comercial
Português, czyli największy akcjonariusz Banku Millennium.
Ten zbiór powstał w nietypowy sposób. BCP rozrastał się m.in. dzięki
akwizycji mniejszych, lokalnych
banków rodzinnych, które wśród
aktywów miały dzieła sztuki portugalskiej – obrazy, rzeźby, kobierce
2016 Styczeń
61
i meble – przede wszystkim z XVIII
i XIX wieku. Bank zaprezentował je
na wystawie, która była pokazywana
w całej Portugalii, a jej sukces skłonił
go do przygotowania kolejnych wystaw. Warto też wspomnieć o „własnym” muzeum archeologicznym BCP,
które mieści się w budynku centrali
banku w Lizbonie, przy reprezentacyjnej Rua Augusta.
Za to w Kazimierzu nad Wisłą,
którego Kolonię Artystyczną
bank wspiera od lat, Millennium nie ma nawet oddziału...
To prawda, ale przecież kartą Millennium można płacić prawie wszędzie.
Kazimierz jest miejscem magicznym.
Byliśmy przez wiele lat związani
z organizowanym tam festiwalem
62
Styczeń 2016
Fotografia
to dla mnie coś
więcej niż hobby
– ukończyłem
studia
doktoranckie
w tej dziedzinie
na warszawskiej
ASP
filmowym, nadal współpracujemy
z Muzeum Nadwiślańskim. Efekty tej
współpracy pozostawiły ślad w polskiej kulturze. Szczególnie ważna była
wystawa malarzy polskich pochodzenia żydowskiego z kręgu Tadeusza
Pruszkowskiego „W Kazimierzu Wisła mówiła do nich po żydowsku”.
Poruszająca była ubiegłoroczna prezentacja prac Chaima Goldberga,
malarza pochodzenia żydowskiego,
któremu udało się przetrwać wojnę.
Choć mieszkał w USA, to jednak
ciągle wracał w swych dziełach do
przedwojennego Kazimierza, portretując miasteczko i jego mieszkańców
z fotograficzną dokładnością. Bardzo
ciekawy jest dorobek współczesnych
twórców mieszkających w Kazimierzu,
którym też się interesujemy.
fot.: Bogusław Kott
WYWIAD Z BOGUSŁAWEM KOTTEM
Ludzie
Bogusław Kott
Efektem wielu podróży
Bogusława Kotta
są tysiące zdjęć
prezentowanych potem
na licznych wystawach
Sprawami, o których rozmawiamy, zajmuje się Fundacja
Banku Millennium „Inspiruje
nas życie”...
Jest ona kontynuatorką powołanej
w roku 1990 fundacji „Bliżej Europy”.
W początkowym okresie koncentrowała się na tworzeniu standardów
nowoczesnego rynku finansowego
w Polsce oraz wspieraniu międzynarodowej wymiany doświadczeń.
W 2011 roku podjęliśmy decyzję o rozszerzeniu celów fundacji o działania
CSR. Chcieliśmy też stworzyć platformę aktywności społecznej pracowników naszego banku.
Sztuka to dziedzina szczególnie dla pana ważna. Jest pan
nie tylko bankowcem, ale też
uznanym fotografikiem, autorem kilku albumów.
Miło mi, że pan o tym wspomina. Fotografia to dla mnie coś więcej niż hobby – ukończyłem studia doktoranckie
w tej dziedzinie na warszawskiej ASP.
Sporo podróżuję, zawsze mam pod
ręką aparat. Jestem zaprzeczeniem
kolekcjonera – nie lubię się otaczać
przedmiotami – jednak wieszam na
ścianach fotografie. Choć mogę powiedzieć o sobie, że bank wypełnia
mi życie prawie w całości, to dzięki
fotografii mogłem znaleźć swój własny
kawałek świata.
Dwa lata temu zdecydował się
pan zrezygnować z zarządzania
operacyjnego na rzecz funkcji
nadzorczych. Dlaczego?
Wypoczynek aktywny, na jachcie. Ostatnio żeglował
po Morzu Śródziemnym. Lubi powroty do Lizbony,
którą odwiedza często służbowo
Kuchnia „Domowa, mojej żony. Lubię też kuchnie
narodowe: chińską, grecką, gruzińską.”
Restauracja „Czasem zaglądam do restauracji
chińskiej Bliss na Mariensztacie.”
Samochód „Doceniam funkcjonalność i stylistykę
wielu marek, ale jak na razie podzielam pogląd ze starej
maksymy, mówiącej, że najlepszy jest służbowy.”
Hobby fotografia. „Nie kolekcjonuję niczego,
w muzeach jest tyle pięknych przedmiotów.”
Pewien pastor anglikański z Portugalii
powiedział mi kiedyś: każdy musi kiedyś
odejść, oby nie za późno. Zapamiętałem
te słowa i pomogły mi one podjąć decyzję, by stanąć z boku i pozwolić działać
przedstawicielom nowego, dynamicznego pokolenia bankowców. Nie wtrącam
się do bieżącego zarządzania bankiem,
moja rola polega na poszerzaniu horyzontu, tworzeniu wizji długoterminowych. Jeszcze do niedawna – jak każdy
aktywny manager – działałem pod presją przysłowiowego końca kwartału...
Świetnie rozumiem związane z tym
ograniczenia. Obecnie jestem członkiem
kilku komitetów rady nadzorczej, m.in.
personalnego, w którym odpowiadam
za ocenę zarządu, oraz komitetu audytu
wewnętrznego i nowego, utworzonego
komitetu ryzyka.
2016 Styczeń
63
HUMAN RESOURCES
Wyższy stopień
wtajemniczenia
Studia podyplomowe Executive Master of Business Administration (EMBA)
są jednymi z najbardziej prestiżowych i rozpoznawalnych na świecie dowodów
na kwalifikacje managerskie ludzi biznesu i kadry kierowniczej wyższego szczebla
D
owodu na najwyższe kwalifikacje
w zarządzaniu uzyskać nie jest łatwo.
EMBA wymaga nie tylko minimalnego
doświadczenia zawodowego, ale także
praktyki w zarządzaniu, co powoduje, że średnia
wieku uczestników waha się w przedziale 30-40 lat.
Co ważne, studia tego typu można ukończyć nie
biorąc urlopu z pracy, nawet jeśli jest się zatrudnionym na pełny etat. Trwają krócej niż tradycyjne
kursy MBA, bo 15-18 miesięcy, a efektem nauki
jest nie tylko pozyskanie wiedzy w konkretnych
dziedzinach, jak zarządzanie finansami, marketing, zasoby ludzkie czy PR, ale też uzyskanie
kompleksowego spojrzenia na zarządzanie. Coraz
ważniejszym elementem EMBA jest też świadomy
własny rozwój i coaching.
Zupełnie inaczej jest na wiedeńskiej WU Executive Academy (WU EA), najlepszej w tym obszarze uczelni w Europie Środkowo-Wschodniej
i najwyżej notowanej spośród nich w rankingu
„FT” (44. miejsce). W jej przypadku aż 68 proc.
uczestników pochodzi spoza Austrii, głównie
z Rosji (12 proc.), ale też z Niemiec i Słowacji
(po 6 proc.) oraz USA (5 proc.). Szkoda jedynie,
że z Polski jest tylko 2 proc. studiujących.
Kto się decyduje na EMBA? Najczęściej pracownicy zakładów produkcyjnych, firm teleinformatycznych oraz finansowo-ubezpieczeniowych
Gdzie studiować
Executive
MBA powinni
wybierać ci
z managerów,
którzy wiedzą,
czego konkretnie
nie wiedzą
64
Studia nie należą do tanich (kosztują od 30 tys.
euro w górę), więc decydując się na określoną
uczelnię dobrze jest skorzystać z rankingów EMBA
publikowanych każdego roku przez „Financial
Times” czy „The Economist”. W czołówce najwięcej jest uczelni amerykańskich, ale niemal
wszystkie europejskie organizują je we współpracy
z amerykańskimi liderami, co przyczynia się do
wyrównania poziomu.
W Polsce sporo uczelni oferuje EMBA, ale w pierwszej setce tegorocznego rankingu „FT” jest tylko
jedna – Akademia Leona Koźmińskiego – i to na
dość odległej, 61. pozycji. Słabością studiów EMBA
w polskiej wersji jest generalnie to, że decydują
się na nie głównie Polacy, co istotnie ogranicza
ich międzynarodowy charakter.
Styczeń 2016
Rok temu
Wirtschaftsuniversität
Wien przeniósł
swoją siedzibę
na tereny odkupione
od Messe Wien,
niedaleko Prateru.
Inwestycja ta,
w wysokości
ok. 0,5 mld euro,
została w znacznej
części sfinansowana
z dotacji unijnych
fot.: Materiały prasowe
Wojciech Gryciuk
Ludzie
(po 13 proc.), a także energetycznych
(12 proc.). Aż 20 proc. spośród nich to
przedstawiciele marketingu i sprzedaży, po 18 proc. było członkami zarządu albo osobami odpowiedzialnymi za
działania operacyjne, a 13 proc. odpowiadało za finanse lub księgowość.
Tegoroczny wiedeński kurs EMBA ma
jeszcze bardziej międzynarodowy charakter, bo biorą w nim udział 43 osoby
z 19 krajów całego świata, w tym
jeden Polak – Rafał Mosionek, członek
zarządu rumuńskiego towarzystwa
ubezpieczeniowego Omniasig, należącego do Vienna Insurance Group.
Wirtschaftsuniversität Wien
WU EA jest częścią największej uczelni
ekonomicznej w Europie – Wirtschaftsuniversität Wien. To austriacka wyższa
szkoła państwowa, na której w sumie
studiuje około 23 tys. osób, w tym
ponad 6 tys. cudzoziemców. Nauka jest
bezpłatna, tylko osoby spoza Austrii
uiszczają niewielką opłatę administracyjną, w wysokości 300 euro rocznie.
Mimo to Polaków jest tam niewielu
– w 2014 roku studiowało ich około
150, znacznie mniej niż np. Bułgarów,
Węgrów i Słowaków.
Silną stroną
Wirtschaftsuniversität Wien
jest to, że wypracował
wiele innowacyjnych metod
kształcenia. Należą do nich
specjalistyczne warsztaty,
pozornie bardzo luźno
powiązane z biznesem,
które pozwalają rozwinąć
cechy przywódcze
Uczelnia ma bardzo dobre notowania w Europie, nic więc dziwnego, że
od dawna oferuje kursy MBA, a od
2000 r. także EMBA. Te ostatnie, organizowane pod nazwą Global EMBA
we współpracy z Carlson School of
Management na amerykańskim Uniwersytecie Minnesota, są, rzecz jasna,
prowadzone po angielsku.
Co ważne, od 2014 roku WU EA jako
jedna z niewielu uczelni na świecie
i jedyna w regionie DACH (Niemcy,
Austria, Szwajcaria) może pochwalić
się aż trzema akredytacjami w zakresie
EMBA, które są miernikiem poziomu
nauczania: AACSB, AMBA i EQUIS.
Studia trwają 18 miesięcy i są podzielone na 14 modułów, z których
10 odbywa się co miesiąc w Wiedniu
przez cztery dni z rzędu (od czwartku
do niedzieli), a cztery na co najmniej
10-dniowych sesjach wyjazdowych
w Rosji, Chinach, Indiach i USA. Średnia wieku uczestników to 37 lat, staż
pracy – 13 lat, przy czym na stanowisku kierowniczym – 7, no i przeważają
mężczyźni – 70 proc.
Dlaczego warto ukończyć EMBA?
Z danych gromadzonych przez WU
EA wynika, że alumni w ciągu trzech
lat od ukończenia kursów dostają
bardzo ciekawe propozycje zmiany
pracy, a ich wynagrodzenie wzrasta
średnio o 35 proc. Udział w zajęciach
kosztuje niemało, bo 42 tys. euro,
a od przyszłego roku będzie jeszcze
drożej – 45 tys. euro.
Rafał Mosionek podkreśla, że jednym
z powodów jest to, iż zajęcia są prowadzone niezwykle profesjonalnie.
W jednych z ostatnich, które były poświęcone kwestii zanieczyszczania
środowiska, omówiono m.in. model
biznesowy Tesli, znanego amerykańskiego producenta samochodów elektrycznych. W zajęciach brało udział
trzech wykładowców z WU oraz zaproszony ekspert z amerykańskiego
uniwersytetu w Berkeley, a także opiekun naukowy kursu, który kontroluje
przebieg i realizację programu zajęć.
2016 Styczeń
65
KARIERA
Manager do zadań
specjalnych
To fachowcy najwyższej klasy, dla których stała praca to marazm i rutyna.
Napędzają ich trudne wyzwania
Dorota Czerwińska
Kto idzie tą drogą
W poszukiwaniu
zleceń
najważniejsze
są kontakty
osobiste
i rekomendacje
66
Najczęściej taką drogę kariery wybierają managerowie zmęczeni pracą w korporacjach, szukający
większej niezależności.
– Wiele razy u byłych pracodawców mieli okazję
działać trochę jak interimowie. Byli oddelegowywani na określony czas, na przykład do uruchomienia filii na zagranicznych rynkach. Drugą
grupą są byli właściciele firm, którzy stworzyli
je, odnieśli sukces, potem sprzedali, a nie chcieli
wracać do pracy na etacie – opowiada Monika
Buchajska-Wróbel, wiceprezes Stowarzyszenia
Interim Managers (SIM).
Są też tacy, którzy po prostu stracili stałą posadę.
Wszak interim management rozwinął się w Wiel-
Styczeń 2016
kiej Brytanii właśnie w czasie, gdy
największe firmy przeprowadzały
grupowe zwolnienia.
– Podczas outplacementu rekomendujemy takie zajęcie
niektórym managerom. Potrzebne są do tego pewne predyspozycje osobowościowe:
otwartość na zmiany, duże
zdolności komunikacyjne i interpersonalne. Dlatego wspólnie
z managerem zastanawiamy się,
czy to dla niego odpowiedni sposób
działania. Bo to musi być świadoma decyzja
poparta wiedzą o szansach i zagrożeniach w tej
profesji – informuje Magdalena Kołodkiewicz,
konsultant i coach z firmy doradczej Lee Hecht
Harrison DBM Polska.
Interim powinien też być zorientowany na cel
i wyniki, przedsiębiorczy, operatywny, niezależny,
działać szybko i intensywnie. No i mieć umiejętności networkingowe.
– W poszukiwaniu kolejnych zleceń najważniejsze
są kontakty osobiste i rekomendacje. Interim
manager z każdym kontraktem wyrabia sobie
markę, którą musi potem promować w środowisku
biznesowym – zauważa Magdalena Kołodkiewicz.
Takie czasy
Urszula Dziewit-Gontowska, interim manager
i członek Rady Dyrektorów SIM, uważa, że do
decyzji o pracy projektowej się dojrzewa. Trzeba
zrozumieć, że etat nie jest najlepszym pomysłem
fot.: Archiwum
M
ają wieloletnie doświadczenie i ekspercką
wiedzę, więc są
wybawieniem
dla firm, które nie chcą (lub
nie mogą) do konkretnego zadania wykorzystać etatowych
ludzi. Bo idea interim managementu, czyli zarządzania
czasowego, jest taka: wynajęty manager przez 6-18 miesięcy
(bardzo rzadko dłużej) robi swoje,
a potem wychodzi z firmy.
Koncentruje się na zadaniu, nie jest uwikłany
w relacje z zarządem i pracownikami. Łatwiej
mu więc podejmować decyzje niepopularne, ale
konieczne dla rozwoju przedsiębiorstwa.
