Ojciec Serafin – kandydat na ołtarze
Transkrypt
Ojciec Serafin – kandydat na ołtarze
Numer 7/2007 Wszystkim uczniom i nauczycielom naszej parafii życzymy w nowym roku szkolnym, samych szóstek, satysfakcji z pracy oraz wiele uśmiechu! SPIS TREŚCI SŁOWO NA WRZESIEŃ 4 MINEŁY WAKACJE 5 CHWILA Z POEZJĄ 10 WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ OD POKARMÓW MIĘSNYCH 11 POTRZEBA WIADOMOŚCI O NADZIEI 13 OJCIEC SERAFIN-KANDYDAT NA OŁTARZE 16 WYWIAD-O.SERAFIN BOŻY WŁÓCZĘGA 17 FESTIWALOWE IMPRESJE 21 KTO WIE... 23 ŚWIADECTWA POSTULANTÓW 24 KALENDARIUM 27 KRONIKA 29 DLA DZIECI 30 PODSUMOWANIE PIKNIKU 33 BANKOWE ŚWIĘTO 35 REDAKCJA o. Roman Łukaszewski OFMCap., o.Jacek Kania OFMCap., o. Tomasz Olejnik OFM Cap., Grażyna Lewandowska (redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny) Barbara Burak (korekta) ADRES Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-450 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wewnętrzny 22 e-mail: [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl Nakład 500 Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. Na Szlaku Kochani Parafianie i Przyjaciele naszego klasztoru! Wakacje minęły jak z bicza strzelił. Wielu z nas spędziło je na pielgrzymkach i rekolekcjach. We wrześniu i październiku udostępniamy Wam łamy naszej gazety na relacje - świadectwa z wakacji spędzanych „po Bożemu”. W tym miesiącu publikujemy opisy dzieł duszpasterskich oraz świadectwa uczestników rekolekcji i pielgrzymek. Wakacje były również, jak od wielu już lat, czasem XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego naszym klasztornym kościele. Dziękujemy wszystkim artystom za podzielenie się z nami ich talentami i pięknem wykonywanych utworów. Dziękujemy również sponsorom, z Zarządem Miasta Stalowa Wola na czele oraz Fundacji im. Mikołaja z Radomia z jej dyrektorem, p. Robertem Grudniem za możliwość zorganizowania tak ważnego dla naszego miasta przedsięwzięcia artystycznego. W klasztorze i parafii był to również czas zwykłej pracy duszpasterskiej, w nieco mniejszym wymiarze, oraz czas posług poszczególnych braci, o których informacje znajdziemy w numerze. Lipiec to też czas zmian personalnych, których nie brak w naszych klasztorach. W gazecie zamieszczamy fotografie aktualnej wspólnoty kapucyńskiej. Tych braci, którzy przybyli do Rozwadowa, ufam, że przyjmiemy wszyscy z wielką serdecznością, z jaką do tej pory byli przyjmowani wszyscy nowi kapucyni, i jakiej też nieustannie doświadczamy w dotychczasowym życiu i posługiwaniu pośród Was. Niejednokrotnie pytają się nas różne osoby, dlaczego u was są tak częste zmiany, bo w innych parafiach wygląda to inaczej: proboszczowie są wiele lat i wikariusze również. Każdy, kto zna trochę nasz sposób życia, wie, że podstawową postawą zakonnika ma być dyspozycyjność wobec poleceń przełożonych. W związku z tym wszelkie zmiany personalne, Numer 7/2007 jakie zachodzą w naszej prowincji zakonnej, podyktowane są potrzebami wewnętrznymi i swego rodzaju zabezpieczaniem odpowiednich zadań duszpasterskich, jakie prowadzimy jako Prowincja. Są też inne motywy, związane z potrzebami wewnętrznymi poszczególnych braci. Wszelkimi zmianami kieruje zawsze Zarząd Prowincji, zazwyczaj konsultując personalne decyzje z zainteresowanymi braćmi. Czas września będzie okazją do sfinalizowania VI Pikniku Charytatywnego, który przeżywaliśmy razem jako rodzinne spotkanie na terenie naszego klasztoru w dniu 27 maja br. Przyszedł czas, by poświecić nabyte sprzęty medyczne i rehabilitacyjne i przekazać je do ZP-O przy ul. Dąbrowskiego. Uroczystość zaplanowaliśmy na 16 września na godz. 17.30. Tego samego dnia, nieco wcześniej, uroczystą Eucharystię będzie celebrował o godz. 12.00 o. Tadeusz Starzec OFM Cap. W ten sposób razem z nim będziemy Bogu dziękować za 25 lat jego życia zakonnego. Również media diecezjalne przewidziały ten dzień, 16 września br., na promocję naszej parafii. W „Gościu Niedzielnym”, w dodatku sandomierskim, znajdziemy panoramę naszej parafii, o której napisał ks. Roman Sieroń. Ufam, że nie zabraknie dla nikogo w tym dniu numeru tego tygodnika. Wrzesień jest czasem jeszcze jednego jubileuszu, w tych dniach bowiem mija 20 lat od powstania przy naszym klasztorze Szczepu Harcerskiego „Leśnie Plemię”. Z tej okazji spotkają się przyjaciele i byli członkowie szczepu. Już dzisiaj pragnę gorąco zaprosić na uroczystą Eucharystię w ich intencji, która odbędzie się w przyszłą niedzielę o godzinie 12.00. W tym samym dniu czciciele św. Ojca Pio zapraszają na Triduum poprzedzające liturgiczne wspomnienie, jakie Kościół wyznaczył na 23 dzień tegoż miesiąca. Jego wstawiennictwu polecajmy wszystkie nasze radości i troski, jakie nosimy w sercach, szczególnie nasze dzieci i młodzież, która rozpoczęła nowy etap zdobywania wiedzy w szkołach. Powierzajmy jego modlitwie wszelkie dzieła duchowe i materialne, jakie w tym nowym roku szkolnym i katechetycznym będziemy podejmowali wspólnie dla duchowego wzrostu nas i całej parafii. Pokój i dobro! o. Roman Łukaszewski OFM Cap. minęły wakacje minęły wakacje minęły wakacje Biwak harcerski w Zarajcu – 29.06 – 3.07.2007r. Od 29.06 do 3.07 odbywał się biwak 17 Rozwadowskiej Drużyny Harcerek im. Grażyny Lipińskiej z okazji 15-lecia istnienia drużyny. Na biwaku odwiedziła nas założycielka drużyny – Joanna Kapusta ( z domu Janik). Tematyką biwaku była II wojna światowa, gdyż właśnie w tym okresie działała nasza patronka. Grono harcerek krzyżowanych w naszej drużynie powiększyło się o kolejne trzy druhny : Anię, Różę i Patrycję, które składały przyrzeczenie na ręce naszej druhny szczepowej. Na biwaku nauczyłyśmy się wielu pożytecznych rzeczy i lepiej się poznałyśmy. Druhna drużynowa wraz z całą kadrą dobrze wiedziała jak zapełnić nam każdą wolną chwile, tak abyśmy nie miały czasu na nudę.. Ubierałyśmy się tak jak w czasach z tematyki naszego biwaku, śpiewałyśmy piosenki takie jak „Pałacyk Michla”. Było również „w teren”. Już po drodze okazało się, że naszą drużynową porwali gestapowcy. Na szczęście zostawiała nam ślady w postaci kawałków własnej okrwawionej i zabrudzonej koszuli. Z trudem udało nam się ją odbić. Gestapowcy prześladowali nas na każdym kroku. Trzeba było szczególnie uważać, jednej z nas zabrali nawet apteczkę. Podczas tej gry naprawdę poczułyśmy tematykę. Zawsze wiedziałyśmy, że harcerzom podczas II wojny światowej było ciężko, a ich zadania były wyjątkowo się w Rudzie Jastkowskiej. Tematyka tegorocznego biwaku nosiła nazwę „80 dni dookoła świata”, w której to panem Fogg’iem był dh Mariusz (drużynowy gromady chłopięcej), jego prawą ręką, a zarazem serdecznym przyjacielem był Jackie Chan, u nas dh Anka (drużynowa dziewczyn), była również Auda – dh. Ania oraz Fix – dh Michał. Zaraz po przyjeździe zaczęliśmy budować nasz pojazd, którym wyruszymy w podróż (rozpakowanie i zakwaterowanie). Wszystkie dzieci poszły na zwiad trudne i wymagające ogromnej odwagi, lecz dopiero po tym biwaku poczułyśmy to sercem. terenowy. Było także śpiewogranie. Na biwaku nauczyliśmy się np. jak zrobić tratwę, którą później puszczaliśmy na rzekę. Dwie ostatnie noce były wyjątkowe, gdyż z budynku przenieśliśmy się pod namioty. Dla wielu z uczestników były to pierwsze noce spędzone na świeżym powietrzu. Na biwaku odbyła się także obietnica zuchowa, którą przyjęło kilka osób z obu gromad. Z okazji tej ważnej w życiu każdego zucha uroczystości odwiedzili nas byli drużynowi i byłe drużynowe. Pewnego ranka, gdy nocowaliśmy już w Ameryce zamiast normalnej pobudki, obudzili nas Indianie, którzy chcieli nas porwać. Na szczęście dzielny Fogg nas uratował. Aby móc obronić się B i w a k zuchowy w Rudzie Jastkowskiej – 7.07 – 12.07.2007 wiele gier terenowych. Jedna gra szczególnie utkwiła w naszej pamięci, właśnie wtedy naszym zadaniem było odnalezienie porwanej drużynowej. Wzięłyśmy ze sobą cały potrzebny ekwipunek i poszłyśmy 7.07.2007 roku rozpoczął się biwak dwóch gromad zuchowych naszego szczepu: 1 Rozwadowskiej Gromady Zuchowej „Radosne Wilczęta” ( gromada dziewczęca) oraz 11 Rozwadowskiej Gromady Zuchowej „Sprytne Wilczęta” (gromada chłopięca). Biwak odbył Na Szlaku przed kolejnym napadem Indian nauczyliśmy się robić łuki i proce. Było naprawdę ciekawie. Cały czas był zajęty, nie dało się nudzić ! Często graliśmy w piłkę, bawiliśmy się w lesie w podchody. Świętowaliśmy nawet urodziny Fogg’a, zrobiliśmy z tej okazji pyszne sałatki owocowe, układaliśmy piosenki i wymyślaliśmy skecze. Wszystkie gry i zabawy z każdym dniem wydawały się ciekawsze. Wyjazd choć krótki, był bardzo owocny. W dniach 10-15 sierpnia 2007r. w Bonarówce koło Strzyżowa odbył się biwak drużyn naszego szczepu (3,15 i 17 RDH).Tegoroczny biwak nosił nazwę „Tipi”, ponieważ cala tematyka była oparta na życiu Indian. Naszym wodzem był pwd. Kamil Bartoszek, funkcje oboźnych pełnili wyw. Michał Stec oraz ochot. Sabina Puzio, natomiast sprawami kwatermistrzowskimi zajmował się ćw. Mariusz Siebielec. Nasze brzuchy zapełniał kucharz – pan Krzysztof Bartoszek. Ważnym aspektem biwaków jest pogoda, z która u nas bywało różnie , Mówiąc szczerze codziennie mieliśmy deszcz. Jednak nie było tak źle, ponieważ była cudowna ochłoda w ciągu gorącego dnia. Nasz biwak położony był na wzniesieniu, było to dość uciążliwe, zwłaszcza gdy wracaliśmy z posiłków. Nieopodal płynął potok, obeserwowaliśmy dużą ilość zwierzyny leśnej. Sadzę, że jednym z trudniejszych był pierwszy dzień, ponieważ trzeba było rozpakować Numer 7/2007 cały sprzęt, rozbić namioty itp. dzień upłynął na zakwaterowaniu. Rozpoczęliśmy go Mszą świętą w klasztorze o godzinie 7.00 pod przewodnictwem naszego byłego kapelana o. Jacka Kani. W nocy nie było lżej. Aby jeszcze bardziej przybliżyć realia życia Indian, każdy z nas tej gwiaździstej nocy otrzymał od naszego wodza imię. Były one bardzo różnorakie, np. Boją się nawet jego tekstów, Szumiąca rzeka, Ruda łasica i wiele, wiele innych( żadne się nie powtarzały). Następnego dnia ruszyliśmy na zwiad terenowy. Poznaliśmy nieco historię tej miejscowości oraz wielu ludzi. Jednym z zadań dla plemion, na jakie byliśmy podzieleni, było zrobienie trzech dobrych uczynków dla mieszkańców wsi. W czasie biwaku ruszaliśmy na gry terenowe, budowaliśmy szałasy, spotkaliśmy „białe twarze”, odbyły się mecze piłki nożnej. Co wieczór spotykaliśmy się na „kominkach”, gdzie wspólnie bawiliśmy się i śpiewaliśmy. Dopiero ostatniego dnia pogoda pozwoliła nam zorganizować ognisko, na które każde plemię musiało przygotować piosenkę lub skecz o biwaku. W niedzielę gościliśmy w miejscowej parafii na Mszy świętej, gdzie zostaliśmy miło przyjęci przez mieszkańców oraz proboszcza. Natomiast 15 sierpnia (ostatniego dnia biwaku) przyjechał od nas nasz duszpasterz o. Rafał Pysiak i odprawił nam Eucharystię po czym ruszyliśmy do pracy i późnym wieczorem po przystanku w rzeszowskim Mc’Donaldzie wróciliśmy do domu. Organizacja tych wszystkich wyjazdów nie byłaby możliwa bez wsparcia Urzędu Miasta oraz wielu darczyńców, którzy wrzucali nam pieniążki do puszek, gdy pakowaliśmy zakupy w supermarkecie TESCO. Dziękujemy im wszystkim. druh ZHR „Leśne Plemię” Miłujcie się wzajemnie, jak ja Was umiłowałem (por. J 13, 34) Wakacje to czas odpoczynku od szkoły, ale nie od Pana Boga, który ma zawsze dla nas czas i nigdy nie robi sobie urlopu od opieki nad całym światem. W tym czasie w wielu miejscach Polski i nie tylko, odbywają się tzw. rekolekcje oazowe. Zgodnie z zamysłem założyciela oazy, sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, są one podzielone na stopnie, zależne od wieku uczestników i zaangażowania w życie Kościoła (Oaza Dzieci Bożych – szkoła podstawowa, Oaza Nowej Drogi – gimnazjum, Oaza Nowego Życia – szkoła ponadgimnazjalna i starsi oraz Kręgi Rodzin). Podczas tegorocznych wakacji w I turnusie (26 czerwca – 12 lipca) w Bogdanówce odbyły się rekolekcje Oazy Dzieci Bożych II stopnia, które prowadził br. Tomasz Olejnik OFMCap., a wśród 35 uczestników pochodzących z placówek naszej prowincji (Bytom, Kraków, Krosno, Piła, Sędziszów Małopolski, Wałcz) znalazły sie także trzy osoby ze Stalowej Woli. Pomocą w przeprowadzeniu tych rekolekcji służyli: br. diakon Tomasz Pilch OFMCap., 5 animatorów (Paulina Grabowska – Piła, Joanna Podkul – Krosno, Marta Surmacz – Krosno, Sylwia Szeliga – Sędziszów Małopolski i Grzegorz Pelichowski – Piła) i państwo Stanisław i Halina Taradyś (Stalowa Wola), którzy dbali o nasze ciałka i zdrowie. Tematem rekolekcji były słowa Jezusa wypowiedziane do uczniów Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem (por. J 13, 34), realizowane za pomocą obrazu zasianego ziarna, które miało wzrosnąć i wydać obfite owoce. Dzieci w pierwszym dniu rekolekcji w swoich małych grupach zasiały ziarno i opiekowały się nim przez cały czas pobytu w Bogdanówce. To zadanie miało im pomóc wyobrazić