Piekło wypluwa prawdę

Transkrypt

Piekło wypluwa prawdę
Niewiasta Apokaliptyczna
„ Wprowadzam nieprzyjaźń między cie­
bie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje,
a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty
zmiażdżysz mu piętę".
(Rdz 3.14-15)
Niewiasta Apokaliptyczna. Drzeworyt Albrechta Diirera (ryc. jak wyżej)
Ks. L. G. de Segur
Czy istnieje ? Czym jest ?
Co czynić, aby się do niego nie dostać?
Przekład z francuskiego
SPIS TREŚCI
Od wydawnictwa ......................................................................................................... 6
Wstęp............................................................................................................................ 7
Czy naprawdę istnieje piekło?......................................................... 11
Piekło istnieje. Świadczy o tym wiara wszystkich narodów i wszyst­
kich
czasów.........................................................................................11
Piekło istnieje rzeczywiście. Nie jest i nie może być urojeniem....... 15
Piekło jest. Sam Pan Bóg objawił jego istnienie...................................17
Jeżeli rzeczywiście jest piekło, to dlaczego nikt z niego nie wrócił? 19
Doktor Rajmund Diokers ............................................................... 19
Młody zakonnik świętego Antonina...................................................21
Niewiasta złego życia w Neapolu ................................................................22
Dama ze złotą bransoletką ........................................................................23
Dziewczyna złego życia ..................................................................24
Dlaczego tylu ludzi stara się zaprzeczyć istnieniu
piekła.......................26
Kto nie chce wierzyć w piekło, ten nie uwierzy w nie, choćby umarli
z grobu powstali
..................................................................................28
Czym jest piekło? ........................................................................................................30
Błędne i zabobonne wyobrażenia o piekle.................................................................30
Pierwszą męką w piekle jest potępienie
31
Drugą męką w piekle jest ogień
34
Ogień piekielny jest nadprzyrodzony i niepojęty
35
Ojciec de Bussy i młody bezbożnik
36
Trzej synowie starego lichwiarza
37
Dzieci moje, nie chodźcie do piekła
38
Ogień piekielny jest materialny czyli zmysłowy
39
Ogień piekielny, choć materialny działa także na dusze
40
Stary kapłan z Saint-Cyr
41
Ślad wypalonej ręki
43
Gdzie jest ogień piekielny?
45
Ogień piekielny jest ciemny. Widzenie Św. Teresy
47
Inne męki połączone z ogniem piekielnym
50
O wieczności kar piekielnych
53
Wieczność kar piekielnych jest prawdą wiary objawionej
53
Pierwsza przyczyna wieczności piekła: sama natura wieczności
54
Druga przyczyna wieczności kar piekielnych: brak łaski
56
Trzecia przyczyna wieczności kar piekielnych: przewrotność woli
potępieńców
58
Czy Bóg jest sprawiedliwy, że wiecznymi mękami karze za chwi­
lowe upadki?
59
Czy te same kary czekają grzeszników za upadki popełnione przez
ułomność?
61
Jacy ludzie idą do piekła?
63
Czy każdy, kto żył w grzechach śmiertelnych i umarł bezbożnie,
poszedł do piekła?
Wnioski praktyczne
Nade wszystko musimy niezwłocznie wyjść ze stanu grzechu śmier­
telnego
Jak powinniśmy najstaranniej unikać okazji do grzechu i złudzeń .
Powinniśmy zapewnić sobie zbawienie wieczne przez życie chrześ­
cijańskie
Wizja piekła objawiona wielkim mistykom i świętym Kościoła.........
Żertwa ofiarna
Prześladowanie szatańskie
Jawne prześladowanie
W ciemnościach zaświatów
Kilka dodatkowych notatek Siostry Józefy o piekle
Nauki czyśćca
Do piekła i z powrotem
Szeroka droga
Noże
Mozolna droga po cierniach
Budynek
Chłopcy na drodze ku potępieniu
Przyczyny potępienia
Wejdź ze mną do środka
Wąski korytarz
Los innych chłopców
Wzgardzone Miłosierdzie Boga
Ogień nieugaszony
Uwikłani w rzeczy przyziemne
Posłuszeństwo
Dotknij piekielnych murów
Opis piekła według Sługi Bożej Siostry Faustyny Kowalskiej
Piekło według wizji Sługi Bożej Anny Katarzyny Emmerich
Zstąpienie Pana Jezusa do otchłani
Opis piekła podany przez dzieci fatimskie
Piekło wypluwa prawdę!!!
Wypowiedzi demonów przez opętaną kobietę w czasie egzorcyzmów
Piekło jest straszne
Istnienie
piekła
Zstąpienie do piekła
Piekło istnieje
Piekło jest straszniejsze aniżeli myślimy
Piekło w całej swej okropności
Matka Boża do „Ostrzeżenia z zaświatów"
Piekło nienawidzi stuły kapłana
65
68
68
70
71
77
77
79
83
94
104
110
112
114
115
116
117
118
119
119
120
121
122
123
125
126
127
128
129
130
135
135
137
137
139
139
141
142
144
145
145
Sakrament kapłaństwa ............................................................................................... 146
Niezatarty znak .......................................................................................................... 146
Zadanie kapłana ........................................................................................... ............. 147
Utrata łask przez brak czci przy odprawianiu Mszy świętej...................................... 147
Dobry pasterz................................................................................. 148
Proboszcz z Ars .......................................................................... 149
Wielka odpowiedzialność urzędu pasterskiego ................................ 152
Decyduje przykład kapłana.............................................................. 153
Dzień sprawiedliwego gniewu Bożego ......................................... 154
Wypowiedzi do kapłanów naszych czasów........................................ 155
Ludzie otwórzcie oczy!................................................................... 157
Dlaczego demony mówią? .............................................................. 158
Działać trzeba bez zwłoki .................................................................. 158
Ostrzeżenia rozpowszechniać trzeba na całym świecie..................... 158
Wypowiedzi potępionego kapłana ................................................. 159
Kapłan powinien myśleć ............................................................. 163
Świadectwo egzorcystów ............................................................ 173
Oświadczenie jednego z egzorcystów ........................................... 173
Słowo wstępne kapłana, uczestnika egzorcystów .......................... 174
Demony mówią o prawdziwości „Ostrzeżenia z zaświatów" ............ 174
Piekło królestwem szatana ........................................................... 175
Szatan i jego działanie ................................................................. 175
Szatan nienawiścią ...................................................................... 176
Brońcie się przed szatanem ......................................................... 177
Szatan jest największym wrogiem ................................................ 177
Stałe dążenie szatana .................................................................. 180
Dym szatana wśliznął się do Kościoła .......................................... 181
Niewytłumaczalne przeciwieństwa ............................................... 183
Wielka bitwa na Niebie ................................................................ 185
Przyczyny braku równowagi ......................................................... 186
Kryzys wiary — przyczyną ciemności .......................................... 188
Egzorcyzmy
................................................................................
189
Dwulicowość.......................................................................................................... 190
Szatanów -trzeba odrzucać ......................................................... 192
Istnienie szatana — prawdą
wiary..................................................
192
Powody nienawiści szatana............................................................ 194
Dlaczego nie organizuje się obrony? ............................................ 195
Współodkupiciele
.......................................................................
197
Piekło — królestwem szatana
.....................................................
198
Masoneria hierarchicznym kościołem szatana ...................................................... 200
Orędzie Miłości Miłosiernej największą łaską okazaną
ludzkości ............................................................................................................... 215
Nowe formy kultu do Miłosierdzia Bożego ................................... 217
Orędzie Fatimskie i wielka obietnica Niepokalanego Serca Maryi 219
Od wydawnictwa
O b e c n y okres w historii Kościoła Świętego jest niewątpliwie
okresem wielkiego zamętu i relatywizmu teologicznego, a w konsekwencji p r z y c z y n ą z a g u b i e n i a c z ł o w i e k a w o b e c celu i sensu życia.
Zapowiedziany przez Matkę Bożą w Fatimie ogromny kryzys
wiary wśród duchowieństwa a przez to i ludzi świeckich, także poza
Kościołem (por. Jan Paweł II Veritatis Splendor), staje się j u ż
rzeczywistością, która musi napawać troską wszystkich, którzy
zabiegają o Królestwo Boże w niebie i na ziemi.
Zagrożeniu temu wychodzi naprzeciw, ogłoszona przez Ojca
Świętego Jana P a w ł a II, n o w a ewangelizacja. W z y w a ona wszyst­
kich, należących do Kościoła C h r y s t u s o w e g o , do apostolskiej
w s p ó ł o d p o w i e d z i a l n o ś c i za z g o d n e z tradycyjną N a u k ą Kościoła
głoszenie Dobrej N o w i n y . Istotę tego w e z w a n i a odzwierciedlają
chyba najlepiej słowa Ojca Ś w i ę t e g o Jana P a w ł a II, w y p o w i e d z i a n e
1.2 p a ź d z i e r n i k a 1992 roku do IV Konferencji Ogólnej E p i s k o p a t u
Ameryki Łacińskiej w Santo D o m i n g o , gdy mówił: »...Nowa ewan­
gelizacja nie p o l e g a na głoszeniu „nowej e w a n g e l i i " i na u s u w a n i u
z Ewangelii tego w s z y s t k i e g o , co wydaje się trudne do p o g o d z e n i a
ze w s p ó ł c z e s n ą mentalnością. „ N o w o ś ć " ewangelizacji nie w p ł y w a
na treść orędzia ewangelicznego, która pozostaje niezmienna, ponie­
w a ż C h r y s t u s j e s t „ten sam w c z o r a j , dziś i na w i e k i " . D l a t e g o
Ewangelię trzeba głosić wiernie i bez zniekształceń, tak j a k została
z a c h o w a n a i p r z e k a z a n a przez Tradycję Kościoła, a b o d ź c e m do
nowej ewangelizacji nie może być chęć „przypodobania się l u d z i o m "
i „zabieganie o ich względy". Nic nic może zmusić was do milczenia,
ponieważ jesteście „zwiastunami prawdy"« (L'Osservatore R o m a n o ,
nr 12, 1 9 9 2 r., w y d . p o l s k i e , str. 2 4 - 2 6 ) .
Już wcześniej Papież Paweł VI w Wielkim Tygodniu 1969 roku
skarżył się, że przeżywamy samowyniszczanie się Kościoła Świętego.
O c z y w i ś c i e o d n o s i się to w d u ż o w i ę k s z y m s t o p n i u do K o ś c i o ł a
w krajach zachodnich. Nie znaczy to, że i do Kościoła w Polsce nie
przenikają z Zachodu różne niebezpieczne „nowinki" teologiczne,
m o g ą c e p r z y c z y n i ć się d o j e g o osłabienia.
J e d n y m z fundamentalnych dogmatów naszej wiary jest prawda,
że dusza ludzka idzie po śmierci do nieba, czyśćca lub piekła. Przez
wieki była to podstawowa prawda katechetyczna, a także najczęstszy
temat misji świętych, rekolekcji czy też niedzielnych kazań. Jakże
niewielu duszpasterzy pozostaje dzisiaj w zgodzie z tą tradycją.
Większość, choć może w dobrej wierze, przemilcza tę ogromnie
Por. Ks. O. B. Mayer „Ostrzeżenie z zaświatów", oraz Ks. Don Ottawio Michelini
„Orędzie Pana Jezusa do Kapłanów".
3
ważną prawdę, jaką jest istnienie wiecznego piekła — strasznej
i przerażającej rzeczywistości, będącej królestwem szatana — z oba­
wy że mogliby utracić wiernych, a oni sami zostaliby uznani za
uosobienie wstecznictwa, zabobonu i ciemnogrodu.
G ł ó w n y m celem duszpasterstwa p o w i n n o być prowadzenie dusz
do świętości i ratowanie ich od w p ł y w ó w szatana, poprzez prowa­
d z e n i e stałej z n i m w a l k i . O d e j ś c i e od takiej drogi ż y c i a jest
odejściem od Chrystusa, odejściem od zbawienia i zaprzeczeniem
prawdy. Straszne są w skutkach zaniedbania w walce o stłumienie
mocy piekielnych, mimo posiadania przez Kościół Święty, od
s a m e g o początku j e g o istnienia, niezbędnych i skutecznych środków
do walki z nimi. O g r o m n a i straszna odpowiedzialność s p o c z y w a tu
na pasterzach i k a p ł a n a c h , których Chrystus w y p o s a ż y ł w tak
wielką moc nad s z a t a n e m i całym piekłem.
Niebezpiecznie jest także nauczać o samym Miłosierdziu Bożym,
a pomijać czy też przemilczać, że Bóg jest także Sprawiedliwością,
który za d o b r e w y n a g r a d z a , a za złe każe. Formacja taka p r o w a d z i
z c z a s e m do utraty bojaźni B o ż e j , utraty d u c h a p o k u t y , a n a w e t
utraty wiary, narażając wiernych na wieczne potępienie. Takie
duszpasterstwo sprawia, że katolicy stają się nieraz łatwym łupem
r ó ż n y c h sekt i r u c h ó w „ p s e u d o d u c h o w y c h " , p r z e d c z y m p r z e ­
strzegał Ojciec Święty na ł a m a c h wyżej w s p o m n i a n e g o L'Osservatore Romano.
Aby ożywić wiarę, muszą być podane dogłębne i prawdziwe
p r z y c z y n y jej k r y z y s u , g d y ż d o m a g a się tego m i ł o ś ć i r z e t e l n e
dążenie do odnowy Kościoła.
Temu właśnie celowi przyświecało wydanie niniejszej książki.
Składa się ona z d w ó c h części. A u t o r e m pierwszej j e s t ks. L. de
Segur, który powołując się na Magisterium Kościoła i P i s m o Św.
przyłącza n i e p o d w a ż a l n e a r g u m e n t y teologiczne na istnienie piekła.
Pierwsze w y d a n i e tej publikacji ukazało się w 1905 roku i od tego
czasu nie doczekało się wznowienia. Dla uwspółcześnienia j ę z y k a
d o k o n a l i ś m y nieznacznej korekty stylistycznej tekstu, a ponadto w
większości p r z y p a d k ó w , w miejsce ó w c z e s n y c h cytatów z Pisma
Świętego, zostały w p r o w a d z o n e cytaty z Biblii Tysiąclecia. D r u g a
część, o p r a c o w a n a pod redakcją Walentego Barczyka, przedstawia
wstrząsające świadectwa wielkich mistyków i świętych, którzy z
d o p u s t u B o ż e g o , w s z c z e g ó l n y s p o s ó b d o ś w i a d c z y l i na sobie
działania m o c y piekielnych. Ich osobiste przeżycia nie pozostawiają
żadnych wątpliwości czy j e s t piekło i czym jest piekło. B ó g w
s w o i m m i ł o s i e r d z i u o r a z dla p r z e s t r o g i i z b a w i e n i a i n n y c h ,
o b j a w i ł p r z e r a ż a j ą c e c i e r p i e n i a p o t ę p i o n y c h . Z o s t a ł o tu r ó w n i e ż
j a s n o u k a z a n e , j a k i e zaniedbania s p o w o d o w a ł y , że m o c e piekielne
m o g ą d z i s i a j c z ł o w i e k o w i tak b a r d z o s z k o d z i ć o r a z c o n a l e ż y
4
czynić, aby je skutecznie zwalczać. Zostały także przytoczone
wypowiedzi samych demonów, które w czasie egzorcyzmów zmuszone były mówić prawdą o piekle i o ich wielkim wpływie na ludzi,
którzy idąc za d u c h e m tego świata, oddali im się na służbę.
Nowa Ewangelizacja wzywa!
Żywimy głęboką nadzieję, że książka ta będzie pożytecznym
narzędziem w walce o wydarcie piekłu nieśmiertelnych dusz ludzkich.
5
Od autora
P e w i e n ś w i ą t o b l i w y kapłan, który z a p o s t o l s k ą g o r l i w o ś c i ą
przez c z t e r d z i e ś c i lat o d p r a w i a ł we Francji misje, był na audiencji
u Ojca Ś w i ę t e g o Piusa IX w R z y m i e i w szczerej r o z m o w i e
z d a w a ł s p r a w ę ze swej misyjnej pracy. P r z y tej okazji P a p i e ż
udzielił k a p ł a n o w i n i e z w y k l e w y m o w n e j w k o n t e k ś c i e naszych
r o z w a ż a ń rady: „ C z ę s t o nauczaj o wielkich p r a w d a c h z b a w i e n i a ,
a n a d e w s z y s t k o m ó w o p i e k l e . Nie owijaj rzeczy w b a w e ł n ę , lecz
całą p r a w d ę o p i e k l e głoś j a s n o i d o b i t n i e . N i c tak b a r d z o nic
p r o w a d z i do o p a m i ę t a n i a i nic lepiej nie n a w r a c a do B o g a
biednych grzeszników".
Mając w pamięci te słowa C h r y s t u s o w e g o Namiestnika, miesz­
czące w sobie tak głęboką p r a w d ę , postanowiłem napisać tę książkę
o piekle. A rozważając wieczne męki i straszną dolę potępieńców,
p r z y p o m n i a ł e m sobie słowa świętego Hieronima, który p e w n ą
chrześcijankę pobudzał do bojaźni na myśl o sądzie Bożym mówiąc:
„territus t e r r e o — p r z e s t r a s z o n y s t r a s z ę " . Z c z y s t y m s u m i e n i e m
m o g ę p o w i e d z i e ć , że nic tutaj nie ukryłem z tego, co m o g ł o b y
czytelnika napełnić zbawienną trwogą przed tą straszliwą tajemnicą.
Od ciebie teraz czytelniku zależy, czy zechcesz skorzystać z tej
p r z e s t r o g i . Ileż to dusz dziś j e s t w niebie, które d o s t a ł y się tam
głównie z bojaźni przed piekłem!
Podaję ci w i ę c do ręki tę książkę, prosząc Boga, aby głęboko
wpoił ci w serce te wielkie prawdy, które się w niej mieszczą, ażeby
b o j a ź ń d o p r o w a d z i ł a cię do m i ł o ś c i , a m i ł o ś ć p r o s t o do n i e b a .
P r o s z ę cię też, abyś p o m o d l i ł się r ó w n i e ż za m n i e , aby P a n B ó g
raczył o k a z a ć w o b e c m n i e swoje miłosierdzie i przyjął m n i e razem
z Tobą do grona swoich wybranych.
Ks. L.G. de Segur
6
Matko Boża, Królowo Nieba i Ziemi, Pogromczynio Lucyfera i mocy
piekielnych, módl się za nami.
„O Służebnico pokorna i zarazem potężna, od początku historii zostałaś
włączona w walkę przeciw ojcu kłamstwa, który zwodzi cały świat.
W Twoim Niepokalanym Poczęciu została nam dana nadzieja zwycięstwa..."
Papież Jan Paweł II
W S T Ę P
W y d a r z y ł o się to w 1837 roku. D w ó c h m ł o d y c h p o d p o r u c z ­
ników, którzy n i e d a w n o opuścili szkołę wojskową w Saint-Cyr.
zwłedzając zabytki i osobliwości Paryża, wstąpiło do kościoła
Wniebowzięcia Matki Boskiej, niedaleko Tuileries , i zaczęło oglą­
dać obrazy, rzeźby i inne dzieła sztuki w tej pięknej świątyni. O tym
j e d n a k , b y się p o m o d l i ć , n a w e t p r z e z m y ś l i m n i e p r z e s z ł o .
W p o b l i ż u j e d n e g o z k o n f e s j o n a ł ó w spostrzegli m ł o d e g o k a p ­
ł a n a w k o m ż y , m o d l ą c e g o się p r z e d N a j ś w i ę t s z y m S a k r a m e n t e m .
— S p ó j r z t y l k o na t e g o k s i ę d z a — p o w i e d z i a ł j e d e n z p o d ­
poruczników do drugiego — wygląda jakby na kogoś czekał.
— M o ż e na c i e b i e ? — o d p o w i e d z i a ł t a m t e n z u ś m i e c h e m .
— Na m n i e ? A po c ó ż b y ?
Kto wie? M o ż e po to, aby cię w y s p o w i a d a ć .
— W y s p o w i a d a ć ? D l a c z e g o nie? C h c e s z się z a ł o ż y ć , że p ó j d ę ?
— Co? T y ? Ty byś miał się w y s p o w i a d a ć ? — i parsknął
śmiechem, wzruszając ramionami.
— O co zakład? — odparł jego towarzysz szyderczo i stanowczo.
— Z a ł ó ż m y się o dobry obiad z butelką s z a m p a n a .
— Zgoda, na obiad i szampana. Ale i tak nie wierzę, żebyś wszedł
do tej skrzynki. (We Francji oraz innych krajach konfesjonały nie są
— tak jak u nas — otwarte, lecz podobne do skrzynki lub szafy, tak, że
ani spowiednika ani penitenta nie widać). Zaledwie skończył m ó w i ć
a j u ż jego towarzysz podszedł do księdza i szepnął mu słówko do ucha
Ksiądz podniósł się natychmiast i wszedł do konfesjonału, a udający
penitenta, spojrzawszy triumfującym wzrokiem na swego towarzysza
przyklęknął, j a k gdyby rzeczywiście chciał się w y s p o w i a d a ć .
1
Tuileries — pałac Katarzyny Medycejskiej z XVI w. w sąsiedztwie Luwru,
spalony w czasie Komuny Paryskiej, obecnie park.
1
7
— Co też mu p r z y s z ł o do g ł o w y ! — m r u k n ą ł t a m t e n i usiadł,
czekając co z tego wszystkiego wyniknie. Czekał pięć minut, dziesięć,
k w a d r a n s . „ C ó ż on tam robi? — myślał z a c i e k a w i o n y i j u ż trochę
zniecierpliwiony. — O czym przez tyle czasu miałby m ó w i ć ? " Nareszcie
konfesjonał się otworzył, ksiądz wyszedł z twarzą ożywioną i poważną
i p o ż e g n a w s z y m ł o d e g o żołnierza, wszedł do zakrystii. Podporucznik
p o d n i ó s ł się t a k ż e , i g ł a s z c z ą c s o b i e b r ó d k ę z m i n ą t r o c h ę z a a m b a r a s o w a n ą , dał znak przyjacielowi, by za nim w y s z e d ł z kościoła.
— C ó ż ci się s t a ł o ? — rzekł t a m t e n . — C z y w i e s z , że b l i s k o
d w a d z i e ś c i a minut siedziałeś z tym księdzem w konfesjonale? Daję
s ł o w o , i ż j u ż z a c z ą ł e m m y ś l e ć , ż e się n a p r a w d ę s p o w i a d a ł e ś .
W y g r a ł e ś jednak obiad. Czy chcesz go mieć jeszcze dziś wieczorem?
— N i e — o d r z e k ł t a m t e n , w z ł y m h u m o r z e — dziś nie c h c ę .
Z o b a c z y m y się kiedy indziej. Jestem teraz zajęty, m u s z ę cię p o ż e g ­
nać. I u ś c i s n ą w s z y rękę t o w a r z y s z a , p o ś p i e s z n i e się oddalił z miną
bardzo
skwaszoną.
1 cóż takiego zaszło między o w y m p o d p o r u c z n i k i e m a spowied­
nikiem? Oto ksiądz, zaledwie otworzył kratkę konfesjonału, d o m y ś ­
lił s i ę z tonu, j a k i m o d e z w a ł się w o j s k o w y , że nie o s p o w i e d ź tu
idzie, ale o j a k i ś żart niesmaczny. Podporucznik posunął swoje
z u c h w a l s t w o do tego stopnia, że po krótkiej r o z m o w i e o d e z w a ł się:
— Co t a m r e l i g i a ! Co t a m s p o w i e d ź ! Ja s o b i e d r w i ę z t e g o
wszystkiego!
— W i e s z c o , mój p a n i e — ł a g o d n i e p r z e r w a ł mu ksiądz
— widzę, że nie myślisz tutaj o spowiedzi. Dajmy więc pokój, a jeśli
pozwolisz, to sobie trochę pogawędzimy. Ja bardzo lubię wojs­
k o w y c h , a ty w d o d a t k u w y g l ą d a s z na d o b r e g o i m i ł e g o c h ł o p c a .
Jaki stopień masz teraz w wojsku?
P o d p o r u c z n i k spostrzegł się teraz, iż popełnił g ł u p s t w o . Z a d o ­
w o l o n y , że znalazł sposób na w y d o b y c i e się z matni, odpowiedział
grzecznie:
— J e s t e m p o d p o r u c z n i k i e m . W y s z e d ł e m w ł a ś n i e z Saint-Cyr.
— Podporucznikiem? A czy długo nim pozostaniesz?
— T e g o d o k ł a d n i e nie w i e m : z e d w a , trzy, m o ż e c z t e r y lata.
— A potem?
— P o t e m ? B ę d ę a w a n s o w a ł na p o r u c z n i k a .
— A potem?
— Potem? ...zostanę kapitanem.
— Kapitanem? W jakim wieku można zostać kapitanem?
Jeśli mi p ó j d z i e g ł a d k o — odrzekł z u ś m i e c h e m p o d p o r u c z n i k
— to m o g ę w d w u d z i e s t y m ó s m y m lub d w u d z i e s t y m d z i e w i ą t y m
roku ż y c i a z o s t a ć k a p i t a n e m .
— A potem?
8
— O! P o t e m to idzie z w o l n a , na k a p i t a ń s t w i e trzeba się d ł u g o
w y s ł u g i w a ć . N a s t ę p n i e awansuję na majora, p o t e m na p o d p u ł k o w ­
nika, w r e s z c i e n a p u ł k o w n i k a .
— W i ę c , j a k w i d z ę , w czterdziestym lub czterdziestym drugim
roku życia dojdziesz pan j u ż do p u ł k o w n i k a . A p o t e m co?
— Potem? ...zostanę generałem brygady, później zaś generałem
d y w i z j i . A p o t e m p o z o s t a j e j u ż tylko b u ł a w a m a r s z a ł k o w s k a . A l e
m o j e a m b i c j e tak d a l e k o n i e sięgają.
— N i e c h i t a k b ę d z i e , ale c z y nie z a m i e r z a pan się o ż e n i ć ?
— Naturalnie, jak tylko zostanę wyższym oficerem.
— No dobrze, więc ożeniwszy się będzie pan wyższym oficerem,
g e n e r a ł e m b r y g a d y , dywizji, a kto w i e , m o ż e nawet i m a r s z a ł k i e m
Francji. A l e co p o t e m , mój p a n i e ? — d o d a ł z p o w a g ą k s i ą d z . Co
potem?
— Potem? — odrzekł w o j s k o w y nieco zakłopotany — d o p r a w ­
dy, nie wiem, co będzie potem. Dziwna rzecz — odrzekł na to ksiądz
g ł o s e m c o r a z s u r o w s z y m — d z i w n a r z e c z , że w i e s z w s z y s t k o , co
z d a r z y s i ę d o tej p o r y , a n i e w i e s z , c o b ę d z i e p o t e m . A j a w i e m
i zaraz ci p o w i e m . Potem, mój panie, u m r z e s z , a po śmierci staniesz
przed P a n e m B o g i e m i będziesz osądzony. A jeżeli nie z a n i e c h a s z
życia, j a k i e teraz p r o w a d z i s z , będziesz p o t ę p i o n y , b ę d z i e s z gorzał
w piekle na wieki. Oto co będzie potem.
Nasz rycerz, z n u d z o n y i przerażony takim k o ń c e m , miał ochotę
w y m k n ą ć się.
— Jeszcze chwileczkę, mój panie! — zawołał ksiądz. — M a m
j e s z c z e j e d n o s ł ó w k o d o p o w i e d z e n i a . Jesteś c z ł o w i e k i e m h o n o r o ­
wym, nieprawdaż? Ja także mam honor. Tyś mi ciężko ubliżył
i w i n i e n e ś mi z a d o ś ć u c z y n i e n i e . Ż ą d a m go t e d y w i m i ę h o n o r u .
Zadośćuczynienie będzie bardzo proste. Dasz mi tylko słowo, że
p r z e z t y d z i e ń , co w i e c z ó r , n i m się p o ł o ż y s z , u k l ę k n i e s z i g ł o ś n o
p o w i e s z te s ł o w a : „Przyjdzie czas, że u m r ę , ale to dla m n i e nic. Po
śmierci pójdę na sąd, ale to dla mnie nic. Po osądzeniu b ę d ę
potępiony, ale to dla mnie nic. Pójdę do piekła w ogień wieczny, ale
t o dla m n i e n i c . " O t o w s z y s t k o , m u s i s z m i d a ć s ł o w o h o n o r u , ż e
tego d o p e ł n i s z .
Żołnierz, z m ę c z o n y tym obrotem sprawy, chcąc bądź co bądź
wyjść z tego trudnego położenia, złożył żądaną obietnicę, po czym
k s i ą d z z d o b r o c i ą go p o ż e g n a ł , m ó w i ą c :
— Nie m a m potrzeby cię zapewniać, mój
drogi, że to, co
uczyniłeś, z całego serca ci wybaczam. Jeślibyś kiedy mnie po­
trzebował, zawsze zastaniesz mnie na tym samym miejscu gotowego,
by ci służyć. Proszę tylko abyś nie zapomniał o danym słowie
P o c z y m r o z e s z l i się.
N a s z p o r u c z n i k tego dnia sam spożywał obiad. Był wyraźnie
nieswój. Wieczorem zaś, gdy szykował się na spoczynek, zawahał się
n i e c o , ale d a n e g o s ł o w a t r z e b a b y ł o d o t r z y m a ć , w i ę c zaczął:
„ U m r ę . . . p ó j d ę na sąd... pójdę m o ż e do piekła..." — ale nie miał
odwagi dodać: „Ale to dla mnie nic".
I m i n ę ł o tak kilka dni. Jego pokuta nieustannie mu się przypo­
m i n a ł a i j a k b y w u s z a c h dudniła. W g r u n c i e rzeczy, był on, j a k
p r a w i e w s z y s c y j e g o rówieśnicy bardziej z b a ł a m u c o n y i odurzony
złem, niż zły. I nie upłynął nawet tydzień, jak powrócił, tym razem
sam, do kościoła W n i e b o w z i ę c i a , w y s p o w i a d a ł się na dobre i wy­
szedł z konfesjonału ze łzami w oczach i sercem przepełnionym
r a d o ś c i ą . I od tego c z a s u — j a k m n i e z a p e w n i a n o — p o z o s t a ł
dobrym i gorliwym chrześcijaninem.
A cóż innego, jeśli nie przerażający obraz piekła — obok łaski
Bożej — m o g ł o być źródłem tej przemiany. T o , co piekło sprawiło
w umyśle m ł o d e g o wojskowego, czemuż nie miałoby dokonać
i w t w o i m , m i ł y c z y t e l n i k u ? T r z e b a się tylko d o b r z e nad tym
zastanowić. T r z e b a zastanowić się nad piekłem; bo jest to sprawa
b a r d z o o s o b i s t a , i p r z y z n a ć trzeba straszliwie przerażająca, s a m a
narzucająca się k a ż d e m u z nas.
Do piekła dostać się m o ż e każdy, a szczególnie ten, kto nie chce
w to dziś uwierzyć. Jeżeli więc, miły czytelniku, pozwolisz, to razem
przystąpimy do zbadania, krótko i zwięźle, tych dwóch kwestii:
1. Czy rzeczywiście istnieje piekło?
2. C z y m jest piekło?
Z twojej s t r o n y o c z e k u j ę tylko dobrej w o l i i g o t o w o ś c i do
poznania prawdy.
10
CZY N A P R A W D Ę ISTNIEJE
PIEKŁO ?
Piekło istnieje. Świadczy o tym wiara
wszystkich narodów i wszystkich czasów.
T o , w co w s z y s t k i e n a r o d y z a w s z e i p r z e z w s z y s t k i e c z a s y
wierzyły, stanowi tak zwane prawdy zdrowego rozumu, albo prawdy
powszechnie uznane. Kto wzbraniałby się przyjąć którąkolwiek
z tych wielkich, powszechnie uznanych prawd, o tym słusznie m o ż n a
by powiedzieć, że brak mu zdrowego rozsądku. I zaiste, trzeba by być
chyba szalonym, aby się mieć za mędrszego od całego świata.
Otóż przez wszystkie czasy, od początku świata aż po nasze dni,
wszystkie narody wierzyły w piekło. Tak, czy inaczej to nazywając,
tak, c z y inaczej to sobie w y o b r a ż a j ą c , w s z y s t k i e n a r o d y p r z y j ­
mowały, przechowywały i wyznawały zawsze w i a r ę w straszne męki,
w m ę k i b e z k o ń c a , a z a w s z e w ogniu, j a k o k a r ę g r z e s z n i k ó w po
śmierci. Jest to fakt niezaprzeczalny, z wielką jasnością udowodniony
przez naszych wielkich filozofów chrześcijańskich, tak, że zbyteczne
byłoby silić się na j e g o dowodzenie. Od samego początku znajdujemy
istnienie p i e k ł a , w i e c z n e g o , o g n i s t e g o piekła, w y r a ź n i e z a p i s a n e
w najdawniejszych księgach jakie znamy, to jest w księgach Mojżesza.
N a w e t n a z w ę p i e k ł a z n a j d u j e m y w nich w y r a ź n i e w y m i e n i o n ą .
I tak w szesnastym rozdziale Księgi Liczb (Lb 16,31-35) czytamy, jak
trzej L e w i c i : K o r a c h , D a t a n i A b i r a m , k t ó r z y b l u ź n i l i P a n u B o g u
11
i podnieśli bunt przeciw Mojżeszowi, „Zstąpili żywo do piekła,
i o g i e ń w y s z e d ł s z y od P a n a , zabił d w u s t u p i ę ć d z i e s i ę c i u m ę ­
ż ó w " , w s p ó l n i k ó w buntu. A pisał to Mojżesz więcej niż 1600 lat
przed n a r o d z e n i e m Pana Jezusa, to j e s t 3600 lat temu. W Księdze
P o w t ó r z o n e g o P r a w a m ó w i z n o w u Pan u s t a m i M o j ż e s z a : „ Z a ­
p ł o n ą ł ż a r m e g o g n i e w u , c o s i ę g a d o g ł ę b i n p i e k ł a " (Pwt 3 2 , 2 2 ) .
W Księdze Hioba (Hi 21,14), według świadectwa największych
uczonych, również pisanej przez Mojżesza, czytamy, iż bezbożnicy,
opływający we wszystkie dobra, a mówiący Bogu: „ O d d a l się, nie
c h c e m y z n a ć T w o i c h d r ó g . P o cóż służyć W s z e c h m o g ą c e m u ?
Co n a m da m o d l i t w a do N i e g o ? " — w mgnieniu oka do piekła
zstępują. H i o b (Hi 10,22) n a z y w a p i e k ł o „ k r a j e m c i e m n o ś c i
i m r o k ó w , o k r y t y m mgłą śmierci, ziemią nędzy i ciemności,
cieniem chaosu i śmierci, gdzie wieczny strach p r z e b y w a " .
Zaiste, świadectwa to bardzo p o w a ż n e , a sięgające najodleglejszych
c z a s ó w historycznych.
Około tysiąc lat przed narodzeniem Chrystusa, kiedy o Grekach
albo Rzymianach mowy jeszcze nie było, Dawid i Salomon często mówią
o piekle, jako o wielkiej prawdzie, tak już wszystkim znanej, iż nie widzą
p o t r z e b y w d a w a ć się w jej d o w o d z e n i e . W K s i ę d z e P s a l m ó w
(Ps5,6;Ps 9,18; Ps 31,18) m ó w i król Dawid między innymi o grzesz­
nikach: „Nie ostoją się przed Tobą bezbożni", a także „Niech precz
odejdą grzeszni do krainy zmarłych", a w innym miejscu: „Niech się
z a w s t y d z ą bezbożnicy i niech będą prowadzeni do piekła". Gdzie
indziej z n o w u m ó w i on w y r a ź n i e o boleściach p i e k i e l n y c h .
Równie jasno wspomina o piekle Księga Przysłów (Prz 1,12). Gdy
autor pisze np. o zamiarach bezbożników, żeby uwieść i zgubić
s p r a w i e d l i w e g o , takie im w usta kładzie słowa: „ P o ż r y j m y go j a k o
piekło żywego".
W z n a n y m rozdziale Księgi Mądrości (Mdr 4,19; 5,14) gdzie tak
znakomicie opisana jest rozpacz potępieńców, czytamy: „I staną
się p o t e m w s t r ę t n ą p a d l i n ą i w i e c z n y m p o ś m i e w i s k i e m w ś r ó d
z m a r ł y c h . Strąci ich b o w i e m na głowę — oniemiałych, i wstrzą­
śnie nimi od p o s a d , i z o s t a n ą do szczętu z n i s z c z e n i . I będą
w udręczeniu, a pamięć o nich zaginie". W innym miejscu
potępieni w piekle mówią: „... nadzieja bezbożnego — j a k plewa
wiatrem miotana."
P i s m o Święte w Księdze Syracha (Syr 21,9-10), daje następującą
przestrogę dla grzeszników: „Stos paździerzy — z g r o m a d z e n i e
b e z b o ż n y c h , a ich w s p ó l n y koniec — p ł o m i e ń ognia. D r o g a
grzeszników gładka, bez kamieni, lecz u jej końca — przepaść
piekielna".
12
W d w a wieki później, około 740 lat przed n a r o d z e n i e m C h r y s ­
t u s a P a n a , w i e l k i p r o r o k Izajasz (Iz 1 4 , 1 2 - 1 5 ) p i s a ł : „ J a k ż e t o
spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki? (Mowa jest tu
O
Lucyferze,
wodzu
zbuntowanych
aniołów).
Jakże
runąłeś
na
z i e m i ę , ty, k t ó r y p o d b i j a ł e ś n a r o d y ? T y , k t ó r y m ó w i ł e ś w s w y m
sercu: W s t ą p i ę n a niebiosa; p o w y ż e j g w i a z d B o ż y c h p o s t a w i ę mój
tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na
szczyty o b ł o k ó w , p o d o b n y b ę d ę d o N a j w y ż s z e g o . J a k to? S t r ą c o nyś do piekła na samo dno Otchłani?".
Przez tę otchłań, przez to tajemnicze „jezioro", j a k się przekona­
my, rozumiana jest owa straszliwa, płynna masa ognia, zamknięta
i ukryta w łonie ziemi, którą Kościół Święty wskazuje nam jako
właściwe miejsce piekła (potwierdzili to wielokrotnie najwięksi
święci i m i s t y c y K o ś c i o ł a Św, patrz D o d a t e k — p r z y p . red.)
Salomon i Dawid m ó w i ą także o ognistej otchłani.
W i n n y m m i e j s c u p r o r o k Izajasz (Iz 33,14) w s p o m i n a o o g n i u ,
i to ogniu w i e c z n y m w piekle. Zlękli się g r z e s z n i c y i strach ogar­
nął b e z b o ż n y c h : „ K t ó ż z w a s b ę d z i e mógł m i e s z k a ć z og­
niem pożerającym? Kto z was wytrwa wobec wieczystych
płomieni?"
P r o r o k D a n i e l ( D n 12,2), k t ó r y żył sto p i ę ć d z i e s i ą t lat p o
Izajaszu, m ó w i ą c o z m a r t w y c h w s t a n i u i o Sądzie O s t a t e c z n y m , tak
się wyraża: „A wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, z b u d z i
się, jedni do w i e c z n e g o życia, a drudzy na h a ń b ę , ku wiecznej
odrazie".
P o d o b n e ś w i a d e c t w a znajdujemy i u innych P r o r o k ó w , aż po
p o p r z e d n i k a C h r y s t u s o w e g o , świętego Jana Chrzciciela, który lu­
d o w i p r z y b y ł e m u z J e r o z o l i m y i z całej z i e m i ż y d o w s k i e j , p r a w i
o w i e c z n y m ogniu piekielnym, j a k o o prawdzie dobrze wszystkim
znanej, w którą nikt nie w a ż y się wątpić. „ T e n który przyjdzie po
m n i e ( J e z u s C h r y s t u s ) — w o ł a on do l u d u — o c z y ś c i s w ó j
o m ł o t : p s z e n i c ę z b i e r z e do s p i c h l e r z a , a p l e w y ( g r z e s z n i k ó w ) ,
spali w ogniu n i e u g a s z o n y m (Mt 3,11-12)".
R ó w n i e ż u starożytnych pogan, G r e k ó w i R z y m i a n znajdujemy
w y r a ź n e ślady wiary w piekło i straszliwe wieczne męki. W kształ­
tach mniej lub więcej dokładnych i wyrazistych, w m i a r ę j a k o w e
n a r o d y mniej lub więcej oddalały się od pierwotnych p o d a ń i nauk
Patriarchów i P r o r o k ó w , przedstawia się n a m z a w s z e ta sama wiara
w p i e k ł o , i to w p i e k ł o o g n i s t e i c i e m n e .
Takim piekłem jest T a r t a r u Greków i Rzymian. „Bezbożnicy,
którzy wzgardzili świętymi prawami, strąceni bywają do Tar1
Tartar — w mitologii greckiej oznacza najniższą mroczną część
Hadesu, miejsce kaźni, gdzie przebywają dusze odbywające najcięższe kary.
1
13
t a r u , z k t ó r e g o nigdy j u ż nie wyjdą, i w k t ó r y m cierpieć będą
m ę k i s t r a s z l i w e i w i e c z n e " — mówił grecki m ę d r z e c Sokrates, co
przytacza j e g o uczeń, Platon i dodaje ze swej strony: „Trzeba dawać
w i a r ę s t a r o d a w n y m i ś w i ę t y m p o d a n i o m , które uczą, iż po t y m
żywocie dusza będzie sądzona i surowo karana, jeśli nie żyła, j a k
należy". Arystoteles, Cyceron i Seneka podobnie m ó w i ą o tychże
p o d a n i a c h , g u b i ą c y c h się w c i e m n o ś c i n a j o d l e g l e j s z y c h c z a s ó w .
H o m e r i W e r g i l i u s z p r z y b r a l i te p o d a n i a w b a r w y p o e t y c k i e
w swych nieśmiertelnych poematach. Któż nie czytał opisu zstąpie­
nia E n e a s z a do piekła, gdzie pod n a z w ą Tartaru, P l u t o n a (boga
podziemia) itp. odnajdujemy wielkie pierwotne prawdy, choć nie bez
zeszpecenia, p r z e c h o w a n e w p o g a ń s t w i e ? M ę k i g r z e s z n i k ó w są tu
także wieczne; jeden z nich opisany jest j a k o przykuty, na
wieki p r z y k u t y w piekle".
I tę p o w s z e c h n ą niezaprzeczalną wiarę w piekło uznaje filozof
Bayle, wątpiący we wszystko niedowiarek. Po nim, równy mu wolterianin i bezbożnik, angielski filozof Bolingbroke, z równą otwartością
fakt ten u z n a j ą c , tak się w y p o w i a d a : „ N a u k a o n a g r o d a c h i k a r a c h
w przyszłym życiu zdaje się gubić w ciemnościach starożytności. Jest
ona starsza od wszystkiego, co znamy jako pewność. Od chwili, w której
zaczyna się rozjaśniać gmatwanina historii starożytnej, znajdujemy j u ż
tę w i a r ę u m o c n i o n ą w d u c h u p i e r w s z y c h , z n a n y c h n a r o d ó w " .
Szczątki tej wiary spotykamy nawet u dzikich ludów A m e r y k i ,
Afryki i Oceanii. Uderzające jej ślady znajdujemy także w pogańskiej
wierze Indian i Persów. A wreszcie i islam wlicza piekło do swoich
p r a w d wiary.
C o d o c h r z e ś c i j a ń s t w a , nie m a p o t r z e b y w s p o m i n a ć , ż e g ł o ś n o
i wyraźnie wyznawany przez jego członków d o g m a t o piekle, stanowi
jedną z tych wielkich i fundamentalnych prawd, które służą
za podstawę całego gmachu wiary świętej. Nawet protestanci, którzy swą
niedorzeczną zasadą o wolności badania Pisma Świętego bez uwzględ­
nienia Świętej Tradycji Kościoła i jego Magisterium, wszystko niemal
poprzewracali, nie śmieli jednak targnąć się na piekło. Dziwna i zaiste
nieodgadniona to rzecz. Luter, Kalwin i inni twórcy herezji, wśród tylu
ruin, które nagromadzili, zmuszeni byli pozostawić nietkniętą tę przeraża­
jącą prawdę, która dla nich osobiście tak bardzo musiała być niewygodna.
Tak więc wszystkie narody, od dawien dawna znały i uznawały
istnienie piekła. Straszliwy ten dogmat objawiony przez samego Boga
należy przeto do skarbca tych wielkich prawd powszechnych, które są
światłością całej ludzkości. Niepodobną rzeczą jest więc, aby człowiek
o zdrowym rozsądku i przy zdrowych zmysłach poddawał je w wątp­
liwość, mówiąc w szaleństwie swej zarozumiałości, że nie ma piekła!
A więc: piekło istnieje!
14
Piekło istnieje rzeczywiście.
N i e j e s t i nie m o ż e b y ć u r o j e n i e m .
Przekonaliśmy
się w i ę c , i ż w e w s z y s t k i c h c z a s a c h , n a r o d y
wierzyły w piekło. Już to samo dowodzi, że piekło nie jest
w y m y s ł e m ludzkim.
Przypuśćmy, że była chwila na świecie, gdy ludzie żyli sobie
spokojnie, s w o b o d n i e używając świata, i b e z żadnej troski o d d a w a l i
się w s z y s t k i e m u , c o m o g ł o s c h l e b i a ć ich n a m i ę t n o ś c i o m . W t e m
zjawia się j a k i ś filozof i m ó w i do nich: „Nie czyńcie tego, bo j e s t
piekło, miejsce wiecznych katuszy, gdzie Bóg będzie was karać, jeśli
nie przestaniecie grzeszyć. Jest piekło ogniste, w k t ó r y m gorzeć
b ę d z i e c i e n a w i e k i , j e ś l i się nie p o p r a w i c i e " .
Proszę sobie wyobrazić, jakie wrażenie musiałoby uczynić p o d o b ­
ne wystąpienie. Otóż najpierw nikt by z pewnością nie uwierzył. „Co
ty p l e c i e s z ? — o d e z w a l i b y się w s z y s c y do w y n a l a z c y piekła. Skąd
o tym wiesz? Jakie m a s z d o w o d y ? Po prostu roi ci się, z ł o w i e s z c z y
proroku!" — Powtarzam raz jeszcze, że nikt by nie uwierzył, a nie
uwierzyłby dlatego, że w człowieku zepsutym wszystko instynktow­
nie w z d r y g a się na s a m o w s p o m n i e n i e piekła. P o d o b n i e j a k k a ż d y
winowajca odpycha od siebie nasuwającą mu się myśl o w i e c z n y m
ogniu mścicielu, który bez miłosierdzia karać go ma za w s z y s t k i e ,
nawet najtajniejsze grzechy! A cóż dopiero m u s i a ł o b y się dziać
w s p o ł e c z e ń s t w i e , gdzie nikt dotąd nie słyszał o p i e k l e ! T a m
niewątpliwie, p r ó c z n a m i ę t n o ś c i , p o d n i o s ł y b y się p r z e c i w nowej
nauce, o d w i e c z n e przesądy, i nie tylko nikt nie chciałby dać wiary
n i e s z c z ę s n e m u wynalazcy, ale nadto w y g n a n o by go, pobito lub
u ś m i e r c o n o w uniesieniu gniewu, a tym s a m y m k a ż d e m u innemu na
zawsze odebrano by ochotę czynienia podobnej próby. Jeżeli by zaś,
c o trudno p r z y p u ś c i ć , u w i e r z o n o t e m u d z i w a c z n e m u w y m y s ł o w i ,
jeżeli by, co wydawałoby się jeszcze większym niepodobieństwem,
wszystkie narody na samo proste oświadczenie tego filozofa uwierzy­
łyby w piekło — cóż to by było za niezwykłej doniosłości wydarzenie!
C z y ż m o ż l i w e , by i m i ę tego wynalazcy, czas, w k t ó r y m żył, n a r ó d ,
z k t ó r e g o p o c h o d z i ł , nie b y ł y b y na z a w s z e z a p i s a n e w h i s t o r i i ?
O niczym takim j e d n a k ż e nie wiemy. Bo czy gdziekolwiek jest
choćby najmniejsza wzmianka o tym mędrcu, który wprowadził
w świat tę przerażającą naukę, tak wstrętną dla najbardziej zakorze­
nionych namiętności duszy, serca i ludzkich zmysłów?
15
A w i ę c , p i e k ł o n i e jest n i c z y i m w y m y s ł e m .
N i e j e s t o n o w y m y s ł e m , b o też n i e m o g ł o b y ć w y m y ś l o n e .
Wieczne trwanie mąk piekielnych jest d o g m a t e m , którego rozum
ludzki pojąć nie zdoła. M o ż e ten dogmat poznać, ale nie pojąć, gdyż
jest on niedostępny dla rozumu. A przecież niepodobna, by człowiek
m ó g ł b y ć w y n a l a z c ą t e g o , c z e g o sam pojąć nie m o ż e ! D l a t e g o
w ł a ś n i e , ż e p i e k ł a , w i e c z n e g o p i e k ł a , r o z u m n a s z p o j ą ć nie
z d o ł a , b u n t u j e się p r z e c i w k o n i e m u , d o p ó k i n a d p r z y r o d z o n e
ś w i a t ł o w i a r y go nie oświeci i nie p o d n i e s i e . Jak w y k a ż e m y to
później, rozum zarzuca piekłu niesprawiedliwość, okrucieństwo,
a w konsekwencji i niemożliwość.
D o g m a t o piekle jest j e d n ą z tych prawd, które z w i e m y „praw­
dami wrodzonymi", jest on światłem Boskiego pochodzenia,
świecącym w nas wbrew naszej woli, i tkwi w głębi naszego sumienia
i naszej duszy, j a k czarny, posępnym światłem błyszczący diament.
N i k t go stamtąd nie w y r z u c i , p o n i e w a ż sam B ó g t a m go osadził.
M o ż n a zakryć ten diament i przytłumić jego posępny połysk, można
o d w r ó c i ć od n i e g o o c z y i z a p o m n i e ć o n i m do c z a s u . M o ż n a
zaprzeczać mu nawet słowami, ale chcąc nie chcąc, każdy musi weń
w i e r z y ć i s u m i e n i e n i g d y nie p r z e s t a n i e mu go p r z y p o m i n a ć .
B e z b o ż n i c y , którzy na p o z ó r drwią sobie z piekła, w rzeczy­
wistości strasznie się go boją. Ci, którzy twierdzą, iż dla nich j e s t
rzeczą dowiedzioną, że piekła nie ma, okłamują sami siebie i okła­
mują innych. Jest to raczej bezbożne życzenie serca, aniżeli rozumne
zaprzeczanie ducha. Przeszło wiek temu jeden z takich z u c h w a l c ó w
pisał do Woltera, iż odkrył d o w ó d metafizyczny na to, że piekła nie
ma. „ T o ś ty s z c z ę ś l i w y — odpisał mu na to stary p a t r i a r c h a
niedowiarków — mnie jeszcze daleko do tego".
Nie! Ż a d e n człowiek nie wymyślił piekła, nie wymyślił go i nie
mógł w y m y ś l e ć . D o g m a t o w i e c z n y m piekle pochodzi od s a m e g o
Boga. Jest on cząstką tego wielkiego pierwotnego objawienia, które
j e s t p o d s t a w ą religii i m o r a l n e g o ż y c i a r o d z a j u l u d z k i e g o .
A w i ę c : p i e k ł o istnieje!
16
Piekło jest.
Sam Pan Bóg objawił jego istnienie
Tych kilka cytatów ze Starego Testamentu, które przytoczyliś­
my p o w y ż e j , pouczają nas, że dogmat o piekle był przez Pana Boga
objawiony Patriarchom, P r o r o k o m i starożytnemu n a r o d o w i ż y d o w ­
skiemu. Ale nie tylko świadectwa Boże zobowiązują nas do wierze­
n i a , p r z e k o n u j ą c nas n i e o m y l n ą p o w a g ą p r a w d o b j a w i o n y c h .
Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus najuroczyściej potwierdził to
straszliwe objawienie i czternaście razy wspomina nam w Ewangelii
Świętej o piekle. N i e chcąc p o w t a r z a ć , nic b ę d z i e m y tu przytaczali
wszystkich j e g o słów, ale ograniczymy się do podania najważniej­
szych. P r o s z ę cię j e d n a k , s z a n o w n y c z y t e l n i k u , b y ś nie z a p o m ­
niał, że to sam Bóg będzie tu p r z e m a w i a ł , ten sam Bóg, k t ó r y
t a k ż e p o w i e d z i a ł : „Niebo i ziemia p r z e m i n ą , ale słowa moje
nie p r z e m i n ą " (Mat 2 4 , 3 5 ) .
Wkrótce po swym cudownym Przemienieniu na górze Tabor,
Pan Jezus tak przemówił do swych uczniów i do rzesz, które szły za
nim: " J e ś l i t w o j a r ę k a j e s t dla ciebie p o w o d e m g r z e c h u , o d e t n i j
ją; l e p i e j j e s t d l a ciebie u ł o m n y m w e j ś ć d o ż y c i a w i e c z n e g o , niż
z d w i e m a r ę k a m i p ó j ś ć do p i e k ł a w ogień n i e u g a s z o n y . I j e ś l i
t w o j a n o g a j e s t d l a ciebie p o w o d e m g r z e c h u , o d e t n i j j ą ; lepiej
jest dla ciebie c h r o m y m wejść do życia, niż z d w i e m a n o g a m i
być w r z u c o n y m do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie
p o w o d e m g r z e c h u , w y ł u p j e ; lepiej j e s t d l a c i e b i e j e d n o o k i m
wejść do K r ó l e s t w a Bożego, niż z dwojgiem oczu być w r z u c o ­
n y m d o p i e k ł a , gdzie r o b a k ich nie u m i e r a i o g i e ń nie g a ś n i e "
(Mk 9,43-48).
I n n y m r a z e m , m ó w i ą c o t y m , co ma być na k o ń c u c z a s ó w , tak
się o d z y w a : „ S y n C z ł o w i e c z y p o ś l e A n i o ł ó w s w o i c h : c i z b i o r ą
z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopusz­
c z a j ą się n i e p r a w o ś c i , i w r z u c ą i c h w p i e c r o z p a l o n y ; t a m
będzie płacz i z g r z y t a n i e zębów. ...Kto ma uszy niechaj słu­
c h a " ! (Mt 13,41-43).
W czasie Sądu Ostatecznego Pan Jezus przytacza słowa wyroku,
k t ó r e sam w ó w c z a s w y d a n a p o t ę p i e ń c ó w : „ I d ź c i e p r e c z o d e
M n i e , p r z e k l ę c i , w ogień w i e c z n y , p r z y g o t o w a n y d i a b ł u i j e g o
a n i o ł o m " ! p o c z y m d o d a j e : „ I p ó j d ą c i n a m ę k ę w i e c z n ą " (Mt
2 5 , 4 1 , 46). Spytam więc: czy jest j a k a ś prawda w y p o w i e d z i a n a
dobitniej?
17
T a k ż e A p o s t o ł o w i e , k t ó r z y odebrali o d Z b a w i c i e l a p o l e c e n i e ,
aby rozwijali Jego n a u k ę i uzupełniali Jego objawienie, niemniej
wyraźnie i dobitnie m ó w i ą o piekle i o w i e c z n y m ogniu piekielnym.
Ż e b y przytoczyć tu tylko niektóre z ich wypowiedzi, w s p o m i n a m y
świętego Pawła, który w drugim liście do Tesaloniczan (2Tes 1,8-9),
mówiąc im o Sądzie Ostatecznym, przedstawia Syna Bożego
j a k o „ w p ł o m i e n i u o g n i s t y m , w y m i e r z a j ą c e g o k a r ę tym,, którzy
Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego
Jezusa. J a k o karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od
oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego."
Święty Piotr Apostoł m ó w i , iż grzesznicy podzielą karę złych
aniołów, których „powrozami piekielnymi ściągnionych do pie­
kła B ó g p o d a ł n a męki, tychże g r z e s z n i k ó w n a z y w a „ s y n a m i
przekleństwa, których czeka mrok ciemności" (2P 2,4,14,17).
I t a k ż e ś w i ę t y Jan A p o s t o ł m ó w i n a m o p i e k l e i o w i e c z n y m
ogniu. W K s i ę d z e O b j a w i e n i a (tzn. A p o k a l i p s i e ) m ó w i o A n t y ­
chryście i fałszywym j e g o proroku, „i w r z u c o n j e s t w j e z i o r o o g n i a
i s i a r k i , g d z i e b ę d ą c i e r p i e ć k a t u s z e we d n i e i w n o c y na w i e k i
w i e k ó w " (Ap 20,10).
W r e s z c i e i ś w i ę t y J u d a A p o s t o ł w s w y m liście w s p o m i n a n a m
o piekle, kiedy m ó w i o upadłych aniołach i potępieńcach, że B ó g ich
„spętanych wiekuistymi więzami zatrzymał w ciemnościach... i że
ponoszą karę wiecznego ognia" (Jud 0,6-7).
Prócz tego A p o s t o ł o w i e w swoich listach wspominają o bojaźni
sądów B o ż y c h i o w i e c z n y c h karach, z g o t o w a n y c h dla n i e p o p r a w ­
nych g r z e s z n i k ó w .
Czy dziwić się można, że Kościół Święty wobec tak jasnej i nie
budzącej żadnej wątpliwości nauki, wieczne kary i wieczny ogień
piekielny przedstawia j a k o wyraźną p r a w d ę wiary, tak, że kto by im
śmiał zaprzeczyć, albo też w nie wątpić, j u ż przez to samo stałby się
heretykiem? Istnienie piekła jest d o g m a t e m świętej wiary katolickiej,
0 j e g o istnieniu taką m a m y p e w n o ś ć , j a k o istnieniu s a m e g o B o g a .
A w i ę c p i e k ł o istnieje!
Streszczając teraz w s z y s t k o , raz j e s z c z e p o w t a r z a m y : świadect­
wa całego rodzaju ludzkiego i najdawniejszych podań, ś w i a d e c t w a
natury ludzkiej, z d r o w e g o rozumu, serca i sumienia, nade w s z y s t k o
zaś ś w i a d e c t w o nieomylnej nauki B o g a s a m e g o i Jego Świętego
Kościoła, wszystko to łączy się, aby zapewnić nas, że istnieje piekło,
p i e k ł o o g n i s t e i c i e m n e , piekło w i e c z n e , na u k a r a n i e b e z b o ż n i k ó w
i g r z e s z n i k ó w nie p o k u t u j ą c y c h .
P y t a m więc teraz, miły czytelniku: czy m o ż e być p r a w d a jaśniej
udowodniona?
18
Jeżeli rzeczywiście jest piekło,
to d l a c z e g o n i k t z n i e g o nie w r ó c i ł ?
Piekło przede wszystkim jest po to, by karać wiecznie potępień­
c ó w , w i ę c n i k o m u stamtąd w y c h o d z i ć na ten świat nie w o l n o . K t o
s i ę t a m d o s t a ł , j u ż się n i e w y d o s t a n i e !
M ó w i s z , że nikt z piekła nie w r a c a ? Tak j e s t w z w y c z a j n y m
porządku Opatrzności Boskiej. Ale czy jesteś zupełnie pewien, że
w niezgłębionych zamiarach swego miłosierdzia i sprawiedliwości, Pan
B ó g ż a d n e m u potępieńcowi nigdy nie pozwolił ukazać się na ziemi?
P i s m o ś w i ę t e i h i s t o r i a p r z y t a c z a j ą n a m d o w o d y , że t a k i e
przypadki b y w a ł y . I sama p o w s z e c h n a wiara w tak z w a n e „ d u c h y " ,
c h o ć c z ę s t o k r o ć z a b o b o n n a , nie d a ł a b y się z g o ł a w y t ł u m a c z y ć ,
gdyby nie opierała się na podstawie zdarzeń rzeczywistych. P o z w o l ę
sobie tu p r z y t o c z y ć kilka zdarzeń, których rzetelność zdaje się być
niewątpliwa, a które dowodzą istnienia piekła, straszliwym świadec­
twem samych jego mieszkańców.
Doktor Rajmund Diokers
W ż y w o c i e ś w i ę t e g o B r u n o n a , założyciela z a k o n u K a r t u z ó w ,
czytamy o zdarzeniu, gruntownie zbadanym przez uczonych Boland y s t ó w i p o d d a n y m n a j s u r o w s z y m osądom k r y t y c z n y m , co do j e g o
historycznej p r a w d z i w o ś c i . Stało się to w Paryżu, w biały dzień,
w o b e c kilku tysięcy ś w i a d k ó w . S z c z e g ó ł y zebrali i o p r a c o w a l i
ówcześni pisarze, s a m o zaś zdarzenie było p o b u d k ą do założenia
wielkiego zgromadzenia zakonnego.
S ł a w n y profesor uniwersytetu paryskiego, R a j m u n d D i o k e r s ,
umarł, u w i e l b i a n y i o p ł a k i w a n y przez wszystkich swych u c z n i ó w .
B y ł o to w r o k u 1882. J e d e n z n a j b a r d z i e j u c z o n y c h d o k t o r ó w
o w e g o c z a s u , z n a n y w całej E u r o p i e ze swej m ą d r o ś c i , z d o l n o ś c i
i wielkich cnót, imieniem Bruno, bawił właśnie w Paryżu z czterema
t o w a r z y s z a m i i u w a ż a ł za swój obowiązek u c z e s t n i c z y ć także
w ż a ł o b n y m n a b o ż e ń s t w i e z n a k o m i t e g o nieboszczyka. Z w ł o k i zło­
żone były w wielkiej sali kanclerskiej, blisko kościoła Matki Boskiej.
Wielkie tłumy ludzi otaczały katafalk, na którym, wedle ówczesnego
zwyczaju, wystawione było przykryte całunem ciało zmarłego.
W chwili, gdy czytano lekcję żałobnego Oficjum, zaczynającą się od
19
s ł ó w z księgi H i o b a : „ O d p o w i e d z mi: j a k o wiele m a m n i e p r a w o ś c i
i g r z e c h ó w ? " — grobowy głos odezwał się spod zasłony i wszyscy
obecni usłyszeli te słowa: „ S p r a w i e d l i w y m w y r o k i e m B o g a zo­
s t a ł e m o s k a r ż o n y " . W s z y s c y rzucili się ku z m a r ł e m u , podnieśli
całun, ale trup leżał nieruchomy, skostniały, martwy. Podjęto t e d y
n i e b a w e m przerwane na chwilę żałobne obrzędy. W s z y s c y obecni
przejęci byli z d u m i e n i e m i t r w o g ą .
W r ó c o n o t e ż i do O f i c j u m , ale g d y p r z y s z ł o do c z y t a n i a
w s p o m n i a n e j Lekcji: „ O d p o w i e d z m i " — tym razem trup podniósł
się w o b e c wszystkich zgromadzonych i jeszcze silniejszym i dobit­
niejszym głosem zawołał: „ S p r a w i e d l i w y m w y r o k i e m B o g a zo­
stałem osądzony" — i położył się z powrotem. Wielki przestrach
ogarnął w s z y s t k i c h . L e k a r z e , p o n o w n i e o b e j r z a w s z y trupa, u z n a l i ,
że to trup r z e c z y w i s t y , z i m n y , s z t y w n y . Nikt j u ż nie miał o d w a g i
dalej p r o w a d z i ć n a b o ż e ń s t w a i o d ł o ż o n o j e n a d z i e ń n a s t ę p n y .
Władza duchowna nie wiedziała co począć. Jedni mówili: „To
potępieniec, niegodzien więc modłów Kościoła". Inni mówili: „Nie,
wszystko to wprawdzie jest przerażające, ale czyż ostatecznie i my
wszyscy nie będziemy najpierw oskarżeni, a potem sądzeni sprawied­
l i w y m w y r o k i e m B o ż y m ? " D o t e g o z d a n i a p r z y c h y l i ł się b i s k u p
i nazajutrz rozpoczęto na n o w o nabożeństwo o tej samej godzinie.
Bruno z towarzyszami swymi nie omieszkał stawić się, jak poprze­
dniego dnia. Cały uniwersytet, cały Paryż zbiegł się do kościoła Matki
Boskiej.
Zaczynają tedy na n o w o w s t ę p n e czytanie ż a ł o b n e g o Oficjum;
lecz na te same słowa Lekcji: „ O d p o w i e d z m i " — doktor Rajmund
podniósł się, usiadł i głosem g r o b o w y m , przeszywającym trwogą
wszystkich o b e c n y c h , zawołał: „ S p r a w i e d l i w y m w y r o k i e m B o g a
zostałem potępiony" — i znów opadł nieruchomy.
T y m razem nie było najmniejszej wątpliwości co do okropnego
zjawiska, którego o c z y w i s t o ś ć leżała j a k na dłoni. Nie m o ż n a było
z a p r z e c z y ć . T o t e ż na r o z k a z b i s k u p a i k a p i t u ł y z d a r t o z t r u p a
oznaki j e g o godności i w y w i e z i o n o go na publiczne ścierwisko
w Montfoucon.
Wyszedłszy z wielkiej sali kanclerskiej, Bruno, liczący w ó w c z a s
około 45 lat, powziął solenne postanowienie opuszczenia świata i ze
swymi towarzyszami udał się na pustynię Wielkiej Kartuzji ( G r a n d ę
C h a r t r e u s e ) w okolicach miasta G r e n o b l e , by w o d o s o b n i e n i u od
świata lepiej zabezpieczyć swoje zbawienie i przygotować się na
s p r a w i e d l i w y Sąd B o ż y .
A więc wrócił z piekła potępieniec, nie po to wprawdzie, aby z
n i e g o w y j ś ć , lecz ż e b y d a ć o n i m n i e z a p r z e c z a l n e ś w i a d e c t w o .
20
Młody zakonnik świętego Antonina
U c z o n y arcybiskup Florencji, św. Antonin, o p o w i a d a w s w y c h
pismach o nie mniej straszliwym wydarzeniu, które około połowy
piętnastego wieku przeraziło całe północne Włochy. Pewien młodzie­
niec z dobrego domu, który, niestety, w szesnastym czy siedemnastym
r o k u życia zataił na s p o w i e d z i g r z e c h ś m i e r t e l n y , a m i m o to
przystępował do Komunii Świętej w takim stanie, odkładając wy­
znanie swoich świętokradztw z tygodnia na tydzień, z miesiąca na
miesiąc, dla nędznych ludzkich względów dalej tymczasem uczęszczał
do s p o w i e d z i i K o m u n i i Świętej. D r ę c z o n y w y r z u t a m i s u m i e n i a ,
starał s i e j e zagłuszyć zadawaniem sobie ciężkich pokut, tak dalece, iż
u w a ż a n o go za świętego. G d y to nie pomagało, wstąpił do klasztoru.
„Tam przynajmniej — mówił sobie — wyznam wszystko i szczerze
odpokutuję za grzechy". Tymczasem, na jego nieszczęście, przełożeni,
k t ó r z y go znali z dobrej sławy, przyjęli go u siebie z t a k i m
uszanowaniem, jak nieomal świętego. Wstyd więc znowu wziął górę.
W y z n a n i e swoich grzechów odłożył na później, podwoił pokutne
umartwienia, i tak rok, dwa i trzy spędził w o w y m opłakanym stanie,
nie m o g ą c się z d o b y ć na to, aby w y j a w i ć s t r a s z l i w e i h a ń b i ą c e
b r z e m i ę , które go przygniatało. W końcu drogę do tego zdawała mu
się torować śmiertelna choroba. „Tym razem — mówił sobie — już
wszystko w y z n a m i nim umrę, odprawię spowiedź z całego życia". Ale
miłość własna i tym razem okazała się silniejsza od żalu, i dlatego
wyznanie grzechów przybrał w tak mądre słówka, iż spowiednik ani
się domyślał o co mu chodziło. Łudził się tą nadzieją, że może jeszcze
nazajutrz w s z y s t k o zdoła naprawić. T y m c z a s e m j e d n a k o p a n o w a ł a
go g o r ą c z k a , stracił p r z y t o m n o ś ć i u m a r ł n i e s z c z ę s n y .
W klasztorze, w którym nikt nie zdawał sobie sprawy z całej
prawdy, m ó w i o n o sobie: „Jeżeli ten nie jest w niebie, to chyba żaden
z nas tam nie pójdzie" — i w przekonaniu, że to święty, przykładano
do j e g o z w ł o k k r z y ż y k i , r ó ż a ń c e i m e d a l i k i . Ciało j e g o , z wielką
czcią, p r z e n i e s i o n o d o k l a s z t o r n e g o k o ś c i o ł a i u m i e s z c z o n o j e
w prezbiterium, aż do n a s t ę p n e g o ranka, podczas którego m i a ł y się
o d b y ć u r o c z y s t e e g z e k w i e . Lecz cóż się dzieje?
Na krótko przed godziną rozpoczęcia n a b o ż e ń s t w a , j e d e n z bra­
ciszków idąc dzwonić, w pobliżu ołtarza spostrzegł nagle stojącego
przed sobą nieboszczyka, o p a s a n e g o ł a ń c u c h a m i , j a k b y c z e r w o n y m
ogniem rozpalonymi. Cała j e g o postać zdawała się iskrzyć od ognia.
Wystraszony braciszek padł na kolana z oczyma utkwionymi
w przerażającym zjawisku. Wówczas potępieniec p r z e m ó w i ł do
21
n i e g o : „ N i e m ó d l c i e się z a m n i e , b o m w t r ą c o n y d o p i e k ł a n a
całą w i e c z n o ś ć " — i opowiedział mu całą opłakaną historią swego
fałszywego wstydu i swych świętokradztw. A potem zniknął, nasyca­
jąc kościół nieznośną wonią, która rozeszła się po całym klasztorze,
jakby na poświadczenie prawdziwości tego, co braciszek widział
i słyszał. Przełożeni, d o w i e d z i a w s z y się o tym, co zaszło, kazali
w y r z u c i ć t r u p a , n i e znajdując g o g o d n y m k o ś c i e l n e g o p o g r z e b u .
Niewiasta złego życia w N e a p o l u
Św. F r a n c i s z e k de G i r o l a m o , s ł a w n y m i s j o n a r z ze z g r o m a d z e ­
nia O j c ó w J e z u i t ó w z początku o s i e m n a s t e g o w i e k u , miał p r o w a ­
dzić misje w Królestwie N e a p o l i t a ń s k i m . G d y p e w n e g o razu p r z e ­
mawiał na placu w Neapolu, niewiasty złego życia, z w o ł a n e przez
jedną z nich, Katarzynę, usiłowały przeszkodzić jego kazaniu
śpiewami i krzykami i zmusić misjonarza do usunięcia się. Lecz ten,
j a k b y nic n i e s ł y s z a ł , dalej g ł o s i ł k a z a n i e .
Po pewnym czasie wypadło mu znowu przemawiać na tym
s a m y m placu. Widząc drzwi u Katarzyny z a m k n i ę t e i cały jej d o m ,
zazwyczaj pełen w r z a w y , teraz p o g r ą ż o n y w g ł u c h y m milczeniu,
zapytał święty: „ C ó ż to? Co się stało z Katarzyną?" — Czy Ojcu nie
w i a d o m o ? Wczoraj właśnie zmarła ta nieszczęsna kobieta, i to tak
n a g l e , że nie zdołała nawet w y m ó w i ć słowa. „ U m a r ł a ? — spytał
święty. I tak n a g l e ? "
O t w o r z o n o d r z w i . Ś w i ę t y , a za nim tłum ludzi, w s z e d ł po
schodach do sali, gdzie na ziemi, leżał trup, rozłożony na kobiercu.
W o k ó ł n i e g o — w e d l e zwyczaju — płonęły cztery świece. Przez
chwilę święty wpatrywał się w ciało zmarłej, a w j e g o oczach widać
było przerażenie, po czym rzecze tonem uroczystym: „ K a t a r z y n o ,
gdzie jesteś t e r a z ? " Trup milczy. Święty powtarza swoje pytanie:
„ K a t a r z y n o , odezwij się. G d z i e jesteś teraz? Rozkazuję ci, abyś mi
powiedziała, gdzie j e s t e ś ? " I ku n i e z m i e r n e m u z d u m i e n i u wszyst­
k i c h , o c z y t r u p a o t w i e r a j ą s i ę , u s t a p o r u s z a j ą się k o n w u l s y j n i e ,
i ponury, g r o b o w y głos o d p o w i a d a : „W piekle! J e s t e m w piekle!"
Na te s ł o w a p r z e r a ż o n y tłum wybiegł z d o m u , a za n i m oddalił się
święty powtarzając: „W piekle! O Boże sprawiedliwy, w piekle!
Czyście słyszeli: w piekle!" Wrażenie tego nadprzyrodzonego przy­
padku było tak wielkie, iż wielu z tych, którzy byli j e g o świadkami,
nie śmiało nawet wrócić do d o m u , zanim się wcześniej nie wy­
spowiadali.
22
D a m a ze złotą b r a n s o l e t k ą
O pewnym zdarzeniu opowiadano przełożonemu pewnego
z n a k o m i t e g o z g r o m a d z e n i a z a k o n n e g o . Jest to rzecz przerażająca,
ale nie b a r d z o m n i e ona d z i w i . W y p a d k i tego rodzaju nie są tak
rzadkie, j a k się zdaje. Tylko ludzie, przez wzgląd na sławę niebosz­
c z y k a lub swej r o d z i n y , p i l n i e starają się, by nie b y ł y o n e roz­
głaszane. Co do m n i e — dodał ów kapłan — d w a lub trzy lata temu
s ł y s z a ł e m o p o d o b n y m w y p a d k u od b a r d z o b l i s k i e g o k r e w n e g o
osoby, której się to wydarzyło. W tej chwil (Boże Narodzenie 1859 r.)
pani ta j e s z c z e żyje i ma nieco p o n a d czterdzieści lat. O w a pani
bawiła w Londynie w zimie 1847 roku. Była to młoda w d o w a , około
trzydzieści lat, bardzo światowa, majętna i wielkiej urody. W ś r ó d
elegantów, którzy bawili w jej salonie, odznaczał się pewien m ł o d y
lord, znany ze złego prowadzenia się, którego częste o d w i e d z i n y
n a r a ż a ł y ją na p o s ą d z e n i e o z a k a z a n e z n i m s t o s u n k i .
P e w n e g o razu, j u ż po północy, czytała w łóżku j a k i ś r o m a n s ,
c z e k a j ą c a ż j e j sen sklei p o w i e k i . N a z e g a r z e w y b i ł a w ł a ś n i e
pierwsza. Z d m u c h n ą w s z y świecę zaczęła zasypiać, gdy w t e m spost­
rzegła, iż j a k i e ś dziwne bladawe światło, które z d a w a ł o się wyłaniać
z drzwi salonu, z w o l n a coraz bardziej się r o z s z e r z a ł o i rozjaśniało
w jej pokoju. Z wielkim z d u m i e n i e m otworzyła oczy i patrzyła, nie
rozumiejąc, co to m o ż e znaczyć. Strach zaczął ją ogarniać, gdy nagle
p o w o l i o t w o r z y ł y się d r z w i salonu i ukazał się w nich ów m ł o d y
lord, w s p ó l n i k nierządu. Nim zdołała p r z e m ó w i ć stanął przy niej,
uchwycił ją za lewe ramię i głosem, przenikającym do szpiku kości,
zawołał po angielsku: „Piekło istnieje!!!" Boleść, którą uczuła
w r a m i e n i u była tak wielka, iż straciła p r z y t o m n o ś ć . G d y w pół
g o d z i n y p o t e m przyszła do siebie, z a d z w o n i ł a po swą p o k o j ó w k ę .
Ta, wszedłszy do pokoju, uczuła m o c n y zapach spalenizny, a zbliży­
w s z y się do pani, która ledwo mogła m ó w i ć , spostrzegła na jej ręce
ranę tak głęboką, iż kości było widać, a ciało prawic zupełnie było
w y p a l o n e . R a n a o w a była w i e l k o ś c i męskiej ręki. C o w i ę c e j :
spostrzegła j e s z c z e , że od drzwi salonu aż do łóżka i od łóżka
z p o w r o t e m do drzwi znać było na d y w a n i e ślady m ę s k i c h stóp,
w y p a l o n e na wylot na t k a n i n i e . Na rozkaz pani o t w o r z y ł a d r z w i
s a l o n u , lecz t a m j u ż ż a d n e g o śladu nie b y ł o z n a ć n a d y w a n i e .
Nazajutrz nieszczęśliwa pani dowiedziała się — łatwo d o m y ś l i ć się,
z j a k i m p r z e r a ż e n i e m — że tejże n o c y około g o d z i n y p i e r w s z e j ,
o w e g o lorda z n a l e z i o n o p i j a n e g o b e z p r z y t o m n o ś c i p o d stołem.
Służba w y n i o s ł a go do sypialni i tam skonał.
23
N i e w i a d o m o mi — dodał p r z e ł o ż o n y — c z y ta przerażająca
nauka przysłużyła się nawróceniu owej niewiasty. W i e m j e d n a k , że
żyje jeszcze, i że dla zakrycia przed ludzkimi oczyma piekielnej
spalenizny, nosi na lewej ręce szeroką, złotą przepaskę, w kształcie
bransoletki, której nie zdejmuje ani we dnie, ani w nocy. Powtarzam
r a z j e s z c z e , że cała ta relacja p o c h o d z i od b l i s k i e g o k r e w n e g o ,
p r a w e g o chrześcijanina, którego słowa traktować m o ż n a j a k o cał­
kowicie wiarygodne. W ich rodzinie nigdy się o tym wypadku nic
w s p o m i n a , a ja sam p o w i e r z a m go t o b i e , c a ł k o w i c i e zatajając
nazwiska. M i m o tajemnicy, j a k ą przypadek ten był otoczony, sądzę,
że nie s p o s ó b wątpić o j e g o p r a w d z i w o ś c i . Z pewnością, owej pani
z bransoletką nie trzeba j u ż dowodzić, że piekło rzeczywiście istnieje.
Dziewczyna
złego
życia
W roku 1873, na kilka dni przed Wniebowzięciem Matki Boskiej,
miało miejsce w Rzymie j e d n o z tych okropnych zjawisk z tamtego
świata, które s k u t e c z n i e potwierdzają p r a w d ę o istnieniu piekła.
W j e d n y m z tych osławionych d o m ó w , które po świętokradzkim
z a b o r z e p a ń s t w a p a p i e s k i e g o i R z y m u , w w i e l u m i e j s c a c h tego
miasta p o o t w i e r a n o , j e d n a z nieszczęśliwych dziewcząt, które od­
dawały się tam złemu życiu, zraniwszy się w rękę, musiała być
przywieziona do szpitala Pocieszenia, gdzie, czy to krew zepsuta
wskutek rozwiązłego życia sprowadziła gangrenę, czy też z innego
n i e s p o d z i a n e g o obrotu c h o r o b y , nagle w nocy zmarła. W tej samej
c h w i l i j e d n a z j e j t o w a r z y s z e k , k t ó r a z p e w n o ś c i ą nie m o g ł a
wiedzieć, co zaszło w szpitalu, zaczęła krzyczeć tak przeraźliwie, że
nie tylko zbudziła ze snu wszystkich m i e s z k a ń c ó w tej części miasta
i w y w o ł a ł a poruszenie w całym d o m u , ale nawet była p o w o d e m
p r z y b y c i a policji. C o b y ł o p r z y c z y n ą tak r o z p a c z l i w e g o k r z y k u ?
Oto jej t o w a r z y s z k a , z m a r ł a w szpitalu, p o k a z a ł a się jej cała
w p ł o m i e n i a c h , m ó w i ą c : „ J e s t e m p o t ę p i o n a , a jeśli nie chcesz by
stało się z tobą to, co ze mną, o p u ś ć to miejsce h a ń b y i n a w r ó ć
się d o B o g a , k t ó r e g o ś o p u ś c i ł a " . N i c nie m o g ł o u s p o k o i ć r o z ­
paczy i przerażenia tej dziewczyny, która zaraz o świcie oddaliła się,
z o s t a w i w s z y w s z y s t k i c h w d o m u p o g r ą ż o n y c h w z d u m i e n i u , na
wieść o zgonie tej, która była w szpitalu.
T y m c z a s e m ciężko zachorowała właścicielka tego d o m u , gorąca
zwolenniczka Garibaldiego, i niezwłocznie kazała do siebie poprosić
księdza z pobliskiego kościoła św. Juliana.
24
Czcigodny kapłan, nim udał się do osławionego domu, spytał o radę
władzę duchową. Ta, zamiast niego, wysłała innego czcigodnego
prałata, księdza Sirollego, proboszcza parafii Zbawiciela w Lavoro.
Otrzymawszy szczegółowe instrukcje, udał się do chorej. Przede
wszystkim zażądał od niej w obecności kilku świadków całkowitego
naprawienia zgorszeń, jakie dawała swym życiem, odwołania
bluźnierstw miotanych przeciwko Ojcu Świętemu i wynagrodzenia
wszystkich krzywd wyrządzonych innym. Nieszczęśliwa niewiasta
uczyniła wszystko, czego żądał, wyspowiadała się i przyjęła Naj­
świętszy Wiatyk z wielką skruchą i pokorą.
Czując zbliżającą się śmierć, prosiła ze łzami proboszcza, by nie
o p u s z c z a ł j e j , bo nic m o g ł a o c h ł o n ą ć z p r z e s t r a c h u z p o w o d u
w y p a d k ó w , których dopiero co była świadkiem. Ale że noc zapadła,
a ks. Sirolli, c h o ć z j e d n e j strony m i ł o s i e r d z i e n a k a z y w a ł o mu
pozostać, z drugiej j e d n a k ż e ze względu na samą przyzwoitość nie
mógł spędzać nocy w takim miejscu, więc na j e g o żądanie przybyło
d w ó c h a g e n t ó w policji, k t ó r z y zamknęli dom i pozostali w nim j a k o
ś w i a d k o w i e przy konającej, dopóki nie oddała ducha. W k r ó t c e po
całym R z y m i e rozeszła się w i a d o m o ś ć o tych w y d a r z e n i a c h . Jak
zawsze, b e z b o ż n i c y i w o l n o m u l a r z e obrócili to w śmiech i drwiny,
nie chcąc p r z e k o n a ć się o p r a w d z i e , d o b r z y zaś korzystali z nich,
aby stać się j e s z c z e l e p s z y m i i w i e r n i e j s z y m i s w y m o b o w i ą z k o m .
W o b e c takich p r z y p a d k ó w , które przecież m o ż n a by m n o ż y ć ,
pytam k a ż d e g o c z y t e l n i k a dobrej w i a r y : C z y r o z s ą d n y c z ł o w i e k
m o ż e powtarzać zarzut zbałamuconych tłumów: jeżeli rzeczywiście
istnieje piekło, to czemu nikt stamtąd nie przyjdzie? C h o ć b y nawet,
słusznie czy niesłusznie, chciano zaprzeczać zdarzeniom tak wiary­
g o d n y m , które tu przytoczyłem, to i tak niewzruszoną p o z o s t a ł a b y
prawda, że piekło istnieje. Gdyż w rzeczy samej nasza wiara
w piekło nie opiera się na tych n a d p r z y r o d z o n y c h zjawiskach,
w które nie m a m y obowiązku wierzyć, lecz na d o w o d a c h , j a k i e nam
daje sam z d r o w y rozum, a które powyżej w y ł u s z c z y l i ś m y , nade
w s z y s t k o zaś na Boskim, n i e o m y l n y m świadectwie Pana Jezusa,
P r o r o k ó w i Świętych A p o s t o ł ó w , a także na w y r a ź n e j , n i e z m i e n n e j
i nieomylnej nauce Świętego Kościoła Katolickiego. Zjawiska
c u d o w n e mogą przyczynić się do utwierdzenia i p o m n o ż e n i a naszej
wiary — i dlatego uważaliśmy za konieczne przytoczyć kilka z nich
(inne wstrząsające świadectwa — patrz Dodatek — przyp. red.), by
m o g ł y z a m k n ą ć usta m ó w i ą c y m , że nie ma p i e k ł a , i u t w i e r d z i ć
w w i e r z e tych, k t ó r y m by p r z y c h o d z i ł a p o k u s a m y ś l e ć : „kto w i e ,
czy jest piekło?" — a wreszcie, pocieszyć i mocniej oświecić
dobrych chrześcijan, którzy razem z Kościołem Świętym wierzą, że
piekło istnieje.
25
D l a c z e g o tylu l u d z i s t a r a się
zaprzeczyć istnieniu piekła
Wielu ludzi zaprzecza istnieniu piekła przede w s z y s t k i m dlate­
g o , że w w i ę k s z o ś c i są tym osobiście z a i n t e r e s o w a n i . Złodzieje,
gdyby tylko mogli, wytraciliby wszystkich żandarmów. Podobnie
też wszyscy, którzy nie mają czystego sumienia, starają się wszelkimi
s p o s o b a m i w m ó w i ć w s i e b i e , że n i e ma p i e k ł a , a n a d e w s z y s t k o
— piekła ognistego, bo wiedzą, że gdyby piekło było, to byłoby dla
n i c h . C z y n i ą tak, j a k z w y k l i c z y n i ć ludzie b o j a ź l i w i , k t ó r z y
wśród ciemnej nocy śpiewają na całe gardło, aby zagłuszyć sumienie
i n i e o d c z u w a ć t a k b a r d z o s t r a c h u , k t ó r y ich p r z e n i k a .
A b y zaś więcej jeszcze dodać sobie odwagi, starają się w m a w i a ć
także innym, że piekła nie ma. D o w o d z ą tego w księgach mniej lub
więcej uczonych lub filozoficznych, powtarzają to głośno i z cicha,
i na w s z y s t k i e tony, nawzajem powołując się jedni na drugich,
i dzięki ogólnej wrzawie, którą wywołują, dochodzą do wniosku, że
nikt w piekło nie wierzy i dlatego oni sami także mają p r a w o w nie
nie wierzyć.
Takimi byli w przeszłości niemal wszyscy przewodnicy wolteriańsk i e g o n i e d o w i a r s t w a . U d o w a d n i a l i , ż e — j a k d w a razy dwa, cztery
— nie ma ani Boga, ani nieba, ani piekła, i mieli pewność, iż tak jest
naprawdę. A jednak wiemy z historii, że wszyscy oni, od pierwszego do
ostatniego, w chwili śmierci przejęci byli niewymownym strachem. Że
odwoływali wtedy swe bluźnierstwa, spowiadali się, błagali Boga i ludzi
o przebaczenie. Jeden z nich, Diderot, pisał po śmierci d'Alamberta:
„ G d y b y m ja tam był, b y ł b y m stchórzył, j a k w s z y s c y inni". A nawet i j e m u niewiele brak
też, jak Wolter — główny herszt wszystkich ówczesnych bezbożników
— po d w a , trzy razy b ł a g a ł na łożu śmierci, aby mu s p r o w a d z o n o
proboszcza od św. Sulpicjusza. Lecz jego zwolennicy tak go pilnowali,
że kapłan nie m ó g ł się do starego grzesznika p r z e d o s t a ć . Tak więc
skonał w napadzie wściekłości i rozpaczy. Do dziś jeszcze w Paryżu
p o k a z u j ą k o m n a t ę , w której się r o z e g r a ł a ta s m u t n a s c e n a .
Ci, którzy najwięcej krzyczą przeciwko piekłu, wierzą w nie
c z ę s t o k r o ć tak s a m o j a k k a ż d y z nas. W c h w i l i śmierci d o p i e r o
s p a d a m a s k a z ich oblicza i w t e d y p o k a z u j e się co się za nią kryło
w głębi duszy. Nie słuchajmy więc r o z u m o w a ń tych, do których
p r o w a d z i ich t y l k o w ł a s n y i n t e r e s o r a z b o j a ź ń .
D r u g ą p r z y c z y n ą z a p r z e c z a n i a istnieniu piekła j e s t n i e c z y s t e
s e r c e . K a ż d y , kto nie m a o c h o t y p o r z u c i ć z ł e g o życia, które
prowadzi przecież do piekła, skłonny jest twierdzić, że piekła nic ma.
Oto np. człowiek, którego serce, wyobraźnia, zmysły, przyzwyczaje­
nia codzienne mają przed sobą tylko jeden cel: grzeszne miłostki, im
cały j e s t o d d a n y , na nie w s z y s t k o nakierowuje. N i e c h teraz kto
spróbuje mówić mu o piekle! Będzie to groch rzucony o ścianę. A jeśli
czasem wśród wrzawy, którą w jego duszy czynią namiętności, zdarzy
się dosłyszeć głos sumienia i wiary, zaraz milczenie mu nakaże nie
s ł u c h a ć g ł o s u p r a w d y , tak z w e w n ą t r z , j a k z z e w n ą t r z .
Albo spróbuj mówić o piekle do tych młodych bezbożników,
s t a n o w i ą c y c h w i ę k s z ą c z ę ś ć n a s z y c h szkół w y ż s z y c h , w a r s z t a t ó w
i fabryk. W odpowiedzi zgrzytną zębami ze złością, albo odprawią cię
szyderczym śmiechem, który u nich znaczy więcej niż wszystkie dowody
w i a r y i z d r o w e g o r o z s ą d k u . Po prostu nie chcą, by b y ł o p i e k ł o .
Niedawno widziałem się z tego typu człowiekiem, którego ostatnia
iskierka wiary przyprowadziła do mnie. Upomniałem go, j a k umiałem
najlepiej, aby nie ściągał h a ń b y na siebie s a m e g o , aby żył po
chrześcijańsku, po l u d z k u , nie po b y d l ę c e m u . „ W s z y s t k o to p i ę k n e
i dobre — odpowiedział mi na to — może jest w tym i prawda. Ale cóż
z tego k i e d y , s k o r o m n i e n a m i ę t n o ś ć opanuje, to staję się j a k b y
szalony? Nic wtedy nie słyszę, nic nie widzę. Ani Bóg, ani piekło nic dla
mnie wtedy nie znaczą. Jeżeli jest piekło, to pójdę do piekła, wszystko
mi j e d n o " . P o s z e d ł sobie i n i g d y p o t e m j u ż go n i e w i d z i a ł e m .
A cóż m ó w i ć o skąpcach, o lichwiarzach, o złodziejach! Ileż to oni
w swoich szkatułkach mają niezaprzeczalnych d o w o d ó w przeciw
istnieniu piekła! Mieliby o d d a ć to, co wzięli? N a r u s z y ć s w e d u k a t y
i talary? Raczej sto razy umrzeć, raczej iść do piekła, jeżeli nawet jest
piekło! Opowiadano mi o starym lichwiarzu z Normadii, który zawsze
tylko na j e d e n tydzień w y p o ż y c z a ł pieniądze. N a w e t przed samą
śmiercią nie mógł w y m ó c na sobie, by nagrodzić krzywdę. Zgodził się
j u ż na to, nie w i a d o m o jak, aby oddać pewne znaczne sumy. Chodziło
jeszcze tylko o zwrot ośmiu franków i 50 centymów, ale nie było
sposobu, by proboszcz mógł je od niego wydostać. Nieszczęśliwy
skąpiec umarł bez S a k r a m e n t ó w Świętych. Dosyć mu było kilka
n ę d z n y c h franków by w siebie w m ó w i ć nieistnienie piekła.
To samo dotyczy wszystkich gwałtownych namiętności, takich jak:
nienawiść, gniew, zemsta, pycha. Ani to wspomnieć o piekle! Żeby
pozbyć się piekielnej zmory, nie dającej im spokoju, wszystkie te
namiętności stawiają na jedną kartę i żadna cena nie będzie im za
w y s o k a . W s z y s c y owi l u d z i e , p r z y p a r c i d o m u r u k t ó r y m k o l w i e k
z dowodów, wysuwanych przez zdrowy rozsądek, nie mając innej
w y m ó w k i powiadają, że u w i e r z y l i b y w piekło, g d y b y p o w s t a ł ktoś
z umarłych i zapewnił ich, że piekło jest. Daremne złudzenia, których
p ł o n n o ś ć w y k a z a ł sam Pan J e z u s , j a k zaraz t o z o b a c z y m y .
27
Kto nie chce wierzyć w piekło, ten nie uwierzy
w nie, choćby umarli z grobu powstali
Pan Jezus p r z e c h o d z i ł kiedyś w J e r o z o l i m i e n i e d a l e k o d o m u .
którego fundamenty m o ż n a j e s z c z e dziś widzieć, a który należał do
m ł o d e g o , bardzo bogatego faryzeusza, imieniem Nicencjusz, nieda­
w n o p r z e d t e m z m a r ł e g o . Pan Jezus skorzystał ze s p o s o b n o ś c i , by,
nie w y m i e n i a j ą c j e g o n a z w i s k a , dać nauką s w o i m u c z n i o m i rze­
s z o m , k t ó r e m u t o w a r z y s z y ł y , i tak s i ę d o n i c h o d e z w a ł :
„Żył p e w i e n c z ł o w i e k b o g a t y , który ubierał się w purpurą
i b i s i o r i dzień w dzień świetnie się bawił. U b r a m y j e g o pałacu
leżał żebrak okryty w r z o d a m i , imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić
się o d p a d k a m i ze stołu b o g a c z a ; nadto i p s y p r z y c h o d z i ł y i lizały
j e g o wrzody. Umarł żebrak i A n i o ł o w i e zanieśli go na łono
A b r a h a m a . U m a r ł także b o g a c z i został p o g r z e b a n y . G d y w piekle
p o g r ą ż o n y w m ę k a c h , p o d n i ó s ł o c z y , ujrzał z d a l e k a A b r a h a m a
i Ł a z a r z a na j e g o łonie. I z a w o ł a ł : „ O j c z e A b r a h a m i e , ulituj się
n a d e m n ą , i p o ś l i j Ł a z a r z a ; niech k o n i e c s w e g o p a l c a u m o c z y
w w o d z i e i o c h ł o d z i mój j ę z y k , bo s t r a s z n i e c i e r p i ę w t y m
płomieniu".
Lecz A b r a h a m odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś
swoje dobra, a Ł a z a r z p r z e c i w n i e , niedolę; teraz on tu doznaje
p o c i e c h y , a ty męki cierpisz. A prócz tego m i ę d z y n a m i a w a m i
z i o n i e o g r o m n a otchłań, tak że nikt, c h o ć b y chciał, stąd do w a s
przejść nie m o ż e , ani stamtąd do nas się p r z e d o s t a ć . " T a m t e n rzekł:
„ P r o s z ę c i ę w i ę c O j c z e , poślij g o d o d o m u m o j e g o ojca! M a m
b o w i e m pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na
to miejsce m ę k i " . Lecz A b r a h a m odparł: „Mają Mojżesza i Proro­
k ó w , n i e c h ż e ich słuchają!" „ N i e , O j c z e A b r a h a m i e — o d r z e k ł
tamten — lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, będą czynili
p o k u t ę " . O d p o w i e d z i a ł m u : „ J e ś l i M o j ż e s z a i P r o r o k ó w nie
słuchają, to c h o ć b y kto z umarłych powstał, nie u w i e r z ą "
(Łk 16,19-31).
1
T y m i słowy sam Syn Boży dał o d p r a w ę złudzeniom ludzi, którzy
d o m a g a j ą się c u d ó w i z m a r t w y c h w s t a n i a u m a r ł y c h , aby u w i e r z y ć
w piekło. C h o ć b y działy się koło nich najliczniejsze cuda, nie
uwierzyliby. D o w o d e m tego — Żydzi, na oczach których, Pan Jezus
czynił wielkie cuda, a w szczególności gdy wskrzesił Łazarza
w B e t a n i i , takie tylko robiły w r a ż e n i e że m ó w i l i : „ C ó ż p o c z n i e m y ,
bisior — lniane płótno, droższe od materiałów wełnianych.
28
bo ten człowiek wiele cudów czyni? Jeśli Go tak zostawimy, wszyscy
weń uwierzą... Od o w e g o w i ę c dnia postanowili że Go zabiją"
(J 11,47-48,53). Ten sam skutek miały cuda późniejsze, które w imię
J e z u s a p u b l i c z n i e czynili Ś w i ę t y Piotr i inni A p o s t o ł o w i e i k t ó r y m
w żaden sposób nie można było zaprzeczyć. Arcykapłani i faryzeu­
sze na ich widok, rozprawiali między sobą mówiąc: „ C ó ż uczynimy
tym l u d z i o m ? Że przecie z n a n y cud został przez nich u c z y n i o n y ,
rzecz jest j a w n a wszystkim mieszkającym w Jerozolimie i zaprzeczyć
nie m o ż e m y . Ale żeby się to bardziej nie rozgłaszało między ludem,
z a g r o ź m y im, a b y w i ę c e j w to I m i ę do ż a d n e g o c z ł o w i e k a n i e
m ó w i l i " (Dz 4,16-17). O t o skutek, jaki cuda i z m a r t w y c h w s t a n i e
umarłych miewają zwykle u ludzi zepsutego serca i ducha.
Z n a n e j e s t p o w s z e c h n i e z n a m i e n n e w y z n a n i e , które w y m k n ę ł o
się Diderotowi, jednemu z najbezczelniej szych bezbożników: „Choć­
by cały Paryż zaręczał mi, że widział umarłego, w s k r z e s z o n e g o
z grobu, prędzej uwierzyłbym, że cały Paryż zwariował, niżbym dał
wiarę l u d o w i " .
P r z y z n a ć trzeba, iż m a ł o który z b e z b o ż n i k ó w zdobył się na
podobne z u c h w a l s t w o , lecz w istocie cechują się podobną j e d n o ­
stronnością i ślepotą, 1 jeśli p o d o b n e j niedorzeczności nie p o z w a l a
im w y p o w i e d z i e ć reszta zdrowego rozsądku, to w życiu stosują tę
bezbożną zasadę.
