Rok Miłosierdzia Wielki Post 2016 – Tydzień 3

Transkrypt

Rok Miłosierdzia Wielki Post 2016 – Tydzień 3
Rok Miłosierdzia
Wielki Post 2016 – Tydzień 3
Podobnie jak w poprzednich Tygodniach zachowujemy „reguły
modlitwy” takie same. Przypomnijmy sobie wprowadzenie do modlitwy.
Spokojnie wejść w relację z Bogiem. Ważne, aby modlitwa nie była z
biegu, tylko dobrze przygotowana.
13. Zaparcie się Piotra – Ewangelia św. Jana 18, 15-18. 25-27
Kilka myśli do modlitwy:
Jezus często z Piotrem rozmawiał. Rozmowy te nie były zawsze
łatwe. Nauczyciel nie obawiał się mocno upominać Piotra, ale też dawał
Mu wsparcie. Piotr reagował bardzo często emocjonalnie: mylił emocje z
rzeczywistością. Słysząc zapowiedź ucieczki uczniów: „Wszyscy
zwątpicie we Mnie tej nocy”, daje natychmiastową odpowiedź: „Ja nigdy
w Ciebie nie zwątpię”. Emocje Piotra mają osadzenie w jego dumie i
ambicji. Jeszcze nie zna niszczącej siły swojego wygórowanego
mniemania o sobie, o swoich możliwościach. Jego duma jest połączona z
gwałtownością, niecierpliwością, ogromną pewnością siebie i tego, jak na
pewno się zachowa w sytuacji, o której mówi Jezus: ”Choćby wszyscy
zwątpili, ja nigdy. Ja bowiem jestem bardziej wierny, mam silniejszą więź
z Jezusem, na mnie On może liczyć, a ponadto wiem, że nie jestem w
stanie Go zdradzić, nie odejdę od Niego”.
„Jeszcze tej nocy...” - a Piotr zaprzecza słowom Jezusa. Podobnie
zapewniają inni uczniowie. Słowa Piotra są szlachetne, lecz ta
szlachetność jest uwikłana w poczucie wyższości i dumy. On się czuje
silniejszy, mocniejszy. Uczuć nie należy utożsamiać się z rzeczywistością.
Utożsamianie się z uczuciem, jest jedną z największych przeszkód do
zjednoczenia się z Bogiem. Jezus nie patrzy na słowa, na uczucia, lecz na
serce, na postawę. On zna serce, dlatego upomina Piotra. Zagubienie
Piotra polega na tym, że patrzy tylko na swoje uczucia. Nie potrafi
zobaczyć czegokolwiek poza aktualnym stanem swoich emocji.
„Wy wszyscy zwątpicie we mnie” (zgorszycie się Mną!).
Zgorszenie jest przeszkodą, pułapką, zobaczeniem rzeczy takimi, jakie
one są. Jezus przez mękę i krzyż objawia nowe oblicze Boga. I to nowe
oblicze Boga - wywoła zgorszenie. Zamknięcie Piotra we własnych
emocjach, we własnej wizji Boga, to będzie pułapka Piotra. Ważne jest
odkrywanie w naszym życiu pułapek, co jest moją „wizją Boga”, a co
Bogiem rzeczywistym. W tej wizji Boga jest dużo agresji. Konieczny jest
dystans do naszych szlachetnych odczuć, pięknych deklaracji, religijnej
euforii. Religijność huśta się na euforii. Postarajmy się o zwątpienie w to,
co sami czujemy. Nie idźmy za odczuciami, za emocjami, nie kierujmy
się nimi, ale postawą.
Aresztowanie Jezusa, było dla uczniów szokiem. Czują się
zdruzgotani, pouciekali. Nie byli zdolni wspólnie myśleć. Każdy szukał
rozwiązania na własną rękę. Piotr znalazł rozwiązanie: „kroczył z
daleka”. To był błąd Piotra, że „śledził z daleka”. Zainteresował się
faktami zewnętrznymi - co się stanie z Jezusem. Czy przed Sanhedrynem
da się poznać, jako Mesjasz? Dopóki się nie wyjaśni, chce być z Jezusem,
ale w pewnej odległości.
