Fs» Se tadn polsko

Transkrypt

Fs» Se tadn polsko
Esr, 10
Ea<$iho«g Oaewartek, «Sni» 22-go Stycznia 1014 r»
TOE MIM
Fs» Se tadn polsko-kaioßcktego.
»Nowiny Raciborskie* z bezpłatnym dodatkiem »Rolnik« wychodzą trzy razy w tydzień, we Wtorek, Czwartek I Sobotę. Kosztują na kwartał na poczcie I u p. p.
agentów 1.20 mk., z dostarczaniem w dom przez listowego 1.44 mk. — Ogłoszenia przyjmuje się za opłatę 15 fen. od
jednołamowego wiersza drobnego w dziale ogłoszeń a 60 fen. od dwutomowego wiersza reklamowego na trzeciej stronie. Miejsce regulowania rachunku w Raciborzu.
W razie konkursu lub sądowego ściągania nalezytości wszelki rabat ustaje. — Telefon nr. 253.
Mowa posła Dombka,
wygłoszona w parlamencie niemieckim w dniu
15 stycznia 1914 o święceniu niedzieli w prze­
myśle handlowym.
Panowie! Moi polityczni przyjaciele, jako też i ja
zawsze byliśmy przy tern, gdy rozchodziło się o popie­
ranie społeczno-politycznego postępu. Obecny projekt
ustawy był w dotyczących go kołach przedmiotem eżywionych rozpraw a przedewszystkism podnieśli głos
pomocnicy handlowi, aby osięgoąd sukces w kierunku
tego projektu a nawet sukces jeszcze większy. Co rząd
proponuje w tym projekcie, z wielu stron uznane zo­
stało za niewystarczające. Pomocnicy handlowi dążą
do zupełnego święcenia niedzieli. Według zdania mo­
ich przyjaciół politycznych jest to skok zbyt daleki,
więc o nim mowy być nie może. Można być zwolen­
nikiem postępu społeczno-politycznego, a można jednak
skok taki uważać za niebezpieczny. Jest tam do uwzględnienia wiele różnorodnych interesów, nietylko
interesów pracobiorców, lecz także interesów pracoda­
wców i publiczności. Stosunki w miastach wielkich są
różne, są one też różne na wsi, więc zasługują na uwzględnienie nie tylko pracobiorcy, lecz także praco­
dawcy, szczególnie po małych miastach rolnych i mia­
steczkach a także publiczność w okolicach wiejskich.
1 ego wymaga wyrównawcza sprawiedliwość.
Jak wiadomo, cały szereg miast przeprowadził
już zupełne święcenie niedzieli. Chciałbym podkreślić,
że są to tylko miasta wielkie. Stosunki w okolicach
wiejskich czynią przeprowadzenie zupełnego święcenia
niedzieli niemożliwem, przynajmniej po największej czę­
ści. Uwzględnić należy, że ludność wiejska większą
część roku przez cały tydzień ciężko musi pracować,
lak, że swe zakupy załatwić może tylko w niedzielę,
gdy w ten dzień idzie do miasteczka lub wsi kościel­
ni, aby tam zadość uczynić obowiązkowi chrześcisńskiemu. Do uregulowania stosunków wiele przyczynić
by się mogła samopomoc ze strony organizacyi praco­
dawców i pracobiorców. Nie potrzeba się zawsze oglądać za pomocą państwową. Wiadomo mi dobrze,
że kupcy katoliccy przez uchwałę organizacyi przepro­
wadzili, że zamykają w pewne święta interesy swe,
mogli zaspokoić swoje potrzeby religijne. To mo-
Opuszczona.
(Ciąg dalszy.)
Niespodzianki«
Nieszczęśliwa Irena przebywała jeszcze w więzieniu
sledczem, w mieście Augusta.
Samotność i smutek rozpraszała jak mogła murzyn*a» której pozwolono odwiedzie swą panią w każdej porfe dnia. Lecz i wierna Jnno posmutniała, patrząc na
cierpienia moralne swej pani.
Już kilka dni Irena spędziła w więzieniu, kilka dni
Monotonnych i smutnych a ciężkich.
Od czasu, kiedy opuściła dom rodzinny, prześlado­
wało ją nieszczęście. Nigdzie i nigdy nie zaznała od
lego czasu spokoju i szczęścia; ustawiczna walka z
Przeciwnościami losu, była jej udziałem.
. Jak często myślała o śmierci... tylko dziecię, jej
L,ddy utrzymywała ją przy życiu.
Wtem zastukano lekko we drzwi i na progu stanał sędzia śledczy.
—• Otrzymałem rozkaz od zarządu policy! Nowego
Jorku — rzekł poważnie. — Dziś jeszcze musi pani oPuścić Augustę.
Irena pobladła.
— Jednakże — szepnęła drźącemi usty — nie
przekonano się o mojej niewinności, o Boże, jak ciężkie
lest życie.
*— Uspokój się pani — rzekł sędzia pocieszająco
r- Wszystko będzie dobrze; w Nowym Jorku przekona­
li się q niewinności pani i uwolnią ją, jestem tego pe­
wny,
Irena łkała cicho.
żnaby uwzględnić przy obradach nad projektem usta- j
wy.
Rozpatrywano kwestyę, czy nie możnaby pozostać
przy trzygodzinnem otwieraniu interesów. I do tego !
punktu potrzebne będą gruntowne narady, aby przepro­
wadzić podział pomiędzy średoiemi i większemi miasta­
mi a stosunkami rolniczymi. Przeszło 30 000 ukarari
za przestąpienie przeciwko przepisom o święceniu nie­
dzieli wskazują przecież na to, że w niektórych okoli­
cach istnieje pewna potrzeba otwierania sklepów w
niedzielę. A jeżeli prawdą jest, że prawie pięć do
sześć razy tyle przestępstw, a więc 600000 nie zostaje
karanych, to podkreśla to jedynie podany przezemnie
powód. I dla nas jest to rzeczą rozumiejącą się samo
przez się, te święcenie niedzieli nie jest tylko środkiem
do odpoczynku i duchowej pobudki dla pracobiorców i
pracodawców, lecz także, źe powinno odbywać się też
należyte święcenie niedzieli.
Jakkolwiek bardzo jesteśmy za tem, aby młodzież
zatrudniona w niedzielę w przemyśle handlowym nie
była obciążona pracami cielesnemi, życzymy sobie w
t<’j samej mierze, aby święcenie i niedziel w przemy­
śle w rzeczywistości było też święceniem niedzieli, a
jako takie źródłem błogosławieństwa dla wszystkich kół
interesowanych. Dlatego nie rozumiemy, dla czego w
dotychczasowych przepisach znajdowały się wyjątki,
pozwalające na nieświęcenie niedzieli. W tych wypa­
dkach, gdy chodziło o zwyczajne zabawy, jak n. p.
krygierferajnów, landszturmferajnów i podobnych innveh
ferajndw, które się cieszą szczególną łaską rządu. Na­
leży potępić to stanowczo, jeżeli wskutek tych przepi­
sów wyjątkowych pomocnicy musieli pracować aż do
późnego wieczora. Tego rodzaju, jeśli mi się tak wy­
razić wolno, kuligowe zabawy w rzeczywistości znów
nie są tak ważne, aby w przepisach o spokoju niedziel­
nym robić tak daleko idące wyjątki, (Bardzo słusznie!
u Polaków i socyalistów.)
