NA PEWNO MAM RACJĘ
Transkrypt
NA PEWNO MAM RACJĘ
gazetka szkolna II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie ul. Kilińskiego 62 tel. (034) 361 25 68 e-mail: [email protected] numer 7 (26) LO T Czytaj „LOT”! Twoje rzetelne źródło informacji!!! Czerwiec 2010 TEMAT NUMERU: NA PEWNO MAM RACJĘ - WAKACJE ZNOWU SĄ! LOT 1 redaktor naczelna Dominika Majchrzak Wstępniak, czyli czas się pożegnać Jak mówią słowa piosenki: „stopnie na cenzurze, tata czeka z pasem (...) już koniec nauki błąka mi się myśl ta” – i trauguciakom myśl ta ostatnimi czasy błąka się po głowach, póki co zajętych jeszcze nauką. Nareszcie! – to okrzyk, który nie schodzi z ich ust. Nareszcie nadszedł bowiem czerwiec, nareszcie czas pożegnać się na błogie dwa miesiące z obowiązkami szkolnymi – hurra! W zgiełku licznych popraw, wystawiania ocen i wypełnianiu słynnej „obiegówki”, redakcja LOT-u znalazła czas na przygotowanie ostatniego już w tym roku szkolnym, pożegnalnego numeru. LOT tym razem utrzymamy w tonach podsumowująco - oceniających. Wyliczymy sukcesy trauguciaków z roku szkolnego 2009-2010, wspomnimy wydarzenia takie jak wymiany międzynarodowe, dzień otwarty, Romualdy 2010 czy w końcu matury. Pierwszoklasiści ocenią swój dotychczasowy pobyt w „Traugucie”, tegoroczni maturzyści powiedzą jak będą wspominać życie szkolne. W kilku zdaniach rok szkolny oceni także pan dyrektor Krzysztof Ponchała. Ponadto w numerze wywiad z odnoszącą sukcesy naukowe Kornelią Gładysz oraz panią prof. Barbarą Turel – bibliotekarką, organizatorką konkursu Erudyta Roku. Mnie nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć Wam, drodzy czytelnicy, miłej lektury i jeszcze milszych wakacji! TRAUGUCIAKOWA AGENCJA PRASOWA Szachowe sukcesy Zapraszamy… Rozstrzygnięcie VIII turnieju Indywidualnych Mistrzostw Częstochowy Szkół Podstawowych, Gimnazjalnych, Ponadgimnazjalnych oraz Akademickich Mistrzostw Częstochowy w Szachach miało miejsce 08.05.2010 roku . Zdecydowaną mistrzynią wśród pań okazała się uczennica II LO – Karolina Dąbek z klasy 2d. III miejsce przypadło również jednej z naszych koleżanek- Kornelii Gładysz z klasy 2c. Serdecznie gratulujemy. 24.04.2010 w naszym liceum miał miejsce dzień otwarty dla gimnazjalistów. W godzinach od 9 do 12 odwiedziło nas ok. trzystu uczniów. Prez e nto w aliś m y nas z e umiejętności oraz osiągnięcia, chcąc pokazać Z ekologią za pan brat szyła w kierunku Hiszpanii, gdzie spędziła kilka niezapomnianych dni. Prócz integrowania się z zagranicznymi rówieśnikami grupa zwiedziła takie miejsca, jak Saragossa czy Madryt. W stolicy głównym punktem wycieczki było Museo del Prado, gdzie zobaczyliśmy arcydzieła sztuki artystów światowej klasy, takich jak: Bosch, Velazquez, El Greco, Goya, Tycjan, van der Weyden, Memling, Boticelli. W sobotę 17 kwietnia 2010 roku grupa uczniów i nauczycieli Traugutta całkowicie identyfikowała się z żalem wywołanym koniecznością opuszczenia magicznego miasta-Barcelony. Spotkanie zorganizowane przez Hiszpanów w szkole I.E.S. Sierra de Virgen w Illuece miało na celu zaprezentowanie przez trzech partnerów projektu efektów półrocznej pracy nad wspólnie wybraną pozycją literacką, czyli „Małym Księciem” Antoine’a de S a i n t - E x u p é r e g o . 27 kwietnia w naszej szkole świętow aliś m y o b c ho d y D nia Z ie m i. Wstępem była prelekcja wygłoszona przez profesora Jarosława Skrzypczyka „Gady ery mezozoicznej”. Następnie klasy sadziły wokół boiska i szkoły drzewka sosny zwyczajnej, które z trudem udało nam się pozyskać. Na koniec rozegrała się prawdziwa rywalizacja dotycząca przygotowanych przez klasy kompozycji kwiatowych. Zwycięzcą okazała się klasa 2c. Emmerich się z jak najlepszej strony. Miejmy nadzieję, że nasi młodzi koledzy i koleżanki dokonają słusznego wyboru i ze już we wrześniu będą jednymi z nas. Barcelono ż e g n a j ! 11 kwietnia 2010 roku grupa trauguciaków wyru- LOT 2 Już kolejny rok z rzędu grupa naszych uczniów wyruszyła na wymianę uczniowską do Niemiec. Kilkoro trauguciaków miało okazję zgłębiania tajników kultury naszych sąsiadów. Uczęszczali do szkoły razem ze swoimi partnerami, słuchając lekcji wykładanych w języku niemieckim. Z niecierpliwością czekamy na przybycie do naszego LO Austauschpartnerów! Beata Poraj, Kamila Bejm „Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym” - Albert Einstein Sukcesy uczniów w roku szkolnym 2009/2010: „AD REM”- II miejsce, zespół: Kornel Eberhardt, Sebastian Chrząstek, Kamil Pabiś XXXVI Olimpiada Geograficzna- laureat: Paweł Złotkowski V Edycja Ogólnopolskiego konkursu „Moją młodość buduję potęgą do- bra”- laureat: Maciej Orman Ogólnopolska Olimpiada z fizyki „O Diamentowy Indeks AGH”laureat I stopnia: Dominik Suszalski Miejskie Igrzyska Młodzieży Szkolnej w szachach szkół ponad gimnazjalnych- I miejsce, zespół: Kornelia Gładysz, Karolina Dąbek, Karina Sobczak; III miejsce, zespół: Marek Kapral, Michał Sobczyk, Mateusz Szymczak, Karol Wałachowski XVIII Turniej cyklu „Grand Prix” Indywidualne Mistrzostwa Częstochowy – wicemistrzyni: Karolina Dąbek; druga wicemistrzyni Kornelia Gładysz V Powiatowy Konkurs Literacki im. Ludmiły Marjańskiej- I miejsce Sara Mishchil Klimaty Częstochowy (kategoria: fotografia klimatyczna)- I miejsce, Patrycja Zubrzycka Miejskie zawody LA: 100m- I miejsce: Magdalena Kostrubiec 400m- II miejsce: Gabriela Gmyz, II miejsce: Paulina Rokosa 800m- II miejsce: Katarzyna Górka Sztafeta 4x100m - I miejsce: Sylwia Parkitna, Gabriela Gmyz, Anna Głąb, Magdalena Kostrubiec 400m- II miejsce: Michał Kozieł Skok w dal- I miejsce: Francois Xavier Guidon Finał Licealiady Młodzieży Szkolnej województwa Śląskiego-800m- II miejsce: Gabriela Gmyz Finał Wojewódzki O.T.W.P.- Młodzież Zapobiega Pożarom- III miejsce: Teodor Gajos Marzena Koralik LOT-ny sukces! Mam niezwykłą przyjemność ogłosić, iż gazetka II LO - LOT, pokonując szereg konkurentów, zajęła I miejsce w XII Częstochowskim Przeglądzie Gazet Szkolnych organizowanym każdego roku przez Gimnazjum nr 1 im. Jana III Sobieskiego! Uroczystość rozdania nagród odbyła się 6 maja br., nie zabrakło na niej ważnych częstochowskich osobistości oraz przedstawicieli lokalnych mediów, przez których sukces LOT-u i jego bez konkurencyjność były niejednokrotnie podkreślane. Gratulacje i podziękowania składam na ręce redaktorów LOT-u, którzy każdego miesiąca wkładają wiele wysiłku w to, by nasza gazetka była niesztampowa i w konsekwencji odnosiła sukcesy. LOT 3 Podsumowanie roku szkolnego 2009/2010, czyli wywiad z dyr. Krzysztofem Ponchałą Jak ocenia Pan dyrektor ten rok szkolny? Trudno dokonać ostatecznej oceny, gdyż jest maj, trwają właśnie matury, a rok szkolny jeszcze się nie zakończył. Jeśli jednak miałbym podsumować to, co wydarzyło się do tej pory, to z pewnością jest to ocena pozytywna. Przede wszystkim oceniamy szkołę poprzez pryzmat osiągnięć uczniów, którzy w tym roku niewątpliwie mieli wiele dokonań. Uważam, że zaczęliśmy ten rok szkolny bardzo dobrze, rekrutacja do klas pierwszych pozwoliła zebrać nam właściwie najlepszych uczniów z Częstochowy i okolic. Na pierwszych pięciu miejscach w klasyfikacji generalnej klas w Częstochowie znalazły się właśnie nasze profile. Mieliśmy też do czynienia z normalną, codzienną pracą. A nasza szkoła niewątpliwie udziela się na wszystkich płaszczyznach, dotyczących procesu edukacji i szkolnictwa. Rywalizujemy na polu sportowym, gdzie osiągamy liczne sukcesy w koszykówce, siatkówce, w piłce ręcznej, lekkoatletyce, łyżwiarstwie czy pływaniu. To jest w sumie ważna sprawa, jak dla szkoły, która nie ma klasy sportowej. Kolejną kwestią jest działalność kulturalna, taka jak chóry czy zespoły szkolne. Również jedno z ostatnich osiągnięć, czyli pierwsze miejsce na przeglądzie gazetek szkolnych i to nie po raz pierwszy. W sferze kulturalnej są to także występy na deskach teatru, np. podczas akcji „Serce dla Traugutta”, wystawianie sztuk, choćby ostatnio w języku francuskim, w ramach Comeniusa. Jesteśmy w stanie zorganizować również duże imprezy, bo niewątpliwie festyn „Traugutt dla Częstochowy” jest takim przedsięwzięciem. Rozwijamy działalność charytatywną, istnieje w naszej szkole koło Caritas. Właściwie trudno znaleźć obszar, w którym szkoła nie rywalizuje. Oczywiście takim obszarem jest również nauka. Biorąc pod uwagę maturzystów, należy powiedzieć, że na 200 osób prawie połowa ma świadectwo z czerwonym paskiem. Średnia niektórych klas oscylowała w granicach 4,7— 4,8 - także są to bardzo wysokie wyniki w nauce, które, mam nadzieję, przełożą się również na wysokie wyniki matur. Wydaje mi się, że jest to kolejny rok, w którym nasza szkoła osiągnęła sukcesy właśnie na polu edukacyjnym, jak i również szeroko pojętej rywalizacji. Czy uważa Pan, że zmiany wprowadzone w szkole (tj. zamknięcie hadesu, wymiana szafek, wprowadzenie blankietów zwolnień) są pozytywnie oceniane przez uczniów? O to należy zapytać uczniów. Te trzy rzeczy to tylko nieliczna cześć standardowych zmian, które odbywają się co roku. Robimy to po to, by poprawić organizację szkoły, przede wszystkim pod kątem estetyki, bezpieczeństwa. Zamknięcie hadesu, nie do końca się udało. Przede wszystkim zajęcia, które odbywają się w piwnicy trochę urągają współczesnemu rozumieniu edukacji. Uczeń powinien mieć odpowiednie warunki do nauki, to nie ulega wątpliwości. Drugim powodem było podpalanie przez uczniów papierosów w tychże suterenach. Zamknięcie to spowodowało, że tam nie ma tego palenia, a jest to ważna sprawa, przede wszystkim jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Czy jest jakiś plan na zagospodarowanie tego miejsca? Generalnie nie chcemy, żeby to było miejsce przeznaczone dla uczniów. W tym roku zaczął z nami współpracować Pan Wojtek Kołsut, znany animator różnych przedsięwzięć kulturalnych. On w jednej z tych sal trzyma swoje pomoce, do organizowania tychże spektakli. Reszta pomieszczeń służy jako magazyny na różne dekoracje, potrzebne do akademii czy innych imprez. Także ja bym tego nigdy nie widział w kategoriach organizacji czegoś dla uczniów, to będzie zawsze zaplecze techniczne. Jeżeli chodzi