Adam Hemer
Transkrypt
Adam Hemer
Wstyd — Wstyd! — mawiała ciocia Matylda — wstydziłbyś się! Taki duży chłopak, żeby nie potrafił korzystać z nocnika. Taki poważny, wystrojony, a tak się mazgai. Taki ładny, z buźką cherubinka, a taki podły kłamczuch! No już, przebieraj się i marsz do kościoła. Księdzu się proszę ze wszystkiego grzecznie wyspowiadać. Kłamałem. Powiedziałem cioci Matyldzie, że spostrzegłem mysz, i że za myszką tam myszkowałem, ażeby ją pochwycić. Żadnej myszki jednak nie było. Była natomiast mała łazienka, a w niej mała wanienka, a w niej — moja kuzynka, którą chciałem podejrzeć. Więcej grzechów nie pamiętam. Za wszystkie żałuję… Jako że jednak motywy moje dalekie były od erotycznych, że kierowała mną ciekawość, fascynacja może, ale z pewnością jeszcze nie pożądanie, tedy proszę o pokutę i rozgrzeszenie. Niestety, mój synu, by uzyskać, o co prosisz, musisz pokornie wyznać swoje grzechy i nagi stanąć przed Bogiem, a więc przede mną, który jestem jego przedstawicielem na padole. Ty jednak, świadom dyshonoru, który stał się twoim udziałem, zataiłeś swoje grzechy. Więcej nie pamiętam, powiedziałeś, choć pamiętałeś, przyjąłeś dane ci rozgrzeszenie i skosztowałeś hostii...! Wkrótce przestałem wierzyć w Boga. Grzech naznaczył mnie piętnem. Odtąd cały czerwieniłem się, od policzków po trzewia, gdy stawałem twarzą w twarz z moją drogą kuzynką. Nie potrafiłem już ani bawić się z nią, ani rozmawiać, i tak umarła nasza przyjaźń. Pozostało mi jedynie obserwować ją zza okna, gdy przechadzała się po ogrodzie, śledzić, gdy wybierała się do miasta, myszkować w jej pokoju, gdy znikała na dobre; bawić się jej pluszakami, przeglądać listy i pamiętniczki, fatałaszki, grzebać, w szafkach, kosmetyczce, komórce, bieliźniarce, wąchać, jej perfumy, lakiery nakładać, cienie, pudry, szminki smakować, pocałunki składać na lusterkach zlizywać, papierosy wypalać, wódkę pić, pić, pić na umór w barach, melinach, ulice, z nikim, z każdym, z pijakami, samemu, z dziwkami gzić się, gzić, pocałunki na dziwkach składać zlizywać, popijać, przepijać, zapijać, zasypiać, szwendać, szukać, odwiedzać po latach… — Co ty tu robisz? — syczy wśród nocy. — Boże, jesteś kompletnie pijany! Ciszej, ciszej, właź natychmiast, nie rób wstydu! — Wciąga mnie do mieszkania. Upadam za progiem, Antonia pomaga mi stanąć na nogi, w ręku ściskam niemal pustą butelkę malibu. Boże, jaka dobra, jaka piękna! Antonio, piękna Antonio, wstyd? Ha! Jaki wstyd, wszystko utopiłem, Adam Hemer, Wstyd pogrzebałem, nie ma żadnego wstydu, rozumiesz, jestem bezwstydny! Kocham cię, łkam, szepczę, przecież ty też mnie kochasz, nie można inaczej, pozbądź się wstydu, jak ja się pozbyłem, Antonio! Jak ja się pozbyłem koszuli, pozbądź się swojej, pozwól rozkwitnąć, naszej miłości pozwól, nie kłam, popatrz na mnie! Nagi przed tobą staję, rumienisz się, Boże, jak ona się pięknie rumieni, jaka wstydliwa, stań naga przede mną, Antonio! Nie opieraj się, nie szarp, zostaw, nie wyrywaj się, no już, cicho, no dalej, przestań, nie krzycz, nie uciekaj, uspokój się, kurwa, siedź cicho, zamknij się, stul ten pysk, nie gryź! Suka! Śpij, idź spać! Bóg pod postacią wódki pokarał mnie niemocą. Mogłem więc usta wpijać i zęby, pocałunki wymuszać, zapach zlizywać, dotykiem piętnować, lecz pozostałem nienasycony. Upadłem więc do jej stóp i płakałem, obmyłem ją moimi łzami, zwymiotowałem na dywan. Cierpki smak fizjologii przepiłem resztką malibu. Zasnąłem nagi obok jej martwego ciała… Adam Hemer Adam Hemer, Wstyd