sobie jak wzrasta nasza wiara, z której rodzi się miłość do Boga i do drugiego człowieka. O miłości do bliźniego dzieci mogły usłyszeć w drugiej części rekolekcji, gdy wszystkie wypowiadane treści koncentrowały się na tym, że każdy z nas jest wezwany do kochania całym sercem i całą duszą. Aby dzieciom było łatwiej przeżywać tę tajemnicę życia chrześcijańskiego codziennie podczas porannej modlitwy były przypominane tzw. Kropelki, czyli Dziecięca Krucjata Miłości, która mobilizowała do pracy nad sobą i pielęgnowania miłości do drugiej osoby. P o d c z a s rekolekcji oazowych każdy dzień jest przeżywany według tajemnicy różańca świętego i każdy z nich jest ważny, ale szczególnym dniem jest dzień Narodzenia Pańskiego, kiedy oazowicze w środku lata obchodzą wigilię. Dzielą się opłatkiem, śpiewają kolędy, spożywają wigilijne potrawy i przychodzi do nich święty Mikołaj. Dzieci były zachwycone tym dniem, a szczególnie wieczorem wigilijnym. Kolejnym ważnym czasem są tajemnice bolesne, w czasie których oazowicze nieco się umartwiają (np. skromniejsze posiłki, milczenie podczas obiadu) i jeszcze bardziej skupiają się na Bogu, uczestnicząc w różnych nabożeństwach. Wśród tegorocznych szczególne wrażenie na dzieciach wywarło nabożeństwo ku czci dziecka nienarodzonego. Drugim bardzo ważnym dniem w czasie rekolekcji oazowych jest Dzień Wspólnoty, który nasza oaza przeżywała w Centrum Ruchu Światło – Życie w Krościenku nad Dunajcem razem z 32 innymi wspólnotami, uczestnicząc w przedstawieniu się oaz, a następnie w Eucharystii w tzw. Wi e c z e r n i k u , k t ó r e j przewodniczył bp Wiktor S k w o r c . Dzięki Bożej Opatrzności udało się nam również odwiedzić Zakopane, Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską. Czas oazy dla każdego z uczestników i posługujących na rekolekcjach był czasem wyjątkowego spotkania się z Bogiem i drugim człowiekiem. Dwoje z nich chciałoby się z nami podzielić tym, co przeżyli na Oazie Dzieci Bożych: W dniach od 26 czerwca do 12 lipca o. Tomek Prowadził rekolekcje ODB II stopnia w Na Szlaku Bogdanówce koło Skomielnej Czarnej. Było tam nas ok. 40 osób. Niektórzy przyjechali aż z Piły, jeszcze inni z Bytomia, była też jedna dziewczynka z Krakowa. Ja byłam sama ze Stalowej Woli, przynajmniej tak sądziłam, lecz gdy tylko przyjechałam na miejsce dowiedziałam się, że są też dwie inne dziewczynki z tej samej miejscowości, co ja. Przed tą oazą nie wierzyłam, że Bóg pomoże mi w trudnych chwilach, ponieważ gdy prosiłam Boga o pomoc, to mi nie pomagał. Po tych rekolekcjach już wiem, czemu mi nie pomagał, bo tak naprawdę to były błahe sprawy. Nauczyłam się również słuchać, czytać i rozważać Pismo Święte. Dowiedziałam się, że modlitwa to nie wyklepać parę zdań, ale rozmawiać z Bogiem, opowiedzieć mu o dniu, o swoich odczuciach, przeprosić, podziękować, po prostu rozmawiać. Na tych rekolekcjach nauczyłam się, że my jesteśmy jak małe ziarenko, z którego kiedyś może, ale nie musi wyrosnąć roślina. To zależy od naszego podejścia do Boga. Te rekolekcje to nie tylko fajnie spędzony czas, to czas nauki o Bogu (Kasia M. – uczestniczka). Posługa animatora to niełatwe zadanie. Przed wyjazdem na rekolekcje nieraz usłyszałam, ze posługa na Oazie Dzieci Bożych to zadanie jeszcze trudniejsze. Było mi dane przekonać się, że rekolekcje z dziećmi to błogosławiony czas i wielka łaska Pana Boga. Po pierwsze znalazłam się tam wśród wspaniałych ludzi, z którymi każdy trud był do przezwyciężenia i od których nauczyłam się tak wiele o Bogu i o życiu. Ogromnym doświadczeniem była również niewinność i nadzieja, którą, na co dzień mogłam obserwować wśród dzieci. To właśnie te radosne, nieposkromione istotki pokazały mi jak stawać przed Panem. Ważnymi dla mnie momentami rekolekcji były Nabożeństwo Pojednania połączone z Sakramentem Spowiedzi, gdzie mogłam poczuć się jak prawdziwe dziecko oraz Nabożeństwo dziecka nienarodzonego, kiedy zdałam sobie sprawę jak wielkim darem jest moje życie i jak wspaniałych mam rodziców. Może się wydawać, że jeśli ktoś na rekolekcjach posługuje, to nie może ich przeżyć. Ja doświadczyłam rekolekcji „od kuchni” i wiem, że Pan Bóg bardzo dużo nauczył mnie. Teraz mogę już tylko dziękować za te pełne emocji i łask rekolekcje i dostrzegać ich owoce w moim życiu (Paulina G. - animatorka) Miłujcie się wzajemnie, jak ja Was umiłowałem! o. Tomasz Olejnik Numer 7/2007 OFM Cap. „Kurs na miłość” XIV Spotkanie Młodych w Wołczynie Wołczyn… małe, spokojne miasteczko położone w województwie opolskim. W ciągu roku mało kto słyszy o Wołczynie, jednak raz na rok w lipcu do tej miejscowości zjeżdża mnóstwo młodych ludzi chcących przeżyć Wołczyńskie Spotkanie Młodych. Odmienia ono Wołczyn w bardzo ruchliwe, ale zarazem przyjazne miasto, pełne radosnych, pogodnych duchem ludzi. Tę wspaniałą atmosferę budują także bardzo mili i przyjaźni gospodarze, dzięki którym każdy czuje się jak u siebie w domu. Tego roku spotkanie odbywało się w dniach 16 -21 lipca. Z naszej parafii do Wołczyna wyjechały 3 pełne autokary osób chcących dobrze spędzić czas z Bogiem i ludźmi na modlitwie i dobrej zabawie. Tematem tegorocznego spotkania było hasło „Kurs na miłość”, więc w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 1 w nocy obraliśmy nasz „Kurs na miłość”, aby 7 godzin później być już na miejscu i móc przygotować się do całotygodniowego mieszkania pod namiotami :) Czym jest Wołczyn? To spotkanie młodych ludzi, szczególne młodych duchem, którzy chcą poznawać Boga, z Nim żyć. To także dni pełne przygód i zabawy, słuchania ciekawych konferencji prowadzonych przez zaproszonych gości, codziennego uczestniczenia w Eucharystii, modlitwy, dzielenia się wiarą w grupach oraz wieczornego koncertowania. Przez kolejne dni Wołczyna zgłębialiśmy jeden temat związany z miłością przechodząc przez: zakochanie, narzeczeństwo, małżeństwo i w końcu macierzyństwo i ojcostwo. Na spotkaniu obecni byli ludzie z różnych stron Polski, także z takich gdzie nie ma placówek braci kapucynów naszej prowincji i uczestnicy, chcąc być na spotkaniu, muszą dotrzeć tam na własną rękę. Warto również powiedzieć, że wśród wielu kapucynów był również prowincjał br. Waldemar Korba oraz organizator spotkania br. Benedykt Pączka. Swoją obecnością zaszczycił nas również Jego Ekscelencja ks. bp Stanisław Napierała, który przewodniczył Eucharystii i skierował do nas słowo Boże. Po całodziennym „zgłębianiu” tematu wieczorem przychodził czas na koncerty. W ciągu tygodnia zobaczyliśmy takie zespoły jak: 30/40/70, Illuminandi, Siloe, Anti Babylon System, Recingulum, KapBand oraz Raz Dwa Trzy. Wspominając na początku o przyjaznych gospodarzach nie sposób nie wspomnieć o burmistrzu Wołczyna, który po raz kolejny, na tydzień oddał nam „klucz” do miasta oraz wraz z Wołczyńską piekarnią zapewnił nam codzienną darmową dostawę świeżego pieczywa dla wszystkich uczestników spotkania. Jednak to, co dobre, szybko się kończy, tydzień upłynął szybko i w tym momencie nie pozostaje nic innego jak czekać do przyszłego roku na kolejne już, XV spotkanie młodych w Wołczynie. Jednak przez ten rok nie można zapominać o tym co się wydarzyło. Trzeba to wszystko, czego doświadczyliśmy wprowadzić w naszą codzienność i nauczyć się żyć z tym co otrzymaliśmy „duchowego” w czasie spotkania. Wołczyn to wspaniałe miejsce na spotkanie z Bogiem, ale i wspaniałymi ludźmi. To spotkanie ma swój niepowtarzalny klimat, którego nie da się doświadczyć nigdzie indziej, tam trzeba po prostu być i to przeżyć. Z tego miejsca mogę już powiedzieć, że warto się wybrać na to spotkanie i mam nadzieję, że zobaczymy się tam w przyszłym roku. Kolejne spotkanie młodych odeszło do historii teraz trzeba czekać na następne i mieć nadzieje że będzie tak samo udane jak tegoroczne. :) Jacek Powakacyjno-rekolekcyjne refleksje (Czwarte spotkanie wspólnot Odnowy w Duchu Świętym w Skomielnej Czarnej - 16.08-22.08.2007 r.) Czwarty już wyjazd urlopowy w poszukiwaniu bliskości z Bogiem był naznaczony wątpliwościami już w fazie decyzji: Może sobie odpuścić, bo znów ci sami ludzie i miejsce! Może czas spróbować jakiejś nowej formuły? Walkę z tą pokusą przerwała decyzja męża, że chce mi towarzyszyć, a więc jedziemy! Oliwy do ognia dolał mi też spowiednik po refleksji nad moim wakacyjno – upalnym rozleniwieniem, skutkującym głuchotą w refleksji nad czytaniami dnia. Ojciec duchowy zalecił mi odejście w ciszę, milczenie i medytację, zgodną z programem rekolekcji i – co ciekawe – przestrzegł przed szukaniem dodatkowych lektur (a czytelnia w Skomielnej Czarnej kusi różnorodnością i bogactwem nowości). Nota bene – z trudnością starałam się sprostać temu zaleceniu. Pięciodniowy czas słuchania Pana Boga w refleksji nad prologiem z Ewangelii według świętego Jana, stał się nową jakością w moim wchodzeniu na wąskie ścieżki szukania woli Bożej w codzienności. Program dnia sprzyjał dyscyplinie i uporządkowaniu działań. O 6:30 budził nas dzwon parafialnego kościoła. O 7:30 modlitwa poranna ludu Bożego (jutrznia) w kaplicy (tu dygresja: przestał mnie już niecierpliwić i rozpraszać brak rozumienia techniki szukania odpowiednich fragmentów brewiarza). Śniadanie, czas na kawę i oddech górskim powietrzem. I czas do zadań – kwadrans wprowadzający w medytację dnia i rozesłanie na pustynię – każdy szuka na 1 godzinę odosobnienia w plenerze dla wejścia w ciszę, odsunięcia natłoku myśli (np. w moim wydaniu o tym, co aktualnie porabia w domu albo poza nim nasz 19 – letni maturzysta) i posłuchania, co Pan do mnie mówi w zadanym na dziś fragmencie. Potem przemyślenie, zrozumienie, refleksja, próba odpowiedzi na budzące się natchnienie, aż do stawania w obecności, podziwie, kontemplacji…Mnie w tym spotkaniu towarzyszą pieśni Odnowy w Duchu Świętym, sprzyja też bliskość dzieł Bożych wokół, przyroda w pełni letniego rozkwitu, kolory kwiatów na skalniakach i klombach, zdobiących ośrodek, majestat gór wokół, śpiew ptaków (mylony czasem z melodyjno – śpiewnym gwizdaniem jednego ze współbraci). Kolejny etap to grupy dzielenia, gdzie w 6 osób świadczymy wobec siebie nawzajem o odkrytych, przemodlonych w sercu obrazach, jakie się obudziły się w ciszy spotkania. Ten czas obfituje w radość odkrywania, ale też i łzy trudnych wspomnień, goryczy porażek i lęku o przyszłość bliskich. Nikogo nie pozostawia obojętnym, niezależnie od czasu, jaki trwamy we wspólnocie, ani bagażu życiowych doświadczeń. Tego czasu – może dlatego, że same kobiety – było nam ciągle za mało… Następnie katecheza o Eucharystii – o zmianach w jej formie na przestrzeni dziejów Kościoła, symbolice i kolejnych etapach po sobie następujących i czego one uczą. Jak je przeżywać, aby za każdym razem móc być bliżej żywego i obecnego Chrystusa. Na Szlaku Kulminacyjnym punktem dnia była południowa Eucharystia, oprawiana czytaniami i śpiewem psalmu, codziennie przez inne osoby, co dało możliwość współtworzenia celebry wraz z prezbiterem. Po nakarmieniu duszy było coś dla ciała, to znaczy obiad i czas wolny do 17:00. Wieczorna modlitwa ludu Bożego (nieszpory), kolacja i godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, zamykająca dzień. Jest czas na przemyślenia i podsumowanie. I nocne Polaków rozmowy… I tak pięć kolejnych dni. Tegorocznym novum było włączenie w pełnię przeżywania rekolekcji grupy nastolatków towarzyszących rodzicom, którzy jak dotąd mieli swój czas dla własnego zagospodarowania, a obecnie weszli w intensywną pracę. Z zadziwieniem obserwowałam swoją 15 letnią córkę, jak po pierwszych obawach i wątpliwościach weszła w rytm codziennych spotkań, czytań i prac. Gratuluję pomysłodawcom. Chciałabym się na koniec podzielić się owocem moich osobistych refleksji. Radosne odkrycie prostej prawdy, że najbliżsi są nam dani jako środki na drodze uświęcania. W swoim zachłyśnięciu się drogą Odnowy i rozważaniem Pisma Świętego na co dzień zapomniałam zupełnie o takim szczególe, jak fakt, iż w nasze małżeństwo to właśnie mąż wniósł w kawalerskim wianie swoją Biblię, do której czytania mnie zachęcał. Kilkakrotne próby czytania tak zwyczajnie, jak każdą książkę, nie pociągnęły nas. Podobnie jak przy pierwszym spotkaniu na górskim szlaku, gdy z kieszonki flanelowej koszuli wyjął miniaturową Ewangelię według świętego Jana, bo sam wędrując w górach odnalazł w nich Stwórcę. Te dwa obrazki pokazały mi, iż zbytnio popadłam w samozadowolenie, że nasza bliskość z Panem Bogiem to tylko moja zasługa. Kolejna myśl to doświadczenie jego cichej akceptacji, gdy wieczorami zaczęłam spędzać czas we wspólnocie, wpierw w czwartki – spotkania modlitewne, potem środy – seminarium wiary i grupy biblijne, potem diakonia modlitwy wstawienniczej i spotkania animatorów. Te całe ostatnie 5 lat bez uwag i komentarzy. Dziękuję Ci, Panie, że otworzyłeś mi oczy na dostrzeżenie tak prostych objawów Twego działania w sercu mego męża, a poprzez niego we mnie samej i całej naszej rodzinie. I to właśnie w przededniu 20 lecia sakramentu naszego małżeństwa. Elżbieta 10 Numer 7/2007 chwila z poezją chwila z poezją Klasztorny kościółek W klasztornym kościółku Zwiastowania serce dzwonu dźwięcznie woła od wczesnego zarania, pochylcie przed Panem czoła. Więc w ciszy płynie moja szczera spowiedź, ciche słowa w sercu brzmią, Jakież szczęście być przy Tobie, Oko w drgnieniu kwitnie łzą. Czasem na fali życia zmiennej z piersi zbolałej płynie westchnienie, lecz skargi palące po drodze ciemnej, przy Tobie rozpływają się cieniem. W tobie Panie nieujęta siła, Ty, który do życia powołujesz kwiaty dajesz czas bym z kielicha życia piła, u jego kresu odziewasz w szczęścia szaty. A więc ku blasku wyciągam ramiona, błaganie w niebo niech kluczem płynie skrzydlate, nie odtrącaj mnie Panie. I jak matka przytul do łona, weź mnie, kiedy będę się żegnać z tym światem. 