Targi 2007r. –refleksje uczestników

Transkrypt

Targi 2007r. –refleksje uczestników
Targi 2007r. –refleksje uczestników
Szymon: 11. Targi Książki w Krakowie. Dzień, na który wszyscy czekali. Zarówno ci,
którzy jechali na nie odpocząć jeden dzień od szkoły, jak i tamci, który łaknący wiedzy i
poznania żyjących jeszcze ważniejszych osobistości literackich, zaszczycili wydawców tak
licznie swoją obecnością.
Hala, choć z zewnątrz niepozorna, w środku przypominała labirynt, z tym, że w samym
jego środku nie było Minotaura. Zamiast mitologicznych postaci, można było zaobserwować
występowanie wymierających już gatunków przerośniętej " Zielonej Sowy" i Zielonego smoka,
a raczej smoczycy. Stoiska ciągnęły się w nieskończoność, jak półki na wyprzedaży w salonie
meblowym. Uczestnicy targów, to znaczy uczniowie, otrzymali zadania. Każdy musiał wykonać
swoją „Mission Impossible”. Zdobycie autografu, pamiątkowa fotka, czy przeprowadzenie
wywiadu to nie jest takie „hop siup”, to wysiłek ciała i umysłu, które końcowe rozważania
płynące z serca zapisuje, przelewając na papier.
Jedną z tych misji na Marsie było przeprowadzenie wywiadu z Januszem Podleckim,
fotografem. Postanowiłem wziąć tę pracę w swoje ręce. Niestety, jak to na targach, czas to
pieniądz, więc tylko kilka słów o nim jestem w stanie nakreślić.
Pan Janusz Podlecki – jak sam mówił- nie do końca wie, dlaczego życie złożyło mu w ręce
aparat. Lubi fotografować wszystko, choć do architektury przywiązuje większą rolę.
Jedne z lepszych fotografii dotyczą Wieliczki. Pan Janusz lubi sam operować światłem i innymi
czynnikami wpływającymi na zdjęcie, jego ostateczną formę. W ten sposób zdjęcia robi nie
aparatem, a swoim sercem.
-„ Ostatnio zaufałem aparatom cyfrowym, ponieważ dają więcej możliwości i pozwalają na
ujęcia drobiazgów ukrytych w egipskich ciemnościach.” – powiedział pan Podlecki.
Na koniec na „ piękne oczy” wysępiłem autograf dla całego LO w Zatorze.
Zbliżaliśmy się powoli do końca. Wizje krwawych rzezi podczas przepychanek po
autograf zadomowiły się w mojej głowie i nie wstrząsają mną już ani trochę. Większość moich
towarzyszy, tryskając energią i zadowoleniem, siedziała znudzona na schodach, wbijając mętny
wzrok w tabliczkę z napisem „EXIT”.
Już, już powoli zbliżałem się do wyjścia, kiedy mój szósty zmysł skierował mój sokoli
wzrok ku siedzącemu w osamotnieniu Leszkowi Mazanowi. Postanowiłem dopisać moją ofiarę
do „czarnej listy” i naginając trochę czas zbiórki przeprowadzić ostatni już wywiad. Pan Leszek
Mazan jest autorem m.in. „Czeskiej Pragi” oraz sprowadzonej ledwo trzy godziny przed
rozpoczęciem imprezy nowej książki pt. „To jest Kraków, mości Książę”. Opisuje ona różne
zagadki, niewyjaśnione sprawy, jak na przykład zamach na królów Polski, i która z trzech legend
o Wawelskim Smoku jest prawdziwa.
-„Jest to można powiedzieć kalendarium na 750 – lecie Krakowa – powiedział
pan Leszek Mazan.
Postanowiłem zapytać jeszcze o kilka rzeczy: o to czy zna miasto Zator oraz czego oczekuje od
polskiego czytelnika.
-„Znam oczywiście Zator. Często przejeżdżam przez tę miejscowość, jadąc do Oświęcimia czy
w kierunku Wadowic. Teraz wiem również, że słynie ze znakomitego karpia.
Jeśli idzie o to drugie pytanie, uważam, że Polak nie jest głupią istotą i choć Polacy mają wszem
i wobec znany problem alkoholowy, chciałbym, żeby na urodziny przychodzili z prezentem w
formie książki, a nie przysłowiowej „flaszki”.
Chciałbym, żeby Polacy kupowali książki na każdą okazję – odpowiedział.
Moim zdaniem powinno się to robić. Kupując komuś książkę na urodziny prędzej czy
później, nawet jeśli ona obdarowanej osobie się nie spodoba, zajrzy do niej. Przeczyta choćby
pierwsze strony i przypomni sobie o tym, kto ją sprezentował i o okazji, z jakiej ją dostała. Sam,
choć bardzo lubię czytać, czasem mógłbym zabić się ziewaniem przy szkolnych lekturach, ale
wiem, że nie ma zbędnej wiedzy i jej część na pewno odezwie się kiedyś i pozwoli mi zabłysnąć
w kulturalnym i oczytanym towarzystwie.
Marcelina: To największa tego typu impreza w Polsce, ściąga rzesze miłośników. Tłumy
ludzi, a wśród nich starsze osoby, hałaśliwe przedszkolaki, młodzież są zainteresowani … no
właśnie, czym? … oczywiście, że książkami. Blisko pół tysiąca wystawców, ok. 300 autorów,
niepoliczalne nowości- targi rosną z roku na rok! Impreza w hali wystawienniczej to nie tylko
okazja do zakupu książki w promocyjnych cenach, ale także do osobistych spotkań z ich
autorami. Spragnieni niczym mole książkowe ruszyliśmy na „łowy’ w poszukiwaniu
interesujących, naukowych wydawnictw oraz autorów podpisujących swoje dzieła. Największe
zainteresowanie wzbudziła kolekcja zakładek, na których znajdowały się zagadnienia z
matematyki. Najbardziej rozczarowaliśmy się na stoisku, gdzie miały odbyć się degustacje
potraw, z Zielonego Wzgórza. A tu niespodzianka, tą potrawą była oczywiście promowana
książka. „Tajemnice Boscha” to dzieło o renesansowych malarzach, główny wątek tu
morderstwo dokonane na podstawie obrazów Hieronima Boscha, który sam staje się
podejrzanym. Książka ta wzbudza wiele emocji, dlatego niektórzy z nas chętnie po nią sięgnęli.
Targi Książki pochłonęły nas bez reszty. Wyszliśmy zadowoleni z zakupionymi książkami dla
siebie i dla osób, którym chcieliśmy zrobić prezent. Jesteśmy dowodem, że Polacy wbrew
pozorom kochają książki w tradycyjnej formie i wcale nie są ludźmi audiowizualnymi.
Szymon Gerlach, Marcelina Kukiełka
Młodzieżowa Szkółka Dziennikarska LO w Zatorze