Święty Otton - Biskup, Misjonarz, Europejczyk
Transkrypt
Święty Otton - Biskup, Misjonarz, Europejczyk
Przemysław Fenrych Święty Otton Biskup, Misjonarz, Europejczyk Szczecin 2004 Przedmowa Broszurę wydano w ramach projektu Entwicklung von Reisen zur Vermarktung der historischen Region Pommern / Opracowanie tras turystycznych dla promocji historycznego Pomorza. Opracowanie graficzne: Usedomer Fotoagentur; PUR-Reiseagentur © polish edition by Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Centrum Szkoleniowe w Szczecinie Wydawca wersji polskiej: Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Centrum Szkoleniowe w Szczecinie ul. Marii Skłodowskiej-Curie 4 71-332 Szczecin Tel.: +48 (91) 486-15-69; 486-15-74; 487-59-83 Fax: +48 (91) 487-85-22 E-mail: [email protected] ISBN: 83-88044-52-4 Wykonano we współpracy pomiędzy Ośrodkiem Szkoleniowym BWN w Neubrandenburgu, Biurem Podróży PUR w Heringsdorfie i Fundacją Rozwoju Demokracji Lokalnej Centrum Szkoleniowe w Szczecinie Sfinansowano ze środków programu Interreg III/A 2003/2004 Unia Europejska Mało która średniowieczna misja chrystianizacyjna jest tak znana jak właśnie ta: chrystianizacja Pomorza Zachodniego przez biskupa z Bambergu, Ottona. Aż trzech hagiografów trudziło się, by przekazać potomnym wielkie dzieło świętego biskupa. Pierwszy z nich prawdopodobnie miał na imię Wolfger, był mnichem w Prüfening koło Ratyzbony i tam napisał swoje Vita Prieflingensis, najwcześniejszy i najbogatszy zapis dzieła Ottona z Bambergu. Stało się to już kilkanaście lat po śmierci Misjonarza, a autor biografii obficie czerpał z opowieści naocznych świadków i zachowanych jeszcze wówczas dokumentów. Podobnie postępowali dwaj pozostali hagiografowie, mnisi z opactwa św. Michała w Bambergu, Ebon i Herbord. Ottonowi w wyprawach na Pomorze towarzyszyła liczna, zapewne kilkudziesięcioosobowa świta mnichów z opactwa, ci ludzie jeszcze żyli i opowiadali swoim współbraciom o dziełach Biskupa, a dwaj z nich skrzętnie to zapisali. Oczywiście – to była hagiografia, całe dzieło poświęcone było ukazaniu, udowodnieniu wielkości Świętego. O pewnych sprawach zapewne nie napisali, innych po prostu nie zauważyli, bo nie były dla nich ważne, stosownie do hagiograficznego celu ustawiali akcenty. Ale wiedząc o tym, a jednocześnie podziwiając znakomity zmysł obserwacyjny autorów, ich umiejętność opowiadania – znajdujemy wszystkie trzy żywoty jako świetne źródło nie tylko do dziejów samego Ottona, ale także ówczesnego Pomorza oraz – co bardzo ważne – motywacji i metod misyjnych Ottona i jego otoczenia. Misja św. Ottona dokonała przełomu na Pomorzu Zachodnim – po jego dwóch wyprawach kraj zmienił się radykalnie. Przemiana dotyczyła nie tylko religii, dotyczyła w zasadzie wszystkich kwestii cywilizacyjnych. Pomorze stało się jednym z krajów europejskich, odtąd kształtowało swe obyczaje na równi z wszystkimi innymi europejskimi społecznościami i na równi z nimi uczestniczyło w budowaniu Europy. Otton jest postacią, która może fascynować do dziś. Niemiec – a na Pomorze wysyła go polski książę. Biskup prestiżowej diecezji – a jak mnich wyrusza na misję do niebezpiecznego kraju. Dyplomata najwyższego, elitarnego poziomu – a trudzi się, by do chrztu przekonywać masy prostych ludzi. W jakimś sensie może być patronem dla Europy XXI wieku, Europy spotykających się kultur i obyczajów, Europy stawiającej na dialog i uzgadnianie poglądów i działań, Europy posługującej się nowoczesnymi środkami argumentacji i przekonywania. Ale też może Otton być wyrazistym znakiem, symbolem granic kompromisu, symbolem opierania się w działaniach i decyzjach na jednoznacznych wartościach, nie odchodzenia od nich w żadnych okolicznościach. 3 Ta książeczka napisana jest z myślą o osobach, które zechcą wejść na turystyczny lub pielgrzymkowy szlak śladami Biskupa, Misjonarza i Europejczyka. Chce towarzyszyć w tych wędrówkach, chce zapoznać z postacią Świętego na tle jego czasów, chce przy okazji zadać trochę pytań ważnych dla ludzi XXI wieku. Widzę moich Czytelników jak siedzą z broszurą w autobusie w drodze do Wolina lub Uznamia, widzę ich czytających w przepięknym kamieńskim wirydarzu, wyobrażam ich sobie jak przyjechawszy na rowerze do studzienki św. Ottona w Pyrzycach lub wdrapawszy się na wzgórze w Lubiniu, chcą przez chwilę pomyśleć, zastanowić się, porozmawiać. Bardzo bym chciał w tej zadumie i refleksji uczestniczyć. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, nie znajduję ich w literaturze, pewnie ich nigdy nie poznamy. Ale to jeszcze żaden powód, by samych pytań nie stawiać! Jak było? Dlaczego tak było? Dlaczego uczestnicy wydarzeń podejmowali takie, a nie inne decyzje? Dlaczego spierali się ze sobą – nawet święci? Co z tego wynikło, co naprawdę jest dziełem Ottona? Warto o tym pomyśleć, warto w oparciu o to myślenie budować własne decyzje i pomysły. 4 Świat Ottona – Europa na przełomie wieku XI i XII Jaki jest ten świat, w którym przyszło żyć i działać Ottonowi? To świat wynurzający się z „ciemnych wieków” i startujący właśnie do oszałamiającego europejskiego sukcesu. Po okresie niszczących najazdów – Wikingów z północy, Saracenów z południa i Węgrów ze wschodu – następuje względny pokój. Trwają co prawda ciągłe wojny lokalne, ale nie hamują już rozwoju gospodarczego Europy, tym bardziej, że system feudalny pomaga w ochronie spokoju uprawiających ziemię chłopów. Można więc spokojniej gospodarować. Można tym bardziej, że w tym samym czasie klimat się zmienia – robi się trochę cieplej i wilgotniej, to bardzo korzystne dla wegetacji roślin. Plony są wyższe, a w dodatku rzadziej rabowane… Europa ma co jeść, ma nadspodziewanie dużo jedzenia. Na wsi nie tylko zmiana klimatu w tym pomogła – także nowa metoda uprawy, trójpolówka, także nowe narzędzia rolnicze, jak ciągniony przez silne woły pług pozwalający na głęboką orkę. Jest dużo jedzenia, zatem rodzi się coraz więcej ludzi, dożywa do dorosłości i… nie musi pozostawać na wsi. Tworzą się więc miasta – na skrzyżowaniu szlaków handlowych, wokół siedzib królewskich i książęcych, wokół ośrodków kultu i przy miejscach obronnych. Miasto pozwala na produkcję i handel, na wykonywanie i sprowadzanie coraz nowocześniejszych narzędzi i przedmiotów, także tych niezbędnych na wsi. Ale miasto staje się też od razu miejscem spotkania ludzi, wymiany myśli, namysłu i dyskusji ludzi coraz liczniej wędrujących po całej Europie. Powstają szkoły, różne od dotychczasowych szkół przyklasztornych i biskupich. Pierwszy wielki intelektualista nowego typu, pierwszy europejski profesor jest zaledwie kilkanaście lat młodszy od Ottona – to Abelard. Ten ruch się jednak dopiero zaczyna, a w kręgu Ottona, w południowych Niemczech, dominował zapewne inny, też nowy na owe czasu ruch umysłowy i religijny – jego promotorami byli benedyktyni, być może związani ze wspaniałym opactwem w Hirsau koło Stuttgartu lub Gorze w Lotaryngii. Oba te ośrodki przeniosły na tereny niemieckie zdobycze burgundzkiego klasztoru w Cluny, miejsca, gdzie rodziła się reforma Kościoła. Bo Kościół bardzo potrzebował reformy – przeżarty był wówczas przekupstwem i symonią (świętokupstwem), kapłani wszystkich stopni hierarchicznych mieli wielkie problemy z zachowaniem porządku moralnego, papieże byli nierzadko uwikłani w bardzo lokalną, rzymską politykę, potem podporządkowani silnemu cesarstwu. To cesarz, a za nim lokalni władcy niższych szczebli decydowali o obsadzie wszelkich stanowisk kościelnych (inwestytura świecka), najczęściej traktując stanowiska duchowne jak placówki mające wzmocnić ich władzę i przyczynić się do wzbogacenia i prestiżu. Trzeba więc było reformy – jej idea wyszła z kręgu benedyktyńskich 5 opactw związanych z Cluny, a jej głównym realizatorem był mnich Hildebrand, który w latach 1073 – 1085 rządził Kościołem jako papież Grzegorz VII. To od niego reforma Kościoła przybrała miano „gregoriańskiej”. Wyrazistym znakiem tamtego czasu w dziejach Europy były wyprawy krzyżowe. Rosnąca liczba ludności, rycerska młodzież niemieszcząca się w dziedzicznych dobrach, wielki entuzjazm religijny, reformujące się papiestwo potrzebujące pilnie wielkich działań, które pokazałyby jego znaczenie – wszystko to potrzebowało ujścia. Było jak beczka z prochem czekająca na iskrę. Ta iskra padła na synodzie w Clermont w 1095 – ruszyły krucjaty, wielkie, skomplikowane zjawisko religijne, społeczne i polityczne. I jeszcze jedno: czasy Ottona to okres rozkwitu życia monastycznego. Rozwijają się zreformowane w duchu Cluny opactwa benedyktyńskie, swoją wielką karierę rozpoczynają właśnie cystersi, a św. Norbert z Xanten (zresztą jako biskup spierający się z św. Ottonem na temat Pomorza) tworzy i rozwija nowe zgromadzenie premonstratensów, zwanych też norbertanami. Taka – w wielkim skrócie – jest ta Europa. Jedno na pewno można o niej powiedzieć: jest chrześcijańska. Chrześcijański system wartości staje się najważniejszym punktem odniesienia decyzji politycznych, społecznych, gospodarczych, kulturalnych. Tworzy się christianitas, chrześcijańska społeczność, chrześcijańska cywilizacja obejmująca całą (oprócz pruskich i litewskich peryferii) ówczesną Europę. Całą z jednym, ale znaczącym wyjątkiem: pogańskie pozostawało ciągle Pomorze. Pomorze przed Ottonem z Bambergu Wczesnośredniowieczne Pomorze to przede wszystkim wielki, groźny las, to trudna do przebycia i bezludna puszcza, to bagniska i moczary, to mateczniki pełne dzikiego zwierza. W tym lesie były mniejsze i większe polany uprawiane przez miejscową, słowiańską ludność. Centrum takiej polany stanowił gród obronny, zarazem miejsce lokalnej wymiany handlowej. Kroniki z XI wieku podają nazwy tylko dwóch pomorskich plemion: to Pyrzyczanie, uprawiający żyzną ziemię wokół Pyrzyc, i Wolinianie, najbogatsze plemię pomorskie. Było tych plemion oczywiście więcej, ale wiedzę o nich czerpać trzeba ze znacznie późniejszych źródeł. Wolinianie zamieszkiwali stosunkowo niewielki obszar wokół Wolina, jednak nie przestrzeń stanowiła o ich sile, a szeroka wymiana handlowa. To był silny i bogaty port na Bałtyku, z zachwytem opisywany już w X wieku przez żydowskiego kupca z Hiszpanii, Ibrahima ibn Jakuba. Mieszkali w nim Słowianie, Niemcy, Skandynawowie, a nawet Rusini i Sasi. Wspaniała latarnia morska znana była nawet kronikarzowi Adamowi z dalekiej Bremy. Przez Wolin prowadziły szlaki handlowe ze wschodu na zachód i z północy na południe, w porcie i na targu można więc było ujrzeć towary z całego znanego ówcześnie świata. Takie bogactwo to splendor, zaszczyt i… niebezpieczeństwo. Niejednego możnego rabusia z duńskimi wikingami na czele korciło zdobycie miasta. Bogatym miastem był też Kołobrzeg – podobno, gdy w 1102 dotarli tu w łupieżczej wyprawie woje Krzywoustego, bogactwo samych przedmieść tak ich oszołomiło, że poprzestali na ich rabowaniu, rezygnując ze zdobywania samego grodu. Być może tak wyglądał wczesnośredniowieczny Wolin. Rekonstrukcja XX-wieczna. 