Piotr został postawiony w sytuacji przymusowej. Musi
opowiedzieć się za, lub przeciw. Kompromis jest niemożliwy. Rozpoznaje
go kobieta: „I ty byłeś z Nazarejczykiem”. Piotr udziela spontanicznej
odpowiedzi: „Nie znam tego Człowieka”. Kłamie! A z drugiej strony
patrząc, mówi prawdę. Piotr nie znał Jezusa tak do końca. Nie znał Jego
misji, celu życia. To były słowa symboliczne.
Tak jak u Judasza, pocałunek był pozornie fałszywy. Judasz,
całując Jezusa - oddał serce, oddał to, co było w sercu. Podobnie Piotr w
wypowiedzianych słowach, oddał serce, to co przeżywało jego serce.
Jezus jest sądzony, ale Piotr myśli teraz o tym, jak się uratować. Opuszcza
podwórze i spotyka inną kobietę. Potwierdza pierwszą odpowiedź.
Bycie z daleka. Brak wewnętrznego, rzeczywistego zaangażowania
się, szukanie kompromisu. To postawy wyrażające dezorientację
wewnętrzną, zagubienie, brak duchowej tożsamości. Ten brak, wyda
owoce zdrady. Nie da się ukryć połowiczności w życiu wewnętrznym.
Nie można żyć Ewangelią w połowie. Przychodzi moment, gdy musi się
objawić to co jest w sercu. A tam: „Nie znam tego Człowieka”.
Jakie są najgłębsze pokłady mojego serca? Mogę być:
zablokowany lękiem o siebie, o ludzką opinię, bezpiecznie na odległość,
obawiający się zerwać ze złymi zwyczajami we wspólnocie małżeńskiej.
Kompromisy, „granie na dwie bramki”, nieokreśloność, rozmycie.
Sytuacje krytyczne, wywołują reakcje obronne. Połowiczność życia
duchowego może wyrazić się w poczuciu bezsensu, smutku, depresji,
żeby może coś zostawić po sobie - konsumpcyjny styl życia.
Sytuacje krytyczne pokazują całą słabość więzi. Gdy trzeba
pokazać się prorokiem, świadkiem - wypiera się. „Piotr gorzko zapłakał”.
Symbolem Piotra jest kogut. Pianie koguta, było darem Jezusa. Zaparcie
się, uświadomiło Piotrowi, kim był. W pianiu koguta otrzymał
przeczucie, kim jest. Pianie koguta było kluczem - kim on jest. Piotr
zaczyna rozumieć nie tylko siebie, ale zaczyna rozumieć Jezusa. Z tego
nowego obrazu Jezusa rodzi się nowy obraz siebie.
Piotr odkrył, że jest małym, zapłakanym dzieckiem. Pęka duma
Piotra. Nie mógł dominować nad kimkolwiek. Płacz jego wyraża ból, lecz
nie wyraża rozpaczy. „Pan obrócił się i spojrzał na Piotra”. Teraz nie były
potrzebne słowa, wystarczyło spojrzenie. W tym spojrzeniu Piotr
otrzymał to, czego przez lata szukał: miłość, akceptację, uznanie.
Popisując się swoją odwagą, szukał miłości Jezusa. Jezus tym
spojrzeniem powiedział Piotrowi - na moją miłość nie możesz sobie
zasłużyć. Moją miłość otrzymujesz za darmo. Miłość Jezusa do Piotra
otwiera Piotrowi oczy.
Piotr przestaje się upierać. Rozpływa się w tym płaczu jego
twardość. Są takie miejsca, w których bronimy się przed miłością Jezusa,
miejsca w których jesteśmy twardzielami. Mamy ochotę dyskutować,
bronić się. Konieczne jest to, byśmy nie bali się naszej słabości, nie
wstydzili się płakać. „Nie znam tego człowieka”, a Jezus obraca się i
patrzy. Daje poznać siebie. Spójrz w oczy Pana.
