Świat, który ma nadejść

Transkrypt

Świat, który ma nadejść
Ruth Montgomery
“Świat, który
ma nadejść “
PRZEPOWIEDNIE NA
XXI WIEK
Z angielskiego przełożył Alfred Znamierowski
“Świat który ma nadejść jest bramą do duchowego
zrozumienia nowego milenium”
Damian Brinkley, autor At Peace In the Light.
Mojej drogiej przyjaciółce Leize
Perlmutter, której pomoc jest bezcenna
Książka szczególnie interesująca dla czytelników, którzy podzielają fascynację autorki poprzednimi
wcieleniami i oskonaleniem dusz – czy to ludzkich, czy zwierzęcych. Nadzwyczane zdolności przewidywania przyszłości, jakimi obdarzona była Montgomery, stawiane są na równi z takimi, jakie posiadali
Nostradamus czy Edgar Cayce.
Ruth Montgomery, autorka besselerów i światowej sławy medium, proponuje nam zastanowić się
nad tym, kim jesteśmy, dokąd podążamy i w jaki sposób możemy uparać się z politycznymi i naturalnymi
wstrząsami, grożącymi światu w niedalekiej przyszłości. W jasny i szczery sposób, który zyskał jej tak
wiernych zwolenników, Ruth Mongomery oprowadza nas po wydarzeniach mających nastąpić w XXI
wieku. Omawia przepowiednie swych duchowych Przewodników przestrzegających, że Ziemia przesunie się na swojej osi; informuje także, które tereny będą najbezpieczniejsze w czasie natężenia niekorzystnych globalnych warunków klimatycznych. Dzieli się z nami nawet opowieściami mieszkańców
starożytnej Palestyny, ponownie wcielonymi, by dopomóc zaprowadzić pokój i uzdrowiać świat.
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie . . . … … … …
Wieści z zaświatów … … … …
Opóźnienie Przesunięcia … …
Jaki jest plan Boży … … … …
Zmiany na Ziemi … … … …
Gotowość ludzka … … … …
Zwierzęta domowe i dzikie …
Wizyty obcych . . . . … … … …
Wchodzący prezydent … … …
Antychryst . . . . … … … …
Następstwa … … … …
Powrót apostołów … … … …
Inni świadkowie z Palestyny …
Łazarz znów żyje … … … …
Milenium … … … …
str.
2
5
9
13
15
18
19
20
22
24
26
27
29
30
34
1
WPROWADZENIE
Wiele zmian zaszło od czasu, kiedy z moimi wiernymi czytelnikami spotkałam się po raz ostatni na kartach nowej książki.
Poprzednio mniej więcej raz na rok oddawałam do druku tom przygotowany z Przewodnikiem, lecz zaistniały ważne powody,
które sprawiły, że od ostatniej książki minęło ponad dwanaście lat.
Jak wielu z was chyba wie, moje pierwsze spotkania ze światem metafizyki nastąpiły w latach sześćdziesiątych XX w.,
byłam wówczas publicystką w Waszyngtonie i pisałam o polityce oraz sprawach międzynarodowych. Dwadzieścia lat
wcześniej rozpoczynałam swą waszyngtońską karierę od sprawozdań z konferencji prasowych prezydenta Franklina D. Roosevelta w Białym Domu i byłam ostatnią przewodniczącą odbywających się tam konferencji prasowych pani Roosevelt, które
zakończyły się wraz ze śmiercią prezydenta. Zostałam wybrana na prezesa Krajowego Kobiecego Klubu Prasy (połączonego
obecnie z Krajowym Klubem Prasy), a w następnych latach relacjonowałam każdą krajową konwencję przedwyborczą i towarzyszyłam kandydatom na prezydenta w kampaniach wyborczych. Wyjeżdżałam też za granicę na wywiady z przywódcami
różnych państw, a także relacjonowałam działalność Departamentu Stanu i Kongresu w Waszyngtonie.
Jak większość reporterów prasowych, miałam nikłą świadomość fenomenów psychicznych i nie do końca w nie wierzyłam.
Pewnego razu moja szwagierka, Rhoda Montgomery, namówiła mnie i mojego męża, byśmy towarzyszyli jej w wyjeździe
na seans w Sankt Petersburgu na Florydzie. Zgodziliśmy się bez większego entuzjazmu. Byliśmy tam świadkami wielu intrygujących przekazów, których nie umiałam sobie wyjaśnić. Podzieliłam się wątpliwościami z moim szefem, Kingsburym
Smithem, prezesem International News Service (INS), a on zlecił mi napisanie serii artykułów o tym, co odczuwa reporterka
uczestnicząca w takich wydarzeniach. Wyglądało to na miłą perspektywę odświeżającej zmiany tempa pracy, związanego z
codziennymi pobytami w Białym Domu i Kongresie w pogoni za najświeższymi wiadomościami.
Zamiast brać udział w tej wiecznej gonitwie, zaczęłam więc w zaciemnionych, cichych pomieszczeniach uczestniczyć w
seansach i - jak się wydawało - komunikować się z duchami zamiast politykami i dyplomatami.
Wynikiem tego była seria ośmiu artykułów, które ukazały się w setkach gazet całego kraju i - ku naszemu zdziwieniu spowodowały większy oddźwięk ze strony czytelników niż cokolwiek innego, co do tej pory INS publikowało. Będąc sceptykiem, nie we wszystko wierzyłam, lecz starannie przedstawiałam zarówno przypadki, które wydawały mi się podejrzane,
jak i te, dla których nie mogłam znaleźć innego wytłumaczenia niż to, że pochodzą "nie z tego świata". Później włączyłam
część materiału do książki A Search for the Truth 1,
l
W poszukiwaniu prawdy] - przyp. tłum.
Znałam już wtedy Arthura Forda, wybitne medium, który złamał kod Houdiniego, który ten słynny magik opracował wraz
z żoną przed swoją śmiercią, by sprawdzić, czy to z nich, które umrze pierwsze, będzie w stanie komunikować się z drugim.
Kiedy Ford pogrążył się w głębokim transie, udało się mu nawiązać kontakt z Houdinim i za pomocą tego kodu dostarczyć
duchowy przekaz jego żonie. Zaintrygowana tym, wysłuchałam mowy, jaką Ford wygłosił w kościele w Waszyngtonie, i zapytałam, czy udzieli mi wywiadu. Wyraził zgodę i urządził dla mnie seans, sprowadzając mojego zmarłego ojca, który dał
mi dowód w postaci informacji o faktach, jakich nikt poza nami nie mógł znać. Zaprzyjaźniliśmy się z Fordem, który pewnego
dnia oznajmił mi, że zgodnie z otrzymanym przez niego przesłaniem duchowym, będę w stanie opanować automatyczne
pisanie. Wyjaśnił, że oznacza to otrzymywanie materiału pisanego na papierze od istot, które są obecnie na płaszczyźnie
duchowej, i poinstruował, jak mam postępować.
Zawsze gotowa na nowe przygody, lecz przesadnie sceptyczna, siadałam codziennie o ustalonej porze przy biurku, a po
medytacji i cichej modlitwie z prośbą o opiekę trzymałam koniuszek ołówka lekko oparty o kartkę papieru. Przez wiele dni
nie działo się nic, ale dziesiątego dnia ołówek zaczął pisać i kiedy później otworzyłam oczy, mogłam przeczytać wieści od
zmarłych członków rodziny. Pewnego dnia narysował lilię (lily), napisał słowo Lilia ozdobione kwiatkiem i zapowiedział, że
tak będzie się przedstawiał. Przepiękna filozofia zaczęła się wyłaniać z codziennej pisaniny, a potem Lily zebrał grupę bezcielesnych, którzy dyktowali większość materiału do moich piętnastu książek. Arthur Ford dołączył po śmierci do tej pisarskiej grupy, którą zbiorowo określam mianem Przewodników.
Któregoś ranka zaspałam, a gdy zdałam sobie sprawę, że był już czas mojej codziennej sesji z Przewodnikami, sięgnęłam
po ołówek i notes, usiadłam na brzegu łóżka i zaczęło się pisanie. Ale nagle poczułam jakby olbrzymią rękę na swojej; to pisało
tak ciężko i z emfazą, że otworzyłam oczy i przeczytałam: "POWIEDZIELIŚMY ŻEBYŚ PODESZŁA DO MASZYNY
DO PISANIA".
Wtedy przeczytałam to, co napisali poprzednio, i zrozumiałam, że coraz trudniej jest czytać bazgraninę, będącą wynikiem
zbytniego pośpiechu, i że obecnie wynaleźli sposób, bym mogła używać maszyny do pisania. Posłusznie udałam się do swojego
gabinetu, usiadłam przy maszynie, włączyłam ją i ułożyłam ręce na klawiaturze, Stukot klawiszy uświadomił mi, że rozpoczęło
się pisanie. Od tej pory przekazy były dużo szybsze. I tak to szło dalej.
Po ukończeniu książki A Search for the Truth Lily oznajmił, że teraz będziemy pisać książkę o reinkarnacji. Zaprotestowałam, mówiąc, że w to nie wierzę. Lily stwierdził, iż nie jest to żadną przeszkodą. "Tylko prowadź badania, tak jak
2
to robiłaś na polu metafizyki - dodał - a my dostarczymy ci dowodów". I tak zrobiłam, a rezultatem tego była książka Here
and Hereafte,2. Było to już po śmierci Arthura Forda, który po przyłączeniu się do grupy dyktował fascynujący materiał o kontynuacji życia na płaszczyźnie duchowej. Na tej podstawie napisałam A World Beyontf 3, a czytelnicy zasypali mnie listami, w
których pisali, że była to najbardziej pocieszająca książka, jaką kiedykolwiek czytali, usuwająca wszelki strach przed śmiercią.
2. [Tutaj i w przyszłości] - przyp. tłum.
3
[Zaświaty]- przyp, tłum,
Miała ona również spory oddźwięk w środowisku medycznym, gdyż - jak się wydaje - dodała czołowym lekarzom odwagi
do pisania o przeżyciach osób z pogranicza śmierci, które przekazali im niektórzy pacjenci, opisując życie na płaszczyźnie
duchowej. Przewodnicy stwierdzili, że po śmierci nie idziemy do oddzielnej strefy, lecz po prostu zmieniamy nasze własne
wibracje. Ci, którzy zmarli, są tutaj, lecz my ich nie widzimy. Przykładem jest wiatrak elektryczny; kiedy się go włączy, z łatwością widzimy poszczególne łopatki, ale kiedy zwiększyć obroty, stają się niewidoczne, jakby ich nie było.
W moich kolejnych książkach: The World Before 4, Strangers Among Us 5 i Threshold to Tomorrow 6, Przewodnicy pisali o
tym, jak powstał świat, i o Wchodzących, którzy w poprzednich życiach tak się udoskonalili, że mogą wracać do ciała osób
dorosłych (zamiast dziecięcych), a także wymieniać dusze z tymi, którzy rozpaczliwie pragną odejść lub wskutek choroby albo
wypadku nie mogą podtrzymać iskry życia.
4
[Świat przedtem] - przyp. tłum.
[Obcy wśród nas]- przyp. tłum.
6 [Próg jutra] - przyp. tłum.
5
Ale później zaczęli pisać też o przesunięciu się osi ziemskiej na przełomie wieków, o czym wspominali również słynni
jasnowidze Nostradamus i Edgar Cayce. Zaniepokoiło to tych moich czy telników, którzy nie mogli znieść myśli o tak
zwanej śmierci i pragnęli się dowiedzieć, jak mogą ocalić siebie i swoje rodziny. Niektórzy spanikowali i przenieśli się na tereny,
które uznali za bezpieczniejsze.
Kiedy Arthur Ford zmarł i dołączył do grupy, napisaliśmy razem wiele książek. Przewodnicy zawarli w nich niezliczone
przepowiednie, z których niemal wszystkie się sprawdziły. Niektóre z nich były konkretne i dotyczyły wyniku wyborów
prezydenckich, usuwania zagranicznych przywódców, a także najrozmaitszych kataklizmów pogody, jakich obecnie doświadczamy - powodzi, trzęsień ziemi, suszy i głodu. Przewidzieli również rozwiązania problemów, z jakimi borykali się pytający
o to moi przyjaciele, oraz udzielili mi osobisrych, z pewnością słusznych rad.
Podobnie jak każda inna przeciętnie inteligentna istota ludzka, miałam czasami wątpliwości i dziwiłam się, że działanie
oparte na mojej podświadomości może dawać takie rezultaty. Jednakże za każdym razem otrzymywałam coraz więcej
dowodów na to, że w żadnym przypadku nie mogłam znać danego zdarzenia, ani też prawidłowo odgadnąć jego zakończenia.
W zeszłym roku mój lekarz domowy, który wie o moich zainteresowaniach światem ducha, w czasie rutynowej wizyty
zapytał mnie, czy słyszałam kiedyś o człowieku, którego teraz określę jako Marshall Brown. Kiedy odpowiedziałam, że nie,
zaproponował, abym spytała o niego Przewodników. Wyraziłam na to zgodę.Tak więc mój lekarz, doktor Joseph Spano, podał
mi jego nazwisko, a na swojej recepcie napisał pytanie: "Czy jest coś, co powinienem wiedzieć o doktorze Marshallu
Brownie?".
Czułam się nieswojo. Oto jeden lekarz pytał mnie o drugiego, bez żadnej informacji poza tą, że ten drugi nie mieszka w
Naples na Florydzie, tam gdzie ja. Czułam, że ma to być sprawdzian dla moich Przewodników, i byłam zaniepokojona.
Mimo to następnego dnia wystukałam na maszynie pytanie doktora Spano i po medytacji otrzymałam od Przewodników
odpowiedź: "Powiedz Joemu Spano, że ten drugi lekarz ma rzadki rodzaj nowotworu i trudno jest ustalić odpowiednie leczenie. Jak wiesz, nie jesteśmy lekarzami, a ten bardzo dobry człowiek wymaga fachowej diagnozy i leczenia. Joe Spano jest
bardzo starą duszą, która jest w stanie wniknąć do wnętrza, dobrze wykorzystać swą intuicję i być bardzo pomocną dla specjalistów, którzy zajmą się tym przypadkiem".
Po sesji przepisałam ten przekaz dla doktora Spano i wtedy niemal wpadłam w histerię. Co będzie, jeśli nic nie dolega
doktorowi Brownowi? Co będzie, jeśli mój lekarz tylko sprawdzał cudzy charakter? Przecież jego pytanie nie dotyczyło
choroby psychicznej.
Zdobywszy się na odwagę, dostarczyłam pismo do biura mojego lekarza... ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. No dobrze,
jeśli się skompromitowałam, zawsze mogę zmienić lekarza, chociaż niezbyt mi to odpowiadało. Parę miesięcy później, kiedy
znów przyszłam do gabinetu doktora Spano na badania, nie przypomniałam mu tamtego zdarzenia. Kiedy już miałam wyjść,
doktor powiedział: "A przy okazji, ta informacja, którą mi przyniosłaś, zgadzała się co do joty. Jest prawdziwa".
Moja ulga była krótkotrwała. Doktor Spano znów mnie wezwał, żeby powiedzieć, iż jego przyjaciel stracił ojca cztery czy
pięć miesięcy temu, i dziwił się, że ojciec nie nawiązał z nim kontaktu z drugiej strony, Znów otrzymałam całkowicie nieznane
mi nazwisko. Rozradowana poprzednim sukcesem zapytałam Przewodników o Scotta Wiesena, a Przewodnicy
przyprowadzili zmarłego ojca, który przeze mnie dał synowi szczegółowe instrukcje, w jaki sposób ma nawiązywać z nim
3
bezpośredni kontakt poprzez codzienne medytacje o tej samej porze. Opisał też swoje życie na płaszczyźnie duchowej i
przekazał wyrazy miłości.
Następnego dnia, w czasie sesji zapytałam Przewodników, czy nie chcą nic dodać do przekazu dla Scotta, a oni odpisali:
,,Jeśli chodzi o Marvina (ojca), pragnie on, by Scott przypomniał sobie czas, kiedy obaj rozmawiali filozoficznie o śmierci, a
Scott powiedział, że chciałby mieć dowód życia pozagrobowego. Powiedz mu, że teraz go otrzyma, jeśli sam się z nim skontaktuje, korzystając ze wskazówek, które wczoraj otrzymał od Marvina".
Sumiennie przepisałam na maszynie te przekazy i znów zostawiłam je w biurze mojego lekarza. Trzy dni później zadzwoniła do mnie młoda kobieta z Massachusetts, mówiąca niezwykle podekscytowanym głosem. "Proszę mi wybaczyć, że
panią niepokoję - zaczęła - ale jestem siostrą Scotta Wiesena; wszyscy jesteśmy strasznie poruszeni pani przekazami od
naszego ojca. Wszystko brzmiało dokładnie tak, jakby to on mówił, i nie mamy wątpliwości, że przekazy pochodzą od niego".
Mówiła jeszcze przez jakiś czas o tym, jak szczęśliwa była jej matka i inni członkowie rodziny po otrzymaniu wiadomości.
Wspomniała również, że jej brat jest lekarzem i często pracował z doktorem Spano. Jeszcze jeden doktor! W końcu zapytałam:
"Czy Scott przeprowadził dyskusję, o której mówił wasz ojciec?".
,,O, tak! - powiedziała. - Mój ojciec rozmawiał o tym nie tylko ze Scottem, ale przed śmiercią przeprowadził identyczną
rozmowę ze mną. To wszystko prawda!".
Niedługo potem matka Scotta przyleciała odwiedzić syna i zatelefonowała do mnie, żeby dodać swoje potwierdzenie
przekazów. Później spotkałam się z nim samym i po przyjęciu podziękowań za kontakt z ojcem spytałam, czy wykonał instrukcje, by nawiązać osobisty kontakt. Odpowiedział raczej mało przekonująco, że był "zbyt zajęty, by spróbować" medytacji
i automatycznego pisama.
Ponieważ w czasie przekazywania informacji Przewodnicy uaktywniają jedynie moje palce, a nie mój umysł, więc nie
pamiętam treści przekazów i gdyby słowa nie zostały zarejestrowane na papierze, informacje byłyby stracone. Kolejny przypadek dowodzi, że po dostarczeniu przekazu osobie proszącej o informacje wydaje się, że zostaje on wymazany z mojego
banku pamięci.
Oto inny przykład. Ostatnio poszłam na wykład w Unity Church i było mi przyjemnie, że przyłączyli się do mnie były
kongresmen Berkley Bedell i jego żona Elinor, którzy dostrzegli mnie, kiedy weszli i usiedli na dwóch wolnych krzesłach tuż
za mną.
Zanim mówca wszedł na podium, Berkley nachylił się do mnie i powiedział: "Ruth, twoi Przewodnicy mieli w pełni
rację w sprawie mojego serca". Spojrzałam na niego bezmyślnie. Nie widziałam Bedellów od wielu miesięcy i nie przypomniałam sobie żadnej podobnej sytuacji.
"Nie pamiętasz, jak myślałem, że mam kłopoty z sercem, a twoi Przewodnicy powiedzieli, że tak nie jest nalegał. - Od
tego czasu zmarnowałem kilka tysięcy dolarów na przeróżne testy, a lekarze zgodnie stwierdzili, że moje serce jest w
porządku".
Po powrocie do domu przeszukałam szufladę, w której trzymam kartki napisane automatycznie. Na przekazie z dnia 8
stycznia 1994 r., dotyczącym córki Bedellów, Przewodnicy dodali: "Berkley Bedell niepotrzebnie niepokoi się o swoje serce.
Z naszego punktu widzenia wydaje się w porządku". Z pewnością dołączyłam to zdanie, kiedy wysyłałam im przekaz dla
córki.
W ostatnich latach Przewodnicy nadal mówili o nadchodzącym Przesunięciu, lecz ponieważ nie chciałam pisać kolejnej
alarmującej książki, ignorowałam to. Teraz Przewodnicy zapewniają, że Przesunięcie zostało odłożone co najmniej do 2010
lub 2012 roku, bo - jak mówią - od dawna przewidywali, że przed Przesunięciem prezydentem Stanów Zjednoczonych
zostanie Wchodzący, zdolny dopomóc Ziemianom w tym trudnym czasie. Przewodnicy podkreślają, że chociaż dokładny czas
jest w rękach Boga, a człowiek nie może zmienić Jego woli, "to być może dzięki temu, że tyle istot oświeconych przybyło na
Ziemię i dopomogło w podnoszeniu świadomości, nie dojdzie do tak wielkich zniszczeń".
Jako przykład wskazali tysiące oświeconych Wchodzących, którzy powrócili do ciał osób dorosłych, i wielu, którzy przeżyli
wojnę stuletnią w Europie, a teraz doznali reinkarnacji i są zdecydowani zapobiec dalszemu rozlewowi krwi w bezsensownych
wojnach.
Inny, jak się wydaje pozytywny wpływ na przełożenie tego terminu może mieć obecna reinkarnacja kilku apostołów i
Palestyńczyków z czasów biblijnych, którzy byli oddanymi uczniami Jezusa Chrystusa. Przewodnicy ujawnili mi tożsamość
niektórych z nich, a to wydało mi się ekscytującym nowym materiałem na książkę. Również mój ukochany mąż Bob odszedł
kilka lat temu i dołączył do wzrastającej liczby zarówno bezcielesnych, jak i moich czytelników, dopominających się o nową
książkę. Wszystkie te wydarzenia poznamy bardziej szczegółowo, gdy zagłębimy się w tę książkę o świecie, który ma nadejść.
4
WIEŚCI Z ZAŚWIATÓW
Przez wiele lat kontynuowałam moje codzienne kontakty z Przewodnikami, chociaż Lily stanowczo odmawiał ujawnienia
się do czasu, kiedy zaczęli dyktować materiał do Companions Along the Way 7, książki o moich dziesięciu poprzednich życiach,
w których znałam Arthura Forda. W końcu Lily oznajmił, że w jednym ze swych wcieleń był Savonarolą, umęczonym
włoskim dominikaninem, którego spalono na krzyżu w piętnastowiecznej Florencji za odmowę wycofania się ze swych
płomiennych pism potępiających korupcję Kościoła rzymsko-katolickiego i dworu Medyceuszów. Gdyby mnie wtedy o to
spytano, nie umiałabym powiedzieć, kim był Savonarola, ale Przewodnicy o nim napisali:
7
[Towarzyszący nam w drodze] - przyp. tłum.
"Był mistykiem, dzięki swym zmysłom był świadom intencji i utajonych myśli innych, lecz odnosząc prawa Boże do
człowieka, był praktyczny, żądając wolności i równości dla wszystkich ludzi, a także ożywiony pragnieniem skłonienia ich,
by zwrócili się do wewnątrz w poszukiwaniu Boga, a nie na zewnątrz w poszukiwaniu osobistych korzyści".
Niektórzy uważali go za fanatyka. Być może nim był w swym niepohamowanym dążeniu do zreformowania państwa i
ludzkości, ale jego przekaz i działanie były tak potężne, że wpłynęły na bieg historii i uderzyły w dzwon wolności, który słychać do dzisiaj. Człowiek pobożny, który oddał życie za ideały nieznające granic ani wyznania.
Jak wkrótce potem odkryłam, podobnie wychwalała Savonarolę Encyklopedia Britannica. W tomie z lat pięćdziesiątych
podano, że "urodził się w 1452 r. w znakomitej rodzinie, porzucił dworskie życie i wstąpił do zakonu dominikanów, gdzie
pisał wiersze najostrzej potępiające korupcję w Kościele i w kręgach władzy świeckiej. Mistyk, który miał sprawdzające się
wizje, i - jak się wydaje odczytywał myśli innych". Dalej napisano, że z czasem został prawodawcą we Florencji, "łagodząc
cierpienia głodujących i zmniejszając podatki nakładane na klasy niższe. Z wyjątkową mądrością stał na straży publicznego
dobra". Niemal z dnia na dzień przemienił Florencję pławiącą się w przyjemnościach w miasto o ascetycznym reżimie.
"Ponieważ uderzył w korupcję Watykanu i papieża Aleksandra VI z rodu Borgiów, który kupił papieski tron, został ekskomunikowany, a po czterdziestu dniach tortur urządzono mu parodię procesu. Odrzucił oskarżenia i odważnie przyjął śmierć
w płomieniach na krzyżu. Pozostawił po sobie wiele esejów o religii i moralności, trochę wierszy i traktat polityczny o rządach
we Florencji". Byłam zdziwiona, dowiedziawszy się, że wszystko, co napisali Przewodnicy o tej znaczącej osobistości, zostało
w ten sposób potwierdzone.
Przewodnicy oznajmili, że Arthur Ford był wówczas bliskim doradcą Savonaroli "dzielącym los z człowiekiem, który
miał moc podniesienia ludzkości na wyższe poziomy mądrości". Powiedzieli, że Ford był wtedy znany jako Ojciec Gabrielli,
a ja ich nie znałam dlatego, że nie przeszłam reinkarnacji w tym okrutnym czasie. Jednakże Przewodnicy w Companions
Along the Way odnieśli się do innych wcieleń, kiedy Lily i Ford byli moimi ojcami, co może wyjaśnić, dlaczego byli chętni
się mną zająć i komunikować się ze mną przez te wszystkie dziesięciolecia. Przypomnieli też liczne życia, w których mój mąż
Bob i ja byliśmy już małżeństwem.
Przewodnicy kontynuowali ze mną współpracę przy pisaniu książek do czasu, kiedy po wydaniu piętnastej Bob oznajmił:
"Jeśli napiszesz jeszcze jedną, ja odejdę". Wiedziałam, że jest to pusta pogróżka, ale podświadomie miała na mnie wpływ. Być
może powinnam poświęcać mężowi więcej uwagi, zamiast rozpowszechniać nauki niewidzialnych Przewodników wśród
nieznanych czytelników. Wydawało się, że nie jestem w stanie zacząć nowej książki. Kontynuowałam sporadycznie korespondencję z Przewodnikami, ale brakowało mi inspiracji, by wiadomości od nich rozpowszechniać.
Przeprowadziliśmy się z Waszyngtonu do Naples na Florydzie i życie płynęło gładko do czasu, kiedy Bob zaczął podupadać na zdrowiu. W niedzielę wieczorem, 31 stycznia 1993 r., właśnie wślizgnęłam się do pościeli, kiedy zadzwonił telefon.
Podniosłam słuchawkę i po chwili niepokojącej ciszy usłyszałam kobiecy głos: "Pani Montgomery, z przykrością muszę
powiedzieć, że pani mąż zmarł".
"Zmarł!" - odzyskałam w końcu głos, by to powiedzieć.
"Tak - kontynuowała pielęgniarka z domu opieki, gdzie Bob przebywał od niedawna. - Byłam u niego chwilę wcześniej
i wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale jak weszłam teraz, zobaczyłam, że nie żyje. Nie wolno nam pozostawić tutaj
ciała na noc. Jakie kroki pani podejmie?". W taki sposób zakończyło się trwające pięćdziesiąt siedem lat moje małżeństwo z
Bobem Montgomerym ... albo tak mi się wydawało.
To dziwne, że procesy myślowe nadal funkcjonują niemal automatycznie, podczas gdy system emocjonalny doznaje szoku
i jest odrętwiały. Zadzwoniłam do mojej siostry, Margaret Forry, do Indianapolis, a ona powiedziała, że wsiądzie do najbliższego samolotu. Wtedy wykręciłam numer kuzyna Phila Cunninghama, który spędzał zimę w pobliskiej willi, i ten wspaniały człowiek powiedział, że natychmiast pojedzie do domu opieki, by zająć się przeniesieniem ciała Boba do Domu
Pogrzebowego Hodges. Następnego ranka pojechałam z Philem, żeby zidentyfikować zwłoki i dostarczyć informacje do
nekrologu Boba. Margaret przyleciała w ciągu dnia, a po kremacji, w piątek, uczestniczyliśmy z bliskimi przyjaciółmi w
nabożeństwie żałobnym.
Równocześnie udało mi się załatwić wszystkie formalności, powiadomiłam naszego prawnika, bank i rodzinę Boba,
5
spotkałam się także z naszą dobrą przyjaciółką, Ninette Peterson, wyświęconą na duchowną, którą z Bobem wybraliśmy
wcześniej do poprowadzenia ceremonii pogrzebowej, kiedy przyjdzie na nas czas.
