http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35055,3933046.html Kazimierz

Transkrypt

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35055,3933046.html Kazimierz
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35055,3933046.html
Kazimierz Kutz: dlaczego nie chodzę do kościoła
Rozmawiała Aleksandra Klich
2007-02-20, ostatnia aktualizacja 2007-02-20 00:00
Mój anioł stróż ma skłonności do libertynizmu - mówi Kazimierz Kutz. W swe 78. urodziny
wyjaśnia, dlaczego nie chodzi do kościoła
Jestem facetem, który nosi w sobie diabła nieodpowiedzialności wobec samego siebie. Dlatego jak
coś spierdolę, to musi przyjść refleksja - mówi senator Kutz
Aleksandra Klich: Kiedyś powiedział mi Pan, że takie wydarzenia jak zamach Ali Agcy na papieża
Jana Pawła II czy zabójstwo brata Rogera to wynik działalności diabła. Pan, ateista, wierzy w
diabła?
Kazimierz Kutz: Świat jest pomyślany jako raj dla przeciętnych. Jak ktoś za bardzo jaśnieje, to zawsze
znajdzie się ktoś, kto w imię przeciętności chce go zniszczyć. Proszę spojrzeć, jaki Jan Paweł II był
nieprzeciętny, jaki miał niesamowity pomysł na kreatywne, spektakularne papiestwo. Wielu ludzi
musiał porażać swoim medialnym talentem, swoim blaskiem. A taki brat Roger, ewangelik, był
absolutnym fenomenem, cudowną anomalią. Ale społeczeństwa nie lubią anomalii, nawet jeśli je
podziwiają. Wolą je zakatrupić, złożyć w ofierze na ołtarzu przeciętności. To jest właśnie wynik
działania diabła społecznego. Źle, jeśli jego źródła tkwią w instynkcie, ale jeszcze gorzej, jeśli wynikają
z ideologii albo religii.
1
Czyli Pana diabeł nie ma wiele wspólnego z eschatologią...
- Oczywiście, to wszystko wymyślają ludzie, to tkwi tutaj [Kazimierz Kutz puka się w głowę - przyp.
red.]. Ja nie wierzę w diabła, ale każdy ma go w sobie. Nic innego nie robię w życiu, tylko rozmawiam
i walczę ze swoim własnym diabłem. To są rzeczy, które w nas tkwią, pragnienia, instynkty, potrzeby,
które ciągle musimy hamować. Na przykład mówię rzeczy, których nie powinienem mówić. Po
cholerę gadać, żeby później się z tego tłumaczyć? Moja walka z Robertem Kwiatkowskim była z
racjonalnego punktu widzenia kompletnym idiotyzmem [Kutz nazwał byłego prezesa "ćwokiem",
tłumacząc, że to człowiek, który robi rzeczy, do których się nie nadaje. Sąd nakazał Kutzowi
przeproszenie Kwiatkowskiego - przyp. red.]. Ale to diabeł mi mówił: idź, zniszcz go, to było ode mnie
silniejsze.
Ale są ludzie, którzy mają w sobie wyłącznie dobro. Pamiętam, jak kilka lat temu radni Cieszyna nie
przyznali mojemu przyjacielowi, wybitnemu operatorowi Kurtowi Weberowi honorowego
obywatelstwa Cieszyna. Bo Żyd. On tylko się uśmiechnął i powiedział: "Ja ich rozumiem, na ich
miejscu też bym tak zrobił". To jest prawdziwa świętość, ja bym tak nie potrafił. Więc widzi pani, że
diabeł i święty objawia się w ludziach.
A anioł?
- StróŜ? To instynkt samozachowawczy, taki hamulcowy.
Pan ma swojego?
- Hmm, mam, ale nie powinienem o nim mówić. To anioł idealny, ale, niestety, ze
skłonnościami do libertynizmu. To nie jest dobrze widziane...
W Kościele?
- Jestem od Kościoła daleko, ale nie ma między nami gwałtownego konfliktu. Doceniam
religię jako element śląskiej toŜsamości. Czasami arcybiskup Damian Zimoń pochwali mnie
za to, co robię dla Śląska. Bardzo to sobie cenię, a arcybiskupa szanuję.
Mówi Pan o sobie: katolik pogański.
