Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo
Transkrypt
Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo
j:makieta 12-1-2015 p:1 c:0 LITERATUROZNAWSTWO j:makieta 12-1-2015 p:2 c:0 ZAŁOŻONE W R. 1884 PRZEZ ADAMA ANTONIEGO KRYŃSKIEGO j:makieta 12-1-2015 p:3 c:0 ROCZNIK WYDZIAŁU POLONISTYKI UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO LITERATUROZNAWSTWO numer 4(7) temat numeru: dystopie redakcja naukowa − zespół: Ewa Ihnatowicz (przewodnicząca), Andrzej Fabianowski, Joanna Goszczyńska, Barbara Milewska-Waźbińska, Alina Molisak, Witold Sadowski, Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow WARSZAWA 2014 j:makieta 12-1-2015 p:4 c:0 SKRÓT TYTUŁU CZASOPISMA: PFLIT Redaktor naczelna Ewa Ihnatowicz Komitet Redakcyjny Andrzej Fabianowski, Joanna Goszczyńska, Ewa Ihnatowicz, Jarosław Jakielaszek, Urszula Kowalczuk (sekretarz), Danuta Knysz-Tomaszewska, Barbara Milewska-Waźbińska, Alina Molisak, Witold Sadowski, Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow Rada Redakcyjna Janina Abramowska (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu), Józef Bachórz (Uniwersytet Gdański), Maria Delaperrière (Instytut Narodowy Języków i Kultur Orientalnych (INALCO), Paryż), Wojtek Klemm (Uniwersytet Hamburski), Luigi Marinelli (Uniwersytet „La Sapienza” w Rzymie), Heinrich Olschowsky (Uniwersytet Humboldtów w Berlinie), Paweł Rodak (Uniwersytet Warszawski), Zofia Trojanowiczowa (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) Lista recenzentów w roku 2014 Nina Gagova (Bułgarska Akademia Nauk, Sofia), Constantin Geambaşu (Uniwersytet w Bukareszcie), Algis Kalėda (Litewska Akademia Nauk, Wilno), Elisabeth Klecker (Uniwersytet Wiedeński), Bogdan Mazan (Uniwersytet Łódzki), Ivo Pospı́šil (Uniwersytet Masaryka w Brnie), Lea Sawicki (Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie), -Durd-ica Čilić Škeljo (Uniwersytet w Zagrzebiu), Tomasz Sobieraj (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu), Jiří Trávnı́ček (Państwowa Akademia Nauk, Praha/Brno) Redaktor językowy Monika Kresa Native speaker Ann Cardwell Tłumaczenie i konsultacja streszczeń w języku angielskim Anna Sołowiej Redaktorzy tematyczni Andrzej Fabianowski, Joanna Goszczyńska, Barbara Milewska-Waźbińska, Alina Molisak, Witold Sadowski, Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow Opracowanie indeksu osób Marcin Ślarzyński Korekta Małgorzata Ślarzyńska Na okładce: „Drzwi do dystopii” Autorka zdjęcia: Emilia Młynarczyk Redaktor techniczny Małgorzata Kula Wydawca i instytucja finansująca Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawa tel./fax +48 22-552-10-23; e-mail: [email protected] Osoba kontaktowa: Urszula Krzysiak Adres redakcji Instytut Literatury Polskiej Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawa tel. +48 22-552-10-20; e-mail: [email protected] www.pracefilologiczne.uw.edu.pl/literaturoznawstwo Osoba kontaktowa: Ewa Ihnatowicz Copyright by Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Nakład: 100 egz. ISSN 2084-6045 Tom jest opublikowany w wersji pierwotnej Skład i łamanie Małgorzata Kula Druk i oprawa Zakład Graficzny Uniwersytetu Warszawskiego, zam. 1228/2014 j:makieta 12-1-2015 p:5 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7) SPIS TREŚCI Od Redakcji ........................................................................................ 13 POŻYTKI FILOLOGICZNE GRAŻYNA URBAN-GODZIEK Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa (el. I 5, II 5, III 1) wobec tradycji klasycznej ...... ...... ...... ...... ................ ...... . 17 ELŻBIETA WESOŁOWSKA Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag .... ................................ 35 BEATA GÓRSKA-SZKOP Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa ........... 47 URSZULA KOWALCZUK Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” ........................ ........... . 69 MICHAŁ CZERNOW Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego . .... .... .... .... ... .. . 85 JADWIGA LINDE-USIEKNIEWICZ, PAULINA NALEWAJKO Direct speech turns and narrative clues in literary prose: Gabriel Garcı́a Márquez’s short story Buen viaje, señor presidente and its Polish translation ....... ............. . 109 DYSTOPIE DYSTOPIA W SYSTEMOWEJ WIZJI ŚWIATA MACIEJ ABRAMOWICZ Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej ......... . 129 j:makieta 12-1-2015 p:6 c:0 6 Spis treści GRZEGORZ RAUBO „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele w literaturze baroku ......... .............. ...................... ..... ...................... ...................... . 141 DAMIAN WŁODZIMIERZ MAKUCH Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji w drugiej połowie XIX stulecia ................... ........ ........ ............................ . 159 PRZEMYSŁAW MICHALSKI Dystopie Philipa Larkina .... ........................................................ ........... . 177 PRZESTRZENIE INNOŚCI PRZEMYSŁAW CZAPLIŃSKI Awaria cmentarza .............................. ..................... ..................... ........ . 195 TADEUSZ BUDREWICZ Miejsce na romans łaskawe ..... ...................... ........................... .............. . 209 ZŁE MIEJSCA KRZYSZTOF OBREMSKI Bezgrzesznie grzeszna Rzeczpospolita jako „złe miejsce”: Jan Stanisław Jabłonowski, Skrupuł bez skrupułu w Polsce ... ........... ........ ............................... ........... . 229 PATRYCJUSZ PAJĄK Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie . ....... ... ... ............. .... . 239 KRYSTYNA PIENIĄŻEK-MARKOVIĆ Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów Grgi Marticia i Ivana Frano Jukicia ........... .............................. ..... .............................. . 263 WOJCIECH KUDYBA Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego ...... ............................................... 279 TOMASZ JĘDRZEJEWSKI Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza ......................... ......... ...... . 291 PRZYBLIŻENIA EWA ROT-BUGA Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii spopielonej .......... ...................................... .......................................... 307 j:makieta 12-1-2015 p:7 c:0 Spis treści 7 JERZY FIEĆKO Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii ...................................................... 333 MAGDA NABIAŁEK Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 345 AGNIESZKA PIWOWARCZYK Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach Uroda życia Stefana Żeromskiego i W oczach Zachodu Josepha Conrada . ...... ...... ................ ...... . 363 TOMASZ GARBOL Œconomia divina Czesława Miłosza jako projekt dystopii .................... ... ... ... . 383 DANUTA SOSNOWSKA Pośród rozkoszy i zdziecinnienia. O dystopii Jana Weissa Mullerdom ma tysiąc pięter .................................................................................................. 397 ANNA BOGUSKA W kręgu dwudziestowiecznej dystopii. O czytaniu powieści Otok snova Damira Miloša ......................................... ....................................................... 417 EWELINA DRZEWIECKA Dystopia w warunkach ponowoczesności? Przypadek bułgarski ....................... . 435 INDEKS OSÓB .......................................................... ........ ........ ........ . 455 INFORMACJE O AUTORACH ...................................... ... .............. ... ... . 469 INFORMACJE DLA AUTORÓW . ........ .......................................... ........ . 471 j:makieta 12-1-2015 p:8 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:9 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7) CONTENTS Introduction .... ...................... ........ ...................... ...................... ........ . 13 PHILOLOGY IN USE GRAŻYNA URBAN-GODZIEK Locus horribilis behind the closed door. Three paraclausithyra by Johannes Secundus (el. I 5, II 5, III 1) in the light of classical tradition . .............. ... ... ........... ... ... . 17 ELŻBIETA WESOŁOWSKA Two or three Cassandras and what I know about them. Some observations ... .... . 35 BEATA GÓRSKA-SZKOP Curiosity Shops in novels by Charles Dickens and Bolesław Prus . ... ...... .......... . 47 URSZULA KOWALCZUK Children by Bolesław Prus, or “working on freedom” .......................... ... ... ... . 69 MICHAŁ CZERNOW History and experiencing in Faithful River by Stefan Żeromski . .... .... .... .... .... . . 85 JADWIGA LINDE-USIEKNIEWICZ, PAULINA NALEWAJKO Direct speech turns and narrative clues in literary prose: Gabriel Garcı́a Márquez’s short story Buen viaje, señor presidente and its Polish translation ..... ... ............. . 109 DYSTOPIAS DYSTOPIA IN A SYSTEMIC VISION OF THE WORLD MACIEJ ABRAMOWICZ The axiological dimension of space in old-French courtly literature ........ ... ... ... . 129 j:makieta 12-1-2015 p:10 c:0 10 Contents GRZEGORZ RAUBO “In strict-regime prison my soul was placed”. Alienation of a soul in a body in Baroque literature ............................................................................................. 141 DAMIAN WŁODZIMIERZ MAKUCH Manuscript from the coming century by Stefan Buszczyński − boundaries of dystopian fantasy in the second half of the nineteenth century ..... ...... ...... ...... ....... ...... . 159 PRZEMYSŁAW MICHALSKI Philip Larkin’s Dystopias ............. ............................. ..................... ........ . 177 SPACES OF OTHERNESS PRZEMYSŁAW CZAPLIŃSKI Cemetery breakdown ............................................. .......... ...................... 195 TADEUSZ BUDREWICZ Favourable place for love affair ............ ................................. ................... 209 BAD PLACES KRZYSZTOF OBREMSKI The sinlessly sinful Republic of Poland as “bad place”: Jan Stanisław Jabłonowski’s Unscrupulous Scruple in Poland ...................................................... ........ . 229 PATRYCJUSZ PAJĄK Dracula’s homeland and seat, or the bad place in Europe .. ......... ......... ... ...... . 239 KRYSTYNA PIENIĄŻEK-MARKOVIĆ Bosnia − hortus horridus. The image of Bosnia in travels of Franciscans: Grgo Martić and Ivan Frano Jukić .... ......................................................................... 263 WOJCIECH KUDYBA Bad places in poems by Jan Polkowski ................................................. ...... 279 TOMASZ JĘDRZEJEWSKI Urban dystopia in the works of Czesław Miłosz ................... ................. ... ... . 291 CLOSE-UPS EWA ROT-BUGA Formerly happy [...] Ruthenian countries − Józef Bartłomiej Zimorowic’s vision of incinerated Arcady ................................................................................ 307 j:makieta 12-1-2015 p:11 c:0 Contents 11 JERZY FIEĆKO Mickiewicz’s A History of the Future and the question of dystopia . .. .. .. . ... .. . ... . . 333 MAGDA NABIAŁEK Envisaged theatre. The function of dystopia in The Silver Dream of Salomea by Juliusz Słowacki .................................................................................... 345 AGNIESZKA PIWOWARCZYK Space and identity. Different aspects of dystopia in the novels: Beauty of Life by Stefan Żeromski and Under Western Eyes by Joseph Conrad ... ...... ... ............. . 363 TOMASZ GARBOL Czesław Miłosz’s Œconomia divina as a project of dystopia ................... ... .... . 383 DANUTA SOSNOWSKA Among pleasures and immaturity. About a dystopian vision in a book by Jan Weiss Mullerdom Has One Thousand Floors ................. .............. ... .............. ... ... . 397 ANNA BOGUSKA In the circle of the 20th century dystopia. About reading the novel Otok snova by Damir Miloš ............................. ........ .......................................... ........ . 417 EWELINA DRZEWIECKA Dystopia in the conditions of Postmodernity? A Bulgarian case ... . .... .... .... .... . . 435 INDEX ............................................................................................... 455 INFORMATION ABOUT AUTHORS . ........... ... ... ................................... . 469 AUTHOR GUIDELINES ... ........................ ........................................... . 471 j:makieta 12-1-2015 p:12 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:13 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7) OD REDAKCJI Kolejny numer rocznika „Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo” (2014) poświęcamy problematyce dystopii w literaturze. Dystopię odróżniamy od antyutopii, z którą łączy ją negatywny (nierzadko skrajnie pesymistyczny) obraz przyszłego świata jako miejsca opresyjnego dla zamieszkujących go ludzi. Według słownikowej definicji dystopia to „utwór fabularny przedstawiający koszmarną, choć logicznie uzasadnioną, wewnętrznie spójną i niekiedy dość prawdopodobną wizję przyszłej egzystencji człowieka” (A. Niewiadowski, A. Smuszkiewicz). Ta swoista wiarygodność dystopii wynika z faktu, iż stanowi ona rodzaj artystycznego komentarza do zjawisk obserwowanych współcześnie, do pozwalających się aktualnie uchwycić tendencji rozwojowych społeczeństw. Oprócz obecnych w literaturze różnych epok tak rozumianych dystopii interesują nas również literackie ujęcia „złych miejsc”, czy też „miejsc niechcianych”, w które ludzie zostają wrzuceni wbrew swojej woli lub do których trafiają przypadkiem i które stają się dla nich źródłem cierpienia. W tym sensie takim „miejscem niechcianym” mogą być dla przesiedleńców i emigrantów ich nowe miejsca zamieszkania, dla zesłańców miejsca zsyłki, a dla oikofobów ich własna „mała”, czy „wielka” ojczyzna. Odraza do własnego domu jako „złego miejsca” może również przybierać kształt manichejskiej niechęci do ciała jako więzienia duszy, którego literacką figurą tak często bywa labirynt. Na wszystkie te kwestie spoglądamy ogniskując uwagę na kulturowych wyobrażeniach „złych miejsc”, na ich estetyce, teologicznych i filozoficznych uwarunkowaniach oraz sposobach prezentacji w literaturze. Poczynione przez Autorów wybory problemów i utworów literackich zdradzają powody dzisiejszej atrakcyjności badawczej tematu dystopii. W stałym dziale „Pożytki filologiczne” znalazły się tym razem artykuły dotyczące literatury drugiej połowy XIX wieku, tradycji klasycznej oraz problematyki przekładu. Redakcja j:makieta 12-1-2015 p:14 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:15 c:0 POŻYTKI FILOLOGICZNE j:makieta 12-1-2015 p:16 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:17 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 17-33 GRAŻYNA URBAN-GODZIEK Wydział Polonistyki Uniwersytet Jagielloński LOCUS HORRIBILIS POD ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI. TRZY PARAKLAUSITHYRA JOHANNESA SECUNDUSA (EL. I 5, II 5, III 1) WOBEC TRADYCJI KLASYCZNEJ Słowa kluczowe: paraklausithyron, elegia miłosna, Johannes Secundus, poezja nowołacińska, eschatologia elegijna Keywords: paraclausithyron, love elegy, Johannes Secundus, Neo-Latin poetry, elegiac eschatology Stworzona w epoce augustowskiej tzw. rzymska elegia miłosna jest − na wzór gatunków starszych, jak epika, tragedia, komedia czy bukolika − formą literacką konsekwentnie kreującą cały, wewnętrznie spójny, świat przedstawiony, zgodnie z Arystotelesowską zasadą prawdopodobieństwa i konieczności1. Każdy z tych wielkich gatunków, tworzących fundament późniejszej literatury i kultury europejskiej, rządzi się ściśle określonymi prawami, ma swój system wartości oraz bohaterów, którzy reprezentują określone typy 2 − z właściwymi im cechami charakteru (éthos) i sposobem myślenia (diánoia)3. Klasyczne dekorum nie pozwalało poecie przekroczyć ram obranego gatunku − wykreowany świat i jego bohaterowie zachowywali się tak, jakby doskonale znali konwencję swojego gatunku, czyli świata; a ich postępowanie i myślenie było zdeterminowane jego prawami. W obrębie gatunków, które wywodzą się z tradycji ginącej w mrokach przeszłości, ten wewnętrznie spójny świat powstawał przez setki lat (świat epicki, tragiczny 1 Sądzę, że słynne zdanie Arystotelesa: „zadanie poety polega nie na przedstawieniu wydarzeń rzeczywistych, lecz takich, które mogłyby się zdarzyć, przy czym ta możliwość opiera się na prawdopodobieństwie i konieczności” w konfrontacji z jego szczegółowymi przepisami dotyczącymi konstrukcji tragedii i eposu można odnieść do kreacji świata przedstawionego również w obrębie poszczególnych gatunków i rządzących nimi zasad. Cyt. za: Arystoteles, Poetyka, trans. Henryk Podbielski (Wrocław: Ossolineum, 1989), pt. IX, 30. 2 Najłatwiej chyba jest to rozpoznawalne w gatunkach dramatycznych, gdy bohater był określoną maską: zwłaszcza w komedii: starzec, młodzian, sługa, rajfurka, hetera, matrona, dziewica, pieniacz, pasożyt etc. 3 Cf. Arystoteles, op. cit., pt. VI, 20. j:makieta 12-1-2015 p:18 c:0 18 Grażyna Urban-Godziek czy nawet hymniczny − wszystkie one opierają się na tradycji heroicznej; na przeciwnym biegunie zaś stoi również wielowiekowa tradycja jambiczno-komediowa). Natomiast gatunki nowe, stricte literackie, powstałe już po wielkim przełomie, jaki stanowiła kultura hellenistyczno-aleksandryjska, opierając się na „naukowej” znajomości tamtych, w ekspresowym tempie tworzą na ich wzór swój wewnętrznie spójny i konsekwentny system. Co więcej, za prezentowanym w ramach danej konwencji gatunkowej systemem wartości podąża swoista aksjologia, a niekiedy nawet eschatologia. Rzymscy elegicy prędko stworzyli taki właśnie spójny system z charakterystycznymi postawami, prawami, wartościami i nawet wizją zaświatów4. Ujmując to w dużym skrócie (i rzecz jasna uproszczeniu), bohaterem elegii jest poeta-kochanek (zwykle zubożały ekwita, zwłaszcza u Tibullusa, z resztką rodowego majątku), wiecznie tęskniący do dziewczyny, która choć potrafi docenić jego walory i talenty, to ostatecznie wybiera złoto bogatszego kochanka, mimo że to prostak, szubrawiec czy dorobkiewicz. O ile bowiem etos literacki bohatera elegijnego ukształtowany został na bazie sentymentalnego poety-pasterza z bukoliki, gotowego kochać do śmierci (nawet swoją ręką zadanej) oraz, po trosze, młodzieńca z komedii (tego naiwnego marzącego o pełnym oddaniu5 lub tego nawiedzającego lupanary i szczęśliwie spotykającego „dobrą heterę”), o tyle dziewczyna jest literacką potomkinią komediowych heter, a więc w wyborze kochanka kieruje się raczej zyskiem, niż jego wartością. Ta różnica „genetyczna” i niekonsekwencja postaw bohaterów rodzi charakterystyczne elegijne rozdarcie, tęsknotę i cierpienie niezaspokojenia. Obowiązuje tu bowiem moralność spod lupanaru − bohater w zasadzie godzi się dzielić z innymi swoją ukochaną, z drugiej jednak strony, ta konieczność (a właściwie stwierdzona niewierność dziewczyny i odrzucenie poety) prowadzą do skrajnej rozpaczy i potępienia zdrajczyni. Bohater elegii (a potem i jego europejscy potomkowie, jak na przykład bohaterowie poezji sentymentalnej i romantycznej) swojej ukochanej równocześnie pragnie i nie chce, uwielbia ją i obrzuca kalumniami, żywi jednocześnie uczucia wzniosłe i sprowadza ją do roli obiektu seksualnego, zabawia się co chwila z inną panią i w głębi duszy pragnie stabilizacji uczuciowej i miłości po grób z tą jedyną. 4 Szczegółowo na ten ostatni temat vide: Grażyna Urban-Godziek, „Elysium of Love Poets: the Beginnings of the Motif in the Classical Literature”, Episteme. Czasopismo naukowo-kulturalne, no. 17 (2012): 15-35; eadem, „Jana Kochanowskiego elizejski krąg poetów-samobójców i jego źródła literackie, czyli od eschatologii epickiej do elegijnej”, in Olimp, ideał, doskonałość, ed. Maria Korytowska, Iwona Puchalska (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2014) − w druku. 5 W tzw. greckiej komedii nowej (głównie znanej z łacińskich adaptacji Plauta) młodzieniec zakochuje się i pragnie poślubić niewolnicę przyuczaną do pracy w domu publicznym − wobec greckiego przywiązania do dziewictwa małżonki oraz podziałów społecznych, często okazuje się, że jest ona porwaną przez piratów córką wolnych rodziców o kryształowej moralności, i dzięki pomocy sprytnego sługi-niewolnika nieporadnemu młodzianowi udaje się spełnić marzenia. j:makieta 12-1-2015 p:19 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 19 Rozdarcie to ilustruje podstawowy dla elegii obraz kochanka przed zamkniętymi drzwiami (łac. amator exclusus; gr. paraklausithyron)6. Wielbiciel pięknej dziewczyny zostaje przez nią odrzucony, drzwi (lupanaru) przed nim zatrzaśnięte, a w środku − być może − ukochana oddaje się innemu, którego złotu podwoje te się nie oparły. Nieszczęsnemu poecie zostaje tylko marznąć w nocnym chłodzie, śpiewać czule pod zamkniętymi drzwiami, wypisywać na nich łzawe elegie albo inwektywy, wygrażać, walić w odrzwia, kłócić się z odźwiernym niewolnikiem lub mu zazdrościć, wreszcie powiesić skropiony łzami biesiadny wieniec na drzwiach (zgodnie z konwencją archaicznego komosu, z którego paraklausithyron się wywodzi, kochanek wraca z nocnej uczty trzeźwiejąc bądź popijając wino po drodze) albo, gdy zbyt jest zmęczony, zasypiać na progu − jeśli tylko psy czy kije gospodarzy go nie odstraszą. Nocne czuwanie pod zamkniętymi drzwiami (vigilatio ad clausas fores) to najczęstszy obraz miłości elegijnej, synonimiczny z pieśnią miłosną i z samym uczuciem. Owo odrzucenie i dopominanie się wzajemności jest bowiem kwintesencją miłości w tej konwencji. Akcja ogromnej części elegii rzymskich i nowołacińskich odbywa się właśnie w tym równocześnie rozkosznym i strasznym miejscu − drzwi domu dziewczyny są bowiem albo zapowiedzią szczęścia, albo synonimem zawodu i wykluczenia. Topiczny próg domu (limen) to więc jednocześnie i locus amoenus, i locus horribilis. Daremne wyczekiwanie pod drzwiami należy do najbardziej traumatycznych przeżyć elegika; dla skazanego na zatrzymanie się na nim kochanka próg to albo czyściec, albo przedsionek Hadesu. Typowe elegijne odwołanie uczucia − renuntiatio amoris, czyli wyrzeczenie się miłości i zdradliwej dziewczyny, obrzucanie jej obelgami i lament nad swoim losem, odbywa się właśnie tam − o czym świadczy często jedynie drobna wzmianka, odwołanie do słów-kluczy czy rekwizytów związanych z toposem paraklausithyron. To właśnie miejsce pod drzwiami lupanaru kształtuje logikę i określa etykę elegii. Dodatnio wartościowana jest więc dziewczyna łatwa, która nie czyni niepotrzebnych przeszkód − nieustępliwa zaś i nieskłonna otworzyć nazywana jest twardą (topos dura puella), nieczułą, z kamienia lub o sercu tygrysicy, bo nie odpowiada ona na prawdziwe uczucie wiernego jej, prawdziwie miłującego kochanka. I właśnie ta prawdziwa, szczera miłość staje się tu najwyższym prawem. Ona usprawiedliwia wszystkie drogi wiodące do jej osiągnięcia, a zwłaszcza zdradę małżeńską (zatrudnione w lupanarze najpiękniejsze niewolnice i wyzwolenice często bywały poślubiane przez właściciela lokalu, zwykle również wyzwoleńca). 6 Na temat znaczenia motywu dla elegii vide: Grażyna Urban-Godziek, „Elegia na progu. Antyczne dziedzictwo motywu paraklausithyron w twórczości elegijnej renesansu (usque ad Ioannem Cochanovium)”, Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka, no. 18 (38), (2011): 45-81. Główne opracowanie monograficzne zagadnienia: F. Copley, Exclusus amator. A Study in Love Poetry (Baltimore: American Philologiac Association, 1956), o podstawowym dla elegii znaczeniu: p. 70 ff. j:makieta 12-1-2015 p:20 c:0 20 Grażyna Urban-Godziek Elegicy rzymscy, zwłaszcza Propercjusz, często porównywali los odrzuconego miłośnika pod drzwiami do cierpień potępionych w Hadesie: Tantala, Syzyfa, Iksiona, Tityosa. Ich pośmiertne losy symbolicznie odpowiadają sytuacji kochanka. Dwaj pierwsi, będąc tuż przed upragnionym celem − doznają porażki: wycieńczony głodem i pragnieniem Tantal nie może zjeść jabłka wiszącego nad jego głową, ani napić się wody, w której był zanurzony; Syzyfowi nie uda się nigdy wtoczyć kamienia na górę i skończyć daremnego trudu; Iksion − niedoszły gwałciciel Junony − wiruje w płonącym kole, co również jest metaforą losów i stanów emocjonalnych kochanka; tytan Tityos zaś, który porwał się na boginię Latonę, leży na dnie Tartaru, jego ogromne ciało zajmuje dziewięć akrów, a sępy wydziobują mu wciąż odrastającą wątrobę − tak też nie mają końca cierpienia kochanków. W elegii II 17 Propercjusz używa porównania swych przeżyć do cierpień potępieńców, skrajnie przerysowując emocje, by oddać stopień wzburzenia kochanka. uel tu Tantalea moueare ad flumina sorte, ut liquor arenti fallat ab ore sitim; uel tu Sisyphios licet admirere labores, difficile ut toto monte uolutet onus; durius in terris nihil est quod uiuat amante, nec, modo si sapias, quod minus esse uelis7. (Prop. II 17, 5-10) [Być może wzruszyłabyś się losem Tantala nad nurtem, gdy od jego spieczonych pragnących ust woda odpływa; może zdumiałyby cię wysiłki Syzyfa, gdy przez całą górę toczy uprzykrzony ciężar; [wiedz jednak, że] wśród żyjących na ziemi nie ma wytrzymalszego niż zakochany, i, jeśli masz trochę rozumu, nikim mniej nie chciałbyś być.] Niegdyś wybrany spośród konkurentów i ścigany ich zawiścią, teraz szaleje z rozpaczy, gdy, zwiedziony przez dziewczynę obietnicą nocnego spotkania, musi stać dziesięć dni pod bramą, by go nareszcie wpuszczono: quem modo felicem inuidia admirante ferebant, nunc decimo admittor uix ego quoque die, nec licet in triuiis sicca requiescere luna, aut per rimosas mittere uerba fores8. 7 Cyt. za: Sexti Properti, Carmina, recognovit brevique adnotatione critica instruxit E. A. Barber (Oxonii: e Typographeo Clarendoniano, 1960). Jeśli nie zaznaczono inaczej, przekłady pochodzą od autorki artykułu. 8 W cytatach podkreślono słowa-klucze lub obrazy typowe dla paraklausithyronu. j:makieta 12-1-2015 p:21 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 21 [Jeszcze niedawno zazdrośnicy w zadziwieniu zwali mnie szczęśliwcem, teraz, nawet ja ledwie co dziesiąty dzień mam wstęp i nie wolno mi spoczywać na rozdrożu pod gołym księżycem ani słać słów przez szparę w drzwiach.] (Prop. II 17, 11-12, 15-16)9 Nie waha się stwierdzić, że takie postępowanie jest równe zbrodni i plami ręce dziewczyny krwią („hoc erit infectas sanguine habere manus!”, w. 2) − ponieważ odrzucony kochanek jest u kresu wytrzymałości i woli każdy inny los, choćby dobrowolną śmierć, niż dalsze zawodzenie pod zamkniętymi drzwiami: „nunc iacere e duro corpus iuuat, impia, saxo, / sumere et in nostras trita uenena manus” [Teraz, bezlitosna, wolę spuścić ciało z twardej skały, / lub wziąć do rąk sproszkowaną truciznę] w. 13-14). Zapewne jednym ze źródeł porównania odczuć kochanków do mąk potępionych jest fragment z III księgi De rerum natura Lukrecjusza. Dowodząc, że strach przed śmiercią jest niepotrzebną udręką, którą człowiek sam sobie stwarza, zamiast witać cichy sen śmierci jako wybawienie, epikurejczyk racjonalizuje, a następnie nadaje symboliczny wymiar mitowi o piekielnych mękach Tantala, Tityosa, Syzyfa i Danaid. Otóż nie po śmierci tak cierpią ludzie, ale za życia, poddając się swoim żądzom. Tantal, drętwiejąc z przerażenia na widok skały wiszącej nad jego głową (taką wersję mitu przedstawia Lukrecjusz), jest obrazem lęku ludzi przed bóstwami. Syzyf zaś to polityk, który wciąż musi zabiegać o przychylność ludu oraz „o władzę, która jest złudą i nigdy nie będzie dana”10; a gdy już dotrze pod sam szczyt, toczony kamień spada w przepaść, unicestwiając cały jego wysiłek. Ciągłe niezaspokojenie, pragnienie wrażeń, dóbr duchowych i cielesnych, podobne jest do działań Danaid napełniających dziurawe naczynie. Natomiast Tityos obrazuje żądze kochanka: sed Tityos nobis hic est, in amore iacentem quem volucres lacerant atque exest anxius angor aut alia quavis scindunt cuppedine curae. (Lucr. III 992-994) [Tityos jest między nami; powalonego miłością Zaiste szarpią go ptaki: zżera go trwożna niepewność Albo mu żądza rozdziera serce innymi troskami.] (Przeł. Grzegorz Żurek) Elegijną eschatologię rozwijają w swoich wierszach Propercjusz (IV 7) i Tibullus (I 3) − opierając się na wcześniejszej tradycji11, szczególnie na Wergiliańskim 9 Edycja Barbera uwzględnia emendację Housmana, wedle której v. 15. następuje po 12. Titus Lucretius Carus, O naturze rzeczy, trans. Grzegorz Żurek (Warszawa: PIW, 1994), 141, v. 999. 11 Szczegółowo tradycję tę przedstawiam w artykule: G. Urban-Godziek, Elysium of Love Poets... 10 j:makieta 12-1-2015 p:22 c:0 22 Grażyna Urban-Godziek Hadesie z VI księgi Eneidy. W ich wizji pośmiertnych losów kochanków zarysowuje się wyraźny podział na dobrych i złych, nagrodzonych wiecznym szczęściem i skazanych na niekończące się męki − podział obcy jeszcze Eneidzie, gdzie heroiny, które poniosły klęskę z powodu miłości, bez względu na to, czy były zbrodniarkami, czy niewinnymi ofiarami, smucą się wiecznie na Polach Żalu (lugentes campi ). Zgodnie bowiem z moralnością elegii prawdziwie kochający a niesłusznie cierpiący winni odebrać swoją nagrodę po śmierci, ci zaś, którzy miłości się sprzeciwili albo się jej sprzeniewierzyli, gdy już tryumfują za życia, nie mogą pozostać bezkarni w Hadesie. Eksplorując możliwości gatunku, Tibullus tę elegijną eschatologię rozwija − i to na samym początku twórczości (jeśli uznać kolejność utworów pierwszego tomu za zgodną z chronologią ich powstawania). W el. I 3 tworzy mianowicie „niebo” i „piekło” dla kochanków − obie krainy ściśle trzymające się konwencji obrazowania elegijnego. Dla tych, których zabrała nagła śmierć z miłości („Illic est, cuicumque rapax mors venit amanti”), przeznaczone są rozkosze na elizejskich łąkach. Typowy krajobraz Elizjum czy Wysp Szczęśliwych (łagodny klimat, mirtowe gaje, wonne owoce i kwiaty rosnące bez ludzkich zabiegów, śpiewające ptaszęta) oraz opis zajęć błogosławionych dusz nakreślone są tu za pomocą elegijnych słów-kluczy12, zwłaszcza charakterystycznych przymiotników, jak tenuis i tener: śpiew ptaków dobywa się z ich „delikatnych gardziołek” − „tenui... guttere”; młodzi chłopcy zmieszani są z czułymi, delikatnymi dziewczętami („Ac iuvenum series teneris immixta puellis ludit”) wiodąc z nimi miłosne sprzeczki. I tu używa Tibullus czasownika ludo, w elegiach wskazującego zabawę o naturze erotycznej, zaś następujące dalej wyrażenie „adsidue proelia miscent” odnosi się do jednego z podstawowych toposów gatunku: militia amoris, miłosnej walki czy miłości jako walki13. Podążam tu za ustaleniami L. B. T. Houghtona („Tibullus’ Elegiac Underworld”, The Classical Quarterly, vol. 57, no. 1 (May, 2007): 154-162) i jego, cytowanych tamże, poprzedników. 13 Hic choreae cantusque vigent, passimque vagantes. Dulce sonant tenui gutture carmen aves, Fert casiam non culta seges, totosque per agros Floret odoratis terra benigna rosis; Ac iuvenum series teneris inmixta puellis Ludit, et adsidue proelia miscet Amor. Illic est, cuicumque rapax mors venit amanti, Et gerit insigni myrtea serta coma. (Tib. I 3, 57-66) [Tutaj tańce, tu pieśni − gdzieniegdzie wśród ziela z malutkich dziobków ptasich płynie pieśń wesela. Wonny owoc przynosi nieuprawna rola, pachnącymi różami kwitną wszystkie pola. Tu z młodzieńcami igra pięknych dziewcząt rzesza, Amor miłosne żarty w drobne sprzeczki miesza. 12 j:makieta 12-1-2015 p:23 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 23 Tej elegijnej wizji szczęścia poeta przeciwstawia obraz najgorszych możliwych cierpień − również utrzymany w konwencji: At scelerata iacet sedes in nocte profunda Abdita, quam circum flumina nigra sonant: Tisiphoneque inpexa feros pro crinibus angues Saevit, et huc illuc inpia turba fugit. Tum niger in porta serpentum Cerberus ore Stridet et aeratas excubat ante fores. (Tib. I 3, 67-72) [Tyzyfone okrutna pieści przy swej twarzy Żmije w włosy wplecione − pierzcha tłum zbrodniarzy. Wtedy to czarny Cerber z paszcz groźnych, wężowych Zasyczy, wiernie strzegąc wielkich bram spiżowych. Kraj zbrodni w niezgłębionej, mrocznej tonie dali, A wokół się rzek strasznych czarna fala żali]. (Przeł. Anna Świderkówna) Ze świetlistym obrazem Elizjum kontrastuje kraina ciemności, do której trafiają bezbożnicy. Spowija ją głęboka noc, szumią złowrogo czarne rzeki. O ile przybywającego do Elizjum poetę wprowadzała sama bogini miłości14, tu przybysz zderza się z potworną erynią o wężowych włosach (atrybutem Wenery, jak również elegijnej dziewczyny, były piękne, często złociste, włosy). Co jeszcze bardziej intrygujące, potępiony staje tu przed zawartą bramą strzeżoną przez czarnego, trójgłowego psa, który syczy z wężowych paszcz wprawiając w przerażenie bezbożników (w paraklausithyrach niekiedy wspominane są strzegące bram psy, którymi szczuje się niechcianych kochanków, czasem też znienawidzony odźwierny nazwany zostaje cerberem). Jakież bowiem gorsze męki można znaleźć w ramach elegijnej konwencji, niż wieczne czuwanie pod bramą, w trwodze i przerażeniu? Jeśli to zawarta brama jest źródłem największych cierpień kochanka, nie może on sobie inaczej wyobrażać piekła i w takiej samej sytuacji chciałby widzieć swoich wrogów, tych, którzy sprzeciwiają się jego miłości. W tym piekle, w którym chciałby widzieć przeciwników swej miłości (w. 81-82), umieścił Tibullus postaci typowe dla przedstawień Tartaru, jak Iksjon, Tityos, Tutaj po śmierci każdy przybywa kochanek − Każdemu zdobi z mirtu spleciony wianek.] Cyt. oryginalny za: Catullus, Tibullus. Pervigilium Veneris, trans. F. W. Cornish, ed. J. P. Postgate, J. W. Mackail, G. P. Goold (Boston: Harvard Univ. Press, 1913). Przekłady Tibullusa podaję za: Rzymska elegia miłosna (wybór), trans. A. Świderkówna, ed. G. Przychocki, W. Strzelecki (Wrocław: Ossolineum, 1955). 14 W charakterze psychopompos, zamiast Hermesa: „Sed me, quod facilis tenero sum semper Amori, Ipsa Venus campos ducet in Elysios” (56). j:makieta 12-1-2015 p:24 c:0 24 Grażyna Urban-Godziek Tantal i Danaidy. Komentatorzy jednak, podkreślając konsekwencję poety w „erotyzacji” Hadesu, wskazują, że każdemu z wymienionych tu można przypisać winę erotyczną15. O takiej interpretacji piekielnych udręk mitycznych herosów-zbrodniarzy świadczą utwory spadkobierców tej tradycji. Weźmy przykład dwóch epigramatów z Antologii Palatyńskiej, autorstwa bizantyńskiego poety Paulusa Silentiariusa z VI w. (księga V, epigr. 236 i 246), gdzie niemożność miłosnego spełnienia, widok pięknej ukochanej, która odmawia swych ust, uznana jest za gorszą od mąk Tantala − ten bowiem przynajmniej umarł tylko raz, podczas gdy zakochanego toczy jad trucizny, nie dając mu jednak umrzeć (V 236; do drugiego jeszcze wrócimy). Doskonale w tej konwencji odnajdywali się również poeci renesansowi, podążając w swych utworach za ścieżką interpretacyjną klasycznych mistrzów. Tu za przykład niech posłuży jeden z najciekawszych nowołacinników, Holender, Johannes (Janus) Secundus (1511−1536). Do takiego wyboru skłania mnie między innymi fakt, że w badaniach nad owym autorem niezwykle ważnym dla rozwoju europejskiej poezji miłosnej (naśladowanym przez kolejne pokolenia poetów − od Plejady do Goethego) i poświęcającym najlepszą część swej twórczości tej tematyce (głównie Księga pocałunków − Basiorum liber i trzy tomy elegii) − dotąd nie wyodrębniono (przynajmniej wedle mej wiedzy16) utworów, które by zaklasyfikowano jako paraklausithyra. A bez tego toposu trudno wyobrazić sobie twórczość elegijną17. Obecności paraklausithyrów u Secundusa nie spostrzegli w każdym razie autorzy komentowanych edycji krytycznych, jak Endres, Murgatroyd czy Guillot18, podsumowujący swymi wydaniami dotychczasowe badania. 15 L. B. T. Houghton, Tibullus’ Elegiac Underworld..., 158-162. O winie erotycznej Iksiona i Tityosa była już mowa, Danaidy natomiast − na rozkaz ojca − zabiły swych mężów, Tantal zaś (wg Fanoklesa) porwał się na Ganimedesa. 16 Literatura naukowa dotycząca Secundusa jest bardzo obszerna i wiele cennych prac powstało już w XIX w. − głównie w języku niemieckim i holenderskim. W ostatnich latach wzrosła liczba prac angielskich i francuskich. Jest to również poeta chętnie wydawany (zob. niżej) − nad najnowszą edycją krytyczną pracuje obecnie zespół w Radboud Universiteit w holenderskim Nijmegen. Wydanie to przyniesie wiele niespodzianek, ponieważ jego podstawą jest odnaleziony niedawno w Bibliotece Bodlejańskiej w Oxfordzie autentyczny rękopis Secundusa, znacznie różniący się od wersji dotąd znanej, którą wydali po jego przedwczesnej śmierci bracia poety, opracowując tekst wedle swojego upodobania. 17 Ta świadomość przychodziła humanistom w trakcie ich badań filologicznych dokumentowanych twórczością własną. Przykładem może być Jan Kochanowski, który dopiero w późniejszych latach docenił rolę paraklausithyronu, wprowadzając go zarówno do elegii łacińskich, jak i polskich pieśni − w pierwszej, rękopiśmiennej wersji jego elegii znajdujemy ledwie nikły ślad motywu, rozwinięty jednak szeroko w wersji drukowanej. 18 Clifford Endres, Johannes Secundus. The Latin Love Elegy in the Renaissance (Hamden, Conn.: Archon Books, 1981); Paul Murgatroyd, The Amatory Elegies of Johannes Secundus (Leiden: Brill, 2000); J. Second, Oeuvres complètes, tome II: Elegiarum libri tres, ed. Roland Guillot (Paris: Honoré Champion, 2005). j:makieta 12-1-2015 p:25 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 25 W pierwszej księdze elegii Secundusa poświęconej młodziutkiej Julii, która pozwalała jedynie skraść sobie całusa, nie ma nocnych pochodów i żalów pod jej drzwiami. Młody poeta już w pierwszych wersach księgi złożył deklarację wobec Kupidyna i Wenery, że będzie ich czcicielem i piewcą dobrowolnie, bez miłosnych ran (z czego zresztą Amor się naśmiewa, po czym wysyła celną strzałę). Przedkładając zdobyty u klasyków artyzm nad realny przedmiot poezji również figurę exclusus amator traktuje jak... literacki cytat. Nam seu dura meos illa aversabitur ignes, seu facilem sese dat mihi, morte premor: nec mihi vita potest duci sub amore sinistro, inter mortales nec locus esse deo. Sed potius moriar te te, mea vita, tenendo, inque tuos umeros funera nostra cadant, funera de tereti melius pendentia collo quam si sublimi de trabe nexa forent, qualis Anaxaretes fastum puer ultus amarum, flebile curvata fauce pependit onus, exitus aut sic est, aut sic sperandus amanti. O natum tristi sidere quisquis amat!19 (Sec. El. I 5, 5-16) [Czy ona wzgardzi, nieczuła, ogniem mojej miłości, czy mi się odda bez trudu, dręczy mnie śmierć. Żyć nie potrafię już dłużej wśród nieszczęśliwej miłości, a wśród śmiertelnych cóż robić mam, kiedym jak bóg? Raczej więc niech umrę z tobą, me życie, w objęciach, niechaj w ramiona twe moja osunie się śmierć. Lepiej niech moje ciało wisi u szyi twej smukłej, niżby na sznurze gdzieś z belki zwieszało się w dół, tak jak ów chłopiec, mszcząc Anaksarety szyderczą wyniosłość z karkiem skręconym zwisł smutnym brzemieniem u drzwi. Taki to koniec czy inny może przeczuwać kochanek; pod smutną rodzi się gwiazdą, kto kocha, to fakt!] (Przeł. Elwira Buszewicz) Przywołuje tu poeta „niekanoniczny” paraklausithyron z Owidiuszowych Metamorfoz XIV 698-764 (niekanoniczny, bo przeniesiony w inny gatunek i tematycznie niedostosowany, jako że fragment ten dotyczy adoracji epuzera). Wzgardzony przez ukochaną Anaksaretę, która nie chce oddać ręki biednemu Ifisowi, zdesperowany młodzian, w końcu, zamiast biesiadnego wieńca, wiesza na jej głuchych drzwiach siebie − w przedśmiertnych drgawkach, uderzeniami 19 Secundusa w oryginale cytuję za wydaniem Murgatroyda, op. cit., zaś polską wersję el. I 5 w przekładzie E. Buszewicz za: G. Urban-Godziek, Elegia renesansowa. Przemiany gatunku w Polsce i w Europie (Kraków: Universitas, 2005), 331-333. j:makieta 12-1-2015 p:26 c:0 26 Grażyna Urban-Godziek zwisających nóg w bramę ostatni raz dobija się o uwagę nieczułej dziewczyny. Ta jednak zauważa dopiero jego pogrzeb, a na ten widok kamienieje. Umierający z miłości bohater Secundusa proponuje pewną modyfikację przypadku Ifisa, deklarując chęć raczej uwieszenia się u szyi ukochanej i umierania w ścisłym z nią zespoleniu, co nabiera zupełnie innego znaczenia. A jednak wobec jej oporu sięga po opracowany przez wszystkich klasyków sposób zastraszania dziewczyny wizją nadciągającej starości, kiedy to na próżno wypatrywać będzie dobijających się do wrót młodzianów: Nulla corona tuos ornabit florida postes; cantabit muto limine nullus amans. Quin potius, dum fata sinunt et nigra Sororum stamina, verque viret nobile, carpe rosas Quae nisi carpentur, languebunt sponte, cadentque, Et stabit lapsis spina inhonora rosis. (Sec. El. I 5, 43-48) [Kwietne wieńce nie będą wcale drzwi twoich ozdabiać; pieśni kochanka nie zazna milczący twój próg. Raczej zrywaj więc róże, póki los ci pozwala, Siostry swą snują nić czarną i wiosna wciąż trwa. Jeśli róż się nie zerwie, to same zwiędną, opadną, a gdy opadnie kwiat, szpetny ostanie się cierń.] Julia jest ostatecznie stracona dla poety, gdy wychodzi za mąż, grzebiąc tym samym jego nadzieje. A jednak poświęcony jej tom zamknął Secundus tonem jeśli nie tryumfalnym, to w każdym razie świadczącym o dumnej samowiedzy poety, który ma świadomość, że ważniejsza od tematu, to jest od samej miłości, jest pieśń, kunszt artysty (el. I 11, 53-60). Natomiast w drugiej części zbioru, poświęconej zdradliwej Neerze, dziewczynie o cechach kurtyzany, ta − deklarowana od utworu wstępnego (I 1), mimo kontrdowodu wysłanego przez Kupidyna − wiara w dominację twórczości nad życiem i siłę pieśni zostaje podważona. Secundus dokonuje rozprawy z pychą twórców sądzących, że wierszem podbiją każdą dziewczynę, odwołując się polemicznie do dumnych deklaracji Propercjusza i Owidiusza. Zbyt długie przebywanie w inferno pod bramą złamie nawet najdumniejszego poetę. Gdy bowiem adorował niewinną Julię, lekko tylko kokietującą poetę, perspektywa „podedrzwiowa” była mu znana jedynie na poziomie literackim. Dopiero kontakt z kobietą pokroju rzymskich meretrices każe mu docenić znaczenie toposu exclusus amator i zwątpić w siłę oddziaływania pieśni. Nieszczęśnik pozostawiony zimną nocą pod zamkniętymi drzwiami jest bowiem nie tylko figurą nieszczęśliwego kochanka, ale i figurą poety − bo tu jedynym jego orężem była moc pieśni, którą mógł żebrać o łaskę ukochanej. Dlatego też prezentowany tu motyw pieśni pod zamkniętymi drzwiami jest tak ważny j:makieta 12-1-2015 p:27 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 27 dla gatunku elegii miłosnej, której bohaterem i ja lirycznym jest pauper poeta (ubogi poeta) w konfrontacji z dives amator (bogaty kochanek) mający jedynie pieśń jako argument i atut. Secundus, doskonale posługujący się materią klasyczną dla tworzenia własnych kunsztownych konstrukcji lirycznych, chętnie też prowadził w swych utworach taką wewnętrzną dyskusję metaliteracką. Paraklausithyron, jako symboliczny test oddziaływania pieśni (mierzony efektem: otworzy czy nie − częściej nie), pozwalał na rozliczenie się z własną twórczością i rzekomo szczególną pozycją poety. Wbrew powszechnemu przekonaniu bowiem, to nie romantycy wynieśli na piedestał poetę-wieszcza i uwierzyli w nadprzyrodzoną wręcz moc pieśni natchnionej przez bóstwa, lecz było to dobrze ugruntowane mniemanie w literaturze klasycznej i za nią tej klasycyzującej... A zatem, dwa nadzwyczaj ostre obyczajowo paraklausithyra Secundusa są rozliczeniem z antycznymi mistrzami przekonującymi o prawie do dumy poety-liryka, ale też i z własnym wcześniejszym tryumfalizmem i przekonaniem o sile swojej poezji. Pod zawartymi na głucho wrotami i w konfrontacji z pieniądzem pieśń bowiem traci swą nadprzyrodzoną moc. Elegia II 5 to, jak słusznie zauważają komentatorzy, renuntiatio amoris20 − odwołanie miłości, ale dokonywane w wielkim wzburzeniu przed zamkniętymi drzwiami 21. Jednym z głównych tematów wiersza jest fałsz, w który uwikłane są wszystkie osoby dramatu. Po nocy spędzonej z innym, nosząc ślady miłosnej walki, dziewczyna zarzeka się, że nie zdradziła ukochanego poety. Innym razem, gdy zjawiał się bogatszy kochanek, biedny poeta był zmuszony ustępować i to niekiedy natychmiast, chowając się w kąt albo rzucając się z pocałunkami na służącą, żeby ukryć fakt obcowania z panią; a ona wówczas przysięgała na głowę nowego amanta i swoją, że spędziła tę noc jak skromna wdowa w czystości i że żaden mężczyzna nie wycierał jej progu22. Lecz i on swoją pieśnią głosił pochwałę urody i czystości ladacznicy po to, żeby samego siebie oszukać. dura puella, puella meis indigna Camenis, Alpinis animum frigidior nivibus, ementita tuae facio praeconia formae, ut qualis non sis esse putere mihi. te laudo vates, laudatam amplectitur alter barbarus, et nostros arrigit ad numeros. (Sec. El. II 5, 7-12) 20 C. Endres, op. cit., 179; P. Murgatroyd, op. cit., 163. Endres, a za nim Murgatroyd, paraklausithyronowe słowa-klucze, jak „brama”, „próg”, traktuje jedynie jako metafory seksualne, powołując się na Seksualizmy łacińskie J. N. Adamsa, którego zajmują przenośne znaczenia słów, lecz jednak pomija bardziej złożone metafory czy tropy literackie. 22 „Et tritum nullis limen habere viris” („próg” to jedno ze słów kluczy omawianego motywu, odwołujące się do Catul. XLVIII 71). 21 j:makieta 12-1-2015 p:28 c:0 28 Grażyna Urban-Godziek [Twarda dziewczyno, dziewczyno niegodna moich pieśni, o sercu chłodniejszym niż alpejskie śniegi, głoszę fałszywe pochwały twojej urody żeby przekonać siebie, że jest tak, jak nie jest. I ja, wieszcz, chwalę, a sławioną obejmuje inny − barbarzyńca, którego moje wiersze pobudzają! 23] To dylematy nie tylko zdradzonego, odrzuconego kochanka i nie tylko człowieka zmuszonego do kłamstwa, ale i poety, którego twórczość nie odnosi skutku, jest chybiona − zamiast trafiać do dziewczyny, śpiewana jest do milczących gwiazd. Co gorsza, opiewana w wierszach dziewczyna staje się bardziej atrakcyjna i dla innych amantów. tu quoque, mentitum ne me rear, ore pudico respuis usque meas, dura Neaera, preces; cumque aliis toto pateat tua ianua poste, multus et e foribus lassus amator eat, uni casta mihi perstas − haec praemia vates debita pro falso munere vanus habet. (Sec. El. II 5, 17-22) [Ty jednak, bym nie okazał się kłamcą, ze skromnym obliczem odrzucasz wciąż moje prośby, twarda Neero; i chociaż twoje wrota stoją otworem przed wszystkimi innymi, i wielu kochanków wyczerpanych wychodzi z tej bramy, wobec mnie jednego upierasz się zachować czystość − taką należną nagrodę nieskuteczny poeta dostaje za fałszywy dar.] Znamienny tu jest (charakterystyczny zresztą dla pieśniowego paraklausithyronu24, por. Theocr. Id. III, Ovid. Am. I 6) refren: „dura puella, puella meis indigna Camenis...” (w. 7-8, 37-38) przeplatany z: „heu, crudelis Amor, tuque o crudelior illo...” (23-24). Trudno stwierdzić, by było to ostateczne wyrzeczenie się miłości. Choć sam poeta przyznaje, że jego wiersze dodawały dziewczynie urody, jak i brakującej jej cnoty, to jednak nie było to dyktowane obłudą, lecz pragnieniem i miłością, bo czy wroga, czy przychylna, dla niego zawsze jest równie piękna: „sive hostis, seu non, pulchra Neaera tamen” (w. 24). Elegijny kochanek jest jak pies czy niewolnik-odźwierny (por. Ovid. Am. I 6; III 4) przywiązany do znienawidzonych drzwi. Chciałby zrzucić haniebne servitium amoris, ale nie potrafi. Cała ta elegia wydaje się miotaniem nieszczęśliwego, pełnego goryczy niewolnika, który nie potrafi odejść od drzwi, choć sroży się i odgraża − odcięcie się od niej jest tylko pobożnym życzeniem: 23 24 Tak ten fragment interpretuje P. Murgatroyd, op. cit., 164. Murgatroyd dziwi się jego obecności w typowym renuntiatio amoris (ibidem, 163). j:makieta 12-1-2015 p:29 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 29 tempus erit certe, curis cum liber amaris, excutiam vestras despiciamque faces. en mihi iam silices, en circum pectora ferrum nascitur, et vinco vos quoque duritie. (Sec. El. II 5, 25-28) [Przyjdzie czas, to pewne, gdy wolny od gorzkich trosk zrzucę i wzgardzę żarem twojej miłości. I mnie już kamień i żelazo wokół serca rośnie i nawet ciebie prześcignę w twardości.] To życzenie jest jednak w sprzeczności z wyznaniem uczynionym na początku wiersza: „Non tam mite mihi pectus, Natura, dedisses, / calcaret nostrum nulla puella caput...” [Gdybyś nie dała mi tak miękkiego serca, Naturo, żadna dziewczyna nie deptałaby mi po głowie; w. 1-2]. W niekonsekwencji tej wypowiedzi nieszczęśnika pod drzwiami objawia się typowa Secundusowa autoironia, tu jednak wyjątkowo ostra i zaprawiona goryczą. Przedstawienie swojego bólu i poniżenia ilustruje poeta porównaniem: kto potrafiłby to wszystko znieść bez bólu, ten zniósłby cierpienie zadawane przez sępy przykutemu do skał Prometeuszowi i chętnie potoczyłby kamień Syzyfa, a spragniony nie sięgnął po wodę Tantala; nawet zamknięty w spiżowym wole Perillusa (podpalanym, by zaczął ryczeć) potrafiłby zdusić jęk25. Tu zresztą odwołuje się Secundus do elegii II 25, 11-14 Propercjusza, wcześniej natomiast do wspomnianego epigramatu Paulusa Silentiariusa z Anthol. Palatina V 246 (znieść konieczność poprzestawania na samym pocałunku dziewczyny mógłby tylko ten, który nie czułby pragnienia będąc w roli Tantala). Próg u zawartych drzwi dziewczyny jest też granicą oddziaływania pieśni. Secundus wytaczając ów elegijny próg ustawia kamień graniczny dla pieśni i równocześnie stawia kamień niezgody wobec klasycznych mistrzów głoszących wszechmoc wieszcza. W programowej elegii III 1 rozlicza się z utworami o równie istotnej pozycji kompozycyjnej Propercjusza (III 2, w czasach Secundusa wydawanej jako jedna elegia z III 1) i Owidiusza II 1. Oba teksty głoszą pochwałę siły oddziaływania poety, którego artyzm pozwoli mu zdobyć każdą dziewczynę i otworzyć każde drzwi. Propercjusz bierze to przekonanie z przykładu Orfeusza, Amfiona, a nawet Polifema − ich pieśni potrafiły poskromić dzikie bestie, poruszyć skały czy niechętną nimfę, nic w tym więc dziwnego, że dziewczęta zachwycają się i jego wierszami: Carminis interea nostri redeamus in orbem, gaudeat ut solito tacta puella sono. Narzędzie kaźni sporządzone przez Perillusa dla tyrana Sycylii, Falarisa − pierwszą ofiarą został sam konstruktor. 25 j:makieta 12-1-2015 p:30 c:0 30 Grażyna Urban-Godziek Orphea delenisse feras et concita dicunt flumina Threicia sustinuisse lyra; [...] miremur, nobis et Baccho et Apolline dextro, turba puellarum si mea verba colit? (Prop. III 2, 1-4, 8-9) [Orfeusz trackiej miał liry dźwiękiem wstrzymywać w biegu Dzikie zwierzęta, wstrzymywać wartko płynące wody. [...] I będziem dziwić się, jeśli me wiersze, gdy mi łaskaw Bakchus i łaskaw Apollon, uwielbia tłum dziewczynek?] (Przeł. Mieczysław Brożek)26 Pauper poeta parafrazując Horacjańskie exegi monumentum (c. III 30), dowodzi że to nie bogato ozdobione pałace, piramidy ani mauzolea będą gwarantem jego nieśmiertelnej sławy i uznania, ale Muzy i przychylny czytelnik. I ta będzie szczęśliwa, którą rozsławią jego księgi, bo wtedy zachowa swą urodę na zawsze: „fortunata, meo si qua est celebrata libello! / carmina erunt formae tot monumenta tuae” (27-28). Nie potrzebuje bogactwa ni pięknej siedziby, by zjednać sobie dziewczynę − kończy więc Propercjusz dumnie: „at non ingenio quaesitum nomen ab aevo / excidet: ingenio stat sine morte decus” [„Tylko talentem zdobytej sławy czas nie zniszczy: / Zaszczytna chwała talentu trwa wiecznie nieśmiertelna”, 25-26]. Podobnie tryumfalistyczny ton słychać w wierszu Owidiusza. W utworze rozpoczynającym drugi tom elegii poeta odmawia pisania wielkiej epiki sławiącej bogów i herosów (motyw recusatio), co zapewne przyniosłoby mu niezniszczalną sławę − ponieważ jedynym jego pragnieniem jest zyskać wzajemność dziewczyny. Pochwałą siły Jowiszowego gromu nie zdoła otworzyć zawartych drzwi, lecz pieśnią miłosną sławiącą wdzięk panny: Iuppiter, ignoscas! nil me tua tela iuvabant; clausa tuo maius ianua fulmen habet. blanditias elegosque levis, mea tela, resumpsi; mollierunt duras lenia verba fores. (Ovid. Am. II 1, 19-22) [Wybacz mi, o Jowiszu! Nie miałeś dość siły − Zawarte wrota gromem groźniejszym raziły. Dobyłem znów elegii − własnego oręża, Miękkimi słowy łatwo srogie drzwi zwyciężam] (Przeł. Anna Świderkówna) Propercjusz, Poezje wybrane, trans. M. Brożek (Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1986). 26 j:makieta 12-1-2015 p:31 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 31 Jedynie bowiem te łagodne i wdzięczne zaklęcia mają moc zmienić naturę (tu aluzja do Orfeusza), zmiękczyć, co twarde, i otworzyć, co jest zamknięte: carmina sanguineae deducunt cornua lunae, et revocant niveos solis euntis equos; carmine dissiliunt abruptis faucibus angues, inque suos fontes versa recurrit aqua. carminibus cessere fores, insertaque posti, quamvis robur erat, carmine victa sera est. (Sec. El. II 1, 25-28) [Pieśń to ściąga na ziemię krwawy róg miesiąca I ma siłę zawrócić śnieżne konie słońca; na dźwięk pieśni wąż pęka, tryska jad posoki, śpiesznie do swoich źródeł wracają potoki... I zasuwa się pieśni oprzeć nie zdołała, chociaż drzwi były z dębu, pieśń je pokonała.] Takie radosne deklaracje niewątpliwie sprowokowały szesnastowiecznego kontynuatora gatunku do omalże szyderczej polemiki z mistrzami. Wyraźnie też odwołuje się do obu tych wypowiedzi za pomocą obecnej u nich figury anominatio, powtarzając ich frazę „carminibus...”. Elegię III 1 Secundusa rozpoczyna pochwała mocy pieśni Orfeusza, który potrafił powściągnąć naturę i ułagodzić twardego Charona, pokonać Cerbera stojącego na straży złowrogiego progu, uśmierzyć Hekate i Furie, a nawet wzruszyć do łez srogiego Plutona i poruszyć piekielne wrota − pozornie więc Secundus podejmuje ton swych poprzedników: Carminibus potuit torrentia sistere quondam flumina, et arrectas saepe tenere feras; carminibus rigidas potuit deducere quercus Orpheus, et celeres continuisse notos; Carminibus durum potuit mollire Charontem, Adplicuit ripae protinus ille ratem; Carminibus potuit, qui servat pervigil atra Limina, tergeminum, perdomuisse Canem; Carminibus mulcere Hecatem, mulcere Sorores, Sistere et anguineae sibila comae; Carminibus potuit crudelem flectere regem, Tristiaque inferni solvere iura fori; (Sec. El. III 1, 5-12) Co istotne, w powyższym opisie Hadesu Secundus używa słów-kluczy elegijnych paraklausithyrów: „atra limina” (czarny próg), „solvere fori” (wyważyć drzwi); natomiast wyrażenia pokazujące oddziaływanie pieśni na bogów podziemi pochodzą ze słownika elegijnego i opisują sposoby zjednania sobie dziewczyny j:makieta 12-1-2015 p:32 c:0 32 Grażyna Urban-Godziek „mollire... durum”, „mulcere” (łagodzić). Piekielni bogowie poruszeni pieśnią zwrócili mu Eurydykę, ale gdy obejrzał się za siebie, porwali ją z powrotem. A więc jednak orfejska sztuka nie zdołała przywrócić mu ukochanej. Ale − kontynuuje poeta − gdyby tylko Orfeusz wziął wraz z pieśnią pieniądze, Furie i Pluton, a nawet sam sędzia Radamantys zgodziliby się wypuścić jego żonę. Sama pieśń, bez podarku, nie otworzy drzwi, za to sam prezent bez pieśni zdoła zamienić nawet Pallas Atenę w Wenerę. Zauważyć trzeba, że Zeus przybył do Danae bez pieśni, za to w złotym deszczu. Przed próżną pieśnią drzwi pozostaną zawarte: „Carminibus falsos, vates, meditabere amores, / Cantans ad surdas carmina vana fores”, 33-34). Miłość elegijna, choćby opiewała spełnienie (co nader rzadkie), zawsze podminowana jest niepewnością, tęsknotą, żalem, lękiem. To między innymi zadecyduje, że owa miłosna flebilis elegia w świadomości odbiorców przekształci się później w utwór przeznaczony do opłakiwania zmarłych. Niemniej w epoce augustowskiej i w okresie renesansu jest ona często pieśnią zawiedzionego kochanka pod drzwiami. Te zawarte drzwi i próg (limen) stanowią symboliczną granicę szczęścia. Możliwość jej przekroczenia daje upojenie, kiedy jednak odgradza pragnącego od źródła rozkoszy, próg staje się kamieniem obrazy i wyznacza „miejsce straszne”, miejsce katuszy − porównywalne do Tartaru, w którym cierpią najwięksi zbrodniarze. Przebywanie w miejscu strasznym rodzi chęć zemsty, zesłania winnych temu nieszczęściu do podobnego locus horribilis, ale już na zawsze, uruchamiając tym samym perspektywę eschatologiczną. Niemniej, zanim ogarnie nas litość i trwoga na widok zawodzącego nocą pod drzwiami lupanaru pijaka, przypomnijmy sobie, że przybył on tu z archaicznego komosu i greckiej komedii nowej, by wysubtelnieć w łacińskich wersach poetarum doctorum, z wdziękiem balansujących pomiędzy śmiertelną powagą i zjadliwą (auto)ironią. Locus horribilis behind the closed door. Three paraclausithyra by Johannes Secundus (el. I 5, II 5, III 1) in the light of classical tradition Summary The article presents an elegiac motif of paraclausithyron (a song sung behind the closed door) in the poetical output of a Dutch Latinist, Johannes Secundus (1511−1536). The night vigil behind the closed door experienced by a rejected poet-lover who tries in vain to gain his beloved’s favour and access to her alcove is compared by the Roman elegiacs (Prop. II 17, Tib. I 3) to the infernal torments of the mythical heroes: Tantalus, j:makieta 12-1-2015 p:33 c:0 Locus horribilis pod zamkniętymi drzwiami. Trzy paraklausithyra Janusa Secundusa... 33 Ixion, Sisyphus and Tytios. Being very close to their goal, yet unable to get the object of their desire, they suffer a great anxiety. This kind of metaphor, taken probably from Lucretius, finds its continuation even later (Paulus Silentiarius), and is developed in the Renaissance poetry. Two scandalous paraclausithyra (el. II 5 and III 1) by Secundus − not yet analysed in the light of this convention − seem to be the settlement with ancient masters, who were proudly announcing that each girl could be conquered with their poems (Prop. III 2; Ovid. Am. II 1). At the same time, it is an ironic reinterpretation of Secundus’s own triumphalism, and of his previous belief in the power of his own poetry − the poetry which is actually more important than its subject matter − love. However, behind the closed door and in confrontation with the rival’s money, the song loses its supernatural power and the hurt feeling brings hellish torments to the poet. In the elegiac paraclausithyra the threshold of an inaccessible house defines the lover’s locus horribilis. Staying in such an inferno brings the desire of revenge and the will to expose the guilty ones to eternal torment. This initiates an eschatological perspective (inscribed in the represented elegiac world), where true lovers receive the Elysian award, while their traitors and rivals − eternal punishment (Tib. I 3; Prop. IV 7, and others Renaissance elegiacs). j:makieta 12-1-2015 p:34 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:35 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 35-46 ELŻBIETA WESOŁOWSKA Instytut Filologii Klasycznej Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu DWIE LUB TRZY KASANDRY I CO O NICH WIEM. KILKA UWAG Słowa kluczowe: Homer, Ajschylos, Eurypides, Seneka, wieszczenie, wykluczenie, niedowierzanie, motyw zemsty Keywords: Homer, Aeschylus, Euripides, Seneca, foretelling, isolation, disbelief, motif of revenge To ja, Kasandra, A to jest moje miasto pod popiołem. [...] Wyszło na moje, Tylko że z tego nie wynika nic. Wisława Szymborska, Monolog dla Kassandry Kasandra to postać fascynująca i tajemnicza zarówno w micie antycznym, jak i literaturze. Można chyba ją nazwać umownie − plastyczną1. Ma bowiem biografię, ale jest osobą, nawet jak na wymagania mityczne, mało konkretną i jest nieporównywalna z żadną inną heroiną. To najmłodsza z córek Priama, której przyszło żyć z powszechną niewiarą jako swoją najbliższą towarzyszką2. Odrzuciła awanse boga Apollina, przyjmując jednak od niego najpierw dar wieszczenia. Mamy więc złamanie obietnicy, co jest bliskie kłamstwu, a może bardziej oszustwu3. Czy obietnica 1 Tak pisze o bohaterach mitu E. Gorlewska, „Apollo i Dionizos jako figury etyczne w myśli Fryderyka Nietzschego”, Próby 2, 2014: 40, jako żyjących poza czasem i przestrzenią i stanowiących dlatego obiekt łatwych transformacji i interpretacji. Pewnie dlatego Kasandra znalazła się w wielu traktatach współczesnych z dziedziny psychologii, psychoanalizy, socjologii i medycyny, np. u Bachelarda, Klein, Schapiry, Bolen, Lanton i in. Trzeba jednak pamiętać, że to nie zawsze jest „ta” Kasandra, jak choćby tytułowa postać w pracy R. Di Lorenzo, Cassandra non era un’idiota (Milano: Springer Verlag, 2011), służąca raczej jako ozdobna metafora dla rozważań nad możliwościami współczesnej nauki (głównie fizyki) modelowania przyszłości. 2 Cf. L. L. Schapira, The Cassandra Complex: Living with Disbelief. A Modern Perspective on Hysteria (Toronto: Inner City Books, 1988). 3 Na temat nieszczerych obietnic zob. J. Searle, Czynności mowy, trans. B. Chwedeńczuk (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1987), 83-84. Czy Kasandra rzeczywiście obiecała oddać się bogu j:makieta 12-1-2015 p:36 c:0 36 Elżbieta Wesołowska Kasandry była nieszczera, trudno to sprawdzić, a cóż dopiero udowodnić. Ten aspekt jej niebezpiecznej gry z zakochanym Febem jest dla nas rzeczywiście trudny do rozwikłania, właściwie niemożliwy4. W swej psychoanalitycznej książce Schapira próbuje − bardzo zresztą interesująco − uzasadnić ten dziwny i skuteczny opór Kasandry wobec boskiego zalotnika5. A przecież, jak wiadomo, Apollo, miłośnik poezji i gry na lirze, potrafił uciec się do gwałtu na wybrance chwilowej żądzy6. Nie zrobił tego wobec Kasandry. Zemścił się jednak na niej, dodając do daru widzenia przyszłości przekleństwo powszechnej ludzkiej niewiary w jej słowa. Paradoksalnie jednak wróżby Kasandry znajdują ostrożny posłuch u argejskich starców − Agamemnon (1240 nn.). Sytuacja jest nadal trudna, ponieważ tylko sens słów wieszczki odnoszący się do przeszłości jest jasny dla przestraszonego chóru. Warto tu wspomnieć, że była druga wersja tego szczególnego daru dla młodziutkiej królewny, ale mniej popularna, pewnie dlatego, że mniej nośna fabularnie7. Nas w niniejszym artykule będzie także interesowało wyobcowanie Kasandry ze swego otoczenia w Troi, a także w nowym miejscu, tj. w Argos8. Jak reaguje dziewczyna na drastyczną zmianę swego statusu: z córki królewskiej na brankę wojenną i na nowe miejsce pobytu? Jaki to ma wpływ na jej wieszcze możliwości? Czy potrafi nawiązać kontakt z nowym otoczeniem? Oto zagadnienia, na których się skupimy. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o tym, że Kasandra w zamian za dar wieszczenia? Gdyby istotnie tak było, to historia ta miałaby paradoksalny charakter, jeśli przypomnimy sobie wieszcze zdolności delfickiego boga, który przecież mógł chociażby odwrócić kolejność tych zdarzeń! 4 W mitycznych opowieściach widzimy najpiękniejszego boga Apollona często odtrącanego przez dziewczęta. Dafne, Koronis i Kasandra to trzy znamienne przykłady. Nie miał więc biedak szczęścia w miłości. Oceniając go po ludzku, można powiedzieć, że był zbyt natarczywy, działał siłą i przymusem. M. Klein nazywa go w przypadku Kasandry „overlord and persecutor”: Envy and Gratitude, and Other Works 1946−1963 (New York: Delacorte, 1975), 295. Jakże tu zgodzić się z Nietzschem, że ten bóg był uosobieniem estetycznej harmonii, daleki od cielesności i brutalności. Vide e.g. C. Cox, Nietzsche, Dionysus, and the Ontology of Music, w: A Companion to Nietzsche, ed. K. A. Pearson (Malden MA, Oxford, Carlton: Blackwell Publishing, 2006), 498 n. 5 Autorka objaśnia odmowę dziewczyny jej histeryczną ambiwalencją, chęcią zachowania dziewictwa, aby dalej służyć bogu jako jego medium oraz lękiem przed porzuceniem (Schapira, op. cit., 11 n.). E. R. Dodds w swej monografii sceptycznie traktuje mediumiczność dziewczyny, przyznaje jednak, że w passusie 1269 nn. u Ajschylosa królewna sprawia wrażenie jedynie pośrednika czynów i woli boga. Vide E. R. Dodds, The Greeks and Irrational (Berkeley, Los Angeles, London: University of California Press, 1951), 88. 6 Np. gwałt na Kreuzie nazwany przez Calasso „gorzkimi godami” zaowocował narodzinami Iona, którego pogmatwane losy obrał sobie Eurypides za osnowę swej tragedii pod tymże tytułem. Vide R. Calasso, Zaślubiny Kadmosa z Harmonią, trans. S. Kasprzysiak, wstęp J. Brodski (Kraków: Znak, 1995), 164. 7 Znano bowiem opowieść, jak to maleńkich Kasandrę i Helenosa zostawiono na noc w świątyni Apollona, gdzie święte węże wylizały im oczy i uszy i odtąd królewskie bliźnięta umiały przewidywać przyszłość. Historia ta jednak nie tłumaczy zasadniczej różnicy w odbiorze przepowiadania obojga. 8 Czy też w Mykenach, bo np. Seneka nie jest zdecydowany, w którym z dwóch miast chciałby osadzić akcję swej tragedii. j:makieta 12-1-2015 p:37 c:0 Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag 37 zjawia się w Argos ze swoją biografią, poczuciem swej wyjątkowości, ze swoją: „autobiographical memory”9. Wie, kim jest i jaka jest jej szczególna rola oraz posłannictwo, którego może nie osłabił brak wiary ze strony słuchaczy. Niewątpliwie była jedyna w swoim rodzaju. To bowiem jedna z niewielu takich, kobietawieszczka, oprócz Pytii oraz Manto i kilku innych10. Manto jednak była silnie podległa swemu ojcu Tejrezjaszowi i nie wykazywała w tragediach specjalnej samodzielności, z kolei Pytia tak silnie ulegała swemu bogu, że stanowiła jedynie jego żywy i słyszalny głos. Zauważmy też, że zarówno Pytia, jak i Kasandra są wieszczkami innego rodzaju niż Tejrezjasz11, Manto, Kalchas12 czy Mopsos. Mało też wiemy o bliźniaczym bracie Kassandry, Hellenosie, a jeśli już, to raczej o jego barwnym życiu osobistym, niż o jego profesji wieszcza13. Pytia i Kasandra są też szczególne, ponieważ przepowiadają przyszłość pod wpływem bezpośredniego kontaktu z bóstwem. Na ogół bierze się to z działania obu wieszczek w orbicie wpływu Apollona14. Wtedy widzą prawdę na zasadzie objawienia, które zsyła na nich stan podobny do szaleństwa, co właściwie uniemożliwia racjonalny z nimi kontakt15. Apollo tak właśnie działał, wieszcząc zawsze, jak pisze Oświecimski, osobiście16. Warto tu dodać, że starożytni za Platońskim Sokratesem wyróżniali cztery kategorie szału, zsyłanego przez różnorakich bogów: Apollona, Dionizosa, Afrodytę 9 Pamięć wieszczki jest bardzo wybiórcza, co nie jest dziwne, lecz właśnie zgodne ze szczególnymi cechami pamięci autobiograficznej. Vide K. Nelson, „The Emergence of Autobiographical Memory. A Social Cultural Developmental Theory”, Psychological Review 2004, 111, no. 2: 486-511. 10 W tradycji mówi się też o Teoklimene i kilku innych. Vide M. A. Flower, The Seer in Ancient Greece (Berkeley, Los Angeles, London: University of California Press, 2008), passim. 11 Może właśnie z tej przyczyny w solidnym artykule poświęconym funkcjonowaniu mitu o Tejrezjaszu i tegoż mitu transformacjach, nie ma nawet wzmianki o Kasandrze. Vide E. J. Buis, „La ceguera de los justos. Trasgresión, condena y compensación en la mythopoesis tiresiana”, Goettinger Forum fuer Altertumswissenschaft, 6, 2003: 156-196. 12 Jego postać pojawia się w scholiach do Ajschylosa; w ten sposób mamy tę trójkę (Kalchas, Kasandra i Orestes) w coraz silniejszych związkach z samym Apollonem, cf. D. H. Roberts, Apollo and His Oracle in the Oresteia (Goettingen: Vandenhoeck & Ruprecht, 1984), 64 n. Warto tu wspomnieć, że w pewnym „zawodowym” pojedynku Kalchasa i Mopsosa, ten pierwszy został pokonany i odebrał sobie życie. 13 Zob. przyp. 7. Hellenos był ulubieńcem Apollona. Jego wieszcze możliwości są jeszcze bardziej niejasne niż siostry. Ponoć razem z nią przestrzegał przed uprowadzeniem Heleny ze Sparty. Przekazywano jednak, że jego wróżby były przyjmowane z wiarą, co prowadzi do sprzeczności. Po śmierci Parysa rywalizował z Dejfobem o rękę Heleny, ale Priam wybrał młodszego syna. Obrażony, uciekł z miasta i miał nawet posunąć się do zdrady Troi. 14 Niektórzy badacze są skłonni w cierpieniach wieszczących kobiet widzieć symptomy fizycznego gwałtu zadawanego im przez bóstwo. 15 Do Pytii przychodzili ludzie pełni wiary w jej proroctwa i wiedzący, czego mogą się po niej i od niej spodziewać. Kasandra natomiast narzucała im się sama ze swymi rewelacjami. Stąd też pewnie mógł się wytwarzać ów szczególny dystans, jeszcze pogłębiony tak silnie ekspresyjnym i sensualnym zachowaniem się wieszczki. 16 S. Oświecimski, Zeus daje tylko znak, Apollo wieszczy osobiście. Starożytne wróżbiarstwo greckie (Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, Łódź: Ossolineum, 1989). j:makieta 12-1-2015 p:38 c:0 38 Elżbieta Wesołowska z Erosem oraz Muzy17. Musi jednak budzić zdziwienie określenie Kasandry w Trojankach Eurypidesa jako Menady, tj. podległej szałowi dionizyjskiemu! Są dwie Kasandry w literaturze jako dwie koncepcje jej statusu w aspekcie chronologicznym. Jest to bowiem najpierw królewska córka w Troi, od pewnego momentu lekko „stuknięta” i wciąż zakłócająca w miarę spokojne bytowanie mieszkańców miasta, które jest jakoś zawsze możliwe, mimo wojny czy innego nieszczęścia18. Nie ma jednak sensu pytanie, kogo szczególnie irytuje Kasandra: wojowników czy cywilów. Ona sama u Ajschylosa, stojąc przed pałacem Atrydy Agamemnona, zrzuca i niszczy swe wieszcze akcesoria oraz gorzko wyznaje (1271-1274), że zawsze była pośmiewiskiem swoich i obcych: καν τοι̃σδε κσ οι καταγελω νην γα ‘ ’ εχθρω̃ν ’ ϕλων υπ ου’ διχορρπω, την ’ καλου νη δὲ ϕοιτὰ αγύρτρια 19 ’ πτωχὸ τλαινα λι οθνὴ ηνεσχ ην . Ta chronologicznie druga Kasandra to branka w Mykenach, zaprawiona już w swym odczuciu osamotnienia i niezrozumienia. Mamy więc w ten sposób tak naprawdę kolejne Kasandry: epicką u Homera, tragediową u Ajschylosa i Seneki. Mamy jeszcze jedną w II ks. Eneidy, kiedy przestrzega przed drewnianym koniem pozostawionym pod murami Troi. W atmosferze powszechnego entuzjazmu po rzekomym odejściu wojsk greckich spod miasta, jej ponury głos tym bardziej jest odbierany jako poważny dysonans (Eneida II 246 n.): tunc etiam fatis aperit Cassandra futuris ora dei iussu non umquam credita Teucris20. Mimo że Kasandra w eposie Wergiliusza nie gra istotnej roli, to jednak w tym utworze (II 403 nn.) ukazana jest jedyna, i dlatego tak ważna, próba ratowania Kasandry z rąk Greków. Opowiada Eneasz, jak nagle on i jego towarzysze dostrzegli ciągniętą wieszczkę Kasandrę z rozwianymi włosami (passis crinibus) 17 Platon, Fajdros, 265B. Z kolei Herodot (3.33) pisał o szaleństwie zsyłanym przez bogów oraz takim, które jest skutkiem choroby ciała. Vide Dodds, op. cit., 82. 18 Prawie nic nie wiemy o tym życiu postaci drugiego planu u Homera. Trochę tylko takiej wiedzy czerpiemy z obrazków zachowania się i rozmów kobiet i starców, bo oni nie uczestniczą w bitwie i muszą jakoś żyć, choć ich egzystencja jest naznaczona obecnością wojny tuż obok, za murami. Można by chyba powiedzieć, że są tam dwa rodzaje granic. Jedna to mury oblężonego miasta, otaczające, a więc łączące wszystkich mieszkańców Troi. Druga to pole bitwy, gdzie wstęp mają tylko wojownicy. 19 Przekład S. Srebrnego, in: Ajschylos, Sofokles, Eurypides, Antologia tragedii greckiej, trans. S. Srebrny, K. Morawski, J. Łanowski, ed. S. Stabryła (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1975, 125): „jak to w tych mnie ozdobach śmiech ludzki smagał / jak mnie jednako szyderstwem ścigali / wszyscy wróg czy przyjaciel! Sypały się na mnie / wyzwiska: szalenica, wróżka, co się po wsi / włóczy i żebrze grosza, nędzarka, ladaco!”. 20 Przekład W. Markowskiej, in: Wergiliusz, Eneida (Warszawa: Nasza Księgarnia, 1970, 43): „Tylko Kassandra usty roztwartymi wieści przyszłe losy, lecz z woli boga nie dają jej wiary Teukrowie”. j:makieta 12-1-2015 p:39 c:0 Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag 39 i bezsilnie wznoszącą oczy ku niebu (ad caelum tendens ardentia lumina frustra)21. Udało im się na chwilę wyrwać brankę z rąk Greków, korzystając z zamieszania i ciemności. Potem jednak znów rozgorzała walka i Kasandra ginie nam z oczu. Do tego stopnia, że nikt, nawet narrator, nie zauważa jej nagłej nieobecności. To pierwszy stopień zniknięcia, jeśli porównamy ze zniknięciem Kreuzy za chwilę w tej samej księdze... W Odysei XI 435 nn. w podziemiach Agamemnon opowiada Odysowi, jak naprawdę zginęła Kasandra: ο ι’ κτροττην δ’ ηκουσα οπα Πρι οιο θυγατρ, Κασσνδρηγ, τὴν κτει̃νε Κλυται νστρη δολ ητι ’ ’ ’ ε ο, ’ ’ ’ α ϕ αυτὰρ εγὼ ποτὶ γαη χει̃ρα αερων ’ βλλον αποθνσκων περὶ ϕασγνω ˛ 22. Jakaż to wątła jej obrona, gdy konający chce pomóc osobie konającej obok... Pewnie też nie są aż takie ważne nieścisłości w szczegółach śmierci wieszczki, która w tej relacji ginie uduszona przez królową. Oba epizody są przynależne do dwóch sytuacji zagrożenia dla Kasandry. W pierwszym nieudana próba pomocy ze strony Eneasza nie spowodowała jej śmierci. To nie był bowiem jeszcze ten czas. Kasandra znika nam sprzed oczu w świecie przedstawionym, lecz nie tak jak Kreuza, która jest już za chwilę jedynie marą zmarłej żony Eneasza. Czy być może, że Eneasz zmyśla swoją bohaterską próbę obrony córki królewskiej? Że konfabuluje, żeby poprawić swój wizerunek, bo przecież w sensie narracyjnym za chwilę stanie się współwinnym śmierci własnej żony? Tak, to możliwe, bo to on jest dysponentem tej narracji podanej Dydonie. Kartagińska królowa może jedynie wierzyć jego słowom, na wątpliwości nie ma miejsca, gdy miłość-Amor jest tak blisko jej serca23. Jeśli przyjmiemy za nowszymi ustaleniami, że rola chóru w klasycznych ateńskich tragediach to przede wszystkim ukazanie cierpień tych wykluczonych i uciśnionych24, to należałoby się spodziewać silnych więzi pomiędzy trojańską królewną oraz innymi brankami trojańskimi. U Ajschylosa Kasandra jest na scenie tylko z Agamemnonem − bez swych towarzyszek. Otacza ją chór miejscowych starców, co niewątpliwie powinno wpłynąć na jej poczucie osamotnienia. A jednak jest 21 Być może jest to znany epizod, kiedy Ajas Lokryjski porwał ją razem z posągiem Ateny, którego się uchwyciła, i wywlókł ze świątyni bogini. 22 Przekład L. Siemieńskiego, in: Homer, Odyseja, trans. L. Siemieński, wstęp Z. Abramowiczówna, ed. J. Łanowski (Wrocław: Ossolineum, 2003), 242: „Wtenczas srodze mnie przeszył jęk córki Pryjama, Kassandry; Klytajmestra dławiła ją sama / Przy mnie, już konającym. Jam wniósł ręce obie / I za miecz schwycił, ona wydarła, i sobie / Precz poszła”. 23 Warto tu przypomnieć, że Dydona trzyma na kolanach synka Eneasza, który dosłownie przed chwilą zamienił swą tożsamość z bogiem miłości Amorem. 24 C. Dué, The Captive Woman’s Lament in Greek Tragedy (Austin: University of Texas Press, 2006), 22 nn. Tamże omówienie dyskusji na temat roli chóru. j:makieta 12-1-2015 p:40 c:0 40 Elżbieta Wesołowska inaczej, bo właśnie starcom Kasandra odkrywa swoją przeszłość i oni przyjmują jej słowa ze współczuciem, także kiedy przepowiada swoją rychłą śmierć, ale wtedy już jej nie rozumieją. Natomiast w Trojankach Eurypidesa mamy inne relacje międzyosobowe. Za chwilę wszystkie branki odpłyną do różnych domów i swych nowych panów. Kasandra w szale wieszczy zagładę Greków, którą im przyniesie. Robi to w szczególny sposób, bo śpiewa niejako pieśń weselną, z którą chór dziewic prowadzi pannę młodą do domu pana młodego. Ani Hekabe, ani chór już zniewolonych kobiet nie rozumie jej jednak. Chór jedynie prosi matkę, aby ją powstrzymała, bo w szale narobi sobie kłopotów. Hekabe odbiera więc żagiew córce. Dziewczyna przytomnieje i nagle całkiem trzeźwo mówi do matki raz jeszcze o swej zemście na Agamemnonie i jego rodzie: „Najgorszych wrogów i moich, i twoich / Ja przez te śluby pogrążę i zniszczę”. Bez skutku; Hekabe nie reaguje: ona, która również ma przeczucia! Na wpół wierzy jej tylko posłaniec, ale raczej w tym sensie, że rzucona klątwa może się spełnić25. U Seneki Kasandra pojawia się w otoczeniu branek trojańskich, jest więc razem ze swoimi rodaczkami, co nie znaczy, że są one solidarne w swym cierpieniu. Królewna mówi bowiem, że nie chce z nimi dzielić bólu. Zostanie przy swoim cierpieniu, które jest nieporównywalne (w. 661 n.): Mój ból nie chce lamentu waszego do wtóru. Sama sobie dam radę z własnym mym cierpieniem26. Warto tu na marginesie wspomnieć, że to Klitajmestra zapowiada zbliżanie się wieszczki (w. 586 nn.): Lecz oto zbliża się smutna gromada trojańskich kobiet z włosami w nieładzie27. Wiedzie je dumnym krokiem Feba wieszczka i wstrząsa w szale laurową gałązką28. Dostrzega więc i wartościuje jej obecność sceniczną, co stanowi kontrast wobec ignorowania obecności Kasandry przez nią u Ajschylosa. U Ajschylosa z kolei to widz pierwszy spostrzega Agamemnona na wozie wraz z Kasandrą. Klitajmestra nie reaguje na jej widok, mimo że mąż prosi o jej życzliwe przyjęcie w swoim domu. Ignoruje ją do czasu wejścia męża w domu. 25 Jest to bowiem jeden z przejawów sprawczej funkcji języka w wierzeniu ludowym. Vide A. Engelking, Klątwa. Rzecz o ludowej magii słowa (Wrocław: Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, 2000), passim. 26 Kasandra podkreśla szczególność swego statusu jako boskiej wieszczki. Ten i wszystkie następne przekłady Agamemnona Seneki są mojego autorstwa. 27 To znak antycznej kobiecej żałoby obok rozdartych szat i podrapanych policzków. 28 Laur ma tutaj związek z Apollonem, którego Kasandra jest wieszczką albo medium. O Kasandrze w tej roli vide Cicero, De divinatione 1.67: Deus inclusus corpore humano iam, non Cassandra, loquitur. j:makieta 12-1-2015 p:41 c:0 Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag 41 Wtedy wychodzi po nią, lecz teraz jest 5 minut dla Kasandry, która z kolei nie reaguje na słowa królowej. Ich porozumienie jest niemożliwe. Ten szczególny agon obu postaci kobiecych ma kilka poziomów29. Przede wszystkim dla żony Agamemnona nie jest jasne, czy barbarzynka z dalekiej Troi ją w ogóle rozumie. Zdaniem Goldhilla o bezradności Klitajmestry w próbie nawiązaniu kontaktu świadczy końcowa prośba choćby o znak ręką30. Można by się zastanawiać, czy królowa sądzi, że branka jest niema? Wieszczka nie może być niema, to absurd. W tym rozumowaniu jest ukryta aporia. Trudno się zresztą dziwić błędnemu rozumowaniu, bo to przecież Klitajmestra uosabia szał, szał zemsty za kobiece ofiary tej wojny: Ifigenię, swoją córkę, i Helenę, swoją siostrę. Kasandra (ta Ajschylosowa) natomiast to raczej przebaczenie i ukojenie31. W jaki więc sposób miałyby się porozumieć, skoro jedna inaczej niż druga czyni użytek ze swych władz umysłowych. Ich relacja widziana na poziomie społecznym to z kolei zderzenie dwóch kobiet oddalonych od siebie w sensie prawnym: władczyni i niewolnica. Klitajmestra dba o to, by Kasandra nawet przez chwilę nie zapomniała o swym położeniu32. Nazywa ją jednak nieoczekiwanie łabędzicą (w. 1444), co dałoby się uzasadnić co najmniej dwojako, przede wszystkim jako nawiązanie do scenicznego milczenia branki trojańskiej i jej ostatnich słów przed śmiercią33. Może to jednak być także nieświadome (z powodu podziwu dla urody królewny?) lub ironiczne odwrócenie ról w mitycznej historii, kiedy Zeus pod postacią łabędzia uwiódł Ledę, która poczęła z tego związku piękną Helenę, siostrę przyrodnią Klitajmestry. Królowa nie oczekuje od branki odpowiedzi, lecz wypełnienia rozkazu. I znów, jakby za sprawą siły antysymetrii pomiędzy tą trójką, Kasandra zaczyna mówić, kiedy tylko Klitajmestra wchodzi do pałacu. A przecież Kasandra jest również z królewskiego rodu. Miała bardzo liczne rodzeństwo i miała rodziców, parę królewską. Poczucie rodzinnych związków jest u niej nadal silne. Mamy lament nad Priamem w greckim Agamemnonie, ale zaskakująco również nad Agamemnonem (w. 1312 n.). 29 Zainteresowanych czytelników odsyłam do znakomitej analizy interakcji obu protagonistek dokonanej przez S. Goldhilla w jego książce Language, Sexuality, Narrative; the „Oresteia” (Cambridge, London, Melbourne, Sydney: Cambridge University Press, 1984), 36 nn. 30 S. Goldhill, Reading Greek Tragedy (Cambridge: Cambridge University Press, 1986, 25). 31 Vide V. Wohl, Intimate Commerce: Exchange, Gender, and Subjectivity in Greek Tragedy (Austin: University of Texas Press, 1998), XVI. Można się zgodzić z taką opinią, kiedy pomyśli się o płaczu wieszczki nad Agamemnonem u Ajschylosa. 32 Cf. D. McCoskey, „I, whom she detested so bitterly: Slavery and the violent division of women in Aeschylus’ Oresteia”, in Women and Slaves in Greco-Roman Culture. Differential Equations, eds. S. Murnaghan, S. R. Joshel (London, New York: Routledge, 1998), 40. 33 Jest to najwcześniejsza antyczna wzmianka o tym, że łabędź śpiewa tylko raz, gdy czuje zbliżającą się śmierć. Vide J. P. Harris, „Cassandra’s Swan Song: Aeschylus’ Use of Fable in Agamemnon”, Greek Roman and Byzantine Studies 52 (2012), 540. O innych dramaturgicznych przykładach tego toposu oraz przypuszczalnym wzorcu u Ezopa, ibidem. Pojawia się jednak pytanie, w jaki sposób Klitajmestra mogła słyszeć wieszczenie branki trojańskiej. Przecież była wewnątrz domu... j:makieta 12-1-2015 p:42 c:0 42 Elżbieta Wesołowska U Seneki wypowiedź Kasandry jest bardzo charakterystyczna. Oto jej słowa (w. 695-701): Moje cierpienia przerosły obawy. Już o nic bogów w modlitwach nie błagam, nie mają bowiem nic, czym by nam mogli ból zadać, choćby chcieli się znów srożyć. Los wszystkie siły już wyczerpał. Czyżby gdzieś przetrwał kraj mój, ojciec albo siostry? Krew mego rodu już wypiły groby oraz ołtarze34. Co z ogromną rzeszą35 sióstr mych i braci? Mówi więc o całej swej rodzinie, jednak nie wspomina matki. Można powiedzieć, że to zrozumiałe, bo królewna nie straciła matki w Troi. Hekuba poszła bowiem do niewoli u Odyseusza, jakkolwiek wersja jej losów jest dość zagmatwana. Kasandra w wersji rzymskiej traci matkę, której tak w ogóle nie nazywa! Mówi o niej bowiem za chwilę jako o Hekubie (w. 705-709): Hekuba, tak licznych monarchów matka, płodna w żer dla ognia, niezwykłych zrządzeń doświadczyła losu; przybiera postać zwierzęcą i wokół ruin ujada wściekle36, bo przeżyła Troję i Priama, Hektora i siebie37. Może nietrudno się dziwić powściągliwości wieszczki w wyznaniu uczuć łączących ją z własną rodzicielką38. Hekuba bowiem traci cechy ludzkie. Staje się czarną suką o płonących oczach, co jej przepowiedział podstępnie oślepiony król Polymestor39. Można by tu zaryzykować hipotezę, że Kasandra nie nazywa matki 34 Kasandra wspomina tu zarówno braci, którzy zginęli w wojnie czy w związku z nią (jak np. Dejfobos, Polites, Parys, Polidoros), jak i swą bohaterską siostrę Poliksenę złożoną w ofierze na grobie Achillesa. O śmierci Polikseny, cf. Eurypides, Hekabe oraz Seneka, Trojanki. 35 Hekuba miała bardzo dużo dzieci. Według różnych antycznych przekazów ich liczba wahała się od kilkunastu synów i córek do nawet pięćdziesięciorga dzieci (Iliada XXIV oraz Eneida II). W wojnie trojańskiej straciła je prawie wszystkie. 36 Podobnie u Owidiusza, Metamorfozy XIII 570 n.: „Tymczasem ona, długo pamiętając o dawnych nieszczęściach, smutno wyła wśród trackich równin”. Trans. S. Stabryła. 37 Tego rodzaju zaskakujące wyliczenie podkreśla wyjątkową rolę Hekuby jako matki rodu i oddaje hołd jej cierpieniom. Hekuba zamieniła się w sukę o gorejących oczach bądź w czasie podróży jako branka na statku do Grecji, bądź podczas próby ukamienowania jej przez rozwścieczonych Greków, po okrutnym oślepieniu przez nią trackiego króla Polymestora, który podstępnie zabił jej syna Polydora, swego gościa. 38 Zgodnie z ustaleniami Dué, w greckiej tragedii lamentująca niezamężna kobieta opłakuje utraconego ojca, a zamężna − utraconego męża (C. Dué, op. cit., 21). 39 Przepowiada też śmierć Kasandry. Potwierdza się tu więc topiczno-antyczna reguła, że ślepiec jest bliski w swych kompetencjach wieszczowi czy wróżbicie. Tak, jak to było w przypadku j:makieta 12-1-2015 p:43 c:0 Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag 43 swą matką, by nie stwarzać, a potem rozrywać takich więzów, które by ją przecież połączyły ze zwierzęciem, o dość niskiej ocenie wśród ludzi 40. W Eurypidesowej, a więc późniejszej greckiej tragedii Kasandra jest niemal radosna, uspokaja zbolałą matkę. Idąc bowiem do łoża Agamemnona, wie, że niesie mu śmierć i zagładę dla całego rodu. Tym akcentem kończą się Eurypidesowe Trojanki i nie można tu mówić, że Kasandra niesie przebaczenie, o nie! To tak, jakby córka Priama była świadoma, że to jej obecność ostatecznie zmotywuje Klitajmestrę do zemsty na Agamemnonie41. Senecjańska Kasandra w swym pomieszaniu czy wzburzeniu zmysłów jest bliska wiary, że jest znów w Troi (w. 794 n.): Ag. Credis videre te Ilium? Cas. Et Priamum simul. Ag. Hic Troia non est. Cas. Helena ubi est, Troiam puto42. Jej głównym argumentem w takiej ocenie sytuacji jest obecność Heleny-Klitajmestry. Wieszczka utożsamia ze sobą obie heroiny, nie tylko ze względu na ich tak bliskie pokrewieństwo, ale chyba przede wszystkim ze strachu przed złym losem, któremu obie patronują. Można by jeszcze zaryzykować hipotezę, że Kasandra niedobrze znosiła obecność bratowej w Troi, która skupiała na sobie powszechną uwagę i nawet zawładnęła sympatią teścia, leciwego Priama43. Bo to do ojca szczególnie jest przywiązana wieszczka, co manifestuje (być może nie zawsze świadomie) w swych wspomnieniach z dzieciństwa. Czy można założyć, że Kasandra to zwierciadlane odbicie pięknej Heleny? Samotnej wśród obcych, budzącej sprzeczne uczucia, pasującej się z prawdą i fałszem. To odbicie jest jednak symetryczne, a nie imitacyjne. Helena ma kogo prosić o litość. Kasandra niekoniecznie...! Helena jest piękna, choćby w relacji starców u Homera. Jaka jest Kasandra? O tym się nie mówi u Ajschylosa, dopiero przede wszystkim Tejrezjasza i także, do pewnego stopnia, Edypa. J. Czerwińska zauważa, że zamiana Hekabe w sukę jest zobrazowaniem jej straszliwych cierpień po utracie dzieci. Vide J. Czerwińska, Innowacje mitologiczne i dramaturgiczne Eurypidesa. Tragedia. Tragikomedia (Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, 2013), 183. 40 Psy nie były wysoko cenione w Grecji antycznej, co widać np. w obeldze Achillesa skierowanej do Agamemnona (Iliada I 165). Interesujący jest więc fakt, że Helena nazywa się właśnie suką przed Hektorem (Iliada VI 304). Jest to niewątpliwie element ukorzenia się pięknej Spartanki przed największym herosem trojańskim. 41 I tak właśnie jest w Eurypidesowej Elektrze. Jeśli jednak spojrzymy na zagadnienie w miarę obiektywnie, to można by się zastanawiać, czy Klitajmestra nie miała po prostu innego wyjścia. Oskarżona o cudzołóstwo stałaby się w sensie społecznym nikim. Vide S. Blundell, Women in Ancient Greece (Cambridge, MA: Harvard University Press, 1995), 125 nn. 42 Przekład: Ag. „Troję tu widzisz?” / Kas. „I Priama na równi” / Ag. „Tu nie ma Troi” / Kas. „Jest, bo tu Helena”. 43 Widać to w scenie przyjaznej rozmowy Heleny z królem na murach miasta (Iliada III 158 nn.). j:makieta 12-1-2015 p:44 c:0 44 Elżbieta Wesołowska Eurypides w Trojankach wkłada w usta posłańca uwagę o urodzie wieszczki, opisując ją jako piękną narzeczoną44. Spróbujmy więc podsumować tych kilka refleksji na temat zmultiplikowanych45 postaci Kasandry. Już ich liczba nie jest oczywista. Są bowiem dwie córki Priama, jeśli myślimy o aspekcie genologicznym. Jest to bowiem Kasandra tragediowa (Ajschylos, Eurypides i Seneka) versus epicka (Homer i Wergiliusz), z tak znaczącą przewagą na rzecz tragedii, że ten podział nie spełnia swego podstawowego celu, nie ukazuje dwóch jakości, w rzymskim eposie bowiem Kasandra nie mówi ani słowa! Jest z kolei Kasandra autorska, bo każdy z wielkich pisarzy choć trochę się przyłożył do jej dookreślenia: Homer, Ajschylos, Eurypides i Seneka. Wergiliusz jest tutaj znów na boku. Można również dostrzec Kasandrę grecką i rzymską. O dziwo, ten podział jest najmniej wyrazisty. Wszak w ramach greckiej kategorii Eurypides w swych Trojankach skonstruował postać Kasandry przeciw tradycji, czyniąc z niej Erynię zemsty46, więc bynajmniej nie ofiarę wojny i losu, jak to sobie zaplanował Ajschylos. Kasandra musi być samotna, niezrozumiana, nawet niesłuchana, izolowana. Jej sytuacja społeczna jest bowiem skutkiem klątwy Apollona. Jednak są to różne samotności 47. Żyła kiedyś kilkanaście lat w Troi, jako piękna córka królewska. Ostatnie kilka lat to dworska wariatka. Mało o tym wiemy od Homera, trochę od Wergiliusza. Staje się więc „bożym pyskaczem”48, który chce zmienić bieg historii i w tym celu wstrząsa ludźmi, ale zupełnie nieskutecznie. Ile razy, do znudzenia, musiała biegać po mieście, od kiedy Parys przywiózł Najpiękniejszą. Ile można było tego słuchać? Gdyby choć czasami pojawiał się w tych jej wizjach jakiś milszy ton, a nie zawsze i wciąż obraz totalnej rzezi. Może nawet niekiedy myślano, że to kobieca histeryczna zazdrość, kiedy pojawiła się w Troi piękniejsza kobieta49. 44 Wydaje się, że one wszystkie, tj. Ifigenia, Poliksena i Kasandra, giną zamiast Heleny. Czy to jest poza tym przypomnienie obecności trzech nagich bogiń przed Parysem? 45 To modne i nadużywane słowo jakoś wyjątkowo dobrze oddaje tutaj istotę rzeczy... 46 Należy jedynie żałować, że jej „ognisto-krwawa” przemowa nie znalazła się w zakresie zainteresowania bardzo dobrej książki J. Kucharskiego Pieśń Erynii. Język zemsty i jej figury w attyckich tragediach rodu Atrydów (Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2012), co zresztą autor wystarczająco uzasadnia. 47 Do jakiego stopnia różne? Idąc za podziałem zaproponowanym przez J. Duvignauda, „Sytuacja dramatyczna a sytuacja społeczna”, Pamiętnik Literacki, no. 2, 1976, 283-297 można by powiedzieć, że wcześniejsza samotność Kasandry jest skutkiem jej czynu, tj. relacji z bogiem Apollonem. Natomiast jej późniejsza izolacja to skutek roli, którą musiała na siebie przyjąć: branki i wojennej i niewolnicy. 48 Określenie zapożyczone od B. Chenu, Bóg i cierpiący człowiek, trans. A. Kuryś (Kraków: Salwator, 2006), 18. Nie należy się, jak sądzę, przejmować brakiem zgodności płci w tym określeniu. Kasandra jest bowiem, przynajmniej do czasu, przede wszystkim bezpłciowym medium swego boskiego prześladowcy. 49 Jeśli tak było, byłaby to zazdrość bardzo nietypowa, niezbudowana bowiem na schemacie pragnienia mimetycznego, „mimetic desire”. Vide R. Girard, Szekspir. Teatr zazdrości, trans. B. Mikołajewska (Warszawa: KR, 1996), passim. j:makieta 12-1-2015 p:45 c:0 Dwie lub trzy Kasandry i co o nich wiem. Kilka uwag 45 W chwili przymusowego wyjazdu do Grecji obraz wieszczki ulega zmianie. Jej wróżby dotyczą już tylko indywidualnego losu jej oraz jej pana, Agamemnona. Nadal co prawda trudno jej kogokolwiek do tego przekonać. Jest też nadal samotna, choć sam Agamemnon jej pożąda i dlatego zabiera ją ze sobą. To kolejna wojenna zdobycz, tego rozpasanego lwa...50. Dziewczyna jedzie na poniewierkę, by spotkać się z rodzoną siostrą Najpiękniejszej, lecz już na zupełnie innych prawach niż odbywały się jej kontakty z Heleną w Troi. Jedzie wszak jako wojenna branka do rodziny „skażonej”51, w której relacje są zachwiane i nie funkcjonują prawidłowo, także z powodu długiej nieobecności męża w domu52. Chwilę jej wyjazdu uchwycił Eurypides w Trojankach. Tu Kasandra bardzo nietypowo pociesza matkę. To ewenement w jej zachowaniu, wieszczka bowiem nie przestrzega, lecz zapowiada (lub obiecuje), że spełni dobrze swe zadanie jako Erynia u Atrydów. Po chwili ekstazy nie jest już w transie, nie ma wizji, mówi spokojnie, niemal wesoło, tylko ta treść taka straszna, bo odwet nadaje jej ton. Królewna staje się uosobieniem zemsty za pomordowanych swoich najbliższych. Staje się więc Erynią, żagwią płonąca, może tą właśnie, którą wyśniła swego czasu Hekuba, rodząc Parysa. Żagwią, tym razem na zgubę domu Atrydów, tych, którzy dziesięć lat wcześniej poprowadzili ogromne wojska przeciw samotnemu miastu. W tragedii Ajschylosa i u Seneki Kasandra wieszczy. W greckim dramacie w swych słowach łączy przeszłość z teraźniejszością i przyszłością53. Widzi swój i Agamemnona zgon, w konwencji, można by rzec, rzeźnickiej 54. U Seneki Kasandra inaczej mówi o śmierci, jest raczej jej reporterem, ponieważ opisuje zdarzenia w domu, a więc relacjonuje to, czego widz nie widzi. Wieszczka dysponuje więc szczególnie wyostrzonym zmysłem wzroku, bo wzrok jest przecież szczególnie istotny w widzeniu przyszłości, jakkolwiek często à rebours55. W Argos lub Mykenach Kasandra ginie przy boku Agamemnona. Jest dumna, choć bezwolna u Ajschylosa, stąd jej znamienne milczenie. Jest wojownicza 50 Agamemnon, jak prawdziwy lew jest nienasycony seksualnie i z „natury” niewierny. Vide E. Wesołowska, „Agamemnon i jego lwia rodzina” in Zabójstwo dziecka w literaturze i kulturze europejskiej, ed. E. Kraskowska, K. Ilski, Z. Kopeć (Poznań 2014, w druku). 51 Cf. B. Bibik, „«Dom, dom niby robak, toczy klątwy moc niezwalczona». (O «skażonej» rodzinie na przykładzie Orestei Ajschylosa, Ifigenii w Aulidzie Eurypidesa oraz (A)pollonii K. Warlikowskiego i Ifigenii A. Grzegorzewskiej)” in Państwo i Społeczeństwo XIII 2013, no. 3, 163-178. 52 Na temat toposu nieobecności mężczyzny w domu interesująco pisze E. Hall, „The sociology of Athenian tragedy” in The Cambridge Companion to Greek Tragedy, P. E. Easterling (ed.) (Cambridge: Cambridge University Press, 1997), 108 nn. 53 I tylko przeszłość jest czytelna dla słuchającego ją Chóru. Vide P. Kyriakou, The Past in Aeschylus and Sophocles (Berlin, Boston: Walter de Gruyter, 2011), która sporo miejsca poświęciła tej szczególnej koniunkcji planów czasowych w Ajschylosowym Agamemnonie. 54 Dlatego Agamemnon to wół u żłobu, który pada pod ciosem topora. 55 O ślepocie jako szczególnym stygmacie wieszcza lub wróżbity vide M. A. Flower, op. cit., 37 i 51. Autor stwierdza również, że pierwszym z „rodu” wróżbitów był Euenius, któremu w ten sposób zrekompensowano brak wzroku. j:makieta 12-1-2015 p:46 c:0 46 Elżbieta Wesołowska i jeszcze do końca wieszcząca, choć na trzeźwo − u Seneki, kiedy widzi ciąg zbrodni rodowych. W rzymskim dramacie jest równie samotna jak u klasyka ateńskiego. Musi także ulec sile i wejść do pałacu56. Choć słowa Elektry (w. 951 n.): Concedam ad aras. Patere me vittis tuis, Cassandra, iungi paria metuentem tibi 57. mogłyby być znakiem kobiecej solidarności. Niestety zabrzmiały tak późno... * * * Jeszcze w sprawie tytułu. Jestem tu w kłopocie, bo nie chciałabym pozbawiać czytelników zabawy literackiej58. Ale jednak uczciwość i ścisłość jest ważniejsza. Tytuł utworzony jako parafraza59 tytułu słynnego francuskiego filmu nie do końca sugeruje to, co oryginał. U Godarda to raczej niemożność lub brak chęci poznania innego człowieka. Z Kasandrą w niniejszym ujęciu rzecz się przedstawia inaczej, bo jest wiele jej emanacji literackich, każda z nich jednak mało określona, a jednak i wtedy zachowuje swoją tożsamość i tego dookreślenia od nas się domaga. Two or three Cassandras and what I know about them. Some observations Summary Cassandra is a peculiar female character in ancient mythology and literature. She appears as early as Homer’s epic, and then incidentally in Aeneid. A would-be lover of Apollo, seer, doomed to disbelief, concubine of Agamemnon, and killed with him on their arrival to Mycenae, she is tragic and it is the tragedy, where she is presented most fully, i.e. in plays by Aeschylus, Euripides and Seneca. However, her personality traits are so poorly determined that it leaves room for the authors’ actions organising her profile anew. And so, in Aeschylus she is a prophetess of her impending death, but she does not try to defend herself. In Seneca, she relates what is covered from spectators’ eyes. She happens to be the symbol of reconciliation, but in Euripides’ Helen she personifies the element of revenge. She is Apollo’s medium, and at the same time she apparently discredits his prophetic power since she was able to cheat him on some occasions. Her attitude towards Agamemnon is vague, because she bemoans his death the same way Helen, whom she hates, mourns Hector’s death. Only the Greek Troades provides an opinion on the beauty of the prophetess. After all, Helen and Cassandra’s fates are mysteriously intertwined. We have the right to suppose that Clytaemestra’s calling Cassandra a female swan is not accidental, although it formally seems to refer to her stage “muteness”. 56 Mamy tu więc potrójną przemoc: wobec nietykalnej wieszczki, przybysza/gościa oraz wobec osoby szukającej azylu u ołtarza. 57 „Pójdę przed ołtarz. Pozwól mi, Kasandro, / z tobą współbłagać, tak samo się lękam”. 58 Na szczęście, komu się skojarzyło, ten już wie! 59 Podobny chwyt stosuje Julio Cortazar w tytule-kalamburze swej powieści 80 światów dookoła dnia. j:makieta 12-1-2015 p:47 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 47-67 BEATA GÓRSKA-SZKOP Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski MAGAZYNY OSOBLIWOŚCI W POWIEŚCIACH KAROLA DICKENSA I BOLESŁAWA PRUSA Słowa kluczowe: gabinet osobliwości, sklep, Bolesław Prus, Charles Dickens, kolekcja Keywords: curiosity cabinet, shop, Bolesław Prus, Charles Dickens, collection „Jego powieści powstawały zawsze z jakiegoś romantycznego podszeptu ulicy. A sklepy, może najpoetyczniejsza rzecz ze wszystkich, poruszały często jego fantazję. Właściwie każdy sklep był dla niego drzwiami do możliwego romansu”1. Tak o powieściach Dickensa pisał Gilbert Keith Chesterton. Sklepy, magazyny i domy towarowe faktycznie były ważnymi punktami na miejskiej mapie realistów. Handel jednak zdaje się mieć niewiele wspólnego z „romantycznym podszeptem ulicy”. Chyba że jest to handel osobliwościami. Magazyn osobliwości Dickensa i Lalka Bolesława Prusa to książki, które powstały w czasach przełomowych nie tylko dla historii literatury, ale i dla historii sklepów. Powieść Dickensa ukazała się na początku lat 40., w okresie intensywnego rozwoju przemysłowego, który jednak nie szedł w parze z rozwojem handlu. Na rynku wciąż dominowały tradycyjne sklepy detaliczne, prowadzone przez pojedynczych kupców2. Złoty okres dużych sklepów towarowych nadszedł dopiero w latach 70. XIX wieku3. Liczba klientów podwoiła się, średnio zamożni mieszczanie mogli sobie wreszcie pozwolić na zakup towarów luksusowych za przystępną cenę. Na ulicy Kredytowej Dom Mody Bogusława Hersego otworzył swój nowoczesny gmach zasilany własną elektrownią, a w hotelu Bristol firma Brun i Block sprzedawała zagraniczne nowinki 4. Historia sklepu Mincla, którą opisał Prus, jest świadectwem tych dynamicznych przemian. Gilbert Keith Chesterton, Charles Dickens, trans. Maria Godlewska (Warszawa: Alfa, 1929), 114. Dorothy Davis, A history of shopping (Toronto: University of Toronto Press, 1966), 255. 3 Ibidem, 255. 4 Tadeusz Władysław Świątek, Śladami mieszkańców dawnej Warszawy (Warszawa: Wydział Informacji i Wydawnictw Biuro Zarządu m.st. Warszawa, 1998), 90-93. 1 2 j:makieta 12-1-2015 p:48 c:0 48 Beata Górska-Szkop Czy w opisanych magazynach było miejsce na osobliwości? Niewątpliwie tak. Wiek XIX był okresem, w którym za kuriozum równie dobrze mogły uchodzić starożytności sprzedawane w małym antykwariacie, co nowoczesne maszyny do szycia oferowane przez duże domy towarowe5. Żeby lepiej zrozumieć charakter takich magazynów, trzeba cofnąć się do przełomu wieków XVI i XVII − ery gabinetów osobliwości. Tworzone przez humanistów, skupiały w sobie kurioza z pogranicza baśni, religii, sztuki i nauki. Dzieje Wunderkamery zostały wnikliwie zbadane przez Krzysztofa Pomiana w jego dziele Zbieracze i osobliwości. Zdaniem badacza, w gabinetach kolekcjonerzy zamykali specyficzną wizję wszechświata, w której dotychczasowe dogmaty wypierane były przez rzadkie anomalie, a metodę naukową zastępowała ciekawska pasja kolekcjonera. Główną cechą Wunderkamery jest znoszenie granic między naturą i sztuką, sacrum i profanum, między nową i starą episteme6. Tak rozumiane gabinety osobliwości funkcjonowały zdaniem Pomiana w czasach pomiędzy doktryną teologii, a dyktaturą nauki7. W czasach, które za Kuhnem nazwalibyśmy okresem zmiany paradygmatu − gdy odkrycia geograficzne i naukowe zakwestionowały dotychczasowy porządek świata, a nie pojawiło się jeszcze nowożytne muzeum, w którym ciekawość zastąpi metoda. Ale czy gabinety osobliwości rzeczywiście zniknęły wraz z nastaniem nowożytności? Michał Paweł Markowski stawia tezę, że curiositas rządząca logiką XVII-wiecznego gabinetu nie wyparowała, a jedynie przeniosła się do innej sfery kultury8 − do gazet, powieści, a w bliższych naszej rzeczywistości czasach do kina i Internetu. Jeśli połączyć teorie obu badaczy, gabinetów osobliwości powinniśmy szukać w epokach naznaczonych przez wielkie zmiany światopoglądowe, kiedy upadały dotychczasowe paradygmaty. Taką epoką był niewątpliwie wiek XIX. Stulecie odkryć, nowych teorii i doktryn uczyniło fascynację osobliwościami egalitarnym doświadczeniem. Kurioza kolekcjonowano już nie tylko w prywatnych gabinetach, ale też na łamach dzienników, w kolejnych odcinkach powieści czy też na przykład w sklepie. W dalszej części pracy będę badała sklep/magazyn osobliwości jako element świata przedstawionego w Magazynie osobliwości Karola Dickensa i Lalce Bolesława Prusa. Obie powieści przedstawiają dwa typy magazynów: mały antykwariat 5 Dobrym przykładem jest zakład optyczny Jakuba Pika i otworzony przy nim Gabinet Fizyczny. W tej osobliwej kolekcji można było znaleźć wszystko − od przyrządów astronomicznych, przez bogate zbiory owadów, po preparaty anatomiczne. Vide: Szymon Konarski, „Jakub Pik”, in Polski Słownik Biograficzny, vol. XXVI, ed. Emanuel Rostworowski (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1981), 219-220. 6 Krzysztof Pomian podaje za przykład kamień, w którym natura wyryła krzyż − w ten sposób przyroda daje świadectwo historii religii. 7 Krzysztof Pomian, Zbieracze i osobliwości: Paryż − Wenecja XVI−XVIII wiek, trans. Andrzej Pieńkos (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1996), 85. 8 Michał Paweł Markowski, Anatomia ciekawości (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1999), 25-26. j:makieta 12-1-2015 p:49 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 49 i modernizujący się sklep kolonialny. Spróbuję ustalić, jak konstruowane są przestrzeń i bohaterowie w obu tekstach, jakich środków używają autorzy do pisania o osobliwościach i jaką wizję świata przy ich pomocy konstruują. Studium mieści się w granicach kulturowej historii literatury. 1. Wnętrze sklepu Karol Dickens rozpoczął publikację Magazynu osobliwości na łamach periodyku „Master Humphrey’s Clock”. Konstrukcja tygodnika zasadzała się na zamknięciu powieści w opowieści. Pod zegarem pana Humphreya zbierali się liczni goście, by wysłuchać historii gospodarza9. To właśnie on jako narrator wprowadza nas do magazynu osobliwości, by opuścić powieść po pierwszych trzech rozdziałach. Pomysł tygodnika jednak nie sprawdził się. Publiczność za to żywo zareagowała na kolejną powieść odcinkową. Magazyn osobliwości zaczął żyć własnym życiem. „Pomieszczenie [...] było jednym ze składów rzeczy starych i osobliwych, składów, co tu przycupnęły w najróżniejszych zakątkach tego miasta i kryją swe skarby przed obcym wzrokiem zawistnie i nieufnie”10. W opisie pana Humphreya rozpoznajemy jeden z zapuszczonych antykwariatów. Mogłoby się wydawać, że właścicielowi nie zależy na dużym ruchu w interesie. Sklep w końcu „kryje się” w zakątku wielkiego miasta, na peryferiach. Na peryferia zwykle bywało się spychanym. Magazyn osobliwości jednak nie został zepchnięty. Sam „przycupnął” w zakątku miasta. Zamienił prestiż na tajemnicę. Ta taktyka działa na wyobraźnię pana Humphreya. Sprzedawane przedmioty nazywa „skarbami” − tajemnica okazuje się nie gorszym narzędziem reklamy niż wystawa. Wejdźmy razem z panem Humphreyem do środka. Co ukaże się naszym oczom? Były tam kolczugi tkwiące jak duchy w zbrojach, fantastyczne rzeźby przywiezione z klasztorów, najrozmaitsza zardzewiała broń, cudaczne figurki z porcelany, drzewa, żelaza i kości słoniowej, dywany i dziwne meble, których projekty mogły się zrodzić w snach11. W ofercie magazynu znajdziemy typowe elementy kolekcji osobliwości: militaria, dewocjonalia, lalki, antyki. Ważne jest jednak, w jaki sposób zostają opisane przez zwiedzającego. Rzeczy prezentują się fantastycznie, cudacznie, dziwnie, 9 Karol Dickens, „Przedmowa”, in Magazyn osobliwości, trans. Anna Przedpełska-Trzeciakowska (Warszawa: Czytelnik, 1983), 11. 10 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 11. 11 Ibidem, 11. j:makieta 12-1-2015 p:50 c:0 50 Beata Górska-Szkop wyglądają jak duchy, mogły zrodzić się w snach. Atmosfera sklepu zadziałała: przypadkowy klient z ulicy wielkiej metropolii przeniósł się w przestrzeń odrealnioną, w której trudno odróżnić prawdę od ułudy. Tu czas zatrzymał się, został zaklęty w rzeczach. Opis sklepu zbudowany jest poprzez nagromadzenie przedmiotów. Przestrzeń została zapełniona po brzegi dziwacznymi wytworami − to horror vacui szaleńca. Osobliwość rzeczy zostaje pogłębiona przez sąsiedztwo innych eksponatów. Wszystkie razem tworzą atmosferę miejsca. W atmosferze tej wyrasta Nell − Humphrey sam podkreśla, że nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nie ten zadziwiający kontrast. To jeden z niewielu opisów magazynu, na jaki możemy natrafić w książce. Dziadek Nell przegrywa w karty wszystkie pieniądze pożyczone od Quilpa. Prawo własności sklepu przechodzi na demonicznego karła, który rozpoczyna swoje rządy od przejęcia mienia. Wywozi wszystkie przedmioty gdzieś daleko. Kolekcja starca zostaje rozproszona. Teraz będzie musiał wyruszyć ze swoją wnuczką w podróż. Podróż, w czasie której odnajdą kolejne elementy kolekcji: na cmentarzach, w obozowiskach kuglarzy, w gabinecie figur woskowych i zabytkowej katedrze − kolejnych gniazdach dziwaczności. Dickens dokonał w warstwie fabularnej specyficznej eksterioryzacji. Zamiast zamknąć świat w gabinecie, rozszerza gabinet na cały świat. Podróż Nell i jej dziadka wiodła będzie szlakiem osobliwości. Wystawa Podczas gdy kolekcja z Magazynu osobliwości rozlewa się po świecie, w Lalce zachodzi odwrotna sytuacja − cały świat zostaje zamknięty w małej przestrzeni sklepu12. Dla jednych będzie to przestrzeń ciasna i duszna (Wokulski), dla innych − centrum wszechświata, którego nie potrzeba opuszczać (Rzecki). Sklep pod firmą J. Mincel i S. Wokulski przechodzi trzy metamorfozy. Najpierw, jeszcze za czasów Mincla, przypomina klasyczny XVII-wieczny gabinet osobliwości: Wnętrze sklepu wyglądało jak duża piwnica, której końca nigdy nie mogłem dojrzeć z powodu ciemności. Wiem tylko, że po pieprz, kawę i liście bobkowe szło się na lewo od stołu, za którym stały ogromne szafy od sklepienia do podłogi napełnione szufladami. [...] Nawet sklepienie było zajęte. Wisiały tam długie szeregi pęcherzy naładowanych gorczycą i farbami, ogromna lampa z daszkiem, która w zimie paliła się cały dzień, sieć pełna korków do butelek, wreszcie − wypchany krokodylek, długi może na półtora łokcia13. 12 W badaniach nad Lalką jest to trop już dość oczywisty. Vide Ewa Paczoska, „Lalka” czyli rozpad świata (Białystok: „Trans Humana”, 1995), 72; Jakub Malik, Lalka: historie z różnych światów (Lublin: Wydawnictwo KUL, 2005), 25. 13 Bolesław Prus, Lalka (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1982), 24. j:makieta 12-1-2015 p:51 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 51 Tak przynajmniej sklep wspomina Ignacy Rzecki, świadek przemian zachodzących w magazynie. Ewa Paczoska pisze o personalizacji przestrzeni przez Prusa14. Na sklep Wokulskiego patrzymy zawsze z perspektywy Rzeckiego. W pierwszej fazie jest więc magazynem tonącym w ciemnościach i nieskończonym jak świat − wypełniony niezliczoną ilością szuflad, których tylko przybywa. Pod sufitem znajdziemy nawet wypchanego krokodylka − eksponat dobrze znany kolekcjonerom osobliwości. Kiedy władzę nad sklepem obejmie Wokulski, a w praktyce Rzecki, punkt ciężkości przeniesie się z wnętrza magazynu na wystawę. To nad nią stary subiekt będzie spędzał całe godziny w dni wolne od pracy. Stanie się ona jego niepodzielnym królestwem: W jego pojęciu okna nie tylko streszczały zasoby sklepu, ale jeszcze powinny były zwracać uwagę przechodniów bądź najmodniejszym towarem, bądź pięknym ułożeniem, bądź figlem. [...] W lewym znowu oknie, napełnionym okazami krawatów, rękawiczek, kaloszy i perfum, miejsce środkowe zajmowały zabawki, najczęściej poruszające się15. Nieskończona przestrzeń sklepu skurczyła się do wystawy. Nie znaczy to jednak, że wystawa jest dla Rzeckiego układem zamkniętym. Eksponaty na niej może dowolnie przestawiać, dostawiać, modyfikować. Do samego końca kupiec panuje nad porządkiem swojego miniaturowego świata. Na różnych poziomach konstrukcji Lalki możemy odnaleźć mechanizm wystawy. Widoczne jest to szczególnie przy prezentacji bohaterów. Każdy z nich albo wystawia się na pokaz, albo, chcąc nie chcąc, staje się osobliwym eksponatem na przygotowanej przez innych wystawie. Ludzkie manekiny występują w dwóch możliwych konstelacjach zbudowanych na zasadzie harmonii lub kontrastu. Arystokracja − przyzwyczajona do wystawiania się na pokaz − zawsze pasuje do tła swojej wystawy. Łęccy są doskonale dopasowani do starych rodowych mebli, na tle których pozują, tak samo, jak reszta towarzystwa prezentująca się w salonie. Na przeciwnym biegunie znaleźli się Wokulski i Rzecki, którzy poprzez kontrast z tłem stają się osobliwościami. Osobliwość Wokulskiego rodzi fascynację i niechęć jednocześnie. Wyróżnia się on na tle całego salonu już samym wyglądem. Dla panny Izabeli jest „pniem z czerwonymi rękami”16 − a więc Pinokiem, potworem, stadium przejściowym między rzeczą a człowiekiem. Bardziej przychylni mu bohaterowie będą widzieć w nim raczej gladiatora, szlachetnego dzikusa17. Wokulskiemu bycie manekinem nie odpowiada, stara się najpierw dopasować, a potem unikać miejsc, do których nie pasuje. 14 15 16 17 Ewa Paczoska, „Lalka” czyli rozpad świata, op. cit., 11. Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 17. Ibidem, 63. Ibidem. j:makieta 12-1-2015 p:52 c:0 52 Beata Górska-Szkop Równie niechętny wystawie jest Rzecki. Kiedy odwiedza jedną z największych warszawskich wystaw − teatr − nie może znieść presji spojrzeń i wycofuje się do tylnych rzędów. Osobliwość Rzeckiego również została skonstruowana poprzez efekt zewnętrznego kontrastu. Jego przestarzała garderoba nie pasuje do pierwszych rzędów widowni: „[...] zrobił smutne odkrycie, że i jemu przypatrują się z amfiteatru, z dalszych rzędów krzeseł, ba! nawet z lóż...”. Rzecki ucieka przed warszawską publicznością, ucieka aż do swojej celi. Uciekać też będzie Wokulski. W końcu magazyn Wokulskiego przechodzi ostatnią metamorfozę − zamienia się w wielki dom towarowy. Sklep, zdaniem Rzeckiego, przyrasta za szybko. Nikt nie jest już w stanie zapanować ani nad pracownikami, ani nad rzeczami. Burzy się porządek miniaturowego wszechświata, a Rzecki przestaje urządzać wystawy. 2. Kupcy W przestrzeni magazynu osobliwości kupiec staje się nowym kolekcjonerem. W XIX wieku zawód ten wciąż należał do jednej z najmniej poważanych profesji. Dorothy Davis stawia nawet tezę, że praca ta osiągnęła wtedy najsłabszy prestiż w swojej historii18. Szalony staruszek Zarówno w magazynie osobliwości, jak i w sklepie Wokulskiego za ladą spotykamy starców. W każdym z nich tli się iskra dziwactwa. Dziadek Nell jest prawdziwym szaleńcem − do obłędu doprowadził go hazard. Starego Mincla dziwacznym czyni chorobliwa oszczędność − efekt pracy w handlu i niemieckiego pochodzenia. Rzecki zdziwaczał przez swoją samotność. Dlaczego, by handlować osobliwościami, trzeba być starym i szalonym? Na stworzenie gabinetu osobliwości potrzeba czasu. Żadna kolekcja nie pojawia się znikąd. Potrzeba czasu, ale i doświadczenia. Eksponaty powinny być w końcu ułożone w przemyślany sposób. Czas i doświadczenie to przymioty sędziwego wieku. Wydawałoby się, że handel zniesie ten porządek. Przecież towar bez przerwy znika, a klientów należy kusić nowościami. Inaczej jest w magazynie osobliwości: Posępna powierzchowność staruszka znakomicie harmonizowała z izbą; ten człowiek mógł własnymi rękami grzebać w starych kościołach, grobach czy opustoszałych domach w poszukiwaniu zdobyczy. Każda rzecz w tym zbiorze pasowała do niego − nic nie wydawało się starsze czy bardziej wyniszczone19. 18 19 Dorothy Davis, A History of Shopping, op. cit., 252. Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 11. j:makieta 12-1-2015 p:53 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 53 Dziadek Nell jest zrośnięty z prowadzonym przez siebie magazynem. Jego powierzchowność dopowiada historię towarów, jest przedłużeniem tajemnicy, jaka się za nimi kryje. Ich biografie wzajemnie się przeplatają. Podobnie zespolony ze swoim sklepem był Jan Mincel, który: W każdej porze dnia siedział on pod oknem [...] Przed nim na stole leżała wielka księga, w której notował dochód, a tuż nad jego głową wisiał pęk dyscyplin, przeznaczonych głównie na sprzedaż. [...] On także, dla uciechy przechodniów ulicznych, od czasu do czasu pociągał za sznurek skaczącego w oknie kozaka [...]20. Cokolwiek by się nie działo, Jan Mincel trwa na posterunku sklepu − jest jego najtrwalszym elementem. Towary się zmieniają. Tylko on i jego kozak pozostają niewzruszeni. Tę niezawodność odziedziczy po nim Ignacy Rzecki: Pan Ignacy od dwudziestu pięciu lat mieszkał w pokoiku przy sklepie. W ciągu tego czasu sklep zmieniał właścicieli i podłogę, szafy i szyby w oknach, zakres swojej działalności i subiektów; ale pokój pana Rzeckiego pozostał taki sam. [...] Równie jak pokój, nie zmieniły się od ćwierć wieku zwyczaje pana Ignacego21. Starcy zapewniają wrażenie stałości w płynnej rzeczywistości handlu. Jest to naturalnie tylko wrażenie. Dziadek Nell, stary Mincel, Rzecki − wszyscy oni powoli tracą panowanie nad sklepem. Dziadek przegrywa go w karty; Mincel, nie potrafiąc dostosować się do nowych wymagań rynku, po kryjomu rozbija witrynę swojego magazynu; Rzecki zapomina urządzić wystawę. Za każdym razem utrata kontroli oznacza pokoleniową zmianę warty. Aby prowadzić kram osobliwości, oprócz sędziwego wieku potrzebna jest też iskra szaleństwa. W których momentach najsilniej objawia się szaleństwo handlarzy? W ich dziwnych relacjach z przedmiotami. A zwłaszcza z jednym gatunkiem przedmiotów − z zabawkami. Dziadek Nell przygląda się kukiełkom z teatrzyku Puncha „z najwyższym zachwytem”. Gdy dotyka jednej z lalek, cofa rękę „z przenikliwym śmiechem”. W czasie przedstawienia jego śmiech jest najgłośniejszy na sali 22. Stary Mincel po ukaraniu Rzeckiego dyscypliną z „dobrodusznym uśmiechem” pociąga za sznurek kozaka. Wreszcie w samym Rzeckim niekiedy „budzi się dziecko” − bawi się wtedy wszystkimi mechanicznymi zabawkami naraz. Stosunek kupców do zabawek streszcza sposób, w jaki konstruują oni swoje małe wszechświaty. Ich rola w magazynie waha się między obserwatorem a wielkim poruszycielem. Jakub Malik porównuje Jana Mincla do starotestamentowego Boga23. W kontekście gabinetu osobliwości jest to wyjątkowo trafny trop 20 21 22 23 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 25. Ibidem, 13. Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 157-160. Jakub Malik, Lalka: Historie z różnych światów, op. cit., 53. j:makieta 12-1-2015 p:54 c:0 54 Beata Górska-Szkop interpretacyjny. Jeśli kolekcja jest światem w miniaturze, jej twórca musi być bogiem. Jakich kreatorów spotykamy w omawianych powieściach? Postać Puncha wywodzi się ze świata karnawalicznej anarchii 24. Dziadek Nell odgrywałby więc rolę nie boga, ale upadłego króla śmiejącego się z wyczynów diabelskiego błazna niczym Henryk IV z grubiańskich żartów Falstaffa. To król, który przegrał pojedynek z diabłem − Quilpem. Stary Mincel z kolei to władca marionetek, nadzorca theatrum mundi. Groźny i dobroduszny pankreator. Uważnie obserwuje swój mały świat, zapisując wszystko w księdze zysków i strat − ta economia divina w wykonaniu Rzeckiego zamieni się w szpiegowski katalog. Rzecki to już raczej wolterowski Bóg-zegarmistrz. Nakręca swoje zabawki, by potem z gorzkim śmiechem śledzić ich żałosne poczynania. Zapisuje je skrzętnie w katalogu. Jest bogiem obserwatorem, który nie miesza się do życia swoich poddanych. Po nim ma przyjść czas Wokulskiego. Ten jednak porzuca sklep. Karzeł Magazyn dziadka Nell trafia w ręce Quilpa − postaci wyciągniętej prosto z katalogu osobliwości: „[...] niski jak karzeł, choć twarz i głowa mogłyby należeć do olbrzyma. Miał czarne, ruchliwe, chytre oczka [...]. Najbardziej jednak groteskowe wrażenie sprawiał przylepiony do twarzy okropny uśmiech [...]”25. Paul Schlicke zwraca uwagę, że Quilpa w badaniach przyrównuje się do diabła komicznego lub po prostu błazna26. Oczywiście obie te postacie są ze sobą blisko spokrewnione. Szczególnie trafne wydaje się porównanie z simia dei, Bożą małpą. Było to jedno z wcieleń szatana. Boża małpa odwraca boski porządek, urąga stwórcy swoim wyglądem i zachowaniem27. Efekt odwrócenia ma też swoje komiczne konsekwencje. W tym miejscu diabeł spotyka się z błaznem. Quilp jest więc z jednej strony diabłem. Świadczy o tym nie tylko jego demoniczny wygląd, ale i ciągłe łamanie zastanego porządku. Czy to prawnego − poprzez handel na czarnym rynku, czy obyczajowego − co szczególnie uwidacznia się w stosunkach karła z żoną. Nawet jego potajemna kochanka, Sally Brass, jest zaprzeczeniem natury − to pół-kobieta, pół-mężczyzna. Z drugiej strony, Quilp jest też błaznem. I to błaznem o klasycznej ludowej proweniencji. Nieustannie płata figle innym bohaterom, robi przerażające miny, wykonuje zadziwiające akrobacje, przedrzeźnia swoich oponentów, a w rozmowie 24 Paul Schlicke, Dickens and Popular Entertainment (London: Academic Division of Unwin Hyman Ltd, 1998), 125-129. 25 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 33. 26 Paul Schlicke, Dickens and Popular Entertainment, op. cit., 125-129. 27 Vide Monika Sznajderman, Błazen. Maski i metafory (Gdańsk: Słowo/ Obraz Terytoria, 2000), 28. j:makieta 12-1-2015 p:55 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 55 posługuje się jedynie żartem, ironią i sarkazmem. Jest to jednak błazen szczególny − nie bawi nikogo poza sobą samym. Quilp niewątpliwie jest bohaterem na poły mitologicznym, na poły baśniowym, ale to również postać silnie osadzona w angielskiej rzeczywistości lat 40. XIX wieku. Jak zauważa Gareth Cordery, czasy ponapoleońskie były w Wielkiej Brytanii czasami kryzysu i chaosu prawnego28. Podczas tego ekonomicznego karnawału ludzie pokroju Quilpa zbijali fortuny. Czym karzeł się zajmował? Trudno powiedzieć, że pan Quilp był przedstawicielem jakiegoś określonego zawodu czy fachu, choć funkcje miewał różne, a zajęcia liczne. Zbierał komorne z niezliczonych brudnych domów w zaułkach nad rzeką, pożyczał pieniądze na procent marynarzom i bosmanom ze statków handlowych, miał swój udział w przedsięwzięciach różnych kapitanów statków Kompanii Wschodnioindyjskiej, palił szmuglowane cygara pod samym nosem Urzędu Celnego i umawiał się na spotkania na giełdzie [...]29. Quilp narodził się więc w świecie pozbawionym porządku i za wszelką cenę stara się, aby ten porządek nie powrócił. Kiedy przejmuje magazyn osobliwości, od razu pozbywa się całej kolekcji. To handlowiec nowego typu, który wie, że pieniądz musi być w ruchu. Pieniądz, a więc i przedmioty. Quilp w przeciwieństwie do pozostałych bohaterów nie jest zrośnięty z żadną rzeczą, nie ma żadnego stałego punktu oparcia − nie potrzebuje go. Jeśli można mówić w ogóle o gabinecie Quilpa, to kolekcja karła składałaby się z jego ofiar, które niczym władca marionetek naciąga na sznurki. Karzeł bawi się rodzeństwem Brassów, swoją żoną i teściową, Dickiem Swivellerem, policją i właściwie każdym, kto stanie na jego drodze. Na tym właśnie polega największe odwrócenie porządku − błazen, który miał zabawiać innych, został królem i to on się śmieje. Karnawał nie może trwać wiecznie. Ponad Quilpem stoi w końcu jeszcze autor. Autor, który zamknął karła we własnym gabinecie osobliwości. A kiedy w wielkim finale przywraca do mikroświata swojej powieści porządek, Quilp tonie. Olbrzym W średniowiecznych pochodach karnawałowych u boku karłów maszerowali olbrzymi 30. Olbrzym to rewers karła. Jak on uważany jest za głupca. Los pozbawił go jednak przypisywanego karłom sprytu. Mitologiczni olbrzymi padają zwykle ofiarami przebiegłych bohaterów (Goliat, Polifem). Olbrzym to smutny błazen. 28 Gareth Cordery, „Quilp, Commerce and Domesticity: Crossing Boundaries in in the Old Curiosity Shop”, Dickens Quarterly, no. 26.4 (2009), https://han.buw.uw.edu.pl/han/atoz/lion.chadwyck.co.uk/ searchFulltext.do?id=R04276863&divLevel=0&area=abell&forward=critref ft (acc. 30.08.2013). 29 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 41. 30 Mirosław Słowiński, Błazen. Dzieje postaci i motywu (Warszawa: Prolog, 1993), 33. j:makieta 12-1-2015 p:56 c:0 56 Beata Górska-Szkop Stanisława Wokulskiego poprzedza jego zła sława i „ogromny cień”31. Panna Izabela pamięta z początku tylko monstrualne czerwone ręce kupca, jej ojciec nazywa go człowiekiem z „żelaznym charakterem”32. Wokulski podobnie jak Quilp jest handlowcem nowego typu. W powieści określa się go mianem kupca, choć kupca akurat w ogóle nie przypomina. Panna Florentyna widzi w nim gladiatora, arystokracja − szlachetnego bękarta, a Rzecki − żołnierza. Według Urszuli Kowalczuk są to etykietki, za pomocą których bohaterowie próbują oswoić kogoś, kogo nie potrafią nazwać, a kto tak bardzo się od nich różni 33. Badaczka stwierdza, że Wokulskiego najlepiej określa słowo „parweniusz” budzące lęk wśród przedstawicieli starego porządku. Strach nie jest jednak jedyną ich reakcją. Olbrzym-parweniusz również ich zabawia. Można przebrać go za gladiatora lub nawet za jednego z nich i patrzeć, jak potyka się na scenie. Wokulski ma wiele wspólnego z Quilpem. Obaj zrobili majątek w czasach chaosu. Quilp skorzystał z zamętu prawnego, Wokulski zbił fortunę na wojnie. Olbrzym i karzeł jako dzieci chaosu nie są przywiązani do żadnej rzeczy, nie mają nic trwałego. Wokulskiego i Quilpa jednak równie wiele dzieli. Ich wzrost jest odbiciem charakteru. Karzeł nie tylko wykorzystuje chaos, on go chce za wszelką cenę utrzymać. Wokulski przeciwnie − pragnie odnaleźć porządek. Prus pozbawił człowieka interesu jego cechy konstytutywnej − sprytu. Prus, w przeciwieństwie do Dickensa, nie sprawuje władzy totalnej nad swoimi bohaterami, nie przywraca porządku w powieści. Olbrzym musi odejść. Autor zostawił świat na pastwę karłów. 3. Osobliwości − zabawa i śmierć Jaka jest oferta sklepu-świata osobliwości? Co kryje się w niezliczonych szufladach? Zacznijmy od cynamonu: Sag mir − powiedz mi: was ist das? co to jest? Das ist Schublade − to jest szublada. Zobacz, co jest w szublade. Es ist Zimmt − to jest cynamon. Do czego potrzebuje się cynamon? Do zupe, do legumine potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jedne drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus − tu leży Indii. Daj mnie za dziesiątkę cynamon... O, du Spitzbub!... jak tobie dam dziesięć raz dyscyplin, ty będziesz wiedział, ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon...34. Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 32. Ibidem, 62. 33 Urszula Kowalczuk, „O różnicach w świecie Lalki ”, in Świat „Lalki”, ed. Jakub Malik (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 2005), 89. 34 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 28. 