6 7 Wolin przyciągał nie tylko bogactwem – był także szeroko wśród Słowian znanym ośrodkiem kultu. Z całej Słowiańszczyzny schodzili się tutaj pielgrzymi, by odwiedzić świątynię Trzygława, a potem powędrować do kolejnych pogańskich świątyń. Ten sam Trzygław o trzech twarzach (bo władał niebem, piekłem i ziemią) był czczony w Szczecinie, do Arkony na Rugii przyciągał natomiast Świętowit, czczony zresztą przez pogańskich Słowian od Bałtyku po dalekie stepy Rusi. Bóstw było wiele, dzisiaj trudno zrozumieć ich znaczenie, wejść głębiej w wierzenia ówczesnych Pomorzan. Był jednak ten kult i publiczny, związany ze sprawowaniem władzy (w miejscach kultu sprawowano sądy, tu podejmowano najważniejsze decyzje polityczne), i najzupełniej prywatny, o czym świadczyć może mała figurka bóstwa o czterech twarzach znaleziona w Wolinie. Wejście tutaj chrześcijaństwa musiało być trudne – wszystko było przeciw. Ludzie byli zamożni, niewiele mogło im zaimponować. Byli związani z religią prywatnie, osobiście, a ich religia kształtowała im całe myślenie o świecie. W dodatku silne były środowiska czerpiące jak najbardziej ziemskie zyski z religijnych emocji. W tej sytuacji trudno się dziwić, że na początku XII wieku Pomorze było już niemal ostatnim pogańskim regionem w Europie. Nic nie zdziałał przysłany przez Bolesława Chrobrego na Pomorze w 1000 roku biskup Reinbern. Jego kołobrzeska diecezja znikła z powierzchni ziemi po kilku latach. Nic nie wiadomo o innych próbach chrystianizacji. Czy przybywali jacyś misjonarze z Magdeburga odpowiedzialnego za misje na wschodzie? A może z duńskiego Roskilde? A może przywędrowali tu kiedyś pielgrzymujący po całej Europie mnisi iroszkoccy? Nie wiadomo – w każdym razie Bolesław Krzywousty w 1122 stał się suwerenem kraju całkowicie pogańskiego. Zdobyty kraj był już tworzącym się organizmem państwowym, coraz bardziej świadomym swej odrębności, kształtującym swe granice między łapczywymi sąsiadami: Niemcami, Duńczykami i Polską. Książę Warcisław I był pierwszym znanym z imienia władcą lokalnej dynastii Gryfitów, usiłował cywilizować ludy siedzące w głębokiej puszczy, ale też podporządkować sobie ceniących swą wolność mieszkańców miast – Wolina i Szczecina. Stworzona przez niego dynastia miała dotrwać na czele państwa do XVII wieku. Co roku w Wolinie odbywa się Festiwal Wikingów (fot. Bengs) 8 9 Otton przed misją Edukacja średniowiecznego inteligenta Otton urodził się na początku lat 60-tych XI wieku (najczęściej wymienia się rok 1061), w Szwabii. Rodzice, Otton i Adelajda, należeli do możnej szlachty europejskiej, przez matkę Otton był prawdopodobnie spokrewniony z potężnym rodem Staufów. Zapewne od dzieciństwa miał kontakty z wielkimi tego świata, mógł przysłuchiwać się jako dziecko niejednej inspirującej dyskusji. Rodzice wcześnie przeznaczyli go do stanu duchownego, zadbali zatem także o jego wykształcenie. Według ówczesnych obyczajów synowie możnych albo przygotowywali się do kariery rycerskiej i politycznej (tę drogę podjął jeden z braci Ottona, Fryderyk), albo do kariery duchownej. Tylko ta druga droga zakładała zdobywanie wykształcenia począwszy od elementarnej nauki czytania i pisania – rzecz jasna po łacinie, czyli w języku ówczesnych elit. Otton miał się kształcić w klasztorze w Wilzburgu w diecezji Eichstätt. Biorąc pod uwagę jego późniejszą karierę, musiał przejść pełen kurs ówczesnej klasztornej edukacji. Uczył się zatem czytania i pisania, śpiewał psalmy stopniowo zaczynając rozumieć, o co chodzi w łacińskich tekstach. A potem tzw. sztuki wyzwolone, trivium: gramatyka, dialektyka i retoryka uczyły łaciny, logiki i pracy kancelaryjnej; quadrivium czyli wyższy stopień edukacji, dawał wiedzę z arytmetyki, muzyki, geometrii i astronomii. Taka właśnie wiedza pozwalała na podjęcie wyzwań stojących przed średniowiecznym intelektualistą. Mógł odnieść sukcesy w kancelarii, w dyplomacji, w zarządzaniu diecezją, przy budowie katedry, mógł pięknie sprawować liturgię i głosić słowo Boże. I szystko to potem robił… Człowiek tej miary co Otton musiał uczestniczyć w ówczesnym życiu intelektualnym, musiał być świadom toczących się wtedy sporów. Przecież jego młodość przypadła na przełomowy pontyfikat Grzegorza VII, przecież kilkunastoletni kleryk w Wilzburgu musiał słyszeć o Canossie, musiał znać istotę sporu między cesarstwem a papiestwem. Jak na niego ten spór wpływał? Wiemy tylko, że Otton był dobrym negocjatorem, że chętnie działał na rzecz pojednania i jednoczenia, że w konflikty wchodził bardzo niechętnie, starał się nie być niczyim stronnikiem. Kiedy i w jaki sposób ukształtował w sobie te cechy? Jak wpłynęła na niego ówczesna kultura i sztuka, tworzący się właśnie styl romański z tak głęboko sięgającym pomysłem edukacyjnym? Do jakich świątyń wchodził, jak kształtowały one jego wiedzę i wyobraźnię? Kościół romański był konstrukcją wychowującą bardzo całościowo, chciał być obrazem porządku doczesnego i wiecznego, chciał samą formą, konstrukcją, rytmem kolumn, rzeźbą prowadzić człowieka do zbawienia wiecznego, 10 Katedra w Spirze. (Fot. Zygmunt Cywiński) kształtować jego emocje i charakter, tak by to zbawienie mógł osiągnąć. Jak wpłynęło to na młodego Ottona? Młodość Ottona to także bujny rozwój pielgrzymek – wędrowano miesiącami do ważnych miejsc chrześcijaństwa: do grobu świętego Piotra w Rzymie, do grobu św. Jakuba w Composteli, były i inne bardziej lokalne cele pielgrzymek i był ten najważniejszy, najtrudniejszy – Grób Pański w Jerozolimie, coraz bardziej za sprawą Turków Seldżuckich niedostępny. Nic nie wiemy o pielgrzymowaniu Ottona, choć przecież podróżował wiele… Nauczyciel polskich elit Otton w Polsce pojawił się wcześnie. Jako niespełna 20-letni kleryk przyjechał ok. 1080 roku do Gniezna w otoczeniu opata Henryka z Würzburga. Musiał być na dworze księcia Władysława Hermana dość długo, bo zdołał nauczyć się języka i zostawić po sobie dobre wspomnienie jako nauczyciel. Kogo uczył? Niektóre źródła mówią, że wychowywał synów rycerskich – ci jednak byli wysyłani na naukę jeszcze rzadziej niż rycerska młodzież na zachodzie Europy. Zapewne więc prowadził jakąś szkołę w Gnieźnie lub Płocku dla przyszłych duchownych. Jeśli zatem synów rycerskich, 11 to na późniejszych duchownych, potrafiących pięknie sprawować liturgię i w imieniu księcia administrować państwem, prowadzić kancelarię, korespondencję, kroniki. Tak o tym pisze Wolfger z Prüfening: Wreszcie opuścił ojczyznę i udał się do Polski. Tam przebywał przez jakiś czas i nie tylko poznał obyczaje tego ludu, lecz także języka tak gruntownie się nauczył, że gdyby go kto usłyszał mówiącego językiem barbarzyńskim, nie przypuszczałby, że ma do czynienia z Niemcem. (…) Poświęcił się więc kształceniu chłopców i w ten sposób na obcej ziemi zdobył podpory doczesnego życia1. Gniezno w XI wieku. Rekonstrukcja w Muzeum Początków Państwa Polskiego. (fot. Zygmunt Cywiński) Warto zauważyć, że młody Otton pojawił się w Polsce ledwie dwa lata po tragicznych wydarzeniach związanych z postaciami króla Bolesława Śmiałego (zwanego też Szczodrym) i biskupa krakowskiego Stanisława. Oto w tragicznej kolejności zdarzeń biskup piętnuje sprzeczny z chrześcijaństwem styl rządzenia państwem, zły stosunek do poddanych, okrucieństwo wyroków. Król nazywa biskupa zdrajcą i skazuje na śmierć – podobno wykonuje wyrok osobiście. Silna już wcześniej w kraju opozycja podniosła głowę: nie może pomazaniec podnosić ręki na pomazańca, nie może król zabijać biskupa. Król zostaje pozbawiony władzy i wygnany z kraju. 