NA PEWNO MAM RACJĘ

Transkrypt

NA PEWNO MAM RACJĘ
gazetka szkolna II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie
ul. Kilińskiego 62 tel. (034) 361 25 68
e-mail: [email protected]
numer
7
(26)
LO T
Czytaj „LOT”!
Twoje rzetelne źródło
informacji!!!
Czerwiec 2010
TEMAT NUMERU:
NA PEWNO MAM RACJĘ - WAKACJE ZNOWU SĄ!
LOT 1
redaktor naczelna
Dominika Majchrzak
Wstępniak,
czyli czas się pożegnać
Jak mówią słowa piosenki: „stopnie na cenzurze, tata czeka z pasem (...) już koniec nauki
błąka mi się myśl ta” – i trauguciakom myśl ta
ostatnimi czasy błąka się po głowach, póki co
zajętych jeszcze nauką. Nareszcie! – to okrzyk,
który nie schodzi z ich ust. Nareszcie nadszedł
bowiem czerwiec, nareszcie czas pożegnać się na
błogie dwa miesiące z obowiązkami szkolnymi –
hurra! W zgiełku licznych popraw, wystawiania
ocen i wypełnianiu słynnej „obiegówki”, redakcja
LOT-u znalazła czas na przygotowanie ostatniego
już w tym roku szkolnym, pożegnalnego numeru.
LOT tym razem utrzymamy w tonach podsumowująco - oceniających. Wyliczymy sukcesy
trauguciaków z roku szkolnego 2009-2010, wspomnimy wydarzenia takie jak wymiany międzynarodowe, dzień otwarty, Romualdy 2010 czy w
końcu matury. Pierwszoklasiści ocenią swój dotychczasowy pobyt w „Traugucie”, tegoroczni
maturzyści powiedzą jak będą wspominać życie
szkolne. W kilku zdaniach rok szkolny oceni także
pan dyrektor Krzysztof Ponchała. Ponadto w
numerze wywiad z odnoszącą sukcesy naukowe
Kornelią Gładysz oraz panią prof. Barbarą Turel –
bibliotekarką, organizatorką konkursu Erudyta
Roku. Mnie nie pozostaje nic innego jak tylko
życzyć Wam, drodzy czytelnicy, miłej lektury i
jeszcze milszych wakacji!
TRAUGUCIAKOWA AGENCJA PRASOWA
Szachowe sukcesy Zapraszamy…
Rozstrzygnięcie VIII turnieju Indywidualnych Mistrzostw Częstochowy Szkół
Podstawowych, Gimnazjalnych, Ponadgimnazjalnych oraz Akademickich Mistrzostw Częstochowy w Szachach miało
miejsce 08.05.2010 roku . Zdecydowaną
mistrzynią wśród pań okazała się uczennica II LO – Karolina Dąbek z klasy 2d.
III miejsce przypadło również jednej z
naszych koleżanek- Kornelii Gładysz z
klasy
2c.
Serdecznie
gratulujemy.
24.04.2010 w naszym liceum miał miejsce
dzień otwarty dla gimnazjalistów. W godzinach od
9 do 12 odwiedziło nas
ok. trzystu uczniów. Prez e nto w aliś m y
nas z e
umiejętności oraz osiągnięcia, chcąc pokazać
Z ekologią za pan
brat
szyła w kierunku Hiszpanii, gdzie spędziła
kilka niezapomnianych dni. Prócz integrowania się z zagranicznymi rówieśnikami
grupa zwiedziła takie miejsca, jak Saragossa czy Madryt. W stolicy głównym
punktem wycieczki było Museo del Prado,
gdzie zobaczyliśmy arcydzieła sztuki artystów światowej klasy, takich jak: Bosch, Velazquez, El Greco, Goya, Tycjan,
van der Weyden, Memling, Boticelli. W
sobotę 17 kwietnia 2010 roku grupa
uczniów i nauczycieli Traugutta całkowicie identyfikowała się z żalem wywołanym koniecznością opuszczenia magicznego miasta-Barcelony. Spotkanie zorganizowane przez Hiszpanów w szkole
I.E.S. Sierra de Virgen w Illuece miało na
celu zaprezentowanie przez trzech partnerów projektu efektów półrocznej pracy
nad wspólnie wybraną pozycją literacką,
czyli „Małym Księciem” Antoine’a de
S a i n t - E x u p é r e g o .
27 kwietnia w naszej szkole świętow aliś m y
o b c ho d y
D nia
Z ie m i.
Wstępem była prelekcja wygłoszona
przez profesora Jarosława Skrzypczyka
„Gady ery mezozoicznej”. Następnie klasy sadziły wokół boiska i szkoły drzewka
sosny zwyczajnej, które z trudem udało
nam się pozyskać. Na koniec rozegrała
się prawdziwa rywalizacja dotycząca
przygotowanych przez klasy kompozycji
kwiatowych. Zwycięzcą okazała się klasa
2c.
Emmerich
się z jak najlepszej strony. Miejmy nadzieję, że
nasi młodzi koledzy i koleżanki dokonają słusznego
wyboru i ze już we wrześniu będą jednymi z nas.
Barcelono
ż e g n a j !
11 kwietnia 2010 roku
grupa trauguciaków wyru-
LOT 2
Już kolejny rok z rzędu grupa naszych
uczniów wyruszyła na wymianę uczniowską do Niemiec. Kilkoro trauguciaków
miało okazję zgłębiania tajników kultury
naszych sąsiadów. Uczęszczali do szkoły
razem ze swoimi partnerami, słuchając
lekcji wykładanych w języku niemieckim.
Z niecierpliwością czekamy na przybycie
do naszego LO Austauschpartnerów!
Beata Poraj, Kamila Bejm
„Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym”
- Albert Einstein
Sukcesy uczniów w roku szkolnym
2009/2010:
„AD REM”- II miejsce, zespół: Kornel
Eberhardt,
Sebastian
Chrząstek,
Kamil Pabiś
XXXVI Olimpiada Geograficzna- laureat:
Paweł Złotkowski
V Edycja Ogólnopolskiego konkursu
„Moją młodość buduję potęgą do-
bra”- laureat: Maciej
Orman
Ogólnopolska Olimpiada z fizyki „O Diamentowy Indeks AGH”laureat I stopnia: Dominik Suszalski
Miejskie Igrzyska Młodzieży Szkolnej w szachach
szkół
ponad
gimnazjalnych- I miejsce, zespół: Kornelia
Gładysz, Karolina Dąbek, Karina Sobczak;
III miejsce, zespół:
Marek Kapral, Michał Sobczyk, Mateusz Szymczak, Karol Wałachowski
XVIII Turniej cyklu „Grand Prix” Indywidualne Mistrzostwa Częstochowy –
wicemistrzyni: Karolina Dąbek; druga wicemistrzyni Kornelia Gładysz
V Powiatowy Konkurs Literacki im. Ludmiły Marjańskiej- I miejsce Sara
Mishchil
Klimaty Częstochowy (kategoria: fotografia klimatyczna)- I miejsce, Patrycja
Zubrzycka
Miejskie zawody LA:
100m- I miejsce: Magdalena Kostrubiec
400m- II miejsce: Gabriela Gmyz, II
miejsce: Paulina Rokosa
800m- II miejsce: Katarzyna Górka
Sztafeta 4x100m - I miejsce: Sylwia Parkitna, Gabriela Gmyz, Anna Głąb,
Magdalena Kostrubiec
400m- II miejsce: Michał Kozieł
Skok w dal- I miejsce: Francois Xavier
Guidon
Finał Licealiady Młodzieży Szkolnej województwa Śląskiego-800m- II miejsce: Gabriela Gmyz
Finał Wojewódzki O.T.W.P.- Młodzież
Zapobiega Pożarom- III miejsce:
Teodor Gajos
Marzena Koralik
LOT-ny sukces!
Mam niezwykłą przyjemność ogłosić,
iż gazetka II LO - LOT, pokonując
szereg konkurentów, zajęła I miejsce w XII Częstochowskim Przeglądzie Gazet Szkolnych organizowanym
każdego roku przez Gimnazjum nr 1 im.
Jana III Sobieskiego!
Uroczystość rozdania nagród odbyła
się 6 maja br., nie zabrakło na niej ważnych częstochowskich
osobistości oraz przedstawicieli lokalnych
mediów, przez których
sukces LOT-u i jego bez
konkurencyjność były
niejednokrotnie podkreślane.
Gratulacje i podziękowania składam na
ręce redaktorów LOT-u,
którzy każdego miesiąca wkładają wiele wysiłku w to, by nasza
gazetka była niesztampowa i w konsekwencji
odnosiła sukcesy.
LOT 3
Podsumowanie roku szkolnego 2009/2010,
czyli wywiad z dyr. Krzysztofem Ponchałą
Jak ocenia Pan dyrektor ten rok szkolny?
Trudno dokonać ostatecznej oceny, gdyż jest
maj, trwają właśnie matury, a rok szkolny
jeszcze się nie zakończył. Jeśli jednak miałbym
podsumować to, co wydarzyło się do tej pory,
to z pewnością jest to ocena pozytywna.
Przede wszystkim oceniamy szkołę poprzez
pryzmat osiągnięć uczniów, którzy w tym roku
niewątpliwie mieli wiele dokonań. Uważam, że
zaczęliśmy ten rok szkolny bardzo dobrze,
rekrutacja do klas pierwszych pozwoliła zebrać
nam właściwie najlepszych uczniów z Częstochowy i okolic. Na pierwszych pięciu miejscach
w klasyfikacji generalnej klas w Częstochowie
znalazły się właśnie nasze profile.
Mieliśmy też do czynienia z normalną, codzienną pracą. A nasza szkoła niewątpliwie udziela
się na wszystkich płaszczyznach, dotyczących
procesu edukacji i szkolnictwa. Rywalizujemy
na polu sportowym, gdzie osiągamy liczne
sukcesy w koszykówce, siatkówce, w piłce
ręcznej, lekkoatletyce, łyżwiarstwie czy pływaniu. To jest w sumie ważna sprawa, jak dla
szkoły, która nie ma klasy sportowej. Kolejną
kwestią jest działalność kulturalna, taka jak
chóry czy zespoły szkolne. Również jedno z
ostatnich osiągnięć, czyli pierwsze miejsce na
przeglądzie gazetek szkolnych i to nie po raz
pierwszy. W sferze kulturalnej są to także występy na deskach teatru, np. podczas akcji
„Serce dla Traugutta”, wystawianie sztuk,
choćby ostatnio w języku francuskim, w ramach Comeniusa. Jesteśmy w stanie zorganizować również duże imprezy, bo niewątpliwie
festyn „Traugutt dla Częstochowy” jest takim
przedsięwzięciem. Rozwijamy działalność charytatywną, istnieje w naszej szkole koło Caritas. Właściwie trudno znaleźć obszar, w którym
szkoła nie rywalizuje. Oczywiście takim obszarem jest również nauka. Biorąc pod uwagę
maturzystów, należy powiedzieć, że na 200
osób prawie połowa ma świadectwo z czerwonym paskiem. Średnia niektórych klas oscylowała w granicach 4,7— 4,8 - także są to bardzo
wysokie wyniki w nauce, które, mam nadzieję,
przełożą się również na wysokie wyniki matur.
Wydaje mi się, że jest to kolejny rok, w którym
nasza szkoła osiągnęła sukcesy właśnie na polu
edukacyjnym, jak i również szeroko pojętej
rywalizacji.
Czy uważa Pan, że zmiany wprowadzone
w szkole (tj. zamknięcie hadesu, wymiana szafek, wprowadzenie blankietów
zwolnień) są pozytywnie oceniane przez
uczniów?
O to należy zapytać uczniów. Te trzy rzeczy to
tylko nieliczna cześć standardowych zmian,
które odbywają się co roku. Robimy to po to,
by poprawić organizację szkoły, przede wszystkim pod kątem estetyki, bezpieczeństwa.
Zamknięcie hadesu, nie do końca się udało.
Przede wszystkim zajęcia, które odbywają się
w piwnicy trochę urągają współczesnemu rozumieniu edukacji. Uczeń powinien mieć odpowiednie warunki do nauki, to nie ulega wątpliwości. Drugim powodem było podpalanie przez
uczniów papierosów w tychże suterenach. Zamknięcie to spowodowało, że tam nie ma tego
palenia, a jest to ważna sprawa, przede
wszystkim jeśli chodzi o bezpieczeństwo.
Czy jest jakiś plan na zagospodarowanie
tego miejsca?
Generalnie nie chcemy, żeby to było miejsce
przeznaczone dla uczniów. W tym roku zaczął z
nami współpracować Pan Wojtek Kołsut, znany
animator różnych przedsięwzięć kulturalnych.
