Resort Finansów dyskryminuje polskie firmy

Transkrypt

Resort Finansów dyskryminuje polskie firmy
Resort Finansów dyskryminuje polskie firmy
Mariusz Zielke
Żeby dostarczyć komputery resortowi finansów, polscy producenci powinni zarejestrować działalność w... USA.
Kierowane przez Jacka Rostowskiego ministerstwo zażądało od producentów komputerów certyfikatu obowiązującego tylko w USA,
praktycznie nie do zdobycia dla polskich firm. O dziwo nie jest jedyne – podobną kreatywnością wykazali się specjaliści od przetargów z
ARiMR. Sprzęt będzie przez to znacznie droższy. A precedens może zniszczyć polskie firmy.
Kolejne przypadki dyskryminacji polskich producentów komputerów w przetargach publicznych. Tym razem kuriozalne warunki w
specyfikacjach postawili urzędnicy dwóch instytucji – Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) oraz Ministerstwa Finansów
(MF). Obie w ogłoszonych w czerwcu przetargach zażądały, by dostarczone komputery miały certyfikat EPEAT. To znana norma dbałości o
środowisko, niedostępna jednak dla firm nie działających w USA. Taki wymóg – według naszych informacji – nigdy wcześniej nie był stawiany
w Polsce.
Według polskiej firmy Action „certyfikat” EPEAT to dokument stworzony do przetargów w USA, nie uznawany w UE, ważny i obowiązujący
właściwie tylko za oceanem, marketingowo wykorzystywany przez korporacje. Sprzęt polskich i europejskich producentów nie może go
uzyskać ze względów formalnych, a nie technicznych.
„Aby firmy europejskie mogły przystąpić do programu EPEAT w pierwszej kolejności muszą założyć swoje przedstawicielstwo na terenie USA”
- twierdzi w proteście Action, polski producent komputerów, spółka notowana na GPW, jeden z największych krajowych dystrybutorów
sprzętu IT.
Niedobre, bo polskie
ARiMR wielokrotnie wcześniej ograniczała konkurencję w przetargach komputerowych – w latach 2003-2005 ustawiono kilka przetargów w
tej instytucji. Kilkakrotnie urzędnikom udowodniono preferowanie określonych firm, po czym specyfikacje zmieniano.
- Choć trzeba powiedzieć, że pierwotnie ta specyfikacja nie była zła, wydawała się otwarta. Wymóg EPEAT pojawił się dopiero po proteście,
który w ogóle nie wnosił o zastosowanie tej normy, więc działanie zamawiającego jest zupełnie niezrozumiałe – skarży się jeden z
uczestników przetargu.
Bardziej dziwi jednak podejście resortu finansów, któremu powinno zależeć na jak najtańszych zakupach sprzętu, tym bardziej w czasie
kryzysu i cięć wydatków budżetowych. Ograniczenie konkurencji tylko do producentów obecnych w USA może znacząco podnieść ceny w
przetargu.
MF zamawia około 470 komputerów stacjonarnych, podobną ilość ntebooków, 660 monitorów i trochę sprzętu peryferyjnego. Przetarg w
ARiMR jest znacznie większy – Agencja chce kupić 3,5 tys. komputerów z oprogramowaniem i monitorami. Zamówienia są łącznie warte
kilkanaście milionów złotych.
Obie instytucje zaprzeczają, że działają nieuczciwie.
„Zdaniem Agencji żądanie spełnienia przez oferowane produkty normy EPEAT z oceną (w wersji) minimum silver lub równoważnej nie
stanowi ograniczenia uczciwej konkurencji. (…) Stąd formułowanie tezy o próbie wpłynięcia przez Agencję na wynik przetargu w drodze
przestępczego działania jest krzywdzące i godzi w jej dobre imię.” - twierdzi ARiMR w odpowiedzi na nasze pytania.
„Certyfikat EPEAT to nic innego jak zbiór norm obowiązujących w Unii Europejskiej i na świecie. Ponadto, wg wiedzy Zamawiającego, na
polskim rynku działa co najmniej pięciu producentów sprzętu komputerowego posiadających w swojej ofercie sprzęt spełniający normę
EPEAT.” - odpowiada z kolei Magdalena Kobos, rzecznik resortu finansów.
- Normy EPEAT spełnia znacznie więcej konfiguracji, ale nie wszystkie mają amerykański papierek, bo go mieć po prostu nie musiały. To
różnica – denerwuje się jeden z uczestników przetargu.