Czy wiecie, co trzeba czynić, by bez trudności uwierzyć w piek­
ło? Trzeba tak żyć, by nie mieć p o w o d u lękać się piekła. Patrzcie na
p r a w d z i w y c h chrześcijan, sumiennych, moralnych, wiernie speł­
niających wszystkie swe obowiązki. Czy któremuś z nich na myśl
p r z y j d z i e , by w ą t p i ć w i s t n i e n i e p i e k ł a ? W ą t p l i w o ś c i — r a c z e j
w sercu, niż w rozumie — rodzą się z reguły u ludzi niedouczonych,
a przeto z a r o z u m i a ł y c h . Jednakże jeśli ktokolwiek prowadzi życie
u c z c i w e , nie czuje p o t r z e b y w o j o w a n i a p r z e c i w k o istnieniu piekła.
29
CZYM
JEST
PIEKŁO
B ł ę d n e i z a b o b o n n e w y o b r a ż e n i a o piekle
P r z e d e wszystkim m u s i m y starannie omijać pospolite i zabo­
b o n n e w y o b r a ż e n i a , k t ó r e u w i e l u ludzi w y k r z y w i a j ą p r a w d z i w ą
i k a t o l i c k ą n a u k ę o p i e k l e . W y o b r a ż a j ą s o b i e oni j a k i e ś p i e k ł o
d z i w a c z n e i ś m i e s z n e , a potem mówią: „ N i g d y w to nie u w i e r z ę , bo
to n i e d o r z e c z n e i n i e m o ż l i w e . N i e ! nie u w i e r z ę , nie m o g ę w i e r z y ć
w piekło!"
I zaiste, g d y b y piekło było tym, co roją sobie c z a s e m nie tylko
poczciwe babcie ale i ludzie uczeni, to mieliby zupełną słuszność, nie
wierząc w nie. W s z y s t k i e te o p o w i a d a n i a w a r t e są tyle, ile o w e
d z i w a c z n e bajki, k t ó r y m i z a b a w i a się dzieci i p o s p ó l s t w o . A l e nie
j e s t to bynajmniej n a u k a Kościoła Ś w i ę t e g o , a jeśli c z a s e m dla
w y w o ł a n i a silniejszego wrażenia jakiś pisarz albo kaznodzieja
u w a ż a z a p o t r z e b n e p o s ł u g i w a ć się n i m i , t o c h o ć s a m a i n t e n c j a
m o ż e być dobra, źle j e d n a k czyni, gdyż nikt nie ma p r a w a
w y k r z y w i a ć p r a w d y i w y s t a w i a ć jej na p o ś m i e w i s k o ludzi rozsąd­
n y c h , c h o ć b y z c h ę c i w z b u d z e n i a lęku u p r o s t a c z k ó w , a b y ich
łatwiej n a w r ó c i ć .
Prawda, że często księża są w niemałym kłopocie, g d y im zależy,
by w sposób z r o z u m i a ł y przedstawić słuchaczom straszliwe męki
piekielne. Jako, że w i ę k s z o ś ć ludzi potrzebuje k o n k r e t n y c h w y o b ­
rażeń, by pojąć p r a w d y najwznioślejsze, zmuszeni też są uciekać się
do p r z e d s t a w i e ń o b r a z o w y c h , g d y m ó w i ą o p i e k l e i o k a r a c h
p o t ę p i e ń c ó w . Przyjmując do ś w i a d o m o ś c i ów fakt, p r z y z n a ć trzeba,
30
iż b a r d z o t r u d n o j e s t tu z a c h o w a ć w ł a ś c i w ą m i a r ę , i d l a t e g o
powtarzam gaz j e s z c z e , iż przy najlepszych zamiarach często popada
się w p r z e s a d n e i ś m i e s z n e d z i w a c t w o .
Jak więc w i d z i m y , nic tak n a l e ż y r o z u m i e ć czy też w y o b r a ż a ć
sobie piekło. N i e ulega natomiast żadnej wątpliwości, że jest ono
w i e l k i e i s t r a s z l i w e , ale w zupełnie inny s p o s ó b . Przyjrzyjmy się
w i ę c , c z y m j e s t w istocie p i e k ł o .
Pierwszą męką w
piekle jest p o t ę p i e n i e
Potępienie
jest
zupełnym
i
nieodwołalnym
odrzuceniem
od
Boga. Potępieniec j e s t zatem stworzeniem stanowczo i definitywnie
pozbawionym swego Boga.
Sam Pan Jezus uczy nas, że odrzucenie jest pierwszą karą dla
potępieńców, przewyższającą inne. Przypomnijcie sobie słowa wy­
roku, które na Sądzie O s t a t e c z n y m Pan Jezus w y p o w i e p r z e c i w k o
nim: „ I d ź c i e p r e c z o d e M n i e , p r z e k l ę c i , w o g i e ń w i e c z n y ,
p r z y g o t o w a n y d i a b ł u i j e g o a n i o ł o m " (Mt 25, 41). Innym razem
nauczając Ż y d ó w , że do Królestwa Bożego wchodzi się przez ciasne
drzwi p o w i e d z i a ł : „ O d s t ą p c i e o d e M n i e w s z y s c y d o p u s z c z a j ą c y
sie n i e s p r a w i e d l i w o ś c i ! T a m b ę d z i e p ł a c z i z g r z y t a n i e z ę b ó w ,
gdy u j r z y c i e A b r a h a m a , I z a a k a i J a k u b a , i w s z y s t k i c h p r o r o ­
k ó w w k r ó l e s t w i e B o ż y m , a siebie s a m y c h p r e c z o d r z u c o n y c h "
(Łk 13,27-28; por. Mt 7,23).
Pierwszym więc słowem wyroku Najwyższego Sędziego, wyraża­
jącym pierwsze znamię piekła, jest odrzucenie od Boga, pozbawienie
Boga, p r z e k l e ń s t w o B o g a , czyli innymi s ł o w y : p o t ę p i e n i e .
Płytkość n a s z e g o r o z u m u i brak żywej wiary nie pozwalają n a m
w tym życiu z m i e r z y ć , ani pojąć, ile ten wyrok o d r z u c e n i a m i e ś c i
w sobie grozy, okropności i rozpaczy. Człowiek stworzony jest dla
Pana B o g a i dla niego s a m e g o . Stworzony jest dla Boga tak, j a k o k o
stworzone jest dla światła, j a k serce dla miłości. J e d n a k ż e wśród
tysięcznych zajęć i zbytnich trosk tęgo świata nie c z u j e m y t e g o
niejako, gdyż wtedy wszystko, co widzimy, słyszymy, cierpimy
i miłujemy, o d w o d z i i o d w r a c a nas od Boga, naszego j e d y n e g o ,
o s t a t e c z n e g o celu.
Inaczej na tamtym świecie. T a m , po śmierci prawda wchodzi we
w s z y s t k i e swoje p r a w a : k a ż d y tam widzi się s a m n a sam w o b e c
swego Boga, wobec Tego, przez którego i dla którego jest stworzo31
ny, który jeden ma być i może być j e g o życiem, j e g o szczęściem,
o d p o c z y n k i e m , rozkoszą, miłością i wszystkim. Czy zdołasz więc
teraz pojąć, w j a k i m stanie znaleźć się musi człowiek, który od razu,
b e z w z g l ę d n i e i najzupełniej, traci swoje życie, światło, szczęście,
miłość, s ł o w e m : w s z y s t k o ? Czy zdołasz pojąć tę próżnię nagłą,
bezdenną, w której znajdzie się pogrążona istota, stworzona na to,
aby m i ł o w a ć , aby p o s i a d a ć T e g o w ł a ś n i e , który jej został w y d a r t y !
P e w i e n z a k o n n i k z T o w a r z y s t w a J e z u s o w e g o , Ojciec S u r i n ,
słynny w XVII wieku ze swych cnót, nauki i nieszczęść, przez blisko
20 lat żył w t y m o k r o p n y m stanie o d d a l e n i a od B o g a . C e l e m
uwolnienia pewnej biednej, świątobliwej zakonnicy od diabelskiego
opętania, k t ó r e m u nie m o g ł y zaradzić całe trzy miesiące m o d ł ó w ,
e g z o r c y z m ó w i u m a r t w i e ń , ojciec ten b o h a t e r s t w o m i ł o s i e r d z i a
s w e g o p o s u n ą ł aż do tego stopnia, iż prosił B o g a , aby na n i e g o
s a m e g o przenieść raczył plagę opętania, byle tylko b i e d n a zakon­
nica była w y z w o l o n a . Jakoż Pan Bóg go wysłuchał i dozwolił, ku
w i ę k s z e m u uświęceniu sługi swego, iż natychmiast diabeł o p a n o w a ł
j e g o ciało i dręczył go przez długie lata. Nic nie ma w i a r y g o d n i e j szego nad te d z i w n e , a publiczne zjawiska, w których się objawiało
o p ę t a n i e b i e d n e g o Ojca Surina. I zbyt wiele czasu z a b r a ł o b y n a m
o p i s y w a n i e ich t u t a j . O n s a m , p o s w o i m w y z w o l e n i u , z e b r a ł
w p i s m a c h , p r z e c h o w y w a n y c h do dziś, wszystko, co sobie mógł
p r z y p o m n i e ć z tego stanu nadprzyrodzonego, gdy szatan o p a n o w a w ­
szy j e g o w ł a d z e duszy i ciała, dawał mu w pewnej mierze o d c z u ć
własne wrażenia i własną rozpacz potępieńca.
„ Z d a w a ł o się — p i s z e on — że c a ł a m o j a istota, w s z y s t k i e
w ł a d z e mojej duszy i członki ciała, z niewypowiedzianą g w a ł t o w ­
nością w y d z i e r a ł y się ku Panu Bogu m o j e m u , którego u z n a w a ł e m
jako najwyższe moje szczęście, jako dobro nieskończone, j a k o
j e d y n y p r z e d m i o t m o j e g o istnienia. A l e j e d n o c z e ś n i e c z u ł e m , ż e
j a k a ś siła, m i m o m o j e g o oporu, g w a ł t e m m n i e o d r y w a ł a i t r z y m a ł a
z dala od N i e g o tak dalece, iż s t w o r z o n y na to, aby ż y ć , w i d z i a ł e m
się i c z u ł e m p o z b a w i o n y T e g o , który jest Ż y w o t e m ; s t w o r z o n y dla
p r a w d y i światła, widziałem się stanowczo o d p y c h a n y m od światło­
ści i prawdy. Stworzony dla miłości, byłem bez miłości i odepchnięty
o d n i e j . S t w o r z o n y dla d o b r a , b y ł e m p o g r ą ż o n y w o t c h ł a n i z ł a .
T r w o g ę , rozpacz, która przenikała m n i e w tym n i e w y m o w n y m
ś c i s k u serca, m ó g ł b y m c h y b a p r z y r ó w n a ć d o stanu lecącej strzały,
z wielką mocą wypuszczonej ku p e w n e m u celowi, a nieustannie od
niego odpychanej nieprzepartą siłą: koniecznie dążyć musi naprzód,
a ciągle coś ją o d p y c h a wstecz". Jest to tylko słaby i blady obraz
straszliwej rzeczywistości, która zowie się potępieniem. Z potępie­
n i e m w s p o s ó b k o n i e c z n y z w i ą z a n a j e s t r o z p a c z . Jest to ta s a m a
32
rozpacz, którą Pan Jezus w Ewangelii świętej zowie „ r o b a k i e m " ,
toczącym potępieńców.
W s z y s t k o lepiej stracić aniżeli być w r z u c o n y m do piekła „ g d z i e
r o b a k ich nie u m i e r a i ogień nie g a ś n i e " (Mk 9, 48).
Ten robak potępieńców, to zgryzoty sumienia i rozpacz. Dlatego
n a z w a n e są robakiem, gdyż, podobnie j a k w trupie — robaki rodzą
się ze zgnilizny ciała, tak one w d u s z y grzesznej i potępionej rodzą
się ze zgnilizny grzechu. I tu r ó w n i e ż zdolni j e s t e ś m y sobie wy­
tworzyć j e d y n i e słabe wyobrażenie tego, co to za zgryzoty i rozpacz.
Na tym świecie b o w i e m , gdzie nie ma nic doskonałego, zło z a w s z e
jest zmieszane z czymś dobrym, a dobro — zmieszane z czymś złym.
I dlatego też, c h o ć b y nasze zgryzoty sumienia i nasza rozpacz były
najgwałtowniejsze, zawsze przecież naznaczone są pewną nadzieją.
O d n o s i się to także do w s z e l k i c h cierpień z a r ó w n o d u c h o w y c h ,
m o r a l n y c h i cielesnych, c h o ć b y po ludzku w y d a w a ł y się nie do
zniesienia. Ale w wieczności wszystko jest doskonałe, a więc, jeżeli
w o l n o się tak w y r a z i ć , zło d o s k o n a ł e j e s t w takim s a m y m stopniu
jak dobro, bez przymieszki, bez nadziei, ani możności złagodzenia.
Z ł o j e s t b e z w z g l ę d n e , g d y ż tutaj zła w z g l ę d n e g o n i e m a .
C z y r o z u m i e s z , c o z n a c z y ten stan r o z p a c z y , b e z p r o m y k a
nadziei? Co znaczy ta myśl, tak przygnębiająca: „Zgubiłem się
d o b r o w o l n i e , a zgubiłem się na wieki, za nic, za marne drobiazgi
chwilowe! A tak łatwo przecież, j a k tylu innych, m o g ł e m zbawić się
na wieki!"
„Na w i d o k błogosławionych — mówi Pismo Święte — potę­
pieńcy będą zatrwożeni b o j a / n i ą straszliwą, i w ucisku ducha
w z d y c h a j ą c , wołać będą: A więc zbłądziliśmy! Zbłądziliśmy
I drogi p r a w d z i w e j , n a p r a c o w a l i ś m y się na d r o d z e n i e p r a w o ś c i
i z a t r a c e n i a . . . a d r o g i P a ń s k i e j nie p o z n a l i ś m y . C ó ż n a m
pomogła pycha, albo c h l u b a z bogactw co n a m p r z y n i o s ł a ?
P r z e m i n ę ł o o n o w s z y s t k o j a k cień, a m y ś m y zniszczeli w złości
n a s z e j " . Do t e g o święty Pisarz dodaje te s ł o w a : „ T a k i e r z e c z y
m ó w i l i w p i e k l e ci, k t ó r z y z g r z e s z y l i " ( M d r 5 , 2 - 1 4 ) .
N i e dosyć na tym. Do r o z p a c z y p r z y ł ą c z y się j e s z c z e niena­
wiść j a k o d a l s z y o w o c t e g o p r z e k l e ń s t w a : „ I d ź c i e p r e c z o d e
M n i e p r z e k l ę c i ! " (Mt 2 5 , 4 1 ) .
A co za nienawiść? Nienawiść przeciwko Panu Bogu! Straszliwa
nienawiść przeciw Dobru nieskończonemu, przeciwko Prawdzie
nieskończonej, przedwiecznej Miłości, Dobroci, Pięknu, przeciwko
Pokojowi, przeciwko Mądrości, przeciwko wiecznej, nieskończonej
Doskonałości! N i e n a w i ś ć nieprzebłagana i szatańska, n i e n a w i ś ć
nadprzyrodzona, pochłaniająca u potępieńca wszystkie j e g o władze
d u c h a i s e r c a , całe j e g o j e s t e s t w o .
33
Potępieniec nie m ó g ł b y nienawidzieć swego Boga, gdyby dane
mu było, jak błogosławionym w niebie, widzieć Go w s a m y m sobie,
oraz twarzą w twarz ze wszystkimi Jego doskonalościami i w całym
n i e w y m o w n y m majestacie Jego. Ale w piekle tak się Boga nie widzi.
P o t ę p i e ń c y widzą Go tylko w straszliwych skutkach Jego sprawied­
liwości, tj. w swoich mękach. Nienawidzą przeto Boga, jak nienawi­
dzą p o t ę p i e n i a i p r z e k l e ń s t w a , k t ó r e ich s p o t k a ł o .
W m i n i o n y m wieku, w mieście Mesynie, pewien świątobliwy
kapłan, e g z o r c y z m u j ą c p e w n e g o o p ę t a n e g o , spytał szatana: „ K t o ś
ty j e s t ? " — „ J e s t e m istotą nie miłującą B o g a " — odrzekł zły d u c h .
W Paryżu, p o d c z a s innego e g z o r y z m u , na p y t a n i e kapłana: „ G d z i e
ty p r z e b y w a s z ? " — szatan z w ś c i e k ł o ś c i ą o d p o w i e d z i a ł : — „W
p i e k l e na w i e k i ! " — „ C z y n i e c h c i a ł b y ś w n i w e c z s i ę o b r ó c i ć ? "
— „ N i e chcę, by m ó c nienawidzić Boga na wieki!" Tak m ó g ł b y
o d p o w i e d z i e ć k a ż d y z p o t ę p i e ń c ó w : n i e n a w i d z ą oni b o w i e m na
w i e k i T e g o , k t ó r e g o n a w i e k i mieli m i ł o w a ć .
Lecz powie niejeden: Bóg jest dobrocią samą, j a k ż e by miał mnie
potępić? — Toteż nie Pan Bóg potępia grzesznika, lecz grzesznik
potępia sam siebie. W straszliwym dokonaniu potępienia d o b r o ć
Boga nie ma żadnego udziału, tylko Jego świętość i sprawiedliwość.
B ó g jest r ó w n i e święty jak dobry, a s p r a w i e d l i w o ś ć J e g o j e s t
r ó w n i e n i e s k o ń c z o n a w piekle, jak miłosierdzie J e g o i d o b r o ć
n i e s k o ń c z o n e są w niebie. Nie obrażaj przeto świętości Boga,
a m o ż e s z b y ć p e w i e n , że nie b ę d z i e s z p o t ę p i o n y . P o t ę p i e n i e c
o d b i e r a tylko to, co s a m sobie w y b r a ł , co w y b r a ł z z u p e ł n ą
wolnością, wbrew wszelkim łaskom swego Boga. Wybrał zło,
więc też zło odbiera, a w wieczności zło zwie się piekłem. G d y b y
wybrał d o b r o , m i a ł b y też d o b r o , i m i a ł b y je na wieki. W s z y s t k * to
j e s t najzupełniej w p o r z ą d k u , i tu, j a k z a w s z e , wiara j a k najdos­
k o n a l e j z g a d z a się z p r a w a m i z d r o w e g o r o z s ą d k u i s ł u s z n o ś c i .
A więc p i e r w s z y m z n a m i e n i e m pieklą, p i e r w s z y m czyn­
n i k i e m s t r a s z l i w e j r z e c z y w i s t o ś c i , z w a n e j p i e k ł e m , jest potę­
pienie z p r z e k l e ń s t w e m B o ż y m , z rozpaczą i nienawiścią w o b e c
Pana Boga.
Drugą męką w piekle jest ogień
J e d n ą z prawd wiary objawionej jest p e w n o ś ć , że w piekle jest
ogień. Przypomnij sobie tak j a s n e , tak dobitne, tak w y r a ź n e słowa
Syna B o ż e g o : „Idźcie precz ode Mnie przeklęci w ogień w i e c z n y ,
34
...Do piekła Agnistego... gdzie ogień nie gaśnie... Pośle Syn Człowieczy
Anioły swoje, i zbiorą tych, którzy czynią nieprawość i wrzucą ich w
piec ognisty" (Mt 13,41-42; 25,41). Boskie to i nieomylne słowa,
p o w t ó r z o n e przez świętych A p o s t o ł ó w , które stanowią podstawą
wiary i nauki Kościoła Świętego. W piekle więc potępieńcy muszą
cierpieć karę ognia.
W historii Kościoła czytamy, iż w trzecim wieku po Chrystusie
dwaj młodzieńcy, uczęszczający do sławnej szkoły Aleksandryjskiej
w E g i p c i e , wstąpili p e w n e g o razu do kościoła, gdzie w ł a ś n i e
k a z n o d z i e j a m ó w i ł o ogniu p i e k i e l n y m . Jeden z nich szydził sobie
z tego ognia, drugi zaś, trwogą przejęty, nawrócił się, a nawet dla
lepszego zabezpieczenia swego zbawienia wstąpił do zakonu. Po
p e w n y m czasie tamten pierwszy umarł nagle, a gdy z dopuszczenia
Bożego ukazał się d a w n e m u s w e m u t o w a r z y s z o w i , rzekł do niego:
„Kościół p r a w d ę m ó w i , ucząc o ogniu w i e c z n y m w piekle. K s i ę ż a
w tym tylko błądzą, że ani w setnej części nie przedstawiają j e g o
o k r o p n o ś c i t a k . j a k i e są o n e w r z e c z y w i s t o ś c i " .
Ogień
p i e k i e l n y jest n a d p r z y r o d z o n y
i niepojęty
Niestety,
nikt na ziemi nie zdoła ani wyrazić, ani nawet pojąć
wielkich prawd wiecznych! Kapłani wysilają się jak mogą, j e d n a k ż e
ani duch, ani s ł o w a nie sprostają temu zadaniu. Jeżeli o niebie
p o w i e d z i a n o : „...ani oko nie w i d z i a ł o , ani u c h o nie s ł y s z a ł o , ani
w serce człowieka nie wstąpiło, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg
tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9), to tak samo, w imię sprawied­
liwości Bożej m o ż n a b y p o w i e d z i e ć , ż e „ani o k o l u d z k i e nie
widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie mogło i nie
będzie nigdy mogło pojąć, co sprawiedliwość Boża zgotowała dla
grzeszników n i e p o p r a w n y c h " .
„Cierpię, cierpię męki w tym płomieniu" — wołał w otchłani
piekielnej ów zły bogacz ewangeliczny. Aby docenić doniosłość tego
p i e r w s z e g o s ł o w a potępieńca: Cierpię! — trzeba by pojąć d o n i o s ­
łość drugiego słowa: „W tym p ł o m i e n i u " . Ogień na tym świecie,
lak wszystko inne, jest niedoskonały, i nasze wszystkie płomienie,
m i m o straszliwej siły, j a k ą posiadają, są tylko n ę d z n y m o b r a z e m
ognia wieczystego, o którym m ó w i Ewangelia Święta. Czy byłoby
m o ż l i w e , bez u c h y b i e n i a p r a w d z i e , w y r a z i ć s ł o w a m i o k r o p n o ś ć
35
cierpień, które musiałby znosić człowiek wrzucony choćby tylko na
kilka minut do rozpalonego pieca, przypuściwszy, że mógłby w nim
żyć. P y t a m — czy b y ł o b y to m o ż l i w e ? N i e w ą t p l i w i e nie. A c ó ż
dopiero p o w i e d z i e ć o tym ogniu n a d p r z y r o d z o n y m , o ogniu wiecz­
nym, którego o k r o p n o ś ć z niczym nic da się p o r ó w n a ć !
P o m i m o to jednakże, ponieważ żyjemy w czasie, nie w wieczno­
ści, m u s i m y posługiwać się przedmiotami tego świata, choć nędz­
n y m i , słabymi, niedoskonałymi, aby za ich p o m o c ą wznieść się do
rzeczywistości niewidzialnych, nieskończonych, przyszłego żywota.
A więc m u s i m y też pobudzać się do bojaźni rozważaniem n i e w y m o ­
wnych cierpień, jakie tu sprawia ogień ziemski, abyśmy później nie
wpadli do otchłani ognia piekielnego.
Ojciec de Bussy i młody bezbożnik
Pewien
świątobliwy misjonarz z początku m i n i o n e g o wieku,
z n a n y w całej F r a n c j i z e swej a p o s t o l s k i e j g o r l i w o ś c i , w y m o w y
i niepospolitych cnót, a trochę także ze swych oryginalnych p o m y s ­
łów, użył tego sposobu, by pewnego młodego wolnomyśliciela
(masona) przekonać w namacalny sposób o okropności piekła.
Ojciec de B u s s y odprawiał w j e d n y m z wielkich miast połu­
d n i o w e j Francji m i s j ę , k t ó r a w s t r z ą s n ę ł a całą l u d n o ś c i ą . B y ł o t o
w zimie, krótko przed Bożym Narodzeniem, w wielki mróz.
W pokoju p r z e z n a c z o n y m do przyjmowania gości był piec, w któr y m p ł o n ą ł tęgi o g i e ń .
P e w n e g o razu przybył do niego młodzieniec, którego polecono
mu z powodu j e g o złego życia i bluźnierczej fanfaronady. Ojciec de
B u s s y w k r ó t c e p r z e k o n a ł się, ż e t r u d n o b y ł o c o k o l w i e k z n i m
począć. „Zbliż się trochę, mój przyjacielu — rzekł do niego wesoło
— n i c bój s i ę , j a n i k o g o d o s p o w i e d z i n i e z m u s z a m . P r o s z ę cię,
usiądź tu, p o g a w ę d z i m y sobie trochę przy tym c i e p ł y m p i e c u " . T o
rzekłszy, otworzył piec, a widząc, że drzewo już prawie się wypaliło,
p o w i e d z i a ł do m ł o d z i e ń c a : „ Z a n i m usiądziemy, zechciej mi p o d a ć
parę kawałków drzewa". Ten zdziwił się trochę, ale uczynił to, czego
ojciec zażądał od niego. „A teraz — rzecze dalej — w ł ó ż to d r z e w o
do pieca, ale g ł ę b o k o " . I gdy ten d r z e w o w s u w a w otwór, ojciec de
B u s s y c h w y t a go n a g l e za r a m i ę i w p y c h a je w głąb p i e c a .
M ł o d z i e n i e c k r z y k n ą ł i o d s k o c z y ł od pieca. „ C ó ż to? — z a w o ł a ł
— czy ojciec oszalał? Przecież m ó g ł b y m spalić sobie r ę k ę ! " — „ N o
i c ó ż , mój d r o g i ? — o d r z e k ł Ojciec de B u s s y s p o k o j n i e — c z y nie
36
p o w i n i e n e ś się do tego p r z y z w y c z a j a ć ? W p i e k l e , do k t ó r e g o
pójdziesz, jeśli nic przestaniesz prowadzić takiego życia, nie tylko
końce p a l c ó w będą piec ci się w ogniu, ale całe ciało. A nadto, ten
m a ł y o g i e ń n i e m o ż e się w ż a d n e j m i e r z e r ó w n a ć z p i e k i e l n y m .
A więc dalej, dalej, drogi przyjacielu! N i e bój się, do wszystkiego
trzeba się p r z y z w y c z a i ć ! " Potem chciał go z n ó w ująć za r a m i ę , ale
ten naturalnie oparł się z całej siły. W ó w c z a s dopiero zaczął m ó w i ć :
„Biedne dziecko, z a s t a n ó w się trochę. Czy nie warto raczej wiele
wycierpieć, aniżeli na wieki gorzeć w ogniu piekielnym? A te ofiary,
których spełnienia Pan B ó g żąda od ciebie, abyś uniknął o w y c h
s t r a s z l i w y c h m ę c z a r n i , c z y w r z e c z y s a m e j nie są d r o b n o s t k ą ? "
M ł o d y niedowiarek odszedł zamyślony. Zastanowił się nad tym
r z e c z y w i ś c i e , a z a s t a n o w i ł tak d o b r z e , iż n i e b a w e m w r ó c i ł do
misjonarza, przy którego p o m o c y p o z b y ł się b r z e m i e n i a s w y c h
g r z e c h ó w i w s t ą p i ł na d o b r ą d r o g ę .
P e w i e n j e s t e m , iż spośród tysięcy ludzi, którzy żyją z dala od
Pana B o g a , a p r z e t o idą d r o g ą p r o w a d z ą c ą do p i e k ł a , ani j e d e n
pewnie by się tam nie znalazł, gdyby zechciał poddać się „ogniowej
próbie", gdyby przystał na taki układ: „przez cały rok będziesz się
mógł bezkarnie oddawać wszelkim uciechom, u ż y w a ć wszelkich
rozkoszy, zaspokajać wszystkie zachcianki, pod tym j e d n y m warun­
kiem, byś jeden dzień, albo choćby tylko godzinę przesiedział
w ogniu". P o w t a r z a m raz j e s z c z e : nie znalazłby się ani j e d e n , który
by p r z y s t a ł na taki u k ł a d . A j e ś l i c h c e c i e na to d o w o d u , to
posłuchajcie.
Trzej synowie starego lichwiarza
Pewien
człowiek, który wzbogacił się na bezlitosnej krzywdzie
swych bliźnich, zapadł na niebezpieczną chorobę. C h o ć wiedział, że
gangrena toczy j u ż j e g o rany, nie mógł się zgodzić na w y r ó w n a n i e
k r z y w d y . „ J e ż e l i p o o d d a j ę w s z y s t k o — m ó w i ł — co s t a n i e s i ę
z moimi d z i e ć m i ? " Jego proboszcz, człowiek dowcipny, by u r a t o w a ć
tę biedną duszę, takiej użył sztuki. Powiedział mu, że jeśli pragnie
p o w r ó c i ć do z d r o w i a , to g o t ó w w s k a z a ć mu l e k a r s t w o , p r o s t e
w p r a w d z i e , ale drogie, bardzo drogie. „ N i e c h b y k o s z t o w a ł o tysiąc,
d w a tysiące, a c h o ć b y i dziesięć tysięcy franków, c ó ż to s z k o d z i !
— ż y w o zareplikował starzec. Cóż to więc za lekarstwo?" — „Pole­
ga ono na tym, by miejsce z g a n g r e n o w a n e polać tłuszczem jakiejś
żyjącej osoby. N i e potrzeba na to wiele. Jeślibyś znalazł k o g o ś , kto
37
by za dziesięć tysięcy franków pozwolił sobie w y s m a ż y ć t r o c h ę
tłuszczu z ręki, to by w y s t a r c z y ł o " . — „ N i e s t e t y ! — z a w o ł a ł c h o r y
z westchnieniem — wątpię, żebym znalazł kogoś, kto zechciałby się
tego p o d j ą ć " . — „ J e s t na to s p o s ó b — o d r z e k ł s p o k o j n i e k s .
p r o b o s z c z . Zawołaj najstarszego syna, który kocha cię i ma po tobie
odziedziczyć majątek, i powiedz mu: „ K o c h a n y synu! Ocalisz życie
staremu ojcu, jeśli przez mały kwadransik pozwolisz sobie piec rękę
w ogniu". Jeżeli się nie zgodzi, przedłóż to drugiemu, obiecując mu,
że zamiast najstarszego, j e g o uczynisz swym spadkobiercą. A jeśliby
ten się w y m ó w i ł , n a j m ł o d s z y z p e w n o ś c i ą p r z y s t a n i e .
I tak się stało. Ojciec prosił j e d n e g o syna po drugim, ale wszyscy
ze zgrozą odrzucili propozycję. W ó w c z a s ojciec odezwał się do nich:
„ C o ? Dla uratowania m e g o życia w z d r a g a c i e się p o d d a ć chwilowej
b o l e ś c i , a ja dla z a p e w n i e n i a w a m dostatku, m i a ł b y m iść do piekła
n a w i e c z n y o g i e ń ? Z a p r a w d ę , w i e l k i m b y m m u s i a ł być g ł u p c e m ! "
I n a t y c h m i a s t p o o d d a w a ł w s z y s t k o , co k o m u k o l w i e k był d ł u ż n y ,
bez w z g l ę d u na to, co się stanie z j e g o synami.
1 dobrze uczynił, ale i synowie j e g o mieli słuszność, bo pozwolić
sobie piec rękę, c h o ć b y tylko przez k w a d r a n s , n a w e t dla o c a l e n i a
ż y c i a ojca, j e s t ofiarą p r z e c h o d z ą c ą siły c z ł o w i e k a . A p r z e c i e ż
c z y m ż e to j e s t w p o r ó w n a n i u z o g n i s t ą o t c h ł a n i ą p i e k ł a ?
Dzieci moje, nie chodźcie do piekła !
W roku 1 8 4 4 , w s e m i n a r i u m ś w . S u l p i c j u s z a , w Issy p o d
Paryżem, p o z n a ł e m p e w n e g o profesora, słynnego z niepospolitej
w i e d z y , u którego w s z y s c y podziwiali też p o k o r ę i życic pełne
u m a r t w i e ń . Ks. Pinault, nim został k s i ę d z e m , był j e d n y m z naj­
znakomitszych profesorów szkoły politechnicznej, w seminarium
zaś wykładał fizykę i chemię. Pewnego razu podczas doświadczeń,
nie w i a d o m o jakim s p o s o b e m z a p a l i ł się fosfor, z k t ó r y m c z y n i ł
r ó ż n e p r ó b y i w j e d n a j c h w i l i jego rękę o g a r n ę ł y p ł o m i e n i e .
D a r e m n i e starał się b i e d n y p r o f e s o r p r z y p o m o c y s w y c h u c z n i ó w
g a s i ć o g i e ń p a l ą c y j e g o c i a ł o . W kilka m i n u t r ę k a z a m i e n i ł a się
w bezkształtną, ognistą masę. Nieszczęśliwy ten człowiek w nad­
miarze boleści stracił przytomność. Ażeby j a k o ś uśmierzyć gwałtow­
ność m ę c z a r n i , zanurzono j e g o rękę razem z ramieniem w naczynie
z wodą. P r z e z cały dzień i całą noc w y d a w a ł tylko j ę k i i roz­
dzierające serce o k r z y k i , a kiedy przez chwilę mógł w y p o w i e d z i e ć
parę s ł ó w , p o w t a r z a ł d o o t a c z a j ą c y c h g o s e m i n a r z y s t ó w : „ O m o j e
38
dzieci! ...moje dzieci! ...nie chodźcie do piekła! ...nic chodźcie do
piekła! ..."
Ten sam krzyk boleści i miłości kapłańskiej wydobył się w roku
1867 z ust, a raczej z serca innego księdza w podobnych okolicznoś­
ciach, niedaleko Pontivy, w diecezji Waneńskiej. M ł o d y wikary,
nazwiskiem Laurent, rzucił się w p ł o m i e n i e pożaru, aby r a t o w a ć
pewną nieszczęśliwą m a t k ę i dwoje małych dzieci. Kilkakrotnie
zapuszczał się z b o h a t e r s k ą m i ł o ś c i ą w stronę, z której d o c h o d z i ł y
go krzyki i szczęśliwie wyniósł dwoje zdrowych dzieci. Ale została
jeszcze m a t k a , a nikt nie śmiał narazić swego życia dla w y d o b y c i a
jej z g w a ł t o w n y c h p ł o m i e n i , które w z m a g a ł y się z k a ż d ą chwilą.
Idąc tylko za g ł o s e m miłości bliźniego, ksiądz Laurent jeszcze raz
skoczył w ogień, dotarł do nieszczęśliwej matki, która z przestrachu
straciła już niemal z m y s ł y i p r a w i e w y r z u c i ł ją z p ł o n ą c e g o d o m u .
W tej j e d n a k chwili zawalił się dach i świątobliwy kapłan zapadł
w żarzące się zgliszcza. Na j e g o w o ł a n i e doskoczyli ludzie i, choć
z trudnością, udało im się wydobyć go z płomieni. Ale, niestety, było
już za p ó ź n o ! B i e d n y ksiądz u g o d z o n y był śmiertelnie. Płomień,
którym oddychał podczas ratowania, zaczął go teraz palić wewnątrz
i niewymowne sprawiał, mu boleści. Nadaremnie poczciwi parafianie
używali wszelkich środków ratowania go. Nic nie pomogło i w kilka
godzin ten męczennik miłości bliźniego odebrał w niebie nagrodę za
bohaterskie poświęcenie.
I on także, podczas swego okropnego konania, wołał do otaczają­
cych go ludzi: „O drodzy przyjaciele!... O moje dzieci! ...Nie chodźcie
do piekła!... To rzecz okropna! ...Spójrzcie, jak trzeba gorzeć w piekle!"
Ogień piekielny
jest materialny czyli zmysłowy
L u d z i e pytają nieraz: co to za ogień piekielny? Jakie są j e g o
właściwości? C z y to jest ogień materialny, c z y też tylko czysto
d u c h o w y ? I wielu skłania się do tego ostatniego zdania, p o n i e w a ż
mniej ich przeraża. Ale święty T o m a s z z A k w i n u , a także inni
t e o l o g o w i e k a t o l i c c y i n n e g o są z d a n i a .
Jak powiedzieliśmy przed chwilą, jest prawdą wiary świętej, że
ogień piekielny jest ogniem rzeczywistym i p r a w d z i w y m , ogniem
nieugaszonym, ogniem w i e c z n y m , który pali, a nie niszczy, który
przenika nie tylko ciała, lecz także dusze. Jest to prawdą objawioną
przez Boga i przekazywaną przez Kościół Święty (potwierdzaną
39
nieustannie poprzez osobiste doświadczenia wielkich świętych i mis­
t y k ó w K o ś c i o ł a Ś w i ę t e g o — patrz D o d a t e k — p r z y p . red.) Za­
przeczać tej prawdzie byłoby nie tylko błędem, lecz wprost b e z b o ż ­
n o ś c i ą i z u p e ł n ą herezją.
Jakież własności ma ogień piekielny? Jest to ogień materialny?
Jest to taki sam ogień j a k nasz, albo tego s a m e g o rodzaju? Na te
p y t a n i a o d p o w i e nam książę w s z y s t k i c h t e o l o g ó w , ś w i ę t y T o m a s z
z A k w i n u , a o d p o w i e ze z w y k ł ą s o b i e j a s n o ś c i ą i g ł ę b o k o ś c i ą .
W s p o m i n a on najpierw, że filozofowie p o g a ń s c y , k t ó r z y nie
wierzyli w ciała z m a r t w y c h w s t a n i e , a j e d n a k z g o d n i e z p o w s z e c h ­
n y m p r z e k o n a n i e m rodzaju l u d z k i e g o p r z y p u s z c z a l i , iż j e s t na
tamtym świecie ogień, który karze za grzechy, musieli uczyć i uczyli
rzeczywiście, że j e s t to tylko ogień d u c h o w y , tej samej natury, co
d u s z e . N o w o c z e s n y duch r o z u m o w a n i a , dążący d o o p a n o w a n i a
wszystkich z m y s ł ó w , o ile to tylko jest możliwe, i do podkopywania
wiary świętej, skłonił j u ż także do tego poglądu wielką liczbę ludzi,
niedostatecznie obeznanych z nauką katolicką.
W s p o m n i a w s z y o t y m na w s t ę p i e , wielki D o k t o r K o ś c i o ł a
stanowczo o ś w i a d c z a , że „ogień j e s t materialny, kara b o w i e m ,
w y m i e r z a n a ciału, m o ż e być tylko cielesna". Te swoje tezy święty
T o m a s z p o p i e r a nauką świętego G r z e g o r z a W i e l k i e g o i świętego
A u g u s t y n a , którzy twierdzą to s a m o , i tymi samymi słowami.
M i m o to j e d n a k — dodaje święty T o m a s z — m o ż n a p o w i e d z i e ć ,
iż ów materialny ogień ma w sobie coś d u c h o w e g o , nie tylko co do
swojej istoty, lecz także co do skutków. A l b o w i e m męcząc ciało, nie
niszczy go przecież, nie trawi, nie zamienia w popiół, i swoje karzą­
ce o d d z i a ł y w a n i e rozciąga także na duszę. Pod tym w z g l ę d e m ogień
piekielny różni się od ognia materialnego, który pali i niszczy ciała.
Ogień
piekielny, choć materialny
działa także na dusze
Mógłby ktoś spytać: j a k to być m o ż e , by ogień piekielny był
r ó w n i e ż o d c z u w a l n y dla d u s z , które a ż d o dnia z m a r t w y c h w s t a n i a
i Sądu O s t a t e c z n e g o o d d z i e l o n e są od swoich ciał? Na to p y t a n i e
trzeba najpierw o d p o w i e d z i e ć , iż w tej straszliwej tajemnicy mąk
piekielnych, inną j e s t rzeczą znać dokładnie p r a w d ę o tym, co ma
m i e j s c e , a inną r z e c z ą r o z u m i e ć ją i z g ł ę b i a ć . T a k na p r z y k ł a d
z z u p e ł n ą i b e z w z g l ę d n ą p e w n o ś c i ą , z n i e o m y l n e j nauki K o ś c i o ł a
40
Świętego w i e m y , że p o t ę p i e ń c y bezpośrednio po śmierci strąceni
zostają do piekła, i to w ł a ś n i e w ogień piekielny. To zaś daje się
rozumieć wyłącznie w odniesieniu do ich dusz, ponieważ aż do chwili
powszechnego zmartwychwstania, ciała ich pozostaną złożone w zie­
mi. A zatem dusza potępieńca, skoro rozstanie się z ciałem, znajdzie
się pod w p ł y w e m t a j e m n i c z e g o o d d z i a ł y w a n i a o g n i a p i e k i e l n e g o
w tym samym położeniu, co szatani. Ci b o w i e m , choć ciał wcale nie
mają, znosić muszą męki, zadawane im przez ten sam ogień, w który
w odpowiednim czasie wrzucone będą i ciała potępieńców, o czym
wyraźnie powiedział Syn Boży w wyroku, który w y d a na potępio­
nych: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który
z g o t o w a n y j e s t diabłu i a n i o ł o m j e g o ! " Ogień ten jest materialny,
inaczej b o w i e m nie m ó g ł b y działać na ciała potępionych, zaś dusze
p o t ę p i e ń c ó w , choć oddzielone od ciała, znoszą cierpienia w tymże
ogniu materialnym. Tyle wiemy z zupełną pewnością.
Jak zaś to się dzieje, jak jest to możliwe, tego nie j e s t e ś m y zdolni
p o j ą ć n a s z y m r o z u m e m . W i e d z a o t y m nie j e s t n a m z r e s z t ą
potrzebna, by wierzyć, gdyż wszystkie prawdy objawione nam przez
Boga, mają nie tylko ten cel, a b y o ś w i e c a ć nasz u m y s ł , lecz by
z a r a z e m u t r z y m y w a ć go w zależności i uległości. Przez w i a r ę
n a b y w a m y p e w n o ś c i o t y m , i ż r z e c z y w i ś c i e tak j e s t , j a k n a s
n a u c z o n o , i to n a m w y s t a r c z a , j e ś l i w i d z i m y , że p r z e k r a c z a to
możliwości p o z n a w c z e rozumu. Zaś d o w o d y r o z u m o w e i podobień­
stwa przyczyniają się tylko do lepszego wyjaśnienia nam problemu.
Takie p o d o b i e ń s t w o nasuwa nam stosunek naszego ciała do duszy.
K a ż d y z nas przez cały czas j e s t świadkiem silnego i nieustannego
w p ł y w u , j a k i ciało wywiera na duszę: ciało, istota materialna — na
d u s z ę , istotę d u c h o w ą . P o d o b n i e też, j e s t całkiem m o ż l i w e , ż e
substancja materialna, j a k ą jest ogień piekielny działa na substancję
duchową, jaką są dusze potępieńców.
Stary kapłan z Saint-Cyr
Skoro o tym m o w a , p o z w ó l m i , drogi czytelniku, o p o w i e d z i e ć
sobie zabawne wydarzenie, które miało miejsce w szkole wojskowej
w Sain-Cyr, w ostatnich latach.
K a p e l a n e m we wspomnianej szkole był w ó w c z a s niejaki ksiądz
R i g o l o t , pełen z d o l n o ś c i i d o w c i p u . M i e w a ł on dla m ł o d y c h
wojskowych bardzo pożyteczne ćwiczenia duchowe, i w tym celu co
dzień wieczorem, nim rozeszli się do sypialni, gromadził ich w kap­
licy. P e w n e g o d n i a w y g ł o s i ł im d o s k o n a ł ą n a u k ę o p i e k l e . S k o ń 41
czywszy nabożeństwo, szedł ze świecą w ręku do swego pokoju,
znajdującego się w i n n y m skrzydle budynku, p r z e z n a c z o n y m dla
oficerów. Otwierając drzwi swego mieszkania usłyszał nagle, iż ktoś
idący za n i m po s c h o d a c h , woła go po imieniu. Był to stary kapitan
z siwym wąsem, postawy nieco rubasznej.
„Przepraszam — odezwał się tonem trochę ironicznym — ksiądz
d o b r o d z i e j w y g ł o s i ł n a m p i ę k n e k a z a n i e o p i e k l e , ale z a p o m n i a ł
nam powiedzieć, czy w tym ogniu piekielnym będą nas piec, smażyć,
czy też gotować? Czy więc ksiądz nic mógłby mi tego wyjaśnić?"
Kapelan, widząc z kim ma do czynienia, spojrzał mu w oczy,
podsunąwszy mu świecę pod nos, rzekł spokojnie: „Zobaczysz sam,
panie k a p i t a n i e ! " Potem zamknął d r z w i , śmiejąc się z pociesznej
miny, jaką zrobił biedny kapitan. Kapelan nie myślał więcej o tym
zajściu, ale z d a w a ł o mu się, j a k b y od tego czasu kapitan unikał
s p o t k a n i a się z n i m i mijał go, s k o r o tylko z daleka go ujrzał.
T y m c z a s e m nadeszła rewolucja lipcowa. Kapelanie wojskowe znie­
siono, między innymi — kapelanie w Saint-Cyr, a księdza Rigolot
arcybiskup paryski przeniósł na inne, mniej zaszczytne miejsce.
Dwanaście lat później ów czcigodny kapłan znajdował się p e w n e g o
wieczoru w salonie, wśród wielu z g r o m a d z o n y c h tam osób. W t e m
zbliża się do niego starzec z białym w ą s e m , który p o w i t a w s z y go
spytał, czy nic jest k s i ę d z e m Rigolot, d a w n y m k a p e l a n e m wojs­
kowym z Saint-Cyr? Usłyszawszy odpowiedź t w i e r d z ą c ą zawołał ze
wzruszeniem: „O księże kapelanie, pozwól uścisnąć twoją rękę
i wyrazić ci najwyższą wdzięczność. Ty mnie uratowałeś!" — „Ja,
j a k i m ż e s p o s o b e m ? " — „ C ó ż to, czy m n i e k s i ą d z k a p e l a n n i e
poznaje? C z y nie p r z y p o m i n a sobie ksiądz o w e g o wieczoru, kiedy
p e w i e n k a p i t a n , i n s t r u k t o r szkoły w o j s k o w e j , p o k s i ę d z a kazaniu
o piekle, zadał pytanie bardzo niedorzeczne, a ksiądz kapelan
odpowiedział mu, podsuwając świecę pod nos: „Zobaczysz to sam
k a p i t a n i e ! " K a p i t a n e m tym b y ł e m j a . I niech s o b i e ksiądz d o b ­
rodziej wyobrazi, że od owej chwili słowa te wciąż brzmiały mi
w uszach, i nie mogłem pozbyć się myśli, że pójdę w ogień piekielny.
W a l c z y ł e m p r z e z dziesięć lat, n a r e s z c i e m u s i a ł e m się p o d d a ć .
Poszedłem do spowiedzi i zostałem chrześcijaninem, i to jak na
żołnierza przystoi, chrześcijaninem od stóp do głowy. Tobie, księże
kapelanie, z a w d z i ę c z a m to szczęście i cieszę się, z tego naszego
s p o t k a n i a , ż e m o g ę c i w y r a z i ć moją s e r d e c z n ą w d z i ę c z n o ś ć " .
Jeżeli przeto, drogi czytelniku, zdarzy ci się, że j a k i ś niepo­
s k r o m i o n y d o w c i p n i ś zada ci niemądre pytanie ogniu piekielnym,
odpowiedz mu za księdzem Rigolot: „Zobaczysz to sam, mój drogi
p r z y j a c i e l u ! Z o b a c z y s z s a m ! " Z a r ę c z a m ci, ż e nie b ę d z i e miał
o c h o t y pójść t a m o s o b i ś c i e .
42
Ślad
wypalonej
ręki
Jest rzeczą pewną, iż prawie zawsze, ilekroć Pan Bóg pozwolił,
ż e b y j a k a ś d u s z a p o t ę p i o n a , albo ( c o p o d w z g l ę d e m o g n i a n a
tamtym świecie na j e d n o wychodzi) j a k a ś dusza z czyśćca, pokazała
się na ziemi i zostawiła po sobie widzialny ślad, zawsze był to ślad
ognisty (patrz Dodatek — p r z y p . red.). Proszę p r z y p o m n i e ć sobie,
co p r z y t o c z y l i ś m y wyżej o o w y m strasznym zjawisku w L o n d y n i e ,
o w y p a l o n y m ramieniu owej d a m y z bransoletką i o p r z e p a l o n y m
kobiercu, a t a k ż e o ognistej atmosferze, którą była ogarnięta o w a
rozpustna dziewczyna w R z y m i e , i zakonnik świętokradca z czasów
św. A n t o n i e g o w e Florencji.
W k w i e t n i u roku 1876 ja sam w i d z i a ł e m na w ł a s n e o c z y
w Fulginie, niedaleko Asyżu we Włoszech, takie przerażające ślady
ognia, będące d o w o d e m p r a w d y , o której m ó w i l i ś m y , tj. że ogień
tamtego świata, jest ogniem rzeczywistym.
Dnia 4 listopada 1859 r. w klasztorze Tercjarek F r a n c i s z k a ń s ­
kich w F u l g i n i e . u m a r ł a na s k u t e k a p o p l e k s j i j e d n a z s i ó s t r ,
imieniem Teresa M a ł g o r z a t a Gęsta, która przez długie lata była
mistrzynią nowicjuszek i j e d n o c z e ś n i e miała pod s w o i m zarządem
ubogą izbę szatną k l a s z t o r u . P o c h o d z i ł a o n a z m i a s t a B a s t i a na
w y s p i e K o r s y c e , gdzie urodziła się w roku 1797, a wstąpiła do
klasztoru w lutym 1826 roku. Nie trzeba d o d a w a ć , że na śmierć była
dobrze przygotowana.
W d w a n a ś c i e lat p o t y m w y p a d k u , d n i a 1 7 l i s t o p a d a , j e d n a
z sióstr i m i e n i e m A n n a Felicja, która d a w n i e j d o p o m a g a ł a tamtej
w urzędzie, a po jej śmierci sama sprawowała ten. obowiązek, miała
właśnie wchodzić do izby szatnej, gdy wtem doszły do jej uszu jakieś
westchnienia, które, j a k się zdawało, wychodziły z wnętrza celki.
T r o c h ę w y s t r a s z o n a , otworzyła spiesznie drzwi, ale nie zobaczyła
n i k o g o . N i e b a w e m j e d n a k z n o w u o d e z w a ł y się w e s t c h n i e n i a , i to
tak w y r a ź n e , iż m i m o tego, że wcale nie była bojaźliwa, o p a n o w a ł a
ją t r w o g a . „ J e z u s Maria! — z a w o ł a ł a — co to j e s t ? " L e d w o
wypowiedziała te słowa, gdy usłyszała głos żałosny, połączony
z bolesnymi westchnieniami: „O Boże, jak ja cierpię!" Siostra
z wielkim zdumieniem rozpoznała od razu głos biednej siostry Teresy.
Ochłonąwszy trochę ze strachu pytają: „A za cóż to?" — „Z
powodu niezachowania ubóstwa" — odpowiada siostra Teresa.
„Jak to, ty, k t ó r a ś żyła w t a k i m u b ó s t w i e ? " — „ T o t e ż nie za
siebie cierpię — odrzekła nieboszczka — lecz za te siostry, którym
za wiele
dogadzałam pod tym względem. I ty miej się na baczności!"
W tej chwili celka zapełniła się gęstym dymem i ukazał się cień siostry
43
Teresy, przemykający wzdłuż ściany ku drzwiom. Tu zawołała silnym
głosem: „Oto dowód zmiłowania Bożego!" To rzekłszy, uderza
w górną część drzwi i zostawiwszy na drzewie pobielonym wapnem
n a j d o s k o n a l e j o d c i ś n i ę t y c z a r n y ślad swej p r a w e j r ę k i , z n i k a .
B i e d n a siostra A n n a Felicja, która z p r z e r a ż e n i a l e d w o nie
umarła, zaczęła krzyczeć i wołać o p o m o c . Nadbiegła j e d n a z towa­
rzyszek, potem druga, wnet zbiegł się cały klasztor. Siostry natych­
miast zajęły się jej r a t o w a n i e m , j e d n a k ż e wszystkie u d e r z o n e były
s w ą d e m j a k b y spalonego drewna. Szukają tedy, przeglądają wszyst­
ko, żeby znaleźć p r z y c z y n ę , a spostrzegłszy na drzwiach straszliwy
o d c i s k , p o z n a j ą od razu kształt ręki siostry T e r e s y , k t ó r a była
n i e z w y k l e d r o b n a i s z c z u p ł a . P r z e r a ż o n e tym w i d o k i e m , uciekają
z celi, b i e g n ą do c h ó r u , biorą się do m o d l i t w y , i z a p o m i n a j ą c
o p o t r z e b a c h s w e g o ciała, całą noc spędzają na płaczu, na modlitwie
i z a d a w a n i u sobie różnych umartwień za d u s z ę biednej nieboszczki.
Nazajutrz zaś wszystkie przystępują do Komunii Świętej. Wiado­
m o ś ć o t y m , co z a s z ł o , s z y b k o rozeszła się p o z a m u r a m i klasztoru.
Ojcowie K a p u c y n i , księża świeccy życzliwi klasztorowi i wszystkie
zakonne zgromadzenia w mieście, połączyły swe modły z modlit­
wami Franciszkanek. Ten objaw miłości bliźniego miał w sobie coś
nadprzyrodzonego i niezwykłego.
T y m c z a s e m siostra A n n a Felicja, z n ę k a n a i osłabiona t y m , co
przeżyła, odbiera w y r a ź n e polecenie, aby udała się na spoczynek.
Spełniła rozkaz, ale stanowczo postanowiła, usunąć nazajutrz,
w j a k i k o l w i e k s p o s ó b , ów zwęglony ślad ręki, który przeraził całe
m i a s t o . A l e siostra T e r e s a M a ł g o r z a t a ukazuje się jej p o r a z drugi
i rzecze do niej zdecydowanie: „Wiem, co zamyślasz uczynić, chcesz
u p r z ą t n ą ć z n a k , k t ó r y z o s t a w i ł a m . W i e d z , ż e nie potrafisz tego
z r o b i ć , p o n i e w a ż c u d ten przez Boga s a m e g o j e s t n a k a z a n y ku
p o u c z e n i u w s z y s t k i c h i ku ich p o p r a w i e .
Sprawiedliwym i straszliwym Jego w y r o k i e m byłam skazana na
znoszenie przez czterdzieści lat okropnego ognia czyśćcowego z po­
wodu pobłażliwości, jaką częstokroć o k a z y w a ł a m w o b e c niektórych
sióstr. Dziękuję tobie i t w o i m t o w a r z y s z k o m za tyle m o d l i t w , które
Pan Bóg w dobroci swojej raczył policzyć wyłącznie na korzyść mojej
biednej duszy: a dzięki odmawianiu przez was siedmiu p s a l m ó w
pokutnych d o z n a ł a m szczególnej ulgi". Potem dodała z u ś m i e c h e m :
„O b ł o g o s ł a w i o n e u b ó s t w o , które tak wielką radość z a p e w n i a
w s z y s t k i m , k t ó r z y je p r a w d z i w i e z a c h o w u j ą ! " — i z n i k n ę ł a .
Następnego dnia, 19 listopada, siostra A n n a Felicja, położywszy
się i z a s n ą w s z y o zwykłej godzinie, usłyszała, że ktoś ją woła po
imieniu. Zbudziła się i wielkie przerażenie przykuło ją j a k b y do łóżka,
nie p o z w a l a j ą c jej w y m ó w i ć ani słowa. Z n ó w b o w i e m i t y m razem
44
poznała głos siostry Teresy Małgorzaty. I w chwili tej ujrzała u nóg
swego łóżka ognistą kulę, świecącą tak m o c n o , iż w celi zrobiło su;
j a s n o , j a k w dzień. I usłyszała siostrę Teresę mówiącą głosem
„ U m a r ł a m w piątek, w dzień Męki Pańskiej, i oto w piątek idę także
do wiecznej chwały... M ę ż n i e noście krzyż... z odwagą znoście
cierpienia!" W końcu z a w o ł a w s z y z miłością: „Zostań z Bogiem!...
zostań z Bogiem!... zostań z B o g i e m ! " — przemieniła się w lekki
biały, j a s n y obłoczek, który wzniósł się ku niebu i znikł.
N a t y c h m i a s t b i s k u p z Fulginu r a z e m z u r z ę d e m m i e j s k i m
zarządził ś l e d z t w o k a n o n i c z n e w tej sprawie. Dnia 23 listopada
o t w o r z o n o w obecności licznych ś w i a d k ó w grobowiec siostry Tere­
sy M a ł g o r z a t y i przekonano się, że zwęglony odcisk na drzwiach jak
najdokładniej zgadzał się z ręką nieboszczki. W y n i k i e m tego śledzi
wa było też u r z ę d o w e oświadczenie, uznające p e w n o ś ć i autentycz­
ność tego w s z y s t k i e g o , co opowiedzieliśmy. Drzwi z w y p a l o n y m
śladem ręki p r z e c h o w y w a n e są w klasztorze z największym po
s z a n o w a n i e m . M a t k a P r z e ł o ż o n a klasztoru, która była ś w i a d k i e m
w y p a d k u , s a m a raczyła mi je p o k a z a ć . I p o w t a r z a m to j e s z c z e raz,
że z a r ó w n o moi towarzysze, j a k i ja sam, na własne oczy oglądaliśmy i d o t y k a l i ś m y to d r z e w o , które w tak przerażający sposób
zaświadcza, że dusze, czy to c z a s o w o , czy też na wieki skazane na
męki na t a m t y m ś w i e c i e , d r ę c z o n e są tym o g n i e m . Ilekroć dla
p o w o d ó w w i a d o m y c h s a m e m u Bogu ukazują się na tym świecie,
w s z y s t k o , c z e g o s i ę d o t k n ą , n o s i n a s o b i e ślad o g n i a .
A w i ę c j a k k o l w i e k nie j e s t e ś m y z d o l n i pojąć tej t a j e m n i c y ,
w i e m y j e d n a k ż e z pewnością, nie ulegającą żadnej wątpliwości, że
ogień piekielny, choć materialny, działa przecież, na dusze i zadaje
im m ę c z a r n i e .
Gdzie
jest
ogień
piekielny?
Może ktoś spytać p o n a d t o : gdzie j e s t ogień piekielny i j a k i e
miejsce zapełnia?
Jakkolwiek nic w tej mierze pewnego nie wiemy ani z objawienia
Boskiego, ani z katolickiej nauki, teologowie zgodni są jednak w tym,
iż otchłanie ogniste, znajdujące się we wnętrzu ziemi, wskazują nam
miejsce, gdzie po zmartwychwstaniu będą strącone ciała potępieńców.
Tak właśnie uczy nas słynny katechizm Soboru Trydenckiego, że
piekło jest „w środku ziemi". T a k a też j e s t nauka świętego T o m a s z a ,
45
który podaje ją j a k o twierdzenie najbardziej uzasadnione. M ó w i on:
„Chociaż nikt nie wie z zupełną pewnością, gdzie jest piekło, chyba że
wprost od Ducha Świętego by się o tym dowiedział, można przecież,
nie bez podstawy, wierzyć, że znajduje się pod ziemią. S a m a j e g o
nazwa zdaje się na to wskazywać. Piekło (Infermus) oznacza bowiem
coś s p o d n i e g o , coś n i ż s z e g o od z i e m i , a w i ę c p o d z i e m n e g o . T a k ż e
i Pismo Święte mówi o potępieńcach, że są „pod ziemią" (potwierdza to
również wizja piekła, którą miały dzieci fatimskie oraz wielu świętych
i m i s t y k ó w K o ś c i o ł a Ś w i ę t e g o — patrz D o d a t e k — p r z y p . r e d : ) .
N a d t o c z y t a m y w Ewangelii Świętej i w listach świętego Pawła,
że w dzień W i e l k i e g o Piątku błogosławiona dusza naszego Z b a w i ­
ciela, c h w i l o w o odłączona od swego ciała, zstąpiła do „serca z i e m i "
(Mt 12,40) i „do niższych części z i e m i " (Hf 4,9). W i a d o m o nam zaś,
że dusza Pana Jezusa zaniosła radosną nowinę o dokonanym
o d k u p i e n i u s p r a w i e d l i w y m Starego Z a k o n u , k t ó r z y o d p o c z ą t k u
ś w i a t a w i e r z y l i w N i e g o i o c z e k i w a l i Go w c i e m n i c y z n a d z i e j ą
i miłością. W i a d o m o nam także, że dusza Pana Jezusa zstąpiła do
c z y ś ć c a , aby p o c i e s z y ć i w y b a w i ć d u s z e , które się tam z n a j d o w a ł y
i k o ń c z y ł y p o k u t ę za swe winy, aby p o t e m stamtąd przenieść się do
nieba. W i e m y wreszcie, że zstąpiła do piekła, aby szatanom i wszyst­
k i m p o t ę p i e ń c o m okazać swój triumf o d n i e s i o n y nad g r z e c h e m ,
ciałem i światem. Z tego wszystkiego wynika że, jeśli nie z całkowitą
pewnością, to przynajmniej z największym p r a w d o p o d o b i e ń s t w e m
m o ż n a s t w i e r d z i ć , że piekło znajduje się w środku z i e m i ,
jako niezmierny ocean ognia, siarki i roztopionej smoły.
( P o r . Ap 2 0 , 1 0 ; 2 1 , 8 o r a z str. 48 i 109 - p r z y p . r e d . ) .
D o d a j m y j e s z c z e , że i sam D u c h Ś w i ę t y w P i ś m i e Ś w i ę t y m ,
ilekroć m ó w i o p i e k l e , p r z e d s t a w i a j e z a w s z e j a k o m i e j s c e , d o
k t ó r e g o s i ę w p a d a , strąca lub z s t ę p u j e , a w i ę c k o n i e c z n i e j a k o
miejsce nie tylko niższe, p o d z i e m n e , lecz i g ł ę b o k i e . W ten sam
sposób wyrażają się o piekle Ojcowie Kościoła, święci, teologowie,
Kościół Święty, a nawet wszyscy ludzie.
I wreszcie
zdanie to potwierdzają także ( m i m o różnych swoich
o d c h y l e ń ) , p o g a ń s k i e p o d a n i a , j a k mitologia G r e k ó w i R z y m i a n ,
przedstawiające miejsce kaźni na t a m t y m świecie j a k o obszerne
przestrzenie p o d z i e m n e , będące pod p a n o w a n i e m g r o ź n e g o Pluto­
na, który nie jest n i c z y m i n n y m , j a k tylko m i t o l o g i c z n ą karykaturą
1
Przyp. red.: środek ziemi (jądro z i e m i ) , czyli centralna c z ę ś ć kuli z i e m s k i e j ,
w e d ł u g a k t u a l n e g o stanu wiedzy, znajduje się na g ł ę b o k o ś c i od 2 9 0 0 k m . z b u d o w a ­
ny j e s t on z żelaza, niklu i siarki. Współistnieje w nim stan ciekły i stały. Panuje tam
o g r o m n a t e m p e r a t u r a rzędu 4 0 0 0 — 6 5 0 0 ° C i o l b r z y m i e c i ś n i e n i e d o c h o d z ą c e d o
4 0 0 0 0 0 0 At.
46
szatana. Ogień i płomienie odgrywają tam rolę najważniejszą. I widać
stamtąd tak zwane pola Elizejskie, także podziemne, na których panuje
pewien rodzaj pokoju i smętnego szczęścia. Łatwo tu zauważyć pewne
p o d o b i e ń s t w o do p r a w d z i w e g o przekazu Pisma Świętego o otchłani,
w której przebywali sprawiedliwi Starego Zakonu, w oczekiwaniu na
d o k o n a n i e Ofiary K r z y ż o w e j n a s z e g o u k o c h a n e g o Z b a w i c i e l a .
W końcu wypada nam jeszcze przytoczyć zdanie świętego Augus­
tyna, wspomniane przez świętego Tomasza, że po śmierci ciało bywa
pogrzebane, tzn. spuszcza się je do ziemi i w niej chowa, aby tam swą
zgnilizną wypłaciło się sprawiedliwości Bożej za swe wykroczenia.
Więc zdaje się przynajmniej rzeczą stosowną, aby dusza, która ma
pokutować za te same grzechy, bądź to przez oczyszczenie w czyśćcu,
bądź to przez męki piekielne, zstępowała do miejsc podziemnych
w o g i e ń , r o z n i e c o n y na jej u k a r a n i e p r z e z s p r a w i e d l i w e g o Boga.
Z tego w s z y s t k i e g o m o ż e m y i p o w i n n i ś m y n a w e t w n i o s k o w a ć ,
że piekło ze straszliwym s w y m ogniem znajduje się w środku ziemi,
w otchłani, gdzie p o d z i e m n y ogień pali się z największą gwałtow­
nością. Z w a ż m y p r z y t y m , ż e ten n a t u r a l n y o g i e ń , r o z p a l o n y
w s z e c h m o c ą Boskiej sprawiedliwości, nabył własności nadprzyro­
dzonych po to, by mógł wywierać wszystkie skutki, j a k i c h w y m a g a
straszliwa Boska sprawiedliwość, by więc dosięgał i przenikał nie
tylko ciała, ale i dusze, nie niszczył j e d n a k ż e ciał p o t ę p i e ń c ó w , lecz
by je z a c h o w y w a ł i utrwalał, wedle słów samego Boskiego Sędziego:
„W piekle ognia nieugaszonego... każdy ogniem będzie posol o n " (Mk 9,48-49). Jak sól przenika i zabezpiecza m i ę s o , tak s a m o
ogień materialny w piekle, dzięki n a d p r z y r o d z o n e m u w p ł y w o w i ,
p r z e n i k a p o t ę p i e ń c ó w i s z a t a n ó w , nie n i s z c z ą c ich c i a ł .
O g i e ń piekielny jest c i e m n y .
W i d z e n i e św. T e r e s y
Pan Jezus, objawiając nam, że piekło jest ogniste, objawił
z a r a z e m z B o s k ą i n i e o m y l n ą p o w a g ą s w e g o słowa, że w o w y m
piekle panuje ciemność. W Ewangelii świętego Mateusza (Mt 22,13),
wyraźnie nazywa piekło ciemnościami zewnętrznymi. „Wrzućcie
go — m ó w i o c z ł o w i e k u , k t ó r y w s z e d ł na g o d y b e z s z a t y
g o d o w e j — w r z u ć c i e go w c i e m n o ś c i z e w n ę t r z n e , t a m b ę d z i e
płacz i zgrzytanie zębów". W innych miejscach Ewangelii i w lis­
tach a p o s t o l s k i c h s z a t a n i n o s z ą n a z w ę „książąt c i e m n o ś c i , m o c y
47
ciemności". Święty Paweł pisze w liście do Tesaloniczan: „ W s z y s c y
wy j e s t e ś c i e s y n o w i e ś w i a t ł o ś c i i s y n o w i e d n i a ; nie j e s t e ś m y
s y n a m i n o c y ani c i e m n o ś c i " ( I T c s 5 , 5 ) .
Ciemność piekła będzie zewnętrzna, to jest zmysłowa, j a k i ogień
jest tam zewnętrzny. Obie te p r a w d y nie mieszczą w sobie żadnej
sprzeczności. Ogień b o w i e m , a mówiąc ściślej: cieplik, stanowiący
niejako d u s z ę i ż y c i e ognia, j e s t c z y m ś z u p e ł n i e o d m i e n n y m od
światła. W p r a w d z i e o g i e ń w stanie n a t u r a l n y m , ilekroć t w o r z y
płomień wśród gazów powietrza, zawsze jest mniej lub więcej jasny,
ale w p i e k l e ż y w i o ł o g n i a , z a c h o w u j ą c z j e d n e j s t r o n y swą istotę,
z drugiej — będzie przecież p o z b a w i o n y p e w n y c h cech naturalnych,
a n a b ę d z i e innych n a d p r z y r o d z o n y c h , które na tym świecie n i e są
mu właściwe.
Tak uczy nas święty T o m a s z , opierając się na świętym Bazylim
W i e l k i m . „ M o c ą Bożą — mówi on — jasność ognia oddzielona
b ę d z i e od j e g o w ł a s n o ś c i palenia. I ta jego paląca moc s ł u ż y ć
będzie za m ę c z a r n i ę dla p o t ę p i e ń c ó w " . W i n n y m z n ó w miejscu
święty T o m a s z dodaje: „W środku ziemi, gdzie znajduje się piekło,
m o ż e być tylko ogień ciemny, ponury i przepełniony, jak wszystko,
d y m e m " . Ogień wybuchający czasem z kraterów w u l k a n ó w zupełnie
potwierdza to przypuszczenie.
W piekle będą więc panowały ciemności zewnętrzne, ale nie bez
p e w n e g o blasku, przy którym potępieńcy będą mogli widzieć
straszne narzędzia swych męczarni. „Widzieć będą — mówi
święty G r z e g o r z Wielki — w ognia i c i e m n o ś c i , przy świetle
płomieni piekielnych, tych, których pociągnęli za sobą na
p o t ę p i e n i e , a w i d o k ten b ę d z i e d o p e ł n i e n i e m ich c i e r p i e ń " .
Strach, jaki wzbudzają ciemności już tu na ziemi, jest tylko nrkłym
w y o b r a ż e n i e m , j a k s t r a s z n e są c i e r p i e n i a , które p o w o d u j ą s a m e
tylko c i e m n o ś c i p i e k i e l n e .
Ś w i ę t a T e r e s a o p o w i a d a , że kiedyś p o d c z a s z a c h w y c e n i a Pan
Jezus raczył ją zapewnić o zbawieniu wiecznym, jeżeli dalej będzie
mu w i e r n i e s ł u ż y ć i k o c h a ć G o , tak j a k dotąd. Ż e b y zaś u swej
wiernej służebnicy w z m ó c bojaźń grzechu i kar straszliwych, które
grzech za sobą pociąga, pokazał jej miejsce, w którym znalazłaby się
w piekle, gdyby szła za swymi skłonnościami do próżności i zabawy.
„ P e w n e g o dnia — m ó w i święta Teresa — g d y się m o d l i ł a m ,
z o s t a ł a m , n i c w i e m j a k i m s p o s o b e m , p r z e n i e s i o n a z moją d u s z ą
i ciałem do piekła. Natychmiast zrozumiałam, że Pan Bóg chciał mi
p o k a z a ć miejsce, które zgotowali dla m n i e szatani, i na które
zasłużyłabym grzesząc, gdybym nie zmieniła sposobu życia. Trwało
to tylko c h w i l ę , ale c h o ć b y m w i e l e lat j e s z c z e miała żyć, nie
p o t r a f i ł a b y m tego z a p o m n i e ć .
48
W e j ś c i e , d o tej m ę c z a r n i z d a w a ł o m i s i ę p o d o b n e d o p i e ­
ca — bardzo niskiego, ciemnego,' ciasnego. Dno stanowiła obrzyd­
liwa kałuża, nieznośnie śmierdząca, którą wypełniały j a d o w i t e gady.
Na k o ń c u w i d a ć b y ł o m u r , a w w y d r ą ż o n y m w n i m o t w o r z e
ujrzałam samą siebie. Ż a d n e słowa nic są w stanie dać w y o b r a ż e n i a
o t y m , co t a m w y c i e r p i a ł a m . T e g o po p r o s t u nie da się p o j ą ć .
C z u ł a m w mojej duszy j a k i ś ogień, trudny do opisania, a j e d n o c z e ś ­
nie ciało moje wiło się w o k r o p n y c h boleściach. W m o i m życiu
znosiłam j u ż wiele różnych cierpień, według opinii lekarzy — naj­
cięższych, jakie są możliwe — (nerwy kurczyły mi się w sposób
przeraźliwy, kiedy traciłam władzę we wszystkich członkach), lecz
w s z y s t k o to było niczym w porównaniu z boleściami, j a k i e tam
p r z e ż y w a ł a m . A t y m , co d o p e ł n i a ł o ich m i a r y , była p e w n o ś ć , że
będą trwać bez końca i bez żadnej ulgi. Lecz te męczarnie ciała są
j e s z c z e niczym w porównaniu z k o n a n i e m duszy. Była to trwoga,
udręczenie i ściśnienie serca tak dotkliwe, a zarazem smutek tak
rozpaczliwy i straszny, że na próżno siliłabym się to opisać. Będzie
to mało, jeśli p o w i e m , że tam w każdej chwili cierpi się trwogę
śmiertelną. N i g d y nic znajdę w ł a ś c i w y c h słów by w y o b r a z i ć ten
ogień wewnętrzny i tę rozpacz. Wszelka nadzieja pociechy znika
w tym straszliwym miejscu, a oddycha się wonią j a k b y m o r o w e g o
powietrza. Takie były moje męczarnie w tym ciasnym kąciku,
w y d r ą ż o n y m w ścianie, gdzie, m n i e z a m k n i ę t o . I s a m e m u r y tego
c i e m n e g o lochu, na które aż strach było patrzeć, gniotły mnie swym
c i ę ż a r e m . W s z y s t k o cię t a m d u s i . A n i p r o m y k a ś w i a t ł a , tylko
c i e m n o ś ć najczarniejszej nocy. A j e d n a k — o straszna t a j e m n i c o !
— c h o ć nie m i g o c z e najmniejsze ś w i a t e ł k o , w i d a ć w s z y s t k o , co
m o ż e b y ć n a j w s t r ę t n i e j s z e dla o c z u .
Nie spodobało się Panu dać mi w ó w c z a s j e s z c z e dokładniejszego
rozpoznania piekła. Później ukazał mi jednak kary j e s z c z e straszliw­
sze, przeznaczone dla pewnych wykroczeń. Ale, że sama nie cier­
p i a ł a m tych kar, w i ę c moje p r z e r a ż e n i e nie b y ł o tak w i e l k i e .
W p i e r w s z y m widzeniu Boski Nauczyciel pozwolił mi o d c z u ć nic
tylko w e w n ę t r z n e udręczenie, ale i zewnętrzne męczarnie. Miałam
w r a ż e n i e j a k b y m o j e ciało r z e c z y w i ś c i e j e w y c i e r p i a ł o . N i e w i e m
w j a k i s p o s ó b się to s t a ł o , ale z r o z u m i a ł a m , iż b y ł o to dla m n i e
wielką łaską i że mój Boski Zbawiciel.chciał mi dać ujrzeć na własne
oczy, od j a k i c h kar Jego Miłosierdzie m n i e w y b a w i ł o . W s z y s t k o
b o w i e m , co m o ż n a słyszeć o p i e k l e , w s z y s t k o , co o p o w i a d a j ą
nam księgi o r o z m a i t y c h karach i m ę c z a r n i a c h , k t ó r e szatani
z a d a j ą p o t ę p i e ń c o m , w s z y s t k o t o jest n i c z y m w p o r ó w n a n i u
z r z e c z y w i s t o ś c i ą . Jest m i ę d z y nimi taka r ó ż n i c a , jak m i ę d z y
m a r t w y m w i z e r u n k i e m a o s o b ą żyjącą. Palić się na tym ś w i e c i e
49
jest rzeczą b a r d z o miłą w p o r ó w n a n i u z t y m o g n i e m , w k t ó r y m
m a się g o r z e ć n a t a m t y m ś w i e c i e . O d o w e g o w i d z e n i a u p ł y n ę ł o
j u ż blisko sześć lat — mówi święta Teresa — a jeszcze, gdy to piszę,
taki przestrach mnie przejmuje, że k r e w w żyłach się ścina. Wśród
d o ś w i a d c z e ń i boleści w y s t a r c z y mi tylko p r z y w o ł a ć sobie to
wspomnienie i zaraz wszystko, co na tym świecie można cierpieć,
wydaje mi się j a k b y n i c z y m . D o c h o d z ę nawet do p r z e k o n a n i a , że
s k a r ż y m y się z u p e ł n i e b e z p o w o d u .
Od o w e g o dnia w s z y s t k o zdaje mi się łatwe do z n i e s i e n i a ,
w p o r ó w n a n i u z j e d n ą c h w i l ą s p ę d z o n ą na t y c h m ę k a c h , k t ó r e
wtedy wycierpiałam. Nie m o g ę się w p r o s t nadziwić, że n a c z y t a w ­
szy się t y l e k s i ą ż e k , r o z p r a w i a j ą c y c h o m ę k a c h p i e k i e l n y c h ,
tak n i e d o s t a t e c z n e m i a ł a m o nich w y o b r a ż e n i e , że nie b a ł a m
się ich tak, jak p o w i n n a m się była bać. O c z y m ż e myślałam, mój
Boże, i j a k m o g ł a m zażywać jakiegokolwiek spokoju, wiodąc życie,
które p r o w a d z i ł o m n i e do tak strasznej otchłani? O mój Boski
Mistrzu, bądź za to na wieki b ł o g o s ł a w i o n y ! T y ś mi p o k a z a ł w
najjaśniejszy s p o s ó b , iż n i e s k o ń c z e n i e więcej u m i ł o w a ł e ś mnie,
aniżeli ja s a m a siebie u m i ł o w a ł a m ! Ileż razy w y b a w i ł e ś m n i e z
tego c z a r n e g o lochu, a ileż razy w r a c a ł a m z n ó w do n i e g o w b r e w
T w o j e j woli!
W i d z e n i e to w z b u d z i ł o we mnie n i e w y m o w n ą boleść na myśl
o d u s z a c h i d ą c y c h na z a t r a c e n i e . N a p e ł n i ł o mnie t a k ż e n a j ­
g o r ę t s z y m p r a g n i e n i e m pracowania nad ich z b a w i e n i e m . Czuję,
że b y ł a b y m z d o l n a tysiąc razy p o ś w i ę c i ć s w e życie, ż e b y ocalić
c h o ć b y jedną duszę od tych straszliwych męczarni.
Oby wiara w każdym z nas mogła zastąpić tamto widzenie! O b y
wspomnienie „ciemności zewnętrznych", do których potępieńcy będą
wrzuceni j a k o śmieci i szumowiny stworzenia (Mdr 4,19), było dla nas
hamulcem wśród pokus i by czyniło z nas prawdziwe dzieci światłości!
Inne męki połączone z ogniem piekielnym
Oprócz o g n i a i ciemności są w piekle inne kary i m ę k i , inne
s p o s o b y cierpienia. W y m a g a tego sprawiedliwość Boga. Ponieważ
p o t ę p i e ń c y zgrzeszyli r ó ż n y m i s p o s o b a m i , a k a ż d y z ich z m y s ł ó w
brał mniejszy czy większy udział w występku, więc też i w potępie­
niu muszą brać udział po to, by karane było to, co zawiniło, zgodnie
ze słowami Pisma świętego: „Przez co kto grzeszy, przez to
i k a r a n y b y w a " ( M d r 1 1.16).
50
I z n ó w ogień, ten straszliwy i n a d p r z y r o d z o n y ogień, o k t ó r y m
m ó w i l i ś m y , będzie służył z a n a r z ę d z i e r ó ż n o r o d n y c h m ę c z a r n i .
O g i e ń ten b ę d z i e k a r a ł w s z c z e g ó l n o ś c i ten z m y s ł , k t ó r y s ł u ż y ł
w popełnieniu grzechu. I za każdy ze swych grzechów, za każdy ze
swych nałogów, potępieniec, w r z u c o n y w ogień i zewnętrzne ciem­
ności, b ę d z i e — j a k m ó w i E w a n g e l i a — zgrzytać z ę b a m i w nad­
m i a r z e swej r o z p a c z y i gorzko płakać nad swą przeszłością, której
j u ż nie da się o d w r ó c i ć . „ T a m b ę d z i e p ł a c z i z g r z y t a n i e z ę b ó w " .
Są to wszak słowa Boga samego (Mt 24,51).
Ten płacz potępieńców — jak twierdzi święty Tomasz — będzie
bardziej duchowy, niż zewnętrzny. I to nawet po zmartwychwstaniu,
gdy ciała potępionych, choć będą to prawdziwe ludzkie ciała, ze
w s z y s t k i m i ich z m y s ł a m i , organami i własnościami, nie będą j u ż
przecież zdolne do pewnych czynności i działań. Tak np. łzy powstają
przez pewien rodzaj wydzielania fizycznego, którego tam już nie będzie.
W y o b r a ź s o b i e teraz, miły c z y t e l n i k u , w co się o b r ó c ą , i co
pod w p ł y w e m ognia i ciemności będą musiały cierpieć oczy
p o t ę p i e ń c a , te o c z y , które tyle razy i przez tyle lat służyły do
zaspokajania j e g o pychy, próżności, chciwości i rozwiązłości! I j e g o
uszy, o t w a r t e dla b e z w s t y d n y c h r o z m ó w , dla k ł a m s t w , o s z c z e r s t w
i bezbożnych szyderstw! I j e g o język, wargi i usta, narzędzia tylu
zmysłowych wykroczeń, tylu bezbożnych i grzesznych r o z m ó w , tylu
z b y t k ó w w j e d z e n i u ! I j e g o ręce, które s z u k a ł y , pisały, r o z n o s i ł y
tyle rzeczy niegodziwych, które popełniły tyle czynów i zbrodni
(szczególnie tej najohydniejszej w historii ludzkości — m o r d o w a n i a
n i e n a r o d z o n y c h d z i e c i ! ! ! — p r z y p . red.) I j e g o m ó z g , n a r z ę d z i e
tylu m i l i o n ó w g r z e s z n y c h myśli w s z e l k i e g o r o d z a j u ! I j e g o ser­
ce, siedlisko jego zepsutej woli, wszystkich jego złych
s k ł o n n o ś c i ! I całe j e g o ciało, to ciało, dla k t ó r e g o żył, k t ó r e g o
wszystkie z a c h c i a n k i , pożądania i namiętności tak s k w a p l i w i e
zaspokajał!
W s z y s t k o w nim będzie miało swą karę, swą o s o b n ą m ę k ę ,
o p r ó c z w s p ó l n e j kary p o t ę p i e n i a , B o ż e g o p r z e k l e ń s t w a i ognia.
Okropność!
Ale i to jeszcze nie wszystko! Święty Tomasz, idąc za świętymi
Ojcami tak pisze: W ostatecznym oczyszczeniu świata d o k o n a się
zupełny rozdział żywiołów. Wszystko, co czyste i szlachetne, trwać
będzie w niebie ku c h w a l e b ł o g o s ł a w i o n y c h . W s z y s t k o zaś b r u d n e
i nieszlachetne w r z u c o n e będzie do piekła ku u d r ę c z e n i u p o t ę p i o ­
nych. Tak w i ę c , j a k w s z y s t k o stworzenie dla w y b r a n y c h będzie
przyczyną radości, potępieńcy we wszystkich stworzeniach będą
z n a j d o w a ć tylko p r z y c z y n ę m ę c z a r n i .
D o d a j m y w r e s z c i e to, co Pan Jezus sam w y r z e k ł w s ł o w a c h
51
wyroku, który w y d a na Sądzie O s t a t e c z n y m : Idźcie precz o d e M n i e
przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i j e g o „ a n i o ł o m "
(Mt 25,41). W ognistej otchłani piekielnej czeka więc j e s z c z e potę­
pieńców ta kara, iż będą wiecznie musieli przebywać w obrzydliwej
dla nich obecności szatana i wszystkich diabłów. Na tym świecie
c z ł o w i e k znajduje nieraz ulgę w tym, iż nie cierpi sam. Ale dla
p o t ę p i e ń c a p r z e b y w a n i e w t o w a r z y s t w i e w s z y s t k i c h złych d u c h ó w
i innych potępionych będzie tylko p o m n o ż e n i e m j e g o r o z p a c z y ,
w ś c i e k ł o ś c i d u s z y i boleści ciała.
Otóż i wszystko, choć wcale niewiele, co nam w i a d o m o — z O b ­
j a w i e n i a B o ż e g o i nauki Kościoła — o r o z m a i t o ś c i mąk, k t ó r e za
karę będą musieli cierpieć bezbożnicy, bluźniercy, rozwiąźli, cudzo­
łożnicy, złodzieje, pijacy, mordercy, pyszni, obłudnicy, słowem:
w s z y s c y z a t w a r d z i a l i i nie c z y n i ą c y p o k u t y g r z e s z n i c y .
A tym, co czyni owe męki najbardziej straszliwymi, jest ich
wieczność.
52
O
WIECZNOŚCI KAR
PIEKIELNYCH
Wieczność
jest prawdą
kar piekielnych
wiary objawionej
S a m B ó g o b j a w i ł l u d z i o m w i e c z n o ś ć k a r , k t ó r e c z e k a j ą ich
w piekle, jeżeli będą tak szaleni, przewrotni, niewdzięczni i nieprzyjaźni dla siebie s a m y c h , aby przekraczać Jego święte przykaza­
nia, d a n e j e d y n i e z m i ł o ś c i .
Przejrzyj tylko, miły czytelniku, wszystkie miejsca Pisma Święte­
go p r z y t o c z o n e w tej k s i ą ż c e , a p r z e k o n a s z s i ę , że B ó g w s z ę dzie, gdzie wspomina o istnieniu pieklą, tam zawsze
z a p e w n i a o w i e c z n y m t r w a n i u k a r p i e k i e l n y c h . P r z e z pat­
r i a r c h ę H i o b a i p r z e z M o j ż e s z a o ś w i a d c z a n a m , że w p i e k l e
„ w i e c z n y s t r a c h p r z e b y w a " — S e m p i t e r n u s h o r r o r (Hi 10,22).
W przekładzie łacińskim Księgi H i o b a wyraz S e m p i t e r n u s (tj.
S e m p e r aeternus — wieczny) jeszcze silniej niż w języku polskim
oddaje istotę rzeczy, znaczy tyle, co: Z a w s z e wieczny, wieczniewieczny.
P r z e z p r o r o k a Izajasza B ó g p o w t a r z a n a m t ę s a m ą n a u k ę , c o
w p r z y t o c z o n y c h j u ż słowach, w których zwraca się do wszystkich
grzeszników: „Któż z was będzie mógł mieszkać z ogniem pożerająI \ m ? Kto z was wytrwa w o b e c wieczystych p ł o m i e n i ? " (Iz 33,14).
I tu z n ó w użyty jest wyraz najdobitniejszy: s e m p i t e r n i s ( w i e c z n y ) .
W N o w y m Z a k o n i e w i e c z n o ś ć ognia i kar piekielnych, u w y d a t 53
nia się przy każdej sposobności, zarówno w słowach Zbawiciela, j a k
i w pismach Apostołów. W tej kwestii odsyłamy cię, miły czytelniku,
do kilku fragmentów wyjętych z N o w e g o Testamentu, j u ż przyta­
czanych. Przypomnijmy tylko jedną wypowiedź Syna Bożego,
w której o w a p r a w d a w y p o w i e d z i a n a jest najdobitniej. Jest to J e g o
wyrok, który stanowić będzie o wieczności także nas wszystkich:
„Pójdźcie, błogosławieni Ojca M e g o ! Weźcie w posiadanie Królest­
w o z g o t o w a n e w a m o d założenia świata!... Idźcie precz o d e M n i e ,
przeklęci, w ogień wieczny, który z g o t o w a n y jest diabłu i aniołom
j e g o ! . . . I pójdą ci na m ę k ę w i e c z n ą , a sprawiedliwi do ż y w o t a
w i e c z n e g o " (Mt 2 5 , 3 4 , 4 1 , 4 6 ) .
Te słowa Syna Bożego nie wymagają tłumaczenia. Są jasne
i zrozumiałe" same przez się. Na nich właśnie Kościół Święty od dwudziestu
wieków opiera swą nieomylną naukę o wiecznym trwaniu zarówno
s z c z ę ś c i a w y b r a n y c h w n i e b i e , j a k też mąk p o t ę p i o n y c h w p i e k l e .
Wieczność piekła i jego straszliwych kar jest więc p r a w d ą
o b j a w i o n ą , p r a w d ą w i a r y katolickiej, tak niewątpliwą, j a k ist­
nienie samego Boga.
Pierwsza przyczyna wieczności piekła:
sama natura wieczności
Od d a w i e n d a w n a p r z y r o d z o n a słabość ducha ludzkiego z nie­
c h ę c i ą znosi b r z e m i ę tej strasznej t a j e m n i c y w i e c z n e g o z a t r a c e n i a
i wiecznej kaźni potępieńców. Już za czasów Hioba i Mojżesza, a więc
na siedemnaście czy osiemnaście wieków przed Chrystusem, płoche
d u c h y i nieczyste sumienia wspominały o złagodzeniu, jeśli nawet nie
o końcu kar piekielnych. „Będzie mu się zdała — czytamy w księdze
Hioba — głębokość j a k o b y osiwiała" (Hi 41,24), tj. otchłań piekielna
w y d a w a ć się b ę d z i e j a k b y p o s t a r z a ł a , bliska k o ń c a .
I d z i ś r ó w n i e ż — j a k z r e s z t ą z a w s z e — o w a d ą ż n o ś ć do
ł a g o d z e n i a i s k r a c a n i a mąk p i e k i e l n y c h m a s w o i c h r z e c z n i k ó w
i obrońców. Lecz są oni w błędzie. Pominąwszy bowiem, że przypusz­
czenie to ma źródło j e d y n i e w czczej w y o b r a ź n i i wprost sprzeciwia
się w y r a ź n y m s ł o w o m P a n a J e z u s a i K o ś c i o ł a , o p i e r a s i ę o n o n a
z u p e ł n i e f a ł s z y w y m pojęciu samej n a t u r y w i e c z n o ś c i . Bo nie tylko
męki potępionych nic będą miały nigdy końca, ale też j e s t n i e p o d o ­
b i e ń s t w e m , aby się kiedyś skończyły, lub też o d m i e n i ł y na k o r z y ś ć .
S p r z e c i w i a się t e m u p r z e c i e ż s a m a natura w i e c z n o ś c i .
54
C z y m ż e b o w i e m j e s t w i e c z n o ś ć ? w i e c z n o ś ć t o nie c z a s ,
składający się z oddzielnych chwil, następujących po sobie, które
z ł ą c z o n e z sobą składają się na m i n u t y , g o d z i n y , dni, lata i w i e k i .
W czasie można się zmienić, dlatego że ma się czas na zmianę. Jeżeli
nie ma się p r z e d sobą ani dni, ani godzin, ani minut, ani sekund, to
jest rzeczą jasną, iż nie m o ż n a też przechodzić z j e d n e g o stanu
w drugi. A tak właśnie dzieje się w wieczności. W wieczności nie ma
chwil, które n a s t ę p o w a ł y b y po innych chwilach i b y ł y b y od nich
o d m i e n n e . W i e c z n o ś ć j e s t s p o s o b e m trwania i istnienia zupełnie
różnym od tego, jaki jest na tym świecie. M o ż e m y go znać, ale pojąć
nie zdołamy. Jest to tajemnica życia przyszłego. Tajemnica trwania
Pana B o g a , w k t ó r e j i my w s z y s c y k i e d y ś m a m y u c z e s t n i c z y ć .
Jak — zgodnie z powszechną tradycją — mówi święty Tomasz,
„ w i e c z n o ś ć j e s t cała r a z e m " . Jest to o b e c n o ś ć ciągle trwająca,
niepodzielna, niezmienna. N i e ma w niej w i e k ó w , które łączyłyby się
z i n n y m i w i e k a m i , ani m i l i o n ó w w i e k ó w , k t ó r e ł ą c z y ł y b y s i ę
z innymi m i l i o n a m i . W i e k i b o w i e m są formami czysto z i e m s k i m i ,
nie m a j ą c y m i ż a d n e g o o d p o w i e d n i k a w w i e c z n o ś c i .
P o w t a r z a m więc, że sama istota wieczności, nie mającej nic
wspólnego z następstwem oddzielnych chwil czasu, czyni niemożliwą
wszelką odmianę, czy to na lepsze, czy na gorsze. Stąd też i w mękach
piekielnych nie m o ż e dokonać się żadna zmiana. A ponieważ ich kres
lub ich z ł a g o d z e n i e z a k ł a d a ł o b y z m i a n ę , w y n i k a stąd, ż e k a r y
piekielne są wieczne i nieodmienne, i że sama koncepcja zakładająca
p e w n e ich z ł a g o d z e n i e j e s t t y l k o ś w i a d e c t w e m l u d z k i e j s ł a b o ś c i
i p ł o d e m k a p r y ś n e j w y o b r a ź n i i fałszywej u c z u c i o w o ś c i .
Cały ten w y w ó d o wieczności, miły czytelniku, jest m o ż e zbyt
u c z o n y i t r u d n y do z r o z u m i e n i a , ale im g ł ę b i e j się n a d t y m
zastanowisz, tym mocniej przekonasz się o j e g o prawdziwości.
W każdym razie, czy go rozumiemy, czy nie, polegajmy w tej mierze
na jasnym i w y r a ź n y m t w i e r d z e n i u s a m e g o Z b a w i c i e l a , Jezusa
C h r y s t u s a , i z całą p r o s t o t ą i p e w n o ś c i ą w i a r y m ó w m y : „ W i e r z ę
w żywot w i e c z n y , tj. w życie p o z a g r o b o w e , które dla wszystkich
będzie nieśmiertelne i wieczne. Dla dobrych — nieśmiertelne i wie­
czne
w
niebieskiej
szczęśliwości,
dla
złych
zaś
—
nieśmiertelne i wieczne w mękach piekielnych.
Pewnego razu święty Augustyn, biskup Hippony, trudził się
rozmyślaniem o wieczności, w której Bóg nieskończony w miłosierdziu
i sprawiedliwości swojej oczekuje wszelkiego stworzenia. Święty Augu­
styn pragnął tę tajemnicę zgłębić. Raz zdawało mu się, iż ją przenika,
raz znów czuł, iż jej przeniknąć nie może. Wtem zjawił się przed nim
starzec, w promieniejącym świetle, z obliczem sędziwym, w blasku
chwały. Był to święty H i e r o n i m , który w tej w ł a ś n i e c h w i l i , d a l e k o
55
stamtąd, zmarł w m i e ś c i e Betlejem, w wieku blisko stu lat. I g d y
Święty Augustyn zdumiał się na to niebiańskie zjawisko, odezwał się
do niego starzec: „ O k o ludzkie nigdy nie widziało, ucho ludzkie nic
s ł y s z a ł o , ani d u c h l u d z k i nie z r o z u m i e t e g o , c o t y p r a g n i e s z
zrozumieć".
P o w i e d z i a w s z y to — z n i k n ą ł .
T a k a oto jest t a j e m n i c a w i e c z n o ś c i , c z y to w n i e b i e , czy
w piekle. W i e r z y m y z pokorą i korzystajmy z czasu na tym świecie,
byśmy, gdy czas dla nas ustanie, mogli być dopuszczeni do szczęśliwej
wieczności, a przez miłosierdzie Boże uniknęli wieczności w piekle.
Druga przyczyna wieczności
p i e k i e l n y c h : b r a k łaski
kar
Choćby nawet potępieniec miał przed sobą czas, żeby się mógł
zmienić, nawrócić i uzyskać zmiłowanie, to i tak na nic by mu się to nie
przydało. Dlaczego? Bo trwałaby zawsze przyczyna owych mąk, które
znosi. A tą przyczyną jest grzech, jest zło, które wybrał za swego życia.
Potępieniec jest grzesznikiem niepokutującym, n i e p o p r a w n y m .
S a m c z a s p r z e c i e ż nie w y s t a r c z a d o t e g o , b y się n a w r ó c i ć .
Aż n a d t o często p r z e k o n u j e m y się o tym w n a s z y m życiu. Często
wszak s p o t y k a m y ludzi, na n a w r ó c e n i e których Pan Bóg d a r e m n i e
czeka dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, a nieraz nawet więcej lat. Do
nawrócenia niezbędna nam jest przede w s z y s t k i m łaska Bożą. Bez
d a r u łaski J e z u s a C h r y s t u s a — u d z i e l o n e g o n a m n a j z u p e ł n i e j
darmo — łaski, która jest pierwszym lekarstwem na grzech i j e d n o ­
cześnie p o c z ą t k i e m z m a r t w y c h w s t a n i a dusz o d ł ą c z o n y c h od Boga
przez grzech; bez tej łaski — niemożliwe jest nawrócenie. Pan Jezus
powiedział: „Jam jest zmartwychwstanie i ż y c i e " (J 11,25); Jedynie
przez swoją ł a s k ę w s k r z e s z a i p r z y w r a c a do życia m a r t w e (przez
grzech u m a r ł e ) dusze. W swej w s z e c h m o c n e j mądrości Pan Jezus
sprawił, iż w naszym życiu, będącym tylko czasem próby, Jego łaska
udzielana nam jest, abyśmy mogli uniknąć śmierci przez grzech i żyć
j a k o dzieci Boże. Na t a m t y m świecie p r z y c h o d z i b o w i e m j u ż nie
czas ł aski i p r ó b y , ale czas n a g r o d y w i e c z n e j dla tych, k t ó r z y
o d p o w i e d z i e l i łasce, żyjąc po c h r z e ś c i j a ń s k u , albo czas w i e c z ­
n e g o p o t ę p i e n i a dla t y c h , k t ó r z y , w z g a r d z i w s z y ł a s k ą , żyli
i zmarli w g r z e c h u . Taki j e s t porządek u s t a n o w i o n y przez Opatrz­
n o ś ć B o s k ą i nic go n i e z m i e n i .
56
W wieczności nie będzie j u ż zatem łaski dla potępionych grzeszników, a że bez łaski nie jest możliwy skuteczny żal za grzechy, bez
żalu zaś nie ma odpuszczenia grzechów, przyczyna kary: grzech trwa
wiecznie, a przeto i kara, następstwo grzechu, musi trwać wiecznie.
Bez łaski nie ma żalu, bez żalu nie ma n a w r ó c e n i a , bez na­
w r ó c e n i a nie m a o d p u s z c z e n i a , b e z o d p u s z c z e n i a nie m o ż e b y ć
ani z m n i e j s z e n i a , ani z u p e ł n e g o ustania kary. Ow e w a n g e l i c z n y
bogacz nic żałuje za swe grzechy w ogniu piekielnym. Nie woła on:
„Żal mi, iżem zgrzeszył!" Nie m ó w i nawet: „ Z g r z e s z y ł e m " . W o ł a
tylko: „Cierpię męki w tym p ł o m i e n i u " . (Lk 16,24). Nie j e s t to głos
żalu, ale krzyk boleści i rozpaczy. Bogacz nie myśli o tym, by wołać
0 p r z e b a c z e n i e , l e c z t y l k o o s o b i e i o t y m , a b y d o z n a ć ulgi
w cierpieniach. Dlatego na próżno woła o kroplę wody, która by go
ochłodziła. Ta kropla wody, to dotknięcie łaski, która by go zbawiła.