On w jednej z tych sal trzyma swoje pomoce,
do organizowania tychże spektakli. Reszta
pomieszczeń służy jako magazyny na różne
dekoracje, potrzebne do akademii czy innych
imprez. Także ja bym tego nigdy nie widział w
kategoriach organizacji czegoś dla uczniów, to
będzie zawsze zaplecze techniczne.
Jeżeli chodzi o szafki to dużym wysiłkiem, dużą
mobilizacją udało nam się je odnowić. Cześć
szafek ma nowe fronty, cześć jest zupełnie
nowych, dzięki czemu uzyskaliśmy więcej estetyki. Nie uznaję filozofii, że dana szafka należy
do konkretnego ucznia, gdyż przychodząc do
szkoły on ją obejmuje na trzy lata, jednak musi
ona służyć jeszcze następnym pokoleniom
trauguciaków. Te szafki, które udało nam się w
tym roku wyprowadzić były z lat 60-tych. Dlatego proszę uczniów, aby oni dbali o to, a swo-
ją 'indywidualność' pokazywali w inny sposób.
Blankiety zwolnień trudno mi jest ocenić.
Wprowadziliśmy je, by usprawnić organizację,
a także ustrzec się przed 'lewymi' zwolnieniami. Chodzi o to, by mieć nad tym kontrolę,
gdyż uczniowie, kiedy przekraczają próg szkoły, są pod naszą opieką. Dlatego chodzi tu
przede wszystkim o ich bezpieczeństwo i poprawę komunikacji między uczniami czy ich
rodzicami, a szkołą. Będziemy również pracować nad tym, by uczniowie nie chodzili w czasie lekcji po szkole, jak i również nie spóźniali
się nagminnie. Zdaję sobie sprawę, że to się
uczniom nie spodoba, jednak przychodzą do
szkoły przede wszystkim po to, aby się uczyć.
Co sądzi Pan o wyprowadzeniu imprezy
studniówkowej ze szkoły?
To trudny temat, wiem, że on budzi wiele emocji. Po pierwsze chciałbym powiedzieć z pełną
odpowiedzialnością, że jest to moja decyzja.
Jednak konsultowałem ją przez przynajmniej 2
lata z bardzo wieloma osobami, głównie z nauczycielami. I w zasadzie wszyscy są za tą
zmianą. Nie było to proste, gdyż jestem niezwykle przywiązany do tradycji. Wiem, że szkoła ma 90 lat, studniówki były w szkole i byliśmy
ostatnią szkołą, która je u siebie organizowała.
I jest to niewątpliwie ważny argument, nie
tylko ze względu na tradycję, ale i pewnego
rodzaju sentyment. Ale trzeba wziąć pod uwagę również drugą stronę. Po pierwsze w ostatnich czasach nastąpiła pewna profesjonalizacja.
Ludzie jeszcze kilka, kilkanaście lat temu robili
w domach chrzciny, komunie, wesela, teraz
jednak są od tego wyspecjalizowane ośrodki,
które robią to lepiej, a nawet taniej. Ta sama
sytuacja jest ze studniówką. A koszt zrobienia
jej w szkole jest taki sam jak w jakiejś hali.
Trzeba wziąć pod uwagę, że nie jesteśmy jako
szkoła instytucją przygotowaną do organizacji
tego typu imprezy, jeżeli chce się to zrobić na
wysokim poziomie. Należy również zwrócić
uwagę na bezpieczeństwo, którego nie jesteśmy w stanie zapewnić 200 czy 300 osobom.
Za każdym razem baliśmy się po prostu, żeby
nic się nie stało. Kolejną kwestią jest kwestia
dekoracji, które powodują duże zniszczenia
infrastruktury. Każda rzecz jest przyczepiana
zszywkami czy szpilkami, po których zostają
ślady nie do odrestaurowania. Tych zniszczeń
nie unikniemy, a nie da się ich do końca usunąć. Jest jeszcze trzeci argument. Mianowicie
przygotowanie studniówki powoduje wyłączenie
szkoły przez przynajmniej dwa tygodnie przed
z normalnego trybu edukacyjnego. Nie odbywają się zajęcia na sali gimnastycznej, młodzież przygotowująca dekoracje właściwie nie
uczestniczy w lekcjach, klasy drugie i pierwsze
są też podekscytowane i wykorzystują tą sytuację, by unikać zajęć.
Podsumowując, przede wszystkim będziemy
mogli ocenić studniówkę poza szkołą i porównać, dopiero jak już się odbędzie. Najprawdopodobniej będzie ona w Hali Polonia. Do tej
pory ograniczona była możliwość przychodzenia z partnerami. W tej chwili nie będzie to
problemem.
Koszta będą mniej więcej takie same. Nie sądzę, żeby studniówka kiedykolwiek wróciła do
szkoły, po prostu zmieniły się czasy.
Jak wyglądają plany rozbudowy szkoły?
Na jaki czas rozplanowano innowacje?
Na pewno w następnym roku zbudujemy pracownię biologiczną, która będzie najlepsza w
Częstochowie. Chcemy zwiększyć ilość pomocy
multimedialnych, takich jak laptopy, rzutniki.
Jeżeli w tym roku ukonstytuują się nowe władze miasta, będziemy lobbować za tym, aby w
przeciągu 2/3 lat weszła w życie rozbudowa
pawilonu A. Chcemy stworzyć tam bibliotekę
multimedialną, z prawdziwego zdarzenia, gdzie
(Ciąg dalszy na stronie 5)
LOT 4
Co ich kręci, to nas podnieca
Felieton Ani Juszczyk
(Ciąg dalszy ze strony 4)
uczniowie będą mogli w spokoju pracować. Przy
okazji powstałoby parę nowych sal, dzięki czemu wyprowadzilibyśmy definitywnie zajęcia z
Hadesu. Być może, nie twierdzę, że w tym roku
kalendarzowym uda się doprowadzić do modernizacji siłowni, tak by odbywały się tam normalne zajęcia. Za rok pewnie stworzymy kolejną
specjalistyczną pracownię, tym razem humanistyczną. Szczerze mówiąc, oczekuję też pewnych sugestii ze strony uczniów, co jeszcze
powinniśmy zreformować.
Obecnie pojawił się również problem z
przeciekającą szkołą, czy to również zostanie jakoś rozwiązane?
Problem jest rozwiązany. W przeciągu ostatnich
3 lat, wymieniliśmy całe poszycie dachowe.
Mamy całkowicie nowe dachy. Dlatego też był to
problem nie dachu, a zimy, która spowodowała
oblodzenie rynien, które też są nowe. Tutaj nie
ma żadnej metody, po prostu do rynny wszedł
lód i woda, która spływała przechodziła przez
ściany. Ona nie przechodziła przez dach. Zwróć
uwagę teraz, leje jak z cebra, a u nas nic nie
przecieka przez dachy. Problem pojawił się tylko
ze względu na tak ostrą zimę.
Jednak teraz również się pojawił, chociażby w pawilonie B...
No tej kwestii nigdy nie rozwiążemy, ponieważ
jest to związane z wadą konstrukcyjną, spowodowaną złym rozwiązaniem, jeśli chodzi o sposób odprowadzania wody. Między pawilonami, a
salą gimnastyczną jest kanał deszczowy, który
znajduje się na budynku, a woda zawsze znajdzie jakieś dojście. Musielibyśmy przebudować
cały pawilon.
Jak wyglądają plany obchodów 90-lecia
szkoły?
Już mniej więcej od dwóch lat przygotowujemy
się do zjazdu absolwentów, który odbędzie się
25 września. Chcemy, aby ta uroczystość była
ważnym akcentem w życiu nie tylko naszej
szkoły, ale również naszego miasta. W związku z
tym organizujemy bardzo dużą uroczystość w
Hali Polonia, gdzie odbędzie się zebranie wszystkich absolwentów, myślę że będzie ich ok. 1000.
Ten dzień będzie podzielony na kilka segmentów. Najpierw o godzinie 9 wraz ze sztandarem i
młodzieżą przejdziemy na Plac Biegańskiego,
gdzie odbędzie się inscenizacja przygotowana
przez Pana Kołsuta związana z naszym patronem. Następnie na Jasnej Górze odbędzie się
msza koncelebrowana przez naszego absolwenta
biskupa Antoniego Długosza. Druga cześć o
godzinie 16 będzie związana z uroczystą akademią właśnie w Hali Polonia, gdzie będzie specjalna scena, czy telebim. To będzie taka trochę
'hollywoodzka' akademia, dlatego nie mamy
środków technicznych, aby ją zorganizować w
szkole. Potem przejdziemy do szkoły, gdzie
odbędzie się uroczyste powitanie oraz bal. Mam
nadzieję, że będzie to miejsce, gdzie spotka się
wiele pokoleń absolwentów, którzy będą mogli
powspominać jak i również miło spędzić czas.
Wydajemy monografie, czy spis absolwentów, które są przedsięwzięciami, nad którymi
pracujemy już kilka lat. Chcemy dokonać takiego bilansu i pochwalić się swoimi osiągnięciami,
a jest ich sporo. Wśród swoich absolwentów
mamy naprawdę wybitnych ludzi, a to przecież
od nich zależy siła szkoły. Mam nadzieję, że ta
ciągłość pokoleń będzie zachowana i za kilkanaście lat również wy, uczniowie naszej szkoły
będziecie wpisywani do księgi 140 najsłynniejszych absolwentów Traugutta. Znajduje się tam
niewiele kobiet, ze względu na koedukacyjny
niegdyś charakter szkoły, dlatego to przed wami, dziewczynami stoi największe wyzwanie.
Rozmawiała Patrycja Zubrzycka
Denne i głupie jest to, czego nie rozu-
macja Marjane Satrapi „Persepolis”, film fabu-
miemy. Konkluzją poczynań producentów
larny Richarda Kelly „Donnie Darco” nie zostały
oraz dystrybutorów z widzem jest stwier-
dopuszczone do szerszej widowni. Panuje zasa-
dzenie, że ci pierwsi uważają publiczność
da, że jeżeli film nie ma wartkiej akcji ani wido-
za bandę laików i ignorantów. Podają im
wiskowych scen zostanie uznany za nudny.
na tacy to, co jest łatwe i proste w odbio-
Produceni powtarzają to niczym mantrę, nie
rze.
mając zamiaru zaoferować publiczności dobrego, acz rozrywkowego kina.
Producenci filmowi dwoją się i troją, aby
filmy sygnowane ich nazwiskiem zasilały konta
Denne i głupie jest to, czego nie rozumiemy.
bankowe o odpowiednie sumy. Sztuka marke-
Konkluzją poczynań producentów oraz dystry-
tingu została przez nich opanowana do perfek-
butorów z widzem jest stwierdzenie, że ci
cji. Jeśli zainwestowali w projekt pokaźny kapi-
pierwsi uważają publiczność za bandę laików i
tał, to bez względu na treść merytoryczną
ignorantów. Podają im na tacy to, co jest łatwe
przedstawianego obrazu, liczą na zwrot kosztów
i proste w odbiorze. Nie próbują rozwinąć inte-
ze znaczną nadwyżką. Podążając za gustami
lektualnie widowni, nie uczą ich samodzielnego
przeciętnego widza promują swoje produkcje
myślenia, tylko narzucają to, co sami ocenili,
zatrudniając specjalistów od reklamy, którzy
miarą pieniądza, jako warte obejrzenia. Dlatego
dopasowywują hasła reklamowe do oczekiwań
też na ekranach kin króluje „Avatar” i „Książę
odbiorcy. Filmy pokroju „Robin Hooda” Ridleya
Persji” wypierając ze świadomości potencjał
Scotta czy „Alicji w krainie czarów” Tima Burto-
dawnych i współczesnych obrazów filmowych.
na nie muszą martwić się o czołowe miejsca w
Peter Jackson, Katarzyna Rosłaniec zastąpili
światowych Box Office’ach. Co jednak dzieje się
Krzysztofa Kieślowskiego, Romana Polańskiego,
z tymi obrazami filmowymi, które nie mają
Roberta Altmana czy Pedro Almodovara. Kino
wpisanych w budżet istotnych wydatków pro-
rozrywkowe wcale nie musi być reprezentowane
mocyjnych, ponieważ nie zawierają uwielbia-
przez
nych scen batalistycznych ani ckliwych miło-
„Amelia”, „Annie Hall” to tylko nieliczne tytuły
snych sekwencji? Zostają zapomniane przez
będące dobrymi, a przyjemnymi filmami.
przygłupawe
produkcje.