o szafki to dużym wysiłkiem, dużą mobilizacją udało nam się je odnowić. Cześć szafek ma nowe fronty, cześć jest zupełnie nowych, dzięki czemu uzyskaliśmy więcej estetyki. Nie uznaję filozofii, że dana szafka należy do konkretnego ucznia, gdyż przychodząc do szkoły on ją obejmuje na trzy lata, jednak musi ona służyć jeszcze następnym pokoleniom trauguciaków. Te szafki, które udało nam się w tym roku wyprowadzić były z lat 60-tych. Dlatego proszę uczniów, aby oni dbali o to, a swo- ją 'indywidualność' pokazywali w inny sposób. Blankiety zwolnień trudno mi jest ocenić. Wprowadziliśmy je, by usprawnić organizację, a także ustrzec się przed 'lewymi' zwolnieniami. Chodzi o to, by mieć nad tym kontrolę, gdyż uczniowie, kiedy przekraczają próg szkoły, są pod naszą opieką. Dlatego chodzi tu przede wszystkim o ich bezpieczeństwo i poprawę komunikacji między uczniami czy ich rodzicami, a szkołą. Będziemy również pracować nad tym, by uczniowie nie chodzili w czasie lekcji po szkole, jak i również nie spóźniali się nagminnie. Zdaję sobie sprawę, że to się uczniom nie spodoba, jednak przychodzą do szkoły przede wszystkim po to, aby się uczyć. Co sądzi Pan o wyprowadzeniu imprezy studniówkowej ze szkoły? To trudny temat, wiem, że on budzi wiele emocji. Po pierwsze chciałbym powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jest to moja decyzja. Jednak konsultowałem ją przez przynajmniej 2 lata z bardzo wieloma osobami, głównie z nauczycielami. I w zasadzie wszyscy są za tą zmianą. Nie było to proste, gdyż jestem niezwykle przywiązany do tradycji. Wiem, że szkoła ma 90 lat, studniówki były w szkole i byliśmy ostatnią szkołą, która je u siebie organizowała. I jest to niewątpliwie ważny argument, nie tylko ze względu na tradycję, ale i pewnego rodzaju sentyment. Ale trzeba wziąć pod uwagę również drugą stronę. Po pierwsze w ostatnich czasach nastąpiła pewna profesjonalizacja. Ludzie jeszcze kilka, kilkanaście lat temu robili w domach chrzciny, komunie, wesela, teraz jednak są od tego wyspecjalizowane ośrodki, które robią to lepiej, a nawet taniej. Ta sama sytuacja jest ze studniówką. A koszt zrobienia jej w szkole jest taki sam jak w jakiejś hali. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie jesteśmy jako szkoła instytucją przygotowaną do organizacji tego typu imprezy, jeżeli chce się to zrobić na wysokim poziomie. Należy również zwrócić uwagę na bezpieczeństwo, którego nie jesteśmy w stanie zapewnić 200 czy 300 osobom. Za każdym razem baliśmy się po prostu, żeby nic się nie stało. Kolejną kwestią jest kwestia dekoracji, które powodują duże zniszczenia infrastruktury. Każda rzecz jest przyczepiana zszywkami czy szpilkami, po których zostają ślady nie do odrestaurowania. Tych zniszczeń nie unikniemy, a nie da się ich do końca usunąć. Jest jeszcze trzeci argument. Mianowicie przygotowanie studniówki powoduje wyłączenie szkoły przez przynajmniej dwa tygodnie przed z normalnego trybu edukacyjnego. Nie odbywają się zajęcia na sali gimnastycznej, młodzież przygotowująca dekoracje właściwie nie uczestniczy w lekcjach, klasy drugie i pierwsze są też podekscytowane i wykorzystują tą sytuację, by unikać zajęć. Podsumowując, przede wszystkim będziemy mogli ocenić studniówkę poza szkołą i porównać, dopiero jak już się odbędzie. Najprawdopodobniej będzie ona w Hali Polonia. Do tej pory ograniczona była możliwość przychodzenia z partnerami. W tej chwili nie będzie to problemem. Koszta będą mniej więcej takie same. Nie sądzę, żeby studniówka kiedykolwiek wróciła do szkoły, po prostu zmieniły się czasy. Jak wyglądają plany rozbudowy szkoły? Na jaki czas rozplanowano innowacje? Na pewno w następnym roku zbudujemy pracownię biologiczną, która będzie najlepsza w Częstochowie. Chcemy zwiększyć ilość pomocy multimedialnych, takich jak laptopy, rzutniki. Jeżeli w tym roku ukonstytuują się nowe władze miasta, będziemy lobbować za tym, aby w przeciągu 2/3 lat weszła w życie rozbudowa pawilonu A. Chcemy stworzyć tam bibliotekę multimedialną, z prawdziwego zdarzenia, gdzie (Ciąg dalszy na stronie 5) LOT 4 Co ich kręci, to nas podnieca Felieton Ani Juszczyk (Ciąg dalszy ze strony 4) uczniowie będą mogli w spokoju pracować. Przy okazji powstałoby parę nowych sal, dzięki czemu wyprowadzilibyśmy definitywnie zajęcia z Hadesu. Być może, nie twierdzę, że w tym roku kalendarzowym uda się doprowadzić do modernizacji siłowni, tak by odbywały się tam normalne zajęcia. Za rok pewnie stworzymy kolejną specjalistyczną pracownię, tym razem humanistyczną. Szczerze mówiąc, oczekuję też pewnych sugestii ze strony uczniów, co jeszcze powinniśmy zreformować. Obecnie pojawił się również problem z przeciekającą szkołą, czy to również zostanie jakoś rozwiązane? Problem jest rozwiązany. W przeciągu ostatnich 3 lat, wymieniliśmy całe poszycie dachowe. Mamy całkowicie nowe dachy. Dlatego też był to problem nie dachu, a zimy, która spowodowała oblodzenie rynien, które też są nowe. Tutaj nie ma żadnej metody, po prostu do rynny wszedł lód i woda, która spływała przechodziła przez ściany. Ona nie przechodziła przez dach. Zwróć uwagę teraz, leje jak z cebra, a u nas nic nie przecieka przez dachy. Problem pojawił się tylko ze względu na tak ostrą zimę. Jednak teraz również się pojawił, chociażby w pawilonie B... No tej kwestii nigdy nie rozwiążemy, ponieważ jest to związane z wadą konstrukcyjną, spowodowaną złym rozwiązaniem, jeśli chodzi o sposób odprowadzania wody. Między pawilonami, a salą gimnastyczną jest kanał deszczowy, który znajduje się na budynku, a woda zawsze znajdzie jakieś dojście. Musielibyśmy przebudować cały pawilon. Jak wyglądają plany obchodów 90-lecia szkoły? Już mniej więcej od dwóch lat przygotowujemy się do zjazdu absolwentów, który odbędzie się 25 września. Chcemy, aby ta uroczystość była ważnym akcentem w życiu nie tylko naszej szkoły, ale również naszego miasta. W związku z tym organizujemy bardzo dużą uroczystość w Hali Polonia, gdzie odbędzie się zebranie wszystkich absolwentów, myślę że będzie ich ok. 1000. Ten dzień będzie podzielony na kilka segmentów. Najpierw o godzinie 9 wraz ze sztandarem i młodzieżą przejdziemy na Plac Biegańskiego, gdzie odbędzie się inscenizacja przygotowana przez Pana Kołsuta związana z naszym patronem. Następnie na Jasnej Górze odbędzie się msza koncelebrowana przez naszego absolwenta biskupa Antoniego Długosza. Druga cześć o godzinie 16 będzie związana z uroczystą akademią właśnie w Hali Polonia, gdzie będzie specjalna scena, czy telebim. To będzie taka trochę 'hollywoodzka' akademia, dlatego nie mamy środków technicznych, aby ją zorganizować w szkole. Potem przejdziemy do szkoły, gdzie odbędzie się uroczyste powitanie oraz bal. Mam nadzieję, że będzie to miejsce, gdzie spotka się wiele pokoleń absolwentów, którzy będą mogli powspominać jak i również miło spędzić czas. Wydajemy monografie, czy spis absolwentów, które są przedsięwzięciami, nad którymi pracujemy już kilka lat. Chcemy dokonać takiego bilansu i pochwalić się swoimi osiągnięciami, a jest ich sporo. Wśród swoich absolwentów mamy naprawdę wybitnych ludzi, a to przecież od nich zależy siła szkoły. Mam nadzieję, że ta ciągłość pokoleń będzie zachowana i za kilkanaście lat również wy, uczniowie naszej szkoły będziecie wpisywani do księgi 140 najsłynniejszych absolwentów Traugutta. Znajduje się tam niewiele kobiet, ze względu na koedukacyjny niegdyś charakter szkoły, dlatego to przed wami, dziewczynami stoi największe wyzwanie. Rozmawiała Patrycja Zubrzycka Denne i głupie jest to, czego nie rozu- macja Marjane Satrapi „Persepolis”, film fabu- miemy. Konkluzją poczynań producentów larny Richarda Kelly „Donnie Darco” nie zostały oraz dystrybutorów z widzem jest stwier- dopuszczone do szerszej widowni. Panuje zasa- dzenie, że ci pierwsi uważają publiczność da, że jeżeli film nie ma wartkiej akcji ani wido- za bandę laików i ignorantów. Podają im wiskowych scen zostanie uznany za nudny. na tacy to, co jest łatwe i proste w odbio- Produceni powtarzają to niczym mantrę, nie rze. mając zamiaru zaoferować publiczności dobrego, acz rozrywkowego kina. Producenci filmowi dwoją się i troją, aby filmy sygnowane ich nazwiskiem zasilały konta Denne i głupie jest to, czego nie rozumiemy. bankowe o odpowiednie sumy. Sztuka marke- Konkluzją poczynań producentów oraz dystry- tingu została przez nich opanowana do perfek- butorów z widzem jest stwierdzenie, że ci cji. Jeśli zainwestowali w projekt pokaźny kapi- pierwsi uważają publiczność za bandę laików i tał, to bez względu na treść merytoryczną ignorantów. Podają im na tacy to, co jest łatwe przedstawianego obrazu, liczą na zwrot kosztów i proste w odbiorze. Nie próbują rozwinąć inte- ze znaczną nadwyżką. Podążając za gustami lektualnie widowni, nie uczą ich samodzielnego przeciętnego widza promują swoje produkcje myślenia, tylko narzucają to, co sami ocenili, zatrudniając specjalistów od reklamy, którzy miarą pieniądza, jako warte obejrzenia. Dlatego dopasowywują hasła reklamowe do oczekiwań też na ekranach kin króluje „Avatar” i „Książę odbiorcy. Filmy pokroju „Robin Hooda” Ridleya Persji” wypierając ze świadomości potencjał Scotta czy „Alicji w krainie czarów” Tima Burto- dawnych i współczesnych obrazów filmowych. na nie muszą martwić się o czołowe miejsca w Peter Jackson, Katarzyna Rosłaniec zastąpili światowych Box Office’ach. Co jednak dzieje się Krzysztofa Kieślowskiego, Romana Polańskiego, z tymi obrazami filmowymi, które nie mają Roberta Altmana czy Pedro Almodovara. Kino wpisanych w budżet istotnych wydatków pro- rozrywkowe wcale nie musi być reprezentowane mocyjnych, ponieważ nie zawierają uwielbia- przez nych scen batalistycznych ani ckliwych miło- „Amelia”, „Annie Hall” to tylko nieliczne tytuły snych sekwencji? Zostają zapomniane przez będące dobrymi, a przyjemnymi filmami. przygłupawe produkcje. „Mała miss”, dystrybutorów, a w konsekwencji przez publiczProducenci wciąż zasypują nas swoimi ekra- ność, która uznała je za nudne. nowymi przebojami. Nie można im odmówić W 2007 r. bracia Coen fetowali zwycięstwo braku wytrwałości. Jeśli