1 Jeśli nie podano inaczej, wszystkie cytaty z żywotów Ottona są w tłumaczeniu Jana Wikarjaka (zob. Literatura) 12 Paradoksem jest, że w trwającym już intensywnie sporze między cesarstwem a papiestwem (słynna pokuta cesarza Henryka IV w Canossie to rok 1077!), król Bolesław stał po stronie papieża… Wiele o sprawie musiano wówczas rozmawiać na polskim dworze… Jak te rozmowy kształtowały młodego księdza? W jaki sposób z kolei on wychowywał swoje dworskie otoczenie? Zapewne miał duży wpływ na młodego Bolesława, przyszłego księcia Polski. Później, w toku walki o władzę, Krzywousty oślepi swojego brata Zbigniewa, ten nie przeżyje katuszy. Ale wezwany do pokuty książę odbywa ją z całym ceremoniałem leżenia w popiele, stania u bram kościoła w worku pokutnym i szczodrej jałmużny dla ubogich. Był to prawdopodobnie rok 1112, Otton był już wtedy biskupem Bambergu, w wydarzeniach bezpośrednio nie uczestniczył. Ale przebywając na dworze polskim w latach 80-tych i 90-tych XI wieku mógł uczestniczyć w tworzeniu klimatu zasadniczych zmian postaw panujących. A tocząca się wokół tych wartości debata z pewnością wywarła i na nim wielkie wrażenie. Tak, sprawa króla Bolesława i biskupa Stanisława musiała być bardzo ważna na polskim dworze. Dotykała wszak rodziny panującej z jednej strony, a najważniejszych problemów wartości chrześcijańskich w życiu publicznym z drugiej. Ślady tej trudnej rozmowy widać we współczesnej Krzywoustemu kronice Galla Anonima, a rozwój poglądów najlepiej pokazuje o sto lat późniejsza kronika Mistrza Wincentego Kadłubka. Negocjator Hagiografowie wspominają, że za swoją pracę w Polsce na początku lat 80-tych Otton dostał duże beneficja, ale dostatki nie skusiły go do pozostania w Polsce na stałe. Wrócił do Niemiec, by po kilku latach, w 1088 roku znowu pojawić się na polskim dworze – tym razem w nowej roli negocjatora. Otóż w 1086 roku zmarła żona księcia Władysława Hermana, Judyta Czeska. Wówczas cesarz Henryk IV umyślił sobie, by wydać za polskiego władcę własną siostrę, też zresztą Judytę. Podobno niemałym argumentem miał być także temperament Judyty – Henryk nie chciał mieć jej blisko siebie… W roku 1088 Otton udał się do Polski – negocjatorem okazał się bardzo skutecznym, do małżeństwa doszło. Otton pozostał na polskim dworze jeszcze dość długo – miał pełnić funkcję kapelana i powiernika Judyty, zapewne jego znaczenie na książęcym dworze musiało być duże. Wtedy też bliżej poznali się dwaj późniejsi partnerzy – młody polski książę Bolesław i niemiecki ksiądz Otton. Przy załatwianiu tej sprawy jasno ukazała się ważna cecha charakteru Ottona – skłonność do zgody i kompromisu, umiejętność jednania ludzi, doprowadzania do zgody zwaśnionych. Otton rzadko zajmował czyjąś stronę w konflikcie – nieraz miano o to do niego pretensję. Zawsze jednak był 13 obecny tam, gdzie można było doprowadzać do jedności. Uczestniczył w negocjacjach pomiędzy Czechami i Polakami przyczyniając się do wyraźnej poprawy wzajemnych stosunków. Ważnym symbolem tej cechy jest jego podpis – już jako biskupa Bambergu – na słynnym Konkordacie Wormackim z 1122 roku. Podobno prace nad tym przełomowym porozumieniem między papiestwem (wówczas papieżem był Kalikst II) i cesarstwem (wówczas Henryk V) odbywały się w dużej mierze w biskupiej stolicy Ottona, Bambergu… Zdolności negocjacyjne i koncyliacyjne, świadomość co trzeba pokazać, jak się zachowywać, by odnieść sukces w rozmowie miał Otton niejednokrotnie wykorzystywać w czasie swoich misji na Pomorzu. Kanclerz i budowniczy Nie wiadomo, kiedy Otton powrócił z Polski, niektórzy sądzą, że był tam bez mała 10 lat – wiadomo, że w 1102 pełnił już funkcję kanclerza na dworze Henryka IV. Cesarz powierzył mu ponadto zadanie odbudowy zniszczonej katedry w Spirze. Obie te funkcje Otton pełnił krótko, obie jednak były ważne i określać mogą w jakiś sposób poglądy Ottona w sporach między cesarstwem a papiestwem. Ostatecznie kanclerz to jeden z najwyższych urzędników na cesarskim dworze, a katedra w Spirze jest wymieniana jako najdobitniejszy przykład konstrukcji wyrażającej pogląd o przewadze cesarstwa nad papiestwem… To konstrukcja wysoce hierarchiczna i uporządkowana, to model państwa i społeczeństwa, na czele którego stoi cesarz. Dodajmy – to obraz świata oczywisty jak najbardziej w Konstantynopolu, w Bizancjum. Ale Europa zachodnia budowała już inny układ. Biskup Bambergu Diecezja bamberska była jedną z najbardziej prestiżowych diecezji niemieckich. Założona w 1007 roku, była silna i bogata, z Bambergu nie tak dawno wyszedł papież. Biskup Suidger został w roku 1046 papieżem z woli 14 cesarza Henryka III, który chciał reformować Kościół, zdejmując z urzędu trzech równocześnie aspirujących do tiary antypapieży. Mianował właśnie Suidgera, który rządził Kościołem jako Klemens II do 1047 roku. Tak, reforma Kościoła po „ciemnych wiekach” rozpoczęła się od inicjatywy cesarstwa, władzy świeckiej. I pomimo tej inicjatywy, a może i dzięki niej, symbolem reformy stała się walka Kościoła o niezależność od świeckiej władzy. Otton objął władzę w diecezji w ostrej fazie sporu między cesarzem a papieżem. Henryk IV doprowadził do ingresu Ottona do katedry w Bambergu 2 lutego 1103 roku – nie mógł jednak wyświęcić go na biskupa. Otton przez ponad trzy lata zarządzał diecezją bez sakry biskupiej – otrzymał ją Biskup Otton – rzeźba na sarkofagu od papieża Paschalisa II dopiero w Bambergu w dzień Zesłania Ducha Święte(fot. Zygmunt Cywiński) go, 15 maja 1106 roku. Biskupem Bambergu Otton pozostał aż do śmierci w 1139 roku. Hagiografowie podkreślają, że rządcą diecezji był sprawnym i skutecznym. Powiększał majątek Kościoła, fundował klasztory i opactwa, nauczał, organizował pomoc charytatywną. Fundowane przez niego opactwa – zresztą nie tylko na terenie diecezji bamberskiej – związane były najczęściej z opactwem w Hirsau, a to z kolei było niemiecką odmianą francuskiego, reformatorskiego Cluny. Wspierał także nowe zakony: cystersów i norbertanów. Uczestniczył też w życiu całego Kościoła: był na synodach w Guastelli i Châlons, towarzyszył Henrykowi V w wyprawie do Rzymu w 1110 roku. Henryk wymusił tam dla siebie koronę cesarską – konflikt jednak trwał, rok później cesarz nie tylko stracił koronę, ale został obłożony klątwą… Katedra w Bambergu 15 Przygotowanie misji na Pomorze Bolesław Krzywousty podbija Pomorze Bolesław Krzywousty z Pomorzanami walczył od początku swego panowania, czyli od 1102 roku. Początkowo jego wyprawy na Pomorze miały charakter czysto łupieżczy – zresztą Pomorzanie odpłacali dokładnie tym samym. Apetyt polskiego księcia na pomorskie bogactwa był o tyle zastanawiający, że w początkowej fazie panowania jego ziemie nie graniczyły z Pomorzem – decyzją ojca, Władysława Hermana, był władcą Śląska i Małopolski, graniczącą z Pomorzem Wielkopolską rządził jego przyrodni brat Zbigniew. Niemniej już w 1102 roku wyprawił się Krzywousty z drużyną na Pomorze; ten pierwszy etap walk trwał do roku 1109. W efekcie polski władca uzyskał przedpole – zajął na trwałe grody nad Notecią, a potem z łupieżczą i rozpoznawczą wyprawą, wzdłuż rzeki Parsęty, dotarł aż do Bałtyku. Zdobyczy terytorialnych z tej wyprawy nie było, ale pozostała fascynacja i wyrazisty program polityczny zapisany wierszem przez kronikarza, Galla Anonima: Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące, My po świeże przychodzimy w oceanie pluskające. Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali. A nas burza nie odstrasza, ni szum groźny morskiej fali2. Krzywousty nad Bałtykiem. Obraz w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. 2 Konflikt ze Zbigniewem i wojna z cesarzem Henrykiem V przerwały na jakiś czas wojnę z Pomorzanami. W kolejnej fazie, w latach 1112 – 1116, Krzywousty opanował całe Pomorze wschodnie z Gdańskiem. Decydująca była faza trzecia: w wyprawie 1121/1122 roku książę Bolesław zdobył wszystkie ważniejsze miasta nadodrzańskie z Kamieniem, Wolinem i Szczecinem, dotarł niemal do wyspy Rugii i zmusił księcia Warcisława do uległości. Protoplasta dynastii Gryfitów miał jednak także swój sukces: zachował władzę w księstwie, choć już jako lennik polskiego księcia. Zobowiązał się płacić trybut, miał wspomagać polskiego suwerena własnym wojskiem, wreszcie otworzył swój kraj na misję chrystianizacyjną. Dlaczego na zorganizowanie takiej misji nalegał Bolesław Krzywousty? Z pewnością nie można wykluczać motywów czysto religijnych. Był chrześcijaninem już w szóstym pokoleniu, w jego otoczeniu o sprawach wiary mówiło się bardzo poważnie, zadanie rozprzestrzeniania chrześcijaństwa było obowiązkiem władcy. Ale też mało prawdopodobne, by były to motywy jedyne. Z pewnością musiał brać pod uwagę, że silniej związani z Polską będą Pomorzanie ochrzczeni niż poganie. Obecność osób wykształconych, a zatem duchownych, na dworze Warcisława i w innych grodach na pewno ułatwiłaby administrację podległym terenem, podporządkowanie nowego terytorium metropolii w Gnieźnie podniosłoby prestiż zarówno samej metropolii, jak i państwa polskiego. Zapewne liczył i na to, że pierwsza ekipa pomorskich duchownych to będą Polacy, a to też nie zaszkodziłoby polskim wpływom na Pomorzu. Argumentów zatem nie brakowało. A jakie mogły być motywy Warcisława? Pomorski książę uległ Polakom po kilkuletnich walkach, przyjęcie chrześcijaństwa, na co nalegał mocno Krzywousty, było jednak najprawdopodobniej także jego decyzją. Dlaczego? Być może już wcześniej był ochrzczony, może był przekonany do nowej wiary, widział anachroniczność starych kultów? Może dominowały motywy polityczne, chęć wejścia we wspólnotę europejskich krajów na warunkach równoprawnego partnera? Może skusiła go perspektywa integracji kraju z jedną religią w miejsce wielu lokalnych kultów? Może chciał sprawnej administracji wymagającej wykształconych, piśmiennych urzędników. A może zadziałały wszystkie te argumenty? Zapewne domyślał się argumentów Krzywoustego, ale liczył też pewnie, że nie wszystko suwerenowi się uda. Obecność Kościoła w jego państwie na pewno dodawała jemu siły, a pomiędzy potężnymi sąsiadami aspirującymi do zwierzchności być może uda się jakoś lawirować. Pewnie tak myślał – a w każdym razie tak potem grał, tak działał. Ale jak przeprowadzić chrystianizację? Ówczesna Europa znała wiele metod prowadzenia misji – od opartych na głębokim radykalizmie ewangelicznym, po posługujące się bardzo ziemskimi siłami. Wielu było mnichów ruszających na pogańskie ziemie głosić orędzie środkami ubogimi. Tak działał św. Wojciech idący niemal samotnie do Prusów, tak Bruno z Kwerfurtu, tak wielu Przekład Romana Grodeckiego. 