315 lat Rozwadowa Historio! Gonisz na końskich kopytach. Fala czasu zmywa twe ślady. Ileż to już lat, jeśli ktoś zapyta, kiedy w dziewiczej puszczy zapachniały sady? Gdzie jak welon płynie smuga woni, W barwach rozłożonej rzeki? Gdzie drzemią życiorysy w głębokiej toni? Niedopisane karty, jak opuszczone dzieci. Wszak brama jest otwarta by padła pióra strzała lecz niezbędna jest nić Mozarta by ocalić to, co nie ocalało. Trudem osączyć drzemiący pył, wysiłkiem zroszony bez granic, by otworzyć kwiat co o Polsce śnił, by usłyszeć wieków stąpanie. Choć czasem gaśnie siły czar, drzemie pióro by stać się grzędą lecz wraca zapach wiary, a z nim dar, że kiedyś czyjeś oczy przeczytać zasiędą. Zofia Zakrzewska - Myszka Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych Jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego mamy podejmować się jakichkolwiek czynów rezygnacji, odmawiania sobie czegokolwiek – a nikt z nas tego nie lubi – musimy widzieć w tym jakiś sens, jakiś cel. Nie może to być sztuką dla sztuki, celem samym w sobie! Powiedzmy sobie jasno – cel niesamowicie mocno nas motywuje, dodaje sił i odwagi w podejmowaniu nawet wielkich wyrzeczeń. Weźmy pod uwagę chociażby kwestię tak dzisiaj modną, jaką jest odchudzanie – ile kobiet i mężczyzn dokonuje heroicznych wręcz wysiłków, potrafi skrajnie cierpieć jedynie po to, by lepiej wyglądać, by mieć szczuplejszą sylwetkę? Dlaczego? Ponieważ wierzą mocno, że tak jest „na topie”, że tak jest „cool”, że rośnie ich wartość w oczach bliźnich, ponieważ jest to warunkiem, by się modnie ubrać, zwrócić na siebie uwagę, nabrać wartości w oczach swoich i bliźnich. Pomijam już istotę rzeczy – czy tak jest rzeczywiście, czy jest to jedynie kwestia mody i siły przekonywania reklamy, ale jedno jest pewne – niejedna dziewczyna zakatuje się przy stole tylko po to, by móc włożyć modne spodnie i pokazać pępek! Świadomość celu niesamowicie silnie wpływa na nasze motywacje i pozwala wyzwolić ogromną energię, zapał do podejmowania wielkich wysiłków. Zapytajmy więc siebie, drodzy chrześcijanie: Po co pościmy? Jakie to ma znaczenie w naszym życiu, że odmówimy sobie w piątek wędliny i sięgniemy po serek czy też rybę? Czy to ma jakikolwiek wpływ na nasze życie /poza tym, że nie będziemy się musieli spowiadać ze złamania bliżej niezrozumiałego przepisu/? Zamieszanie pogłębia jeszcze fakt, że w wielu krajach Europy, o czym coraz lepiej wiemy, nie obowiązuje ten dziwny przepis. Jeśli nie zrozumiemy, po co to mamy czynić, nawet literalne zachowywanie przepisu nie będzie miało żadnego wpływu na nasze świadome przeżywanie wiary! A zatem: PO CO? Otóż Katechizm Kościoła Katolickiego umieszcza wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w szerszym kontekście pokuty i nawrócenia /por. KKK 1434 – 1439/. Postawa nawrócenia oznacza zmianę w naszych relacjach z Bogiem i bliźnimi. Obok radykalnego oczyszczenia, jakie dokonuje się w naszym chrześcijańskim życiu poprzez chrzest potrzebujemy innych środków do uzyskania przebaczenia naszych grzechów – a z tych środków trzy, według Pisma Świętego, mają kapitalne znaczenie – post, jałmużna i modlitwa /por. Tb 12,8; Mt 6,118/. Czyli post, jałmużna i modlitwa są sposobami naprawiania zerwanych czy też nadszarpniętych relacji! I my to dobrze, w sposób zupełnie naturalny rozumiemy w dziedzinie relacji międzyludzkich. Weźmy banalny przykład. Dlaczego mąż, kiedy zrobi żonie przykrość, nie tylko przeprasza, ale kupuje jej kwiaty, zaprasza na lampkę wina do ulubionej knajpki lub rezygnuje z wyprawy na ryby na rzecz oglądania z nią 438-go odcinka serialu brazylijskiego? Ponieważ ją kocha, chce wynagrodzić - daje z siebie coś, co go kosztuje, by dać do zrozumienia, że ją szanuje, że przeprasza, żałuje wyrządzonej jej krzywdy Nie cofnie tego, co zrobił, ale usiłuje kochanej osobie to wynagrodzić. I nie wymaga to komentarza! Ta zasada dość powszechnie obowiązuje – męża wobec żony, żonę wobec męża, rodziców wobec dzieci, pracowników wobec pracodawcy czy też współpracownika itd. Skrzywdziłem, nadszarpnąłem zaufanie, zraniłem – próbuję to naprawić, sygnalizuję poprzez jakiś gest, dar moją dobrą wolę naprawy, żal za gafę czy złośliwość. Co więcej – im większy problem, poważniejsze nadszarpnięcie relacji – tym większy dar jako wyraz mojej dobrej woli i szczerego pragnienia wyrównania krzywdy. Jak mogę Bogu wynagrodzić za to, że za Jego miłość płacę Mu niewiernością, brakiem zaufania wyrażoną w łamaniu Jego przykazań? Niczym! Ale sam Bóg podpowiada mi, jak mogę próbować skutecznie odbudować nadszarpnięte relacje, co jest tym darem, który On sobie bardzo ceni: modlitwa, post i jałmużna! Czy mogę to zlekceważyć? Oczywiście, że mogę. Jestem przecież wolny. Tyle, że nie mogę potem twierdzić, że mi na relacji z Nim zależy! Mój gest świadczy o czymś zupełnie innym, niż moje słowa. A gesty wyrażają więcej, są autentyczniejsze! Mogę oczywiście również powiedzieć – ja chcę inaczej Bogu wynagrodzić. Ale jest to sytuacja kuriozalna – wracając do naszego porównania to tak, jakbym wiedział, że żona uwielbia ten brazylijski serial, a ja w ramach przeproszenia zaproponowałbym jej moje ulubioną rozrywkę – wyprawę na ryby. Czy to świadczy o twojej chęci naprawienia relacji czy też skrajnym egoizmie? Czy to poprawi relacje czy je jeszcze bardziej nadszarpnie? Jeśli przepraszam, to ustępuję, daję część samego siebie, wychodzę naprzeciw, pytam o dobro przepraszanej osoby. I znowu – jesteś wolny, zrobisz, co uważasz za słuszne. Podejmiesz czyn pokutny, wynagradzający, naprawiający zerwane relacje? Czy też odmówisz? Ale jeśli odmówisz, nie oszukuj się wówczas twierdzeniem, że jesteś wierzący, że ci na Bogu zależy, że słuchasz Go i próbujesz realizować Jego wolę. Po prostu twój wybór stoi w sprzeczności z tym, co mówi do Ciebie Pan. Jeśli nie stać cię na tak prosty dar – nie twierdź, że ci na Na Szlaku 11 Bogu i Jego przyjaźni zależy. Nie twierdź też, że choćby w niewielkim stopniu rozumiesz, czym jest grzech, który rani Jego miłość i konieczność wynagrodzenia za niego. W języku Ewangelii, czyli w języku Boga, który nas poucza, jest to sytuacja syna marnotrawnego, który żałuje odejścia z domu ojca, ale wcale nie zamierza wracać, co więcej, żąda przebaczenia i uczynienia go na nowo dziedzicem ale bez jakiejkolwiek próby zmiany swego życia! Wracając do naszej wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych – KKK w punkcie 1438 mówi, że szczególnym okresem pokuty jest czas Wielkiego Postu, a każdy piątek jako dzień wspomnienia śmierci Pana powinien mieć również wymiar pokutny. I tu odnajdujemy istotę tego przepisu – w piątek, na krzyżu skonał mój Zbawiciel, Pan i Władca Wszechświata, który dla mnie stał się człowiekiem i dla mnie umarł. W ten sposób z miłości mnie odkupił, zgładził mój grzech. I jakkolwiek to ja powinienem zapłacić za mój grzech, który jest nie tylko niewdzięcznością, ale i czynem niebosiężnym, bogobójczym, policzkiem wymierzonym samemu władcy Kosmosu, Panu Przestrzeni i Czasu – On wziął jego skutki na siebie po to, bym ja nie zginął. Ja, jeśli choćby w minimalnym wymiarze uświadamiam to sobie, próbuję złożyć Jezusowi jakiś dar, jakieś wyrzeczenie, coś z siebie. W ten sposób mówię Mu: wiem, co dla mnie zrobiłeś, przepraszam, żałuję, jestem Ci wdzięczny. Kościół mówi mi – możesz to uczynić poprzez rezygnację z potraw mięsnych; smacznych, pożywnych i często kosztownych. Daj coś z siebie, nie bądź niewdzięcznym teoretykiem. Przypominam w tym miejscu słowa samego Jezusa skierowane do uczniów: Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał /Łk 10,16/. Prawo kanoniczne daje wolny wybór episkopatom krajów w doborze form pokutnych. W wielu krajach Europy Zachodniej jest to np. jałmużna na rzecz ubogich czy inne czyny miłości bliźniego. W Polsce nadal obowiązuje powstrzymywanie się od spożywania pokarmów mięsnych. Oczywiście, dzisiaj, w dobie dobrobytu, rezygnacja z jedzenia potraw mięsnych dla wielu z nas nie jest już żadnym trudem, a więc i niewielkim darem. Być może, ale jeśli tak, daj z siebie dar posłuszeństwa twemu Kościołowi – może to cię kosztuje więcej. A jeśli nie jesteś tym darem usatysfakcjonowany, to zawsze możesz poszukać jakiejś formy twojej osobistej, dodatkowej ofiary! Zapytaj zaś siebie, ile rzeczywiście tej pokuty i realnej ofiary w twoim życiu jest? Czy nie jest tak, że łatwo rezygnujesz ze wstrzemięźliwości z pokarmów mięsnych, że krytykujesz ten przepis i zauważasz jego anachroniczność, ale nie dajesz nic w zamian? Czy nie jest to czysta hipokryzja? Czy to nie przykrywka wygodnictwa, niechęci do jakiegokolwiek dawania z siebie, postawy pretensjonalności 12 Numer 7/2007 i roszczeniowości wobec Pana przy jednoczesnym egoizmie i braku wdzięczności za dar odkupieńczej śmierci twego Zbawcy. Przecież tak niewiele tych form pokutnych zostało już w prawie Kościoła – jedynie post ścisły w Wielki Piątek i Środę Popielcową, wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w piątki i zakaz zabaw w dni i okresy pokutne. To aż tak wiele? A czy ty sam, osobiście szukasz jakiś form życia pokutnego znamionującego twoje pragnienie powrotu do Boga i wynagrodzenia Mu za twoje grzechy? Jeśli zrozumiesz, czym jest twój grzech wobec twojego Boga, jeśli zapragniesz szczerze zacząć naprawę relacji, które nadwątla twój i mój grzech, a także grzechy naszych braci /które zauważamy, a za które też w pewnej mierze poczujmy się odpowiedzialni/ to nie będziesz zaniedbywał wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Raczej będziesz szukał jeszcze innych, dodatkowych form twojego daru dla Boga /pamiętaj też o jałmużnie i modlitwie/. Jeśli zaś nie ma w twoim życiu pokuty w realnym wymiarze, to zastanów się, kim dla ciebie jest Bóg, jak cenisz sobie Jego miłość /realną, jak śmierć na krzyżu/ i czy nie jesteś egoistą, który wiele żąda nic z siebie nie dając. Taka postawa krzywdzi ciebie i odcina cię od hojności twego Pana, który chętnie daje, ale nie wciska darów na siłę. Jeśli nie wyciągasz dłoni, ponieważ jesteś przekonany, że ci się wszystko należy, nic nie dostaniesz – i bynajmniej nie dlatego, że Bóg jest złośliwym sknerą czy lubiącym upokarzać sługę pracodawcą. W tym tygodniu też będzie piątek… o.Jacek Kania OFM Cap. POTRZEBA WIADOMOŚCI O NADZIEI NO NEWS IS GOOD NEWS?... Kiedyś na jednej lekcji z języka angielskiego, w grupie obcokrajowców, wspólnie dyskutowaliśmy na temat: “No News Is Good News”, czyli “BRAK WIADOMOŚCI, TO DOBRA WIADOMOŚĆ”. Trzeba przyznać, że temat tak prowokacyjnie sformułowany zajął nam dość dużo czasu lekcyjnego, ponieważ dotykał realnego świata, naszych osobistych doświadczeń. Można tam było usłyszeć wiele ciekawych spostrzeżeń, interpretacji i sugestii młodych ludzi, wywodzących się z różnych środowisk kulturowych. Jednak w fundamentalne znaczenie i aktualność owej sentencji nikt z nas nie wątpił. Współczesny człowiek bowiem każdego dnia jest zasypywany niekończącą się ilością różnych informacji. Klasyczne środki masowego przekazu typu: gazeta, telewizor, radio, reklama, dziś coraz bardziej dostępny internet itp., to tylko niektóre powszechne kanały umożliwiające nam dostęp do informacji przez całą dobę. Z przykrością trzeba stwierdzić, że większość tych newsów bez wątpienia ma charakter dość smutny i pesymistyczny, odsłaniający słabą kondycję współczesnej cywilizacji. Przeważa KOMERCJA, a media goniąc za sensacją przesadnie akcentują jednostronną wizję świata. Nierzadko całe programy koncentrują się w sposób szczególny tylko wokół pewnych dramatów społecznych, takich jak wojna, przemoc, pożar, korupcja, wypadki, powodź, itd. Co 3,6 sekund ktoś na świecie umiera z niedożywienia, a w tym samym czasie inni obsesyjnie walczą z nadwagą, aby nie zachorować z przejedzenia. W związku z tym pojawiają się takie aspekty rzeczywistości, jak: diety, fitness kluby, slow food, zdrowa żywność, itd. Coraz częściej słychać niepokojące informacje o zmianach klimatycznych na naszym globie, brak elementarnej troski człowieka o ekosystem nie rokuje optymistycznych perspektyw dla przyszłych pokoleń. Oprócz tych różnych wielkich, często odległych dramatów i katastrof społecznych, obserwowanych przez nas w sposób bezpieczny, z daleka, przez szklane monitory telewizora, w naszą codzienność wkrada się pesymizm i dramat mający brzmienie swojskie, to znaczy takie, które możemy obserwować z bliska, albo wręcz osobiście doświadczać w obrębie naszego sąsiedztwa, na naszych ulicach, albo na naszym podwórku. