JAK W PRZYRODZIE MOŻLIWA JEST MORALNOŚĆ

Transkrypt

JAK W PRZYRODZIE MOŻLIWA JEST MORALNOŚĆ
36
3. Ernest Gellner, The Psychoanalytic Movement. The Cunning Unreason, Fontana Press, 1993.
4. Erich Fromm, Kryzys psychoanalizy, Rebis, Poznań, 2000.
5. Kurt Jacobsen, Freud’s Foes. Psychoanalysis, Science and Resistance, Rowman & Littlefield Publishers, Inc., 2009.
6. Marcia Angell, The Truth About the Drug Companies. How they deceive us and what to
do about it, Random House, 2004.
7. Geoff Brumfel, Turkish physicists face accusations of plagiarism, Nature 449, 8, 2007.
8. Mounir Errami, Harold Garner, A tale of two citations, Nature 451, 397–399, 2008.
9. Combating plagiarism, Nature Photonics, May 2009 Vol 3 Issue 5.
10. Patrz: Martin Lopez Corredoira, Carlos Castro Perelman (ed.), Against the Tide. A Critical
Review by Scientists of How Physics & Astronomy Get Done, Universal Publishers, Boca
Raton, FL, 2008.
11. Michael Rossman, Unpublished letter submitted to Nature Correspondence, http://
www.tcm.phy.cam.ac.uk/~bdj10/psi/rossman.html.
12. Brian D. Josephson, Covert censorship by the physics preprint archive, http://www.tcm.
phy.cam.ac.uk/~bdj10/archivefreedom/main.html.
13. David Ruelle, Chance and Chaos, Princeton University Press (1991), s. 180.
14. John L. Daly, Still waiting for Greenhouse?, http://www.john-daly.com/index.htm.
15. James Delinpole, Climategate: the final nail in the coffin of ‘Anthropogenic Global Warming’?,
http://blogs.telegraph.co.uk/news/jamesdelingpole/100017393/climategate-the-final-nail-in-thecoffin-of-anthropogenic-global-warming/.
16. John Horgan, The End of Science. Facing the Limits of Knowledge in the Twilight of the
Scientific Age, Broadway Books, 1997.
17. Richard Milton, Alternative Science. Challenging the Myths of the Scientific Establishment, Park Street Press, 1996, s. 133.
18. Sheldon Rampton and John Stauber, Trust us, we’re experts: How industry manipulates
science and gambles with your future, Penguin Putnam Inc, 2001.
Arkadiusz Jadczyk (ur. 1943):
fizyk teoretyk, laureat wielu nagród państwowych, autor ponad 80 prac oraz monografii naukowych, przez wiele lat pełnił
funkcję zastępcy dyrektora instytutu do
spraw naukowych i dydaktycznych. Od
2004 r. przebywa we Francji, związany jest
z Instytutem Matematycznym Tuluzy.
JAK W PRZYRODZIE
MOŻLIWA JEST
MORALNOŚĆ?
EWOLUCYJNE KORZENIE
LUDZKICH INSTYNKTÓW
MORALNYCH
Michał Zabdyr-Jamróz
Przyjazne i uprzejme stosunki bywają
trwałe tylko wtedy, gdy są wzajemne.
Bernard Mandeville, Bajka o pszczołach
Wstęp
Wiele spośród kwestii najszerzej pojętej
etyki i prawa – powinności – stanowi po dziś
dzień przedmiot sporów i dociekań. Czy
będzie to debata żywa i wojownicza, czy
przebrzmiała i stonowana – toczy się ona
wciąż, a końca jej nie widać. Do wielkiego
ożywienia podstawowych problemów
etycznych, ale też i politycznych, doszło
przy okazji publikacji w 1859 r. przełomowej
pracy z dziedziny biologii – wiekopomnego
dzieła Karola Darwina pod tytułem:
O powstawaniu gatunków drogą doboru
naturalnego, czyli o utrzymywaniu się
doskonalszych ras w walce o byt1.
Obchodzona w mijającym 2009 r. 150.
rocznica wydania tej pracy oraz dwusetna
rocznica urodzin jej autora były okazją
do potwierdzenia niebywałej trafności
teorii ewolucji w naukach biologicznych.