Ludzie
na karierę zawodową, bo daje złudne
poczucie bezpieczeństwa.
– Do tego dochodzi mało satysfakcjonująca relacja na linii pracodawca-pracobiorca, gdzie ten drugi w zasadzie
jest petentem. Dojrzewanie do roli
interima to lata zbierania doświadczeń zawodowych, którymi można
się dzielić, bo transfer wiedzy to jeden
z filarów tej pracy – mówi Urszula
Dziewit-Gontowska.
Marcin Suchar, interim IT manager,
może pochwalić się 20-letnim doświadczeniem w branży i choć od ponad
12 lat pracuje na kontraktach, to do
wyższej formy, jak nazywa interim
management, dojrzał dopiero sześć
lat temu. Zrealizował w sumie ponad
30 projektów w Polsce i Europie dla
firm telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, energetycznych, przemysłowych, militarnych i dla administracji państwowej.
– Praca interima jest bardzo intensywna, dlatego cenię sobie przerwy
między kolejnymi projektami. Zdarza
się, że są nawet półroczne. Wyjeżdżam
gdzieś daleko i odpoczywam. Szkolę
się i zdobywam kolejne kwalifikacje.
Po takim czasie mam głód pracy. Ale
taki tryb wymaga przeorganizowania
życia i zabezpieczenia finansowego
na czas bez dochodów – przyznaje
Marcin Suchar.
Urszula Dziewit-Gontowska potwierdza, że interim manager musi stale się
rozwijać i być aktywnym.
– Dlatego w najbliższych planach mam
szkolenie coaching LMI – Efektywność osobista. Negocjuję z firmą sprawę
przedsięwzięcia, które prawdopodobnie
zacznie się w lutym i potrwa około
ośmiu miesięcy. To firma rodzinna
z sektora MŚP i potrzebuje wsparcia
w procesie sukcesji. Od kilku miesięcy
koordynuję także prace organizacyjne
Centrum Diagnozy i Rozwoju Kompetencji – to projekt prężnie działającej
na rynku zaawansowanych usług HR
firmy doradztwa personalnego Inventa
– wylicza Urszula Dziewit-Gontowska.
Polska i świat
Monika Buchajska-Wróbel
wiceprezes Stowarzyszenia
Interim Managers (SIM)
Marcin Suchar
interim IT manager
Dojrzewanie
do roli interima
to lata zbierania
doświadczeń
zawodowych
Najczęściej firmy zatrudniają interim
managera, gdy potrzebują określonych
kompetencji, muszą wdrożyć zmiany lub nowe projekty. Coraz częściej
pojawiają się też oferty pracy „na zastępstwo”. Jak szacuje SIM, regularnie w formule interim management
pracuje w Polsce 400-500 osób. Dla
porównania: w Wielkiej Brytanii (dane
The Institute of Interim Management
z 2013 roku) jest około 24 tys. interim
managerów, a w Niemczech około
3 tysięcy.
– Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce
jest to rozwiązanie stosunkowo nowe,
a w krajach zachodnich znane od lat
60. ubiegłego wieku – wyjaśnia Monika
Buchajska-Wróbel. W Polsce, podobnie
jak w Wielkiej Brytanii, po interimów
najczęściej sięgają firmy produkcyjne
świadczące usługi dla firm oraz sektor
nowoczesnych technologii. Podobne
są też dziedziny, których najczęściej
dotyczą projekty czasowe w firmach:
zarządzanie, HR, finanse, operacje,
produkcja, logistyka i łańcuch dostaw,
sprzedaż i marketing.
– Znacząca różnica dotyczy sektora publicznego. W Wielkiej Brytanii przy pomocy interimów realizuje on 31 proc.
projektów. W Polsce praktycznie jeszcze
nie korzysta z ich usług – informuje
wiceprezes SIM. Z danych Inventy,
partnera strategicznego SIM, wynika,
że w Polsce siedmiu na dziesieciu managerów szukających zatrudnienia deklaruje gotowość podjęcia projektów
czasowych. Możliwości też jest więcej.
Kiedyś z takiego rozwiązania korzystały
głównie korporacje, dziś coraz częściej
są to firmy polskie, nierzadko rodzinne.
– Zatrudnianie interimów to trend światowy. Kurczy się rynek pracy, a zapotrzebowanie na kompetencje zmienia
się tak szybko, że można je zaspokoić
głównie projektowo. Dlatego podpowiadam, by powoli oswajać się z pracą
w trybie czasowym – podsumowuje
Urszula Dziewit-Gontowska.
2016 Styczeń
67
KAPITAŁ INTELEKTUALNY
Jak mieć wszystko
nie mając nic
Facebook sam nie tworzy żadnego kontentu, Airbnb nie ma ani jednego hotelu,
Uber taksówki, a Alibaba magazynu. A mimo to firmy te stały się światowymi
liderami branż, w których działają
W
nia w organizacji przedsiębiorstwa. To wszystkie
systemy informatyczne, z jakich firma korzysta,
infrastruktura przedsiębiorstwa i jego kultura organizacyjna, strategia biznesowa, patenty, licencje,
majątkowe prawa autorskie, itp.
Kapitał relacyjny to z kolei potencjał wpływu firmy
na otoczenie biznesowe, w tym w szczególności
wartościowość posiadanych przez firmę kontaktów
z interesariuszami, klientami czy dostawcami.
To właśnie zgrabne połączenie i wykorzystanie
trzech powyższych komponentów zadecydowało
o tym, że takie firmy, jak Facebook, Airbnb, Uber
czy Alibaba odniosły biznesowy sukces na rynku.
Biznesowe know-how, innowacyjne pomysły,
wiedza o rynku i zdolności prognostyczne, a także
swego rodzaju wizjonerstwo biznesowe są w stanie przesądzić o tym, że firmy nie muszą wcale
FOT.: XXXXXXXXXX, XXXXXXXXXXX
Cloud
Technologies to
polski przykład
efetktywnego
wykorzystania
kapitału
intelektualnego
czym tkwią źródła ich sukcesu? Odpowiedź jest prosta – w ich kapitale
intelektualnym. W przypadku spółek
nowych technologii to właśnie on
stanowi windę do sukcesu i potrafi zastąpić tradycyjną infrastrukturę.
Kapitał intelektualny to dość nowe pojęcie, które
gości w języku biznesowym i teorii zarządzania
dopiero od niedawna. Składają się na nie trzy
warstwy: kapitał ludzki, kapitał technologiczno-strukturalny oraz kapitał relacyjny.
Kapitał ludzki to przede wszystkim dostęp do
wykwalifikowanych kadr, ich umiejętności i kompetencje, wykształcenie i doświadczenie.
Kapitał technologiczno-strukturalny to całokształt
narzędzi i innowacyjnych technologii, jakimi
dysponuje firma oraz sposób ich wykorzysta-
fot.: Materiały prasowe firm
Wojciech Gryciuk
68
Styczeń 2016
IT
posiadać rozbudowanych struktur czy
gigantycznego kapitału finansowego,
żeby móc zawojować rynek. Wszystko
tkwi bowiem w głowie CEO.
Największy na świecie
portal społecznościowy
Chociaż Mark Zuckerberg jest znany
przede wszystkim z tego, że jest właścicielem Facebooka, charakter jego
pracy lepiej oddaje termin Chief Big
Data Officer w największej firmie medialnej świata, która imponuje tempem
i ilością generowanych na niej danych,
mimo że żadne z nich nie są wytwarzane
przez nią samą. Firmie, która nie mając
nic, dzięki kapitałowi intelektualnemu
Zuckerberga stworzyła od podstaw gigantyczne imperium, warte dziś ponad
308 miliardów dolarów. To więcej, niż
wycena General Electrics, gigantycznego
koncernu, który swymi korzeniami sięga
czasów wynalazcy żarówki, Thomasa
Alvy Edisona.
Według najnowszych badań DOMO,
tylko w ciągu 1 minuty na Facebooku
jest zalajkowanych ponad 4 mln postów.
Załóżmy, że każdy z nich jest dziełem
jednego internauty. To oznacza, że
potencjalni reklamodawcy co minutę
otrzymują kolejne puzzle do swojej marketingowej układanki cyfrowego profilu
Podstawą
sukcesu
coraz większej
liczby firm,
które w krótkim
czasie zostały
światowymi
liderami,
jest kapitał
intelektualny
internauty, pozwalającej im odgadnąć,
kim jest i co lubi użytkownik X.
Facebook gromadzi i przetwarza dane
o ponad miliardzie użytkowników
na całym świecie. Co więcej, to sami
użytkownicy w pełni dobrowolnie godzą się na przetwarzanie ich danych
osobowych przez portal Zuckerberga,
a przede wszystkim sami dzielą się ze
światem – niekiedy aż za często – każdym strzępkiem informacji ze swojego
życia. To przejaw relacyjnego kapitału
intelektualnego Zuckerberga.
Na zewnątrz teoretycznie wszystko
wygląda dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo baza użytkowników portalu
Zuckerberga rośnie z roku na rok. Statystycznie na Facebooku przesiaduje
dziennie ok. 936 mln użytkowników,
a to fenomen w skali świata i niewyobrażalny zasób danych, które można
zmonetyzować. Stąd reklamowe działania, za których prowadzenie wziął
się Facebook. Mając do dyspozycji tak
olbrzymie połacie wiedzy o użytkownikach, ich preferencjach, gustach i zachowaniach biznesowym samobójstwem
byłoby nie zrobić z tego użytku i nie
zmonetyzować tej wiedzy.
Z pozoru pozycji Facebooka nic dzisiaj
nie zagraża. Jednak takie samo „nic”
nie zagrażało kiedyś pozycji MySpace.
Do czasu, aż skończyła się koniunktura
i wszystko się posypało. Na Facebooku
jeszcze się nie sypie, jednak coraz wyraźniej widać, że kolos Zuckerberga
ma gliniane nogi. Marki zmagają się
bowiem z odpływem fanów i lajków.
Według analiz Sotrendera, problem jest
poważny. Z ponad 12 tys. przebadanych
stron statystyczny fanpage marki na fejsie traci dziś ok. 30 lajków dziennie, ale
już co czwarty notuje ponad 230 „odlajkowań”. Z kolei według badań serwisu Socialbakers, tylko w listopadzie
zeszłego roku w Stanach Zjednoczonych
popularny „f” stracił 6 mln odwiedzających. To oznacza ponad 4-procentowy
spadek w skali miesiąca. Sporo.
Tajemnicą poliszynela jest to, że marki
migrują dziś do „względnie nowych”
2016 Styczeń
69
KAPITAŁ INTELEKTUALNY
Hotelowy gigant
Brian Chesky, Nathan Blecharczyk i Joe
Gebbia to trzej ojcowie sukcesu Airbnb
i propagatorzy nowoczesnej turystyki,
którzy podbili globalny rynek hotelarstwa nie posiadając żadnego hotelu.
Airbnb umożliwia użytkownikom
krótkoterminowy wynajem: łódek,
jachtów, pokoi, mieszkań, domów,
na zamkach skończywszy.
W błyskawicznym tempie biznes
trzech Amerykanów stał się realnym
zagrożeniem dla największych sieci
hotelowych świata, mimo że żaden
z nich w branży hotelarskiej nigdy
wcześniej nie pracował. Dziś wycena
ich startupu, który przeistoczył się
w najszybciej rosnący serwis hotelowy
w skali globu, przebija nawet takich
wyjadaczy tego rynku, jak Marriott,
Holiday Inn czy InterContinental.
Airbnb osiągnął zawrotną wycenę rynkową: ponad 25 mld dolarów. Jak na
startup założony w 2008 roku i nie
dysponujący żadnymi nieruchomościami tak wówczas, jak i obecnie – to
niezły wynik. Kapitał intelektualny,
który wykorzystali Chesky, Blecharczyk
i Gebbia, doprowadził ich do grona
najmłodszych miliarderów na świecie.
Lider e-commerce
Alibaba to z kolei globalny potentat
rynku e-commerce. Jego rynkowa wycena sięga obecnie ponad 200 mld dolarów. Mimo, że gigant z Chin zmagał się
ostatnio z zarzutami podrabiania towa-
70
Styczeń 2016
Jak pielęgnować
kapitał intelektualny
Kazuo Inamori, ojciec wielu biznesowych sukcesów, założyciel Kyocery
i koncernu telekomunikacyjnego KDDI,
wycenianych łącznie na blisko 82 mld
dolarów, w roku 2010 został prezesem
Japan Airlines. Japońskim liniom
lotniczym groziło wtedy bankructwo.
Sypało się właściwie wszystko. Gdy
przyszedł Inamori już rok później spółka Japan Airlines zaczęła przynosić
zyski. A dwa lata po kryzysie, w 2012
roku, wróciła na tokijską giełdę.
Miliarder-buddysta, filantrop, założyciel Międzynarodowego Centrum Etyki
i Doskonalenia jego imienia w Cleveland, na pytanie: jakim cudem udało
mu się osiągnąć tak wielkie sukcesy,
odpowiada krótko, z właściwą dla
estetyki Wschodu metaforyką:
– Jeśli chcesz jajek, to dbaj o kurę.
Jeśli będziesz ją straszyć lub zabijesz,
to nic nie dostaniesz. Firmy należą do
akcjonariuszy, ale setki albo tysiące
pracowników jest w nie zaangażowanych. Kura musi być zdrowa.
Wspomnianą przez Inamoriego kurą,
która docelowo ma znosić złote jajka,
jest pozytywny wpływ na mentalność
pracowników, bliski kontakt z klientami oraz dbanie o rozwój zasobów
wiedzy organizacji. Innymi słowy,
pielęgnowanie kapitału intelektualnego przedsiębiorstwa. W ostatecznym
rozrachunku, nawet jeśli „Excel się nie
zgadza”, to właśnie te unikalne kompetencje firmy są w stanie przesądzić
o jej rynkowym sukcesie.
rów znanych marek i przymykania oczu
na sprzedaż bezwartościowych bubli
pod przykrywką oryginalnych towarów
(takie zarzuty postawili serwisowi m.in.
Gucci czy Yves Saint Laurent) to nadal
rośnie w siłę. W 2015 roku jego wzrost
sprzedaży był aż o 60 proc. wyższy niż
w poprzednim roku.
Nic dziwnego, że Jack Ma, CEO Alibaby,
który porzucił karierę nauczyciela i zaczął rozwijać biznes w e-handlu, prędko
stał się jednym z najbogatszych ludzi
świata. W rankingu „Forbesa” zajmuje
33. miejsce, z majątkiem szacowanym
na blisko 30 mld dolarów. Teraz Ma
chce wyłożyć pieniądze na zakup „South
China Morning Post”, jednego z kluczowych angielskojęzycznych tytułów
prasowych w Chinach.
Firma Jacka Ma jest obecnie monopolistą chińskiego e-handlu, kontrolującą
ponad 80 proc. rynku w Państwie Środka. Pozycję lidera dzierży jednak nie
tylko w Chinach, które przeżywają właśnie swój złoty wiek w e-sprzedaży. Podczas Singles’ Day, czyli świętowanego
w Chinach Dnia Singli (odpowiednika
amerykańskiego Cyber Monday) padł
sprzedażowy rekord. Całkowita wartość
towarów sprzedanych na portalu Alibaba przekroczyła wówczas 14,32 mld
dolarów. Pod względem zakupowego
szaleństwa mieszkańcy Państwa Środka
przegonili tym samym nawet Amerykanów. Przychody z chińskiego Singles’
Day przewyższyły te zanotowane przez
amerykańskie e-sklepy podczas Black
Friday i Cyber Monday razem wziętych. Alibaba stał się dziś globalnym
liderem e-handlu i sprzedaje na potęgę. Mimo, że nie posiada na własność
żadnego magazynu.