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o rosnącej agresji w szkołach, niewolniczym traktowaniu pracowników w miejscu pracy (mobbing), przemocy w małżeństwie, egoizmie, pijaństwie, itp. Za pośrednictwem różnych programów publicystycznych i reportaży, które z detalami opowiadają historię konkretnego człowieka, jesteśmy nijako zanurzeni w cień osobistego i bardzo realnego dramatu konkretnej jednostki mającej imię i nazwisko. Jednym z ostatnich wydarzeń, które wstrząsnęły dość mocno opinią publiczną w Italii, było zabójstwo pewnej młodej dziewczyny w metrze rzymskim. Jak zwykle w takich dramatycznych sytuacjach, także i tutaj można było zauważyć dość powszechną i naturalną więź ogółu społeczeństwa z pokrzywdzonymi. Owa spontaniczna manifestacja solidarności dała się zauważyć podczas ceremoni pogrzebowej zmarłej rzymianki. Należy jednak podkreślić, że motywy takiej kolektywnej solidarności mogą być różne. Pewni ludzi łączą się z innymi w doświadczeniach na zasadzie uniwersalnej, humanitarnej wrażliwości. Inni, z racji przynależności do pewnej grupy społecznej, identyfikacji grupowej, np. z ofiarą tego dramatu z Rzymu: młodą osobą, włoszką, studentką, itp. Jeszcze inni być może budują owe więzi na fundamencie woli rozliczenia i potępienia sprawców złych czynów. Tych więzi i możliwych interpretacji fenomenu z pokrzywdzonymi może być rzeczywiście bardzo wiele. Wspomniane wydarzenie z Rzymu odsłoniło jeszcze inny wspólny mianownik owej solidarności, co z punktu widzenia chrześcijanina wydaje się dość intrygujące i prowokujące do przemyśleń... Podczas Mszy św. w intencji tragicznie zmarłej 23-letniej rzymianki, w kościele zgromadził się wielotysięczny tłum ludzi. Ksiądz, który głosił homilię, nawiązał w swoich rozważaniach do zwykłej postawy chrześcijańskiego otwarcia na dar przebaczenia. Wówczas zaskoczony usłyszał: “NIE, nigdy!!! Nigdy nie Na Szlaku 13 przebaczę sprawcom tej zbrodni!!!”/./ W świątyni, wcześniej zasłuchanej w słowa kaznodziei, rozległ się spontaniczny aplauz wiernych. Dość niespodziewany okrzyk matki tragicznie zamordowanej dziewczyny, który był wyraźnym protestem przeciwko możliwości i szansie na dar przebaczenia, jednogłośnie połączył sentymenty i myśli wszystkich uczestników tej liturgii. Oczywiście, ktoś usprawiedliwiając taką postawę, mógłby uzasadniać, że te oklaski akceptacji wyrażone w kontekście dramatycznego matczynego krzyku “Nigdy!!!” były tylko pewną formą współuczestniczenia w dramacie indywidualnym bliźniego lub spontanicznym gestem solidarności ludzi wierzących. Z kolei inni, również broniący takiej postawy matki i wiernych, mogliby dodać, że był to gest publicznego protestu względem przemocy w naszych miastach, itd. Jednak ja w tym dość niespotykanym geście wspólnotowego aplauzu dostrzegam jeszcze całkiem inną warstwę znaczeniową. często na poziomie naszych codziennych doświadczeń, czyli w spotkaniach z małymi krzywdami i niesprawiedliwością. Tak więc ów fenomen wybaczenia wymyka się ocenom skrupulatnego annalisty/ analityka, który całkowicie angażuje w tę kwestię cały swój potencjał. Krzywda, zranienie, cierpienie, ból człowieka, bywają niekiedy tak głębokie, że przenikają wszystkie wymiary egzystencji jednostki. Takie doświadczenie wykracza jakby poza czas, choć w czasie się dokonuje. Często pozostawia w człowieku niezatarte znamię, piętno na całe życie. Proces uzdrowienia takiej rany to długoterminowa podróż w nieznane, czyli w świat tysięcy pytań bez jakichkolwiek logicznych odpowiedzi. Pozytywnym końcem takiego długiego i bolesnego procesu, może być osobiste odkrycie znaczenia sensu w świetle żywej wiary. Mówiąc o żywej wierze mam tutaj na myśli głęboką, osobistą relację i komunię z Chrystusem Zmartwychwstałym. Motywacja i siła do przebaczenia, niewytłumaczalnego racjonalnie wydarzenia, możne oprzeć się jedynie na doświadczeniu autentycznej wiary, uzdalniającej człowieka do wyjścia ze świata własnych logicznych spekulacji, sprawiedliwości i słusznych oczekiwań, hipotetycznych i innych możliwych wariantów przebiegu historii -- “A gdyby...”. Bez wątpienia temat chrześcijańskiego przebaczenia był i jest zagadnieniem bardzo trudnym i skomplikowanym w kontekście jakiejkolwiek analizy teoretycznej. Już na poziomie psychologicznym pozostają pytania bez odpowiedzi, a tym bardziej na poziomie konfrontacji z realną sytuacją egzystencjalną, czyli doświadczeniem nie jest łatwo z tym zagadnieniem się zmierzyć. Wiedzą to najlepiej ci, którzy w swoim życiu musieli przed takim wyzwaniem stanąć, przejść przez ten próg. Mówiąc o przebaczeniu nie chciałbym zawęzić tego fenomenu tylko do wielkich krzywd, wydarzeń nadzwyczajnych, takich jak śmierć, choroba, wypadek, kalectwo, samotność... Trudność autokonfrontacji z przebaczeniem rozgrywa się W tym kontekście rola wspólnoty eklezjalnej wydaje się mieć jeszcze inny charakter niż tylko zbiorowa akceptacja uczucia buntu i nienawiści względem oprawców. Wierzący w Chrystusa, a myślę tu o tych wszystkich, którzy owej pamiętnej niedzieli byli zgromadzeni w świątyni, powinni nie tylko uczestniczyć w osobistym dramacie członka wspólnoty, ale również powinni współtowarzyszyć mu na drodze wewnętrznego uzdrowienia. Postawa owych “chrześcijan” oklaskujących realny manifest cierpienia, a z drugiej strony oklaskujących postawę zamknięcia się na perspektywę przebaczenia, jest czymś bardziej smutnym niż samo “NIE” tej Tak jak sam fakt niewypowiedzianego bólu matczynego po stracie ukochanego dziecka nie jest i nie może być kwestionowany, co więcej nawet forma jego manifestacji wydaje się czymś zrozumiałym, tak czymś zupełnie już innym była owa reakcja wiernych zgromadzonych w kościele. 14 Numer 7/2007 dotkliwie zranionej matki. Okrzyk “NIE” i powszechna afirmacja tłumu przez aplauz jest kolektywną, a zarazem indywidualną porażką tych “wierzących”, ponieważ jako wspólnota Chrystusa Zmartwychwstałego odsłaniają płytkość przyjęcia istoty przesłania Baranka Paschalnego. Akceptując postawę zaprzeczenia dla nadziei i autentycznej mocy płynącej z krzyża Chrystusa i Jego Zmartywchwstania, owi chrześcijanie, swoją postawą, pokazują, jak daleko są od źródła sprawiedliwości i nadziei w rozumieniu ewangelicznym. Taka postawa daleko odbiega od prawdy, że Bóg w Chrystusie dał już pełną odpowiedź na każde zło, cierpienie i śmierć. Owe zapomnienie wydaje się czymś prawdziwie niepokojącym, ponieważ pozostawia naszą egzystencję w cieniu nieuniknionych dramatów, w prawdziwym strachu, gdzie nie ma miejsca dla nadziei płynącej z krzyża chwalebnego. Co więcej radość paschalna i dar Ducha Pocieszyciela stają się tylko pewną formą tradycyjnego sentymentu oddalonego od realiów życia. Jaką dziś mamy świadomość fundamentalnej prawdy, że Jezus Chrystus prawdziwie umiłował mnie i oddał za mnie swoje życie, przebaczając każdy grzech i zło? Każdego dnia, podczas Eucharystii, na wszystkich ołtarzach świata ta podstawowa prawda jest wyrażana, uobecniana, przypominana. W konsekwencji, zauważ Drogi Czytelniku, że nie jesteś sam nawet wtedy kiedy wchodzisz w “dolinę śmierci” przez fakt choroby, utratę bliskich, rozpad małżeństwa, czy tragedię pijaństwa. Czy masz w sobie tę Dobrą Nowinę, że Bóg jest po Twojej stronie? Czy być może już tylko szarym widzem pesymistycznej rzeczywistości biernie wypływającej ze szklanego monitora? Uwierz, że jako naśladowca Chrystusa jesteś człowiekiem Dobrej Nowiny o PRZEBACZENIU, o ŻYCIU I o NADZIEI. To, czego ludzki rozum dotyka z wielkim trudem i czego nie może ogarnąć, zostało oświecone przykładem życia Chrystusa. Tu jest żywa odpowiedź na każde Twoje pytanie! To, co dziś może autentycznie martwić i niepokoić, to fakt, że chrześcijanie tracą esencję własnej wiary zapominając o niekończącym się źródle nadziei płynącej z obecności Chrystusa: /Oto ja jestem z //Wami// aż do skończenia // świata/ (Mt 28, 20). /Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczenstwo czy miecz?// (//Rz 8, 35)./ Niepokojącym jest brak zrozumienia i przyjęcia fundamentalnego przesłania Ewangelii o miłości i przebaczeniu. Istotą Wcielenia i Misteriów Paschalnych jest fakt, że Chrystus JEST DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM dla każdego człowieka. On jest Bogiem bliskim, kochającym i dającym siłę; Alfą i Omegą naszych pragnień i zarazem ich wypełnieniem. On jest zwycięstwem nad każdą formą zła! On jest najwyższy, jak mówił św. Franciszek z Asyżu. Co trzeba robić, aby zachować mentalność ludzi prawdziwie wierzących? Chyba potrzeba szerzej otworzyć drzwi własnego umysłu i serca na ewangeliczne przesłanie o mocy i wielkości Chrystusa (DOBRA WIADOMOŚĆ), natomiast mniej chłonąć te wiadomości, które przekazują nam codziennie media. Myślę, że takie określenie “Brak wiadomości jest dobra wiadomością” ma jeszcze inne, głębsze znaczenie dla chrześcijan. Dla wszystkich bowiem stanowi zachętę do roztropnego filtrowania własnej egzystencji przez to, co szare i negatywne. W tym kontekście brak wiadomości wydaje się dobrą wiadomością. Jednak naśladowcy Chrystusa żyjący realnie w świecie współczesnym, a także ogarnięci światłem nadziei Zmartwychwstania, mają i powinni mieć INNĄ WIADOMOŚĆ dla wszystkich, dobrą i piękną wiadomość, czyli -- DOBRĄ NOWINĘ o Chrystusie Zmartwychwstałym. Brak tej wielkiej wiadomości - “No News” - byłby i jest tragiczną informacją! Bowiem świadczy o tym, że nie istnieje we mnie, (we wspólnocie) więź ze źródłem życia i w konsekwencji nie posiadam odpowiedzi na najgłębsze pragnienia mojego serca. Jeśli nie ma tego najważniejszego newsa, to skąd mam mieć siłę do przebaczenia? Być może to był realny problem wspomnianych wiernych z kościoła rzymskiego? Kto jest jak nasz Pan Bóg, który mieszka w górze i w dół spogląda na niebo i na ziemię? Podnosi z prochu nędzarza i dźwiga z gnoju ubogiego, By go posadzić wśród książąt, wśród książąt swojego ludu (Ps 113.15-18) o. Piotr Kwiatek OFM Cap. Na Szlaku 15 Ojciec Serafin – kandydat na ołtarze 19 września mija 30 rocznica śmierci O. Serafina Kaszuby, kapucyna. W przedsionku naszego kościoła znajduje się tablica upamiętniająca jego osobę i jego związek ze Stalową Wolą. Zgodnie z tym, co na niej napisano O. Serafin przebywał w rozwadowskim klasztorze w latach 1937 – 1939. Pracował w tutejszym Kolegium Serafickim jako nauczyciel języka polskiego. Drugi raz odwiedził nasz klasztor w roku 1968. Po powrocie z wieloletniej tułaczki na Wschodzie, pierwsze kroki skierował na stalowowolski cmentarz, gdzie spoczywają jego siostry i ojciec. Te dwie mogiły sprawiają iż, O. Serafin na zawsze będzie związany z naszym miastem. Ojciec Alojzy Kaszuba był misjonarzem Wołynia, Syberii i Kazachstanu. Przez 37 lat pracował na terenie byłego Związku Radzieckiego. Mimo najróżniejszych restrykcji ze strony władz sowieckich: nagonek, oszczerstw, zesłania, aresztowań, nie opuścił swoich wiernych, ludzi którym był potrzebny i którym on, za cenę swojego zdrowia i życia służył jako duszpasterz. Prześladowany przez KGB przenosił się z miejsca na miejsce, nie oszczędzając się, nie zważając na wciąż pogarszający się stan zdrowia. Nigdy nie ustawał w pracy, zawsze wierny swemu powołaniu, zawsze bezgranicznie oddany wiernym. Każde prześladowanie, wszelkie szykany władz, z ufnością powierzał Bogu, przyjmując je jako kolejne wyzwanie w służbie Kościoła. Oprócz, nieustannie utrudnianej, zakazywanej, wyczerpującej posługi kapłańskiej zmuszony był podejmować różnorodne prace zarobkowe, często przerastające jego możliwości. Był introligatorem, sprzedawcą ziół, a także palaczem w szpitalu dla chorych na gruźlicę. W 1966 roku pod zarzutem włóczęgostwa aresztowano go i zesłano do sowchozu w Arykty. Ale i tę przeciwność losu O. Serafin przzjął jako zadanie, które stawia przed nim Bóg, Jak tylko to było możliwe był kapłanem: chrzcił, odprawiał Eucharystię. Dziś po raz pierwszy na Mszy św. było dziewięcioro. Georgij służył w komży, tylko śpiewać 16 Numer 7/2007 nie możemy, bo przez ścianę słychać, a mieszkają obcyzapisał w swoich pamiętnikach. Niestrudzonego misjonarza nie zdołały załamać żadne bezwzględne poczynania prześladowców. Kiedy postanowili skutecznie pozbyć się niewygodnego kapłana skazując go na 11 lat zamknięcia w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, dzięki