1 odpowiedziano mu, że uzyskać jej nie może. Złorzeczy m ę k o m , ale
nie b r z y d z i się g r z e c h e m . O t o o b r a z w s z y s t k i c h p o t ę p i o n y c h .
T u , na z i e m i , Królestwo Boże i k r ó l e s t w o szatana są j a k b y
p o m i e s z a n e z sobą. M o ż n a p r z e c h o d z i ć z j e d n e g o d o d r u g i e g o
i z n ó w p o w r a c a ć . Dobrzy mogą stawać się złymi, a źli d o b r y m i . Ale
z g o d z i n ą ś m i e r c i w s z y s t k o to ustaje. Od tej chwili o b y d w a te
królestwa są nieodwołalnie od siebie oddzielone. „ M i ę d z y nami
a w a m i — czytamy w Ewangelii świętej — otchłań wielka jest
utwierdzona, aby ci, którzy chcą stąd przejść do was, nie mogli, ani
leż stamtąd przejść sami". (Łk 16,26). Potem nie będzie j u ż m o ż n a
przechodzić z Królestwa B o ż e g o do królestwa szatana, z nieba do
piekła, ani z piekła do nieba. W życiu d o c z e s n y m w s z y s t k o j e s t
niestałe, tak d o b r o , j a k i zło. Nic tu nie ma ostatecznie d o k o n a n e g o .
D l a t e g o , p o n i e w a ż Pan B ó g n i k o m u swojej łaski nie o d m a w i a ,
m o ż n a j e s z c z e w y d o s t a ć się spod p a n o w a n i a g r z e c h u i s z a t a n a .
Można uniknąć śmierci duszy, dopóki się żyje. Ale p o n i e w a ż , jak
powiedzieliśmy, wszystko to jest udziałem d o c z e s n e g o żywota, od
chwili zaś, gdy biedny grzesznik skonał w stanie grzechu śmiertelnego, wszystko dla niego się zmienia. Z tą chwilą wieczność pojawia
się na miejscu czasu, czas łaski i próby kończy się na zawsze,
zmartwychwstanie duszy staje się niemożliwe, i d r z e w o , które padło
na lewo, na wieki leżeć będzie na lewo. „Jeśli upadnie d r z e w o na
p o ł u d n i e albo na p ó ł n o c , na k t ó r y m k o l w i e k miejscu u p a d n i e , tam
będzie".
Los potępieńców jest więc rozstrzygnięty po wszystkie wieki,
Żadna z m i a n a , ż a d n a ulga, ani też ż a d n e cofnięcie go c h w i l o w e ,
albo c a ł k o w i t e , nie jest m o ż l i w e . Na to nie ma j u ż ani czasu, ani
łaski.
57
Trzecia przyczyna
w i e c z n o ś c i kar p i e k i e l n y c h :
przewrotność woli potępieńców
W o l a a p o t ę p i e ń c ó w j e s t j a k b y s k a m i e n i a ł a w g r z e c h u . W złu,
w śmierci nadprzyrodzonej. Co jest przyczyną, że grzesznik w życiu
d o c z e s n y m m o ż e się n a w r ó c i ć ? Otóż ma on na to c z a s i Pan Bóg
g o t ó w j e s t mu w każdej chwili udzielić łaski. Jest r ó w n i e ż w o l n y ,
z w ł a s n e g o zatem wyboru m o ż e nawrócić się ku Panu Bogu. A k t e m
w o l n e j w o l i g r z e s z n i k o d w r ó c i ł się od s w e g o S t w ó r c y , i t a k i m
s a m y m aktem wolnej woli, przy p o m o c y łaski najlepszego Boga,
z n ó w m o ż e się do Niego nawrócić, m o ż e ż a ł o w a ć , i j a k ów syn
m a r n o t r a w n y , na n o w o m o ż e być przyjęty do d o m u rodzicielskiego.
Ale z godziną śmierci z wolnością dzieje się to samo, co i z łaską:
ustaje, a ustaje na wieki. Nie ma j u ż wtedy m o w y o w y b o r z e .
T r z e b a p o z o s t a ć w t y m , c o j u ż się w y b r a ł o . W y b r a ł e ś d o b r o
i ż y c i e — b ę d z i e s z na w i e k i p o s i a d a ł d o b r o i ż y c i e . W y b r a ł e ś
w s w y m szaleństwie zło i śmierć — pozostaniesz na wieki w śmierci,
a pozostaniesz dlatego, że chciałeś ją mieć w ó w c z a s , kiedy jeszcze
w o l n o c i b y ł o c h c i e ć . Stąd w i e c z n o ś ć k a r y .
Do d z i ś p o k a z u j ą w p a ł a c u w e r s a l s k i m tę k o m n a t ę , w k t ó r e j
1 w r z e ś n i a 1715 r. u m a r ł król L u d w i k X I V . M i e s z c z ą się t a m te
s a m e sprzęty, m i ę d z y i n n y m i j e s t ten sam zegar ścienny. P r z e z
s z a c u n e k dla z m a r ł e g o k r ó l a z a t r z y m a n o w a h a d ł o o w e g o z e g a r a
w chwili, g d y m o n a r c h a oddał ducha: o godzinie czwartej trzydzie­
ści j e d e n . Nikt dotąd nie śmiał p o p c h n ą ć zegara, d l a t e g o do dziś
wskazuje on n i e z m i e n n i e tamtą godzinę. Uderzający to obraz
n i e z m i e n n o ś c i , w którą wstępuje wola człowieka i w której p o z o s ­
taje o d c h w i l i , g d y s c h o d z i z t e g o ś w i a t a .
W o l a p o t ę p i o n e g o g r z e s z n i k a pozostaje z k o n i e c z n o ś c i taka
właśnie, j a k a była w chwili śmierci. Staje się jakby unieruchomiona,
jest jakby uwieczniona. Potępieniec, jak mówi święty Bernard,
z a w s z e n i e o d m i e n n i e chce zła, które czynił. Zło i g r z e c h stały się
w n i m j a k b y j e d n ą istotą. Jest to j a k b y g r z e c h żyjący, w i e c z n i e
trwający, n i e z m i e n n y .
P o d o b n i e j a k b ł o g o s ł a w i e n i , widząc B o g a tylko w j e g o d o b r o c i
i m i ł o s i e r d z i u , z k o n i e c z n o ś c i Go miłują, tak p o t ę p i e ń c y , w i d z ą c
B o g a tylko w m ę k a c h z a d a w a n y c h im przez Jego sprawiedliwość,
r ó w n i e k o n i e c z n i e G o n i e n a w i d z ą . S p y t a m w i ę c : czy n a j s u r o w s z a
58
sprawiedliwość nie musi wymagać, aby za nieodmienną przewrotność
wymierzona była nieodmienna kara? Aby cierpieniami w i e c z n y m i ,
n i e o d m i e n n y m i , k a r a n a była w o l a , n a wieki n i e z m i e n n i e trwająca
w złu, na w i e k i o d w r ó c o n a od B o g a , na w i e k i g o t o w a g r z e s z y ć ?
Z tego, co dotąd p o w i e d z i e l i ś m y wynika, iż potępieńcy nie mają w
piekle ani czasu, ani łaski, ani woli nawrócenia się, nie mogą więc
uzyskać o d p u s z c z e n i a grzechów, a w konsekwencji muszą cierpieć
karę niezmienną i wieczną. I że kary piekielne z konieczności muszą
być nie tylko bez końca, ale i bez najmniejszej ulgi, której wielu tak
bardzo by sobie życzyło.
Czy Bóg jest sprawiedliwy, że wiecznymi
mękami karze za chwilowe upadki ?
Dawny to w y b i e g ludzi ograniczonych, z a ś l e p i o n y c h grzecha­
mi, bojących się zasłużonej kary: B o g a o s k a r ż a ć o n i e s p r a w i e d ­
liwość, skoro karze ich grzechy wiecznym piekłem. Już w IV wieku
po C h r y s t u s i e święty Jan Złotousty powiedział: „Są tacy, którzy
mówią: kilku chwil tylko było mi trzeba, aby zabić człowieka, aby
p o p e ł n i ć c u d z o ł ó s t w o , i za ten g r z e c h c h w i l o w y m a m c i e r p i e ć
w i e c z n e m ę k i ? — T a k j e s t bez wątpienia, bo Pan Bóg w g r z e c h u
t w o i m sądzi nie czas, k t ó r e g o ś p o t r z e b o w a ł d o j e g o p o p e ł n i e n i a ,
lecz w o l ę , k t ó r a cię d o n i e g o p c h n ę ł a " .
T o , c o j u ż wcześniej p o w i e d z i e l i ś m y , w i n n o wystarczyć d o
rozwiania j a k i c h k o l w i e k wątpliwości. Ponieważ — w o b e c b r a k u
czasu, łaski i wolności — n a w r ó c e n i e i p o p r a w a w piekle nie są
możliwe, przyczyna wiecznego karania jest zrozumiała. Przeciw tej
karze nic nie da się powiedzieć. Jest wymierzana w imię czystej
sprawiedliwości.
M ó w i s z , żc to niesprawiedliwe, iż Bóg karze w i e c z n y m piekłem
chwilowe przestępstwo. A zobacz co się dzieje w ludzkiej społeczno­
ści. Ś m i e r c i ą karani są m o r d e r c y , ojcobójcy, p o d p a l a c z e , k t ó r z y
swoją z b r o d n i ę popełnili także w ciągu kilku minut. C z y ż to
niesprawiedliwe? Któż by śmiał tak twierdzić? A c z y m ż e jest kara
śmierci w s p o ł e c z e ń s t w i e ? C z y nie jest to także w p e w n y m sensie
kara w i e c z n a , przy której nie jest m o ż l i w e ani cofnięcie, ani jej
z m n i e j s z e n i e ? Kara ś m i e r c i b o w i e m n a z a w s z e u s u w a s w ą o f i a r ę
z towarzystwa ludzi tak, jak piekło na zawsze u s u w a z towarzystwa
Boga. C z e m u ż by tedy grzech śmiertelny, czyli zbrodnia obrazy
59
Majestatu B o ż e g o , nie m i a ł b y być karany, j a k ludzie karzą za
w y k r o c z e n i e p r z e c i w k o swej s p o ł e c z n o ś c i ?
C z a s nic m o ż e w c h o d z i ć w rachubę p r z y określaniu m o r a l n e g o
ciężaru grzechu. Jak słusznie j u ż z a u w a ż y ł święty Jan Złotousty,
wieczną męką w piekle karane jest nie trwanie czynu grzesznego, ale
p r z e w r o t n o ś ć w o l i , która p o b u d z i ł a do j e g o p o p e ł n i e n i a , a która
p r z e z śmierć z n i e r u c h o m i a ł a i stała się n i e z m i e n n a . P o n i e w a ż zaś
p r z e w r o t n o ś ć ta trwa na w i e k i , w i ę c i kara, która jej na wieki
t o w a r z y s z y , j e s t nic tylko rzeczą najbardziej na świecie s p r a w i e d ­
liwą, ale też i konieczną. Bo czyż Bóg, nieskończenie święty, nie ma
prawa odepchnąć na wieki stworzeń będących w wiecznym stanic
g r z e c h u ? W takim zaś stanic jest potępieniec w piekle.
P o n a d t o , jeśli ktoś d o b r z e się z a s t a n o w i , rozróżni w k a ż d y m
g r z e c h u ś m i e r t e l n y m d w i e o d m i e n n e c e c h y . Pierwszą, o g r a n i c z o n ą
i przemijającą, j e s t c z y n n o ś ć wolnej woli gwałcącej P r z y k a z a n i a
Boże i popełniającej grzech. Drugą, nieograniczoną i nieskończoną,
jest z n i e w a g a ś w i ę t o ś c i i n i e s k o ń c z o n e g o Majestatu B o ż e g o . Tu
g r z e c h m i e ś c i w s o b i e złość, w p e w n y m w z g l ę d z i e — j a k m ó w i
święty T o m a s z — nieskończoną. Temu znamieniu grzechu, przemi­
jającemu zarazem i nieskończonemu, odpowiada najdoskonalej
kara piekielna, która j e s t także s k o ń c z o n a i j e d n o c z e ś n i e n i e s k o ń ­
c z o n a : s k o ń c z o n a c o d o s w e j siły i s k u t e c z n o ś c i , n i e s k o ń c z o n a
i w i e c z n a co do s w e g o trwania. Grzech przeto, s k o ń c z o n y co do
trwania czynu i złej woli grzeszącego, odbiera karę mniej lub więcej
znaczną, ale zawsze ograniczoną co do swej siły; nieskończony zaś,
ze w z g l ę d u na świętość B o g a o b r a ż o n e g o , odbiera karę n i e s k o ń ­
c z o n ą c o d o c z a s u , czyli w i e c z n ą .
Powtórzmy jeszcze raz: nic ma nic naturalniejszego ani słuszniej szego od wiecznej kary, którą w piekle ponosi grzech i grzesznik.
Byłoby natomiast niesłuszne, gdyby wszyscy potępieńcy bez różnicy
skazani byli na tę samą karę, skoro w i a d o m o , że różna jest ich wina.
T o t e ż s p o t y k a ich r ó w n a kara tylko pod tym w z g l ę d e m , iż j e s t to
kara wieczna, wszyscy bowiem znajdują się w stanie grzechu śmiertel­
nego. Ponieważ zaś stopień winy nie jest ten sam u wszystkich, przeto
m i a r a w i e c z n e j k a r y b ę d z i e j a k najbardziej o d p o w i e d n i a d o
liczby i ciężkości wykroczeń każdego z nich. I w tym względzie Boża
s p r a w i e d l i w o ś ć o k a z u j e się d o s k o n a ł a i n i e s k o ń c z o n a .
Na koniec — j e s z c z e j e d n a istotna uwaga. G d y b y kara grzesz­
n i k a p o t ę p i o n e g o w p i e k l e m i a ł a s w ó j k o n i e c , to nie B ó g ale
grzesznik byłby ostatecznie górą w świętokradzkiej walce przeciw
Panu Bogu. M ó g ł b y w ó w c z a s o d e z w a ć się do Boga: „Ja m a m swój
c z a s i Ty m a s z s w ó j . Ale niech T w ó j czas b ę d z i e krótki czy d ł u g i ,
w k o ń c u z a w s z e ja z w y c i ę ż ę i postawię na s w o i m . Bo przyjdzie
60
godzina, k i e d y — c z y b ę d z i e s z chciał, czy nie — wejdą do Twej
c h w a ł y i do T w e j s z c z ę ś l i w o ś c i i b ę d ę ją z T o b ą d z i e l i ł na w i e k i
w niebiosach". Czyżby to mogło być możliwe? Oto dlaczego
ś w i ę t o ś ć i s p r a w i e d l i w o ś ć Pana Boga d o m a g a ć się musi koniecznie
w i e c z n e j k a r y dla p o t ę p i e ń c ó w .
Ale gdzie tu dobroć Pana Boga? Gdzie miłosierdzie? — pomyśli
m o ż e n i e j e d e n . D o b r o ć i m i ł o s i e r d z i e B o g a nic tu nic mają do
czynienia. Piekło j e s t b o w i e m królestwem Jego sprawiedliwości,
równie n i e s k o ń c z o n e j , j a k Jego d o b r o ć . D o b r o ć Boga m a z a k r e s
swego działania na ziemi, gdzie wszystko, zawsze i od razu zostaje
przebaczone skruszonemu grzesznikowi. Na tamtym natomiast
świecie dobroć ogranicza się do tego, by swoje dzieło, dopełnione na
g r z e s z n i k u p o d c z a s j e g o d o c z e s n e j p i e l g r z y m k i przez p r z e b a c z e n i e
i odpuszczenie, uwieńczyć w niebie wieczną szczęśliwością. Czyżbyś­
my m o ż e chcieli, aby Pan Bóg rządził się w wieczności dobrocią
w z g l ę d e m ludzi, k t ó r z y n i e g o d n i e n a d u ż y w a l i jej na z i e m i , k t ó r z y
nie uciekali się do niej w godzinę śmierci, a którzy teraz nie chcą j e j ,
ani c h c i e ć nie m o g ą ? B y ł o b y to czystą n i e d o r z e c z n o ś c i ą . Pan Bóg
nie m o ż e o b j a w i a ć swej d o b r o c i z k r z y w d ą dla s p r a w i e d l i w o ś c i .
Karząc zatem w i e c z n y m i karami grzechy przemijające, Pan Bóg
nie tylko nie jest niesprawiedliwy, ale przeciwnie — spełnia akt
najwyższej sprawiedliwości.
Czy te same kary czekają grzeszników
za upadki popełnione przez ułomność?
Nie mając bynajmniej z a m i a r u u n i e w i n n i a ć n a d m i a r ę g r z e ­
c h ó w p o p e ł n i a n y c h p r z e z u ł o m n o ś ć , a w które i d o b r z y c h r z e ś ­
cijanie często popadają, m u s i m y j e d n a k przyznać, iż cała przepaść
leży p o m i ę d z y grzesznikami, którzy takich wykroczeń się dopusz­
czają, a t y m i , k t ó r y c h P i s m o Święte n a z y w a „ g r z e s z n i k a m i " . Ci
drudzy to dusze przewrotne, serca zatwardziałe i nieskore do
pokuty, ludzie grzeszący z nałogu, czyniący źle bez zgryzot sumie­
nia, żyjący bez Boga, w ciągłym buncie przeciw Boskiemu Zbawicie­
lowi. To są prawdziwi grzesznicy, grzesznicy z profesji. „Grzeszą oni
— mówi święty Grzegorz — przez całe życie, grzeszyliby wiecznie,
g d y b y wiecznie żyć mogli, i chcieliby wiecznie żyć, aby wiecznie
mogli grzeszyć. Dla nich w i ę c , skoro p o m r ą , s p r a w i e d l i w o ś ć
B o s k i e g o S ę d z i e g o w y m a g a k o n i e c z n i e , aby nigdy nie byli bez
k a r y , p o n i e w a ż nie c h c i e l i b y ć n i g d y b e z g r z e c h u " .
61
Inaczej ma się rzecz z tamtymi. Wiele jest takich biednych dusz,
które popadają w grzech śmiertelny, a które przecież nie są ani złe,
ani zepsute, a tym mniej — bezbożne. Ci czynią grzech, p o n i e w a ż
ciągnie ich do niego okazja. Przyczyną u p a d k u j e s t j e d y n i e u ł o m ­
ność, nie zaś z a m i ł o w a n i e do zła. Są podobni do dziecka, p o d s t ę p e m
albo g w a ł t e m o d e r w a n e g o od łona m a t k i : da się o n o o d e r w a ć albo
oddalić, ale tylko z żalem, nie spuszczając oka z matki i ręce do niej
wyciągając. Z a l e d w i e j e d n a k u w o d z i c i e l odstąpi o d n i e g o , w r a c a
c z y m p r ę d z e j , z żalem i radością rzuca się w objęcia kochającej
rodzicielki. T a c y są właśnie grzesznicy okolicznościowi, przypad­
k o w i , z u ł o m n o ś c i , którzy nie miłują grzechu, w który popadli,
i których wola nie jest zepsuta, a przynajmniej — nie do szczętu
zepsuta. Wpadają oni raczej w grzech, aniżeli czynią go d o b r o w o l ­
nie i żałują go j u ż w chwili, gdy go popełniają. Takie grzechy — czyż
nie są j u ż na pół odpuszczone? Czy Boski Zbawiciel w s w y m
n i e s k o ń c z o n y m m i ł o s i e r d z i u , nie m i a ł b y w g o d z i n i e ś m i e r c i , od
której cała w i e c z n o ś ć zależy, udzielić wielkiej łaski skruchy i od­
p u s z c z e n i a t y m s y n o m m a r n o t r a w n y m , k t ó r z y obrażali g o w p r a w ­
dzie, ale nie odwrócili się od N i e g o , i c h o ć się oddalili, nie stracili
Go z o c z u i z s e r c a s w e g o ?
Bóg, który rzekł: „... tego, co do Mnie przychodzi, nie w y r z u c ę
p r e c z " (J 6,37), znajduje w Swoim Sercu zawsze dość łaski i miłosier­
dzia, aby te biedne dusze wybawić od wiecznego potępienia.
D o d a j m y j e d n a k z d e c y d o w a n i e i w y r a ź n i e , iż pozostanie to z a w s z e
t a j e m n i c ą B o ż e g o Serca, tajemnicą dla s t w o r z e n i a niepojętą, n a
którą nie godzi się zbyt liczyć. N i e w ą t p l i w a j e s t b o w i e m dla nas
i ta p r a w d a naszej w i a r y , że k t o k o l w i e k u m r z e w g r z e c h u
ś m i e r t e l n y m , ten na wieki będzie potępiony i w t r ą c o n y na męki
do piekła, na które przez grzech zasłużył.
Na zakończenie — jeszcze jedna u w a g a dla dusz czułostkowych,
które znają tylko Boga miłosiernego, zapominając o Jego sprawied­
liwości, j a k również dla nadmiernie ciekawych, którzy raczej wolą
m n o ż y ć pytania (dlaczego to, dlaczego tamto), aniżeli z prostotą
uwierzyć i p r a c o w a ć nad swoim uświęceniem. Niechaj nie popadają
w przesadną troskę, g d y przyjdą im na myśl potępieni. Sprawied­
liwość, miłosierdzie i świętość Pana Boga ułoży wszystko jak
najlepiej, tak w piekle, j a k i w czyśćcu, tak, że nawet cienia
n i e s p r a w i e d l i w o ś c i nic b ę d z i e tam m o ż n a p r z y p u ś c i ć . Kto pójdzie
do p i e k ł a , z p e w n o ś c i ą m u s i a ł na nie z a s ł u ż y ć .
Dzieje się tam zupełnie inaczej, niż z sądami, prawami i sędziami
tu na ziemi, gdzie m o ż l i w a jest pomyłka, ukaranie niesłuszne, albo
ukaranie zbyt s u r o w e . Sędzia P r z e d w i e c z n y , Jezus Chrystus, wie
w s z y s t k o , widzi w s z y s t k o i może wszystko. On jest najbardziej
62
sprawiedliwy, gdyż jest samą Sprawiedliwością. W wieczności więc,
jak o tym sam nas zapewnił, „odda k a ż d e m u wedle u c z y n k ó w j e g o "
(Mt 16,27), ani m n i e j , ani w i ę c e j .
Chociaż kary piekielne są dla ludzkiego umysłu straszliwe
i niepojęte, nie są j e d n a k ż e niczym więcej, jak tylko w y m i a r e m
najdoskonalszej, odwiecznej s p r a w i e d l i w o ś c i B o ż e j .
Jacy
ludzie
idą
do
piekła ?
Do piekła idą przede w s z y s t k i m ci ludzie, którzy, n a d u ż y w a j ą c
swojej w ł a d z y zniewalają p o d w ł a d n y c h do zła — bądź g w a ł t e m ,
bądź u w i e d z e n i e m lub podstępem. „Najsroższy sąd — m ó w i
Pismo Ś w i ę t e — będzie dla tych, którzy są p r z e ł o ż o n y m i "
( M d r 6 , 6 ) . Są to p r a w d z i w e s z a t a n y na tej z i e m i i do n i c h stosują
się straszliwe słowa, w y p o w i e d z i a n e w Piśmie Świętym do ich
praojca: „Jakożeś spadł z nieba Lucyferze!"
Do piekła idą ci, którzy n a d u ż y w a j ą s w y c h z d o l n o ś c i u m y s ­
ł o w y c h a b y o d w r a c a ć p r o s t a c z k ó w od B o g a i w y d z i e r a ć im
skarb wiary świętej. Owi publiczni gorszyciele są następcami
e w a n g e l i c z n y c h faryzeuszy, o których m ó w i ł P a n J e z u s : „ B i a d a
w a m , d o k t o r o w i e i faryzeusze, iż zamykacie Królestwo Niebieskie
przed l u d ź m i , a l b o w i e m sami nie w c h o d z i c i e ani nie p o z w a l a c i e
wejść tym, którzy wchodzą... Biada w a m uczeni w Piśmie i faryzeu­
sze, obłudnicy, że obchodzicie m o r z e i ląd, aby p o z y s k a ć j e d n e g o
w s p ó ł w y z n a w c ę , a g d y n i m zostanie, czynicie go s y n e m piekła
d w a k r o ć g o r s z y m niż w y s a m i " (Mt 2 3 , 1 3 - 1 5 ) . D o tego rodzaju
ludzi należą pisarze i w y d a w c y bezbożnych pism, a także cały tłum
pozbawionych wiary i sumienia ludzi, odpowiedzialnych za kształ­
towanie opinii publicznej, którzy kłamią, oczerniają i bluźnią z całą
ś w i a d o m o ś c i ą . Oni w ł a ś n i e , gubiąc d u s z e i lżąc C h r y s t u s a służą
d i a b ł u , ojcu k ł a m s t w a .
Do piekła idą pyszni, którzy nadęci swoją wielkością, gardzą
innymi i bez m i ł o s i e r d z i a rzucają na nich k a m i e ń p o t ę p i e n i a . Ci
ludzie, twardzi i b e z serca, jeśli się nie nawrócą, b e z m i ł o s i e r d z i a
będą też sądzeni przez Boga sprawiedliwego. „ A l b o w i e m sąd bez
m i ł o s i e r d z i a t e m u , k t ó r y n i e o k a z a ł m i ł o s i e r d z i a " (Jk 2 , 1 3 ) .
Do piekła pójdą egoiści, ludzie s a m o l u b n i , nieuczynni b o g a c z e ,
k t ó r z y z a n u r z e n i w z b y t k a c h i r o z k o s z y m y ś l ą tylko o s o b i e ,
zapominając o ubogich. T a m czeka ich los o w e g o b o g a c z a e w a n ­
gelicznego, o którym sam Bóg m ó w i , iż „pogrzebion jest w p i e k l e "
(Lk 16,22).
63
Do piekła pójdą skąpcy, którzy zapominając o Bogu i wiecz­
ności myślą tylko o tym, by jak najwięcej zebrać pieniędzy. Owi
d o r o b k i e w i c z e , k t ó r z y przy p o m o c y n i e r z e t e l n y c h t r a n s a k c j i ,
o s z u s t w , k r z y w d y ludzkiej, a w i ę c ś r o d k a m i p o t ę p i o n y m i przez
prawo Boże, doszli do większych czy mniejszych majątków. Napisa­
ne j e s t o n i c h , iż „ n i e p o s i ą d ą K r ó l e s t w a B o ż e g o " (1 K o r 6 , 1 0 ) .
Do piekła pójdą lubieżnicy, którzy żyją bez w y r z u t ó w sumienia
w bezwstydnych nałogach, którzy otwarci są na wszelką rozwiązłość,
k t ó r z y nie znają i n n e g o B o g a , j a k tylko swój b r z u c h , i i n n e g o
szczęścia, jak tylko dogadzanie zmysłom i cielesnym żądzom. „Ich
losem — zagłada, ich Bogiem — brzuch, a chwała — w tym, czego
winni się wstydzić. To ci, których dążenia są p r z y z i e m n e " (Flp 3,19).
Do piekła pójdą dusze światowe, płoche, które myślą tylko o tym,
by się b a w i ć i czas s p ę d z a ć na r o z r y w k a c h . Pójdą t a k ż e l u d z i e
u w a ż a n i przez drugich za „poczciwych", którzy zapominają o m o d ­
litwie, nie dbają o służbę Bożą, gardzą Sakramentami Świętymi, nie
t r o s z c z ą się o chrześcijańskie życie, nie m y ś l ą o swojej duszy, żyją
w stanie śmiertelnego grzechu, a lampka ich sumienia d a w n o zgasła
i żadnego w nich nie budzi niepokoju. „Syn Człowieczy przyjdzie do
nich o godzinie, której nie znają" (Mt 24,44). Usłyszą oni z Jego ust
słowa p o w i e d z i a n e w przypowieści o głupich pannach: „ N i e z n a m
w a s ! " (Mt 2 5 , 1 2 ) . Biada c z ł o w i e k o w i , który stanie przed Sędzią
P r z e d w i e c z n y m , a nic b ę d z i e odziany w szatę godową! On k a ż e
bowiem swoim Aniołom porwać tego „sługę nieużytecznego" i
„ z w i ą z a w s z y ręce i nogi j e g o , w r z u c i ć w c i e m n o ś c i z e w n ę t r z n e ,
gdzie będzie płacz i zgrzytanie z ę b ó w " (Mt 22,13).
Do piekła pójdą dusze o fałszywych i przewrotnych sumieniach,
które p o p r z e z k ł a m l i w ą s p o w i e d ź i ś w i ę t o k r a d z k ą K o m u n i ę Św.
depczą i poniewierają Ciało i Najświętszą Krew Pana Jezusa. „Al­
bowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając Ciała Pańskiego, sąd
własny je i pije" (1 Kor 11,27); pójdą także dusze nienawistne i zawzięte,
nie chcące darować urazy. Do piekła trafią wreszcie członkowie sekty
masońskiej i wolnomularskiej oraz szaleńcy, którzy jako członkowie
tajemnych towarzystw już za życia niejako oddają się diabłu, zobowiązu­
jąc się przysięgą żyć i umierać poza Kościołem Świętym bez Sakramen­
tów Świętych i w nienawiści do Jezusa Chrystusa.
Nie twierdzę, że każdy z wymienionych tu rodzajów ludzi z pewnoś­
cią pójdzie do piekła. M ó w i ę tylko, że idą oni wszyscy drogą, która
prowadzi do piekła. Mają szczęście jeśli jeszcze tam nie doszli; i mam
nadzieję, że nim staną u kresu, nawrócą się w pokorze i nie będą wtrąceni
w ogień wieczny. Niestety! Droga prowadząca do piekła jest przestronna
i wygodna, a przy tym prowadzi coraz bardziej w dół. Wystarczy tylko
wstąpić na nią, by n i e u c h r o n n i e z s u w a ć się coraz głębiej. Pan Jezus
64
m ó w i ł przecież wyraźnie: „Przestronna jest droga, która wiedzie na
zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią w c h o d z ą " (Mt 7,13)
Zastanów się więc dobrze, drogi czytelniku. Jeśli spostrzeżesz, że
— na twoje nieszczęście — znajdujesz się na tej drodze zatracenia, na
m i ł o ś ć Boską, nie z w l e k a j i cofnij się z o d w a g ą — p ó k i c z a s !
Czy k a ż d y , kto żył w g r z e c h a c h śmiertel­
n y c h i u m a r ł b e z b o ż n i e , p o s z e d ł d o piekła?
Nie, takiej p e w n o ś c i nikt mieć nie m o ż e . Jest to tajemnica
s a m e g o B o g a . S ą tacy, k t ó r z y w s z y s t k i c h w p u s z c z a l i b y d o nieba
a inni zbyt surowi są p r z e k o n a n i , iż rządzą się sprawiedliwością.
Lecz w błędzie są jedni i drudzy, a pierwszym ich błędem jest to, że
w a ż ą się s ą d z i ć o r z e c z a c h , o których n i e j e s t d a n e w i e d z i e ć
człowiekowi na ziemi. Jest rzeczą niewątpliwą, że gdy się widzi, jak
k t o ś u m i e r a bez. p o k u t y , t r z e b a się l ę k a ć o j e g o z b a w i e n i e .
Kilka lat temu w Paryżu pewna nieszczęśliwa matka, dowiedziawszy się o nagłej śmierci syna, w okolicznościach, które nie
pozostawiały żadnej nadziei zbawienia, przez dwa dni na klęczkach
w ł ó c z y ł a się p o s w y m p o k o j u , p o w t a r z a j ą c b e z p r z e r w y pełne
r o z p a c z y w o ł a n i e : „O dziecko moje! B i e d n e moje d z i e c k o ! W ogniu! Pali się na w i e k i ! " Aż strach było patrzeć i słuchać tych jęków
r o z p a c z l i w y c h . A przecież c h o ć b y nie w i e m j a k p r a w d o p o d o b n y m ,
a nawet p e w n y m zdawało się wieczne potępienie takiej duszy,
w niezgłębionej tajemnicy tego, co w ostatniej chwili dzieje się
pomiędzy duszą a Bogiem, jest zawsze powód dostateczny, aby nie
tracić zupełnie nadziei zbawienia. Któż b o w i e m m o ż e wiedzieć, co
dzieje się na dnie duszy nawet największego winowajcy w tej jedynej
chwili, gdy najdobrotliwszy Bóg, (który z miłości stworzył wszystkich ludzi, swą Najświętszą Krwią ich odkupił, i pragnie zbawienia
wszystkich) czyni dla zbawienia każdego z nich ostateczny wysiłek
swej łaski i miłosierdzia? Wszakże tak m a ł o czasu potrzeba człowie­
k o w i b y z w ł a s n e j w o l i n a w r ó c i ł się k u s w e m u B o g u !
D l a t e g o właśnie Kościół Święty nie p o z w a l a o nikim w y r o k o wać, że na p e w n o został potępiony. Byłoby to b o w i e m przywłaszczeniem sądu, który należy j e d y n i e do Boga. Oprócz Judasza i kilku
innych, których potępienie mniej lub więcej wyraźnie jest nam przez samego Boga objaw
t w i e r d z i ć z całą p e w n o ś c i ą , że j e s t p o t ę p i o n y .
65
Tę p r a w d ę potwierdziła Stolica Apostolska przy okazji procesu
beatyfikacyjnego wielkiego Sługi B o ż e g o , ojca Palottiego, który żył
i umarł w R z y m i e w wielkiej świątobliwości za pontyfikatu papieża
G r z e g o r z a XVI. P e w n e g o razu ten świątobliwy kapłan t o w a r z y s z y ł
na m i e j s c e s t r a c e n i a p e w n e m u z b ó j c y , który do ostatniej
chwili nie chciał nawet słuchać o żalu, przeciwnie — jeszcze na
rusztowaniu szydził z Pana Boga, bluźnił i złorzeczył.
Ojciec Palotti w y c z e r p a ł wszystko, co było w j e g o m o c y , by
nawrócić owego nędznika. Jeszcze na rusztowaniu, ze łzami w oczach,
u p a d ł mu do n ó g błagając go, aby przyjął o d p u s z c z e n i e s w y c h
z b r o d n i , wskazując mu piekielną otchłań, w którą inaczej w p a d n i e
bez ratunku. Na w s z y s t k o to, ów zbrodniarz, o d p o w i a d a ł szyderst­
w e m i bluźnierstwem i w tej właśnie chwili jego głowa spadła pod
toporem. W uniesieniu wiary, boleści i oburzenia, a zarazem w chęci
wyzyskania tego o k r o p n e g o zdarzenia ku zbawiennej nauce dla
zgromadzonych tam ludzi, kapłan podniósł się, chwycił za włosy
zbryzganą krwią głowę złoczyńcy i pokazując ją ludowi zawołał:
„ P r z y p a t r z c i e się d o b r z e . Oto oblicze p o t ę p i e ń c a " .
Ł a t w o z r o z u m i e ć t o wystąpienie pod w p ł y w e m wielkiej boleści
i można by nawet przyznać, że pod pewnym względem był to pomysł
znakomity. Jak jednak Kościół Święty osądził ten przypadek? Otóż
znalazł w nim wystarczający powód do wstrzymania procesu beatyfi­
kacyjnego ojca Palottiego! (wyniesionego później na ołtarze). Kościół
Święty jest Matką Miłosierdzia i dlatego do ostatniej chwili — wbrew
wszelkiej nadziei — nie przestaje ufać w wieczne zbawienie nieśmier­
telnej duszy!
I w t y m w ł a ś n i e j e s t p o c i e c h a i nadzieja dla p r a w d z i w y c h
chrześcijan w wypadkach śmierci nagłej i niespodziewanej, a czasem
w p r o s t b e z b o ż n e j . Sądząc po ludzku trzeba by u w a ż a ć te b i e d n e
d u s z e za s t r a c o n e .
Był starzec, na przykład, który od wielu lat żył bez Sakramentów
Świętych, drwił sobie z wiary, chwalił się swoim niedowiarstwem;
młodzieniec prowadzący życie rozwiązłe, pełne nagannych obycza­
j ó w , który do końca się nie ustatkował i zmarł nagle. A znowu tego
mężczyznę, albo tamtą niewiastę śmierć zaskoczyła w tak złej chwili,
że zdaje się rzeczą pewną, iż nie mieli czasu na to, by wejść w siebie,
by szczerym żalem prosić Boga o przebaczenie. Wszystko to prawda,
a j e d n a k nie p o w i n n i ś m y , ani nie wolno nam orzekać s t a n o w c z o , że
są potępieni. Występujemy w obronie praw świętości i sprawiedliwo­
ści Bożej, ale nie z a p o m i n a j m y także o p r a w a c h Jego Miłosierdzia!
Tu p r z y c h o d z i mi na myśl pewien w y p a d e k — n i e z w y k ł y
a pocieszający. Źródło, dzięki któremu o nim wiem, stanowi dla mnie
rękojmię jego wiarygodności i prawdziwości.
66
W j e d n y m z najbardziej w z o r o w y c h klasztorów w Paryżu
pewna zakonnica, z urodzenia Ż y d ó w k a , odznaczająca się zarówno
wielką cnotą, jak też wykształceniem i rozumem. Rodzice jej byli
Ż y d a m i , ona zaś — nie wiem j a k i m s p o s o b e m — nawróciła się
w dwudziestym roku życia i przyjęła Chrzest Święty. Matka j e j , duszą
i ciałem przywiązana była do swej wiary. Była to zresztą niewiasta
niezwykle cnotliwa: dobra żona, dobra matka. C ó r k ę swą bardzo
kochała, ale gdy dowiedziała się o jej nawróceniu, wpadła w straszna,
złość i od tej chwili nic przestawała używać gróźb i podstępów, by
córkę „apostatkę" (odstępczynię) nawrócić do wiary swych ojców
Córka zaś ze swej strony, nie przestawała się modlić z największą
gorliwością i dokładała wszelkich starań, aby nawrócić swoją matkę.
W i d z ą c zupełną b e z s k u t e c z n o ś ć swych z a b i e g ó w i mając na­
d z i e j ę , że ofiarą z s i e b i e , p r ę d z e j niż w s z e l k i m i m o d ł a m i , uprosi
u Pana B o g a ł a s k ę n a w r ó c e n i a dla swej m a t k i , p o s t a n o w i ł a poświęcić się Panu J e z u s o w i w życiu z a k o n n y m , c z e g o z odwagą
dokonała. Miała w ó w c z a s około dwudziestu pięciu lat. Nieszczęsna
matka popadła w jeszcze większą zapalczywość, tak przeciw córce,
jak też przeciw całej wierze katolickiej, co znów dla zakonnicy było
b o d ź c e m do podwajania swej gorliwości, aby p o z y s k a ć Bogu dusze,
tak dla niej drogą. I tak u p ł y n ę ł o z n ó w pięć lat. W i d y w a ł a ona
niekiedy swoją matkę, u której z n ó w zaczęła powracać miłość
m a c i e r z y ń s k a , ale w jej d u s z y nie widać było — przynajmniej
z e w n ę t r z n i e — ż a d n e g o p o s t ę p u ku n a w r ó c e n i u .
P e w n e g o dnia o w a z a k o n n i c a odebrała list z z a w i a d o m i e n i e m ,
że jej m a t k a umarła nagłą śmiercią. Zastano ją w łóżku nieżywą
T r u d n o o p i s a ć r o z p a c z , j a k a ogarnęła z a k o n n i c ę n a t ę w i a d o m o ś ć .
Na pół szalona z boleści i nie wiedząc, co robi, ani co m ó w i , rzuca
się z listem w ręku na kolana do stóp Najświętszego Sakramentu.
G d y j e d n a k , po p i e r w s z y m w y b u c h u płaczu, przyszła nieco do siebie
i skupiła s w e m y ś l i , rzekła c z y raczej z a w o ł a ł a do Pana Jezusa:
„ W i ę c to tak, o Boże, w y s ł u c h a ł e ś b ł a g a n i a moje, i m o j e łzy,
i w s z y s t k o , co od dwudziestu lat c z y n i ł a m ? ! " — a wyliczając Mu
niejako swoje wszystkie ofiary, kończy z niewymowną boleścią: "I
p o m y ś l e ć , ż e t e r a z , m i m o w s z y s t k o , moja m a t k a , m o j a biedna
matka, jest potępiona!"
Z a l e d w i e w y m ó w i ł a o w e słowa, g d y głos, kierujący się do niej
z ołtarza, o d e z w a ł się z s u r o w y m w y r z u t e m : „ C ó ż ty w i e s z o t y m "
— Biedna zakonnica stanęła ze strachu jak wryta. „Wiedz o tym
— mówi dalej głos Zbawiciela — wiedz ku zawstydzeniu, a zarazem
i ku p o c i e s z e n i u s w e m u , że z twojej p r z y c z y n y d a ł e m twej matce
w chwili śmierci tak wielką łaskę oświecenia i skruchy, że w swych
otatnich słowach rzekła: „Żałuję i u m i e r a m w wierze mojej córki".
67
T w o j a z b a w i o n a m a t k a znajduje się w c z y ś ć c u . N i e ustawaj
w m o d l i t w i e za nią".
Z n a m więcej p o d o b n y c h p r z y k ł a d ó w na to, iż na tym świecie
Miłosierdzie Boga nie zna granic, że w godzinę śmierci czyni jeszcze
ostatni wysiłek, by ocalić d u s z ę grzesznika, i że j e d y n i e ci wpadają
w ręce wiecznej s p r a w i e d l i w o ś c i , którzy do k o ń c a o d p y c h a j ą od
siebie B o s k i e M i ł o s i e r d z i e .
WNIOSKI
PRAKTYCZNE
Nade wszystko musimy niezwłocznie wyjść
ze stanu grzechu śmiertelnego
Pan B ó g o b j a w i ł n a m w i e l k i e p r a w d y o p i e k l e p r z e d e w s z y s t ­
k i m d l a t e g o , by w p o i ć w n a s b o j a ź ń , k t ó r a — o b o k w i a r y ś w i ę ­
tej — j e s t p o d s t a w ą z b a w i e n i a . By w p o i ć b o j a ź ń s p r a w i e d l i w o ś c i
i Sądów B o ż y c h , bojaźń grzechu, który prowadzi do piekła, bojaźń
potępienia i straszliwego przekleństwa, bojaźń rozpaczy bez końca,
bojaźń o g n i a przenikającego ciała i d u s z e , bojaźń ciemności i stra­
szliwego towarzystwa diabłów, bojaźń tych wszystkich, trwających
w i e c z n i e m ę c z a r n i , b ę d ą c y c h z a s ł u ż o n ą karą p o t ę p i e ń c a .
Zaprawdę dobrą jest rzeczą mieć bezgraniczną ufność w Miłosierdzie
Boże, ale ta ufność nie powinna nigdy oddzielać się od bojaźni Boga.
Nadzieja powinna, co prawda, górować zawsze nad bojaźnią, ale bojaźń
powinna t r w a ć zawsze obok nadziei. Jak każda budowa wymaga
f u n d a m e n t u , a b y się nie rozpadła, lecz stała m o c n o i d ł u g o , tak
fundamentem naszego zbawienia powinna być bojaźń Boża. Bez tej
b o j a ź n i r o z k r z e w i ł a b y się w nas n a d u ż y w a n a ufność w B o ż e
Miłosierdzie, która w n i e u c h r o n n y sposób m u s i a ł a b y narazić n a s z e
zbawienie na szwank. Ten sam bowiem Bóg, który rzekł: „ ...tego, który
do Mnie p r z y c h o d z i , precz nie o d r z u c ę " (J 6,37), powiedział także:
„...zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i d r ż e n i e m " (F 2,12).
Trzeba mieć świętą bojaźń, aby mieć prawo do świętej nadziei.
Mając p r z e d o c z y m a straszliwą otchłań piekła, ognistą i wiecz­
ną, wejdź w siebie, drogi czytelniku, i szczerze obrachuj się ze swoim
s u m i e n i e m ! Co dzieje się z twoją duszą? Czy jest w stanie łaski? Czy
68
nie m a s z n a s w y m s u m i e n i u j a k i e g o ś c i ę ż k i e g o g r z e c h u , k t ó r y ,
w w y p a d k u twojej nagłej śmierci, musiałby zgubić na wieki twoją
duszę? Jeśli tak jest, to żałuj natychmiast z całego serca, żałuj za
popełnioną obrazę Pana Boga, i jeszcze dziś, albo przynajmniej
w pierwszą wolną chwilę śpiesz do spowiedzi. Czy wobec o t w a r t e g o
piekła t r z e b a ci jeszcze p r z y p o m i n a ć , że wszystko inne p o w i n n o
ustąpić tej sprawie najważniejszej, jaką jest twoje zbawienie wieczne?
„Bo cóż p o m o ż e człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na
d u s z y swojej s z k o d ę poniósł? A l b o , co da człowiek w z a m i a n za
swoją d u s z ę ? " (Mt 16,26).
Nie odkładaj też na j u t r o tego, co m o ż e s z uczynić dziś, bo czy
m a s z p e w n o ś ć , że j u t r a d o ż y j e s z ? Z n a ł e m przed laty w p e w n e j
wiosce w N o r m a n d i i człowieka, który od chwili, gdy się ożenił, tak
się z a k o p a ł w s w y c h interesach i w s w y m h a n d l u , a przy t y m tak
często chodził do szynku i upijał się wódką, że zupełnie z a p o m n i a ł
o tym, co winien B o g u i swojej duszy. Był to, poza tym, człowiek
wcale niezły. D w a , czy trzy razy przeraził go trochę atak paraliżu,
ale to j e s z c z e nie d o p r o w a d z i ł o go do opamiętania się. Zbliżała się
Wielkanoc. Tamtejszy proboszcz, spotkawszy się z nim p e w n e g o
w i e c z o r u , śmiało p r z y p o m n i a ł mu o j e g o o b o w i ą z k u . „ K s i ę ż e
proboszczu — odpowiedział na to — dziękuję za łaskawe przypom­
nienie. P o m y ś l ę o tym j a k e m uczciwy. Jeśli to księdzu dobrodziejo­
wi nie s p r a w i ł o b y k ł o p o t u , to p r z y b ę d ę za p a r ę dni o t y m
p o r o z m a w i a ć " . T y m c z a s e m co się stało? Nazajutrz z n a l e z i o n o j e g o
ciało w p o b l i s k i m strumyku. Przejeżdżając p r z e z e ń k o n n o dostał
ataku apopleksji, spadł i już nie powstał.
D w a lata t e m u w P a r y ż u d o p e w n e g o s t u d e n t a , k t ó r y o d
czterech lat, odkąd p r z e n i ó s ł się do tego miasta, w i ó d ł r o z p u s t n e
życie, przybył w odwiedziny towarzysz i ziomek, bogobojny i czys­
tych obyczajów, by się dowiedzieć, co słychać. R o z m o w a ich trwała
kilka m i n u t , p o c z y m p r z y b y s z o d d a l i ł się. A l e s p o s t r z e g ł s z y
wkrótce, że zostawił u niego j a k ą ś książkę, wraca n i e b a w e m i puka
do drzwi: nikt nie odpowiada. D z w o n i : nikt się nie odzywa. Widząc
jednak, że k l u c z t k w i w d r z w i a c h , k o ł a c e i d z w o n i p o w t ó r n i e ,
w c h o d z i — i znajduje l e ż ą c e g o t r u p e m s w e g o t o w a r z y s z a . N i e
upłynął jeszcze kwadrans, jak się z nim rozstał. Atak serca w jednej
chwili przeciął pasmo jego życia i rozpusty. W j e g o biurku znalezio­
no zaś pełno najobrzydliwszych listów, a j e g o nieliczna biblioteczka
s k ł a d a ł a się z s a m y c h n a j b e z w s t y d n i e j s z y c h książek.
Takie przykłady można by przytaczać bez końca. A cóż p o w i e dzieć o t y s i ą c a c h w y p a d k ó w , k t ó r e co d z i e ń , w k a ż d e j c h w i l i
zdarzają się na ulicach, na m o r z u , w powietrzu, w zakładach pracy
itp. Wypadki te dowodzą najwymowniej, że na Sąd Boży trzeba być
69
przygotowanym w każdej chwili. Trwanie w przekonaniu, że nas coś
p o d o b n e g o nie spotka, jest niebezpiecznym igraniem z wiecznością.
C z ł o w i e k żyjący w grzechu ś m i e r t e l n y m i nie m y ś l ą c y o t y m , by
przez szczerą skruchę i spowiedź pojednać się z Bogiem, p o d o b n y
j e s t d o s z a l e ń c a p l ą s a j ą c e g o nad skrajem p r z e p a ś c i . „ N i e r o z u ­
m i e m — mówi święty T o m a s z — j a k człowiek w stanie grzechu
ś m i e r t e l n e g o m o ż e się śmiać i ż a r t o w a ć " , gdyż śmiejąc się m o ż e
na sobie d o ś w i a d c z y ć prawdy, którą niosą z sobą s ł o w a świętego
Pawła: „Straszna to rzecz w p a ś ć w ręce Boga ż y w e g o " (Hbr 10,31).
Jak
powinniśmy najstaranniej unikać
o k a z j i do g r z e c h u i z ł u d z e ń ?
C h o d z i nie tylko o to, by nie t r w a ć w s t a n i e g r z e c h u , g d y się
w e ń w p a d ł o . Staranie o z b a w i e n i e d u s z y trzeba p o s u w a ć j e s z c z e
dalej: nie wystarczy czym prędzej oczyszczać się z grzechu prowa­
dzącego do piekła, ale bezpieczniej jest wcale o w e g o grzechu nic
p o p e ł n i a ć . R o z t r o p n o ś ć więc nakazuje unikać okazji do u p a d k ó w ,
tych mianowicie, których niebezpieczeństwo z własnego s m u t n e g o
doświadczenia już poznaliśmy. Chrześcijanin i każdy człowiek przy
zdrowych zmysłach poświeci wszystko, narazi sie na wszystko i znie­
sie wszystko, byle tylko nie dostać się do piekła. Wszakże sam Bóg
p o w i e d z i a ł : „Jeśli r ę k a twoja, albo n o g a t w o j a j e s t dla c i e b i e
p o w o d e m grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie; lepiej jest dla d ę b i e
wejść do żywota kalekim lub c h r o m y m , niż mając obydwie ręce lub
o b y d w i e n o g i b y ć w r z u c o n y m d o p i e k ł a o g n i s t e g o " ( M t 18,8).
Tu nie m o ż e m y mieć złudzeń. Święty Piotr Apostoł przestrzega
nas: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi
w o k o ł o j a k lew ryczący, szukając k o g o by p o c h ł o n ą ć " (1 P 5,8).
O t ó ż p r z e c i w n i k ten, kiedy nie udaje mu się otwartą napaścią
d o p r o w a d z i ć n a s d o u p a d k u , z a w s z e d o p n i e s w e g o celu przez
złudzenia. A j a k ż e liczne, rozmaite, subtelne i bezczelne bywają
złudzenia! Nic ma na świecie takiej rzeczy, w której by człowiek nie
mógł ulegać" złudzeniom. Lecz głównym ich źródłem jest egoizm, ze
s w y m zimnym i wyrafinowanym wyrachowaniem, dalej — odruch
buntu p r z e c i w k o wierze, przeciwko autorytetowi Stolicy Apostols­
kiej i Kościoła Świętego, a także urojone potrzeby zdrowia lub
przyzwyczajenia, niepostrzeżenie prowadzące w kałużę nieczystości,
70
zwyczaje i tak z w a n e w y m o g i przyzwoitości ś w i e c k i e j , które tak
ł a t w o w c i ą g a j ą nas w w i r z a b a w , p r ó ż n o ś c i , z a p o m n i e n i a o B o g u
i zaniedbania chrześcijańskiego obyczaju. I wreszcie — zaślepiona
c h c i w o ś ć — p o p y c h a tylu ludzi do kradzieży, pod p o z o r e m hand­
lowej konieczności, norm społecznych, troski o przyszłość rodziny.
P o w t a r z a m : p r e c z ze z ł u d z e n i a m i ! Ileż to dusz n i e s z c z ę ś l i w y c h
d o s t a ł o s i ę d o p i e k ł a w ł a ś n i e p r z e z furtkę z ł u d z e ń ! B o m o ż e
człowiek dojść do tego, że w pewnej mierze przynajmniej siebie
s a m e g o z w i e d z i e ; ale B o g a nie z w i e d z i e n i g d y !
Od z ł u d z e ń nie z a w s z e j e s t w s t a n i e o c h r o n i ć n a w e t ż y c i e
z a k o n n e . W i e d z m y o tym, że i z a k o n n i k ó w nic brak w piekle. M a m
nadzieję, że j e s t ich t a m niewielu, j e s t j e d n a k rzeczą pewną, że są.
A j a k ż e się tam dostali? Nie inaczej, jak tylko na zgubnej d r o d z e
złudzeń, lekceważąc sobie w y k r o c z e n i a przeciw p o s ł u s z e ń s t w u ,
przeciw ćwiczeniom pobożności, przeciw cnocie ubóstwa, czystości,
umartwienia, przeceniając wartość nauki i swoich zdolności,
i — s a m P a n B ó g j e d e n w i e — ilu i n n y m j e s z c z e u l e g a j ą c
złudzeniom. Bo droga do złudzeń jest szeroka!
P o z w o l ę sobie przytoczyć przykład z żywota świętego Francisz­
ka z A s y ż u . W ś r ó d prowincjałów n o w o p o w s t a ł e g o zakonu Braci
Mniejszych był niejaki brat Jan ze Strakii. Jego namiętne z a m i ł o w a ­
nie do nauk m o g ł o stanowić dla z a k o n n i k ó w n i e b e z p i e c z n y przy­
kład odejścia od prostoty i świętości ich powołania. Święty Fran­
ciszek przestrzegał go kilkakrotnie, ale bez rezultatu. Wreszcie,
zaniepokojony zgubnym wpływem, jaki prowincjał wywierał na
braci, złożył go w obecności Kapituły z urzędu, oświadczając, iż sam
P a n J e z u s n a k a z a ł m u p o s t ą p i ć tak s u r o w o , b o p y c h a t e g o
c z ł o w i e k a ściągnęła nań przekleństwo Boże. I okazało się w k r ó t c e ,
że słuszność miał św. Franciszek. Nieszczęśliwy ten człowiek umarł
w straszliwej rozpaczy z okrzykiem na ustach: „Jestem potępiony,
potępiony na w i e k i ! " A straszne zjawiska mające miejsce po j e g o
ś m i e r c i , p r z e k o n a ł y o b e c n y c h , iż p r a w d ę m ó w i ł o s o b i e .
Powinniśmy zapewnić sobie zbawienie
wieczne przez życie chrześcijańskie
Jeśli pragniesz, drogi czytelniku, u c h r o n i ć się od piekła, nie
poprzestawaj na tym, aby nie tylko nie popełniać grzechów śmiertel­
nych, lecz walcz także przeciw złym s k ł o n n o ś c i o m i stroń od
71
niebezpiecznych okazji. Powinieneś też starać się prowadzić życie
święte, prawdziwie chrześcijańskie, życie zgodne z nauką Jezusa
Chrystusa, który powiedział „Bądźcie doskonali j a k Mój Ojciec jest
doskonały", dążenie do świętości jest obowiązkiem każdego katoli­
ka. Ludzie, którzy to zrozumieli i realizują w swoim życiu, są
najmądrzejszymi m i e s z k a ń c a m i ziemi.
C z y ń tak, j a k c z y n i ą l u d z i e r o z t r o p n i , g d y i m p r z y c h o d z i
p r z e b y w a ć t r u d n e d r o g i , p r o w a d z ą c e nad przepaścią. A ż e b y nie
w p a ś ć w rozwartą otchłań, starają się nie iść nad s a m ą krawędzią,
g d z i e j e d e n f a ł s z y w y k r o k m ó g ł b y s k o ń c z y ć się ś m i e r c i ą , ale
trzymają się przeciwnej strony drogi, odsuwając się j a k najdalej od
przepaści. Czyń więc podobnie, krocząc piękną i szlachetną drogą
życia c h r z e ś c i j a ń s k i e g o i p o b o ż n e g o .
Obierz sobie za duchowego przewodnika jakiegoś świątob­
liwego i d o ś w i a d c z o n e g o kapłana. Z a c h o w u j stały porządek życia,
do k t ó r e g o , s t o s o w n i e do p o t r z e b swej d u s z y i z e w n ę t r z n y c h
okoliczności, w jakich się znajdujesz, wchodzić mogą p e w n e pożyte­
czne i w y p r ó b o w a n e j u ż ćwiczenia pobożności. Spomiędzy nich chcę
ci polecić te, które każdy łatwo może p r a k t y k o w a ć .
Zaczynaj i k o ń c z każdy dzień p o b o ż n ą i s e r d e c z n ą modlitwą.
Dodaj do tego z rana krótkie r o z m y ś l a n i e , a w i e c z o r e m k r ó t k i e , ale
u w a ż n e czytanie Ewangelii Świętej, lub książeczki „O naśladowaniu
C h r y s t u s a " , T o m a s z a a K e m p i s , albo innej, najbardziej przypadają­
cej ci do g u s t u . Po l e k t u r z e wejdź na kilka m i n u t w s i e b i e , r a n o
uczyń d o b r e p o s t a n o w i e n i a na cały d z i e ń , a w i e c z o r e m — na n o c ,
z myślą o śmierci i wieczności.
P r z y z w y c z a j a j się do t e g o , by c z y n i ć z n a k k r z y ż a ś w i ę t e g o ,
ilekroć w y c h o d z i s z z m i e s z k a n i a albo do niego w r a c a s z . Praktyka
ta, b a r d z o prosta s a m a w sobie, bardzo p o m a g a do u ś w i ę c e n i a się.
Strzeż się j e d n a k , by nigdy nie żegnać się niedbale, bezmyślnie,
m a c h i n a l n i e , j a k czyni to wielu ludzi: trzeba to czynić z u s z a n o w a ­
n i e m i religijnym p r z e j ę c i e m .
Staraj się również, o ile obowiązki twego stanu na to ci pozwolą,
codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej, jeśli to możliwe — poran­
nej, aby codziennie odebrać b ł o g o s ł a w i e ń s t w o Zbawiciela i od­
wzajemnić Mu się hołdem czci w Przenajświętszym Sakramencie.
Jeśli tego uczynić nic możesz, nie zaniedbuj przynajmniej codziennej
adoracji Najświętszego Sakramentu, wstępując po drodze do jakie­
goś kościoła, albo c h o ć b y w e w n ę t r z n i e z daleka oddaj Mu pokłon,
j e ś l i inaczej b y ć nie m o ż e .
Nie zaniedbuj też odprawiać codziennie, z prawdziwie synow­
skim uczuciem, jakiegoś nabożeństwa do Najświętszej M a n i Panny,
Matki Boskiej i Matki wszystkich wiernych, okazując Jej
72
cześć i miłość. Gorące nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest
obok nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu prawie nieomylnym
zadutkiem zbawienia, a doświadczenie wszystkich wieków potwierdza
tę prawdę, że Pan Jezus zwykł obsypywać nadzwyczajnymi łaskami,
tak za ż y c i a , jak i w g o d z i n i e ś m i e r c i , tych w s z y s t ­
kich, którzy kochają Najświętszą Maryję Pannę i uciekają się pod Jej
opiekę. Noś także na sobie święty szkaplerz, medalik albo różaniec.
D o b r y m i świętym zwyczajem j e s t częste przystępowanie do
Spowiedzi i Komunii Świętej. Najskuteczniejszy to środek, podany
przez Miłosierdzie Boże tym wszystkim, którzy pragną zbawić i uświęcić
swoje d u s z e , u s t r z e c się ciężkich u p a d k ó w , w z r a s t a ć w miłości i
ć w i c z y ć się w cnotach chrześcijańskich.
W tej mierze nie da się ustanowić jakiejś reguły, ale można śmiało
twierdzić, że ludzie dobrej woli, czyli tacy, którzy szczerze pragną unikać
złego, służyć Bogu i kochać Go całym sercem, stają się lepszymi, im
częściej przystępują do Sakramentu Pokuty i Komunii Świętej. Kate­
chizm Soboru Trydenckiego uczy, że każdy chrześcijanin winien nie
rzadziej niż co miesiąc p r z y s t ę p o w a ć do S a k r a m e n t u P o k u t y .
I wreszcie postanów sobie zdecydowanie walczyć przeciw twoim
d w ó m , trzem w a d o m tgłównym, dostrzeżonym przez ciebie, albo
w s k a z a n y m ci przez spowiednika. O n e stanowią najsłabszą stronę
twojej duszy, w którą przy każdej sposobności natarczywie będzie
uderzać jej piekielny nieprzyjaciel, by doprowadzić ją do zguby. Jak
o g n i a unikaj z ł e g o t o w a r z y s t w a , złych książek i p r a s y (złych
p r o g r a m ó w r a d i o w o - t e l e w i z y j n y c h — p r z y p . red).
Myślę, że rozumiesz, drogi czytelniku, iż to, co ci tu polecam nie
jest bynajmniej obowiązujące. Ale raz jeszcze ci powtórzę, że jeśli
wstąpisz na d r o g ę szlachetnego i gorliwego ćwiczenia się w cnotach
i k o n s e k w e n t n i e na niej w y t r w a s z , to z a b e z p i e c z y s z z p e w n o ś c i ą
twoje z b a w i e n i e , a tym s a m y m unikniesz wiecznej kary potępienia.
Z podanych wyżej wskazówek staraj się stosować w s w o i m życiu
przynajmniej n i e k t ó r e . R a d ź sobie, jak m o ż e s z najlepiej. A l e na
miłość twojej duszy, na miłość Zbawiciela, który całą Swą K r e w za
nią przelał, zaklinam cię: Nie wstydź się Ewangelii Świętej i bądź
dobrym chrześcijaninem.
I przypominaj sobie często piekło, wieczyste j e g o męki i straszny
ogień pożerający, a zaręczam ci, że trafisz do nieba. N a j w i ę k s z y m
bowiem misjonarzem nieba jest piekło.
73
DODATEK
Wybór tekstów pod redakcją
Walentego Barczyka
Kuszenie Pana Jezusa
kłaniać
Idź precz, szatanie, albowiem napisane jest: Panu Bogu twemu
się będziesz i Jemu samemu służyć będziesz.
Mt 4,10
Kto grzeszy jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu
od początku Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła.
1J 3,8
Kto twierdzi, że diabeł nie został na początku stworzony jako dobry
Anioł przez Boga i według swej natury nie jest dziełem Bożym, kto
twierdzi, że wynurzył się on z ciemności i nie ma żadnego Stworzycie­
la, lecz sam ze siebie jest substancją złego... niech będzie wyklęty.
IV Sobór Laterański 1215 r.
WIZJA PIEKŁA OBJAWIONA
WIELKIM
MISTYKOM
I ŚWIĘTYM KOŚCIOŁA
Żertwa
ofiarna
Przytaczamy
tu niektóre wyjątki z książki pt. „Apel Miłości"
(Wydawnictwo
Felicjana,
Buffalo
11,N.Y.,
Imprimatur
Episcopus
Buffalensis, 1949 r., w tłumaczeniu Ks. dra Fr. A. Cegiełki S.A.C.).
Już pierwsze wydanie tej książki z 1938 r. spotkało się z ogrom­
nym zainteresowaniem.
Została
ona przetłumaczona na wiele języ­
ków i szybko rozeszła się po całym świecie, także i w Polsce. Ostatnie
jej
wydanie
choć
bardzo
skrócone,
szybko zostało
wyczerpane.
Treścią tej książki jest Orędzie Miłości Miłosiernej Boskiego Serca
Jezusowego,
którego pośredniczką
stała
się
Sługa
Boża
Siostra
Maria-Józefa Menendez.
Świat nie zna Miłosierdzia Mego
Serca
— mówi do S. Józefy Pan Jezus — Chcę się posłużyć tobą, by je
dać poznać.
Ukazana jest tu niezmierna miłość Serca Jezusowego do
wszystkich
ludzi,
szczególnie
grzeszników.
Jezus
żąda
przede
wszystkim
ufności
w Swoją
dobroć
i nieskończone Miłosierdzie
„Nie grzech rani najbardziej Moje Serce — mówi Pan Jezus —
ule
rozdziera je
to,
że dusze po
upadku
nie
uciekają się
do Mnie. Pan Jezus przypomina także duszom Sobie poświęconym
o wielkim
niebezpieczeństwie początków
opuszczania się w pracy
nad sobą,
i że jest to zgubna pochyłość,
która może pociągnąć
77
za sobą większe niewierności i doprowadzić do piekła, gdzie będą
cierpieć bez porównania
więcej niż dusze mniej uprzywilejowane.
Niezliczone
listy,
które
napływały
do
Centrali
Wydawnic­
twa, donosiły o łaskach, które towarzyszyły wydaniu tej książki.
Wszystko to potwierdza niewątpliwie obietnicę Zbawiciela:
„Słowa
Moje staną się światłem i życiem dla niezliczonych szeregów dusz.
Dam tym słowom łaskę szczególną, aby oświecały i przeobrażały
dusze". (Pan Jezus do Siostry Józefy, dnia 13 XI 1923 r.).
Już w roku
1926, jeden z konsultorów Świętej Kongregacji
Obrządków, po przestudiowaniu zapisków S. Józefy Menendez, tak
kończył swoje sprawozdanie: „ . . .
wypowiadam swoje gorące prag­
nienie, by te zapiski opublikowano na chwalę Bożą, dla podniesienia
strwożonych, chwiejnych dusz, jako też dla uwielbienia tej świętej
zakonnicy ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego w Poi­
tiers we Francji".
Także J.E. Ks. Kardynał Pacelli, ówczesny Protektor Zgromadze­
nia, w pierwszy piątek kwietnia 1938 r., błogosławi pierwsze wydanie
„Apelu Miłości". Później jako Papież Pius Xli własnoręcznie wypisu­
je przyzwolenie umieszczenia Jego autografu w tym wydaniu.
Sługa
Boża
Józefa
Menendez
(proces
beatyfikacyjny
w
toku),
którą
Serce Boże wyróżniło szczególną miłością
w czasie jej krótkiego życia klasztornego
we Francji, pochodziła z Hiszpanii. Od
najmłodszych lat wyróżniała się niezwykłą
podatnością na rzeczy nadprzyrodzone i
prowadziła
pod
nadzorem
swojego
spowiednika Jezuity Ojca Robio bogate
życie
wewnętrzne.
Już w wieku 11 lat. tuż przed przyjęciem
pierwszej
Komunii
Świętej,
postanowiła
jako dziewica należeć całkowicie do Pana
Jezusa. „ Wielka radość ogarnęła moją duszę
na myśl, że niedługo przyjmę Pana Jezusa
do
mojego
serca
—
powie później
Służebnica Boża S. Józefa Menendez — i kiedy tak
trwałam w milczeniu i szczęściu, usłyszałam
głos
którego nigdy nie zapomnę, a który
utkwił mi głęboko w duszy:
Siostra Maria Józefa Menendez
Koadiutorka Zgromadzenia
(1890-1923)
78
„ Tak, Moja córko, pragnę, byś całkowicie do Mnie należała ". Bóg
wybiera Józefę — jako żertwę za dusze, zwłaszcza te, które są Mu
poświęcone i jako posłankę orędzia miłości i miłosierdzia z jakim
zwraca się do świata. Powołanie jej jest podwójne: ma ona być żertwą
ofiarną i posłanką, a oba te posłannictwa pozostają ze sobą w ścisłej
zależności. Dlatego, że jest żertwą, będzie posłanką, a dlatego że jest
posłanką, musi być żertwą. Żertwa jest z istoty swej przeznaczona na
wyniszczenie, przeważnie w celu zadośćuczynienia.
Dusze takie po
uprzednim oczyszczeniu mają cierpieć, pokutować za drugich, którym
ich ofiara zjedna Boże Miłosierdzie.
Jest to utożsamienie się z Chrystusem, które wprowadza za sobą
współuczestnictwo w Jego Bolesnej Męce. Dusza doświadcza na sobie
katuszy i konania w podobny sposób, choć o innym nasileniu prawie
zawsze jednak ponad
ludzką
miarę.
Pokutując zaś, za poszczególnych grzeszników, przyjmuje na siebie
należne im kary w postaci chorób i różnorodnych cierpień, a często
nawet wystawiana bywa na prześladowanie szatana, stając się jego
igraszką. Dusza taka przez ścisły związek z Boskim Zbawicielem,
utożsamia się z grzesznikami, biorąc odpowiedzialność za ich winy,
stając się jedno z Chrystusem. A ponieważ stanowi jedno z nimi i jedno
z Chrystusem, umożliwia przepływ łaski, który się przez nią dokonuje:
to są właśnie dusze żertwy.
„ Tu należy koniecznie wspomnieć, że kontynuatorką tego wielkiego
posłannictwa,
głoszenia Miłosierdzia
Bożego
całemu światu,
była
polska zakonnica Sługa Boża S. Faustyna, już dzisiaj uważana za
jedną z największych mistyczek XX wieku.
To przez nią Pan Jezus
doprowadził jakby
do
końca
to
największe
orędzie
Miłosierdzia
Bożego przez podanie Kościołowi całkowicie nowych
i nieznanych
dotychczas form kultu do Bożego Miłosierdzia wiążąc ich prak­
tykowanie z nieprawdopodobnymi obietnicami" —
przyp. red.
Każdy katolik bez wyjątku jest powołany do tego, aby być taką
żertwą na miarę otrzymanej łaski i będzie musiał zdać z tego rachunek
na Sądzie Bożym. Nikt nie może pod żadnym pozorem unikać współ­
uczestnictwa w krzyżu Chrystusa zgodnie z Jego słowami: „Kto nie
chce iść za Mną — nie jest Mnie godzien " (Mt 1 0 , 3 8 ) .
Prześladowanie
szatańskie
Bóg p o z w a l a , że na Siostrę Józefę spadają ze wszystkich stron
d o ś w i a d c z e n i a . Jeżeli nie z a z n a ł a tych, j a k i e p o c i ą g a z a sobą
choroba ( c h o ć , któż to m o ż e wiedzieć, skoro się nigdy nie skarżyła)
79
i tych, które pochodzą od ludzi (jej życie rodzinne, tak jak i zakonne,
nie zdaje się w y k a z y w a ć tych wielkich przeciwności, jakie widzimy
np. u św. Małgorzaty Marii) to za to bardziej od innych była wydana
na ataki w ś c i e k ł o ś c i złego ducha. I nie trzeba się temu d z i w i ć , bo
m a ł o j e s t ś w i ę t y c h , w k t ó r y c h życiu nie daje się we znaki j e g o
piekielna złość. Osobisty nieprzyjaciel Chrystusa, nie mogąc dosięg­
nąć Go w niebieskiej c h w a l e , u ż y w a wszystkich ś r o d k ó w , będących
w j e g o m o c y , by z a h a m o w a ć r o z w ó j d z i e ł a B o ż e g o w ś w i e c i e .
Im bardziej j a k a ś dusza jest u m i ł o w a n a przez Chrystusa, tzn. im
b a r d z i e j j e s t m u o d d a n a , tym bardziej szatan z a ż a r t y j e s t n a jej
zgubę. Niewątpliwie powoduje nim pyszna chęć powiększenia liczby
swoich n i e s z c z ę ś l i w y c h p o d d a n y c h , ale j e g o p r z e w r o t n e plany
zmierzają przede wszystkim do odebrania Chrystusowi dusz, za
które zapłacił cenę Swej Krwi własnej. Atakuje więc zwłaszcza dusze
święte i Bogu poświęcone, by je skalać i zbezcześcić. N a d e wszystko
zaś nienawidzi d u s z - w s p ó ł o d k u p i c i e l e k . Dla tego też do S. Józefy
miał s z c z e g ó l n ą n i e n a w i ś ć .
Z m i ł o ś c i do J e z u s a z ł o ż y ł a S. Józefa trzy ofiary, k t ó r e ją
k o s z t o w a ł y bardzo dużo: opuściła matkę, siostrę i Ojczyznę; ofiaro­
wała się za zbawienie grzeszników i wielką ich liczbę miała wydrzeć
p i e k ł u . D l a t e g o też z o b a c z y m y , j a k s z a t a n s t a n i e n a j e j d r o d z e
i uczyni z niej jak gdyby swoją igraszkę. Bóg daje mu wielką władzę
nad tego rodzaju duszami. N i e jestże to logicznym następstwem ich
p o w o ł a n i a ? J a k i e ż p r z e ś l a d o w a n i a diabelskie cierpiała ś w . Mał­
gorzata z Kortony, św. W e r o n i k a Giuliani, św. proboszcz z A r s .
K a r m e l i t a n k a libańska S. Maria od J e z u s a U k r z y ż o w a n e g o , której
życie opisał O. Buzy, Gen. O O . Betharram, Ojciec Pio i tylu innych.
Biorąc na swój rachunek cudze winy, d u s z e te zgadzają się tym
s a m y m n a p o n o s z e n i e ich s k u t k ó w .
O t ó ż , przystając na grzech, c z ł o w i e k d o b r o w o l n i e , lub nie
d o b r o w o l n i e , ś w i a d o m i e czy nieświadomie, daje szatanowi wielka,
w ł a d z ę nad sobą; w ł a d z ę u w o d z e n i a i w p ł y w a n i a . I d u s z a tego
zwykle nie z a u w a ż a , gdyż szatan celuje w ukrywaniu swego działa­
nia, by nie zaniepokoić jej — rozwija on złe skłonności natury i pod
ich osłoną, m n o ż ą c sposobności do grzechu, pogrąża duszę w śmier­
telnym uśpieniu. Skoro j e d n a k dusza-żertwa ofiaruje się za grzesz­
n i k a , zły d u c h natrafia n a silny o p ó r w o l i . N i c m o g ą c j e j d o ­
p r o w a d z i ć do upadku, mści się na niej z wściekłością, używając na
t o w ł a d z y , z d o b y t e j nad o w y m g r z e s z n i k i e m .
Bóg p o z w a l a na to najpierw dlatego, by p o d k r e ś l i ć istnienie
szatana, w co ludzie nieraz wątpią! A on istnieje, zarówno jak piekło,
o k t ó r y m c h c i a ł o b y się z a p o m n i e ć i p o m i n ą ć m i l c z e n i e m .
Jest on bytem rzeczywistym i w s w y m sposobie postępowania ze
80
świętymi okazuje całą przewrotność i złość swej natury. Jeżełi zaś
w z g l ę d e m dusz, nad którymi, bądź co bądź, w ł a d z ę ma bardzo
Ograniczoną, okrucieństwo j e g o jest j u ż tak wielkie, to cóż będzie się
działo z potępionymi, których ma w swej mocy? Któż będzie śmiał
powiedzieć, że to pouczenie zbyteczne, zwłaszcza w dobie dzisiejszej?
Następnie Bóg chce upokorzyć pychę księcia ciemności. M i m o
swej potęgi i zaciętości, nie dochodzi on do niczego i ponosi s a m e
k l ę s k i . A stąd p ł y n i e w i e l k a c h w a ł a B o ż a .
T a k b y ł o z S i o s t r ą Józefą.
W s z e l k i m i s p o s o b a m i b ę d z i e się starał to z m y l i ć ją, udając
„Anioła Światłości", to znów przybierając wygląd s a m e g o Jezusa
C h r y s t u s a , najczęściej zaś przez różne udręczenia będzie usiłował
zawrócić ją z drogi, na której wydziera mu ona tyle dusz.
W tę walkę wręcz, w której słabość ludzka ściera się z potęgą
szatańską, wkracza Sam Bóg, by zwiększyć wytrzymałość duszy,
udzielić jej nieugiętej siły, która pozwoli jej zwalczać wszelką pokusę
i znieść wszelkie cierpienie. Siła złego ducha załamie się na krucho­
ści Józefy. Z pomocą Bożą o n a — t a „nicość", ta „nędza", j a k nazywa
ją sam Jezus, odnosi triumf nad zbrojnym m o c a r z e m .
Ale co musiała przeżuwać?
Już o d p o s t u l a t u n i e w i d z i a l n a r ę k a o k ł a d a j ą g r a d e m r a z ó w
dzień i noc, zwłaszcza gdy się modli i odnawia swe postanowienia
wierności. G w a ł t o w n i e wyciąga ją z kaplicy, lub też do niej nie
wpuszcza.
Potem następują zjawy szatańskie pod postacią odrażającego psa,
lub węża, albo też — straszniejsze j e s z c z e — w kształtach ludzkich.
M i m o czujności przełożonych, m n o ż ą się u p r o w a d z e n i a . W ich
oczach Józefa nagle znika i dopiero po długim czasie znajduje s i e j ą
gdzieś pod sprzętami na strychu, lub w innym o d d a l o n y m miejscu.
W ich obecności szatan ją pali, a chociaż go nie widzą, dostrzegają
płonące ubranie Józefy, a na jej ciele głębokie oparzeliny.
Przychodzą jej myśli rozpaczliwe i bluźniercze, ohydne pokusy,
kiore trwają całe dnie i noce; Bóg ukrywa się wtedy, a ona nic wie
już co się z nią dzieje, tak się czuje z d a n a na łaskę tej, ze w s z e c h
m i a r p o d ł e j , istoty.
Wreszcie, rzecz w życiu świętych bardzo rzadko spotykana. Wielu
świętych miało wizje piekła, rzadko którzy tam zstępowali, a jeszcze
rzadziej byli tam by o d b y w a ć p o k u t ę , tak jak S. Józefa. M i a ł o to
miejsce w życiu św. Weroniki Guliani, ur. w r. 1660, a zm. w r. 1725,
współczesnej św. Małgorzacie Marii, a która tak j a k S. Józefa była
żertwą wynagradzającą. Bóg pozwala szatanowi u p r o w a d z a ć ją (t.j.
S. Józefę) żywą do piekła. Spędza tam długie godziny, czasem noc
całą, w n i e w y s ł o w i o n y c h k a t u s z a c h . Ponad sto razy schodzi do tej
81
przepaści, a zawsze jej się zdaje, że to po raz pierwszy i że to trwa od
wieków. Z wyjątkiem nienawiści do Boga, przeżywa tam wszystkie
mąki, a nie najmniejszymi są wysłuchiwania bezskutecznych wyznań
p o t ę p i o n y c h , k r z y k i ich w ś c i e k ł o ś c i , bólu i r o z p a c z y .
K i e d y w r a c a stamtąd złamana i s k a t o w a n a , w s z e l k i e cierpienie
d l a z b a w i e n i a d u s z w y d a j e się b ł a h o s t k ą , a g d y w c h o d z i z n ó w
w kontakt z życiem z i e m s k i m , serce jej nie posiada się z radości, że
może jeszcze kochać.
Jej wielka miłość podtrzymuje ją. C z a s e m j e d n a k ugina się pod
ciężarem tego d o ś w i a d c z e n i a . Jak Jezus w Ogrójcu, ma i o n a swe
godziny przygnębienia i trwogi. Widząc zatratę wielkiej liczby dusz,
zadaje s o b i e p y t a n i e , na co przydają się tak liczne zstąpienia do
piekła z tylu strasznymi cierpieniami. O p a n o w u j e się j e d n a k szybko
i o d w a g a jej nie słabnie. W s p o m a g a j ą Matka Najświętsza:
„Podczas kiedy cierpisz, wpływ szatana na te dusze jest słabszy."
„Cierpisz, by pozwolić odpocząć Jezusowi, czyż to nie wystarcza
dla d o d a n i a c i o d w a g i ? "
A P a n J e z u s o d k r y w a jej s k a r b y w y n a g r o d z e n i a i e k s p i a c j i ,
ukryte w tych doświadczeniach. R ó w n o c z e ś n i e zaś Bóg pozwala jej
widzieć w piekle w y b u c h y wściekłości szatana, na widok wymykają­
cych się d u s z , których p o s i a d a n i a jest p r a w i c p e w i e n , a za które
w ł a ś n i e o n a się p o ś w i ę c a .
Te d w i e m y ś l i , z j e d n e j strony, że p o c i e s z a Pana Jezusa i ulgę
Mu s p r a w i a , a z d r u g i e j , że zyskuje Mu d u s z e , p o d t r z y m u j ą
i podnoszą jej odwagę.
C h o ć instynktownie lęka się szatana, d o ś w i a d c z y w s z y tyle razy
j e g o złości i m o c y , to j e d n a k nigdy o b a w a ta nie wstrzymuje jej na
d r o d z e o b o w i ą z k u . Przez j a k i ś czas szatan u p r o w a d z a ją niemal
codziennie, g d y idzie do s w e g o zajęcia; Józefa to przewiduje, drży,
ale nie cofa się nigdy w o b e c tej możliwości i nazajutrz j e s t znowu
z d e c y d o w a n a z tą samą odwagą nie ulegać uczuciom lęku.
N a j b a r d z i e j j e d n a k p o d z i w u g o d n e j e s t to, ż e J ó z e f a p o d
w r a ż e n i e m swych obaw, a nieraz pewnej obawy, uważa się szczerze,
m i m o swej h e r o i c z n e j w i e r n o ś c i , z a i s t o t ę n i e g o d n ą i n i e w i e r n ą
i m y ś l i , ż e n i g d y n i c dla B o g a n i c u c z y n i ł a .
Osłabiona, po nocach niewysłowionych cierpień, wstaje ofiarnie
od świtu do swej codziennej pracy, nie chcąc żadnych wyjątków od
życia w s p ó l n e g o . J a k ż e to widoczne, że trawi ją żarliwość s a m e g o
Serca J e z u s o w e g o , ponieważ wszystko, czego doświadczyła w piekle
i co p r z e c i e r p i a ł a , u c z e s t n i c z ą c w c i e r p i e n i a c h C h r y s t u s o w y c h ,
zamiast ją zniechęcić i przygnębić, ożywia tylko i w z m a g a w niej
pragnienie cierpienia.
Jak n i e g d y ś ś w . M a ł g o r z a t a M a r i a i ona ofiaruje się za d u s z e
82
zakonne, za kapłanów i za różnych grzeszników. Uległa życzeniom
Tego, któremu się oddaje, pragnie jedynie pocieszać Go, gotowa na
wszelkie m ę c z e ń s t w o , by Mu z d o b y ć dusze w większości sobie
n i e z n a n e , a k t ó r e tak b a r d z o w N i m u k o c h a ł a .
P o w i e d z i e l i ś m y na początku, że trzeba było, by się stała żertwą
na to, by zostać posłanniczką. Czyż b o w i e m ta, która tyle dla ludzi
Cierpiała, n i e m a n a j w i ę c e j d a n y c h , b y z d o b y ć ich p o s ł u c h ?
Ta, która d o b r z e znała miłość Serca B o ż e g o dla dusz, czyż nie
była p o n a d inne w s k a z a n a , b y p r z e k a z a ć ś w i a t u O r ę d z i e J e g o
Miłości i Jego Miłosierdzia?
Jawne
prześladowanie
Uzbroją cię w męstwo na wszelkie cier­
pienie, jakiego od ciebie zażądam.
(Pan Jezus do S. Józefy - 29 XI 1921).
J e s z c z e p r z e z parę tygodni S. Józefa pisze wiernie s w e notatki.
Im bardziej jest szczera, tym w i ę k s z e są jej zasługi z p o w o d u
p o s ł u s z e ń s t w a . Pokusa przybiera teraz taką siłę, że d u s z a jej nie
potrafi j u ż określić stopnia o d p o w i e d z i a l n o ś c i , j a k a na nią spada
w s k u t e k o s ł a b i e n i a jej w o l i .
Wtedy właśnie wzmagają się zewnętrzne prześladowania ze strony
szatana. Gdy modli się lub pracuje, jest okładana razami; niewidzial­
na siła porywa ją z kaplicy, lub pewnego dnia zatrzymuje ją, kiedy ma
lam wejść z Siostrami. Trzy razy usiłuje iść naprzód i trzy razy jest
odepchnięta, i dopiero interwencja posłuszeństwa wyzwala ją. Rów­
nocześnie wzmagają się uporczywe pokusy przeciw czystości, wy­
trwaniu, a n a w e t w i e r z e , zostawiając ją w y c z e r p a n ą i niemal do
niczego niezdolną. Jej miłość jednak nakłania ją do uległości i Józefa
mężnie powtarza: „Panie, choćby mnie zabito, będę Ci wierna".
„W poniedziałek, dnia 21 listopada — pisze ona — p o d d a n o mi
myśl zawarcia układu z P a n e m J e z u s e m i to przyniosło mi ulgę.
Prosiłam Go m i a n o w i c i e , aby przyjął każdy mój o d d e c h i k a ż d e
uderzenie serca, j a k o tyleż aktów wiary i miłości, które zapewniają
Go o m o i m pragnieniu wytrwania w wierności aż do śmierci. To
przyniosło mi dużo spokoju".
Niebiański promień przenika tę noc.
We w t o r e k , dnia 22 listopada r a n o , Józefa sprząta p o w i e r z o n e
sobie p o k o j e .
83
„ N a g l e — pisze ona — dwie ręce spoczęły lekko na moich
r a m i o n a c h . O d w r ó c i ł a m się i u j r z a ł a m M a t k ę N a j ś w i ę t s z ą , tak
piękną i tak macierzyńską, że moje serce w y r y w a ł o się do Niej!
Powiedziała mi serdecznie: „Córko moja, biedna maleńka!"
„ P r o s i ł a m Ją i b ł a g a ł a m , aby w s t a w i ł a się za m n ą do Pana
Jezusa." Jest to zawsze pierwszy odruch jej delikatnej duszy, bo
najbardziej w ś r ó d tych k a t u s z y lęka się ona z r a n i ć S e r c e s w e g o
Pana, c h o ć b y n i e ś w i a d o m i e t y l k o .
„ N i e lękaj się, J ó z e f o , o d p o w i a d a j e j M a t k a N a j ś w i ę t s z a .
J e z u s z a w a r ł z tobą p r z y m i e r z e m i ł o ś c i i m i ł o s i e r d z i a . U z y s k a ł a ś
całkowite przebaczenie, a Ja j e s t e m przecież twoją Matką".
„ N i e w i e m , c o Jej o d p o w i e d z i a ł a m , b o n i e p o s i a d a ł a m się
z radości. Jest Ona za każdym razem bardziej m a c i e r z y ń s k a !
P o d z i ę k o w a ł a m M a t c e Bożej i prosiłam Ją, ż e b y uzyskała dla m n i e
u Jezusa zwrot korony cierniowej."
„ T a k , Moja c ó r k o , On ci ją odda, a g d y b y S a m ci jej nie dał, to
Ja ją p r z y n i o s ę . "
„ W i e c z o r e m , w c z a s i e a d o r a c j i , z j a w i a się J e z u s b a r d z o p i ę k n y
— z a p i s u j e J ó z e f a . T r z y m a ł w r ę k u k o r o n ę c i e r n i o w ą . S k o r o Go
ujrzałam, przeprosiłam Go i p o w i e d z i a ł a m , co tylko przyszło mi na
myśl n a j c z u l s z e g o , p r o s z ą c G o , a b y u l i t o w a ł się n a d e mną.
„Zbliżył się On z dobrocią, a kładąc k o r o n ę na mojej głowic rzekł:
„ C h c ę , żebyś zgłębiła dobrze słowa Mojej Matki. Zawarłem
z tobą p r z y m i e r z e miłości i miłosierdzia. Miłość się nie zraża,
a m i ł o s i e r d z i e nie w y c z e r p u j e się n i g d y ! "
Nazajutrz, w środę, dnia 28 listopada, Pan Jezus p r z y p o m i n a jej.
że żaden wypoczynek nie jest możliwy, wobec niebezpieczeństw,
grożących duszom.
„ C h c ę , abyś wyrwała z paszczęki wilka jedną, bardzo drogą mi
duszę".
A g d y J ó z e f a p y t a , co ma w t y m c e l u u c z y n i ć ?
— „ M i ł o w a ć M n i e , u p o k a r z a ć się i p o z w o l i ć się u p o k a r z a ć . Patrz
na M o j e S e r c e — m ó w i dalej P a n J e z u s — d u s z e m o g ą z n a l e ź ć
s z c z ę ś c i e j e d y n i e w N i m , a j a k ż e w i e l e od N i e g o się o d d a l a ! "
W d w a dni p ó ź n i e j , po K o m u n i i Św. u k a z u j e się j e j J e z u s „w
B o s k i m M a j e s t a c i e " — p i s z e ona w piątek, dnia 25 l i s t o p a d a .
„ P o k a z y w a ł mi S w e gorące Serce, rana Jego o t w a r ł a się i rzekł:
„Patrz, jak Serce Moje wyniszcza się z miłości dla dusz! Ty m a s z
r ó w n i e ż r o z g o r z e ć p r a g n i e n i e m ich z b a w i e n i a . C h c ę , abyś dzisiaj
w e s z ł a w głąb t e g o S e r c a i w y n a g r a d z a ł a w z j e d n o c z e n i u z N i m .
Tak, m u s i m y w y n a g r a d z a ć — p o w t ó r z y ł .
— Ja j e s t e m W i e l k ą
Żertwą, ty z a ś b a r d z o maleńką. Ale łącz się ze Mną, a m o ż e s z być
wysłuchana przez Mego Ojca."
84
„Pozostał przez chwilę i znikł."
W sobotę dnia 26 listopada, około godziny trzeciej po południu,
Józefa pracuje ze z w y k ł y m sobie z a p a ł e m przy m u n d u r k a c h dzieci
w p r a c o w n i nowicjatu. Nagle zjawia się Pan Jezus.
„Był taki piękny — pisze ona — ale wydawał się trochę s m u t n y . "
„Poproś — powiedział — swą Matkę Przełożoną o p o z w o l e n i e ,
bym mógł z tobą zostać na c h w i l ę . "
Słowa te, które powtórzą się w tej formie jeszcze dwa lub trzy razy,
mogą wywołać słuszne zdziwienie. Pan Jezus jest Panem Najwyższym
i nie potrzebuje prosić nikogo o pozwolenie, aby rozmawiać z kim
zechce. Ale jeśli podobało Mu się okazać to uszanowanie wobec tych,
którym oddał władzę nad Siostrą Józefą, to czyż nic chciał jej przez to
nauczyć pokornego poddania, z j a k i m miała zawsze odnosić się do
swych przełożonych? W ten sposób zresztą tylko potwierdza to, co
powiedział j u ż wyżej. „Ja także będę posłuszny". Lekcja miała zapaść
głęboko i wydać owoce. Józefa otrzymywała tę lekcję w tym celu, by ją
przekazać innym duszom zakonnym.
„ P o s z ł a m natychmiast o nie p o p r o s i ć , a p o t e m u d a ł a m się do
k a p l i c y , p r z e z n a c z o n e j dla dzieł z e w n ę t r z n y c h , g d z i e Pan J e z u s
zjawił się z k r z y ż e m . "
„ Z o s t a w i ł e m ci trochę odpoczynku, Józefo — pozwól Mi teraz
o d p o c z ą ć u siebie. Pragnę ci oddać Mój K r z y ż na parę chwil. Czy
chcesz?"
„Naturalnie, odpowiedziałam, że m o ż e czynić ze mną wszystko,
co z e c h c e , g d y ż j e s t m o i m B o g i e m , a m o i m j e d y n y m p r a g n i e n i e m
jest pocieszać Go i. m i ł o w a ć . Jezus, pełen dobroci, powiedział mi
g ł o s e m , k t ó r y w y r y ł mi się w g ł ę b i d u s z y :
„ M a m tyle d u s z , które M n i e opuszczają i tyle tych, które się
gubią! Ale najwięcej boli Mnie, że to są Moje dusze, te dusze, na
których zatrzymałem Swoje wejrzenie i które tak hojnie wyposażyłem
w dary! W zamian za to, są one dla Mnie oziębłe i niewdzięczne. Ach,
j a k ż e m a ł o z n a j d u j ę d u s z , k t ó r e o d p o w i a d a j ą n a Moją m i ł o ś ć ! "
I Pan Jezus oddaje jej Swój Krzyż i znika, nie mówiąc nic więcej.
A l e nazajutrz, w n i e d z i e l ę , dnia 27 listopada, p r z y k o ń c u M s z y
Ś w i ę t e j w r a c a n a g l e i m ó w i do niej w p ł o m i e n n y m u n i e s i e n i u :
„ O t o c z e g o p r a g n ę : z a w ł a d n ą ć tobą, strawić cię, w y n i s z c z y ć ,
abym Ja j e d y n i e mógł żyć w tobie."
A p o t e m , tuląc ją do S w e g o Serca, m ó w i :
„Gdzież indziej mogłabyś znaleźć pokój, którego daję ci zakosz­
tować? A przecież nie znasz jeszcze jego prawdziwej słodyczy!
Z a k o s z t u j e s z j e j , kiedy b ę d z i e s z . . . "
„Tu — pisze Józefa — dzwonek zadzwonił i Pan Jezus odszedł,
nie d o k o ń c z y w s z y z d a n i a ! "
85
W poniedziałek, dnia 28 listopada, Józefa wskazuje zwięźle na nową
próbę, która nie zostawi jej chwili spokoju: zły duch otrzymał nową
władzę. Po raz pierwszy słyszy ona głos diabelski, który będzie ją odtąd
ścigał dzień i noc na korytarzach, w nowicjacie, w pracowni, w sypialni:
„Ty będziesz nasza...tak, ty będziesz nasza, zmęczymy cię... zwyciężymy
cię... itd." Ten głos terroryzuje ją, ale nie odbiera o d w a g i .
W i e c z o r e m tego dnia pisze o n a :
„W czasie adoracji przyszedł Pan Jezus z krzyżem. Poprosiłam Go
o ten K r z y ż , a On mi o d p o w i e d z i a ł :
„Tak, p r z y c h o d z ę , ażeby ci go dać. C h c ę , abyś Mi dała wypocząć
i abyś Mi w y n a g r o d z i ł a za to, czego Moje dusze odmawiają M e m u
Sercu. Ileż z nich nie jest tym, czym być powinny!" „Zostawił mi krzyż
p r z e z g o d z i n ę , a k i e d y p r z y s z e d ł Go z a b r a ć rzekł t y l k o :
„Wkrótce powrócę".
„W nocy, myślę, że to była północ, obudziłam się nagle. Pan Jezus
był p r z y m n i e . " „ P r z y n o s z ę ci Mój krzyż i we d w o j e r o z p o c z n i j m y
wynagradzać!"
Józefa wyznaje pokornie, że pod tym wielkim ciężarem, jaki się na
nią stoczył, p o c z u ł a się słaba.
„ B ł a g a m Go o p o m o c — p i s z e — bo On p r z e c i e ż w i e , j a k j e s t e m
mała!"
„Nie patrz na swą małość, Józefo! Patrz na potęgę M e g o Serca,
które cię podtrzymuje. Jestem twą siłą i wzmocnieniem twej słabości.
Dam ci odwagę na znoszenie wszelkich cierpień, jakich zażądam od
ciebie."
„Potem pozostawił mnie samą i wrócił około godziny trzeciej."
„ O d d a j Mi M ó j k r z y ż . N i e d ł u g o p r z y n i o s ę ci go z p o w r o t e m . "
We wtorek, dnia 29 listopada, w czasie rozmyślania, Pan Jezus
przynosi go rzeczywiście. Ciąży on na ramieniu Józefy, w czasie gdy
Pan Jezus idzie z nią do pracy i na Mszę Świętą. Po Komunii Św.
przypomina jej tajemnicę, pełną wspaniałości:
„Teraz żyjesz we Mnie, Ja jestem twoją mocą. Odwagi! Dźwigaj Mój
Krzyż."
„ P o s z ł a m do p r a c y z k r z y ż e m — m ó w i z p r o s t o t ą J ó z e f a . "
Ale wkrótce uderzenia i krzyki szatana zaczęły się znowu dawać we
znaki. Zdaje jej się, że siły opuszczają ją nagle i że za chwilę upadnie.
„ T o m n i e napełniło przerażeniem — pisze — i błagałam Pana
J e z u s a , aby mi przyszedł z pomocą. Było to w p r a s o w a l n i . N a g l e
z j a w i ł s i ę O n taki p i ę k n y . "
Czując się przy N i m b e z p i e c z n i e , Józefa z w i e r z a się J e g o Sercu
z e s w y c h s t r a p i e ń ; P a n J e z u s o d p o w i a d a Jej z d o b r o c i ą : „Kiedy
nieprzyjaciel chce cię powalić, powiedz mu, że masz po swej s t r o n i e
T e g o , który cię podtrzymuje Swą Boską mocą".
86
„ O d tego dnia — m ó w i Józefa — szatan b a r d z o m n i e d r ę c z y ł . "
Józefa znała d o t y c h c z a s tylko ten grad razów, który wstrząsał
całym jej ciałem. Nie z o s t a w i a ł on ż a d n y c h ś l a d ó w z e w n ę t r z n y c h ,
ale po tej k a t u s z y , t r w a j ą c e j d z i e ń i n o c , b y ł a o n a w y c z e r p a n a '
A przy tym głos diabelski, to pełen gróźb, to znów przymilający się,
niepokoił i nękał jej duszę.
W n i e d z i e l ę , dnia 4 g r u d n i a w n o c y , d o z n a j e o n a n o w y c h
katuszy. N i e w i d z i a l n y nieprzyjaciel w y r z u c a j ą g w a ł t o w n i e z łóżka
na z i e m i ę , o k ł a d a r a z a m i do utraty sił, w y m y ś l a jej i miota
najokropniejsze bluźnierstwa przeciw Panu Jezusowi i M a t c e N a j ­
ś w i ę t s z e j . U p ł y w a j ą tak d ł u g i e g o d z i n y . M ę c z a r n i a ta p o n a w i a się
i w z m a g a się p r z e z d w i e n a s t ę p n e n o c e .
„ P o d k o n i e c strasznej n o c y — p i s z e o n a r a n o we w t o r e k , dnia
6 grudnia — nie wiedziałam co robić, więc zostałam na klęczkach,
obok m e g o łóżka, usiłując z a p o m n i e ć okropności, które ten głos
piekielny miotał przeciwko Jezusowi i Jego Matce!... Nagle usłysza­
łam j a k b y zgrzytanie zębami i krzyk wściekłości. Potem wszystko
ucichło, a ja ujrzałam przed sobą Matkę Najświętszą, j a k ż e piękną!"
