Czy rodzic powinien być dla dziecka przyjacielem? Dziecięcy
Transkrypt
Czy rodzic powinien być dla dziecka przyjacielem? Dziecięcy
Czy rodzic powinien być dla dziecka przyjacielem? Dziecięcy terapeuta J. Lehman uważa, że zdrowa relacja dziecka i rodzica absolutnie nie jest relacją przyjacielską. Relacja z dzieckiem opiera się na dwóch podstawowych wymiarach: • emocjonalnym (uczucie miłości, przywiązanie, troska) • funkcjonalnym (karmienie, przebieranie, odrabianie lekcji, uczenie zasad, stawianie wymagań, itp.). Zdaniem autora nie powinno się żadnego z tych wymiarów przedkładać na inny. Jednak rodzice, w toku dorastania, czasem robią ze swoich dzieci powierników, przyjaciół, a one nie są na to gotowe, ani intelektualnie, ani emocjonalnie czy moralnie. W miarę dorastania rodzic musi się koncentrować coraz bardziej na funkcjonalnym wymiarze relacji. Staje się to szczególnie trudne dla tych rodziców, którzy chcą być „najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci”. Taki rodzic z czasem zaczyna zaniedbywać wymiar funkcjonalny. Błędem jest wspólne obgadywanie sąsiadów czy kpienie z nauczycieli! Jeśli przy dziecku/ z dzieckiem odziera się autorytety z szacunku, co stanie się kiedy taki rodzic sam zostanie zepchnięty z piedestału? Aby przygotować dziecko do dorosłego życia rodzic powinien rozmawiać z nim o poważnych kwestiach, uczyć go dobrych zachowań i przydatnych umiejętności, ale też umożliwić mu podejmowanie samodzielnych decyzji i nauczyć brania za nie odpowiedzialności. By nauczyć dziecko odpowiedzialności niezbędnej w dorosłym życiu, trzeba mu pozwolić na doświadczenie bólu związanego z odpowiedzialnym zachowaniem i podejmowaniem decyzji przemyślanych i nieprzemyślanych. „Mamy przyjaciółki” i „ojcowie kumple” oraz dzieci, które same decydują, że nie muszą dostosować się do wymogów, że nie warto męczyć się i uczyć, że nie trzeba robić czegoś, na co nie ma się ochoty – oto wynik „rewolucji” wychowawczej. Wiąże się to z tym , że w latach 80. matki zaczęły masowo pracować zawodowo, co z jednej strony wiązało się z ich usamodzielnieniem, z drugiej z wyrzutami sumienia, że nie poświęcają się dzieciom. Ojcowie, którzy nie mogli sprostać oczekiwaniom partnerek, które chciały by bardziej zaangażowali się w wychowanie dzieci, zaczęli od tego uciekać. To z kolei spowodowało fale rozwodów. Dzieci w tych konfliktach stały się emocjonalnymi zakładnikami, a czasem arbitrami, przestały być podmiotem wychowania i weszły w role, na które zupełnie nie były gotowe. Pozostawianie dzieciom zbyt dużego wyboru sprawiło, że wyrasta pokolenie manipulantów, ludzi żądających czegoś dla siebie, majach głównie prawa, a nie obowiązki. Zapomniano o magii: „bo Ja tak mówię!” Dzieci myślą, że ich „chcę” to jedyny sposób na osiągnięcie celu. W ten sposób wyrastają niedojrzali ludzie, którzy nie potrafią wziąć odpowiedzialności za siebie oraz innych. W efekcie uciekają od problemów, zamiast się z nimi zmierzyć. Takie postawy dzieci (także młodzieży) to ewidentna wina rodziców. Najpierw zaczyna się od drobnych spraw, np. wkładania dziecku butów czy wiązania sznurówek za dziecko, bo jest szybciej, kończenia prac domowych, żeby było ładniej... Większość współczesnych infantylnych dorosłych to ofiary i nadmiernej kontroli rodziców. Przygotowano na podstawie: Halińska M., „Dzieci dorosłych dzieci”, Charaktery nr 7(210), lipiec 2014 nadopiekuńczości