Taksówkowy potentat
Uber, czyli firma stojąca za aplikacją
na smartfony, która pozwala użytkownikom zamawiać taksówki, warta jest
już ponad 64 mld dolarów. A wszystko
dzięki ostatniej rundzie finansowania,
w której udział wzięli nawet tak wielcy
fot.: Archiwum
mediów społecznościowych, takich jak
Instagram czy Twitter, a nawet Snapchat.
Próbują również komunikować się z fanami czy klientami innymi kanałami niż
Facebook, który chyba trochę się przejadł. Jednym z nich jest zaawansowany
e-mail remarketing z wykorzystaniem
danych, np. w modelu live targeting,
czy spersonalizowana reklama internetowa, tzn. behawioralna, sprzedawana
w modelu RTB (Real-Time Bidding).
IT
gracze, jak Microsoft
czy Bennett Coleman
& Co. Dzięki temu to
właśnie Uber może
dziś pochwalić się tytułem „najdroższego
startupu na świecie”.
Po pięciu latach funkcjonowania na rynku
osiągnął większą wyImperium
Zuckerberga
cenę, niż General Mojest obecnie warte
tors, mimo że fizycznie
ponad 308 mld
nie posiada ani jednej
dolarów
taksówki na własność,
a branża taksówkarska
walczy z nim jak może. Chociażby tak
jak w Londynie, gdzie domagała się uregulowania statusu prawnego przewozu
osób, który praktykuje Uber i traktowania tego startupa jak każdego innego
przewoźnika na rynku taksówkarskim.
I mimo że rynkowa konkurencja postanowiła zewrzeć szeregi i walczyć
z gigantem (Didi Kuaidi, Ola Cabs,
Taxi For Sure, GrabTaxi oraz Lyft),
wszystkie te firmy, które teraz depczą
po piętach Uberowi, decydują się często
na połączenie sił z innymi markami
mając chrapkę na detronizację lidera,
który rekrutuje swoich partnerów-kierowców już w ponad 300 miastach
i 60 państwach na całym świecie.
A co w Polsce
Nasz kraj nie może pochwalić się tak
spektakularnymi sukcesami, ale mamy
firmy, którym udało się znaleźć niszę
w tym obszarze, na razie na skalę Europy Środkowo-Wschodniej. Jedną
z nich jest Cloud Technologies, który
to startup w 2011 roku postawił na
budowę platformy Big Data, zajmującej
się analizą i przetwarzaniem danych
pozostawionych przez internautów,
mimo że nie dysponował ani jednym
własnym serwerem, całą infrastrukturę
umieszczając w chmurze.
Biznes się sprawdził – w pierwszych
trzech kwartałach tego roku przychody
ze sprzedaży przekroczyły 23 mln zło-
tych przy zysku netto ponad 10,5 mln
złotych, przy czym ponad 50 proc. przychodów jest generowanych spoza Polski.
Nic więc dziwnego, że to najszybciej
rosnąca spółka na NewConnect, bo
jej kurs tylko w ubiegłym roku wzrósł
o ponad 700 proc.!
Cloud Technologies przede wszystkim
zajmuje się analityką i monetyzacją
wielkich zbiorów danych internetowych. Stworzona przez firmę platforma
DMP (Data Management Platform)
przetwarza dziennie ponad 5 terabajtów danych. W jej zasięgu pozostaje
blisko 20 mln realnych użytkowników
i ponad 70 mln urządzeń, co oznacza,
że jej analitycy znają zachowania i preferencje praktycznie każdego polskiego internauty.
Boom na Big Data
Sukces polskiej spółki to po części
efekt boomu na technologie związane
z analityką Big Data na całym świecie.
Według badań IDC, rynek analityki Big
Data rośnie w sześciokrotnie szybszym
tempie niż cały rynek IT, a w tym roku
przekroczy już próg 125 mld dolarów.
Oracle twierdzi, że internet z roku na rok
powiększa się o ponad 40 proc. Obecnie
liczy już ponad 6 ZB (Zettabajtów)
danych (1 ZB to 1 mld terabajtów), ale
w 2020 roku jego rozmiar sięgnie 45 ZB.
Cyfrowa ekonomia staje się faktem
i coraz więcej firm na świecie rozumie,
że dane stanowią dziś nie tylko zasób,
lecz również cyfrowy kapitał przedsiębiorstwa, który można zmonetyzować.
Według raportu BSA, gospodarka oparta na danych do 2030 roku zwiększy
światowy produkt brutto o 15 bln dolarów, co oznacza gigantyczny wkład
w globalną ekonomię. Z kolei Boston
Consulting Group w raporcie „The
Value of Our Digital Identity” szacuje, że wartość anonimowych danych
zgromadzonych o internautach z Unii
Europejskiej w 2020 roku zbliży się do
okrągłego biliona euro. Oznacza to,
że cyfrowe ślady pozostawione przez
Europejczyków w sieci będą równoważne finansowo ok. 8 proc. PKB krajów
całej Wspólnoty.
Nic dziwnego, że zapotrzebowanie na
analitykę danych rośnie, a jak podaje IDC, już teraz 70 proc. dużych firm
korzysta z danych o użytkownikach
gromadzonych i przetwarzanych przez
zewnętrzne platformy Big Data, a do
końca 2019 roku tym tropem mają
pójść już wszystkie duże organizacje.
Z kolei w najnowszym raporcie Gartnera „Practical Challenges Mount as Big
Data Moved to Mainstream”, w badaniu
przeprowadzonym na ponad 437 globalnych firmach, ponad 75 proc. z nich
przyznało, że inwestuje lub zamierza
zainwestować w technologie związane
z analityką danych w ciągu najbliższych
dwóch lat. I w tym się kryje kapitał
intelektualny.
2016 Styczeń
71
STARTUP SUMMIT 2015
Mobilność ante portas
O tym, jakie są konsekwencje tego, że ponad 55 proc. ruchu online
generowane jest w aplikacjach mobilnych, rozmawialiśmy w trakcie
Startup Summit 2015 z Patrykiem Bukowieckim, byłym szefem
Działu Mobilnego w Grupie Allegro, obecnie „the mobile guy”
Od roku
2015 strony
internetowe,
które nie są
dostosowane
do urządzeń
mobilnych,
uplasowane są
niżej w wynikach
wyszukiwania
Google'a
72
Czy rzeczywiście mobilność świętuje
triumfy na wszystkich frontach?
I tak, i nie. O tym, że mobilność ciągnie za sobą
rynek komputerowy, mówi się każdego roku od
co najmniej sześciu lat. Ale to samo mówi się
o chmurze obliczeniowej, coraz lepszej jakości
bezpieczeństwie, analityce, potędze sieci społecznościowych i Internecie Rzeczy. Każda z tych
gałęzi w coraz większym stopniu dotyka zarówno
codziennego życia, jak i biznesu, i dlatego byłbym
ostrożny z twierdzeniem, że miniony czy obecny
rok jest „rokiem mobile’a”.
Technologia wplotła się w nasze życie, trzymając
nas w swym elektrycznym i bezprzewodowym
objęciu coraz mocniej. Firmy bezpowrotnie zrezygnowały z klasycznych serwerowni na rzecz
rozwiązań chmurowych, oferowanych przez największych graczy w branży, takich jak Amazon,
Microsoft czy IBM. Nie ma na świecie internauty,
który nie wiedziałby, czym jest Facebook, Google
i YouTube. Narzędzia analityczne pozwalają
w czasie rzeczywistym przetwarzać działania
użytkownika nawet wtedy, gdy ten korzysta
z laptopa, Smart TV, smartfona czy zegarka,
przełączając się z jednego urządzenia na drugie
w ciągu jednego popołudnia.
Dla moich rozważań jednym z najważniejszych
słów kluczowych jest bezpieczeństwo. Wtedy jest
dobre, gdy się o nim nie mówi, ale żeby było to
możliwe, jego poziom musi być wciąż wyższy niż
poziom umiejętności hackerów. Patrząc na coraz
bardziej śmiałe ataki na korporacje, nie ulega
wątpliwości, że akurat na tym aspekcie biznesu
nie można pod żadnym względem oszczędzać.
Styczeń 2016
A co na panu zrobiło największe wrażenie
w minionym roku?
Na pewno debiut Apple Watch, zegarka, który
miał przekonać nas do noszenia kolejnego ekranu,
tym razem na nadgarstku. Apple nie pochwaliło
się jednak dokładnymi danymi sprzedaży, a przecież robi to zawsze, gdy są one na poziomie. Tak
czy inaczej szacuje się, że Apple Watch zagarnął
75 proc. całego rynku komputerów noszonych,
czyli tzw. wearables.
Kolejnego skoku na nasz czas dokonały smartfony,
zagarniając już praktycznie każdą wolną chwilę.
Nowe wersje systemów operacyjnych Google'a,
Apple'a i Microsoftu położyły ogromny nacisk na
integrację z aplikacjami, czego efektem jest to, że
ponad 55 proc. ruchu online generowane jest już
w aplikacjach mobilnych.
A wiosną 2015 roku miał miejsce jeszcze mobilegeddon. Pod tą nazwą kryje się ruch Google'a, który
do swoich algorytmów dodał jeszcze jedno pole
mobile friendlyness. Strony internetowe, które nie są
dostosowane do urządzeń mobilnych, uplasowane
są niżej w wynikach wyszukiwania. Przyczyna jest
prosta – na 10 największych rynkach internetowych
na świecie większość zapytań do najpopularniejszej
wyszukiwarki pochodzi ze smartfonów. Na pewno
też nasz polski rynek pod wieloma względami
goni coraz prędzej Zachód. Martwić może tylko
to, że nadal raczkujemy w sprawie inteligentnych
samochodów czy smart home – nasze auta mają
średnio 13-16 lat, a mieszkania czy domy wciąż
oswajają się z odnawialną energią, pozyskiwaniem
jej z wiatru czy słońca. Tak więc do popularyzacji
domów przyszłości jeszcze daleka droga.
fot.: Archiwum
Rozmawiał
Wojciech Gryciuk
IT
GDZIE MILLENIALSI
KORZYSTAJĄ ZE SMARTFONÓW
(JAKO PROC. WSKAZAŃ)
55%
33%
12%
Podczas jazdy samochodem
W restauracji podczas randki
Pod prysznicem
Co będzie napędzać rynek mobilny w tym roku i kolejnym?
Dojrzewa on na naszych oczach tak
szybko, że na bieżąco trzeba uczyć się
wykorzystywać wszystkie możliwości
smartfonów i tabletów.
Warto wspomnieć multimiliardowe
koncerny, które zaistniały wyłącznie
dzięki tym urządzeniom, np. firmę
taksówkową Uber, firmę turystyczną
Airbnb czy takich wydawców gier, jak
King i Supercell. Użytkownicy wciąż
będą kochać produkty zmieniające ich
życie: ułatwiające podejmowanie
decyzji, zarządzanie sobą w czasie
czy pomagające w kontaktach
międzyludzkich.
A co z monetyzacją mobilności?
Polscy użytkownicy kupują coraz więcej
usług na komórki, ale wciąż skala jest
mała. Jednak skoro ruchu jest tak wiele,
to i pomysłów nie bra­kuje. Najlepiej
zarabiająca płatna pozycja w amerykańskim App Store lokuje się w rankingu
pod względem przychodów dopiero
w okolicach 130. miejsca, wszystkie
powyżej zarabiają lepiej będąc darmowymi. Model, w którym użytkownicy
płacą zanim wypróbują, odszedł,
niestety, do lamusa.
No i nie da się nie zauważyć, że
reklamy mobilne święcą triumf,
szczególnie te w formie wideo. To
ciekawy trend, tym mocniejszy, że
koszty transferu są coraz niższe. Nie
powinno więc dziwić, że firmy coraz
chętniej wykorzystują ten nośnik do
swojej komunikacji w kanale mobilnym.
Jak z tych dobrodziejstw
korzystają millenialsi?
Chłoną trendy?
Tak, użytkownicy w wieku 15-25 lat
to najbardziej podatna na zmiany i nowinki technologiczne grupa odbiorców.
Ostatnio przeprowadzono badanie,
w którym zapytano prawie tysiąc młodych ludzi w Wielkiej Brytanii o rzeczy,
bez których nie wyobrażają sobie życia.
Czy kogokolwiek zaskoczy fakt, że większość na pierwszym miejscu wymieniła
smartfon, a dopiero na drugim... jedzenie? Na kolejnych pozycjach pojawiły
się oczywiście komputer, odtwarzacz
muzyki, telewizor i konsola do gier,
ale szokować może to, że woda zajęła
dopiero 10. miejsce. Młodzież używa
smartfonów dosłownie wszędzie, zaraz
po przebudzeniu zaczyna swój dzień od
sprawdzenia powiadomień, a kończy
wysyłając wiadomości na sieci społecznościowe tuż przed snem.
Pytanie brzmi – jak tę uwagę zamienić
na wartość dla firmy? Innowacyjne
aplikacje, strony wykonane z uwzględnieniem przeglądarek mobilnych (RWD)
i obecność technologii w komunikacji
to absolutna konieczność.
2016 Styczeń
73
IT
WIRTUALIZACJA
Technologie IT,
a bezpieczeństwo
Współczesny biznes nie może funkcjonować bez danych i aplikacji.
Problemy zaczynają się wtedy, gdy systemy przestaną funkcjonować.
Jeśli trwa to zbyt długo, firma może utracić ciągłość działania
K
Jeśli przestój
aplikacji
krytycznej
w centrum
danych trwa
ponad 15 minut
jego koszt rośnie
z 38 tys. USD
do 82 tys. USD.
74
lasyczne zasoby komputerowe są nieefektywne, bo przez większość czasu
stoją bezczynnie, co tylko podnosi
koszty eksploatowania infrastruktury
IT. Z tym problemem poradzono sobie już jakiś czas
temu, lokując na jednym komputerze fizycznym,
najczęściej serwerze, kilka, a nawet kilkanaście
komputerów „wirtualnych”. Nie było to oczywiście
możliwe bez specjalnego oprogramowania, które
wyniosło na wyżyny firmę VMware, a do której
w krótkim czasie dołączył Microsoft.
Oczywiście, małe firmy sporadycznie inwestują
w takie środowiska. Z wirtualizacji najczęściej
korzystają centra danych, które buduje się na potrzeby dużych przedsiębiorstw albo po to, żeby
świadczyć usługi związane z udostępnianiem zasobów w tzw. chmurze. A ponieważ liczba centrów
danych gwałtownie rośnie, w podobnym tempie
rośnie zapotrzebowanie na narzędzia do ochrony
danych w środowiskach zwirtualizowanych.
Narzędzia do tworzenia kopii zapasowych mniej
krytycznych aplikacji jeszcze długo będą bardzo
popularne, szczególnie w sektorze MŚP, nawet jeśli
nie gwarantują czasu przywracania systemu poniżej
15 minut. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że
Styczeń 2016
ostatnio drastycznie wzrosło wykorzystanie aplikacji
typu mission critical. I o ile jeszcze siedem lat temu
stanowiły one tylko ok. 5 proc. wszystkich aplikacji
użytkowanych przez klientów, to obecnie udział
ten wzrósł do 50-100 proc. Aplikacje tego typu
wymagają stosowania skuteczniejszych narzędzi
niż tradycyjny backup.