„Mała
miss”,
dystrybutorów, a w konsekwencji przez publiczProducenci wciąż zasypują nas swoimi ekra-
ność, która uznała je za nudne.
nowymi przebojami. Nie można im odmówić
W 2007 r. bracia Coen fetowali zwycięstwo
braku wytrwałości. Jeśli promocja światowej
podczas corocznej gali rozdania Oscarów. „To
kinematografii pozostanie bez zmian, za parę
nie jest kraj dla starych ludzi” oprócz nagrody
lat będzie można dogrzebać się tylko do paru
za najlepszy film minionego roku, otrzymał
produkcji, opatrzonych nazwiskiem Sama Men-
jeszcze trzy statuetki. Nie można zarzucić Aka-
desa czy Stephena Dladry’ego, które swego
demii złego wyboru. Ekranizacja powieści Cor-
czasu zdobyły zasłużony rozgłos. Dlatego nie
maca McCarthy’ego to jedno z najważniejszych
należy ślepo podążać za wyrokami reklamy,
dzieł współczesnego kina. Jednak w tym samym
lecz samemu podejmować decyzję z jakim
roku swoją premierę miał również obraz filmo-
obrazem chce się spędzić następny seans filmo-
wy rumuńskiego reżysera, Cristiana Mungiu, „4
wy.
miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”, będący zwycięzcą Złotej Palmy w Cannes, a który
przy rozdzielaniu nominacji do najbardziej
prestiżowych amerykańskich nagród został
całkowicie pominięty. Nie uhonorowano go
nawet kandydaturą w kategorii na Najlepszy Film Nieanglojęzyczny,
gdzie
nota
bene swoje miejsce znalazł łopatologiczny
„Katyń” Andrzeja Wajdy. Podobnie było z
„Pianistką” (reż. Michael Haneke), kiedy
Oscar trafił do rąk Ridleya Scotta za
„Gladiatora”! Jest to przykład przewagi
kina będącego ucztą dla oka, nad produkcjami mającymi dużo więcej wspólnego ze
sztuką filmową.
Coraz częściej zdarza się, że produkcje,
które zostają uznane przez krytykę, nie
mają poparcia wśród odbiorców. W dużej
mierze jest to zasługa marketingu, który
promuje tylko te filmy, które uzna za
pewne źródło dochodów. Producenci nie
ufają widzom. Nie wierzą w to, że społeczeństwu
mogą
spodobać
się
również
projekcje, które osiągnęły wyższy poziom
artystyczny. Tak też między innymi ani-
LOT 5
Vivat Espańa!
Tydzień spędzony w słonecznej Hiszpanii wydaje się być wspaniałą perspektywą i
jednocześnie odskocznią od męczącej rzeczywistości szkolnej. Któż z was nie skusiłby
się na taki wyjazd, mając podobną możliwość? Projekt Comenius, finansowy z funduszy Unii Europejskiej, w którym uczestniczy nasza szkoła, dał grupie 10 trauguciaków sposobność do takiej podróży i zwiedzenia przepięknej Hiszpanii.
Warunkiem uczestnictwa w wyjeździe była
podstawowa znajomość języka francuskiego (jako
języka przewodniego wymiany) oraz zaangażowanie w pracę nad lekturą „Mały książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. To bowiem
właśnie ta książka miała reprezentować temat
naszej wymiany: „Je lis, tu lis, le texte n'est
qu'un pretexte” („Ja czytam, ty czytasz, tekst
jest tylko pretekstem”). W projekcie, obok naszego liceum, udział biorą dwie szkoły średnie: francuska (Rozay en Brie) oraz hiszpańska (Illueca).
Rankiem 11 kwietnia br. grupa uczniów II LO
wyruszyła zatem w podróż ku słonecznej Hiszpanii, by zmierzyć się z tamtejszą kulturą, sztuką i
obyczajami.
hiszpańskich rówieśników, zawiązywaliśmy nowe
znajomości, a także intensywnie pracowaliśmy
nad dossier, z których wiele dowiedzieliśmy się
na temat historii i kultury stolicy Corridy. Pobyt w
tamtejszej szkole średniej to jednak nie
wszystkie atrakcje, jakie nas czekały. Drugiego
dnia mieliśmy okazję zwiedzić Saragossę – piąte
co do wielkości miasto w Hiszpanii, a tam między
innymi Bazylikę del Pilar ( w której na sklepieniu
widnieją freski Francesco Goyi!) oraz gotyckomauretańsko-barokową Katedrę La Seo. Ponadto
nasi korespondenci zorganizowali dla nas
wycieczkę do Madrytu. W stolicy gwoździem
programu było jedno z najważniejszych na
świecie muzeów, które każdy miłośnik sztuki
powinien obowiązkowo odwiedzić - Museo del
Prado. Trzon kolekcji muzeum stanowi sztuka XIV
-XIX wieku, a więc dzieła takich artystów jak:
Velazquez, El Greco, Goya, Tycjan, Rafael Santi,
Rubens, Caravaggio, Veronese czy Rembrandt.
Ponadto mogliśmy podziwiać słynne arcydzieło
Hieronima Boscha – tryptyk
Ogród rozkoszy
ziemskich oraz Zdjęcie z krzyża autorstwa
Rogiera van Weydena. Ta wycieczka bez
wątpienia zostanie w naszych pamięciach na
długi czas.
Podróż była długa i niemniej męcząca. W sumie
kilkanaście godzin spędziliśmy w
samolocie i
różnego typu autobusach, by dopiero późnym
wieczorem dotrzeć do szkoły Sierra de la Virgen,
a
tam
poznać
naszych
hiszpańskich
korespondentów, a także kolegów z Francji. Jak
się okazało, Pepe, czyli jeden z koordynatorów
projektu, z wielką dokładnością zaplanował dla
nas cały nadchodzący tydzień. Co drugi dzień
pobytu w Illuece, całe przedpołudnia spędziliśmy
w szkole: zapoznawaliśmy się z topografią
budynku, podglądaliśmy zajęcia lekcyjne naszych
Nasza podróż miała jednak nie tylko cele dydaktyczne. Po zajęciach szkolnych, czy po powrocie z
wycieczki, mieliśmy czas na bardziej rozrywkowy
aspekt wyjazdu. Prawdziwe życie w Hiszpanii
bowiem rodzi się dopiero późnym wieczorem.
Dzięki parogodzinnej sjeście w ciągu dnia, wieczorem Hiszpanie mają dużo siły na zabawy i
szaleństwa, które trwają zazwyczaj do wczesnych
godzin porannych. Ostatniego dnia pobytu w
Illuece, dzięki uprzejmości naszych korespondentów, i my mieliśmy okazję uczestniczyć w typowo
hiszpańskiej, szalonej imprezie. Obowiązkowe
LOT 6
wizyty w każdej knajpie i w każdym klubie, nowe
znajomości i tańce do białego rana zaliczały się
do atrakcji tegoż wieczoru.
Z końcem tygodnia należało się jednak pożegnać
z naszymi „rodzinami” zastępczymi, bowiem
czekały na nas jeszcze dwa dni pobytu w słonecznej Barcelonie. Po kilkugodzinnej podróży byliśmy u celu, by naszą krótką wizytę zacząć od
zwiedzania - a bez wątpienia było co zobaczyć!
Secesyjne budowle katalońskiego architekta
Antoniego Gaudiego przykuwają wzrok każdego
turysty. Sagrada Familia, Parc Guell, Casa Batllo
czy Casa Mila to zatem tylko niektóre z bajkowych budowli czy projektów jakie mogliśmy podziwiać. Niespodziewany wybuch wulkanu islandzkiego przedłużył naszą wycieczkę o kolejne
dwa dni, bo (jak się okazało) samolot do Warszawy, którym mieliśmy wracać został odwołany,
a alternatywny środek transportu (czyli dwa
busy) był zapowiedziany dopiero na poniedziałkowe popołudnie. Dodatkowe dni bez najmniejszych
skrupułów spędziliśmy na piaszczystej plaży,
zażywając kąpieli słonecznych i morskich.
Z wielkim żalem musieliśmy w końcu opuścić
przepiękną Hiszpanię, by w końcu wrócić do
stęsknionych już rodziców i przyjaciół oraz piętrzących się obowiązków szkolnych. Warto zauważyć, że nasz żal był wprost proporcjonalny do
czasu trwania podróżny powrotnej, a w tej spędziliśmy ponad 30 godzin. Pobyt w Hiszpanii bez
wątpienia pozostanie w naszych pamięciach na
długi czas, w naszych sercach natomiast pozostaną przyjaźnie polsko-hiszpańskie, które udało
nam się zawiązać.
Dominika Majchrzak
Dziewięć miesięcy w murach „Traugutta”
Początkowo przerażeni, nieco zdziwieni,
może odrobinę nieśmiali, ale z czasem chętni
do pracy i zawierania nowych znajomości.
Uczęszczają do II LO tylko rok, ale niektórzy z
nich już zdążyli zapracować sobie na uznanie i
zaistnieć w tłumie trauguciaków. Pierwszoklasiści. W jakim świetle widzą szkołę? Co krytykują, co oceniają pozytywnie?
„Ogólnie szkoła jest dosyć fajna, jest
dużo możliwości rozwoju, każdy znajdzie coś dla
siebie. Jednak większość nauczycieli uważ, że ich
przedmiot jest najważniejszy, ale nic nie robią w
tym kierunku. 80% pracy trzeba robić samemu, w
domu, a w trzeciej klasie jest przecież matura.
Odrzuca mnie alienacja grupek i to, że każdy patrzy tylko na siebie. Na swoim przykładzie stwierdzam, że trzeba mieć nerwy ze stali albo być egoistą, żeby w tej szkole przeżyć, nie ulegając gruntownym zmianom.”
Cyprian Jesionowski, klasa 1a
„Całe gimnazjum praktycznie marzyłam
o „Traugucie”. Dużo osób mi mówiło, że panuje w
nim rewelacyjny klimat i chociaż najpierw nie mogłam sie przestawić na ten początek dorosłości, z
jakim spotykamy się w liceum, to jednak szybko
pokochałam tę szkołę. Jest luźna, dużo sie dzieje,
ludzie są sympatyczni. Na temat „Traugutta” istnieje dużo stereotypów, ale jakoś tego nie zauważyłam. Nie zawiodłam się i nie widzę siebie w innej
szkole.”
Żaneta Gabiec, klasa 1c
„Jeśli chodzi o nauczycieli
przedmiotów rozszerzonych, to jestem
bardzo zadowolona, lepiej trafić nie mogłam, atmosfera w klasie jest w porządku.
Podoba mi się to, że jeżeli tylko ktoś
chce, to może zaangażować się w dużo
różnych imprez. Chyba nie widzę w
„Traugucie” nic negatywnego.”
Zuzia Szaniewska, klasa 1c
„Poziom nauczania zaskoczył
mnie i to bardzo, ale było to zaskoczenie,
niestety, negatywne. Spodziewałem się
tego, iż nauczyciele będą bardziej wymagający, to śmiesznie brzmi, ale przecież
każdy chce zdać maturę jak najlepiej. Ale
oczywiście są też profesorowie, który
wyciskają z nas siódme poty. Denerwują
mnie ludzie, którzy nie reprezentują sobą
nic poza tak zwanym „lansem” i robią
szum wokół siebie. Jeżeli jednak chodzi o
samą szkołę, to każdy znajdzie coś dla
siebie. Ogromna ilość imprez, uroczystości to na pewno ogromny plus.”
Michał Chatys, klasa 1d
Agnieszka Krygier
Wilkommen in Deutschland
Żadnym wątpliwościom nie podlega fakt, że wymiany międzynarodowe
bardzo silnie integrują i stanowią niezwykle wzbogacające doświadczenie. Jestem
przekonana, że większość uczestników
tegorocznej wymiany do Emmerich podpisze się pod tym stwierdzeniem. A także
uzna nasz tygodniowy wyjazd za czas jak
najbardziej udany.
Pierwsze dni pobytu w Niemczech
spędziliśmy wraz ze swoimi Austauschpartnerami. Niektórzy spożytkowali je na zwiedzanie, inni
pozostali przy integracyjnych spotkaniach, imprezach czy koncertach. Wielu z nas skorzystało z
rozrywek takich jak kręgle, mini golf czy pływanie
na łódkach. Oddalona o niecałe 10 km Holandia
także zwabiła do siebie część uczestników wy-
miany.
Rzeczą z początku rzucającą się w oczy
jest prawie nienaganna czystość panująca na
niemieckich ulicach. Nasi sąsiedzi są bardzo porządni i zorganizowani, przykładają dużą wagę do
ochrony środowiska. Mają przysłowiowego bzika
na punkcie recyklingu, w związku z czym w wielu
miejscach pobiera się u nich kaucję nawet za
opakowanie po jogurcie. Prawie każdy Niemiec
porusza się na rowerze, samochodów używa się
tylko w przymusowych sytuacjach. W związku z
tym wielu z nas musiało przerzucić się na jednośladowy środek komunikacji. Co do Emmerich, a
także wielu innych miast niemieckich – odznaczają się one starą, ceglaną zabudową, która nadaje
tym miejscom ciekawego uroku.