Prośmy Pana Boga:
Uważałem, że pewnych grzechów nie mogę uczynić, mnie to nie
spotka. Nie znałem siebie, Boże. Byłem zarozumiały, pyszny, pewny
siebie. Środowisko sposobne do tego, aby zaistniało wszystko to, czego
człowiek zdrowo pobożny na pewno się wstydzi. Deklaracje religijne
wypowiadane pod wpływem emocji, niewiele są warte. Teraz już wiem,
że stać mnie na najbardziej perfidny grzech. Taka świadomość przynosi
ulgę. Nie lękam się, że mogę zrobić to, co będzie znakiem niewierności
wobec Ciebie, Jezu. Bardzo chcę, aby nauczył się mądrości płynącej z
tego, że jestem grzesznikiem zdolnym do popełnienia każdego grzechu.
Gdy słyszę i widzę niesprawiedliwość ludzką, gorszę się Tobą,
Boże. Zadziwia mnie Twoja bezradność wobec panoszącego się zła.
Dlaczego dopuszczasz, aby cierpiały dzieci w Azji, w Afryce, których
rodzice zginęli? Dlaczego dzieci są wykorzystywane seksualnie, często
potem mordowane? Dlaczego złodzieje mają się dobrze, a ludzie uczciwi,
sprawiedliwi nie mają środków do życia? Dlaczego matki, które z troską
wychowywały swoje dzieci, są przez nie teraz poniżane? Gorszę się Tobą,
Panie! Nie umiem sobie z tym poradzić. Wydawało mi się, że Ty
wszystko możesz! Jak widzę Cię bezradnego, słabego, związanego, gdzie
sam potrzebujesz pomocy rodzi się we mnie złość, ale i współczucie.
Żałuję, że przynajmniej uczniom swoim nie powiesz wyraźnie, o co
chodzi. Ich wiara powinna być silna, a tymczasem są słabi i jak Ty
upokorzeni.
Jak Piotr chodzę, trzymając się z daleka. Może kiedyś nad sobą
zapłaczę, gdy spojrzysz na mnie. Wiem, że choć niewiele rozumiem z
Twojej nauki, zostanę z Tobą. Nie raz jeszcze Cię zdradzę, jak znam
życie, ale wierzę że powrócę. Nie mówię że na pewno powrócę, ale Ty
wówczas mnie odszukaj. Kiedyś myślałem, że moja wiara jest wielka,
silna, czysta, pewna. Teraz stawiam sobie pytanie, gdzie jest moja wiara?
Chciałbym teraz zrobić to, co uczynił Piotr, gdy spotkał się z Tobą
wzrokiem, po swoim zaparciu się. Udziel mi daru łez. Może one mnie
oczyszczą, umocnią i uzdolnią do powrotu. Może one pozwolą mi
zobaczyć, że Ciebie kocham naprawdę, pomimo zamętu jaki w sobie
noszę?
14. Kajfasz – Ewangelia św. Jana 18, 12-14. 19-24
Kilka myśli do modlitwy:
Większość Żydów nie słucha słów Jezusa. Reprezentują oni w
Ewangelii ten świat, który zamyka się na Niego. Wszystkie oskarżenia
jakie wysuwano pod adresem Jezusa, upadły. Świadkowie nawet zaczęli
wzajemnie sobie przeczyć swoimi zeznaniami. Dramatyczną kulminację
przesłuchania stanowi wystąpienie najwyższego kapłana, który staje
przed Jezusem i pyta. Jezus milczy a to Jezus jest prawdziwym
Arcykapłanem. Swą godnością przewyższa tego, który się przed Nim
pręży. Na pytanie arcykapłana Jezus odpowiada, że jest Mesjaszem,
Synem Błogosławionego. Dwa najważniejsze tytuły Jezusa, które
pojawiły się już w scenie chrztu i przemienienia.