31 32 j:makieta 12-1-2015 p:57 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 57 W słynnej lekcji o cynamonie pojawiają się wszystkie najważniejsze elementy opisu osobliwości: położenie, nazwa, społeczna funkcja, pochodzenie/biografia, relacja wobec świata, cena, wpływ na biografię bohatera. Warto nawiązać w tym miejscu do Ewy Domańskiej, która pisze o „zwrocie ku rzeczom” we współczesnej humanistyce. Zwraca ona uwagę na dwa interesujące tropy badawcze. Pierwszy z nich to „sprawstwo rzeczy”35. Przedmioty mają swoją moc performatywną, oddziałują na rzeczywistość i na związanych z nimi ludzi 36. W tym kontekście ważne są też rozpoznania Krzysztofa Arbiszewskiego, który, bazując na Teorii Aktora-Sieci Brunona Latour, mówi o rzeczach jako kleju społecznym. Rzeczy mogą łączyć ludzi, ale też wprowadzać asymetrię w podziale sił − tworzą bowiem „ramy społecznej interakcji”37. Trop drugi to biografistyka rzeczy38. Domańska wśród strategii opisywania rzeczy wymienia personifikację, myślenie genealogiczne i genetyczne. Zarzuca jednak tym taktykom wpisywanie dyskursu rzeczy w dyskurs ludzki. Pozostaje zapytać: jakie biografie kryją w sobie osobliwości? Z mrowia przedmiotów, jakie znajdziemy w obu sklepach, wyróżnić można trzy podstawowe grupy: antyki, lalki i płyty nagrobne. Grupy te obejmują tak rzeczy, jak i ludzi. Osobliwości oplatają swoją siecią cały świat powieści. Jak to robią, jak zmieniają układ sił i relacje w społeczeństwie, jakie znaczenia ze sobą niosą, a jakie zostają im nadane − na te pytania postaram się odpowiedzieć. Lalki W gabinecie osobliwości nigdy nie brakowało lalek. Od figur wotywnych po wypchane ciała dzikusów − humanoidy przez stulecia nie wychodziły z mody. Rozmaite funkcje lalek − religijna, edukacyjna, teatralna, naukowa39 − w drugiej połowie XIX wieku ciążą ku rozrywce. 35 Ewa Domańska, Historie niekonwencjonalne: refleksja o przyszłości w nowej humanistyce (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2006), 107-114. 36 Badaczka przywołuje przykład żołnierza i miny. Mina z jednej strony dzieli osobowość żołnierza − może on przebywać w wielu miejscach na raz. Z drugiej − sama jako przedmiot kształtuje rzeczywistość. 37 Krzysztof Arbiszewski, „Rzeczy w kontekście Teorii Aktora-Sieci”, in Rzeczy i ludzie. Humanistyka wobec materialności, ed. Jacek Kowalewski, Wojciech Piasek, Marta Śliwa (Olsztyn: Instytut Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, 2008), 110-123. 38 Ewa Domańska, Historie niekonwencjonalne, op. cit., 118, 119. 39 Oprócz figur wotywnych i wypchanych ciał można wymienić jeszcze XVIII-wieczne automaty, alchemiczne homunculusy czy woskowe figury prezentowane podczas wystaw światowych. Vide: Radosław Filip Muniak, Efekt lalki. Lalka jako obraz i rzecz (Kraków: Universitas, 2010); Victoria Nelson, Sekretne życie lalek, trans. Anna Kowalcze-Pawlik (Kraków: Universitas, 2009). j:makieta 12-1-2015 p:58 c:0 58 Beata Górska-Szkop Pierwszą figurą, którą Nell i jej dziadek spotykają podczas swojej podróży po świecie osobliwości, jest Punch: [...] z sąsiedniego nagrobka zwisała ze skrzyżowanymi nogami figurka tego bohatera; miał on, jak zawsze, bardzo spiczastą brodę, zakrzywiony nos i bardzo rozpromienioną twarz. Stałość jego usposobienia była teraz uderzająca, bowiem Punch zachował swój zwykły nieporuszony uśmiech [...] 40. Punch był kukiełką wywodzącą się z komedii dell’arte, w prostej linii od włoskiego Pulcinelli41. Teatrzyk Punch and Judy należał do asortymentu ludowej rozrywki jarmarcznej, która w latach 40. XIX wieku była wypierana przez widowiskową rozrywkę miejską42. Agresja, ironia, sarkazm, przemoc − tego wszystkiego używał Punch w walce ze swoimi kukiełkowymi oponentami. Do karnawałowej atmosfery jarmarku wnosił element świątecznej anarchii 43. Dlatego tak często porównuje się go z Quilpem. Punch jednak miał bawić publiczność, być przyjacielem ludu. Quilp, jak już wcześniej wspomniałam, nikogo nie bawi, ani nie jest niczyim przyjacielem. Aktorów teatrzyku Puncha Nell z dziadkiem spotykają na cmentarzu. Zmierzają właśnie na wyścigi − duże zbiorowiska ludzi są bowiem ich naturalnym środowiskiem. To samo można powiedzieć o lesie. Aktorzy są w końcu artystami wędrownymi, od średniowiecza uważanymi przez władzę za jednostki podejrzane. Kuglarstwo, postrzegane jako sprzeczne z naturą44, musiało zawsze funkcjonować na granicy prawa: na co dzień w ukryciu, w dni świąteczne na głównym placu. Jak każda osobliwość budziło rozkosz i lęk jednocześnie. Aktorzy Puncha przyciągają do siebie kolejne indywidua − tresera psów, akrobatów, handlarza karłów. W powieści Dickensa osobliwości występują w gniazdach. Punch wchodzi w relację z dwójką artystów. Mały jest aktorem poruszającym kukiełki. Robi wrażenie „jakby nieświadomie przejął coś z usposobienia swego bohatera”45. Zadziałał tu więc mechanizm upodobnienia. Człowiek upodabnia się do przedmiotu, w tym wypadku lalki, co jest o tyle ironiczne, że to przecież lalka powstała na jego podobieństwo46. Paradoksalnie o wiele silniejsze relacje łączą Puncha z drugim aktorem, Codlinem. Podczas przedstawienia pełni on funkcję osoby dyskutującej z kukiełką. Codlin ożywia co wieczór Puncha mocą swojej wyobraźni − jako rozmówca Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 156. Victoria Nelson, Sekretne życie lalek, op. cit., 55. 42 Paul Schlicke, Dickens and the Popular Entertainment, op. cit., 5. 43 Ibidem, 129. 44 Mirosław Słowiński, Błazen, op. cit., 14-16. 45 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 156. 46 Vide Radosław Filip Muniak, Efekt lalki − Autor wskazuje, że lalka pełni funkcję uobecniającą − „reprezentuje człowieka w fikcjach kulturowych”, 23. 40 41 j:makieta 12-1-2015 p:59 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 59 najmocniej ze wszystkich musi wierzyć, że kukiełka jest żywa. W dzień jednak staje się niewolnikiem lalki: [...] chociaż bowiem zeszłego wieczoru Punch zwracał się do niego per „pan”, z czego widownia wysnuwała niezbicie wniosek, że pan Codlin utrzymuje to stworzenie dla własnej luksusowej rozrywki i przyjemności − dzisiaj oto ten sam pan Codlin szedł uginając się pod ciężarem świątyni owego Puncha i niósł ją osobiście na ramionach w gorący dzień po zakurzonym gościńcu47. Codlin ożywia więc kukiełkę, a jednocześnie jest jej niewolnikiem. Niewolnikiem w podwójnym tego słowa znaczeniu − ekonomicznym i fizycznym. Punch wprowadza ludzi do repertuaru osobliwości, ale też element groteski do całej powieści. Poznajemy go w momencie, gdy jego nieruchomy uśmiech kontrastuje ze zwisającym bezwładnie ciałem. Ta groteskowa figurka czubkiem swojej czapki wskazuje „niezwykle kwieciste epitafium; wydawało się, że naśmiewa się zeń z całego serca” 48. Dickens dokonuje tu prawie magicznej personifikacji Puncha, który zdaje się nie mniej żywy niż pozostali bohaterowie. Albo to oni są nie mniej martwi niż on. Adorno w Notatkach o literaturze pisze, że bohaterowie Magazynu osobliwości są bardziej ilustracjami ludzkich cech niż wolnymi istotami. W tej interpretacji autor wyrasta na mistrza marionetek49. Punch wprowadza do powieściowego gabinetu osobliwości porządek teatru, w którym dużo zależy od udawania i od mistrza pociągającego za sznurki − bez względu na to, czy będzie nim autor, czy Quilp. Motyw teatru pojawia się też w licznych interpretacjach przy okazji zabawy Rzeckiego mechanicznymi zabawkami50. Choć lepiej pasowałby do starego Mincla i jego kozaka. Stara lalka pociągana za sznurek w większym stopniu przypomina marionetkę niż automaty Rzeckiego. Kozak wprowadza do magazynu jeśli nie teatralną atmosferę, to przynajmniej reżysera pociągającego za sznurki. Rzecki mechaniczne zabawki jedynie nakręca i obserwuje: Wszystkie te figury pan Ignacy nakręcał i jednocześnie puszczał w ruch. [...] stary subiekt podparłszy się łokciami śmiał się cicho i mruczał: − Hi! hi! hi! dokąd wy jedziecie, podróżni?... Dlaczego narażasz kark, akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcą się sprężyny i pójdziecie znowu do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!... a wam, gdybyście myśleli, mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!...51. Bardziej przypomina to świat z Człowieka − maszyny La Mettriego niż theatrum mundi. To właśnie według tego filozofa człowiek jest „tylko zwierzęciem Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 165. Ibidem, 167. 49 Theodor Adorno, Notes to Literature, ed. Rolf Tiedemann, trans. Shierry Weber Nicholsen (New York: Columbia University Press, 1991), 172-173. 50 Agata Zalewska, „Theatrum mundi czy theatre of absurd?”, in Świat Lalki, op. cit., 107-125. 51 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 18. 47 48 j:makieta 12-1-2015 p:60 c:0 60 Beata Górska-Szkop lub mechanizmem złożonym z nakręcających się wzajemnie sprężyn” 52. Z perspektywy mechanicyzmu istotne jest ciągłe przebywanie figur w ruchu, a nie cel, do którego zmierzają. Dopóki się ruszają, żyją. Przemyślenia Rzeckiego nie powinny dziwić − kupiec wywodzi się mentalnie z ery napoleońskiej, gdy mechanicyzm panował niepodzielnie, a i epoka, w której rozgrywa się akcja powieści, dalej wierzyła w obraz wszechświata-maszyny, tyle że siłą napędową stały się determinizm i walka o byt 53. W drugiej połowie XIX wieku automaty wciąż budziły poruszenie, choć znano je przecież od starożytności. Wtedy pełniły rolę bogów w przedstawieniach lub spektaklach odgrywanych w świątyniach. Do czasów Rzeckiego zdążyły się już jednak spauperyzować. Oparte na mechanizmie zegarka zabawki dostępne były po przystępnej cenie w wielu sklepach. Wciąż jednak wzbudzały ciekawość wśród miejskiej klienteli. Wystawy światowe przyciągały konstruktorów automatów z całego świata. Na wystawie Paryskiej w roku 1879 furorę zrobiła pierwsza mechaniczna pływająca lalka54. Mechaniczne lalki nie tylko przyciągały uwagę na wielkich wystawach światowych, ale i zdobiły witryny pojedynczych magazynów. Wiedział o tym Ignacy Rzecki. To dlatego stary subiekt zawsze ustawiał je w centrum ekspozycji. Niosły dokładnie ten sam komunikat, co wystawa światowa: spójrzcie, jakie cuda może osiągnąć nauka oraz człowiek-kreator. Mechaniczne lalki Rzeckiego są metaforą człowieka. W gabinecie osobliwości spotykamy jednak jeszcze lalki sobowtóry55. Należą do nich niewątpliwie figury woskowe pani Jarley. Wytworzone z różnych materiałów homunculusy znane były człowiekowi od wieków. Średniowieczna alchemia używała ich do uzdrawiania pacjentów56. W wieku osiemnastym służyły studentom do nauki anatomii57. Jeden z pierwszych twórców salonów figur woskowych, Philippe Curtius, był lekarzem, który początkowo używał wosku właśnie do celów medycznych58. Wiek XIX zwrócił uwagę na edukacyjno-propagandowe możliwości woskowych sobowtórów. Na wystawie światowej w Londynie w roku 1851 zaprezentowano figury w strojach narodowych z całego świata59. Julien Offray de La Mettrie, Człowiek − maszyna, trans. Stefan Rudniański (Kraków: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1953), 74. 53 Michał Heller, Józef Życiński, Wszechświat. Maszyna czy myśl? Filozofia mechanicyzmu: powstanie − rozwój − upadek (Kraków: Polskie Towarzystwo Teologiczne, 1988), 165, 173. 54 Constance Eileen King, The Collector’s History of Dolls (London: R. Hale, 1978), 116. 55 W obu powieściach nie tylko lalki są sobowtórami człowieka, ale i ludzie są stworzeni na podobieństwo lalek − np. Izabela i Nell. 56 Victoria Nelson, Sekretne życie lalek, op. cit., 44. 57 Paul Schilcke, Dickens and Popular Entertainment, op. cit., 116. 58 Pamela Pilbeam, Madame Tussaud and the History of Waxworks (London: Bloomsbury, 2006), 17, 18. 59 Constance Eileen King, The Collector’s History of Dolls, op. cit., 189. 52 j:makieta 12-1-2015 p:61 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 61 Gabinet figur woskowych był jednak przede wszystkim miejscem rozrywki. Wiedziała o tym Madame Tussaud, gdy w swoim muzeum otworzyła Komnatę Horroru. Również obietnicą strachu wabi swoich klientów pani Jarley z Magazynu osobliwości. Marie Tussaud, zanim założyła muzeum w Londynie, podobnie jak pani Jarley, podróżowała ze swoją kolekcją po całej Europie. Kiedy porzuciła wreszcie życie nomady, została sąsiadką Dickensa60. Gabinet pani Jarley wypełniają truciciele, mordercy i damy dworu, które straciły życie w nader tajemniczych okolicznościach61. Atmosfera makabry to rzecz naturalna dla gabinetów figur woskowych. Powstanie sobowtóra łączyło się zazwyczaj ze śmiercią oryginału. Wosk przez wiele lat wykorzystywany był do zdejmowania masek pośmiertnych. W czasie rewolucji francuskiej na ulicach wystawiano maski ściętej arystokracji autorstwa Philippe’a Curtiusa i Marie Tussaud. Na tych maskach Madame Tussaud zrobiła karierę, obwożąc je po Europie w czasie swojego tournée. Również obecność zbrodniarzy nie była dla bywalca gabinetów niczym dziwnym. Maski morderców dla celów badawczych zdejmował w końcu Cesare Lombroso. Kiedy pani Jarley chce przyciągnąć do swojego gabinetu dziewczęta z pensji prowadzonej przez świętoszkowatą pannę Monflathers, charakter wystawy radykalnie się zmienia. Grimaldiego zastępuje autor Gramatyki angielskiej, Lindley Murray, morderczynię − autorka powieści religijnych, Hannah More, a królową Mary − lord Byron. Ten ostatni okazuje się zresztą nie najlepszym wyborem62. Same figury się nie zmieniają. Przekształca się jedynie strój i opowieść snuta przez panią Jarley. Funkcja moralna czy etyczna gabinetu figur woskowych była więc wtórna wobec rozrywkowej. Porządek wystawy dyktowały względy ekonomiczne. Dickens zdaje się stać w tym wypadku po stronie zabawy. Dobroduszność pulchnej pani Jarley wzbudza większą sympatię w czytelniku niż okrutna purytańskość panny Monflathers. Badacze interpretują to jako wyraz anty-dydaktycznej postawy pisarza63. W magazynie osobliwości jest też miejsce dla zwykłych lalek, personifikowanych mocą dziecięcej wyobraźni. Taką lalką jest Mimi, własność Heli Stawskiej. Mimi jako przedmiot stworzyła sieć powiązań między baronową Krzeszowską, Stawską, jej córką, Wokulskim i Rzeckim. Każde z nich nadało lalce inne znaczenie. Baronowa utożsamia ją z martwą córką, Stawska zacieśnia przy jej pomocy Paul Schlicke, Dickens and the Popular Entertainment, op. cit., 111. Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 265-267. 62 Ibidem, 271. 63 Sarah Winter, „Curiosity as Didacticism in The Old Curiosity Shop”, Novel: a Forum on Fiction, no. 34.1 (2001), https://han.buw.uw.edu.pl/han/atoz/ehis.ebscohost.com/eds/detail?sid=bcb59054-cf7a4bbb-804e-ea3038c6f17c%40sessionmgr112&vid=1&hid=102&bdata=Jmxhbmc9cGwmc2l0ZT1lZH MtbGl2ZSZzY29wZT1zaXRl#db=a9h&AN=5847400 (acc. 07.09.2013). 60 61 j:makieta 12-1-2015 p:62 c:0 62 Beata Górska-Szkop więź z Helą, Wokulski natomiast widzi w lalce korpus i głowę, które sprowadził z różnych krajów. Moc sprawcza lalki doprowadza ich wszystkich na salę sądową. Tam dopiero uświadamiają sobie podstawowe znaczenie lalki − to spersonifikowana przyjaciółka małej dziewczynki. Jest już jednak za późno. Dochodzi do czegoś, co Radosław Muniak nazywa antropomorfizacją negatywną64. Lalka ożywa, by za chwilę zginąć. Jak pisze badacz: „Projektujemy na lalkę obraz własny, ale nie przyznajemy jej autonomii, personifikujemy, choć nie uznajemy za osobę. Ożywiając ją, od razu ją zabijamy”65. Antyki i cmentarze Cmentarze wydają się naturalnym źródłem osobliwości. Pan Humphrey od początku podejrzewa dziadka Nell o poszukiwanie swoich zdobyczy w grobach. Historia to przecież opowieść o ludziach, którzy już odeszli. Nell jako dziecko zrodzone w magazynie osobliwości spokój znajduje właśnie w kaplicy, która jest jednocześnie kryptą. Na ścianach zwisały, huśtając się na zardzewiałych hakach, hełmy, kolczugi i broń wielu z nich. Choć były zmurszałe i spękane, zachowały jednak pierwotną formę i w pewnej mierze pierwotny wygląd. Tak to gwałtowne czyny przeżywają ludzi na ziemi, a ślady wojny i rozlewu krwi długo żyją w żałosnych kształtach, kiedy już ci, co sieli zniszczenie, są tylko atomami ziemi 66. Rzecz przeżywa więc człowieka i zamyka w sobie jego biografię. Czasem rzecz może przypomnieć o biografii już zapomnianej. Tak dzieje się w przypadku kamienia pod ruinami zamku w Zasławiu. Kamień na prośbę hrabiny zostaje zamieniony w płytę nagrobną, która zamyka w sobie historię wuja Wokulskiego. Prywatne groby, intymne epitafia i odwiedziny bliskich na cmentarzu to obyczaje, które zrodziły się dopiero w czasach romantyzmu67. Obyczaje w drugiej połowie XIX wieku chyba jeszcze nie do końca rozpowszechnione, skoro Wokulskiemu nie przychodziło do głowy „ażeby zmarli potrzebowali czegoś więcej nad grudę ziemi”68. Obie powieści obrazują nowy rodzaj uczuciowości wobec zmarłych, który narodził się w romantyzmie. Odwiedzanie cmentarzy wiązało się z romantyczną wiarą w bliskość tych, którzy już odeszli 69. Warto zwrócić uwagę, że pierwsza erotyczna scena między Wokulskim a Izabelą rozgrywa się przy owym kamieniu Radosław Filip Muniak, Efekt lalki, op. cit., 58-59. Ibidem, 68. 66 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 489. 67 Philippe Ariès, Człowiek i śmierć, trans. Eligia Bąkowska (Warszawa: Wydawnictwo Aletheia, 2011), 521-528. 68 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 125. 69 Philippe Ariès, Człowiek i śmierć, op. cit., 432-444. 64 65 j:makieta 12-1-2015 p:63 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 63 nagrobnym. Prawdziwą bywalczynią cmentarzy jest jednak zdecydowanie mała Nell. Gdy dziewczynka umrze, zastąpi ją dziadek odwiedzający dzień w dzień grób wnuczki. Śmierć okazuje się najmocniejszym spoiwem rzeczy z człowiekiem. 4. Porządek ekspozycji Magazyn osobliwości, podobnie jak gabinet, powinien odzwierciedlać porządek świata. Sklep jest niewątpliwie układem otwartym − szuflad może tylko przybywać. W Lalce na naszych oczach magazyn się rozszerza: z małego sklepu kolonialnego do wielkiego domu towarowego. Magazyn osobliwości będzie trwał tak długo, jak ludzie będą pożądać rzeczy. Co jednak rodzi pożądanie? Porządek ekonomiczny Georg Simmel w Filozofii pieniądza pisze o „rachującej istocie rzeczywistości”. Według niego żyjemy w świecie, w którym wszystko nieustannie mierzymy, liczymy, wyceniamy, co jest ściśle związane z gospodarką pieniężną70. W takim świecie centrum musi stanowić sklep. O wartości rzeczy w sklepie decyduje miejsce na półce − najbardziej wartościowe przedmioty trafiają na wystawę. Tym bardziej dziwi, że towary wystawiane w Magazynie osobliwości właściwie ceny nie mają. Co nie znaczy, że pieniądze w powieści się nie pojawiają. Wręcz przeciwnie − są głównym motorem akcji. Ci, którzy gubią się w rachunkach, przegrywają wszystko. Taki los spotyka dziadka Nell, gdy traci rozum w obłędnym prowadzącym donikąd gąszczu liczb: „Popatrz no tylko tutaj. Spójrz na te liczby... wynik żmudnych obliczeń i smutnych, ciężkich doświadczeń. Muszę wygrać” 71. Starzec przegrywa i to wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa − przegrywa za każdym razem. Przez pieniądze traci gabinet osobliwości i wyrusza z wnuczką w podróż. Po drodze spotkają wędrownych artystów, których szlak też znaczy możliwość zdobycia pieniędzy. Pieniądze wprawiają bohaterów tej powieści w ruch, i to dosłownie. Pieniądze wytyczają nie tylko szlak osobliwych bohaterów, ale i ustalają porządek ekspozycji. Pani Jarley epatuje mordem i makabrą, bo to przyciąga klientów. Ekonomia osobliwości ma też swoje mechanizmy regulacji. Aby coś osobliwością pozostało, nie może się opatrzyć. Taką politykę regulacyjną prowadzi pan Vuffin, handlarz karłów i olbrzymów: „Jak olbrzym raz spowszednieje, to już nigdy nie przyciągnie się na niego publiczności. [...] to dowodzi, że opłaca się 70 Georg Simmel, Filozofia pieniądza, trans. Andrzej Przyłębski (Warszawa: Wydawnictwo Aletheia, 2012), 502, 503. 71 Karol Dickens, Magazyn osobliwości, op. cit., 98. j:makieta 12-1-2015 p:64 c:0 64 Beata Górska-Szkop trzymać w wozach zużytych olbrzymów [...]”72. Również pani Jarley będzie dawkowała publiczności widok Nell − dziewczynka postrzegana jest jako największa osobliwość w gabinecie figur woskowych. Simmel za kategorie określające wartość rzeczy uważa: użyteczność i rzadkość73. Osobliwości wyzyskują tę ostatnią. Rzadkie występowanie jest ich cechą konstytutywną. To dlatego jedną ze strategii handlarzy będzie ukrywanie. Ukrywanie czy też oddalanie przedmiotu pożądania jest warunkiem funkcjonowania gospodarki. „Kultura tworzy rozszerzający się krąg interesów, tzn. peryferie oddalają się od centrum, to jest od Ja. To oddalanie się jest jednak możliwe jedynie poprzez jednoczesne przybliżanie”74. Nowoczesność przybliżyła wiele odległych produktów, w tym osobliwości, na wyciągnięcie ręki Europejczyków. Do obowiązku kupca należy ich pozorne oddalanie. Właśnie sklep kolonialny skurczył nagle odległość geograficzną między mieszczaninem a np. cynamonem. Dobry kupiec ukryje więc cynamon w szufladzie. Skurczyła się nie tylko odległość między egzotycznymi przedmiotami, ale i między ludźmi. Parweniusz Wokulski, który kiedyś nie mógłby spojrzeć nawet na Izabelę, teraz może nie tylko patrzeć, ale nawet ją sobie kupić. Arystokracja ukrywa przed nim swoją lalkę za grubą kotarą konwenansów. Wokulski zdaje sobie z tego sprawę: „Jakimi to oni formami obwarowali się, co?”75. W świecie Lalki wszystko ma swoją cenę − ma ją i panna Izabela. Cena jest narzędziem reifikacji ludzi. To ona zamienia kobietę w lalkę. Wartość przedmiotu nie jest rzeczą stałą. Cena może się zmieniać w zależności od społecznych konfiguracji. Porcelanowa lalka raz warta jest 15 rubli, a raz 3. Znowu kamienicę można kupić za 30 000 rubli więcej niż jest warta. Cena staje się substytutem relacji międzyludzkich. To ona dowodzi ich istnienia. Oprócz rzadkości i oddalenia jest jeszcze jeden element, który kształtuje wartość towaru − jego biografia. Lalka Mimi w ogóle nie obchodziłaby Krzeszowskiej, gdyby jej biografia nie przecinała się z biografią jej córki. Figury woskowe nie skusiłyby żadnego klienta bez opowieści pani Jarley. Kiedy handlarze zaczynają opowiadać nowe historie, ekonomia nierozerwalnie łączy się z kulturą76. Opowieści pani Jarley są tu szczególnie ważne. Nie tylko przyciągają klientów, ale też przekształcają przedmioty. To opowieść zmienia Marię królową Szkocji w lorda Byrona. Do takiej metamorfozy oprócz pieniędzy potrzebna jest też wyobraźnia. 72 Ibidem, 181. Georg Simmel, Filozofia pieniądza, op. cit., 82-87. 74 Ibidem, 64. 75 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 16. 76 Janusz Barański, Świat rzeczy: zarys antropologiczny (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2007), 57. 73 j:makieta 12-1-2015 p:65 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 65 Porządek wyobraźni W czasie pisania Magazynu osobliwości Dickens zafascynowany był mesmeryzmem. Teoria Franza Antona Mesmera miała wiele wspólnego z porządkiem gabinetu osobliwości. Przeplatają się w niej przednaukowe idee, takie jak teoria humoralna czy wiara w rolę czynnika duchowego w terapii, z nowoczesnymi odkryciami Newtona, Volty i Galvaniego77. Mesmerowi udało się harmonijnie połączyć stary świat z nowym. Newtonowski eter zastąpił fluidem, który wypełniał przestrzeń. Zdrowie człowieka zależało od poziomu tej substancji w ciele. Można go było wyrównać przy pomocy odpowiedniej terapii. Terapia odbywała się poprzez dotyk lub na odległość. Terapeuta skupiał w sobie dużą ilość fluidu, który dawał mu możliwość oddziaływania na pacjentów78. Trzy moce, którymi operować musiał terapeuta − „wiara, wiedza i wola”79 − niezbędne są też w pracy reżysera. Siłą woli niewątpliwie obdarzeni są Quilp i Wokulski, którzy kształtują rzeczywistość powieści. W Magazynie osobliwości pojawia się jednak jeszcze jeden bohater, który posiadł moc przekształcania świata − Dick Swiveller. Dick mieszka w małym pokoju, który nazywa apartamentem. Ma też łóżko, które w dzień pełni rolę biblioteki. Performatywna moc Dicka nie wypływa z jego woli, ale z wyobraźni 80. Paul Schlicke widzi w wyobraźni Dicka alternatywę dla diabolicznej woli Quilpa i anielskiej bierności Nell 81. To właśnie wyobraźnia tego bohatera zamienia biedną służącą w Markizę. Moc wyobraźni w powieści Dickensa wydaje się nieograniczona. W drugiej połowie XIX wieku zainteresowanie mesmeryzmem było wciąż żywe. Szczególną uwagą obdarzyli go ówcześni psychiatrzy. Interesowała ich głównie terapia. Magnetyzm był zarówno rozrywką towarzyską, jak i powszechnie stosowaną techniką lekarską − okazał się cenną zdobyczą dla ówczesnych dentystów82. Bóg magnetyczny, który włada światem przy pomocy magnesu, nie był wynalazkiem Mesmera, ale Athanasiusa Kirchera83. Mesmer pomysł XVII-wiecznego naukowca tylko zaadaptował. Bóg magnetyczny to daleki kuzyn Boga Zegarmistrza. Natomiast w mechanicystycznej koncepcji Człowieka Maszyny szczególne miejsce zajmuje właśnie 77 Bożena Płonka-Syroka, Mesmeryzm: od astrologii do bioenergoterapii (Wrocław: Arboretum, 1994), 14. 78 Ibidem, 38-58. 79 Ibidem, 75. 80 Joel Brattin, „Dick Swiveller’s Bed”, Dickens Quarterly, no. 3 (2009), https://han.buw.uw.edu.pl/ han/atoz/lion.chadwyck.co.uk/searchFulltext.do?id=R04183175&divLevel=0&area=abell&forward= critref ft (acc. 01.09.2013). 81 Paul Schlicke, Dickens and the Popular Entertainment, op. cit., 133. 82 Bożena Płonka-Syroka, Mesmeryzm, op. cit., 106-120. 83 Ibidem, 26-27. j:makieta 12-1-2015 p:66 c:0 66 Beata Górska-Szkop wyobraźnia. La Mettrie uważa ją za część mózgu odpowiedzialną za wszystkie czynności duchowe. Według filozofa wyobraźnię można ćwiczyć jak każdy inny mięsień. Hipnoza w tym kontekście jawi się jako narzędzie do sterowania wyobraźnią. To właśnie ta możliwość sterowania tak bardzo przeraża Wokulskiego, który magnetyczne zdolności Palmieriego postrzega jako moc zamieniania ludzi w automaty: „A więc wszystko to jest kłamstwem!... Rzekome wynalazki Geista i jego mądrość, moja szalona miłość i nawet ona... Ona sama jest tylko złudzeniem oczarowanych zmysłów...”84. Bohater boi się złudzeń, mocy wyobraźni, a raczej jej schorzeń. Nowe możliwości naukowe, jakie reprezentowałby tu magnetyzm, zmieniają się w kuglarskie sztuczki, które dowodzą jedynie niemocy człowieka, a z bohatera czynią śmieszną mechaniczną zabawkę − niewiele więcej ponad osobliwość na wystawie. * * * Balansowanie na granicy starych i nowych idei odbija się na konstrukcji przestrzennej obu zaprezentowanych tu magazynów osobliwości. W powieści Dickensa stare oddala się od nowego, a jednocześnie jest jego nieodłączną częścią − antykwariat wyznacza topografię tajemnicy nowoczesnej metropolii. Tymczasem sklep Wokulskiego mieści się w przestrzeni otwartej, przybliżając bohaterom to, co rzadkie, osobliwe, oddzielając ich jednocześnie od eksponatów wystawową szybą, która w metaforycznym sensie wyznacza też niewidzialne podziały społeczne. Dickens podkreśla osobliwy charakter obiektów poprzez ich nagromadzenie − wypełniają one dosłownie nie tylko sklep, ale i cały świat powieści. Znaczenie eksponatom nadaje wejście w relacje z małą Nell − mała dziewczynka na cmentarzu, wśród kuglarzy, otoczona woskowymi figurami zbrodniarzy odkrywa przed czytelnikiem nowe sensy ekspozycji. W Lalce relacje między osobliwościami odgrywają jeszcze większą rolę. Prus kreuje bowiem efekt osobliwości na zasadzie kontrastu − między starym a nowym, między plebejskim a arystokratycznym, między prawdą a wyobraźnią. W omawianych powieściach magazyn osobliwości jest nie tylko elementem świata przedstawionego, ale też narzędziem porządkującym strukturę powieści. U Dickensa generuje nieodłączną dla handlu i osobliwości narrację podróżniczą. Prus natomiast pozwala bohaterom za każdym razem na nowo interpretować prezentowane eksponaty. Kolejne narracje pozamykane są w skrupulatnie zatytułowanych rozdziałach. 84 Bolesław Prus, Lalka, op. cit., 454. j:makieta 12-1-2015 p:67 c:0 Magazyny osobliwości w powieściach Karola Dickensa i Bolesława Prusa 67 Obaj autorzy w zbiorze osobliwości zamknęli zarówno rzeczy, jak i ludzi. Używają do tego takich środków, jak upodobnienie, personifikacja, reifikacja czy zrośnięcie się osoby z przedmiotem. Z pewnością zapewnia to bohaterom pewnego rodzaju wolność − anomalie nie muszą się przejmować powszechnie obowiązującymi regułami. Funkcjonowanie poza światem, na granicy rządzących nim paradygmatów może jednak skończyć się alienacją, szaleństwem lub śmiercią. Światem zamkniętym w magazynie osobliwości rządzą dwie siły: ekonomia i wyobraźnia. Ta ostatnia tkwi u podstaw personifikacji. Ona wiąże ludzi z przedmiotami niewidzialnym węzłem. Rodzi też pytania: o granice między fikcją a rzeczywistością, o prawdę i o wyobrażenie. Dickens z wyobraźni czyni broń w walce z cierpieniem. Prus te wszystkie pytania pozostawia otwarte. Curiosity Shops in novels by Charles Dickens and Bolesław Prus Summary The article constitutes a part of my doctoral thesis, in which I study the subject of curiosity cabinets in nineteenth century literature and culture. I analyse the motif of curiosity shop (as a variety of cabinet) in Prus’s Lalka and Dickens’s The Old Curiosity Shop. This article attempts to show how the concept of the world built on the interpretation of peculiar expressions of reality influences narration, protagonists’ construction and text architecture. j:makieta 12-1-2015 p:68 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:69 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 69-83 URSZULA KOWALCZUK Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski DZIECI BOLESŁAWA PRUSA, CZYLI „ROBOTA NAD WOLNOŚCIĄ”1 Słowa kluczowe: wolność, zniewolenie, rewolucja, walka, dystans Keywords: freedom, enslavement, revolution, fight, distance 1. Ostatnia ukończona powieść Bolesława Prusa, Dzieci (1909), nie poddaje się łatwo lekturze. Przekonali się o tym już pierwsi recenzenci książki rozdarci między potrzebą tendencyjnego ujednoznacznienia a krytyczną bezradnością. Ta bezradność niekiedy podpowiadała banał. Kazimierz Ehrenberg pisał na przykład, że Prus: Nie waha się tendencji swojej wypowiedzieć w formie dydaktycznej, trochę nawet bakalarskiej, i nie ukrywa jej wstydliwie poza ornamentacją sztuki, zastosowanej do polityki partyjnej. [...] Prus traktuje swoją książkę szczerze i otwarcie raczej jako publicystyczną broszurę, ubraną w formę powieściowego opowiadania, niż jako dzieło sztuki. [...] dzieci, dla których jest przede wszystkim napisana, czytają ją z gorączkowym zajęciem, z rumieńcami na twarzy, ze łzami w oczach, z poruszeniem stokroć żywszym, niż najcudniejsze opowiadania [...] i niż najfantastyczniejsze powieści Verne’a. Pamięć o tej książce pozostanie im z pewnością na życie całe; pod tegoroczną choinką Dzieci Prusa znajdą się też pewnie w tysiącach domów polskich2. Wydaje się, że kłopoty z odczytaniem powieści Prusa miały głębsze uzasadnienia. Wobec literackich wątków rewolucyjnych istniało poważne społeczne oczekiwanie − podsumowania całego porozbiorowego doświadczenia Polaków. Adolf Strzelecki pisał: „naszej rewolucyjnej martyrologii nie tknął się dotąd Bolesław Prus, Dzieci, posłowie Edward Pieścikowski (Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1999), 123. Wszystkie cytaty z powieści pochodzą z tego wydania, numery stron podaję w tekście głównym w nawiasie. Formuła tytułowa jest oczywiście nawiązaniem do książki: Ewa Paczoska, „Lalka” czyli rozpad świata (Białystok: „Trans Humana”, 1995). 2 K. E. [Kazimierz Ehrenberg], „ Dzieci Prusa”, Świat, no. 45 (1909): 3. 1 j:makieta 12-1-2015 p:70 c:0 70 Urszula Kowalczuk nikt”3, wskazując na Żeromskiego, który ten brak zaczął zapełniać jako pierwszy4. Z drugiej zaś strony, zdarzenia najnowsze same w sobie były na tyle zawiłe, że trudno je było literacko przedstawić. Interesująco dokumentuje to artykuł Henryka Gallego, poświęcony Dzieciom Bolesława Prusa i Wirom Henryka Sienkiewicza. Na temat powieści pojawiają się tu tylko ogólne uwagi, ale recenzentowi udało się dobrze uchwycić niewystarczalność wzorców literackich wobec kwestii rewolucji, a zarazem potwierdzić ich ekspansywność. Galle przyznawał, że jakkolwiek wybuch rewolucji wywoływał skojarzenia z Wernyhorą i Anhellim, szybko przyszło rozczarowanie i sprawa okazała się nie tak prostą, jak się nam, przywykłym myśleć kategoriami literackimi, na pierwszy rzut oka wydawało. Rewolucja, z dniem każdym, jak Proteusz, zmieniając oblicze, już to występowała przed nami w niebiańskiej postaci bohaterstwa i poświęcenia, to znowu kładła na siebie ohydną, przeraźliwą larwę zwierzęcości i zbrodni, grała roztęsknionym uszom cudowne dźwięki eolskie, by po chwili zadzwonić w kieszeni judaszowymi srebrnikami 5. Swój tekst krytyk zamykał puentą, która jest raczej świadectwem automatycznego ulegania literackim skojarzeniom niż wnioskiem z lektury Prusa i Sienkiewicza − „Cześć tym mistrzom i kapłanom, co strzegą bezsennie «narodowego pamiątek kościoła»”6. Józef Flach twierdził zaś, że wszystkie powieści „rewolucyjne” są przedwczesne i dlatego grozi im tendencyjność. Dodawał przy tym, że Prusowi udało się sprostać wyzwaniu, a jego powieści brakuje jedynie „uczucia”7. Tylko Ludwik Straszewicz bez usprawiedliwień i oskarżeń pisał o tym, że niemożliwa jest odpowiedź na pytanie „Co Prus chciał w Dzieciach powiedzieć?”8 i wskazywał na tak różne opcje, jak rozstrzyganie bieżących zagadnień lub uniwersalizacja sensów, kładzenie akcentu na kwestie psychologiczne lub społeczno-narodowe. Najlepiej z kłopotów z powieścią wybrnęli Wincenty Rzymowski i Adam Grzymała-Siedlecki. Pierwszy wskazując (z ironią) na dyspozycję Prusa do snucia głębokiej refleksji, niezależnej od ulegania nastrojom chwili 9. Drugi uznając, że: Adolf Strzelecki, „Rewolucyjne powieści”, Świat, no. 28 (1909): 9. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że dla ludzi XIX i początku XX wieku słowo rewolucja oznaczało także narodowe powstanie. Vide Stanisław Kolabiński, Feliks Tych, Czwarte powstanie czy pierwsza rewolucja. Lata 1905−1907 na ziemiach polskich (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1969). 4 Anonimowy recenzent „Tygodnika Ilustrowanego”, jakby w odpowiedzi na ten brak, pisał, że „Prus ze swoją niesłychaną wrażliwością, ze swoim odczuciem momentu dziejowego, z głęboką znajomością społeczeństwa i gorącym ukochaniem ludzi, może tak jak nikt inny, powołany był do odtworzenia tych powikłanych, splątanych, zmieniających się błyskawicznie zdarzeń, na tle wielkiego ruchu wyzwoleńczego”. Tygodnik Ilustrowany, no. 50 (1907): 1024. 5 Henryk Galle, „Rewolucja w powieści”, Tygodnik Ilustrowany, no. 39 (1910): 780. 6 Ibidem, s. 780. 7 Józef Flach, „Z literatury powieściowej. Bolesław Prus. Dzieci. Powieść”, Przegląd Polski, no. 157 (1909/1910): 131. 8 Ludwik Straszewicz, „Dzieci a rewolucja”, Tygodnik Ilustrowany, no. 22 (1912): 462. 9 Wincenty Rzymowski, „Bolesław Prus. Dzieci. Powieść współczesna”, Prawda, no. 34 (1909): 13. 3 j:makieta 12-1-2015 p:71 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 71 Bohater powieści Świrski − jego rozpaczliwe dzieje [...] to dopiero zwierzchnia powłoka głębokiego ojcowskiego nieszczęścia, które wstrząsnęło człowiekiem, tak osobiście czującym sprawy powszechne, jak je czuje Prus10. Trzeba przyznać, że rzadko pod tę „zwierzchnią powłokę” zaglądano, choć znając Prusa trudno było mniemać, że zgodziłby się na to, by jego powieść była „pieskiem rewolucji”11. Po wojnie wielokrotnie poddawano powieść badawczemu oglądowi po to, by pokazać lub potwierdzić niechętny stosunek autora do rewolucji wspierany przekonaniem o wyższości pracy cywilizacyjnej nad walką (zwłaszcza źle zorganizowaną i nie w porę podjętą)12. Szczególnie krytyczny wobec Prusa okazał się w tym przypadku Zygmunt Szweykowski, który twierdził, że w „ Dzieciach mamy przede wszystkim postawienie wyraźnej, jaskrawej tezy, postawienie zupełnie aprioryczne, a jej dokumentacja jest przeprowadzona w sposób artystycznie prymitywny”13. Poglądy doktora Dębowskiego, sceptycznie wypowiadającego się na temat szans rewolucji, chętnie uznawano za tożsame z autorskimi, a za ich streszczenie można by uznać tę wypowiedź bohatera: Dzisiaj my, Polacy, mówimy, że należy skończyć z fermentem rewolucyjnym a wziąć się do roboty nad wolnością. Tak, panie, gdyż wolność, jak wszystko na tym świecie, nie tyle zdobywa się walką, ile mądrością i pracą... [123; podkreśl. moje − U.K.]. ANT. [Adam Grzymała-Siedlecki], „Dwie powieści. Bolesław Prus: Dzieci ”, Czas, no. 294 (1909): 4. 11 Tak w 1908 roku Karol Irzykowski określał nadmierną skłonność literatury do pospiesznej reakcji na bieżące tematy polityczne. Karol Irzykowski, „Dwie rewolucje”, in Wybór pism krytycznoliterackich, ed. Wojciech Głowala (Wrocław − Warszawa − Kraków − Gdańsk: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1975), 46. 12 O poglądach Prusa na ten temat zob. m.in.: Zygmunt Szweykowski, Twórczość Bolesława Prusa, vol. II (Poznań: Wielkopolska Księgarnia Wydawnicza, 1949), 203-205; Stanisław Fita, „Publicystyka Bolesława Prusa w roku 1905”, in Prace o literaturze i teatrze ofiarowane Zygmuntowi Szweykowskiemu, ed. Jarosław Maciejewski (Wrocław − Warszawa − Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1966); Stanisława Tomczyk-Zgierska, „ Dzieci − powieściowym rozrachunkiem Bolesława Prusa z rewolucją 1905−1907”, in Literatura polska wobec idei rewolucyjnych XX wieku, ed. Jerzy Olędzki (Warszawa: STW „Universitas”, 1969), 116; Anna Grajewska, „Od «piękności walki» do «odnowy duszy wspólnej». (Literatura w poszukiwaniu sensu rewolucji)”, in Literatura polska wobec rewolucji, ed. Maria Janion (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971), 228; Jan Tomkowski, Mój pozytywizm (Warszawa: Wydawnictwo IBL, 1993), 171-172, 371; Krzysztof Stępnik, „Rewolucja i konstytucja. Bolesława Prusa figury myśli o polityce”, in Bolesław Prus. Twórczość i recepcja, ed. Eugenia Łoch i Stanisław Fita (Lublin: Lubelskie Towarzystwo Naukowe, 1998), 161-183. Ważnym punktem odniesienia dla ustaleń badaczy są teksty Prusa: Bolesław Prus, „Czego potrzebujemy?”, Epoka, no. 1, 5, 7, 11, 19 (1907), a spośród kronik: Bolesław Prus, „Spiski polskie”, Tygodnik Ilustrowany, no. 10 (1909) i „Nasze obecne położenie”, Tygodnik Ilustrowany, no. 42 (1909) − no. 4 (1910). 13 Zygmunt Szweykowski, op. cit., s. 212. 10 j:makieta 12-1-2015 p:72 c:0 72 Urszula Kowalczuk Czytając zarówno ten fragment powieści, jak i wiele innych, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Prus − nieskory wszak do pokazywania w swoich utworach rzeczywistości w tonacji czarno-białej − nawet stosując prawo przeciwstawień (rewolucja − praca) pozostawiał jeszcze wiele miejsca na pytania, niedopowiedzenia i sugestie. Jakkolwiek więc, kreśląc przerażający obraz chaosu rewolucji jako serii tragicznych pomyłek, nawoływał do solidnej roboty, było to uwolnione z publicystycznej doraźności i dosłowności14. Podejmował swoją „robotę nad wolnością”, wykazując się inwencją w zdobywaniu argumentów nie tylko przeciw nieodpowiedzialnym akcjom zbrojnym, ale też przeciw mentalnym przyzwyczajeniom i uproszczeniom niepodległościowego kodeksu. Działając metodą humorysty, a nie dysponenta tendencyjnych tez15, poddawał rzetelnemu oglądowi różne formy dążenia do wolności, ale też jej manifestowania, przeżywania i komunikowania. Kreśląc kolejną powieść „z wielkich pytań naszej epoki”16, koncentrował je przede wszystkim właśnie na wolności jako jakości nie tyle zagrożonej czy utraconej, ile uwikłanej w system odniesień uchylający jej aksjologiczną jednoznaczność i redukujący jej znaczenia. W świecie Dzieci wolność to przede wszystkim cel walki, obiekt pożądania czy fantazmat, a nie stan myśli i horyzont postanowień. Jak, o czyją i jaką wolność walczą bohaterowie Dzieci? I czy w ogóle wiedzą, czym jest wolność? To pytania, na które − jak pokazuje Dzieci dostarczają oczywiście argumentów potwierdzających przekonania Prusa doskonale znane z jego tekstów publicystycznych, przede wszystkim kronik. Bolesław Prus, Kroniki, ed. Zygmunt Szweykowski (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1970), vol. 18-20. Jak słusznie jednak zauważał już Edward Pieścikowski, autentyczne realia historyczne „lokują [...] czas fabuły powieści ambiwalentnie”, a oparta na serii tragicznych pomyłek akcja nie tyle służy rekonstrukcji dziejowych zdarzeń, co przynosi epizody rozgrywające się „na tle dziejów”. Edward Pieścikowski, „Dzieci” Bolesława Prusa (Wrocław − Warszawa − Kraków − Gdańsk: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1980), 28, 42. Zob. też: Krzysztof Stępnik, „Metafory rewolucji w literaturze polskiej lat 1905−1914”, Pamiętnik Literacki, no. 2 (1992). 15 Spośród pierwszych krytyków piszących o Dzieciach publicystyczność raziła przede wszystkim Mieczysława Rettingera, dla którego powieść jest „właściwie jedną z «Kronik tygodniowych» Prusa”. K. Miecz. [Mieczysław Rettinger], „«Poskramiacze» (Wiry H. Sienkiewicza i Dzieci Prusa)”, Promień, no. 6 (1910), 20. W łagodniejszym tonie o tym, że powieść jest „zreasumowaniem poglądów publicystycznych Prusa”, pisał Wincenty Rzymowski. Wincenty Rzymowski, op. cit., s. 13. Przed zarzutami tendencyjności, fałszującej rzeczywistość, bronił Prusa między innymi Adolf Strzelecki, pisząc: „Tego «świadomego fałszowania obrazu życia» Prusowi nikt nigdy zarzucić nie mógł i nie może. Był on zawsze i jest tym wielkim artystą, w którego dziełach treść i forma zlewały się w jednolitą, organiczną całość. [...] W każdym razie zaznaczyć tu należy z naciskiem, że w Dzieciach nie ma ani jednego twierdzenia i sądu, które by Prus sam od siebie wypowiedział; nie korzysta on nigdy z tak nadużywanego w tendencyjnych powieściach, a bardzo wątpliwego i w każdym razie nieartystycznego prawa do wypowiadania poglądów autora wprost, tak, by je każdy za takie uważać musiał”. Adolf Strzelecki, „Powieść polska 1908/9”, Sfinks, no. 2 (1910): 286, 287. 16 Tak, polemizując z zarzutami tendencyjności powieści, widział Dzieci Edward Pieścikowski, op. cit., 84-85. 14 j:makieta 12-1-2015 p:73 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 73 Prus − coraz trudniej znaleźć odpowiedź17. Dlatego próba diagnozy jest tu ważniejsza od krytyki i przestrogi. 2. Zagadnienia te dobrze widać w wypowiedziach Dębowskiego, który stopniuje siłę argumentacji i poszerza horyzont widzenia poruszanych zagadnień. W pierwszej kolejności działania rewolucjonistów zestawiane są przez niego z przykładami heroicznych polskich zrywów narodowowyzwoleńczych − powstania kościuszkowskiego, kampanii napoleońskiej, powstania listopadowego, a także powstania styczniowego − i są wobec nich negatywnie weryfikowane, bo ujawniają obniżanie się nie tyle militarnych, ile etycznych standardów walki: w 1794 roku, w 1812 i 1831 o wolność walczyła armia, i to z wrogiem zewnętrznym. Ale o żadnych sztyletnikach i brauningistach, o żadnych wywłaszczeniach nie słyszano... W 1863 już nie było armii, tylko partyzantka, i zaczęli pokazywać się sztyletnicy, których pamiętasz?... nie przyjmowaliśmy do oddziałów... A dziś co?... Armii nie ma, nawet partyzantów... Za to mamy sztyletników, brauningistów, napaści na kasy i domy, mordowanie się rozmaitych partyj... Czy to nie skandal?... Czy nie prawda, że gałganiejemy?... [61]. W kolejnej rozmowie (ze Świrskim) punktem odniesienia nie są już polskie doświadczenia. Dębowski twierdzi, że po ogłoszeniu manifestu październikowego należało go zaakceptować i zaprzestać działań zbrojnych. „Słowem należało wziąć się do pracy cywilizacyjnej, budującej, nie zaś burzącej” (123). Warto nie tylko zapamiętać kwestię proponowanego tu kompromisu, ale też przyjrzeć się argumentom, które zostały wysunięte: „Naprzód − ciągnął doktor − w Rosji nie będzie rewolucji w znaczeniu europejskim, w formie wybuchu, gdyż tamtejsi rewolucjoniści nie mają sił” (122), a po wtóre: Rząd, zdusiwszy niby-rewolucję, może co najwyżej nie dać Rosji tych czy owych swobód; ale nad nami będzie się mścił... On przecie swemu narodowi nie będzie narzucał obcych wierzeń, obcego języka, obcych urzędników i instytucji, jak zrobił u nas... My popierając rewolucję rosyjską postawilibyśmy na kartę byt narodowy, porządek społeczny. Czy więc mogą uczciwi Rosjanie żądać od nas podobnej ofiary?... I jeszcze dlaczego?... Dla podtrzymania ruchu, który samejże Rosji szkody przynosi [124]. Znaczące wydaje się, że w dwu powyższych fragmentach naruszeniu ulega standardowa struktura wypowiedzi, przerywanej tu nadmiernie często trzykropkami, O jednym z aspektów tej zawikłanej kwestii tak pisał Marian Płachecki: „Prus zakładał w Dzieciach, że «rewolucja» rozgrywa się nie między klasami społecznymi, lecz między narodami: jest regularną wojną z zaborcą”. I dodawał: „To, co nosiciel cudzej klasyfikacji nazywa «rewolucją», jest w rzeczywistości przykrą «ruchawką». Zmiana znaczenia jednej kategorii reorganizuje całą klasyfikację. «Wolność» osiąga się poprzez «rewolucję» w rozumieniu autora, w warunkach pełnej integracji narodowej. Socjaliści zatem prowadząc walkę klasową zdradzają sprawę «rewolucji»”. Marian Płachecki, „Retoryka rewolucji. Techniki literackiej perswazji w prozie o roku 1905”, in Literatura polska wobec rewolucji, op. cit., 281. 17 j:makieta 12-1-2015 p:74 c:0 74 Urszula Kowalczuk otwierającymi miejsca na dopowiedzenia, sugerującymi wieloznaczność, ale też niemożność uspójnienia tekstu tożsamościowego, ukazującego splot doświadczeń o charakterze identyfikacyjnym z tym co obce lub stygmatyzujące obcością. W wypowiedziach tych ważne okazuje się nie tylko oponowanie przeciwko rewolucji. Równie znacząca jest sugestia, że w sytuacji narodu podporządkowanego rewolucja może być postrzegana nie tylko jako wolnościowa szansa, ale także jako mechanizm carskiej opresji. W różnym sensie − sprowokowana jest przez nadużycia caratu, tłumiona przez zintensyfikowanie standardowych form ucisku, a przede wszystkim − uwyraźnia status obywatelskiej gorszości (inne są konsekwencje tego samego czynu Polaka i Rosjanina). W powyższym fragmencie warto wyróżnić jedno pytanie: „Czy więc mogą uczciwi Rosjanie żądać od nas podobnej ofiary?...”. A w nim jedno, nieprzypadkowe, jak sadzę, słowo: „żądać”. Odnosi się tu ono do nacechowanych moralnym przymusem oczekiwań rosyjskich rewolucjonistów co do polskiego wsparcia ich działań. Nakierowuje jednak moją uwagę także na inne tekstowe przykłady ulegania żądaniu czy przymusowi, formułowanemu wprost lub domyślnie przez politycznych agentów typu Nożyński − Kulowicz − Truciński (zmieniający imiona, a więc będący poniekąd złowrogim głosem anonimowym, nakazujący: „nie chwalcie się, tylko róbcie...” (27) i prowokujący samobójstwo Brydzińskiego), a metaforycznie − przez wymykającą się spod czyjejkolwiek kontroli sytuację, los, gotowe wzorce przeżywania polskości. Kiedy Świrski planuje wyjazd do Rosji i wstąpienie do regularnego wojska, na sugestię Władka − „Zaczniesz od porucznika, jak Bonaparte...” − Świrski reaguje nerwowo: − „Bonaparte od pasania świń!... − odparł niecierpliwie Świrski i zarumienił się. − Gdybyśmy nie mieli obowiązku popierania rosyjskiej rewolucji, rzuciłbym wszystko i wyjechał za granicę. Ale dzisiaj ich wolność to nasza wolność [110; podkreśl. moje − U.K.]. Znajdujemy w powieści znaczące sygnały, że podejmowanie działań zbrojnych to nie tyle czy nie tylko wybór, ale konieczność i obowiązek, przyjmowane nie bez wątpliwości czy dystansu, a niekiedy z braku innych możliwości. Jest w powieści i taki fragment, który ciekawie koresponduje z wypowiedzią Dębowskiego o potrzebie pracy cywilizacyjnej (i być może raczej te zdania pochodzące od narratora mają sankcję autorską, a nie, jak się przyjęło, słowa doktora): Każdy z nich w swoim czasie marzył, jeżeli nie o tym, ażeby skończyć uniwersytet, to chociażby szkołę średnią; każdy miał zdolności i chęć do nauk... Lecz dla jednych wpis był za wysoki, więc usunęli się z klasy trzeciej lub czwartej; inni nie mogli osiągnąć wymaganej doskonałości w języku rosyjskim, więc nie dawano im promocji. Kilku wypędzono ze szkół za czytanie książek polskich [...] [12]. j:makieta 12-1-2015 p:75 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 75 Zapisana jest w nim, jako „wielka krzywda” (12), używając słów z powieści, stracona szansa na kształcenie polskiej inteligencji, a zarazem na „świat jako zadanie inteligencji”18. Udział w buncie to zatem konieczność prowadząca do tego, by tę szansę przywrócić, ale także uwyraźniająca brak drogi swobodnego rozwoju. Tak czy inaczej − konieczność, a nie wybór. W powieści Prusa widzimy oczywiście tragiczne skutki sytuacji, w której zamiast świadomych bojowników o wolność stery przejmują zbrodniarze i złodzieje, mylący swobodę z anarchią i brakiem rygorów. Ale uzyskujemy też podstawy do refleksji o innym charakterze − oto część przynajmniej z Rycerzy Wolności, szykujących się do działań wojskowych, robi to, bo została ograbiona z marzeń o normalności. Można by zatem powiedzieć, że Rycerze Wolności to związek ludzi zniewolonych „wolnościowym” przymusem. A także gotowymi formami jego sankcjonowania, które mają charakter opresyjny. Związek Rycerzy Wolności, co warto przypomnieć, powstaje w czasie rewolucyjnego niepokoju i jest poniekąd nim zainicjowany, ale nie jest powołany do przyłączenia się do działań rewolucyjnych. Wręcz przeciwnie, od tych działań, które są w powieści kojarzone z rewolucyjną zawieruchą (terroryzm, mordowanie, rozboje) Świrski, założyciel związku, będzie się zawsze odcinał. Czytamy w powieści: „Związek miał dwa cele: pierwszy − ażeby powstrzymać swoich członków od mieszania się do akcji terrorystycznych, drugi − ażeby kształcić ich na żołnierzy” (25). Celem miałoby być rozpoczęcie za jakiś czas „walki regularnej” (25). Misja ta już w swych założeniach obarczona jest wieloma sprzecznościami. Etos rycerski jest tu przeciwstawiany terrorowi rewolucji w taki sposób, który nie tylko ujawnia niekompatybilność różnych kodów wolnościowych (i reguł walki), ale też odsłania utopijność „walki regularnej”, bo nie wiadomo kto, z kim i na jakich zasadach mógłby ją podjąć. Wolnościową ofertę związku osłabia dodatkowo to, że nie powstaje on samoistnie, lecz z namowy wieloimiennego agitatora, którego pochodzenie, intencje i cele nie są w powieści skonkretyzowane, co czyni go podejrzaną personą. Namawia on Świrskiego do zorganizowania partii młodzieży jako forpoczty rewolucji, występując pod nazwiskiem Trucińskiego. Myśl ucznia zostanie więc zainfekowana obcym podszeptem, a ostatecznym argumentem dla podjęcia wyzwania okaże się duma, a nie poczucie posłannictwa. Reagując na podpowiedzi Trucińskiego − co do przyszłej drogi, założenia armii, konieczności pomyślenia o wyzwaniach − trzykrotnie reaguje Świrski pytaniami i zawieszeniem głosu: „Droga do siódmej klasy?...” (24), „Czy nie armii brauningistów?...” (24), „O czym?...” (25). Ironia, domysł i niewiedza poprzedzają zatem bezpośrednio decyzję, która uaktywni nowy etap biografii nie tylko Świrskiego, ale i jego przyjaciół. Poprzedzające ten moment Formułę tę zapożyczam od tytułu książki: Halina Janaszek-Ivaničkova, Świat jako zadanie inteligencji. Studium o Stefanie Żeromskim (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971). 18 j:makieta 12-1-2015 p:76 c:0 76 Urszula Kowalczuk epizody jego biografii są nie mniej interesujące od tych, które wyznaczą najważniejsze punkty powieściowej dramaturgii. Impulsem do pojawienia się Trucińskiego u Świrskiego jest odczyt wojskowy tego ostatniego o bitwie, strategiach wojennych, a przede wszystkim o roli dowódcy i powinnościach żołnierzy. Wywołuje on nie tylko podziw. Także śmiech − dependenta, który ujawnia nieadekwatność podejmowanego tematu i kondycji mówiącego (wojskowość i uczeń szóstej klasy). A przede wszystkim − kontrowersje: − Burżujowskie teorie!... − Nie burżujowskie, ale jaśniepańskie... Znać panicza... Tak wołali jedni, podczas gdy inni oklaskiwali Świrskiego. W rezultacie odczyt skończył się ogólnym rozdrażnieniem i jeszcze głębszym podziałem na dwie partie. Stronnicy Świrskiego godzili się na karność wojskową, na ślepe posłuszeństwo dowódcom; zaś przeciwnicy twierdzili, że należy słuchać tylko uchwał zatwierdzonych większością głosów, przy zabezpieczeniu praw mniejszości [22]. Istota sporu zostanie w powieści powtórzona dwie strony dalej: „jedni oburzali się, że zachęcał do karności i ślepego posłuszeństwa, drudzy zapytywali: czy z niego nie wyrośnie wielki bojownik?...” (24). Prus pozostawia też miejsce dla pozornie subiektywnych ocen. Nieznana dama mówi: „towarzysz Świrski przedstawia wojsko i bitwy w sposób dziwnie oschły... biurokratyczny... W jego opisach nie słychać huku dział... szelestu mundurów... okrzyków zapału...” (22). Warto przypomnieć w tym miejscu, że zachowania przyszłego założyciela Związku Rycerzy Wolności już wcześniej bywały odbierane jako kontrowersyjne: Nauczycielom, którymi po największej części byli Rosjanie, podobał się wojskowo usposobiony i oficerskie stosunki pielęgnujący uczeń. Koledzy jednak mniej się nim zachwycali, tym bardziej że Kazio wcale nie zdradzał uczuć polskich. Swoją literaturę znał mało, zachwycał się rosyjskimi autorami, a poza szkołą chętnie wdawał się z młodzieżą rosyjską. Któryś z kolegów nazwał go raz „moskiewskim duchem”, ale dostał od Kazia „w zęby” i uspokoił się; opinia bowiem publiczna pomimo wszystko trzymała stronę Świrskiego [9]. Jeśli odwołując się do tej wiedzy wczytamy się w słowa damy, to można dostrzec w nich dwuznaczność. Nie tylko bowiem konfrontują rzeczowość z podszytymi entuzjazmem wyobrażeniami, ale też pozwalają kojarzyć „biurokratyczny” styl wypowiedzi z tym, co urzędowe − obce, z obcością się kojarzące lub nią zarażone. Reakcja kolegów, o której mowa w ostatnim z przytoczonych fragmentów, dobrze uwyraźnia specyfikę wychowania, które odebrał Świrski, przeznaczony przez stryja do tworzenia „nowej szlachty” (8), umiejącej zabezpieczać kraj przed powstaniami i innymi anarchistycznymi ruchami. Wydaje się, że ideowe dziedzictwo stryja, reprezentującego w świecie powieściowym jedną z możliwości j:makieta 12-1-2015 p:77 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 77 odnoszenia się do przeszłości i teraźniejszości, jest niejednorodne. Jak trafnie podsumowywał Edward Pieścikowski, stryj Wincenty − kiedyś demokrata i rewolucjonista, później zdeklarowany konserwatysta; wychowywał w duchu wojskowym, przekonany, że narodowi potrzebni są właśnie ludzie znający sztukę wojenną (klęski powstań narodowych doszukiwał się w naszym nieuctwie wojskowym). Zaszczepił wychowankowi nade wszystko poczucie honoru i obowiązku, ale także tendencje proszlacheckie i antydemokratyczne, nie pozbawione cech lojalności wobec zaborcy19. Świrski może robić wykład z wojskowości, bo został jej nauczony przez stryja, dawnego „rewolucjonistę”, ale też dlatego (jest w tym bezpośrednia zależność), że stryj przeznaczył go na oficera, do akademii wojskowej. Nie polskiej bynajmniej, bo takiej przecież nie było. Po raz kolejny więc przekonujemy się, że w powieści Prusa wszystko, co dotyczy wolności i tożsamości, odsłania zasadniczą prawidłowość: swoje i obce wchodzi ze sobą w nieustanne zależności i to nie na zasadzie opozycji, lecz złożonej kompozycji elementów nierozdzielnych. Sugestywnie wyraził to jeden z recenzentów powieści: Dzieci są znakomitym obrazem społeczeństwa ludzkiego w stanie rozstroju. Pomiędzy szprychy wielkiego koła rozpędowego wpadł, silną ręką rzucony, jakiś przedmiot obcy. Nagle, z przeraźliwym gwizdem i szczękiem, zatrzymały się w biegu tłoki, drągi i belki, wyszczerbiły się koła zębate, z nagła zahamowane. Jeszcze chwila, a wydobywająca się z kotła para, nie znajdując właściwego sobie ujścia, gotowa rozsadzić całą budowę20 [podkreśl. moje − U.K.]. Z gorzką ironią zauważał Dębowski − „Takie porozumienie, że oni trzymają w garści bat, a my rozpięte porteczki... (60). 3. Katalog heroicznych postaw patriotycznych − męczeńskich lub bohaterskich − opatrzony jest w Dzieciach (jak i w ogóle) restrykcyjnym aneksem przewidującym zarzut zdrady dla wszystkich tych, którzy z tego katalogu nie skorzystają. Nawet jednak kiedy, tak jak Świrski, dokonuje się spektakularnych czynów bohaterskich (za taki niewątpliwie można uznać podstępne wyprowadzenie Chrzanowskiego z carskiego więzienia), nie musi to, jak sugestywnie pokazuje Prus, skutkować poczuciem satysfakcji. Dowodzi tego dokonana przez Świrskiego analiza własnego postępowania: blisko pół godziny znajdował się za zamkniętą furtką, na krawędzi samobójstwa... Przypominał bezczelne zuchwalstwo, z jakim przemawiał do człowieka, który mógł być jego ojcem... a nareszcie przypomniał sobie stek kłamstw, jakie popełnił każdym wyrazem, każdym ruchem. Ta konieczność wmawiania w siebie obcego charakteru, grania komedii o kilkanaście kroków od szubienicy wydała mu się czymś tak nieznośnym, tak okropnym, że schwycił się za głowę, chciał gdzieś uciec, a nade wszystko chciał krzyczeć w niebogłosy [264; podkreśl. moje − U.K.]. 19 20 Edward Pieścikowski, op. cit., s. 106-107. Henryk Galle, „Prus Bolesław, Dzieci, Warszawa 1909”, Książka, no. 5 (1910): 201. j:makieta 12-1-2015 p:78 c:0 78 Urszula Kowalczuk Wskazane tu jako destrukcyjne „granie komedii kilkanaście kroków od szubienicy”, tym tragiczniejsze, że odczuwane jako konieczność, ma w powieści swój rewersowy wariant w scenie aresztowania, przesłuchiwania i egzekucji Jędrzejczaka21. Pomyłkowo uznany za zabójcę rosyjskich strażników po łobuzerskim zamieszaniu młody człowiek od momentu, gdy znajduje się w opresji, reaguje śmiechem, mającym różne natężenia: uśmiech, szyderczy śmiech (to najczęściej), śmiech nerwowy podszyty rozdrażnieniem i irytacją (89), a wreszcie śmiech kompulsywny, któremu towarzyszą objawy fizjologiczne: czkawka i silne wymioty. Jego nastroje wahają się między „pysznym humorem” (85) a „trwogą” (97). Zachowania i reakcje Jędrzejczaka, jakkolwiek szokujące w sytuacji, w której się znalazł, częściowo pokrywają się z młodzieńczym projektem heroicznym Rycerzy Wolności. Jędrzejczak prowadzony przez strażników cieszy się, że ma szansę okryć się chwałą (co jednak jest bezwiednym powtarzaniem sobie pustego frazesu, bo bohater wie przecież, że nic szczególnego nie zrobił, sam fakt aresztowania wydaje się tu zatem powodem do chwały, 84), przypomina sobie koleżeńskie spotkania, podczas których deklarowano: „Umrzeć... umrzeć bez zblednięcia, śmiejąc się na rusztowaniu, oto był najmilszy temat ich rozmów młodzieńczych...” (91), a pod wpływem tych wspomnień śpiewa „fałszywym dyszkantem” znaną piosenkę: „Jak nie mamy żyć wesoło, gdy nie wiemy, gdzie nasz grób... Lada kulka gwiźnie w czoło i na ziemię runie trup...” (92). Śmiech i wesołość mają tu wymiar tyleż heroiczny, co kompensacyjny, związany z oswajaniem lęku przed śmiercią. Jędrzejczak jednak przekracza standardy młodzieńczych wyobrażeń. Sytuację, w której się znalazł, uznaje, stosując zdroworozsądkowe kryteria, za nieznaczącą, niegroźną, pomyłkową czy wręcz banalną. Początkowo więc nie dystansuje śmiechem lęku, bo nie ma w ogóle do niego podstaw, lecz śmieje się ze śmiesznej sytuacji, w której rangę nadaje się głupstwom. Zmianę przynosi bieg wypadków pozbawionych logiki. Bardzo ważna okazuje się konstatacja: Ile to razy straszono go dzisiaj śmiercią!... [...] Jędrzejczak roześmiał się. Przecież nigdzie na świecie nie posłaliby na śmierć niewinnego człowieka. Przecież nie było sądu, świadków, nikt go nie bronił... A zresztą niechby skazali go na śmierć, więc co?... [91; podkreśl. moje − U.K.]. Nigdzie w wolnym, cywilizowanym świecie, trzeba by dodać. Ta poprawka ma zasadnicze, chciałoby się wręcz powiedzieć − ostateczne − znaczenie i ujawnia normy świata oparte na sprzeczności między odmową legitymizacji władzy a nieograniczoną niczym dominacją tej władzy. Tej sprzeczności, jak pokazują zachowania Jędrzejczaka, nie da się jednak potraktować serio. Świetnie widać to 21 Na innej zasadzie zestawiał ze sobą obie sceny Zygmunt Szweykowski, pisząc, że „Scena śmierci Jędrzejczaka i scena wykradzenia Chrzanowskiego − to jedynie dwa momenty, w których mamy prawdziwą, choć pełną grozy wzniosłość bohaterstwa”. Zygmunt Szweykowski, op. cit., s. 215. j:makieta 12-1-2015 p:79 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 79 w kluczowej scenie epizodu z nim w roli głównej, kiedy podczas przesłuchania poddaje się go oglądowi przez szpiegów: Potem kazano Jędrzejczakowi włożyć czapkę i stanąć naprzeciw uchylonych drzwi jak do fotografii, a potem kazano odwracać się, pochylać i biegać we wszystkich kierunkach. Jędrzejczak wszystko wykonywał śmiejąc się. A ile razy w uchylonych drzwiach spostrzegł jakąś figurę, pokazywał język. Figur takich zauważył Jędrzejczak ze cztery [86]. Scena opresji zamieniona na błazeńskie wygłupy obnaża absurd sytuacji i pozwala dystansować się nie tylko wobec niej, ale też wobec stoickiego spokoju przewidzianego w kanonie kulturowym dla bohaterów. Zachowując wolność wobec władzy, Jędrzejczak próbuje zachować ją także wobec koleżeńskich zobowiązań budowanych na utrwalonym kodzie patriotycznym22. A jednocześnie pyta: „Czymże miałbym być gorszy od Brydzińskiego?...” (93). Już w scenach poprzedzających te omówione powyżej, wypowiedziom Jędrzejczaka przypada szczególna rola. Można by powiedzieć, że stają się one figurami dystansu23. Oto kilka przykładów. Z dokonanej przez narratora charakterystyki postaw, jakie koledzy mają wobec Świrskiego i jego pomysłów, dowiadujemy się, że „Jędrzejczak drwił ze wszystkich” (26). Kiedy w rozmowie z Rycerzami Wolności Truciński namawia do poświęcenia i drwi z ich ćwiczeń przygotowawczych − poświadczających jego zdaniem „zręczność cyrkową” (27) − Jędrzejczak wtrąca przekornie: „A ja i tego bym nie potrafił...” (27). Rozbija tym pozornie zbędnym zdaniem oczywistość przeciwstawienia niepoważnych zachowań i odwagi. Jego zdania mają bądź walor rozwagi i trafności, bądź niejednoznaczności. To on obnaża nieuczciwe intencje Trucińskiego, mówiąc o prowokatorach, którzy sami nie podejmując ryzyka, narażają na śmierć innych. Ale też to on uderzając pięścią w stół, wykrzykuje: „Pyszna zabawa!...” (28), 22 O Jędrzejczaku jako człowieku odgrywającym rolę „błaznującego głupca” pisała Magdalena Rumińska. Swoją refleksję sytuowała w kręgu pytań o prawa karnawałowe w Dzieciach. Magdalena Rumińska, „ Dzieci Bolesława Prusa − krwawy karnawał rewolucji”, Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, no. 2 (40) (2003): 14. Edward Pieścikowski natomiast widział w zachowaniach bohatera przykład „odwagi rozpacznej”. Edward Pieścikowski, op. cit., s. 35. Zob. też: Magdalena Rumińska, „Wiekuista maskarada przed 1905 rokiem i krwawy karnawał po 1905 roku. Wybrane Kroniki i Dzieci Bolesława Prusa”, in Rewolucja lat 1905−1907. Literatura − Publicystyka − Ikonografia, ed. Krzysztof Stępnik i Monika Gabryś (Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, 2005), 175-185. 23 Na Jędrzejczaka jako jedyną postać, którą stać na przeciwstawienie się panującemu wkoło chaosowi, spoglądał jeden z pierwszych recenzentów − Ludwik Straszewicz, op. cit., s. 462. Inaczej postać Jędrzejczaka widzi Cezary Zalewski, który badając „grę przemocy” w Dzieciach, traktuje jego zachowania jako wynik ulegania „logice odwetu”. Cezary Zalewski, „Czas wyszedł z zawiasów. Przemoc i jej reprezentacje w Dzieciach Bolesława Prusa” in idem, „Czas wyszedł z zawiasów”. Studia o Bolesławie Prusie i Elizie Orzeszkowej (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2012), 182-183. j:makieta 12-1-2015 p:80 c:0 80 Urszula Kowalczuk a fraza ta wpisana jest w strukturę wielogłosu powieści w taki sposób, że trudno rozstrzygnąć, czy drwiny Trucińskiego, czy manifestowana przez Chrzanowskiego odwaga wobec śmierci jest przedmiotem tej kwalifikacji Jędrzejczaka. Podobnie, jak trudno przesądzić, w jaki sposób należy traktować etykietę, za pomocą której jest charakteryzowany Jędrzejczak − „on zawsze lubi błaznować!...” (48). Powróćmy do sytuacji śmierci bohatera. Jego ostatni okrzyk, wyartykułowany dwukrotnie, „Niech żyje wolność” to oczywiście manifest patriotyzmu. Uwzględniając korektę śmiechu, stosowaną przez Jędrzejczaka wobec swojego uczestnictwa w sytuacji uwięzienia, można by się zastanowić nad ironicznym wydźwiękiem tych słów, który wskazywałby na dystans wobec ich oczywistości. Prus pokazuje jednak, że znaczenie indywidualnych gestów przekroczenia standardów zachowań z łatwością jest unieważniane i to z intencją uwznioślenia. Jędrzejczak wybiera rolę kpiarza. Świrski (i wszyscy inni) nie ma w powieści szans, by zauważyć różnicę między samobójczą, ale podporządkowaną sytuacji śmiercią Brydzińskiego a manifestem niezależności Jędrzejczaka. Mówi (do siebie), że kolega umarł „jak męczennik”. Doświadczenie indywidualne i standardy zniewolonej polskości są niekompatybilne. Nie wie tego Świrski, od najmłodszych szkolnych lat wdrażany do ćwiczeń wojskowych, a potem czytający tylko dwie polskie książki − Dziady Adama Mickiewicza (na lekcji historii Rosji) i Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza (ukrywając się w leśniczówce). Dla porównania − Jędrzejczaka widzimy w powieści czytającego Klub Pickwicka Dickensa. Nie można przeoczyć tego tekstowego sygnału, bo naprowadza on na ważny trop, który pozwala zrozumieć, że Prus pisze powieść o powikłaniach polskiej tożsamości, tworząc alternatywę dla martyrologii Dziadów i rycerskiej przygody w Ogniem i mieczem. I nie chodzi wyłącznie o to, że proponuje zastąpienie ofiary na ołtarzu ojczyzny i szabli na usługach ojczyzny postulatami pracy cywilizacyjnej. Chodzi, moim zdaniem, także o to, że pisze tekst, który tak jak polski świat początku XX wieku − stymulowany i regulowany przez nie-naszą historię − nie daje się uspójnić i podporządkować klarownej narracji. W tym sensie Dzieci są puentą twórczości pisarza-humorysty, który według własnej definicji Prusa powinien sumiennie oglądać „rzeczy co najmniej z dwu stron: dobrej i złej, małej i wielkiej, ciemnej i jasnej”24. W Dzieciach oznacza to dialektykę pewności i niepewności co do charakteru najważniejszych kwestii identyfikacyjnych. W tym − co do wolności jako wartości autonomicznej, a nie reaktywnej i jakości gwarantującej niezależność indywidualną. Tekst, w którym marginalizowane akty dystansu i dyskurs wielokropka otwierają katalog pytań do zadania, ale też do przeformułowania. 24 Bolesław Prus, „Słówko o krytyce pozytywnej”, in Programy i dyskusje literackie okresu pozytywizmu, ed. Janina Kulczycka-Saloni (Wrocław − Warszawa − Kraków − Gdańsk − Łódź: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1985), 348. j:makieta 12-1-2015 p:81 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 81 4. W Dzieciach Prus posłużył się poetyką skrótu. Jak pisał Grzymała-Siedlecki w „Czasie”, powieść ta jest „jakby spojrzenie rozszerzonymi boleśnie źrenicami”25. W szkicowo zarysowanych konturach świata przedstawionego pojedyncze sceny, zdania czy wtrącenia nabierają szczególnego znaczenia. Mimo to tempo stawiania przez głównego bohatera pytań i udzielania odpowiedzi zwraca uwagę. Zestawmy ze sobą dwa fragmenty powieści: Dlaczego − myślał [Świrski − U.K.] − Rosjanin, Niemiec, Francuz, nawet Żyd może czytywać swoich autorów w swoim języku?... Kto ma prawo kontrolować: jakie książki czytam?... albo pytać mnie: od kogo je dostałem?... Dlaczego w policji nie chcą mówić z nami po polsku, a w sądach i w szkole nawet kary za to wymierzają?... Cóż to ja jestem gorszy choćby od Iwana Skworcowa albo Johana Szmidta? Tymczasem oni mają swój język, a ja nie mam go... [11-12]. Kilka stron dalej padają słowa Świrskiego: „Nam, Polakom, a także chyba i Rosjanom, potrzeba przede wszystkim takiej wolności, jaką już mają ludy ucywilizowane: Anglicy, Francuzi, Szwajcarzy...” (15). Z pewnością można je odczytać jako logiczne sprzężenie. Niezgoda na ograniczenia skutkuje przekonaniem, że powinny być one zniwelowane. Zarazem jednak w obu wypowiedziach ujawnia się niemożność pomyślenia o Polakach inaczej niż przy pomocy porównań z innymi nacjami (tak, jakby nie mieli własnych tradycji wolności lub nie umieli wypracować własnych wzorów)26, a ponadto okazuje się, że uciskającym Polaków Rosjanom potrzebna jest taka sama, chciałoby się powiedzieć „europejska”, wolność27. Warto na marginesie odnotować, że problem własnego języka można by rozumieć szerzej, nie tylko w kategoriach swobody posługiwania się językiem ojczystym. Szyderczy śmiech Jędrzejczaka jest przecież próbą przekroczenia ograniczeń językowego kodu. Sposobem artykułowania bezradności i niezgody na nią jednocześnie. Jest to język odmowy, ale też − co bezlitośnie jest w powieści Prusa obnażane − język, który nie może być uznany i potraktowany serio, wbrew temu, co pisze Izaak Passi, wykazując kulturowe znaczenie „powagi śmieszności”28. Wcześniej − przypomnijmy − Jędrzejczak odmawia uczestnictwa w akcjach zbrojnych, o ile nie będą one organizowane zgodnie z regułami wojskowymi, i staje się dla kolegów podejrzany. 25 ANT. [Adam Grzymała-Siedlecki], op. cit., 4. O porównywaniu/porównywaniu się jako symptomach kryzysu tożsamości w Lalce pisałam w: Urszula Kowalczuk, „O różnicach w świecie Lalki. Wybrane zagadnienia”, in Świat „Lalki”. 15 studiów, ed. Jakub A. Malik (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 2005). 27 W innym miejscu powieści Lombardzki „polski patriota, ale [...] pruski obywatel” przekonuje: „Poznańczycy dzięki obecności Niemców, już dziś są dzielnymi synami kultury; ale co będzie, gdy was, tutaj, zaleją Żydzi rosyjscy, w prezencie od Rosji?... [...] I dopiero kiedy przekonacie się, że tak dobrze będą was dusić rewolucjoniści, jak biurokracja, dopiero wówczas poprawicie nieopłakany błąd waszych ojców...” (277). 28 Izaak Passi, Powaga śmieszności, trans. Kamelia Minczewa-Gospodarek, wstępem poprzedziła Ewa Borowiecka (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1980), 138-148. 26 j:makieta 12-1-2015 p:82 c:0 82 Urszula Kowalczuk Wolność zbiorowości i niezależność od jej ustabilizowanego, powinnościowego kodeksu są więc w Dzieciach jednakowo − trzeba to tak nazwać, choć nie brzmi to dobrze − zależne. Od kulturowych wzorców obcych i własnych (a także obcych jako własnych i własnych jako obcych?). Wzorce te nie unieważniają jednak politycznej koniunktury. Wydaje się, że rewolucja staje się w Dzieciach doskonałym pretekstem do ukazania niestabilności i niejednoznaczności wolnościowego dyskursu narodu egzystującego w stanie politycznego (i mentalnego) podporządkowania. Ma ono charakter zintensyfikowany z racji zaborów, ale wpisuje się także w polityczno-kulturowy paradygmat o ogólniejszym zakresie. Podejmowana lub sugerowana przez Prusa problematyka koresponduje bowiem z zagadnieniami opisywanymi dziś jako dystynktywne dla kondycji środkowoeuropejskiej29 (doświadczenie dominacji lub podporządkowania innemu państwu i obcej kulturze; odmawianie legitymizacji władzy; usytuowanie między Niemcami a Rosją; peryferyjność wobec cywilizacji zachodniej; intensywność pytań o historię i jej mechanizmy, kłopoty z tożsamością)30. Daje się u niego zauważyć sposób rozumowania podobny do tego, który prezentował w jednym ze swoich tekstów Milan Kundera, pisząc, że narody środkowoeuropejskie „nierozdzielne z historią europejską nie mogą bez niej istnieć, ale są jakby odwrotną stroną tej historii, jej ofiarami i outsiderami”31. Rozpoznania Prusa dobrze współbrzmią też z tezą Andrzeja Szczerskiego, sugerującego, że poczucie przepaści między doświadczeniem własnego kraju a resztą Europy skutkowało w narodach środkowoeuropejskich skłonnością do „radykalnych gestów”32. W Dzieciach takim gestem jest nie tyle przyłączenie się nieprzygotowanej młodzieży do rewolucji, ile gotowość młodych ludzi do uczestnictwa w czymś, co nie spełnia standardów 29 W ukształtowanej przez Prusa rzeczywistości można odnaleźć wiele znaków ważnych dla środkowoeuropejskiej mapy mentalnej. Miasto X jest w kraju usytuowanym między Rosją reprezentowaną przez represyjny aparat władzy (ale także atrakcyjność rodzącego się ruchu rewolucyjnego) a Prusami, skąd docierają podejrzani agitatorzy promujący politykę swojego państwa. Alternatywą dla tej opresyjnej przestrzeni okazuje się kojarzona z bezpieczeństwem Galicja, do której wyjeżdżają ojciec i syn Linowscy i którą nieustannie zaleca się Świrskiemu jako miejsce ratunku z opresji. Doświadczający kryzysu bohaterowie żyją w kraju mamionym nieuczciwymi ofertami cywilizacyjnymi. 30 Andrzej Szczerski, Wzorce tożsamości. Recepcja sztuki brytyjskiej w Europie Środkowej około roku 1900 (Warszawa: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych „Universitas”, 2002); A. Szczerski, Modernizacje. Sztuka i architektura w nowych państwach Europy Środkowo-Wschodniej. 1918−1939 (Łódź: Muzeum Sztuki, 2010); Michał Masłowski, „«Inna Europa», «Europa porwana», Europa Środkowo-Wschodnia... Tożsamość kulturowa i paradygmat romantyczny”, trans. Monika Nicińska, przekład przejrzał Mateusz Chmurski, Przegląd Filozoficzno-Literacki, no. 1-2 „Modernizm(y) Europy Środkowo-Wschodniej” (2013); Ewa Paczoska, „Wspólnota pytań. Europa Środkowo-Wschodnia i modernizm”, Przegląd Filozoficzno-Literacki, no. 1-2 „Modernizm(y) Europy Środkowo-Wschodniej” (2013). 31 Milan Kundera, „Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej”, Zeszyty Literackie, no. 5 (1984): 25. 32 Andrzej Szczerski, Modernizacje, op. cit., s. 26. j:makieta 12-1-2015 p:83 c:0 Dzieci Bolesława Prusa, czyli „robota nad wolnością” 83 oczekiwań i nie jest od nich zależne. W oczekiwaniu na przystąpienie rosyjskiego wojska do rewolucji zostają oni skazani na ryzyko odpowiedzialności za morderstwa i grabieże dokonywane przez osoby podejrzane i potępiane. Wszystko zatem weryfikuje się tu wobec tego, co nie-własne, wielkie ideały topią się w błocie, wolność wyboru unieważniana jest w imię wolności. Jak pisze Milan Kundera, jednym ze sposobów radzenia sobie z takimi sprzecznościami jest w kulturze środkowoeuropejskiej postawa czy styl „n i e p o w a g i, która kpi sobie z wielkości i chwały”, a jej źródła tkwią w rozczarowaniu doświadczeniem historii 33. Sceny z Jędrzejczakiem (ale także ironia Dębowskiego) wpisują się, jak sądzę, w ten krąg problemowy34. Choć okazuje się, że mogą to być tylko implanty w opisie świata tragicznych pomyłek, nakierowują uwagę na tę trudno uchwytną jakość tekstu Prusa, którą recenzenci określali jako dający się zauważyć w powieści „pogodny uśmiech”35, „uśmiech pobłażania”36, „smutny uśmiech na mądrej twarzy”37, „dobrotliwy uśmiech starca”38. Czyżby nad diagnozą Prusa nadbudowywał się projekt dojrzewania39 do wolności niepowagi...? Children by Bolesław Prus, or “working on freedom” Summary The article aims to present the complexity of Bolesław Prus’s reflection on collective and individual freedom in the context of the 1905 events. In Children the author depicts the paradox of the situation, political enslavement generates the obligation to fight for freedom on terms and conditions which are independent of those who must take up the struggle. A kind of distance towards the fate of Poland and the possibility of choosing one’s own attitude to life are hard to find in the world of Prus’s protagonists. The writer’s diagnoses correspond to the greatest questions concerning the identity of Central Europe. 33 Milan Kundera, op. cit., s. 25. Kategoria niepowagi wydaje się bardziej adekwatna wobec diagnoz Prusa (bo pojemniejsza i wieloznaczna) niż pojęcie groteski, na które badacze często wskazują jako na charakterystyczny „język” środkowoeuropejski. Vide e.g. Andrzej Szczerski, Wzorce tożsamości, op. cit., s. 37; Xavier Galmiche, „Europa pachnąca partykularzem? Nowe Abdery w Europie Środkowej albo przyzwolenie na pospolitość”, trans. Mateusz Chmurski, Przegląd Filozoficzno-Literacki, no. 1-2 „Modernizm(y) Europy Środkowo-Wschodniej” (2013). 35 Tygodnik Ilustrowany, no. 50 (1907): 1024. 36 M. PL., „Nowa powieść Prusa”, Słowo, no. 168 (1908): 3. 37 Józef Flach, op. cit., s. 132. 38 K. Miecz. [Mieczysław Rettinger], op. cit., s. 19. 39 O różnych aspektach niedojrzałości według Prusa vide Ewa Paczoska, „Prusa i Brzozowskiego ludzie czasu wielkiej zmiany”, in Konstelacje Stanisława Brzozowskiego, ed. Urszula Kowalczuk, Andrzej Mencwel, Ewa Paczoska, Paweł Rodak (Warszawa: Narodowe Centrum Kultury, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2012), 155-167. 34 j:makieta 12-1-2015 p:84 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:85 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 85-108 MICHAŁ CZERNOW Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski HISTORIA I DOŚWIADCZANIE W WIERNEJ RZECE STEFANA ŻEROMSKIEGO Słowa kluczowe: gender, ciało, historia, doświadczenie, przemoc Keywords: gender, body, history, experience, violence Figura Salomei Brynickiej wydaje się obarczona pewną niejednoznacznością, mogącą prowadzić do problemów interpretacyjnych. Z jednej strony mamy do czynienia z postacią, której losy zostają zaangażowane w większość wątków powieściowych i stanowią ważny element dla całej konstrukcji dzieła. Z drugiej − jej ujęcia interpretacyjne wskazują na odseparowanie w tekście poszczególnych zagadnień: Na wstrząsającym opisie bohaterskiej śmierci Józefa Olbromskiego, urywa się wątek powieści o losach narodu, kończy się epopea wysiłku wojennego, a poczyna sielanka miłosna pomiędzy powstańcem ozdrowieńcem a Salomeą Brynicką. Echa wojny, bohaterskich wysiłków, ofiarnych poświęceń, opowieść o tragicznych losach garstkami po lasach rozsianych zapaleńców, zjawia się już tylko w oddalonych jak przemijający refleks obrazach [...]1. Zdzisław Adamczyk w swojej analizie kreśli obraz powieści, w której wątek erotyczny zostaje scalony z tematyką powstańczą: [...] Żeromski odchodził od żywej w literaturze polskiej okresu rozbiorów tradycji, wedle której bohaterowie literaccy rezygnowali ze szczęścia i z miłości w imię patriotycznego obowiązku. Odchodził od tej tradycji, ale przecież dostrzegał dramatyczne komplikacje miłości, ukazywał, że coraz to wchodziła ona w konflikt z patriotycznymi powinnościami, wymagała wyrzeczeń, stawiała ludzi przed tragicznymi alternatywami2. 1 Władysław Prokesch, „Ostatnie powieści Stefana Żeromskiego. II Wierna rzeka”, Nowa reforma, no. 23 (1913), 1. 2 Zdzisław Adamczyk, „Wstęp”, in Stefan Żeromski, Wierna rzeka (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1978): LII. j:makieta 12-1-2015 p:86 c:0 86 Michał Czernow W tym podejściu wciąż widzimy dwie oddzielone dziedziny: historyczną i prywatną, jednak wchodzą one ze sobą we wzajemną relację. Według Haliny Filipowicz taka praktyka powtarza się regularnie, a jej charakterystyczną cechą jest hierarchia przyporządkowująca opowieść o przeżyciach bohaterki do kategorii wątku spraw osobistych3. Badaczka postuluje więc odmienną perspektywę analityczną: Możliwe jest, co oczywiste, czytanie Wiernej rzeki w różnych porządkach interpretacyjnych. Znamienny jest jednak upór, z jakim badacze traktują tematykę historyczną powieści jako pierwszoplanową. Lecz prymat historyczności nad prywatnością nie jest tu tak oczywisty jak mogłoby się wydawać 4. Filipowicz odnajduje przykład takiej zmiany perspektywy w tekście Jana Błońskiego5 i rozwija jego intuicję odczytywania w powieści procesu emancypacji Salomei z porządku patriarchalnego. Podobne skupienie na dziejach Salomei można znaleźć w interpretacji Barbary Szargot 6, próbującej ukazać w dziele Żeromskiego odwrócenie relacji płci i zaistnienie matriarchatu. W kontekście tego nurtu analitycznego warto wspomnieć również o pracy Władysława Gacka poświęconej postaciom kobiet w twórczości Żeromskiego. Gacek stara się poruszyć zagadnienia prywatnych doświadczeń, uwikłania w społeczeństwo i poszukiwania własnej indywidualności: W jego książkach, istotnych objawieniach duszy kobiecej, stało się słowem − sam żywioł życia, jego zaródź, najpierwotniejsza reakcja, pierwszy brzask czucia i jego pęd, nurt żywiołowy, i warstwy, pokłady, ślady minionych epok, wyrwy, okaleczenia wewnętrzne, piętna krzywd nieprzedawnionych, umartwień i ograniczeń bolesnych, i jałowych krzywd − udręczeń, zadanych kobiecie przez brutalną przemoc, uświęconą przez religie, prawo i zakorzenione zwyczaje7. Halina Filipowicz, „ Białe małżeństwo i Wierna rzeka (rekonesans feministyczny)”, Teksty Drugie, no. 3/4 (1995): 252. Podejście do Wiernej rzeki charakteryzowane przez Filipowicz można odnaleźć u Henryka Markiewicza („Rok 1863 w twórczości Żeromskiego”, in idem, Prace wybrane, vol. 1, O Prusie i Żeromskim (Kraków: Universitas, 1995)), Jana Zygmunta Jakubowskiego („Historia i współczesność (utwory Żeromskiego o roku 1863)”, in idem, Nowe spotkanie z Żeromskim. Studia − szkice − polemiki (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1967)), Stanisława Eilego („ Wierna rzeka jako powieść historyczna”, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, no. 13 (1975), vol. 3, Filologia) czy Sylwii Zacharz („Powstanie styczniowe w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego”, Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, vol. 23 (2007)). 4 Halina Filipowicz, op. cit., 253. 5 Jan Błoński, „Dlaczego kocham... dlaczego szydzę... Salomea Brynicka”, Życie Literackie, no. 27 (1960). 6 Barbara Szargot, „Bezlitość czy bezsiła? Rzecz o Wiernej rzece Stefana Żeromskiego (fragmenty)”, in Eros, psyche, seks. Materiały z konferencji „Język a erotyka” zorganizowanej przez koło naukowe językoznawców Uniwersytetu Śląskiego, ed. Romualda Piętkowa (Katowice: Towarzystwo Zachęty Kultury, 1993). 7 Władysław Gacek, Kobiety i miłość w twórczości St. Żeromskiego (Warszawa: Gebethner i Wolff, 1936), 4. 3 j:makieta 12-1-2015 p:87 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 87 W obrębie wspomnianych ujęć problemowych interesująco zarysowuje się tekst Tadeusza Linknera będący próbą odczytania Wiernej rzeki jako struktury baśniowo-mitycznej. Ta dwoista budowa wydaje się powtarzać podział na historyczność i prywatność w tym sensie, że na baśń składa się wszystko to, co ukonkretnia świat przedstawiony, m.in. historia: „Tak na dobrą sprawę, to przede wszystkim opowieść o Dominiku oraz geograficzne i historyczne realia będą w Wiernej rzece z klechdy”8. Do dziedziny mitycznej z kolei autor zalicza dzieje Salomei: „[...] która była najpierw tak baśniowa, zyska w finale wszelkie atrybuty mitycznej heroiny − postaci tragicznej i godnej naśladowania”9. Wątek prywatny z jednej strony zostaje w ten sposób zrównoważony z historycznym pod względem artystycznej funkcji w dziele, z drugiej − pozbawia się go charakteru konkretnych przeżyć jednostki. Wpisuje się raczej w uogólniającą dynamikę mitu. W moim tekście zamierzam nie separować od siebie historyczności i prywatności. Chcę zaproponować ujęcie losu Salomei jako ściśle połączonego z przestrzenią historii, równoprawnego z innymi elementami opowieści identyfikowanymi jako przynależne do dziedziny historycznej. Kategoria prywatności, wspomniana przez Filipowicz, stanowi jeden z głównych czynników kształtujących myślenie o historii kobiet 10 i pozwala połączyć ze sobą obie dziedziny. By je powiązać, posłużę się formułą „błysku historii” rozumianą jako: „Czas, gdy dzieje w widoczny sposób przyspieszają, zmieniają kierunek, zachodzące wydarzenia wywracają ustalony porządek świata [...]”11. Danuta Dąbrowska zastosowała ją w swojej książce do wyodrębnienia różnic w funkcjonowaniu płci w kontekście historycznym: Podział ról i jednoznaczność relacji płci w zakresie przynależnych każdej z nich obszarów zachowane zostają bez większych zakłóceń, dopóki dzieje toczą się wolnym rytmem, a przemiany są trudno dostrzegalne z perspektywy jednostki. Sytuacja zmienia się radykalnie, gdy ów porządek świata zostaje zakłócony albo wręcz ulega zagładzie. [...] W pewnym sensie obowiązuje tu zasada, którą sformułował Roger Caillois, pisząc o analogiach między wojną a świętem12. Tadeusz Linkner, „W mitycznym nurcie Wiernej rzeki ”, Ruch Literacki, no 2 (2000), 183. Ibidem. 10 „Charakterystyczne jest zwrócenie uwagi, że z punktu widzenia kobiecego odczuwania świata, osobiste i subiektywne doznania ludzkie mają takie samo znaczenie historyczne, jak działania publiczne czy polityczne, przy czym pierwsze warunkują drugie. Płeć i rodzaj powinny być rozpatrywane w kategoriach historycznych, to właśnie bowiem różnice rodzajowe mają największe znaczenie w organizacji życia społecznego” (Ewa Domańska, „Historia feminizmu i feministyczna historia”, Odra, no. 7-8 (1994), 27-28). 11 Danuta Dąbrowska, Udomowiony świat. O kobiecym doświadczaniu historii (Szczecin: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, 2004), 32. 12 Danuta Dąbrowska, op. cit., 68. 8 9 j:makieta 12-1-2015 p:88 c:0 88 Michał Czernow Takie ujęcie wydarzenia historycznego pasuje do akcji Wiernej rzeki nie tylko ze względu na temat powstania styczniowego. Jej konstrukcja artystyczna tworzy w świecie przedstawionym sieć relacji, w analizie której za przydatną można uznać kategorię karnawalizacji13. Przywołana przez Dąbrowską teoria wojny jako święta Rogera Caillois pozwala wzmocnić takie podejście do wydarzeń powieściowych. W jej centrum znajduje się teza skupiająca uwagę nie tyle na zewnętrznych oznakach obu zjawisk, ile na istocie wywoływanego przez nie doświadczenia: Wszelkie inne zjawisko wydawałoby się całkowicie niewspółmierne w stosunku do tej ogromnej mobilizacji sił, jaką jest święto występujące w całej okazałości. [...] Wojna i święto przeciwstawiają się w każdym szczególe, z wszelkich względów jawią się jako zjawiska przeciwstawne. Nie idzie tu jednak o zestawienie ich sensu czy treści: idzie o ich wymiar, o funkcję, jaką pełnią w życiu zespołowym, o obraz, jaki pozostawiają po sobie w duszy jednostki [...]14. Zamierzam przedstawić zjawiska świata przedstawionego jako te, które wpisać można w kategorię karnawalizacji. Pozwoli to na rozpatrywanie przeżyć Salomei Brynickiej w przestrzeni świata na opak, dzięki czemu będę mógł uwidocznić ich wyjątkową funkcję poznawczą: Karnawał nie jest [...] tylko nieporządkiem przeciwstawionym porządkowi normalnego życia, ale dopiero razem z nim stanowi cały porządek. Ukazuje drugą stronę wszystkich rzeczy, definiujących się przez jej wyeliminowanie, i w ten sposób uwidocznia [...] bieguny, między którymi konstytuuje się doświadczenie powszednie [...]15. Ten właśnie kierunek oddziaływania „błysku historii” chcę spożytkować, by pokazać, jak radykalna przemiana obowiązującego porządku świata tworzy w powieści pole, w którym perspektywa poznawcza bohaterki wystawiona zostaje na próbę nowych zjawisk. W takich warunkach wyuczony system dotychczasowych norm traci swoją przezroczystość i ujawnia własne ograniczenia. W swojej analizie skupię się na dwóch aspektach oddziaływania historii na doświadczenie jednostki: kreowanie nowej dynamiki w sferze erotycznej (obejmującej aspekt emocjonalności i cielesności) oraz kształtowanie dzięki temu nowej świadomości. Te dwa aspekty stanowią w moim ujęciu odpowiednio punkt wyjścia oraz punkt dojścia obecnego w tekście procesu przemian głównej bohaterki i składają się na jej doświadczenie historii. Pozwala to dostrzec w dziele Żeromskiego ciągłość tematyczną, bez podziałów na wątki romansowe i historyczne. 13 Zjawisko karnawalizacji rozumiem za Michałem Bachtinem: Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, trans. Anna i Andrzej Goreniowie (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1975). 14 Roger Caillois, Człowiek i sacrum, trans. Ewa Burska, Anna Tatarkiewicz (Warszawa: Oficyna Wydawnicza Volumen, 1995), 189. 15 Norbert Schindler, Ludzie prości, ludzie niepokorni..., trans. Barbara Ostrowska (Warszawa: Wiedza Powszechna, 2002), 211. j:makieta 12-1-2015 p:89 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 89 Zagrożenia Lektura Wiernej rzeki przekonuje, że przemiany rzeczywistości w wyniku wybuchu powstania otworzyły miejsce na nowe doświadczenia w sferze erotycznej. Przykłady tego występujące w tekście można podzielić na dwie grupy − zjawiska o negatywnym i te o pozytywnym wpływie. Do pierwszych zaliczają się sytuacje wprowadzające pogwałcenie granic intymności, do drugich − pozwalające na jej pogłębienie. Wszystkie one razem stanowią nową jakość wprowadzoną dzięki historycznemu kontekstowi. Kilka fragmentów powieści ukazuje obecność w świecie przedstawionym groźby gwałtu. W pierwszej scenie przeszukiwania dworu w Niezdołach pojawia się następująca wymiana zdań między żołnierzami obserwującymi Salomeę: Wojownicy zgromadzeni w salonie patrzeli ze swych miejsc na pannę Miję i nie mogli oderwać od niej oczu. Pewien chudy, kościsty blondyn z długimi wąsami leżąc na dywanie potrącił nogą towarzysza i szepnął z westchnieniem: − Ależ dziewka! − Krasawica... − zgodził się tamten. − Raskrasawica! − dorzucił trzeci niepytany. [...] − Ależ dziewczyna! [...] − No, panowie, dajcie no pokój tym szeptom. Spać trzeba, nie szeptać... − Spać tu trudno... [...] − No, nic z tego, nic z tego. − My też tylko platonicznie wzdychamy. − A platonicznie wzdychać można, byle po cichu i każdy na swym posłaniu... [III, 50]16. Nie znajdziemy sygnałów na to, że bohaterka słyszy ten dialog, więc mamy do czynienia z wiedzą o rzeczywistości wykraczającą poza granice jej poznania. Nadaje to temu zagrożeniu charakter obiektywny i umacnia jego aktualność w świecie przedstawionym. Jego uobecnienie znajdziemy także wcześniej w opisie środków obronnych zaplanowanych specjalnie dla Salomei: Zresztą na najgorszy moment mam tu jeszcze jednego obrońcę. [...] oświadczyła z uśmiechem, wyciągając z kieszeni szerokiej sukni dwustrzałowy pistolet. [...] Tatko powiedział, żeby dopiero w najostatniejszej chwili, jeżeli by kto siłą napadał. A przede wszystkim tatko kazał bronić się do ostatniej chwili kobiety polskiej godnością [II, 32-33]. Fragment nie tylko ukazuje świadomość bohaterki, która zawczasu musi przygotować się na złowrogą okoliczność. Realność tego zagrożenia − jak pokazują cytaty − staje się składnikiem jej doświadczenia. Jego aktualizację znajdziemy również w dalszych rozdziałach. Jednym z wyróżniających się tematów 16 Stefan Żeromski, Wierna rzeka, ed. Zdzisław Jerzy Adamczyk (Warszawa: Czytelnik, 1990). Wszystkie cytaty z powieści pochodzą z tego wydania i są oznaczone numerem rozdziału − cyfry rzymskie − oraz numerem strony − cyfry arabskie. j:makieta 12-1-2015 p:90 c:0 90 Michał Czernow rozmowy między Brynickim a Szczepanem jest ochrona Salomei przed seksualną przemocą: − Słuchaj no!... Wiesz, co ci się chcę spytać? [...] − Upilnuje to dzieuchy, skoro by się namówiły? Abo, jakby ją ciągnęło do takiego, to kto poradzi? Ale mi się widzi tak, jakby nie było nic. Przecie leży, jak pień... A ciężka jucha, jak go nieść do stodoły, nikiej ten ogier. Książę, co psy wiąże! [...] − Pilnuj mi tego dziecka... − wyjęczał w głuche ucho kucharza stary rządca. − Już ja ta i bez prośbów mam oko na ten interes. − Skoro by sama − dopust boski! Ale jakbyś wypatrzył, że ją na siłę, albo sztuką chce brać, ostatni kołek z płota wywlecz i pal po łbie! Nie pytaj! Tak jakbyś moją ręką prał! [VII, 84]. Jednak obok potwierdzenia istniejącego problemu, fragment ten zwraca uwagę również na ambiwalencję ojcowskiej troski o bezpieczeństwo córki. Środki bezpieczeństwa łączą się w tym przypadku z koniecznością nieustannej kontroli. Również tak przedstawione dobre intencje stanowić mogą źródło wtargnięcia tego, co zewnętrzne, do sfery intymnej. Do tego dochodzi czynnik opresji symbolicznej − osądzania autonomicznej decyzji bohaterki w zakresie własnej seksualności: „Skoro by sama − dopust boski!” [ibidem]. Nie można w tym wypadku zapominać o świadomości Salomei. Zagadnienie jej seksualności staje się problemem publicznym. Dbałość o jej nietykalność uświadamia obecność samego zagrożenia, zaś stawianie go jako priorytetu wywiera dodatkową presję z zewnątrz. Sfera najintymniejsza okazuje się sferą oddziaływania polityki. Zadaniem Salomei nie jest biologiczne przetrwanie czasu wojny. Ciąży na niej odpowiedzialność za ochronę konkretnego, naznaczonego tożsamością narodową porządku egzystencji wyrażonego w formule godności kobiety polskiej (II, 33). Sytuacja zagrożenia w sferze seksualnej tworzy więc dwie drogi oddziaływania. Terror przemocy oraz narzucana konieczność obrony wywierają presję z dwóch kierunków. Pierwszy − poprzez strach przed unicestwieniem dotychczasowego porządku tej sfery; druga − poprzez narzucanie jej konkretnego porządku symbolicznego, który należy ocalić. Oba zjawiska tym samym budują perspektywę, w której sfera intymna jest traktowana jako przedmiot narzuconych oczekiwań. Nie stanowi pola indywidualnej ekspresji bohaterki. Temat przemocy seksualnej pojawia się w bardziej bezpośredniej formie, już nie jako potencjalna groźba, lecz doświadczenie realne. Lekarz, u którego Salomea szuka pomocy dla rannego Józefa, wykorzystuje desperacką sytuację, by wymusić na bohaterce niedwuznaczną formę wynagrodzenia: „Pójdę, pod warunkiem, że sobie odbiorę honorarium i to według uznania... [...] Spojrzała mu w oczy mężnie i dosyć szyderczo” (VI, 77). Warto zwrócić uwagę na dwa aspekty tego wydarzenia. Po pierwsze, znowu mamy do czynienia z sytuacją zaistniałą w wyniku wydarzenia historycznego, które otwiera miejsce na nowy rodzaj relacji społecznych. Po drugie, umożliwia to lekarzowi zastosowanie przemocy wobec Salomei. j:makieta 12-1-2015 p:91 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 91 Co istotne, przemoc ta ma swoje źródła w strukturze społecznej, gdyż doktor Rulewski ma okazję do nadużycia wyłącznie dzięki pozycji i funkcji publicznej. Jego postawa nie ma motywacji osobistej. Przedstawiona w tekście krótka historia stosunków między lekarzem a dworem niezdolskim nie tworzy kontekstu, na podstawie którego można przewidzieć nadchodzące wydarzenia: „Panna Brynicka znała go i była swego czasu, za lat dawniejszych, jego pacjentką. Doktór przypominał ją sobie przez czas dosyć długi” (VI, 75). Wydarzenie zostaje pozbawione przeszłości i w tym aspekcie wydaje się arbitralne i przypadkowe. To zwraca uwagę na jego charakter wynikający z relacji społecznych i pozwala dostrzec w nim rodzaj − wypaczonej − formy wymiany barterowej. Desperacka potrzeba wiedzy specjalistycznej wymusza na Salomei przyjęcie niechcianych warunków i prowadzi do realnego doświadczenia: Jakże przykra była ta jazda, ileż znów w niej było beznadziei! W dodatku doktór nie zachowywał się poprawnie − był dość brutalnym poszukiwaczem swego honorarium. Znużona odtrącaniem go, pełna gniewu, ohydy i męki dusznej odstawiła eskulapa do miasta [VI, 79]. Przypadkowość tej sytuacji jest charakterystyczna dla objawów przemocy systemowej, która: „Choć niewidzialna, musi jednak być brana pod uwagę, gdy próbuje się pojąć «irracjonalną» agresję grup czy jednostek”17. Według Slavoja Žižka ma ona swoje źródła w relacjach życia publicznego i stanowi: „[...] niejednokrotnie katastrofalne konsekwencje płynnego funkcjonowania naszych systemów ekonomicznych i politycznych”18. W takim ujęciu wydarzenie z doktorem Rulewskim pozwala rozpoznać w nim objaw patriarchalnego porządku społecznego, drastycznie ukazującego hierarchię władzy pomiędzy płciami. Dodatkowo prezentuje ono przeżycie poznawcze, obnażające ukrytą, mroczną stronę rzeczywistości. W takim sensie można w nim dostrzec mechanizm doświadczania karnawałowego, pozwalającego na głębsze rozpoznanie świata podczas jego odwrócenia pod wpływem historii. Ten przypadek stawia w nowej perspektywie analizowane wcześniej zapobiegawcze starania Brynickiego. Sytuacja przemocy oderwanej od konfliktu zbrojnego i sprawy narodowej nie spełnia przewidywanych przez niego warunków zagrożenia. Ani postawa pełna godności i pogardy, ani podarowana z myślą o ochronie broń nie udostępniają właściwej recepty na wydarzenia. Warto zwrócić uwagę na konsekwencje takiego ukształtowania doświadczeń Salomei. Wyobraźnia jej ojca, co do struktury świata, źródeł i natury możliwych niebezpieczeństw, okazuje się ograniczona i nieprzystająca do realnych problemów. Formuła godności kobiety polskiej (II, 33) jest niewystarczająca i nie wyczerpuje 17 Slavoj Žižek, Przemoc. Sześć spojrzeń z ukosa, trans. Antoni Górny (Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2010), 6. 18 Ibidem. j:makieta 12-1-2015 p:92 c:0 92 Michał Czernow złożoności relacji w społeczeństwie. Ten jeden epizod daje bohaterce wgląd w odmienne rodzaje struktur przemocy, wobec których wiedza ojca bankrutuje. Doświadczenie w sferze seksualnej pogłębia jej świadomość sytuacji i otwiera miejsce na dystans do dotychczasowych, narzuconych ujęć rzeczywistości. Perspektywa Brynickiego pokazuje swoją nieodpowiedniość i ograniczenia, ukazuje swoją niewidoczną dotychczas arbitralność, przez co wzmocnieniu ulega jej opresyjne oddziaływanie. Doświadczenie przełamywania granic intymności przyjmuje odmienną formę w scenie przeszukania mieszkania, gdy żołnierze odnajdują ślady krwi w sypialni Salomei. Narracja pokazuje przemianę wektora przemocy. Wpierw ślady na łóżku stanowią dla agresorów dowód potwierdzający zawiadomienie o ukrywaniu rannego powstańca w Niezdołach. Uruchamia to odruch władzy zakorzeniony w sytuacji wojny. Potwierdzenie wspierania wroga oznacza możliwość zastosowania prawa kary, prawa zemsty: Panna Brynicka stała w sąsiedztwie swej pościeli, otoczona przez oficerów, którzy jej się przyglądali ze śmiechem i brutalną bezwzględnością. [...] W zaciśnięciu jej ust, w rozpostarciu się królewskich brwi, w opadłych na oczy powiekach było tyle odpychającej dumy i obojętności, że to wojskowych podburzało do zemsty [III, 48-49]. Grozę sytuacji bohaterka oddala dzięki kłamstwu, że ślad na łóżku pochodzi z krwi menstruacyjnej. W tym momencie powstaje doświadczenie przemocy w obrębie sfery intymności. Zachowanie żołnierzy nie ulega większej zmianie: Oficerowie pomrukiwali z chichotem, szturchając się i szepcąc pomiędzy sobą dowcipne komentarze. Panna Salomea uspokoiła się. Cierpliwie słuchała przyciszonych szyderstw, drwin i kpiarskich pokasływań [III, 49]. Wciąż mamy do czynienia z dynamiką przemocy, w której Salomea jest osądzana i wyśmiewana. Jednak następuje w tym momencie zmiana kontekstu. Wybieg bohaterki prowadzi do złamania granic prywatności. Akt ten zostaje przedstawiony jako naruszenie tabu: Powiedziawszy to słowo męczeńskie i bohaterskie − zdobywszy się wobec tych wszystkich mężczyzn noszących oręż na najwyższe dziewicze poświęcenie, spłonęła nagle od pożaru wszystkiej krwi, która w jej żyłach pędziła [ibidem]. Uczestnicy epizodu zostają zidentyfikowani ze względu na płeć, która stanowi teraz czynnik definiujący całą sytuację. Kontekst wojenny ulega na chwilę neutralizacji. Oczekiwanie na niepewny wynik przeszukiwań dworu i groźba brutalnych konsekwencji za pomoc wrogowi przestaje obowiązywać. W tym jednym momencie agresorzy przestają być określani słowami z zakresu wojskowości; j:makieta 12-1-2015 p:93 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 93 pada pozbawione tych odniesień słowo mężczyzn. Sieć relacji funkcjonuje przez chwilę wyłącznie w aspekcie ludzkiej płciowości. W tym kontekście zwraca uwagę obecność dopełnienia: noszących oręż. Podobnego rodzaju doprecyzowanie nie jest wcześniej konieczne, gdy tekst konstruuje realia wojenne. Jednak po złamaniu tabu przez bohaterkę najeźdźców nie prezentuje się jako uczestników systemu wojskowego, lecz akcentuje ich płeć, zaś broń nie stanowi już standardowego wyposażenia armii − i tym samym nie stanowi oczywistości, o której nie trzeba wspominać − lecz staje się narzędziem przemocy, wzmacniającym dominację. Całe określenie mężczyzn noszących oręż funkcjonuje w obrębie zdania jako część kontrastowego zestawienia i w ramach takiego zabiegu stylistycznego buduje intensywne doświadczenie przemocy w sferze intymnej. Należy zwrócić uwagę na to, że opisywana sytuacja, łącznie z przekraczaniem tabu i związanymi z tym przeżyciami, może zaistnieć dzięki temu, że wydarzenie historyczne narusza dotychczasowy porządek społeczno-kulturowy i otwiera miejsce na nowe formy zachowań; w opisanym przykładzie wręcz je wymusza. Nowe doświadczenia W powieści można również odnaleźć pozytywne doświadczenia bohaterki umożliwione przez wydarzenie historyczne. Mowa tu o związku miłosnym z Józefem Odrowążem. Zaistniała relacja pasuje do porządku świata na opak wraz z oferowaną przez niego zmianą postrzegania. Takie jej ujęcie powtarza się w rozpoznaniach badaczy, którzy podkreślają zachodzącą w powieści zamianę funkcjonowania ról płciowych19 − charakterystycznego zjawiska w przestrzeni karnawałowej 20. O tym, że powieść prezentuje sytuację przekraczającą dotychczasowe normy obyczajowości, świadczą obawy Salomei o możliwość niezachowania dyskrecji: − Już się Żydy w karczmie zwiedziały, że we dworze ktoś jest. [...] Dojrzeli pana ludzie ze wsi [...]. Jestem przez pańską tutaj obecność skompromitowana. − Politycznie. − Nie tylko [X, 111-112]. „[...] podwójnie wiąże ją [Salomeę − M.C.] z Odrowążem. Po pierwsze − mocą ofiary, jaką dla panny było obnażenie tajemnic swojej fizjologii wobec gromady mężczyzn. Po drugie − krew ta połączyła ich niejako cieleśnie. Dzięki krwi, której ślad znaleziono w panieńskim łożu, Józef stał się niejako miesiączkującą kobietą” (Barbara Szargot, op. cit., s. 24); „Następuje wtedy całkowite odwrócenie ról i związanej z nimi symboliki przestrzeni. Mężczyzna nie tylko zdany zostaje na opiekę kobiety. Zostaje, po kobiecemu niejako, uwięziony w przestrzeni domu, skazany na bierność, często dodatkowo ranny, a więc wymagający szczególnej opieki − tu znowu można przywołać choćby Wierną rzekę, [...]” (Danuta Dąbrowska, op. cit., 37-38). 20 Norbert Schindler, op. cit., 212-213. 19 j:makieta 12-1-2015 p:94 c:0 94 Michał Czernow Istotnym elementem tego wątku jest to, że doświadczenie relacji z powstańcem stanowi dla samej bohaterki rodzaj przeżycia wykraczającego poza dotychczasowy horyzont obyczajowy. Doznawana opresja nie pochodzi wyłącznie z zewnętrznego źródła, jakim jest przytoczony przykład opinii publicznej. Można odnaleźć w konstrukcji wewnętrznych przeżyć Salomei interesującą dynamikę autocenzury oraz oporu przed nią. Wymuszona przez wydarzenia wojenne nietypowa sytuacja z mężczyzną narzuca nowy rodzaj relacji i zachowań, które wykraczają poza schematy dozwolone przez normę i stoją na pograniczu sfery tabu. Dzieje się tak w pierwszej scenie opatrywania ran, kiedy to bohaterka musi całkowicie obnażyć rannego: „Najcięższa i najdrastyczniejsza rana była w biodrze. Młoda lekarka musiała zapomnieć o swym panieństwie i zupełnie rannego obnażyć” (I, 24). Inny ciekawy przykład tego wymuszenia tekst tworzy przy opisie nowych warunków bytowania we dworze: Panna Salomea sypiała początkowo w zimnym salonie przytykającym do jej dawnej alkowy, a obecnie legowiska chorego. Ale obawa, żeby nie przespać ostrzegawczego sygnału, zmuszała ją do trzymania otworem drzwi do tej alkowy [...]. Nadto w owej nieopalanej sali było nieznośne zimno [...]. Opalać sali nie było sposobu [...]. Nie było tedy rady... Panna Salomea [...] musiała przenieść się na noc do swego dawnego pokoiku, czyli do sypialni księcia. Tu na sofce, na pół tylko rozbierając się z sukien, okryta futrem niedźwiedzim drzemała przy chorym [III, 41-42]. Fragment rozwija bardzo szczegółowo przyczyny, które wykluczają alternatywne i mniej nietypowe sposoby organizacji życia w domostwie. W powieści podkreśla się znaczenie zewnętrznych warunków narzucających odmienne funkcjonowanie. Są nimi konieczność zagwarantowania odbioru ewentualnego sygnału ostrzegawczego przed zbliżającym się patrolem Rosjan oraz konieczność ogrzewania wyłącznie najważniejszych pomieszczeń ze względu na ograniczone materiały do opalania. Nękanie przez wojsko oraz braki surowcowe bezpośrednio wynikają z kontekstu wydarzeń historycznych. Jednocześnie skłaniają Salomeę do łamania norm obyczajowych i wystawiają ją na nowe doświadczenie: „Codziennie, gdy wypadało iść na spoczynek, wstyd ją ogniem oblewał i lęk o złe posądzenia chwytał za gardło” (III, 42). Pojawienie się wstydu stanowi moment, w którym uruchamia się wewnętrzna opresja reagująca na łamanie wgranych ograniczeń i hierarchii. Gdy uczucia do Odrowąża rozwiną się, odruch wstydu będzie dotyczyć nie tylko powierzchownych zachowań, lecz także głębszej sfery emocjonalnej: Teraz, gdy poczuła ową niezdławioną, niezniszczalną obawę przed odejściem Odrowąża, wstydziła się być z nim nocami razem − wstydziła się nieobecnych i niewiedzących ludzi, a nawet siebie samej [X, 114]. Warto zwrócić uwagę na tę korelację. Opresja pod postacią wstydu pogłębia swoje oddziaływanie i zaczyna dotyczyć sfery autoidentyfikacji: „siebie samej”. Nowe przeżycia bohaterki coraz bardziej wchodzą w konflikt z obowiązującymi j:makieta 12-1-2015 p:95 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 95 normami i przyczyniają się do odczucia wykluczenia, również w przestrzeni własnej tożsamości. Pozbawiają dotychczasowy porządek symboliczny przezroczystości, ujawniają jego ograniczenia i opresyjność. Wstyd samej siebie oznacza funkcjonowanie w obrębie własnej tożsamości struktur niepozwalających na nietypową zmianę i może przyczynić się do zakwestionowania dotychczasowych schematów autoidentyfikacji. Ten proces rodzącego się uczucia, przemiany poprzez sferę erotyki w nastawieniu do świata i jednocześnie do samej siebie, powieść zapisuje między innymi w formie doświadczenia cielesnego, również powiązanego z kontekstem wojennym. Kolejne sceny opatrywania ran Odrowąża zawierają w sobie ewolucję perspektywy głównej bohaterki. Za pierwszym spotkaniem Salomea podchodzi do cierpiącego ciała powstańca z bezosobowym, technicznym nastawieniem: Trudno było domyśleć się, czy oko jeszcze istnieje [...]. Młoda lekarka długo w to oko świeciła latarnią i przy blasku łojówki badała sprawę. [...] Przyszła do wniosku, że to nie jest rana od kuli, ani nie od cięcia pałaszem, lecz sztych w oko, zadany bagnetem. Ostrze trafiło na kość policzkową i ześliznęło się po niej w stronę nosa, drąc skórę i podważając oko z orbity. Czy oko było całe, czy jeszcze istniało, nie mogła osądzić. [...] przeszła do pchnięć bagnetu w ramiona i między żebra. Były to przeważnie stłuczenia i niegłębokie urazy. Na plecach znalazła rany cięte od pałasza [...]. Najcięższa i najdrastyczniejsza rana była w biodrze. [...] Znać było, że to nie jałowe pchnięcie bagnetu i nie cios zewnętrzny, lecz że w głębi siedzi kula. [...] Trzeba było poprzestać na oczyszczeniu i obwiązaniu tej rany. Obmycie nóg, z których powyciągała drzazgi i kolki, dokończyło tego opatrunku [I, 23-24]. W toku narracji stworzony zostaje pełny spis zranień. Perspektywa bohaterki cechuje się wyłącznie podejściem badawczym, interpretującym stan fizyczny i wprowadzającym kolejne kroki zaradcze. Dwukrotne określenie Salomei jako młodej lekarki (w cytacie pozostawiłem jedno) podkreśla jej pragmatyczny stosunek do sytuacji. Łagodzi to i czyni bardziej swobodnym konieczność rozebrania pacjenta: „Młoda lekarka musiała zapomnieć o swym panieństwie i zupełnie rannego obnażyć” (I, 24). Wykreowana w ten sposób bezosobowa, profesjonalna perspektywa kontrastuje dodatkowo z wcześniej przedstawionym cierpieniem głównego bohatera: W prawem biodrze ból szarpał się nieustannie, niby hak wędy żelaznej, wyrywany na zewnątrz. Co chwila ogień niepojęty, nieznany zdrowemu ciału, latał po plecach, a ciemność pełna wielobarwnych iskier oślepiała oczy [I, 5]. Ale przede wszystkim tworzy pierwszy człon kontrastu, który dopełnia kolejna scena opatrywania ran, przedstawiająca już bardzo osobiste zaangażowanie opiekunki: Oto każdą ranę poczęła mieć w swym jestestwie i nie tylko ją widzieć, ale i czuć − cierpieć w sobie tam, gdzie była w ciele chorego. W głowie, pod okiem, w ramionach, między żebrami i w prawym biodrze wynikły jak gdyby stygmaty, sobowtóry i żywe wizerunki zranień. Poczęła, j:makieta 12-1-2015 p:96 c:0 96 Michał Czernow opatrując rozdarcia i urazy, ciosy i uderzenia − wwiadywać się w nie, rozumieć je i pojmować w całości przedziwne, wzniosłe ich życie. Bez odrazy patrzyła na krew broczącą i żywe, poszarpane ciało [IV, 61]. Ważne wydaje się zdanie poprzedzające ten fragment: „Opatrując je na nowo, doświadczyła szczególnego wrażenia, jakie jej się nigdy jeszcze nie przytrafiło w życiu” (ibidem). Cały następujący potem akapit stanowi zapis doświadczenia zupełnie nowego dla Salomei. Występujące wcześniej analityczno-pragmatyczne podejście do ran Odrowąża przemienia się w spojrzenie odczytujące w nich odmienny poziom uporządkowania oraz nadające im swego rodzaju tożsamość: „[...] rozumieć je i pojmować w całości przedziwne, wzniosłe ich życie” (ibidem). Poranione ciało zaczyna funkcjonować jako medium, za pośrednictwem którego bohaterka rozpoznaje w sobie rodzaj emocji niewyrażalnych w horyzoncie dotychczasowej wiedzy. Spotkanie z cierpieniem fizycznym wprowadza ją w nowy wymiar sfery intymnej i wpływa na rozwój samoświadomości. Stanie się ono jednym z dominujących aspektów doświadczenia erotycznego: Już to od dawna, gdy znosił bóle fizyczne, męczyła się z nim, a raczej dziesięćkroć więcej − za niego, dla odkupienia tych cierpień. Rany jego były w jej ciele i w duszy, w sercu i w snach. Ileż to snów przeniknęły, niby krwawe, bezkształtne zjawy − te głuche i ślepe rany! [X, 113]. Ten ambiwalentny tryb kształtowania się miłości − z ciałem cierpiącym jako źródłem przeżycia intymnego − dopełniony zostaje w powieści przez fascynację pięknem młodego księcia (X, 113). Za punkt kulminacyjny wątku powstawania uczuć do Odrowąża można przyjąć zdanie, które pada w analizowanym kontekście: „Widziała go wielekroć nagiego i zachwycała się bezwstydną pięknością męskiej postaci” (ibidem). Zostaje pokazane pierwsze doświadczenie łamania norm obyczajowych i związane z tym przeżywanie niepewności i wstydu, prowadzące następnie do w pełni ukształtowanej, umożliwionej dzięki okolicznościom, rozwijającej i wyswobadzającej namiętności. Świadectwo tego ostatniego aspektu odczytuję w zachwycie bohaterki nagością męskiego ciała. Słowo bezwstydny − z cytowanego fragmentu − pojawia się tylko raz w całej powieści i wchodzi w kontrast z nieustająco obecnym wstydem odczuwanym przez bohaterkę. Przy czym jest on zjawiskiem negatywnym, opresyjnym, łączącym się z nieuniknionym przełamywaniem przestrzeni osobistej i prywatnej. Nie stanowi czynnika porządkującego, lecz destruujący. Podkreśla to w zestawieniu pozytywny wymiar doświadczenia bezwstydu jako zachwytu, wynikłego z zaistnienia na powrót pewnego porządku − w tym wypadku ewokowanego dzięki doświadczaniu ciała. Sądzę, że uznanie tego kontrastowego związku pozwala na wyrazistsze ujęcie przemiany wewnętrznej Salomei w kierunku nowej, świadomej indywidualnej tożsamości. Rozwój osobowości zachodzący w sferze intymności i erotyki zyskuje dodatkowy kontekst dzięki wprowadzeniu opowieści o dojrzewaniu Salomei. Jej przeżycia j:makieta 12-1-2015 p:97 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 97 zyskują wyrazistszą funkcję elementów procesu rozwoju i przemiany postaci. Przeszłość bohaterki służy do oceny na drodze porównań nowych jakości w jej przeżywaniu: Życie towarzyskie i stosunki płciowe na dworze niezdolskim nie odznaczały się subtelnością. Było to życie zamożnej szlachty bez poważniejszej ogłady. Rozmowy były dość trywialne; stosunki z płcią piękną niemal ordynarne. Toteż panna Salomea pochwytała mnóstwo najrozmaitszych wiadomości od służby, a głównie z rozmów męskich, które tyczyły się życia płciowego. Myśli jej stały na poziomie niezdolskim. Teraz dopiero w obcowaniu z księciem Odrowążem spostrzegła coś innego: wyjątkową miękkość traktowania, grzeczność, czystość, powściągliwość w słowie, pomimo że współżycie było tak bliskie i z konieczności bezpośrednie [X, 115]. Zostaje pokazane, jak sytuacja z Józefem daje Salomei nową ramę poznawczą. Retrospekcja stanowi tło umożliwiające przedstawienie przemiany zachodzącej w postrzeganiu. Ta przemiana wynika z nowych jakości w relacjach z mężczyzną. W efekcie świadomość bohaterki kształtuje się w kierunku wyklarowanej wiedzy o własnych potrzebach i pragnieniach. Powieść akcentuje tę metamorfozę dzięki przeciwstawieniu nowej samoświadomości dotychczasowym przeżyciom: „Była to raczej łobuzeria pięknej dziewczyny, rozwydrzonej swym powodzeniem, fuga surowej a bujnej natury” (ibidem). Również poprzez nadanie temu doświadczeniu wymiaru egzystencjalnego, przejawiającego się w rozmyślaniu o samobójstwie (X, 112-113). Wątek samobójczy zawiera w sobie dwie ważne kwestie. Pierwsza z nich łączy się z zacytowanym krótkim akapitem poświęconym Józefowi: „[...] pomimo że współżycie było tak bliskie i z konieczności bezpośrednie” (X, 115). Nadmierna bliskość i bezpośredniość stosunków wiąże się z zawieszeniem norm obyczajowych, wymuszonym wydarzeniami historycznymi. Należy podkreślić ten kontekst dla przemiany świadomości bohaterki. Dodatkowo pozytywne doświadczenie relacji z Józefem wchodzi w kontrast z opisanymi negatywnymi przeżyciami w sferze intymnej − zarówno na wojnie, jak i w historii prywatnej bohaterki. W tym miejscu należy przypomnieć, że negowanie porządku dotychczasowej rzeczywistości skutkuje chaosem, wymuszającym często przełamywanie obowiązujących wcześniej granic tabu. Tymczasem związek z Odrowążem w tej sytuacji staje się dla bohaterki przestrzenią wolności. Również w takim aspekcie, że oferuje uporządkowanie łagodzące doświadczenie świata chaosu (X, 115). Warto odwołać się do rozważań Salomei na temat możliwości opuszczenia przez Odrowąża Niezdołów, które podsumowują negatywną stronę realiów życia bohaterki i podkreślają znaczenie relacji z powstańcem: Zostać znowu samej w tej pustce, z chodzącym po niej cieniem, z głuchym, ponurym Szczepanem! Czekać znowu po nocach na fenomeny tragedii, co się wciąż stawała: nocnych najść, rewizji, grubiaństw... Widzenie tych przyszłych dni było po tysiąckroć ohydniejsze [...] − od krótkiej śmierci... [X, 113]. j:makieta 12-1-2015 p:98 c:0 98 Michał Czernow Jednak wątek samobójstwa, którym kończy się cytat, porusza także zagadnienie opresji doznawanej przez nią ze strony realiów społecznego funkcjonowania. Opresja W trakcie samobójczych rozważań ujawnia się niejednoznaczny wpływ ojca na Salomeę: Trzeba wymyślić jakąś sprawę, która by była sama przez się dostateczną przyczyną do zadania śmierci. [...] Żal było tylko ojca. Cóż będzie, gdy na swym zdrożonym koniku w nocy przyjedzie, w okno zastuka, a pustka mu odpowie? Pójdzie z powrotem i dla przegranej ojczystej sprawy, jak mężnie żył, walecznie zginie. Toteż pragnęła go pocieszyć tym przynajmniej, żeby samej skończyć w sposób sercu jego miły − czyli śmierć ponieść. I śniły jej się piękne czyny, ponurym oświetlone urokiem [X, 113]. Wątpliwości bohaterki skupiają się wokół tego, że ojciec nie będzie w stanie zrozumieć jej motywacji. Samobójstwo nie mieści się w obrębie narzuconego porządku. Toteż projekt zaangażowania się w walkę powstańczą jest rodzajem nałożonej przemocą maski na swoje prawdziwe motywacje i potrzeby. Dystans do tej hierarchii wartości pozwala na jej instrumentalne wykorzystanie do manipulacji. Jednocześnie wskazuje on na opresyjność, która wymusza na postaci dostosowanie się do cudzego porządku symbolicznego i uczynienia samobójczego aktu akceptowalnym i zrozumiałym w obrębie cudzej perspektywy. Brynicki ze strażnika córki w przestrzeni fizycznej przemienia się w strażnika oddziałującego w sferze symbolicznej, którego obecność narzuca dopuszczalną formułę śmierci. Rozwijająca się i umacniająca indywidualna tożsamość Salomei wywołuje coraz większy opór przed tym narzuconym porządkiem, co otwiera miejsce na podważenie go. Warto przyjrzeć się zachodzącej przemianie. Wpierw można zaobserwować, jak bohaterka zaczyna oceniać rzeczywistość z nowej perspektywy poznawczej: „Wspominała ojca − i konało w niej serce. Patrzyła w tę miłość nieustraszoną źrenicą i przeważała ją po tysiąckroć dokładną miarą swojej nowej, nieszczęsnej miłości” (XI, 120). To wzmacnia świadomość i rzuca ostre światło na ambiwalentne funkcjonowanie figury ojca w jej życiu. Pozwala zbudować dystans i uczynić zupełnie nieprzezroczystym coś, co do tej pory stanowiło oczywistość: „I oto miłość ojcowska, głębokie, naturalne czucie jak oddech proste − ukazało się jako złe, jako przemoc i tyrania” (XI, 121). Ostatni cytat wydaje się stanowić kulminacyjny punkt przejścia Salomei z pewnego stanu nieświadomości, biernej podatności na kształtowanie przez siły zewnętrzne, ku pełnemu uświadomieniu swojej zależności od otoczenia. To wywołuje opór umacniający dojrzewającą w niej indywidualną tożsamość. Scena otrzymania wiadomości o śmierci Brynickiego prezentuje traumatyczne doświadczenie śmierci symbolicznej figury ojca, które umacnia bohaterkę w jej osobistych wyborach: j:makieta 12-1-2015 p:99 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 99 Zabiła ją na duszy ta wieść. Podwójnie, potrójnie, po tysiąckroć wielkie było jej cierpienie, gdy zestawiła daty i przekonała się, że ojciec dogasał w samotności wówczas, kiedy ona oddała się kochankowi. Umierał w tym czasie, czy w pobliżu owej nocy niezapomnianej, kiedy ciężką i niewolę nakładającą wydawała jej się ojcowska miłość. [...] Krzyk boleści wydzierał się z jej ust. I oto nagle − tym większą, straszliwszą, jedyną i bezgraniczną zapałała do kochanka miłością [XIII, 130]. Sfera cielesna wydaje się w tym procesie przeobrażania tożsamości bohaterki bardzo istotna. To właśnie ta sfera staje się źródłem najintensywniejszego łamania tabu i jednocześnie najgwałtowniejszych przesunięć w obrębie perspektywy poznawczej i kształtowania samoświadomości. Doświadczenie seksualne staje się dominującym czynnikiem w przeżyciu śmierci ojca i symbolicznego wyswobodzenia21. Ono też okazuje się główną dziedziną doznawanej przez bohaterkę opresji, ze strony ojca i − szerzej − społeczeństwa. Gdy Salomea rozważa ucieczkę z Odrowążem, musi stawić czoła następującej myśli: Cóż uczynić z miłością ojca? Podeptać, odepchnąć? Przyjedzie w nocy i nie zastanie. Szczepan go zawiadomi, że tak i tak. Nie zabili jej wrogowie, nie „zgwałcili” przemocą żołdacy − co by dla świętej sprawy z żołnierską mocą przebolał i Bogu oddał na sąd − lecz ohydnie puściła się z powstańcem. Uciekła z nim i gdzieś się wałęsa [XI, 121]. W tych rozterkach można odnaleźć dwa aspekty oddziaływania opresyjnego. Po pierwsze, powraca kwestia definiowania niebezpieczeństwa przez zewnętrzny punkt widzenia (ojca), definiowania, którego ograniczenia ujawniają zakorzenienie w konkretnym porządku symbolicznym. Określenie dwóch typów zagrożeń − śmierć, gwałt − łączy się jednocześnie z akceptacją ich obecności, a nawet z przygotowaniem odpowiedniej symbolicznej reakcji na nie − odwołanie się do sądu bożego pozwoli wpleść je w akceptowalny porządek. O wspomnianej akceptacji świadczyć może drugi aspekt rozważań bohaterki, mianowicie odróżnienie podejścia do zdefiniowanych zagrożeń od sposobu traktowania ewentualnego intencjonalnego zbliżenia z mężczyzną, które w obrębie normy społecznej okazuje się w ogóle niedopuszczalne. Znaczący wydaje się również 21 Halina Filipowicz ocenia tę scenę następująco: „Salomea nie zapiera się własnej cielesności, ale sfera erotyki pozbawiona zostaje roli gratyfikacji za patriotyczne czyny. Mówiąc inaczej, noc spędzona z Odrowążem jest zwieńczeniem procesu zerwania Salomei z polską religią patriotyzmu” (Halina Filipowicz, op. cit., 255). W mojej interpretacji nie odczytuję tego doświadczenia bohaterki jako zerwania z porządkiem symbolicznym patriotyzmu. Do odmiennego spojrzenia skłania mnie otwarte nastawienie Salomei do idei powstańczej, które wyraża się nieustannym poszukiwaniem sensu tych wydarzeń. Natomiast trudno wskazać w powieści miejsca świadczące o presji wywieranej na nią przez obowiązujący model patriotyzmu. Prócz tego można także zwrócić uwagę na fakt, że obaj mężczyźni − ojciec i Józef − w pewnym uogólnieniu reprezentują tę samą postawę − obaj są powstańcami. Brak różnicy pod tym względem może świadczyć, że patriotyzm ojca Salomei nie ma podstawowego znaczenia dla zagadnienia opresji patriarchalnej. j:makieta 12-1-2015 p:100 c:0 100 Michał Czernow sposób nazwania tego aktu: „[...] ohydnie puściła się z powstańcem” (ibidem). Zasadnicze znaczenie tej frazy mieści się w jej językowym ukształtowaniu, osądzającym, degradującym i wykluczającym. Nie ma tutaj refleksji nad indywidualnym przypadkiem, to raczej bezosobowy konstrukt dyskursu publicznego. W tym miejscu wpływ ojca łączy się z szerszym oddziaływaniem zbiorowości. Salomea w refleksji nad swoją sytuacją rozważa również ten kontekst i w trakcie tych rozważań powtarza się podobna fraza. Cały fragment wygląda następująco: Słyszała głosy: oto Mija! Na tym skończyła! Zwyczajne, pospolite rzeczy, ordynarne dzieje. Puściła się z powstańcem, który do domu zaszedł. Nikt jej nie pilnował, więc skorzystała. Bezgraniczna, niezgłębiona męka, straszliwa moc miłości − i ta siła sądu ludzkiego, co się w powyższych zawierała słowach! Jakież okrucieństwo! Jaki szał ludzki! Płomienie biły na głowę i serce dziko wrzało. Szlochała w poduszkę [XI, 120]. Napięcie między sferą prywatną bohaterki a publicznymi realiami jej funkcjonowania ulega rozbudowaniu. Kładzie nacisk na dyskursywny tryb oddziaływania zbiorowości i obrazuje doświadczanie opresji przez Salomeę. Warto podkreślić, że dziedzina poddawana opresyjnemu oddziaływaniu to sfera seksualna. To w jej obrębie, dzięki niedopasowaniu społecznych norm z indywidualnymi oczekiwaniami postaci, zyskuje ona szansę na kształtowanie świadomości na nowym poziomie. „A ja?” − nowa świadomość Rozmowa z Odrowążową stanowi punkt zwrotny w powieści, który ostatecznie zaważy na związku Salomei i Józefa. Ta ostateczna sytuacja pozwala wyraziście pokazać ukształtowaną silną świadomość bohaterki. W czasie dialogu zachodzi w niej interesująca przemiana. Na początku Salomea podchodzi do pytań Odrowążowej z bezgraniczną szczerością: Salomea uczuła konieczność posłuszeństwa i mus wyznawania całkowitej, samej tylko prawdy. Była jakby wyzuta z sukien, z bielizny, z ciała i stanęła przed ciemną władczynią swoją jako bezwładna i drżąca dusza [XVI, 147]. Lecz w trakcie dalszej wymiany zdań jej postawa ulega odwróceniu, bohaterka milknie i traci wolę porozumienia (XVI, 150-151). Najważniejsze wydarzenie tej przemiany zachodzi w następującym momencie: − Mój syn musi sobie przypomnieć, że nie jego to rola terać się w zgniłych barłogach, ukrywać w sianie − że on jest − pan − i z rodu − książę! Salomea dosłuchała się w mowie swej pani ostatniego akcentu i zrozumiała go [XVI, 150]. j:makieta 12-1-2015 p:101 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 101 Bohaterka uświadamia sobie, że rozmowa, w którą wciągnęła ją księżna, uwarunkowana jest przez podziały klasowe. Przestrzeń komunikacji kształtuje konkretny dyskurs ustanawiający hierarchię pomiędzy jej uczestnikami. Do jego ujawnienia doprowadza utrata przez Odrowążową kontroli nad retoryką manipulacji, o którą wcześniej stara się bardzo zadbać (XVI, 145). Na początku rozmowy motywację księżnej, by usunąć Salomeę z życia syna, umacnia ten aspekt porządku społecznego, który poddaje opresji ludzką seksualność. Ekspresję tego znajdziemy po serii intymnych pytań Odrowążowej w jej reakcji na odpowiedzi udzielone przez pannę Brynicką: − Więc dlaczego dałaś mu się całować? − Bo mi się dosyć podobał. To wyznanie zdawało się dodawać księżnie mocy [XVI, 148]. Powieść rzuca światło na prywatną historię erotyczną Salomei z odmiennej perspektywy. Ta historia nie funkcjonuje tutaj jako budulec tożsamości, świadectwo rodzącej się samoświadomości głównej bohaterki. Zostaje wyrwana z tamtego kontekstu, pozbawiona wymiaru prywatności i ujęta w ramach konkretnego zespołu norm publicznych. Tak zaistniałe zjawisko opresji nie dochodzi do świadomości Salomei. Dzięki temu cechuje go obiektywny charakter i potwierdza obecność w tekście dynamiki napięć pomiędzy jednostką a społecznością, napięć oddziałujących na sferę intymności. W następującej dalej sekwencji pytań i odpowiedzi dotyczących dalszych losów Józefa krystalizuje się plan księżnej, w którym obecność Salomei nie jest brana pod uwagę. Panna Brynicka dostrzega w miarę poznawania zamiarów Odrowążowej, jak własny świat pragnień ulega rozbiciu. Próbuje stawić temu opór, ale mechanizm dyskusji zaprojektowano tak, by wykluczał niepożądane scenariusze. W końcu projekt księżnej osiąga ostateczną postać: − I to już żadnej innej rady nie ma, tylko ta, żeby on jechał teraz za granicę, a potem do Włoch? − Nie ma [XVI, 150]. To ostatni moment, w którym księżna panuje nad rozmową. Wymyślona przez nią retoryczna struktura w żadnym momencie nie otwiera miejsca na kwestię losów Salomei i jej relacji z Józefem. Wydaje się, że Odrowążowa wspiera się prawami dyskursu publicznego, który ma uniemożliwić poruszenie tego zagadnienia przez samą pannę Brynicką, gdyż jej związek z rannym łamie normy obyczajowe i podlega tabuizacji. I rzeczywiście Salomea z początku milczy, ale potem zadaje pytanie: Salomea milczała. Zimno ją kłuło w ramionach i dosięgło wnętrzności. Rozpacz mrowiem wpełzała we włosy. Głos wewnętrzny odezwał się przez jej usta: − A ja? [tamże]. j:makieta 12-1-2015 p:102 c:0 102 Michał Czernow Surową, nierozbudowaną formułę tego pytania odczytuję jako dotykającą zarówno jego dosłownego kontekstu − pytanie o rolę Salomei w planie Odrowążowej − jak i doświadczenia wykluczenia. To dramatyczny apel wywodzący się z poczucia nieobecności w narzucanej wizji rzeczywistości. Cytowana sekwencja prezentuje próbę emancypacji indywidualnej świadomości. Reprezentujący ją głos wewnętrzny stara się uobecnić w przestrzeni komunikacji. Narracja nie opisuje tego aktu jako wypowiedzi jednolitego podmiotu. Człowiek zostaje zobrazowany jako podzielony na sferę wewnętrzną i odrębną od niego sferę zewnętrzną, niezharmonizowane ze sobą. Mimo tego rozbicia wytworzone ja Salomei okazuje się na tyle silne, że postanawia ona zadać otwarte pytanie o samą siebie, o swoje miejsce w świecie. To wybija z rytmu księżną. Próbuje ona wpisać obecność Salomei w życiu jej syna w normę społeczną. Dzięki temu może nadać jej jakąś porządkującą formułę, uwarunkowaną prawami dyskursu. W jego obrębie przypadek panny Brynickiej zostaje zdefiniowany, osądzony i wybaczony, by zneutralizować jego nienormatywną naturę: „Jesteś przecie młodziutka... Kochasz go. Uratowałaś mu życie. On ciebie kocha. Byliście ze sobą. Ja wszystko wiem i przebaczam” (XVI, 150). Ale gdy Odrowążowa ponownie stara się narzucić temat troski o Józefa, wypowiada jedno zdanie za dużo (XVI, 150). Wychodzi poza kwestię indywidualnego dobra syna i wyraża sąd na temat powstania. Sąd zakorzeniony w uwarunkowaniach klasowych, które ujawniają się pod wpływem polemiki ze strony Salomei. Wówczas główna bohaterka zyskuje pełną świadomość całej sytuacji i wszystkich motywacji stojących za słowami Odrowążowej (XVI, 150). Rozpoznaje, że trudności stawiane przez matkę Józefa wywodzą się z konkretnej rzeczywistości społecznej, w której ramach miejsce i możliwości Salomei są z góry ustalone. Podejmuje w takim razie próbę negocjacji w ramach tej rzeczywistości. Proponuje przyjąć rolę społeczną, która da jej możliwość towarzyszenia Józefowi: Salomea zdobyła się na męstwo i zapytała w szaleństwie swej beznadziejności: − Czy ja nie mogłabym się przydać na co w tej włoskiej podróży? − W jakimże charakterze? W jakim? − Jako służąca [XVI, 151]. Jednak obejście zasad obowiązujących w strukturze klasowej nie jest możliwe. Księżna na tym polu szybko neutralizuje pomysł Salomei przy pomocy reguł uporządkowania społecznego: „Na takie twoje poniżenie ja bym się nigdy nie zgodziła. Właśnie dlatego, że towarzysko nie stoimy na równi, nie zgodzę się na twoje poniżenie” (XVI, 151). Precyzja argumentu dowodzi, że dyskurs klasowy nie jest już przezroczysty i obie bohaterki otwarcie rozważają społeczne opcje panny Brynickiej. Odrowążowa wyklucza wszelkie alternatywy dla tej sytuacji w swoim ostatecznym stwierdzeniu: „Mogłabyś towarzyszyć Józefowi tylko jako żona... Ale to jest przecie niemożliwe. Sama dobrze rozumiesz, że to jest j:makieta 12-1-2015 p:103 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 103 niemożliwe” (ibidem). Manipulacja księżnej ponosi porażkę. Rozmowa dotyczy społecznych możliwości Salomei oraz opresyjnych ograniczeń, które są jej narzucone, zaś sama bohaterka ma pełne rozpoznanie swojej sytuacji. Rozpoznanie to zostaje przypieczętowane przez ostatnią radę księżnej: „Nakaż milczenie swemu sercu... Czas zagoi tę ranę, którą ja ci teraz zadaję...” (ibidem). Powtarza ona ten schemat radzenia sobie w podobnych przypadkach wypracowany przez społeczność, który rozważa wcześniej Salomea: „Więc cóż uczynić? − «Milczeć, zapomnieć» − jak to mają zwyczaj nauczać starsze niewiasty” (XI, 120). Wówczas bohaterka buntuje się przeciwko takiemu scenariuszowi, a teraz dostrzega, jak się on realizuje. Ta spełniona przepowiednia oznacza, że w obrębie systemu można dokonywać przewidywań co do swojej przyszłości. Jest on totalny i nieodwołalnie definiuje los człowieka. Salomea dostrzega na końcu fatalizm swojego uwikłania: Jak echo piorunu leciały przez serce słowa: − „Czas zagoi tę ranę”... Wsłuchiwała się w dźwięk i treść tych słów − z oddali, ze swego samotnego miejsca [XVI, 152]. W następującym po tej rozmowie ostatnim rozdziale powieść ukazuje świadomość bohaterki co do swojej sytuacji w trakcie rozważań nad opcjami spożytkowania pieniędzy wręczonych przez księżną. Wyróżnić można trzy wizje oraz pojawiające się w nich kwestie erotyczne. Prześledzenie ich pozwoli pokazać niedopasowanie ukształtowanej świadomości bohaterki z realiami społecznymi, jej odrębność i niezależność. Pierwsza z nich kreśli obraz poprawy warunków materialnych Brynickich i skupia się na ojcu Salomei: Nie byłby już tym ubogim rządcą w jednym zawsze kubraku i długich butach, co nie dosypia i nie dojada, tłucze się świątek i piątek od folwarku do folwarku na siodle, wiecznie w swarach, twardych kłopotach, zawsze w skwar albo niepogodę na powietrzu, wśród udręki i baczności o cudze zyski... [XVII, 159]. Salomea jest świadoma, że ojciec nie żyje. Kreśli tę wizję jako hipotetyczny scenariusz. Druga wizja stanowi już możliwy projekt w aktualnych realiach: Myśl błąkała się po tym jakowymś nieznanym miejscu. Lecz że musiała wrócić z kraju bezcelowych śnień do grubej rzeczywistości, więc się powlokła na daleki grób. [...] Trzeba wznieść za te złote pieniądze żelazny krzyż na grobie... Położyć napis... [XVII, 159-160]. Trzecia z kolei skupia się na bohaterce i konsekwencjach polepszenia jej sytuacji materialnej: Myśli jej były ciche i umiarkowane, zabiegające około sprawy, co sobie teraz za pieniądze kupić, jakie sprawić rzeczy. Wbijała się w dumę, że już nie będzie popychadłem na łasce u dalekich krewnych − sierotą, do której buziaka zabiera się każdy przyjezdny jegomość [XVII, 161]. j:makieta 12-1-2015 p:104 c:0 104 Michał Czernow Warto zwrócić uwagę na sposób ujmowania w tych wizjach sfery seksualności. Wyprawa do grobu ojca miałaby przybrać formę uznania swojej winy i pokuty (XVII, 160). W tym miejscu swoją kontynuację i przeobrażenie znajduje doświadczenie inicjacji seksualnej, które wcześniej zostaje zinternalizowane jako symboliczne odrzucenie ojca i zyskanie wolności. Należy podkreślić, że projekt odnalezienia grobu tę przemianę unieważnia. Bohaterka uznaje na powrót reguły, odbierane wcześniej jako źródło opresji, i z tej perspektywy osądza swoje czyny. Wizja majątkowego awansu ojca zbudowana zostaje na bardzo wyraźnej ironii i już na samym początku poddana dekonstrukcji: „Ohydną ulgę przynosiła myśl, że tyle jest pieniędzy... Gdyby żył ojciec, jakżeby się, zapewne, ucieszył! Bo przecie uczciwie zdobyte, za rzetelną usługę...” (XVII, 159). Ten zabieg czyni cały projekt dobrobytu nieprzezroczystym, zbudowanym na kłamstwie. Ujawnia się w tym momencie dynamika dyskursu, który poddaje metamorfozie akt seksualny tak, by pasował do jednego z dopuszczalnych scenariuszy. Erotyczne doświadczenia Salomei są akceptowalne w tym toku rozumowania pod postacią pożytecznej pracy, dzięki której ojciec może ulepszyć nie tylko swój byt materialny, lecz także pozycję społeczną (XVII, 159). Figura ojca w obu wizjach przyjmuje trochę odmienny kształt. Mamy z jednej strony przedstawiony swego rodzaju moralny autorytet, który stanowi źródło poczucia winy i pragnienie pokuty. Z drugiej strony dostrzegam postać wplatającą podmiotowość seksualną córki w merkantylny system. Uobecniony zostaje rodzaj przemocy systemowej. Zachodzą tu wahnięcia emocjonalne od odruchów wstrętu i masochizmu po głębokie rozterki sumienia i potrzeby akceptacji. Warto zauważyć, że w obu wizjach dochodzi do regresu wolności i autoidentyfikacji Salomei. One obie kreślą świat, w którym życie bohaterki zostaje ukształtowane względem zewnętrznego porządku − w pierwszej to życie zyskuje legitymizację, w drugiej traci i musi ją odzyskać. Obie też stanowią dopuszczalne scenariusze w granicach pewnego dyskursu. Salomea nie musi szukać w nich swojego miejsca, nie jest z nich wykluczona. Wystarczy, że podda się ich prawom. Trzecia wizja nie zawiera już postaci ojca i skupia się na sytuacji samej bohaterki. Jednak nie jest pozbawiona odniesień do porządku społecznego, który wyznaczy rolę dla Salomei oraz sens jej życia. Jej życie erotyczne zostaje wyraźnie określone względem hierarchii społecznej (XVII, 161). Dzięki pieniądzom panna Brynicka zyskać ma pozycję otwierającą nową drogę dla kształtowania jej seksualności − nie postrzeganej jako osobista ekspresja, lecz jako wartość wyrażona w formułach społecznych: „Pokręcą się i nakonkurują teraz, zanim z którym mówić zechce...” (XVII, 161). To wyobrażenie − tak samo jak poprzednie − mieści się w granicach pewnego obowiązującego dyskursu. Salomea może wiele zmienić dzięki zyskanemu majątkowi, ale pole opcji ma zawężone. j:makieta 12-1-2015 p:105 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 105 Widać to wyraźnie, dzięki kontrastowi pomiędzy jej ostatecznym pragnieniem bycia z ukochanym a wyobrażonymi alternatywami tego pragnienia. Zwraca też uwagę regres świadomości. Rozważania bohaterki nie zawierają w sobie odniesienia do doświadczeń erotycznych przedstawionych w powieści. Zewnętrzny, narzucony charakter projektów bohaterki zostaje również uobecniony poprzez jej zobojętnienie emocjonalne. Następuje przeciwstawienie sfery zewnętrznej i wewnętrznej − jedna zostaje wytłumiona przez drugą. Tworzy się napięcie wynikające z tego, że energia emocjonalna nie zostaje skanalizowana. W zamian następuje jej przyduszenie. Projekty wytworzone w wyobraźni bohaterki oferują pewien schemat ekspresji, pewną strukturę tożsamości, która nie zgadza się z autoidentyfikacją. One wszystkie wymuszają regres osobowości. W ostatniej scenie powieści odsłania się swego rodzaju etap przejściowy. Pragnienia Salomei są zniweczone, ona sama − wykluczona ze świata, do którego chce przynależeć. Podmiotowość kształtująca się w ramach minionych, naznaczonych historią, doświadczeń okazuje się niemożliwa do podtrzymania. Bohaterka znajduje się w stanie zawieszenia i wydaje się, że próbuje rozważać wybór tych projektów tożsamościowych, które są dla niej dostępne. Jednak wewnętrzne napięcia okazują się za silne i rozsadzają pozorny spokój. Gwałtowne uczucia, wywoływane przez sygnały oddziałujące na podświadomość, uwidaczniają niestabilność podmiotu: Blisko, na rabatach ogrodu zajaśniały białe kolory. Ta barwa utopiła w sercu żądło wspomnienia − i sama stała w oczach jak uwidoczniony, nagi ból. Lecz mężne oczy pokonały ją. Musiała wessać w siebie zemstę i stać się tylko sobą. Przeszło... [XVII, 160]. Ten przebłysk kryzysu emocjonalnego zapowiada moment, w którym dochodzi do destabilizacji i uwolnienia stłumionej rozpaczy: I oto nagle dusza w niej rozdarła się jak postaw sukna, który by ręce biesa we dwie strony targnęły. Rozpacz nieopisana, uczucie ślepe i głuche, dzikie jak żądza w tygrysie, kiedy się rzuca na ofiarę, wypadło z niewiadomej kryjówki ducha. Bezmyślne z szaleństwa ciało pobiegło dokądś brzegiem rzeki, zawrotami jej krętymi, to w prawą, to w lewą stronę [XVII, 162]. Postać zatraca zupełnie swoje ja. Następuje regres osobowości do instynktownych odruchów, zaś ciało traci ludzką podmiotowość i zamienia się w samodzielny fizyczny byt. Zaraz po tym dochodzi do kolejnej przemiany: „Coś w niej wzniosło się, wyważyło z jestestwa i dźwignęło żelazne. Roześmiała się głośno” (XVII, 162). W tym doświadczeniu egzystencjalnym powstaje nowa energia, scalająca na powrót człowieka. Bohaterka jest zdolna do wyznaczenia ramy poznawczej pozwalającej na ujęcie swojej sytuacji z dystansu. W ten sposób interpretuję możliwość zaistnienia śmiechu. j:makieta 12-1-2015 p:106 c:0 106 Michał Czernow Sądzę, że jest to przy tym energia negatywna, autodestrukcyjna. Właśnie w tym momencie Salomea decyduje się na wrzucenie pieniędzy do rzeki. W kontekście tego, jakie mają one znaczenie dla jej sytuacji, można to działanie ująć jako symboliczne samobójstwo. Wszelkie dostępne dla bohaterki drogi kształtowania swojej tożsamości zostają przez nią odrzucone. Salomea przyjmuje swój los jako ostateczność w ramach − co istotne − wolnego wyboru, ostatniego aktu autentycznej, świadomej ekspresji: „W końcowych scenach powieści Salomea ma wszystko, bo ma siebie. Mówiąc dokładniej: ma świadomość własnej tożsamości”22. W swojej analizie starałem się uwidocznić proces kształtowania tej nowej świadomości Salomei i pokazać jego powiązanie z doświadczeniami w sferze erotyki. Odbiegają one od obowiązujących norm i tworzą ramę poznawczą pozwalającą ująć te normy z szerszej perspektywy i lepiej zrozumieć stopień swojego uwikłania w ich sieć. Strukturę tej sieci, w wyniku niekompatybilności z nią, ujawniają niestandardowe zachowania i wydarzenia. Otwierają również przestrzeń na rozwój u bohaterki nowych potrzeb, poddanych następnie opresji ze strony dotychczasowego świata. Warto podkreślić zależność tego procesu poznawania od wydarzeń historycznych, od przeżywania historycznego świata na opak. Poprzez oddziaływanie w sferze prywatnej, intymnej umożliwia on wytworzenie nowej ramy poznawczej jednostki, głębszego zrozumienia swojej sytuacji. Właśnie prywatność i jej uwikłanie społeczne stanowi tę dziedzinę wpływu kształtującą samoświadomość. Ten aspekt artystycznej budowy Wiernej rzeki rezonuje z problematyką, którą Danuta Dąbrowska zalicza do kluczowych dla zagadnienia funkcjonowania kobiet w historii: Wydaje się, że o ile gwałtowne zawirowania dziejów w sposób oczywisty burzą ludzki porządek, o tyle w odniesieniu do kobiet dodatkowo go komplikują. Trzeba zatem rozpatrywać dwa aspekty sprawy − po pierwsze to, co zmienia doświadczenie historii w egzystencji każdego człowieka, po drugie − jak wpływa na egzystencję kobiety. Można te kwestie sprowadzić do pytania − czy i na ile konkretna sytuacja historyczna pozwala na zmianę, przewartościowanie tradycyjnych ról przypisywanych płci, na ile zaś sprzyja wyzwoleniu kobiety spod władzy męskiej. Tym bardziej, że role płciowe są bardziej wynikiem kultury i religii niż historii23. Charakter poruszanych w powieści zagadnień i sposób ich prezentacji przywołuje także zjawisko współczesne Żeromskiemu określone przez Grażynę Borkowską jako proces feminizacji kultury: Feminizacja pojawiała się w dwu wersjach: słabej i mocnej. Wyrazem „słabej” feminizacji było uprywatnienie konfliktów o charakterze narodowym bądź społecznym [...]