Crazy Princess „Dobro niekoniecznie zawsze wygrywa. Historia o
Transkrypt
Crazy Princess „Dobro niekoniecznie zawsze wygrywa. Historia o
Crazy Princess „Dobro niekoniecznie zawsze wygrywa. Historia o moim wielkim błędzie". - To nie może być prawda. - przeleciało mi przez myśl, gdy ostrze wbijało mi się w brzuch. Zaczęłam krzyczeć z bólu. Próbowałam się go pozbyć, ale byłam wciąż przygnieciona do ziemi. Poczułam jak z rany, zaczęła się sączyć szkarłatna krew spływająca, po moim bladym ciele i brudząca moje długie czerwone włosy. - Jak to się mogło stać? - chciałam krzyknąć, ale głos zamarł mi w gardle. - Przegrałam... *** Kilka dni wcześniej, sierpniowy dzień, Alfea, Magix. - Hej słuchasz mnie w ogóle Bloom? - Stella swoim głosem powróciła mnie do krainy żywych. - Nie odlatuj. Podniosłam głowę z ławki, by spojrzeć na dziewczynę. Wyglądała jak zawsze modnie i stylowe nie ważne co się działo. Każdy jej włosek był w nienagannym stanie. - Sorki. - starałam się ją uspokoić. - Trochę odpłynęłam, bo nadal zastanawiam się nad lekcją dyrektor Faragondy. - Weź, nie żartuj. - moja przyjaciółka stuknęła w stół. - Nawet Flora przyznała, że lekcja była troszeczkę nudna! - Mi się podobała. - wzruszyłam rękoma. - Może pani dyrektor trochę się zbyt rozgadała, ale i tak była ciekawa. - Trochę. - Stella nie wierzyła, jak widać w to, co jej mówiłam. - Gadała bite dwie godziny. Odeszła nadal tak samo zdziwiona z powodu moich słów. Nie zrozumiała, że ja miałam specjalne powody do tego, że podobała mi się lekcja pani dyrektor. Tego dnia pani Faragonda postanowiła, że opowie nam trochę o tym, że czarna magia może być wykorzystywana do takich celów jak nawracanie czarodziejek. Stella musiała pamiętać te czasy, gdy Darkar zamienił mnie w Dark Bloom... Może tylko chciała o tym zapomnieć. Ja jednak chciałam więcej wiedzieć o tym, w jaki sposób zostałam zamieniona w tą nieczułą i wredną kobietę... Co do Stelli to była definitywnie znudzona. Letnie lekcje były dla niej męczarnią. Z jednej strony miała trochę racji. Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami. Niedawno udało nam się uratować świat przed Acheronem i wiedźmami. Na szczęście tylko jeszcze tydzień i będę mogła w spokoju odpoczywać na plaży w Gardenii. W sumie w szkole zmarnujemy aż dwa tygodnie wakacji. Lekcje uzupełniały nasze wiadomości o mocy i były raczej indywidualne dlatego ponad połowę dnia nie widziałam Layli, Musy i Tecny, które były razem jako jedna grupa. Na szczęście widywałam je wieczorami tak samo, jak Sky. Znowu jakiś głos przerwał mi rozmyślania. Tym razem należał do panny Gryzeldy: - Widzę, że masz wolny czas droga księżniczko Domino. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zaniesiesz te książki do biblioteki? Pokiwałam głową. Wołam nie narażać się Gryzeldzie, która nie mogła zaakceptować faktu, że jestem już dorosłą kobietą... Do tego księżniczką Domino, o czym sporadycznie mi raczyła przypomnieć. Książki były opasłymi tomami pełnymi dziwnych zapisanych w starożytnym języku słów i ważyły tyle ile stos cegieł. Barbatea bez słowa wskazała mi korytarz pełen książek napisanych w dziwnych językach. Przyjęłam ten fakt trochę wkurzona. Nie odpowiadało mi to, że jako bohaterka dźwigam książki. Jednak nauczyciele patrzyli niechętnie, gdy do wszystkiego używałam magii. rWcześniej nie było w twoim życiu magii i dawałaś sobie radę, mawiała Gryzelda z nutą drwiny w głosie. Przynajmniej mówi co naprawdę myśli... Odłożyłam książkę na półkę, gdy na ziemię spadła inna książka. - Ojej. - mruknęłam i podniosłam ją. Przyglądając się z zaciekawieniem, przepięknej czarnobiałej okładce. - Jaka ładna księga. Brak tytułu na okładce jeszcze bardziej mnie zainteresował. Wzięłam ją do ręki i z zamiarem pożyczenia po pracy jak mniemałam, ciekawej lektury, pomaszerowałam do biurka bibliotekarki. Nie było jej tam. Zawołałam ją parę razy. Nie odpowiadała. Uznałam, że gdzieś poszła. - Chyba nie zaszkodzi, jak ją sobie przeczytam, prawda? - pomyślałam sobie. - W końcu jestem przykładną uczennicą i przecież nie było jej w żadnym zakazanym miejscu a jak tylko spotkam panią Barbateę powiem jej o tym. Pewnym krokiem wyszłam z książką z biblioteki. *** Zapadła ciemność w Magixie. Nie było aż tak późno, więc po zastanawianiu, postanowiłam przeczytać, choć rozdział książki. - Dobranoc. - powiedziałam jeszcze reszcie, nim weszłam do swojego pokoju, gdzie spała już spokojnie Flora. Zapaliłam nocną lampkę i otworzyłam książkę na pierwszej stronie. Dopiero tam