„ N i e lękaj się n i c z e g o , M o j a c ó r k o , j e s t e m t u t a j ! "
„ W y p o w i e d z i a ł a m Jej m ó j s t r a c h p r z e d s z a t a n e m . "
„ M o ż e on cię dręczyć, ale nie ma władzy, aby ci zaszkodzić.
Wściekłość jego jest wielka, ponieważ wymykają mu się dusze... a dusze
mają tak wielką w a r t o ś ć ! . . . O, g d y b y ś znała c e n ę j e d n e j d u s z y ! . . . "
„Potem pobłogosławiła mnie, mówiąc:
„ N i e lękaj się n i c z e g o . "
„ U c a ł o w a ł a m Jej r ę k ę , a O n a o d e s z ł a . "
Po tym m a t c z y n y m p r z y p o m n i e n i u ceny, j a k ą trzeba dać za
z b a w i e n i e d u s z , M a t k a Najświętsza i Pan Jezus znikają na p e w i e n
czas z bolesnej drogi Józefy, a j e d y n i e zły duch zostaje sam na
widowni.
Józefa nie pisze j u ż więcej o tych walkach codziennych, poprzez
które w cierpieniu dojrzewa i wzmacnia się wspaniałomyślność jej
miłości. Jednakże sprawozdanie z tego okresu było sporządzane z dnia
na dzień, w miarę narastających faktów. To pozwala wglądnąć w nie
i choć w części zdać sobie sprawę z ich przejmującej rzeczywistości.
We w t o r e k , dnia 6 grudnia, w y c h o d z ą c z kaplicy, Józefa staje
nagle po raz pierwszy wobec piekielnej wizji: Olbrzymi czarny pies,
którego oczy i rozwarta paszcza zieją p ł o m i e n i a m i ognia, zagradza
jej przejście i usiłuje rzucić się na nią. Ale o n a nic cofa się i,
o p a n o w u j ą c p r z e n i k l i w y strach, ujmuje swój r ó ż a n i e c , t r z y m a go
przed sobą i idzie dalej.
Odtąd szatan ukazuje się jej w i d z i a l n i e . T o j a k o g r o ź n y pies
ścigają po korytarzach, to z n ó w j a k o wąż podnosi się na jej drodze.
W k r ó t c e p r z y b i e r a p o s t a ć ludzką, n a j g r o ź n i e j s z ą , z e w s z y s t k i c h .
87
W ten s p o s ó b u k a z u j e się jej w s o b o t ę , dnia 18 g r u d n i a , spowity
w j a s n o ś ć , przyćmioną d y m e m . Józefa jest sterroryzowana i od tego
dnia z a c z y n a się h e r o i c z n a w a l k a . Ta o h y d n a istota nie b ę d z i e
szczędziła niczego, aby zwyciężyć czystość wątłego dziecka, silnego
mocą Tego, który przyrzekł je p o d t r z y m y w a ć .
Dni Józefy będą teraz pełne tych spotkań, ale to nie zmieni jej
wierności ani poświęcenia, choć za cenę nadzwyczajnego m ę s t w a !
Przychodzi wreszcie godzina, kiedy jeszcze większa próba wymagać
b ę d z i e od niej z u p e ł n i e j s z e g o z a w i e r z e n i a się C h r y s t u s o w i .
W środę, dnia 28 grudnia, około g o d z i n y siódmej w i e c z o r e m ,
wracając od p r a c y z S i o s t r a m i , Józefa staje n a g l e w o b e c s w e g o
wroga. Z szybkością błyskawicy, jak źdźbło słomy, unosi on ją
i p o r z u c a na t r u d n o d o s t ę p n y m s t r y c h u , na d r u g i m k o ń c u d o m u .
Od tego dnia Józefa nie zazna, ani chwili spokoju. Szatan będzie ją
c h w y t a ł , g d z i e i k i e d y z e c h c e , drwiąc s o b i e z w s z e l k i c h czujności
i udaremniając wszelką opiekę, oprócz Bożej. Te porywania mnożą
się. N a w e t na o c z a c h M a t e k P r z e ł o ż o n y c h , k t ó r e starają się nie
stracić jej z oczu. Znika ona nagle, nie w i a d o m o j a k , gdyż dzieje się
to z a w s z e błyskawicznie. Po długich poszukiwaniach znajduje się ją
w j a k i m ś zakątku d o m u , dokąd szatan ją uniósł i gdzie ją
p r z e ś l a d o w a ł . B y w a o n a często w t ł o c z o n a , ściśnięta, n a w p ó ł
z g n i e c i o n a n a p o d d a s z a c h , pod ł ó ż k a m i , t a m . g d z i e s a m a nie
potrafiłaby się n i g d y wślizgnąć. N i e r a z nawet nie s p o s ó b jej od­
szukać w wielkim b u d y n k u w Feuillants. Przyjdą n o c e , kiedy trzeba
będzie zawierzyć ją samemu Bogu. Ale On, który miłuje ją, jak nikt.
c z u w a ! C h c e p o k a z a ć , że jest Panem i że Sobie zastrzega tę Boską
opiekę. W w i a d o m e j Sobie godzinie przychodzi potwierdzić S w e
p r a w a . Szatan musi porzucić swą z d o b y c z i z bluźnierstwero ugina
się pod mocą Bożą... Wtedy Józefa w y z w o l o n a dochodzi do siebie.
Wyczerpana, ale ś w i a d o m a wszystkiego, zbiera swoje siły, modli się
i zbiera się do pracy. I w r ó g rzeczywiście nie zdoła o p a n o w a ć
n i e p o k o n a n e j energii tego m a ł e g o stworzenia, które Pan Jezus
p r z y o d z i e w a Swą mocą i okrywa miłością.
Na w i d o k tego n i e p r z e w i d z i a n e g o oporu wściekłość szatana
wzrasta. Usiłuje on odkryć przed wszystkimi tajemnicę, j a k a osłania
j e g o ofiarę. A j e d n a k , m i m o j e g o w y s i ł k ó w , nikt nic zdaje sobie
s p r a w y ze znikania Józefy, nikt prócz jej Matek Przełożonych nie
znajduje jej nigdy tam, gdzie leży nieraz przez długie godziny,
p r z e ś l a d o w a n a p r z e z szatana.
Od czasu do czasu błyska jakaś jaśniejsza chwila na tej ciemnej drodze.
Wtedy Józefa, ulegając posłuszeństwu, zaczyna pisać: „Pierwszego
stycznia, 1922 r. — pisze — w czasie Mszy Św. o dziewiątej, w chwilę po
podniesieniu, usłyszałam głosik dziecięcy, który mnie napełnił radością.
88
„Józefo, M o j a maleńka — czy Mnie poznajesz?"..
„W tej chwili ujrzałam przed sobą Pana Jezusa! Wyglądał na
dziecko roczne, a może trochę starsze, ubrany był w białą tunikę, ale
k r ó t s z ą niż z w y k l e . N ó ż k i m i a ł b o s e , w ł o s y j a s n o - z ł o t e . . . Był
zachwycający!
Poznałam
Go
natychmiast
i
powiedziałam:
„naturalnie, że Cię poznaję! To Ty przecież jesteś mym Jezusem. Ale
j a k ż e ś m a l e ń k i , mój P a n i e ! . . . U ś m i e c h n ą ł się i o d r z e k ł :
„Tak, Ja jestem bardzo maleńki!... Ale Serce Moje jest o g r o m n e ! "
„ K i e d y to powiedział, położył rączkę na piersi i ujrzałam Jego
S e r c e ! N i e p o t r a f i ę p o w i e d z i e ć , c o w y p e ł n i ł o m i s e r c e n a ten
widok!... O Panie, gdybyś Ty nie miał tego Serca, nic mogłabym Cię
tak m i ł o w a ć , ale T w e Serce m n i e z a c h w y c i ł o . . . Pan Jezus z a ś rzekł
z s e r d e c z n o ś c i ą , której nie potrafię w y r a z i ć :
„ D l a t e g o właśnie chciałem, abyś je poznała, Józefo; dlatego
u m i e ś c i ł e m cię w głębi t e g o S e r c a . "
„ Z a p y t a ł a m G o , czy te wszystkie cierpienia j u ż się s k o ń c z y ł y ? "
„Nie, m u s i s z j e s z c z e cierpieć!"
A potem dodał:
„Potrzebuję serc, które miłują, dusz, które wynagradzają, ofiar,
które się wyniszczają... przede wszystkim jednak dusz, które oddają
się b e z z a s t r z e ż e ń ! "
W t e d y Józefa z w i e r z a Mu się ze s w e g o g ł ę b o k i e g o cierpienia:
oto lęka się, że dusza jej straciła coś ze swej czystości, a przynaj­
m n i e j c o ś z d a w n e j w i e r n o ś c i , „ b o p r z e d t e m nie w i e d z i a ł a m n i c
z tych rzeczy, którymi szatan mnie dręczy... Jezus mi odpowiedział:
„ N i c lękaj się, dusza twa jest o b m y t a Moją Krwią i nic takiego
nic m o ż e cię s k a l a ć . "
A p o t e m m ó w i , przypominając jej słowa, które nieraz w ciągu
p o p r z e d n i c h dni d o d a w a ł y j e j siły:
,
„ T w o j e Matki Przełożone znalazły odpowiedni wyraz na okreś­
lenie zupełnego oddania się. Szatan ma tylko tyle mocy, ile mu dano
z. góry. P o w i e d z mu, że Ja jestem ponad w s z y s t k i m . "
A wreszcie polecenie, dotyczące pokory, kończy lekcje Boskiego
Dzieciątka:
„Widzisz, Józefo, jak małym chciałem się stać! A to dlatego, aby
ci pomóc stać sie bardzo maleńką. Jeśli chciałem się uniżyć do tego
stopnia, to dlatego aby cię nauczyć u p o k a r z a ć się!"
„Pobłogosławił mnie Swą rączką i zniknął."
Józefa z n o w u p r z e s t a j e robić swoje z a p i s k i . W i e c z o r e m t e g o
dnia p o w s t a j ą g w a ł t o w n i e j s z e niż dotąd p r ó b y .
Dwanaście dni wzrastających prześladowań; porywania, zniewagi
napełniają jej duszę bólem, udręką, rozpaczą prawie, ale nie
zmniejszają jej odwagi.
89
W środę, dnia 11 stycznia, wezwano jej kierownika duszy, aby ją
wysłuchał i umocnił. Ale w tej samej chwili szatan tak nią owładnął,
że już począł triumfować. Wreszcie po długiej walce Józefa wydobyła
się spod tego wpływu i przyszła do siebie przy pomocy błogosławieńs­
twa k a p ł a ń s k i e g o . Kierownik duszy, który sprawdzał w s z y s t k o , co
się działo w tych tragicznych godzinach, proponuje jej złożenie
n a t y c h m i a s t ślubu c z y s t o ś c i , aż do dnia z o b o w i ą z a ń z a k o n n y c h .
Więc Józefa, pełna niebiańskiej radości, przyrzekła J e z u s o w i na
klęczkach d o z g o n n ą wierność. Ofiaruje ona to poświęcenie na
w y n a g r o d z e n i e z n i e w a g , j a k i m i szatan o b r z u c a w jej obecności
czystość Niepokalanej Dziewicy.
T e n akt, tak spontanicznie spełniony, napełnił Józefę pokojem.
W i e c z o r e m t e g o dnia, u z b r o j o n a w n o w ą siłę, s t a w i a o n a czoło
atakom szatana, który zdaje się mścić na niej z wściekłością. Ale nie
ma on „innej siły nad tę, którą dano mu z góry," i z n o w u Maryja
w s t r z y m u j e g o swą d z i e w i c z ą stopą, m ó w i ą c : „ A n i k r o k u d a l e j . "
„Rano w czwartek, dnia 12 stycznia — zapisuje ona — w chwili,
g d y zły d u c h strasznie m n i e męczył, u k a z a ł a się nagle M a t k a
Najświętsza, i biorąc mnie za rękę, podniosła m n i e i rzekła: „Dosyć
na ten raz, M o j a c ó r k o ! J e z u s cię b r o n i i Ja t a k ż e . Czy myślisz,
że m o ż e On opuścić swą Oblubienicę?... Nie lękaj się n i c z e g o ,
Józefo." „Pobłogosławiła mnie i znikła."
W parę chwil potem, w czasie dziękczynienia, Jezus sam ukazuje się
jej i m ó w i , mając na myśli ślub czystości złożony dnia poprzedniego:
„Józefo, Oblubienico Moja, czy wiesz, co twoi przełożeni osiągnęli
przez ten ślub?... Zobowiązali oni Moje Serce do otoczenia cię szczegól­
ną opieką. P o w i e d z im, że ten akt p r z y n i ó s ł Mi d u ż o c h w a ł y . "
„ Z a p y t a ł a m G o , czy próba już się s k o ń c z y ł a ? "
„ C h c ę , abyś oddała się bez zastrzeżeń, tak na cierpienia, j a k na
radości i abyś była g o t o w a z a r ó w n o z n o s i ć katusze szatana, j a k
przyjmować Moje pociechy."
Pan Jezus chce więc utrzymać Józefę wciąż na tej samej drodze
pełnego oiklania się. Ma ona iść naprzód na oślep. Nie mając żadnych
innych u p e w n i e ń , ma opierać się j e d y n i e na Bogu. O. Boyer, który
p i l n i e nią się zajmuje, w i e d z i e ją t a k ż e tą d r o g ą w i a r y i p o k o r y .
„Polecił mi, pisze Józefa, stać się bardzo małą, stawiać się niżej od
w s z y s t k i c h i u w a ż a ć się za najniegodziwszą ze s t w o r z e ń . "
J e z u s p o d k r e ś l a to p o l e c e n i e , które tak o d p o w i a d a ż y c z e n i o m
J e g o Serca.
„Czy zrozumiałaś dobrze, Józefo, rady dane ci przez Ojca? ...Tak,
pragnę, żebyś była bardzo mała. Chcę, m ó w i ł dalej z m o c ą — abyś
była upokarzana i starta na proch. Pozwól się kształtować i niszczyć
według planów Mego Serca."
90
Tego dnia w i e c z o r e m , Matka Najświętsza w s p o m i n a Józefie poraz
p i e r w s z y o tym, że jej ziemska pielgrzymka niedługo się skończy.
Józefa mówi Jej, że nic chciałaby j u ż wycofać swej ofiary niewracania do Ojczyzny.
„Tak, - odpowiada jej Niepokalana - umrzesz tu, we Francji, w tym
domu w Poitiers; zanim upłynie dziesięć lat będziesz j u ż w niebie!
21 lipca tegoż roku, dla dodania Józefie ducha, w p r z e w i d y w a ­
niu t r u d n y c h chwil, złączonych z jej p o s ł a n n i c t w e m , M a t k a N a j ­
świętsza p o w t a r z a :
„Przed u p ł y w e m trzech lat będziesz j u ż w niebie. M ó w i ę to, aby
ci dodać o d w a g i . "
„Zdaje mi się — pisze Józefa w kilka dni potem — że było to 13
lub 14 stycznia, kiedy szatan zaczął na n o w o m n i e dręczyć. Z coraz
większą wściekłością usiłuje on doprowadzić mnie do porzucenia
Z g r o m a d z e n i a . Próbował nawet oszukać mnie, udając s a m e g o Pana
Jezusa."
Tu znowu urywają się zapiski Józefy. Od piątku, dnia 3 stycznia,
szatan p o n a w i a s w e ataki, nie m o ż e j e d n a k z a c h w i a ć Józefy, która
na g r o ź b y w r o g a ma w o d p o w i e d z i te e n e r g i c z n e s ł o w a : „A w i ę c
zabij mnie!"
W t e d y , jak sama m ó w i , szatan zmienia się w anioła światłości i,
a b y p r ę d z e j j ą z w i e ś ć , u k a z u j e się pod p o s t a c i ą P a n a J e z u s a . . .
J ó z e f a j e s t z r a z u w s t r z ą ś n i ę t a , ale w n e t o d k r y w a o s z u s t w o .
S ł o w a , k t ó r e s ł y s z y nie d ź w i ę c z ą p o k o r ą i w i e l k o ś c i ą , m o c ą
i słodyczą, j a k słowa Pana. Dusza jej cofa się z nieprzepartą siłą
przed tą wizją nie dającą ani pokoju, ani poczucia b e z p i e c z e ń s t w a .
Próba p o w t ó r z y się j e s z c z e parę razy. Pokorna nieufność Józefy
do siebie s a m e j , zawierzenie się kierownictwu, posłuszeństwo dla
otrzymanej dyrektywy, p o m o ż e jej uniknąć n o w e g o niebezpieczeń­
stwa. O d t ą d na rozkaz s w e g o Ojca d u c h o w n e g o , d o p ó k i nie złoży
ś l u b ó w zakonnych, Józefa będzie odnawiać przy wszelkich zjawie­
niach, jakiejkolwiek natury, swój ślub czystości. P r z e w r o t n o ś ć
s z a t a ń s k a nie potrafi nigdy znieść w y p o w i e d z i a n e g o w swej
obecności aktu wiary i miłości. Zły duch zmienia wtedy wygląd
i p o s t a w ę , niepokoi się, zdradza się sam i znika nagle z bluźnierstwem, jak oszust schwytany na gorącym uczynku kłamstwa.
Później do praktyki o d n o w i e n i a ślubów dołączy Józefa z p o ­
s ł u s z e ń s t w a akty uwielbienia i będzie prosiła s w y c h n i e b i a ń s k i c h
gości, a b y j e z a nią p o w t a r z a l i . S a m Pan J e z u s , J e g o M a t k a
N i e p o k a l a n a , święta Matka Założycielka będą je p o w t a r z a ć , doda­
jąc do nich s w e słowa z n i e z r ó w n a n y m z a p a ł e m . Książę c i e m n o ś c i
nie zdoła nigdy w y m ó w i ć swymi przeklętymi w a r g a m i tych słów
u w i e l b i e n i a i b ł o g o s ł a w i e ń s t w a , on, k t ó r y j u ż nie u m i e m i ł o w a ć . . .
91
W t e d y to odkryty, podwoi swą wściekłość i gwałty. To obrzuca ją
o b e l g a m i , j e ż e l i nie ustąpi j e g o g r o ź b o m , jeśli nie zgodzi się na
grzech, do którego ją pociąga i nie zdecyduje się na wystąpienie, to
znów opanowuje jej umysł, a te obsesje znacznie niebezpieczniejsze,
zdają s i e j ą p r z y w o d z i ć n a k r a ń c e r o z p a c z y .
A j e d n a k — i tu objawia się duch, który nią kieruje i miłość j a k a
ją p o d t r z y m u j e — w ś r ó d tego życia p e ł n e g o cierpienia, u p o k o r z e ń
i prób, Józefa nie przestaje być wierna regule, życiu wspólnemu
i codziennej pracy. Po rozmyślaniu i M s z y Świętej robi p o w i e r z o n e
sobie porządki, dotrzymuje wierności w y z n a c z o n y m o b o w i ą z k o m :
w i d a ć ją w p r a s o w a l n i , zajmuje się k a p l i c ą Dzieł A p o s t o l s k i c h . . .
a resztę czasu p o ś w i ę c a szyciu i naprawianiu garderoby. J a k b y na
p o d s t a w i e s z c z e g ó l n e g o prawa przypadają na nią d o d a t k o w e akty
p o ś w i ę c e n i a , do których j e s t s p o s o b n o ś ć w k a ż d y m d o m u . Jest
ceniona za pracowitość, inteligentną pracę, zwłaszcza za poświęce­
nie i z a p o m n i e n i e o s o b i e .
Wszystko to nie ulega zmianie; ani w ciągu tych dwóch miesięcy:
grudnia 1921 i stycznia 1922, ani w przyszłości. Skoro tylko szatan ją
opuszcza, choć wyczerpana do ostatka, zabiera się Józefa do swej
zwykłej pracy z męstwem nieraz heroicznym, tak jakby nic nie zaszło.
W i d z ą c ją z a w s z e tak r ó w n ą w u s p o s o b i e n i u , któż m ó g ł b y
p r z e c z u w a ć , co ona przeszła i co ją ciągle czeka?... Rzeczywiście
o s ł a n i a ją z u p e ł n a tajemnica, i m i m o w y s i ł k ó w szatana, nic n i e
z d r a d z a bolesnej d r o g i , którą Pan J e z u s p o s t a n o w i ł j ą p r o w a d z i ć .
T o c z u w a n i e B o g a j e s t też n i e p o ś l e d n i m z n a k i e m , ś w i a d c z ą c y m
o Jego obecności i działaniu.
M a t k a N a j ś w i ę t s z a zastrzega sobie, j a k z a w s z e , rozjaśnienie
c z a s e m tej n o c y p r o m y c z k i e m p o k o j u .
Trzeciego lutego, w pierwszy piątek miesiąca, Ojciec Boyer na
życzenie Józefy, dla umocnienia jej w powołaniu, pozwala jej dodać
do ślubu d z i e w i c t w a ślub pozostania na z a w s z e w Z g r o m a d z e n i u
Najświętszego Serca Jezusowego o tyle, o ile przełożone jej zechcą ją
z a t r z y m a ć . W tym d r u g i m z o b o w i ą z a n i u czerpie Józefa nieust­
raszoną m o c , z d e c y d o w a n a cierpieć i w a l c z y ć tak długo, jak długo
s p o d o b a się P a n u J e z u s o w i .
W n i e d z i e l ę , dnia 12 lutego, po g o d z i n a c h p r z e d p o ł u d n i o w y c h ,
w których szatan wytężył wszystkie siły, aby ją zwyciężyć, Józefa
znajduje się po p o ł u d n i u r a z e m z S i o s t r a m i w k a p l i c y Dzieł
Apostolskich, gdzie odprawia się nabożeństwo z błogosławieństwem
Najświętszego Sakramentu. Nagle, po błogosławień­
stwie ukazuje się tuż koło niej o t o c z o n a światłością M a t k a Naj­
świętsza. Józefa drży ze wzruszenia... T a k d a w n o j u ż nie miała
o d w i e d z i n swej N i e b i a ń s k i e j Matki!... O b a w i a się j e d n a k i waha...
4
92
Ale s p o k ó j , który nie z a w o d z i , t o w a r z y s z y temu d o b r z e z n a n e m u
słodkiemu głosowi.
„ N i e lękaj się, Moja c ó r k o ! J e s t e m D z i e w i c ą N i e p o k a l a n a
Matką Jezusa Chrystusa, Matką twego Odkupiciela i Boga"
Cała dusza Józefy w y r y w a się do niej. Ale wierna posłuszeństwu by
odsłonić wciąż możliwe szatańskie zasadzki mówi:
„Jeśli j e s t e ś M a t k ą J e z u s a , to p o z w ó l mi o d n o w i ć p r z e d sobą
ślub d z i e w i c t w a , który s k ł a d a m aż do dnia, w którym b ę d ę miała
szczęście złożyć mc śluby zakonne w Zgromadzeniu Najświętszego
Serca. O d n a w i a m także w Twoje ręce ślub pozostania w tym
d r o g i m Z g r o m a d z e n i u aż do śmierci. W o l ę raczej u m r z e ć , niż być
niewierną p o w o ł a n i u . "
M ó w i ą c to w s z y s t k o , Józefa nie s p u s z c z a z o c z u p r z e s ł o d k i e j
wizji Matki Najświętszej, która patrzy na nią serdecznie. Najświęt­
sza Dziewica kładzie na głowę Swego dziecka Swą prawą rękę
i mówi dalej:
„ N i e lękaj się, Moja c ó r k o , J e z u s cię o b r o n i , a twoja M a t k a
d o p o m o ż e . " Potem kreśli jej na czole znak krzyża, daje rękę do
pocałowania i znika.
Ta niebiańska chwila zalewa duszę Józefy pokorą i radością.
Nieprzyjaciel j e d n a k hic został rozbrojony. Wieczór mija pod j e g o
razami, których siłę podwaja j e g o wściekłość. Czy u w a ż a się za
z w y c i ę ż o n e g o tym r a z e m ? W k a ż d y m razie Józefa, c h o ć z m o r ­
d o w a n a , pozostaje pełna ufności na w s p o m n i e n i e p r o m i e n n e g o
s p o j r z e n i a i u ś m i e c h u swej N i e b i a ń s k i e j M a t k i .
P r ó b a ustaje na kilka dni. Nazajutrz r a n o , w p o n i e d z i a ł e k , dnia
13 l i s t o p a d a , 1923 r. s ł y s z y o n a w e z w a n i e s w e g o P a n a :
„ P r z y j d ź , n i e lękaj się, J a m j e s t ! "
„Nie wiedziałam, czy to był On?... — pisze Józefa dalej — p o ­
szłam p o w i e d z i e ć to M a t k o m , a p o t e m udałam się na chórek. Pan
Jezus j u ż tam był.
„ T a k , t o J a , J e z u s , Syn D z i e w i c y N i e p o k a l a n e j ! "
Szatan, m i m o całego s w e g o tupetu nie zdoła n i g d y w y m ó w i ć
takich słów.
„Panic, Miłości moja j e d y n a ! — o d p o w i a d a Józefa, jeśli to Ty
j e s t e ś , to p o z w ó l mi o d n o w i ć w swej o b e c n o ś c i śluby, które Ci
z ł o ż y ł a m . P a n J e z u s słuchał m n i e z u p o d o b a n i e m , a k i e d y s k o ń ­
czyłam odpowiedział:
„Powiedz twym przełożonym, że ponieważ wiernie spełniłaś
Moją Wolę, Ja także będę wam wierny.
„ P o w i e d z im, że ta p r ó b a s k o ń c z o n a . . . a ileż p r z y n i o s ł a o n a
radości M e m u Sercu... Ty zaś, Józefo, (i tu wyciągnął ręce i zbliżył
mnie do Swego Serca!) — odpocznij we Mnie i w M o i m pokoju, tak
jak Ja o d p o c z ą ł e m w t w y c h c i e r p i e n i a c h .
93
Ale wieczorem Boski Mistrz podkreśla warunki tego pokoju.
„ P o z o s t a w M i w s o b i e całą s w o b o d ą d z i a ł a n i a . "
A p o t e m , ruchem pełnym n i e w y p o w i e d z i a n e j miłości, p o c i ą g a j ą
i otwiera jej Swe Serce:
„Przyjdź i odpocznij tutaj."
„ P o g r ą ż y ł m n i e w N i m , m ó w i Józefa, i dał mi z a k o s z t o w a ć
szczęścia, które chyba jest j u ż udziałem Niebian!... T r w a ł o to prawie
godziną. A potem, rzekł odchodząc:
„Jeśli z o s t a n i e s z wierną, żyć będziesz w M y m Sercu i nigdy się
z N i m nic r o z s t a n i e s z . "
W ciemnościach zaświatów
Nie zapominaj, moja córko, że nic się nie
dzieje, czego by nie obejmowały plany Boże.
(Św. Magdalena Zofia do S Józefy - 14. I I I . 1922)
Okres, który teraz o t w i e r a się p r z e d Józefą, j e s t najbardziej
t a j e m n i c z y w jej ż y c i u .
P o d c z a s gdy zły duch otrzymuje nad nią n o w ą w ł a d z ę , otwierają
się p r z e d nią s a m e c z e l u ś c i e piekła, o b e j m u j ą c ją c i e r p i e n i e m ,
j a k i e g o dotąd j e s z c z e nie zaznała. Józefa poznaje, co to jest strata
d u s z , a b o l e s n e d o z n a n i a p o t r z e b y ich o d k u p i e n i a , p o z w o l ą jej
z m i e r z y ć w i e l k o ś ć w y m a g a n y c h za nie ofiar.
Druzgocąc ją przez cierpienie, Jezus żłobi w niej równocześnie takie
głębie pokory, wiary i oddania, jakich nigdy nie potrafiłby dokonać
wysiłek osobisty. Boski Mistrz zastrzegł sobie tę pracę i dokonuje jej
w oznaczonej godzinie całkiem nieprzewidzianymi ś r o d k a m i .
Na j e d n e j z c u d o w n y c h stron s w y c h dzieł, św. T e r e s a opisała
zejście do piekła, które p o z o s t a w i ł o w jej d u s z y niezatarte ślady.
Józefa, która n i g d y nie czytała objawień swej Świętej r o d a c z k i ,
napisała kilka razy z posłuszeństwa s p r a w o z d a n i e z tych długich
p o b y t ó w w otchłani w s z e l k i e g o bólu i rozpaczy. Te ś w i a d e c t w a ,
zarówno przejmujące, jak proste, po upływie czterech wieków
zbliżają się do k l a s y c z n e g o o p i s u w i e l k i e j M i s t y c z k i z A v i l l a .
Słychać w nich ten sam dreszcz cierpienia i skruchy, miłości
wynagradzającej i gorącej żarliwości. D o g m a t o piekle, tak często
z w a l c z a n y , lub po prostu pomijany milczeniem przez w y z n a w c ó w
o k a l e c z o n e g o k a t e c h i z m u , z wielką szkodą dla dusz, a nawet
z n i e b e z p i e c z e ń s t w e m dla ich z b a w i e n i a , z o s t a j e tu n a ś w i e t l o n y
94
w Boski zaiste s p o s ó b . Któż będzie wątpił w istnienie piekielnej
potęgi, zażarcie walczącej z Chrystusem i Jego Królestwem, czytając
na tych kartkach to, co Józefa słyszała, widziała i wycierpiała? Któż
zmierzy wartość odkupieńczą tych długich godzin spędzanych
w tym w i ę z i e n i u o g n i a ? . . . Józefa, której zdaje się, że j e s t tam
zamknięta na z a w s z e , będąc świadkiem zażartych wysiłków szatana,
aby na w i e c z n o ś ć całą w y r y w a ć dusze Chrystusowi Panu, doświad­
cza boleści nad boleścią — niemożności miłowania.
Kilka wyjątków z jej pism odda m o ż e przysługę wiciu d u s z o m .
Dla tych, którzy znajdują się na równi pochyłej, będą one w o ł a n i e m
ostrzegawczym, ale czy nic będą one przede wszystkim m i ł o s n y m
w e z w a n i e m , s k i e r o w a n y m do tych, którzy postanowią niczego nie
szczędzić, by chronić dusze przed zgubą?
W n o c y , ze ś r o d y na czwartek, dnia 16 marca, Józefa po raz
p i e r w s z y s c h o d z i w t a j e m n i c z y s p o s ó b do p i e k ł a .
Już od p o n i e d z i a ł k u p i e r w s z e g o tygodnia postu, dnia 6 m a r c a ,
wkrótce po zniknięciu Pana Jezusa, głosy piekielne wstrząsają nią
boleśnie kilka razy. D u s z e , które w p a d ł y w tę otchłań, p r z y c h o d z ą
choć niewidzialnie, wyrzucać jej brak ofiarności. Józefa jest poruszo­
na do g ł ę b i . . . s ł y s z y Cakie na p r z y k ł a d k r z y k i r o z p a c z y :
„Na z a w s z e j e s t e m tu, gdzie już nie można miłować!... O, j a k ż e
krótka była przyjemność... a za nią wieczne potępienie... C ó ż nam
p o z o s t a j e ? . . . N i e n a w i d z i c ć piekielną n i e n a w i ś c i ą i to na z a w s z e ! "
„O, pisze Józefa, dowiedzieć się o zgubie jakiejś duszy i nie móc
nigdy nic dla niej Uczynić!... Wiedzieć, że przez całą wieczność dusza
jakaś przeklinać będzie Pana Jezusa i nie móc temu zaradzić!...
Gdybym mogła cierpieć wszystkie katusze świata... co to za stra­
szliwy ból!... Lepiej byłoby umrzeć tysiąc razy, niż być odpowiedzial­
nym za zgubę jednej duszy!"
W niedzielę, dnia 12 marca, pisze Józefa do swej Przełożonej,
która na kilka dni wyjechała do Rzymu:
„ O , gdyby M a t k a wiedziała z j a k i m z m a r t w i e n i e m p r z y c h o d z ę !
Od 2 m a r c a nie m a m ż a d n y c h klejnotów... ( N a z y w a ona tak k o r o n ę
c i e r n i o w ą i k r z y ż Pana J e z u s a ) , bo z n o w u z r a n i ł a m J e z u s a , k t ó r y
jest dla m n i e tak dobry... ufam j e d n a k i tym razem, że On zlituje się
n a d e mną, lecz w tej c h w i l i d r o g o to o k u p u j ę , g d y ż od n o c y
pierwszego piątku największe z cierpień zajęło miejsce Jego n a w i e ­
dzili... Zresztą, k i e d y M a t k a w r ó c i , to s t w i e r d z i tę moją s ł a b o ś ć ! "
A b y jednak nie martwić Przełożonej, dodaje ze swą delikatnością:
„ J a k ż e c i e s z ę się z tych dni, które M a t k a spędza w d o m u
m a c i e r z y s t y m ! M y ś l ę , że tutaj o p r ó c z m n i e w s z y s c y starają się
pocieszać Jezusa i że Jego Serce na pewno znajduje to, czego oczekuje
o d s w e g o O g r o d u R o z k o s z y . C o d o m n i e , t o p r o w a d z ę ż y c i e jak
95
d a w n i e j : s t a r a m się być z a w s z e uprzejma, w i e r n a w p r z e k a z y w a n i u
w s z y s t k i e g o M a l c e Asystentce a reszta, jak Matce w i a d o m o .
„Proszą M a t k ę o m o d l i t w ę , aby Najświętsza P a n n a w y c i ą g n ę ł a
S w e m a c i e r z y ń s k i e r ę c e i w y p r o s i ł a mi p r z e b a c z e n i e ! "
T y m razem święta Magdalena Zofia (pierwsza Matka Przełożona,
założycielka Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego) przy­
jdzie w poselstwie od Jezusa i od Jego Miłosierdzia. We wtorek, dnia
14 marca, ukazuje się jej w swej celi. Słucha jej pokornego wyznania,
u m a c n i a j ą w ufności i zachęca tymi słowami: „Nic zapominaj, moja
c ó r k o , że nic się nie dzieje, c z e g o by nic o b e j m o w a ł y plany B o ż e . "
Józefa z w i e r z a się jej ze s w e g o w i e l k i e g o z m a r t w i e n i a i bólu,
który ją gnębi na myśl o skutkach jej słabości, g d y ż wydają się jej
one niemożliwe do naprawienia.
„Ależ tak, moja córko, m o ż e s z to w y n a g r o d z i ć " — odpowiada
n a t y c h m i a s t ś w i ę t a M a g d a l e n a Zofia — j e ż e l i ten u p a d e k p o g ł ę b i
w tobie pokorę i ofiarność."
„ Z a p y t a ł a m Ją, c z y J e z u s j u ż w i ę c e j n i e w r ó c i . P r a g n ę
G o i w z y w a m , b o nie m o g ę pomyśleć, ż e nie z o b a c z ę G o j u ż
więcej i to z mojej w i n y ! (Józefa na skutek p e w n e g o u c h y b i e n i a
straciła na p e w i e n czas regularne w i d z e n i e Pan Jezusa, stąd
myślała, że m o ż e Go j u ż więcej nie z o b a c z y — p r z y p . red). „Ale
święta M a g d a l e n a Zofia przerywa jej żywo z macierzyńską siłą:
„Ależ tak, moja c ó r k o , oczekuj Go: pragnienie i o c z e k i w a n i e
O b l u b i e n i c y j e s t c h w a ł ą dla O b l u b i e ń c a . "
To niebiańskie spotkanie przynosi więc zapewnienie o miłości,
która się nie z m i e n i ł a i o p r z e b a c z e n i u , które nie n u ż y się n i g d y .
Jezus udziela go Józefie, aby na wstępie wielkiej próby p o k a z a ć j e j ,
że trwa p r z y niej z a w s z e Ten Sam.
W nocy ze środy na czwartek, dnia 16 marca, około godziny 10 —
pisze Józefa — słyszę tak, jak w ciągu ostatnich dni, zmieszany hałas
k r z y k ó w i b r z ę k ł a ń c u c h ó w . W s t a ł a m , u b r a ł a m się i d r ż ą c ze
strachu u k l ę k ł a m koło łóżka. Krzyki zbliżają się. W y s z ł a m z sypia­
lni i, nie w i e d z ą c co r o b i ć , p o s z ł a m do celi naszej świętej M a t k i ,
a p o t e m w r ó c i ł a m do s y p i a l n i . T e n sam s t r a s z l i w y h a ł a s o t a c z a ł
m n i e c i ą g l e . N a g l e , u j r z a ł a m p r z e d sobą s z a t a n a , k t ó r y k r z y c z a ł :
„ S k r ę p u j c i e jej n o g i , zwiążcie jej r ę c e ! . . . "
W tej chwili nie w i e d z i a ł a m j u ż gdzie się znajduję, c z u ł a m , że
mnie silnie wiązano i u n o s z o n o . Inne głosy syczały:
„ T o nie n o g i t r z e b a j e j s k r ę p o w a ć , ale s e r c e ! "
A szatan odparł: „ O n o nie należy do m n i e . "
„ P o t e m w l e c z o n o m n i e przez długą drogę pogrążoną w c i e m n o ­
ściach. Ze wszystkich stron słyszę straszliwe krzyki. W ścianach tego
w ą s k i e g o k o r y t a r z a , z n a j d o w a ł y się z a g ł ę b i e n i a j e d n e n a p r z e c i w
96
drugich, skąd w y c h o d z i ł dym niemal bez płomienia, a z a p a c h j e g o
był n i e z n o ś n y . Stamtąd też g ł o s y p o t ę p i o n y c h m i o t a ł y r ó ż n e g o
rodzaju bluźnierstwa i brudne słowa. Jedni przeklinali swe ciało,
drudzy — swych rodziców. Inni wyrzucali sobie, że nie korzystali ze
s p o s o b n o ś c i i ze ś w i a t ł a , a b y p o r z u c i ć z ł o . A w r e s z c i e była to
w r z a w a pełna w ś c i e k ł o ś c i i r o z p a c z y .
„ W l e c z o n o m n i e przez to przejście, w rodzaju korytarza, który
nie miał końca. A p o t e m o t r z y m a ł a m tak g w a ł t o w n e uderzenie, że
zgiętą we dwoje, wepchnęło mnie ono do jednej z tych nisz. Czułam
się jakby ściśnięta między rozżarzonymi igłami. N a p r z e c i w i o b o k
mnie przeklinały m n i e dusze i bluźniły. To sprawiało mi najwięcej
cierpienia... A l e co nie m o ż e być p o r ó w n a n e z żadną katuszą, to
udręka duszy widzącej, że jest odrzucona od Boga...
„ Z d a w a ł o mi się, że spędziłam długie łata w tym piekle,
a przecież t r w a ł o to tylko sześć do siedmiu godzin... N a g l e szarp­
nięto m n i e g w a ł t o w n i e i znalazłam się w c i e m n y m miejscu, gdzie
s z a t a n , u d e r z y w s z y m n i e , z n i k n ą ł i z o s t a w i ł m n i e wolną... N i e
potrafię w y p o w i e d z i e ć , co c z u ł a m w d u s z y , kiedy z d a ł a m sobie
s p r a w ę , ż e żyję j e s z c z e i ż e m o g ę m i ł o w a ć B o g a !
„Choć boję się ciespienia, to jednak, by uniknąć piekła, jestem
gotowa nie wiem co przeżywać. Widzę jasno, że wszystkie cierpienia
świata są niczym w porównaniu z bólem, jaki sprawia świadomość, że
już więcej nie można miłować, gdyż tam oddycha się tylko nienawiś­
cią pragnieniem zatracenia d u s z ! . . /
Odtąd Józefa doznaje często tego tajemniczego cierpienia. Wszystko
jest zaiste tajemnicą z tych długich pobytów w ciemnościach zaświatów.
P r z e c z u w a je o n a za k a ż d y m razem, słysząc ten d ź w i ę k ł a ń c u c h ó w
i o d d a l o n e k r z y k i , które się zbliżają, otaczają ją i przygniatają.
P r ó b u j e o n a u c i e k a ć , zająć się c z y m ś , p r a c o w a ć , a b y u n i k n ą ć
t e g o n a t a r c i a s z a t a ń s k i e g o , a p r z e c i e ż d o s i ę g a ją o n o i p o w a l a .
Przed tym o p a n o w a n i e m zostaje jej zaledwie tyle czasu, że m o ż e
schronić się do swej celi, gdzie wkrótce zatraci świadomość tego, co
ją otacza. A odnajduje się dopiero w tak przez siebie n a z y w a n y m
„ c i e m n y m m i e j s c u " , oko w oko z s z a t a n e m , który nad nią triumfuje
i zdaje się wierzyć, że trzyma ją w swej władzy j u ż na zawsze. To też
wydaje g w a ł t o w n y rozkaz, aby ją wrzucić na p r z y g o t o w a n e miejsce
i Józefa m o c n o znękana w p a d a w ten chaos ognia i boleści, o d m ę t y
wściekłości i nienawiści.
Z a p i s u j e o n a t o tak p r o s t o i r z e c z o w o , j a k t o w i d z i , s ł y s z y
i doświadcza.
Na zewnątrz tylko lekkie drgnięcie zdradza to tajemnicze
odejście. A zaraz potem ciało jej staje się całkiem wiotkie i traci
s p r ę ż y s t o ś ć t a k , j a k u c z ł o w i e k a z m a r ł e g o p r z e d paru m i n u t a m i .
97
Jej głowa i członki stają się bezwładne. Jedynie serce bije normalnie.
J ó z e f a żyje, j a k g d y b y nie żyjąc.
Stan ten trwa dłużej lub krócej, zależnie od woli Bożej, która choć
w y d a j e j ą n a p a s t w ą p i e k ł a , s t r z e ż e j e j j e d n a k swoją p e w n ą rąką.
W chwili przez Boga oznaczonej nastąpuje ponowne i niemal
niedostrzegalne drgniącie i poruszone przez duszą ciało odzyskuje życie.
Ale w t e d y nie j e s t o n a j e s z c z e w o l n a od m o c y szatana, który
o k ł a d a ją razami. W tym c i e m n y m miejscu, w którym tylko j e g o
s a m e g o dostrzega, Józefa przeżywa zelżywości i groźby, a potem
d o p i e r o w y z w a l a sią z u p e ł n i e spod j e g o w ł a d z y .
Kiedy wreszcie szatan ją porzuci, a ona powoli wróci do siebie,
g o d z i n y spądzone w piekle wydają się jej w i e k a m i . S t o p n i o w o
p r z y p o m i n a sobie miejsca i osoby, które ją otaczają. „ G d z i e ż ja
jestem?... Kto ty jesteś?... C z y j a żyją jeszcze? — pyta wtedy. Biedne
oczy usiłują odtworzyć ramy tego życia, które wydaje sią jej z tak
dalekiej przeszłości. C z a s e m rząsiste łzy płyną cicho, a cała postać
nosi n a s o b i e z n a m i ę t r u d n e g o d o o d d a n i a bólu. D o c h o d z i o n a
wreszcie do uchwycenia watka teraźniejszości i nie można wprost
wyrazić głębokiego wzruszenia, jakie ją ogarnia nagle na myśl
o tym, że jeszcze m o ż e miłować!
Opisuje to Józefa parą razy w słowach, tchnących taką prostotą
u n i e s i e n i a , ż e n i e s p o s ó b ich p o m i n ą ć :
Niedziela, dzień 19 marca 1922 r., trzecia niedziela Postu. — Zno­
wu zeszłam do tej otchłani i zdaje mi sią, że jestem tam już długie lata.
D u ż o c i e r p i a ł a m , ale najwiąkszą mączarnią j e s t przyjąć, że j u ż na
zawsze jestem niezdolna miłować P a n a Jezusa. Dlatego też, kiedy
w r a c a m do ż y c i a , szaleją z radości. Myślą, że k o c h a m Go c o r a z
wiącej i że, aby Mu tego dowieść, j e s t e m gotowa cierpieć wszystko,
co On tylko zechce. Zdaje mi sią też, że wysoko sobie cenią moje
p o w o ł a n i e i że k o c h a m sią w nim do s z a l e ń s t w a .
A parą w i e r s z y n i ż e j d o d a j e :
„ T o , co widzą, daje mi wiele odwagi do cierpienia. R o z u m i e m
wartość najmniejszych ofiar: Jezus je zbiera i posługuje sią nimi dla
z b a w i e n i a d u s z . W i e l k i m j e s t z a ś l e p i e n i e m u n i k a n i e cierpienia,
choćby w najdrobniejszych rzeczach, skoro ono ma ogromną
w a r t o ś ć nie tylko dla nas, ale służy także do ocalenia wielu d u s z
p r z e d tak s t r a s z n ą m ą c z a r n i ą . "
Józefa starała sią, z p o s ł u s z e ń s t w a , opisać coś z tych zejść do
piekła, które powtarzają sią cząsto w tym czasie. Wszystkiego
p r z e t ł u m a c z y ć na j ą z y k ludzki nie m o ż n a . Ale j e s z c z e kilka stron
m o ż e posłużyć j a k o cenna nauka. Bądą one b o d ź c e m dla d u s z do
poświęcenia i ofiary za zbawienie tych, którzy każdego dnia i o każdej
porze są na brzegu przepaści, przedmiotem tragicznej rozgrywki
98
między miłością i nienawiścią, między rozpaczą i miłosierdziem.
„Kiedy schodzę do tego miejsca, pisze Józefa w niedzielę dnia 26
marca, słyszę krzyki wściekłości i piekielnej uciechy, bo j e d n a dusza
więcej p o g r ą ż a się w m ę k a c h ! . . . "
„W tej chwili nie zdaję sobie sprawy z tego, że j u ż schodziłam do
piekła: wydaje mi się z a w s z e , że to po raz pierwszy. Zdaje mi się
także, że to j u ż na wieki i ta ś w i a d o m o ś ć powoduje ogrom cierpień,
bo p r z y p o m i n a m s o b i e , że z n a ł a m i k o c h a ł a m Pan J e z u s a . . . że
byłam zakonnicą, że Pan Jezus dał mi wielkie łaski i wiele ś r o d k ó w
d o z b a w i e n i a . C ó ż w i ę c u c z y n i ł a m , ż e z m a r n o w a ł a m tak liczne
łaski? Skąd to zaślepienie?... A teraz nie ma j u ż sposobu!... Przypo­
m i n a m sobie także s w e K o m u n i e Św.... nowicjat... A l e najwięcej
ręczy mię to, że k o c h a ł a m tak b a r d z o Serce J e z u s o w e ! Z n a ł a m Je
i było O n o m o i m skarbem. Żyłam tylko dla niego!... A teraz j a k żyć
bez N i e g o ? . . . nie m ó c Go m i ł o w a ć ? . . . być w otoczeniu b l u ź n i e r c ó w
i dyszących nienawiścią?
„ D u s z a m o j a j e s t u d r ę c z o n a i z d r u z g o t a n a tak, że nie u m i e m
tego w y r a z i ć ; t o nie d a się w y p o w i e d z i e ć . . . "
Józefa jest też często obecna, kiedy szatan i j e g o satelici usiłują
zażarcie w y d r z e ć Miłosierdziu B o ż e m u dusze, które prawie że były
ich łupem. Zdaje się, że w planach Bożych jej cierpienia są wtedy
o k u p e m z a t e b i e d n e d u s z e , k t ó r e będą jej z a w d z i ę c z a ć ł a s k ę
n a w r ó c e n i a w ostatniej chwili życia.
„Szatan — pisze ona w czwartek dnia 30 marca — jest bardziej
w ś c i e k ł y n i ż z w y k l e , g d y ż c h c e z g u b i ć trzy d u s z e . K r z y c z a ł o n
z w ś c i e k ł o ś c i ą do i n n y c h :
„Niech się tylko nie wymkną... masz, bo odchodzą... idźcie, idźcie
uparcie!..."
„I słyszałam krzyki wściekłości, odpowiadające mu z d a l e k a . "
D w a lub trzy dni z rzędu jest ona świadkiem tej walki. „ B ł a g a ł a m
Pana Jezusa, by uczynił ze mną wszystko, co zechce, byleby tylko te
d u s z e się nie zatraciły — pisze Józefa, wracając z przepaści
w sobotę, dnia 1 kwietnia. Z w r ó c i ł a m się także do Matki Najświęt­
szej, która wlewając mi dużo spokoju, umocniła mą wolę do
podjęcia wszelkich cierpień dla ich zbawienia. Wierzę, że O n a nie
pozwoli na zwycięstwo szatana."
Dnia 2 kwietnia, w niedzielę Męki Pańskiej, pisze ona znowu:
„szatan krzyczał:
„Nie puszczajcie ich! Uważajcie na wszystko, co może je zaniepo­
koić... Niech się tylko nie wymkną!... doprowadźcie je do rozpaczy!..".
„Była to w r z a w a krzyków i bluźnierstw. Nagle, rycząc z wściek­
łości, wołał:
„Mniejsza o to! Zostały mi j e s z c z e d w i e . Zabierzcie im u f n o ś ć ! "
99
„ Z r o z u m i a ł a m , że j e d n a z tych dusz w y m k n ę ł a mu się na
zawsze."
„Prędko, p r ę d k o — ryczał — niech te dwie się nic w y m k n ą '
C h w y t a j c i e j e ! w y p e ł n i j c i e rozpaczą!... Prędzej... bo odchodzą!..."
Wtedy powstało w piekle jakby zgrzytanie zębów i wśród
n i e o p i s a n e j w ś c i e k ł o ś c i szatan ryczał:
„ O , co za Potęga!... Potęga tego Boga!..., który jest silniejszy ode
m n i e ! . . . P o z o s t a ł a m i j e s z c z e j e d n a . . . ale tej nie z d o b ę d z i e . "
„Piekło stało się j e d n y m okrzykiem bluźnierstwa, m o r z e m skarg
i j ę k ó w . Z r o z u m i a ł a m , że te dwie dusze zostały u r a t o w a n e . Serce
moje napełnia radość, choć nie m o g ł a m wzbudzić ani j e d n e g o aktu
miłości, m i m o mej potrzeby miłowania... Jednakże nie czuję tej
n i e n a w i ś c i d o P a n a J e z u s a , j a k ą zieją n i e s z c z ę ś l i w e d u s z e , które
m n i e otaczają. A kiedy słyszę ich przekleństwa i b l u ź n i e r s t w a .
o d c z u w a m taki ból, że wycierpiałabym nie wiem co, byleby tylko Bóg
nie był tak o b r a ż a n y i znieważany. O b a w i a m się, aby z czasem nic
stać się taką, j a k inni. To mi sprawia tyle cierpienia, bo przypominam
sobie, jak Go u m i ł o w a ł a m i jaki był On dla mnie dobry!
„ D u ż o cierpiałam — m ó w i dalej — zwłaszcza w ciągu tych
ostatnich dni. T a k j a k b y s t r u m i e ń ognisty p r z e c h o d z i ł m i p r z e z
g a r d ł o i p r z e z całe c i a ł o , ś c i ś n i ę t e r ó w n o c z e ś n i e p r z e z o g n i s t e
blachy; j a k j u ż w s p o m n i a ł a m , ból jest tak okropny, że nie potrafię
wypowiedzieć j e g o bezmiaru. Oczy zdają się wychodzić ze swych
miejsc, j a k gdyby je wydzierano, uszy są naciągnięte, ciało zgięte we
dwoje nie m o ż e się poruszać, cuchnący zapach przenika w s z y s t k o . "
T e n p r z y k r y z a p a c h o t a c z a ł J ó z e f ę , k i e d y k o ń c z y ł się j e j p o b y t
w piekle, a także przy u p r o w a d z e n i a c h i p r z e ś l a d o w a n i a c h , d i a b e l ­
skich: z a p a c h siarki oraz rozkładającego się i palonego ciała, który
c z u ć b y ł o k o ł o niej p r z e z k w a d r a n s lub pół g o d z i n y p o t e m , j a k
twierdzą ś w i a d k o w i e , choć Józefa sama zostawała dłużej pod j e g o
nieprzyjemnym w r a ż e n i e m . A przecież to wszystko jest niczym
w p o r ó w n a n i u z cierpieniem duszy, która zna Dobroć Boga, a jest
zmuszona Go nienawidzieć. Cierpienie to jest tym większe, im
więcej Go miłowała!
I n n e t a j e m n i c e z a ś w i a t ó w o d s ł o n i ą się j e s z c z e p r z e d Józefą.
W tym s a m y m czasie, w okresie Postu 1922 r., kiedy dniem i nocą
p r z e ż y w a takie p r z e ś l a d o w a n i a , Bóg w p r o w a d z a ją w stosunki
z drugą otchłanią boleści — czyśćcem. Wiele dusz przychodzi prosić
ją o m o d l i t w y i o f i a r y w s ł o w a c h n a c e c h o w a n y c h n a j g o r ę t s z ą
pokorą. Z p o c z ą t k u wstrząśnięta, potem przyzwyczaja się Józefa
p o w o l i d o z w i e r z e ń tych d u s z c i e r p i ą c y c h . W y s ł u c h u j e j e , pyta j e
o nazwiska, dodaje im odwagi i poleca się z ufnością ich pośrednict­
w u . W a r t o z e b r a ć ich c e n n e p o u c z e n i a :
100
Jedna z nich p r z y c h o d z i oznajmić o s w y m w y z w o l e n i u i dodaje
„Najważniejsza rzecz, to nie wstąpienie do zakonu,, ale do
wieczności."
„Gdybyż dusze zakonne wiedziały, jak tu drogo płacić trzeba za
małe nawet d o g a d z a n i e swej naturze!... mówiła druga, prosząc
o m o d l i t w ą . " „ W y g n a n i e m o j e s k o ń c z o n e , wstępują do w i e c z n e j
Ojczyzny!"
A jakiś kapłan znów mówił:
„Jakże n i e s k o ń c z o n a j e s t D o b r o ć i Miłosierdzie Boga, że raczy
się p o s ł u g i w a ć ofiarami i cierpieniami i n n y c h d u s z , dla w y n a ­
g r o d z e n i a za n a s z e w i e l k i e n i e w i e r n o ś c i : Ileż w y ż s z y c h stopni
chwały, m ó g ł b y m był osiągnąć, gdyby moje życie było i n n e ! "
J a k a ś d u s z a z a k o n n a z w i e r z y ł a się J ó z e f i e , idąc d o n i e b a :
„ J a k ż e inaczej wyglądają rzeczy ziemskie, kiedy się przyjdzie do
wieczności! O b o w i ą z k i s a m e z siebie są niczym w oczach Boga, liczy
się jedynie czystość intencji, z jaką się je wykonuje, n a w e t jeśli chodzi
o najmniejsze czynności. Jakże niewiele znaczy ziemia i wszystko, co
się na niej z n a j d u j e ! . . . a j e d n a k j a k ą m i ł o ś c i ą to w s z y s t k o s i ę
otacza... A c h , życie, c h o ć b y najdłuższe, j e s t n i c z y m w p o r ó w n a n i u
do wieczności! G d y b y ż ludzie wiedzieli, czym jest jedna chwila
s p ę d z o n a w c z y ś ć c u ! j a k d u s z ę trawi i w y n i s z c z a p r a g n i e n i e
oglądania Pana Jezusa!"
Były też biedne dusze, które dzięki Miłosierdziu B o ż e m u unik­
nęły większego niebezpieczeństwa i przychodziły błagać Józefę, aby
przyspieszyła ich w y z w o l e n i e . „Jestem tu dzięki wielkiej Dobroci
Bożej — m ó w i ł a j e d n a z nich — g d y ż n i e p o h a m o w a n a p y c h a
otwarła przede mną bramy piekła. Brutalnie traktowałam wiele
o s ó b , a teraz s a m a rzuciłabym się do stóp ostatniego z b i e d a k ó w .
„Ulituj się n a d e mną i czyń akty p o k o r y na w y n a g r o d z e n i e za moją
pychę! W ten sposób będziesz mogła uwolnić mnie z tej otchłani."
„ Ż y ł a m s i e d e m lat w g r z e c h u c i ę ż k i m — w y z n a w a ł a i n n a —
a trzy lata byłam chora... N i e chciałam się s p o w i a d a ć . G o t o w a ł a m
sobie piekło i byłabym tam wpadła, gdybyś przez twe dzisiejsze
cierpienia nie wyprosiła mi siły powrotu do stanu łaski. Jestem teraz
w c z y ś ć c u . A p o n i e w a ż w y p r o s i ł a ś mi z b a w i e n i e , b ł a g a m cię,
wyciągnij m n i e z tego smutnego więzienia!!!" „Jestem w czyśćcu z
p o w o d u mej niewierności, gdyż nie chciałam odpowiedzieć na
w e z w a n i e Boże — mówiła druga. Przez dwanaście lat opierałam się
powołaniu i żyłam w wielkim niebezpieczeństwie potępienia. Aby
zagłuszyć wyrzuty sumienia, rzuciłam się w objęcia grzechu. Dzięki
dobroci Bożej, która raczyła się posłużyć owymi c i e r p i e n i a m i ,
z d o b y ł a m się na o d w a g ę powrotu do Boga... a teraz o k a ż mi
miłosierdzie i wyzwól mnie stąd!"
101
„Ofiaruj za nas Krew Chrystusową, mówiła inna w chwili opuszczenia
czyśćca. Cóżby się stało z nami, gdyby nikt nie przyniósł nam ulgi?..."
Nazwiska tych świętych gości, nieznanych Józefie, starannie notowa­
ne wraz z datą i miejscem ich śmierci, były nieraz bez jej wiedzy
drobiazgowo sprawdzane. W ten sposób pewność, poparta rzeczywistoś­
cią faktów, pozostaje cennym świadectwem jej stosunków z czyśćcem.
K o ń c z y ł się Wielki Post, podczas k t ó r e g o Józefa d o z n a w a ł a
n a p r z e m i a n to cierpień, to znowu łaski, j e d n y c h i drugich s u r o w y c h
w s w y m wyrazie. Bez szczególnej p o m o c y Bożej, jakże mogła była
w y t r z y m a ć J ó z e f a tego rodzaju z e t k n i ę c i a się z n i e w i d z i a l n y m
ś w i a t e m , w i o d ą c j e d n o c z e ś n i e życie z a w s z e j e d n a k o w o pełne pracy
i p o ś w i ę c e n i a . Tę codzienną scenę p r z y g o t o w y w a ł a jej heroiczna
miłość Sercu T e g o , który widzi w skrytości, podczas gdy otoczenie
m o g ł o tylko się pomylić w ocenie tych dni, tak podobnych do siebie
na zewnątrz przez proste wypełnianie obowiązku.
D w a zdarzenia charakteryzują j e s z c z e ostatnie dni W i e l k i e g o
T y g o d n i a . W i e c z o r e m w Wielki Czwartek, dnia 13 kwietnia 1922 r.,
Józefa pisze:
„ B y ł a m w k a p l i c y , kiedy nagle o w p ó ł do c z w a r t e j u j r z a ł a m
przed sobą k o g o ś przyodzianego tak j a k Pan Jezus, ale cokolwiek
w y ż s z e g o niż O n , bardzo pięknego i mającego na twarzy taki w y r a z
p o k o j u , ż e t o p o c i ą g a ł o duszę. T u n i k ę miał c i e m n o f i o l e t o w o czerwoną. W ręku t r z y m a ł koronę cierniową, p o d o b n ą do tej, j a k ą
niegdyś przyniósł mi Pan Jezus.
„Jestem uczniem Pana — powiedział — Janem Ewangelistą
i p r z y n o s z ę ci j e d e n z n a j k o s z t o w n i e j s z y c h k l e j n o t ó w M i s t r z a . "
Dał mi k o r o n ę i sam mi ją włożył na g ł o w ę .
Józefa, najpierw poruszona tym nieoczekiwanym zjawieniem,
p o w o l i u p e w n i a się, dzięki ogarniającemu j ą p o c z u c i u p o k o j u .
O ś m i e l a się i z w i e r z a się niebieskiemu G o ś c i o w i z u d r ę k i , która
ściska jej duszę wśród cierpień zadawanych przez szatana.
„Nie lękaj się. Dusza twa jest lilią, której Jezus strzeże w S w o i m
Sercu — o d p o w i a d a jej Apostoł-Dziewica. A p o t e m m ó w i dalej:
Jestem posłany, aby ci dać poznać niektóre uczucia, jakie przepeł­
niały S e r c e B o s k i e g o Mistrza w tym w i e l k i m dniu. Oto miłość ma
Go rozłączyć z u c z n i a m i , znacząc Go najpierw C h r z t e m K r w i . Ale
ta sama miłość każe Mu zostać z nimi i skłania Go do ustanowienia
Sakramentu Eucharystii."
„ L e c z j a k a ż w a l k a p o w s t a j e w tym S e r c u ! W y p o c z n i e w p r a w d z i e
w duszach czystych! Ale j a k ż e przedłuży się Jego Męka w sercach
skalanych!"
J a k ż e J e g o D u s z a n a p e ł n i ł a się r a d o ś c i ą p r z y z b l i ż a n i u s i ę
chwili, kiedy m i a ł odejść do Ojca! Jaka j e d n a k boleść ścisnęła Ją na
102
widok, że jeden z dwunastu przez Niego wybrany, wyda Go na
śmierć i że po raz p i e r w s z y K r e w Jego będzie b e z u ż y t e c z n a dla
zbawienia jego duszy!
„Jakaż miłość trawiła Jego Serce! R ó w n o c z e ś n i e zaś słaba wzajem­
ność d u s z , tak b a r d z o u m i ł o w a n y c h , n a p a w a ł a J e g ł ę b o k o gory­
czą!... a cóż m ó w i ć o n i e w d z i ę c z n o ś c i i oziębłości tylu d u s z
wybranych!"
„Kończąc te słowa znikł jak błyskawica." To niebiańskie zjawie­
nie u m a c n i a Józefę na. chwilę, przypominając jej w e z w a n i e do
w y n a g r o d z e n i a , które s p ł y w a z Eucharystii do d u s z Bogu p o ­
święconych.
Ale po tym błysku pokoju nadciąga z n ó w burza. T e g o dnia
wieczorem korona znika, a Józefa zostaje w wątpliwościach. Szatan
sieje niepokój i zamęt w duszy swej ofiary. Dręczące pytanie staje
przed jej u m y s ł e m : czy nie jest igraszką złudzenia i kłamstwa?... Czy
te wszystkie rzeczy zaświatowe nie są m i r a ż e m jej wyobraźni?...
wynikiem braku równowagi w jej naturze łub nieświadomej sugestii?
T a k i e stawia sobie Józefa znaki zapytania. Stawia je nie sama.
Nic j e d n a k w jej osobie, ani z fizycznej ani z moralnej strony, nie
m o ż e p o d d a w a ć p o d o b n y c h wątpliwości. Ale r o z t r o p n o ś ć , która j ą
otacza, c z u w a z bliska i szuka autentycznego znaku, dla
odróżnienia i stwierdzenia w niej bezpośredniej działalności
szatana. Bóg da ten z n a k , usuwając w s z e l k i e w a h a n i a .
W Wielką Sobotę, dnia 15 kwietnia, około czwartej po południu,
Józefa, po bolesnych walkach w ciągu d w ó c h ostatnich dni, słyszy,
siedząc przy szyciu, w r z a w ę zapowiadającą zbliżanie się piekła.
Wsparta przez posłuszeństwo z niesłychaną siłą broni się przed
o p a n o w a n i e m jej przez zbliżającego się szatana, który j e d n a k
w końcu ją powala. I znowu, jak zwykle, ciało jej zdaje się być bez
życia. Klęcząc obok, jej Matki Przełożone modlą się i proszą Pana
Jezusa, aby usunął niepewności, kryjące się w tajemnicy, d o k o n y w u jącej się na ich o c z a c h . N a g l e , po lekkim d r g n i ę c i u , poznają j a k
zwykle, że Józefa wraca do życia. Bolesny wyraz jej twarzy pozwala
domyślać się, co widziała i cierpiała. W t e m podnosi ona szybko rękę
i kładąc ją na piersiach woła: „ K t o m n i e p a l i ? " Nie ma w pobliżu
n i c z e g o , co by s p o w o d o w a ć m o g ł o ogień. Habit jej j e s t nietknięty.
A p r z e c i e ż r o z p i n a go z p o ś p i e c h e m , a po celi r o z c h o d z i się ostry
i cuchnący zapach d y m u , na niej zaś widać płonącą koszulę i trykot.
„ K o ł o serca" — j a k m ó w i Józefa, pozostaje szeroki ślad oparzenia,
świadcząc o rzeczywistości tego pierwszego zamachu szatana. Józefa
jest wzburzona do głębi:
„ W o l ę odejść — pisze w pierwszej chwili — aniżeli dłużej być
igraszką szatana!"
103
Oczywistość, z j a k ą Bóg pozwolił stwierdzić potęgę, diabelską,
pozostanie jednak dla niej źródłem siły w ciągu następnych miesięcy.
Dziesięć razy ulegnie Józefa oparzeniu. Będzie widziała szatana
ziejącego na nią tym ogniem, który pozostawi swe ślady nie tylko na
ubraniu, ale nawet na jej ciele. O t w a r t e rany będą goiły się w o l n o ,
a blizny po nich poniesie z sobą do grobu. Do dzisiaj p r z e c h o w a n o
wiele s z t u k tej p o p a l o n e j i z w ę g l o n e j b i e l i z n y , k t ó r e d o b i t n i e
świadczą o piekielnej wściekłości i o bohaterskim m ę s t w i e , które
stawiło jej c z o ł o , w celu d o c h o w a n i a wierności dla dzieła, którego
autorem była Miłość.
Kilka d o d a t k o w y c h notatek Siostry
Józefy o piekle
Siostra Józefa pisała na ten temat bardzo wstrzemięźliwie. Czyniła
to tylko z p o s ł u s z e ń s t w a i w myśl o d p o w i e d z e n i a z a m i a r o m Pana
Jezusa, o których Matka Najświętsza dnia 25 października 1922 roku
powiedziała: „Wszystko, co ci Jezus pozwala oglądać i cierpieć z mąk
piekielnych, p o w i n n a ś przekazać swym M a t k o m , nie myśląc o sobie,
a j e d y n i e o c h w a l e S e r c a J e z u s o w e g o i o z b a w i e n i u wielu d u s z " .
Józefa p i s z e c z ę s t o p r z e d e w s z y s t k i m o największej k a t u s z y
piekła: o n i e m o ż l i w o ś c i m i ł o w a n i a .
„Jedna z dusz potępionych woła:
„Oto m o j a m ę k a . . . c h c i e ć k o c h a ć i nie m ó c . Pozostaje mi tylko
n i e n a w i ś ć i r o z p a c z . G d y b y k t o ś z n a s , tu o b e c n y c h , m ó g ł raz
chociażby w y p o w i e d z i e ć j e d e n , j e d y n y akt miłości... nie b y ł o b y to
j u ż piekło!... A l e m y nie m o ż e m y , p o k a r m e m n a s z y m jest nienawiść
i w z a j e m n y w s t r ę t ! . . . (23 m a r c a 1922 r.).
Inna z t y c h d u s z n i e s z c z ę ś l i w y c h m ó w i w ten s p o s ó b :
„Największą tutaj męką jest nie móc kochać Tego, którego
musimy nienawidzieć. Trawi nas głód miłości, ale już za późno... Ty
także poczujesz ten sam głód: nienawidzieć, mieć wstręt i pragnąć
zguby d u s z - oto nasze j e d y n e pragnienie !" (26 marca. 1922 r ) .
Józefa z posłuszeństwa i m i m o oporu swej pokory pisze:
„W ciągu tych ostatnich dni, kiedy wloką m n i e do piekła, g d y
szatan rozkazuje i n n y m dręczyć mnie, w t e d y oni odpowiadają: „ N i e
możemy... jej członki j u ż są u m ę c z o n e dla Tego... (i tu określają
b l u ź n i e r s t w a m i P a n a J e z u s a ) i w t e d y szatan r o z k a z u j e , dać mi do
104
picia siarkę... a oni z n ó w m ó w i ą : „ O d m a w i a ł a s o b i e napoju...
Szukajcie, szukajcie, aby znaleźć któryś z jej c z ł o n k ó w , lub j a k ą ś
c z ę ś ć c i a ł a , której d o g a d z a ł a lub s p r a w i a ł a p r z y j e m n o ś ć . . . "
„Zauważyłam też, że kiedy mnie wiążą, by mnie zawlec do piekła,
nie m o g ą m n i e n i g d y s k r ę p o w a ć t a m , gdzie n o s i ł a m n a r z ę d z i a
pokutne. W s z y s t k o to piszę z p o s ł u s z e ń s t w a " (1 kwietnia, 1922 r.).
P r z y t a c z a ona też o s k a r ż e n i a , które te d u s z e p o d n o s z ą s a m e
przeciw s o b i e :
„Niektórzy ryczą wskutek męki bólu jakiego doznają w swoich
rękach. Ci, to chyba złodzieje, bo powtarzają sobie: Gdzież to
wzięłaś? Przeklęte ręce!... po co ta chęć posiadania tego, co do mnie
nie należało, przecież nie m o g ł e m był tego dłużej zatrzymać... j a k
tylko p a r ę d n i ? . . . "
„Inni oskarżają swój język, swe oczy... każdy to, co mu było
powodem do grzechu: Drogo teraz płacisz, moje ciało, za te przyjemno­
ści, któreś sobie sprawiało... i samoś tego chciało!... (2 kwietnia, 1922 r.).
„Zdaje mi się, że d u s z e oskarżają się z w ł a s z c z a z g r z e c h ó w
przeciw czystości, z kradzieży, z niesprawiedliwości w sprawach
pieniężnych i że większość jest za to potępiona" (6 kwietnia, 1922 r.).
„Widziałam dużo dusz osób światowych, jak spadały w tę
przepaść i nie sposób wyrazić, ani zrozumieć j a k krzyczały i ryczały
natychmiast przerażającym głosem:
„Wieczne przekleństwo!... omyliłem się, zgubiłem się... jestem tu
na zawsze... nie ma już ratunku... jesteś przeklęty!..."
„I j e d n i oskarżali j a k ą ś osobę, inni j a k ą ś okoliczność, a w s z y s c y
o k a z j ę s w e g o u p a d k u " ( w r z e s i e ń 1922 r.).
„Dzisiaj w i d z i a ł a m wielką ilość d u s z spadających do piekła;
myślę, że były to osoby światowe. Szatan wołał:
„ T e r a z j e s t dla m n i e s t o s o w n a c h w i l a d o działania... Z n a m
najlepszy środek, aby pochwycić dusze!... Obudzić trzeba w nich chęć
użycia. Nie!... ja pierwsza... ja przede wszystkim!... zwłaszcza nie
dopuścić do pokory, niech używają. Oto, co zapewnia mi zwycięstwo
i co je tu sprowadza w tak wielkiej ilości!" (4 października, 1922 r.).
„ S ł y s z a ł a m , j a k szatan, k t ó r e m u w y m k n ę ł a się p e w n a d u s z a ,
musiał w y z n a ć swą bezsilność: „Wstyd! wstyd!... jak to, tyle dusz mi
się w y m y k a ? b y ł y p r z e c i e ż moje!... (i tu w y l i c z a ł ich g r z e c h y ) .
Pracuję bez wytchnienia, a jednak mi się wymykają... To dlatego, że
ktoś za n i e c i e r p i i w y n a g r a d z a ! " ( 1 5 s t y c z n i a , 1923 r . ) .
„Tej nocy nie byłam w piekle, ale przeniesiono m n i e do jakiegoś
miejsca, gdzie nic było ż a d n e g o światła, tylko w środku płonęło coś
w rodzaju o g n i s k a . P o ł o ż o n o m n i e i z w i ą z a n o tak, że nie m o g ł a m
się r u s z y ć . K o ł o m n i e z n a j d o w a ł o się s i e d m i u , c z y o ś m i u o s o b ­
n i k ó w , bez u b r a n i a ; ich c z a r n e c i a ł a o ś w i e t l a ł t y l k o o b ł o k o g n i a .
105
W s z y s c y siedzieli i r o z m a w i a l i .
„Jeden m ó w i ł : Trzeba wielkiej ostrożności, aby nic rozpoznali
n a s z e j r ę k i , b o w t e d y ł a t w o się s p o s t r z e g ą i poznają, ż e t o m y . "
„Szatan Odpowiedział: Możecie wejść przez uczucie indyferentyzmu ... tak, myślę, że tych możecie, oczywiście maskując się, żeby
się nie spostrzegli, uczynić obojętnymi na dobro i zło i tak powoli
skłaniać ich wolę do złego. W innych wzbudzajcie ambicję, niech
szukają j e d y n i e własnego interesu... j e d y n i e powiększenia majątku,
nie o g l ą d a j ą c się, c z y t o g o d z i w e , czy n i e .
„W tych z n o w u obudźcie zamiłowanie przyjemności i z m y s ł o w o ­
ści. N i e c h w y s t ę p e k ich z a ś l e p i ! (Tu u ż y ł w s t r ę t n y c h s ł ó w ) .
„ D o tamtych... wchodźcie przez serce... wiecie do czego skłaniają
się te serca... idźcie... idźcie śmiało... niech kochają! niech się roznamiętniają!... Tylko mi dobrze pracujcie, bez wytchnienia, bez litości,
t r z e b a z g u b i ć świat... i niech mi się t y l k o d u s z e te nic w y m k n ą ! "
„ A inni o d p o w i a d a l i o d c z a s u d o c z a s u :
„ M y twoi n i e w o l n i c y . . . b ę d z i e m y pracowali b e z o d p o c z y n k u .
Tak, wielu walczy z n a m i , ale my b ę d z i e m y pracowali dzień i noc
b e z p r z e r w y . U z n a j e m y twoją p o t ę g ę . . . itd."
„W ten sposób rozmawiali sobie w s z y s c y , a ten, który zdaje mi
się być szatanom, w y m a w i a ł obrzydliwe słowa. Z oddali słyszałam
j a k b y b r z ę k k i e l i c h ó w i s z k l a n e k , a on w o ł a ł :
„Pozwólcie im się objadać!... potem j u ż wszystko będzie łatwe...
Niech ci, co tak lubią używać, skończą swoją ucztę. To brama, przez
którą wejdziecie."
„ D o d a ł rzeczy tak straszne, że n i e p o d o b n a ich p o w t ó r z y ć ani
napisać. Potem znikli, jakby przepadając w d y m i e " (3 lutego, 1923 r.).
„Szatan krzyczał z wściekłością, ponieważ j a k a ś dusza mu się
wymykała:
„ W z b u d ź c i e w niej lęk! D o p r o w a d ź c i e ją do r o z p a c z y ! A c h ,
jeżeli ona zawierzy się miłosierdziu Tego... (i bluźnił Panu Jezusowi),
j e s t e m zgubiony! Ale nie! napełnijcie ją trwogą, nic opuszczajcie jej
na chwilę, a zwłaszcza doprowadźcie ją do r o z p a c z y ! "
„Wtedy w piekle słychać było jedynie okrzyki wściekłości. Kiedy
z a ś s z a t a n w y r z u c i ł m n i e z tej p r z e p a ś c i , nic p r z e s t a w a ł mi
grozić. I mówił między innymi:
„ C z y to możliwe?... czyż to p r a w d a , że słabe stworzenia mają
więcej mocy niż j a , który j e s t e m tak potężny. Ale ja się ukryję, aby
ujść u w a g i . . . najmniejszy kącik mi w y s t a r c z y dla u m i e s z c z e n i a
pokusy: za uchem, na kartkach książki, ...przy łóżku... niektórzy nic
sobie nie robią, ale ja mówię... mówię... a wskutek mówienia zawsze
1
I n d y f e r e n t y z m — o b o j ę t n o ś ć religijna.
106
coś zostaje... Tak, s c h o w a m się tam, g d z i e m n i e nikt nie o d k r y j e !
(7-8 l u t e g o , 1923 r.).
Józefa pisze jeszcze wracając z piekła:
„ W i d z i a ł a m , jak w p a d a ł o do piekła wiele dusz. Między innymi
była wśród nich d z i e w c z y n k a piętnastoletnia, przeklinająca s w y c h
rodziców, ponieważ nic nauczyli jej bojaźni Bożej i nic przestrzegli,
że istnieje p i e k ł o ! M ó w i ł a , że jej życie, chociaż tak krótkie, było
pełne grzechów, ponieważ pozwalała sobie na wszystkie przyjemno­
ści, jakich d o m a g a ł o się od niej ciało i namiętności. Oskarżała się
z w ł a s z c z a z c z y t a n i a z ł y c h k s i ą ż e k . . . " (22 m a r c a , 1923 r.). I
znowu pisze:
„ D u s z e przeklinały p o w o ł a n i e , które otrzymały, a k t ó r e m u nie
d o c h o w a ł y w i e r n o ś c i . . . p o w o ł a n i e , które straciły, p o n i e w a ż nie
c h c i a ł y ż y ć w u k r y c i u i u m a r t w i e n i u ( 1 8 m a r c a , 1922 r . ) .
„ P e w n e g o razu, k i e d y byłam w piekle, w i d z i a ł a m wielu kap­
łanów, z a k o n n i k ó w i z a k o n n i c , którzy przeklinali s w e śluby, zakon,
przełożonych i w s z y s t k o , co mogło im przynieść łaskę i światło
utracone...
„Widziałam także dostojników. Jeden oskarżył się, że używał
nieprawnie dóbr, które do niego nie należały"... (28 września, 1922 r.).
„Kapłani przeklinali swój j ę z y k , który w y m a w i a ł słowa konse­
kracji, palce, które trzymały Pana Jezusa, rozgrzeszenia, których
udzielali, nic myśląc o w ł a s n y m zbawieniu, okazje, które ich
d o p r o w a d z i ł y do p i e k ł a . . . " (6 k w i e t n i a , 1922 r.).
„ P e w i e n k a p ł a n m ó w i ł : „ D o p r o w a d z i ł e m się d o z g u b y , b o
u ż y w a ł e m pieniędzy, które do mnie nie należały..." i oskarżał się, że
korzystał z pieniędzy złożonych na ofiary mszalne, nie odprawiając
Mszy Świętych..."
„Drugi m ó w i ł , że należał do tajnego t o w a r z y s t w a , w k t ó r y m
zdradził K o ś c i ó ł i religię i że za pieniądze ułatwiał s t r a s z l i w e
profanacje i ś w i ę t o k r a d z t w a . "
„Inny mówił, że się potępił, ponieważ uczęszczał na świeckie
w i d o w i s k a , po których nie p o w i n i e n był odprawiać M s z y Ś w i ę t e j . . .
i w t e n s p o s ó b żył o k o ł o s i e d m i u l a t . . . "
Józefa pisała, że większość dusz zakonnych, pogrążonych w pie­
kle, oskarżała się ze strasznych grzechów przeciw czystości... z grze­
c h ó w przeciw ślubowi ubóstwa... z nieprawego używania dóbr
zgromadzenia... z namiętności przeciwnych miłości, (zazdrości, za­
wziętości, nienawiści itd.) z rozluźnienia i oziębłości... z wygód, na
które sobie p o z w a l a ł y , a które doprowadziły je do ciężkich p r z e w i ­
nień... ze złych s p o w i e d z i , odprawianych ś w i ę t o k r a d z k o z p o w o d u
w z g l ę d u l u d z k i e g o , z braku m ę s t w a i s z c z e r o ś c i itd.
107
O t o poniżej tekst z notatek Józefy o piekle dusz Bogu p o ­
święconych:
„ T e m a t e m r o z m y ś l a n i a dnia dzisiejszego był sąd s z c z e g ó ł o w y
duszy z a k o n n e j . Duszę moją o p a n o w a ł y całkowicie tc myśli o są­
dzie, m i m o przeżywanej udręki. Nagle poczułam, że j e s t e m związa­
na i p r z y g n i e c i o n a takim c i ę ż a r e m , że w j e d n e j chwili p o z n a ł a m
j a s n o , c z y m jest świętość Boga i jaki On ma wstręt do grzechu.
Ujrzałam w j e d n y m mgnieniu oka całe moje życie od pierwszej
spowiedzi aż do dzisiaj. Wszystko stało przede mną: moje grzechy,
o t r z y m a n e łaski, dzień wstąpienia do zakonu, obłóczyny, śluby,
czytania, ćwiczenia d u c h o w e , rady, słowa, wszystkie p o m o c e życia
z a k o n n e g o . Nic ma słów na w y p o w i e d z e n i e wstydu, jakiego doznaje
dusza w takiej chwili: Teraz wszystko jest d a r e m n e , zgubiłam się na
wieki!"
Tak j a k w ciągu uprowadzeń do piekła, Józefa nie wyrzuca sobie
ż a d n e g o grzechu, który mógł ją przywieść do takiego nieszczęścia.
Ale Pan J e z u s c h c e , aby d o z n a ł a j e g o s k u t k ó w tak, j a k b y n a nie
była z a s ł u ż y ł a . P i s z e o n a d a l e j :
„ N a g l e z n a l a z ł a m się w piekle, ale nic wleczono m n i e tak, j a k
innym r a z e m . D u s z a wlatuje tam sama, rzuca się tam, j a k b y chcąc
zniknąć z przed oblicza Boga, by móc Go nienawidzieć i przeklinać!
„ D u s z a moja w p a d ł a w p r z e p a ś ć , której dna nie w i d a ć , tak j e s t
ogromna!... N a t y c h m i a s t usłyszałam, j a k inne dusze ucieszyły się,
widząc m n i e w tych samych mękach. M ę c z e ń s t w e m j u ż jest słuchać
t y c h s t r a s z n y c h k r z y k ó w , ale m y ś l ę , ż e nic nie d a s i ę p o r ó w n a ć
z b ó l e m , p ł y n ą c y m z pragnienia przeklinania, które ogarnia duszę.
Im bardziej się p r z e k l i n a , tym więcej w z m a g a się to p r a g n i e n i e !
Nigdy tego nie d o z n a ł a m . Niegdyś dusza moja była przejęta b ó l e m
w o b e c tych strasznych bluźnierstw, c h o c i a ż sama nie m o g ł a się
z d o b y ć n a ż a d e n akt m i ł o ś c i . A l e d z i ś b y ł o o d w r o t n i e !
Piekło wyglądało tak, jak zwykle, długie korytarze, zagłębienia,
ogień... Słyszałam krzyki i bluźnierstwa tych samych dusz, bo
a c z k o l w i e k — tak j a k to pisałam j u ż kilka razy — nie widzi się
kształtów cielesnych, to przecież przeżywa się cierpienia, tak j a k b y
ciała były obecne. Dusze też nawzajem mogą się rozpoznać. Krzycza­
ły o n e : „Hola! j e s t e ś tutaj!... i ty tak j a k m y ! miałyśmy s w o b o d ę
w i ą z a ć się ś l u b a m i lub nie!... ale t e r a z . . . " I przeklinały s w e ś l u b y .
„ P o t e m w e p c h n i ę t o mnie do tej ognistej niszy i ściśnięto j a k b y
m i ę d z y r o z p a l o n y m i k a w a ł k a m i blachy, a w ciało moje zagłębiały
się ł a ń c u c h y i k o l c e , r o z p a l o n e do c z e r w o n o ś c i . "
Tu Józefa powtarza opis rozlicznych cierpień, które nie oszczę­
dzają ż a d n e g o c z ł o n k a :
„ C z u ł a m j a k b y mi chcieli, chociaż bezskutecznie, w y r w a ć język;
108
ostry ból stąd d o c h o d z ą c y d o p r o w a d z a ł mnie do szaleństwa. O c z y
chciały w y s k o c z y ć na wierzch, chyba z powodu ognia, który je tak
strasznie pali! N a w e t każdy p a z n o k i e ć musi strasznie cierpieć. Nie
m o ż n a r u s z y ć palcem, by znaleźć trochę ulgi, ani zmienić pozycji;
ciało jest j a k b y s p ł a s z c z o n e i zgięte we d w o j e . W uszach brzmią
wciąż te zawstydzające okrzyki, nie ustające na chwilę. Wstrętny,
przykry zapach zaczadzą i przenika w s z y s t k o , czuć j a k b y gnijące
l u d z k i e c i a ł o , k t ó r e się pali w r a z ze s m o ł ą i siarką... j e s t to
m i e s z a n i n a , k t ó r e j z n i c z y m n i e d a się p o r ó w n a ć n a ś w i e c i e .
„Wszystko to czułam tak, jak innym razem i chociaż te katusze są
straszne, byłoby to niczym, gdyby nie cierpiała dusza. Ale ona cierpi
w niewypowiedziany sposób. Dotychczas, kiedy schodziłam do piekła,
przeżywałam straszliwy ból, myślałam bowiem, że wystąpiłam z zako­
nu i że za to zostałam potępiona. Ale tym razem nie. Byłam w piekle ze
szczególnym z n a m i e n i e m zakonnicy, więc ze znakiem duszy, która
znała i kochała Boga. I widziałam inne dusze zakonników i zakonnic,
noszących to sarno znamię. Nie potrafię powiedzieć, po czym to się
poznaje, być m o ż e po tym, że inni potępieni i szatani lżą takie dusze
w sposób niesłychany... wielu kapłanów także! Nic umiem wyrazić,
czym j e s t to cierpienie, różniące się od tych, których d o z n a w a ł a m
innym razem, chociaż bowiem katusze duszy świeckiej są straszne, to
niczym są jednak wobec cierpień duszy zakonnej. Bez przerwy te trzy
słowa: ubóstwo, czystość i posłuszeństwo brzmią w duszy j a k gryzące
wyrzuty."
Ubóstwo! Miałaś swobodę i wybrałaś ślub. Dlaczego więc
starałaś się o ten d o b r o b y t ? . . . D l a c z e g o z a c h o w a ł a ś p r z y w i ą z a n i e
do tego p r z e d m i o t u , który nie należał do ciebie? D l a c z e g o starałaś
się o tę w y g o d ę dla s w e g o ciała? Dlaczego p o z w a l a ł a ś sobie na
r o z p o r z ą d z a n i e r z e c z a m i , które stanowiły d o b r o z g r o m a d z e n i a ? . . .
Czy nie wiedziałaś, że nie m a s z ż a d n e g o p r a w a do posiadania? Że
w y r z e k ł a ś się go d o b r o w o l n i e ? . . . D l a c z e g o te s z e m r a n i a , k i e d y
czegoś ci zabrakło, albo kiedy ci się z d a w a ł o , że j e s t e ś traktowana
gorzej n i ż inni? . . . D l a c z e g o ?
C z y s t o ś ć ! S a m a z ł o ż y ł a ś ten ślub, d o b r o w o l n i e i c a ł k o w i c i e
zdając sobie sprawę z tego, czego się wyrzekasz... Sama się zobowią­
załaś... sama chciałaś... A potem, j a k go z a c h o w y w a ł a ś ? . . . Dlaczego
więc nie zostałaś tam, gdzie m o g ł a ś sobie p o z w o l i ć na u ż y w a n i e
ciała i p r z y j e m n o ś c i ?
A dusza odpowiada nieustannie w niewypowiedzianej męce:
„Tak, złożyłam ten ślub i byłam wolna... nic potrzebowałam tego
c z y n i ć , ale s a m a t o u c z y n i ł a m z z u p e ł n ą s w o b o d ą ! . . . "
Nie ma słów, które mogłyby wyrazić m ę k ę tych w y r z u t ó w
— pisze Józefa — połączonych z obelgami innych potępionych!
109
I ciągnie dalej:
Posłuszeństwo! Sama z własnej woli zobowiązałaś się słuchać swej
reguły i przełożonych. Dlaczego więc krytykowałaś rozkazy? Dlacze­
go byłaś nieposłuszna głosowi regulaminu? ...Dlaczego zwalniałaś się
z tego o b o w i ą z k u życia w s p ó l n e g o ? ... Przypomnij sobie słodycz
reguły... wzgardziłaś nią sama!... A teraz, ryczą głosy piekielne, musisz
nas słuchać i to nic j e d e n dzień, nie jeden rok, nic j e d e n wiek, ale
z a w s z e . . . na w i e k i ! . . . W y b r a ł a ś sobie to: b y ł a ś s w o b o d n a !
D u s z a n i e u s t a n n i e p r z y p o m i n a s o b i e , ż e Boga w y b r a ł a n a
O b l u b i e ń c a i ż e G o m i ł o w a ł a n a d e w s z y s t k o . . . ż e dla N i e g o
wyrzekła się najgodziwszych przyjemności i wszystkiego, co było
dla niej najdroższe na świecie, że na początku życia z a k o n n e g o
zakosztowała słodyczy, m o c y i czystości tej Bożej miłości, a teraz,
wkutek jednej niepohamowanej namiętności... musi wiecznie niena­
widzieć tego Boga, który ją wybrał, aby Go kochała!
Ta konieczność nienawidzenia pali ją jak pragnienie... Ani j e d ­
n e g o w s p o m n i e n i a , które by m o g ł o jej p r z y n i e ś ć najmniejszą ulgę.
Jedną z n a j w i ę k s z y c h katuszy — dodaje Józefa — j e s t w s t y d ,
który ją ogarnia. Zdaje się, że wszystkie dusze potępione, które ją
otaczają, k r z y c z ą b e z p r z e r w y :
„ C ó ż n a d z w y c z a j n e g o , że m y ś m y się potępiły, m y , które nie
miałyśmy takich, jak ty, pomocy?... Ale ty! Czegóż ci brakowało? Ty,
która żyłaś w Pałacu Króla... ty, która z a s i a d a ł a ś do Stołu w y ­
branych..."
Wszystko, co piszę — kończy Józefa — jest tylko cieniem tego,
co dusza cierpi. Nie ma właściwie słów, które by mogły wyrazić
piekielne k a t u s z e (4 września, 1922 r.).
Nauki czyśćca
Józefa nigdy nic weszła do czyśćca, ale widziała i słyszała głos
wielu d u s z , które stamtąd przychodziły prosić o m o d l i t w ę , lub
p o w i e d z i e ć , ż e dzięki jej c i e r p i e n i o m u n i k n ę ł y piekła.
D u s z e te w y z n a w a ł y p r z e w a ż n i e z p o k o r ą p r z y c z y n y s w e g o
pobytu w czyśćcu. Niektóre z nich podajemy poniżej:
„...Miałam p o w o ł a n i e , ale straciłam je przez złą lekturę. Wzgar­
d z i ł a m też m o i m s z k a p l e r z c m i z e r w a ł a m g o " (27 lipca, 1921 r.).
„ . . . T k w i ł a m po uszy w p r ó ż n o ś c i a c h ś w i a t o w y c h , przebierając
w z a m ą ż p ó j ś c i u . Pan Jezus użył b a r d z o s i l n e g o ś r o d k a , aby mi
z a m k n ą ć d r z w i p i e k ł a " (10 k w i e t n i a , 1921 r.).
110
„W m o i m z a k o n n y m życiu zabrakło gorliwości!..." „Moje życic
z a k o n n e b y ł o d ł u g i e , a l e w c i ą g u o s t a t n i c h lat m y ś l a ł a m w i ę c e j
o pielęgnowaniu siebie i dogadzaniu sobie, aniżeli o miłowaniu
Pana Jezusa! Dzięki z a s ł u g o m pewnej ofiary, którą z ł o ż y ł a ś , umar­
łam w g o r l i w o ś c i i także dzięki tobie, nie j e s t e m s k a z a n a na d ł u g i e
lata c z y ś ć c a , j a k s o b i e n a t o z a s ł u ż y ł a m . N a j w a ż n i e j s z ą r z e c z ą
nie jest wstąpienie do zakonu, ale wstąpienie do w i e c z n o ś c i ! "
(7 k w i e t n i a , 1992 r.).
„...Jestem w c z y ś ć c u od roku i trzech m i e s i ę c y . Bez t w y c h
d r o b n y c h ofiar b y ł a b y m t u j e s z c z e d ł u g i e lata. C z ł o w i e k ż y j ą c y
w świecie ma mniej odpowiedzialności, aniżeli dusza zakonna. Ileż
ona otrzymuje łask i j a k a ż jej o d p o w i e d z i a l n o ś ć , jeśli z nich nie
korzysta!... Z a k o n n i c a mało zdaje sobie s p r a w ę , jak się tu pokutuje,
za p o d o b n e grzechy popełniane przez osoby świeckie! Dręczony
strasznie j ę z y k pokutuje za uchybienia w milczeniu... w y s c h n i ę t e
gardło pokutuje za uchybienia przeciw miłości, a skrępowanie, j a k i e
cierpi w tym w i ę z i e n i u , j e s t p o k u t ą za o d r a z ę do p o s ł u s z e ń s t w a . . .
W m o i m zakonie jest m a ł o sposobności do próżnych przyjemności,
ale z a w s z e m o ż n a je sobie zdobyć... a tu trzeba tak o d p o k u t o w a ć za
najmniejszy brak u m a r t w i e n i a ! . . . O p a n o w a n i e o c z u , aby sobie
o d m ó w i ć m a ł e g o zadowolenia ciekawości, kosztuje nieraz dużo
wysiłku... a tu ...oczy cierpią z p o w o d u n i e m o ż l i w o ś c i oglądania
B o g a ! " ( 1 0 k w i e t n i a , 1922 r.).
„ I n n a d u s z a z a k o n n a o s k a r ż a się z w y k r o c z e ń p r z e c i w m i ł o ś c i
i szemrania na skutek wyboru jednej ze swych przełożonych"
(12 k w i e t n i a , 1922 r.).
„...Byłam w czyśćcu aż do dzisiaj ...ponieważ w ciągu życia
zakonnego dużo mówiłam, nie wiele ważąc słowa. Dzieliłam się często
mymi wrażeniami i skargami, a te zwierzenia były przyczyną licznych
u c h y b i e ń przeciw m i ł o ś c i , dla wielu z moich sióstr z a k o n n y c h . "
„ T r z e b a d o b r z e s k o r z y s t a ć z tej n a u k i — d o d a ł a M a t k a N a j ­
ś w i ę t s z a , o b e c n a przy t y m z j a w i e n i u , p o n i e w a ż w i e l e d u s z u p a d a
w tej d z i e d z i n i e . " A Pan J e z u s p o d k r e ś l i ł to p o w a ż n e
ostrzeżenie tymi s ł o w a m i :
„Ta dusza j e s t w czyśćcu z p o w o d u s w y c h w y k r o c z e ń przeciw
m i l c z e n i u , p o n i e w a ż ten rodzaj u c h y b i e ń pociąga za sobą w i c i e
innych u p a d k ó w : p o p i e r w s z e , p r z e k r a c z a się s w o j ą r e g u ł ę ; p o
drugie, w tych wykroczeniach są często winy przeciw miłości lub
przeciw d u c h o w i z a k o n n e m u , szukanie w ł a s n e g o z a d o w o l e n i a , za­
spokajanie serca w sposób niegodny dusz z a k o n n y c h , nie licząc j u ż
tego, że człowiek nie tylko sam upada, ale pociąga za sobą j e d n ą lub
więcej osób. Dlatego ta dusza jest w czyśćcu i pali ją pragnienie, aby
z b l i ż y ć się d o M n i e " (22 l u t e g o , 1923 r.).
111
„...Jestem w czyśćcu, ponieważ nie dość troszczyłam sią o dusze
p o w i e r z o n e mi przez Boga. Nic z d a w a ł a m sobie sprawy, j a k a j e s t
wartość dusz i j a k i e g o poświącenia w y m a g a ten d r o g o c e n n y d e p o ­
z y t " (sierpień, 1922 r.).
„...Byłam w czyśćcu około półtorej godziny, aby odpokutować za
brak ufności w stosunku do Boga w kilku wypadkach. Prawda, że
zawsze Go bardzo kochałam, ale z pewnym lękiem. To prawda, że sąd
nad duszą zakonną jest surowy, ponieważ sądzi nas, nie nasz O b ­
lubieniec, lecz nasz Bóg. Jednak trzeba mieć w ciągu życia wielką ufność
w Jego Miłosierdzie i wierzyć, że jest dla nas dobry. Ileż łask tracą dusze
z a k o n n e , które nie mają dość ufności do N i e g o ! " (wrzesień 1922 r.).
„...Jestem w czyśćcu, p o n i e w a ż dusz, które mi powierzył Jezus,
nie u m i a ł a m otoczyć taką opieką, na j a k ą zasługiwały... D a ł a m sią
p o w o d o w a ć uczuciom ludzkim i naturalnym, za mało widząc Boga,
tak j a k p o w i n n y to czynić przełożone, w duszach im p o w i e r z o n y c h ;
jeśli bowiem prawdą jest. że każda zakonnica powinna widzieć Pana
J e z u s a w swej p r z e ł o ż o n e j , to p r z e ł o ż o n a r ó w n i e ż p o w i n n a Go
widzieć w swoich córkach..."
„...Dziąkują ci za to, że p r z y c z y n i ł a ś sią do w y z w o l e n i a m n i e
z kar c z y ś ć c o w y c h . . . "
„...Ach, g d y b y zakonnice wiedziały, dokąd m o ż e je z a p r o w a d z i ć
n i e p o h a m o w a n y odruch... j a k p r a c o w a ł y b y , aby trzymać w karbach
swoją naturą i n a m i ę t n o ś c i " ( k w i e c i e ń , 1923 r.).
„...Mój czyściec bądzie długi, ponieważ w czasie choroby, nic
przyjęłam Woli Bożej i nie uczyniłam ofiary z m e g o życia z należy­
tym poddaniem się."
„ C h o r o b a j e s t wielką łaską oczyszczenia duszy, to p r a w d a , ale
jeśli się nie u w a ż a , m o ż e stać się s p o s o b n o ś c i ą do oddalenia się od
ducha zakonnego... może to doprowadzić do zapomnienia, że
złożyło się śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa i że poświęciło
się Bogu j a k o żertwa. Pan Jezus jest S a m ą Miłością, tak, ale jest
r ó w n i e ż s a m ą S p r a w i e d l i w o ś c i ą ! " (listopad, 1923 r.).
Do
piekła
i
z
powrotem
Przytoczone poniżej wizje-sny Św. Jana Bosko dotyczące piekła, są
wyjątkami z książki p.t.: „Sny i wizje Św. Jana Bosko", Wydawnictwo
Salezjańskie 1990 r., Imprimatur Ks. Biskup Rozradowski. Wizje te miały
charakter nadprzyrodzony, gdyż to Pan Bóg przemawiał do Św. Jana
Bosko, co sam Święty zresztą nieraz podkreślał i za takie zostały uznane
przez
Kościół Święty.