W związku z tą sprawą stoją także usiłowania,
dążące do wykształcenia młodzieży kupieckiej. Nie chcę
tu wywołać wielkiej debaty, gdyż zarzuty, jakie bym
mógł podnieść, znajdują się na innem polu. Ale w rze­
czywistości, o ile chodzi o opiekę nad naszą młodzieżą
kupiecką, nie możemy się skarżyć na zbytnią przy­
chylność władz. Nasze towarzystwa młodzieży kupie­
ckiej wskutek wyroków sądowych mimo swej woli otrzy-
mały charakter polityczny (Słuchajcie! słuchajcie! u Po­
laków) i dla tego nie mogą, jakby tego chciały, wpłynąć
na rozwój młodego pokolenia kupieckiego w organizacyach.
Ze strony pocodawców, reprezentujących różne
grupy właścicieli sklepów, podnosi się opór przeciwko
dłuższemu spokojowi niedzielnemu ze względu na to,
że przemysłowi szynkarskiemu, restauracyom, handlom
win i t. d. dano jak najdalej idące koncesye. W tym
względzie właściciele sklepów słusznie widzą upośledze­
nie swoich interesów zarobkowych, gdyż wiedzą, że w
lokalach szynkarskich w wielkich masach sprzedaje się
także produkty żywności, i że bardzo często na skutek
nadmiernego użycia alkoholu, z niedzieli, która ma być
uświęconą, staje się dzień burd i hałasów. (Bardzo
słusznie! u Polaków).
Do tej samej kategoryi należą wszystkie te hała­
śliwe urządzenia, jakie mają miejsce w niedzielę zwła­
szcza w wielkich miastach. Udział w takich urządze­
niach nie przyczynia się do święcenia niedzieli, ani
nawet do wypoczynku uczestników. (Bardzo słusznie!
u Polaków).
Daleki jestem od tego, aby komuś robić przepisy,
w jaki sposób ma szukać odpoczynku, jak ma użyć
spokoju niedzielnego. Sądzę jednak, że w tym kierunku
należy przez pouczanie, przedyskutowanie wszystkich w
rachubę wchodzących spraw postarać się w jasny obraz,
aby na skutek dalszego ograniczenia pracy niedzielnej
nie wynikło więcej szkody jak pożytku. Głosować bę­
dziemy za przekazaniem projektu komisy!, i to istnie­
jącej już komisy), zajętej zmianą ustawy procederowej.
W imieniu moich przyjaciół politycznych muszę jetfhak
oświadczyć, źe naturalnie zastrzegamy sobie ostateczną
decyzyę, (Brawo! — u Polaków).
Sędzia powiedział jeszcze kilka słów pocieszających
i oddali! się.
Po jego wyjściu murzynka zbliżyła się do płaczą­
cej Ireny i pocieszała ją.
- - Juno nie ścierpł — mówiła murzynka — aby
panią zamknęli w więzieniu, Juno oswobodzi panią w
drodze, zatrzyma pociąg, zastrzeli każdego, ktokolwiek
zbliży się do pani.
— Juno nie mów tak, nigdy nie zgodzę się na to;
trzeba cierpieć do końca, miejmy nadzieję w Bogu.
I pogrążyło się w myślach. Juno pakowała rzeczy
do nowej podróży.
Po upływie pól godziny na korytarzu dały się sły­
szeć śpieszna kroki i sędzia śledczy wszedł do celi z
rozjaśnionem obliczem.
— Jesteś pani przygotowaną na radosną nowinę?
— zapytał przyjaźnie. — Właśnie odebrałem drugą de­
peszę z Nowego Jorku. Musiały tam zajść dziwne rze­
czy, ale przekonano się widocznie o niewinności pani,
gdyż jesteś pani wolna.
— Czy to nie sen ? — spytała niedowierzająco. —
Jestem wolna, nie podejrzana ?
— Tak jest, jesteś pani wolna, jest to rzeczywista
prawda.
Oczy Ireny zajaśniały radością, Juno w jednej
chwili odzyskała humor i pokazała w śmiechu szereg
białych zębów.
Sędzia^ śledczy również zadowolony był z takiego
obrotu rzeczy, gdyż od pierwszej chwili powziął ku niej
sympatyę.
Zo łzami w oczach pożegnała uczciwego sędziego
i opuściła gmach sądowy.
Juno natychmiast pospieszyła wynająć mieszkanie
gdyż Irena wyraziła życzenie, źe pragnie zamieszkać
czas jakiś w tern mieście.
Już dwa doi upłynęły od czasu uwolnienia; Irena
poszukiwała pracy, chcąc zaoszczędzić trochę pienię­
dzy i wyjechać dalej w celu dowiedzenia się o Liddy.
Wieczorem tego dnia Irena zajęta była w kuchni,
kiedy do drzwi zastukano lekko.
— Proszę — zawołała Irena zaciekawiona niespo­
dziewaną wizytą.
Na progu stanęła jakaś postać kobieca, gęsto zawoalowana.
— Gzem mogę pani służyć — spytała Irena, pa­
trząc ze zdumieniem na nieznajomą. — Jestem Irena
Nordheim.
W tej chwili nieznajoma rzuciła się na kolana
przed Ireną i wyszeptała.
— Przebaczenia — przebaczenia !
— Mój Boże, czy ja dobrze widzę—zawołała Irena
ze zdumieniem. — Nie, ja się nie mylę, pani jesteś...
— Marya Gould, nieszczęśliwa, która Wiele za­
winiła względem pani — wyjąkała.
Irena zaniemówiła; bylaż to prawda? Mary a, dru­
ga żona Nordheima?
— Przebaczenia, pani Nordheim ! — prosiła Ma­
rya wzruszonym głosem. — Błagam panią, przebacz
mi; ja jestem winna temu, że pani zostałaś aresztowa­
ną. Stałam się ofiarą tego nędznika, który oszukał mig
w najhaniebniejszy sposób.
Irena słuchała ze zdziwieniem niezrozumiałych dla
niej słów; widziała tylko przed sobą kobietę nieszczę­
śliwą i błagającą o przebaczenie; poszła więc za po­
pędem swego serca i objęła w pół Maryę.
— Powstań pani — rzekła łagodnym głosem. Zem~
Prof. Delbrück o sprawie polskiej.
(Dokończenie).
