BUNT, POLITYKA, KULTURA. RAFAŁ HABIELSKI, DOKĄD NAM
Transkrypt
BUNT, POLITYKA, KULTURA. RAFAŁ HABIELSKI, DOKĄD NAM
BUNT, POLITYKA, KULTURA. RAFAŁ HABIELSKI, DOKĄD NAM IŚĆ WYPADA? JERZY GIEDROYC. OD „BUNTU MŁODYCH” DO „KULTURY” Remigiusz Witkowski 206 L iteratura poświęcona paryskiej „Kulturze” – jej środowisku, programowi, dorobkowi – stopniowo zajmuje coraz poważniejsze miejsce na księgarskich i bibliotecznych półkach. Giedroyc. Od „Buntu Młodych” do „Kultury”, która w założeniu autora skupia się przede wszystkim na latach międzywojennych i początkach działalności redaktorsko-politycznej Giedroycia. Oczywiście są wśród tych książek rzeczy o różnej wartości i różnym ciężarze gatunkowym. Z publikacjami typowo przyczynkarskimi sąsiadują wspomnienia, materiały źródłowe, mniej lub bardziej sprawnie napisane opracowania, wreszcie dzieła próbujące nie tylko zdefiniować i opisać na klęczkach fenomen dorobku Jerzego Giedroycia i jego współpracowników, ale i rzetelnie go przebadać. Właśnie do tej ostatniej kategorii zaliczyć można wydaną przez warszawską „Więź” książkę Rafała Habielskiego Dokąd nam iść wypada? Jerzy Sam Rafał Habielski dał się już poznać jako badacz polskiej emigracji wojennej i powojennej i autor kilku książek (Niezłomni i nieprzejednani. Emigracyjne „Wiadomości” i ich krąg 1940-1981, Życie społeczne i kulturalne emigracji, Polski Londyn) oraz edytor pism i korespondencji pisarzy i działaczy emigracyjnych – Stefana Badeniego, Mariana Kukiela, Juliusza Mieroszewskiego i Mieczysława Grydzewskiego. Dokąd nam iść wypada? nie rości sobie pretensji do bycia wyczerpującą biografią Jerzego Giedroycia, nie jest też drobiazgo- wą historią wydawanych przez niego pism, nie analizuje bardzo wnikliwie jego programu politycznego, ale w formie historycznego eseju – jak sugeruje Habielski we wstępie – jest raczej „sprawozdaniem z lektury pism redagowanych przez Giedroycia i wydanych przez niego książek, z tego, co on sam o sobie napisał i powiedział, wreszcie i znaków zapytania, nie do końca udoku- z tego, co dotąd o nim napisano”1. Czy udanym? Rozstrzygnąć to może tylko sumienna lektura i głosy czytelniczego odzewu. Rzeczywiście, dorobek Giedroycia jest w Polsce na swój sposób mistyfikowany, często dla wygody „upychany” w myślowe czy polityczne szufladki; zabawne jest też przyznawanie się do tego dzieła – nota bene, kiedy już nie jest to w żaden sposób ryzykowne – licznych uczniów ostatniej godziny, z najbardziej chyba jaskrawym przykładem Aleksandra Kwaśniewskiego. Sam Giedroyc już przed wojną zachęcał czytelników do krytycznego podejścia do publikowanych tekstów i noszącego taki sam charakter myślenia o kulturze i polityce, zatem konsekwencja takiej właśnie postawy wymaga od badacza zalecanego podejścia i do kierowanych przez redaktora pism. Rafał Habielski wykonał ogromną pracę, docierając do źródeł i konfrontując roczniki Giedroyciowych tytułów prasowych z minionym czasem, wspomnieniami współpracowników, ich własnymi tekstami i politycznymi decyzjami. Wartością tej książki jest właśnie solidna prezentacja założeń programowych i politycznych środowisk, z którymi Giedroyc był związany albo w mniejszym lub większym stopniu się identyfikował. Nie brakuje oczywiście przeciwnie – czyli zawierały dość mocne mentowanych hipotez, ale pojawia się również kilka „smakowitych kąsków” – jak np. ten, w którym Habielski dowodzi, że poglądy młodego redaktora przed majem 1926 r. i przewrotem dokonanym przez Józefa Piłsudskiego wcale nie były takie stuprocentowo piłsudczykowskie, a wręcz zabarwienie narodowe. Habielski w przystępny sposób rekonstruuje założenia ideowo-polityczne organizacji, z którymi J. Giedroyc był związany, śledzi wolty ideowe czy pewne ruchy frakcyjne, przedstawia stopniowe dojrzewanie Wartością tej książki jest właśnie solidna prezentacja założeń programowych i politycznych środowisk, z którymi Giedroyc był związany albo w mniejszym lub większym stopniu się identyfikował. polityczne, stosowane metody