112
Sen o piekle wywiera straszne i przerażające wrażenie.
W czasie
jego trwania kierują ks. Bosko bezpośrednio moce z nieba. Prawda
w nim przedstawiona jest jasna i konkretna.
Kto go gruntownie
przestudiuje i dobrze się nad nim zastanowi,
przestanie mówić
lekceważąco
o grzechu
i piekle.
Przewodnik wytyczył dokładnie
ks. Bosko linię demarkacyjną, poza którą nie istnieje ani miłość, ani
przyjaźń,
ani żadna pociecha.
Rozciąga się jedynie rozpacz tych,
którzy postępowali za głosem
zepsutego świata.
W niedzielę wieczorem 3 maja 1868 r., w uroczystość Opieki
św. Józefa, ks. Bosko wznowił opowiadanie serii snów, z których
uprzednio zwierzył się swoim synom duchowym i wychowankom.
Św. Jan Bosko: „Pragnę wam opowiedzieć nowy sen, który głęboko
przeżyłem. Jest to podsumowanie tych widzeń, o których m ó w i ł e m
wam w ostatni czwartek i piątek, a które tak okropnie mnie wyczerpały.
Jak j u ż w a m w s p o m n i a ł e m , w nocy 17 kwietnia, o b r z y d l i w a
r o p u c h a o m a ł o m n i e nic połknęła. Po jej zniknięciu j a k i ś głos
przemówił do mnie: »Dlaczego im tego nic mówisz?« Zwróciłem się
w kierunku tego głosu i ujrzałem dystyngowaną osobę, stojącą przy
moim łóżku. Mając poczucie winy wobec swoich chłopców z powodu
dotychczasowego milczenia wobec nich, zapytałem: »A co m a m im
powiedzieć ?«
» W s z y s t k o to, co widziałeś i słyszałeś w swoich ostatnich snach;
i to, czego chciałeś się dowiedzieć; i to, co zobaczysz jutro w nocy!« Po
tych słowach postać zniknęła.
Cały następny dzień spędziłem z myślą o czekającej mnie strasznej
nocy. Kiedy nadszedł wieczór, nic miałem odwagi położyć się do łóżka.
Sama myśl o nocnych koszmarach napełniła mnie strachem. Wreszcie,
choć z wielkimi o p o r a m i , udałem się na s p o c z y n e k .
C h c i a ł e m o d w l e c m o m e n t zapadnięcia w sen, dlatego oparłem
p o d u s z k ę w y s o k o o szczyt łóżka i leżałem w postawie pół siedzącej.
B y ł e m j e d n a k tak z m ę c z o n y , ż e n a t y c h m i a s t u s n ą ł e m . T a s a m a
osoba, widziana przeze mnie poprzedniej nocy, natychmiast znalaz­
ła się przy boku łóżka. (Ksiądz Bosko często nazywał ją »Człowiek
w czapce«).
» W s t a ń i p ó j d ź za m n ą ! « — p o w i e d z i a ł .
U s ł u c h a ł e m go i p o d ą ż y ł e m za nim. » D o k ą d m n i e z a b i c r a s z ? «
— spytałem.
»To nieważne. Sam zobaczysz«. Zaprowadził mnie na rozległą,
bezkresną równinę. Była to prawdziwa pustynia bez żadnych oznak
życia. Nic zobaczyłem tam ani j e d n e g o drzewa, ani żadnego potoku,
czy żywej duszy. Widniały j e d y n i e resztki zżółkłej i wyschniętej
r o ś l i n n o ś c i . N i e m i a ł e m pojęcia, g d z i e się znajduję i co m i a ł e m tu
113
r o b i ć . Przez m o m e n t straciłem nawet z oczu s w o j e g o p r z e w o d n i k a
i ogarnął mnie lęk, że samotny zginę. W końcu ujrzałem jednak swoich
przyjaciół: ks. Rua, ks. Francesia i resztę, jak zbliżali się w m o i m
kierunku. W e s t c h n ą ł e m z ulgą i z a p y t a ł e m : » G d z i c j e s t e m ? «
» C h o d ź ze mną a sam się d o w i c s z ! «
»Dobrze, pójdę z tobą«.
Przewodnik p r o w a d z i ł , a ja w milczeniu p o d ą ż a ł e m za nim.
Wreszcie ujrzałem j a k ą ś drogę. »A teraz dokąd?« — zapytałem
przewodnika.
»Tędy« — odpowiedział krótko.
Szeroka droga
Weszliśmy na drogę szeroką, piękną i doskonale w y b r u k o w a n ą .
»Droga grzeszników gładka, bez k a m i e n i , a na jej końcu — p r z e ­
paść piekła (Syr 2 1 , 1 0 ) . W z d ł u ż jej poboczy ciągnął się wspaniały
ż y w o p ł o t , przeplatany c u d n y m i k w i a t a m i . Najczęściej róże w y ­
chylały swoje główki z zielonego pasa płotu. Na pierwszy rzut oka
droga w y d a w a ł a się r ó w n a i w y g o d n a . W s z e d ł e m na nią bez
najmniejszych podejrzeń, lecz bardzo szybko zauważyłem, że prawie
niedostrzegalnie pochylała się ku dołowi. Chociaż nie dostrzegłem
s t r o m o ś c i , c z u ł e m , że p o s u w a m się tak s z y b k o , j a k b y m unosił się
w powietrzu. R z e c z y w i ś c i e , coś mnie niosło tak, że n o g a m i prawic
nie dotykałem ziemi. Przez g ł o w ę przemknęła mi myśl o p o w r o c i e :
Będzie chyba długi i mozolny.
»Jak wrócę do O r a t o r i u m ' ? « — z g n ę b i o n y z a w o ł a ł e m g ł o ś n o .
»Nie martw się — rzekł. — W s z e c h m o c n y sprawi, żc wrócisz.
T e n , k t ó r y p r o w a d z i cię t u t a j , potrafi z a p e w n i ć c i p o w r ó t « .
Droga wciąż biegła w dół. W czasie tego schodzenia w z d ł u ż
ukwieconych poboczy, pełnych róż, uświadomiłem sobie, że wielu
o r a t o r i a n ó w , a t a k ż e innych n i e z n a n y c h mi c h ł o p c ó w p o s t ę p o w a ł o
za mną. Nagle z n a l a z ł e m się pośród nich. Przypatrując się im,
z o b a c z y ł e m , że co chwila któryś z nich padał na ziemię. Jakaś
niewidzialna siła wlokła go jednak dalej i wciągała do przepaści
podobnej do ziejącego pieca.
» D l a c z e g o ci c h ł o p c y upadają?« — z a p y t a ł e m t o w a r z y s z a .
»Pyszni sidło na m n i e skrycie nastawiają, ...umieszczają pułapki na
mojej d r o d z e « ( P s l 3 9 , 6 ) .
» P r z y p a t r z się d o k ł a d n i e j « — odparł. U c z y n i ł e m w e d l e j e g o
słów. Dookoła ujrzałem pułapki. J e d n e na samej z i e m i , inne na
wysokości oczu, a wszystkie doskonale z a m a s k o w a n e . C h ł o p c y ,
nieświadomi niebezpieczeństwa, wpadali w sidła. Potykali się o nic.
1
O r a t o r i u m — sala lub d o m p r z e z n a c z o n y do m o d l i t w y .
114
przewracali się w zamieszaniu na ziemię, koziołkując rękami i noga­
mi w powietrzu. Jeśli czasem udało im się stanąć na nogi, j a k a ś
niewidzialna siła ciągnęła ich ku otchłani. Niektórym sidła zaciskały
się na głowie, innym na szyi, rękach, ramionach, nogach. W k a ż d y m
w y p a d k u prędzej czy później zwalali się na ziemię. Sidła ukryte tuż
przy samej ziemi, było bardzo trudno z a u w a ż y ć , ze w z g l ę d u na ich
delikatne i cieniutkie nitki niby pajęczyna. Z d a w a ł o się, że są bardzo
kruche i niegroźne. Ku mojemu zdziwieniu każdy z c h ł o p c ó w , który
s i ę w n i e z a p l ą t a ł , u p a d a ł na z i e m i ę .
S p o s t r z e g a j ą c moje z d z i w i e n i e , p r z e w o d n i k p o w i e d z i a ł :
»Wicsz, co to jest?« »Rodzaj włókna utkanego ż siatek«
— odpowiedziałem. »Nie, to niby nic — powiedział — to po prostu
ludzki w z g l ą d « .
Na widok tak wielkiej liczby chłopców schwytanych w sidła,
z a p y t a ł e m : » D l a c z e g o aż tylu d a ł o się w nie w p l ą t a ć ? K t o ich
powala na ziemię?«
Podejdź bliżej, a zobaczysz« — powiedział mi.
P o d s z e d ł e m , lecz nie z a u w a ż y ł e m nic s z c z e g ó l n e g o . »Patrz
dokładniej« — nalegał.
P o d n i o s ł e m j e d n ą z p u ł a p e k i silnie p o c i ą g n ą ł e m . P o c z u ł e m
m o c n y opór. Z a c z ą ł e m się z nią m o c o w a ć j e s z c z e z d e c y d o w a n i e j ,
a ponieważ nic trzymałem nici właściwie naciągniętych, nie wiem,
kiedy sam uwikłałem się w sidła, upadłem i c z u ł e m , że lecę w dół.
N i e s t a w i a ł e m d u ż e g o oporu i wkrótce znalazłem się w wejściu do
olbrzymiej, strasznej czeluści. Z a t r z y m a ł e m się, bo nie miałem
najmniejszej ochoty dostać się do jej wnętrza. Nici podciągnąłem ku
sobie. Tylko trochę się poddały i to przy wielkim wysiłku z mojej
strony. S z a m o t a ł e m się dalej, a po chwili ukazał się o g r o m n y
i o h y d n y p o t w ó r , t r z y m a j ą c y w s z p o n a c h s z n u r , do k t ó r e g o
przyczepione były wszystkie sidła. To on nieustannie ściągał w dół
tych wszystkich, którzy dostali się w sidła. »Nie spróbuję w ż a d n y m
w y p a d k u zmierzyć moich sił z j e g o — pomyślałem sobie. Na pewno
b y m przegrał. Z w y c i ę ż ę go znakiem Krzyża Świętego i aktami
strzelistymi«.
Powróciłem do swojego przewodnika. »Już wiesz teraz, kto to
j e s t « — rzekł m i . »Tak, d o s k o n a l e w i e m . To p r z e c i e ż sam szatan!«
Noże
P r z y d o k ł a d n i e j s z y c h o g l ę d z i n a c h sideł z o b a c z y ł e m , ż e k a ż d e
z nich ma napis: pycha, nieposłuszeństwo, zazdrość, nieczystość,
kradzież, obżarstwo, lenistwo, złość i jeszcze inne. Rozglądnąłem się
w o k ó ł s i e b i e , by s p r a w d z i ć , który g r z e c h n a j c z ę ś c i e j i n a j w i ę c e j
115
usidlał c h ł o p c ó w . O k a z a ł o się, że najbardziej n i e b e z p i e c z n y m , to
nieczystość, nieposłuszeństwo i pycha. Wszystkie trzy wiązały się
ściśle ze sobą. Inne sidła czyniły także wielkie spustoszenie i zło, lecz
najwięcej d w a pierwsze. Pilnie obserwując wszystko wokoło ujrza­
łem, że wielu chłopców biegnie szybciej od innych.
»Skąd ten p o ś p i e c h ? « — zapytałem. »Ci wpadli w sidła ludz­
kich w z g l ę d ó w « . Rozejrzałem się jeszcze dokładniej wokoło i zaob­
s e r w o w a ł e m m i ę d z y sidłami rozrzucone noże. Jakaś opatrznościowa
ręka t a m j e u m i e ś c i ł a , dzięki nim m o ż n a się b y ł o u w o l n i ć . J e d n e
dość znacznych rozmiarów symbolizowały rozmyślanie i pozwalały
bez trudu zniszczyć sidła pychy. Inne nieco mniejsze oznaczały
czytanie d u c h o w e . D w a specjalne miecze wyrażały n a b o ż e ń s t w o do
Najświętszego Sakramentu, a zwłaszcza częstą K o m u n i ę Świętą
i n a b o ż e ń s t w o do M a t k i B o ż e j . M ł o t e k to S p o w i e d ź Ś w i ę t a . Na
kilku m n i e j s z y c h n o ż a c h w i d a ć b y ł o n a p i s y : n a b o ż e ń s t w o ś w .
Józefa, św. Alojzego i innych świętych. Przy pomocy tych środków
w i e l u c h ł o p c ó w , k t ó r z y mieli dobrą w o l ę , potrafiło u w o l n i ć siebie
z poniżającej n i e w o l i .
Niektórzy, o dziwo, zupełnie bezpiecznie przechodzili wśród
wszystkich zasadzek. U d a w a ł o się to im wspaniale, p o n i e w a ż j a k o ś
umiejętnie obliczyli czas sideł i mijali je, zanim wprawiały się w ruch.
Mozolna droga po cierniach
Mój przewodnik zadowolony, że wszystko należycie zauważyłem,
prowadził mnie dalej drogą wzdłuż żywopłotu oplecionego różami.
Lecz w miarę posuwania się, róże stawały się rzadsze, a na ich miejsce
wystawały coraz gęstsze ciernie. Płot, przedtem cały utkany z zieleni,
wyglądał wysuszony, cały spalony przez słońce, bezlistny i ciernisty.
Zeschnięte gałęzie z płotu leżały teraz rozrzucone wzdłuż drogi,
zaśmiecając ją zupełnie i czyniąc nie do przebycia. Doszliśmy do
wąwozu, którego strome zbocza nie pozwalały zobaczyć, co krył na
s a m y m dnie. Droga, wciąż opadająca, stała się j e s z c z e bardziej
nierówna, pożłobiona koleinami, zawalona skalnymi głazami. Straci­
łem łączność z moimi chłopcami. Większość opuściła ten niebezpiecz­
ny szlak i p o s z ł a i n n y m i ś c i e ż k a m i .
Kontynuowałem sam swoją wędrówkę, lecz im dalej się posuwa­
łem, t y m droga stawała się mozolniejsza i bardziej spadzista.
Kilkakrotnie zachwiałem się, aż wreszcie upadłem. Leżałem wyczer­
pany, aż z n o w u n a b r a ł e m sił. Mój przewodnik podpierał m n i e parę
razy lub też pomagał przy w s t a w a n i u . C z u ł e m , j a k moje stawy się
rozchodziły, a kości trzaskały. Dysząc z wysiłku, powiedziałem
przewodnikowi:
116
» D o b r y c z ł o w i e k u , moje n o g i nie p o n i o s ą m n i e j u ż ani k r o k u
S t a n o w c z o n i c m o g ę iść d a l e j « .
A l e on bez słowa odpowiedzi w milczeniu szedł dalej. Z trudem
w l o k ł e m się za n i m . W i d z ą c , j a k okropnie się p o c ę z p o w o d u
o s t a t e c z n e g o wyczerpania, zaprowadził mnie na małą p o l a n k ę przy
d r o d z e . U s i a d ł e m , n i e c o o d p o c z ą ł e m i p o c z u ł e m się t r o c h ę lepiej.
Z tego punktu z o b a c z y ł e m d o p i e r o , że droga przez nas przebyta
wyglądała stroma, poszarpana i najeżona różnymi kamieniami.
o w i e l e j e d n a k s t r a s z n i e j s z y w i d o k r o z t a c z a ł się p r z e d n a m i .
Z przerażeniem musiałem zamknąć oczy.
» Z a w r ó ć m y — b ł a g a ł e m . — Jeżeli p ó j d z i e m y d a l e j , to jak
z p o w r o t e m d o s t a n i e m y się k i e d y k o l w i e k do O r a t o r i u m ? P r z e c i e ż
tej s t r o m i ź m i e n i e d a m y r a d y ! «
» C h c i a ł b y ś , bym cię tu zostawił s a m e g o , skoro doszliśmy aż tak
daleko?« — poważnie zapytał przewodnik.
W y s t r a s z y ł e m się tej groźby i prawie z płaczem zawołałem: »A
c ó ż j a b y m t u p o c z ą ł b e z twojej p o m o c y ? « » A z a t e m , c h o d ź m y ! «
Budynek
R u s z y l i ś m y d a l e j . D r o g a s t a ł a się d o t e g o s t o p n i a s p a d z i s t a
i p o k i e r e s z o w a n a , że prawie niemożliwością było stać prosto.
I w t e d y n a s a m y m d o l e tej p r z e p a ś c i , p r z y w e j ś c i u d o c i e m n e j
doliny, o c z o m n a s z y m ukazał się wielki budynek. Jego potężne
o d r z w i a , m o c n o z a m k n i ę t e , znajdowały się n a p r z e c i w k o drogi. Gdy
w r e s z c i e dotarłem do s a m e g o dołu, zabrakło mi tchu od d u s z ą c e g o
żaru. Tłusty, zielonkawy dym, na przemian z c z e r w o n y m i błyskami,
w y d o b y w a ł się z tych p o t ę ż n y c h m u r ó w , które m a j a c z y ł y g r o ź n i e
jak najwyższe góry.
»Gdzie j e s t e ś m y ? Co to jest? — zapytałem przewodnika. »Czytaj n a p i s na o d r z w i a c h , a d o w i e s z się«. Ujrzałem w ó w c z a s na­
stępujące s ł o w a : » M i e j s c e , gdzie nie m a z b a w i e n i a « . W i e d z i a ł e m
j u ż , że j e s t e ś m y u bram piekła. P r z e w o d n i k prowadził m n i e w o k ó ł
tego straszliwego miejsca. Od czasu do czasu, w różnych odstępach,
u k a z y w a ł y s i ę o d r z w i a z brązu p o d o b n e do p i e r w s z y c h , a na
k a ż d y m widniał napis o takiej lub podobnej treści: „Idźcie precz ode
M n i e , p r z e k l ę c i , w o g i e ń w i e c z n y , p r z y g o t o w a n y diabłu i j e g o
a n i o ł o m ! « (Mt 25,41). » K a ż d e d r z e w o , które nie wydaje d o b r e g o
owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone« (Mt 7,19).
Chciałem zanotować je w s w o i m notesiku, lecz p r z e w o d n i k
powstrzymał mnie: »Nie ma potrzeby. W s z y s t k o to m a s z w Piśmie
Świętym. Niektóre z tych zdań zdobią nawet twoje krużganki«.
Z a p r a g n ą ł e m p o w r ó c i ć do O r a t o r i u m . P r ó b o w a ł e m n a w e t cof117
nąć się, lecz mój przewodnik nie zwracał uwagi na moje wysiłki. Po
wyczerpującej w ę d r ó w c e , poprzez dolinę niekończącego się parowu,
p o n o w n i e znaleźliśmy się na dnie przepaści, na wprost p i e r w s z e g o
p o r t a l u . P r z e w o d n i k n a g l e z w r ó c i ł się d o m n i e . Z d e n e r w o w a n y
i z d z i w i o n y skinął na mnie, bym usunął się na bok. »Patrz«
— powiedział.
Chłopcy na drodze ku potępieniu
P r z e r a ż o n y z o b a c z y ł e m w o d d a l i , j a k ktoś z l a t y w a ł po ś c i e ż c e
w dół z szaloną szybkością. Gdy się znalazł bliżej, m o g ł e m - go
r o z p o z n a ć : to był j e d e n z moich c h ł o p c ó w . J e g o włosy sterczały
zjeżone na g ł o w i e , lub r o z w i e w a ł y się na wietrze. R a m i o n a m i
w y k o n y w a ł r u c h y , j a k by z n a j d o w a ł się w w o d z i e i p r ó b o w a ł
utrzymać się na jej powierzchni. Chciał się zatrzymać, lecz nie mógł.
Uderzając o kamienie, spadał coraz szybciej.
» P o m ó ż m y mu, zatrzymajmy go« — wołałem, wyciągając swe
r ę c e na p r ó ż n o w p o w i e t r z e .
»Zostaw go« — odparł przewodnik. »Dlaczego?«
»Czy nie wiesz, że straszliwa jest Boża sprawiedliwość? Myślisz,
że potrafisz kogoś zatrzymać, kto ucieka od Jego gniewu?«
W międzyczasie młodzieniec obejrzał się, jakby chciał się upew­
nić, c z y B o ż y g n i e w j e s z c z e go ściga. W c h w i l ę p o t e m u p a d ł
g w a ł t o w n i e , p r z e w r a c a j ą c się na s a m e d n o p a r o w u i u d e r z y ł z siłą
w brązowy portał, j a k gdyby on był najlepszym schronieniem w j e g o
obłędnej ucieczce.
» D l a c z c g o oglądał się z przerażeniem do tyłu?« — z a p y t a ł e m .
» P o n i e w a ż Boży gniew przenika b r a m y piekieł, by d o s i ę g n ą ć
i dręczyć nieszczęśnika nawet w samym środku ognia piekielnego!«
Gdy chłopiec uderzył w b r a m ę , otwarło się natychmiast z głu­
c h y m zgrzytem chyba z tysiąc drzwi w e w n ę t r z n y c h , j a k b y naciskała
je z niewidoczną a niepojętą siłą bardzo gwałtowna, niepowstrzyma­
na wichura. W ś r ó d ogłuszającego trzasku otwierały się brązowe
odrzwia, znajdujące się od siebie w pewnej zauważalnej odległości,
ale z b ł y s k a w i c z n ą szybkością j e d n e po drugich. G d z i e ś d a l e k o
u j r z a ł e m c o ś , j a k b y o t w ó r p i e c a , k t ó r y w y p l u w a ł o g n i s t e piłki
w m o m e n c i e , g d y ów m ł o d z i e n i e c , w p a d ł do ś r o d k a . I tak, j a k
s z y b k o się otwarły , tak też g w a ł t o w n i e zatrzasnęły się z h u k i e m .
Z n o w u p r ó b o w a ł e m zapisać nazwisko nieszczęśliwego chłopca, lecz
p r z e w o d n i k i tym razem mi na to nie pozwolił. »Zaczckaj — roz­
kazał — i patrz!«
Trzech innych moich w y c h o w a n k ó w , nieprzytomnie przerażo­
nych, z rozpostartymi ramionami spadało w dół jeden po drugim, jak
118
potężne głazy. Zaobserwowałem, że ich ciała także uderzyły o wejś­
ciową bramę. W ułamku sekundy rozwierała się i ona i tysiąc drzwi
wewnętrznych. Bezkresny korytarz wessał trójkę chłopców przy
a k o m p a n i a m e n c i e zanikającego echa. Potem drzwi znowu się za­
trzasnęły. W m i ę d z y c z a s i e inni chłopcy spadali w dół za nimi.
Widziałem nieszczęśnika, którego w dół wrzucili źli koledzy. Inni
wpadali s a m i , lub złączeni r a m i o n a m i z innymi. Każdy na s w o i m
czole miał n a z w ę popełnionego przez siebie grzechu. Wołałem
i krzyczałem nawet w momencie jak upadali, lecz nic słyszeli mnie.
Z n o w u otwierały się drzwi z h u k i e m p o d o b n y m do grzmotu i za­
t r z a s k i w a ł y się z g ł u c h y m d u d n i e n i e m . Z a p a n o w a ł a m a r t w a cisza!
Przyczyny potępienia
»Złe towarzystwo, złe książki i grzeszne nawyki — tłumaczył mi
mój p r z e w o d n i k — są najczęstszym p o w o d e m w i e c z n e g o o d r z u c e ­
nia«.
Pułapki uprzednio widziane doprowadzały rzeczywiście chłopców
do ruiny. Na widok sporej liczby idących na zatracenie, krzyknąłem
niepocieszony: »Jeżeli» aż tylu z naszych chłopców tak kończy, to
p r a c u j e m y d a r e m n i e . Jak m o ż n a z a p o b i e c t y m t r a g e d i o m ? «
» T o stan, w k t ó r y m się o b e c n i e znajdują — o d p a r ł mój
p r z e w o d n i k . P o s z l i b y tam n i e c h y b n i e , j e ż e l i b y t e r a z u m a r l i « .
» P o z w ó l mi z a t e m zapisać ich n a z w i s k a , b y m mógł ich ostrzec
i s k i e r o w a ć z n o w u na drogę do N i e b a « .
»Czy ty n a p r a w d ę wierzysz, że ktokolwiek z nich poprawi się po
twoim ostrzeżeniu? Być może, że zrobi ono wrażenie na niektórych,
lecz p r ę d k o o nim z a p o m n ą , m ó w i ą c : » P r z e c i e ż to był tylko s e n « .
I staną się j e s z c z e gorsi. Inni przekonani, żeś ich nie z d e m a s k o w a ł ,
będą przystępowali do Sakramentu Pokuty, ale bez głębszej p o b o ż ­
ności, ot po prostu z n a w y k u . J e s z c z e inni przystąpią do s p o w i e d z i
z lęku p r z e d p i e k ł e m , ale z g r z e c h a m i nie z e r w ą « .
» N i e ma zatem wyjścia dla tych n i e s z c z ę ś n i k ó w ? Proszę, p o ­
w i e d z , c o m o g ę dla n i c h z r o b i ć ? «
»Mają przełożonych, niech ich słuchają. Mają regulaminy, niech
j e z a c h o w u j ą . Mają S a k r a m e n t y Ś w i ę t e , niech j e p r z y j m u j ą « .
W tej c h w i l i j a k a ś n o w a g r u p a c h ł o p c ó w z i m p e t e m w p a d ł a
w d ó ł , a d r z w i m o m e n t a l n i e się o t w o r z y ł y .
»Wejdźmy do środka« — powiedział do mnie przewodnik.
Wejdź ze mną do środka
C o f n ą ł e m się z p r z e r a ż e n i a i s t r a c h u , że nie m o g ę w r ó c i ć do
119
O r a t o r i u m i ostrzec m o i c h c h ł o p c ó w , by c h o c i a ż innych u c h r o n i ć
od zatraty.
» C h o d ź — nastawał p r z e w o d n i k — d u ż o się nauczysz. Lecz
najpierw p o w i e d z mi: C h c e s z pójść sam czy też ze mną?« Zapytał
mnie, widząc moje przerażenie. W y c z u w a ł zresztą, że potrzebowa­
łem j e g o przyjaznej o b e c n o ś c i .
» Z u p e ł n i e sam w t y m n i e s a m o w i t y m miejscu?« — z a p y t a ł e m .
»A j a k b y m mógł znaleźć drogę powrotu bez twojej p o m o c y ? «
R ó w n o c z e ś n i e błysnęła mi myśl bardzo pocieszająca: » Z a n i m ktoś
zostanie skazany na piekło, musi być wpierw osądzony. A przecież
n a d e m n ą sąd j e s z c z e s i ę n i e o d b y ł « .
»Pójdźmy« — odważnie zawołałem. Weszliśmy do tego strasz­
liwego korytarza i lotem błyskawicy przelecieliśmy przez niego. Nad
wszystkimi wewnętrznymi bramami rzucały się w oczy napisy pełne
gróźb. Ostatnia z nich prowadziła na wielkie, bardzo ponure
p o d w ó r z e , z a k o ń c z o n e w głębi niewiarygodnie o l b r z y m i m i od­
straszającym wejściem. Nad nim widniał napis:
»Ześle w ich ciału ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki«
(Jdt 16,17). »I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy i na wieki
wieków« (Ap 20,10). »Tutaj wszelkiego rodzaju męki na zawsze«.
»Tutaj Jedynie chaos i strach wieczny mieszkają« (Hi 10,22), »Dym
ich katuszy na wieki wieków się wznosi« (Ap 14,11). »Nie ma pokoju
dla bezbożnych« (Iz 48,22). »Będzie płacz i zgrzytanie zębów«
(Mt 8,12).
W czasie, kiedy czytałem te wszystkie wstrząsające stwierdzenia,
przewodnik stal na samym środku podwórka. Następnie podszedł do
mnie i powiedział:
»Odtąd nikt j u ż tu nie będzie miał ani kolegi, który pomoce, ani
życzliwego przyjaciela. Nie spotka serca kochającego, ani wzroku
litościwego, ani nie usłyszy dobrego słowa. To wszystko j u ż przepadło
na zawsze. Czy chcesz to tylko zobaczyć, czy może osobiście doświadc z y ć ? « » C h c ę tylko z o b a c z y ć « — o d p o w i e d z i a ł e m .
Wąski korytarz
»Zatem c h o d ź ze mną« — odpowiedział mój przyjaciel i ciągnąc
mnie za sobą, przeszedł przez b r a m ę na korytarz, na którego końcu
stała w i e ż a o b s e r w a c y j n a , cała o k o l o n a o g r o m n ą , k r y s z t a ł o w ą
szybą. G d y tylko w s t ą p i ł e m n a p r ó g w i e ż y , p o c z u ł e m n i e o p i s a n y
lęk, który m n i e j a k b y s p a r a l i ż o w a ł , tak że nie o d w a ż y ł e m się zro­
bić ani kroku. G d z i e ś w y s o k o nade mną z o b a c z y ł e m c o ś , c o
p r z y p o m n i a ł o p r z e o g r o m n ą pieczarę. S t o p n i o w o zanikała, tworząc
j a k i e ś z a g ł ę b i e n i e z a p a d a j ą c e się d a l e k o , d a l e k o w e w n ę t r z n o ś ­
c i a c h gór. G ó r y p ł o n ę ł y , a l e o d m i e n n y m o g n i e m , j a k i m y z n a m y ,
120
czyli ogniem skaczących płomieni. Cała pieczara i wszystko w niej:
ściany, sufit, grunt, żelastwa, kamienie, drewno i węgiel — wszystko
rozżarzone do białości ziało tysiącami stopni gorąca. Ten ogień nic
spalał, ale spopielał. Nie znajdują po prostu słów, by wypowiedzieć
zgrozę tej czeluści. »Bo dawno przygotowano palenisko, ono jest także
dla króla g o t o w e , zostało pogłębione, rozszerzone; stos węgli i drwa
w nim obfitują. Tchnienie Pana niby potok siarki je rozpali« (Iz 30,33).
Ogarnęła mnie plątanina oszałamiających myśli, bo zobaczyłem,
jak jakiś chłopiec roztrzaskał się o bramę. Wydał przerażający okrzyk,
j a k ktoś, kto w p a d ł w k a d ź z r o z p a l o n y m do białości m e t a l e m .
Następnie stoczył się w sam środek pieczary. T a m natychmiast
znieruchomiał i pozostał j u ż tak, rozżarzony temperaturą tego ognia.
T y l k o e c h o o k r o p n e g o j ę k u ciągnęło się j e s z c z e d ł u g o .
Oszołomiony tym wszystkim, przypatrywałem mu się bliżej przez
moment. W y d a w a ł o mi się, że to jeden z moich chłopców z Oratorium.
» C z y to j e s t ten a tcn?« — z a p y t a ł e m p r z e w o d n i k a . » T a k «
— brzmiała odpowiedź. »Dlaczego stał się taki nieruchomy? Dlacze­
go tak rozżarzył się do białości?« »Chciałeś przecież tylko zobaczyć
odpowiedział — niech ci to wystarczy«. »Każdy o g n i e m będzie
p o s o l o n y « ( M k 9 , 4 9 ) . D r u g i z n ó w c h ł o p i e c w p a d ł z s z a l o n y m im­
p e t e m do p i e c z a r y . 1 z a w i s ł t a m w p o z y c j i n i e r u c h o m e j . W y d a ł
j e d y n i e okrzyk przerażenia rozdzierający serce. Jego jęk zmieszał się
z e c h e m w y c i a k o l e g i , który go uprzedził. P o t e m inni w y c h o w a n ­
kowie, w liczbie wciąż wzrastającej, ginęli w oka mgnieniu w czeluści.
Z n i e w y o b r a ż a l n y m s k o w y t e m natychmiast nieruchomieli i płonęli
wielkim ogniem. Spostrzegłem, że pierwszy chłopiec był j a k b y przy­
g w o ż d ż o n y do miejsca. Jedna z j e g o rąk i nóg zawisła w powietrzu.
Drugi leżał na p o d ł o d z e d z i w n i e zgięty we d w o j e . Inni przybierali
najrozmaitsze pozy: balansowali na jednej nodze lub ręce, leżeli lub
siedzieli b o k i e m , stali, klęczeli, czy też łapali się za w ł o s y .
S c e n a ta p r z y p o m n i a ł a znaną g r u p ę L a o o k o n a , przedstawiając
m ł o d y c h ludzi w najstraszliwszych, pełnych cierpienia pozycjach.
Ciągle nowi chłopcy dostawali się do pieca. Niektórych znałem, inni
byli mi zupełnie obcy. W ó w c z a s p r z y p o m n i a ł e m sobie słowa z Pis­
ma świętego o potępionych: »Drzewo... na miejscu, gdzie upadnie,
t a m l e ż y « ( K o h 11,3).
Los innych chłopców
Coraz bardziej przerażony, zapytałem mojego przewodnika:
» C z y c i c h ł o p c y , lecąc d o tej p r z e p a ś c i , w i e d z i e l i , d o k ą d idą?«
Nic ma wątpliwości. Tyle razy d a w a n o im przestrogi. Oni sami
jednak wybierali sobie drogę w tym kierunku. Nie odczuwali
121
w s t r ę t u d o g r z e c h u ani z n i m nie w a l c z y l i . G o r z e j , l e k c e w a ż y l i
i odrzucali nieustannie Miłosierdzie Boże, wzywające ich do pokuty.
P r o w o k o w a l i t y m Bożą S p r a w i e d l i w o ś ć .
» 0 , j a k o k r o p n i e muszą p r z e ż y w a ć ci nieszczęśni c h ł o p c y fakt,
że nie mają j u ż ż a d n e j n a d z i e i « — w y k r z y k n ą ł e m .
»Jeżeli c h c e s z n a p r a w d ę poznać ich uczucia, ich rozpacz i szal,
to p o d e j d ź n i e c o b l i ż e j « — z a u w a ż y ł p r z e w o d n i k .
Zrobiłem parę kroków naprzód i z o b a c z y ł e m , że wielu z o w y c h
b i e d n y c h p o t ę p i e ń c ó w zajadle w a l c z y ł o ze sobą j a k w ś c i e k ł e psy.
Inni drapali s o b i e t w a r z e i ręce, swoje w ł a s n e ciało i z pogardą
odrzucali je precz. Wtedy nagle cały sufit pieczary stał się przejrzys­
ty j a k kryształ. Ukazał się skrawek nieba, a w nim ich koledzy
promieniujący szczęściem wiekuistym.
Wzgardzone Miłosierdzie Boga
Biedni zatraceńcy płonęli wściekłością w szalonym gniewie i ziali
zazdrością, bo kiedyś wyśmiewali się ze Sprawiedliwego. »Widzi to
w y s t ę p n y , g n i e w a się, z g r z y t a z ę b a m i i m a r n i e j e « ( P s 1 1 2 , 1 0 ) .
» D l a c z e g o nic słyszę ż a d n e g o głosu« — z a p y t a ł e m p r z e w o d ­
nika. »Podejdź bliżej« — doradził.
Poprzez kryształową szybę usłyszałem krzyki i szlochy, bluźnier­
stwa pod adresem świętych. Głosy ich zlewały się ze sobą. Rozlegał
się w o k o ł o z g i e ł k o s t r y c h k r z y k ó w i z a w o d z e ń .
G d y uprzytamniają sobie b ł o g o s ł a w i o n y los swoich dobrych
kolegów — powiedział — muszą wręcz wykrzyknąć: »To ten, co dla
nas głupich niegdyś był pośmiewiskiem i przedmiotem szyderstwa:
j e g o życic mieliśmy za szaleństwo, śmierć j e g o — za h a ń b ę / J a k ż e
w i ę c policzono go między synów Bożych i ze świętymi ma udział?
T o m y ś m y z b o c z y l i z drogi p r a w d z i w e j « ( M d r 5 , 4 - 5 ) .
D l a t e g o też wykrzykują: »Nasyciliśmy się na drogach bezprawia
i z g u b y , b ł ą d z i l i ś m y po b e z d r o ż n y c h p u s t y n i a c h , a drogi Pańskiej
nic poznaliśmy. Cóż nam pomogło nasze zuchwalstwo?... to wszyst­
ko jak cień przeminęło« (Mdr 5,7-9).
T a k i e to są ich tragiczne zawodzenia, które powtarzać się będą
przez całą wieczność. Lecz ich krzyki, skargi i wszelkie wysiłki są
d a r e m n e « . » O w ł a d n i e n i m siła n i e s z c z ę ś c i a « (Hi 2 0 , 2 2 ) .
» J u ż n i c istnieje dla nich c z a s . Jest t y l k o w i e c z n o ś ć « .
Widząc to w s z y s t k o i słysząc, nagle zapytałem siebie: »Jakżeż
m o g ą ci chłopcy być potępieni? Przecież wczoraj wieczorem bawili
się j e s z c z e w O r a t o r i u m « .
» C h ł o p c y , których tutaj widzisz — o d p o w i e d z i a ł — są umarli
dla Bożej łaski. G d y b y skonali w tej chwili, czy nie chcieli wycofać
122
się ze swoich niecnych dróg, zostaliby potępieni. Lecz tracimy czas.
C h o d ź m y dalej!«
Ogień nieugaszony
P o p r o w a d z i ł mnie dalej. Zeszliśmy w dół korytarzem do nisko
p o ł o ż o n e j p i e c z a r y . N a d w e j ś c i e m do niej z n a j d o w a ł się n a p i s :
»Robak ich nic zginie i nic zagaśnie ich ogień« (Iz 66,24). Pan
W szechmogący ich ukarze... ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć
będą z bólu na w i e k i « (Jdt 16,17).
Tutaj uświadomiłem sobie jak potworne wyrzuty sumienia cier­
pieli wychowankowie naszych szkół. Przeżywali nieludzkie męki.
przypominając sobie każdy nieodpuszczony grzech i sprawiedliwą
karę za niego. Mogli przecież korzystać z licznych i niezwykłych
środków ku naprawie swego życia, wytrwania w cnocie i zbierania
zasług na niebo. Z trwogą przypominali sobie lekkomyślnie odrzucone
hojne łaski, udzielane przez Najświętszą Dziewicę... Przeżywali praw­
dziwą gehennę, wiedząc. że tak łatwo mogli się zbawić, a teraz są
nieodwołalnie straceni na zawsze. Cisnęło im się na pamięć tyle
dobrych postanowień, których niestety nigdy nie wypełnili. Piekło
(rzeczywiście wybrukowane jest dobrymi intencjami!
W niższej pieczarze zobaczyłem ponownie w ognistym piecu
c h ł o p c ó w z O r a t o r i u m : kilku p r z e b y w a ł o w nim aktualnie, a inni to
byli w y c h o w a n k o w i e lub też całkowicie mi nieznani. Z bliska
z a u w a ż y ł e m , ż e o b s i a d ł o ich r ó ż n e g o rodzaju r o b a c t w o , które
w g r y z a ł o się w ich serca, oczy, ręce, nogi i całe ciało z takim
o k r u c i e ń s t w e m , że nic sposób tego opisać. Bezradni i nieruchomi
chłopcy stawali się łupem różnego rodzaju tortur. W nadziei, że uda
mi się z n i m i p o r o z m a w i a ć lub d o w i e d z i e ć się p r z y c z y n ich
potępienia, zbliżyłem się jeszcze bardziej do nich, lecz żaden z nich
nic w y p o w i e d z i a ł ani j e d n e g o słowa, ani też na m n i e nie popatrzył.
Z a p y t a ł e m s w e g o p r z e w o d n i k a o p o w ó d takiego z a c h o w a n i a .
Wyjaśnił mi, że potępieni są całkowicie pozbawieni wolności. Każdy
musi ponieść swoją karę w całej jej rozciągłości. »A teraz — dodał
— m u s i s z t a k ż e w e j ś ć do n a s t ę p n e j p i e c z a r y « . »O, n i e ! « — za
p r o t e s t o w a ł e m z k r z y k i e m . »Zanim człowiek dostanie się do piekła,
m u s i p r z e d t e m o d b y ć s i ę n a d n i m sąd. J a n i e z o s t a ł e m j e s z c z e
osądzony i nie chcę tam pójść!« »Posłuchaj — p o w i e d z i a ł — m a s z
do w y b o r u : albo wejść do piekła i uratować swoich c h ł o p c ó w , albo
p o z o s t a ć na zewnątrz i pozostawić ich w m ę k a c h . Co w y b i e r a s z ?«
C h w i l ę w a h a ł e m się w milczeniu. »Oczywiście, k o c h a m swoich
c h ł o p c ó w i b a r d z o pragnę p o m ó c im się zbawić — o d p o w i e d z i a ł e m
— lecz czy nic ma ż a d n e g o innego s p o s o b u na to?«
123
»Jest sposób — mówił dalej — lecz pod warunkiem, że zrobisz
w s z y s t k o , co b ę d z i e w twojej m o c y « .
Odetchnąłem z ulgą i powiedziałem sobie natychmiast, że zrobię
chętnie wszystko, by uwolnić moich ukochanych synów d u c h o w y c h
od takich tortur.
»Wejdź zatem do środka — powiedział mój przyjaciel — i przy­
patrz się, jak dobry, Wszechmogący Bóg miłościwie ofiaruje tysiące
środków, by twoich chłopców doprowadzić do prawdziwej pokuty
i u r a t o w a ć ich od ś m i e r c i w i e c z n e j « .
Ujął m n i e za dłoń i w p r o w a d z i ł do pieczary. Po kilku krokach
poczułem, jak bym się nagle znalazł w wielkiej okazałej sali, której
s z k l a n e d r z w i kryły p a r ę i n n y c h j e s z c z e w e j ś ć .
Na j e d n y m z nich odczytałem napis: »Szóste przykazanie«.
W s k a z u j ą c na n i e g o , mój p r z e w o d n i k t ł u m a c z y ł : » P r z e k r a c z a n i e
tego przykazania stało się p o w o d e m ruiny wiecznej bardzo wielu
c h ł o p c ó w « . » C z y nie chodzili d o s p o w i e d z i ? « » O w s z e m , przy­
s t ę p o w a l i d o n i e j , lecz a l b o g r z e c h y zatajali, a l b o też w y z n a w a l i
w sposób niewłaściwy. Jedni ze wstydu podawali fałszywą liczbę
g r z e c h ó w . Inni o d d a w a l i się tym w y s t ę p k o m j e s z c z e w c z a s i e
s w o j e g o dzieciństwa, a potem zabrakło im o d w a g i w y p o w i e d z e n i a
ich przed kapłanem lub też zrobili to niewystarczająco. Część z nich
nigdy n a p r a w d ę nie żałowała za swoje przewinienia w t y m w z g l ę ­
dzie lub nieszczerze postanawiała unikać ich w przyszłości. Nie
brakowało i takich, którzy zamiast przebadać swoje sumienie i zrobić
dokładny rachunek. cały swój wysiłek skierowali na to, w jakie słowa
ubrać swoje niecne czyny i oszukać spowiednika. Każdy, umierając
w takim stanie duszy, zdawał sobie dobrze z tego sprawę. Teraz
ponosi tragiczne następstwa przez całą wieczność. Tylko szczery żal
gładzi te g r z e c h y i z a p e w n i a szczęśliwość na wieki. Czy c h c e s z
w i e d z i e ć , d l a c z e g o nasz miłosierny B ó g p r z y p r o w a d z i ł cię tutaj?«
— Podniósł zasłonę i zobaczyłem grupę chłopców z Oratorium
— wszystkich znałem doskonale
—
z n a j d u j ą c y c h się tutaj ze
w z g l ę d u na ten w ł a ś n i e grzech. Wielu z nich cieszyło się w O r a t o
rium opinią bardzo dobrych w y c h o w a n k ó w .
»Z p e w n o ś c i ą p o z w o l i s z mi teraz z a p i s a ć ich n a z w i s k a , b y m
m ó g ł ich o s t r z e c i n d y w i d u a l n i e « — k r z y k n ą ł e m .
» T o wcale nie j e s t konieczne!« » C o więc proponujesz; co m a m
im powiedzieć?« »W kazaniach m ó w zawsze o grzechach przeciw­
nych czystości. Takie ogólne ostrzeżenie wystarczy. Zrozum, że
jeżeli nawet indywidualnie będziesz ich ostrzegał, chętnie będą ci
obiecywali p o p r a w ę , ale tylko w słowach. Do m o c n e g o p o s t a n o w i e ­
nia p o t r z e b n a jest Łaska Boża, ale taka, której twoi c h ł o p c y
n i e o d r z u c ą . J e ż e l i b ę d ą się m o d l i ć , B ó g o k a ż e i m swoją m i ł o ś ć ,
124
p r z e b a c z y i z a p o m n i ich u p a d k i . Ty ze swej strony m ó d l się t a k ż e
i wiele p o k u t u j . A gdy chodzi o c h ł o p c ó w , to niech stosują się do
tych
n a p o m n i e ń i radzą swoich sumień. Ono im p o d p o w i e , co
czynić należy«.
Przez n a s t ę p n e pół godziny r o z m a w i a l i ś m y o w a r u n k a c h dobrej
I s p o w i e d z i . Potem mój p r z e w o d n i k kilkakrotnie wykrzyknął silnym
I głosem: — »Avertere! Avertere!!!« » C o to ma znaczyć« — zapytałem. »Zmień życie!«
Uwikłani w rzeczy p r z y z i e m n e
Z m i e s z a n y , skłoniłem g ł o w ę z zakłopotaniem i chciałem odejść,
ale o n m n i e p o w s t r z y m a ł .
»Nic widziałeś jeszcze wszystkiego« — wytłumaczył. Podniósł
I inną zasłonę, za którą przeczytałem takie zdanie: »A ci, którzy chcą
s i ę b o g a c i ć , w p a d a j ą w p o k u s ę i w z a s a d z k ę « ( l T m 6,9).
»To nie dotyczy moich c h ł o p c ó w — z a o p o n o w a ł e m — są tak
s a m o biedni j a k i ja. N i c j e s t e ś m y bogaci i nie c h c e m y nimi być. Na
b o g a c t w o nie z w r a c a m y ż a d n e j u w a g i .
G d y j e d n a k kurtyna się uniosła, z o b a c z y ł e m g r u p ę c h ł o p c ó w
d o b r z e mi znanych. Cierpieli p o d o b n e tortury, jak i poprzedni. Mój
p r z e w o d n i k w s k a z a ł mi na nich ze s ł o w a m i : »Jak w i d z i s z , napis
odnosi się także i do twoich c h ł o p c ó w « . »Jak to m o ż l i w e ? «
— zapytałem. »Zatem ci wytłumaczę — odrzekł. — Sercami
niektórych chłopców owłada tak silna pokusa posiadania rzeczy
materialnych, że maleje w nich miłość ku Bogu. Stąd rodzą się
grzechy przeciw miłości, pobożności i łagodności. Już samo prag­
nienie bogactwa może zdeprawować serce, zwłaszcza, jeżeli ono
prowadzi do niesprawiedliwości.
Twoi chłopcy są biedni, lecz pamiętaj, że chciwość i lenistwo to źli
doradcy. Jeden z twoich wychowanków popełnił poważną kradzież
w swoim rodzinnym mieście. Mógł ją naprawić, a przecież wcale
o tym nie pomyślał. Inni próbowali się włamać do spiżarni albo do
biura administratora czy ekonoma. Nie brakuje i tych, którzy grzebią
w teczkach i pulpitach swoich kolegów i zabierają im jedzenie,
pieniądze i inne rzeczy, nie mówiąc o kradzieży książek i innych
przedmiotów...«
W y m i e n i ł wiele nazwisk, a potem ciągnął dalej: » N i e k t ó r z y
znajdują się tutaj, bo skradli ubrania, bieliznę, koce i płaszcze
z szatni Oratorium po to, by wysłać swoim rodzinom do domu. Inni
pokutują
w
tym
miejscu
za
poważną
i
świadomie
wyrządzoną
k r z y w d ę lub też za to, że nie zwrócili rzeczy czy s u m w y p o ż y c z o ­
nych. Teraz wiesz j u ż w s z y s t k o , więc u p o m n i j ich. Muszą prze125
zwyciężać wszystkie swoje próżne i szkodliwe pragnienia, zachowując p r a w o Boże i dbając o swoje czyste sumienie. Inaczej chciwość
m o ż e ich d o p r o w a d z i ć d o j e s z c z e w i ę k s z y c h w y k r o c z e ń . . .
Zastanawiałem się, dlaczego aż tak okropne kary spotkały
chłopców za przekroczenia, o których oni niewiele myśleli. Mój
przewodnik obudził mnie z zamyślenia słowami: »Przypomnij sobie, co
ci oznajmiono, gdy widziałeś zniszczone grona na winorośli«. W tej
chwili uniósł inną zasłonę, kryjącą wielu moich chłopców z Oratorium,
których natychmiast wszystkich poznałem. Napis nad zasłoną brzmiał:
»Korzeń wszystkiego zła«. »Wiesz co to znaczy?
— zapytał m n i e — do j a k i e g o grzechu to się odnosi?« » D o pychy?«
— zapytałem.
»Nie!« »A m ó w i o n o mi z a w s z e , że pycha jest
k o r z e n i e m w s z e l k i e g o zła«. » M ó w i ą c g e n e r a l n i e , tak j e s t , ale
z d r u g i e j s t r o n y w i e s z d o b r z e , co s p r o w o k o w a ł o A d a m a i E w ę do
popełnienia g r z e c h u , za który zostali w y p ę d z e n i ze s w o j e g o ziems­
kiego raju«. »Nieposłuszeństwo?« »Właśnie! N i e p o s ł u s z e ń s t w o jest
k o r z e n i e m w s z e l k i e g o zła«. » A c o m a m s w o i m c h ł o p c o m o p o w i e ­
d z i e ć n a ten t e m a t « .
Posłuszeństwo
»Słuchaj u w a ż n i e : c h ł o p c y , których tu w i d z i s z , p r z y g o t o w a l i
sobie tak tragiczny koniec przez nieposłuszeństwo. Ten i ów, kiedy
myślałeś, że w nocy spokojnie śpi, opuścił sypialnię, by włóczyć się po
boisku. Wbrew regulaminowi plątał się po niebezpiecznych terenach,
a nawet po rusztowaniach murarskich, narażając swoje zdrowie,
a c z a s e m i ż y c i e . Inni szli w p r a w d z i e do kościoła, lecz wbrew
zaleceniom z a c h o w y w a l i się źle. Poniechawszy modlitwę, oddawali
się marzeniom i przeszkadzali innym lub też drzemali w czasie
nabożeństwa. Biada tym, którzy zaniedbują modlitwę! Kto się nie
modli, wstępuje na drogę wiodącą ku potępieniu. Znajdziesz w tym
miejscu i takich, którzy, zamiast śpiewać psalmy czy też godzinki ku
czci Najświętszej Dziewicy, czytali świeckie, lub co gorsza, zakazane
książki«. W y m i e n i ł też inne j e s z c z e p r z y k ł a d y łamania d y s c y p l i n y .
Po j e g o słowach opanował mnie smutek i przygnębienie.
»Czy m o g ę o tym wspomnieć moim c h ł o p c o m ? « — zapytałem,
patrząc mu p r o s t o w o c z y . » T a k , m o ż e s z . W s z y s t k o , co tylko
zapamiętasz«. »Jakich rad powinienem im udzielić, by uchronić ich
od takiej tragedii?« »Przypominaj im nieustannie, że przez po­
słuszeństwo Bogu, Kościołowi, swoim rodzicom i przełożonym, nawet
w drobnych na pozór sprawach, zbawią się na pewno« . » I nic więcej?«
»Ostrzegaj ich też przed bezczynnością. Dawid z p o w o d u l e n i s t w a
p o p a d ł w g r z e c h . Jeśli b ę d ą w c i ą ż zajęci, z a b r a k n i e s z a t a n o w i
sposobności do kuszenia ich«.
126
Skłoniłem głową i przyobiecałem, że tak uczynią. Na pół omdlony
z trwogi i strachu, zdołałem j e d y n i e wyszeptać: »Dzięki ci, że byłeś
dla mnie tak dobry. Teraz, proszą ciebie, w y p r o w a d ź mnie j u ż stąd«.
» D o b r z e ! C h o d ź z a t e m ze m n ą « . Wziął m n i e za r ę k ę , by d o d a ć
o t u c h y i p o d t r z y m y w a ł m n i e , g d y ż z b r a k u sił s ł a n i a ł e m się na
nogach. Po opuszczeniu holu, w zawrotnie szybkim tempie wróciliś­
my na straszny p o d w ó r z e c i długi korytarz. Minąwszy ostatni portal
z brązu, przewodnik zatrzymał mnie i powiedział: »Teraz, kiedy j u ż
z o b a c z y ł e ś , co cierpią inni, musisz sam także d o ś w i a d c z y ć grozy
piekła«. »Nie, nigdy!« — krzyknąłem przerażony.
Dotknij piekielnych murów
Ale on o b s t a w a ł przy s w o i m , chociaż ja miałem ochotą uciec.
»Nie bój się — powiedział mi — po prostu spróbuj. Dotknij tego
m u r u « . N i e m o g ł e m z d o b y ć się na o d w a g ą i p r ó b o w a ł e m o d d a l i ć
się, lecz powstrzymał mnie od tego. »Spróbuj« — wciąż nalegał.
Trzymając mnie m o c n o za rękę, pociągał ku ścianie. »Dotknij jeden
raz« — nakazał a będziesz miał prawo opowiedzieć, że nic tylko
widziałeś, ale i dotykałeś ścian, za którymi ludzie cierpią w i e c z n e
mąki. Z r o z u m i e s z , j a k straszny musi być ostatni m u r , skoro j u ż
pierwszy jest nie do zniesienia. »Popatrz na tą ścianą!«
Spojrzałem na nią u w a ż n i e . W y d a w a ł a mi się n i e w i a r y g o d n i e
gruba. »Tysiące takich ścian znajduje się między nią, a prawdziwym
ogniem piekła — tłumaczył mój przewodnik. Tysiące murów je otacza,
każdy ma tysiąc miar grubości i w takiej też odległości znajduje się
jeden od drugiego. Jedna miara to tysiąc mil. Ten pierwszy mur zatem
jest oddalony o milion milionów mil od piekielnego ognia. Jest to więc
b a r d z o odległa k r a w ę d ź s a m e g o piekła«.
Słysząc to, instynktownie cofnąłem się, lecz on c h w y c i ł moją
dłoń, rozwarł ją siłą i przyciągnął do pierwszego z tysięcy m u r ó w .
O d c z u ł e m tak s z a l o n y b ó l , ż e z e s k o w y t e m o d s k o c z y ł e m d o tyłu
i o b u d z i ł e m się w s w o i m łóżku. Dłoń m o c n o piekła i m u s i a ł e m ją
trzymać, by złagodzić ból. Wstawszy rano, z a u w a ż y ł e m , że była
spuchnięta. Chociaż przecież tylko we śnie dotykałem muru, z dłoni
mojej s c h o d z i ł a skóra.
Mając na uwadze, że nic należy was zbytnio przerażać, pominąłem
opisywanie wielu strasznych szczegółów, choć je widziałem i przeżywa­
łem. Przez następne siedem nocy nie mogłem spać, tak dalece czułem
się podekscytowany tym niesamowitym widzeniem sennym. Wiemy, że
nasz Doby Bóg opisywał piekło zawsze w symbolach. Gdyby ukazał je
nam w całej rzeczywistości, nic bylibyśmy w stanic go pojąć. Nikt ze
śmiertelników nie m o ż e zrozumieć tych spraw.
127
Opis piekła w e d ł u g
Św. Faustyny Kowalskiej
Jest to fragment z Dzienniczka (Imprimatur, Ks. Kardynał Fran­
ciszek Macharski, Kraków 1979 r.) Św. Marii Faustyny Kowalskiej
Dzienniczek ten jest uważany przez Papieża Jana Pawła II za dokument
mistyki katolickiej o wyjątkowej wartości, a przez wielu teologów
porównywany do dzieł Św. Teresy z Avilla i Św. Jana od Krzyża
W pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy (18 kwietnia) 1993 roku odbyło
się w Watykanie uroczysta beatyfikacja Faustyny Kowalskiej.
Więcej
szczegółów o jej wyjątkowym posłannictwie przytaczamy na dalszych
stronicach tej książki.
S. Faustyna: „Dziś byłam w przepaściach piekła, w p r o w a d z o n a
p r z e z A n i o ł a . Jest t o miejsce wielkiej k a ź n i , j a k i ż j e s t o b s z a r j e g o
s t r a s z n i e w i e l k i . R o d z a j e mąk, które w i d z i a ł a m :
p i e r w s z ą mąką, k t ó r a s t a n o w i p i e k ł o j e s t u t r a t a B o g a ;
drugą
— ustawiczny wyrzut sumienia;
trzecią
— nigdy się j u ż ten los nie zmieni;
czwartą
— jest ogień, który będzie przenikał duszą, ale nie zniszczy
jej, jest to straszna mąka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony
gniewem Bożym;
piątą
— ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż
jest ciemność, widzą sią wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą
wszystko zło innych i swoje;
szóstą
— j e s t ustawiczne towarzystwo szatana;
siódmą
— j e s t straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczeń je,
przekleństwa, bluźnierstwa.
Są to mąki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to nie jest
koniec mąk, są mąki dla dusz poszczególne, które są mąkami zmysłów,
która dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do
opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna mąka
odróżnia sią od drugiej; umarłabym na widok tych strasznych mąk.
gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie.
jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą;
piszą o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nic wymawiała się, że
nie ma piekła, a l b o t y m , że nikt tam nie był i nie w i e j a k t a m jest
Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu B o ż e g o byłam w przepaściach piekła
po to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz
m ó w i ć nie mogą, m a m rozkaz od Boga, a b y m to zostawiła na
p i ś m i e . . S z a t a n i mieli do m n i e wielką n i e n a w i ś ć , ale z r o z k a z u
Bożego, musieli mi być posłuszni. To com napisała, jest słabym
128
cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest
najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam
do siebie, nie m o g ł a m ochłonąć z p r z e r a ż e n i a , j a k strasznie tam
cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzesz­
n i k ó w , u s t a w i c z n i e w z y w a m M i ł o s i e r d z i a B o ż e g o dla n i c h .
O mój Jezu, w o l ę k o n a ć do k o ń c a świata w n a j w i ę k ­
s z y c h k a t u s z a c h , aniżeli b y m m i a ł a cię o b r a z i ć n a j m n i e j s z y m
g r z e c h e m " (Dz. 741).
Piekło w e d ł u g wizji
Anny Katarzyny
Błogosławionej
Emmerich
Błogosławiona
Anna
Katarzyna
Emmerich (beatyfikacja 2 październik
2004 r.),
znana niemiecka mistyczka
naznaczona
wszystkimi
pięcioma
stygmatami Pana Jezusa,
które to
rany
w
każdy
piątek
obficie
ociekały krwią.
Od szóstego
roku
życia
oddała
się
całkowicie
i wyłącznie Bogu i nie znała już
odtąd innej radości jak tylko
w
Nim.
Ojciec
Święty
Jan
Paweł
II
będąc w Munster (Niemcy) niedaleko
Flamschen, miejsca narodzin A. K.
Emmeńch, powiedział między innymi:
„Sługa Boża A. K. Emmerich poprzez
szczególne
powołanie
mistyczne
ukazywała
całemu
światu
ogromną
Błogosławiona A.K. Emmerich
wartość ofiary i współcierpienia z
Augustianka (1774-1824 r.)
ukrzyżowanym
Panem
Jezusem"
(L'Osservatore Romano
7/87).
Ta skromna zakonnica w ciągu swojego życia dostąpiła wy­
jątkowych łask.
Bóg objawił jej całą historię stworzenia i odku­
pienia w nieznanych dotąd szczegółach.
Widziała
ona stworzenie
129
wszechświata, pierwszych aniołów wraz z ich upadkiem i stworzeniem
wiecznego piekła, oraz stworzenie pierwszych ludzi i jak doszło do ich
upadku, dalej wiała ukazane i wyjaśnione wszystkie tajemnice Starego
i Nowego Testamentu, aż do skończenia świata.
Jej wizje nieba, piekła, czyśćca, Kościoła Walczącego oraz nieznane
dotąd szczegóły z tajemnicy życia,
męki i zmartwychwstania Pana
Naszego Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki, Maryi, były
tłumaczone na wiele języków, w tym i na polski, ciesząc się ogromnym
zainteresowaniem na całym świecie, zwłaszcza, że jej proroctwa dotyczą­
ce historii Kościoła Św. i czasów ostatecznych coraz wyraźniej się
potwierdzają. Poniżej przytaczamy wyjątki z książki pt. „Żywot i Bolesna
Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki,
Maryi". (Wydawnictwo Karola Miarki, Imprimatur Nr 33/27, Kuria
Biskupia Katowice 1927 r.). Wyjątki z tej liczącej prawie 1300 stron
książki, dotyczące tajemnic życia, śmierci i Zmartwychwstania Pana
Jezusa i Jego Najświętszej Matki, Maryi, wydało w 1991 r. Częstochow­
skie Wydawnictwo Diecezjalne Regina Poloniae, a wcześniej w latach
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wiele innych kościelnych wydawnictw.
Po wojnie, jak do tej pory, tylko nasze wydawnictwo wydało w całości
objawienia błogosławionej A. K. Emmerich pt. „Żywot i bolesna Męka
Panu naszego, Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego - Maryi wraz
z Tajemnicami Starego Przymierza " (patrz katalog na końcu książki).
Zstąpienie Pana Jezusa do otchłani
Gdy Jezus, głośno wołając, skonał na krzyżu, dusza Jego
w postaci świetlistej, otoczona Aniołami, między którymi był
i A r c h a n i o ł G a b r i e l , spłynęła w z i e m i ę u stóp k r z y ż a . M i m o , że
dusza odłączyła się od ciała. Bóstwo Jego jednak pozostało połączo­
ne i z duszą i z ciałem; w jaki się to sposób działo, to naturalnie nic
da się o p o w i e d z i e ć s ł o w a m i . O t c h ł a ń , w którą z s t ę p o w a ł a dusza
Jezusa, przedstawiała mi się jak trzy działy, trzy odrębne światy;
miałam uczucie, że one muszą być okrągłe i że każdą z tych części
o d d z i e l a o d d r u g i e j o s o b n a sfera.
P r z e d o t c h ł a n i ą r o z c i ą g a ł a się p r z e s t r z e ń j a s n a , ż e s i ę tak
wyrażę, zielonawa, pogodna, przez którą, tak widziałam, musiały
p r z e c h o d z i ć w s z y s t k i e dusze, o c z y s z c z o n e o g n i e m c z y ś ć c o w y m ,
z a n i m w p r o w a d z o n o je do nieba. O t c h ł a ń , w której m i e ś c i ł y się
d u s z e , o c z e k u j ą c e O d k u p i c i e l a , o t o c z o n a była szarą, mglistą sferą
i podzielona na różne koła. Zbawiciel, jaśniejący chwałą, prowadzony
w tryumfie przez A n i o ł ó w , przeszedł m i ę d z y d w i e m a takimi
strefami, z których lewa mieściła sprawiedliwych praojców aż do
A b r a h a m a , a prawa — dusze sprawiedliwych od A b r a h a m a aż do
Jana Chrzciciela. Żadna z nich nic znała jeszcze Jezusa, a przecież za
130
zbliżeniem się Jego, radość j a k a ś i tęsknota owionęła te obszary;
zdawało się, że te trwożne, ścieśnione dziedziny tęsknoty rozszerzają
się nagie oczekiwaniem jakiejś radosnej wieści. Biedne dusze zdawał
się przenikać j a k b y powiew świeżego powietrza, j a k b y światło, jak
rosa ożywcza, pokrzepiająca, zwiastująca im odkupienie; a wszyst­
ko to odbyło się tak szybko, jak j e d n o tchnienie wiatru. Minąwszy
oba te koła, wszedł Jezus w przestrzeń mglistą, w której znajdowali
się pierwsi rodzice, A d a m i Ewa. Przemówił do nich łaskawie, a oni,
p o z n a w s z y G o , z z a c h w y c e n i e m n i e w y p o w i e d z i a n y m oddali Mu
cześć. Wziąwszy ich z Sobą, skierował się Jezus na lewo ku otchłani
praojców, żyjących przed A b r a h a m e m . Dusze te nie były zupełnie
w o l n e od mąk czyśćcowych, a przynajmniej nie wszystkie; w i d a ć
było między nimi złe duchy, a czarci ci dręczyli i uciskali niektóre
d u s z e w różny s p o s ó b . A n i o ł o w i e zapukali u wejścia i kazali
o t w o r z y ć ; tu b o w i e m był w c h ó d , w e j ś c i e , b r a m a , tu b y ł y i z a w o r y
i łańcuchy, w które pukano, głosząc przybycie; i zdawało mi się, jak
gdyby wołali: „Otwórzcie bramy, rozemknijcie p o d w o j e ! " I wszedł
J e z u s w t r i u m f i e , a złe d u c h y cofały się t r w o ż n i e p r z e d N i m ,
krzycząc: „Co m a s z do nas, czego tu chcesz, czy i nas teraz chcesz
u k r z y ż o w a ć ? " itp. Aniołowie wnet powiązali ich i popędzili przed
sobą. Z a m k n i ę t e dusze nie znały dotychczas Jezusa i tylko niejasne
m i a ł y o N i m pojęcie, lecz gdy dał się im p o z n a ć , o t o c z y ł y Go
radośnie, wychwalając i czcząc Zbawiciela Pana. Teraz skierował się
Jezus do p r a w e ) , właściwej otchłani; u wejścia zetknęła się z N i m
d u s z a d o b r e g o łotra, idąca w t o w a r z y s t w i e A n i o ł ó w na ł o n o
A b r a h a m a , podczas gdy złego łotra gnali właśnie czarci do piekła.
Przemówiwszy parę słów do D y z m y , wszedł Jezus do otchłani, gdzie
na łonie A b r a h a m a spoczywały dusze sprawiedliwych j e g o p o t o m ­
ków; za J e z u s e m weszły gromadnie w y b a w i o n e j u ż dusze i Anioło­
w i e , p ę d z ą c y p r z e d sobą p o w i ą z a n y c h c z a r t ó w .
Przestrzeń, ta prawa, zdawała mi się wyżej położoną od tamtej;
robiło to takie w r a ż e n i e , j a k g d y b y szło się pod d z i e d z i ń c e m
k o ś c i e l n y m i z podziemia wchodziło się do wnętrza kościoła. Złe
d u c h y opierały się, nie chciały wejść do środka, ale A n i o ł o w i e
przemocą wepchnęli ich. W otchłani tej zebrane były dusze wszyst­
kich świętych Izraelitów, na lewo — Patriarchów, Mojżesza, sę­
d z i ó w i k r ó l ó w , na p r a w o — P r o r o k ó w i w s z y s t k i c h p r z o d k ó w
Jezusa i ich krewnych aż do Joachima, Anny, Józefa, Zachariasza,
Elżbiety i Jana. Nie było tu złych d u c h ó w , nie było mąk ż a d n y c h ,
tylko tęsknota za spełnieniem obietnicy, danej pierwszym rodzicom,
a ta właśnie spełniała się obecnie. W i ę c błogość n i e w y p o w i e d z i a n a
i szczęśliwość przemknęła wszystkie dusze, wszystkie otoczyły
Zbawiciela, witały Go i cześć Mu oddawały, a spętani czarci musieli
131
chcąc nie chcąc w y z n a ć przed nimi swą nędzę i p o n i ż e n i e . Jezus
wysłał wiele dusz na ziemią, by wstąpiwszy w swe ciała, dały o N i m
j a w n e świadectwo. Było to właśnie w tym s a m y m czasie, kiedy tak
wielu umarłych w y s z ł o z g r o b ó w i pojawiło się w Jerozolimie.
Spełniwszy swą powinność, składały te dusze znowu ciała w ziemią,
j a k w o ź n y s ą d o w y zdejmuje swój płaszcz u r z ę d o w y , s p e ł n i w s z y
rozkazy zwierzchności.
Stąd wyruszył pochód triumfalny z Jezusem na czele, w głębszą
sferą, stanowiącą pewnego rodzaju miejsce oczyszczenia dla poboż­
nych pogan, którzy mieli przeczucie prawdy i jej pożądali. Dusze te
podlegały p e w n y m mąkom za to, że na ziemi hołdowały bałwo­
c h w a l s t w u . T e r a z czarci musieli w y z n a ć j a w n i e s w e o s z u k a ń c z e
c z y n y , a d u s z e z rozczulającą radością oddały hołd Z b a w i c i e l o w i ,
Tu t a k ż e p o w i ą z a l i A n i o ł o w i e c z a r t ó w i p o p ę d z i l i p r z e d sobą.
Tak przechodził Jezus te obszary w triumfie, bardzo s z y b k o ,
uwalniając p o b o ż n e dusze z wiekowej niewoli. N i e s k o ń c z o n a m n o ­
gość o b r a z ó w przesuwała się przed mymi o c z y m a , ale gdzież mój
s k o ł a t a n y , n ę d z n y u m y s ł potrafi t o w s z y s t k o o p i s a ć ?
W r e s z c i e zbliżył się Jezus do j ą d r a tej przepaści, do s a m e g o
piekła, które w y d a w a ł o mi się kształtem j a k o o g r o m n a , nieprzej­
rzana okiem b u d o w a skalna, straszna, czarna, połyskująca metalicz­
n y m b l a s k i e m ; wejścia strzegły o l b r z y m i e , straszne b r a m y , opat­
rzone m n ó s t w e m rygli i z a m k ó w , w i d o k i e m s w y m w z b u d z a j ą c e
dreszcz i trwogę. Za zbliżeniem się Jezusa dał się słyszeć ryk potężny
i o k r z y k t r w o g i , b r a m y r o z w a r ł y się na o ś c i e ż , i u k a z a ł a się
przepaść, pełna ohydy, ciemności i okropności.
Jak mieszkania błogosławionych, świętych, przedstawiają mi się
w widzeniach pod postacią niebiańskiej Jerozolimy, j a k o miasto
o l b r z y m i e o r ó ż n o r o d n y c h pałacach i o g r o d a c h , z a p e ł n i o n y c h
c u d o w n y m i o w o c a m i i kwiatami różnych g a t u n k ó w , stosownie do
niezliczonych w a r u n k ó w i odmian szczęśliwości, tak i to piekło
przedstawiło się m y m o c z o m w formie o d r ę b n e g o świata, stanowią­
c e g o c a ł o ś ć , pod postacią r ó ż n o r o d n y c h b u d o w l i , o b s z a r ó w i pól.
Ale tu źródłem w s z y s t k i e g o było p r z e c i w i e ń s t w o szczęśliwości,
w i e c z n a męka i udręczenie. Jak tam, w siedzibie szczęśliwości,
w s z y s t k o z d a w a ł o się być u g r u n t o w a n e na prawidłach w i e c z n e g o
pokoju, wiecznej harmonii i zadośćuczynienia, tak tu opierało się
w s z y s t k o na rozstroju i rozdźwięku w i e c z n e g o g n i e w u , rozdwojenia
i zwątpienia. T a m w i d z i a ł a m najróżnorodniejsze przybytki radości
i u w i e l b i e n i a , o b r a z y n i e w y p o w i e d z i a n i e p i ę k n e , tu z a ś n i e z l i ­
czone, różnorodne, ponure więzienia i jaskinie męki, przekleń­
stwa, zwątpienia. T a m widziałam najcudowniejsze o g r o d y , pełne
o w o c ó w B o s k i e g o pokrzepienia, a tu najszkaradniejsze p u s z c z e
132
i bagniska, pełne udręczenia, męki i wszystkiego, co tylko m o ż e
w z b u d z i ć wstręt, o b r z y d z e n i e i przerażenie. Pełno tu było przybyt­
k ó w , o ł t a r z y , z a m k ó w , t r o n ó w , o g r o d ó w , m ó r z i rzek p r z e k l e ń ­
stwa, nienawiści, ohydy, zwątpienia, zamętu, męki i udręczenia,
w przeciwieństwie do niebiańskich przybytków błogosławieństwa,
miłości, jedności, radości i szczęśliwości. Tu panowała wieczna,
rozdzierająca niejedność p o t ę p i o n y c h , j a k tam w i e c z n a , b ł o g a
harmonia i zgodność Świętych. Wszystkie zarodki przewrotności
i fałszu przedstawione tu były przez niezliczone zjawiska i narzędzia
męki i udręczenia; nic tu nic było p r a w i d ł o w e g o , żadna myśl nie
przynosiła ukojenia, panowała tylko wszechwładnie groźna myśl
Boskiej sprawiedliwości, przywodząca k a ż d e m u z potępionych na
pamięć, że te męki, tu ponoszone, są o w o c e m winy, powstałym
z n a s i e n i a g r z e c h ó w , p o p e ł n i o n y c h na ziemi. W s z y s t k i e straszne
męki o d p o w i a d a ł y co do swej istoty, sposobu i m o c y g r z e c h o m
p o p e ł n i o n y m , były tym g a d e m , który g r z e s z n i c y w y h o d o w a l i na
s w y m ł o n i e , a który teraz p r z e c i w nim się z w r a c a ł . W i d z i a ł a m
straszną j a k ą ś b u d o w l ę o licznych k o l u m n a d a c h , obliczoną ,na
w z b u d z a n i e s t r a c h u i t r w o g i , j a k w k r ó l e s t w i e B o ż y m — dla
spokoju i w y t c h n i e n i a . W s z y s t k o to rozumie się, gdy się widzi, ale
s ł o w a m i nie j e s t c z ł o w i e k z d o l n y tego w y p o w i e d z i e ć .
Gdy Aniołowie otworzyli bramy piekielne, ujrzałam jakiś zamęt
ohydy, przekleństw, łajań, wycia i j ę k ó w . Jezus przemówił coś do
d u s z y J u d a s z a , tu z a m k n i ę t e j , a A n i o ł o w i e mocą Bożą całe tłumy
złych duchów obalali na ziemię. Wszyscy czarci musieli uczcić i uznać
Jezusa, co było dla nich najstraszniejszą męką. M n ó s t w o czartów
o t o c z o n o w o k o ł o i n n y m i , j e d e n przy d r u g i m , i p o p ę t a n o tych
skrajnych, stojących na około, tak, że cała czereda pozostała w ten
s p o s ó b na uwięzi. W s z y s t k o to o d b y w a ł o się według p e w n y c h
określonych postanowień. Lucyfera wrzucili Aniołowie skrępowane­
go w będącą t a m ś r o d k o w ą o t c h ł a ń , że aż z a k o t ł o w a ł o się za nim
w ciemnościach. Słyszałam, jeśli się nic mylę, że Lucyfer miał być
z n o w u w y p u s z c z o n y na p e w i e n czas, coś na 50 czy 60 lat przed
r o k i e m 2 0 0 0 po C h r y s t u s i e . Innych dat nie p a m i ę t a m . N i e k t ó r z y
czarci mieli być uwolnieni wcześniej, na karę i kuszenie ludzi. Termin
tego uwolnienia przypadał dla niektórych właśnie na nasze czasy, dla
innych nieco później. Nie jest mi możliwym opowiedzieć to wszystko,
co widziałam. Za wiele tych szczegółów, tak, że nie potrafię ich złożyć
w j e d n ą c a ł o ś ć , a przy t y m j e s t e m b a r d z o c h o r a ; g d y z a c z n ę
opowiadać, nasuwa mi się znów wszystko przed oczy, a widok to tak
s t r a s z n y i tak m n i e p r z e j m u j e , że b l i s k a j e s t e m s k o n a n i a .
Niezliczone gromady dusz, uwolnionych z otchłani i miejsc
oczyszczenia, poprowadził Jezus w triumfalnym pochodzie w górę do
133
radosnego przybytku, umieszczonego pod niebiańską Jerozolimą. Jest
to, to samo miejsce, gdzie niedawno widziałam duszą zmarłego mego
przyjaciela. Dyzmas doczekał się obietnicy, danej mu przez Zbawiciela;
oto nie upłynął dzień, a j u ż znajdował się z N i m w Raju. Przybyłe
dusze czekała radość i pokrzepienie; zastawiono dla nich p o d o b n e
stoły niebiańskie, do jakich i ja zasiadałam, gdy Bóg dobrotliwy chciał
m n i e p o c i e s z y ć i p o k r z e p i ć w bolesnych widzeniach.
Jak długo to wszystko trwało, co widziałam i słyszałam, nie potrafią
określić, tak jak nie potrafią dokładnie wszystkiego opowiedzieć, bo
najpierw sama wiele rzeczy nie zrozumiałam, a po wtóre nie chcą, by inni
coś źle z r o z u m i e l i . D l a t e g o też p r z e s t r z e g a m wielkiej o s t r o ż n o ś c i
w opowiadaniu. Widziałam przez ten czas Zbawiciela na różnych
miejscach kuli ziemskiej, nawet w morzu. Jezus chciał niejako uświęcić
i oswobodzić wszelakie stworzenie; wszędzie uciekały przed Nim złe
duchy w przepaść. Między innymi pojawił się Jezus w grobie Adama,
znajdującym się pod Golgotą; tu przyszły do Niego dusze Adama i Ewy;
Jezus rozmawiał z nimi, a potem wraz z nimi przechodził, jak gdyby pod
ziemią, do grobów wielu Proroków, których dusze schodziły się zaraz do
swych zwłok i słuchały różnych objaśnień, jakich im Jezus udzielał.
Potem obchodził Zbawiciel z tym wybranym orszakiem, w którym
znajdował się i Dawid, wiele miejsc, będących świadkami Jego życia
i mąki, tłumaczył im przed wy obrażające czynności, jakie tu się odbywały,
i z niewymowną miłością brał spełnienie tych przedwyobrażeń na Siebie.
M i ę d z y innymi zaprowadził także te dusze na miejsce Chrztu
Swego, gdzie tyle zdarzeń przed wy obrażających się odbyło, i wszystko
im objaśniał. Z głębokim rozrzewnieniem podziwiałam nieskoń­
c z o n e m i ł o s i e r d z i e J e z u s a , który czynił niejako te dusze uczest­
nikami łaski Swego Chrztu Świętego.
Na mnie sprawiało to niesłychanie rzewne wrażenie, gdy widzia­
łam duszą Jezusa tak świetlistą, otoczoną rojem w y z w o l o n y c h dusz
świętych, unoszącą się łagodnie ponad ziemią, przenikającą ciemne
w n ę t r z e z i e m i , s k a ł y , m o r z a i fale p o w i e t r z a .
Tyle tylko utkwiło mi w pamięci, ze wspaniałego widzenia
o zstąpieniu Jezusa do otchłani i w y b a w i e n i u z niej sprawiedliwych
d u s z p r a o j c ó w . O p r ó c z tego c z a s o w e g o w i d z e n i a o d c z u ł a m d z i ś ,
wraz z tymi d u s z a m i , wieczny obraz nieskończonego Miłosierdzia
B o ż e g o . W i e m z o b j a w i e n i a , że J e z u s co rok w tym dniu, o b ­
c h o d z o n y m p r z e z K o ś c i ó ł Święty, z w r a c a S w e oko z b a w c z e n a
czyściec, by w y b a w i ć niektóre dusze. I dziś także, to jest w Wielką
Sobotą, podczas powyższego objawienia, widziałam, że Jezus wyba­
wił z czyśćca niektóre dusze, które zawiniły przez pośredni współ­
udział w krzyżowaniu Go. Uwolnił dziś Jezus mnóstwo dusz,
m i ę d z y t y m i i n i e k t ó r e mi z n a n e , ale nic chcą ich w y m i e n i a ć .
134
Opis
wizji piekła podany
dzieci fatimskie
przez
Jest to wyjątek z książki pt. „Siostra Łucja mówi o Fatimie".
Matka Boża doskonale wiedziała, że nawet w łonie Kościoła Sw.
dojdzie do zaprzeczenia istnienia piekła i szatana, czy też tchórzliwego
i niczym niewytłumaczalnego milczenia o tych fundamentalnych praw­
dach, co przyczyniło się i przyczynia do potępienia niezliczonych ilości
dusz, jak to pokazała Matka Boża dzieciom w Fatimie.
1
M ó w i S i o s t r a Ł u c j a : A w i ę c tajemnica składa się z trzech
odmiennych części. Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą była wizja
piekła. Pani nasza pokazała n a m m o r z e ognia, które w y d a w a ł o się
znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze
j a k b y były przeźroczystymi czarami lub brunatnymi żarzącymi się
węgielkami w ludzkiej postaci. Unosiły się one w pożarze, noszone
p r z e z p ł o m i e n i e , które z nich się w y d o b y w a ł y z k ł ę b a m i d y m u .
Padały na wszystkie strony, jak iskry w czasie wielkich pożarów, bez
wagi w stanic nieważkości, wśród wycia bolesnego i rozpaczliwego
k r z y k u . Na ich w i d o k m o ż n a by o g ł u p i e ć i u m r z e ć ze s t r a c h u .
D e m o n y miały straszne, o b r z y d l i w e kształty wstrętnych nie­
znanych zwierząt. Lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok
trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą Matce Najświętszej, która nas
przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba. G d y b y tak
n i e b y ł o , s ą d z ę , że b y l i b y ś m y u m a r l i z lęku i p r z e r a ż e n i a .
N a s t ę p n i e podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam p o w i e ­
działa z dobrocią i smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze
biednych g r z e s z n i k ó w .
Piekło w y p l u w a p r a w d ę ! ! !
Poniżej podajemy wyjątki z książki pt. „ Ostrzeżenie z zaświatów "
Bonawentury Meyera,
tyl.
oryg.:
Mahnung aus dem Jenseits,
1
P o s t u l a c a o , P - 2 4 2 9 5 . F a t i m a , I m p r i m a t u r + Albert, B i s k u p Leiria, 1978 r.
135
wyd.
Marianisches
Schriftenwerk
€11-4632
Trimbach,
Szwajcaria,
wyd. II, sierpień 1977 r., tłum. z języka niemieckiego.
Według informacji autora cała treść książki, zgodnie z dekretem
Urbana
VIII,
została poddana
wnikliwemu
badaniu
najwyższych
władz
Kościelnych.
Są
tu przytoczone
wypowiedzi
demonów za
pośrednictwem czterdziestoletniej (wówczas tzn.
w
1977 r.) matki
czworga dzieci, opętanej od 15 roku życia, która zgodziła się na to
straszne cierpienie, zesłane jej przez Boga, jako ofiara zadośćuczynie­
nia za grzeszników. Przy egzorcyzmach publicznych, mających oficjalne
zezwolenie Biskupa,
brało udział wielu kapłanów,
a wśród nich
słynny prof.
teologii ks. Jerzy Siegmund z Fuldy.
Jako docent
wykształcił on wiele generacji kapłanów i jako teolog, a także jako
filozof i biolog wydal wiele dzieł naukowych, tak, że światowej sławy
fizyk i chrześcijanin, żyjący Ewangelią Jordan Pascal, nazwał prof
Siegmunda najwybitniejszym filozofem
i teologiem
obecnego czasu.
Wstrząsające te fakty mają tym większą wartość, że dziś coraz
więcej ludzi zaprzecza istnieniu szatana i Aniołów, nawet na akade­
miach teologicznych (szczególnie na zachodzie).
Taką opinię,
taką
herezję szerzy masoneria,
która
wdarła się w najwyższe szeregi
hierarchii kościelnej, bo w jaki sposób wytłumaczyć zniszczenie w tak
krótkim czasie posoborowym, uświęconej setkami stuleci Świętej Trady­
cji Kościoła, jak wytłumaczyć to (posoborowe) masowe odejście od
wiary, rozkład całych wspólnot zakonnych, ucieczkę dziesiątków tysięcy
od swych obowiązków kapłańskich i zakonnych? Jak wytłumaczyć to
obniżenie kultu Najświętszego Sakramentu, przenoszenia Go z central­
nego miejsca — głównego ołtarza na boczne, czy do kątów?
Maryja,
Matka
Kościoła Świętego,
której wielkie upomnienia
w La Satette,
Lurdes,
Fatimie — Której Łzy i Krwawe Łzy
— pozostawiają większość ludzi oziębłymi — stara się dziś jeszcze
w ostatni sposób ostrzec ludzkość przed wiecznym potępieniem, przez
to, że wybrała ofiarę zadośćuczynienia — ofiarną duszę, opętaną przez
demony jako swoją tubę, syrenę alarmową.
Na skutek wezwania
Najświętszego Imienia Jezus, musiały demony wbrew swej woli i dla
zbawienia dusz,
i ratunku Kościoła Świętego,
wypowiedzieć się.
Autor ,,Ostrzeżeń z zaświatów" stwierdza, że treścią swojej książki
pragnie przyczynić się do prawdziwej odnowy Kościoła, i że nie jest to
niczym nowym, iż Pan Bóg i Najświętsza Maria Panna nawet przez
demony dają wskazówki Kościołowi, Jak to jest już znane z książki:
Nikolaus
Wolf „Kazanie
diabła"
(Teufelspredigt).
Nikt też nie może ustanawiać przepisów,
w jaki sposób Bóg
i Najświętsza
Maryja
Panna
mają
ratować dusze przed piekłem
w Swej Miłosiernej Miłości,
w tej decydującej godzinie.
Duchy piekielne w swej złości, prawie nigdy nie używają Imienia
136
Maryja, Najświętsza Maryja Panna albo Matka Boża, lecz mówią
O Niej ,. Ta z góry". Poza tym nie wymawiają nigdy demony: „Maryja
chce", lecz ,. Ona chce", „Ona nas zmusza ", ,,Ona każe nam mówić" itd.
Tak samo zastępczo wyrażają Imię Jezusa i Boga, przez to, że palcem
opętanej
wskazują do góry.
Jeżeli demony żądają modlitwy, względnie mówią, że trzeba taką
lub inną modlitwę odmówić, przedtem aniżeli coś wypowiedzą, to nie
następuje to z woli pieklą, lecz z woli Nieba, które wyraża swą wolę za
pośrednictwem demona.
Należy też zwrócić uwagę na opór, jaki
stawiały demony, gdy musiały udzielać odpowiedzi, co jest normalne
I d l a demonicznej woli zniszczenia tego co dobre — Prawa Bożego.
WYPOWIEDZI DEMONÓW PRZEZ OPĘTANĄ
KOBIETĘ W CZASIE EGZORCYZMOW
DEMONY:
SKRÓTY:
A k a b o r , Allida, J u d a s z Iskariot, V e r o b a i B e l z e b u b
E - Egzorcysta; A - Akabor, demon z chóru
T r o n ó w ; Al — Allida, d e m o n z chóru A r c h a n i o ł ó w .
Przed przystąpieniem d o e g z o r c y z m u o d m a w i a n o p r z e p i s a n e
modlitwy, błogosławicYistwa poświęcenia, cały Różaniec (trzy części), Litanię do Wszystkich Świętych, a później sam e g z o r c y z m itd.
14 VIII1975 r,
E.: Demonie Akabor, my kapłani, jako Zastępcy Chrystusa rozkazujemy ci w Imieniu Trójcy Przenajświętszej: Ojca, Syna i Ducha
Świętego; rozkazujemy ci w Imieniu Krzyża Świętego, Najdroższej
Krwi Chrystusa i Jego Pięciu Ran, czternastu Stacji Drogi Krzyżowej,
Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej (Niepokalanego
poczęcia) z Lourdes, Królowej Różańca Świętego z Fatimy, Matki
Bożej z Góry Karmel, Matki Boskiej Zwycięskiej z Wigrazbad,
Siedmiu Boleści Maryi, Św. Michała Archanioła, Wszystkich dzie­
więciu Chórów, Błogosławionych Duchów, Arabela Anioła Stróża tej
kobiety, Św. Józefa, bojaźni złych duchów, Patrona urodzenia i Imienia
tej kobiety, Wszystkich Świętych Aniołów Stróżów Kapłanów,
Wszystkich Świętych Niebieskich, szczególnie wszystkich Świętych
Egzorcystów, Św. Proboszcza z Ars, Św. Benedykta, Sługi i Służebnic
Bożych, Ojca Pio, Teresy z Konnesrcutch, Katarzyny Emmcrich,
wszystkich dusz czyśćcowych i w imieniu Papieża Pawła VI,
rozkazujemy ci Akabor, jako kapłani Boży, w Imieniu Wszystkich tych
wezwań i w Imieniu Najświętszej Trójcy: Ojca, Syna i Ducha
Świętego: musisz odejść Akaborze z powrotem do piekła!!!
;
P i e k ł o jest s t r a s z n e !
A.: M u s z ę j e s z c z e w r ó c i ć .
137
E . : M ó w prawdą i tylko prawdą w Imieniu Przenajświętszej Trójcy.
N . M . P . N i e p o k a l a n e g o Począcia...
A . : T a k , w Jej Imieniu i w Imieniu T r o n ó w , skąd p o c h o d z ę , muszę
jeszcze mówić, muszę mówić.
E . : M ó w p r a w d ę i tylko p r a w d ę , ty nie m o ż e s z k ł a m a ć ! W imię. '
A . : J e s t e m z C h ó r u T r o n ó w . Ja A k a b o r m u s z ę p o w i e d z i e ć (dyszy
wzburzony i krzyczy strasznym głosem) j a k straszne jest p i e k ł o '
Jest
ono
straszniejsze
aniżeli
ktokolwiek
przypuszcza'
Sprawiedliwość
Boża
jest
straszna!
Straszliwa
jest
sprawiedliwość Boża! (Krzyczy i wyje).
E . : M ó w dalej p r a w d ę w Imię Przenajświętszej Trójcy, N . M . P
N i e p o k a l a n e g o P o c z ę c i a , co ci B ó g n a k a z u j e !
A . : Piekło jest o wiele straszniejsze, aniżeli wy w swej lekkomyślno
ści i głupocie myślicie. Sprawiedliwość... naturalnie istnieje
miłosierdzie..., ale potrzeba do tego wiele ufności, potrzeba wiele
m o d l i t w y , potrzeba spowiedzi, potrzeba wszystkiego według,
s t a r e g o stylu (przedsoborowego). Nie wolno po prostu przyj
m o w a ć n o w e g o tak l e k k o m y ś l n i e — p r a w d ę m ó w i P a p i e ż !
(Tu trzeba zrobić wyjaśnienie dla czytelnika polskiego: Po Sobo­
rze Watykańskim II zaczęły szerzyć się, w wielu kręgach kościelnych,
modernistyczne prawdy podszywające się pod „Odnowę posoborową",
które chciały złagodzić prawa Boże i kościelne, np. głosiły: „nic
potrzeba już sakramentalnej
ustnej
spowiedzi,
można
zastąpić ją
spowiedzią powszechną,
(wspólnie
odmawianą) jak
u protestantów,
nie trzeba się tyle modlić, pokutować, pościć, przyjmować Komunii
Św. na klęcząco i do ust, nie trzeba, nie ma konieczności przyklękać
przed Najśw. Sakramentem, nie trzeba być zwróconym twaizą do
Chrystusa obecnego w Najśw. Sakramencie odprawiając Mszę Świętą,
nie trzeba balasek, obrazów i figur Matki Bożej i Świętych, bocznych
ołtarzyków, konfesjonałów, ambon,
(dziś mówi się od ołtarza), nie
trzeba chodzić w strojach przepisanych duchownym
i zakonnikom
(zakonnicom), nie trzeba tak ostrych reguł, nie trzeba Różańca itd.
itp., to wszystko przestarzałe, teraz jest odnowa posoborowa.
Choć
Sobór nic z tym wspólnego nie ma. Oczywiście, że Sobór jako taki nie
ma z tym nic wspólnego, a nawet ze współczesną liturgią, którą nie
Sobór ustanowił, ale ustanowiona została już po Soborze.
Te błędy,
z inspiracji mocy piekielnych, szerzy masoneria zarówno na zewnątrz
jak i wewnątrz Kościoła Św., podszywając się pod odnowę posoboro­
wą. Każdy, kto czytał Konstytucje Soborowe, wie doskonale, że Sobór
nie ma z tym nic wspólnego, że zachował to wszystko co było.
Wprowadził to później szatan przez niektórych najbliższych
współ­
pracowników
Papieża
Pawia
VI,
co
sprawiało
wrażenie jakoby
pochodziło to od samego Papieża.
Już w Fatimie Matka Boża
138
przestrzegała przed wielkim kryzysem wiary, któiy mial nastąpić pod
koniec drugiej polowy XX wieku.
Przed pielgrzymką do Fatimy
planowaną na 13 maja 1982 r., Jan Paweł U zwrócił się do portugalskiego księdza z kurii Lei ha, aby przetłumaczył mu trzecią tajemnicę
fatimską, z wszystkimi niuansami języka. 10 września 1984 roku biskup
Lerii ogłasza:
»Treść
trzeciej
tajemnicy fatimskiej
dotyczy
utraty
naszej wiary (Echo Medziugorja nr 54/91, Mediolan). Duszpasterze
Kościola będą zaniedbywać swoje obowiązki wynikające z ich stanu,
Z ich winy wiele dusz poświęconych oraz wierni popadną w liczne błędy,
zgubne i szeroko rozpowszechnione.
To będzie decydujący moment
w a l k i między Dziewicą i demonem. Po świecie rozprzestrzeniać się
będzie
mgła diabelskiej dezorientacji. Szatan przeniknie do najwyższych
stanowisk w Kościele i zaślepi umysły. Spowoduje u duszpasterzy
zatwardziałość serc, tak aby Bóg pozostawił ich samych sobie, karząc
ten sposób za odmowę posłuszeństwa wymogom Niepokalanego Serca
fani. Będzie to wielkie odstępstwo zapowiedziane na koniec czasów:
fałszywy prorok", który zwodzi Kościół na rzecz „bestii" (Ap 13).«
Istnienie
pieklą
14 VIII 1975 r.
E.: E g z o r c y ś c i
J.: J u d a s z
J.: G d y b y m Jej tylko był słuchał (wskazuje w górę) O n a była przy
mnie
(strasznie jęczy)
Kto był przy tobie, m ó w w Imię...
J: Ta u g ó r y (wskazuje w górę) ale ja Ją o d r z u c i ł e m .
E.: J u d a s z u , m ó w dalej co w Imieniu Matki Bożej m u s i s z p o w i e ­
dzieć — m ó w prawdę i tylko prawdę!
J.: Ja jestem najbardziej ze wszystkich pogrążony w rozpaczy (jęczy).
1
Zstąpienie
do piekła
E . : J u d a s z u I s k a r i o c i c , teraz m u s i s z iść.
J . : N i e ! n i e ! (warczy).
E . : W i m i e n i u Tej K r ó l o w e j , K t ó r ą ty o d r z u c i ł e ś , w Jej I m i e n i u ,
Matki Bożej z Góry Karmel, musisz teraz wejść do piekła!
J.: M u s i c i e z m ó w i ć całą część bolesną R ó ż a ń c a i W y z n a n i e W i a r y
(Podczas tego
Wierzę w Boga...
„wstąpił
do piekieł" zaczyna
mówić Judasz) — „ A ż t a m na d ó ł p r z y s z e d ł do n a s . . . "
J.: P r z y s z e d ł aż do piekła, a nie tylko do o t c h ł a n i , w której
o c z e k i w a ł y dusze.
E.: D l a c z e g o zstąpił do p i e k ł a ? m ó w p r a w d ę w I m i ę . . .
J.: A b y n a m p o k a z a ć , ż e u m a r ł o n t a k ż e z a n a s ; d l a n a s b y ł o t o
139
straszne! On w s z e d ł do królestwa śmierci, ale zstąpił także do
p i e k ł a . T a k , tak n a p r a w d ę d o p i e k ł a . Ś w i ę t y M i c h a ł A r c h a n i o ł
i Aniołowie musieli nas spętać, abyśmy się na Niego nie rzucili
(warczy). Ponieważ ja nie mówię tego chętnie, nie słyszę tego chętnir
— ponieważ ja jestem winien zdrady Jezusa — musicie śpiewać
„Ja widzę Cię o Jezu j a k Ty milczysz i za grzechy chcę szczerze
żałować". (Obydwie zwrotki, a później zwrotką: „Stała Matka
Boleściwa ") (Obecni śpiewali te pieśni),
J . : (Straszne krzyki rozpaczy podczas śpiewu) — O g d y b y m był
żałował, żałował!!!
E . : J u d a s z u Iskariocie, my kapłani r o z k a z u j e m y ci w I m i ę T r ó j j e d y n e g o B o g a : w y j d ź z niej i idź p r e c z do p i e k ł a !
J . : ...Ja nie chcę jednak iść (warczy) dobrze mi w tej kobiecie, dobrze
mi w tej k o b i e c i e , o b y i ona m i a ł a moją r o z p a c z , w i e l e z n i e j !
E . : Judaszu rozkazujemy ci w Imię... idź precz do piekła, na wieczne
potępienie, dokąd należysz...
J . : A l e j a nie c h c ę !
E . : W y j d ź z niej J u d a s z u I s k a r i o c i e w I m i ę M a t k i B o ż e j !
J . : O n a sama (wskazuje w górę) miała by teraz dla mnie współczucie,
g d y b y m o g ł a m i e ć , miałaby j e j e s z c z e n a w e t teraz. O n a m n i e
kochała, O n a mnie kochała. Czy wy wiecie co to jest! (jęczy
straszliwie)
E . : W y k r z y k n i j twoje i m i ę i wyjdź z niej w Imię...!
J . : Ja w i e m , że O n a k o c h a ł a (warczy niemiłosiernie).
E . : Ty nie chciałeś Jej słuchać. Ona chciała cię ratować na wieki dla
nieba. O n a miała co do ciebie taki dobry zamiar (intencję). Teraz
idź p r e c z w I m i ę M a t k i Boskiej F a t i m s k i e j !
J . : N i e ! (straszna rozpacz)
E . : J u d a s z u w y k r z y c z twoje imię i idź precz z niej, odejdź do piekła
w Imię Ukrzyżowanego Zbawiciela, którego zdradziłeś, w Imieniu
J e g o cierpienia, K r w a w e g o Potu n a G ó r z e O l i w n e j . . .
J . : Trzykrotnie musicie się modlić: Święty, Święty, Święty... uczestnicy
odmawiają tę modlitwę śpiewają pieśń: „Błogosław Ty Maryjo...