Polityka germanizacyjoa zbankrutowała. O tern
przekonujemy się jut prawie wszyscy, z wyjątkiem
fanatycznych hakatystów. Polaków ona liczebnie nie
osłabiła, a moralnie bardzo wzmocniła. Przed paru
laty spotkałem się w Scheveningen z pewnym hrabią
polskim z okolicy Warszawy. Wdałem się z nim w
rozmowę. Opowiadał mi, że jadąc do Scheveniogeo,
wstąpił do Poznania i odwiedził pałac arcybiskupi. Przy
tej sposobności wypowiedział tamże swoje zdziwienie,
że widział włościan i ludzi najzwyczajniejszych, gdy
czytali gazetę. Tego w Królestwie Polakiem wcale je­
szcze nie ma. Wtedy w pałacu arcybiskupim tak go
objaśniono: >To wszystko zawdzięczamy Prusakom;
oni nas uczynili zasobnymi, wykształcili nas, a teraz
wyrabiają w nas patryotyzm< — oczywiście polski! Co
za cierpki wynik! Jakże to jest możliwem? Jak mo­
żna było taką politykę, (na którą wydano już nieomal
miliard marek) uprawiać za zgodą przeważnej części
narodu niemieckiego, i jakże się to stać mogło, że po­
lityka ta zupełnie zbankrutowała ?
Najprzedniejszym środkiem germanizacyjoym miała
być szkoła ludowa. Jakże się tam rzeczy mają? W
szkole takiej jest — dajmy na to — 25 dzieci nie­
mieckich i 40—60 polskich. Nauczyciel wie dobrze,
że inspektorowi szkolnemu o nic bardziej nie chodzi,
jak o to, by dzieci polskie nauczyły się po niemiecku.
Z początku nie dawałem temu wiary, żeby się to stać
mogło, ale nasi nauczyciele ludowi są tak znakomici,
metoda ich tak doskonale obmyślana, a zasób słów u
dzieci tak mały, że w istocie dzieci nauczą się po nie­
miecku. Dzieci niemieckie atoli nie nauczą się prawie
nic, a to dla tego, że przecież najpierw dzieci polskie
tak daleko muszą być doprowadzone, żeby razem z
niemieckiemi korzyść miały z nauki. Kto zna dwa jężyki, ten zawsze jest silniejszym od tego, który mówi
tylko jednym. Każdy kupiec, który potrzebuje ucznia
dla swego składu, wyszukać musi sobie takiego, który
zna obydwa języki. Nawet wśród urzędników potrzebni
są tacy, którzy porozumieć mogą się z tymi, co po nie­
miecku nie umieją. Narzucenie języka nie okazało się
więc środkiem, który ludność polską zespolić mógłby z
niemczyzną, lecz przeciwnie, posłużyło do tego, by
niemczyznę zwalczać skuteczniej jeszcze. Wobec tego
jednakże zażądaj pan tylko od radców ziemiańskich,
szkolnych, regencyjnych albo tajnych, żeby przyznali
się, że od lat 25 działali przewrotnie i że czas teraz,
by to zmienili.
Bardzo zajmujące są też wywody profesora Delbriicka o skutkach ekonomicznych, które pociąga za sobą
rugowanie Polaków z urzędów pruskich. Profesor Del­
brück pisze: >Z germanizacyą w szkole szło w parze
stopniowe zgermanizowanie całego stanu urzędniczego.
Podczas gdy dawniej wśród wyższych urzędników, a ta­
kże i wśród oficerów spotykało się licznych Polaków,
znikli oni teraz prawie zupełnie. Dla Polaków cały
szereg tych dość skromnie zresztą wyposażonych posad
nie jest już dostępny, ale w rzeczywistości powiedzieć
można, żeśmy im odjęli ciężar. Wyjaśnimy to przy­
kładem: Wyobraźmy sobie, że w sąsiedztwie mieszka­
ją dwaj właściciele dóbr rycerskich, Polak i Niemiec,
z których każdy ma synów. Stan ich majątkowy jest
mnie] więcej ten sam. Syn właściciela Niemca przejmie
kiedyś dobra na swoją własność, drugi zostanie aseso­
rem rejencyjnym lab sądowym, a trzeci oficerem.
Córki wyjdą za mąż także odpowiednio. Ojciec aż do
końca życia obarczony jest rocznymi dokładkami, a
gdy po jego śmierci przyjdzie do podziału majątku spa­
dkobierca musi zaciągnąć wielki dług hypoteczny.
Inaczej przedstawia się rzecz u Polaka. Jeden z
synów otrzyma majątek ziemski, drugi zarządza gorze­
lnią, mączkarnią lub cukrownią, trzeci idzie do miasta
i tam zostaje kupcem albo dyrektorem jakiejś spółki
rolniczej.
W generacyi następnej taki przedsta­
wiać się będzie prawdopodobnie obraz: Niemiec bęsta i nienawiść jest obcą mojemu sercu; przebaczam
pani wszystko, chociażby nawet z winy pani nastąpiło
moje aresztowanie.
— O, pani jesteś aniołem — zawołała Marya ze
łkaniem — nie zasługuję na szlachetność pani. O gdy­
byś wiedziała, jak ciężko zawiniłam.
Irena podniosła klęczącą.
Po chwili, kiedy nadzwyczaj wzruszona Marya uspokoiła się nieco, poczęła opowiadać uważnie słucha­
jącej Irenie o przybyciu Nordheima do Nowego Jorku,
o jego podstępnem działaniu, jak kłamstwem bezczelnem
wkradł się do jej serca i zyskał zaufanie i schronie­
nie.
Nie zataiła, że podzielała zupełnie przekonania
Nordheima i uważała ją za zbrodniarkę i awanturnicę.
Opowiedziała, jak mając ją za taką, powiadomiła o tern
marszałka Bernarda i tern to przyczyniła się do are­
sztowania Ireny i dymisyi Rogersa.
— Wyznałam pani wszystko — rzekła w końcu —
stałam się przyczyną nieszczęść pani, rzuciłam na cię
plamę, możesz więc pani przebaczyć mi teraz ?
— Przebaczam pani — rzekła łagodnie Irena —
gdyż jesteś równie nieszczęśliwą jak i ja, stałaś się pa­
ni ofiarą tego nędznika, który przyszedł do ciebie, aby
cię okraść, przebaczam i kocham panią.
— Nie zasługuję na miłość pani — wyjąkała nie­
szczęśliwa kobieta i nie mogę pojąć, jak możesz pani
przebaczyć mi... swej... nieprzyjaciólce.
— Maryo! — szepnęła Irena głosem załzawio­
nym.
— Ireno!... droga Ireno!...
Obie kobiety rzuciły się sobie w objęcia.
— Będę twoją wierną przyjaciółką — szepnęła,
Irena, okrywając uradowaną Maryę pocałunkami.
— Jestem twoją w doli i niedoli — na zawsze
dzie już musiał dobra swe sprzedać, a Polak będzie już
miał możność nabycia ich. Służba państwowa, mimo
zaszczytu, jaki przynosi, jest w istocie ciężarem. Pen­
sy a jest mierna, wskutek czego rodziny, których syno­
wie poświęcają się karyerze urzędnika państwowego,
albo których córki wychodzą za urzędników, zwykle
majątek swój, jeśli jest jaki, stopniowo zużywają. Te
bowiem sfery ludności, które wyłącznie poświęcają się
sprawom ekonomicznym, prosperują najbardziej, a my­
śmy zmusili Polaków, by w tej dziedzinie się trzymali.