działalności polityczno-społecznej i podejmowane inicjatywy. Konfrontując źródła różnego rodzaju i ciężaru gatunkowego, omawia ten swoisty typ nowego konserwatyzmu, zresztą już wtedy określanego mianem „neokonserwatyzmu”. Warto też spojrzeć na Dokąd nam iść wypada? przez pryzmat publicystyki, osiągnięć czy wypracowanych koncepcji kilku publicystów i działaczy politycznych, którzy znaleźli się w orbicie konstelacji przedwojennych inicjatyw Jerzego Giedroycia. Sam Habielski tym kwestiom poświęca zasłużenie odpowiednio dużo miejsca, wnosząc zresztą do dotychczasowej wie- Kompressje 207 dzy badaczy polskiej myśli politycznej kilka nowych ustaleń i świeżość spojrzenia. Prehistoria „dorosłych” pism stworzonych i prowadzonych przez J. Giedroycia sięga swoimi początkami lat 20. Wtedy to na łamach stołecznego „Dnia Polskiego” związanego ze Stronnictwem Prawicy Narodowej zaczęła się ukazywać „Kronika Akademicka”, której zadaniem było informowanie To przed wojną stworzył Giedroyc model funkcjonowania swoich redakcji. Długo był redaktorem „niepiśmiennym”, bardzo rzadko gościł na łamach pism jako autor, potrafił natomiast skupić wokół tytułów grono współpracowników. 208 o działalności akademickiej organizacji, Myśli Mocarstwowej. „Kronika” dwa lata później została przekształcona w „Dzień Akademicki”, ten zaś, usamodzielniając się, zmienił w 1931 r. nazwę na „Bunt Młodych”, by z kolei dość szybko oderwać się od samej Myśli Mocarstwowej. Dla porządku dodajmy, że nie był to koniec nazewniczej ewolucji, bowiem w marcu 1937 r. „Bunt” przekształcił się w nowy tygodnik, „Politykę”. Właściwie za wszystkimi tymi decyzjami można dostrzec postać redaktora Giedroycia. Właśnie powstawaniu i formowaniu się przekonań, ich stopniowej ewolucji, pewnym niekonsekwencjom, sprzecznościom, błędom i nawet rozłamom środowiska poświęcił R. Habielski znaczną część swojej pracy (de facto sześć z ośmiu rozdziałów). To przed wojną stworzył Giedroyc model funkcjonowania swoich redakcji. Długo był redaktorem „niepiśmiennym”, bardzo rzadko gościł na łamach pism jako autor, potrafił natomiast skupić wokół tytułów grono współpracowników piszących przeważnie pod nazwiskiem, choć zdarzali się i autorzy piszący tylko pod pseudonimami (vide Wacław A. Zbyszewski). Rzeczywiście wielu autorów i „Buntu”, i „Polityki” już przed 1939 r. było liczącymi się publicystami, czytanymi z należną uwagą (niezależnie od tego, czy podzielano ich poglądy, czy też nie), by wymienić tylko braci Bocheńskich (Adolfa i Aleksandra), braci Pruszyńskich (Ksawerego i Mieczysława), Piotra Dunin-Borkowskiego, Kazimierza Studentowicza, Stefana Kisielewskiego (późniejszego Kisiela) czy Stanisława Łosia. W 1935 r. środowisko „Buntu Młodych” rozpoczęło również publikowanie książek. Pierwszą z nich była praca Ryszarda Wragi, czyli Jerzego Niezbrzyckiego, Sowiety grożą Europie, a od 1937 r. ukazywała się seria wydawnicza, która miała dopełniać publicystykę zamieszczaną na łamach pisma; wydano zatem Politykę gospodarczą państwa Kazimierza Studentowicza (1937), zbiorowe opracowanie Polska idea imperialna (1938), Politykę gospodarczą Niemiec hitlerowskich Stanisława Swianiewicza (1938), Problem polsko-ukraiński w Ziemi Czerwieńskiej Aleksandra Bocheńskiego, Stanisława Łosia i Włodzimierza Bączkowskiego (1938) i najwybitniejszą z nich, autorstwa Adolfa Bocheńskiego, czyli Między Niemcami a Rosją (1938). Książki rozszerzały oddziaływanie pisma, niektóre z nich wywołały powszechny rezonans zarówno czytelników i publicystów innych tytułów prasowych, jak i czynników rządowych. Zauważmy zresztą, że odzew na publikacje książkowe nie zawsze był współmierny z ich dochodami, ale taka była też polityka pisma. Warto zaznaczyć, że nie zmieni się to także i w czasach emigracyjnej już „Kultury”. Dojrzewanie środowiska „Buntu Młodych”, ale i zmiany w polityce wewnętrznej po śmierci Józefa Piłsudskiego w całym obozie władzy doprowadziły do ewolucji postaw tak samego Jerzego Giedroycia, jak i wielu jego