dowiedziałam się, jaki jest jej tytuł. Brzmiał on „Twoja czarna wersja". Jeszcze bardziej zaciekawiona przewróciłam stronę. Zatopiłam się w lekturze. Dawno temu, zanim jeszcze czarownice i czarodziejki pojawiły się na świecie, istniała tylko jedna kobieta władająca magią. Narodziła się ona podczas najpiękniejszej na świecie tęczy. Jej imię brzmiało Magie. Od jej imienia sztukę władania energią taką jak światło czy ogień nazwano magią. Magie była idealna. Inni ludzie bali się jej albo z szacunku nawet na krok się nie zbliżyli. Postanowiła, więc że stanie się taka jak inni ludzie. Za pomocą magii rzuciła na siebie czar, który sprawił, że stała się zła dla ludzi. Gdy to zrozumiała natychmiast rozdzieliła siebie na dwie części. Nie były one idealne. Dobra część zawierała skrawek złej części, tak jak zła miała malutką część dobrej. Dobrą część zaczęto nazywać czarodziejką a złą czarownicą. Magie wiedziała, że jeżeli pokona tę złą część i ona zginie, dlatego mogła jedynie chronić ludzi, przed nią. Biała (dobra) magia nie mogła odtąd istnieć bez czarnej (złej) magii. Nigdy nie słyszałam tej historii. Ciekawe dlaczego. Czytałam dalej o tym, jak rozdzielić się na dwie części. Dowiedziałam się, że obecnie czarodziejki mogą istnieć bez swojej złej części, jeżeli tylko ich serce jest przejrzyste niczym szkło. Magie nie była więc do końca tak idealna. Pewnie dlatego tak się stało, ponieważ zazdrościła innym ludziom tego, że mają przyjaciół i rodziny. Magie musiała być strasznie samotna... Była inna. Rozumiałam ją. Odłożyłam książkę i położyłam się spać. Śniło mi się dziwne miejsce w kolorze czarno-białym. Wszystko oprócz tego było normalne. Jedyne co mi nie odpowiadało to mój cień... *** Dzień przebiegł spokojnie. Tego dnia nie było aż tyle lekcji. Przypomniałam sobie, że powinnam powiedzieć Barbatei o tym, że pożyczyłam książkę. Truchtem zeszłam do szkolnej biblioteki, by zobaczyć roztrzęsioną zazwyczaj spokojną i trochę oschłą kobietę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Przywitała mnie z niepokojem. - Widziałaś może książkę? - spytała, jakby wokół, nie stały regały pełne ksiąg. - Z działu zakazanych... - Nie. - zaprzeczyłam szybko. - Chciałam powiedzieć, że pożyczyłam z tego działu pełnego różnych języków jedną książkę. - W porządku. - machnęła ręką. - Czy jak tu byłaś, a ja poszłam na chwilę, do dyrektorki, ktoś wchodził do biblioteki? - Kilka uczennic poprawiających końcowe testy. - Które? - zapytała niemal z krzykiem. - Bodajże z drugiej klasy. - wzruszyłam rękoma. - Byłam zajęta, więc nie przyglądałam się im. - Ta książka może rozpętać piekło. - rzuciła i odeszła z pośpiechem. - Popilnuj biblioteki, gdy ja będę pytała drugoklasistki. Westchnęłam i usiadłam za biurko. Przypomniałam sobie zaklęcie znalezione w książce. Może gdybym tak jak Magie rozdzieliła się na dwie części i pokonała Dark Bloom stałabym się lepszą czarodziejką? Zdobyłam tak wiele, a nadal czułam, że coś jest nie tak... Gdybym tylko zniszczyła wszystko, co złe we mnie? Czemu nie? Co może się stać... *** Dziś, kilka godzin wcześniej, sierpień, las w pobliżu Alfeii. Wszystko do zaklęcia było gotowe. Parę słów i przede mną stanie wszystko, co we mnie złe. Nie... Nie mogłam się teraz cofnąć. Wypowiedziałam słowa zaklęcia i poczułam rozdzierający ból. Przede mną stała ona. Wyglądała dokładnie jak ja. Taka sama transformacja. Zdziwiłam się. Zawsze widziałam ją jako czarownicę. Ogarnął mnie niepokój, patrząc w jej oczy, czułam ogromny chłód. Uśmiechnęła się złośliwie, szepcząc: - Udało mi się, hahaha. Wpadłaś w pułapkę. Wystrzeliłam najpotężniejszym ze swoich zaklęć. Odebrała je na tarczę bez najmniejszego wysiłku. W jej oczach zobaczyłam płomienie. Otoczył mnie krąg ognia. Próbowałam go wchłonąć, ale gdy tylko to robiłam, na jego miejscu, pojawiał się nowy, silniejszy. Była już przy mnie i zaczęłam się z nią szarpać. Chwila nieuwagi i dostałam mocny cios w głowie. Zapadła ciemność... *** Wtedy związała mnie, a gdy otworzyłam, mówiąc rTo ja cię zniszczę; wbiła we mnie uprzednio przygotowaną włócznię. Czułam, jak uchodzi ze mnie życie. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo dałam się zwieść jej podszeptom. Teraz wiedziałam, że dobro niekoniecznie zawsze wygrywa. Po chwili jednak stwierdziłam, że to nie jest tak do końca prawda. Zgubiła mnie moja próżność. Gdyby nie to... Winx mnie uratują. Pozostaje mi na to liczyć. W końcu to moje ukochane przyjaciółki. Oby tylko mi wybaczyły za wszystkie moje grzechy...