- Ja jestem chrześcijaninem pogańskim. MierŜą mnie płytkie objawy tandetnego polskiego
katolicyzmu, bo to nie ma nic wspólnego z wiarą. Polacy nawet nie potrafią się modlić.
Jedyny, który to umiał, to Jan Paweł II. A kościół to przecieŜ nie miejsce demonstracji, ale
skupienia, spotkania z.. no z Bogiem. Refleksji, kontemplacji.
Pan się modli?
- Ja jestem facetem, który nosi w sobie diabła nieodpowiedzialności wobec samego siebie.
Dlatego jak coś spierdolę, to musi przyjść refleksja. To strach, Ŝe coś okropnego
sprokurowałem. Codziennie mam dla siebie pół godziny przed zaśnięciem, juŜ w łóŜku, i
wtedy robię sobie rachunek sumienia. Obowiązkowo. To ostatni przebłysk świadomości
przed utratą przytomności. Zresztą ta refleksja jest ostatnio coraz dłuŜsza, bo cierpię na
bezsenność. MoŜe to wynik ciągłego wysiłku, Ŝeby nadąŜyć za światem, zrozumieć, co się
2
dzieje z nim i ze mną? Ale to nie rozmowa z Bogiem, raczej z Niespodziewanym Czymś.
Modlitwa to myślenie ku chwale, a moja refleksja - myślenie ku poprawie.
Bezsenność jest męcząca?
- Nie, to stan normalny. Noc jest po to, by myśleć, zakończyć jeden dzień, a przygotować się
do następnego. U mnie zaczęło się to, gdy przygotowywałem się do zrobienia swojego
pierwszego filmu. Czułem wtedy, Ŝe wchodzę w sfery potwornie niebezpieczne, ale o nich
marzyłem. Sztuka to coś bardzo waŜnego, transcendentnego, ale teŜ coś, co moŜe zniszczyć.
Wtedy zaczęło się moje intensywne Ŝycie na własny rachunek i ta intensywność trwa do dziś.
Wymknęło się Panu słowo "transcendencja"... Dla ateisty to pojęcie nie powinno istnieć.
- Ba, ja słowa "transcendecja" nie rozumiem w kontekście istnienia Boga. Ja tylko wierzę w
porządek świata, Ŝe materia jest jakoś uporządkowana według jasnych zasad. W nich jest sens
i sens naszego ludzkiego przebywania w świecie.
To właśnie ten porządek ludzie nazywają Bogiem.
- Dla mnie to absolutna harmonia. MoŜna się w nią wtapiać albo wnosić w nią coś swojego.
Jeśli wybiera się tę drugą drogę, to człowiek oczyszcza się i kształtuje swoją osobowość,
nadaje jej właściwy wymiar.
Na przykład: jeśli wierzę, Ŝe światem rządzi porządek, łatwo godzę się ze swoją miarą,
pokornieję. Daleki jestem od megalomanii. Doceniam swoje zalety, owszem, ale nie
przeszacowuję siebie. Wiara w absolutny porządek nie pozwala mi zbyt nisko upaść, ale i
zbytnio się wywyŜszać. W ten sposób szukam harmonii w ramach własnego diabła.
Katolik ma dekalog, a skąd Pan bierze drogowskazy?
- Mam je w sobie. Z jednej strony dali mi je przodkowie - mama, ojciec, babka. Wystarczy, Ŝe
otwiera się moja pamięć i łatwo się moŜna nimi posiłkować. Z drugiej strony - sztuka. To
przecieŜ przestrzeń wartości i piękna. Jedno i drugie przynosi mi dobro, utrwala przekonanie,
Ŝe jest wyŜszy porządek rzeczy. Jestem samookiełznany. MoŜe to wynika z mojego
pochodzenia śląskiego, robotniczego? W tym środowisku zasady były proste, a wywyŜszanie
się po prostu nie uchodziło.
Ale uchodzi Pan czasem za wyniosłego, pewnego swych racji...
- To teŜ z genów. Taka była moja babka - twarda i niezaleŜna. Miała w sobie głęboką wiarę i
przekonanie, Ŝe człowieka nie wolno zniewalać. Nie wolno niszczyć w człowieku wolności.
Teraz mówi Pan jak ksiądz.
- Tak, ja jestem taki pogański kapłan.
Czym się róŜni Pana przekonanie o istnieniu absolutu od wiary babci?