promocja światowej podczas corocznej gali rozdania Oscarów. „To kinematografii pozostanie bez zmian, za parę nie jest kraj dla starych ludzi” oprócz nagrody lat będzie można dogrzebać się tylko do paru za najlepszy film minionego roku, otrzymał produkcji, opatrzonych nazwiskiem Sama Men- jeszcze trzy statuetki. Nie można zarzucić Aka- desa czy Stephena Dladry’ego, które swego demii złego wyboru. Ekranizacja powieści Cor- czasu zdobyły zasłużony rozgłos. Dlatego nie maca McCarthy’ego to jedno z najważniejszych należy ślepo podążać za wyrokami reklamy, dzieł współczesnego kina. Jednak w tym samym lecz samemu podejmować decyzję z jakim roku swoją premierę miał również obraz filmo- obrazem chce się spędzić następny seans filmo- wy rumuńskiego reżysera, Cristiana Mungiu, „4 wy. miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”, będący zwycięzcą Złotej Palmy w Cannes, a który przy rozdzielaniu nominacji do najbardziej prestiżowych amerykańskich nagród został całkowicie pominięty. Nie uhonorowano go nawet kandydaturą w kategorii na Najlepszy Film Nieanglojęzyczny, gdzie nota bene swoje miejsce znalazł łopatologiczny „Katyń” Andrzeja Wajdy. Podobnie było z „Pianistką” (reż. Michael Haneke), kiedy Oscar trafił do rąk Ridleya Scotta za „Gladiatora”! Jest to przykład przewagi kina będącego ucztą dla oka, nad produkcjami mającymi dużo więcej wspólnego ze sztuką filmową. Coraz częściej zdarza się, że produkcje, które zostają uznane przez krytykę, nie mają poparcia wśród odbiorców. W dużej mierze jest to zasługa marketingu, który promuje tylko te filmy, które uzna za pewne źródło dochodów. Producenci nie ufają widzom. Nie wierzą w to, że społeczeństwu mogą spodobać się również projekcje, które osiągnęły wyższy poziom artystyczny. Tak też między innymi ani- LOT 5 Vivat Espańa! Tydzień spędzony w słonecznej Hiszpanii wydaje się być wspaniałą perspektywą i jednocześnie odskocznią od męczącej rzeczywistości szkolnej. Któż z was nie skusiłby się na taki wyjazd, mając podobną możliwość? Projekt Comenius, finansowy z funduszy Unii Europejskiej, w którym uczestniczy nasza szkoła, dał grupie 10 trauguciaków sposobność do takiej podróży i zwiedzenia przepięknej Hiszpanii. Warunkiem uczestnictwa w wyjeździe była podstawowa znajomość języka francuskiego (jako języka przewodniego wymiany) oraz zaangażowanie w pracę nad lekturą „Mały książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. To bowiem właśnie ta książka miała reprezentować temat naszej wymiany: „Je lis, tu lis, le texte n'est qu'un pretexte” („Ja czytam, ty czytasz, tekst jest tylko pretekstem”). W projekcie, obok naszego liceum, udział biorą dwie szkoły średnie: francuska (Rozay en Brie) oraz hiszpańska (Illueca). Rankiem 11 kwietnia br. grupa uczniów II LO wyruszyła zatem w podróż ku słonecznej Hiszpanii, by zmierzyć się z tamtejszą kulturą, sztuką i obyczajami. hiszpańskich rówieśników, zawiązywaliśmy nowe znajomości, a także intensywnie pracowaliśmy nad dossier, z których wiele dowiedzieliśmy się na temat historii i kultury stolicy Corridy. Pobyt w tamtejszej szkole średniej to jednak nie wszystkie atrakcje, jakie nas czekały. Drugiego dnia mieliśmy okazję zwiedzić Saragossę – piąte co do wielkości miasto w Hiszpanii, a tam między innymi Bazylikę del Pilar ( w której na sklepieniu widnieją freski Francesco Goyi!) oraz gotyckomauretańsko-barokową Katedrę La Seo. Ponadto nasi korespondenci zorganizowali dla nas wycieczkę do Madrytu. W stolicy gwoździem programu było jedno z najważniejszych na świecie muzeów, które każdy miłośnik sztuki powinien obowiązkowo odwiedzić - Museo del Prado. Trzon kolekcji muzeum stanowi sztuka XIV -XIX wieku, a więc dzieła takich artystów jak: Velazquez, El Greco, Goya, Tycjan, Rafael Santi, Rubens, Caravaggio, Veronese czy Rembrandt. Ponadto mogliśmy podziwiać słynne arcydzieło Hieronima Boscha – tryptyk Ogród rozkoszy ziemskich oraz Zdjęcie z krzyża autorstwa Rogiera van Weydena. Ta wycieczka bez wątpienia zostanie w naszych pamięciach na długi czas. Podróż była długa i niemniej męcząca. W sumie kilkanaście godzin spędziliśmy w samolocie i różnego typu autobusach, by dopiero późnym wieczorem dotrzeć do szkoły Sierra de la Virgen, a tam poznać naszych hiszpańskich korespondentów, a także kolegów z Francji. Jak się okazało, Pepe, czyli jeden z koordynatorów projektu, z wielką dokładnością zaplanował dla nas cały nadchodzący tydzień. Co drugi dzień pobytu w Illuece, całe przedpołudnia spędziliśmy w szkole: zapoznawaliśmy się z topografią budynku, podglądaliśmy zajęcia lekcyjne naszych Nasza podróż miała jednak nie tylko cele dydaktyczne. Po zajęciach szkolnych, czy po powrocie z wycieczki, mieliśmy czas na bardziej rozrywkowy aspekt wyjazdu. Prawdziwe życie w Hiszpanii bowiem rodzi się dopiero późnym wieczorem. Dzięki parogodzinnej sjeście w ciągu dnia, wieczorem Hiszpanie mają dużo siły na zabawy i szaleństwa, które trwają zazwyczaj do wczesnych godzin porannych. Ostatniego dnia pobytu w Illuece, dzięki uprzejmości naszych korespondentów, i my mieliśmy okazję uczestniczyć w typowo hiszpańskiej, szalonej imprezie. Obowiązkowe LOT 6 wizyty w każdej knajpie i w każdym klubie, nowe znajomości i tańce do białego rana zaliczały się do atrakcji tegoż wieczoru. Z końcem tygodnia należało się jednak pożegnać z naszymi „rodzinami” zastępczymi, bowiem czekały na nas jeszcze dwa dni pobytu w słonecznej Barcelonie. Po kilkugodzinnej podróży byliśmy u celu, by naszą krótką wizytę zacząć od zwiedzania - a bez wątpienia było co zobaczyć! Secesyjne budowle katalońskiego architekta Antoniego Gaudiego przykuwają wzrok każdego turysty. Sagrada Familia, Parc Guell, Casa Batllo czy Casa Mila to zatem tylko niektóre z bajkowych budowli czy projektów jakie mogliśmy podziwiać. Niespodziewany wybuch wulkanu islandzkiego przedłużył naszą wycieczkę o kolejne dwa dni, bo (jak się okazało) samolot do Warszawy, którym mieliśmy wracać został odwołany, a alternatywny środek transportu (czyli dwa busy) był zapowiedziany dopiero na poniedziałkowe popołudnie. Dodatkowe dni bez najmniejszych skrupułów spędziliśmy na piaszczystej plaży, zażywając kąpieli słonecznych i morskich. Z wielkim żalem musieliśmy w końcu opuścić przepiękną Hiszpanię, by w końcu wrócić do stęsknionych już rodziców i przyjaciół oraz piętrzących się obowiązków szkolnych. Warto zauważyć, że nasz żal był wprost proporcjonalny do czasu trwania podróżny powrotnej, a w tej spędziliśmy ponad 30 godzin. Pobyt w Hiszpanii bez wątpienia pozostanie w naszych pamięciach na długi czas, w naszych sercach natomiast pozostaną przyjaźnie polsko-hiszpańskie, które udało nam się zawiązać. Dominika Majchrzak Dziewięć miesięcy w murach „Traugutta” Początkowo przerażeni, nieco zdziwieni, może odrobinę nieśmiali, ale z czasem chętni do pracy i zawierania nowych znajomości. Uczęszczają do II LO tylko rok, ale niektórzy z nich już zdążyli zapracować sobie na uznanie i zaistnieć w tłumie trauguciaków. Pierwszoklasiści. W jakim świetle widzą szkołę? Co krytykują, co oceniają pozytywnie? „Ogólnie szkoła jest dosyć fajna, jest dużo możliwości rozwoju, każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak większość nauczycieli uważ, że ich przedmiot jest najważniejszy, ale nic nie robią w tym kierunku. 80% pracy trzeba robić samemu, w domu, a w trzeciej klasie jest przecież matura. Odrzuca mnie alienacja grupek i to, że każdy patrzy tylko na siebie. Na swoim przykładzie stwierdzam, że trzeba mieć nerwy ze stali albo być egoistą, żeby w tej szkole przeżyć, nie ulegając gruntownym zmianom.” Cyprian Jesionowski, klasa 1a „Całe gimnazjum praktycznie marzyłam o „Traugucie”. Dużo osób mi mówiło, że panuje w nim rewelacyjny klimat i chociaż najpierw nie mogłam sie przestawić na ten początek dorosłości, z jakim spotykamy się w liceum, to jednak szybko pokochałam tę szkołę. Jest luźna, dużo sie dzieje, ludzie są sympatyczni. Na temat „Traugutta” istnieje dużo stereotypów, ale jakoś tego nie zauważyłam. Nie zawiodłam się i nie widzę siebie w innej szkole.” Żaneta Gabiec, klasa 1c „Jeśli chodzi o nauczycieli przedmiotów rozszerzonych, to jestem bardzo zadowolona, lepiej trafić nie mogłam, atmosfera w klasie jest w porządku. Podoba mi się to, że jeżeli tylko ktoś chce, to może zaangażować się w dużo różnych imprez. Chyba nie widzę w „Traugucie” nic negatywnego.” Zuzia Szaniewska, klasa 1c „Poziom nauczania zaskoczył mnie i to bardzo, ale było to zaskoczenie, niestety, negatywne. Spodziewałem się tego, iż nauczyciele będą bardziej wymagający, to śmiesznie brzmi, ale przecież każdy chce zdać maturę jak najlepiej. Ale oczywiście są też profesorowie, który wyciskają z nas siódme poty. Denerwują mnie ludzie, którzy nie reprezentują sobą nic poza tak zwanym „lansem” i robią szum wokół siebie. Jeżeli jednak chodzi o samą szkołę, to każdy znajdzie coś dla siebie. Ogromna ilość imprez, uroczystości to na pewno ogromny plus.” Michał Chatys, klasa 1d Agnieszka Krygier Wilkommen in Deutschland Żadnym wątpliwościom nie podlega fakt, że wymiany międzynarodowe bardzo silnie integrują i stanowią niezwykle wzbogacające doświadczenie. Jestem przekonana, że większość uczestników tegorocznej wymiany do Emmerich podpisze się pod tym stwierdzeniem. A także uzna nasz tygodniowy wyjazd za czas jak najbardziej udany. Pierwsze dni pobytu w Niemczech spędziliśmy wraz ze swoimi Austauschpartnerami. Niektórzy spożytkowali je na zwiedzanie, inni pozostali przy integracyjnych spotkaniach, imprezach czy koncertach. Wielu z nas skorzystało z rozrywek takich jak kręgle, mini golf czy pływanie na łódkach. Oddalona o niecałe 10 km Holandia także zwabiła do siebie część uczestników wy- miany. Rzeczą z początku rzucającą się w oczy jest prawie nienaganna czystość panująca na niemieckich ulicach. Nasi sąsiedzi są bardzo porządni i zorganizowani, przykładają dużą wagę do ochrony środowiska. Mają przysłowiowego bzika na punkcie recyklingu, w związku z czym w wielu miejscach pobiera się u nich kaucję nawet za opakowanie po jogurcie. Prawie każdy Niemiec porusza się na rowerze, samochodów