16 17 innych. Narażali się na męczeństwo – ale to męczeństwo często było przez nich wymarzone, bardzo szczerze liczyli, że dzięki niemu szybko osiągną wieczne zbawienie. Mnisi z dalekiej Irlandii i Szkocji mówili wręcz o „zielonym męczeństwie” – było nim pielgrzymowanie na pogańskie tereny, stała modlitwa, zakładanie klasztorów i rozprzestrzenianie nowej kultury. Iroszkoci w ogromnym stopniu wpłynęli na chrystianizację zachodniej Europy. Na drugim biegunie była brutalna siła, podbój pogańskich ziem narzucanie chrześcijaństwa siłą. Karol Wielki, podbiwszy w IX wieku plemiona saskie, nie pozostawiał złudzeń – na tej samej polanie czekała biała szata dla przyjmujących chrzest i topór dla odrzucających nową wiarę. Bywało, że to władca siłą narzucał nową wiarę – tak król Olaf w Norwegii przymusił do wiary swoich poddanych. Bywało też, że władca wprowadzał chrześcijaństwo w swoim kraju, organizując misję środkami pokojowymi, ale nie bez administracyjnego przymusu i swego rodzaju politycznego i ideowego marketingu. Tak było w Polsce Mieszka I, później na Litwie Władysława Jagiełły. Jak było na Pomorzu? Stary Biskup podejmuje wyzwanie Na początek Krzywousty wybrał metody czysto ewangeliczne – zgodził się na działanie bosonogiego mnicha, eremity, Bernarda, który co prawda był w Hiszpanii konsekrowany na biskupa, ale życie pustelnicze bardziej go pociągało. Może nawet marzył o męczeńskiej śmierci wśród pogan? Byłoby to całkowicie w stylu epoki… W Polsce Bernard Hiszpan znalazł się prawdopodobnie w otoczeniu papieskiego legata Idziego, który przybył, by w imieniu papieża uregulować problemy organizacyjne Kościoła w Polsce, a zapewne także omówić sprawy chrystianizacji właśnie pokonanego Pomorza. Trudno powiedzieć, czy polski książę wierzył w powodzenie misji Bernarda. Być może tak, a być może wysłał go dla zbadania reakcji Pomorzan, dla sprawdzenia, jak powinna być przygotowana, jak powinna przebiegać właściwa, efektywna misja. Wyprawa Bernarda zakończyła się całkowitym fiaskiem. Jeśli marzył o męczeństwie, to nawet tego mu nie dali zakosztować Pomorzanie. Po prostu go wyśmiali. Jego ubóstwo, jego ewangeliczny radykalizm w żaden sposób nie przemówiły do możnych wyznawców dawnych kultów. Przecież ten nowy Bóg miał być rzekomo potężniejszy od dotychczasowych bogów, przecież miał dopomóc Bolesławowi w pokonaniu Warcisława. I co – teraz przysyła jakiegoś bosonogiego niezgułę?! Taki możny, a swemu wysłannikowi nawet butów nie może dać?! Wolinianie – według opisu Ebona – wsadzili mnicha do łodzi, wypchnęli na wodę i szydzili: Skoro tak wielką pałasz chęcią głoszenia kazań, głoś je rybom morskim i ptakom niebieskim; strzeż się, byś nie ważył się przekroczyć naszych granic, gdyż nie znajdzie się ani jeden, który by cię przyjął. 18 Bernard wrócił do Gniezna, a Bolesław Krzywousty zaczął się zastanawiać, kto i w jaki sposób mógłby przeprowadzić misję. Interesujące, że nie wykorzystał do tej akcji żadnego z polskich duchownych. Polski Kościół był wystarczająco silny, by misję przeprowadzić – nie tak dawno dokonał chrystianizacji Pomorza Wschodniego – ale Bolesław wolał poprosić o działanie niemieckiego biskupa Ottona z Bambergu. Dlaczego? Znał go osobiście, Otton zapewne należał do jego wychowawców – poznał go jako młodego księdza, gdy był dzieckiem. Potem, jako młodzieniec, widział go w otoczeniu macochy, Judyty Salijskiej. Jeszcze później sam skorzystał z jego umiejętności negocjacyjnych, by pojmując za żonę czeską księżniczkę Salomeę poprawić bardzo złe stosunki polsko-czeskie. Musiał wysoko cenić i lubić tego biskupa… Pewnie ważne było i to, że wysyłając Niemca, dawał sygnał i cesarzowi i papieżowi, że nie chce zawładnąć pomorskim Kościołem, lecz traktuje misję jako element odrębny od politycznego podporządkowania Pomorza. Otton był postacią do tego wprost znakomitą – świetnie znał go i cenił zarówno papież, jak i cesarz. A jednocześnie nie miał powodu, żeby mu nie ufać także polski książę… Ale dlaczego miał się zgadzać na trudy wyprawy Otton? Był już przecież starszym człowiekiem (ok. 60 lat), był ustabilizowany i ceniony, pracował w prestiżowej i bogatej diecezji, miał duży i uznany dorobek w wielu dziedzinach. Więc dlaczego? Ludzie szukający wszędzie motywów materialnych piszą, że skarbami z Pomorza biskup chciał łatać kryzys finansowy we własnej diecezji. Ale to raczej nieprawdopodobne – to raczej sam biskup dopłacał do wyprawy, zwłaszcza drugiej… W przypadku biskupa trudno szukać innych motywów niż naprawdę religijne. Po ludzku biorąc, na stare lata mu się ta przygoda po prostu nie opłacała! Musiał być dla niego ważny Kościół, musiał być ważny konkretny człowiek, do którego miał pojechać. I nade wszystko musiało być dla niego ważne ewangeliczne wezwanie: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28, 19). Nie ośmielę się szukać głębiej, pytać o relacje Świętego z Tym, w którego wierzył… Przy podejmowaniu decyzji przez biskupa, a potem przy planowaniu wyprawy bardzo się przydał Bernard Hiszpan – w tym sensie jego pozornie bezskuteczna wyprawa okazała się bardzo przydatna. Bernard najprawdopodobniej przybył do Bambergu, został z ogromnym szacunkiem przyjęty przez gospodarza diecezji, niejedną godzinę i niejeden dzień zapewne przeżyli na wspólnej rozmowie. Ottonowi musiał udzielić się misyjny zapał Bernarda, skrzętnie omówili wszystkie jego spostrzeżenia. Otton znał dobrze Polskę, nie znał jednak osobiście Pomorza. Jakie metody misyjne wybrać, by odnieść skutek? Metoda Bernarda okazała się nieskuteczna, przemocy Otton nie chciał stosować. Zatem? 19 Rok 1124 – wyprawa zaczyna się w Gnieźnie W Gnieźnie, Santoku i Ujściu staranne przygotowania do wyprawy Otton wybierając się w podróż misyjną zabrał ze sobą księgi, sprzęt liturgiczny, bogate dary dla Pomorzan. Pisał Herbord: Przybrawszy zatem odpowiednich kapłanów i zaopatrzywszy ich hojnie na drogę, kazał im zabrać ze sobą w odpowiedniej ilości mszały, inne księgi, kielichy, szaty liturgiczne oraz wszelkie przybory mszalne, których (o czym dobrze wiedział) wśród ludu pogańskiego znaleźć nie było można. O tym wszystkim pomyślał, aby nie wydawało się, iż wierny rolnik bez narzędzi wyszedł na rolę Pana swojego. Zatem diecezja bamberska wsparła misję. Ale bazą dla wyprawy misyjnej była Polska. Kraj chrześcijański od 150 lat, przeszedł przez reakcję pogańską i ponowne budowanie Kościoła. Na ile ugruntowane było polskie chrześcijaństwo? Od 1000 roku działała metropolia w Gnieźnie, a w ramach tej prowincji aktywne były diecezje: poznańska, gnieźnieńska, krakowska, wrocławska, płocka, kujawska i lubuska. Te ostatnie miały charakter misyjny – miały za zadanie organizować misje na wschodnie Pomorze, do Prusów i na Pomorze Zachodnie. Życie religijne polskich elit dało szansę na rozwój fundacji klasztornych. Zachowany inwentarz biblioteki krakowskiej z tego okresu świadczy o świetnie rozwijającym się życiu intelektualnym. Wielkie starcie biskupa Stanisława i króla Bolesława Śmiałego dało wielką, trwałą na stulecia naukę na temat stosunku Kościoła i Państwa. Tak, polskie elity były już chrześcijańskie i nie brak na to dowodów. Bliskie już były dziesięciolecia, gdy w pełni uczestniczyć miały w życiu intelektualnym całej chrześcijańskiej Europy. Ale masy jeszcze czekały na chrystianizację. Do ludu chrześcijaństwo dotarło na razie bardzo powierzchownie, pod nalotem obrzędów chrześcijańskich trwały jeszcze długo pogańskie wierzenia. Zmienić to miały dopiero sto lat później wielkie misje prowadzone przez zakony żebracze: dominikanów i franciszkanów, oraz wielka akcja organizująca w XIII wieku sieć parafii. Misji na Pomorzu nie organizował jednak lud, tylko elity, a dokładnie sam książę Bolesław Krzywousty z najbliższym otoczeniem. Wyprawa Ottona, który do Gniezna przybył na wiosnę 1124 roku, była starannie przygotowana. Wcześniej Otton zadbał o sprawy formalne – uzyskał aprobatę dla swych działań zarówno ze strony papieża Kaliksta II, jak i cesarza Henryka V. Teraz trzeba było przygotować się praktycznie. Ekipa niemieckich mnichów i kapłanów z Bambergu została wzmocniona przez polskich duchownych. Znalazł się wśród nich Wojciech, nazywany nieraz kapelanem Krzywoustego. Znał on dialekt pomorski i samo Pomorze, zatem służył jako tłumacz i doradca. Później to on został pierwszym biskupem Pomorza – 20 21 być może polski książę od początku szykował go na tę funkcję? W każdym razie Otton wyraźnie to aprobował… Bolesław wyposażył także wyprawę we wszystko, co niezbędne było w podróży – wozy, żywność, ubrania – oraz wszystko, co podnosiło splendor misjonarza i jego otoczenia. Nauka z wyprawy Bernarda nie poszła w las – Otton miał się Pomorzanom pokazać jako przedstawiciel Boga potężnego, Króla Wszechświata, panującego nad wszystkim. Krzywousty dał także wyprawie eskortę – autorzy mówią o oddziale 60 wojów. To jednak była sprawa delikatna. Z jednej strony z pewnością należało zadbać o bezpieczeństwo wyprawy, z drugiej i księciu i biskupowi z pewnością zależało, by nie robić wrażenia przymusu, narzucania nowej wiary siłą przez polskiego okupanta. Dlatego od granic Pomorza eskortę miał dać książę Warcisław. Z eskortą tą Otton spotkał się w granicznym grodzie nad Notecią – Ujściu. Na czele wojów stać miał komes Pawlik, nazywany kasztelanem Santoka. Jedni twierdzą, że był to człowiek Krzywoustego, inni, że Warcisława… Podobno wyprawa z Ujścia do Stargardu (lub Pyrzyc) miała dotrzeć w trzy dni – wydaje się to mało prawdopodobne. To przecież w prostej linii ok. 120 km! I to nie bitą drogą, gdzie można pędzić, lecz przez gęste lasy, bezdroża, mokradła. I nie w pojedynkę, ale dużą grupą ludzi, z wozami i bagażami. Nam, Europejczykom przechadzającym się po przetrzebionym i uporządkowanym lesie w XXI wieku, trudno sobie wyobrazić las z czasów wczesnego średniowiecza… Choć rosły w nim mniej więcej te same rośliny co dzisiaj, przecież wyglądał on zupełnie