życzliwości wiernych, udało się mu stamtąd zbiec. W roku 1968 zezwolono mu przyjechać do Polski, gdzie poddał się leczeniu. Po dwu latach, kiedy tylko poczuł się nieco lepiej postanowił wrócić na Wschód. W głębi duszy czuł się potrzebny pozostawionym tam wiernym. Powrócił do nich, do swoich. Jednak ta bardzo trudna posługa szybko wyczerpała jego nieco podreperowane zdrowie. Szybko znowu potrzebował leczenia. Kiedy w połowie roku 1977 udał się do Lwowa, aby ratować resztki sił, ta podróż okazała się jego ostatnią podróżą. Zmarł 19 września tego roku, w nocy, w małym pokoiku u obcych, acz życzliwych ludzi, którzy przyjęli go pod swój dach. Chcąc nie dopuścić do religijnej manifestacji, jaką z pewnością byłby pogrzeb o. Serafina, władze nakazały pogrzebać go jak najprędzej. Spoczął na Cmentarzu Janowskim we Lwowie. Grażyna Lewandowska Wywiad: Ojciec Serafin Boży Włóczęga Rozmowa o życiu i apostolskiej pracy kapucyna, sługi Bożego Ojca Serafina Kaszuby z o. Hieronimem Warachimem OFMCap. - Od kilku lat toczy się proces kanonizacyjny sługi Bożego o. Serafina Kaszuby. Od kiedy znał ojciec sługę Bożego? Znałem go od mojego dzieciństwa i jego młodości. Zapamiętałem Ojca Serafina klęczącego w komży ministranckiej w drzwiach zakrystii drewnianego kapucyńskiego kościoła na Zamarstynowie we Lwowie. Spotykałem go jako ucznia maturalnej klasy V Gimnazjum we Lwowie, do którego również uczęszczałem. Na szkolnych apelach Alojzy Kaszuba często występował z jakimś odczytem nawiązującym do danego święta. Niekiedy, na przerwach lekcyjnych, zauważałem wokół niego zgromadzoną grupkę kolegów. To był Alojzy Kaszuba, który nie kopał piłki i nie biegał tak, jak czynili to inni chłopcy. Chociaż już wtedy był „nieco inny”, to jednak wszyscy w szkole szanowali go. Dla nas to był Lojzek z Zamarstynowa. - Ojciec znał sługę Bożego Serafina Kaszubę od jego młodości aż do 1977 roku. Czy w życiu „Lojzka z Zamarstynowa” można wyodrębnić jakieś wydarzenia kluczowe, które odcisnęły piętno na jego postawie i duszpasterskiej posłudze? Kiedy Serafin Kaszuba złożył egzamin dojrzałości, otrzymując bardzo wysoką ocenę, wówczas postanowił wstąpić do zakonu kapucynów. Myśl o zakonie nie zrodziła się w nim zaraz po maturze, ale kształtowała się już wcześniej. Kiedy jego rodzony brat utonął w rzece, wówczas Alojzy doznał głębokiego poruszenia usłyszawszy słowa wypowiedziane przez o. Czesława Szuberta: „A teraz tu twoje miejsce przy ołtarzu”. Serafin Kaszuba przejął się tymi słowami do tego stopnia, że po wielu latach zacytuje je w swoich pismach. Kiedy przybył do Sędziszowa Małopolskiego i jako kandydat do nowicjatu, stanął przed furtą klasztorną, wówczas przypomniał sobie słowa o. Czesława. Wiemy, że w trakcie odbywania nowicjatu ówczesny przełożony miał zastrzeżenia, co do jego fizycznego zdrowia. Natomiast charakter Serafina nie budził zastrzeżeń, miał wiele zalet, które przełożeni dostrzegali. - Jeden z przyjaciół określił go jako człowieka zakochanego w czytaniu książek... W trakcie studiów teologicznych Serafin często spacerował sam po ogrodzie, trzymając w ręku książkę. Kiedy w Seminarium dwa razy do roku organizowano dysputy teologiczne na różne tematy, br. Serafin Kaszuba zawsze bardzo umiejętnie potrafił je poprowadzić. Na takie dysputy teologiczne przybywał niekiedy kard. Sapieha z Krakowa, który bardzo cenił i lubił kapucynów. Serafin Kaszuba po otrzymaniu święceń kapłańskich został skierowany na dalsze studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie uzyskał dyplom magistra. Po ukończeniu studiów specjalistycznych nauczał w naszym kolegium w Rozwadowie języka polskiego. Na podstawie jego pozostawionych listów i pism dochodzimy do przekonania, że była to osobowość o szerokich zainteresowaniach i wszechstronnych zdolnościach, kochająca nade wszystko swoje Na Szlaku 17 kapłaństwo. Ojciec Serafin pomimo swoich rozległych zainteresowań pilnował, aby nie zaniedbać posługi konfesjonału, solidnie opracowywał kazania i był zawsze gotowy służyć wiernym, proszącym go o posługę. - Jesienią 1940 roku o. Serafin Kaszuba wyjechał na Wołyń... O. Serafin pracował tam w klimacie barbarzyńskich mordów i palenia wsi. Wraz ze spaleniem Krasina, w którym przebywał, rozpoczęły się tzw. „czerwone noce” na Wołyniu. Kiedy napadano na jakąś wioskę, to zrządzeniem Opatrzności, sługa Boży przebywał już w innej miejscowości. Później napisał: „Nade mną czuwała moc Wielkiej Ręki”. Także Bóg czuwał nad nim, kiedy wyzdrowiał z tyfusu, którym zaraził się podczas odwiedzania chorych. - Był taki dzień, kiedy to o. Serafin znalazł się w powrotnym pociągu do Polski, ale ... postanowił na następnej stacji wysiąść i pozostać na Wschodzie. Co skłoniło go do podjęcia takiej decyzji? W liście do rodziny z 1958 roku napisał: „Gdybym teraz rzucił tych moich biedaków, nie miałbym nigdy spokoju. Osiemnaście lat spędzonych tu zbyt mocno wżarło się w życie, żeby można z lekkim sercem zaczynać co innego. Pewnie, że gdyby taka była wola Boża wyrażona przez przełożonych, nie wahałbym się ani chwili, ale tego nie widzę, a raczej odczytuję zupełnie coś przeciwnego”. Pozostał dlatego, że był kapłanem, chociaż decyzja o pozostaniu zrodziła w nim niepokój. Wkrótce wysyłał list do przełożonego, w którym prosi o zrozumienie jego decyzji, że „nie zrywa on z posłuszeństwem, ale odczuwa wewnętrzną potrzebę pozostania dla ludzi, którzy nie mają żadnej duchowej opieki”. - I od tego momentu rozpoczyna się okres jego duszpasterstwa wędrownego... Jego bliscy krewni, a zwłaszcza siostry, nakłaniali go usilnie do powrotu. On jednak uważał, że jest potrzebny bardziej na Wschodzie. O. Serafin lubił chodzić i miał ducha „wędrowca Bożego”. Wkrótce zaczęto go oczerniać w prasie, aż do pozbawienia prawa sprawowania posługi kapłańskiej. Wielokrotnie usiłowano go aresztować. Władze państwowe zakazały mu duszpasterskiej działalności, nieznani sprawcy zdemolowali świątynię i przedmioty religijne wywieźli w nieznane miejsce. Dla Serafina rozpoczyna się okres duszpasterstwa ukrytego, czyli sprawowanego po nocach, w cmentarnych kaplicach czy w prywatnych mieszkaniach. Rozpoczyna się dla niego etap podróży po Wołyniu, Kazachstanie, Rosji, Białorusi, Litwie czy Łotwie. Sługa Boży, aby ukryć się przed aresztowaniem podejmował różne prace: jak palacza w szpitalu czy introligatora, oprawiającego książki. Tak naprawdę, to introligatorstwo Serafina Kaszuby polegało na „oprawianiu” dusz ludzkich. - Kiedy zrodziło się w ojcu przekonanie o świętości Serafina Kaszuby? W chwili jego śmierci. W trakcie jego życia przychodziły myśli, aby gromadzić informacje na jego temat. Taką postać trzeba utrwalić. Sporządziłem około sześćdziesięciu wywiadów ze świadectwami życia i działalności Ojca Serafina. - Czyli przekonanie o wyjątkowości Ojca Serafina zrodziło się pod wpływem intuicji, świadectwa ludzi czy ilości wiernych odwiedzających jego grób? Kiedyś odwiedziłem Ojca Serafina w szpitalu we Wrocławiu. Wówczas był bardzo schorowany, czekał na operację. Chciałem, aby opisał przeżycia ze Wschodu, ale on odpowiedział: „... a ta, bez potrzeby”. Później spisał swoje przemyślenia w książce i zatytułował ją „Strzępy”. - Napisał Ojciec książkę poświeconą Ojcu Serafinowi Kaszubie pt. „Włóczęga Boży”. Przyszedłem kiedyś bardzo zmęczony do zakonnej celi i chciałem już się położyć spać, a tu naglę słyszę wewnętrzny głos Ojca Serafina: „czemu ty nie piszesz!”. Wtedy zacząłem się z nim kłócić i tłumaczyć, że czasu nie mam. „Ta siadaj i pisz” - znowu słyszę wewnętrzne słowa. I od tamtego wieczoru często siadałem i pisałem. Ośmielam się twierdzić, że książkę tę napisałem pod szczególnym okiem Ojca Serafina. - Rozpoczęto proces beatyfikacyjny sługi Bożego Ojca Serafina Kaszuby. Co zadecydowało, że podjęto starania zmierzające do ogłoszenia Sługi Bożego świętym Kościoła? W czym upatrywać wielkość tego kandydata na ołtarze? 18 Numer 7/2007 Ojca Serafina określa się mianem człowieka ośmiu błogosławieństw. On realizował błogosławieństwa w oparciu o głęboką wiarę. „Odczuwał moc czuwającej Ręki nad nim”. On w sobie miał determinację, aby pokonywać tysiące kilometrów i nieść ludziom Jezusa w słowie Bożym i sakramentach. To wynikało z jego potrzeby serca. Przecież mógł „odpoczywać” mając słabe zdrowie i licznie przebyte choroby jak: szkarlatynę, tyfus, zapalenie nerek, gruźlicę czy operację ucha. On jednak do końca służył Bogu, a ludziom oddawał to wszystko, co jeszcze miał. Nigdy nie załamywał się z powodu przeciwności. Ojciec Serafin mawiał, że jego oprawcy to „tylko pionki w rękach Bożej Opatrzności”. On miał świadomość, że też jest pionkiem, ale tym wybranym. Często poniewierano jego ludzką godność, zwłaszcza kiedy przebywał w komunistycznym więzieniu. Choć był prześladowany przez komunistów, to jednak ludzie coraz bardziej go cenili, podziwiali i kochali. - Dla potrzebujących stał się wędrownym apostołem i włóczęgą Chrystusa. Umarł 20 września 1977 roku jak wędrowiec, w ukraińskim mieszkaniu odmawiając brewiarz ... Ojciec Serafin był człowiekiem modlitwy. W jaki sposób i o co modlił się? Zapamiętałem go w świątyni klęczącego po Komunii świętej. On tęsknił za mszą świętą. Głęboko przeżył mszę świętą odprawianą przy framudze rozwalonego meczetu. Nie miał wówczas lepszego miejsca. Będąc w więzieniu dziękował Bogu za pamięć, ponieważ bez ksiąg liturgicznych z pamięci odprawiał mszę świętą. Z listów Ojca Serafina wyczytamy, że największą jego troską było to, żeby nie rozminąć się z wolą Bożą. To była najistotniejsza sprawa jego prośby modlitewnej i najgłębszy sposób modlenia się. - W jaki sposób Ojciec Serafin odczytywał i wypełniał wolę Bożą? Poprzez sytuacje, w których znajdował się. Dla niego wolą Bożą było to, że zamknięto świątynię, wyrzucono go z mieszkania i także to, że musiał się „włóczyć”. Wiedział, że wolą Bożą jest włóczęgostwo, poprzez które może służyć ludowi Bożemu i prowadzić go do zbawienia. Często powtarzał: „żeby tylko się nie rozminąć z wolą Bożą”. - Czego ojca nauczył Serafin Kaszuba? Mam wyrzuty sumienia, że jakoś nie zawsze doceniałem Ojca Serafina. Jako klerycy poklepywaliśmy go po ramieniu i mówiliśmy: „Serafin, ty to tylko z książką siedzisz w rogu ogrodu”. Kiedy przebywaliśmy razem we Lwowie to mówiliśmy: „Serafin nie zapalił papierosa, nie napije się alkoholu”. On zawsze był gdzieś z boku. W nim rozwijała się świadomość, że jest na służbie Bożej. Serafin nauczył mnie bardziej wierzyć w Boga i kochać ludzi oraz zakonne ubóstwo. - Wspomniał ojciec, że sługa Boży to postać duchowo bardzo bogata i mająca szerokie zainteresowania... On czytał ciągle i interesował się bardzo życiem Kościoła i przebiegiem obrad Soboru Watykańskiego II. Kiedyś Ojciec Serafin wyjechał do Azerbejdżanu, ażeby spotkać się z pewnym kapłanem, który nie uznawał decyzji Soboru Watykańskiego II, aby jak to określił: być rzecznikiem jedności Kościoła. - Podobno, podczas pobytu w Polsce Ojciec Serafin dwukrotnie przebywał i rozmawiał z Prymasem Polski Stefanem Wyszyńskim. Czy otrzymał jakieś szczególne uprawnienia wobec Kościoła na Wschodzie? Wszystko wskazuje na to, że tak. - Spotkał się ojciec z osobami, dla których ojciec Serafin sprawował sakramenty i głosił słowo Boże. Co ludzie i Kościół na Wschodzie zawdzięczają Ojcu Serafinowi Kaszubie? Ksiądz Józef Kowalow, proboszcz z Ostrogu na Ukrainie napisał: „Kościół na Wołyniu odradza się dzięki słudze Bożemu Ojcu Serafinowi Kaszubie”. Kapłan ten w ludziach wierzących widział ślady działalności Ojca Serafina. Dzisiaj wiara i działalność Sługi Bożego owocują najbardziej. - Święci to mowa Boga do ludzi. Jakie przesłanie kieruje Pan Bóg do Kościoła i ludzi XXI wieku przez Ojca Serafina? Na Szlaku 19 W życiu Ojca Serafina uderza żywa wiara i wielki kult Eucharystii, jak również troska o jedność i świętość Kościoła. On był otwarty na odnowę soborową Kościoła. Serafin od dawna udzielał sakramentów prawosławnym, choć nie miał okazji zapoznać się z wszystkimi dokumentami soborowymi. Wiedział, że idzie nurt ekumenizmu w Kościele. - Zapewne ojciec często rozmyśla o Serafinie Kaszubie? Kiedy sprawuję mszę świętą w kościele, to widzę nad chórem organowym witraż przedstawiający Ojca Serafina. Postać Serafina Kaszuby umieszczona na witrażu, krocząc po mapie byłego Związku Radzieckiego w jednej dłoni trzyma Eucharystię, a w drugiej krzyż. Ojciec Serafin przedstawiony jest na witrażu z odwagą, bohaterstwem, poświęceniem, wiarą i miłością. - Nie czuje się ojciec trochę wyróżniony w swoim życiu spotykając św. Ojca Pio i Ojca Serafina Kaszubę? To są dary nieba. Niekiedy myślę: „Boże skądże mi to, że w moim życiu widziałem raz św. Maksymiliana Kolbego, spotykałem się z Ojcem Serafinem Kaszubą, odwiedziłem św. Ojca Pio, widziałem dwukrotnie bł. Jana XXIII, ucałowałem rękę sługi Bożego Pawła VI, wielokrotnie spotykałem sługę Bożego Jana Pawła II. - Przeczytałem, że Ojciec Serafin miał poczucie humoru... Kiedyś zobaczyłem Ojca Serafina na głównym placu mariackim we Lwowie, jak stojąc przed witryną sklepu oglądał wydane po rosyjsku i wyłożone pisma Lenina. Powiedziałem: „Jeszcze tego tobie brakowało. No, ale zainteresowania...” To był człowiek do życia, ale równocześnie wszyscy widzieli, że w nim jeszcze jest coś innego. Czytając listy Ojca Serafina Kaszuby zauważymy, że dla niego wszystko stawało się modlitwą: jazda samochodem, czekanie na dworcu na pociąg. Pewna kobieta w świadectwie na temat Ojca Serafina powiedziała: „To był dziwny człowiek, bo kiedy był głodny, to nie był głodny, a kiedy był niewyspany to nie był niewyspany. U Serafina Kaszuby wszystko stawało się na chwałę Pana Boga”. - Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał o. Robert Krawiec OFMCap * O. Hieronim Karol Warachim (ur. 1916 roku we Lwowie) święcenia kapłańskie otrzymał w Krakowie w 1939 roku. Sługę Bożego o. Serafina Kaszubę (Alozjego) poznał w V Gimnazjum we Lwowie, do którego też uczęszczał. Później spotkali się w krakowskim klasztorze kapucynów, w latach 1932-1937. O. Warachim korespondował z o. Serafinem podczas jego apostolstwa na Wołyniu i w ZSSR, jako ówczesny prowincjał nakłaniał go, aby wrócił do Polski. Później odwiedzał o. Kaszubę w szpitalu we Wrocławiu, prowadził z nim rozmowy o pracy na rozległym obszarze ZSSR. Po śmierci o. Serafina zbierał dokumenty, świadczące o życiu Sługi Bożego. Obecnie sprawą wyniesienia na ołtarze Ojca Serafina zajmuje się w Rzymie postulator generalny Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. 