używa się tylko w przymusowych sytuacjach. W związku z tym wielu z nas musiało przerzucić się na jednośladowy środek komunikacji. Co do Emmerich, a także wielu innych miast niemieckich – odznaczają się one starą, ceglaną zabudową, która nadaje tym miejscom ciekawego uroku. Poza przyjemnie przebiegającą integracją polsko-niemiecką czekało na nas także zwiedzanie, praca nad wspólnym projektem oraz udział w lekcjach naszych partnerów. Co do zwiedzaniapodczas pobytu mieliśmy okazję zobaczyć wiele miejsc mało znanych, aczkolwiek bardzo interesujących. Subiektywnie stwierdzam, że najciekaw- LOT 7 sze z nich znajdowały się w Duisburgu, do którego udaliśmy się na dwudniową wycieczkę. Pierwszym punktem programu było zwiedzanie Muzeum Sztuki Współczesnej, w którym znajdowały się głównie prace niemieckiego artysty Lehmbrucka. Wizyta w tym miejscu z pewnością nie była szablonowa, głównie ze względu na charyzmę i umiejętność zaciekawienia wypływającą od przewodniczki. Co więcej, odwiedziliśmy miejsca kultu dwóch różnych religii: synagogę, a także meczet. Pobyt w tych świątyniach bez wątpienia poszerzył naszą wiedzę z zakresu religii świata, dowiedzieliśmy się wielu rzeczy zdecydowanie dla nas nowych. Przebywając w Zagłębiu Ruhry nie mogliśmy nie odwiedzić również ośrodka przemysłowego w Essen, który przerobiono na centrum kulturalne. Nieodłącznym punktem naszego pobytu w Niemczech był oczywiście spacer z elementami zwiedzania po Emmerich i pobliskim Kleve. Co do zajęć lekcyjnych, wspólnie stwierdziliśmy, że niewiele różnią się od tych w polskich szkołach. Jeżeli chodzi o nowoczesne technologie, nasi zachodni sąsiedzi nie są od nas, aż tak daleko jak moglibyśmy się spodziewać. W szkole którą odwiedziliśmy, Niemcy w dalszym ciągu używają tablic tradycyjnych, a ich pracownia informatyczna pozostawia wiele do życzenia. Jako, że istotą wymiany jest kontakt z obcymi językami i kulturą, nie omieszkaliśmy nauczyć naszych niemieckich kolegów wielu ciekawych polskich zwrotów i zwyczajów. Było przy tym niemało śmiechu i zabawnych sytuacji. Tego typu „edukacja” następowała obustronnie, więc do Polski wróciliśmy zdecydowanie bogatsi, z bagażem niesamowitych wspomnień i doświadczeń. Kasia Bociąga „Cierpienia młodego Snajpera” Księga VI: 12 kwietnia 2010 roku Dość dużo czasu upłynęło, zanim po raz pierwszy udało mi się spotkać z Gibkim Johannem. Jeszcze nim go zobaczyłem, wiedziałem, że mam do czynienia z osobą nieprzeciętną. Jakiż musi być w takim razie sam guru?! Jeszcze kilka dni temu miałem kontakt jedynie z Johannem. Ów mnie testował tak długo aż absolutnie mi zaufał. Wtedy pokazał mi swoje mieszkanie. Przecisnęliśmy się między odrapanymi ścianami kamienic. Na ziemi leżały kawałki roztłuczonego szkła, a gdzieś naprzeciwko zarysowywał się przed nami prymitywny szyld podłej speluny „U Badyla”. Chwilę później weszliśmy po schodach do ciasnej i dusznej klitki. Johann postawił na stole dwie szklanki i po brzeg wypełnił je wódką. W końcu przerwał milczenie. Zaczął mówić o podłości świata, o całym otaczającym nas okrucieństwie, o braku radości. Według Johanna istniała tylko jedna ucieczka od zła tego świata – zapomnienie, utopienie zmartwień w alkoholu. Piliśmy. Dwie umęczone dusze – dwa marne płomyki pośród wszechogarniającego mroku. Piliśmy i stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Już miałem powie- ga Qtsasowi w medytacjach i w mentalnej walce ze wiesz, dlaczego klimat Trauhajm ma jakikolwiek złem. O jakiejś większej sprawie. Niemal ze łzami w związek z Tobą. Właśnie klimat jest wszystkiemu oczach obiecał mi, że wprowadzi mnie do bractwa, winien. Zły klimat ze złych prądów mamuchy, dobry zaprowadzi mnie przed oblicze Qtsasa. Byłem zatem już blisko celu. klimat z dobrych prądów Wixxa. Dobry klimat jest ostatecznym celem. Ostateczną ostatecznością świata. Następnego dnia wszedłem razem z Johannem do siedziby sekty. Johann pokazywał mi wnętrze Słowa Sai Qtsasa jakby hipnotyzowały. Delikatny ogromnego magazynu w którym spotykali się kulty- dźwięk wibracji każdej głoski wydobywającej się z ści, zapoznawał mnie z kolejnymi osobami. Kiedy jego ust działał jakby kojąco. I przekonująco. Dopiero doszliśmy do Leili musiał jednakże mnie opuścić. Został wezwany przed oblicze mistrza. Zakręciło mi później zacząłem go rozumieć. Zacząłem dostrzegać, że jego nauka jest prawdą, która zawsze kierowała się w głowie. Byłem podekscytowany ale i zaniepokojony. Gibki Johann i guru Qtsas wiedzieli o mojej moim życiem. Qtsas mi ją przekazał. miłości do Leili? - Nieraz czułeś strach, ból, gniew. Nieraz chciałeś Kiedy zostaliśmy sami poczułem tak głębokie umrzeć. Widzę to w Tobie. Przypisywałeś to różnym rzeczom. Złym rzeczom. Ale to nie rzeczy wywołały w szczęście, że aż łzy napłynęły mi do oczu. Wręczyłem Tobie ten stan. Myliłeś się za każdym razem. To nie Leili kwiaty, obiecywałem jej niemal wszystko. Od tej rzeczy pory chodziliśmy po domu sekty razem – pijani ze szczęścia. Leila objaśniała mi nauki mistrza, prawdy prądów mamuchy były źródłem zła, które doświadczyłeś w świecie. I od siebie i od innych. Tylko dobry ich wiary. Gotów byłem w to wszystko uwierzyć. Tylko dlatego, że i ona w to wierzyła. To, co było klimat może temu zapobiec. Tylko wiry dobrego klimatu zrodzą w ludziach dobro. Musisz zabić burmi- dalej pamiętam jak przez mgłę. Jakby wszystko było strza Christopha Ponhosse. sobie wszystko przypomnieć następnego dnia i na trzeźwo przeanalizować fakty. Palec św. Andrzeja zawirowania wibrujących snem. Kiedy myślę o tym nieco trzeźwiej zdaję sobie sprawę, że dużo jeszcze przede mną. Dopiero jeśli Qtsas mnie zaakceptuje, jeśli wyświęci mnie na no- Wszystko rozumiałem coraz bardziej. Byłem tak bliski wego członka bractwa będę mógł żyć przy Leili. Musiałem zatem zobaczyć się wreszcie z guru. straszyłem. „Zabić Ponhosse?” dzieć Gibkiemu Johannowi o wszyskim. Wyjawić, czego naprawdę szukam w bractwie, powiedzieć o inkwizytorze. Ostatecznie pohamowałem się. Nie straciłem jeszcze nad sobą kontroli, a Johann mógł ale kumulacyjne poznania tajemnicy wszechrzeczy. A jednak się wy- - W Ponhosse tkwi mamucha. On zaraża mamuchą. On jest siedzibą mamuchy. PSUJE KLIMAT TRAUHA- 23 kwietnia 2010 roku Nadeszła wiekopomna chwila! Dnia dzisiejszego udało mi się stanąć przed obliczem Qtsasa! Mistrz zdawał się unosić nad powierzchnią ziemi. Słychać IM! - Qtsas zapłonął gniewem. Cały czerwony zaczął coś mamrotać pod nosem. Aż się uspokoił. widocznie mnie chronił. było powtarzaną cicho inwokację „Guru om nom - Wszystko jest już ustalone. Brakowało tylko Ciebie. Brakowało tego, kto pociągnie za spust. Tyś jest nom”. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłem w pół- Snajper. Ręka dobrych prądów Wixxa. Sai Qtsas nas może uratować. Qtsas może wygrać ze mroku także drugą postać – Gibkiego Johanna, który był podstawą skomplikowanej gimnastycznej pozycji Qtsas zaczął tłumaczyć swój plan i rolę każdego złem. - rzekł nagle Johann – Nie wolno nam wątpić. Kim jest Qtsas? – tęczowej harmonicznej poziomki – to właśnie dzięki temu mistrz wyglądał, jakby lewitował. członka sekty. Byłem pod wrażeniem bystrości jego umysłu. Ale przede wszystkim. Czułem głęboką moc Nasz guru. On wie wszystko i umie wszysko. On może przywrócić klimat Trauhaim. Mój skromny podarek w postaci togi wywarł na mistrzu wielkie wrażenie. To było jednak zbyt mało wiło się wielu, którzy karmili mnie radami, lecz dusza Johann opowiadał mi o sekcie, o tym, jak poma- by zostać wyświęconym na nowego członka... Konieczne było jeszcze przejście próby, którą Sai Qtsas płynącą z jego wibracji. W ciągu mojego życia pojama pozostawała głodna. Qtsas zaspokoił głód ducha. - Ommmm, i jeszcze jedno! – powiedział już mniej przygotował specjalnie dla mnie. Siadłem naprzeciwko mentora w pozycji wirującej podniosłym stylem guru. -Dopiero kiedy zgładzisz Ponhosse i staniesz się prawdziwym członkiem brac- małżowiny i począłem słuchać planu wielkiego mistrza. Nie mogłem mu przerywać - zasady jeśli nas zdradzisz, Leila będzie zostanie poświęcona bractwa były jasne. Musiałem w skupieniu wysłuchać słów guru: - Strzeż się mamuchy! - przestrzegł mnie na początku – Czym jest mamucha? Mamucha to zło, to złe wibrujące prądy wpływające przez indukcję głoski „a” na ludzi słabego ducha. Mamucha jest jak choroba w tkance ludzkości. I jak choroba ma swojego nosiciela. twa zaznasz prawdziwego pojednania z Leilą... Ale w rytuale przebłagalnym za Twoje grzechy przeciw świętym prądom Wixxa! To tylko takie małe zabezpieczenie z mojej strony... Rozumiesz wszakże, że nasze cele są szczytne, a cel uświęca środki? Byłem zdruzgotany ultimatum postawionym przez mistrza Sai Qtsasa. Poczułem jak moja lewitująca dusza brutalnie została wgnieciona w podłoże. W tej właśnie chwili począłem powątpiewać w szlachetność zamiarów guru, lecz nie miałem innego wyjścia... musiałem wypełnić tę misję dla mojej Leili. Relikwia ukryta w mojej kieszeni zaczęła dziwnie wibrować. Chwilę toczyłem wewnętrzną walkę – postąpić tak, jak radził 30 kwietnia 2010 roku Beratend? Użyć mocy światłości? Postanowiłem jednak chwilkę poczekać i posłuchać słów mistrza, którego nauki zresztą coraz bardziej Tego dnia wszystko miało pójść zgodnie z planem. mnie przekonywały. Wtajemniczeni w tajny plan doskonale przygotowali całe miejsce akcji. Mi też cała wizja akcji mentora wcieleniem bractwa przypadła do gustu. Nie musiałem bowiem uczestniczyć w tym całym rozgardiaszu w otoczeniu burmistrza na Klares Berg. Nim udałem się na swoje ostrzegał przed mamuchą. To ona w ostatecz- stanowisko postanowiłem się odrobinkę zrelaksować. ności psuje klimat Trauhaim. Nasz klimat! Zgodnie z instrukcjami wielkiego mistrza Guru om nom nom!... - Qtsas zaczął zataczać głową dziwne okręgi, wywracać białkami oczu wykonałem figurę galopującego nietoperza, dzięki czemu ponownie zacząłem odczuwać wewnętrzny ład i nucić - Nie jesteś do końca przekonany. Widzę jakiś niepokój w Twoich oczach. Nie i harmonię. Mogłem już teraz zająć spokojną pozycję w oknie okolicznego bloku i po prostu trzymać palec - Już Wixx, którego LOT 8 jestem Qtsasa na spuście. Co lepsza Gibkiemu Johannowi udało się haim ponownie zaczęła sączyć się wzniosła i pate- podszyć za obsługującego sprzęt podczas uroczystości, dzięki czemu mógł on założyć dla mnie nasłuch tyczna przemowa. Tym razem nie wsłuchiwałem się w nią, wolałem całą swoją uwagę skupić na celu. pod mównicą. Luneta mojego karabinu snajperskiego Palec drżał mi na spuście. Wiedziałem, że tylko jeden sprawiła, że i widoczność ma całą ceremonię była malutki ruch dzieli mnie od szczęście. Byłem gotów... doskonała. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Plan był Już chciałem pociągnąć za spust, lecz nagle tuż obok prosty – poczekać na wystąpienie Christopha Ponhos- mnie pojawiła się zakapturzona postać, która prze- se, zastrzelić, uciec z miejsca zbrodni i potem żyć, aż mówiła do mnie mrocznym, pewnym siebie głosem: do śmierci u boku Leili Johanny Nachname. - Musisz zmienić swoje przeznaczenie! Rozpoczęcie uroczystości przeciągało się jednak z powodu gęsto padającego deszczu, który opóźniał przyjazd burmistrza. W jego zastępstwie przemawiał radny Jack Andrangen, który przepraszał w imieniu miasteczka Trauhaim za złe warunki pogodowe i obsunięcia w programie imprezy. Lunetą karabinu - Kim jesteś do diaska? – zapytałem stanowczo z drobną nutką niepewności w głosie. – I tak właściwie co to za przeznaczenie, które mogę sobie dowolnie zmieniać? Czy samo zmienianie przeznaczenia już nie neguje jego istnienia? obserwowałem ludzi gromadzących się pod sceną. Niespodziewanie w samym środku celowniku pojawiła - Nie mogę ci powiedzieć kim jestem. Nazywaj mnie się tajemnicza, zakapturzona postać. Ogarnęło mnie przerażenie, chciałem bliżej przyjrzeć się tej intrygu- Bojan-hee. Przybywam po to by oznajmić ci, że swoim postępowaniem przybliżasz świat do zagłady! jącej osobie, lecz w mgnieniu oka zniknęła ona pośród tłumu. Wytrąciło mnie to z równowagi, lecz ostatecznie stwierdziłem, że cała ta stresująca sytuacja wpędziła mnie w stan lekkiej psychozy. Czekałem w gotowości jeszcze przez parę minut, aż nagle limuzyna z burmistrzem miasteczka pojawiła się na horyzoncie. Wysiadł z niej Christoph Ponhosse w otoczeniu trójki prywatnych ochroniarzy. Z tego - Co mnie obchodzi świat? Robię to, co muszę by zaznać szczęścia. Z resztą, nie robię tego tylko dla siebie, robię to dla dobra klimatu Trauhaim! - Jesteś żałosny. Tak samo jak ta śmieszna banda krzykaczy wielkiego bractwa. Obwiniacie władzę za szkodzenie klimatowi miasteczka, a sami nie robicie nic poza ciągłym psioczeniem i narzekaniem. ustawienia nie sposób było uchwycić głowę burmistrza. Należało poczekać do jego przemowy... Ta Poczułem, że zabrakło mi w tej chwili języka w gębie. rozpoczęła się chwilę później, ponieważ Christoph Ponhosse nie miał w zwyczaju przyzwyczajać ludności Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Nie musiałem jednak w ogóle odpowiadać, gdyż nagle tajemniczy miasta do spóźnień. Czas to pieniądz, a dziura budżetowa gminy sama się załata: prorok zaczął lewitować i w czarodziejskim transie zaczął recytować słowa proroctwa: - Obywatele i obywatelki Trauhaim! – rozpoczął przemowę główny przedstawiciel władz miasteczka. – - „Cała kula ziemska jest już zalana! Kolejne pradoliny coraz to szerzej wylewają. Wygląda to dramatycz- Zebraliśmy się tutaj po to by pożegnać wybitnych mieszkańców naszej miejscowości. Musimy to zrobić, nie! Woda zaczyna zbierać krwawe żniwo za grzechy ludzkości. Zatopione są już domy w Borku! Co będzie ponieważ nasze miasteczko nie jest w stanie zapewnić im takiej przyszłości na jaką sobie zasłużyli. Dziś dalej? Kipiel wody jest bezlitosna! Gotujże się czło- jest ten dzień w którym muszą dalej ruszyć w świat! Pozostaje teraz pytanie: Co dalej z klimatem Trauha- dopiero początek apokalipsy. Będzie jeszcze tragiczniej, gdyż najgorsze w tym wszystkim jest to, że... im? O to jednak nie musimy się bać, gdyż jako burmistrz obiecuję wam, że zrobię, co tylko będę mógł ciągle padaaa! I paadaaa! I pada coraz mocniej!” by atmosfera tego miejsca nie pogorszyła się, a wieku na śmierć, na nowy potop świata tego! To Słowa starożytnej przepowiedni wywarły na nawet postaram się by było jeszcze lepiej! mnie niemałe wrażenie. Całkowicie straciłem już - No na bank. – rzuciłem szyderczo pod nosem i zacząłem układać swój karabin w jak najwygodniejszej pozycji. Już byłem gotowy oddać strzał, lecz zmysłów. Chciałem rzucić się na proroka, lecz ten rozpłynął się nagle gdy ledwie zdążyłem złapać go za rozproszyło mnie niespodziewane pojawienie się na scenie półnagiej Frau Zgagen – znanej z tego, że puszczają ją w każdym trauhajmskim klubie zamiast elektro. Zmarnowałem okazję... Christopher Ponhosse zniknął ze sceny, gdyż rozpoczął się właśnie program artystyczny przygotowany przez panie Agnes i Barbarę z Wydziału ds. Cenzury i Kultury Języka. Zmuszony byłem w nerwowym napięciu oglądać to widowisko. Moją uwagę przykuł świętobliwy Beratend, który po występie niemalże roznegliżowanej Zgagen trwał w stanie błogiego osłupienia. Przyglądałem się jak na scenę kolejno wstępowali kolejni słynni mieszkańcy miasteczka. Byli wśród nich m.in. popularny spiker lokalnej rozgłośni radiowej, operator uber-hiper-karuzeli – Christopher Diuk, fotoreporter Jerry Oxygen, okoliczna bajadurka i pieśniarka – Ana Rackham, małżeństwo naukowców – JaHcob i JustinaH SteiHnowie, a także przede wszystkim pokorny i zawsze cnotliwy Unterlöwer. Na specjalnie wyróżnienie załapał się nawet Sohnstacheuer – lokalny hulaka i zawadiaka. Podczas uroczystości najbardziej zmartwił mnie fakt, że 80% wyróżnionych małżeństw to pary homoseksualne albo nawet (o zgrozo) trójkąty ludzi jednej płci! Jak widać wszelkie pogłoski o „różowości” miasteczka Trauhaim zdają się mieć w sobie spore ziarno prawdy. Impreza powoli dobiegała końca, do mównicy ponownie począł podchodzić Chistoph Ponhosse, który miał za moment wręczyć nagrodę dla najbardziej kolektywnej dzielnicy miasteczka. Nie minęła chwila, a z ust burmistrza Trau- orientację w całej sytuacji. Czułem, że odchodzę od fraki. Nie miałem czasu myśleć o tym, co mam robić. Targały mną silne wewnętrzne emocje, lecz pomimo tego ponownie chwyciłem karabin. Christoph Ponhosse dalej stał na swoim miejscu. Znów byłem gotów. - Kocham cię Leilo Johanno Nachname. – wyszeptałem z łzami w oczach i począłem ciągnąć za spust... przez Bractwo, jak i policję. Nie mogę wrócić do swojego mieszkania. Nie mam już nic do stracenia. Pozostaje pytanie, co Qtsas zrobi z Leilą. Skoro od początku cała umowa była lipna to być może bosa nieznajoma już nie żyje? Nie mogę dopuszczać do siebie tej myśli! Zrobię co w mojej mocy by ją odzyskać! Póki co wiem tylko tyle, że spokój zaznam albo u jej boku, albo po swojej śmierci. Wielce prawdopodobne jest to, że to mój ostatni list... Dziękuję drogie Bravo za to, że przez te wszystkie miesiące byliście mi wsparciem w moich kłopotach. Przykre jest to, że w całym swoim żałosnym życiu tylko wy byliście w stanie mnie wysłuchać... Czas już rzecz „do widzenia”... być może już w przyszłym życiu. [...] Dwa dni później: Spod zgliszczy Klares Berg nikt nie dawał znaku życia już od blisko dwóch godzin. Od czasu wybuchu nastała martwa cisza, którą przerwały dopiero dźwięki syren nadjeżdżających karetek. Do ekipy ratunkowej należał między innymi doktor Biloß, który nieszczególnie był zadowolony z opuszczenia swojego, wygodnego oddziału w szpitalu Mistrza Polikarpa. Na miejscu katastrofy znajdował się już także inspektor Aleksiej, który wspólnie ze swoimi podwładnymi starał się ustalić przyczyny tragedii. Nieopodal niego Niespodziewanie na scenę wtargnęli mieszkańcy dzielnicy Sputnikstrasse, którzy zaczęli w otoczeniu burmistrza wykonywać rytualny taniec Bonkersów, manifestując w ten sposób epickość swoich charakterów. Wybuchł wielki chaos i ciężko było mi utrzymać Christopha Ponhosse w celowniku na dłużej, niż dwie sekundy. Postanowiłem jednak spróbować... Oddałem dwa strzały... Chybiły. Wystrzały wywołały panikę wśród zgromadzonych na Klares Berg. Nie miałem już żadnych szans. Musiałem uciekać... i kiedy już odwracałem się by biec poczułem chłodny nabój przechodzący nieopodal mojej skroni... na szczęście przeszedł on bokiem i uszkodził jedynie moje ucho. Qtsas mnie wystawił. Chciał pozbyć się burmistrza i potem obarczyć mnie całą winą! Musiałem uciec z felernego mieszkania. Na klatce schodowej czyhali jednak wysłannicy mentora bractwa. Rozpocząłem desperacką ucieczkę po balkonach zakończoną niebezpiecznym skokiem na kubły ze śmieciami. Przeżyłem... Aktualnie ukrywam się w pewnym opuszczonym domostwie. Wiem, że jestem poszukiwany zarówno LOT 9 klęczał zapłakany Beratend ściskający w swoich dłoniach różaniec. Modlił się on o to by nikt nie ucierpiał na skutek eksplozji w trauhajmskim klasztorze. W pewnym momencie spod gruzów klasztornych wyłoniła się ręka. Była to ręka Heckena Schütze. Jakimś cudem przeżył on wybuch i bolesny upadek z kilkudziesięciu metrów. Jego stan wyglądał jednak na bardzo poważny – na głowie dało się dostrzec wyraźne rany i obdarcia, a na ubraniach wyraźne były ślady krwi. Hecken nie był w stanie poruszać się o własnej mocy. Resztkami sił próbował się jedynie wyczołgać spod zgliszczy Klares Berg. Gdy już tego dokonał pochwycił w dłoń ceglany kawałek odłamanego muru i zawołał ostatkami tchu: - Snajpere Aude! I w tym momencie stała się jasność… Całość epilogu „Cierpień Młodego Snajpera” – wkrótce na traugutt.net! Ale to już było... Czerwony dywan, błyszczące CD, tajemnicze odgłosy wydobywające się z sali gimnastycznej. To wbrew pozorom nie przygotowania do wielkiego show gwiazd Hollywoodu lecz do pożegnania trzecioklasistów Traugutta. niu wszystkich głosów ogłoszono zwycięzców poszczególnych kategorii. Oto oni: 1.Pretty Woman (Najładniejsza dziewczy- Uroczystość tradycyjnie rozpoczęła się od części oficjalnej. Pożegnalna przemowa dyrekcji, wystąpienia przedstawiciela wychowawców – p. prof. Tomasza Jaskóły, podziękowanie skierowane do grona pedagogicznego ze strony jednego z tegorocznych maturzystów – Tomasza Podlewskiego oraz