Na liście EPEAT są komputery Della, HP, Lenovo, Fujitsu, Apple. „Certyfikowane” są łącznie 153 konfiguracje, głównie powyższych
producentów. Nie zmienia to faktu, że to norma amerykańska, a nie europejska. Żadna z polskich firm nie ma szans znaleźć się na tej liście.
Polskich producentów martwi ponadto fakt, że jeśli EPEAT stałby się normą w polskich przetargach, krajowi dostawcy mogą praktycznie
pożegnać się z przetargami. Ich zdaniem zaszkodziłoby to całemu rynkowi i znacznie podrożyło zakupy komputerowe całej administracji.
Poszukiwacze norm
Zdaniem polskich producentów sprzętu i protestujących firm, urzędnicy działają świadomie na własną szkodę, bo sprzęt wpisany na listę
EPEAT niczym nie różni się od sprzętu spełniającego normy obowiązujące w UE.
„Zamieszczenie swoich produktów na stronie www.epeat.net jest fakultatywne i stanowi nieznany w Unii Europejskiej sposób poświadczania
jakości towarów, postawiony warunek znacznie ogranicza konkurencję jedynie do Wykonawców, którzy wzięli udział w nietypowym
programie jakości EPEAT” - twierdzi firma Logon w proteście do MF.
„EPEAT jest normą, która nie funkcjonuje na kontynencie europejskim. Jest to norma obowiązująca jedynie w Ameryce Północnej i
wymagana jest w przypadku przeprowadzanych tam przetargów dla organizacji rządowych. Wymagana przez Zamawiającego norma nie
znajduje jakiegokolwiek oparcia prawnego w ustawodawstwie Unii Europejskiej” - dodaje Interlabel (także w proteście do MF).
Precyzyjniej sprawę opisuje Action.
„EPEAT nie jest ani normą ani certyfikatem zgodnie z tym co jest opublikowane na oficjalnych stronach tej organizacji. EPEAT to amerykański
program wspierania zakupu technologii informatycznych przyjaznych środowisku, będący projektem GEC (Green Electronics Council z
siedzibą Portland w stanie Oregon w USA) powstałym w odpowiedzi i na bazie europejskich uregulowań prawnych w dziedzinie ekologii,
ochrony środowiska oraz obrotu odpadami elektronicznymi. Protestujący wyjaśnia Zamawiającemu, że program EPEAT został stworzony na
potrzeby rynku amerykańskiego i uczestnictwo „wprost” producentów działających na innych rynkach nie zostało uwzględnione, co jest
oczywistym biorąc pod uwagę to, że założenia EPEAT wywodzą się z europejskich dokumentów prawnych” - twierdzi Action (w proteście do
ARiMR).
Dodatkowo giełdowa spółka dowodzi, że żeby otrzymać poświadczenie EPEAT, czyli wprowadzić produkt na listę rekomendowanych
komputerów, musiałaby założyć oddział w USA.
„(...) jednym z obligatoryjnych wymogów stawianym przez EPEAT firmom, które chcą przystąpić do ww. programu, jest zapewnienie usług
odbioru zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego poprzez dołączenie do programu Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska
„Plug-In To eCycling” oraz dostosowanie się do zawartych w niej założeń. (…) Aby firmy europejskie mogły przystąpić do programu EPEAT w
pierwszej kolejności muszą założyć swoje przedstawicielstwo na terenie USA a następnie potrzebują nieokreśloną bliżej ilość czasu na
spełnienie wielu wymagań formalnych” - twierdzi Action.
Według Action, program „Plug-In To eCycling” został stworzony, aby uregulować politykę zarządzania odpadami elektronicznymi przez firmy
produkujące i prowadzące sprzedaż na terenie Stanów Zjednoczonych. Program jest wzorowany na obowiązującej w Europie Dyrektywie NR
2002/96/WE (WEEE), „jednocześnie będąc w stosunku do niej mniej restrykcyjnym”.
Gdyby więc urzędnicy zażądali spełnienia polskich lub europejskich norm, osiągnęliby ten sam cel.
„Zamawiający, (…) wręcz zażądał, aby oferowany sprzęt spełniał całą gamę norm i standardów obowiązujących tylko i wyłącznie w Stanach
Zjednoczonych oraz zażądał tego, aby europejscy producenci sprzętu komputerowego byli członkami amerykańskich organizacji
środowiskowych oraz uczestniczyli w amerykańskich programach ochrony środowiska oraz recyclingu” - pisze Action.
4 sierpnia 2009 0:41

Podobne dokumenty