współpracowników. Zapewne skutkiem tego była wspomniana już zmiana tytułu pisma żartobliwie podsumowana w często cytowanej fraszce Młodzi się już zestarzeli / (hier begraben ist der Hund) / wolą więc politykować / niż uprawiać dalej bunt. („Młodzi się już zestarzeli / (hier begraben ist der Hund) / wolą więc politykować / niż uprawiać dalej bunt”)2. „Bunt”, a później „Politykę” utożsamiano z konserwatywnymi odłamami środowisk władzy, ale czy zawsze było to trafne przypisywanie? R. Habielski, komentując tę powszechną postawę, udowadnia, że nie był to już konserwatyzm „starego” typu np. krakowskich „stańczyków” czy zachowawców warszawskich, ale zdecydowanie jego nowsze wcielenie, nazywane czasem i przez samych publicystów Giedroyciowej „stajni” neokonserwatyzmem. Podobnych uściśleń w omawianej książce jest więcej, dotyczą one np. stosunków zagranicznych i polskiej polityki zagranicznej, co do których postulowano hasła odejścia od szkodliwej, jak uważano (zwłaszcza Adolf Bocheński), idei jagiellońskiej na rzecz neoimperializmu. Krytykowano także poglądy gospodarcze części „starych” – tu szczególnie drażliwa w konfrontacji z innymi grupami czy środowiskami określanymi jako konserwatywne była kwestia reformy rolnej i parcelacji wielkich majątków. Ale w końcu nie na darmo pisma Giedroycia określały się jako niezależne. Zarówno „Bunt Młodych”, jak i „Polityka” uznawały autorytet Marszałka Piłsudskiego, ale nie jego następców, stąd konfiskaty części lub całości złożonych do druku tekstów były w latach 30. zjawiskiem dość częstym. Zresztą nic dziwnego, skoro „Polityka” bardzo poważnie traktowała jeden ze swoich reklamowych sloganów, iż jest pismem, które pozwalało czytelnikom „otrząsnąć się z oficjalnego optymizmu i opozycyjnego biadolenia”. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej rozważano bezpośrednie zaangażowanie się „Polityki” w politykę, zamierzano bowiem wystawić w nadchodzących wyborach parlamentarnych w 1940 r. własną listę wyborczą, choć trudno oczywiście przesądzać, czy z oczekiwanym skutkiem, gdyż wybuch wojny całkowicie zniweczył te plany. Gwoli ciekawostki zaznaczmy jeszcze, że Giedroyc i redakcja pisma zostali sportretowani w Sprzysiężeniu, czyli w pisanej już w czasie okupacji powieści Stefana Kisielewskiego. Otwartość „Buntu Młodych” i „Polityki” na sprawy wewnętrzne, narodowościowe, gospodarcze czy geopolityczne koncepcje stała się inspiracją nie tylko dla ich bezpośrednich czytelników. Idee i pomysły Kompressje 209 210 wybranych publicystów, szczególnie Adolfa Bocheńskiego, były i są omawiane nie tylko jako historyczny przykład, a świadczą o tym wymownie wciąż nowe tytuły zarówno książkowe, jak i publicystyczne, odwołujące się do jego myśli. W ideowej postawie młodego Jerzego Giedroycia i dojrzałego redaktora „Kultu- polityczną, koncepcje zarówno władzy, jak ry” łatwo dostrzegalna jest „linia ciągła” przekonań, jeśli nawet pozornie widoczna bywa zmiana jakości działania i zajmowanych postaw czy różne określanie – co oczywiste – celów, choć przy użyciu tych samych lub podobnych metod. Do tej znamiennej „linii ciągłej” można bez ryzyka błędu zaliczyć sposób dobierania bądź wyszukiwania współpracowników, inspirowania poprzez rozmowy lub korespondencję, zlecania im do napisania tekstów nie zawsze zgodnych z linią pisma, inicjowanie debat na aktualne i najczęściej trudne, bo drażliwe tematy, nagminne wkładanie kija w przysłowiowe szprychy rowerowych kół polskiej polityki i powszechnych przekonań polskiego społeczeństwa. Kolejną wspólną cechą pism Giedroycia była stała obecność zagadnień szeroko rozumianej kultury z naciskiem położonym na literaturę. Mimo że wszystkie przywoływane wyżej tytuły prasowe były wręcz przesiąknięte tematyką stricte polityczną, to nie zamykano oczu na inne wymiary funkcjonowania państwa, instytucji państwowych czy społeczeństwa polskiego. Nie był to zasklepiony wzór, więc zrozumiałe, że pisma i całe środowisko podlegały pewnej modyfikacji poglądów i przekonań; krytycznie