. Feminizacja „mocna” 22 23 Halina Filipowicz, op. cit., 254. Danuta Dąbrowska, op. cit., 17. j:makieta 12-1-2015 p:107 c:0 Historia i doświadczanie w Wiernej rzece Stefana Żeromskiego 107 polegała na pokazaniu, że świata biologii i kultury nie dzieli żadna zasadnicza granica, że wszystkie zjawiska biologiczne są przekładalne na język kultury, choćby za cenę naruszenia tabu, i że wielu zachowaniom kulturowym możemy przypisać naturalną, biologiczną motywację [...] 24. Na tej podstawie można postrzegać Wierną rzekę jako reakcję na podobny zakres problemów, który kształtował twórczość pisarek polskich końca XIX i początku XX wieku, oraz na ten, który później stał się przedmiotem rozważań historii feministycznej. Dodatkowo zarysowuje się w tym wypadku ta przestrzeń zagadnień, którą przedstawiła Ewa Paczoska w analizie m.in. Samego wśród ludzi Stanisława Brzozowskiego, a dotycząca kwestii symbolicznego uporządkowania sfery erotycznej i jego odpowiedniości do praktyki społecznej i sytuacji politycznej. Wydaje się, że egzystencjalne napięcia zaprezentowane w konstrukcji Salomei Brynickiej udałoby się ująć w tej perspektywie jako wynikłe z opresji społeczności narzucającej gotowe i ograniczające formuły doświadczenia miłosnego. Losy bohaterki ukazałyby wówczas w procesie kształtowania się jej samoświadomości próbę wytworzenia nowej wizji miłości, bardziej zgodnej z autentycznymi potrzebami i przeżyciami. Niemożność wcielenia jej w życie skłaniałaby do odczytania w Wiernej rzece podobnych diagnoz do tych, które według Paczoskiej stawiali społeczeństwu polskiemu Brzozowski czy Prus25. By domknąć kwestię łączności prywatnych przeżyć kobiety z historycznym wydarzeniem, warto odnieść się do budowy artystycznej samego zakończenia powieści. Cały tekst wieńczą słowa Szczepana dramatycznie diagnozujące sytuację Salomei: − Cóż ci też to, chudziąteczko − cóż ci to? Oj, wiedział stary, oj, wiedział... Dogodziły ci, widać − trafiły cię, oj, celnie − da postrzeliły celnie!... [XVII, 163]. Los panny Brynickiej zostaje podsumowany za pomocą leksyki związanej z walką. W kontekście świata przedstawionego frazy ‘postrzelić celnie’ i ‘trafić celnie’ są charakterystyczne dla prezentowania powstańczej potyczki, dzięki czemu tak zbudowana metafora silnie zacieśnia związek zaprezentowanych dziejów bohaterki z historią. Skłania to do odczytania całości nie jako romansu z historią w tle, lecz jako powieści nastawionej na konstruowanie doświadczenia głęboko zakorzenionego w tejże historii. 24 Grażyna Borkowska, „Feminizacja kultury: głębia i powierzchnia. Literatura kobieca w latach 1900−1945”, in Pisarki polskie od średniowiecza do współczesności. Przewodnik (Gdańsk: Słowo/ Obraz Terytoria, 2000), 87. 25 Ewa Paczoska, „Eros i Polska”, in eadem, Dojrzewanie, dojrzałość, niedojrzałość. Od Bolesława Prusa do Olgi Tokarczuk (Warszawa: „Sic!”, 2004). j:makieta 12-1-2015 p:108 c:0 108 Michał Czernow History and experiencing in Faithful River by Stefan Żeromski Summary The analysis of Stefan Żeromski’s Faithful River focuses on the presentation of a historical event from a feminine perspective. We can see how the ongoing January Uprising changes the main character’s everyday reality and how it modifies the context of the social order and reveals its hidden rules and limitations. At the same time, it creates situations that foster awareness and that lead to deeper questions of identity and place in the world. During this process of strengthening Salomea’s individuality experiences a growing pressure of the society and culture. The increasing conflict discloses hitherto transparent entanglements of gender and class. Her life is presented in the centre of historical events and is directly related to them. The boundaries of the public sphere and personal space become unclear, and what seemed to be most intimate turns out to be strongly influenced by History. j:makieta 12-1-2015 p:109 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 109-126 JADWIGA LINDE-USIEKNIEWICZ Katedra Językoznawstwa Ogólnego, Wschodnioazjatyckiego Porównawczego i Bałtystyki Uniwersytet Warszawski PAULINA NALEWAJKO Katedra Iberystyki Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej, Warszawa DIRECT SPEECH TURNS AND NARRATIVE CLUES IN LITERARY PROSE: GABRIEL GARCÍA MÁRQUEZ’S SHORT STORY BUEN VIAJE, SEÑOR PRESIDENTE AND ITS POLISH TRANSLATION Keywords: Gabriel Garcı́a Márquez, direct speech framing expressions, addressee, interpersonal situation, focalization Słowa kluczowe: Gabriel Garcı́a Márquez, dialog, komentarz narracyjny, adresat, sytuacja międzyosobowa, fokalizacja 1. Introduction As the title of this section of the journal suggests, the papers presented are expected to show ‘philological benefits’ which, for the purpose of this paper, we decided to interpret as advantages brought by philology to the study of literary texts. However, we would like the term ‘philology’ itself to be understood here in accordance with the Continental tradition, i.e. not as the study of Classical Languages, but as the study of modern languages and literatures. Contemporary academia tends to perceive the study of language as a separate field from the study of literature and has coined specific terms for each: linguistics and literary studies. In particular the move towards generative linguistics has contributed to the widening of the gap, since literary texts, indeed all kinds of texts, are seen only as a manifestation of E-language, considered just an epiphenomenon, of no interest to true linguistics. Another factor that has made the split j:makieta 12-1-2015 p:110 c:0 110 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko possible has been the advance of technologies that allow non-generative linguists to work with recorded spontaneous texts as their data, though in fairness most language corpora do include literary texts as well. Nevertheless, the technologies adopted for corpus searches do not favour using literary sources. The breach between literary studies and linguistics is nevertheless not absolute, and there are many overlapping areas of research, most notably in the fields of pragmatics, theoretical poetics and translation studies. Thus, pragmatics can be successfully applied to the study of literary dialogues, the concepts behind cognitive linguistics are employed within the field of cognitive poetics, and translation studies no longer focus exclusively on linguistics proper but instead incorporate literary or cultural approaches. The results of such cross-overs bring about novel solutions and innovative theoretical frameworks. Yet some of the instantiations of these approaches are not free from minor fallacies: some linguistics-oriented research which takes literary texts as the source of their data tend to treat them as if they represented spontaneous speech, while in fact whatever appears in such texts, including the direct speech of the protagonists, has been intentionally put there by the author. At the same time close reading techniques tend to overlook at least some grammatical features of the texts. In this paper we will try to show, in a specific case-study, that close reading focusing on the syntactic features of certain parts of narrative texts may either disclose unexpected layers of meaning in the text, or at the very least explicitly show the narrative technique by which certain recognized effects are produced. We will also discuss how in certain instances these effects, dependent on the structural features of the source text language, may or may not appear in a translation, or, rather, how the technique adopted by the translator to compensate for this loss may produce additional effects, absent in the original. The text in question is Gabriel Garcı́a Márquez’s short story, Buen viaje, señor presidente, and its Polish translation. Our analysis will largely focus on the dialogic parts of the story. In our previous work (briefly presented below) we concentrated on the impact of dialogue framing expressions on the interpretation of direct speech turns in both the original1 and the English translation2, with little attention being paid to the intricate relationship between larger narrative parts and the dialogic turns themselves. In this paper we would like to 1 Jadwiga Linde-Usiekniewicz et Paulina Nalewajko, “Siguiendo las pistas de un autor travieso. La enmarcación de los diálogos en Buen viaje, señor presidente de Gabriel Garcı́a Márquez − estudio interdisciplinario”, Itinerarios Revista de estudios lingüı́sticos, literarios, históricos y antropológicos, 17 (2013): 87-104. 2 Jadwiga Linde-Usiekniewicz et Paulina Nalewajko, “The impact of direct speech framing expressions on the narrative: a contrastive case study of Gabriel Garcı́a Márquez’s Buen viaje, señor presidente and its English translation”, Cognitive Studies, 14 (2014): 101-120. j:makieta 12-1-2015 p:111 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 111 broaden our investigation and show how our linguistic findings mesh with certain aspects of literary analysis. The results will serve as the basis for a discussion of certain features of the Polish translation. Due to a lack of space we will concentrate mostly on the initial part of the story, though the analysis we propose could be performed on the complete text. We have organized the paper into 5 sections, with the “Introduction” as section one. Section 2 briefly presents the plot of the story; section 3 contains a summary of our previous analyses of the impact of direct speech framing expressions on the interpretation of the dialogic turns in the original; section 4 discusses how the dialogue contributes to an understanding of the interpersonal situation between the protagonists (4.1.) and presents a hypothesis that suggests the way dialogic turns are framed constitutes a partial clue to the focalization in the story (4.2.). In section 5 we discuss the Polish translation of the dialogues and their framing expressions and show that due to the translation strategies, presumably used to compensate for the absence of parallel syntactic structures in Polish (i.e. the use of indirect object pronouns in framing expressions), this results in a subtle shift in the interpersonal situation from the original story. In the final section we present our conclusions and further arguments for including syntactic analysis in close reading techniques. 2. The Literary Material Buen viaje, señor presidente was published in 1992, in the fourth volume of Garcı́a Márquez’s short stories, Doce cuentos peregrinos3. The volume is exceptional within the entire body of the author’s literary work, both for personal and literary reasons, although we will not address these issues here4. The story itself has three protagonists, all emigrants from the Caribbean, who are living in Geneva. One is the president in exile (whose name is never mentioned), and the others are a married couple, Homero Rey de la Casa, an ambulance driver, and his wife, Lázara. 3 All the examples used in this article come from the narrative studied, i.e. the original: Gabriel Garcı́a Márquez’s, Doce cuentos peregrinos (Barcelona: Debolsillo, 2007). The English translations throughout the paper come from Gabriel Garcı́a Márquez’s, Strange Pilgrims, trans. Edith Grossman (New York: Alfred A. Knopf, 1993), with structural glosses added in square brackets when appropriate. The Polish version comes from Gabriel Garcı́a Márquez’s, Dwanaście opowiadań tułaczych, trans. Carlos Marrodán Casas (Warszawa: Muza, 2007), with structural glosses added in square brackets when appropriate. Page numbers refer to the editions cited. 4 They are amply discussed by the author himself in the Prologue to the volume; some of the critics consider the Prologue as yet another short story in the collection, making the total number of stories thirteen, despite the number twelve being featured in the title. j:makieta 12-1-2015 p:112 c:0 112 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko In the first part of the story we meet the president, though we discover his former political function only when Homero addresses him by his title. We learn that the president suffers from a serious, possibly fatal, disease. In fact, it is the search for a diagnosis and cure that brought him to Switzerland from Martinique. The prognosis is poor (which the reader learns from an internal monologue by the protagonist). Indeed, the diagnosis and the doctor’s recommendations lead the president to take stock of his life. His musings are interrupted when the president comes face to face with a man who seems to have been following him for some time. The president invites the other man to lunch, presumably to find out his intentions. During a long conversation, which is the key moment in this part of the narrative, we learn about the former and present situation of both men. The encounter ends with Homero inviting the president to his house for dinner. The story has a third-person narration, with the narrator seeming extradiegetic, and in the initial part of the story summarized above it is the president who acts as the focalizer. However, there are subtle shifts in focalization, particularly between the hospital introspections and the description of the walk from the hospital to the garden and later on to the café. By contrast, in the later part of the narrative, which starts with the passage that identifies the narrator as being extra-diegetic, it is Homero and his wife who act as the focalizers. We learn about their intentions towards the president, which leads us to re-interpret the previous dialogue between the head-of-state-in-exile and Homero. Homero had been shadowing the president neither as an agent of his political enemies nor (as he claims at one point) in an act of political hero-worship. Like the other ambulance drivers, he has an understanding with funeral parlours and insurance companies, which pay him for bringing in new customers. Nevertheless, during dinner at Homero and Lázara’s house, the president wins the couple over, and as the story unfolds, they end up sharing their meagre savings with him to pay for his hospital treatment, and most likely his return to the Caribbean, as well. The story ends with a scene in which the couple receive a letter from the president, telling them that he plans to return to his country and head a revolutionary movement. Since certain episodes between the dinner scene and the presidential return to the Caribbean reveal the president as not entirely truthful, it is clear that it is in fact Homero and his wife who are eventually cheated. Yet, it was not the intricate plot, even though it is crucial in understanding the complex interpersonal situation between the protagonists, and by the same token, the communicative situations in which the dialogues occur, that lead us to choose this story for our study. The narrative has certain outstanding formal features that distinguishes it from all other Garcı́a Márquez’s narratives. j:makieta 12-1-2015 p:113 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 113 The short story, less than 9,000 words long, contains as many as 140 dialogic turns. This is very unusual for Garcı́a Márquez’s prose. He repeatedly declared that he avoids using dialogue because it seems artificial in writing, as spoken Spanish and written Spanish have a tendency to differ significantly5. 3. Dialogues and Dialogue Framing Expressions (Previous Analyses) Within the story it is not only the number of dialogic turns that is surprising, but also the way they are framed. It is generally recognized that dialogue framing expressions are part of the narrative rather than indirect speech, and they play an important role both in the narrative and in the way the dialogic turn should be interpreted. As pointed out by Głowiński 6, framing expressions serve to embed the direct speech passages in the narrative, which they otherwise interrupt7. In addition, they are the means by which the narrator’s voice controls the apparent, albeit illusory, independence of the protagonists’ voices8. They also act as syntactic support for nominals identifying who is speaking and may inform the reader about the speaker’s attitude, mental state, tone and other phenomena related to what is being said 9. Yet, when we observe direct speech framing expressions in the narrative we realize that the framing verb of choice is dijo ‘said’, which is the most generic speech verb available. Moreover, it often appears without an overt subject. However, it is used in a way that is somewhat rare in narrative prose, Plinio Apuleyo Mendoza et Gabriel Garcı́a Márquez, El olor de la guayaba (Barcelona: Mondadori, 1994), 43-44. 6 Michał Głowiński, “Dialog w powieści”, in Narracje literackie i nieliterackie (Kraków: Universitas, 1997), 39-53. 7 Ibid., 44-51. 8 Głowiński, “Dialog w powieści”, 44-51. Vide Monika Fludernik, The Fictions of Language and the Languages of Fiction. The Linguistic Representation of Speech and Consciousness (London: Routledge, 1993), 453, quoted in Brian McHale, Speech Representation, accessed November 9, 2012, http://hup.sub.uni-hamburg.de/lhn/index.php/Speech−Representation. 9 Margarita Suñer, “The Syntax of Direct Quotes With Special Reference to Spanish and English”, Natural Language and Linguistic Theory 18 (2000): 572; Lea Sawicki, Towards Narrative Grammar of Polish (Warsaw: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2008), 155-156; Igor Aleksandrovič Mel’čuk, Dependency Syntax: Theory and Practice (Albany: SUNY Press, 1988), 339-356; Jadwiga Linde-Usiekniewicz, From Conflict Through Compromise to Collaboration. Semantics, Syntax and Information Structure in Natural Languages (Warsaw: Faculty of Polish, 2012), 186-197. 5 j:makieta 12-1-2015 p:114 c:0 114 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko i.e. with the addressee being made known though the use of an indirect object pronoun: − Esas flores no son de Dios, señor − le dijo, disgustada −. Son del ayuntamiento [p. 17]. “Those flowers don’t belong to God, Monsieur,” [lit. to-him ø said, vexed] “They’re city property” [p. 6]. − Su dolor está aquı́ − le dijo [p. 16]. “Your pain is here,” he said [lit. to-him ø said] [p. 4]. − No podrı́amos decirlo con certeza − le dijo [p. 17]. “We could not say with certainty,” [lit. to-him ø said] [p. 5]. − Caray − le dijo −: ¡Qué buen nombre! [p. 20]. “Damn,” [lit. to-him ø said]. “What a fine name!” [p. 9]. − No me dirá que es médico − le dijo el Presidente [p. 20]. “Don’t tell me you’re a doctor, [lit. You will not tell me you are a doctor]” [lit. to-him ø said the President] [p. 8]. In our two previous studies of the story we argued that the appearance of pronouns referring to an addressee forces the reader either to go back to an earlier part of the story to verify to whom the protagonist is talking or to constantly bear in mind who is talking to whom. In particular, if the addressee is only identified by a pronoun, and the speaker is identified only contextually, through the null subject, the cognitive effort of keeping track of who is talking to whom is much greater than it would otherwise be10. In addition, such explicit dative pronouns constitute, in Relevance Theory terms, ostensive stimuli, which by the same token, presuppose their own relevance to the audience11. This means that they have to be processed, even if the cognitive effort is considerable. We argued that in fact the way the dialogues are framed imposes on the readers the feeling they are observing a virtual tennis match in which they are following the ball with their eyes, and each dialogic turn may significantly alter the score. Thus, the verbal exchanges can be seen as a kind of duel, and the impression of two duelists is already present in the narrative passage in which the two protagonists eye each other up during their first encounter: 10 Barbara Dancygier et Lieven Vandelanotte, “Judging distances: mental spaces, distance, and viewpoint in literary discourse”, in Cognitive Poetics. Goals, Gains and Gaps, ed. Geert Brône and Jeroen Vandaele (Berlin − New York: Mouton de Gruyter, 2009), 353. 11 Deirdre Wilson et Dan Sperber, “Relevance theory”, in The Handbook of Pragmatics, ed. Laurence Horn et Gergory Ward (Oxford: Blackwell, 2004), 611. j:makieta 12-1-2015 p:115 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 115 [...] sintió que alguien lo miraba. Entonces pasó la página con un gesto casual, miro ó por encima de los lentes, y vio al hombre pálido y sin afeitar, con una gorra deportiva y una chaqueta de cordero volteado, que apartó la mirada al instante para no tropezar con la suya. [...] Entonces miró el relojito de oro que llevaba colgado de una leontina en el bolsillo del chaleco [...]. Por último pagó la cuenta con una propina estı́tica, cogió el bastón y el sombrero en la percha, y salió a la calle sin mirar al hombre que lo miraba. Se alejó con su andar festivo, bordeando los canteros de flores despedazadas por el viento, y se creyó liberado del hechizo. Pero de pronto sintió los pasos detrás de los suyos, se detuvo al doblar la esquina, y dio media vuelta. El hombre que lo seguı́a tuvo que pararse en seco para no tropezar con él, y lo miró sobrecogido, a menos de dos palmos de sus ojos [p. 19, emphasis ours]. [...] he sensed someone looking at him. He turned the page with a casual gesture, then glanced over the top of his glasses and saw the pale, unshaven man in a sports cap and a jacket lined with sheepskin, who looked away at once so their eyes would not meet. [...] Then he looked at the small gold watch and chain that he carried in his vest pocket [...]. At last he paid the bill, left a miser’s tip, collected his cane and hat from the rack, and walked out to the street without looking at the man who was looking at him. He moved away with his festive walk, stepping around the beds of flowers devastated by the wind, and thought he was free of the spell. But then he heard [lit. felt] steps behind him and came to a halt when he rounded the corner, making a partial turn. The man following him had to stop short to avoid a collision, and his startled eyes looked at him from just a few inches away [p. 7-8]. The tension between the protagonists, created by the syntactic features of the framing expressions, lead us to realize that the dialogic turns in themselves should be read as a part of that duel12. Thus when the president, once he is acknowledged by Homero as such, says: “Tell the people who pay you not to get their hopes up,” and follows it with “My health is perfect.” Homero replies “Nobody knows it better than me,” which could be considered polite agreement, yet he goes on to say “I work in the hospital” [p. 8] in blatant contravention of Grice’s cooperation principle13. The remark either infringes the quantity maxim, as it does not contribute to the conversation, or the relevance maxim. Since we know that the president has just received bad news regarding his health, Homero is in fact challenging the lie. Next we can observe another sequence in which the rules of linguistic politeness are overtly broken by each character in turn. Since the narrator’s voice describes Homero’s voice and behaviour as “raw,” i.e. uneducated, the president’s “Don’t tell me you’re a doctor” is no longer an expression of mere surprise, but an obvious insult. Homero does not allow himself to be insulted and explains he is an ambulance driver, to which the president replies “I am sorry” [p. 8]. The framing expression following the apology shows that the president is convinced 12 Linde-Usiekniewicz et Nalewajko, “Siguiendo las pistas de un autor travieso”. The following paragraph paraphrases part of this work. 13 Herbert Paul Grice, “Logic and conversation”, in Syntax and Semantics, Vol. 3, Speech Acts, ed. Peter Cole et Jerry L. Morgan (New York: Academic Press, 1975), 41-58. j:makieta 12-1-2015 p:116 c:0 116 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko of his mistake, but we are not told if the mistake was in fact wrongly assuming that Homero was an agent of the president’s enemies or attacking Homero verbally. He follows it with: “That’s a hard job” [p. 8], which is a polite phatic turn only when spoken by a social superior14. Thus, the president imposes his social rank on Homero, emphasizing his social superiority. Here Homero answers: “Not as hard as yours, Señor”15 [p. 8]. By replying to a phatic remark as if it were representational in character, he violates the rules of polite phatic exchange, and therefore indirectly challenges the president’s right to address him as his social inferior. Something similar occurs in the subsequent turns. When the president asks Homero where he is from, the driver answers: “The Caribbean” [p. 8], which again violates the Gricean quantity principle, since (the reader knows that) the president already knows this from the way Homero speaks (Homero’s speech has been described as that of a raw Caribbean). Homero’s answer can be seen as a refusal to cooperate and a challenge to the presidential right to interrogate him. Further evidence for the second reading comes from the following “The same as you” [p. 9]. In the same vein, defiance can be seen in Homero’s initial refusal to have lunch with the president (“I never have lunch”, p. 9) and, when he finally agrees, in his apparently solicitous remarks about the president having drunk coffee which, as he says, has been forbidden to him, as have other rich foods. (“In fact, I’m not allowed to eat anything”. “You’re not allowed to have coffee either”, said Homero. “But you drink it anyway”. “You found that out?” said the President. “But today was just an exception on an exceptional day” [p. 10]). The last exchange also reminds the reader that Homero has been following the president and that the latter is aware of it. A similar exchange, apparently courteous, yet laden with threatening overtones occurs when Homero invites the president to dinner. Here again the offer to collect the president from his lodgings can be read as a rejection of his proposal to come on his own; Homero’s previous confidences about having followed the president for a couple of months are confirmed by his knowing the address (which is not prestigious) and again when the fatuous presidential joke about Homero even knowing his shoe size is capped by the latter. In the event, it is Homero, and not the president, who has the final say in the exchange. John Laver, “Communicative functions of phatic communion”, in Communication in Face to Face Interaction, ed. Adam Kendon, Richard M. Harris et Mary Ritchie Key (Berlin: Mouton, 1975), 215-238. 15 For an analysis of the use of Spanish forms of address in English translations, vide LindeUsiekniewicz et Nalewajko, “The impact of direct speech framing expressions”. 14 j:makieta 12-1-2015 p:117 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 117 4. Extending the Analysis Our previous analyses, as presented above, focused on the presence of dative pronouns as a source of the tension that can be read into the narrative, with the other elements of the narrative used pre-theoretically as additional evidence of that tension. In this section we would like to present another feature of the narrative: the interpersonal situation within the story as shown by the narrative parts. 4.1. Interpersonal Situation within the Story and its Formal Correlates The issue of the interpersonal situation between protagonists has been addressed, amongst others, by Chojnacki 16. Though his analysis concerns novels, and not short stories, we feel that his findings can be applied to shorter narratives as well. Chojnacki rightly points out that the most common relations are these of superiority/inferiority or equality (partnership). These relations depend on the character’s social position but also on mental and psychological factors. Moreover, the factors may be independent of each other, and the social hierarchy may not be mirrored by the emotional or intellectual dependence. These factors, though belonging to the content of the narrative, may be reflected in its formal features. In addition, the relations are not static17. When Chojnacki’s framework is applied to the protagonists of our story it shows that there are several factors that suggest the president’s superiority: he is a former head of state, a state of which Homero is a citizen, albeit in exile; his former power and presumed wealth; his education; his refinement, grooming and brilliance. Yet, as the story develops, we learn that the appurtenances of the previous office are spurious, as it turns out that the president’s circumstances are as reduced as those of Homero and his wife. The president has no money to pay for his treatment and his alleged family heirlooms are nothing but fakes. The initial position of Homero is harder to ascertain, because the reader only becomes acquainted with him the moment the president notices him and for a long time sees him only as he is focalized by the president. Thus, in the initial encounter the president’s position may be viewed as being superior: he catches the other in the act of shadowing him and submits him to a cross-examination. Nevertheless, as the first dialogue develops the president (and the reader) realizes that this simple, uneducated and apparently timid man has completely 16 Antoni Chojnacki, “Sytuacja międzyosobowa w powieści − struktura, funkcje, znaczenie”, in Dialog w literaturze, ed. Eugeniusz Czaplejewicz et Edward Kasperski (Warsaw: Polish Scientific Publishers PWN, 1978), 103-116. 17 Ibid., 115-116. j:makieta 12-1-2015 p:118 c:0 118 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko invaded his privacy. Homero’s knowledge gives him the power that shifts the balance between the two protagonists in Homero’s favour. This is further confirmed not only when Homero takes the initiative and invites the president to his home, but also when he reveals the extent of his intimate knowledge of the president’s circumstances (emblematic shoe-size included). This is how the relationship and its shift are portrayed at the content level. Yet on the formal level, and specifically in terms of the framing expressions, something else happens. The sensation of witnessing a passage at arms is heightened by the symmetrical use of the verb dijo ‘said’, which frames almost all the direct speech fragments uttered by either protagonist, irrespective of whether the turns are in fact questions or replies to questions. Thus the narrator abdicates the right to comment upon or interpret the direct speech passages, and the readers have to arrive at the hostile interpretation of the turns on their own. Our claim concerning the double-edged nature of the direct speech turns can be seen as a special instance of what Czaplejewicz18 considers the “bipolar nature of a dialogic turn”19, meaning that along the linguistic dimension each turn is oriented towards other turns present in the universe of the dialogue. According to Czaplejewicz this orientation is complex; it occurs on many planes and depends on numerous factors, yet it can be reduced to a typology of paired, i.e. opposing orientations: a) development vs. opposition; b) opening vs. closing c) continuation vs. anticipation. This binary character results from the fact that each dialogic turn is in fact both a question and a reply20, and Czaplejewicz uses the terms ‘questioning’ and ‘replying’ in the double sense they actually possess. Questioning in his analysis not only refers to putting forward a question or several questions, but also to questioning, i.e. challenging a previous statement. Hence, replying is not only providing answers, as in the question-solving process discussed earlier in his work, but also coming up with rejoinders, which while being responses to earlier challenges, constitute new challenges in their own right 21. This is what actually happens in the dialogues we have been discussing. Moreover, we have demonstrated that in our material the same turn may at one level constitute a development or positive contribution and at another level an opposition22. Eugeniusz Czaplejewicz, “Wprowadzenie do pragmatycznej teorii dialogu”, in Dialog w literaturze, ed. Eugeniusz Czaplejewicz et Edward Kasperski (Warsaw: Polish Scientific Publishers PWN, 1978), 11-48. 19 Ibid., 34. 20 Ibid., 33-34. 21 Ibid., 42-44. 22 This two-pronged character of the dialogue can be seen as having a somehow similar effect as one aspect of the dialogues in Dostoyevsky’s work, as first noted by Bakhtin (Michaił Bachtin, “Problemy twórczości Dostojewskiego”, in Ja − inny. Wokół Bachtina. Antologia, vol. 1, ed. Danuta Ulicka (Kraków: Universitas, 2009), 282-298). Yet, in Dostoyevsky the protagonists are given two separate voices: the official one and the inner one, and the major dialogic tension occurs when the 18 j:makieta 12-1-2015 p:119 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 119 4.2. Other Effects of Datives in Framing Expressions: Focalization Effects In section 2 we mentioned that while in the first part of the story the narrative’s focalization is that of the president, in the latter parts it shifts to Lázara and Homero: in some instances they act as a joint focalizer, whereas in others the focalization moves between the two of them. In this section we would like to argue that the use of dative pronouns, besides creating the effect of tension, may have certain focalization effects. First of all, it should be noted an analysis of focalization oftentimes considers it as akin to visual perception23 and representing the point of view of given protagonists. However, events and situations in a narrative can be focalized through a description of sounds that translates into who hears what. Generally speaking, again, aural focalization is more easily perceived in the narrative parts in which sounds are described or presented in detail. Yet, the way speech is presented in the narrative can also offer clues as to who acts as the focalizer. Our contention is that when a direct speech turn is framed by a 3rd person subject and speech verb construction, such fragments may not substantially alter the focalization. This would be the case in most instances when dijo is used in the story. However, if the addressee is explicitly mentioned in the form of a 3rd person pronoun, it would suggest that the direct speech passage is presented as not being perceived or recollected by the addressee, but as described by somebody else. The addressee is, therefore, somehow excluded as a potential focalizer. In Buen viaje, señor presidente however, the le dijo syntax can be found in several different situations. The most obvious is in the first dialogue between the president and Homero. In all the instances in which the dative is used, it refers to Homero, which strengthens our claim that for this part of the story the focalization is with the president. official voice of one protagonist responds to the inner voice of the other. By contrast, in the story studied here the tension is created at least in part, by the ambiguity between two possible readings of overt dialogic turns, rather than between the external and internal voices of the protagonists. Moreover, even if we draw a parallel between the two voices Dostoyevsky gives to his protagonists and the overt dialogue between the president and Homero on the one hand, and Homero’s true intentions as represented in the passage in which he first discusses the president with his wife on the other, in the overt dialogue there is no discernable instance in which either of the protagonists replies to anything but what is being overtly said. Indeed, within the dialogue neither protagonist is presented as having any insight into the true intentions of the other. 23 Vide Micke Bal, Narratology: Introduction to the Theory of Narrative (Toronto: University of Toronto Press, 1985); David Herman, “Beyond Voice and Vision: Cognitive Grammar and Focalization Theory”, in Point of View, Perspective, and Focalization. Modeling Mediation in Narrative, ed. Peter Hühn, Wolf Schmid et Jörg Schönert (Berlin − New York: Walter de Gruyter, 2009), 119-142; José Sanders et Gisela Redeker, “Perspective and the Representation of Speech and Thought in Narrative Discourse”, in Spaces, Worlds, and Grammar, ed. Gilles Fauconnier et Eve Sweetser (Chicago: University of Chicago Press, 1996), 290-319. j:makieta 12-1-2015 p:120 c:0 120 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko Another instance occurs in the restaurant scene when the restaurant owner asks Homero if the president is an acting president. Here again le in le preguntó ‘lit. (he) him asked’ refers to the ambulance driver. However, in the initial part of the narrative we observe three instances in which the dative refers to the president: two in the hospital scene, first, when the doctor explains to the president where the disease is located and second, when he explains that they cannot predict what the chances of recovery are. Yet, since the hospital scene is presented as part of the president’s internal musings on previous events, it does not constitute a departure from the general focalization at this stage. Moreover, in this scene direct speech plays a minor role, and is overwhelmed by the indirect discourse and internal monologue presented as free indirect speech. Another instance of the use of the dative is when the flower-vendor rebukes the president upon seeing him pick a daisy from a flower-bed (instead of buying from her). Here the focalization for an instant shifts from the president to the flower-vendor: however, showing the president to be not as noble a character as he may seem has to come through a third person. Interestingly, in the following parts of the story the addressee is seldom mentioned in a framing expression: once when we are told retrospectively about Homero and his wife’s plans to swindle the president; once when Homero reports to his wife what he has learned about the president. The two other instances correspond to focalization shifts between Homero and Lázara in the dinner scene, and are consistent with other pointers to the shifts present in the narrative. 5. The Polish Translation Doce cuentos peregrinos was translated into Polish by Carlos Marrodán Casas, one of the most distinguished translators of Spanish-language prose in Poland. Yet, our impression is that with Buen viaje, señor presidente he met a considerable challenge. Obviously, the use of dative pronouns in framing expressions could not be replicated in the Polish text. In fact, the dative appears in the Polish translation only once, when the doctor shows the president his x-rays and points to the place where the disease is located: “− Tu jest pański ból − powiedział mu [lit. (he) said to-him, emphasis ours]” [p. 13]. Here the Polish dative construction is most apt: the turn is made to resemble indirect speech or free indirect speech, in spite of the typography24. In all other instances the dative is suppressed. 24 Our intuition that datives tend to appear in indirect speech constructions, and not in framing expressions, is further confirmed by the examples presented in Jolanta Chojak’s Semantyka i składnia czasowników oznaczających reakcje słowne (Warsaw: Warsaw University Press, 2006), 114-127. j:makieta 12-1-2015 p:121 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 121 Pronominal subjects are also obligatorily dropped in Polish25. Because of this the to-ing and fro-ing imposed on the reader by the Spanish original, and in consequence the sensation of tension, is attenuated in the Polish translation. Our contention is that it is the very presence of the tension introduced by the framing expressions that colours the direct speech turns themselves and leads to their being interpreted not as polite (as they appear at first glance), but challenging. Yet another feature of the Polish translation is that the verb dijo ‘said’ is not uniformly translated as powiedział(a). In the fragment studied it is rendered six times as rzekł: on three separate occasions the speakers are the doctor, the restaurant owner and Homero respectively, whereas in the remaining three instances the speaker is the president. It should be noted that Homero’s only turn framed with rzekł is that in which he pronounces an apparently lofty statement: − W każdym razie pańska śmierć nie byłaby daremna − rzekł Homero. − Są ludzie gotowi oddać należną cześć godności, której jest pan przykładem [p. 21]. “In any case, you will not have died in vain,” said Homero. “Someone will restore you to your rightful place as a great example of honor” [p. 13]. The only difference between powiedzieć and rzec is stylistic: the latter is marked as belonging to a formal register26, and accordingly has a honorific function27. The referent of the subject of the verb is thus presented as a social superior. The fact that this verb is used to describe the president’s speech further enhances his social status. The translation of dijo is not limited to rzekł, but uses other speech verbs. In several instances odpowiedział ‘answered’, or odparł ‘replied’, are employed: − Nikt tego nie wie lepiej ode mnie − odpowiedział mężczyzna przytłoczony ciężarem dostojeństwa, jakie spadło na niego. − Pracuję w szpitalu. Wymowa i melodyka, nawet nieśmiałość, zdradzały prostego mieszkańca Karaibów. − Nie powie mi pan, że jest pan lekarzem − odparł prezydent [p. 16-17]. “Nobody knows that better than me,” said the man, crushed by the weight of dignity that had fallen upon him. “I work at the hospital.” His diction and cadence, and even his timidity, were raw Caribbean. “Don’t tell me you’re a doctor,” said the President [p. 8]. In Linde-Usiekniewicz et Nalewajko, The impact of direct speech framing expressions we argued that the English translation maintains the impression of a verbal duel through the obligatory use of subject pronouns and the interplay between framing expressions with pronouns and expressions with a full nominal, in which quotative inversion is applied. 26 Vide respective entries in Stanisław Dubisz, ed., Uniwersalny słownik języka polskiego (Warsaw: Polish Scientific Publishers PWN, 2003). 27 Romuald Huszcza, Honoryfikatywność. Gramatyka − pragmatyka − typologia (Warsaw: Polish Scientific Publishers PWN, 2006), 151-156. 25 j:makieta 12-1-2015 p:122 c:0 122 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko W żadnym szpitalu na świecie nie ma tajemnic dla kierowcy karetki − odpowiedział Homero [p. 21]. “There are no secrets for an ambulance driver in any hospital anywhere in the world”, said Homero [p. 12]. Prawie − odrzekł Homero. − Towarzyszyłem panu podczas kampanii na południu jako dowódca brygad studenckich [p. 19]. “Almost,” said Homero. “I was with you for the whole southern campaign as a leader of the university brigades” [p. 11]. − Kto może to wiedzieć lepiej niż pan? − odrzekł Homero. − To prawdziwy cud, że po wojskowym zamachu stanu obaj jesteśmy tutaj, gotowi zjeść pół wołu. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia [p. 19]. “You know that better than anybody,” said Homero. “After the military coup, the miracle is that we’re both here, ready to eat half a cow. Not many were as lucky” [p. 11]. In all these instances first of all the bipolar character of each turn, discussed earlier, is obviated. Moreover, since it is Homero’s turns that are framed as replies, the initiative of the Polish version of the exchange lies with the president. The symmetry is lost and so is the passage at arms effect we observed in the original 28. Curiously, the only instances where the president’s turns are presented as replies come at the very end of the conversation, when Homero invites the president to his house. However, they follow Homero’s turns, and the verb dijo has been replaced with zapytał ‘asked’ (intriguingly, in the expression framing the presidential leave-taking turn the original concluyó ‘concluded’ is rendered as powiedział). In addition, several of the following turns are presented as replies with odparł replacing the original dijo: − Miło mi było pana poznać − powiedział, żegnając się z Homerem. − Nie mam wyznaczonej daty operacji, nawet nie wiem, czy w ogóle się na nią zdecyduję. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, spotkamy się ponownie. − A dlaczego nie wcześniej? − zapytał Homero. − Lázara, moja żona, gotuje dla bogaczy. Nikt lepiej od niej nie robi ryżu z krewetkami i byłoby nam miło, gdybyśmy mogli gościć pana u siebie któregoś wieczoru. 28 A similar phenomenon, i.e. a less specific framing expression being translated as a more specific one, and by the same token, imposing an interpretation absent in the original text has been noted by Joanna Górnikiewicz, “L’image de la rose dans les douze traductions polonaises de Petit Prince d’Antoine de Saint-Exupéry”, in Le Petit Prince et les amis au pays des traductions. Études dédiées a Urszula Dąmbska-Prokop, ed. Joanna Górnikiewicz, Iwona Piechnik et Marcela Świątkowska (Kraków: Księgarnia Akademicka, 2012), 128-147. She observes that the French framing expression fit ‘lit. did’ is rendered as: westchnął, ‘sighed’, żachnął się ‘bridled’, powiedział ‘said’ and wykrzyknął ‘exclaimed’ in different translations, each of them pointing to a particular reaction of the Little Prince upon learning that his Rose was not unique. j:makieta 12-1-2015 p:123 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 123 − Nie wolno mi jeść owoców morza, ale z wielką przyjemnością się skuszę − odparł. − Proszę mi tylko powiedzieć, kiedy mam przyjść. − W czwartek mam wolne − odparł Homero. − Doskonale − powiedział prezydent. − W czwartek o siódmej wieczorem jestem u państwa. Przyjdę z prawdziwą przyjemnością. − Przyjadę po pana − powiedział Homero. − Hotel Dames, 14 rue de l’Industrie. Za dworcem. Zgadza się? − Zgadza się − odparł prezydent i wstał, czarujący jak nigdy. − Zna pan pewnie nawet numer mojego obuwia. − Oczywiście, proszę pana − powiedział rozbawiony Homero [p. 22]. “It has been a pleasure,” he concluded as he took his leave of Homero. “I haven’t set a date yet for the surgery, and I haven’t even decided if I’m going to have it done or not. But if all goes well, we’ll see each other again”. “And why not before?” said Homero. “Lazara, my wife, does cooking for rich people. Nobody makes shrimp and rice better than she does, and we’d like to invite you to our house some night soon”. “I’m not allowed to have shellfish, but I’ll be happy to eat it”, he said. “Just tell me when”. “Thursday is my day off,” said Homero. “Perfect”, said the President. “Thursday at seven I’ll be at your house. It will be a pleasure”. “I’ll come by for you”, said Homero. “Hotellerie Dames, Fourteen Rue de l’lndustrie. Behind the station. Is that right?” “That’s right”, said the President, and he stood up, more charming than ever. “It appears you even know my shoe size”. “Of course, Señor”, said Homero with amusement [p. 13-14]. Our contention is that by adopting this strategy Marrodán was not aiming to attenuate the tension between protagonists. On the contrary, given the derivational structure of the verbs odpowiedzieć and odeprzeć, and particularly the od- ‘re-’ prefix present in them, which implies a kind of countermovement29 he must have chosen them as a means of rendering the passage at arms character of the dialogue; the choice of the verb odparł over odpowiedział is particularly significant here: in the sense of ‘to reply’, the verb belongs to the formal register of Polish, but what is more noteworthy, its other sense refers to parrying an attack or repelling an enemy. If our analysis is right, due to the way the Polish framing expressions control the exchange, the image is no longer that of matched contenders exchanging strokes and counterstrokes, but of the president as an attacker, with his thrusts parried by Homero. The impression of conflict was duly transferred but the interpersonal situation has been altered: the conflict is no longer one between equals30. Krystyna Waszakowa, “Słowotwórstwo a niektóre założenia kognitywizmu”, Poradnik Językowy 6 (2004): 67-80. 30 Vide Ernst-August Gutt, “Translation as interlingual interpretive use”, in The Translation Studies Reader, ed. Lawrence Venuti (London − New York: Routledge, 2000), 376-396, for a theoretical discussion of this issue. 29 j:makieta 12-1-2015 p:124 c:0 124 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko In consequence, the underlying defiance in Homero’s turns is lost. If he is seen as responding to the other’s verbal cues, his remarks could be viewed as solicitous, even placating, hence defensive rather than offensive. Moreover, the way the initial conversational turns have been translated hinders, rather than facilitates, the adversarial reading. In certain instances it appears that Marrodán opted for formal equivalence over functional equivalence31, so that some of the turns do not have the same impact as they do in the original. One of these is “To szczyt moich marzeń” [p. 17] as the equivalent of “Qué más quisiera yo [p. 20] (I wish I could, p. 8)”. The Spanish expression conveys regret over something which is impossible to attain, similarly to the Polish niestety, while the actual Polish expression used in the text may convey a state of affairs towards which the speaker is striving. Thus, it can be read as sharing a confidence with the other protagonist, which in turn gives the entire exchange a friendlier flavour. This is further enhanced by the translation of the president’s “Lo siento (I am sorry)” as “Przykro mi.” Here a superficial apology for an apparent error (whether attacking Homero for spying for his enemies or mistaking him for a physician) is turned into an expression of sympathy. Secondly, the politeness pattern involved in the phatic “Es un trabajo duro (That’s a hard job)”32, which is translated literally as “To ciężka praca” is not very common in Polish discourse practice33. In consequence the defiance behind “− No tanto como el suyo, señor (Not as hard as yours, Señor)”, translated as “Bez porównania lżejsza od pańskiej” is lost on the Polish reader. One could argue that the somewhat clumsy and rather grating nature of the Polish turns are intentional, and supposed to produce in the reader a discomfort that is a substitute for the tension present in the original. In addition, an incoherence can be observed between the form and content of the dialogic turns and the expression they frame. Though this incoherence could be intentional as yet another factor contributing to a replication of the tension in the original, and additionally providing a clue to the fact that the protagonists are not completely truthful with one another, we personally do not feel it is entirely successful. Eugene Nida, “Principle of correspondence”, in The Translation Studies Reader, ed. Lawrence Venuti (London − New York: Routledge, 2000), 126-140. 32 Laver, Phatic communion, 224-225. 33 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, “Językowe, międzyjęzykowe, kulturowe i międzykulturowe aspekty grzeczności”, in Grzeczność na krańcach świata, ed. Małgorzata Marcjanik (Warsaw: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, 2007), 15-36. 31 j:makieta 12-1-2015 p:125 c:0 Direct Speech Turns and Narrative Clues in Literary Prose... 125 6. Conclusions If our analysis of both the original text and its translation is correct, it constitutes further evidence for the benefits of an approach which argues that dialogic turns cannot be adequately analyzed when separated from their framing expressions. In addition, not only should the meaning of the speech verbs and other lexical items used in the turns be studied, but also their syntax34. We have shown that the syntax of the framing expressions, i.e. the appearance of indirect object pronouns, provided a clue to the hidden adversarial meaning of the direct speech passages, which otherwise could easily have been overlooked. We have also argued that this syntax may be seen as an additional focalization device. The choice of the most generic speech verb was considered to be yet another element contributing to the portrayal of the interpersonal dynamics within the original narrative, from the initial presidential superiority to the later move towards equality between the protagonists. The application of the same analytical tools to the Polish translation demonstrated that a different syntactic pattern, and the attempts to compensate for this, brought about several changes in the way the story develops. The verbal duel no longer occurs between well-matched adversaries, but one side attacks, while the other deflects the thrusts. Interestingly, it was when we compared the generic speech verb in Spanish with specific speech verbs in Polish that we observed that while in the original there is no incoherence between direct speech turns and framing expressions, in the Polish translation the two are at apparent odds35. In addition, the focalization effects of the syntactic pattern in the original was not rendered in the translation, as the Polish verbs used do not have this effect. We would like to point out that it was the observation of purely syntactic phenomena that provided the starting point for our analysis, and moreover, that the analytic tools have mostly come from various linguistic theories. Thus, Czaplejewicz’s indirect criticism of the linguistic approach to an analysis of literary For example Grażyna Borkowska, Dialog powieściowy i jego konteksty (na podstawie twórczości Elizy Orzeszkowej) (Wrocław − Warszawa − Kraków − Gdańsk − Łódź: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, 1988) discusses speech verbs used by Orzeszkowa in framing expressions, but does not mention their syntax. Sawicki, Towards Narrative Grammar of Polish only discusses the word order of subjects with speech verbs, while syntactic studies of quotatives (e.g. Suñer, “Syntax of Direct Quotes”; Christopher T. Collins et Phil Branigan, “Quotative Inversion”, Natural Language and Linguistic Theory, 15 (1997): 1-41) scarcely mention the possible impact of framing clauses on direct speech itself. 35 Cf. The textinterferenz approach to direct speech representation in narratives, Wolf Schmid, Elemente der Narratologie (Berlin: de Gruyter, 2005), quoted in McHale, Speech Representation. 34 j:makieta 12-1-2015 p:126 c:0 126 Jadwiga Linde-Usiekniewicz, Paulina Nalewajko dialogue has been partly challenged, though, if truth be told, what Czaplejewicz must have had in mind was a different kind of linguistics36. Finally, as far as we are aware, the dialogue and dialogue framing turns in Gabriel Garcı́a Márquez’s prose have not been studied, or if they have, there has been no discernible impact on the considerable body of research into his work. In all, the analysis presented here constitutes, in our opinion, an instance of philology, understood as the pairing of linguistics and literary studies, bringing certain benefits to the field of literary studies. Direct speech turns and narrative clues in literary prose: Gabriel Garcı́a Márquez’s short story Buen viaje, señor presidente and its Polish translation Streszczenie Prozie Gabriela Garcı́i Márqueza poświęcono ogromną liczbę opracowań teoretycznoliterackich i krytycznych, jednak ich większość koncentrowała się wokół zaledwie kilku zagadnień, takich jak realizm magiczny, mit i historia, itp. Tylko niewielka część badaczy zajmowała się w swoich pracach wybranymi aspektami formalnymi twórczości kolumbijskiego pisarza. W niniejszym artykule prezentujemy propozycję badania, dla którego punkt wyjścia stanowi analiza składniowa komentarza narracyjnego towarzyszącego dialogom w opowiadaniu Buen viaje, señor presidente. Analiza ta pozwala na dogłębne odczytanie kluczem pragmatycznym wielowarstwowych sensów replik dialogowych oraz poczynienie ustaleń na temat fokalizacji. Przyjrzenie się relacjom między komentarzem narracyjnym i replikami dialogowymi w utworze umożliwia ustalenie i opisanie skomplikowanej sytuacji międzyosobowej. Zastosowanie tej samej procedury do badania tłumaczenia opowiadania na język polski pokazuje, w jaki sposób składniowe i leksykalne zmiany dokonane w komentarzu narracyjnym towarzyszącym dialogom wpływają na odczytanie replik dialogowych, a nawet na zmianę sytuacji międzyosobowej. W ten sposób staramy się zwrócić uwagę na istotność formalnych aspektów komentarza narracyjnego w analizach dialogów literackich oraz na możliwości zastosowania narzędzi stworzonych na gruncie językoznawstwa do badania utworów literackich, nawet autorów uznawanych dotąd za kanonicznych i gruntownie przeanalizowanych. 36 Czaplejewicz, Wprowadzenie do pragmatycznej teorii dialogu, 21-22, 35-37. Actually, it may be argued that we have proved him right: the approaches we have used come from either pragmatic linguistics, cognitive linguistics or Relevance Theory, and these overcome the distinction between semantic, pragmatic and cognitive phenomena. j:makieta 12-1-2015 p:127 c:0 DYSTOPIE DYSTOPIA W SYSTEMOWEJ WIZJI ŚWIATA j:makieta 12-1-2015 p:128 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:129 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 129-139 MACIEJ ABRAMOWICZ Wydział „Artes Liberales” Uniwersytet Warszawski AKSJOLOGICZNY WYMIAR PRZESTRZENI W STAROFRANCUSKIEJ LITERATURZE DWORSKIEJ Słowa kluczowe: mentalność, aksjologia, przestrzeń, literatura dworska, podróż Keywords: mentality, axiology, space, courtly literature, travel Fundamentem mentalności średniowiecznej, ważnym dla wszystkich ludzi epoki bez względu na ich pozycję społeczną i stopień wykształcenia, jest uznanie Boga jako postulatu absolutnie koniecznego dla zrozumienia świata i umiejętności poruszania się w nim. Konsekwencją przyjęcia tego założenia jest świadomość współistnienia dwóch planów rzeczywistości: niebieskiego i ziemskiego, sacrum i profanum. Świat składa się z nakładających się na siebie nierozerwalnych i solidarnych poziomów bytu, które odsyłają do siebie nawzajem; każdy element widzialnej rzeczywistości jest odbiciem analogicznego elementu należącego do świata pozaziemskiego, boskiego. Stanowiący system odniesienia boski świat jest światem idealnym, a więc jest nieruchomy, nie podlega żadnym zmianom w przeciwieństwie do rzeczywistości profanum, której dynamika przejawia się przede wszystkim w stopniowej degradacji, oddalaniu się od osadzonego w mitycznym illo tempore ideału. Oba światy są więc umieszczone na osi aksjologicznej i zajmują jej przeciwstawne bieguny − sacrum jest pozytywne, podczas gdy profanum ma ładunek negatywny. Ten podstawowy aksjomat stał się trwałym elementem średniowiecznej mentalności i znajduje swe odzwierciedlenie w każdej dziedzinie życia. Rzeczywistość postrzegana jest dychotomicznie, a każdemu jej obiektowi przypisany jest znak aksjologiczny. Najlepszym tego przykładem jest percepcja przestrzeni. I tak związana ze sferą sacrum przestrzeń klasztoru, kościoła, sanktuarium jest przestrzenią par excellence pozytywną, przeciwstawioną przestrzeni świeckiej, o ile ta nie zostanie poddana zabiegom uświęcającym. Szczególnie wyraźnym oppositum stanowi niepodporządkowana człowiekowi przestrzeń dzikiej przyrody, przestrzeń negatywna, odczuwana jako miejsce pełne wszelkiego rodzaju niebezpieczeństw. j:makieta 12-1-2015 p:130 c:0 130 Maciej Abramowicz Literatura, zwłaszcza zaś literatura w językach narodowych, znakomicie ilustruje specyficzne traktowanie przestrzeni przez ludzi epoki. Gatunki narracyjne implikują aktualizację form figuratywnych postaci, decorum itp. czytelnych dla odbiorców, a więc mających pewną ilość cech mimetycznych. Ale zarazem skonkretyzowanie tego mimetyzmu w dyskursie literackim, a także wyraźnie dydaktyczna teleologia dzieł sprawiają, że przedstawiona rzeczywistość ulega przekształceniom w stosunku do rzeczywistości referencjalnej; jej elementy wchodzą w nowe konfiguracje, co ma wpływ również na ich wartościowanie. Rozwój specyficznych form i gatunków literatury w języku wernakularnym w średniowiecznej Francji, skąd emanować będzie ona na całą Europę, jest tego najlepszym świadectwem. Jej powstanie i rozwój związane są z kształtowaniem się i krzepnięciem specyficznej grupy społecznej − rycerstwa, posiadającego swą tożsamość wynikającą z wykonywania społecznej misji, ucieleśnionej w praktykowaniu militarnej profesji, sposobie życia i dysponowaniu swymi rozpoznawalnymi akcesoriami: uzbrojeniem, strojem, herbem itp. Przeglądając się w lustrze literatury w języku wernakularnym, rycerstwo nie tylko definiuje swą społeczną ratio i określa sposoby jej realizacji, ale również buduje ideał jednostki, członka świeckiej elity społecznej. Bardzo dobrze widać to w literaturze zbudowanej wokół postaci wojownika i opisującej jego mężne czyny, choć oczywiście nie należy wyciągać pochopnego wniosku, że jej jedynymi odbiorcami byli rycerze1. Spośród gatunków opowiadających o dziejach rycerskich na plan pierwszy wysuwa się, oprócz epopei chanson de geste, będący w równoczesnym obiegu specyficzny gatunek nie mający wzorów w literaturze antycznej − powieść (roman), najważniejszy segment literatury zwanej dworską, którego już sama nazwa odsyła do języka narodowego jako środka wyrazu2. Jest rzeczą ciekawą prześledzić, jak wspomniana naczelna cecha mentalności, polegająca na dychotomicznym postrzeganiu rzeczywistości w dwóch planach, znajduje swe odzwierciedlenie w świecie przedstawionym tej literatury. Ogólna wizja świata, skonkretyzowana i zawężona do jednej grupy społecznej, oraz centralne miejsce, jakie znajduje w niej uczucie miłosne, sprawiają, że podstawowa dana kulturowa − istnienie dwóch światów o przeciwnych znakach aksjologicznych − zostaje zmodyfikowana i ulega zróżnicowaniu. 1 W traktacie De musica z XIV w. Jean de Grouchy stwierdza, że chanson de geste: „...należy śpiewać ludziom starym, trudzącym się pracą i lichej kondycji, gdy odpoczywają po pracy, aby, dowiadując się o biedach i niedolach innych, łatwiej znosili swe własne i by każdy podejmował z większym zapałem swą powinność” (tłum. moje − M.A.), cyt. za Daniel Poirion, Précis de littérature française du Moyen Age (Paris: Presses Universitaires de France, 1983), 60. 2 Leksem roman funkcjonuje w XI−XII wieku jako przymiotnik oznaczający ‘sformułowany w języku narodowym, nie po łacinie’, by szybko stać się nazwą specyficznego gatunku literackiego: długiego opowiadania skomponowanego w ośmiozgłoskowcu o parzystych rymach, bez podziału stroficznego, opowiadającego o bohaterskich czynach rycerzy poszukujących swego indywidualnego szczęścia. j:makieta 12-1-2015 p:131 c:0 Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej 131 Istotnym komponentem literatury narracyjnej, w którym manifestują się zasadnicze zręby wizji świata, jest chronotop, nierozerwalny związek czasu i przestrzeni, którego oba komponenty nie tylko są ze sobą ściśle powiązane, ale też mają wspólne cechy3. Mimo zasadniczych zmian, spowodowanych zawężeniem danej kulturowej do jej literackiego przedstawienia o ograniczonym zasięgu, reguła binarności pozostaje utrzymana. Zachowuje też chronotop zasadę, że jego komponenty, zarówno czas, jak i przestrzeń, nie są aksjologicznie neutralne, lecz są im przypisane wartości układające się w opozycję pozytywny − negatywny. Licznie w tej literaturze występują elementy fantastyczne, baśniowe, jeszcze bardziej wzmacniają tę jego cechę. Chronotop nie jest neutralnym decorum, w którym osadzona jest fabuła, ale stanowi sensotwórczy element dzieła o znaczeniu równorzędnym z innymi elementami, takimi jak protagoniści, fabuła itp. Wchodzi on w całą sieć relacji z innymi elementami świata przedstawionego, kształtując izotopię semantyczną, wyznacznik spójności literackiego uniwersum. Ma to szczególne znaczenie w literaturze narracyjnej, w której sekwencje wydarzeniowe stanowiące fabułę nie mogą istnieć bez ramy czasowo-przestrzennej. Ponieważ zaś jedną z podstawowych cech literatury średniowiecznej jest, jak była o tym mowa, jej dydaktyczny charakter, chronotop, podobnie jak i inne komponenty przedstawienia, musi posiadać nacechowanie aksjologiczne. Przestrzeń, komponent o fundamentalnym znaczeniu, w wypadku utworów starofrancuskiej literatury dworskiej określić można jako utopijną i dystopijną. Nierozerwalność czasu i przestrzeni pozostaje w mocy, nawet jeśli waga każdego z tych elementów nie jest równorzędna. I tak czas przejawia się przede wszystkim w formie odniesień do cyklu doby (wieczór, ranek) czy pozytywnie konotowanych punktowych ewokacji powrotu wiosny i jest całkowicie podporządkowany perypetiom przeżywanym przez bohaterów. Ewokacja wiosny przybiera formę reverdie, krótszej czy dłuższej wyliczanki oznak wiosny: topnienia lodów, pokrywających się kwieciem drzew, śpiewu ptaków, zieleniejącej się łąki. Czas jest nieomal całkowicie pozbawiony zewnętrznych odniesień, jego upływ mierzony jest miarą ludzkich działań oderwanych od obiektywnej skali pomiaru. Charakterystyczne jest częste występowanie w dziełach zdań o funkcji czysto narracyjnej, takich jak „Tak długo jechał, aż dojechał...”. Początek rycerskiej przygody następuje w określonym momencie cyklicznie płynącego czasu nawrotowego, ewokowanego nie tylko poprzez odesłanie do pory dnia, ale również poprzez odwołanie się do chrześcijańskich świąt: Wielkiejnocy, Zielonych Świąt, dnia Świętego Jana. Wszelako zauważyć należy, że nie są to ewokacje religijnego charakteru świąt, lecz czas odbywających się cyklicznie zgromadzeń rycerzy Michaił Bachtin, Dialog, język, literatura, ed. Eugeniusz Czaplejewicz, Edward Kasperski (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1983), 310-317. 3 j:makieta 12-1-2015 p:132 c:0 132 Maciej Abramowicz i dam na dworze seniora. Podobnie jak wiosna jest to pozytywnie konotowany czas początku, kiedy to wiosennemu przebudzeniu przyrody odpowiada zachęta do podjęcia wyprawy w poszukiwaniu indywidualnego szczęścia, miejsca w społeczeństwie, samorealizacji, miłości i/lub sławy. Wchodzące w skład chronotopu literatury dworskiej przedstawienia przestrzeni są bardziej różnorodne i bardziej złożone niż przedstawienia czasu, mimo że podzielają one te same charakterystyki − są zdekonkretyzowane i nacechowane aksjologicznie. Przestrzeń pojawia się w dziełach w formach łatwo uchwytnych i artykułowana jest na zasadzie opozycji: kultura − natura. Z jednej strony istnieje przestrzeń cywilizowana, przestrzeń zamku, dworu, ludzkiej siedziby4, mająca charakter pozytywny. Jest to centrum arystokratycznego świata, miejsce początku miłosnej historii i społecznego usankcjonowania jej sukcesu. Z drugiej strony − znajdujące się na zewnątrz peryferie, przestrzeń groźna, dzika, przestrzeń natury, której emblematem jest puszcza, zachodni odpowiednik pustyni 5. Cechy te podziela, a nawet wzmacnia przestrzeń landy, wrzosowiska, pustkowia, stanowiącego przedsionek innego świata − jej aktualizacja w powieści sygnalizuje pojawienie się fantastycznych postaci (wróżek, groźnych przeciwników o fantastycznych cechach itp.) czy nadnaturalnych zjawisk bądź przedmiotów o cudownych właściwościach (np. zaczarowany zamek, magiczne napoje, pierścień powodujący, że ten, kto go nosi, staje się niewidzialny itp.). To w tych przestrzeniach bohater stawia czoło licznym zagrożeniom, jest wystawiony na trudne próby i stacza grożące utratą życia pojedynki. Zważywszy na gatunkową przynależność utworów, świat przedstawiony jest jednorodny społecznie, co prawie wyklucza pojawienie się innych typów przestrzeni, takich jak przestrzeń miejska, która, mimo rosnącej roli miast począwszy od XII wieku jako ośrodków życia społecznego i gospodarczego, pojawia się rzadko w powieści dworskiej. Jak już wspomniano, najbardziej naturalną dla rycerza przestrzenią jest dwór, którego modelem jest dwór króla Artura − taki, jakim jawi się w utworach Chrétiena de Troyes (schyłek XII w.), największego i najoryginalniejszego przedstawiciela literatury dworskiej okresu „klasycznego” średniowiecza (XII−XIII w.)6, którego powieści stanowią model i punkt odniesienia dla jego licznych następców. Dwór ten jest zdekonkretyzowany i to nie tylko z racji wątpliwości co do historyczności króla Artura. W przeciwieństwie do imperium Karola Wielkiego z chanson de geste królestwo Artura nie posiada stolicy, jego dwór wędruje 4 Ale jest to przestrzeń świecka: w powieści dwornej, zwłaszcza u Chrétiena de Troyes, uderzająca jest quasi-nieobecność duchownych i dostojników Kościoła na dworze Artura. 5 Jacques Le Goff, Świat średniowiecznej wyobraźni, trans. Maria Radożycka-Paoletti (Warszawa: Oficyna Wydawnicza Volumen, Dom Wydawniczy Bellona, 1997), 155-182. 6 Wykorzystałem edycję dzieł wszystkich autora: Chrétien de Troyes, Romans, suivis des chansons avec, en appendice, Philomena (Paris: Le livre de poche, 1994). j:makieta 12-1-2015 p:133 c:0 Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej 133 od zamku do zamku, przy czym powieściowe toponimy (Karduel, Tintagel itp.) nie mają historycznych referentów. Dwór spełnia rolę przestrzeni utopijnej. Panują tam harmonia, wyszukana elegancja, kwitną wyrafinowane obyczaje. Jest to wyidealizowane miejsce zgromadzeń arystokratycznego towarzystwa sprzyjające narodzinom miłości, zważywszy że uczucie to może połączyć jedynie postaci należące do tej samej elitarnej grupy społecznej. W centrum powieściowych fabuł, obok tematyki rycerskich przygód, wysuwa się, ściśle zresztą z owymi przygodami powiązana, miłość, której powszechna obecność i istotna rola dla konstrukcji fabuły przesądza o charakterze rycerskiego ideału zorientowanego na indywidualny sukces, a nie na kolektywne wartości, jak ma to miejsce w epopei. W przeciwieństwie do bohatera rodem z chanson de geste, walczącego o wspólną sprawę: rozszerzenie chrześcijaństwa, feudalną sprawiedliwość, honor władcy czy własnego rodu, rycerz powieściowy zabiega o własne szczęście, przede wszystkim o sławę, w mniejszym zaś stopniu o stabilizację społeczną skonkretyzowaną w postaci posiadania lenna i nadzieją na zapewnienie sobie dziedzica, co wiąże się z małżeństwem, będącym w powieści usankcjonowaniem miłości. Osiągnięcie tych celów możliwe jest jedynie na drodze poszukiwania przygód, dobrowolnego wystawiania się na niebezpieczeństwa, co implikuje nieustanne przemieszczanie się, ustawiczną zmianę przestrzeni. Tu sytuuje się kluczowy element w historii rycerza zwanego błędnym: nawet jeśli dojdzie on już do uzyskania odpowiedniej pozycji społecznej, czego wyrazem jest poślubienie ukochanej kobiety, jak ma to miejsce w niektórych powieściach Chrétiena de Troyes (Erek i Enida, Iwen lub rycerz z lwem), nie stanowi to kresu jego historii. Musi wciąż dowodzić swych rycerskich cnót wypuszczając się w drogę i konfrontując się z niebezpieczeństwami. Powód jego podróży: sława i uznanie w oczach ludzi równych mu stanem, jest kwestią indywidualną − rycerz musi wyróżnić się w grupie mężczyzn dorównujących mu stanem, co podkreśla jego samotność. Wędruje sam i stawia czoła niebezpieczeństwom, podczas gdy jego „naturalnym środowiskiem” jest dwór zaludniony arystokratyczną elitą obojga płci. Samotność ta może być porównana do ascetycznej postawy pielgrzyma zmierzającego do miejsc świętych, przy czym istnieje zasadnicza różnica: o ile wędrówka pielgrzyma ma cel − sanktuarium, do którego zmierza i w którym oczekuje zmycia grzechów, o tyle podróż błędnego rycerza nie kończy się nigdy7. Doskonałość i sława, których pożąda, nie są określone, dążenie do nich nie ma końca. Specyfika ta znajduje odzwierciedlenie na poziomie formy powieści i pokrewnych gatunków: serii ośmiozgłoskowców o parzystych rymach nie mającej struktury stroficznej i mogącej ciągnąć się właściwie w nieskończoność. Paul Zumthor, La mesure du monde. Représentation de l’espace au Moyen Age (Paris: Seuil, 1993), 184-189. 7 j:makieta 12-1-2015 p:134 c:0 134 Maciej Abramowicz Stanowiąca najważniejszy wynalazek średniowiecza w dziedzinie emocji i psychologii oryginalna koncepcja miłości, a zarazem jeden z najważniejszych tematów literackich epoki pojawiła się w poezji trubadurskiej na Południu Francji w wieku XI. Jej literackie przedstawienie szybko rozprzestrzeniło się na Północy Francji i całym obszarze kultury języka francuskiego, a stamtąd przenikło do innych kultur: germańskiej, skandynawskiej itd. Na stałe zagościło nie tylko w sztandarowym dla literatury dworskiej gatunku powieści dworskiej, ale też w krótkich gatunkach narracyjnych, pieśniach (lais) i opowiadaniach (contes) składających się na tę literaturę. W przeciwieństwie do liryki trubadurskiej w gatunkach epickich uczucie miłosne ukazywane jest w jego społecznym kontekście. Miłość jest wyłącznym atrybutem rycerskiego świata, sytuuje się w aksjologii właściwej tej elicie społeczeństwa średniowiecznego i dotyczy wszystkich jej członków, zacierając hierarchiczne zróżnicowanie w ramach arystokratycznej kasty. Fakt bycia zakochanym, posiadania damy swego serca, należy do powinności rycerza do tego stopnia, że bronienie się przed uczuciem lub obojętność wobec dam staje się przedmiotem krytyki i podejrzeń bohatera o hołdowanie złym obyczajom. To na dworze Artura rodzi się uczucie Cligèsa i Soredamor (Cligès). Iwen zakochuje się w Laudynie, gdy przypadkowo trafia na jej dwór (Iwen), Erek − w skromnej siedzibie ojca pięknej Enidy, który udziela rycerzowi schronienia i ekwipuje go na pojedynek (Erek i Enida). W każdym z tych przypadków miłość prowadzi do małżeństwa, trwałego, społecznie usankcjonowanego związku. W przestrzeni ludzkiej siedziby: w zamku czy choćby w skromnym dworze uczucie daje się okiełznać, przybiera społecznie akceptowane formy i w końcu zostaje ujęte w ramę wyrażoną ceremonią zaślubin, której towarzyszą często inne oznaki społecznego uznania, takie jak np. przekazanie lenna, co przenosi bohatera do elitarnej kategorii posiadających duży stopień autonomii królewskich wasali. Trwałość miłosnego związku wymaga jego społecznego uznania, to zaś dokonuje się na dworze. Etapem poprzedzającym społeczne usankcjonowanie miłości jest erotyczne spełnienie, którego przestrzenią może być ogród, hybrydalna przestrzeń łącząca elementy natury z kulturą: jest to przyroda, ale przyroda przekształcona, poddana uporządkowaniu przez człowieka. Charakterystyczną cechą ogrodu jest wydzielenie jego przestrzeni przez ogrodzenie, trudne lub wręcz niemożliwe do sforsowania. Ogród czy też sad spełnia rolę wyidealizowanego locus amoenus8, jak ma to miejsce w przypadku ogrodu, w którym chronią się chrétienowscy bohaterowie: Cligès i Fenicja, którzy, po odkryciu ich schronienia, są zmuszeni uciekać, a ich trwałe szczęście następuje dopiero po zwycięstwie Cligèsa nad cesarzem Konstantynopola i objęciu po nim tronu. Ernst Robert Curtius, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze, trans. Andrzej Borowski (Kraków: Universitas, 2009), 202-206. 8 j:makieta 12-1-2015 p:135 c:0 Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej 135 Przestrzeń ogrodu, mimo że jest miejscem miłosnego spełnienia, może również stać się przestrzenią dystopijną, czego przykładem jest ogród-więzienie Uciecha Dworu (Joie de la cour) z powieści Erek i Enida, którego zaczarowany charakter znika, a przebywający w nim rycerz i jego dama mogą go opuścić dopiero, gdy ten ulegnie w walce mężniejszemu przeciwnikowi. Tak więc hybrydalna natura ogrodu, łącząca elementy natury i kultury, leży u podstaw jego ambiwalencji. Należy również stwierdzić, że dwór jest miejscem, z którego promieniuje cywilizacja: pokonani przez wędrujących arturiańskich rycerzy przeciwnicy są puszczani wolno pod warunkiem, że udadzą się na dwór Artura, by opowiedzieć o swej klęsce i sławić zwycięzcę. Następnie zaś na dworze tym pozostają, powiększając grono rycerzy króla Artura i stają się częścią wyidealizowanego szlachecko-rycerskiego świata, niezależnie od wcześniej popełnionych niegodziwości. Włączenie pokonanych, wrogich rycerzy do arturiańskiego świata oznacza również wchłonięcie zajmowanej przez nich przestrzeni do przestrzeni królestwa Artura − modelu wyrafinowanej dworskiej cywilizacji. Szczególnie przekonującym przykładem służyć może Iwen. Usiłując zyskać sławę poprzez zwycięskie starcie z przeciwnikiem, któremu uległ jego kuzyn Kalogrenant, wyrusza potajemnie ze dworu, chcąc wyprzedzić innych rycerzy żądnych dokonać tego samego wyczynu. Pokonując, tak jak jego poprzednik, poszczególne etapy podróży, dociera do magicznego lasu Broceliandy i tam zabija w pojedynku Rudego Eskladosa, pana i strażnika tajemniczej domeny, chronionej, prócz bojowych umiejętności Eskladosa, czarem fantastycznego źródła. Co więcej, dzięki dysponującej magicznymi możliwościami służki Laudyny należącej do przestrzeni czarodziejskiego zamku, udaje mu się zdobyć serce tej, którą właśnie uczynił wdową. Poślubia ją i sam staje się panem zamku. Na skutek tego baśniowa kraina traci swój tajemniczy i groźny charakter. Sam Artur wraz z dworem składa wizytę jej nowemu władcy, co przesądza o symbolicznym ucywilizowaniu groźnej przestrzeni, rządzonej obecnie przez wasala króla. Wejście w orbitę arturiańskiej cywilizacji neutralizuje jej groźny charakter i przyłącza ją do pozytywnie wartościowanej przestrzeni. Inne powieści Chrétiena zawierają analogiczne przykłady: dokonując bohaterskiego aktu wyzwolenia rycerzy więzionych w „krainie, z której nikt nie powraca”, tytułowy bohater powieści Lancelot albo rycerz z wózkiem zdejmuje czar z owej krainy, ta zaś może wejść w orbitę wpływów Artura. Podobnie dzieje się w najbardziej znanej powieści Chrétiena, Percewalu lub opowiadaniu o Graalu, kiedy to wyzwolony spod czaru zamek królowych zostaje przyłączony do cywilizacji arturiańskiej, co wyraża się dokonaniem pasowania na rycerzy 500 kandydatów przez ich wyzwoliciela rycerza Gowena, działającego niejako w zastępstwie Artura. W ten sposób zaczarowany zamek staje się miejscem rytuału właściwego feudalnemu porządkowi i powiększa przestrzeń cywilizowanego świata. j:makieta 12-1-2015 p:136 c:0 136 Maciej Abramowicz Przestrzeń zewnętrzna w stosunku do dworu, znajdujące się poza zamkowym murem peryferie, jest opatrzona przeciwnym znakiem aksjologicznym. Pokonywanie jej jest jednoznaczne z wyrwaniem rycerza z jego społecznego kontekstu i implikuje samotność. Sytuacja, gdy rycerz opuszcza cywilizowaną przestrzeń dworu, aktywuje typowe dla błędnego rycerza-samotnika specyficzne cechy, które ujawniają się we wrogiej, dystopijnej przestrzeni: odporność na zmęczenie, upór, przezorność, ciągłą dyspozycyjność, wewnętrzną koncentrację, współgrające z jego szlachectwem, odwagą i sprawnością bojową. Ale tak ostro zarysowana w powieści opozycja między utopijną przestrzenią dworu, przestrzenią dworskiej cywilizacji i dystopijną przestrzenią natury ulega istotnym modyfikacjom w zależności od typu intrygi i gatunku literackiego. Postać błędnego rycerza, który przemierza poszczególne typy przestrzeni, pozwala ukazać całą jej złożoność. Okazuje się, że między z pozoru kontrastowymi przestrzeniami (zamek i puszcza) rozciąga się całe spektrum przestrzeni o ambiwalentnym charakterze. Przykład szaleństwa Iwena doskonale ilustruje złożoność i ambiwalencję powieściowej przestrzeni. W chwili, gdy nie dotrzymał słowa, że wróci po roku, Iwen traci miłość swej małżonki i popada w szaleństwo. Utrata przezeń zdrowego rozsądku jest procesem. Iwen opuszcza obóz, w którym mieszkał wraz z królem Arturem i jego rycerzami, i udaje się w stronę puszczy. Przebiegając przez zaorane pola stopniowo porzuca ubranie oraz wszelkie atrybuty swego stanu i do puszczy wstępuje nagi, a na dodatek stracił pamięć, co stanowi ostateczny dowód na jego zerwanie z cywilizacją. Żyjąc w puszczy Iwen całkowicie lub prawie całkowicie utracił kontakt ze światem cywilizowanym. Do czasu odnalezienia chaty pustelnika i otrzymaniu odeń chleba i wody, żywi się surowym mięsem upolowanych zwierząt. Poluje na nie posługując się łukiem, odebranym młodemu wieśniakowi w trakcie ucieczki do lasu. Jest to oznaka degradacji społecznej: łuk stanowi ekwipunek myśliwego, nie przystoi zaś rycerzowi. Podobnie jak i on myśliwym został posługujący się łukiem Tristan, który po ucieczce przed niechybną śmiercią i po uwolnieniu Izoldy skrył się z nią w głębi moreńskiej puszczy. Wreszcie młody Percewal, celowo utrzymywany przez matkę w całkowitej ignorancji rycerstwa i żyjący w zagubionej w leśnych ostępach siedzibie, poluje posługując się oszczepem; podobnie ma to miejsce w przypadku bohatera anonimowej Pieśni o Tyolecie. Dopiero nawiązanie (dość problematycznego zresztą) kontaktu między Iwenem i pustelnikiem powstrzymuje proces społecznej degradacji. Wymiana mięsa upolowanych przez Iwena zwierząt na chleb odbywa się bez bezpośredniego udziału jej uczestników, a dokonuje się jedynie poprzez odbieranie pozostawianych przez jednego i drugiego dóbr. W przypadku rycerza znaczenie ma też fakt, że Iwen posila się w samotności, co jest wyraźnym zaprzeczeniem zasad dworskiego życia. Puszcza jest przestrzenią, w której rycerz traci tożsamość − tak społeczną, jak i indywidualną. j:makieta 12-1-2015 p:137 c:0 Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej 137 Ale już sam las okazuje się obarczony dwuznacznością. Jego dzikość nie zasadza się na całkowitej opozycji w stosunku do świata ludzkich domostw, ale na fakcie, że sytuuje się na marginesie działalności człowieka, nie jest on całkowicie pozbawiony ludzkich mieszkańców. Jego obrzeża zamieszkują pustelnicy spełniający funkcję łączników między naturą i kulturą, światem puszczy i światem ludzkim. Przykładem tego może być wspomniany pustelnik z powieści o Iwenie, stanowiący jedyny element łączący szalonego bohatera z cywilizacją, pustelnik Ogryn z Powieści o Tristanie i Izoldzie, pośredniczący między żyjącymi w lesie kochankami i królem Markiem, czy wreszcie cały szereg świętych mężów z XIII-wiecznych powieści prozą, których funkcja polega na wyjaśnianiu wędrującym rycerzom sensu przeżywanych przez nich przygód. Przedstawiona w literaturze średniowiecznej przestrzeń, jej funkcja i aksjologia komplikuje się jeszcze bardziej, gdy uwzględni się tak ważny parametr, jakim jest motyw miłości, ściśle zresztą powiązany z wędrówkami i przygodami rycerza. Opozycja między przestrzenią dworu i przestrzenią przyrody nie jest dana raz na zawsze, co ma również konsekwencje na poziomie wartościowania. Otwarta przestrzeń staje się naturalną ramą miłosnego spotkania w pieśniach (lais), stanowiących łatwo definiowalny podzbiór literatury dworskiej, zwłaszcza zaś anonimowych9 z XII−XIII w. Specyfika tych utworów polega na zerwaniu ze społeczną homogenicznością świata przedstawionego. Inni są protagoniści miłości: uczucie łączy śmiertelnego rycerza i piękną wróżkę − istotę spoza feudalnej rzeczywistości (sytuacja odwrotna, gdy kochanka jest ziemską pięknością, a rycerz pochodzi nie z tego świata, co prawda występuje, ale jest znacznie rzadsza10). Pojawiająca się fantastyczna postać jest wpisana w przestrzeń swego świata, modelowanego na wzór świata feudalnego, lecz odbiegającego odeń wyidealizowanym charakterem i obfitością wszelkich dóbr. Obcość tego świata, jego inność, są sygnalizowane rzadko i punktowo, np. w przypadku innego upływu czasu: bohater spędza w nim trzysta lat, podczas gdy wydawało mu się, że bawi tam zaledwie trzy dni (Pieśń o Guingamorze). Podobnie jak i w powieści tu również miłość ma erotyczny charakter. Ale w tym przypadku następuje odwrócenie wartościowania przypisanego przestrzeni. Podobnie jak powieściowy ogród otwarta przestrzeń staje się naturalną ramą miłosnego spotkania11. Tak jak przeżywanie podnoszących wartość rycerza przygód, miłosne spotkanie z fantastyczną kobietą implikuje opuszczenie 9 Najbardziej znane lais Marii z Francji reprezentują dość dużą różnorodność tematyczną i stanowią raczej rodzaj studiów miłosnej kazuistyki, choć i w nich znaleźć można elementy, o których jest tu mowa (Yonec). Lais anonimowe natomiast stanowią bardzo spójny korpus. Dostępne są one w wydaniu: Prudence Mary O’Hara Tobin, ed., Les lais anonymes des XII e et XIII e siècles: Essai d’édition critique de quelques lais bretons (Genève: Droz, 1976). 10 Np. anonimowa Pieśń o Tydorelu. 11 Zresztą we wspomnianej Pieśni o Tydorelu akt miłosny ma miejsce w królewskim ogrodzie. j:makieta 12-1-2015 p:138 c:0 138 Maciej Abramowicz dworu, na którym przebywa protagonista. I tak jak w przykładzie szaleństwa Iwena miłosne spotkanie wymaga pokonania przestrzeni o ściśle określonych etapach: najpierw lasu, następnie równiny, wreszcie wodnej granicy: rzeki, jeziora, brodu. Dopiero wówczas staje się możliwe miłosne spełnienie, dokonujące się na otwartej przestrzeni należącej do innego świata. Lecz w pieśniach tych dwór spełnia inną funkcję. Staje się miejscem kryzysu, bohater jest przedmiotem zalotów żony seniora (często pojawiający się w literaturze dworskiej motyw żony Putyfara) lub fakt, że nie posiada on damy swego serca, ściąga nań podejrzenia o homoseksualizm. Wyjazd z dworu jest więc ucieczką, uwolnieniem się od opresji, nieprzewidziane zaś miłosne spotkanie jest w pewnym sensie nagrodą za krzywdę doznaną w świecie feudalnym. W przypadku anonimowych pieśni miłość na łonie przyrody jest jedynie chwilowym spełnieniem12. Po nim następuje powrót rycerza na dwór seniora. I tu w pełni ujawnia się kryzys, będący wynikiem złamania zakazu nałożonego na bohatera przez jego kochankę pochodzącą z innego świata, np. niewyjawiania publicznie ich związku. W konsekwencji następuje zasadnicze odwrócenie znaku aksjologicznego, pełna dewaloryzacja przestrzeni dworu: staje się on wyraźnie przestrzenią wrogą. Po nieudanej próbie powrotu bohater opuszcza dwór feudalny, by na trwałe zamieszkać w krainie istoty nie z tego świata. De facto jest to rodzaj śmierci bohatera dla ziemskiego świata feudalnego. W ten sposób przestrzeń dworu, będąca przestrzenią pozytywną w wielkich powieściach, przejawia swój charakter dystopijny, inny zaś świat jest wyidealizowaną inwersją feudalnego świata, który gwarantuje trwałość miłosnego związku. Mimo stosunkowo niewielkiej liczby typów przestrzeni aktualizowanych w utworach należących do literatury dworskiej ich funkcja i aksjologia wykazują sporą różnorodność, zwłaszcza w porównaniu do stałości sposobu postrzegania przestrzeni rzeczywistej. Zmierzający do osiągnięcia swego zasadniczego celu: wywyższenia rycerstwa i afirmacji definiującego go systemu wartości, dyskurs literacki wykazuje dużą elastyczność oraz zdolność do modyfikowania i redefiniowania parametrów kulturowych. Na dalszych etapach ewolucji kultury te przekształcone elementy ustanawiają nowy paradygmat, równie podatny na zmiany na mocy własnej dynamiki. Literatura jawi się w ten sposób jako jeden z najistotniejszych czynników sprawczych ewolucji mentalności. 12 Warto tu wspomnieć o dość osobliwym przykładzie powiązania cielesnej miłości z chronotopem drogi, jaki odnotować można w popularnym na północy Francji w XIII w. liryczno-narracyjnym gatunku pastourelles, gdzie spotkanie odbywającego konną przejażdżkę rycerza i wpisanej niejako w świat przyrody pasterki (jej miejsce określane jest wyrażeniami typu „pod krzewem”, „w cieniu gałęzi”) kończy się szybkim i często wymuszonym miłosnym aktem, nie pociągającym za sobą żadnych konsekwencji. j:makieta 12-1-2015 p:139 c:0 Aksjologiczny wymiar przestrzeni w starofrancuskiej literaturze dworskiej 139 The axiological dimension of space in old-French courtly literature Summary In medieval mentality the world is viewed in a dichotomous fashion, the prototypical case being the pervasive axiologically-loaded opposition between the sacred and the profane. This mental structure, also reflected in the literature of the period, is characterized by the chronotope: the unbreakable bond of space and time, in which literary plots are set. The chronotope is not mere decorum but participates, on a par with the plot and the characters, in the construction of the meaning and didactic message of a given literary work. This is especially conspicuous in its basic component: space. At one extreme of the axis there is the space of culture: the court, the human abode, etc. It is being idealized − it is utopian, whereas the world of wildlife is hostile, dangerous and dystopian. However, when the opposition is embedded in the context of a specific genre or individual work, an axiological reversal of space may ensue. This is particularly relevant in courtly literature, whose plots are strictly connected with travelling, i.e. progression through space, tantamount to progression along the axiological scale. j:makieta 12-1-2015 p:140 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:141 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 141-157 GRZEGORZ RAUBO Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu „W TWARDE WIĘZIENIE WSADZONO MI DUSZĘ”. WYOBCOWANIE DUSZY W CIELE W LITERATURZE BAROKU Słowa kluczowe: barok, literatura, antropologia filozoficzna, dusza, ciało Keywords: baroque, literature, philosophical anthropology, soul, body Wyodrębniane przez historyków idei koncepcje dualizmu duszy i ciała mogą stanowić przedmiot refleksji skoncentrowanej na różnych aspektach tego fascynującego „starego problemu”, który od czasów najdawniejszych rozpatrywany był na gruncie filozofii człowieka1. Prezentowane odczytanie tych koncepcji (odgrywających znaczącą rolę w dociekaniach antropologicznych pisarzy polskiego baroku)2 skupia się na rozważaniach o dychotomii pierwiastków duchowego i materialnego, które dokumentują dystopijne ujęcie ciała jako miejsca wygnania, uwięzienia czy wyobcowania duszy 3. Przywołanie źródeł z epoki poprzedzić należy przypomnieniem, że ta radykalna w swej wyrazistości interpretacja somatycznej natury człowieka uformowana została w starożytności. Jej korzenie tkwią w orfizmie, który traktując ciało jako grób i więzienie duszy4 stworzył podłoże dla jednego z najbardziej nośnych mitów kultury europejskiej − „mitu duszy wygnanej”. Mit ten, ukazując istotę ludzką Cornelis Anthonie van Peursen, Antropologia filozoficzna. Zarys problematyki, trans. Tadeusz Mieszkowski, Tomasz Zembrzuski (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1971), 5-21. 2 Vide: Jadwiga Kotarska, Theatrum mundi. Ze studiów nad poezją staropolską (Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, 1998), 43-64; Claude Backvis, Panorama poezji polskiej okresu baroku, vol. 1 (Warszawa: Wydawnictwo Optima JG, 2003), 17-46. 3 Z syntetycznych prac poświęconych koncepcjom ciała w dawnej kulturze i filozofii europejskiej odnotujmy między innymi: Stanisław Kowalczyk, Ciało człowieka w refleksji filozoficznej (Lublin: Wydawnictwo KUL, 2009); Terytorium i peryferia cielesności. Ciało w dyskursie filozoficznym, ed. Andrzej Kieras, Elżbieta Struzik (Katowice: Uniwersytet Śląski, Studio 29, 2010); Historia ciała, vol. 1, Od renesansu do oświecenia, ed. Georges Vigarello (Gdańsk: Słowo/Obraz, Terytoria, 2011). 4 Adam Krokiewicz, Studia orfickie (Warszawa: Trzaska, Evert i Michalski, 1947), 46. 1 j:makieta 12-1-2015 p:142 c:0 142 Grzegorz Raubo rozszczepioną na duszę i ciało, głosi, iż „człowiek jest we własnym pojęciu tym samym, co jego «dusza» i innym niż jego «ciało»”5, przedstawia ciało jako złe i obce duszy6, jako miejsce jej pokuty, uwięzienia, doświadczania skażenia i pokus7, każe widzieć w ciele „symbol niedoli istnienia”8. Zrelacjonowana wykładnia ludzkiej cielesności podjęta została w platonizmie, była wzbogacana o nowe wątki w jego licznych kontynuacjach i odgałęzieniach. Pogarda dla somatycznej natury człowieka zaznaczyła swą obecność w gnozie i manicheizmie, w wielu postaciach uwidaczniała się w kulturze chrześcijańskiej, wytyczając profil refleksji nacechowany charakterystycznym „urazem do ciała”9 − postawą stanowiącą rewers gloryfikacji duszy, będącą kontrapunktem dla pochwał jej boskiej doskonałości10. Jest rzeczą godną uwagi, że u progu epoki nowożytnej wzmożeniu negatywnego nastawienia wobec ciała w pewien sposób sprzyjała filozofia kartezjańska, która eksponowała dychotomię duszy i ciała, substancji myślącej (res cogitans) oraz substancji rozciągłej (res extensa). Triumfy kartezjanizmu tworzyły bowiem podatny grunt dla wzmocnienia legitymującej się wielkim autorytetem tradycji augustyńskiej 11, zaś przynajmniej niektórzy jej zwolennicy (choć nie deklarowali tego wprost) zapewne skłonni byli przyjąć, że „są zniewoleni do zamieszkiwania w dwóch przeciwstawnych sobie i wrogich królestwach − boskim i cielesnym”12, co w formowanych w tym duchu wzorach pobożności przekładało się na gnostycką czy manichejską w swym rdzeniu zachętę do dewaloryzacji ciała13. W osnowie antropologii oraz epistemologii kartezjańskiej doszukiwano się też cech angelizmu, którego wyrazem miało być promowanie teorii „człowieka jako anioła czy też jako bezcielesnej substancji myślącej”14, przekreślenie ciała i zmysłów Paul Ricoeur, Symbolika zła, trans. Stanisław Cichowicz, Maryna Ochab (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1986), 264. 6 Ibidem, 265. 7 Ibidem, 268. 8 Ibidem, 271. 9 Ryszard Przybylski, Pustelnicy i demony (Kraków: Znak, 1994), 55-84. W związku z sygnalizowaną wyżej problematyką − vide: Hans Jonas, Religia gnozy, trans. Marek Klimowicz (Kraków: Wydawnictwo Platan, 1994); Gilles Quispel, Gnoza, trans. Beata Kita (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1988); Hervé Rousseau, Bóg zła, trans. Anna Kotlarska (Warszawa: Czytelnik, 1988); Steven Runciman, Manicheizm średniowieczny, trans. Bartłomiej Zborski, Jerzy Prokopiuk (Gdańsk: Wydawnictwo Marabut, 1996). 10 Vide: Claude Tresmontant, Problem duszy, trans. Jadwiga Kowalczyk (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1973). 11 W kontekście zagadnień omawianych w tym artykule należy odnotować, że niedawno wskazano na jej obecność w twórczości zajmującej nas epoki: Ireneusz Szczukowski, Inspiracje augustyńskie w poezji polskiego baroku (Bydgoszcz: Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, 2007). 12 Leszek Kołakowski, Bóg nam nic nie jest dłużny. Krótka uwaga o religii Pascala i o duchu jansenizmu, trans. Ireneusz Kania (Kraków: Znak, 1994), 113. 13 Vide: ibidem, 112. 14 Étienne Gilson, Jedność doświadczenia filozoficznego, trans. Zofia Wrzeszcz (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1968), 116. 5 j:makieta 12-1-2015 p:143 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 143 jako instrumentów, za pomocą których dusza zyskuje wiedzę o przedmiotach, a nawet „pogarda dla roli ciała w dziele poznania”, wynikająca w gruncie rzeczy z odrzucenia „ludzkiej doli”, w której wszelkie poznanie jest efektem współdziałania umysłu ze zmysłami ulokowanymi w ciele15. O kartezjańskich teoriach mowa tu nie bez powodu, gdyż wywołały one pewien oddźwięk w twórczości polskich autorów barokowych. Na ogół wszakże podejmowany przez nich temat duszy wyobcowanej czy uwięzionej w ciele nie był inspirowany nowymi teoriami filozoficznymi lub naukowymi. Jego obecność w dużej mierze wynikała z zakorzenienia w kulturze, zwłaszcza w religijnej kulturze epoki, na której dualistyczne koncepcje odcisnęły wyraźne piętno. Przestrzenie alienacji: więzienie, dom, lepianka Ciało jako miejsce zamknięcia i cierpienia duszy pojawia się w rozmaitych konkretyzacjach obrazowych w emblematyce barokowej. „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”16 − to zwięzłe wyznanie człowieka z utęsknieniem oczekującego nieprzemijających dóbr niebieskich widnieje w jednej z polskich subskrypcji do utworu Amoris Divini et Humani effectus varii (atrybucja polskich tekstów nie została ustalona, prawdopodobne jest jednak, że ich autorem mógł być Zbigniew Morsztyn). W wybitnym emblematycznym dziele Stanisława Herakliusza Lubomirskiego Adverbia moralia (1688) udręka „więzienia ciała”, mozół dźwigania „Kajdan i okowów ciała swego” opisywany jest natomiast w kategoriach doświadczenia „ciemności” i „ślepoty” przeciwstawianych światłu ludzkiego umysłu partycypującemu w światłości boskiej oraz poczuciu wolności, jakie zawdzięczamy umysłowi17. Skontrastowaniu uwięzienia w ciele i wolności umysłu służy tu silnie spolaryzowana symbolika ciemności i światła. Naturalna w tym kontekście metafora ślepoty − która wraz z ciemnością jest właściwa uwikłaniu w ciało, wygaszającemu „wszytko umysłu światło”, jak mówią o tym Adverbia moralia − może zyskać głębszy sens, zważywszy to, że za pomocą obrazów wywiedzionych z percepcji wzrokowej („widzenia”, „oglądania”, „naoczności”) od czasów starożytnych opisywano w filozofii europejskiej poznawczą aktywność umysłu, trud myślenia zmierzający do uchwycenia prawdy18. Przeciwstawiona 15 Jacques Maritain, Trzej reformatorzy. Luter, Kartezjusz, Rousseau, trans. Konstanty Michalski (Warszawa-Ząbki: Fronda, Apostolicum, 2005), 103, 111. 16 Miłości boskiej i ludzkiej skutki różne. Wraz z siedemnastowieczną polską wersją tekstów do Amoris Divini et Humani effectus varii, ed. Janusz i Paulina Pelcowie (Warszawa: Neriton, 2000), 59. 17 Stanisław Herakliusz Lubomirski, Poezje zebrane, vol. 1, ed. Adam Karpiński (Warszawa: Semper, 1995), 146, 148. 18 Hannah Arendt, Myślenie, trans. Hanna Buczyńska-Garewicz (Warszawa: Czytelnik, 1991), 162-182. j:makieta 12-1-2015 p:144 c:0 144 Grzegorz Raubo tym dążeniom poznawczym „ślepota” ciała − w tym jego niezdolność do „dostrzeżenia” cnoty, co uwydatnia „Salomon polski” − z całą ostrością uświadamia skalę zagrożeń, na jakie wystawiony jest umysł ulokowany w ciele, stale poddawany agresywnej presji jego zmysłowych pożądań. Niedolę duszy zamkniętej w ciele inaczej zobrazował Aleksander Teodor Lacki w Pobożnych pragnieniach (1673), przekładzie słynnego emblematycznego utworu Hermana Hugona Pia desideria (1624). W skardze duszy wepchniętej w „ciemną klatkę” ciała pojawiają się akcenty anatomiczne, części ciała są fragmentami więzienia, w które została wtrącona dusza: Ach, boleści! Ledwom się biedna urodziła, zaraz ciała machina brzydką turmą była, nogi w kajdany, ręce w dybki się zmieniły, kości w kratne więzienia, a w postronki żyły. Na toż to ze mną oraz zrodzone więzienie, bym czuła w tej gospodzie wieczne utrapienie? W toku lektury przytoczonego tekstu odnieść można wrażenie, iż konsekwentnie konstruowany opis w pełni oddaje dramatyczne położenie duszy. Okazuje się jednak, że dla ukazania ogromu jej cierpień konieczne jest jeszcze jedno wyobrażenie wyrażające dramat doświadczanego przez nią skrępowania. Na to bowiem, czym w istocie jest zamknięcie duszy w ciele, naprowadza kolejny obraz widniejący w skardze tej, która „mogła swobodnie w niebie trawić lata”: Czy mnie-ż, której się szczupła niebieska widziała kraina, ślimakowa będzie okrywała koncha?19. To, że dusza, dziedziczka niebiańskiej wolności, umieszczona została w ciasnym więzieniu ciała, nie jest jedynym zdumiewającym rysem ludzkiego bytowania. Nie mniej zaskakujące jest to, że rozpoznania tego stanu rzeczy człowiek nie tylko nie potrafi przełożyć na pożądany dystans wobec swej cielesnej powłoki, lecz że „ludzie żywot ten cukrują”, nazywają „rozkosznym krajem” to, co zwać się godzi „strasznym śmiertelnym więzieniem”, jak ujmował to Mikołaj Mieleszko w Nabożnych westchnieniach (1657), który temat zamknięcia duszy w ciele tak rozwinął w swym emblematycznym zbiorze: Duszę Bóg wolną ciałem i kościami Jak żelaznemi osadza kratami, A każdy człowiek zaraz gdy się rodzi, W ciało to właśnie jako w taras wchodzi, Aleksander Teodor Lacki, Pobożne pragnienia, ed. Krzysztof Mrowcewicz (Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN − Wydawnictwo, Stowarzyszenie „Pro Cultura Litteraria”, 1997), 157-158. 19 j:makieta 12-1-2015 p:145 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 145 W którym go nędza choć niejedna łupi, Przecię się on w tej turmie kocha głupi 20. Aksjologia patronująca autorowi cytowanego tekstu − reprezentatywna dla religijnej moralistyki baroku − była tłem refleksji antropologicznej w wielu utworach Wacława Potockiego. Nie sposób pominąć tego twórcy, śledząc kreowane w jego czasach obrazy wyobcowania duszy w ciele, gdyż dla poety z Łużnej dotkliwie przez człowieka odczuwana wojna zaprzysięgłych wrogów, duszy i ciała, była jednym z największych paradoksów stale poddawanych próbom racjonalnego wyjaśniania i stanowiących wyzwanie dla artystycznej imaginacji21. Pisząc o rozmiłowaniu w ułudach ciała, Potocki zauważał, że wielekroć przyobleka się ono w formy pełne rozmachu i ostentacji − rzec by można: w formy odpowiadające kanonom barokowej „pompy”. Jej zachwycający splendor prowadzi nawet do złudzenia, iż niepewny żywot dokonujący się w przestrzeni „cielesnej turmy” uczynić można domeną stałości i spektakularnego piękna. W wierszu Złego początku zły koniec zawartym w Moraliach (powst. ok. 1688−1694, później jeszcze przeredagowywanych) poeta pisał: Wszytkich okrył ten dekret: ktokolwiek się rodzi, Do tej turmy z żywota matczynego wchodzi, Wyglądając, rychło kat we drzwi zakołace; Wżdy nam zamki, wżdy w głowach cwałają pałace, Które w droższe od złota zdobimy szpalery, Chcąc przetworzyć turmy ciał naszych w belwedery, Najmniej o tym myśląc, że z pompy tak szumnej Z turmą oraz leda w dzień wrzucą nas do trumny22. Życie w więzieniu ciała toczy się w cieniu śmierci, przypomina trwożliwy los skazańca wyczekującego egzekucji. Loch ciała nie przeistoczy się we wspaniałą budowlę, a rozmach, z jakim ludzie próbują tego dokonać, uwydatnia tylko kruchość owego zamierzenia. Cytowany fragment tekstu − tak jak inne przytoczone tu diatryby przeciw zakorzenieniu człowieczego bytu w materii − został zbudowany w oparciu o wyrazistą, mocno w dawnej kulturze ugruntowaną analogię, zgodnie z którą cierpienia fizycznej egzystencji odzwierciedla metafora klatki czy lochu ciała. Dualistyczny nurt antropologii barokowej sprowadza więc sytuację duszy w ciele do konkretności wizji uwięzienia, a tę rzucającą się w oczy prawidłowość Mikołaj Mieleszko, Emblematy, ed. Radosław Grześkowiak, Jakub Niedźwiedź (Warszawa: Neriton, 2010), 153. 21 Krzysztof Obremski, „Myśl antropologiczna i wyobraźnia. Ogród fraszek i Moralia Wacława Potockiego”, Pamiętnik Literacki, no. 2 (1998): 9. 22 Wacław Potocki, Moralia, vol. 1, ed. Tadeusz Grabowski, Jan Łoś (Kraków: Wydawnictwa Akademii Umiejętności, 1915), 372. 20 j:makieta 12-1-2015 p:146 c:0 146 Grzegorz Raubo warto uwydatnić między innymi dlatego, że na jej tle można dostrzec odmienność drogi, jaka do wyobrażenia duszy zamkniętej w ciele wiedzie w poemacie Zbigniewa Morsztyna Votum (powst. ok. 1657−1659). Bieg myśli ariańskiego poety nie prowadzi od filozoficznych uogólnień ku konkretowi, jak ma to miejsce w omówionych wcześniej utworach. Bieg skojarzeń zapisanych w Votum dokonuje się w kierunku odwrotnym, oto bowiem rzeczywiste, być może wzorowane na autentycznych doznaniach poety odczucia udręczonego więźnia, skutego kajdanami, rzuconego w „pogańskie krainy” i przenoszącego się w ojczyste strony mocą nieskrępowanej „myśli”, prowadzą ku filozoficznemu podsumowaniu zawartemu w słowach: Tak i ta nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana, Brzydkim tłomokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona Wzdycha do swojej Niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny23. Sfera niebios, o której czytamy w utworze, przypomina, że charakterystycznym składnikiem omówionego wyżej typu wyobrażeń jest motyw uwalniania się duszy z więzienia ciała. Materializacją tęsknot duszy za wyswobodzeniem się od poniżających ją somatycznych uwikłań stanowią obrazy porzucania oków, otwierania z boską i anielską pomocą ciężkich wrót czy żelaznych bram klatki ciała. Dominującym, równocześnie najwyrazistszym wyrazem aspiracji duszy do porzucenia lochu ciała jest jej lot ku niebu24. Poruszając się w powietrzu, dusza odbywa imaginacyjną podróż w żywiole, który w dawnej filozofii i literaturze często służył upostaciowaniu różnych wyobrażeń duszy, ukazywanej za pomocą rozbudowanego repertuaru metaforyki „powietrznej”25. Dusza, wyposażona w przypisane jej przez poetów skrzydła − symbol dążenia ku transcendencji, Zbigniew Morsztyn, Wybór wierszy, ed. Janusz Pelc (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1975), 101-102. 24 Na temat motywu lotu w poezji zajmującej nas epoki − vide: Maria Łukaszewicz-Chantry, Trzy nieba. Przestrzeń sakralna w liryce Macieja Kazimierza Sarbiewskiego (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2002); Danuta Künstler-Langner, Anioł w poezji baroku. Dzieje postaci w kulturze dawnej Europy (Toruń: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2007), 141-160. 25 Małgorzata Sacha-Piekło, „Powietrze”, in Estetyka czterech żywiołów. Ziemia. Woda. Ogień. Powietrze, ed. Krystyna Wilkoszewska (Kraków: Universitas, 2002), 221-222; Barbara Otwinowska, „«Powietrzne nic»”, in Literatura polskiego baroku w kręgu idei, ed. Alina Nowicka-Jeżowa, Mirosława Hanusiewicz, Adam Karpiński (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 1995), 297-312. 23 j:makieta 12-1-2015 p:147 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 147 przemieszczając się w żywiole powietrza, czyni też zadość swemu pragnieniu czystości 26. W ziemskim życiu czystości tej przeszkadza duszy styczność z ciałem − siedliskiem grzechu, częścią człowieka naznaczoną śmiercią i rozkładem, którego grozę artyści baroku przybliżali z dosadną ekspresyjnością. Komentując prezentowane źródła w innej perspektywie − a zarazem wskazując na kontekst pomocny w eksplikacji dalszych utworów, które zostaną tu przywołane − należy zaznaczyć, że przepajający je zamysł dewaloryzacji ciała pozwala wiązać ich ideowe przesłanie z kryptomanichejskim stosunkiem do ciała obserwowanym w kulturze religijnej baroku. Przejawiał się on między innymi w nasileniu wrażliwości makabrycznej oraz położeniu nacisku na cielesny wymiar pokuty27, w której udręczenie ciała miało przysłużyć się eschatologicznemu ocaleniu duszy, co wielekroć podkreślali religijni poeci baroku. „Nie żałuj ciała, o duszę gra chodzi”, zadawać trzeba „wielki gwałt ciału”, aby duch nie zginął z jego powodu28 − przekonywał Kasper Twardowski w Pochodni Miłości Bożej (1628), zaś Wojciech Stanisław Chrościński w Psalmach spowiednych zawartych w Krótkim zbiorze duchownych zabaw (1710) kierował do Boga słowa: „Uciążasz ciało, abyś duszę zbawił”, „Niech na katowniach grzeszne ciało jęczy, / Aż go prawdziwa pokuta wyręczy”29. Religijna twórczość baroku przynosi obfitość dezyderatów sformułowanych w podobny sposób. Utwory wcześniej tu przybliżone, jak też te, o których będzie jeszcze mowa, wiązać wolno również z oddziaływaniem rozprzestrzenionej w dawnym chrześcijaństwie doktryny de contemptu mundi. Jej średniowieczni twórcy czerpali z dualistycznych koncepcji starożytności, inspirowała ich wywiedziona z antycznej kosmologii tendencja do deprecjonowania ziemi, w myśl której „sublunarny świat przeciwstawia się gwiezdnej części wszechświata, niższa część kosmosu, corpora inferiora, temu co coelestia”30 (zgodnie z tą hierarchią ziemia jest żywiołem, który stopniem swej szlachetności ustępuje powietrzu, ogniu i wodzie31 − nie bez powodu więc wyzwolenie duszy od połączenia z ciałem w wyobraźni poetyckiej baroku znajduje wyraz w obrazach wyswobadzania się od związków z żywiołem ziemi). Antysomatyczne ostrze doktryny de contemptu mundi przejawiało się Gaston Bachelard, Wyobraźnia poetycka. Wybór pism, ed. Henryk Chudak, trans. Henryk Chudak, Anna Tatarkiewicz (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1975), 185-186, 189, 191. 