Samochodem Brush z 1911 roku Tomasz Skrzeliński woził nas po
Transkrypt
Samochodem Brush z 1911 roku Tomasz Skrzeliński woził nas po
Samochodem Brush z 1911 roku Tomasz Skrzeliński woził nas po Piasecznie To ci dopiero bryczka! Gdy w gęstym ruchu popołudniowego szczytu samochodowego wyjechaliśmy na ulicę Geodetów na obrzeżu Piaseczna, nasz 98-letni Brush wzbudził nie lada sensację, imponując nawet… przyspieszeniem. To auto jest bardziej niezawodne niż bolidy Roberta Kubicy. Jakaż to była frajda – usiąść w tej czerwonej bryczce obok wytrawnego kierowcy i mechanika Tomasza Skrzelińskiego, który zabytkowymi autami objechał przez 40 lat całą kulę ziemską! Brush z 1911 roku z jednocylindrowym silnikiem o pojemności 1098 ccm i mocy niespełna 10 koni mechanicznych przypomina bardziej bryczkę konną niż pojazd samochodowy w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. Choćby dlatego, że zarówno przednie, jak i tylne światła to po prostu lampy naftowe. Pojazd ma drewniane osie, felgi i ramę. Został zaprojektowany przez twórcę silników Cadillaka z lat 1901-1903, Alansona P. Brusha, którego późniejsze konstrukcje dały w 1926 początek marce Pontiac. W 1907 w Detroit (Michigan) genialny konstruktor założył wraz ze wspólnikami własną firmę BRUSH MOTOR COMPANY, która po pewnych przekształceniach przetrwała do 1912 roku, wyprodukowawszy ponad 13 000 pojazdów, zanim rynek amerykański został zdominowany przez Forda T, którego cena wynosiła początkowo 875 dolarów. Brush kosztował tylko 475 zielonych, więc stanowił jeszcze bardziej kuszącą ofertę. Gdy sto lat po premierze Brusha E pan Tomasz Skrzeliński zaprosił mnie do swego warsztatu w Piasecznie i przystąpił do uruchamiania zabytkowego wehikułu, bardzo byłem ciekaw, czy autko odpali za pierwszym razem. Okazało się jednak, że co mistrz, to mistrz. Najpierw bowiem właściciel czerwonej bryczki zakręcił lekko korbą, potem uruchomił intensywny dopływ paliwa, by w trzeciej fazie rozruchu znowu za pomocą korby wprawić silnik w obroty, choć nie bez lekkiego kaszlnięcia. Cechą charakterystyczną pojazdów Brusha było kręcenie korbą w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Ten sposób okazał się dużo bezpieczniejszy dla szoferów, na ogół przecież praworęcznych. Większość aut w pierwszej dekadzie XX wieku miała silniki uruchamiane poprzez kręcenie korbą tak jak chodzi zegar, czego następstwem były liczne kontuzje dłoni, zwłaszcza wywichnięcia kciuka. Takim samym Brushem, jakim przyszło mi paradować z Tomaszem Skrzelińskim po Piasecznie, Francis Birtles przejechał w 1912 kontynent australijski z zachodu na wschód, co było na owe czasy nadzwyczajnym wyczynem. Sto lat temu podróż samochodowa z Chicago do Nowego Jorku zajmowała kierowcom najszybszych aut prawie 200 godzin. I każdy się cieszył, jeśli udało mu się w ogóle dojechać. Ja akurat byłem w pełni zauroczony krótką jazdą na ulicy Geodetów, zasiadając na skórzanej kanapce Brusha z 1911 roku, bo nigdy wcześniej nie miałem możliwości podróżowania aż tak starym pojazdem. – To autko znakomicie spisuje się na bezdrożach i do dzisiaj miłośnicy samochodów zabytkowych w Australii jeżdżą tymi starociami – informuje mistrz Skrzeliński w trakcie naszej krótkiej tury po ulicy Piasecznie. Wypada dodać, że Brush ma dwa biegi do przodu i jeden wsteczny, a dźwignia zmiany przełożeń znajduje się po lewej stronie kierowcy, podobnie jak gruszka, po której naciśnięciu uruchamiania się prymitywny, ale skuteczny klakson. Za dosyć ciasnym przednim siedzeniem znajduje się pojedyncze siedzisko w tylnej części pojazdu, wykorzystywane po podniesieniu budki. Ze względów bezpieczeństwa Tomasz Skrzeliński nie używa oryginalnego oświetlenia Brusha, zainstalowawszy po bokach dwie migające lampki rowerowe z bateriami, wystarczającymi na 6 godzin jazdy. Jakim cudem to cacko dostało się w ręce piaseczyńskiego zbieracza motoryzacyjnych antyków? – Tak po prawdzie ten egzemplarz doprowadził do obecnego stanu używalności amerykański miłośnik starych aut, któremu się jednak zmarło. Wdowa po tym pasjonacie usiłowała sprzedać Brusha do muzeum motoryzacyjnego, gdzie mieli jednak o