Nowoczesne firmy nie mogą pozwolić sobie na
kosztowne przestoje, więc poszukują rozwiązań
gwarantujących wysoką dostępność (tzw. high
availability). Na budowę np. zapasowego centrum
danych, czyli tzw. disaster recovery, jednak nie każdego stać. Stąd ogromny wzrost zainteresowania
usługami oferowanymi w chmurze, które określa się
terminem Disaster Recovery as a Service (DRaaS).
Z badań firmy MarketsandMarkets wynika, że tylko
w 2015 roku firmy na całym świecie wydały na ten
cel 1,42 mld dolarów, a do końca 2020 roku będzie
to łącznie 11,92 mld dolarów. Z badań Forrestera
można natomiast się dowiedzieć, że już teraz z tego
typu usług korzysta 19 proc. korporacji na świecie,
a przymierza się kolejne 22 proc. To bardzo dużo,
mając na uwadze, że nadal 61 proc. światowych
korporacji nie przechowuje w chmurze żadnych
swoich zasobów.
fot.: Fotolia
Wojciech Gryciuk
IT
BEZPIECZEŃSTWO
Jak zarobić
miliard dolarów...
na odzyskiwaniu danych i dostępności w wirtualnym świecie? – rozmawiamy
z Peterem Ruchatzem, dyrektorem marketingu Veeam Software
Rozmawiał
Wojciech Gryciuk
Peter Ruchatz
Ale dlaczego akurat
wirtualizacja?
Bo wtedy korzystało z niej aż 69 proc.
amerykańskich firm. Wydawało się więc
logiczne, żeby zająć się rynkiem, który
miał konkretne potrzeby w zakresie
zarządzania i backupu środowisk zwirtualizowanych przy braku prostej alter-
natywy w stosunku do kosztownych,
dedykowanych rozwiązań. I chociaż
w Europie tylko 60-70 proc. infrastruktury komputerowej jest zwirtualizowana, to w ciągu 3-5 lat jej udział w rynku
ogółem może wzrosnąć do 90 proc.
Ale jak udało się wam osiągnąć
tak szybki rozwój?
Postawiliśmy na dwa elementy. Po
pierwsze, na maksymalne skrócenie
czasu wprowadzenia nowego produktu
na rynek, który obecnie wynosi od 3 do
6 miesięcy, a po drugie, na oferowanie
go za darmo w wersji podstawowej. To
właśnie dzięki temu możemy obecnie
chronić aż 10 mln maszyn wirtualnych
na świecie, przy czym większość z naszych klientów zainwestowała w wersje
zaawansowane, które są już odpłatne.
Co nowego pojawiło się
w waszej ofercie w 2015 roku?
Za najważniejsze hity uważamy ekwiwalent legendarnego Norton Commandera, ale do stosowania w chmurze,
czyli Veeam Fast SCP dla Microsoft
Azure, oraz najnowszą 9. wersję pakietu
Veeam Availability Suite. Za chwilę
wejdziemy natomiast na rynek z narzędziem DRaaS, które jest idealnym
rozwiązaniem dla firm sektora MŚP
potrzebujących wysokiej dostępności zasobów. Tych firm najczęściej nie
stać na budowanie własnych centrów
zapasowych.
2016 Styczeń
fot.: Archiwum
„3-2-1”,
czyli recepta
na wysoką
dostępność:
trzy kopie
krytycznych
danych na
dwóch różnych
nośnikach,
z których
jeden jest
na zewnątrz
firmy, najlepiej
w chmurze.
Backup zawsze kojarzył mi się
z IBM, EMC i Symantecem.
Nasz prezes, Ratmir Timashev, przez rok
analizował rynek IT, żeby ostatecznie
dojść do wniosku, iż jego przyszłość
leży w wirtualizacji. Ponieważ jednak
rynek narzędzi dla tego sektora był
wtedy zdominowany przez VMware
i Microsoft, nasza firma, która powstała
w 2006 roku, skupiła się na innym
jego aspekcie – kwestii odzyskiwania
danych na komputerach zwirtualizowanych, co szybko okazało się strzałem
w dziesiątkę.
Chociaż pierwszy produkt wypuściliśmy na rynek dopiero w 2008 roku,
już po sześciu latach mieliśmy 150 tys.
klientów, a nasze przychody osiągnęły
poziom 275 mln dolarów, przy czym
90 proc. pochodzi ze sprzedaży naszego
flagowego rozwiązania, jakim jest Veeam
Backup & Replication. Rozwijamy się
przy tym tak dynamicznie, że w 2015
roku przekroczyliśmy pół miliarda dolarów przychodu przy 4 tys. nowych klientów miesięcznie, a do końca 2018 roku
powinny one sięgnąć 1 mld dolarów.
75
IT
WIRTUALIZACJA
Lider wirtualizacji
O tym, jak mieć więcej za mniej, mówi Jean-Pierre Brulard,
Senior Vice President i General Manager for EMEA w VMware
Rozmawiał
Wojciech Gryciuk
Jean-Pierre Brulard
76
Styczeń 2016
Czy wirtulizacja wszędzie
cieszy się dużą popularnością?
Największą w Izraelu, Australii i Nowej
Zelandii – po 95 proc., przy średniej
światowej na poziomie 70 proc. W Europie na czele jest Wielka Brytania
i kraje skandynawskie. Polska na razie
jest poniżej średniej – 60 proc., ale
mamy tu ponad tysiąc klientów, w tym
takie potęgi, jak np. PGNiG. Chociaż
naszymi klientami jest 99 proc. największych firm z listy Fortune 1000,
to największy odsetek stanowią firmy
sektora MŚP, które najchętniej inwestują w wirtualizację serwerów.
Nie myślicie o poszerzeniu
oferty?
Chcielibyśmy wspierać naszych klientów w cyfrowej transformacji biznesu.
Jeśli będą oni robić to zbyt wolno,
mogą przestać być konkurencyjni,
jeśli zbyt szybko, sama organizacja
może nie sprostać stojącym za tym
wyzwaniom. Nie da się jednak tego
osiągnąć bez transformacji IT, a my
możemy w tym istotnie pomóc. Przy
cyfryzacji biznesu zmienia się bowiem
jego skala oddziaływania, a do tego
trzeba mieć odpowiednią platformę.
Jakiś przykład?
Jednym z naszych klientów jest ING,
który potrzebował skalowalnej platformy komputerowej pod potrzeby
bankowych usług online. Żeby sprostać
wyzwaniu trzeba ją było zbudować
w sposób bazujący na oprogramowaniu, bo żadne rozwiązanie sprzętowe
by temu nie podołało.
Kto jest waszym konkurentem?
W obszarze wirtualizacji serwerów
– Microsoft, ale daleko za nami, bo
to my mamy 70 proc. rynku. W wirtualizacji infrastruktury – HP i IBM,
w wirtualizacji sieci – Cisco, w chmurze
– Amazon, a w mobilności biznesu
oprócz Citriksa i Microsoftu także kilka
startupów. Wygrywamy, bo jako jedyni
mamy kompletną ofertę na zdefiniowane programowo centrum przetwarzania
danych (SDDC).
fot.: Archiwum
W ciągu 15 lat
VMware
pozyskał 500 tys.
klientów,
generując
biznes wart
6 mld dolarów
Jak to możliwe, żeby jedna
firma mogła mieć 70 procent
udziałów w jakimś obszarze
rynku IT?
Bo jako pierwsi wpadliśmy na pomysł,
żeby zamiast kupowania nowego serwera można było efektywniej wykorzystać
zasoby posiadanych, instalując na nich
wirtualne maszyny, ale w sposób programowalny. Takich pomysłów w różnych
obszarach nowych technologii ma wiele
firm, ale nie wszystkim udaje się, tak
jak nam, w ciągu 15 lat zdobyć 500
tys. klientów i wykreować biznes wart
6 mld dolarów przy zyskowności na
poziomie 1 mld dolarów. Wirtualizacja
pozwala obniżyć koszty zakupu komputerów o 50 proc., a ich utrzymania
o 70 proc. Jeden z naszych największych
klientów w Europie zainwestował w 2
tys. serwerów wirtualnych, mając wcześniej 20 tys. fizycznych, a za największą
korzyść, oprócz obniżonych kosztów
eksploatacji, uważa skrócenie czasu
instalacji nowych aplikacji z 9 miesięcy
do... 24 godzin.
IT
IT NEWS
Filamenty 3D
Materiały eksploatacyjne do drukarek 3D polskiej firmy Spectrum Filaments to jedna z czołowych pozycji druku 3D w Europie dystrybuowanych przez ABC Data. Cechą rozpoznawczą
Spectrum są różnorodne materiały w średnicach 1,75 mm
oraz 2,90 mm: PLA, ABS, PET, HIPS, PVA, TPE, oraz materiały
specjalne, m.in. przewodzące prąd, zawierające włókna
węglowe, imitujące kamień, o właściwościach elastycznych.
Spectrum oferuje filamenty w nasyconych kolorach – od
cytrynowej żółci do cyklamenowego
różu, a także w odcieniach metalicznych, między innymi złota,
srebra i brązu. Dla klientów komercyjnych oferuje stworzenie
dowolnego, personalizowanego materiału oraz koloru
spośród palety RAL. l
Routery ASUS 4G LTE
Nowe modele firmy ASUS – 4G-AC55U
i 4G-N12 – umożliwiają udostępnianie
mobilnych usług szerokopasmowych do
150 Mbit/s poprzez Wi-Fi, co sprawdza się
w przypadku lokalizacji o niewystarczającej
szerokości pasma DSL lub ograniczonej
usłudze szerokopasmowej sieci kablowej.
Mogą również służyć jako alternatywne źródło dostępu do sieci w domu lub biurze. Flagowy model 4G-AC55U (na zdjęciu) wyróżnia
się dwuzakresową łącznością Wi-Fi 802.11ac o całkowitej prędkości do 1167 Mbit/s, a także dwoma portami WAN
z obsługą trybu omijania błędów i trybu powrotu (failover
i failback). Z kolei 4G-N12 to model podstawowy z obsługą
dwóch portów WAN i Wi-Fi w standardzie N o przepustowości do 300 Mbit/s. Dwie zewnętrzne anteny zwiększają
zasięg oraz zapewniają silny i stabilny sygnał. l
Cena: ASUS 4G-AC55U – 1199 zł, ASUS 4G-N12 – 599 zł
Panasonic KX-HDV330
fot.: Archiwum
Panasonic Toughbook CF-20
Następca CF-19, będący pierwszym na świecie
w pełni wzmocnionym notebookiem z odłączanym ekranem.
Urządzenie zostało wyposażone w system operacyjny
Windows 10 Pro oraz procesor 6. generacji Intel® Core
vProTM i zostało zaprojektowane z myślą o jak najszerszym
zastosowaniu dla pracowników mobilnych. Oferuje też
bogaty zestaw interfejsów oraz możliwość pracy w aż sześciu
trybach. Ekran, dzięki wbudowanej baterii, po odłączeniu
od jednostki bazowej samodzielnie pełni funkcję tabletu.
Model można też wykorzystać jako klasyczny notebook
oraz w trybie prezentacji, a dzięki wbudowanemu uchwytowi
da się go nie tylko nosić na ramieniu, ale także zawiesić
na ścianie. Ponadto urządzenie można podłączyć do specjalnej stacji dokującej dla pojazdów, która pozwala w pełni
korzystać z jego funkcjonalności w czasie jazdy. l
Nowy model telefonu SIP przeznaczony zarówno
dla dużych, jak i małych przedsiębiorstw. Jest
wyposażony w 4,3-calowy ekran dotykowy, który
zapewnia intuicyjną obsługę oraz system funkcji
dźwiękowych HD SONIC, obejmujący między innymi
dupleks akustyczny, funkcję eliminacji pogłosu oraz
utraty pakietów (Packet Loss Concealment). Oprócz
tego urządzenie ma wbudowany moduł Bluetooth,
który umożliwia korzystanie z bezprzewodowych
zestawów słuchawkowych, zapewniając większą
wygodę i efektywność pracy.
Telefon oferuje 24 przyciski
funkcyjne z możliwością etykietowania, a także możliwość
podłączenia do 12 linii. Dzięki
temu rozwiązanie podnosi
szybkość komunikacji
w firmie, jak również
wygodę użytkowników. l
2016 Styczeń
77
MOTO
Luksus
bezpieczeństwa
Żyjemy w pięknych czasach, gdy poza
chińskimi i indyjskimi „wynalazkami”
produkowanymi na rynek wewnętrzny,
wszystkie samochody zapewniają wysoki
poziom bezpieczeństwa zderzeniowego.
Ale warto zadbać o coś więcej
Maciej Pertyński
O
78
Styczeń 2016
Czujniki radarowe badają przedpole naszego samochodu,
pilnując, byśmy się nie zbliżyli w niebezpieczny sposób
do poprzednika, w której to sytuacji system ostrzega kierowcę,
a przy braku reakcji autonomicznie aktywuje proces hamowania.
W oparciu o te czujniki działa także aktywny tempomat, który
automatycznie utrzymuje zadaną prędkość, ale zarazem pilnuje,
by odległość od poprzednika pozostawała bezpieczna, tj. taka,
przy której kierowca zdąży zareagować na zagrożenie. Podobnie
działa tzw. City Brake – automatyczny system aktywacji hamowania awaryjnego po wykryciu wtargnięcia pieszego na jezdnię.
nam nawet na powolne manewrowanie wokół
trudnej przeszkody. System redukcji ryzyka obrażeń
wykryje, że dojeżdżamy zbyt blisko poprzednika lub
ten za nami za bardzo się zbliżył – i nagle okna się
same zamykają, zagłówek nieprzyjemnie prostuje
nam kark, oparcie fotela błyskawicznym ruchem
wspina się do pionu, a pasy, niczym atakujący boa
dusiciel, wciskają nas w siedzenie...
fot.: materiały prasowe firm
System
rozpoznawania
znaków
drogowych
identyfikuje
znaki
ograniczenia
prędkości
i zakazu
wyprzedzania
oraz ich
odwołania
d czasu, gdy wieczny kandydat na prezydenta USA, Ralph Nader, wymusił na
amerykańskich władzach wprowadzenie
badań zderzeniowych samochodów przed
dopuszczeniem ich do sprzedaży, minęło ponad 60
lat. Jeszcze więcej od chwili, gdy genialny inżynier
Béla Barényi (zgłosił i otrzymał ponad 2500 patentów!) przekonał zarząd firmy Mercedes-Benz
do wprowadzenia drastycznych, wyśrubowanych
wymogów dotyczących bezpieczeństwa pasażerów
aut tej marki i do inwestowania w tak absurdalne
w latach 30., 40. i 50. XX wieku wynalazki, jak
strefa kontrolowanego zgniotu, bezpieczny zatrzaskowy zamek drzwi czy teleskopowo składająca
się kolumna kierownicy. Ci dwaj pasjonaci oraz
niemal zapomniany szwedzki anioł stróż z Volvo,
Nils Bohlin, twórca pierwszego w pełni bezpiecznego
i skutecznego trzypunktowego pasa bezpieczeństwa,
swym uporem i wizjonerstwem uratowali życie
kilkudziesięciu milionom ludzi.
Dziś niewielu o nich pamięta, bo to, co nas otacza
w nowoczesnych samochodach, traktujemy jako
oczywistość, a często narzekamy na obecność systemów i elementów, które mają nas chronić, bo
póki nie nadejdzie ten moment, z myślą o którym
powstały, potrafią powodować niedogodności.