Niewiele jest teorii, które będąc tak
śmiałymi i rewolucyjnymi, przetrwałyby
tak intensywne próby ich podważenia. Pod
tym względem książka Darwina słusznie
porównywana jest do dzieła Kopernika
O obrotach sfer niebieskich. O powstawaniu
gatunków była pracą niezwykle ostrożną
Impressje
37
38
i rzetelną (pod wieloma względami wzorową publikacją naukową, wolną od znamion
próżnej sensacyjności), a zarazem napisaną bardzo przystępnym językiem. W tej
ostatniej przyczynie należy upatrywać jej
tak błyskawicznej popularności – „darwinizm” szybko stał się tematem rozlicznych
debat naukowych, ale i rozmów przy piwie
które w oczach wielu ówczesnych było
właściwym postępem. Darwin, pisząc
o „doborze naturalnym”, zastosował
niezwykle sugestywną metaforę hodowli
(doboru sztucznego) – sugestywną szczególnie w czasach panowania wizji przyrody
sytuującej osobowego i aktywnego Boga
na szczycie hierarchii bytów. Od tego
w gronie zupełnych laików. Poprzedzające
ten niedawny jubileusz różnorodne próby
zakwestionowania pozycji teorii ewolucji
– takie choćby jak amerykańska sprawa
z 2005 r. o nauczanie alternatywnej tzw.
teorii Inteligentnego Projektu w szkołach
dystryktu szkolnego Dover w Pensylwanii
– są tylko słabym oddźwiękiem kontrowersyjności debat toczonych w drugiej
połowie XIX w. Już sam tytuł był skandaliczny. Według współczesnych książka
drugiego z brodatych Karolów rewolucjonistów intelektualnych zburzyć miała
porządek społeczny – zarówno w oczach
jej kategorycznych przeciwników, jak
i wielkich entuzjastów. Nie tylko dlatego,
że kwestionowała panujący wówczas
pogląd na to, że cały świat przyrodniczy jest owocem boskiej kreacji ex
nihilo. Darwin pisał o walce o byt jako
o istocie procesu dochodzenia do doskonałości. Walka ta miała stanowić główną
metodę naturalnego doboru (selekcji)
powstałych w drodze losowej (zmienność
losowa – a nie ukierunkowana, jak u Lamarcka), a przenoszonych na potomstwo
(dziedziczonych) cech organizmów. Tak
miało się dokonywać – używając słów
Herberta Spencera – przetrwanie najlepiej
przystosowanych (survival of the fittest),
Darwin, pisząc o „doborze naturalnym”, zastosował niezwykle
sugestywną metaforę hodowli
(doboru sztucznego) – sugestywną szczególnie w czasach
panowania wizji przyrody sytuującej osobowego i aktywnego
Boga na szczycie hierarchii i bytów. Od tego czasu rolę Stwórcy
– inteligentnego i ucieleśniającego dobro projektanta z wizji Paleya – zastąpiła na wskroś amoralna Natura.
czasu rolę Stwórcy – inteligentnego
i ucieleśniającego dobro projektanta z wizji
Paleya – zastąpiła na wskroś amoralna
Natura. Klimat tamtej epoki sprawił, że
wielu entuzjastów linearnej koncepcji czasu
– wszelkiego rodzaju progresywistów
– przekonało to do wizji porządku rzeczy
ukierunkowanego przez bezduszne prawa przyrody. Postęp stał się moralnie
podejrzany i potrzeba było wiele czasu, by to,
co dobre, oddzielić od tego, co przyrodniczo-naturalne.
Proces dochodzenia do tego, że
przetrwanie najbardziej przystosowanych
nie zasługuje samo w sobie na moralną
pochwałę, nie będzie tematem niniejszej
pracy. Etyka uporała się z nim bardziej lub
mniej satysfakcjonująco i nie ma potrzeby
przypuszczać, że wymagało to jakichś
W pewnym sensie, za sprawą
Darwina, nauka stanęła przed
odwróconym (w wielu wymiarach) problemem teodycei. Oto
bowiem nasuwało się zasadnicze pytanie o to, jak w świecie
bezdusznie rządzonym prawem
silniejszego – w obliczu tak przerażającego „nieba gwieździstego nade mną” – możliwe jest
w ogóle poszanowane dla „prawa moralnego we mnie”.
szczególnych odkryć naukowych. Sama
nauka bardziej niż istnieniu zła dziwi się
istnieniu dobra na świecie. Po Darwinie
wielkim problemem, szczególnie dla biologii, stało się wyjaśnienie istnienia – przetrwania – dobra w tak amoralnej rzeczywistości. Chodziło tutaj oczywiście o wyjaśnienie tego, jak powstała i trwa moralność,
nie zaś o jej „naukowe” usprawiedliwienie.
W pewnym sensie, za sprawą Darwina,
nauka stanęła przed odwróconym (w wielu
wymiarach) problemem teodycei. Oto
bowiem nasuwało się zasadnicze pytanie
o to, jak w świecie bezdusznie rządzonym
prawem silniejszego – w obliczu tak
przerażającego „nieba gwieździstego nade
mną” – możliwe jest w ogóle poszanowane
dla „prawa moralnego we mnie”.
