Krystyna Małecka

Transkrypt

Krystyna Małecka
Każdy człowiek, a tym bardziej „senior” ma szereg wspomnień. Są to
przeżycia własne lub zapamiętane, opowiadania rodziny, przyjaciół, które
wywarły duże wrażenie i zostały zapamiętane na całe Zycie.
Często wysłuchane opowiadania łączą się na przestrzeni czasu z własnymi
przeżyciami tworząc całość. Bywa też tak, że zazębiają się ważne i głęboko
przeżywane wspomnienia i nie sposób umiejscowić je w jednym dniu, bo nie
będą pełne, będzie czegoś brakowało. Ja właśnie stanęłam wobec takiego
dylematu. Mam bardzo wzruszające mnie wspomnienia, które rozpościerają
się na cały wiek. Zaczynają się opowiadaniami w domu rodzinnym, a kończą
własnymi przeżyciami, rozciągniętymi w latach. Spróbuję to połączyć.
I. Moje pierwsze chwile w Krakowie
Po II wojnie światowej często przebywałam w Krakowie ale na stałe
związałam się z moim ukochanym miastem od 1954 r. po studiach. Jednak
wciąż powracam myślami i wspomnieniami do Wadowic, które wraz
z Krakowem stanowią dla mnie niesamowicie mocną całość. Pochodzę
z Wadowic, powiatowego miasteczka w Małopolsce, przez wieki żyło
spokojnie, nie bardzo znane w Polsce i zupełnie nie znane na świecie,
chociaż wychodziło z niego wielu znanych ludzi. Mieszkańcy znali Ich, cenili
i szanowali. Wśród nich był ksiądz Karol Wojtyła, który doszedł do godności
kardynalskiej, ale nigdy nie zapomniał o swoim rodzinnym mieście,
przyjaciołach, znajomych. Nagle 16 października 1978 roku wszystko się
zmieniło. Karol Wojtyła został wybrany Papieżem. Piszę o tym dlatego, że
w moim domu pamięć o byłym mieszkańcu Wadowic, Karolu Wojtyle trwała
przez wszystkie lata, jeszcze zanim doszedł do tak wysokich godności.
Zacznę od tego, że Wadowice prawie 100 lat temu były miasteczkiem
w którym ludzie się znali a dotyczy to zwłaszcza osób które pełniły jakieś
funkcje publiczne. Moja Babcia, Zofia Bernhardtowa, była nauczycielką
w szkole powszechnej, wówczas 4-ro klasowej, po której szło się do 8-mio
klasowego Gimnazjum im. Marcina Wadowity. Należy podkreślić, że jest to
jedno z najstarszych Gimnazjów w Polsce. W 2016 roku będzie obchodziło
150-cio lecie istnienia. Babcia często opowiadała o swojej pracy w szkole,
wspominała uczniów wśród których był Lolek Wojtyła. Wspomnień było wiele
ale jedno bardzo smutne i wzruszające, chcę przypomnieć . aby nic nie
pomylić, przytoczę fragment książki Pawła Zuchniewicza „Młode lata Papieża
– Lolek”, mówiący o tym, co stało się po ciężkiej nocy z 12 na 13 kwietnia
1929 roku. Fragment mówi o śmierci pani Emilii Wojtyłowej. „Nazajutrz /tj.
13.04.1929 r./ jak zwykle pobiegł Karol do szkoły. Lekcja mijała za lekcją, nie
mógł się skupić. Wciąż powracał do niego obraz wychudzonej twarzy matki,
jej zapadniętych oczu, ciężkiego oddechu i potu na czole.
- Lorek, pani Zofia cie woła. Chłopiec ocknął się z zamyślenia słysząc nad
głową głos nauczyciela. W drzwiach stała Zofia Bernhardt, znajoma rodziców,
a jednocześnie nauczycielka w szkole. Podszedł do niej. Zamknęła drzwi
i spojrzała na niego bezradnie.
- Loruś, Twój tata był tutaj przed chwilą.
- Mama gorzej się czuje? – zapytał z niepokojem.
- Kochany chłopcze, ona…, ona odeszła. Nie żyje. Tata prosił, abym ci o tym
powiedziała.
Poczuł jak coś ściska go za gardło. Bernhardtowa patrzyła na niego
z niepokojem.
- Możesz iść do domu, zwolnię cię z lekcji – powiedziała. Wrócił do klasy,
zebrał książki. Zofia Bernhardt – półgłosem rozmawiała z nauczycielem. Po
chwili wyszedł”…
Karol Wojtyła ukończył Wadowickie Gimnazjum i wyjechał do Krakowa.
Babcia interesowała się losami swoich uczniów, z niektórymi
korespondowała, m.in. przesyłając okolicznościowe życzenia i gratulacje
Karolowi Wojtyle. Zawsze otrzymywała odpowiedź z błogosławieństwem. Te
listy, to z czcią przechowywane relikwie. Teraz, dzisiaj – te myśli
i wspomnienia, przeżycia najbliższych połączyły się w mych przeżyciach
w jedno jak korzenie, pień i korony niezniszczalnego i wciąż żyjącego oraz
owocującego drzewa.