Jest to ważny moment, który tlomaczy, dlaczego
zamożność w wyższych sferach polskich w ostatniem
pokoleniu tak bardzo się wzmogła«.
Jak nauczyciel niemiecki zdobył
sobie wieś polską.
Pod tym nagłówkiem zamieszcza w niedzielnej
»Deutsche Tageszeitung« wydawca niemieckiej »Sceny
dla młodzieży i ludu« w Lipsku, Paweł Matzdorf, na­
stępujące sprawozdanie, nadesłane mu z obwodu by­
dgoskiego a rzucające interesujące światło na społeczne
znaczenie gry scenicznej :
Ktokolwiek czynny był na wsi polskiej, wie, że nau­
czyciel tam nie kroczy po różach. Wszelkie usiłowania
około wzbudzenia u rodziców zainteresowania dla szko­
ły swych dzieci spotykają się, z małymi wyjątkami, z
oporem. Kolega mój i ja chcieliśmy więc podjąć pró­
bę, czy nie udałoby się nam przypadkiem przybliżyć
domu rodzicielskiego do szkoły za pomocą »wieczorku
dla rodziców« (Elternabend). Po długim namyśle zde­
cydowaliśmy się urządzić »wieczór powiastkowy.« Przedewszystkiem więc należało rozproszyć wątpliwości ro­
dziców co do uczestniczenia dzieci w grze. Pomimo
gorliwego dogadywania nie było możliwem uzyskać po­
zwolenia dla wszystkich dzieci.
Gdy minęły święta Bożego Narodzenia, zabraliśmy
się rączo do rzeczy. Rozpoczęliśmy przygotowania do
»Schneewittchen« (bajka niemiecka) w opracowaniu
Storm-Görkego i Matzdorfa. Sześć karzełków było uczniami klas niższych, reszta aktorów należała do klas
wyższych. Gdy im się sztukę dobrze wytłumaczyło,
grali ją z werwą i zrozumieniem. Próby odbywały się
po nauce popołudniowej na sali gościńca (!). 5 metrów
długa a 3 metry szeroka, z desek zbita scena, stała do
dyspozycyi. Ściany poboczne sporządziliśmy sami z li­
stew i szarego obicia. Jako drugą sztukę daliśmy »Ko­
ta w bucikach« w opracowaniu E. Görkego.
Niedziela przedstawienia nadeszła nareszcie. Sala
przybrana była gustownie w jałowiec. Wieczór rozpo­
czął się prologiem. Po krótkiem przemówieniu dzieci
odśpiewały kilka piosenek n. p. »Wenn ich den Wan­
drer frage« (Gdy pytam podróżnego), »Aus der Jugend­
zeit« (Z młodzieńczych dni) itp. Potem podniosła się
kurtyna i rozpoczęła się ochocza gra naszych krasnych
ludków.
Zdumienie i podziw odbiły się na wszystkich twa­
rzach widzów, którzy, nawiasem powiedziawszy, przybyli
nad oczekiwanie licznie, gdyż nie było ani jednego wol­
nego miejsca. Każdy cieszył się z tak życzliwego przy­
jęcia »Schneewittchen« przez siedmiu karłów i z wieikiem naprężeniem oczekiwano dalszego przebiegu gry.
Jako dodatek wsunęliśmy do sztuki taniec figurowy,
który zestawiliśmy sobie sami. Czuliśmy się zmuszeni
do wsunięcia tego dodatku do sztuki dla zatrudnienia
w sztuce dziewcząt : rychłym rankiem ośm sylfid wsu­
wa się do pokoju i na melodyę walca tańczy w przezawołała Marya.
I znów rzuciły się sobie w objęcia.
Kiedy przeszły pierwsze wybuchy radości, Marya
poprosiła Irenę, aby opowiedziała jej swoje koleje losu.
Ze zdziwieniem i przerażeniem słuchała Marya
smutnej opowieści Ireny; kilkakrotnie przerywała jej opowiadaoie, całowała biedną męczennicę, mimowolną ofiarę człowieka, wyzutego z wszystkich szlachetniejszych
uczuć.
— Moja biedna przyjaciółko! — zawołała Marya,
kiedy Irena skończyła, — ile złego przecierpiałaś w tak
krótkim czasie; moje przejścia nikną wobec twych, gdyż
są związane z utratą jedynego dziecka. Ach, mój Boże
— zawołała nagle, powiedz, jak bardzo jestem rozstro­
jona, kiedy zapomniałam udzielić ci najważniejszej wia­
domości.
— Posłuchaj tylko — mówiła dalej Marya, — opowiadałam ci już przedtem, że Nordheim nazwał cię
córką niemieckiego mieszczanina, poszukiwanego za ja­
kieś przewinienia. Wtedy wierzyłam mu; aż pewnego
dnia odwiedził mnie jeden pan i przekonał o kłamstwie
Nordheima. Zgadnij Ireno, kto to był?
Irena patrzała pytająco na swą przyjaciółkę, która
objęła ją wpół i przycisnęła do siebie.
— Odwiedził mnie pewien pan z Niemiec — za­
wołała — ty znasz go bardzo dobrze, kochana Ireno,
był to twój ojciec, hrabia Hohenstein.
Głośny okrzyk rozległ się w pokoju.
— Czy ja dobrze słyszę ? Ojciec mój był u cie­
bie, cóż on mówił?
— bzukał ciebie, moja droga. Otrzymał list, w
którym doniesiono mu, że znajdujesz się w nędzy. W
drodze dowiedział się, źs Nordheim ożenił się po raz
drugi i odszukał mnie, aby dowiedzieć się szczegółów.
tkanych srebrem włosach i z dyademami na głowach. 1
Opowiadają one o nadejściu wiosny i zapraszają »Schnee- 1®
wittchea« : »chodź, tańcz z nami.« Piękne, rytmiczne ■
ruchy, wykonane w takt muzyki, zawsze wywierają sil- r
oe wrażenie, więc też jak zaczarowane spoczywały oczy |ł
rodziców na uroczych postaciach swych dzieci.
I*1
Punkt kulminacyjny przyniósł akt ostatni ze sceną
żałobną w lesie. Na sali panowała grobowa cisza.
Przejęci żałością, sypali karzełkowie swoje kwiaty, i w
niejednem oku zabłysła łza. Widoczne wzruszenie spoi
czywato na zwykle tak tępych twarzach. — Z początku
'
sądziliśmy, że »Schneewittchen« nie będzie się podobai
ła publiczności, tak sądziliśmy przynajmniej po pierwszem
i
wrażenia spoglądając na publiczność. Okazało się przei
ciwnie. »Kot w bucikach« wywołał poklask i śmiechy,
]
lecz »Schneewittchen« uznano jednogłośnie za najlepszy
:
numer wieczoru. Oprócz obu przedstawień baśniowych
]
stawialiśmy żywe obrazy z »Dornröschen.« Wielkie
<
krzewy jałowca z wielu czerwonemi różami papierowei
mi w bengalskiem oświetleniu działały na widzów jako
krzewy róż wprost czarująco.