20 Numer 7/2007 Różne barwy XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Stalowa Wola – Rozwadów 2007 Festiwalowe impresje Dobiega końca XVII Międzynarodowy sztukę wykonawczą z najwyższej półki. Festiwal Muzyczny Stalowa Wola – Zachwycił słuchaczy swobodą gry, Rozwadów 2007. Tegoroczna edycja wirtuozerią oraz niezwykłym zmysłem imprezy odznaczała się wielością kolorystycznym. Wśród jego propozycji form i barw. Do klasztoru Braci uwagę zwracały utwory francuskie, się eksponowaniem Mniejszych Kapucynów przybywali odznaczające artyści z wielu krajów, przybliżając organowych głosów językowych. Ów kulturę swoich narodów oraz skarby wieczór był artystyczną modlitwą światowego dziedzictwa sztuki. za polskich pielgrzymów, którzy Wrażenie wywierały nie tylko ciekawe zginęli w wyniku wypadku we Francji. osobowości artystyczne, lecz także Ponadto warto wspomnieć o recitalach interesujący repertuar. Przed nami organowych Marka Vrabla (Słowacja), koncert finałowy, który odbędzie się Valerio Giacobbe (Włochy) i Waldemara 9 października o godz. 19. Wystąpi popularny duet Georgij Agratina (fletnia Pana, cymbały) i Robert Grudzień (organy). Wśród tegorocznych gości festiwalowych nie brakowało muzyków wielkiego formatu. Taką postacią jest na przykład Roman Perucki – dyrektor Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, organista katedry oliwskiej. Artysta koncertował w Stalowej Woli już po raz trzeci ku radości wielu melomanów. Z zainteresowaniem słuchano utworów dawnych i współczesnych, zinterpretowanych ciekawie przez wirtuoza. Kolejnym recitalem organowym wartym podkreślenia był występ Jesse Esbacha ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, prezentującego Gawiejnowicza. Wśród festiwalowych wieczorów nie brakowało spotkań z muzyką wokalno – instrumentalną. Tutaj prawdziwą perełką okazał się koncert francuskiej śpiewaczki Catherine Dagois, obdarzonej niezwykle niskim głosem zwanym kontraltem. Artystka zachwyciła swoimi umiejętnościami wokalnymi, sięgając do repertuaru z różnych stron świata. Szczególnie gorąco oklaskiwano ją wówczas, gdy wykonała fragmenty Mszy Kreolskiej Ariela Ramireza, mającej w sobie pierwiastki argentyńskiego folkloru. Sympatię zyskał także zasiadający przy organach małżonek artystki Edgar Teufel. To właśnie owemu niemiecko – francuskiemu małżeństwu dedykowała Na Szlaku 21 jeden ze swych najnowszych utworów polska kompozytorka mieszkająca na Zachodzie – Joanna Bruzdowicz. Tą kompozycją jest Ave Maria – miniatura wykonana podczas koncertu. Innym śpiewakiem o interesującym, bardzo wysokim głosie, był kontratenor Marcin Ciszewski, który koncertował wraz z organistką Ewą Bąk. Artysta wzbudził zainteresowanie utworami największych mistrzów – Vivaldiego, Mozarta, Beethovena, Schuberta... Warto jeszcze wspomnieć o występie ukraińskiego Tria Bandurzystek z Tarnopola. Artystki są bardzo lubiane w Polsce i wszędzie, gdzie się pojawią, przyciągają do świątyń dużą liczbę słuchaczy. Tak było i w rozwadowskim klasztorze, gdzie można było posłuchać dzieł światowej klasyki, ukraińskiej muzyki ludowej, a nawet... zaśpiewanej po polsku „Barki”. Z podobną sympatią przyjęto gitarzystę Marka Ulańskiego, będącego częstym gościem w Stalowej Woli. Ponadto zachwycił ukraiński 22 Numer 7/2007 Kwartet Smyczkowy „Cantabile” z solistką Ireną Małaszewską (sopran). Kameralistki sięgnęły do barkowej klasyki, dzieł Mozarta i Kreislera, nie zabrakło akcentów operetkowych oraz twórczości ukraińskiej. Dyrektorem artystycznym festiwalu jest od 1995 roku Robert Grudzień – honorowy obywatel Stalowej Woli. Jako wykonawca koncertuje u nas zwykle ze śpiewakami, instrumentalistami, pojawiali się także czołowi polscy aktorzy. Podobnie dzieje się i w tym roku. Na początku września Robert Grudzień wystąpił w auli PSM wraz z Iwoną Jędruch, zaciekawiającą grą na gongach i misach dźwiękowych. Artyści promowali swoją płytę „Misterium dźwięku”. Natomiast akcentem finałowym 9 października będzie koncert duetu Agratina – Grudzień. Zapowiada się interesujący wieczór, połączony z uroczystością jubileuszu 40lecia pracy Artystycznej Georgija Agratiny. Tegoroczny festiwal to nie tylko wydarzenie artystyczne. To również akcja na rzecz remontu i strojenia klasztornych organów. Ów instrument jest ceniony przez wirtuozów ze względu na swe walory brzmieniowe i uniwersalną dyspozycję, pozwalającą wykonywać różnorodny repertuar. Warto pamiętać o tym, że dzięki tym organom życie kulturalne Stalowej Woli nabiera ciekawszych barw. PIOTR JACKOWSKI Kto wie? Mam nadzieję, że artykuły w naszej gazetce, dotyczące historii klasztoru, czy parafii cieszą się zainteresowaniem parafian. Poszukując materiałów do kolejnych artykułów, zdarza mi się natrafić na niezwykłe ciekawostki, a kiedy potem usiłuję je jakoś uporządkować często okazuje się, że nie jest to wcale proste. Bo, albo dane są bardzo skąpe, albo jest ich więcej, ale się nawzajem wykluczają, albo wnioski wydają się nieprawdopodobne. Najczęściej jednak brakuje mi wiarygodnego potwierdzenia własnych dociekań. Jeśli chodzi o historię bardzo odległą jest o tyle łatwiej, że z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że żadnych nowych danych na taki lub inny temat nie będzie. Natomiast historia najnowsza sprawia o wiele więcej problemów. Pewne wydarzenia opisują kroniki, ale wiele faktów przekazują mi parafianie i tu zaczynają się problemy, ponieważ bardzo często ich wspomnienia różnią się, nawet w kwestiach zasadniczych. No cóż, ułomna jest nasza pamięć… Niemniej bardzo sobie cenię każdą informację na temat przeszłości naszej parafii. Dzięki nim, i dzięki ludziom, którzy chcą się tymi wspomnieniami dzielić, udaje się ocalić od zapomnienia wiele ciekawych faktów z dziejów klasztoru i naszej parafii. Pragnę zachęcić wszystkich, którzy cokolwiek pamiętają, którzy posiadają jakieś pamiątki, może zdjęcia, aby dzielili się nimi z innymi. Zachęcam do opisywania tych wspomnień i przesyłania ich do redakcji. Pamiętajmy, że historia parafii to nie tylko zabytki, ale i codzienne życie parafian, spotkania grup parafialnych, nabożeństwa, wyjątkowi ludzie lub ciekawe wydarzenia. Nie pozwólmy, aby fakty z kilkudziesięcioletniej zaledwie historii naszej parafii odchodziły w niepamięć… Na początek spróbujmy wspólnie rozwikłać pewną zagadkę. Starsi parafianie z pewnością pamiętają, że w okresie powstania naszej parafii, zanim dobudowano tę część kościoła, gdzie jest obecnie pokój spowiedzi, przy murze od strony placu znajdowała się kapliczka z figurą Matki Bożej. Usiłowałam ustalić jaka to była figura i co się z nią stało. I chociaż nie jest to jakaś zamierzchła historia, niestety niewiele na ten temat udało mi się ustalić. Na jednej ze starych fotografii widać, że kapliczka była w kształcie groty. Niestety kiepska jakość zdjęcia uniemożliwia ustalenie szczegółów. Jeden ze śladów prowadzi do figury, która stoi w ogrodzie prywatnej posesji przy Alei Jana Pawła II nr 66 u pana Artura Behlera. Czy jednak w istocie to ta sama figura? Czy ktoś pamięta? G.Lewandowska Uroczystość Wniebowzięcia NMPwspomnienie sprzed lat Po wybudowaniu nowej kapliczki NMP na placu kościelnym, ówczesny proboszcz o. Stanisław Padewski zainicjował krótkie, ale piękne nabożeństwo przed figurką Maryi, w wieczór zaśnięcia NMP, jak to zwyczajowo nazywano uroczystość Wniebowzięcia. Obecnie uroczystość ta jest dniem wolnym od pracy, ale wówczas był to normalny dzień pracy. Dlatego też liczna rzesza wiernych gromadziła się na wieczornej Mszy świętej. Po niej wychodziliśmy z kościoła, gromadząc się pod figurką Matki Bożej z zapalonymi świecami i z bukietami kwiatów. Kapłan odczytywał modlitwę wyrytą na tablicy pod figurą: O Matko Moja! O nic cię nie proszę Bo znasz tajniki mej duszy najskrytsze. Znasz wszystkie chęci, które w sercu noszę, Od ludzkich pragnień łaski obfitsze. Więc te mi tylko użycz łaskę swoją, Co zgodne z niebios i co z wola Twoją. Następnie odmawialiśmy „Pod twoją obronę”, po czym składaliśmy pojedynczo kwiaty przed figurą. Nabożeństwo kończyliśmy stosowną do pory dnia pieśnią „Zapada zmrok, już świat ukołysany”. Przeżywaliśmy głęboko te cudowne chwile, oddając hołd Maryi w dzień Jej zaśnięcia. Płonące światełka i ta pieśń potęgowały w nas radosne uniesienie, jakbyśmy byli uczestnikami tego wydarzenia sprzed niemal 2 tysięcy lat. Nastrój tego modlitewnego spotkania udzielał się nawet niektórym kierowcom przejeżdżającym pobliską ulicą, którzy przystawali na chwilę, urzeczeni widokiem tego niezwykłego zgromadzenia. A pamiętać należy, że działo się to w latach trudnych dla Kościoła i wiernych.Może spróbujemy kiedyś w Dzień Zaśnięcia ponownie spotkać się przy Figurce i przeżyć te chwile? Parafianka 1. Fragment wiersza Władysława Bełzy „Modlitwa do NMP” Na Szlaku 23 Nasi bracia postulanci zakończyli pierwszy rok formacji zakonnej. Nie było to łatwe, ale z Bożą pomocą, wysiłkom ich opiekuna i ich własnej pracy nad sobą rozpoczynają kolejny etap – nowicjat. Wszystkim im, życzymy wytrwałości na czas dojrzewania w swym powołaniu i radości z pokonywania wszelkich niepowodzeń i trudności. „Mój mały Asyż” Czas, który Pan Bóg dał mi doświadczyć w postulacie, jest dla mnie szczególnym okresem mojego życia. Właśnie tutaj mogłem doświadczyć prawdziwej obecności Pana Boga w moim sercu, to tutaj mogłem się zatrzymać i przyjrzeć się mojemu życiu. Wstępując do postulatu trudno powiedzieć abym został zauroczony wiekowymi murami kapucyńskiego konwentu, gdyż w tym mieście urodziłem się i tu się wychowałem. Mógłbym powiedzieć za Papieżem Polakiem - Stalowa Wola - to tu się wszystko zaczęło, i szkoła się zaczęła, i powołanie się zaczęło… Patrząc tak na swoje życie, mogę powiedzieć, że Stalowa Wola to taki mój mały Asyż. To tutaj się wychowałem, tutaj nawróciłem, to tutaj pragnę iść za Bożym powołaniem. Jak sobie przypominam 24 Numer 7/2007 moment, gdy przekraczałem próg klasztornego domu, pamiętam że od razu poczułem się lepiej, bo w klasztorze było tak spokojnie i tak cicho … Nie trwało to długo, wkrótce gdy zjechali się bracia, czar cichego eremu szybko prysnął. Mimo tego byłem bardzo zachwycony życiem szarego postulanta, gdzie każdego dnia Eucharystia, modlitwa, nauka, praca i bracia. Początkowo pomyślałem sobie: fajna sprawa, tylu braci, ale już wkrótce zrozumiałem, co miał na myśli święty Franciszek mówiąc: „Pan Bóg dał mi braci”. Tak się zaczęło życie pokutne szarego postulanta. Poznawanie się nawzajem z braćmi, dogadywanie się z nimi nie było łatwym wyzwaniem, gdyż do tej pory samemu dobierałem sobie znajomych, tu jednak musiałem zdać się na wolę Pana i z Nim na modlitwie pokonywać wszystkie przeszkody w relacjach z moimi braćmi. Z upływem czasu postępowaliśmy na drodze formacji przygotowującej nas do życia zakonnego. Bardzo ważnym aspektem życia naszej wspólnoty stała się modlitwa. Małymi kroczkami zostaliśmy zapoznani z modlitewnym rytmem dni zakonnego, czyli Liturgią Godzin. Osobiście dziękuje Bogu za tę łaskę modlitwy, którą Pan mnie obdarował, prowadząc mnie przez nią jak dziecko za rękę ,abym mógł doświadczać Jego ojcowskiej dobroci. Niesamowitym doświadczeniem Bożej miłości stały się dla mnie praktyki