27 Alina Nowicka-Jeżowa, „Feniks w popiołach. Uwagi o kulturze religijnej drugiej połowy XVII wieku”, in Literatura i kultura polska po „potopie”, ed. Barbara Otwinowska, Janusz Pelc (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1992), 124-125. 28 Kasper Twardowski, Pochodnia Miłości Bożej z piącią strzał ognistych, ed. Krzysztof Mrowcewicz (Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN − Wydawnictwo, Stowarzyszenie „Pro Cultura Litteraria”, 1995), 67-68. 29 Wojciech Stanisław Chrościński, Krótki zbiór duchownych zabaw (Częstochowa, 1710), Cv. 30 Jean Delumeau, Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII−XVIII w., trans. Adam Szymanowski (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, Oficyna Wydawnicza Volumen, 1994), 14. 31 Ibidem. 26 j:makieta 12-1-2015 p:148 c:0 148 Grzegorz Raubo również w takim wyjaśnianiu stosunku między duszą i ciałem, które nie tylko akcentowało ich dualizm, lecz także uwypuklało ogromną między nimi dysproporcję: duchowa struktura człowieka reprezentuje bowiem wartości autentyczne, natomiast cielesna strona istoty ludzkiej − wartości pozorne32. Symptomatyczne, że omawiana doktryna niosła z sobą specyficzną interpretację biblijnej koncepcji człowieka jako obrazu Boga: w jej świetle imago Dei stanowi wyłącznie dusza, zaś ciało, oddzielające nas od Boga, pozbawione zostało zaszczytu Jego odzwierciedlania33. Wydźwignięciem duszy od hańbiącego połączenia z ciałem miało być upodobnienie człowieka do anioła, przy czym ów angeliczny, odcieleśniony model doskonałości powinien być celem ludzkich zabiegów już tu, w życiu doczesnym. Przywołanie następnych tekstów poprzedźmy uwagą, że w poezji baroku impulsów pobudzających do angelicznych tęsknot dostarczał nie tylko religijny wzór wzgardy ciała. Dla Hieronima Morsztyna, kolejnego twórcy prezentującego silnie spolaryzowane spojrzenie na ciało człowieka34, kobieta o ciele ulepionym nie z gliny stanowiącej materię ludzkich ciał, lecz „z kryształu ślicznego stworzona”, widziana „w przezroczystym ochędóstwie ciała”, która „w czystej jest serafinowi / Myśli podobna niżeli człowiekowi”, stanowić miała imaginacyjną przeciwwagę dla wstrząsającego wejrzenia we wnętrze ciała człowieka, które było udziałem poety podczas publicznej sekcji zwłok w teatrze anatomicznym w Padwie (literackim zapisem tego traumatycznego doświadczenia były dwa utwory, wśród nich wiersz Do Abrahama Maciejowskiego o anatomijej białogłowskiej, napisany na początku 1618 roku)35. Do angelicznych wątków barokowej antropologii, w których pojawia się charakterystyczny locus anatomicus36 przyjdzie tu jeszcze powrócić. Przedtem jednak warto przyjrzeć się kolejnym wyobrażeniom sugerującym wyalienowanie duszy w ciele. Należały do nich przedstawienia duszy zamieszkującej dom ciała, przy czym twórcy baroku, mówiący o dychotomii ducha i materii, nie ukazują domostwa ciała jako bezpiecznego schronienia dla przebywającej w nim duszy 37. Mikołaj Sęp Szarzyński w Rytmach abo wierszach polskich (1601) pisał o uformowanym z żywiołów „wątłym ciele” dającym „duchowi mojemu mieszkanie”. „Ten nasz Juliusz Domański, Z dawnych rozważań o marności i pogardzie świata oraz nędzy i godności człowieka (Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, 1997), 19. 33 Ibidem, 17. 34 Paweł Stępień, Poeta barokowy wobec przemijania i śmierci. Hieronim Morsztyn, Szymon Zimorowic, Jan Andrzej Morsztyn (Warszawa: Wydawnictwo DiG, 1996), 9-43. 35 Cytowane wyżej fragmenty tego tekstu podaję za: Radosław Grześkowiak, „Porażenie cielesnością. Poetyckie relacje Hieronima Morsztyna z sekcji zwłok”, in Koncept w kulturze staropolskiej, ed. Ludwika Ślęk, Adam Karpiński, Wiesław Pawlak (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 2005), 321. 36 Vide: Anna Wieczorkiewicz, Muzeum ludzkich ciał. Anatomia spojrzenia (Gdańsk: Słowo/ Obraz, Terytoria, 2000), 84-95. 37 Vide: Gaston Bachelard, op. cit., 314. 32 j:makieta 12-1-2015 p:149 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 149 dom − Ciało” uznawał za ostoję grzechu, w której duch doświadcza dotkliwych ograniczeń, w ciele bowiem czuje się „jakmiarz związany od sługi swojego”38. Potocki, który nie ustawał w poszukiwaniu analogii służących przedstawieniu relacji duszy i ciała39, w Periodach najwłaściwszą postawę wobec domu ciała widział w postawie pielgrzyma, który myśląc o „królewskim pałacu” czekającym go w niebie, przemyka tylko przez tę przypisaną duszy gospodę, okopconą dymem karczmę40. Dobitny w swej wymowie wiersz Marność żywota ludzkiego w śmiertelnym ciele z Ogrodu fraszek (ukończonego zasadniczo w 1691 roku) mówi, iż ciało to „krótkie człeczej duszy jest mieszkanie” 41. Karol Mikołaj Juniewicz w Refleksyjach duchownych (1731), jednym z najważniejszych staropolskich poematów poświęconych rzeczom ostatecznym, wzmocnił wrażenie kruchości cielesnego domostwa człowieka, łącząc jeden z wariantów omawianego obecnie obrazu z popularnym przedstawieniem życia jako żeglugi: „Znikniemy wkrótce / w tej lichej łódce / z lepianki ciała” 42. Sięgając ponownie do Potockiego zanotujmy, że w Rozboju duchownym (powstałym prawdopodobnie w 1678 roku) nietrwałość cielesnej siedziby duszy ukazał on jeszcze inaczej, pisząc: [...] każdy człek, co przestrzega cnoty, Opuściwszy ten obóz i wszelkie namioty, To ciało, gdzie gorzej niż w płóciennej kotarze Siedzi wspaniała dusza jako ptak na szparze, Wyglądając rychło z nią śmierć pociągnie nitki − Że wzleciawszy niewczesne opuści przybytki 43. Ukazywanie przestrzeni, w której przebywa dusza, jako domu, gospody, lepianki czy namiotu nie pozostawiało wątpliwości co do tego, że obrazowane w ten sposób ciało jest tymczasowym miejscem pobytu duszy. Apelom o interioryzację tego rozpoznania towarzyszyły pouczenia, iż prawdziwym domem duszy jest jej niebieska ojczyzna. W jeszcze innym ujęciu człowiek, niejako zawieszony między wyraźnie odgrodzonymi od siebie sferami ducha i materii, doświadczający Mikołaj Sęp Szarzyński, Poezje, ed. Janusz Stanisław Gruchała (Kraków: Universitas, 1997), 80, 72, 99. 39 Co ciekawe, poeta odnajdywał je także w antropologii biblijnej oraz w nurcie tradycji hagiograficznej afirmującym ciało − zwróciła na to uwagę Mirosława Hanusiewicz, „O «człowieku cielesnym» w poezji religijnej Wacława Potockiego”, in Religijność literatury polskiego baroku, ed. Czesław Hernas, Mirosława Hanusiewicz (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 1995), 179-200. 40 Wacław Potocki, Dzieła, vol. 1, ed. Leszek Kukulski (Warszawa: PIW, 1987), 507. 41 Ibidem, vol. 2, 605. 42 Karol Mikołaj Juniewicz, Refleksyje duchowne, ed. Maciej Pieczyński (Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN − Wydawnictwo, Stowarzyszenie „Pro Cultura Litteraria”, 2009), 153. 43 Jan Malicki, „Wacława Potockiego Rozbój duchowny”, Archiwum Literackie, vol. 23, Miscellanea staropolskie 5 (Wrocław, 1980), 246. 38 j:makieta 12-1-2015 p:150 c:0 150 Grzegorz Raubo rozłamu tkwiącego u korzeni swego bytu, obligowany bywał również do tego, aby związać swe doczesne życie nie z kruchym domem ciała, lecz z niezniszczalnym domem duszy. Jak bowiem dowodził Maciej Kazimierz Sarbiewski44, przedstawiając alegoryczną interpretację Eneidy Wergiliusza w traktacie De perfecta poesi (ukończonym zapewne przed 1627 rokiem), myli się „ojciec Eneasza, [który] wszystko rozumie zmysłowo i sądzi, że tam należy obrać sobie siedziby, skąd wywodzi się ród ciała, a nie ród duszy”. Rozumienie to trzeba odwrócić, a wybór właściwej dla nas „siedziby”, stosownego dla nas domostwa, powinien wynikać ze świadomości tego, kim jesteśmy: Aby bowiem powstał człowiek, dusza przychodzi od ojca niebieskiego, a ciało od ojca śmiertelnego. Dlatego, jeśli Apollo każe nam szukać pierwszych naszych początków, każe przez to niewątpliwie poznać niskie urodzenie ciała, a szlachectwo i wysokie pochodzenie duszy45. Anielska dusza w maszynie ciała Obok przybliżonych obrazów wyobcowania duszy w ciele, w dużym stopniu charakterystycznych dla dualistycznego nurtu antropologii barokowej, literatura i piśmiennictwo epoki dokumentuje to, że na horyzoncie zainteresowań ówczesnych twórców pojawiły się również teorie, w których alienacja duchowego pierwiastka w fizycznym organizmie ukazywana była w perspektywie charakterystycznej dla kartezjanizmu i nauki mechanistycznej. Te potężne nurty nowożytnej kultury umysłowej stanowiły kolejny kontekst dystopijnych ujęć cielesności człowieka, a choć przykłady zafrapowania nowymi ideami w kręgach pisarzy polskich nie są liczne, warto przypatrzeć się im uważnie, gdyż dzieła, które to dokumentują, wyszły spod piór erudytów, autorów legitymujących się ponadprzeciętną orientacją w problematyce dyskutowanej przez europejską république des lettres i zapewne świadomych rozmaitych kolizji między myślą współczesną a koncepcjami o starszym, antycznym i średniowiecznym rodowodzie. Do najważniejszych wypowiedzi w tej materii należy wywód Stanisława Herakliusza Lubomirskiego O umyśle, to jest duchu albo duszy ludzkiej, zawarty w jego Rozmowach Artaksesa i Ewandra (1683). W jego eseistycznym dziele wywód ten zajmuje wyróżnione miejsce nie tylko dlatego, że mowa w nim o trudnych, kontrowersyjnych zagadnieniach filozoficznych i teologicznych. Jego znaczącą osobliwością jest również to, że w odróżnieniu od kilkunastu pozostałych 44 Przy sposobności odnotujmy, że w utworach lirycznych zarysowywał on opozycję dwóch domów, doczesnego i wiecznego − vide: Piotr Urbański, Theologia fabulosa. Commentationes Sarbievianae (Szczecin: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, 2000), 137-138. 45 Maciej Kazimierz Sarbiewski, O poezji doskonałej, czyli Wergiliusz i Homer (De perfecta poesi, sive Vergilius et Homerus), trans. Marian Plezia (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1972), 389. j:makieta 12-1-2015 p:151 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 151 „dyskursów” zamieszczonych w książce, wykład dotyczący duszy nie został wygłoszony przez żadnego z interlokutorów wymienionych w tytule Rozmów, Artaksesa ani Ewandra, lecz przez uczonego ojca Elizeusza − przeora kamedulskiej pustelni, który autorytatywnie rozstrzyga spór, jaki w klasztornym ustroniu toczą przybyli ze stolicy wielcy panowie, zaintrygowani problematyką duszy. Wydobywając z tekstu O umyśle, to jest duchu albo duszy ludzkiej refleksje rzucające światło na temat tego artykułu, zauważmy, że we wstępnej części swego wywodu Lubomirski czyni z Ewandra rzecznika koncepcji, zgodnie z którą dusza obdarzona przymiotami niemal boskimi i angelicznymi − podobna „naturą do Boga i do aniołów” − jest substancją, która istnieć może niezależnie od ciała, „musi być coś żyjącego przez się samo, choć bez ciała” (R 178)46. Pojmowanej w ten sposób duszy − w pełni od ciała niezależnej i być może istniejącej już przed jego uformowaniem − „ciało nic nie przydaje istności, ale i owszem, ciało od niej bierze skutek i własność” (R 178). Stanowisku temu autor Rozmów przeciwstawił pogląd wygłoszony przez Artaksesa, utrzymującego, iż „dusza albo umysł nie jest wprzód dany od Boga przed ciałem, ale równo z ciałem, i zda się, że dla ciała jest stworzony, ponieważ przed poczęciem człowieka nie był sam w sobie” (R 178). Pisarz przedstawił więc dwie interpretacje ciała jako miejsca przebywania duszy. Pierwsza z nich pozwala stwierdzić, że ciało nie jest duszy potrzebne, dusza natomiast jest ciału niezbędna − jej bowiem ciało zawdzięcza „skutek i własność”. Druga interpretacja kładzie natomiast nacisk na to, że ciało i dusza równorzędnie konstytuują naturę człowieka, a nawet dowartościowuje znaczenie pierwiastka somatycznego, gdyż dusza czy też umysł „zda się, że dla ciała jest stworzony”. Lubomirski, zarysowując dwie możliwości zdefiniowania stosunku duszy i ciała, postawił problem, który wymagał rozwikłania, w tym ustalenia, czy połączenie z ciałem oznacza uszczerbek dla wysokiego statusu ontycznego duszy. Na stronicach Rozmów sprawę wyjaśnia uczony ojciec Elizeusz, który korygując zrelacjonowane przed chwilą poglądy swych przedmówców, oznajmia: dusza ludzka, lubo jest podobna naturą do aniołów, ale inaczej jest stworzona niż aniołowie, bo nie chciał Pan Bóg osobno dusze stworzyć bez ciała, ale oraz z ciałem, bo gdyby była uznała się wprzód sama w sobie, ani by ona była chciała dla doskonałości swojej być w ciele, ani by jej był Pan Bóg gwałtem przymuszał do ciała [R 178]. Ten skrót odnosi się do: Stanisław Herakliusz Lubomirski, Rozmowy Artaksesa i Ewandra, ed. Justyna Dąbkowska-Kujko (Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN − Wydawnictwo, Stowarzyszenie „Pro Cultura Litteraria”, 2006). Liczby po skrócie wskazują stronice tej edycji. W dalszych fragmentach artykułu stosuję też inne skróty: A = Stanisław Witwicki, Abrys doczesnej szczęśliwości, ed. Ludwika Ślękowa, Aleksandra Oszczęda (Wrocław: Oficyna Wydawnicza Atut − Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, 2012); UR = Wojciech Tylkowski, Uczone rozmowy wszystkę w sobie prawie zawierające filozofiją (Warszawa, 1692); IM = Wojciech Bystrzonowski, Informacyja matematyczna rozumnie ciekawego Polaka (Lublin, 1749, edycja bez paginacji). 46 j:makieta 12-1-2015 p:152 c:0 152 Grzegorz Raubo Orzeczenie to − choć na pierwszy rzut oka odsuwa spirytualistyczną tendencję do dewaloryzowania ciała, podkreślając jego obecność w boskim planie stworzenia człowieka − w gruncie rzeczy wskazuje na to, że duchową i materialną sferę ludzkiej egzystencji dzieli przepaść nie do przebycia. Zasugerowana w trybie eksperymentu intelektualnego sytuacja, w której dusza, w pełni świadoma swej doskonałości, odrzuca możliwość zamieszkiwania w ciele, nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. Czym bowiem jest dla duszy przebywanie w ciele? W wywodzie O umyśle, to jest duchu albo duszy ludzkiej (wiązanym z kartezjańskim nurtem współczesnej mu myśli filozoficznej i wielowiekową tradycją dualizmu duszy i ciała)47 Lubomirski zawarł stwierdzenia uprawniające do konkluzji, że związek z ciałem jest dla duszy niekorzystny. Połączenie z substancją cielesną skutkuje ograniczeniem możliwości poznawczych władz duszy, bo „któż jest tak doskonały, aby wszytek w duchu i umyśle utopiony cielesną i śmiertelną niedoskonałością nie miał zaćmionego rozumu?” (R 180). Co gorsza, dotkliwe zacieśnienie poznawczej aktywności duszy − dotyczące zwłaszcza jej aspiracji do samopoznania − jest stanem trwale określającym doczesną egzystencję duchowego pierwiastka: „Póki tu dusze w ciele zostają, póty prawdziwej własności swojej widzieć nie mogą, bo je ciało i niedoskonałość jego ćmi niejako i od prawdziwego światła dalekie trzyma” (R 185). Związek z materią, która utrudnia widzenie prawdy, przynosi duszom cierpienie, „w skażytelności własnej zostając, męczyć się muszą” (R 185). Odmianą położenia duszy doświadczającej skazy połączenia ze światem fizycznym może być korzystanie przez nią z rozumu i wolności, w które wyposażył ją Bóg, tak bardzo rozmiłowany „w duszach, że by je chciał wszytkie wyswobodzić od skażytelności cielesnej i do siebie przyłączyć” (R 184). Dusza jest więc uwięziona w ciele i choć zrozumiałe jest, że „do Boga jako do źródła swego tak gorąco wydziera się” (R 184), jednak w jej doczesną dolę wpisane jest zmaganie z ułomnościami materii, gdyż w tym świecie „im Bóg miejsce utarczki jakiejś z ciałem naznaczył” (R 185). Wyobcowanie duszy w ciele doczekało się oryginalnego ujęcia w traktacie biskupa Stanisława Witwickiego Abrys doczesnej szczęśliwości (1685). W dziele tym scalił on tradycyjne idee moralistyki chrześcijańskiej z wątkami charakterystycznymi dla anatomii i fizjologii René Descartes’a48 oraz z dualizmem kartezjańskim, w którym mechanistycznemu ujęciu ciała (opisywanemu per analogiam do konstrukcji fontanny, zegara czy młyna) towarzyszy traktowanie duszy jako 47 Barbara Otwinowska, „Metafizyka pana na Ujazdowie”, in Religijność literatury polskiego baroku, op. cit., 204-205, 213-215, 218-219; Grzegorz Raubo, Barokowy świat człowieka. Refleksja antropologiczna w twórczości Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (Poznań: WiS, 1997), 29-48. 48 Ludwika Ślękowa, „ Abrys Jana Stanisława Witwickiego. Rekonesans”, in Świt i zmierzch baroku, ed. Mirosława Hanusiewicz, Justyna Dąbkowska, Adam Karpiński (Lublin: Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 2002), 331-332. j:makieta 12-1-2015 p:153 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 153 substancji, która ani nie ożywia ciała, ani też nie wyzwala jego poruszeń49. Podobnie jak w antropologii kartezjańskiej, w Abrysie Witwickiego wychwycić można angeliczne akcenty ujawniające się w charakterystyce duszy. Słów uczonego biskupa, orzekającego, iż „dusza ludzka, jako Pismo świadczy, jest duchem samego Boga, jest natury prawie anielskiej” (A 51), stwierdzającego, iż „dusza nasza, [...] ten anioł ciała ludzkiego osadzony jest w tarasie, w więzieniu uprzykrzonym, skazitelnym, swędów i krewkości pełnym, nader się przykrzącym duszy naszej” (A 65), nie da się sprowadzić do obecnej w dawnym piśmiennictwie (silnie spetryfikowanej) konwencji odwoływania się do motywów anielskich, w której pełnią one rolę wzoru ukierunkowującego ludzkie dążenia do chrześcijańskiej doskonałości 50 albo służą uwzniośleniu takich czy innych poczynań człowieka lub pewnych jego cech. Pisząc o boskiej genezie duszy i jej angeliczych atrybutach, uczony biskup konsekwentnie rozwija koncepcję człowieka, w której perfekcja duchowej natury niepomiernie przewyższa ciało. Albowiem wlana nam przez Boga dusza: Jest [to] coś, co nie ze krwi, nie z kości w ciele naszym jest, czego rodzice nam naszy nie dali, bo tylko krwią i ciałem naszym szafują. Toć to, co w sobie czujemy wolne od bólów, wolne od chorób, wolne od fatyg, bystre, prędkie [...] [A 115]. Dla duszy ciało jest przestrzenią metafizycznego wyobcowania również dlatego, że opisywane more mechanico działanie ludzkiego organizmu odbywa się bez jej udziału. Dusza nie jest źródłem ciepła ciała, niezbędnego dla zachodzących w ciele procesów życiowych, co więcej: W ciele zaś ludzkim, jako się rzekło, widziemy jedne obroty, które są ustawiczne i dusza ich zahamować nie może, a takie są obroty ustawiczności odetchnienia w płucach, ustawiczności pulsów tak w arteryjach, to jest suchych żyłach, jako i w sercu, w ustawicznej żołądka dekokcyjej, w ustawicznym przybywaniu niedorosłego ciała, w nieustającej ewaporacyjej abo rozsypowaniu, które się zawsze dzieje tak ciała jako i krwie, przez pory otwarte, w nieodmiennym krążeniu krwie po żyłach, rośnieniu włosów i paznogci. Te obroty nie idą od dusze, bo niemi ani kierować, ani ich tamować może [A 72]. Choć w świetle sformułowanej wprost deklaracji Witwicki aprobował tradycyjną koncepcję duszy jako formy ciała − „Przyznawszy to, co Concilium Viennense za Klemensa Piątego odprawione głosi i uczy, że dusza ludzka prawdziwie i przez się ciało każdego człowieka informuje, i wątpliwości żadnej o tym nie mając i mieć nie chcąc, przebaczyć ma jako o rzeczy od Kościoła świętego już postanowionej” (A 71) − to jednak na licznych stronicach Abrysu przedstawiał 49 Grzegorz Raubo, Światło przyrodzone. Rozum w literaturze polskiego baroku (Poznań: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, 2006), 132-146. 50 Vide: Dariusz Dybek, Anioł w piśmiennictwie polskim XVII i XVIII wieku (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2012), 230-232. j:makieta 12-1-2015 p:154 c:0 154 Grzegorz Raubo spostrzeżenia, które tej koncepcji przeczyły. Jego pełne otwartości intelektualnej dążenie do syntetyzowania różnych dziedzin refleksji o człowieku (do których należały philosophia recentiorum oraz nowa nauka) doprowadziło do zarysowania się podziałów charakterystycznych dla jego epoki. Wiązały się one z następującą w efekcie rewolucji naukowej specjalizacją poszczególnych dyscyplin wiedzy oraz ich emancypacją od filozofii. Wykładając koncepcję duszy (stanowiącą domenę rozważań filozoficznych i teologicznych), wyraźnie oddziela ją od namysłu nad ciałem (należącym do anatomii i medycyny), w czym z całą ostrością uwidacznia się rozszczepienie dwóch światów, ducha i przyrody51, które towarzyszyło powstaniu nowożytnej nauki empirycznej. Duszy definiowanej w kategoriach moralnych i eschatologicznych nie łączą z mechanizmem ciała więzi, których substancjalny, konstytutywny dla człowieka charakter podkreślano w antropologii arystotelesowskiej52 i tomistycznej53, głoszących, iż dusza jest formą ciała. Dopełnienie ideowego kontekstu przemyśleń przedstawionych przez Witwickiego w Abrysie wymaga zaznaczenia, że kartezjańskie koncepcje, wyraźnie profilujące jego ujęcie tematyki antropologicznej, były w czasach mu współczesnych przedmiotem sporów i polemik. Wśród oponentów kartezjańskiego dualizmu, radykalnie odseparowującego duszę od procesów cielesnych, byli nie tylko filozofowie, między innymi Pierre Gassendi, autor Zarzutów piątych (1661)54 do Descartes’a Medytacji o pierwszej filozofii (1661). Adwersarze kartezjanizmu wywodzili się również z kręgów medycznych. Reprezentujący je znany lekarz Martin Cureau de La Chambre, który w pracy Le système de l’âme (1664) utrzymywał, iż dusza − a ściślej: dusza wegetatywna, wyposażona przez Boga w wiedzę pozwalającą kierować jej procesami fizjologicznymi − rozprzestrzeniona jest w całym ciele, a jej zespolenie z fizycznym organizmem manifestuje się w pięknie i regularności jego licznych funkcji 55. Interesującą, pochodzącą z Rzeczypospolitej dokumentacją rozważań o ulokowaniu duszy w ciele jest dyskusja, która odbyła się w otoczeniu Jana III Sobieskiego z udziałem dostojników kościelnych (w tym biskupa Witwickiego) Edmund Husserl, Kryzys nauk europejskich i fenomenologia transcendentalna. Wprowadzenie do filozofii fenomenologicznej, trans. Sławomira Walczewska (Kraków: Wydawnictwo Papieskiej Akademii Teologicznej, 1987), 57. 52 Andrzej Nowakowski, Problem psychofizyczny w systemach Arystotelesa, Spinozy, Davidsona (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2009), 145-152. 53 Étienne Gilson, Tomizm. Wprowadzenie do filozofii św. Tomasza z Akwinu, trans. Jan Rybałt (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1960), 265-281. 54 Pierre Gassendi, „Zarzuty piąte”, in René Descartes, Medytacje o pierwszej filozofii. Zarzuty uczonych mężów i odpowiedzi autora. Rozmowa z Burmanem, trans. Maria Ajdukiewiczowa, Kazimierz Ajdukiewicz, Stefan Swieżawski, Izydora Dąmbska (Kęty: Wydawnictwo Antyk, 2001), 219-221, 273-274, 276-279. 55 Maria Nowacka, Filozoficzne konteksty medycyny. Ujęcie historyczne od starożytności do końca XVIII wieku (Białystok: Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, 2012), 194-197. 51 j:makieta 12-1-2015 p:155 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 155 oraz sławnego irlandzkiego lekarza Bernarda O’Connora, autora sprawozdania z tejże dysputy zawartego w dziele The History of Poland (1698). Jest wielce symptomatyczne, że gdy O’Connor (propagujący mechanistyczną interpretację zjawisk życia)56, stwierdził, iż procesy zachodzące w ciele nie są skutkiem ożywiania go przez duszę, lecz efektem cyrkulacji krwi i tchnień życiowych (tę opinię zdawał się podzielać autor Abrysu, Stanisław Witwicki), wypowiedź znanego medyka wywołała znaczącą ripostę jezuity Carla Maurizia Voty. Jego zdaniem pogląd irlandzkiego lekarza jest sprzeczny ze stanowiskiem Kościoła, dalej zaś − gdyby przyjąć za nim, iż „dusza nie jest obecna w całym ciele, nie ożywia go i nie powoduje wszystkimi jego witalnymi funkcjami, znaczy to, że nie ma z niej żadnego pożytku, zatem w konsekwencji winniśmy żyć jak inne zwierzęta”57. Odrzucenie dualizmu: dusza spojona z ciałem Ów głos sprzeciwu wobec wygnania duszy z ciała niech skieruje naszą uwagę ku dziełom pisarzy, których teorie zakotwiczone były mocno w arystotelesowskiej oraz w tomistycznej nauce o człowieku i z tego względu stanowią kontrapunkt dla przybliżonych tu uprzednio tendencji do dystopijnego traktowania ciała jako obszaru wyobcowania duszy. Godzi się przypomnieć, że znany literat, filozof i lekarz Sebastian Petrycy z Pilzna w Przydatkach do „Etyki” Arystotelesowej (1618) orzekał, iż to dusza jest przyczyną tego, że „ciało żywiące [...] rzeczy sprawuje abo czyni”58. Dusza pełni swe funkcje w ciele za pośrednictwem rozmaitych władz. „Władza żywiąca”, nazywana też „tuczącą” i „wrodzoną”, nie ma dyspozycji do poznania. Umiejscowiona została w wątrobie (a nie w sercu, jak sądził Arystoteles) i definiowana jest jako „moc tucząca ciało, której są trzy powinności: żywić ciało, rośnienie ciału dawać słuszne według biegu natury i sobie rzecz podobną rodzić”59. Kolejną władzę „nie mającą rzeczy poznania”, lecz regulującą działanie organizmu „kładą doktorowie [władzą] żywotną, od której ustawiczny puls pochodzi”60 − wyjaśnia Petrycy w swych scholiach egzegetycznych. 56 Stanisław Szpilczyński, „Bernard O’Connor o zdrowotności i higienie w Polsce u schyłku XVII wieku oraz jego zapatrywania na strukturę ludzkiego organizmu”, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, no. 2 (1974): 311-317. 57 Bernard O’Connor, The History of Poland, vol. 1 (London, 1698), 182. 58 Sebastian Petrycy z Pilzna, Pisma wybrane, vol. 1, ed. Wiktor Wąsik (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1956), 106. 59 Ibidem, 107. 60 Ibidem, 108. j:makieta 12-1-2015 p:156 c:0 156 Grzegorz Raubo Zdeklarowani apologeci tradycyjnych koncepcji obecni byli między innymi w kręgu twórców poczytnych w epoce baroku kompendiów wiedzy popularyzujących naukę w konwencji scientia curiosa. Najsławniejszy w Polsce przedstawiciel tego nurtu piśmiennictwa − jezuita Wojciech Tylkowski w sławnych Uczonych rozmowach wszystkę w sobie prawie zawierających filozofiją (1692) podkreślał, że w dziedzinie rozważań o duszy wielekroć się „pogańska filozofija mykła, a nawet niektórzy z uczonych chrześcijan”, a wśród błędnych poglądów wymieniał ten, w myśl którego dusza „jest aniołem do więzienia cielesnego zdanym” (UR 297). „Dusza tedy według filozofijej arystotelesowej, którą chrześcijanie przyjmują jest część człowieka, która z ciałem się łącząc czyni człowieka i żywot mu daje” (UR 298) − stwierdzał jezuicki polihistor, a rozwinięcie tej tezy zawarł w drobiazgowych rozważaniach o duszy, przynoszących wyjaśnienia wielu kwestii szczegółowych. Inicjowały je charakterystyczne pytania, takie jak „Czemu dusza nasza, będąc nierozdzielną może bydź w całym ciele tak rozdzielnym?” (UR 130), „Czemu dusza nasza do ciała przywiązana w sprawach?” (UR 121), czy też „Czemu nie może bydź rzecz żyjąca, w której by tylo rozum był a zmysłów nie było?”, na które respons brzmi: „Boby ten rozum ciału nie pomagał, ani ciało rozumowi nic by nie służyło, a tak darmoby się dusza rozumna z takowym ciałem klijiła” (UR 116). Dla prawidłowego wykonywania swych funkcji dusza potrzebuje stosownego „przygotowania” ciała (UR 118, 127), z którym „barziej się łączy aniżeli żeglarz z swoją łodzią”, gdyż „nie tylo sprawcą jakim ale częścią człowieczą jest dusza rozumna” (UR 299). Doskonałość ciała jako conditio sine qua non pojawienia się w nim duszy traktował inny reprezentant kręgu scientia curiosa, działający w czasach saskich jezuita Wojciech Bystrzonowski. Komentując biblijny opis kreacji człowieka w kompendium wiedzy Informacyja matematyczna rozumnie ciekawego Polaka (wydanym po raz pierwszy w 1743, w obszerniejszej wersji ogłoszonym w 1749 roku) podkreślał on, że piękna i kunsztowna struktura ciała (regulowanego przez humory, złożonego z członków pełniących zróżnicowane funkcje, wyposażonego w aparat zmysłów) została przez Stwórcę dostosowana do szlachetności duszy: „I tak do wyperfekcyjowanego ciała stworzoną dopiero nieśmiertelną rozumną duszę Bóg wlał, i z nim zjednoczył” (IM). Spójnię duszy i fizycznego organizmu potwierdza ontogeneza człowieka, gdyż już „w żywocie matki” (IM) dusza „ożywia całe ciało, i żyć zaczyna człowiek”(IM), „dusza ludzka jest cała w całym ciele, i cała w każdym członku żyjącym, ponieważ jest nierozdzielnym duchem” (IM), „w całym człowieku tak różne sprawuje akcyje witalne” (IM). Przeciwieństwem mechanistycznej interpretacji procesów organicznych, które ukazał Witwicki w Abrysie (zaznaczając, iż dokonują się niezależnie od duszy), jest interpretacja Bystrzonowskiego, stwierdzającego, że „mózg, oczy, uszy, język, nos, serce, śledzionę, wątrobę, płuca, żołądek, żyły, kości, ciało, chrząstki, muszkuły, błonki, szpik, sadło, te wszystkie części ożywia dusza” (IM). Zgodnie z wyjaśnieniami autora j:makieta 12-1-2015 p:157 c:0 „W twarde więzienie wsadzono mi duszę”. Wyobcowanie duszy w ciele... 157 Informacyji matematycznej, ciało nie jest niezależnym od duszy mechanizmem, działającym zgodnie z właściwymi mu, oderwanymi od duchowego świata zasadami. Tym bardziej ciało nie stanowi dla duszy więzienia, miejsca degradacji jej metafizycznie umotywowanej godności. Ciało jest duszy konieczne dla rozwinięcia pełni przypisanych jej możliwości, a na to, że dusza jest w tym względzie zależna od ciała, dobitnie wskazują sytuacje wadliwego funkcjonowania organizmu człowieka, gdyż „tak doskonałych akcyji ludzkich jednaż dusza sprawować nie może, albo dla niezupełnie wydoskonalonych organów ciała, albo nadpsowanych i powaryjowanych” (IM). Co istotne − afirmacja ciała jako obszaru samorealizacji duszy łączy się w wywodzie jezuickiego encyklopedysty ze stanowczym odrzuceniem tych koncepcji, które nadwątlały więź duchowej i fizycznej natury człowieka: [...] Dusza ludzka jest zjednoczona z ciałem ludzkim, informując go. Nie tak jak organista jaki siedzący tylko przy organach według Platona. [...] Nie tak jak niektórzy sektarze metempsichosim to jest transmigracyją jednejże duszy z jednego ciała w drugie imaginują. [...] Jest stworzona w czasie przy poczęciu ludzkim w żywocie macierzyńskim. Nie tak jak Origenes sądził być stworzone wszystkie dusze od początku świata [IM]. Uderzającą cechą poglądów zaprezentowanych przez autorów popularnych kompendiów wiedzy było nie tylko to, że przybliżały one koncepcję człowieka zgodną z kanonami filozofii tomistycznej. Obaj pisarze stanowczo odrzucili teorie dualistyczne, a dokonująca się w ich ramach degradacja ciała − więzienia anielskiej duszy − była dla nich nie do przyjęcia. Wolno przypuszczać, że polemika z tymi teoriami wynikała z poczucia, że tkwiący u ich fundamentów dystopijny „uraz do ciała” stanowi postawę na tyle rozpowszechnioną, że wskazane jest jej korygowanie, zwłaszcza na kartach dzieł, które dzięki encyklopedycznemu rozmachowi oraz komunikatywnej i atrakcyjnej formie przekazu miały szansę dotrzeć do rozległego kręgu czytelników. “In strict-regime prison my soul was placed”. Alienation of a soul in a body in Baroque literature Summary The article presents the concept of alienation of a soul in a body present in the literature of Polish Baroque. The sources discussed in the article include: emblematic works, religious poetry, essays, scientific and religious treaties, popular compendia of knowledge. The article covers the following issues: 1) the imagery of a soul trapped in a body as presented in religious poetry; 2) the concepts of alienation of a soul in a body inspired by Cartesian philosophy; 3) the rejection of the dualism of body and soul in the Baroque trend of Aristotelian and Thomistic anthropology. j:makieta 12-1-2015 p:158 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:159 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 159-176 DAMIAN WŁODZIMIERZ MAKUCH Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski STEFANA BUSZCZYŃSKIEGO RĘKOPIS Z PRZYSZŁEGO WIEKU − GRANICE DYSTOPIJNEJ FANTAZJI W DRUGIEJ POŁOWIE XIX STULECIA Słowa kluczowe: Stefan Buszczyński, dystopia, utopia, fantazja, XIX wiek Keywords: Stefan Buszczyński, dystopia, utopia, fantasy, 19th century Katastrofa nieunikniona! Gore! Słychać już trzask. Szum... Jeszcze lat kilka... kilkanaście... jeszcze ćwierć wieku... pół wieku najdalej... a społeczeństwo wasze utonie, spłonie...1 Wydawałoby się, że data wydania dzieła Buszczyńskiego automatycznie objaśnia jego charakter dystopijny. Kraków 1918 roku oswoił się już przecież z Hymnami Jana Kasprowicza, zna od roku poznański „Zdrój”, a teraz zaczytuje się w wiedeńskim bestsellerze Oswalda Sprengera Zmierzch Zachodu. Jak oczywiste wydaje się umieszczenie Rękopisu z przyszłego wieku właśnie w tym nurcie, który za kilka lat zaowocuje Upadkiem cywilizacji zachodniej Floriana Znanieckiego, programem poetyckim Żagarów czy groteskowymi wizjami Witkacego. Tak, kasandryczny ton opowiadania Buszczyńskiego współbrzmiałby harmonijnie z głosami dwudziestowiecznego katastrofizmu. Problem polega jednak na tym, że choć drukarnia klerykalnego Głosu Narodu opublikuje Rękopis z przyszłego wieku w 1918 roku, to zarówno omawiane dzieło, jak i jego niepopularny autor przynależą do zupełnie innych czasów. Jak informuje podtytuł książki, ta fantazja społeczna została spisana w roku 1881, a zgodnie z jedyną monografią poświęconą Stefanowi Buszczyńskiemu (1821− −1892) polski historyk jest wręcz modelowym reprezentantem drugiego pokolenia 1 Stefan Buszczyński, Rękopis z przyszłego wieku. Fantazja społeczna z roku 1881 (Kraków: Drukarnia Głosu Narodu, 1918), 41. Dalej podaję numer strony w nawiasie, bez przypisu. We wszystkich cytatach z epoki modernizuję interpunkcję. j:makieta 12-1-2015 p:160 c:0 160 Damian Włodzimierz Makuch romantyków2. Wstrzymując się na razie z przypinaniem historycznoliterackiej etykiety3, warto odnotować, że lwia część dorobku autora Upadku Europy ukazuje się już po powstaniu styczniowym, w którym zresztą Buszczyński aktywnie uczestniczy. Zatem naturalne tło dla jego twórczości stanowi nie dwudziestowieczny katastrofizm, ale literatura drugiej połowy XIX wieku. A w towarzystwie warszawskich pozytywistów i krakowskich stańczyków Rękopis z przyszłego wieku nie uzyskuje tak automatycznego objaśnienia, jego dystopijny charakter okazuje się oryginalny, alternatywny, wręcz heretycki. Celem niniejszego artykułu jest próba zrozumienia, jak to możliwe, że u szczytu epoki postępu pojawia się tak katastroficzna wizja. W toku pracy nie mam zamiaru rekonstruować treści fantazji na temat XX wieku, nie zamierzam również analizować, na ile wizje Buszczyńskiego okazały się zasadne. Najważniejsze wydaje mi się literackie opracowanie tematu, a nie trafność fantastycznych pomysłów rozpatrywana z pozycji historycznie uprzywilejowanej4. Próbę opisu przyszłości traktuję przede wszystkim jako wyzwanie rzucone sztuce reprezentacji, oryginalne wydarzenie tekstowe, które problematyzuje granice przedstawienia. Interesuje mnie, w jaki sposób autor konstruuje swoją fantazję. Jakiego „materiału” używa do jej budowy? Czego z perspektywy drugiej połowy XIX wieku powiedzieć się nie da, a co mówi się nawet wbrew sobie? Chcę pokazać, że światopoglądowa osobność pisarza i rys dystopijny jego utworów nie są aż tak odległe od dziewiętnastowiecznej epistemy, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Użycie w stosunku do jakiegoś dzieła dystopijnej przydawki klasyfikującej nie oznacza w tym wypadku umieszczenia tekstu na siatce genologicznej, przyporządkowania go do danego gatunku literackiego. Analogicznie do „pragnienia zwanego utopią” Fredrica Jamesona5 w swoim tekście przez dystopię rozumiem życzenie, które realizuje się poprzez określoną formę narracyjną. Impuls utopijny (rekonstruowany przez Jamesona za Zasadą nadziei Ernsta Blocha) „kieruje wszystkimi spośród życiowych i kulturowych działań, które są zwrócone Krzysztof K. Daszyk, Strażnik romantycznej tradycji. Rzecz o Stefanie Buszczyńskim (Kraków: Historia Iagiellonica, 2001). 3 Monografia Daszyka rozpatruje twórczość Buszczyńskiego z perspektywy historii politycznej, dlatego zaklasyfikowanie badacza przyjdzie jeszcze zrewidować w ramach historii literatury. 4 Praktyki polegające na wartościowaniu dzieł przez pryzmat trafności przewidywań pisarza wydają mi się z literaturoznawczego punktu widzenia mało płodne, a ostatecznie − naiwne. Wskazują tylko, że badacz (podobnie jak autor-futurysta) jest ograniczony przez swoją współczesność. Dla przykładu, wedle tej strategii waloryzowane są utwory w najważniejszej w Polsce historii fantastyki naukowej autorstwa Smuszkiewicza. Cf. Antoni Smuszkiewicz, Zaczarowana gra. Zarys dziejów polskiej fantastyki naukowej (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1982). 5 Fredric Jameson, Archeologie przyszłości. Pragnienie zwane utopią, trans. Maciej Płaza, Małgorzata Frankiewicz, Andrzej Miszk (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2011), 1-10. 2 j:makieta 12-1-2015 p:161 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 161 w przyszłość, [...] ogarnia wszystko: od gier do leków dostępnych bez recepty, od mitów po rozrywkę masową, od ikonografii po technologię...”6. Fantazja dystopijna nie byłaby więc rewersem omawianego impulsu, a jedynie jego mutacją, specyficzną odmianą. Zamiast nieerotycznej przyjemność budowania7, zamiast wynalazczej radości twórczego ingenium, życzenie dystopijne miałoby w sobie coś z rozkoszy perwersyjnej. Utopijne oswajanie z przyszłością zostało zastąpione przerażającym, ale i pociągającym wyobrażeniem. Parafrazując sformułowanie Jerzego Szackiego: dystopia to koszmar, który może stać się rzeczywistością8. Fantazja dystopijna, choć ukształtowana z intersubiektywnego surowca kultury, pozostaje nasycona odautorskimi opiniami. Aby więc ująć ją kompleksowo, kolejne części artykułu poświęcę odpowiednio: miejscu Stefana Buszczyńskiego na mapie XIX-wiecznych światopoglądów, formie jego opowiadania i materiałowi, z jakiego zostało zbudowane. Janusowe oblicza Współczesna humanistyka kreśli kulturowy portret pisarza za pomocą oszczędnych, ale wyrazistych epitetów. Stefana Buszczyńskiego uważa się za „epigona romantycznego republikanizmu”, „epigona szkoły lelewelowskiej”9 albo strażnika romantycznej tradycji − powielając tym samym wzór przygotowany przez Wilhelma Feldmana, który już na początku XX wieku wspomina o „ostatnim romantyku polskiej demokracji”10. Ostatnio próbuje się także przywrócić postać zapomnianego historyka poprzez wskazywanie, jak jego pomysły przygotowywały grunt pod budowę Unii Europejskiej 11. Projekt zjednoczenia narodów starego kontynentu w federację państw to przecież dość popularna idea dziewiętnasto6 Ibidem, 2. Jameson w swojej rozprawie polemizuje z esejem Pisarz i fantazjowanie Sigmunda Freuda. Od ojca psychoanalizy zaczerpnie założenie, według którego (także utopijna) twórczość artystyczna jest jedynie opracowaniem dziecięcych fantazji w społecznie aprobowane narracje. W przeciwieństwie do Freuda, amerykański badacz uważa, że pisarstwo utopijne źródłowo nie ma charakteru erotycznego, a więc nie da się go sprowadzić do sublimacji. Ibidem, 11, 54, 92. Cf. Sigmund Freud, „Pisarz i fantazjowanie”, in idem, Sztuki plastyczne i literatura, trans. Robert Reszke (Warszawa: Wydawnictwo KR, 2009), 143-153. 8 Oryginalnie: utopia to „marzenie, które stało się systemem”. Jerzy Szacki, Spotkania z utopią (Warszawa: Sic!, 2000), 23. 9 Henryk Markiewicz, Pozytywizm (Warszawa: PWN, 2008), 90, 398. 10 Wilhelm Feldman, Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym, vol. 2 (Kraków: Spółka Nakładowa „Książka”, 1919), 307. 11 Przykładem takich działań jest wystawa prezentowana w Sejmie w dniach 10−21 maja 2008 roku, gdzie Buszczyńskiemu poświęcono osobną planszę. Całe przedsięwzięcie udostępniono w Internecie: http://oide.sejm.gov.pl/oide/images/files/wystawa1/xiii.pdf (acc. 26.03.2014). 7 j:makieta 12-1-2015 p:162 c:0 162 Damian Włodzimierz Makuch wieczna, którą obok Buszczyńskiego propagują Józef Maria Hoene-Wroński, Adam Jerzy Czartoryski, Adam Mickiewicz, August Cieszkowski, Karol Libelt i wielu innych12. Rekonstrukcja życia autora ani analiza jego poglądów politycznych nie jest moim celem13. Ciekawsze wydaje mi się zwrócenie uwagi na bogactwo opinii, jakimi współcześni obdarzyli autora Upadku Europy, co pokaże miejsce, jakie zarezerwowano dla niego w XIX-wiecznej wspólnocie kulturowej. Za życia Buszczyński cieszył się dużo większą popularnością, zwłaszcza w Europie Zachodniej. Po jego śmierci, kiedy podsumowujących sądów przybywa, nie tylko krakowski pogrzeb przemieniony w polityczną manifestację udowadnia, że dla masowej wyobraźni pisarz wiąże się z określoną tradycją narodową. Zawiązany po tym wydarzeniu komitet obywatelski opublikuje w 1895 roku przetłumaczoną na polski rozprawę Upadek Europy, która w roku 1867 pod tytułem La Décadence de l’Europe zelektryzowała zachodnią opinię publiczną. Praca wydana anonimowo w Paryżu powszechnie uważana była za dzieło Francuza lub Szwajcara. Gdy jednak od lat 80. autorstwo Buszczyńskiego stanie się jawne, rozpoczyna się budowanie uwznioślającej legendy pisarza. Redaktor reedycji Upadku Europy poprzedza dzieło obszernym wyborem recenzji, jakie ukazały się w polskiej i zagranicznej prasie. Historycznoliterackim faktem pozostaje, że rozprawę Polaka znają i cenią takie sławy, jak Victor Hugo czy Jules Michelet, choć do rzędu atrakcyjnych półprawd należałoby chyba zaliczyć słowa Napoleona III, który po przeczytaniu książki miał powiedzieć „smutne to, ale prawdziwe”14. Jednak najbardziej uderzająca jest różnica w sposobie kreowania zasług autora, która uwidacznia się po zderzeniu polskiego wstępu z zagranicznymi recenzjami. Dziennikarze francuscy docenią zwłaszcza użyteczność rozprawy autora, jego oświeceniową wolnomyślność oraz „miłość do ofiar ucisku nędzy i ciem12 Problem został dość gruntownie przebadany, dlatego podaję tylko najważniejsze pozycje: Andrzej Borzym, Jeremi Sadowski, Polscy ojcowie Europy (Warszawa: Wydawnictwo „Trio”, 2007); Krzysztof K. Daszyk, „Idea Europy wolnych i zjednoczonych narodów w polskiej myśli politycznej XIX wieku”, in Europa unii i federacji: idea jedności narodów i państw od średniowiecza do czasów współczesnych, ed. Krzysztof Ślusarek (Kraków: Towarzystwo wydawnicze „Historia Iagiellonica”, 2004), 231-258; Henryk Kalwaryjski, „Stefan Buszczyński, Zapomniany autor projektu Stanów Zjednoczonych Europy”, Kurier Literacko-Naukowy, no. 44 (1929); Tadeusz Marczak, „Stefan Buszczyński i jego wizja Europy”, in Wokół historii i polityki. Studia z dziejów XIX i XX wieku (Toruń: Wydawca Adam Marszałek: IH Uwr, 2004). 13 Zrobił to zresztą w wyczerpujący sposób monografista pisarza; vide: Krzysztof K. Daszyk, Strażnik romantycznej tradycji, 11-102. 14 Oryginalnie: „c’est triste, mais c’est vrais”. Legendę autora rekonstruuję na podstawie wydanego zaraz po śmierci testamentu pisarza, który poza ostatnią wolą zawiera również dyplomy i dowody uznania spływające na ręce rodziny, przegląd prasy z wypisami z nekrologów i wspomnień, a także rys biograficzny i pełną bibliografię jego dzieł. Stefan Buszczyński i jego testament. Przyczynek do dziejów naszych, ed. A. Szyjewski (Kraków: Drukarnia związkowa, 1892), s. 7. j:makieta 12-1-2015 p:163 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 163 noty”15. Będą jednak bardzo ostrożni wobec niektórych pojęć mistycznych. Doceniając rozległość myśli i demistyfikatorski charakter pracy Buszczyńskiego, Francuzi podkreślają jednocześnie, że to nie Pismo Święte powinno się stać najważniejszą księgą dla Europy, ponieważ wystarczy „poprzestać na indywidualnym rozumie, który oparty na nauce i filozofii jest prawdziwą Biblią ludzkości”16. Najdobitniej problem ujmie Victor Hugo, gdy pod koniec listu do pisarza czuje się w obowiązku napisać, że w przeciwieństwie do Polaka, „z zasady bezwzględnie zaprzeczam upadkowi, a wierzę silnie w postęp”17. Okazuje się więc, że cenne w pracy pozostaje to, co społecznikowskie, utylitarne i odkrywcze, negatywnie zaś oceniono osobiste poglądy Buszczyńskiego, jego religijne i konserwatywne stanowisko. Innymi słowy, choć Upadek Europy uznano za dzieło nowoczesne, to w czasach pozytywizmu okazało się ono nie dość postępowym. Polska opinia publiczna sięgała do zupełnie innego języka, zwłaszcza po śmierci pisarza. We wstępie do polskojęzycznej wersji dzieła znajdziemy takie określenia, jak: prorok przekazujący Boże wskazówki, apostoł wolności, a wręcz wieszcz, który choć jest „bezsprzecznie uczonym”, to przecież „uczonych uczeni słuchają − apostołów zrozumie każda dusza”18. W nekrologach i wspomnieniach pośmiertnych dominuje podobna retoryka. Podkreśla się zwłaszcza epizod powstaniowy pisarza, o jego śmierci pisze, jak o zasłużonym ustąpieniu z pola walki, odpoczynku należącym się po bojach o niepodległość. W tym kontekście zostanie zasygnalizowany konflikt pisarza z ugodowymi stańczykami, próba objęcia katedry historii na Uniwersytecie Jagiellońskim zawetowana przez Józefa Szujskiego. Choć przypomina się sukcesy Buszczyńskiego za granicą, to na równi z nimi zostaje uwydatniona popularność pisarza wśród amerykańskiej Polonii. Jedynie informacja przygotowana przez komitet obywatelski napomknie, że zmarły był zarówno wnikliwym historykiem, jak i „szermierzem postępu”19. Co ciekawe, wydaje się, że uaktywnienie języka romantycznego nie wynikało wyłącznie z treści dzieła. Zanim autorstwo Buszczyńskiego stało się znane, krakowski „Czas” pisał o tajemniczym twórcy La Décadence de l’Europe: „nie przybywa jak wieszcz z rozkazem [podkr. D.M.]”, a jedynie za pomocą „wolnego rozumu” obnaża społeczne rany i podaje lekarstwo20. Przydomek wieszcza pozostaje zarezerwowany jedynie dla Polaka, a właściwie − polska narodowość automatycznie w wieszcza przemienia. 15 Recenzja pochodząca z francuskiego dziennika Le XIX siècle, cyt. za: [A. Szyjewski?] „Głosy prasy o «La Décadence de l’Europe»”, in Stefan Buszczyński, Upadek Europy (Kraków: Drukarnia związkowa, 1895), 7. 16 Recenzja pochodząca z francuskiej La Solidarité, cyt. za: ibidem, 8. 17 Cyt. za: Stefan Buszczyński i jego testament. Przyczynek do dziejów naszych, 7. 18 Stefan Buszczyński, Upadek Europy, 1-5. 19 Stefan Buszczyński i jego testament. Przyczynek do dziejów naszych, 21-68. 20 [Anonim], „Tygodnik paryski”, Czas, no. 285 (11 grudnia 1867): 1-2. j:makieta 12-1-2015 p:164 c:0 164 Damian Włodzimierz Makuch Buszczyński z czasem będzie coraz bardziej nasycał swoje odautorskie komentarze tą romantyczną esencją. W 1867 roku we wstępie do swojego najważniejszego dzieła przedstawia się jeszcze jako osoba niezależna, która pisze, „zapominając o mej narodowości, zarówno jak o mej religii”21. Najważniejsze pozostają dla niego fakty, ponieważ jego krytyka to „systemat pochwycony z natury”22. Ale ze zdaniami przyrodnika („chwytam fakta, jak one się mi przedstawiają”23) idą w parze wzniosłe wyznania („ja zaś oświadczam, że wierzę w istność Boga, w istność i siłę ducha, tudzież w nieśmiertelność duszy” 24). Wiara w Boga nie oznacza jeszcze złamania zasady bezstronności, jest to przecież wiara potwierdzona rozumem, którą według pisarza każdy myślący musi w końcu uznać. Zbliża się Buszczyński do tez (popularnej wśród polskich idealistów) szkoły szkockiej, gdy pisze, np. „Mój rozum mnie przekonywa: że Chrystus był ideałem człowieka, a jego Zakon ideałem praw najdoskonalszych”25. Podkreślić trzeba, że były powstaniec styczniowy, uciekający z kraju przed karą śmierci, właśnie owdowiały (jego żona zmarła na chorobę płuc na początku emigracyjnej tułaczki), w latach 60. dba jeszcze o naukową formę swojego wywodu, kładzie nacisk na obiektywność własnych sądów. Konsekwentnie umieszcza się też po stronie maluczkich i pokrzywdzonych. To w ich imieniu zerka „za kulisy światowej sceny, gdzie odbywa się nie-boska komedia”26 grana przez oszustów i ciemiężców. Demistyfikatorskie zapędy Buszczyńskiego przywodzą na myśl teorię krytyczną − i nie jest to skojarzenie odległe. Upadek Europy traktuje przecież o tym, jak uchodzący za naturalny układ polityczny okazuje się w istocie stanem niewoli (często zapisywanej jako „nie-wola”, co miało wzmocnić kontrast z chrześcijańską wolną wolą). Buszczyński obnaża polityczne mechanizmy i pokazuje, że każdy obywatel starego kontynentu wciąż tkwi w jasyrze u władców i możnych. Nawet jeśli człowiek łudzi się wolnością, to de facto i tak pozostaje w obrębie systemu, choćby uiszczając podatki na rosnącą armię czy spłacając dług narodowy. Przy okazji takich fraz, jak „bezprawie ujęte w systemat nazwano prawem” 27 lub „czyliż, ścinając głowę królowi, ścina się zarazem głowę systematu?”28 aż ciśnie się na usta foucaultowska „władza” czy współczesna nam krytyka kapitalizmu. Okazuje się, że (zarówno dziś, jak i w epoce) Buszczyńskiego niekoniecznie trzeba ubierać się w szaty postromantycznego proroka29. Stefan Buszczyński, Upadek Europy, 26. Ibidem, 17. 23 Ibidem, 26. 24 Ibidem, 22. 25 Ibidem, 23. 26 Ibidem, 26. 27 Ibidem, 85. 28 Ibidem, 253. 29 Nie oznacza to jednak, że sam tekst nie odwołuje się do romantycznej tradycji. Wystarczy wspomnieć powracające wizje, których narrator doznaje nad Lemanem; cf. ibidem, 87 i następne. 21 22 j:makieta 12-1-2015 p:165 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 165 Buszczyński nie pójdzie jednak tą drogą. Coraz bardziej pogrąży się w narodowej formie i zgodnie z potrzebami społeczeństwa (patrz kazus Sienkiewicza, Konopnickiej, a później Wyspiańskiego) zapragnie przedzierzgnąć się w narodowego wieszcza. Swe oryginalne poglądy zacznie wyrażać za pomocą egzaltowanych, poetyckich monologów, których tytuły demaskują genezę jego fantazji: Duch światła. Wieszczba z dziejów (1886), Syn zemsty. Obraz z końca XIX wieku (1886). A przecież Buszczyński nie był skazany na romantyczne eksklamacje ani na polityczne odezwy30. Miał szansę wyrazić swe pomysły w formie dużo bardziej nowoczesnej, naówczas nowatorskiej. Granice dystopii Oto kilka lat upłynęło, jak napisałem to opowiadanie o moim widzeniu. Gdym je skończył i odczytał przestraszyłem się sam siebie. Groch z kapustą − jak to mówią. Niby to filozofia, niby obrazki z natury wzięte. Ni to zmyślenie, ni rzeczywistość. Zwyczajnie jak we śnie, gdy człowiek na wpół marzy, na wpół widzi lub słyszy na jawie. Czyż warto było przenosić na papier te dziwolągi, te płody chorego umysłu?31 − pyta z wahaniem Buszczyński we wstępie do Rękopisu z przyszłego wieku. Trudności z zaklasyfikowaniem dzieła do jakiegokolwiek gatunku czy gałęzi piśmiennictwa szybko schodzą na drugi plan, gdy padnie oskarżenie z ust wydawców: nikt nie opublikuje dziwolągów, których autor to „egzaltowany ideolog, fantasta, reformator, marzyciel, utopista...” (s. 9). Aby uprawnić swoją wizję, autor nie przywoła kategorii rozumu, ani nie ponowi swojego wyznania wiary. Wbrew pośmiertnym opiniom, senne „widzenie” nie zostanie utożsamione z iluminacją, objawieniem Ducha. Pozwolenie na snucie fantazji dają liczby, pewność przynosi statystyka. Wspominany systemat Buszczyńskiego u swoich podstaw składa się z korpusu danych statystycznych, skrupulatnie zbieranych i opracowywanych przez całe życie. Przedstawiane przez niego tabele zawierają, m.in. liczbę ludności poszczególnych krajów, odsetek wyznań, wielkość armii, wysokość długu publicznego, procent bezrobotnych, a nawet średnie zużytkowanie chmielu. Autor ciągle coś sumuje, dzieli i uśrednia, aby unaocznić czytelnikom, jak Europa osuwa się w ponowne barbarzyństwo. Dla przykładu, pod koniec pierwszej części Upadku Europy Buszczyński szacuje finansowe potrzeby Europy i Ameryki na 4 mld franków, 30 Np. [Stefan Buszczyński], Cierpliwość czy rewolucja (Paryż: Drukarnia L. Martinet, 1862), albo B. [Stefan Buszczyński], Przyszłość Austrii. Rozwiązanie kwestji słowiańskiej (Kraków: Czcionkami K. Budweisera, 1869). 31 List do czytelnika przygotowany przez pisarza w 1884 roku (kolejna nieudana próba wydrukowania opowiadania) znajdujący się na początku utworu. Stefan Buszczyński, Rękopis z przyszłego wieku, 7. j:makieta 12-1-2015 p:166 c:0 166 Damian Włodzimierz Makuch co zestawia z sumą 10 mld franków, którą każą sobie płacić monarchowie. Oburzony tą dysproporcją śledzi zużytkowanie dodatkowych 6 mld franków i ze zgrozą odkrywa, że ponad połowa uiszczanych przez obywateli danin potrzebna jest na utrzymanie wojska (40 proc.) lub spłatę długów (30 proc.)32. Jak pisze Jürgen Osterhammel, „Wiele krajów europejskich ogarnął w latach 30. i 40. XIX w. zachwyt statystyką. Czyniła ona bowiem widocznymi rzeczy, które były dotąd ukryte lub oczywiste”33. Jednak wciąż przyrastające dane sprawiły, że wyniki tej nauki szybko stały się narzędziami w rękach władzy. „Statystyka miała dwa oblicza, z jednej strony jako instrument opisu i socjologicznego oświecenia, z drugiej zaś jako wielka maszyna produkująca stereotypy i etykiety”34. Abstrakcyjny zbiór liczb okazuje się także niezwykle plastycznym materiałem podczas planowania przyszłego społeczeństwa. Wartości liczbowe sprowadzają skomplikowany świat do uchwytnych i oderwanych wielkości, którymi da się manipulować tak jak klockami czy elementami układanki. Statystyka, która leży u podstaw dyskursu Buszczyńskiego, odpowiada nie tylko za jego demistyfikatorski charakter, ale także umożliwia tworzenie futurystycznych projektów − staje się doskonałym narzędziem w rękach futurysty35. Jak zauważa Ewa Paczoska, 2. połowa XIX wieku to „gorący” okres w historii utopii36, czas jej bujnego rozkwitu. Znaczna większość twórczości Buszczyńskiego daje się odnieść do tej kategorii. Druga część Upadku Europy, zatytułowana Analepsis (czyli regeneracja, powrót do zdrowia), zawiera właśnie utopijny projekt autora − wizję Europy wolnych narodów. Buszczyński próbuje ustalić nowy podział administracyjny, zarysowuje przyszłą konstytucję, zastanawia się nad rozdzieleniem władzy i sposobami jej wyboru. Oczywiście wśród różnych impulsów, które pobudzają do snucia podobnych projektów, znajduje się również chęć znalezienia w Europie miejsca dla niepodległej Polski 37. To pragnienie Stefan Buszczyński, Upadek Europy, 146-147. Jürgen Osterhammel, Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata, ed. Witold Molik, trans. Izabela Drozdowska-Broering, Jerzy Kałążny, Adam Peszke, Katarzyna Śliwińska (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2013), 51. 34 Ibidem, 52. 35 Statystyką parał się inny znany utopista drugiej połowy XIX wieku − Bolesław Prus. O jego opowiadaniach opisujących przyszłość cf. Barbara Bobrowska, Małe narracje Prusa (Warszawa: Słowo/obraz/terytoria, 2004) oraz Damian W. Makuch, „Fantastyka naukowa polskich pozytywistów − szczególnie trudna ewolucja gatunku”, Przegląd humanistyczny, no. 1 (2013): 83-96. 36 Ewa Paczoska, Prawdziwy koniec XIX wieku (Warszawa: PIW, 2010), 137. Wartościowe ujęcie utopii jako sposobu myślenia charakterystycznego dla generacji pozytywistów autorstwa Ewy Paczoskiej zostało rozszerzone w studium Janiny Szcześniak. Cf. Ewa Paczoska, „Pozytywistów spotkania z utopią”, in Trzy pokolenia. Pamięci profesor Janiny Kulczyckiej-Saloni, praca zbiorowa (Warszawa: Wydawnictwo ILP UW, 1998); Janina Szcześniak, Pozytywistyczne inne światy (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2008). 37 W tym kontekście warto wspomnieć o pomysłach Bolesława Prusa, który kierowany podobnymi pobudkami, projektuje utopijną Polskę już nie w Europie, ale północnej Afryce. Cf. Bolesław Prus, 32 33 j:makieta 12-1-2015 p:167 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 167 uwidacznia się głównie w pismach stricte politycznych, np. w broszurze Przyszłość Austrii, gdzie młody futurysta radzi dynastii Habsburskiej, aby odwróciła się od Prus w stronę plemion słowiańskich, gdyż jedynie wraz z nimi ma szansę zbudować federacyjną potęgę38. Na tym tle Rękopis z przyszłego wieku przybiera formę szczególną, za co odpowiadają poglądy autora na kwestię postępu. Buszczyński już od Upadku Europy krytycznie przygląda się pojęciu organizującemu myślenie o przyszłości w wieku XIX. Dlatego nie dziwią jego negatywne sądy: „ludzkość rusza się, bieży, pędzi, ale nie postępuje naprzód”39 i groźne przestrogi: „kto uwierzy w swą doskonałość, ten się cofa” 40. Podobne opinie w Rękopisie wyraża człowiek z przyszłości: „ilekroć słyszę ten wyraz postęp, zawsze śmiać się mam wielką ochotę” (s. 17), „Co wy nazywacie postępem? [...] Cofacie się, i wam się zdaje, że idziecie naprzód” (s. 14), „Jeżeli dawniej było źle, nie idzie za tym, żeby dzisiaj było lepiej” (s. 18). Optymistyczna historiozofia zostaje zanegowana, a kumulatywne zwiększanie się dorobku kulturowego postawiono pod znakiem zapytania. Stąd możliwość łagodnego osunięcia się pisarza w twórczość o charakterze dystopijnym. Bowiem to, co ma nastąpić, jawi się w dystopii raczej jako katastroficzny przymus niż możliwość rozwoju. Świat dystopijny zostaje wykreowany według schematu narracyjnego: „jeśli tak dalej pójdzie, to...” 41. Owo „jeśli” pozwala na wyprowadzenie porównania do utopii. Obie wpisują się przecież bardziej w obręb literatury stosowanej, zderzając świat projektowany z tym hic et nunc42. Zwróćmy jednak uwagę, że pogoń za idealną konstrukcją łączy się w utopii z „pragnieniem transgresji, wyjścia poza granice istniejących form kultury i życia społecznego” 43. Dystopijność zakłada, że taki exodus z historii jest niemożliwy. Dzieje rozwijają się bowiem według niezmiennych praw, ponieważ, jak napisała kilka lat wcześniej Orzeszkowa, natura, tworząc wszystko, na wszystko oddziaływa jednostajnie, w wiekuistym, ogólnym a niezmąconym porządku. Nic się nie dzieje osobno, pojedynczo, wskutek wypadku albo niepodobnych do pojęcia przyczyn, ale wszystko wypływa z ogólnych powodów i ku ogólnym dąży skutkom44. „Widziadła”, in idem, Pisma wybrane. Nowele, vol. 2, ed. Irena Orlewiczowa (Warszawa: PIW, 1984), 546-554. 38 B. [Stefan Buszczyński], Przyszłość Austrii, op. cit. 39 Stefan Buszczyński, Upadek Europy, 53. 40 Ibidem, 54. 41 Frederic Jameson, Archeologie przyszłości, 235. 42 Andrzej Zgorzelski, Fantastyka, utopia, science fiction. Ze studiów nad rozwojem gatunku (Warszawa: PWN, 1980), 89. 43 Ewa Paczoska, Prawdziwy koniec XIX wieku, 137-138. 44 Eliza Orzeszkowa, „O «Historii Cywilizacji Angielskiej» przez Henryka Tomasza Buckle’a”, in eadem, Publicystyka społeczna, vol. 1, ed. Grażyna Borkowska, Iwona Wiśniewska (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2005), 124. Pierwodruk w 1866 roku w „Gazecie Polskiej”. j:makieta 12-1-2015 p:168 c:0 168 Damian Włodzimierz Makuch Tak młoda pozytywistka referuje poglądy Buckle’a, do znajomości których przyznawał się również Buszczyński 45. A przecież od takich założeń już tylko krok do stwierdzenia, że losy człowieka rządzone przyrodzonym i niewzruszonym porządkiem nie podlegają ani ślepemu trafowi, ani jego własnej wolnej woli [podkr. D.M.]. Każdy skutek ma przyczynę zrodzoną z przyczyn uprzednich. I tak przez wieki w nieprzerwanym łańcuchu idą za sobą przyczyny i skutki, wpływając na siebie i rządząc sobą wzajemnie [...]. Człowiek jako jednostka nie zdolny się wyłamać spod tego ogólnego porządku przyczyn i wpływów46. Powyższy cytat wskazuje zasadnicze ograniczenie dystopii i jej najbardziej podstawową odmienność w stosunku do fantazji utopijnej. Wybór formy tej drugiej skutkuje wciąż ponawianą opowieścią o „dialektyce Tożsamości i Różnicy”47, o możliwościach stworzenia czegoś absolutnie Innego, nieuwikłanego w problemy współczesności. Świata po rewolucji, oddzielonego od historii rowem Utoposa. Ta pierwsza z kolei problematyzuje dziejowy determinizm. Pyta o zasadność świata skazanego na nieodwołalne skutki, podaje w wątpliwość wolną wolę i możliwość zmiany historii. Utopia związana jest z eksplorującą nowe terytoria nowoczesnością48, zaś dystopia − jej dyskontynuatorka − wyrasta z historyzmu XIX wieku. Staje się zrozumiała dopiero, gdy weźmie się pod uwagę heglizm, prowidencjalizm czy historiozofię Buckle’a. Buszczyński, z jednej strony świadom wiecznych praw historii (solidnie przypieczętowanych boskim autorstwem), posługujący się „kategoriami ściśle pozytywnymi” 49, z drugiej, wierzący przecież w siłę wolnej woli, zadaje w Rękopisie z przyszłego wieku konstytutywne dla fantazji dystopijnej pytanie: czy mogę zmienić historię? Odpowiedź rozpisano na dialog, w ramach którego planuje się przyszłe państwo. Gatunek o szacownej tradycji został tu wzbogacony o pierwiastki nieobecne w platońskim pierwowzorze. Jednym z rozmówców jest bowiem tajemniczy przybysz, przedstawiający się jako człowiek pochodzący z wieku XX. Urodzony w roku 1921, dokładnie sto lat po pierwszoosobowym narratorze-literacie50, zjawia się na prawach konwencji fantastycznej: ramy fabularnej zawieszającej prawdziwość opisywanych wydarzeń, klamry uchylającej asercję. Po zażyciu proszku Krzysztof K. Daszyk, Strażnik romantycznej tradycji, 20. Eliza Orzeszkowa, „O «Historii Cywilizacji Angielskiej» przez Henryka Tomasza Buckle’a”, 128. 47 Fredric Jameson, Archeologia przyszłości, XV. 48 O zależności pomiędzy fundującym nowoczesność czasem wielkich odkryć geograficznych a utopią, cf. ibidem, 21 oraz Jerzy Szacki, Spotkania z utopią, 67. 49 Antoni Chołoniewski, „Słowo o autorze”, in Stefan Buszczyński, Rękopis z przyszłego wieku, 3. 50 A w świecie zewnętrznoliterackim stulecie po narodzinach Buszczyńskiego. Ta koincydencja sprawia, że dialog nabiera charakteru rozmowy z samym sobą. Taką interpretację wspiera rozmieszczenie charakterystycznych dla Buszczyńskiego poglądów w wypowiedziach obydwu postaci. 45 46 j:makieta 12-1-2015 p:169 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 169 na kaszel, który zawierał opium, narrator ucina sobie drzemkę, aby po całym wydarzeniu długo nie móc „zrozumieć, czy to się działo we śnie, czy na jawie” (s. 104). Dodatkowo fantastyczność opowiadania będzie podważana przez narratora, który konsekwentnie postrzega swojego rozmówcę jako osobę obłąkaną, szaloną, wpadającą łatwo w stan żarliwej wściekłości lub fanatycznej ekstazy. Tropienie statusu postaci okazuje się zadaniem niezwykle trudnym, co dziwi zwłaszcza w kontekście tak rozbudowanej warstwy wypowiedzeniowej. A przecież, pomimo tej nieoczywistej pozycji ontologicznej gość z przyszłości pozostaje w utworze postacią centralną − to on wypowie krytykę XIX wieku, on też przedstawi projekt nowego świata. Narrator w myślach ciągle analizuje zachowanie przybysza. Zauważa, że jak na osobę z innego stulecia jego rozmówca zna nadzwyczaj dobrze obecne czasy (s. 20), które wzbudzają w nim niezwykłe emocje, zdradzające silne zaangażowanie. Sam przybysz początkowo będzie o sobie mówił niewiele; nie kryje jedynie swojego zamiaru zreformowania Europy: „potrzeba Was ratować [...] stoicie nad przepaścią” (s. 25). Wszelako jego przynależność do przyszłości nie jest tak oczywista, jak to się może wydawać dzisiejszemu czytelnikowi oswojonemu z motywem podróży w czasie. Nic nie wiemy o tym, w jaki sposób przybysz zjawił się w XIX stuleciu, nie wiadomo również, czy kiedykolwiek je opuścił. Sam o sobie powie, że jego ciało przynależy do znienawidzonego wieku, ale jego dusza już nie (s. 13), co bynajmniej nie oznacza, że jego podróż została odbyta w wyobraźni (ibidem). Z drugiej strony gość zdradza przecież swoją datę narodzin (1921 rok) i mówi o utopijnej przyszłości tak, jakby już ją przeżył. Mimo to dwukrotnie przyparty do muru zdaje się twierdzić co innego: − Jak urządziliśmy? pytasz: czy jak urządzimy? − zawołał gość mój z uśmiechem, w którym przebijała się pewna gorycz połączona ze smutkiem. Potrząsnął lekko głową. − Społeczność XX wieku urządzono... [s. 73]. − Więc to wszystko, co opowiadasz, już się stało w XX wieku? [...] − „Stało się?”... jeszcze się nie stało, ale tak będzie. Ja to widzę w przyszłości. − Więc to proroctwo? − Wcale nie! [s. 86]. Kto mówi prawdę? Gość, który wykrzyczy: „do Was nie należę” (s. 66), czy narrator, podśmiewający się z nieszkodliwego szaleńca? Ambiwalencję wzmacnia jeszcze tytułowy rękopis. Za pierwszym razem tajemniczy przybysz odczytuje z niego prawa ustalone w XX wieku wysnute z dekalogu (s. 92), a za drugim utrzymuje, że spisał na nim „Dzieje cywilizacji europejskiej XIX wieku” (s. 103). Sprzeczności w niewielkim stopniu rozjaśnia wizyjne zakończenie opowiadania, zapowiadane zresztą już wcześniej. Oskarżenie o upadek Europy zostanie bowiem rzucone w twarz naszemu literatowi: „wszystkiemu ty jesteś winien, ty, ty!” (s. 23). Okaże się bowiem, że tajemniczy przybysz jest uczniem narratora, a właściwie − uczniem samego Buszczyńskiego. Gość przybywa, aby wypowiedzieć surowe j:makieta 12-1-2015 p:170 c:0 170 Damian Włodzimierz Makuch oskarżenie: „Przyszedłem obwinić Cię przed Twoim sumieniem” (s. 102). W tym wypadku dialog stałby się jedynie masochistyczną psychomachią. Buszczyński dostrzega, że jego działalność wydawnicza nic nie dała, więc oskarża sam sobie: „dlaczego na tym poprzestałeś?” (s. 103), „czemużeś swojego systematu nie propagował, czemu nie głosiłeś go z trybuny, na rynkach, na górach? Czemu nie utworzyłeś szkoły...” (ibidem). I choć część pytań zadawanych przez narratora nabiera w takiej interpretacji niezwykle dramatycznego charakteru51, to przecież wspomniane dylematy historiozoficzne nie zostają w ten sposób rozwiązane. A może to właśnie one wskazują ograniczenia fantazji dystopijnej? „Wreszcie z innego względu można powiedzieć, że to już się stało, albowiem nie dzieje się w rzeczywistości, czego od dawna nie ma w idei. To łatwiej pojąć niż wyrazić” (s. 86) − powie o swojej wizji XX wieku tajemniczy gość, „ni to zmyślenie, ni rzeczywistość” (s. 7) − zawtóruje sam Buszczyński w liście dedykacyjnym do Rękopisu. To, co nie daje się pogodzić w ramach dystopijnej narracji, to dwie wizje historii. W ramach pierwszej koncepcji, przyszłość już się dokonała, jest idealna, utopijna52. Tajemniczy gość właśnie z niej przybył. Zna ją, dlatego ma pewność, że na jej tle wiek XIX jest „dziecinny, ciemny, barbarzyński” (s. 66). Skoro jednak przyszłość przyjdzie i tak, to dlaczego narratora-Buszczyńskiego postawiono w stan oskarżenia? Dlaczego trzeba coś zmieniać, działać, reformować? Przecież wiek XX będzie wspaniały!? W ramach tej koncepcji historii (nazwijmy ją historią spełnioną) narracja musiałaby się zatrzymać; nie ma konfliktu, który by ją napędzał. Niezmienne prawa dziejów sprawią, że przyczyny leżące w XIX wieku automatycznie doprowadzą do olśniewającego świata następnego stulecia. Paradoksalnie, milknie wtedy część światopoglądu Buszczyńskiego: jego romantyzm polityczny, wiara w posłannictwo człowieka, aktywne wpływanie na dzieje. Aby utrzymać sprawczą moc wolnej woli, trzeba by uznać, że przyszłość jeszcze się nie wydarzyła, ma aspekt niedokonany. Powinniśmy więc potraktować tajemniczego gościa jako osobę, która ma wgląd w przyszłość, ale z niej nie pochodzi. Wtedy w zależności od tego, czy ludzie zareagują na jego apel: albo świat czeka nadejście Raju, albo wydarzy się katastrofa, ponieważ „wszystko idzie ku gorszemu” (s. 88). W ramach tej koncepcji (historii spełniającej się) przyszłość pozostaje zagadką. W świecie jest zbyt dużo zmiennych, by można było stanowczo coś o przyszłości stwierdzić, aby historiozoficzne równanie dało pewny wynik. Opisywana utopia i sugerowana katastrofa są tak samo uprawnione, 51 Np. „Łatwiej ganić, niż zrobić. Od czego zacząć? Jaki znaleźć punkt wyjścia?” (p. 55). Nie sposób jednak nie zauważyć, że jak każdy porządek utopijny, tak i ten opiera się na wykluczeniu z systemu wszystkiego, co do niego nie pasuje. W imię idealnego świata ze społeczeństwa przyszłości wyrzucono kosmopolitów (p. 77), bezwyznaniowców (p. 78) i pijaków (p. 78). Antyutopijnym echem pobrzmiewają też ostatnie słowa gościa, w których zapowiada on, że z przeszłością trzeba zrobić to, co ze starymi kołami zębatymi − przerobić je albo wyrzucić (p. 103). 52 j:makieta 12-1-2015 p:171 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 171 nie da się wybrać tylko jednej z nich. W tym wypadku opowiadanie traci swoją podstawową retoryczną siłę, a dramatyczny apel ucznia Buszczyńskiego jest wart tyle samo, co pomysły samego reformatora. Jeżeli przyszłości jeszcze nie ma, to nie można z całą pewnością stwierdzić, że plan tajemniczego gościa się powiedzie. Historia dopiero się staje, a przewidywania są skrojone „na ludzką miarę”, nie wiadomo, czy wzięto pod uwagę wszystkie czynniki, dobrze rozpoznano dziejowe prawa. Zatem czy Buszczyński może zmienić historię? Jeśli autor chce utrzymać ludzką sprawczość, to nie może opisać przyszłości, jeżeli zaś wyobraża sobie przyszłość, musi zrezygnować z możliwości zmiany historii, musi zdać się na niezmienne dziejowe prawa. Sztuka reprezentacji wytycza nieprzekraczalne granice: albo determinizm i futurystyczny opis, albo wolna wola i krytyka świata współczesnego. Fantazja dystopijna, wikłając się w paradoksy, próbuje utrzymać obie wizje. Podobnie sam Stefan Buszczyński potrzebuje jednocześnie wiary w możliwość dziejowej zmiany i spełnionej przyszłości, która do tej zmiany zachęca lub przed jej brakiem − przestrzega. Z czego zrobiona jest katastrofa? Neutralizacja formalnych sprzeczności nie odpowiada jednak za wszystkie ograniczenia fantazji dystopijnej. Futurysta zachowuje się bowiem jak bricoleur, który konstruuje swój projekt z konkretnego materiału kulturowego53. Zamiast zajmować się szczegółowym rekonstruowaniem wizji Buszczyńskiego, wskażę jedynie, do jakich systemów światopoglądowych sięga pisarz, przedstawiając rzeczywistość. Pozostawanie na poziomie reprezentacji zakłada jednak, że niezapośredniczony dostęp do świata nie jest możliwy, dlatego też nie będę mówić o poglądach, tylko o ideologii, przez którą rozumiem: przedstawienie tego, w jaki sposób ludzie przedstawiają sobie rzeczywistość, a więc w jaki sposób nadają światu sens, za pomocą jakich technik, jakich urządzeń, jakich wyobrażeń. Ideologia nie jest zbiorem poglądów na świat, które odbijałyby gotową rzeczywistość, lecz strategią takiej reprezentacji świata, która czyni tekst interpretowalny54. Moim zdaniem, Buszczyński konstruuje swoje wyobrażenie rzeczywistości, odwołując się do czterech kulturowo ustabilizowanych punktów widzenia. Dwa stanowią Fredric Jameson, Archeologie przyszłości, 42. Michał P. Markowski, „O reprezentacji”, in Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, ed. Ryszard Nycz, Michał P. Markowski (Kraków: Universitas, 2012), 317. Markowski korzysta oczywiście z koncepcji Louisa Althussera, którą wykorzystuje do wyodrębnienia czterech podstawowych ideologii reprezentacji. W swoim artykule nie korzystam z tej pretendującej do uniwersalności typologii, gdyż nie oddałaby ona kulturowej specyfiki czasów, w których tworzy Buszczyński. 53 54 j:makieta 12-1-2015 p:172 c:0 172 Damian Włodzimierz Makuch dla niego materiał pozytywny (chrześcijaństwo spod znaku św. Tomasza oraz filozofia Rousseau) a dwa negatywny (pozytywizm skojarzony z materializmem, a także kapitalizm przekładający się na sferę obyczajową)55. „Konsekwentny chrześcijanin”56 postrzega człowieka przede wszystkim w kategoriach odradzającego się naówczas tomizmu57. Ludzie składają się z ducha i ciała, przy czym − jak pisze Buszczyński − należy zachować równowagę w „dwoistym istnieniu człowieka” (s. 100), aby nie osunąć się ani w szkodliwy materializm, ani w eteryczny spirytualizm, który w postaci sekty pneumomanów stanie się zmorą przyszłości (s. 72). W zakresie epistemologii działania rozumu muszą zostać uzgodnione z wiarą, która nie tylko rozumowania nie wyklucza, ale czyni go swoją własną podstawą, ratio zwykle poprzedza fides58. Krytyka XIX wieku w optyce chrześcijaństwa to przede wszystkim oskarżenie o wyrzeczenie się ducha, bowiem „ogromny ten szpital, który się zwie Europą” (s. 17), zapadł na chorobę moralną, chorobę duszy (s. 13). Lekarstwo również sporządzono podług chrześcijańskiej receptury. Prawodawcą nowego świata musi stać się Jezus Chrystus (s. 98), a rozbudowana egzegeza dziesięciorga przykazań stanowią nieredukowalną podstawę przyszłego kodeksu. Prawa boskie nie stoją w sprzeczności z „żywotną siłą w rozwoju władz umysłowych” (s. 26), czyli wolną wolą. Znacznie sprawę upraszczając, indeterminizm w duchu św. Tomasza zakłada (podobnie jak u Buszczyńskiego), że wola zasadza się z jednej strony na wyborze dobrego podług nakazów Boga, a z drugiej − na unikaniu grzechu59. Pozytywizm łączony zwykle z materializmem to negatyw chrześcijańskiej wizji świata, co pozostaje przecież w zgodzie z polską sceną ideologiczną doby postyczniowej 60. Karl Vogt, Jakob Moleschott czy Ludwig Büchner to „pogardy godni” plagiatorzy starożytnych sceptyków (s. 46), odpowiedzialni za duchowy 55 Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ideologicznych wpływów w opowiadaniu Buszczyńskiego dałoby się znaleźć znacznie więcej. Można by wskazać choćby na jego zadłużenia u pogardzanych idealistów czy nawiązania do psychofizjologii. W opowiadaniu szukam jednak podstawowych wyobrażeń na temat świata, człowieka, wychowania i polityki, a te dają się zwykle wytłumaczyć przyjęciem punktu widzenia w ramach jednej z czterech wymienionych ideologii. 56 Antoni Chołoniewski, „Słowo o autorze”, 3. 57 Znaczącym przykładem opisywanego zjawiska jest np. opublikowana w 1879 roku encyklika Aeterni Patris papieża Leona XIII. 58 „[rozum, który] chce zniszczyć wszelką wiarę, bo mu się zdaje, że wiara ubliża rozumowi [...], to jest nierozum” (p. 41-42). 59 W ten sposób ujmuje się tę kategorię w czasach Buszczyńskiego. Cf. hasło „wolna wola”, in Jan Jaugey, Słownik apologetyczny wiary katolickiej, vol. 1 (Warszawa: Drukarnia St. Niemiery, 1894), 725-737. 60 W której katolicki idealizm to podstawowa opozycja dla nowej formacji pozytywistycznej. Przykładowo, w bardzo podobny sposób krytykę materializmu przeprowadzi równie „konsekwentny chrześcijanin”, Aleksander Tyszyński. Cf. Aleksander Tyszyński, Pierwsze zasady krytyki powszechnej, vol. 1 (Warszawa: Drukarnia Gazety Polskiej, 1870). j:makieta 12-1-2015 p:173 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 173 uwiąd Europy. Rozwój techniki i skupienie się na materii doprowadziły do stanu, w którym społeczeństwo XIX wieku zaczyna przypominać: „nagalwanizowane trupy [...], ale ludzi nie ma!... nie ma!” (s. 30). Zapalczywa krytyka i wymogi narracji doprowadzają do ostrych zgrzytów pomiędzy ideologiami. Wszak poznawczy minimalizm, którym szczyci się przybysz („Rozum XX wieku doszedł do pojęcia, iż on także ma swoje granice” − s. 36), to przecież hasło agnostyckiego pozytywizmu ze Spencerowską kategorią niepoznawalnego na czele. Natomiast oskarżenie skierowane pod adresem uczniów Comte’a − „pokażcie mi palcem pojęcia, zasady [...] ja nigdy pojęć ani zasad nie widziałem [...] to są mrzonki ideologów” (s. 39) − niezależnie od (nie)trafności, równie dobrze dałoby się wystosować w kierunku dogmatów zakładanych przez chrześcijaństwo. W imię sceptycyzmu podważone zostają nawet „najpozytywniejsze” dane liczbowe (s. 88), zebrane ze zbyt krótkiego okresu, by mogły posłużyć do opracowania uniwersalnych zasad dla mającej „może kilkadziesiąt tysięcy lat” ludzkości (s. 27-28). Jednak w dalszej części opowiadania to „przerażające liczby” (s. 89) pojednają bohaterów, to ich siła „usprawiedliwiała wiele zdań filozofa” (s. 91). Z jednej strony, pragnący syntezy Buszczyński jest już o krok przed podważeniem całego swojego „systematu” (opartego przecież na statystyce), a z drugiej − potrzebuje najnowszych zdobyczy medycyny pozytywnej, aby potwierdzić dualistyczne wyobrażenie człowieka. W dwudziestym wieku zostaną w końcu potwierdzone psychofizjologiczne założenia, według których ciało poprzez nerwy wpływa na duszę i odwrotnie (s. 70-71). Ochoczo przywoływana perspektywa Jana Jakuba Rousseau po części potwierdza chrześcijański obraz świata. Znów bowiem okazuje się, że w rzeczywistości dają się dostrzec niezmienne prawa. W myśl tej ideologii wolność polega nie na „bezrządzie swa-woli” (s. 50), ale na działaniu według uświęconych norm. Na ponaglające pytania literata domagającego się objawienia prawdy, wskazania podstawy, na której przyjdzie mu budować „nowy wspaniały świat”, obywatel XX wieku odpowie: „Na naturze. Ona powie, co jest dobrem, co jest prawdą” (s. 56). Argumenty ex naturae (charakterystyczne dla obu konstruktywnych ideologii) będą ciągle powracać w wywodzie przekonującym do zreformowania świata. Europa naturalnych (czyli nieoszpeconych makijażem) kobiet, kierująca się naturalnymi prawami (s. 51), będzie podzielona za pomocą naturalnych granic, wytyczonych z kolei przez naturalne narody (bynajmniej nie sztuczne państwa − s. 76). Jednak Rousseau − przywoływany de nomine obok Platona, Arystotelesa i Monteskiusza (s. 51) − stanie się przede wszystkim patronem przyszłej oświaty, niewątpliwie inspirowanej poematem Emil, czyli o wychowaniu. Także w tym wypadku wzorem pozytywnym są dla pisarza ludzie prości, którzy, w przeciwieństwie do niedomagającej duchowo Europy, „chorymi wcale nie są” (s. 54). j:makieta 12-1-2015 p:174 c:0 174 Damian Włodzimierz Makuch Rewersem tej ideologii jest kapitalizm doprowadzający do rewolucji obyczajowej 61. W jego ramach dzieci od urodzenia poddaje się zabiegom ujarzmienia: zawija się je w pieluchy, krępując możliwość poruszania się, zatyka usta smoczkiem-kneblem (s. 21). Szkoła to „fabryka fałszów” (s. 39), edukacja zaś to przyuczanie za pomącą tortur do niewolnictwa (s. 22), ślepego posłuszeństwa władzy, która realizuje swoje własne, finansowe cele. Zinternalizowana represja wydaje się niedostrzegalna, chociaż „despotyzm tak samo gnębi ludzkość jak dawniej. W tym tylko różnica, że kajdany ukuto z innego materiału, a postęp wasz zrobił je niewidzialnym materiałem” (s. 18). Zachowanie kobiet najdobitniej pokazuje przemianę obyczajów dokonaną pod wpływem kapitalizmu. Przyuczane od młodości, żeby się podobać (s. 22), zdeprawowane przez francuskie romanse i niemoralny teatr wyrastają na wytrawne konsumentki, kuszone przez witryny sklepowe: „Nareszcie młoda rozmarzona główka wychodzi na ulicę; przegląda wystawę strojów, kosztowności. Magazyny!... magazyny!... To raj dla kobiety!” (s. 63). Żyją wedle maksymy „sprzedać się, żeby mieć” (ibidem). Postępowanie w myśl tej zasady wymaga zabiegów upiększających, choćby makijażu, którego Amerykanki zużywają rocznie aż tyle, że wystarczyłoby go na pomalowanie 37 tysięcy domów (s. 63). Jak widać, same kobiety zaczynają postrzegać się jako towar, chcą za pomocą wyglądu zdobyć władzę nad mężczyznami, aby dzięki ich pieniądzom móc zaspokajać potrzeby wmówione przez system. Przy bliższym oglądzie okazuje się, że obie perspektywy znowu nie dają się pogodzić. Już pierwszy rzut oka na utopijną wizję uświadamia, iż przyszły świat ma niewiele wspólnego z projektem powrotu do natury. Choć w XX stuleciu zlikwidowano miasta, to komunikacja odbywa się za pomocą rozwiniętej technologii (kolei, telegrafu, telefonu czy megaloskopu, który powiększa odległy obraz). Z roussauizmem nie współgra również wynalazek kranioskopicznego regulatora (s. 15) − rodzaju obręczy noszonej na głowie. Połączona z nerwami służy uczniowi z przyszłości do wpływania na stan swojego ducha: powstrzymuje gniew, uspokaja nerwy, wywołuje odpowiednie emocje. Naturalizujące urządzenie wymyślono, aby uleczyć duszę cierpiącą na choroby moralne odziedziczone po XIX-wiecznych przodkach (s. 71). Jak widać, powrót do natury również wymaga niewolnictwa, poddania się represjom technologii. Natura okazuje się konstruktem tak samo opresywnym, jak XIX-wieczna ideologia postępu, co chyba doskwiera bohaterowi, który parokrotnie obręcz zdejmuje, aby wyrazić druzgocącą krytykę z odpowiednią mocą62. 61 Buszczyński nie operuje pojęciem kapitalizmu. Jego dyskurs ma raczej charakter antycywilizacyjny, w epoce aktualizujący się chociażby w pismach Johna Ruskina (na którego pisarz nigdzie się nie powołuje). Jednak demistyfikatorska praktyka autora jest dużo głębsza, ma charakter systemowy, bliżej jej do rozbiorów charakterystycznych dla krytyki kapitalizmu. Aby więc pełniej oddać charakter jego wypowiedzi, zdecydowałem się na to prezentystyczne nadużycie. 62 W tym wypadku dystans, potwierdzający problematyczność hasła powrotu do natury, pojawia się także po stronie narratora, który zakpi: „Pokręć śrubkę chłodnego rozumowania” (p. 68), gdy jego gościa zbytnio poniosą emocje. j:makieta 12-1-2015 p:175 c:0 Stefana Buszczyńskiego Rękopis z przyszłego wieku − granice dystopijnej fantazji... 175 Choć Buszczyński negatywnie odnosi się do darwinizmu, nazywanego rządem siły, dynamolatrią (s. 100), to przecież w zakresie handlu postuluje wolny rynek, doceniając zalety konkurencyjności i współzawodnictwa (s. 79)63, tym samym torując drogę dla kapitalizmu w przyszłej Europie. Omówione cztery perspektywy nie chcą się uzgodnić, doprowadzając do niespójności, które zauważali już pierwsi recenzenci opowiadania64. Jednak powyższa analiza wskazuje na coś więcej niż tylko niemożliwość postrzegania świata z czterech punktów widzenia naraz. Po pierwsze, demaskuje ona, że marzenie o prawdzie totalnej, niewywrotnym systemie jest już nierealizowalne w warunkach nowoczesnego pluralizmu, który skazuje na heterogeniczność, zapożyczanie rozwiązań z różnych, niedających się pogodzić ideologii. Po drugie, ujawnia ona zasadnicze ograniczenie fantazji dystopijnej, która jest jednocześnie krytyką współczesności i opisem przyszłości. W przypadku Rękopisu z przyszłego wieku sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo obok wizji nadciągającej tragedii pomieszczono w niej również projekt idealnego państwa. Pragnienie zwane utopią zmaga się więc z fantazją o katastrofie, a mimo to dwie różne wizje przyszłości wyrastają z tego samego stanu wyjściowego − XIX wieku. Podsumowując już cały artykuł, chciałoby się dodać jeszcze znaczące „po trzecie”. W przeciwieństwie do współczesnej pisarzowi opinii publicznej, jak również na przekór nowszym badaniom unikałem wskazywania romantycznych korzeni myśli Buszczyńskiego. Z całą pewnością bez trudu można je odnaleźć. Uważam jednak, że tym, co najbardziej romantyczne, jest dla Buszczyńskiego wcale nie ideologia, a retoryka65. Rękopis z przyszłego wieku należałoby chyba przyporządkować do nurtu, który w kontekście poezji postyczniowej Marian Płachecki nazwał dekadentyzmem południa wieku66. W przeciwieństwie jednak do liryków z drugiej połowy XIX stulecia, Buszczyński po klęsce powstania w 1864 roku nie wycofa się ze sfery publicznej, nie zrezygnuje z polityki. Dzięki czemu już w niedalekiej przyszłości z jego prac historycznych będzie mogło korzystać nowe pokolenie naukowców, wśród których znajdą się Wacław Sobieski, Stanisław Zakrzewski, a nawet Szymon Askenazy, co umożliwia chyba przemianowanie romantycznego epigona 63 Może z powodu niechęci do komunistów, których program zakrywa jedynie „chęć próżniaków otrzymywania korzyści i wygód bez pracy”. Stefan Buszczyński, Upadek Europy, 223. 64 Recenzent krytykuje Buszczyńskiego za „poważne braki w rozumowaniu” i „zbytnią skłonność do pośpiesznych uogólnień”. Poza tym jednak raczej pozytywnie waloryzuje dzieło. Docenia zwłaszcza trafność krytyki materializmu, którego bankructwo doprowadziło do „krwawej rzezi ludów europejskich”. [Emski] „Notatki literackie”, Ilustrowany Kurier Codzienny, no. 14 (14 stycznia 1918), 5. 65 W Rękopisie z przyszłego wieku uderzają zwłaszcza opiumowa wizja pod koniec opowiadania oraz motto, którym zostało ono opatrzone: somnia vigilantium. 66 Marian Płachecki, „Dekadentyzm południa wieku. Rekonesans”, in Studia Filologiczne Akademii Świętokrzyskiej, vol. 17 (2002). j:makieta 12-1-2015 p:176 c:0 176 Damian Włodzimierz Makuch na prekursora modernistycznej historiografii67. Podobnego przesunięcia domaga się również autor Rękopisu z przyszłego wieku w obrębie historii literatury. Jego antycywilizacyjny projekt, w którym mieści się zarówno okrzyk „hańba postępowi!” (s. 24), jak również zapowiedź krytyki oświecenia na miarę Adorna68, wskazuje, że pisarz bez trudu odnalazłby swoje miejsce w modernistycznej formacji kulturowej 69. Nic więc dziwnego, że Rękopis z przyszłego wieku zostanie wydany dopiero na fali dwudziestowiecznego katastrofizmu. Ale czyż o modernistycznych dylematach XIX wieku nie świadczy doskonale rok 1867, data publikacji Upadku Europy? Podczas gdy cały świat podziwia wystawę paryską, nagle, pod koniec tego spektaklu postępu mury miasta zostały pokryte ogromnymi afiszami, z których do zadowolonego z siebie Europejczyka krzyczał tytuł: La Décadence de l’Europe! 70 Manuscript from the coming century by Stefan Buszczyński − boundaries of dystopian fantasy in the second half of the nineteenth century Summary The author wonders how it is possible that such a catastrophic future was described in 1881 when the era of progress peaked. For this purpose, he defines Manuscript from the coming century as a dystopian fantasy (analogous to Fredric Jameson’s “desire called utopia”) and analyses the limits of representation as they emerge in a story of the future written by a nineteenth-century author. Firstly, he shows the cultural image of Stefan Buszczyński which presented him as a romantic epigone. Contrary to the stereotypes, he depicts the writer as a researcher who knows the positivism philosophy and the modern statistics. Then, the author demonstrates the limitations of the dystopian form, which contains two irreconcilable concepts of history: voluntarism and determinism. These contradictions are not the only ones. Also the fantasy material is made of four contradictory ideologies, namely, Thomism, Rousseauism, criticism of positivism and capitalism. In conclusion, Buszczyński’s thought is shown as a very modern one and the author of Decline of Europe could be presented as the founder of the 20th century concepts, whose roots lie obviously in the middle of the 19th century. Krzysztof K. Daszyk, Strażnik romantycznej tradycji, 232-233. „− [...] a przecież wciąż są ludzie zwani oświeconymi, którzy go [Voltaire’a] uważają za apostoła wolności! − Dlatego, że wyszydzał i wyniszczał przesądy. − A natomiast inne gorsze wprowadzał!” (p. 51). Cf. Max Horkheimer, Theodor W. Adorno, Dialektyka oświecenia: fragmenty filozoficzne, trans. Małgorzata Łukasiewicz, ed. Marek J. Siemek (Warszawa, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010). 69 Przez modernizm rozumiem artystyczną odpowiedź na „proces załamywania się nowoczesności, rozumianej jako wielka formacja oparta na projekcie oświeceniowym”. Maciej Gloger, „Pozytywizm: między nowoczesnością a modernizmem”, Pamiętnik literacki, no. XCVIII (2007), 5. 70 [A. Szyjewski?] „Głosy prasy o «La Décadence de l’Europe»” in., op. cit., 10. 67 68 j:makieta 12-1-2015 p:177 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 177-192 PRZEMYSŁAW MICHALSKI Instytut Neofilologii Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie DYSTOPIE PHILIPA LARKINA Słowa kluczowe: Larkin, dystopia, utopia, poezja, religia Keywords: Larkin, dystopia, utopia, poetry, religion Uwagi wstępne Wszelkie rozważania na temat utopii, antyutopii oraz dystopii trzeba zacząć od doprecyzowań terminologicznych i definicyjnych uściśleń. Jednocześnie należy mieć świadomość, że rozważania takie mogłyby same w sobie stanowić treść osobnego eseju, konieczna jest więc skrótowość i zwięzłość. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na rzecz dość oczywistą, to znaczy na chronologiczne i etymologiczne pierwszeństwo utopii; zarówno antyutopia, jak i dystopia to negatywne odbicia utopii, ich upiorne cienie lub groteskowe trawestacje. Choć terminy „antyutopia” oraz „dystopia” są często używane wymiennie, istnieje między nimi istotna, choć subtelna, różnica1. Jak podaje Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej Andrzeja Niewiadowskiego i Antoniego Smuszkiewicza, antyutopia to utwór „zbliżony do dystopii i często niesłusznie z nią utożsamiany, ponieważ podobnie jak dystopia prezentuje zawsze negatywny obraz porządku społecznego. O ile jednak dystopia wywodzi swoje wizje bezpośrednio z tendencji rozwojowych współczesnej autorowi rzeczywistości, o tyle antyutopia wyprowadza je z przesłanek utopijnych”2. Tak więc dystopia przedstawia „koszmarną, choć logicznie uzasadnioną, wewnętrznie spójną i niekiedy dość prawdopodobną wizję przyszłej egzystencji człowieka”3. Cf. Michael D. Gordin, Helen Tilley, Gyan Prakash, Utopia and Dystopia beyond Space and Time, in Utopia / Dystopia: Conditions of Historical Possibility, ed. Michael D. Gordin, Helen Tilley, Gyan Prakash (Princeton: Princeton University Press, 2010), 1-2. 2 Andrzej Niewiadowski, Antoni Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1990), 250. 3 Ibidem, 262. Smuszkiewicz w artykule W kręgu współczesnej utopii dopowiada, iż dystopie to „czarn[e] wizje przeszłości, które wynikają z krytycznej postawy wobec aktualnej rzeczywistości 1 j:makieta 12-1-2015 p:178 c:0 178 Przemysław Michalski Dwie cechy zawarte w definicji dystopii wydają się istotne. Po pierwsze, mimo iż dystopie są najczęściej umiejscowione w przyszłości, nie zrywają one bynajmniej więzi łączących ich z dniem dzisiejszym. Przeciwnie: to właśnie poprzez nakreślenie potencjalnie tragicznych skutków dzisiejszych działań i zaniechań kładą one de facto nacisk na stan obecny, ujawniając pewne struktury i zachowania, które mogą doprowadzić do przyszłej katastrofy. Po drugie, wspólnym mianownikiem wizji dystopijnych jest głęboki pesymizm dotyczący zarówno obecnych trendów cywilizacyjnych, jak i natury ludzkiej w ogólności. Pesymizm ten występuje oczywiście również w antyutopiach i jest częściowo odpowiedzialny za fakt, że tak często traktuje się je jako określenia w pełni synonimiczne. Larkinowskie rozumienie dystopii jako „złego miejsca” Niewątpliwie podobny pesymizm znajdujemy w znakomitej większości wierszy Philipa Larkina (1922−1985), choć w dziele angielskiego poety dotyczy on raczej losów jednostek niż dziejów całych społeczeństw. Można by co prawda stwierdzić, że towarzyszące Larkinowi przez całe życie poczucie porażki i niespełnienia jest jedynie idiosynkratycznym sposobem odczuwania świata, który nie może rościć sobie żadnych pretensji do ogólności − a utopie i dystopie są zawsze obrazami społeczeństw lub cywilizacji, choć z powodów fabularno-dramatycznych są one najczęściej ukazane poprzez losy konkretnych jednostek (jak u Orwella czy Huxleya). Istotny jest jednak ekstrapolacyjny potencjał sposobu przedstawienia świata w wierszach Larkina. Podobnie jak fabularyzowane utwory dystopijne kreślą wizje przyszłych społeczeństw na podstawie obecnych przesłanek, bohaterowie Larkina nabierają cech bardziej ogólnych, stając się w ten sposób symbolem człowieka jako takiego, emblematem natury ludzkiej i jej nieprzezwyciężalnych konfliktów. Jego wiersze nie tylko opisują poszczególne przypadki losowe, lecz także są obrazem ludzkiej egzystencji per se4. Jeśli chodzi o wspomniane wcześniej zakorzenienie dystopii w teraźniejszości wraz z jej nakierowaniem na przyszłość, można powiedzieć, że poezja Larkina wraz z jej tradycyjnie angielskim empiryzmem jest wyraźnie zakorzeniona w hic et nunc, jako że bohaterami większości jego utworów są zwyczajni, współcześnie żyjący ludzie. Z drugiej strony, przyszłość jest u Larkina obecna przede wszystkim w postaci nicującego działania czasu i nieuchronności śmierci. Można bez trudu znaleźć w jego dziele cały szereg fatalistycznych wypowiedzi i opisów, i jej tendencji rozwojowych oraz z pesymistycznego stanowiska wobec możliwości jakiejkolwiek poprawy istniejącego stanu rzeczy” (Fantastyka, no. 6 (1985): 58); cf. Artur Czesak, Dystopia, http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=6639 (acc. 12.03.2014). 4 Używając terminologii wprowadzonej przez Martina Heideggera można powiedzieć, że poprzez opis losów jednostkowych lub poszczególnych sytuacji Larkin ujawnia ontologiczne struktury bytu. j:makieta 12-1-2015 p:179 c:0 Dystopie Philipa Larkina 179 których wspólnym komponentem jest właśnie świadomość nieustannie zbliżającego się unicestwienia. Zwłaszcza Alba, ostatni ważny wiersz poety, napisany przez Larkina po śmierci matki, stanowi swego rodzaju przewodnik po różnorakich określeniach nicości. Pierwsza myśl budzącego się o świcie bohatera lirycznego tego utworu dotyczy nieuchronności śmierci: Na razie widzę to, co jest właściwie zawsze: Nie znająca spoczynku śmierć, w tej chwili bliższa O cały jeden dzień, śmierć, która poza myślą O tym, jak, gdzie i kiedy sam będę umierał, Nie pozwala na inne. Jałowe pytania, Lecz groza śmierci, groza umierania Ciągle na nowo błyska, dech w piersi zapiera5. Tak więc dla Larkina dystopia to nie tyle niepokojąca wizja przyszłości, ile jak najbardziej realne i teraźniejsze doświadczenie przebywania w „złym miejscu”, przy czym termin ten należy rozumieć jak najszerzej; „złe miejsce” to nie zniszczone podczas wojny Coventry, w którym poeta spędził dzieciństwo, czy ponure Hull, gdzie pracował przez wiele lat jako bibliotekarz. Nie chodzi również o pogrążoną w wieloletnim kryzysie powojenną Anglię. Dla Larkina życie jako takie − niezależnie od jego konkretnego umiejscowienia w przestrzeni i czasie − jest właśnie doświadczeniem przebywania w „złym miejscu”. Ten konsekwentnie pesymistyczny Weltanschauung można przedstawić za pomocą pewnej struktury. Choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Larkin ulega pokusie łatwego nihilizmu i ogranicza się do biernego opisu nieuniknionych niepowodzeń i porażek życiowych, uważna lektura jego wierszy ujawnia pewien głębszy horyzont rozumienia świata6. Najogólniej mówiąc, w jego utworach istnieje pewne napięcie między pragnieniem rzeczywistości idealnej (utopijnej) oraz przymusem życia w rzeczywistości skrajnie niedoskonałej (dystopijnej). Wizja świata idealnego istnieje niejako w tle jego wierszy jako przypomnienie radykalnej i nieusuwalnej niedoskonałości tego, co obecne. Oczywiście, powtarzające się odniesienia do tej idealnej sfery dowodzą jedynie psychologicznej potrzeby wiary w taki obszar bytu, nie są jednak w żaden sposób dowodem jego istnienia w sensie ontologicznym7. Według Larkina o poczuciu tragiczności życia Stanisław Barańczak, „Alba”, Tygodnik Powszechny („Kontrapunkt”) 19.11.2000. O ile pasywna kontemplacja założeń utopijnych jest prawie niemożliwa (gdyż w pojęcie utopii wydaje się być wpisana pewna dynamika wezwania do realizacji jej postulatów), można bez trudu oddać się biernej kontemplacji beznadziei dnia dzisiejszego bez podejmowania żadnych działań w celu zmiany tego stanu rzeczy. W poezji Larkina często znajdujemy taką pasywną kontemplację rzeczywistości, w której człowiek nie może w żaden sposób poczuć się zadomowiony. 7 Innymi słowy, nie do końca jest jasny status ontologiczny tego wzoru, którego świat prawdziwy jest jedynie zmąconym cieniem i krzywym odbiciem. Larkin nie lokuje go ani w przeszłości, czy to rozumianej w sensie dziejów ludzkości, czy też w życiu jednostkowym, zarówno swoim własnym, 5 6 j:makieta 12-1-2015 p:180 c:0 180 Przemysław Michalski decyduje połączenie dwóch cech: z jednej strony tęsknota za innym, pełniejszym życiem, z drugiej strony przekonanie, że tęsknoty tej nie można urzeczywistnić, jako że życie jest tylko „najpierw nudą, a potem trwogą”8 − jak mówi bohater wiersza Dockery i Syn w aforystycznym skrócie. Larkin niewątpliwie zgodziłby się z pesymistycznym stwierdzeniem Leszka Kołakowskiego, iż w to, że „[życie] nie jest nieuchronną porażką można wierzyć tylko mala fide. Można, rzecz jasna, rozproszyć życie w przygodności codziennej, ale i wtedy jest ono tylko rozpaczliwym i nieustającym pragnieniem życia, a w końcu żalem, że się nie żyło”9. Wydaje się, że utworem, który najlepiej tę strukturę rozdziału między idealnością i rzeczywistością oddaje przy pomocy metaforycznego skrótu, jest wiersz W domu jest tyle smutku: W domu jest tyle smutku. Po kolejnej zdradzie Tych, którzy zeń odeszli, wnętrze wciąż się łudzi, Że znęci ich z powrotem. Parkiet wciąż się kładzie Pod stopy, które znikły. Ograbiony z ludzi, Dom nie umie się zdobyć, by przeboleć kradzież I wrócić do pierwotnych prób trafienia w to, jak być powinno, Dawno chybionych. Widać jeszcze ślady po nich: Spójrz na te zdjęcia w ramkach, sztućce. To pianino Z nutami pod siedzeniem stołka. Ten wazonik10. Warto zwrócić uwagę na dwie pary binarnych opozycji, które stanowią kompozycyjny kręgosłup wiersza. Pierwsza dotyczy kontrastu między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne, przy czym jedynie w przestrzeni pustego obecnie wnętrza domu można by (było) zrealizować projekt utopijnej harmonii, podczas gdy przestrzeń zewnętrzna w pewnym stopniu synonimuje ucieczkę, rozczarowanie i pogodzenie się z dominacją dystopii. Druga para kontrastów ma charakter temporalny, gdyż dotyczy kontrastu między przeszłością i teraźniejszością. Przeszłość, jako swego rodzaju przestrzeń do przyszłej realizacji utopii, obecna jest jedynie w formie śladu, zarówno w postaci bliżej niesprecyzowanych „prób trafienia w to, jak być powinno / Dawno chybionych”, jak i w metonimicznym szeregu: „zdjęcia w ramkach, sztućce. To pianino / z nutami pod siedzeniem stołka. jak i bohaterów lirycznych swoich wierszy. Odrzuca romantyczny obraz dzieciństwa jako raju niewinności i upragnionej spontaniczności; dla Larkina dzieciństwo to „zapomniana nuda”, a wiersz Pamiętam, pamiętam jest sardoniczną dekonstrukcją stereotypowych wyobrażeń o dzieciństwie. Również z przyszłością nie wiąże Larkin żadnych nadziei: odrzuca zarówno utopie religijne (Nowe Jeruzalem, apokatastasis), jak i świeckie (na przykład te o proweniencji marksistowskiej). 8 Philip Larkin, 44 wiersze, trans. et ed. Stanisław Barańczak (Kraków: Wydawnictwo ARKA, 1991), 85. 9 Leszek Kołakowski, „Odwet sacrum w kulturze świeckiej”, in idem, Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań (Kraków: Znak, 2006), 244. 10 Philip Larkin, 44 wiersze, 61. j:makieta 12-1-2015 p:181 c:0 Dystopie Philipa Larkina 181 Ten wazonik” − pełne melancholii enumeratio przedmiotów, które są jedynie zbiorem nieistotnych pamiątek po dawnych marzeniach i planach. Konsekwencją tak negatywnego obrazu kondycji ludzkiej jest fakt, iż próby zorganizowania jednostkowej egzystencji to jednocześnie starania o zapewnienie sobie zespołu środków analgetycznych, które mogłyby osłabić lub tymczasowo przesłonić świadomość skończoności życia i bezgranicznej obojętności świata na losy jednostki11. W wierszu Potrzeby poeta określa te środki znieczulające jako przykłady „[k]osztownego wysiłku odwracania oczu od śmierci”12. Jednocześnie tytuł drugiego tomiku jego wierszy, który ukazał się w roku 1955 − The Less Deceived (czyli „mniej oszukani”) można odczytać jako sui generis światopoglądową deklarację poety13. Może on sugerować, że jedyna mądrość, jaka jest dla nas osiągalna, polega na zdzieraniu kolejnych warstw złudzeń, naiwnych oczekiwań, nieuzasadnionych nadziei, itp. Nie po to jednak, by dotrzeć − w duchu fenomenologicznej redukcji, która w końcu ukazuje nam niezmienne jakości danego przedmiotu − do jakiegoś twardego jądra lub zespołu niepodważalnych prawd, na których można by się oprzeć. Można być jedynie „mniej oszukanym”, gdyż usuwanie złudzeń to proces ciągły i asymptotyczny; można się tylko w mniejszym lub większym stopniu (samo)oszukiwać, po czym oszustwa te przed sobą samym bezlitośnie demaskować, lecz życie pozbawione wszelkich złudzeń, czyli egzystowanie z nieustanną świadomością pośmiertnej pustki i doczesnej porażki, byłoby niemożliwością. Miłość i erotyka jako analgetyki W dziele Larkina można znaleźć cały szereg środków i zabiegów analgetycznych, których celem jest odsunięcie od siebie bolesnej świadomości skończoności bytu ludzkiego, lecz ograniczmy się tylko do omówienia dwóch z nich na przykładzie wybranych utworów. Pierwszym, pozornie skutecznym sposobem, który tymczasowo przynajmniej pozwala przezwyciężyć poczucie obcości świata, jest stworzenie relacji miłosnej z drugą osobą. Niezależnie od tego, czy w postaci subtelnego spełnienia platońskiego mitu o rozdzielonych połówkach, w różnorakich formach romantycznych, czy też jako złączenie przede wszystkim erotyczne, 11 Mizantropia Larkina wydaje się być pod tym względem bliska mizantropii Pascala; w końcu divertissements francuskiego filozofa to również zespół środków przynoszących tymczasowe i złudne ukojenie. 12 Philip Larkin, 44 wiersze, 25. 13 Tytuł ten ściągnął na siebie gniew Czesława Miłosza. Jak pisze Miłosz: „Jest w Anglii poeta Philip Larkin, który miał czelność zatytułować swój tom wierszy The less deceived, nie domyślając się wcale, że elegancki towarzyski sceptycyzm jest obrzydliwością w poezji możliwej jedynie jako gra o pełną stawkę”. Czesław Miłosz, Prywatne obowiązki (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2001), 233. j:makieta 12-1-2015 p:182 c:0 182 Przemysław Michalski związek miłosny z inną osobą pozwala zapomnieć o dystopijności świata. Jak pisze Leszek Kołakowski w Obecności mitu, samym rdzeniem poczucia obcości świata jest przeświadczenie, że jedynym uczuciem, jakie świat na nas „kieruje” (o ile w ogóle możemy przypisać mu jakąś intencjonalność) jest stosunek bezgranicznej obojętności. Dlatego też najlepszym środkiem oddalającym tę świadomość całkowitej obojętności świata jest czuła i uważna obecność Innego. Pojawia się ona przede wszystkim w dwóch postaciach: jako niedająca się empirycznie zweryfikować wiara religijna (w znaczeniu zaufania do osobowo ujętej transcendencji, a nie poprzez akt intelektualnej akceptacji pewnego zespołu dogmatów) oraz ucieczka w intymność miłosnej relacji z drugą osobą14. Jednak w rzeczywistości ten stan idealnej jedności pozostaje projektem utopijnym, podczas gdy prawdziwe relacje kochanków są raczej bolesnym przypomnieniem o niemożności ucieczki z dystopii15. Być może najbardziej jednoznacznym wyrazem niewiary Larkina w możliwość przezwyciężenia poczucia obojętności świata poprzez miłosne zniesienie doświadczenia oddzielenia jest wiersz Rozmowa w łóżku: Rozmowa w łóżku − trudno żeby było prościej, Tak długą ma tradycję wspólne leżenie w pościeli: Emblemat dwojga ludzi w stanie zupełnej szczerości. A jednak coraz więcej czasu upływa w milczeniu. Za oknem wiatr to wznawia, to wstrzymuje pościg Za strzępami spłoszonych chmur, w odległym cieniu Pod horyzontem czają się dachy osiedli. Nic z tego nie dba o nas. Nic nie powie czemu Właśnie teraz gdy taki nas dystans oddzielił Od naszej osobności, coraz oporniej przybywa Na pomoc mowa czuła a jednocześnie prawdziwa Lub choćby nie nieczuła i nie nieprawdziwa16. Podobnie jak we wcześniej omówionym wierszu W domu jest tyle smutku, Larkin umieszcza idealną przestrzeń spełnienia (której symbolem jest tutaj nie tylko erotyczne złączenie, ale również późniejsza rozmowa) „gdzie indziej”, chociaż znowu owo „gdzie indziej” umiejscowione jest w wymiarze symboliczno-mitycznym raczej niż przestrzennym czy czasowym. Mimo że opisana sytuacja zakorzeniona jest w konkretnym empirycznym przeżyciu, można ją bez trudu podnieść do rangi ogólności. Dlatego też pierwsza strofa wspomina o długiej Cf. Leszek Kołakowski, Obecność mitu (Warszawa: Prószyński i S-ka, 2003), 73-85. Znana książka Stanisława Barańczaka o poezji Zbigniewa Herberta jest zatytułowana Uciekinier z utopii. Podobny esej o poezji Larkina powinien raczej nosić tytuł Mieszkaniec dystopii. 16 Philip Larkin, 44 wiersze, 75. 14 15 j:makieta 12-1-2015 p:183 c:0 Dystopie Philipa Larkina 183 tradycji „wspólne[go] leżeni[a] w pościeli”. W rzeczywistości idealnej, zasygnalizowana w tytule, na pozór banalna czynność rozmowy w łóżku stanowi swego rodzaju pieczęć, która podkreśla intymną więź kochanków; namacalny znak ich zażyłości, tego, co język angielski określa jako togetherness. Larkin podkreśla równocześnie obojętność świata zewnętrznego: inni ludzie i świat natury, synekdochicznie reprezentowani poprzez „dachy osiedli” oraz wiatr, goniący po niebie „za strzępami spłoszonych chmur”, pozostają obcy i obojętni na ich los. Tym większe znaczenie powinien mieć ten rzadki moment prawdziwej intymności. Jednak zamiast upragnionej rozmowy przynosi on jedynie ciszę − dojmujące przypomnienie niemożliwości ucieczki od samotności i obojętności świata. W końcówce wiersza widzimy charakterystyczne dla Larkina cofnięcie się, obniżenie głosu, zaniżenie oczekiwań wobec rzeczywistości: skoro nie można liczyć na słowa, które byłyby jednocześnie czułe i prawdziwe, pozostaje wybór między szczerością i uczciwością. Okazuje się jednak, że nawet ten rodzaj rozmowy jest niemożliwy; pozostaje jedynie złowroga cisza, podkreślająca emocjonalny dystans kochanków i ich monadyczne samozamknięcie pomimo fizycznej bliskości17. Nie bez znaczenia są tu semantyczne dwuznaczności i gry słowne oryginału, trudne do oddania w przekładzie. Sam wybór czasownika „lie”, który można przetłumaczyć jako „leżeć” lub „kłamać”, stawia pod znakiem zapytania szczerość związku, skoro drugi wers oryginału („lying together there goes back so far”) może sugerować trwającą od dawna grę kłamstwa, oszustwa i iluzji18. Z kolei rzeczownik „nothing” może oznaczać metafizycznie rozumianą nicość, która pojawia się wielokrotnie w utworach Larkina jako synonim śmierci. Z powodu pewnych gramatycznych idiosynkrazji języka angielskiego (tzw. zasada pojedynczego przeczenia) trudno dwuznaczność tego wersu oddać w przekładzie. Polski tłumacz musi dokonać wyboru między zdaniem z dwoma elementami przeczącymi (tak jak to robi Barańczak w swoim przekładzie: „nic nie powie czemu”) lub zdaniem twierdzącym: „Nic [nicość] powie [pokaże] czemu, etc.”. W tej drugiej interpretacji owo „nothing” zyskuje status nicującej aktywności, a poczucie miłosnego niespełnienia i obojętności świata wyłaniają się jako akcydensy głęboko ukrytej, podświadomej antycypacji śmierci. Jak bowiem pisze Kołakowski w przywołanej wcześniej książce: „Antycypacja śmierci wykrywa fenomen obojętności jako quidditas świata, ponieważ w niej właśnie świat w całości, pod wszystkimi względami i w stopniu granicznym zmuszony jest niejako wtajemniczyć nas w swoją obojętność”19. 17 Dramatyczny rozziew między bliskością erotyczną i emocjonalną jest oczywiście jednym z tematów Ziemi jałowej Eliota, zwłaszcza drugiej i trzeciej części poematu. 18 Utrzymaną w zupełnie innym tonie realizacją tego tematu jest 138 sonet Szekspira, w którym para kochanków celowo prowadzi podobną grę. Jej przebieg oraz cele są jednak całkowicie odmienne od ponurej wizji Larkina. 19 Leszek Kołakowski, Obecność mitu, 77. j:makieta 12-1-2015 p:184 c:0 184 Przemysław Michalski Oskarża się czasem Larkina o cynizm i upodobanie do łatwego nihilizmu20. Jednak uniwersum, jakie wyłania się z jego wierszy, nie jest wcale nihilistyczne, jeśli przez nihilizm rozumiemy zanegowanie obiektywnego istnienia wartości. Świat Larkina jest światem głęboko naznaczonym pesymizmem, który trzeba jednak odróżnić od nihilizmu. To ważne rozróżnienie najlepiej chyba widać w dwóch utworach: Piosenki miłosne po latach oraz Leczenie wiarą. Oba pochodzą z tomiku The Whitsun Weddings, który ukazał się w roku 1964. Bohaterką liryczną pierwszego z nich jest samotna wdowa, która podczas sprzątania mieszkania znajduje kolekcję nut dawno zapomnianych piosenek21. Dźwięk znajomych niegdyś melodii oddziałuje na nią niczym magdalenka na Prousta − kobieta doświadcza nagłego przebłysku przeszłości i wspomnienia młodości, której towarzyszyła „pewność czasu, który wciąż czekał w zapasie, / Gdy grała te melodie po raz pierwszy”. Ostatnia zwrotka podkreśla dystans między dawnym oczekiwaniem czy wręcz pewnością przyszłego spełnienia oraz poczuciem nieuchronnego rozczarowania i zawodu: To, ten blask, określany przez wytarte słowo „Miłość”, wskrzesił w niej jeszcze Raz swój jasny początek, gwiazdę, co nad głową Obiecywała wtedy rozwiązanie, gładki Tok wszystkiego, niezmienny porządek, i szczęście. Ułożyć nuty w stos, strzepnąć z okładki Łzę − nie jest łatwo, gdy się ociągać z przyznaniem, Że nic z tego nie stało się i już nie stanie22. Larkin nie neguje bynajmniej w nihilistycznym duchu obiektywnego istnienia miłości lub jej transformatywnego potencjału, twierdzi jedynie, że nadzieja, iż kiedyś nastanie „niezmienny porządek i szczęście”, należy do dziedziny utopii, czyli do sfery idealnej, ale w praktyce nie dającej się zrealizować. Według Larkina istnieje jedynie naiwna wiara w przyszłe szczęście oraz bolesna świadomość, że wiara ta była próżna. Życie można podzielić na „jeszcze nie” oraz „już nie”, brakuje w nim jednak momentu spełnienia. Chwila uświadomienia sobie, że ono już nigdy nie nadejdzie, jest gorzkim ukoronowaniem życiowej mądrości, 20 Zarzuty o płaskość, ponurość, nihilizm, wulgarność, mizantropię, pławienie się w depresji i negatywności itp. były nieraz wysuwane przez angielskich krytyków (np. James Wood nazwał Larkina „biurokratą frustracji”, Peter Ackroyd „wulgarnym bigotem”, a dla Bryana Appleyarda poeta z Hull to postać „prowincjonalna i groteskowa”). Również badaczki feministyczne potępiały nieraz Larkina, zwłaszcza za jego mizoginizm; cf. Stephen Regan, „Introduction”, in Philip Larkin, ed. Stephen Regan (New York: St. Martin’s Press, 1997), 1-6. W Polsce najbardziej surowym i nieprzejednanym krytykiem Larkinowskiego ujęcia rzeczywistości był oczywiście Miłosz; cf. Jerzy Jarniewicz „Dlaczego Miłosz nie lubi Larkina?”, in idem, W brzuchu wieloryba (Poznań: Rebis, 2001), 49-59. 21 W rzeczywistości była nią matka poety, która pobierała w młodości lekcje gry na pianinie; cf. Andrew Motion, Philip Larkin. A Writer’s Life (London: Faber and Faber, 1993), 279-280. 22 Philip Larkin, 44 wiersze, 56. j:makieta 12-1-2015 p:185 c:0 Dystopie Philipa Larkina 185 zerwaniem kolejnej warstwy złudzeń. Zachodzi sytuacja paradoksalna w swej tragiczności i tragiczna w swej paradoksalności: to, co najbardziej upragnione, jest jednocześnie tym, co jest niedostępne w stopniu absolutnym. Tytuł „Leczenie wiarą” mógłby sugerować utwór o tematyce religijnej. Jednak wydarzenie opisane w wierszu, czyli seans przeprowadzony przez bliżej nieokreślonego terapeutę, jest jedynie pretekstem do przedstawienia po raz kolejny pesymistycznej wizji życia, które jest potencjalnie otwarte na spełnienie, jednak spełnienie to, którego warunkiem jest miłość, nigdy nie następuje23. Jednocześnie znajdujemy tu przykład nagłego przebłysku utopijnej rzeczywistości, który przybiera postać quasi-miłosnego pati divina. W pierwszej strofie Larkin opisuje schorowane kobiety czekające na uzdrowiciela, którego amerykański akcent nie wzbudza bynajmniej w czytelniku zaufania. Nie to jest jednak najważniejsze, gdyż kiedy ten wątpliwy cudotwórca kładzie na nie ręce i odmawia krótką modlitwę, nie zachodzi co prawda cud w sensie medycznym, lecz samo zetknięcie z rzeczywistością całkowicie inną, z nagłym pojawieniem się w ich życiu chwili miłosnej uwagi, sprawia że po zakończeniu dwudziestosekundowej terapii odchodzą „[o]szołomieni, jeszcze nie całkiem gotowi / Wrócić do życia; inni zdrętwiali, targani / Ochrypłym szlochem w głębi”24. Larkin właściwie nie wypowiada się na temat etiologii naszego chronicznego poczucia niezadomowienia w świecie, jednak użyty w tym wierszu imiesłów „wygnani” („exiled ”) wyraźnie podsuwa analogię między biblijnym wygnaniem z raju i końcem sesji terapeutycznej. Z kolei zdanie z trzeciej strofy: „Przez tę chwilę / Przeczuli, czym jest życie przeżyte za progiem / Miłości”25 sugeruje możliwość krótkotrwałego wkroczenia w dziedzinę utopii zrealizowanej, której źródłem jest miłość. Wrodzona niechęć Larkina do górnolotnych słów i wielkich konstrukcji metafizycznych powstrzymuje go przed powtórzeniem za Dantem, iż to miłość wprawia w ruch słońce i gwiazdy, jednak na poziomie indywidualnej egzystencji to właśnie ona decyduje o subiektywnym poczuciu (bez)sensowności życia: Przez tę chwilę Przeczuli, czym jest życie przeżyte za progiem Miłości: co by było, gdyby byli w stanie Kochać innych − albo też, jeszcze silniej, ile Mogliby zdziałać, gdyby inni ich kochali 26. 23 Jak podaje biograf Larkina, poetę zainspirował film, który zawierał podobną scenę; cf. Andrew Motion, Philip Larkin..., 300. 24 Angielski oryginał wiersza sugeruje, że kolejka oczekująca na uzdrowiciela składa się wyłącznie z kobiet. Nie jest jasne, dlaczego Stanisław Barańczak decyduje się na użycie form gramatycznych sugerujących, że wśród czekających są również mężczyźni. 25 Philip Larkin, 44 wiersze, 59. 26 Ibidem, 59. j:makieta 12-1-2015 p:186 c:0 186 Przemysław Michalski Wiersz zdaje się sugerować, że nawet jeśli pogrążymy się całkowicie w nurcie zwykłego życia w krainie dystopii, przegnane z powierzchni utopijne pragnienie szczęścia zaczyna płynąć podskórnym strumieniem i może po wielu latach wypłynąć na chwilę na powierzchnię. Nie następuje jednak żaden happy end. Za „próg miłości” można jedynie na chwilę zajrzeć, ale tym boleśniejszy jest nieunikniony powrót do bez-miłosnej codzienności, który Larkin znacząco porównuje do wygnania. Nie ma też większego znaczenia, czy intensywność opisanego zdarzenia doprowadzi do radykalnego przekształcenia życia. Larkin-pesymista sugeruje, że tak nie będzie i że te dwadzieścia sekund pełnego szczęścia przypomina jedynie o nieznośnej jałowości życia przeżytego przed „progiem miłości”: Tego − nic nie uleczy. Niezmierne wzrastanie Bólu, jak płacz odwilży pod śniegiem, bezsilnie Przepływa przez nich − to, i głos nad głową Drogie Dziecko, i wszystkie prawdy, które czas obalił27. Tak więc o poczuciu tragizmu życiowego przesądza nie to, że rozgrywa się ono w ciemności (czy też w szarości − najbardziej charakterystycznym dla Larkina kolorze). Decyduje o nim świadomość, że ciemność tę można by rozproszyć, ale światło, które mogłoby tego dokonać, nigdy nie zapłonie. Poczucie dystopijności świata a religia i wiara Innym sposobem przezwyciężenia poczucia zamieszkiwania w „złym miejscu” jest próba zakorzenienia jednostkowego życia w projektach mitycznych wielkich religii28. Jak powiedzieliśmy wcześniej, genezą poczucia dystopijności świata jest świadomość, iż to, co idealne, jest jednocześnie nieosiągalne i istnieje jedynie jako utopijny projekt, podczas gdy to, co rzeczywiste, prowadzi do poczucia radykalnego niezadomowienia w świecie, rozczarowania i goryczy porażki. Religia chrześcijańska nie eliminuje bynajmniej świadomości tego niezadomowienia, ale próbuje ją wyjaśnić za pomocą doktryny grzechu pierworodnego, przy okazji obnażając słabość wszelkich sekularnych ruchów utopijnych − nie mając odniesienia do rzeczywistości transcendentnej, muszą one opierać się na naiwnej wierze w możliwość nieskończonej niemal modyfikacji natury ludzkiej. Dynamika chrześcijańskiego pojmowania historii podkreśla, że nasza tęsknota 27 Ibidem. W systematyzacji rodzajów utopii, jaką proponuje H. V. Rhodes, projekty mitologiczne religii należy określić jako upward utopias; cf. Leszek Kleszcz, Filozofia i utopia. Platon, Biblia, Nietzsche (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 1997), 29. 28 j:makieta 12-1-2015 p:187 c:0 Dystopie Philipa Larkina 187 za spełnioną utopią rajskiej egzystencji nie jest jedynie iluzją, wypadkową różnorakich sił psychicznych lub archetypicznych oddziaływań w naszej podświadomości, ale zjawiskiem jak najbardziej wytłumaczalnym i zrozumiałym. W chrześcijaństwie utopia jest ulokowana jednocześnie w mitycznej przeszłości (jako niejasne wspomnienie rajskiego szczęścia) oraz w nieokreślonej czasowo przyszłości (jako obietnica pełnego życia w Nowym Jeruzalem). Jednak realizacja tej utopii nie jest wypadkową ludzkich działań, gdyż wpisana jest w samą strukturę dziejów poprzez siły wobec człowieka transcendentne29. Buddyzm z kolei jest raczej próbą oswojenia nieprzezwyciężalnej negatywności życia, jako że postrzega on świat bardziej pesymistycznie: podstawowe i niezmienne fakty egzystencji to żądza oraz cierpienie, sprzężone ze sobą w błędnym kole wzajemnych amplifikacji. Być może te rozróżnienia nie mają aż tak istotnego znaczenia w przypadku poezji i światopoglądu Larkina, który nie był z natury homo religiosus. Zdecydowanie odrzucał chrześcijańskie zapewnienia o nieśmiertelności duszy oraz wszelkie metafizyczne konstrukcje, które mają uśmierzyć strach przed nieubłaganą ostatecznością śmierci. We wspomnianym wcześniej wierszu Alba z właściwą sobie lakonicznością określa religię jako „zmurszałe brokaty, chorały” („moth-eaten brocade”), jednocześnie gniewnie odrzucając konsolacje oferowane przez różne szkoły filozofii. Z drugiej strony, Larkin był świadomy terapeutycznego potencjału wiary i uczestnictwa w rytuałach religijnych. W religii cenił również to, że zapewnia ona ciągłość tradycji − dlatego też mówił o sobie nieco przewrotnie, iż jest co prawda agnostykiem, ale agnostykiem anglikańskim30. Tę świadomość uzdrawiającej energii wiary i rytuału (co nie przesądza w żaden sposób o prawdziwości metafizycznych twierdzeń czy teologicznych konstrukcji zbudowanych przez religie) widać najlepiej w często omawianym wierszu Chodzenie do kościoła. Jak wiele utworów autora Wysokich okien zaczyna się on od konkretnej, empirycznie dookreślonej sytuacji, która stanowi jednocześnie punkt wyjścia dla wątłej narracji oraz ogólnych refleksji na temat religii w świecie zdecydowanie postchrześcijańskim31. Nieco zdezorientowany podmiot liryczny pobieżnie opisuje mało interesujące wnętrze zwiedzanego przez siebie kościoła, po czym snuje pesymistyczne refleksje na temat przyszłości religii. Według niego 29 Szereg ciekawych uwag na temat napięcia pomiędzy przeświadczeniem o wewnętrznym charakterze Królestwa Bożego oraz jego ostatecznego nadejścia na końcu czasów można znaleźć w: Emil Cioran, „Mechanizm utopii”, in idem, Historia i utopia, trans. Marek Bieńczyk (Warszawa: Wydawnictwo IBN, 1997), 73. 30 Andrew Motion, Philip Larkin..., 485. Istnieją liczne komentarze i opracowania dotyczące stosunku Larkina do religii i wiary. Do najcenniejszych należy zaliczyć: Lolette Kuby, An Uncommon Poet for the Common Man. A Study of Philip Larkin’s Poetry (The Hague: Mouton, 1974), 142-143; James Booth, Philip Larkin. Writer (Harvester Wheatsheaf, 1992), 135-137; Jerzy Jarniewicz, Larkin. Odsłuchiwanie wierszy (Kraków: Wydawnictwo Znak, 2006), 91-108. 31 Jerzy Jarniewicz dokonuje subtelnych rozróżnień i dochodzi do wniosku, że wiersz ten traktuje raczej o rzeczywistości „post-postchrześcijańskiej”. j:makieta 12-1-2015 p:188 c:0 188 Przemysław Michalski proces ogólnej atrofii życia religijnego jest nieuchronny i nieubłagany. Być może jakiś rodzaj zdegenerowanej wiary przetrwa jeszcze w postaci zabobonów, ale renesans poważnej religijności wydaje się niemożliwy. Ta atrofia pociągnie za sobą w sposób naturalny upadek budownictwa sakralnego: „Kształt coraz mniej znajomy z upływem miesięcy, / Funkcja coraz mniej jasna” 32. Co jednak istotniejsze z punktu widzenia niniejszych rozważań to żal wyrażony przez bohatera lirycznego, który jest jednocześnie porte parole samego poety. Żal ten wynika ze świadomości, iż mimo tego, że uczestnictwo w przestrzeni mitycznej chrześcijaństwa nie znosi poczucia dystopijności świata, pozwala je jednak oswoić poprzez włączenie pozornie przypadkowych wydarzeń w sakralny rytm wyznaczony przez religię. W społeczeństwie świeckim wydarzenia życiowe pozostają incydentami pojedynczej biografii, podczas gdy religia nadaje im nadrzędny sens i rytm: „Tak niezachwianie w niej się mieszają i mieszczą / Sprawy znane z osobna − narodziny, śmierć, / Małżeństwo, nasze myśli o tym wszystkim”33. Larkin celowo przemilcza najbardziej radykalny sposób uśmierzenia poczucia obcości świata, jakim dysponuje religia. Skoro wszystkie jednostkowe przykrości i niepowodzenia są tak naprawdę jedynie korelatem leżącego „pod nimi” strachu przed śmiercią34, najbardziej skutecznym środkiem na ich przezwyciężenie jest wiara w niezbywalną niezniszczalność tego, co stanowi o niepowtarzalności jednostki, a co tradycyjny język teologii nazywa duszą. To przemilczenie wynika ze sceptycyzmu Larkina, więcej nawet: z pewności, że ten element doktryny chrześcijańskiej to jedynie przykład myślenia życzeniowego (ang. wishful thinking). Skoro jedynym sposobem życia autentycznego (w Heideggerowskim rozumieniu tego słowa) jest bycie „mniej oszukanym”, Larkin nie próbuje znaleźć łatwych paliatywów łagodzących strach przed śmiercią poprzez przyjęcie złudnej nadziei nieśmiertelności. Dlatego też przestrzeń sakralna nie jest dla niego przestrzenią relacyjną, w której nastąpić mogłaby jakaś forma kontaktu z absolutem. Odrzucając wiele elementów wiary chrześcijańskiej (np. mit upadku i grzechu pierworodnego), Larkin zgadza się jednak z pesymistycznym obrazem rzeczywistości, jaki się z niej wyłania. Trzeba jednak tutaj wskazać na istotną różnicę: dla chrześcijaństwa jest to stan przejściowy, gdyż mrok grzechu i cierpienia rozświetlany jest obficie obietnicą przyszłej szczęśliwości, dla Larkina z kolei jest to stan trwały i niezbywalny, który można jedynie okazjonalnie przed sobą ukryć za pomocą różnych analgetyków35. Stąd też dwuznaczny status samej religii; Philip Larkin, 44 wiersze, 29. Ibidem, 29. 34 Pisze o nim Larkin chociażby w wierszu Karetka pogotowia: „I czują ostateczność tej pustki, tej zapadni / Czającej się pod sceną każdej naszej sprawy” (Philip Larkin, 44 wiersze, 79). 35 Jak pisze Larkin w wierszu Alba, strach przed śmiercią jest najbardziej odczuwalny, kiedy łapie nas bez towarzystwa innych ludzi lub alkoholu („without people or drink”). 