Jezus przyznaje, że jest Mesjaszem i Synem Bożym. On będzie
sądził, gdy będzie siedział po prawicy Wszechmocnego. Wówczas role
się odmienią. Oskarżony stanie się sędzią. Osądzi świat, to znaczy nada
mu porządek zgodny z wolą Boga. Reakcja oskarżycieli jest
natychmiastowa: plucie i policzkowanie.
Jezus nie daje się zastraszyć, nie pozwala, aby ktokolwiek
wyprowadził Go z równowagi. Dlatego został spoliczkowany. Jest
wewnętrznie spokojny. „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było
złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego mnie bijesz?” Jezus nie daje się
zapędzić do rogu. Ktoś chciałby nam wmówić poczucie winy, ktoś inny
czegoś nam zakazuje, grozi i wymyśla: czegoś takiego się nie robi, nie
mówi się tak i nie myśli w ten sposób. Są tacy obok nas, którzy nas
ośmieszają. Wielu osądza, pomniejsza. Jeśli podobnie jak Jezus
sprzeciwiamy się takim głosom i słowom „bijącym nas po twarzy”,
zachowujemy się jak nasz Nauczyciel.
Niektórzy nie mają o sobie wysokiego mniemania, gdyż usłyszeli,
że posiadanie poczucia własnej wartości i wyjątkowości jest pychą, a
przynajmniej zarozumiałością. Skoro jesteśmy nic nie warci, to nie mamy
nic do powiedzenia. Jezus sprzeciwia się takiej postawie. Nie wolno
pozwolić, by ktoś nas szantażował, kazał milczeć. Trzeba reagować
spokojnie, ale stanowczo. Wydaje się niektórym, że prawda zawsze jest
po ich stronie i oni są nieomylni. Nie należy pozwolić na rozwój chorych
postaw, chorego myślenia, lecz przyczyniać się stanowczo do
eliminowania wypaczonej ascezy, duchowości, a tym samym wypaczonej
religijności i pobożności.
Prośmy Pana Boga:
Nie słuchałem słów Twoich Panie cierpliwie, lecz wiedziałem jak
brzmi prawda zanim dokończyłeś zdanie. Ponieważ Twoje nauczanie nie
pasowało do moich teorii usiłowałem Cię zakrzyczeć, stawiać zarzuty,
wysuwać podejrzenia, czy aby nie masz złych zamiarów wobec mojej
osoby? Oskarżam, sądzę, ponieważ jest we mnie lęk, że moje zakłamanie
ujawni się. Nie chcę się czuć gorszym, więc atakuję, zanim Ty lub jakiś
człowiek powie mi okrutne słowa, które mogą bardzo zaboleć, że jestem
w wielkim błędzie.
Nie znoszę uwag. Jeśli ktoś mi ją zwróci zareaguję tak, że odczuje
to boleśnie. Dlaczego zawsze usiłuję mieć rację? Czyżbym się z nią
urodził? Dlaczego ktoś nie może jej mieć? Może dlatego, że nie czuję się
Twoim umiłowanym synem? Gdy wiem, że ktoś mnie kocha, jemu
pozwalam mówić o moich błędach. Odczuwanie, że jestem kochany przez
Ciebie Panie, zapewniłoby słuchanie bliźnich do końca i z szacunkiem
traktowanie tego, co mówią.
Czyż arcykapłani i uczeni w Piśmie nie żyli według litery Prawa?
A gdyby żyli według jego ducha, czy byliby zdolni Ciebie ukrzyżować?
Podejście literalne do Twojego nauczania budzi we mnie sędziego wobec
człowieka. Przeżywanie duchowe Słowa Twojego wprowadza mnie we
współczucie i pragnienie okazywania miłosierdzia. Nie czynię się sędzią
brata mego. Często odnoszę wrażenie, że ci sądzą, którzy nie przeżywają
prawdy o Twojej miłości do nich. Człowiek nie kochany jest bardzo
nerwowy, nadpobudliwy, szukający słabości innych, aby w ten sposób
promować własne życie. Po co tak żyć? To jest chore.