z osobami starszymi, chorymi i cierpiącymi w ZPO i DPS-ie oraz spotkania z dziećmi w Oratorium Księży Michalitów. Młody człowiek, który nie doświadcza na co dzień trudów życia w starości, chorobie, cierpieniu nie ma możliwości pełnego poznania sensu swego życia. Kontakt z tymi ludźmi dał mi nową perspektywę spojrzenia na świat, oczami cierpiącego Chrystusa, Tego który nosi nasze boleści. Dziękuję Bogu za ten dar, za tych ludzi, za ich modlitwę, za ich tęsknotę i oczekiwanie na nas każdego tygodnia. Jest to wielki dar który otrzymałem właśnie tu w postulacie, choć dawniej dziesiątki razy mijałem to miejsce, miejsce gdzie czekali na mnie ci wszyscy moi przyjaciele. Spoglądając na ten przebyty odcinek drogi którą Pan prowadził nas w postulacie, widać jak Bóg pokazywał nam drogę, którą iść pragniemy. Po kolei Pan ukazywał nam etapy tej drogi poprzez śluby wieczyste brata Tomasza, jego święcenia diakońskie i ostatecznie święcenia kapłańskie. Jednak to nie koniec tej drogi. Bóg wskazał nam, że nie będzie ona łatwa i krótka - jakże pięknym obrazem dla nas była uroczystość 50-lecia święceń kapłańskich biskupa Stanisława Padewskiego. Cieszę się, że w postulacie moje serce mogło doświadczyć tak wiele Bożej łaski i na pewno tych wszystkich pięknych chwil nikt mi nie zabierze. Teraz trzeba iść dalej, otwierać serce przed Panem i z pełną ufnością przyjmować to co nam daje. Czy serce wytrwa? Czy w pełni się otworzy? Tylko Bóg to wie, więc prosimy, my bracia postulanci o modlitwę, o wsparcie, którego tak dużo już otrzymaliśmy od braci, od wspólnot parafialnych od samych parafian. Za wszystko wielkie Bóg zapłać. Niech dobry Bóg nas prowadzi i strzeże. POSTULANT ROBERT MILLER „Postulat to nie jest bajka” Postulat w Stalowej Woli – Rozwadowie to czas mocno wyczekiwany przez aspiranta zakonu Kapucynów, który dopiero co został przyjęty (przynajmniej tak było w moim przypadku). Wyczekiwany, bo potencjalnie pełen nowych doświadczeń.Jeszcze rok temu nic o nim nie wiedziałem, poza tym co mówili starsi bracia z powołaniówki, że będziemy grać w piłkę, trochę się modlić i w ogóle ma być fajnie. Tylko żeby przyjechać. Jednak szybko po przyjeździe zorientowałem się, że informacje, które wcześniej miałem to tylko kropla w oceanie prawdy. Teraz mogę to ocenić. Postulat w klasztorze kapucynów to nie tylko dobra rekreacja z braćmi, czyli „wąchanie kwiatków, Franciszek, Klara i gitara” (jak to określił br. Mariusz Matejko), to nie tylko praktyki w ZPO, DPS i Oratorium Michalitów, to nie tylko obowiązki klasztorne (sprzątanie głównie), ale Na Szlaku 25 to przede wszystkim okres intensywnej formacji duchowoosobowościowej. Życzyłbym każdemu, by miał okazję czegoś takiego doświadczyć. Owocem takiej formacji jest pełniejsze poznanie siebie, co z kolei pozwala poznawać innych. Przemiana, jaka się we mnie dokonała oraz pomoc, jaką tu otrzymałem z ramienia braci przełożonych, śmiało rzec mogę, ma nieocenioną wartość. Teraz pełniej mogę być sobą, ale to nie wszystko, bo jeszcze ważniejszym aspektem tej formacji jest to, iż mogę dzięki niej pełniej być chrześcijaninem. Żyć prawdami, jakie nam zaoferował nasz niebieski Tato. Nie wiem co będzie dalej, ale jedno wiem, dojrzałem i to sporo. Dziękuję Panu za tę łaskę i powierzam całą przyszłość w Jego ręce. POSTULANT ARTUR KUBICZ 26 Numer 7/2007 „Postulat – czas ogromnej łaski Pana Boga” Czas postulatu był dla mnie najlepszym okresem mojego życia. To czas poznawania siebie, odkrywania kim jestem, gdzie zmierzam. Jest to ogromnie ważne by człowiek odgadł, kim tak naprawdę jest. Starożytni mnisi mówili: „Jeśli chcesz poznać Boga, poznaj najpierw samego siebie”. Za tę łaskę poznania prawdy o sobie dziękuję Bogu chyba najbardziej. Pamiętam pierwsze dni w klasztorze, byłem zafascynowany wszystkim, czułem się taki szczęśliwy i pewny tego, że chcę być zakonnikiem. Gdy emocje opadły, zaczęło się to co mi pomogło zrozumieć siebie, zobaczyć działanie Jezusa Chrystusa we mnie. Zaczęły się różne pokusy, ciężkie doświadczenia, chwile zwątpienia, ale właśnie w tych sytuacjach Jezus jest najbliżej nas. Choć wydaje się, że Go nie ma. Właśnie wtedy zobaczyłem jak Bóg mnie kocha, jak pragnie mojego szczęścia, czułem że jestem Jego dzieckiem, a on jest moim, p e ł n y m miłosierdzia O j c e m . On mi to pokazywał w codziennym życiu w postulacie, w relacjach z braćmi, przede wszystkim w rozmowach z bratem Jackiem, naszym Magistrem. Ważną rolę w poznaniu swojej osoby odegrały praktyki, które odbywałem wśród osób starszych i mocno schorowanych. Wśród tych ludzi człowiek naprawdę widzi Chrystusa, Jego troskę o człowieka. Święty ojciec Pio mówił że: „W człowieku cierpiącym Chrystus jest po dwakroć”. Patrząc na tych ludzi człowiek zaczyna to dostrzegać. Z wieloma osobami się bardzo zaprzyjaźniłem i bardzo żałuję, że nie będę już mógł się z nimi widywać. Dziękuję Panu Bogu za wszystkie łaski, które otrzymałem w postulacie, dziękuję Matce Najświętszej, która mnie prowadziła i prowadzi do swojego Syna. Braćmi starsi ode mnie, którzy już kilka lat temu byli w postulacie zawsze mile i radośnie wspominają ten okres swojego życia. Ze mną chyba będzie tak samo? POSTULANT GRZEGORZ KONSTANTY Lipiec KALENDARIUM 1743 - 7 lipca odbyło się poświęcenie i położenie kamienia węgielnego i murów przyszłego kościoła. 1757 - przysłano nam z Gdańska zakupiony dzwon wraz z 420 florenami polskimi, zebranymi jako jałmużna. Dzwon przywieziono barką przystosowaną do transportu zboża, a stanowiącą własność najjaśniejszego Stanisława na Złotym Potoku Potockiego, fundatora naszego klasztoru w Dunajowcach. Na rzece Wisła konsekrował dzwon w Warszawie najprzewielebniejszy Pan Ostrowski, bp Livovonia, szczególny naszego Zakonu przyjaciel, nadając mu imię św. Aniceta i Naszego Ojca Franciszka. W tej ceremonii uczestniczyła własną osobą najjaśniejsza księżna Joanna Lubomirska, chorążyna królewska, a fundacji naszego klasztoru rozwadowskiego najżyczliwsza i najhojniejsza dobrodziejka. 1759 - Szczególny naszego Zakonu dobroczyńca, z łaskawości swojej najjaśniejszy pan Jackowski, stolnik bielski ofiarował nam za 12 złotych obraz do refektarza przedstawiający historię idących do Emaus, jak poznali Pana po jego chwalebnym zmartwychwstaniu po łamaniu chleba. 1774 – Tego roku, przed świętem św. Marii Magdaleny padał ogromny deszcz, stąd też powstała powódź, a tu w Rozwadowie rzeka San wylała prawie po nasze mury i żydowski cmentarz. 1778 - 26 lipca została ochrzczona w naszym kościele żydówka z córką. Ochrzcił ją przewielebny ojciec Kanty w asyście przewielebnego ojca Zefiryna i innych zakonników. Córkę jednoroczną tejże Anny Jećka ochrzcił wspomniany ojciec Kanty. Nadał jej imię Marianna Kunegunda 1813 - 15 lipca - Część miasta spłonęła. Pożar powstał od sądu. Obywatele miasta ponieśli wielkie szkody. Miasto zdewastowane. 1926 – 14 lipca – o. Gwardian odprawił Mszę świętą i zaprowadził kanonicznie drogę krzyżową w kaplicy w Chyłach. 1932 – 21 lipca, przybyli malarze z Lublina pp. Wł. Barwicki i Michał Hołyński i rozpoczęto odnawiać ołtarz św. Antoniego. Zakończono w sierpniu. 1835 – Ołtarze Św. O. Franciszka i Św. Antoniego (przypisane gwardianowi) zostały odmalowane, szczególnie zaś św. Antoniego twarz i ręce oraz całe na rękach Dzieciątko. Wykonał to ostatnio sławny malarz Stokalski. \ 1943 – 22 lipca – kościół w Stanach rozebrano, drzewo zwożą do Stalowej Woli. Ale wojsko zabrało dach i 6 fur desek. Sierpień 1741 - 1 sierpnia rano przewielebny o. Liboriusz Kustosz w asyście przewielebnego o. Damazego przełożonego, przewielebnego o. Konstantyna, br. Franciszka i Bernardyna, poświęcił kaplicę Po poświęceniu kaplicy pierwszą Mszę św. odprawił przewielebny o. Kustosz, który na to otrzymał pozwolenie od najprzewielebniejszego ordynariusza miejsca. 1744 - 16 sierpnia nastąpiła tak wielka powódź spowodowana przez rzekę San, trwająca cały tydzień, która poczyniła wielkie szkody. Zostały zalane pola, zniszczone wszystkie zbiory, a miasto Rozwadów było tak zalane, że trudno było się poruszać nie narażając się na niebezpieczeństwo 1753 - Zgon Najjaśniejszego Księcia Fundatora. Dnia 19 VII o czwartej godzinie nad ranem zmarł na zamku w Rzeszowie zaopatrzony sakramentami świętymi Fundator tutejszego hospicjum, książę Jerzy Ignacy Lubomirski. Ostatniego dnia lipca, ciało jego zostało przewiezione do kościoła ojców bernardynów i przejściowo złożone w zbudowanej przez niego kaplicy NMP. 1761 - po święcie Porcjunkuli zasnął w Panu mąż bardzo pobożny, który pustelnicze życie prowadził w lasach Przędzel, a był on bardzo doświadczonym członkiem III Zakonu św. Franciszka. U niego wielu pustelników Na Szlaku 27 odbywało jakby nowicjat. Spełniając jego wolę, pochowano go obok naszych braci spoczywających w Panu w naszym Konwencie w Rozwadowie. 1761 - Dnia 7 sierpnia w naszym kościele odrzekła się luteranizmu Anna Smidin, wdowa pochodząca z Elbląga w Prusach. 1768 - 28 sierpnia statua św. Jana Nepomucena została postawiona przy drodze prowadzącej do miasta. Poświęcił ją uroczyście najprzewielebniejszy dziekan tegoż miejsca pan Jan Jakielski. 1813 - 26 sierpnia, wylała Wisła, San, małe rzeki, takiej powodzi nie pamięta historia. Poczynając od Śląska i z miejscowości położonych nad rzeką, woda niosła budynki, bardzo niszczyła pola, niosła ze sobą siano, zboża, domy, ludzi, zwierzęta i wszystko, co mogła ze sobą porwać. O takiej powodzi nigdy nie słyszano i nigdzie nie widziano. Co spowodowało strach nie tylko wśród prostego ludu, ale wśród osób wykształconych. Zdawało się, że to potop. 1822 - dzięki trosce o. Prowincjała, br. Damazy z Kutkorza, dla przyozdobienia naszego kościoła sprowadził obrazy Drogi Krzyżowej, przypominające 14 stacji Męki Pana Jezusa. 1839 - 21. bm, zaczął padać deszcz i padał przez trzy dni i trzy noce. Nastąpiła ogromna powódź, zalewająca okolice nad wodami. Najbardziej ucierpieli ludzie w naszych okolicach W miejscowościach położonych nad Sanem i Wisłą woda sięgała aż po dachy domów, ludzie ucieczką ratowali życie. 1928 – 1 sierpnia, bawił od maja w klasztorze p. Władysław Barwicki artysta malarz i przez ten czas namalował obrazy na ścianach korytarza kaznodziejskiego, kilka obrazów mniejszych, a 1-go skończył obraz na facjacie kościoła „Kazanie św. Franciszka do ptaszków”. 31 sierpnia, o godzinie 9.20 rano zmarł długoletni proboszcz Michał Dukiet 20 lat Szczepu Harcerskiego #Leśnie Plemię# program-: *SOBOTA *22 września 2007r. *9:00* Apel Harcerski rozpoczynający Zlot harcerzy*10:00* Gra Harcerska 20 -- lecia szczepu*20:00 Uroczysty Kominek z udziałem gości na Sali Gimnazjum nr 4 w Stalowej Woli przy ul. Wojska Polskiego 9 *23:00 Gra nocna na orientację *NIEDZIELA *21 września 2007 r.* 10:30 *Apel harcerski podsumowujący Zlot*12:00 Msza Święta w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów**13.30 *Wspomnienia i poczęstunek w Przystani dla zaproszonych gościprzy Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów 28 Numer 7/2007 Kronika wydarzeń 7 czerwca – Uroczystość Bożego Ciała. W tym roku procesja do czterech ołtarzy odbyła się po osiedlu Piaski. Pogoda była bardzo upalna, a mimo to wierni bardzo licznie wzięli udział w procesji. 16 czerwca – grupa Modlitwy Ojca Pio wyjechała do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach na czuwanie. 21 czerwca – młodzież naszej parafii podczas Eucharystii o godzinie 18, dziękowała Bogu za miniony rok nauki, a następnego dnia modliły się dzieci, dziękując za kończący się rok szkolny. Wszystkim życzymy udanych wakacji! 24 czerwca – ze smutkiem pożegnaliśmy naszych współbraci, których przełożeni skierowali do innej posługi: o. Mariusza, wikarego klasztoru i parafii, który wyjechał do Krakowa, aby tam zajmować się Młodzieżą Franciszkańską z naszej prowincji i o. Antoniego, katechetę dzieci, który udał się do Domu Modlitwy w Zagórzu. W tym dniu br. Mariusz kwestował przed kościołem na rzecz Referatu Młodzieży Franciszkańskiej Tau, w którym będzie posługiwał. 3 lipca – początek XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego. W inaugurującym koncercie wystąpił Marek Vrabel, słowacki organista. 7 lipca - zmarł ks. kanonik Stanisław Czerepak, proboszcz z sąsiedniej parafii - Matki Bożej Szkaplerznej w Rozwadowie. 8 lipca – przed kościołem odbyła się zbiórka ofiar do puszek z przeznaczeniem na pomoc poszkodowanym podczas ulewy, która nawiedziła kilka parafii diecezji i wyrządziła duże szkody. 10 lipca – kolejny koncert festiwalowy. W tym dniu gościliśmy Marię Perucką, skrzypaczkę i Romana Peruckiego, organistę. 16 lipca – młodzież naszej parafii wyjechała do Wołczyna na Spotkanie Młodych. 17 lipca – kolejny festiwalowy wieczór. Melomani wysłuchali koncertu Marka Ułańskiego, wirtuoza gitary. 