„Ja wysiadam”,czyli pocztówka z lat 90.

Transkrypt

„Ja wysiadam”,czyli pocztówka z lat 90.
„Ja wysiadam”, czyli pocztówka z lat 90.
Popowa piosenka, która nie jest ani prosta, ani symetryczna, ani
przewidywalna?
Piosenka z aspiracjami do zawojowania list przebojów powinna być prosta, symetryczna i przewidywalna. Kompozycja „Ja
wysiadam” Anny Marii Jopek przeczy tej zasadzie.
Pochodzące z Jamajki muzyczne nurty takie, jak reggae, ska czy dancehall, są od lat obecne w polskiej muzyce
rozrywkowej. Szczególnie scena reggae stanowi mocny punkt na polskiej scenie alternatywnej. Jej korzenie sięgają
wczesnych lat 80., kiedy to powstały takie grupy, jak najpierw Izrael, a potem m.in. Bakszysz czy R.A.P. Chociaż dla kręgu
wtajemniczonych odbiorców ich założyciele i liderzy pozostają od lat postaciami kultowymi, to wyłączając kilka wyjątków
(od wywodzącego się ze środowisk punkowych Darka „Maleo” Malejonka, przez dancehallową wokalistkę Martę „Marikę”
Kosakowską, po świeżo upieczonego laureata Paszportu Polityki Pawła „Pablopavo” Sołtysa), polskim wykonawcom
jamajskiej muzyki nie udało się zafunkcjonować w świadomości masowego słuchacza. Być może nie tylko z powodu mało
chwytliwego charakteru samej muzyki. Barierę mógł też stanowić dość hermetyczny, zaangażowany politycznie i społecznie
przekaz.
Nie znaczy to jednak, że stricte muzyczne elementy reggae czy ska nie są obecne w świadomości szerokiego odbiorcy
popkultury nad Wisłą. Dotyczy to zwłaszcza charakterystycznej dla tych nurtów pulsacji, potocznie zwanej „na i”. Zwykle w
muzyce popularnej w obrębie metrum dwudzielnego, a więc składającego się z dwóch miar, akcentowana jest pierwsza
miara, a druga jest nieakcentowana. Określenie „na i” oznacza odwrotne, statystycznie rzadziej spotykane rozłożenie
akcentów – pierwsza miara jest nieakcentowana, a druga akcentowana. Można bez problemu wskazać kilka wielkich
przebojów opartych na podobnej rytmice. W Polsce szlak przetarły dwie piosenki z 1983 roku: „Kocham cię kochanie moje”
autorstwa nowofalowego Maanamu oraz „Zamki na piasku” zespołu Lady Pank, będącego pod wyraźnym wpływem
brytyjskiej grupy The Police, która tak chętnie sięgała w swojej twórczości po korzenny „riddim” spod znaku reggae/ska.
Ogromną popularnością cieszył się też utwór „Ogrodu serce” formacji Daab, uprawiającej w latach osiemdziesiątych
łagodną, komercyjną odmianę reggae. Wspomniany schemat rytmiczny chętnie adaptowali później wykonawcy z kręgu
klawiszowego popu oraz rapu, co również zaowocowało kilkoma hitami o dalekim zasięgu medialnym. Któż choć raz nie
słyszał takich nagrań jak „O La La” Papa Dance, „Otwieram wino” Sidneya Polaka czy „Dla mnie masz stajla” Trzeciego
Wymiaru.
Tego typu „przejęcia” pierwiastków zupełnie „cudzej” estetyki w celach artystycznych niekoniecznie muszą być odbierane
jako „wrogie”. Są przecież niczym innym, niż przejawem tzw. „dekontekstualizacji”, czyli pozbawieniem jakiegoś
komponentu jego pierwotnego, tradycyjnego otoczenia i wykorzystaniem go w nieco innym celu, w towarzystwie innych
elementów, z użyciem innych środków. Trochę jak w kuchni fusion polegającej na postmodernistycznej zabawie
kulinarnymi tradycjami, na żonglowaniu smakami i poszerzaniu horyzontów poprzez poszukiwanie nowych, nieodkrytych
jeszcze konfiguracji smakowych. We wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności efekty takich zabiegów bywają
kontrowersyjne i często spotykają się z bezlitosną krytyką purystów, strażników konserwatywnego, tradycyjnego porządku.