Poza przyjemnie przebiegającą integracją polsko-niemiecką czekało na nas także
zwiedzanie,
praca
nad
wspólnym
projektem
oraz udział w
lekcjach
naszych partnerów. Co do
zwiedzaniapodczas pobytu
mieliśmy
okazję zobaczyć
wiele
miejsc
mało
znanych,
aczkolwiek
bardzo interesujących.
Subiektywnie
stwierdzam,
że najciekaw-
LOT 7
sze z nich znajdowały się w Duisburgu, do którego udaliśmy się na dwudniową wycieczkę. Pierwszym punktem programu było zwiedzanie Muzeum Sztuki Współczesnej, w którym znajdowały
się głównie prace niemieckiego artysty Lehmbrucka. Wizyta w tym miejscu z pewnością nie
była szablonowa, głównie ze względu na charyzmę i umiejętność zaciekawienia wypływającą od
przewodniczki. Co więcej, odwiedziliśmy miejsca
kultu dwóch różnych religii: synagogę, a także
meczet. Pobyt w tych świątyniach bez wątpienia
poszerzył naszą wiedzę z zakresu religii świata,
dowiedzieliśmy się wielu rzeczy zdecydowanie dla
nas nowych. Przebywając w Zagłębiu Ruhry nie
mogliśmy nie odwiedzić również ośrodka przemysłowego w Essen, który przerobiono na centrum
kulturalne. Nieodłącznym punktem naszego pobytu w Niemczech był oczywiście spacer z elementami zwiedzania po Emmerich i pobliskim
Kleve. Co do zajęć lekcyjnych, wspólnie stwierdziliśmy, że niewiele różnią się od tych w polskich
szkołach. Jeżeli chodzi o nowoczesne technologie, nasi zachodni sąsiedzi nie są od nas, aż tak
daleko jak moglibyśmy się spodziewać. W szkole
którą odwiedziliśmy, Niemcy w dalszym ciągu
używają tablic tradycyjnych, a ich pracownia
informatyczna pozostawia wiele do życzenia.
Jako, że istotą wymiany jest kontakt z
obcymi językami i kulturą, nie omieszkaliśmy
nauczyć naszych niemieckich kolegów wielu ciekawych polskich zwrotów i zwyczajów. Było przy
tym niemało śmiechu i zabawnych sytuacji. Tego
typu „edukacja” następowała obustronnie, więc
do Polski wróciliśmy zdecydowanie bogatsi, z
bagażem niesamowitych wspomnień i doświadczeń.
Kasia Bociąga
„Cierpienia młodego Snajpera”
Księga VI:
12 kwietnia 2010 roku
Dość dużo czasu upłynęło, zanim po raz pierwszy udało mi się spotkać z Gibkim Johannem. Jeszcze
nim go zobaczyłem, wiedziałem, że mam do czynienia z osobą nieprzeciętną. Jakiż musi być w takim
razie sam guru?! Jeszcze kilka dni temu miałem
kontakt jedynie z Johannem. Ów mnie testował tak
długo aż absolutnie mi zaufał. Wtedy pokazał mi
swoje mieszkanie.
Przecisnęliśmy się między odrapanymi ścianami
kamienic. Na ziemi leżały kawałki roztłuczonego
szkła, a gdzieś naprzeciwko zarysowywał się przed
nami prymitywny szyld podłej speluny „U Badyla”.
Chwilę później weszliśmy po schodach do ciasnej i
dusznej klitki. Johann postawił na stole dwie szklanki
i po brzeg wypełnił je wódką. W końcu przerwał
milczenie. Zaczął mówić o podłości świata, o całym
otaczającym nas okrucieństwie, o braku radości.
Według Johanna istniała tylko jedna ucieczka od zła
tego świata – zapomnienie, utopienie zmartwień w
alkoholu.
Piliśmy. Dwie umęczone dusze – dwa marne
płomyki pośród wszechogarniającego mroku. Piliśmy i
stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Już miałem powie-
ga Qtsasowi w medytacjach i w mentalnej walce ze
wiesz, dlaczego klimat Trauhajm ma jakikolwiek
złem. O jakiejś większej sprawie. Niemal ze łzami w
związek z Tobą. Właśnie klimat jest wszystkiemu
oczach obiecał mi, że wprowadzi mnie do bractwa,
winien. Zły klimat ze złych prądów mamuchy, dobry
zaprowadzi mnie przed oblicze Qtsasa. Byłem zatem
już blisko celu.
klimat z dobrych prądów Wixxa. Dobry klimat jest
ostatecznym celem. Ostateczną ostatecznością świata.
Następnego dnia wszedłem razem z Johannem
do siedziby sekty. Johann pokazywał mi wnętrze
Słowa Sai Qtsasa jakby hipnotyzowały. Delikatny
ogromnego magazynu w którym spotykali się kulty-
dźwięk wibracji każdej głoski wydobywającej się z
ści, zapoznawał mnie z kolejnymi osobami. Kiedy
jego ust działał jakby kojąco. I przekonująco. Dopiero
doszliśmy do Leili musiał jednakże mnie opuścić.
Został wezwany przed oblicze mistrza. Zakręciło mi
później zacząłem go rozumieć. Zacząłem dostrzegać,
że jego nauka jest prawdą, która zawsze kierowała
się w głowie. Byłem podekscytowany ale i zaniepokojony. Gibki Johann i guru Qtsas wiedzieli o mojej
moim życiem. Qtsas mi ją przekazał.
miłości do Leili?
- Nieraz czułeś strach, ból, gniew. Nieraz chciałeś
Kiedy zostaliśmy sami poczułem tak głębokie
umrzeć. Widzę to w Tobie. Przypisywałeś to różnym
rzeczom. Złym rzeczom. Ale to nie rzeczy wywołały w
szczęście, że aż łzy napłynęły mi do oczu. Wręczyłem
Tobie ten stan. Myliłeś się za każdym razem. To nie
Leili kwiaty, obiecywałem jej niemal wszystko. Od tej
rzeczy
pory chodziliśmy po domu sekty razem – pijani ze
szczęścia. Leila objaśniała mi nauki mistrza, prawdy
prądów mamuchy były źródłem zła, które doświadczyłeś w świecie. I od siebie i od innych. Tylko dobry
ich wiary. Gotów byłem w to wszystko uwierzyć.
Tylko dlatego, że i ona w to wierzyła. To, co było
klimat może temu zapobiec. Tylko wiry dobrego
klimatu zrodzą w ludziach dobro. Musisz zabić burmi-
dalej pamiętam jak przez mgłę. Jakby wszystko było
strza Christopha Ponhosse.
sobie wszystko przypomnieć następnego dnia i na
trzeźwo przeanalizować fakty. Palec św. Andrzeja
zawirowania wibrujących
snem. Kiedy myślę o tym nieco trzeźwiej zdaję sobie
sprawę, że dużo jeszcze przede mną. Dopiero jeśli
Qtsas mnie zaakceptuje, jeśli wyświęci mnie na no-
Wszystko rozumiałem coraz bardziej. Byłem tak bliski
wego członka bractwa będę mógł żyć przy Leili. Musiałem zatem zobaczyć się wreszcie z guru.
straszyłem. „Zabić Ponhosse?”
dzieć Gibkiemu Johannowi o wszyskim. Wyjawić,
czego naprawdę szukam w bractwie, powiedzieć o
inkwizytorze. Ostatecznie pohamowałem się. Nie
straciłem jeszcze nad sobą kontroli, a Johann mógł
ale kumulacyjne
poznania tajemnicy wszechrzeczy. A jednak się wy-
- W Ponhosse tkwi mamucha. On zaraża mamuchą.
On jest siedzibą mamuchy. PSUJE KLIMAT TRAUHA-
23 kwietnia 2010 roku
Nadeszła wiekopomna chwila! Dnia dzisiejszego
udało mi się stanąć przed obliczem Qtsasa! Mistrz
zdawał się unosić nad powierzchnią ziemi. Słychać
IM! - Qtsas zapłonął gniewem. Cały czerwony zaczął
coś mamrotać pod nosem. Aż się uspokoił.
widocznie mnie chronił.
było powtarzaną cicho inwokację „Guru om nom
- Wszystko jest już ustalone. Brakowało tylko Ciebie.
Brakowało tego, kto pociągnie za spust. Tyś jest
nom”. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłem w pół-
Snajper. Ręka dobrych prądów Wixxa.
Sai Qtsas nas może uratować. Qtsas może wygrać ze
mroku także drugą postać – Gibkiego Johanna, który
był podstawą skomplikowanej gimnastycznej pozycji
Qtsas zaczął tłumaczyć swój plan i rolę każdego
złem. - rzekł nagle Johann – Nie wolno nam wątpić.
Kim jest Qtsas?
– tęczowej harmonicznej poziomki – to właśnie dzięki
temu mistrz wyglądał, jakby lewitował.
członka sekty. Byłem pod wrażeniem bystrości jego
umysłu. Ale przede wszystkim. Czułem głęboką moc
Nasz guru. On wie wszystko i umie wszysko. On
może przywrócić klimat Trauhaim.
Mój skromny podarek w postaci togi wywarł na
mistrzu wielkie wrażenie. To było jednak zbyt mało
wiło się wielu, którzy karmili mnie radami, lecz dusza
Johann opowiadał mi o sekcie, o tym, jak poma-
by zostać wyświęconym na nowego członka... Konieczne było jeszcze przejście próby, którą Sai Qtsas
płynącą z jego wibracji. W ciągu mojego życia pojama pozostawała głodna. Qtsas zaspokoił głód ducha.
- Ommmm, i jeszcze jedno! – powiedział już mniej
przygotował specjalnie dla mnie. Siadłem
naprzeciwko mentora w pozycji wirującej
podniosłym stylem guru. -Dopiero kiedy zgładzisz
Ponhosse i staniesz się prawdziwym członkiem brac-
małżowiny i począłem słuchać planu wielkiego
mistrza. Nie mogłem mu przerywać - zasady
jeśli nas zdradzisz, Leila będzie zostanie poświęcona
bractwa były jasne. Musiałem w skupieniu
wysłuchać słów guru:
- Strzeż się mamuchy! - przestrzegł
mnie na początku – Czym jest mamucha?
Mamucha to zło, to złe wibrujące prądy wpływające przez indukcję głoski „a” na ludzi
słabego ducha. Mamucha jest jak choroba w
tkance ludzkości. I jak choroba ma swojego
nosiciela.
twa zaznasz prawdziwego pojednania z Leilą... Ale
w rytuale przebłagalnym za Twoje grzechy przeciw
świętym prądom Wixxa! To tylko takie małe zabezpieczenie z mojej strony... Rozumiesz wszakże, że
nasze cele są szczytne, a cel uświęca środki?
Byłem zdruzgotany ultimatum postawionym przez
mistrza Sai Qtsasa. Poczułem jak moja lewitująca
dusza brutalnie została wgnieciona w podłoże. W tej
właśnie chwili począłem powątpiewać w szlachetność
zamiarów guru, lecz nie miałem innego wyjścia...
musiałem wypełnić tę misję dla mojej Leili.
Relikwia ukryta w mojej kieszeni zaczęła
dziwnie wibrować. Chwilę toczyłem wewnętrzną walkę – postąpić tak, jak radził
30 kwietnia 2010 roku
Beratend? Użyć mocy światłości? Postanowiłem jednak chwilkę poczekać i posłuchać słów
mistrza, którego nauki zresztą coraz bardziej
Tego dnia wszystko miało pójść zgodnie z planem.
mnie przekonywały.
Wtajemniczeni w tajny plan doskonale przygotowali
całe miejsce akcji. Mi też cała wizja akcji mentora
wcieleniem
bractwa przypadła do gustu. Nie musiałem bowiem
uczestniczyć w tym całym rozgardiaszu w otoczeniu
burmistrza na Klares Berg. Nim udałem się na swoje
ostrzegał przed mamuchą. To ona w ostatecz-
stanowisko postanowiłem się odrobinkę zrelaksować.
ności psuje klimat Trauhaim. Nasz klimat!
Zgodnie z instrukcjami wielkiego mistrza
Guru om nom nom!... - Qtsas zaczął zataczać
głową dziwne okręgi, wywracać białkami oczu
wykonałem figurę galopującego nietoperza, dzięki
czemu ponownie zacząłem odczuwać wewnętrzny ład
i nucić - Nie jesteś do końca przekonany.