rok starszy egzemplarz tej marki. Wtedy zgłosiłem się j i kupiłem wóz po przystępnej cenie, tylko o dolara wyższej od ceny minimalnej, nie zważając na pęknięcie cylindra i chłodnicy – wyjaśnia pan Skrzeliński, w którego czarodziejskich rękach każde auto, nawet z bardzo poważną awarią silnika, natychmiast ożywa. Do legendy już przeszło, że piaseczyńskiemu czarodziejowi udało się kiedyś uruchomić pewną luksusową brykę po wyjęciu z silnika wrzuconej tam przez kogoś złośliwie... prezerwatywy. Tomasz Skrzeliński, który w latach sześćdziesiątych zaczynał karierę motoryzacyjną od ujeżdżania motocykla WFM, przetarł polskim kolekcjonerom drogę do największego na świecie muzeum automobilowego w Miluzie, gdzie samych egzemplarzy marki Bugatti jest aż sto pięćdziesiąt. Jedno z najmilszych wspomnień Skrzelińskiego to rajdowanie Buickiem z 1914 roku po Szampanii. Każdy kierowca samochodu-antyku dostaje w takim rajdzie tyle szampana, ile sam waży i ma prawo to wypić w trakcie jazdy po drogach o – co tu ukrywać – małym ruchu. Tradycyjne prawo przewiduje bardzo łagodny wymiar kary, jeśli prowadzący w szampańskim nastroju kierowca spowoduje wypadek. Tylko przy tej okazji można bez większego ryzyka zrealizować znane hasło Tadeusza Drozdy: „Piłeś? Nie jedź! Nie piłeś? Wypij!”. Rajdy w Szampanii odbywają się co dwa lata i pan Skrzeliński wybiera się na najbliższy w 2010 roku. Na razie jednak organizuje rajd starych samochodów do Walewic. Pojedzie 20 aut, w tym 10 RollsRoyce-ów (jeden z 1927 roku). Dodatkową atrakcją rajdu ma być podróż pociągiem z lokomotywą parową. Jednym z ciekawszych projektów Skrzelińskiego jest urządzenie muzeum starych samochodów obok pięknego pałacu w Łańcucie, gdzie mają już kolekcję zabytkowych pojazdów konnych. W piaseczyńskiej kolekcji mistrz Tomasz z największym sentymentem podchodzi do DKW-Ihle z 1933 roku, które kupił 42 lata temu za pieniądze zarobione na korepetycjach. Poza tym kolekcja zawiera takie cuda jak Ford-T rocznik 1917 i Cadillac 1960. Uwagę zwiedzających zwracają też zielone trolejbusy, które jeździły kiedyś na trasie z Warszawy do Piaseczna, oraz trzy czerwone londyńskie piętrusie. Jeden z nich został kupiony za 1,5 tysiąca funtów. Chociaż piaseczyński kolekcjoner chlubi się posiadaniem drugiego pod względem wieku pośród jeżdżących aut w Polsce, już przygotowuje się do roli lidera, rychtując pewien model z 1902 roku. I to dopiero będzie jazda! RAFAŁ KOS TOMASZ SKRZELIŃSKI, magister inżynier elektronik, absolwent Politechniki Warszawskiej; karierę zawodową zaczął w warszawskiej TEWIE, od 1978 roku prowadzi prywatny warsztat samochodowy, specjalizując się w naprawianiu układów paliwowo-zapłonowych w autach wszystkich generacji od…1896 roku poczynając; rzeczoznawca Izby Rzemieślniczej m.st. Warszawa w rzemiośle „elektromechanika samochodowa", rzeczoznawca Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego; specjalista do spraw pojazdów zabytkowych w Radzie Naczelnej Stowarzyszenia Rzeczoznawców Samochodowych EKSPERTMOT; prezes Klubu Pojazdów Zabytkowych Fundacji Ochrony Zabytków Militarnych pod auspicjami Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii; uczestnik wielu rajdów pojazdów zabytkowych, w tym rajdu Londyn – Brighton, w którym jechał Pegueotem 9 (model z 1896 roku), rywalizując z przedstawicielami słynnego rodu Rothshildów. Udziałem w tym prestiżowym rajdzie Skrzeliński uczcił pierwszą próbę rajdową Polaka, jaką była w 1896 jazda przemysłowca Grodzkiego z Warszawy do Francji za kierownicą identycznego Pegeuota. W kolekcji starych pojazdów Tomasza Skrzelińskiego znajdują się przede wszystkim jego pierwsze „zdobycze”: DKW z 1934 roku i DKW-IHLE (ten sam rocznik). W jego warsztacie przy ul. Geodetów 39 w Piasecznie można zobaczyć nawet takie cymesy jak piętrowe autobusy, wysłużone szwajcarskie trolejbusy, traktory, wozy strażackie, motocykle. Ale nowym królem jest BRUSH 1911 – drugie w Polsce pod względem wieku auto będące na chodzie. Starszy jest tylko REO z 1908 r., znajdujący się w posiadaniu kolekcjonera w Gostyniu Wielkopolskim. Strona internetowa Tomasza Skrzelińskiego: www.skrzelinski.com