Jak przetrwał altruizm
Podstawowym problemem, przed jakim
stanęła teoria ewolucji, był fakt istnienia
w przyrodzie zachowań altruistycznych,
czyli poświęcania swojego interesu na
rzecz innych. Już dla samego Darwina
była to „specjalna trudność”, z jaką nie
mogła uporać się jego teoria ewolucji
drogą doboru naturalnego. Szczególnie
owady społeczne zdawały się wzorowym
przykładem zawieszenia brutalnego prawa
walki o byt. W Darwinowskim świecie
w ich przypadku można wręcz mówić
o poświęceniu najwyższym – mrówki, które
poświęcają królowej matce nie tylko swoją
pracę, ale nawet potencjał rozrodczy,
odbierają sobie możliwość przekazania
dalej swoich genów. Mrówki takie –
zachowujące się altruistycznie – powinny
być w zasadzie na wymarciu... Problem
ten w jeszcze bardziej kłopotliwy sposób
dotyczy innych zdolnych do altruizmu
przedstawicieli przyrody ożywionej – czy to
będą nietoperze wampiry dzielące się krwią
z innymi osobnikami swojego gatunku, czy
też wreszcie ludzie – poświęcający cały
swój życiowy dorobek na rzecz rodziny
czy parafii. Kłopotliwe było nie to, że
takie zachowania się pojawiają – losowa
zmienność mogłaby je powodować raz na
jakiś czas u różnych osobników. Zagadką
było, jak takie zachowania mogą trwać
i kwitnąć w danym gatunku, stając się wręcz
bazą dla budowy systemu społecznego.
Problem altruizmu był bowiem kluczem
do tego, jak wyjaśnić istnienie zachowań
społecznych w ogóle.
Impressje
39
Bardzo długo kłopot ten omijano dzięki
teorii doboru grupowego – w którym
w a l k ę o b y t toczyłyby między sobą
bądź to zbiorowości przedstawicieli danego
gatunku (stada, roje, itd.), bądź całe gatunki.
Nie było to wyjaśnienie zbyt fortunne, gdyż
gubiło wiele z mocy wyjaśniającej, jaką
miał klasyczny darwinizm (mówiący raczej
o doborze indywidualnym); nie wspominając już o tym, że koncepcja doboru
grupowego zbyt dobrze współgrała
z ideologiami nacjonalizmu, rasizmu,
a nawet i komunizmu. Po odkryciu przez
Watsona i Cricka w 1953 r. DNA (kodu
genetycznego, właściwego nośnika cech)
pewne stało się to, co wcześniej było
40
Kłopotliwe było nie to, że takie zachowania się pojawiają
– losowa zmienność mogłaby
je powodować raz na jakiś czas
u różnych osobników. Zagadką było, jak takie zachowania
mogą trwać i kwitnąć w danym
gatunku, stając się wręcz bazą
dla budowy systemu społecznego. Problem altruizmu był
bowiem kluczem do tego, jak
wyjaśnić istnienie zachowań
społecznych w ogóle.
jedynie założeniem na potrzeby teorii – że
cechy genetycznie uwarunkowane (także
zachowania, czy też predyspozycje do nich),
tylko wtedy przetrwają w gatunku, jeśli
wywołujące je geny zostaną przekazane
potomstwu. Rola zdolności rozrodczej
jednostki, pojedynczego osobnika, stała
się jeszcze większa.
właściwie służą adaptacje, takie jak zachowania altruistyczne: „[…] p r z y s t o s o w a n i e zaczęło oznaczać w biologii cechę or-
Samolubny gen
ganizmu, która jest do czegoś lub dla kogoś
tach 60. i 70., umożliwiając sformułowanie
hipotez roboczych, a następnie przeprowadzenie badań eksperymentalnych, które potwierdziły przypuszczenia badaczy.
»dobra«”4. Przy całej obfitości i różnorodNajtrafniejsze wyjaśnienie znalazła
teoria i dziedzina biologii zarazem – znana
powszechnie, jako socjobiologia. Do
naczelnych przedstawicieli tej dziedziny
(z pewnymi zastrzeżeniami, których nie
będziemy tu rozwijać) zaliczyć należy:
Edwarda O. Wilsona (autora samej nazwy
i podręcznika pod tym samym tytułem: Sociobiology: The New Synthesis, 1975) oraz
Richarda Dawkinsa (The Selfish Gene, 1976).
Łączyła ona cały dotychczasowy dorobek
nauk biologicznych z pewnymi dziedzinami
z pogranicza nauk społecznych (tzw.
Nowa Synteza Wilsona) po to, by wyjaśnić
genetyczne uwarunkowania zachowań
społecznych u zwierząt – na czele z altruizmem. Z czasem podstawowym jej składnikiem stał się sformułowany przez Dawkinsa
w 1976 r. paradygmat samolubnego genu2.