inaczej. Drzewa, krzewy, chaszcze rosły w nim gęsto, jedno na drugim, tak jak im nieskażona natura pozwalała. Przebyć te uroczyska nie było łatwo. Nie było dróg – wśród dzikich chaszczy z rzadka przebijały się przecinki wyrąbane niegdyś przez wojów Krzywoustego, częste były bagna i oparzeliska, noga nieostrożnego wędrowcy mogła łatwo ugrzęznąć w gnijącym pniaku zwalonego dębu… Do tego knieje zamieszkane były przez dzikie zwierzęta, grozę budziły zwłaszcza wilki, choć i spotkanie z niedźwiedziem lub turem mogło skończyć się fatalnie. Mało tego – w głuszy kryć się mogły wszelkiego rodzaju wyrzutki społeczne, ludzie pozostający w konflikcie z prawem, żyjący z tego, co zrabowali. Później nie brakowało też rycerzy – rabusiów, którzy z rozboju uczynili dla siebie główne źródło utrzymania i bogactwa. To były realne niebezpieczeństwa związane z wędrówką przez pierwotną, groźną puszczę. Oczywiście wielka ekipa Ottona tego wszystkiego nie musiała się obawiać – oprócz samych trudów podróży przez dziewiczą puszczę. Ale pozostawało coś jeszcze, co tkwiło w głowach, co było ludzkim wyobrażeniem. W przekonaniu chrześcijan średniowiecza to głuche pustkowie było miejscem panowania demonów i samego diabła, przecież chrześcijańscy pustelnicy wyruszali na pustynię, także na leśne pustkowia nie tylko dla 22 ucieczki od gwaru ludzkich siedzib. Oni wyruszali tam na śmiertelny bój z „władcą tego świata”! Gdy w Europie chrześcijaństwo się rozprzestrzeniało, gdy powstawały kolejne klasztory, katedry i silne miejsca kultu Chrystusa, gdzież miały się podziać wygnane z dawnych siedzib bóstwa, gdzież schować się mogły obrażone demony? Tam, dokąd nie dotarł dźwięk kościelnych dzwonów - schowały się w lesie… Wejście w taki las wymagało nie lada odwagi… To prawda, że Otton dysponował liczną drużyną, że miał zapewne przewodników, że miał silną motywację. Ale las, to las – budził respekt… Stargard i Kamień: współpraca z księciem Warcisławem I Według Ebona pierwszym pomorskim grodem, do którego dotarł Otto miał być Stargard. Nie ma jednak co do tego zgody wśród autorów – niektórzy wskazują na Pyrzyce, a Stargard całkowicie wykreślają z trasy wyprawy. Być może było tak, że w Stargardzie Otton miał się jedynie spotkać z Warcisławem i przez kilka dni narady zaplanować zarówno trasę misji, jak i sposoby współpracy. Nie podjął natomiast w Stargardzie żadnych działań apostolskich. Później, już po skutecznej akcji w Pyrzycach, Otton miał spotkać się z pomorskim księciem w głównym wówczas grodzie Warcisława – Kamieniu. Biskup Otton na Pomorzu. Obraz Ingeborga Limmera znajduje się w Muzeum Diecezjalnym w Bambergu. 23 Wszystko wskazuje na to, że Warcisław nie zawsze będąc lojalny wobec Krzywoustego (w końcu prowadził własną politykę), pozostał zawsze lojalny wobec Ottona i starannie, choć bez nachalności, wspierał jego misję. Niektórzy autorzy twierdzą, że przyjął chrzest także z rąk Ottona, większość przypuszcza jednak, że był już wówczas ochrzczony, być może w młodości, gdy przebywał w saskiej niewoli w Merseburgu. W każdym razie chrześcijanką miała być jego żona Heila. To częsty we wczesnym średniowieczu obraz: chrześcijańska żona wpływająca na zmianę postaw i działań pogańskiego jeszcze męża. Jego władza na Pomorzu dopiero się tworzyła, zwłaszcza w potężnym Wolinie i Szczecinie nie ośmielał się prowadzić całkowicie suwerennej polityki. Szczecinianie pokonani zimą 1121/1122 przez Krzywoustego bardziej liczyli się z polskim księciem niż z Warcisławem… Na lojalność Warcisława wobec Ottona wskazuje i to, że kiedy na początku lata dotarł do książęcej siedziby w Kamieniu, nie napotkał tam na żadne trudności. Kronikarze zgodnie piszą o spokojnej, trwającej bez mała trzy miesiące działalności ewangelizacyjnej, o tłumnych i przyjaznych spotkaniach z miejscową ludnością, o budowaniu kościoła. Także we wschodnich, silniej związanych z Warcisławem rejonach księstwa – w tym w Kołobrzegu i Białogardzie, nie miał Otton większych kłopotów. Chociaż oba te miasta doznały znacznych strat w czasie niedawnych wojen polsko–pomorskich. Sam Białogard Krzywousty zniszczył prawdopodobnie dwukrotnie… Ale Kamień, Kołobrzeg i Białogard były później. Na razie – jeśli narada w Stargardzie istotnie miała miejsce – naradzający się partnerzy zgodnie uznali, że na początek potrzebny jest sukces, a odnieść go będzie najłatwiej w rolniczym centrum lokalnym – w Pyrzycach. Pyrzyce: ottonowa metodologia chrystianizacji W jaki sposób Otton realizował swoją misję? Kronikarze opisując wydarzenia w Pyrzycach ukazują swoistą metodologię misyjną, być może zresztą stosowaną wszędzie tam na terenach słowiańskich, gdzie nie uciekano się do przemocy. Po przyjeździe do nowej miejscowości starał się Otton najpierw o stworzenie dogodnych warunków do nauczania. Zależało mu na aprobacie lokalnych władz (wiecu, starszyzny), jak i na dobrej atmosferze. Podobno gdy ekspedycja docierała do Pyrzyc, zza wałów słychać było odgłosy libacji związanej z jarmarkiem, a być może także jakimś świętem pogańskim. Otton powstrzymał zatem ekipę i kazał wkroczyć do miasta, gdy głowy ochłoną po zabawie i pijaństwie. Gdy już znaleźli się chętni do wysłuchania nauk i była po temu dobra atmosfera, wówczas następował tydzień nauk o podstawowych prawdach 24 wiary i praktykach chrześcijańskich. Chciano ludziom – o przecież zupełnie innej tradycji kulturowej i religijnej – przystępnie opowiedzieć o Jezusie, o Jego śmierci i zmartwychwstaniu, o tym, dlaczego to wszystko się dokonało i co z tego wynika dla każdego człowieka. Trzeba było opowiedzieć to nie tylko w miejscowym dialekcie, ale jakoś przełożyć na miejscową kulturę. Skarbem musiał tu się okazać wieloletni pobyt Ottona w podobnej przecież kulturowo i językowo Polsce, niezastąpiony musiał być kapłan Wojciech… Chrzest Pyrzyczan. Malowidło w kościele NMP w Pyrzycach Sam obrzęd chrztu poprzedzał kilkudniowy post. Uroczystość chrztu miała atmosferę podniosłego święta. Otton kazał zbudować trzy chrzcielnice i otoczyć je zasłonami, wewnątrz kazał wkopać w ziemię misy chrzcielne. W jednej z chrzcielnic chrzcił on sam mężczyzn i chłopców, w pozostałych jego współpracownicy chrzcili osobno kobiety, osobno mężczyzn. Herbord mocno podkreśla, w jaki sposób dbano o skromność obrzędu: Kiedy więc przybyli już przed zasłonę, pojedynczo już tylko ze swymi rodzicami chrzestnymi wchodzili dalej. I zaraz szatę, którą przystępujący do chrztu był odziany oraz świecę woskową, kiedy ów wstępował do wody, odbierali rodzice chrzestni; trzymając ją przed swoim obliczem czekali, aż będą ją mogli oddać wychodzącemu z wody. Kapłan zaś, który stał przy kadzi, skoro usłyszał raczej niż zobaczył, że ktoś znaj25 duje się w wodzie, uchyliwszy nieco zasłony przez potrójne zanurzenie głowy dokonywał aktu owego sakramentu; po namaszczeniu zaś krzyżmem świętym na głowie i po nałożeniu białej szaty odsuwał zasłonę i kazał ochrzczonemu wyjść z wody, a rodzice chrzestni okrywali go szatą, którą trzymali, i wyprowadzali. Symbolika wydarzenia była tłumaczona bardzo dokładnie. Już sama słowiańska nazwa sakramentu, „chrzest”, związana ze słowem Chrystus i słowem krzyż – wskazywała na jego znaczenie. Ochrzczony człowiek wiązał się najściślej z Chrystusem i Jego krzyżem. Woda – ta źródlana, ożywiająca, była znakiem czytelnym, Otton zaś z pewnością dodawał do tego opowieść o wodzie, która po śmierci Chrystusa na krzyżu wypłynęła wraz z krwią z Jego boku. Obrzęd namaszczenia olejem krzyżma bardzo świadomie nawiązywał do namaszczeń królewskich i kapłańskich, z kolei płomień świecy wzywał do wychodzenia z ciemności zabobonów i starych wierzeń, biała szata zaś miała ukazać ochrzczonemu, że jest teraz całkowicie nowym człowiekiem. Musiało to wszystko być bardzo nowe dla Pyrzyczan, a także wszystkich pozostałych Pomorzan. Tak nowe, że trudne do pojęcia i przyjęcia. Trzeba było wydarzenie liturgiczne umocnić świętem najzupełniej ludzkim. Po obrzędach zaczynał się zatem poczęstunek, możniejsi dostawali podarki. To był jasny znak: chrzcząc się wchodzili w orszak Chrystusa Króla – dobrego, szczodrobliwego władcy. W czasach Ottona w całej Europie dominował wizerunek Jezusa potężnego, Władcy wszechświata. Nawet z krzyża Jezus w okresie romańskim raczej nauczał i panował, niż na nim cierpiał. Po uroczystościach trwała nauka – być może kolejny tydzień. Tym razem były to przede wszystkim nauki moralne – jak ma się zachowywać uczeń Chrystusa, człowiek ochrzczony. Studzienka św. Ottona w Pyrzycach I trzeba przyznać – także te nauki (fot. Zygmunt Cywiński) 26 były niełatwe do zrozumienia, nauka musiała trwać naprawdę znacznie dłużej. Przecież tu zaczynała się zmiana cywilizacji, gdy kapłan mówił, że trzeba dzień święty święcić i w niedzielę modlić się i odpoczywać, że trzeba dochować wierności jednej żonie, że nieprzyjaciel to też człowiek, którego trzeba miłować… Dlatego na miejscu dawnej świątyni pogańskiej, w Pyrzycach na Wzgórzu Chramowym, kazał Otton zbudować kościółek, zapewne bardzo skromną budowlę, i zostawiwszy tam kapłana, by kontynuował dzieło – jechał dalej. A miejscowi zostawali oszołomieni niezwykłymi wydarzeniami. Chrzest przyjęli tylko ci, którzy chcieli – nikogo nie przymuszano. Ale dawne miejsca kultu zostały zniszczone, a czczone dawniej bóstwa nie protestowały, nie zemściły się – okazały się wyraźnie słabsze… Jak z tym dalej żyć? Wolin: ostre starcie ze starym światem W Pyrzycach i Kamieniu poszło prosto – owszem, trzeba się było przy misyjnym dziele napracować, ale konfliktów nie było, sukces dawał się odczuć. Potężny Wolin to zupełnie co innego. Po pierwsze, mieszkańcy nie czuli zupełnie respektu wobec Warcisława – byli świadomi własnej potęgi, byli przekonany o swej wolności. Po drugie, Wolin był szeroko znanym