32 33 j:makieta 12-1-2015 p:189 c:0 Dystopie Philipa Larkina 189 z jednej strony może ona stać się analgetykiem (jeśli uczestnictwo w rytuałach religijnych traktuje się jako gwarancję uczestnictwa w przyszłej szczęśliwości), natomiast z drugiej strony stanowi oazę poważnej (auto)refleksji o życiu w kulturze, która już niemal zupełnie taką zdolność straciła. To właśnie w przestrzeni sakralnej podobny namysł jest jeszcze możliwy, gdyż to właśnie tutaj rozproszone fakty jednostkowej biografii zostają nanizane na nić rytuału i w ten sposób podniesione do rangi przeznaczenia: Bo to poważny dom, poważna pod nim ziemia; W jego powietrzu każda konieczność człowiecza, Rozpoznana, przebiera się w strój przeznaczenia. I to wystarczy, aby rzecz stała się wieczna, Gdyż zawsze będzie ktoś, kto w sobie głód poważny Odkryje − taki głód, co nie zna nasycenia − I z głodem tym przyciągnie go ziemia cierpliwa, Gdzie, jak słyszał, jest miejsce, by zmądrzeć − chociażby Dlatego, że tak wielu zmarłych w niej spoczywa36. Być może niedostępność tego, co utopijne i zawsze wobec człowieka transcendentne, jest najwyraźniej zasygnalizowana w kontrowersyjnym wierszu Wysokie okna, który jest jednocześnie tytułem ostatniego tomiku wierszy poety. Słynny obraz otwierający wiersz to wizja kopulującej „pary smarkaczy” korzystającej ze swobody obyczajowej lat sześćdziesiątych. Zaraz jednak okazuje się, że tak naprawdę nie jest to pseudo-socjologiczna obserwacja, lecz pełen zawiści monolog podstarzałego przedstawiciela pokolenia, dla którego erotyka była strefą strzeżoną przez religijne zakazy i społeczne tabu. Z tej niedostępności wynikała też jej niezwykła atrakcyjność. Utwór prowokująco i przewrotnie opisuje seksualną wolność jako raj (a więc paradygmat zrealizowanej utopii) „[o] którym każdy starzec marzył całe życie”37. To, co wydawało się projektem czysto utopijnym dla samego poety, stało się utopią zrealizowaną dla następnego pokolenia. Jednak w charakterystyczny sposób utopia zrealizowana jest oksymoronem, jako że próba jej realizacji w praktyce jest jednocześnie jej końcem − zamienia się ona albo w okrutną trawestację utopijnych ideałów miłości, braterstwa, równości szczęścia, itp., albo − jak w przypadku świata nieskrępowanej seksualności opisanego w wierszu − w rozczarowującą dystopię, która jedynie chwilowo może przynieść poczucie spełnienia. Dlatego też, wbrew idiomatyce języka angielskiego, która kojarzy szczęście z ruchem w górę, Larkin pisze o długim zjeździe w dół młodych ludzi, porównując ich jednocześnie do „ free, bloody birds” (w tłumaczeniu Barańczaka: „wolne, sakramenckie ptaki”). Poeta celowo wybiera dwuznaczny przymiotnik; jak zauważa Jerzy Jarniewicz: „słowo bloody 36 37 Philip Larkin, 44 wiersze, 31. Ibidem, 102. j:makieta 12-1-2015 p:190 c:0 190 Przemysław Michalski może być epitetem ekspresywnym równoważnym słowu fucking, oznaczającym podziw lub zazdrość obserwatora, ale w swoim pierwotnym, podstawowym znaczeniu znaczy po prostu ‘krwawe’, ‘zakrwawione’”38. Taka metaforyka dowodzi, że próba realizacji utopii absolutnej wolności seksualnej poprzez zniesienie tradycyjnych norm zachowania prowadzi do przesycenia erotyką i rozczarowania jej monotonią. W ostatniej strofie wiersza dokonuje się jednak całkowita i zaskakująca zmiana nastroju. Końcowe wersy utworu to enigmatyczna wizja czystego światła, którego granice wyznaczają opisowe możliwości języka: Zamiast słów, myśl rozjaśnia blask wysokich okien: Szkło przeniknięte objawieniem słońca, Za szkłem błękit powietrza, puste i głębokie Nigdzie, nic nie mówiące, nie mające końca39. Jest to jeden z bardziej zagadkowych fragmentów w dziele Larkina, zwłaszcza że po zerwaniu z mgławicową metaforyką swego debiutanckiego tomiku The North Ship stał się on zdecydowanym rzecznikiem realizmu i prostoty w poezji. Hermeneutyczny potencjał tych wersów sprawia, że krytycy proponują bardzo różne odczytania, które obejmują szeroki wachlarz możliwości interpretacyjnych, od jednoznacznie nihilistycznych po zdecydowanie afirmatywne, ocierające się nieraz o mistykę40. Jednak niezależnie od tego, czy interpretujemy tę enigmatyczną strofę jako poetycką realizację postulatów teologii apofatycznej, czy jako niejasne przeczucie pełni, czy też nawet jako spełnienie podświadomego pragnienia zanurzenia w kojącej nicości 41, istotne jest to, że opisuje ona obszar doświadczenia, który można jedynie kontemplować, ale w którym nie można w żaden sposób uczestniczyć. Co prawda ten ruch w górę jest w obrębie dynamiki samego utworu skuteczną przeciwwagą dla pierwszych czterech zwrotek Jerzy Jarniewicz, Larkin..., 128. Philip Larkin, 44 wiersze, 102. 40 Do najciekawszych należą: Jerzy Jarniewicz, Larkin..., 130-135; James Booth, Philip Larkin..., 167-168; Terry Whalen, Philip Larkin and English Poetry (London: The Macmillan Press, 1986), 17-20; Andrew Swarbrick, Out of Reach. The Poetry of Philip Larkin (London: The Macmillan Press, 1995), 135-137. Jednym z interpretatorów opowiadających się za „epifanicznym” odczytaniem poezji Larkina był Seamus Heaney; cf. „The Main of Light”, in Philip Larkin, ed. Stephen Regan, 23-31. 41 Mimo że Larkina kojarzy się zazwyczaj z obsesyjnym i paraliżującym strachem przed śmiercią, istnieje przynajmniej jeden wiersz (Potrzeby) wyrażający niemal buddyjskie w duchu pragnienie pogrążenia się w nicości, która przynosi uwolnienie od natrętnych obowiązków dnia codziennego i poczucia jałowości życia; druga strofa tego wiersza brzmi następująco: „Pod tym wszystkim przetacza się chęć zapomnienia: / pomimo wszystkich zmyślnych napięć kalendarza, / Ubezpieczeń na życie, rytualnych tabelek płodności, / Kosztownego wysiłku odwracania oczu od śmierci − / Pod tym wszystkim przetacza się chęć zapomnienia” (Philip Larkin, 44 wiersze, 25). 38 39 j:makieta 12-1-2015 p:191 c:0 Dystopie Philipa Larkina 191 (również na poziomie języka: podniosła dykcja zastępuje wulgarność poprzednich strof), pozostaje jednak jedynie ruchem oczu i wyobraźni, a nie całej osoby. Innymi słowy, możliwa jest jedynie swego rodzaju percepcja tej sfery bez możliwości partycypacji w niej. Jak zwykle okazuje się, że pełnia jest gdzie indziej, niż my jesteśmy42. Być może najlepszym podsumowaniem niniejszych rozważań jest przytoczenie krótkiego wiersza Piątkowy wieczór w hotelu Royal Station: Światło spływa niejasno z ukrytych w suficie Baterii jarzeniówek na puste fotele, Konfrontujące różne kolory odbicia. Przez otwarte na oścież drzwi jadalnia ściele Rozleglejszą samotność: noże, szkło i fajans, Dywan milczenia. Portier przerzuca stroniczki Nie sprzedanej gazety. Godziny mijają, W Sali Konferencyjnej pełne popielniczki Świadczą, że byznesmeni wrócili do Leeds. Lampy palą się w bosych korytarzach. Cisza. Całkiem jak fort, zamknięty, odizolowany − Papier z nagłówkiem, w sam raz na wygnańczy list Do domu (gdyby istniał gdzieś dom): Noc się zbliża. Za opłotkami łamią się morskie bałwany43. Poza namacalnie „Hopperowską” atmosferą opustoszałego hotelu i charakterystycznego dla Larkina użycia szczegółu i synekdochy, narzucają się porównania z cytowanym na początku artykułu wierszem W domu jest tyle smutku. Dom (i wszystkie pozytywne konotacje tego rzeczownika) pozostają jedynie pewnym projektem, utopijną miarą idealnej rzeczywistości. Jest on nieosiągalnym symbolem pełnego życia, poczucia zadomowienia w świecie oraz metafizycznego bezpieczeństwa. Jednak bohater liryczny wiersza nie bez powodu używa trybu warunkowego − dom istnieje jedynie jako idealny wzorzec, który pozwala nam mierzyć stopień odstępstwa od niego. Nieprzypadkowo w oryginale rzeczowniki „home” i „exile” sąsiadują ze sobą. Pierwszy opisuje świat, jaki powinien istnieć, drugi − stan rzeczywisty. W pozbawionym nadziei świecie Larkina skazani jesteśmy na życie w dystopii; możemy z niej (czy raczej: w niej, gdyż ucieczka jest niemożliwa) jedynie pisać wiersz − „wygnańczy list”, daremną skargę na to, że prawdziwe życie jest zawsze gdzie indziej. 42 Warto dodać, że Stanisław Barańczak we wstępie do zbiorku swoich przekładów Larkina przeprowadza ciekawe rozróżnienie pomiędzy oficjalnym i nieoficjalnym głosem poety; ten drugi ma być afirmatywny, najczęściej jest on jednak ukryty pod kpiarskim i sarkastycznym tonem głosu oficjalnego. Wydaje się, że w ostatniej zwrotce Wysokich okien to właśnie ten drugi głos, poważny i dostojny, wysuwa się na pierwszy plan, odrzucając maskę ironicznego dystansu. 43 Philip Larkin, 44 wiersze, 104. j:makieta 12-1-2015 p:192 c:0 192 Przemysław Michalski Philip Larkin’s Dystopias Summary This essay sets out to examine the problem of dystopia in the poetry of Philip Larkin. It may seem at first that his poetry is rather remotely related to dystopia, especially if we define it as a highly pessimistic narrative, which predicts and depicts the catastrophic state of mankind in the future. However, upon adoption of a slightly more comprehensive definition of dystopia, which defines it as a work of literature describing the subjective feeling of being in a “bad place”, Larkin’s poetry immediately reveals its dystopian dimension. For Larkin, this “bad place” is life itself with its irremediable finitude and inherent imperfection. That is why the bulk of his poetry is profoundly pessimistic. At the same time, Larkin knows that such constant awareness of ultimate pointlessness of life is an impossibility, and people must rely on certain analgesics, whose goal is to make life at least temporarily bearable. Two such pain-relieving strategies analysed in this essay include an effort to forge an intimate relationship with another person, and seeking solace in narratives of religion. j:makieta 12-1-2015 p:193 c:0 PRZESTRZENIE INNOŚCI j:makieta 12-1-2015 p:194 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:195 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 195-208 PRZEMYSŁAW CZAPLIŃSKI Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu AWARIA CMENTARZA Słowa kluczowe: kultura pogrzebowa, cmentarz narcystyczny, cmentarz histeryczny, cmentarz nieczysty Keywords: funeral culture, narcissistic cemetery, hysterical cemetery, impure cemetery Niniejszy tekst ma dwie tezy. Pierwsza, nader oczywista, mówi, że cmentarz jako czasoprzestrzeń polskiej kultury żałobnej nie ulega zmianom; w polskim imaginarium − które będę badał na podstawie literatury ostatniego ćwierćwiecza − wyobrażenia dotyczące cmentarza zachowują stabilność bez względu na pokolenie, płeć czy światopogląd pisarza. Teza druga mówi, że w polskiej kulturze zachowania żałobne wydostały się poza obszar cmentarza. Zachowania te potraktować można jako postulaty zgłaszane w sprawie poszerzenia cmentarza − włączenia w jego przestrzeń tych symboli i form, które wcześniej były wykluczane. W związku z powyższymi tezami rozważę w swoim tekście: społeczne uporządkowanie cmentarza, znaczenie zachowań żałobnych inicjowanych w przestrzeni publicznej oraz kulturowe konsekwencje poszerzenia cmentarza. Hetero i homo Cmentarz jest wyidealizowaną przestrzenią społeczną: jego uporządkowanie wyraża nie tylko szacunek dla zmarłych, lecz także ukryty plan doskonałej równości. Nigdzie indziej społeczeństwo nie przydziela z taką precyzją identycznych kwater i nie godzi się na taką identyczność oznakowania. Nigdzie indziej zachowania społeczne nie są tak ściśle odgraniczone od zachowań codziennych, tak wyraźnie skodyfikowane i tak rygorystycznie przez wszystkich przestrzegane. Z tego względu − idąc za propozycją Michela Foucaulta − można potraktować cmentarz jako heterotopię1. W ujęciu francuskiego filozofa heterotopia Michel Foucault, „Inne przestrzenie”, trans. Agnieszka Rejniak-Majewska, Teksty Drugie, no. 6 (2005): 27-37. 1 j:makieta 12-1-2015 p:196 c:0 196 Przemysław Czapliński to miejsce, które reprezentuje i zarazem odwraca zwykłą przestrzeń. W odróżnieniu od utopii, które są przestrzeniami nierzeczywistymi, heterotopie istnieją realnie − funkcjonując jednak „poza obrębem wszystkich miejsc”. Istnieją zatem z dala od normalnego życia, w jakimś „gdzie indziej”, służąc zlokalizowaniu i zatrzymaniu „inności”. Ich ogólną nazwę można w związku z tym rozumieć jako „inne miejsce” i „miejsce inności”. Dla wszystkich − historycznych i strukturalnych − odmian heterotopii2 wspólną właściwością jest szczególne zdyscyplinowane uwolnienie różnicy, jej ochronne pochwycenie. Heterotopia jest przy tym przestrzenią dwuznaczną, która może chronić różnicę przed światem zewnętrznym (muzeum, ogród) bądź służyć ochronie świata zewnętrznego przed różnicą (więzienie, szpital zakaźny). Dostęp do tej przestrzeni uzyskujemy na podstawie specjalnych uprawnień bądź dzięki znajomości szczególnych kodów. Polski cmentarz oglądany z perspektywy względem niego zewnętrznej można uznać właśnie za „inne miejsce” i „miejsce inności”. Jest on bowiem przestrzenią, którą żywi odstąpili zmarłym i którą uporządkowali wedle innych zasad niż przestrzeń własnego życia. Odmienność tych zasad polega na rygorystycznym poszanowaniu asymetrii przywilejów i obowiązków: zmarłym przyznaje się miejsce tak, jakby żyli nadal, a zarazem niczego się od nich nie żąda. W przestrzeni cmentarnej godzimy się na zawieszenie zasady nieskończonej ekwiwalencji, gwarantującej wymianę trudu na produkt, pracy na zysk, pytania na odpowiedź, a także szacunku świadczonego na szacunek otrzymany. Cmentarz tak postrzegany jawi się nie tylko jako przestrzeń nieustannych inwestycji, które nigdy się nie zwrócą, jako że zmarli nie odpowiedzą na nasze słowa, lecz także jako jedyna przestrzeń, w której zaakceptowaliśmy przewagę straty nad zyskiem i nicości nad życiem. W tym wyraża się heterotopiczność cmentarza − porządkuje go radykalne poszanowanie różnicy między zmarłymi i żywymi, a zarazem pochwycenie owej różnicy w sieć identyczności. Kiedy jednak odwrócimy perspektywę i spojrzymy na przestrzeń zewnętrzną od strony cmentarza, okaże się, że istnieje między tymi obszarami zastanawiająca 2 Mogą istnieć heterotopie kryzysu (szkoła z internatem, podróż poślubna, szpital, dom starców), które współcześnie zanikają na rzecz heterotopii dewiacji (sanatorium, szpital psychiatryczny, więzienie); po wtóre, mogą istnieć miejsca, którym społeczeństwo narzuca równoczesną jedność i zmienność funkcji (cmentarz − do XVIII wieku lokowany w centrum miasta, od wieku XIX coraz konsekwentniej przesuwany na obrzeża); po trzecie, heterotopie mogą komasować różnice gdzie indziej niemożliwe do pojednania (teatr, kino, ogród); po czwarte, istnieją heterotopie czasu, które albo akumulują wieczność (biblioteka, muzeum), albo organizują się wokół momentalności (jarmark); po piąte, istnieją heterotopie, w których wykonuje się czynności gdzie indziej zakazane (jak czynności puryfikacyjne w saunie, uprawianie seksu w motelach dla kochanków); po szóste, możliwe są heterotopie iluzji oraz kompensacji: rolą pierwszych jest podkreślanie iluzoryczności wszelkiej innej przestrzeni (dom publiczny), rolą drugich − ustanawianie doskonałych porządków i doskonałych podziałów (kolonie purytańskie w Ameryce Północnej XVII wieku, kolonie jezuickie w Ameryce Południowej). j:makieta 12-1-2015 p:197 c:0 Awaria cmentarza 197 zbieżność: cmentarz jest spełnioną projekcją społecznego uporządkowania żywych. Na cmentarz, mówiąc inaczej, trafią tylko te zwłoki, które społeczeństwo uznaje za przynależne do wspólnoty zmarłych tolerowanej przez żywych. Pod tym względem jest on homotopią, czyli przestrzenią narażoną na maksymalne upodobnienie do przestrzeni żywych. Nie ma na cmentarzu tych zmarłych, których żywi nie chcą mieć wśród siebie. Sądzę, że właśnie to przytrafiło się kulturze polskiej: cmentarz kształtowany przez żywych przemienił się z przestrzeni inności w przestrzeń identyczności. Cmentarz narcystyczny Nie podejmuję się sporządzenia pełnego opisu procesu, w ramach którego polski cmentarz po II wojnie światowej stawał się coraz pełniej przestrzenią wewnętrznej identyczności, która powiela − reprodukuje i podtrzymuje − społeczne niezróżnicowanie istniejące na zewnątrz. Interesują mnie konsekwencje owego procesu, dlatego poprzestanę w tym miejscu jedynie na skromnym udokumentowaniu jego faktyczności. Pamiętając, że wszelkie zjawiska, o których piszę, rozgrywają się w imaginarium społecznym, w grach narracji i dyskursów, pozwolę sobie przytoczyć kilka zaledwie fragmentów, wskazujących na oswojenie cmentarza związane z podobieństwem społecznego uporządkowania: Cmentarze są jak stop-klatka. Całe dnie latasz, miotasz się, szamoczesz po mieście. Załatwiasz, dzwonisz i umawiasz. Aż wreszcie budzisz się rano i postanawiasz przejść przez bramę nekropolii. Miasta równoległego. Od razu ciszej [...]. W ręce znicz, kwiaty, zazwyczaj chryzantemy lub wieniec ze sztucznych róż. I jeszcze zestaw polerowaczki: szczotka, ludwik, butelka i szmatka. [...] Na cmentarzu istnieją [...] wewnętrzne przepisy, że śmieci składujemy przy bramie, że dbamy o sąsiednie groby, że nie stawiamy zniczy bezpośrednio na płycie i że zakupy robimy według funeral code [...] tu się spieszyć nie należy. Raczej chłonąć znaczenie poszczególnych sylab życiowych. [...] Całe to trwanie w stop-klatce jest jak łączenie: znaczeń, ludzi, chwil, myśli. W nim widzimy dopiero trud życia3. Przestrzeń funeralna, jak widać, jest zagospodarowana, uporządkowana, oznakowana i oswojona. Polak wie, w które dni roku można, a w które należy iść na grób, wie, jak się po cmentarzu poruszać, jak oporządzić grób, jakie kwiaty i jakie świeczki na nim postawić, jak mówić do zmarłych. Zna reguły milczenia, zmienne kody stroju, zasady szacunku świadczonego grobom bliskich i osobom, które stoją przy sąsiednich kwaterach. Rytuał stanowi tu trwałą strukturę, która zapewnia porządek i smutną wzniosłość; wewnętrzne luzy obrzędu 3 Sylwia Chutnik, Cwaniary (Warszawa: Świat Książki, 2012), 11, 15-16. Podkreślenia moje − P.Cz. j:makieta 12-1-2015 p:198 c:0 198 Przemysław Czapliński pozwalają zarazem na skromną inwencję indywidualną i na intymne formy oswojenia smutnych okoliczności. Rzec można, że Polacy dokonali familiaryzacji śmierci. Właśnie dlatego bohater opowiadania Janusza Rudnickiego Na wyciągu wybrał się na wierzchołek Śnieżki w dzień Zaduszny: Chcę na górę, Zmarłym Wszystkim świecę zapalić. Wziąłem gromnicę z pierwszej mojej komunii, dużą, półmetrową, żeby widać ją było ze szczytu z daleka, aż po czeskiej stronie, żeby wiedzieli tam, że Polak z martwymi za pan brat, konie może z nimi kraść4. Jak poprzedni fragment akcentował równoległość obu przestrzeni − redukując różnice jedynie do tempa życia, do pośpiechu obowiązującego w mieście i spokoju dostępnego na cmentarzu − tak Rudnicki, w trybie autoironicznym, przyznaje Polakom zdolność do uniwersalnego komunikowania się ze zmarłymi. Kiedy jednak zapytamy, gdzie i komu zapalane są świeczki, odpowiedzi zaczną się mocno różnić: Raz w roku ogniami zaznaczamy miejsca, gdzie zakopaliśmy swoich zmarłych, żeby trwali na wieki, by można było do nich przyjść, by można było ich odnaleźć. Nikt lepiej od nich nie zaświadcza o naszym istnieniu. [...] światłami zaznaczamy miejsca, by czarny, pusty, bezludny i bezkresny kosmos wiedział, że toczymy z nim walkę, walkę z jego nicością, z jego obojętnością. Po to palą się te ognie. O zmierzchu wszyscy odchodzą, wsiadają do aut, do autobusów i wracają do siebie. Zostają puste, rozświetlone cmentarze. To jest jeden z najbardziej przejmujących widoków, jakie można zobaczyć w Polsce5. Patetyczna wizja Zaduszek jako walki z obojętnym kosmosem snuta przez Stasiuka znajduje swoje umocowanie w obrazie obozowisk, które na jeden dzień w roku żywi zakładają broniąc się przed nicością. Żywi istnieją dzięki przodkom, więc odwiedzanie grobów jest umacnianiem swojej egzystencji poprzez potwierdzanie paradoksalnej więzi z umarłymi. Jednakże pisarz poszerza swoją obserwację i wspomina o cmentarzach leżących nieco dalej: [...] okolica pełna jest cmentarzy. Są łemkowskie − tylko one pozostały po wysiedlonych w latach czterdziestych wsiach. Są wojenne austro-węgierskie − pamiątka po pierwszej wojnie światowej i jednej z najkrwawszych bitew tamtego czasu, bitwie gorlickiej. W najbliższej okolicy, w odległości nie większej niż siedem, osiem kilometrów mam tych cmentarzy chyba z dziesięć. [...] Niektóre leżą na pustkowiach, w wyludnionych dolinach, które kiedyś były wsiami. [...] Czasami tu i ówdzie pali się już lampka. Ktoś przyszedł, ktoś odwiedził, ale zniknął, jakby sam był duchem. [...] No więc wizytuję martwą armię i odwiedzam dawnych mieszkańców nieistniejących wsi. Czasami zastaje mnie zmierzch i wracam już po ciemku. To tu, to tam palą się 4 Janusz Rudnicki, „Na wyciągu”, in idem, Śmierć czeskiego psa (Warszawa: Wyd. W.A.B., 2009), 44. 5 Andrzej Stasiuk, Fado (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2006), 113-114. j:makieta 12-1-2015 p:199 c:0 Awaria cmentarza 199 pojedyncze płomyki. W zupełnej ciemności wyglądają jak błędne ognie wiodące podróżnych na manowce i zatracenie6. Autor Fado przypuszczalnie chciał podkreślić podobieństwo między cmentarzami katolickimi i innowierczymi. Jednakże zamiast podobieństwa wykopał różnice: cmentarze katolickie są rozświetlone − na obcych płomyki ledwo się tlą; cmentarze katolickie to pola bitwy wydanej nicości, te obce zaś to miejsca postępującego i pleniącego się nieistnienia; te pierwsze są obszarami zbiorowo potwierdzanej woli nieśmiertelności, te drugie nielicznych żywych wydają na zatracenie. Stasiuk odsłonił zatem kluczowe aspekty cmentarza narcystycznego − przestrzeni wyidealizowanej i opartej na projekcie doskonałej równości. Problem polega na tym, że biletem wstępu do owej przestrzeni równości jest identyczność. Kształtowanie przestrzeni cmentarnej jako projekcji społecznych uporządkowań i wykluczeń pociąga za sobą podwójny problem. Chodzi o zmarłych nieobecnych na cmentarzu i zmarłych obecnych poza cmentarzem. Nie-wkluczeni Historia sprawiła − posłużę się takim skrótem − że na katolickich cmentarzach nie znajdziemy wcale lub znajdziemy niewystarczającą reprezentację Żydów, Romów, Ukraińców, Rosjan, Białorusinów, Litwinów, prawosławnych, luteran i rozmaitych innych mniejszości. Za życia było ich więcej wśród Polaków, po śmierci jest ich mniej wśród polskich grobów. Ale ta dysproporcja sięga głębiej. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę istniejące cmentarze ewangelickie czy żydowskie, będziemy musieli przyznać, że polska powojenna kultura funeralna nie wykształciła form upamiętniania obcych zmarłych. Wręcz przeciwnie: przez wiele lat po wojnie robiono bardzo wiele, by obce trupy pozostały tam, gdzie padły − przy drodze, w lesie, na łące, w rzece. W roku 1970 Henryk Grynberg opisał swoją wyprawę do wsi Dobre; chciał odnaleźć miejsce, w którym zakopano zwłoki ojca zamordowanego przez jednego z mieszkańców: [...] Nie chciałem nikogo spotkać, chciałem tylko pójść i popatrzeć na miejsce, gdzie mój ojciec był pochowany. Płaskie miejsce, nie oznaczone. Przyrzekłem sobie, że położę ten kamień. Nie ozdobny, nie nakrapiany, nie marmur, który by z pewnością ukradli, ale zwyczajny polny kamień, zupełnie biały. I wielki. Tak wielki, że nikt go nie ruszy. Na kamieniu będzie napis: „Tu zginął i leży pochowany Abramek, syn Sziji, mój ojciec i dziadek moich dzieci − niech zacni mieszkańcy tych wsi będą dla jego pamięci łaskawi”7. 6 7 Ibidem, 114-115. Henryk Grynberg, „Ojczyzna”, in idem, Ojczyzna (Warszawa: Wyd. W.A.B., 1999), 233. j:makieta 12-1-2015 p:200 c:0 200 Przemysław Czapliński Grynberg przybywa zatem do wsi, w której się wychował i w której w trakcie wojny ktoś zabił jego ojca. Znajduje miejsce pochówku, ale jest to miejsce nie-cmentarne − pospolite, bez oznakowania, wymagające prośby o szacunek i pamięć skierowanej do mieszkańców. Prośby o zachowania odświętne w przestrzeni codziennej. Pisarz jest jednak świadomy, że samo przypomnienie o zbrodni dokonanej przez kogoś ze wsi obudzi fizyczną lub symboliczną wrogość. Kiedy kilka dni później wraca na to samo miejsce, dostrzega znak owej wrogości: Zeszliśmy w bok. Zaledwie kilkanaście kroków od drogi. Był to mały czworokąt na porośniętym trawą miejscu po dawnej gliniance, obok zaoranego pola. Czworokąt o trawie wyższej i odmiennego koloru. Na środku tego czworokąta, na samym środku, leżały grube strąki ludzkiego kału8. Opowiadanie Grynberga nie przedstawia jednak − wbrew pozorom − wykluczenia żydowskiego grobu z pamięci. Wydarzenia w Ojczyźnie/ojczyźnie (jest zrozumiałe, że pisarz zaplanował dwuznaczność tego miejscownika) są przykładem praktyk połowicznego wyłączenia: symboliczne zachowania wykluczające są niepełne, lecz ich powtarzalność prowadzi do paradoksalnego utrzymywania grobu w obrębie wspólnej przestrzeni, na granicy włączenia. W rezultacie grób istnieje w stanie seminkluzji − wykluczenia, które włącza, i włączenia, które wyklucza. Właśnie ta praktyka sytuująca grób Żyda na płynnej granicy między „wspólnym” i „obcym” pozwala odnieść Ojczyznę do wielu innych zjawisk polskiej kultury cmentarnej. W porządku rosnącym można by wskazać na nie-wkluczone − nie w pełni uznane, nie włączone do społecznej pamięci − małe cmentarze (łemkowskie, żydowskie, ewangelickie, prawosławne), a także rozległe pola wokół obozów koncentracyjnych, tereny dawnych gett, piwnice kamienic miejskich przepełnione zwłokami... Wyobraźnia społeczna napotyka tu na zjawiska graniczne: setki tysięcy zdematerializowanych ciał, które nie spoczęły w grobach, nie zostały umieszczone na cmentarzach i nie doczekały się form upamiętnienia; ciała nierozpoznawalne; ciała sprofanowane; ciała niczyje. Ich włączenie do praktyk upamiętniających wymagałoby przemiany przestrzeni życia w cmentarz, na którym żywi zamieniliby się w strażników cudzych grobów. Z kolei wykluczenie granicznych śmierci z praktyk pamiętania byłoby równoznaczne z wyrzuceniem poza nawias kultury żałobnej wszystkich, których nie sposób przenieść na cmentarz. W tej sytuacji pozostaje jedynie ruch ku upamiętnieniu bądź wykluczeniu napotykający niemożliwość realizacji. Nie można upamiętnić czegoś, co podważa wspólną pamięć, nie można wykluczyć czegoś, co nie istnieje. Dlatego Jerzy Ficowski rozpoczynał tomik poetycki Odczytanie popiołów (1979) od wiersza: nie zdołałem ocalić ani jednego życia 8 Ibidem, 235. j:makieta 12-1-2015 p:201 c:0 Awaria cmentarza 201 nie umiałem zatrzymać ani jednej kuli więc krążę po cmentarzach których nie ma szukam słów których nie ma biegnę9. Niestniejącym cmentarzom i brakującym słowom towarzyszy tu pośpiech, jakby nieistnienie i brak pogłębiały się z każdą chwilą zwłoki. Zobowiązanie podejmowane przez Ficowskiego ma charakter syzyfowy: trzeba szukać słów, których nie ma, więc trzeba mówić o niemożności mówienia, tworząc swoisty cmentarz ze słów, które nigdy nie dotkną ciał. Gdyby słowa miały zastąpić formy upamiętniania, wszyscy musieliby stać się poetami. Ich wiersze musiałyby zadośćuczynić niedopełnionej żałobie obejmującej ciała zdematerializowane i niegodnie pochowane, nieistniejące cmentarze i sprofanowane groby, pola popiołów przesiewane w poszukiwaniu złota, ciała skrycie pomordowanych, ciała nigdy nie odnalezione. Wypowiadanie niepoliczalnej mnogości nieobecnych, a także samej nieobecności zaznacza się w całej polskiej literaturze po Zagładzie, ale szczególne nasilenie tego zobowiązania nastąpiło w połowie lat 80. Z każdym rokiem przybywało wówczas książek. Ale im więcej było tekstów − od Weisera Dawidka Pawła Huellego, Umschlagplatzu Jarosława Marka Rymkiewicza, Kadiszu Henryka Grynberga, Zagłady Piotra Szewca (wszystkie z lat 1987−1988), poprzez Kamień graniczny Piotra Matywieckiego (1995), Tworki Marka Bieńczyka (1999), Sąsiadów Jana Tomasza Grossa (2000), Pensjonat Piotra Pazińskiego (2009) − tym wyrazistsza stawała się dysproporcja między odkrywanym bezmiarem nieobecności i stabilną strukturą kultury żałobnej, która owej nieobecności nie chce uwzględnić. Właśnie ten rozziew doprowadził do awarii cmentarza. Awaria życia Co dzieje się, gdy następuje awaria cmentarza? Mówiąc najprościej, żywi stają się niezupełnie żywi, zmarli − nie do końca martwi, a komunikacja żałobna − mniej komunikatywna. Zacznijmy od żywych. Słabną oni w swojej obecności, przemieniają się w widma, przybierają postać fantomową, ponieważ jakąś część poczucia własnej żywotności zawdzięczamy przodkom. Nasi zmarli utwierdzają nas w istnieniu, potwierdzając naszą przynależność do społeczeństwa. Ten, kto nie znajduje takiego świadectwa, żyje w stanie zawieszenia między oboma światami: 9 Jerzy Ficowski, Odczytanie popiołów (Sejny: Pogranicze, 2003), 9. j:makieta 12-1-2015 p:202 c:0 202 Przemysław Czapliński Pani Maria jest prawdziwą Kobietą Nieżywą. Zafiksowaną na przeszłości, ignorującą doznania codzienne. Trwanie, oczekiwanie, spanie i budzenie się w poczuciu już-nieistnienia. Nie ma sensu, bo się go nie zaprasza, nie wyczekuje, nie tworzy. Punktu zaczepienia nie ma nawet na cmentarzu w postaci grobów bliskich. Pani Maria nie jest żadną Wdową Cmentarną. Rodzina nie była pochowana, męża nie było wcale. Gdzie tu chodzić na Wszystkich Świętych? Jaką religię wykorzystać, żeby móc zapalić znicze i czyścić płytę z liści. Wreszcie: co robić, jak przeczekać do końca?10. Pani Maria, bohaterka jednego z opowiadań należących do cyklu narracyjnego Kieszonkowy atlas kobiet Sylwii Chutnik, jest córką Żydówki. Jej matka zginęła po klęsce Powstania Warszawskiego − od ciosu kolbą karabinu zadanego przez własowca; matka zasłoniła córkę i zginęła, lecz w pewnym sensie umarły wtedy obie, jako że po śmierci matki pani Maria nie jest już w stanie uwierzyć w życie. Przeżyła i zobaczyła coś − oprócz śmierci matki i rzezi ludności cywilnej, także zbiorowy gwałt na kilkudziesięciu kobietach dokonany przez własowców − czego nie może powierzyć społecznej pamięci: Można spróbować rozglądać się uważnie po swoim mieście. Co chwila tablica, kwiaty, znicze. Zastrzelono, zginęło, pomordowano, zabito. Nie ma tylko „zgwałcono”, ale o tym się nie pamięta. To takie fizjologiczne, nieczyste. Jak załatwianie się. [...] Gwałt to podwinięta sukienka, rozerwane majtki, gwałtowne ruchy. I ofiara często ma szansę przeżyć. Więc to się nie liczy w skali wojennej 11. Nie ma więc takich form upamiętnienia, które pozwalałyby włączyć do wspólnego obrzędu to, co jest społecznie postrzegane jako obrzydliwe. Zamordowany Żyd, zgwałcona kobieta nie należą do symbolicznego sytemu artykulacji pamięci. Dlatego pani Maria żyje pół-życiem − ponieważ nie ma takich znaków, którymi mogłaby wyrazić swoje doświadczenie i poprzez które mogłaby wejść do wspólnoty pamięci. Awaria jej życia wynika ze społecznego modelu upamiętniania. Pani Maria jest odpadem owego modelu. Odpadem, który nie próbuje zakwestionować podziału na śmierci wartościowe i śmierci śmieciowe. W naszej kulturze ostatniego okresu cmentarne odpady potrafią się zbuntować. Cmentarz histeryczny Pozwolę sobie powtórzyć: społeczeństwo tworzy cmentarz tak, jak chciałoby ustanawiać więzi między żywymi. Przemiana więzi między żywymi powinna odkształcić uporządkowanie cmentarza, a poszerzenie listy cmentarnej obecności powinno zmienić więzi między żywymi. W polskiej kulturze przemiana więzi między żywymi ze względu na zmarłych, przemiana żałobnej kultury ekskluzywnej 10 11 Sylwia Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet (Kraków: Wyd. Ha!art, 2009), 119. Ibidem, 94. j:makieta 12-1-2015 p:203 c:0 Awaria cmentarza 203 w inkluzyjną zaczęła dokonywać się w czasach Solidarności. Jej kontury i należące do niej moralne konsekwencje pojawiły się w eseju Jana Józefa Lipskiego Dwie ojczyzny − dwa patriotyzmy12, w monograficznym zeszycie miesięcznika „Znak” poświęconym triadzie „Antysemityzm, patriotyzm, chrześcijaństwo” (1983, nr 2-3), w eseju Jana Błońskiego Biedni Polacy patrzą na getto13, a także w nader ważnym, choć skutecznie zapomnianym „Liście pasterskim Episkopatu Polski z okazji 25 rocznicy soborowej Deklaracji Nostra aetate”, odczytanym we wszystkich parafiach w styczniu 1991 roku. W liście tym padły kluczowe słowa dla relacji polsko-żydowskich: Mimo tak licznych heroicznych przykładów pomocy ze strony chrześcijan Polaków byli i tacy, którzy pozostali obojętni na tę niepojętą tragedię. Szczególnie bolejemy nad tymi spośród katolików, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do śmierci Żydów. Pozostaną oni na zawsze wyrzutem sumienia także w wymiarze społecznym. Choćby tylko jeden chrześcijanin mógł pomóc, a nie podał pomocnej ręki Żydowi w czasie zagrożenia lub przyczynił się do jego śmierci, każe to nam prosić nasze Siostry i Bracia Żydów o przebaczenie14. Mimo tych działań i słów nie doszło do zmiany form upamiętniania i żywa tradycja żałobna nadal nie obejmuje niegdyś wykluczonych. Dlatego awaria cmentarza trwa, a jej skutki rozprzestrzeniają się coraz dalej. Pierwszą konsekwencją omawianej awarii cmentarza było osłabienia życia żywych, którzy nie mają dostępu do społecznych form godnego upamiętnienia swoich zmarłych. Skutkiem drugim − może najbardziej zaskakującym − jest kryzys obrzędowej autarkii. Oznacza to, że niewystarczająca w polskiej kulturze lat ostatnich okazuje się ekonomia żałoby, która pozwalała na uzyskanie koniecznej porcji uznania w zamian za aktywne upamiętnianie zmarłych. Zamknięty krąg cyrkulacji uznania, ograniczony do wymiany znaków identyczności, przestaje wystarczać, ponieważ wspólnota kulturowa zaczyna podejrzewać, że prawdziwi zmarli mogą być gdzie indziej. Albo − co już samo w sobie podważa symboliczną autarkię − nabiera przeczucia, że poza cmentarzem śmierć może być równie znacząca. Zgodnie z tym odczuciem następuje wyprowadzenie śmierci poza obręb cmentarza. Członkowie wspólnoty żałobnej sądzą, że nadszedł czas, gdy trzeba wystawić polską śmierć poza cmentarzem. Ekspozycja wśród swoich zamienia się w ekshibicję dla obcych: Mój kraj przywykły do łomotu, do dziejowego wpierdolu, do krwiodawstwa, jak kania dżdżu wygląda masakry, czuwania, opłakiwania i funebriów. A niech nas, kurwa, zabiją, żeby zapamiętali! 12 Jan Józef Lipski, Dwie ojczyzny − dwa patriotyzmy. (Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków) (Warszawa: Niezależna Oficyna Wydawnicza, 1981), 73. 13 Jan Błoński, „Biedni Polacy patrzą na getto”, Tygodnik Powszechny, no. 2 (1987): 9-10. 14 Więź, no. 4 (1991): 86. j:makieta 12-1-2015 p:204 c:0 204 Przemysław Czapliński [...] A niech nas spalą w piwnicach miasta, żeby smród wsiąkł w mury na wieki. I niech nas zapomną w kanałach, żebyśmy gnili i gnili i żeby potem musieli pić, pić i pić tę trupią wodę. Niech zapomną, ale tak, żeby pamiętali. Żeby pamiętali nadpsutych, nadjedzonych i zaschniętych. Żeby im rzygi podchodziły, gdy spróbują zapomnieć. Jakby Żydom zazdrościli ich ognia, bo zawsze zazdrościli wszystkiego. Niemcom mercedesa, Żydom pieniędzy i że są tacy sławni, bo się sprytnie dali spalić. [...] Żyję wśród cmentarzy15. Mówiąc inaczej: polscy uczestnicy autarkicznej kultury cmentarnej tak ściśle pielęgnują zamkniętość, ponieważ uważają śmierć własnych przodków za symbolicznie donioślejszą od śmierci cudzej. Właśnie dlatego niszczone są nagrobki żołnierzy radzieckich i niemieckich, właśnie dlatego od czasu do czasu przewracane są macewy na nielicznych cmentarzach żydowskich, właśnie dlatego trupa Miłosza nie chciano wpuścić na Skałkę. Jednakże to poczucie wyższej wartości przodków „naszych” od „cudzych” zmusza do ustawicznego penetrowania przestrzeni pozacmentarnej w lękliwym poszukiwaniu konkurentów. Trzeba więc − jak pisze Andrzej Stasiuk − na powrót wyjść poza cmentarz z trupami, aby pokazać je światu i potwierdzić zgrozę polskiej śmierci. Owa ekspozycja zmienia się jednak w ekshibicję, ponieważ przemiana śmierci w znaczenia, a znaczeń w doniosłość może nastąpić tylko poprzez uświęcenie tej właściwości śmierci, która miała charakter obcy. Przedstawienie musi odbyć się na oczach wszystkich, aby śmierć zadana nabrała powszechnej widzialności i stała się dowodem ciągłości polskiego męczeństwa. W tym sensie autarkiczna kultura cmentarna wymusiła nie tylko wyprowadzenie poza cmentarz spektaklu polskiej śmierci, lecz także usceniczniła go zgodnie z wymogami horroru. Nadać zmarłemu godność − która stanie się gwarantem samowystarczalnego sensu zamkniętego na polskich cmentarzach − można bowiem tylko od strony dotknięcia obrzydliwych aspektów śmierci. Wytwórcy doniosłości polskiej śmierci są uplątani w spektakl naśladowczy; świadomi, że stosunek do trupa nie wynika z uniwersalnej wartości polskiego umierania, muszą pokazać światu swoje poświęcenie. Muszą odegrać spektakl zaangażowania, czyli wykreować kult w chwili, gdy ciało jeszcze nie ostygło. W ten sposób narzucą postronnym obserwatorom postawę pełnego zgrozy szacunku, stworzą bowiem dowód, że trup przez innych oglądany jest wcieloną narodową świętością. Dlatego Joanna Bator w powieści Ciemno, prawie noc (2012) przedstawiła scenę, w której tłum ludzi zgromadzonych na miejskim rynku, czekających na przyniesienie trumny ze zwłokami lokalnego proroka, rzuca się na trupa, rozszarpuje go na strzępy i pożera. Groteskowość owej sceny nie uderza w katolików, ponieważ transowe przejście od nekrofilii do nekrofagii wciąga wszystkich − nie tylko tłum wierzących, lecz także studentów, liberalną młodzież i postępową dziennikarkę. Ci, którzy nie wierzą, widząc cudzy trans, zaczynają 15 Andrzej Stasiuk, Dziennik pisany później (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2010), 138. j:makieta 12-1-2015 p:205 c:0 Awaria cmentarza 205 naśladować obce zachowania, aby przekonać się, „co wrogom tak smakuje”16. Zwłoki męczennika rozszarpane przez ogarnięty ekstazą tłum zamieniają się w relikwię, zapewniając wszystkim bezpośredni dostęp do żywej świętości. Więcej nawet: akt nekrofagii pozwala wprowadzić cząstkę świętości do wnętrza własnego ciała i nosić ją od tej pory w sobie jak amulet, który przyrósł do skóry. Świętość − ustanowiona poprzez profanujące wywyższenie − odsłoniła zarazem swój związek z obrzydliwością. Ani cmentarz, ani kościół, ani obrzędy katolickie nie dawałyby takiej szansy na bezpośrednie wytwarzanie świętości śmierci i sprawowanie kontroli nad jej społeczną dystrybucją. Zarazem jednak aby owo odzyskanie obrzydliwej świętości mogło nastąpić, społeczność katolicka musiała wyprowadzić ją poza ramy wszelkiej oficjalności i rozpętać dionizyjskie święto. Paradoksalnie okazuje się więc, że w naszej autarkii żałobnej, tak starannie wypracowanej przez polską kulturę, brakowało miejsca nie tylko dla obcych trupów, lecz także dla obrzydliwości w trupach „własnych”. Teraz i one mogą wejść w strefę śmierci, zaś umierający mogą mieć nadzieję, że mimo nieczystości własnego ciała nie zostaną wymazani ze wspólnoty pamięci. Awaria trupów Zawistne porównanie cmentarne powoduje, że zabieganie o ważność polskiej śmierci przenosi się do przestrzeni pozacmentarnej. W przestrzeni tej − wytworzonej, a nie gotowej − toczy się rozgrywka symboliczna, której stawką jest wypracowanie nowych, nie mieszczących się w dotychczasowej kulturze żałobnej, form upamiętniania zmarłych. A ponieważ w procesie tym chodzi o wchłonięcie nieczystości śmierci i uświęcenie obrzydliwości zachowań pochówkowych, więc reguły komponowania przestrzeni publicznej podpowiada estetyka horroru. Poszerzenie kultury żałobnej wytwarza jednak pewien skutek uboczny: w przestrzeni pozacmentarnej, w której nastąpić ma nobilitacja nieczystych aspektów polskich zachowań żałobnych, napotkać można inne formy nieczystości. Pierwszą z nich, jak pamiętamy z wcześniejszych rozważań, było niejasne położenie miejsca pochówku ojca Grynberga − nie dające się ani włączyć do wspólnego cmentarza, ani też z niego wyłączyć. Drugą, na przykład, może być piwnica, do której podczas II wojny własowcy wrzucili ciała zgwałconych kobiet. Trzecią mogą być nieistniejące cmentarze dla milionów pomordowanych... Jeśli żywi, którzy nie mogą pochować swoich zmarłych, żyją nieżyciem, to zmarli, którzy nie zostali pochowani, są nieumarli. Owe pół-trupy do tej pory postrzegano jako ciała obce próbujące bezzasadnie wedrzeć się do przestrzeni 16 Joanna Bator, Ciemno, prawie noc (Warszawa: Wyd. W.A.B., 2012), 459. j:makieta 12-1-2015 p:206 c:0 206 Przemysław Czapliński swojskiej. Aby podkreślić ich obcość, ich nieprzynależność, ich gorszość, bezczeszczono groby cmentarne bądź profanowano miejsca znajdujące się poza cmentarzami. Osiągnięta autarkia przyniosła jednak efekt odwrotny do zamierzonego: poprzez nobilitację zachowań ekstatycznych i nieoficjalnych chciano poszerzyć polski cmentarz i polską kulturę funeralną; jednakże samo wyjście poza cmentarz, samo przeniesienie aktu ustanawiania świętości zmarłych w przestrzeń miejską sprawiło, że przywołano zmarłych obcych. Jeśli tak, to wszyscy zmarli, których wcześniej nie dopuszczano do wspólnej pamięci, nie pochowano, nie opatrzono imionami, nie opłakano, nie uwzględniono w praktykach corocznych, mają prawo powrócić. W ten sposób poszerzenie polskiej kultury żałobnej − poszerzenie dokonujące się w literaturze − doprowadziło do nadania obcym trupom samodzielności: − Wyłażą [spod ziemi] tylko ci, o których nikt nie pamięta, ci, co nie mają rodzin, nikt nie zaduma się nad ich grobem. [...] Polacy [tzn. polscy umarli] są napasieni zniczami, kwiatami, modlitwami, wspominkami. Jeśli nawet komuś mało, bo go coś dręczy, to i tak chce uciekać z cmentarza jak najdalej od tych wszystkich apeli poległych, uroczystych mszy, przemówień, akademii, salw armatnich. Jak szukasz katolików [leżących w grobach], to wielu ich nie znajdziesz17. To słowa Żyda, który odpowiada polskiemu glazurnikowi na pytanie, dlaczego w pierwszej dekadzie XXI wieku w Warszawie Żydzi wstają z martwych. Ich zmartwychwstanie wynika stąd, że nigdy do końca nie byli martwi − ponieważ nie zostali pochowani, upamiętnieni, opłakani. Powieść Ostachowicza zamienia „współwinę” Polaków-obojętnych świadków Zagłady we współwinę Polaków-obojętnych członków społeczności żałobnej. Autor zmaterializował polskie koszmary, pozwalając Żydom powrócić między żywych. Ale nadał owemu powrotowi szczególną postać. Wcześniej omawiane formy awarii cmentarza objawiały się kryzysem życia i zwątpieniem w wystarczalność dotychczasowego modelu upamiętniania. Skutek omawiany teraz, nazwany przeze mnie awarią trupów, polega na zwątpieniu w martwotę zmarłego, na zakwestionowaniu faktyczności śmierci. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko w polskiej kulturze utrzymywało nieopłakanych umarłych przy życiu, zamieniając ich w nieumarłych. W oczekiwaniu na zemstę bądź sprawiedliwość, na godny pochówek bądź zbiorowe przeprosiny, na ostateczne wyjaśnienie bądź ostateczny sąd, poholokaustowi Żydzi zamieszkiwali podziemia polskiej kultury żałobnej jako nieumarli. Ich ciała, podważając wszystko, co śmierć powinna sobą znaczyć, okazały się kwintesencją nieusuwalnej nieczystości śmierci: ciała rozproszone po wszystkich skrawkach ziemi, nieoznakowane groby, hańbiąca dla Polaków niesolidarność wobec umierających, chciwe zagarnięcie mienia po zmarłych, wymazanie 17 Igor Ostachowicz, Noc żywych Żydów (Warszawa: Wyd. W.A.B., 2012), 203. j:makieta 12-1-2015 p:207 c:0 Awaria cmentarza 207 z pamięci zbiorowej. Dlatego żydowski trup stał się w polskiej kulturze paradygmatycznym trupem odrażającym; treści obrzydliwe z nim związane projektowano na te trupy i te aspekty śmierci, które chciano wykluczyć ze wspólnoty żałobnej. Pomysł Igora Ostachowicza sfabularyzowany w powieści Noc żywych Żydów − pomysł bezczelnie i genialnie prosty − okazał się tak skuteczny, ponieważ polegał na wskrzeszeniu żydowskich zmarłych jako uosobienia owej nieczystości. Autor rozegrał „kwestię żydowską” w sferze afektów, a nie faktów. Skonfrontował swoich bohaterów nie ze wzniosłością moralnego osądu, lecz z obrzydliwością żydowskiego trupa. Jeśli Żydzi mają zostać wreszcie pogrzebani, muszą zostać przyjęci do polskiej kultury żałobnej razem z całą odrażającą nieczystością. Cmentarz nieczysty Wniosek, jaki wynika z powyższych rozważań, brzmi: przyczyną awarii cmentarza w polskiej kulturze żałobnej była czystość. Konsekwentnie pielęgnowany system higieny śmierci prowadził bowiem do stopniowego wykluczania wszystkiego, co nieczyste: kiedy wyeliminowano obce trupy − żydowskie, romskie, niemieckie, rosyjskie i inne − system symboliczny eliminował dalej wszelkie składniki nieczystości, usuwając poza nawias pamięci hańbę gwałtu, niedopełnienie obowiązków grzebalnych, nieistniejące ciała, zbezczeszczone groby, życie zbudowane na gruzach gett. Odkrycie źródła awarii wywołało szczególne pożądanie nieczystości. Polska kultura żałobna − przynamniej w sferze imaginatywnej, w dzikich pomysłach literackich − znajduje się w stanie przyspieszonego rewindykowania wstrętu. Kolejne akty odzyskiwania obejmują rozmaite nieczystości śmierci. Aby ta absorpcja mogła się dopełnić, konieczne okazało się uwzględnienie ciał leżących w strefie granicznej − ciał zgwałconych kobiet, ciał ludności cywilnej nie biorącej udziału w walkach, ciał seksualnie nienormatywnych (jak „Zośka” z oddziału Parasol). Ekstensja cmentarza wymaga również nobilitacji nieoficjalnych − ekshibicjonistycznych, ekstatycznych − zachowań upamiętniających, które wykraczają poza polską kulturę żałobną. Kiedy jednak owo poszerzenie następuje, a można odnieść wrażenie, że właśnie to opisuje i proponuje literatura polska, okazuje się, że zagarnia ono nieczystość symbolizowaną przez żydowską śmierć i żydowskiego trupa. Im bardziej polska kultura żałobna otwiera się zatem na nieczystości własne, tym pełniej otwiera cmentarz na trupy żydowskie, a im pełniej otwiera się na trupy żydowskie, tym jaśniej widzi ogrom symbolicznego zadania, które powinno określić polskie życie zbiorowe. Odkrywanym skutkiem poszerzenia cmentarza okazuje się konieczność podjęcia żałoby, której nigdy nie będzie można przerwać, na ziemi, której nigdy nie da się oczyścić. j:makieta 12-1-2015 p:208 c:0 208 Przemysław Czapliński Oto i nasza alternatywa: albo cmentarz nie ulegnie zmianie i fantazmaty czystości będą odbierać sens każdej śmierci, albo uda się naprawić awarię cmentarza, poszerzając go o pierwiastki wcześniej wykluczone, i wówczas spotkamy się na cmentarzu nieczystym. Ten cmentarz rozciąga się już jednak na całą przestrzeń życia. Cemetery breakdown Summary The article discusses the breakdown of Polish cemetery culture based on the literature of the last quarter century. The cause of the “breakdown” is a model of narcissistic cemetery formed after World War II; it mainly includes the dead worthy of commemoration, or the Poles who died acceptable death, and it excludes the ethnic strangers and unworthy form of death. However, the actions taken after 1989 for the sanctification of the dead Jews proved that death with dignity may also exist outside the narcissistic cemetery. In response, the Polish funerary community creates hysterical cemetery. In this cemetery, the society incorporates odious aspects of death into the mourning culture. The “abominable” content gives the basis for the establishment of the impure cemetery, which may include the death of the excluded, but is extended to the entire living space. j:makieta 12-1-2015 p:209 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 209-225 TADEUSZ BUDREWICZ Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie MIEJSCE NA ROMANS ŁASKAWE Słowa kluczowe: powieść polska, kurort, romans, zdrada, instynkt, normy społeczne, kryzys kultury Keywords: Polish novel, health resort, affair, adultery, instinct, social norms, the crisis of culture My byśmy może nawet byli inni Mniej rozmarzeni i dłużej niewinni, Gdyby zwyciężać przyszło tylko siebie. (M. Konopnicka Romans wiosenny) Miejsce akcji: uzdrowisko w Otwocku, luksusowy pensjonat „Nicea”, sypialnia na parterze. Czas akcji: lipiec, około godziny 22.30. Bohaterowie: małżeństwo Bela i Ferdynand Gordonowie. Dialog małżonków: − Zdradzasz mnie więc, nędznico? − Ferdynand ścisnął rękę Beli do bólu. − Nie widzę powodu, dla którego miałabym być lepsza od ciebie1. Ferdynand rzeczywiście zdradzał żonę, gdyż „zapragnął w dziedzinie zdrady małżeńskiej pobić rekord światowy, dotychczas bliżej nie ustalony” 2. Właśnie wracał z pensjonatu „Gloria”, gdzie spotkał się w celu wiadomym z pewną mężatką z Warszawy. Wróciwszy, zastał żonę z kochankiem. W trakcie awantury przyznał, iż od ślubu zdradzał żonę „i to z doskonałym powodzeniem”. Wtedy do akcji wkroczyli ukryci detektywi z firmy „Polski Sherlock Holmes”, a żona miała corpus delicti potrzebny do uzyskania rozwodu. Sytuacja jak w melodramatyczno-sensacyjnym filmie, ale życiowo prawdopodobna. Przynajmniej do chwili, kiedy się postawi pytanie: czy aby zdradzić żonę (męża), a także aby użyć podstępu dla zdobycia dowodu zdrady, trzeba było wyjeżdżać do drogiego zdrojowiska? 1 2 J. Kent, „Małżeńskie awantury: Humoreska”, Odgłosy Otwocka, no. 2 (1939), 10. Ibidem. j:makieta 12-1-2015 p:210 c:0 210 Tadeusz Budrewicz I czekać aż tydzień na przygotowanie zasadzki? Skoro mąż zdradzał Belę od ślubu, a ona z tego powodu chciała rozwodu, mogła szybciej i taniej zrealizować plan zdobycia dowodu winy już w miejscu zamieszkania. Nie narażałaby się na krytykę, bo przecież Ferdynand miał prawo mówić, co widział: „Na szerokim łóżku leżała Bela na wpół naga, w barwnym kimonie. Obcy mężczyzna tulił ją do siebie, całując namiętnie”3. Sprawdziłem (serio!) kilkanaście czasopism wydawanych w polskich miejscowościach uzdrowiskowych (m.in. Otwock, Krynica, Piwniczna, Truskawiec), nie natrafiłem na ślad biura detektywistycznego. Może ci detektywi dojechali z Warszawy? Na połączenia kolejowe z Otwockiem wtedy narzekano, zatem koszt usług detektywistycznych pewnie wzrósł, co dodatkowo podnosiło ogólny kosztorys zdobycia dowodu zdrady. Poczynania Beli nie były racjonalne ekonomicznie, ale z perspektywy obyczajowo-środowiskowej mogły mieć sens. Ujawnienie, iż mąż już od dnia ślubu usilnie pracował nad ustanowieniem rekordu świata w dyscyplinie „zdrada małżeńska”, stawiałoby bohaterkę w nie najlepszym świetle. Taka zdrada rzuca cień na stosunki domowe. Ale skoro zdrada miała miejsce podczas turnusu w uzdrowisku, to rzecz inna; taką kurortową, sanatoryjną, sezonową niewierność małżeńską zwykło się traktować z wyrozumiałością. Ten sam grzech, który hańbi dom rodzinny, ma „u wód” jakby mniejszy ciężar gatunkowy. Od dwustu lat, odkąd się upowszechniły metody kuracji zdrojowiskowych i odkąd istnieje subkultura kurortowa, Europę łączy sezonowa obniżka rygorów moralnych. Zakres tego, co „nie wypada”, zwęża się, dopuszcza się takie zachowania, które w innych środowiskach uchodzą za niewłaściwe. Opisaną sytuację łatwo podciągnąć pod znaną prawdę potoczną, że mężczyzna do uprawiania seksu potrzebuje miejsca, a kobieta powodu. Lecz wysunięte argumenty ekonomiczne podpowiadają, iż czynnikiem decydującym o rozwiązaniu dojrzewającego konfliktu było właśnie specyficzne miejsce, a także że wyobrażenia społeczne związane z tym miejscem znoszą odrębność zachowań i motywacji między kobietami a mężczyznami. Chorzy na wczasach Uzdrowiska, zdrojowiska, kurorty pełnią funkcje zdrowotne, rekreacyjne, społeczno-kulturalne i gospodarcze. Każda osoba mająca jakieś relacje z tym światem uważa za najważniejszą którąś z tych funkcji (odmienna jest perspektywa ciężko chorego, inna lekarza, jeszcze inna aprowizatora w uzdrowisku4 etc.). 3 Ibidem. Społeczność uzdrowiskowa jest zróżnicowana materialnie, społecznie, etnicznie i wyznaniowo. Ze względów religijnych wyżywienie kuracjuszy bywało poważnym wyzwaniem. Wraz z rozwojem świetności Krynicy zaczęli tu licznie przybywać Żydzi, dlatego wzrastała liczba pensjonatów prowadzących kuchnię koszerną. Cf. Teresa Kulak, „Życie kulturalne Krynicy na przełomie XIX i XX wieku 4 j:makieta 12-1-2015 p:211 c:0 Miejsce na romans łaskawe 211 Żadna nie widzi wyłączności określonej funkcji, zawsze się ma świadomość ich współwystępowania. Funkcje zdrowotne trudno tu oddzielić od rekreacyjnych. Rekonwalescenci nie odróżniają się specjalnie od osób przybyłych na wypoczynek. Bady, kurorty, zdrojowiska, uzdrowiska, stacje klimatyczne − w mniejszym stopniu sanatoria − stanowią typy socjoprzestrzeni i socjotopografii, które łączy sezonowość pobytu5. Limitowany okres związku z miejscem prowadzi do wytworzenia specyficznych norm społeczno-obyczajowych. Normy, restrykcyjne lub liberalne, zawsze regulują życie zbiorowe: bardziej tradycyjne i konserwatywne obowiązują w niewielkich, zamkniętych miejscowościach, zaś luźniejsze w miejscach, gdzie regularne bezpośrednie kontakty ludzi są rzadsze. Jawnie czy w sposób utajony, normy zawsze istnieją. Niektóre kurorty miewały własne ogólnie przyjęte kodeksy zachowań towarzyskich, przekazywane z turnusu na turnus, (na tle jej spraw wewnętrznych i funkcjonowania uzdrowiska)”, Acta Universitatis Wratislaviensis No 1532: Historia CXI (Wrocław, 1993), 18. Przypomnijmy też relację Władysława Bełzy, Iwonicz i jego okolice (Lwów − Kraków − Warszawa, 1885) 34: „Zakład posiada pięć restauracji (z tych dwie żydowskie)”. 5 Sezonowość, łączenie funkcji zdrowotnych i wczasowych, określone centrum zdrowotne (kąpiele, pijalnie), które wyznacza porządek zachowań gości i mapę przestrzeni rozrywek, słabo zaznaczone granice medycznych regulacji ludzkiego czasu oraz pełnej swobody decydowania, podobnie jak elastyczne granice przestrzeni zurbanizowanej oraz przyrodniczej sprawiają, że subkultura uzdrowiskowa jest bytem pośrednim: nie jest zamkniętym szpitalem, ale i nie jest niezorganizowanym wczasowiskiem. Rozwój funkcji medycznych uzdrowisk prowadził zarazem do rozwoju cywilizacyjno-architektonicznego miejscowości, w których je zakładano; wraz z rosnącą modą na uzdrowisko rozwijały się też miejscowości (wsie stawały się miasteczkami). Uwzględniając łączenie różnych funkcji, należy chyba wyznaczyć granice przestrzeni uzdrowiskowej szeroko − z obiektami medycznymi w centrum i z przyległymi terenami spacerowo-wycieczkowymi, których granice zależą od możliwości odejścia od centrum i powrotu w celu skorzystania z usług tego centrum. Praktycznie jest pod pojęciem uzdrowisko, zdrojowisko czy kurort rozumieć całą miejscowość wraz z okolicą. Osoby poważnie chore stanowią w takich miejscowościach mniejszość. Do Krynicy np. przyjeżdżano nie tylko dla rekonwalescencji, ale i dla wypoczynku. Trzeba mocno podkreślić, iż w wieku XIX: „Nie przyjmowano ludzi poważnie chorych ani też kalek czy osób w sposób widoczny poszkodowanych fizycznie, uprzedzały o tym informatory propagujące leczenie w zakładzie dietetycznym i wodoleczniczym. W rezultacie w Krynicy żyło się wesoło, gdyż «nie było powodów do smutku»” − T. Kulak, Życie kulturalne..., 20. Warto przypomnieć rozkład dnia kuracjuszy w Żegiestowie ze względu na akcentowaną rolę centrum: „Goście kąpielni (!) wstają zazwyczaj między godziną 6tą i 7mą z rana i rozpoczynają picie wody, mleka, żętycy, kumysu [...] Około godziny 8mej lub 9tej śniadają w restauracji, w domach lub też w lesie przy ustawionych stołach. Między śniadaniem i obiadem braną bywa kąpiel z wody mineralnej, zimna kąpiel w Popradzie lub natryski zimne. [...] Z uderzeniem godziny 12tej goście zdrojowi zaczynają się zbierać w sali restauracyjnej. [...] Między godziną 5tą i 8mą wszyscy udają się na przechadzkę. [...] Z wolna pod wieczór znowu ściągają wszyscy do domów lub restauracji na wieczerzę i po przyjacielskiej rozmowie udają się na spoczynek. [...] każdy widzi, iż w zdrojowisku tym żyje się bardzo cicho, skromnie i spokojnie, wskutek czego oddać się można zupełnie leczeniu bez zwracania uwagi na wymagania wielowładnej mody” − Bolesław Lustostański, Żegiestów w Galicji: Zarys balneologiczny (Kraków, 1874), 36. Posiłki, zabiegi, przechadzki, rozmowy − oto czynności wykonywane w obrębie nieodległej przestrzeni z centrum medyczno-kulinarnym w środku. j:makieta 12-1-2015 p:212 c:0 212 Tadeusz Budrewicz wokół pewnych obiektów przestrzennych powstawały pewne rytualne zachowania oraz utwory literackie, które upamiętniała i rozpowszechniała pamięć kuracjuszy. Tak np. był czas, kiedy w Krynicy towarzyskim obrzędem było gromadne odprowadzanie jakichś znakomitych gości na drogę do Muszyny, gdzie wygłaszano pożegnalne mowy i „spełniano pożegnalne toasty”6. „Bełkotka” w Iwoniczu, upamiętniona wierszem Wincentego Pola i sławiona przez Władysława Bełzę, czy „Naftusia” w Truskawcu (która miała przedziwne właściwości lokalnej Hipokrene wyzwalającej zapał okolicznościowego wierszotwórstwa humorystycznego7), podobnie jak ustalone atrakcje wycieczkowe, były tym elementem kultury, który wiąże luźne skupisko ludzi w mikrospołeczność lokalną. Miejscowość uzdrowiskowa ma tę cechę charakterystyczną, że wymusza na gościach aktywność fizyczną, towarzyską i kulturalną w stopniu (zazwyczaj) wyższym niż w ich życiu powszednim. Oto skrótowy opis: Oprócz przepisanej kuracji powinien niedysponowany brać obowiązkowo udział w rozrywkach, o które Zarząd Zdrojowy zawsze się usilnie stara, bo rozrywki działają skutecznie tak na przebieg leczenia, jak i na tegoż uprzyjemnienie. [...] Niemal codziennie odbywają się w teatralnej sali zakładowej przedstawienia z udziałem najwybitniejszych artystów scen polskich. Dla zwolenników zabaw na świeżym powietrzu jest urządzony obok deptaka prowadzącego do zdroju „Maria” strzelnica i tenis. W czasie niekorzystnych warunków atmosferycznych spędzić można czas przyjemnie w bogato zaopatrzonej bibliotece zakładowej, [...] Dla miłośników srebrnego ekranu gra dwa razy dziennie kino „Świteź”. Od 1 maja do końca września koncertuje w parku dwa razy dziennie znakomita orkiestra wojskowa [...], zaś liczne zabawy towarzyskie i dancingi odbywają się prawie każdego wieczora w sali kawiarni pod „Naftusią”8. Jeździło się „do wód” lub „do badów” krajowych czy zagranicznych po zdrowie, po wypoczynek, po rozrywkę i po inne cele, których osiągnięcie w zwykłych warunkach bywało trudne9. Często − ze snobizmu, by zaspokoić wewnętrzne potrzeby psychosocjalne związane z pozycją człowieka w grupie społecznej, „pod pretekstem zdrowia”10. Kurortowa kultura, z kategorią zdrowia pośrodku, była światem rozrywki i zabawy. Radość życia, oderwanie od zgryzot codziennych i pogodę ducha traktuje się tu całkiem serio jako środek wspomagający kurację11. T. Kulak, Życie kulturalne..., 23. Publikowano niektóre np. na łamach „Zdrojów Truskawieckich”. 8 Truskawiec − zdrój: ilustrowany przewodnik po zdrojowisku i okolicy (Lwów − Truskawiec: 1933), 31 (podkreślenie T.B.). Nie wyjaśniono, czy udział w dancingach był obowiązkowy... 9 Ks. E. Godlewski, „Krynica”, Echo Krynickie, no. 15 (1927): 3: Zjeżdżają ludziska hen, z całego świata Po zdrowie, po zabawę, po młode swe lata, Odegrać turystów, mieć nowe wrażenia, Zapomnieć o troskach, ukoić pragnienia. 10 Jak wyzyskać lato dla zdrowia, Tydzień: Pismo dla rodzin polskich, no. 19 (1931): 2. 11 „Lecz lekarstwa dwa tu znajdziesz, dwa − ciszę i spokój, / Te dwa leki, których nie dość użyć do przesytu, / Te dwa leki, w których ekstrakt do dalszego bytu” − „Echa letniskowe. Uzdrowisko Czarniecka Góra pod Niekłaniem”, Mucha, no. 28 (1927): 8. 6 7 j:makieta 12-1-2015 p:213 c:0 Miejsce na romans łaskawe 213 Nuda jest wrogiem kuracji. Sławne uzdrowisko w Ciechocinku miało ambicje, aby być „pierwszorzędnym wesołym kurortem”. Niech więc gość „flirtuje, emabluje, bawi się w miłość”, a kto „bardziej schorzały” − niech korzysta z koncertów i wycieczek12. „Flirt”, „emablowanie” i „zabawa w miłość” zrównują rzeczywiste uczucie z zabawą, czymś nie na serio, czymś umownym. Ewa Ihnatowicz na przykładzie powieściowych opisów życia uzdrowiskowego w Krynicy i w Druskiennikach (Józef Ignacy Kraszewski i Eliza Orzeszkowa) ustaliła, że w takiej subkulturze zamiast opozycji choroba − zdrowie mamy „opozycję między dwoma rodzajami chorób, zatem: choroba zdrowych (moralna) − choroba chorych (somatyczna)”13. Od drugiej połowy wieku XIX potężnieje nurt w powieści oraz w satyrze, który zwraca uwagę na etyczne aspekty pobytu w miejscach uzdrowiskowych. W licznych utworach o tematyce uzdrowiskowej mówi się o niepokojących rozluźnieniach norm moralnych, które obserwowano właśnie w takich miejscach. Uzdrowisko podnosiło poziom zdrowia fizycznego, ale nierzadko obniżało poziom moralnego zdrowia społeczeństwa. Dość ogólników − zdrowie i zdrada zaczynają się na tę samą literę! Miejsca uzdrowiskowe są z definicji synonimem DOBRA. O tym, że zdrowie jest dobrem wysoko stojącym w hierarchii wartości, nie trzeba przekonywać. Przez zdrowie jednostek do zdrowych społeczeństw; przez zdrowe społeczeństwa do pomnożenia szczęścia ludzkości. Ta prawda z biegiem rozwoju ruchu uzdrowiskowego w wieku XIX stała się oczywistością. Dopóki miejsce kurortowe pojmuje się w kategoriach medycznych, myśli się o nim jako rezerwuarze dobra. Lecz aksjologia jednowymiarowa załamuje się, gdy do kultury kurortowej obok aspektu medycznego wkracza społeczny. Miejsca kurortowe odsłaniają wtedy dialektykę dobra i zła. Odległość od domu i osłabienie systemu kontroli społecznej z jednej strony, a z drugiej − nowe znajomości, łatwość nawiązywania kontaktów i mniej restrykcyjne normy obyczajowe, stosunkowo dużo wolnego czasu, zwielokrotnione możliwości spotkań, czar wspólnego przebywania w urokliwych okolicach tworzą dwubiegunowy układ pokus erotycznych. Zdrojowisko to oaza Erosa − pozwala wprawdzie pić wodę życia, ale korzystający ze źródła są narażeni na ugodzenie strzałą bożka miłości. Gdy ugodzona jest osoba zostająca w związku (sakramentalnym czy tylko uczuciowym), dochodzi do złamania słowa i/lub przysięgi. Zdrada to zło społeczne, gdyż narusza stabilność norm obyczajowo-moralnych i niesie za sobą poważne skutki prawne. Miejsce, w którym doszło do przekroczenia systemu zakazów, na zawsze zostaje w pamięci jako wspomnienie przykre lub traumatyczne. Miejsca kuracyjne mogą być i często rzeczywiście są ZŁE. Tu bowiem dochodzi do konfliktu systemów aksjologicznych. „Nie ziewać”, Wiadomości Ciechocińskie, no. 5 (1925): 2. Ewa Ihnatowicz, „U wód. Kurort jako literackie miejsce akcji”, in Obrazy kultury polskiej w twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego, ed. Barbara Czwórnóg-Jadczak (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2004), 169. 12 13 j:makieta 12-1-2015 p:214 c:0 214 Tadeusz Budrewicz Bezwzględna dominacja jednego systemu aksjologicznego − czy będzie to system wartości moralnych, ideologicznych czy estetycznych [...] − prowadzi zwykle do zgoła nieprzewidzianych rezultatów. Bieguny dobra w nich zawarte ujawniają nagle swoje złe oblicze, a bieguny zła − dobre. [...] Stanem normalnym jest ścieranie się ze sobą różnych systemów wartości, ich ustawiczne konflikty, zarówno w łonie wyodrębnionych grup, jak i całych społeczeństw14. Powieści, które umieszczają akcję w miejscach kurortowych, często eksponują symboliczne przekroczenie granicy między światem starym (codziennym, domowym) jako przestrzenią przymusu, rytuału i nawarstwiających się przykrości a przybyciem do nowego miejsca. Droga od domu do kurortu wydłuża się, jest wypełniana motywami nieoczekiwanych przygód w podróży. Nieraz jest to po prostu rodzaj konwojowania więźnia z więzienia domowego, podróżny ma ograniczone możliwości samodzielnych decyzji (Artur Gruszecki Pod Czerwonym Wirchem). Akcentuje się też kupowanie nowych strojów i części ekwipunku turystyczno-wypoczynkowego, a następnie długi okres adaptowania do nowego miejsca15. Nowy kostium i chwilowy brak aktywności (pozostawanie w pokoju pensjonatowym, unikanie wspólnych posiłków i spacerów) stanowią część rytuału przekroczenia granicy. Tuśka z Sezonowej miłości Gabrieli Zapolskiej, przybywszy do Zakopanego, odbyła rytualną wizytę u lekarza, a pierwsze dziesięć dni spędziła z córką w pokoju pensjonatowym, Wanda Jerzycka z Pod Czerwonym Wirchem po przyjeździe do Zakopanego początkowo odmawia udziału w posiłkach oraz stosowania się do towarzyskiej etykiety przebierania się do posiłków. Jest w tych reakcjach naturalne zmęczenie podróżą, podświadomy lęk przed konfrontacją z obcym towarzystwem i skrępowanie nieznajomością subkultury obcego miejsca. Część tych obronnych zachowań − włącznie z akcentowaniem zaleconych i wykonywanych zabiegów leczniczych − można wyjaśnić zasadą reliktów myślenia magicznego, według których pozbycie się choroby winno się dokonać w przestrzeni granicznej, sama zaś przestrzeń graniczna była wypełniona 14 Cezary Rowiński, „Literatura jako zwierciadło konfliktów aksjologicznych”, in Kategoria dobra i zła w kulturach słowiańskich, ed. Teresa Dąbek-Wirgowa, Andrzej Z. Makowiecki (Warszawa: Uniwersytet Warszawski, 1994), 19. Na zło moralne wpisane w przestrzeń „powieści pensjonatowej” zwracał uwagę Jacek Kolbuszewski w artykule „O poetyce przestrzeni w modernistycznej powieści popularnej”, Literatura Ludowa, no. 2 (XXXI) (1988), 13. Pouczające jest porównanie tego artykułu z jego zmodyfikowaną wersją, ogłoszoną w książce Od Pigalle po Kresy: Krajobrazy literatury popularnej (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 1994), 45-78. W pierwodruku autor pisze, iż w „porządku moralnym” zagraniczne bady „jawią się zawsze jako obszary złe i zło generujące” (p. 13). W zmodyfikowanej wersji jest już: „obszary rodzące i generujące zło” (p. 71). Autor wyraźnie wzmocnił tu aktywizm, czynnościowy charakter przestrzeni kurortowej jako dynamiki moralnego zła, któremu nie sposób się oprzeć. 15 Ujmowane jako figura podróży miejsce kurortowe jest przykładem „poszukiwania dróg wyjścia poza ograniczenia ludzkiej kondycji”. Vide Piotr Kowalski, „Wędrowanie i poszukiwanie czyli przekraczanie granic”, in O granicach i ich przekraczaniu, ed. Piotr Kowalski, Magdalena Sztandara (Opole: Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, 2004), 11. j:makieta 12-1-2015 p:215 c:0 Miejsce na romans łaskawe 215 istotami hybrydycznymi i złymi duchami, gdyż „graniczność oznacza punkt krytyczny w doświadczaniu przestrzeni i czasu”16. Miejsce kurortowe jest punktem przecięcia się dwóch dróg wyznaczających ludzką egzystencję jako tworu biologicznego oraz istoty społecznej − natury i kultury. Kultura stanowi system regulujący zachowania, jest czynnikiem samokontroli i hamowania odruchów oraz instynktów17. Natura − urokliwa, pełna krasy, a w dodatku podnosząca poziom sił witalnych człowieka − wyzwala fizyczną potrzebę zaspokojenia płciowego. Kurorty można też opisywać jako skrzyżowanie salonu (wielość norm i regulacji zachowań zorientowanych na neutralizację fizyczności) oraz przestrzeni rustykalnej (warunki pogodowe ułatwiają eksponowanie fizyczności, normy zachowań towarzyskich są mniej restrykcyjne). Zaskakująco wysoka jest w tych utworach frekwencja słów nazywających etykietę towarzyską. Postaci przybyłe do miejsc kurortowych ustawicznie podkreślają swą wiedzę dotyczącą tego, co „wypada” w takich miejscach. Sami siebie upewniają, iż określone zachowania mieszczą się w przyjętych granicach i narzucają ten punkt widzenia innym. Wewnętrzna czy podświadoma potrzeba mówienia o etykiecie jest niezwerbalizowanym przyznaniem się do stanu zagubienia obyczajowo-moralnego oraz lęku przed wejściem w krąg społeczności, w której nie jest się należycie chronionym przez rytuały towarzyskie. Ustalanie marginesu dopuszczalnych odstępstw od wymogów savoir vivre’u, zajmujące w narracjach kurortowych sporo miejsca, a także równie częste stawianie za wzór norm rodzimego środowiska (radczyni podkreślająca, iż „u nas w Jarosławiu” jest rodzaj wzorca moralnego18, pani Warchlakowska w Sezonowej miłości wyznaczająca skalę wartości zamożnego mieszczaństwa) jest potwierdzeniem płynności czy nieoczywistości sezonowej etykiety, stanu przejściowego 16 Piotr Kowalski, Kultura magiczna: omen, przesąd, znaczenie (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007), 152. Demoniczne znaki miejsc uzdrowiskowych (granicznych) widać np. w powieści Tadeusza Konczyńskiego Nad głębiami (Kraków − Warszawa, 1907), przy czym te same elementy przestrzeni, które dla osób zajętych tylko własnym zdrowiem są przedmiotem ukojenia myśli i wzruszeń estetycznych, od chwili rozpoczęcia romansu są wyposażone w symbole złych mocy („aksamitnych puchów i zastygłych wilkołaków” [259], „Tumany lodowatych kryształków jak olbrzymie upiory” [297], „leciał z przestworzy ciemnych jakiś śmiech okrutny” [297], „białe widma śniegowe” [299], „tych bazyliszkowych uśmiechów” [318], „lodowe sarkofagi i kolumny Tatr” [323]. Z miejscami uzdrowiskowymi łączy się spora liczba wyobrażanych przez bohaterów lub dokonywanych morderstw i samobójstw. Cf. Jacek Kolbuszewski, „Tatrzańska gra miłości i śmierci” in idem, Od Pigalle po Kresy, 119-165. Zrównanie porządku ludzkiej zbrodni z porządkiem regulowania świata przez demony mamy np. w opowiadaniu Heleny Orlicz-Garlikowskiej „W dal”, in eadem, Cud (Warszawa, [1910]). Aby móc się związać z młodym bratankiem męża, bohaterka posyła męża po kwiat rosnący nad urwiskiem, po czym spycha go w przepaść. „A kwiat został i swymi drżącymi na wietrze płatkami patrzył cicho na postać czarta, co majaczyła na ścianie przeciwległej skały, wymalowana przez jakiegoś przechodnia − uśmiechnięta i radości pełna” [138]. 17 Wstyd w kulturze. Zarys problematyki, ed. Ewa Kosowska (Katowice: „Śląsk”, 1998). 18 Artur Gruszecki, Pod Czerwonym Wirchem (Warszawa − Kraków, [1914]), 272. j:makieta 12-1-2015 p:216 c:0 216 Tadeusz Budrewicz regulatorów kulturowo-społecznych. Kurort jest miejscem, w którym są zawieszone normy; w takich wypadkach rolę liderów, którzy wyznaczają standardy zachowań, pełnią osoby o dłuższym „stażu uzdrowiskowym” albo już z natury przebojowe. Warchlakowska przy poznaniu Tuśki jako pierwsza ustala reguły: przywołuje pojęcia „wakacje”, „wieś”, a dostrzegłszy na jej palcu obrączkę, uznaje, iż z mężatką może nawiązać znajomość. W Wielkim nieznajomym pojęcie „u wód” staje się alibi dla ciekawskich i plotkarzy: „Pan Karol Surwiński, który znał zwyczaje, dowodził, iż przyzwoite osoby, nie wchodząc bliżej w ich biografie, u wód zawsze zapraszać należy, choćby nikomu nie były znajome”19, „Darujesz mi pan dobrodziej, że mu się sam zaprezentuję, ale u wód jest to przebaczonym...”20, „U wód, panie dobrodzieju, my tu mamy swoje zwyczaje, nawyknienia, [...]”21, „zwyczajnie u wód; zbierana drużyna”22. Bohaterka Marzycielki Wandy Grot-Bęczkowskiej wyznaje, iż uciekłaby z Reinitz, gdyby musiała postępować „według utartych formułek towarzyskich”23. Hrabia August Aleksandra Mańkowskiego daje przykład, iż w obliczu rekina (naprawdę − delfina) można odrzucić na bok etykietę i wyratować kąpiącą się w morzu „dostojną osobę”. O formach towarzyskich w miejscach uzdrowiskowych mówi się w powieściach Kazimierza Chłędowskiego Skrupuły, Gamastona (Henryka Kamieńskiego) Czarna zagadka, Wincentego Łosia Panna Staryńska czy − satyrycznie − Włodzimierza Perzyńskiego Do góry nogami. Konieczność szybkiego wypracowania sezonowego systemu nakazów/zakazów jest w dużym stopniu uzasadniona etniczną, językową i kulturalną „wieżą Babel” w przypadku znacznej liczby obcokrajowców (Łoś, Parafianka; Kamieński, Czarna zagadka; Perzyński, Do góry nogami). Naturalne zainteresowanie nieznanymi osobami czy skłonności plotkarskie bywają nawet ubierane w kostium patriotyczny, kiedy indagacje na temat nieznajomych tłumaczy się nadziejami na powrót staropolskich zwyczajów towarzyskiej bezpośredniości: „[...] dawniej u nas ceremonii tyle nie było, ludzie niższych fortun, położeń towarzyskich, imion żyli z sobą, niechby to teraz u wód powróciło. Dlaczego stronić, czemu się odosobniać?”24. Etykieta ma tu wymiar praktyczny, ułatwiający kontakty towarzyskie, nieuchronne przy regularnym odwiedzaniu wspólnych centrów (pijalnie, deptaki), a także obronny. Wspólne przebywanie osób różnej płci może owocować zamiarami matrymonialnymi, a nowo poznani adoratorzy, których pozycja majątkowa Józef Ignacy Kraszewski, Wielki nieznajomy (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1988), 37. Ibidem, 39. 21 Ibidem, 40. 22 Ibidem, 53. 23 Wanda Grot-Bęczkowska, Marzycielka: powieść współczesna, z przedmową T. Jeske-Choińskiego (Warszawa, 1900), 92. 24 J. I. Kraszewski, Wielki nieznajomy, 44. 19 20 j:makieta 12-1-2015 p:217 c:0 Miejsce na romans łaskawe 217 nie mogła być na miejscu sprawdzona, stanowili element ryzyka. Jasno to wykłada Kraszewski: „[...] w Krynicy, gdzie taki jegomość może się zakochać, starać, bałamucić, może porobić stosunki, potrzeba dokładnej legitymacji”25. Obronna funkcja etykiety jest w takich opowieściach wyeksponowana na tyle, że uzmysławia, iż miejsca kuracyjne w drugiej połowie wieku XIX i pierwszej wieku XX odzwierciedlały w mikroskali wielkie ruchy tektoniczne ówczesnego społeczeństwa. Do Krynicy, Szczawnicy, Druskiennik, Połągi, Ciechocinka czy Truskawca zjeżdżało się ziemiaństwo, ale coraz liczniej przybywała tam inteligencja oraz zamożne i tylko pozorujące zamożność mieszczaństwo. To właśnie była wieża Babel, gdzie nawyki kulturalne wyniesione z domu czy zachowania podpatrywane u innych lub poznane z literatury trzeba było zweryfikować w praktyce. Jeśli w grupie powieści „pensjonatowych” czy „uzdrowiskowych” tyle się mówi o etykiecie, to znaczy, że spora część kuracjuszy czuła się niepewnie, miała silne kompleksy nuworyszy i podkreślała znajomość savoir vivre’u z psychicznej potrzeby akceptacji towarzyskiej, a także, iż poziom samokontroli w zakresie norm społecznych był tu znacznie wyższy niż w kręgu domowym (leksyka z zakresu kodeksu towarzyskiego w idiolekcie bohaterów jest rzadka w domu, zaś bardzo często występuje podczas ich pobytu „u wód” − dobrym przykładem są zachowania przy stole małżonków Jerzyckich z Pod Czerwonym Wirchem). Wagę tej etykiety kuracyjnej widać w reakcjach bohaterów na nowe osoby spotkane w pensjonacie lub na deptaku. Ci, którzy zjawili się wcześniej, przepatrują teraz księgi wpisów gości, aby mieć podstawowe informacje co do personaliów i pozycji towarzyskiej nowo przybyłych. Miejsce uzdrowiskowe jest przedłużeniem salonu, zaś księga gości − przedłużeniem tacki z biletami towarzyskimi, która zawsze zajmowała eksponowane miejsce przed salonowym spotkaniem. Dopóki dało się traktować miejsce uzdrowiskowe jako niewielką przestrzeń dospołeczną, dopóki anonimowość gości nie wynikała z przeludnienia, dopóki więc miejsce kurortowe było bardziej wsią, a nie miastem z taśmą zabiegów kąpielowo-pijalnych, księgi gości były konieczną lekturą większości gości. Z czasem funkcje ksiąg meldunkowych przejęły czasopisma uzdrowiskowe, które publikowały listy przybyłych kuracjuszy26. Dziś są (cennym a niewykorzystanym) źródłem historycznych obserwacji socjolingwistycznych. Przegląd kilkuset nazwisk z takich list pokazuje wyraźną nadwyżkę kobiet w stosunku do mężczyzn. 25 Ibidem, 101. Czasopisma uzdrowiskowe stanowiły na przełomie XIX i XX w. pokaźną część ówczesnego ruchu wydawniczego: „Echa Druskienickie”, „Echo Podhalańskich Zdrojowisk”, „Echo Zdrojowe”, „Echo Zakopiańskie i Zdroje Podhala”, „Echo Zdrojów Podhala i Karpat”, „Ekspres Turystyczny i Zdrojowy”, „Ekspres Zdrojowy”, „Krynica”, „Letnisko”, „Nasze Zdroje”, „Odgłosy Otwocka”, „Otwock − Uzdrowisko”, „Przegląd Zdrojowo-Kąpielowy”, „Przegląd Zdrojowy i Turystyczny”, „Przewodnik Kąpielowy”, „Wiadomości Ciechocińskie”, „Zakopane”, „Zakopiańska Lista Gości i Chwila Bieżąca”, „Zdroje Truskawieckie”, „Zdrój Ciechociński”. 26 j:makieta 12-1-2015 p:218 c:0 218 Tadeusz Budrewicz Kierując się ich stanem cywilnym (matki z dziećmi, mężatki, wdowy), możemy wnioskować, iż znaczna część kobiet-kuracjuszek reprezentowała wiek średni. Najpewniej w takich grupach było sporo osób „po przejściach”, rozczarowanych dotychczasowym życiem, z lękiem czekających na nieuchronne zestarzenie się, a jeszcze marzących o powabach świata. Mimo względnej swobody zachowań goście znajdują się pod nieustanną obserwacją innych. Wielki nieznajomy odnotowuje nawet żartobliwe utworzenie funkcji „ministra policji i plotek”27 i tworzy kreacje plotkarzy obojga płci, którzy się zajmują śledzeniem innych gości. Pod Czerwonym Wirchem opisuje tak szczegółowo, jak nawet Marian Gawalewicz w powieści Plotka nie czynił, podpatrywanie bliźnich oraz komentowanie ich zachowań w taki sposób, aby insynuacje o erotycznych podtekstach były należycie wyeksponowane28. Regulatorami kultury były też przewidziane wzory zachowań, które wynikały z regulaminów zdrojowisk. Wprawdzie powieści nieraz zawierały kąśliwe uwagi na temat „wód” jako formy targów czy jarmarków małżeńskich zastępujących sezon karnawałowy w mieście (Łoś, Panna Staryńska), ale częściej wymieniały rzeczywiste choroby jako powody wyjazdów (m.in. Po zdrowie Ludwiki Godlewskiej, Hrabia August Mańkowskiego, Białe róże Kamieńskiego, Drugi tom Pawlikowskiego, Raz w życiu Perzyńskiego, Fałszywa kuropatwa Junoszy, Skrupuły Chłędowskiego, Pod Czerwonym Wirchem Gruszeckiego). Inna sprawa, że powieściowi lekarze zalecali takie wyjazdy jako remedium na „apatię”, „wyczerpanie nerwowe” czy problemy sercowe, a więc przypadłości, które nie były zbyt dolegliwe i nie były powodem skrępowania towarzyskiego29. Ostatni czynnik ma dla omawianej grupy utworów ważne znaczenie, gdyż porównanie zalecanych typów kuracji w konkretnych miejscowościach, np. zbawiennie wpływających na choroby układu moczowego, z zachowaniami kuracjuszy w tychże miejscach (Truskawiec, Piwniczna) opisanymi w literaturze, wskazuje, że przynajmniej część dolegliwości J. I. Kraszewski, Wielki nieznajomy, 59. Socjokulturowy mechanizm plotek kurortowych oraz kompensacyjną rolę nudy analizuje Ewa Ihnatowicz, Proza Kraszewskiego. Codzienność (Warszawa: Uniwersytet Warszawski, 2011), rozdział (Nie)codzienność kurortowa. Wielki nieznajomy i plotka. Przyjęty tu punkt widzenia jest częściowo zbieżny z wywodami autorki, a dopełnia je o aspekt socjobiologii w interpretowaniu zachowań ludzkich. 29 Skrępowanie pokrywało się żartem, np. eksponując dolegliwości kamicy nerkowej. Cf. „Zazdrosnym mężom − uspokojenie”, Zdroje Truskawieckie, no. 3 (1925), 5: „Truskawiec, Truskawiec − to miejsce jedyne Dokąd możesz wysłać żonę i dziewczynę, I spać możesz pewnie mój mężulu drogi, Bo ci nie urosną Adamowe rogi [ ...] Tak więc moje Panie pulchniutkie i słodkie I tęgie, i szczupłe − wysokie i wiotkie, Dla was już na zawsze jesteśmy zgubieni, Bo cnota nasza wykuta z kamieni...”. 27 28 j:makieta 12-1-2015 p:219 c:0 Miejsce na romans łaskawe 219 chorobowych nie miała podłoża somatycznego. Stan zdrowia kuracjuszy jest na tyle dobry, że mogą brać udział w częstych wieczorkach tanecznych, przedstawieniach teatralnych i wycieczkach30. O pokusie na turnusie Atmosfera towarzyska sprzyja nawiązywaniu bliskich znajomości. Prowadzenie i podtrzymywanie rozmów towarzyskich odbywa się na płaszczyźnie wspólnoty wrażeń estetycznych. Uspołecznianie luźnego zespołu gości i dobieranie się w zbiory osób o podobnym odczuwaniu świata to zasługa literatury − opisuje się sceny wspólnej lektury, rozmowy o literaturze, podkreśla aluzje i cytaty oraz deklamacje wierszy, które są znacznie częstsze niż w innych miejscach31. Słuszna jest obserwacja Gruszeckiego o dominacji rozrywkowej funkcji rozmów kuracjuszy: W tych murach zamknięty jest mały światek, krążący około osi swego zdrowia. Tu nigdy się nie mówi o sprawach społecznych, politycznych, tylko o zabawach, rozrywkach, co będzie dziś, co jutro, kto się w kim kocha, jak się ubierze, kto na co choruje itd. [...] to żywiołowe ukochanie uciekającego życia; to pożądanie wyssania z kwiatu całej słodyczy i zapachu, bo jutro może być za późno... Tu panuje taka sztuczna oranżeryjna atmosfera, w której wszystko szybko kwitnie i dojrzewa... ledwie znajomi, już bliscy...32. Pobyt w uzdrowisku jest konfrontacją wartości związanych z DOMEM (zwykłość, brzydota, realizm, codzienność, pospolitość, praca, troski, zasady 30 Ironicznie pisał o tym Adam Grzymała-Siedlecki, „Listy literackie. Ozon i sól jako czynnik miłości”, Tygodnik Ilustrowany, no. 7 (1914), 124: „Nawet najpotulniejszy typ zadomowionej, zamężonej i zadziecionej kobieciny − w uzdrowiskach i w Krynicach wpada podobno w pokusę przeżycia jakiegoś romansu, jeśli nie realnego, to odprawionego w imaginacji. Ozon w górach i sól nad morzem mają widać niezbadany bliżej wpływ i na psychologiczną stronę nadwątlonych organizmów, skoro pomóc na zdrowie to tam nie zawsze pomagają, ale za to wcale nieźle kleją młode pary w małżeństwa lub w związki poniekąd małżeństwa przypominające”. 31 Pastiszowy charakter ma kreacja młodopolskiego poety Szarockiego, nader często z powagą recytującego swoje utwory o komicznej wręcz stylistyce w Pod Czerwonym Wirchem Gruszeckiego. Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem choć drobnej części jego oryginalnej, jakkolwiek niegramatycznej, puścizny: „Rozsmęciła się we mnie błękitna żałoba I tyś nieszczęsna i ja − i my oba! Oboje zawiślim na przytwardej grani I wpadniem razem do łzawej otchłani, I jako gwiazdy kochają się w niebie, Tak pragnę ciebie!” (281). Na pastisz jako komponent estetyczny tej powieści zwraca uwagę Halina Tchórzewska-Kabata, Artur Gruszecki: Teoria i praktyka pisarska wobec naturalizmu (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1982), 224. 32 A. Gruszecki, Pod Czerwonym Wirchem, 177. j:makieta 12-1-2015 p:220 c:0 220 Tadeusz Budrewicz i ograniczenia33) oraz ze ŚWIATEM (święto, piękno, fantazja, niezwykłość, pragnienia, marzenia, wolność, płynne granice zasad). Poezja, teatr, rozmowy o literaturze oraz estetyczne jakości oglądanych krajobrazów przenoszą kuracjuszy w świat odległy od codzienności; w tym świecie zdają się być członkami bardziej wyrafinowanej i wyższej kultury duchowej, z dawnej pospolitej rzeczywistości kuchni i obory przenoszą się do oazy wykwintu, elegancji oraz niepowtarzalnego czaru artyzmu i sztuki. Oto ziszczają się przeżycia osnute na kanwie powieściowych lektur; panna Bowarowska, wdowa po panu Bowarowiczu lub żona pana Bowarykowskiego wreszcie weszły w zaczarowany krąg wyższego świata, w którym normy domowej kultury są z pamięci wypierane jako niestosowne. Teatralizacja życia kurortowego − maski, pozy, gesty, słowa − dotyczy obu płci. Mężczyźni podobnie jak kobiety mogą zrealizować marzenia o własnej doskonałości; domowy cham i prostak, który publicznie krytykuje poziom umiejętności kulinarnych żony (Pod Czerwonym Wirchem), w świecie kurortowym nabiera cech rycerza, galanta, troskliwego i pełnego szacunku wobec kobiet. Egoista i sybaryta służy paniom podaniem ręki w potrzebie terenowej (albo i bez potrzeby, by mieć pretekst do fizycznej bliskości), zazwyczaj sprawdza się przy próbach dzielności na wycieczkach (jest organizatorem i aprowizatorem, przewodnikiem, nauczycielem, oparciem duchowym w niebezpieczeństwach34, jakimi są burze, ulewy i przeszkody terenowe etc.). W miejscach kurortowych mężczyźni zamieniają się w ideały: zawsze adorujące, zawsze gotowe do przysługi, nigdy na własne wygody nie dbające... Panie Bowarowskie z panami Toliboskimi żyją w Edenie krasy natury i piękna duchowego. To − oczywiście − tylko sen i rola w sezonowym teatrze, ale przeżywana głęboko i zazwyczaj szczerze, więc też suma dobra społecznego jest rzeczywista (pomoc, współczucie). Czar trwa, czar jest pogłębiany poezją obficie dawkowaną, która umacnia nastrój niezwykłości35. 33 „Wszystkie elementy codzienności należą do naturalnego środowiska życiowego jednostek w społeczeństwie. Dlatego też każda próba zdystansowanego odniesienia się do tej rzeczywistości wymaga poważnego wysiłku czasowej eksterioryzacji zastanej konkretności najbliższego doświadczenia, a nieraz również umiejętności korzystania z przewidzianych w danej kulturze środków służących wywoływaniu «efektu obcości»” − Wojciech Kędzierzawski, Codzienność jako kategoria antropologiczna w perspektywie historii kultury (Opole: Uniwersytet Opolski, 2009), 21. 34 Współczesne powieści idą tu dalej − opowiadają o napadach chuligańskich, odparciu ataku dzięki opanowaniu sztuki samoobrony, a nawet użyciu w potrzebie broni palnej. Taka rycerska próba dzielności przechyla szalę konkurentów na korzyść silniejszego i odważniejszego, który przejmuje rolę „samca alfa” w stadzie kuracjuszy. Cf. Wiesław Józefowski, Miłość w sanatorium (Wrocław: Wydawnictwo Astrum, 2004). 35 Wydaje się, iż powszechność podobnych motywów w powieści przełomu wieku XIX i XX można wiązać z ówczesnymi poglądami psychoestetyki. Theodor Lipps w teorii „wczuwania się” wyróżniał wczuwanie się w „kształty ludzkie”, „zwierzęce”, „zjawiska martwej przyrody” i „przedmioty sztuki”. We „wczuwaniu się estetycznym” człowiek „chce uciec od powszedniości zwykłego życia, chce o nim zapomnieć, a znaleźć się choć na chwilę w innym życiu odrębnym, jakimś wyższym, potężniejszym, idealnym. [...] Jemu wystarcza to, że wczuwanie się wywiązało i daje mu j:makieta 12-1-2015 p:221 c:0 Miejsce na romans łaskawe 221 Poetą, którego się najczęściej cytowało w kurortach, był Adam Asnyk. W powieści Ferdynanda Hoesicka Nemezys między stroną 280 a 291 cytuje się 110 wersów z różnych wierszy El...yego, ze szczególnym naciskiem na wczesne utwory „kurortowe” o nadziejach i złudach niespełnionej miłości. Miłość kurortowa powiela opis zauroczenia jako wyniku przebywania w odosobnieniu, w centrum urokliwej i niezwykłej przyrody, w stanie rozpoetyzowania duchowego będącego wynikiem wspólnych lektur, który utrwalił Juliusz Słowacki w poemacie W Szwajcarii. Powieści kurortowe często zawierają jawne aluzje lub choćby tylko niezbyt oczywiste reminiscencje do poematu Słowackiego, szczególnie w opisach wycieczek górskich, podczas których kuracjusze podziwiają wodospady. Może istotnie obraz kaskady jako nagłej decyzji strumienia wody, który odważył się porzucić swe koryto, albo który musi podążać za siłą potężniejszą od niego, poruszającą płyty tektoniczne, bo takie jest prawo natury, jest jakimś utajonym kodem biologii zawierającym komunikat wzywający do odrzucenia dotychczasowego modelu życia? Może ten obraz oddziałuje na podświadomość ludzką jakąś fantazmatyczną mocą symboliki przyrody, która sprawia, że ciała i dusze ludzi podlegają dziwnej mocy erotycznej, która je przyciąga ku sobie, wypierając z pamięci regulatywne funkcje kultury? Jest przecież w tych obrazach niepokojący urok i czar niezwykłości, przeniesienie się w świat pierwotnych wyobrażeń i norm kultury wypełnionych płciowością. Bo jak wyjaśnić tyle skojarzeń z demonami wodnymi (boginkami, rusałkami, dziwożonami), które się spotyka w narracjach opartych na motywie kaskady? Wyobrażam sobie, iż przy każdej łódce czy to na jeziorze, czy przy spływie Dunajcem, a już na pewno przy wodospadzie, czuwa diabeł-stróż podszeptujący treści erotyczne. A i wspólna lektura − wiemy to z wyznania narratora W Szwajcarii „Odtąd jużeśmy nie czytali sami” − jest przecież kuszeniem zmysłów i elementem kodu pożądania. Poezja, którą się na głos wypowiada, która tworzy układ komunikacyjny między dwojgiem ludzi, łączy i zespala dusze, wyobrażenia, nastroje, uczucia, odrywa od realności, przenosi w świat bezludnych wysp, „błękitnych lagun”, świata miłosnej oazy, Edenu, w którym Adam, Ewa i „ten trzeci” zapominają o zakazach i idą za podszeptem... za echem głosu Erosa... Bo w takich miejscach, w takich „okolicznościach przyrody”, są wytrąceni z kolein kultury i odzywa się w nich zew przyrody. Rozmowy o poezji w kurorcie są konwersacją erotyczną, zastępczym kodem zalotów, tokowiskiem, pieśnią miłosną, która wzywa wybraną osobę do usłuchania głosu natury. Nemezys Hoesicka, autora wyjątkowo dobrze orientującego się w erotycznych przygodach sławnych ludzi, demaskuje ten zawoalowany erotyzm konwersacji wykorzystującej poezję: odczuć się w przedmiotach dostrzeżonych jakimś innym niż zwykle, jakimś lepszym, podnioślejszym, [...] To go raduje, uszczęśliwia, cieszy, a o rzeczywistość nie pyta” − Ludwik Rudnicki, Estetyka T. Lippsa (Kraków, 1911): 39-40. j:makieta 12-1-2015 p:222 c:0 222 Tadeusz Budrewicz Mam wrażenie, że to, co poeta starał się zatrzeć w swym utworze, mianowicie tę „bańkę zmysłów tęczowej nicości”, toś pan intonacją tendencyjnie wydobył na pierwszy plan. [...]. Czytając ten wiersz, czytałeś go nie takim tonem, jakby to poeta mówił do jakiejś nienazwanej kobiety, ale jakbyś to pan mówił do mnie. [...] − Już nie ma pan ochoty czytać dłużej? − zapytała, cofając rękę, by skrócić te przeprosiny. − Po tym, com od pani usłyszał przed chwilą, myślę, że może by już przerwać to czytanie. [...] − Te podkreślone wyrazy − odrzekłem poważnie − najlepiej wydobywają istotę tragicznej omyłki, która, niestety, rozstrzygnęła o moim życiu. Goniłem pustyń piaszczystych złudzenia, gdym dla literatury wyrzekł się mej pierwszej miłości, a minąłem strumień na zielonej łące, którym było osobiste szczęście w pożyciu z kobietą ukochaną, jedyną, którą kochałem naprawdę...36. Opisy etapów romansu w kurorcie koncentrują się głównie na flircie i etapie zdobywania przychylności drugiej osoby. Zwłaszcza flirt: Nie jest to kokieteria, nie ma w nim nic zdrożnego; a nie jest to jednak banalna rozmowa między mężczyzną a kobietą, usposabiająca do ziewania. Niepochwytny, trudny do określenia, flirt jest najmilszym zajęciem światowym. [...] Nigdy do flirtu zaliczyć nie można związków różnych, skandalików, romansików; jednym słowem jest to wieczna przedmowa, nie mająca nigdy epilogu37. „Przedmowa bez epilogu” − ładne określenie dla gry miłosnej, konwersacji będącej kodem erotycznym, pełnym dwuznaczników, z których jednak zawsze się można wycofać, jeśli partner przekracza zasady gry. Flirt to instynkt płciowy kontrolowany przez normy towarzyskie. Zdaniem niektórych flirt letniskowy „nie różni się co do jakości od miejskiego. Zyskuje tylko na powszedniości i nasileniu”38. Ale obserwacje uzdrowiskowe prowadzą czasem do ostrzejszych wniosków: „W naszych czasach flirt jest najbardziej wyrafinowaną zdradą kobiety, która w pierwszej chwili nie zdaje sobie sprawy z tego, co czyni, w następnej jednak Ferdynand Hoesick, Nemezys. Powieść współczesna (Warszawa − Łódź, 1913): 284-289 (podkreślenie autora). Tu rozmowa dotyczy wierszy Asnyka. W uzdrowisku spotkała się para, którą przed laty łączyło kurortowe młodzieńcze uczucie wypowiadane za pośrednictwem liryki Asnyka. Obecnie ona ma męża i dzieci, uczucie wraca pogłębione o pierwiastek zmysłowości, flirt dawnych platonicznych kochanków, prowadzony poprzez kod Asnyka, przybiera niepokojący wymiar, ale obowiązki matki i żony ostatecznie zwyciężają. 37 Esteja [Józefa Kisielnicka], Kartki z życia kobiety (Warszawa, 1889), 13. Wypowiadająca te słowa bohaterka pod bokiem umierającego męża ustawicznie flirtuje z innymi i przekracza granice wyznaczone własną definicją flirtu. Analizy erotyzmu tej powieści, zorientowane na męski (patriarchalny) punkt oceniania kobiecej zalotności, przynoszą prace Aleksandry Krukowskiej, Kanon − kobieta − powieść: Wokół twórczości Józefy Kisielnickiej (Szczecin: Uniwersytet Szczeciński, 2010) oraz „Samiczka jako autor: Wokół recepcji twórczości Józefy Kisielnickiej”, in Polska literatura wysoka i popularna 1864−1918: Dialogi i inspiracje, ed. Izabela Koczkodaj, Katarzyna Lesisz-Stanisławska, Anna Wietecha (Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2011): 129-147. 38 „Flirt letniskowy”, Zdrój Ciechociński, no. 10 (1925), 5. W powieści Alfreda Konara Jurek i Pawełek (Warszawa, 1925), 132, przedstawiającej świat z lat 80. wieku XIX, jedna z bohaterek „wynajdywała zresztą dotąd sporo takich zwolenników sezonowego flirtu, którym nie chciało się wikłać u wód w poważne awantury, a wystarczał platonizm z estetycznymi uczciwymi mężatkami”. 36 j:makieta 12-1-2015 p:223 c:0 Miejsce na romans łaskawe 223 sekundzie, gdy następuje opamiętanie − drogę do powrotu ma już zamkniętą...”39. Sam moment zbliżenia fizycznego między kochankami bywa opisywany stylem modernistycznej ekstazy o wymiarze kosmicznym, udział poszczególnych części ciała jest tu raczej oszczędny (pocałunki, namiętne przytulanie). Można za to dostrzec nierzadkie motywy garderobiane czy bieliźniane, które metonimicznie wskazują na cielesność, fizyczność, odsłanianie miejsc łączonych ze sferą seksu (upadek kobiety, widok podwiązki − Chłędowski, Skrupuły; kokieteryjne suszenie bucika − Pawlikowski, Drugi tom; koronki i pończochy widoczne spod sukni − Orlicz Garlikowska, Misterium; przemoczona koszula − Janusz Kotarbiński, Zatopiony szmaragd ). Częsty też jest motyw lustra społecznego, które bohaterom ujawnia zagrożenia przed kontynuowaniem romansu. Romansująca para − z dala od wścibskich oczu − jest już o krok od zamienienia intymnej bliskości serc i dusz na zbliżenie fizyczne, ale wtedy napotyka inną parę podejmującą wcześniej tę samą decyzję. Ten widok orzeźwia, ujawnia pospolitość i zwierzęce podkłady ich związku, jest przy tym nieestetyczny, co działa hamująco na zmysły (Gruszecki, Pod Czerwonym Wirchem; Józefowski, Miłość w sanatorium). Sezonowa miłość Zapolskiej, Pod Czerwonym Wirchem Gruszeckiego, Nemezys Hoesicka opisują kurortowe romanse niespełnione. Do ostatecznej zdrady fizycznej nie dochodzi, bohaterki tych powieści przeżywają za to w tych romansach alternatywne życie małżeńskie. Mąż każdej z nich jest w tych utworach mniej atrakcyjny i bardziej pospolity od spotkanego w uzdrowisku. Magia miejsca, w którym uczucia i ciało stają się ponownie podatne na erotyczne impulsy, działa. Bohaterki są po prostu zadurzone. Przeżywają rozterki duchowe, lecz nie tyle słuchają głosu instynktu, który je pcha w objęcia konkurentów, ile wyobrażają sobie małżeńskie życie z innym partnerem. Kurort jako miejsce erotycznych pokus i droga do wolnej miłości jest testowaniem siły prawa natury i stabilności norm kultury. Wbrew mitowi powszechnej rozwiązłości kurortowej, zasady regulujące życie społeczne okazują się bardzo silne. Nawet w tych powieściach, które − jak Hrabia August czy Panna Staryńska − pokazują dominację biologizmu w działaniach ludzi, w końcu to zasady zwyciężają. „Czy flirt jest zdradą?”, Echo Krynickie, no. 4 (1930), 20. W powieściowych opisach normą jest pierwiastek seksizmu, który skutkuje wyostrzoną uwagą krytyczną na aktywną rolę kobiety i jej zalotność. Często pokazuje się kobietę otoczoną wianuszkiem męskich adoratorów (jako biosocjologiczną figurę samicy w rui), traktujących ją „jak swoją wspólną metresę”. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Anioł śmierci. Romans (Warszawa, 1906), 123. Taki typowo męski punkt widzenia na uzdrowiskowe zdrady widać np. w szyderczym opowiadaniu Kokosa, „Dzień przystojnego mężczyzny w Ciechocinku”, Zdrój Ciechociński, no. 17 (1925), 8: „Jesteśmy równie głęboko przeświadczeni, że wierność małżeńska jest abstrakcją nigdy nieosiągalną, wobec tego dziwimy się mocno tym niewyrozumiałym mężom, którzy robią scenę żonie o jakąś głupią miłostkę lub dwoje przypadkowych dzieci”. Trzeba jednak dodać, że w badanym materiale rzadko się mówi o ciążach i pozamałżeńskich dzieciach jako skutkach kurortowych znajomości (Łoś, Panna Staryńska; Mańkowski, Hrabia August). 39 j:makieta 12-1-2015 p:224 c:0 224 Tadeusz Budrewicz Sezonowe kochanki wracają do domów z uczuciem wstydu, pogardy dla siebie za słabość i oportunizm, żalu za czymś, co się tak niezwykle zaczęło, a tak pospolicie kończy: Kochanek został, a ty z powrotem do męża i powieziesz z sobą obłudę i kłamstwo a mienisz się być wolną, niewolnico! Wy, ludzie, sami sobie utworzyliście z całego życia więzienie... wszędzie poustawialiście rogatki i powznosiliście wielkie mury... a w nich powykuwaliście tak ciężkie bramy, że nie macie sił, aby je otworzyć, a nie ważycie się wywalić, więc przemykacie się jedynie wąskimi, skrytymi furtkami i zdaje się wam, iżeście czegoś dokonali, o faryzeusze!40. W rezultacie miejsce uzdrowiskowe w literaturze przełomu XIX i XX wieku okazuje się być polem bitwy między antropologią biologiczną a społeczną. W wyobrażeniach, więc i w nadziejach kuracjuszy, jest przestrzenią wolności i miłości. Do kurortu jedzie się jak do Edenu, w którym można zacząć na nowo dzieje gatunku ludzkiego. Na nowo, bo dotychczasowy świat jest płytki, brzydki, głupi, niemożliwy do dalszej akceptacji. Przebywanie w tym świecie jest codzienną udręką. Kiedy brzydota życia ziemiańsko-mieszczańskiego przekracza masę krytyczną, udręczeni ludzie próbują z niego uciec do uzdrowiskowych rajów. Tu jest kraina utopii, źródło miłości, tu pogardzani w domu ludzie zyskują szacunek i sympatię, tu ludzie są milsi, lepsi, tu się spotyka osoby, które myślą tak jak my, tu nasze sądy o świecie znajdują zrozumienie, nie tak jak w domu, gdzie są wyśmiewane. Tu jest inna rzeczywistość, odosobnienie, są Adam i Ewa, są postawione zakazy i jest pokusa. Tu się odbywa misterium pierwszego zauroczenia i pierwszych, czystych, naiwnych wzruszeń miłosnych. Ludzie się rodzą na nowo pełni otuchy i wiary, a potem wracają do domowych kieratów, obudzeni z marzeń. Ten stan ducha najlepiej wyraża cytat z Asnyka, powtarzany nader często: „Między nami nic nie było” 41. Powieść kurortowa może być rozpatrywana jako odmiana literatury popularnej lub jako wariant tematyczny literatury tatrzańskiej 42. Można jednak ująć ją szerzej, jako literacki wyraz odczuwanego kryzysu kultury, który prowadzi do prób rozpaczliwych ucieczek od codzienności i budowania modelu życia opartego na miłości. (Ten sam mechanizm rozczarowania współczesną kulturą H. Orlicz-Garlikowska, Misterium. Opowieść erotyczna (Warszawa, 1909), 194-195. Tak mamy np. w powieści Wandy Grot-Bęczkowskiej, Marzycielka, 136 („Przysiąg żadnych, słów... Była tylko świadomość obopólna: że gdy są razem, świat się dla nich wypełnia i że im dobrze z sobą...”); Tadeusza Konczyńskiego, Blaski miłości (Warszawa − Kraków, [1926]), 34, 252; Artura Gruszeckiego, Pod Czerwonym Wirchem, 341. W Córce Tuśki Zapolskiej, rozdział XXVI, ten cytat jest kanwą dla stylistycznych wariacji ilustrujących ciąg męczących psychologicznych analiz różnic między męskim a kobiecym odczuwaniem romansu. Dla mężczyzny epizod zakopiański był niczym, bo nie miał finału w postaci aktu erotycznego; dla kobiety − wszystkim, czyli spełnionym na jawie snem o miłości. 42 Jacek Kolbuszewski, Tatry w literaturze polskiej. Część I (1805−1888). Część II (1889−1939) (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1982), 555-580. 40 41 j:makieta 12-1-2015 p:225 c:0 Miejsce na romans łaskawe 225 i moralnością, z którego wypływa postanowienie zaczęcia życia na nowo i odbudowania relacji rodzinnych opartych na miłości, opisuje współczesny autor Wiesław Józefowski w Miłości w sanatorium). W takim ujęciu łączy się z ówczesnymi próbami stworzenia utopii społeczno-etycznej. W Oazie miłości Macieja Wierzbińskiego pokazana jest grupa komunistów, którzy w imię odnowy etycznej świata, wyprowadzonej z Ewangelii, odrzucili założenia prawno-ustrojowe. W krytycznej analizie kapitalizmu mają wiele racji. Słabość ich programu braterstwa pracy uwidacznia kwestia instynktu płciowego, z którym muszą się zmagać. Wolna miłość i odrzucenie instytucji małżeństwa jako aktu prawnego okazują się nierealne, gdy się pojawia potrzeba wyjazdu za granicę, aby ukochana kobieta mogła odwiedzić Polskę, z której się wywodzi. W powieści Konczyńskiego Raj odzyskany bohaterka napisała broszurę atakującą społeczną instytucję małżeństwa. Za wzór brała model państwa obmyślony przez Platona. Zmuszona różnymi szykanami do wyjazdu w celu leczenia nerwów znalazła się na nowej wersji Atlantydy, gdzie panuje ustrój starogrecki. Po różnych perypetiach bohaterzy odzyskują wiarę w miłość i małżeństwo. Podobnie, choć już bez akcentu zdrowotnego, jest w powieści fantastycznej Konczyńskiego Ostatnia godzina. Tu zagrożony byt planety Ziemi ratuje właśnie miłość zaprezentowana w szeregu skojarzeń biblijnych, kluczem do tej grupy utworów jest zatem Eden jako miejsce, w którym się zaczyna historia rodu ludzkiego. Miejsce kurortowe nie jest złe samo w sobie, jest raczej krzywym zwierciadłem, w którym się odbijają złe atrybuty domowej egzystencji ludzi, a także idealizacją wyobrażeń o szczęśliwym życiu, objętym regulacjami kultury, ale z wyeksponowaniem miłości jako koniecznego składnika życia ludzkiego. Favourable place for love affair Summary The article discusses the type of Polish novel, written at the turn of the 19th and 20th centuries, in which the action takes place in health resorts. Affairs and adultery are among frequent themes in these novels. The subculture of health resorts is a dialectics of 1) the idea of freedom and biological motivation in people’s decisions, and 2) social norms. Health resorts create an illusion of the beauty of the world and pure feelings. Dreams about a better world are based on the beauty of nature, as well as one’s connection with poetry. The analysis of the novels proves that affairs and adultery in health resorts function as a distorting mirror which shows ugliness and immorality of the characters’ lives in their family relationships. Health resort is often imagined as Eden which is able to re-create the history of mankind. The utopia of platonic love in health resort proves the crisis of culture and the institution of marriage. j:makieta 12-1-2015 p:226 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:227 c:0 ZŁE MIEJSCA j:makieta 12-1-2015 p:228 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:229 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 229-238 KRZYSZTOF OBREMSKI Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu BEZGRZESZNIE GRZESZNA RZECZPOSPOLITA JAKO „ZŁE MIEJSCE”: JAN STANISŁAW JABŁONOWSKI, SKRUPUŁ BEZ SKRUPUŁU W POLSCE Słowa kluczowe: Jan Stanisław Jabłonowski, grzech społeczny Keywords: Jan Stanisław Jabłonowski, social sin Kultura religijna minionych epok nie jest obszarem przystępnym dla penetracji naukowej. Badacz jej naraża się bądź to na niebezpieczeństwo redukcji zjawisk do wymiaru społecznego, uwarunkowanego czynnikami zewnętrznymi, bądź też na pokusę dywagacji pozbawionych pełnej wiarygodności faktograficznej i nie podlegających całkowitej obiektywizacji. Alina Nowicka-Jeżowa, Feniks w popiołach1 W średniowiecznym kodeksie znajdziemy następujące unaocznienie tego, czym była i jak działała Fortuna: obrotami swego koła pozwalała ona zmierzać w stronę korony, tronu i berła (regnabo), stać się królem (regno), utracić królewski status (regnavi) i być kimś miażdżonym detronizacją (sum sine regno)2. Podobna zmienność ludzkich losów była dana Janowi Stanisławowi Jabłonowskiemu: syn jednego z najbogatszych magnatów Rzeczypospolitej Stanisława, w wieku osiemnastu lat został chorążym wielkim koronnym, w dwudziestym trzecim roku życia zasiadł w senacie. Jego biografia polityczna3 była podobnie 1 Alina Nowicka-Jeżowa, „Feniks w popiołach. Uwagi o kulturze religijnej drugiej połowy XVII wieku”, in Literatura i kultura polska po „potopie”, ed. Barbara Otwinowska, Janusz Pelc, Barbara Falęcka (Wrocław: Ossolineum, 1992), 121. 2 Cf. Jacek Sokolski, Bogini. Pojęcie. Demon. Fortuna w dziejach autorów staropolskich (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 1996), 86 (il. 24). 3 Wszystkie dane biograficzne za: Jarosław Poraziński, „Wstęp”, in Jan Stanisław Jabłonowski, Skrupuł bez skrupułu w Polsce [...], ed. Bartosz Awianowicz, Jarosław Poraziński (Toruń: Wydawnictwo j:makieta 12-1-2015 p:230 c:0 230 Krzysztof Obremski zmienna jak losy Rzeczypospolitej przełomu XVII i XVIII w.: mąż siostrzenicy Marii Kazimiery po śmierci Jana III Sobieskiego poparł ich syna Jakuba; kiedy ten stał się kandydatem pozbawionym szans na tron (gdyż przez naród szlachecki był postrzegany jako zwolennik tyranii królewskiej), Jabłonowski przeszedł do stronnictwa elektora saskiego Fryderyka Augusta I; był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Augusta II Mocnego; po jego detronizacji wojewoda ruski wyjechał do swoich dóbr i pozostawał w kręgu własnych spraw; z czasem pod wpływem wielu czynników opowiedział się za anty-królem Stanisławem Leszczyńskim; ten (siostrzeniec) mianował go kanclerzem wielkim koronnym; w sierpniu 1709 r. po raz pierwszy i na krótko został aresztowany przez sandomierzan; wielka pieczęć była Jabłonowskiemu odebrana, kiedy wszystkie najważniejsze nominacje Leszczyńskiego przez powracającego na tron Augusta II zostały cofnięte; w sierpniu 1713 r. na rozkaz króla został aresztowany; następnie bez jakiegokolwiek procesu w kraju był osadzony w Königstein − w tych kwaterach, w jakich byli więzieni synowie Jana III Sobieskiego; ruina rodowych dóbr była przyczyną tego, że magnat pozostawał „na garnuszku” komendanta twierdzy; 16 grudnia 1716 r. na rozkaz Augusta II był uwolniony. Odtąd, wyłączywszy się z życia politycznego, zajmował się tylko pisarstwem − w 1730 r. wydał drukiem Skrupuł bez skrupułu w Polsce [...]. Tak więc biografia polityczna Jabłonowskiego może jawić się jako ilustracja obrotów koła Fortuny: ten, kto w 1697 r. w Tarnowskich Górach witał uroczystą mową króla elekta, przez tegoż Augusta II będzie bezprawnie przez trzy lata więziony. Przyjmowana skrócona postać tytułu druku z 1730 r. − Skrupuł bez skrupułu − poniekąd wprowadza w błąd, ponieważ jest obarczona tym, co w dawnej teorii retorycznej nazywano „zwięzłością ciemną”. Tytuł w jego pełnej postaci brzmi: Skrupuł bez skrupułu w Polsce albo oświecenie grzechów narodowi naszemu polskiemu zwyczajniejszych, a za grzechy nie mianych. Traktat po prostu grzechy rozstrząsający, na rozdziały podzielony, przez pewnego Polaka tymiż grzechami grzesznego, ale żałującego, na poprawę swoją i ludzką podany. Z jednej strony prawa ekonomii językowej, nakazujące zachować zwięzłość wysłowienia i pozwalające poprzestać na paradoksalnym skrócie: Skrupuł bez skrupułu, z drugiej strony pełniejszy sens tytułu: Skrupuł bez skrupułu w Polsce. Tak czy inaczej, trafniej lub mniej trafnie skrócona postać tytułu wymaga zmierzenia się z jedynie wstępną trudnością, tzn. z paradoksalnym sensem jego słów. Istotne bowiem jest twierdzenie nimi zwerbalizowane: autorem był duszpasterz wnikający w „głębię” tej grzeszności, która pozostawała nie dostrzegana przez tych, którzy poprzestawali jedynie na „powierzchni” pobożnego życia. Taka postawa Adam Marszałek, 2013), 5-33. Nie ukrywam, że byłem autorem recenzji wydawniczej − to powinno zabrzmieć jako samooskarżenie: wówczas przyjąłem tu podważaną interpretację trzech pierwszych słów tytułu (cf. n. 13). j:makieta 12-1-2015 p:231 c:0 Bezgrzesznie grzeszna Rzeczpospolita jako „złe miejsce”... 231 Jabłonowskiego może być rozumiana jako dwojaki znak sprzeciwu: magnat dostrzegał to, czego naród szlachecki nie pojmował; katolik rozpoznawał grzech w tym, co przez spowiedników nie było uważane za grzeszne czy też przynajmniej przez nich nie zostało skutecznie potępione. Tytułowa gra słów zawiera odautorskie przesłanie: to, co Polakom współczesnym Jabłonowskiemu jawiło się jako bezgrzeszne, powinno być postrzegane jako grzeszne. Poszczególne rozdziały zostały poświęcone takim zdawałoby się bezgrzesznym grzechom, jak: Nowin wymyślanie, skryptów bez imienia „de statu” pisanie, o panach gadanie, ministrów cenzurowanie, królów weksowanie; Skarb koronny szkodzący, tak administrujący prowenta skarbu, jako obcy panowie, szlachta, kupcy; Sejmiki przedsejmowe gospodarskie, deputackie, także sejmy i trybunały koronne; Ukrzywdzenie domów i dzieci przez dożywocia i „jura communicativa” wdów; Ekonomie i w nich industrie szlachty, którzy dobra dziedziców arendą lub zastawą trzymają; Służba żołnierska i poruczników kapitulacje. Osobiste wyrzuty sumienia były wywołane tym, nad czym inni przechodzili do porządku jako nad czymś bezgrzesznym4. Dwa przeciwieństwa stały się konstrukcją wywodu Jabłonowskiego. Pierwsze z nich było indywidulane, wręcz osobiste: JA, grzesznik, dotychczas nieświadomy swej grzeszności, i JA, grzesznik, teraz świadomy swej dawnej grzeszności (mniejsza o to, że poprzestawał na przywoływaniu konkretnych występków INNYCH − o swoich jedynie ogólnikowo napomknąwszy). Drugie przeciwieństwo: JA, grzesznik, teraz świadomy swej dawnej grzeszności, i ONI, grzeszni, wciąż nieświadomi tego, że nawet jeśli nie łamią litery rachunku sumienia, to przecież nie są wierni duchowi wiary katolickiej. Pomiędzy JA i ONI są usytuowani duszpasterze z ich władzą rozgrzeszania i nawracania grzeszników. Jabłonowski, osoba świecka, jakby upoważniony ograniczoną skutecznością perswazji kościelnych duszpasterzy, dołączył do nich, przy czym swą może nawet powinność uświadamiania faktycznego zakresu i wielorakich form grzechów dodatkowo wywodził stąd, że osobiście poznawał realia życia tak elity władzy, jak szlacheckich rzesz oraz trzeciego stanu. Poznawszy je, Jabłonowski znajdował Rzeczpospolitą jako bezgrzesznie grzeszne „złe miejsce”. Jeśli nie chciał w takim 4 „[...] umyśliłem grzechy narodowi naszemu zwyczajniejsze odkryć, które albo wcale my Polacy za grzech nie mamy, albo w małym skrupule za powszechne i za takie, które ową święconą wodą skropić się mogą, za takie, mówię, je trzymamy. [...] odkryć i dotknąć chcę te grzechy, które u nas Polaków skrupułów nie znajdują się, a przecie są grzechami, i jako rzeki ze źródeł, tak i one z grzechów śmiertelnych znajomych pochodzą, a przecie za grzechy śmiertelne nie są miane; i trafia się z nami to, co w przypowiastce albo też w wymyślonej słyszałem historyjce, że parobek jeden spowiadał się księdzu plebanowi, mówiąc: mam kilka grzechów powszechnych na sobie, a kilka śmiertelnych; spowiadając się zaś, za śmiertelne rachował, że jajecznicy dla chorego gotowanej w piątek powąchał casu, że w pszenicy w polu musiał ciężar natury wypuścić i inne bagatelne sprawy pokładał. Między zaś powszedniemi grzechami rachował, że ojca i matkę kaleczył i wiele sprosności cielesnych porobił. O, jakby siła takich w Polsce spowiedzi znalazł!”. J. S. Jabłonowski, op. cit., 72-73. j:makieta 12-1-2015 p:232 c:0 232 Krzysztof Obremski państwie żyć, to kierowany głównie troską tak o zbawienie polskich dusz, jak o dobro publiczne5, wszak wiedział, że sam, mężczyzna już sześćdziesięcioletni, długo nie pożyje. Umrze rok po wydaniu Skrupułu bez skrupułu w Polsce. Zarazem niepodobna zasadnie dociekać, w jakim zakresie jego krytycyzm był kształtowany tym, że na tron Rzeczypospolitej powrócił zdetronizowany Sas, on sam zaś jako zwolennik Leszczyńskiego przegrał i byłemu kanclerzowi pozostała już tylko troska o zrujnowane dobra. Pierwszy rozdział Skrupuł bez skrupułu w Polsce został opatrzony tym tytułem: Intencją autora wyrażający. Już w pierwszych jego zdaniach Jabłonowski pozyskiwał czy też tylko raczej starał się pozyskać to, co w teorii retorycznej było bezdyskusyjnym warunkiem skutecznej perswazji: przychylność audytorium. Stawał przed wyzwaniem poniekąd szalonym: nie zakonnik czy ksiądz, lecz osoba świecka nauczała tych, którzy dziś są zwani ludem Bożym (duszpasterstwo świeckich jest jednym z tych elementów, które przeciwstawiają potrydencką pobożność tej odnowionej przez Vaticanum II). Co więcej i co gorsza dla skuteczności duszpasterskiej perswazji: pobożny magnat zamierzał nawracać cały grzeszny naród szlachecki (wszystkich panów braci − od tych z pałaców aż po zaścianki). Anonimowość autora pierwszego wydania Skrupułu bez skrupułu w Polsce swe wyjaśnienie znajduje nie tylko w skromności grzesznika czy w obawie o gwałtowne reakcje szlacheckiego audytorium, lecz zapewne również w tym, że wewnątrzstanowe konflikty między szlachtą młodszą a szlachtą starszą w trybie wręcz nieuniknionym stawały się barierą pobożnego oddziaływania6. Anonimowy status pierwszego wydania może być traktowany jako świadectwo autorskiej cnoty roztropności − ostatecznie kilkanaście lat później, w 1744 r., oburzona herbarzem jezuity Kaspra. Wówczas może nawet uzurpacja duszpasterskiego statusu postaci świeckiej była sprzężona z przedmiotem pobożnego wywodu: Jabłonowski nie zamierzał wzywać do przestrzegania takiego czy innego przykazania, jego pragnieniem 5 „[...] przez 150 lat doktryna «liberum veto» nie szkodziła obradom sejmowym, chociaż już od czasów Jagiełły (1404) wyniesiona została do zasady naczelnej. Nie było nadużyć, gdyż religijność oraz postawa moralno-społeczna zawierająca w sobie «sacrum publicum» traktowały nadużycia w sferze politycznej jako grzech najcięższy”. Zdzisław Kowalewski, Rzeczpospolita nie doceniona. Kultura naukowa i polityczna Polski przedrozbiorowej (Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1982), 109. 6 „Dzieło zostało wydane u schyłku życia wojewody ruskiego, po raz pierwszy w 1730 r. i natychmiast wycofane z obiegu na życzenie samego autora, który miał się obawiać reakcji szlachty. Według J. Bartoszewicza były w tym roku dwa wydania − jedno zupełnie pozbawione oznakowania w celu starannego ukrycia autora; drugie tłoczone u Św. Trójcy we Lwowie. Fakty te potwierdzają dodatkowo, zdaniem tego historyka, obawę autora przed ewentualnymi konsekwencjami. Jabłonowski bał się czyjejś zemsty. Z drugiej jednak strony wskazówki w samym tekście Skrupułu były na tyle czytelne, aby można było rozpoznać autora”. J. Poraziński, Wstęp, 47. Wbrew fundamentalnej idei równości panów braci piszę o szlachcie „młodszej” i „starszej” (jednak nie o „mniejszej” i „większej”). j:makieta 12-1-2015 p:233 c:0 Bezgrzesznie grzeszna Rzeczpospolita jako „złe miejsce”... 233 było, aby duch wiary przeważył nad jej literą. Ogrom takiego zamierzenia dostatecznie wymownie unaocznią słowa Janusza Tazbira: Wiele też złego mówiono i pisano o pobożności szlachty mazowieckiej, która nader rzadko przystępowała do spowiedzi i komunii, a swe manifestowane przy każdej okazji przywiązanie do katolicyzmu godziła z nagminnym łamaniem nakazów etycznych kościoła. W tej słynącej z pijaństwa dzielnicy potrafiono zabić człowieka za to, iż nie chciał dotrzymywać towarzystwa wesołej kompanii i grożono śmiercią osobom spożywającym nabiał w czasie postu7. Taka swoista pobożność to tylko pars pro toto. Ks. Jędrzej Kitowicz uwiecznił grzeszną równość całego stanu szlacheckiego. Magnaci byli warci swoich klientów, np. zmęczeni biesiadą msze św. kazali odprawiać w tych pałacowych salach, w których wcześniej i później ucztowali. W takim kontekście spory o bobra i jego pokryty łuskami ogon (pozwalał widzieć w nim rybę − a więc danie postne?) stawały się jakby „akademickie”, w złym tego słowa znaczeniu. Jako pobożny polityk Jabłonowski przywołał wielorakie przykłady grzechów narodu szlacheckiego, przy czym wszystkie one współtworzą unaocznienie najogólniejszego problemu, jakim jest zwykle niedostrzegane przeciwieństwo między tym, co jako „powierzchowne” pozostaje tylko pobożnym „pozorem”, a tym, co jako „głębia” powinno stać się grzeszną „istotą” rzeczy. Przykładem takiego przeciwieństwa może być np. niesprawiedliwość nadużywania sprawiedliwego prawa dożywocia małżonków: „Ja tylko stukam do sumienia wdów, żeby dzieciom albo krewnym mężowym nagrodę straconej substancji ich czyniły, nie patrząc na polskie, ale na Boże prawo, które cudzego swoim czynić zakazuje”8. Toż przeciwieństwo między pobożnym „pozorem” a grzeszną „istotą” rzeczy autor Skrupułu bez skrupułu w Polsce unaocznił między innymi również tym przykładem: Kto pojrzy na sejmiki nasze polskie, nic piękniejszego na pozór, nic pożyteczniejszego ani droższego znaleźć nie rozumie po całym świecie nad nie. [...] Jeden cudzoziemiec o tychże gadał sejmikach, kiedy ich abusus, defectus i złośliwe pojął intrygi: „Wasze Polacy sejmiki są dla nas cudzoziemców jak szkatuła szczerozłota i klejnotami drogo sadzona, której się zazdrościć chce, że u nas takiej nie dostanie, a otworzywszy ją kluczem rozumu i przezorności, to nic w tej szkatule nie znajdzie, tylko gady, węże, trucizny, którymi się sami trujecie”. Każdy Polak (jako ja) poczciwie uważający i znający się na tym musi przyznać, że to prawda, co ten cudzoziemiec [...] mówił. A nie prawdaż to, że szlachta częścią uboga i głupia, częścią i więcej rozumna, i dostatnia, od jednych panów pensją bierze, w nadzieję promocji, puszczenia majętności, nawet samymi bankietami i zmyśloną ujęcia ludzkością serviliter panom na sejmikach służy, a za rozkazem i namową ich promowują niesprawiedliwe rzeczy, tamują sejmik, nie pozwalają na nic, aż pański utrzymają interes; nawet tumulty robią w świątyniach Pańskich i samym zjazdem publicznym obrad miejscach poszanowania godnych. Na ostatek, bez racji prawa albo publicznego interesu i dobra, rwać sejmiki ważą się. A za grzech sobie tego nie mają9. 7 8 9 Janusz Tazbir, Piotr Skarga. Szermierz kontrreformacji (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1983), 8. J. S. Jabłonowski, op. cit., 124. Ibidem, 106-107. j:makieta 12-1-2015 p:234 c:0 234 Krzysztof Obremski Jeśli sejmiki były głównym miejscem ziszczenia się idei demokracji szlacheckiej, to takie ich postrzeganie, jak w Skrupule bez skrupułu w Polsce, stawało się pośrednią dyskwalifikacją ustroju Rzeczypospolitej. Autor tak skrajnie krytycznej oceny niejako siłą politycznej rzeczy stawał się wrogiem i braci młodszych, i braci starszych. Zarazem zapewne narażał się duchowieństwu, gdyż wkraczał w jego duszpasterskie kompetencje. Skrupuł bez skrupułu w Polsce to indywidualne wyznanie grzechów może nawet desperata, który zbliżywszy się do końca swego życia, materialnie pozostawał przynajmniej dostatecznie zabezpieczony, więc mógł pozwolić sobie, aby narazić się całemu grzesznemu narodowi szlacheckiemu, a nawet Kościołowi katolickiemu jako instytucji niedostatecznie czy też opacznie rozpoznającej grzechy Rzeczypospolitej. Nawet gdyby pozostał kimś daremnie nawołującym do wyrzeczenia się grzechów dotąd niejawnych, jednak zakończy życie z sumieniem czystym, gdyż nie zignorował jego głosu. W roku następnym po wydaniu Skrupułu bez skrupułu w Polsce Jabłonowski umrze. Nawet jeśli nie czuł się kimś strąconym ze szczytów powodzenia, wszak było mu dane dokończyć żywota przynajmniej tam, gdzie mógł czuć się panem siebie na swoim (mniejsza o ogrom wojennych strat w jego dobrach), to przecież postrzegana z perspektywy definitywnego końca własna działalność polityczna zapewne rodziła poczucie osobistej krzywdy. Jeśli postrzegał dawnego siebie i „naród nasz” jako społeczność grzeszników, wówczas Rzeczpospolita niejako automatycznie stawała się „miejscem złym” − w którym działalność polityczna wiązała się z tylko jednym pozytywnym rezultatem: rachunkiem obywatelskiego sumienia kogoś, kto należał do elity władzy i tym samym miał możliwość postrzegania narodowych grzechów tak w skali mikro (ostatecznie kresowy magnat pozostawał zakorzeniony w realiach życia panów braci − chociażby za sprawą mniej lub bardziej iluzorycznego ustroju szlacheckiej demokracji), jak też makro (wszak jako dostojnik pozostawał kimś ważnym w ówczesnych wojnach o tron Rzeczypospolitej). Przyszło mu żyć w „złym miejscu”: bezgrzesznie grzesznej Rzeczypospolitej. Jabłonowski jako autor Skrupułu bez skrupułu w Polsce to autokreacja katolika, który otworzywszy oczy i dojrzawszy bezgrzeszne grzechy Polaków, zapragnął, aby oni też je zobaczyli i zrozumieli. W duszpasterską skuteczność swego druku wręcz nie wierzył bądź co najwyżej zachowywał niewielkie nadzieje10. Ta niewiara w poważnym zakresie zapewne była uwarunkowana sprzężeniem zwrotnym między siłą bezgrzesznej grzeszności Polaków a jego już tylko o tyle słabym, że jednak drugorzędnym statusem na ówczesnej scenie teatru politycznego11. 10 „Jeżeli tak wiele mądrych ksiąg kazań, katechizmów nie miało mocy dotąd wykorzenić grzechy jawne, dopieroż nie spodziewam się, aby te grzechy, które za grzechy nie mają, miały ustać w ludziach dla lichego skrupułu mojego. Twoje to, o Boże, i dzieło, i Tyś jest jeden, który i odpuścić grzechy, i odmienić ich w cnoty możesz”. Ibidem, 142. 11 Cf. Emanuel Rostworowski, „Theatrum polityczne czasów saskich”, in Sztuka 1 poł. XVIII wieku. Materiały sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, ed. Halina Lisińska (Warszawa: PWN, 1981), 15-22. j:makieta 12-1-2015 p:235 c:0 Bezgrzesznie grzeszna Rzeczpospolita jako „złe miejsce”... 235 Znikąd nadziei? W świecie przedstawionym piórem autora Skrupułu bez skrupułu w Polsce nie znajdziemy niczego, co dawałoby nadzieję na wyrwanie Rzeczypospolitej z grzechów wówczas na ogół niejawnych. Jeśli nawet kościelni pasterze szlacheckich dusz pozostawali co najwyżej umiarkowanie skuteczni, to cóż mówić o pojedynczym głosie grzesznika, który stał się świadomy grzechów dotychczas wciąż nieuświadomionych. Jego skrajnie krytyczna ocena sejmikowania była o tyle daremna, że być może nawet apriorycznie rodziła wrogość narodu szlacheckiego, ta zaś osłabiała czy wręcz przekreślała skuteczność perswazji. W owym czasie wydania Skrupułu bez skrupułu w Polsce pozyskiwanie życzliwości panów braci dla reformy ustroju Rzeczypospolitej zainicjował ks. Stanisław Konarski. Poszedł inną drogą: jeśli dla narodu szlacheckiego Rzeczpospolita z jej ustrojem demokracji była podwójną świętością (gdyż odziedziczoną po przodkach i pobłogosławioną przez Pana Historii), a tym samym każda myśl o reformie ustrojowej niejako siłą rzeczy brzmiała bluźnierczo (ktoś coś nie tak?! − któż?! − rodowi protoplaści?! sam Bóg?!!), to problem nie zawierał się w jej grzeszności czy też świętości, gdyż należy go przenieść w inny wymiar: historyczny. Toteż we wstępie do pierwszego tomu Volumina legum Konarski zamieścił „zwięzły traktacik historyczno-prawny”, w którym wykształcenie się rządu republikańskiego przedstawił jako długotrwały proces12. Tym samym Rzeczpospolita przestawała być postrzegana jako dwakroć święta „skamielina” − dawne przemiany (od tyranii pierwszych Piastów do demokracji szlacheckiej) stwarzały podłoże nowym. Taki był początek drogi wiodącej do reform ustrojowych. Czy jednak, jakkolwiek nie podważając pobożnych intencji Jabłonowskiego, można zasadnie mówić o dystopii pojmowanej jako artystyczna wypowiedź interpretująca to, co było doświadczane przez jedną z pierwszoplanowych postaci życia politycznego Rzeczypospolitej okresu panowania Augusta II Sasa? Gdzież artyzm dystopii? Raczej nie zawiera się w paradoksalnym tytule ani w jakimś połączeniu traktatu i satyry13, Skrupuł bez skrupułu w Polsce jest bowiem swoistym kazaniem politycznym14 grzesznika, u końca życia w pełni świadomego, jak „formalistycznie” polscy katolicy postrzegają swe czyny. Owa swoistość pozostawała uwarunkowana nie tylko tym, że jego autor nie był ani senatorem Andrzej Feliks Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia (Warszawa: PWN, 1976), 53. „[...] jak rozumieć tytuł − cóż znaczy mianowicie dla autora Skrupuł bez skrupułu? Ta tautologia miałaby wskazywać na satyryczny wręcz charakter tekstu, ale raczej trudno byłoby taką kwalifikację uzasadnić po lekturze całości tekstu. Stąd bliższa prawdy wydaje się uwaga P. Buchwald-Pelcowej, że utwór ten «[...] stoi na przecięciu linii między traktatem a satyrą». Istotnie pewne obszerne nawet fragmenty tekstu zostały napisane z typową dla satyry pasją i zaangażowaniem, odsłaniając przed czytelnikiem interesujące zjawiska i przede wszystkim mechanizmy życia politycznego «od kuchni». To jest po prostu analiza działań socjotechnicznych, które pozwalają na osiągnięcie celu”. J. Poraziński, op. cit., 51-52. 14 Cf. Mirosław Korolko, „Uwagi o genologii kazania politycznego w Polsce XVI w.”, in Kultura i literatura dawnej Polski. Studia, ed. Juliusz Nowak-Dłużewski (Warszawa: PWN, 1968), 149-172. 12 13 j:makieta 12-1-2015 p:236 c:0 236 Krzysztof Obremski duchownym (instytucji Kościoła nie reprezentował), ani powołanym przez władze kościelne kaznodzieją królewskim. Ważniejszym wyznacznikiem genologicznej tożsamości i zarazem odmienności Skrupułu bez skrupułu w Polsce będzie co innego: jako kazanie polityczne wielorako daleki pozostaje od tych tekstów staropolskich, które współcześnie niejako zmonopolizował ks. Piotr Skarga. Zasadniczą różnicą jest to, że Jabłonowski poprzestał na zwerbalizowaniu tego, co było poniekąd podstawowe: na przedstawieniu obrazu wręcz totalnej bezgrzesznej grzeszności − nie podjąwszy alegoryczno-symbolicznej poetyki kaznodziejów kościelnych15. Jako osoba świecka jedynie w ograniczonym zakresie wszedł on w rolę niejako zarezerwowaną dla duchownych: sformułował przesłanki, natomiast nie dopowiedział finalnej konkluzji − oczekiwania na Boże kary dla Rzeczypospolitej za wieloraką bezgrzeszną grzeszność. Nie dopowiedział owych sprawiedliwych następstw, lecz te jakby automatycznie stawały się oczywistością − ówczesne religijne spojrzenie na dzieje starotestamentowe czy też polskie jedne i drugie traktowało jako zapis sprawiedliwości Pana Historii16. Czytelnicze emocje były kształtowane proporcją: im głębsze ponurzenie w grzechach, tym surowsza Boża kara. Dlatego Jabłonowski duszpasterz mógł zatrzymać się w pół kroku: poprzestał na przedstawieniu przesłanek Bożej sprawiedliwości, dopowiedzenie zostawiwszy kościelnym autorom kazań politycznych17. Nie musiał werbalizować tego, co pozostawało jasne dla wszystkich: jak „tu i teraz” nie chciał bezgrzesznie grzesznej Rzeczypospolitej, tak „tam i wtedy” nie chciał zaświatów piekielnych18. 