W m i ę d z y c z a s i e krzyczy Judasz straszliwie: nie! nie!
E . : Rozkazujemy ci w Imię Przenajświętszej Trójcy...! (Judasz rwie
jednemu z kapłanów stułę). W imieniu Jezusa pozostaw to Judaszu
Iskariocie. W Imię wszystkich Chórów Błogosławionych Duchów,
w imię Anioła Stróża tej kobiety, musisz teraz iść precz — roz­
kazujemy ci!
J . : (krzyczy straszliwie)
E . : W I m i ę P a t r o n k i tej k o b i e t y — idź p r e c z z n i e j !
J . : Musicie przynieść na stół wszystkie relikwie; ze mną nie taka łatwa
sprawa... Ja jestem... (straszliwie krzyczy)
140
E.: W Imię gorzkiej Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa...
J.: Ja nie chcę iść!
E . : T y m u s i s z o d e j ś ć . W I m i ę J e z u s a C h r y s t u s a - r o z k a z u j ę ci!
J . : Ja nie c h c ę iść, ja nie c h c ę iść! Z o s t a w c i e m n i e , z o s t a w c i e m n i e
w s p o k o j u (straszny ryk).
E . : M a t k a B o ż a Z w y c i ę s k a r o z k a z u j e ci!
J . : G d y b y m Jej t y l k o b y ł s ł u c h a ł !
E . : R o z k a z u j e m y ci w Imię Matki Bożej i K o ś c i o ł a K a t o l i c k i e g o . . .
Piekło istnieje
J . : G d y b y m t y l k o m i a ł nadzieję! W p i e k l e j e s t s t r a s z n i e ! G d y b y m
t y l k o m i a ł nadzieję...! (niemiłosierny ryk rozpaczy)
E.: M a t k a Boża rozkazuje ci, abyś w y s z e d ł w Imię U k r z y ż o w a n e g o ,
w Imię Najdroższej Krwi!
J . : P o z o s t a w c i e m n i e j e s z c z e c h w i l ę w tej k o b i e c i e !
E . : N i e ! w y j d ź w Imię w s z y s t k i c h Ś w i ę t y c h A p o s t o ł ó w ! W Imię...
J . : Ja nie c h c ę ! N i e ! N i e ! (ryczy nienawistnie), ale oni (ma na myśli
duchy piekielne) p r z y j d ą w k r ó t c e ! (krzyczy aż strach bierze).
E . : Ty m u s i s z teraz w y j ś ć J u d a s z u I s k a r i o c i e w I m i ę M a t k i Bożej
z G ó r y Karmelu. Orla rozkazuje ci wyjść z niej i iść do piekła na
w i e c z n e potępienie!
J . : (Krzyczy przez dłuższą chwilę); N i e !
N i e ! . . . (jęczy strasznie
i rozpacza okropnie)
E.: W Imię Siedmiu Boleści Maryi, w Imię Trójcy Przenajświętszej.
— w y j d ź i idź p r e c z do p i e k ł a !
J . : A l e j a nie c h c ę ! N i e c h c ę ! (ryczyprzeraźliwie)
E . : W Imię Trójcy Przenajświętszej, N i e p o k a l a n e g o Poczęcia Matki
Bożej, rozkazujemy ci powrócić do Lucyfera.
J . : (jęczy rozciągłe) nie! (Ryczy strasznie i rozpaczliwie) nie! nie! Oni
m n i e w c a l e w p i e k l e nie chcą!
(Nagle woła Judasz rozpaczliwie: „Lucyferze,
na pomoc!)
Kapłani odmawiają od nowa egzorcyzm i dwie litanie.
E . : W Imieniu T r ó j c y Przenajświętszej — r o z k a z u j e m y ci u d a ć się
na wieki do piekła!
J . : D u c h y p i e k i e l n e p o m ó ż c i e ! P o m ó ż c i e , a b y m nie m u s i a ł iść d o
p i e k ł a ! P o ś p i e s z się w r e s z c i e A k a b o r z e ! P o m ó ż c i e mi...! O c h !
O c h ! Spieszcie się! (Jęczy straszliwie).
E.: Judaszu Iskariocie — wyjdź w Imię...!
J.: Lucyferze, ty mnie wysłałeś, ty musisz także przecież pomóc!
E.: My kapłani rozkazujemy ci Judaszu Iskariocie, w Imieniu
Trójjedynego Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego...!
J . : (Krzyczy rozpaczliwie) Oni przyjdą, oni przyjdą w k r ó t c e . . . C z y
141
w i e c i e j a k ja s i ę i c h b o j ę , c z y wy to w i e c i e ? ! (Ma na myśli
Lucyfera
i jego pomocników)
E . : My k a p ł a n i K o ś c i o ł a K a t o l i c k i e g o , r o z k a z u j e m y ci w I m i ę
Trójcy P r z e n a j ś w i ę t s z e j . . . K r z y ż a św. ... N i e p o k a l a n e g o P o ­
częcia — Matki Bożej z Lourdes, Królowej R ó ż a ń c a św.
z Fatimy... idź precz Judaszu Iskariocie... (po czym kapłani
odmawiają trzy razy; Święty Boże i Gloria Patri po czym Judasz
zaczął swym męskim głosem:)
J . : N i e ! och! (jęczy)....! G d y b y ś m y ją tylko natychmiast mogli zabić
(tę opętaną). P r a g n ę l i b y ś m y ją uśmiercić. R a d z i l i ś m y j u ż o tym
od dawna, że ona powinna być zabita!
E . : R o z k a z u j e m y ci, abyś jej nie zabijał, w Imię Trójcy Przenajś­
w i ę t s z e j . . . U s u ń się teraz w i m i ę M a t k i B o ż e j , W s z y s t k i c h
Ś w i ę t y c h A n i o ł ó w , A r c h a n i o ł ó w , a s z c z e g ó l n i e św. M i c h a ł a !
J . : Nie! Michale ty nie śmiesz... (ryczy jak zwierzę i jęczy strasznie).
O n i idą...! O n i idą...! O n i idą...!
E . : W Imię Przenajświętszej Trójcy... krzycz twoje imię i w y c h o d ź !
J . : Ja... O n i idą... J u d a s z . . . I s k a r i o t . . . Ja... j a m u s z ę i ś ć ! Iść
m u s z ę ! Iść m u s z ę , ja m u s z ę , ja m u s z ę , ja muszę... Oni idą... Oni
j u ż tu są! (ryczy przeraźliwie i wola strasznym głosem); Oni tu są,
złe d u c h y ! (wyje...) L u c y f e r z e ! L u c y f e r z e . . . ! I d ź , idź L u c y f e ­
r z e . . . ! Ja s i ę c i e b i e b o j ę (ryczy strasznie).
E . : T e r a z m u s i s z wyjść J u d a s z u I s k a r i o c i e , w tej chwili w I m i ę . . . !
J.: On idzie...! On idzie...!
E.: W I m i ę M a t k i Bożej usuń się na z a w s z e do piekła i n i g d y nie
powracaj!
J . : Oni idą...! Oni tu są. Oni tu są... (Straszne sapanie i ryk). Ja
m u s z ę iść!... Oni mnie przyjmą!
«
E . : W y j d ź teraz w I m i ę Przenajśw. Trójcy... o krzycz twoje imię...!
J.: Ja go wykrzyknąłem... Ja Judasz Iskariot, muszę... ja... ja
m u s z ę iść.
E.: W Imię Królowej R ó ż a ń c a św. z Fatimy, w Imię N i e p o k a l a n e g o
Poczęcia z Lourdes — w y c h o d ź ! W Imię Ojca, Syna i D u c h a
Ś w i ę t e g o teraz m u s i s z iść!
J.:
(Rozbrzmiewa piętnaście przeciągłych strasznych,
aż do szpiku
kości, krzyków): N i e ! nie! nie!... ja nie chciałbym iść... Ja nie
c h c i a ł b y m iść!
E.: R o z k a z u j e m y ci w Imię Kościoła Katolickiego, w Imię T r ó j jedynego Boga...!
Piekło jest straszniejsze aniżeli myślimy
J . : O c h ! T a r o z p a c z , t a straszna r o z p a c z ! T o j e s t s t r a s z n e ! W y nie
142
wiecie j a k okrutne jest piekło!!! Wy nie wiecie nic j a k strasznie
jest tam n a d o l e ! Wy nie wiecie jak to jest!
: Ty s a m j e s t e ś sobie w i n i e n . W y j d ź J u d a s z u Iskariocie w I m i ę !
(ryczy i jęczy). Ja m a m s t r a s z n y kąt! S t r a s z n y kąt m a m t a m na
dole! Och! Och! Powiedzcie to wszystkim, że m a m straszny
kąt...! Żyjcie uczciwie!... To j e s t straszne!... Dla Boga, p o s t a w ­
cie w s z y s t k o na j e d n ą kartę, aby się dostać do nieba, c h o ć b y ś c i e
n a w e t przez tysiąc lat byli m ę c z e n i na łożu tortur, p r z e t r z y m a j ­
cie to!... Piekło j e s t straszne! O n o jest straszne! Nikt nie w i e j a k
straszne jest piekło. Jest ono straszniejsze aniżeli myślicie...! Jest
o n o o k r u t n e ! Jest o n o o k r u t n e . . . ! (Wszystko to mówi Judasz
nieporównanie strasznym,
urywanym głosem, z niewypowiedzianą
rozpaczą).
E.: Czy powiedziałeś to wszystko w Imieniu Jezusa?
.1.: Ja muszę jeszcze powiedzieć, wolałbym jednak tego nie mówić:
Jest jeszcze tak wielu ludzi... którzy nie wierzą w piekło... ale..;
ale... o n o istnieje!!! P i e k ł o istnieje! J e s t o n o s t r a s z n e !
.: Tak, piekło istnieje — m ó w tylko p r a w d ę w Imię...!
.: O c h o n o istnieje, piekło! O n o j e s t straszne!... Ja m u s z ę w k r ó t c e
iść, ale m u s z ę j e s z c z e to p o w i e d z i e ć (ryczy i sapie jak zwierzę).
.: T e r a z j e d n a k o d c h o d ź , w I m i ę . . . ! W y j d ź z tej k o b i e t y !
.: P i e k ł o j e s t o w i e l e s t r a s z n i e j s z e aniżeli m y ś l i c i e . . . P i e k ł o j e s t
o wiele straszniejsze aniżeli myślicie!!! (krzyczy, mało bębenki nie
pękną)
£.: Mów w Imię...!
|J.: Ryczy i rzęzi: Och!... g d y b y m mógł j e s z c z e raz, g d y b y m m ó g ł
j e s z c z e raz z powrotem!...! Och... och! (ryczy nienawistnie
niesamowicie).
Usuń się od niej, opuść ją w Imieniu...!
".: Och, ja nie c h c i a ł b y m iść na dół, zmiłujcie się... z o s t a w c i e m n i e
j e s z c z e w tej k o b i e c i e !
.: N i e ! W I m i ę . . . r o z k a z u j e m y ci w y j d ź z tej k o b i e t y !
.: Z o s t a w c i e m n i e j e s z c z e w tej k o b i e c i e ! Z o s t a w c i e m n i e jeszcze
w tej k o b i e c i e !
.: N i e ! N i e ! W Imię... W y c h o d ź !
.: (Judasz rzęzi) M n i e j e s t w niej l e p i e j , m u s i o n a n o s i ć m o j ą
rozpacz, przynajmniej w wielkiej części! Zostawcie mnie j e s z c z e
w tej k o b i e c i e ! Ja tam m a m strasznie! (Stęka i sapie) O c h !
p o z o s t a w c i e m n i e j e s z c z e w tej k o b i e c i e !
.: N i e ! W I m i ę . . . !
J.: O n a m o ż e mnie przecież j e s z c z e nosić (niezwykła rozpacz) O n a
mnie będzie mogła jeszcze mieć.
K.: W y j d ź z n i e j w I m i ę . . . !
143
J . : Co wy sobie myślicie! Na dole jest o wiele straszniej! Na dole jest
0 wiele straszniej! Och! Och! (ryczy). Ale to powiedzcie wszystkim
młodym, wszystkim nauczycielom błędnych nauk, a zresztą powiedz
cie w s z y s t k i m : p i e k ł o istnieje! (mówi głosem wzbudzającym
przerażenie i przenikającym aż do szpiku kości); Jest o n o prze
klęcie straszne!!! G d y b y m tylko słuchał Matki Bożej i nie
z a k ł a d a ł pętli n a szyję! G d y b y m t y l k o m i a ł n a d z i e j ę , g d y b y m
tylko miał nadzieję! g d y b y m tylko miał nadzieję! (rozpaczliwym
głosem...) A l e tak m ó w i ą w s z y s c y p o t ę p i e n i l u d z i e , tak m ó w i ą
wszyscy, kiedy przychodzą do nas! Wtedy już jest jednak za
p ó ź n o ! N i e w i e r z ą w to, d o p ó k i nie j e s t za p ó ź n o . .
E . : Ty musisz iść w Imię Przenajśw. Trójcy. W Imię wszystkich
świętych A n i o ł ó w i A r c h a n i o ł ó w i św. Michała Archanioła!
J . : On jest dla nas straszny A. Michel (św. Michał Archanioł) Michel
j e s t straszny (ryczy nienawistnie).
E . : Wyjdź w Imię św. P r o b o s z c z a Vianey, w Imię wszystkich
Egzorcystów, w Imię Świętego Kościoła Katolickiego!
J . : (krzyczy): J u d a s z I s k a r i o t ! . . . Ja m u s z ę iść! (straszne wycie).
E . : R o z k a z u j e m y ci w I m i ę Przenajśw. Trójcy, w Imię Ojca i Syna
i Ducha Świętego. Amen. W Imię św. Michała Archanioła
— w y j d ź t e r a z . K r z y k n i j t w o j e i m i ę i idź do p i e k ł a !
J . : (krzyczy z rozpaczą jak lew): J a . . . ja i d ę . . . J u d a s z I s k a r i o t !
E . : W y j d ź t e r a z i idź d o p i e k ł a w I m i ę ś w . M i c h a ł a A r c h a n i o ł a
1 w Imię Matki Bożej... W Imię...!
J . : (Stale i wciąż wzbudzające grozę, przerażenie, rozpaczliwe krzyki
Judasza). N a g l e wskazuje palcem wskazującym do góry i m ó w i :
O n a ( N . M . P . ) daje m i j e s z c z e k r ó t k i t e r m i n . Jej z a d a n i e nie
zostało jeszcze wypełnione...
E.: M ó w p r a w d ę Judaszu Iskarioto! Lucyferze, ty nie śmiesz
p r z e s z k a d z a ć ! Idź p r e c z L u c y f e r z e , p o z w ó l J u d a s z o w i m ó w i ć
w Imię...!
Piekło w całej swej okropności
J . : To jest wielki plus dla nas, że rzadko który kapłan m ó w i o piekle.
Piekło — w swej okropności — musiano by wymalować na ścianie.
M y ś l ę , że g d y b y ono zostało w y m a l o w a n e na ścianie, to nie
oddałoby j e s z c z e tego, czym ono jest w całej swej okropności!
Gdzie widzicie jeszcze kapłana, który by mówił na kazaniu o piekle,
o czyśćcu, o śmierci, albo o innych tym podobnych rzeczach. Jeszcze
tylko bardzo rzadko. Tych niewielu kapłanów jest niemile widzia­
n y c h p r z e z t ł u m , k t ó r y znajduje się n a d r o d z e z a t r a c e n i a .
E: M ó w nadal Judaszu Iskarioto! Lucyferze, ty nie możesz powstrzy144
m y w a ć Judasza, i p r z e s z k a d z a ć mu w mówieniu. Musi on m ó w i ć to,
co M a t k a Boża mu poleciła, w Imię...! J.: To j e s t j e d n a z
g ł ó w n y c h p r z y c z y n n a s z e g o c h w y t a n i a d u s z w szpony. Jest to
dla nas wielki plus, że się już nie mówi na k a z a n i a c h o piekle.
M u s i a n o by w c a ł e j - rozciągłości m ó w i ć o okropnościach piekła,
a i tak nie byłoby tego za wiele, nie wyczerpano by tego tematu
jakby należało. Ja już to właśnie powiedziałem, że piekło jest o wiele
straszniejsze, aniżeli się o g ó l n i e m y ś l i , aniżeli się p r z y p u s z c z a
(rzęzi i wyje).
Matka
Boża
do
„Ostrzeżenia
z
zaświatów"
18 1 1977 r.
B.: Belzebub
E.: Egzorcyści
E . : C z y o p u b l i k o w a n i e książki: „ O s t r z e ż e n i e z z a ś w i a t ó w " było
wolą Najświętszej Maryi Panny? Odpowiedz w Imię...!
B . : T a k jest. Ta W y s o k a , jeżeli czegoś chce, to p r z e p r o w a d z a to
c h o ć b y s i ę nie w ; e m c o d z i a ł o . D z i a ł a O n a tak d ł u g o , a ż
osiągnie to co chce. Oni tam u góry mają swoje m e t o d y . . . My
nie c h c e m y o tym mówić... Cieszyliśmy się b a r d z o , k i e d y z tą
książką nie szło tak szybko. Mieliśmy nadzieję, że ta książka
r o z p a d n i e się raczej, niż u k a ż e . A l e ta brudna s z m a t a (książka:
Ostrzeżenie z zaświatów) j e d n a k p r z e c i e ż w j a k i ś s p o s ó b
w y s z ł a . A c h , ale tylko d l a t e g o , p o n i e w a ż Ci z góry tego
c h c i e l i . P a t r z e ć na to z l u d z k i e g o p u n k t u w i d z e n i a , ten strzęp
n i g d y by się nie u k a z a ł . A c h ! . . . że ten strzęp m u s i a ł w y j ś ć !
Jest to dla n a s s z a l o n y m i n u s ! A c h , ten strzęp d o p r o w a d z i nas
do s z a l e ń s t w a ! (Belzebub, jak błyskawica, zrywa jednemu z
egzorcystów stulę).
.: Stuła należy do mnie, to nie jest twoja sprawa. M ó w nadal
w Imię Matki Bożej...!
Piekło
nienawidzi
stuły
kapłana
B.: Z e r w a l i b y ś m y przeklęte wszystkie stuły... do piekła i spalić!
Wiecie j a k b y ś m y tańczyli z radości, gdybyśmy mogli wszystkie
stuły i czapki (birety — mitry biskupie) zrzucić na stos, na j e d n ą
kupę i podpalić. G d y b y ś m y to mogli! My diabli p o d p a l i l i b y ś m y
to r ó w n o c z e ś n i e ze w s z y s t k i c h stron. O c h d a ł o b y to p i e k i e l n y
d y m , k t ó r y by d y m i ł aż do k o ń c a świata. M i e l i b y ś m y j e d n o z
n a s z y c h świąt!
145
Sakrament kapłaństwa
29 IV 1977 r.
E.: W Imię N M P m ó w co musisz powiedzieć o święceniach
kapłańskich!
B.: To co my teraz m u s i m y powiedzieć o tym Sakramencie musi się
z n a l e ź ć w tej k s i ą ż c e .
E.: M ó w więc w Imię Trójcy Przenajświętszej...!
R.: Z a t o m u s i c i e o d m ó w i ć całą k o r o n k ę d o N a j ś w i ę t s z e j M a r y i
Panny od Ł e z , trzy razy św. Michale Archaniele i do Piotra
i Pawła, j a k też do k a ż d e g o z dwunastu A p o s t o ł ó w i Z d r o w a ś
Maryjo. Dopiero wtedy będziemy musieli mówić o tym Sakramen­
cie... aby to t a k ż e , b y ł o p r a w d ą — m ó w i O n a — m u s i c i e się
m o d l i ć co O n a żąda. (Zarządzone modlitwy zostały odmówione).
E.: W Imię Niepokalanego Poczęcia, mów prawdę!
Niezatarty znak
B.: Święcenia kapłańskie są bardzo wielkim, wzniosłym, wszystko
obejmującym Sakramentem, przed którym my tam na dole
m u s i m y k a p i t u l o w a ć . T a k ż e przez przyjęcie tego S a k r a m e n t u
wyciśnięty zostaje na duszy niezniszczalny znak. Jeżeli m i a n o w i ­
cie kapłan nie w y k o n a ł dobrze swego urzędu, źle żył i dostał się
do nas, do piekła, m o ż e m y go o wiele więcej dręczyć. To s a m o
d o t y c z y d w ó c h S a k r a m e n t ó w : chrztu i b i e r z m o w a n i a . Te trzy
S a k r a m e n t y w y c i s k a j ą s z c z e g ó l n e piętno na d u s z y , a z n a k ten
nie m o ż e być zatarty nawet w piekle. Dlatego cierpią tacy ludzie
i t a c y k a t o l i c y w p i e k l e , jak to j e s t w w y p a d k u J u d a s z a
— o wiele większe męki, aniżeli gdyby tych Sakramentów nigdy
nie byli przyjęli. To są nadzwyczaj wielkie Sakramenty, które
przyjmującemu przynoszą o wiele większe łaski, aniżeli ludzie
m o g ą to pojąć. Jeżeli łaski te się zmarnuje, to człowiek taki,
w z g l ę d n i e kapłan lub biskup, będzie o wiele więcej i intensyw­
niej dręczony, aniżeli ten, który ich nigdy nie przyjmował.
D l a t e g o m u s i k a ż d y , k t ó r y c h c e być k a p ł a n e m b a d a ć się d ł u g o
i dokładnie i pojąć czy się do tego nadaje i czy został do tego
powołany. Jest w p r a w d z i e wiele takich, którzy myślą, że zostali
p o w o ł a n i do kapłaństwa, a właściwie powołani zostali do
innego stanu, z a w o d u , j a k o laicy, (tu przeszkadza Lucyfer i
dręczy opętaną
bardzo gwałtownie).
E.: W Imię Trójjedynego Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego, w Imię
Jezusa Syna B o ż e g o , który stał się człowiekiem, który umarł za
nas na krzyżu, w Imię N M P , N i e p o k a l a n e g o Serca Maryi
146
i w s z y s t k i c h A n i o ł ó w i Ś w i ę t y c h , w Imię św. A p o s t o ł ó w Piotra
i Pawła, których o b c h o d z i m y dziś święto — p o w i e d z n a m teraz
p r a w d ę , co chce n a m p o w i e d z i e ć N M P o święceniach k a p ł a ń s ­
k i c h i o t y m co do t e g o n a l e ż y !
Zadanie
kapłana
B . : Kapłani muszą uczyć. Czy czynią to jeszcze dobrze? C z y m ó w i ą
j e s z c z e d o b r e , w ł a ś c i w e k a z a n i a ? C z y dzieci d o b r z e nauczają?
— Po większej części nie! Przekręcają oni wiele, głoszą p r a w d ę
nie taką j a k ą mają obowiązek ogłaszać. N i e uczą oni dzieci, ani
w kościele o cnotach i w a d a c h , albo j a k się te cnoty p o w i n n o
p r a k t y k o w a ć , ćwiczyć. Tak j a k teraz większość z nich m ó w i
i uczy na kazaniach... to w wielu w y p a d k a c h o p o w i a d a n i a
anegdotek. Biorą oni wiele z tak zwanych „ s y n o d k ó w " (Synedelscher") ponieważ wspomagają się oni swym w ł a s n y m moderniz­
m e m i chcieliby także doprowadzić do tego lud. Lud sam też nic
c h c e p r a w d y . . . C h c e o n iść p o d r o d z e n a j m n i e j s z e g o o p o r u .
W ten s p o s ó b mają oni u ł a t w i o n ą grę. O cnotach i na­
ś l a d o w a n i u Chrystusa nie słucha się j u ż dzisiaj chętnie. O cier
pieniach, o ciężkim cierpieniu i krzyżu... tego człowiek dnia
dzisiejszego nie lubi słuchać. Nie chce on postępować śladem
K r z y ż a C h r y s t u s o w e g o j a k b y tego chcieli Ci tam u góry
(wskazuje w górę). Chciałby on żyć tylko swymi rozrywkami
N i e k a ż d y k a p ł a n o d p r a w i a dziś c o d z i e n n i e M s z ę Świętą:
N i e k t ó r z y t y l k o raz a l b o d w a r a z y w t y g o d n i u . . . L u d t o
zaledwie spostrzega, bo i tak nie chodzi wiele na M s z ę Święty
Popatrzcie w końcu na kościoły. Im więcej o t w i e r a j ą śluzy 11:1
m o d e r n i z m , tym mniej ludzi jest w kościele. W ten sposób obnlifl
się życie religijne (w dużo większym stopniu dotyczy to sytuacji
w k o ś c i e l e na Z a c h o d z i e — od t ł u m a c z a ) .
E.: M ó w w Imię...!
Utrata łask przez brak czci przy odprawianiu Mszy Świętej
B.:
Są teraz kapłani, którzy uważają, że nie ma potrzeby zgi­
n a ć k o l a n p o d c z a s Ś w i ę t e g o P r z e m i e n i e n i a . A l e n p . przyj
dzie b i s k u p i udziela B i e r z m o w a n i a , albo przy innych okaz
j a c h , w t e d y nagle zginają kolana. W t e d y to czynią, p o n i e w a ż
myślą, że na biskupie nie robi to dobrego wrażenia, kiedy stoją,
tak j a k żołnierz. My d e m o n y p o d d a j e m y im w t e d y : z r ó b parę
u k ł o n ó w , u n i ż się, w p r z e c i w n y m razie b i s k u p cię zruga.
147
Podajemy im te myśli, tak że biskup wcale nie spostrzega, że oni
na codzień nie postępują dobrze. Gdy jednak w kościele jest tylko
sam lud, a nie ma biskupa, ani żadnego wyższego, wtedy nie
czują się małymi, pokornymi, nawet przed Tym tam u góry, aby
raczyli uczynić ukłon, przyklęknięcie. Mają oni uczucie
(odczucie), że przed T y m (wskazuje w górę) można stać... To nie
odgrywa u nich żadnej roli. Nic to także nie znaczy, jest to
„poprawne", kiedy ludzie w kościele siedzą podczas Przeis­
toczenia we M s z y Świętej, wcale na to nie zważają, jakby ich nie
było. Stoją także podczas błogosławieństwa j a k żołnierzyki z
ołowiu, to nie ma dla nich znaczenia... To jest tylko Ten u góry
(wskazuje w górę)... Musimy także wspomnieć, że ten — j a k to
już musieliśmy powiedzieć — nowy porządek — jest strasznym
niszczącym minusem dla ludu i kapłanów. Wielu ludzi dostrzega
to wprawdzie, ale innym jest z tym dobrze, ponieważ łatwiej jest,
gdyż można prawie podczas całej Mszy Świętej siedzieć, a
wszędzie są ułatwienia (Duch czasu... przenosi się i do
Kościoła...) Gdyby ludzie musieli podczas Mszy Świętej
klęczeć... jak to było dawniej... w wielu miejscach klęczą
jeszcze... ale gdyby, wszędzie na całym świecie musieli klęczeć i
Temu tam u góry okazywać należną Mu cześć... wtedy byłoby
także więcej łask i Miłosierdzia Bożego. Gdyby znowu klęczeli,
tak prawdziwie pobożnie się modlili, wtedy spostrzegliby, że
prowadzą oni za łatwe, za wygodne i powierzchowne życie.
Dotyczy to także kapłanów, a niekiedy nawet biskupów...
E.: W Imię... m ó w prawdę!
r
Dobry pasterz
B . : Prawdziwe kapłaństwo zachowuje także celibat — każe Ona
powiedzieć, Ta Wysoka. Prawdziwe kapłaństwo nie ma nic
wspólnego z pragnieniem wygody i drogą najmniejszego oporu.
P r a w d z i w e k a p ł a ń s t w o poświęca się całkowicie ludowi, a to
jest identyczne z Chrystusem... Mistycznym Ciałem Chrystusa.
Prawdziwy kapłan pozwoliłby się raczej uśmiercić, aniżeli nic
wypełnić tego, czego chce Chrystus i jak tego chce i jak tego chcą
Ci tam u góry. (wskazuje w górę). Teraz mieliby dużo czasu
(dobry czas) do odwiedzin domowych, (kolęda). Dawniej nic
mieli nawet pojazdów, a jednak szli godzinami aby zaopatrzyć
chorych. Szli także godzinami do domów, gdy tylko przeczuwa­
li, że m o g ą nawrócić duszę, żadna ofiara nie była dla nich za
wielka. Dzisiaj... popatrzcie tylko po miastach... Czy są tam
jeszcze ludzie odwiedzani ? Tylko nieliczni, i to przeważnie nic
148
z p o w o d u zbawienia duszy. Wielu ludzi żali się nawet, że ich się
nie odwiedza. Im więcej posiadają kapłani pojazdów i
udogodnień, tym mniej idą do ludzi. Pochodzi to tylko stąd, że
mają za mało łask i za mało się modlą... ponieważ nie o d m a w i a j ą
b r e w i a r z a , nie są dobrze wyświęceni, nie mają d u c h a
prawdziwego kapłaństwa C h r y s t u s o w e g o , nie żyją p r a w d z i w y m
naśladowaniem Chrystusa, nie m ó w i ą na k a z a n i a c h w I m i e n i u
B o ż y m o krzyżu, cierpieniu i ofierze. P r a w d z i w y p a s t e r z
g o t o w y j e s t o d d a ć swą k r e w z a k a ż d ą o w i e c z k ę . S z u k a o n
swych zagubionych owieczek, c h o c i a ż b y b y ł y n i e w i e m
j a k z a g u b i o n e i w z a r o ś l a c h — z ofiarą i w y r z e c z e n i e m
się. Chrystus powiedział w przypowieści o d o b r y m p a s t e r z u , że
s z u k a on z a g u b i o n e j owieczki, dopóki jej nie znajdzie, a wtedy
bierze ją na b a r k i i w niebie jest w t e d y w i e l k a r a d o ś ć . . . Tego nie
mówił tylko tak na wiatr. Chciał to p r z e d e w s z y s t k i m
p o w i e d z i e ć k a p ł a n o m , b i s k u p o m i k l e r o w i . . . N a u k a ta j e s t
n i e w z r u s z o n a i t r z e b a ją b r a ć b a r d z o poważnie, a jeżeli się
tego nie czyni, to nie ma naśladowania C h r y s t u s a . Ci tam u
góry, nie mają z takich k a p ł a n ó w żadnej radości, którzy nie
chcą s z u k a ć z a g u b i o n y c h o w i e c z e k i robią t y l k o to, co leży w
ich i n t e r e s i e d o c z e s n y m .
E.: W Imię Trójcy Przenajświętszej mów nadal!
Proboszcz z Ars
B . : T r z e b a p o ś w i ę c a ć się, ofiarować j a k proboszcz V i a n e y z Ars.
M o d l i ł się on c a ł y m i n o c a m i , kiedy wiedział, że owce z j e g o
owczarni całkiem i wcale nie żyją w e d ł u g woli Bożej. O d d a ł on
w s z y s t k o i ofiarował, nie p o ł o ż y ł on się n a w e t do s o l i d n e g o
łóżka spać. Często modlił się g o d z i n a m i p r z e d T a b e r n a k u l u m .
Najczęściej tylko, aby ratować choćby j e d n ą duszę. P r z e ż y w a ł
on c i ę ż k i e ataki od n a s z d o ł u (wskazuje w dół) c z ę s t o t y l k o
z p o w o d u jednej duszy i to p o m i m o tego, że nie był wcale taki
z d o l n y , u c z o n y . C i ę ż k o mu szła ł a c i n a i t e o l o g i a . Dzisiejsi
kapłani mniemają o sobie: my jesteśmy mądrzy, uczeni, j e s t e ś m y
doktorami, w i e m y wszystko lepiej... ale w końcu nie o to chodzi
T y m tam u góry (wskakzuje w górę). Nie p a t r z ą O n i j a k i k t o ś
j e s t u c z o n y , ile w m ó z g u ma filozofii i m a t e m a t y k i . P a t r z ą oni
w p i e r w s z y m r z ę d z i e : czy j e s t o n d o b r y m p a s t e r z e m ? C z y
s z u k a s w y c h owiec, czy j e s t g o t ó w o d d a ć życie z a swe o w c e ?
Na to p a t r z ą Ci t a m u góry, a to j e s t największy m i n u s , że tego
dzisiejsi k a p ł a n i nie mają i nie czynią. Trzeba by znowu m ó w i ć
na kazaniach o proboszczu z Ars io Katarzynie E m m e r i c h , która
cierpiała i modliła się za Kościół Święty na s w y m łożu boleści.
149
Wiele innych Świętych czyniło to także. Ojciec Pio cierpiał wiele
za Kościół Święty i za grzeszników. Trzeba by w o ł a ć z a m b o n ,
aby o w i e l e więcej czasu p o ś w i ę c a n o na n a ś l a d o w a n i e Chrys­
tusa, a nie na d o k t o r a t y . To j e s t d o b r e , n i e k t ó r z y t e g o p o ­
trzebują. U większości j e d n a k , byłoby lepiej gdyby nie trawili
całych lat na filozofii, matematyce albo teologii itp. DJa wielu
byłoby lepiej, a b y pół nocy modlili się i wzywali D u c h a Świętego
i żyli według prawdziwego naśladowania C h r y s t u s a i n a u k i św.
L u d w i k a G r i g n i o n i gdyby oddali się całkowicie M a t c e Bożej, Jej
N i e p o k a l a n e m u Sercu i Najświętszemu Sercu Jezusa, patrzyli na
k r z y ż i spełniali wiernie to, czego chcą Ci t a m u góry. Byłoby to
lepiej, aniżeli g o d z i n a m i myśleć i studiować tylko po to, aby
z a i m p o n o w a ć światu...!!! Ze ja to m u s i a ł e m p o w i e d z i e ć (krzy­
czy), że ja to m u s i a ł e m p o w i e d z i e ć ! ! !
E.: W Imię... mów prawdę!
B . : N a p r z y k ł a d L e n i n , ojciec rosyjskiej r e w o l u c j i p o w i e d z i a ł :
t r z e b a p o ś w i ę c i ć całe n o c e i cały czas dla rewolucji... W i e l u
j e d n a k k a p ł a n ó w nie czyni tego, co czynią n i e w i e r n i . Lenin
wiedział czego potrzeba, aby przeprowadzić rewolucję, on
ofiarował się za... ale dzisiejsi kapłani (każe Ona powiedzieć, Ta
Wysoka) n i e s ą j u ż g o t o w i o f i a r o w a ć s i ę c a ł k o w i c i e z a lud
i oddać ostatniej rzeczy. M u s z ą się w p r a w d z i e liczyć z tym: im
więcej się ktoś ofiaruje, t y m więcej my go z w a l c z a m y . Tak też
b y ł o i z p r o b o s z c z e m V i a n e y . Z a p a l i l i ś m y j e g o p o k ó j . . . To
j e d n a k n i e ma z n a c z e n i a , każą p o w i e d z i e ć Ci t a m u g ó r y .
P o m i m o to, Ta W y s o k a i Ci tam u g ó r y — z w y c i ę ż ą . . .
a kapłani, którzy wykonują prawdziwe kapłańskie obpwiązki
dobrze, odnoszą nieporównanie wielkie zwycięstwo. Nie może się
z tym r ó w n a ć ż a d e n doktorat, żaden w y s o k i tytuł, co czynią
d o b r z y kapłani, którzy mają j e s z c z e p r a w d z i w e rozeznanie dusz,
u których dusze są jeszcze w cenię, posiadają p r a w d z i w e roze­
znanie ludzi i mogą wczuć się w położenie każdego serca ludz­
kiego. O n i zadają sobie pytanie: co mógłbym uczynić jeszcze, aby
r a t o w a ć tych l u d z i , w jaki sposób będę mówił kazanie, i co
powinienem czynić aby przystępowali do Sakramentów Świętych?
Do tego n a t u r a l n i e należy także to, aby S a k r a m e n t ó w udzielać
dobrze i w e d ł u g starego rytuału, aby t o w a r z y s z y ł o im b ł o g o ­
s ł a w i e ń s t w o (więcej łaski). W p r z e c i w n y m razie ponieśli j u ż
stratę na s a m y m początku. Niebo m u s i b y ć g w a ł t e m z d o b y t e ,
p o ś r ó d p r z e c i w n o ś c i . Chrystus i Apostołowie wykonywali swoje
p r a w d z i w e kapłaństwo w najpełniejszym, najczystszym i nie­
zrównanym stopniu. Nie p a t r z y l i czy z o s t a n ą uwięzieni albo
u m ę c z e n i . Nie b a l i się n i c z e g o . W p ó ł c z e ś n i k a p ł a n i n a t o m i a s t
150
boją się, ,że mogliby się pozbyć swego u r z ę d u , gdyby nie czynili
d o k ł a d n i e tego, co mówią b i s k u p i (modernistyczni), p o m i m o , że
nie jest to p r a w d ą i p o m i m o , że nie jest to posłuszeństwo według
T y c h t a m u góry (wskazuje w górę). Przecież my musieliśmy
powiedzieć, że teraz nie potrzeba być posłusznym tam, gdzie się
nie rozkazuje j a k należy... (według woli Bożej). Ach! to jest
s z a l e ń s t w o , ż e ś m y t o musieli p o w i e d z i e ć !
E . : Można powiedzieć, że „należy być więcej posłusznym Bogu,
aniżeli ludziom"? W Imię... m ó w !
B . : B o g u t r z e b a b y ć więcej p o s ł u s z n y m aniżeli l u d z i o m !
C z y A p o s t o ł o w i e oglądali się k i e d y k o l w i e k na ludzi, na Rzy­
m i a n albo ja w i e m na kogo j e s z c z e ? Oni mieli o d w a g ę ! Szli do
więzienia i pozwolili się męczyć dla Chrystusa... Gdzie jest więc
u dzisiejszych chrześcijan święte Bierzmowanie... pieczęć bojo­
w n i k a C h r y s t u s o w e g o wyciśnięta na czole? K a t o l i c y mają w
k o ń c u tę p i e c z ę ć — u k a p ł a n ó w d o c h o d z i j e s z c z e święcenie
kapłańskie do tego i p o m o c A n i o ł ó w . O dla Boga! Dlaczego
k a p ł a n i się nie m o d l ą do swych Aniołów, nie wzywają P a t r o n ó w
Kościoła: P i o t r a , i Pawła... wszystkich Apostołów i Świętych
Nauczycieli K o ś c i o ł a ? Czego by ich oni n a u c z y l i , a l b o c z y m by
ich m o g l i n a t c h n ą ć , g d y b y ich o to prosili i w z y w a l i ! Przede
w s z y s t k i m także i głównie D u c h a Ś w i ę t e g o ! A p o s t o ł o w i e nie
bali się n i c z e g o i nic nie było im nigdy za wiele. Udzielali oni
dobrze (prawidłowo) Sakramentów Ś w i ę t y c h i mieli dla nich
w i e l k ą cześć. T a m trzeba patrzeć na św. Apostołów... a nie na
to co przyszło później, na pojedyncze grupy, które nie żyły i nie
działały w e d ł u g przykładu Apostołów (np. Komunia na rękę i
na stojąco). N i e w o l n o p a t r z e ć na o b n i ż e n i e lotu niektórych
grup p i e r w s z y c h chrześcijan, lecz na to co dobre, co j e s t w górę
i na to co czynili ci najlepsi... Nie m o ż n a m ó w i ć , że ci lub owi
t a k ż e to c z y n i l i . . . i do t e g o m y ś l e ć , że to j e s t na p e w n o dobre.
To jest szalenie pustoszący błąd. Ach... ten proboszcz z Ars, tego
nienawidziliśmy, do tego czuliśmy straszną wściekłość. On był
przecież taki głupi i nie potrafił posługiwać się dobrze łaciną, w
jaki sposób mógł on nam w y r w a ć taką m a s ę ludzi, którzy by w
p r z e c i w n y m razie przyszli do piekła. Ach, Ona każe powiedzieć:
gdyby było j e s z c z e więcej takich kapłanów j a k ten proboszcz
Vianey! Nie zależy to ani od pieniędzy, ani od dóbr, ani od
inteligencji. Zależy to od tego co ci kapłani czynią, co mają w
duszach i jak wypełniają wolę Bożą. Poza tym mogą być nawet
ostatnimi z ludzi w opinii świata, i choćby zdawali się być w ogóle
niczym i zajmowali tylko najniższe stanowiska, to są o wiele więksi
151
w o b l i c z u T y c h , t a m u góry... aniżeli m i a ł b y k t o ś z nich
„ c z a p k ę " biskupią, k a p e l u s z k a r d y n a l s k i , albo diabli wiedzą
c o tam jeszcze. A c h , ż e ś m y t o m u s i e l i p o w i e d z i e ć !
E.: W Imię N M P mów...!
Wielka
odpowiedzialność
urzędu
pasterskiego
B . : W związku z t y m m u s i m y także j e s z c z e powiedzieć: Niektórzy
biskupi i k a r d y n a ł o w i e zrobiliby lepiej, g d y b y zostali s k r o m ­
nymi laikami, aniżeli to, że swój urząd (powołanie) wykonują źle
albo niedbale. Mają oni ogromną odpowiedzialność. My m o ż e ­
my ich o w i e l e więcej m ę c z y ć , k i e d y przyjdą do piekła. Dla
wielu z nich lepiej by było p o z o s t a ć laikami, bo co j e s t
godnością jest także gniotącym ciężarem. N i e k t ó r z y lepiej by
zrobili, aby spędzali całe noce na modlitwie, j a k ów proboszcz z
A r s , albo czyniliby tylko to czego chcą Ci tam u G ó r y , aniżeli
zajmowali się s p r a w a m i , które do nich nie należą.
Lepiej aby modlili się do D u c h a Ś w i ę t e g o o światło, o roze­
znanie.., co powinni czynie, aniżeli bez namysłu z a k a z y w a ć
p i e l g r z y m o w a ć do miejsc łaski, albo po prostu czynić to co im
szepczą ich wikariusze, albo diabeł wie j e s z c z e kto. Powinni oni
przecież p r z e p r o w a d z i ć swoje zamiary, chociaż by nawet byli
dyskryminowani i musieli swoje rozeznanie przeciwstawić wszy­
s t k i m o p i n i o m tych p o d d a n y c h , które nie p o c h o d z ą o d D u c h a
Świętego. Byłoby o wiele lepiej odsunąć ich od siebie i p o w i e ­
dzieć im: p r z e p r a s z a m , ja m u s z ę działać w e d ł u g swego roze­
znania i sumienia i w y k a z a ć się odwagą j a k święci Apostołowie
Piotr i P a w e ł , którzy mieli n i e z r ó w n a n ą o d w a g ę . A j a k o d w a ż ­
n y m był C h r y s t u s . Aż do śmierci na krzyżu był a t a k o w a n y
i znienawidzony przez faryzeuszy, arcykapłanów i uczonych
w piśmie. C z y p o d d a ł się dlatego? Nie powiedział On: G d y oni
mnie tak atakują w y r z e k a m się m o j e g o posłannictwa. U k r z y ż o ­
w a n i e nie ma sensu. Ludzie później i tak nie usłuchają. On
p r z e w i d z i a ł j a k w i e l u nie b ę d z i e G o później n a ś l a d o w a ł o .
M u s i a ł o b y G o t o c a ł k i e m z n i e c h ę c i ć . N a t u r a l n i e był O n B o ­
giem, j e d n a k w Ogrodzie O l i w n y m cierpiał tylko j a k o człowiek.
Jego B o s k o ś ć „odsunęła s i ę " w p e w n y m stopniu. Musiał On
wytrwać w swym człowieczeństwie, w całej j e g o słabości i opusz­
czeniu. P o m i m o to w y t r w a ł do k o ń c a i tak też naśladowali Go
J e g o A p o s t o ł o w i e . N i e p o w i e d z i e l i oni: G d y j e s t e ś m y tak
atakowani, prześladowani — z czym nie liczyliśmy się — to nie
m o ż e m y tak dłużej trwać. Nie, tego nie powiedzieli. Wytrwali aż
do końca. Chrystus oddał nawet swą ostatnią kroplę Krwi na
152
krzyżu, a wy powinniście Go naśladować, dotyczy to
szczególnie stanu k a p ł a ń s k i e g o :
biskupów, kardynałów,
k a p ł a n ó w . T a W y s o k a k a ż e w a s z a p y t a ć dokąd w y idziecie,
d o k ą d p r o w a d z i w a s m o d e r n i z m ? (wasz modernizm).
E.: W Imię Boga W Trójcy Jedynego, Ojca...!
Decyduje przykład kapłana
B.: U pierwszych chrześcijan, za cesarza Nerona, było wielu takich,
k t ó r z y szli na m ę c z e ń s t w o aż do wylania ostatniej kropli krwi.
Do tego stopnia naśladowali C h r y s t u s a , że nie bali się
śmierci. Ale dzisiejsi ludzie patrzą na przykład k a p ł a n ó w ,
którzy niestety n i e są t a c y j a k b y ć p o w i n n i i idą po d r o d z e
n a j m n i e j s z e g o oporu. G d y b y wierni widzieli, że kapłani są
g o t o w i do każdej ofiary i każda ofiara nie jest dla nich za
wielka i za trudna, albo każda modlitwa to nie jest dla nich za
wiele, aby uczynić wszystko dla swych owieczek, w t e d y wierni
mieliby dla nich większe p o w a ż a n i e i s z a c u n e k ! I t e g o
b r a k u j e d z i s i e j s z e m u k l e r o w i . G d y b y w i e r n i m o g l i się o nich
o p r z e ć i z n o w u «usłyszeć d o b r e k a z a n i e i z o b a c z y ć , że
Sakramenty Święte są udzielane z należną im czcią, mieliby także
p o w a ż a n i e i takie łaski, że także laicy m o g l i b y łatwiej odnaleźć
drogę do Chrystusa i przekonaliby się, że trzeba iść drogą krzyża
i w y s i ł k u , a nie s t a c z a ć się po r ó w n i p o c h y ł e j , c z y iść
s z e r o k ą drogą, która wiedzie do przepaści piekielnych. Wiele
dusz wstąpiłoby z n o w u n a w ą s k ą ś c i e ż k ę , k t ó r a p r o w a d z i d o
nieba.
Musieliśmy już to powiedzieć niedawno, kiedy musieliśmy
m ó w i ć o c e l i b a c i e , że aby z a s ł u ż y ć na N i e b o , p o t r z e b a w i e l e
ofiar i wyrzeczeń i tylko tak m o ż n a do niego dojść. Na niebo nie
m o ż n a sobie z a s ł u ż y ć siedząc p r z y t e l e w i z o r z e , w a u c i e , albo
z b y t k o w n y m życiem, ani też wysiadywaniem przy suto zastawio­
nych stołach, czemu ulega wielu ludzi. Z d o b y c i e nieba w y m a g a
wyrzeczenia, postu, cierpienia, naśladowania Chrystusa. Nie
c h c e m y j u ż więcej m ó w i ć !
Ż e ś m y też to musieli powiedzieć! Jan Vianey nie zwracał uwagi
na jedzenie, otrzymywał on przez to łaski dla swych owieczek,
p o n i e w a ż pościł do ostateczności i modlił się. Spostrzegł on
zaledwie, że j e g o ziemniaki, jedzenie, jest skwaśniałe. Jadł on
poprostu to co mu się trafiło, co miał pod ręką. N i e spostrzegł
przede wszystkim tego, że był głodny. Naturalnie, b y ł o b y to
nierozsądne, g d y b y kapłan nie jadł. Coś trzeba j e d n a k zjeść, ale
nie p o w i n n o się wpadać w przeciwną ostateczność.
153
W związku z tym musimy teraz powiedzieć (woła zmęczonym
głosem): wy kapłani, biskupi, kardynałowie — mówcie znowu
kazanie o cnocie, idźcie znowu drogą Krzyża! Dołączcie wasze
serca do Niepokalanego Serca Maryi! Wzywajcie św. Aniołów!
Wzywajcie szczególnie D u c h a Świętego i proście Go o silę!
Głoście Ewangelię w całej prawdzie — kazania o cnotach i Krzyżu!
E . : M ó w prawdę w Imię Matki Bożej!
Dzień sprawiedliwego gniewu Bożego
B . : O dla Boga! Wy kapłani — n a w r ó ć c i e się! Idźcie d r o g ą K r z y ż a !
Dojrzyjcie w r e s z c i e , że nie p r o w a d z i c i e w a s z e g o ludu prawą
drogą. Ta W y s o k a (NMP) każe p o w i e d z i e ć : Biskupi, kapłani,
k a r d y n a ł o w i e , laicy... dojrzyjcie wreszcie j a k a nastała godzina!!!
J e s t pięć lub dziesięć m i n u t p o d w u n a s t e j . . . J u ż j e s t p o
d w u n a s t e j , k a ż e O n a p o w i e d z i e ć , k a ż e O n a w o ł a ć — krzyczeć:
wstąpcie wreszcie na drogę cnoty, krzyża i dojrzyjcie z n o w u
dokąd p o w i n n i ś c i e iść i gdzie należycie, bo wy tego j u ż nie
wiecie! Czyńcie pokutę, módlcie się!!! Jeżeli to możliwe, módlcie
się dzień i noc... i n a w r ó ć c i e się, aby także wasz lud się nawrócił.
Módlcie się, czyńcie p o k u t ę i nawróćcie się... ponieważ... przyjdzie
dzień (woła wzburzonym głosem)... dzień sprawiedliwego gniewu
Bożego... T e g o t a m u góry, k t ó r y w a s z m i a ż d ż y , jeżeli nie
dojrzycie j a k powinniście p r o w a d z i ć w a s z e s t a d a ! (owczarnię).
Laicy módlcie się także i wy, i czyńcie pokutę za waszych
k a p ł a n ó w , którzy j u ż nie wiedzą j a k ą drogą idą! Starajcie się
b a r d z o usilnie całą waszą ś w i a d o m o ś c i ą i w s z y s t k i m i siłami iść
za tym głosem, gdyż w przeciwnym razie pójdzie jeszcze tysiące
dusz na zatracenie. B i s k u p i , kapłani i laicy idźcie d r o g ą krzyża...
Dojrzyjcie, że j u ż d a w n o wybiła dwunasta. Jest to j e d n o z ostat­
nich ostrzeżeń. Ostrzeżenie z zaświatów, które stara się j e s z c z e
aby ludzie przejrzeli i nawrócili się! Gdybyście wiedzieli na j a k i e j
drodze się znajdujecie... Gdybyście wiedzieli j a k a wybiła godzina i
jak t a m na dole wygląda w piekle, ukrzyżowalibyście się sami.
Sami męczylibyście się, czynilibyście pokutę, aby nie zostać
p o t ę p i o n y m i . . . abyście chociaż o kilka lat mogli skrócić stras­
zny ogień czyśćca. To każe Ona powiedzieć, Ta W y s o k a , a także
Ci tam u góry, każą to p o w i e d z i e ć i j e s z c z e raz p o w i e d z i e ć .
Książka ta, m ó w i teraz ostatnie słowo: czyńcie pokutę, módlcie
się, nawróćcie się, ponieważ... gniew Boży w a s z m i a ż d ż y , jeżeli
się nie n a w r ó c i c i e (jęczy). Ta W y s o k a płacze gorzkimi łzami,
p o n i e w a ż w i d z i j a k w i e l e Jej d z i e c i d o j r z y z a p ó ź n o . . .
154
J a k wiele Jej dzieci i kapłanów i biskupów i k a r d y n a ł ó w jest
z a ś l e p i o n y c h i nie w i d z i . Ona m ó w i i każe powiedzieć: — O dla
Boga!... Usłyszcie w końcu to O s t r z e ż e n i e , ostatnie o s t r z e ż e n i e
z d r u g i e g o świata, c z y ń c i e t o c o O n a c h c e .
Proście o ł a s k ę Bożą... n a w r ó ć c i e się dopóki nie jest za p ó ź n o
i dopóki nie dotknął W a s gniew Boży... I O n a przyjdzie... i musi
pozwolić spaść ramieniu Swego Syna! My powiedzieliśmy, my
powiedzieliśmy... koniec, ostatnie słowa powiedzieliśmy... dla dru­
giej c z ę ś c i tej książki!... Ż e ś m y też m u s i e l i to p o w i e d z i e ć . . . na
r o z k a z Tej W y s o k i e j , ( k r z y c z y ) a ż d o s z p i k u k o ś c i .
Wypowiedzi
do
kapłanów
naszych
czasów
8 XII 1977 r.
Po zaciekłej walce między egzorcystą a d e m o n e m B e l z e b u b e m ,
który absolutnie o d m a w i a ł m ó w i e n i a , w końcu został on z m u s z o n y
do wyznań, które poniżej podajemy.
B e l z e b u b : — Oni (wskazuje do góry) m ó w i ą : c z c i j c i e w i ę c e j ,
miejcie więcej czci dla Najwyższego, Nieskończonego, Wszechobec­
nego Majestatu Boga. On jest o wiele w y ż s z y niż to myślicie. Nigdy
nie o d w r a c a j c i e się tyłem do Przenajświętszego S a k r a m e n t u (z
trudem oddycha) i n a w o ł u j c i e i n n y c h , a b y Majestat B o g a a d ­
o r o w a l i , dając Go w p i e r w p o z n a ć . Pomyślcie, że przed takim
Majestatem nie m o ż n a ukazać wielkiej o d w a g i a nawet dobrej woli
(jęczy i dyszy) a w s z y s t k o musi się p r z e d tym M a j e s t a t e m u k o r z y ć
w pyle. O ile więcej ukorzyć się m u s z ą w pyle i j a k wielki wstręt
budzą w o b e c Majestatu Bożego ci, którzy są podli, j a k przełożeni,
biskupi i kapłani teraźniejsi, którzy w Imię B o g a nie mają żadnej
odwagi, a zwracają się bardziej do spraw zewnętrznych niż do tego,
co jest ich obowiązkiem, do tego co Ci na górze (wskazuje do góry)
im rozkazują, co n a t c h n i e n i e łaski im daje. Na n a t c h n i e n i a łaski
często nie reagują (bo to jest trudne w naszych czasach) i przyjmują
drogę p o z o r n e g o posłuszeństwa, które p o s ł u s z e ń s t w e m j u ż nie jest
w e d ł u g T y c h tam u góry (wskazuje do góry), tak j a k z o s t a l i ś m y
z m u s z e n i j u ż t o p o w i e d z i e ć . Przyjdzie czas, kiedy w s z y s c y , d o b r z y
i źli, pokorni i zarozumiali (oddycha z trudem) c h o r z y i z d r o w i ,
w s z y s c y z o b a c z ą t o j a s n o . A l e wielu j a s n o z o b a c z y t o zbyt p ó ź n o
lub wtedy, gdy wiele łask stracą i wielu w p r o w a d z ą w błąd. Oto co
jest tragiczne, każą mówić Ci z góry (wskazuje do góry), że człowieka
straconego, który idzie do piekła, z p o w r o t e m do życia p r z y w r ó c i ć
nie m o ż n a ; nic zrobić nie można dla ratunku j e g o duszy, jeśli jest j u ż
stracona. Wiele j e s t d u s z , k t ó r e w tych o s t a t n i c h l a t a c h p o m a r ł y a
mogłyby jeszcze być u r a t o w a n e , g d y b y były d o b r z e p r o w a d z o n e
przez k a p ł a n ó w , b i s k u p ó w i p r z e ł o ż o n y c h . T o o k r o p n i e t r a g i c z n e
155
(krzyki i rozpaczliwe wycia). To jest okropnie tragiczne i naprawione
być nie może. To m u s i m y powiedzieć (okropnie wyje). O n a (wskazuje
do góry) c z c z o n a j e s t dziś w S w o j e ś w i ę t o j a k o M a t k a , j a k o
N i e p o k a l a n e Poczęcie. Ona tu jest i obchodzi Swoje święto.
Chrystus całkowicie był bez grzechu, bez wad i Ona Sama była bez
n a j m n i e j s z e g o g r z e c h u i w a d y ; O n a j e s t i była b e z najmniejszej
zmazy. Ludzie j e d n a k idą swoją drogą ze swoimi wadami i myślą, że
to j e s t u z d r o w i e n i e i że nie ma w tym błędu, że głoszą w świecie
swoje p o g l ą d y i innych ku nim nawracają. Oni często chcą drugich
n a u c z a ć t e g o , co im na sercu leży, ale to nie j e s t dobrze, bo nauki
j a k i e w s e r c u mają są f a ł s z y w e . Oni p o w i n n i , oni p o w i n n i . . . Nie
m o ż n a p o p r o s t u w y r z u c i ć za burtę Kościoła M s z y Św. i kazań, które
od dziesiątek i setek lat istniały. D u c h o w n i są ślepi. Kapłani
przejrzą zbyt późno. Wielu z nich się zatraci, bo przejrzeć nie chcieli.
To w s z y s t k o z m u s z e n i j e s t e ś m y powiedzieć dziś w dzień Jej Święta
N i e p o k a l a n e g o Poczęcia, T e j , która była c a ł k o w i c i e N i e p o k a l a n i e
Poczęta. O n a Go zawsze słuchała. To tylko czyniła w wielkim
i m a ł y m , w y k o n y w a ł a Jego Wolę. T a k , u c z y n i ł a więcej niż C h r y s t u s
od Niej ż ą d a ł . C z e g ó ż w swojej wielkiej cnocie nie uczyniła. O n a
w i ę c e j n a w e t u c z y n i ł a niż s p o d z i e w a n o się o d Niej n a G ó r z e
(wskazuje do Góry). Ale wszyscy ludzie a zwłaszcza kapłani, wy nie
wykonujecie tego co powinniście. Oczywiście, ci kapłani nie są bez
grzechu p i e r w o r o d n e g o , to j e s t p o z o s t a w i o n e dla całkiem czystych
(wskazuje do góry). Ci kapłani, ci biskupi, ci przełożeni i ci świeccy
mają przecież dużo natchnień; m o g l i b y iść za nimi g d y b y chcieli.
G d y b y więcej modlili się do Ducha Świętego, mogliby o wiek lepiej
w y k o n y w a ć to, czego Ci z góry (wskazuje do góry) chcą, według
całkowitej sprawiedliwości i jąka zostanie policzona przy końcu, bo
oni (ci kapłani, ci świeccy...) są w b ł ę d z i e . N i e ma w p l a n a c h T y c h
. u góry (wskazuje do góry) obecnego sposobu rządzenia i p r o w a d z e ­
nia K o ś c i o ł a p r z e z d u c h o w i e ń s t w o . To j e s t w n a s z y c h p l a n a c h
(głosem silnym), naszych tam z dołu (wskazuje na dół). Zmuszeni
byliśmy to p o w i e d z i e ć , zmuszeni powiedzieć to w dzień Niepokala­
nego Poczęcia. Oto Ta na górze (wskazuje do góry), której czystości
i d o s k o n a ł o ś c i (ryczy) ż a d e n c z ł o w i e k z m i e r z y ć nie m o ż e n a w e t
w przybliżeniu. N a w e t my, którzy j e s t e ś m y na dole, którzy d u m n i
j e s t e ś m y i b y l i ś m y aniołami, skłonić się m u s i m y przed taką d o s k o ­
nałością czystości i cnoty, skłonić się w pyle. O ile więc bardziej wy
powinniście się skłonić w pyle i popiele, wy ludzie, lecz wy tego nie
czynicie. Większość ludzi jeszcze myśli, że są prawie świętymi kiedy
odsuwają się od innych, którzy' n a p r a w d ę są pokorni i chcą
p o p r a w y . W i e l u m y ś l i , że to co j u ż j e s t g r z e c h e m , j e s t cnotą, (jęki
i wycia) K i e d y O n a p r z y j d z i e (wskazuje do góry),
kiedy Ona
156
przyjdzie, a to się zbliża (woła strasznym
strasznym głosem), będzie za późno!
Dla wielu będzie wtedy za p ó ź n o . Oni nie zdają sobie sprawy, nie
wierzą w wielkie ostrzeżenia ani w wielką katastrofę. Wielu zupełnie
nie wierzy,
wierzy, nie
nie wierzą
wierzą nawet
nawet w
w to
to co
co podaje
podaje ta
ta książka
książka (Ostrzeżenia),
w to,
to, co
co zmuszeni byliśmy wyznać (straszliwe jęki). G
Gdybyśmy
d y b y ś m y mogli
się cofnąć, postępowalibyśmy lepiej. O ile lepiej b y ś m y postępowali,
ggdybyśmy
d y b y ś m y j e s z c z e mogli (krzyki
(krzyki i łkania
łkania wstrząsającym głosem),
gdybyśmy mogli, gdybyśmy mogli się cofnąć. G d y b y ś m y jeszcze
mogli m i e ć t e dziesięć o s t a t n i c h s e k u n d , k t ó r e m i e l i ś m y t a m n a
górze
g ó r z e (wskazuje
(wskazuje do
do góry) zanim zostaliśmy strąceni w przepaść,
gGddyybbyyśśm
myyj ej e mmi ieećć j jeesszzcczzee raz,
raz, ttyyllkkoo ttee ddzziieessiięęćć o s t a t n i c h s e k u n d
(krzyki
(krzyki rozpaczy),
rozpaczy), żeby
żeby móc
móc aaddoor roowwaaćć JJeeggoo M
Maajjeessttaatt r p o w i e d z i e ć :
żżałujemy;
a ł u j e m y ; chcieliśmy w naszej szalonej pysze być więcej niż W a s z .
Nieskończony M a j e s t a t . Żałujemy, nie potępiaj nas, zabierz nas na
górę (wskazuje
(wskazuje do góry), zostaw nas na górze w ostatnim
zakamarku... ale j u ż jest za p ó ź n o , za p ó ź n o , dla nas... j e s t j u ż za
ppóźno
ó ź n o dla nas. Już nic nie m o ż e m y uczynić (wycie i płacz z
niewysłowioną rozpaczą).
niewysłowioną
rozpaczą). Ta r o z p a c z , ta m ę k a b e z końca... te
c i e m n o ś c i , jjakie
a k i e nas otaczają na wieki.
Ludzie otwórzcie oczy!
D u c h o w n i , kapłani, przełożeni, biskupi otwórzcie oczy!
Zawróćcie! My j u ż tego nie m o ż e m y , ale wy możecie jeszcze. Macie
j e s z c z e te ostatnie godziny i sekundy. Wielu z was ma j e s z c z e lata:
d l a c z e g o nie w y k o r z y s t a ć ich tak j a k się należy? Na co to w a m , po
co? d l a c z e g o robicie to, czego nie trzeba, a nie to co p o w i n n i ś c i e .
G z y wiecie co my byśmy robili, gdybyśmy jeszcze mogli? Ale my j u ż
nie m o ż e m y , j u ż nie m o ż e m y . C i e m n o ś c i są przerażające, przeraża­
j ą c y j e s t r o b a k c o d r ą ż y , p r z e r a ż a j ą c y j e s t o g i e ń , k t ó r y n a s pali
i z którego nie m o ż e m y uciec. Lecz przerażającymi są także przed
Bogiem ci kapłani, przełożeni i biskupi, którzy w swej pysze wynieść
się chcą ponad dobro, ponad p o s ł a n n i c t w o , ponad ostrzeżenia
i n a w o ł y w a n i a tych, którzy są na górze (wskazuje do góry), a którzy
u c z y n i ć n i e c h c ą t e g o , co Ci na g ó r z e (wskazuje da góry) c h c ą
i przewidzieli. W i e l u świeckich cierpi na tym; d u c h o w n i pociągają
ich za sobą, bo oni w i e r z ą i m , szanują ich, co j e s t n o r m a l n e .
Jednak takim ludziom nie m o g ą i nie powinni d a w a ć wiary. Już 17
lipca 1975 roku Judasz powiedział: „ T e r a z j u ż nie m o ż n a być
p o s ł u s z n y m " i to my m u s i m y p o w t a r z a ć w tym dniu Jej Święta
Niepokalanego Poczęcia. Postępujcie d r o g ą k r z y ż a , słuchajcie n a p o ­
m n i e ń d o b r y c h k a z a ń . Niektórzy bez wątpienia otrzymują łaski,
a j e d n a k n i e są d o b r y m i , ale to s z y b k o się u n i c h s p o s t r z e g a
(oddycha z trudem). N i e p a t r z c i e ani na p r a w o , ani n a p r z ó d , ani
157
w tył, ani na wschód, ani na zachód ale j e d y n i e w górę, n a w e t jeśli t:i
W o l a z g ó r y (wskazuje do góry) j e s t obecnie t r u d n a do w y k o n a n i a .
Nie spełniajcie innej woli j a k tylko tę z góry (wskazuje do góry), bo
widzieliśmy co sprzeciwianie się Jego Nieskończonemu Majestatów i
kosztuje. Nie spełniajcie innej woli j a k tylko tej z góry (wskazuje do
góry), bo widzieliśmy co sprzeciwianie się Jego Nieskończonemu
Majestatowi kosztuje. Sprzeciwiliśmy się i teraz p o k u t o w a ć musiirn
w i e c z n i e . N i g d y nie b ę d z i e m y się mogli cofnąć. I wielu kapłanów
nigdy nie będzie się m o g ł o cofnąć i to jest ich zgubą. Skończyliśm\
już m ó w i ć , dziś w dzień Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia.
Dlaczego demony mówią ?
Z a t o w s z y s t k o d o b r o , j a k i e p r z e z t o dzieło c h c e c i e u c z y n i ć j u ż
z was szydzą, j a k z tych, którzy zobaczyli diabła. P o n i e w a ż j e s t to
koniec czasu, k t ó r y niebo przewidziało, dlatego n a w e t oddaje głos
diabłu, ażeby p o m ó c d o b r u , zwłaszcza w obecnym żałosnym stanic
K o ś c i o ł a . N i e ma w tej książce ani j e d n e g o r o z d z i a ł u , k t ó r y by
należało s k o r y g o w a ć j a k o n i e p e w n y , b o t o w s z y s t k o p r z e w i d z i a n e
jest w planie Nieba.
Działać trzeba bez zwłoki
Działajcie, działajcie! Czas jest policzony, my sami o d c z u w a m y
to na dole (wskazuje na dół). R z u c e n i jesteśmy na wszystkie k r a ń c e
ś w i a t a , aż do u t r a t y t c h u . M i m o wszystkich trudności, każe n a m Ta
Pani z g ó r y (wskazuje do góry) m ó w i ć , że t r z e b a r o z s z e r z y ć
wszystkie tłumaczenia, ponieważ ta książka musi wyjaśnić rozpacz­
liwą sytuację K o ś c i o ł a i stać się p r z e w o d n i k i e m dla tych, którzy
szukają p r a w d y o sytuacji Kościoła, takiej j a k ą widzą Ci tam z góry
(wskazuje do góry), a także Ojciec Święty powinien czynić co tylko
m o ż e . N a w e t w w y d a n i u francuskim trzeba d o d a ć w s z y s t k o co jest
do dodania. T r z e b a w y d r u k o w a ć , że to co p o w i e d z i e l i ś m y j e s t dla
dobra Kościoła p o w i e d z i a n e , bez m o ż l i w o ś c i kłamania. Tę książka
(„Ostrzeżenie z zaświatów") trzeba r o z p o w s z e c h n i a ć na wszelkie
m o ż l i w e sposoby.
Ostrzeżenia
rozpowszechniać
trzeba
na
całym
świecie.
(Belzebub nagłe krzyczy) O n a jest tu, O n a tu j e s t ze swą k o r o n ą
z gwiazd. O n a jest za wami. O n a was wspiera i podtrzymuje. Jeśli
n a w e t tego nie o d c z u w a c i e , nie w i d z i c i e , O n a m i m o w s z y s t k o jest
z w a m i . Bez z w ł o k i r o z p o w s z e c h n i a j c i e tę k s i ą ż k ę w r ó ż n y c h
158
językach. Przynajmniej w tych trzech, któreśmy wymienili. O n a
spodziewała 'się, że to będzie szybciej. Działajcie bez z w ł o k i , bo
wkrótce m o ż e być za p ó ź n o . M a c i e na to Jej b ł o g o s ł a w i e ń s t w o , tak
jak Ci z góry (wskazuje do góry) dają je na wszystko czego chcą i co
postanawiają. S k o ń c z y l i ś m y m ó w i ć . Z m u s z e n i zostaliśmy p o w i e ­
dzieć wszystko wbrew naszej woli.
Wypowiedzi
potępionego
kapłana
5 IV1978 r.
Egzorcysta
(Sint-Gall
—
O. Ernest Fischer, były misjonarz Gossau
Szwajcaria)
D e m o n — Verdi Garandieu, demon ludzki.
Ksiądz Verdi G a r a n d i e u , d e m o n ludzki, kapłan z diecezji T a r b e s
żyjący w X V I I w i e k u , za p o ś r e d n i c t w e m opętanej z w r a c a się do
swoich braci w kapłaństwie z p a t e t y c z n y m p o s e l s t w e m i na rozkaz
Trójcy Świętej i Najświętszej M a r y i P a n n y zaklina ich, a b y p o ­
wrócili na w ą s k ą d r o g ę Ewangelii dla uniknięcia straszliwego losu
jaki j e g o spotkał z p o w o d u sprzeniewierzenia się łasce. W s k u t e k
e g z o r c y z m u L e o n a XIII, u ż y t e g o w t y m p r z y p a d k u p r z e z Ojca
Fischera, w y m i e n i o n e były liczne w e z w a n i a , a wśród nich także do
Św. W i n c e n t e g o Ferriera, wielkiego misjonarza d o m i n i k a ń s k i e g o ,
Hiszpana, żyjącego na przełomie XIV i XV wieku, którego w s p o ­
mnienie liturgiczne obchodzimy właśnie 5 kwietnia. Apostołował on
w H i s z p a n i i , W ł o s z e c h , Szwajcarii i Francji, gdzie z m a r ł w 1419
roku w V a n n e s . On był ciemiężycielem d e m o n ó w , którym w y r w a ł
wiele dusz przez swoje życie p e ł n e miłości, p o k u t y , i p ł o m i e n n e
k a z a n i a . (To staremu Lucyferowi wyrwane zostały te dusze, a nie mnie
— powiedział demon Verdi Garandieu w czasie egzorcyzmu). A zatem:
Święty W i n c e n t y Ferrier — wzór do naśladowania; ksiądz Verdi
G a r a n d i e u , p r z y k ł a d nie d o n a ś l a d o w a n i a . D e m o n m ó w i ć b ę d z i e
bez p r z e r w y blisko dwie i pół godziny. P r z e d s t a w i a m y tu tekst j e g o
w y p o w i e d z i , na rozkaz Nieba do k a p ł a n ó w naszych czasów. Verdi
G a r a n d i e u , po z w r ó c e n i u u w a g i , że on także stał się „ d e m o n e m
m i ę d z y d e m o n a m i " natychmiast zaczął krzyczeć:" Jakież ja głupst­
wo zrobiłem, że nie współpracowałem z łaską, że prowadziłem życie
takie j a k i e p r z e ż y ł e m ! (później żałośnie krzycząc woła podnosząc
opętaną). Dlaczegóż tak się opuściłem, dlaczego? Dlaczego zgodzi­
łem się przyjąć święcenia, kiedy nie byłem do tego zdolny, gdyż nie
z a d a w a ł e m sobie żadnego trudu by wznieść się do tego w y s o k i e g o
ideału? Dlaczego zły przykład dawałem, j a k to czyni teraz tysiące
k a p ł a n ó w , nie będąc godnymi Swoich święceń. Dlaczego katechiz­
mu n i e u c z y ł e m w t a k i s p o s ó b w j a k i p o w i n i e n e m to c z y n i ć ?
159
Czas u p ł y w a ł mi na oglądaniu sukien niewiast zamiast na w y k o n y ­
waniu przykazań Bożych. Szczerze mówiąc nie byłem ani gorący ani
z i m n y , b y ł e m letni i Pan m n i e z w y m i o t o w a ł ze swych ust. W mojej
m ł o d o ś c i j e s z c z e b y ł e m d o b r y , j e s z c z e w s p ó ł p r a c o w a ł e m z łaską.
(W czasie kiedy mówił, słyszeliśmy jego krzyki przez opętaną). Później
dopiero stałem się letni. W t e d y w s z e d ł e m na d r o g ę uciechy, szeroką
i łatwą, a o p u ś c i ł e m drogą wąską, d r o g ę cnoty i nie r e a g o w a ł e m na
łaskę, a p o t e m j e s z c z e niżej. Z początku j e s z c z e się starałem,
c h c i a ł e m się n a w r ó c i ć , ale to mi się nie u d a ł o , p o n i e w a ż j u ż nie
p o t r a f i ł e m się d o s t a t e c z n i e modlić. Nie współpracowałem z łaską, bo
z l e t n i e g o s t a ł e m się z i m n y . M i ę d z y l e t n i o ś c i ą a z i m n e m j e s t
odległość tylko skórki cebuli. G d y b y m był gorący i gorliwy nie
z a z n a ł b y m tego n ę d z n e g o losu. Jeśli kapłani naszych c z a s ó w nie
n a w r ó c ą się, d o z n a j ą tego s a m e g o losu, j a k ci, k t ó r z y dają zły
przykład, są letni i nie współpracują z łaską Bożą. Wszyscy, jeżeli się
nie nawrócą, nie będą mieli lepszego losu niż ten, który ja m a m , ja
V e r d i G a r a n d i e u . A c h ! j a k i m ż e s t r a s z n y m l o s e m j e s t dla m n i e
p i e k ł o ! A c h , bodaj ż e b y m się nie narodził! G d y b y m m ó g ł żyć na
n o w o ! Chciałbym na ziemię wrócić, ażeby lepiej żyć. Ach, s p ę d z a ć
chciałbym moje noce i moje dni na kolanach, na modlitwie, wzywając
N a j w y ż s z e g o . W z y w a ł b y m A n i o ł ó w i Świętych, a b y mi p o m o g l i
opuścić d r o g ę p o t ę p i e n i a , lecz cofnąć się j u ż nie mogę, jestem
p o t ę p i o n y (kończy żałosnym głosem).
Niestety, kapłani nie w i e d z ą co to z n a c z y być p o t ę p i o n y m w piekle
i co to j e s t p i e k ł o . T e r a z , p r a w i e w s z y s c y na ziemi idą drogą
najmniejszego oporu. K o s z t o w a ć chcą uciech życia. Są przekonani,
że stać się humanistą, j a k oni m ó w i ą i dorównać sposobem myślenia
swej e p o c e , to rzecz teraz nabyta, która zostanie na z a w s z e .
Biskupi, kardynałowie i kapłani nie dają lepszego przykładu niż ten,
d a n y p r z e z ich p o d w ł a d n y c h . C z y ż oni żyją w p r o s t o c i e , którą
Chrystus praktykował w swoich posiłkach i przy s w o i m stole? Jak
Ewangelia m ó w i , Jezus Chrystus rzeczywiście brał udział w przyję­
ciach, zaproszony przez tego czy owego, lecz na tych przyjęciach nie
jadał wiele. A jeśli nieco jadł na tych przyjęciach, to wielokrotnie trzeba
podkreślić, wolał cierpieć głód. Święta Rodzina i Apostołowie też wiele
pościli. Inaczej nie otrzymaliby tych wszystkich łask, którymi zostali
obdarzeni. Właściwie Jezus nie potrzebował zdobywać łask, bo Sam
był dawcą łask, ale chciał dać dobry przykład Swoim Apostołom, ale
także oczywiście wszystkim kardynałom, b i s k u p o m i k a p ł a n o m
w s z y s t k i c h w i e k ó w . Ale po co, skoro dzisiaj k a r d y n a ł o w i e , biskupi
i kapłani są przy stole w luksusowym otoczeniu i raczą się wykwint­
n y m i p o t r a w a m i . Oni n a w e t niszczą sobie z d r o w i e , żyjąc w ten
s p o s ó b , bo w y o b r a ż a j ą s o b i e , że tak p r z y s t o i ich pozycji b i s k u p a ,
160
kardynała czy kapłana. Biedne kucharki, które myślą, że kiedy służą
u b i s k u p ó w czy u osobistości, p o w i n n y do stołu p o d a w a ć s k o m ­
p l i k o w a n e d a n i a . O n e sobie wyobrażają, b i e d n e , ż e b y ł b y t o dla
nich dyshonor, nie zastawiać stołu tymi wszystkimi daniami. Z a p o ­
minają j e d n a k , że w ten sposób nie pomagają b i s k u p o m w na­
ś l a d o w a n i u C h r y s t u s a , ani k a p ł a n o m . B y ł o b y l e p i e j , g d y b y t e
k u c h a r k i m o g ł y p o w i e d z i e ć t y m o s o b i s t o ś c i o m , ż e C h r y s t u s żył
o wiele skromniej. Ci z góry (wskazuje do góry) są za tym, aby
naśladowanie Chrystusa było szanowane, a to co się t e r a z dzieje j e s t
wręcz przeciwne naśladowaniu C h r y s t u s a . Wyrafinowanie żyje się w
luksusach, w obfitości, aż do zbytku, do grzechu nawet. Często
grzech z a c z y n a się od stołu. Już się zaczyna grzeszyć, kiedy mając
obowiązek do p e w n e g o ascetyzmu, odrzuca się go. B r a k d u c h a
ofiary nie jest jeszcze grzechem, ale są to drzwi otwarte, przez k t ó r e
g r z e c h m o ż e wejść. Brak ascetyzmu powoli prowadzi do grzechu,
m i ę d z y nim, a grzechem odległość tylko skórki cebuli. Jeśli kapłan
nie przestrzega nauki Kościoła, to my p r z y c h o d z i m y , ciągniemy go
za j e g o szatę, żeby ściągnąć go na nasze ścieżki. Najpierw ciągniemy
tylko skraj szaty, ale z nadzieją ściągnięcia całego habitu. Przez
dłuższy czas miałem dobry zamiar stania się dobrym kapłanem, lecz
zauważyć należy, że kapłani są przez nas o wiele więcej a t a k o w a n i niż
świeccy. Oczywiście świeccy są też w niebezpieczeństwie, zwłaszcza
ci, którzy starają się być sprawiedliwymi oraz ci, k t ó r z y m a j ą j a k i e ś
specjalne z a d a n i e do w y k o n a n i a . Ponieważ jednak kapłan ma bardzo
wielką m o c błogosławieństwa, w o l i m y atakować najpierw j e g o . C o
do m n i e , to p r z y p o m i n a m sobie, że b y ł e m k a p ł a n e m i z początku
w y k o n y w a ł e m moje kapłaństwo p o w a ż n i e . A później, z czasem,
w y d a w a ł o mi się ono m o n o t o n n e i zapominając o m o d l i t w i e ,
z a p o m n i a ł e m też o celibacie. Zaniechałem p o c z ą t k o w o modlitwę,
p o n i e w a ż u w a ż a ł e m , że j e s t e m b a r d z o zajęty, p ó ź n i e j w innych
dniach w r a c a ł e m do niej, a potem, w końcu całkiem ją zarzuciłem.
U w a ż a ł e m , że modlitwy brewiarzowe są nudne, niepotrzebne, w ko­
ńcu s t r a c i ł e m c h ę ć d o m o d l i t w y .
Kiedy odrzuciłem brewiarz wpadłem w grzech nieczystości i od tej
chwili nie m i a ł e m j u ż ochoty d o o d p r a w i a n i a M s z y Św. T o było
ogniwo łańcucha reakcji. Kiedy w p a d ł e m w nieczystość, M s z y Św.
n i e o d p r a w i a ł e m z n a b o ż e ń s t w e m , bo nie b y ł e m w s t a n i e ł a s k i .
W tym stanie, lektura Pisma Św. i Ewangelii w szczególności,
a t a k ż e w i d o k p r z y k a z a ń B o s k i c h , stały się dla m n i e w y r z u t e m .
To było dla m n i e ostrzeżeniem, ale ponieważ nie przyjąłem go,
p o s t a n o w i ł e m dzieci nie n a u c z a ć tak, j a k to p o w i n i e n e m c z y n i ć .
J a k ż e m o g ł e m nauczać je dobra, skoro sam go nie p r a k t y k o w a ł e m ?
Ale ci, którzy dziś nazywają się h u m a n i s t a m i i m o d e r n i s t a m i ,
161
dobrze wiedzą o tym, tak samo j a k ja. Jakże m o g ą ludziom świeckim
i dzieciom narzucać sprawy, w które nie wierzą i których sami nie
praktykują? Jakże mogliby dopuścić, aby nauczali tak j a k powinni,
wiedząc, że to nauczanie nie odpowiada ich wewnętrznemu przeko­
naniu i m ó w i ą c to, mówiliby okropne kłamstwa? Z czasem u wielu
serce stało się otchłanią śmierci. Jest o wiele więcej niż się myśli tych,
którzy znajdują się w takim stanie. To są zgniłe jabłka; czy zgniłe
jabłko może wydawać przyjemny zapach?
Bardzo m a ł o jest kapłanów, którzy starają się być cnotliwi, którzy
mogliby poruszyć dusze i dać im to czego potrzebują. Gdyby kapłani
dawali przykład cnoty, zwłaszcza m ł o d y m , mielibyśmy świat cał­
k o w i c i e inny od tego, który z n a m y . Świat mielibyście tysiąc razy
lepszy od tego jaki macie teraz. Jakże chcecie rozszerzać dobro, skoro
nie m a c i e go w sobie? Jak m ó w i ć o D u c h u Św. jeśli sam j e s t e m
szczęśliwy, że Go nie słucham? Jak pokazać drogę do naśladowania,
kiedy ja sam ją o p u ś c i ł e m ? Jest to wielka tragedia i głębsza niż to
sobie m o ż e c i e w y o b r a z i ć . Tragedią jest, że z chwilą, gdy kapłan
o p u s z c z a d r o g ę cnoty, j e s t skłonny inne d u s z e pociągnąć ze sobą.
To się z a c z y n a od ofiary M s z y Św., którą od początku do k o ń c a
celebruje się b e z z a m i ł o w a n i a . W k o n s e k w e n c j i dla siebie s a m e g o
nie ma korzyści. We wszystkich, takich p r z y p a d k a c h , działo się ze
mną to samo, p o c z u ł e m odrazę do M s z y Św., i jej świętych tekstów,
k t ó r e dla t e g o , kto p r o w a d z i się ź l e , są stałym w y r z u t e m . Co do
mnie, j a k i dla tysięcy innych kapłanów, było przynajmniej Przeis­
toczenie, to co pozwala wiernym na uczestniczenie rzeczywiste we
M s z y Św. p o n i e w a ż ci ludzie nie m o g ą znać głębin serca kapłana;
lecz biada k a p ł a n o m , którzy j u ż nie m ó w i ą tego co powinni przy
odprawianiu M s z y Św. i którzy jej nie przeżywają. Biada temu, kto
p r o w a d z i w i e r n y c h na d r o g ę błędu. Lepiej uczyniliby tacy kapłani,
gdyby z ambony, publicznie krzyczeli: „Zgrzeszyłem", nie jestem j u ż
zdolny do p r a k t y k o w a n i a cnót. M ó d l c i e się za m n i e , abym m ó g ł się
nawrócić i od nowa postępować na drodze cnoty." To byłoby
o wiele lepiej, m ó w i ć p o d o b n i e , a my d e m o n y nie m i e l i b y ś m y tej
m o c y do p a n o w a n i a n a d tymi k a p ł a n a m i , p o n i e w a ż oni u c z y n i l i b y
akt p o k u t y . N a w e t g d y b y n i e k t ó r z y m i e l i p o g a r d ę dla k a p ł a n a ,
który by tak m ó w i ł , większość tych, którzy by go słyszeli z b u d o w a ­
na byłaby j e g o pokorą i m o g ł a b y mu p o m ó c w nawróceniu.
W i ę k s z o ś ć w i e r n y c h m i a ł a b y szacunek dla kapłana, który by się
wyrażał w ten sposób; byłoby to o wiele lepsze niż p o z o s t a w a ć na
drodze k ł a m s t w a i hipokryzji. K o m u ma służyć celebrowanie M s z y
Św. twarzą do ludzi i m ó w i e n i e do nich: „Zbliżcie się! Bóg w a m
przebacza wszystkie wasze grzechy, On was rozumie. Zbliżcie się do
Ojca Światłości; a jeśli jesteście w ciemnościach, On was znowu przy162
wróci do łaski". Kapłani ci zapominają, że to oni powinni w p i e r w
czynić wszelkie możliwe starania, aby Ojciec wziął was w końcu w swe
ramiona i obdarzył was swą łaską. To prawda, że Ojciec bierze swe
dzieci w ramiona, lecz wpierw trzeba żalu i postanowienia zmiany
k i e r u n k u życia. T r z e b a zejść z drogi, która p r o w a d z i na zatracenie.
Kapłan powinien myśleć
W p i e r w zacząć m u s z ę od siebie, to byłby sposób, aby stać się
w z o r e m d l a k a ż d e g o i móc całej wspólnocie głosić n a u k ę Ducha
Świętego i Jezusa Chrystusa. Taka byłaby także misja, którą Najwyż­
szy sobie ceni, a którą powinienem głosić i wypełniać przed ludem.
Mówi się zbyt wiele o miłości bliźniego, zapominając, że ta miłość jest
wynikiem miłości Boga. Jakże możną mówić o miłości bliźniego,
o wzajemnym zbliżeniu jednych ku drugim, jeśli zapomina się o głów­
nym: „Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca twego, z całej
duszy twojej i ze wszystkich sił twoich"? Przepis miłości bliźniego
p r z y c h o d z i dopiero na d r u g i m miejscu.
Jeśli kapłan wpierw zawrze pokój z Tymi u góry (wskazuje do góry)
miłość bliźniego zjawi się natychmiast. M a s o ń s k ą m a s k a r a d ą jest
mówić: t r z e b a się wzajemnie miłować, wzajemnie sobie p o m a g a ć ,
popierać się wzajemnie. Lecz gdzie to wszystko się kończy? Nawet gdy
się mówi o miłosierdziu, albo o przebaczaniu, albo o pomaganiu sobie,
zobaczcie rezultat, niech będzie to choćby liczba obecnych samobójstw.
To prawda, że jest przykazanie miłości bliźniego j a k siebie samego,
ale to przychodzi dopiero po czczeniu i uwielbianiu Boga. T r z e b a
zacząć od początku tego przykazania, i w p i e r w k o c h a ć Boga, co za
sobą pociąga miłość bliźniego. W pierwszej części zawarte jest całe
przykazanie. G d y b y Boga k o c h a n o n a p r a w d ę , nie mówiono by ciągle
o miłości b l i ź n i e g o , o popieraniu go, o pomaganiu mu, czyniono by
to. Lecz nic p o d o b n e g o się nie dzieje. Gada się cały czas, w salkach
parafialnych, na konferencjach biskupów, a nawet w R z y m i e . G a d a
się, dyskutuje, ustala, ujmuje, uczynić się chce wszystko w sposób,
który Ci z góry (wskazuje do góry) nie akceptują. Ci u góry (wskazuje
do góry) są-nie tylko miłosierdziem, Oni są także sprawiedliwością,
j a w i e m n i e c o o t y m , j a , V e r d i - G a r a n d i e u . G d y b y m ć w i c z y ł się
w cnotach, modlił się, czynił pokutę, nie dowiedziałbym się tego na
własnej skórze, j a k to teraz wiem. P o w i n i e n e m był prosić o krzyże,
aby p o m ó c m o i m owieczkom uświęcić się i siebie samego uświęcić,
ale o to wszystko z a p o m n i a ł e m prosić. Za naszych dni, większość
k a p ł a n ó w z a p o m i n a , że p o w i n n a iść drogą krzyża, u ś w i ę c a ć się,
m o d l i ć się za drugich, o sobie z a p o m i n a ć . Dzisiaj p o w i n n o się
krzyczeć z a m b o n y do naszych wiernych, aby czynili pokutę na
163
z a d o ś ć u c z y n i e n i e , by wyszli z błota ci wszyscy, którzy się tam
przewalają. To byłby sposób praktykowania miłosierdzia w prawdzie
To wszystko (wszystkie sposoby pomagania bliźnim) ma oczywiście
swoją w a ż n o ś ć , lecz zapada się w pył, tym bardziej, że S a m Bóg
o b i e c a ł n a m dać to, co p o t r z e b n e do życia, z w ł a s z c z a w naszej
epoce, gdzie rzeczy materialne r o z p r o w a d z a n e są w sposób zor­
ganizowany. Dlatego nie p o w i n n y stać się celem naszego miłosier­
d z i a lecz ś r o d k i e m , k t ó r y n a m p o z w o l i u k a z a ć B o g a m i ł u j ą c e g o
i miłosiernego. Oczywiście, pomóc trzeba temu, kto jest w potrzebie,
ale nie n a l e ż y p r z e s a d z a ć do tego stopnia, że z a p o m i n a się o o b o ­
wiązkach względem Boga. Należałoby raczej zająć się i to z ambony
z a c h ę c a n i e m wiernych do m o d l i t w y za potrzebujących wsparcia
materialnego i tych, którzy znajdują się w wielkich trudnościach
duchowych, a więc w wielkim niebezpieczeństwie; żądać aby zapalali
ś w i ę c o n e świece, albo aby posługiwali się k r z y ż e m , k r z y ż e m
z m a r ł y c h (krzyż z odpustem zupełnym dla umierających) i w o d ą
święconą, nie zapominając o R ó ż a ń c u , aby na odległość przynieść
tym duszom ratunek. To wszystko przynosi błogosławieństwo,
nawet kiedy wykonują to ludzie świeccy; to o d b y w a się w dyskrecji
i m i l c z e n i u , a my w o b e c tych s p r a w m u s i m y u l e c . Z a m b o n y
p o w i n n o się ludziom p r z y p o m i n a ć , że do religii odnosić się trzeba
poważnie, poświęcać się jedni dla drugich, aby utrzymać wytrwałość
w sercu k a ż d e g o i u t r z y m a ć w ten s p o s ó b ludzi na d r o d z e cnoty.
L u d z i o m świeckim p o w i n n o się także m ó w i ć , aby modlili się za
k a p ł a n ó w w intencji ich odpowiedzialności, aby wytrwali w służbie
Bożej i nie wpadli w zasadzki demonów. Trzeba się modlić o to, aby
kapłani dobrze kierowali wiernymi. Ja jestem kapłanem, ją także
z p o w o d u m o j e g o u ś w i ę c o n e g o stanu okropnie w piekle cierpię.
K a p ł a n i , z a m b o n y p o w i n n i także prosić w i e r n y c h o m o d l i t w y za
nich, p o n i e w a ż w i e r n y m należy wyjaśnić, że d e m o n y atakują k a p ­
ł a n ó w o wiele mocniej niż to sobie wyobrażają. Oni p o w i n n i się
m o d l i ć za k a p ł a n ó w , aby w swej służbie w y t r w a l i i d o b r z e ją
s p r a w o w a l i aż do g o d z i n y śmierci. T r z e b a t a k ż e , aby modlili się
j e d n i za d r u g i c h , a b y u t r z y m a l i się na d r o d z e c n o t y i d o b r a ; nie
tylko czasami, okazyjnie, lecz stale. Tragiczną rzeczą dla tysięcy,
t y s i ę c y k a p ł a n ó w i ś w i e c k i c h j e s t to, że w z r o ś l i j a k t r a w a . N a g l e ,
w c h w i l i p o k u s y d e p t a n i są p r z e z d e m o n a , j a k to J e z u s z a z n a c z y ł
w E w a n g e l i i ; bo brak im było s ł o ń c a czy w o d y , albo ich słońce
spaliło. T y m bardziej, że dzisiaj świeccy sprowadzani są z prawid­
łowej drogi p r z e z s a m y c h k a p ł a n ó w , k t ó r z y m ó w i ą im, że to co
dawniej się czyniło jest obecnie odrzucone. W ś r ó d nich wszystkich
(wśród kapłanów i świeckich) byli tacy, którzy praktykowali wielką
cnotę, później nagle upadli, bo nie byli dość zakorzenieni w dobrej
164
ziemi. T o j a ' V e r d i - G a r a n d i e u , w a m t o m ó w i ę , z a w s z e trzeba się
modlić o to, aby kapłani i świeccy utrzymali się w wytrwałości, na
drodze krzyżowej.
Trzeba wołać, że wytrwałość na drodze krzyża jest prawem szczęścia,
bo ten kto potrafi znosić przeciwności, jest na drodze do Nieba.
Szczególnie ludziom biednym trzeba mówić, że powinni być zadowoleni
ze swego położenia, ponieważ później będą głęboko szczęśliwi w Niebie.
Nawet jeśli biedni znosić muszą wyrzeczenia, to dalecy są jednak od
zasług, wynikających z dobrowolnie przyjętych postów i ofiar, jak to
praktykował np. Święty Proboszcz z Ars i inni wielcy święci, aż do
ostatnich chwil swego życia. Należy mówić ubogim, że powinni dzię­
kować Bogu za los, w którym ich umieścił, ponieważ jeśli to ubóstwo
zostanie zaakceptowane, to może im bardziej pomóc w naśladowaniu
Jezusa Chrystusa. Dziękujcie Dobremu Bogu, dlatego że w stanie ubó­
stwa, w którym jesteście, o wiele mniej macie czasu, aby móc ulec poku­
sie, gdyż zawsze musicie pracować. Ci, którzy obdarzeni są liczną rodziną
i w wyniku tego bardzo są zajęci wychowywaniem i karmieniem dzieci,
powinni Dobremu Bogu dziękować trzy razy dziennie, ponieważ mają
wszelkie możliwości wzywania się od przyjemności tego świata i przygoto­
wania się do Królestwa Niebieskiego, gdzie mają przygotowane miejsce.
Gdy w rodzinie rodzi się czwarte dziecko, często odbierane to jest jako
rzekomy dramat dla rodziny i jej otoczenia. To co jest p o w o d e m
rzekomego dramatu przy czwartym dziecku, często ma miejsce przy
drugim czy trzecim. Na nieszczęście niektórzy kapłani, wykazując
zrozumienie dla tych skarg, wyrażają zgodę, aby wierni stosowali środki
antykoncepcyjne dla uniknięcia poczęcia kolejnego dziecka. Wierni nie
zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w które przez to wpadają,
ponieważ między przyjęciem pigułki (grzech już ciężki), a zniszczeniem
życia poczętego (grzech jeszcze cięższy) dystans jest krótki. Zniszczenie
życia poczętego jest morderstwem i w konsekwencji bardzo ciężkim
grzechem. W naszych czasach przyjąć się nie chce za prawdę tego, co było
przedmiotem wiary przez tysiące lat. Więc, jeśli Bóg bezpośrednio nie
karze onanizmu, jak ukarał grzech Onana, to jednak uważa On używanie
środków antykoncepcyjnych za tak samo ciężki grzech jak grzech Onana.
Wyobraźcie więc sobie o ile większym grzechem od onanizmu i używania
środków antykoncepcyjnych jest zniszczenie życia poczętego, ponieważ te
wszystkie występki są sprzeczne z Planem Zbawienia postanowionym
przez Boga.
A więc ja, Verdi-Garandieu czuję się zmuszony powiedzieć wszystkim
biskupom, kardynałom i kapłanom, że krzyczeć muszą z ambony — ale
co? „Postępujcie drogą Pana, bo tam gdzie wyrzeczenie i ofiara, tam tez
jest m o ż l i w o ś ć uzyskania łaski".
A tam, gdzie nie ma ani wyrzeczenia ani ofiary, tam nie ma możli165
wości uzyskania laski. I tam, gdzie nie ma ani wyrzeczenia ani ofiary,
tam przy n a s z y m sprycie najmniejsza szczelina daje nam możność
stania się b a r d z o łatwo p a n a m i dusz, aby z w a l i ć cały d o m , co jesi
obecnie zjawiskiem prawie powszechnym w waszych kościołach.
T r z e b a g ł o s i ć na n o w o m i s j e l u d o w i i to nie z g ł o ś n i k a , l e c /
z ambony, co j u ż przedtem powiedzieliśmy. Są nawet kościoły,
w których ołtarze nie są na podwyższeniu, gdzie lepiej zrezygnować
z przewodniczenia nabożeństwom, ponieważ ludzie są wtedy roztar
gnieni, bo ich w z r o k nie kieruje się do góry lecz na rzeczy, które
ściągają w dół i n a w e t bardzo nisko, aż do nas. O d n o w i ć trzeba te
Misje Ludowe, bo gdy wskaże się w nich drogę cnoty, to deszcz łask
ofiaruje się ludowi. W p ł y w kapłana, który żyje w e d ł u g przykazań
Bożych jest olbrzymi, j a k na przykład było to widoczne w życiu
P r o b o s z c z a z A r s . P r o b o s z c z z Ars nie r a t o w a ł d u s z w c z a s i e
p o d r ó ż y , czy j e d z ą c przy suto z a s t a w i o n y m stole, lub uczestnicząc
we w s z e l k i e g o rodzaju k o n f e r e n c j a c h , ale m o d l ą c się w s w o i m
p o k o j u i p r z e d N a j ś w i ę t s z y m S a k r a m e n t e m , to co ja p o w i n i e n e m
był czynić, ja Verdi-Garandieu. Z a m i a s t tego z a n i e d b y w a ł e m moje
p a s t e r s k i e o b o w i ą z k i w o b e c całej parafii i w ten s p o s ó b do­
p r o w a d z i ł e m ją na złą d r o g ę . W n a s z y c h c z a s a c h t r z e b a by tysiące
i t y s i ą c e P r o b o s z c z ó w z A r s , a skoro nie istnieją n a l e ż y j e g o
naśladować.