Drażnią mnie Boże ci, którzy wszystko wiedzą: co trzeba, a czego
nie, jak należy, a jak nie powinno się. Nikt ich o zdanie nie pyta, ale oni, z
uprzedzającą miłością, pędzą na łeb na szyję, aby mi pomóc. Dlaczego się
denerwuję? Bo wreszcie chciałbym sam decydować o własnym życiu,
sam oceniać, co dobre, a co złe. Nie można być ciągle prowadzonym za
rękę, bo człowiek staje się infantylny i bezdecyzyjny. Dlaczego inni
ciągle pouczają, oni wiedzą?
To chyba dobrze że wiem, iż jest we mnie sporo dobrych zachowań
i określony potencjał możliwości? Nawet wtedy, gdy nie do końca wiem,
jak być powinno, to powinienem mówić, aby inni dopowiedzieli do mojej
wiedzy to, co jest ewidentną luką. Podoba mi się Twoja postawa, Chryste.
Ból i poniżenie, co do których wiedziałeś że Cię spotkają, nie
powstrzymały Cię, aby zwrócić uwagę słudze, że bezpodstawnie Ciebie
bije. Naucz mnie odwagi nie tylko w moich sprawach, ale i wtedy, gdy
ktoś kogoś przy mnie upokarza. Proszę, bym był łagodny, ale stanowczy.
Jestem po Twojej stronie, Jezu!
15. Spoliczkowanie Jezusa – Ewangelia św. Jana 18,19-24
Kilka myśli do modlitwy:
Sługa, widząc że Jezusa odarto z godności, wyżywa się na Nim
przez policzkowanie. Kim są ludzie, którzy w Jego Męce policzkują Go,
biją, opluwają i szydzą z Niego? Zachowanie sług jest podłe. To ludzie
nieszczęśliwi, źle opłacani, prowadzący nędzny żywot. Muszą zrywać się
w środku nocy, zdani na łaskę i niełaskę swojego pana, który może ich
posłać, gdzie mu się podoba. Ludzie bez godności, których rodziny, jeśli
je mają, doświadczają nadmiernych kłopotów.
Są to ludzie nienawidzący pełnioną przez siebie służbę,
przyzwyczajeni do złego traktowania, a zatem czujący potrzebę odegrania
się. Gdy więc uda się im przypadkiem uzyskać choć niewielką władzę,
natychmiast to wykorzystują. Możliwe, że sami byli nieraz policzkowani,
poniżani czy niesprawiedliwie karani. Gdy więc staje przed nimi
Człowiek, na którym mogą się odegrać, wykorzystują to, by pokazać, że
przecież coś znaczą, że są kimś, że stoją wyżej, że wiele w tej sytuacji od
nich zależy.
Słudzy reprezentują ludzką naturę: uniżona służalczość przeplata
się z odgrywaniem się na tych, którzy zdają się mniej znaczyć. Forma
tego odwetu może pojawić się na płaszczyźnie kultury, w sytuacji, gdy
ktoś umie przemawiać na tym, kto nie potrafi się wysłowić. W takich
sytuacjach chodzi o utrzymanie się na pozycji wyższości. Tacy ludzie
wyładowują na Jezusie swoje frustracje, godziny męczącej służby,
szarego, monotonnego życia w ciągłej obawie, że coś złego im się
przydarzy.
W Jezusie Bóg pozwala się zranić przez człowieka. Bóg ofiaruje
siebie człowiekowi jako lustro, żeby człowiek zobaczył własną małość,
poczuł do niej odrazę i przyjął zbawienie ofiarowane mu przez tego
Upokorzonego i Milczącego. Jezus jest kruchością Boga. Ukazuje mi się
w każdym słabym człowieku, który mówi słowa prawdziwe, ale nikt ich
nie bierze pod uwagę. Bóg oddaje się nam w Jezusie, żeby nas uzdrowić,
oddaje się nam w braciach i siostrach, żeby nas zawstydzić, ale zarazem
wyzwolić, pokazać nam, kim rzeczywiście jesteśmy. Jakimi jesteśmy
naprawdę.