Na zewnątrz funkcjonowałam normalnie. Wewnątrz czułam się jak robot z włączonym automatycznym pilotem. Nie
mogłam płakać. Nie mogłam rozpaczać. Właściwie nie odważyłam się zamartwiać, bo miałam mocną świadomość ostrzeżenia, jakie otrzymałam od Przewodników wiele lat temu, kiedy pisałam A Search for the Truth 8. W rozdziale tej książki, zatytułowanym "Samolubność żalu", Przewodnicy opisali, jak zbytnio pogrążeni w rozpaczy krewni zatrzymywali zmarłego na
Ziemi, opóźniając tym samym duchowe postępy jego duszy, która dopiero co weszła w sferę ducha. Bob był najlepszym
człowiekiem, jakiego znałam. Zasłużył na coś lepszego niż rozpaczająca wdowa, użalająca się nad sobą i lamentująca nad
stratą.
8 [W poszukiwaniu prawdy]- przyp. tłum.
Byłam przekonana, że Bob żyje nadal, choć w zmienionym stanie istnienia. Wiedziałam też, że nie mógłby być znów silny
i zdrowy jako istota fizyczna. Rok przed jego tak zwaną śmiercią, w środku nocy zaczął nagle krwawić, a do czasu przyjazdu
karetki pogotowia stracił jedną trzecią krwi. Jego lekarz postanowił nie przeprowadzać transfuzji w obawie, że jej lokalny zapas
może być zanieczyszczony, i dlatego Bob nie mógł odzyskać wagi, którą stracił. Ani energii!
Krwotok nie był związany z tętniakiem aorty, wykrytym kilka lat wcześniej. Krótko potem jego lekarz nalegał, by poddał
się operacji, i choć protestowałam, bo uważałam, że Bob jest zbyt słaby na tak poważny zabieg, mąż w końcu się zgodził.
Od tego czasu, przez następnych pięć miesięcy, raz po raz kursował między szpitalami a domami opieki. Przywoziłam go
do domu, gdzie chciał być, lecz znów musiałam dzwonić po karetkę pogotowia, by szybko zabrano go do szpitala ze względu
na niewydolność serca lub zapaść. Do domu opieki powrócił zaledwie trzy dni przed tym, kiedy przez telefon powiedziano
mi, że "odszedł". W tamtą niedzielę spędziłam z nim kilka godzin, pchając go na wózku nad jezioro, gdzie oglądał kaczki.
Potem zawiozłam go do nowego pomieszczenia, gdzie właśnie zwolnił się większy i jaśniejszy pokój. Miał zostać tam przeniesiony następnego ranka. Wydawało się, że jest z tego powodu zadowolony. Dlatego jego zgon był dla nas wszystkich
takim szokiem.
W czasie tych ciężkich miesięcy choroby Boba byłam fizycznie i psychicznie zbyt wyczerpana, by móc kontynuować sesje
z Przewodnikami. Myślałam oczywiście, że ci czasami surowi szefowie wybaczą mi, że poświęcam resztki sił, by dopomóc
Bobowi wyzdrowieć. W końcu, dwanaście dni po jego odejściu, powróciłam do maszyny do pisania i nieśmiało spytałam Przewodników: "Czy Bob ma już świadomość, czy możecie mi coś o nim powiedzieć? Proszę".
Zaczęłam medytować, bezgłośnie modliłam się o opiekę, ułożyłam palce w pozycji do pisania, a wtedy zaczęły działać i
napisały: "Bob jest w pełni przebudzony i śmieje się z twojego pytania, czy ma świadomość. Otrzymał wszystkie twoje myśli
i wie, jak bardzo go kochasz. Mówi - Ruth, kochanie, o nic się nie martw. Byłaś cudowna, po prostu cudowna w czasie tej
długiej próby i kocham cię całym sercem. Widziałem Rhodę i Burkego (siostra i brat Boba), mamę i tatę, i wszystkich pozostałych, i jest cudownie być wolnym, nie czuć bólu. Bertha i Ira (moi rodzice) są z nami i mamy tu prawdziwy zjazd
rodzinny. Posłuchaj, kochanie, tu jest dokładnie tak, jak to opisywałaś w swych książkach, i nie musisz się o nic martwić.
Wszystko będzie w porządku, a ty otrzymasz stąd wielką pomoc, tak jak ją otrzymywałaś przez te wszystkie lata. Wybacz
mi, proszę - a wiem, że tak zrobisz - to wszystko, co przeszłaś przeze mnie w ostatnich miesiącach. Nie sądziłem, że moje
ciało tak szybko się zużyje, ale to jest tylko ciało, a my znów będziemy razem, nie ma co do tego żadnych wątpliwości". Po
tym Przewodnicy się odmeldowali, zapowiadając, że wkrótce się ze mną skontaktują.
Wznowiłam sesje z Przewodnikami, ale tylko sporadycznie, ponieważ byłam zasypana mnóstwem szczegółów związanych
z uregulowaniem spraw majątkowych, testamentem, odpowiadaniem na wiele telefonów od współczujących przyjaciół i
porządkowaniem innych spraw. Zawsze zapisuję sobie daty posiedzeń z Przewodnikami i na tej podstawie stwierdziłam, że
minęły aż trzy miesiące, zanim znów wystukałam pytanie: "Proszę, powiedzcie mi o Bobie więcej".
Po medytacji zaczęło się pisanie: "Bob jest tutaj i mówi <Złotko, kocham cię i jest mi przykro, że tak cię wyczerpałem w
ostatnich miesiącach. Proszę, wybacz mi. Jeśli chodzi o moją pracę, to teraz przeglądam całe swoje życie i dostrzegam pewne
poważne błędy, ale większość z nich była niezamierzona. Starałem się, zgodnie z moim wyobrażeniem, być dobrym
człowiekiem, i mam nadzieję, że w pewnym stopniu mi się to udało. Nie zaprzeczysz chyba, że dobrze nam się razem żyło,
a ja jestem z ciebie dumny. Teraz nadal mocno się staraj być spokojna i pogodna, i koniecznie spotykaj się z naszymi przyjaciółmi. Staraj się nie przywyknąć do zamykania się w domu, tak jak ja zrobiłem to w ostatnich latach. To nie jest zbyt
zdrowe podejście.Tutaj widuję krewnych i przyjaciół, w tym tych (tu wymienił kilka nazwisk) z dawnych czasów, a także wielu
naszych wspólnych przyjaciół z lat późniejszych>". Po tym dodał kilka czułych słów i wyłączył się.
Prochy Boba były w grawerowanej urnie, którą przyniosłam do domu po ceremonii pogrzebowej. Oboje zdecydowaliśmy
się na kremację kilka lat wcześniej, a tablica była już ustawiona na grobie rodzinnym na cmentarzu w Sumner w stanie
Illinois, gdzie byli pochowani moi rodzice, dziadkowie, a nawet prapradziadek.
Tej wiosny zawodowe stowarzyszenie dziennikarzy Sigma Delta Chi postanowiło uhonorować mnie w Sali Dzien-
6
nikarskiej Sławy i zostałam zaproszona na uniwersytet De Pauw, gdzie miała się odbyć uroczystość. Nie tylko doceniłam ten
zaszczyt, lecz uznałam to za doskonałą okazję, by skorzystać z tej podróży i pochować prochy Boba, gdyż Sumner jest
niedaleko od Greencastle w Indianie, a moja siostra Margaret mogła tam być razem ze mną. Inni krewni mogli do nas
dołączyć w Sumner, gdzie się urodziłam.
Parę tygodni przed wyjazdem siedziałam na swym ulubionym krześle przed telewizorem, a od krzesła Boba oddzielały
mnie stolik i lampa, kiedy nagle wewnętrznie usłyszałam jego głos powtarzający słowa, które kiedyś wypowiedział, a ja
całkiem o nich zapomniałam. Nawet żałosny ton był ten sam: "Ruth, nie wiem, czy chciałbym być tam na cmentarzu całkiem
sam, zanim ty przyjdziesz" .
Oczywiście! Jak mogłam nie pamiętać? Przecież to są moi przodkowie, a nie jego, a chociaż ja czułam się tam całkiem
jak w domu, bo odwiedzałam groby swoich krewnych od najwcześniejszego dzieciństwa, on nie dzielił ze mną tych
wspomnień. Nie trzeba dodawać, że urna z prochami Boba nadal zajmuje honorowe miejsce w szklanej gablocie w przedpokoju naszego domu.
W czerwcu, w dniu moich urodzin, spytałam Przewodników: "Czy Bob jest zadowolony, że zostawiłam jego prochy
tutaj?". Lily (mój główny Przewodnik) odezwał się pierwszy, a później sprowadził Boba, który napisał: "Wszystkiego najlepszego, kochanie. Tak, jestem bardzo zadowolony, że chcesz je tam trzymać przy sobie". I dodał słowa pełne czułości.
Trzy miesiące później zdobyłam się na odwagę i rozpoczęłam sesję z Przewodnikami od pytania: "Czy Bob wolałby pozostać bytem duchowym, czy cielesnym? Jak spędza czas? Jak tam jest - a może jest tutaj, a nie tam?". To ostatnie odnosiło
się do wypowiedzi Lily sprzed wielu lat: "My nie jesteśmy tam, czy też gdzieś, jesteśmy tutaj".
Odpowiedź Boba na moje pytanie może zainteresować inne wdowy. "Kochanie - napisał - wolałbym być w ciele, z tobą,
ale to co jest, to najlepsza alternatywa. Rzadko niepokoi nas to, co się dzieje w sferze ziemskiej, bo mamy szersze perspektywy,
ale troszczymy się o tych, którzy nadal tam pozostają, i chcielibyśmy móc bardziej pomagać. Jesteśmy tu zajęci różnymi
sprawami: szkołami, o których Arthur Ford mówił ci w A World Beyond, i różnymi tak zwanymi świątyniami, gdzie staramy
się usunąć wady i poprawić naszą duchową jaźń. Trudno to wyjaśnić komuś na twojej płaszczyźnie, ale my jesteśmy tam i
tutaj, i wszędzie, gdzie chcemy być, w mgnieniu oka. W rzeczy samej nie mamy świadomości czasu, chyba że sami sporządzimy sobie harmonogram, tak jak czynią to Przewodnicy w przypadku twoich sesji automatycznego pisania. Kontynuuj je,
Ruth, bo chcielibyśmy zobaczyć jeszcze jedną książkę o tym, co nadejdzie. Wiem, że wtedy cię zniechęciłem, ale teraz rozumiem to dużo lepiej". To doprawdy była zmiana nastawienia!
W pierwszą rocznicę odejścia Boba poprzedziłam medytację, pisząc: "Minął rok, od kiedy Bob jest duchem. Chciałabym,
żeby mi powiedział, jak wyglądało jego przejście i jak się poczuł na płaszczyźnie duchowej. Jeśli nie jest gotów na to
odpowiedzieć dzisiaj, to może wkrótce".
"Tu Bob", natychmiast oznajmili Przewodnicy, a on napisał: "Cześć, złotko. Przejście, jak to określasz, było łatwe jak
bułka z masłem. Miałem uczucie duszności i zacząłem kaszleć, kiedy moje płuca wypełniły się płynem, a potem poczułem
wielki spokój, kiedy duszność ustała. Przede mną było światło, a ja po prostu poruszałem się w jego stronę. Nagle dostrzegłem
Rhodę i Burkego, a także innych członków rodziny, w tym Berthę, Irę i Paula (mój brat). Rozpoznałem ich wszystkich, choć
wydawali się lżejsi w porównaniu z tym, co określę jako ich normalną budowę. Wszyscy mnie witali, lecz kiedy spojrzałem
za siebie, pielęgniarka właśnie telefonowała do ciebie, a ja poczułem taką bliskość z tobą i taki żal, że się smucisz. Ale ty,
kochanie, zrobiłaś wszystko tak jak trzeba, zadzwoniłaś do Marg i Philipa, a oni byli tak dobrzy, że zajęli się szczegółami.
Podobała mi się krótka uroczystość żałobna, a Ninette sprawiła się świetnie, dokładnie tak, jak mieliśmy nadzieję, że będzie,
kiedy nadejdzie nasz czas.
Potem uczyłem się - jak przepowiadał nam Arthur i przeglądałem swoje przeszłe życie, czasem czegoś żałując, ale też z
poczuciem satysfakcji, że nie uległem pokusom i nie przekroczyłem granic dobrych obyczajów. Jak wiesz, zawsze starałem
się żyć jak mój ojciec (ojciec Boba był pastorem metodystów; zmarł, zanim poznałam Boba), i cudownie było ponownie
zobaczyć go tutaj, tak jak matkę i innych. W pewien sposób czuję, że drepczemy tu w miejscu. Nie mamy większych przeciwności czy decyzji do podjęcia, no i oczywiście jesteśmy wszyscy świadomi zmian, jakie zajdą na planecie Ziemi. Lily
mówi, że będzie olbrzymia lawina przybywających dusz, kiedy dojdzie do Przesunięcia, i że musimy być gotowi, by ułatwić
im przejście. Do tego czasu muszę się bardzo wiele nauczyć i dołożę starań, by być pomocnym. Kocham cię. Bob".
Po śmierci Boba, poza rachunkiem za ostatnie badania, nie miałam znaku życia od lekarza, choć oboje byliśmy pod jego
opieką przez siedem lat. Nie miałam też kontaktu z nikim z domu opieki. Bob był wtedy sam, więc nie miałam kogo spytać
o jego ostatnie minuty życia. Przysłano mi kopię świadectwa zgonu, w którym jako przyczynę podano "migotanie przedsionków", lecz to nie mówiło mi nic o tak zwanej agonii.
W końcu, siedemnaście miesięcy później, zapytałam Przewodników, czy Bob może mi bardziej szczegółowo opisać swą
fizyczną śmierć i przejście w stan bytu duchowego. Przewodnicy sprowadzili Boba, który napisał: "Cześć, złotko. No więc
nie było miło w ostatnich minutach. Wydawało mi się, że się duszę i starałem się złapać oddech, zadzwoniłem po pielęgniarkę,
7
ale nie przyszła. Następnie zapadła ciemność. Potem zobaczyłem przed sobą światło i pomyślałem, że być może wiozą mnie
korytarzem na OIOM, lecz był to tunel, o którym ludzie opowiadają. Kiedy światło stało się jaśniejsze, ujrzałem olśniewające
barwy i usłyszałem muzykę. A potem ... Myślę, że jako pierwszych zobaczyłem Burkego i Rhodę, a potem całą grupę
członków rodziny, w tym moją prababkę Montgomery (która zmarła, kiedy byłem jeszcze dzieckiem). Dopiero wtedy zrozumiałem, że za sobą pozostawiłem ciało i zacząłem nową, jak ty byś to nazwała, przygodę. Początkowo wszystko było ekscytujące, lecz kiedy obejrzałem się na ciebie, poczułem smutek, że nie jesteśmy razem, i zastanawiałem się, jak poradzisz sobie
sama. Wtedy podeszli Ira z Berthą i powiedzieli, że masz silny charakter i dasz radę, a ja nagle zdałem sobie sprawę z tego,
ze mają rację.
Od tego czasu widywałem ich dość regularnie, mimo że uczestniczymy w szkoleniu - jak byś to nazwała oceniając samych
siebie i zastanawiając się nad tym, co mamy do zrobienia, by wznieść się na wyższy poziom. Ciała mi wcale nie brakuje,
chociaż było bardzo pożyteczne przez długi czas, do momentu, kiedy zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Jest to piękne miejsce,
a wszystkie potrzeby są zaspokajane z miłością i dobrocią.Tylko brakuje mi tutaj ciebie, złotko, choć jestem z tobą dużo częściej, niż możesz to sobie wyobrazić. Dbaj o siebie i wiedz, że cię kocham".
Kiedy pisanie się skończyło i czytałam uważnie tę długą wypowiedź, zafascynowało mnie jedno stwierdzenie Boba. Opisując wrażenia ze swej śmierci, powiedział, że wydawało mu się, że wiozą go korytarzem w kierunku jasnego światła, "lecz był
to tunel, o którym ludzie opowiadają" .
Niesamowite, że wyszło to od Boba! Ci z nas, którzy interesują się sferą metafizyki, znają ostatnio wydane książki, opisujące doświadczenia osób, które otarły się o śmierć i powracając do życia, mówiły o przechodzeniu przez tunel w stronę światła.
Ale Bob nigdy nie czytał takich książek, a ja nigdy nie pisałam o tunelach i nie rozmawiałam z nim o nich. Jedyne wyjaśnienie,
jakie wydaje się logiczne, jest takie, że on i inni dzielili się swymi doświadczeniami, ponieważ są w tej samej strefie ducha.
Wydaje się, że to uwiarygodnia doświadczenia osób, które przeżyły śmierć kliniczną i pozostały istotami fizycznymi.
Nadeszły moje kolejne urodziny, a po miłych życzeniach od Przewodników Bob napisał: "Kochanie, chciałbym uczcić je
razem z tobą. Starzenie się osoby fizycznej nie jest zbytnią przyjemnością, ale Przewodnicy chcą, żebyś tam pozostała i podsumowała swoje życie jeszcze jedną książką. Kocham cię. Jest tu Bertha" .
Moja matka, która będąc tutaj, była tak przeciwna pisaniu przeze mnie książek o tematyce duchowej, odezwała się:
"Ruthie, wycofuję wszystko, co mówiłam o twoich poglądach, bo miałaś rację. W żadnym przypadku nie jest tak, jak oczekiwaliśmy, ale jest interesująco; my wszyscy stale dążymy do dobra i chcemy pomagać innym w każdy możliwy sposób. Jesteśmy
z ciebie dumni i kochamy cię. Jest tu Ira".
Mój ojciec nadszedł, pisząc: "Cześć, dzieciaku. Tak, to dobre podsumowanie. Jest to kontynuacja tego, co zawsze my
wszyscy staraliśmy się tam robić - być dobrzy, mili i pomocni, bo wszyscy dążymy do rozwoju ducha. Nie ma tu takich pokus,
jakie mieliśmy tam zarobić więcej pieniędzy i wybijać się wyżej niż inni. Głoś słowo i bądź dobrą dziewczynką. Z wielką
miłością, tata".
Było miło mieć wizytę rodziny, i jestem pewna, że będzie przyjemnie zobaczyć wszystkich dobrych przyjaciół i krewnych,
którzy przed nami osiągnęli stan ducha, ale to wszystko zaczynało być raczej nudne. Na pewno wydawało się, że brakuje temu
radości i ekscytacji z czasów moich studiów i mojej długiej kariery dziennikarskiej w Waszyngtonie. No bo przecież na
płaszczyźnie ziemskiej też mamy przyjaciół i znajomych, których możemy fizycznie przytulić.
Jak zwykle miałam powtórkę. Już następnego dnia Bob starał się sprecyzować i napisał: "To nieprawda, że nie mamy tu
ciała, bo ciało duchowe jest dla nas tutaj tak samo rzeczywiste, jak było tam ciało fizyczne, z tą różnicą, że nie stwarza
kłopotów i - jak się wydaje - nie trzeba o nie dbać. Jesteśmy tutaj, lecz znamy się tak samo, jak znaliśmy się tam. To wcale
nie jest nudne! Jest to bardzo pobudzające i jest tyle do nauczenia, że nie lubimy tracić czasu. Niemal każdy wydaje się czymś
zajęty, i chociaż muszę się tyle nauczyć, jest rzeczą interesującą przyswajanie tych nowych pojęć z różnych źródeł, przeglądanie
przeszłego życia w poszukiwaniu błędów i formułowanie, co chcemy w przyszłości osiągnąć".
Bob wspomniał o "przeszłym życiu" w liczbie pojedynczej, a ponieważ Przewodnicy mówili mi o innych życiach, które
dzieliłam z Bobem, a także z nimi (Companions Along the Way) , zapytałam w czasie następnej sesji, czy Bob przeglądał
jakieś inne wcześniejsze życia.
Odpowiedział: "Nie pracowałem jeszcze zbyt dużo nad tymi życiami, chociaż mam świadomość, że było ich mnóstwo.
Tu jest Lily". Mój główny Przewodnik przejął od niego pisanie: "Ruth, to przyjdzie później, po dokończeniu oceny ostatnio
zakończonego życia. Bob robi dobre postępy, we własnym tempie".
Po ukończeniu książki Companions Along the Way Przewodnicy omawiali początki ludzkości na planecie Ziemia i
kwestię zaginionych kontynentów Atlantydy oraz Lemurii. Następnie przepowiedzieli przesunięcie się osi Ziemi pod koniec
wieku, wydarzenie, które według nich powtarzało się wiele razy, zanim zaczęła się nasza pisana historia. Odkrycia wielu geologów i uczonych wydawały się to potwierdzać, więc napisałam The World Before.
Sądziłam potem, że na pewno nie można już powiedzieć nic więcej o królestwie ducha i byłam gotowa odpoczywać. Ale
8
Przewodnicy mieli dla mnie inny scenariusz. Wydaje się, że skłonili pewną młodą kobietę, by napisała do mnie list, który zaczynał się tak: "Chciałabym, żeby pani napisała książkę o Wchodzących".
Kim do licha są ci Wchodzący? Kiedy jej odpisałam, pytając o to, odpowiedziała: "Zapytaj Przewodników". Należycie skarcona, uczyniłam tak, a informacje, jakie przelewały się przez moją maszynę do pisania, posłużyły do napisania dwóch książek:
Strangers Among Us i Threshold to Tomorrow. Dostałam po nich lawinę listów od czytelników.Tak wielu z nich opisywało swe
przeżycia na pograniczu śmierci oraz późniejszą całkowitą zmianę osobowości i postawy, a teraz błagało, by spytać Przewodników o to, czy są Wchodzącymi, że musiałam przygotować standardowy list, w którym z żalem informowałam, że Przewodnicy nie są już w stanie identyfikować Wchodzących. Po prostu brakowało czasu na to, by pytać ich o tysiące indywidualnych
przypadków. Przewodnicy powiedzieli, że nie należy to do ich misji.
Wielu moich czytelników pytało o doniesienia o UFO, których pełno było w wiadomościach. Zapytałam o to Przewodników, a oni zaczęli zasypywać mnie olbrzymimi ilościami materiału o istotach pozaziemskich odwiedzających naszą planetę,
kontaktujących się z poszczególnymi ludźmi lub przejmujących ziemskie ciała jako Wchodzący. Na tej podstawie napisałam
Aliens Among Us.
Później Przewodnicy wydawali się zdeterminowani, by powrócić do tematu przygotowań do Przesunięcia i okresu
bezpośrednio po nim. Za każdym razem oświadczałam, że nie chcę pisać kolejnej przerażającej książki o Przesunięciu. Byłam
pewna, że wyczerpaliśmy ten temat w poprzednich książkach.
Ale Przewodnicy nigdy nie nauczyli się uznawać "nie" za odpowiedź. Nalegali, podobnie jak czytelnicy, by mówić o Przesunięciu. W końcu, w desperacji, rozpoczęłam sesję od słów: "Nie chcę pisać książki, która zaniepokoi czytelników. Jeśli
napiszemy razem następny rękopis, będę chciała podkreślić, że nie ma się czego obawiać. Nauczyliście mnie, że kontynuujemy
życie, czy to w ciele, czy w duchu, i że nie ma czegoś takiego jak śmierć. Co myślicie o takim podejściu?".
Po mojej medytacji napisali: "To jest temat, który chcielibyśmy podjąć. Ci, którzy czują się zniechęceni lub przestraszeni
myślą o Przesunięciu, powinni zrozumieć, że będą nadal, w ciele fizycznym lub poza nim. Istota jest w duchu - duszą. Ciała
stopniowo się zużywają lub są niszczone, ale nie ma to nic wspólnego z istotą - tobą. Wszyscy jesteśmy wieczni. Będąc stworzonymi, jako iskry Stwórcy na początku czasu, nie giniemy. Dobrzy żyją nadal, a jeśli chodzi o złych, to powracamy raz po
raz do formy fizycznej, by zadośćuczynić za nasze błędy i pobrać niezbędne lekcje. Prawdziwe życie jest w duchu, a nie w
ciele.To, dlaczego niektórzy z nas pragną na zawsze pozostać w swych ciałach, jest nie do pojęcia na naszej płaszczyźnie, jeśli
bowiem odpłacamy karmą i pogłębiamy wnikliwość, stopniowo eliminujemy potrzebę powrotu do formy cielesnej. Życie jest
w duchu, a nie w ciele".
OPÓŹNIENE PRZESUNIĘCIA
Niektórzy z wiernych czytelników moich książek, w sposób zrozumiały, zaczęli się w ostatnich latach na mnie gniewać.
Chcieli wiedzieć, dlaczego nie kontynuowałam przekazywania przesłań swoich Przewodników. Paru napisało, że "powinnam"
im ujawnić, co wyjawiają na temat zbliżającego się przesunięcia osi Ziemi. Przecież przepowiedzieli, że wydarzenie to nastąpi
pod koniec tej dekady 9, a termin ten szybko się zbliża. Co się dzieje?
9
Książka została wydana w 1999 roku (przyp. tłum.),
Nie oni jedni się na to skarżą. Przewodnicy tak nalegali, bym napisała "jedną, ostatnią książkę", że w końcu ich zapytałam,
na czym mamy skoncentrować ten nasz wspólny wysiłek. Gotowa byłam się zobowiązać, ale pod warunkiem że ujawnią
nowe odkrycia, które mogłyby nam wszystkim dopomóc.
Tego dnia rozpoczęli rozmowę słowami: "Dlaczego mielibyśmy się nie skupić na zmieniających się wzorach myślenia:
rzeczy przyjmowane obecnie niemal jako fakty, takie jak reinkarnacja, spotkania z obcymi, zjawiska duchowe, medytacja i
porozumiewanie się między żyjącymi a tak zwanymi martwymi, były nieznane większości Amerykanów, kiedy zaczęłaś je
badać jakieś trzydzieści lat temu. Teraz te tematy są szeroko omawiane w telewizji i radiu, dziennikach i pismach, na seminariach i sympozjach, a także w licznych książkach, których autorami są lekarze, psychiatrzy, psychologowie i media. Wszystko
przyspiesza ze względu na nadciągające przesunięcie się osi Ziemi i potrzebę Ziemian zrozumienia i przygotowania się na
to niesłychane wydarzenie. Ludzie zaczynają rozumieć znaczenie przygotowania duszy na przejście w stan ducha i kontynuowanie życia poza ziemską rzeczywistością, lub też w przypadku tych, którzy pragną pozostać w ciele przygotowania nasion,
surowców, narzędzi, bezpiecznego schronienia i tym podobnych. Czas ma istotne znaczenie.
Sądząc po listach od wielbicieli moich książek, wielu jest zaniepokojonych przepowiedniami moich Przewodników, słynnego medium Edgara Cayce'a, Nostradamusa i innych, o nieuchronnym przesunięciu osi ziemskiej na przełomie wieków.
Chcą oni wiedzieć, czy tereny, na których mieszkają, będą bezpieczne lub dokąd mają się udać. Nie chcę bić na alarm. Nie
lubię pisać o ponurych sprawach, i dlatego, wbrew błaganiom czytelników, przez wiele lat wstrzymywałam się od poinformowania ich, co Przewodnicy przewidują na przyszłość.
Wyjaśniłam swoje podejście Przewodnikom, a ci napisali: "Kiedy ktoś stoi w obliczu niepewnej przyszłości, uczyni na-
9
jlepiej, jeśli uzna to za okazję do indywidualnego rozwoju i nie będzie się bał nieznanego". To skłoniło nas do dyskusji o teraźniejszości i przewidywaniu chaotycznych zmian.
Nawiązując do przepowiedzianego Przesunięcia, kontynuowali: "Tutaj widzimy, że jest to nieuchronne.
Dlatego w żadnym przypadku nikt nie powinien się bać, bo życie idzie dalej, a najważniejsze jest podejście duszy przed,
w trakcie i po przejściu w stan ducha. Ci, którzy przeżyją w ciele, odnajdą głęboko w sobie samych wiedzę, jak poradzić
sobie z nieokiełznanymi siłami natury. Nie powinni się obawiać, bowiem samo Przesunięcie jest szybkie, a Ziemia rychło stabilizuje swe położenie w stosunku do Słońca i Księżyca. Pracowite ręce zastąpią czczą gadaninę, a ludzie z radością uporają
się ze zmianą metod przeżycia. Ci, którzy przejdą w stan ducha, również przebudzą się całkiem przemienieni.Tak wielu naraz
dokona przejścia, że nie odczują straty bliskich i będą się cieszyć spotkaniami z nimi w tym stanie duchowym permanentnego
życia. Rzeczą najważniejszą jest pozbycie się lęków i żalu po stracie własności i uznanie w zamian dobroci Stwórcy, który
umożliwił im odnalezienie tylu ukochanych i rozwiązanie tylu zagadek życia".