II. Do dzisiaj czuję bliskość naszego Kardynała w 1970 r.,…,…,
i Umiłowanego Ojca Świętego.
W Krakowie spotkałam się z Karolem Wojtyłą dwukrotnie – nie licząc
uczestnictwa w mszach św. W 1970 roku Kardynał Wojtyła wizytował dom
zakonny Sióstr Duchaczek. W niedzielę miał odprawić mszę św. W kaplicy
klasztornej. Byłam tam z babcią i moimi dziećmi. Ksiądz Kardynał
zauważył Babcię, przywitał się z nią serdecznie a nas pobłogosławił.
Dodam, że Babcia ciesząc się z narodzin prawnuków, w korespondencji
do Karola Wojtyły wspomniała o nich, w odpowiedzi pamiętał o nich
i przesyłał dla nich błogosławieństwo. W 1989 roku byłam z mężem na
pielgrzymce w Rzymie – w Watykanie, na kanonizacji Św. Brata Alberta
i Św. Agnieszki Czeskiej. Dla mnie była pod wieloma względami
szczególna. Był rok 1989 – rok odzyskania wolności. Pielgrzymka była
zorganizowana przez Kurię Biskupią w Krakowie. Jechał z nami Ks. biskup
Jan Szkodoń który na codziennych mszach św. wygłaszał króciutkie ale
bardzo treściwe kazania. 11 listopada, w Święto Niepodległości, byliśmy
na Monte Cassino. Ks. biskup wygłosił okolicznościowe kazanie.
Modliliśmy się za Ojczyznę, za Premiera Tadeusza Mazowieckiego, Jego
zdrowie, pamiętając wydarzenie w Sejmie w trakcie przemówienia, za
pomyślność Jego trudnej misji. Potem była Msza Kanonizacyjna
i audiencja dla Polaków w Auli Pawła VI. Wówczas można było zamienić
kilka słów z Papieżem, ucałować pierścień i być osobiście
pobłogosławionym. Wielkie niezapomniane przeżycie. Dzięki papieżowi
znów ściskają moje serce już nie dwa, ale cztery miasta Wadowice –
Kraków – Rzym – Monte Cassino.
III. Ojciec Święty w Krakowie z ostatnią pielgrzymką i pożegnanie
z Ojcem Świętym.
jest rok 2002. Ostatnia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski. Papież żegnał
się z Ojczyzną, rodakami, Krakowem, wszystkim co kochał i wśród czego
żył. Ostatnia Msza Święta na Błoniach w upalny sierpniowy dzień dobiegła
końca. Ludzie, tłumy rozchodzą się. Nagle rozbrzmiewa Barka. Tam gdzie
ja byłam a sądzę że wszędzie, ludzie się zatrzymują i wszyscy śpiewają
Barkę. Gdy śpiew umilkł usłyszeliśmy słowa: „Dziękuję ci pieśni oazowa,
byłaś ze mną gdy wyjeżdżałem na konklawe, usłyszałem werdykt, przez
cały czas pontyfikatu”… Mówił to, schorowany człowiek, na pewno
zmęczony upałem. Ludzie płakali. Na drugi dzień odlatywał do Rzymu
i prezent od załogi samolotu – przelot nad ukochanymi miejscami:
Wadowice, Kalwaria, Beskidy, Tatry, Rusinowa Polana, Wiktorówki,
Giewont z krzyżem. Można było uczestniczyć, słuchając przekazu
radiowego, kierując wzrok w niebo. Po śmierci Papieża, w pierwszą sobotę
miesiąca z hejnaliści Kościoła Mariackiego, hejnaliści o godz. 21.37 grali
Barkę. Chodziłam słuchać i nie byłam sama. W rocznicę śmierci Papieża
w kościele p.w. Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach odbywa się
okolicznościowe nabożeństwo, po góralsku. Równocześnie na Giewoncie
u stóp krzyża, bez względu na pogodę, o 21.37 płonie watra i właśnie
z Krzeptówek najlepiej ją widać. Jest to wyraz miłości górali do Ojca
Świętego. Aby tą uroczystość zrozumieć trzeba tam być i przeżywać. Ja
miałam to szczęście brać udział w tych uroczystościach.
Jak na początku pisałam nie da się wyrwać ważnych przeżyć
w pojedyncze wspomnienia, bo one zazębiają się i nie da się ograniczyć
do jednego dnia, nie będzie wtedy jasnego obrazu.
Dlatego moje trzy dni wydłużają się w osobiste głębokie wspomnienia
przeżywane w różnych momentach prawie 80-cio letniego życia
a połączone wspomnieniami z domu rodzinnego i osobą Karola Wojtyły.
Maj 2015 rok
Krystyna Małecka-Kądziołek