Koncepcja s a m o l u b n e g o g e n u jest
metaforą autorstwa Dawkinsa, która spopularyzowała pradygmat współczesnej teorii ewolucji, a mianowicie tzw. ge n o w y
s e l e k c j o n i z m . Mówi on, że w ewolucji
biologicznej właściwy dobór nie zachodzi
na poziomie zbiorowości czy gatunków, ani
też jednostek – lecz na poziomie genów.
Pytanie o właściwy przedmiot doboru jest kluczowe dla wyjaśnienia kwestii
altruizmu. Dawkins podkreśla, że „[…] darwinowski przekaz zawiera się w lakonicznej
frazie »samolubne coś«”3. Prowadzi ona
wprost do pytania o to, czemu lub komu
ności zachowań: przy współwystępowaniu
Altruizm krewniaczy
socjopatycznego wręcz egoizmu i zarazem,
wyglądającego na bezgraniczny, altruizmu
– podstawowym jest pytanie: cui bono?
Forma, w jakiej odpowiada Dawkins, jest
sugestywna do tego stopnia, że wzbudziła
swego czasu wielkie kontrowersje: „Jeste-
Koncepcja samolubnego genu
jest metaforą autorstwa Dawkinsa, która spopularyzowała
pradygmat współczesnej teorii
ewolucji, a mianowicie tzw. genowy selekcjonizm. Mówi on,
że w ewolucji biologicznej właściwy dobór nie zachodzi na poziomie zbiorowości czy gatunków, ani też jednostek – lecz na
poziomie genów.
William D. Hamilton (The genetical evolution of social behaviour, 1964) a także
Robert Trivers (Parent-offspring conflict,
1974) wykazali w swoich pracach, że nawet
skłonność do bardzo daleko posuniętego
samopoświęcenia może wyewoluować,
pod warunkiem że skierowana jest na bliskich krewnych.
Koncepcja dostosowania łącznego Hamiltona mówi, że genetycznie uwarunkowany altruista, wspomagając krewnego,
prawdopodobnie wspiera innego nosiciela „genu altruizmu” (mechanizm doboru
krewniaczego). „Geny altruizmu” będą się
rozpowszechniać, gdy spełniony będzie
warunek ewolucyjnej genezy zachowania
altruistycznego opisywany przez regułę
Hamiltona – regułę obliczania genetycznego kosztu altruizmu:
śmy oto maszynami przetrwania [survival
machines] – zaprogramowanymi zawczasu
koszt altruisty < zysk beneficjenta × r
robotami, których zadaniem jest ochranianie
samolubnych cząstek zwanych genami”5.
Przy czym „r” to współczynnik pokre-
Jak tak moralnie oburzające twierdze-
wieństwa, określający prawdopodobień-
nie może przyczynić się do wyjaśnienia
stwo posiadania tego samego genu przez
moralności? Tylko ono pozwala sensownie
dwa osobniki, które mogły go odziedziczyć
wyszczególnić warunki, w jakich zachowanie altruistyczne jest korzystne z ewolucyjnego punktu widzenia i tym samym będzie
faworyzowane w procesie doboru naturalnego. Warunki owe odkryte zostały w la-
po przodkach.
U gatunków diploidalnych – większości gatunków zwierząt i roślin – wszystkie
komórki somatyczne mają po dwa homologiczne zespoły chromosomów (jeden od
Impressje
41
matki, drugi od ojca), komórki potomne,
gamety (plemniki lub jaja), posiadają
tylko jeden zestaw chromosomów organizmu rodzicielskiego. Znaczy to, że rodzic
przekazuje potomkowi tylko połowę
swojego losowo dobranego materiału
genetycznego, która w trakcie zapłodnienia
Koncepcja dostosowania łącznego Hamiltona mówi, że genetycznie uwarunkowany altruista,
wspomagając krewnego, prawdopodobnie wspiera innego nosiciela „genu altruizmu” (mechanizm doboru krewniaczego).
42
połączy się z – dobraną tak samo – połową
materiału rodzica drugiego (tzw. crossingover). W ten sposób „[…] każda komórka
plemnika wytworzona przez danego
osobnika jest unikatowa”, ponieważ jej
chromosomy są „[…] mozaiką genów
matczynych i ojcowskich”6. Dlatego
u większości organizmów diploidalnych
spokrewnienie także między rodzeństwem
wynosi połowę; między kuzynami jedną
ósmą itd. Te ułamki należy uwzględnić
w obliczaniu faktycznych kosztów zachowania altruistycznego, tym samym i szansy
ich przetrwania.
Abstrahując od szczegółowych obliczeń7, można wnioski podsumować słowami J.B.S. Haldane’a, który zażartował ponoć
kiedyś przy piwie, że „[…] chętnie oddałby
życie za więcej niż dwóch braci, czterech
braci przyrodnich lub ośmiu kuzynów”8.
Nieco inaczej rzecz się ma u owadów
z rzędu błonkówek (Hymenoptera) – niezli-
czonych gatunków mrówek, pszczół i os.