Następnie napisali: "Zostaną tutaj powitani przez rodziców, dziadków i wielu innych, którzy czekali na ich przyjście, a
jednocześnie nie będą tak naprawdę oddzieleni od tych, którzy nadal pozostaną ubrani w ciało. Ich umysły zostaną otwarte
i nie minie wiele czasu, a będą mogli komunikować się z nimi bezpośrednio, bo poznają nowe środki porozumiewania się
między różnymi sferami wiecznego życia".
To ostatnie było oczywistym nawiązaniem do twierdzeń Przewodników z wcześniejszych książek, że w milenium zapoczątkowanym przez Przesunięcie mieszkańcy Ziemi będą mogli porozumiewać się w drodze percepcji pozazmysłowej nie
tylko między sobą, ale także z wieloma spośród tych, którzy są w stanie ducha.
Mniej więcej pięć lat temu Przewodnicy powiedzieli, że przewidują opóźnienie Przesunięcia, i wyjaśnili: "Zawsze
mówiliśmy ci, że nie możemy podać dokładnego czasu, bo to jest w rękach Boga. Ale przewidzieliśmy również, że zanim się
to stanie, prezydentem USA będzie już Wchodzący, przygotowujący miejsca pracy i mieszkania w bezpiecznych rejonach.
Ponieważ dotychczas nie widzimy Wchodzącego jako prezydenta w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku, uważamy za pewnik
to, że Przesunięcie będzie opóźnione.
Wziąwszy pod uwagę to, że nie pojawił się jeszcze Wchodzący kandydat, Przesunięcie nie nastąpi przed 2010 czy 2112
rokiem, bo cztery lata muszą minąć między wyborami prezydenckimi, a nowy prezydent też musi mieć po wyborze parę lat
na wprowadzenie swego planu w życie. Dlatego w ostatnich latach przekazywałam tę wiadomość czytelnikom moich książek,
którzy pytali mnie o Przesunięcie.
Dlatego dla zaniepokojonych, którzy przygotowują się do zerwania z dotychczasowym trybem życia i przeprowadzenia
się w miejsca, które ich zdaniem dadzą im bezpieczne schronienie, przekaz wydaje się brzmieć:
"Rozpakujcie się i odprężcie".
Czytelnicy moich poprzednich książek są świadomi przepowiedni Przewodników, że zanim nastąpi Przesunięcie,
Wchodzący zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, a jego mądre rady będą bardzo pomocne w przygotowaniu
naszego kraju, a także innych.
Tym, którzy nie znają tego terminu, muszę wyjaśnić, że Przewodnicy definiują Wchodzących jako szlachetne istoty z
płaszczyzny duchowej, którym pozwala się, w pewnych okolicznościach, na przejęcie niechcianych ciał istot ludzkich, przechodzących wtedy w stan ducha. Motywacja Wchodzących musi być humanitarna - pomoc innym i dobro ludzkości. Wymiany nie można dokonać z pobudek egoistycznych i nie przypomina ona wielu udokumentowanych przypadków owładnięcia,
w wyniku którego następuje rozdwojenie jaźni lub złowrogie duchy opanowują zamieszkane ciało, powodując spustoszenie.
Odchodzącym musi być ktoś, kto rozpaczliwie pragnie odejść, a z powodu śmierci klinicznej, lub będąc na pograniczu
śmierci, nie może utrzymać się przy życiu. Wchodzący, przybywając bezpośrednio z płaszczyzny duchowej, jest w stanie
dodać temu ciału energii, a ze względu na silny idealizm i entuzjazm, osobowość nowego mieszkańca często zadziwia przyjaciół i członków rodziny, którzy przywykli już do zniechęcenia i braku zainteresowania, jakie przejawiał dotychczasowy
mieszkaniec.
"Wchodzący w żadnym przypadku nie są idealnymi duszami - ostrzegają Przewodnicy. - Mają wady, jak my wszyscy, ale
ze względu na bardzo rozwiniętą świadomość, nabytą w poprzednich życiach, mogą dostać pozwolenie na zastąpienie duszy
w niedoli. Ponieważ pomijają niemowlęctwo i dzieciństwo, mogą natychmiast przystąpić do wykonywania swych nowych
zadań".
Zaraz po zakończeniu wyborów w 1992 roku otrzymałam wiele listów, w których pytano, czy nowo wybrany prezydent
Bill Clinton jest Wchodzącym, przewidzianym przez Przewodników na ostatnie dziesięciolecie XX wieku. Kiedy ich o to
zapytałam, odpowiedzieli: "Nie, Clinton nie jest Wchodzącym".
Przewodnicy stale odmawiali wyjawienia tożsamości Wchodzącego prezydenta. Dali do zrozumienia, że transfer jaźni
nastąpił najpewniej niedawno i że obecny mieszkaniec tego ciała nie jest jeszcze w pełni świadomy swego przeznaczenia,
"choć przeszedł przez traumatyczne doświadczenie, które powinno obudzić w nim tę świadomość" .
10
Nawiązując do pogarszających się warunków klimatycznych na całym świecie, jakie przepowiedzieli na ostatnie dziesięciolecie, Przewodnicy napisali: "Ludzie będą szukać schronienia, kiedy nasili się gwałtowność burz, pogłębi się głód w różnych
częściach świata, a ze względu na stan swej gospodarki Ameryka nie będzie mogła zaspokoić potrzeb. Niespokojne czasy
sprawią, że urząd prezydenta USA będzie dużo mniej atrakcyjny dla zdolnych mężczyzn i kobiet, którzy w innych okolicznościach chcieliby go objąć, i pojawi się Wchodzący, o którym mówiliśmy".
Charles Dickens być może przewidział ostatnią dekadę XX wieku, kiedy w 1859 roku zaczął Opowieść o dwóch miastach tymi nieśmiertelnymi wersami:
Były to najlepsze czasy i najgorsze,
Był to wiek mądrości i wiek głupoty,
Była to epoka wiary i epoka niedowierzania,
Była ta pora Światła i pora Ciemności,
Była to wiosna nadziei i zima rozpaczy.
Któż mógłby opisać dzisiejszy świat bardziej trafnie? Mamy Internet, tę superautostradę informacyjną, która obiecuje nam
wszystkim natychmiastowe połączenie niemal z każdą osobą na globie ziemskim. Telewizja pozwala z kanapy w domu obejrzeć regionalne wojny lub imprezę sportową na każdym kontynencie, a także umierających z głodu, bez domu i nadziei. Nasze
gazety przynoszą doniesienia o niezwykłych postępach w medycynie czy elektronice, a także najnowsze szczegóły krwawych
morderstw lub odurzenia narkotykami.
Radiowe i telewizyjne talk show dają zwykłym ludziom dziesięć sekund sławy za wyrażanie opinii o wszystkim, od gwałtu
do matkobójstwa, za potępianie lub pochwalanie morderstwa z premedytacją, bo sprawca miał "nieszczęśliwe dzieciństwo",
lub też za ujawnianie własnych sekretów łóżkowych.
Fanatycy religijni potępiają wszystkich, którzy nie zgadzają się z ich własnym postrzeganiem, a strony walczące w Ziemi
Świętej, Irlandii Północnej lub gdziekolwiek indziej zabijają się wzajemnie w imię religii.
Do niedawna wyobrażałam sobie płaszczyznę duchową jako idylliczny raj, gdzie każdy jest nastawiony pokojowo i działa
zgodnie z wolą Bożą. Jednakże obecnie gazety i telewizyjne talk show wydają się mieć niewiele wiadomości, poza doniesieniami o gwałtownych zbrodniach popełnianych nawet przez nastolatków: morderstwach, gwałtach, rozruchach rasowych i tak
zwanych czystkach etnicznych, które prowadzą do zagłady całych ras i plemion. Zapytałam więc Przewodników, dlaczego
jest teraz tyle przemocy i jak to będzie wyglądać na płaszczyźnie duchowej, kiedy tyle dusz dokonujących tak potwornych
czynów przybędzie jednocześnie w czasie Przesunięcia?
Zdecydowali się odpowiedzieć w dwóch częściach na to podwójne pytanie i najpierw napisali: "Dzisiejsi młodociani
przestępcy są ostatnim pokoleniem Atlantydów, które przez dłuższy czas będzie wchodziło na Ziemię w fizycznej formie.
Ci o naturze występnej są brutalnymi Atlantydami, którzy tysiące lat temu przyczynili się do zniszczenia swego idyllicznego
kontynentu. To tak, jakby poczuli, że czas przyspiesza i chcieli szybko dokonać wszystkich złych czynów, zanim ich czas się
skończy. Przecież ci młodzi ludzie są starymi duszami, a nie niewinnymi dziećmi, i najlepsze co można uczynić, to uwięzić
ich na czas poprzedzający Przesunięcie. Niewielu z nich ocaleje w ciele, kiedy nastąpi Przesunięcie, a ci, którzy przeżyją, w
krótkim czasie stracą życie.
Ich dni na Ziemi są policzone, a po tej stronie sami skazują się na długotrwałą izolację razem z pokrewnymi im duszami,
gdyż przez długi czas będzie mało możliwości odrodzenia się w ciałach ludzkich, dopóki stopniowo nie wzrośnie zaludnienie
na Ziemi. Spory etniczne należą do tej samej kategorii, są bowiem ostateczną próbą zajęcia cudzych ziem, których duża
część będzie utracona lub spustoszona przez Przesunięcie, tak więc ich wysiłki są skazane na niepowodzenie. O ile lepiej
byłoby dla tych wojowniczych i złych istot, gdyby pomyślały o udoskonalaniu swych dusz i wykorzystaniu tych końcowych
lat na oczyszczenie się z nienawiści i chciwości".
Po tym Przewodnicy odnieśli się do drugiej części mojego pytania i stwierdzili: ,,Jeśli chodzi o sytuację po Przesunięciu,
kiedy jednocześnie przybędzie tak wiele dusz, to na płaszczyźnie duchowej są bardzo różniące się od siebie poziomy. Ci,
którzy popełnili akty przemocy wobec niewinnych, znajdą się na najniższym poziomie i nie będą mogli przyłączyć się do tych
o wyższym rozwoju duchowym. Nie będzie więc przemieszania, choć nie wyznaczono sztywnej linii podziału. Podobne przyciąga podobne, a ci o lepszym charakterze znajdą sobie podobnych na różnych poziomach. Tak jak dusza o niskim wykształceniu nie będzie szukać Einsteina czy Arystotelesa, tak i ci, których określasz mianem <złych>, przez długi czas nie będą
zdatni lub zdolni obcować z tymi o wyższym rozwoju duchowym".
Ulżyło mi, kiedy dowiedziałam się, że nie będziemy się kumać z mordercami i terrorystami, kiedy przejdziemy na
płaszczyznę duchową!
W czasie kilku ostatnich lat Przewodnicy przepowiadali zmiany klimatu, które wydają się już mieć miejsce. W 1992 roku
napisali: "Przez resztę tego dziesięciolecia będą nasilać się zmiany klimatyczne natury katastrofalnej: burze, powodzie,
wywołany tym pogłębiający się głód na świecie, a także będą kontynuowane spazmatyczne walki zbrojne. Ludzkość może
11
zrobić niewiele, by zapobiec kataklizmom, gdyż jest to przygotowanie do Przesunięcia. Człowiek z pewnością mógłby zapobiec walkom i przemocy, ale nie widzimy, żeby to robił".
W sierpniu tego samego roku przeżyłam niesamowite wydarzenie. Huragan Andrew kierował się w stronę południowej
Florydy, a ponieważ Bob był w domu opieki położonym wyżej niż nasz dom nad samym morzem, przeniosłam się tam, by
być z nim. Podobnie uczynili małżonkowie innych pacjentów, a ponieważ nie było dość łóżek, siedzieliśmy całą noc w recepcji.
Wkrótce zgasło światło, a wraz z nim telewizor i radio informujące o nadciągającej katastrofie.
Kilku mężczyzn miało dobry pomysł: przynieśli radia tranzystorowe i trzymając je przy uszach przekazywali nam informacje, że Homestead, położone na wschód od nas, zostało zrujnowane, a szalejący huragan przechodzi teraz nad Everglades
w kierunku Naples. Widzieliśmy na zewnątrz palmy, których korony wyginały się pod naporem wiatru niemal do ziemi, i
wtedy pomyślałam: Jakże bezsensowne jest to, że ten chłoszczący huragan dociera do terenów gęsto zaludnionych, zamiast
skierować się nieco na południowy zachód i przejść nad niemal bezludnymi obszarami półwyspu.
Brzmi to trochę dziwnie, lecz zaczęłam umysłem rozkazywać burzy, by skierowała się na południowy zachód. Wielokrotnie
ponawiałam rozkaz, i dokładnie tak się stało z huraganem Andrew. W Naples zerwał tylko kilka dachów i przewrócił trochę
drzew. Przeszedł na południe od miasta i bez wyrządzania szkód posuwał się w kierunku morza. Nie twierdzę, że to ja uratowałam miasto. Nie jestem Joanną D'Arc, ale z pewnością wiele tysięcy innych łączyło swe ciche modlitwy z moją. Wspominam o tym tylko dlatego, że wiąże się to z tym, co krótko po tym wydarzeniu napisali Przewodnicy.
"Chcemy powiedzieć ci nieco więcej o nadchodzących czasach i roli, jaką ludzka wola i wysiłki mogą w tym odegrać. Są
konkretne sposoby, jak ludzkość może wpływać na żywioły, lecz nie jest w stanie mieć wpływu na uniwersalne prawa
wszechświata. Powiedzmy, że burza idzie w waszą stronę i dostateczna liczba ludzi modli się, by skierować ją tam, gdzie nie
spowoduje utraty życia ludzkiego i zniszczeń.Tego można dokonać, jak wiesz z własnego doświadczenia. Ale kiedy nadejdzie
czas poprawki pozycji Ziemi w stosunku do wszechświata, człowiek będzie miał na to wydarzenie wpływ niewielki lub
żaden. Jest to poprawka konieczna, wymuszona przez prawa uniwersalne. Nasz Stwórca przewiduje konieczność poprawek
w swym boskim planie, a człowiek nie może mieć na to wpływu. Dlatego lepszą rolą dla ludzkości jest przygotowanie się. I
teraz, gdy czas się zbliża, wielu rozpocznie przystosowywanie się do przepowiadanych zmian na powierzchni Ziemi".
Przewodnicy dodali, że "prezydent USA będzie w tym czasie pomagał przygotowywać tych, którzy pragną zmienić swój
styl życia i miejsce zamieszkania, a inni mądrzy przywódcy na świecie również zaalarmują swych obywateli i będą pomagać
w ewakuacji ludzi" z terenów, których zniszczenie będzie najbardziej prawdopodobne. Oznajmili, że "północ kontynentu
Ameryki Północnej niewątpliwie przetrwa w najlepszym stanie (na półkuli zachodniej), a po Przesunięciu temperatury będą
tam znacznie wyższe, podczas gdy wielkie połacie ziemi w pobliżu oceanów zostaną najbardziej dotknięte przez fale pływowe
i ruchome piaski".
Za każdym razem, kiedy wznawiałam sesje z Przewodnikami, usilnie prosiłam o przyjemniejsze wiadomości na temat nadchodzących czasów, lecz ich wypowiedzi były niemal tak radosne, jak codzienne nagłówki gazet. Typowy przekaz brzmiał:
"Kiedy zbliżać się będzie czas Przesunięcia, wszyscy będą już zaznajomieni z zapowiedziami i znakami zniszczeń na planecie.
Wśród znaków tych będą lekkie drgania rejestrowane przez aparaturę naukową, za które obwiniać się będzie ogołacanie
lasów i eksploatację bogactw naturalnych z głębi ziemi. Kiedy będzie się zbliżał czas katastrofalnych przemian i przestawienia
osi, niektórzy ludzie będą się gorączkowo pakować, by przenieść się w nowe miejsca, określone jako bezpieczne przez
Wchodzącego prezydenta, który wtedy będzie już siedział mocno w siodle. Będzie już skłaniał niektóre gałęzie przemysłu i
przedsiębiorstwa do przeprowadzenia się na te względnie bezpieczne tereny, podkreślając, że migracja ludności, spowodowana
nadchodzącymi zmianami, będzie wystarczającym powodem, by tam zapewnić zatrudnienie i mieszkania.Tymczasem nadal
będą się toczyć wojny w różnych miejscach globu, żadnego rodzaju ostrzeżenia nie skłonią walczących stron do posłuchania
rady, żeby zapomnieć o sporach i zacząć sobie wzajemnie pomagać, by przetrwać. W miarę zbliżania się fatalnej chwili,
trzęsienia ziemi, powodzie, susze i inne katastrofy globalne zdziesiątkują ludność w niektórych rejonach, a szalejąca przestępczość uczyni farsę z prawa i porządku. Nie jest to pomyślna perspektywa, lecz to właśnie czeka Ziemian.
Do tego miejsca powinno już być jasne, dlaczego byłam tak niechętna pisaniu kolejnej książki. Moi czytelnicy domagają
się, by informować ich o proroctwach Przewodników, lecz z drugiej strony jest rzeczą pewną, że wszyscy nienawidzą
posłańców przynoszących złe wieści. Przewodnicy mają co prawda pocieszające informacje na temat milenium, które nastąpi
po Przesunięciu, ale wydaje się, że ludzie przede wszystkim pragną się dowiedzieć, co przyniesie najbliższa przyszłość. Pytają,
gdzie będą bezpieczni.
W różnych momentach Przewodnicy odpowiadali w sposób następujący: "Wiele terenów w głębi lądu rzeczywiście
przetrwa, lecz nie wszystkie, gdyż siła wiatru niszczącego domy i drzewa sprawi, że ich szczątki będą fruwać we wszystkich
kierunkach. Wzdłuż wybrzeży zniszczenie będzie większe, ponieważ woda zaleje dużą część lądu; ale również góry będą się
przesuwać, rzeki zmienią swój bieg, pola i potoki się przemieszają i pojawią się całkiem nowe perspektywy, kiedy Ziemia ustabilizuje się na nowej pozycji orbitalnej wobec Słońca. Olbrzymie ilości danych zostaną zniszczone, porwane przez powodzie
12
lub pochłonięte przez przesuwającą się ziemię, więc już trzeba podejmować kroki, by je ocalić, umieszczając duplikaty i
dalsze kopie w różnych miejscach".
Innym razem napisali: "Ci, którzy posłuchają ostrzeżeń następnego prezydenta, dobrze uczynią, zaopatrując się w żywność,
która nie zniszczeje przez kilka lat, ponieważ woda będzie opadać powoli, a na planecie zapanuje zamieszanie; nie tylko w
Ameryce, ale wszędzie. Niektóre obszary zostaną powiększone, pojawią się nowe żyzne lądy, podczas gdy inne się zmniejszą,
gdyż woda je pokryje na całe tysiąclecia. Wchodzący prezydent przedstawi bliższe szczegóły dotyczące miejsc bezpiecznych
oraz plany zapewnienia ludności wyżywienia, ale nie wszyscy będą zważać na jego ostrzeżenia, bo nigdy głupców nie
brakowało".
Przewodnicy powiedzieli, że Wchodzący "już uzyskał wysoką pozycję, lecz nie jest obecnie uważany za zbawcę narodu.
Jednakże - kontynuowali - pojawi się jako mąż opatrznościowy i przedstawi tak rozsądne plany uratowania gospodarki i zapewnienia wyżywienia głodującym, że słuchać go będą obie partie. Nie, nie jest nim Ross Perot - dodali -lecz ktoś, kto sprawował urząd państwowy, zanim stał się Wchodzącym".
Zdaniem Przewodników po elekcji nowy prezydent skieruje energię ludzi i przygotuje ich na zmiany, a większość z radością będzie realizować jego zalecenia. "Niemal całkowicie ustanie marnotrawna zabudowa rejonów, o których wiadomo, że są
niebezpieczne", powiedzieli, nie stroniąc od reprymendy. "Kalifornijczycy zaprzestaną realizacji kosztownych projektów nad
znanymi rozpadlinami skorupy ziemskiej, przy których liczyli na to,że w przypadku katastrofy rząd zwróci im koszty.To samo
można powiedzieć o tych, którzy budują na zagrożonych brzegach mórz i oceanów i wzdłuż wylewających rzek. Zadziwia
nas, po tej stronie, kiedy widzimy, jak głupio podejmuje się takie projekty, znając ryzyko, a mimo wszystko oczekując pomocy
w formie publicznych pieniędzy, kiedy głupota ta zostanie obnażona przez powodzie, wstrząsy, trzęsienia ziemi i tym
podobne".
Przewodnicy przepowiadają takie nasilenie traumatycznych kataklizmów, że wielu ludziom nie będzie zależało na przeżyciu Przesunięcia. "Dlatego nie wszyscy będą tłumnie podążać na bezpieczniejsze tereny, wybrane przez Wchodzącego prezydenta - powiedzieli. - Ale zwłaszcza młodsi z zadowoleniem wykorzystają stworzone tam warunki, z dobrą pracą i nowymi
domami z dala od wybrzeży i na wyżej położonym terenie".
Opisując Wchodzącego prezydenta jako "osobę pełną poświęcenia i uduchowioną", oznajmili, że będzie on "zbawieniem nie tylko dla Amerykanów i Kanadyjczyków, ale także dla całej ludzkości, kiedy będzie doradzał wielu rządom oraz
udzielał rad instytucjom i stowarzyszeniom .
Kiedy zapytałam Przewodników "Czy można w jakiś sposób zapobiec Przesunięciu 'lub wpłynąć na to, kiedy do niego
dojdzie?", odpowiedzieli: "Nie można zapobiec niczemu, co mogłaby uczynić ludzkość. Jest to w rękach naszego Stwórcy,
który ustala uniwersalne prawa prawdy i nieuchronności. Jeśli zostanie odsunięte poza okres, który podaliśmy, to będzie to
wola Boża, a nie ludzka. Czas, kiedy to nastąpi, zależy oczywiście od praw natury, a jeśli coś, czego nie przewidzieliśmy,
będzie miało wpływ na opóźnienie Przesunięcia, będzie to wyższe prawo uniwersalne, od którego wszystko zależy. Ludzie
są bezsilni, jeśli chodzi o zmianę tych uniwersalnych tendencji".
Zapytałam Przewodników, czy Przesunięcie jest konieczne i czego ma dokonać, a oni odpowiedzieli: "Przesunięcie jest
niezbędne, by oczyścić Ziemię ze zła, które sprowadził na nią człowiek. A także, by pozbyć się z Ziemi bardzo licznych
złych, którzy przeniknęli do społeczeństwa. Zło zostanie wymiecione niemal do czysta, co podniesie wibracje nie tylko
Ziemi, ale także pozostałych przy życiu mieszkańców. Kiedy dokona się Przesunięcie, wibracje zostaną przyspieszone do dużo
wyższej częstotliwości. Oś pozostanie niezachwiana, lecz lądy i masy wody ześlizną się, nie na boki, lecz w ruchu obrotowym,
co sprawi, że tym, którzy pozostaną na Ziemi w czasie Przesunięcia, wydawać się będzie, że Słońce stanęło w miejscu".
Następnie spytałam, co my, jako jednostki, możemy uczynić, by duchowo przygotować się na Przesunięcie, a Przewodnicy
odpisali: "Chociaż ludzkość nie może zapobiec nieuchronnemu, możemy się indywidualnie przygotować poprzez modlitwę
i medytację, by poczuć bliskość ze wszystkimi, oraz miłować Ziemię i jej Stwórcę. To podniesie nasze własne wibracje i
dostroi nas do sił natury, a dzięki temu słabiej odczujemy wpływ zmienionej wibracji Ziemi i łatwiej się do niej dostosujemy.
Prowadzenie dobrego życia i miłowanie innych jak braci jest doskonałym sposobem, by rozpocząć drogę przemian: codziennie
o tej samej porze nad tym medytując i dając miłość zamiast osądów, nienawiści i potępienia".
JAKI JEST PLAN BOŻY
Niemal każdy zna pierwszy wers Księgi Rodzaju: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię", ale co poprzedzało to doniosłe wydarzenie? Jak to się odbyło? Odpowiadając na moje pytania, Przewodnicy napisali: "Przez pierwsze biliony lat była
pustka, nic i wszystko. Wszystko, co tam było, to morze nicości. Z tej pustki wyłoniła się Istota tak potężna, że zaczęła
rozkazywać nicości, by się powiększała i stała się. Kiedy składniki nicości stopniowo uczyły się reagować na potężne rozkazy,
zaczęły się rozdzielać, wirować i ewoluować z nicości w masę istnienia.
Wiele eonów minęło, a masa rozdzielała się w ruchu i stawała się drobinami, stopniowo przeobrażającymi się w kręcące
13
się kuleczki, które później zaczęły wirować na orbitach wokół masy. Tak oto formowały się słońca, a inne cząsteczki odrywające się od tej masy stały się satelitami słońc, tworząc planety. Kiedy coraz więcej cząsteczek podporządkowywało się
rozkazowi, powstawały satelity planet. Czas mijał, powierzchnie planet różnicowały się na lądy i morza, a po dalszych eonach
powstała Ziemia, która rosła i rozwijała się. Życie zaczęło się w postaci mikroorganizmów i stopniowo rozwijało na wyższych
poziomach, pływając, pełzając, latając, a w końcu chodząc na (czterech) nogach".
Innym razem Przewodnicy posunęli się krok dalej, pisząc: "Był czas, kiedy wszyscy ludzie stanowili jedną energię, którą
wielu z nas określa mianem Boga. Wszyscy byliśmy jednym. Potem potężna masa zaczęła emitować iskry, i wszyscy zostali
rozdzieleni. Wszyscy mieli poczucie jedności, lecz również pragnienie odkrywania jako oddzielne jednostki, a kiedy na Ziemi
pojawiły się wspomniane już niższe istoty, wiele z tych iskier zamieszkało w ciałach zwierząt, ptaków, ryb, drzew i innych
istot żywych. Było to mistyczne i ekscytujące, i przez tysiąclecia te iskry lub cząstki Boga nadal eksperymentowały, wycofując
się z pewnych form żywych i wchodząc w inne, by wypróbować ich właściwości. Niektórzy zostali tak wpleceni w te formy,
że nie chcieli ich opuścić, podczas gdy inni badali, eksperymentowali i przenosili się gdzie indziej. Wielu trzymało się z dala
od form fizycznych i niektórzy z nich stali się tym, co nazywacie aniołami, nieograniczonymi fizycznością bytami, obserwującymi innych i pomagającymi. To zapoczątkowało istnienie dusz i w czasie, kiedy gatunki ewoluowały, niektóre z nich
wzniosły się na poziom wyższy niż inne w rozwoju umysłowym i duchowym.
Wtedy doszło do stworzenia formy ludzkiej dla tych o wyższym rozwoju, lecz niektórzy z nich obcowali seksualnie z tymi,
którzy w dalszym ciągu zamieszkiwali formy zwierzęce lub ptasie. To spowolniło rozwój duchowy, bowiem Bóg stworzył
wyłączną formę do zamieszkania przez iskry ludzkie, a - jak powiedzieliśmy ci w The World Before - wielu potomków z tych
mezaliansów rodziło się z ogonami, płetwami i innymi oznakami krzyżowania. Dlatego nawet dzisiaj pojawiają się czasem
fizyczne regresje do tamtych czasów".
Ponieważ wspomnieli w swym wywodzie o aniołach, poprosiłam o wyjaśnienia, a oni stwierdzili: "Jak już ci mówiliśmy,
anioły są duchami, które nie urodziły się w ciele, lecz są przepełnione miłością i pragną dopomagać ludziom w potrzebie.
Każdy, kto wierzy w Boga, przyciąga anioła stróża, a jest ich tak wiele rodzajów na każdym stadium rozwoju, jak ludzi na
Ziemi i gdzie indziej". Zapytałam, czy są w stanie widzieć anioły, a oni kontynuowali: "Widzimy anioły, lecz nie są one takie,
jak się je w świecie opisuje. Są to promieniste istoty bez ludzkiej formy, które zajmują się pomocnymi aktami miłosierdzia
lub miłości. One rzeczywiście mogą przyjąć formę ludzką, kiedy nagłe niebezpieczeństwo grozi Ziemianinowi, którego warto
uratować dzięki ostrzeżeniu lub aktowi pomocy, lecz w swym normalnym stanie nie mają jakiejś konkretnej formy. Nie rodzą
się w ciałach ziemskich, wolą pozostawać w królestwie duchowym i unikają błędów, jakie my, ludzie, popełniamy w ziemskich
ciałach. Nie, nie mają skrzydeł lub harf. Poruszają się siłą myśli, podobnie jak my na tym etapie istnienia duchowego" .
