Kot w butach (chwilowo bez butów)

Transkrypt

Kot w butach (chwilowo bez butów)
Kot w butach (chwilowo bez butów) - Olga Sapiechowska
Opowiadanie "Kot w butach (chwilowo bez butów) zdobyło I miejsce w konkursie "Moja ulubiona postać bajkowa", w którym zadaniem
uczestników było napisanie przygód swojej ulubionej postaci bajkowej we współczesnym świecie.
Kot w butach mieszka na zamku królewskim, a jego pan – kiedyś biedny młynarczyk, bardzo dba o swojego
ulubieńca. Wie, ile mu zawdzięcza. Dziś jednak kocur nigdzie nie widzi miski. Nie ma komnaty zamkowej. Co jest? No
właśnie–kot nie wie co. Spogląda na swoje nogi. Są bose! Niedaleko zobaczył ogrodzenie. „Trzeba tam zajrzeć” –
pomyślał.
Kot w butach (chwilowo bez butów) szedł po kwiatkach w czyimś ogródku. Uważał, że ma prawo wejść, gdzie chce.
Nagle zauważył białego kocura.
-Witaj! Czy wiesz, co to za miejsce? Znalazłem się tu przypad...
-Hej–przerwał mu biały po kociemu–możesz mówić w naszym języku? Nie znam ludzkiego.
-Jasne. Znalazłem się tu przypadkowo i nie wiem, jak się wydostać. Wiesz, co mogło być tego przyczyną?
-Może ktoś chciał się zemścić?
-Nie, to niemo... a może... no tak! Znałem czarownika, którego połknąłem, a on mógł się zemścić i..
-Jak, w brzuchu?–kocurek roześmiał się.
-No pewnie! To CZAROWNIK! On umie WSZYSTKO.
-Może. Ale pa, idę do kociego sklepu przy śmietniku. Dziś obniżka 35%!
Kot poszedł za nim. się, że „sklep” to szmatka wygrzebana z pojemnika, a na niej nadgryziony hot dog, pudełko po
jogurcie „Vita”, stare gazety, ości i inne świństwa. Zauważył, że koty płaciły kamieniami. Kot w butach wepchnął się
do kolejki, aby kupić gazetę. Zapłacił kamykiem i podziękował:
-Dziękuję, mości pani!
-Jesteś dziwny... jakby z innej epoki... Ty to kot Bubucs, znajomy mojej prababci –domyśliła się.
-Nie, jam jest kot w butach, kocur Jaśnie Wielmożnego Pana Szarabana!
-Ach! To ty. Czytałam o tobie. Chodź do mojej nory, porozmawiamy.
Lizołapka powiedziała, że wie o tym, jak łapał kuropatwy i zające, aby dać je do zjedzenia łakomemu
królowi.
-Ale ja robiłem to dla ludzi...–zapomniał się i powiedział to po ludzku–znaczy, robiłem to dla biednego
młynarczyka, to znaczy – Jaśnie Wielmożnego...
-Spokojnie. Umiem mówić po ludzku. I pamiętaj, że znam tę baśń. Ale co ze zwierzęcą przyjaźnią? To, że znasz język
ludzki, nie znaczy, że jesteś człowiekiem.
-Nie mam zamiaru słuchać pouczeń!
-No to nigdy nie wrócisz do siebie, a nie wiem, czy poradzisz sobie w mieście w XXI wieku.
Lizołapka odkopała z ziemi masywną księgę.
-Dostałam ją od mojej babci. Koci czarodziej Bubucs zapisał w niej różne rady.
Przeczytała:
„Jeśli śmiałek zdradzi swe siostry i braci,
teraz zadania winien wykonać,
ludzi sprytem pokonać
i uratować tych, których kiedyś sam łowił.
Niech nad zadaniem zacznie się głowić!”
-Dotknij księgi-rzekła Lizołapka.
-Dobrze.
Kot trącił ją łapą. Znalazł się w lesie...Zauważył mężczyznę. To myśliwy! Zobaczył też zajączka, do którego celował
mężczyzna. Kotu zaświtała w głowie pewna myśl. Podszedł do myśliwego i powiedział:
-Jestem kot w butach. Pomogę panu złapać zająca, niech pan idzie ze mną.
-Mówiący kot! Dziwne. Ale dobrze, poprowadź mnie–myśliwy był bardzo naiwny.
Nasz bohater biegł aż do dziury, którą zauważył kątem oka nieco dalej. Zręczny kot przeskoczył ją, a myśliwy tam
wpadł.
-Uciekaj!–krzyknął do zająca.
Zwierzak zniknął w lesie. Kot przeniósł się znów do nory Lizołapki.
-Jak było?–spytała.
-Dobrze. Idę wykonać następne...–klepnął księgę.
Tym razem znalazł się w polu. Był środek zimy. Dął wiatr, mróz szczypał w uszy. Kot nie wiedział, co ma robić. Przez
śnieżną zadymkę niewiele widział. Nagle obok usłyszał cichutkie: „piiii”. Rozejrzał się i zobaczył stadko kuropatw
prawie przysypane śniegiem. Skoczył w ich kierunku, co wywołało panikę:
-Kot! Ratunku!–rozległy się słabe popiskiwania.
Ptaki chciały rzucić się do ucieczki, ale całkiem opadły z sił. Kot wyjaśnił:
-Nie bójcie się. Jestem tu, żeby wam pomóc. Zaufajcie mi.
Zaufać kotu? Przecież to wróg ptaków. Ale kuropatwy nie miały innego wyjścia. Były wygłodniałe i zziębnięte. Kot
pobiegł na poszukiwanie pokarmu. Wiedział, że myśliwi oprócz polowania dokarmiają zwierzynę. Na skraju lasu
odnalazł paśnik wypełniony ziarnem. Kuropatwy będą mogły się pożywić. Wrócił po nie. Pomógł im przedostać się
do jedzenia. Cóż to była za przyjemność patrzeć, jak pałaszują z apetytem! Kot poczuł, że dobrze jest pomagać
innym.
Szast, prast–i znów jest w norze Lizołapki.
Kocur krzyknął:
-Wszystkie zadania wykonane! Zasłużyłem, żeby wrócić do zamku!
-Co zrobisz, jak spotkasz zająca lub kuropatwy?
-Nie pozwolę ich skrzywdzić. Będą mogły spokojnie mieszkać w królewskich lasach, a mojego pana poproszę o rozkaz
zakazujący polowania na nie.
-Teraz już jesteś gotowy do powrotu–ucieszyła się Lizołapka.
Dmuchnęła na księgę i...
Miękkie posłanie, smakowity zapach dolatujący z miski, lśniąca posadzka komnaty. Nareszcie znów u siebie! Czy to
był sen? Nie... Przecież pamięta dobrze wszystkie przygody.
Kot odtąd już nigdy nie skrzywdził żadnego żywego stworzenia. Żył jeszcze wiele lat zdrowy i szczęśliwy.

Podobne dokumenty