Po przedstawieniu zapal trwał w dalszym ciągu.
Przystępowano z prośbą do mnie o urządzenie podo­
bnego wieczorka. Ba, nawet starzy chcą teraz grać.
»Nigdy nie przypuszczaliśmy, że istnieją rzeczy tak pię­
kne«, tak lub podobnie brzmią zdania. Stosunek szko­
ły do domu poprawił się rzeczywiście. Także u dzieci
okazał się skutek; stały się one więcej poufałe, przy­
stępniejsze. A gdy w końcu nawet panu radcy szkol­
nemu przedstawić im było wolno »Opowiastkę«, prosi­
ły, aby im pozwolono grać znowu raz.
Lód jest złamany. Zajmiemy się w dalszym ciągu
tymi wieczorkami rodziców, gdyż tworzą one z swą grą
podnoszącą duszę a ucieszającą oczy i zmysły znako­
mite ogniwo, łączące szkołę z domem.
Tak się chełpią Niemcy wynikami »elternabendów.«
My Polacy mamy o tern inne zdanie, które wypowie­
dzieliśmy już niejednokrotnie, przestrzegając rodziców
polskich przed zgubnemi skutkami tych germanizatorskieh wieczorków na umysły dziecięce.
■«gg..
Do tom sffohe w mm
Królewska korona polska.
Podaliśmy krótką notatkę o przywiezieniu do Kra­
kowa
królewskiej
korony polskiej.
Według zasiągniętych informacyi z miarodawezego źródła, ko­
Królestwa Polskiego, gdzie
ronę przywieziono z
ją znaleziono pod korzeniami przewróconej przez burzę
starej lipy. Koronę ofiarowali znalazcy do skarbca
katedralnego na Wawelu, z zastrzeżeniem, że dopiero
w roku 1941 będzie można podać do wiadomości, w
której miejscowości koronę znaleziono.
Ks. biskup Nowak, na którego ręce koronę złożo­
no, wtajemniczył kilka osób i poddał ją zbadaniu zna­
wców, którzy orzekli, że korona, bardzo podobna do
Kazimierzowskiej, wykonana jest z bronzowej blachy,
niegdyś pozłacanej, i że wysadzana jest fałszywemi ka­
mieniami, naśladującemi szmaragdy i rubiny. Według
orzeczenia znawców, nie jest to korona koronacyjna,
lecz zrobiona na czas np. uroczystego wjazdu do ja­
kiejś miejscowości, gdzie koronacyjnej pod ręką nie
było.
Koronę, niewątpliwie dla żywej osoby zrobioną, ze­
stawiono w Krakowie w całości i złożono już w skarbcu
katedralnym na odpowiedniej podstawce.
— Ojciec szukał mnie — powtórzyła Irena drżą­
cym głosem.
— Tak jest. Od niego dowiedziałam się, że ty je­
steś prawowitą małżonką Nordheima i że nędznik ten
oszuka! mnie w tak haniebny sposób. Pospieszyłam
natychmiast do willi, w której ukryłam Nordheima, aby
rzucić mu kłamstwo w oczy ; przybywszy na miejsce,
zastałam wyłamaną kasę, nędznik okradł mnie.
Pod wpływem wspomnień rozpłakała się.
— Czy ojciec pytał się o mnie? — spytała Irena.
— Naturalnie. Kiedy wierzyłam jeszcze słowom
Nordheima i podejrzywałam cię, ojciec twój przekonał
mnie, że jesteś jego córką i bronił ciebie z zapałem i
miłością ojcowskiego serca przeciw oskarżeniu tego ło­
tra. Później wyjechał dla odszukania ciebie, lecz nie
powiodło mu się, gdyż po powrocie do Nowego Jorku
dowiedziałam się, iż wrócił do Niemiec.
Irena słuchała w milczeniu; nagle rzuciła się na
kolana i złożywszy ręce, zawołała:
— Boże, jakżeż dziękuję Ci za Twą dobroć; na­
reszcie spadł ciężar z mego serca, przygniatający mnie
od lat tylu, mój drogi ojciec przebaczył mi I
Marya i Irena zawarły szczerą przyjaźń, lecz Ma­
rya napróźno namawiała Irenę, aby towarzyszyła jej do
Nowego Jorku.
Zadaemi prośbami i zaklęciami nie zyskała nic,
gdyż Irena chciała wpierw odszukać swe dziecię.
Nadszedł dzień rozłąki; Marya otrzymała list z
Nowego Jorku, wymagający natychmiastowego powro­
tu, lecz trudno było rozstać się jej ze swą przyjaciółką.
Czuła się winną względem niej i doświadczała wy­
rzutów sumienia, dlatego też pragnęła wynagrodzić ją
w jakikolwiek sposób.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
Wobec orzeczenia znawców odpadają przypuszcze­
nia, jakoby znaleziona korona była >Piastowską< i ja­
koby była koronacyjną. Według przypuszczeń, może
ooa pochodzić z czasu panowania Władysława Jagiełły
i była użytą przy sposobności wjazdu króla do jakiejś
miejscowości już po zwycięstwie grunwałdzkiem.
Z parlamentu niemieckiego.
Podczas poniedziałkowych rozpraw w parlamencie
; nad etatem ministerstwa spraw wewnętrznych przema­
wiał także poseł nasz ks. Pośpiech. Mówca roz­
wodził się w szczególności o stosunkach górnoślązkich,
mianowicie o prześladowaniu robotników i ich organi­
zacji. Mówi się wiele o skupywaniu gospodarstw przez
posiedzicie!! wielkich obszarów, ale i wielki przemysł
skupuje gospodarstwa i domy, bądźto podkopane, bądź
przeznaczone na to, tak, że w niejednej gminie właści­
ciel kopalni lub huty posiada wszystko. Robotnik u
niego pracuje, u niego mieszka, u niego kupuje swe
zapotrzebowania. Nietylko w pracy, ale i poza pracą
jest jego niewolnikiem. Mówca przytacza przykłady
prześladowania towarzystw polskich i związku zawodo­
wego robotników polskich (»Zjednoczenia«) ze strony
pracodawców. Prześladuje się nawet dziewczęta, które
należą do polskiego kółka śpiewackiego.
Napaści pruskie na parlament niemiecki.
W gmachu sejmu pruskiego odbyło się zebranie
>Tow. Prusaków« w którem uczestniczyło wielu posłów
do sejmu i parlamentu. Przywódca konserwatystów,
Heydebrand von der Łasa, wygłosił mowę. Generallejtnant Wrocken w odczycie swym o wojsku pruskoniemieckiem dopuścił się niesłychanych napaści na par­
lament. Nazwał on parlament bardzo mieszanem to­
warzystwem, hordą i t. d. Zebrani wysłali telegram do
cesarza i ministra wojny. Przeciw wysłaniu telegramu
do kanclerza żywo protestowano i dla tego kanclerz te­
legramu powitalnego nie otrzymał.