Byłam zafrapowana, przeglądając podany przez Przewodników opis dzieła stworzenia z "pustki, niczego i wszystkiego",
bo czym wobec tego jest Bóg? Czy jest On siłą, czy też osobą, do której możemy się modlić i od której możemy oczekiwać
pomocy? Napisałam to pytanie, a Przewodnicy odpowiedzieli: "Bóg jest wszystkim. Jest siłą stwórczą, która spaja cały
wszechświat. Jest też osobistym doradcą, bowiem cześć Jego jest w tobie i w każdej istocie żywej. Bóg to wszystko! Jeśli
idziemy za głosem rzeczywistego dyktatu naszej własnej świadomości, tej boskiej iskry, nie możemy się pomylić. Bóg
wysłuchuje modlitw, włącznie z tymi za nas na płaszczyźnie duchowej. Nigdy nie trać w to wiary, Ruth. To jest zasadnicza
prawda, która prowadzi nas wszystkich" .
Nadal zaciekawiona, powróciłam do tego tematu w czasie następnej sesji, pytając, czy ktoś na płaszczyźnie duchowej, na
której są Przewodnicy, kiedykolwiek widuje Boga. Na to odpowiedzieli: "Na płaszczyźnie duchowej, na której jesteśmy, nie
widzimy kogoś nazywanego Bogiem, lecz jesteśmy świadomi tego, że wypełnia każdy możliwy do pomyślenia punkt
przestrzeni. My jesteśmy przez Niego stworzeni i On jest wszystkim. Dla uproszczenia używamy zaimka <On>, lecz Bóg
nie ma płci. Płeć została stworzona w celu zaludnienia Ziemi ludźmi, zwierzętami, ptakami, wszelkiego rodzaju stworzeniami
i roślinnością - ale Bóg jest Całością. Nie jest ani mężczyzną, ani kobietą. Jest wszystkim. Nie szukamy dowodu na Jego istnienie, bo widzimy Go we wszystkim i czujemy wspaniałość Jego duchowej istoty. Bóg jest dobry. Jest światłem i ciemnością,
deszczem i promieniami słonecznymi, wszystkowiedzącym i o wszystko troszczącym się Stwórcą wszystkich rzeczy. Zdumiewa cię szatan. Tak, on też został stworzony w Bożej dobroci, lecz kiedy wszystkie istoty uzyskały wolną wolę, upadł, tak
jak <źli> na Ziemi upadają w obliczu światła".
Ta ostatnia wypowiedź w sposób oczywisty rozbudziła moją ciekawość, więc w czasie następnej sesji poprosiłam o wyjaśnienie, kim jest szatan. Oto co napisali:
"Szatan należał do hierarchii aniołów stworzonych na długo przed pojawieniem się ludzi na Ziemi. Jak nam mówiono,
był promienistą istotą, tak bliską Bogu, jak tylko to możliwe. Anioły, podobnie jak iskry, które stały się ludźmi, miały wolną
wolę i były towarzyszami Boga. Szatan chciał być dla Boga wszystkim. Był oburzony, że inne istoty światła również cieszyły
się Bożą miłością, i kiedy pojawiła się jego zazdrość, złe uczucia zaczęły opanowywać również umysły innych, aż Bóg w
końcu musiał odtrącić szatana, gdyż zaśmiecał niebiańską siedzibę. Kiedy w końcu Bóg stworzył ludzi, szatan uznał to za
14
okazję do odwetu, a przynajmniej do zademonstrowania swej siły i zainicjował pokusy, które od tego czasu są utrapieniem
ludzkości".
W czasie, kiedy otrzymywałam ten materiał, zadzwoniła do mnie Berty Mills, bliska przyjaciółka, i głosem, w którym
wyczułam zakłopotanie, zapytała: "Ruth, czy ty wierzysz, że Bóg i Jezus są tym samym? Że Jezus jest w rzeczywistości Bogiem?".
Zaskoczona, odpowiedziałam, że uważałam Jezusa za Syna Bożego, a nie za samego Boga. "I ja tak zawsze myślałam kontynuowała - ale na lekcji biblijnej dziś rano powiedziano nam, że Bóg i Jezus są tym samym".
Wiedząc o tym, że Berty należy do Kościoła prezbiteriańskiego, zdziwiłam się, jak w takim razie prezbiterianie rozumieją
Skład Apostolski, który co niedziela powtarzają w czasie nabożeństwa. Zaczyna się on przecież słowami: "Wierzę w Boga,
Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł
z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny ... ".
W czasie kolejnej sesji z Przewodnikami przytoczyłam pytanie Berty, a oni odpowiedzieli: "Jezus został stworzony przez
Boga na jego obraz i podobieństwo, tak jak my wszyscy byliśmy i jesteśmy. Jezus był najwyżej rozwiniętą duszą, która udowodniła swą wartość poprzez wiele wcześniejszych inkarnacji, a kiedy został ochrzczony, duch Chrystusa zstąpił na niego i stał
się Jezusem Chrystusem. Duch Chrystusa istniał od początku czasu i powróci w następnym stuleciu do innej doskonałej
duszy, ale Jezus-człowiek nie jest w większym stopniu Bogiem niż ktokolwiek z nas. To duch Chrystusa jest integralną
częścią <Boga Ojca>, jak Go nazywają. Tak zwany Duch Święty jest duchem Boga, istniejącym w tych wszystkich, którzy
pragną powrócić do istoty Boga. Wiedza ta jest w każdym człowieku. Jest to więcej niż tylko nasze sumienie, jest to prawdziwa
istota Ducha Chrystusa. Jest to nasze trwałe połączenie z Bogiem, <wewnętrzny głos> łączący nas z istotą Stwórcy, boska
część naszej jaźni".
Przypomniawszy sobie, że Jezus kiedyś podobno powiedział "Ja i Bóg jesteśmy jedno", zapytałam na następnej sesji, jak
to być mogło, skoro nie byli identyczni. Przewodnicy odpowiedzieli: "To po prostu jest niewłaściwa interpretacja biblijnych
wersów. W Dobrej Księdze jak ją nazywamy - jest wyraźnie powiedziane, że Jezus mówił o sobie jako o Synu Bożym, a my
wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, bo On stworzył nas wszystkich. Jezus został obdarzony duchem Chrystusa, kiedy został
ochrzczony przez Jana Chrzciciela, i tym samym stał się integralną częścią Boga. Bardzo niewielu ludzi otrzymało ten
szczególny dar ducha Chrystusa, ale nie jest on jedyny w świecie. Jest to Jedność nadawana przez Boga idealnym istotom
ludzkim, kt6re osiągnęły najwyższy szczyt wieczności, ale różnią się od Boga, Stwórcy wszechświata. W tej chwili nie jesteśmy
w stanie wyrazić tego jaśniej".
ZMIANY NA ZIEMI
Jestem niezmiernie szczęśliwa, donosząc, że Przewodnicy są teraz dużo bardziej optymistyczni w swych przepowiedniach
dla nas! Nie tylko dostrzegli, że Przesunięcie się opóźnia, lecz także postrzegają je jako siłę o wiele mniej niszczącą.
We wrześniu 1998 roku napisali: "Wygląda na to, że zniszczenia będą znacznie mniejsze, niż przewidywaliśmy wcześniej,
a to ze względu na zwiększoną duchowość Ziemian. Wschodnie wybrzeże Ameryki zostanie zniszczone w mniejszym stopniu, chociaż zdewastowane zostaną plaże i niektóre budowle, a Europa Zachodnia dozna mniejszego uszczerbku, niż
przepowiedzieliśmy, ponieważ również tam Europejczycy pomagają sobie wzajemnie, starając się przestrzegać praw Bożych.
Nie będzie to tak katastrofalne, jak się obawialiśmy, dzięki zwiększeniu duchowości ludzkości i pobłażliwości Stwórcy".
Dodali, że miasto Nowy Jork i części Kalifornii ocaleją (w przeciwieństwie do wcześniejszych przepowiedni) ze względu
na poprawę w rozwoju duchowym, "z tak wieloma, którzy zaczynają się interesować przyczynami i celem życia. Ze znacznie
zwiększoną liczbą zaciekawionych i dociekających, niż w czasie, kiedy zaczynaliśmy naszą pracę". I kontynuowali: "Jest nowy
wiek, nowa era oświecenia, a twoje książki odegrały ważną rolę w przybliżeniu tego okresu i przebudzeniu uśpionych dusz
do nowej rzeczywistości".
Zapytałam Przewodników o ich błędne przepowiednie sprzed dwudziestu lat, dotyczące wojny światowej pod koniec lat
80., a oni odpowiedzieli: "Wojnę powstrzymali powracający z wojny stuletniej i Wchodzący, którzy działali wspólnie, by
powstrzymać szatańskie impulsy, które sprowadziłyby na was straszliwą katastrofę. Przewidzieliśmy szerzenie się śmierci w
tym okresie i niedostatecznie dobre rezultaty działań tych połączonych sił, które miały zapobiec wojnie. Okazało się, że nie
przewidzieliśmy zgonów z powodu AIDS, i to był nasz błąd. Przepraszamy za to, ale dzięki Bogu, że tak się stało. Nie
przewidujemy żadnej wojny w najbliższej przyszłości, a kiedy rozpocznie się nowe milenium, nie będzie żadnych o większym
znaczeniu".
Ponaglani o wyjaśnienie, dlaczego przepowiadane Przesunięcie się opóźnia, Przewodnicy cierpliwie kontynuowali:
"Zostało opóźnione, bo - jak już powiedzieliśmy - w ciągu ostatniego dziesięciolecia poprawiła się świadomość ludzka, co
sprawiło, że potrzeba oczyszczenia Ziemi ze zła stała się mniej paląca. Nie oznacza to w żaden sposób, że całe zło zostało
wyplenione, lecz że poprawiło się działanie człowieka w zgodzie z prawem Bożym. Nie możemy podać dokładnej daty Prze-
15
sunięcia, ale zależy ona od stałego rozwoju ludzkiego ducha, i nie widzimy, by miało to nastąpić, zanim Wchodzący prezydent
obejmie urząd, do czego nie dojdzie jeszcze w ciągu dziesięciu-piętnastu lat. Dla ludzi sprawą najważniejszą jest przestrzeganie praw Bożych i wzajemne miłowanie się, dzięki czemu wzrosną ich własne wibracje, by zrównać się ze zwiększonymi
wibracjami samej Ziemi. Wszystko zależy od podsycania prędkości i nie ma się czego obawiać, bo życie będzie się toczyć
nadal".
A co się stanie z naszą infrastrukturą, jak szpitale, biblioteki, muzea, elektrownie i komputery? Czy przetrwają Przesunięcie? Przewodnicy odpowiedzieli, że wiele z nich rzeczywiście przetrwa, chociaż najważniejsze w przygotowaniach w czasie następnych dziesięciu-piętnastu lat będzie wykonanie dwóch lub trzech kopii cennych dokumentów, które będą
przechowywane w różnych bezpiecznych rejonach. Dostawy elektryczności rzeczywiście zostaną przerwane, lecz wkrótce będą
przywrócone. Dodali, że po Przesunięciu demokracja rozszerzy się na cały świat, a "nowa rasa w nadzwyczajny sposób usprawni proces, bez ograniczania wolności. Będzie mniej biedaków i zwiększy się dobrobyt, kiedy Ziemia otrząśnie się ze
swych ran, tak więc jest to cudownie świetlany obraz nowego milenium".
Przerwałam wywód, by zapytać Przewodnik6w o przewidywane kłopoty z komputerami w wigilię 2000 roku, kiedy komputery nie będą w stanie odróżnić lat 1900 i 2000 ze względu na nasze zadawnione przyzwyczajenie opuszczania "19" na
początku dat. Powiedzieli uspokajająco, że "nie przewidujemy szczególnych zniszczeń, ponieważ dusze z tej strony umieszczą
w umysłach wybitnych matematyków sposoby naprawienia szkód. Nie dojdzie do większych problemów, przewidywanych
teraz przez Ziemian".
Równie optymistycznie brzmiały wypowiedzi Przewodników o innych problemach ludzkości. Powiedzieli, że AIDS
zniknie po Przesunięciu, i "nie widzimy większych problemów z wirusem ebola i paciorkowcem - są to zwykłe niedomagania
trapiące ludzkość od zarania dziejów. Po Przesunięciu Ziemianie będą tak otwarci na tę sferę, gdzie my przebywamy, że będą
dużo lepiej radzić sobie z problemami medycznymi i wszystkimi innymi".
W odpowiedzi na konkretne pytania napisali: "Nie widzimy, żeby w czasie Przesunięcia była użyta stworzona przez
człowieka broń biologiczna, która później zostanie zniszczona.To samo dotyczy broni jądrowej. Nie widzimy jej wybuchającej
i siejącej zniszczenie, lecz bezpiecznie utylizowaną w nadchodzącym milenium pokoju. Widzimy kobiety, które postawią na
swoim po Przesunięciu, kiedy mądrzy przywódcy wyeliminują zasłony i udostępnią edukację obu płciom i wszystkim rasom.
Jakże wielką różnicę będzie miało dla świata wejście kobiet na pierwszy plan! Terroryści znikną, kiedy nowi przywódcy
poskromią ich działania po Przesunięciu, lecz do tego czasu będą stanowić problem. Świat będzie wtedy o niebo lepszy, a
ludzie żyjący w nowym milenium, oceniając dawne czasy, będą potrząsać głowami ze zdumienia, że ludzkość nie umiała żyć
razem w pokoju.
Od dawna przewidywano obecne niepokoje.Trzeba puścić w niepamięć stare milenium i przygotować się na nowe, lepsze,
w którym zaniknie nienawiść, tak jak to było w przypadku Atlantydów. Fundamentalizm jest pozostałością z dni, kiedy
zeloci mówili <Wierz w to, co my, lub będziesz w błędzie>. To również przeminie wraz z pogłębiającym się braterstwem i
miłością między ludźmi, bo wszyscy są częścią Istoty Bożej, i wreszcie to zrozumieją. Plagi zsyłane na ludzi nie są dziełem
Boga, lecz przejawem ich karmy, kiedy grają ostro i zatracają to, co słuszne. Tacy ludzie też praktycznie znikną wraz z Przesunięciem.
Przesunięcie będzie tak oczyszczającą siłą, że czarni i biali zapomną o sporach o kolor i zrozumieją, że wszyscy są jednym:
wszyscy są częścią Boga. To samo dotyczy muzułmanów i Żydów, którzy należą do tej samej rasy, lecz kłócą się o mały
kawałek ziemi. Wraz z Przesunięciem zrozumieją, że Ziemia należy do Boga, a nie do człowieka, i że nikt nie ma wyłącznych
praw do jakiegokolwiek jej skrawka. Tak, Przesunięcia nie należy się bać, lecz go oczekiwać, bo położy kres cierpieniom
Ziemi i jej ludności, odkrywającej na nowo miłość" .
Przewodnicy powtórzyli, że wkrótce po Przesunięciu AIDS zacznie zanikać, a ponieważ wirus HIV często przeradza się
w AIDS, które na początku pojawiło się wśród pewnych grup homoseksualistów, zapytałam:
"Jak na płaszczyźnie duchowej postrzega się homoseksualizm i czy cechę tę przenosi się w kolejnych wcieleniach?". Przypomniałam sobie, że w Here and Hereafter dali do zrozumienia, że wielu z tych, którzy nazywają się teraz gejami, było w
kilku ostatnich wcieleniach kobietami i nie dostosowało się w pełni do zmiany płci, mimo że wybrało obecną płeć, by poszerzyć swój rozwój duchowy.
Odpowiadając na moje pytanie, napisali: "Jeśli chodzi o homoseksualizm, tendencja ta istniała zawsze, niemal od samego
początku. Byli też inni tak zwani Adamowie i Ewy, i ich potomstwo, poza pierwszą rodziną wspomnianą w Biblii, a niektóre
rasy bardziej niż inne były skłonne wybrać orientację seksualną polegającą na stosunkach jednej płci. Rozważając to z naszej
perspektywy, nie uważa się tego za grzech, jeżeli godzą się na to obie strony i nikt nie jest nakłaniany do takich stosunków
przez innych.Tak, taka żądza przenoszona jest niekiedy z jednego życia do drugiego, ale tylko wtedy, kiedy dusza rzeczywiście
woli taki sposób życia i chce go kontynuować. Według nas, związanym z tym jedynym grzechem głównym jest zwabianie
lub zmuszanie innych, dla których taki sposób życia jest nieprzyzwoity" .
16
Ponieważ moje książki krążą po anglojęzycznym świecie i były tłumaczone na wiele języków, otrzymuję listy od czytelników ze wszystkich kontynentów. Większość pytań w tej korespondencji, ze względów oczywistych dotyczy ich terenów.
Czy będzie bezpiecznie w Australii? Nowej Zelandii? Afiyce Południowej? Azji czy gdzie indziej?
Czasami pytam o poszczególne rejony, by móc na takie pytania odpowiedzieć. Nie pamiętam, co skłoniło mnie do zapytania o Tasmanię, lecz przeglądając nagromadzone sterty kartek z automatycznego pisania, zobaczyłam, że w 1990 roku
Przewodnicy napisali: "Tasmania przetrwa do czasu Przesunięcia, kiedy wody zaleją wielką część ziemi, lecz znacznie zwiększy
się jej obszar, kiedy wody opadną". Gdzie jest Tasmania? Musiałam sięgnąć po atlas, by przypomnieć sobie, że jest to wyspa
położona na południe od Australii.
Któregoś dnia zapytałam o ocenę postawy rządu Clintona wobec krwawej wojny, szalejącej wtedy na terenie byłej Jugosławii, a moi duchowi mentorzy odpowiedzieli:
"Jego podejście nie jest całkiem złe, ponieważ wydaje się niemożliwe wyplenienie zadawnionej tam nienawiści i rywalizacji
etnicznej. Odpowiedzią na to będzie Przesunięcie, by ci, którzy przeżyją, zapomnieli o zaciętej rywalizacji, starając się odnaleźć
w nowym otoczeniu i zmienionym klimacie".
Chciałam się dopytać o Azję i dostałam taką odpowiedź: "Azjatycka część globu będzie nieco mniejsza niż obecnie,
ponieważ zniknie część wybrzeży. Indie przetrwają jako mniejszy półwysep. Pustynie w Chinach ponownie zakwitną, lecz
kraj ten nie przetrwa w całości. Rozległe rejony znajdą się pod wodą, a ludność oczywiście zostanie zdziesiątkowana, tak jak
cała ludność Ziemi. Ci, którzy przeżyją, zrzucą jarzmo komunistycznej dyktatury w dążeniu do uczynienia ziemi zdolnej, by
rodziła płody i wyżywiła ocalałych, ale dyktatorzy znów dojdą do władzy i jeszcze raz ich osobiste ambicje zostaną pohamowane. Spośród ocalałych młodzi domagać się będą kierowniczych stanowisk i odmówią podporządkowania się takim
przywódcom".
Naciskałam na Przewodników, by powiedzieli, co przepowiadają dla innych rejonów planety, a oni odpowiedzieli: "Australia, poza niebezpiecznymi w czasie Przesunięcia terenami nadmorskimi, stanie się dużo większa, a tereny obecnie pustynne
będą żyzne i sprzyjające zasiedleniu.
W Afryce pustynie zostaną na pewien czas zalane wodą, a później staną się jednym z najbardziej żyznych obszarów na
Ziemi, ponieważ przez długi czas leżały odłogiem. Części Ameryki Południowej również będą kwitły, chociaż temperatury
silnie się tam zróżnicują. Niektóre tereny nad Atlantykiem w Europie Zachodniej znikną pod morzem, więc podejmowane
będą wszelkie wysiłki, by uratować zabytki kultury. Innymi zmianami zajmiemy się później".
Kiedy w końcu nadeszło "później", powiedzieli:
"Część Japonii ocaleje - tereny położone wyżej, ale nie wszystkie z nich, zaś Australia i Nowa Zelandia powiększą swój
obszar. Ostatnio mówiliśmy o Indiach, Chinach i Afryce, która pokryje się zielenią i będzie być może najmniej zniszczona
ze wszystkich kontynentów. Zniszczenie przybierze duże rozmiary w rejonie Morza Śródziemnego. Rosja będzie cieplejsza,
a Ural będzie szczególnie bezpiecznym miejscem".
Odnosząc się do półkuli zachodniej, oznajmili, że wybrzeża Ameryki Północnej i Południowej zostaną w czasie Przesunięcia silnie dotknięte przez dzikie fale pływowe. Niektóre z terenów nadmorskich stopniowo pojawią się ponownie "z bliznami
po zniszczeniach i zatopieniu przez morską wodę.Tereny górskie będą najbezpieczniejsze, ale niektóre z nich zostaną też silnie
zniszczone w związku z przesuwaniem się i pochylaniem mas ziemi".
Ameryka Środkowa, kontynuowali, "zostanie w olbrzymim stopniu zniszczona ze względu na bliskość morza na obu
wybrzeżach, natomiast Ameryka Południowa się powiększy. Będzie jednak zimniejsza niż teraz, bo biegun południowy znajdzie się w rejonie obecnej Ziemi Ognistej" .
W tym punkcie pisania książki ewakuowałam się do hotelu w głębi lądu, bo huragan Georges kierował się wprost na
Naples na zachodnim wybrzeżu Florydy. Przewodnicy już mi powiedzieli, że nie przewidują huraganu nacierającego na moje
miasto w tym sezonie, a kiedy spytałam, czy powinnam posłuchać oficjalnych komunikatów i ewakuować się, powiedzieli,
że zrobię jak uważam, lecz odnosząc się do mojego zmarłego męża, wtrącili: "Bob mówi, żebyś została". Bardzo bym sobie
życzyła posłuchać jego rady, zamiast słuchać przyjaciół i ostrzeżeń w telewizji. Chociaż się przeniosłam, zaczęłam stosować
tę samą taktykę co w czasie huraganu Andrew, rozkazując mentalnie Georges'owi, by skierował się w stronę Zatoki
Meksykańskiej, zamiast posuwać się wzdłuż lądu w kierunku Naples. I dokładnie tak się stało, a my wyszliśmy z tego prawie
nietknięci. Kiedy wróciłam do domu, Przewodnicy napisali: "Witaj z powrotem.To było dobre przygotowanie do Przesunięcia: przygotowanie tego, co powinno się zabrać ze sobą, i planowanie na przyszłość".
Powrócili do wcześniejszych przepowiedni, że Floryda ocaleje po Przesunięciu jako kilka małych wysp, a Kalifornia straci
część swego terytorium wskutek trzęsień ziemi. Powiedzieli, że niebezpieczeństwo grozi wybrzeżom Teksasu, Meksyku i
Ameryki Środkowej, więc należy je omijać w czasie Przesunięcia. "Niektóre z tych terenów w końcu się wynurzą - dodali ale nie będą mogły być zamieszkane w czasie Przesunięcia i po nim".
Uderzając w bardziej pogodną nutę, napisali: "Ale tak, jak od dawna przewidywaliśmy, starożytna Lemuria wynurzy się
17
ponownie na dużych połaciach Pacyfiku, podobnie jak część Atlantydy między Ameryką Północną i Afryką" .
Przekonana, że niektórzy czytelnicy zostaną zaalarmowani tymi przepowiedniami, poprosiłam Przewodników o rady,
które mogłyby uspokoić ich obawy, a oni oświadczyli: "Są już tacy, którzy się pakują, by opuścić swe strony w obawie przed
Przesunięciem. Ich pośpiech jest niepotrzebny. Jak już mówiliśmy, będzie wystarczająco dużo ostrzeżeń i poczynione zostaną
przygotowania na napływ tych, którzy chcą przetrwać w swoim ciele, które mogą ocalić. Niestosowne jest zabierać teraz
całe rodziny ze szkół i miejsc pracy, dopóki w nowych miejscach nie będą na nich czekać dobre warunki. Zalecamy, by
wszyscy zachowali spokój i czekali na to, co zaplanuje nowy prezydent.Tymczasem zbierajcie nasiona 10 na wszystkie rodzaje
klimatu, zapasy żywności i narzędzia pracy, które nie wymagają elektryczności".
Rozważając ich uwagi, trochę się buntowałam. Dość łatwo przychodzi duchom, niechodzącym po ziemi, mówić "Nie
martw się". Mogą sobie fruwać i pozostać ponad tym. A co z nami?
Przypuszczalnie czytając moje myśli, Przewodnicy zbesztali mnie: "Pozwól sobie powiedzieć, że nie będzie to straszne dla
tych, którzy rozumieją, że życie toczy się dalej i dalej, i dalej. Tylko ci, którzy żyją dniem dzisiejszym lub boją się utraty dóbr
materialnych, będą zaniepokojeni tym, co mamy do powiedzenia. Oni też mogą skorzystać, bo możemy im pomóc w przebudzeniu i zrozumieniu rzeczywistości wielkiej prawdy: Nie ma czegoś takiego jak śmierć".
10. W listopadzie 2007 roku na wyspie Spitsbergen zakończono budowę Globalnego Skarbca Nasion i rozpoczęto chłodzenie pomieszczeń,
gdzie w 2008 roku mają być złożone miliony próbek nasion roślin uprawnych z całego świata (przyp. tłum.).
GOTOWOŚĆ LUDZKA
Przewodnicy pragną przekazać nam wiedzę o dwudziestym pierwszym wieku, który zapoczątkuje erę oświecenia. Zamierzają jednak przedstawić przyszłość w odpowiednim czasie, dlatego najpierw muszą omówić samo Przesunięcie i jego
bezpośrednie skutki. Przy wielu okazjach pytałam: jak mamy się przygotować na to, co ma nadejść?
Rozważania zaczęli od spostrzeżenia, że "aury i świadomość ludzi zmieniają się i rozwijają tak szybko, że będą w pełni
gotowi na nadchodzące zmiany. Wydaje się, że świat przyspieszył, chociaż w rzeczywistości to nie fizyczny, lecz duchowy świat
dokonuje ogromnych postępów. Zwyczajni młodociani, podobnie jak radzą sobie z problemami komputerowymi, które
sprawiają trudności dorosłym, dokonują też szybkich postępów w swych bardziej subtelnych zdolnościach".
,;W miarę zbliżania się do momentu Przesunięcia, pojawią się całe zastępy na pozór nowych istot, które będą gotowe zająć
miejsce w pierwszej linii - powiedzieli Przewodnicy. - Ci młodzi ludzie będą liderami po Przesunięciu i ludzkość będzie miała
wspaniałe możliwości rozwoju. Bez wątpliwości czas ten nadchodzi, a ludzie bardzo szybko się do tego przygotowują, więc
nie ma powodu do obaw. Ci, którzy pozostają poza nurtem, prawdopodobnie nie pożyją długo w nowej erze, ale będą gotowi
przejść w stan ducha i chętnie pozostawią odbudowę istotom młodszym i zdolniejszym".
Zapytałam, w jaki sposób ludzie mogą się włączyć w ten nurt, a oni napisali: "Weź za przykład siebie. Często jesteś wyczerpana, bo nie nauczyłaś się, jak sprawić, byś była częścią pola energetycznego - przepływu. Poddawaj się próbie często, połóż
się z głową w dół na łóżku, podłodze, lub nawet na swym fotelu. Poczuj, jak wślizgujesz się głową naprzód w wir energii ponad
tobą, poniżej i wokół ciebie. Poczuj, że stajesz się jej częścią i wciągasz ją, kiedy powracasz do stanu normalnego. Każdy
może to zrobić, a to pomoże emocjonalnie i fizycznie, bardziej niż cokolwiek innego. Wykonuj to ćwiczenie dwa razy dziennie,
by połączyć się z energią uniwersalną" .
Przypomniałam sobie, że jedna z moich poprzednich książek zawierała rozdział o przepływie, i w końcu znalazłam go
w Strangers Among Us. "Cały kosmos jest energią - pisali Przewodnicy. - Nie składa się z energii, lecz jest energią, a ponieważ
jesteśmy nieskończenie małymi częściami kosmosu, też jesteśmy energią. Dlatego kiedy mówisz, że jesteś zmęczona, po
prostu mówisz, że nie jesteś dostrojona do energii uniwersalnej, kosmicznego przepływu. Wejdź w niego i pływaj. Zanurz
się w nim. Czuj się jak pulsująca, żyjąca część wszechświata".