O t o co ja, V e r d i - G a r a n d i e u z m u s z o n y j e s t e m p o w i e d z i e ć : że
k a p ł a n i p o w i n n i u n i k a ć k o n t a k t u z n i e w i a s t a m i i cały b r e w i a r z
powinni o d m a w i a ć . Rzeczywiście, jeśli kapłani nie odmawiają bre­
wiarza znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie ulegnięcia poku­
sie; przeciwnie, jeśli go odmawiają, to Najwyższy p o m a g a im
przezwyciężyć pokusę, bo kapłani narażeni są na wielkie'pokusy
w tym przedmiocie. Z a u w a ż y ć należy, że nawet jeśli kapłan popad­
nie w grzech, a m i m o to o d m a w i a brewiarz, N a j w y ż s z y daje mu
m o ż n o ś ć k o n t y n u o w a n i a j e g o służby i stania się narzędziem pożyte­
c z n y m dla wiernych. T y m , którzy mają wszelkie trudności trzeba
m ó w i ć , że m u s z ą wytrwać w Nadziei Pańskiej, ponieważ Pan lubi
d o ś w i a d c z a ć tych, którzy Go kochają, zwłaszcza w epoce, w której
środki finansowe pozwalają ludziom uchronić się przed cierpieniem
i próbą. Na ten p u n k t t r z e b a b a r d z o n a l e g a ć , p o n i e w a ż środki
finansowe są okazją do słabości, zwłaszcza we wspólnotach parafial­
nych, kiedy łatwe i p r z y j e m n e życie k a p ł a n ó w , a nawet b i s k u p ó w ,
nie p o b u d z a do n a ś l a d o w a n i a Jezusa Chrystusa, lecz raczej prowa­
dzi do potępienia duszy. Jakże D u c h Święty m o ż e w duszach
interweniować, jeśli kapłan idzie na łatwiznę nie t ł u m a c z ą c l u d z i o m
znaczenia grzechu i przedstawia im, że Bóg jest miłosierny i łatwo
p r z e b a c z a w s z y s t k o bez potrzeby żalu, skruchy i zadośćuczynienia.
166
T r z e b a krzyczeć ze wszystkich dachów , że Droga Krzyżowa jest przez
Niebo pożądana. Idąc za Krzyżem Jezusa Chrystusa p o m a g a się także
zbawieniu bliźniego, bo tę pokutę Dobry Bóg wykorzystuje; czyli Dobry
Bóg posługuje się tą pokutą dla zbawienia bliźniego. Jeżeli realizuje się
pierwszą część Bożego przykazania miłości, realizuje się tym samym
drugą część tego przykazania. Czy to jest rzeczywiście miłość względem
Boga, kiedy M s z ę odprawia się twarzą do ludu, j a k b y była ona
adresowana do ludu, a nie do Boga? Kapłani winni Mszę, odprawiać
w ten sposób, aby zdać sobie sprawę, że jedynie służba Bogu i cześć
Boga są celem w tej ofierze. Wszystko inne jest niczym innym, jak tylko
u z u p e ł n i e n i e m czy dodatkiem. Za wiele głoszą kapłani o sprawach
życia bieżącego i o miłości bliźniego ogólnie i w szczególności,
zapominając, że to właśnie miłość Boga jest tą, która prowadzi do
miłości bliźniego i prawdziwego miłosierdzia. Taki sposób działania,
przez praktykowanie wyrzeczenia i pokuty, pozwoliłby zbawić tysiące
i tysiące dusz, gdyby naprawdę wprowadzony był w czyn. Tyle dusz,
jak płatki śniegu wpada do piekła, jak to często przypominają dusze
uprzywilejowane. Jeżeli biskupi i kapłani będą się upierali w za­
chowaniu tej rujnującej postawy, tysiące i tysiące kościołów nie będą
j u ż Kościołem, co teraz już zaczyna się dziać. Dla tysięcy i tysięcy
wiernych współczesne kazania w kościołach są okazją do zaniedbania
służby Bogu i w konsekwencji są to więc narzędzia śmierci, ponieważ
nie prowadzą do Nieba, ani o Niebie nie przypominają. To wszystko
przyszło, ponieważ kapłan pofolgował sobie i nie żyje j u ż według
pierwszego przykazania miłości Boga. Tak j a k jabłko, posiada on
wewnątrz robaka i nie jest j u ż p r z e w o d n i k i e m takim, j a k i m być
powinien. Gdyby biskupi i kapłani żyli według praw ustanowionych
przez Boga, nie mielibyście tej katastrofy, którą teraz widzicie w Rzy­
mie. Gdyby tak było, Bóg nie zniósłby, aby ktokolwiek inny niż Papież
P a w e ł VI m ó g ł rządzić w j e g o imieniu.
Ta rzeczywistość, która wyszła poza Watykan jest dziełem masone­
rii. Lecz g d y b y na całym świecie, miliony wiernych zjednoczyły się
w praktykach religijnych, aby się modlić i pokutować i cały czas prosić
Boga, aby was wyprowadził z tej sytuacji, Niebo nie pozwoliłoby, aby
przyszła ta katastrofa. Gdyby zorganizowano krucjaty modlitw, Rzym
byłby jeszcze R z y m e m .
To także jeszcze muszę powiedzieć tysiącom dzisiejszych kapłanów,
że kobiety stać się mogą ich zgubą, a to by się nie stało, gdyby uzbroili
się w modlitwę. Gdyby kapłani wzięli swój brewiarz i karmili się nauką
D o k t o r ó w Kościoła, którzy dzięki modlitwie mają tak wielkie po­
znanie człowieka, to sprawy by się dla nich zmieniły; w przeciwnym
razie należeć będą do tych tysięcy i tysięcy kapłanów, którzy obecnie
żyją w grzechu śmiertelnym.
167
Tysiące kapłanów żyje poza łaską i nie odmawiają j u ż brewiarza,
tak j a k ja to czyniłem. G d y b y m był przynajmniej z a w o ł a ł o p o m o c
do mojego Anioła Stróża, ale niestety, odrzuciłem wszelkie środki,
które pozwoliłyby mi poprawić się i postępując za modą życiową,
zaniedbałem w y c h o w a n i a młodzieży; a j e d n a k ja byłem lepszy n i /
współcześni kapłani i młodzież. To ostrzeżenie powinno być światłem
d l a k a p ł a n ó w , k t ó r z y z n a j d u j ą się n a d r o d z e z a t r a c e n i a .
N i e g d y ś było wielu k a p ł a n ó w , k t ó r z y czuwali n a d s w o i m
u ś w i ę c e n i e m , ale dziś przyswoili sobie szeroką drogę, a więc drogę
n a z a t r a c e n i e . Jeśli nie b ę d z i e c i e się z a n i c h m o d l i ć , j e ś l i nic
p o w s t a n ą dusze pokutne, aby ich bronić i wyjednać im łaskę, są
z g u b i e n i . T o w y d a j e się n i e w i a r y g o d n e , t o j e s t t r a g i c z n e , ale
z m u s z o n y j e s t e m p o w i e d z i e ć to tak j a k jest. To jest tym bardziej
t r a g i c z n e , b o B ó g n a s z nie j e s t B o g i e m , k t ó r y p r z y p o m i n a k u k ł ę
z cukru. On utworzył p r a w a i te p r a w a są wieczne. T r z e b a ich
przestrzegać, a wierni nie powinni słuchać tych k a p ł a n ó w , k t ó r z y są
z w o l e n n i k a m i z m i a n , bo to nie d u c h o w i e ń s t w o ustala p r a w a , tylko
B ó g , a J e g o p r a w a p o z o s t a n ą w i e c z n e . Nie na p r ó ż n o P a n nasz
powiedział w Ewangelii, że lepiej jest być j e d n o o k i m w Królestwie
Bożym, niż z d w o m a oczami w piekle.
F a k t y c z n i e , w n a s z y c h czasach przez w z r o k kapłan zatraca się
coraz bardziej. O b e c n i e kapłani nie umartwiają wzroku. O wiele za
d u ż o o b r a z ó w przyjmują do serca s w e g o , które zamącają ich życie
w e w n ę t r z n e . To zaczyna się od telewizji i szerzy się dalej w pracy
parafialnej, gdzie kobiety są teraz w w i ę k s z o ś c i . N i e g d y ś kobiety
miały w kościele głowy nakryte. Obecnie tego nie praktykują.
A w i ę c po co ołtarz o d w r a c a ć do ludzi? Ja, V e r d i - G a r a n d i e u
o d p r a w i a ł e m M s z ę o d w r ó c o n y tyłem do ludzi i m i m o to zostałem
u w i e d z i o n y p r z e z kobietę; kapłani dzisiejsi, o d w r ó c e n i t w a r z ą do
ludu, mają więcej pokus niż kiedyś. Nie na próżno Pan w Ewangelii
powiedział, że lepiej j e d n o o k i m wejść do K r ó l e s t w a N i e b i e s k i e g o ,
albo z j e d n ą ręką i j e d n ą nogą, niż w p a ś ć do straszliwych cierpień
piekła z d w o m a o c z a m i , d w i e m a rękami i d w i e m a n o g a m i . C z y ż b y
k a p ł a n i m y ś l e l i , że E w a n g e l i a straciła dziś swoją w a r t o ś ć i że
k u c h a r z y ć m o g ą w e d ł u g s w e g o s m a k u ? C z y m o ż e wierzą, ż e Pan
Jezus m ó w i ł tylko do ludzi, wśród których w y k o n y w a ł swoje
p o s ł a n n i c t w o ? W Jego czasach n o s z o n o szaty długie. K a p ł a n o m nie
przychodzi na myśl, że On raczej m ó w i ł do ludzi naszej epoki,
w której z g u b a r o z s z e r z a się coraz bardziej ś r o d k a m i t e c h n i c z n y m i
i w której nikt nie jest zdolny zapobiec t e m u co się dzieje. To jest
g o r e j ą c a o t c h ł a ń p o t ę p i e n i a , której nie m o ż n a u g a s i ć inaczej j a k
tylko przez o g r o m w y s i ł k ó w czynionych przez p e w n ą ilość dobrych
k a p ł a n ó w , k t ó r z y w a l c z ą tu i t a m . Pan B ó g z a w s z e z w r a c a się do
168
wolnej woli każdego. Oprócz tego jest Biblia, a Ewangelia w szczegól­
ności i wszystkie poselstwa, które bez przerwy przypominają p r a w a
ustalone przez Pana. Jeżeli w z b r a n i a m y się ich słuchać, Niebo nic
pomóc nie m o ż e , zwłaszcza jeśli ktoś zabawia się w przystosowywa­
nie E w a n g e l i i na swój własny s p o s ó b . Jeśli całe to M i ł o s i e r d z i e
odrzuca się na wiatr, cóż Niebo może? Jakże działać m o ż e łaska, jeśli
nie czyta się j u ż Ś w i ę t y c h Ksiąg — ani książek p i s a n y c h p r z e z
świętych, na przykład życie Katarzyny Emmerich, Proboszcza z Ars,
albo Ojca Pio, którzy dali naszej epoce wielki przykład. Każdy z tych
świętych odczuwa tę samą miłość dla tej samej ofiary, w tym samym
wyrzeczeniu przez miłość dla drugich. Pokuta tych świętych przyjęta
została p r z e z N a j w y ż s z e g o . On byłby gotów przyjąć j e s z c z e inne
ofiary, inne zadośćuczynienia w intencji nawrócenia grzeszników.
Często Dobry Bóg chciałby, aby ludzie byli zdolni mu powiedzieć:
„Przyjmuję cierpienia, które mi nałożyłeś; użycz mi łaski, abym mógł
je znieść w intencji nawrócenia tego czy t a m t e g o " . Często j e d n a k
trzeba stwierdzić, że gdy Pan zsyła cierpienia, chrześcijanie bardzo
często odrzucają je ze zgrozą i ze wszystkich sił. Człowiek zbyt często
czyni wszystko, aby tylko uniknąć cierpień. Należałoby, aby kapłani
z r o z u m i e l i to i wyjaśnili w i e r n y m .
Ci, którzy odrzucają cierpienie i starają się go uniknąć, nie żyją
w e d ł u g p i e r w s z e g o przykazania. Z wolą Bożą z g a d z a m y się wtedy,
kiedy m ó w i m y „Niech się stanie Twoja, a nie moja w o l a " .
Ten sposób uczestniczenia w agonii Chrystusa byłby najlepszym
uczczeniem miłości Boga. Jeśli cierpienie złączone było z przyjęciem
Woli Bożej nabrało bardzo wielkiej wartości.
J a k k o l w i e k d o t k l i w e s ą n i e k t ó r e c i e r p i e n i a , t o g d y się j e p o ł ą c z y
z cierpieniami Chrystusa, dadzą one jeszcze większe uświęcenie
i z a d o ś ć u c z y n i e n i e za g r z e c h y d r u g i c h .
M y ś l ę o tych wszystkich cierpieniach jakie istnieją w stanie
m a ł ż e ń s k i m , a które się odrzuca, w nadziei, że kiedyś m o ż e będzie
m o ż n a odłączyć się od swego partnera; a j e d n a k jeśli te cierpienia
byłyby z n o s z o n e z poddaniem, mogłyby się przyczynić do wielkiego
z a d o ś ć u c z y n i e n i a . Tysiące i tysiące ludzi m o g ł o b y cierpieć myśląc
o drugich i te cierpienia nie byłyby stracone. To wszystko jest dzisiaj
w w a s z y m Kościele katolickim zupełnie z a p o m n i a n e . Bardzo rzad­
ko m ó w i się o tym z a m b o n y i jest to p o w s z e c h n e . N a ś l a d o w a n i e
Jezusa C h r y s t u s a i troska o zbawienie bliźniego to najważniejsze,
reszta j e s t d r u g o r z ę d n a , i to j e s t z a w a r t e w p r z y k a z a n i u : „Kochaj
b l i ź n i e g o j a k siebie s a m e g o " .
G d y b y C h r y s t u s był w ś r ó d w a s , b y ł o b y t y s i ą c e i t y s i ą c e l u d z i ,
którzy u w a ż a l i b y go j e s z c z e za b u n t o w n i k a i za s z a l e ń c a . Wszyscy,
którzy chcą iść za Jezusem Chrystusem, są dziś uważani za szalonych.
169
Zamiast iść ku górze schodzi się w dół; i tylu kapłanów nie głosi j u ż
tych prawd, bo one są dla nich samych żywym wyrzutem, bo nie żyją
według nich. Gdyby oni sami zachowywali cnoty, więcej mogliby
wymagać od ludzi. „Skoro ja sam czegoś nie czynię to nie m o g ę tego
w y m a g a ć od innych". To jest naprawdę stan tragiczny, jaki teraz
przeżywacie w Kościele katolickim. Od k a p ł a n ó w aż do kardynałów
w R z y m i e ciągnie się ten stan. G d y b y kapłani żyli tak j a k Chrystus
i Apostołowie, prowadziliby dusze na drogę bardziej oświeconą
i pewniejszą, i głosiliby jak św. Jan Chrzciciel i Jezus w swoim czasie
głosili — nawracajcie się i pokutujcie. Obecnie tylu kapłanów walczy
przeciwko wysiłkom i dobru, ponieważ sami skierowali się ku złu. Oni
są na drodze szerokiej, wiodącej do otchłani. To należy kapłanom
m ó w i ć w o c z y , ale w s p o s ó b , k t ó r y r e s p e k t u j e p r a w a p s y c h o l o g u
i w y k a z u j e , że p r a g n i e się ich d o b r a . N i e c h o d z i o to, a b y im
powiedzieć, że są źli, ale należy posługiwać się psychologią, żeby ich
zachęcić, aby sami zawrócili ze złej drogi. Należy ich zapytać,
przynajmniej ogólnie, żeby dowiedzieć się czy przestali się modlić, aby
doprowadzić ich do zrozumienia, że sprawy Boga wyjaśniać można
tylko p r z e z m o d l i t w ę . Co do tych, k t ó r z y są w stanie przyjąć
napomnienie, można by się posłużyć nawróconymi i dzięki Bogu
przyprowadzić ich z powrotem. Natury są odmienne. Trzeba to wziąć
pod uwagę, j a k to czynił Ojciec Pio. Może niektórzy kapłani są ofiarą
nieświadomości, ale większość wie dobrze do jakiego upadku doszła;
przypomnienie im ich powołania mogłoby sprowadzić ich z powrotem
na drogę prawą i do Boga. W każdym razie wszyscy lepiej kierowaliby
duszami, którymi mają się zajmować, gdyby weszli na drogę wy
rzeczenia. To jest wielka prawda, którą wolałbym przemilczeć, ale Ci
z góry (wskazuje do góry) każą mi ją wyznać i przypomnieć, m i m o że
jestem w piekle, do którego nigdy nie myślałem że się dostanę. Ileż
cierpienia zniósłbym na kolanach w obronie swojej trzody, gdybym
mógł wrócić na ziemię! Nawet przyjąłbym męczeństwo, żeby uratować
moją trzodę i nawet wielokrotnie. Przyjąłbym je dobrowolnie z naj­
wyższym poświęceniem, gdyby taka była Wola Tych z góry (wskazuje
do góry). Moim pierwszym celem byłoby realizowanie najpierw pierw
szego przykazania i szukanie sposobów j a k uczcić Boga i stać się
godnym tego przykazania. Prosiłbym o oświecenie co do Jego Woli
wobec mnie. J e s t z a s a d a , k t ó r a m ó w i , że w o b e c w ą t p l i w o ś c i trzeba
w y b r a ć tę d r o g ę , która jest trudniejsza. Czy kapłani i wierni myślą o tej
zasadzie? To pozostało tylko przysłowiem. Bóg tego nie wyraził, ale to
jest całkowicie zgodne z obecną sytuacją. Tysiące kapłanów znajduje
się na drodze do zatracenia, bo wybrali drogę łatwiejszą. Tak, wybrali
drogę najmniejszego oporu. To nie jest sposób, który znalazł upodoba
nie w o c z a c h B o g a .
170
Trzeba, według słów św. Pawła, umieć rozróżnić możliwe roz­
wiązania, a wybrać najlepsze. Modlić się trzeba do D u c h a Świętego
na k o l a n a c h , j a k to j u ż m ó w i ł Belzebub, Judasz i wszystkie inne
demony przede mną. Każdy musi poznać swoje powołanie, ponieważ
B ó g m a dla k a ż d e g o d o k ł a d n y plan. Już dla s z a c u n k u w o b e c B o g a
i z p o w o d u w y s o k i e g o stanowiska, kapłan p o w i n i e n p r z e d s t a w i a ć
sobą wielki autorytet. Powinien zbliżać się do ludzi którzy p o w i n n i
go szanować ponieważ sam idzie tą drogą, którą im wskazuje, a która
odpowiada j e g o powołaniu. Wierni muszą widzieć przed sobą kogoś,
kto daje im przykład, a nie k o g o ś , kto ich prowadzi na potępienie,
albo m i m o , że jest kapłanem, żyje na drodze potępienia. Między
k a p ł a n e m , a osobą świecką winien być dystans. N a j w y ż s z y chciał
zawsze tego, bo kapłan jest skarbcem błogosławieństw. Kapłan
przypominać musi tego wielkiego kapłana, którym jest Chrystus
i tym samym zasłużyć na szacunek wiernych. Przez swoje życie musi
n i e z m o r d o w a n i e przypominać jak wielki majestat przedstawia B o s kość i wierzyć, że obowiązkiem jest Jego adorować i kochać Go j a k
tego żąda. To j e s t sprawa, której nauczać trzeba od w c z e s n e g o
dzieciństwa. N a j m ł o d s z e nawet dzieci trzeba p r o w a d z i ć do kościoła
i uczyć, żeby przechodząc przed Tabernakulum przyzwyczajały się
klękać z największym szacunkiem. Trzeba im pomóc wielbić Przenaj­
świętszy S a k r a m e n t Ołtarza, odmawiając m o d l i t w y takie j a k ta:
„Niechaj będzie uwielbiony i uczczony Przenajświętszy Sakrament
O ł t a r z a " . Dzieci zachęcać należy do w z y w a n i a Świętych, żeby ci
Święci i Aniołowie pomogli im wysławiać Majestat Boży i wielkość
Trójcy Przenajświętszej w najwyższym Niebie. C z y m jest Kościół,
który nie jest zdolny do wzniesienia serc ku Trójcy Przenajświętszej?
C z y m j e s t Kościół, który nie przedstawia Boga j a k o Istotę ponad
wszystkimi ludźmi, który nie wykazuje najwyższej Świętości Trójcy
Przenajświętszej i nie przypomina już, że sprawą absolutnie koniecz­
ną jest podobać się Najwyższemu w Niebie? Jeśli kapłani tego nie
czynią, to przynajmniej rodzice powinni to czynić w o b e c s w o i c h
dzieci. N i g d y nie n a l e ż y p r z e s t a w a ć o d d a w a n i a czci B o g u , n a w e t
kiedy w danym środowisku stan dusz jest zły. Przyjmując cierpienia
trzeba potrafić dziękować Bogu za zwycięstwo, odniesione przez was
w tej t r u d n o ś c i . Na k o l a n a c h p o w i n n o się d z i ę k o w a ć B o g u za
cierpienia, które nam zsyła, a b y ś m y się mogli poprawić i wejść na
drogę cnoty. Ci, którzy przed trudnościami i cierpieniami uciekają,
skazani są na utracenie cnoty. W poprzednich wiekach zawsze byli
kapłani, k t ó r z y stawali na w y s o k o ś c i s w e g o p o w o ł a n i a , ale i za
n a s z y c h c z a s ó w są tacy, k t ó r z y żyją w takich s a m y c h , b a r d z o
s k r o m n y c h w a r u n k a c h i p o n i e w a ż pokój B o ż y n o s z ą w s w o i c h
sercach, p r z e z w y c i ę ż a j ą w s z y s t k o na ziemi.
171
J a k i p o ż y t e k m a c z ł o w i e k , k t ó r y cały ś w i a t z d o b y ł , ale sam
siebie zgubił lub zaszkodził swej duszy? M u s z ę w a m powiedzieć, ja
V e r d i - G a r a n d i e u , że w a s z a epoka j e s t bardzo źle w tej sprawie
o b j a ś n i o n a . To j e s t e p o k a , w której nie ma p r a w d z i w e j miłości
b l i ź n i e g o i w tej epoce Kościół w i n i e n n a u c z a ć s z c z e g ó l n i e o niej.
P r a w d z i w a miłość bliźniego z a c z y n a się od troski o j e g o duszę,
a nie o ciało. Czyż nie jest lepiej, aby ludzie ginęli od zarazy i wojny
i wszelkiego rodzaju cierpień, a ratując dusze zdobyli c h w a ł ę Bożą?
P o z a tym ludzie żyjący w luksusach i przyjemnościach ziemskich są
w wielkim niebezpieczeństwie zgubienia swych dusz. Miłosierdzie
ś w i a d c z o n e na sposób masoński prowadzi dusze do zguby. To jest
zatracenie wielu dusz, bo to nie jest prawdziwa miłość bliźniego tylko
hipokryzja. G d y b y kapłani wiedzieli na j a k i e zatracenie narażają
swoich wiernych, nie przemawialiby nigdy tak j a k teraz. Jasne jest, że
drugim trzeba p o m ó c materialnie, zwłaszcza jeśli, cierpią nędzę, ale to
nie jest główna sprawa. Główną sprawą jest wierność nauce, której
p o w i n n o s i ę b r o n i ć , aby swojej d u s z y nie z a p r z e d a ć .
P r a k t y k o w a ć miłość bliźniego znaczy sprowadzić go na drogę
prawa Bożego. Niestety tysiące kapłanów, pod kierownictwem swych
b i s k u p ó w i k a r d y n a ł ó w , narzuciło Kościołowi ten sposób prak­
tykowania miłosierdzia; co czyniąc wypaczyli cnotę, która j u ż nie jest
tym, czego Bóg sobie życzy. Prawdziwa miłość bliźniego nie przed­
stawia się nigdy bez troski o jego duszę, nawet jeśli on cierpi,
a ukazuje mu się prawdę, jest to także uczynek miłości bliźniego. On
później pozna, że w skutkach było to dla niego p r a w d z i w e lekarstwo.
W swojej m o w i e z ambony kapłan powinien u ż y w a ć bicza
i m o c n y c h s ł ó w , p o n i e w a ż w w i e c z n o ś c i istnieje s p r a w i e d l i w o ś ć ,
i p o n i e w a ż istnieje piekło, o którym j u ż więcej nie mówią, bo Sami
w nie nie wierzą. N i e wierzą nawet w Niebo, w j e g o najwyższej
r z e c z y w i s t o ś c i . G d y b y w nie wierzyli nie w p r o w a d z a l i b y w błąd
tysięcy ludzi, których powinni by prowadzić do Nieba.
Z j a k i m rodzajem k a p ł a n ó w m a m y dzisiaj do czynienia?
N a w e t ja nigdy tak źle nie m ó w i ł e m , j a k oni teraz. Biegną na
zatracenie, a miejsce w piekle jest j u ż dla nich przygotowane (demon
krzyczy przy tym zdaniu).
A l e to, co t e r a z m ó w i ę o d n o s i się w tej s a m e j m i e r z e do
k a r d y n a ł ó w , b i s k u p ó w i świeckich. G d y b y w s z y s c y ci ludzie znali
chaos w j a k i m są pogrążeni, tysiąc razy m ó w i l i b y „mea culpa"
— tysiące, tysiące razy. Sami wzięliby się za kołnierz i wyrwaliby te
robaki, które drążą ich dusze. Nie przestaliby tych r o b a k ó w wyry­
w a ć , żeby przeszkodzić im w rozmnożeniu się. Ognistymi obcęgami
niszczyliby te pasożyty, które tak niszczą ich dusze. W czyn wprowa­
dziliby pierwszą część przykazania miłości, a potem miłości bliźniego.
172
P r a w d z i w ą miłość okazuje się nie tylko darami, p o n i e w a ż nawet
Z tymi darami pozostawić m o ż n a bliźniego na drodze do piekła. Oto
co m u s z ę powiedzieć i co tłumaczy moją o d m o w ę , podczas której
dłuższy czas nie chciałem wyjawić swojego imienia. Ale Ci z góry
(wskazuje do góry) zmusili mnie do mówienia, b o j a sam przygotowa­
łem sobie moje własne przeznaczenie, ponieważ ja mojej służby
k a p ł a ń s k i e j nie w y k o n y w a ł e m tak j a k t r z e b a b y ł o .
Przekroczenie szóstego przykazania, m u s z ę to powiedzieć, j a k
r ó w n i e ż luksus, są p r z y c z y n a m i zatracenia wielu k a p ł a n ó w . G d y b y
oni tę olbrzymią tragedię zrozumieli, poświęciliby się aż do ostatniej
kropli krwi. Odczuliby olbrzymi ból za to co się stało, zaczynaliby
w s z y s t k o od zera. W z y w a l i b y na swój ratunek w s z y s t k i c h świętych
i aniołów, aby im pomogli odnaleźć właściwą drogę, ponieważ
w wiecznym piekle ogień jest nieustanny, a robak dusze drąży zawsze.
Ten ból olbrzymi, ta straszna tragedia piekła trwa wiecznie i ja,
Verdi-Garandieu zmuszony jestem to powiedzieć.
Świadectwo
egzorcystów
Niżej wymienieni kapłani oświadczają, że opierając się na osobis­
tej znajomości tego p r z y p a d k u opętania, są w e w n ę t r z n i e przekonani
o autentyczności w y p o w i e d z i , które na polecenia Matki Bożej
wypowiedzieć musiały demony.
Ks. Albert von Arx — Niederbuchsiten, Ks. Arnold Egli — Ramisvil,
Ks. Ernest Fischer — misjonarz Gossau, Ks. Pius Gervasi — O.S.B.
— Disentis, Ks. Karol Holender — Ried, Ks. Grzegorz Meyer
— Trimbach, Ks. Robert Rinderer — Auw, Ks. Ludwik Veillard
— Cerneux-Pequignot.
W y ż e j w y m i e n i e n i d u c h o w n i są n a r o d o w o ś c i s z w a j c a r s k i e j ,
oprócz ks. Ernesta Fischera, który jest narodowości niemieckiej.
Wszyscy brali udział w egzorcyzmowaniu z wyjątkiem Ojca Grzego­
rza Meyera, który przez pewien czas był kierownikiem d u c h o w n y m
o p ę t a n e j , a z a t e m dobrze ją zna. J e s z c z e d w ó c h innych k s i ę ż y
n a r o d o w o ś c i francuskiej brało u d z i a ł w e g z o r c y z m o w a n i u .
Oświadczenie jednego z egzorcystów
Kapłani, którzy powinni być obrońcami wiary i prawdy — nie są
nimi. Dlatego też Matka Boża zmusza szatana — ojca kłamstwa — do
mówienia prawdy i wykładania czystej nauki Kościoła, nawet kiedy on
się wścieka przeciwko tym „ostrzeżeniom". Chodzi tu o przebudzenie
pasterzy, aby Niepokalane Serce Matki Kościoła odniosło zwycięstwo.
Oczywistym jest, że wszystkie te wypowiedzi zbadane być muszą
w świetle nauki Kościoła i jego obecnej sytuacji. Jest j u ż j e d n a k rzeczą
p e w n ą , ż e treść tej książki z m i e r z a d o r z e t e l n e j o d n o w y K o ś c i o ł a .
O.
173
Arnold Renz,
Salwatorianin
Słowo wstępne kapłana, uczestnika egzorcyzmów.
„ O s t r z e ż e n i e z Z a ś w i a t ó w " — nic n a d z w y c z a j n e g o , lecz wszystko
j e s t n a d z w y c z a j j a s n e . Ż a d n e j z m i a n y w n a u c e k a t o l i c k i e j . Piekło
istnieje i j a k jeszcze. D e m o n y przymuszone przez Najświętszą
Maryję Pannę podają rozpaczliwy obraz. Kościół może pewne
r z e c z y z m i e n i ć , j a k to j u ż w dziejach historii czynił, ale j e g o
p o s ł a n n i c t w o , n a u k a , d o g m a t y k a i to co dotyczy ofiary M s z y Św.
pozostają nienaruszone, niezmienne. Biada j e d n a k temu, kto korzy
stając z naszej epoki zbaczającej z drogi, głosi inną Ewangelię niż ta,
która została p r z y p i e c z ę t o w a n a Krwią Jezusa Chrystusa na Krzyżu
Najświętsza Maryja Panna jest po Trójcy Przenajświętszej największą o s o b i s t o ś c i ą N i e b a i z i e m i . K t o by s o b i e m ó g ł w y o b r a z i ć , że
w n a s z y c h c z a s a c h n a u k a tak p r a w d z i w i e k a t o l i c k a m o g ł a b y się
obejść b e z Jej p o m o c y , — j u ż w k r o c z y ł na d r o g ę p r o w a d z ą c ą do
utraty w i a r y katolickiej. N i c bardziej p o k o r n e g o niż Najświętsza
M a r y j a P a n n a , nic w i ę k s z e g o . K t o m ó w i w ten s p o s ó b ? K t o tak
dobrze naucza?
— To J u d a s z Iskariota; d e m o n y są za to w ś c i e k ł e , że na rozkaz
B o s k i e j P a s t e r k i , N a j ś w i ę t s z e j M a r y i P a n n y , m u s z ą o b u d z i ć na
szych pasterzy. Jest to książka, którą należy przemyśleć, książka nie
do zapomnienia. Piekło wypluwa p r a w d ę — to cud Boży.
Demony mówią o prawdziwości „Ostrzeżeń z zaświatów"
25 kwiecień 1975 r.: „... N a w e t przy najmniejszych w y p o w i e dziach Ci z góry (z Nieba) nie dozwalają, aby były fałszywe. Jeżeli
j e d n a k p o m i m o to ktoś nie wierzy, to my (demony) bardzo się z tego
cieszymy..."
13 lipca 1977 r.: — „ O n a ( N . M . P . ) ... i Trójca Przenajświętsza
... Oni każą p o w i e d z i e ć : Jest to smutne, że musieli dopuścić, aby
d e m o n y tak wiele powiedziały, p o n i e w a ż nikt nie chce wierzyć
widzącym, m i s t y k o m — duszom w y b r a n y m przez Boga i za ich
p o ś r e d n i c t w e m w y p o w i a d a j ą c y m się...
Zmarły w 1903 r. wielki papież Leon XIII miał widzenie w którym
C h r y s t u s u k a z a ł mu p r z y s z ł e z m a g a n i a , straszliwą w a l k ę i ataki
szatana na Kościół Święty, szczególnie pod koniec lat siedemdziesią­
tych i na początku osiemdziesiątych, a także na początku dwudziestego
pierwszego wieku... Papież był bardzo przerażony tym strasznym
w i d o k i e m . Dlatego nakazał specjalne m o d l i t w y po M s z y Św. do Św.
M i c h a ł a A r c h a n i o ł a i Matki Najświętszej. Sam ułożył m o d l i t w ę do
św. Michała: Święty Michale Archaniele broń nas w walce... którą
odmawiali kapłani z ludem po każdej cichej M s z y Świętej.
174
Piekło
królestwem
szatana
A utorem wstrząsających przekazów Pana Jezusa dotyczących dzia­
łania szatana i jego królestwa czyli pieklą i karygodnych zaniedbań
w walce z nim, jest czcigodny ks. Don Ottavio Michelini, który posiadał
godność prałata i przez 40 lat był proboszczem. Zmarł w opinii świętości
w dniu 15.10.1979 r. W ostatnich latach był kierownikiem duchowym
Towarzystwa „Speranza", które do dzisiaj opiekuje się osobami niedołęż­
nymi fizycznie. Świątobliwy ów kapłan pozostawił po sobie sześć ksiąg,
będących zbiorem mistycznych objawień, które zostały wydane we
Włoszech pod tytułem „ Confidenze di Gesu a un Sacerdote". Tłumaczone
na wiele języków cieszą się do dzisiaj wielkim i ciągle wzrastającym
zainteresowaniem na całym świecie. W Polsce fragmenty tych orędzi
Pana Jezusa i Matki Bożej, dotyczące przyzwalania szatanowi na
pustoszące działanie w Kościele, były wydane w 1982 r. przez Kapłański
Ruch Maryjny w książce pt. „Szatan" oraz „Któż jak Bóg" i prze­
drukowane następnie w książce pt. „Szatan istnieje naprawdę", z wymie­
nionych tu książek pochodzą niżej przytoczone wyjątki.
Szatan i jego działanie
27 VIII 1975 r.
Kiedy się modlisz, kiedy zapisujesz to, co ci m ó w i ę , szatan czyni
w s z y s t k o , aby cię nie tylko r o z p r o s z y ć i od tego o d w r ó c i ć , lecz
jeszcze aby cię zniecierpliwić, a kiedy mu się to nie uda, wbić w pychę...
Szatan z pychy zgrzeszył, trwa w niej i na wieki w niej pozostanie.
Zwalczać go trzeba cnotą przeciwną — p o k o r ą . Jeśli dziś wieczór
zamiast niecierpliwić się postanowisz w akcie pokory „milczeć, przyjąć,
cierpieć, ofiarować się", zwalczysz szatana umartwieniem swego j a " .
To j a " j e s t p y s z n e , a szatan u p o k o r z o n y i r o z g n i e w a n y rzuci po
j a k i m ś czasie swą zdobycz. W tym przypadku zdobyczą byłeś ty, bo
diabeł posługując się X-em miał ciebie na celu. Powiedziałem, że został
„ u p o k o r z o n y " , bo nic nie odstrasza go tak j a k akt p o k o r y . To, że
c z ł o w i e k od niego z natury n i ż s z y j e g o zwycięża, g n i e w a go i rani.
Jakże bardzo mylą się ci, którzy zmaterializowani, a więc zaślepieni
w i m i ę swej o s o b o w o ś c i , czyli swego „ja" pełnego pychy, próżności
i zarozumiałości, pozwalają tym namiętnościom wzrastać i tym
wspomagają szatana w jego dziele ogołacania i opustoszania duszy.
Książę kłamstwa jako moc podaje to, co w rzeczywistości jest słabością,
słabość zaś nazywa mocą. Tym sposobem wiele dusz pociąga ku sobie.
T y , m ó j synu, p r z e k o n a ć się m o ż e s z o s w y m l e n i s t w i e i ujrzeć
175
g ł u p o t ę tych, k t ó r z y tak ł a t w o dają się w c i ą g n ą ć w p u ł a p k ę .
A p r z e c i e ż M o i c h n a p o m n i e ń ani p r z y k ł a d ó w nie brakuje, j a k też
n a p o m n i e ń Mojej i waszej Matki i przykładów świętych. Czyż w a m
nie p o w i e d z i a ł e m „uczcie się ode Mnie, ż e m jest cichy i p o k o r n e g o
s e r c a " ? To kosztuje więcej i więcej sił w y m a g a do u m a r t w i e n i a
s w e g o „ja", niż do w y k o n a n i a innych przedsięwzięć. Szatan zgrze­
szył p y c h ą i przez p y c h ę d o p r o w a d z a do grzechu człowieka,
człowiek więc w t e d y zwycięży, kiedy szatana pobije bronią skutecz­
ną — pokorą. Pokora jest cnotą podstawową, fundamentalną. Bez
pokory nie ma postępu duchowego, bez niej budowanie Królestwa
Bożego w duszach jest niemożliwe. Myśl, rozważaj, zastanawiaj się
n a d w i e l k o ś c i ą tej c n o t y .
Szatan p o k o r n y c h się boi, bo jest z a w s z e przez nich pobity. Mój
synu, twój J e z u s , ten N i e s k o ń c z o n y O c e a n Miłości s p r a g n i o n y jest
miłości, lecz ludzie obciążeni materią, w której się pogrążają, nie są
z d o l n i M n i e ujrzeć i z r o z u m i e ć , a tym bardziej u k o c h a ć . W i ę c ty
M n i e kochaj synu, kochaj za wielu chrześcijan, którzy M n i e nie
kochają i za tylu, tylu k a p ł a n ó w , którzy r ó w n i e ż M n i e nie kochają,
bo są zmaterializowanymi fachowcami Mego Odkupienia.
Błogosławię
cię!
Szatan — nienawiścią
9 IX 1975 r.
Synu, kiedy ja jestem Miłością, która ze swej natury dąży do
zjednoczenia, to diabeł jest nienawiścią, zrodzoną z pychy i niosącą
rozdział. Z miłości płynie pokora, a z buntu Lucyfera rodzi się nienawiść.
Ludzkość po s w y m upadku poznała Miłość Bożą, która na nią się
wylała. Zarazem poznała także nienawiść szatana. Pierwszy zarażony
tą nienawiścią był Kain, on był jej pierwszą ofiarą. Nienawiść została
rzucona na ziemię j a k o źródło nieustającego niepokoju. Biada tym,
k t ó r z y nie potrafią się od niej o d w r ó c i ć .
Bóg zbawia ludzi dobrej woli swoją miłością, szatan zaś gubi ludzi
nienawiścią i rozdzielaniem. Bóg człowieka przemienia z dzikusa czyni go
bardziej ludzkim, a potem przekształca go w chrześcijanina, czyli w syna
Bożego, podnosząc go do udziału w Swej naturze. Lucyfer również usiłuje
człowieka przemienić, ale w diabła pychy, nienawiści i buntu.
D r o g o c e n n y m i o w o c a m i Miłości Bożej są wiara, nadzieja i m i ­
ł o ś ć . Stąd p ł y n i e s z a c u n e k dla w o l n o ś c i osobistej i s p o ł e c z n e j ,
szacunek dla sprawiedliwości, która łączy ludzi j a k braci i sprawia,
że ta ziemska pielgrzymka jest bardziej pogodna i upragniona.
Z pychy, nienawiści i podziałów rodzą się niesprawiedliwości
osobiste i społeczne, a więc n i e w o l n i c t w o , w y z y s k i ucisk, które aż
do rozpaczy odurzają dusze ludzi i narodów.
176
O w o c a m i w i a r y , n a d z i e i i m i ł o ś c i j e s t spokój s u m i e n i a , p o k ó j
w rodzinach i,narodach. Ludzie sprawiedliwi, święci i dobrzy szerzą
cywilizacją i sprzyjają rozwojowi prawdziwej sztuki, sztuki dobrej,
która nie gorszy, ale p o m a g a człowiekowi w dążeniu do zdobycia
dobra, prawdy i piękna.
Owocami zaś pychy, nienawiści i podziału są gwałty, wojny,
degradacja natury ludzkiej, zepsucie na wszystkich odcinkach życia,
zdegenerowanie sztuki na pornografię i zmysłowość.
Błogosławię
Brońcie
cię!
się p r z e d s z a t a n e m !
7 X 1975r.
Mój synu, kiedy Ja w c h o d z ę do duszy, to wiara jest tam czynna,
miłość gorejąca a nadzieja żywa, lecz kiedy w duszy panuje to Boże
życie, j e s t ktoś, co z zazdrości i nienawiści się gryzie i szuka
z d r a d z i e c k i c h s p o s o b ó w , b y ten o g i e ń m i ł o ś c i z a l a ć w o d ą .
Jeśli miłość p o r ó w n a ć m o ż n a do palącego się ogniska, to wiesz
jaki skutek w y w o ł u j e w y l a n a nań w o d a — gasi ogień — zmniejsza
ż a r i w z b i j a s ł u p gęstej p a r y , p o z o s t a w i a j ą c c z a r n e w ę g l e .
Tak dzieje się z duszą pałającą miłością, kiedy zabiera się do niej
d i a b e ł , a o n a nie potrafi u s t r z e c się p r z e d j e g o p r z e w r o t n y m
działaniem. W t e d y z tego palącego się w sercu ognia miłości, z żaru
i światła j u ż nic nie pozostaje, duszę otacza słup dymu i tylko czarne
węgle zostają, bo dusza staje się czarna wskutek działania grzechów.
Mój synu, dzisiaj mało dusz zna niebezpieczne zasadzki i sztuczki
szatana, bo nikt już w niego nie wierzy, dlatego też nie stara się przed
nim bronić, za wyjątkiem niewielu. Tak więc diabeł zbiera bardzo
liczne ofiary, nawet wśród kapłanów.
N i e ś w i a d o m o ś ć tych, k t ó r z y nie wierzą, b r a k i w i a r y , b r a k
gorliwości w walce, brak d o ś w i a d c z e n i a , całkowite z a n i e d b a n i e
obrony, pozwalają wrogowi na bardzo liczne zwycięstwa. Biedne,
n i e d o ś w i a d c z o n e dusze, a wśród nich wielu Moich kapłanów.
A przecież ci ostatni, na m o c y swej godności j a k ą otrzymali oraz
autorytetu j a k i podjęli, p r o w a d z i ć p o w i n n i zastępy b o j o w e do
wspaniałych z w y c i ę s t w nad szatanem i j e g o diabelskimi legionami.
Szatan jest największym wrogiem
Dzisiaj synu, większość chrześcijan nie zna swego największego
wroga szatana i jego zastępów diabelskich. Nie znają tego, który chce
ich wiecznej zguby. Nie wiedzą o ogromie zła, jakie czart im czyni,
wobec którego największe ludzkie nieszczęście jest niczym. Nie wiedzą,
że tu c h o d z i o j e d y n ą n a p r a w d ę w ich ż y c i u r z e c z n a j w a ż n i e j s z ą —
177
o
o z b a w i e n i e ich d u s z y . W o b e c tak tragicznej sytuacji wielu Moich
kapłanów okazuje obojętność, a czasem i niewiarę.
W i e l u z nich nie ma ś w i a d o m o ś c i swego g ł ó w n e g o obowiązku,
to j e s t nauczania wiernych, ostrzegania ich o niebezpieczeństwie tej
strasznej w a l k i , trwającej od z a r a n i a l u d z k o ś c i . N i e starają się
p o u c z a ć w i e r n y c h o u ż y c i u s k u t e c z n y c h ś r o d k ó w o b r o n y , tak
l i c z n y c h w M o i m K o ś c i e l e . N a w e t w s t y d z ą się m ó w i ć o t y m ,
obawiają się uchodzić za zacofanych. Głównie więc chodzi im
w z g l ą d l u d z k i . C ó ż w i ę c m ó w i ć o t y m , co d z i e j e się w M o i m
Kościele, czyż nie jest to najstraszniejsza zdrada dusz, pozostawić je
t a k w m o c y w r o g a , k t ó r y c h c e ich z g u b y ?
Papież Paweł VI powiedział: „teraz dzieją się w Kościele rzeczy,
których nie da się wytłumaczyć po ludzku inaczej j a k tylko wpływem
diabła". Synu, m ó w i ł e m ci o cieniach, które zaciemniają wspaniałość
Mego Kościoła, teraz jest to j u ż coś więcej niż cień. Jeśli w r ó g jest
dzisiaj c o r a z z u c h w a l s z y i j a k p a n p o s t ę p u j e w z g l ę d e m j e d n o s t e k
i rodzin, n a r o d ó w i rządów, a dziwić się temu nie można, przecież ma
przed sobą pole wolne i może bez przeszkód działać. Jasne jest, że aby
zwalczyć szatana t r z e b a s t a r a ć się być świętym, by zaś skutecznie go
p o b i ć p o t r z e b a p o k u t y , u m a r t w i e n i a i m o d l i t w y . Ale czy Ja tego
w s z y s t k i e g o nie nakazuję, zwłaszcza Mnie p o ś w i ę c o n y m ?
Dlaczego nie o d m a w i a się p r y w a t n i e egzorcyzmów? Przecież do
tego nie potrzeba żadnych pozwoleń. Nie, wielu Moich Kapłanów nie
zna ich wcale. Nie wiedzą co to jest i j a k wielką moc one posiadają,
ale za tą n i e ś w i a d o m o ś ć w i n n i są i o d p o w i e d z i a l n i .
Kapłani ci są naprawdę jak oficerowie wojska będącego w rozsypce,
bez dyscypliny. Opuszczają swoje odpowiedzialne miejsca i wtedy stają
się winni powstającemu chaosowi. Jakiż to wstyd wobec świadomości,
że zwykli, uczciwi katolicy, wierzący i gorliwi o wiele przewyższają
wielu leniwych kapłanów, którzy na takie rzeczy nie mają czasu, nie
u w a ż a j ą ich po p r o s t u za w a ż n e , ale na inne r z e c z y to czas mają...
Czasu nie mają na obronę własnej duszy i tylu dusz, za które kiedyś
Bogu zdadzą rachunek, przed Którym nic się nie ukryje i Który
s p r a w o z d a n i a z a ż ą d a n a w e t z j e d n e g o p r ó ż n e g o s ł o w a . D u s z e te,
zawiedzione w oczekiwaniu, surowo oskarżą ich za opuszczone dobro,
za poniesione porażki i popełnione zło, bo ci, którzy prowadzić ich mieli
na d r o d z e do z b a w i e n i a , z o s t a w i l i ich na łup w r o g a .
M o c n o podkreślam czynną obecność diabła w Kościele, w Zgro­
m a d z e n i a c h i Klasztorach, w społeczeństwie, w partiach i narodach.
Szatan obecny jest wszędzie, gdzie tylko zgasić może wiarę, odebrać
niewinność, popełnić występek, dokonać niesprawiedliwości, zaaran­
żować sprzeczkę, zaprowadzić podział, wzbudzić gwałty, wojny domo­
we i r e w o l u c j e . To j e s t j e g o dzieło.
178
Pole działania szatana i j e g o w s p ó l n i k ó w jest wielkie j a k cała
ziemia. N a p o t y k a m y opór, k t ó r y d o b r z e p r o w a d z o n y m ó g ł b y coś
d a ć , j e s t s ł a b y i n i e p r o p o r c j o n a l n y d o sił w r o g a .
Za tak tragiczny stan rzeczy nie możecie odpowiedzialnością
obarczać Boga, bo tylko wy sami za to odpowiadacie. Za te straszne
rzeczywistości, za to, że dziś królestwo ciemności zaciemnia Królest­
wo Światłości, odpowiedzialni są wszyscy. Królestwo kłamstwa
zdaje się brać g ó r ę nad K r ó l e s t w e m P r a w d y i S p r a w i e d l i w o ś c i , ale
to długo nie będzie trwało. Boża Sprawiedliwość pomyśli o tym, by
oczyścić ziemię i ludzkość zaciemnioną i zarażoną przez czarta.
Moja Święta Matka zgniecie znowu łeb szatana, ale nie sądźcie by
szatan, wraz ze swymi zastępami i licznymi sprzymierzeńcami na
świecie, wyrzekł się swego panowania bez reakcji i strasznych konwulsji.
T o w s z y s t k o w a m m ó w i ę , b y ś c i e się n a w r ó c i l i , p r z y g o t o w a l i
i starali się przysposobić swoje dusze modlitwą i pokutą. R z e c z y
z i e m s k i e przemijają, ale S ł o w a M o j e trwają.
Jedno jest ważne — zbawić duszę.
Błogosławię cię Mój synu, a wraz z tobą te
osoby, za które się modlisz.
14 X1975 r.
Jakaż strata czasu i ś r o d k ó w na te zebrania, s p o t k a n i a i d y s k u ­
sje, k t ó r e w w i e l u p r z y p a d k a c h z a m i e n i a j ą s i ę t y l k o w d y s p u t y
i podziały, a w i ę c w n i e z g o d ę . Zbierają się często by j e ś ć i dysp u t o w a ć a rzadko, by się modlić. S z a t a n a i m o c e zła z w y c i ę ż a się
t y l k o m o d l i t w ą i p o k u t ą . T a k i e s ą w e z w a n i a Mojej M a t k i !
W e z w a n i a te stale się powtarzają, a wpadają w próżnię z p o w o ­
du zbytniej przesadnej roztropności, która zamienia się na p o w a ż n ą
nieroztropność. Z większą uwagą i starannością oraz mniejszym
u p r z e d z e n i e m i obawą, przyjmować należy te p r z e k a z y Moje
i Mojej Matki.
Powracam do poważnego zaniedbania ze strony biskupów i wielu
k a p ł a n ó w , że nie powzięli o d p o w i e d n i c h środków, o r g a n i z o w a n y c h
z wiarą i mądrością, by moce zła zahamować, a nawet zniszczyć. Nie
zajęto się g ł ó w n y m p r o b l e m e m — w a l k ą p r z e c i w m o c o m zła.
Inaczej: szatan ze swymi zastępami ma sukcesy, bo znalazł się
wobec przeciwnika bezbronnego duchowo.
Przecież mało kto się modli tak j a k należy i mało kto pokutuje.
Konieczne jest u m a r t w i a n i e wewnętrzne i zewnętrzne, pokuta...
lecz k t ó ż p o c i ą g a dzisiaj M o i c h b i e r z m o w a n y c h ż o ł n i e r z y d o
w a l k i ? , jeśli b r a k n a w e t o d w a g i , b y powiedzieć, ż e w r ó g istnieje,
że j e s t n a j s t r a s z n i e j s z ą rzeczywistością, że z w a l c z a ć go n a l e ż y
o k r e ś l o n ą b r o n i ą , a zwłaszcza R ó ż a ń c e m Św. Dzisiaj R ó ż a n i e c ,
t r z y m a n y j a k o tarcza, jest straszną bronią.
179
B a r d z o w i e l k i m o p u s z c z e n i e m ze strony b i s k u p ó w i k a p ł a n ó w
j e s t to, że w p o r ę nie postarali się n o w y m i skutecznymi formami
zastąpić Bractwa Najświętszego Sakramentu, Bractwa R ó ż a ń c o w e ­
go i innych s t o w a r z y s z e ń czynnych w d a w n y c h latach, by ograni­
czyć w duszach niszczące dzieło szatana.
Na co się j e s z c z e czeka, by te braki uzupełnić m o d l i t e w n y m i
g r u p a m i i i n n y m i i n i c j a t y w a m i , które nie o m i e s z k a ł b y m p o d a ć ,
gdyby się z tym do M n i e zwrócono, na przykład — Stowarzyszenie
Przyjaciół Najświętszego Sakramentu. Szatana zwalczyć można
t y l k o tą bronią, j a k ą Ja u ż y w a ł e m i j a k ą p r z e k a z a ł e m A p o s t o ł o m .
Stałe dążenie szatana
26 X 1975 r.
Synu, ileż to razy m ó w i ł e m ci w poprzednich przekazach o chmu­
rach, które głęboką ciemnością otaczają Mój Kościół. Nie m ó w i ł e m
o t y m b e z celu. M ó w i ł e m , że M i ł o ś ć m o ż e b y ć p o r ó w n a n a do
palącego się ogniska, które przemienić m o ż e i udzielić swej natury,
światła i gorąca innym rzeczom. Na przykład, zimne i ciemne żelazo
pod w p ł y w e m ognia będzie świeciło i grzało jak ogień.
Ja j e s t e m Ogień. Przyszedłem na świat, by zapalić dusze Moją
Miłością, by je przeniknąć M o i m B o s k i m Ż y c i e m ! Tego ognia nic
gaszą wodą, lecz rzucają nań wszystkie brudy, śmieci i całą ciemnotę
u m y s ł u tego, kto j e s t g r z e c h e m , nienawiścią i b u n t e m . Co pozostaje
z ogniska zalanego wodą? Trochę czarnych i dymiących węgli.
Ta „małpa Boga" czyni wszystko w przeciwieństwie Bogu Stwór­
cy, B o g u Z b a w i c i e l o w i i B o g u Uświęcicielowi.
N a z i e m i ę p r z y s z e d ł e m , b y p r z y n i e ś ć ogień Mej M i ł o ś c i , b y
d u s z o m dać żar i światło Bożej Miłości i z n i e w o l n i k ó w u c z y n i ć
ludzi Synami B o ż y m i , M o i m i Braćmi, którzy odziedziczą w r a z ze
Mną chwałę Mego Ojca.
Szatan nic nie stracił z mocy, którą otrzymał, ani ze swojej wolności
naturalnej, więc ciągle dąży do tego, by dusze przemienić w czarne,
d y m i ą c e w ę g l e , by r a z e m z nim d r ę c z y ł y się na w i e k i w p i e k l e .
Mój synu, zrozumieć nie możecie, że obecność człowieka na ziemi
ma na celu życie wieczne. Ziemia jest miejscem wygnania i polem
walki wywołanej nienawiścią, zazdrością i złością szatana i j e g o
diabelskich z a s t ę p ó w . P o w i e d z i e ć b y m o ż n a , ż e j e g o plan m u się
udał. On sam przekonał ludzi, że nie istnieje, on też we śnie pogrążył
b i s k u p ó w i k a p ł a n ó w do tego stopnia, by nie widzieli przeciwieństw
j a k i e ich otaczają.
Ostanie jednak słowo wypowie Moja i wasza Matka.
180
Dym
szatana
wśliznął
się
do
Kościoła
2 Xl 1975 r.
Synu, z n o w u m ó w i ć ci b ę d ę o w a l c e szatana z c z ł o w i e k i e m .
Szatan, nie m o g ą c wprost uderzyć na Boga, napada z całą rozpacz­
liwą złością (pełną nienawiści, zazdrości i złości) na człowieka, który
m a w N i e b i e zająć j e g o m i e j s c e , k t ó r e s t r a c i ł p r z e z s w ó j b u n t .
Szatan jest n a z w a n y księciem ciemności, ponieważ j e g o główne
dążenie polega na zaciemnianiu i zamraczaniu światła Bożego
w duszach.
B ó g jest ś w i a t ł o ś c i ą — szatan c i e m n o ś c i ą . B ó g j e s t m i ł o ś c i ą
— s z a t a n n i e n a w i ś c i ą . B ó g j e s t p o k o r ą — s z a t a n pychą.
Wojna wypowiedziana człowiekowi przez szatana z nienawiści do
B o g a , p r z y b r a ł a w strasznej r z e c z y w i s t o ś c i r o z m i a r y tak s z e r o k i e
i olbrzymie, że podobnej nie było w całej historii ludzkości. Zwykle
wojna składała się z szeregu bitew, ale ta wojna trwać będzie aż do
końca czasów i jest najstraszniejszą z wszystkich. Jej zakończenie nie
j e s t dalekie i nastąpi pod b e z p o ś r e d n i m w p ł y w e m Mojej i waszej
Matki. Ona znowu zgniecie głowę węża. Służebnica Pańska zwyciężyła
jego pychę swoją pokorą i ostatecznie zwycięży ją przy końcu czasów.
Szatan jest ciemnością, a więc nie widzi. Jego rozpaczliwa pycha
p r z e s z k a d z a mu w t y m . O b a w i a się j e d n a k w tej w a l c e p o r a ż k i ,
która go tak poniży, gdy t y m c z a s e m dla Mojego o c z y s z c z o n e g o
K o ś c i o ł a b ę d z i e p o c z ą t k i e m d ł u g i e g o o k r e s u p o k o j u j a k i dla
n a r o d ó w , k t ó r e u w o l n i o n e z o s t a n ą o d l i c z n e g o zła, p r z e z k t ó r e
dzisiaj cierpią. Dlatego szatan wysila teraz wszystkie swoje m o ż ­
liwości, wszystkie chytrości, wszystkie zasadzki swojej złej natury,
j e d n a k bogatej we wszystkie dary mocy, inteligencji i woli, które
angażuje w swoim szalonym wysiłku, zrodzonym i dojrzałym w nim
od chwili j e g o buntu przeciw Bogu. Jego rozpaczliwym, uparcie
p r o w a d z o n y m celem jest zniszczenie Mnie, Chrystusa, Słowo Boże,
które stało się Ciałem. Chce też zburzyć Kościół, p o w s t a ł y z M e g o
o t w a r t e g o Serca. J e g o s z a l o n e z a ś l e p i e n i e s p r a w i a , ż e p o p e ł n i a
liczne b ł ę d y t a k t y c z n e , z w ł a s z c z a to, ż e u j a w n i a się z b y t n i o .
M ą d r y generał nigdy nie ukazuje swoich planów w r o g o w i , gdyż
to jest n i e w y b a c z a l n ą nieroztropnością. Szatan j e d n a k odkrył wiele
z e s w o i c h z a m i a r ó w . D l a t e g o też M ó j W i k a r y n a z i e m i m ó g ł
n i e d a w n o p o w i e d z i e ć , że teraz dzieją się w K o ś c i e l e r z e c z y po
ludzku n i e w y t ł u m a c z a l n e .
A j e d n a k biskupi i wielu kapłanów oraz prawie wszyscy chrześ­
cijanie tego nie widzą. Nie widzą, bo zamykają na światło oczy, bo
ich u m y s ł i s e r c e p o g r ą ż o n e są w c i e m n o ś c i .
G d y Papież Paweł VI powiedział: „ D y m szatana wśliznął się do
K o ś c i o ł a " — to co c h c i a ł p r z e z to p o w i e d z i e ć ?
181
Do Kościoła przemknęła zaraza szatana, a jest nią pycha i duimi
Powtarzam: szatan w swym szalonym, rozpaczliwym błędzie mu
z a swój g ł ó w n y cel z n i s z c z e n i e M n i e , P r z e d w i e c z n e S ł o w o Boga,
a zarazem Mój Kościół.
Unicestwić chciał Tajemnicę Wcielenia, która jest przyczyną
u w o l n i e n i a ludzkości z j e g o tyranii. Po upadku A d a m a i E w y sądził,
że pobił Boga i że na zawsze uzyskał panowanie nad synami
grzechu. P r z e k o n a n y był, że swoją chytrością w y r w a ł B o g u Stwo
rzycielowi Jego stworzenie, poddając je swojemu niezaprzeczalnemu
panowaniu w czasie i wieczności.
Lecz Bóg jest Miłością i cała Trójca Święta postanowiła
T a j e m n i c ę Z b a w i e n i a , stąd n i e u g a s z o n a n i e n a w i ś ć szatana do Boga
i do człowieka. Obecnie szatan będąc ciemnością nie m o ż e widzieć
jasno wszystkiego, więc jest przekonany, że zwycięży. Dlatego
s w e g o łupu, ludzkości zarażonej przez niego p y c h ą i zarozumiałoś
cią, nie w y p u ś c i b e z s t r a s z n y c h k o n w u l s j i . Ta w o j n a z a k o ń c z y się
z k o ń c e m czasów, ale j a k j u ż m ó w i ł e m , wojna jest szeregiem bitew
T e r a z r o z g r y w a się największa bitwa, bo Ś w i ę t y M i c h a ł Archanioł
ze s w o i m wojskiem wystąpił przeciwko b u n t o w n i k o m . W zeszłycli
w i e k a c h było d u ż o wielkich bitew, ale ż a d n a nie była p o d o b n a do
o b e c n e j , bo w ł ą c z o n e z o s t a ł y do niej n a r o d y i ludy c a ł e g o świata.
Moi umiłowani synowie prześladowani będą bardziej okrutnie n i /
inni, ale nie p o w i n n i się b a ć , bo w g o d z i n i e d o ś w i a d c z e n i a Ja będę
z nimi. Ja, który jestem Mądrością, Miłosierdziem, Miłością, ale także
Wszechmocą, obrócę szaloną pychę szatana i jego zastępów na tryuml
M e g o oczyszczonego Kościoła. Biada temu, kto tego nie chce widzieć
Akt szczerej pokory wystarczyłby, aby do duszy przeniknęło światło.
Nierozumni są ci, którzy opierają się Miłości, chcącej ich zbawić.
N i e w i e d z ą c z e g o się w y r z e k a j ą ani t e g o , co ich czeka.
Oto, Mój synu, j a k ciemności otaczają Mój Kościół. Ziemia jest
miejscem wygnania, a cała ludzkość dąży do wieczności. Materializm,
to wcielenie szatana, zaprzeczający istnieniu Boga i wysuwający się
przed Niego, chce dać ludziom raj na ziemi, szczęście, którego sam nie
posiada i dlatego dać go nie może. Jest to tragiczne kłamstwo, chytra
zasadzka, która zwiodła wielu chrześcijan, kapłanów, a nawet bis­
k u p ó w . N i b y to w i m i ę p o s t ę p u z a p o m i n a j ą o celu stworzenia
i O d k u p i e n i a . D l a c z e g o nie m ó w i się dzisiaj o rzeczach ostatecz­
nych, o prawdziwym wrogu człowieka — o grzechu?
Winni tu są biskupi i bardzo wielu kapłanów. W s z y s c y prawie
chrześcijanie dali się uwieść i zeszli z prostej drogi. Każda jednak
j e d n o s t k a dąży do w i e c z n o ś c i — szczęśliwej albo w p o t ę p i e n i u .
Człowiek, ta zdobycz diabła, jest przedmiotem zażartej walki, by
w y r w a ć g o B o g u . A b y p r z y w r ó c i ć człowiekowi w o l n o ś ć Bóg zesłał
182
na z i e m i ę Swoje Słowo, które stało się Ciałem i miało zwrócić mu
jego w i e l k o ś ć , j e g o g o d n o ś ć i p i e r w o t n ą w o l n o ś ć .
Któż więc prowadzić ma człowieka na drodze j e g o ziemskiej
p i e l g r z y m k i ? — Mój K o ś c i ó ł !
Ale w M o i m Kościele szatan rozszerzył zarazę — wyniosłość
i pychę, w sposób przerażający zaciemnił u m y s ł y i zatwardził serca.
A l e Kościół jest M ó j ! Powstał przecież z M e g o otwartego Serca
Miłosiernego. Chcę, by Mój Kościół był j e d e n i święty, czysty
i jaśniejący Moją nauką. N i e chcę, aby dzielony był przez heretyków
w ciągłym między nimi sprzeciwie. Taki będzie po zbliżającym się
oczyszczeniu. Przez cierpienie i ból odniosłem tryumf, tak też będzie
z M o i m K o ś c i o ł e m . Z a z n a ł e m godziny ciemności, gwałtu i u p o k o ­
rzenia w s z e l k i e g o rodzaju. W o ł a ł e m nawet — Ojcze M ó j , c z e m u ś
M n i e opuścił! — p o d o b n i e wielu M o i c h s y n ó w z a w o ł a u szczytu
swojej męki. Lecz Bóg, który jest Miłością, czy opuścić m o ż e dzieci,
które k o c h a od w i e k ó w ? Już czas, by r z u c o n e do z i e m i ziarno
obumarło, aby potem wydać owoc stokrotny.
Zbliża się godzina, w której Mój Kościół zajęczy w niesłychanym
p r z e ś l a d o w a n i u , b y p o t e m się o d r o d z i ć j a k o j e d e n , c z y s t y , ś w i ę t y
i n i e p o k a l a n y . On stanie się M a t k ą n a r o d ó w , które zbiorą się pod
j e g o skrzydłami. Następnie w pokoju i sprawiedliwości stanie się
p e w n y m p r z e w o d n i k i e m dla w s z y s t k i c h ludzi dobrej woli. O t o
dlaczego ci mówię, że macie się spieszyć. Chcę, by biskupi i kapłani
przygotowali się w pokorze i pokucie oraz w powszechnej modlitwie.
Pamiętać powinni, że po męce nastaje Z m a r t w y c h w s t a n i e .
Niewytłumaczalne
przeciwieństwa
6X111975 r.
„Daj mi m o c przeciwko nieprzyjaciołom T w o i m " — są to słowa
synu, które każdy z wiernych, każdy kapłan w y m a w i a ć powinien nie
tylko ustami, ale sercem i duchem, w pokorze umysłu i prostocie wiary.
Chrześcijanie, a zwłaszcza kapłani niech tych słów na próżno nie
wymawiają. Prócz m o d l i t w y są one w a ż n y m u p o m n i e n i e m , a także
w s k a z a n i e m n i e z w y k l e w a ż n e g o z a d a n i a k a ż d e g o chrześcijanina
j a k o żołnierza C h r y s t u s o w e g o , w nieustannej w a l c e p r z e c i w k o
c i e m n y m m o c o m piekła, które są w r o g i e m Boga, i z b a w i e n i a dusz.
Już poprzednio m ó w i ł e m o licznych przeciwieństwach w M o i m
Kościele. Oto j e d n o z głównych: — modlą się, proszą o p o m o c ,
o potęgę przeciwko nieprzyjacielowi, w którego zupełnie nie wierzą,
albo tylko bardzo słabo, a następnie nie chcą walczyć w o d p o w i e d n i
s p o s ó b . Jest to tak, j a k g d y b y oficerowie i żołnierze wołali o broń,
a otrzymawszy ją nie chcieli jej używać. Czyż nie jest to niewy­
tłumaczalnym przeciwieństwem?
183
Lecz to przeciwieństwo przybiera postacie jeszcze batdziej
niedorzeczne, bo nie tylko, że nie zwalcza się tego najniebezpieczn i e j s z e g o n i e p r z y j a c i e l a , ale zbyt często p o m a g a się mu i zachca
w jego nieszczęsnej pracy w duszach.
Ileż to k a p ł a n ó w j e s t h e r e t y k a m i , p y s z a ł k a m i i b u n t o w n i k a m i
iluż to chrześcijan niewiernych i bluźnierców, którzy są większymi
p r z y j a c i ó ł m i d i a b ł a aniżeli B o g a ?
Po to w ł a ś n i e p r z y s z e d ł e m na świat, by z rąk. szatana i jego
z a s t ę p ó w o d e b r a ć to, co oni p o r w a l i Mi c h y t r o ś c i ą i k ł a m s t w e m
Moją b i t w ę w y g r a ł e m u p o k o r z e n i e m Wcielenia, w y t r w a ł ą modlitwą
i n i e s k o ń c z o n y m cierpieniem Mej Ofiary. To było p e w n y m orężem
dla niezawodnego zwycięstwa nad nieprzyjacielem Boga i dusz. Czyż
nie powiedziałem wyraźnie, że: „kto chce iść za Mną, niech weźmie
krzyż swój i M n i e naśladuje". Także w y r a ź n i e p o w i e d z i a ł e m : „kto
chce być M o i m u c z n i e m , niech czyni to, czego Ja dałem przykład".
Teraz synu osądź sam, czy chrześcijanie, kapłani, pasterze czynią
to co Ja c z y n i ł e m ? N i e , Mój synu. Jest m a ł o , b a r d z o m a ł o dzisiaj
t a k i c h , k t ó r z y c h c ą iść za M n ą k a l w a r y j s k ą d r o g ą z cierniową
koroną na głowie. Zobacz tę wielką różnicę między życiem Moim
a ich, m i ę d z y M o j ą d r o g ą a ich, m i ę d z y M o i m i u c z y n k a m i a ich
Oni idą w kierunku zupełnie p r z e c i w n y m . Jest to tragiczne położe­
nie, k t ó r e z a k o ń c z y się d o p i e r o w c h w i l i o c z y s z c z e n i a .
Zaślepienie ludzi i twardość ich serc są nie do wiary, zachowanie
się M o i c h chrześcijan jest niedopuszczalne, sposób życia niektórych
k a p ł a n ó w j e s t w y z y w a j ą c y . N i e boją się ani Boga, ani Jego
S p r a w i e d l i w o ś c i . Z g i n ą w i ę c i r o z p r o s z e n i z o s t a n ą na w i e t r z e jak
p y ł . N i e J a ich z g u b i ę , t y l k o u p ó r w z ł y m .
„Daj mi moc przeciwko nieprzyjaciołom moim — mówią ich usta,
ale w codziennej rzeczywistości ich życia popierają plany niszczenia
dusz. T a c y kapłani wystrzegają się p o s ł u g i w a n i a się e g z o r c y z m a m i
i u ż y w a n i a w ł a d z y , j a k ą otrzymali j e s z c z e przed ś w i ę c e n i a m i . Bądź
w to nie wierząc, bądź widząc bezpożyteczność tego z powodu różnicy
ich życia, a kapłana wiernego, który z egzorcyzmu czerpie broń bardzo
skuteczną do powstrzymywania, ograniczenia i zneutralizowania zaro­
z u m i a ł e g o i z u c h w a ł e g o naporu nieprzyjaciela.
Tak, ten p r z e w r o t n y i niewierzący rodzaj s p r o w a d z a wszelkie
p r o b l e m y d o j e d n e g o , d o p r o b l e m u d o b r o b y t u m a t e r i a l n e g o , nie
uznaje wartości d u c h o w y c h życia ludzkiego, poniża i wprost niszczy
g o d n o ś ć ludzką, r ó w n a j ą c j ą z b y t e m z w y k ł e g o z w i e r z ę c i a .
Mój synu, j a k a ż g ł ę b o k a c i e m n o ś ć zawisła nad ś w i a t e m , ludzie
są przytępieni, kapłani stali się pośmiewiskiem ludzi i igraszką m o c y
zła. Co najbardziej z a s m u c a Moje Miłosierne Serce i N i e p o k a l a n e
Serce Mojej i waszej Matki to to, że miłość jest o d r z u c o n a .
184
światłość odepchnięta, że Bogu sprzeciwia się i czyni w s z y s t k o , by
p r z e s z k o d z i ć Jego p l a n o m z b a w i e n i a .
Te słowa: „Daj mi m o c . . . " stają się w ustach wielu k ł a m s t w e m ,
tuk, k ł a m s t w e m jest w i d z i e ć p r z e p a ś ć , do której się w p a d ł o i od­
rzucić wszystkie w e z w a n i a — a jest ich tyle — do usunięcia od
ludzkości najstraszniejszego w historii nieszczęścia. Nieprzyjaciele
jednak nie w e z m ą góry! Moje Miłosierdzie, nie odłączone nigdy od
Sprawiedliwości zatryumfuje. Zatryumfuje również Moja i w a s z a
Matka, która otaczające ziemię ciemności rozproszy, by przywrócić
ludzkości dobro i sprawiedliwość.
Błogosławię
cię!
Przyjmuję twoje cierpienie i twoją miłość.
Wielka bitwa na Niebie
24
V1976r.
T r w a wojna, która zakończy się dopiero przy k o ń c u czasów.
Największa bitwa, o wymiarach apokaliptycznych, rozegrała się na
Niebie m i ę d z y Aniołami wiernymi Bogu a aniołami z b u n t o w a n y m i .
Pierwszymi dowodził Św. Michał Archanioł, a na czele drugich stanął
Lucyfer^ straszny smole apokaliptyczny. W t e d y powstała na Niebie
walka. Św. Michał i Jego Aniołowie walczyli przeciwko smokowi
i został on z r z u c o n y . Był to s z a t a n , ten wąż s t a r o d a w n y , k t ó r y
nakłonił n a s z y c h p r z o d k ó w do nieposłuszeństwa za p o m o c ą pychy.
Jest to straszna rzeczywistość, którą świat z taką głupotą
wyśmiewa poddając się zarazem nieszczęsnemu działaniu tyranii,
ciemnoty i cierpienia!
K r ó l e s t w o szatana jest k r ó l e s t w e m ciemności i zła, w s z e l k i e g o
zła, bo każde zło bierze tam swój początek j a k o ze źródła wszelkiej
nieprawości. O w a walka na N i e b i e p r o w a d z o n a w o b e c B o g a była
niesłychaną walką umysłu, która na całą wieczność rozstrzygnęła
przyszłe losy A n i o ł ó w i ludzi, było to zdarzenie historyczne o zna­
c z e n i u d e c y d u j ą c y m , które w s t r z ą s n ę ł o N i e b o i z i e m i ę .
H i s t o r i a ludzkości j e s t z t y m związana i od tego zajścia
u w a r u n k o w a n a , niezależnie od tego co o tym ludzie m y ś l ą czy
mówią. P i s m o Święte, potwierdzenia Ojców i D o k t o r ó w Kościoła
Świętego świadczą o tym wymownie.
Te niezwykłe chwile, które przeżywacie i ta przyszłość, j a k a was
czeka, skłonią w a s do uwierzenia w działanie Wojska Niebieskiego.
T o o b j a w i a się p r z e z s z c z e g ó l n ą o b e c n o ś ć O p a t r z n o ś c i Bożej
rządzącej światem, albo też przez utrapienia s p o w o d o w a n e przez
wywrotowca porządku ustalonego przez Boga.
Papież Paweł VI odważnie powiedział: — „przedtem racjonalizm
a teraz materializm, starają okrzyczeć się najważniejszymi wydarze185
niami Nieba i ziemi, nie podając j e d n a k żadnych wyjaśnień". Nie
t y l k o M o j ą w ł a s n ą o b e c n o ś ć w historii i w K o ś c i e l e , ale nawet
istnienie szatana starają się w r o g o w i e po d z i e c i n n e m u bagatelizow a ć a nawet w p r o s t zaprzeczać. Ze s m u t k i e m i b ó l e m trzeba dziś.
stwierdzić, że nie tylko Moi w r o g o w i e zaprzeczają istnieniu obok
c z ł o w i e k a istot o innej n a t u r z e , ale nieraz czynią to M o i chrześcijanie i s ł u d z y Boży. Są to s c e p t y c y i n i e w i e r z ą c y . To przynosi
w i e l k ą s z k o d ę nie t y l k o i m , ale i c a ł e m u s p o ł e c z e ń s t w u .
Nieprzyjacielowi człowieka udało się uśpić wiele dusz i serc tak,
że j e g o działanie jest mało zwalczane. Niestety, w Kościele brakuje
wiary w najbardziej p o d s t a w o w e p r a w d y u tych, którym się wydaje,
że tę wiarę posiadają.
Czyż można pozostać biernym wobec zaciekłego działania wroga,
k t ó r e m u nie b r a k ani inteligencji, ani m o c y , by p o k o n a ć d u s z e ,
których nienawidzi i wciągnąć chce w otchłań wiecznego zatracenia''
O d p o w i e d ź r o z s ą d n a b r z m i — nie, ale r z e c z y w i s t o ś ć j e s t inna.
O b o j ę t n o ś ć i p o w ą t p i e w a n i e spotyka się r ó w n i e ż u tych, którzy
z e w z g l ę d u n a s w e s t a n o w i s k o oraz g ł ó w n y cel s w e g o p o w o ł a n i a
i w i e r n o ś c i d l a w i a r y , p o w i n n i j ą nie t y l k o p o p i e r a ć , ale b r o n i e
i szerzyć. T y m c z a s e m trwają w bezczynności. Oddali się drugorzęd­
n e m u działaniu, n i e i s t o t n e m u dla p o w s t r z y m a n i a n i e s z c z ę s n e g o
wpływu szatana w Kościele.
Jak w y t ł u m a c z y ć p e w n e braki, które j a k niepokojące w y ł o m y
stoją o t w o r e m dla n i e p r z y j a c i e l a ? N a p r z y k ł a d : k a ż d e g o dnia
u s u w a się przeszło pół miliona e g z o r c y z m ó w , które na początku
n o w e g o stulecia ustanowił w duchu proroczym Wielki Papież Leon
XIII, by pokonać szatana.
M a m tu na myśli modlitwy do Mojej i waszej Matki oraz do Św.
Michała Archanioła, odmawiane po Mszy Świętej.
Czym zastąpiono te tak znaczące modlitwy, potwierdzone przez
M o i c h Z a s t ę p c ó w ? — Otóż -- n i c z y m !
C z y to m ą d r e zaniechać tego, co tak r o z u m n i e i słusznie było
u s t a l o n e , a nie starać się p o t e m tego zastąpić?
To tylko jeden przykład, ale ile podobnych można by przytoczyć.
Czy o tym nie należałoby pomyśleć w poważnym rachunku sumienia?
Błogosławię
cię
Mój
synu!
Przyczyny braku równowagi
23 V 1976 r.
Rozwój społeczeństwa pod wpływem konsumpcyjnej techniki i ate­
istyczny komunizm w ręku wroga były najlepszą bronią do szerzenia
materializmu i ateizmu i odwrócenia ludzi od Boga. Szatan, który od
186
czasu stworzenia człowieka nie zaniedbał nieczego, by w y r w a ć go
B o g u i w y p r o w a d z i ć na d r o g ę z a t r a c e n i a , z o r g a n i z o w a ł w o j n ę ,
którą prowadzi z zaciętą wytrwałością i podłością. Należy słusznie
p r z y z n a ć , że p r ó b sprzeciwu nie brakło, lecz w m i a r ę z g u b n e g o
działania szatana, przeciwdziałanie w Moim Kościele zmalało.
Jeszcze raz przypominam w a m o Leonie XIII, który
przewidział ta wielkie niebezpieczeństwo i nie zaniedbał ustalić
egzorcyzmu, który mogliby stosować wszyscy kapłani i zwykli
wierni, by powstrzymać diabelskie działanie. Lecz mało kto z tego
skorzystał, a większość nie z r o z u m i a ł a tego.
N i e p r z y j a c i e l u d e r z y ł na K o ś c i ó ł nie tylko z z e w n ą t r z (ra­
cjonalizm, rewolucja francuska, pozytywizm, wolnomularstwo, soc­
jalizm, m a r k s i s z m itd.) ale pracował zręcznie wewnątrz s a m e g o
Kościoła. Ostatni papieże, c h o ć b y Pius IX, Leon XIII, Pius X i XII
- byli wielkimi bojownikami przeciw różnym n a p a ś c i o m na
Kościół, by go rozbić. Działanie to d o k o n y w a ł o się wewnątrz,
( m o d e r n i z m , h o r y z o n t a l i z m ' itd.).
Kiedy coraz bardziej zacieśniało się oblężenie z zewnątrz, szatan
u s i ł o w a ł z w i ę k s z y ć swe s p o s o b y w a l k i . W t e d y t o u p a d ł o w i e l e
bractw i r ó ż n y c h p o b o ż n y c h s t o w a r z y s z e ń , które p o w s t a ł y dla
o ż y w i e n i a życia w i a r y i łaski. Duszpasterze tego braku r ó w n o w a g i
jaki p o w o l i w k r a d a ł się do Kościoła nie spostrzegli. Nie starano się
s z u k a ć p o m o c y i K o ś c i ó ł Mój stał się p o w o l i j a k b y o g o ł o c o n ą
i b e z b r o n n ą twierdzą. Alarm w z b u d z o n y przez Papieża nie z a w s z e
z n a j d o w a ł szybką o d p o w i e d ź , która z a h a m o w a ć b y m o g ł a czy
zatrzymać działanie wroga.
Do tego stanu by nie doszło i dziś nie miałbym chrześcijan, którzy
nawet nie wiedzą, że są powołani do wielkiej armii, której zadaniem
jest skuteczne pokonanie nieprzyjaciela dusz. On jednak ze swej
strony niczego nie zaniedbuje, by was sprowadzić z właściwej drogi
na w i e c z n e z a t r a c e n i e .
W y , wasze dzieci, wasze rodziny, wasze społeczeństwa zostaliście
wzięci w niewolę, czego nawet nie zauważacie. Zamieniono was na
nieprzyjaciół w a s samych i N a j w y ż s z e g o Dobra przez Które i dla
Którego zostaliście stworzeni.
T o j e s t wielki dramat Kościoła. A b y Mój Kościół u w o l n i ć o d
coraz to z u c h w a l s z e j tyranii w r o g a , trzeba temu k o n i e c z n i e zara­
dzić. A b y ukoić tyle cierpienia, j a k i e duszom sprawia p a n o w a n i e
szatana, koniecznie trzeba zorganizować się i dłużej nie zwlekając
w y t r w a l e działać z p o k o r ą i wiarą.
Ja Sam, Jezus będę dawał wam wskazówki!
' h o r y z o n t a l i z m — s p r o w a d z e n i e w i a r y do w y m i a r ó w z i e m s k i c h .
187
T y m c z a s e m , abyście tak zagubieni w dzisiejszej anarchii mogli
się o d n a l e ź ć , stosujcie się do wskazań, które dała w a m Najświętsza
Maryja Panna, Moja i wasza Matka w Lourdes, w Fatimie
i w innych miejscach Swoich objawień.
T a m zawsze mówiła — modlitwy i pokuty! Potrzeba więc więcej
ś w i a d o m e j m o d l i t w y i pokuty. Zorganizujcie się w tym w y r a ź n y m
celu, aby Moje Miłosierne Serce i N i e p o k a l a n e Serce Mojej i waszej
Matki, odniosły wreszcie w tej ogromnej walce z w y c i ę s t w o . Chodzi
w niej o życie lub śmierć, o światło lub ciemność, o p r a w d ę lub błąd.
Błogosławię
Kryzys
wiary — przyczyną
cię Mój synu!
ciemności
27 V 1976 r.
Pisz synu! T a k j a k szatan p o s z a r p a ł , w z n a n y w a m s p o s ó b ,
t o r t u r a m i M o j e C i a ł o , tak kieruje o n s w ą z a c i e k ł o ś ć p r z e c i w k o
M e m u Ciału Mistycznemu — Kościołowi.
Tak j a k posłużył się Judaszem, by M n i e , Jezusa Chrystusa
w y d a ć w r ę c e M o i c h w r o g ó w , tak t e r a z p o s ł u g u j e się s a m y m
k a p ł a n e m i p o s ł u g i w a ł się n i m b ę d z i e j u t r o , by Mój K o ś c i ó ł o d d a ć
w ręce j e g o w r o g ó w . Życie na świat p o w r a c a z n o w u przez Krzyż.
Przez Krzyż Mój Kościół znowu się odnowi. W s z y s c y o tym wiedzą,
że nie ma innej drogi od tej.
Szatana wtedy się zwycięża, kiedy jego uczynkom przeciwstawia
się u c z y n k i p r z e c i w n e . D i a b e ł odstąpił od B o g a z p o w o d u p y c h y
a z n i m liczne zastępy A n i o ł ó w , którzy stali się j e g o świtą. Ja zaś,
n i e s k o ń c z o n ą pokorą w y r w a ł e m mu niezliczone legiony dusz. Sza­
tan p r z e n i k n ą ł do K o ś c i o ł a p r z e z p y c h ę . Jest to c i e r p i e n i e nie­
s ł y c h a n e , które j a k złośliwy rak toczy d u s z e piastujące w y ż s z e
s t a n o w i s k a w C i e l e M i s t y c z n y m . W i a d o m o zaś, że p y c h a j e s t
k o r z e n i e m w s z e l k i e g o zła.
Szatan m a n e w r o w a ł tak, że p r z e z k a p ł a n ó w świątyni, p r z e z
u c z o n y c h w p i ś m i e i f a r y z e u s z y w y d a ł na M n i e w y r o k ś m i e r c i .
Dzisiaj p o d o b n i e postępuje, w c i e m n o ś c i p r z y g o t o w u j e napaści
i z a s a d z k i , które m o g ą d o p r o w a d z i ć do r o z e r w a n i a M e g o Ciała
M i s t y c z n e g o , j a k to się stało z M y m Ciałem F i z y c z n y m .
Będzie więc nowy przelew krwi.
Szatan, choć jest s t w o r z e n i e m o wielkiej inteligencji i posiada
wielką m o c , jest j e d n a k ograniczony. Jego „sztuka" inną stać się nie
m o ż e , z a w s z e p o z o s t a n i e taką, j a k ą m i a ł n a p o c z ą t k u . D l a t e g o
t e m u , kto p o s i a d a w i a r ę i z d o l n o ś ć r o z e z n a n i a , nie t r u d n o j e s t
p o z n a ć się na j e g o diabelskich sztuczkach, k ł a m s t w a c h i sposobach
c h w y t a n i a dusz. W ciągu j e g o tysiącletniej szkodliwej działalności
nic się nie z m i e n i ł o w j e g o d z i a ł a n i u i o n o nie m o ż e stać się inne.
188
Skoro s p r a w y tak się przedstawiają, p o w i n n o się łatwo r o z p o z n a ć
d z i a ł a n i e s z a t a n a n a s z k o d ę Ciała M i s t y c z n e g o . Ale m a ł o kto
s p o s t r z e g a te s p r a w y , a w i e l u n a w e t w to n i e w i e r z y .
K r y z y s w i a r y s t w a r z a c i e m n o ś ć a w c i e m n o ś c i nie m o ż n a w i d z i e ć
t e g o , co nas o t a c z a . K r y z y s w i a r y idzie w p a r z e z b r a k i e m ż y c i a
w e w n ę t r z n e g o , zaś b r a k ż y c i a w e w n ę t r z n e g o u n i e m o ż l i w i a d z i a ł a n i e .
Brak życia w e w n ę t r z n e g o j e s t b r a k i e m życia łaski. Kto zaś nie
żyje w łasce ten nic dobrego czynić nie m o ż e . G d y wiara jest słaba,
życie w e w n ę t r z n e j e s t tylko maską, jest tylko u d a w a n i e m . T a k i e
u d a w a n e ż y c i e nie t r y s k a ani ś w i a t ł e m , ani siłą p o t r z e b n ą do
działania.
To są prawdziwe przyczyny kryzysu kapłaństwa.
Wyobraźcie sobie smutny widok wielkiej, nowoczesnej kliniki,
gdzie brak lekarzy i personelu szpitalnego. A gdyby lekarz był, to
w y o b r a ź c i e sobie go j a k o niedojrzałego do działania, do spełniania
swego zadania. Kościół jest j a k b y taką wielką kliniką, w której zbyt
wielu chorych nie znajduje należytej opieki, a gdyby nawet tej opieki
trochę mieli, to pozostaje zawsze daleka od zaspokojenia ich potrzeb.
T r z e b a siebie z a p y t a ć c z y w i e r z y c i e , czy też nie w i e r z y c i e
Słowom Boskiego Mistrza? Czy wierzycie w Jego Boskość?
C z y J e g o s ł o w o m Wierzycie właśnie dlatego, że p o c h o d z ą od
N i e g o i z m i e n i o n e b y ć nie mogą, bo w a ż n e są dziś j a k i w c z o r a j ?
Egzorcyzmy
28 V1976 r.
R o z w a ż c i e Moi synowie E w a n g e l i ę Św. Jana: P o t e m nastąpiło
święto ż y d o w s k i e i Jezus udał się do Jerozolimy ...znajduje się tam
s a d z a w k a O w c z a z w a n a Betezda ...chorzy czekali tam na poruszenie
się wody... Był tam człowiek chory j u ż 38 lat... rzekł do niego Jezus:
„ W s t a ń , w e ź s w o j e łoże i c h o d ź " ... i Żydzi b a r d z o się z n i e g o
zgorszyli. T o w y d a r z e n i e p r z e d s t a w i a m w a m d o r o z w a ż e n i a pod
różnymi kątami. W tym sparaliżowanym zobaczycie wielu, wielu
chorych fizycznie i d u c h o w o . Cierpią lata całe, czekają by spoczęły
n a n i c h w s p ó ł c z u j ą c e r ę c e b y ich u z d r o w i ć .
M o i p a s t e r z e i słudzy B o ż y całe lata p r z e c h o d z ą o b o k i nie
zauważają ich d u c h o w e g o a często i fizycznego n i e d o m a g a n i a .
O c z y w i ś c i e , jeśli nie zauważają, to i nic nie czynią, aby im p o m ó c .
A b y być dokładniejszym, chociaż w i e m , że niejeden się skrzywi na
to, p o w i e m , że p o m i ę d z y n i m i są tacy, k t ó r z y cierpią z p o w o d u
diabła i to nie tylko d u c h o w o ale i fizycznie. D o b r z e będzie sobie
j e s z c z e raz p r z y p o m n i e ć , ż e szatan m a n a t u r ę w y ż s z ą o d l u d z k i e j .
Z p o w o d u swej tak wielkiej m o c y , którą d y s p o n u j e , wiele potrafi
n a m d o k u c z y ć . T u sobie m u s i c i e p r z y p o m n i e ć różne z d a r z e n i a
u w o l n i e n i a p r z e z e M n i e o p ę t a n y c h i j a k się t o o d b y w a ł o .
189
Czytaj E w a n g e l i ę , ale czytaj ją u w a ż n i e ! R o z w a ż te miejsca,
które omawiają te sprawy. Wielu u s u w a z E w a n g e l i i to, w co im
w y g o d n i e j j e s t nie w i e r z y ć .
Kapłani p o w i n n i p a m i ę t a ć , że przez p o s z c z e g ó l n e święcenia
otrzymali w ł a d z ę w y p ę d z e n i a diabła i udzielania błogosławieństwa.
K a p ł a n i ż y d o w s c y gorszyli się u z d r o w i e n i e m w s z a b a t p r z e /
J e z u s a , ale dzisiaj wielu M o i c h k a p ł a n ó w gorszy się z samego tylku
w s p o m n i e n i a o e g z o r c y z m a c h . Mówią, że to było w innych czasach
i że dziś należy to najwyżej do biskupów. W rzeczy s a m e j dla
uroczystego, publicznego d o k o n y w a n i a e g z o r c y z m ó w , k a p ł a n musi
być upoważniony przez biskupa, ale prywatnie, kto zabronić mu może
p o s ł u ż e n i a się pełnią swej w ł a d z y , j a k ą z w y k l e o t r z y m u j e ?
Szatan, który j e s t wściekle aktywny używając swego zgubnego
w p ł y w u dla szkodzenia duszy i ciału, zwykle nie znajduje w tym
s p r z e c i w u . Tu brak p r a w d z i w e g o rozpatrzenia tego tak w a ż n e g o
problemu. Błogosławienie i e g z o r c y z m o w a n i e opętanego należy do
troskliwego duszpasterstwa.
Najgłówniejszym obowiązkiem kapłana jest powstrzymywać
i zwalczać z g u b n e działanie szatana w k a ż d y sposób i za pomocą
wszelkich ś r o d k ó w .
Ale czy Moi kapłani wiedzą w j a k ą moc zostali wyposażeni? Czy
w i e d z ą kim są? Czy wiedzą, że A n i o ł o w i e , chociaż ze swej natury
stoją w y ż e j , to co do władzy są pod nimi?
Ale jaki z waszej mocy pożytek, jeśli nie jest wykorzystywana dla
celu, dla j a k i e g o została dana? Żadna maszyna, żaden silnik nie daje
pożytku jeśli nie w p r a w i się go w ruch, chociażby posiadał wielkie
m o ż l i w o ś c i do okazania swej siły. W y , kapłani jesteście j a k stojące
bez ruchu motory. Nie rozwijacie żadnej siły, p o z w a l a c i e nie­
przyjacielowi działać s w o b o d n i e . Ani trochę nie staracie się po­
wstrzymać przeklętego działania szatana w Winnicy Pańskiej.
Dwulicowość
8 VI1976 r.
Pisz synu! Są struktury, które nie są konieczne. B y w a zniknięcie
b o g a c t w a , które b i e d n y m s k r a d z i o n o . T o p o w o d u j e u n i e r u c h o m i e ­
nie wielu dzieł, które nie nadają się j u ż do n i c z e g o .
N i e obawiaj się synu, z a w s z e ci m ó w i ł e m , że p r a w d a jest stałą
częścią miłości bliźniego i bynajmniej nie z u p o d o b a n i e m p o d k r e ś ­
lam ci braki dzisiejszego duszpasterstwa. O n e są przyczyną dzisiej­
szych niedociągnięć. Zwykle nie potrafi się w tym dostrzec p o d w ó j ­
nej gry szatana, który bez p r z e s z k o d y działa z zewnątrz i wewnątrz
Kościoła.
190
Z z e w n ą t r z — kto j e g o n a r z ę d z i nie widzi j e s t ślepy, są to:
k o m u n i z m - to wcielenie szatana i wolnomularski kapitalizm.
Społeczeństwo jest dręczone również przez wolnomularski radyka­
lizm, który silny jest dzięki związkom m i ę d z y n a r o d o w y m .
Są to zbroje, którymi szatan bez p r z e r w y stara się Kościołowi
s z k o d z i ć . Z a p r z e c z y ć n i e m o ż n a , ż e c z ę ś c i o w o m u się t o u d a ł o .
W e w n ą t r z — szatan wywołuje wśród duchowieństwa, g w a ł t o w ­
ny i n i g d y tak nie r o z s z e r z o n y kryzys wiary. N a s t ę p s t w a tego są
bardzo widoczne. Posługuje się postępem i nowoczesną technologią,
k t ó r a cała lub p r a w i e cała j e s t n a u s ł u g a c h czarta. P o s ł u g u j e się
także światem, swym wspólnikiem, oraz waszymi namiętnościami...
Żądza ducha czyli pycha, wielki grzech Kościoła naszych czasów
i p o ż ą d l i w o ś c i ciała, o d e r w a ł y od Ciała C h r y s t u s o w e g o w i e l e
c z ł o n k ó w , które przeznaczone były dla dobra ogółu, a z w ł a s z c z a
kapłani i dusze poświęcone Bogu.
Tego dokonuje ten, który po Bogu był najpiękniejszy i najmocniej­
szy. Jeszcze teraz jest mocny. To świadczy o wielkiej sile zła diabelskiego,
które działać m o ż e w łonie Kościoła i w całej ludzkiej społeczności.
Wobec tego straszliwego wroga, Ja wasz Bóg, przyszedłem
z n i e s k o ń c z o n ą pok,orą, by od n i e g o w a s u w o l n i ć s t a ł e m się
c z ł o w i e k i e m i o f i a r o w a ł e m się na K r z y ż u .
A jednak zbawienie wasze uzależniłem od waszej współpracy
i z g o d y na T a j e m n i c ę Odkupienia. Ze strony wszystkich o c h r z c z o ­
nych c h c ę d o b r o w o l n e g o i c z y n n e g o udziału, a nie tylko biernej
zgody, j a k to dziś jest zwykle pojmowane przez licznych chrześcijan,
k t ó r z y są tak w y c z e r p a n i , że o b a w i a ć się n a l e ż y o ich z b a w i e n i e .
T e n b r a k p r a g n i e n i a rzeczy B o ż y c h
przyrodzonego jest grzechem lenistwa.
i z a n i e d b a n i e życia
nad­
Chrześcijanie, którzy powinni dążyć do światła i pragnąć prawdy,
zasnęli tak głęboko, że podobni są do chrapiących i bezwładnych istot.
Są bez siły i energii bądź to z własnej winy, bądź to z w i n y innych.
Książę ciemności czuwa. Pozbawi! żywotności i zatruł Kościół
w wielu jego członkach, swoje zaś siły, przepojone nienawiścią w y ł a d o w u j e
z taką mocą, że gdy wreszcie w y b u c h n i e , ludzkość ujrzy takie rzeczy
j a k i c h j e s z c z e w t a k i m s t o p n i u i w t a k i e j m i e r z e nie z a z n a ł a .
Na k o g o spada o d p o w i e d z i a l n o ś ć za taki stan rzeczy? Na tych,
którzy szeroko otworzyli drzwi nieprzyjacielowi choć sami w j e g o
istnienie nie wierzą, lecz na jego przesączenie zezwolili — na nich
zrzucić należy odpowiedzialność. Jeszcze dziś tracą oni czas i ener­
g i ę , a tej s y t u a c j i n i g d y n i e n a p r a w i ą , bo b r a k im o d w a g i .
O d p o w i a d a ć m u s z ą także ci, którzy m i m o całego biurokratycz­
nego aparatu i wyposażenia nie znaleźli jeszcze j e d y n e j , prawdziwej
drogi, by Mój zamierający Kościół podźwignąć.
191
Tak Mój synu, tę agonię ukazywać trzeba po to, by uczyniono
taki energiczny zwrot, który by każdemu przyniósł zbawienne skutki.
O t o j a k p o z w o l i l i m o c o m zła p o n i ż y ć M o j e C i a ł o M i s t y c z n e .
Szatanów
trzeba
odrzucać
11 V1976r.
Pisz synu b e z żadnej o b a w y . P o w i e d z im, że J e z u s nie jest
z a d o w o l o n y . N i e m o g ę być z a d o w o l o n y w o b e c dziwnej ślepoty
p a s t e r z y i k a p ł a n ó w na g ł ó w n y p r o b l e m d u s z p a s t e r s t w a . N i e c o ci
j u ż p o w i e d z i a ł e m o szatanie i j e g o zastępach. Wszystkiego nic
p o w i e d z i a ł e m , tylko to co wiedzieć musisz. Na n a t u r ę ludzką m o ż e
on działać o wiele więcej niż człowiek na naturę zwierzęcą,
a przecież wiesz, co człowiek m o ż e w o b e c zwierzęcia. Diabeł m o ż e
was doprowadzić do zupełnej zmiany sposobu życia. Człowiek może
nad zwierzęciem zapanować ale szatan o wiele, wiele więcej zapano­
w a ć m o ż e nad c z ł o w i e k i e m . W ł a ś n i e m ó w i ł e m ci o tej dziwnej
ślepocie. Tak synu, oto następstwa zawinionej bezczynności wielu
pasterzy i k a p ł a n ó w w o b e c gorączkowego, nieustannego niszczące­
go d z i a ł a n i a n i e p r z y j a c i e l a .
Ja, Jezus podczas M e g o życia publicznego nie ograniczałem się
do głoszenia prawdy, ale uzdrawiałem chorych, uwalniałem opętanych
i to u w a ż a ł e m za g ł ó w n ą część M e g o d u s z p a s t e r s t w a .
D z i ś się tego nie p o j m u j e , b o p a s t e r z e j u ż nie chcą się tym
o s o b i ś c i e z a j m o w a ć i t y l k o r z a d k o k i e d y p o l e c a j ą to i n n y m .
A p o s t o ł o m M o i m p r z e k a z y w a ł e m , aby oni i ich następcy to
spełniali. Jeśli Ja, Jezus to czyniłem, to i dzisiejsi pasterze winni
błogosławić i egzorcyzmować . Nie mniej liczni są dzisiaj ci, którzy
cierpią z p o w o d u szatana, nawet są liczniejsi niż kiedyś.