Na zebraniu oświadczył dalej superintendent Röden­
beck, że rnisyę Prus jako pierwszego państwa w Rze­
szy, uważać należy za pochodzącą ze źródła Bożego.
Prusy — tak sądzi — przyciągały jako magnes zawsze
najlepsze cząstki Niemiec.
Gdy zaprojektowano wysłanie lelegramu do kan­
clerza, wołano: »Nie do kanclerza, lecz do pułkownika
Reutera!«
Zebranie odbyło się przy drzwiach zamkniętych.
Uczestniczyło w niem tylko około 200 osób.
Uroczystość koronacyjna w Berlinie.
W niedzielę odbyła się w Berlinie na zamku do­
roczna t. z. uroczystość koronacyjna, połączona z roz­
dawaniem orderów. Cesarz udekorował 5747 osób, t.
j, 730 więcej aniżeli w roku ubiegłym. Pomiędzy udekorowanymi oficerami znajduje się także znany ze
sprawy zabernskiej pułkownik Reuter.
W sprawie udzielenia wynagrodzenia
rodzicom,
Posiadającym trzech i więcej synów, którzy odsłużyli
wojskowość, obradowano w piątek w komisyi budżeto­
wej parlamentu niemieckiego. Na cel ten urząd wyzna­
czył w etacie tylko 480 tysięcy marek. Tymczasem
zdaniem posłów potrzebna jest na ten cel suma wyno­
sząca około ośmiu milionów marek, czyli dwadzieścia
razy więcej niż rząd przeznaczył. Romisya parlamen­
tarna uchwaliła sumę tę podwyższyć do 71/* miliona
marek i postanowiła, że wypłacane mają być zapomo­
gi tym rodzinom, w których już dwóch albo trzech sy­
nów odsłużyło w wojsku razem sześć lat. Uchwała ta
komisji przyjdzie przed parlament, a dopiero po uchwa­
leniu przez parlament stanie się prawem. Bliższe szcze­
góły, dotyczące wypłacania tych zapomóg będą w swoim
czasie ogłoszone. Potrwa to jeszcze z pół roku.
Krupp na Górnym Śląsku.
Gazety donoszą, że firma Kruppa rozpoczęła per­
traktacje o kupno Friedenshuty na Górnym Śląsku,
^irma zamierza założyć na Górnym Śląsku fabrykę
broni, aby zaoszczędzić na kosztach przewozowych.
Znamienne słowa Hanowerczyka.
Podczas zabawy urządzonej w sobotę w Hanowerze przez niemieckich Hanowerczyków wygłosił główny
nauczyciel Lauenstein z Hamburga mowę, w której po­
ddział: »jeżeli przeciwnicy nasi pytają się, czego nie­
mieccy Hanowerctycy pragną jeszcze, to powinna dla
nich brzmieć tylko jedna odpowiedź: »My nie chcemy
być Prusakami«!
Zgon byłego francuzkiego ministra wojny.
Były minister wojny jjeneral Piqaard w Paryżu
spadł z konia i zmarł wskutek obrażeń otrzymanych.
Strejk kolejarzy w Hiszpanii.
Z kolei zastrejkowali robotnicy kolejowi w Hiszpa­
nii. Strejk przybrał olbrzymie rozmiary. We wielu
miejscach przerwano druty telegraficzne, wskutek czego
komunikacja została przerwaną. Zachodzą też krwawe
starcia pomiędzy kolejarzami a policją.
Nowe wybory parlamentarne w Bułgaryi.
—* Koźle. Władza powiatowa zwraca wszystkim
zarządom gmin powiatu kozielskiego uwagę na to, że
w każdej gminie musi być zorganizowaną przymusowa
straż pożarna, obojętnie, czy w gminach istnieją już
dobrowolne straże. Zarządy gminne zobowiązane są
prowadzić osobną listę przymusowych strażaków, którą
kontrolować bedzie władza powiatowa.
—* W Sławięcicach, pow. kozielski, włamali
się rabusie przez okno do miejscowego kościoła i złupili skrzynkę ofiarną.
—* Z Chrościc, pow. opolski, donoszą do
Przekupstwa w armii angielskiej.
»Gaz. O?.«, iż niejakiś Cyrys Dostrzelił z rewolweru
Zapowiedziany wielki proces o przekupstwa ofice­ swoją dawniejszą narzeczoną Pauline Stondzik, a na­
rów angielskich przy dostawach dla armii, który toczyć stępnie sam sobie odebrał życie.
się ma przez cały rok, rozpoczął się postępowaniem
—* Opole. Rendanta Stanullę z Olesna skazał
przedwstępne«! przed londyńskim sądem policyjnym. sąd przysięgłych w Opolu za sprzeniewierzenie 17 000
Skarga zwraca się przeciw ośmiu oficerom i ośmiu o- mrk. na półtora roku więzienia, z czego mu policzono
sobom cywilnym. Oskarżeni cywiliści wszyscy są urzę­ rok więzienia z czasów śledztwa. Oszustwa skazanemu
dnikami znanej londyńskiej firmy Liptons Limited, City nie było można dowieść. Kara wypadła łagodnie, gdyż
Road. Oficerowie pobierali od tej firmy łapówki, za co Stanulia miał pieniądze zużyć na rzecz swego szwagra
dostarczali firmie zamówień dla kantyn wojskowych. który w międzyczasie umarł.
Oskarżonym urzędnikom firmy zaś zarzuca się, że te
—* Bolesławów, Dolny Slązk. Ciekawy pro­
łapówki oficerom zaproponowali lub je zapłacili. Do­ ces toczył się w tych dniach przed tutejszym sądem ła­
kumenty dowodowe o przekupstwach i wypłacaniu łapó­ wniczym. Policja bowiem nałożyła karę na pewnego
wek przez firmę Liptori dostarczył prokuratorowi jeden obywatela za to, że w nocy na 29 listopada kichnął za
z byłych urzędników firmy, nazwiskiem Sawyer. Po od­ głośno i to jeszcze na rynku. Obdarzony mandatem
czytaniu obszernego aktu oskarżenia następne posiedze­ karnym obywatel założył protest przeciwko temu. Sąd
nie wyznaczono na przyszłą sobotę. W ten sposób od­ ławniczy atoli uwolnił go od kary. Nie należy zatem
bywać się będzie w dalszym ciągu tylko po jednem po­ tracić panowania nad chętnym do kichania nosem, bo
siedzeniu tygodniowo, później może posiedzenia sądu można się narażać conajmniej na włóczenie się po są­
odbywać się będą co drugi dzień.
dach.