15 „O właściwych różnicach artystycznych, wyodrębniających poszczególne kazania polityczne z monolitycznej na ogół treści, decydowała struktura stylistyczna. Dominującą rolę odgrywała tu alegoryczno-symboliczna technika interpretacji Biblii, udoskonalona wraz z rozwojem ówczesnej hermeneutyki biblijnej. Księgi Starego Testamentu dostarczały sporego zasobu alegorii i symboli, wykorzystywanych w funkcji politycznej”. Ibidem, 168-169. 16 Jeszcze w 1764 r. we Lwowie zostanie wydane (napisane na polecenie biskupa) czterotomowe dzieło Szymona Majchrowicza o znamiennym tytule: Trwałość szczęśliwa królestw albo ich smutny upadek wolnym narodom przed oczy stawiana na utrzymanie nieoszacowanej wolności swojej. Cały wywód historyczny został zbudowany jako ilustracja następującej tezy: wierność narodów Bogu i jego katolickiemu Kościołowi Pan Historii nagradza jako Opatrzność ich wolnością. Tę zaskakującą w kontekście upadku Rzeczypospolitej w dwóch pierwszych dziesięcioleciach XVIII wieku tezę Majchrowicz ocalił „zatrzymaniem” swojej argumentacji na 1695 r., kiedy pięciotysięczne wojska polskie pod dowództwem hetmana Stanisława Jana Jabłonowskiego przegoniły siedemdziesięciotysięczne oddziały Tatarów. Toż zwycięstwo zostało opatrzone znamiennym wyjaśnieniem: „Tak przez wszystkie wieki Bóg łaskawy z Polakami ich wolności bronił, a Polacy z Bogiem, który jest wiernego ludu siłą, pomocą i obrońcą”. Szymon Majchrowicz, Trwałość szczęśliwa królestw albo ich smutny upadek wolnym narodom przed oczy stawiana na utrzymanie nieoszacowanej wolności swojej, pt. II (Lwów, 1764), 70; cf. 147-148. 17 „[...] w kazaniach politycznych doprowadzono niemal do perfekcji technikę amplifikacyjną, polegającą na odpowiednim poszerzaniu lub wyolbrzymianiu tych figur myślowych, które potęgowały katastrofizm i pesymizm polityczny”. M. Korolko, op. cit., 169. 18 Cf. Janusz K. Goliński, Okolice trwogi. Lęk w literaturze i kulturze dawnej Polski (Bydgoszcz: Wydawnictwo Uczelniane Wyższej Szkoły Pedagogicznej, 1997), passim. j:makieta 12-1-2015 p:237 c:0 Bezgrzesznie grzeszna Rzeczpospolita jako „złe miejsce”... 237 Dystopia powinna być pojmowana jako wypowiedź artystyczna − trzech walorów Jabłonowskiemu odmówić nie można: 1. oszczędny w moralizowaniu, zarazem wymowny w unaocznianiu takiego stanu rzeczy, jaki sformułował tytułem (jego dowodzenie jako sekwencja licznych przykładów wielorakiej grzeszności nie daje się zbyć lekceważącym wzruszeniem ramion, natomiast niejako domaga się rzeczowej polemiki − ostatecznie retoryczna perswazja przypomina tzw. spiralę zbrojeń: argumenty i kontrargumenty mogą współtworzyć sekwencję teoretycznie bezkresną); 2. to wszystko, co zachował w pamięci wielorako doświadczanego polityka, przedstawił w porządku może i tylko katechizmowo rzeczowym, ale jednak jego kazaniu politycznemu waloru „strukturalnej” kompozycji trudno odmówić („przekrój” bezgrzesznej grzeszności Polaków w swojej samoistności wobec kościelnych klasyfikacji grzechów jest jakby „strukturalistyczny”19); 3. piszącemu te słowa niepodobna podjąć wyzwanie psychogenetyczne i odpowiadać na pytanie o to, jak definitywna przegrana magnackiego polityka rzutowała na jego postrzeganie bezgrzesznych grzechów narodu szlacheckiego, zarazem trudno z pewnym uznaniem nie stwierdzić, że Jabłonowskiemu udało się wyważyć nieskrywane emocje osobiste i spojrzenie na Rzeczpospolitą z punktu widzenia jej dobra, zagrożonego jakby totalnym stanem bezgrzesznej grzeszności. W niej pogrążona − była taka, jakiej nie chciał ani dla siebie, ani (domyślnie) dla potomnych. Owa kaznodziejska niemoc świeckiego duszpasterza była czymś jakby przyrodzonym kazaniom politycznym20. Zarazem ich poetyka zawiera wyjaśnienie paradoksu, jakim są słowa Skrupułu bez skrupułu w Polsce: „Pokutny i profetyczny charakter kazań politycznych zdecydował w pewnym stopniu i o tym, że tego typu utwory opatrywano wymownymi tytułami”21. Trudno powstrzymać się przed kilkoma pytaniami. Czy Jabłonowski byłby tak samo krytyczny wobec bezgrzesznej grzeszności Rzeczypospolitej, gdyby zwyciężył anty-król Stanisław Leszczyński i tym samym on sam, tymczasowy kanclerz, byłby wśród definitywnych zwycięzców walk o tron? Jak w wyeliminowanym z głównego nurtu życia politycznego magnacie kształtowała się zależność między krytycyzmem oceny pobożności Polaków a własnym statusem kogoś 19 „Strukturalistycznej” samoistności wobec kościelnych klasyfikacji grzechów dowodzi nawet pobieżne porównanie: z jednej strony kościelne grzechy kardynalne i śmiertelne, z drugiej Jabłonowskiego bezgrzeszne grzechy Polaków. To dwie odmienne „struktury”, co nie przeczy temu, że połączone poważną częścią wspólną, np. kłamstwem czy kradzieżą. 20 „[...] polskie kaznodziejstwo przygodne i polityczne nastawione było na eksponowanie pierwiastka emocjonalnego. Był to więc zupełnie świadomy atak na wolę i uczucie odbiorcy-słuchacza. W słowniku religijnym nazywało się to nawoływaniem do pokuty czy żalu za grzechy. Źródła szesnastowieczne informują, że w Polsce ówczesnej kazania pokutne (zwłaszcza wielkopostne kazania pasyjne) cieszyły się wielką popularnością. Wspomina o tym m.in. H. Powodowski, pisząc, że «tych czasów ludzie, będąc przez kaznodzieje tak często i pilnie ku pokucie upominani», nie zdradzają jednak chęci do odmiany swego postępowania”. M. Korolko, op. cit., 163. 21 Ibidem, 164. j:makieta 12-1-2015 p:238 c:0 238 Krzysztof Obremski wyrzuconego ze sceny teatru politycznego? Także wówczas postrzegałby Rzeczpospolitą jako bezgrzesznie grzeszne „miejsce złe”? Czyż Skrupuł bez skrupułu w Polsce faktycznie był jedynie indywidualnym znakiem sprzeciwu wobec poziomu ówczesnej pobożności i duchowieństwa tenże poziom przynajmniej poniekąd akceptującego22? Może jednak był także jakby zastępczą formą działalności politycznej magnata, któremu po uwolnieniu z twierdzy w Königstein pozostał trudny wybór: emigracja lub (wybierana w Polsce pierwszych lat stanu wojennego) „emigracja wewnętrzna” w jego zrujnowanych dobrach? Najprawdopodobniej zamiast o alternatywie należy mówić o koniunkcji: osobista i może nawet elitarna pobożność Jabłonowskiego23 splotła się z zastępczą, gdyż jedynie pisaną oraz drukowaną, formą działalności politycznej. Na miarę swoich już ograniczonych „emigracją wewnętrzną” możliwości nierozerwalnie, gdyż w znamiennej dla owych dziesięcioleci integralności wiary katolickiej i życia politycznego, prowadził dwojaką działalność, w której krytyka bezgrzesznie grzesznej Rzeczypospolitej jako „miejsca złego” stawała się zarazem duszpasterską walką o zbawienie dusz Polaków. The sinlessly sinful Republic of Poland as “bad place”: Jan Stanisław Jabłonowski’s Unscrupulous Scruple in Poland Summary In the short piece by Jan Stanisław Jabłonowski’s Unscrupulous Scruple in Poland the Republic of Poland is presented as a state tainted by particular sinfulness, which may not be easily indicated nor analysed in a moralising manner as it reaches beyond the scope of Catholic examination of conscience. Therefore, the gentry could believe that they lead a sinless life. Proving the belief to be a mere illusion was the last undertaking of the magnate in the last years of his life, which may be perceived as a depiction of the turns of Fortune’s Wheel. 22 „Z przejawami zainteresowania nowymi pobudzeniami duchownymi stulecia kontrastowały postawy prymitywne, ujawniające się nie tylko wśród ogółu «ludu» (nazwą tą objąć trzeba także gremium szlacheckie), ale też w środowiskach niższego kleru zakonnego i świeckiego, który wtopił się w sferę mentalną społeczeństwa”. A. Nowicka-Jeżowa, op. cit., 129. 23 Cf. Krzysztof Obremski, „O liryce religijnej S. H. Lubomirskiego”, Acta Universitatis Nicolai Copernici. Filologia Polska 39 (1993): 3-21. Tekst jest próbą wskazania analogii między sztuką oświeconego sarmatyzmu (Mariusz Karpowicz) a elitarną pobożnością ówczesnej magnaterii. j:makieta 12-1-2015 p:239 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 239-261 PATRYCJUSZ PAJĄK Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej Uniwersytet Warszawski OJCZYZNA I SIEDZIBA DRAKULI, CZYLI ZŁE MIEJSCE W EUROPIE Słowa kluczowe: Drakula, Stoker, gotycyzm, bałkanizm, Transylwania, zamek, locus horridus, Bałkany Keywords: Dracula, Stoker, gothicism, balkanism, Transylvania, castle, locus horridus, the Balkans Nie ma wątpliwości, że Dracula (Drakula, 1897) Brama Stokera to jedna z najsłynniejszych, jeśli nie najsłynniejsza powieść grozy. Rozgłos, jaki zyskuje, wzmocniony przez jej liczne parafrazy filmowe1, przyczynia się do upowszechnienia i utrwalenia w kulturze światowej mitu wampirycznego, który w literaturze pięknej obecny jest od połowy XVIII wieku2. Irlandzki prozaik nie tylko go odnawia, ale i rozbudowuje, tworząc mit Transylwanii jako ojczyzny wampiryzmu3. 1 Listę długometrażowych i krótkometrażowych filmów fabularnych, seriali telewizyjnych, a także filmów pornograficznych, w których występuje postać Drakuli, zawiera książka Dracula in visual media (Drakula w mediach wizualnych). W niewielu z nich omawiana postać zachowuje związek z powieścią Stokera. W drugiej połowie XX wieku Drakula zyskuje bowiem status bohatera kulturowego, który istnieje niezależnie od swojego literackiego źródła. Dracula in Visual Media. Film, Television, Comic Book and Electronic Game Appearances, 1921−2010, ed. John Edgar Browning, Caroline Joan (Kay) Picart (Jefferson, NC, London: McFarland, 2011), 9-212. 2 Za pierwszy utwór literacki na temat wampiryzmu uważa się niemiecki wiersz Der Vampir (Wampir, 1748) Heinricha Augusta Ossenfeldera. Wcześniej, począwszy od okresu średniowiecza, wzmianki na temat wampirów odnaleźć można w kronikach regionalnych, spisywanych najczęściej przez duchownych. Jeszcze wcześniej o wampiropodobnych demonach, takich jak syreny czy strzygi, wspominają pisarze starożytni. 3 Drakula to pierwsze powstałe na Zachodzie dzieło literackie na temat wampiryzmu w Transylwanii. Przed Stokerem o tamtejszej wierze w wampiry pisała szkocka autorka Emily Gerard w artykule etnograficznym Transylvanian Superstitions (Transylwańskie zabobony), opublikowanym w miesięczniku „The Nineteenth Century” w 1885 roku. Artykuł ten stanowił zresztą jedną z głównych inspiracji dla Irlandczyka. Zawarte w nim spostrzeżenia Gerard rozwinęła w wydanej trzy lata później książce The Land Beyond the Forest. Facts, Figures and Fancies from Transylvania (Kraj za lasem. Fakty i mity na temat Transylwanii ). j:makieta 12-1-2015 p:240 c:0 240 Patrycjusz Pająk Stoker łączy w Drakuli dwie tendencje kulturowe − gotycyzm literacki i bałkanizm. Mianem bałkanizmu Maria Todorova nazywa stereotypową wizję Bałkanów, która się kształtowała w kulturze zachodniej, począwszy od XVIII wieku, i tam się spopularyzowała. We wspomnianej wizji Bałkany cechują się prymitywizmem, który wyraża się w ich zacofaniu cywilizacyjnym i skłonności Bałkańczyków do barbarzyńskiej przemocy. Todorova podkreśla, że nieodzownym składnikiem omawianego stereotypu jest przekonanie, iż taki stan kultury bałkańskiej wynika z zatrzymania jej rozwoju, zgodnego ze wzorem europejskim, na etapie średniowiecza przez Turków, którzy − okupując Półwysep Bałkański przez wiele stuleci − odcięli go kulturowo od reszty Europy, a ponadto zaszczepili na jego obszarze kulturę orientalną, niższą cywilizacyjnie od kultury europejskiej. Bałkanizm zazębia się więc ze stereotypem orientalistycznym, przejmując niektóre jego cechy. Oddziaływanie bałkanistycznych wyobrażeń powoduje, że Bałkany zyskują na Zachodzie status regionu przejściowego między Europą a Azją4. Gotycyzm i bałkanizm rozwijają się równolegle, ale niezależnie od siebie, od czasów oświecenia. Na przełomie XIX i XX wieku po raz kolejny rośnie ich znaczenie kulturowe. Znużenie pozytywistyczną racjonalnością i zaniepokojenie efektami ubocznymi rozwoju naukowo-technicznego i urbanistyczno-przemysłowego to podłoże nowej fali gotycyzmu literackiego, natomiast wojny na Bałkanach, które toczą się w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku, jak również zamach sarajewski w 1914 roku sprzyjają aktualizacji bałkanizmu. Stoker wydaje więc Drakulę w atmosferze służącej pozytywnemu odbiorowi utworu i sam tę atmosferę swoją powieścią współtworzy. Użyta przez niego konwencja literacka wyostrza bałkanistyczne cechy Transylwanii, czyniąc z niej kwintesencję stereotypowo postrzeganych Bałkanów w kulturze popularnej. Irlandczyk umacnia wyobrażenie bałkańskiego prymitywizmu, ponieważ przekłada je na gotyckie kategorie, popularne na Zachodzie. Drakula to w konsekwencji najwybitniejszy przykład tego, jak gotycyzm przyczynia się do upowszechniania bałkanizmu, ale zależność między tymi tendencjami jest także odwrotna: umiejscowienie przez pisarza akcji powieści w przestrzeni wykreowanej zgodnie z bałkanistycznym stereotypem odświeża gatunek horroru literackiego i stanowi jedną z przyczyn, dla których wampiryzm staje się wkrótce najbardziej charakterystycznym motywem gotyckim. Hrabia Drakula nie jest pierwszym bałkańskim wampirem w literaturze zachodniej 5, a więc to nie Stoker inicjuje bałkanistyczny gotycyzm. Jego dzieło Maria Todorova, Bałkany wyobrażone, trans. Piotr Szymor, Magdalena Budzińska (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2008), 19-27, 39-40, 42-43, 45-46. 5 Motyw bałkańskiego wampiryzmu pojawia się w czterech książkach francuskich: w powieści Charles’a Nodiera Smarra, ou les démons de la nuit, songes romantiques, traduits de l’esclavon du Cte Maxime Odin (Smarra, czyli demony nocy. Sny romantyczne, przetłumaczone ze słowiańskiego przez księcia Maxime’a Odina, 1821), w zbiorze balladowych mistyfikacji La Guzla, ou choix de poesies 4 j:makieta 12-1-2015 p:241 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 241 okazuje się jednak szczytowym osiągnięciem w ramach wzmiankowanego nurtu ze względu na realistyczne ujęcie wampiryzmu. We wcześniejszych horrorach wampira przedstawiano w duchu romantycznym. Przypominał zazwyczaj zjawę i bywał rozpatrywany przez pryzmat życia intymnego. Tymczasem irlandzki pisarz, żyjący już w czasach dojrzałego wiktoriańskiego pozytywizmu, szczegółowo opisuje wampiryzm, włączając go w szeroki kontekst społeczny, a przy okazji czyni z niego problem quasi-naukowy. Jego celem jest autentyzacja postaci wampira. Autentyzacja zjawisk irracjonalnych, czyli potraktowanie ich, jakby były empirycznie potwierdzone, powoduje wyostrzenie irracjonalności tych zjawisk, ponieważ stanowi prowokacyjne wyzwanie dla ludzkiego rozumu. W tym celu autentyzację stosowano już od początków istnienia gatunku horroru, czyli od drugiej połowy XVIII wieku. Pierwotnie przyjmowała ona postać mistyfikacji, opartej na formule znalezionego rękopisu. Później autorzy opowiadań i powieści grozy sięgali po epistolarną konwencję narracyjną, stylizując swoje utwory na zbiory listów lub zapisków dziennikowych bądź pamiętnikowych. Stoker stosuje tę konwencję śmielej od poprzedników. Dynamicznie przeplata listy z partiami dziennikowymi i pamiętnikowymi6, wprowadzając między nie także relacje prasowe i informacje depeszowe. Autentyzujący charakter ma w Drakuli również daleko idąca pluralizacja punktu widzenia na wydarzenia. Na poszczególne rozdziały składają się wypowiedzi epistolarne kilku bohaterów pierwszoplanowych i epizodycznych. W Drakuli autentyzacja przejawia się ponadto w opisie transylwańskiej rzeczywistości. Stoker nigdy nie był w Transylwanii ani w innych regionach Bałkanów. Jednocześnie pragnął wiarygodnie oddać tamtejsze realia, aby uprawdopodobnić fantastyczną opowieść i w konsekwencji wzmocnić jej sensacyjny walor. W opinii Roberta Eighteena-Bisanga i Elizabeth Miller w prezentacji transylwańskiej rzeczywistości irlandzki autor posiłkował się kilkunastoma anglojęzycznymi publikacjami krajoznawczymi na jej temat, znalezionymi w bibliotece londyńskiego Muzeum Brytyjskiego oraz w bibliotece miasta portowego Whitby, gdzie illyriques, recueillies dans la Dalmatie, la Bosnie, la Croatie et l’Herzégowine (Gęśle, czyli wybór wierszy iliryjskich, zebranych w Dalmacji, Bośni, Chorwacji i Hercegowinie, 1827) Prospera Mériméego, w powieści Alexandre’a Dumasa zatytułowanej Les Mille et un fantômes (Tysiąc jeden duchów, 1849, w Polsce utwór ten ukazał się pod tytułem Opowieści o duchach. Jeden dzień w Fontenay-aux-Roses), w powieści La Ville vampire (Miasto wampirów, 1875) Paula Févala. Oprócz tego wampir występuje w utworze Le Capitaine vampire. Une nouvelle roumaine (Kapitan-wampir. Nowela rumuńska, 1879) Belgijki Marie Nizet oraz w niemieckim opowiadaniu Der Fremde (Nieznajomy), wchodzącym w skład zbioru Erzählungen und Novellen (Opowiadania i nowele, 1844) Carla von Wachsmanna. Wszyscy wymienieni autorzy kojarzą wampiryzm z różnymi regionami Bałkanów: Dalmacją, Mołdawią, Serbią, Wołoszczyzną, ale nie z Transylwanią. 6 W powieści Stokera między partiami dziennikowymi a pamiętnikowymi nie ma wyraźnej różnicy gatunkowej; sprowadza się ona głównie do tytułów poszczególnych rozdziałów i podrozdziałów, w których występuje słowo dziennik (journal ) bądź pamiętnik (diary). j:makieta 12-1-2015 p:242 c:0 242 Patrycjusz Pająk jednego lata spędzał wakacje7. Publikacje te podtrzymują bałkanistyczny stereotyp, więc Stoker go naturalną koleją rzeczy przejmuje, dlatego też autentyczność obrazu Transylwanii jest w Drakuli względna − polega na odpowiednio drobiazgowym odtworzeniu przywołanego stereotypu. Nie powinien w związku z tym dziwić fakt, że autentyzacja przestrzeni współistnieje w powieści Irlandczyka z jej mistyfikacją, która nie musi w pełni wynikać z metodycznie stosowanej strategii twórczej, ale może po części wypływać z niedostatecznej, czy też niedostatecznie rzetelnej, wiedzy pisarza na temat Bałkanów. Najwyrazistszym dowodem mistyfikacyjnych skłonności Stokera jest umiejscowienie zamku Drakuli w pobliżu karpackiej przełęczy Borgo, która znajduje się we wschodniej Transylwanii, na granicy z Bukowiną. W rzeczywistości w okolicach wspomnianej przełęczy nie stoi ani nigdy nie stał żaden zamek. Nie ma tam ruin zamkowych ani śladów innej budowli (dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku Rumuni postawili na przełęczy hotel Castel Dracula)8. W autentycznie istniejącej przestrzeni pisarz umieszcza więc składnik fikcyjny. Nie określa jednak bliżej jego położenia, aby wytworzyć wokół niego aurę tajemniczości 9. 7 Do najważniejszych spośród tych publikacji należą: On the Track of the Crescent. Erratic Notes from the Piraeus to Pesth (Szlakiem półksiężyca. Luźne zapiski na trasie z Pireusu do Pesztu, 1885) Majora E. C. Johnsona i Transylvania. Its Products and its People (Transylwania. Kraj i jego mieszkańcy, 1865) Charlesa Bonera. W tej drugiej książce znajdują się mapy Transylwanii, które mogły być dla Stokera równie cenną inspiracją. Podobne mapy zawiera także inne źródło wiedzy, z którego korzystał pisarz, a mianowicie szóste wydanie niemieckiego przewodnika turystycznego w angielskim przekładzie pt. Southern Germany and Austria. Including Hungary and Transylvania (Południowe Niemcy i Austria. Z uwzględnieniem Węgier i Transylwanii, 1887) Karla Baedekera. Kolejne ważne dla pisarza książki to: An Account of the Principalities of Wallachia and Moldavia (Relacja z księstw Wołoszczyzny i Mołdawii, 1820) Williama Wilkinsona oraz − wspomniany już − etnograficzny artykuł Emily Gerard pt. Transylvanian superstitions (Transylwańskie zabobony, 1885). Bram Stoker’s Notes for Dracula. A Fascimile Edition, ed. Robert Eighteen-Bisang, Elizabeth Miller (Jefferson − London: McFarland, 2008), 4, 25, 29, 35, 37, 85, 121, 123, 125, 241, 245, 284-285, 287, 289, 304-305, 321-323. 8 Ilona Czamańska uważa, że Stoker wybrał przełęcz Borgo na siedzibę wampira, ponieważ źle zinterpretował węgierskie i niemieckie nazwy geograficzne na posiadanej przez siebie mapie Transylwanii. Możliwe jednak, że o jego wyborze zadecydowało odludne położenie przełęczy Borgo. Ponadto pisarzowi mogła się spodobać nazwa tego miejsca (węgierska), łatwiejsza do wymówienia i zapamiętania od nazw innych transylwańskich przełęczy. Ilona Czamańska, Drakula. Wampir, tyran czy bohater? (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2003), 113-114, 119-120. 9 Mistyfikacja, związana z siedzibą Drakuli, wiąże się z inną mistyfikacją, dotyczącą samego Drakuli. Stoker wykorzystuje bowiem nazwisko i częściowo życiorys Włada III, hospodara wołoskiego z XV wieku. Nazywano go Władem Palownikiem lub Władem Drakulą. Jego ojcem był poprzedni władca Wołoszczyzny − Wład II − znany też jako Wład Drakul. To przezwisko Wład II zyskał, ponieważ cesarz rzymsko-niemiecki i jednocześnie król węgierski, Zygmunt Luksemburski, przyjął go do elitarnego Zakonu Smoka (Societas Draconistrarum), skupiającego władców broniących chrześcijańskiej Europy przed Turkami. Łacińskie słowo draco, czyli smok, mieszkańcy Wołoszczyzny zamienili na podobnie brzmiące rumuńskie słowo dracul, czyli diabeł. Syn Włada II Drakula nazwany został Drakulą, gdyż wyraz ten (w oryginalnym zapisie: drăculea) oznacza po rumuńsku syn diabła. Wład Drakula nie miał jednak z wampiryzmem nic wspólnego, aczkolwiek słynął z okrucieństwa j:makieta 12-1-2015 p:243 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 243 Ten zamiar potwierdza zapis w dzienniku Jonathana Harkera, który w powieści Stokera podróżuje do Transylwanii: „Nie mogłem niestety zlokalizować zamku Drakuli, jako że nie znalazłem mapy tego kraju, która dorównywałaby dokładnością mapom wydawanym przez naszą agencję kartograficzną Ordnance Survey [...]”10. Na podstawie notatek, jakie poczynił pisarz, przygotowując się do napisania Drakuli, wiadomo, że pierwotnie planował usytuować siedzibę wampira nie w Transylwanii, ale w Styrii, położnej na granicy Austrii i Bałkanów (w czasach Stokera Styria stanowiła część Austrii, dziś jej północna część należy do Austrii, a południowa − do Słowenii)11. Wzorował się w tym względzie na swoim rodaku, Sheridanie Le Fanu, autorze powstałej ponad dwie dekady wcześniej noweli wampirycznej Carmilla (Carmilla)12. Po kilku miesiącach pisania zmienił jednak zamiar i poprawił tekst, przesuwając zamek Drakuli w głąb Bałkanów. Wybrał Transylwanię prawdopodobnie ze względu na jej atrakcyjniejsze, bo bardziej egzotyczne położenie, bardziej zróżnicowany skład etniczny, a także bardziej intrygującą historię. Vesna Goldsworthy podejrzewa, że na Stokerze wywarła też wrażenie nazwa regionu, zarówno ta wywodząca się z łaciny (Transylwania, czyli Kraj za lasem), jak i niemiecka (Siebenbürgen, czyli Siedmiogród). Obydwie nazwy kojarzą się z krainą baśniową, położoną „za górami, za lasami”, gdzie znajduje się „siedem magicznych miast”13. Transylwania wraz z zamkiem Drakuli opisana zostaje w pierwszych czterech rozdziałach powieści, na które składają się kolejne ustępy dziennika Jonathana Harkera. Wspomniana też zostaje, choć już zdawkowo, w ostatnim rozdziale książki: w notatkach wampirologa Abrahama Van Helsinga i żony Jonathana − Miny Harker. Wreszcie, po raz ostatni, do wątku transylwańskiego powraca Jonathan Harker w epilogu. wobec wrogów i to mogło zachęcić Stokera do przypisania mu wampirycznych skłonności. Istnieją też przesłanki, pozwalające kojarzyć Drakulę z Transylwanią. Urodził się on na południu tego kraju − w Segieszowie. W późniejszym czasie − jako hospodar wołoski − najechał i złupił miasto Braszów, również położone na transylwańskim południu. Nie miał jednak w Transylwanii posiadłości, nigdy też jego nazwiska nie wiązano ze wschodnią Transylwanią, gdzie znajduje się przełęcz Borgo. 10 Bram Stoker, Dracula, trans. Agnieszka Myśliwy (Kraków: Vis-à-vis/Etiuda, Wydawnictwo Mystery, 2013), 6; Bram Stoker, Dracula (New York, 1897), 2. W oryginale: „I was not able to light on any map or work giving the exact locality of the Castle Dracula, as there are no maps of this country as yet to compare with our own Ordnance Survey maps [...]”. 11 Bram Stoker’s Notes..., 14-17, 28-29, 31-33, 277, 318-319. Poszlaką wskazującą na taki zamiar jest też opowiadanie Stokera Dracula’s Guest (Gość Drakuli), którego akcja rozgrywa się właśnie w Styrii. Prawdopodobnie stanowi ono wprawkę do Drakuli. Wydano je już po śmierci pisarza wraz z trzema innymi w ramach zbioru Dracula’s Guest and Other Weird Stories (Gość Drakuli i inne niesamowite opowieści, 1914). 12 Pierwodruk w czterech kolejnych numerach (ukazujących się od grudnia 1871 do marca 1872 roku) miesięcznika „The Dark Blue”. 13 Vesna Goldsworthy, Inventing Ruritania. The Imperialism of the Imagination (New Haven − London: Yale University Press, 1998), 78. j:makieta 12-1-2015 p:244 c:0 244 Patrycjusz Pająk W opisie ojczyny wampira Stoker łączy konwencję powieści gotyckiej z konwencją prozy podróżniczej, co praktykowali już autorzy wcześniejszych horrorów, jednak twórca Drakuli wykorzystuje inny niż oni wariant podróżopisu − wiktoriański. Wedle spostrzeżeń Goldsworthy wiktoriański podróżopis różni się od odmiany go poprzedzającej − romantycznej − pod względem postawy podróżnika wobec obcej przestrzeni. Romantycy przemierzali dzikie i egzotyczne krainy w poszukiwaniu autentyczności. W Bałkanach widzieli prawdziwą, pierwotną, ahistoryczną Europę, niezepsutą przez nowoczesną cywilizację i tą przestrzenią delektowali się bez pośpiechu. Goldsworthy zauważa, że w podróżopisie wiktoriańskim identyczne cechy bałkańskiego krajobrazu nie współgrają z uczuciami podróżnika, ale dystansują go wobec tego krajobrazu, ponieważ ujęte zostają tak, aby podkreślić różnicę między kulturą, z której podróżnik się wywodzi, a egzotycznym otoczeniem. Ponadto − w przeciwieństwie do romantyka − wiktorianin nie podróżuje dla przyjemności, ale w interesach, które wymagają od niego punktualności, dlatego podczas podróży skrupulatnie odmierza godziny. Zwiedzanie obcej krainy nie jest dla niego celem, lecz aktywnością dodatkową, której nie może się w pełni poświęcić, toteż − aby maksymalnie i pragmatycznie wykorzystać przeznaczony na to czas − przygląda się on przemierzanej krainie niczym turysta z przewodnikiem w ręku14. Jonathan Harker podróżuje przez Transylwanię w zgodzie z tym wzorem. Nie ukrywa zresztą, że do wyjazdu przygotował się jak turysta, przeglądając (jak Stoker) w bibliotece londyńskiego muzeum publikacje krajoznawcze na temat odwiedzanego regionu. Obserwacje z podróży, zapisywane w dzienniku, uzupełnia wiadomościami, zaczerpniętymi ze wzmiankowanych publikacji. Podaje dane na temat środków lokomocji, noclegów, potraw, zwyczajów i ubioru mieszkańców transylwańskiej krainy oraz jej składu etnicznego. Relację z wyprawy rozpoczyna od Budapesztu, do którego przybywa z Monachium. Budapeszteński most na Dunaju postrzega jako symboliczną granicę między Europą chrześcijańską i cywilizowaną (czyli Europą „właściwą”, tożsamą z kulturowym Zachodem) a Europą turecką i zacofaną (która oddziela Zachód od Azji). Akcja powieści rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie, w którym powieść została napisana, czyli w 1897 roku, a zatem Turcy już od trzystu lat nie sprawują nad Transylwanią politycznej kontroli, jednak − zgodnie z bałkanistycznym stereotypem − Zachodnioeuropejczycy, tacy jak Harker (i Stoker), niezmiennie odbierają to terytorium jako przesycone duchem osmańskim, a nawet więcej − orientalnym. Świadczy o tym skojarzenie przez Harkera Transylwanii z Chinami: „Wydaje mi się, że im dalej na wschód, tym bardziej niepunktualna jest kolej. Jak to w takim razie musi wyglądać w Chinach?”15. 14 Ibidem, 79-80. B. Stoker, Dracula (pol.), 7; B. Stoker, Dracula (eng.), 2. W oryginale: „It seems to me that the further east you go the more unpunctual are the trains. What ought they to be in China?” 15 j:makieta 12-1-2015 p:245 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 245 Podczas pobytu na zamku Drakuli czyni on jeszcze jedno spostrzeżenie, sugerujące obecność w Transylwanii orientalnego pierwiastka. Nocny tryb życia wampira przypomina mu bowiem arabsko-perskie Baśnie z tysiąca i jednej nocy (IX−X w.). Turcja, Chiny, Arabia i Persja to zatem − w interpretacji Harkera − kulturowe punkty odniesienia dla Transylwanii bliższe niż Europa. Ojczyzna Drakuli wydaje się mu przedsionkiem Orientu w całej jego azjatyckiej rozciągłości. To bałkanistyczne wyobrażenie podtrzymuje sam Drakula, przypominając, że jego kraj stanowił w przeszłości granicę polityczną między światem chrześcijańskim (węgierskim) a muzułmańskim (tureckim), nienależącą w pełni do żadnego z tych światów. Podstawowym przejawem zacofania Transylwanii jest w powieści Stokera infrastruktura komunikacyjna. Pociągi kursują tam niepunktualnie i rzadko, poza tym sieć kolejowa nie dociera do górskich zakątków kraju. Podróżuje się do nich konno, dyliżansem lub powozem, ale drogi są wyboiste. Motyw uciążliwej i długotrwałej podróży powraca w końcowej partii powieści, w której ścigająca Drakulę grupa zbliża się do jego zamku od południa, mozolnie przemierzając Bułgarię, Wołoszczyznę, Mołdawię i Transylwanię różnymi środkami transportu. Zgodny z bałkanistycznym stereotypem jest także opis transylwańskiego krajobrazu. Jak już powiedziano, Irlandczyk wykorzystuje dane dotyczące realnej topografii, zaczerpnięte z różnych źródeł, do detalicznej prezentacji Transylwanii, lecz jednocześnie − zdaniem Vesny Goldsworthy − romantycznie wyolbrzymia jej malowniczość i dzikość, tworząc krajobraz bardziej wyobrażony niż prawdziwy16. Górskie szczyty płynnie przechodzą w pasma lasów poprzecinane rzekami i wodospadami. Te widoki przedstawione zostają w dzienniku Harkera za pomocą superlatywnych epitetów wyrażających zachwyt. Transylwański raj jest wszakże zdradliwy i niebezpieczny. Wydaje się wzniosły tylko z okna pociągu lub dyliżansu − ze zdystansowanej perspektywy wiktoriańskiego urzędnika i turysty w jednej osobie. Kiedy Harker chce podczas postoju na chwilę wysiąść z dyliżansu, zostaje przez woźnicę ostrzeżony przed agresywnymi psami. W bałkanistycznych wyobrażeniach Bałkany nie są pozbawione romantycznego uroku, jednak on pryska, gdy tylko człowiek Zachodu zapomni o zachowaniu odpowiedniej odległości. Nadmierne zbliżenie do bałkańskiej rzeczywistości powoduje przemianę zauroczenia we wstręt. Krajobraz Transylwanii urozmaicają równie malowniczy tubylcy. Stoker podkreśla różnorodność etniczną omawianego regionu. Zamieszkują go: Sasi (czyli transylwańscy Niemcy), Wołosi (czyli Rumuni)17, Węgrzy (zapisywani w powieści jako Madziarzy) oraz Seklerzy (pokrewni Węgrom i często traktowani V. Goldsworthy, Inventing..., 80-81. Można odnieść wrażenie, że dla Stokera Rumuni to naród odrębny od Wołochów. W jego powieści pojawiają się oni jedynie w roli marynarzy służących na rosyjskich statkach, którymi Drakula podróżuje z Bałkanów do Anglii i z powrotem. 16 17 j:makieta 12-1-2015 p:246 c:0 246 Patrycjusz Pająk jako ich lokalne odgałęzienie), ale liczni są również Słowacy, Czesi i Cyganie18. Duncan Light dodaje, że Harker uwydatnia tę różnorodność także przez zwrócenie uwagi na języki, jakimi posługują się tubylcy (sam porozumiewa się z nimi po niemiecku, jedynie z Drakulą rozmawia po angielsku). Przytacza lokalne nazwy miast, miejsc przyrodniczych, potraw, pojęć religijnych i etnograficznych w językach: niemieckim, węgierskim i rumuńskim19. Opisuje ubiór i zwyczaje napotkanych osób, choć nie zawsze wprost określa ich przynależność etniczną. Tworzy wrażenie nadmiaru etnicznego i etnograficznego, który wydaje mu się fascynujący w swej egzotyce, ale pozostaje nieprzejrzysty, co pogłębia jego niepewność, spowodowaną przez lękowe reakcje niektórych tubylców na nazwisko hrabiego Drakuli. Mowa o tych Transylwańczykach (prawdopodobnie Węgrach), których Harker poznaje bliżej w karczmie i dyliżansie. Cechuje ich pobożność i przesądność (często wykonują zabobonne gesty, żegnają się po chrześcijańsku, posługują się krzyżami i amuletami). Poszczególnym nacjom Stoker nie poświęca uwagi odpowiedniej do życiowego prawdopodobieństwa, co potwierdza tezę o mistyfikacyjnym podejściu pisarza do faktów kulturowych. Największym zainteresowaniem Harkera cieszą się Słowacy. Autor dziennika wytwarza w ten sposób wrażenie, jakoby pod koniec XIX wieku byli oni w Transylwanii przeważającą grupą etniczną, podczas gdy w rzeczywistości stanowili niewielki odsetek jej mieszkańców20. Są oni najbardziej zauważalni, 18 Stoker wspomina też o przedstawicielach innych nacji, którzy mieszkają lub pracują na Bałkanach − w Rumunii lub Bułgarii. W powieści pojawiają się rosyjscy marynarze, Żyd Immanuel Hildesheim, prawdopodobnie Serb o nazwisku Ristics (Ristić?) i prawdopodobnie Polak − Petrof Skinsky (Piotr Skiński?). 19 Duncan Light, „The people of Bram Stoker’s Transylvania”, Dracula Studies, no. 7 (2005): 39-41. Stoker wymienia także słowo vrolok, które określa jako słowackie, i vlkoslak, które identyfikuje jako serbskie − obydwa rzekomo oznaczają wilkołaka lub wampira. W rzeczywistości słowa te nie występują ani nie występowały w żadnym z tych języków. Marinella Lőrinczi zauważa, że podobnie brzmiące i znaczące nazwy można natomiast odnaleźć w językach: greckim, rumuńskim i macedońskim. Te błędy Stokera wynikają prawdopodobnie stąd, że wykorzystywane przez niego źródła były nierzetelne albo też on nierzetelnie z nich korzystał. Marinella Lőrinczi, „Transylvania and the Balkans as multiethnic regions in the works of Bram Stoker”, Europea, no. 2 (1996): 8. 20 Jeszcze mniej wiarygodna jest obecność Czechów, których Harker wymienia dwukrotnie. Duncan Light zadaje pytanie o przyczynę rozmaitych nieścisłości w opisie narodowości zamieszkujących Transylwanię. Dlaczego pisarz uwydatnia Słowaków, choć należą oni do mniejszości etnicznej w tym rejonie Transylwanii? Dlaczego jedynie wspomina, ale nie charakteryzuje Wołochów (czyli Rumunów), którzy tworzą najliczniejszą populację? Dlaczego Drakula jest Seklerem, choć w tym rejonie Transylwanii Seklerzy nie mieszkają? Light ustala, że te wszystkie wątpliwości wynikają z dwóch głównych możliwych przyczyn, które mogą współwystępować. Po pierwsze, Stoker zbyt pobieżnie zapoznał się z geografią Transylwanii, nie przykładając wagi do detali i nie weryfikując danych przejętych z jednego źródła w źródłach innych. Po drugie, posługiwał się swobodnie zyskanymi informacjami, ponieważ bardziej niż na dokładności faktograficznej zależało mu na wzmocnieniu wrażenia niezwykłości Transylwanii, także przez używanie nazw, które dla angielskiego odbiorcy brzmią egzotycznie (na przykład: Wołoch brzmi egzotyczniej niż Rumun). D. Light, „The people...”, 40-44. j:makieta 12-1-2015 p:247 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 247 ponieważ wydają się najdziwniejsi, najdziksi i najgroźniejsi. Przypominają Harkerowi bandę orientalnych rozbójników (znów pojawia się motyw Orientu). Mają jednak opinię nieszkodliwych. W późniejszej partii powieści Słowacy pojawiają się jeszcze trzykrotnie: jako pomocnicy Drakuli, jako domniemani mordercy pośrednika handlowego w rumuńskim Gałaczu oraz jako flisacy pracujący na mołdawskich i transylwańskich rzekach. Wygląda na to, że są zdolni do wykonania każdej pracy, niezależnie od jej oceny moralnej. Najgorszą sławą cieszą się w horrorze Stokera Cyganie, którzy początkowo uchodzą za najwierniejszych pomocników wampira, ale w krytycznej chwili − gdy sami czują się zagrożeni − porzucają swojego chlebodawcę na pastwę jego prześladowców. Drakula jako jedyny reprezentuje w powieści Seklerów, co podkreśla wyjątkowość tej postaci. Wampir charakteryzuje własną nację przez pryzmat jej mitycznych dziejów: Seklerzy są potomkami Hunów, wiedźm i diabłów. Zwraca uwagę nie tyle na ich etniczną, ile rasową odmienność. Wampiryzm hrabiego stanowi niewyartykułowane potwierdzenie tego stanu rzeczy. W wątku rasowym dostrzec można echo, ogłoszonej i nagłośnionej w czasach życia Stokera, Darwinowskiej teorii na temat ewolucji gatunkowej. Centrum bałkanistycznej Transylwanii stanowi zamek Drakuli. Zamek, a dokładnie zamek gotycki, to ikoniczny emblemat horroru literackiego, a zwłaszcza jego pierwotnej formy − powieści gotyckiej. W pierwszych powieściach gotyckich z drugiej połowy XVIII wieku zamek pełni rolę bohatera równorzędnego wobec bohaterów antropomorficznych. Jest kluczowym składnikiem budującym nastrój grozy. Olbrzymia popularność powieści gotyckich powoduje, że zamek, w którym straszy lub dzieją się w nim inne potworności, staje się jednym z najbardziej znanych współcześnie wariantów locus horridus, czyli złego miejsca. Korzenie literackie wymienionego toposu sięgają antyku. Wedle opinii Teresy Michałowskiej jego najpierwotniejsze formy to starożytne wyobrażenia świata zmarłych, umiejscawianego w ciemnych, wilgotnych i surowych zakątkach przyrody. W literaturze średniowiecznej najpopularniejszą postacią locus horridus jest chrześcijańskie piekło, a także − występujące często w hagiografiach − skaliste odludzie lub jaskinia, gdzie pustelnicy przechodzą próbę wytrzymałości cielesnej i duchowej, tożsamą z próbą wiary. W literaturze barokowej funkcję złych miejsc spełniają natomiast − jak podaje Michałowska − przestrzenie w rodzaju ruin i pustkowi, podkreślające marność i przemijalność doczesnego świata i w tym celu wzbogacone niejednokrotnie o pierwiastek makabry21. W pierwszych, preromantycznych horrorach przedłużenie znajduje barokowa skłonność do eksponowania obszarów naznaczonych wanitatywnym rozpadem i makabrą. Autorzy tych utworów przejmują, zdaniem Philippe’a Arièsa upowszechnione właśnie w okresie baroku, wyobrażenie locus horridus jako Teresa Michałowska, Między poezją a wymową. Konwencje i tradycje staropolskiej prozy nowelistycznej (Wrocław, 1970), 203-204. 21 j:makieta 12-1-2015 p:248 c:0 248 Patrycjusz Pająk dużego, ciemnego i zamkniętego pomieszczenia, najczęściej w kształcie podziemnego lochu22. Nawiedzony zamek to rozbudowany wariant tego wyobrażenia. W nim, jak i w innych złych miejscach, występujących w horrorach, dochodzi do spotkania z żywą śmiercią w różnych jej potwornych postaciach (ducha, wampira, psychopaty itp.). Granica między życiem a śmiercią, będąca dla człowieka podstawowym kryterium orientacji w rzeczywistości, zostaje tam zniesiona − to, co powinno być martwe, żyje, a to, co wydaje się żywe, jest tak naprawdę martwe. Stan eschatologicznej dezorientacji zostaje odzwierciedlony przez labiryntową lub przynajmniej nieprzejrzystą budowę złego miejsca, które w konsekwencji staje się zdradliwą pułapką. Archetypicznym wzorem takiej przestrzeni jest labirynt Minotaura − potwora symbolizującego energię seksualną zabójczą dla ludzkiej tożsamości. Z labiryntu można wyjść tylko po pokonaniu tego potwora, a więc po bezpośrednim zmierzeniu się z żywą śmiercią. W wielu horrorach złe miejsce nie tyle skrywa Minotaura, ile samo nim jest. Nieożywiona przestrzeń ożywa. Staje się nieprzewidywalna i w konsekwencji niebezpieczna dla zamkniętej w niej ofiary. Wzorcowe złe miejsce w literaturze grozy cechuje nie tylko labiryntowa budowa, ale też izolacja od świata zwyczajnego, choć zewnętrznie może ono do tego świata należeć. Wymienione cechy powodują, że locus horridus przyciąga uwagę swoją tajemniczą odmiennością i zarazem wzbudza lęk. Z perspektywy psychoanalitycznej, przywołanej przez Slavoja Žižka, głębszą przyczynę tego dwuznacznego stosunku do złego miejsca stanowi fakt, że spełniają się tam zakazane kulturowo ludzkie pragnienia. Žižek nawiązuje do Freudowskich spostrzeżeń, dotyczących wypierania przez człowieka ze świadomości do nieświadomości niepożądanych wyobrażeń, związanych z pragnieniami popędowymi 23. 22 Na barokowe podłoże horroru zwraca uwagę Antoni Czyż, pisząc o romantycznej frenezji, która wyraża się najpełniej w powieściach gotyckich. Również Philippe Ariès dostrzega na gruncie gotycyzmu łączność między wyobraźnią barokową a romantyczną. W jego interpretacji gotycyzm rodzi się w okresie preromantyzmu w wyniku odświeżenia barokowej makabry z kluczową dla niej figurą żywego trupa. Figura ta obrazuje barokową koncepcję vanitas, zgodnie z którą śmierć nie stanowi opozycji dla życia, lecz je przenika, w związku z czym życie uznane zostaje za śmiercionośne. Barok odkrywa w ten sposób mroczną stronę natury, tożsamej z energią życiową, a gotycyści przytoczoną interpretację rozwijają, uwydatniając w niej związek seksu (jako przejawu życiodajnej energii) ze śmiercią. Między makabrą barokową a romantyczną dostrzega powinowactwa także Mario Praz. Według niego różnica między nimi polega na intelektualnym charakterze makabry barokowej (ma ona zachęcać do zadumy nad ludzkim losem), podczas gdy makabra romantyczna cechuje się uczuciowością (ukierunkowana jest na wstrząśnięcie czytelnikiem). Mario Praz, Zmysły, śmierć i diabeł w literaturze romantycznej, trans. Krzysztof Żaboklicki (Warszawa: PWN, 1974), 46-57; Philippe Ariès, Człowiek i śmierć, trans. Eligia Bąkowska (Warszawa: PIW, 1992), 326, 340-341, 361-372, 387; Antoni Czyż, „Romantyczny barok, barokowy romantyzm. Prolegomena”, in idem, Władza marzeń. Studia o wyobraźni i tekstach (Bydgoszcz: Wydawnictwo Uczelniane WSP, 1997), 258-261; Antoni Czyż, „Barok”, in Słownik literatury polskiej XIX wieku, ed. Józef Bachórz, Alina Kowalczykowa (Wrocław: Ossolineum, 2002), 76-77. 23 Slavoj Žižek, Patrząc z ukosa. Do Lacana przez kulturę popularną, trans. Janusz Margański (Warszawa: KR, 2003), 21-22. j:makieta 12-1-2015 p:249 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 249 Złe miejsca, reprezentujące w psychoanalitycznej interpretacji nieświadomość, muszą więc istnieć, aby zakazane wyobrażenia miały swoje ujście. Miejsca te powinny się jednak znajdować w bezpiecznej odległości od codziennego, swojskiego porządku, aby mu nie zagrażały, a zarazem wystarczająco blisko, aby zachowywały empiryczną więź z ludzką wyobraźnią. W dziewiętnastowiecznej prozie gotyckiej są one sytuowane − jak zauważa Vesna Goldsworthy − na granicy świata swojskiego i obcego24. To miejsca częściowo swojskie, ponieważ ciągle należą do swojskiego kręgu kulturowego, i częściowo obce, ponieważ ich związek z centrum tego kręgu jest osłabiony z powodu izolacji od niego. Bałkany znakomicie spełniają wymienione warunki. Geograficznie i kulturowo należą do Europy, ale znajdują się na jej rubieżach, gdzie poddane zostają wielowiekowemu wpływowi kultury orientalnej (tureckiej), co skutkuje ich kulturową hybrydycznością. Pod względem przestrzennym znajdują się względnie blisko zachodnich centrów kultury europejskiej, ponieważ pod koniec XIX wieku można do nich stamtąd dotrzeć koleją w ciągu około trzech dni 25, a jednocześnie położone są na tyle daleko, że niewielu Zachodnioeuropejczyków odbywa taką podróż. Cywilizacyjna graniczność Bałkanów czyni z nich − zgodnie z bałkanistycznym stereotypem − obszar dwuznaczny lub nawet nieokreślony. Transylwania stanowi w powieści Stokera esencję bałkańskiej graniczności, gdyż jest granicą topograficzną (jako teren górski), etniczną (zamieszkuje ją wiele narodów) i polityczną (przez wiele wieków oddzielała Węgry od imperium osmańskiego). Pisarz dodatkowo wzmacnia tę cechę przestrzeni transylwańskiej, sytuując siedzibę wampira na granicy Transylwanii i Bukowiny. Opis podróży Harkera przez przełęcz Borgo sugeruje ponadto, że zamek znajduje się na granicy różnych światów nie tyle w sensie kulturowym, ile ontologicznym. Bohater powieści Stokera wjeżdża na przełęcz w wigilię dnia św. Jerzego, legendarnego pogromcy smoka. W świecie chrześcijańskim smok symbolizuje najczęściej siłę diabelską. W ten sposób pisarz odnosi się aluzyjnie do postaci Drakuli (jak już powiedziano, drăculea znaczy po rumuńsku syn diabła)26. Zgodnie z ludowym przesądem, wyłożonym w utworze, w noc poprzedzającą V. Goldsworthy, Imagining..., 75-76. Od 1883 roku na wiodącej przez Bałkany trasie kolejowej Paryż − Istambuł kursuje słynny Orient Express. 26 Należy jednocześnie pamiętać o pozytywnym znaczeniu symbolu smoka, związanym z historycznym kontekstem życia wampira. W średniowieczu transylwańscy władcy z jego rodu walczyli przeciwko Turkom. Ich postawę Stoker wywodzi z życiorysu − wymienionych wcześniej − hospodarów wołoskich: Włada II Drakula i Włada III Drakuli. Pierwszy z nich − jak wspomniano − należał do cesarskiego Zakonu Smoka, czyli organizacji skupiającej najznamienitszych władców, broniących wiary chrześcijańskiej. W tym wypadku smok symbolizował siłę cesarza rzymsko-niemieckiego. Dwuznaczna symbolika smoka (religijnie − negatywna, politycznie − pozytywna) wyczula na podobną dwuznaczność w dziejach rodu Stokerowskiego Drakuli. 24 25 j:makieta 12-1-2015 p:250 c:0 250 Patrycjusz Pająk dzień św. Jerzego demony ujawniają się ze szczególną mocą, co uzasadnia konieczność ich sakralnego poskromienia. Nie dziwi zatem, że podróż Harkera ponad przełęczą Borgo przypomina ezoteryczny obrzęd, ukierunkowany na przezwyciężenie strachu przed demonami. Najpierw powóz, prowadzony przez Drakulę, jeździ leśnym drogami w kółko. Następnie skręca w wąską drogę, nad którą korony drzew tworzą sklepienie przypominające tunel. Potem Harker widzi w oddali słabe błękitne płomienie27, a powóz zostaje otoczony przez wilki. Po pokonaniu tej przeszkody woźnica jedzie pod górę w zupełnej ciemności. Opisana sekwencja wydarzeń przesycona jest symboliką zamknięcia (jazda w kółko, wilczy krąg, podziemny skarb) i transgresji (leśny tunel, niebieskie płomienie wydostające się spod ziemi, jazda pod górę). Na przełęczy Borgo Harker przekracza granicę prowadzącą na drugą stronę rzeczywistości − ku temu, co niesamowite w sensie psychoanalitycznym. Według Alana Johnsona uwzględnienie perspektywy psychoanalitycznej w jakkolwiek pomyślanej interpretacji Drakuli wydaje się nieodzowne, choćby w marginalnym wymiarze − tak bardzo utwór ten przesycony jest motywami, które w umyśle współczesnego interpretatora przywołują wspomnianą perspektywę zarówno w jej aspekcie uniwersalno-indywidualnym (czysto Freudowskim), jak i historyczno-kolektywnym (wchodzącym w ramy psychoanalizy kulturowej)28. Motyw snu jest jednym z nich. Przewija się on przez dziennik Harkera od początku jego transylwańskiej podróży i stopniowo się nasila. Podczas noclegu w miastach Kluż i Bystrzyca Anglik skarży się na niepokojące sny lub bezsenność. W czasie jazdy ponad przełęczą Borgo traci, wskutek zmęczenia i nadmiaru wrażeń, rozeznanie między jawą a marzeniem sennym. W tym fragmencie powieści opis wydarzeń zmienia się z krajoznawczego w oniryczny. Innymi słowy, relacja typowa dla przewodnika turystycznego, obfitująca 27 W późniejszym czasie Drakula wyjaśnia Harkerowi znaczenie tego zjawiska. Płomienie wskazują miejsca, w których znajdują się kosztowności, ukryte w przeszłości przez lokalnych mieszkańców przed różnymi najeźdźcami. Drakula nie wyjawia jednak pełnego kontekstu tego przesądu. Pierwotnie − jak podaje Paul Barber − płomienie oznaczały punkty, gdzie pogrzebano zwłoki, a wraz z nimi kosztowności zmarłego. Zgodnie z tą interpretacją niebieski płomień, jako przejaw energii wysyłanej przez duszę, wskazuje przede wszystkim miejsce pochówku, a przy okazji ukryty skarb. Paul Barber, Vampires, Burial, and Death. Folklore and Reality (New Haven − London, 1988), 70. 28 Alan Johnson, „Bent and broken necks. Signs of design in Stoker’s Dracula”, The Victorian Newsletter, no. 72 (1987): 17-24. Warto przy tej okazji zauważyć za Kenem Gelderem, że w czasie pisania Drakuli Stoker nie znał psychoanalizy Freudowskiej. Gdy powieść się ukazuje, pojęcie psychoanalizy istnieje dopiero od roku, a Sigmund Freud publikuje pierwsze prace na jej temat. Określone fragmenty utworu wskazują jednak, że irlandzki autor słyszał o odkryciach psychiatrycznych, poprzedzających teorie Freuda. Dwóch bohaterów powieści − John Seward i Abraham Van Helsing − interesuje się zawodowo działaniem ludzkiej psychiki. Pierwszy z nich jest psychiatrą, a drugi wampirologiem, obeznanym z leczniczym stosowaniem hipnozy wedle wytycznych francuskiego psychiatry Jeana-Martina Charcota, będącego jednym z nauczycieli Freuda. Ken Gelder, Reading the Vampire (London − New York, 1994), 66. j:makieta 12-1-2015 p:251 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 251 w bałkanistycznie przetworzone dane kulturowe, zostaje zastąpiona gorączkowym sprawozdaniem z ciągu bodźców zmysłowych, jednoznacznie ze sobą niepowiązanych i pozbawionych uchwytnego punktu odniesienia. Do zamku Harker wjeżdża w stanie nieświadomości: „Musiałem zasnąć, bo gdybym czuwał, z pewnością zauważyłbym to niezwykłe miejsce, gdy się do niego zbliżaliśmy”29. Tam zaburzenia zależności między jawą a snem, jakie zaczął odczuwać po przyjeździe do Transylwanii, pogłębiają się za sprawą nocnego trybu życia Drakuli, a także strachu, związanego z uwięzieniem przez niego. Opis siedziby wampira wydaje się − w porównaniu z barwnym opisem transylwańskiej krainy − zdawkowy. Ponieważ Harker przybywa na miejsce w nocy, oszołomiony niesamowitą podróżą wokół przełęczy Borgo, nie jest w stanie właściwie ocenić rozmiarów i wyglądu budowli. W ciemności widzi jej zarysy, przywodzące na myśl wyobrażenia nawiedzonych zamków w preromantycznych i romantycznych powieściach gotyckich: postrzępione mury twierdzy odcinają się na tle nieba rozświetlonego przez księżyc. Bohater poznaje budowlę głównie od wewnątrz, a tam egzotyka − cechująca świat transylwański − zastąpiona zostaje przez niesamowitość. Wedle Freudowskiej definicji niesamowitość polega na traumatycznym lub przynajmniej konsternującym zaburzeniu różnicy między tym, co swojskie, a tym, co obce. Do takiego zaburzenia dochodzi na przykład we śnie, gdy nieakceptowane kulturowo wyobrażenia, związane z pragnieniami popędowymi i wyparte w przeszłości przez człowieka ze świadomości do nieświadomości, powracają zniekształcone w wyniku działania cenzury kulturowej, wbudowanej w świadomość. Celem deformującego działania cenzury jest stworzenie wrażenia, że zakazane wyobrażenia nie są swojskie, ale obce. Niesamowitość osiąga szczyt, gdy człowiek w tym, co pozornie obce, dostrzega jednak to, co swojskie, czy też, dokładniej mówiąc, praswojskie30. Jak mówi znana sentencja Sigmunda Freuda, sen to królewska droga do nieświadomości 31. Przybywając do zamku Drakuli we śnie, Harker „wchodzi” do własnej nieświadomości, w której tkwią jego wyparte wyobrażenia. Wampir je uosabia i jako taki jest sobowtórem Harkera32. Potworność hrabiego można B. Stoker, Dracula (pol.), 21; B. Stoker, Dracula (eng.), 14. W oryginale: „I must have been asleep, for certainly if I had been fully awake I must have noticed the approach of such a remarkable place”. 30 Zygmunt Freud, Wstęp do psychoanalizy, trans. Stefania Kempnerówna, Witold Zaniewicki (Warszawa: PWN, 1984), 158-169; Sigmund Freud, „Niesamowite”, in idem, Dzieła, vol. III. Pisma psychologiczne, trans. Robert Reszke (Warszawa: KR, 1997), 233-262. 31 Sigmund Freud, Dzieła, vol. I. Objaśnianie marzeń sennych, trans. Robert Reszke (Warszawa: KR, 1996), 509. 32 W tym kontekście należy rozpatrywać niechęć Drakuli do luster. W zamku nie ma ani jednego lustra. Gdy Harker wyjmuje własne lusterko, dostrzega, że wampir się w nim nie odbija. Drakula natychmiast je wyrzuca. Lustra są w zamku niepożądane nie dlatego, że − nie pokazując 29 j:makieta 12-1-2015 p:252 c:0 252 Patrycjusz Pająk wytłumaczyć zniekształcająco-wyobcowującym działaniem cenzury kulturowej, ale też można w niej widzieć istotę zakazanych wyobrażeń, które sięgają najgłębszych pokładów ludzkiej natury, gdzie popędy powodują wymieszanie pierwiastków życia i śmierci. Harker, uwięziony w zamku przez swojego wampirycznego sobowtóra, zostaje więc tak naprawdę usidlony psychicznie przez własne zakazane wyobrażenia, które wydają mu się niesamowite, czyli obce i swojskie jednocześnie. Doświadczanie niesamowitości w przestrzeni zamkowej umożliwia odpowiednia budowa tej przestrzeni. Peter Brooks dostrzega analogię między konstrukcją zamków w powieściach gotyckich a konstrukcją nieświadomości: „Gotycki zamek, z wieżyczkami i lochami, blankami, fosami, zwodzonymi mostami, spiralami schodów i ukrytymi drzwiami, stanowi architektoniczny obraz Freudowskiego modelu ludzkiego umysłu, zwłaszcza pułapek zastawionych na świadomość przez to, co nieświadome i wyparte” 33. Dani Cavallaro, który powołuje się na Brooksa, uzasadniając trafność kojarzenia gotycyzmu z psychoanalizą, dodaje, że zamek w horrorach symbolizuje nieprzezwyciężoną przeszłość nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale też społecznym. Przypomina, że w pierwszych powieściach gotyckich wiązano go z grzechami, które czytelnicy tych powieści, wywodzący się przeważnie z klasy średniej, przypisywali arystokracji. Cavallaro sprowadza te grzechy do jednego naczelnego − pragnienia władzy, które ma podłoże seksualne, jako że oznacza możliwość niegraniczonego zaspokajania popędów. Zamek dobrze obrazuje społeczne tło tego pragnienia, ponieważ symbolizuje władzę patriarchalną34. W horrorach jest on jednocześnie symbolem władzy absolutnej, niespętanej przez kulturowe zakazy, co współbrzmi z rozpowszechnionym w okresie nowoczesności stereotypem, który utożsamia władzę przednowoczesnego suwerena z bezprawiem. Ten stereotyp przytacza Michel Foucault, który dodaje, że władza wampira − zdradzają, iż jest on istotą z innego świata, ale dlatego, że dają złudny obraz Harkera, ponieważ to wampir stanowi jego prawdziwe odbicie. Lustro w takim wypadku symbolizuje zakłamanie, w jakim żyje człowiek, który nie uświadamia sobie nieświadomej strony swojej osobowości. Wkraczając do zamku, czyli do własnej nieświadomości, Harker musi odrzucić idealizujące złudzenia na swój temat, aby spotkać się z traumatyczną prawdą o sobie w postaci wampira. 33 Peter Brooks, The Melodramatic Imagination. Balzac, Henry James, Melodrama, and the Mode of Excess (New Haven − London, 1995), 19. Przekład mój − P.P. W oryginale: „The Gothic castle, with its pinnacles and dungeons, crenellations, moats, drawbridges, spiraling staircases and concealed doors, realizes an architectural approximation of the Freudian model of the mind, particularly the traps laid for the conscious by the unconscious and the repressed”. 34 Od czasów wiktoriańskich zamek coraz częściej bywa zastępowany w prozie gotyckiej przez dom, a we współczesnych horrorach jego funkcję mogą spełniać codzienne i pozornie bezpieczne miejsca, takie jak zwykłe mieszkanie. Zmiany te − według Cavallaro − świadczą o tym, że ambicje i namiętności, przypisywane kiedyś szlachcie, teraz cechują zachodnie społeczeństwo w całej jego rozciągłości. Dani Cavallaro, The Gothic Vision. Three Centuries of Horror, Terror and Fear (London, 2002), 29-30, 40, 87. j:makieta 12-1-2015 p:253 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 253 suwerenna przejawiała się w panowaniu nad śmiercią poddanych. Suweren mógł bowiem poddanego uśmiercić lub pozostawić przy życiu. Tak sprawowana władza była więc − wedle słów Foucault − oparta na krwi, co oznaczało brak − typowej dla nowoczesności − troski o życie, czyli o dobro potomstwa i gatunku35. Brutalne postępowanie Drakuli wobec mieszkańców Transylwanii (wampir żywi się ich krwią) oraz jego tęsknota za feudalną przeszłością z jej nieprzekraczalnymi podziałami społecznymi i przedmiotowym traktowaniem poddanych zgadzają się z przedstawionym wzorem władzy absolutnej. Istnienie wampira jest w powieści Stokera znakiem tego, że na Bałkanach w okresie nowoczesności zachowała się przednowoczesna tradycja takiej władzy, do czego przyczynił się wpływ, jaki wywarła na ten region Europy kultura orientalna. Postać Drakuli łączy symbiotycznie stereotyp krwiożerczego feudalizmu ze stereotypem azjatyckiego despotyzmu, w którym − wedle słów Jasona Dittmera − rozum przegrywa z żywiołem cielesności, dającym poczucie władzy w natężonej seksualności i niezwykłym okrucieństwie36. Przebywając w siedzibie wampira, Harker znajduje się więc w ośrodku kultury europejskiej, tyle że „cofniętej” do średniowiecza i „zepsutej” przez kulturę orientalną. Zamek jest częściowo zrujnowany, o czym świadczą popękane mury, skrzypiące drzwi, brak szyb w wielu oknach, zakurzone meble. Wymienione braki są jedynie powierzchowne i jako takie podkreślają to, co stanowi istotę budowli i nie uległo działaniu czasu, a mianowicie jej monumentalność, o której decyduje też usytuowanie zamku na wysokiej skale37. Jego stan odzwierciedla kondycję Drakuli − mężczyzny starszego, ale niezwykle silnego i witalnego. Siedziba hrabiego wydaje się więc niezniszczalna i dlatego odciska piętno na teraźniejszości. Nawet zaniedbana zachowuje wiele ze swojej pierwotnej mocy, co potwierdzają słowa Harkera, zapisane po dziesięciodniowym pobycie w zamku: „Jest wiek dziewiętnasty, ale czuję, jeśli moje zmysły mnie nie oszukują, że dawne czasy miały i nadal mają siłę, której zwyczajna współczesność nie jest w stanie się przeciwstawić”38. Michel Foucault, Historia seksualności, trans. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant, Krzysztof Matuszewski (Warszawa: Czytelnik, 1995), 80-81, 118-130. 36 Jason Dittmer, „Dracula and the cultural construction of Europe”, Connotations, vol. 2-3 (2002/2003): 238, 242-243. 37 Wśród miłośników powieści Stokera panuje przekonanie, że pisarz − tworząc fikcyjny zamek Drakuli − zainspirował się wyglądem i położeniem jakiegoś prawdziwego zamku. Jak podają Eighteen-Bisang i Miller, za domniemane wzory, wykorzystane literacko przez Irlandczyka, uchodzą najczęściej: zamek w transylwańskim mieście Bran (leżącym przy granicy z Wołoszczyzną), częściowo zrujnowany zamek Poenari (na Wołoszczyźnie) oraz ruiny szkockiego zamku Slains nad zatoką Cruden. Bram Stoker’s..., 287-288. 38 B. Stoker, Dracula (pol.), 46; B. Stoker, Dracula (eng.), 34. W oryginale: „It is nineteenth, century up-to-date with a vengeance. And yet, unless my senses deceive me, the old centuries had, and have, powers of their own which mere ‘modernity’ cannot kill”. 35 j:makieta 12-1-2015 p:254 c:0 254 Patrycjusz Pająk Dokładnie określone transylwańskie otoczenie zamku oraz bałkanistyczna interpretacja tegoż otoczenia powodują, że wyparte pragnienia Harkera, dotyczące władzy absolutnej, wpisują się w szerszy kontekst polityczny, pozwalając na twierdzenie, że zamek Drakuli obrazuje nie tylko indywidualną nieświadomość Anglika, ale też zbiorową nieświadomość ludzi Zachodu, których on reprezentuje39. W tym kontekście Harker − jako początkujący notariusz − uosabia zachodni legalizm. W zamku przechodzi inicjację zawodową: musi zmierzyć się z Drakulą, który wyraża jego zakazane kulturowo pragnienia. Są one także pragnieniami Zachodnioeuropejczyków, należących do klasy średniej, która w XIX wieku przejmuje od szlachty władzę polityczną. Sytuacja rosnącej władzy rozbudza w nich niepoprawne kulturowo pragnienia związane z władzą jeszcze większą, która polega na nieograniczonej możliwości zaspokajania popędów i − jak już powiedziano − stereotypowo bywa kojarzona z kulturą feudalną i orientalną. Te pragnienia stoją jednak w sprzeczności z literą liberalnego prawa, stanowiącego rękojmię pozycji społecznej mieszczaństwa. O ile zatem Harker to przedstawiciel zachodniej kultury nowoczesnej, w której władza podporządkowana została prawu, o tyle Drakula − jako sobowtór Harkera − symbolizuje władzę, której podporządkowane jest prawo, słowem − władzę, która jest prawem. Przybycie wampira do Anglii oznacza − wedle zaproponowanej interpretacji − powrót wypartych, bo kulturowo zakazanych, wyobrażeń Zachodnioeuropejczyków, związanych z pragnieniem nieograniczonej władzy. Powracają one w zdeformowanej, czyli kulturowo zawoalowanej, bałkanistyczno-wampirycznej postaci, aby wyglądały na obce. W ten sposób Stoker daje do zrozumienia, że wspomniane pragnienia nie zostały w toku modernizacji Zachodu przezwyciężone, a jedynie przytłumione przez hasła praworządności, demokracji i postępu, które nabierają dwuznaczności w świetle zachodnioeuropejskiego imperializmu. Hannu Salmi przypomina, że dziewiętnastowieczny podbój kolonialny, którego prymarnym celem była ekonomiczna eksploatacja kolonii, zachodnie imperia uzasadniały koniecznością ich wieloaspektowego modernizowania w celu zapewnienia dobrobytu mieszkańcom kolonizowanych terytoriów40. Według Stephena Araty postępowanie wampira obrazuje tę politykę, co dobrze widać w sytuacji, w której przebiera się on za Harkera, aby zrzucić na niego winę za zbrodnie dokonane przez siebie na Transylwańczykach. W opinii Araty Drakula, mordując ich 39 W powieści Stokera Zachód obejmuje również Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Pisarz podkreśla ten fakt, wymyślając postać amerykańskiego kowboja Quinceya Morrisa. W przeciwieństwie do pozostałych, występujących w Drakuli, pierwszoplanowych przedstawicieli Zachodu (Anglików i jednego Holendra − Abrahama Van Helsinga) Amerykanin nie prowadzi dziennika ani pamiętnika. Nie pisuje też listów. Jego „niepiśmienność” można odczytywać jako oznakę niższości kulturowej Zachodu amerykańskiego wobec Zachodu europejskiego. 40 Hannu Salmi, Europa XIX wieku. Historia kulturowa, trans. Agnieszka Szurek (Kraków, 2010), 115-118. j:makieta 12-1-2015 p:255 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 255 w przebraniu Anglika, nie tyle obnaża zakazane pragnienia ludzi Zachodu, ile odtwarza ich imperialną metodę działania41. To, co w skali indywidualnej jest nieurzeczywistnionym i wypartym wyobrażeniem, w skali politycznej okazuje się propagandowo zakłamaną rzeczywistością. Drakula nie tylko odsłania zakazane pragnienie nieograniczonej władzy, ale i mechanizm ukrywania tego pragnienia. Przebieranie się za Anglika to zewnętrzny przejaw kamuflażu bardziej zaawansowanego. Wampir zamienia się mianowicie w człowieka nowoczesnego, wykorzystując zdobytą wiedzę (drobiazgowo studiuje w zamkowej bibliotece publikacje na temat współczesnej Anglii i doskonali swój angielski) i posiadany kapitał (kupuje w Londynie dom). Ta autowesternizacja ma mu ułatwić bezkarne i bezwzględne pasożytowanie na Anglikach, aby odnowić się za pomocą ich krwi − szlachetniejszej niż krew ubogich mieszkańców Transylwanii. Jak pisze David Punter, krwawą władzę nad ludzkim życiem i śmiercią, osiąganą w przednowoczesnej przeszłości za pomocą miecza, w świecie nowoczesnym Drakula chce osiągnąć w bardziej subtelny sposób − za pomocą zębów42. Powierzchownie dostosowuje się więc do reguł zachodniej kultury konsumpcyjnej, ale wewnętrznie pozostaje drapieżcą. Stanowi zagrożenie dla świata Zachodu, ponieważ kwestionuje rządzącą tym światem nowoczesną ekonomię życia, która − jak twierdzi Foucault − wyklucza swobodną agresję i równie swobodną seksualność, podporządkowując dobro jednostki dobru gatunku ludzkiego, czego rękojmię stanowi zdrowe potomstwo43. To zagrożenie zostaje wyrażone przez Stokera w sytuacjach, w których kobiety, przemienione przez hrabiego w wampirzyce (trzy kobiety w Transylwanii, Lucy Westenra w Londynie), mordują dzieci. Różne aspekty władzy absolutnej zostają w Drakuli symbolicznie zilustrowane przez wydarzenia w zamkowych pomieszczeniach, spośród których dwa mają szczególne znaczenie − apartament w górnej części zamku i kaplica na dole. Obydwa spełniają rolę zakazanej komnaty, skrywającej tajemnicę życia i śmierci. W apartamencie Harker spotyka trzy ponętne wampirzyce, które rozbudzają jego żądzę. Może się zatem wydawać, że w miejscu tym spełniają się zakazane pragnienia seksualne Harkera. Jednak ta sytuacja służy tylko zaprezentowaniu pragnienia silniejszego od żądzy seksualnej − pragnienia władzy nad życiem, które oznacza nie tylko możliwość nieograniczonego zaspokajania pożądania, ale też panowanie nad nim. W trakcie igraszek wampirzyc z Harkerem pojawia się Drakula, który powstrzymuje kobiety przed zamordowaniem Anglika, darując im w zamian dziecko porwane ze wsi. W tym wypadku wampir uosabia Stephen Arata, Fictions of Loss in the Victorian Fin de Siècle (Cambridge and New York: Cambridge University Press, 1996), 108, 120, 124-125. 42 David Punter, The Literature of Terror. A History of Gothic Fictions from 1765 to the Present Day, vol. 2 (London and New York: Longman, 1996), 18. 43 M. Foucault, Historia..., 118-130. 41 j:makieta 12-1-2015 p:256 c:0 256 Patrycjusz Pająk bezwzględny patriarchalizm − od niego zależą wszelkie przejawy życia, niezależnie od tego, jaką przyjmują postać. W kaplicy z kolei, gdzie Harker znajduje hrabiego pogrążonego w wampirycznej śpiączce, Drakula manifestuje władzę nad śmiercią. Pomimo że leży martwy w trumnie, wydaje się wewnętrznie żywy. W kontekście pragnienia władzy rozpatrywać można również dwa inne pomieszczenia − bibliotekę i komnatę Drakuli. W bibliotece władza powiązana zostaje z wiedzą, jaką zdobywa wampir, zgłębiając publikacje na temat Anglii. Po przybyciu do tego kraju nie chce być identyfikowany jako obcy. Zamierza wtopić się w angielskie społeczeństwo, aby łatwiej na nim pasożytować. Natomiast w komnacie Drakuli Harker znajduje stos złotych monet i inne kosztowności, które świadczą o władzy wampira wypływającej z bogactwa. W końcowej partii książki − kiedy akcja powieści przenosi się z Londynu powrotem do Transylwanii − Stoker dwukrotnie przedstawia zamek z zewnątrz. „Zamek Draculi odcinał się na tle czerwonego nieba, a światło zachodzącego słońca podkreślało każdy element popękanych baszt”44 − pisze w dzienniku Mina Harker. Następnie, w krótkim epilogu książki, stanowiącym ostatni fragment notatek Harkera, czytelnik dowiaduje się, że po siedmiu latach małżeństwo Harkerów ponownie (Jonathan po raz trzeci, Mina po raz drugi) odwiedziło przełęcz Borgo. „Tylko zamek stoi tam, gdzie stał, i nadal góruje nad bezludnym pustkowiem” 45 − relacjonuje autor dziennika. W tych dwóch wypowiedziach zmienia się punkt widzenia na budowlę. W początkowej partii powieści Harker nie mógł objąć zamku wzorkiem, poznawał go jedynie od wewnątrz. W zakończeniu natomiast ani Jonathan, ani Mina nie wchodzą do zamku, ale za to ogarniają jego mury. W drugiej zacytowanej wypowiedzi dodatkowo zmienia się stosunek Harkera do siedziby wampira, która nie wzbudza już grozy, ale niejasne wspomnienia, jakby wszystko, co się w niej wydarzyło, było tylko snem. W ten sposób Stoker potwierdza oniryczny charakter tej budowli oraz spełnianą przez nią funkcję złego miejsca, będącego rezerwuarem wypartych i wyobcowanych wyobrażeń. Zamek przypomina o istnieniu tych wyobrażeń, ponieważ − oglądany z zewnątrz − wyzwala wzniosłe odczucia, pobudzając do marzeń o nieograniczonej władzy. Do tego przyczynia się jego monumentalność, która wynika nie tylko z wielkości budowli, ale też z jej niezniszczalności. Niezniszczalność zamkowi zapewnia − podkreślona w zacytowanych wcześniej wypowiedziach − symbioza z przyrodą, umacniająca się wraz z upływem czasu. Siedziba wampira stanowi organiczną część transylwańskiego krajobrazu. Jak zamek, tak ludzkie zakazane pragnienia są niezniszczalne B. Stoker, Dracula (pol.), 472; B. Stoker, Dracula (eng.), 352. W oryginale: „The Castle of Dracula now stood out against the red sky, and every stone of its broken battlements was articulated against the light of the setting sun”. 45 B. Stoker, Dracula (pol.), 475; B. Stoker, Dracula (eng.), 354. W oryginale: „Every trace of all that had been was blotted out. The castle stood as before, reared high above a waste of desolation”. 44 j:makieta 12-1-2015 p:257 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 257 − można je wyprzeć, ale nie można ich unicestwić, ponieważ ich najgłębszym źródłem − zgodnie z psychoanalityczną teorią − jest natura, niezniszczalna w swojej cyklicznej zmienności. Zależność między mikroskalą jednostkową (związaną z problemem drugiej, mrocznej strony człowieka, którą musi on kontrolować) a makroskalą zbiorową (związaną z problemem drugiej, mrocznej strony Europy, nad którą Zachód nie ma kontroli) oznacza w Drakuli, że relacja sobowtórowa: Harker − Drakula przekłada się na analogiczną relację: Anglia − Transylwania. To Transylwania pełni więc w makroskali funkcję złego miejsca, w którym spełniają się wyparte pragnienia człowieka Zachodu o nieograniczonej władzy. Geoffrey Wall nazywa ją nieświadomością Zachodu46. Tę metaforę można rozszerzyć na całe Bałkany, jak czyni Božidar Jezernik, który uważa je za przestrzeń, na którą Zachód wypiera swoje lęki przed nieakceptowanymi przejawami własnej kultury, czyli − innymi słowy − obarcza Bałkany własnymi winami. Z tego punktu widzenia są one lustrzanym, a więc odwróconym odbiciem Europy47. W Drakuli Transylwania stanowi metonimię Bałkanów. Do takiego jej rozumienia uprawnia sposób, w jaki Stoker przedstawia ten region Europy. W powieści ani razu nie używa nazwy Bałkany, choć − jak zaświadcza Maria Todorova − jest ona już znana na Zachodzie od połowy XIX wieku, tam zresztą została stworzona48. Pisarz nie stosuje też starej nazwy Turcja Europejska, której wówczas ciągle używano. Kilkakrotnie posługuje się pojęciami Turcja i turecki, lecz w odniesieniu do kwestii kulturowych i historycznych, a nie do aktualnej sytuacji geopolitycznej. Nie wymienia nazw państw, przez które na początku powieści podróżuje Harker (Węgry, względnie Austro-Węgry), a na jej końcu grupa ścigająca Drakulę (Bułgaria, Rumunia, Węgry). Trasę ich podróży zaznacza za pomocą nazw miast i rzek. Podczas pobytu na zamku Harker tylko raz i marginalnie wspomina o Węgrzech (gdy informuje, że mieszka tam wielu Cyganów). Drakula kilkakrotnie mówi o Węgrzech, lecz wyłącznie w kontekście dawnych wojen z Turkami. W końcowej partii powieści pojawia się też wzmianka o rumuńskiej fladze, podpowiadająca, że bohaterowie znajdują się akurat na terenie Rumunii. Jedynie nazwa Transylwania zostaje w powieści użyta wielokrotnie, choć Stoker nie określa dokładniej granic tego kraju49. Geoffrey Wall, „Different writing: Dracula in 1897”, Literature and History, no. 10 (1984): 20. Božidar Jezernik, Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników, trans. Piotr Oczko (Kraków: Universitas, 2007) VIII, 20. 48 M. Todorova, Bałkany..., 68. 49 Zdaniem Božidara Jezernika wyobrażenie Bałkanów jako regionu o nieokreślonych granicach umacnia się w obliczu doniesień na temat antytureckich powstań, wzniecanych przez narody bałkańskie w XIX wieku, a także na temat wojen, jakie prowadzą z Turcją wyzwolone już spod jej protektoratu kraje oraz popierająca je Rosja. W następstwie tych konfliktów granice państw często się tam zmieniały. B. Jezernik, Dzika..., 13-15. 46 47 j:makieta 12-1-2015 p:258 c:0 258 Patrycjusz Pająk Obraz Bałkanów jako obszaru bezkształtnego politycznie, gdzie nie istnieją wyraźne granice między państwami, w związku z czym powstaje wrażenie, że istnienie samych państw nie ma większego znaczenia, zgadza się z bałkanistycznym stereotypem, który przedstawia ten region Europy jako wielką i płynną rubież oddzielającą Europę od Azji. Innym efektem takiego opisu geopolitycznych parametrów przestrzeni jest potraktowanie Transylwanii nie tylko jako esencji Bałkanów, ale też Europy Wschodniej, za czym przemawia fakt, że Drakula przybywa do Anglii na rosyjskim statku i na rosyjskim statku wraca na Bałkany. Demonizacja Bałkanów w Drakuli wyraża lęk Zachodu przed powrotem tego, co uchodzi tam za nieakceptowane, lecz nie zostaje wyrugowane, a jedynie przytłumione przez dynamikę nowoczesności. Lęk przed powrotem wypartego prowadzi do nasilenia procesu wypierania. Powieść Stokera obrazuje to zjawisko, ponieważ ugruntowuje wizję Bałkanów jako regionu Europy zdecydowanie odmiennego od Zachodu ze względu na swoje zacofanie i kulturową hybrydyczność, która uznana zostaje w omawianej powieści za groźniejszą dla poczucia europejskiej tożsamości niż zdecydowana przeciwstawność, jako że na tle tego, co przeciwstawne, łatwiej się odróżnić, potwierdzając własną tożsamość, niż na tle tego, co hybrydyczne. Transylwania − jako esencja Bałkanów − jest w Drakuli przestrzenią hybrydyczną, ponieważ jej europejskość, poddana wielowiekowemu orientalnemu naciskowi, uległa spotwornieniu. Ludzko-zwierzęcy wampir to symboliczny efekt tej europejsko-orientalnej hybrydyzacji kulturowej, która pod koniec XIX wieku uzyskuje jeszcze jeden wymiar − konserwatywno-nowoczesny. Stoker przedstawia ten rodzaj hybrydyzacji na przykładzie autowesternizacji hrabiego, ostrzegając przed nadmiernym otwarciem Europy Zachodniej na europejski Wschód. Taki błąd popełnia Harker, gdy traktuje Drakulę jak partnera handlowego, co skutkuje jego ekspansją na Zachód. Polityczny klucz interpretacji Drakuli − współgrający zresztą z kluczem psychoanalitycznym na polu psychoanalizy kulturowej − rozwija Stephen Arata. Zwraca on uwagę, że na przełomie XIX i XX wieku kolonialne imperium brytyjskie wchodzi w fazę zmierzchu, co rodzi w Anglii niepokój społeczny, związany z rozmaitymi potencjalnymi zagrożeniami dla osłabionego imperium. Powieść Stokera jest − zdaniem Araty − echem tego zjawiska, ponieważ opowiada o groźbie odwróconej kolonizacji, do której może dojść, jeśli emigranci z Europy Wschodniej, osiedlający się na Zachodzie, zaczną wpływać na zmianę jego profilu kulturowego. Tak działa w Drakuli transylwański wampir, który przeprowadza się do Anglii, aby − w przebraniu Zachodnioeuropejczyka − kultywować barbarzyńskie zwyczaje. Wysysanie krwi z Anglików oznacza w tym kontekście nie ich zabijanie, ale − co podkreśla Arata − przekształcanie ich tożsamości w następstwie wymieszania krwi angielskiej z krwią obcą. Rzeczony wątek wiąże się w powieści Stokera nie tylko z problemem emigracji, ale i − wyrażonym bardziej domyślnie j:makieta 12-1-2015 p:259 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 259 − problemem emancypacji kobiet, które − łamiąc tradycyjne ograniczenia kulturowe w dziedzinie seksu − ułatwiają hybrydyzację kulturową (głównymi ofiarami wampira-cudzoziemca są w Anglii kobiety: Lucy Westenra i Mina Harker)50. Lęk przed odwróconą kolonizacją to lęk przed zaburzeniem obowiązującego porządku społecznego przez czynnik chaosu, który tymczasowo przyjmuje maskę tegoż porządku, aby go rozsadzić od wewnątrz. Zgodnie z tą interpretacją człowiek Zachodu nie boi się Drakuli w Transylwanii, ale Drakuli na Zachodzie. Poczucie zagrożenia własnej tożsamości przez obcych, przybyłych spoza świata zachodniego i się w nim asymilujących, jak czyni to wampir, zostaje w horrorze Stokera dookreślone przez opozycję między mieszczaństwem a arystokracją. Podczas gdy na zachodzie Europy władzę ekonomiczną i polityczną w XIX wieku przejęło już mieszczaństwo, na wschodzie ciągle sprawuje ją szlachta. Tę sytuację obrazuje w Drakuli różnica między statusem obydwu grup społecznych w Anglii i w Transylwanii. W Anglii to bohaterowie wywodzący się z burżuazji (Jonathan Harker, Mina Harker, Abraham Van Helsing, John Seward) odgrywają pierwszoplanową rolę. Stoker uprzywilejowuje ich punkt widzenia na wydarzenia. Pisane przez nich dzienniki, pamiętniki i listy wypełniają powieść niemal w całości. Do tych postaci należy też inicjatywa w działaniu. Przedstawiciele szlachty (przede wszystkim Lucy Westenra i Arthur Holmwood, po śmierci ojca posługujący się tytułem lord Godalming) podporządkowują się im. Odmiennie sytuacja przedstawia się w Transylwanii, gdzie brakuje mieszczaństwa w znaczeniu zachodnioeuropejskim. Mieszczanie, których Harker tam spotyka (właściciele gospody, w pewnej mierze także pasażerowie dyliżansu do Bukowiny) z ubioru i pobożno-przesądnych zwyczajów przypominają bogatszych chłopów, nad którymi hrabia Drakula utrzymuje władzę duchową. Strach przed odwróconą kolonizacją jest zatem także strachem przed regresem społecznym, który mogłaby za sobą pociągnąć. Stoker proponuje również antidotum na ten strach, kończy bowiem swoją powieść imperialną interwencją przedstawicieli Zachodu − Drakula zostaje przez nich wypędzony z Anglii do Transylwanii i tam zabity. W ten sposób symbolicznie przywrócona zostaje granica między dwoma regionami Europy i jednocześnie świata: Zachodem a Wschodem51. Z tego względu Jason Dittmer uznaje powieść Stoker za część większego politycznego projektu, zmierzającego do umocnienia 50 S. Arata, Fictions..., 108-112, 115-119. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Drakula przybywa do Anglii na statku o znamiennej nazwie − Demeter − odnoszącej się do greckiej bogini płodności. W kontekście postępowania wampira symbolika płodności nabiera znaczenia negatywnego. Drakula pragnie bowiem płodzić w Anglii śmierć, czyli zamieniać Anglików w podobne sobie potwory. 51 Przeciwstawną wizję Bałkanów Stoker prezentuje w kolejnej powieści − The Lady of the Shroud (Kobieta w całunie, 1909). Wymyśla w niej fikcyjne państwo o nazwie Kraj Błękitnych Gór, w którym − na podstawie szczegółów rozproszonych w tekście − rozpoznać można Czarnogórę. Stoker roztacza utopijną wizję modernizacji tego kraju, przeprowadzonej przez władcę przybyłego z Zachodu. j:makieta 12-1-2015 p:260 c:0 260 Patrycjusz Pająk wspomnianej granicy52. Dittmer odnosi się do konstatacji Eleni Coundouriotis, która dostrzega w powieści Stokera echo rewaloryzacji idei Europy w obliczu politycznych przekształceń kontynentu, związanych z powstawaniem na Bałkanach w XIX wieku nowych państw (Serbii, Rumunii, Bułgarii), domagających się uznania swojej europejskości. Na Zachodzie nasila się wówczas potrzeba zdefiniowania tego, co jest prawdziwie europejskie. Nowe państwa bałkańskie rażą Zachodnioeuropejczyków obcością, która wynika nie tylko z ich osmańskiego, ale też prawosławnego dziedzictwa53. Pragnienie nieograniczonej władzy jako klucz odczytywania Drakuli ma więc nie tylko psychiczną i społeczną, ale i polityczną podstawę, która wiąże się z frustracją, spowodowaną niemożnością podporządkowania sobie Bałkanów przez Zachód w dobie rywalizacji o ten region między mocarstwami europejskimi. W tym kontekście Drakula uosabia Bałkańczyków, uwolnionych spod kurateli tureckiej i ulegających wpływom rosyjskim, budzącym wówczas na Zachodzie polityczny niepokój. Aluzyjnym wyrazem tego niepokoju jest, kojarząca się imperialnie, nazwa rosyjskiego statku (Caryca Katarzyna), którym wampir wraca z Anglii na Bałkany54. Na przykładzie Transylwanii Stoker obrazuje resemantyzację granicy kulturowej między Zachodem a Wschodem w okresie nowoczesności, gdy wraz z racjonalizacją myślenia rośnie lęk przed odmiennością, nad którą nowoczesny rozum nie ma kontroli. Transylwania, która w czasach przednowoczesnych stanowiła przedmurze chrześcijaństwa (tak ją zresztą opisuje w swoim monologu Drakula), staje się w okresie nowoczesności przedmurzem europejskości, która kończy się tam, gdzie − jak podaje Jason Dittmer − kończy się oddziaływanie kultury oświeceniowej55. Wspomniana granica nabiera w następstwie J. Dittmer, Dracula..., 247. Eleni Coundouriotis, „Dracula and the idea of Europe”, Connotations, vol. 2 (1999/2000): 143-149. 54 Według Matthew Gibsona i Jimmiego E. Caina niechęć do Bałkańczyków, jaką Stoker wyraża w powieści, tworząc postać transylwańskiego wampira, współbrzmi z poglądami ówczesnych brytyjskich konserwatystów, dla których największym zagrożeniem dla Europy była Rosja wraz z jej bałkańskimi sojusznikami. Takie poglądy prezentuje również młodszy brat pisarza, George, który ochotniczo uczestniczył − jako lekarz wojskowy w armii tureckiej, a następnie jako szef frontowej placówki Czerwonego Półksiężyca − w wojnie turecko-rosyjskiej, toczonej na Bałkanach w latach 1877−1878. W 1878 roku wydaje on wspomnienia z tamtych wydarzeń pt. With „The Unspeakables”, or Two Years’ Campaigning in European and Asiatic Turkey (O „niewyobrażalnym”, czyli dwuletnia wojna w Turcji Europejskiej i Azjatyckiej, 1878). W przywołanej publikacji pozytywnie wypowiada się na temat Turków, natomiast Bułgarów przedstawia jako niewystarczająco cywilizowanych. Matthew Gibson, Dracula and the Eastern Question. British and French Vampire Narratives of the Nineteenth-Century Near East (Basingstoke − New York: Palgrave Macmillan, 2006), 69-95; Jimmie E. Cain, Bram Stoker and Russophobia. Evidence of the British fear of Russia in Dracula and The Lady of the Shroud (Jefferson: McFarland, 2006), 101-117. 55 J. Dittmer, Dracula..., 236. 52 53 j:makieta 12-1-2015 p:261 c:0 Ojczyzna i siedziba Drakuli, czyli złe miejsce w Europie 261 tej zmiany przeciwstawnego znaczenia. Już nie chroni Europy, ale staje się źródłem potencjalnego zagrożenia dla niej. Przestaje być uznawana za najdalej na wschód wysunięty przyczółek kultury zachodniej, zamieniając się w najdalej na zachód wysunięty przyczółek kultury wschodniej, w którym pierwiastek europejski miesza się z azjatyckim. Stoker proponuje w Drakuli trzy możliwe postawy wobec europejskiego Wschodu: partnerską, która − jak już powiedziano − okazuje się błędna; imperialną, która zostaje przedstawiona jako konieczność; i turystyczną, która jest postawą idealną, ponieważ pozwala napawać się romantyczną innością Wschodu bez wchodzenia z nim w bliższą relację. Z tej perspektywy odwrócona kolonizacja to tylko zły sen o wampirze-cudzoziemcu, który został nieopatrznie uwolniony z zamku. Z tego snu Zachód powinien − jak sugeruje Stoker − wyciągnąć naukę i podbijać Europę Wschodnią nie po to, aby ją unifikować kulturowo w zgodzie z zachodnim wzorem, ale aby ją skuteczniej izolować, zapobiegając unifikacji. Zachowanie granicy kulturowej między Zachodem a Wschodem wymaga jednak zachowania na granicy tych dwu światów złego miejsca, czyli bezpiecznego rezerwuaru zakazanych wyobrażeń ludzi Zachodu, związanych z nieograniczoną władzą i przypisywanych − zgodnie z mechanizmem wyparcia − kulturze wschodnioeuropejskiej. Dracula’s homeland and seat, or the bad place in Europe Summary Bram Stoker’s Dracula is the most famous example of a successful symbiosis between gothicism and balkanism. With this symbiosis, Irish author refreshes and popularizes the vampire myth and enriches it with the myth of Transylvania as a homeland of vampirism. Stoker tries to make the image of Transylvania as authentic as possible, but at the same time, he mystifies some facts. He creates Transylvania in accordance with balkanistic stereotype as a beautiful, but backward land. European culture is mingled there with the oriental culture. Count Dracula’s vampirism is a horrible effect of this cultural hybridization. According to psychoanalytic interpretation, the castle of a vampire symbolizes the unconsciousness of Westerners, and the vampire is their double. Dracula embodies their repressed ideas related to the desire of absolute power which enables to satisfy the instincts freely. The balkanistic context of psychoanalytic interpretation of Dracula’s castle allows the extension of this interpretation to the entire Transylvania, which in Stoker’s novel is a metonymy of the Balkans and Eastern Europe. This region of Europe was in the 19th century regarded in the West as the boundary between Europe and Asia, and it serves as a locus horridus, that is to say, a bad place which is a reservoir of culturally forbidden desires that Westerners repress by attributing them to the Eastern European culture. j:makieta 12-1-2015 p:262 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:263 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 263-278 KRYSTYNA PIENIĄŻEK-MARKOVIĆ Instytut Filologii Słowiańskiej Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu BOŚNIA − HORTUS HORRIDUS. OBRAZ BOŚNI W PODRÓŻACH FRANCISZKANÓW GRGI MARTICIA I IVANA FRANO JUKICIA Słowa kluczowe: podróżopisarstwo, romantyzm, granice, nieczystość, obcość Keywords: travel literature, romanticism, borderlines, impurity, foreigness Urodzony w Banja Luce (Bośnia) Ivan Frano Jukić (1818−1857) oraz urodzony w Rastovačy (Hercegowina) Grgo Martić (1822−1905) są bośniackimi franciszkanami, którzy zainspirowani iliryjsko-odrodzeniowo-romantycznymi ideami i postulatami, jak również potrzebami misji franciszkańskiej odbywali peregrynacje po terenach imperium osmańskiego i cesartwa austro-węgierskiego. Przedmiotem ich szczególnego zainteresowania była jednak Bośnia oraz Hercegowina, właśnie tym krainom poświęcili najwięcej uwagi w relacjach z podróży pisanych z potrzeby dokumentowania źródeł (literatura ustna, teksty zastane), opisu strojów, zwyczajów, stanu i liczebności parafii katolickich, wewnętrznych podziałów wyznaniowych (rzadko odwoływano się do kategorii i identyfikacji etnicznych), charakterystyki przestrzeni pod względem wojskowym i strategicznym (informacje na temat dróg, fortyfikacji, warowni, miejskich umocnień), a także udzielenia podróżującym rad praktycznych. Obaj autorzy byli równocześnie działaczami kulturalno-oświeceniowymi, politykami, literatami. Ich twórczość zaliczana jest tak do bośniackiego, jak chorwackiego dziedzictwa literackiego, gdyż publikowali w Chorwacji i od okresu studiów w Zagrzebiu współpracowali z chorwackimi inicjatorami iliryjsko-odrodzeniowego przebudzenia. Najbardziej ceniona jest ich działalność folklorystyczno-etnograficzna, dzieło Jukicia o charakterze geograficzno-historycznym Zemljopis i poviestnica Bosne1, proza wspomnieniowa Marticia 1 Pod pseudonimem: Slavoljub Bošnjak, Zemljopis i poviestnica Bosne (Zagreb: Narodna tiskarnica dra. Ljudevita Gaja, 1851), https://archive.org/stream/zemljopisipovies00uzag#page/n7/mode/2up (acc. 22.02.2014). j:makieta 12-1-2015 p:264 c:0 264 Krystyna Pieniążek-Marković Zapamćenja2 oraz dzienniki podróży, którym w ostatnich latach poświęcili uwagę także polscy slawiści 3 i które znajdują się w centrum uwagi niniejszych rozważań4. Spośród niemałej reprezentacji podróży5 po Bośni zajmować mnie będą publikacje G. Marticia i I. F. Jukicia, gdyż oferują spojrzenie wewnętrzne, informują o miejscu swojego zamieszkania, którego nie wybierali, lecz do którego zostali posłani (franciszkańskie parafie w Kreševie, Osovie, Sarajewie − w przypadku Marticia; Fojnica, Varcar Vakuf, Kraljeva Sutjeska, Travnik − miejsca dłuższych pobytów Jukicia). Dla Marticia, pochodzącego z Hercegowiny, Bośnia staje się „lasem świata”6, przestrzenią niebezpieczną i niezorganizowaną, w którą zostaje wygnany ze świata ładu i harmonii, świata podporządkowanego Bożej wizji, niemal ucieleśniającego raj na ziemi7. Traktując franciszkańskie relacje z peregrynacji po Bośni jako fragmenty jednej opowieści składającej się na wspólny i całościowy obraz kraju, otrzymamy swoistą narrację dystopijną, która „wyrasta z krytycznej postawy wobec aktualnej w danym czasie rzeczywistości”8. Autorów interesują bowiem konsekwencje rozwoju osmańskiego systemu polityczno-społecznego na terenie Bośni i Hercegowiny, zjawiska negatywne i niebezpieczne dla jednostki oraz społeczeństwa. W odróżnieniu jednak od dystopii podróże skoncentrowane są na rejestracji zjawisk teraźniejszych, a jeżeli można je uznać za projekcję przyszłości, to tylko w takim sensie, że nie zakładają rychłej zmiany status quo. Podróże Jukicia i Marticia, pełniąc funkcję dydaktyczną i zdradzając swoje zaangażowanie w rzeczywistość, jak bywało w przypadku wybitnych dwudziestowiecznych dystopii, można uznać za przestrogę i wołanie o opamiętanie9. 2 Zapamćenja. 1829.−1878., po kazivanju autorovu zabilježio Janko Koharić (Zagreb: Naklada Gjure Trpinca, 1906). 3 Dwaj młodzi warszawscy badacze, Maciej Falski („Pamięć społeczna a ideologia. Z problematyki autoidentyfikacji kultury bośniackiej”, Południowosłowiańskie Zeszyty Naukowe. Język − Literatura − Kultura, no. 4 (2007): 51-64) i Mateusz Seroka, („Chorwacja turecka − Turcja europejska? Bośnia w podróżopisarstwie epoki jugoslawizmu”, Pamiętnik Słowiański, vol. LXIII, no. 1-2 (2013): 89-113). 4 W artykule zostały wykorzystane opisy podróży Jukicia z lat 1840, 1842, 1843, 1845, 1852 oraz Marticia z roku 1859. 5 Podróż − w znaczeniu gatunkowym. J. Sławiński, [hasło] „Podróż”, in Słownik terminów literackich, ed. Janusz Sławiński (Wrocław − Warszawa − Kraków − Gdańsk − Łódź: Ossolineum, 1989), 363-364. 6 Maria Dąbrowska-Partyka, „Dom w świetle opozycji natura/kultura − formy przestrzeni artystycznej”, in eadem, Świadectwa i mistyfikacje (Kraków: Wydawnictwo UJ, 2003), 103. 7 Szerzej na ten temat: Krystyna Pieniążek-Marković, Od marzeń o wyzwoleniu po tęsknotę za utaconą arkadią. Dziewiętnastowieczne relacje z podróży bośniackich franciszkanów, tekst złożony do druku w tomie pokonferencyjnym Słowianie w podróży, Gdańsk. 8 [Hasło] „Dystopia”, in Andrzej Niewiadowski, Antoni Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1990), 263. 9 Keith Booker przywoływany przez Joannę Jeziorską-Haładyj: Joanna Jeziorska-Haładyj, „Poetyka współczesnej powieści dystopijnej (na przykładach z najnowszej prozy brytyjskiej)”, in Homo j:makieta 12-1-2015 p:265 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 265 Piękno przyrody i „brzydota” mieszkańców Mroczna rzeczywistość funkcjonuje w świecie przedstawionym podróżniczych relacji na tle pięknej i zasobnej natury, sielankowego lub monumentalnego i dzikiego krajobrazu, który (zgodnie z duchem epoki) budzi lęk i podziw. Uroki przyrody i zaniedbanie oraz bogactwo i bieda to niemal nierozłączne pary powtarzające się w narracji o Bośni. Fundamentalny kontrast dotyczy obfitych zasobów naturalnych, którymi dysponuje kraj oraz uderzającego ubóstwa mieszkańców. Obserwując domy otoczone płodną ziemią, lecz bezładnie rozrzucone, podróżnicy wielokrotnie stawiają retoryczne pytanie: bieda czy niechlujstwo?!10. Złe miejsce, jakim jawi się Bośnia na podstawie analizowanych tekstów, „nie zagarnia fabuły”11, lecz rekonstruowane jest na podstawie porozrzucanych sygnałów12 i zabiegów uogólniających („Jak w całej Bośni, tak i tutaj”13; „jak i wszystkie inne w Bośni”14). Obraz negatywny neutralizowany jest przez opisy przyrody kreujące pejzaż arkadyjski oraz przez relację o charakterze dokumentalno-etnograficznym i dążenie do prezentacji suchych faktów, dbałość o to, by policzyć i spisać (Jukić zwraca uwagę na stroje, zwyczaje, opowieści; Martić koncentruje się na aktualnej sytuacji katolickich parafii w Hercegowinie i wspomnieniach; obaj odnotowują występowanie starożytnych pamiątek, obaj odwołują się też do znanej im literatury). Błogostan, jako rzeczywistość możliwa do realizacji w Bośni i zakładana w przeszłości, został zniweczony przez opresora, a „dom” (chorw. domovina − ojczyzna) pokawałkowany. utopicus, terra utopica. O utopii i jej lekturach, tom II, ed. Ewa Paczoska, Jakub Sadowski (Warszawa: Obóz, 2007), 170. Należy zadać pytanie, do kogo kierowane jest to wołanie, bo raczej nie do opresora, zaś niepiśmienny lud, o którym mowa w tekstach, nie mógł odebrać przekazu. Czy zatem chodzi o pomoc zewnętrzną, o włączenie do chorwackich dziewiętnastowiecznych planów wspólnotowych i ingerencję innych mocarstw? 10 „Kuće kao što su po Turskoj obične, na tako plemenitom mjestu uz Bosnu, u neredu raštrkane, na koje gledajući, sudio bi čovjek, da se tu, kod toliki bogati njiva, veliko siromaštvo uvuklo”. („Typowe tureckie domy, na tak szlachetnym miejscu nad Bosną, chaotycznie rorzucone, patrząc na nie, mógłby człowiek sądzić, że tu, przy tak bogatych niwach, zakradła się wielka bieda”.) Ivan Frano Jukić, „Putovanje po Bosni 1842.”, in Grgo Martić, Ivan Frano Jukić, Putopisi (Vinkovci: Riječ, 1999), 139. Podkreślenia w cytatach moje − K.P.M. „Ništa čovjeku ne čini se začudnije, neg vidjeti tako siromašne i napolak opale kućarine, a okolo neizmjerne vrtove i bašče i njive itd. Al je upravo siromaštvo, al je nevaljaljstvo?!”. („Nic bardziej nie zadziwia człowieka, niż widok tak biednych i wpół rozwalonych domisk, a wokół niezmierzone sady i ogrody i pola itd. Czy to właśnie bieda, czy niechlujstwo”), Ivan Frano Jukić, „Putovanje po Bosni godine 1843.”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 158. 11 Jeziorska-Haładyj, „Poetyka współczesnej...”, 175. 12 Ibidem, 169. 13 „Kako po svoj Bosni, tako i ovdi”, Ivan Frano Jukić, „Putovanje iz Dubrovnika preko Hercegovine u Fojnicu”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 126. 14 „[...] kao i sve druge po Bosni”, Jukić, Putovanje po Bosni 1842., 138. j:makieta 12-1-2015 p:266 c:0 266 Krystyna Pieniążek-Marković „Opiszę co rzucało mi się w oczy”15, rozpoczynając Putovanje po Bosni godine 1843 zwraca się Ivan Frano Jukić do niejakiego Stanka (prawdopodobnie Vraza), któremu obiecał przygotować relację z podróży po Bośni (być może do założonego w 1842 roku czasopisma „Kolo”). Zwrot retoryczny tego typu, akcentujący proces dyskursywizacji doświadczenia16, pojawia się w większości chorwackich dziewiętnastowiecznych dzienników. Zagwarantować ma prawdziwość i rzetelność „sprawozdania”, eksponując jednocześnie intymną i autobiograficzną specyfikę gatunku, dzięki której zyskiwał on szerokie grono czytelników. Frano Jukić równocześnie odsyła Stanka (czyli także innych potencjalnych odbiorców) do swoich wcześniejszych tekstów, opublikowanych w piśmie „Magazin dalmatinski”, sugerując, że właściwe wyobrażenie o tym słowiańskim regionie można uzyskać dopiero po lekturze całości jego podróżniczych reportaży: moći ćete imati pojam od ove krasne atoli zanemarene pokrajine slovinske [...]. Ja ne znam ali je siromaštvo ali nemarnost prema zakonu pravi uzrok, da po selih turskih jedva je vidjeti džamiju novu, već većinom strcanu, osobito pako sasvim od vjetra obaljenu, gdje na zemlji gnjije17. Turek w narracji franciszkanów oznacza miejscowych Słowian, którzy przeszli (z własnej woli lub z przymusu) na islam. Niejednokrotnie przyjęcie nowego wyznania miało charakter jedynie formalny. Czy właśnie brakiem prawdziwej przemiany należy tłumaczyć brak troski o meczety? Wątek ten nie został przez autorów podjęty i nie jest istotny w kontekście rekonstruowanego tutaj obrazu Bośni jako miejsca dystopijnego, opresyjnego i zaniedbanego. W ruinie znajdują się meczety, fortyfikacje miejskie, twierdze, domy, przydrożne miejsca odpoczynku Jukić, Putovanje po Bosni godine 1843., 148. Z tej perspektywy romantyczne opowieści podróżnicze o ludziach i przestrzeni realizują zadania humanistyki. Jak bowiem pisze Odo Marquard, przywoływany przez Michała Pawła Markowskiego, bez opowieści (które oferuje humanistyka) „ludzie umierają z uwiądu narracji. [...] Jeśli więc być człowiekiem to być wplątanym w wiele różnych opowieści, których znaczenie może być odczytywane na wiele różnych sposobów, to misja nauk humanistycznych polega na mnożeniu opowieści o ludzkim doświadczeniu i na interpretowaniu ich na różne sposoby”. Michał Paweł Markowski, Polityka wrażliwości (Kraków: Universitas, 2013), 22-23. Transformując doświadczenie na opowieść, romantycy porzucają kategorię subiektywności na rzecz komunikowalności, która zakłada współuczestnictwo i przenoszenie w przestrzeń dyskursu. Ibidem, 338-345. Autorzy podróży, przekładając doświadczenie egzystencjalne na język, wprowadzają Bośnię w obszar dyskursu i sytuują w przestrzeni kultury. 17 „[...] będzie Pan miał wyobrażenie o tym pięknym, acz zaniedbanym słowiańskim rejonie [...]. Nie wiem czy to bieda, czy niedbałość wobec prawa jest prawdziwą przyczyną, że po wsiach tureckich trudno zobaczyć nowy meczet, najczęściej są zrujnowane, a zwłaszcza przez wiatr zupełnie przewrócone i na ziemi gnijące”. Jukić, Putovanje po Bosni godine 1843., 148, 153-154. Informacje o zrujnowanych i nienaprawianych meczetach pojawiają się w również w innych miejscach (vide ibidem, 133). Jukić opisuje także proces przejmowania kościołów chrześcijańskich na meczety, a następnie ich dewastacji (vide Jukić, Putovanje iz Dubrovnika, 130). 15 16 j:makieta 12-1-2015 p:267 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 267 i drogi. Niebywałe piękno przyrody i niechlujność, przymioty, którymi Bośnia opatrywana jest najczęściej, powtarzają się u wszystkich chorwackich autorów dzienników podróży po tym obszarze18. Mieszkańcy (o. Jukić i o. Martić) oraz odwiedzający (Matija Mažuranić, Ivan Kukuljević Sakcinski, Mihovil Pavlinović) są oczarowani przyrodą, podkreślają bogactwo złóż naturalnych i wód mineralnych, dostrzegają wiele urodzajnych rejonów właściwych pod uprawę zbóż i owoców19. Sprawozdania z wypraw po Bośni zdradzają emocjonalne zaangażowanie autorów, wyrażających zarówno zachwyt nad urokami i zasobami naturalnymi, jak i rozczarowanie wynikające z niegospodarności włodarzy. Obaj franciszkanie reprezentują typ obserwatora zaangażowanego, pragmatycznego, łączącego teorię i mądrość, życie praktyczne i teoretyczne, vita activa i vita contemplativa20. Rozemocjonowany adresat poszukuje równie wrażliwego odbiorcy. Dla Grgo Marticia czytelnikiem idealnym jest osoba łącząca wdzięczność dla Stwórcy z umiłowaniem przyrody („miłośniku szczodrej przyrody” 21). Gwałt Winą za obecny katastrofalny stan tak bogatego kraju o. Martić obarcza wydarzenia historyczne oraz barbarzyństwo kolonizatora. Narracja rozpoczyna się sielankowo-pastoralnie czy nawet bajkowo: „szczodra przyroda, zdobne góry, magiczny szmer wody, nieprzebrane strojne dąbrowy”22, ale i tu − jak w bajce − szybko następuje inicjalne nieszczęście, inaugrujące rozwój fabuły, a arkadyjski obrazek zamieniają zwroty odsyłające do sytuacji wygnania z raju: „zawzięta ręka barbarzyńska uciemiężyła i zrabowała wszystko, co dobre i piękne... Został tylko niebogi lud opłakujący prochy swego szczęścia i wolności”23. Barbarzyński 18 Drukowane głównie w chorwackich periodykach teksty bośniackich franciszkanów zaliczane są do korpusu literatury chorwackiej, co nie oznacza automatycznej etnicznej identyfikacji autorów. 19 „[...] prijatan je pogled; s obe strane puta klasna žita, a naokolo brežuljci, koji, osim što u svome krilu plemenite rude skrivaju, jesu mati studenih vrela” („przyjemy widok; z obu stron drogi kłosy zbóż, a wokół wzgórza, które, poza tym, że kryją w swym łonie szlachetne rudy, są matką lodowatych źródeł”). Jukić, Putovanje po Bosni 1842., 132; „Lijepa prirodo, kako si mi moj zavičaj nadarila!” („Piękna przyrodo, jak obdarzyłaś moje strony rodzinne!”); ibidem, 133; „ljepota neizpisana” („piękno nieopisane”), ibidem, 139; „predjele svakom rudom prebogate” („rejony bogate we wszelkie rudy”), Ivan Frano Jukić, „Povratak u Bosnu 1842.”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 145; Wymienione są rudy żelaza, srebra i złota oraz wsie ozdobione wszelkimi owocami, Jukić, Putovanje po Bosni godine 1843., 148. 20 „Śmierć niezaangażowanego autora” Michał Paweł Markowski uznaje za jedną z głównych przyczyn obecnego fatalnego stanu humanistyki. Markowski, op. cit., 48. 21 „[...] ljubovniče darovite prirode”, Grgo Martić, „Katolici u Hercegovini. Putne bilježke god. 1859. od Lj-ra”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 83. 22 „[...] darovita priroda, kitne gore, čarobni žubor, neprekidne gizdave dubrave”, ibidem. 23 „[...] kivna ruka barbarstva stlačila i sharala, štogodier bijaše dobra i liepa... Sam je puk ostao nebogi svoju sreću i slobodu u prahu plačući”, ibidem. j:makieta 12-1-2015 p:268 c:0 268 Krystyna Pieniążek-Marković gwałt zadany został pięknej i szlachetnej ziemi oraz jej mieszkańcom. Przemoc dokonana na ojczyźnie (domovina) w literaturze chorwackiej już od Robinji Hanibala Lucicia bywa oddawana jako przemoc na kobiecie. Chorwacki szlachcic w dramacie tym walczy z Turkiem o władzę nad kobiecym/narodowym ciałem/ terytorium. Niewiasta uosabia „egzystencjalnie zagrożone miejsce nacjonalnej kultury”24. W kruchej, podatnej na zranienia i bezbronnej bohaterce następuje sprzężenie tożsamości narodowej i płciowej. Po nierozłączną triadę − idealna kobieta, wolność, ojczyzna (wartości nadrzędne) − szczególnie chętnie sięgano w iliryzmie. Żeńskie ciało prezentowało zideologizowany projekt i w podobnej roli występuje u o. Marticia. Napotkana młoda muzułmanka okazuje się krewną jego towarzysza drogi, córką porwanej kiedyś chrześcijanki. „Turczynkę” wyróżniają ze wspólnoty cechy zewnętrzne, czyli zachowanie (gościnność) i szlachetne (!) rysy twarzy: „zdumieni byliśmy, że do domu zaprasza nas Turczynka; [...] ze szlachetnych rysów twarzy i żaru krwi na policzkach mogłeś wyczytać ślady chrześcijańskiej niewinności, jedyny spadek po matce, którego dzikość barbarzyństwa nie zdołała jeszcze wygładzić”25. Większą wagę ma jednak wyodrębniająca ze społeczności cecha wewnętrzna, ciążące piętno grzechu rodziców („piętno matczynego występku” 26). W skrajnych okolicznościach muzułmanka staje się strażniczką chrześcijańskiej/słowiańskiej/bośniackiej szlachetności. W interpretacji Marii Todorovej, w romantyzmie istniał bardzo wyraźny związek między kobietą i Orientem, a „dyskursy orientalne zawierają teorię seksualności i zmysłowości w przebraniu ascezy. Obok «wschodniego okrucieństwa», głównego wątku orientalistycznych opisów i malarstwa, pojawił się również inny bardzo atrakcyjny składnik − cielesna żądza”27. Podawane w otoczce dokumentalnej obrazy haremów, łaźni czy targu niewolników miały być pretekstem do zaspokajania lubieżności 28. Wymienione motywy nie pojawiły się w analizowanych tekstach franciszkanów, choć związek opisywanego terytorium z kobietą wydaje się oczywisty. Wiedzie jednak ku innym interpretacjom. Wprowadzenie do narracji motywu kobiecego pozwala autorowi przejść do rozważań natury ogólniejszej, do rozwinięcia dyskursu obejmującego problemy historii, władzy/(prze)mocy i ciała: Lada Čale Feldman, Euridikini osvrti. O rodnim izvedbama u teoriji, folkloru, književnosti i kazalištu (Zagreb: Naklada MD, 2001), 213, 218. 25 „[...] nenadano nam bi, što nas u kuću nudi Turkinja; [...] mogao si iz pitomijih ličnih crtah i žrenja krvi niz obraz poznavati trage kršćanske čednosti, jedinu ostavštinu majke, koju jošter divljačnost barbarstva nemogaše zagladiti”. Martić, Katolici u Hercegovini, 84 ( pitom oznacza też „oswojony”, co jest ważnym sygnałem w kontekście niniejszych rozważań). 26 „[...] žig nedjela roditeljičina”, ibidem. 27 Maria Todorova, Bałkany wyobrażone, trans. Piotr Szymor, Magdalena Budzińska (Wołowiec: Czarne, 2008), 41. 28 Semra Germaner, Zeynep Inankur, Orientalism and Turkey (Istanbul: Trkish Cultura Service Foundation, 1989), 42, za: Todorova, op. cit., 41. 24 j:makieta 12-1-2015 p:269 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 269 A tko će znati štioče! šta ima još po ovih pustih državah smjelošću samosilja zapasanih ovoj bjednoj rodici drugaricah, koje prošastih vremenah ili razkošnošću i prevarom zamamljene, ili goliem handjarom biesna bludnika zagnane − a pak i samom svojom slepoćom zavedene po tminah bez luča svjetlosti blude, pa za dragom slobodom, evangjeoskim sljedbenicam danom, hlepe iz tužnih uzah svojih29. Los zniewolonych kobiet, o których zdecydowały gwałt, rozkosz, oszustwo lub własna ślepota, to jednocześnie los opisywanego kraju tęskniącego za wolnością i ewangelią. Z perspektywy franciszkanina kobieta-ojczyna staje się męczennicą, zyskującą szansę na odkupienie dopiero w chwili śmierci za sprawą ingerencji anioła30. W tym kontekście nadzieja na wybawienie dla kraju (zgodnie z wizją chrześcijańską) także odsuwa się w nieokreśloną przyszłość i łączona jest z koniecznością Bożej interwencji/łaski. W omawianych tekstach jako wyraźne postaci żeńskie pojawiają się tylko dwie kobiety − szlachetna muzułmanka u Marticia oraz pyskata popadia u Jukicia31. Chrześcijankę, w przeciwieństwie do Turczynki, cechuje niegościnność i nieczystość, skazujące ją tym samym na obcość/inność. Zgodnie ze stereotypowym chorwackim (i polskim) autowizerunkiem, otwartość nie tylko jest cechą narodową, ale i znamionuje religijny ład. Tam zaś gdzie panuje religijny porządek symboliczny, gość nosi zawsze znamię boskości. W tym kontekście bliżej boskiego porządku znajdowała się zachowująca pewne chrześcijańskie cechy muzułmanka, natomiast niemal demonizowana, zwulgaryzowana popadia łamie tabu i wykracza poza akceptowalny ład. Przymioty, jakimi zostaje obdarzona, to „niewyparzony język” oraz oznaki nieczystości i zepsucia − pleśń. Źle (z perspektywy narratora − męskiej i katolickiej? − oraz społeczeństwa, które reprezentuje) użyty język (mowa/wypowiedź) dowodzi naruszenia ładu oraz domowego bożego porządku. Oba związane z kobietami wydarzenia ilustrują (w sposób przejaskrawiony) miejsce kobiety w społeczeństwie. Wskazują ich „klasyczne misje” do spełnienia − podporządkowanie oraz zredukowanie 29 „Kto to wie czytelniku! ile jeszcze znajduje się w tych pustych krainach, śmiałością przemocy otoczonych, tej biednej krewnej towarzyszek, które w minionych czasach albo rozkoszą i oszustwem zwabione, albo nagim kindżałem wściekłego rozpustnika zapędzone − a i własną ślepotą zwiedzione w ciemnościach bez promienia światłości błądzą i za drogą wolnością, daną naśladującym ewangelię, giną w smutnych okowach swoich”. Martić, Katolici u Hercegovini, 85. 30 Ibidem. 31 „Da te Bog sačuva slušati, što ti ova pljesniva snaha prosu na nas psovkih. Ni talianski matrozi (mornari) ne bi znali proti buri više psovati. [...] (Ovo je ista ona popadija, što su joj lani Arnauti ubili muža, al da su nju, manje bilo bi štete.) Velim družini: «Ništa neima gore nego jezičnasta žena!»”. („Niech Bóg broni przed słuchaniem tego, ile ta spleśniała snecha wylała na nas przekleństw. Nawet włoscy marynarze nie potrafiliby lepiej przeklinać burzy. [...] (to jest ta sama popadia, której w ubiegłym roku Arnauci zabili męża, ale gdyby to ją spotkało, byłaby mniejsza strata.) Mówię towarzyszom: «Nie ma nic gorszego niż pyskata baba!»”. Jukić, Putovanje po Bosni godine 1843., 156. Do sytuacji tej autor nawiązuje dwukrotnie, co w omawianych tekstach dostrzegłam tylko w tym przypadku. Musiało to być zatem wyjątkowo wstrząsające doświadczenie. j:makieta 12-1-2015 p:270 c:0 270 Krystyna Pieniążek-Marković do ciała i milczenia. Właściwe wypełnienie tych ról to jedyna droga ku wolności i zbawieniu (jednostki i terytorium). Łamiąc ustalone konwencje popadia narusza granice tego, co prywatne, i tego, co jawne, a tym samym granice porządku w domu i społeczeństwie. „Od sfery prywatnej i żeńskiej czystości zależy utrzymanie całego społeczeństwa, a gościnność jest częścią tego systemu: jest potwierdzeniem zalet gospodarza, przewagi moralnej, czystości i ładu”32. Kobieta jest tylko pośrednikiem − na co zwraca uwagę Tracy McNulty − „umożliwia zajście relacji gościnności pomiędzy panem domu (mężczyzną) a gościem (boskim przybyszem), choć sama na pozór nie bierze w niej udziału”33. Reakcja złej popadii, odsłaniająca nieszczelność symbolicznego porządku religijnego, ma jednak swoje głębsze uzasadnienie, jest reakcją obronną na akt przemocy. Okazuje się bowiem, że w tym domu bez zgody domowników, a także bez finansowej gratyfikacji zatrzymało się już dziesięciu Turków34. Nieład przestrzeni pokazany na przykładzie drobnego incydentu odsłania fundamenty zła, które zostało zaszczepione przez intruza i opresora. Bohaterka wyposażona w „niewyparzony język” wypowiada nieoficjalną prawdę: każdy niezaproszony gość narusza ład i zamkniętą przestrzeń domu (orbis interior), przybywając z przestrzeni otwartej (orbis exterior), wnosi jej obcość, nieład i brud. Odsłania porządek ludowy35, który nie realizuje polaryzacji romantycznych i wspólnotowych. Franciszkanin jest w tej strukturyzacji społecznej obcym. Popadia oraz nierozmowni i niechlujni prawosławni mnisi 36 z jednej strony, z drugiej zaś narrator nie współtworzą grupy organizującej się w opozycji do wspólnego innego, złego (Turka), lecz stają naprzeciwko siebie. Nieczystość popadii nie ogranicza się do kulturowego (z perspektywy zjednoczeniowej) 32 Natka Badurina, „Gostoljubivost, silovanje, pobuna”, in eadem, Nezakonite kćeri Ilirije (Zagreb: Centar za ženske studije, 2009), 74-75. 33 McNulty za: Julia Fiedorczuk, „Jedna łza Man-Motha”, http://sdk.pl/wakat/nr19/Julia Fiedorczuk.html (acc. 25.03.2014); cf. Badurina, op. cit., 75. 34 Jukić, Putovanje po Bosni 1843., 156. 35 Jan Adamowski, Kategoria przestrzeni w folklorze. Studium etnolinwistyczne (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 1999). , (: , 1992). 36 Zawiedziony przyjęciem na plebanii, bohater postanawia nigdy już nie prosić popa o strawę i nocleg. Zakładając, że mnisi są bardziej oświeceni ( prosvjetljeniji), udaje się klasztoru, ale nawet tam nie znajduje zrozumienia, pyta o księgi, dokumenty, żaden z mnichów nie chce z nim rozmawiać: „Svi se okreću od mene, da me ne vide, a igumana zaboljela glava; ter tako prod-e u dim moje ufanje pronaći štogod važnoga. Crkva imade oblik gotički. [...] Unutra ima nekoliko knjigah crkvenih, u Mletcih i Rusiji tiskanih; nu već su i napolak razdrte. Jedan psaltir sav u razsolu ukvašen kan da su kupus njime pokrivali”. („Wszyscy się ode mnie odwracają, żeby mnie nie widzieć, a igumena rozbolała głowa; i tak poszły z dymem moje nadzieje na znalezienie czegoś ważnego. Cerkiew w sylu gotyckim. [...] Wewnątrz znajduje się kilka ksiąg kościelnych, drukowanych w Wenecji i Rosji; ale są już rozdarte na pół. Jeden psałterz cały w kwasie zmoczony jakby kapustę nim przyciskali”.) Jukić, Putovanje po Bosni godine 1843., 159. Mnisi zatem także napiętnowani są przez brud i łamią społeczny porządek, zamiast pyskatej kobiety, to oni powinni nawiązać komunikację z przybyszem. j:makieta 12-1-2015 p:271 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 271 skalania, stygmatyzuje ją także brud wywołujący u narrata obrzydzenie37. Wykroczenie przeciw porządkowi stygmatyzuje bohaterkę, ponowna organizacja naruszonej przestrzeni wymagałaby eliminacji skalanego elementu („lepiej byłoby, gdyby to ona została zabita”). Bieda, nieczystość, dzikość Franciszkanie, podobnie do podróżników z Chorwacji i Zachodniej Europy, przedstawiają Bośnię pogrążoną w stagnacji, zapuszczoną i biedną. Martić poszukuje przyczyn ubóstwa w niewiedzy, przygnębieniu i zniewoleniu38. Wnioski Jukicia, wynikające z obserwacji kraju, wydają się zbieżne, a zarazem bardziej szczegółowe: sve to veće med-u njima siromašstvo raste, a uzrok tome jesu veliki porezi i danci; tako na priliku, Kuprešanin valja osim ostaloga poreza, da plaća krčmarinu, šljivarinu ili kačarinu, a na svemu Kupresu niti ima jedne šljive niti krčme, valja da plaća čumuriju, a niko ćimura (ugljena) ne loži. A što je najviše, ovdje su neiskazani begluci, ili robota; tako kad prispije kositba, valja mu ne samo na vezirevu i svoga bega kositbu ići, već svakom ondašnjem begu, i to o svojoj hrani! Njegovi otkosi propadaju, a Turčinu valja da radi 39. Bośnia oznacza miejsce niewyobrażalnych absurdów, kraj z obowiązkowymi podatkami i daninami nawet od tego, czego się nie posiada lub nie użytkuje (śliwowe i karczmowe w regionie, gdzie brak śliw i karczmy, węglowe, gdzie nie pali się węglem). Najbardziej niedorzeczna wydaje się relacja o narzuconym podatku od góry i mgły40. W odniesieniu do Bośni przekroczone zostały granice racjonalnego rozumowania i pojmowania. Potrzeba zrozumienia i wyjaśnienia zderza się z bezradnością intelektu wobec zastanego świata sytuującego się poza ratio, logiką i historią. Irracjonalny bośniacki świat staje się równocześnie przygnębiający i niemal groteskowo zdeformowany. 37 Ibidem. Julia Kristeva zwraca uwagę na te aspekty obrzydzenia, które w popadii dostrzega franciszkanin: „wstrętne jest to, co zaburza tożsamość, system ład. Co nie przestrzega granic, miejsc, zasad. Pewne pomiędzy, dwuznaczne, mieszane”. Julia Kristeva, Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie, trans. Maciej Falski (Kraków: Wydawnictwo UJ, 2007), 10. 38 Martić, Katolici u Hercegovini, s. 91. 39 „[...] coraz większe ubóstwo wśród nich rośnie, czego powodem są wielkie podatki i daniny; i tak na przykład Kuprešanin, oprócz zwykłego podatku, musi płacić karczmowe, śliwowe lub bednarskie, a na całym Kupresie nie ma ani jednej śliwy ni karczmy, musi płacić węglowe, a nikt nie pali węglem. A co najgorsze, jest tu niezliczona ilość pańszczyzny, czyli robót; tak że kiedy przyjdą żniwa, musi nie tylko iść do wezyra i swojego bega, ale też do każdego ówczesnego bega, i to o własnym wikcie! Jego pokosy niszczeją, a dla Turka musi pracować”. Ivan Frano Jukić, „Putovanje po Bosni godine 1845.”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 169. 40 Jukić, Putovanje iz Dubrovnika, 130. j:makieta 12-1-2015 p:272 c:0 272 Krystyna Pieniążek-Marković Ostrze krytyki u Jukicia skierowane jest nie tylko pod adresem opresora, ale i samych mieszkańców, których oskarża o brak wiedzy, lenistwo, niechlujstwo, upadek moralności. Dla Jukicia niewiedza łączy się albo z rodzajem niesprawności, albo przebiegłości, jednak w każdym przypadku przekształca się w działanie na własną szkodę. „Ludzie są niewprawni w uprawianiu ziemi” 41, są zatem biedni, bo sobie nie radzą, jednak gdy nadchodzi pomoc, podstępnie ją odrzucają: „Śmieszne to, co opowiadają, jak poprzedni kapitan Firduz z Livna zmusił chłopów do zasiania kukurydzy, a oni, żeby udowodnić, że u nich nie może obrodzić, najpierw sparzyli nasiona, potem posiali, i nic nie wzeszło!” 42. Zasłyszana historia wydaje się narrtorowi nieprawdopodobna, wręcz humorystyczna. Negatywna ocena nie obejmuje katolików. Z pozycji kolonizatora (lepszego, sprawniejszego, starannego, czystego, oświeconego) autorzy przemawiają w odniesieniu do rejonów zamieszkałych przez „Turków” (muzułmanów). Dążą do precyzjnych sprawozdań z pojedynczych miejsc, lecz mimo to dokonują uogólnień: „Domy tu jak i w innych tureckich miejscowościach, drewniane, zakopcone, i zaświechtane, a przede wszystkim przez gołębie i inne ptaki wydziobane, i wewnątrz brudne” 43 (o Zenicy). Szczególne zaniepokojenie budzi upodobnienie się tzw. tureckiej Chorwacji z centrum w Bihaću, do reszty terytorium: Grad je dosta velik, i morao je jak biti; a sad su se zidovi mnogo porušili i opali, a niko i ne popravlja; mislim zato, da bude u jednom redu s drugima u Bosni gradovima. S jedne strane dobar komad zida srušio se, i kamenje je isti put oko grada zapriječilo, pa niko se ne stara dignuti ga s puta44. Opisując Bośnię zaniedbaną, usytuowaną poza przestrzenią cywilizacji, skonfliktowaną, skolonizowaną, pozbawioną własnego głosu, pustą, martwą i cuchnącą, jedyny ratunek i sposób na wyrwanie jej ze stagnacji widzą w europeizacji kraju, który nie jest zdolny do podążania własnymi drogami, gdyż te − dosłownie i symbolicznie − zmieniły się w rzeki błota. Informują o nich zarówno przybysze z zewnątrz, jak i franciszkanie; w tym kontekście Bośnia staje się terenem nie do przejścia. Odwołując się do koncepcji Arnolda van Geneppa i Victora Turnera, Jukić, Putovanje po Bosni godine 1845., 166. „Smiješno je što pripovijedaju, kako je pred-ašnji livanjski kapetan Firduz natjerao seljake da siju kukuruze, a oni za dokazati, da se ne može roditi kod nji, najprije obare sjeme, pa onda posiju, i ništa ne rodi!”. Ibidem, 172. 43 Jukić, Putovanje po Bosni 1842., 136. 44 „Miasto jest dość duże, i kiedyś musiało być silne; a teraz mury bardzo się zniszczyły i opadły, ale nikt ich nie naprawia; myślę, że dlatego, żeby było tak samo jak w innych miastach Bośni. Z jednej strony spory kawał muru odpadł, a kamienie zagrodziły drogę wokół miasta, ale nikt nie stara się usunąć ich z drogi”. Jukić, Povratak u Bosnu 1842., 142. 41 42 j:makieta 12-1-2015 p:273 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 273 można postawić tezę, że Bośnia skazana jest na trwanie w fazie liminalnej, na stan wiecznego pomiędzy, niemożność przejścia i zmiany. Problem braku lub złego stanu dróg obecny jest w podróżach z początku lat 40. XX wieku i nie przestaje być aktualny w roku 1878, kiedy delegacja Bośniaków po aneksji BiH podróżowała przed oblicze cesarza. Błoto, z którym zmagali się delegaci wydłużyło podróż z dwóch do dziewięciu dni, tym samym w symboliczny sposób zostało oddane nieustanne opóźnianie drogi ku Europie: „wszystkie drogi, we wszystkich kierunkach, którędy moglibyśmy przejechać, były zamulone błotem. [...] ledwie po cztery godziny dziennie mogliśmy postępować, brodząc w tym wielkim błocie” 45. Z perspektywy chrześcijańskich mieszkańców niebezpieczne jest nie tylko bycie-w-drodze, ale samo usytuowanie domu przy drodze, gdyż oznacza wystawienie się na napaści, grabieże, śmierć. Zdominowany i wystraszony lud ucieka przed nieznajomym (tu przed narratorem), ostrzegając pozostałych przed „Turkiem”, z którym identyfikowany jest każdy obcy. Jukić dodaje swoją cegiełkę do powstającego obrazu Bośni pustej, wystraszonej i zdziczałej, choć podkreśla, że jego uwagi odnoszą się wyznawców kościoła wschodniego46, oraz do utrwalenia stereotypu obcego, wroga, najeźdźcy, który zawsze przybywa ze Wschodu (Turcji, Azji, Arabii, Bizancjum, a w okresach bliższych współczesności, w tym w ostatnim konflikcie wojennym, z Serbii). Wyeksponowana kategoria brzydoty (błoto, smród, nieczystość) czyni z Bośni obiekt skalany, a tym samym wykluczony, znajdujący się poza granicami ładu i racjonalności. Zgodnie z definicją Mary Douglas, brud oznacza coś nie na swoim miejscu47. Nieczysta Bośnia stanowi więc anomalię niezgodną z wizją porządku społecznego i symbolicznego franciszkanów. Wskazując i piętnując brud, rysują drogę ku reorganizacji przestrzeni, z której elementy skalane powinny zostać usunięte. Bośnia będzie mieć wówczas szansę na transformację z przestrzeni niejednorodnej, niespójnej i absurdalnej w spójną i bezpieczną. 45 „[...] svi putovi na sve strane kuda bismo mogli proći, bili zamuljeni blatom [...] jedva smo po četiri sata na dan mogli gazeći ono silno blato napredovati”. G. Martić, „Zapamćenja”, in Hrvatski putopis. Od XVI. stoljeća do danas. Antologijski izbor, ed. Dubravko Horvatić (Zagreb: K. Krešimir, 2002), 127-128. Więcej na ten temat vide Krystyna Pieniążek-Marković, „Hrvatski romantičari otkrivaju Bosnu”, in Sarajevski Filološki Susreti II: Zbornik radova, vol. II (2014): 280-301. 46 „Wszystko puste, wystraszone i zdziczałe (to, rozumie się, o wsiach, zamieszkanych przez chrześcijan wyznania wschodniego, którzy ledwie raz na pół roku księdza widzą) w tym pieknym kraju”. Jukić, Putovanje po Bosni 1842., 136. 47 „Tam gdzie jest brud, jest też system. Brud to produkt uboczny systematycznego porządkowania i klasyfikacji rzeczy, o tyle, o ile porządkowanie wymaga odrzucania nieprzystających elementów. Idea brudu przenosi nas wprost w sferę symboli i wskazuje na powiązanie z systemami czystości, których symboliczny charakter jest jeszcze bardziej oczywisty”. Mary Douglas, Czystość i zmaza, trans. Marta Bucholc (Warszawa: PIW, 2007), 77. j:makieta 12-1-2015 p:274 c:0 274 Krystyna Pieniążek-Marković My − oni. Chrześcijański porządek i turecka niedbałość48 Najprostszą strategią wyeksponowania tureckich zaniedbań jest porównanie z katolickim porządkiem, sprawiającym, że wsie „bieleją jak łabędzie” 49. Podróżnicy po Bośni, w tym Jukić, wprowadzają wyraźne podziały wartościujące. Turecki nieład widziany „wewnętrznym spojrzeniem” powoduje wzmocnienie wiarygodności podobnych danych zawartych w tekstach podróżników z Chorwacji. Szczególnie dokuczliwe w podróży stają się trzy plagi: dym tytoniowy i wszy w miejscach, gdzie narrator zatrzymuje się na nocleg, oraz stada psów50. Podobnie jak u Matiji Mažuranicia, brud, a zwłaszcza zawszenie stają się przyczyną drwin z przechwalających się Turków: „bardzo się przechwalają [...] choć wszy kapią im zza karku”51. Radykalna odmienność i brak akceptacji dla zwyczajów obcego, analogicznie jak w przypadku popadii, w strategiach narratorskich przekuwane są na sceny wywołujące mdłości i obraz odpychającej odrębności: „Najtrudniej [z największym obrzydzeniem − K.P.M.] było mi palić jego cybuch, gdyż był okropnie chory”52. Informujące o obrzydzeniu, zdanie wtrącone w opis szczerej tureckiej gościnności i wyrazów przyjaźni okazywanych zniewolonemu, wiezionemu przed oblicze Omer-paszy franciszkaninowi pozwala na wyraźne wytyczenie granicy. Szacunek dla bohatera wywołuje zdziwienie wśród towarzyszy i obserwatorów zdarzenia, zatem sygnał o odczuciu wstrętu, językiem Kristevy, chroni przed upadkiem53, który tutaj oznaczałby identyfikację z Innym i opresorem. Odraza, obrzydzenie, mdłości odsuwają i odwracają od plugastwa, od kompromitacji w wypadku zdrady. Gwałtowność skurczu, odrzucenie to równocześnie − pisze Kristeva − ustanawianie siebie, odsuwanie, żeby żyć 54. Scena z fajką pokazuje realne zagrożenie wynikające ze spotkania z nieczystością, jej podstępność i grozę. Wewnętrzne bośniackie różnice nie ograniczają się do podziału na czystych, porządnych chrześcijan (zwłaszcza katolików) i nieczystych Turków. Dodatkowe linie demarkacyjne przebiegają między katolikami i prawosławnymi, którzy są niegościnni, nieuprzejmi, niegodni zaufania i nie przestrzegają bożych nakazów. „[...] hristjanska urednost i nemarnost turska”. Jukić, Putovanje iz Dubrovnika, 126. Zdanie Jukicia (Putovanje po Bosni godine 1843., 151): „Gradnje po ovih selah bijele se ko labudovi, jer svaka kuća, staja ili pojata podzidana je i okrečena” brzmi jak cytat z Mickiewicza: z drewna, lecz podmurowany. 50 Vide ibidem, 126, 147, 150. Wyjątkiem wśród tureckich miejscowości jest Trawnik obmywany przez liczne wodotryski: „Čaršija dosta je čista, jer je mnogi opiru šerdvani, česme, t. j. vodeni vrutci”, ibidem, 150. 51 „[...] mnogo se junačiše [...] premda im uši kaplju izza vrata”. Ivan Frano Jukić, „Putovanje iz Sarajeva u Carigrad”, in Martić, Jukić, Putopisi..., 184. 52 „Najmučnije bi mi na njegov kamiš pušiti, jer je bio ružno bolestan”. Ibidem, 183. 53 Kristeva, op. cit, 8. 54 Ibidem, 9. 48 49 j:makieta 12-1-2015 p:275 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 275 W przeciwieństwie do katolików, którzy ani nie zdradzają potrzeby kontaktu z Chorwacją, ani nie wykazują świadomości etnicznej, Serbowie podkreślają swoją narodowość i ekskluzywizm. Uwagi krytyczne pod adresem prawosławnych formułuje zwłaszcza Jukić, nadając im charakter spostrzeżeń obiektywnych (gdy opisuje przestrach i niedzielne prace w polu) oraz doznań subiektywnych (gdy dzieli się doświadczeniami z poszukiwania noclegu). W każdym jednak przypadku ostrze krytyki skierowane jest głównie pod adresem prawosławnego kleru lub ich rodzin: popi nie odwiedzają swych wiernych, nie dbają o literę prawa, nie nauczają. Zróżnicowana Bośnia reprezentuje permanentne pogranicze, jest rewirem niebezpiecznym, gdyż narażonym na mieszanie się odmiennych struktur, strefą półmroku, medium55. G. Martić i I. F. Jukić z jednej strony mieli świadomość bośniackiej, czyli obejmującej wyznawców trzech konfesji, odrębności i tożsamości oraz aktywnie działali na rzecz ich wzmocnienia i propagowania. Mówili o Bošnjakach56, przeszłości królestwa bośniackiego, bośniackim języku. Z drugiej strony w analizowanych tekstach następuje orientalizacja muzułmanina i prawosławnego. Obaj pełnią funkcję Drugiego-ja, sobowtóra/bliźniaka, który jest obserwowany, oceniany, a jako nieakceptowana część „ja” − odrzucany i wypierany. Noszą cechy „ja” poznawanego w Lacanowskiej fazie lustra, dającego szansę na poznanie siebie scalonego, niepokawałkowanego, oraz/lub cechy abiektu Julii Kristevy, który stanowi „obszar podmiotowości, gdzie gromadzi się to, co nieakceptowalne społecznie: nieczystość, nikczemność, ochyda. [...] abiekt tkwi we wnętrzu podmiotu [...]. Aspołeczny, pogardzany, nieczysty abiekt przeraża i fascynuje zarazem”57. Maria Janion przywołuje pojęcie abiektu w kontekście romantycznej literatury wampirycznej 58, z jej estetyką niesamowitości (Freudowskie das Unheimliche)59. 55 Anna Grzywaczewska, „Niejednorodność ludzkiego świata. Obraz zła jako obszaru inności”, in „Filozofia zła”, Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, no. 3 (2003): 121-122. 