U nich to rezygnacja z posiadania własnego potomstwa i poświęcenie się opiece
dzieci kogoś innego – stanowiąca, z ewolucyjnej perspektywy, najwyższą formę altruizmu – posunięta została najdalej, gdyż
występują u nich kasty sterylnych robotnic, wspomagających w rozrodzie królo-
hodowania swojej własnej matki jako wydajnej maszyny produkującej siostry”10.
Tak więc to specyfika sposobu determinacji płci u gatunków z tego rzędu
w znacznym stopniu doprowadziła niektóre z nich do najdalej posuniętego w przyrodzie altruizmu krewniaczego (sterylności
robotnic, wspierających królową matkę
wą matkę. Fenomen ten wyjaśnia właśnie
koncepcja Hamiltona. Otóż u owadów tych
samce (trutnie) rozwijają się z niezapłodnionych komórek jajowych. Posiadają tylko
jeden zestaw chromosomów (czyli połowę materiału genetycznego potrzebnego
do spłodzenia pełnowartościowej samicy)
– a wszystkie owe pochodzą od matki (innymi słowy, samce błonkówek nie mają
ojców). Samce są więc haploidalne (mają
jeden komplet chromosomów), podczas
gdy samice są diploidalne (mają parę chromosomów homologicznych). Nazywa się
to haplodiploidalnością9. U mrówek czy
pszczół wszystkie plemniki pochodzące od
trutnia są dokładnie takie same (po stronie
ojca nie doszło do crossing-over), a nie zawierają tylko 50-procentowej reprezentacji, jak u diploidów, czyli np. ludzi. „Rodzone siostry nie dość, że mają wspólnego ojca
– dwa plemniki, którymi je spłodzono były
gen w gen identyczne. […] U błonkówek
spokrewnienie między rodzonymi siostrami wynosi więc nie 1/2, jak u zwierząt o typowym sposobie determinacji płci, ale 3/4.
[...] Wynika z tego, że samica błonkówek
jest bardziej spokrewniona ze swoimi rodzonymi siostrami niż ze swym potomstwem
płci obojga. Hamilton uświadomił nam […],
że fakt ten może predysponować samice do
w rozrodzie, samym nie mając na rozmnożenie szans), prowadzącego do najwyższej
formy uspołecznienia, tak zwanej e u s o c j a l n o ś c i – „prawdziwego uspołecznienia”. (Eusocjalnymi nazywamy gatunki,
u których: rodzice opiekują się potomstwem; rodzice zamieszkują to samo
gniazdo wraz z potomstwem; występuje
reprodukcyjny podział prac – część osobników zajmuje się opieką nad potomstwem
swoich sióstr, rezygnując z własnej reprodukcji, natomiast inne samice pełnią funkcję reproduktorek; potomstwo pomaga
rodzicom w opiece nad własnym rodzeństwem lub też kolejnymi pokoleniami)11.
„Zapewne nie jest przypadkiem, że prawdziwe społeczności owadów, w których
robotnicy są bezpłodni, wyewoluowały
w rzędzie błonkówek co najmniej jedenaście razy n i e z a l e ż n i e i tylko raz u całej
reszty królestwa zwierząt – u termitów”12.
Poza termitami, spośród nieposiadających
cechy haplodiploidalności gatunków, do
przybliżonego stopnia altruizmu krewniaczego ewolucji udało się doprowadzić
zaledwie w przypadku jednego gatunku
skorupiaków (Synalepheus regalis) i dwóch
gatunków ssaków, Heterocephalus glaber
oraz Cryptomys damarensis, czyli golców –
szczególnie ciekawego gatunku gryzoni13.
Altruizm odwzajemniony
Socjobiologia zajęła się też wyjaśnieniem występowania altruizmu skierowanego nie tylko na krewnych14. Teoria
altruizmu odwzajemnionego z 1971 r., autorstwa Roberta Triversa, doczekała się
w latach 1981–84 rozwinięcia przez politologa Roberta Axelroda pracującego razem z
Hamiltonem.Wychodzącodzałożeńkoncepcji dostosowania łącznego, z pomocą metody teorii gier (John Mynard Smith), opisano
i zbadano różne strategie zachowań
w grze w Iterowany Dylemat Więźnia15.
Zagadnienie to w sposób istotny wiąże się
z kategorią s t r a t e g i i e w o l u c y j n i e
s t a b i l n e j (evolutionary stable strategy; ESS), czyli strategii, która „[…] odnosi
sukces w populacji zdominowanej przez tę
samą strategię”16.
Dylemat Więźnia to rodzaj gry hazardowej o sumie niezerowej – w której
(w przeciwieństwie do tej o sumie zerowej), aby zwyciężył jeden z graczy, wcale
nie jest konieczna porażka drugiego – polegającej na tym, że każdy z dwójki graczy
grających przeciw bankowi ma do wyboru
dwa zachowania: „współpracę” z drugim
i „zdradę”. W zastosowaniu do ewolucjonizmu bankiem jest środowisko naturalne.