Parlament bułgarski został rozwiązany, ponieważ
nie chciał uchwalić przedłożonego mu budżetu państwo­
wego. Nowe wybory naznaczone na 23 lutego. Wy­
bierać będą także obywatele nowo zdobytych przez Bołgaryę krajów tureckich. Rząd już dziś rozpoczął żywą
agitację, aby zapewnić sobie większość w nowym par­
lamencie. Lecz i socjaliści nie zasypiają gruszek w po­
piele i przygotowują sie na nowe wybory.
Koniec strejku w południowej Afryce.
Skutkiem energicznego przeprowadzenia stanu wo­
jennego w Afryce Południowej zanosi się na ukończe­
nie tamtejszego strejku powszechnego. Wojsko dopu­
szczało się gwałtów. Głównych przywódców strejku
aresztowano. Rząd tłumaczy się tern, ae robotnicy
przygotowywali rewolucję.
Z BsiSaeka i x daleka.
— Racibórz. W sobotę, ostatnim dniu roz­
praw przed sądem przysięgłych, uwolniony został od
winy i kary gospodarz Emf) Newerla z Piotrowic, oskarżony o krzywoprzysięstwo.
-- Ogień wybuchł w poniedziałek wieczorem w
stodoła posiedziciela Kiesia w Maryańskiej ulicy, który
jednakowoż straż ogniowa w krótkim czasie stłumiła.
— Drzewa owocowe zaleca sądzić minister ko­
lejowy oa zboczach linii kolejowych. Dotychczas ob­
sadzono niektóre linie kolejowe, zamiast drzewami i
krzewami nieużytecznemi, drzewami owocowemi, i okazalo się, że się to wcale dobrze udaje. Dlatego
minister kolejowy zachęca dyrekcje kolejowe, aby
wzdłuż kolei, gdziekolwiek warunki na to pozwalają,
sadzono drzewa owocowe.
— Robotnicy rolni ze zagranicy, zatrudnieni w
ostatnich dwu latach na Śląsku, tak się liczebnie przed­
stawiają: w roku 1912 było na Śląsku zatrudnionych
robotników polskich z Królestwa Polskiego 5104 a z
Galicji 2940; robotników rusińskich było ogółem 4750;
— w roku 1913 zaś było robotników polskich z Kró­
lestwa Polskiego 5783 a z Galicji 3509, gdy robotni­
ków rusińskich było ogółem 9546. — Streszczając to
jeszcze bardziej, takie liczby będziemy mieli: w r. 1912
było : robotników polskich 8044, rusińskich 4750, a w
roku 1913 było: polskich 9292, rusińskich 9546. Liczba
rusińskich robotników wzrosła podwójnie, podczas gdy
liczba polskich robotników niewiele tylko się podniosła.
Przypisać to należy tej okoliczności, że liczba robotni­
ków polskich, wychodzących do pracy rolnej za grani­
cę, wogóle się zmniejsza, i że hakatyści w celach antypol­
skich sprowadzają do dzielnic polskich robotników rusiń­
skich, chociaż Rusiai są gorszym materyałem roboczym
niż Polacy. — Zaznaczamy jeszcze wyraźnie, że chodzi
tylko o rolnych robotników; robotnicy przemysłowi nie
są tu uwzględnieni. — Oprócz robotników polskich-i
rusińskich było na Śląsku jeszcze zatrudnionych w rol­
nictwie robotników innych narodowości: w 1912 roku
215, a w 1913 roku 360. — Ogólna liczba robotników
zagranicznych rolnych na Śląsku wzrosła z 13 009 w
roku 1912 oa 19 198 w roku 1913.
— Baczność przed oszustami! Sławni się
stali tak zwani oszuści hiszpańscy z ich skarbami ukrytymi czy zakopanymi, którzy wiele pieniędzy wyłu­
dzili. Pomimo ostrzegania ludzi przez wszystkie gazety,
ciągle jeszcze zdarzają się wypadki, że oszustom tym
udaje się wyłudzić od ludzi nieroztropnych pieniądze.
— Oprócz oszustów hiszpańskich, są w różnych kątach
świata, a także J w naszych stronach, rozmaici inni oszuści, którzy pod różnymi pozorami wyłudzają grosze
a »rzemiosło« ich kwitnie nieraz dobrze. — W tych
dniach z Londynu znowu jakiś oszust rozsyła po całym
świecie, a także po Górnym Śląsku, listy ze zalecaniem
jakichś tam »kamieni szczęścia« ; zachęca do wysyłania
mu po 5 marek, za które obiecuje nadesłanie »kamieni
szczęścia«. Oszust ten podpisuje takiem nazwiskiem :
»Kapitan Walter J. Rand«. — Niewątpliwie wielu się
da oszukać przez ten nowy »szwindel«. Ale przynajmniej
czytelnicy gazet naszych niech będą rozumni, niech nie
idą na lep oszustów, a prócz tego niech też innych lui dzi ostrzegają i oświecają.
Bodący, abonujcie i rozszerzajcie
„MÓWIMY RACIBORSKIE“!
"SowTi kT.~
— Nieszczęście na morzu. Wskutek śnieżycy
rozbił się francuzki parowiec »Marguerite — Marie«
na morzu. Jedna łódź wraz z 9 marynarzami zatonęła.
— Osobliwy obchód żałobny odbył się w nie­
dzielę pod Laerstatt w Westfalii, gdzie znalazły śmierć
trzy osoby podczas eksplozji prochu w Bochum. W
uroczystości oprócz krewnych ofiar, uczestniczyły tysią­
czne tłumy. Zwłok atoli nie można było pochować,
ponieważ nie znaleziono ich ani szczątka.
— Straszny czyn obłąkanej. Z Herne w
Westfalii donoszą: W niedzielę w kolonii robotniczej
kopalni »Friedrich der Grosse« żona górnika Szytkowskiego schwyciła w nagłym napadzie obłędu swoje
siedmotygodniowe dziecko i rzucała je o ścianę. Dzie­
cko zostało zabite. Przed tym samym losem uratował
trzyletniego synka ojciec, który nadbiegł w ostatniej
chwili.
— Nieszczęście na polowaniu. W St. Avoid,
w Lotaryngii, zabił nieszczęśliwym wypadkiem na po­
lowaniu pułkownik v. Gottberg oficera Fölsche. Gdy
pułkownik przeskakiwał przez rów, puściła jego fuzya,
a kula ugodziła młodego oficera w głowę, kładąc go na
miejscu trupem.
— Milioner żebrakiem. Dziwne życie po­
dwójne prowadził w Nowym Jorku milioner Duddl?
Jardine. W jednym z lazaretów nowojorskich zmarł
przywieziony tam przed kilku dniami żebrak, nazwiskiem
William Smith. Wśród papierów jego znaleziono te­
stament milionera Jardine, w którym tenże rozporządza
majątkiem swym w wysokości miliona dolarów. Poli­
cja stwierdziła tożsamość żebraka ze znanym milione­
rem. Co go spowodowało do tak osobliwego życia
podwójnego, nie wiadomo. Jardine od kilku lat już
żebrał po ulicach Nowego Jorku, mieszkał w nędznej
izdebce, za którą płacił dolara tygodniowo, był jako
żebrak żonaty i miał dwoje dzieci. Zona jego po­
jęcia nie miała, że mąt jej żebrak jest zarazem mi­
lionerem.