Widzę jakiś niepokój w Twoich oczach. Nie
i harmonię. Mogłem już teraz zająć spokojną pozycję
w oknie okolicznego bloku i po prostu trzymać palec
-
Już
Wixx,
którego
LOT 8
jestem
Qtsasa
na spuście. Co lepsza Gibkiemu Johannowi udało się
haim ponownie zaczęła sączyć się wzniosła i pate-
podszyć za obsługującego sprzęt podczas uroczystości, dzięki czemu mógł on założyć dla mnie nasłuch
tyczna przemowa. Tym razem nie wsłuchiwałem się
w nią, wolałem całą swoją uwagę skupić na celu.
pod mównicą. Luneta mojego karabinu snajperskiego
Palec drżał mi na spuście. Wiedziałem, że tylko jeden
sprawiła, że i widoczność ma całą ceremonię była
malutki ruch dzieli mnie od szczęście. Byłem gotów...
doskonała. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Plan był
Już chciałem pociągnąć za spust, lecz nagle tuż obok
prosty – poczekać na wystąpienie Christopha Ponhos-
mnie pojawiła się zakapturzona postać, która prze-
se, zastrzelić, uciec z miejsca zbrodni i potem żyć, aż
mówiła do mnie mrocznym, pewnym siebie głosem:
do śmierci u boku Leili Johanny Nachname.
- Musisz zmienić swoje przeznaczenie!
Rozpoczęcie uroczystości przeciągało się jednak z
powodu gęsto padającego deszczu, który opóźniał
przyjazd burmistrza. W jego zastępstwie przemawiał
radny Jack Andrangen, który przepraszał w imieniu
miasteczka Trauhaim za złe warunki pogodowe i
obsunięcia w programie imprezy. Lunetą karabinu
- Kim jesteś do diaska? – zapytałem stanowczo z
drobną nutką niepewności w głosie. – I tak właściwie
co to za przeznaczenie, które mogę sobie dowolnie
zmieniać? Czy samo zmienianie przeznaczenia już nie
neguje jego istnienia?
obserwowałem ludzi gromadzących się pod sceną.
Niespodziewanie w samym środku celowniku pojawiła
- Nie mogę ci powiedzieć kim jestem. Nazywaj mnie
się tajemnicza, zakapturzona postać. Ogarnęło mnie
przerażenie, chciałem bliżej przyjrzeć się tej intrygu-
Bojan-hee. Przybywam po to by oznajmić ci, że swoim postępowaniem przybliżasz świat do zagłady!
jącej osobie, lecz w mgnieniu oka zniknęła ona pośród tłumu. Wytrąciło mnie to z równowagi, lecz
ostatecznie stwierdziłem, że cała ta stresująca sytuacja wpędziła mnie w stan lekkiej psychozy.
Czekałem w gotowości jeszcze przez parę minut, aż
nagle limuzyna z burmistrzem miasteczka pojawiła
się na horyzoncie. Wysiadł z niej Christoph Ponhosse
w otoczeniu trójki prywatnych ochroniarzy. Z tego
- Co mnie obchodzi świat? Robię to, co muszę by
zaznać szczęścia. Z resztą, nie robię tego tylko dla
siebie, robię to dla dobra klimatu Trauhaim!
- Jesteś żałosny. Tak samo jak ta śmieszna banda
krzykaczy wielkiego bractwa. Obwiniacie władzę za
szkodzenie klimatowi miasteczka, a sami nie robicie
nic poza ciągłym psioczeniem i narzekaniem.
ustawienia nie sposób było uchwycić głowę burmistrza. Należało poczekać do jego przemowy... Ta
Poczułem, że zabrakło mi w tej chwili języka w gębie.
rozpoczęła się chwilę później, ponieważ Christoph
Ponhosse nie miał w zwyczaju przyzwyczajać ludności
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Nie musiałem
jednak w ogóle odpowiadać, gdyż nagle tajemniczy
miasta do spóźnień. Czas to pieniądz, a dziura budżetowa gminy sama się załata:
prorok zaczął lewitować i w czarodziejskim transie
zaczął recytować słowa proroctwa:
- Obywatele i obywatelki Trauhaim! – rozpoczął
przemowę główny przedstawiciel władz miasteczka. –
- „Cała kula ziemska jest już zalana! Kolejne pradoliny coraz to szerzej wylewają. Wygląda to dramatycz-
Zebraliśmy się tutaj po to by pożegnać wybitnych
mieszkańców naszej miejscowości. Musimy to zrobić,
nie! Woda zaczyna zbierać krwawe żniwo za grzechy
ludzkości. Zatopione są już domy w Borku! Co będzie
ponieważ nasze miasteczko nie jest w stanie zapewnić im takiej przyszłości na jaką sobie zasłużyli. Dziś
dalej? Kipiel wody jest bezlitosna! Gotujże się czło-
jest ten dzień w którym muszą dalej ruszyć w świat!
Pozostaje teraz pytanie: Co dalej z klimatem Trauha-
dopiero początek apokalipsy. Będzie jeszcze tragiczniej, gdyż najgorsze w tym wszystkim jest to, że...
im? O to jednak nie musimy się bać, gdyż jako burmistrz obiecuję wam, że zrobię, co tylko będę mógł
ciągle padaaa! I paadaaa! I pada coraz mocniej!”
by atmosfera tego miejsca nie pogorszyła się, a
wieku na śmierć, na nowy potop świata tego! To
Słowa starożytnej przepowiedni wywarły na
nawet postaram się by było jeszcze lepiej!
mnie niemałe wrażenie. Całkowicie straciłem już
- No na bank. – rzuciłem szyderczo pod nosem i
zacząłem układać swój karabin w jak najwygodniejszej pozycji. Już byłem gotowy oddać strzał, lecz
zmysłów. Chciałem rzucić się na proroka, lecz ten
rozpłynął się nagle gdy ledwie zdążyłem złapać go za
rozproszyło mnie niespodziewane pojawienie się na
scenie półnagiej Frau Zgagen – znanej z tego, że
puszczają ją w każdym trauhajmskim klubie zamiast
elektro. Zmarnowałem okazję... Christopher Ponhosse zniknął ze sceny, gdyż rozpoczął się właśnie program artystyczny przygotowany przez panie Agnes i
Barbarę z Wydziału ds. Cenzury i Kultury Języka.
Zmuszony byłem w nerwowym napięciu oglądać to
widowisko. Moją uwagę przykuł świętobliwy Beratend, który po występie niemalże roznegliżowanej
Zgagen trwał w stanie błogiego osłupienia. Przyglądałem się jak na scenę kolejno wstępowali kolejni słynni
mieszkańcy miasteczka. Byli wśród nich m.in. popularny spiker lokalnej rozgłośni radiowej, operator
uber-hiper-karuzeli – Christopher Diuk, fotoreporter
Jerry Oxygen, okoliczna bajadurka i pieśniarka – Ana
Rackham, małżeństwo naukowców – JaHcob i JustinaH SteiHnowie, a także przede wszystkim pokorny i
zawsze cnotliwy Unterlöwer. Na specjalnie wyróżnienie załapał się nawet Sohnstacheuer – lokalny hulaka
i zawadiaka. Podczas uroczystości najbardziej zmartwił mnie fakt, że 80% wyróżnionych małżeństw to
pary homoseksualne albo nawet (o zgrozo) trójkąty
ludzi jednej płci! Jak widać wszelkie pogłoski o
„różowości” miasteczka Trauhaim zdają się mieć w
sobie spore ziarno prawdy. Impreza powoli dobiegała
końca, do mównicy ponownie począł podchodzić
Chistoph Ponhosse, który miał za moment wręczyć
nagrodę dla najbardziej kolektywnej dzielnicy miasteczka. Nie minęła chwila, a z ust burmistrza Trau-
orientację w całej sytuacji. Czułem, że odchodzę od
fraki. Nie miałem czasu myśleć o tym, co mam robić.
Targały mną silne wewnętrzne emocje, lecz pomimo
tego ponownie chwyciłem karabin. Christoph Ponhosse dalej stał na swoim miejscu. Znów byłem gotów.
- Kocham cię Leilo Johanno Nachname. – wyszeptałem z łzami w oczach i począłem ciągnąć za
spust...
przez Bractwo, jak i policję. Nie mogę wrócić do
swojego mieszkania. Nie mam już nic do stracenia.
Pozostaje pytanie, co Qtsas zrobi z Leilą. Skoro od
początku cała umowa była lipna to być może bosa
nieznajoma już nie żyje? Nie mogę dopuszczać do
siebie tej myśli! Zrobię co w mojej mocy by ją odzyskać! Póki co wiem tylko tyle, że spokój zaznam albo
u jej boku, albo po swojej śmierci. Wielce prawdopodobne jest to, że to mój ostatni list... Dziękuję drogie
Bravo za to, że przez te wszystkie miesiące byliście
mi wsparciem w moich kłopotach. Przykre jest to, że
w całym swoim żałosnym życiu tylko wy byliście w
stanie mnie wysłuchać... Czas już rzecz „do widzenia”... być może już w przyszłym życiu.
[...]
Dwa dni później:
Spod zgliszczy Klares Berg nikt nie dawał znaku życia
już od blisko dwóch godzin. Od czasu wybuchu nastała martwa cisza, którą przerwały dopiero dźwięki
syren nadjeżdżających karetek. Do ekipy ratunkowej
należał między innymi doktor Biloß, który nieszczególnie był zadowolony z opuszczenia swojego, wygodnego oddziału w szpitalu Mistrza Polikarpa. Na
miejscu katastrofy znajdował się już także inspektor
Aleksiej, który wspólnie ze swoimi podwładnymi
starał się ustalić przyczyny tragedii. Nieopodal niego
Niespodziewanie na scenę wtargnęli mieszkańcy
dzielnicy Sputnikstrasse, którzy zaczęli w otoczeniu
burmistrza wykonywać rytualny taniec Bonkersów,
manifestując w ten sposób epickość swoich charakterów. Wybuchł wielki chaos i ciężko było mi utrzymać
Christopha Ponhosse w celowniku na dłużej, niż dwie
sekundy. Postanowiłem jednak spróbować... Oddałem
dwa strzały... Chybiły. Wystrzały wywołały panikę
wśród zgromadzonych na Klares Berg. Nie miałem już
żadnych szans. Musiałem uciekać... i kiedy już odwracałem się by biec poczułem chłodny nabój przechodzący nieopodal mojej skroni... na szczęście
przeszedł on bokiem i uszkodził jedynie moje ucho.
Qtsas mnie wystawił. Chciał pozbyć się burmistrza i
potem obarczyć mnie całą winą! Musiałem uciec z
felernego mieszkania. Na klatce schodowej czyhali
jednak wysłannicy mentora bractwa. Rozpocząłem
desperacką ucieczkę po balkonach zakończoną niebezpiecznym skokiem na kubły ze śmieciami. Przeżyłem...
Aktualnie ukrywam się w pewnym opuszczonym
domostwie. Wiem, że jestem poszukiwany zarówno
LOT 9
klęczał zapłakany Beratend ściskający w swoich
dłoniach różaniec. Modlił się on o to by nikt nie ucierpiał na skutek eksplozji w trauhajmskim klasztorze.
W pewnym momencie spod gruzów klasztornych wyłoniła się ręka. Była to ręka Heckena Schütze. Jakimś cudem przeżył on wybuch i bolesny upadek z kilkudziesięciu metrów. Jego stan wyglądał
jednak na bardzo poważny – na głowie dało się dostrzec wyraźne rany i obdarcia, a na ubraniach wyraźne były ślady krwi. Hecken nie był w stanie poruszać się o własnej mocy. Resztkami sił próbował się
jedynie wyczołgać spod zgliszczy Klares Berg. Gdy
już tego dokonał pochwycił w dłoń ceglany kawałek
odłamanego muru i zawołał ostatkami tchu:
- Snajpere Aude!
I w tym momencie stała się jasność…
Całość epilogu „Cierpień Młodego Snajpera” –
wkrótce na traugutt.net!
Ale to już było...
Czerwony dywan, błyszczące CD, tajemnicze odgłosy wydobywające się z sali
gimnastycznej. To wbrew pozorom nie
przygotowania do wielkiego show gwiazd
Hollywoodu lecz do pożegnania trzecioklasistów Traugutta.
niu wszystkich głosów ogłoszono zwycięzców
poszczególnych kategorii. Oto oni:
1.Pretty Woman (Najładniejsza dziewczy-
Uroczystość tradycyjnie rozpoczęła się od
części oficjalnej. Pożegnalna przemowa dyrekcji, wystąpienia przedstawiciela wychowawców
– p. prof. Tomasza Jaskóły, podziękowanie
skierowane do grona pedagogicznego ze strony
jednego z tegorocznych maturzystów – Tomasza Podlewskiego oraz przede wszystkim rozdanie świadectw ukończenia szkoły średniej.