Żaden z graczy nie zna posunięcia drugiego, dopóki rozgrywka się nie zakończy.
W zależności od wybranych zachowań
bank wypłaca graczom „wygrane” według następujących zasad: gdy gracze
w s p ó ł p r a c u j ą , obaj otrzymują niedużej wysokości n a g r o d ę . Gdy obaj zdradzają, dostają niedużą k a r ę . W przypad-
Impressje
43
44
ku nieskorelowania reakcji, gracz, który
zdradził chętnego do współp r a c y , otrzymuje wysoką zachętę,
a z d r a d z o n y jest surowo karany „zarobkiem frajera”. Koncepcja altruizmu odwzajemnionego oparta jest na szczególnej
wersji tej gry – Iterowany (powtarzany) Dylemat Więźnia. Zakłada się, że „[…] życie,
i to nie tylko człowieka, ale również zwierząt i roślin, jest niekończącym się pasmem gier w Iterowany Dylemat Więźnia”.
„W przeciwieństwie do prostej gry,
w której, jak łatwo przewidzieć, jedyną
racjonalną strategią jest zdrada, wersja
iterowana oferuje bogactwo strategicznych wariantów”17. Robert Axelrod z Hamiltonem, na potrzeby The Evolution of
Cooperation, przetestował w komputerowej symulacji wiele różnorodnych (opracowanych przez specjalistów ze swoich
dziedzin) strategii, poddając je turniejowym zmaganiom. Zwycięską okazała
się strategia ze wszystkich najprostsza
i pozornie najmniej pomysłowa, a przedstawiona przez kanadyjskiego psychologa
i znawcę teorii gier, profesora Anatola Rapaporta. Była to strategia nazwana W e t
z a w e t (Tit-for-Tat), polegająca na rozpoczynaniu współpracą (jest więc „uprzejma”
i „ufna”), a następnie powielaniu ostatniego ruchu przeciwnika18. Teoria wyjaśnia, że w geologicznym wymiarze czasu
hipotetyczny „gen odwzajemnianego
altruizmu” jest jak najbardziej zdolny do
przetrwania i prosperowania. Zasada
odroczonej wzajemności okazuje się de
facto s t r a t e g i ą behawioralną e w o l u c y j n i e s t a b i l n ą . Konkluzja jest
paradoksalna: „[…] w świecie z gruntu
egoistycznym może kwitnąć współpraca
i wzajemna pomoc. Możemy zrozumieć,
w jaki sposób uprzejmi, w Axelrodowskim
znaczeniu tego słowa, mogą finiszować
jako pierwsi”. „By się tak jednak działo
[…]”, wymagany jest pewien zestaw dogodnych warunków wstępnych – przede
wszystkim ze strony samej gry: „[…] gra
musi być iterowana”. „Jedynym warunkiem, by w naturze pojawiły się czasem gry
w Dylemat Więźnia, jest zapewnienie długiego »cienia przyszłości« […]”, by gracze
nie mogli przewidzieć momentu zakończenia gry „[…] oraz tego, by gry miały sumę
niezerową”. Dodatkowo istotne jest, by
sami gracze dysponowali złożoną pamięcią, umożliwiającą im wzajemne rozpoznawanie się19.
Najbardziej znanym przykładem występowania tego fenomenu w przyrodzie
stały się nietoperze wampiry (Desmodontidae), które pozwalają głodującym pobratymcom spijać swoją krew, mogąc liczyć
na odwzajemnienie, kiedy same znajdują
się w potrzebie. Casus ryb-czyścicieli pokazywał, że mechanizm ten nie ogranicza się
tylko do przedstawicieli jednego gatunku.
W istocie w przyrodzie wyewoluowały najprzeróżniejsze odmiany symbiozy, a właściwie mutualizmu (symbiozy mutualistycznej).
W przypadku systemów społecznych
czynnikami umacniającymi system odroczonej wzajemności są emocje wiązane
w psychologii społecznej z utrwalonym
wzorcem reakcji: r e g u ł ą w z a j e m n o ś c i 20. Na system wzmacniania tych emocji składają się: wdzięczność i sympatia;
poczucie winy u niewdzięczników; „moralistyczna agresja” i rozproszone sankcje
skierowane przeciw oszustom; wdzięczność
i sympatia; zaufanie; partnerstwo; wielostronne sieci zależności; oraz plastyczność
rozwojowa wiązana ze zdolnościami uczenia
się. Socjobiologia uznaje jednakże praktyki
subtelnych oszustw, wykorzystujących mechanizm wdzięczności i zaufania, za naturalne zjawiska towarzyszące z konieczności dominującej strategii ewolucyjnie stabilnej21.