................................................................ ...........IHIMIM—IW
Ruch w Towarzystwach.
— Racibórz- Zebranie To w. Czytelni kobiet
odbędzie się w niedzielę 25 b. m. o godz. 41/, po po!,
w »Strzesze«. O liczny udział uprasza członkinie i gości
Zarząd.
za 103
Wrocławskie ceny zboża.
9 dnia 20. stycznia 1914.
pośledni
średni
kilogr.
towar dobry
Pszenica biała
» żółta
Zyto
Jęczmień browarowy
Jęczmień
Owies
Orocli Wiktoria
Groch
18.10— 17,93 00,00-00,00
00 00-00,00 00,00- 00,00
15.10—14,90 00,00-00,00
15.50-15,20 00,00- 00,00
14 30—14,00 00,00- 00,00
14,40-14,20 00,00- 00,00
35.00— 24,50co.oo- 00,00
32.00— 21,5000,03— 0000
00,00- 00,00
00,00-00.00
00,00- 00 00
00,00- 00,00
00,09- 00,00
00,00- 00,00
00,09- 00,00
00,90- 00,00
Siano nowe 6,00—6,80 mk. — Słoma długa za 190
4,50-5,00, mk. — Słoma prasow. 100 kg. 2,00—2,40 m.
kg.
Za ogłoszenia redakcya nie przejmuje it*
dnej odpowiedzialności.
Szanownej Publiczności Raciborza i okolicy
donoszę uprzejmie, iż w sobotę 17. stycznia r. b. otwo­
rzyłem w Raciborzu w ulicy Tumskiej, róg
Rynku (Ring-Caffee), obok kościoła farnego
Bazar obuwia.
Opierając się na długoletnie«! doświadcze­
niu w branży obuwia i poparty przez pierwszo­
rzędne fabryki obuwia, starać się będę dostar­
czać szanownej Publiczności najlepsze z najlepsze­
go przy jak najniższych cenach. Proszę o po­
parcie mego młodego przedsiębiorstwa.
Z wysokim szacunkiem
Leon Grünberger,
Smakuje mi wyśmienicie
Kathreinera kawa słodowa, gdy
zważam dokładnie na przepis
jej gotowania zamieszczony na
jej opakowaniu. Proszę tyjjcc
spróbować!
I Max Thau !e!e
Księgarnia „Nowin Raciborskich“.
Dominikański pi. 4,
skład towarów kolonialnych i delikatesów
N « i N-r
o
M bt£- ł *
poleca wszelkie artykuły do pieczywa na święta:
m ii 1
i
U g'g «'S te «5
IBMi
I
us|
fsä’-g.ll
ni
”E°
o T £sis
Łflu -§ ST % S
i«
mi
K
Droga do Nieba,
węzełki, różańce,
portmonetki,
kartki na powinszowaniajako też gotowe
zaproszenia na wesele
i na bal,
MT Na bal ~ħ
papierowe czapki,
zielone girlandy i
balony, ordery, pa
pierowe węże, nap#
sy na sali
poleca jak najtaniej
Hugo Tauber,
skład papieru,
Racibórz,
Odrzańska ul. 14.
©0000000060000©
Książka $1® nabożeństwa
co
i do nabsżsństwa:
Racibórz, ul. Tumska, róg Rynku (Ring-Caffee).
w jak największym wyborze poleca
M
K#i io ślubi
Pi'".,
"WV aa wesela
migdały, rodzynki, sułtanki, mak, korze1
nie, cyłronat.
margarynę, funt 65 i 80 fen.
serbski smalec
śliwy i jabłka suszone
czekoladę, funt 70 fen.
kakao mielone, funt 80 fen.
herbatę rosyjskę, fuut 2,00 mk.
fff» kawy
marmoladę, funt 30 fen.
cygara!
Nie kupujcie
żadnego zegarka zanim nie wi­
dzieliście mojego wielkiego cen­
nika na zegarki, budziki, i łań­
cuszki, pierścionki, kolczyki, bro­
szki, krzyżyki, medaliki, breloki,
korale, brzytwy, noże, nożyczki,
kosy, stępie, drukarnie, portmo­
netki, kufry, fajki, gramofony,
płyty polskie, harmoniki, flety,
klarnety, skrzypce, bębny, tamboriny, książki do nabożeństwa,
i powieściowe, krzyże, kropiel- /
niczki, obrazy, lekarstwo domowe na wszelkie choroby, perfu­
my, ubiory, obuwie, bluzki, su­
knie, chusty, fartuszki itd.
Kto nie wierzy, niech się przeko­
na, że poszukuję osoby, któraby mi
powiedziała, że nie była zadowo­
loną z mego kupna.
Otwórz oczy
i nie pozwól się krzykaczom wy­
wieść w pole, gdyż wszyscy Po­
lacy wyrokują jednogłośnie, iż
wiele pieniędzy zyska każdy ku­
pując umnie.Jasnem jak na dło­
ni było, jest i będzie, iż taniej niż
gdzie indziej sprzedaję.
Żądajcie darmo i franko
wspaniały polski cennik a każdy
zdumieje, gdy się przekona o ta­
nich cenach.
Adres:
Modre marki rabatowe!
Hieronim Tilgner,
Berlin, Paulstr. 8.
Jakób Hoplowitz,
Racibórz, Odrzańska ul 7
poleca na śluby
Bank Zieiiski-Landfaank
O. m. b. H. w Bytomiu G. S. (Beulhen O./S.),
ulica Dworcowa (Bahnhofstrasse) 37 I p.
przyjmuje depozyta do swej kasy oszczędności pła­
cąc 4Va, / , 4 i 3% zalotnie od terminu wypowie­
dzenia.
Kupuje i parceluje posiadłości ziemskie oraz
pośredniczy w sprzedaży tychże.
materye na suknie, aksamity, jedwabie, atłasy, plu­
sze, szale tureckie (spiegeltücher), ciepłe chusty do okry­
cia, chusty pluszowe, chustki na głowę,
41 4
Udziela pożyczki na weksle.
Urządza
dla p. p. kupców i przemysłowców
chunki bieżące (kontokorrenty).
ra­
Pieniądze wpłacać można dla zaoszczędzenia pororyi na nasze pocztowe konto czekowe (Post­
scheck konto Breslau * 5326).
Kasa otwarta codziennie z wyjątkiem
świąt od godz. 9 rano do I w południe.
MT Telefon nr. 1325. -fiM
niedziel i
©
całe wyprawy ślubne,
firanki, materye na chodniki i t. d. po jak najniższych cenach.
PUT* W razie potrzeby proszę o poparcie.
........ i
ftMffMer ®dpew!edsi«luy Jtisef Pa!$daki w ^sctbor**. — Nitkłod*™ i csdoakeei »N*wia $t*cib«rskich« w Radborsti.

Podobne dokumenty