ośrodkiem kultu Trygława, musiał zatem mieć silną kastę kapłanów, dla których misja musiała być śmiertelnym zagrożeniem. Zresztą nie tylko ich – jeśli do pogańskiej „kąciny” ciągnęły tłumy pielgrzymów, to wszyscy Wolinianie mieli z tego korzyść… Zapewne nie brakowało i takich, którzy po prostu rzeczywiście mocno wierzyli w dotychczasowych bogów. Awantury musiały być zatem niewąskie – i faktycznie były. Opisuje je Wolfger dosadnie, rzecz jasna biorąc stronę Biskupa: Ilekroć bowiem wystąpił publicznie, by głosić kazanie, można było widzieć, jak barbarzyńcy z mieczami i kijami, jak kogo przypadek uzbroił, na wyścigi wypadali i jedni obrzucali błotem, inni miotali gęsto kamieniami, zgrzytali zębami, krzyczeli jeden przez drugiego, tak iż widocznym było, że wszyscy podobnie sprzysięgli się na śmierć jednego człowieka, nie pomijając żadnego sposobu szkodzenia mu. W końcu, po kolejnej awanturze, w której pobito misjonarza – Otton postanowił wycofać się z miasta na drugi brzeg Dziwny i poczekać. Jako wytrawny negocjator wiedział, że schodząc im z oczu, wyciszy emocje i umożliwi myślenie. Nie zamierzał ustąpić, musiał jednak zmienić metodę, żeby osiągnąć sukces. Rzeczywiście – Wolinianie patrząc przez rzekę na obozowisko Ottona musieli się zastanawiać nad konsekwencjami tak radykalnego konfliktu z książętami Polski i Pomorza. Byli miastem przede wszystkim handlowym – wojna nie sprzyja interesom… Może byli wśród nich i tacy, dla których przyjęcie nauk Ottona było kuszące? Na razie 27 w każdym razie przyszli z propozycją, która w ich mniemaniu prawdopodobnie miała całkowicie odsunąć groźbę misji. Oto zaproponowali, by ostateczna decyzja zapadła w Szczecinie. Szczecin wyrastał już na stolicę Pomorza, jego znaczenie rosło, propozycja miała więc racjonalne przesłanki. Wolinianie być może ufali też w siłę szczecińskiego środowiska kapłanów Trygława. Może mieli nadzieję, że w Szczecinie Ottonowi też się nie uda, ale wtedy cały gniew Krzywoustego spadnie na tamtych, a oni będą mogli pokazać porozumienie z Ottonem? Przecież się zgodził – jeśli Szczecin nie, to i Wolin nie! Otton uznał, że to dobry punkt zaczepienia – jeśli uda się w Szczecinie, Wolin będzie się musiał podporządkować, jeśli nie – wracamy do punktu wyjścia… Niszczenie posągu Trzygława. Malowidło w Muzeum Narodowym w Szczecinie Cała historia pokazuje siłę dotychczasowych wierzeń. Stosunek Pomorzan do starej wiary znamy tylko z opowieści hagiografów. Trudno się dziwić, że dla nich poganie to barbarzyńcy. Dziś pewnie byśmy powiedzieli – oni bronili swego świata, swego systemu wartości przed zewnętrzną ingerencją. Dziwnie ubrany człowiek posługując się autorytetem księcia niszczył wszystko, co stanowiło ich świat. To byli kupcy – musieli wiedzieć, że cały świat wokół jest chrześcijański. Jednak bronili swego uparcie. Nie poznamy już zapewne ich motywacji. Co tam dominowało? Rzeczywista wiara? Interes? Polityka? 28 Szczecin: pragmatyzm misjonarza i szczecinian W Szczecinie Ottonowi wcale nie szło lepiej. Przeciwnie: W tym mieście przebywał nieprzerwanie przez dziewięć tygodni i nie zaprzestawał głosić im słowa żywota. Lecz zatwardziałe pogaństwo nie chciało przyjmować ani słuchać nauki wiary. Nic nie wskazywało na to, że nastroje mogą się zmienić. Czas płynął, sytuacja zaczynała się robić niezręczna – dwa najważniejsze miasta Pomorza kategorycznie odrzucały chrześcijaństwo. Zrezygnowany Otton wysłał do Krzywoustego posłów, by poinformować go o sytuacji. Czekając na nich nie przestawał nauczać - i w pewnym momencie odniósł ważny sukces. Oto przybyli do niego potajemnie dwaj młodzi ludzie, synowie cieszącego się ogromnym autorytetem w mieście Domasława. Chcieli po prostu dowiedzieć się czegoś o religii, wokół której robiono tyle szumu, która w dodatku panowała wszędzie wokół Pomorza. Indywidualne rozmowy przyniosły efekt – cała rodzina przyjęła chrzest, jak to wówczas bywało wraz z domownikami i czeladzią. To był waży wyłom w jednolicie nieprzyjaznej postawie szczecinian wobec Misjonarza. Tymczasem powrócili posłowie od Bolesława Krzywoustego i stwierdzili: Że pan ich uniósł się słusznym oburzeniem, ponieważ dowiedział się, iż biskup doznał od nich pewnych krzywd, poleca jednak, aby w przyszłości nie spotkała ich żadna przykrość. W przeciwnym razie sam jak najspieszniej przybędzie z wojskiem i zwyczajem zwycięzców surowo ich ukarze. Jeśli zaś zgodzą się słuchać biskupa i przyjąć słowo Boże, nie doznają od niego, ani od żadnego z jego ludzi niczego złego, lecz podobnie jak pozostali chrześcijanie z trwałego pokoju korzystać będą. (Wolfger) Otton dodatkowo wzmocnił ten przekaz, obiecując, że będzie przekonywał polskiego księcia do zmniejszenia wielkości trybutu i liczby żołnierzy, którzy mieli być wysyłani do drużyny książęcej. Wybór był zatem prosty: albo przyjmujecie chrześcijaństwo, zgadzacie się na zburzenie starych świątyń i macie święty spokój, a nawet obniżenie podatków, albo dotkliwie przypomnicie sobie niedawne okropności wojny. Po naradzie szczecinianie postanowili podejść do sprawy pragmatycznie – zapewne argumenty Domasława pomogły nadać temu pragmatyzmowi miły akcent ideowy. Świątynia została rozebrana, symbole dawnego kultu zniszczone, zaczął się podobny jak w Pyrzycach proces katechizacji, uroczystości chrztu, dalsze nauczanie. W Szczecinie Otton erygował dwa kościoły – jeden na miejscu dawnej świątyni Trygława na wzgórzu zamkowym, drugi na przedmieściach. Pierwszy otrzymał za patrona św. Wojciecha, niewątpliwy to znak związku z Polską, drugim mieli się zaopiekować św. Piotr i Paweł. Zarysy tego pierwszego widać na zamkowym dziedzińcu, drugi (a w zasadzie jego gotycka kontynuacja) nadal służy wiernym, obecnie kościoła polsko-katolickiego. 29 Wszystko to, co wydarzyło się w Szczecinie, obserwowali wysłannicy z Wolina. Dostrzegli stanowczość polskiego księcia, ale i to, że stare bóstwa okazały się bezbronne. Zniszczono tak potężny ośrodek kultu, a one nic. Na owe czasy to był bardzo ważny znak… Kiedy więc płynąc statkiem kupca Wyszaka Otton ponownie dotarł do Wolina, mieszkańcy miasta nie robili już przeszkód. Także Otton wielkodusznie nie powracał do tematu pobicia. W Wolinie założył również dwa kościoły: św. Michała – wyraźny związek z Bambergiem, oraz św. Jerzego. Powstać miała także kapliczka św. Wojciecha. Oczywiście, świątynia Trygława została zniszczoJubileuszowy portal szczecińskiej bazyliki na – tu dla Ottona nie mogło być katedralnej – Drzwi Św. Ottona dyskusji. Sukces w Szczecinie i Wolinie stanowił kulminację misji. Otton czas jakiś spędził jeszcze w Kamieniu, nauczał i chrzcił w Kołobrzegu, Kłodkowie pod Trzebiatowem i Białogardzie, po czym wrócił do Gniezna, gdzie witany był z wdzięcznością i radością przez Bolesława Krzywoustego, następnie odjechał do Bambergu. Miał prawo swoje dzieło na Pomorzu uznać za zakończone. Mylił się. 30 31 Rok 1128 – wyprawa wyrusza z Magdeburga Wszystko się zmienia Niemal natychmiast, gdy Otton opuścił Pomorze, wszystko wokół zaczęło się zmieniać. Zmarł Henryk V, a jego miejsce w 1125 roku zajął Lotar z Supplinburga (Lotar III, król Niemiec, od 1133 cesarz), który od razu okazał wielkie zainteresowanie słowiańską Połabszczyzną i Pomorzem. Bolesław Krzywousty musiał zaangażować się mocno na południu i wschodzie Polski, nie mógł więc wystarczająco interesować się Pomorzem. Warcisław umiał to wykorzystać, zerwał z Bolesławem, nawet najechał zbrojnie Wielkopolskę i Mazowsze. Kulminacja wydarzeń nastąpiła w roku 1127. Zamordowany został Henryk Obodrzycki, na ziemie Wieletów i Obodrzyców wkroczył Lotar III. Warcisław wykorzystał sytuację i wkroczył na te ziemie od wschodu, przyłączając do księstwa znaczne tereny po zachodniej stronie Odry i Zalewu Szczecińskiego. Mieszkańcy Wolina i Szczecina uznali, że presja książąt się zmniejsza i zburzyli kościoły chrześcijańskie; rozpoczął się proces przywracania starych kultów. Nie było to na rękę Warcisławowi. W dodatku Krzywousty otrząsnął się z kłopotów i gromadził wojska. Trzeba się było ratować – Warcisław wysłał więc posłów do Ottona: biskupie, ratuj. Nie było to jednak proste. Bolesław Krzywousty nie mógł wesprzeć misji, tym bardziej, że chodziło o tereny zaodrzańskie, na które nie miał żadnego wpływu. Warcisław także nie bardzo się kwapił do ponownego przyjęcia na siebie polskiego zwierzchnictwa – był teraz w obozie Lotara… Lotar III, podobnie jak papież Honoriusz II poparli nową wyprawę, ale tylko dobrym słowem. Na pomoc finansową nie mógł Otton liczyć, całą wyprawę Otton wyposażył z majątku diecezji bamberskiej… Magdeburg: spotkanie motywacji religijnych i politycznych Otton chciał jak najszybciej dotrzeć na Pomorze – pewnie nagliły go niepokojące wieści, chciał oszczędzić na kosztach podróży i – być może najważniejsze – chciał się porozumieć z nowym arcybiskupem magdeburskim, Norbertem, wcześniej założycielem prężnego zgromadzenia premonstratensów, zwanych od imienia założyciela norbertanami. Metropolia w Magdeburgu została ustanowiona dla ewangelizacji obszarów wschodnich, słowiańskich. Z tej racji długo rościła sobie pretensje do zwierzchnictwa nad wszystkimi diecezjami Słowiańszczyzny zachodniej, w tym Polski. Różne było nasilenie tych żądań, bywało, że posuwano się do produkowania fałszywych dokumentów, ale było i tak, że zachowywano przyjazny dystans wobec pozytywnych wysiłków apostolskich. Inaczej było z Norbertem – sąsiadujące z archidiecezją tereny słowiańskie – nawet Polskę! – uznał on za obszar swojej odpowiedzialności i słyszeć nie chciał, by kto32 kolwiek działał tam bez jego aprobaty. Nie wiadomo co o takiej postawie myślał Otton. Hagiografowie Ottona o Norbercie piszą raczej źle – może to poblask dyplomatycznie słabo ujawnianych myśli biskupa