Nie zapniemy pasa – uparty brzęczyk nie daje
spokoju. Nie domkniemy drzwi – auto nie pozwoli
Manager Report
Czujniki radarowe i ultradźwiękowe
oraz kamery obserwujące
bezpośrednie otoczenie auta
to nie tylko kwestia łatwości i bezpieczeństwa manewrowania.
To także ochrona przed niezamierzonym zjechaniem z pasa ruchu
albo przed zajechaniem drogi
komuś, kto jedzie za nami z boku,
kryjąc się w „martwym polu” lusterek. System „widzi”, że próbujemy
wykonać manewr, który stanowi
zagrożenie dla bezpieczeństwa
i ostrzega sygnałami akustycznymi
oraz świetlnymi.
Podobne jest działanie
systemu nadzoru ruchu
poprzecznego – gdy wyjeżdżamy tyłem z parkingu
lub garażu, zanim będziemy
w stanie cokolwiek zauważyć, wysuniemy auto
na tyle daleko, by potencjalnie stanowić zagrożenie
dla innych jadących
wzdłuż parkingu.
Bezpieczeństwo nie jest sexy
Nie chcemy pamiętać, nie lubimy o tym
myśleć. Bezpieczeństwo nie jest sexy. Nie
da się o nim opowiadać ze swadą, jak to
ma miejsce, gdy sprzedawca zachwala
wspaniały system audio, znakomitą
skórę na fotelach czy najmodniejszą
odmianę lakieru, jakiego z pewnością
nikt jeszcze nie ma. A przecież bezpieczeństwo to luksus, na który możemy
i powinniśmy sobie pozwolić. Wszyscy
lubimy luksus, każdy pojmuje go inaczej,
ale poczucie komfortu absolutnego,
utulenia bądź przebywania w dokładnie takim otoczeniu, jakie kochamy,
zna każdy. I niezależnie od tego, jak
rozumiemy luksus, każdy powinien
rozumieć, że najwyższym luksusem jest
zachowanie zdrowia i życia. Producenci
samochodów bardzo chętnie nam w tym
pomogą, ale decyzja należy do nas.
Dziś bezpieczeństwo zderzeniowe jest
oczywistością. Każdy nowy samochód
2016 Styczeń
79
MOTO
Poprawie widoczności służą coraz lepsze wycieraczki, chemiczne preparaty pokrywające szkło szyb
– oraz oczywiście coraz nowocześniejsze oświetlenie. W wielu samochodach standardem stały się już lampy
główne ksenonowe (nawet kilkukrotnie jaśniejsze od klasycznych żarnikowych żarówek halogenowych),
ale naprawdę nowym standardem stają się powoli lampy, w których źródłem światła są diody LED.
Jeszcze jaśniejsze, bielsze światło niż w ksenonach, o wiele niższy pobór energii i natychmiastowe
uzyskiwanie pełnej wydajności, to ich oczywiste zalety – obok ogromnej trwałości.
Na rynku są już także samochody wyposażone w główne lampy laserowe – o gigantycznym zasięgu
i barwie światła praktycznie identycznej ze słoneczną. Na bazie lamp ksenonowych stworzono tzw. inteligentne
oświetlenie główne IFS, które dzięki sterownikowi opartemu na kamerze potrafi dostosowywać długość
i rozkład strumienia światła do warunków i prędkości jazdy. Ten typ świateł
pracuje zasadniczo autonomicznie, także w oparciu o dane z nawigacji.
Pojawienie się technologii LED, gdzie źródeł światła jest wiele,
pozwoliło rozwinąć system IFS. Selektywne wygaszanie
poszczególnych diod oraz poruszanie nimi umożliwia aktywną
ochronę innych użytkowników przed oślepieniem bez rezygnowania z dalekosiężnego oświetlania szosy po obu stronach chronionego „przeciwnika”. Najwyższą obecnie formą IFS są lampy
matrycowe LED, które potrafią „wycinać” fragment strumienia
światła nie tylko w pionie (by ominąć np. jadący z przeciwka samochód), ale i w poziomie – w takiej sytuacji „ochronny stożek”
w strumieniu światła dotyczy tylko obszaru, którego oświetlenie
spowodowałoby oślepienie. Np. samochód będzie oświetlony
do wysokości szyb i/lub lusterek, a człowiek – ramion. Natomiast
szosa przed nimi pozostanie w pełni oświetlona.
Jeden z najbardziej wyrafinowanych systemów wsparcia kierowcy – Night View
lub Night Vision. System, który w oparciu o termowizję (czyli wojskowy noktowizor),
dzięki rozpoznawaniu różnic temperatury otoczenia i istot żywych oraz rozgrzanych
elementów pojazdów, a także o superczułą kamerę światła optycznego, jest w stanie
wykryć nawet w warunkach zupełnego braku widoczności czyhające na kierowcę
zagrożenia. W najnowszych generacjach system potrafi rozróżnić ludzi i zwierzęta,
a nawet stwierdzić, czy wykryta istota stanowi zagrożenie – przez rozpoznanie
zamiarów lub kierunku ruchu. Jeśli więc istota przemieszcza się po poboczu
i nie wykazuje oznak wskazujących na zamiar wtargnięcia, jest „zaznaczana”
na ekranie noktowizji ostrzegawczym kolorem żółtym lub pomarańczowym.
Gdy system uzna, że istnieje poważne zagrożenie, zaznacza sylwetkę na czerwono. Absolutnie genialny system w skrajnym przypadku bardzo ograniczonej
widoczności pozwala wciąż na całkiem bezpieczne kontynuowanie podróży
– oczywiście, przy zachowaniu maksymalnej rozwagi i zmniejszonej prędkości.
przechodzi upiorne testy i praktycznie
każdy zapewnia – w określonym zakresie! – tzw. przestrzeń przeżycia. Pasy
bezpieczeństwa z napinaczami pirotechnicznymi kasującymi luzy, airbagi
wokół kabiny, miękkie obicia dookoła
pasażerów – wszystko to maksymalizuje
nasze szanse, kiedy już dojdzie do wypadku. To ochrona bierna, owijająca
nas w kokon i otulająca. Ale jak wiadomo, najlepszym zabezpieczeniem jest
niedopuszczanie do niebezpieczeństwa.
Tym zajmują się elementy i systemy
czynne, które wesprą kierowcę, pomogą mu lepiej widzieć, utrzymać się na
80
Styczeń 2016
Warto zadbać
nie tylko
o luksus
jazdy, przede
wszystkim
o luksus
bezpieczeństwa
drodze, przyspieszyć lub zahamować,
ostrzegą, gdy będzie chciał wykonać
niebezpieczny manewr. I to jest ten
gatunek luksusu, który dziś można sobie
zafundować. A nawet warto.
Jeśli więc samochód, który chcemy
kupić, występuje w wersji z napędem
na cztery koła (także gdy mówimy o superluksusowej limuzynie), zadbajmy
o maksymalizację trakcji i wybierzmy
właśnie ten wariant. Możliwość ruszenia z miejsca nawet na czystym lodzie
i przejechania zakrętu, gdy przyczepność ma tylko jedna opona, nie mają
ceny poza tą jedną: w chwili zakupu.
Manager Report
Systemy wsparcia kierowcy do niedawna były
dostępne tylko w najdroższych markach i modelach. Na szczęście uparty lobbing i konsekwentne
wymuszanie przez władze krajów i organizacji
państw instalacji różnych zestandaryzowanych
systemów bezpieczeństwa doprowadziły najpierw
do powszechności systemu zapobiegającemu
blokowaniu kół przy hamowaniu (ABS), potem
elektronicznego systemu stabilizacji ruchu (ESP).
To wyjątkowe osiągnięcie techniczne. Na podstawie nieprzerwanie prowadzonej przez czujniki, kamery
i radary obserwacji, system stwierdza pojawienie się zagrożenia, określanego jako „ryzyko nieuniknionej
kolizji”. W takiej sytuacji obowiązuje zasada „ratowania, co się da”, czyli minimalizacji potencjalnych rezultatów
kolizji. Błyskawicznie przeprowadzane są – jednocześnie! – manewry optymalizujące ustawienie ciał
pasażerów (idealna pozycja kręgosłupa, głowy i nóg uzyskane na drodze pionizacji oparcia,
wysunięcia zagłówków i podniesienia siedzisk pod udami), optymalne „unieruchomienie” pasażerów
(zaciśnięcie pasów bezpieczeństwa poza granicę kasowania luzu) oraz zabezpieczenie wnętrza kabiny
przed wnikaniem do niej obcych, potencjalnie grożących obrażeniami i skaleczeniami przedmiotów
(natychmiastowe zamknięcie okien i dachu).
Jeśli do najgorszego jednak dojdzie, dobrze jest wiedzieć, że otrzymamy pomoc najszybciej, jak to możliwe.
Idealną gwarancją jest system e-Call. Niewielkim kosztem można wyposażyć samochód w system uruchamiany
automatycznie po wykryciu przeciążeń typowych dla kolizji. Jest on wyposażony w odbiornik danych
satelitarnych, a więc zna swe położenie. W oparciu o dane z tych wszystkich czujników powiadamia
Centrum Alarmowe za pośrednictwem alarmowego pasma GSM (przez zintegrowaną kartę SIM) o:
a/ kolizji; b/ jej parametrach; c/ pozycji samochodu; d/ liczbie pasażerów w chwili kolizji.
Wyszkolony operator wysła ratowników, którzy wiedzą, ile i jakiego sprzętu potrzebują, a przede wszystkim
dokąd (z dokładnością do 20 m!) mają jechać.
Wymyślono nawet zabezpieczenie przed niepotrzebnym alarmem: jeśli nie odpaliła żadna poduszka powietrzna, system tylko inicjuje połączenie telefoniczne z Centrum Alarmowym, by zapytać kierowcę auta, czy pomoc
jest potrzebna. Oczywiście, można system aktywować ręcznie – np. aby wezwać pomoc do zauważonego
wypadku lub gdy kierowca źle się poczuje
System e-Call ma być obowiązkowym wyposażeniem nowo rejestrowanych samochodów od maja 2018 roku,
ale już dziś wielu producentów oferuje takie systemy.
To nie fanaberie
Nowoczesne systemy oświetleniowe
– jak fenomenalne światła matrycowe
LED – to nie fanaberia czy modny gadżet, które powstały dla wyciągnięcia
pieniędzy z naszych kieszeni. Wystarczy
raz przejechać się wąską drogą przez las
w nocy, by nigdy więcej się nie zawahać.
Podobnie jest z systemami widzenia
nocnego opartymi na podczerwieni,
które nawet w śnieżycy czy mgle pokażą
nam możliwe zagrożenia czyhające na
drodze przed nami i obok.
Chroniące przed obcierkami czujniki
cofania to tylko szczególna odmiana
systemu niepozwalającego nam zajechać drogi innemu kierowcy, który się
schował w martwym polu lusterek. Taki
system nie dopuści, byśmy najechali na
poprzedzający nas pojazd. Radarowe
i ultradźwiękowe technologie, obecne do
niedawna tylko w najnowocześniejszych
samolotach i pojazdach bojowych, są do
naszej dyspozycji. Ale musimy chcieć je
mieć, wiedzieć o ich istnieniu. A mowa
tu o czymś, co, owszem, nie jest ani
darmowe, ani nawet tanie, ale potrafi
się zamortyzować w kilka sekund.
Rachunek jest prosty: system nadzorujący martwe pole lusterek kosztuje 15003000 złotych, jednorazowo. A skutki
kolizji wynikającej z zajechania komuś
drogi? W najlepszym razie dwa lub trzy
razy tyle, nie licząc stresu, mandatów,
itp. Tak samo jest z każdym elementem
podnoszącym poziom bezpieczeństwa
czynnego, jak nadzór nad czujnością
kierowcy, hamulec awaryjny autonomicznie zatrzymujący auto, gdy np. na
jezdnię wtargnie pieszy, aktywny tempomat utrzymujący bezpieczny odstęp
od poprzednika, nadzór nad utrzymaniem pasa ruchu, system rozpoznawania
znaków drogowych. Każdy producent
nowoczesnych samochodów oferuje dziś
niemal wszystkie te systemy.
Warto się tym interesować. Warto zadbać o coś więcej niż luksus jazdy czy
słuchania muzyki. O luksus bezpieczeństwa.
2016 Styczeń
81
MOTO
Hochgurgl
w austriackiej
dolinie Ötztal jest
doskonałym miejscem
na testowanie
napędów na 4 koła.
Lodowiec gwarantuje
odpowiednie,
śnieżne otoczenie
Komfort, przestrzeń,
bezpieczeństwo
Mercedes wprowadza na rynek odnowiony i unowocześniony model GLS,
czyli, zgodnie z nowymi oznaczeniami, SUV w klasie S. Jak zwykle w modelach
tej marki, S oznacza luksus, nowinki techniczne i bezpieczeństwo
Nieoceniony
w trudnych
warunkach
drogowych
jest
tryb Zima
82
T
o, co wyróżnia model GLS zewnętrznie
od poprzednika, to lifting i harmonijna
linia karoserii, nowy, duży grill i nowoczesne tylne i przednie lampy, wykorzystujące najnowsze technologie oświetlenia. Zdecydowanie więcej nowości znajdziemy wewnątrz.
Kolorystyka zastosowana w nowym GLS potęguje
wrażenie luksusu. Zachwyca barwami wyposażenia: imbirowym beżem, szarością kryształu,
brązem espresso i siodłowym oraz czernią, a także
starannie wykończonymi detalami.
Całości dopełniają wąskie, chromowane obwódki
dużego wyświetlacza multimedialnego, przycisków
kierownicy wielofunkcyjnej i elementów obsłu-
Styczeń 2016
gowych regulacji siedzeń w drzwiach. Oczywiście,
jest też i coś dla indywidualistów z zasobnym
portfelem: oferty w linii AMG lub linii Exclusive
pozwalają wyposażyć nowego Mercedesa jeszcze
bardziej sportowo lub luksusowo. Na środku deski
pojawił się duży ekran systemu multimedialnego, o przekątnej 20,3 cm, z wieloma nowymi
funkcjami. Zmieniono również kształt panelu
radioodtwarzacza i kratki wentylacji. Ciekawie
zmodernizowano tunel środkowy. Nowa, ergonomiczniejsza, mniejsza kierownica sprawia, że
kierowca ma poczucie prowadzenia sportowego
samochodu. I tu dochodzimy do sedna, czyli
skrzyni biegów i bogatej gamy silników.
fot: Materiały prasowe firmy
Jarek Dotka
Manager Report
Automatyczna skrzynia biegów z dziewięcioma biegami do jazdy w przód zapewnia wydajność, komfort i dynamikę
na całkiem nowym poziomie. Zachwyca szczególnie szybkim przełączaniem
i niezwykle łagodną zmianą biegów. Co
nie mniej ważne, 9G-Tronic przyczynia
się do obniżenia zużycia paliwa. Szeroki
zakres przełożeń umożliwia obniżenie poziomu obrotów, hałasu, a także
daje bardzo dobre osiągi i jednoczesny
komfort jazdy.
Na pełne wykorzystania możliwości
samochodu pozwala konsola Dynamic
Select, dzięki której można zmieniać
ustawienia samochodu z komfortowego
na sportowe, zimowe, terenowe lub
zindywidualizowane. Wraz z wybranym programem zmieniają się takie
parametry, jak charakterystyka pracy
silnika, skrzyni biegów, układu jezdnego
i układu kierowniczego.