przede wszystkim rozdanie świadectw ukończenia szkoły średniej. Wyróżniono również wielu uczniów, którzy przez trzy lata wykazywali się w innych dziedzinach. Byli to sportowcy, dziennikarze, muzycy, chórzystki, działacze społeczni i fotografowie. Jednak najważniejszym wyróżnieniem był tytuł Trauguciaka Roku, który otrzymał absolwent klasy 3c – Tomasz Podlewski. Gdy zgasły światła nadeszła pora na najbardziej wyczekiwaną część wieczoru – Galę TRG Music Awards. Wzruszone serc maturzystów rozgrzali do czerwoności swym występem Lady Gaga, Kate Perry i Pitbull. Była to zapowiedź wręczenia Romualdów 2010. Po podlicze- 12. Jesteś szalona (Osoba pozytywnie zakręcona) – Krzysztof Łyczba na) – Agata Polak 2.Womanizer (Najprzystojniejszy chłoJuż na kilka dni przed galą do auli napływały dekoracje, materiały i rusztowania, a sama sala rozbrzmiewała znanymi, zagranicznymi nutami oraz gorącymi dyskusjami. Wszystko wyjaśniło się w piątek 30 kwietnia. O godzinie 12 otwarto drzwi, a oczom wszystkich ukazał się obraz rodem ze światowej gali muzycznej. Tuż przed wejściem na maturzystów czyhali paparazzi, pragnący uwiecznić każdego na czerwonym dywanie. czeć) – Stanisław Synowiecki 13. Na melanżu (Największy imprezowicz) – Kacper Kukuła pak) – Arkadiusz Bociąga 3.Crazy in love (Para roku) -Justyna Hys i 14. Wszystkie dzieci nasze są (Duże dziecko) – Michał Radziejowski Jakub Kamyk 4.Space jam (Najlepszy sportowiec) – 15. King Bruce Lee (Najlepiej umięśniona osoba) – Jakub Kmiecik Sylwia Loch 5.Więc chodź pomaluj mój świat (Najlepszy artysta) – Anita Kokoszczyk 6. Jak anioła głos (Najlepszy wokalista) – Kacper Tomczyk 7. Please don't stop the music (Najlepszy muzyk) – Anna Mazur 8.Paparazzi (Najlepszy fotograf) – Jarosław Respondek 9. We are family (Najlepiej zgrana klasa) – 3E Cała gala obfitowała w zaskakujące wydarzenia i zwroty akcji. Swoimi występami uświetnili ją nasi uczniowie: Ania Czystek, Martyna Berghauzen, Dominika Broda, Ida Chotecka, Karolina Duda, Aneta Grzybek, Kamila Kobic, Kasia Kosela, Mira Maludzińska, Asia Polaczek, Patrycja Polaczek, Michał Klamka, Sebastian Pustuł i Mateusz Smulski. Na zakończenie słowami piosenki „Ale to już było...” oficjalnie pożegnaliśmy trzecioklasistów, dzięki którym nasze liceum było jeszcze bardziej wyjątkowe. Mów mi dobrze (Najlepszy spiker) – Kamil Gołdowski 10.Anarchia (Największy indywidualista) – Tomasz Podlewski 11.Miliony Monet (Osoba lubiąca błysz- LOT 10 Za przygotowanie całej uroczystości serdecznie dziękujemy p. prof. Barbarze Budzowkiej, p. prof. Annie Gołębiowskiej oraz całej klasie 2a, która włożyła bardzo wiele wysiłku w widoczny efekt końcowy. Wspomnienia maturzystów ANITA KOKOSZCZYK, klasa 3 f, prof. Patryk Frendowski, Zakończenie roku, pomimo moich obaw (że nie dorówna temu z zeszłego roku), wyszło rewelacyjnie! Byłam bardzo mile zaskoczona! Bo każdy, kto kończy szkołę, pragnie przeżyć na sam koniec coś miłego i ciekawego. A wam się to udało fantastyczny pomysł, stylowa dekoracja; było zabawnie i miło. Sprowokowaliście mnie do wspomnień J. Trzy lata w Traugucie na pewno zmieniły mnie w jakimś stopniu. Były chwile gorsze i lepsze, ale tych pozytywniejszych było zdecydowanie więcej! Patrząc z perspektywy czasu, jestem pewna, że nie żałuję, że wybrałam właśnie Traugutta. Poznałam tu świetnych ludzi. Ze sporą ilością absolwentów mam kontakt do tej pory. Był okres czasu, kiedy martwiłam się o przyszłość tak zwanego klimatu Traugutta, ze względu na brak specyficznych osobowości, które to zawsze go podtrzymywały, ale z czasem, wraz z przybyciem młodszych klas, takowi się ujawnili, więc teraz jestem pewna, że Traugutt nadal pozostanie Trauguttem! Oby tylko już nic się nie zmieniło... . Na pewno będę tęsknić za kilkoma / kilkunastoma osobami, które zmieniły mnie i mój światopogląd (mam nadzieję, że na lepsze J), bo są to osoby, za którymi warto tęsknić! Oczywiście będę tęsknić praktycznie za wszystkim, bo problemy, które sprawiały, że momentami się wkurzałam, okazały się błahe. Ale teraz to już nie ma większego znaczenia. Już tęsknię za kilkoma profesorami, którzy zawsze obdarzali mnie swoim uśmiechem, miłym słowem, czy po prostu troską. Mam nadzieję, że dane mi będzie jeszcze niejednokrotnie wpaść do Traugutta lub spotkać się z samymi Trauguciakami, by powspominać stare dobre czasy. Te 3 lata minęły baaardzo szybko, stanowczo za szybko i chyba nie ma chwili, której bym żałowała. Dziękuję wszystkim, którzy byli, którzy chcieli być i dzięki którym odczułam ten specyficzny klimat. Naprawdę, bardzo miło wspominam te lata. Jeszcze raz dziękuję Wam! KAMIL DAWID JONASZ GOŁDOWSKI KUKOWSKY, klasa 3e, prof. Michał Radwański Zakończenie roku szkolnego było pięknym zwieńczeniem mojej trzyletniej edukacji... co ja gadam edukacji? Mojej trzyletniej PRZYGODY z tą szkołą! Cieszę się, że moja praca na rzecz szkoły została doceniona i zostałem uhonorowany wyróżnieniem. Cieszę się, że działania tegorocznych maturzystów na rzecz szeroko rozumianego "klimatu Traugutta" nie zostały niezauważone. Można długo rozwodzić się nad tym czy klimat szkoły faktycznie się pogarsza, lecz szkoda tracić czas na gadanie. Działajcie ludzie! Te trzy lata minęły mi jak z bicza trzasnął i jedyne czego żałuję to tego, że nie udałoby mi się zrealizować wszystkich pomysłów, jakie przez te trzy lata zrodziły się w mojej głowie. Wybór Traugutta był najlepszym z możliwych wyborów, gdyż szkoła ta ukształtowała nie tylko mój umysł, ale przede wszystkim osobowość! Za czym będę najbardziej tęsknić? Za wszystkim! Za dusznym pomieszczeniem spikerki, za żartami ze strony technicznych, za panią Ewą przeganiającą ludzi z holu głównego, za godzinami spędzonymi na graniu w CS-a, za lekcjami grozy u pani profesor Budzowskiej, po prostu za wszystkim! J KLAUDIA BEDNAREK, klasa 3f, prof. Patryk Frendowski Zakończenie roku bardzo mi się podobało, czułam się jak na prawdziwej gali MTV Music Awards! No i ta Lady Gaga była niesamowita! Miło wspominam te trzy minione lata! A to wszystko dzięki ludziom, których poznałam w Traugucie. A poza tym, szkoła ma taki specyficzny, bardzo przyjemny klimat, różniący się od innych szkół. I również duża tolerancja panuje w Traugucie (przynajmnie j ja nigdy nie spotkałam się z nietolerancją J) Czy będę tęsknic? Jasne, że tak! Myślę, że ze znajomymi nie stracę kontaktu - będę się o to starać. Ale za profesorami i szkołą będę tęsknic bardzo! Myślę, że dobrze wybrałam. Zawsze znajdą się jakieś drobne wady, ale nikomu się w pełni nie dogodzi. Pomimo to uważam, że warto uczyć się w Traugucie. JAROSŁAW RESPONDEK, klasa 3 e, prof. Michał Radwański Zakończenie roku było w porządku. Lady Gaga i Kate Perry zrobiły zacne show... Tylko ten biedny ksiądz Ciastek...JDobrze, że organizatorzy przewidzieli "Bonkers'a" dla IIIE. Trzy lata spędzone w Traugucie wspominam epicko. Początkowo strach przed nieznanym, a potem już tylko obijanie, obijanie i jeszcze raz obijanie... . Wiele znajomości, wiele różnorodnych imprez (w szerokim tego słowa znaczeniu), wiele zdjęć. Sądzę, że nie raz będę wspominał o chorych, subtelnych, epickich i hardych akcjach, w których było mi dane uczestniczyć. Z pewnością czasem człowiek zatęskni za niektórymi ludźmi i profesorami... Na pewno z ludźmi na których mi zależy kontakt będę w jakimś stopniu utrzymywać. Będzie brakowało szprycy (choć owa magiczna mikstura produkowana jest nadal, to nie będzie już miała takiego symbolicznego znaczenia), banana (choć on tak na prawdę jest nadal), utleniania (!), debat o życiu w ostatniej ławce na polskim (...), loży szyderców, ciętych ripost, impresjonizmu, komunikatów w studio i unikania lekcji przez wytłumaczenie, że robię zdjęcia. Tęsknota za klimatem szkoły będzie najbardziej gniotła. Tylko pamiętajcie, klimat to nie mury, tylko klimat to Wy! A jeżeli chodzi o wybór klasy Zabrakło mi 1 pkt. do klasy ekonomicznej, dostałem się do informatycznej... no i reszta sami wiecie jak się potoczyła. Nie żałuje w życiu żadnej swojej decyzji. Tego też nie. Tak żyje. MATEUSZ SZYMCZAK, klasa 3 c, prof. Tomasz Jaskóła, Tegoroczne zakończenie roku podobało mi się, zwłaszcza scenografia, nie dało się nudzić. Również Romualdy były świetnie przygotowane. Szkoda, że moja klasa nie dostała nagród w niektórych dziedzinach, w których powinniśmy mieć pewne miejsce :). Szkoda, że nie było dwóch znanych kategorii tj.: palacz roku" i wagarowicz roku, które w zeszłym roku zrobiły wielką furorę i stały się taki e... prestiżowe! Ostatnie 3 lata wspominam ogólnie dobrze, fajni ludzie, dużo niezapomnianych imprez i wydarzeń .Czy będę tęsknił za szkołą? Na pewno tak! Najbardziej za ludźmi, już żałuję, że nie utrzymam kontaktu z wieloma. Profesorów również będę mile wspominać (specjalnie pozdrowienia dla prof. Mroczek, prof. Puchalskiej oraz prof. PoradomskiegoJ). Nigdy nie zapomnę pierwszych dwóch lat matematyki, które odbiły się na mojej psychice i zostawiły nieodwracalne zmiany (pozdrowienia dla prof. Wiekiery). Z całą pewnością mogę powiedzieć, że moja klasa była wyjątkowa pod każdym względem, a szczególnie jeżeli chodzi o imprezy!J Ludzie z klasy to wielcy imprezowicze! Pod tym względem moja klasa była niepokonana! Gdybym miał cofnąć się w czasie o 3 lata, to znów wybrałbym Traugutta. Nie wszystko było idealne, ale jednak... pozostałbym Trauguciakiem! MACIEJ HYLA, klasa 3c, prof Jarosław Skrzypczyk Zakończenie bardzo mi się podobało, widać, że prof. Budzowska starała się przy organizacji J Minione trzy lata będę z pewnością wspominał z pewnym sentymentem, był to czas łamania się pewnych ideałów i budowania nowego światopoglądu, a przede wszystkim czas intensywnej nauki, kiedy trzeba było wybrać przyszłą drogę życiową i porządnie szykować się do matury. Oczywiście będe tęsknił za znajomymi, z niektórymi ludźmi bardzo się zżyłem, myślę, że niektórych profesorów też będzie mi brakować. Wprawdzie pod koniec troche dał mi się we znaki zakaz opuszczania szkoły i super-czujna pani Portierka, jednak teraz jak o tym myśle to na twarzy pojawia mi sie uśmiech. Dzisiaj raczej nie zmienił bym szkoły średniej. To