Prośmy Pana Boga:
Tak łatwo być człowiekiem nieszczęśliwym. Wystarczy nie godzić
się na przykre sytuacje, jakie mnie spotykają. A przecież życie nie
szczędzi takich chwil. Boże! Człowiek nieszczęśliwy może być podły. On
daje to z czym sam sobie nie może poradzić, na co się nie godzi.
Pozwalasz mi odkryć we mnie samym wydarzenia, które pozostawiły
niesmak, odczucie frustracji, zawiedzenia się. Czy ja się na kimś nie
wyżywam tylko dlatego, że mi coś nie wyszło? Gdyby zaproponowano
mi określone stanowisko nie powinienem się zgodzić, dopóki nie zgodzę
się zrobić coś z własną niezgodą na bolesną przeszłość. Czy dobrze
myślę?
Czuję odrazę do zła, które innym uczyniłem, ale nie ma we mnie
odrazy do siebie. Nie zamierzam grzebać we własnej przeszłości. To co
było złe, samo wypływa na powierzchnię mojej świadomości. To
zapewne Twoje działanie, Panie? Jest to potrzebne. Nie będąc
świadomym moich przekrętów, projektowałem to, do czego przed samym
sobą nie chciałem się przyznać, że zrobiłem. Wmawiałem innym czyny,
jedynie podejrzewając ich o nie, gdy tymczasem były one we mnie wielką
udręką. W taki sposób usiłowałem się podzielić z najbliższymi moim
ciężarem nie do uniesienia. To była ewidentna krzywda, jaką im
czyniłem. Powoli, po latach zaczyna to do mnie docierać. Poznaję, że
mnie uzdrawiasz. Pojawiają się przebłyski tęsknoty za wolnością.
Rozeznaję to jako zwiastun dotykania przez Twojego Ducha. Otwórz mi
oczy, Panie, abym nie policzkował człowieka.
16. Piłat – Ewangelia św. Jana 18, 28-32
Kilka myśli do modlitwy:
Piłat jest biurokratą przywiązanym do stanowiska. Najważniejsza
dla niego sprawa, to nie stracić posady. Jednak musi się opowiedzieć. W
pewnych sytuacjach zajęcie jednoznacznej postawy jest konieczne. Z
góry przychodzą rozkazy, sprawy do załatwienia; z dołu docierają
niepokoje, głosy niezadowolenia. Przykry codzienny wysiłek utrzymania
równowagi pomiędzy tymi dwiema siłami, ciągłe manewrowanie, żeby
nie popsuć sobie kariery i nie narazić się nikomu. Mieć spokojne
sumienie i równocześnie podobać się cesarzowi i ludziom, bo w końcu
cesarz jest daleko, a z ludźmi trzeba jakoś żyć.
To jest dramat człowieka, który pomimo swych ogromnych
braków posiada dużą kulturę, poczucie godności, a także podstawową
uczciwość. Wydaje się, że ma określoną linię postępowania, ale przy
okazji usiłuje ocalić wszystko: posadę, cesarską łaskę, dobre stosunki z
władzami żydowskimi i uznanie u ludu. Będąc człowiekiem przebiegłym,
szuka jakiegoś wyjścia z sytuacji. Trzeba iść na kompromis i lawiruje.