Wyróżniono również wielu uczniów, którzy
przez trzy lata wykazywali się w innych dziedzinach. Byli to sportowcy, dziennikarze, muzycy,
chórzystki, działacze społeczni i fotografowie.
Jednak najważniejszym wyróżnieniem był tytuł
Trauguciaka Roku, który otrzymał absolwent
klasy 3c – Tomasz Podlewski.
Gdy zgasły światła nadeszła pora na najbardziej wyczekiwaną część wieczoru – Galę
TRG Music Awards. Wzruszone serc maturzystów rozgrzali do czerwoności swym występem
Lady Gaga, Kate Perry i Pitbull. Była to zapowiedź wręczenia Romualdów 2010. Po podlicze-
12.
Jesteś szalona (Osoba pozytywnie
zakręcona) – Krzysztof Łyczba
na) – Agata Polak
2.Womanizer (Najprzystojniejszy chłoJuż na kilka dni przed galą do auli napływały dekoracje, materiały i rusztowania, a
sama sala rozbrzmiewała znanymi, zagranicznymi nutami oraz gorącymi dyskusjami.
Wszystko wyjaśniło się w piątek 30 kwietnia. O
godzinie 12 otwarto drzwi, a oczom wszystkich
ukazał się obraz rodem ze światowej gali muzycznej. Tuż przed wejściem na maturzystów
czyhali paparazzi, pragnący uwiecznić każdego
na czerwonym dywanie.
czeć) – Stanisław Synowiecki
13.
Na melanżu (Największy imprezowicz) – Kacper Kukuła
pak) – Arkadiusz Bociąga
3.Crazy in love (Para roku) -Justyna Hys i
14.
Wszystkie dzieci nasze są (Duże
dziecko) – Michał Radziejowski
Jakub Kamyk
4.Space jam (Najlepszy sportowiec) –
15.
King Bruce Lee (Najlepiej umięśniona
osoba) – Jakub Kmiecik
Sylwia Loch
5.Więc chodź pomaluj mój świat
(Najlepszy artysta) – Anita Kokoszczyk
6.
Jak anioła głos (Najlepszy wokalista) –
Kacper Tomczyk
7.
Please don't stop the music (Najlepszy
muzyk) – Anna Mazur
8.Paparazzi (Najlepszy fotograf) – Jarosław Respondek
9.
We are family (Najlepiej zgrana klasa) –
3E
Cała gala obfitowała w zaskakujące wydarzenia i zwroty akcji. Swoimi występami
uświetnili ją nasi uczniowie: Ania Czystek,
Martyna Berghauzen, Dominika Broda, Ida
Chotecka, Karolina Duda, Aneta Grzybek, Kamila Kobic, Kasia Kosela, Mira Maludzińska,
Asia Polaczek, Patrycja Polaczek, Michał Klamka, Sebastian Pustuł i Mateusz Smulski.
Na zakończenie słowami piosenki „Ale to
już było...” oficjalnie pożegnaliśmy trzecioklasistów, dzięki którym nasze liceum było jeszcze
bardziej wyjątkowe.
Mów mi dobrze (Najlepszy spiker) –
Kamil Gołdowski
10.Anarchia (Największy indywidualista)
– Tomasz Podlewski
11.Miliony Monet (Osoba lubiąca błysz-
LOT 10
Za przygotowanie całej uroczystości serdecznie dziękujemy p. prof. Barbarze Budzowkiej, p. prof. Annie Gołębiowskiej oraz całej
klasie 2a, która włożyła bardzo wiele wysiłku
w widoczny efekt końcowy.
Wspomnienia maturzystów
ANITA KOKOSZCZYK, klasa 3 f, prof. Patryk Frendowski,
Zakończenie roku, pomimo moich obaw (że nie dorówna temu z zeszłego roku), wyszło rewelacyjnie! Byłam bardzo mile zaskoczona! Bo każdy, kto kończy szkołę, pragnie przeżyć na sam koniec coś miłego i ciekawego. A wam się to udało fantastyczny pomysł, stylowa dekoracja; było zabawnie i miło. Sprowokowaliście mnie do wspomnień J. Trzy lata w Traugucie na
pewno zmieniły mnie w jakimś stopniu. Były chwile gorsze i lepsze, ale tych pozytywniejszych było zdecydowanie więcej! Patrząc
z perspektywy czasu, jestem pewna, że nie żałuję, że wybrałam właśnie Traugutta. Poznałam tu świetnych ludzi. Ze sporą ilością
absolwentów mam kontakt do tej pory. Był okres czasu, kiedy martwiłam się o przyszłość tak zwanego klimatu Traugutta, ze
względu na brak specyficznych osobowości, które to zawsze go podtrzymywały, ale z czasem, wraz z przybyciem młodszych klas,
takowi się ujawnili, więc teraz jestem pewna, że Traugutt nadal pozostanie Trauguttem! Oby tylko już nic się nie zmieniło... . Na
pewno będę tęsknić za kilkoma / kilkunastoma osobami, które zmieniły mnie i mój światopogląd (mam nadzieję, że na lepsze J),
bo są to osoby, za którymi warto tęsknić! Oczywiście będę tęsknić praktycznie za wszystkim, bo problemy, które sprawiały, że
momentami się wkurzałam, okazały się błahe. Ale teraz to już nie ma większego znaczenia. Już tęsknię za kilkoma profesorami,
którzy zawsze obdarzali mnie swoim uśmiechem, miłym słowem, czy po prostu troską. Mam nadzieję, że dane mi będzie jeszcze
niejednokrotnie wpaść do Traugutta lub spotkać się z samymi Trauguciakami, by powspominać stare
dobre czasy. Te 3 lata minęły baaardzo szybko, stanowczo za szybko i chyba nie ma chwili, której bym żałowała. Dziękuję wszystkim,
którzy byli, którzy chcieli być i dzięki którym odczułam ten specyficzny klimat. Naprawdę, bardzo miło wspominam te lata. Jeszcze raz dziękuję Wam!
KAMIL DAWID JONASZ GOŁDOWSKI KUKOWSKY, klasa 3e, prof. Michał Radwański
Zakończenie roku szkolnego było pięknym zwieńczeniem mojej trzyletniej edukacji... co ja gadam edukacji? Mojej trzyletniej PRZYGODY
z tą szkołą! Cieszę się, że moja praca na rzecz szkoły została doceniona i zostałem uhonorowany wyróżnieniem. Cieszę się, że działania
tegorocznych maturzystów na rzecz szeroko rozumianego "klimatu Traugutta" nie zostały niezauważone. Można długo rozwodzić się nad
tym czy klimat szkoły faktycznie się pogarsza, lecz szkoda tracić czas na gadanie. Działajcie ludzie! Te trzy lata minęły mi jak z bicza
trzasnął i jedyne czego żałuję to tego, że nie udałoby mi się zrealizować wszystkich pomysłów, jakie przez te trzy lata zrodziły się w
mojej głowie. Wybór Traugutta był najlepszym z możliwych wyborów, gdyż szkoła ta ukształtowała nie tylko mój umysł, ale przede
wszystkim osobowość! Za czym będę najbardziej tęsknić? Za wszystkim! Za dusznym pomieszczeniem spikerki, za żartami ze strony
technicznych, za panią Ewą przeganiającą ludzi z holu głównego, za godzinami spędzonymi na graniu w
CS-a, za lekcjami grozy u pani profesor Budzowskiej, po prostu za wszystkim! J
KLAUDIA BEDNAREK, klasa 3f, prof. Patryk Frendowski
Zakończenie roku bardzo mi się podobało, czułam się jak na prawdziwej gali MTV Music Awards! No i ta Lady Gaga była niesamowita! Miło wspominam te trzy minione lata! A to wszystko dzięki ludziom, których poznałam w Traugucie. A poza tym, szkoła ma taki
specyficzny, bardzo przyjemny klimat, różniący się od innych szkół. I również duża tolerancja panuje w Traugucie (przynajmnie j ja
nigdy nie spotkałam się z nietolerancją J) Czy będę tęsknic? Jasne, że tak! Myślę, że ze znajomymi nie stracę kontaktu - będę się o
to starać. Ale za profesorami i szkołą będę tęsknic bardzo! Myślę, że dobrze wybrałam. Zawsze znajdą się jakieś drobne wady, ale
nikomu się w pełni nie dogodzi. Pomimo to uważam, że warto uczyć się w Traugucie.
JAROSŁAW RESPONDEK, klasa 3 e, prof. Michał Radwański
Zakończenie roku było w porządku. Lady Gaga i Kate Perry zrobiły zacne show... Tylko ten biedny ksiądz
Ciastek...JDobrze, że organizatorzy przewidzieli "Bonkers'a" dla IIIE. Trzy lata spędzone w Traugucie wspominam epicko. Początkowo
strach przed nieznanym, a potem już tylko obijanie, obijanie i jeszcze raz obijanie... . Wiele znajomości, wiele różnorodnych imprez (w
szerokim tego słowa znaczeniu), wiele zdjęć. Sądzę, że nie raz będę wspominał o chorych, subtelnych, epickich i hardych akcjach, w
których było mi dane uczestniczyć. Z pewnością czasem człowiek zatęskni za niektórymi ludźmi i profesorami...
Na pewno z ludźmi na których mi zależy kontakt będę w jakimś stopniu utrzymywać. Będzie brakowało szprycy (choć owa magiczna
mikstura produkowana jest nadal, to nie będzie już miała takiego symbolicznego znaczenia), banana (choć on tak na prawdę jest
nadal), utleniania (!), debat o życiu w ostatniej ławce na polskim (...), loży szyderców, ciętych ripost, impresjonizmu, komunikatów w
studio i unikania lekcji przez wytłumaczenie, że robię zdjęcia. Tęsknota za klimatem szkoły będzie najbardziej gniotła. Tylko pamiętajcie,
klimat to nie mury, tylko klimat to Wy! A jeżeli chodzi o wybór klasy Zabrakło mi 1 pkt. do klasy ekonomicznej, dostałem się do informatycznej... no i reszta sami wiecie jak się potoczyła. Nie żałuje w życiu żadnej swojej decyzji. Tego też nie. Tak żyje.
MATEUSZ SZYMCZAK, klasa 3 c, prof. Tomasz Jaskóła,
Tegoroczne zakończenie roku podobało mi się, zwłaszcza scenografia, nie dało się nudzić. Również Romualdy były świetnie przygotowane. Szkoda, że moja klasa nie dostała nagród w niektórych dziedzinach, w których powinniśmy mieć pewne miejsce :). Szkoda, że nie
było dwóch znanych kategorii tj.: palacz roku" i wagarowicz roku, które w zeszłym roku zrobiły wielką furorę i stały się taki e... prestiżowe! Ostatnie 3 lata wspominam ogólnie dobrze, fajni ludzie, dużo niezapomnianych imprez i wydarzeń .Czy będę tęsknił za szkołą? Na
pewno tak! Najbardziej za ludźmi, już żałuję, że nie utrzymam kontaktu z wieloma. Profesorów również będę mile wspominać
(specjalnie pozdrowienia dla prof. Mroczek, prof. Puchalskiej oraz prof. PoradomskiegoJ). Nigdy nie zapomnę pierwszych dwóch lat
matematyki, które odbiły się na mojej psychice i zostawiły nieodwracalne zmiany (pozdrowienia dla prof. Wiekiery). Z całą pewnością
mogę powiedzieć, że moja klasa była wyjątkowa pod każdym względem, a szczególnie jeżeli chodzi o imprezy!J Ludzie z klasy to wielcy
imprezowicze! Pod tym względem moja klasa była niepokonana! Gdybym miał cofnąć się w czasie o 3 lata, to znów wybrałbym Traugutta. Nie wszystko było idealne, ale jednak... pozostałbym Trauguciakiem!
MACIEJ HYLA, klasa 3c, prof Jarosław Skrzypczyk
Zakończenie bardzo mi się podobało, widać, że prof. Budzowska starała się przy organizacji J Minione trzy lata będę z pewnością
wspominał z pewnym sentymentem, był to czas łamania się pewnych ideałów i budowania nowego światopoglądu, a przede wszystkim czas intensywnej nauki, kiedy trzeba było wybrać przyszłą drogę życiową i porządnie szykować się do matury. Oczywiście będe
tęsknił za znajomymi, z niektórymi ludźmi bardzo się zżyłem, myślę, że niektórych profesorów też będzie mi brakować. Wprawdzie
pod koniec troche dał mi się we znaki zakaz opuszczania szkoły i super-czujna pani Portierka, jednak teraz jak o tym myśle to na
twarzy pojawia mi sie uśmiech. Dzisiaj raczej nie zmienił bym szkoły średniej. To ludzie tworzą szkołę, a nie jakieś nakazy i zakazy.