Charakter ludzkiego altruizmu
„Aby zrozumieć dziwną wybiórczość
i rozwiązać zagadkę ludzkiego altruizmu
[…]”, Wilson wyróżnia dwa podstawowe
jego rodzaje: Altruizm twardy (hard-core
altruism), to altruizm tego typu, który czyni gotowym do samopoświęcenia – „[…]
dobroczyńca nie wyraża pragnienia otrzymania w zamian czegoś równoważnego ani
nieświadomie nie podejmuje żadnych wysiłków zmierzających do tego celu. […] Jeżeli
występuje tego rodzaju zachowanie się,
najpewniej wyewoluowało drogą doboru
krewniaczego lub doboru naturalnego działającego w stosunku do całych rywalizujących ze sobą rodzin lub jednostek plemiennych” i będzie skierowane do najbliższych
krewnych. Ten typ altruizmu jest właściwy
szczególnie gatunkom eusocjalnym – m.in.
mrówkom i pszczołom. Może on powstać
w efekcie tzw. d o b o r u t y p u r – stawiającego na maksymalizację pokrewieństwa.
Altruizm miękki (soft-core altruism) – „[…]
okazuje się w końcu samolubstwem. »Altruista« oczekuje, że społeczeństwo odwzajemni
się jemu lub jego najbliższym krewnym. Jego
szlachetne zachowanie się jest wykalkulowane, często najzupełniej świadome, na jego poczynania mają wpływ męcząco zawiłe sankcje
i wymogi społeczeństwa. Można sądzić, że
zdolność do altruizmu miękkiego wyewoluowała […] pod silnym wpływem kaprysów
ewolucji kulturowej”.
Wilson podkreśla, że altruizm człowieka
jest altruizmem miękkim. „Gdyby był twardy, historia byłaby jedną wielką błonko-
„[…] czysty altruizm twardy, oparty na doborze krewniaczym,
jest wrogiem cywilizacji”. „Zamiast tego posiadamy ułomną
zdolność zawierania umów społecznych, na miarę ssaków ograniczoną i połączoną z nieustannie
ożywającym optymistycznym
cynizmem, dzięki któremu ludzie
mogą wiele osiągnąć”.
skrzydłą owadzią intrygą nepotyzmu i rasizmu, a przyszłość rysowałaby się w sposób
nie do zniesienia ponury. Ludzie w sposób
dosłowny budzący grozę pragnęliby poświęcać się dla krewnych, z którymi łączą
ich więzy krwi. Byłoby tak, gdyż ludzkością
rządziłby zew krwi i bezwzględny imperatyw grupowego terytorializmu. Albowiem
„[…] czysty altruizm twardy, oparty na
doborze krewniaczym, jest wrogiem cywilizacji”. „Zamiast tego posiadamy ułomną
zdolność zawierania umów społecznych,
na miarę ssaków ograniczoną i połączoną
z nieustannie ożywającym optymistycznym cynizmem, dzięki któremu ludzie mogą
wiele osiągnąć” 22.
Impressje
45
46
Być może to tylko fakt powstałej w wyniku ewolucji supremacji zmysłu wzroku,
który wymagał tym samym oparcia altruistycznych zachowań na więzi powstałej
przez efekt czystej ekspozycji – a nie na
feromonach, trafniej pozwalających identyfikować faktyczne genetyczne pokrewieństwo – jest źródłem rozwinięcia się tak
daleko posuniętego altruizmu odwzajemnionego23. W przypadku ludzi – zwierzęcia
względnie głuchego na chemiczny przekaz
– zasadnicza więź pokrewieństwa krwi zastąpiona została „pokrewieństwem duchowym”. To stało się glebą dla caritas, uczucia
miłosiernej i uczynnej miłości bliźniego.
W kontekście „ewolucjonistycznej etyki” Wilsona można przywołać twierdzenia Kropotkina, że w przypadku człowieka
odpowiednie godzenie uczucia altruizmu
i egoizmu „[…] można uznać za udowodnione prawo przyrody”24. To właśnie miękki
altruizm stanowi klucz do umowy społecznej – „konwencji odwzajemniania”, która
w kombinacji z wyrafinowanymi zdolnościami
językowymi pozwala tworzyć „długo pamiętane ugody”25, dzięki którym „[w]raz z ewolucją społeczeństw – od gromad przez szczepy do wodzostw i państw – niektóre rodzaje
więzi były poszerzane, by objąć inne odmiany
przymierzy i umów ekonomicznych”26.