ludzie tworzą szkołę, a nie jakieś nakazy i zakazy. P.S. Z pewnością na długo w mojej pamięci pozostanie wycieczka do Bibione w I klasie OSKAR BUDZIŃSKI, klasa 3a, prof. Dariusz Borkowski Zakończenie roku szkolnego miało chyba dorównać poprzedniemu jakie przygotowała wtedy II E, ale coś tu nie zagrało. Błędy techniczne przy puszczaniu filmów z komputera, włączenie prezentacji po przerwie w złym momencie i wreszcie słaby mikrofon prowadzącego, przez co nie można było dosłyszeć co mówił. Przez te trzy lata było ciekawie, poznałem wiele ciekawych osób, zrozumiałem co to znaczy 'chodzić do Traugutta'. Najlepiej wspominam jednak pierwszy rok, można było poczuć prawdziwą atmosferę tej szkoły, z roku na rok było inaczej, na minus. Kolejne roczniki nie były jak poprzednie, brakowało spontaniczności, szaleństwa. Jednak w posumowaniu cieszę się, że wybrałem tą szkołę. Za szkołą... chyba nie będę tęsknić, ze znajomymi mam stały kontakt. Ale będę tęsknił za portiernią i bardzo miłą panią, która tam pracuje JNo i za biblioteką i jej 'składem'. Czy Traugutt to dobry wybór? To się okaże, gdy otrzymam wyniki matury Roksana Sokołowska, Magda Abu-Gholeh LOT 11 JAK CO ROK – MATURA!!! Każdego roku to ona spędza sen z powiek każdego trzecioklasisty. Nieprzespane noce, stres, nerwowe wertowanie notatek z całego pobytu w liceum – to może oznaczać tylko jedno... maturę! Zobaczmy jak tegoroczny egzamin dojrzałości oceniają abiturienci i grono pedagogiczne „Traugutta”. Jak to w maju zwykle bywa – kasztany zakwitły, a matury się rozpoczęły. Po miesiącach przygotowań uczniowie zasiedli w końcu nad arkuszami z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i zabrali się do pisania. Czekało ich duże wyzwanie, w tym pierwszy raz od wielu lat obowiązkowa matura z matematyki. Jednak przed przedmiotami ścisłymi, w pierwszy dzień odbył się egzamin z języka polskiego. O poziomie tegorocznej matury podstawowej mówi p. prof. Agnieszka Henel: „Uważam, że młodzi ludzie w tym roku szkolnym mieli naprawdę ogromne szczęście, ponieważ tematy na maturze pisemnej na poziomie podstawowym były stosunkowo proste. Myślę że, każdy uczeń „T r a u g u t t a” na pewno poradził sobie z wypracowaniem z języka polskiego.” Pierwsze zagadnienie, jakie należało opracować, to charakterystyka Tartuffe’a. „Tegoroczny temat jest w wielu opracowaniach i pomocach maturalnych jako główny temat ze <<Świętoszka>>, więc jeżeli ktoś tylko przeglądał te materiały, to mógł na niego trafić”. Drugi tekst to fragment reportażu Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”, wywiad z Markiem Edelmanem, zaś temat polegał na przedstawieniu przemyśleń Edelmana na temat godnego życia i godnej śmierci w czasach Zagłady. „I tu już jest trudniej – mówi pani profesor – bo bez znajomości utworu trudno było napisać dobrą pracę”. Natomiast jeśli chodzi o prezentacje maturalne – wg naszej rozmówczyni poziom jest różny, choć dominują te dobre i jedynym mankamentem jest powtarzalność tematów: „Raz było tak, że cztery razy pod rząd słuchałam o Tolkienie”. Drugim przedmiotem zdawanym przez wszystkich uczniów był język angielski i tu również oceniana była część usta. Profesor Dorota Imiołczyk wypowiada się pozytywnie na temat prezentacji. „Poziom w tym roku był bardzo zadowalający albo nawet zachwycający. LOT 12 Niektóre klasy zdawały śpiewająco, pięknie, było bardzo dużo ocen maksymalnych, choć zdarzały się też oceny słabsze”. Najwięcej problemów miało uczniom sprawiać negocjowanie oraz relacjonowanie. Sami maturzyści zaprzątali sobie głowę przede wszystkim przedmiotami rozszerzonymi. Pytana o egzamin, który przysporzył jej najwięcej trudności, jedna z tegorocznych absolwentek odpowiada: „W moim przypadku była to biologia, którą zdawałam na poziomie rozszerzonym i znacznie przewyższyła moje oczekiwania, jeżeli chodzi o materiał - nie składała się tylko z wiedzy typowo podręcznikowej.” Ubrani w sukienki lub garnitury, niektórzy z notatkami, z uśmiechem lub bez wychodzą z sal egzaminacyjnych kolejny rocznik opuścił mury „Traugutta”. Jak będą świętować? „Szałowo, burzowo, rozluźniająco, na wesoło - i może to tyle na ten temat…” – śmieją się słysząc to pytanie. Plany na przyszłość? „Praca, ciężka praca!”. Sara „Miejsce, w którym nigdy nie byłem i nie będę…” Dla niektórych uczniów ,,Traugutta” miejsce strawnie, prawda? zupełnie abstrakcyjne, dla innych potrzebne aby uczeń uważał bibliotekę za pracow- Najważniejsze jest, jedynie ze względu na potrzebę wypożycze- nię pożyteczną i pomocną w nauce. nia lektur z opracowaniem. Co jeszcze można robić w bibliotece szkolnej? Pani Barbara Dlaczego wybrała pani taki zawód? Turel wie to najlepiej, dlatego postanowiłyśmy z Nią o tym porozmawiać i przekonać Życie czasem bardzo nas zaskakuje i uczniów naszego LO, że biblioteka nie jest weryfikuje plany - tak było ze mną. W wcale taka straszna ;). głębi serca pozostało pragnienie pracy Ile lat pracuje pani w bibliotece szkolnej? środowisk trudnych. Pracuję trzeci rok. Tegoroczni maturzyści rozpo- nak, że zwykła codzienność daje nam czynali w liceum naukę, a ja pracę. Była to bar- duże możliwości pomocy ludziom mło- dzo miła i twórcza współpraca, za którą chcę im dym i starym, którzy mają więcej trud- serdecznie podziękować. Wielu wśród nich to ności i kłopotów od nas. Z perspektywy Chcę zaznaczyć, że od przyszłego roku szkolnego prawdziwe „perełki” . Chociaż praca bibliotekarza lat widzę, że bez względu na rodzaj pracy, gdy wykonuje się ją sumiennie, uczciwie, z pomysłem, „Erudyta roku” będzie konkursem międzyszkol- nie była mi obca, bo od kilkunastu lat pracuję w bibliotece naukowej, to jednak istnieje zasadnicza gdy nie zaniedbuje się rozwoju zawodowego różnica w funkcjonowaniu obu bibliotek. wtedy przynosi zadowolenie i co bardzo ważne - wychowawczej z dziećmi i młodzieżą ze Okazuje się jed- nym. – Czego życzyć bibliotece szkolnej? zasługę na wieczność! Co należy do pani obowiązków w bibliotece W pierwszym roku mojej pracy w szkole, podczas Skąd pomysł na konkurs „Erudyta roku”? szkolnej? dnia otwartego, usłyszałam na korytarzu jak jeden zbiorów, Nie wyobrażam sobie, aby praca biblioteki szkol- prowadzenie działalności informacyjnej, promocja nej pozostawała w obrębie czterech ścian. Działal- biblioteki i czytelnictwa, udzielanie porad w dobo- ność biblioteki szkolnej ma sens, jeśli nauczyciele rze lektury, w zakresie bibliotekarze na różne sposoby angażują bibliote- przysposobienia czytelniczego, współpraca z na- kę w działalność pedagogiczną i wychowawczą uczycielami i rodzicami oraz z bibliotekami po- szkoły. Dlatego organizujemy imprezy literackie, zaszkolnymi konkursy, kiermasze bo to ważny przyczynek do Główne obowiązki to: udostępnianie indywidualna pomoc w realizacji wychowawczych szkoły. zadań dydaktyczno- Wszystko to brzmi nie- rozwoju osobistego z naszych uczniów przechodząc koło biblioteki z grupą gimnazjalistów w osobliwy sposób prezentował bibliotekę. – „A tu jest biblioteka w której nie byłem i nigdy nie będę.” Zdanie to dało mi dużo do myślenia. Moim życzeniem jest, ale i zadaniem, aby biblioteka szkolna stała się miejscem potrzebnym dla uczniów. i intelektualnego uczniów. Katarzyna Kała, Dominika Majchrzak „Na to, co naprawdę chcemy robić, zawsze znajdujemy czas” wywiad z Kornelią Gładysz Weszła do świetlicy jak zwykle: z rozwia- Jesteś nymi, długimi jasnoblond włosami i roz- szachach – czy mogłabyś opisać nam swoją drogę swoją przyszłość? do zdobycia tego sukcesu? W sporcie, żeby stać się kimś, trzeba być najlepszym, marzonym, nieobecnym spojrzeniem. Na szczęście udało nam się sprowadzić ją na ziemię na tyle, aby udzieliła nam odpowiedzi na te kilka krótkich pytań. W Drugą szachy Wicemistrzynią nauczył grać mnie Częstochowy kolega, dałam w Czy wiążesz z powyższymi zainteresowaniami się dlatego postawiłam na naukę i to ona jest teraz moim „wciągnąć'' i pierwsze partyjki zaczęłam grywać z... priorytetem. Kiedy byłam małą dziewczynką, marzy- wirtualnym przeciwnikiem, ponieważ u mnie w rodzinie łam, żeby startować na olimpiadzie i pływać tak jak nikt nie gra w szachy. Poważniej podeszłam do tej gry Otylia Jędrzejczak, ale to pozostało tylko w sferze w gimnazjum, brałam udział w jednym turnieju, co dziecięcych marzeń. przyjmowano z zaskoczeniem, ponieważ wtedy dość Wynika z tego, że wolisz spędzać czas w ruchu mało dziewczyn się tym zajmowało. Do zawodów w liceum „wkręciła'' mnie Karolina Dąbek - to ona powiedziała mi o szachowym Grand Prix. Postanowiłam spróbować własnych sił i w tym roku zaczęłam zdobywać ważne miejsca. Tenis stołowy to niezbyt popularna dziedzina sportu - skąd Twoje zainteresowanie nią? Ze względu na chorobę uszu, przez dłuższy czas nie mogłam pływać, tenis stołowy stał się dla mnie miłą odskocznią. Coraz częściej trenowałam i tak stał się on jedną z form spędzania mojego wolnego czasu. W „Traugucie” chciałam dostać się do szkolnej drużyny i udało mi się. Wiemy, że świetnie pływasz i jesteś młodszym ratownikiem. Czy bierzesz również udział w jakichś zawodach? Moją przygodę z pływaniem zaczęłam w wieku 2 lat, a w wieku 6 zdobyłam kartę pływacką. Bardzo chciałabym zrobić kurs płetwonurka. Ostatnio brałam udział w szkolnych zawodach pływackich, płynęłam stylem niż np. siedząc przed telewizorem? Zgadza się, nie mogę długo usiedzieć w miejscu, nie wyobrażam sobie życia bez uprawiania sportu. Lubię też grać w siatkówkę, uwielbiam tańczyć, to pozwala mi na ucieczkę od rzeczywistości i odstresowanie się;). À propos ruchu, podróże to też jedna z Twoich licznych pasji, prawda? Bardzo lubię podróżować, poznawać świat zarówno na lądzie, jak i pod wodą, właśnie dlatego chcę zrobić kurs płetwonurka. W dodatku jesteś bardzo dobrą uczennicą... Przyznaj się: masz jakieś specjalne metody na efektowną naukę? Nie mam żadnych takich metod, a gdybym je miała, uczyłabym się jeszcze lepiej. Jestem wzrokowcem, uczę się metodą doświadczeń, więc przyjemność sprawiają mi obserwacje biologiczne i doświadczenia chemiczne. Jakie jest Twoje największe marzenie? motylkowym, ale ponieważ długo nie trenowałam, Chciałabym żyć wiecznie, żeby zobaczyć świat w przy- zmalały moje szanse na zdobycie miejsca na podium. szłości. Aha, i polecieć w kosmos, poznawać inne pla- Jesteśmy pod wrażeniem, jak znajdujesz na to nety. wszystko czas? Odpowiem cytatem: ,,Na to, co naprawdę chcemy robić, zawsze znajdujemy czas''. LOT 13 Rozmawiały: Agnieszka Parkitna i Malwina Niedźwiecka JANUSZ BOGUMIŁ KOCHANOWSKI 18.04.1940r. – 10.04.2010r. matura 1957r. Urodzony w Częstochowie, ojciec dwojga dzieci. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, tytuł magistra (1963), doktora (1980), aplikacja sądowa 1964-66. W latach 1980-1991 był członkiem NSZZ Solidarność. Od 1989 do 1991 sprawował funkcję eksperta Senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności. Pełnił urząd konsula generalnego Polski w Londynie od 1991 do 1995. Doradca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy 1998-1999. Brał udział w pracach nad nowelizacją kodeksu karnego od 2000 do 2001 roku. Od 2000 roku sprawował funkcję prezesa fundacji oraz redaktora naczelnego magazynu Ius et Lex. Przewodniczący Porozumienia Organizacji Zawodów Prawniczych 2003-2004. W roku 2004 był kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego. Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich objął 15 lutego 2006 roku po złożonym w Sejmie ślubowaniu. Jego 5-letnia kadencja wygasłaby 14 lutego 2011 roku. Publikacje: ponad 100 prac nt. prawa karnego i administracyjnego oraz stosunków międzynarodowych, 16 kwietnia 2010 został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. 20 kwietnia 2010 został pochowany z honorami wojskowymi w grobie rodzinnym na cmentarzu Kule w Częstochowie. Ostatnią decyzją Janusza Kochanowskiego jako Rzecznika Praw Obywatelskich było wystosowanie apelu do Ombudsmana Federacji Rosyjskiej, aby wspólnie uznać Katyń za miejsce pojednania i spotkań Polaków i Rosjan. Zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. STANISŁAW WOJCIECH MIKKE 11.09.1947r. – 10.04.2010r. matura 1965r. Urodzony w Łodzi, ojciec dwojga dzieci. Przez trzy kadencje był wiceprzewodniczącym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – zastępcą prof. Władysława Bartoszewskiego. W latach 1989-93 zastępca a od 1993 redaktor miesięcznika "Palestra". Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1985 był warszawskim adwokatem. Był członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, gdzie prowadził szkolenia dla aplikantów. Od roku 1998 przewodniczył Komisji Etyki przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. W latach 1997-2001 był sędzią Trybunału Stanu (z rekomendacji AWS). Był współautorem obecnej nowelizacji Kodeksu Etyki. W latach 1997-2001 był sędzią Trybunału Stanu. W 2000 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Od 2000 zasiadał w radzie naukowej Ośrodka Badawczego Adwokatury im. adw. Witolda Bayera. W 2008 był inicjatorem i współtwórcą wystawy i albumu Adwokaci polscy Ojczyźnie, a w 2010 wystawy Adwokaci – Ofiary Katynia przy kościele św. Anny w Warszawie (kwiecień 2010) i w Alejach Ujazdowskich (maj 2010). Zaangażowany w ujawnienie zbrodni katyńskich (jego stryj zginął w sowieckim łagrze).Brał udział w pracach ekshumacyjnych ofiar zbrodni katyńskiej w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni. Efektem tych prac były dwie książki, w tym Śpij, mężny... w Katyniu, Charkowie i Miednoje, której drugie, poszerzone wydanie opuściło prasę drukarską 9 kwietnia 2010. Pierwsze egzemplarze zabrał z sobą do samolotu lecącego 10 kwietnia 2010 na uroczystości do Katynia. Ponadto opublikował książki: Dopóki żyję, nie nadejdzie, Słodkie cytryny, a także kilkaset felietonów o tematyce społeczno-prawnej oraz liczne opowiadania. Był konsultantem filmów Krzysztofa Kieślowskiego: Dekalog V, Krótki film o zabijaniu oraz Bez końca. Krótki film o zabijaniu zainspirowany został jego opowiadaniem. Zginął 10 kwietnia 2010 w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem w Rosji. 26 kwietnia został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. LOT 14 Wspomnienie o trauguciakach poległych pod Smoleńskiem, rozmowa z panem profesorem Aleksandrem Cieślakiem Katastrofa samolotu prezy- denckiego pod Smoleńskiem z 10 kwietnia bieżącego roku wstrząsnęła całą Polską. Nikt nie spodziewał się tragedii na taką skalę. Polacy pogrążyli żałobie. Wśród się ofiar w długiej katastrofy znalazło się także dwóch wybitnych absolwentów naszej szkoły – Janusz Kochanowski (rzecznik praw obywatelskich) oraz Stanisław Mikke. wspomnienia Zobaczmy, jakie towarzyszą tym dwóm wspaniałym osobistością. Z profesorem Aleksandrem Cieśla- kiem, zajmującym się losem absolwentów „Traugutta”, rozmawiał Patryk Kępa. PK: Kiedy po raz pierwszy spotkał pan Janusza Kochanowskiego? AC: Pana Janusza Kochanowskiego spotkałem po raz pierwszy na kongresie częstochowian (2003r. – przyp. red.) Zaprosiłem go do stanowiska naszej szkoły, gdzie wpisał się do księgi gości. Odbyliśmy wówczas krótką rozmowę, dłużej z panem Kochanowskim rozmawiał pan dyrektor. Kolejny raz spotkałem go kilka dni przed jego śmiercią. Razem z panią „LOT-u” kręciliśmy materiał o panu Januszu prof. Agnieszką Henel i trzema dziennikarkami Kochanowskim, który będzie wykorzystany na zjeździe absolwentów „Traugutta”. PK: A jakie wrażenie na panu wywarł? AC: Pan Janusz Kochanowski był człowiekiem bardzo inteligentnym, oczytanym. To osoba, którą z przyjemnością się słuchało. Kiedy go odwiedziliśmy, przyjął nas bardzo serdecznie, a młodzież potraktował niemalże jak swoich młodszych kolegów. Był niewątpliwie człowiekiem bardzo sympatycznym, bardzo miłym i nie dawał po sobie odczuć tego, jak ważną rolę w państwie pełnił. PK: A kiedy spotkał pan pana Stanisława Mikke? AC: Dwa lata temu, w maju, kiedy w naszym liceum odbywało się odsłonięcie tablicy pamiątkowej naszego absolwenta, znanego pisarza Władysława Terleckiego. Na tę uroczystość przybyła wdowa po panu Terleckim wraz z panem Mikke ( te dwie rodziny były ze sobą zaprzyjaźnione). Wówczas rozmawialiśmy ze sobą sporo, wymieniliśmy się nawet adresami mailowymi, a później jeszcze długo utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. PK: Jakie jest pana pierwsze skojarzenie, kiedy słyszy pan o panu Mikke? AC: Jako że od dawna zajmuję się losami absolwentów naszej szkoły, od początku wiedziałem, że pan Stanisław Mikke jest związany z rodzinami katyńskimi, toteż znałem go właśnie od tej strony. LOT 15 KRYTYCZNYM OKIEM Miłość i Polityka Jerzy Bończak na dobre zagościł na scenie teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Owocem tej przyjaźni jest możliwość zobaczenia farsy, do której scenariusz napisał Pierre Sauvil. Sztuka ta prezentuje dwa dni z życia francuskiego ministra (Piotr Machalica), który zdobył swój majątek „to tu to tam” w sposób, o którym lepiej by nie dowiedział się żaden wyborca. Pracuje z nim asystent (Michał Kula) podkreślający za każdym razem, że jest „wierzącym i praktykującym katolikiem”. Ministra szantażuje partyjny kolega (Jerzy Bończak). W zamian za nie ujawnienie kompromitującej teczki, o upłynnionych paru milionach, żąda wczasów na Gwadelupie, z żoną tegoż ministra (Joanna Liszowska), obdarzonej urodą oraz zabawnym by nie powiedzieć skąpym intelekcie. Próba kradzieży teczki przez sekretarkę-kochankę ministra i byłą agentkę wywiadu (Agnieszka Łopacka) - komplikuje się... Spektakl ten bez trudu możemy przenieść na polski grunt. Wartka opowieść o życiu elit politycznych, opływająca w dobrane gagi z nutką erotyki, polityki i szpiegostwa, to dobra rozrywka, zarówno dla maniaków teatralnych jak i laików. Gwiazdorska obsada sprzyja dobrej zabawie. Po zakończonym występie warto zadać sobie pytanie „Skąd my to znamy?”… Patryk Kępa Lekcyjne cytaty :) p. prof.: To nie jest takie lekkie, łatwe i przyjemne, jak muzyka w RMF FM. Dzwonek na przerwę. p. prof.: Już was puszczam. Z torbami. p. prof.: Kogo by tu spytać? O tutaj, takie popularne nazwisko – Natalia. p. prof.: Psy szczekają, dzieci wyją, witamy w szkole. p. prof.: Trzeba za zło karać, a za dobre podwójnie. p. prof.: Czy rozumiesz to zdanie? uczeń: Nie. p. prof.: To super… p. prof.: Faire sa toilette - robić coś koło siebie. p. prof.: Spróbuj. uczeń: No spróbuję, ale i tak tego nie zrobię. p. prof.: Witacie się jak przedszkolna grupa „Muchomorki”. p. prof.: Podajcie mi utwór Karpińskiego, który śpiewacie co roku? uczeń: Sto lat! p. prof.: Pamiętaj cholero – nie dziel przez zero. SPONSOR LOT p. prof.: Nauczyciel przed obiadem jest nieobliczalny. p. prof.: Czytaj, bo jak sypnę pasem…. Uuu! Zapomniałem… p. prof.: Nie poświęcę na to więcej czasu, chyba że na klasówce. p. prof.: No, ile to jest 2 * (-1) no kurnik szopa. p. prof.: W starożytności ideałem dla mężczyzny był koń i kobieta, dziś ferrari i blondyna. p. prof.: Dziewczyny! Wakacje się skończyły. Nie kochać mi się teraz! p. prof.: Co się stało z Mazowszem za panowania Kazimierza Wielkiego? uczeń: Przekazano Czechom. p. prof.: Macie wymagania edukacyjne, was nie interesują, macie wiedzieć, że są. uczeń: Gdzie to jest w podręczniku? p. prof.: Książka + zeszyt + lekcja + pomyślunek. p. prof.: Alkohol zawsze twój wróg. Ale żołnierz żadnego wroga się nie boi. p. prof.: Dziewczyny oglądają „Seks w wielkim mieście” to wiedzą, czego nie mogą robić na pierwszej randce. STOPka redakcyjna: redaktor naczelna: Dominika Majchrzak redaktorzy: Krzystof Łyczba, Kamil „Kukowsky” Gołdowski, Magda Abu-Gholeh, Agnieszka Parkitna, Kamila Bejm, Beata Poraj, Marzena Koralik, Patryk Kępa, Katarzyna Bociąga, Agnieszka Krygier, Sara Mishchill, Patrycja Zubrzycka, Roksana Sokołowska, Anna Juszczyk fotografie: Patrycja Zubrzycka, Jarek Respondek, Adam Kaniowski, prof. Marek Podgórski oprawa graficzna: Bartosz Czerwień opiekunowie: prof. Agnieszka Henel, prof. Marek Podgórski LOT 16 LO T
Podobne dokumenty
DO PRACY , TRAUGUCIACY!
Ŝe szkolnictwo w Polsce, zamiast czynić progres, spada na łeb na szyję. Na lekcjach WOS-u słyszę, Ŝe dzisiejsza matura jest na śmiesznie niskim poziomie, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. My jedn...
Bardziej szczegółowo