Jak zwykle zlekceważyłam ich rady i się do nich nie zastosowałam.
Niedawno moja przyjaciółka, dr Mary lane Ledyar, która jest psychologiem klinicznym, zapytała, czy mogłabym spytać
Przewodników o rolę zorganizowanych religii w nowej erze. Czy dopomagają one ludziom w uduchowianiu i czy po Przesunięciu będą nadal istnieć oddzielne Kościoły.
Przewodnicy zaczęli odpowiedź tymi słowami: "Jak wiesz, Jezus Chrystus nie ustanowił nowej religii. Chrześcijaństwo
nie było regulowane i nie miało kodeksu zasad, dopóki Cesarstwo Rzymskie nie przyjęło go jako oficjalnej religii i nie zorganizował się Kościół rzymskokatolicki. Przez stulecia stopniowo tak je sformalizowano, że Marcin Luter i inni zbuntowali
się przeciw rygorystycznym zasadom i doszło do podziału chrześcijaństwa na całym świecie. To oczywiście jest już historią.
Należy jednak pamiętać, że zorganizowana religijność pomogła wielu ludziom pogłębić ich duchowość i żyć zgodnie ze
Złotą regułą. Zorganizowana religia nie jest dla każdego i nie jest konieczna w dążeniu do rozwoju duchowego. Każdy z nas
rodzi się z wiedzą na temat dobrego i złego. Zatracają to niektóre dzieci wychowywane przez łajdackich rodziców lub pod
wpływem kolegów, lecz wrodzona wiedza pozostaje: Złota reguła jest dużo starsza od chrześcijaństwa i wyraża fundamentalną
18
zasadę, żeby nie czynić drugiemu, co nam niemiłe.
Taka jest podstawowa filozofia wszystkich przywódców duchowych i nie została zmieniona przez wiele tysiącleci. W
czasie Przesunięcia będzie ona bardzo ważnym nakazem, kiedy ludzie będą ratować innych, sami pragnąc utrzymać się przy
życiu w obecnym wymiarze fizycznym.Te próby dopomożenia innym są również biletem w jedną stronę do dalszego rozwoju
na płaszczyźnie duchowej, bowiem każdy uczynek, dobry lub zły, jest po tej stronie odnotowywany".
Zapytałam, czy zorganizowane religie będą nadal istniały po Przesunięciu, a Przewodnicy odpowiedzieli, że będzie dużo
mniej podziałów, "lecz świadomość duchowa stanie się dużo głębsza, kiedy ci, którzy ocaleją w ciele, zdadzą sobie sprawę z
tego, że mają cel pozostawania w formie fizycznej i że boski majestat urzeczywistnia się w każdej istocie żywej. Zwierzęta,
które przeżyją, będą czule karmione, podobnie jak ptaki i ryby. Wprawdzie niektóre z nich dostarczą pożywienia głodnym,
ale będzie istnieć poczucie jedności, które nie pozwoli na zabijanie dla przyjemności".
A co będzie ze wspólnotami tak samo myślących jednostek, często określanych jako sekty? Przewodnicy powiedzieli, że
niektóre z nich są wspaniałe, bo umożliwiają wspólne modły w jedności, "lecz inne są uzbrojone po zęby i tak okrutne, że po
Przesunięciu będą zabijać nawet głodnych wędrowców. To jest sprzeczne z wszelkimi oznakami duchowości i ich dni na
Ziemi będą policzone. Ocaleni, którzy zaangażują się w miłości, będą tymi, którzy dopomogą zapełnić Ziemię, a kiedy nowe
dusze wejdą w fizyczne ciała, zostaną powitane z radością, jako dary od Stwórcy".
Lily dodał: "Wielu będzie gotowych przetrwać w ciałach fizycznych, chociaż nikt nie będzie dokładnie wiedział, gdzie
się udać, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.To będzie jak gigantyczne koło ruletki i niektórzy zostaną ocaleni, a inni odejdą.
Oczywiście wszystkie dusze ocaleją, ale po wielu ciałach nie zostanie ani śladu. Ci, którzy przeżyją fizycznie, będą tak zdumieni tym, że o włos uniknęli zagłady, że przez pewien czas będą mieli dobre samopoczucie, aż do czasu, kiedy bandy głodnych bezdomnych zaczną przybywać na tereny dobrze zaopatrzone w żywność i inne atrybuty niezbędne do zaspokojenia
potrzeb ludzkich. Wtedy ujawni się bestialska natura niektórych ocalonych, plądrujących, a nawet zabijających, by zaspokoić
własne potrzeby kosztem innych. Ci, którzy będą starali się chronić swoje zapasy, znajdą się w wielkim niebezpieczeństwie
i w rejonach tych dojdzie do wielkiego spustoszenia. Ale niektórzy będą się chętnie dzielić z innymi".
Innym razem Przewodnicy mnie poinformowali:
"Wszyscy powinni być przygotowani na Przesunięcie, gromadząc żywność, która się nie zepsuje, i zawczasu planując,
dokąd się udadzą, jeśli pragną przetrwać w formie fizycznej. Po Przesunięciu opracowane zostaną nowe sposoby produkcji
żywności, prawdopodobnie uwalniając Ziemian od rutyny przygotowywania trzech posiłków dziennie. Widzimy piękne
czasy po tym, jak Ziemia się oczyści przez Przesunięcie i zostanie ponownie zasiedlona przez wyżej rozwinięte dusze, nie
tylko te, które przeżyją, ale także te, którym pozwoli się wrodzić w nowych nosicieli - przyszłe matki. Nie ma się czego
obawiać. Będzie to czas pokoju, spokoju i zrozumienia, a także wzajemnej miłości".
ZWIERZĘTA DOMOWE I DZIKIE
Przewodnicy energicznie zaprzeczali, że koniec wieku będzie zapowiedzią "końca świata", jak wróżyli niektórzy głosiciele
zatracenia. Przepowiedzieli natomiast na przyszłość radosną erę, prawdziwy Rajski Ogród bez węża.To skłoniło mnie do zastanowienia się nad losem innych istot, z którymi dzielimy Ziemię.
Wprowadzając temat dzikich zwierząt, spytałam, co się z nimi stanie i co będzie ze zwierzętami domowymi, kiedy nastąpi
Przesunięcie. Przewodnicy odpowiedzieli, że wielu ludzi zabierze ze sobą swoje psy i koty, kiedy przeprowadzą się w bezpieczniejsze miejsca, lecz zwierzęta dzikie podzielą los ludzi na terenach zagrożonych.
"Kiedy nastąpi Przesunięcie, wiele gładkich i pokrytych sierścią wspaniałych zwierząt zginie, ale wiele innych ocaleje i w
nowej erze rozmnożą się, ponieważ człowiek przestanie na nie polować, poza przypadkami, gdy nie będzie miał co jeść napisali. - Ryby będą miały większą szansę na przeżycie, chociaż wiele z nich zostanie przez fale wyrzucone na brzeg i zginie.
Szanse ptaków są dobre, bo będą mogły wzlecieć nad ziemię w czasie Przesunięcia, chociaż woda i wiatry też zbiorą swoje
żniwo. Ptaki i ryby znajdą nowe żerowiska, kiedy zatopione lądy wynurzą się z wody, a ich bogate w roślinność wybrzeża będą
w stanie wyżywić wszelkie formy życia" .
Przewodnicy zauważyli, że niektóre dzikie zwierzęta wydają się już wyczuwać nadchodzące radykalne zmiany i szukać bezpieczniejszych okolic.
Jeden z przyjaciół chciał się dowiedzieć, czy nasze zwierzaki domowe mają dusze, a Przewodnicy odpowiedzieli: "Nasze
zwierzaki - jak powiedzieliśmy ci we wcześniejszej książce - są częścią dusz zbiorowych, a kiedy wchodzą na wyższy poziom,
nie stają się ludźmi, lecz ewoluują w ramach swego gatunku. Jak wiesz,wiele z nich mamy tutaj i one także pragną przebywać
z wyżej rozwiniętymi ludźmi, jak też ze swymi krewniakami z tego samego gatunku. To piękny system, i nie należy się
niczego obawiać, dopóki ktoś żyje w zgodzie z ideałami wytyczonymi przez naszych świętych".
Podkreślając, że wszystko przeżyje, w formie fizycznej lub nie, dodali ciekawą uwagę, dotyczącą zwierząt już wymarłych:
"Mamy tu wiele takich, których nie ma już na Ziemi, lecz zostały zachowane, by później wprowadzić je tam lub w inne sys-
19
temy planetarne".
Byłam zaintrygowana, jak można to zrobić bez przodków zdolnych do rozrodu. Dostałam taką odpowiedź: "nie znamy
tego procesu, lecz tak będzie". Spytałam, co się stanie ze zwierzętami w ogrodach zoologicznych, a oni odpowiedzieli: "Trochę
zwierząt ucieknie, lecz nie tyle, by powstał większy problem,a o inne zatroszczą się ich opiekunowie, jak w czasie huraganów
i burz. Zwierzęta raczej szybko rozwijają świadomość, tak jak ludzie. Teraz obserwujemy przyspieszenie rzeczywistości i
człowiek ze zwierzęciem będzie mógł porozumiewać się łatwiej za pomocą ESP11, tak jak ty z pawiem w Cuernavaca w
Meksyku".
11
ESP - extrasensory perception - postrzeganie pozazmysłowe (przyp. tłum.).
To wspomnienie przywróciło dziwne uczucie, jakiego doświadczyłam, kiedy mój brat z przyjacielem odwiedzili Boba i
mnie, a my zabraliśmy ich do popularnej restauracji w Cuernavaca, usytuowanej w starannie pielęgnowanym ogrodzie, po
którym przechadzały się pawie. Wcześniej zawsze kilka z nich paradowało z rozłożonymi wachlarzowato swymi ślicznymi
ogonami, lecz tym razem wszystkie ciągnęły je po prostu za sobą po ziemi. Bardzo chciałam, by mój brat ujrzał pełnię piękna
tych niezwykłych ptaków. Poszłam na środek ogrodu i zaczęłam patrzeć pawiowi prosto w oczy. W umyśle wyjaśniałam mu,
że pragnę, by się popisał, i nakazałam rozwinąć ogon. Patrzyliśmy tak na siebie, a kiedy w umyśle kilkakrotnie powtórzyłam
prośbę, usłużnie rozwinął swój piękny wachlarz. Inni goście klaskali i wszystko zakończyło się pomyślnie, ale ja drżałam; miałam uczucie, że byłam wewnątrz jego umysłu.
W ostatnich latach wielu czytelników pytało w listach, co się dzieje z naszymi ukochanymi zwierzętami domowymi po
ich śmierci. Ponieważ Przewodnicy omawiali teraz temat zwierząt, wydawało mi się, że jest to dobry moment, by spytać
Boba, czy widział któreś z naszych zwierząt, od czasu kiedy przeszedł w stan ducha. Przez pół wieku zawsze mieliśmy
jednego lub dwa psy naraz, do czasu kiedy przenieśliśmy się do szeregowca, gdzie nie wolno trzymać zwierząt.
"Są tutaj i rozpoznają mnie - odpowiedział Bob. Minęło jednak wiele czasu i zawarły nowe znajomości. Muffy (nasz ostatni pies) jest tym, który jest przy mnie najczęściej, no i oczywiście Princess. Inne były bardziej twoimi psami niż moimi,
więc nie pojawiają się zbyt często".
Rozmyślając o tym później, zdałam sobie sprawę, że miał rację. Nasze suki wydawały się preferować Boba, a psy chodziły
za mną. Wydaje się więc, że przeciwności się przyciągają, nawet na płaszczyźnie duchowej.
WIZYTY OBCYCH
Tajemnicze kręgi w zbożu, pojawiające się nocami na polach w różnych zakątkach planety! Pojawianie się UFO na każdym
kontynenciel Deformacje bydła! Eksperymenty obcych na ludziach, którzy twierdzą, że poddano ich zabiegom czy też pobrano od nich spermę lub komórki jajowe! Telewizja i gazety są pełne sensacyjnych doniesień o takich dziwnych przypadkach.
Co tu się dzieje?
Jestem zafascynowana odpowiedzią Przewodników.
"Kiedy człowiek pojawił się po raz pierwszy na Ziemi, jako eksperymentator, próbując ciał zwierząt, ptaków i ryb morskich,
robił dokładnie to samo, co obcy robią obecnie i co robili od dłuższego czasu - próbują ziemskich nośników, żeby sprawdzić
swe siły. Człowiek był również istotą z kosmosu, tak jak wszystko, co się porusza, oddycha i ma jaźń.
Niektóre z doświadczeń prowadzonych przez człowieka, by zamieszkać w ciałach zwierząt, zakończyły się katastrofalnie,
podobnie jak niektóre eksperymenty istot kosmicznych przeprowadzane obecnie na Ziemi. Nikt nie jest doskonały, i chociaż
głównym powodem ich przybywania na Ziemię jest obserwacja nadchodzącego przesunięcia osi Ziemi, pragną dopomóc
ludziom to przeżyć, wykorzystując sposób, jakiego sami używają - teleportację na inną planetę lub na bezpieczniejsze tereny
na powierzchni Ziemi. Chociaż odwiedzający Ziemię obcy nie są w pełni nastawieni altruistycznie, a niektórzy z nich mają
nastawienie czysto naukowe, pragnąc badać mieszkańców planety i na nich eksperymentować, nie zamierzają jednak nikogo
krzywdzić. Na Ziemi jest coraz bardziej niebezpiecznie przechodzić przez ulicę, latać samolotem lub jeździć samochodem,
a więc dlaczego bać się istot kosmicznych, które mogą was odwiedzać od czasu do czasu?".
No świetnie! To prowokuje do myślenia!
Znaczna część ludzi odrzuca możliwość, że odwiedzają nas obcy, bo brukowe dziennikarstwo i rząd nadal zaprzeczają lub
przemilczają doniesienia o pojawianiu się obcych statków kosmicznych, które podobno wylądowały lub się rozbiły. Moi
Przewodnicy od dawna utrzymywali, że tego rodzaju zdarzenia są rzeczywistością, a kiedy teraz zapytałam, czy obcy kontynuują swą działalność, odpowiedzieli: "Tak, i stale się ona wzmaga na całym globie. Obcy badają warunki i prowadzą
eksperymenty na zwierzętach oraz ludziach, by ze względu na nadchodzące Przesunięcie móc zachować gatunki ziemskie
na innych planetach i w innych galaktykach. Nie chcą szkodzić. Starają się zachować ludzką rasę i gatunki zwierząt, roślin i
innych form żywych, które są niezwykle cenne, by przywrócić je, kiedy warunki na Ziemi się ustabilizują, lub umieścić na innych planetach, by podtrzymać życie. Oto co teraz badają, a Ziemianie nie powinni się niepokoić ich wizytami. Oni rzadko
20
zadają się z ludźmi, którzy nie chcą podjąć ryzyka. Są skrajnie selektywni i pragną tylko pomóc. Ci spośród obcych, którzy
przybywają na Ziemię i powracają, pochodzą z systemów bardzo rozwiniętych pod względem technologicznym i chociaż
niektórzy z nich mogą się tobie i innym nie podobać, są naukowcami najwyższego rzędu".
Przypominając sobie wizerunki obcych, z którymi podobno zetknęli się ludzie, zgodziłam się, że może trudno ich polubić,
chociaż uwielbiam przedstawionego przez Stevena Spielberga sympatycznego, małego KT.
Następnie spytałam Przewodników o kręgi w zbożu na terenie Anglii, Stanów Zjednoczonych i gdzie indziej, które na
fotografiach z lotu ptaka mają cudownie skomplikowane wzory. Powiedzieli, że chociaż wiele z nich jest oczywistym oszustwem ludzkim, to "niektóre rzeczywiście wykonali kosmici, pozostawiający wiadomości innym istotom z kosmosu. Te, które
są przepięknie ukształtowane, zostały wykonane przy użyciu metod naukowych, które są jeszcze niezrozumiałe na Ziemi.
Kiedy patrzymy w przyszłość, widzimy przyspieszenie odkryć naukowych na planecie Ziemia, gdyż umysły otwierają się na
możliwość odwiedzin istot z kosmosu, a to powinno przyspieszyć odkrycia, które pozwolą lepiej przygotować się na Przesunięcie i następujące po nim milenium".
Ponieważ Przewodnicy wspomnieli, że istoty z kosmosu są świadome nadchodzącego przesunięcia osi Ziemi, spytałam,
co je spowoduje, a oni odpowiedzieli: "Nastąpi ono, kiedy lód na biegunach osiągnie najwyższy poziom, a brak równowagi
spowoduje ześliźnięcie się Ziemi na bok. Nie przewidujemy, by było to skutkiem zderzenia z kometą lub innym ciałem
niebieskim. Huśtawka zacznie się na krótko przed tym wydarzeniem, a instrumenty naukowe będą w. stanie wykryć drgania,
lecz samo Przesunięcie odbędzie się w mgnieniu oka. Ludzkość nie może temu w żaden sposób zapobiec, ponieważ czas kolejnego Przesunięcia już nadszedł".
Przewodnicy podkreślali, że istnieją inne formy życia na wielu planetach "zarówno w naszej galaktyce, jak i poza nią".
Powiedzieli, że ten sam Bóg stworzył wszystko, lecz różne rodzaje form żywych rozwinęły się w różnych rejonach
wszechświata. "Niektóre z planet są dużo bardziej rozwinięte niż Ziemia i zostały stworzone dużo wcześniej", napisali. "Ich
istoty nie przypominają formy ludzkiej, a niektóre z nich są na wyższym poziomie rozwoju w nauce i technologii niż Ziemianie. Inne planety pozostają w tyle za Ziemią, lecz to właśnie istoty z tych bardziej zaawansowanych odwiedzają was lub co
najmniej obserwują. Wielu jest świadomych nadchodzącego Przesunięcia dzięki ich zaawansowanym pomiarom i to przyciąga
ich zainteresowanie, podobnie jak Ziemianie byli podekscytowani bombardowaniem Jowisza przez szczątki komety".
Zaciekawiona rozwojem duchowym istot z kosmosu, zapytałam Przewodników, czy mają swych własnych Chrystusów,
a oni odpowiedzieli z niezwykłą skromnością: "Nic o tym nie wiemy w obecnym stadium naszego rozwoju".
Kilka razy na przestrzeni ostatnich lat moi Przewodnicy dali do zrozumienia, że obcy odegrają rolę w ratowaniu niektórych Ziemian, którzy nie mogliby inaczej przeżyć Przesunięcia.Teraz poprosiłam ich o dalsze informacje na ten intrygujący
temat.
Według Przewodników, tych, którzy przeżyją Przesunięcie, będzie można liczyć w milionach, lecz będzie to drobna
cząstka obecnej ludności Ziemi. "Obcy będą wykonywać krótkotrwałe zadania, ale nie będą w stanie pozostać dłużej bez
powrotu do swojej atmosfery". Przewodnicy przypomnieli, że niektórzy obcy są już w ludzkich ciałach, które objęli w posiadanie w procesie Wchodzenia, ale ponieważ obszernie omówili ten temat w Aliens Among Us, nie drążyłam go teraz. Zamiast
tego spytałam, czy obcy z innych systemów planetarnych zechcą żyć na Ziemi po Przesunięciu, a oni odpowiedzieli: "Po Przesunięciu będzie walka o dostępne ciała nowo narodzonych dzieci, gdyż ludzkość będzie zdziesiątkowana. Dlatego mogą one
być niedostępne dla nikogo poza duszami o wysokiej etyce, które stosunkowo niedawno żyły na Ziemi i pragną powrócić,
by dopomóc w zaludnieniu i odbudowie swej rodzimej planety".
Przewodnicy zapewnili, że jednym ze sposobów fizycznego ratowania ludzi będzie "zabieranie ich przez statki kosmiczne,
które będą przez kilka dni krążyć wokół Ziemi w czasie zamieszania związanego z Przesunięciem, dopóki orbitująca planeta
się nie ustabilizuje". Mówią, że na orbicie uratowani Ziemianie "zostaną napełnieni uzdrawiającą energią, by mogli pomagać
rannym, oraz uzyskają wiedzę, gdzie założyć nowe siedziby i jak sprostać palącym potrzebom, dopóki nie będzie można siać
i zbierać żniw".
Najwidoczniej pragnąc podsumować to, co mówili do tej pory, napisali: "Obcy z kosmosu będą się przyglądać z dużym
zainteresowaniem i szykować pojazdy, by zabrać niektórych z Ziemi przed Przesunięciem, a wiele z tych statków pozostanie
po prostu na orbicie tak długo, jak będzie trzeba, zanim dowiezie ocalałych z powrotem na Ziemię. Inni zabiorą łudzi
bezpośrednio do innych systemów planetarnych przy użyciu procesu niezrozumiałego w waszej sferze. Ci, którzy zdecydują
się na powrót w późniejszym czasie, będą bez wątpienia mogli to zrobić, lecz niektórzy zechcą pozostać w nowym środowisku.
Trzeba podkreślić, że nie jest to projekt totalnej ewakuacji, lecz staranne wyselekcjonowanie tych, którzy zasługują na pozostanie w formie cielesnej, lub tych, którzy mają wyjątkowe zdolności do wykorzystania przy odbudowie środowiska ziemskiego".
Przepisując ten fragment, uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy dotarło do mnie, że w myślach nuciłam wesołą melodię
"You better be good, you better be nice ... Santa Claus is coming to town" 12. Być może to mi coś mówiło!
21
12
"Lepiej bądź dobry, lepiej bądź miły ... Święty Mikołaj przybywa do miasta" - to słowa jednej z najbardziej popularnych w Ameryce
piosenek z okazji Bożego Narodzenia (przyp. tłum.).
Teraz nadchodzi fragment, który wzburzył mój umysł. Przewodnicy rozpoczęli dyskurs od polecenia:
"Chcemy, żebyś sobie wyobraziła gwiazdę jaśniejącą wysoko na niebie, która wydaje się migać i jest dla ciebie jak latarnia
morska.Ten kosmiczny obiekt stanie się miejscem schronienia dla wielu z tych, którzy spędzą pewien czas przed Przesunięciem i po nim w innej formie. Nie oznacza to, że ich fizyczne ciała zostaną tam przetransportowane, lecz ponieważ ciała
ludzkie składają się z energii i molekuł tworzących wszystkie rzeczy, które wydają się stałe, to molekuły te zostaną złożone
z powrotem po tym, jak zostały rozłożone na krótko przed Przesunięciem. Energia ta zostanie zachowana na wspomnianym
już obiekcie planetarnym do czasu, kiedy Ziemia się dostatecznie ustabilizuje po Przesunięciu, by można było na niej utrzymać
życie w normalny sposób".
Skonfundowana tak niedorzecznie brzmiącą procedurą, zapytałam czy mówią o tym, co w Biblii nazwano "wzięciem żywcem do nieba". Odpowiedzieli, że można to porównać, lecz nie tak, jak to się zwykle przedstawia. "Ci, których molekuły
zostały rozproszone, po prostu znikają, a ich dusza lub istota zostaje przetransportowana i ponownie złożona gdzie indziej,
jak już o tym wspomnieliśmy. To miejsce znajduje się w waszej galaktyce i jest niezwykle świetlistym obiektem. Przetransportowane tam dusze będą świadome nowego otoczenia i siebie wzajemnie, lecz nie będą przywiązywać większego znaczenia
do miejsca, w którym się znalazły. To będą ci, którzy odegrają największą rolę w duchowej odbudowie Ziemi - nie tyle w
odbudowie rzeczy, ile w sferze mentalnej. Z łatwością zmieszają się z tymi, którzy przetrwali Przesunięcie, i wszyscy będą
pracować razem, by wspomóc rozwój ludzkości".
To stanowczo przerastało moją zdolność pojmowania, ale kilka dni później dzielnie zapytałam, ilu będzie wybranych do
tej dziwacznej podróży i czy to obcy dokonają tego niesłychanego manewru.Tak spokojnie, jakby omawiali wczorajsze wiadomości, Przewodnicy odpowiedzieli: "Będą liczyć setki tysięcy, a obcy będą rzeczywiście pomagać. Ale jest to podstawowe
prawo fizyki, które pozwala na rozłożenie i ponowne złożenie. To są dusze, które uznano za bezcenne ze względu na ich
duchowość i znajomość środowiska ziemskiego, a więc będą nadzwyczaj użyteczne po powrocie, i zostaną im dodane siły, tak
że nawet starcy będą potrafili wykonać zadania.To są ci, którzy zasłużyli na prawo do przetrwania i powrotu, by móc wnieść
wkład w postaci swojej mądrości i talentów".
Hmm ... Zaczęłam żałować, że nie studiowałam fizyki zamiast sztuki, kiedy miałam taki wybór w college'u.
WCHODZĄCY PREZYDENT
Przewodnicy od dawna przepowiadali, że Wchodzący zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych i odegra niezwykle
ważną rolę w przygotowaniu nas do kataklizmu Przesunięcia. Kiedy Bill Clinton i George Bush zostali nominowani przez
główne partie polityczne w 1992 roku na kandydatów w wyborach prezydenckich, a Ross Perot ogłosił, że będzie się ubiegał
o wybór jako kandydat niezależny, Przewodnicy stwierdzili, że żaden z nich nie jest tym, który odegra tę kluczową rolę w
historii.
"Tak, to będzie mężczyzna - kontynuowali - i, jak już mówiliśmy wiele lat temu, kobieta nie będzie prezydentem Stanów
Zjednoczonych w dwudziestym wieku".
Czytelnicy moich poprzednich książek przypomną sobie tę dawną przepowiednię, a także tę, że Wielka Brytania wybierze
na premiera kobietę, "która jest torysem". Wtedy wydawało się, że jest do tego daleka droga, bowiem niewielu Amerykanów
wiedziało cokolwiek o parlamentarzystce torysów - Margaret Thatcher, lecz w ciągu dwóch lat została ona pierwszą kobietą
na urzędzie brytyjskiego premiera.
Dalej w przesłaniu z 1991 roku napisali: "Wchodzący, którego nazwisko zna już wielu, ale nie wszyscy Amerykanie, przejdzie transformację w ciągu dwóch, trzech lat i wtedy będzie gotów objąć przywództwo.
Będzie się cieszył opinią, jaką sobie wyrobił pod obecną tożsamością, ale wkrótce potem wielu dostrzeże w nim zmiany".
Następnego dnia oznajmili, że "w czasie następnych kilku lat nastąpią tak olbrzymie przeobrażenia warunków atmosferycznych, że ostatnie lata będą wspominane jako idylliczne". Kontynuując przepowiednie o trzęsieniach ziemi, powodziach
i "tornadach, które będą szaleć w głębi kraju", dodali: "Właśnie wtedy Wchodzący stanie się bardzo widoczny, bo do tego czasu
przejdzie wewnętrzną rewolucję. Zostanie ogłoszona jego kandydatura, zostanie wybrany wielką ilością głosów, będzie doradzał ludziom, gdzie zapewnić sobie bezpieczeństwo i przygotuje program wspieranej przez rząd budowy mieszkań i miejsc
pracy w tych częściach Ameryki, które najprawdopodobniej przetrwają Przesunięcie.Tymczasem przywódcy w Europie i Azji
będą opracowywać podobne projekty, w oparciu o rady amerykańskiego prezydenta" .
Od czasu do czasu starałam się poznać tożsamość obiecanego Wchodzącego, lecz Przewodnicy konsekwentnie odmawiali
jej ujawnienia. Czasem dawali wskazówki, podobnie jak w zgadywankach typu "Jeopardy!"13. W maju 1993 roku powiedzieli,
że "osoba ta zajmuje obecnie urząd, o którym niewiele się mówi, i będzie opracowywać plan rozwiązań, zanim przystąpi do
kampanii prezydenckiej".
22
13
Popularna w Stanach Zjednoczonych gra telewizyjna (przyp. tłum.).
W styczniu 1994 roku Przewodnicy w dalszym ciągu donosili, że tajemniczy przyszły prezydent nie zakończył wymiany
dusz. Nawiązując do obecnej tożsamości ciała, oznajmili: "Przyszły prezydent jest już osobistością wybitną, lecz jeszcze nie
jest Wchodzącym. To nastąpi, kiedy nagle zda sobie sprawę z tego, jak błaha jest polityka czy gra o władzę, i przeniesie swą
duszę na płaszczyznę duchową, otwierając drogę do jej zastąpienia. Kiedy do tego dojdzie, wielu będzie zadziwionych zmianami jego osobowości i intencji. Niektórzy złożą to na karb jego ambicji politycznych, lecz w rzeczywistości będzie to
Wchodzący, który rzuci się w wir pracy z zadaniem przygotowania ludzi do dramatycznych zmian warunków atmosferycznych
na Ziemi".