Jeśli jednak są zrealizowane inteligentnie i z klasą, to trudno im odmówić pewnego prowokacyjnego uroku.
Znakomitym przykładem dekontekstualizacji rytmiki reggae w formule popowej piosenki jest przebój „Ja wysiadam” Anny
Marii Jopek. Utwór był pierwszym singlem promującym album „Jasnosłyszenie”, trzeci w dyskografii wokalistki o
zdecydowanie jazzowym rodowodzie, która z biograficznej perspektywy z reggae jako takim nie ma nic wspólnego.
Jopek kończyła Akademię Muzyczną w klasie fortepianu, studiowała na wydziale jazzu na prestiżowej Manhattan School of
Music, wreszcie w 2002 roku dostąpiła zaszczytu nagrania płyty z Patem Metheny, żywą legendą jazzu (longplay –
„Upojenie”). Zanim do tego doszło, odniosła duży sukces komercyjny dzięki trzem wielkim hitom – „Ale jestem”
reprezentującym nasz kraj podczas 42. Konkursu Piosenki Eurowizji w 1997 roku, „Joszkowi Brodzie” pełniącym rolę hołdu
dla tytułowego góralskiego grajka (również z 1997) i właśnie „Ja wysiadam”. „Ale jestem” i „Joszko Broda” niejako
zapowiadały modę na muzyczną ludowość w polskiej muzyce pop, zanim jeszcze Kayah wydała album przygotowany
wspólnie z Goranem Bregovicem, a zawrotną karierę zrobiła formacja Brathanki. Natomiast „Ja wysiadam” nieco
przekornie uciekało tym trendom i eksponowało smooth-jazzowe korzenie artystki.
Paradoksalnie „Ja wysiadam” to piosenka tak elegancko skomponowana i wykwintnie zaaranżowana, że z powodzeniem
poradziłaby sobie bez stylistycznych dodatków. Ale świadectwem kunsztu braci Mateusza (kompozytor) i Marcina
(producent) Pospieszalskich jest to, że rytmika reggae/ska została tu zaszczepiona nienachalnie i dyskretnie, choć
ewidentnie. Usłyszymy ją głównie w partii gitary akustycznej, podczas gdy sekcja rytmiczna (perkusja i gitara basowa) gra
po prostu gęstsze akcenty w ramach normalnego metrum dwudzielnego.
Na bogatą, acz wyważoną aranżację składają się ponadto sprytnie wplecione partie instrumentów niezbyt często
stosowanych w opracowaniach popowych przebojów. To ślad folkowych skłonności znanych z poprzednich nagrań Jopek.
Słyszymy więc egzotyczną kalimbę czyli idiofon szarpany spotykany głównie w Afryce. Jest tu okaryna, czyli aerofon
wargowy, ludowy instrument zbudowany podobnie do fletu. W dolnych rejestrach odzywa się klarnet basowy, a więc niżej,
głębiej brzmiąca odmiana klarnetu. Mostek zdobi krótka interwencja saksofonów. Gitara elektryczna przetworzona przez
efekt wah wah (tzw. „kaczka”) ubarwia fakturę brzmieniową nagrania, natomiast zwięzłe solowe komentarze melodyczne
(pełniące rolę przerywników od wokalnej narracji) zostały wykonane na gitarze akustycznej z nylonowymi strunami.
Niezwykle plastyczny głos Jopek pełni rolę kolejnego instrumentu – nie tylko jako solowy wokal, ale także w formie
onomatopeicznych chórków, zgrabnie dopełniających główną linię melodyczną. Intrygujące, że mimo wybitnie smoothjazzowego klimatu całości, nie użyto tu ani jednego instrumentu klawiszowego, zwykle kojarzonego z tym stylem. Funkcje
harmoniczne nie są więc odegrane przez fortepian czy pianino Rhodes, ale na przecięciu pojedynczych partii różnych
instrumentów (głównie gitary akustycznej).