Niesamowitą dynamikę jak na gabaryty
GLS-a oferuje program Sport z taką
Lifting objął
z zewnątrz
m.in. tylne
lampy
właśnie charakterystyką pracy układu
kierowniczego i zmienionymi punktami
przełączania automatycznej skrzyni
biegów. W połączeniu z pakietem Airmatic program ten gwarantuje twardszą regulację amortyzacji i bardziej
sportowe zestrojenie układu jezdnego
z obniżonym zawieszeniem.
Nieoceniony w trudnych warunkach
drogowych jest tryb Zima. Jego uruchomienie optymalizuje sposób jazdy na
oblodzonych lub zaśnieżonych drogach.
Umożliwia to zmniejszona charakterystyka pracy silnika i skrzyni biegów,
zapewniająca możliwie najlepszy napęd.
Stabilność jazdy zwiększa ulepszona regulacja systemu ESP® oraz zwiększone
dozowanie sił napędowych.
Mieliśmy okazję przetestować wszystkie wersje silnikowe w trudnych, zimowych, górskich warunkach. Na
oblodzonej drodze zarówno na podjazdach, jak i zjazdach auto zachowuje się doskonale. Trzeba się mocno
postarać, żeby wpaść w poślizg lub
stracić przyczepność. Przy rozsądnej
jeździe i wykorzystaniu systemów
wspomagających jest to praktycznie
niemożliwe. No i to co najbardziej sexy,
czyli moc rozpędzająca tego giganta do
setki w kilka sekund oraz gang silnika
V8 biturbo.
Układ przeniesienia
napędu na wszystkie koła
także po liftingu jest jednym
z najważniejszych atutów
największego SUV-a
w palecie Mercedesa.
Zapewnia fantastyczną
trakcję na drodze
i ogromne możliwości
poza ubitymi szlakami
Klasa S
wśród SUV-ów
otrzymała nowy
kokpit, ale wciąż
w wydaniu
klasycznym,
z zegarami – a nie stosowanymi
w klasie S
wyświetlaczami
elektronicznymi.
Pod maską
– znajome silniki
2016 Styczeń
83
MOTO
Krok ku doskonałosci
Wygrywając w niemal wszystkich zestawieniach, w jakich brał udział,
Volkswagen Passat dowiódł, że jako suma wszystkich cech jest najlepszym
samochodem ubiegłego roku. Ale okazało się, że można jeszcze lepiej
R
zecz jest w sumie prosta: wzięto jako
substrat najlepszy, najwszechstronniejszy,
najstaranniej dopracowany samochód
seryjny, jaki był na rynku i nieskomplikowanymi zabiegami podniesiono jego użyteczność.
I tak powstał Passat Alltrack, czyli taka dzielniejsza
wersja najlepszego auta świata.
Z premedytacją używam określenia „najlepsze
auto świata” wobec Volkswagena, choć akurat
w konkursie World Car Of The Year, którego jestem
jednym z jurorów, zdobył drugie miejsce, ulegając
fantastycznemu Mercedesowi klasy C. Przyczyna
okazała się prozaiczna: Volkswagen nie zdążył
przed ostatecznym głosowaniem dostarczyć auta
84
Styczeń 2016
do testów niemal 40 procentom jurorów. A Mercedesem jeździli wszyscy, w dodatku okazał się
porywający emocjonalnie. Ale i tak, kiedy dochodzi
do poważnych rozmów, nikt z jury WCOTY nie
ma wątpliwości: Passat to najbardziej dopracowane
i jako „suma wszystkich strachów” – najlepsze
auto roku 2015.
Skoro to już wyjaśniłem, dalej będzie łatwiej. A więc,
na bazie tej znakomitości zrobiono wszędołaza:
osłonięto mu podwozie, zabezpieczając wszystkie podatne na uszkodzenia części i podzespoły
(co oznaczało konieczność znacznego usprawnienia chłodzenia, to ważne!), zwiększono prześwit
o 4 cm, do istniejącego już, bardzo sprawnego
fot.: Materiały prasowe firmy
Maciej Pertyński
Manager Report
Piotr Cegłowski
wydawca Managera
Passat, czyli
perfekcja
Jako zwariowany miłośnik motoryzacji i były
redaktor naczelny „Motoru” często muszę
odpowiadać na pytanie o ulubione auto.
Automatycznie mówię: kabriolet, sportowe
coupé lub prawdziwa terenówka. Do tej listy
muszę dodać Passata Alltrack. Powód?
Jest to samochód, który doskonale nadaje się
do jazdy po ośnieżonych górskich drogach
(o czym przekonałem się podczas prezentacji
w Andorze), szutrowych ścieżkach, ale też
świetnie sprawdza się na autostradzie. Dodatkowe atuty to dyskretna elegancja: smukłe
nadwozie, idealnie dopracowane wnętrze,
znakomita ergonomia. Słowem – używając
szkolnych ocen – zasłużona szóstka.l
Alltrack to samochód niemal wzorcowy
pod względem użyteczności codziennej
i wakacyjnej. Nie jest SUV-em, ale jeszcze
praktyczniejszym Passatem
napędu 4x4 4Motion dopisano kilka
linijek oprogramowania, do nadwozia
doczepiono kilka osłon, które bardziej
upiększają niż chronią i...
Nie znoszę SUV-ów, które uważam za
pojazdy fałszywe, udające coś, czym
nie są. Ale tak powstały Volkswagen
Passat Alltrack, czyli samochód i tak
niemal wzorcowy pod względem użyteczności codziennej i wakacyjnej, nie
jest SUV-em, a po prostu jeszcze praktyczniejszym Passatem. Do tego stopnia
dopracowanym, że przewidziano tu
np. funkcję śledzenia i notowania trasy w nawigacji, kiedy jedziemy poza
jakąkolwiek drogą, by można było po
własnych „śladach” wrócić, nawet bez
widoczności, na samych wskazaniach
navi. Znakomity jest też „terenowy”
tryb napędu 4x4, który redukuje uślizgi
System
czterech kamer
pokazuje otoczenie
– manewry są łatwe
niemal do zera, a ESP i ABS przestraja
w reżim piaskowo-śniegowy, dzięki czemu można przejechać przez naprawdę
poważne bezdroża nawet w ciężkich warunkach.
A przy tym nie stracił nic ze wspaniałych właściwości „normalnego” Passata.
Wyśrubowanego komfortu, świetnej
jakości, znakomitego prowadzenia po
szosie i w zakrętach.
2016 Styczeń
85
MOTO
„
Auto wydaje się
zawsze gotowe
do startu, niezależnie od tego,
pod jakim kątem
na nie patrzymy.
Zaprojektowaliśmy je z pasją,
by jego kierowca
był z niego dumny.
Laurens
van den Acker,
szef designu
Renault
Prestiżowy, ale nie
konserwatywny
Na miejsce prezentacji nowego Renault Talismana francuski koncern wybrał
renesansowy pałac, z którego okien widać było panoramę Florencji. Nie bez
powodu – to ważny model, który może odegrać istotną rolę w segmencie D
Piotr Cegłowski
T
alisman jest kolejnym udanym dziełem
Laurensa van den Ackera, szefa designu
Renault, a jednocześnie jednego z najzdolniejszych projektantów branży motoryzacyjnej. Omawiając swój projekt
zwrócił uwagę na proporcjonalną formę nadwozia,
przestronność wnętrza, wyrazisty przód, elegancką
linię bagażnika i atletycznie zarysowane boki.
Zaznaczył też: „Auto wydaje się zawsze gotowe
do startu, niezależnie od tego, pod jakim kątem
na nie patrzymy. Zaprojektowaliśmy je z pasją, by
jego kierowca był z niego dumny.”
86
Styczeń 2016
Manager Report
Rzeczywiście, Talisman wyróżnia się
na ulicy. To samochód prestiżowy,
ale nie konserwatywny, nowoczesny,
a jednocześnie spełniający wszystkie
oczekiwania klientów z segmentu D.
Produkowany jest w Douai, 35 km na
południe od Lille i w związku z tym
musi spełniać wyśrubowane europejskie
normy jakościowe.
Zapewnia wygodę i dużą ilość miejsca wszystkim pasażerom i możliwość
korzystania z bagażnika o imponującej pojemności 608 litrów. Nie mogło
zabraknąć też licznych innowacji, jak
R-Link 2 z ekranem nawet 8,7 cala,
wyświetlacz Head-Up, jakość dźwięku
klasy Surround BOSE i system wspomagania parkowania Easy Park Assist.
Dzięki technologii Multi-Sense można
wybrać odpowiedni tryb jazdy – sportowy, komfortowy, ekologiczny, neutralny
– lub też ustalić własną „listę życzeń”...
Co więcej, samochód ma cztery koła
skrętne – 4Control – współpracujące
z układem Electronic Damper Control
(służącym do sterowania zawieszeniem).
Wszystkie te uwagi dotyczą wersji zarówno sedan, jak i kombi. Nie sposób
również nie wspomnieć o cenie, zaczynającej się od 92,9 tys. złotych, czyli
wyjątkowo przyjaznej jak na sektor D,
kojarzony, nie bez racji, z pojazdami
klasy Premium najlepszych firm.
Charakterystycznym elementem nowej stylistyki Renault są światła do
jazdy dziennej w kształcie litery C,
obniżające się aż do zderzaka. Niektóre wersje Talismana mogą być wyposażone w światła full LED „Pure
Vision”. Oglądany z boku zyskuje na
dynamice dzięki dodaniu trzeciej szyby,
kojarzącej się ze stylistyką limuzyn
i stanowiącej zapowiedź przestronnego
wnętrza. Elegancję sylwetki podkreślają
chromowane akcenty na obramowaniu
bocznych szyb i oryginalnym przetłoczeniu, biegnącym wzdłuż przedniego
błotnika aż do drzwi.
Elementy wnętrza, z którymi pasażerowie mają bezpośredni kontakt,
zostały pokryte miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem. Nieco
dalsze części świadomie utrzymane
są w chłodniejszej stylistyce. Kontrast
ten potęguje wrażenie przestrzeni.
Połączenie zróżnicowanych kolorów
i materiałów pozwala uzyskać indy-
widualne, różniące się między sobą
wystroje wnętrza.
W Renault karta Hands Free to już
standard. Kiedy kierowca zbliża się
do auta, zapalają się światła do jazdy
dziennej i tylne oraz lampka sufitowa,
rozkładają się lusterka boczne, włącza
się oświetlenie strefy progów drzwi
i oświetlenie wnętrza, a kierunkowskazy sygnalizują zwolnienie blokady
drzwi. Fotel kierowcy automatycznie
cofa się o 50 mm, aby ułatwić wsiadanie. Później wraca do pierwotnego położenia.
Auto może być wyposażone w silnik
benzynowy Energy TCe 150 lub Energy
TCe 200 i w 7-biegową, automatyczną,
dwusprzęgłową skrzynię biegów EDC.
Do dyspozycji są też silniki wysokoprężne: Energy dCi 110, Energy dCi
130 i Energy dCi 160.
Talismanowi nie mogło
zabraknąć też licznych
innowacji, jak np.
R-Link 2 z ekranem nawet
8,7 cala, wyświetlacz
Head-Up, jakość dźwięku
klasy Surround BOSE
i system wspomagania
parkowania Easy Park Assist.
2016 Styczeń
87
SZTUKA
Pierwsze miejsce
w KMS 2015 zajęła
Ewa Juszkiewicz,
która w niespotykany
dotąd sposób wyprzedziła
kolejnych artystów
Kompas Młodej
Sztuki 2015
Rosnące zainteresowanie młodą polską sztuką jest w pełni uzasadnione
– od kilku lat mamy do czynienia z prawdziwą erupcją talentów
Kama Zboralska, Piotr Cegłowski
Grzegorza Gwiazdy
88
Styczeń 2016
fot.: Leszek Fidusiewicz
Podstawową
rolą KMS jest –
oprócz edukacji
– aktywne
działanie na
rzecz budowy
profesjonalnego
rynku sztuki
w Polsce
T
endencja ta znajsię będzie w kolejnych latach.
duje odzwierciedleMotywację tej decyzji stanowiła
nie w kolejnych edycjach
potrzeba towarzyszenia dynamicznym
rankingu Kompas Młodej Sztuki,
zmianom zachodzącym na tym rynku. Co roku
który funkcjonuje od 2008 roku. Ranpojawiają się nowi ciekawi twórcy, a najlepsi,
king obejmuje artystów do 35. roku
którzy przekroczyli 35. rok życia, dołączają
życia i stanowi rozwinięcie idei Komdo mistrzowskiego grona Kompasu Sztuki,
pasu Sztuki, który promuje wiedzę na
w którym od 1945 roku do dziś notowani są
temat sztuki nowoczesnej oraz prowadzi
czołowi polscy artyści.
działania wspierające młodych twórców.
Listę KMS układają wybitni profesjonaliści,
Warto przypomnieć, że Ministerstwo Kulprzedstawiciele czołowych polskich galerii
tury i Dziedzictwa Narodowego, w uznaniu
sztuki współczesnej komercyjnych oraz puprzede wszystkim roli edukacyjnej, objęło
blicznych, specjalizujących się w promocji
KMS honorowym patronatem. Patrosztuki. W tym roku w głosowaniu wzięło
nem projektu jest także Narodowe
udział 77 galerii.
Centrum Kultury.
Podstawową rolą KMS jest – oprócz
Piąta edycja KMS ukazuje się
edukacji – aktywne działanie na rzecz
nie – jak dotychczas – po dwóch
budowy profesjonalnego rynku sztuki
Rzeźba "Pomazaniec II"
latach, lecz po roku. I tak dziać
w Polsce. Kolekcjonerzy, artyści, wła-
Manager Report
Podczas gali KMS 2015:
Bogusław Kott
(Bank Millennium),
Kazimierz Monkiewicz (NC),
Piotr Cegłowski
i Kama Zboralska
Basia Bańda
„Freak”,
90 x 90 cm,
ekolina, akryl
na płótnie, 2012
M-city, Michał Mróz,
Monstfur
and Tankpetrol!
„Czarnobyl”,
technika mieszana
ściciele galerii i domów aukcyjnych
oraz inwestorzy traktują publikacje
Kompasu Sztuki jako źródło cennych
informacji – stanowiących sumę opinii
czołowych polskich galerii.
Zarówno galeria, jak i sami twórcy
umieszczają w biogramach informację na temat pozycji w KMS. Podczas
ostatnich Warszawskich Targów Sztuki
pod szeregiem prac wisiały informacje:
„Artysta notowany w KMS”. Podobnie
dzieje się z inwestorami, którzy – jak
informuje Karolina Nowak z Wealth
Solutions – proszą doradców o wskazanie szczególnie interesujących artystów
z KMS. Słowem, KMS stał się czymś
w rodzaju „listy obecności” młodej polskiej sztuki. Liczy się nie tylko pozycja,
ale sama obecność w gronie dwustu
najwyżej ocenianych twórców.
Pierwsze miejsce zajęła Ewa Juszkiewicz,
która w niespotykany dotąd sposób wyprzedziła kolejnych artystów, osiągając
58 punktów (o 24 więcej niż kolejny
artysta). W ubiegłym roku zajęła 1.
miejsce wspólnie z Bartoszem Kokosińskim. Ewa Juszkiewicz potwierdziła
swą pozycję dołączając do grona „100
Painters of Tommorrow” i biorąc udział
w głośnej wystawie „Shit and Die”
w Palazzo Cavour w Turynie.