Innym razem zwiedli mnie, pisząc: "Jego wejście w ciało nastąpi wkrótce, zwracaj więc uwagę na objawy dość radykalnej
zmiany u wybitnego człowieka. Wchodzący będzie miał mnóstwo pomysłów i planów, kiedy wejdzie w ciało człowieka o
ugruntowanej pozycji w establishmencie politycznym. Przewiduje on po tej stronie, co należy zrobić, by zaalarmować ludzi
i przygotować bezpieczne strefy na napływ wielkiej liczby przesiedleńców" .
Na wiosnę miałam ciąg wizyt, więc byłam zajęta i wyczerpana tak, że właściwie nie brałam się do automatycznego pisania.
Później złamałam paluch, a było to tak bolesne, że postanowiłam odwołać od dawna planowaną wizytę u Grety Woodrew,
umiłowanej przyjaciółki, która chciała, żebym wygłosiła odczyt na seminarium, jakie organizowała wśród zielonych wzgórz
Karoliny Północnej.
Ale Przewodnicy mieli dla mnie inne plany. "Zdecydowanie masz tam jechać" - powiedzieli, mimo że byłam fizycznie
wyczerpana i kuśtykałam na obolałej nodze. Oznajmili, że ta wizyta ma zainspirować mnie do napisania książki, której domagali się od dawna.
W moim osłabieniu, ostatnią rzeczą, o jakiej chciałam myśleć, było pisanie jeszcze jednej książki, lecz moi Przewodnicy
są bardzo przekonujący. Pojechałam do Karoliny Północnej, z przesiadką po drodze, i zanim Greta z mężem Dickiem powitali
mnie na lotnisku w Asheville, ból palucha stał się rozdzierający. Musiałam przecież przejść chyba kilometry betonowych
korytarzy na lotniskach w Fort Myers, Charlotte i Asheville, zanim dotarłam do celu.
Wieczorem mieliśmy miłą rozmowę i spałam dobrze.
Następnego ranka, po śniadaniu, Greta spytała, jak się ma mój paluch, a ja z pewnym zdziwieniem odpowiedziałam, że
jeszcze go nie poczułam. "Wczoraj wieczorem przesłałam mu uzdrowienie" - powiedziała, uśmiechając się.
Chwilowo zapomniałam o mocy uzdrowicielskiej Grety, mimo że czytałam o tym w jej dwóch książkach On a Slide oj
Light i Memones oj Tomorrow. Znałam ją po prostu jako dobrą przyjaciółkę, która umiała bez dotykania wyginać widelce i
łyżki, a także jako koleżankę w badaniach sfery ducha. Teraz, przypomniawszy sobie jej inny dar, wyraziłam nadzieję, że
doda mi również trochę uzdrawiającej energii, zanim wyjadę.
Tak też uczyniła, a jako sceptyczka, którą zawsze jestem, teraz zeznaję jako świadek: Mój paluch już nigdy potem nie bolał
i powróciłam z tak odnowioną energią, że zaczęłam przygotowania do pisania tej książki. Przewodnicy nigdy nie powiedzą
"A nie mówiliśmy?", ale wydawało się, że są zadowoleni ze wznowienia naszych regularnych sesji.
I coś jeszcze wydarzyło się w czasie, kiedy zajęta byłam własnymi problemami. Prawdopodobnie nastąpiła wymiana dusz
między Wchodzącym prezydentem a jego poprzednikiem, bo w lipcu 1998 roku napisali: "Teraz o Wchodzącym. Jego
nazwisko jest dla ciebie rozpoznawalne, chociaż jego samego nie znasz. Był dotychczas w rządzie na kilku dobrych
stanowiskach, a teraz, kiedy został Wchodzącym, rozpocznie ładowanie tego ciała energią i formułowanie planów sprostania
kryzysom, przed którymi stoi Ameryka i świat. Nastąpiła wymiana jaźni, choć w niezbyt dramatyczny sposób. Jego poprzednik w tym ciele był zniechęcony, miał dość polityki dla samej gry i gotów był odejść. Ponieważ ze względu na nazwisko miał
dobrą pozycję, aby występować publicznie, wyraził chęć, by ktoś inny zajął jego miejsce, i tak się stało. On w dalszym ciągu
się przystosowuje, lecz da się słyszeć, kiedy nadejdzie czas konwencji wyborczych. Nie jest ani liberałem, ani konserwatystą
w obecnym znaczeniu tych słów. Jest wrażliwy i świadomy, bardzo wrażliwy na potrzeby innych. Zostanie nominowany i
wybrany. Na razie to wszystko".
Wchodzący kandydat nie będzie od razu mówił o możliwości Przesunięcia, gdyż - według Przewodników - "wielu jest
jeszcze nieprzygotowanych na tak straszne wiadomości. Ale wspomni o tym przez podkreślanie całkowitej zależności
Ameryki od elektryczności i komputerów oraz konieczności ochrony źródeł energii i wiedzy. Niektórzy zaczną zwracać
uwagę na to, co mówi, a wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów będzie bardzo silnym kandydatem do nominacji. Jego
rozsądne podejście do rozwiązywania tych problemów zjedna mu wielu zwolenników".
Przewodnicy dali do zrozumienia, że następny prezydent stanie w obliczu nowych problemów wewnętrznych. "Program
reformy służby zdrowia prezydenta Clintona zostanie odrzucony w debatach - przepowiedzieli - i zostanie uchwalony w
postaci bardzo okrojonej. Reforma systemu pomocy społecznej jest też niezbędna, bo obecny system odbiera wielu ludziom
wolę do pracy, ale też w pewnym stopniu będzie zahamowana".
Wracając do przepowiadanego Przesunięcia, kontynuowali: "Kiedy już będzie blisko, zaczniecie gromadzić żywność i
23
sprzęty niewymagające elektryczności. Będziecie budować schronienia z dala od otwartych przestrzeni, wiedząc, że kiedy
Ziemia przesunie się na swej osi, nastaną niezwykle silne huragany. Wielu zamieszka w jaskiniach, tak jak dawni przodkowie,
choć oczywiście nie starczy w nich miejsca dla dzisiejszej ludności. Ci, którzy nie poczynią przygotowań, będą mieli duże
kłopoty, lecz zostaną należycie ostrzeżeni.
Pogoda nadal będzie raczej kapryśna, a w miarę zbliżania się czasu Przesunięcia wystąpią straszliwie niszczące burze. Na
dużych obszarach Ziemi żywność stanie się dobrem trudno dostępnym, zaś Ameryka, nie mając funduszów na transport tak
wielkiej pomocy, będzie postrzegana z narastającą niechęcią, pomimo wcześniejszej szczodrości. Służba zdrowia będzie dla
wielu niezadowalająca, ponieważ system zainicjowany przez Clintonów wyczerpie rezerwy finansowe, a być może nawet doprowadzi do braku medykamentów ze względu na zmniejszające się zyski producentów. Będzie to dla wielu raczej czarny
okres, a Wchodzący prezydent będzie miał pełne ręce roboty, by zadowolić wszystkie grupy potrzebujących. Widząc, że Przesunięcie się zbliża, wezwie dusze do zwiększenia wysiłków, szczególnie przy budowie mieszkań w bezpieczniejszych rejonach,
lecz nie będzie to zadanie łatwe".
Błagałam o jakieś bardziej pozytywne wiadomości, lecz Przewodnicy oznajmili: "Kiedy Przesunięcie będzie już blisko, w
całym kraju nastąpi zamieszanie. Wszyscy będą zwracać się do Waszyngtonu o rady, a nowy prezydent zapewni tych, którzy
pragną ocaleć, że będzie dla nich miejsce w nowo budowanych schronieniach na terenach uznanych za najbezpieczniejsze.
Ci, którzy będą tam licznie przybywać, znajdą schronienie i zajęcia przy dalszych przygotowaniach do tego, co ma nastąpić,
i zasiewach, które mają przetrwać niezwykle silne wiatry i burze. Ponieważ w wielu miejscach wystąpią powodzie, nie będą
się osiedlać w pobliżu dużych rzek, lecz woda będzie dostępna bez większego wysiłku. Będzie to tak, jakbyśmy powrócili do
czasów pionierskich na zachodzie Ameryki, lecz amerykańscy właściciele ziemscy będą jeszcze mniej gościnni, niż byli Indianie, którym sami kiedyś ziemię zabrali. Rząd będzie musiał zawczasu ingerować, by umożliwić przetrwanie".
A więc to były te "dobre wieści", o które prosiłam!
Być może prowadziły do tego, bo zaraz napisali: "Gazety i inne media zaalarmują wszystkich, że możliwa jest wyraźna
zmiana położenia wobec Słońca. Tak, będą niedowiarki, lecz inne państwa postąpią zgodnie z radami Wchodzącego prezydenta i przygotują się do ewakuacji swej ludności z niebezpiecznych rejonów nadmorskich.
Może to być rzeczywiście najbardziej traumatyczny okres w historii Ziemi, ponieważ media nigdy nie wahały się ostrzegać,
straszyć i alarmować o nadchodzących zagrożeniach. Wielu na Ziemi będzie to uważać za największy kataklizm wszech
czasów, ale ci, którzy tak pomyślą, zapominają, że kwestie duchowe są o wiele ważniejsze od tych związanych z ciałem, i że
Ziemia stanie się po Przesunięciu czystszym i lepszym miejscem".
ANTYCHRYST
Prawdziwa trauma! Przewodnicy umieją zdawkowo mówić o czekających nas tragicznych czasach, ale czy pomyśleli, co
teraz uczynili mnie? Byłam mocno zniechęcona myślą o przekazaniu ich wypowiedzi lojalnym czytelnikom moich książek,
spośród których z wieloma przez lata korespondowałam. Miałam pokusę zapomnieć o całym przedsięwzięciu i - jak mówi
przysłowie - nie budzić licha, póki śpi.
W tym czasie rozpaczy dostałam kopię rozprawy, napisanej przez kobietę, która wiele lat temu przeprowadziła ze mną
wywiad na temat mojej bliskiej przyjaźni z Marguerite Higgins, dziennikarką wyróżnioną Nagrodą Pulitzera za relacje z
wojny koreańskiej dla starego "New York Herald Tribune". Marguerite uczyniła mnie matką chrzestną swego pierwszego
dziecka Larry'ego, a kiedy następnie przyszła na świat jej córka Linda, poprosiła Boba i mnie, żebyśmy przejęli odpowiedzialność za jej dzieci, gdyby ona i jej mąż, generał William Hall, mieli zginąć. Oczywiście zgodziliśmy się.
Kilka lat później Marguerite odbyła reporterską podróż do ogarniętego wojną Wietnamu, ale po miesiącu wróciła z
rzadką chorobą tropikalną o nazwie kala-azar (czarna febra), nabytą prawdopodobnie wskutek ukąszenia przez moskita.
Była bardzo chora, a ja często odwiedzałam ją w Walter Reed Hospital w Waszyngtonie. Pewnego ranka nasz wspólny przyjaciel zadzwonił, by powiedzieć, że Marguerite chce się ze mną niezwłocznie zobaczyć. Byłam zakłopotana, bo właśnie
wychodziłam z domu, by wziąć udział w telewizyjnym talk show, po którym miałam dostarczyć swój codzienny felieton, a
nie wiedziałam jeszcze, o czym mam pisać.
Nie zważając na to, pojechałam do szpitala, zatrzymując się po drodze, by kupić dla Marguerite jaskrawoczerwoną koszulę
nocną. Wydawała się uradowana i od razu ją włożyła. Lecz nagle jej nastrój się zmienił i spytała "Ruth, czy myślałaś, że
umrę?".
Prawie każdy zakładał, że jej choroba jest śmiertelna, lecz ja lojalnie odpowiedziałam: "Nie, Marguerite, nie pozwolę ci
umrzeć". Przecież do tego czasu wiedziałam już, że nie ma czegoś takiego jak śmierć, i w pełni wierzyłam, że będzie żyć w
duchu.
Uśmiechnęła się i smutnym głosem dodała: "Teraz żałuję, że nie przykładałam większej wagi do tego, czym się zajmujesz,
do spraw duchowych, i nie rozmawiałam o nich z tobą". Starałam się ją zapewnić, że ma na to jeszcze dużo czasu, lecz ona
24
patrzyła z niedowierzaniem.
Podczas mojej długiej kariery dziennikarskiej i publicystycznej w Waszyngtonie Marguerite i ja wielokrotnie
relacjonowałyśmy te same wydarzenia, zarówno w stolicy, jak i za granicą, ale nigdy jako rywalki z zamiarem pokonania
jedna drugiej. Nasze ogródki sąsiadowały ze sobą w Georgetown 14 i nasi mężowie też się przyjaźnili. Kiedy była już bardzo
słaba, chciałam odwołać planowaną podróż do Egiptu, lecz ani ona, ani Jej mąż nie chcieli o tym słyszeć. Przeszła w stan
ducha, kiedy byłam za granicą.
14
Dzielnica Waszyngtonu - przyp. tłum.
Wspomnienie tego smutnego okresu skłoniło mnie do zadania Przewodnikom pytania, jak ona się miewa na płaszczyźnie
duchowej, a oni odpowiedzieli: "Marguerite jest w pełni świadoma i mówi <Ruth, na pewno się ucieszysz, kiedy ci powiem,
że masz najlepszy ze wszystkich tematów do opisania - jak to jest po tej stronie, określanej mianem płaszczyzny duchowej
(A World Beyond). Ja robię postępy i będę gotowa na nową próbę życia na Ziemi, kiedy tylko pojawi się okazja. Nie zniechęcaj
się. Twoje książki uczyniły tak dużo dobra i będą żyły, kiedy nasze artykuły prasowe będą od dawna zapomniane. Doceniam
twoją przyjaźń>".
Te wielkoduszne słowa skłoniły mnie do ponownego przeczytania książki o Marguerite, zatytułowanej Witness to War
15, którą Antoinette May napisała w 1983 roku.
15
[Świadek wojny] - przyp. tłum.
Ze mną również przeprowadzono wywiad do tej książki, a czytając ją ponownie, znów poczułam podziw dla Marguerite.
Napisałam Przewodnikom: "Miała odwagę, pęd i ambicję, których mnie z pewnością teraz brakuje. Czy ma dla mnie jakąś
radę?".
Przewodnicy natychmiast przywołali Marguerite, która napisała: "Ruth, mnie zżerała nikomu niepotrzebna ambicja.
Twój sposób jest lepszy, wierz mi, ale nie poddawaj się teraz tylko dlatego, że nie czujesz się dobrze. Nadal masz wiele do
powiedzenia i możesz pomóc ludziom. Jak powiedziałam, jest to najlepsza i najtrwalsza opowieść, podczas gdy moje są przestarzałe ze względu na późniejsze wydarzenia. Dziewczyno, bierz się do tego!".
Teraz, nabrawszy otuchy dzięki jej zachętom, ostatecznie postanowiłam zająć się nieprzyjemnym tematem Antychrysta,
o którym Przewodnicy parę razy napomknęli. Antychryst będzie fałszywym Mesjaszem w czasach wielkiego chaosu, witanym
przez ludzi jako zbawca, który jednak przez cały czas będzie się starał wyrządzić wielkie zło na świecie. W jednej z moich
wcześniejszych książek, dwadzieścia lat temu, Przewodnicy powiedzieli, że chodzi on nadal do szkoły i nie jest świadom
swej prawdziwej tożsamości. W 1993 roku napisali, że po ukończeniu college'u jakiś czas temu "zajmuje niższe stanowisko
rządowe i ma zamiar zostać prezydentem. Jest psotny, lecz jeszcze nie w pełni świadomy roli, jaką ma odegrać, kiedy powrócił
do życia na Ziemi. Koncentruje swą uwagę na wyborach w 2000 roku, kiedy ledwie przekroczy wiek 16 pozwalający na ubieganie się o fotel prezydenta".
16
W USA o wybór na prezydenta można się ubiegać po ukończeniu 35. roku życia - przyp. tłum.
Od czasu do czasu Przewodnicy informowali mnie o jego "postępach", jeśli możemy to tak nazwać. W maju 1994 roku
donosili, że "Antychryst zajmuje teraz stanowisko rządowe, a jego nazwisko będzie już niedługo znane wtajemniczonym. Ma
wygórowane ambicje i jest żądny władzy, lecz dopiero teraz zaczyna odczuwać, że jego celem jest gotowość objęcia rządów,
kiedy nadarzy się okazja". Dodali, że nie przewidują większej wojny w najbliższym czasie, "bowiem choć chmury wojenne
się zbierają, zapobiegnie jej przesunięcie się Ziemi, kiedy ludzie będą raczej walczyć o utrzymanie się przy życiu, niż dążyć
do ekspansji terytorialnej".
Dwa miesiące później przedstawili kolejny "raport o postępach". Przypominając mi, że Antychryst zajmuje niższe
stanowisko w rządzie, dodali: "Ale zacznie się wspinać, kiedy zda sobie sprawę ze swego potencjału zła. Pozwól nam podkreślić, że nie jest szatanem, lecz od dłuższego czasu uczniem tego buntownika i wielokrotnie już żył na Ziemi. Jest jeszcze
dość młody, ale na granicy wieku umożliwiającego mu staranie się o prezydenturę pod koniec stulecia.To będzie jego ambicją,
a kiedy Wchodzący prezydent obejmie urząd, Antychryst będzie się starał robić dobre wrażenie i przyciągać uwagę·
Kiedy będzie zbliżało się Przesunięcie, zacznie występować z logicznie brzmiącymi propozycjami rozwiązania problemów
i pozyska zwolenników, bo jest przekonującym mówcą i ma pozornie przyjemną osobowość. Nie dba o prawdę, więc będzie
obiecywał wszystko wszystkim i twierdził, że to on jest osobą, która może wyprowadzić ludzkość z cierpień tego dziesięciolecia. Nie zostanie wybrany w 2000 roku, lecz wykorzysta zamieszanie po Przesunięciu, wzywając wszystkich, by go poparli,
co wielu uczyni, zanim zostanie zdemaskowany jako ucieleśnienie zła".
Nieco później Przewodnicy dodali: "Antychryst sięgnie po władzę po Przesunięciu, kiedy ludzie będą zajęci wieloma
problemami i zapamiętale będą szukać rozwiązań, a on spróbuje być dyktatorem, z władzą pozwalającą na regulowanie wszystkich dziedzin ludzkiego życia. To jednostkom myślącym otworzy oczy na niebezpieczeństwo polegania na takiej osobie.
Wyjdą na jaw jego prawdziwe zamiary i spotka go fizyczna śmierć w wyniku aktu przemocy. Nie chcemy teraz mówić o nim
więcej".
25
NASTĘPSTWA
Badania opinii publicznej w ostatnich latach wykazały, że Amerykanie są najbardziej zaniepokojeni przestępczością, a
Przewodnicy dodali intrygujący komentarz:
"Przemoc u ludzi, której teraz jesteśmy świadkami, jest ściśle związana z wielkim niepokojem i gwałtownością samej
Ziemi".
Adwokaci, broniący podsądnych, ostatnio wymyślili tak nowatorskie usprawiedliwienia swych klientów, że nową linią
obrony może być coś takiego, jak: "Ziemia sprawiła, że to zrobiłem".
Przewodnicy powiedzieli, że w miarę zbliżania się od dawna przepowiadanego Przesunięcia, niepokoje będą coraz większe.
"A wtedy najbardziej bezkompromisowi uczeni zaczną akceptować fakt, że nadchodzą zmiany na Ziemi - stwierdzili - i
wtedy Wchodzący prezydent będzie mógł pozyskać ich do współpracy w przygotowywaniu ludzi na Przesunięcie. Przygotowane zostaną bezpieczne schronienia i zapewni się pracę dla tych, którzy będą chętni zakasać rękawy i budować urządzenia
dla uchodźców, napływających szerokim strumieniem. Będzie się ich liczyć w milionach, lecz z pewnością nie będzie to
większość ludzkości. Wielu pozostanie nieprzekonanych i zadrwi z groźnych opowieści. Niektórzy po prostu uznają, że
ochrona własnego życia nie jest tak ważna, a jeszcze inni pozostaną w niebezpiecznych regionach, by rabować, prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy z tego, że to, co ukradną, wkrótce zostanie zmiecione wskutek Przesunięcia".
Przewodnicy przedstawili dokładny opis Przesunięcia w Strangers Among Us, przepowiadając, że nastąpi "w mgnieniu
oka, kiedy Ziemia ześliźnie się na bok". Powiedzieli też, że "tam, gdzie będzie dzień, można odnieść wrażenie, że Słońce
stanęło w miejscu, a później na krótko się cofnęło, aż Ziemia ustabilizuje swą pozycję w stosunku do niego".
Teraz ich poprosiłam, żeby omówili następstwa, a oni podkreślili, że przez pewien czas nie będzie prądu, "a co za tym idzie,
nie będzie dostępu do komputerów, bankomatów i wszelkich urządzeń zasilanych elektrycznością. Kiedy ci, którzy ocaleją
w formie fizycznej, rozejrzą się wokoło, wszystko wyda się im zmienione. Północ nie będzie prawdziwą północą, tak jak
zresztą nie była nią przez tysiąclecia, jakie minęły od poprzedniego Przesunięcia. Wielu będzie zdezorientowanych, lecz gdy
odważą się wyruszyć po okolicy, zdadzą sobie sprawę, że Ziemia przetrwała, wiele drzew jest na swoim miejscu, podobnie
jak budynki w tych rejonach, które nie zostały silniej dotknięte straszliwymi wichurami, powodziami lub falami pływowymi.
Ludzie stopniowo zaczną się przegrupowywać, znajdować przyjaciół i stronników, tak jak alianci po lądowaniu na plaży
"Omaha" w dniu inwazji w Normandii podczas II wojny światowej. Niektórzy rzucą się na kolana w podzięce za uratowanie,
podczas gdy inni będą lamentować z powodu utraty domów i bliskich. Ale będą ocaleni i kiedy zdadzą sobie z tego sprawę,
powróci odwaga i nieugięty duch, które od dawien dawna cechowały ludzkość. Zacznie się odbudowa, znajdą się źródła żywności i zostanie ponownie uruchomiona łączność między wieloma rejonami kraju. Pojawią się wieści z zagranicy przekazywane drogą kablową i zacznie działać radio".
Przewodnicy powiedzieli też, że należy spodziewać się zamieszania w czasie, kiedy zaczną opadać wody w niektórych rejonach i znajdować sobie nowe kanały ujścia w innych. "To cofnie ludzi do prymitywnego życia bez urządzeń elektrycznych,
gazu i większości paliw poza drewnem i węglem - kontynuowali. - Niektórzy przyjmą to z radością, ciesząc się, że ocaleli i
mogą zaczynać od początku, inni będą oczywiście narzekać; ale kiedy ci źli wymrą lub zostaną straceni za morderstwa
popełnione przy rabowaniu dóbr tych, którzy byli przygotowani, napięcia się zmniejszą i będzie więcej miłości.
Amerykańscy pionierzy potrafili się uporać z równie poważnymi trudnościami, kiedy przybyli, a później zajmowali dalsze
odludne tereny - przypomnieli Przewodnicy. - A część tego wspaniałego pionierskiego ducha powróci u ludzi, których
współczesna cywilizacja pieniądza rozhartowała i poszli drogą zachłanności oraz samolubstwa. To poprawi ich charakter i
ocaleni będą pomagali innym i chronili swe rodziny" .
Do czasu przywrócenia elektryczności, co nastąpi dość szybko na większości ocalałych terenów, ludzie będą musieli
polegać na dawnych umiejętnościach teoretycznych i praktycznych. "Jeśli chodzi o banki, to te, których rezerwy finansowe
przetrwają, będą dokładać wysiłków, by udzielać kredytów i pożyczek, więc pieniądze nadal będą potrzebne, chociaż ich
wartość będzie zupełnie inna. O wiele cenniejsze niż gotówka będą surowce niezbędne dla odbudowy, podobnie jak medykamenty i żywność".
Uwaga o lekarstwach skłoniła mnie do poruszenia kwestii przedstawionej przez Berkleya Bedella, który przyczynił się
do uchwalenia przez Kongres USA ustawy, przyznającej dwa miliony dolarów na badania medycyny naturalnej. Co Przewodnicy przewidują na przyszłość w dziedzinie medycyny naturalnej?
"Po Przesunięciu świat powróci do medykamentów naturalnych, tak jak to było w czasach dawniejszych odpowiedzieli a przygotowując się na ten okres, ludzie powinni zacząć uprawiać zioła. Lekarze będą znów intuicyjnie wyczuwać dolegliwości
pacjentów, polegając mniej na zdjęciach rentgenowskich i testach chemicznych, które zresztą są używane dopiero od jakichś
stu lat. U miejętności zostaną rozwinięte, kiedy ludzie w nowej erze zaczną zajmować się swym wnętrzem i dostrajać się do
uniwersalnej energii, co sprawi, że ich kondycja fizyczna się poprawi. Nowoczesne narzędzia medyczne są dobre, póki są, lecz
ludzie powinni polegać mniej na maszynach i pigułkach, a bardziej na swych zasobach wewnętrznych" .
26
Przewodnicy są zgodni, że wielkim problemem będzie transport, bowiem statki, samoloty, linie kolejowe i drogi zostaną
w poważnym stopniu zniszczone, lecz dodali: "Przywódcy różnych państw przedstawią nowe, wspaniałe pomysły, jak sobie
poradzić w krytycznych sytuacjach, i będą wymieniać informacje z Wchodzącym prezydentem USA".
Pełni entuzjazmu oznajmili: "Będzie to era dobrego samopoczucia i solidarności, w dużym stopniu przypominająca czasy,
kiedy pionierzy udający się na nieznane tereny zachodnie zawsze znajdowali przyjazne schronienie dla utrudzonych podróżnych. Wśród odważnych ocalałych będą się rodzić dzieci, a grupa miłujących się i poświęcających przyszłych przywódców
obejmie nowe ciała i w miarę upływu czasu będzie odgrywać coraz większą rolę.
Ziemia będzie wydawać się wspaniałym miejscem, a w tym czasie dobrego samopoczucia nadejdzie Chrystus, który podniesie ludzkość na duchu i uczyni z planety model dla całego wszechświata. Będzie to era, od dawna nazywana <milenium>,
kiedy pokój zapanuje na Ziemi na tysiąc lat".
POWRÓT APOSTOŁÓW
Znużona słuchaniem o Przesunięciu, pragnęłam, żeby Przewodnicy opowiedzieli nam o erze oświecenia, która miała po
nim nastąpić, lecz wtedy wydarzyło się coś dziwnego. W czasie paru tygodni wydawało się, że docierają do mnie ponownie
wcielone postacie z Nowego Testamentu. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że przeczytałam nową książkę pod
tytułem The Messengers, napisaną przez Julię Ingram i G. W. Hardina o Nicku Bunicku, słynnym przedsiębiorcy z Portland
w stanie Oregon, który w czasie trzynastu hipnotycznych regresji ponownie przeżył swoje poprzednie życie jako św. Paweł,
odtwarzając wiele rozmów, jakie prowadził z Jezusem w Palestynie.
W Companions Along the Way Przewodnicy opisali moje wcześniejsze wcielenie, jakie ponoć miałam w Palestynie jako
siostra Łazarza i w tym czasie znałam Jezusa. W stanie hipnozy, również przeżyłam część tamtego życia. Dlatego całkowicie
zgadzałam się z każdym słowem Jezusa, zacytowanym przez Pawła, chociaż nie mogłam się zgodzić ze wszystkim, co mówił
sam Paweł. Według Biblii, Paweł oczywiście nigdy nie spotkał się z Jezusem, kiedy Chrystus był w ciele fizycznym, ale
wspomniane okoliczności i rozmowy wydają się tak autentyczne, że byłam tą książką poruszona.
Nawet okoliczności, w jakich tę książkę czytałam, wydawały mi się z góry przewidziane. Kiedy podpisywałam swoje
książki po wykładzie w Fort Myers na Florydzie, podeszła do mnie kobieta o nazwisku Teresa Farąuhar, przedstawiła się i
powiedziała, że po raz czwarty przybyła na mój wykład: pierwszy raz była w Portland w stanie Oregon, gdzie mieszka, potem
w Phoenix i dwa razy w Fort Myers. Była podekscytowana książką The Messengers i przywiozła dla mnie jeden egzemplarz.