P.S. Z pewnością na długo w mojej pamięci pozostanie wycieczka do Bibione w I klasie
OSKAR BUDZIŃSKI, klasa 3a, prof. Dariusz Borkowski
Zakończenie roku szkolnego miało chyba dorównać poprzedniemu jakie przygotowała wtedy II E, ale coś
tu nie zagrało. Błędy techniczne przy puszczaniu filmów z komputera, włączenie prezentacji po przerwie w
złym momencie i wreszcie słaby mikrofon prowadzącego, przez co nie można było dosłyszeć co mówił.
Przez te trzy lata było ciekawie, poznałem wiele ciekawych osób, zrozumiałem co to znaczy 'chodzić do Traugutta'. Najlepiej wspominam
jednak pierwszy rok, można było poczuć prawdziwą atmosferę tej szkoły, z roku na rok było inaczej, na minus. Kolejne roczniki nie były jak
poprzednie, brakowało spontaniczności, szaleństwa. Jednak w posumowaniu cieszę się, że wybrałem tą szkołę. Za szkołą... chyba nie będę
tęsknić, ze znajomymi mam stały kontakt. Ale będę tęsknił za portiernią i bardzo miłą panią, która tam pracuje JNo i za biblioteką i jej
'składem'. Czy Traugutt to dobry wybór? To się okaże, gdy otrzymam wyniki matury
Roksana Sokołowska, Magda Abu-Gholeh
LOT 11
JAK CO ROK – MATURA!!!
Każdego roku to ona spędza sen z
powiek każdego trzecioklasisty.
Nieprzespane noce, stres, nerwowe wertowanie notatek z całego
pobytu w liceum – to może oznaczać tylko jedno... maturę! Zobaczmy jak tegoroczny egzamin dojrzałości oceniają abiturienci i grono
pedagogiczne „Traugutta”.
Jak to w maju zwykle bywa – kasztany zakwitły, a matury się rozpoczęły.
Po miesiącach przygotowań uczniowie
zasiedli w końcu nad arkuszami z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i zabrali się do pisania. Czekało ich duże wyzwanie, w tym pierwszy raz od wielu
lat obowiązkowa matura z matematyki. Jednak przed przedmiotami ścisłymi, w pierwszy dzień odbył się egzamin z języka polskiego. O poziomie
tegorocznej matury podstawowej mówi
p. prof. Agnieszka Henel: „Uważam, że
młodzi ludzie w tym roku szkolnym
mieli naprawdę ogromne szczęście,
ponieważ tematy na maturze pisemnej
na poziomie podstawowym były stosunkowo proste. Myślę że, każdy
uczeń „T r a u g u t t a” na pewno poradził sobie z wypracowaniem z języka
polskiego.”
Pierwsze zagadnienie, jakie należało
opracować, to charakterystyka Tartuffe’a. „Tegoroczny temat jest w wielu
opracowaniach i pomocach maturalnych jako główny temat ze
<<Świętoszka>>, więc jeżeli ktoś tylko przeglądał te materiały, to mógł na
niego trafić”.
Drugi tekst to fragment reportażu
Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”, wywiad z Markiem Edelmanem,
zaś temat polegał na przedstawieniu
przemyśleń Edelmana na temat godnego życia i godnej śmierci w czasach
Zagłady. „I tu już jest trudniej – mówi
pani profesor – bo bez znajomości
utworu trudno było napisać dobrą pracę”. Natomiast jeśli chodzi o prezentacje maturalne – wg naszej rozmówczyni poziom jest różny, choć dominują te
dobre i jedynym mankamentem jest
powtarzalność tematów: „Raz było tak,
że cztery razy pod rząd słuchałam o
Tolkienie”.
Drugim przedmiotem zdawanym przez
wszystkich uczniów był język angielski
i tu również oceniana była część usta.
Profesor Dorota Imiołczyk wypowiada
się pozytywnie na temat prezentacji.
„Poziom w tym roku był bardzo zadowalający albo nawet zachwycający.
LOT 12
Niektóre klasy zdawały śpiewająco,
pięknie, było bardzo dużo ocen maksymalnych, choć zdarzały się też oceny
słabsze”. Najwięcej problemów miało
uczniom sprawiać negocjowanie oraz
relacjonowanie.
Sami maturzyści zaprzątali sobie głowę przede wszystkim przedmiotami
rozszerzonymi. Pytana o egzamin, który przysporzył jej najwięcej trudności,
jedna z tegorocznych absolwentek odpowiada: „W moim przypadku była to
biologia, którą zdawałam na poziomie
rozszerzonym i znacznie przewyższyła
moje oczekiwania, jeżeli chodzi o materiał - nie składała się tylko z wiedzy
typowo podręcznikowej.”
Ubrani w sukienki lub garnitury, niektórzy z notatkami, z uśmiechem lub
bez wychodzą z sal egzaminacyjnych kolejny rocznik opuścił mury
„Traugutta”. Jak będą świętować?
„Szałowo, burzowo, rozluźniająco, na
wesoło - i może to tyle na ten temat…”
– śmieją się słysząc to pytanie.
Plany na przyszłość? „Praca, ciężka
praca!”.
Sara
„Miejsce, w którym nigdy nie byłem i nie będę…”
Dla niektórych uczniów ,,Traugutta” miejsce
strawnie, prawda?
zupełnie abstrakcyjne, dla innych potrzebne
aby uczeń uważał bibliotekę za pracow-
Najważniejsze jest,
jedynie ze względu na potrzebę wypożycze-
nię pożyteczną i pomocną w nauce.
nia lektur z opracowaniem. Co jeszcze można
robić w bibliotece szkolnej? Pani Barbara
Dlaczego wybrała pani taki zawód?
Turel wie to najlepiej, dlatego postanowiłyśmy z Nią o tym porozmawiać i przekonać
Życie czasem bardzo nas zaskakuje i
uczniów naszego LO, że biblioteka nie jest
weryfikuje plany - tak było ze mną. W
wcale taka straszna ;).
głębi serca pozostało pragnienie pracy
Ile lat pracuje pani w bibliotece szkolnej?
środowisk trudnych.
Pracuję trzeci rok. Tegoroczni maturzyści rozpo-
nak, że zwykła codzienność daje nam
czynali w liceum naukę, a ja pracę. Była to bar-
duże możliwości pomocy ludziom mło-
dzo miła i twórcza współpraca, za którą chcę im
dym i starym, którzy mają więcej trud-
serdecznie podziękować. Wielu wśród nich to
ności i kłopotów od nas. Z perspektywy
Chcę zaznaczyć, że od przyszłego roku szkolnego
prawdziwe „perełki” . Chociaż praca bibliotekarza
lat widzę, że bez względu na rodzaj pracy, gdy
wykonuje się ją sumiennie, uczciwie, z pomysłem,
„Erudyta roku” będzie konkursem międzyszkol-
nie była mi obca, bo od kilkunastu lat pracuję w
bibliotece naukowej, to jednak istnieje zasadnicza
gdy nie zaniedbuje się rozwoju zawodowego
różnica w funkcjonowaniu obu bibliotek.
wtedy przynosi zadowolenie i co bardzo ważne -
wychowawczej z dziećmi i młodzieżą ze
Okazuje się jed-
nym.
–
Czego życzyć bibliotece szkolnej?
zasługę na wieczność!
Co należy do pani obowiązków w bibliotece
W pierwszym roku mojej pracy w szkole, podczas
Skąd pomysł na konkurs „Erudyta roku”?
szkolnej?
dnia otwartego, usłyszałam na korytarzu jak jeden
zbiorów,
Nie wyobrażam sobie, aby praca biblioteki szkol-
prowadzenie działalności informacyjnej, promocja
nej pozostawała w obrębie czterech ścian. Działal-
biblioteki i czytelnictwa, udzielanie porad w dobo-
ność biblioteki szkolnej ma sens, jeśli nauczyciele
rze lektury,
w zakresie
bibliotekarze na różne sposoby angażują bibliote-
przysposobienia czytelniczego, współpraca z na-
kę w działalność pedagogiczną i wychowawczą
uczycielami i rodzicami oraz z bibliotekami po-
szkoły. Dlatego organizujemy imprezy literackie,
zaszkolnymi
konkursy, kiermasze bo to ważny przyczynek do
Główne
obowiązki
to:
udostępnianie
indywidualna pomoc
w
realizacji
wychowawczych szkoły.
zadań
dydaktyczno-
Wszystko to brzmi nie-
rozwoju osobistego
z naszych uczniów przechodząc koło biblioteki z
grupą gimnazjalistów w osobliwy sposób prezentował bibliotekę. – „A tu jest biblioteka w której
nie byłem i nigdy nie będę.” Zdanie to dało mi
dużo do myślenia. Moim życzeniem jest, ale i
zadaniem, aby biblioteka szkolna stała się miejscem potrzebnym dla uczniów.
i intelektualnego uczniów.
Katarzyna Kała, Dominika Majchrzak
„Na to, co naprawdę chcemy robić, zawsze znajdujemy czas”
wywiad z Kornelią Gładysz
Weszła do świetlicy jak zwykle: z rozwia-
Jesteś
nymi, długimi jasnoblond włosami i roz-
szachach – czy mogłabyś opisać nam swoją drogę
swoją przyszłość?
do zdobycia tego sukcesu?
W sporcie, żeby stać się kimś, trzeba być najlepszym,
marzonym, nieobecnym spojrzeniem. Na
szczęście udało nam się sprowadzić ją na
ziemię na tyle, aby udzieliła nam odpowiedzi na te kilka krótkich pytań.
W
Drugą
szachy
Wicemistrzynią
nauczył
grać
mnie
Częstochowy
kolega,
dałam
w
Czy wiążesz z powyższymi zainteresowaniami
się
dlatego postawiłam na naukę i to ona jest teraz moim
„wciągnąć'' i pierwsze partyjki zaczęłam grywać z...
priorytetem. Kiedy byłam małą dziewczynką, marzy-
wirtualnym przeciwnikiem, ponieważ u mnie w rodzinie
łam, żeby startować na olimpiadzie i pływać tak jak
nikt nie gra w szachy. Poważniej podeszłam do tej gry
Otylia Jędrzejczak, ale to pozostało tylko w sferze
w gimnazjum, brałam udział w jednym turnieju, co
dziecięcych marzeń.
przyjmowano z zaskoczeniem, ponieważ wtedy dość
Wynika z tego, że wolisz spędzać czas w ruchu
mało dziewczyn się tym zajmowało. Do zawodów w
liceum „wkręciła'' mnie Karolina Dąbek - to ona powiedziała mi o szachowym Grand Prix. Postanowiłam
spróbować własnych sił i w tym roku zaczęłam zdobywać ważne miejsca.
Tenis stołowy to niezbyt popularna dziedzina
sportu - skąd Twoje zainteresowanie nią?
Ze względu na chorobę uszu, przez dłuższy czas nie
mogłam pływać, tenis stołowy stał się dla mnie miłą
odskocznią. Coraz częściej trenowałam i tak stał się on
jedną z form spędzania mojego wolnego czasu. W
„Traugucie” chciałam dostać się do szkolnej drużyny i
udało mi się.
Wiemy, że świetnie pływasz i jesteś młodszym
ratownikiem. Czy bierzesz również udział w jakichś zawodach?
Moją przygodę z pływaniem zaczęłam w wieku 2 lat, a
w wieku 6 zdobyłam kartę pływacką. Bardzo chciałabym zrobić kurs płetwonurka. Ostatnio brałam udział w
szkolnych
zawodach
pływackich,
płynęłam
stylem
niż np. siedząc przed telewizorem?
Zgadza się, nie mogę długo usiedzieć w miejscu, nie
wyobrażam sobie życia bez uprawiania sportu. Lubię
też grać w siatkówkę, uwielbiam tańczyć, to pozwala
mi na ucieczkę od rzeczywistości i odstresowanie się;).
À propos ruchu, podróże to też jedna z Twoich
licznych pasji, prawda?
Bardzo lubię podróżować, poznawać świat zarówno na
lądzie, jak i pod wodą, właśnie dlatego chcę zrobić kurs
płetwonurka.
W dodatku jesteś bardzo dobrą uczennicą... Przyznaj się: masz jakieś specjalne metody na efektowną naukę?
Nie mam żadnych takich metod, a gdybym je miała,
uczyłabym się jeszcze lepiej. Jestem wzrokowcem,
uczę się metodą doświadczeń, więc przyjemność
sprawiają mi obserwacje biologiczne i doświadczenia
chemiczne.