21 lipca – Franciszkański Zakon Świeckich udał się na coroczną pielgrzymkę na Jasną Górę. W tym dniu, z inicjatywy ks. Biskupa ordynariusza Andrzeja Dzięgi, przed kościołem zbierano datki na rozbudowę domu dla księży emerytów diecezji sandomierskiej. 24 lipca – kolejny koncert XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego. Wystąpił organista z USA, Jesse Echach. 31 lipca – w ramach tegorocznego Między narodowego Festiwalu Muzycznego mięliśmy okazję wysłuchać niecodziennego koncertu. Wystąpił zespół bandurzystek z Tarnopola. W nocy wandale zniszczyli fragment ogrodzenia palcu kościelnego. To bardzo przykre, że nawet takiego miejsca nie uszanowano, że nawet w takiej bliskości świątyni nie przyszło opamiętanie… 2 sierpnia – odpust Porcjunkuli z okazji święta Matki Bożej Anielskiej. Dodatkowej Mszy św. o godz. 11.00 przewodniczył ks. Krzysztof Gula, proboszcz z Pilchowa, a kazanie wygłosił nasz współbrat o. Piotr Tokarz. 7 sierpnia – kolejna uczta dla miłośników muzyki. W naszym kościele wystąpili: Catherine Dagois - kontraalt (Francja) i Edgar Teufel - organy (Niemcy). 15 sierpnia - uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, na wszystkich Mszach Świętych poświęcano wiązanki kwiatów i ziół. 14 sierpnia kolejny koncert XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego. Wysłuchaliśmy Marcina Ciszewskiego – kontratenora i Ewy Bąk – organy. 18 sierpnia – członkowie Żywego Różańca z opiekunem O. Gustawem udali się na doroczną pielgrzymkę. W tym roku odwiedzili kościoły i sanktuaria ziemi sandomierskiej i świętokrzyskiej. 21 sierpnia – w ramach XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego wystąpiła Irena Małaszewska, mezzosopran z Ukrainy, Kwartet Smyczkowy Cantabile oraz Valerio Giacobbe, organista z Włoch. 28 sierpnia – dla stalowowolskich melomanów wystąpił poznański wirtuoz organów Waldemar Gawiejnowicz. Na Szlaku 29 30 Numer 7/2007 Na Szlaku 31 W księgach parafialnych zapisano od 01.04 do 30.06.2007 Ochrzczeni zostali: Bełzak Bartłomiej Brzyska Weronika Byzdra Natalia Gielarek Lena Kosikowska Sara Kotuła Agnieszka Markul Mateusz Matras Jakub Niebrzydowska Zuzanna Pataraniak Zuzanna Pawlik Tymoteusz Pietrykowski Filip Pryciak Patryk Pukalak Julia Rutkowski Krzysztof Rymarz Michał Sienkiewicz Gabriel Skrzyniarz Lena Szlęzak Bartosz Szwedo Katarzyna Ziarek Olga Do Pana odeszli: Cetnarska Bronisława Nowak Leonarda Cielepak Maria Tereszkowski Jerzy Król Katarzyna Górska Zofia Skrzypacz Joanna Stępień Krzysztof Kułaga Jadwiga Sudoł Edward Leśków Julian Czuryszkiewicz Zdzisław Błasiak Jan 32 Numer 7/2007 W związek małżeński wstąpili: Gujda Mariusz Madej Agnieszka Amarchel Farid Zielińska Magdalena Gongolewski Paweł Turańska Anna Zając Ryszard Majdańska Katarzyna Margraf Tomasz Stelmach Sylwia Ossoliński Mariusz Dec Małgorzata Ciepły Marek Gajda Anna Korcala Paweł Rapa Wiesława Jacykiewicz Paweł Szymaszek Justyna Maślach Paweł Rychlak Iwona Kutniewski Seweryn Dyl Kornelia Gęśla Andrzej Poręba Anna Popowicz Jacek Karczmarska Marcela Jachura Jacek Kuroń Karolina Janusz Kamil Główka Karolina Rybczyński Marcin Kosikowska Katarzyna Kuziora Sebastian Błądek Anna Urban Marcin Kłobut Ewa Nowakowski Łukasz Rogóska Monika Nawalny Kamil Pelc Monika Smarkala Wojciech Cichoń Jadwiga Pawlica Łukasz Winogrodzka Małgorzata Pałka Waldemar Rojek Monika Kozieł Marcin Blajerska Diana Stanisławski Krzysztof Czajka Joanna Król Krzysztof Kaczkowska Justyna Lachowski Krzysztof Michałowska Katarzyna Drozd Marek Ciba Renata Poczobut Jakub Wojtak Renata Mączka Paweł Sikora Renata Laba Łukasz Michałkiewicz Patrycja „Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.” Jan Paweł II Serdeczne podziękowania dla wszystkich: Sponsorów, osób obsługujących piknik z prowadzącym Waldkiem i bratem Adamem na czele, występujących artystów, uczestników i dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, by Piknik mógł się odbyć i przynieść owocne rezultaty. składają: W imieniu Stowarzyszenia Stanisław Cisek Krystyna Mierzwa W imieniu Klasztoru o.Roman Łukaszewski OFM Cap. gwardian PIKNIK 2007 -PODSUMOWANIE Ogółem przychód Pikniku wyniósł 51 506,97, w tym 28 550 to środki uzyskane z wpłat firm i 22 789,99 to przychód na Pikniku, a w tym 14 646,32 zł to dochód z losów. Koszty organizacji Pikniku wyniosły 3 590, 82 Z pozyskanych środków zostały zamówione następujące urządzenia dla ZPO na dziś zostały dostarczone pozycje oznaczone „X”. LP 1 2 3 4 5 6 7 8 NAZWA SPRZĘTU Łóżko rehabilitacyjne Materac przeciwodleżynowy Wózek inwalidzki Stół do masażu i terapii Aparat do elektroterapii i lasoterapii TYP B1/3S LC-6020S SME-1/WSR-06 DUOTER PLUS Sonda R 15mW, 650nm Sonda IR 150mW, 820nm Stolik pod aparaturę medyczną IL. SZT REALIZ. 5 X 5 X 8 X 1 1 1 1 1 X Część środków z Pikniku zostanie przeznaczona na bieżącą działalność Stowarzyszenia, między innymi na akcję letnią dla dzieci, zrealizowaną w okresie wakacji przez świetlicę „Promyczek” oraz udział własny w realizacji zadania zleconego przez Gminę pod nazwą „Organizacja czasu wolnego dla osób starszych z Rozwadowa i okolic”. Na Szlaku 33 S p o n s o r z y Agroplant S.C. Alter Przedsiębiorstwo Produkcyjno Handlowe AMS II Auto Myjnia J.A.G Agrofarm Autorud Autoryzowany Dealer VW Avanti Pizzeria Bank BGŻ Bank BPH Bank Polskiej Spółdzielczości Bank Spółdziekczy Bar „Piwniczka” Bednarczyk Piotr Bekazet Betrans Biela Jadwiga Biuro Plus Budo Instal Budo Trans sp z o o City Park Cukiernia Nowa Sachara Cyfrowe Sieci Multimedialne sp. z o.o. Cytrusy Łopian Halina Domlux S.J.Andrzej Nieznalski i Marek Nowak Dressta sp. z o.o. Drew Lamp Z.P.H.U. Echo Dnia Elektrownia Stalowa Wola Enesta sp. z o.o. Eurobank Firma Handlowo Usługowa „Krystyna” Firma Markos Fitness Center Fitness Club Gabinet Kosmetyczny „Gracja” Gabinet Kosmetyczny Agnieszka Sarnowska GE Money Bank S.A. GoMa Agencja Reklamowa Graboś S.J. FHU Halmar Hasip Hurtownia Art. Przemysłowych Montusiewicz TJ Hexa Hurtownia pościeli Hexa Hurtownia Pościeli HSW Sprężynownia sp. z o.o. Hurtownia Spozywcza Ryszard Walicki Hurtownia Tropicana Huta Stali Jakościowej S.A. Ikada Hurtownia Płytek Ceramicznych Joker Pizzeria Kantor Wymiany Walut Kawiarnia Galeria Tło Kłosowski Centrum Stolarki Budowlanej Koczwara S.J. Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność HSW Korda Hurtownia Artkułów Spożywczych Kossta Kopia Dokument Kryjówka Krzysztof Tylkowski Księgarnia Stańczyk Lech S.J. Look Salon Fryzjerski Loresta sp. z o.o 34 Numer 7/2007 p i k n i k u Malex Hurtownia Mała Gastronomia Kutyła Genowefa Marek Styl Salon Fryzur Margo sp. z o.o. Markopol Hermes S.J. Marlex Matthias sp. z o.o. Met Bud Zakład Usługowo Produkcyjny Michalska Maria Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników HSW Mista sp. z o.o. Mostostal Siedlce S.A. Region St.Wola Mrówka Sklep młodzieżowy Mustang Jeans Sklep Odzieżowy „V.R.N” MZK sp. z o.o. NiRoVe Polska sp. z o.o. Novico S.J. Nowak Ewelina Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska Paj - Ton sp. z o.o. Pantra S.J. PGH Tyzan PHU AB Artur Behler Piast Władysław Lebioda Piekarnia D. I L. Wołoszyn Piekarnia Dziubek S.C. Piekarnia Galicyjska Piekarnia Skruch S. I spółka Pizzeria Quattro Pizzeria Werona Polserwis sp. z o.o. Citroen P.U.H. Poltra sp. z o.o. Poradnia Leczenia Osteoporozy i Chorób Narządu Ruchu PPH Solin Prefbud sp.z o.o. Prezydent Miasta Stalowa Wola Prezydent Miasta Stalowa Wola Pro Morte Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej S.A. Przewodniczący Rady Miasta Stalowa Wola Ptak Mirosław Raiffeisen Bank Polska S.A. Re - comp Renopiec sp. z o.o. P.P.H.U. Restauracja „Tawerna” RiA Autoryzowany Dealer Pegeout Ruch S.A. Oddział Stalowa Wola Salon Fryzjerski Salon Fryzjerski Basia Salon Fryzjerski Krystyna Dziwota Salon Fryzjerski Urszula Sapalska San Bud Zakład Remontowo Budowlany Sara Gabinet Kosmetyczny Sekret S.J. P.H.U. Sezam PPH Skarem sp. z o.o. Sklep „Oasis” Sklep Sister”s Point Sklep Upominkowy Sklep Wielobranżowy „Pionier” SKOK im. F. Stefczyka SKOK Małopolska Slovrur sp z o o Smyk Producent Zabawek Sofi Przedsiębiorstwo Handlowo Usługowe Solarium „Imperium Słońca” Społem PSS Stalowa Wola Stalmet Polskie Składy Budowlane Starostwo Powiatowe Stalowa Wola Statoil Statoil Polska sp z o o Stawosan S.J. Stella sp. z o.o. Stemar sp. z o.o. Studio Kosmetyki Profesjonalnej Szczęszek Lucyna Sztafeta Tanis S.J. Tasta sp. z o.o. Tasta Zakład Mechaniczny To - Bruko Zakład Produkcyjny Top Gym Top Info Mirosław Machut Toyota Sacar S.J. Tryumf” sp. z o.o. Ujda Leszek Unilever Polska Dorota i Halina Mierzwa Usługi transportowe Marian Jata Usługi transportowe Tomasz Wójtowicz Wanatowicz Leokadia Warchoł Alicja Wash Serwis Wenus Salon Fryzjerski Węglobud sp. z o.o. Witraże i Lampy Witrażowe Marek Smoleń Wobi Stal Jacek Bielecki WtórStal S.J. Krzysztof Sarna, Stanisław Moskal, Jerzy Jarosz Wyroby Cukiernicze Korona Wytwarzanie ręczne szkła gospodaczego Zakład Fryzjerski Barbara Lach Zakład Fryzjerski Damski Zakład Fryzjerski Elżbieta Galek Zakład Fryzjerski Strugała, Foszczej, Sawicka Zakład Kuźnia Matrycowa sp. z o.o. Zakład Produkcyjno Usługowy „Stalwo” Zakład Przemysłu Drzewnego „Drewnex” Zakłady Przemysłu Jedwabniczego „Wistil” S.A. Daniel Pisera Ziarek Teresa Żywiec Trade sp. z o.o. Bankowe W kwietniowym numerze naszej gazetki zamieściliśmy rozmowę z prezesem stalowowolskiego Banku Spółdzielczego, Stanisławem Kłapciem. Bank przygotowywał się wówczas do obchodów swojego 80-lecia. Jednocześnie władze Krajowego Związku BS wybrały stalowowolski bank na organizatora XI Krajowego Święta Spółdzielczości Bankowej, które połączono z obchodami jubileuszu banku. Uroczystości odbyły się w dniach 7 i 8 lipca. Przybyło na nie ponad stu przedstawicieli banków spółdzielczych z całej Polski. Wśród wielu zaproszonych gości byli między innymi posłanka i przewodnicząca Rady Nadzorczej Banku BPS Krystyna Skowrońska, poseł Andrzej Zawisza, wicepremier Andrzej Lepper, prezes Krajowej Rady Spółdzielczej Alfred Domagalski, prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Krajowej Rady Banków Spółdzielczych Eugeniusz Laszkiewicz, a także przedstawiciele władz samorządowych gmin, miasta, powiatu i województwa z marszałkiem i wojewodą. W pierwszym dniu uroczystości w Miejskim Domu Kultury rozpoczęto obchody bankowego święta rozstrzygnięciem Rankingu na „Najlepszy święto w stalowowolskiej bazylice, w czasie której poświęcono sztandar, ufundowany dla naszego jubilata przez Zarząd Krajowy BS. Ceremonii poświęcenia dokonał biskup Marian Zimałek. Przedstawiciele BS z całej Polski w trakcie tej uroczystej Eucharystii złożyli dary liturgiczne oraz uczestniczyli czynnie w jej oprawie, czytając Słowo Boże i modlitwy. Była to bardzo doniosła uroczystość, a słowa homilii poruszyły wszystkich uczestników nabożeństwa. Po zakończeniu Mszy udano się pod pomnik Jana Pawła II, tam wspólnie modlono się o jego rychłą beatyfikację oraz złożono kwiaty. Następnie przemaszerowano pod pomnik twórcy COP Eugeniusza Kwiatkowskiego, gdzie również złożono wiązanki kwiatów. Dalsza część obchodów odbyła się pod gołym niebem. Na Placu Piłsudskiego, przy licznym Bank Spółdzielczy w Polsce”. W rankingu tym spośród największych banków spółdzielczych działających w Polsce laureatem III nagrody został właśnie stalowowolski jubilat. W trakcie tego spotkania uhonorowano odznaczeniami branżowymi wielu pracowników Banku Spółdzielczego w Stalowej Woli. Tę część uroczystości uświetniły występy miejscowych regionalnych zespołów tanecznych, a także spektakl pt. „Wielka sława to żart”. Następny dzień obchodów bankowego święta był otwarty dla mieszkańców naszego miasta. Rozpoczęto go uroczystą Mszą świętą Na Szlaku 35 współudziale mieszkańców Stalowej Woli wielu pracowników Banku Spółdzielczego otrzymało odznaczenia branżowe, a prezes Stanisław Kłapeć i przewodniczący RNAndrzej Kocój uhonorowani zostali odznaką Zasłużony dla Miasta Stalowa Wola. Ponadto prezes odebrał z rąk wicepremiera okolicznościowy puchar od rządu RP oraz. od prezesa KZBS prestiżową nagrodą Partner Godny Zaufania. Wśród zaproszonych gości byli też przedstawiciele węgierskiej i francuskiej spółdzielczości bankowej, którzy przekazali wyrazy uznania dla naszego jubilata, ale i dla wszystkich polskich banków: Jesteście jedną z najstarszych organizacji spółdzielczych w Europie - powiedzieli - a powiększona Unia potrzebuje mocnych, jak polskie, ruchów spółdzielczych. Końcowym akcentem dwudniowych uroczystości był występ zespołu „Golec uOrkiestra” oraz pokaz sztucznych ogni. Bracia Golcowie zostali bardzo gorąco przyjęci przez mieszkańców miasta, którzy bawili się wraz z bankowcami do późnych godzin wieczornych. W imieniu redakcji naszej gazetki, a także w imieniu parafian, życzymy krzepkiemu jubilatowi jeszcze wielu lat pomyślnego rozwoju i kolejnych jubileuszów. Szczęść Boże! G. Lewandowska 36 Numer 7/2007 Na Szlaku 37 Sek1:38 Numer 7/2007