Bambergu? Cokolwiek myślał – był dyplomatą i człowiekiem wysokiej kultury. Uznał, że z Norbertem trzeba porozmawiać. Fascynujące musiało być spotkanie dwóch hierarchów. Obaj byli nadzwyczaj zasłużeni dla Kościoła i Europy, obaj zostali później kanonizowani. W sprawie Pomorza musieli mieć skrajnie odmienne zdania. Ale spotkanie się opłaciło – z Magdeburga Otton bez przeszkód powędrował na ziemie Obodrzyców, Wieletów i Pomorzan. Łatwo powiedzieć – bez przeszkód. Pierwsza wyprawa przebiegała przez tereny krótko po wojnie. Teraz Otton wszedł na obszar ogarnięty walkami. Zmagali się tam przede wszystkim Pomorzanie z Wieletami, zwanymi też Lucicami. Kościół i klasztor norbertanów w Magdeburgu Dymin (Demmin): w ogniu walk wielecko–pomorskich Swoją drugą misję Otton prowadził zatem na terenie ogarniętym wojną. Wojną, z wszystkimi związanymi z tym okropieństwami. Biskup starał się łagodzić, negocjować. Pisze Herbord: Jakoż koło południa ujrzeliśmy w kraju Wieletów wznoszące się dymy, znak niechybny, że wojsko pali i pustoszy.. Wieczorem powrócił książę [Warcisław] obładowany bogatym łupem i zadowolony… Na naszych oczach dzielono między swoich zdobycz, pieniądze, odzież, bydło i wiele 33 innych rzeczy, dzielono również jeńców. Nastał płacz i niekończące się skargi, gdy odłączano żonę od męża, dzieci od rodziców, przyznając ich innym panom. I chociaż oni wszyscy byli poganami, biskup nie mógł wstrzymać się od łez… Na jego prośby książę ułagodził krzywdy, a biskup wykupił wielu jeńców, po czym ochrzcił ich i odprawił. Takie zachowanie musiało być dla miejscowej ludności zupełnie nowe. Dotychczas, kto przegrał, ten nie mógł liczyć na litość. Jeniec w rękach zwycięzcy był towarem, wartościowym towarem, eksportowym. Niewolnictwo nie było jeszcze przezwyciężone. Otton wspomógł konkretnych ludzi, zresztą uczynił to podczas tej wojny jeszcze wielokrotnie. Ale kto wie, czy ważniejsze nie było to, co z tego przykładu wynikało na przyszłość. Tak, powoli, bardzo powoli tworzyła się cywilizacja praw człowieka… Uznam (Usedom) i Wołogoszcz (Wolgast): decyzja możnych, decyzja ludu Hagiografowie podkreślają: gdy Otton przemawiał na wiecu w Uznamiu było właśnie Zesłanie Ducha Świętego. Istotnie – musiał tam wiać „duchowy wiatr”, skoro zebrani na wiecu możni przedstawiciele z zaodrzańskich grodów demokratycznie podjęli decyzję o przyjęciu chrztu. Początkowo byli przeciw, jednak długa przemowa misjonarza stopniowo ich przekonała. Trudno wątpić w retoryczne zdolności Ottona, zapewne jednak stojąca nieopodal armia księcia Warcisława też pozytywnie wpłynęła na decyzję zebranych. Jednak odgórna decyzja możnych niekoniecznie przekładała się na zgodę ich poddanych. W Wołogoszczy zaplanowano zabicie biskupa i jego wysłanników. Opowiada o tym Herbord: Kiedy wieść o wyniku zebrania rozeszła się po kraju, powstał wielki sprzeciw ludu z pogańskimi kapłanami na czele… Ludność miasta Wołogoszczy uchwaliła, że gdy biskup lub jego wysłannicy przybędą do grodu, zostaną natychmiast zamordowani… Trzech duchownych poszło naprzód, a droga im wypadła w pobliżu pięknej i wielkiej świątyni pogańskiej. Stanęli, by ją podziwiać. Tłum przybrał groźną postawę. Dwóch księży wolało wówczas nie kusić Pana Boga i szybko cofnęli się do miejsca, gdzie byli biskup i książę. Opuścili na pastwę gawiedzi swego towarzysza, stojącego u wrót świątyni. Przerażony kleryk Teodoryk wpadł do gmachu i chwycił wielką złotą tarczę boga wojny Jerowita, której żaden poganin nie śmiał dotknąć. Zawiesiwszy ją na szyi, lewą ręką ujął uchwyt i całkowicie zasłonięty, wyskoczył na zewnątrz… Kiedy rozgniewani ludzie zobaczyli tarczę, padli na twarze, kleryk zaś nie tracąc czasu, cisnął puklerz na ziemię i ratował się ucieczką.. Książę i biskup weselili się później z apostołów, co uciekali na sam widok tłumu lub osłaniali się tarczą pogańskiego boga… 34 Scena może i zabawna, ale niebezpieczeństwo jednoznaczne. Potem miało się okazać, że największe było w miastach z takim trudem wcześniej przekonanych do nowej wiary: w Szczecinie i Wolinie. Pamiątkowy krzyż w Uznamiu został postawiony w 1928 roku (fot. Bengs) Choćków (Gützkow): nie rozbijaj naszej świątyni! Podobno pogańska świątynia w Choćkowie była szczególnej urody, w dodatku zupełnie niedawno, nie szczędząc pieniędzy, miejscowi ludzie ją zbudowali. Ich propozycja była zdawałoby się bardzo praktyczna: zostawmy piękny budynek, nie niszczmy go, lecz przeznaczmy na świątynię nowemu Bogu! Otton, wspierany przez miejscowego księcia Mysława był jednak nieubłagany. Świątynię należy zburzyć! Skąd taka stanowczość? Pierwszy powód był pewnie praktyczny: jeśli łatwo da się zmienić świątynię pogańską w chrześcijańską, to pewnie jeszcze łatwiej da się to zrobić w drugą stronę: zamienić chrześcijańską z powrotem w pogańską. Chyba ważniejsze było jednak co innego: kościół nie mógł być budowlą przypadkową – musiał od początku być poświęcony Panu, odpowiednio ukształtowany i ukierunkowany. Nawet, jeśli był bardzo skromny. Co dla Ottona i misjonarzy znaczyło niszczenie pogańskich świątyń? Zapewne nie chodziło o pokazanie ich małej wartości, nie tylko o wykazanie bezsiły dawnych bóstw wobec potęgi prawdziwego Boga. Czy Otto sądził, że poganie czczą drewnianego bałwana, za którym nie ma żadnej siły, czy jednak uważał, że kult starych bóstw to kult sił – realnych sił – 35 przeciwnych prawdziwemu Bogu? Przypuszczać można, że walka misjonarza z dawnymi bożkami, to nie przedmiot kpin. Z pewnością: Stwórca Wszechświata jest nieskończenie potężniejszy od któregokolwiek z pogańskich bóstw. Z pewnością: Jezus Chrystus jest miłością, której nie da się porównać do kupionej ofiarami życzliwości któregokolwiek z bożków. Z pewnością: oddawanie czci dawnym bóstwom to grzech, to zabobon. Ale czy figury pogańskie to dla biskupa były tylko drewniane lub kamienne rzeźby? Może się mylę, ale sądzę, że to nie dzieła sztuki niszczył misjonarz – on się zmagał z siłami ciemności, on walczył ze światem zasłaniającym prawdziwego Boga, ze światem, który był tego Boga nieprzyjacielem. I stąd jego stanowczość, stąd twarde przekonanie, że nie można do pogańskiej świątyni wprowadzać prawdziwego Boga. Mnich Słowem przezwycięża demony. Kapitel kolumny z Kołbacza (fot. Bogucka) Szczecin i Wolin: utwierdzanie Dawne wierzenia nie ustępowały łatwo. Miał się o tym przekonać misjonarz bardzo dotkliwie w Szczecinie. Zapewne wiały tutaj bardzo rozmaite wiatry. Zwolennicy dawnych kultów przecież nadal żyli w mieście, nikt ich nie wygnał ani nie prześladował. Wcale nie wszyscy przecież przyjęli chrzest. Być może dawna wiara była także jakimś znakiem niezależności politycznej? Szczecinianie chcieli wykorzystać zaangażowanie Warcisła36 wa w walki z Krzywoustym, w wojny z Wieletami i uzyskać dawną niezależność. Są też świadectwa, że nauka chrześcijańska nie zapuściła jeszcze głębokich korzeni, nie było przecież na to czasu. Próbowano łączyć różne potrzeby religijne, różne wierzenia. Niewykluczone, że jakiś czas na wzgórzu zamkowym obok siebie istniał i kościół, i pogańska gontyna… Otton w żadnym wypadku nie mógł się na to zgodzić. Średniowiecze nie rozumiało takich kompromisów. Może także dlatego, że nie znając postaw ateistycznych, nie mogło się zgodzić, by dawne bóstwa, dawne demony mieszały ochrzczonym w duszach i sercach? Walki i spory, bójki i przekonywania trwały długo, wreszcie skończyły się sukcesem biskupa i księcia. Szczecin powrócił do nowej wiary, teraz już definitywnie. Wolin, w 1124 tak stanowczo broniący dawnej wiary, teraz nie był już tak ostry. Jednak również tam przydało się utwierdzanie, również tam nowa wiara wymagała umocnienia ze strony biskupa. Warcisław gorliwie wspierał starania misjonarza – miał po temu wszelkie argumenty. Widział już wyraźnie jak misja biskupa wzmacnia jego władzę na Pomorzu Szczecińskim i w Wolinie. Wiedział, że Otton tym razem reprezentuje potężnego Lotara, układ z nim umożliwiał mu właśnie przyłączanie ziem wieleckich. Wreszcie relacje z Bolesławem Krzywo- Chrzest Pomorzan. ustym: polski książę już groma- Kwatera drzwi w kościele w Chojnie dził wojska na granicy Pomorza, (fot. Przemysław Fenrych) by przywołać do porządku zbuntowanego wasala. Tylko szybka i skuteczna dyplomacja Ottona zapobiegła wojnie i – zapewne – nieuchronnej klęsce Warcisława. Miał za co być wdzięczny pomorski książę sędziwemu biskupowi… 37 Powrót przez Gniezno: biskupstwo wolińskie? Efektem obu misji było przyjęcie chrztu przez piątą część Pomorzan, wybudowanie czternastu kościołów w dwunastu miastach i osadzenie w nich duszpasterzy. Brakowało „kropki nad i” – własnej diecezji. Bez niej Pomorze nadal pozostawało terenem misyjnym. Jest bardzo prawdopodobne, że przyjazd Ottona do Gniezna po uciążliwej misji na Pomorzu był związany z próbą utworzenia diecezji. Otton prawdopodobnie obiecał Krzywoustemu, że nowa diecezja z siedzibą w Wolinie powiązana będzie z metropolią w Gnieźnie, a pierwszym jej biskupem będzie Polak, kapłan Wojciech, towarzysz obu misji ottonowych. Aby z kolei zaspokoić jakoś roszczenia niemieckie, wytrawny negocjator proponował utworzenie drugiej diecezji dla Pomorza, w Szczecinie, i powiązanie jej z Magdeburgiem. Należy sądzić, że ten drugi projekt w Gnieźnie wzbudził daleko mniej entuzjazmu. Otton zapewne uczestniczył w zjeździe gnieźnieńskim w 1128 roku i tam zobowiązał się, że uzyska od papieża poświęcenie biskupiego pierścienia dla Wojciecha. Chyba spełnił prośbę – tyle, że do jego śmierci pierścień pozostał w Bambergu. Nie było sprzyjającej sytuacji politycznej – to przecież wtedy, w 1133 roku, arcybiskup magdeburski Norbert uzyskał bullę, która podporządkowała mu cały Kościół na wschodzie – włącznie z Polską! Trzy lata trwały zmagania, by w 1136 roku papież ponownie uznał pełne prawa gnieźnieńskiej prowincji kościelnej. W sytuacji ostrego konfliktu Otton wolał poczekać… Tak więc pierścień Wojciechowi przekazał dopiero następca Ottona w Bambergu. Tak się więc złożyło, że nowej diecezji nie ujrzał żaden z wielkich promotorów chrześcijaństwa na Pomorzu: najprawdopodobniej w 1135 roku tragicznie zginął Warcisław I, w roku 1138 zmarł Bolesław Krzywousty, w roku 1139 odszedł do wieczności Otton z Bambergu. Diecezja w Wolinie powstała w roku 1140, w 1175 została przeniesiona do Kamienia i tam przetrwała aż do czasów reformacji. Otton w Bambergu i Kamieniu. Kwatera z drzwi w kościele św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. 