Jakie jest Twoje największe marzenie?
motylkowym, ale ponieważ długo nie trenowałam,
Chciałabym żyć wiecznie, żeby zobaczyć świat w przy-
zmalały moje szanse na zdobycie miejsca na podium.
szłości. Aha, i polecieć w kosmos, poznawać inne pla-
Jesteśmy pod wrażeniem, jak znajdujesz na to
nety.
wszystko czas?
Odpowiem cytatem: ,,Na to, co naprawdę chcemy
robić, zawsze znajdujemy czas''.
LOT 13
Rozmawiały: Agnieszka Parkitna i Malwina Niedźwiecka
JANUSZ BOGUMIŁ KOCHANOWSKI
18.04.1940r. – 10.04.2010r.
matura 1957r.
Urodzony w Częstochowie, ojciec dwojga dzieci. Absolwent Wydziału
Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, tytuł magistra (1963), doktora
(1980), aplikacja sądowa 1964-66. W latach 1980-1991 był członkiem
NSZZ Solidarność. Od 1989 do 1991 sprawował funkcję eksperta Senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności. Pełnił urząd konsula
generalnego Polski w Londynie od 1991 do 1995. Doradca Naczelnego
Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy 1998-1999. Brał
udział w pracach nad nowelizacją kodeksu karnego od 2000 do 2001
roku. Od 2000 roku sprawował funkcję prezesa fundacji oraz redaktora
naczelnego magazynu Ius et Lex. Przewodniczący Porozumienia Organizacji Zawodów Prawniczych 2003-2004. W roku 2004 był kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego.
Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich objął 15 lutego 2006 roku po złożonym w Sejmie ślubowaniu. Jego 5-letnia kadencja wygasłaby
14 lutego 2011 roku.
Publikacje: ponad 100 prac nt. prawa karnego i administracyjnego oraz stosunków międzynarodowych,
16 kwietnia 2010 został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. 20 kwietnia 2010 został
pochowany z honorami wojskowymi w grobie rodzinnym na cmentarzu Kule w Częstochowie.
Ostatnią decyzją Janusza Kochanowskiego jako Rzecznika Praw Obywatelskich było wystosowanie apelu do Ombudsmana Federacji
Rosyjskiej, aby wspólnie uznać Katyń za miejsce pojednania i spotkań Polaków i Rosjan. Zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
STANISŁAW WOJCIECH MIKKE
11.09.1947r. – 10.04.2010r.
matura 1965r.
Urodzony w Łodzi, ojciec dwojga dzieci. Przez trzy kadencje był wiceprzewodniczącym Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – zastępcą prof. Władysława Bartoszewskiego. W latach 1989-93 zastępca a od 1993 redaktor miesięcznika "Palestra". Ukończył prawo na
Uniwersytecie Warszawskim. Od 1985 był warszawskim adwokatem.
Był członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, gdzie prowadził szkolenia dla
aplikantów. Od roku 1998 przewodniczył Komisji Etyki przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.
W latach 1997-2001 był sędzią Trybunału Stanu (z rekomendacji AWS). Był współautorem
obecnej nowelizacji Kodeksu Etyki. W latach 1997-2001 był sędzią Trybunału Stanu. W
2000 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Od 2000 zasiadał w radzie naukowej Ośrodka Badawczego Adwokatury im. adw. Witolda
Bayera. W 2008 był inicjatorem i współtwórcą wystawy i albumu Adwokaci polscy Ojczyźnie, a w 2010 wystawy Adwokaci – Ofiary Katynia przy kościele św. Anny w Warszawie
(kwiecień 2010) i w Alejach Ujazdowskich (maj 2010).
Zaangażowany w ujawnienie zbrodni katyńskich (jego stryj zginął w sowieckim łagrze).Brał
udział w pracach ekshumacyjnych ofiar zbrodni katyńskiej w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni. Efektem tych prac były dwie
książki, w tym Śpij, mężny... w Katyniu, Charkowie i Miednoje, której drugie, poszerzone wydanie opuściło prasę drukarską 9 kwietnia
2010. Pierwsze egzemplarze zabrał z sobą do samolotu lecącego 10 kwietnia 2010 na uroczystości do Katynia. Ponadto opublikował
książki: Dopóki żyję, nie nadejdzie, Słodkie cytryny, a także kilkaset felietonów o tematyce społeczno-prawnej oraz liczne opowiadania.
Był konsultantem filmów Krzysztofa Kieślowskiego: Dekalog V, Krótki film o zabijaniu oraz Bez końca. Krótki film o zabijaniu zainspirowany został jego opowiadaniem.
Zginął 10 kwietnia 2010 w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem w Rosji.
26 kwietnia został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
LOT 14
Wspomnienie o trauguciakach poległych pod Smoleńskiem,
rozmowa z panem profesorem Aleksandrem Cieślakiem
Katastrofa
samolotu
prezy-
denckiego pod Smoleńskiem z 10
kwietnia bieżącego roku wstrząsnęła całą Polską. Nikt nie spodziewał się tragedii na taką skalę.
Polacy
pogrążyli
żałobie.
Wśród
się
ofiar
w
długiej
katastrofy
znalazło się także dwóch wybitnych absolwentów naszej szkoły –
Janusz
Kochanowski
(rzecznik
praw obywatelskich) oraz Stanisław
Mikke.
wspomnienia
Zobaczmy,
jakie
towarzyszą
tym
dwóm wspaniałym osobistością.
Z
profesorem
Aleksandrem
Cieśla-
kiem, zajmującym się losem absolwentów „Traugutta”, rozmawiał Patryk
Kępa.
PK: Kiedy po raz pierwszy spotkał
pan Janusza Kochanowskiego?
AC: Pana Janusza Kochanowskiego
spotkałem po raz pierwszy na kongresie częstochowian (2003r. – przyp.
red.) Zaprosiłem go do
stanowiska
naszej szkoły, gdzie wpisał się do
księgi gości. Odbyliśmy wówczas krótką rozmowę, dłużej z panem Kochanowskim
rozmawiał pan dyrektor. Kolejny raz spotkałem
go kilka dni przed jego śmiercią. Razem z panią
„LOT-u” kręciliśmy materiał o panu Januszu
prof. Agnieszką Henel i trzema dziennikarkami
Kochanowskim, który będzie wykorzystany na
zjeździe absolwentów „Traugutta”.
PK: A jakie wrażenie na panu wywarł?
AC: Pan Janusz Kochanowski był człowiekiem
bardzo inteligentnym, oczytanym. To osoba,
którą z przyjemnością się słuchało. Kiedy go
odwiedziliśmy, przyjął nas bardzo serdecznie, a
młodzież
potraktował
niemalże
jak
swoich
młodszych kolegów. Był niewątpliwie człowiekiem bardzo sympatycznym, bardzo miłym i
nie dawał po sobie odczuć tego, jak ważną rolę
w państwie pełnił.
PK: A kiedy spotkał pan pana Stanisława
Mikke?
AC: Dwa lata temu, w maju, kiedy w naszym
liceum odbywało się odsłonięcie tablicy pamiątkowej naszego absolwenta, znanego pisarza
Władysława Terleckiego. Na tę
uroczystość
przybyła wdowa po panu Terleckim wraz z
panem Mikke ( te dwie rodziny były ze sobą
zaprzyjaźnione). Wówczas rozmawialiśmy ze
sobą sporo, wymieniliśmy się nawet adresami
mailowymi, a później jeszcze długo utrzymywaliśmy ze sobą kontakt.
PK: Jakie jest pana pierwsze skojarzenie,
kiedy słyszy pan o panu Mikke?
AC: Jako że od dawna zajmuję się losami absolwentów naszej szkoły, od początku wiedziałem, że pan Stanisław Mikke jest związany z
rodzinami katyńskimi, toteż znałem go właśnie
od tej strony.
LOT 15
KRYTYCZNYM OKIEM Miłość i Polityka
Jerzy Bończak na dobre zagościł na scenie teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie.
Owocem tej przyjaźni jest możliwość zobaczenia farsy, do której scenariusz napisał Pierre Sauvil.
Sztuka ta prezentuje dwa dni z życia francuskiego ministra (Piotr Machalica), który zdobył swój majątek „to tu to tam” w sposób, o którym lepiej by nie dowiedział się żaden wyborca. Pracuje z nim asystent (Michał Kula) podkreślający za każdym razem, że jest „wierzącym i praktykującym katolikiem”.
Ministra szantażuje partyjny kolega (Jerzy Bończak). W zamian za nie ujawnienie kompromitującej
teczki, o upłynnionych paru milionach, żąda wczasów na Gwadelupie, z żoną tegoż ministra (Joanna
Liszowska), obdarzonej urodą oraz zabawnym by nie powiedzieć skąpym intelekcie. Próba kradzieży
teczki przez sekretarkę-kochankę ministra i byłą agentkę wywiadu (Agnieszka Łopacka) - komplikuje
się...
Spektakl ten bez trudu możemy przenieść na polski grunt. Wartka opowieść o życiu elit
politycznych, opływająca w dobrane gagi z nutką erotyki, polityki i szpiegostwa, to dobra rozrywka,
zarówno dla maniaków teatralnych jak i laików. Gwiazdorska obsada sprzyja dobrej zabawie. Po zakończonym występie warto zadać sobie pytanie „Skąd my to znamy?”…
Patryk Kępa
Lekcyjne cytaty :)
p. prof.: To nie jest takie lekkie, łatwe i przyjemne, jak muzyka w RMF FM.
Dzwonek na przerwę.
p. prof.: Już was puszczam. Z torbami.
p. prof.: Kogo by tu spytać? O tutaj, takie popularne nazwisko – Natalia.
p. prof.: Psy szczekają, dzieci wyją, witamy w szkole.
p. prof.: Trzeba za zło karać, a za dobre podwójnie.
p. prof.: Czy rozumiesz to zdanie?
uczeń: Nie.
p. prof.: To super…
p. prof.: Faire sa toilette - robić coś koło siebie.
p. prof.: Spróbuj.
uczeń: No spróbuję, ale i tak tego nie zrobię.
p. prof.: Witacie się jak przedszkolna grupa „Muchomorki”.
p. prof.: Podajcie mi utwór Karpińskiego, który śpiewacie co roku?
uczeń: Sto lat!
p. prof.: Pamiętaj cholero – nie dziel przez zero.
SPONSOR LOT
p. prof.: Nauczyciel przed obiadem jest nieobliczalny.
p. prof.: Czytaj, bo jak sypnę pasem…. Uuu! Zapomniałem…
p. prof.: Nie poświęcę na to więcej czasu, chyba że na klasówce.
p. prof.: No, ile to jest 2 * (-1) no kurnik szopa.
p. prof.: W starożytności ideałem dla mężczyzny był koń i kobieta, dziś ferrari i blondyna.
p. prof.: Dziewczyny! Wakacje się skończyły. Nie kochać mi się teraz!
p. prof.: Co się stało z Mazowszem za panowania Kazimierza Wielkiego?
uczeń: Przekazano Czechom.
p. prof.: Macie wymagania edukacyjne, was nie interesują, macie wiedzieć, że są.
uczeń: Gdzie to jest w podręczniku?
p. prof.: Książka + zeszyt + lekcja + pomyślunek.
p. prof.: Alkohol zawsze twój wróg. Ale żołnierz żadnego wroga się nie boi.
p. prof.: Dziewczyny oglądają „Seks w wielkim mieście” to wiedzą, czego nie mogą robić na
pierwszej randce.
STOPka redakcyjna:
redaktor naczelna: Dominika Majchrzak
redaktorzy: Krzystof Łyczba, Kamil „Kukowsky” Gołdowski, Magda Abu-Gholeh, Agnieszka Parkitna,
Kamila Bejm, Beata Poraj, Marzena Koralik, Patryk Kępa, Katarzyna Bociąga, Agnieszka Krygier, Sara
Mishchill, Patrycja Zubrzycka, Roksana Sokołowska, Anna Juszczyk
fotografie: Patrycja Zubrzycka, Jarek Respondek, Adam Kaniowski, prof. Marek Podgórski
oprawa graficzna: Bartosz Czerwień
opiekunowie:
prof. Agnieszka Henel, prof. Marek Podgórski
LOT 16
LO T

Podobne dokumenty

DO PRACY , TRAUGUCIACY!

DO PRACY , TRAUGUCIACY! Ŝe szkolnictwo w Polsce, zamiast czynić progres, spada na łeb na szyję. Na lekcjach WOS-u słyszę, Ŝe dzisiejsza matura jest na śmiesznie niskim poziomie, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. My jedn...

Bardziej szczegółowo