Prośmy Pana Boga:
Moje przywiązania i powiązania, często nie wychodziły mi na
dobre. Gdy patrzę na Piłata rodzi się we mnie współczucie dla
uzależnionego człowieka. Znalazł się w sytuacji bardzo złożonej. Chciał
wszystkich zadowolić, a to jest niemożliwe. Jak wybierać, aby być w
zgodzie z Tobą, Panie, z sobą i jeszcze z bliźnimi. Tu zachodzi bardzo
często sprzeczność interesów. Jeśli jednak wychodzę od tego, że
naprawdę wierzę w Ciebie, to owa sprzeczność jest pozorna. Wszystko
chcę do Ciebie odnosić i Tobie podporządkować. Utrudniają mi ten
zamiar doraźne korzyści i cele bliskie, jakie sobie nakreślam.
Proszę Panie, abym zadbał o własną kulturę w relacjach z innymi.
Niech będzie we mnie dążenie do uszanowania w innych Twojego obrazu
i podobieństwa. Potrzebuję daru uczciwości, przez który pragnę przynosić
chwałę Twojemu Imieniu. Niech będę wolny od zachłanności zarówno na
dobra materialne, jak i duchowe. Uwolnij mnie od przebiegłości, złej
żądzy i chciwości. Udziel mądrości, która nikogo nie sądzi i nie skazuje.
Naucz patrzenia na człowieka, pokornego i obfitującego w miłosierdzie.
Niech będzie we mnie Twoja wyrozumiała łagodność.
17. Przesłuchanie – Ewangelia św. Jana 18, 33-40
Kilka myśli do modlitwy:
Żydzi prowadzą podwójną grę: posługują się uniżonością i
pochlebstwem, z drugiej zaś strony groźbą. Z jednej strony, bali się Piłata;
z drugiej - mogli mu zaszkodzić donosząc na niego do Cezara. Ani
Sanhedryn, ani Piłat nie szukali prawdy o Jezusie. Gdy nie szuka się
prawdy, nawet dobra relacja może być użyta jako manipulacja. Im więcej
nieprawdy, tym więcej pochlebstwa, a tym samym więcej strachu. Istotą
moralizowania jest odwołanie się do strachu, stworzenie zagrożenia.
Przedstawiciele Sanhedrynu u siebie oskarżali Jezusa, że nazywa
siebie Synem Bożym, u Piłata oskarżają Go o coś innego, o działalność
polityczną, o sianie niepokoju społecznego. Nieprawda, każe im zmieniać
płaszczyzny z religijnej na społeczną i polityczną. Chcą ukazać Jezusa,
jako niebezpiecznego dla rzymskiej władzy. Postępowanie nieprawdziwe.
Zmieniają motywacje i argumentacje. Inne przed silnym, a inne przed
słabym. Inne przed człowiekiem, któremu podlegamy, inne wobec tych,
którzy nam podlegają. Zmienność zasad nie jest planowana, jest ona
nieuświadomiona.
Piłat wyobrażał sobie, że myśl o Barabaszu, to właściwe wyjście z
sytuacji, które zadowoli wszystkich. Zadowoli tłum, bo wypuści więźnia;
zadowoli cesarza, bo oszczędzi mu skarg z prowincji, i on sam wreszcie
będzie miał spokojne sumienie, bo przecież Barabasz zasługiwał na
śmierć. Piłat wykazał się naiwnością sądząc, że w ten sposób będzie mógł
uspokoić rozjuszony i podburzony tłum. To pokazuje tylko, jak bardzo
Piłat był zdezorientowany, a jego mądrość polityczna ograniczona, skoro
nie potrafił przewidzieć reakcji tłumu. Rozpaczliwie chce wybrnąć z
trudnego położenia. Im bardziej chce wyjść z trudnej sytuacji tym
bardziej jeszcze się zaplątuje i gmatwa. Miota się jak lew w klatce. Ma
nadzieję znaleźć taką drogę wyjścia, która by się nie kłóciła z jego
sumieniem i jednocześnie pozwoliłaby mu ocalić siebie samego, jak i
człowieka, który przecież nie uczynił nic złego. Życie chyba nie
przygotowało Piłata na taką sytuację, która z rutynowej, prawie banalnej
stała się nagle dokuczliwą i upokarzającą. Szuka więc Piłat różnych
sposobów, ale nie tego jednego, który pozwoliłby mu zrobić użytek ze
swojej wolności i godności. Może Piłat po raz pierwszy w życiu poczuł,
co to znaczy rozmawiać jak człowiek z człowiekiem, rozmawiać z kimś,
kto mu nie schlebia, ale też go nie odrzuca i wypowiada się swobodnie,
bez jakiegokolwiek lęku i służalczego uniżania się.