38 39 Co się wydarzyło na Pomorzu? Początek wielkich przemian Druga wyprawa Ottona zakończyła pionierski okres budowania Kościoła na Pomorzu – ziarno zostało rzucone, na Pomorzu mógł rosnąć Kościół, mogła rosnąć europejska, chrześcijańska cywilizacja. Wzrost był szybki – 14 skromnych, założonych przez Ottona kościółków w ciągu średniowiecza rozrosło się do 1100 kościołów i kaplic. Pod koniec średniowiecza na Pomorzu zachodnim działały już 422 parafie i 22 filie, w 50 różnych domach zakonnych pracowali i modlili się mnisi i mniszki niemal wszystkich ważniejszych zakonów: benedyktyni i cystersi, norbertanie i augustianie, kartuzi, dominikanie i franciszkanie, joannici i templariusze. Powstawały szkoły – w połowie XIV wieku młodzież mogła się uczyć w 26 szkołach, a w XV wieku, w roku 1456 powstał w Gryfii (dziś Greifswald) uniwersytet. Do tego pomoc społeczna – szpitale, przytułki, do tego bractwa, w jakiś sposób zaczątek pomorskiego społeczeństwa obywatelskiego. Pomorzanie stali się obywatelami Europy. Pomorskie miasta należały do Hanzy, pomorscy klerkowie (średniowieczni intelektualiści) wędrowali na uniwersytety całej Europy, europejska samorządność miejska objęła także pomorskie miasta. Ten proces włączania Pomorza do Europy rozpoczął biskup, który był w pełni Europejczykiem i Europę, kontynent i społeczeństwo, które jest skazane na ciągłe dogadywanie się, rozumiał jak mało kto. Kult Świętego Ottona na Pomorzu Dzieło ogromne i wiekopomne. Nie dziwi zatem, że Kościół bardzo szybko docenił wielkość i świętość bamberskiego biskupa i pomorskiego misjonarza. 10 sierpnia 1189 roku, zatem pięćdziesiąt lat po śmierci, Otton został kanonizowany. W tym kontekście może dziwić, że przez ponad 150 lat Otton na Pomorzu był niemal zapomniany, a w każdym razie nie słychać o żadnych większych objawach kultu. Zastanawiające – tak wielkie dzieło i taka cisza? Choć z drugiej strony to da się wytłumaczyć. Dla pomorskiej ludności bezpośrednie spotkanie z Ottonem musiało budzić sprzeczne uczucia. Przynosił nową naukę, głosił ją z przekonaniem, bronił ludzi przed księciem, gdy było trzeba. To prawda. Gdy wprowadzał nową wiarę krew się nie lała, to też prawda. Ale też i wolność podejmowania decyzji o chrzcie nie była zupełna. Niby woje Warcisława i Krzywoustego miecze mieli schowane, ale ich obecność, a czasem otwarte groźby robiły swoje. Otton mógł przy pomocy żołnierzy zburzyć stare świątynie, zniszczyć posągi bóstw, zakazać publicznego kultu. Ale tęsknota za starą wiarą mogła przecież w sercach i umysłach pozostać. Niejedno dawne wierzenie pozostało w obyczajach ludu, choć było tępionym przez Kościół prze40 sądem, zabobonem. Zaraz po chrzcie Pomorza rozpoczął się też proces osadnictwa – to przecież ten dobry okres Europy, która rozrastała się, wycinała lasy, budowała nowe wioski, produkowała coraz więcej żywności, budowała miasta. Na Pomorze przyjeżdżali nowi ludzie, przywozili ze sobą kult świętych z własnych, rodzinnych stron. Biskup Otton i protestancki reformator Johannes Bugenhagen w kościele mariackim w Pasewalku Sytuacja zmieniła się, gdy na początku XIV wieku księciem pomorskim w linii szczecińskiej został Otton I. To był pobożny władca, który miał nabożeństwo do swojego świętego patrona. Zaczęło się budowanie ołtarzy, kościołów, kaplic, pisano i śpiewano modlitwy do świętego. Szczególne centrum ottoniańskie powstało w cysterskim opactwie w Kołbaczu. Ten kult Ottona kontynuował syn i następca Ottona I, Barnim III. Starania władców, dla których misjonarz na Pomorzu był współtwórcą państwa, filarem ich władzy, rozszerzyły kult. Pamięć o Ottonie już nie zaginęła – przetrwała nawet czasy protestanckie. A najciekawsze było to, że kult niemieckiego biskupa i pomorskiego misjonarza najbardziej rozwinął się, gdy Pomorze Zachodnie weszło po 1945 roku w skład państwa polskiego. 41 Otton z Bambergu z perspektywy dziewięciu stuleci Co pozostało z dzieła Ottona dzisiaj? Nie ma już na Pomorzu potomków Słowian chrzczonych przez Misjonarza. Słowiańska – polska – mowa panuje na wschód od Odry, ale dzisiejsi mieszkańcy przybyli tu kilkadziesiąt lat temu. Po zachodniej stronie Odry być może jest jakaś ciągłość osadnicza, ale wszyscy rozmawiają tam językiem niemieckim. Niemal 900 lat, jakie minęły od pierwszej wyprawy Ottona, usunęło z powierzchni ziemi niemal wszystko, co wówczas powstało. Nieliczne wskazywane zabytki tylko „przypuszczalnie” pamiętają czasy Biskupa. Zmienił się nawet krajobraz: dzika puszcza z nielicznymi zagospodarowanymi polanami ustąpiła miejsca dobrze zagospodarowanym polom z mniejszymi i starannie uprawianymi lasami. Tylko bieg wód pozostał mniej więcej taki sam… Co więc pozostało z misji ottonowej? Dlaczego warto zastanawiać się nad dziełem i postacią Ottona? Trwa chrześcijaństwo – choć po obu stronach granicy są różne wyznania, choć coraz większy procent ludności nie przyznaje się do wiary w ogóle. Ciągle trwa system wartości oparty na Ewangelii – jest kultura, sztuka, cywilizacja, dla której najważniejszym punktem odniesienia jest chrześcijaństwo. Nawet gdy ten punkt odniesienia jest kontestowany, krytykowany, czy zbywany wzruszeniem ramion… Trwa polsko-niemieckie sąsiedztwo. Czy można na Ottona spojrzeć jako na patrona pojednania Polaków i Niemców? Niegdyś w polskiej literaturze dominowało bardzo antyniemieckie spojrzenie na proces wczesnośredniowiecznej chrystianizacji. Dla polskich historyków, zwłaszcza komunistycznych, religia była jedynie jedną z metod germańskiego podboju słowiańszczyzny. To miał być główny motyw przyjęcia przez Mieszka I chrztu z Czech, a nie z Niemiec. Tymczasem tu z inicjatywy polskiego księcia na Pomorze jedzie niemiecki biskup. Dziś Polacy uznają go za patrona diecezji szczecińsko-kamieńskiej, a dla Niemców „Otto von Bamberg” jest pierwszą historyczną postacią, którą chcą pokazać niemieckim turystom. Dodajmy – także ta książeczka powstała z niemieckiej inicjatywy, choć autorem jest Polak… Jest zjednoczona Europa. Kiedyś, za czasów Ottona i przy jego wielkim udziale, tworzyła się christianitas, wielka, europejska wspólnota oparta o wspólny system wartości, wspólne patrzenie na człowieka i społeczeństwo. To było trudne budowanie, nie było wolne od porażek i zasadniczych błędów, ale miało też ważne i znaczące sukcesy. Po latach załamało się w ogniu wojen religijnych, w wojnach państw i narodów, wreszcie w toku najokrutniejszych wojen wywołanych w XX wieku przez ideologie. Teraz Europejczycy chcą budować nową Europę, społeczność ludzi może bardzo 42 różnych, ale chcących się dogadywać i współpracować. Przy tym budowaniu warto patrzeć na Europejczyków, którzy kiedyś bardzo umiejętnie robili to samo. Jak Otton z Bambergu. Wreszcie jest metoda pracy Ottona – czy może być sposobem na dziś? Jasne i jednoznaczne stanowisko wypowiadane bez lęku – ale i odrzucenie przemocy. Wykorzystanie wszystkich metod, by dotrzeć do mentalności współczesnego człowieka, staranność, by dobrze go poznać, zrozumieć, przyjąć takim, jaki jest – ale by takiego właśnie prowadzić nie gdzie indziej, ale tam, gdzie widzi największe dobro. I stała rozmowa, ciągłe negocjacje, ciągłe „ucieranie” współpracy. Odrzucenie wrogości wywołanej osobistymi krzywdami – to nic, że Wolinianie go wcześniej pobili – nie zachowuje wrogości, gotów jest do dalszej rozmowy, do ustępstwa, by potem, po pracy w Szczecinie, powrócić… Liczy się i drugi człowiek i liczy prawda. Trzeba więc człowieka wysłuchać, trzeba go zrozumieć, trzeba go ratować, gdy dzieje mu się krzywda – ale nie trzeba koniecznie zgadzać się na jego błędy. Może jest o czym pomyśleć? 43 Kalendarium 44 45 Literatura Albrecht Alois, Der heilige Otto. Bischof von Bamberg und Apostel der Pommern. Bamberg 1989 Bojar-Fijałkowski Gracjan, Święty Otton z Bambergu, Warszawa 1986 Fabiańczyk Lech, Apostoł Pomorza, Koszalin [b.r.w.] Fros Henryk SI, Twoje imię. Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny. Wyd. II. Kraków 1982 Kłoczowski Jerzy, Dzieje chrześcijaństwa polskiego, Paryż 1987 Kłoczowski Jerzy, Wspólnoty chrześcijańskie w tworzącej się Europie, Poznań 2003 Pomorze Zachodnie poprzez wieki. Pod redakcją Jana M. Piskorskiego. Szczecin 1999 Pomorze Zachodnie w żywotach Ottona, Tłumaczenie, wstęp i komentarze Jan Wikarjak. Warszawa 1979 Święty Otton z Bambergu – ewangelizator Pomorza. Jego kult do czasów współczesnych. Pod redakcją ks. Grzegorza Wejmana. Szczecin 2004 Wyrozumski Jerzy, Dzieje Polski piastowskiej (VIII wiek – 1370). Wielka Historia Polski. T. 2. Kraków 1999 Autor obficie korzystał z jeszcze jednego, bardzo nietypowego opracowania. Otóż w latach 1997 – 2000 szczecińska rodzina, Longina i Zygmunt Cywińscy i ich dzieci Bogumiła i Paweł odwiedzili bodaj wszystkie miejsca w jakikolwiek sposób związane z osobą Ottona z Bambergu. Owocem tych wojaży jest album ze zdjęciami, pocztówkami i rzetelnym opracowaniem całości sporządzonym przez młodzież po kierunkiem ojca, historyka i zapalonego turysty i organizatora turystyki. Także z tego albumu pochodzą zaprezentowane w niniejszej broszurze mapki. 46