Nie po raz pierwszy dostałam książkę przy takiej okazji, lecz rzadko je czytałam, bo ze względu na chorobę oczu staram się
oszczędzać wzrok i sięgam tylko do książek niezbędnych.
Następnego dnia znalazłam w książce list od Teresy i postanowiłam ją chociaż przejrzeć, by w taki sposób podziękować
za jej troskliwość. Zaczęłam więc czytać książkę i nie odłożyłam jej, dopóki nie doszłam do końca. Napisałam do Teresy tak
entuzjastyczny list o książce, że podzieliła się jego treścią z Nickiem, a on napisał do mnie. Utrzymywaliśmy kontakt, a kiedy
skończyłam turę promocyjną ze swoją książką, przylecieli do mnie na Florydę. Razem z nimi przybył ich przyjaciel i
współpracownik, Brian Hilliard, i była to cudowna wizyta.
Pokazałam im zdjęcie mojej niedawno zmarłej przyjaciółki Berty Arends i wspomniałam, że Przewodnicy rozpoznali ją
jako Elżbietę, matkę Jana Chrzciciela. Zmarły mąż Berty, Les Arends z Illinois, był z ramienia republikanów przewodniczącym Izby Reprezentantów, a objął ten urząd po Jerrym Fordzie, mianowanym przez prezydenta Nixona wiceprezydentem
Stanów Zjednoczonych. Moi Przewodnicy zidentyfikowali później Lesa Arendsa jako Zachariasza z tego samego okresu życia
w Palestynie, ojca Jana Chrzciciela. Wcześniej Berty mi powiedziała, że według trzech różnych mediów duchowych, była
określana jako matka Jana Chrzciciela. Brian Hilliard skromnie wspomniał, że jest tą samą duszą, co Jan Chrzciciel, a następnego dnia Przewodnicy potwierdzili mi, że to prawda.
Byłam zdziwiona, mając w pamięci wrażenie ze szkółki niedzielnej, że Jan Chrzciciel był "dzikim mężem", czasem srogim,
a Brian był niezwykłym człowiekiem, z którego promieniowała miłość i wydawało się, że napełnia nią cały pokój. Później
zdałam sobie sprawę, że było to zrozumiałe. Przewodnicy i Edgar Cayce mówili, że duch Chrystusa wszedł w Jezusa z
Nazaretu, kiedy ochrzcił go Jan, a Jezus przedstawił nowe przykazanie:
"Miłujcie jeden drugiego".
Kiedy Berty Arends przeszła w stan ducha, zaczęła się ze mną komunikować za pośrednictwem Przewodników, podobnie
jak to czynił mój zmarły mąż Bob. Opisała wspaniałe, szczęśliwe spotkanie z mężem Lesem, a kiedy zapytałam ją, czy
widziała swego syna Jana Chrzciciela, powiedziała, że jest on ponownie wcielony. Po wizycie Briana Przewodnicy powiedzieli,
że Berty była zachwycona tym, że zobaczyła z płaszczyzny duchowej Jana w moim domu.
Tego pamiętnego dnia, kiedy ponownie wcielone dusze św. św. Pawła i Jana Chrzciciela spotkały się w moim domu, zaprosiłam bliską przyjaciółkę Leize Perlmurter, żeby przyszła, gdyż Przewodnicy powiedzieli, że znała mnie w czasie życia w
Palestynie.Teraz oznajmili, że wtedy Leize mieszkała w Hebronie i była córką Józefa z Arymatei, któremu według Biblii poz-
27
wolono zabrać ciało Jezusa z krzyża i złożyć w przygotowanym dla siebie grobie. Według Przewodników, słynne medium
Arthur Ford był wtedy moim ojcem, rabinem zwanym Jeremiaszem, i mieszkaliśmy w pobliskiej Betanii. Józef był członkiem
Sanhedrynu, najwyższej rady żydowskiej, wielbicielem Jezusa, zawsze stającym w jego obronie. Leize miała mieć wtedy imię
Sara, a nasze rodziny łączyła wielka przyjaźń. Przewodnicy powiedzieli, że miałam na imię Ruth i byłam najstarszą siostrą
Łazarza, a jako takie zidentyfikowano również Martę i Marię w książce The Aquarian Gospel of Jesus the Christ. Mówi się, że
są to zapisy Akaszy w transkrypcji Leviego H. Dowlinga (1844-1911), duchownego i lekarza uczniów Chrystusa.
Poprzednio Przewodnicy powiedzieli mi, że kiedy Maria i Józef zabrali Jezusa do Egiptu, by uchronić go przed edyktem
Heroda, w którym nakazał zabić wszystkich chłopców do drugiego roku życia, Arthur Ford ( Jeremiasz) również udał się z
nimi ze swą rodziną, bowiem Łazarz był w tym samym wieku co Jezus, a Józef był naszym krewnym. Spędziliśmy następnych
kilka lat razem w Egipcie, gdzie Łazarz i Jezus byli nieodłącznymi towarzyszami zabaw, a my wszyscy podziwialiśmy Jezusa
za jego niezwykłą mądrość i urok.
Przewodnicy powiedzieli też, że mój mąż Bob Montgomery był moim mężem Jonatanem we wcieleniu w Palestynie, a
nasze dwie ówczesne córki to moja obecna siostra Margaret Forry z Indianapolis i moja dobra przyjaciółka Rachel Carr, utalentowana artystka i autorka książek, mieszkająca w Maryland, na przedmieściu Waszyngtonu.
Leize przeczytała już The Messengers i była nią poruszona, podobnie jak ja. Tak więc było to szczęśliwe spotkanie dla
nas wszystkich, tak jakby od naszego ostatniego spotkania nie minęło dwa tysiące lat. Czworo z nas utrzymywało później
ścisłe kontakty telefoniczne i mailowe, a kiedy usłyszałam, że Nick i Brian mają przyjaciela, który dowiedział się, że był św.
Piotrem, zapytałam o niego Przewodników. Odpowiedzieli, że Piotr nie jest obecnie wcielony, a ten przyjaciel był w rzeczywistości przyjacielem Pawła, który czasem podróżował w nim w tamtym palestyńskim okresie.
Teraz chciałam się dowiedzieć o losie przypisywanego mi ówczesnego brata Łazarza, którego życie Przewodnicy opisali
tak szczegółowo w Companions Along the Way. Czy jest znów wcielony i czy go znam? Wiedziałam, że najsłynniejszy
amerykański jasnowidz Edgar Cayce zidentyfikował żyjące dwie kobiety jako Martę i Marię, ale gdzie był Łazarz?
Przewodnicy uprzejmie napisali, że znam go bardzo dobrze jako Joe Spano. Aha! Mój umiłowany lekarz, bardzo
szanowany gastroenterolog w Naples na Florydzie, który regularnie przewodzi grupie medytacyjnej w Unity Church. Kiedy
po otrzymaniu tej wiadomości spotkałam się z Joe, powiedział, że często wyczuwa za sobą Jezusa, który mu mówi "Nie, nie
chcesz tego zrobić" albo "Spróbuj to raczej zrobić w ten sposób".
Moja przyjaciółka Leize, będąca niezwykłym medium, wyznała mi, że intuicja jej podpowiada, iż jej mąż był świętym
Łukaszem, "umiłowanym i znakomitym lekarzem". Przewodnicy zgodzili się, że doktor David Perimutter, neurolog zajmujący
się obecnie medycyną naturalną w Naples, rzeczywiście był Łukaszem i "w tym wcieleniu podświadomie przypomina sobie
więzy z Jezusem, Pawłem i innymi apostołami, z wielkim pożytkiem dla swej praktyki i pracy, bo uświadamia sobie, że jest
urodzonym uzdrowicielem, który lecząc pacjentów, może dokonać o wiele więcej niż zwykła medycyna. To jest naprawdę
dobra dusza".
Następnie Przewodnicy powiedzieli, że Józef z Arymatei nadal bardzo kocha Leize, czuwa nad nią i skłonił ją do poślubienia Davida, a także miał wpływ na to, by ich dwoje dzieci wybrało Leize i Davida na swych rodziców w tym życiu. To
mnie zainspirowało, by zapytać, czy tych dwoje dzieci również żyło w czasach palestyńskich, a oni napisali, że mała Reisha
była wtedy siostrą Leize. Obie dziewczynki znały Jezusa i często podróżowały ze swym ojcem Józefem na jego statkach po
Morzu Śródziemnym, a nawet do Glastonbury w Anglii. Syn Leize, Austin, mieszkał w pobliskim Hebronie i choć nie był
krewniakiem, "był bliższy niż rodzeństwo". Austin uwielbiał Davida (Łukasza), który był za dorosły na towarzysza zabaw,
gdyż był już człowiekiem dojrzałym, podczas gdy inni dopiero dorastali, ale wszyscy darzyli go szacunkiem. Austin miał
wtedy na imię David, a Reisha była Anną. Przewodnicy dodali, że wszyscy się dobrze znaliśmy.
Dalej Przewodnicy stwierdzili, że matka Austina w życiu palestyńskim jest obecnie jego babcią Joyce Lamb, moją drogą
przyjaciółką, matką Leize Perlmutter. Dodali, że w Palestynie "wszyscy ją kochaliście" - mając na myśli Joyce - i że "miała
dobry wpływ na was wszystkich, była oddana Jezusowi, daleko i szeroko głosząc jego nauki".
W tym czasie otrzymałam plik listów od czytelników, przesłanych mi przez wydawców, a wśród nich był list od mężczyzny,
który napisał, że dwadzieścia lat temu dowiedział się od medium, że był Nikodemem, a jego własna pamięć mówi mu, że to
prawda. Zbieg okoliczności zaintrygował mnie, więc spytałam Przewodników, czy tak było i czy to oni sprawili, że do mnie
napisał. Oni potwierdzili i dodali, że starali się nakłonić go do napisania tego listu. Mężczyzną tym był John Hitch z Oksfordu
w stanie Michigan, który pisał: "Miałem dwadzieścia parę lat, kiedy poszedłem do kina na film The Robe z Victorem Mature.
Przez cały czas czekałem, by ujrzeć szatę. Kiedy ją w końcu pokazali, wszystko we mnie zaczęło krzyczeć. Nie, nie. To nie
tak. Ona nie ma nawet prawidłowego koloru i kształtu. Kiedy film się skończył, wyszedłem mocno przygnębiony. Wiele lat
później, czytając Edgar Cayce's Story oj Jesus Jeffreya Fursta, dowiedziałem się, że odczytał przeszłość kobiety, która w tamtym życiu była żoną Nikodema i sama utkała tę wspaniałą srebrnoszarą szatę z jagnięcej wełny, a moje wewnętrzne ja
powiedziało, że w końcu było tak, jak to zapamiętałem.
28
Kiedy otrzymałem egzemplarz The Aquarian Gospel oj Jesus the Christ, dowiedziałem się dużo więcej o moim życiu jako
Nikodema, o tym, jak dzielnie, choć bez skutku, bronił Chrystusa w czasie procesu w Sanhedrynie. Po jego ukrzyżowaniu
razem z Józefem z Arymatei zabiegał u Piłata o pozwolenie na zabranie ciała Jezusa, by go pochować. Teraz pragnę sprostować kilka błędów w Ewangeliach. Po pierwsze Piłat nie był złym człowiekiem. Z całych sił starał się ocalić życie Jezusa.
Oferował mu konia i eskortę żołnierzy, żeby mógł wyjechać z Jerozolimy w bezpieczne miejsce. Jezus oczywiście odmówił.
Piłat nie biczował Jezusa. Było tam pięciu rzymskich żołnierzy, przydzielonych królowi Herodowi, i to oni biczowali go,
wykpiwali i nałożyli mu koronę cierniową·
I jeszcze jedno. Dlaczego Jezus nie mógł nieść krzyża? Kiedy Jezus został przez Sanhedryn skazany na śmierć, zgodnie
z prawem żydowskim mógł zostać tylko ukamienowany. Tłum z arcykapłanem na czele doprowadził Jezusa do bram miasta
i zaczął go kamienować. Wtedy nadeszło trzech żołnierzy rzymskich ze straży Heroda i arcykapłan zaczął ich namawiać, by
Jezusa ukrzyżowano, bo taki był rzymski sposób egzekucji. Ponieważ Jezus był wtedy już na wpół żywy i ledwie mógł iść,
nie był w stanie udźwignąć krzyża. Żołnierze rychło zgodzili się na prośbę arcykapłana, a reszta jest oczywista" .
Zapytałam Przewodników, dlaczego wszyscy z nas, świadków życia Chrystusa, powrócili w tym właśnie czasie, a oni
odpowiedzieli: "Bo teraz jest świt nowego tysiąclecia, co oznacza nowy start, co można nazwać czystą kartą. Wy wszyscy
chcieliście być obecni przy zmianach, jakie nastąpią w nowej erze oświecenia i chcieliście dopomóc jako przewodnicy, co teraz
robicie. Jest to coś w rodzaju duchowego oczyszczenia ludzkości, a wy, którzy byliście obecni w czasie ziemskiego wcielenia
Jezusa, pragniecie znów spożytkować duchowe oczyszczenie i dopomóc innym je odnaleźć. Nieprzypadkowo tak wielu z was
odnalazło siebie nawzajem. Książka Nicka z pewnością odegrała tu rolę, tak jak każdy z was ją odegrał w tych fascynujących
czasach".
Nadal zdumiona tym cudem, spytałam, dlaczego wszyscy, jak się zdaje, nawiązują kontakt ze mną. Przewodnicy napisali:
"Dlatego że twoja jaźń pogłębiła duchowość, a ty podświadomie wysyłasz sygnały zachęty i zrozumienia. Powinnaś napisać
książkę o tym ponownym zgromadzeniu się palestyńskich Żydów. I dlatego dostarczyliśmy ci ten cały materiał".
Kiedy Przewodnicy przyznali, że książka The Messengers była katalizatorem, spytałam, czy Teresa Farquhar, czytelniczka,
która mi ją sprezentowała, też była z nami w palestyńskim życiu, napisali: "Tak, tak, tak! My sprawiliśmy, że przyniosła ci tę
książkę. W tamtym życiu była jedną z nas (mówił Arthur Ford), nadzwyczajną duszą, która od samego początku rozumiała
Bożą naukę. Oczywiście wszyscy znaliście Szawła (Pawła).Teresa była żywym przewodem rozpowszechniającym dobrą nowinę. Zostaliście razem zebrani w tym życiu, tak jak wszyscy dobrzy pasterze w tych końcowych dniach przed świtem nowej
ery, i wszyscy czujecie łączące was więzi".
INNI ŚWIADKOWIE Z PALESTYNY'
Oan Haley z Dallas, swego czasu członek Izby Reprezentantów ze stanu Nowy Jork, sprawia wrażenie, jakby zawsze
troszczył się o innych. Dlatego spytałam Przewodników, czy znałam go za życia w Palestynie, a kiedy zadałam to pytanie,
przez myśl przemknęło mi imię Tymoteusz. Imię to nic mi nie mówiło, ale Przewodnicy spokojnie odpisali: "Tak, jak dobrze
wyczułaś, to był Tymoteusz. W tamtym życiu włożył tak ogromną pracę w szerzenie Słowa Bożego, jak teraz w alternatywną
medycynę. Zawsze był całkowicie oddany pomocy innym i czynieniu wszystkiego, co możliwe, by wspierać sprawę.Ty i Bob
(mój ówczesny mąż - Jonatan) znaliście go bardzo dobrze, kiedy podróżowaliście po okolicy, głosząc naukę Jezusa. Wszyscy
też znaliście wtedy Pawła" .
Ale kim był Tymoteusz? Wikipedia identyfikuje go jako "Świętego Tymoteusza, misjonarza chrześcijańskiego, bliskiego
przyjaciela i zaufanego ucznia świętego Pawła". Podaje, że urodził się w starożytnej krainie Likaonii w Turcji, jako syn szlachetnie urodzonego i Żydówki. "Swemu godnemu zaufania asystentowi Tymoteuszowi Paweł zlecił kontakty z założonymi
przez siebie kościołami. Kiedy Pawła zwolniono z więzienia w Rzymie, dołączył do Tymoteusza na Wschodzie i powierzył
mu bardzo odpowiedzialną funkcję zwierzchnika kościoła w Efezie". Było tam jeszcze dużo więcej o Tymoteuszu.
Dzięki Danowi poznałam Dona Rotta, przedsiębiorcę z Dallas, zajmującego się utopijnymi planami, który po kilku
spotkaniach jakoś niechętnie powiedział mi, że jego osobisty Przewodnik Amatamaji zidentyfikował go jako odrodzoną
duszę najmłodszego apostoła Jana. Zapytani o to moi Przewodnicy odpowiedzieli: "Tak, był nim. Był bardzo uzdolniony i
w dalszym ciągu stara się pomagać ludziom, tak jak to czynił święty Jan. W tamtym życiu znał Tymoteusza, co wyjaśnia ich
dzisiejszą przyjaźń. Znałaś ich obu w Palestynie".
Don wyraził przekonanie, że jego przyjaciel, który w obecnym życiu jest lekarzem, był w Palestynie jego bratem Jakubem,
a Przewodnicy to potwierdzili. Jednakże zaprzeczyli innemu domysłowi Dona, że jeden z jego obecnych najlepszych przyjaciół był Judaszem. Poczułam ulgę. Nie chciałabym piętnować żadnej żyjącej osoby jako zdrajcę.
Wydawało się jednak znamienne, że wszyscy trzej apostoł Jakub, św. Łukasz i Łazarz - powrócili w obecnym życiu jako
lekarze. Czy miało to związek z ich podświadomą pamięcią o uzdrowicielskiej posłudze Jezusa?
Przewodnicy nie ograniczyli się do postaci biblijnych.
29
Wielu z moich obecnych przyjaciół zidentyfikowali jako przyjaciół z czasów palestyńskich. Ninette Peterson, astrolog,
wyświęcona na pastora, założycielka Aquarian Center w Naples, miała wtedy na imię Hannah i była "dobrą sąsiadką w Betanii, matkującą całej niewielkiej społeczności. Każdy zwracał się do niej po pocieszenie i zachętę. Oczywiście bardzo dobrze
znała Jezusa i Łazarza, a Arthur Ford, który wówczas był twoim ojcem, też ją znał i uwielbiał. Jak już mówiliśmy, Maria była
twoją młodszą siostrą, a teraz jest po tej stronie zasłony. Edgar Cayce wiele lat temu prawidłowo zidentyfikował ją i Martę".
Innym razem spytałam Przewodników, czy znali w jakimkolwiek z poprzednich wcieleń Betty Mills, moją bliską przyjaciółkę w Naples, a oni napisali: "Sprawdziliśmy to i okazało się, że jest związek z życiem palestyńskim, kiedy mieszkała w
Betanii niedaleko ciebie. Wasze rodziny były blisko zaprzyjaźnione, a kiedy powróciłaś z Egiptu, byli tam nadal, chociaż
stracili syna, który zmarł wskutek choroby. Okazywałaś głębokie współczucie Betty, która wtedy też miała na imię Elżbieta
i również znała Marię oraz Martę, chociaż, podobnie jak ty, była od nich starsza".
W moich wcześniejszych książkach Przewodnicy powiedzieli, że dobrzy przyjaciele i krewni z poprzednich wcieleń
skłonni są reinkarnować razem w takich okolicznościach, by mogli się odnaleźć. Dlatego zapytałam, czy moja najbliższa
przyjaciółka przez ostatnie pół wieku, Hope Ridings Miller z Waszyngtonu, towarzyszyła mi w życiu palestyńskim i czy była
tam Polly Claxton z Gainesville w Teksasie, projektująca śliczną biżuterię i dzieląca się nią wspaniałomyślnie z innymi?
Przewodnicy napisali: "Tak, znałaś je obie. Hope była twoją ulubioną kuzynką i mieszkała blisko ciebie w Betanii. Jej ojcem
był brat Arthura Forda ( Jeremiasza) i obaj byli sobie bardzo oddani. Ty i Hope zawsze najchętniej bawiłyście się razem, a
ona miała wtedy na imię Anna. Obecna Polly mieszkała w Hebronie i znała cię za pośrednictwem swych krewnych. Nazywała
się Miriam i miała duże zdolności artystyczne. Tamten okres ukształtował was wszystkich na następne wieki i ma dla was
teraz głębokie znaczenie. Ktoś, kto spotkał Zbawiciela, nie mógł się nie zmienić na zawsze, tak silne było jego przesłanie i
osobowość".
Wielkim zaskoczeniem był dla mnie telefon od Marianne Williamson, znanej autorki i prelegentki na tematy duchowe,
co skłoniło mnie, by spytać Przewodników, czy znałam ją w czasach palestyńskich. Odpowiedzieli twierdząco, pisząc: "Jest
ona bardzo rozwiniętą duszą, która pozostawi trwałe piętno dobra w tym świecie, inspirując tak wielu ludzi. Jest szlachetną,
urodzoną przywódczynią, którą znałaś, kiedy była jedną z uczennic Jezusa. Mieszkała w Betanii w tym czasie co ty, znała
Łazarza i wielu apostołów. Wspaniała kobieta, wtedy i teraz".
ŁAZARZ ZNÓW ŻY JE
Dla każdego, kto obawia się Przesunięcia i boi się śmierci, chyba najbardziej pocieszającym fragmentem Nowego Testamentu są losy Łazarza, o którym się mówi, że zmarł i był przez trzy dni w zapieczętowanym grobie, dopóki Jezus nie przywrócił go do życia. Jest to również jedna z największych tajemnic Biblii. Gdzie w tym czasie był Łazarz? Kiedy dowiedziałam
się, że do Naples przyjeżdża Julia Ingram, uznana terapeutka z Oregonu, która dokonała regresji hipnotycznej Nicka Bunicka
do jego życia jako św. Pawła, zaproponowałam, by doktor Joseph Spano poddał się hipnozie, żeby sprawdzić, czy może
podłączyć się do życia, w którym podobno był Łazarzem. Joe się zgodził i kiedy zaczęła się przygoda, opisał siebie jako trzynastolatka ubranego w postrzępione spodnie, ręcznie tkaną koszulę i sandały, na przechadzce pod wierzbami wzdłuż rzeki.
Zapytany przez Julię, czy jest sam, odpowiedział, że w oddali widzi zgromadzoną rodzinę - kilka blisko spokrewnionych
rodzin pogrążonych w rozmowie (prowadzonej przez mężczyzn) na temat przyszłości dzieci: czy mają być wysłane do szkoły,
czy pozostać w domu. Łazarz powiedział, że gdyby to od niego zależało, to pozostałby w domu i zajął się robotą w polu.
"Kocham Ziemię - wyjaśnił. - Uwielbiam chodzić po ziemi, czuć ją i podziwiać piękno okolicy".
Zapytany, gdzie mieszkał, opisał małą wioskę w pobliżu Jerozolimy, o nazwie Betania, zamieszkaną "chyba przez piętnaście
rodzin". Na pytanie, co się dzieje, odpowiedział: "Mężczyźni rozmawiają, niekiedy w sposób bardzo ożywiony i podnoszą głos,
ale nie ma wrogości. Każdy może swobodnie przedstawić odmienne opinie. Mówią o przyszłości starszych dzieci: kogo i gdzie
wysłać na naukę na podstawie zdolności, jakie wykazał. Jest tu wyraźne oddzielenie kobiet od mężczyzn. Mężczyźni stwarzają
niemal iluzję, że to oni decydują, ale kobiety w łagodny sposób mogą wyrazić swe życzenia i mają wpływ na mężczyzn".
W odpowiedzi na pytania Julii Joe (jako Łazarz) mówił o swych siostrach: "Marta jest bardzo bezpośrednią osobą, w
rzeczowy sposób wypowiadającą własne zdanie. Nie ma tu niejasności, jest bardzo konkretna, więc wiesz, jakie jest jej
stanowisko. Nie narzuca mi swej woli, lecz zawsze mnie czegoś uczy. Zajmuje miejsce naszej zmarłej matki. Ma bardzo dużo
pracy, lecz podchodzi do niej nie jak do zła koniecznego, lecz do czegoś co lubi. A co do Marii, to widać, że bez przerwy chodzi
jej coś po głowie. Ona myśli, myśli i przyswaja. Jest bardzo cicha, czasem usuwająca się w cień. Droga, przemiła osoba" .
Julia zapytała o jego starszą siostrę Ruth, a Łazarz dał do zrozumienia, że nie znał jej zbyt dobrze, bo już nie mieszkała
w domu (byłam już wtedy prawdopodobnie żoną Jonatana i mieszkałam w Jerycho). "Ojciec jest rabinem. Ma bardzo zdecydowane poglądy na to, jakie powinny być kobiety i chociaż Ruth była bardzo sprytna, bystra i dość inteligentna, chciała
zajmować się tym, czemu przeciwny był ojciec. Chodzi o rzeczy tajemnicze. Doszły mnie słuchy, że zna się bardzo dobrze
na starożytnych misteriach. Można ją nawet nazwać kapłanką. Jest to coś, co ma związek ze świątyniami Egiptu, może coś
30
z Izydą. Niektóre z kobiet nadal mają pociąg do tego, bo przecież nasi przodkowie tak długo mieszkali w Egipcie. Nie ma
grupy mieszkającej w jakimkolwiek odległym kraju, która nie przejęłaby atrybutów tamtego społeczeństwa, a misteria są
czymś wspólnym dla Egiptu i naszego ludu. Była to starożytna nauka, coś co było wspólne dla Ruth i Jezusa. Być może to
ona go tego uczyła" .
Julia nalegała, by Joe przypomniał sobie, kiedy po raz ostatni widział swego przyjaciela Jezusa, a on powiedział: "Ma swój
udział w tym zebraniu. Uwielbiamy chodzić po okolicy, czuć błoto pod stopami i brodzić w strumieniu. Rzucamy kamieniami
i obserwujemy, jak podskakują na wodzie. On jest cudowną osobą. Jest coś, co Go wyróżnia spośród innych; możesz to
poczuć, ale On jest niezwykle ciepły, niezależnie od tego, kim jesteś. Jest drogim przyjacielem, kimś, kogo znasz i na kim
możesz polegać. A ja Go tak bardzo lubię, bo łączy nas takie samo umiłowanie Ziemi. Wielką radość sprawia Mu samo oglądanie widoków. W biegach bije mnie na głowę".
Zapytany, czy na zebraniu mężczyźni omawiają również przyszłość Jezusa, Joe (Łazarz) odpowiedział: "Tak, wykazał On
- jak mówią - mądrość znacznie wykraczającą poza jego wiek, chodzi więc o decyzję, czy zostanie wysłany do <specjalnej>
szkoły. Wiesz, jest taka w pobliżu. Zawsze się o niej mówi z pełną czcią. Nasza rodzina dobrze ją zna. Inni, spoza rodziny,
czasem czynią o niej niezbyt stosowne uwagi: <dziwni ludzie i dziwaczni>. Jest to szkoła esseńska. Pójście do niej wiąże się
z dużym zobowiązaniem, bo rzadko widuje się rodzinę, a nauka jest ciężka i intensywna. Ja już wiem, że to nie dla mnie. Ja
po prostu lubię to, co robię teraz, ale Jezus chce tam iść. On już wie, że potrzebuje tam iść, a ja widzę, kiedy z Nim rozmawiam
o jego przyszłości, że przywiązuje do tego wielkie znaczenie.
Rodziny mówią, że Jezus jest kimś wybranym, ale Jego wiara poszła w kierunku, z którym nie bardzo mogą się pogodzić;
według Niego nasza obecna wiara jest nadmiernie uporządkowana, poddana zbyt wielu regułom stworzonym przez człowieka.
Stała się zbyt świecka i nie przestrzega podstawowych, fundamentalnych nakazów naszych wszystkich przodków. Jezus
mówi, że powinniśmy powrócić do niektórych z tych podstawowych sposobów czczenia Boga i Ziemi, bo jesteśmy ludźmi
fundamentalnie związanymi z Ziemią. Zbyt wiele rytuałów odbywa się tylko w synagogach. Odchodzą od bezpośredniego
kontaktu z ludźmi, którzy pozostają z dala, na wsi. My w wioskach jesteśmy bardzo szczęśliwymi ludźmi, zadowalającymi
się prostym życiem, naszymi domami i zwierzętami".
Julia przesunęła Joe o sześć lat naprzód, kiedy miał lat dziewiętnaście, i spytała, czy nadal widuje Jezusa. Joe odpowiedział:
"Kiedy opuszcza społeczność esseńską czasem spotykamy Go w Betanii. Nasze wzajemne ciepłe uczucia i umiłowanie są
bardzo głębokie, ale widzę, że szybko przerósł mnie pod każdym względem. Tak więc głównie wspominamy, co robiliśmy i
jak wiele nauczyliśmy się razem".