Kompozycyjnie „Ja wysiadam” to utwór wyrafinowany i nieszablonowy, co w kontekście jego komercyjnego sukcesu jest
sporym fenomenem. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do harmonicznych i konstrukcyjnych schematów, które bezlitośnie
rządzą strukturą popowych przebojów. Piosenka z aspiracjami do zawojowania list przebojów powinna być prosta,
symetryczna i przewidywalna. Zwykle seria czterech akordów budujących harmoniczny fundament zwrotki zostaje
powtórzona w refrenie, a cała konstrukcja ma wyraźny podział na zwrotkę, refren i wpleciony w oczekiwanym momencie
mostek. Nawet chwalony za sprawne nawiązanie do bieżących trendów w światowym mainstreamie nowy singiel Dody
pod tytułem „Riotka” nie wyłamuje się z tej konwencji. Zupełnie inaczej rzecz miała się niemal szesnaście lat temu z „Ja
wysiadam”, kompozycyjnie nawiązującym raczej do polskiej szkoły piosenki i przywołującym na myśl „Diamentowy
kolczyk”, który Krzesimir Dębski skomponował dla Anny Jurksztowicz (oba nagrania łączy bezceremonialnie użyta pulsacja
reggae). Ciężko w „Ja wysiadam” doszukać się przejrzystego podziału na zwrotkę i refren. Przewodni, najłatwiejszy do
zanucenia temat, który pojawia się w piosence jako pierwszy, został napisany w tonacji a-moll. Natomiast fragment od
słów „jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę” zaczyna się już od A-dur. Następuje więc zmiana trybu, a w tej części druga
fraza skrócona jest o dwa takty.
Mimo tych komplikacji – niecodziennych w świecie komercyjnego popu – udało się zachować w „Ja wysiadam”
niezobowiązujący, popołudniowy, nieco kontemplacyjny i refleksyjny nastrój. Czule dopełnia go tekst Magdy Czapińskiej
(także autorki słów do „Ale jestem”), udanie wpisujący się w regularnie podejmowany w polskiej muzyce rozrywkowej
topos nieuchwytności i upływu czasu. Podobną tematykę poruszano w innych wielkich hitach polskiej rozrywki lat 90. –
rockowych („Zegar” Edyty Bartosiewicz) i popowych („Zatrzymaj czas” Agnieszki Maciąg). Tekst Czapińskiej cechuje jednak
większa poetyzacja. Weźmy tytułowe „wysiadam”, które funkcjonuje na zasadzie tzw. double entendre – ma dwa różne,
równorzędne znaczenia. Po pierwsze „wysiadam na pierwszej stacji, teraz, tu” – jakby świat był pojazdem, który można
zatrzymać. Po drugie w potocznym sensie "wysiadam" oznacza deklarację skrajnego wyczerpania. Poza takimi smaczkami
tekst odnosi się bardziej do zmęczenia tempem życia, niż do egzystencjalnych rozważań o nieuchronnym przemijaniu i
nieodgadnionej istocie czasu. Można więc odczytywać go jako reakcję Polaków na galopujący wielkomiejski kapitalizm
(„czas to pieniądz”), którego uroki odkryliśmy właśnie w latach 90. I w tym sensie niewątpliwie nadal pozostaje aktualny –
może nawet bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Borys Dejnarowicz
Borys Dejnarowicz, muzyk i krytyk muzyczny, założyciel serwisu muzycznego Porcys, były redaktor naczelny magazynu
„Pulp”, publikował m.in. w portalach T-Mobile Music i Clubber.pl, „Dzienniku”, „Tylko Rocku” i „Hiro”. Muzyk(Newest
Zealand, CNC, Manhattan, ex-The Car Is On Fire), założyciel wytwórni płytowej DRAW. Absolwent Kulturoznawstwa na UW.