Na drugiej pozycji znalazł się z 34 punktami Bartosz Kokosiński. Trzecie miejsce
przypadło ex aequo Agnieszce Polskiej
i Izie Tarasewicz, która została też laureatką VII edycji prestiżowego konkursu
„Spojrzenia”. Czwartą pozycję zajął
Norman Leto, który od 2008 roku jest
notowany w pierwszej dziesiątce.
Kolejne miejsca przypadły artystom
wielokrotnie notowanym w KMS – szóste zajął Mariusz Tarkawian, siódme ex
aequo – Basia Bańda i Jakub Julian Ziółkowski, ósme – Katarzyna Karpowicz.
Niespodziankę stanowiła wysoka 9.
pozycja Honoraty Martin (19. – 2014),
malarki i performerki, przedstawicielki
sztuki krytycznej, która wcześniej m.in.
zwisała z balkonu bloku mieszkalnego,
zanurzała się zimą w brudnej rzece, pozwoliła nieznajomym wejść do swojego
mieszkania i zabrać osobiste przedmioty,
a w czerwcu roku 2015 w ramach akcji
„Zadomowienie” koczowała w warszawskim Parku Bródnowskim.
Na pozycji 10. znalazł się Łukasz Surowiec – rzeźbiarz, performer, twórca
filmów wideo, autor akcji społecznych. Godny odnotowania jest awans
Bereniki Kowalskiej na miejsce 12.,
po raz pierwszy pojawiła się w KMS
w 2014 roku na pozycji 21. Spośród
artystów debiutujących w KMS najwięcej punktów zdobył Bartosz Czarnecki
(16. miejsce).
Publikacji Kompasu Młodej Sztuki tradycyjnie już towarzyszyła wystawa pokonkursowa w Centrum Olimpijskim
w Warszawie, prezentująca prace czołówki rankingu. 25 listopada podczas
gali KMS 2015 wręczono dwie nagrody
finansowe w wysokości 10 tys. złotych
każda. Obie otrzymała Ewa Juszkiewicz, która nie tylko zajęła pierwsze
miejsce, ale też wyraźnie zdystansowała kolejnych artystów notowanych
w KMS 2015.
Pierwszą z nagród – w formie czeku
na 10 tys. złotych – ufundowaną przez
Narodowe Centrum Kultury wręczył
dyrektor NCK Kazimierz Monkiewicz,
drugą – również w formie czeku na 10
tys. złotych – przewodniczący RN Banku
Millennium Bogusław Kott. Wręczono
również dwa dyplomy: dla artystki,
która dokonała największego progresu
w KMS – Honoraty Martin oraz dla galerii szczególnie zasłużonej dla promocji
młodej sztuki, odebrała ją Agnieszka
Rajzacher. Partnerami wydarzenia byli
po raz kolejny FM Logistic i Wealth
Solutions oraz Polish Vodka Association.
Pełne listy Kompasu Młodej Sztuki
można znaleźć na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” – www.rp.pl
oraz Kompasu Młodej Sztuki – www.
kompasmlodej.pl
2016 Styczeń
89
MODA
Bez smokingu
ani rusz
Regułą stało się umieszczanie na zaproszeniach informacji na temat stroju obowiązującego podczas gali, kolacji
lub garden party. Goście, którzy zignorują tę informację,
mogą się poczuć – delikatnie mówiąc – nie na miejscu…
Black tie to
obowiązkowy
strój Jamesa
Bonda
W
Mucha, spinki,
lakierki,
specjalny pas
to obowiązkowe
elementy
smokingu
90
tej dziadzienie obserwuję pozytywne
zmiany – mówi Janusz Bielenia, właściciel Studia Szycia na Miarę „Bielenia”.
– Kilka miesięcy temu byłem na promocji wybornego szampana w Klubie Polskiej Rady
Biznesu. Byłem zaskoczony widząc, że większość
gości bardzo poważnie potraktowała informację
o obowiązkowym stroju typu „black tie”. Mały
zgrzyt stanowiły dość dziwne kreacje, jakie przywdziało kilku celebrytów, którzy chcąc się wyróżnić,
osiągnęli skutek odwrotny do zamierzonego.
Najczęściej na zaproszeniach na imprezy wieczorne
pojawia się wskazanie „black tie”, co oznacza, że
zgodnie z nazwą należy założyć nie tylko czarny
krawat, ale też smoking lub elegancki czarny
garnitur i białą koszulę. Informacja „white tie”
to w Polsce prawdziwa rzadkość – informuje, że
wskazany jest frak.
Nieco mniej zobowiązujący jest „formal wear”.
W tym przypadku, nie chcąc stać się niezamierzonym bohaterem wieczoru, koniecznie trzeba ubrać
się w ciemny garnitur i krawat. Piszący te słowa
sam się kiedyś przekonał, jak ważny to wymóg,
zwłaszcza w Europie Zachodniej. Pewnego razu,
spiesząc się na kolację w gronie Włochów, nie
zdążyłem zmienić porządnej, jasnej, letniej marynarki na garnitur i co tu kryć – byłem jedynym tak
ubranym gościem wieczoru… Wieczorem, nawet
w upalny dzień, na elegancką kolację trzeba ubrać
się zgodnie z wymogami „formal wear”.
„Garden wear”, choć sugeruje ogrodowy luz, stanowi sugestię, by ubrać się w marynarkę klubową
i eleganckie spodnie. Miłośnicy wszechobecnych
jeansów mogą je założyć wyłącznie wtedy, gdy
Styczeń 2016
znajdą na zaproszeniu słowa: „smart casual”.
W Polsce zapewne jeszcze długo nie pojawi się
typowa dla angielskich wyścigów lub ślubów informacja „morning suit” – sugerująca surdut.
– W USA funkcjonuje określenie „tuxedo”, stanowiące odpowiednik „black tie”– dodaje Janusz
Bielenia. – Taką właśnie nazwę nosił nowojorski
klub, w którym – na wzór londyńskich zwyczajów
– obowiązywał smoking z muchą. Z kolei samo
słowo „smoking” słusznie kojarzy się z paleniem.
Był to strój, który gentlemani zakładali przechodząc
z salonu do specjalnego pomieszczenia zwanego
palarnią, by rozkoszować się smakiem cygar.
Obecna forma smokingu ukształtowała się pod
koniec XIX wieku. W skład stroju wchodzi: marynarka o specyficznym kroju, spodnie z lampasami,
specjalna koszula, mucha, pas, lakierki oraz spinki.
Jest to stój coraz bardzie popularny. Kiedyś klienci
studia „Bielenia” zamawiali kilka smokingów
w ciągu roku, dziś – do 12 miesięcznie.
Smokingowa marynarka ma krój klasyczny, bez
rozporków, jeden lub dwa obszywane guziki,
kieszenie w ramkach pozbawione patek. Dopuszczalne są trzy rodzaje klap – koniecznie jednak
powleczonych satyną – pick lapel, regular lub szalowe. Ciekawostkę stanowi wybór koloru – oprócz
tradycyjnej czerni może być to ciemny granat.
Prawdziwy gentleman powinien mieć smokingi
w obu tych kolorach – w sztucznym świetle, np.
w operze, lepiej prezentuje się ciemnogranatowy,
a na zewnątrz – czarny.
Spodnie do smokingu powinny być nieco szersze
niż garniturowe, koniecznie bez szlufek, zamiast
których stosuje się ściągacze na bokach. Ich cechę
fot.: Archiwum
Piotr Cegłowski
Manager Report
charakterystyczną stanowią satynowe
lampasy. Zakłada się do nich specjalny
pas z niewielkimi plisami przeznaczonymi… na numery telefonów i liściki
od przedstawicielek płci pięknej.
Ściśle określone są też wymogi dotyczące
koszuli, z przodu plisowanej z guzikami
lub dziurkami na specjalnego rodzaju
spinki. Warto pamiętać, że taka koszula
musi być porządnie nakrochmalona,
wręcz sztywna. Kolejny element stanowi
mucha – wiązana samodzielnie, a nie
fabrycznie zaprasowana na sztywno.
Jedyne buty, jakie można założyć do
smokingu, to czarne lakierki z okrągłymi noskami. A do nich jedwabne
podkolanówki. W chłodne dni niezbędny jest płaszcz – klasyczna czarna lub
ciemnogranatowa dyplomatka i biały
lub czarny szalik luźno ułożony pod
klapami płaszcza.
– Zakładam smoking 3-4 razy w roku
– podsumowuje Janusz Bielenia. – Jeden z moich hiszpańskich klientów
ma aż 5 smokingów i używa ich kilka
razy miesięcznie. Warto zaznaczyć, że
z konieczności można zastąpić smoking czarnym garniturem z muchą,
lakierkami i białą koszulą. Nie zawsze
będzie to jednak dobrze widziane. Będąc
zaproszonym na super eleganckie party
na jachcie należy sobie sprawić… biały
smoking.
STUDIO SZYCIA NA MIARĘ
White
Tie
Black
Tie
Black Tie
Optional
Semi Formal
or Business
Business
Casual
Żurawia 2 lok.17
tel. 22 401 23 23
e-mail: [email protected]
2016 Styczeń
91
PASJE
Adam Ramotowski
Współwłaściciel Akademii Jogi i Harmonijnego Rozwoju (szkoły Joga Foksal
i Joga Bracka), prezes Stowarzyszenia Porozumienie Szkół Jogi.
AHR powstała w 2004 roku, jest prowadzona wspólnie z żoną Joanną Jedynak.
Myślą przewodnią jej powołania była chęć pomocy osobom poszukującym sposobu
na zmianę jakości swojego życia. Obecnie AHR to najdynamiczniej rozwijająca się
i największa szkoła jogi w Polsce oraz jedna z największych w Europie.
Joga dla managera
Adam Ramotowski, współwłaściciel Akademii Jogi i Harmonijnego Rozwoju,
prezes Stowarzyszenia Porozumienie Szkół Jogi, o tym, jak joga pomaga
managerom w zarządzaniu i w życiu
Jest pan certyfikowanym nauczycielem
jogi według metody Iyengara, ale też
managerem z wieloletnim stażem.
Będąc z wykształcenia ekonomistą i architektem
krajobrazu, przez wiele lat prowadziłem dobrze
prosperującą firmę, której specjalnością były ogrody na dachach. 20 lat temu byłem pionierem
w tej dziedzinie.
A jednak zajął się pan zawodowo jogą.
W 1988 roku poszedłem na zajęcia do szkoły
jogi prowadzonej przez Sławomira Bubicza. Od
92
Styczeń 2016
razu zrozumiałem, że podświadomie czekałem
na to przez długie lata. Choć nigdy specjalnie
mnie nie interesowały zajęcia sportowe na sali,
zacząłem ćwiczyć codziennie. Muszę zaznaczyć,
że w przypadku jogi nie można jednak oddzielić
ćwiczeń od pracy nad sobą, od sfery duchowej.
Jak wszyscy miłośnicy jogi, pojechał
pan zapewne do Indii...
Nie od razu, stało się to dopiero w 2006 roku. Wtedy
też poznałem mojego nauczyciela B.K.S. Iyengara.
Na spotkanie musiałem czekać dwa lata i to było
fot.: Elżbieta Socharska, Leszek Świderski
Rozmawiał
Piotr Cegłowski
Ludzie
Adam Ramotowski
Zegarek 55-letni Schaffhausen
Ubrania praktyczne, buty Bally
Wypoczynek Kreta – góry, piękna pogoda
Kuchnia wegetariańska
Samochód 23-letni Mercedes W124.
Ceni tę markę, pierwszego Mercedesa kupił w 1988 roku
Hobby sztuka współczesna: Pawlak, Tatarczyk,
Dobkowski, Fangor, Dominik, Grzyb
możliwe dzięki rekomendacji innego doświadczonego nauczyciela. Mój mistrz,
którego spotykałem potem wielokrotnie,
od roku nie żyje. Instytut Jogi w Punie
prowadzą dziś jego córka i syn.
Czy joga może być użyteczna
dla managerów?
Osoby zarządzające ludźmi szczególnie
wiele mogą skorzystać z jogi. Pracując
nad ciałem można osiągnąć wolność
intelektualną i koncentrować się wyłącznie na tym, co jest naprawdę ważne,
odrzucając to, co mało istotne. Kiedyś
powiedziałem znajomemu prezesowi:
jeśli chcesz sprawnie kierować swoim
zespołem, musisz najpierw nauczyć
się kierować częściami własnego ciała. Prawdziwą sprawność intelektualną jesteśmy w stanie osiągnąć dzięki
uniezależnieniu się od problemów,
jakie sprawia ciało. Niesłusznie wiele
osób nie docenia tego, jak istotne jest
dotlenienie mózgu.
Jak pracuje pan z managerami?
Uświadamiam im, jak radzić sobie
z emocjami – strachem, agresją, gniewem, stresem. Managerowie mają często problemy z odpowiednim dystansem do rzeczywistości, nie umieją wyjść
z „korporacyjnej karuzeli”. Dzięki jodze
mają szansę na wewnętrzną transformację, która pozwala im podejmować
trafniejsze decyzje biznesowe.
Warto zauważyć, że osoby praktykujące
jogę potrafią lepiej niż inni selekcjonować wiadomości, a tym samym lepiej
analizują sytuacje, w których muszą
podejmować decyzje. Umysł jak precyzyjna lampa potrafi oświetlić prawdziwy problem, pozostawiając w cieniu
sprawy nieważne. Bardzo istotna jest
też świadomość procesu podejmowania
decyzji. Bardzo mi się kiedyś spodobało
zdanie Jana Kulczyka, który powiedział,
że kiedy coś ci się udało, nie myśl, jaki
jesteś wspaniały, ale pomyśl, jak do
tego doszedłeś.
Wielu managerów
resetuje się uprawiając
sporty ekstremalne...
Ale też nadużywając alkoholu. To droga donikąd. Joga, jak już wspomniałem, uczy dystansu, dzięki czemu taki
reset nie będzie już nam potrzebny.
Dzięki jodze możemy sami wydobyć
potencjał, jaki w nas drzemie. Dotyczy
to m.in. intuicji, która tak wielu wybitnym managerom pomaga w osiąganiu
sukcesów.
Przekonałem się o tym, kiedy jeszcze
zajmowałem się ogrodami na dachach.
Przez wiele miesięcy negocjowałem
bardzo poważny kontrakt, którego
jednak nie podpisałem. Intuicyjnie czułem, że coś jest nie tak, choć z pozoru
wszystko wyglądało znakomicie. Jak
się okazało, mój potencjalny partner
– deweloper – zbankrutował, narażając
na problemy wielu podwykonawców.
Słowem – joga jest pomocna w życiu
codziennym i w pracy.
2016 Styczeń
93
FOTOGRAFIA
Irving Penn,
Pablo Picasso,
fotografia czarno-biała,
papier fotograficzny
Edward Hartwig,
Tableaux z portretami
gwiazd filmowych,
1978, vintage print,
fotografia czarno-biała,
odbitka srebrowa,
papier błyszczący,
43,5x42 cm
Fotografie
za miliony dolarów
Zaczęło się to wszystko w 1839 roku. Wtedy właśnie Louis Jacques Daguerre
przed obliczem Francuskiej Akademii Nauk zaprezentował nowy wynalazek
– fotografię, a właściwie dagerotyp
P
W przypadku
fotografii
ważne jest jej
pochodzenie
i historia;
trzeba ją
udokumentować
94
rzywykliśmy już do traktowania fotografii jako dzieła artystycznego. Dawniej nie było to jednak takie oczywiste.
Długo trwało nim odbitki stały się
przedmiotem pożądania kolekcjonerów. Wszyscy,
którzy kochają fotografię, chcą mieć oryginały.