Na pytanie, czy Jezus przebywa głównie w szkole, odpowiedział: "No więc, powiedział mi, że był znowu w Egipcie i przez
pewien czas zgłębiał starożytne mądrości, ale z tego co mi mówi, jest to jakby kurs powtórkowy. Instynktownie przeczuwał,
że o wielu rzeczach już wie. Wszystko, co poznaje, jest częścią tej samej informacji, a różni się jedynie sposobami przedstawiania jej różnych przejawów, narzędzi i przedmiotów świętych".
Łazarz opisał swego bliskiego przyjaciela jako przystojnego, szczupłego i muskularnego i kontynuował:
"Trudno jest opisać Jezusa. Niezależnie od tego, kim jesteś, możesz się do Niego zbliżyć. Jest pewien sposób, żeby się z
Nim połączyć, promieniuje z Niego to coś, co Go wyróżnia, a także łączy bezpośrednio z twoją własną istotą. To tak, jakby
przy spotkaniu kogoś wnikał do jego energii, by go poznać. Możesz być najbardziej umięśnionym mężczyzną, w typie macho,
możesz być jednym z zapaśników lub gladiatorów, a przed tą siłą się nie obronisz. Nawet żołnierze rzymscy zdają sobie
sprawę z tego, że to człowiek wyjątkowy. Czują w Nim siłę, zdrowie i żywotność. Można to określić słowami <szanuj tę
osobę>".
Łazarz powiedział, że jego ojciec zmarł, a on nadal prowadził życie, jakie lubił, zajmując się domem i dwiema siostrami.
Spotykał się też z pannami w okolicy. Dwa lata później w tamtym życiu Łazarz przeżywał bardzo trudne chwile, bo zakochał
się w dziewczynie o imieniu Leath i był rozdarty. Zapytany o to, co go trapi, powiedział, że obiecał ojcu opiekować się swymi
siostrami, ale one chciały, żeby" wżenił się w wyżej postawioną rodzinę, równą ich stanowi, z linii Dawidowej. A Leath
pochodziła z prostej rodziny, co było dla mnie bardziej pociągające. Są bardzo prawdziwi, ale stale były naciski na ożenek we
własnej grupie społecznej", tak więc zrezygnował ze swej ukochanej, przyznając, że sam niezbyt się palił do wyrzeczenia się
wolności.
Julia chciała się dowiedzieć, dlaczego jego dwie siostry, nadal mieszkające w jego domu, nie wyszły za mąż, a Łazarz
stwierdził: ,,jeśli chodzi o Martę, to sądzę, że traktując ludzi z góry, zraziła wielu starających się, a Maria miała kandydatów,
lecz jest moją małą siostrzyczką, a ja jeszcze nie wyraziłem zgody na jej zamążpójście". Zapytany, w jaki sposób utrzymuje
rodzinę, powiedział: "Mamy trochę ziemi uprawnej, co daje pewne dochody, hodujemy zwierzęta, a ojciec zostawił trochę
pieniędzy. Nasze potrzeby nie są duże. Nie mamy aspiracji, by daleko podróżować, więc żyjemy wygodnie i dostatnio".
Julia przeniosła go do czasu, kiedy miał trzydzieści jeden lat, i spytała, co wtedy robił Jezus. Łazarz odpowiedział, że
"Podjął nauczanie i zaczyna być znany".
31
Julia: “Co móią ludzie?.
Łazarz: "Niektórzy są po prostu zakłopotani, bo nie wiedzą, kim On jest. Inni są zafascynowani przesłaniem, które
przynosi, a niektórzy są zaniepokojeni. Ci, którzy są zaangażowani w utrzymaniu obecnych praw żydowskich, są wyraźnie
niezadowoleni. Pragną utrzymania status quo i powtarzają rzeczy, które mogłyby podżegać do buntu, ale tylko z ich własnej
perspektywy.To, co od Niego słyszę, jest zawsze piękne i bardzo inspirujące. Budzi to kontrowersje, ale ludzie na wsi przyjmują
Jego słowa z większą gotowością niż ci w większych miastach.Tak wielu z nas miało rozpaczliwe życie, tak różne od doświadczeń tych, którzy mają w wierze wyższą pozycję, że dla nas Jego słowa mają znaczenie, gdyż jesteśmy dużo bardziej dostrojeni
do Ziemi. Jest to prosty, wymowny przekaz mądrości".
Łazarz powiedział, że od czasu do czasu odwiedzał społeczność esseńską, kiedy byli tam przyjezdni mówcy. Jednym z tych,
który wywarł na nim szczególne wrażenie, był chiński astrolog, przekazujący informacje o mądrości gwiazd, i "łączył je ściśle
ze wszystkimi informacjami przedstawionymi przez innych uczonych, w tym Tybetańczyków". Julia spytała, czy ma jakieś
teorie, w jaki sposób ta sama informacja może być tak szeroko rozpowszechniona, a Łazarz powiedział: "Sądzę, że to muszą
być anioły lub przewodnicy, którzy mogą się z nami porozumiewać, jeśli po prostu będziemy słuchać. Oto co mówią uczeni:
Jeśli silnie zagłębimy się w introspekcji, informacja może nadejść - tak to może wyglądać. Trzeba ją tylko uchwycić. W
każdym razie są na innych płaszczyznach nauczyciele, którzy uczą i którzy słuchają".
Następnie Julia skierowała rozmowę na czas, kiedy Łazarz był ciężko chory i podobno zmarł. Spytała, czy te doniesienia
są prawdziwe.
Łazarz: "Tak, ciężko się rozchorowałem, miałem wysoką gorączkę i dreszcze. Nie mogłem jeść. Miałem silne bóle i
ciągle się pociłem. Stawałem się coraz słabszy. Jestem bardzo wychudzony, a moje siostry wycierają mnie chłodnymi
prześcieradłami i starają się obniżyć gorączkę. Wypróbowały wszystkie swoje leki ziołowe, ale nadal jestem chory, a one
szaleją z rozpaczy. Ale jest coś bardzo dziwnego. Jezus mi mówił żebym się nie martwił".
Julia: “On tam jest?.
Łazarz: "Nie ma Go tu fizycznie. Zapewnia mnie, że nigdy mnie nie opuści, więc się nie boję. Mam niezwykłe poczucie,
że jestem karmiony. Czuję, że zapada ciemność i nie mam już świadomości".
Julia: "Co się teraz dzieje z ciałem? Co dzieje się z duszą?".
Łazarz: "Moja dusza się oddziela i łączy z czymś niezależnym, ale z czymś większym, a ciało jest bardzo szare, bardzo
spokojne, mogę widzieć ciało".
Julia: "Czy widzisz srebrną nić? Co teraz się dzieje?". Łazarz: "Nić jest jak języczek światła, po prostu cienka nitka. Siostry
płaczą i lamentują. Nie chcą uwierzyć, że umarłem. Marta jest zawiedziona, bo myślała, że Jezus będzie interweniował, ale
- tak jak widzę teraz - rozumiem, że dla Jezusa rzeczą wielkiej wagi było czekanie na moją śmierć. Miało to zasadnicze
znaczenie dla jego chwały" .
Julia: "A więc się na to godziłeś?".
Łazarz: "Tak, w naszej głębszej komunikacji była co do tego zgoda od początku czasu. Przyjaciele i rodzina potwierdzają,
że nie żyję".
Julia: "Ile czasu mija, zanim On się tam zjawi?". Łazarz: "Hm, już mnie zabrali do grobu, a więc musi to być czwarty dzień.
Zostałem namaszczony drogocennymi olejkami, owinięty w płótna i przeniesiony do grobu, który potem zapieczętowano.
Chciałbym móc im powiedzieć, żeby się nie martwili, ale wydaje mi się, że to wszystko jest częścią szerzej zakrojonego planu,
a przez trzy dni była tylko ciemność. Był to jakby proces schodzenia. Jakby się szło do środka Ziemi. W takim momencie
wszystko zostaje objawione, a wszelkie nieczystości zostają usunięte".
Na pytanie, co zostało mu objawione, enigmatycznie odpowiedział: "Nie mogę powiedzieć". Julia przeniosła go wtedy do
czasu przybycia Jezusa, a Łazarz kontynuował: "Wychodziłem właśnie z ciemności, idąc w stronę światła, i w tym momencie
uderzyło mnie światło, oszołomiło mnie. Było to tak, jakby ktoś rozświetlił ciemny pokój, i usłyszałem Jego głos. Byłem już
w pełni świadomy tego, że powrócę. Oczywiście nie obyło się bez pewnego ociągania, ale było to niezwykłe: wyciągnięty z
ciemności stałem w świetle. Byłoby miło zostać, ale wiedziałem, że muszę powrócić".
Julia: "A więc słyszałeś Jego głos?".
Łazarz: "Tak, słyszałem Jego głos. Grób był otwarty, a On wszedł. Znów smuga światła i On cały jest światłem, i rozszerza
światło na moje ciało, i trudno jest opisać, skąd wiedziałem, że wchodzę w ciało, a On zwiększa moją siłę żywotną".
Julia: "Rozumiem. Jest tu teraz wiele światła w tym pokoju wokół ciebie. Jest to niewiarygodne światło".
Łazarz: "Jest to tak, jakbyśmy się połączyli, On i ja, i nagle jestem fizyczny; a jak wychodzę z grobu, mam do zdjęcia
płótna. Jestem zaszokowany wyglądem mojego ciała. Jestem cieniem tego, kim byłem, ale żyję. Przeszedłem gruntowne
oczyszczenie! To, co się stało, było bardzo ważne. Miało to przełomowe znaczenie, bo ludzie ujrzeli, że On przywrócił mnie
do życia. Widzieli Go, jak sprawił, że kulawy znów chodził, i jak oczyścił trędowatego, ale dzień lub dwa później o tym zapominali. Tym, co rzeczywiście zrobi wrażenie to przywrócenie zmarłego do życia, i dlatego jest takie ważne. Sądzę, że zrobił
32
to Izajasz, jeden z naszych cudownych przodków, ale to był cud cudów. Teraz wieść szerzy się lotem błyskawicy, a ja, chcąc
nie chcąc, stałem się sławny. Chcę być takim, jakim byłem przedtem, ale każdy chce mnie dotknąć. Ludziom się wydaje, że
stałem się swego rodzaju istotą świętą. A ja muszę im przypominać, że sprawił to Chrystus".
Julia: "W twoim ciele jest teraz więcej światła. Widzę to".
Łazarz: "Tak, czuję się zupełnie inaczej. Czuję, że choć miałem prawo do sceptycyzmu i mogłem mieć wątpliwości, teraz
jestem całkowicie pewien wszystkiego, co Jezus sobą reprezentuje. Nie ma już cienia wątpliwości. Cieszy mnie, że muszę
ludziom pokazywać, że żyję, by potwierdzić, że Jezus jest Chrystusem. Ale teraz ludzie mi mówią, że faryzeusze chcieliby,
żebym nie żył, bowiem zdają sobie sprawę ze znaczenia wskrzeszenia z martwych przez Chrystusa, i chcieliby,żebym nie żył,
by móc to wyciszyć".
Zapytany, co robi, by uniknąć zagrożenia swego życia, Łazarz powiedział, że stara się spotykać tylko z tymi, którzy "są z
nami", i zgadza się z nimi, że nie powinien jechać do Jerozolimy, bo "oni tam na mnie czekają". "Z pewnością to prawda, że
klamka zapadła i Jezus musi stawić czoła swemu losowi i śmierci, bo faryzeusze rzeczywiście pragną jego śmierci. Chcą się
pozbyć Jezusa.Ten epizod przygotował grunt pod jego śmierć i zmartwychwstanie. Obecnie do Jezusa garną się setki zwolenników, co niepokoi synagogę, bo nadal żywe są wspomnienia z czasów starego Heroda i pogłoski o «Królu Żydowskim». Żeby
zachować status quo, On musi odejść, a to była ostateczna kropla, która przelała czarę".
Julia: "Ile czasu zajęło ci odzyskiwanie sił i wagi?". Łazarz: "To odbywało się bardzo powoli, i właściwie dobre zdrowie
już nigdy nie wróciło. Duch był mocny, ale ciało nie było takie samo; szybko się starzałem, lecz rozumiałem, że wykonałem
to, co było konieczne, bym zrobił".
Na pytanie, co było dalej, odpowiedział: "Jezus powrócił do naszego domu w Betanii i mamy wspaniałe zgromadzenie.
Przygotowaliśmy ucztę dla Niego i Jego najbliższych uczniów. Było to na krótko przed Paschą, kiedy wszyscy udają się do
Jerozolimy, ale Jego doradcy mówią, że w tym roku nie powinien tam być; On jednak już wie, że musi iść. To jest część dramatu, który musi się rozegrać".
Julia spytała, czy Łazarz znał Józefa z Arymatei, a on odpowiedział: "Tak, to wspaniały człowiek, który odniósł sukcesy
w interesach i pomagał finansowo wielu ludziom, w tym Jezusowi. Nam też oferował pieniądze, ale jest nam dobrze. Nie
mamy większych potrzeb. Józef był jednym z tych, którzy przyszli, by odwieść Jezusa od zamiaru udania się do Jerozolimy,
ale zapowiedź nieszczęścia była już widoczna. On musiał udać się na Paschę, bo już nazywano go <Wielkim Rabinem>, a
gdyby tam nie poszedł, zaprzepaściłby wiele z tego, co już osiągnął" .
Następnie Julia zaproponowała, żeby Łazarz oszczędził sobie bolesnych wspomnień o śmierci Jezusa i przesunął się w czasie do Zmartwychwstania.
Łazarz: "W porządku. Ukrzyżowanie było jedną z najstraszniejszych rzeczy, jakiej ktokolwiek może doświadczyć - widzieć,
jak spotyka to kogoś tak przez ciebie umiłowanego i drogiego. Mogę tylko zapewnić, że to się stało, a po pochówku również
On zstępował. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie jest zwolniony od tak zwanego zstępowania, aż do trzeciego dnia. To jest
tak, jakby musieć złożyć hołd wszystkim, którzy zmarli, a jest to kontakt nie do opisania. Ale jest to jakaś konieczność i w
pewien sposób czujesz się wzbogacony. Jest to również tak, że niemal się czuje dziedzictwo przodków".
Zapytany, czy ponownie widział Jezusa po Jego śmierci, odpowiedział: "Wiem, że niektórzy widzieli, inni nie. Ja Go nie
widziałem do czasu mojej śmierci. Miałem jednak nieprzeparte uczucie, że On jest w pobliżu, niewidoczny, ale obecny, i
podobnie czuła reszta rodziny. Było to tak, jakbyś prawie mógł Go dotknąć. Pytasz, jak długo żyłem po Jego ukrzyżowaniu.
Mam poczucie, że cztery lub pięć lat".
Julia chciała się dowiedzieć, jak wyglądało jego życie po Zmartwychwstaniu Jezusa, a Łazarz powiedział: "Nie musiałem
się już obawiać ludzi, którzy tylko chcieli mnie zobaczyć, bo już miało miejsce o wiele większe wydarzenie - Jego Zmartwychwstanie. Moim celem było znów spotykanie się z ludźmi przybywającymi do społeczności esseńczyków nad Morzem
Martwym i odwiedzającymi miejsca święte w Jerozolimie. Było to raczej spokojne życie. Nie było spokojne dla uczniów i
apostołów, którzy byli bardzo zajęci, ale moje życie było znów bardzo skromne i spokojne".
Otrzymawszy polecenie, by przeszedł do swej drugiej śmierci w tamtym życiu, Łazarz powiedział: "To była bardzo łatwa,
szybka śmierć. Krótko chorowałem, jakby na grypę, i bardzo szybko odszedłem. Byłem przygotowany na śmierć i nie była
ona bolesna, po prostu łagodna i łatwa".
Poproszony o to, by przypomniał sobie, co było po tej drugiej śmierci, stwierdził: "Było tylko pulsujące światło. Była tylko
miłość. To wszystko, co czułem".
Po wyprowadzeniu go ze stanu zmienionej świadomości, Julia powiedziała do doktora Spano: "Witaj z powrotem. Nie
potrafię ci opisać, jak jasny stał się ten pokój, a potem ty stałeś się tak świetlisty. Widziałam i czułam to.To było niesamowite:
czuć światło i sposób, w jaki to światło weszło w ciebie. Naprawdę fascynujące!" .
Nie byłam obecna na sesji hipnotycznej doktora Spano, ale jej zapis mnie zaintrygował. Opis jego śmierci i powrotu jako
Łazarza zupełnie nie przypominał zdarzeń opisanych przez wielu z tych, którzy otarli się o śmierć i mówili, że po epizodzie
33
z tunelem mieli radosne spotkania z tymi, których miłowali. Najbardziej zbliżony do niego jest opis śmierci Jezusa w Składzie
Apostolskim: "zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał" .
Poprosiłam Przewodników o wyjaśnienie, a oni odpowiedzieli, że chociaż sami nie przeżyli zstępowania, Joe podczas
hipnozy, w swym zmienionym stanie świadomości, prawdopodobnie mógł sobie przypomnieć fizyczne wydarzenia z czasu,
kiedy był Łazarzem, lecz chyba nie był w stanie wejść w metafizyczny stan śmierci w tak odległym życiu. Dlatego nie mógł
uchwycić wspomnień z tego doniosłego wydarzenia.
Nieco później, cierpliwie odpowiadając na bardziej dociekliwe pytania, Przewodnicy napisali: "Nieznane jest nam trzydniowe zstępowanie i - o ile wiemy - sami go nie doświadczyliśmy. Łazarz mógł przeżywać przyszły czas, który Jezus spędził
w grobie, zanim zmartwychwstał. Celem przywrócenia życia Łazarzowi było wykazanie, że nie ma śmierci. Żyjemy w ciele
fizycznym lub bez niego. Dlatego też nikt nie powinien się obawiać Przesunięcia. Jego dobrą stroną będzie to, jak bardzo przyczyni się do zmiany postaw tych, którzy pozostaną w ciele i przejdą osobistą metamorfozę, kiedy zanikną zadawnione nienawiści. Umysły zostaną oczyszczone i wszyscy zrozumieją, że jako ci, którzy przetrwali, są braćmi i siostrami - wszyscy z
jednego ciała" .
A więc po co się bać Przesunięcia? Ziemia rychło się ustabilizuje, a uczestnicy wydarzenia przeżyją pasjonującą przygodę.
Natomiast ci, którzy przejdą w stan ducha, będą z miejsc w pierwszym rzędzie oglądać największy spektakl na Ziemi.
MILENIUM
Lily i jego grupa od dłuższego czasu obiecywali, że nasza cierpliwość i ciekawość, dotyczące milenium zostaną nagrodzone,
jeśli najpierw pozwolimy im przeprowadzić nas przez najbliższych kilka lat przed przesunięciem osi Ziemi w jego trakcie i
po nim.
Ten czas teraz nadszedł i zanim zaczęli omawiać dobre wiadomości, przedstawili upomnienie dla nas wszystkich: "Kiedy
zbliżymy się do świtu milenium, sporządźmy bilans - zaczęli. - Czy osiągnąłeś swoje cele? Czy świat odniósł korzyści z twojego powrotu do osoby fizycznej w tym wcieleniu? Czy innym dopomogła twoja obecność, czy też zaszkodziła twoja egoistyczna ambicja? Jeśli ze względu na brak dostępnych nośników (ciał dziecięcych) nie będziesz mógł powrócić do formy
fizycznej przez następnych tysiąc lat, czy dokonasz przeglądu swych grzechów w formie złych uczynków i zaniedbań, czy
zatęsknisz do lepszego działania, kiedy się tu znów pojawisz, czy też roztrwonisz także czas, jaki spędzisz w fazie duchowej?
Jest to czas rozliczeń wszystkich z was, którzy są w ciele fizycznym. Starajcie się o tym myśleć, kiedy zasypiacie wieczorem
i budzicie się rano. Starajcie się uczynić każdy dzień nieco lepszym, bo jesteście tam, by pomagać. Błogosławcie Ziemię
całym swym jestestwem, a także błogosławcie tych, z którymi się spotykacie. Dążcie do doskonałości w tych dniach, jakie
pozostały, zanim nastąpią na Ziemi drastyczne zmiany".
Ponowne czytanie tego upomnienia nasunęło mi na myśl przesłanie, jakie dawno temu w A Search for the Truth przekazał
mi z płaszczyzny duchowej mój ojciec. Ostrzegając, że w chwili przechodzenia w byt duchowy będziemy musieli "oszacować
wszystkie karty naszego życia", doradził: ,,O ile łatwiejsze będzie zadanie przeglądu minionego czasu, jeśli przeżywasz każdy
dzień tak, jakby był jedynym zapisem całego twojego bytu na Ziemi. Utrzymuj tę kartę tak czystą i porządną, tak wypełnioną
miłością i troską, że jeśli twoje życie skończy się o północy, karta pozostanie nienaganna, bo z pewnością nawet najgorszy z
nas może przeżyć jeden dzień w niemal nieskazitelnej harmonii ze wszystkim, co go otacza".
Ojciec mówił, że dlatego powinniśmy wyznaczać sobie cel idealnego życia nie dalej niż na następny dzień, a potem
podobny cel na kolejny dzień i na jeszcze jeden. Szczególnie lubię wspominać jego podsumowanie:
"W taki sposób wkrótce będziesz miała sznur pereł, z których każda następna będzie bardziej lśniąca i czystsza od
poprzedniej, bo żyjąc w taki sposób, rośniemy w pięknie i doskonałości".
Od czasu, kiedy otrzymałam tę pełną miłości radę, starałam się wyobrażać sobie każdy dzień jako nieskazitelną perłę, ale
na moich perłach jakoś mimo to pojawiają się plamy. Pocieszam się przypomnieniem cudownych wersów z Andrei de! Sarto
Roberta Browninga - "Ach, ale człowiek powinien sięgać dalej niż na wyciągnięcie ręki, bo po co byłoby niebo?".
Przewodnicy zaczęli teraz dyskurs na temat dwudziestego pierwszego wieku, pisząc: "Wkrótce po zgładzeniu Antychrysta
ten, który stanie się Chrystusem, narodzi się jako istota fizyczna. I znów przyjdzie jako dziecko, ale ponieważ w tym czasie
Ziemia będzie już miała inną geografię, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, gdzie do tych narodzin dojdzie. Jest on już teraz
doskonałą duszą, która nie potrzebuje powrotu do Szkoły Ziemi, ale dobrowolnie chce to zrobić, by zapoczątkować Milenium
i podnieść na wyższy poziom duchowość całej ludzkości".
Podkreślając, że nie będzie to Jezus, "lecz inna udoskonalona dusza", kontynuowali: "Tym razem wielu rozpozna Go jako
obdarowanego duchem Chrystusa, który może w Niego wejść w późnym dzieciństwie, a Jego dobroć wyraźnie ujrzą wszyscy.
Pamiętajcie, że czasy będą wtedy inne, po tym, jak większość złych zginie w formie ziemskiej, panować będzie dobroć, a ci,
którzy będą zamieszkiwać Ziemię, będą mieli zasłużone prawo podtrzymywania swego ciała lub powrotu tam z pobytu w
kosmosie, który już opisaliśmy.
34
Ruth, mówimy ci prawdę, nie zmyślamy. Oto dlaczego nikt nie powinien obawiać się nadchodzącego Przesunięcia. Jest
ono jak ziarnko piasku na pustyni czasu.To emocjonujące wydarzenie, jak nigdy przedtem, otworzy umysły ludzkie na możliwość opanowania całego kosmosu; nie tylko galaktyki, w której żyją, ale całego wszechświata i całego czasu.Tak, będą mogli
poruszać się w czasie wstecz i naprzód z taką łatwością, z jaką teraz czynią to w przestrzeni kosmicznej. Czekają nas cudowne
czasy, bądźcie więc dobrej myśli, wszyscy Ziemianie, bowiem wszystko jest objęte planem Bożym i nastąpi dużo wcześniej,
niż ktokolwiek w ziemskim ciele może sobie teraz wyobrazić".
Zapytałam Przewodników, czy to istoty pozaziemskie będą nas uczyć mentalnej podróży w kosmosie, a oni zaprzeczyli,
wyjaśniając: "Wiedzę tę przyniosą oświecone istoty, które będą wchodzić w ludzkie ciała po Przesunięciu. Podobnie jak
powracający apostołowie i mieszkańcy Ziemi Świętej przypominają teraz Ziemianom o prawach duchowych, których uczyli
się u stóp Jezusa Chrystusa, nowe dusze przyniosą zaawansowaną wiedzę. Lemurianie, którzy teraz zaczynają powracać, a
wkrótce ich powroty osiągną rozmiary inwazji, mają znacznie większą wiedzę w sprawach duchowych i ludzkich możliwości,
niż mieli zanikający obecnie Atlantydzi. Będą oni lepiej wiedzieli, jak dbać o ciała i umysły, oraz nauczą tego wszystkich,
którzy już są istotami fizycznymi".
Cóż pozostało jeszcze do powiedzenia? Spytałam Przewodników, czy nie zechcieliby podsumować tych niezwykłych
przepowiedni, tak trudnych do strawienia, a oni napisali: "Chrystus, który wejdzie w ciało doskonałej duszy w przyszłym
stuleciu17 jest cząstką Boga, która weszła jedynie w paru wybranych śmiertelników, czyniąc z nich świętych. W nadchodzącej
złotej epoce, kiedy On będzie rządził poprzez miłość, pokój zapanuje na Ziemi i wszyscy będą żyć w harmonii. Tak, jak to
stąd widzimy, wykorzystany zostanie proces selekcji, by zapewnić, że tylko obdarzeni życzliwością będą mieli dostęp do ciał
nowo narodzonych, a wszyscy źli będą mieli zakaz mieszkania na Ziemi.
17
W XXI wieku (książka została wydana w 1999 roku) - przyp. tłum.
Jak już stwierdziliśmy wcześniej, umysły ludzkie zostaną otwarte na mentalną komunikację z tymi, którzy są daleko, i z
wieloma na płaszczyźnie duchowej. Podróże kosmiczne za pośrednictwem procesu umysłowego wyeliminują konieczność budowy pojazdów kosmicznych, podobnie jak mentalne porozumiewanie się odeśle do lamusa dzisiejsze systemy telekomunikacji".
Być może mrugnęłam z niedowierzaniem, bo napisali: "Zdajemy sobie sprawę z tego, że brzmi to dla Ziemian jak fantazja,
ale kto mógł kilkaset lat temu wyobrazić sobie dzisiejsze samoloty, samochody, statki kosmiczne, telewizję, radio, czy nawet
światło elektryczne? Jak powiedzieliśmy, Ziemia przyspiesza swój rozwój, i tak jak ty możesz się dzisiaj śmiać z dyliżansów,
tak przyszłe pokolenia będą się śmiały z dzisiejszych urządzeń technicznych".
A co będzie później, za tym później? Przewodnicy zakończyli swe rozważania w ten sposób: "Nie możemy spojrzeć dalej
niż na tysiąc lat pokoju, bo nie zostało to jeszcze objawione. Ale tyle wiemy - planeta Ziemia jest na progu swej złotej epoki
i obserwowanie jej będzie tak samo ekscytujące z płaszczyzny duchowej, jak dla tych szczęśliwców, którzy będą stąpać po niej
w czasie panowania Chrystusa".
Kurtyna opada, lecz sztuka trwa nadal. Nastąpią dalsze akty, więc nie odchodźcie. Być może będziemy mogli się spotkać
tu ponownie za kolejnych tysiąc lat, żeby odkryć dalszy ciąg wątku prowadzącego do rozwiązania wiecznego życia! Do tego
czasu, adiós, ale nie żegnajcie.
Tytuł otyginału: The Wor/d to Come, The GuideJ' Long-Awaited PrediaionJ for the Dawning Age
Redaktor prowadzący – Sylwia Bartkowska
Projekt okładki – AgnieJzka Skriabin
Redakcja – Elżbieta Mołodyńska
Korekta – Bożenna Burzyńska, Beata Wyrzykowska
Copyright © 1999 by Ruth Montgomery
This translation published by arrangement with Harmony Books, a division of Random House, Inc.
Copyright © for the Polish translation by Alfred Znamierowski, 2008
Copyright © for the Polish edition by Bauer-Weltbild Media
35

Podobne dokumenty