Istnienie
szatana — prawdą
wiary
13 VI1976 r.
Z a s t a n ó w się synu nad tą prawdą. W całym O b j a w i e n i u ,
a zwłaszcza w Ewangelii, wyraźnie stwierdzone jest istnienie szatana
i j e g o zastępów. Jest to więc prawda wiary. Zaprzeczenie tej prawdy
b ę d z i e p o s t a w ą h e r e t y k a . O d m o w a n a u c z a n i a tej p r a w d y t a k ż e
będzie heretycka. Heretykami więc będą ci, którzy w złej wierze tej
rzeczywistości zaprzeczają.
Zaprzeczenie istnienia diabla pociąga za sobą zaprzeczenie upad­
ku człowieka, zaprzecza się wtedy grzech pierworodny a więc
Odkupienie i istnienie Kościoła.
Z a p r z e c z e n i e istnienia diabła, jest zaprzeczeniem nie tylko tej
p r a w d y o b j a w i o n e j , ale z a p r z e c z e n i e m o c z y w i s t o ś c i , bo nie b ę d z i e
192
m o ż n a p r z y j ą ć ż a d n e g o t ł u m a c z e n i a tych r z e c z y , k t ó r e n a s t ę p u j ą
i b ę d ą n a s t ę p o w a ć a po ludzku nie m o g ą być t ł u m a c z o n e bez
p o ś r e d n i e g o w p ł y w u szatana. C z y ż t o m o ż l i w e , aby k a p ł a n m ó g ł
dojść do utraty w i a r y bez złego w p ł y w u szatana? Szatan nigdy nie
jest obcy strasznym grzechom bezbożności.
Synu, m o ż e kto tobie zarzuci, że w tych orędziach szatan, jeśli
nie został w y c h w a l o n y , to j e d n a k w y m i e n i o n y był j a k o książę tego
świata. Z a p r z e c z y ć temu nie m o ż n a , że szatan z p o w o d u wyższości
swej natury j e s t w stanie wziąć górę nad w a s z y m i o s o b a m i , nad
rodzinami i wszystkimi strukturami religijnymi i świeckimi, e k o n o ­
micznymi i politycznymi. On nie jest ograniczony ani c z a s e m ani
przestrzenią, działać w i ę c m o ż e w s z ę d z i e .
Chcąc m a ł p o w a ć Boga, diabeł usiłuje, choć w sposób przeciwny,
d z i a ł a ć j a k B ó g . N a t u r a l n i e j e s t t o s z a l o n ą pychą, b o m i ę d z y n i m
a B o g i e m jest przestrzeń nieskończona. Lecz ta j e g o c z y n n o ś ć jest
w y r a z e m w s z e l k i e g o zła, bo s p r a w i a tylko n i e c h ę ć i z a z d r o ś ć ,
sprzeczki i oszustwa, kradzieże i bluźnierstwa, sprośności i gwałty...
Olbrzymim błędem nowoczesnego duszpasterstwa jest to, że jasno
nie w y r a ż o n o p r o b l e m u Kościoła i życia c h r z e ś c i j a ń s k i e g o : Bóg
— Dobro Najwyższe — a*w przeciwieństwie — szatan, zło. A między
nimi człowiek jest p r z e d m i o t e m ciągłej walki. Bóg — Nieskończona
Miłość, nieustannie składa w ofierze swego j e d y n e g o Syna dla
z b a w i e n i a c z ł o w i e k a . B ó g z w r a c a się d o c z ł o w i e k a , b y d o s t a r c z y ć
mu k o n i e c z n y c h ś r o d k ó w obrony i opieki w o b e c u s i ł o w a ń z g u b y ze
strony diabła. Czart z w r ó c o n y j e s t k u c z ł o w i e k o w i , b y w y r w a ć g o
M i ł o ś c i C h r y s t u s o w e j i s p r o w a d z i ć na d r o g ę w i e c z n e j r u i n y .
P o ś r o d k u tego pojedynku, w o l n y i r o z u m n y c z ł o w i e k m o ż e
p o w i e d z i e ć „ t a k " s w e m u Z b a w i c i e l o w i j a k i też p o w i e d z i e ć „ n i e "
— i z w r ó c i ć s w ą d u s z ę do k u s i c i e l a , by p ó j ś ć na w i e c z n ą z g u b ę .
Tragiczna i dramatyczna jest odpowiedzialność człowieka, który
w czasie swej ziemskiej pielgrzymki znajduje się z a w s z e w alter­
natywie wyboru. To jest wasza próba.
Ta zewnętrzna walka, którą koniecznie prowadzić m u s i c i e jest
przyczyną waszej obecności na ziemi. Chrześcijanie nie byli infor­
m o w a n i dostatecznie i pouczeni o początkach, przyczynach i celu tej
dramatycznej walki. To było p o w o d e m Mego niezadowolenia
i bólu. Ojciec Mój tak umiłował ludzi, że dał Mnie, S w e g o Jedynego
Syna dla zbawienia. A ludzie, dostatecznie nie znając tego j e d y n e g o ,
prawdziwego problemu ich życia, idą dziś pod szkodliwym wpływem
s z a t a n a w wielkiej liczbie na p o t ę p i e n i e .
Jakże m o g ą prawdziwi ojcowie dusz trwać w pokoju? J a k ż e spać
m o g ą spokojnie? Jakże kapłan Mój m o ż e nie cierpieć na skutek tej
s t r a s z l i w e j r z e c z y w i s t o ś c i d o której s a m n a l e ż y ?
193
Synu, nie doszło by do tego, gdyby było więcej wiary. A byłoby jej
więcej, gdyby o ten niezrównany dar wytrwałe proszono, gdyby mniej
ufano s o b i e a b a r d z i e j z a u f a n o M i ł o s i e r d z i u i O p a t r z n o ś c i B o ż e j .
Synu, o d w a g i ! N a w e t jeśli j e s t coraz trudniej. O c z y s z c z e n i e
zaradzi zawinionej odpowiedzialności wielu w M o i m Kościele.
B ł o g o s ł a w i ę cię, a wraz z tobą b ł o g o s ł a w i ę tych, którzy oddają
się Mojej Opatrzności, dążącej do ulżenia tylu cierpieniom, s p o w o ­
dowanym przez złego ducha.
Powody
nienawiści
szatana
14 VI 1976 r.
P i s z s y n u M ó j ! S z a t a n n i e n a w i d z i n a t u r y l u d z k i e j j a k o takiej
i dlatego nienawidzi wszystkich ludzi, a zwłaszcza chrześcijan. Przed
swym b u n t e m był arcydziełem stworzenia. Po Bogu nic nie było nad
niego większego, doskonalszego i wspanialszego. Ta j e g o wielkość
sprawiła, że uważał się za podobnego Bogu, dlatego nie chciał uznać
Pana Boga Alfą i O m e g ą wszystkich i wszystkiego i stąd okrzyk jego
buntu — nie będę służył, — stąd też w y z w a n i e Ś w i ę t e g o M i c h a ł a
Archanioła, który stanął na czele wiernych zastępów z o k r z y k i e m :
- Któż jak Bóg!!!
W t e d y na niebie powstała najstraszniejsza bitwa j a k ą historia
stworzenia w s p o m i n a . Zastępy anielskie podzieliły się i dla zbun­
towanych powstało piekło.
Szatan ma j e s z c z e drugi p o w ó d do n i e n a w i ś c i n a t u r y ludzkiej,
bo z ludzkiej natury wzeszła Różdżka Jessego. Dla tej natury Słowo
stało się Ciałem, łącząc w osobie Chrystusa naturę Boską z ludzką.
Wtedy to natura ludzka, śmiertelnie ranna i podległa tyranii
szatana, została u w o l n i o n a i w y w y ż s z o n a . Została jej p r z y w r ó c o n a
g o d n o ś ć p i e r w o t n a , tak b r u t a l n i e p o d e p t a n a i p o d s t ę p n i e z n i s z ­
c z o n a : „ J e ś l i ten o w o c s p o ż y j e c i e , s t a n i e c i e się p o d o b n i B o g u " .
Lecz szatan ma jeszcze inny powód do nienawiści natury
ludzkiej. Jest to p o w ó d zawiści i zazdrości. Z natury ludzkiej miało
wyjść s t w o r z e n i e : „ N a j p i ę k n i e j s z y K w i a t n i e b a i z i e m i " , p o k o r n a
i n a d w s z e l k i e s t w o r z e n i a w z n i o ś l e j s z a . Ż a d n a istota nie b ę d z i e
m o g ł a Jej d o r ó w n a ć . J a k o p r z e d m i o t B o ż e g o u p o d o b a n i a , ani
nawet na chwilę nie zaznała niewoli szatana.
Szatan nie m o ż e patrzeć na Nią, nie może o Niej myśleć bez
r o z p a c z l i w e g o w s t r z ą s u , b e z o d c z u w a n i a c i e r p i e n i a , j a k i e g o nikt
z was nie m o ż e z r o z u m i e ć . Szatan nienawidzi Maryi, Córki Boga.
Matki B o ż e j , O b l u b i e n i c y Boga, p r z e d m i o t u B o ż y c h u p o d o b a ń .
Najpiękniejszego Kwiatu Nieba i ziemi, arcydzieła Potęgi, W s z e c h ­
wiedzy i Wszechobecności Bożej.
194
Dzięki tym darom Bożym „ P E Ł N A Ł A S K I " żyje w najdoskonal­
szym zjednoczeniu z Ojcem — Swym Stwórcą, z Synem — Swym
O d k u p i c i e l e m i z O b l u b i e ń c e m — S w y m Uświęcicielem.
Przed Nią skłaniają się zastępy anielskie i w s z y s c y święci.
Maryja zmusza do ucieczki potęgi ciemności, a Swoją stopą mia­
żdży, ile razy chce. łeb j a d o w i t e g o węża, szatana.
Szatan z d e t r o n i z o w a n y został przez Maryję i przez Nią stracił
swój start w upartej wojnie przeciwko ludzkości. Zaćmienie prze­
s z k a d z a mu teraz do p o z n a n i a całej p r a w d y .
On, nazwany Lucyferem, a więc niosącym światło, jest teraz ciem­
nością i szerzy zaciemnienie. Nie zna więc, chyba że bardzo mglisto,
Tajemnicy Wcielenia Słowa. Żywi więc dla Niego i w sobie utrzymuje
rozpaczliwe złudzenie, że będzie mógł Chrystusa zwyciężyć, niszcząc
z N i m r a z e m Kościół, powstały z Jego przebitego Serca.
Szatan bezgranicznie nienawidzi Chrystusa, Jego Matki i K o ś ­
cioła, trwając w złudzeniu, że będzie mógł zniszczyć tego, który mu
przeszkadza w panowaniu nad ludzkością, którą wciąż jeszcze uważa
za swoją zdobycz. To szalone złudzenie rodzi się z jego nieopanowa­
nej p y c h y , bo p y c h a sarnia p r z e z się j e s t z a ś l e p i e n i e m d u c h o w y m .
Pyszny nigdy nie będzie mógł posiadać przejrzystej prawdy, któ­
ra j e s t córą p o k o r y .
Oto synu M ó j , w streszczeniu to, co wszystkim trzeba wiedzieć,
którzy muszą na świecie walczyć, by osiągnąć wielką metę zbawienia
duszy. Błogosławię cię synu. Moje błogosławieństwo przekazuję tak­
że tym w s z y s t k i m , którzy z tobą współpracują, nad aktualizacją
Mojego planu miłości.
Módl się i kochaj Mnie!
Dlaczego nie organizuje się obrony?
15 VI 1976 r.
Pisz synu M ó j ! M ó w i ł e m ci, że b u n t o w n i c z e hordy składają się
z bardzo wielkiej liczby diabłów. Jest ich bezkresna ilość. Nie p o ­
traficie s w y m u m y s ł e m objąć ich rozciągłości. Nie wszyscy działają
z j e d n a k o w ą przewrotnością, czyli że wielkość ich grzechu jest różna.
W s z y s c y oni j e d n a k bez wyjątku pracują dla zła. Zbuntowali się
przeciwko Bogu i teraz znoszą najdzikszą tyranię swojego w o d z a
szatana oraz j e g o przybocznych. N a w e t w piekle są różne hierarchie.
Oni wszyscy nienawidzą Najświętszej Maryi Panny. Wszyscy
nienawidzą ludzkości, wszyscy wraz z nienawiścią żywią głęboką
zazdrość do w y b r a n y c h i straszną zawiść do was pielgrzymujących
na ziemi w o b a w i e , że i wy możecie się zbawić.
U nich nie ma ż a d n e g o uczucia litości, są do tego niezdolni,
przejęci są tylko sadyzmem. Nie znacie, a nawet wyobrazić sobie nie
195
m o ż e c i e okrucieństwa, z j a k i m wylewają swoje p r z e w r o t n e uczucia
na ofiary, które wpadają w ich pazury. Chodzi tu o te osoby, które się
z nimi związały, które d i a b ł o m się o d d a ł y z d u s z ą i ciałem.
Wierzcie, że jest ich niemało, a niektórzy z w a s z e g o pokolenia
nawet doświadczyli tego. Teraz synu, uważaj dobrze! W y o b r a ź sobie
w o j s k o o olbrzymiej liczbie żołnierzy, w y p o s a ż o n e w p o t ę ż n ą broń
i dobrze zaopatrzone, które zajęło pozycje w e d ł u g starannie przygo­
t o w a n e g o , w najdrobniejszych n a w e t szczegółach o p r a c o w a n e g o
planu. To olbrzymie wojsko, w z m o c n i o n e jeszcze swoją organizacją,
wyrusza z atakiem przeciwko Kościołowi Świętemu i społeczeństwu
ludzkiemu, które choć ma wielką liczbę żołnierzy, oficerów i genera­
łów, którzy nie wiedzą, czy też nie pamiętają, że mają przed sobą
u s z y k o w a n e g o do boju nieprzyjaciela pełnego nienawiści, — wcale
nie myśli o obronie. Szydzą z tych nielicznych, k t ó r z y o tym m ó w i ą
i którzy chcieliby zorganizować obronę. N a w e t uważają ich za szale­
ń c ó w lub m a n i a k ó w religijnych.
Nieprzyjaciel tymczasem, starając się ukryć własne siły, korzysta
z naiwności przeciwnika, wciska się wszędzie, zajmuje główne pozy­
cje i wszędzie stawia swoich agentów. Tym sposobem bierze górę nad
p r z e c i w n i k i e m . Tu i tam istnieją gniazda oporu, ale nieprzyjaciel
opierając się na s w o i m powodzeniu, wcale się tym nie martwi. Prze­
konany, że z w y c i ę s t w o ma w garści, na każdą p r ó b ę przeciwnika
powstaje z taką dzikością, że go oszałamia. Synu drogi, z w ł a s n e g o
doświadczenia dobrze wiesz j a k nieprzyjaciel nie znosi ż a d n e g o ru­
c h u o b r o n y i j a k taki r u c h stara się u p r z e d z i ć .
W takich trudnościach na co jeszcze czekają biskupi aby zejść ze
s w y c h tronów, wyjść z p a ł a c ó w i wziąć do ręki ster zarządu, aby
u c z y ć i k i e r o w a ć swych ż o ł n i e r z y — chrześcijan do kontrataku.
Wiedzą czy nie wiedzą, że pozorna wyższość nieprzyjaciela nie ma
znaczenia, bo jeśli za nimi pójdą ich kapłani, wolni od dzisiejszych
herezji i od anemii, która tylu zaraziła i osłabiła, w t e d y zapewnione
będzie powodzenie, a zwycięstwo dane. Synu, ileż to razy powtarzać
muszę, że świat z w y c i ę ż y ł e m pokorą, u b ó s t w e m i posłuszeństwem?
Również tymi samymi cnotami i swoim „tak" Moja i wasza
Matka możliwym uczyniła Odkupienie.
Ileż to razy mówić w a m muszę, że miłość silniejsza jest od nienawi­
ści? Niech biskupi i kapłani starają się zaktualizować te reformy, które
ogłoszono na Soborze, a które przez wzajemne oddziaływanie i czyn
piekła, tak niedokładnie zostały przekazane i wcielone w życie.
Jeśli wreszcie chcą wejść na drogę dobrą, a Ja jestem Drogą pewną,
w t e d y b ę d ę z nimi i Kościół odmłodzi się i w n e t okaże w s p a n i a ł o ś ć
dotąd nie widzianą jeszcze.
Na cóż więc czekają? Precz z uprzedzeniem, precz z zarozumiałością!
196
N i e c h się modlą, by światłość o ś w i e c i ł a d r o g ę , k t ó r ą p r z e b y ć mają
i naprzód!
Synu, z n a m twój stan duszy. Cierpisz teraz, bo chciałbyś aby inni
widzieli to, co ci teraz p o k a z a ł e m .
Błogosławię
cię,
Kochaj Mnie!
Współodkupiciele
13 VII 1976 r.
Ja, Jezus chcę, by biskupi, kapłani i wierni byli ze M n ą współodkupicielami, czyli powinni współdziałać dalej ze M n ą w Tajemnicy
Odkupienia. Ale co oznacza o d k u p i ć dusze jeśli nie uwolnić je od
najstraszliwszego i najbardziej szkodliwego ucisku s z a t a n a ?
Kim jest szatan? Kim są poddane mu zastępy?
Szatan jest stworzeniem Bożym, które zbuntowało się przeciwko
Niemu. Szatan był po Bogu w świecie niewidzialnym i widzialnym
stworzeniem najpotężniejszym, największym, cudownym w swej dob­
roci i świętości. Ta jego wielka moc i piękno zgubiły go, bo stał się z tego
p o w o d u strasznie pyszny, że uważał siebie za podobnego Bogu. Stąd
j e g o o d m o w a poddania się Bogu, stąd j e g o wieczna zguba, stąd
nieprzejednana nienawiść ku Bogu, ku Najświętszej Maryi P a n n i e ,
która zajęła po nim p i e r w s z e miejsce w ś r ó d stworzenia.
Najświętsza Maryja P a n n a j e s t nie tylko p o w o d e m j e g o porażki,
gdyż pokorą swoją umożliwiła Odkupienie, lecz jest teraz w świecie
niewidzialnym i widzialnym pierwszą istotą po Bogu i żadne stwo­
r z e n i e nigdy Jej nie d o r ó w n a .
Szatan jest osobą prawdziwą, żywą i rzeczywistą, potężną i złoś­
liwą, z e p s u t ą i zdolną tylko do zła. Z jego winy zło weszło na świat.
Szatan jest straszliwą rzeczywistością, z którą wszyscy chcą czy nie
chcą, m u s z ą się liczyć.
Szatan jest największym sadystą, nie będąc zaś uwarunkowany cza­
sem ani przestrzenią, działać może jednocześnie w różnych miejscach.
Od chwili swego buntu przeciw Bogu nie przestał nigdy, ani na chwilę,
knuć spisków, zbrodni i nikczemności wszelkiego rodzaju.
Szatan z a w s z e jest w ruchu, zawsze gotowy zastawić pułapki na
dusze n i e o s t r o ż n e i nieroztropne, by u c z y n i ć z nich swoje ofiary.
Na świecie są nie tysiące ale miliony osób cierpiących fizycznie,
moralnie i d u c h o w o z j e g o winy. Są też osoby w d o m a c h dla u m y s ­
ł o w o c h o r y c h n i e z p o w o d u r z e c z y w i s t e j c h o r o b y , ale z j e g o
winy, k t ó r y tak potrafi ukryć swoją obecność, że d o p r o w a d z a ludzi
d o u p o d l e n i a lub r o z p a c z y .
Swą nienawistną tyranią objął cały świat, a świat w swej głupocie
nie wierzy w j e g o istnienie.
197
To co powiedziane jest o szatanie, powiedzieć można o niezliczo­
nych z a s t ę p a c h j e g o świty. Liczba ich jest przejmująca.
Odkupić — to znaczy wykupić z niewoli, czyli uwolnić dusze z tej
wstrętnej i przewrotnej tyranii złego. Ja, Jezus dlatego stałem się
Ciałem, dlatego też odnawiam Tajemnicę Krzyża w Tajemnicy M s z y
Świętej, dlatego obecność Moją uwieczniłem w Świętych Tabernaku­
lach w T a j e m n i c y N i e s k o ń c z o n e j pokory. Szatan j e s t pychą nieo­
g r a n i c z o n ą — Ja, J e z u s j e s t e m pokorą nieskończoną.
To n a p r a w d ę paradoks, że b i s k u p i , k a p ł a n i i w i e r n i nie r o z u m i e j ą ,
że g ł ó w n y m c e l e m ich p o w o ł a n i a jest u w a l n i a n i e d u s z z napaści m o c y
p i e k i e l n y c h czyli d i a b ł ó w .
W duszpasterstwie swoim zatrudnili się tysiącznymi czynnościa­
mi i inicjatywami, tak że nie dążą do swego celu. J e s t r z e c z ą j a s n ą , że
b r a k d b a ł o ś c i o ten cel p o w o d u j e k o m p l e t n ą ś l e p o t ę .
Ale czy biskupi i kapłani widzą czy nie widzą swojego błędu? Czy
nie widzą potrzeby szukania przyczyn ich niepowodzeń w duszpas­
terstwie? Czy nie w y n i k a z Objawienia wyraźnie, że cel Odkupienia
to walka z diabłem i grzechem? I czyż nie widzą, że każda czynność,
jeżeli nie jest włączona w tę walkę, jest bezowocna? Tak j a k niepożyteczne stają się gałęzie odcięte od pnia.
J u ż w y r a ź n i e p o w i e d z i a ł e m o losie wojska, w k t ó r y m d o w ó d c y
i szeregowcy nie wierzą w nieprzyjaciela, w j e g o potęgę i przebieg­
łość. T a k i m jest dzisiaj Kościół. Nigdy nie dojdziecie do tego, by
zobaczyć i zrozumieć tragiczne położenie Kościoła, jeśli nie będziecie
p a t r z e ć na M n i e , Syna B o ż e g o i na M o j ą M a t k ę Najświętszą.
Pokorą, u b ó s t w e m i modlitwą stawiliśmy czoło nieprzyjacielowi.
Teraz jest godzina Mego Ciała Mistycznego; albo wejdziecie na jedyną
słuszną drogę — Ja Jestem d r o g ą — albo lawina w a s rozgniecie!
Błogosławią cię synu i nie bój się!
Prawda nie powinna się bać niczego.
Piekło — królestwem
szatana
13 Xl 1978 r.
Synu M ó j , weź pióro i pisz! Mówiłem ci o przerażających rzeczywistościach, o przerażającym oszustwie d o k o n a n y m przez szatana ze
szkodą dla ludzi, lecz p o w i e d z i e ć należy dokładniej, ze
szkodą dla całej ludzkości. Następstwa tego wyrazić nie można sło­
wami ludzkimi, bo człowiek jest za mały, by mógł zrozumieć, ale
dość wielki, aby t o znieść. N i e ś w i a d o m o ś ć j e s t j a k b y o b ł o k i e m
r o d z ą c y m c i e m n o ś ć , a c i e m n o ś ć jest j a k b y mgłą przeszkadzającą w w i ­
d z e n i u rzeczy. K r ó l e s t w o s z a t a n a n a ziemi jest k r ó l e s t w e m c i e m n o ś c i ,
czyli z u p e ł n e g o z a m g l e n i a w s z y s t k i e g o , t a k ż e nie w i d z i się c o s z a t a n
od t y s i ę c y lat, a z w ł a s z c z a w tych o s t a t n i c h s t u l e c i a c h czyni dla znisz-
198
czenia Kościoła Św. i całej ludzkości. Nie widzi się tego co czyni, by
szkodzić Krófestwu Bożemu w swym szalonym, prawdziwie sza­
lonym złudzeniu, by zniszczyć zarazem i Mnie, Boże Słowo Przed­
wieczne, które stało się Ciałem.
Królestwo ciemności nie jest przedwieczne ani wiekuiste. Zrodziło
się i powstało w przeciwieństwie do Królestwa Bożego z inicjatywy
Lucyfera, za którym poszedł Belzebub, Szatan i liczne zastępy aniołów.
Niedorzeczna myśl tych buntowników, ich niedorzeczna wola, w której
się zamrozili, polegała na tym, że chcieli współzawodniczyć z Bogiem,
uważając się nie tylko za równych, ale wprost wyższych od Niego.
Dlatego buntują się w dalszym ciągu i już tego powstrzymać nie mogą.
Nigdy też nie będą mogli pojąć i uwierzyć w Tajemnicę Wcielenia
Przedwiecznego Słowa Bożego.
By Przedwieczny Syn Boży mógł przyjąć naturę ludzką, niższą od
ich natury, jest dla nich rzeczą tak absurdalną, że nigdy tego nie
przyjmą. Stąd n i e n a w i ś ć b e z g r a n i c z n a i bunt wywołujący wielką
bitwę i straszną szczelinę, j a k ą tworzy życie w ciemnościach piekła.
Stąd również nieukojona i niewyczerpana nienawiść, rodząca za­
zdrość i zawiść przeciwko naturze ludzkiej. Te potwory bez miłości,
niezdolne nawet wyobrazić sobie miłości, nigdy nie będą potrafiły
ukochać ludzkiego stworzenia, toteż otaczają ludzi pochlebstwami,
kłamstwami i bezczelnością tylko po to, by potem bardziej jeszcze
udręczyć, bo te potworne stworzenia, chociaż obdarzone darami natu­
ralnymi j a k rozum, wola i inne, nigdy nie będą mogły ich używać dla
dobra, lecz jedynie dla zła. Zimne w swych planach zniszczenia, od­
czuwają sadystyczną potrzebę coraz większego zagłębiania się w nieprawościach, myślą tylko nieubłaganie źle, chcą zła i dokonują j e .
Aktualnie nasilają się w ciemnościach spiski i ataki, których doko­
nują przez swoich wspólników i przez swój k o ś c i ó ł — masonerię. Chcą
wywołać na ziemi bitwę, jakiej jeszcze nie było, chyba że w tym konflik­
cie dokonanym na Niebie, dla oczu ludzkich niewidocznym. To jednak
było rzeczywiste i doprowadziło do rozdziału Aniołów Światłości od
aniołów ciemności wraz ze stworzeniem wiecznego piekła.
Jest to miejsce kary przystosowane dla tego, kto ze zwykłej złoś­
liwości wyrzekł się światła dla ciemności, królestwa szczęścia dla
miejsca najstraszliwszej nienawiści i nieugaszonej rozpaczy. Jest to
szaleństwo n a p r a w d ę niepojęte i nie dające się p r z e w y ż s z y ć .
„ K r ó l e s t w o c i e m n o ś c i " rządzone j e s t przez trzech j a k o hierar­
chiczne. Jest to królestwo nienawiści i nieprawości, a kieruje się
najwstrętniejszymi namiętnościami. Jest to królestwo okropności,
których nie spotka się w żadnym innym miejscu wszechświata i sło­
w a m i ludzkimi nie da się opisać.
P o d w ł a d n y m i tego k r ó l e s t w a są ci a n i o ł o w i e , k t ó r z y w r a z
199
t
z L u c y f e r e m , B e l z e b u b e m i S z a t a n e m d o k o n a l i w i e l k i e g o bunlu
K r ó l e s t w o t o j e d n a k ciągle w z r a s t a , powiększają j e w s z y s n
ludzie, k t ó r z y na p l a n z b a w i e n i a mówią „ n i e " , m ó w i ą c „ t a k " nu
d i a b e l s k i p l a n p i e k ł a . L u d z i e , k t ó r z y u m i e r a j ą w grzechu
ś m i e r t e l n y m p o z o s t a j ą w nim na w i e k i . A n i o ł o w i e i ludzii
p r z y n o s z ą do p i e k ł a r ó w n i e ż swoje dary naturalne, a im one są
większe, tym większa będzie kara. Ponieważ Bóg, Nieskończona
Sprawiedliwość płaci k a ż d e m u w miarę j e g o zasług, toteż i w piekli
cierpi się stosownie do otrzymanych na ziemi d a r ó w .
Kto więc na ziemi miał los szczególnego umiłowania przez Boga
wraz z drogocennymi darami łaski i miłości, kto miał szczęście otrzy
m a ć w z n i o s ł e p o s ł a n n i c t w o K a p ł a n a B o ż e g o z godnością i władzą
j a k i c h nie p o s i a d a żaden anioł nawet najwznioślejszy, ten g d y się
p o t ę p i , zostanie o t o c z o n y tak przerażającym o g n i e m , że tego nigdy
żaden j ę z y k ludzki nie będzie zdolny wyrazić.
Moi bierni k o n s e k r o w a n i , w grzechu zakorzenieni i dwu pożąd
liwościach, gdybyście wiedzieli co was czeka i co zawisło nad waszą
głową, nie wzgardzilibyście wtedy najostrzejszą i najdłuższą pokutą!
N a w r ó ć c i e się zanim nie będzie za późno... To Sam Jezus zwraca
się do w a s z t y m w e z w a n i e m ! Klęknijcie przede M n ą U k r z y ż o w a
nym i proście o miłosierdzie i przebaczenie!
Teraz dosyć Mój Synu, b ł o g o s ł a w i ę cię, a z a r a z e m wszystkich,
k t ó r z y w i d z ą i m o d l ą się o z b a w i e n i e M o i c h k o n s e k r o w a n y c h .
Masoneria hierarchicznym
kościołem szatana
6 XI 1978 r.
Pisz Mój Synu, jestem Jezus! Dziś powiem ci, że to co najbardziej
dotyczy Mojego Kościoła, to wyraźna rzeczywistość j e g o najbardziej
z a w z i ę t y c h nieprzyjaciół. Jest to rzeczywistość w y r a ź n a , dokładnie
ujawniona, bogata w liczne znaki, potwierdzona licznymi bolesnymi
świadectwami i jest pierwszą przyczyną wszystkich cierpień ludzkich.
W i e r z y l i w to i b o l e ś n i e to p r z e ż y l i ś w i ę c i w s z y s t k i c h c z a s ó w
i w s z y s c y w y b r a n i , bo inaczej świętym się nie zostanie. W y b r a n y m
zostanie tylko ten, kto przejdzie doświadczenie w tyglu potęg piekiel­
nych. Otóż, ta rzeczywistość jest dzisiaj nie tylko d y s k u t o w a ­
na, ale nawet wprost zaprzeczana przez duszpasterzy, którzy z j a d o ­
witą gorliwością rozszerzają tę niewiarę.
Synu Mój, Ja Słowo Przedwieczne Boga, uroczyście potwierdzam
istnienie „ c i e m n e g o królestwa diabelskiego". Krótko c h c ę ci nawet
wyjawić o naturze tej mętnej rzeczywistości. Prócz tego chcę potwier­
dzić j e s z c z e raz, że celem Mojej Tajemnicy W c i e l e n i a było tylko
w y r w a ć dusze w i e c z n e m u piekłu, stworzonemu przez tego, który nie
200
chciał i nie chce ulec Bogu w Trójcy Jedynemu, Alfie i O m e d z e
wszystkiego i wszystkich.
M ó w i ł e m , że piekło jest wieczne. Synu, tak jest naprawdę, choćby
nawet ludzka zarozumiałość w swej bezgranicznej głupocie miała
śmieszne pretensje do przerabiania czy poprawiania o d w i e c z n y c h
zamiarów Bożych.
Prowokacje d u c h ó w ciemności były takie zawsze i są tak liczne,
że Ojciec W s z e c h m o c n y d a w n o by j u ż surowo ukarał tę niewdzięcz­
ną ludzkość, gdyby zabrakło wstawiennictwa Mojej Matki Najświęt­
szej, a także m o d l i t w i pokut s p r a w i e d l i w y c h .
O t o j e s z c z e raz p o t w i e r d z a m to, c o j u ż p o w i e d z i a ł e m p r z e d t e m
— cała c z y n n o ś ć d u s z p a s t e r s k a M e g o W i k a r e g o , b i s k u p ó w i k a p ­
łanów na ziemi ma jeden niezmienny cel: m o c o m piekielnym w y r w a ć
d u s z e i o d p r o w a d z i ć je do d o m u Ojca N i e b i e s k i e g o .
S y n u M ó j , ileż to r a z y m ó w i ł e m ci i p r z y p o m i n a ł e m , że L u c y f e r
i jego d w ó r we wszystkich swych czynnościach i sposobie bycia małpuje
Boga... Ja J e z u s , p r a w d z i w y Bóg i p r a w d z i w y Człowiek, założyłem
Mój h i e r a r c h i c z n y Kościół, a h i e r a r c h i c z n y kościół s z a t a n a na ziemi
— to masoneria. Ja Jezus^, rozsiałem w całym M o i m Kościele twierdze
d u c h o w e . M a s o n e r i a , ten kościół diabła, rozsiała po świecie swoje
loże z naczelnikami i szeregowcami w tym j e d n y m celu, by przeciw­
stawić się i z w a l c z a ć Mój Kościół. A p o n i e w a ż diabli są z nimi na
skutek buntu w o b e c Boga, cała ich aktywność natchniona jest i opar­
ta na b u n c i e , więc przeciwna jest temu co dokonuje się w M o i m
Kościele. M a s o n e r i a oparta, p o d t r z y m y w a n a i k i e r o w a n a przez m o ­
ce zła, osiąga najlepsze wyniki w niszczeniu Kościoła, działając w e ­
wnątrz i na zewnątrz niego.
Wewnątrz pozyskała wielu szeregowców na górze i u dołu. Na
zewnątrz zawsze maskuje się obłudą, ale uderza i swym trującym żąd­
łem zaraża wszystkich, z którymi się zetknie. Dzisiaj zaś, przed­
stawiając oszukańczą sztuką od dawna przygotowywany rachunek, nie
waha się okazać to tego, co zawsze tak zazdrośnie ukrywała. Obłąkany­
mi ogłaszają tych, którzy pozostali i trwają w wierze i wierności Bogu
i Kościołowi. Chociaż prawie cały Kościół jest uwięziony przez te
ponure moce piekielne i ziemskie, oprze się im i nie będzie zniszczony,
a nawet wyjdzie ze swych obecnych cierpień piękniejszy i bardziej
jaśniejący niż kiedykolwiek.
Synu, dla ciebie zachowałem zadanie i wielkie posłannictwo, więc to
bolesne doświadczenie, dozwolone Moją Boską Wolą było konieczne. Ufaj
więc synu i nie obawiaj się niczego. Przygotujcie się do dobrego wykonania
swych zadań, a nigdy nie zabraknie wam pomocy Bożej. Kochajcie się tak
jak Ja was kocham. Iluż to j u ż nie wierzy w Moją osobistą obecność
pośród was! Jakże wielka i smutna jest otaczająca ich ciemność.
201
Istotną wiarą masonerii jest satanizm!
I V a ż d y człowiek, który nie służy świadomie Bogu, staje się auto
matycznie w większym lub mniejszym stopniu ofiarą szatana. Trzeciej
możliwości nie ma. Jeżeli nie służę Bogu, to służę szatanowi i odwrotnie
Szatan działając głównie przez masonerię jest twórcą niezliczonych
fałszywych religii, sekt, ideologii, filozofii, doktryn, kierunków w sztuce
i literaturze, muzyce, wszelkich form okultyzmu, spirytyzmu, magii itp„
którymi nieustannie łudzi, karmi i ogłupia miliony ludzi, aby zniszczye
i wydrzeć im prawdziwą wiarę w Boga, który w pełni objawił się i żyje
tylko w Kościele Katolickim. Pisać o piekle, a milczeć o masonerii, to
tak, jak nauczać o Chrystusie, a zaprzeczać istnieniu założonego przez
Niego, prawie 2000 lat temu Kościoła Świętego, kierowanego nieomyl­
nie przez widzialnego Jego następcę, Papieża. Pod hasłem fałszywej
tolerancji masoneria głosi zasadę, że wszystkie religie są tak samo dobre
lub tak s a m o n i e w i e l e w a r t e . K a ż d y sam d o k o n u j e w y b o r u z g o d n i e
z zasadą: „Co mnie się wydaje dobrym, to jest dobre, a co mnie się
wydaje złym, to jest jedynie złe". Wszystko jedno, byleby mnie było
dobrze i byle bym ja zaspokoił własne ambicje. Religia masońska w imię
racjonalizmu przekreśla wszystko co jest objawione, a w imię naturaliz­
mu przekreśla wszystko co jest nadprzyrodzone — wszystko to nie
mieści się w owej masońskiej religii, w której brak jednoznacznego
określenia co jest dobre a co złe, o wszystkim decyduje człowiek, każdy
indywidualnie. Z takich to postaw rodzi się owo zakłamane i straszliwe
w s k u t k a c h założenie, w e d ł u g którego j e d y n ą p r a w d z i w ą wartością
w obrębie wszechświata miałby być w pełni „autonomiczny", czyli nie­
zależnie od Boga bytujący i sam siebie stwarzający i sam siebie zbawia­
jący człowiek. Nie trzeba chyba normalnie myślącego człowieka przeko­
n y w a ć , że to z ł u d n e p r a g n i e n i e człowieka chcącego być na „ r ó w n i "
z Bogiem, było j u ż podszeptywane pierwszym rodzicom w Raju: „Bę­
dziecie jako Bogowie" (Rdz 3,5).
Na podłożu takiego zaciemnionego przez szatana myślenia rodzą
się w k o ń c u hasła i z a w o ł a n i a w rodzaju: „Precz z d o g m a t a m i " ! ,
„Precz z R z y m e m " ! „Precz z Papieżem"! „Precz z klerem"! Tylko
tolerancja! (tzn. trzeba tolerować to co „ja" uważam za dobre lub złe).
Przede wszystkim „wolność"! „Wolność, Równość, Braterstwo"!
O p r a c o w a n o w/g „Deklaracji" o stowarzyszeniach masońskich wydanej
p r z e z K o n g r e g a c j ę D o k t r y n y W i a r y dn. 17 V I 9 8 1 r. oraz w / g książki pt. „Szatan
istnieje n a p r a w d ę " .
1
202
— to przecież hasło rewolucji francuskiej, uskutecznionej tak ideal­
nie przez bra6 m a s o ń s k ą i p o w t ó r z o n e j później w 1917 r. w Rosji,
a w mniejszej skali w wielu innych krajach.
Całkowitym przeciwieństwem masonerii jest Kościół Św., który
opiera się na najwyższym i niepodważalnym autorytecie Boga. Ustano­
wiony przez Boga porządek życia zbiorowego wymaga także hierarchii
i autorytetów. Według demokracji, rządzący są odpowiedzialni przed
ludem (tak samo twierdził Hitler, Stalin i inni zbrodniarze), a nie przed
Bogiem. Ludem, który traci wiarę, można nauczyć się manewrować,
można go też oszukać. Boga natomiast nie. Naród, który nie w y m a g a
od swoich przywódców, by bardziej bali się Boga niż ludzi, by urządzali
życie zbiorowe zgodnie z prawem Bożym, zgodnie z nauką Kościoła
Św., skazany jest na stopniowe wyniszczenie. Rządzenie narodem, bez
Chrystusa jest budowaniem na bagnie nienawiści, przemocy, podziałach
— jest wielkim k ł a m s t w e m i oszustwem. Pan Jezus bardzo wyraźnie
powiedział „Beze Mnie nic dobrego uczynić nie możecie" (J 15,5). Mod­
ne jest dziś hasło państwa bezwyznaniowego lansowane przez światową
masonerię. Jest to nowy ideał świata materialistycznego, zarówno soc­
jalistycznego j a k kapitalistycznego, narzucany Europie i obu Amery­
k o m , p r z e z masonerię*. T r z e b a p a m i ę t a ć , że z a r ó w n o , socjalizm j a k
i kapitalizm to systemy materialistyczne, które były na równi potępiane
w kolejnych encyklikach społecznych, włącznie z encykliką Jana Pawła
II Laborem Exercens. P r y m a s T y s i ą c l e c i a ks. K a r d . S t e f a n W y s z y ń s k i ,
s t a w i a ł k o m u n i z m i k a p i t a l i z m p o tej s a m e j s t r o n i e , j a k o d o k t r y n y
indywidualistyczne i anryhumanistyczne, w przeciwieństwie do katolicyz­
m u , j a k o d o k t r y n y osobowo-spolecznej i realistycznie ludzkiej (Kardynał
Wyszyński, Peter Rajna, t. III, str. 622).
Nie m o ż e m y też pozwolić na r ó w n o u p r a w n i e n i e religii katolic­
kiej z różnymi sektami i religiami mniejszościowymi w imię fałszywej
tolerancji lansowanej przez masonerię, gdyż byłoby to r ó w n o u p r a w ­
nienie p r a w d y i k ł a m s t w a , dobra i zła .
Potworne i straszne są owoce ateizmu, a j e s z c z e straszniejsze są
o w o c e walki z Bogiem i Kościołem Świętym. W a l k a ta jest przeja­
w e m najwyższego zacofania, wstecznictwa i zaślepienia. To jest ta
sama pycha i nienawiść, która spowodowała wieczne potępienie upa­
dłych aniołów z Lucyferem na czele. W Rosji tuż przed rewolucją
październikową nasiliła się walka z duchowieństwem, a gdy marksi­
ści doszli do władzy, zaczęli przede wszystkim od m o r d o w a n i a kap­
ł a n ó w i p o w s t a ł o na ziemi piekło j a k i e g o j e s z c z e nie było. Dlatego
Dla katolika nie m o ż e być żadnej w ą t p l i w o ś c i , że pełnia p r a w d y o b j a w i o n e j
i pełnia ś r o d k ó w z b a w c z y c h znajduje się tylko w K o ś c i e l e K a t o l i c k i m , n a t o m i a s t
g d y c h o d z i o i n n e w y z n a n i a c h r z e ś c i j a ń s k i e (nie m ó w i ą c j u ż o i n n y c h r e l i g i a c h
i s e k t a c h ) t o są o n e mniej lub więcej b ł ę d n e i z ł e (Vaticanum II. UR 3,4)..
1
203
Pismo Święte (Pwt 11,26; 3 0 , 1 ; 30,19) poucza nas, że błogosławiony
naród, który pełni w o l ę Bożą, a przeklęci ci, którzy idą za swoimi
namiętnościami, pożądliwościami i naukami.
W s z e l k i e tyranie i wojny niezbicie udowadniają, „że życie b e /
religii jest n i e m o ż l i w e " (Kardynał Wyszyński, Peter Rajna, t. III, sir
595). Prymas Tysiąclecia przestrzegał również przed demokracją mó
wiąc: „demokracja, jeśli nie będzie ewangeliczna, będzie tylko inną
o d m i a n ą tyranii" (Kardynał Wyszyński, Peter Rajna, t. III, str. 573).
Stąd ta straszna nienawiść do wszelkich autorytetów, a zwłaszcza do
Kościoła Św., którego zniszczenie jest g ł ó w n y m celem masonerii,
dążącej do zaprowadzenia rządów szatana (czyli Antychrysta) w ska
li g l o b a l n e j . P o c z ą t k u j ą c y m a d e p t o m sztuki m a s o ń s k i e j m ó w i się
o szczytnych i wzniosłych ideałach i głęboko humanitarnych celach
stowarzyszenia. W i a d o m o p o w s z e c h n i e , że masoneria na określenie
swojego „boga", u ż y w a owego wieloznacznego zwrotu: „Wielki Bu
d o w n i c z y W s z e c h ś w i a t a " . Dopiero później po głębszym wtajemni
czeniu, otwierają się oczy co do faktycznej natury o w e g o „ b ó s t w a "
Z w y k l e j e s t j u ż za p ó ź n o , ż e b y się wycofać.
Dla lepszego z o b r a z o w a n i a taktyki j a k ą stosuje szatan, aby po­
chwycić n o w ą ofiarę, niech posłużą słowa Matki Bożej skierowane do
Sługi Bożej S. Józefy Menendez: „Moja córko, chcę podać ci bardzo
ważną naukę: D e m o n jest j a k wściekły pies, ale jest uwiązany na
łańcuchu, to znaczy, że działanie j e g o jest ograniczone. Tylko wtedy
schwytać i pożreć m o ż e zdobycz, kiedy się do niego zbliży, a jego
t a k t y k a p o l e g a n a u d a w a n i u b a r a n k a . D u s z a , która nie zdaje sobie
z tego sprawy, zbliża się do niego powoli i dopiero wtedy odkrywa
j e g o podstęp, kiedy zostaje pochwycona. Kiedy ci się wydaje, że jest
jeszcze daleko, nie przestawaj się pilnować Moja córko, j e g o kroki są
ciche i skryte, abyś ich nie spostrzegła". (Orędzie Miłości Najświętszego
Serca Jezusowego, Imprimatur, Kardynał Saliege, 1944 rok).
J a k a j e s t ostateczna interpretacja wyrazu B ó g i a u t e n t y c z n e g o
określenia „Wielkiego B u d o w n i c z e g o Świata", świadczy autoryzo­
wana w y p o w i e d ź j e d n e g o z najbardziej znanych, cenionych i wtajem­
niczonych w mistykę masońską, wielkiego mistrza loży Alberta Pike
(1809-1891 r.). W dn. 4 lipca 1899 r. wydał on swe głośne „Instruk­
cje" dla 23 „ W y s o k i c h R a d " świata. Z a p i s a ł w nich:
„Tłumom musimy powiedzieć: „Czcimy jednego Boga, lecz Boga
naszego adorujemy bez zabobonu. Warn jednak, suwerennym wiel­
kim instruktorom generalnym, mówimy to, co macie powtarzać bra­
ciom 32-go, 31-go i 30-go stopnia: Religia wolnomularska, powinna
być przez nas wszystkich, którzy jesteśmy wtajemniczonymi najwyż­
szych stopni, utrzymana w całej czystości swej doktryny lucyferycznej..."
204
„Tak, Lucyfer jest bogiem; na nieszczęście Adonai (tj. Jehovah,
czyli Bóg żydowski) jest także Bogiem. Albowiem według odwiecz­
nego prawa nie istnieje światło bez cienia, ani piękno bez brzydoty, ani
biel b e z czerni. A b s o l u t m o ż e istnieć j e d y n i e pod postacią d w ó c h
bóstw... Czystą i prawdziwą religią filozoficzną jest wiara w Lucyfe­
ra..." (Die Herrscher, Wiesbaden 1980, 77).
W czasie zebrania w r. 1991 Wielkiego W s c h o d u Włoch, wielki
mistrz Julian di Bernardo oświadczył: „jeżeli Ojciec Święty Jan Pa­
weł II nie uzna otwarcie, iż do potęg ukrytych, jakie potępił, nie chciał
zaliczyć lóż masońskich, to wtedy „masoneria" zacznie szykować swą
potęgę bojową do kontrataku w ramach wojny moralnej i duchowej".
W ciągu dwóch lat — dodał di Bernardo — światło masonerii oświeci
wszystkie kraje Wschodu i Kościół myli się, jeżeli wierzy, że będzie
mógł tam wskrzesić wiarę dogmatyczną". Ta reakcja Wielkiego
W s c h o d u j e s t n a s t ę p s t w e m oświadczeń papieskich, na drogi Ojcu
Ś w i ę t e m u temat »struktur grzechu«, a także p r z y p o m n i e ń doktryna­
lnych, że nie da się pogodzić przynależności do masonerii z katolicy­
z m e m " . (Rycerz Niepokalanej, maj 1992, str. 155).
Szantaż ten, to oficjalne przystąpienie masonerii do otwartej walki
z Kościołem Świętym. Oczywiście, jeśli ludzie będą posłuszni Bogu,
to m a s o n e r i a nie b ę d z i e miała nic do p o w i e d z e n i a , gdyż szatan j e s t
nicością w o b e c Boga, w przeciwnym wypadku ściągną na siebie
przekleństwo, czyli straszliwą tyranię szatana, jakiej jeszcze nie było
nigdy w historii ludzkości.
Kościół Katolicki bardzo wcześnie zwrócił u w a g ę na działalność
masonerii i zajął w o b e c niej wyraźne stanowisko. Pierwsza encyklika
papieska In Eminenti, dotycząca masonerii, została w y d a n a 2 8 . IV.
1738 r. przez Papieża Klemensa XII. W encyklice tej masoneria
została po raz pierwszy potępiona w słowach ostrych i bezwzględnych,
„mających moc wieczystą", obejmujących „wszelkie towarzystwa,
zgromadzenia, zebrania i narady masońskie".
E n c y k l i k a ta z a b r a n i a k a t o l i k o m , pod klątwą Kościoła, n a l e ż e ­
nia do masonerii i o k a z y w a n i a jej p o m o c y w j a k i e j k o l w i e k formie:
„W imię Świętego Posłuszeństwa surowo zabraniamy wszystkim
w i e r n y m w Chrystusie i k a ż d e m u z nich, j a k i e g o k o l w i e k stanu,
p o w o ł a n i a , pozycji, zakonu, stanowiska, godności i znaczenia, oso­
b o m świeckim i księżom, j a k i zakonnym, których specjalnie należy
wyszczególnić, by pod j a k i m k o l w i e k pretekstem, dla jakiejkolwiek
p r z y c z y n y , nie ważyli się na to, by zakładać, p r o p a g o w a ć albo pod­
t r z y m y w a ć wyżej w y m i e n i o n e związki wolnomularskie, przyjmować
u siebie lub dawać im pomieszczenie gdzie indziej, zapisywać się do
nich, brać udział w zebraniach, dostarczać im czegokolwiek, okazywać
i m p o m o c , r a d ę lub ż y c z l i w o ś ć , o t w a r c i e lub t a j e m n i e , w p r o s t lub
205
ubocznie, samemu albo za pośrednictwem innej osoby, w jakikolwiek
bądź sposób, j a k również zachęcać innych i namawiać do wejścia do
tego rodzaju towarzystw, do brania udziału w zebraniach, do udziela
nia im p o m o c y i popierania ich w czymkolwiek, a to pod karą eks
komuniki na nieposłusznych z samej istoty faktu i bez osobnego
postanowienia, z tym, że nikt nie może być z niej rozgrzeszonym przez
n i k o g o p r ó c z N a s albo b i s k u p ó w r z y m s k i c h w ó w c z a s istniejących,
o ile nie chodziłoby o udzielenie rozgrzeszenia w godzinę śmierci".
K o n s t y t u c j ę K l e m e n s a XII odnowił B e n e d y k t X I V . Natomiast
encykliki późniejszych papieży rozszerzają niektóre postanowienia.
Papież Pius VII w swoim liście pasterskim Ecclesia a Jesu Chrisie
z roku 1821 zakazuje pod karą ekskomuniki, czytanie i przechowywa­
nie pism masońskich i zobowiązuje katolików, również pod karą eks­
komuniki, zawiadamiać Kurię Biskupią o członkach masonerii i o ich
przewinieniach. Tę samą sprawę omawiał Pius VIII i Grzegorz XVI.
Encyklika papieża Leona XII Quo Graviora z roku 1825 powtarza
raz jeszcze nakaz informowania biskupów o masonach i ich działalno­
ści, a poza tym rzuca potępienie na organizacje masońskie nie tylko już
istniejące, ale i na te, które w przyszłości powstaną, oraz orzeka, że
przysięgi masońskie są zabronione i nieważne.
Papież Pius IX w jednej z licznych swych encyklik wyjaśnia (mowa
o encyklice z dnia 25 III 1865 r.), że wobec powstałych wątpliwości,
wszystkie zakazy i potępienia masonerii obowiązują w całej rozciągło­
ści i w tych krajach, gdzie w ł a d z a c y w i l n a d o p u s z c z a i toleruje ich
istnienie. Encykliki papieskie nakładają również specjalne obowiązki
na d u c h o w i e ń s t w o katolickie. W encyklice In Eminenti czytamy:
„ C h c e m y ponadto i nakazujemy, aby biskupi, j a k i wyżsi prałaci
»i inni miejscowi księża, aby wszyscy, którzy mają czuwać nad sprawą
herezji, zasięgali informacji i występowali przeciw przekraczającym
zakazy, jakikolwiek będzie ich stan, stopień, zakon, godność i znacze­
n i e , aby ich u p o m n i e l i i nakładali na nich z a s ł u ż o n e kary, jako na
m o c n o podejrzanych o herezję. Dajemy im pełną m o c p o s t ę p o w a n i a
w o b e c przekraczających zakazy, stosowanie wobec nich kar, wzywa­
jąc nawet, jeśli zajdzie potrzeba, p o m o c y ramienia świeckiego".
Papież Pius IX w encyklice z roku 1865 pisze: „Życzymy sobie
usilnie, Czcigodni Bracia, abyście albo sami, albo przez waszych współ­
pracowników zawiadamiali o nich (tj. o związkach masońskich) jako
0 klęsce niosącej zgubę i abyście się starali wszelkimi środkami, jakie są
w waszej mocy, uchronić od niej waszą trzodę".
Papież Leon XIII w swej encyklice Humanum Genus m ó w i : „Co
do w a s , Czcigodni Bracia, prosimy was i zaklinamy, abyście złączyli
wasze wysiłki z naszymi i użyli całej waszej gorliwości, by zniszczyć
1 u n i c e s t w i ć całą n i e c z y s t ą z a r a z ę t r u c i z n y , która k r ą ż y w ż y ł a c h
206
s p o ł e c z e ń s t w a i zatruwa je całe. Pouczajcie lud i dajcie mu p o z n a ć
wybiegi, stos<5wane przez tę sektę w celu nakłonienia ludzi i wciąg­
nięcia ich w swoje szeregi i przewrotność ich doktryn i niegodziwość
ich celów i przypomnijcie im, że w o b e c w y r o k ó w w y d a w a n y c h kilka
razy przez n a s z y c h p o p r z e d n i k ó w , żaden katolik, o ile chce zostać
g o d n y m tego imienia i dbać, j a k należy o swe zbawienie, pod ż a d n y m
p o z o r e m nie m o ż e łączyć się z sektą m a s o n ó w " .
T a k ż e p r o m u l o g o w a n y w dn. 27 05 1917 r. kanon nr 2335 orze­
kał: „Katolicy, którzy wstąpią do sekty masońskiej w z g l ę d n i e do
s t o w a r z y s z e ń jej p o d o b n y c h ( K l u b „ R o t a r y " , Lwie K l u b y M i ę d z y ­
n a r o d o w e , Y M C A „Związek Męskiej Młodzieży Chrześcijańskiej",
Polskie Stowarzyszenie Wolnomyślicieli im. K. Ł y s z c z y ń s k i e g o itp.
— przyp. red), walczących z Kościołem Świętym i z legalnymi wła­
dzami c y w i l n y m i , popadają tym s a m y m w e k s k o m u n i k ę , zarezer­
w o w a n ą Stolicy Apostolskiej simpliciter".
W 1974 r. Stolica A p o s t o l s k a zleciła niektórym konferencjom
episkopalnym prowadzenie oficjalnych rozmów z przedstawicielami
odnośnych lóż centralnych celem ustalenia zgodności, względnie nie­
zgodności, obopólnych zasad ideologicznych. Po sześciu latach obu­
stronnych r o z m ó w ( 1 9 7 4 — 1 9 8 0 r.), j a k o pierwsza wystąpiła kon­
ferencja biskupów niemieckich z konkretnym wynikiem przeprowa­
dzonych r o z m ó w , wydając „Oświadczenie w sprawie przynależności
k a t o l i k ó w do m a s o n e r i i " , w k t ó r y m m i ę d z y innymi c z y t a m y :
„Kościół Katolicki podczas p o n o w n e g o przebadania trzech pierszych stopni masońskich widział się zmuszony do stwierdzenia, że
zachodzą pomiędzy założeniami Kościoła a masonerii zasadnicze
i n i e p r z e z w y c i ę ż a l n e p r z e c i w i e ń s t w a . M a s o n e r i a nie z m i e n i ł a się
w swej istocie. Przynależność do niej p o d w a ż a same zasady chrześ­
cijańskiej egzystencji. Kompetentne przebadania masońskich rytua­
łów oraz ich podstawowych założeń, j a k też ich współczesnej a nie­
zmienionej samoświadomości, wykazały niezbicie, że: »Równoczesna
przynależność do Kościoła Katolickiego i do masonerii jest koncepcją
i zamierzeniem nie do pogodzenia«. Wzajemnie się wykluczają.
W y s t a r c z y przeczytać u w a ż n i e ostatnie zdanie tego „ O ś w i a d c z e ­
nia", by z r o z u m i e ć w całej pełni p ł o c h o ś ć i n a i w n o ś ć s t a n o w i s k a
wielu teologów i przedstawicieli hierarchii kościelnej, j a k i znacznej
części inteligencji katolickiej, którzy działając na własną rękę, w b r e w
stanowisku wszystkich papieży, zapowiadają m o ż l i w o ś ć „zbratania
się z m a s o n a m i " , względnie „usuwania narosłych w i e k a m i nieporo­
z u m i e ń i uprzedzeń w z a j e m n y c h " . To tak s a m o j a k b y ktoś chciał
„ z b r a t a ć " Boga z szatanem, Miłość z nienawiścią. Przecież Chrystus
p r z y s z e d ł po to, aby u w o l n i ć l u d z k o ś ć z niewoli szatana.
Kościół Katolicki i masoneria to dwie rzeczywistości, dwa świato207
poglądy i dwie wiary, k t ó r e się wzajemnie wykluczają i potępiają.
Przeszło 400 razy od u k a z a n i a się pierwszej encykliki antymasońskiej,
wydanej w 1738 r. przez Papieża Klemensa XII, orzekał Urząd Magis­
t e r s k i Kościoła Katolickiego tę p r z e c i w s t a w n o ś ć : 14 encyklik w y d a l
w tej s p r a w i e w ciągu 250 zaledwie lat; tak że dziwić się trzeba, iż
niektórzy j e g o synowie nie przestają ponawiać skazanych z góry na
n i e p o w o d z e n i e w y s i ł k ó w pogodzenia wyłączających się od samego
początku p o s t a w i wiar. L o n d y ń s k i e c z a s o p i s m o niedzielne Sunday
Times, w s p o m i n a ł o nawet o możliwości ukazania się kolejnej XV już
encykliki antymasońskiej, której głównym rzecznikiem miał być kar­
dynał Baggio. W i a d o m o ś ć ta ukazała się na łamach o w e g o p i s m a na
k r ó t k o p r z e d k r w a w y m z a m a c h e m n a J a n a P a w ł a II.
Na temat masonerii zabierał również głos Papież Pius XI. Przyta­
c z a m y tu j e g o p r z e m ó w i e n i e do polskiej p i e l g r z y m k i z dnia 4.10.
1929 r.: „Muszę ostrzec Was, jak niegdyś Chrystus ostrzegał Apostołów,
mówiąc do nich: »Czuwajcie, gdyż grożą wam niebezpieczeństwa i zasa­
dzki podstępne«. W r ó g wszelkiego dobra, przez Chrystusa Pana na­
z w a n y bramami piekielnymi, nie śpi, ale czuwa i działa wśród Was.
M a m tu na myśli przede wszystkim sektę masońską, k t ó r a szerzy swe
przewrotne zasady i zgubne wpływy również i w Polsce, usiłując w szcze­
gólności zniszczyć Waszą świętą i cenną spuściznę duchową i religijną,
k t ó r a stanowi moc i chlubę Waszą. Dlatego też p o w t a r z a m , czuwajcie,
gdyż w r ó g nie śpi, a więc i W a m nie wolno zasypiać".
Również Ojciec Św. J a n Paweł II b a r d z o często przestrzegał świat
i Kościół „ p r z e d z o r g a n i z o w a n ą potęgą złego" a zwracając się do
P o l a k ó w powiedział: „nie przeszliśmy z sytuacji zagrożenia ( k o m u ­
nizm, w o l n o m u l a r s t w o , ateizm — przyp. red.) do sytuacji bezpiecz­
n e j " , a ostatnio w dn. 12 października 1992 r. w przemówieniu
s k i e r o w a n y m do IV Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łaci­
ńskiej w Santo Domingo przestrzegł, że „ n i e w o l n o lekceważyć za­
grożenia jakie stanowi strategia osłabiania więzi między k r a j a m i A m e ­
ryki Łacińskiej i zwalczanie sił dążących do jedności. W ramach tej
strategii przeznacza się znaczne środki na finansowanie prozelityzmu
sekt, aby w ten s p o s ó b r o z e r w a ć katolicką j e d n o ś ć k o n t y n e n t u "
(L' Oservatore Romano, Nr 12, 1992 r. wyd. polskie, str. 25).
P r o g r a m m a s o ń s k i w c i e l a n y w Polsce przez środki m a s o w e g o
przekazu, jest skierowany nie tylko przeciwko średniemu, czy też
starszemu pokoleniu, aby osłabić ich tożsamość narodową, ale także
przeciwko młodzieży, a nawet dzieciom, aby przeciwdziałać wpajaniu
im prawdziwej miłości Ojczyzny oraz zachowaniu wierności praw­
dziwej tradycji narodowej i chrześcijańskiej. Wiedząc, że „najpewniej­
szym sztyletem" dla przebicia serca Kościoła i narodu jest wszelka
d e m o r a l i z a c j a , w s z c z ę t o w tym k i e r u n k u o d p o w i e d n i e działania
208
w myśl znanej masońskiej uchwały często cytowanej przez Św. Mak­
symiliana: „My religii katolickiej nie zwyciężymy r o z u m o w a n i e m , tyl­
ko p s u c i e m o b y c z a j ó w " (Rycerz Niepokalnej, nr 2/90). W odpowiedzi
Kościół coraz wyraźniej zaczął występować, przedstawiając masonerię
jako groźną siłę, sprzymierzoną z wszelkimi wrogami Polski i chrześ­
cijaństwa, siłę, której' zadaniem jest ciągła walka z tym wszystkim, co
wyrosło z chrześcijaństwa. Już w liście pasterskim ,,O życiu katolickim
na Śląsku" z dnia 01.03.1924 r. ks. Kard. August Hlond (niedawno
wszczęto proces beatyfikacyjny tego wielkiego Prymasa i Polaka) pi­
sze, że fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę oby­
czajów. Podkopuje ona nie tylko moralność chrześcijańską, ale godzi
w p r o s t w e t y k ę naturalną, szerzy n i e o b y c z a j n o ś ć w ś r ó d m ł o d z i e ż y
i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei katolickiej, aby
zastąpić naukę chrześcijańską „masońskim naturalizmem" (Akta Hlondiana — t. II, cz. 2, str. 26). W wywiadzie udzielonym jednemu z przed­
stawicieli Polonii, ks. Kard. August Hlond powiedział, że: „... w Polsce
m o ż e dojść do starcia p o m i ę d z y Kościołem Św. a n o w o c z e s n y m i
prądami m a s o ń s k i m i , które za wszelką cenę chcą p o d k o p a ć z d r o w e
zasady małżeństwa chrześcijańskiego" (wywiad z dnia 02.11.1926 r.
AH — Przemówienie, t.' II. cz. 2, str. 203). „ M a s o n e r i a z właściwą sobie
zaciekłością s t a r a się wypierać z życia narodowego i państwowego
wszelką myśl Bożą i religijną. M a s o n e r i a stała się k o r y t e m , przez
które wpływa do narodu polskiego niewiara i niemoralność. S t a r a się
być wierną starej masońskiej zasadzie, że gdy runie wiara, wtenczas
runie i m o r a l n o ś ć " (Przemówienie o masonerii na zakończenie Dnia
Katolickiego, 2 9 . 0 9 . 1 9 3 1 r. - A H , t. II, cz. 2, str. 59).
W ogólniku do Wielebnych Proboszczów w sprawie małżeńskiej
— k o m e n t a r z do listu p a s t e r s k i e g o B i s k u p ó w P o l s k i z d n i a
1 3 . 1 1 . 1 9 3 1 r. - ks. K a r d . A. H l o n d s t w i e r d z a , ż e : „ K o ł a l i b e r a l n e
i masońskie przypuściły atak na małżeństwa chrześcijańskie, sprowa­
dzając je tylko do rangi kontraktu cywilnego, pozbawiając je celu
nadprzyrodzoności" (AH — Orędzia i odezwy, t. I, cz. 2, str. 123 i str.
191). Również jasno i dobitnie wypowiedział się na temat masonerii ks.
Kard. A. Hlond na Zjeździe Katolickim w Poznaniu w dniu 6 lis­
topada 1926 r., a więc j u ż po zamachu majowym w Polsce: „Wyprzeć
się ma Polak na wszystkich szczeblach hierarchii państwowej każ­
dego bezprawia, każdej anarchii, każdego rozkładu... a p r z e d e wszys­
tkim powinna Polska zerwać z masonerią, której ostatecznym celem
jest systematyczne usuwanie ducha Chrystusowego z życia n a r o d u .
T y m bardziej zerwać z nią musi Polska, że masoneria to konspiracja
zagraniczna, której nie tylko na Polsce nie zależy, ale która potężnej
Polski nie chce. N a r o d y , które odnalazły d r o g ę do s w e g o o d r o d z e ­
nia, rozprawiają się z olbrzymim wysiłkiem z masonerią i odczuwają
209
to j a k b y o ż y w c z y p o w i e w w swym n a r o d o w y m życiu. I w tej chwili
m a m y z a p r z e d a ć się w w o l n o m u l a r s k ą n i e w o l ę ?
C z y n a p r a w d ę m a m y powtarzać błędy innych ludów i w zaraniu
swego bytu kłaść dobrowolnie kark w m a s o ń s k ą pętlicę, ażeby później,
po szkodach nieobliczalnych, z o g r o m n y m trudem i z niepewnym
powodzeniem, wyzwolić się spod wolnomularstwa. Z e r w a ć z laicyzm e m — znaczy to w pierwszym rzędzie zrzucić masońskie okiełznanie.
Zrzucić je powinni wszyscy i na wszystkich stanowiskach, m i m o ponę­
tnych w i d o k ó w kariery i p o w o d z e n i a . "
Bardzo negatywnie odniósł się ks. Prymas A. Hlond do amerykań­
skiej organizacji młodzieżowej Young Man's Christian Association
( Y M C A ) oraz Rotary Internacionale, które sieją wśród młodzieży
indyferentyzm religijny, przeto społeczeństwo polskie nie powinno ich
popierać, a tym bardziej powierzać ich opiece młodzież (wskazówki
Prymasa Polski w sprawie Y M C A , z dnia 07.03.1927 r. — Miesięcz­
nik Kościelny Archidiecezji Gnieźnieńsko-poznańskiej, 49(1934). Z kolei
dn. 31.03.1927 r. ks. Kard. Aleksander Kakowski wydał list pasterski,
w którym przypominał o dekrecie Św. Officium z dnia 05.11.1920 r.,
potępiającym masonerię w Polsce. D n i a 17.01.1932 r. na O g ó l n o p o l ­
skim Zjeździe Pisarzy Katolickich ks. K a r d . K a k o w s k i wskazał pisa­
rzom j e d n o z najdonioślejszych zadań: „obronę Kościoła oraz naszych
tradycji i ideałów religijnych i narodowych przed napaściami i przewrot­
ną działalnością masonerii, wolnomyślicielstwa, radykalizmu i sekciars­
twa, k t ó r e panoszą się w Polsce, korzystając z wybujałej wolności."
Nuncjusz papieski w Polsce, ks. arcybiskup Francesco Marmaggio dnia 1.01.1935 r. oświadczył, że największym w r o g i e m Kościoła
Św. i kultury polskiej j e s t w o l n o m u l a r s t w o , z k t ó r y m w a l k a j e s t
o b o w i ą z k i e m k a ż d e g o katolika. Publikacje historyczne d o w o d z ą , ż e
koła lożowe były z a w s z e wrogie Polsce, m.in. planując jej rozbiory.
Nawet na łożu śmierci ks. Kard. A. Hlond pamiętał o tym najstrasz­
niejszym zagrożeniu Polski. Wojciech Skrodzki na łamach tygodnika
„Niedziela" nr 50, z dn. 11.12.1988 r. w artykule pt. „Prymas Rzeczypos­
polite/' pisze: „Kiedy umierał... mówił: „Jeżeli m n i e nie będzie, wy
walczcie, a b y s p r a w a Boża zwyciężyła. Rozpętała się w a l k a d u c h ó w
ciemnych i d u c h ó w jasności. Jeżeli zwycięstwo przyjdzie, będzie to
z w y c i ę s t w o M a r y i D z i e w i c y . " Ufał opiece Maryi nad powierzonym
J e j n a r o d e m " . Prymas Tysiąclecia ks. Kard. Stefan Wyszyński nieraz
podkreślał, że kontynuuje dzieło swego poprzednika. Godnie je kon­
t y n u o w a ł . O t o u szczytu stalinizmu, gdy ataki k o m u n i s t ó w na K o ś ­
ciół nasilały się, a Ks. Prymas musiał często stawać w obronie tegoż
K o ś c i o ł a , p o d c z a s j e d n e g o ze s p o t k a ń z ó w c z e s n y m s e k r e t a r z e m
K C P Z P R , o d p o w i e d z i a l n y m z a stosunki K o ś c i ó ł - P a ń s t w o , P r y m a s
Tysiąclecia wypowiedział jakże znamienne słowa: „ W r a c a m r a z jeszf
210
cze do masonerii, bo m a s o n e r i a całego świata też cieszy się z waszej
tezy. Oni dziś przekonują komunistów, że powinni zlikwidować Kościół
w Polsce, bo masoneria też wierzy w to, że oni zwyciężą, podobnie j a k
wy, ale chcą mieć pole bez k o n k u r e n t ó w . I dlatego dziś zachęcają
k o n k u r e n t ó w — zniszczcie Kościół, pozostanie n a m tylko jeden w r ó g
— komuniści. W tej chwili k o m u n i z m jest wynajęty przez m a s o n e r i ę
wszechświatową do likwidacji Kościoła. Ilekroć musieliśmy występo­
wać przeciwko w a m , broniąc p r a w Kościoła, zawsze byliśmy p o c h w a
lani p r z e z m a s o n e r i ę , bo w w a l c e niszczał Kościół, ale g d y ś m y się
dogadywali zawsze rozpoczynano a t a k na biskupów, bo pokój religijny
w P o l s c e był n i e n a r ę k ę m a s o n e r i i . M a s o n e r i a t o w s p ó l n y w r ó g
— i n a s z i w a s z ; my się z n a m y na n i m j u ż od d a w n a , wy z d r a d z a c i e
naiwność początkujących wobec m a s o n e r i i " .
A oto inne wypowiedzi P r y m a s a Tysiąclecia na temat masonerii:
„Wrogi stosunek marksizmu do religii jest też produktem wieku XIX;
wtedy bowiem modna była walka oficjalna masonerii z religią i filozo­
fią katolicką. Masonerią głosiła wtedy wszelkiego rodzaju rozdziały:
Kościoła i Państwa, męża i żony, obywatela i Państwa, indywidualizm
moralny, społeczny, gospodarczy (kapitalizm)" . W rozmowie z ów­
czesnymi decydentami P Z P R oświadczył: „ A m e r y c e nie zależy na
obronie Kościoła Św. w Polsce, gdyż to jest t a k a s a m a masoneria, j a k
ta, k t ó r a wykorzystuje k o m u n i z m polski do rozbijania Kościoła; jesteś­
cie na służbie masonerii m i ę d z y n a r o d o w e j " .
Także miesięcznik „30 Giorni" Nr 8 — 9/1990 poświęcił wiele miej­
sca niebezpieczeństwu, j a k i e obecnie grozi Europie Wschodniej ze
strony masonerii. C z y t a m y w nim: „Ojczyzna Papieża Wojtyły, u w a ­
żana za jeden z ośrodków newralgicznych katolicyzmu, budzi wielkie
apetyty u wielkich mistrzów na Zachodzie. Masoneria nie zrezyg­
n o w a ł a z Polski, a nawet z a p o w i a d a wielkie europejskie spotkanie
m a s o ń s k i e w Polsce w roku 1993/94 (R.N. X. 1990 r.)."
30 grudnia 1989 roku zmarł w R z y m i e prof. August Del N o c e ,
filozof, docent filozofii polityki na Uniwersytecie Rzymskim, autor wielu
dzieł, m. in. Problem ateizmu i Samobójstwo rewolucji. Był to, jak pisze
miesięcznik „30 Giorni" (nr 2/90): „najbardziej światły i autorytatywny
myśliciel włoski XX wieku".
W związku z możliwością nowej jedności europejskiej, Del Noce
pisał (// Sabato 21. VII br.): „W rzeczywistości za tym pożegnaniem
ideologii marksizmu, za tą pozorną krytyką totalitaryzmu (komunizmu)
ukrywa się totalitaryzm nowej natury, dużo więcej zmodernizowany, dużo
bardziej zdolny do panowania 'absolutnego, niż dawne modele, włączając
w to S t a l i n a i H i t l e r a . T e n n o w y t o t a l i t a r y z m j e s t t a k p e w n y
1
2
3
'' ' Peter Rajna, Kardynał Wyszyński, t. III, str. 607, 603, 617. [Przyp. Wyd.|
2 3
211
swego „panowania absolutnego", że nie potrzebuje j u ż w E u r o p i e dyk­
t a t u r komunistycznych." „W 1989 r., by uczcić dwóchsetlecie Rewolu­
cji francuskiej na Wschodzie Europejskim, zapadła decyzja, by przejść
o d k o m u n i z m u d o m a s o n e r i i " , tak j a k b y — pisze dalej tygodnik
— reżimy komunistyczne nie były wewnątrz tej jedynej władzy, którą
wielki papież Pius XI ...określił j a k o » m i ę d z y n a r o d o w y imperializm
p i e n i ą d z a « " (R.N. XI. 1990 r.).
T a k ż e K a r d y n a ł E d w a r d G a g n o n , zapytany, czy dalej widzi nie­
b e z p i e c z e ń s t w o dla Kościoła ze strony masonerii, odpowiedział:
„Kiedy byłem w Kanadzie, j a k o wykładowca teologu moralnej byłem
kanonistą K a r d y n a ł a Leger. I często musiałem przesyłać do Penitencjarii Apostolskiej w Rzymie prośbę o zdjęcie ekskomuniki z osób, które
na rozkaz masonerii u k r a d ł y hostie konsekrowane, otrzymując za to
w y n a g r o d z e n i e . Niektóre z nich żałowały tego czynu i prosiły Kościół
0 r o z g r z e s z e n i e " . Kardynał Gagnon wyjaśnił, że nie tylko sekty sata­
n i s t y c z n e , ale r ó w n i e ż p e w n e stopnie m a s o n e r i i , sprawują „ c z a r n e
m s z e " . Nie jest to wcale anachronizm, że masoneria ma dotąd wła­
d z ę rzeczywistą, z w i ę k s z o n ą faktem, że n i g d y się o niej nie m ó w i ,
chyba tylko na sposób folklorystyczny. Kardynał G a g n o n wyznał, że
były naciski na Kościół, aby znieść potępienie masonerii i doprowa­
dzić do „historycznego" pojednania. Ale p o w a ż n e badania, jakie
p r z e p r o w a d z i ł a k o m i s j a b i s k u p i a w N i e m c z e c h , p r z e k o n a ł y , że nic
jest m o ż l i w e zniesienie potępienia masonerii.
„Jest tylko j e d e n B ó g — p o w i e d z i a ł K a r d y n a ł G a g n o n — a ten,
w którego wierzą masoni, nie ma nic wspólnego z Bogiem katolickim.
Zniesienie więc potępienia byłoby niewybaczalne nawet pod wzglę­
dem teologicznym". Dlatego właśnie Kard. Ratzinger, tuż przed ogło­
szeniem N o w e g o Kodeksu, ponowił potępienie masonerii. (30 Giorni,
nr 3/91 r., R.N., VI. 1991 r).
B a r d z o m o c n o uczulił nas na grożące Kościołowi i N a r o d o w i
niebezpieczeństwo ze strony masonerii, Św. Maksymilian Maria Kol­
be: „ N a całej kuli ziemskiej — mówił — tu słabiej, t a m b a r d z i e j
zaciekle toczy się w a l k a przeciwko Kościołowi Świętemu i szczęściu
dusz. W r ó g ukazuje się w rozmaitej szacie i pod różnymi nazwami...
Wszystkie te obozy tworzą zgodną linię bojową przeciw Kościołowi
Świętemu. Łączy je i wykorzystuje masoneria. Św. Maksymilian Kolbe
twierdził zdecydowanie, ż e P I E R W S Z O R Z Ę D N Y M , N A J W I Ę K ­
SZYM I N A J P O T Ę Ż N I E J S Z Y M W R O G I E M K O Ś C I O Ł A ŚW.
1 N A R O D U J E S T M A S O N E R I A . N I E W A H A Ł SIĘ N A Z Y W A Ć
JĄ » G Ł O W Ą P I E K I E L N E G O W Ę Ź A « (R.N. nr 2(428), II1992 r).
W rękopisie statutu R y c e r s t w a N i e p o k a l a n e j , n a p i s a n y m przez
Św. Maksymiliana, słowa o m a s o n e r i i podkreślone są w y m o w n i e po­
dwójną grubą linią.
212
Św. M a k s y m i l i a n j e s z c z e j a k o alumn, przebywając na studiach
t e o l o g i c z n y c h ' w Rzymie, był świadkiem bluźnierczych manifestacji,
które rozegrały się na placu Św. Piotra. W roku 1917 m a s o n e r i a
uroczyście obchodziła dwusetną rocznicę swego „oficjalnego" istnie­
nia. W wielu miastach na kuli ziemskiej odbywały się p o c h o d y antyreligijne, antykatolickie. N a w e t w w i e c z n y m mieście masoneria
podnosiła głowę. Ulicami tego miasta przeciągnęły p o c h o d y z róż­
nymi transparentami. M i ę d z y innymi niesiono czarny sztandar giordano-brunistów, na którym wisiał rysunek Lucyfera depczącego Św.
Michała Archanioła. Rozlegały się skandowania: „Diabeł będzie rzą­
dcą w Watykanie, a papież będzie mu za szwajcara" — czyli za sługę.
Jeśli B ó g jest miłością — myślał przyszły święty — w i a d o m o
czym wyróżnia się j e g o przeciwnik. Wszystko, co dzieli, jątrzy, nisz­
czy, r o z k ł a d a — w s z y s t k o to nosi stempel szatana.
Dlatego w y p o w i a d a szatanowi w a l k ę na śmierć i życie pod prze­
wodnictwem Niepokalanej, której zaufał bezgranicznie i oddał się bez
reszty, powołując do życia — Milicję Najświętszej M a r y i P a n n y Nie­
p o k a l a n e j . Sam opracował też statut. Oto jego myśl przewodnia: O n a
zetrze głowę twoją. (Rdz 3,15). Wszystkie herezje samaś zniszczyła na
całym świecie, herezje^ a nie heretyków, bo ich także kocha i chce
uwolnić z szatana tyranii. Pierwszy cel t o : s t a r a n i e się o n a w r ó c e n i e
grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a najbardziej masonów,
oraz uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Najświętszej
M a r y i P a n n y N i e p o k a l a n e j . Z kolei jako najskuteczniejsze środki wa­
lki z masonerią święty zaleca: modlitwę, pokutę i świadectwo życia
chrześcijańskiego, oraz całkowite i bez zastrzeżeń oddanie się Matce
Bożej, noszenie i rozpowszechnianie Cudownego Medalika Niepoka­
lanej oraz wykorzystanie wszystkich godziwych środków na j a k i e
p o z w a l a stan, warunki i okoliczności.
Kongregacja doktryny wiary dla usunięcia wszelkich wątpliwości
co do masonerii, wydała w dniu 26.11.1983 r. oraz 26.11.1984 r.
„ D e k l a r a c j ę o s t o w a r z y s z e n i a c h m a s o ń s k i c h " (AAS, 7 6 ( 1 9 8 4 ) 30.),
w których podtrzymuje j e d n o z n a c z n i e negatywne stanowisko wobec
masonerii. Katolicy, którzy wstąpiliby do niej, pozostają w stanie
grzechu ś m i e r t e l n e g o i nie m o g ą p r z y s t ę p o w a ć do K o m u n i i Św.
Stanowisko zatem, j a k i e powinien zająć w o b e c masonerii k a ż d y
Polak i katolik, zostało przez najwyższych dostojników K o ś c i o ł a
Świętego j a s n o i j e d n o z n a c z n i e sformułowane. Na żadną wątpliwość
nie ma tu miejsca!
213
Różaniec rozwiązuje
wszystkie problemy
„ W Różańcu zawiera się nasze zbawienie. Niegodny następca Piot­
ra, który pragnie korzystać z niezmierzonych bogactw Chrystusa, od­
czuwa ogromną potrzebę waszej pomocy, waszej modlitwy i waszego
poświęcenia i oto najpokorniej was prosi".
Jan Paweł II
„Błagam was usilnie, w imię miłości, jaką żywię do was w Jezusie
i Maryi, byście odmawiali codziennie, o ile starczy czasu, Różaniec,
a błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli".
Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort
,, Gdyby Polacy bez przerwy odmawiali Różaniec w Gietrzwałdzie,
nie musieli by walczyć o wolną Polskę, mieliby ją bez walki wolną ".
Błogosławiony O. Honorat Koźmiński
„Jest w rzeczywistości przerażającą tajemnicą prawda, że zbawie­
nie wielu zależy od modlitwy i od dobrowolnej pokuty członków Ciała
Mistycznego."
Papież Pius XI
„Zaniedbanie modlitwy i pokuty jest zbrodnią wobec siebie i ludzkości."
ks. biskup Rudolf Graber
„ Wiara jest zwycięstwem nad światem, ponieważ w niej człowiek
bezrozumny odzyskuje rozum ".
jest
„ Wiara jest przede wszystkim oświeceniem. Bez wiary nasze życie
absurdem, gdyż jest pozbawione celu i sensu".
„Kto się nie modli,
ten jest zwierzęciem,
albo
szatanem".
Sw. Teresa z Avilla
„Nie ruchliwe stolice są decydującymi ośrodkami historii świata
i świętości; prawdziwymi ośrodkami historii są ciche miejsca modlitwy
ludzi. Tam gdzie się-modli, tam się decyduje, nie tylko o naszym życiu
po śmierci, ale także o wydarzeniach tego świata ".
Papież Jan Paweł II
214
Orędzie Miłości Miłosiernej
największą Łaską okazaną
ludzkości w XX wieku
1
Sw.
Faustyna
Kowalska
ze Zgroma­
dzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, znana
jest
na
całym
świecie jako
apostołka
i
sekretarka
Miłosierdzia
Bożego.
Od
Pana
Jezusa
otrzymała
misję
przypomnienia
ludzkości,
żyjącej
w
czasach
ostatecznych,
prawdy o Miłości Miłosiernej Boga wraz z
przekazaniem
nowych,
dotąd nieznanych Koś­
ciołowi Św. form kultu Bożego Miłosierdzia.
s. Faustyna Kowalska
„ D z i ś p o s y ł a m c i e b i e d o całej l u d z k o ś c i z m o i m m i ł o s i e r ­
dziem.
Słowa P. Jezusa do s. Faustyny
Bóg jak nigdy w historii ludzkości, chce okazać Miłosierdzie, jakie­
go dotychczas nie okazał, bo ludzkość j a k nigdy przedtem, tego po­
trzebuje.
„Przez ciebie, jako przez tę hostię, przejdą promienie miłosier
dzia cały Świat".
Słowa P. Jezusa do s. Faustyny
Z a d a n i e m s. F a u s t y n y b y ł o także nieustanne w y p r a s z a n i e dla
grzeszników ufności w Boże Miłosierdzie.
„Dusze giną mimo mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią
deskę ratunku, to jest miłosierdzie moje, jeżeli nie uwielbią miło­
sierdzia mojego, zginą na wieki".
Słowa P. Jezusa do s. Faustyny
Pan Jezus p o w i e d z i a ł także do s. F a u s t y n y , że dusza, która ze
skruchą i żalem wyznaje swoje grzechy wraz z głębokim postanowie­
n i e m p o p r a w y , w s p o s ó b s z c z e g ó l n y uwielbia M i ł o s i e r d z i e B o ż e .
„Módl się za d u s z e , aby się nie lękały zbliżyć do Trybunału
Miłosierdzia M o j e g o . Nie ustawaj w s t a w i a ć się za grzesznikami. Ty
T e k s t y w y b r a n e z „ D z i e n n i c z k a " s. F a u s t y n y K o w a l s k i e j , w y d . p r z e z Z g r .
SS. Matki Bożej Miłosierdzia, Imprimatur, ks. Kard. Franciszek Macharski.
215
w i e s z , jak Mi b a r d z o na Sercu ciążą ich d u s z e , ulżyj ś m i e r t e l n e m u
s m u t k o w i M o j e m u , szafuj Miłosierdziem M o i m " (Dz. 975).
„Niech pokładają Nadzieję w Miłosierdziu Moim najwięksi
g r z e s z n i c y . Oni m a j ą p r a w o p r z e d i n n y m i do ufności w
przepaść Miłosierdzia Mojego... Rozkosz mi sprawiają dusze,
k t ó r e się o d w o ł u j ą d o M o j e g o M i ł o s i e r d z i a . T a k i m d u s z o m
u d z i e l a m łask p o n a d ich ż y c z e n i a . N i e m o g ę k a r a ć , c h o ć b y
ktoś był n a j w i ę k s z y m g r z e s z n i k i e m , jeżeli on się o d w o ł u j e do
M e j litości, ale u s p r a w i e d l i w i a m go w n i e z g ł ę b i o n y m i
n i e z b a d a n y m M i ł o s i e r d z i u S w o i m . . . " ( D z . 1146).
„Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech: to jest w Trybuna­
le Miłosierdzia, tam są największe cuda... W y s t a r c z y przystąpić do
stóp Z a s t ę p c y M o j e g o z wiarą i p o w i e d z i e ć mu n ę d z ę swoją...
„ C h o ć b y d u s z a b y ł a , j a k t r u p r o z k ł a d a j ą c a sie
i c h o ć b y po l u d z k u j u ż nie było w s k r z e s z e n i a i w s z y s t ­
ko już stracone, nie tak jest po B o ż e m u — cud Miło­
s i e r d z i a B o ż e g o w s k r z e s z a tę d u s z ę w całej pełni".
O biedni, którzy nie korzystają z tego Cudu Miłosierdzia Boże­
go! Na darmo będziecie wołać, ale będzie j u ż za p ó ź n o ! " (Dz. 1448).
„Kiedy przystępujesz do Spowiedzi Świętej, do tego źródła Miło­
sierdzia Mojego, z a w s z e spływa na twoją duszę Moja K r e w i W o d a ,
która w y s z ł a z Serca M o j e g o i uszlachetnia twą duszę. Za każdym
razem, j a k się zbliżasz do Spowiedzi Św., zanurzaj się cała w Moim
M i ł o s i e r d z i u z w i e l k ą ufnością, a b y m m ó g ł zlać na d u s z ę twoja,
hojność Swej łaski. Kiedy się zbliżasz do Spowiedzi, wiedz o tyn>, żc
Ja Sam w konfesjonale c z e k a m na ciebie, zasłaniam się tylko kap­
łanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bo
giem Miłosierdzia. P o w i e d z duszom, że z tego źródła Miłosierdzia,
dusze czerpią łaski j e d y n i e N a c z y n i e m Ufności. Jeżeli ufność ich
będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski
zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, g d y /
łaska Moja odwraca się od nich — do dusz p o k o r n y c h " (Dz. 1602).
„... Jak się przygotowujesz w Mojej obecności, tak się i spowiadasz
przede Mną; kapłanem się tylko zasłaniam. N i g d y nie rozbieraj, jaki
jest kapłan, którym się zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w Spowiedzi,
jako przede Mną, a duszę twoją napełnię światłem M o i m " (Dz. 1725).
Przy konających
Siostra F a u s t y n a : „Często towarzyszę duszom konającym i wy­
p r a s z a m im ufność w M i ł o s i e r d z i e Boże i b ł a g a m B o g a o w i e l k o ś ć
216
łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nie­
raz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na
zewnątrz w i d z i m y , j a k o b y wszystko było stracone, lecz tak nie jest;
dusza oświecona promieniem silnej Ł a s k i Bożej O s t a t e c z n e j , zwraca
się do Boga w ostatnim m o m e n c i e z taką siłą miłości, że w jednej
chwili otrzymuje od Boga przebaczenie i win, i kar, a na zewnątrz nie
daje n a m ż a d n e g o znaku, ani żalu, ani skruchy, p o n i e w a ż j u ż na
z e w n ę t r z n e rzeczy ona nie reaguje. O, jak niezbadane j e s t Miłosier­
dzie Boże! Ale, o zgrozo — są też dusze, które dobrowolnie i świado­
mie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż j u ż w s a m y m skonaniu,
Bóg Miłosierny daje duszy ten m o m e n t j a s n y w e w n ę t r z n y , że jeżeli
dusza chce, ma m o ż n o ś ć wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz j e s t
zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udarem­
niają wszystkie modlitwy, j a k i e inne dusze za nimi do Boga z a n o s z ą
i nawet same wysiłki Boże..." (Dz. 1698).
Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego
i związane z nim obietnice
Warunek pierwszy: Ufność.
„ Ł a s k i z M o j e g o M i ł o s i e r d z i a czerpie się j e d y n y m n a c z y n i e m ,
a jest nim ufność. Żadna dusza, która wzywała Miłosierdzia Mojego
nie z a w i o d ł a się ani nie doznała z a w s t y d z e n i a " . W a r u n e k d r u g i :
Pełnienie uczynków Miłosierdzia.
„ Ż ą d a m od ciebie u c z y n k ó w miłosierdzia, które mają w y p ł y w a ć
z miłości ku Mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie
bliźnim, nie możesz się od tego usunąć, ani w y m ó w i ć , ani uniewinnić.
— Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierw­
szy — czyn, drugi — słowo, trzeci — m o d l i t w a . W tych trzech stop­
niach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym d o w o d e m miło­
ści ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć Miłosier­
dziu M o j e m u " (Dz. nr 7 4 2 ) .
Nowe formy kultu do Bożego Miłosierdzia
Obok znanych i wyżej przypomnianych przez pośrednictwo
s. Faustyny sposobów uwielbienia i uczczenia Bożego Miłosierdzia,
Pan Jezus w p r o w a d z a przez tę skromną zakonnicę, cztery całkowicie
n o w e f o r m y n a b o ż e ń s t w a k u czci B o ż e g o M i ł o s i e r d z i a , w i ą ż ą c j e
z nieprawdopodobnymi obietnicami.
Pierwsza z nich związana jest z uczczeniem O b r a z u J e z u s a Miło­
s i e r n e g o (patrz str. 218). Pan Jezus pragnie, aby obraz ten r o z p o w ­
szechniano i c z c z o n o na całym świecie.
Druga dotyczy odmawiania K o r o n k i d o M i ł o s i e r d z i a B o ż e g o .
Przez o d m a w i a n i e tej K o r o n k i zbliżasz ludzkość do M n i e . .
217
„Odmawiaj nieustannie te Koronkę, której cię nauczyłem. Ktokol­
wiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę
śmierci. Kapłani będą podawać tę Koronkę grzesznikom j a k o ostatnią
deskę r a t u n k u . Chociażby grzesznik był najzatwardzialszy, jeżeli raz
tylko odmówi tę K o r o n k ę , dostąpi łaski z nieskończonego Miłosierdzia
Mojego i napełnię jego duszę pokojem, a godzina jego śmierci będzie
szczęśliwa. Napisz, że gdy tę k o r o n k ę przy konających będą odma­
wiać, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą, nie j a k o Sędzia Spra­
wiedliwy, ale j a k o Zbawiciel Miłosierny. P r a g n ę , aby cały Świat po­
znał Miłosierdzie M o j e , niepojętych łask p r a g n ę udzielać duszom,
k t ó r e ufają Mojemu M i ł o s i e r d z i u " .
Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego.
T r z e c i a obietnica dotyczy G o d z i n y M i ł o s i e r d z i a . Ile razy
u s ł y s z y s z , j a k z e g a r bije g o d z i n ę t r z e c i ą , zanurzaj się cała w
Miłosierdziu M o i m , uwielbiając je i wysławiając j e , wzywając jego
w s z e c h m o c y dla całego świata, a szczególnie dla biednych grzeszni­
ków, bo w tej chwili zostało ono na oścież otwarte dla wszelkiej duszy.
W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych, w tej godzinie
stała się łaska dla całego świata; Miłosierdzie zwyciężyło Sprawied­
liwość... Staraj się w tej godzinie odprawiać Drogę Krzyżową..., a jeżeli
nie możesz..., to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij Moje
Serce, które jest pełne miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie, a j e ­
żeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się w modlitwie tam, gdzie
jesteś, chociaż przez króciutką chwilę" (Dz. 1572).
Z kolei w c z w a r t e j formie kultu do B o ż e g o M i ł o s i e r d z i a Pan
Jezus żąda, aby p i e r w s z a niedziela po W i e l k a n o c y została przez
Papieża ustanowiona Świętem Bożego Miłosierdzia.
„ P r a g n ę , aby Święto Miłosierdzia b y ł o u c i e c z k ą i s c h r o n i e n i e m
dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu
tym o t w a r t e są w n ę t r z n o ś c i M i ł o s i e r d z i a M o j e g o , w y l e w a m całe
m o r z e łask na dusze, które się zbliżą do źródła Miłosierdzia Mojego,
która dusza w tym dniu przystąpi g o d n i e do S p o w i e d z i i K o m u n i i
Świętej, d o s t ą p i z u p e ł n e g o o d p u s z c z e n i a w i n i k a r .
„Ta wyjątkowa łaska jest zasadniczo większa niż łaski sześciu
S a k r a m e n t ó w z wyjątkiem S a k r a m e n t u Chrztu Św., w k t ó r y m iden­
tycznie otrzymujemy odpuszczenie win i k a r " (ks. prof. J. Różycki).
Czyli gdyby nawet największy grzesznik zaraz po spełnieniu wa­
r u n k ó w tej obietnicy nagle umarł, to pójdzie prosto do Nieba. W i e l u
teologów n a z y w a tę łaskę ó s m y m sakramentem. Już dzisiaj w bardzo
wielu miastach na terenie Polski (m.in. w Częstochowie i Krakowie)
obchodzi się pierwszą niedzielę po W i e l k a n o c y j a k o święto Bożego
Miłosierdzia, gdzie m o ż n a dostąpić tej niezwykłej łaski.
Ta n i e p r a w d o p o d o b n a i największa obietnica w całej historii
Kościoła Św., będąca wielkim znakiem nadziei, dla tak bardzo upad218
łej i na skutek złej woli coraz bardziej tyranizowanej przez szatana
ludzkości, jest z r o z u m i a ł a tylko w odniesieniu do następujących słów
P a n a J e z u s a s k i e r o w a n y c h do s. F a u s t y n y :
„Każda dusza w stosunku do Mnie
rozważać będzie przez wieczność całą
Miłosierdzie Moje".
Orędzie Fatimskie i wielka obietnica
N i e p o k a l a n e g o Serca M a r y i
1
J u ż w czasie p i e r w s z e g o O b j a w i e n i a w F a t i m i e , M a t k a B o ż a
rzekła do dzieci: „Czy chcecie oddać się Bogu, gotowi na przyjęcie
każdej ofiary i k a ż d e g o cierpienia, które w a m ześlę dla n a w r ó c e n i a
g r z e s z n i k ó w , k t ó r y m grozi p i e k ł o i z a d o ś ć u c z y n i ć za b l u ź n i e r s t w a
i zniewagi w y r z ą d z o n e N i e p o k a l a n e m u Sercu Maryi? T y l e d u s z zo­
staje potępionych przez Sprawiedliwość Bożą z powodu grzechów prze­
ciwko M n i e p o p e ł n i o n y c h " . W 10 lat później 10 XII 1925 r. Matka
Boża p o w i e d z i a ł a do Łucji: „Spójrz na to Serce otoczone cierniami,
którymi ludzie niewdzięczni ranią Mnie co chwila — bluźnierstwami
i niewdzięcznością. Ty przynajmniej staraj się pocieszać M n i e " .
„ M ó d l c i e się; módlcie się wiele i ponoście ofiary za grzeszników,
wiedzcie, że wielu pójdzie do pieklą, bo nikt się za nich nie modli, nie
p o k u t u j e " . W związku z tym żądaniem, podczas trzeciego objawienia
Matka Boża zażądała p o ś w i ę c e n i a świata Jej N i e p o k a l a n e m u Sercu,
a także ustanowienia pierwszych sobót każdego miesiąca, w których
by wierni przyjmowali K o m u n i ę Św. w intencji wynagrodzenia Jej
N i e p o k a l a n e m u Sercu za grzechy własne i świata. „Jeżeli te moje
życzenia się spełnią, w t e d y nastanie Boży Pokój na świecie".
Natomiast ci, którzy w intencji wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu
Maryi za grzechy własne i świata, przez kolejnych pięć pierwszych
Sobót miesiąca godnie (tzn. w stanie łaski uświęcającej) przyjmą
Komunię Św., odmówią dowolną cząstkę Różańca Św. (5 tajemnic) i
przez 15 minut będą rozmyślać jedną lub kilka tajemnic Różańca Św., —
dostąpią wyjątkowej łaski. Matka Boża powiedziała:
„ T y m , k t ó r z y t o n a b o ż e ń s t w o przyjmą, obiecuję r a t u n e k .
P r z y b ę d ę w godzinę śmierci z całą łaską, j a k a dla ich wiecznej
szczęśliwości będzie p o t r z e b n a . Te dusze będą o b d a r z o n e szczególną
łaską Bożą; — j a k o kwiaty p r z e d t r o n e m Bożym j e postawię".
' O p r a c o w a n o w g k s i ą ż e k : „ Z n a k n a N i e b i e " , A p . M o d l . 1974 r., „ M a d o n n a
z F a t i m y " w y d . X X . Pallot. 1946 r.
219
„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: «Jezu, ufam
Tobie». Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym
świecie".
„Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jak spojrzenie z Krzyża".
„Przez obraz ten udzielę wiele Łask duszom, on ma przypominać żądania mojego Miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez uczynków".
„Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie... Ja sam bronić
ją będę jako swej Chwały".
„Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w Łasce mojej".
„Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po Łaski do Źródła
Miłosierdzia. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: «Jezu, ufam Tobie»".

Podobne dokumenty