Rozmowa z Jezusem może człowieka uczynić wolnym od
nieuzasadnionych lęków. Tym, co może pomóc, to wyzwalająca
rozmowa, którą Jezus chce przeprowadzić z każdym człowiekiem.
Jedynym rozwiązaniem dla Piłata było stanąć przed Jezusem na poziomie
brata i rozmawiać z nim, ponieważ osoba ważniejsza jest od praw, kariery
i biurokracji.
Prośmy Pana Boga:
Jezu, Ciebie można zranić? Wydaje się, że tak. Godzisz się
bowiem, że będę Cię traktował tak, jak chcę. Twoim dążeniem jest to,
abym Ciebie poznał. Mam wrażenie, że czasem jestem Piłatem, który za
wszelką cenę chce wobec innych zachować twarz, honor, godność, swój
pielęgnowany dla innych zewnętrzny wizerunek oraz uznaną poprawność.
Co we mnie jest z Piłata? Co mi przeszkadza być wolnym
człowiekiem? Jakie są moje obawy, kanony zachowań, maski noszone ze
względu na innych, które odbierają mi zdolność do ryzyka? Staram się
skrzętnie ukrywać to, co we mnie jest niedorzeczne, moją obojętność
wobec najbliższych, a nawet skłonność do ich poniżenia, aby tylko
zachować nieskażonym własne oblicze i dobrą opinię. Przyznaję jest we
mnie obłuda.
Naucz mnie Jezu rozmawiać z Tobą. Pozwól, bym dał Ci się
wyzwolić. Jest we mnie skłonność do tego, aby zdeptać drugiego, jeśli
będzie usiłował zniszczyć mój świat, w którym dobrze się czuję. Proszę,
aby dobrze się poczuł w Twoim świecie, w Twojej prawdzie.
18. Powtórka
Przygotuj ją sam według sposobu jaki do tej pory się modliłeś.
1. Z całego tygodnia wybierz jeden tekst, który najbardziej Cię
poruszył, z którego wyciągnąłeś najwięcej owocu duchowego, w którym
czułeś najbardziej obecność Boga i Jego działanie w swoim życiu.
Powtórz tę modlitwę - skoro było to głębokie spotkanie z Panem, to
uwierz, że On chce jeszcze raz się z Tobą spotkać w tym właśnie tekście
jeszcze raz. Staraj się nie wyszukiwać nowych treści, tylko skoncentruj
się na tych słowach czy zdaniach, które wtedy Cię zatrzymały i dały
najwięcej "smaku duchowego". Korzystaj z notatek, które robiłeś po
modlitwie.
2. Z całego tygodnia wybierz tekst, który poszedł Ci najgorzej, w
którym miałeś bardzo dużo rozproszeń, gdzie może miałeś poczucie, że to
"stracony czas". Według tego samego sposobu co wyżej, powtórz tę
medytację, prosząc Pana, by tym razem pomógł Ci usunąć przeszkody w
dobrym przeżyciu tego spotkania z Nim.
3. Przejrzyj notatki z całego minionego tygodnia (refleksje z
modlitwy, miejsca które Cię najbardziej poruszyły, itp.) i wybierając kilka
myśli z tego czasu, przygotuj na ich bazie modlitwę powtórkową. Także
po powtórce poczyń notatki z modlitwy, niech po modlitwie zawsze
pozostanie jakiś ślad materialny. Kolejną powtórką może być
nabożeństwo Drogi krzyżowej lub Gorzkich Żali, czy też treść z

Podobne dokumenty