„»Długo pamiętane ugody« przełamują
pradawne ograniczenia pokrewieństwa”
i stanowią fundament pod budowę cywilizacji27. Wilson z satysfakcją konkluduje,
że człowiek pod względem strategii behawioralnych i przedmiotu faworyzowanego
w obliczu doboru znajduje się raczej „w pobliżu krańca indywidualistycznego” niż kolektywistycznego. „Najbardziej wyszukane formy
organizacji społecznej, niezależnie od tego,
jak prezentują się na zewnątrz, ostatecznie
służą dobru indywidualnego osobnika”28.
Przypisy:
1. Zob. K. Darwin, O powstawaniu gatunków, przeł. Szymon Dickstein, Józef Nusbaum.
2. Koncepcja ta bazowała na dorobku wielu badaczy, spośród których wyróżnić należy Augusta
Weismanna (autor koncepcji „czynnika dziedziczności” zawartego w chromosomach, 1892),
George’a C. Williamsa (Adaptation and Natural Selection, 1966) oraz Williama D. Hamiltona
(The genetical evolution of social behaviour, 1964).
3. R. Dawkins, Samolubny gen… s. 9.
4. R. Dawkins, Fenotyp rozszerzony… s. 343.
5. R. Dawkins, Samolubny gen… s. 23. Pisze dalej: „Prawda ta wciąż napawa mnie zdumieniem i chyba nigdy nie przestanie, choć znana jest mi od lat” [tamże].
6. R. Dawkins, Fenotyp rozszerzony, przeł. Joanna Gliwicz, Wyd. Prószński i S-ka; Warszawa
2003, s. 54.
7. R. Dawkins, Samolubny gen…, ss. 131–132.
8. U. Segerstrĺle, Dawkins a socjobiologia [w:] Richard Dawkins. Ewolucja myślenia… s. 97.
9. Zob.: R. Dawkins; Fenotyp rozszerzony… ss. 337–338.
10. R. Dawkins, Samolubny gen… s. 223.
11. R. Dawkins, Fenotyp rozszerzony…, s. 336.
12. R. Dawkins, Samolubny gen… s. 223. Wyróżnienie w oryginale.
13. Patrz: R. Dawkins, Fenotyp rozszerzony… s. 336.
14. W dalszych studiach Trivers (The evolution of reciprocal altruizm, 1971), a także Hamilton (1972) i John Mynard Smith (On Evolution, 1972) rozszerzyli model na zachowania między
niespokrewnionymi członkami grup społecznych. W latach 80. umożliwiło to modelowanie
bardziej złożonych wzorów dynamiki społecznej, co w swoich pracach opisują Robert Axelrod z Hamiltonem (The Evolution of Cooperation, 1984) oraz John Mynard Smith (Evolution
and the Theory of Games, 1982).
15. Patrz: Uprzejmi finiszują jako pierwsi [w:] R. Dawkins, Samolubny gen… ss. 259–289.
16. R. Dawkins, Fenotyp rozszerzony… s. 335. Zdaniem Dawkinsa definicja ta „[…] pozwala
intuicyjnie uchwycić sens samej koncepcji, ale nie jest w pełni precyzyjna […]” (tamże). Por.:
Tamże, Rozdz. VII, Samolubna osa czy samolubna strategia?, ss. 156–173.
17. R. Dawkins, Samolubny gen… s. 265.
18. Tamże, s. 268. Dawkins w dalszej części rozdziału opisuje różne odmiany strategii Wet za wet;
między innymi „wielkoduszną” strategię Wet za dwa wet, która zdaniem Axelroda powinna być
najlepsza, gdyż „[…] skutecznie wytłumia pasma wzajemnych zdrad” (tamże, s. 169). Opisuje też
przyczynę dodatkowej faktycznej defaworyzacji strategii „wrednych”, którzy nie mogą – w przeciwieństwie do „uprzejmych” – korzystać z wzajemnej obecności lokalnych skupisk podobnych
„graczy”, jako sposobu na przekroczenie punktu krytycznego (tamże, s. 276).
19. R. Dawkins, Samolubny gen… ss. 280–231.
20. Patrz: R.B. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka, przeł. Bogdan Wojciszke, Gdańskie Wyd. Psychologiczne; Gdańsk 2004, ss. 33–64.
21. Stanford Encyclopedia of Philosophy (http://plato.stanford.edu/entries/sociobiology/#2.1).
22. E.O. Wilson, O naturze ludzkiej… ss. 169–170, 178.
23. E.O. Wislon, Konsiliencja… s. 230.
24. P. Kropotkin, Etyka. Pochodzenie i rozwój moralności… s. 28.
25. Tamże, s. 170.
26. E.O. Wilson; Socjobiologia… s. 298.
27. E.O. Wilson; O naturze ludzkiej… s. 170.
28. E.O. Wilson; O naturze ludzkiej… s. 172.
Michał Zabdyr-Jamróz (ur. 1984):
asystent w Instytucje Zdrowia Publicznego
Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, absolwent politologii UJ, członek z ramienia…
Impressje
47

Podobne dokumenty