56 Wypełniając rubrykę dotyczącą przynależności etnicznej, w najbardziej znanym swoim dziele Zemljopis i poviestnica Bosne wydanym pod pseudonimem Slavoljub Bošnjak, Jukić wyjaśnia: „U Bosni je jedan narod i to Slavjanski, koji je u Europi najveći. Bošnjaci su ogranak ovog velikog stabla i spadaju medju pleme Ilirsko − južnoslavjansko”. („W Bośni mieszka jeden naród i to Słowiański, w Europie największy. Boszniacy są odgałęzieniem tego wielkiego drzewa i należą do plemienia Ilirskiego − południowosłowiańskiego”). Bošnjak, op. cit., 13. Poza Bošnjakami wśród zamieszkujących Bośnię narodów wymienia Turków (wraz z wyznającymi islam Cyganami) i Żydów (Čifuti). 57 Tomek Kitliński, Obcy jest w nas. Kochać według Julii Kristevej (Kraków: Aureus, 2001), 48. 58 Maria Janion, Wampir. Biografia symboliczna (Gdańsk: Słowo/obraz terytoria, 2008), 124-125. 59 „Owo niesamowite nie jest tak naprawdę niczym nowym czy obcym, lecz jest czymś od dawna znanym życiu psychicznemu, czymś, co wyobcowało się z niego za sprawą procesu wyparcia. [...] Niesamowite jest czymś ongi samowitym, od dawna znajomym. Przedrostek «nie» [un] j:makieta 12-1-2015 p:276 c:0 276 Krystyna Pieniążek-Marković Niesamowitym, wywołującym strach poprzez jednoczesne posiadanie cech swojskich i obcych, w omawianych dziennikach podróży są współobywatele, a gradacja ich niesamowitości postępowałaby od wyznawców prawosławia, przez słowiańskich muzułmanów, po Turków Osmańskich, do których najczęściej odnosi się określenie barbarzyńcy. Zabieg ten wpisuje się w proces utrwalania stereotypowych prezentacji, a jednocześnie stanowi rodzaj krytyki tego, co wspólne. Niesamowite jest znakiem wyparcia tego, co nie da się oswoić, tym, co zostało przesunięte ze świadomości do nieświadomości. Zdaniem Mikołaja Sokołowskiego, interpretatora rozważań Janion, gotycyzm jest dla badaczki sposobem na wyrażenie kontrkultury, treści, które nie mogą być sformułowane w języku kultury oficjalnej, pozwala wydobyć najskrytsze pragnienia i wyobrażenia ukryte w głębokich pokładach nieświadomości. Tymczasem Sokołowski podkreśla, że gotycyzm ma również swe represyjne oblicze, bywał narzędziem władzy i służył tłumieniu pewnych wartości kulturowych60. Jeżeli można mówić o elementach gotyckiego dyskursu w tekstach Jukicia i Marticia, to wymierzone są w kolonizatora, w dzieje kraju pod osmańską dominacją, jednak nie w sposób tak bezpośredni, jak można by tego oczekiwać. Ostrze krytyki skierowane jest bowiem także w prosty, leniwy lud wymagający oświecenia, (obaj franciszkanie zaangażowani są w rozwój edukacji i szkolnictwa świeckiego) i ucywilizowania. Jukić i Martić stają się zatem głosem oficjalnej, oświeconej kultury zachodnioeuropejskiej, kontrjęzykiem wobec Osmanów. Właściwa dla gotycyzmu rewaloryzacja średniowiecza wiąże się w perspektywie bośniackiej z sentymentalną melancholią oraz tęsknotą za wolnością, państwowością, potęgą, bohaterstwem. Jak w gotyckich romansach, w opowieściach omawianych autorów występują elementy grozy, tajemniczości, wzniosłości. Ostatnia z kategorii realizowana jest poprzez obraz natury budzącej zarazem podziw, zdumienie i przerażenie61. w tym słowie jest znamieniem wyparcia”. Sigmund Freud, Pisma psychologiczne, trans. Robert Reszke (Warszawa: KR, 1997), 253, 256. Cyt. za: Maria Janion, Niesamowita Słowiańszczyzna (Kraków: WL, 2006), 65. Cf. eadem, Wampir. Biografia symboliczna, 108-109. 60 Mikołaj Sokołowski, „Literatura gotycka a dyskurs władzy”, in Księga Janion, ed. Zbigniew Majchrowski, Stanisław Rosiek (Gdańsk: Słowo/obraz terytoria, 2007), 501-502. 61 Teresa Kostkiewiczowa, [hasło] „wzniosłość”, in Słownik terminów literackich, 581. j:makieta 12-1-2015 p:277 c:0 Bośnia − hortus horridus. Obraz Bośni w podróżach franciszkanów... 277 Hortus horridus W obrazie Bośni dominuje przyroda, nieujarzmiona i piękna. Stanowi rodzaj przestrzeni zamkniętej, ogrodu darowanego przez Stwórcę (rajskiego, przynależącego do sfery sacrum) i zdewastowanego, oraz przestrzeni mentalnej 62, zrodzonej ze sprzeczności zachwytu nad dziełem Boga i rozpaczy nad dziełem człowieka, który miejsce obfitości, wolności i bezpieczeństwa zamienia w miejsce nieczyste, kraj ruin, biedy, niepohamowanych namiętności i zniewolenia. Jako dzieło człowieka (kraina cierpienia, raj zamieniony w turecki śmietnik i pustynię63) Bośnia staje się specyficznym anty-ogrodem − przestrzenią agresji i nieoswojonej natury. Tak „zaaranżowany” ogród jest wymarzonym miejscem dla romantyków64, portretem epoki i bohatera, tekstem kultury (o odejściu od kultury, o braku kultury). Wędrówka po tym hortus horridus to jak czytanie „księgi zbójeckiej” o barbarzyńcach, hajdukach, czarownicach, zniewolonym ludzie i odważnym bohaterze, który wybiera się w drogę, nie bacząc na strach i zagrożenie życia65. Autorzy zapraszają czytelnika do podziwiania natury jeszcze nie zniewolonej przez człowieka, nie uregulowanej przez jego myśl, do gotyckiego ogrodu66 z gotyckimi ruinami i śladami dawnej wielkości. Parafrazując Przybylskiego67: romantyczna dusza, udręczona utratą niepodległości, znalazła w tym „parku” wszystkie „przeklęte problemy”, na jakie Bošniaków skazała burzliwa historia. Franciszkanie znajdowali w przemierzanej przestrzeni węzeł niesamowitego piękna i przemocy, tygiel podobieństw i kontrastów. Przestrzeń mentalna ogrodu − pisze Bożena Tokarz − „narzuca określone formy fizyczne i zależy zawsze od wizji antropologicznej, wpisanej w kulturę, co różni między sobą ogrody: włoski, francuski, angielski, arabski, japoński, a także ogród rajski i ogród sztuki, ogród przydomowy i ogród przyklasztorny”. Bożena Tokarz, „Ogrody transwersalne (przyczynek do tematu)”, in Przestrzeń ogrodu i przestrzeń kultury, ed. Grzegorz Gazda, Mariusz Gołąb (Kraków: Universitas, 2008), 17. 63 Martić, Katolici u Hercegovini, 94 („tursko smetište”, „ova pustinja”). 64 Portret Bośni wyłaniający się z podróży Jukicia i Marticia jakby stanowił odpowiedź na europejskie zapotrzebowanie tego czasu: „W ludziach budziło się przekonanie, że na prawdziwą dziką przyrodę można patrzeć z przyjemnością, a nie pogardą. Wykształcona elita miejska znalazła szczególne upodobanie w surowej potędze dzikiej przyrody, która tak bardzo kontrastowała z jej światem. Dzicz stała się między innymi inspiracją dla ewoluującej koncepcji wzniosłości (sublime) − szczególnego uczucia potęgi i czci, niekiedy kojarzonego także z odczuciem lęku, czy grozy”. Małgorzata Liszewska, „Idea natury a przestrzeń ogrodu”, in Przestrzeń ogrodu, 39. 65 Dla ilustracji kilka cytatów z tekstów Jukicia: „z uwagi na byłe gniazdo hajduckie, co w sposób oczywisty pokazują groby zabitych, szliśmy ze strachem”, Putovanje po Bosni 1842., 140; o hajdukach vide Povratak u Bosnu 1842., 144, Putovanje po Bosni godine 1843., 154, Putovanje po Bosni godine 1845., 164; o czarownicach vide idem, Povratak u Bosnu 1842., 145; „Oprócz rozbójników często Turcy niepokoili fratrów”, Putovanje po Bosni godine 1845., 175. 66 Nową romantyczną kulturę Europy, której źródła kryły się w średniowieczu, nazwał ogrodem gotyckim Mochnacki. Cf. Ryszard Przybylski, Ogrody romantyków (Kraków: WL, 1978), 25. 67 Ibidem, 26-27. 62 j:makieta 12-1-2015 p:278 c:0 278 Krystyna Pieniążek-Marković Bosnia − hortus horridus. The image of Bosnia in travels of Franciscans: Grgo Martić and Ivan Frano Jukić Summary The subject of discussion in the present article are travel accounts of the nineteenth century given by two Franciscans, namely, Grgo Matić and Ivan Frano Jukić as a result of their visit in Bosnia. The image of the territory, reconstructed on the basis of their accounts, manifests itself as a devastated Arcadia. Bosnia turns out to be a country which may not be taken under rational consideration, since it is embroiled in absurdities and contradictions, streaked with poverty, but rich in all resources of nature. The visited country is perceived as a paradisiac place destroyed by its contemptible inhabitants, who being dirty themselves, sully the whole space with their own impurity. It is a place where everything is out of place, which is transformed into a borderland, dominated by divisions, far from social and divine order. Presented as such, Bosnia, hortus horridus, becomes a sort of gothic garden in which, among beautiful, yet wild, nature and ruins imperfect and scared people live; their tainted women who transgress against the established roles, the oppressor (Ottoman Turks), a lazy local Muslim, and a member of the Orthodox Church who breaks out of the Illyrian common visions. j:makieta 12-1-2015 p:279 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 279-290 WOJCIECH KUDYBA Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ZŁE MIEJSCA W POEZJI JANA POLKOWSKIEGO Słowa kluczowe: Jan Polkowski, złe miejsca, dystopia, demaskacja Keywords: Jan Polkowski, badplaces, dystopia, unmasking Lektura wierszy Jana Polkowskiego przekonuje, że wyobraźnia poety nieustanie porusza się wśród kontrastów i sprzeczności. Wystarczy otworzyć dowolną książkę poety − niechby był nią przedostatni tom Cień − by od razu natrafić na charakterystyczne paradoksy. W tej poezji „światło czernieje” (Ci, 76), radość jest „ciemna, zimna” (Ci, 58), ciemny też pozostaje „złoty obłok” (Ci, 75)1. Pejzaż liryków Polkowskiego jawi się jako terytorium współistnienia czy nawet współzależności antynomii. W wierszu Rzeka natrafiamy na wyznanie, które można odczytywać jako autokomentarz do twórczości pisarza: [...] dotykam Zamkniętej w suchym kawałku kory przeszłości i przyszłości. Po raz pierwszy odkrywam urywany puls wewnętrznej ciemności i czuję słodki smak wszechświata [C, 5]. Autor utworu wspomina traumatyczną przygodę z wczesnego dzieciństwa, jednak cytowana puenta tekstu przekracza horyzont autobiografii, kieruje nas w stronę sensów uniwersalnych. Opisane w niej doświadczenie nie odnosi się wyłącznie do opisanej traumy wypadku i doznanego ocalenia. Wydaje się, że przybiera kształt doświadczenia inicjacji w samą istotę świata, która okazuje się właśnie binarna, paradoksalna, antynomiczna. Być może zatem ujawnia nie tyle Tomy wierszy poety opatruję następującymi skrótami: W − Wiersze 1977−1987 (Kraków: Stowarzyszenie NZS, 2011) − zawiera wydane w latach 80. zbiorki To nie jest poezja (Warszawa, 1980); Oddychaj głęboko (Kraków, 1981); Ogień, z notatek 1982−1983 (Kraków, 1983); Drzewa (Kraków, 1987); C − Cantus (Kraków: a5, 2009); Ci − Cień (Kraków: Znak, 2010); G − Głosy (Sopot: Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, 2012). Cyfra arabska oznacza nr strony. 1 j:makieta 12-1-2015 p:280 c:0 280 Wojciech Kudyba przeszłość, ile przyszłość, projektuje los bohatera, jego cechy osobowościowe, a także rodzaj poetyckiej wyobraźni. Sugeruje, że jest ona rozpostarta pomiędzy biegunami mroku i słodyczy; ciemności i zachwytu. Komentatorzy twórczości Polkowskiego wielokrotnie zwracali uwagę na wpisane w nią mechanizmy krzyżowania się rozmaitych perspektyw znaczeniowych2. Wspominano m.in. o wyraźnie zarysowanej w omawianej poezji dychotomii dorosłość − dzieciństwo i natura − historia. Przypomnijmy: biegun dzieciństwa i natury to obszar oswojony i przyjazny, to przestrzeń domu, która nie stawia oporu, nie buduje napięcia, zachęca raczej do bezinteresownej afirmacji. Słowa-klucze organizujące semantykę tej przestrzeni to jasność i ciepło3. Jeszcze silniej zaznaczony jest przecież w omawianej twórczości „biegun zimna”, którego domeną są chłód, szarość, cień, popiół, pustka, choroba. Wielu krytyków zwracało uwagę, że stałym komponentem egzystencji okazuje się u Polkowskiego poczucie samotności i słabości (bezsilności i zwątpienia). Jak przekonują niektórzy badacze, podstawowym przeżyciem egzystencjalnym bohatera analizowanych wierszy jest doświadczenie nieprzychylności świata, który jawi się jako przestrzeń odpychająca i wroga4. Wyraźnie obecne w twórczości pisarza „złe miejsca” nie doczekały się dotąd osobnej analizy. Wydaje się jednak, że na nią zasługują. 1. Nie-miejsca? W twórczości poety wyraźnie pojawia się m.in. problem wykorzenienia, wywłaszczenia z miejsc, które − podtrzymując więzy wspólnotowe − pomagają chronić i harmonijnie rozwijać naszą indywidualną i zbiorową tożsamość. Już w pierwszym tomie natrafiamy na utwór, który na tyle interesująco kreśli obrazy społeczności nękanej traumą utraty lokalnej ojczyzny, że warto przywołać go w całości: Wysoko pod niebem żurawie leciały Chwilowo żyjemy (na walizkach) w jednym domu z innymi stu dziewięcioma rodzinami. Dzieli nas jedynie okno. Dziesięć pięter. (Wysoko. Ciężkie dymy nad Prokocimiem.) Odna w Boga Korolewa, 2 Cf. Marek Zaleski, „Poezja Jana Polkowskiego”, Puls, no. 25 (1985): 65-69. Marian Stala, „List do Jana Polkowskiego”, in Chwile pewności (Kraków: Znak, 1991), 207. 3 Szerzej piszę o tym w szkicu „Sacrum i profanum w poezji Jana Polkowskiego”, in Potrzeba sacrum. Literatura polska okresu PRL, ed. Mirosława Ołdakowska-Kuflowa, Wiesław Felski (Lublin: TN KUL, 2012), 299-312. 4 Cf. M. Stala, List do Jana Polkowskiego. j:makieta 12-1-2015 p:281 c:0 Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego 281 Mołytsa za namy, Z Czenstochowy, Poczajewa I znad Ostroj Bramy [W, 10]. Choć rzeczywiście pojawia się w wierszu obraz „niezamieszkania”, choć wprost mówi się w nim o doświadczeniu „życia chwilowego” czy też „życia na walizkach”, to jednak okazuje się, że nie-miejsca otaczają w poezji Jana Polkowskiego nieco inne konteksty niż te, które podpowiada cywilizacja późnej nowoczesności. Rozszyfrowanie obecnych w wierszu realiów PRL nie jest trudne. Wprawdzie nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć wątpliwości, czy wieżowiec znajduje się w samym Prokocimiu, czy też w którejś z sąsiednich dzielnic Krakowa (w Bieżanowie?), podobne uściślenia nie są jednak chyba dla wymowy utworu najistotniejsze. Obie te dzielnice były w latach 70. placem budowy, obydwie zapełniały się wysokimi, wielkopłytowymi konstrukcjami, mieszącymi wymarzone przez wielu M-3 lub M-4. Jak i inne, wpisywały się w nowoczesny mit nowej, egalitarnej społeczności znajdujący swój wyraz właśnie w nowych sposobach gospodarowania przestrzenią (także przestrzenią społeczną). Kiedy powstają wieżowce Bieżanowa i Prokocimia, narracja modernizmu − osobliwie artykułowana w późnym PRL − wciąż zasila język władzy, wciąż próbuje organizować społeczną wyobraźnię. Sugestywnie ukazane w liryku „ciężkie dymy” zdają się jednak demaskować jej trujący charakter. Wpisują się tym samym w zjawisko − które w Europie Zachodniej pojawiło się już w latach 60. − w nurt sceptycyzmu wobec modernistycznych wizji społecznego bytowania. Zauważono wówczas, że projekt blokowisk, lekceważąc psychologiczne i społeczne potrzeby ludzi, zapominając o ich potrzebach duchowych, nie jest w stanie spełnić marzeń o nowym lepszym życiu. Utwór Polkowskiego zdaje się nawiązywać do podobnych wątpliwości. Wchodząc w spór z peerelowską narracją, odsłania rzeczywiste problemy ludzi „zblokowanych”, przymuszonych do funkcjonowania w gigantycznej „maszynie do mieszkania” − sprawnej, lecz przecież nieludzkiej, niezdolnej do wytworzenia więzi społecznych. Tytułowe żurawie stają się bowiem w wierszu symbolem nie tylko wygnania, ale także obcości, niemożności zakorzenienia w miejscu, którego niepodobna uznać za własne. Warto przypomnieć, skąd pochodzą. Tytuł liryku jest przecież cytatem zaczerpniętym z liryku Seweryna Goszczyńskiego Wyjście z Polski. Pierwsza jego strofa brzmi następująco: Wysoko pod niebem żurawie leciały, Wysoko leciały, a lecąc śpiewały. Polami lasami, wojacy szli w tłumach, Bez pieśni, bez grania w milczących szli dumach5. Cf. Seweryn Goszczyński, Poezje wybrane, ed. Jolanta Tutinas-Romanowska (Warszawa: LSW, 1978), 35. 5 j:makieta 12-1-2015 p:282 c:0 282 Wojciech Kudyba Współczesny poeta dokonuje interesującej rekontekstualizacji tekstu romantycznego. Wycisza czy nawet usuwa wszystko to, co wpisywało liryk Goszczyńskiego w nurt bieżącej historii i bezpośrednio odnosiło się do „wychodźstwa” żołnierzy, opuszczających kraj po powstaniu listopadowym. Aktualizuje jedynie sytuację wygnania, osadzając ją przecież nie tyle w kontekście doświadczenia emigracji politycznej, ile charakterystycznych dla epoki industrialnej procesów migracji ludności do wielkich miast. Zarazem jednak ukazuje, że w osobliwy sposób splatały się one w powojennej Polsce z falą repatriacji Polaków z terenów opanowanych po wojnie przez Związek Radziecki. Do pewnego stopnia sferę podobnych znaczeń sugeruje już wiersz romantycznego przedstawiciela tzw. „szkoły ukraińskiej”, jeszcze wyraźniej eksponuje go jednak końcowa modlitwa − autentyczny (jak się okazuje) tekst zatytułowany Mołytwa, umieszczony na nagrobku Platona Kosteckiego (1832−1908) pochowanego na lwowskim Łyczakowie6. Obydwa interteksty odsłaniają ważne pęknięcia „modernistycznej” narracji PRL. Okazuje się, że skryta w architekturze blokowisk wizja nowego ładu społecznego niosła w istocie pogardę wobec tego, co jednostkowe i swoiste − wobec różnorodności kulturowej7. W jakimś sensie była zatem podszyta tym samym marzeniem o nowej społeczności, jakim żywiły się wszystkie totalizmy... Czy jednak bohaterowie liryku naprawdę nie wykonują żadnych gestów oswajania obcej przestrzeni? Co znaczy modlitwa kończąca utwór? Że jest znakiem nieprzynależności, to oczywiste. Jej język nie jest językiem autochtonów, lecz repatriantów. Pojawia się w niej jednak również pragnienie wspólnoty − nie tyle tej bosko-ludzkiej, ile międzyludzkiej. Jej możliwym fundamentem − zdaje się mówić poeta − nie są jednak narracje modernizmu, lecz otwarte, ekumeniczne chrześcijaństwo... Trud odsłaniania ukrytej w peerelowskich narracjach pogardy dla człowieka − dla jego skomplikowanej, wielowarstwowej tożsamości − naznacza wiele wierszy Jana Polkowskiego. Niekiedy − tak jest w liryku Moja słodka ojczyzno − właśnie dzięki figurze „innego” poeta demaskuje mechanizmy przemocy i opresyjny charakter socjalistycznego państwa. Tekst brzmi następująco: Urodziłem się w pociągu na ruchomej granicy jako żydowskie szczenię w kącie wagonu towarowego jako mówiący po polsku żołnierz Wehrmachtu idący na Moskwę jako niewiadomego pochodzenia enkawudzista strzelający do moich przodków: Polaków 6 Zawdzięczam te informacje autorowi wiersza. Zwraca na to uwagę Marek Zaleski pisząc, że blok przypomina dawną wielokulturową ojczyznę. Cf. Marek Zaleski, op. cit. 7 j:makieta 12-1-2015 p:283 c:0 Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego 283 Litwinów, Tatarów − szlachty z dwugłowym tyfusem W herbie. Urodziłem się na ich ruchomych grobach: w Kazachstanie, na Litwie, w Częstochowie, Krakowie, Katyniu, Londynie. Oto moje obywatelstwo − twój wzniesiony Pod piersiami Brzuch (Anusiu, mateńko.) (Moja Niewidzialna Ojczyzno będziemy sobie wierni.) To już nic nie znaczy [W, 97]. Tak jak w liryku Wysoko pod niebem żurawie leciały, jak w wielu innych utworach pisarza, pojawia się w tym sugestywnym tekście przejmujący obraz nieprzynależności. Przedmiotem niniejszych rozważań jest poezja, warto przecież zauważyć, że problem skomplikowanej tożsamości jest osią konstrukcyjną wydanej niedawno powieści Polkowskiego − Ślady krwi. Wiele wskazuje na to, że „niepełna przynależność” należy do tych tematów, które nie pozwalają pisarzowi o sobie zapomnieć, uparcie powracają, stanowią ważną cechę jego wyobraźni. Przestrzennym korelatem wspomnianego doświadczenia staje się w utworze pociąg. Warto zauważyć, że w idiolekcie poety niemal zawsze ma on konotacje negatywne. Niekiedy ulegają one rozmaitym spiętrzeniom. Niech wystarczy tu jeden przykład − fragment wiersza Mgły, ścierniska: Pociąg stoi nieruchomo wśród niepewnego śpiewu młodych lasów Mazowsza. [...] Już nigdy nie wyruszymy dalej, ani do W. ani gdziekolwiek. Szary śnieg? piasek? przysypuje pociąg. Ziemia przygasa, pokrywa się drżącym popiołem. Zapamiętale zawzięcie zapada się w sobie, przemienia się w wiatr, głuchy gwizd drutów wysokiego napięcia, sen ciężkiego dymu, zawodzenie zamkniętych dworców [C, 62]. Pojawiają się w cytowanym fragmencie również dworce − ponowoczesne nie-miejsca, rzeczywiście niegościnne, odpychające, zamknięte wobec ludzi i ich życia. Ale to nie one tworzą przestrzeń najbardziej obcą. Ważniejszy od nich jest pociąg. Znamienny dla Polkowskiego motyw „ciężkiego dymu” tym razem jest częścią wyobraźni katastroficznej, symptomem wydziedziczenia rzeczywistości z niej samej. Nieruchomy pojazd staje się w tym obrazie nie-miejscem o tyle, o ile nie-miejscem staje się cały nicestwiejący świat. j:makieta 12-1-2015 p:284 c:0 284 Wojciech Kudyba Urodzić się w pociągu to zatem w poezji autora Głosów tyle, co urodzić się nigdzie. Podobne miejsce urodzenia nie zakorzenia w żadnej uchwytnej rzeczywistości, nie pozwala zbudować tożsamości w oparciu o jakiekolwiek locum. W tym sensie jest właśnie nie-miejscem. Jest ruchem. To, co stałe, zmienia się więc w utworze w to, co ruchome. Ruchowi poddane są granice; zmienności − groby. Trudno nie dostrzec w tym świadomego zabiegu poety hiperbolizującego obraz niemożności zatrzymania, uchwycenia czegoś, co dawałoby bohaterowi poczucie przylgnięcia, zadomowienia. Równie trudno byłoby jednak mówić o jego płynnej czy też nieustalonej tożsamości. Od początku liryku wysiłki poety wyraźnie zmierzają w kierunku zarysowania podmiotu o bardzo wyrazistym charakterze, spuentowane motywem wierności. To, co ruchome, rozgrywa się bowiem na zewnątrz bohatera − w warstwie znaków przynależności etnicznej i narodowej. Sama wielość gestów identyfikacji podsuwa przekonanie, że nie odnoszą się one do sfery wewnętrznej podmiotu. Struktura wyliczenia, w którą są włączone, nadaje im charakter synonimiczny, a w każdym razie ustawia w tym samym szeregu znaczeniowym, który każe pytać o to, co łączy żydowskie dziecko, mówiącego po polsku żołnierza Wehrmachtu i enkawudzistę. Mamy do czynienia ze swoistą artystyczną prowokacją, która w ostrych, kontrastowych zestawieniach kreśli figurę „obcego”. Każda z wymienionych wyżej postaci gra bowiem wobec pewnej grupy właśnie taką rolę. Ściślej zaś rzecz ujmując, nie tyle gra, ile raczej jest w nią wtłaczana przez ciemne mechanizmy historii. Bohaterem utworu okazuje się ktoś, kto został uznany za wroga; ktoś, wobec kogo usunięto zapory uniemożliwiające przemoc, sankcjonując możliwość zbrodni. Właśnie dlatego miejscem narodzin tożsamości bohatera okazują się groby − także te, które są pamiątką ludobójstwa. Pojawia się w wierszu perspektywa świata-domu, uniwersum pozbawionego przemocy. Jest to jednak świat przed-historyczny, symbolizowany przez matkę i etap życia prenatalnego. Urodzić się to tyle, co wejść w historię − w rzeczywistość poddaną mechanizmom przemocy. Stąd gorzka ironia tytułu i całego utworu. Ojczyzna nie jest słodka, bo włada nią historia. Czy zatem w ogóle można się z nią identyfikować? Utwór stawia takie pytanie, ale wydaje się, że nie udziela wyraźnej odpowiedzi. Obok ojczyzny „widzialnej” pojawia się bowiem w wierszu Niewidzialna Ojczyzna. Przeczuwamy, że ma ona związek ze sferą aksjologii, wierność wobec niej to chyba właśnie wierność podstawowym wartościom − takim jak życie i ludzka godność. Czy taka ojczyna pozostaje jednak zupełnie nieuwikłana w perspektywę historyczną? Tego właśnie nie wiemy. Bo też akcenty kładzie poeta w innym miejscu utworu. Jego zasadniczą osią jest proces konstruowania się podmiotu. Inicjalne „urodziłem się” to właśnie pierwsza próba odpowiedzi na pytanie: „kim jestem?”. W rzeczywistości poddanej przemocy bohater stroni jednak od prób wpisania swojej podmiotowości w jakąkolwiek narrację zwycięzców. Przeciwnie: doświadczeniem tożsamościowym staje się j:makieta 12-1-2015 p:285 c:0 Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego 285 dla niego poczucie „bycia nienawidzonym”. Jeśli przypomnimy społeczno-polityczny kontekst, w którym powstawał ten utwór, może się okazać, że tożsamość opozycjonisty jest właśnie − o czym łatwo zapomnieć − tożsamością kogoś, kto czuje, że w swoim własnym kraju został uznany za wroga. W perspektywie historii jego wierność Niewidzialnej Ojczyźnie Wartości zdaje się nie mieć wielkiego znaczenia. 2. Dom, którego nie ma Analiza „złych miejsc” − tak silnie obecnych w twórczości Jana Polkowskiego − przekonuje zatem, że istotnie mają one charakter dystopijny: obnażają ciemne strony socjalistycznej utopii. Demaskują charakterystyczne dla utopijnych projektów − realizowanych przez totalitarną władzę − procesy wywłaszczania ludzi z tego, co partykularne, lokalne, osobnicze, i wyraźną skłonność do uruchamiania rozmaitych mechanizmów przemocy wobec „innych”. Obnażają jednak również niemożność zamieszkania w utopii. Ta okazuje się obszarem bezdomnych − ziemią, w której nikt nie potrafi się zakorzenić. Kraj, w którym włada utopia, przestaje być domem. Czym się więc staje? − Pustynią? Co dzieje się z tymi, którzy odczuwają jednak potrzebę zamieszkania, tęsknią za domem? Te i podobne pytania powracają w wielu utworach, jeden z nich wydaje się jednak szczególnie cenny, skupiając − niby w soczewce − zasadnicze elementy dystopii poety: Ty jesteś dom Ty jesteś nikt Wstanie poezja, która była ciałem a stała się słowem karmiącym sytych wstaną nieśmiertelni umarli za życia ze zbutwiałych gazet, cel zamienionych w muzea wstaną jedzący mech i ciała swoich przyjaciół wstaną z wapiennych ksiąg pamięci narodowej wstaną owinięci w sztandary zbiorowych mogił wstaną robotnicy Gdańska i Szczecina wstaną zmęczone kobiety otrząsające się ze śmierci jak z wiadomości o nowej podwyżce cen na nieśmiertelność wstaną ze swoich żywych ciał by odejść razem z wojskiem krzyczących ptaków z tej coraz bardziej niczyjej północnej ziemi, nad którą rozjarza się wbity w szary pasiak nieba żółty trójkąt spokojnego lata [W, 23]. j:makieta 12-1-2015 p:286 c:0 286 Wojciech Kudyba Anaforyczne wyliczenia, które tak wyraźnie uwypuklił poeta, pełnią tu szczególną rolę: odsłaniają obszary wykluczenia i eksterminacji. Do tych procesów odnosi się czasownik „wstaną”. Jest skierowany ku nieokreślonej przyszłości, bo w tle ma właśnie bolesną teraźniejszość − poniżenia i śmierci. Motywy zbiorowych mogił, głodu, cel więziennych czy też ksiąg pamięci narodowej aluzyjnie przywołują zbrodnie dwudziestowiecznych totalitaryzmów − nie tylko wojenne. Autor zdaje się przypominać również o peerelowskich represjach wobec robotników upominających się o swoje prawa, a wreszcie i o biedzie społeczeństwa w PRL. Utopia państwa sprawiedliwości społecznej zmieniła się pod piórem Polkowskiego w dystopię. Motywy pasiaka i żółtego trójkąta sugerują, że to, co było projektem społecznego domu, stało się obszarem represji i zbrodni − wielkim obozem koncentracyjnym. Wszak tylko w obozach strojem był pasiak i tylko tam więźniów żydowskich odróżniano od innych naszywką w kształcie żółtego trójkąta, który w połączeniu z innym tworzył kształt sześcioramiennej gwiazdy Dawida. Początek wiersza mocno stawia tezę, że dom istnieje, co więcej − ma rysy osoby. Pisane wielką literą Ty może sugerować jej nadprzyrodzony charakter, wszak nie jest nią nikt z nas, nikt do nas podobny. Gdyby tak było, wiersz, opowiadając o tym, jakiemu spotwornieniu uległa w PRL idea domu, przenosiłby nasze nadzieje na zamieszkanie poza horyzont historii i chyba nawet poza horyzont świata dostępnego naszemu poznaniu. 3. Miejsca pamięci Utopijne narracje PRL władały całą rzeczywistością − nie tylko teraźniejszością i przyszłością, ale także, a nawet przede wszystkim: przeszłością. Ich ważnym przestrzennym komunikatem były różnego rodzaju miejsca pamięci − muzea, obeliski, pomniki. Także one poddane są w twórczości Jana Polkowskiego rozmaitym zabiegom demaskatorskim. Ich osobliwą kondensację odnajdujemy m.in. w tekście Restauracja „Arkadia”. Nowa Huta Plac Centralny: Sekretarz Generalny Wszechrosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików) Włodzimierz Ilicz Lenin. Obsypany Śniegiem, sześciometrowy kolos, wraca z roboty Do baraku. Wycieńczony, głodny. Na nogach trzyma go tylko Wzrok konwoju gałuboj. Mróz podaje mu pięść Zatrzaśniętą jak rozgrzane, brzęczące stepy. Polarna Noc rozbiera się do naga. Apel. Na poplamionych obrusach Kołymskiego śniegu [W, 13]. Cytowany wiersz szybko doczekał się interesującego komentarza, pióra Stanisława Barańczaka. Nie podważając zasadniczych ustaleń znakomitego krytyka, j:makieta 12-1-2015 p:287 c:0 Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego 287 chciałbym jedynie uzupełnić jego interpretację o kilka uwag, związanych z kategorią miejsc pamięci, która dopiero od niedawna pojawiła się w refleksji literaturoznawczej. Wpierw wypada jednak przywołać wspomniane uwagi: Wiersz znajduje swoją wewnętrzną motywację w dwóch naraz porządkach: pierwszy to porządek historii (Lenin jako twórca obozów koncentracyjnych i zarazem ubóstwiony symbol ucieleśniony w nowohuckim pomniku), drugi to porządek przestrzenny, związany z punktem widzenia mówiącego (który ogląda pomnik Lenina z okien restauracji, łącząc w jednym spojrzeniu śnieg za oknem i „poplamiony obrus” na stoliku przed sobą). Krzyżuje się z tym druga opozycja: w pomniku widzi mówiący jednocześnie pomnik Lenina i żywą postać leninowskiego systemu, anonimowego łagrowca. W tym kontekście nazwa restauracji „Arkadia” staje się jeszcze jednym elementem znaczącym, sygnałem ironii łączącej w jedność sprzeczności wiersza. Umieszczona na początku, jest ta nazwa w istocie pointą całego utworu8. Szkiełko i oko interpretatora świetnie wydobywa charakterystyczny dla metaforycznych konstrukcji mechanizm nakładania na siebie obrazów − znamienną interferencję monumentu, historycznej osoby i więźnia łagru oraz proces przenikania się mikropejzażu widzianego z okien nowohuckiej restauracji i widoku kołymskiego obozu. Przypominając istotne konteksty historyczne − związane z osobą Włodzimierza Ilicza Lenina9 − słusznie podkreśla autor wagę tytułu i jego ironiczny charakter. Wszak wiersz ma właśnie charakter polemiczny, podważa mowę propagandy, odsłaniając bankructwo arkadyjskiego mitu, którym się odżywiała. Warto zatem pokusić się o kilka dopowiedzeń − istotnych dla wymowy utworu. Jego istotnym kontekstem jest bowiem także, a nawet chyba przede wszystkim „opowieść miasta” − wpisana w urbanistyczny projekt i architekturę Nowej Huty wizja proletariackiej Arkadii. Ta część Krakowa miała być przecież miastem spełnionych ideałów socjalizmu. Symetryczny Plac Centralny (zwany najpierw placem Józefa Stalina) był jej komunikacyjnym sercem i zarazem punktem kulminacyjnym ideologicznej narracji. Miał skupiać najważniejsze ośrodki życia kulturalnego (część z nich nigdy nie powstała) i otwierać drogi ku innym sferom życia − takim jak praca i wypoczynek (niektórych terenów rekreacyjnych nie udało się utworzyć). Dlatego właśnie stąd wychodziły najważniejsze dla miasta arterie, tworząc m.in. tzw. „oś pracy” wiodącą wprost do Huty. O ideałach socjalizmu miało tu mówić wszystko − nie tylko układy ulic, rozmieszczenie budynków i ich przeznaczenie, ale także architektura arkadowych pierzei placu, wyraźnie nawiązująca do estetyki socrealizmu10. Stanisław Barańczak, „Wyobraź sobie, że piszesz po polsku”, in Przed i po. Szkice o poezji krajowej przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych (London: Puls, 1988), 83. 9 Rozpoznania krytyka pozostają zgodne z najnowszym stanem badań historycznych. Cf. Stanisław Ciesielski, GUŁag. Radzieckie obozy koncentracyjne 1918−1953 (Warszawa: IPN, 2010). 10 Cf. Maciej Miezian, Nowa Huta, socjalistyczna w formie, fascynująca w treści (Kraków: Bezdroża, 2004). 8 j:makieta 12-1-2015 p:288 c:0 288 Wojciech Kudyba Komunikat o dobrodziejstwach nowego ustroju miały zaś utwierdzać przede wszystkim ślady „ojca-założyciela” komunizmu − Włodzimierza Ilicza Lenina. W symboliczny sposób uległy one potrojeniu: z Huty im. Lenina prowadziła do placu arteria im. Lenina, zaś w samym centrum placu w 1973 r. stanął jego monumentalny pomnik. Wiersz Polkowskiego zmienia zatem utopię w antyutopię. Nie przekreślając realnej obecności pomnika w przestrzeni Nowej Huty, w radykalny sposób zmienia jego znaczenie. Opis miejsca pamięci komunizmu staje się w ten sposób dystopią − autor tekstu zdziera propagandowe zasłony i pozwala zobaczyć prawdziwą twarz systemu totalitarnego, każe pamiętać nie tyle o jego wzniosłych hasłach, ile raczej o jego zbrodniach − o więzieniach i łagrach. Dystopijne opowieści o Nowej Hucie mają jednak u Polkowskiego jeszcze jedną ciekawą realizację. Bywa, że ich przedmiotem jest nie tyle monument realnie istniejący, ile raczej ten, którego nie ma. Myślę o liryku O nowej to hucie piosenka: Tobie, nieznanemu? Zapomnianemu, ostygłemu ciału? Tobie, którego imię i nazwisko ktoś może jeszcze pamięta (nieistniejącemu) od dawna budowano pomnik. 30 lat temu, jeśli nie wcześniej, uchwałą Biura Politycznego KC, w Moskwie, Warszawie, uchwałą rządu tamże i ostatecznie Sejmu PRL, spadkobiercy europejskiej demokracji, rozpoczęto budowę pomnika Bogdana Włosika (1961−1982). Budowali go wszyscy: tow. Bierut, Beria, Berman, Borejsza MBP, NKWD, dystyngowani poeci mitu śródziemnomorskiego prawdziwi, katoliccy marksiści, niegolący się jeszcze filozofowie dźwigający na sercu swój pierwszy pistolet, faszyści z ONR, specjaliści radzieccy, niepiśmienni chłopi, Tadeusz Borowski (piśmienny) otępiały od wódki i pochlebstw Władysław Broniewski. W takt obozowej orkiestry, na trzeźwo, po pijanemu, na czczo, we śnie, w strachu, w strachu, nienawiści budowali mistrzowie murarscy i kapusie, nauczyciele, doliniarze, Luis Aragon oraz autor niedoścignionych Cien poemas de amor kurwy, stróże, psy, ministrowie i cała postępowa ludzkość. Ktoś rzekł, po męsku: nikakoj Polszi nikogda nie budiet ale jest drzewo (Twoja twarz) dom (Twój brzuch) sklep (ręka). Stoi to miasto jak niewidzialna zasłona łzawiącego gazu. Twoja komora, Twój czas, Twój grób, Twój pomnik. Teraz wszyscy, gdziekolwiek jesteście na świecie (po operacjach plastycznych, zmianach życiorysu) a zwłaszcza jeśli zostaliście w Polsce bowiem jesteście przywiązani do idei wolności, niepodległości, tolerancji, więc teraz, kiedy to zdziwione, chłopięce ciało wyprężyło się na chodniku rozprute ołowiem każdy z was może powiedzieć: exegi monumentum to zostanie po nas [W, 102]. j:makieta 12-1-2015 p:289 c:0 Złe miejsca w poezji Jana Polkowskiego 289 Tytuł wiersza jest jednocześnie tytułem popularnej niegdyś piosenki przedstawiającej arkadyjski mit Nowej Huty. Kolejny raz poeta zderza mit i gorzką, dramatyczną rzeczywistość. Poetycka energia utworu skupiona jest w akcie kreacji potencjalnego − projektowanego wyobraźnią − miejsca pamięci. Dziś pomnik Bogdana Włosika i innych ofiar stanu wojennego rzeczywiście istnieje, został odsłonięty 13.10.1992 r. w dziesiątą rocznicę śmierci chłopca w miejscu, w którym zginął − na nowohuckim osiedlu Przy Arce, przed blokiem nr 11. Wiersz Jana Polkowskiego powstał jednak dużo wcześniej − jako bezpośrednia reakcja na fakt, że oddziały ZOMO, które regularnie w brutalny sposób próbowały tłumić demonstracje organizowane w stanie wojennym w każdy 13. dzień miesiąca, użyły ostrej amunicji i że od kuli funkcjonariusza SB 13.10.1982 r. zginął młody uczestnik zamieszek. Miejsce pamięci, które aktem poetyckiej kreacji powołuje artysta, ma jednak przechować nie tylko szacunek dla zamordowanego, nie tylko garść informacji historycznych. Chodzi Polkowskiemu także o miejsce pamięci o uwikłaniu w ideologię i struktury przemocy, owocujące zbrodnią. Autor tekstu przypomina powtarzane niekiedy przez działaczy komunistycznych zdanie gubernatora rosyjskiego wygłoszone po powstaniu styczniowym (nikakoj Polszi nikogda nie budiet)11, by podkreślić opresyjny, antypolski charakter komunistycznej utopii. Koncentruje się przy tym nie tylko na ukazaniu rozmaitych stopni i form uwikłania ludzi w groźną utopię, ale także na podkreśleniu rozmiarów zjawiska. Rozmaite formy współpracy z „utopią u władzy” obejmuje bowiem w utworze spektrum całego, zróżnicowanego społeczeństwa. Są mu poddani przedstawiciele władzy ustawodawczej i wykonawczej, członkowie najróżniejszych grup zawodowych, inteligenci i robotnicy, chrześcijanie i ateiści, przestępcy i poeci (niektórzy wymienieni z nazwiska, inni, jak Pablo Neruda, przywołani są aluzyjnie). Śmierć młodego chłopca ukazuje prawdziwe, zbrodnicze oblicze systemu, podważając tym samym szlachetność motywacji uwikłania w śmiercionośną ideologię. * * * „Złe miejsca” to w poezji Jana Polkowskiego miejsca działania historii. Czasem śladem jej działania są budynki, pomniki, środki lokomocji, czasem po prostu ruiny (tak jest w przejmującym wierszu *** [za wybitymi oknami i resztkami drzwi] (C, 58)). Drugim imieniem historii jest bowiem w tej poezji przemoc. Nie brzmi to optymistycznie. Ale też nie darmo tyle już napisano o katastroficznej wyobraźni poety12. 11 O frazie tej wspomina m.in. Czesław Miłosz w rozmowie z Aleksandrem Watem. Cf. Aleksander Wat, Mój wiek (Warszawa: Czytelnik, 1990), vol. 1, 273. 12 Cf. Jan Błoński, „Język właściwie użyty. O poezji Jana Polkowskiego”, Res Publica, no. 9 (1978): 108-114; Marian Stala, op. cit.; Marek Zaleski, op. cit. j:makieta 12-1-2015 p:290 c:0 290 Wojciech Kudyba Bad places in poems by Jan Polkowski Summary The problem of uprooting is clearly present in poems by Jan Polkowski. The author presents a society expropriated from places of their belonging. People have lost the places which support the bonds of community and help to protect and develop both their individual as well as collective identity. These bad places are where the history operates. The poet reinterprets the places in order to expose the evil of ideology. j:makieta 12-1-2015 p:291 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 291-304 TOMASZ JĘDRZEJEWSKI Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski DYSTOPIA MIEJSKA W TWÓRCZOŚCI CZESŁAWA MIŁOSZA Słowa kluczowe: dystopia, miasto, Miłosz Keywords: dystopia, city, Miłosz Toczcie się rzeki; podnoście swoje ręce, stolice! Ja, wierny syn czarnoziemu, powrócę do czarnoziemu1 Hymn W twórczości Miłosza często powraca negatywny obraz miasta jako przestrzeni wrogiej człowiekowi. Motyw ten pojawia się zarówno w poezji, jak i w pismach eseistycznych i wspomnieniowych. Przy okazji spostrzeżeń dotyczących Wilna, Warszawy, Paryża, Nowego Jorku pisarz przedstawia miasto jako miejsce rozpadu tradycyjnych stosunków społecznych, kultu pieniądza, nieobyczajności, jako arenę działania historii unicestwiającej jednostkowe doświadczenia, jako krainę Ulro odbierającą przystęp do przeżyć metafizycznych2. Dystopijny obraz miasta na zasadzie kontrastu występuje w dziele Miłosza obok zbioru wyobrażeń dotyczących obszarów peryferyjnych, utożsamianych często z rodzinną Litwą (Kiejdańszczyzną), a składających się na coś, co można by nazwać mitem prowincji 3. Czesław Miłosz, „Hymn”, in idem, Wiersze wszystkie (Kraków: Znak, 2011), 67. Wszystkie wiersze cytowane za tym wydaniem według wzoru: „W 67”; cyfra oznacza numer strony. 2 Agata Bielik-Robson, „«Faust warszawski», albo nienawiść do miasta”, in Warszawa Miłosza, ed. Marek Zaleski (Warszawa: Pro Cultura Litteraria et Instytut Badań Literackich PAN, 2013), 279. 3 Terminem „dystopia” posługuję się tu w szerokim znaczeniu „złego miejsca”. Odnoszę go więc nie tyle do projekcji przyszłości, ile do literackich przedstawień teraźniejszości (współczesności). Takie możliwe prezentystyczne ujęcie (wśród innych specyfikacji) odróżnia dystopię od antyutopii, która koncentruje się na polemicznym podejściu do projektowanego (lokowanego zwykle w przyszłości) przez utopię porządku świata. „[...] the word dystopia came into usage not only to refer to imaginary places that were worse than real places, but also to works describing places such as these”; Fátima Vieira, The Concept of Utopia, ed. Gregory Claeys (Cambridge: Cambridge University Press, 2010), 16. 1 j:makieta 12-1-2015 p:292 c:0 292 Tomasz Jędrzejewski Dyktatura tłumu W tekstach dotyczących jego pierwszych lat spędzonych w Wilnie Miłosz wspomina swoje pierwsze zderzenie z masą, ludzką zbiorowością. „W okresie przystosowywania się do życia w tłumie radziłem sobie, jak umiałem, z nowymi problemami, na przykład z problemem ucisku” − pisał w Rodzinnej Europie4. Już w gimnazjum zarysowała się hierarchia, której rękojmią była fizyczna przemoc, stanowiąca niejako etap przygotowawczy do przyszłych walk o pozycję społeczną i poważanie. Na tym tle lata dzieciństwa spędzane w szeteńskim dworze wydawały się okresem pokoju i harmonii w relacjach międzyludzkich: poczucie klasowej „wyższości” młodego Miłosza wobec chłopskich dzieci litewskich − towarzyszy zabaw − wywoływało wtedy nie poczucie dumy, lecz wstydu. W doświadczeniu szkolnym i studenckim Miłosz z perspektywy czasu dostrzeże zapowiedzi szerszych zjawisk społecznych i politycznych, których z przymusu miał zostać obserwatorem lub uczestnikiem. Wyraźnie negatywny ślad w pamięci pozostawiły lekcje gimnastyki, na których wszystko należało wykonywać pod komendę. Podobnie opresywna wydała się dyscyplina panująca w harcerstwie. Odruchowy sprzeciw budziły w poecie korporacje studenckie, imitujące wojskowy rygor. Te idiosynkrazje przywołane zostaną w Rodzinnej Europie, w której pisarz wytłumaczy instynktowną niechęć do harcerstwa jako niechęć do dyktatury zbiorowości: Aspołeczne skłonności wyrażały się też w moim niejasnym stosunku do przełożonych i kolegów z drużyny harcerskiej. [...] ponurą dla mnie jego [skautingu] stroną były wszelkie „w dwuszeregu zbiórka”, „na prawo odlicz” i „spocznij” [...]. [...] komunizm ukazał mi się jako skauting podniesiony do n-tej potęgi5. Pierwsze doświadczenie miasta jest dla Miłosza pierwszym doświadczeniem przewagi masy nad jednostką; stabilizatorem tej przewagi okazują się podporządkowanie, wyparcie się „ja”. Zagrożenie niesione przez zbiorowość przedstawia się jako niepowstrzymany ruch ludzkiego żywiołu. Masa (demonstranci, korporanci, żołnierze) wydaje się wehikułem historii niszczącej zastane formy i idee, napędzanym jedną wspólną emocją. Dotyczy to nie tylko ruchów z międzywojennych Warszawy i Wilna, lecz także zrewoltowanych przedstawicieli kontrkultury w Ameryce lat sześćdziesiątych: Kilka lat temu, obserwując w Berkeley czternaście tysięcy studentów zasiadających pod otwartym niebem na kamiennych ławach tzw. Greckiego Teatru i reagujących „jak jeden mąż” wrogim krzykiem na przemówienie prezydenta Uniwersytetu, Clarka Kerra (liberała), uświadomiłem sobie, że aby coś z tego zrozumieć, należy zastosować miary z innego kraju i innego stulecia. 4 5 Czesław Miłosz, Rodzinna Europa (Warszawa: Czytelnik, 1990), 67. Ibidem, 67-68. j:makieta 12-1-2015 p:293 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 293 Potęga zbiorowej emocji była nieproporcjonalna do błahych, racjonalnie rzecz biorąc, powodów niezadowolenia [...] 6. Uprzedzenia Miłosza do Wilna i Warszawy brały się więc nie tylko z niechęci do napięć politycznych doby międzywojnia, które na stałe zaciążyły na stosunku poety do tych miast7; istotne znaczenie miały tu głębsze osobiste motywacje antyspołeczne: Moje stosunki z Polską były obolałe, nie mniej, a może bardziej niż u Gombrowicza, i byłoby przesadą dopatrywanie się w tym jakiegoś ciążenia ku Litwie, podczas kiedy naprawdę decydował mój indywidualny los, uchylanie się od pełnego włączenia się w jakąkolwiek ludzką wspólnotę, czyli mój garb, kalectwo8. Ludność miasta staje się w tekstach Miłosza ślepą siłą, podatną na proste bodźce propagandy politycznej. W charakterystyce poezji Gałczyńskiego autor Prywatnych obowiązków kojarzy „Polskę miejską” z nastrojami nacjonalistycznymi wzmagającymi się w latach trzydziestych: Gałczyński miał bystrość, by tak rzec, socjologiczną, nastawioną na chwytanie form obyczajowych. Jego polem obserwacji była Polska miejska, jeszcze nie wykluta, ale jak wyczuwał, już wykluwająca się powoli. Od poetów Skamandra tym się różnił, że oni pochodzili z warstwy wyższej, więc „doły” miejskie oglądali z sentymentem, jako osobliwość, albo ze strachem − u Tuwima np. ciągle odzywa się bojaźliwy wstręt do motłochu. Gałczyński, sam z miejskiego „ludu”, lubował się w kiczu, w taniochach składających się na świeżomiejską kulturę, uprawiając pop-art, kiedy jeszcze nie było tej nazwy. W jego wiersze, od samego niemal początku, wkracza Polska nieszlachecka, niechłopska, nierobotnicza i przede wszystkim nieinteligencka. [...] Prawdziwą narodową Polskę miejskiego ludu reprezentowała według niego maszerująca ulicą bojówka ONR-u9. Opozycja między miastem a prowincją rysuje się w twórczości Miłosza jako przeciwstawienie wspólnoty (światopoglądowej, politycznej) i egzystencji jednostkowej. Wyraża się to − z jednej strony − w opisach szczęśliwej samotności dzieciństwa w dolinie Niewiaży (to najdobitniej zaznacza się w powieści − Dolinie Issy); z drugiej − w krytyce masowych ruchów społeczno-politycznych unicestwiających czy unieważniających indywidualne przeżycia i przekonania (tematyka ta wkroczy naturalnie do − by tak rzec − warszawskiej powieści ruin, czyli do Zdobycia władzy). Międzywojenna „Polska miejska” kojarzyć się będzie Idem, Widzenia nad Zatoką San Francisco (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1989), 111. „Wilno miało egzaltacje patriotyczne, a w dodatku jeszcze jedną zasadę stratyfikacji − podziały klasowe”; idem, Rok myśliwego (Paryż: Instytut Literacki, 1990), 63. Obszernym świadectwem spojrzenia Miłosza na sytuację polityczną polskich miast okresu międzywojnia jest Wyprawa w dwudziestolecie (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2011). 8 Idem, Zaczynając od moich ulic (Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1990), 38. 9 Idem, Prywatne obowiązki (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2001), 120-121. 6 7 j:makieta 12-1-2015 p:294 c:0 294 Tomasz Jędrzejewski Miłoszowi z demonstracjami nacjonalistycznymi, ale również masowymi nabożeństwami, które także poeta będzie postrzegał jako poddaństwo wobec zbiorowej emocji i bezrefleksyjne przyjęcie dominującej postawy ideowo-politycznej (czyli zrostu nacjonalizmu z katolicyzmem). Z podobnych powodów w okresie amerykańskim Miłosz podda krytyce manifestacje zwolenników kontrkultury. Zaród choroby W Wilnie Miłosz przeżywał swój kompleks prowincjusza z kiejdańskiego powiatu. Natomiast w zetknięciu ze stolicą to Wilno okazuje się prowincjonalne: Prowincjonalność Wilna. Bardzo mnie ona gnębiła i tęskniłem do wyrwania się na świat. Tak że nie trzeba stwarzać mitu o ukochanym mieście, jeżeli nie bardzo już mogłem tam wytrzymać, i kiedy ówczesny wojewoda, Bociański, zażądał od Polskiego Radia w Wilnie, żeby mnie wyrzuciło z pracy jako politycznie podejrzanego, przymusowy wskutek tego wyjazd do Warszawy przyjąłem z ulgą. Bo Wilno było zadupiem: niesłychanie wąska baza, jeżeli odliczysz Żydów mówiących i czytających w jidysz albo po rosyjsku i lud „tutejszy”, nie czytający nic. Co zostawało? Trochę inteligencji szlacheckiego pochodzenia, na ogół dość tępej10. Pomimo deklarowanej ulgi spowodowanej „wyrwaniem się na świat” − stolica przedstawia się Miłoszowi jako „Babilon nieprawości”11. Tutaj dopiero poeta styka się z ohydą życia wielkomiejskiego; na tym tle doświadczenie Wilna zyskiwało pozytywne konotacje. W Warszawie narzucał się Miłoszowi bardzo duży kontrast między obszarami przepychu, lub choćby dostatku − i biedy. Z całą jaskrawością uwidoczniała się izolacja dzielnicy żydowskiej 12. Pieniądz decydował o randze literatów, urzędników i dawał przepustkę do koterii towarzyskich13. Arcydzielnym obrazem materializmu życia stolicy stanie się dla Miłosza Bal w Operze Juliana Tuwima, kontrastujący nędzę wiejskich peryferii stolicy oraz próżniactwo elit. Warszawa wydawała się siedliskiem brudu i grzechu − pierwszym z miast, do których poeta z Szetejń odnosił będzie Baudelaire’owskie pojęcie cité infernale14. W Ziemi Ulro na prawie kontrastu zestawi Warszawę oraz „mistyczną Litwę”15. Idem, Zaczynając, 35-36. Ibidem, 195. 12 Ibidem, 43. 13 Aleksander Fiut zauważał: „[...] przedwojenna Warszawa pseudonimuje zacofanie, wtórność, prowincjonalność, nieautentyczność Polski dwudziestolecia”; „W paszczy miasta-potwora?”, in Warszawa Miłosza, 82. 14 Andrzej Leder, „Przestrzeń miasta w przestrzeni myślenia. Warszawa przez Miłosza”, in Warszawa Miłosza, 41. 15 Miłosz, Ziemia Ulro (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1982), 146. 10 11 j:makieta 12-1-2015 p:295 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 295 Najpełniejszym ucieleśnieniem nowoczesnej cité okazał się jednak oczywiście Paryż − żywy symbol dziewiętnastowiecznych marzeń o postępie cywilizacji, przeniesiony w wiek dwudziesty16. W okresie międzywojennym Miłosza cechuje ambiwalentna postawa wobec tego miasta: z jednej strony traktuje je jako „stolicę świata”, a zarazem stolicę nowoczesnej poezji, z drugiej − dostrzega w nim liszaj nędzy, przeistaczającej człowieka w istotę o „dłoniach zbójeckich”. W stylizowanej na modlitwę Pieśni Levallois poeta pisze o „pustce ziemi” spowitej „ciemnością”, jak gdyby wyszydzając dawne wyobrażenia o la ville lumière17. W okresie powojennym ta ambiwalencja zostanie przełamana − i z Paryżem Miłosz będzie wiązał więcej negatywnych skojarzeń. Powróci w jego esejach balzakowska figura miasta − puszczy. Cité infernale wypełniają bezdomni, lumpenproletariat, stanie się ona wylęgarnią występku i biedy. W opisach Paryża Miłosz stosuje w swoich tekstach metaforykę choroby i gnicia. Przywołuje między innymi obrazy zaczerpnięte z twórczości Oskara Miłosza: Niewesoły jest u [Oskara] Miłosza Paryż samotników: „pustynie torów”, zliszajone mury, deszcz o świcie lejący na ściany na wpół zburzonych ruder z wzorami tapet, na ulicy za oknem kaszel starego śmieciarza, trawa na skwerku „zimna i brudna, bezsenna jak idée fixe”, rdza, pleśń18. Wyobrażenie cité infernale Miłosz odnajdzie też u innego podziwianego przez siebie poety metafizycznego − Thomasa Stearnsa Eliota, którego Ziemię jałową określi jako poemat o wyczerpaniu „sił żywotnych” zachodniej cywilizacji. Ziemię... Miłosz skojarzy też ze wspomnianym Balem w Operze, również utrzymanym w apokaliptycznej poetyce. Paryż zdawał się Miłoszowi otoczony aurą utraconych złudzeń, obnażonego mitu młodości („Miasto mojego żalu” − pisał w wierszu Paryż 1951, W, 345). Francuska metropolia, dawniej obiekt marzeń o wielkiej sztuce i sławie, jedynie łudziła pięknością. Prowincjusze przybyli „z Jass i Koloszwaru, Wilna i Bukaresztu, Sajgonu i Marakeszu” z czasem przekonywali się, że „stolica świata” jest iluzją: Tymczasem zgodnie ze swoją naturą zachowywało się miasto, Gardłowym śmiechem odzywając się w ciemności, Wypiekając długie chleby i w gliniane dzbanki nalewając wino, Ryby, cytryny i czosnek kupując na targach, Obojętne na honor i hańbę i wielkość i chwałę [...] [W, 765]. Fantazmat miasta jako wytworu piekła pojawił się m.in. w Ogrodzie rozkoszy ziemskich: „Wody w Piekle są ścięte mrozem wiecznej zimy. / Zgromadzenia, wojenne pochody na lodzie / Pod krwawo-dymną łuną palących się miast”; W, 784. 17 W, 147-148. Vide idem, Przygody młodego umysłu (Kraków: Znak, 2003), 114-116. 18 Idem, Prywatne, 208. 16 j:makieta 12-1-2015 p:296 c:0 296 Tomasz Jędrzejewski Refleksja Miłosza o Paryżu jest zwykle silnie nacechowana wyobrażeniami o piekielnej nowoczesności, której znakami są pieniądz, rozpusta i nędza (opisanymi w eseju Legenda miasta-potwora). Zarazem poeta będzie transponował tę wizję na miasta Stanów Zjednoczonych w Widzeniach nad Zatoką San Francisco. Powrócą tu obrazy złej materii (to znaczy „nie podniesionej na wyżyny ducha”19), widocznej w rozrastającej się w różnych częściach kontynentu „pleśniach miast”20. Jak zauważył Andrzej Leder, w tekstach Miłosza przestrzeń miejska przedstawia się jako gorsza, zdegradowana natura21. Ruina W twórczości Miłosza obrazy miasta jako rozkładającego się organizmu cywilizacji (motywy rdzy, pleśni, liszaju, choroby) sąsiadują z obrazami wojennego zniszczenia. Na poetyckich, eseistycznych i wspomnieniowych tekstach Miłosza poświęconych Warszawie zaciążył widok stolicy zrujnowanej podczas drugiej wojny22. Kluczowy jest tu aspekt dokonany, bo dla wierszy Miłosza o tematyce wojennej charakterystyczny jest nastrój ciszy i bezruchu. Sam akt niszczenia pozostaje zwykle niewypowiedziany, na pierwszym planie pojawiają się natomiast przedmioty i miejsca ewokujące poczucie martwoty i pustki: gruzy, most, puste płaszczyzny. Miłosz zdaje się podejmować osiemnastowieczną konwencję poezji ruin, uwydatniającej zmienność historii oraz destrukcyjny wpływ czasu na monumentalną architekturę. Początek wiersza W Warszawie przypomina preromantyczne przedstawienia poety dumającego na ruinach starych zamków i pałaców: „Co czynisz na gruzach katedry / Świętego Jana, poeto, / W ten ciepły, wiosenny dzień?” (W, 227-228). Dla poety dwudziestego wieku ruina nie jest jednak zamkiem poddanym destrukcji w czasie, elementem melancholijno-gotyckiego pejzażu, lecz stanem cywilizacji. Od tej ruiny nie można się oddalić, nie można jej porzucić, ponieważ każda piędź ziemi okazuje się grobowcem. W tomie Ocalenie miasto zdaje się zarazem grobem i ruiną, a jedyną możliwą poezją jest poezja grobów i poezja ruin23. Oba typy prezentacji rozpadu, zniszczenia miasta (stopniowa erozja oraz skutki kataklizmu) łączy pierwiastek katastroficzny: to nie obraz grozy, nie wybrany Idem, Widzenia, 48. Ibidem, s. 59. W metaforyce rozkładu i zniszczenia utrzymane są też niektóre wspomnienia Miłosza o Warszawie, vide idem, Zaczynając, 42. 21 Leder, op. cit., 43. 22 Vide Stolica z Traktatu poetyckiego; W, 398. 23 Vide Miłosz, „Ruiny i poezja”, in idem, Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwościach naszego wieku (Warszawa: Czytelnik, 1987), 79-99. Vide Magdalena Marszałek, „Warszawa − Akropolis i Przedmieście (o «Prologu» Czesława Miłosza)”, in Warszawa Miłosza, 305. 19 20 j:makieta 12-1-2015 p:297 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 297 akt okrucieństwa i destrukcji wydają się tu najważniejsze, ale kierunek, w którym zmierza cywilizacja. Ruina Warszawy odsyła więc nie tylko do jednego, wybranego przeżycia wojny, lecz także do uogólnionego doświadczenia niszczycielskiej siły historii. Badacze zajmujący się obrazem Warszawy w dziele Miłosza zwracali uwagę, że w wierszach o zniszczonej stolicy poeta jest mało precyzyjny: niewiele w nich konkretu topograficznego, detalizacji właściwej poetyckim obrazom innych miast24. Podczas gdy Wilno będzie wracało w poezji Miłosza przede wszystkim w szczegółach, jak w wierszu Nigdy od ciebie, miasto, gdzie przywołane zostaną cechy charakterystyczne miejskiego pejzażu (deptak na Świętojerskiej, drobny koń i drobny człowiek za pługiem, szyldy Halperna i Segala...), Warszawa przyoblecze się w niewyraźne, stypizowane kształty. Szczególnie interesująca wydaje się obserwacja Piotra Śliwińskiego: „Paradoks polega na tym, że miasto świeżo doświadczone przybierało postać irrealną, a miasto dzieciństwa chciało zaistnieć zmysłowo [...]”25. Clare Cavanagh pisała zaś: „[...] wojenna Warszawa Miłosza jest wyjątkowa głównie ze względu na swą abstrakcyjność. Detale życia miejskiego, które Miłosz chwali w esejach o Baudelairze, niemalże znikają z wierszy pisanych w okupowanym mieście”26. Badaczka wskazuje na niewielką liczbę nazw miejscowych w utworach poety z okresu okupacji, co sugeruje, że poezja ta nie tyle przekazuje wizję stolicy, ile odsłania „jakieś ludzkie miasto”27. Miłosz zamazuje realne kształty Warszawy, by stworzyć imaginacyjną przestrzeń składającą się, jak pisze Cavanagh, „z przedmieść, mgieł, ogromnych, nienazwanych mostów i wytrącających z równowagi otwartych przestrzeni”28. Poczucie nierealności miasta wzmożone jest przez dystans obserwatora wpatrzonego w rozmyty, niewyraźny horyzont miejskiej równiny29. Poeta kreuje obraz podobny do tego z Ziemi jałowej Eliota, w której pojawia się figura unreal city30. Ruina Warszawy staje się ogniwem długiego łańcucha zniszczeń dokonywanych przez historię31. 24 Marta Zielińska, „Miłosz w Warszawie. Percepcja przestrzeni nieoswojonej”, in Warszawa Miłosza, 33; Irena Grudzińska-Gross, „Cywil w okupowanej Warszawie: nożyce i spirala”, in Warszawa Miłosza, 198. 25 Piotr Śliwiński, „Miasta niewidzialne, miasta niewidziane”, in Warszawa Miłosza, 354. 26 Claire Cavanagh, „Nierzeczywiste miasto: Miłosza mitologie Warszawy”, in Warszawa Miłosza, 60. 27 Ibidem, 61-62. 28 Ibidem, 62. 29 Ibidem, 64. 30 Vide Renata Gorczyńska, Czesław Miłosz, Podróżny świata (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2002), 71. Piotr Śliwiński wskazywał, że miasta w dziele Miłosza „mają charakter widmowy”; op. cit., 348. 31 Irena Grudzińska-Gross sugerowała, że w wierszu Miasto Miłosz odnosi ruinę Warszawy do upadku Rzymu: „Sam tytuł zresztą nadaje Warszawie godność Rzymu, bo słowo to, użyte jako imię własne, stosowane było do opisu imperialnego Rzymu”; op. cit., 204. Aluzja do Rzymu wydaje się trafna w interpretacji tego wiersza w oderwaniu od reszty poezji Miłosza; jeśli jednak uwzględni się j:makieta 12-1-2015 p:298 c:0 298 Tomasz Jędrzejewski Istnienie miasta jest krótkotrwałą iluzją jej mieszkańców („[...] Żyliśmy w tym mieście / Nie troszcząc się o dawność. Jego mury / Zdawały się nam wieczne” − pisał Miłosz w Legendzie, W, 274-275). Charakterystyczne, że ten sposób postrzegania stolicy Miłosz przedstawił nie tylko w wierszach wojennych. W Roku myśliwego jak gdyby nawiązywał do własnej wizji Warszawy z Ocalenia: „Stali mieszkańcy tego miasta [...] poruszali się dla mnie w strefie istot nadprzyrodzonych. Nigdy, mimo starań, nie nauczyłem się wierzyć w realność Warszawy, ani tej przed zniszczeniem, ani tej po zniszczeniu [...]”32. Dystopijny obraz Warszawy w tekstach Miłosza miał charakter uogólnienia; zburzona stolica stawała się przemijającym „miastem w ogóle”, literackim przedstawieniem cywilizacji w ruinie. Jak konstatowała Cavanagh, wskazująca na Eliotowskie inspiracje w poezjach Miłosza dotyczących Warszawy: „Upadające miasta Eliota są do siebie podobne”33. O ile Wilno ucieleśniać będzie marzenie poety, „Że w jakiś jeden dzień już tylko ostrość i przezroczystość” (W, 527), o tyle w tekstach odnoszących się do Warszawy cechą charakterystyczną obrazowania stanie się nieokreśloność jako znak miasta nierzeczywistego, kruszejącego pomnika cywilizacji, przeobrażającego się w grób mieszkańców albo ghost town, nekropolis34. Miasta „na niby” Negatywną cechą Warszawy w wypowiedziach Miłosza jest jej usytuowanie przestrzenne. Warszawa jako miasto położone na równinie wywołuje przeczucia metafizycznej pustki, osamotnienia człowieka wśród wrogich żywiołów natury i historii: „Ni słup objawień, ani krzak Mojżesza / Na widnokręgu krańcach nie wystrzeli” (Równina). Stale powracającymi motywami są w wierszach wojennych pył, „pożary i dymy” − metafory zniszczenia, ostatniego materialnego śladu egzystencji, powrotu do nicości. W Równinie Miłosz wykorzystuje rekwizyty uwydatniające płaskość, niskość, przyziemność (gruzy, pokrzywy, błysk końskich kopyt)35. W Przedmowie pojawia się obraz „płytkich polskich rzek” (W, 143). Wzrok skierowany w dal nie znajduje punktu oparcia, natrafia na pustkę. Monotonię długo ciągnącej się płaskiej przestrzeni Miłosz opisał w Widzeniach nad Zatoką San Francisco. Amerykańskie miasta wydały mu się tymczasowym kontekst innych wierszy, okaże się, że „miastem” poeta zastępował nazwę Wilna (vide a.e. Nigdy od ciebie, miasto, a przede wszystkim poemat Miasto bez imienia), a w tym przypadku odniesienie do Rzymu wydaje się bardziej problematyczne. 32 Miłosz, Rok myśliwego (Paryż: Instytut Literacki, 1990), 91. Cf. wiersz Miasto, gdzie mowa o „najpiękniejszym z urojonych miast” i „najsmutniejszym z możliwych”; W, 163. Podobnie: Ballada; W, 492. 33 Cavanagh, op. cit., 67. 34 Miłosz, Widzenia, 37. 35 W, 169-170. Podobnie w wierszu Rzeki; W, 164-165. j:makieta 12-1-2015 p:299 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 299 obozowiskiem, z tym że zamiast namiotów i wozów postawiono budynki. Przedstawiał je jako miasta „na niby”, miejsca pobytu istniejące na mocy pewnego przypadku: „Na południe jałowość płaskiej przestrzeni zamieszkałej przez milion ludzi i nazwanej miastem Oakland, nad nią zakreślone eliptycznie betonowe taśmy, kierunek na San Jose”36. Według Miłosza płaszczyzna pozbawia człowieka poczucia zakorzenienia; podważa wyjątkowość miejsca zamieszkania, które równie dobrze mogłoby leżeć „tu”, jak i „gdzie indziej”. Miasta Ameryki są dla autora Widzeń... czymś przydrożnym, istniejącym mimo człowieka; podróżny pokonujący samochodem olbrzymie przestrzenie tranzytowe mija je obojętnie, tak jak mija się milczące góry. Te gigantyczne ludzkie osiedla zdają się przeciwieństwem starych europejskich miast, „zwartych w sobie”, których przestrzeń jawi się Miłoszowi jako najbardziej przyjazna, możliwa do oswojenia: Wilna, Pragi, Krakowa. „Miasto − abstrakcja i abstrakcyjne teatrum Natury jako coś, co się mija, są metaforą Ameryki”37. Obraz miasta − abstrakcji wywołuje skojarzenia „z jakimś ludzkim miastem”, czy też z „miastem w ogóle”, którym dla Miłosza była Warszawa. Jednak w przeciwieństwie do polskiej stolicy miastom Ameryki brakuje osadzenia w dziejach, bytu historycznego, właściwego Eliotowskim unreal cities − Londynowi, Wiedniowi, Paryżowi... Metropolie Ameryki istnieją jak gdyby na mocy pewnej umowy, decyzji przybyszów podyktowanej potrzebą zatrzymania się gdziekolwiek38. Użyteczność, praktycyzm, materializm odciskają swoje piętno na krajobrazie San Francisco: „Wieżowce San Francisco po drugiej stronie Zatoki, które widzę z okna, jeżeli nie zakrywa ich nisko leżąca chmura, wyrosły z żywiołu gorszego, wstydliwego, z materii nie podniesionej na wyżyny ducha”39. W Ameryce na ogromnej przestrzeni podróżny natrafia na wciąż ten sam typ obozowiska, do którego prowadzą identyczne szosy, ciągnące się wzdłuż monotonnej przestrzeni 40. Niemożliwe tu staje się poczucie zakorzenienia, ponieważ jego warunkiem jest świadomość jednego miejsca na mapie, stanowiącego punkt orientacyjny dla wyobraźni. Miasto-obozowisko założone na płaszczyźnie zdaje się przeciwieństwem kraju rodzinnego, Kiejdańszczyzny, opisanej w Dolinie Issy, gdzie przestrzeń przedstawiona jest koncentrycznie, a jej punkt centralny stanowi dom Miłosz, Widzenia, 9. Ibidem, 35. 38 „Miłośnik lasu, odwracam oczy od ohydnych potrzaskanych rumowisk na tych górskich stokach, którędy przeszła piła. Zburzona ekologiczna równowaga, ten las nigdy już nie odrośnie. Czy to też ma być koszt? Żeby ludzie pracowali i zarabiali w tartakach i żeby dokoła tartaków zbudowano coś, co na mapach nazywa się miastem Arcata?”; idem, Widzenia, 137. Podobnie o Los Angeles: „To zbiorowisko miasteczek, osiedli, «suburbiów», nie powinno właściwie nazywać się miastem. Nie powinno nawet istnieć, bo nie zakłada się miast w okolicach suchych jak pieprz [...]”; Abecadło (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2001), 198. 39 Ibidem, 48-49. 40 Ibidem, 59. 36 37 j:makieta 12-1-2015 p:300 c:0 300 Tomasz Jędrzejewski − dwór41. Literackie przedstawienia stron rodzinnych Miłosza są formą opowieści o świecie ładu, w którym każda rzecz ma swoją nazwę. Na drugim biegunie można usytuować wypowiedzi o mieście − chaosie, pozbawionym punktu orientacyjnego: „[...] wyobraźnia nie znosi ogólnego rozchwiania i chaosu, bez jednego Miejsca, do którego inne są odniesione, i kiedy staje wobec nieskończoności zawsze tylko wzajemnych odniesień, chwyta się jedynej dotykalnej osi nazywanej «ja»” 42. Amerykańskie miasta przez swój brak cech charakterystycznych, stygmatu historii, lokalnej specyfiki stają się jednym i tym samym miastem, jak gdyby powielonym na tej samej matrycy (widok „z górnego Berkeley” jest dla Miłosza jak „ekstrakt amerykańskich obszarów i wyobcowania człowieka” 43). Gigantyczne obozowiska upodobniają się do − wedle określenia Marca Augé − nie-miejsc, w których „wszystko zaczyna przypominać wszystko” 44. Cywilizacja przybrała tu cechy wrogiej natury − i wspólnie z nią wystąpiła jako brutalna siła, nie do poskromienia przez nikogo, przyznająca jednak łaskę przetrwania ludziom zdolnym do działania według podyktowanych przez nią praw walki bronią kapitału. Amerykańskie metropolie okazały się jeszcze jednym wcieleniem dziewiętnastowiecznego miasta-puszczy45. W Widzeniach... Miłosz pisał: „Zewsząd ogarnia mnie tutaj wiek dziewiętnasty”46. Niebosiężne wieżowce manifestują wielkość cywilizacji, wobec której człowiek uzmysławia sobie własną małość − i musi zdać sobie sprawę, że warunkiem istnienia jest podporządkowanie się Molochowi. Miasto-olbrzym zaburza proporcje pomiędzy człowiekiem i środowiskiem47. „Nikt nigdy nie potrafi orzec, na czym polega szczęście, ale jednym z warunków szczęścia jest zapewne nieprzekraczanie pewnej skromnej ludzkiej skali” 48. Na miarę człowieka budowane były − zdaniem Miłosza − średniowieczne miasta, którym współczesność nadała jednak skromną rangę muzealnej osobliwości49. 41 „[...] Wilno nie stanowiło wcale centrum mojego świata”; idem, Rodzinna, 71. Jan Malicki pisał o Dolinie Issy: „Zastosował [Miłosz] [...] układ koncentryczny czasu, przestrzeni i bohaterów − od informacji najogólniejszej o «kraju jezior», poprzez opisy doliny Issy, aż po szczegółowy obraz Ginia”; „Tradycje ariańskie w Miłoszowej «Dolinie Issy»”, in Poznawanie Miłosza 2, część druga 1980−1998, ed. Aleksander Fiut (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2001), 224. 42 Miłosz, Widzenia, 14. Vide też ibidem, 133. 43 Idem, Abecadło, 70. 44 Wojciech Józef Burszta, „Samotność w świecie nadmiaru. Przedmowa do wydania polskiego”, in Marc Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, transl. Roman Chymkowski (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2012), XII. 45 Miłosz, Widzenia, 59. 46 Ibidem, 46. 47 Augé, op. cit., s. 18. 48 Miłosz, Widzenia, 34. 49 Ibidem, 35. Z refleksją Miłosza zbiega się tu obserwacja Marca Augé: „[...] nasze miasta zamieniają się w muzea (odnawiane, eksponowane i iluminowane zabytki, wydzielone strefy i deptaki), podczas gdy obwodnice, autostrady, szybkie pociągi i trasy szybkiego ruchu odwracają nas od nich”; op. cit., 49. j:makieta 12-1-2015 p:301 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 301 Wzrost potęgi miasta wiązał się z jednoczesną erozją wyobraźni religijnej. Urbanizacja wspierała się na z ducha osiemnastowiecznych ideach permanentnego postępu, technicyzacji, przyrodoznawczego spojrzenia na człowieka jako istotę, której horyzont egzystencji wyznaczają potrzeby jeśli nie wyłącznie, to przede wszystkim materialne. Rozwój miast dowodził ostatecznego triumfu racjonalizmu w przestrzeni życia społecznego: niechęć Miłosza do XIX wieku („Nie lubię genialnego wieku XIX” 50) można potraktować jako deklarację niezgody na pewną formację cywilizacyjną, której jednym z wykwitów jest nowoczesna metropolia. Charakterystyczne, że w twórczości Miłosza obraz miasta (Warszawy, Paryża, miast amerykańskich − ale nie Wilna, ponieważ − jak pisała Ewa Bieńkowska − jemu przyznaje Miłosz w swojej poezji sankcję metafizyczną51) stanowi niekiedy metaforę utraty więzi człowieka z Absolutem. William Blake, podziwiany przez Miłosza, ukazywał miasto jako infernalną przestrzeń pozostającą pod władzą Urizena. W poetyckich wizjach Blake’a autor Ziemi Ulro dopatrywał się prawzoru dziewiętnastowiecznych obrazów miejskiej nędzy: [...] Urizen, był wielkorządcą, który władał przy pomocy represji i żądał od swoich wiernych, żeby wobec siebie stosowali represję [...]. Zimny i obojętny, patrzył ze swego tronu na miasto nad „ulegalizowaną Tamizą” („chartered Thames”). Jeżeli miasto-fantom, ze światłami latarń we mgle, szlochem w ciemności, cieniami prostytutek, pijaków albo ludzi słaniających się po prostu z głodu, ma swoją historię, Londynowi z wierszy Blake’a należy się pierwszeństwo przed Londynem Dickensa (i Norwida), przed Paryżem Balzaka i Baudelaire’a, Petersburgiem Gogola i Dostojewskiego. Bóstwo opiekuńcze miasta-fantomu mogło być wielbione tylko przez swoich poddanych żyjących w kłamstwie. Bóg-człowiek Blake’a, Jezus, stanowił jego przeciwieństwo52. Homo ritualis w mieście znajdował przede wszystkim argumenty świadczące przeciwko Boskiej opatrzności: symbole wielkich fortun ucieleśniające kult pieniądza, nędzę i samotność, splatające się ze sobą w − jak się wyraził Miłosz − „kłębowisku miasta-Lewiatana”53. Wyobraźnię religijną zdają się kwestionować widoki wielkomiejskich brzydoty i brudu. Wyziewy i odpady jawią się jako obraz rozkładu, nieporządku i chaosu − przeciwieństwo religijnych wyobrażeń o kosmicznym ładzie stworzenia: Miłosz, Widzenia, 46. Ewa Bieńkowska, W ogrodzie ziemskim. Książka o Miłoszu (Warszawa: Sic!, 2004), 19-24. Szczególne względy dla Wilna zachował Miłosz w swojej powojennej poezji, trudno jednak zgodzić się z Claire Cavanagh, która pisze: „[...] zmitologizowana, sielska stolica zostanie świętym miastem Miłosza dopiero w utworach powojennych [...]”; op. cit., 60. Poeta wprawdzie pisał w tonie tęsknoty o dawnych znajomych, detalach życia codziennego w Wilnie − co widać najwyraźniej w Dykcjonarzu wileńskich ulic − ale nie była to na tyle jednoznaczna kreacja literacka, by mówić wprost o micie, sielskości i świętości. 52 Miłosz, Ziemia Ulro, 135. 53 Idem, Prywatne, 321. 50 51 j:makieta 12-1-2015 p:302 c:0 302 Tomasz Jędrzejewski Każdy mój dzień z jego mnóstwem postrzeżeń ćwiczy mnie w antyreligii, i nie mogę przypisać żadnym zrozumiałym dla mnie intencjom olbrzymich neonowych napisów głoszących: „Jezus ratuje od grzechu” w złowrogim krajobrazie betonowych spirali, pogruchotanego żelastwa na samochodowych cmentarzyskach, fabryk, łuszczących się ruder 54. Nowoczesne przemysłowe miasto zamieniało ludzi w upiory, którym zamiast modlitewnych „eterycznych duetów” potrzeba było zaspokojenia elementarnych potrzeb życiowych55. Bogactwo i nędza zdawały się kręcić wokół wspólnej osi − kapitału, który jednych zmuszał do walki o przetrwanie, u drugich wywoływał inflację roszczeń dotyczących dóbr materialnych i pozycji społecznej. Miasto-Moloch stawało się dżunglą, w której siłę fizyczną zastępował pieniądz i ustalał stosunki między ludźmi oparte na chwiejnej hierarchii zbytku i biedy. Zdesakralizowana przestrzeń miejska przedstawiała się jako „ogród zoologiczny, w którym zebrane są po parze wszystkie okazy ziemi”56. Poeta prowincjonalny Wypada zgodzić się, że dystopijny obraz miasta to niejedyny sposób przedstawienia tej przestrzeni w twórczości Miłosza. Można by wskazać dość liczne przykłady pozytywnych konceptualizacji Wilna i innych miast europejskich. Poeta dawał niekiedy wyraz swojemu zachwytowi miejskim teatrem życia: dług wdzięczności spłacał nawet Paryżowi (zwłaszcza po doświadczeniu Ameryki): „Kroki, twarze, gesty, słowa, dążenie i wykonywanie: wydaje mi się to cudowne”57. Co się zaś tyczy Wilna, to niezależnie od gorzkich wspomnień związanych z polityką, napięciami społecznymi, dyktaturą tłumu − obraz tego miasta jest jednak w przeważającej mierze afirmatywny: Miłosz charakteryzuje w Rodzinnej Europie „moje Wilno”58, a w licznych wierszach przywołuje je jako „możliwość normalności” 59. Ze współczuciem będzie wspominał w Spiżarni literackiej miłość Vladasa Dremy do Wilna jako „miłość do starych kamieni”60. Miłosz więc z jednej strony odnosi się do Wilna z dystansem, z drugiej − wielokrotnie wyraża się o nim jako o krainie indywidualnych olśnień, spełnień, inicjacji. To szczególne traktowanie Wilna wynika − jak się zdaje − z tego, że autor Trzech zim tylko do pewnego stopnia traktował miasto młodości jako jedno z miast. Idem, Widzenia, 66. Ibidem, 47. 56 Idem, Prywatne, 308. 57 Idem, Widzenia, 37. 58 Idem, Rodzinna, 55. 59 „Miasto było ukochane i szczęśliwe [...]”; W, 1149. 60 Idem, Spiżarnia literacka (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2011), 191. Vide idem, Abecadło, 115-117, 213-215. 54 55 j:makieta 12-1-2015 p:303 c:0 Dystopia miejska w twórczości Czesława Miłosza 303 Prowincjonalność Wilna, wtopienie architektury w przyrodę, bezpośrednie sąsiedztwo rzek, lasów, okolic wiejskich już na wysokości Antokola − sprawiały, że nie zyskało ono tych negatywnych konotacji, które zaciążyły na obrazach Warszawy, Paryża, miast Ameryki. Wilno było składnikiem kulturowego, lecz także naturalnego pejzażu peryferyjnej, „mistycznej” Litwy, a zarazem elementem autoidentyfikacji Miłosza. Tymczasem wszystkie pozostałe miasta stanowiły dla poety orbis exterior − i w ich charakterystyce poeta zawsze przyjmował pozycję przybysza z daleka, z innej formacji cywilizacyjnej, czy nawet z innej epoki: Kiedy urodziłem się, biegły po relsach lokomotywy, Ruszając mieszaniną swoich kół i tłoków. I na mocno nadrąbane lasy Pociąg pośpieszny kładł szerokie echo. Zamieszkiwali gubernię ludzie, żydzi i panowie. Końmi jeździło się po naftę, śledzie i sól. Ale w miastach paliła się elektryczność. Podobno ktoś zbudował telegraf bez drutu. Książki były napisane. Idee przedyskutowane. Siekiera przyłożona do pnia61. Tematyka prowincjonalności Litwy w twórczości Miłosza w ostatnich latach chętnie podejmowana jest przez lituanistów, czego wyrazem są książka Mindaugasa Kvietkauskasa i Viktorii Daujotytė Lietuviškieji Česlovo Milošo kontekstai oraz tom zbiorowy Czesławo Miłoszo kūryba: modernioji LDK tradiciju˛i tąsa62. Badacze wskazują, że dodatnio wartościowana prowincjonalność Litwy wiązała się z mitopoetyckim wyobrażeniem Wielkiego Księstwa Litewskiego jako organizmu polityczno-kulturalnego leżącego na rubieżach cywilizacji europejskiej, ale wcielającego zarazem ideał tolerancyjnej, wielonarodowej, wielojęzycznej i wielowyznaniowej Europy63. To wyobrażenie pozwalało pisarzowi − jak się zdaje − na samoidentyfikację jako Europejczyka przy jednoczesnym krytycznym spojrzeniu na tendencje rozwojowe społeczeństw zachodnich, których ostatecznym wykwitem było dziewiętnastowieczna cité infernale wraz z jego dwudziestowieczną kontynuacją. Piekielnej cywilizacji Zachodu przeciwstawiała się myśl o raju ziemskim dawnej Litwy64. 61 W, 661. Marta Piwińska pisała o łączącym Mickiewicza i Miłosza „patriotyzmie prowincji”; „Prelekcje o Polsce dla Zachodu. Mickiewicz − Miłosz”, in Poznawanie, 83. 62 Viktorija Daujotytė, Mindaugas Kvietkauskas, Lietuviškieji Česlovo Milošo kontekstai (Vilnius: Lietuviu˛i literatūros ir tautosakos institutas, 2011); Czesławo Miłoszo kūryba: modernioji LDK tradiciju˛i tąsa, ed. Mindaugas Kvietkauskas (Vilnius: Lietuviu˛i literatūros ir tautosakos institutas, 2012). 63 Wspominał o tym Jan Błoński, Miłosz jak świat (Kraków: Znak, 2011), 220-221. 64 Vide Mindaugas Kvietkauskas, „Pratarmė”, in Czesławo Miłoszo kūryba, 8-9; Darius Kuolys, „Czeławas Miłoszas ir Lietuvos Didžiosios Kunigaikštystės tradicija”, in Czesławo Miłoszo kūryba, 15-40. j:makieta 12-1-2015 p:304 c:0 304 Tomasz Jędrzejewski * * * Miłosza można by nazwać poetą prowincjonalnym − w odniesieniu do jego „kraju urodzenia”, czyli Kiejdańszczyzny, oraz Litwy jako peryferii Europy. Zbiega się z tym sympatia poety do małych miasteczek w rodzaju Mittelbergheim, które w jednym z wierszy przybrało niemal bajeczne cechy locus amoenus, oazy − jak się wyraził Błoński − „doskonałego szczęścia”65. Źródło tych wyobrażeń bije przypuszczalnie w formacji szlacheckiej Miłosza, do której wprawdzie odnosił się krytycznie w kontekstach społeczno-politycznych, ale która wracała w jego dziele w motywach przywiązania do ziemi (często powtarzane frazy o jego tellurycznych związkach z Litwą), dobrego gospodarstwa, we wcale częstych nawiązaniach do rodzinnej genealogii, opisach realiów życia w szeteńskim dworze, w pochwałach harmonijnego życia zgodnego z cyklem natury. Jak konstatował Aleksander Fiut: „Głęboko uwewnętrzniona tradycja szlachecka zdaje się również tłumaczyć wręcz odruchową niechęć poety do miasta”66. Ta awersja zwraca Miłosza ku naturze − jednak nie jest to nostalgiczny powrót ku pięknej przyrodzie (poecie obce są marzenia Rousseau), ale − jak wskazuje Agata Bielik-Robson − powrót z konieczności, do prymarnej dla człowieka relacji wobec natury67. Urban dystopia in the works of Czesław Miłosz Summary The article discusses the problem of urban dystopia in Czesław Miłosz’s works. In his many essays, memoirs as well as poems various cities are shown as the examples of cité infernal, land of Ulro or at least as an oppressive space in which traditional human relationship is disordered. Warsaw always seems to be an “unreal city” destroyed by the history. Miłosz describes the capital of Poland in the shadow of the World War II. The ruins of Warsaw in the 1940’s give the impression of a city that never existed. Modern Paris is portrayed as the capital of the World, but on the other hand, for Miłosz, it is an example of corrupted Western civilization, in which human life is always determined by the money and social status. The American cities are considered by Miłosz as temporary camps, not related neither to history, nor to nature. All these symptoms of urban dystopia are contrasted in Miłosz’s works with the myth of province (identified especially with Lithuania). 65 66 67 Błoński, op. cit., 224. Fiut, op. cit., 75. Bielik-Robson, op. cit., 279-280; Leder, op. cit., 44. j:makieta 12-1-2015 p:305 c:0 PRZYBLIŻENIA j:makieta 12-1-2015 p:306 c:0 VACAT j:makieta 12-1-2015 p:307 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 307-332 EWA ROT-BUGA Instytut Badań Literackich Polska Akademia Nauk, Warszawa SZCZĘŚLIWE NIEGDY RUSKIE [...] KRAJE − JÓZEFA BARTŁOMIEJA ZIMOROWICA WIZJA ARKADII SPOPIELONEJ Słowa kluczowe: J. B. Zimorowic, sielanka, Arkadia, locus amoenus, locus horridus Keywords: J. B. Zimorowic, pastoral, Arkadia, locus amoenus, locus horridus „Pierwszy nastał wiek złoty, który bez karzącej dłoni, z własnej woli, bez ustaw strzegł wierności i sprawiedliwości. Nie było lęku i nie było kary [...]. Bez sądów wszyscy czuli się bezpieczni. [...] Jeszcze nie opasały miast urwiste wały, [...] nie było hełmu i miecza, a nie znając broni, ludzie beztrosko zażywali miłego odpoczynku. Ziemia sama z siebie, wolna od obowiązków, nie dotknięta pługiem, nie draśnięta lemieszem, wydawała plony [...] Kwitła wieczna wiosna. [...] Rzeki wzbierały mlekiem i winem. Z zielonego dębu ciekły płowe miody”1 − tak o najdoskonalszym okresie w dziejach ludzkości pisał Owidiusz w Metamorfozach. Ta sugestywna wizja złotego wieku znalazła swą kontynuację w Georgikach (2,538) i Eneidzie (8,319 i n.) Wergiliusza, i to właśnie ujęcia Owidiusza i Wergiliusza zyskały największą popularność w epoce nowożytnej 2. Za sprawą poety z Mantui motyw złotego wieku trafił do bukoliki − słynna ekloga 4 zapowiada wprost powrót złotego wieku (w. 6-7, 11): Wielki wieków porządek na nowo się rodzi, Wraca Aresa, wraca i Saturn na ziemię Wszystkie przytoczenia: Owidiusz, Metamorfozy, trans. Anna Kamieńska, Stanisław Stabryła, ed. Stanisław Stabryła (Wrocław: Ossolineum, 1996), 8-9. 2 Wcześniejsza była wersja Hezjoda z Prac i dni (w. 106-201), gdzie autor wyróżnił pięć wieków (złoty, srebrny, brązowy, wiek herosów, żelazny), odzwierciedlających stopniowy upadek ludzkości, vide Hezjod, „Prace i dni”, in idem, Narodziny bogów (Teogonia); Prace i dni, Tarcza, trans. et ed. Jan Łanowski (Warszawa: Prószyński i S-ka, 2004). O wielu (starożytnych i nowożytnych) realizacjach tego toposu vide Dariusz Śnieżko, Mit wieku złotego w literaturze polskiego renesansu (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Semper, 1996). 1 j:makieta 12-1-2015 p:308 c:0 308 Ewa Rot-Buga [...] A z nowym rodem na świat złoty wiek nastanie3. Wyobrażenie złotego wieku zostało powiązane, również za sprawą Wergiliusza, z toposem Arkadii. To przecież właśnie autor Eneidy, posiłkując się opisem historyka Polybiosa, wprowadził na trwałe do literatury idylliczną Arkadię (w rzeczywistości krainę górzystą i nieprzyjazną człowiekowi), która wszak stała się dzięki niemu mityczną krainą poetów. Jak trafnie zauważa Bruno Snell, Wergiliusz „Powiązał ten opis z arkadyjskimi pasterzami, Arkadia bowiem była krainą pasterzy i ojczyzną boga pasterzy, Pana − wynalazcy syryngi (fletni Pana)4. O ile więc najpełniej motyw złotego wieku zostaje przez niego wyeksploatowany w Eklodze 4, o tyle motyw Arkadii swą najpełniejszą realizację znajduje w Eklodze 10. W Eklodze 4, po profetycznej zapowiedzi powtórnego nadejścia złotego wieku, poeta przedstawia wizję świata, w którym na powrót zapanuje harmonia i dobrobyt − ziemia będzie sama rodzić, trzody będą bezpiecznie paść się obok lwów, „dąb spotnieje kroplistymi miody” (w. 38), i, co najważniejsze, zapanuje cnota i ustaną zbrodnie. W Eklodze 10 ukazuje natomiast Arkadię jako krainę poetów − tekst ten stanie się dla późniejszych poetów bukolicznych rezerwuarem motywów, znaczeń i sformułowań, od arkadyjskich pasterzy-poetów wycinających wiersze na korze drzew poczynając, na monologu bohatera cierpiącego z powodu nieszczęśliwej miłości kończąc. Motywy złotego wieku i Arkadii współegzystują w literaturze, w tym, co oczywiste, w staropolskiej poezji bukolicznej. Zdaniem Dariusza Śnieżki dzieje się tak z uwagi na podobieństwa w obrębie obydwu wizji, które są tak znaczące, że Arkadię można uznać za „przestrzenny ekwiwalent wieku złotego”, choć zarazem obu tych wizji nie można w pełni utożsamiać5. Motyw złotego wieku jako czasu minionego wprost przywołuje w sielance Silenus Szymon Szymonowic, zaś w innych bukolikach wskazuje zarazem na postępującą degradację w różnych obszarach ówczesnego życia6. Jan Gawiński motyw złotego wieku wplata w refleksję dotyczącą życia ziemiańskiego, utożsamiając w sielance Życia dworskiego, miejskiego a wiejskiego, ziemiańskiego paralela życie na wsi ze złotym wiekiem (w. 63-66): Wieś pięknych obyczajów, przyjemnej prostoty, niezganionych postępków i wszelakiej cnoty, Wszystkie przytoczenia: Wergiliusz, Sielanki, in Sielanka rzymska, trans. et ed. Jan Sękowski (Warszawa: PIW, 1985). 4 Bruno Snell, „Arkadia. Odkrycie duchowego krajobrazu”, Przegląd Filozoficzno-Literacki, no. 1 (2008): 59. 5 D. Śnieżko, op. cit., 127. 6 Zwrócił na to uwagę Krzysztof Mrowcewicz, „Szymon Szymonowic, czyli zmierzch klasycyzmu”, in idem, Trivium poetów polskich epoki baroku: klasycyzm − manieryzm − barok. Studia nad poezją XVII stulecia (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 2005), 189-199. 3 j:makieta 12-1-2015 p:309 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 309 cnoty świętej, mistrzyni − prawdy nie obrażę, gdy wizerunk z złotego wieku wieś wyrażę7. W sielance Laska wielka zaś powtórne nadejście „szczęśliwego wieku” (w. 186) wiąże z wyborem nowego marszałka koronnego, prawdopodobnie Stanisława Herakliusza Lubomirskiego8. Zaś podstawowy, typowo arkadyjski motyw w rozmaitych wariantywnych realizacjach pojawiający się w sielance staropolskiej (utwory Szymona Szymonowica, Jana Gawińskiego, Adriana Wieszczyckiego, Henryka Chełchowskiego, Józefa Bartłomieja Zimorowica) uznać należy tworzenie pieśni przez pasterzy-poetów, ukazywanych zwykle na tle rustykalnej scenerii, będącej zarazem ramą dla otium9. Szczególnie interesującą realizację motywów złotego wieku i Arkadii spotykamy w Sielankach nowych ruskich Józefa Bartłomieja Zimorowica. Jest ona osobliwa na tle bukoliki staropolskiej, gdyż poeta, podążając tropem Wergiliusza, tworzy obraz Rusi jako poetyckiej krainy poetów, a zarazem ukazuje Ruś jako Arkadię utraconą wskutek wojen i epidemii, a także − w związku ze śmiercią bliskich. Odpowiedzi domaga się więc pytanie, jak to możliwe, że w jego zbiorze sielanek spotykamy te dwa, tak odmienne, że właściwie wykluczające się wzajemnie obrazy, obok siebie? A także: W jaki sposób poeta kreuje obraz Rusi rozumianej jako kraina szczęśliwości i zarazem Rusi jako Arkadii spopielonej? W jakiej mierze Sielanki nowe ruskie są obrazem Arkadii, a w jakiej mierze dystopii rozumianej jako rodzaj poetyckiego komentarza do aktualnych, krwawych wydarzeń − na ile komentarz ten wpisuje się w bukoliczną konwencję, a na ile poza nią wykracza? Jak, zdaniem poety, manifestuje się zło współczesnego mu świata? Z jakich przyczyn i wedle jakich prawideł locus amoenus przekształca się w jego sielankach locus horridus? W jakiej mierze owa transformacja mieści się w obrębie konwencji sielankowej? Wszystkie przytoczenia: Jan Gawiński, Sielanki z Gajem zielonym, ed. Ewa Rot (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 2007). 8 Na temat wątpliwości związanych z tożsamością adresata i zarazem bohatera tej sielanki vide Ewa Rot, Bukoliczna księga znaczeń. Problemy interpretacji i edycji „Sielanek” Jana Gawińskiego (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 2009), 50-57; Żegota Pauli, „Wiadomości o życiu i pismach Jana z Wielomowic Gawińskiego”, in idem, Poezye Jana z Wielomowic Gawińskiego z rękopisu dawnego, ed. Żegota Pauli (Lwów: J. Milikowski, 1843), 27-28; Leszek Maria Dziama, Jan Gawiński. Studyum literackie (Kraków: Księg. D.E. Friedlein, 1905); Anna Krzewińska, Sielanka staropolska. Jej początki, tradycje i główne kierunki rozwoju (Warszawa: PWN, 1979), 98; Marzena Walińska, „«Sielankowe» dedykacje Jana Gawińskiego”, in Dzieło literackie i książka w kulturze. Studia i szkice ofiarowane Profesor Renardzie Ocieczek w czterdziestolecie pracy naukowej i dydaktycznej, ed. Ireneusz Opacki, Bożena Mazurkowa (Katowice: Wydawnictwo UŚ, 2002), 28; Dariusz Chemperek, Poezja Jana Gawińskiego i kultura literacka drugiej połowy XVII wieku (Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, 2005), 278. 9 Vide Barbara Otwinowska, „Humanistyczna koncepcja «otium» w Polsce na tle tradycji europejskiej”, in Studia porównawcze o literaturze staropolskiej, ed. Teresa Michałowska, Jan Ślaski (Wrocław: Ossolineum, 1980), 170, 176, 182-183; Nicholas J. Perella, Midday in Italian Literature. Variations on an Archetypal Theme, New York − London: Princeton University Press, 1979), 1-33. 7 j:makieta 12-1-2015 p:310 c:0 310 Ewa Rot-Buga 1. Arkadyjska wizja Rusi według Zimorowica „Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje, / które miodem i mlekiem przed tym opływały”10 (15,44-45) − tak z perspektywy czasu minionego pisze o Rusi (zniszczonej już w wojennej pożodze) w sielance Kozaczyzna Józef Bartłomiej Zimorowic. Dwuwers ten ukazuje zarazem znakomicie ambiwalentny sposób postrzegania Rusi jako locus amoenus11 i jako areny działań wojennych12. Uznać należy, że dychotomia ta jest właściwie bardzo typowa dla literackich przekazów biorących za temat siedemnastowieczną Ruś. Jak zauważa Piotr Borek, wybitny badacz staropolskich tekstów literackich i historycznych podejmujących temat Ukrainy, w tekstach częsta jest wizja Rusi jako „«ziemi przeklętej», zbroczonej krwią niewinnych chrześcijan, [...] obszaru skażonego śmiercią”13, co więcej, pojawia się ona na tyle często, że właściwie ten drugi, przeciwstawny pierwszemu, arkadyjski wizerunek Rusi należy uznać za coś osobliwego14. „Ujawniające się w literaturze staropolskiej pozytywne widzenie ziem ruskich można by przyrównać do wątłego strumienia, płynącego równolegle do burzliwej i szerokiej rzeki obrazującej krwawą, smutną i tragiczną rzeczywistość terenów kresowych opisywanych przez dawnych pisarzy”15 − pisze Borek, obrazowo zwracając uwagę na znaczącą dysproporcję między pozytywnym i negatywnym obrazem Rusi w literaturze. Jak wynika ze studiów Piotra Borka, pierwsze pochlebne opisy Rusi pojawiły się w Rocznikach Jana Długosza, następnie w dziele Tractatus de duabus Wszystkie przytoczenia: Józef Bartłomiej Zimorowic, Sielanki nowe ruskie, ed. Ludwika Szczerbicka-Ślęk (Wrocław: Ossolineum, 1999). 11 Locus amoenus (miejsce przyjemne, miejsce rozkoszne) Charles Segal definiuje następująco: „A secluded grove, quiet water, shade, coolness, soft grass, sometimes rocks or a cavern, are the usual attributes”, Charles Segal, Landscape in Ovid’s Metamorphoses: A Study in the Transformations of a Literary Symbol (Wiesbaden: F. Steiner Verlag, 1969). Vide Ernst R. Curtius, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze, trans. Andrzej Borowski (Kraków: Universitas, 2005), 191-209 (zwłaszcza 202-206). 12 Wzbudzało to uzasadnione zainteresowanie badaczy różnych epok, vide Stanisław Uliasz, „Kresy jako świat arkadyjski”, in idem, Literatura Kresów − kresy literatury (Rzeszów: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, 1994); idem, „Kresy jako przestrzeń kulturowa”, in Kresy − pojęcie i rzeczywistość, ed. Kwiryna Handke (Warszawa: Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy, 1997), 131-144; Jacek Kolbuszewski, „Legenda Kresów w literaturze polskiej XIX i XX w.”, in Między Polską etniczną a historyczną, ed. Wojciech Wrzesiński (Wrocław: Ossolineum, 1998); Justyna Straczuk, „Mityzacja rzeczywistości pogranicza”, in eadem, Cmentarz i stół. Pogranicze prawosławno-katolickie w Polsce i na Białorusi (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006); Alois Woldan, The Imagery of Lviv in Ukrainian, Polish, and Austrian Literatures: From the Sixteenth Century to 1918, vol. 24: Lviv: a city in the crosscurrents of culture, 75-93. 13 Piotr Borek, Szlakami dawnej Ukrainy. Studia staropolskie (Kraków: Collegium Columbinum, 2002), 15. 14 Ibidem, 15-16. 15 Ibidem, 16. 10 j:makieta 12-1-2015 p:311 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 311 Sarmatiis, Asiana et Europiana et de contentis in eis Macieja Miechowity (1517), Polski... Marcina Kromera, Polonii... Jana Krasińskiego (1574), Dziejów Polski... Reinholda Heidensteina, Relacji o Polsce z roku 1575... Hieronima Lippomany, kronik Macieja Stryjkowskiego i Aleksandra Gwagnina, Opisania Ukrainy Wilhelma Beuplana, Pobudce albo radzie na zniesienie Tatarów Perykopskich (1618) oraz Polonii (1632) Szymona Starowolskiego, dziele Russia Floryda Rossie et Lilii... Szymona Okolskiego czy Kronice miasta Lwowa Jana Tomasza Józefowicza16. Kontekst dzieł historiograficznych jest tu istotny, ponieważ, jak słusznie zauważa badacz, na sposób widzenia Rusi jako Arkadii miała wpływ nie tylko konwencja bukoliczna, lecz także przekazy kronikarsko-geograficzne17. Dodać też należy, że przekazy kronikarsko-geograficzne z całą pewnością miały wpływ na postrzeganie, a następnie konstruowanie poetyckiego obrazu Rusi przez Józefa Bartłomieja Zimorowica, bo przecież sam Zimorowic był miłośnikiem historii i autorem dzieł historiograficznych Leopolis triplex czyli kroniki miasta Lwowa i dzieła Leopolis a Turcis, Tataris, Cosacis, Moldavis Anno 1672 obsessa18. Wiemy, że w swej bibliotece miał wypisy z kroniki Jana Długosza (w spisie pod nazwą: Compendium Dlugosii manuscriptum) oraz z dzieła Marcina Kromera19. To właśnie Długosz najprawdopodobniej jako pierwszy zaczął kreować w swoich pracach pozytywny wizerunek Rusi 20, o której pisał: [...] przez wiele wieków nie zamieszkana i pustoszona, z biegiem czasu rozszerzyła się w bardzo bogate kraje i miasta, które widzimy obecnie, bogate obfitością zwierząt dostarczanych przez okoliczne puszcze. [...] Kraj ich sięgał do ziemi, którą teraz obejmuje się mianem Podola, której pola do tego stopnia są żyzne, że gdy się raz zasieje zboże, powtórny zasiew sam się odnawia ze spadającego potem ziarna tak, że następne żniwa są już bez zasiewu21. 16 Zestawienie autorów i dzieł historiograficznych, w których pojawia się topos Rusi-Arkadii przedstawiam jako konieczny kontekst tych rozważań na postawie: Piotr Borek, „Staropolskie kreacje ruskiej arkadii w ujęciu historiografów”, in idem, Szlakami dawnej Ukrainy..., 18-45. Tam także odsyłam zainteresowanego − w przywoływanym rozdziale Borek przytacza kluczowe cytaty z tych dzieł i opatruje je rzeczowymi komentarzami oraz bibliografią, zaś w kolejnych rozdziałach swej książki szczegółowo omawia wybrane dzieła historiografów i pamiętnikarzy. 17 Piotr Borek, Szlakami dawnej Ukrainy..., 45. 18 Na temat dzieł historiograficznych i historycznych zamiłowań Zimorowica vide Juliusz Korneli Heck, Józef Bartłomiej Zimorowicz. Burmistrz, poeta i kronikarz lwowski. W trzechsetną rocznicę jego urodzin (Lwów: Gmina Kr. St. Miasta Lwowa, 1897), 63. 19 Vide Juliusz Korneli Heck, Materyały do biografii Józefa Bartłomieja i Szymona Ozimków, cz. 1, ed. Juliusz Korneli Heck (Kraków: Akademia Umiejętności, 1895), 44[204]-55[215]. Z Materyałów... wiemy, że oprócz wymienionych dzieł Zimorowic miał także w swej bibliotece dzieła Tytusa Liwiusza, Historiae Romanae Kasjusza Diona, Ogród królewski Bartłomieja Paprockiego, Collectanea. Orationes At regem Poloniae, Acta Lenburgici antiqua 1402. 20 Piotr Borek, Szlakami dawnej Ukrainy..., 18. 21 Jan Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, trans. Stanisław Gawęda et al. (Warszawa: PWN, 1962), 1-2, 134, 183. j:makieta 12-1-2015 p:312 c:0 312 Ewa Rot-Buga Zaś Kromer ujmował tę kwestię następująco: Na Rusi [...] Polacy chętnie się [...] osiedlają, [...] dla wykorzystania urodzajności ziemi [...]. Podobnie i miód, gotowany tak samo z wodą i chmielem, w częstym jest użyciu, zwłaszcza na Rusi i Podolu, gdzie jest wielkie mnóstwo pszczół i wybornego miodu, zbieranego z dyptamu oraz innych aromatycznych ziół i kwiatów22. W przywołanych dziełach historiograficznych w opisach Rusi podkreślana jest zatem nadzwyczajna żyzność i urodzajność jej ziem, obfitość zwierzyny (u Długosza) oraz miodów (u Kromera). Obrazy te są zatem bliskie Owidiuszowej i Wergiliańskiej wizji złotego wieku, który, według poetów, charakteryzował się m.in. nadzwyczajną obfitością darów roli nietkniętej pługiem oraz bujnością całej natury. Zimorowic wyraził to najpełniej w cytowanym na wstępie tego podrozdziału fragmencie: „Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje, / które miodem i mlekiem przed tym opływały” (15,44-45), odwołując się do wizerunku Rusi jako krainy mlekiem i miodem płynącej. Przekonanie to ma uzasadnienie zarówno w tradycji literackiej, jak i faktografii − Ruś słynęła m.in. ze wspaniałych miodów23. W Zimorowicowym obrazie Rusi wiele miejsca zajmuje apoteoza samego Lwowa. Swemu zachwytowi najpełniej daje wyraz w Kronice miasta Lwowa, która wydaje się koniecznym kontekstem dla sielanek. Zdaniem Zimorowica, Lwów jest „ozdobą i tarczą ziemi ruskiej”24, a jego nazwa stanowi sama w sobie jego najlepszą pochwałę („zbiór wszelkich pochwał w sobie zawiera”)25. Widać to zwłaszcza w zestawieniu jej z nazwami innych wspaniałych miast, takich jak Rzym, Antiochia, Florencja, Antwerpia czy Wenecja, które jednak „fałszywe nazwiska z głowy bajecznego wierszopisa lub pochlebnego krasomówcy mają swój początek [...] Lwów zaś powszechną wyrocznią najwyższych stanów królestwa ozdobą i tarczą Rusi nazwany, więc większego świadectwa i pochwały nie potrzebuje”26. Zimorowic podkreśla również, iż „Lwów całej Rusi główna stolica do siebie odwołuje”27. Podobny sposób postrzegania Lwowa znajdziemy również Marcin Kromer, Polska czyli o położeniu, ludności, obyczajach, urzędach i sprawach publicznych Królestwa Polskiego księgi dwie, trans. Stefan Kazikowski (Olsztyn: Pojezierze, 1984), 56, 68. 23 Informacje o lwowskich miodosytniach pojawiają się już w XIV w., miód był wyrobem domowym, powszechnym, szczególnie na Rusi i Podolu, swe znaczenie utracił dopiero w II poł. XVIII w., vide [hasło] „miód”, in Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska ilustrowana, introd. Julian Krzyżanowski, vol. III (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1972), 218-219; vide [hasło] „miód”, in Encyklopedia staropolska, ed. Aleksander Brückner, il. ed. Karol Estreicher, vol. I (Warszawa: Trzaska, Evert i Michalski, 1990), 919-920. 24 Wszystkie przytoczenia: Józef Bartłomiej Zimorowic, „[Leopolis triplex czyli kronika miasta Lwowa]”, in idem, Pisma do dziejów Lwowa odnoszące się, ed. Korneli Heck (Lwów: s.n., 1899); Bartłomiej Zimorowic, Historya miasta Lwowa, królestw Galicyi i Lodomeryi stolicy z opisaniem dokładnem okolic i potróynego oblężenia, trans. Marcin Piwocki (Lwów: s.n., 1835). 25 Ibidem. 28 Ibidem, 1-2. 27 Ibidem, 60. 22 j:makieta 12-1-2015 p:313 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 313 w bukolikach. W sielance Przenosiny Lwów jest nazwany „ruskich włości przedniejszą stolicą” (9,91), a w Zalotniku miastem „dwójgrodnym / Pierwszym w rosiejskim kraju” (10,20-21), przez co również podkreśla się jego wspaniałość. Autor Sielanek nowych ruskich idzie tu być może tropem Sebastiana Fabiana Klonowica, który w Roksolaniach sławi gród Lwa (w. 1169-1170, 1172): Principio Russas inter caput extulit Urbas gentis primus honor, sacra LEONTOPOLIS. [...] O decus antiquae relligionis, ave! Pośród miast Rusi wybija się na miejsce pierwsze jej chwała − święty gród LEONTOPOLIS. [...] Cześć ci, ozdobo starożytnej wiary!28. Najobszerniejszą pochwałę Lwowa i jego okolic Zimorowic zawarł w sielance Trużenicy. Z rozmowy Samujły i Miłosza, bohaterów tej sielanki, wynika, że do stolicy Rusi (przy okazji uroczystości poświęconych św. Jerzemu29) przybywają tłumy ludzi, by przypatrzeć się jej wspaniałościom (w. 44-48). W tekście tym znajdziemy entuzjastyczną pochwałę miasta oraz jego okolicy, wygłoszoną przez Miłosza utożsamianego z Józefem Bartłomiejem Zimorowicem30. Wśród zalet Wszystkie przytoczenia: Sebastian Fabian Klonowic, Roxolania * Roksolania, czyli ziemie Czerwonej Rusi, ed. et trans. Mieczysław Mejor (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 1996). 29 Wspomnienie liturgiczne św. Jerzego jest obchodzone w kościele powszechnym 23 kwietnia (w rocznicę śmierci), natomiast w cerkwi prawosławnej 23 listopada (według kalendarza gregoriańskiego), jak również: 23 kwietnia/6 maja; 3/16 listopada; 26 listopada/ 9 grudnia (pierwsza data jest podana zgodnie z kalendarzem juliańskim, a druga − z gregoriańskim). Nie ustalono, o których obchodach pisze tu Zimorowic. Warto dodać, że o cerkwi św. Jura, wybudowanej pod koniec XIII w. na jednym z lwowskich wzgórz przez księcia Leona, Zimorowic pisze także w Kronice miasta Lwowa, vide Józef Bartłomiej Zimorowic, Leopolis triplex, 90: „[...] Leo [...] na samym szczycie tego wzgórka, cerkiew postawił z bukowego drzewa, a około tejże pomieszczenia dla mnichów pobudował i świętemu Jerzemu, jako rotmistrzowi wojowników Chrystusowych poświęcił, obierając tego rycerza kopiją się odznaczających za patrona, już dla siebie w wyprawie przeciw Polakom, już dla stryja toczącego walkę z mocarstwy piekła”. 30 Poeta początkowo mieszkał we Lwowie przy ul. Gliniańskiej, w 1640 r. nabył posiadłość u stóp Wysokiego Zamku wraz z winnicą, gdzie urządził letnią rezydencję. Vide Henryk Cepik, Józef Bartłomiej Zimorowicz. Zarys życia i działalności w 250-tą rocznicę śmierci (Lwów: s.n., 1927); Juliusz Korneli Heck, Kto jest autorem „Roskolanek” pod imieniem Szymona Zimorowicza wydanych? (Kraków: Akademia Umiejętności, 1905). W 1656 po ślubie z Rozalią Groswajer otrzymał jako wiano m.in. posiadłość na Kaleczej Górze i w Brzuchowicach. Zdaniem Ludwiki Ślękowej, gdy w sielance Trużenicy Samujło zapytuje Miłosza: „czemu by pierwsze swe dziedziny / Porzuciwszy, nad samym trzech pagórków pyskiem / usiadłeś” (2,50-52), ma na myśli właśnie Kaleczą Górę, gdzie osiedlił się Zimorowic. Vide Ludwika Szczerbicka-Ślęk, Sielanki nowe ruskie..., 18, note ad 2,51. Jednak biorąc pod uwagę, że ciąg dalszy tego tekstu stanowi sielanka Winiarze, w której Miłosz przedstawia wykład o hodowli winnej latorośli, jak również to, że w Trużenikach pisze: „Stąd jednak znaczną pomoc dają mi [...] / winny dochód i inne przyczynki” (2,65-66), można domniemywać, że chodzi tu raczej o ową posiadłość z winnicą położoną u stóp Wysokiego Zamku. 28 j:makieta 12-1-2015 p:314 c:0 314 Ewa Rot-Buga mieszkania opodal Lwowa są: „widok miły / Z położeniem rozkosznym” (2,55-56; zob. też 2,100-106), żyzność ziemi i łaskawość nieba (2,58), obfitość warzyw, owoców oraz dochód z uprawy winorośli (2,62; 65-66), świeże powietrze (2,82) oraz pagórkowate ukształtowanie terenu (2,83; 86), zabezpieczające przed wichurami oraz upałem (2,87-90)31. Jednak najbardziej pomocne jest, jak sam twierdzi, „miasto leżące pod bokiem” (2,67), które nie tylko cieszy oko (2,68), lecz także jest spiżarnią pełną rozmaitych produktów (2,69-76). W przytoczonym tu opisie podmiejskiej okolicy widać wyraźnie elementy arkadyjskie − są nimi nadzwyczajna żyzność ziemi, urodzaj natury czy piękny krajobraz. Do rangi locus amoenus zostaje więc podniesiona nie tylko najbliższa okolica Lwowa, lecz także samo miasto. To pierwszy taki przypadek, gdy poeta w sielance staropolskiej sławi miasto i jego najbliższą okolicę. Zimorowic w znaczący sposób modyfikuje tu tradycję literacką, wedle której status miejsca przyjemnego może mieć wieś, od czasów Horacego przeciwstawiana zresztą miastu (por. epoda 2 Horacego Beatus ille...). Jeśli chodzi o sielankę staropolską, przeciwstawienie to najdobitniej wybrzmiało w bukolice Życia dworskiego, miejskiego a wiejskiego, ziemiańskiego paralela Jana Gawińskiego32, podobna waloryzacja występuje też w utworach Andrzeja Zbylitowskiego33. Być może ta modyfikacja tradycji wynika z faktycznego przywiązania Zimorowica do rodzinnego miasta, a być może poeta może idzie tu tropem Sebastiana Fabiana Klonowica, który w Roksolaniach także wyraża apoteozę Lwowa (w. 1169-1262). Stąd też być może tak wielki dramatyzm w sielankach Kozaczyzna i Burda ruska, w których poeta ukazuje zniszczenia ukochanego miasta. O arkadyjskim miejscu pozostało tylko wspomnienie. Miejsca stylizowane wcześniej na Arkadię, skąpane we krwi i zrujnowane w wojennej pożodze po najeździe Kozaków i Tatarów w 1648 r. zmieniły się w locus horridus. Zanim jednak przejdziemy do owej straszliwej metamorfozy, musimy dodać, że Zimorowic, konstruując obraz Rusi-Arkadii, wykracza znacznie poza opis zawierający odniesienia dotyczące obfitości dóbr natury właściwe okresowi złotego wieku. Ruś ukazana w jego sielankach ma cechy Arkadii jako krainy poetów. Podobnie jak w Eklodze 10 Wergiliusza na jej obszarze ludzie spotykają się z postaciami mitologicznymi 34. 31 Te poetyckie opisy położenia miasta i walorów przyrodniczo-krajobrazowych jego okolicy odpowiadają rzeczywistemu ukształtowaniu terenu Lwowa i jego okolicy, vide Grzegorz Rąkowski, Przewodnik po Ukrainie Zachodniej. Cz. IV: Lwów (Białystok: Oficyna Wydawnicza Rewasz, 2008), 87; Fedor Zastawnyj, Witold Kusiński, Ukraina. Przyroda − ludność − gospodarka (Warszawa: Dialog, 2003), 283. 32 Vide Ewa Rot, Bukoliczna księga znaczeń..., 105-110, 125. 33 Vide Anna Kochan, „Uwagi do «Żywota szlachcica we wsi» i «Wieśniaka»”, in Staropolskie Arkadie, ed. Joanna Krauze-Karpińska (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 2010). 34 Marzena Walińska określa to mianem transpozycji (przeniesienie mitu w rzeczywistość współczesną autorowi) oraz naturalizacji, cf. Marzena Walińska, Słodki i okrutny. Wizerunek Kupidyna w literaturze staropolskiej (Katowice: Wydawnictwo Gnome, 2008), 10. j:makieta 12-1-2015 p:315 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 315 W Sielankach nowych ruskich cechy krainy poetyckiej uzyskało przede wszystkim Podole, czyli tereny położone nad środkowym biegiem Dniestru i Bohu, na południowy wschód od Lwowa. To kraina „podolskich skotopasów” (12,4), stamtąd pochodzi „podolski kobeźnik” (4,15) Daniłko, który „dobrze wiersze / Rozumie” (4,15-16) i tworzy pieśń epitalamijną ku czci Amaranty (4,85-108), tam wyprawia się w pląsy z „podolską Połonką” (4,113); „podolskie doliny” wzywają śpiewaczkę mohiłowską (8,90-91), tam wreszcie podolskich skotopasów odwiedzają (w dodatku często) Muzy z Helikonu, o czym dowiadujemy się z apostrofy rozpoczynającej sielankę Zezuli syn (12,1-4): Ucieszna Willanesko! Chociaż między chóry panieńskiemi w pustyniach helikońskiej góry tańcami się zabawiasz, jednak z boskich lasów przybywasz do podolskich często skotopasów a sielankę Przenosiny rozpoczyna apostrofa skierowana do Muz, określonych mianem służebnic starszych słowiańskich kamen (9,1-2). Wedle Zimorowica, w okolicach Orynina (12,14), położonego około 20 km na północny zachód od Kamieńca Podolskiego, błąkał się Faunus, by zawędrować aż pod Lwów, do Derewaczu (12,17), miejscowości leżącej około 15 km od centrum, i wyśpiewać napotkanym w drodze Dankowi i Mikonowi historię o Narcyzie (sielanka Zezuli syn); zaś w okolicach Osowy, do której na odpust chadzali Filenko i Zacharek, bohaterowie ci spotykają Hymenajosa i Kupidyna (Zjawienie). W Swatach czytamy, że „w przezornym wychowane Niestrze [= Dniestrze] / Wzdychają” (4,95-96) najady, czyli nimfy wód lądowych (wodospadów, potoków, strumieni, źródeł rzek, jezior). W Winiarzach − Fawoni wygania z Rusi zimę na Krym (13,73-74). W Żałobie smutek po śmierci Symicha (Szymona Zimorowica) mają odczuwać „dziewice / Aońskiej góry” (11,41-42), rozpaczać mają też po nim dryjady (11,119). W Kobeźnikach wraz z bohaterami poezję tworzy nimfa Echo35 (1,79-82), zaś w Trużenikach wraz z Miłoszem Echo i Oready się modlą (2,111-116). W Narzekalnicach Olena przytacza w swojej pieśni wypowiedź nimfy Chloris, z której wynika, że Chloris wraz z Filis, mieszkanką Rusi, która zmarła od zarazy, wiła wspólnie wieńce i słuchała pieśni satyrów (7,49-60). W Zalotniku, którego akcja dzieje się we Lwowie, Charyty mają obdarzyć wieńcem z róż Fedorę, ukochaną narratora (prawdopodobnie Katarzynę Duchnicównę, żonę Zimorowica) (10,159-160), a Hymen ma jej oddać „wszytkie [...] piękności swej 35 Co prawda, w tradycji bukolicznej Echo często towarzyszy śpiewom pasterskim (ekloga 10. Wergiliusza, v. 8; Szymonowica Kosarze, v. 107: „Oni śpiewali, lasy im się odzywają”; Mopsus, v. 34: „I lasy odkrzyczały raz temu, raz temu”; Gawińskiego [dedykacja:] Do J[ego] M[ości] Pana Wespezyjana z Kochowa Kochowskiego, poety polskiego, v. 38: „Echo w skałach na nię [dumę − E. R.-B.] odgłosuje”), jednak tylko w przypadku sielanek Zimorowica dotrzymuje towarzystwa pasterzom-poetom mieszkającym w konkretnym miejscu − na Rusi. j:makieta 12-1-2015 p:316 c:0 316 Ewa Rot-Buga matki (10,161-162). Wreszcie, w sielance tej czytamy, że „córka uczonej Latony / Marnie wygnana z argolidzkiej strony, / Upodobawszy sobie trójne wieże [...] / bliższym i sąsiedzkim prawem / Wejrzała” na osobę Symicha (10,201-206). Z przytoczonego wyżej passusu Żałoby Zimorowica wynika, że Artemida (bo o niej mowa) znalazła schronienie w okolicach Lwowa i łaskawym okiem spojrzała na pochodzącego ze Lwowa poetę, Szymona Zimorowica. Na Rusi pojawia się także i realnie wpływa na życie jej mieszkańców Kupidyn (Trużenicy, Mołojcy, Zalotnik, Zjawienie), a czasem również jego brat, Hymenajos (Zjawienie). Zaś z sielanek Winiarze (13,113-118) i Zjawienie (14,90) dowiadujemy się też, że przy żniwach pomaga Rusinom Cerera. Co ważne (Zimorowic podąża tu za Eklogą X Wergiliusza), możliwość spotykania się z postaciami mitycznymi mają tylko ci bohaterowie, którzy tworzą poezję. Dla nich światy: rzeczywisty i mitologiczny nie są rozłączne, co jest także znamieniem rzeczywistości arkadyjskiej. Ów arkadyjski spokój Rusi jako krainy poetyckiej ulega jednak zniszczeniu, przede wszystkim w wyniku wydarzeń z roku 1648. 2. Arkadia skąpana we krwi Kozaczyznę i Burdę ruską uznawano za tzw. „sielanki historyczne”36 − poeta opisuje w nich rabunki i okrucieństwa wojsk kozackich i tatarskich z 1648 r. Rozpoczęte wówczas pod wodzą Bohdana Chmielnickiego powstanie zaangażowało do walki masy kozactwa i chłopstwa37. Ponadto Chmielnicki zawarł sojusz z Tatarami krymskimi pod wodzą Islama III Gireja. Przy ich pomocy odniósł dwa wielkie zwycięstwa nad Polakami − nad Żółtymi Wodami i pod Korsuniem. W maju 1648 r. zmarł król Władysław IV Waza i w Warszawie rozpoczął się sejm elekcyjny. Zawieszenie broni zostało zerwane przez wojenne wypady księcia Jeremiego Wiśniowieckiego oraz pod naciskiem radykalnej czerni kozackiej pod wodzą pułkownika Maksyma Krzywonosa. Wówczas Bohdan Chmielnicki ruszył z wojskiem w kierunku Lwowa. Poetycki opis tych wydarzeń, obfitujący w brutalne sceny mordów i gwałtów, znajdujemy w sielankach Kozaczyzna i Burda ruska. Warto jednak podkreślić, 36 Stanisław Adamczewski, Oblicze poetyckie Bartłomieja Zimorowicza (Warszawa: Wydawnictwo Kasy im. Mianowskiego, 1928), 119. Vide Jerzy Kroczak, „Jeśli mię wieźdźba prawdziwa uwodzi...”. Prognostyki i znaki cudowne w polskiej literaturze barokowej (Wrocław: Oficyna Wydawnicza Atut − Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wydział Filologiczny Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006), 209-210; Jerzy Kroczak, „Dzikie żądze i zdziczali ludzie w arkadii Sielanek nowych ruskich Józefa Bartłomieja Zimorowica”, in Staropolskie Arkadie, 213-224. 37 Informacje dot. wydarzeń historycznych za: Lech Podchorodecki, Dzieje Lwowa (Warszawa: Volumen, 1993), 73-76; Władysław Serczyk, Historia Ukrainy (Wrocław: Ossolineum, 2001), 91-96; Władysław Serczyk, Na płonącej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny 1648−1651 (Warszawa: Książka i Wiedza, 2007), 146-157. j:makieta 12-1-2015 p:317 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 317 że Zimorowica nie było w trakcie tych krwawych wydarzeń we Lwowie − w październiku 1648 (było to właśnie w czasie bezkrólewia po śmierci Władysława IV Wazy) wyjechał jako poseł na elekcję, do Lwowa powrócił natomiast pod koniec roku 164838. Jak zatem trafnie zauważył Piotr Borek, Zimorowic musiał czerpać informacje na temat zbrojnych wydarzeń z drugiej ręki − z relacji uczestników oraz z przekazów pisanych, m.in. z pamiętnika Samuela Kazimierza Kuszewicza39, z diariusza Andrzeja Czechowicza40 czy Mikołaja Jemiołowskiego41. Borek w przywoływanej tu już rozprawie śledzi zależności między opisem zawartym w Sielankach nowych ruskich i relacjami z przekazów pamiętnikarskich, a następnie wskazuje, w jakiej mierze Zimorowicowa wizja oblężenia Lwowa jest zgodna z rzeczywistością historyczną, a w jakiej mierze stanowi jej poetycką transformację. Ze szczegółowych analiz Borka jasno wynika, że utwory Zimorowica nie mogą być traktowane jako wiarygodne źródło historyczne42, i że poeta Zimorowic „dokonywał selekcji materiału zdarzeniowego” i przedstawiał najeźdźców subiektywnie, eksponując i hiperbolizując przede wszystkim ich okrucieństwa, zarazem sielanki stanowią apologię miasta i jego obrońców”43. Z tego względu skupimy się tu przede wszystkim na analizie i interpretacji w kontekście tradycji literackiej, zaś czytelnika zainteresowanego bliżej relacją między poetyckim przedstawieniem a prawdą historyczną odsyłamy do znakomitego studium Piotra Borka. W sielance Kozaczyzna i Burda ruska wydarzenia relacjonują Doroszowi ich uczestnicy, Ostafi i Wojtyłło, którzy, podobnie jak on (por. w. 36), ledwo uszli z życiem, wydostawszy się z niewoli (15,26-28): [...] iżeśmy uciekli Z więzów nieprzyjacielskich, już to trzy niedziele, Nic nie uniósszy, tylko trochę duszy w ciele. Juliusz Korneli Heck, Józef Bartłomiej Zimorowic. Burmistrz, poeta..., 44; Piotr Borek, „Oblężenia Lwowa 1648 i 1655 r. w twórczości J. B. Zimorowica”, in idem, W służbie Klio. Studia o barokowych pisarzach „minorum gentium”, ed. Piotr Borek (Kraków: Collegium Columbinum, 2011), 111. 39 Vide P. Borek, Oblężenia Lwowa 1648 i 1655 r. ..., 115-116; Piotr Borek, „Samuel Kazimierz Kuszewicz − lwowianin z wyboru”, in idem, Od Piławiec do Humania. Studia staropolskie (Kraków: Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, 2005, 195-220); w książce tej Piotr Borek przedrukował również fragment pamiętnika Kuszewicza Diariusz oblężenia Lwowa przez Chmielnickiego w roku 1648 (pp. 306-311). 40 Ibidem; Piotr Borek, Oblężenia Lwowa 1648 i 1655 r. ..., 115-116. 41 Ibidem, 130. 42 Teksty te były jednak traktowane jako materiał źródłowy, vide Ludwik Kubala, „Oblężenie Lwowa w roku 1648”, in idem, Szkice historyczne (Lwów: Ossolineum, 1880), 89. O problemach metodologicznych związanych z wykorzystywaniem dzieł literatury pięknej jako źródeł historycznych vide Jerzy Topolski, „Problemy metodologiczne korzystania ze źródeł literackich w badaniu historycznym”, in Dzieło literackie jako źródło historyczne, ed. Zofia Stefanowska, Janusz Sławiński (Warszawa: Czytelnik, 1978), 7-30. 43 Piotr Borek, Oblężenia Lwowa 1648 i 1655 r. ..., 113, 138-139. 38 j:makieta 12-1-2015 p:318 c:0 318 Ewa Rot-Buga Poeta modyfikuje tu nieco schemat fabularny znany z eklogi Kalpuriusza (Ecl. 7,1-6): przybywający do znajomych świadek jakichś wydarzeń relacjonuje je i dzieli się swoimi wrażeniami 44. Być może taka konstrukcja jest w jakiejś mierze reliktem oralności − kładzie bowiem nacisk na prymat ustnej opowieści, podkreśla wiarygodność przekazu mówionego w myśl zasady „wiem to, co mogę przywołać”45. Zimorowic stara się zatem uczynić swój przekaz wiarygodnym (choć, przypomnijmy, nie było go we Lwowie podczas oblężenia w 1648 r.), bo najbardziej wiarygodna jest przecież relacja z tego, co bohater zobaczył czy przeżył. Poeta czyni to, jak widać, zgodnie z bukoliczną konwencją. Samo wprowadzenie tematu historycznego również nie wykracza aż tak bardzo poza nią, ponieważ sielanki od antyku pod osłoną alegorii ukrywały aluzje dotyczące stanu państwa46 − to, co zrobił Zimorowic, to w znacznej mierze zrezygnował z kostiumu, ukazując krwawe wydarzenia historyczne, lokując je w konkretnym miejscu i czasie, ale nie rezygnując też z niedopowiedzeń. Aluzyjnie wypowiada się więc o przyczynie wybuchu powstania Chmielnickiego, wkładając wyjaśnienie genezy powstania w usta Dorosza (15,47-52): Kto się kiedy spodziewał, żeby wypaść miały z tak maluchnej iskierki tak wielkie zapały, których ani obfite łzy ugasić mogą, ani krew wytoczona powodzią tak srogą? Nie umiano tej iskry zalać wody kropią, teraz pożóg jej wielkie rzeki nie zatopią. Bardzo podobnie pisał zresztą Zimorowic na ten temat w dziele Lwów oblężony (s. 392)47: I tak mała iskierka folwarczku gwałtem wydartego, tak wielki pożar człowiek podły wniecić potrafił, który dotychczas cała Polska ani obfitemi łzami, ani krwi potokiem ugasić nie może. Oczywiście owa „iskierka” to zatarg Chmielnickiego z Aleksandrem Czaplińskim, który najechał mu folwark, uwiódł żonę, próbował zabić syna, a na niego samego zorganizował zamach. Poprzez użycie zdrobnienia „iskierka” Zimorowic Szerzej na temat tego motywu vide A. Krzewińska, Sielanka staropolska..., 99. Występował on zwykle w eklogach gratulacyjnych, pojawia się np. w Lasce wielkiej Jana Gawińskiego czy w anonimowej eklodze Skotopaska 2. Pompa albo Electia najjaśniejszego Władysława IV, króla polskiego i szwedzkiego. 45 Walter Ong, Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii, trans. Józef Japola (Lublin: Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 1992), 57-58. 46 Szerzej na ten temat vide E. Rot, Bukoliczna księga znaczeń..., 16-17, 19, 28. 47 Wszystkie przytoczenia: Józef Bartłomiej Zimorowic, „Lwów, Rusi stolica, od Turków, Tatarów, Kozaków roku M.D.C.L.X.X.I.I oblężony, od Boga cudownie uratowany przez Bartłomieja Zimorowica, konsula tegoż miasta opisany (Leopolis a Turcis, Tataris, Cosacis, Moldavis obsessa)”, in idem, Pisma do dziejów Lwowa odnoszące się, 375-482. 44 j:makieta 12-1-2015 p:319 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 319 eksponuje błahość przyczyny, zwłaszcza w zestawieniu z jej skutkami − pożar, który ogarnął Ruś jest (metaforycznie) nie do ugaszenia, ani za pomocą łez, ani za pomocą krwi, w której tonie. W efekcie na miejscu dawnej Rusi-Arkadii jest już tylko pustynia („naludniejsze kraje obrócili w puszcze” − 16,354). Dorosz relacjonuje, że najeźdźcy z wielką bezwzględnością niszczyli i plądrowali wsie i miasta. Sam jest osobą, której: „podpalono [...] gumna, stodoły, pnie, chaty” (15,32) oraz zrabowano bydło. Oprócz tego jednak, że „wyrabowano miasta prawie aż do gruntu i splądrowano fortece, zamki, twierdze, dwory” (15,57; 59), zniszczono i pohańbiono także świątynie (15,60; 62-63): Zburzono monastery i wszytkie klasztory. [...] Splugawiono ołtarze, także domy Boże, Pohańbiono świątości, pobożne świątynie Warto podkreślić, że bezmiar okrucieństw i cierpień, których doznała miejscowa ludność oraz rozmiar zniszczeń kraju podczas wydarzenia roku 1684 poeta ukazuje, odwołując się do biblijnych obrazów zniszczenia. Tak więc w sielance Burda ruska pojawia się odwołanie do opowieści o plagach egipskich znanej z Księgi Wyjścia (16,19-26) czy wprost do Apokalipsy św. Jana (16,331-338). W obu tekstach częste są zresztą obrazy, w których praktyki najeźdźców porównywane są do działań szatana lub nawet gorszych, np. „Samego piekła na nas paszczękę wydarli” (15,98), „Wierzę, że to nie ludzie w złościach tak uparci, / Raczej byli w człowieczych ciałach skryci czarci” (15,139-140), „Takie Bogu wyrządzać zelżywości mielim / Których i sami diabli czynić by nie chcieli” (16,125-126). Nie dziwi też, że obraz Ukrainy po ustąpieniu najeźdźców budzi grozę. Jak bowiem relacjonuje Dorosz (16,309-316): Skoro to ustąpiło łotrowskie mrowisko, Pokazało się oczom smutne widowisko: Przedmiejskie spustoszone pożarem osady, Splądrowane folwarki, okopciałe sady. Gdzie przedtym budynkami ozdobne ulice Stały, kędy ogrody były i winnice, Wszędzie pustki okropne, straszne obaliny, Wszędy rumy okryły i gęste perzyny. oraz Ostafi (15,73-78): Gdzie przedtym stały karczmy, folwarki, wsi ludne, Teraz wszytko pokryły popioły popudne. Gdzie one pyszne dwory, niedobyte grody, Gdzie słomiane chałupy i wiejskie zagrody? Poszły z dymem do nieba; zginęło Podole Nasiadłe! Tylko z niego niebo dziś a pole. j:makieta 12-1-2015 p:320 c:0 320 Ewa Rot-Buga A przecież Podole to, według Zimorowica, cudowna, arkadyjska kraina poetów! Owa ruska Arkadia została jednak zrównana z ziemią. Ostafi z nadzieją pyta o dobytek Symicha, czyli Szymona Zimorowica (16,339-340): A naszego Symicha kochane derewnie Zostali i wirydarz w cale piękny pewnie? Być może pytanie to dotyczy po prostu domostwa Szymona, a być może w owym pytaniu o wirydarz tkwi też aluzja dotycząca poetyckiej spuścizny Szymona? Wszak bardzo istotne w jego poemacie Roksolanki są motywy kwietne48, zaś sam Szymon Zimorowic określa swe wiersze mianem kwiatów: „Te kwiatki zbioru mego, na polach uszczknione / kastalijskich, niech będą tobie poświęcone, / ucieszny Rozymundzie z Liliodorą” (por. Ukochanym Oblubieńcom B.Z. i K.D., w. 1-3) oraz „cokolwiek-em kwiateczków zebrał na Aonie / i jakom wiele słyszał pieśni w Helikonie, do ciebie chętnie niosę” (Ukochanym Oblubieńcom B.Z. i K.D., w. 15-17). Zbiory wierszy nazywano zresztą często wirydarzami, np. Ogród ale nie plewiony Wacława Potockiego, Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o dziecięciu Panu Jezusie Stanisława Grochowskiego czy Wirydarz poetycki Jana Teodora Trembeckiego49. Odpowiedź, która pada, jest jednak przecząca (16,347-350): Gdzie niegdy stroił wdzięczne Symich delicyje, teraz pokrzywy rostą, świnia trawę ryje, gdzie słowicy od niego przejmowali pieśni, dziś, zgrzytając, świerczkowie lamentują leśni Zamiast kwiatów są zatem pokrzywy, a zamiast domów − pustka. Arkadyjskie miejsce, w którym Symich tworzył pieśni (być może fragment o słowikach to zarazem aluzja do sielanki Kobeźnicy − tam również słowik powtarza za człowiekiem melodie), zostało obrócone w perzynę. I jego samego już nie ma, nie żyje zresztą już co najmniej od 19 lat (nie wiemy, kiedy Józef Bartłomiej pisze sielankę Burda ruska, mogło to być w 1648 r. lub później, wiemy natomiast, że Szymon zmarł 21 czerwca 1629 r. w Krakowie). Dla bohaterów sielanki Burda ruska brak Symicha jest bardzo dojmujący, co widać jasno z pełnej żalu wypowiedzi Wojdyłły, skierowanej do nieżyjącego już poety (16,357-362): O Symichu! Dajbyś był jeszcze nie umierał, a z sobą oraz pociech naszych nie zabierał. 48 Szerzej na ten temat vide Paweł Stępień, Poeta barokowy wobec przemijania i śmierci. Hieronim Morsztyn, Szymon Zimorowic, Jan Andrzej Morsztyn (Warszawa: DIG, 1996), 47; Ewa Rot-Buga, „«Krótka pociecha z kosztownych grobszczynów» − groby w Sielankach nowych ruskich Józefa Bartłomieja Zimorowica”, Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo, no. 2 (2012): 248-250. 49 Vide Maria Eustachiewicz, „Poeta w ogrodzie. Ogród jako motyw ramy renesansowych i barokowych zbiorów poetyckich”, Pamiętnik Literacki 66, no. 3 (1975). j:makieta 12-1-2015 p:321 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 321 Ty byś nam w tym nieszczęściu naszym wdzięcznie śpiewał, miasto trenów wesołe pieśni w ucho wlewał. Nie masz cię teraz, kiedy nalepiej potrzeba, poszły z tobą ucieszne radości do nieba. Nie ma więc już ani miejsca, w którym tworzył Symich, ani jego samego, i to w czasie, gdy wydaje się najbardziej potrzebny. „Ty byś nam w tym nieszczęściu naszym wdzięcznie śpiewał” (16,359) mówi z żalem Wojdyłło, sugerując, że pieśń może mieć wymiar terapeutyczny. Ale z jego wypowiedzi wynika też, że nie ma nikogo, kto Symicha mógłby w tym zastąpić. Ruś-Arkadia została zniszczona w wyniku wojny, a przecież jeszcze nie tak dawno gościła w swych progach poetów i mitologicznych bohaterów. W obu sielankach Zimorowic wiele miejsca poświęca samemu oblężeniu Lwowa i walkom na terenie miasta, szczególnie zaś oblężeniu Wysokiego Zamku. W Kozaczyźnie opowiada o tym Ostafi, w Burdzie ruskiej − Dorosz. W obu opisach akcentuje się zorganizowaną naprędce obronę lwowian (15,67-80), jak również bohaterską walkę toczoną przez nich z najeźdźcami (16,87-95). Mieszczanie musieli jednak uznać wyższość wroga, a wtedy w mieście rozpoczęły się rabunki, gwałty i rzezie (por. 16,105-122; 144-176). Ostatecznie pod wodzą Maksyma Krzywonosa zdobyto Wysoki Zamek. To dopełniło zagłady i rabunków, w końcu zaś miasto wykupiło się ogromnym okupem, Tatarzy uprowadzili także wielu jeńców. Dzieła zniszczenia dopełniły mordy dokonane na miejscowej ludności. Okrucieństwo dotknęło bez wyjątku wszystkich, bez względu na wiek, płeć czy stan zdrowia (16,105-106; 109-120): Tam kto się im nawinął na podwórzu, w domu W pień siekli nie folgując nikomu, nikomu. [...] Tak oni nie borgując i namniejszej duszy, Waleli ciała ludzkie pobite na stosy, Nie patrząc na stan, na płeć, na dziecinne lata. [...] Jeśli dziecię ratować matka skąd przybiegła, Nie pochybnie z dziecięciem pospołu poległa. Nawet strychy zgrzybiałe, baby niewidome, I szpitalne kaliki niedołężne, chrome, Ludzie chore, do śmierci nie życia podobne, W ichże łożach rąbali na bigosy drobne. Obrazu barbarzyństwa dopełnia mordowanie ludzi, którzy schronili się w kościołach (15,128-130; 264-267; 272-274) oraz bezczeszczenie grobów (15,86-88): Nawet zmarłych odkryto nieboszczyków groby, Trupów ropą ociekłych, przebutwiałych drugich Odarto wespół z skórą zgniłą z koszul długich. j:makieta 12-1-2015 p:322 c:0 322 Ewa Rot-Buga Rabowanie kosztowności z grobów (15,303-306) to znak dzikości, nieludzkości i szczególnej plugawości najeźdźców50, na co wskazuje Dorosz, mówiąc (15,145): „Ludzie-ć byli, ale [...] z ludzkości obrani”. Zimorowic podkreśla w swoich tekstach różnicę statusu społecznego lwowian i agresorów. Wydaje się, że wybuch powstania Chmielnickiego skutkuje unicestwieniem Arkadii także dlatego, że zostaje odwrócony porządek społeczny (15,40-42): Słudzy nam, hej, niestetyż, słudzy panowali, Nasi właśni najmnici, smrodliwi gnojkowie, Nam, panom swym dziedzicznym, usiedli na głowie. Wojdyłło mówi o nich natomiast „zbójcy domowi, znajomi naszyńcy” (15,7), podkreślając w ten sposób paradoksalność sytuacji, typową zresztą dla wojny domowej. Jawi się ona jako tym straszniejsza, iż owi „sąsiedzi i pobratymowie” (15,15) i „wierni druhowie” (15,25) okazali się katami okrutniejszymi od Tatarów. Owe gwałty, mordy i zniszczenia, które „Kraj ruski obróciły w perzyny i rumy” (15,94) to nie jedyne zdarzenia, które unicestwiły ruską Arkadię. Klęska wojny często łączyła się w wiekach dawnych z epidemią − bywało tak również w czasach Zimorowica, czemu daje wyraz w Kozaczyźnie (15,157-164). Według poety, w tym przypadku jednak zaraza nie jest skutkiem rozkładu nie pochowanych ciał tych, którzy zginęli czy też głodu, lecz zostaje przywleczona przez najeźdźcę (15,159-164): Włości całe, powietrza, wody, gumna, pola, Obory zarażali i wszytkie żywioła, Że więcej po odeszciu pospólstwa pomarło, Niżeli w bytności ich żelazo pożarło. Jeszcze od tego czasu wszędy bydło padnie, Jeszcze i pomarlica panuje szkaradnie O rozsiewanie trujących substancji oskarżano (obok Żydów, ludzi zamożnych czy grabarzy) często inne nacje, co wiązało się z negatywnym stereotypem obcego-najeźdźcy51, choć być może Zimorowic, konstruując ten obraz, podążał tu przede wszystkim tropem Szymona Szymonowica, który w sielance Pomarlica pisał o przyczynach zarazy (w. 31): „Od złych sąsiad wszystko złe”. Na temat wizerunku dzikości najeźdźców vide Robert Urbański, „Tartarorum gens brutalis”. Trzynastowieczne najazdy mongolskie w literaturze polskiego średniowiecza na porównawczym tle piśmiennictwa łacińskiego antyku i wieków średnich (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 2007); Leszek Podhorodecki, Tatarzy (Warszawa: Książka i Wiedza, 2010), 158-159. 