- Ja nie mam wiary katolickiej, a ona była z Matką Boską na ty. Bardzo przeŜyła, gdy jej
powiedziałem, Ŝe utraciłem wiarę.
3
Zagroziła, Ŝe trafi Pan do piekła?
- Nie, powiedziała, Ŝe to się zdarza. Wiedziała, Ŝe jestem młody, uczę się, i liczyła na to, Ŝe
mi przejdzie. Powiedziała teŜ, Ŝebym się nie martwił, bo niebo mi wymodli. To nie Ŝart - ona
dała mi siłę.
Gdyby usłyszał to jakiś ksiądz, to powiedziałby: "Panie Kutz, pan wierzy, ale nie
praktykuje"...
- Jestem wyznawcą wiary w przyzwoitość. Kościół nie jest mi do tego potrzebny. Ja chciałem
być artystą, potrzebowałem wolności. Nie chciałem być przeciętny, po cholerę mi
przeciętność? Po co się rodzić, Ŝeby być przeciętnym? PrzecieŜ kaŜdy moŜe być
nieprzeciętnym. A Kościół zniewala i wtłacza w przeciętność.
Mówi Pan to swoim dzieciom?
- Nie ma w naszym domu atmosfery antykościelnej. Do niczego ich nie przymuszam,
wychowuję, by byli wolni, otwieram im oczy, ciągnę do przodu. Ale nie mają namiętności do
Kościoła, w tym są do mnie podobni. Zresztą w szkole byli prześladowani. Bo ja antychryst,
trzecia Ŝona itd.
Prześladowane?
- Upokarzane. Poszły do komunii, bo chcieliśmy z Ŝoną, Ŝeby same sobie wybrały, czy chcą
wierzyć, czy nie. Proboszcz pięć razy egzaminował Tymka, aŜ zakonnice łapały się za głowę,
co on z tym dzieckiem wyprawia. A proboszcz po prostu mnie nienawidził i upokarzał mi
syna. Tymek strasznie to przeŜył. ToteŜ omija kościół z daleka.
Młodsza córka szukała swojej metafizycznej karmy i jako 14-latka zadawała trudne pytania
katechecie, a on uznał, Ŝe to ja ją nakręcam, Ŝe to prowokacja. I jako jedyna w klasie dostała
najniŜszą ocenę z religii. Została niesprawiedliwie poniŜona przed całą klasą. To są bardzo
waŜne doświadczenia dla moich dzieci. Człowiek lepiej rozwija się przez takie złe przygody,
lepiej i intensywniej dopinguje go do samodzielnego myślenia.
Co najbardziej draŜni Pana w polskim Kościele?
- Utrwalona nuda. Ten Kościół jest ponury, nie moŜna się w nim śmiać. Ksiądz przebrany w
cudowne szaty czyni jakieś obrzędy, często bredzi na kazaniach albo politykuje. To nie słuŜy
ani skupieniu, ani refleksji. W dodatku w Kościele niemoŜliwe są naturalne reakcje. KsięŜa
muszą otworzyć się na ludzi, bo zostaną im tylko staruszkowie.
Co z tym zrobić? Co pogański kapłan - jak Pan siebie nazywa - poradziłby księŜom?
- Z polskim Kościołem jest taki sam problem jak z polską szkołą. Parafianie muszą poczuć się
gospodarzami w Kościele tak jak rodzice w szkole. Ksiądz - jak nauczyciel - powinien być
otoczony Ŝyczliwą, ale i społeczną kontrolą. Jawny krytycyzm jest niezbędny. W Polsce ten
proces się zaczyna i jest nieodwołalny. Za komuny księŜa budowali kościoły, urządzali się.
Teraz juŜ są urządzeni, niech staną przy ludziach.
4
Mówi Pan często, kokieteryjnie trochę, Ŝe na starość stał się Pan odwaŜny. śe mówi Pan,
co myśli. Starość dla Pana to bezkarność?
- W znacznym stopniu tak. Ale ja zawsze byłem odwaŜny, poniewaŜ nie musiałem się nikomu
podlizywać, np. dla kariery, i nie podniecały mnie pieniądze. Na szczęście najlepsze lata
przeŜyłem w ustroju "gospodarki socjalistycznej" i poza partiami. Starcza bezkarność jest
podobna do bezkarności przedszkolaka; nie traktuje się jej powaŜnie. Dlatego moŜna sobie
nawet publicznie pozwalać.
5