I chcą mieć też pewność, że posiadają ten jedyny egzemplarz fotografii wykonanej np. przez
Wiliama Kleina czy Ansela Adamsa. Odbitki
kolekcjonerzy z reguły oglądają trzymając je
w białych rękawiczkach.
Prawdziwe emocje budzą aukcje fotografii.
W najbardziej znanych domach aukcyjnych
panuje wtedy atmosfera wielkiego widowiska,
niczym podczas przedstawienia w Metropolitan
Opera. W domu aukcyjnym Sotheby’s coraz
cześciej pojawiają się niespotykane fotografie.
Znane nazwiska autorów oraz ich dzieła przyciągają zawsze jak magnes.
Styczeń 2016
W lutym 2006 roku na aukcji Sotheby’s w Nowym Jorku sprzedano wykonaną w 1904 roku
przez Edwarda Steichena fotografię „Staw – blask
księżyca” za 2 miliony 928 tysięcy dolarów. Po
tej aukcji ceny poszybowały w górę. I tak, na
przykład, zestaw pięciu fotografii wykonanych
przez Andreasa Gursky'ego, pokazujący giełdy
w Chicago, Hongkongu, Kuwejcie i Tokio, został
sprzedany w 2013 roku na aukcji w Londynie
za blisko 8,5 mln dolarów.
W przypadku fotografii bardzo ważne jest jej pochodzenie i historia. Trzeba ją przede wszystkim
udokumentować: nie tylko sprawdzić pieczątkę
na odwrocie odbitki i sygnaturę, ale również
mieć absolutną pewność, że jest to oryginał i to
pochodzący z limitowanej serii (np. trzech sztuk).
Ale to już ryzyko galerii, kolekcjonerów i domów
aukcyjnych. Zdarzają się bowiem nieuczciwi
sprzedawcy, oferujący podrobione odbitki utrwa-
Fotografie dzięki uprzejmości: Domu Aukcyjnego Polswiss Art w Warszawie
Tomasz Kuczyński
Manager Report
lone techniką współczesną,
a nie np. tą z lat dwudziestych
CECHY FOTOGRAFII KOLEKCJONERSKIEJ
czy pięćdziesiątych XX wieku.
Trzeba więc czasami sięgać po
• Numer odbitki i wielkość nakładu (zwykle maksymalnie 25 szt.). Niektórzy za nakład uważają
wyrafinowane techniki śledliczbę wszystkich odbitek z jednego negatywu,
cze, np. z CIA czy laboratoniezależnie od formatów, inni z kolei numerują
riów mikroskopowych, aby
każdy format odbitki oddzielnie.
potwierdzić ich autentyczność,
• Pochodzenie – określenie, kto był wcześniej jej
inaczej bowiem mamy do czywłaścicielem, itp.
nienia z takimi historiami,
• Stan techniczny odbitki – uszkodzenia mechajak choćby ta z osławionymi
niczne, uszkodzenia chemiczne (przebarwienia
„pamiętnikami” Adolfa Hitleitp.), zarówno na awersie, jak i rewersie.
ra, które w końcu okazały się
• Rozmiar odbitki – wymiary zewnętrzne i wymiazręcznie podrobionymi falsyry obrazu fotograficznego.
• Obecność odbitki – obecność odbitki w innych
fikatami.
kolekcjach.
Rynek fotografii kolekcjoner•
Ranga autora – jego rola w historii fotografii.
skiej ma też swoją historię
•
Odbitki typu vintage print – wykonane w termiw Polsce. We wrześniu 2003
nie pięciu lat od daty wykonania zdjęcia.
roku Dom Aukcyjny Polswiss
• Odbitki life time print – wykonane pod nadzoArt zorganizował pierwszą na
rem autora lub przez autora współcześnie.
naszym rynku aukcję fotografii kolekcjonerskiej, prezentując wybitne nazwiska
z historii zarówno polskiej fotografii, jak: Witkacy, Jan Bułhak, Krzysztof Gierałtowski,
Tomasz Gudzowaty, Edward
Hartwig, Ryszard Horowitz,
Wojciech Plewiński, Jacek Poremba, Wojciech Prażmowski,
Eva Rubinstein, Zofia Rydet,
Chris Niedenthal, Natalia LL
(Natalia Lach-Lachowicz),
Tomasz Tomaszewski, Tomek Sikora czy Paweł Żak,
jak i światowej, jak: Richard
Avedon, Henri Cartier-Bresson
czy Peter Lindbergh.
Aukcja była precedensem na
Matty Zimmerman,
polskim rynku dzieł sztuki
Marilyn Monroe na planie filmu
„Słomiany wdowiec”, 1954 r.,
i zakończyła się ogromnym
fotografia czarno-biała,
sukcesem. Padł wówczas ce51x41 cm, odbitka 1 z 50
nowy rekord, ustanowiony
przez pracę Stanisława Ignacego Wit- złotych, przy cenie wywoławczej 1500
kiewicza „Kolaps, przy lampie”. Ta złotych, a fotografia Marilyn Monroe
pochodząca z 1913 roku fotografia pochodząca z planu zdjęciowego filmu
została sprzedana za 135 tys. złotych „Słomiany wdowiec” zmieniła właści(przy cenie wywoławczej 80 tys. zło- ciela za 5500 złotych (cena wywoławtych). Dla porównania – odbitkę przed- cza 3000 złotych).
stawiającą Pabla Picassa, autorstwa Ciekawym wydarzeniem była rówIrvinga Penna, wylicytowano za 3500 nież aukcja fotografii w październiku
2014 roku w Domu Aukcyjnym DESA
Unicum. Kolekcja 143 zdjęć przedstawiających ikony popkultury, m.in.:
The Beatles, Brigitte Bardot, Audrey
Hepburn, Salvadora Dali, Madonnę
i Kate Moss, będących w posiadaniu
Grace Radziwiłł, została sprzedana za
kwoty co prawda nie milionowe, ale
dość znaczne, jak na polskie warunki.
Na przykład fotografia Patricka Demarcheliera przedstawiająca Kate Moss
(life time print, 3/20, fotografia czarno-biała, srebrowa/papier barytowy,
41x61,5 cm) wylicytowano za 30 tys.
zł, przy cenie wywoławczej 25 tys. zł.
Dużym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów cieszą się prace m.in.
Zbigniewa Dłubaka, Pawła PierścińRobert Doisneau – La Dame Indignée, 1948 r.,
fotografia czarno-biała, odbitka srebrowa,
papier, 24,5x30 cm
skiego, Jerzego Lewczyńskiego. Fotografia kolekcjonerska w Polsce dopiero
raczkuje. Rynek powoli się kształtuje.
Daleko nam do cen i możliwości rynków zagranicznych. Ale któż z nas
nie chciałby posiadać sygnowanej
odbitki autorstwa znanego fotografa
przedstawiającej choćby Kate Moss,
Marilyn Monroe czy Pabla Picassa,
ciesząc się przy tym nie tylko z jej
wartości artystycznej, ale – co równie
ważne – finansowej?
M
2016 Styczeń
95
Duty Free
BYLIŚMY, WIDZIELIŚMY
Salon LeasePlan
W grudniu ub. roku przy ul. Malowniczej
29 w Warszawie otwarty został Salon Aut
Poleasingowych LeasePlan. Można w nim
znaleźć samochody różnych marek ze
wszystkich segmentów, w tym dostawcze do
3,5 tony. Wszystkie pochodzą z polskich sieci
dealerskich, a ich właścicielem jest jedna
firma – LeasePlan. Auta były regularnie serwisowane, posiadają pewną i zarazem pełną
historię użytkowania, komplet dokumentów.
Dodatkowym atutem jest elastyczna forma
finansowania, dostosowana do potrzeb indywidualnego klienta, poczynając od płatności
przelewem, poprzez kredyt, a na leasingu
kończąc. Klienci mogą też na miejscu skorzystać z oferty 11 ubezpieczycieli. Salon zajmuje
ponad 12,2 tys. m2 powierzchni, co pozwala
wyeksponować nawet 320 samochodów. l
Agata Szczech Renault Polska, Joanna Krupa
Wielka gala Renault
W grudniu ub. roku w warszawskim hotelu Doubletree by Hilton odbyłą się uroczysta
gala z okazji premiery nowych modeli Renault – Talisman, Talisman Grandtour I Megane.
Wśród gości znalazł się ambasador Francji w Polsce, Pierre Buhler. A także wiele znanych
osób, m.in. ambasadorzy Renault – Katarzyna Glinka i Bogusław Linda oraz Joanna Krupa,
Aleksandra Nieśpielak, Roman Paszke, Lidia Popiel.
Oprawa gali była wyjątkowa. Pojawieniu się na scenie modelu Talisman Grandtour
towarzyszyło efektowne widowisko 3D. Następnie aktorzy w niezwykłej charakteryzacji
wcielali się w światowe gwiazdy muzyki. Część artystyczną zakończył nastrojowy
koncert Anny Wyszkoni. Wrażenie dopełniała scenografia, specjalnie dobrana pod kolor
prezentowanego Talismana. Wszyscy goście otrzymali prezenty w postaci… talizmanów.
Warto dodać, że Renault Talisman pojawił się w polskich salonach w styczniu, a Talisman
Grandtour w maju, z kolei nowe Renault Mégane, w tym również jego sportowa wersja GT,
będzie można kupić od marca 2016 roku. l
REKLAMA
Prezes Leaseplan Sławomir Wontrucki
Manager Report

DIUNEHOTEL
HOTEL
***** && RESORT
RESORT
DIUNE
Esencja nadmorskiego stylu
Schroń się przed codziennością i podaruj sobie zjawiskowy wygląd!
Zanurz się w idealnej harmonii spokoju i relaksu prowadzącej
do holistycznej równowagi ciała i duszy
Renata Sobczyńska
K
Morze zimą.
Pakiety pobytowe
od 332 zł/os. za trzy dni,
www.diunehotel.pl
ołobrzeski Diune Hotel    
& Resort to miejsce dla wymagających, łączące w sobie prostotę międzywojennego modernizmu architektury ze stylową elegancją wnętrz nawiązującą
do art déco. W tym hotelu na wydmach każdy
detal i kojąca kolorystyka pokoi z nutą dekadencji
zapewniają niepowtarzalne doznania estetyczne.
Szykowne apartamenty to nie wszystko – warto
także skosztować dań w wytwornej Restauracji
Arté oraz aromatycznej małej czarnej w kawiarni.
Doskonała lokalizacja przy szerokiej, piaszczystej
plaży oraz widok na morze wprowadzają w klimat
kurortu. Hotel osłonięty zielenią Parku Nadmorskiego idealnie wpisuje się w marynistyczny
krajobraz Kołobrzegu i czeka na odkrycie przez
poszukujących doskonałej harmonii gości!
Istnieją ponadczasowe wartości takie jak piękno
i zdrowie, które są niewyczerpanym źródłem
radości i szczęścia. Luksusową enklawą piękna
i niczym niezmąconej przyjemności jest Diune
Wellness oferujące zmysłowe ceremonie i rytuały.
2016 grudzień
Styczeń
2015
97
117
Duty Free
BUSINESS MIXER
SmartWatch dla niewidomych
Specjaliści firmy Dot Inc. stworzyli SmartWatch dla osób niewidomych, który przekształca treści
digitalizowane na mechaniczne w alfabecie Braille'a. Sposób nie jest bardzo skomplikowany,
a pozwala na korzystanie i odczytywanie informacji tekstowych, podawanych na zegarkach
w formie podziurkowanego paska, na których „wybijana” jest informacja. Naukowcy z Dot Inc.
wyszli z założenia, że na świecie żyją miliony osób niewidomych, którym należy stworzyć takie
same lub podobne możliwości dostępu do informacji, jakie mają osoby widzące. Teraz naukowcy
z Waszyngtonu pracują nad tabletami, który w analogiczny sposób będą przekazywać informacje
swoim niewidzącym użytkownikom. Cena urządzenia to około 250 euro. l
Latające solary
Nie zawsze mamy na Ziemi dobre warunki atmosferyczne, czyli bezchmurne niebo i słońce, które pozwala
zasilać nasze baterie słoneczne. Naukowcy z francuskiego laboratorium NextPV we współpracy z naukowcami
japońskimi opracowali system latających solarów – farm słonecznych unoszących się nad chmurami. Będą
nie tylko wytwarzać energię elektryczną, ale też będą w stanie same się zasilać w potrzebny do lotu i dryfowania
tlen. Te futurystyczne elektrownie mają się składać z dziesiątek balonów wypełnionych wodorem, umieszczonych nad chmurami, bliżej Słońca. Połączone kablami zasilającymi z ziemią, mają latać na wysokościach
od 6 do 20 kilometrów. Pomiędzy tymi poziomami mają latać samoloty. Sceptycy pytają, a co z kablami łączącymi urządzenia z ziemią? Najważniejszy, zdaniem fachowców, jest fakt, że człowiek poszukuje cały czas alternatywnych, odnawialnych źródeł energii. Czasami jest to mrzonka, czasami coś zbliżone poziomem abstrakcji
do perpetuum mobile. Najważniejsze, że poszukiwania trwają. l Na Uniwersytecie w Bath naukowcy pod kierunkiem dr Toby Jenkinsa opracowali nowy bandaż, który
jest w stanie rozpoznać na wczesnym etapie infekcję pojawiającą się w ranach. Bandaż zaczyna świecić,
gdy komory nasycone odpowiednią substancją wchodzą w reakcje z bakteriami, a następnie za pomocą
specjalnej aplikacji smartfona o tym fakcie powiadamiany jest lekarz. Najbardziej z tych innowacyjnych
bandaży skorzystają osoby z poparzeniami i przewlekłymi ranami. W sytuacji, kiedy pojawia się zagrożenie infekcją, od razu może być wymieniony opatrunek. Ograniczy to też w sposób istotny podawanie
antybiotyków, nie zawsze obojętnych dla naszego organizmu. Najważniejsze, że świetlne ostrzeżenie
powoduje, iż lekarz ma wystarczająco dużo czasu, aby zapobiec zakażeniu krwi i podjąć skuteczne
działania, w celu zapobieżenia poważniejszej infekcji. l Łóżko ratujące w czasie trzęsienia ziemi
Podczas trzęsienia ziemi najwięcej ludzi ginie w wyniku zawalenia się budynków, pomimo
że w zagrożonych regionach buduje się domy odporne na skutki takich zjawisk. Te konstrukcje
są za drogie, aby wprowadzić je do powszechnego użytku. Chiński wynalazca Wang Wenxi
opracował stosunkowo proste rozwiązanie. Łóżko zostało tak zaprojektowane, że w przypadku
trzęsienia ziemi zmienia się w metalową kapsułę, w której ludzie mogą bezpiecznie pozostać
do końca wstrząsów, a w przypadku zawalenia się budynku – do nadejścia pomocy. Powstał
już prototyp, którzy przechodzi kolejne badania i wygląda na to, że spełni pokładane w nim
nadzieje. Kapsuła będzie wyposażona też w zestaw napojów, maski gazowe i środki pierwszej
pomocy. W ostatnich latach właśnie Chiny były miejscem, gdzie najczęściej trzęsła się ziemia,
grzebiąc pod gruzami domów tysiące ofiar. Wenxi ma nadzieję, że jego wynalazek w przyszłoTeksty: Andrzej Mroziński
ści uratuje wiele istnień ludzkich. l 98
Styczeń 2016
fot.: Materiały prasowe firm
Innowacyjne bandaże świecą, gdy wykryją infekcję

Podobne dokumenty