odbierano nie tylko rzeczywistość Dobrze się stało, że R. Habielski na kar- i opozycji, ale i własne przekonania. Inspirować, uczyć, zmuszać do myślenia – tak mógłby wyglądać początek nigdy nie sformułowanego wprost oryginalnego redakcyjno-politycznego dekalogu Gie- droycia. Znamienne w końcu, że pozostawał on niezmienny przez lata. tach swojej książki wytrwale konfrontuje wypowiedzi samego Giedroycia (zwłaszcza te Inspirować, uczyć, zmuszać do myślenia – tak mógłby wyglądać początek nigdy nie sformułowanego wprost oryginalnego redakcyjno-politycznego dekalogu Giedroycia. zamieszczone w Autobiografii na cztery ręce) z tekstami „Buntu”, „Polityki” i innych źródeł rodem z dwudziestolecia. I wyławia mniej lub bardziej zasadnicze niekonsekwencje wspomnień i relacji Redaktora, które – co w sumie zrozumiałe – bywają czasem przyćmione właśnie odległością i upływającym czasem, ale w najmniejszym stopniu nie zwalniają z rzetelnego i krytycznego badania. Niezależnie od wszystkiego można zauważyć, że ambicją Giedroycia było stworzenie, i to zarówno w „Buncie Młodych” i „Polityce”, jak i już powojennej „Kulturze”, miejsc, gdzie na bieżąco analizowano by polską politykę i proponowano rozwiązania i pomysły, których celem nadrzędnym było utrzymanie i wzmacnianie pełnej niepodległości i suwerenności Polski. Nawet tematyką tytuły (pozornie wbrew winietom) nie odbiegają od siebie – „daniem głównym” zawsze pozostaje polityka, sprawa polska i polska kultura. Styl „uprawiania” i prowadzenia przedwojennych redakcji przeniósł Jerzy Giedroyc w latach emigracyjnej działalności do rzymskiej, a nieco później podparyskiej „Kultury”. Korzenie, powinowactwa i mapę, jak sam nazywa, „Buntu Młodych”, „Polityki” oraz „Kultury” prezentuje Habielski w zakończeniu swojej pracy na tropach śladów pozostawionych przez Redaktora. Podobieństw, albo i bezpośrednich powiązań stylu działania i redagowania pism jest wiele. Zresztą nie tylko te widoczne od razu na powierzchni, czyli metody pracy, komponowania poszczególnych numerów pisma, zamawiania i redagowania tekstów, ale przede wszystkim inspirowania autorów, dawania im pewnych wskazówek, czy nawet ostróg. W ostatnich latach odkryto także oblicze Jerzego Giedroycia jako znakomitego i płodnego epistolografa, często właśnie w listach konsultującego i inspirującego autorów artykułów. Dokąd zatem prowadziła droga wybrana przez Jerzego Giedroycia? Rzeczywiście, za- wsze był w myśleniu nieposłuszny, wbrew większości, czasem i na przekór własnemu środowisku. W tym był zatem bunt, bunt przeciwko utartym schematom, co sam potwierdzał, mówiąc i pisząc, że „trzeba zmieniać zasady, nie zmieniając celu”. Maksyma ta obowiązywała w jego życiu nie tylko w redaktorskiej młodości, ale i po mocną dojrzałość, aż do ostatniego numeru „Kultury”. Była w tym wszystkim oryginalnie pojmowana polityka związana całkowicie z Polską, jej racją stanu, bez kompromisów w sprawach zasadniczych i z taktycznymi ustępstwami, ale i z popełnianymi błędami, których się nie ustrzegł. Była wreszcie i służba kulturze, nade wszystko polskiej, promocja jej samej i jej twórców w Europie i na świecie. Wszystko to zawierało się w życiorysie politycznym, jeśli pominiemy życie osobiste, o którym mawiał, że go nie posiada… Czy zatem to życie i wybory były spełnione? Patrząc na dziedzictwo i pozostawione inspiracje – bez wątpienia tak. Rafał Habielski, Dokąd nam iść wypada? Jerzy Giedroyc. Od „Buntu Młodych” do „Kultury”, Warszawa 2006, Biblioteka „Więzi”. Przypisy: 1. R. Habielski, Dokąd nam iść wypada? Jerzy Giedroyc. Od „Buntu Młodych” do „Polityki”, Warszawa 2006, s. 5. 2. R. Habielski, op.cit., s.111, E. Berberyusz, Książę z Maisons-Laffitte, Gdańsk 1995, s. 38, A.S. Kowalczyk, Giedroyc i „Kultura”, Wrocław 1999, s. 34. Zobacz także: J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, opr. K. Pomian, Warszawa 1994, s. 60. Remigiusz Witkowski (ur. 1969): historyk, nauczyciel, publicysta. Mieszka w Zduńskiej Woli. Kompressje 211