51 Cf. Monika Gajewska, „Epidemia dżumy w Rzeczypospolitej w świetle XVI−XVII-wiecznych traktatów medycznych i zielników. Profilaktyka indywidualna”, in Wśród córek Eskulapa. Szkice z dziejów medycyny i higieny w Rzeczypospolitej XVI−XVIII wieku, ed. Andrzej Karpiński (Warszawa: DIG, 2009), 17; Szymon Wrzesiński, „Kozioł ofiarny” in idem, Epidemie w dawnej Polsce (Zakrzewo: Wydawnictwo Replika, 2011), 23-37. 50 j:makieta 12-1-2015 p:323 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 323 Ale Kozaczyzna to nie jedyna sielanka, w której lwowski poeta podejmuje ten temat. Epidemie wielokrotnie zresztą w ciągu wieków nawiedzały Ruś52. O straszliwej zarazie przywleczonej do Lwowa z Krakowa przez karmelitę, ojca Duratiusa w 1623 r. Zimorowic wspominał w dziele Leopolis triplex (s. 315-316): Lecz jeden człowiek, o. Duracy, zakonnik karmelita, rzeczy zarażone z Krakowa, a z niemi zgubę sobie najprzód, a wkrótce dla swych przywiózł współzakonnych, potym złe [...] na świat wyszło prędko i całe zaraziło miasto, a ponieważ pod złą zaczęło grasować gwiazdą, więc wszędzie wszerz i wzdłuż między pospólstwem jad swój wywierało, wszędzie więc po domach, po ulicach, po polach rozciągnione leżeli trupy, do których grzebania kilku nie wystarczało grabarzów53. Opisując prawdopodobnie tę właśnie zarazę w sielance Narzekalnice, Zimorowic uwypuklił straszliwy charakter choroby atakującej znienacka, przynoszącej cierpienie i powodującej gnicie ciał − „nagle zbolałe ciała na ziemię się walą” (7,20). Zdumienie budzi u niego fakt, iż ludzie zarówno młodzi, jak i starzy, umierają, w wyniku działania niewidzialnego wroga, czyli „wiatru [...] zaraźliwej pary” (7,21)54. Warto dodać, że w epokach dawnych przyczyn zarazy i wojen pustoszących kraje upatrywano w tzw. causa moralis, zgodnie z którą epidemia i zniszczenia wojenne miały być karą Bożą za grzechy ludzkie55. Zaraza i wojna to dwie najsroższe kary, o których czytamy w Apokalipsie św. Jana (Ap 6,1, 3-4, 7-8), Proroctwie Ezechielowym (Ez 14,21) czy Pierwszej Księdze Samuela (1 Sm 5, 6, 9). Zimorowic również postrzega wojnę i zarazę jako karę Boską, czemu daje wyraz w swoich dziełach. W Leopolis triplex (s. 269) pisze: „wielkich występków pierwsza towarzyszka, kara, zgniła zaraza, sama z niełaski niebios wiele ludzi zabiła”, do tej myśli powraca również w Narzekalnicach (7,1-8), a jako przyczynę epidemii wskazuje grzechy popełniane przez Rusinów (7,23). W Narzekalnicach, odwołując się prawdopodobnie do sztuk plastycznych56, 52 Omówienie tej problematyki vide Łucja Charewiczowa, Klęski zaraz w dawnym Lwowie (Lwów: Towarzystwo Miłośników Przeszłości Lwowa, 1930). 53 Kolejna epidemia, lecz na mniejszą skalę, nawiedziła Lwów w roku 1625, co również Zimorowic relacjonował w Leopolis triplex (p. 324). 54 Zimorowicowi opis choroby jest bliski poglądom Marcina Sokołowskiego, który tak opisywał sposoby zarażenia się dżumą (Marcin Sokołowski, Promotorium albo o morowym powietrzu (Kalisz, 1679, 3)): „Powietrze to jest jadowita para, która od zapowietrzonego na powietrze się rozwiewa. A tak, gdy zdrowy człowiek na tę jadowitą parę trafi albo też z którym zapowietrzonym gadając, dech z ust zapowietrzonego na siebie zdrowego pójdzie, i tak się uchwyci szat, i potym przeciśnie się per peros w ciało, które tak zapala i zaraża, iż krew zarażona przecisnąwszy się do serca zamorzy człowieka”. 55 Cf. M. Gajewska, Epidemia dżumy..., op. cit., 15. 56 Śmierć godząca w ludzi strzałami zarazy pojawia się na miniaturze Triumf śmierci Giovanniego di Paolo (XV w., Siena), na obrazie przywiezionym do Polski przez nuncjusza papieskiego, Jana de Torres, w 1651 r., Najświętsza Maria Panna trzyma złamane strzały. Vide Jan Kracik, Pokonać czarną śmierć. Staropolskie postawy wobec zarazy (Kraków: Wydawnictwo Maszachaba, 1991, 170-171); S. Wrzesiński, Epidemie w dawnej Polsce..., 134-135. j:makieta 12-1-2015 p:324 c:0 324 Ewa Rot-Buga ukazuje upersonifikowaną Sprawiediwość Boską, która bierze w ręce miecz i strzały (7,9-14): Natychmiast Sprawiedliwość, wyrok nieużyty wziąwszy do wykonania, swój miecz twardobity wymknąwszy z wolnych pochew swoję strzały mściwe żartko na niepochybną włożywszy cięciwę obróciła (biada nam) na różne narody, ugadzając w pałace i liche zagrody. Poeta podkreśla smutek Boga, który dojrzał niegodziwości ludzkie (7,5), ale i jego zapalczywość (7,6). Zwraca uwagę, że przed karzącą ręką Boga nie ma ucieczki (w. 25-34). Bóg, nazwany też Jednowładcą (7,28) czy Sprawcą Wielmożnym (7,32), okazuje się okrutnym sędzią, który wymierza sprawiedliwość niegodziwym. „Pomsta każdego dogoni” (7,33), mówi autor, ale mimo to wielu lwowian próbuje ucieczki poza miasto (7,37-38)57. Według Zimorowica, wspominana wyżej wojna polsko-kozacko-tatarska również była karą Boską. Czytamy o tym w Leopolis triplex (s. 336): „coroczni Rusi ciemiężyciele, czyli raczej bicz Pański, Tatarowie [...] przylecieli”, i w Burdzie ruskiej (16,19-28): Kiedy się podobało Najwyższemu Bogu Zbytkom Roksolańczyków dumnych przytrzeć rogu, Aby łacniej ukrócił umysły ich harde I odwetował prostych odrzutków pogardę, Jako za dawnych czasów górnomyślne głowy 57 Ucieczka przed zarazą była zalecana już przez Hipokratesa. Monika Gajewska na podstawie traktatów M. Miechowity, M. Siennika, P. Umiastowskiego, S. Petrycego, J. I. Petrycego, H. Spiczyńskiego stwierdza, że w XVI i XVII w. uznawano, że jest to najlepszy sposób, aby uniknąć śmierci, pod warunkiem, że człowiek wyjedzie odpowiednio wcześnie i wybierze okolicę oddaloną min. 20 mil od miasta. Autorka podkreśla, że najczęściej wyjeżdżali ludzie zamożni, posiadający majątki ziemskie. Vide M. Gajewska, Epidemia dżumy..., 20-21; S. Wrzesiński, „Paniczna ucieczka”, in idem, Epidemie w dawnej Polsce..., 38-50. Zimorowic o ucieczce przed zarazą pisał również w Leopolis triplex, 316, 317: „Stąd wszystkich nogom bojaźń dodała skrzydeł i wkrótce wszystkich rozłączyła, czasopisarza [tj. Zimorowica − E. R.-B.] samego wszystkiego bojącego się aż za Wisłę wywiozła. [...] grabarze wyznali, że więcej jak 20 000 pogrzebali, oprócz potajemnie między domowemi pochowanych murami. [...] Wiele mieszkańców po wsiach i miasteczkach dla szkodliwej zarazy po polach koczujących”. Sam autor opuścił Lwów w roku 1623, jak i 1625, podczas kolejnej epidemii (Leopolis triplex, op. cit., 324): „[...] ale ponieważ śmierć i przez okna przychodzi, znowu nieproszona przyszła i pierwszy krok w sąsiedztwie niniejszego uczyniła czasopisarza, który gdy podręcznym jej wszystko śmiercią niszczącej być nie chciał, na wieś wyjechał, ona zaś z pospólstwa trzy tysiące dusz do swych zapisała dzienników”. Zimorowic udał się odpowiednio „za Wisłę” i „na wieś”. Nie wiemy, kogo z bliskich czy znajomych miał na myśli, pisząc ten fragment, jak również nie wiemy, kim jest Filis, bohaterka Narzekalnic, po której lamentują Olenka, Hasia, Fedora i Femka. j:makieta 12-1-2015 p:325 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 325 Karał przez muchy, żaby i owad domowy, Tak i tu ukraińską pobudził szarańcę, Przydawszy jej sierszenie, krymskie obrzezańce, Żeby zapalczywości Jego bez odwłoki Na karkach wykonali niekarnych wyroki. Poeta, aby podkreślić religijny kontekst wydarzeń, przywołuje plagę żab (por. Wj 7,26-30; 8,1-2), much (por. Wj 8,16-20) oraz prawdopodobnie komarów, nazwanych tu „owadem domowym” (por. Wj 8,12-15). Szarańczą nazywa tych wszystkich, którzy wzięli udział w powstaniu Chmielnickiego, zarazem utożsamiając ich z biblijną szarańczą, a więc z karą zsyłaną przez Boga na grzeszników58. Sukcesy najeźdźców tłumaczy tym, iż są oni narzędziem w rękach Boga (w. 39-40): „nie ich broń, nie oni, / Ręka Boska wygrała”. Stwórca po raz kolejny zatem jawi się więc jako surowy sędzia, który wywiera straszliwą pomstę na grzesznikach. Zimorowic nie precyzuje jednak, za jakie grzechy karę stanowią wojna oraz zaraza. Mówi jedynie ogólnie o zbytkach (7,4; 16,20), hardości (19,21), brzydkich złościach (7,8). Zdaniem Jerzego Kroczaka winą Rusinów jest natomiast ich wybujała seksualność: „Ruscy Akadyjczycy”, trwając w erotycznym rozpasaniu, po prostu zasłużyli sobie na swój los: za to, że żyli w rozpuście jak ludzie dzicy, przybyli do nich prawdziwi dzicy najeźdźcy, szerząc potworne gwałty59. Interesujące jest natomiast to, że poeta nie dość tego, że akcentuje, iż wojna i epidemia są wyrazem Boskiej kary, to również konsekwentnie sugeruje, że najeźdźcę można utożsamiać z szatanem, na co także zwracał uwagę Jerzy Kroczak. Badacz trafnie zauważył, że w sielankach Kozaczyzna i Burda ruska nie dość, że nie zawsze można określić tożsamość napastników (nie jest jasno powiedziane, które okrucieństwa zadają zbuntowani chłopi, a które Tatarzy), to w dodatku nie jest też jasne, czy agresorzy są ludźmi czy może diabłami 60. 58 Cf. Wj 10,1-20, gdzie szarańcza stanowi jedną z plag egipskich czy Ap 9,3-5, gdzie ma przez pięć miesięcy męczyć ludzi grzesznych. Zimorowic nazywa Tatarów szarańczą także w dziele Lwów oblężony (s. 394): „Chmielnicki porzuciwszy Tatarów, bardziej jak szarańcza Lwów pustoszących, do władcy północy [...] się udał” , innym razem określa ich mianem „szerszeni” (s. 414), zaś w wierszu okolicznościowym, umieszczonym na drugiej z bram miasta, który znamy również z tego dzieła, używa określenia: „bąki tauryjskie” (s. 473). Na temat tych utworów i towarzyszących im kompozycji emblematycznych, vide Ewa Rot-Buga, „«Siedmiogórnym padołom znak sprzyja nemejski» − herb Lwowa w dziełach Józefa Bartłomieja Zimorowica”, Terminus 13, no. 24 (2011): 101-118. 59 Vide J. Kroczak, Dzikie żądze i zdziczali ludzie..., 224. Kroczak wskazuje na liczne związki pomiędzy motywami dotyczącymi żądzy seksualnej oraz opisami najeźdźców, ukazanych w sielankach Kozaczyzna i Burda ruska. 60 Ibidem, 215-216. j:makieta 12-1-2015 p:326 c:0 326 Ewa Rot-Buga W sielance Kozaczyzna poeta, pisząc o przywleczonej zarazie, stwierdza (15,157-158; 160): Ba, nawet którymkolwiek przechodzili szlakiem, Parą swoją piekielną i szatańskim jadem [...] [...] zarażali [...], w innym miejscu, pisząc o obronie Lwowa, pisze o (15,374): „szarańczy szatańskiej”, opisując napad na Ruś, stwierdza, że napastnicy „samego piekła na nas paszczekę rozdarli” (15,98), napad na cerkwie określa mianem „piekielnego ognia” (15,135), w Burdzie ruskiej najeźdźcę porównuje do „smoły z piekła” (16,308), zaś rysując wizję Apokalipsy u końca dziejów, odwołuje się do obrazu wojny kozacko-tatarskiej (16,335-338): Sam przeciwnik Chrystusów nawięcej, ja wierzę. w towarzystwo Kozaków z Tatary nabierze, bowiem żadne furyje piekielni z szatany gorsze już być nie mogą nad te dwa kompany. Warto tu dodać, że literackie obrazy Arkadii były bliskie obrazom biblijnego raju. Wyobrażenia te łączyła przede wszystkim idea harmonii, porządku, płodnej i obdarowującej człowieka swymi darami natury. Wydaje się, że tekstach Zimorowica mamy do czynienia z przeciwstawieniem takiego właśnie wizerunku Arkadii bliskiego konwencjonalnym obrazom ziemskiego raju61 obrazowi piekła − w tym przypadku piekła na ziemi. Wedle Zimorowica, Bóg, aby ukarać ruskich Arkadyjczyków spuścił na nich kary wojny i zarazy, dając im tym samym posmakować piekła jeszcze za życia. Ale w Sielankach nowych ruskich utrata Arkadii ma miejsce także w wymiarze osobistym. Jej przyczyną jest śmierć bliskich: brata, Szymona Zimorowica i Katarzyny Duchnicówny, pierwszej żony Józefa Bartomieja Zimorowica i prawdopodobnie jeszcze innych osób ze środowiska poety (np. Filida czy Weryna, których jednak nie udało się zidentyfikować)62. Warto tu jednak zwrócić uwagę, że na tle bukoliki staropolskiej sielanki Zimorowica wyróżniają się znaczną obecnością licznych motywów mortualnych i wanitatywnych. Przenika je wizja śmierci i pogrążania się w mrokach niepamięci oraz przejmującego rozkładania się ciał w grobach − w tym ciał osób mu najbliższych. Vide Jacek Sokolski, Lipa, Chiron i labirynt. Esej o „Fraszkach” (Wrocław: Ossolineum, 1998), 58-61; Adam Karpiński, Staropolska poezja ideałów ziemiańskich. Próba przekroju (Wrocław: Ossolineum, 1983). 62 Kwestię tę omówiłam szczegółowo w artykule: Ewa Rot-Buga, „«Krótka pociecha z kosztownych grobszczynów» − groby w Sielankach nowych ruskich...”, 237-256. 61 j:makieta 12-1-2015 p:327 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 327 W Roczyźnie opisuje z makabrycznymi szczegółami rozkład ciała brata, Szymona (5,289-292; 299-302): [...] twoje lube oczy I także pyskiem brzydkiem czerw roztoczy! Czoło wesołe i udatną szyję Robak zgniłymi zębami poryje [...] Owad podziemny, węże i gadzina To twoi krewni teraz i rodzina. Twoi to bracia teraz i rodacy: Smród, zgniłość, mszyca, czerwie i pędracy63, a w Filorecie − Katarzyny Duchnicówny, żony (17,313-314): Próżno narzekasz, że jej gołębicze oczy Ropą zawrzały, a twarz niebieską czerw toczy. Podobne opisy pojawiają się także w Kozaczyźnie − dotyczą wspomnianego wyżej bezczeszczenia ciała zmarłych przez Tatarów i Kozaków podczas najazdu na Lwów w 1648 r. (15,86-88): nawet zmarłych odkryto nieboszczyków groby, trupów ropą ociekłych, przebutwiałych drugich odarto wespół z skórą zgniłą z koszul długich. Zimorowicowa Arkadia jest zatem usiana grobami, w których dokonuje się bezlitosny proces zniszczenia ciała64. Sielanki nowe ruskie przenika wizja nieuchronnej śmierci, przerażającego rozpadu ciała, pogrążania się w mrokach niepamięci. Warto natomiast zwrócić uwagę, iż, według Zimorowica, śmierć bliskich nie tylko skutkuje smutkiem żyjących, lecz także burzy harmonię świata. Z sielanki Filoreta dowiadujemy się, że małżeństwo Olifira z Filoretą miało liczne pozytywne skutki dla całego gospodarstwa i nie chodzi tu po prostu o jego dopilnowanie przez małżonkę (17,135-144): 63 Cf. Hieronim Morsztyn, „Światowa rozkosz (Vanitas vanitatum et omnia vanitas)”, in idem, Światowa rozkosz z ochmistrzem swoim i ze dwunastą swych służebnych panien, ed. Adam Karpiński (Warszawa: Wydawnictwo IBL PAN, 1995), v. 21-24: „Miasto sług, których wielkie stawały gromady, / będzie orszak z rozlicznej gadziny, szkarady. / Robak, wąż i jaszczurka pastwią się z gniłego / członki ciała [...]”. 64 Szerzej na temat mortualnych wizji Zimorowica vide E. Rot-Buga, „«Krótka pociecha z kosztownych grobszczynów»...”. j:makieta 12-1-2015 p:328 c:0 328 Ewa Rot-Buga I czeladź, i bydełko pięknie mi się wiodło, Ani go zły zwierz szarpał, ni się samo bodło. Na wiosnę kozy po dwa rodziły koziełki, Nabiału miałem cały rok dostatek wielki. Cokolwiekem na gołą skibę ziarna rzucił, Żaden rok urodzajem żniwa nie zasmucił: Winnica wydawała nie powój i liście Jałowe, ale grona gęste jako kiście; Sady też obradzały owoce dorodne, Że do ziemie gałęzie nachylały płodne. Zamieszczony tu opis urodzaju oraz obfitości dóbr natury przywodzi na myśl skojarzenia związane ze złotym wiekiem oraz rzeczywistością Arkadii. W domu i gospodarstwie zapanowały harmonia, pomyślność, ład, spokój i dobrobyt. Zwróćmy tu zwłaszcza uwagę na motyw rodzenia dwóch koziołków na raz przez kozy, wywodzący się z opowieści o Apollonie. To właśnie wówczas, gdy bóg ten zszedł na ziemię i wziął w opiekę trzody króla Feraj w Tesalii, krowy rodziły po dwa cielęta na raz, a w domu Admeta zapanował okres nadzwyczajnej pomyślności 65. Tymczasem, wraz ze śmiercią Filorety (17,146; 181-186): Wszystko się odmieniło [...] Ogródek mój niekiedy zawsze się zielenił, Teraz barwę papużą w żałobną odmienił; Owoce w nim niedawno rumiane pobladły, Drugie nie doczekawszy pory swej opadły. Nawet niedonoszone winnica swe brzemię Przed połogiem jesiennym rzuciła na ziemię. Dotąd hojna przyroda po śmierci Filorety jest zatem w żałobie, czego wyrazem jest to, że przestała rodzić bądź roni owoce. Śmierć burzy więc nie tylko życie małżeńskie Olifira, lecz także harmonię natury tak typową dla obrazów biblijnego raju i mitycznej Arkadii. * * * W Sielankach nowych ruskich Zimorowic ukazał arkadyjski obraz Rusi jako krainy mlekiem i miodem płynącej, a zarazem mitycznej ziemi poetów. Jednocześnie jego sielanki stanowią rodzaj poetyckiego komentarza do krwawych wydarzeń historycznych (epidemii i wojny) oraz smutnych doświadczeń osobistych związanych z utratą bliskich. Włączenie tego typu opowieści w obręb bukolicznego cyklu tylko z pozoru może się wydawać zabiegiem genologicznie nieadekwatnym. Śmierć od zawsze była jednym z podstawowych motywów bukoliki, 65 Pierre Grimal, Słownik mitologii greckiej i rzymskiej (Wrocław: Ossolineum, 1987), 35. j:makieta 12-1-2015 p:329 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 329 co potwierdza zarówno tradycja literacka, jak i ikonograficzna (najsłynniejszą chyba realizacją malarską jest obraz Nicolasa Poussina pt. Et in Arcadia ego, na którym widzimy zaskoczonych pasterzy odczytujących tytułowy napis)66. Dlatego też należy uznać, że utożsamianie Arkadii ze szczęściem nie ma uzasadnienia. Krzysztof Mrowcewicz zwracał uwagę, że sielance „przyświeca [...] saturnijska melancholia”67, a Paul Alpers stwierdza wprost: „In particular, it shows us how mistaken it is to identify pastoralism with a simple idyllicysm − a yearning for a poetizing about Golden Age. [...] The ‘soft’ view of pastoral is misleading not only in itself, but also because it tends to generate its polar opposite − a ‘hard’ view [...]”68. Z pewnością to właśnie motyw śmierci już u początku bukoliki powodował pęknięcie69 owej arkadyjskiej (w znaczeniu − harmonijnej, szczęśliwej) wizji świata − zwłaszcza w potocznym rozumieniu sielanki jako utworu naiwnego, ukazującego idylliczną prostotę życia pasterzy. Dotyczy to, co oczywiste, również Sielanek nowych ruskich Józefa Bartłomieja Zimorowica. Włączając do swych tekstów motywy mortualne, podążał zatem za tradycją bukoliczną. To, co natomiast różni go od innych polskich sielankopisarzy, to skala tej praktyki. Jaka była przyczyna autorskiej decyzji, której efektem była hiperbolizacja tych motywów? Dlaczego, kształtując wizję Rusi-Arkadii nie poprzestał na toposie locus amoenus? Pamiętać należy, że Zimorowic był nie tylko sielankopisarzem, lecz także historiografem i urzędnikiem miejskim. Tworząc zbiór sielanek, postępował konsekwentnie zgodnie z założeniem autorskim wyłożonym w Obmowie (w. 12): „swe kąty chciałem odmalować pieniem”. Deklarował tam, że pisząc, pragnął stworzyć „lanszaft z uciesznym wejrzeniem” (Obmowa, w. 11), czyli pogodny pejzaż. Ale śmierć zebrała obfite żniwo zarówno w gronie jego najbliższej rodziny, jak i w jego ukochanym mieście. Zniszczyła Arkadię − tę rodzinną, poetycką, lwowską. Warto przy tym pamiętać, że zbiór Sielanek nowych ruskich nie powstał za jednym pociągnięciem pióra − wiemy, że poszczególne teksty powstawały w różnym czasie, by ukazać się jako całość w roku 1663. Poeta, który pragnął pisać o lokalnych Ibidem, 237-238; Erwin Panofsky, Studia z historii sztuki, trans. al., ed. Jan Białostocki (Warszawa: PIW, 1997), 329, 324-341. 67 K. Mrowcewicz, „Szymon Szymonowic, czyli dekadencja klasycyzmu...”, 190. 68 Paul Alpers, „The Eclogue Tradition and the Nature of Pastoral”, College English, 34 (1972): 352-371. Badacz ma tu na myśli opozycję między dwiema skrajnościami w postrzeganiu sielanki, czego wyrazem jest przeciwstawienie „prosty wieśniak” kontra „dzikus”. Wyznawcami wariantu „soft” byli nawet tak znakomici badacze jak Poggioli czy Kamykowski. Vide Renato Poggioli, „Wierzbowa fujarka”, Zagadnienia Rodzajów Literackich 3, no. 1 (1960); Ludwik Kamykowski, „Sielanka polska. Zasadnicze linie rozwoju i kwestia dalszych badań”, in Prace historyczno-literackie: księga zbiorowa ku czci Ignacego Chrzanowskiego (Kraków: Kasa im. Mianowskiego, 1936). Natomiast przedstawicielem wariantu „hard” był Frank Kermode. Vide William Shakespeare, The tempest, ed. Frank Kermode (London: Methuen, 1954). 69 Wydaje się, że podobną rolę odgrywał także motyw nieszczęśliwej miłości. 66 j:makieta 12-1-2015 p:330 c:0 330 Ewa Rot-Buga sprawach i miejscach, nie mógł przemilczeć krwawych wydarzeń historycznych, ani też smutnych doświadczeń osobistych. Być może dlatego zmodyfikował początkowy plan, zgodnie z którym sielanki miały być utrzymane w pogodnej tonacji. Nie powinno też dziwić, że jako miłośnik Lwowa, dokonywał hiperbolizacji, ukazując kozaczyznę70, i eksponował bestialskie cechy najeźdźców, a pomijał inne okoliczności historyczne tych wydarzeń. Obronę miasta i gwałty najeźdźcy opisał ze swojego punktu widzenia − jako lwowianin, burmistrz, miłośnik stołecznego miasta i Rusi, i − oczywiście − jako poeta. Jego sielanki są zatem z jednej strony zanurzone w tradycji literackiej i biblijnej, z drugiej zaś − stanowią rodzaj poetyckiej relacji z ówczesnych wydarzeń i poetyckiego (negatywnego) komentarza do nich. Nie można chyba jednak zgodzić się w pełni ani z nazbyt kategorycznym przekonaniem Anny Krzewińskiej, że w przypadku sielanek Zimorowica mamy do czynienia z „destrukcją pastersko-rolniczej idylli i zaprzeczeniem racji bytu sielanki”71, ani też ze zdaniem Piotra Borka, który fragment dotyczący dokupowania bydła przez bohaterów Kozaczyzny (16,174-186) interpretuje jako znak „autorskiej nadziei, co do możliwości odrodzenia utraconej Arkadii” i „światopoglądowego optymizmu”, który ma wiązać zbiór Zimorowica z tradycją sielankową72. Zastrzeżenia pod adresem obu tych koncepcji dotyczą wpisanego w nie założenia, że cechą sielanki jest prosta idylliczność. Tymczasem (jak wcześniej wspomniano) bukolika nigdy nie była wyłącznie idylliczna i racją bytu sielanki nie było ukazywanie wyłącznie szczęścia i harmonii. Śmierć miała przystęp do Arkadii, a napięcia między postulowaną harmonią i faktycznym chaosem świata są cechą wielu tekstów pastoralnych73. Bez wątpienia natomiast znaczący jest fakt, iż Zimorowic tak bardzo nasycił swój zbiór motywami mortualnymi, wanitatywnymi, wojennymi. Wydaje się, że świat Zimorowica (zarówno ten realny, jak poetycki) przeszedł znaczącą metamorfozę: od Arkadii rozumianej jako kraina poezji i szczęśliwości, poprzez Arkadię, do której wkroczyła śmierć, odbierając mu bliskich, kończąc na apokaliptycznej wizji Arkadii spopielonej przez wojnę i zarazę. Zarazem wydarzenia historyczne i doświadczenia osobiste zostały ukazane poprzez filtr bukolicznej konwencji. Sielanki funeralne wpisują się zatem znakomicie w epicedialną Na temat modyfikacji znaczenia tego terminu vide Piotr Borek, Oblężenia Lwowa..., 113. Anna Krzewińska, [hasło] „sielanka”, in Słownik literatury staropolskiej. (Średniowiecze, renesans, barok), ed. Teresa Michałowska et Barbara Otwinowska, Elżbieta Sarnowska-Temeriusz (Wrocław: Ossolineum, 1998), 870. 72 Piotr Borek, Oblężenia Lwowa..., 129. 73 Vide Paweł Stępień, „«Na niebie wszystkie rzeczy dobrze są zrządzone» − harmonia wszechświata a mikrokosmos folwarku. O Żeńcach Szymona Szymonowica i ich związkach z myślą neoplatońską”, in Inspiracje platońskie literatury staropolskiej, ed. Alina Nowicka-Jeżowa i Paweł Stępień (Warszawa: Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 2000); Ewa Rot, „Między harmonią a chaosem świata w świecie Sielanek Jana Gawińskiego”, in eadem, Bukoliczna księga znaczeń..., 100-126. 70 71 j:makieta 12-1-2015 p:331 c:0 Szczęśliwe niegdy ruskie [...] kraje − Józefa Bartłomieja Zimorowica wizja Arkadii 331 i alegoryczną zarazem tradycję gatunki (zarówno jeśli chodzi o konstrukcję, jak i dobór treści, motywów, formuł). Sielanki historyczne są najbliższe odmianie bukoliki podejmującej aktualne wątki polityczne pod osłoną alegorii z tą różnicą, że Zimorowic, z oczywistych przyczyn, pisze o wydarzeniach historycznych wprost. Nie oznacza to oczywiście, że zupełnie rezygnuje z aluzji czy alegorii − pod postacią Symicha ukrywa bowiem Szymona Zimorowica, a być może dyskutujący ze sobą bohaterowie także mają protoplastów w rzeczywistości. Wymiar okolicznościowy Sielanek nowych ruskich zarazem potwierdza, że Zimorowic sprawnie posługuje się bukoliczną konwencją. Zimorowic naszkicował w swoich sielankach obraz ruskiej Arkadii, ale zarazem jego zbiór można uznać za przykład dystopii rozumianej jako negatywny poetycki komentarz do aktualnych wydarzeń. Wydaje się, że przekonanie Piotra Borka o owym optymizmie, mimo wszystko wpisanym w Kozaczyznę, można przyjąć, ale jednocześnie opatrzyć znakiem zapytania − nie dlatego jednak, że opiera się na stosunkowo krótkim fragmencie tekstu, ale dlatego, że wymowa zbioru Sielanek nowych ruskich jako całości nie wydaje się w pełni jasna i spójna (jest to jednak temat na osobny, obszerny artykuł)74. Zarazem dodać należy, że transformacja locus amoenus w locus horridus znajduje swe uzasadnienie w tradycji literackiej. Pojawia się wielokrotnie już w Metamorfozach Owidiusza75, a jest to tekst, z którego wywodzi się przecież wiele motywów bukolicznych (np. smutek natury po śmierci poety, motyw przemiany Dafne w drzewo laurowe, motyw cierpiącego Dafnisa czy Orfeusza, motyw Narcyza) i do którego Zimorowic wielokrotnie w swych sielankach się odwoływał76. Być może poeta podążył tu zatem tropem Owidiusza, a być innego znanego mu tekstu pastoralnego, w którym współegzystowało zestawienie tematyki arkadyjskiej i wojennej. Vide E. Rot-Buga „«Krótka pociecha z kosztownych grobszczynów» − groby w Sielankach... Józefa Bartłomieja Zimorowica”; Katarzyna Zimek, „«Tyś to, nieszczęsny Kupidzie...». Zagadki sielanki Zezuli syn Józefa Bartłomieja Zimorowica, Przegląd Humanistyczny 48, no 4 (2004); Paweł Stępień, Dialog z umarłym bratem − dialog z umarłym poetą. „Sielanki nowe ruskie” J.B. Zimorowica (1663) a „Roksolanki” Sz. Zimorowica (1629). Referat wygłoszony na konferencji polsko-czeskiej w Pradze, 2−4 maja 2000 r. (wydruk udostępniony przez autora); idem, „Podziemna Golgota i ja − twój brat. Do siostry Bolesława Leśmiana”, in Stanisław Falkowski, Paweł Stępień, Ciężkie norwidy czyli subiektywny przewodnik po literaturze polskiej (Warszawa: Świat Książki, 2009), 377. 75 Zwraca na to uwagę Neil W. Bernstein, „Locus Amoenus and Locus Horridus in Ovid’s Metamorphoses”, Wenshan Review of Literature and Culture, no. 15 (2011): 67-98. 76 Vide E. Rot-Buga, „«Krótka pociecha z kosztownych grobszczynów»...”; K. Zimek, „«Tyś to, nieszczęsny Kupidzie...». Zagadki sielanki Zezuli syn...”. 74 j:makieta 12-1-2015 p:332 c:0 332 Ewa Rot-Buga Formerly happy [...] Ruthenian countries − Józef Bartłomiej Zimorowic’s vision of incinerated Arcady Summary The author of the article describes the ways the Arcadic vision of the world as well as its contradiction i.e. the dystopia were constructed in J. B. Zimorowic’s New Rutheniam bucolics. Both of these are described within literature tradition and in their historical context as well. It is shown how Zimorowic, in his dialogue with Vergil, Ovid and Polish writers, creates the vision of Ruthenia as an Arcadic and also pleasant place (locus amoenus). He further creates a vision of locus horridus − the burnt Arcady. The Ruthenian Arcady contains the vision of happiness and the golden age in Ruthenia, the Arcadic landscape and the interfusion of the realistic world with the world of myths. Ruthenian Arcady of Zimorowic is destroyed by the war (1648), epidemic and the loss of the loved ones (his wife and brother) − the themes of war, death and vanishing. New Ruthenian Bucolics contain contradictory visions, namely, the poetic Arcady of family and Lviv and the Arcady of loss. This dystopia becomes a poetic comment to bloody events of the century and the personal grief of the author. The text shows how the author exploits the locus amoenus theme and how he changes it into the theme of locus horridus. j:makieta 12-1-2015 p:333 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 333-344 JERZY FIEĆKO Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu HISTORIE PRZYSZŁOŚCI MICKIEWICZA I KWESTIA DYSTOPII Słowa kluczowe: Adam Mickiewicz, romantyzm, antyutopia, dystopia, historiozofia, fantastyka naukowa, fikcja polityczna Keywords: Adam Mickiewicz, Romanticism, anti-utopia, dystopia, historiosophy, science fiction, political fiction Powiedzieć, iż przepowiadanie przyszłości mieściło się w centrum literackich doświadczeń Mickiewicza, to tyle, co stwierdzić oczywistość. Profetyzm nastawiony na projektowanie przyszłej historii narodowej i powszechnej stanowi podstawę dla tak kluczowych dzieł, jak III część Dziadów, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego czy Reduta Ordona. Pomiędzy 1840 i 1844 r. w trakcie wykładów w Collège de France Mickiewicz usilnie poszukiwał pierwiastków profetycznych w kręgu literatur słowiańskich (a w polskiej w szczególności), zarazem wpisywał się wówczas bardziej w rolę romantycznego proroka, niżeli klasycznego badacza. Kwestia Mickiewiczowskiego profetyzmu od dziesięcioleci zajmuje uwagę literaturoznawców i historyków idei, a z publikacji poświęconych temu zagadnieniu można by złożyć niemałą bibliotekę1. W tym szkicu chciałbym jednakże pozostawić na uboczu dzieła wpisane w kanon lektur akademickich, przywołam natomiast „historie przyszłości” rzadziej komentowane, przypominające XX-wieczne próby z obszaru science fiction i political fiction, w których pojawiają się elementy właściwe dla „dystopii”, jeśli pod tym pojęciem rozumieć pesymistyczne i zarazem uporządkowane projekcje przyszłości, wyrastające z krytycznej oceny zauważalnych współcześnie trendów społecznych i cywilizacyjnych2 1 W kręgu znawców twórczości Mickiewicza szczególnym poważaniem cieszy się pomnikowa monografia Wiktora Weintrauba, zatytułowana Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1982; ed. 2 Warszawa: Biblioteka Narodowa, 1998), przynosząca najpełniejsze rozpoznanie zjawiska wyróżnionego w jej tytule. 2 Cf. Andrzej Niewiadowski i Antoni Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1990), 250-251, 262-264. j:makieta 12-1-2015 p:334 c:0 334 Jerzy Fiećko − w tym znaczeniu „dystopia” byłaby gatunkiem odmiennym od „antyutopii”, opartej na krytycznym przetworzeniu utopijnego ujęcia przyszłości. Wedle Antoniego Smuszkiewicza dystopia wyrasta z krytycznej postawy wobec aktualnej w danym czasie rzeczywistości, ale różni się [od utopii] brakiem wiary w możliwość jakiejkolwiek zmiany na lepsze. [...]. Dystopia różni się też od antyutopii, z którą bywa często mylona (a oba terminy stosowane zamiennie) ze względu na podobieństwa w kreowaniu odstręczających obrazów ludzkiej egzystencji. Istotna różnica między tymi zjawiskami literackimi polega na tym, że dystopia swoje czarne wizje przyszłości wywodzi bezpośrednio z rzeczywistości, a nie z utopijnych programów jej naprawy 3. W mojej opinii rozróżnienie to jest dyskusyjne i nieostre, bowiem w przypadku wielu utworów literackich, także romantycznych, obie perspektywy, dys- i antyutopijna, współistnieją i wzajemnie uzupełniają się, ale to temat na osobną wypowiedź; tu jedynie na prawach dygresji zauważę, że choćby w przypadku tekstów Krasińskiego, takich jak Nie-Boska komedia czy Niedokończony poemat, można odnaleźć cechy właściwe dla obu gatunków, dzieła te bowiem wyrastają zarówno z krytycznej oceny różnorakich zjawisk społecznych o zasięgu paneuropejskim (na przykład: ruchy rewolucyjne jako konsekwencja nierówności występujących w dominujących systemach społecznych, czy kwestia giełdy i globalizacji obiegu pieniądza), ale też zawierają spór z wyidealizowanymi projekcjami porządków społecznych, prezentowanymi choćby w wizjach twórców socjalizmu utopijnego. Andrzej Zgorzelski sprzeciwiał się w ogóle określaniu „antyutopii” mianem osobnego gatunku, traktując ją jako specyficzną formę „utopii”4, ale teza ta z kolei wydaje się nazbyt arbitralna. W tym tekście, pomimo sygnalizowanych powyżej wątpliwości, posługuję się rozumieniem terminu „dystopia” przyjętym przez autorów cytowanego powyżej Leksykonu i ponawianym we współczesnej tradycji badawczej. Rozpatrzmy zatem kwestię obecności elementów dystopijnych w trzech różnych utworach Mickiewicza, objętych wspólnym tytułem Historia przyszłości 5, pisanych w różnym czasie, po francusku, prawdopodobnie nigdy nie ukończonych, po których pozostały zaledwie dwa fragmenty oraz − w przypadku najwcześniejszego − jedynie obszerna relacja, sporządzona przez Antoniego Edwarda Odyńca, 3 Ibidem, 263. „Nie wydaje się jednak, aby tak zwana «antyutopia» była odmiennym g a t u n k i e m literackim od utopii. Przedstawione rozważania skłaniałyby raczej do przypuszczenia, iż jest to tylko odmiana gatunku utopijnego, właściwa pewnej epoce historycznej” (Andrzej Zgorzelski, Fantastyka. Utopia. Science fiction. Ze studiów nad rozwojem gatunków (Warszawa: PWN, 1980), 90). 5 Bibliografia opracowań poświęconych Mickiewiczowskiej Historii przyszłości liczy niewiele pozycji. Najważniejsze to: Stanisław Pigoń, Metamorfozy „Historii przyszłości”, in Zawsze o Nim. Studia i odczyty o Mickiewiczu (Warszawa: Oficyna Wydawnicza RYTM, 1998), wyd. 2 powiększone) oraz Stefania Skwarczyńska, Mickiewicza „Historia przyszłości” i jej realizacje literackie (Łódź: Łódzkie Towarzystwo Naukowe, 1964). 4 j:makieta 12-1-2015 p:335 c:0 Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii 335 przyjaciela poety, a przy tym nie we wszystkim wiarygodnego świadka-wspominakarza. Ów niezachowany tekst, pierwszy w porządku chronologicznym, był bodaj najciekawszym futurologicznym przedsięwzięciem Mickiewicza − że nie stanowił on wymysłu Odyńca świadczy skala pomysłu, daleko wykraczająca poza horyzont wyobraźni przeciętnego, choć nie pozbawionego artystycznych ambicji literata6. Odyniec tak pisał w maju 1829 r. z Petersburga do jednego ze swoich przyjaciół: W tych czasach [Mickiewicz] zajęty był pisaniem osobliwszego dzieła p.t. Historia przyszłości. Pisze je zaś po francusku i ma napisanych przeszło 30 arkuszy. Przejrzałem je tylko przelotem, a on sam odczytał mi niektóre patetyczne ustępy, t.j. mowy na wzór Liwiusza. Ale to przecudowna rzecz, powiadam tobie! I jeżeli skończy, jak zaczął, będzie to może kiedyś Don Kiszot swojego czasu7. Akcja Mickiewiczowskiej opowieści rozpoczynała się około roku 2000 i miała obejmować dwa stulecia. Autor Pana Tadeusza przewidywał całkowite przeobrażenie europejskiej cywilizacji, jej − jak dzisiaj byśmy powiedzieli − globalizację. Przedstawiał Europę, politycznie i materialnie zintegrowaną, w momencie szczególnej próby, gdy zagrażała jej gigantyczna inwazja Chińczyków (żółtej rasy); w rozstrzygającej bitwie po stronie europejskiej decydującą rolę odegrały kobiety i dwudziestoletni młodzieńcy. Ta dziwna armia „pod wodzą bohaterki znad Wisły” najprawdopodobniej odniosła zwycięstwo i ocaliła stary kontynent w wymiarze politycznym. Konflikt ras i emancypacja kobiet, te dwie kwestie Mickiewicz niewątpliwie wyeksponował w napisanym i przez Odyńca przejrzanym fragmencie „petersburskiej” Historii przyszłości. Nadrzędna idea dzieła, ukazywana na przykładzie losu wielu narodów, wyłaniać się miała z przeciwstawienia stanu najwyższego wzrostu cywilizacji materialnej (technicznej) i najgłębszego upadku w sferze moralności, ducha i uczucia, zwłaszcza w świecie mężczyzn. Kryzysowi ducha i wiary oparły się jednak kobiety i to z ich postawy najpewniej zrodzić się miał proces moralnego odnowienia świata na początku trzeciego tysiąclecia. W wizji Mickiewicza kobiety posiadały wszystkie prawa publiczne, w paneuropejskim sejmie stanowiły „izbę niższą”, opozycyjną wobec „izby wyższej”, w całości złożonej z mężczyzn. W tej opowieści kobiety manifestowały romantyczne racje ducha przeciwko racjom materialnym, reprezentowanym przez tę gorszą płeć, którą, w ujęciu Mickiewicza, stanowią mężczyźni. W projekcji poety pojawiał się zatem nie tylko konflikt ras, ale i konflikt płci, przedstawiany przy tym z pozycji swoiście profeministycznych. Najpełniejsze opracowanie twórczości Odyńca zawiera monografia Marii Makaruk, Antoni Edward Odyniec − romantyk w zwierciadle biedermeieru (Warszawa: Wydział Polonistyki UW, 2012). 7 Adam Mickiewicz, Dzieła wszystkie [wydanie sejmowe], vol. 16. Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, zebrał i opracował Stanisław Pigoń, przedmowę napisał Władysław Mickiewicz (Warszawa: Skarb Rzeczypospolitej Polskiej, 1933), 499. 6 j:makieta 12-1-2015 p:336 c:0 336 Jerzy Fiećko Nie ulega wątpliwości, iż „petersburska” Historia przyszłości ujawniła, silne i później u Mickiewicza, pesymistyczne przeświadczenie, podzielane w epoce romantyzmu choćby przez Krasińskiego czy Norwida, iż bujnemu rozwojowi nauki i techniki towarzyszyć może duchowa zapaść cywilizacji europejskiej. Nie znaczy to wcale, że autor Pana Tadeusza był zdeklarowanym wrogiem postępu technicznego. Przeciwnie, perspektywy rozwoju w tej dziedzinie Mickiewicza mocno interesowały, można nawet mówić o fascynacji tym obszarem cywilizacyjnej aktywności. Dalsze, najprawdopodobniej nigdy nie napisane, partie „petersburskiej” Historii przyszłości tyczyć miały właśnie tych zagadnień. Zrealizowana − stałaby się pierwszą w dziejach polskiej literatury dojrzałą próbą prozatorskiej (powieściowej?) science fiction, jeśli z tym gatunkiem wiązać taki obraz świata przedstawionego, w którym istnieją i odgrywają kluczową rolę urządzenia techniczne wyprzedzające realne zdobycze i naukową myśl swojej epoki (w literaturze przedmiotu operuje się pojęciem „unaukowionej fantastyczności”). Przywołajmy dłuższy fragment z cytowanego już listu Odyńca: Cała zaś ta historia, jak mi mówił Adam, kończyć się ma na wejściu ziemi w stosunki z planetami, a to za pomocą balonów, które naówczas tak mają żeglować po powietrzu, jak dziś okręty po morzu. Cała zaś ziemia ma być pokryta siecią kolei żelaznych, które, jak wiesz, budują już w Ameryce i zaczynają na próbę budować w Anglii, a którym Adam ogromną przepowiada przyszłość, twierdząc, że postać świata przemienią. [...] Boję się tykać szczegółów, bo czuję, iżbym dzisiaj nie skończył. Ale jak nie powiedzieć choć słówka o całych flotach skrzydlatych balonów latających w powietrzu jak żurawie lub gęsi? O całych miastach domów i sklepów budowanych z żelaza na kołach, a pędzących po szynach żelaznych ze wszech stron lądu na wielki jarmark pod Lizboną, dokąd znowu ocean w olbrzymich okrętach przynosi płody innych części świata? Jak nie wspomnieć o Archimedesowych zwierciadłach, ustawionych na ogromnych przestrzeniach w ten sposób, że ogniste litery, odbite w pierwszym, w okamgnieniu odbijają [się] w ostatnim? O teleskopach, przez które z balonu można całą ziemię obejrzeć, a z ziemi widzieć, co się dzieje na jej satelitach? O akustycznych przyrządach, za pomocą których, siedząc spokojnie przy kominku w hotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów lub wykładów publicznych itd.8. Jak widać, świat początków trzeciego tysiąclecia z wizji Mickiewicza w zadziwiająco wielu elementach wykazywał zbieżność z wiekiem XX. Poeta przepowiadał opanowanie przestrzeni kosmicznej (rzecz w jego czasach zgoła fantastyczna), a nawet komunikację międzyplanetarną. Pochodną wielkiego przełomu w dziedzinie techniki miały być inne nowatorskie zjawiska. Mickiewicz spodziewał się narodzin globalnego handlu, wykorzystującego na wielką skalę transport kolejowy (wówczas raczkujący) i transoceaniczny, przewidywał powstanie urządzeń przypominających kosmiczne satelity i kamery o dalekim zasięgu (owe teleskopy ogromnej mocy), które zrewolucjonizują wiedzę na temat Ziemi i kosmosu, 8 Ibidem, 500-501. j:makieta 12-1-2015 p:337 c:0 Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii 337 wreszcie przeczuwał narodziny telewizji (owe „Archimedesowe zwierciadła”) i radia („akustyczne przyrządy”), w których widział przyszłe, nowoczesne środki komunikacji międzyludzkiej, służące także sprawom kultury. Miał to być świat zasadniczo odmienny w swoim funkcjonowaniu niż ten poecie współczesny. Odmienny i mocno odbiegający od dającego się wówczas realnie i bezdyskusyjnie określić kierunku rozwoju cywilizacji technicznej. Bardziej − jak się wydaje − czerpał tu Mickiewicz z pokładów romantycznej futurologii i zarazem wiary w nieograniczone możliwości ludzkiej wyobraźni i kreatywności (ale też, dodajmy: umysłu), niżeli ze znajomości stanu ówczesnych odkryć naukowych, te bowiem narodzin statków powietrznych i satelitów kosmicznych tudzież telewizji jeszcze nie wróżyły. Relacja Odyńca potwierdza też znany i z innych źródeł fakt zainteresowania autora Dziadów kwestiami wynikającymi z postępu techniki, w tym sprawami kontynuacji już istniejących wynalazków, choćby takich jak balon (który wówczas stanowił głównie atrakcję turystyczną), teleskop czy starożytne zwierciadła Archimedesa. Rozumiał, iż jedno odkrycie otwiera wrota do wielu następnych. Czy miał to być także świat lepszy w sferze ducha? Tej sprawy relacja Odyńca nie rozstrzyga. Rozwojowi wynalazczości towarzyszył upadek wiary i uczuć − to wiemy. W ten sposób planowany utwór uruchamiał perspektywę dystopijną, uzasadniającą pytanie, czy pojawi się w nim, na przykład, wizja społeczeństwa stechnicyzowanego, zuniformizowanego, nawet oddanego we władanie jakiejś stotalizowanej władzy (choć wprowadzenie wątku mówiącego o roli dwu izb europejskiego parlamentu sugeruje, iż rządy kontynentalne nie mogłyby w tej opowieści mieć charakteru radykalnie absolutystycznego). Jednakże ów upadek moralny nie musiał oznaczać dla wspólnoty Europejczyków klęski definitywnej, skoro jego opis wychodził spod pióra romantycznego poety dobrze znającego starożytne i biblijne „mity odnowicielskie”. Może kobiety i młodzież, w projekcji Mickiewicza, miały uratować ten świat nie tylko przed chińskim zalewem, ale i przed dominacją materializmu, przed bezpowrotną zapaścią etyczną? Mickiewicz był przecież poetą metamorfoz, wierzył w możliwość wielkich i wielorakich przeobrażeń zarówno przed rokiem 1829, jak i później. Pozytywne rozstrzygnięcie tej kwestii nie stanowiłoby niespodzianki, choć wpisywałoby z kolei projektowane dzieło w obręb nurtu bliższego utopii. Co więcej, wiązałoby „petersburską” Historię przyszłości w pewien sposób z tekstami wcześniejszymi: z Odą do młodości, gdzie młodzież stawała się motorem ogólnoludzkiej (a w podtekście: narodowej) przemiany, i „średniowieczną” Grażyną, gdzie kobieta poprzez swój rycerski czyn ocalała honor i jedność narodowej wspólnoty. Ale relacja Odyńca, nawet gdyby uznać ją za wiarygodną w najwyższym stopniu, daje zbyt słabe podstawy do wniosków rozstrzygających w kwestii miejsca i roli czynników dystopijnych w planowanym dziele, pozwala natomiast dostrzec w tym zamyśle zarys nowatorskiej na owe czasy projekcji w stylu science fiction. j:makieta 12-1-2015 p:338 c:0 338 Jerzy Fiećko Andrzej Niewiadowski uznał, że gdyby owo dzieło Mickiewicz ukończył i ogłosił, stałby się „ojcem europejskiego romansu scjentyficznego, i to na długo przed J. Vernem”9. * Tytułu Historia przyszłości Mickiewicz użył jeszcze dwukrotnie, w odniesieniu do innych tekstów, pisanych także po francusku, w Paryżu, najpewniej w przedziale od 1833 do 1835 roku. Zgodzić się trzeba z tezą Stanisława Pigonia, iż zachowane fragmenty należą do dwu różnych dzieł, mimo że opatrzone zostały roboczo tym samym tytułem. Żadne nie zostało opublikowane za życia poety, nie ma nawet pewności, czy choć jedno z nich Mickiewicz opracował do końca. Znawców futurologii i dystopii bardziej interesuje fragment obszerniejszy i zapewne wcześniej napisany, zawierający wizję ogólnoeuropejskiej rewolucji. Akcja opowieści rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości (choć raczej w obrębie XIX wieku) − podobnie dzieje się w Nie-Boskiej komedii Krasińskiego. Teatr wydarzeń obejmuje bez mała całą Europę, od Ukrainy po Pireneje, z tym że autor najwięcej uwagi poświęca Francji (co zrozumiałe, bowiem głównym adresatem tego tekstu miał być czytelnik francuski). Nie wiadomo dokładnie, jakie były początki tejże rewolucji, wiemy natomiast, jaki był jej cel zasadniczy: szło o zniesienie porządku monarchistyczno-absolutystycznego oraz o upodmiotowienie ludów (narodów) w ramach systemu republikańskiego. Mickiewicz przedstawia wojnę ponadnarodową, w której naprzeciw siebie stają skonfederowana armia republikańska i wojska broniące starego, despotycznego porządku. Zachowany fragment, stanowiący część pierwszego rozdziału, przedstawia końcową fazę tej wojny. Większość monarchii kontynentalnych uległa już likwidacji, oswobodzone ludy utworzyły Konfederację Europejską i powołały wspólne, ponadnarodowe siły zbrojne, którymi dowodzi Ukrainiec Didko (co pozwala sądzić, iż destrukcji uległa także carska Rosja, a Ukraina wybiła się na niezawisłość). Armia rewolucyjna kruszy resztki oporu zwolenników porządku rojalistycznego w różnych zakątkach kontynentu oraz przygotowuje inwazję na królewską jeszcze Anglię. Ostatnią spośród wielkich kontynentalnych bitew − przypominającą charakterem batalie napoleońskie − Mickiewicz bohaterom swojej opowieści nakazał rozegrać u wrót Berlina. Król pruski i wojska unii królewskiej ponoszą tam klęskę, po czym, z rozkazu Didki, wodza rewolucyjnych sił, któremu obce są tradycje rycerskiego honoru, dumny władca Prus zostaje stracony. Autor pośrednio sprzyja obozowi rewolucyjnemu, co nie powinno dziwić, jeśli pamięta się przesłanie Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego i wpisaną tam modlitwę „o wojnę ludów”. Ale rewolucji nie idealizuje, pokazuje 9 Andrzej Niewiadowski, Literatura fantastycznonaukowa (Warszawa: PWN, 1992), 40. j:makieta 12-1-2015 p:339 c:0 Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii 339 jej groźne oblicze. Przepowiada, iż będzie miała ona charakter bezwzględny, totalny, a cały kontynent spłynie krwią. Stare formy społeczne i despotyczne systemy państwowe niszczone są w sposób bezlitosny. Terror stanowi podstawowe narzędzie, wykorzystywane przez obie strony. Tu nie ma miejsca na miłosierdzie, po bitwie berlińskiej eksterminacji podlega cała pruska warstwa urzędniczo-biurokratyczna tudzież pastorzy: z całą surowością postąpiono z biurokratami, to jest z urzędnikami rządowymi, z ich dziećmi i ich rodzinami. Liczba urzędników, w Prusach zwłaszcza, była widocznie ogromna. Znaleziono wśród jeńców dziesięć tysięcy byłych radców, siedem tysięcy sędziów, zastępców i referendarzy, i wszystkich powieszono. Ten sam los spotkał pastorów protestanckich, bardzo przywiązanych do swego księcia i głowy kościoła10. Zapewne dzieło Mickiewicza miało świadczyć, iż racja dziejotwórcza była po republikańskiej stronie, ale narrator w opowieści, stylizowany na historyka rekonstruującego opisywane zdarzenia z perspektywy „kilku wieków”, konsekwentnie stronił od posługiwania się prostym i jednoznacznym zbiorem ocen, zajmował właściwą dla badacza postawę dystansu. Obecna jest w tejże Historii przyszłości także myśl, iż rewolucji nie mogą ominąć wewnętrzne komplikacje i schorzenia. Dowodnie świadczy o tym obraz Francji zarysowany w tym tekście i przebieg gwałtownego przełomu, jaki tam się dokonał. W kraju tym obóz zwycięzców po obaleniu tronu i zniesieniu wszelkiej religii szybko podzielił się i nastał czas krwawej walki rewolucji z rewolucją. Wybuchła wojna domowa pomiędzy republikanami umiarkowanymi i proletariackimi radykałami. Ci pierwsi wzywali do ostrożności, proponowali równość w kwestii posiadania, ale problemy sporne − choćby prawo własności i dziedziczenia − chcieli pozostawić późniejszym rozstrzygnięciom. Proletariaccy maksymaliści zamierzali pójść znacznie dalej, nie tylko domagali się zniesienia praw własności, ale i żądali równości absolutnej, idealnej − i tu rewolucja odsłania utopijno-dogmatyczne oblicze. Radykałowie, zniósłszy chrześcijaństwo, opracowują projekt całkowitej niwelacji, ostatecznej anihilacji wszystkiego, co indywidualne, z posiadaniem imion i nazwisk włącznie: Zawsze w nazwisku jest coś odrębnego i osobistego. Przedkładano zatem, aby nazwiska zastąpić znakami liczb, gdyż te nie wyrażają nic jako takie i łatwo można je zmieniać. W ten sposób Francja, podzielona na dziesięć serii, obejmowałaby w każdej serii pewną liczbę obywateli. Pierwszy urzędnik pierwszej serii nosiłby numer 1, jego podwładni numery 2, 3 itd. Prości obywatele nie mieliby żadnego współczynnika. Liczba byłaby nadawana według numeru cywilnego aktu urodzenia, a współczynnik według stopnia hierarchii, cywilnej albo wojskowej. Jakiś jenerał albo urzędnik złożony z urzędu, tracąc swój współczynnik, znikałby z ludzkiej pamięci Adam Mickiewicz, Dzieła. Wydanie Rocznicowe, vol. 5. Proza artystyczna i pisma krytyczne, ed. Zygmunt Dokurno (Warszawa: Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, 1997), 240. 10 j:makieta 12-1-2015 p:340 c:0 340 Jerzy Fiećko i wracał w szereg prostych numerów swej serii. Systemat tego rodzaju zadałby ostatni cios osobistej miłości własnej tudzież indywidualizmowi 11. Tu już nie ma miejsca na romantyzm rewolucji ludów, rodzi się nowa, mechanistyczna i antywolnościowa despotia, będąca zaprzeczeniem idei równości i wolności jednostki, straszliwa parodia systemu czynowniczego, zaprowadzonego w Rosji przez Piotra I. Akapit ten zawierał polemikę, w pamfletowym stylu, z niektórymi ideami socjalizmu utopijnego, w szczególności ze społecznymi projektami Charlesa Fouriera, tyczącymi zasad organizowania się „ludzi pracujących”12. Z tekstu Mickiewicza nie wynika, że taki model społeczeństwa postrewolucyjnego zwycięży, ale zwyciężyć może, wiele bowiem wskazuje na to, że po stronie radykałów opowie się skonfederowana armia europejska, w ostatnim akapicie gotująca się do interwencji na francuskiej ziemi. Znany nam fragment tej wersji Historii przyszłości stanowi wyimek z pierwszego rozdziału. Dalsze części musiałyby zatem dotyczyć spraw związanych z porządkiem porewolucyjnym. Czy następstwem dziejowego wstrząsu byłby system współpracy wolnych i równych narodów, dający wyprowadzić się przecież z ówczesnej wersji mesjanizmu Mickiewicza? Czy też przeciwnie, na gruzach starych mocarstw wzniesiony zostałby nowy, uniwersalny i odczłowieczony zarazem despotyzm, oparty na ateizmie oraz dogmacie niwelacji jednostki i wszelkiej indywidualności, czyli elementach wprowadzonych już do analizowanej opowieści? Nie ulega wątpliwości, że właśnie w tym wariancie Historii przyszłości perspektywa właściwa dla dystopii obecna jest najsilniej, zwłaszcza w ironicznym obrazowaniu francuskich radykałów proletariackich, zdogmatyzowanych i rozgadanych, ale też niezdolnych do samodzielnego realizowania utopijnej ideologii: „Zajmowali się bez przerwy układaniem zasad wzorowego społeczeństwa, którego członkowie byliby wolni i równi, tak prawnie jak i faktycznie. Jednakowoż mimo wszystkich wysiłków nie mogli jeszcze dojść do zgody co do wytycznych aktu konstytucyjnego. Cały rok nieprzerwanych rozpraw nie doprowadził dotąd do żadnego skutku uchwytnego; za to sprawił dobrodziejstwo niezmierne, bo poruszył umysły i rozwiązał języki wszystkich żołnierzy”13. Jeśli utopijny dogmatyzm proletariuszy spotka i połączy się z bezwzględnym i skutecznym działaniem europejskiej armii rewolucyjnej, efekt tego związku będzie oczywisty: najpierw na ziemi francuskiej, a potem w całej Europie ustalony zostanie despotyzm nowego typu, ateistyczny, antyindywidualistyczny, mechanicystyczny, a idea konfederacji 11 Ibidem, 235. O myśli społecznej Fouriera vide Władysław Jan Grabski, Karol Fourier (1772−1837). Jego życie i doktryna (Warszawa: Księgarnia F. Hoesicka, 1928); Adam Sikora, Fourier (Warszawa: Wydawnictwo „Wiedza Powszechna”, 1989); Roland Barthes, Sade, Fourier, Loyola, trans. Renata Lis (Warszawa: Wydawnictwo KR, 1996). 13 Adam Mickiewicz, op. cit., 243. 12 j:makieta 12-1-2015 p:341 c:0 Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii 341 wolnych narodów złożona zostanie do lamusa historii. Taka bowiem rysuje się logika dziejowego procesu w tym fragmencie Historii przyszłości: od europejskiego ruchu rewolucyjnego, mającego na sztandarach idee wolności i sprawiedliwości społecznej do pankontynentalnego terroru i totalizmu porewolucyjnego. Byłoby to powtórzenie w globalnej skali zjawisk znanych Mickiewiczowi z historii wielkiej rewolucji francuskiej, o której w Księgach narodu polskiego pisał w sposób ambiwalentny, podkreślając jej historiotwórczą rolę, ale i potępiając politykę terroru14. I może później, w opowieści polskiego poety, Napoleon nowego typu zrealizowałby, na gruzach zwichniętej moralnie rewolucji, konfederacyjną utopię wolnych narodów? Jeśliby w takim porządku poprowadził Mickiewicz dalsze partie opowieści, stworzyłby kolejną − obok Nie-Boskiej komedii − wersję dystopii. Ale z treści wpisanych w zachowany fragment wyprowadzić można także inne, mniej pesymistyczne projekcje dalszego ciągu. Niemniej już w tej napisanej cząstce dzieła garść elementów dystopijno-antyutopijnych można odnaleźć, takich jak używanie terroru przez przywódców i masy rewolucyjne w imię idei sprawiedliwości, antyreligijny nihilizm, ideologie wzywające do anihilacji wszystkiego, co indywidualne, choć punktem wyjścia była zasada wolności i równości jednostek. * Drugi spośród zachowanych „paryskich” fragmentów Historii przyszłości liczy zaledwie kilka akapitów i nie stawia równie zasadniczych pytań, ani też nie otwiera tak ostatecznych perspektyw, jak fragment poprzedni. Przybrał on charakter prognozy politycznej, która miała się zrealizować w czasie dość bliskim, liczonym co najwyżej na lata, a nie dziesięciolecia i w sensie gatunkowym sytuuje się w obszarze political fiction („potoczne określenie utworów, w których akcent położony jest na zagadnienia polityczne, zarówno współczesne, ubrane w przyszłościowy kostium literacki, jak i takie, które mogą pojawić się w przyszłości”15), czyli subgatunku wykazującego silne ciążenie w kierunku dystopii. Mickiewicz malował obraz Francji obojętnej religijnie, zmartwiałej w instytucjach społecznych, istniejących tylko na pokaz, z wystawną i „bezpożyteczną” władzą królewską na czele. Na taki stan rzeczy reaguje jedyna instancja mająca materialną siłę, czyli armia, która przeprowadza wojskowy zamach stanu wymierzony przeciw panującej ówcześnie we Francji dynastii orleańskiej16, w wyniku 14 Cf. Zofia Stefanowska, Historia i profecja. Studium o „Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego” Adama Mickiewicza, ed. 2 (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1998), 197-204. 15 Andrzej Niewiadowski et Antoni Smuszkiewicz, op. cit., 285. 16 „Na ogół daleką była myśl o rewolucji czysto wojskowej w kraju, który posiadał tyle teorii racjonalnego rządzenia, głęboko przemyślanych i dyskutowanych od tak dawna. Głos powszechny wołał o postęp powolny i równy. Stąd też ów przewrót nagły i prawie nie przygotowany zbił wszystkich z tropu i oszołomił. A tymczasem taka właśnie rewolucja leżała w zwykłym biegu rzeczy, j:makieta 12-1-2015 p:342 c:0 342 Jerzy Fiećko tegoż przewrotu dokonuje się restauracja Burbonów (królem zostaje Henryk V, któremu skądinąd tron próbował przekazać już w 1830 r. obalony przez rewolucję lipcową Karol X), po czym rozpoczyna się proces grzęźnięcia nowej-starej władzy w politycznym fałszu, co z kolei radykalizuje nastroje społeczne. Zawodzi partia legitymistów, na której opiera się monarchia zrodzona w wyniku wojskowego przewrotu, partia moralnie skompromitowana, tyleż pyszna, co lękliwa, zwracająca swoje oczy „ku Północy” w nadziei na wsparcie ze strony caratu i innych absolutystycznych rządów. W konsekwencji − w ujęciu poety − wzrosnąć miało poparcie dla bonapartystów, aż jeden z Napoleonidów, ku zaskoczeniu klasy politycznej, odwołując się do legendy cesarza, nie skompromitowany udziałem w rządzeniu, staje się głównym kandydatem na przywódcę narodu: „Imię jednego z nich padło teraz jak piorun na Francję właśnie w chwili, kiedy ten rozległy kraj nie miał ani jednego imienia okrytego sławą albo przynajmniej ogólnie poważanego. Imię to posłużyło za sztandar dla wszystkich nienawiści i wszystkich nadziei”17. W tym miejscu tekst się urywa, nie dowiadujemy się zatem, czy bonapartysta władzę zdobędzie, a jeśli tak, to czyje nadzieje spełni, czy pogłębi rozbrat i chaos w macierzystej wspólnocie, czy też − co wydaje się bardziej prawdopodobne, zważywszy na przywiązanie Mickiewicza do legendy napoleońskiej − powiedzie ją w stronę realizacji nowych wyzwań dziejowych. Jak trafnie zauważył Stefan Treugutt, „dla Mickiewicza [...] − jak dla większości aktywnych myślicieli epoki, ideologów przyszłej Polski − był Napoleon prefiguracją tego, co lada moment zacznie na ogromną skalę dziać się przed ich oczyma i za ich sprawą. Mówiąc językiem prostym: był przykładem. Przykładem o najwyższym stopniu aktualności”18. W połowie lat 30. wszelako we Francji tego rodzaju projekcja mogła być traktowana jako polityczny żart lub jako nazbyt swobodna (i ryzykowna) gra wyobraźni, oderwanej od realiów. Ludwik Filip I z dynastii orleańskiej pewnie dzierżył władzę, partia legitymistyczna nie miała wpływu na kolejne rządy i raczej słabła, a środowiska bonapartystowskie pozostawały w rozsypce i w izolacji19. a nawet była konieczna. Od dłuższego czasu instytucje społeczne we Francji istniały tylko na pokaz i od zewnątrz, a nie miały już żadnego wewnętrznego oparcia. Religia nie odpowiadała już potrzebom ludzi cywilizowanych, to znaczy ludzi zamożnych i wpływowych, kierujących ruchami mas. Władza królewska, która służyła przez szereg lat jako środek przeciw zapędom pospólstwa, okazała się w końcu czymś zużytym i bezpożytecznym w czasie pokoju. [...] W tym bezładzie moralnym jedna jedyna instytucja, która mogła ostać się, instytucja na wskroś materialna, to była armia”. Adam Mickiewicz, op. cit., 244-245. 17 Ibidem, 247. 18 Stefan Treugutt, „Napoleon Bonaparte jako bohater polskiego romantyzmu”, in Geniusz wydziedziczony. Studia romantyczne i napoleońskie, ed. Maria Prussak (Warszawa: Wydawnictwo IBL, 1993), 99. 19 Cf. Marek Wąsowicz, Między tronem, giełdą i barykadą. Francja 1830−1848 (Warszawa: Wydawnictwo „Omnia”, 1994). j:makieta 12-1-2015 p:343 c:0 Historie przyszłości Mickiewicza i kwestia dystopii 343 Rzecz w tym, że wprawdzie do przepowiadanego buntu wojska (zamachu stanu) i restauracji Burbonów nie dojdzie, to kilkanaście lat po napisaniu tego tekstu uważany powszechnie przez warstwy oświecone za politycznego błazna Ludwik Napoleon, powinowaty wielkiego cesarza, najpierw w roku 1848 wygra z ogromną przewagą wybory prezydenckie (bazując na legendzie Napoleona i zręcznie wykorzystując fakt pozostawania poza skompromitowanymi elitami politycznymi), w roku 1851 rozpędzi parlament, a w następnym, przy znaczącym poparciu francuskiego społeczeństwa, przywróci cesarstwo, przybierając imię Napoleona III 20. We Francji, także w kręgach polskiej emigracji, nikt w połowie lat 30. nie przewidywał renesansu środowisk pronapoleońskich, o ich powrocie do władzy nie wspominając. Nikt poza Mickiewiczem. W tej fikcji politycznej Mickiewicza trudno odnaleźć wyraziste cechy dystopii czy antyutopii, poeta nie stawiał bowiem wprost tezy, że ów „bezład moralny”, przywiązanie francuskich elit do projektowania wyrozumowanych programów politycznych oraz silna pozycja armii, zdolnej do obalenia władzy, złożą się pospołu na uruchomienie procesu wiodącego, na przykład, do narodzin władzy totalnej, nie ma też powodów do przypuszczeń, że zwycięskiemu Napoleonidzie współtwórca polskiej legendy napoleońskiej przydzieliłby rolę negatywną, na przykład kreatora nowego systemu represyjnego. Finał napisanego fragmentu wskazywałby raczej na zamiar optymistycznej kontynuacji opowieści. * Autora Pana Tadeusza niewątpliwie pociągało kreślenie futurologicznych przewidywań, tyczących zarówno przyszłości bliższej, jak i dalszej. Prognozował kierunki rozwoju europejskiej cywilizacji (w stylu science fiction), przewidywał wielkie przemiany polityczne. Można żałować, iż nie dokończył bądź nie zachował w całości żadnego spośród omawianych tu tekstów. Miał szansę stać się założycielem jeszcze jednego gatunku w obrębie polskiej literatury, gatunku operującego rozwiązaniami właściwymi dla fantastyki naukowej i politycznej oraz współinicjatorem, wraz z Krasińskim, gatunku antyutopii i dystopii zarazem. Znawca zagadnienia, Andrzej Niewiadowski, wysoko szacował inicjatorską rolę Mickiewicza: Projektując wersję prognozy katastroficznej (najazd ze wschodu, upadek cywilizacji) dał autor wyraz pewnym możliwościom myślowym rozwiniętym w literaturze i filozofii XX-lecia międzywojennego (wypowiedzi Spenglera, Znanieckiego, Zdziechowskiego i in.). [...] Nietrudno zauważyć, że polemizując z koncepcjami saintsimonistów, tworzy Mickiewicz zalążki nowej odmiany gatunkowej − antyutopii, choć nie jest już w swoich spostrzeżeniach osamotniony (traktaty O politycznej karierze Ludwika Napoleona vide Alfred Liebfeld, Napoleon III (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1979). 20 j:makieta 12-1-2015 p:344 c:0 344 Jerzy Fiećko Ruskina, Musseta, Emersona). Tym samym, kontynuując rozważania Krasickiego, przejmuje motyw refleksji nad przyszłością cywilizacji naukowo-technicznej i zapowiada ostrzeżenia nadchodzącej epoki − pozytywizmu21. Można mocne tezy Niewiadowskiego zaakceptować, należy jednak pamiętać o zachowaniu stosownych proporcji. Futurologie o charakterze (anty)utopijnym sytuowały się na peryferiach pisarskich zainteresowań Mickiewicza, pisywał je sporadycznie, na marginesie zatrudnień traktowanych z pełną powagą. Dlatego żadnej z komentowanych tu „historii przyszłości” nie ukończył. Zamknę ten szkic historyczno-literacką tezą, stawianą na poły żartobliwie: Mickiewicz-futurolog był protagonistą i swoistym patronem Stanisława Ignacego Witkiewicza, bowiem w obręb „historii przyszłości” wprowadził tematy, którymi sto lat później żywić się będzie powieść (Pożegnanie jesieni, Nienasycenie) i dramat (Szewcy) międzywojennego katastrofisty, czyli konflikt klas i ras, ze szczególnym uwzględnieniem chińskiego zagrożenia, tudzież problem niwelacji jednostki jako jednej z konsekwencji rewolucyjnych przewrotów. Jednakże kobietom przewidział inną rolę, niż Witkacy. Mickiewicz’s A History of the Future and the question of dystopia Summary The author aims to identify elements of dystopia in three unfinished manuscripts by Mickiewicz which were published in one volume entitled A History of the Future. The article first examines the terminological difficulties associated with differentiating between the notions of “anti-utopia” and “dystopia”. It then proceeds to discuss a prose work by Mickiewicz which exists only in the form of a summary written by Antoni Edward Odyniec, a friend of the poet. The analysis of Odyniec’s depiction leads to a conclusion that Mickiewicz was writing an innovative work according to the poetics of science fiction, a genre largely unknown at the time, a work which would predict the directions of Europe’s development in the areas of ethics, politics, civilization and technology. It is impossible, however, to determine the potential significance of dystopian factors in that work. The largest number of dystopian features was found in the second fragment of A History of the Future which describes the final stage of a Pan-European revolution against monarchal order. The last fragment of A History of the Future, which predicts the course of a political coup in France, is connected in the present article not so much with the poetics of dystopia as with the genre of “political fiction”. 21 Andrzej Niewiadowski, op. cit., 212-213. j:makieta 12-1-2015 p:345 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 345-362 MAGDA NABIAŁEK Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski TEATR WYOBRAŻONY. FUNKCJA DYSTOPII W ŚNIE SREBRNYM SALOMEI JULIUSZA SŁOWACKIEGO Słowa kluczowe: Słowacki, dystopia, dramat, teatr, scena Keywords: Słowacki, dystopia, drama, theatre, stage nie ma dla człowieka ważniejszej sprawy, niż poznać, że ze zjawiskami, które rodzą w nim największy wstręt, [...] pozostaje on ściśle związany, ba, jest wystawiony na ich oddziaływanie1. Dystopia w dyskursie historycznoliterackim została sklasyfikowana jako utwór fabularny związany z XX-wieczną literaturą fantastyczną. Wydaje się jednak, że sposób prezentowania świata, którego realizację stanowi dystopia, jest obecny w literaturze co najmniej od XVII wieku. Natanelle i David Barash definiują dystopię jako wyobrażone miejsce, w którym wszystko jest tak złe, jak tylko możliwe, a do głosu dochodzą najgłębsze instynkty ludzkiej natury2. W takim rozumieniu dystopię − „miejsce złe” można klasyfikować jako kategorię związaną z określoną prezentacją przestrzenną. W tym kontekście chciałabym przyjrzeć się obrazowi dystopii w dramaturgii Juliusza Słowackiego. 1. Pojęcie dystopii jest słabo obecne w polskiej refleksji literaturoznawczej. Mam tutaj na myśli zarówno rozpoznania historycznoliterackie, jak i prace z zakresu poetyki i teorii dzieła literackiego3. Z kolei w Anglii i Stanach Zjednoczonych 1 Georges Bataille, „Ecrits posthumes 1922−1940”, in idem, Oeuvres complètes, vol. II (Paris: Gallimard, 1970), cyt. za: Winfried Menninghaus, Wstręt: teoria i historia, trans. Grzegorz Sowiński (Kraków: Towarzystwo Wydawców i Autorów Prac Naukowych Universitas, 2009), 415. 2 Nanelle R. Barash, David P. Barash, „Biology, Culture, and Persistent Literary Dystopias”, The Chronicle of Higher Education, no. 10 (2004). 3 Podobna sytuacja ma miejsce we francuskiej refleksji krytycznej. Do tej pory powstała tylko jedna praca, która podejmuje ten temat: Armand Mattelart, Histoire de l’utopie planétaire: de la j:makieta 12-1-2015 p:346 c:0 346 Magda Nabiałek badania nad tym gatunkiem rozwijają się bardzo dynamicznie4. Analizy koncentrują się jednak wokół wzorcowych realizacji, nie stawiają pytań dotyczących specyfiki gatunku, co prowadzi do szeregu nieporozumień i niejasności metodologicznych. Na podstawie przywoływanych tutaj badań trudno na przykład przeprowadzić rozróżnienie między dystopią a antyutopią5. Analiza Snu srebrnego Salomei Juliusza Słowackiego w kontekście obecnych w dramacie wątków dystopijnych wymusza wręcz wskazanie podstawowych relacji, jakie zachodzą między utopią, dystopią a antyutopią. Tropem, który w przypadku późnej twórczości dramatycznej Słowackiego umożliwia przeprowadzenie takiego rozróżnienia, jest obecność w utworach elementów parodii, groteski i ironii, na co badacze niejednokrotnie już zwracali uwagę6. O ile w refleksji historycznoliterackiej rozwój dystopii tłumaczy się popularnością krytycznej refleksji dotyczącej ideologii totalitarnej, rozwoju kapitalizmu, technologii i nauki, o tyle wydaje się, że w przypadku epok wcześniejszych utwory, w których występowały dystopijne obrazy rzeczywistości, należy łączyć po prostu z krytyką utopijnych wzorców rzeczywistości. Elementy ironii i parodii odgrywają szczególnie istotną rolę w późnej twórczości Słowackiego. Nie negują jednak obecnych w niej wątków mistycznych. Warto zwrócić uwagę, że parodystyczny, celowo przerysowany i momentami groteskowy sposób obrazowania dotyczy przede wszystkim stepu ukraińskiego, czyli „miejsca złego”, które staje się ośrodkiem dystopijnych wizji obecnych w dramacie. Jest to obraz konstruowany z ogromną pieczołowitością i konsekwencją. Jednocześnie wizja stepu, przekazywana za pomocą relacji kolejnych bohaterów dramatu, oddziałuje na przestrzeń dworu Regimentarza, którą można analizować w kontekście stereotypowych wyobrażeń dotyczących szlacheckiego życia o wyraźnie utopijnej proweniencji. To właśnie ironiczny i parodystyczny charakter prezentacji „miejsca złego” nadaje przestrzeni wyraźnie dystopijny charakter. Armand Matterlart w swojej cité prophétique à la société globale (Paris: La Découverte, 2000). Badania nad francuskimi realizacjami związanymi z gatunkiem dystopii podjęła Julie Anny Monty w swojej pracy doktorskiej Textualizing the Future. Godard, Rochefort, Beckett and Dystopian Discourse złożonej w 2006 roku na Uniwersytecie w Austin. 4 Vide Tom Moylan, Scraps of the Untainted Sky. Science Fiction, Utopia, Dystopia (Boulder: Westview Press, 2000); Chad Walsh, From Utopia to Nightmare (New York et Evanston: Harper & Row, 1962); David W. Sisk, Transformations of Language in Modern Dystopias (Connecticut: Greenwood Press, 1997); Alexandra Aldridge, The Scientific World View in Dystopia (Ann Arbor: UMI Research Press, 1984). 5 W kręgu anglosaskim wymiennie używa się pojęć: „dystopia”, „inverted utopia”, „anty-utopia”. We francuskiej terminologii funkcjonują określenia: „dystopies”, „contre-utopies”, „anti-utopies”, „utopies négatives”, a rzetelne rozgraniczenie właściwego sposobu ich użycia okazuje się praktycznie niemożliwe. 6 Należy tutaj przywołać przede wszystkim pracę Jarosława Ławskiego, Ironia i mistyka (Białystok: Wydawnictwo Uniwersytetu, 2005). j:makieta 12-1-2015 p:347 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 347 pracy poświęconej francuskiej utopii i dystopii wskazuje, że już w wieku XVII powstawały pierwsze parodystyczne teksty, które sytuowały się w opozycji do propozycji utopijnych7. Z kolei Tom Moylan podkreśla wyraźne pokrewieństwo łączące utwory dystopijne z satyrą menippejską. Badacze nie dostrzegają jednak istotnego rysu tak interpretowanej twórczości. Warto zwrócić bowiem uwagę, że o ile antyutopia po prostu neguje idealistyczną wizję i przedstawia świat jako chaos, o tyle dystopia cały czas utrzymuje silny związek z utopijnym ideałem i doprowadza do jego przekształcenia. W tym kontekście dystopię należy definiować jako sposób prezentacji, który modyfikuje model idealistyczny, utrzymując jednocześnie sam wzorzec organizacji rzeczywistości, który przynależy utopii. W przypadku późnej twórczości Słowackiego jest to kwestia szczególnie istotna. Nie można bowiem zgodzić się z tezą Leszka Zwierzyńskiego, który proklamuje destrukcję jako naczelną zasadę Słowackiego8. Idąc tropem myślenia zaproponowanym między innymi przez Agatę Bielik-Robson9, należy bowiem stwierdzić, że podstawowym celem autora Króla-Ducha nie jest zburzenie zastanej rzeczywistości, a przetwarzanie świata10, jego ponowne zaczarowanie i poszukiwanie w nim pierwiastków tremendum czy fascinosum. Pojęcie dystopii wiąże się ze zjawiskiem zła jako doświadczenia negatywności i modalności bytu. Nie trzeba przypominać, że romantyków szczególnie mocno interesowała ta ciemna, ukryta strona rzeczywistości, negatywny porządek świata, związany ze wszystkim tym, co dziwne, szatańskie i demoniczne11. Dostrzeżenie nierozerwalnej więzi łączącej dystopię z wzorem utopijnym pozwala również na redefinicję pojęcia zła. 7 Przykładem przywoływanym przez Mattelarta jest utwór Cyrano de Bergeraca Histoire comique contenant les états et empires de la lune. 8 Vide Leszek Zwierzyński, Egzystencja i eschatologia. Genezyjska wyobraźnia Słowackiego (Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2008). 9 Vide Agata Bielik-Robson, Duch powierzchni. Rewizja romantyczna i filozofia (Kraków: Towarzystwo Wydawców i Autorów Prac Naukowych Universitas, 2004). 10 Warto podkreślić, że podobny sposób analizy mistycznych utworów Słowackiego reprezentują między innymi Magdalena Saganiak, Lucyna Nawarecka oraz wielokrotnie przywoływany w tej pracy Jarosław Ławski. Vide Magdalena Saganiak, „Ezoteryczny apokryf platoński − dialogi filozoficzne Słowackiego”, in Jaki Słowacki? Studia i szkice w dwusetną rocznicę urodzin poety, ed. Ewa Grzęda i Marian Ursel (Wrocław: Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, 2012); Magdalena Saganiak, Mistyka i wyobraźnia (Warszawa: Instytut Badań Literackich, 2000); Lucyna Nawarecka, „Wiara widząca. O wschodniochrześcijańskich kontekstach mistycznej twórczości Juliusza Słowackiego”, in Filhellenizm w Polsce. Rekonesans, ed. Małgorzata Borowska, Maria Kalinowska, Jarosław Ławski et Katarzyna Tomaszczuk (Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2007). 11 Vide Jarosław Ławski, Bo na tym świecie Śmierć. Studia o czarnym romantyzmie (Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2008). j:makieta 12-1-2015 p:348 c:0 348 Magda Nabiałek Dystopia jako „miejsce złe” staje się bowiem ważnym elementem świata przedstawionego. Umożliwia ona konfrontację z idealistycznymi wyobrażeniami na temat rzeczywistości, obnaża ich sztuczność i konwencjonalność, otwierając tym samym drogę nowego sposobu pojmowania świata. Zło staje się synonimem aktywnego działania, przekroczenia ustalonego porządku, przeciwstawienia się pasywności i słabości12. W tym porządku myślenia zło zyskuje wartość pozytywną. Jak podkreśla Maria Janion, „zło i okrucieństwo mogą przestać być złem i okrucieństwem, mogą stać się manifestacją boskiej namiętności człowieka idącego ku złu jako ku swej wolności”13. Ten pozytywny kontekst obrazów dystopijnych obecnych w twórczości dramaturgicznej Juliusza Słowackiego będzie szczególnym przedmiotem mojego zainteresowania. Nie koncentruję się bowiem wyłącznie na analizie sposobu prezentacji przestrzeni stepu ukraińskiego. Zależy mi przede wszystkim na próbie odpowiedzi na pytanie o funkcję takiej wizualizacji i jej wpływ na mistyczny kontekst tych utworów. 2. Zagadnienie zła w twórczości Słowackiego do niedawna nie stanowiło osobnego przedmiotu zainteresowania badaczy14. Rozpoznania dotyczące tej kategorii pojawiały się przy okazji inaczej sprofilowanych badań lub dotyczyły jednego z wybranych aspektów zła w twórczości autora Kordiana15. Dopiero Magdalena Bizior podjęła się opisania tego problemu16. Badaczka stara się ukazać proces kształtowania się wizji zła w dziełach Słowackiego, uwzględniając różne etapy jego twórczości. Przechodzi od typowo romantycznej fascynacji złem do problemu uzasadnienia jego istnienia w ramach systemu mistycznego. W tym kontekście dziwi jednak brak analiz utworów, takich jak Lilla Weneda, Ksiądz Marek czy Sen srebrny Salomei, które podejmują temat rozwoju dziejów i miejsca zła w historii narodu. 12 Maria Janion, Maria Żmigrodzka, Romantyzm i historia (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1978). 13 Maria Janion, Gorączka romantyczna (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1975), 401. 14 Próbę całościowego opisu problematyki zła w twórczości Słowackiego podjęła tylko Anna Dziembowska, Zagadnienie zła u Słowackiego na tle historycznego zarysu problemu (Poznań: Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, 1929). 15 Vide Zofia Niemojewska-Gruszczyńska, Walka Szatana z Bogiem w polskim dramacie romantycznym (Kraków: Polska Akademia Umiejętności, 1935); Jan Tomkowski, Juliusz Słowacki i tradycje mistyki europejskiej (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1984); Maria Cieśla-Korytowska, „O wolności Mesjasza − Samuel Zborowski Juliusza Słowackiego”, Znak, no. 7-8 (1986); Maria Żmigrodzka, „Samuel Zborowski jako dramat religijny”, in Dramat i teatr religijny w Polsce, ed. Irena Sławińska, Wojciech Kaczmarek (Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL, 1991); Piotr Jarmocik, „Sprawa Szatana i sprawa Kanclerza. Antynomie etyczne w Samuelu Zborowskim”, Pamiętnik Literacki, no. 1 (1991). 16 Magdalena Bizior, Od egzotyki do mistycznej całości. Przemiany wizji zła w twórczości Juliusza Słowackiego (Toruń: Towarzystwo Naukowe w Toruniu, 2006). j:makieta 12-1-2015 p:349 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 349 Badacze późnej twórczości Słowackiego wielokrotnie zarzucali mu zafałszowanie wydarzeń historycznych opisywanych w dramatach mistycznych. Zarzuty te jednak w zdecydowany sposób unieważnia Piotr Borek, który twierdzi, że: dostrzeżenie współobecności detali historycznych z różnych momentów konfrontacji polsko-ukraińskiej uświadamia, że Słowacki starał się wypracować zuniwersalizowany (skondensowany) obraz burzliwego sąsiedztwa na terenach ukrainnych. [...] Nałożenie na siebie kilku płaszczyzn temporalnych (chmielniczyzna, hajdamaczyzna, rzezie 1768−1769 r.) oddaje «esencję» konfliktu, trwającego od ponad wieku17. Podobnie sposób prezentacji przestrzeni historycznej tłumaczy Andrzej Kotliński. „Bar Słowackiego jest wszakże «miejscem miejsc» [...]. Krajobraz, w którym rozgrywa się potyczka oddziału Gruszczyńskiego z hajdamakami to amalgamat najistotniejszych elementów topografii, zasadniczych składników dzikiego pejzażu, jego esencja”18. Należy więc uznać, że Słowacki niejako kondensuje dramatyczne wydarzenia z XVII i XVIII-wiecznej historii Polski, nadając im uniwersalny charakter. Jednocześnie powstały w ten sposób „światoobraz” wpisuje w mistyczną wizję dziejów. W Śnie srebrnym Salomei charakter tych wydarzeń jest jednak szczególny. Alina Kowalczykowa, we wstępie do nowej edycji tego dramatu, tak komentuje zaproponowaną w nim wizję świata przedstawionego: W Księdzu Marku wybrany przez poetę epizod dziejów uległ niezwykłej heroizacji, Ksiądz porywał wszystkich wiarą w bliskość Boga, entuzjazmem prorockiego natchnienia. Na tle tamtej wzniosłości i patosu, historia ukazana w Śnie srebrnym Salomei wydaje się [...] sprofanowana. Słowacki ukazał tu dzieje jako proces jakby patologiczny, tak, jak patologiczny jest istniejący świat, ukazywany w dramacie przez krwawe orgie koliszczyzny19. Bunt ludu ukraińskiego zostaje w dramacie przedstawiony z przerażającą wręcz pieczołowitością. Dramat pełen jest makabrycznych wizji i sugestywnych opisów. Taki obraz stepu ukraińskiego, jaki zostaje zaprezentowany odbiorcy w Śnie srebrnym Salomei, można jednoznacznie określić mianem „miejsca złego”. Podobnie można interpretować otwarte przestrzenie stepowe w Zawiszy Czarnym, a także, choć już z pewnymi zastrzeżeniami, Bar w Księdzu Marku. Dystopia w Śnie srebrnym Salomei zostaje jednak zaprezentowana odbiorcy w sposób szczególnie interesujący. 17 Piotr Borek, „Juliusza Słowackiego dialog z historią. Uwagi o Śnie srebrnym Salomei ”, in Jaki Słowacki? Studia i szkice w dwusetną rocznicę urodzin poety, 100. 18 Andrzej Kotliński, „Pola bitew”, in Geografia Słowackiego, ed. Dorota Siwicka, Marta Zielińska (Warszawa: Fundacja Akademia Humanistyczna, Instytut Badań Literackich PAN, 2012), 245. 19 Alina Kowalczykowa, „Wstęp”, in Juliusz Słowacki, Sen srebrny Salomei (Wrocław: Zakład Narodowy Ossolińskich − Wydawnictwo, 1992), III. j:makieta 12-1-2015 p:350 c:0 350 Magda Nabiałek Drugim poważnym zarzutem, obok zafałszowania obrazu historii, stawianym Słowackiemu było ukazanie najważniejszych wydarzeń dramatu w serii długich monologów. O rzezi dworu szlacheckiego, walce Gruszczyńskiego z hajdamakami, a także wydarzeniach w obozie Semenki odbiorca dowiaduje się wyłącznie z relacji wygłaszanych przez naocznych świadków. Słowacki prezentuje przestrzeń ukraińskiego stepu za pomocą teichoskopicznych obrazów20 wykazujących pokrewieństwo nie tylko z Calderonowską techniką decorado verbal, ale również antyczną ekfrazą i hypotypozą. Makabryczne wizje zostają przez Słowackiego przesunięte poza obszar właściwej sceny dramatu, nie tracą jednak swojego ściśle teatralnego charakteru. Dystopię współtworzą sceny wyobrażone w umyśle odbiorcy. W tym miejscu trzeba choćby skrótowo omówić sposób budowania napięcia między wewnątrzscenicznym i pozascenicznym podejściem do tekstu. W klasycznej teorii dramatu opowiadania poszczególnych bohaterów włączone do tekstu pełniły funkcję uzupełnienia, ewentualnego rozbudowania planu scenicznego. W przypadku sporej części utworów romantycznych sytuacja ta, w pewnym sensie, ulega odwróceniu21. Klasyczne dialogi, oparte na wymianie replik między bohaterami, tworzą ramę, która pozwala wyznaczyć granice prezentowanej sceny. Dopiero w tę oramowaną przestrzeń zostają wprowadzone opowiadania poszczególnych postaci. Taki sposób konstrukcji dramatu romantycznego pozwala na uzyskanie przez utwór właściwej mu wieloperspektywiczności. Wprowadzenie opowiadania do tekstu umożliwia kondensację lub rozciąganie „dziania się” i zróżnicowany sposób budowania napięcia dramatycznego22. W tym kontekście epickie monologi obecne w dramatach romantycznych należy zarówno intepretować w kontekście unaoczniania, wizualizacji23 przestrzeni i wydarzeń niedostępnych odbiorcy, jak i analizować jako elementy w wyraźny sposób wpływające na doświadczenie komunikacyjne odbiorcy. Słowacki realizuje więc 20 Warto przypomnieć, że już w teatrze antycznym relacje posłańców były wykorzystywane wtedy, gdy mechanizm sceny nie mógł zadziałać skuteczniej niż słowo pobudzające do działania wyobraźnię odbiorcy. Vide Jerzy Axer, „Słowo i obraz w teatrze greckim i rzymskim: kłopoty czytelnika”, in idem, Filolog w teatrze (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1991). 21 Na ten problem zwraca uwagę Krystyna Ruta-Rutkowska, „Opowiadanie w dramacie”, in Opowiadanie w perspektywie badań porównawczych, ed. Zofia Mitosek (Kraków: Towarzystwo Wydawców i Autorów Prac Naukowych Universitas, 2004). Nie bez znaczenia okazuje się tutaj związek dramatu romantycznego z tradycją szekspirowską. Doskonałym przykładem takiego podejścia jest choćby analiza Kordiana przeprowadzona przez Rutę-Rutkowską. Vide Krystyna Ruta-Rutkowska, „Metateatralność, metadramatyczność, metatekstowość”, Pamiętnik Literacki, no. 2 (2010). 22 Podobnie kwestię istnienia opowiadania w dramacie interpretują Anne Ubersfeld i Manfred Pfister. Vide Anne Ubersfeld, Lire le théâtre III. Le dialogue de théâtre (Paris: Belin, 1966); Manfred Pfister, The theory and analysis of drama, trans. John Halliday (New York: Cambridge University Press, 1988). 23 Pojęcia tego używam zgodnie z rozumieniem zaproponowanym przez Edwarda Balcerzana. Edward Balcerzan, „Widzialne i niewidzialne w sztuce słowa”, Teksty Drugie, no. 1-2 (2009). j:makieta 12-1-2015 p:351 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 351 romantyczny postulat potencjalizowania rzeczywistości, dzięki któremu poszerzone zostają możliwości interpretacji świata. Powieść romantyczna24 to przecież mischgedicht − poemat mieszany, który prezentuje różnorodne punkty widzenia i umożliwia tworzenie nowej architektury rzeczywistości 25. Warto jednocześnie podkreślić, że owo zbezczeszczenie historii, na które wskazuje przywoływana powyżej Kowalczykowa, ma jeszcze jedno źródło. Sen srebrny Salomei zdaje się być dramatem, w którym są prezentowane dwie zupełnie odrębne historie. Badacze wielokrotnie podkreślali tragiczno-komediowy splot Snu srebrnego Salomei. Paweł Goźliński26, Dariusz Kosiński27, Jarosław Marek Rymkiewicz28 czy Elżbieta Powązka29 próbowali oddzielić mękę Gruszczyńskiego i dramat Semenki od obecnego w dramacie wątku romansowego. Wydaje się, że zadanie to jest praktycznie niewykonalne, projekt sceniczny dramatu umożliwia jednak dostrzeżenie specyficznych relacji między poszczególnymi obrazami dramatycznymi składającymi się na ten utwór. Jak podkreśla German Ritz: Sen srebrny Salomei, tekst wielorako sprzężony z Księdzem Markiem, operuje prostym, ale tym bardziej rygorystycznym, a przez to skutecznym konceptem teatralnym frenetycznego zewnętrza, które ukazuje się jedynie w teichoskopii, i scenicznego wnętrza rodzinnego. Ksiądz Marek jest wprawdzie również tekstem zwartym, co ma swoją wagę wobec koncepcji dramatu otwartego, jaka skądinąd przyświeca Słowackiemu, nie wykazuje jednak żadnej jednoznacznej struktury dramatycznej, jak Sen Srebrny Salomei, gdzie punktem wyjścia jest historyczne zdarzenie30. To właśnie w sposobie wizualizacji poszczególnych elementów świata przedstawionego dramatu należy szukać odpowiedzi na pytanie o funkcję dystopii w Śnie srebrnym Salomei i jej wpływ na poetykę całego dramatu. 24 Warto przypomnieć, że jenajczycy za powieść romantyczną uznawali między innymi Boską Komedię Dantego, poematy Ariosta, a także dramaty Szekspira. 25 Vide Michał Paweł Markowski, „Poiesis. Friedrich Schlegel i egzystencja romantyczna”, in Friedrich Schlegel, Fragmenty, trans. Carmen Bartl (Kraków: Towarzystwo Wydawców i Autorów Prac Naukowych Universitas, 2009). 26 Paweł Goźliński, Bóg Aktor. Romantyczny teatr świata (Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2009), 192. 27 Dariusz Kosiński, Polski teatr przemiany (Wrocław: Instytut im. Jerzego Grotowskiego, 2007), 163. 28 Jarosław Marek Rymkiewicz, „Ludzie dwoiści (barokowa struktura postaci Słowackiego)”, in Problemy polskiego romantyzmu, ed. Maria Żmigrodzka, vol. III (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1981), 71. 29 Elżbieta Powązka, Poetyka wyzwolenia. Genezyjski dialog antyku z barokiem w twórczości Juliusza Słowackiego (Kraków: Collegium Columbinum, 2008). 30 German Ritz, Poeta romantyczny i nieromantyczne czasy. Juliusz Słowacki w drodze do Europy − pamiętniki polskie na tropach polskiej tożsamości, trans. Małgorzata Łukasiewicz (Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, 2011), 160. j:makieta 12-1-2015 p:352 c:0 352 Magda Nabiałek 3. Sprofanowaną wizję dziejów Polski, pełną bezrozumnego okrucieństwa, Słowacki konstruuje przede wszystkim w oparciu o relacje z wydarzeń wygłaszane przez trzech bohaterów dramatu: Gruszczyńskiego, Sawę i Pafnucego. Warto zaznaczyć, że opowiadania te nie noszą absolutnie żadnych znamion obiektywizmu. Postacie relacjonujące wydarzenia akcentują swój indywidualny punkt widzenia, jednocześnie zmuszając odbiorcę utworu do przyjęcia ich perspektywy, a tym samym projektują określony sposób wizualizacji przywoływanej przestrzeni. Mimo wyraźnych sygnałów dotyczących otwartości stepu ukraińskiego, prezentowane, szczególnie przez Sawę i Pafnucego, obrazy mają jasno zaznaczone granice. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zostały one wybrane ze szczególną pieczołowitością. Przypominają stykówkę, składającą się z kadrów zestawionych w taki sposób, aby jak najlepiej wykorzystać ich potencjał wizualny. GRUSZCZYŃSKI Widziałem go sam, przy kordzie, W żupanku ze złotej lamy, W kontuszu, ze krwią na mordzie Kapającą jak berberys: Lecz bestia w żar się rzuciła Tanquamdraco. E caeteris Nie piszę. − Chłopstwo jest czarne, Krwawe, wściekłe i niekarne, Wódką i miodem zalane, Przez popy oszukiwane, Karmione w cerkwiach proskurą Śród krwii, mordów, których pióro Dotknąć się boi w pisaniu [I, 49-61] 31. To pierwszy obraz obozu Semenki, który pojawia się w dramacie. Gruszczyński podkreśla zezwierzęcenie chłopstwa, kierującego się najniższymi instynktami i potrzebami ciała. Wskazuje na upadek moralny ludu ukraińskiego, poddanie się ideologii pełnej okrucieństwa. Jest to relacja wyraźnie skondensowana, zawierająca raczej sugestię dalszych obrazów womitywnych niż ich szczegółowy opis32. Warto zwrócić na to uwagę, ponieważ trudno oprzeć się wrażeniu, że Słowacki dystopię stepu ukraińskiego i związaną z nią postać samego Semenki buduje w bardzo przemyślany i konsekwentny sposób. 31 Wszystkie cytaty pochodzą z: Juliusz Słowacki, Sen srebrny Salomei, in idem, Dzieła wybrane, ed. Julian Krzyżanowski, vol. 5 (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1983). Dalej podaję nr aktu (cyfra rzymska) i numery wersów (cyfra arabska). 32 Mimo całej pieczołowitości, z jaką w Śnie srebrnym Salomei zostają zaprezentowane makabryczne obrazy stepu, Słowacki cały czas stawia przed czytelnikiem nakaz odkrywania ukrytej „struktury Bytu”. Vide Ryszard Przybylski, Rozhukany koń. Esej o myśleniu Juliusza Słowackiego (Warszawa: Sic!, 1994). j:makieta 12-1-2015 p:353 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 353 Po pierwsze, szczegółowa analiza konstrukcji całego dramatu pozwala zauważyć, że obóz Semenki prezentowany jest stopniowo. W każdym akcie dramatu (poza ostatnim) pojawia się jedna kluczowa relacja wybranego bohatera, która uzupełnia poprzedni opis o kolejne elementy układanki. Przypomina to proces budowania sceny teatralnej, gdzie z każdym kolejnym ruchem bohaterów przed odbiorcą odsłaniany jest kolejny jej element. Z tym jednak wyjątkiem, że odbywa się to (z formalnego punktu widzenia) w trybie narracyjnym, a nie dramatycznym. Po drugie, każda kolejna relacja jest coraz bardziej rozbudowana. Wystarczy przyjrzeć się opowiadaniu Pafnucego, który łączy opowiadanie dotyczące samych wydarzeń i walki oddziału Gruszczyńskiego z obszernymi opisami przestrzeni. Te poetyckie obrazy pełnią jednak bardzo szczególną funkcję w konstruowaniu dystopii. Przerażenie budzą bowiem już nie tylko same działania podejmowane przez hajdamaków, ale i cała makabryczna aura, która im towarzyszy. Fascynujący wręcz okazuje się opis zmiany, jakiej podlega przestrzeń jaru, w wyniku pojawienia się tam ludu gruszczynieckiego. PAFNUCY Bo wtem, nie strzegąc szeregu, Ładu i żadnej komendy, Przyszedłszy nie wiedzieć którędy, Pokazał się lud gruszczyniecki. Ci się wężowymi stecki Zlewali z gór na Polaków; Ci się z jałowcowych krzaków Ukazali, strasznej cery Podpiłej − sinozielonej. Rzekłbyś, że na ziemi onej Jałowców ciemne ogrojce Przeradzają się w siekiery, W noże i w spisy, i w zbójce − Że te straszne jaru ciemnie Całe się krwią zarumienią I wyrężą się wzajemnie, I w dwie mogiły zamienią − Że ze srebrnego jeziorka Zrobi się theatrum nowe, Na którym śmierć jak aktorka Swe tragedie purpurowe Będzie odgrywać w ciemności [III, 194-215]. Przywoływany fragment jest szczególnie sugestywnym poetyckim opisem widzenia. Jego miejsce w relacji Pafnucego jest równie istotne. Opis jaru poprzedza bowiem dramatyczne wydarzenia, jakie staną się udziałem Gruszczyńskiego. Można więc odnieść wrażenie, że Pafnucy za pomocą tego opisu buduje scenę dla mających się za chwilę dokonać wydarzeń. Mimo jego plastyczności, sam opis j:makieta 12-1-2015 p:354 c:0 354 Magda Nabiałek jest jednak dość pobieżny. Tym samym odbiorca zostaje zmuszony do wypełnienia tego obrazu własnymi wyobrażeniami, które ów opis uruchamia33. Ten „wyobrażeniowy” aspekt omawianych relacji Gruszczyńskiego, Sawy i Pafnucego pozwala na wysnucie wniosku, że makabryczne obrazy, które pojawiają się w Śnie srebrnym Salomei, mogą funkcjonować jako swego rodzaju fantazmat. Z jednej strony owa „wyobrażona scena”, powstająca w umyśle odbiorcy, stanowi konkurencyjny obraz rzeczywistości wobec tego, który prezentuje właściwa scena dramatu, czyli dwór Regimentarza. Pełne okrucieństwa, makabryczne wizje należy więc uznać za element, który odsłania, niemożliwy do bezpośredniego zaprezentowania, aspekt rzeczywistości. Z drugiej jednak strony dostrzeżenie tego wymiaru dystopii okazuje się możliwe jedynie dzięki konfrontacji obydwu wizji świata przedstawionego34. Pierwszy sygnał nierozerwalnego związku łączącego scenę i kulisy tego dramatu pojawia się w relacji Sawy, kiedy to opowiada on o zagładzie Gruszczyna. SAWA Krwi dziś widziałem tak wiele! Takie straszne nieboszczyki! Taki mord i takie zbrodnie! Że przez całe dwa tygodnie Z obrzydzeniem na jadło popatrzę; Pomnąc na te sine chłopczyki, Na jakim one teatrze Zakrwawionym czyniły honory... [...] Teraz wszystko krwią zbryzgane, Co uniknęło grabieży. Trupy ludzkie bez odzieży I na ziemi, i na łóżkach, Na krwią ociekłych poduszkach; Dziatki porąbane srodze I na ceglanej podłodze Porzucone, i z puchówek Pierze śnieżące podłogi. Sama pani − widok srogi! − Dziateczki swoje bez główek Za nóżki zimnem zielone Trzymała; ach, jedną raną 33 Przypomina tym samym technikę prezentacji, z której korzystał Słowacki między innymi tworząc opis klasztoru Megasilleon w Podróży do ziemi Świętej. Vide Ryszard Przybylski, Podróż Juliusza Słowackiego na Wschód (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1982), 18-26. 34 Mistycyzm Słowackiego ma bowiem wyraźne oparcie w teorii mitologii nowoczesnej, zapoczątkowanej przez Fryderyka Schlegla. „Jej tematem jest kosmos chaosu, gra między bezładem a spontanicznie wyłaniającym się zeń wzorem porządku” (Agata Bielik-Robson, Duch powierzchni. Rewizja romantyczna i filozofia, 98). j:makieta 12-1-2015 p:355 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 355 Zabita; bo otworzone Miała żywota świątnice I za straszną płodu zmianą − (Jasne stepowe księżyce, Biorę was na krwawe świadki!) Że łono tej polskiej matki Od strasznego nożów cięcia Wyszło na łono szczenięcia I stało się psią mogiłą; Bo i szczenię martwe było Na dnie martwego żywota! [II, 122-129, 212-235]. Sawa roztacza przed pozostałymi bohaterami przerażającą wizję domu Gruszczyńskich po napaści hajdamaków. Prezentowany opis jest niesłychanie sugestywny. Dodatkowo narracja Sawy została poprowadzona w taki sposób, aby cała uwaga odbiorcy skoncentrowała się na wizji zamordowanej żony Gruszczyńskiego. Relacja ta uwypukla problem niezawinionego cierpienia, jakie stało się udziałem istot najbardziej niewinnych i traktowanych zawsze ze szczególną troską: dzieci, ciężarnej kobiety oraz staruszki. Siła przekazu nie wynika jednak wyłącznie z dramatyzmu opisywanej sytuacji. Przywołane przez bohatera obrazy womitywne zostają bowiem poprzedzone idylliczną, arkadyjską wręcz wizją dworku szlacheckiego. Skontrastowanie tych dwóch wizualizacji wzmaga sugestywność relacji Sawy, jednocześnie wskazując na zależność między tym, co utopijne, a tym, co przerażające i wstrętne. W tym kontekście dystopia jawi się jako profanacja naiwnego wyobrażenia o rzeczywistości. Przypomina obraz w krzywym zwierciadle, który może rozbłysnąć jedynie jako odbicie tego, co idealne. Szlachecka idylla okazuje się wyobrażeniem, a nie czymś realnym. Wystarczy bowiem przywołać rozmowę Gruszczyńskiego z Pafnucym, kiedy to podaje on w wątpliwość utopijną wizję życia na dworze szlacheckim. Z kolei to zestawienie zmusza do przywołania historii związku Leona i Salomei potwierdzającej słuszne wątpliwości Gruszczyńskiego. Utopijny model szlacheckiego życia okazuje się jedynie fasadą, która kruszy się pod naporem makabrycznych obrazów koliszczyzny. Związek między tym, co utopijne, a tym, co makabryczne i przerażające, nie jest jednak relacją jednokierunkową, jak mogłoby się na początku wydawać. Warto bowiem zwrócić uwagę, że ironiczne komentarze, które padają ze strony mieszkańców dworu, wskazują na hiperbolizację owych makabrycznych obrazów. REGIMENTARZ Cóż? Tęskno ci bez Leona? Ślubny dzień wam przyozdobię j:makieta 12-1-2015 p:356 c:0 356 Magda Nabiałek I wyjaśnię wam świetlicę Łbami Kozaków na tyce. KSIĘŻNICZKA Tateczku − a czym pan Sawa Będzie pochodnią w lichtarzu [III, 39-44]. Zastosowany przez Słowackiego podział przestrzenny funkcjonuje jako ośrodek budowania kluczowych dla dramatu znaczeń. Dwór Regimentarza to przecież podstawowa przestrzeń dramatu, na której odgrywana jest większość scen. Staje się on jednak także znakiem szlacheckiej utopii, starego ładu i określonego modelu życia, którego strażnikiem okazuje się sam Regimentarz. Wyraźnie hermetyczny charakter tej przestrzeni dodatkowo podkreśla negatywnie rozumianą stabilizację i niechęć mieszkańców dworu wobec jakichkolwiek zmian. Dystopia, której ośrodkiem staje się step ukraiński, istnieje jedynie dzięki relacjom naocznych świadków poszczególnych wydarzeń. Jak podkreśla Anna Pilewicz, sfera tajemnicy i chaosu oraz z drugiej strony forma powołana w celu jej ujawnienia lub przedstawienia nie są ze sobą tożsame. Ta sama przepowiednia, obiektywne historyczne zdarzenie istnieją w różny sposób dzięki subiektywnemu ujęciu. Pod wpływem presji zewnętrznej bohaterowie przyjmują określone role uzależnione od ich niepowtarzalnych historii, tworzą kreacje wyłaniające się pod wpływem splotu sił − pragnienia wolności i konieczności 35. W tych opisach przestrzeń pozakulisowa jawi się jako całkowite przeciwieństwo utopijnego obrazu rzeczywistości, jaki próbuje utrzymać Regimentarz. Zmiana, która dokonuje się dzięki tym teichoskopicznym relacjom, podkreśla upadek starego ładu i przejęcie władzy przez lud gruszczyniecki. Specyficzna konstrukcja sceniczna tego dramatu zmusza do połączenia tych dwóch rzeczywistości w nierozerwalny węzeł znaczeń. Warto bowiem zwrócić uwagę, że wszystkie relacje dotyczące makabrycznych wydarzeń zostają zaprezentowane pozostałym odbiorcom w przestrzeni tożsamej z wzorcem utopijnym36. Na projektowanej scenie dramatu, która jednocześnie stanowi wyraźny symbol szlacheckiej utopii, pojawia się bohater, który poprzez swoje relacjonujące opowiadanie buduje przed oczami pozostałych postaci „scenę wyobrażoną” związaną z dystopią. Słowacki doprowadza do konfrontacji dwóch płaszczyzn przestrzennych. Dzięki konsekwentnemu nakładaniu na siebie tych 35 Anna Pilewicz, „Pomiędzy Genesis i Apokalypsis. O motywach teatralnych w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego”, in Apokalipsa. Symbolika − tradycja − egzegeza, ed. Krzysztof Korotkich, Jarosław Ławski (Białystok: Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu, 2007), 284. 36 Nawet w przypadku drugiej relacji Sawy, prezentowanej w polskim obozie, poprzedzający tę opowieść komentarz Regimentarza odwołuje się wyraźnie do owych szlacheckich wyobrażeń dotyczących rzeczywistości i historii, których symbolem był zamek. j:makieta 12-1-2015 p:357 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 357 obrazów poeta uzyskuje zupełnie nowy „światoobraz”37. Obraz ten stanowi połączenie dwóch procesów kluczowych dla mistycznej koncepcji Słowackiego: destrukcji i kreacji. Tutaj należy upatrywać podstawowej funkcji dystopii w Śnie srebrnym Salomei. To właśnie ona pozwala bowiem na uzyskanie tego niezwykłego połączenia dwóch odmiennych procesów rządzących rzeczywistością mistyczną. 4. Zestawienie dwóch obrazów świata przedstawionego dramatu doprowadza nie tylko do wyraźnych przesunięć w obrębie każdej z wyodrębnionych płaszczyzn przestrzennych. Podwójna konstrukcja sceniczna ma bowiem również ogromny wpływ na postawy reprezentowane przez poszczególnych bohaterów. Mieszkańcy dworu Regimentarza zostają postawieni naprzeciw makabrycznych i pełnych okrucieństwa wizji i muszą się wobec nich ustosunkować. Taki zresztą jest cel samego Semenki: SEMENKO Strach, panowie gospodarze, Strach to cała nasza siła. Szczob my mieli czortów twarze, A z płomieni złotych kryła, Hej − a głos z szatańskich krzyków, Rękawice jak z krwawników, Piersi czarne i czuhunne, Myśli gromkie i piorunne: Tak świat nasz! [...] [III, 627-635]. To jeden z niewielu momentów, kiedy to przestrzeń stepu staje się elementem projektowanej sceny dramatu. Bunt opisywany przez Semenkę nabiera charakteru dobrze zorganizowanego działania, jego uczestnicy kierują się określonymi zasadami i tworzą spójną grupę. Przywołana powyżej wypowiedź Semenki może jednak wprowadzać w konfuzję. Pojawia się bowiem sugestia, że wygląd hajdamaków i sposób ich zachowania stanowi jedynie swego rodzaju kostium teatralny, który pozwala na pełne odegranie przypisanej im roli. Wrażenie to potęguje metaforyka teatralna, która nagminnie pojawia się w wypowiedziach Sawy i Pafnucego, właśnie w kontekście opisywanego przez nich stepu 37 Jak podkreśla Czesław Zgorzelski, twórczość mistyczna jest „rezultatem wizji człowieka obdarzonego naturalną, ale i dziwną jednocześnie mocą przenikania materii, wszystko to jednocześnie prowadzi do odczucia realności zaświatów, doświadczalnej pomimo swych pozazmysłowych przejawów” (Czesław Zgorzelski, „Kiedy pierwsze kury Panu śpiewają”, in Juliusza Słowackiego rym błyskawicowy: analizy i interpretacje, ed. Stanisław Makowski (Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1980), 161). j:makieta 12-1-2015 p:358 c:0 358 Magda Nabiałek ukraińskiego38. Tym samym zachwiane zostaje poczucie „realności” buntu i prawdziwości poszczególnych relacji. Dariusz Kosiński, analizując Sen srebrny Salomei, wskazuje na szczególny metateatralny obraz, który pozwala odbiorcy przyjąć właściwy punkt widzenia oraz ustalić relacje pomiędzy poszczególnymi płaszczyznami przestrzennymi dramatu. W akcie trzecim Regimentarz, reagując na kolejny ironiczny komentarz Księżniczki, opisuje zaistniałą sytuację sceniczną w następujący sposób: REGIMENTARZ Cicho! Bądź z uszanowaniem! − Widzisz, Sawo, te ptaszęta Trzeba śmieszkami napawać, Na żartach się nie poznawać; To one swym świergotaniem Przez różne szpaczków talenta Smętny czas grożący nocą Żywo po anielsku złocą; I zdaje się, gdy świegocą, Że ta ziemia cała gajem Zielonym, gwiazdą i rajem, Gdzie za teatru kurtyną Ludzie lepsi za kraj giną [III, 51-62] 39. Stwierdzenie Regimentarza jest wyrazem przekonania, że to za kulisami sceny (murami zamku) dokonuje się właściwy dramat. Kurtyna teatralna sygnalizuje podział na to, co „tu” − dostępne bohaterom i widzom, a „tam” w niejasnej i migotliwej przestrzeni mistycznej 40. Mimo iż dystopia przypomina „scenę wyobrażoną” (nie stanowi bowiem rzeczywistego doświadczenia mieszkańców zamku), to w wypowiedzi Regimentarza uzyskuje ona status realnej przestrzeni. Iluzją zaś okazuje się właściwa scena dramatu. Jak stwierdza Dariusz Kosiński: to, co jest nam pokazane, to teatr iluzji codziennego życia, seria występów służących ukryciu prawdy. Taki teatr odgrywa przed Salomeą Leon w pierwszym akcie, sam ją jednocześnie 38 Paweł Goźliński tłumaczy pojawiającą się w tych teichoskopicznych relacjach metaforykę teatralną jako wzorzec interpretacyjny, wykorzystany przez Sawę i Pafnucego, który pomaga właściwie zaprezentować makabryczne wydarzenia. Badacz twierdzi, że sztafaż teatralny pełni funkcję schematu, narzuconego przez bohaterów na świat, który jawi im się jako chaos. Nie mam tutaj miejsca, aby szerzej omówić tę kwestię, warto jednak zwrócić uwagę, że metaforykę teatralną można w tym kontekście interpretować jak fasadę, za którą ukrywa się właściwa wizja rzeczywistości, która nie jest jednak możliwa do opisania słowami. Paweł Goźliński, Bóg Aktor. Romantyczny teatr świata, 234. 39 Wszystkie wyróżnienia w tekście pochodzą ode mnie − M.N. 40 Słowacki bardzo konsekwentnie w przypadku większości swoich dramatów mistycznych operuje tymi dwoma zaimkami. Gra, którą z odbiorcą prowadzi tutaj nadawca, odnosi się nie tylko do procesu percepcji, ale również konceptualizacji postrzeganego fragmentu rzeczywistości. j:makieta 12-1-2015 p:359 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 359 o udawanie posądzając. Taki teatr odgrywa cały czas Księżniczka, uciekająca w grę przed jakąkolwiek powagą41. Teatralność dworu Regimentarskiego ujawnia jednocześnie iluzoryczność utopijnej wizji świata, którą reprezentuje. Nie jest ona jednak dostrzegalna od samego początku dramatu. Dopiero konfrontacja z makabrycznymi obrazami stepu odsłania sztuczność i konwencjonalność świata szlacheckiego. Specyficzna organizacja przestrzenna Snu srebrnego Salomei staje się głównym elementem całej konstrukcji dramatycznej utworu. Transgresywność przytaczanych opisów prowokuje bohaterów dramatu do porzucenia dotychczasowej iluzji „życia codziennego” i w efekcie prowadzi do odsłonięcia zupełnie innego ich oblicza. Jak wskazuje Michał Masłowski: wszystkie postaci dramatu są ambiwalentne, wszystkie rozdarte między swym egoizmem lub partykularyzmem a rolą, którą przyszło im grać, nie ma w zasadzie postaci dobrych i złych. Nie ma też ducha przewodniego, jak Ksiądz Marek, nie ma też „aktora straszliwego”, tzn. w pełni świadomego swej roli symbolicznej 42. Do tej pory badacze wskazywali przede wszystkim na przemianę, jaka dokonuje się w Gruszczyńskim. Pomijano zaś na przykład fascynującą metamorfozę, jakiej ulega postać Leona. Bohater początkowo przypomina wzór szlacheckiego młodzieńca. Nie jest to jednak obraz pozytywny. Leon jest samolubny, zainteresowany wyłącznie własnym losem, można wręcz uznać, że dla zabawy uwodzi Salomeę, a potem bez wyrzutów sumienia oddaje ją Kozakowi43. Następnie jednak syn Regimentarza zostaje niejako siłą zmuszony do konfrontacji z przestrzenią ukraińskiego stepu i owa konfrontacja powoduje diametralną zmianę w zachowaniu bohatera, szczególnie dobrze widoczną w relacjonowanej przez Sawę scenie ukorzenia się Leona przed Gruszczyńskim. Podobną zmianę można obserwować w przypadku Księżniczki, która za maską ironicznych komentarzy ukrywa świadomość doniosłości dokonujących się wydarzeń. Nawet Regimentarz, który praktycznie przez cały czas wydaje się niewzruszonym przedstawicielem szlacheckiego sposobu myślenia, czyni kilka gestów, które świadczą o tym, że rozumie on swoje błędy i stara się je naprawić. Dariusz Kosiński, Polski teatr przemiany, 164. Michał Masłowski, „Sen srebrny Salomei: symbol i rola”, in idem, Zwierciadła Kordiana. Rola i maska bohatera w dramatach Słowackiego (Izabelin: Świat Literacki, 2001), 165. 43 Warto zestawić sceny rozmów Leona z Salomeą i wypowiedzi bohatera, który komentuje na stronie całą tę miłosną historię, z krytyką, jaką pod adresem dworskiego modelu życia formułuje Gruszczyński w rozmowie z Pafnucym. Połączenie tych dwóch obrazów stanowi wyraźny dowód, że Słowacki od samego początku poddaje krytyce utopijny model szlacheckiego życia. Dopiero konfrontacja z dramatycznymi wydarzeniami zmusza bohaterów do konfrontacji z własnym odbiciem. 41 42 j:makieta 12-1-2015 p:360 c:0 360 Magda Nabiałek Symbolicznie nacechowana okazuje się przemiana Sawy, bohatera o podwójnej tożsamości. Warto zwrócić uwagę na szczególny związek, jaki łączy postać Sawy-Calińskiego z postacią Semenki-Tymenki. W dramacie kilkakrotnie pojawia się charakterystyka Sawy, która bardzo zbliża go do ukraińskiego przywódcy44. Nawet w momencie, w którym Sawa przeciwstawia się swojemu kozackiemu pochodzeniu, bardziej przypomina buntownika, aniżeli polskiego kawalera. SAWA Przysiągłem!!! że kawalerstwo Polskie wygna krew kozaczą! Że Ukrainki zapłaczą, Na mój miecz, na mego konia Rzucając klątwy i czary: Bo ja będę jak miecz kary, Kosa ścinająca błonia, Orlica na pół rozdarta [III, 306-313]. Historia przemian tych dwóch bohaterów jest kluczowa dla zrozumienia Snu srebrnego Salomei. Bohaterowie ci przypominają swoje lustrzane odbicia45. Wojewoda Caliński uosabia wszystkie młodzieńcze pragnienia Semenki. Nie można bowiem zapominać o jednej z pierwszych wypowiedzi hajdamackiego buntownika, w której przyznaje się on do swoich marzeń. SEMENKO Choć syn gruszczyńskiego popa, To bywało na kurhanie, Kiedy koń nade mną stanie, A miesiąc w oczy uderzy: To ja sobie śnił z rycerzy Wielkie hufce, błyskawice, Rusałeczki i księżyce; Hej, i zamek na Ostrowie, I hetmański miecz w alkowie [I, 197-205]. Semenko ostatecznie występuje przeciw młodzieńczym marzeniom, przyjmuje narzuconą mu rolę symboliczną i zgodnie z mistycznym planem rozwoju ducha − wzrasta w niej. Poddaje się wyznaczonej mu roli i staje się tym, który otwarcie wystąpi przeciw szlacheckiej wizji świata. Sawa również przeciwstawia się części swojej tożsamości, wyrzeka się swojego kozackiego pochodzenia. Ostatecznie 44 „ANUSIA: Widziałam, jak przez aleje / Leciał z piorunowym trzaskiem, / A za nim jacyś pohańce / Nieśli czerwone kagańce, / Podobno − jego lirnicy / Dziady, w ogniu błyskawicy / Świecące jak upiory” (II, 57-63). 45 Sam Semenko zwraca uwagę na ten szczególny związek w rozmowie z Księżniczką dotyczącej Sawy: „KSIĘŻNICZKA: Czy jest jak chmura? Czy jak błyskawica? / Czy z oczu jemu patrzy chłop czy książę? / SEMENKO: To patrzy, co mnie...” (I, 349-351). j:makieta 12-1-2015 p:361 c:0 Teatr wyobrażony. Funkcja dystopii w Śnie srebrnym Salomei Juliusza Słowackiego 361 jednak jego przemiana sprawia, że staje się on polskim kawalerem, szlachcicem marzącym o spokojnym, arkadyjskim życiu. Zaprzepaszcza w ten sposób ofiarę Gruszczyniec, które symbolizują przecież czarnoleski mit spokojnej wsi. Podobnie jak Sawa, pozostali bohaterowie dramatu − Regimentarz, Księżniczka, Leon, Salomea − zapadają w prawdziwy „sen srebrny”, sen zapomnienia. Dlatego też trudno zgodzić się z Michałem Masłowskim, który twierdzi, że w przypadku wszystkich tych postaci dochodzi do prawdziwej przemiany. Wręcz przeciwnie − przemiana była chwilowa, wynikająca jedynie z konfrontacji z przestrzenią stepu lub tylko pełnymi okrucieństwa wizjami, opisującymi makabryczne wydarzenia46. Bohaterowie dramatu zaprzepaszczają symboliczne znaczenie własnej przemiany i całkiem bezrefleksyjnie powracają do utopijnych wizji szczęśliwego i spokojnego życia. Podwójne zaślubiny − Leona i Salomei oraz Sawy i Księżniczki − można uznać za ceremonię zapomnienia, ironicznego unieważnienia dystopijnego obrazu rzeczywistości, śmierci oraz zbrodni. Dariusz Kosiński określił Sen srebrny Salomei mianem „tragedii Kossakowskich, którzy nie spotkali swojej Judyty, albo też, spotkawszy ją, zamiast otworzyć się przez miłość na jej ducha, i pójść za nim wzwyż, sami ściągnęli go w dół, w spokojną szczęśliwość kresowego życia”47. Judyta z Księdza Marka staje się symbolem przerażającej siły drzemiącej w człowieku, zmuszającej go − zgodnie z mistycyzmem Słowackiego − do ciągłego rozwoju. Podobną funkcję w Śnie srebrnym Salomei pełni dystopia. Przerażająca wizja stepu ukraińskiego i dokonujących się tam wydarzeń zmusza bohaterów do konfrontacji z własnym odbiciem. Dramat bohaterów tej historii polega na tym, że przemiana, do której owa konfrontacja może doprowadzić, zostaje zaprzepaszczona. 5. Badacze późnej twórczości Słowackiego wielokrotnie twierdzili, że makabryczne wizje ukraińskiego buntu w Śnie srebrnym Salomei skutecznie przekreślają mistyczne znaczenie tego dramatu. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść tak sformułowanej tezy miał być szczególny sposób zaprezentowania tych przerażających obrazów. Wydaje się jednak, że to, co badacze poczytywali Słowackiemu za błędy estetyczne i konstrukcyjne, staje się właśnie ośrodkiem budowania filozoficznej wymowy tego tekstu. Na samym początku moich rozważań wskazywałam na genetyczne związki łączące dystopię z satyrą i parodią. Wydaje się, że właśnie w tej relacji kryje się odpowiedź na pytanie o właściwe znaczenie przerażających obrazów koliszczyzny, które pojawiają się w Śnie srebrnym Salomei. 46 Prawdziwą przemianę − rozumianą w kategoriach ofiary, która jednocześnie jest pokutą i karą − przechodzą jedynie Gruszczyński i Semenko. 47 Dariusz Kosiński, Polski teatr przemiany, 159. j:makieta 12-1-2015 p:362 c:0 362 Magda Nabiałek Już Olga Freudenberg podkreślała ścisłe pokrewieństwo łączące misterium z parodią. Autor rezygnuje z bezpośredniego opisu przedstawianego tematu, ponieważ właściwe jego ukazanie staje się niemożliwe. Jego przedmiot zawsze będzie się wymykał jednoznacznej prezentacji, więc jedyną możliwością, która pozostaje autorowi, okazuje się parodia. „Parodia nie imituje, nie wyszydza ani nie przedrzeźnia. Parodia to archaiczna religijna koncepcja «drugiego aspektu» i «sobowtóra», z zachowaniem pełnej jedności treści i formy”48. Wydaje się, że podobny sposób myślenia przyświecał Słowackiemu przy tworzeniu Snu srebrnego Salomei. Dramaturg ukrywa dystopię za kurtyną teatru, zdaje sobie bowiem sprawę, że bezpośrednie przedstawienie opisywanych wydarzeń odebrałoby im ich mistyczny wymiar i sprowadziło wyłącznie do widowiskowego przedstawienia. Tym samym „teatr wyobrażony” staje się narzędziem, dzięki któremu dramaturg może próbować dotrzeć do tajemnicy dziejów, rozumianych w ramach procesu mistycznego. Nie prowadzi do niej jednak lektura teichoskopicznych relacji poszczególnych bohaterów. To, co Słowacki stara się opisać, z samej swej istoty jest niewyrażalne. Jawi się jedynie w konfrontacji „teatru wyobrażonego” Gruszczyńskiego, Sawy i Pafnucego z teatrem życia codziennego, którego scenę stanowi dwór Regimentarza. Jak podkreśla Leszek Zwierzyński tylko „Bóg [...] obecny w absolutnym mroku «nieobjawienia», w obrazie genezy i apokalipsy”49 może dokonać zjednoczenia dwóch przeciwstawnych procesów: destrukcji i kreacji. Envisaged theatre. The function of dystopia in The Silver Dream of Salomea by Juliusz Słowacki Summary The article is an analysis of the function of dystopia in The Silver Dream of Salomea by Juliusz Słowacki. In this drama, dystopia is identified with an evil place which is the important part of space solutions in the world represented in the piece. A new view of Ukrainian steppe representation is possible thanks to this perspective. The analysis is focused not only on space solutions, but also on theatrical metaphors that represent the inside space of the steppe. As a result of the dystopic perspective, the formal solutions which reinforce the mystical concept of the world presented in the drama become quite conspicuous. 48 Olga Freudenberg, „Pochodzenie parodii”, trans. Adam Pomorski, in eadem, Semantyka kultury, ed. Danuta Ulicka (Kraków: Towarzystwo Wydawców i Autorów Prac Naukowych Universitas, 2009), 54. 49 Leszek Zwierzyński, Egzystencja i eschatologia. Genezyjska wyobraźnia Słowackiego, 313. j:makieta 12-1-2015 p:363 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 363-382 AGNIESZKA PIWOWARCZYK Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski PRZESTRZEŃ I TOŻSAMOŚĆ. RÓŻNE WYMIARY DYSTOPII W POWIEŚCIACH URODA ŻYCIA STEFANA ŻEROMSKIEGO I W OCZACH ZACHODU JOSEPHA CONRADA Słowa kluczowe: dystopia, nowoczesność, tożsamość, przynależność narodowa, kryzys Keywords: dystopia, modernity, identity, national origin, crisis Utopie i dystopie to historie teraźniejszości1. Dystopia a nowoczesność Dystopię uznaje się najczęściej za „utopię negatywną”2 − przeciwieństwo literackiej wizji „pokazującej w świecie przedstawionym pozytywne warianty możliwych losów ludzkości” 3, dlatego też często mylona jest z antyutopią „ze względu na podobieństwa w kreowaniu odstręczających obrazów ludzkiej egzystencji” 4. Antyutopia jednak (w przeciwieństwie do dystopii, której rozpoznania odnoszą się do występujących w rzeczywistości zjawisk i problemów) nawiązuje do koncepcji utopijnych, stanowiąc polemikę z nimi oraz wskazując na negatywne aspekty i konsekwencje tego rodzaju projektów5. O ile zarówno utopia, jak i antyutopia 1 Michael D. Gordin, Helen Tilley, Gyan Prakash, „Utopia and Dystopia Beyond Space and Time”, in Utopia/Dystopia: Conditions of Historical Possibility, ed. Michael D. Gordin, Helen Tilley, Gyan Prakash (New Jersey: Princeton University Press, 2010), 1. 2 Andrzej Niewiadowski, Antoni Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1990), 262. 3 Ibidem, 263. 4 Ibidem. 5 Cf. ibidem, 250-251. Vide Krishan Kumar, „Utopia and Anti-Utopia in the Twentieth Century”, in Utopia. The Search for the Ideal Society in the Western World, ed. Lyman Tower Sargent, Roland Schaer (New York: New York Public Library, 2000), 258: „Utopia i antyutopia wspierają się j:makieta 12-1-2015 p:364 c:0 364 Agnieszka Piwowarczyk zawierają projekty oparte na imaginacji autorów, o tyle dystopia jest zawsze osadzona w rzeczywistości − wizje dystopijne są bowiem oparte na diagnozie aktualnych zjawisk społeczno-politycznych oraz przewidywaniu ich prawdopodobnych, logicznych konsekwencji − dlatego też dystopia „nie nawiązuje do utopii, nie przeciwstawia swoich wizji jej obrazom, ale sytuuje się obok niej, jako negatywna wizja rozwoju społecznego oraz tendencji, które mogą w przyszłości odwrócić się przeciwko człowiekowi”6. Dystopia to więc przede wszystkim „utwór fabularny przedstawiający koszmarną, choć logicznie uzasadnioną, wewnętrznie spójną i niekiedy dość prawdopodobną wizję przyszłej egzystencji człowieka”7, jednak w literaturze przedmiotu często definiowana jest szerzej − jako ogólna tendencja do prezentowania w tekstach literackich zasadniczo negatywnego obrazu społeczeństwa, będącego rezultatem krytycznej analizy relacji społecznych oraz tendencji rozwojowych. Dystopia może bowiem stanowić teren pograniczny pomiędzy utworami o przyszłości, a więc prezentującymi serio jakąś wizję ustroju społeczno-politycznego i modelu życia przyszłościowego człowieka, a utworami o współczesności, w których przyszłość stanowi wygodny kostium literacki8. Literackie dystopie uznaje się więc często nie tyle za określony gatunek literacki, ile za „szczególny rodzaj energii czy ducha o charakterze buntowniczym i krytycznym” 9. W rzeczy samej, niemal każdy utwór literacki (zwłaszcza nowoczesny) może być postrzegany jako potencjalnie dystopijny i interpretacje, w których zwraca się szczególną uwagę na tego rodzaju elementy, mogą ujawnić impulsy dystopijne w tekstach, które nie mogłyby być uznane za wyraźne przykłady dystopii. Teksty literackie i nieliterackie, zawierające element krytyki społecznej czy politycznej dają możliwość tego rodzaju odczytań. Nawet realistyczne z gruntu analizy krytyczne istniejących warunków [...] mogą więc mieć pewien potencjał dystopijny10. Domeną dystopii jest nowoczesność, co wynika z faktu, że „od samego początku przedmiotem dystopijnej krytyki były główne idee − nazywane także «wielkimi wzajemnie; są to dwa warianty tego samego gatunku literackiego. Jeden maluje przyszłość w jasnych barwach, drugi zaś prezentuje jej czarne wizje. Jednak wyobrażenia całego społeczeństwa oraz techniki ukazywania go we wszystkich szczegółach są ich cechami wspólnymi. Oba zajmują się wyidealizowanymi społeczeństwami, zaś jedyna różnica dotyczy tego, czy wizje te mają znak dodatni czy ujemny”. 6 Andrzej Niewiadowski, Antoni Smuszkiewicz, op. cit., 263. 7 Ibidem, 262-264. 8 Ibidem, 264. 9 M. Keith Booker, Dystopian Literature. A Theory and Research Guide (London: Greenwood Press, 1994), 3. 10 Ibidem. j:makieta 12-1-2015 p:365 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 365 narracjami» − nowoczesności: rozum i rewolucja, nauka i socjalizm, idea postępu i wiara w przyszłość”11, których zasadność była podważana na podstawie analizy dostrzegalnych zwłaszcza w wieku XIX przemian społecznych i cywilizacyjnych. W stuleciu tym nowoczesne doświadczenie osadzone jest w nowym, wysoko rozwiniętym, zróżnicowanym i dynamicznym otoczeniu. [...] Wszyscy wielcy moderniści XIX wieku z pasją atakują to otoczenie, próbując je zburzyć bądź rozsadzić od środka; a jednak wszyscy czują się w nim jak u siebie, świadomi oferowanych przezeń możliwości afirmują je nawet w swoich najbardziej radykalnych negacjach, przybierają żartobliwy i ironiczny ton nawet w chwilach najgłębszej refleksji i największej powagi12. Ów ambiwalentny stosunek do nowoczesnej rzeczywistości jest konsekwencją samego jej charakteru − nowoczesna rzeczywistość jest bowiem zmienna, chaotyczna, wieloznaczna i pełna wewnętrznych sprzeczności. Obok jej wyobrażeń afirmatywnych pojawiają się więc także liczne obrazy krytyczne, co wydaje się logiczną konsekwencją tendencji rozwojowych charakterystycznych dla tego okresu. „Człowiek nowoczesny stanął wobec dojmującego braku i pustki wartości, a jednak, w tym samym momencie, roztoczyły się przed nim niezwykłe perspektywy”13. W czasach, w których „wszystko jest jak gdyby brzemienne w swoje przeciwieństwo”14, a „wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”15 przeświadczeniu o uporządkowaniu rzeczywistości towarzyszy doświadczenie chaosu i entropii, przywiązaniu do racjonalności i logiki − irracjonalizm i przypadkowość, zaś dążeniu do stworzenia idealnego (lub choćby lepszego) ustroju − obawa przed przyszłością. Rzeczywistość jawi się jako przypadkowa i groźna, zaś przyszłość postrzegana jest w coraz ciemniejszych barwach: W XIX wieku [...] literatura dystopijna stała się ważną i wyrazistą siłą kulturową. Liczne osiągnięcia XIX-wiecznej nauki mogą zostać uznane za przyczynę stopniowego zwrotu dystopijnego w tym stuleciu. [...] Nawet krótka lista odkryć naukowych w XIX wieku pokazuje, że nauka zaczyna wskazywać na ograniczenia możliwości ludzkiej dominacji nad światem. [...] Druga zasada termodynamiki była pierwszym prawem fizyki, które sugerowało, że istnieją w naturze procesy [entropijnego rozpadu − A.P.] o charakterze nieodwracalnym. [...] Darwinowska teoria ewolucji z kolei całkowicie podważyła przekonanie, że rodzaj ludzki został stworzony 11 Krishan Kumar, „Utopia’s Shadow”, in Dystopia(n) Matters. On the Page, on Screen, on Stage, ed. Fátima Vieira (Newcastle upon Tyne: Cambridge Scholars Publishing, 2013), 19. 12 Marshall Berman, „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności, trans. Marcin Szuster (Kraków: Universitas, 2006), 19-20. 13 Ibidem, 24. 14 Karol Marks, „Przemówienie wygłoszone w rocznicę «The People’s Paper» 14 kwietnia 1856 roku w Londynie”, trans. Zygmunt Bogucki i Jerzy Nowacki, in Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, t. 12 (Warszawa: Książka i Wiedza, 1967), 3. 15 Karol Marks, Fryderyk Engels, „Manifest komunistyczny”, in Dzieła wybrane (Warszawa: Książka i Wiedza, 1981), 346. j:makieta 12-1-2015 p:366 c:0 366 Agnieszka Piwowarczyk przez Boga, by panować na ziemi. Oczywiście, teoria ewolucji w pewien sposób wpasowuje się w wiktoriańską wizję postępu [...], jednak w gruncie rzeczy ewolucja jest wysoce przypadkowa. [...] Wielki zwolennik Darwina Aldous Huxley dowodził, że społeczeństwo rozwija się w sposób antytetyczny wobec ludzkiej natury, co prowadzi do stopniowego przyrostu ludzkiego nieszczęścia, który ma w końcu doprowadzić do upadku cywilizacji. [...] Wobec tych wszystkich odkryć i rozpoznań, tendencje dekadenckie w ostatniej dekadzie XIX wieku − wspierane przez przerażające wizje końca stulecia − z perspektywy czasu wydają się nieuniknione16. Odkrycia naukowe oraz przemiany cywilizacyjne XIX stulecia sprawiają, że sama rzeczywistość nabiera charakteru stricte dystopijnego, ponieważ przejawy kryzysu rozpoznawane są w teraźniejszości − dystopia zawsze ma bowiem (przynajmniej częściowo) miejsce tu i teraz. Wobec wzrostu entropii we wszechświecie można dojść do wniosku, że istnieje o wiele więcej możliwych scenariuszy negatywnych niż pozytywnych, więcej podstaw do generowania dystopii niż utopii. Co znamienne, dystopia − właśnie dlatego, że jest coraz bardziej powszechna − zawiera w sobie wymiar doświadczenia. Ludzie postrzegają swoje otoczenie jako dystopijne i niestety robią to z przygnębiającą częstotliwością. Podczas gdy utopia przenosi nas w przyszłość i służy krytyce teraźniejszości, dystopia sytuuje nas bezpośrednio w mrocznej i przygnębiającej rzeczywistości, przeraża wizją przyszłości, która nadejdzie, jeśli nie rozpoznamy i nie usuniemy jej symptomów widocznych tu i teraz17. Za dystopijne można więc uznać nie tylko projekty dotyczące przyszłości, lecz także obrazy współczesnej rzeczywistości, w których zwraca się uwagę w pierwszym rzędzie na negatywne aspekty cywilizacyjnego rozwoju oraz zaistniałej sytuacji społeczno-politycznej oraz ich wpływ na ludzi − przede wszystkim na ludzką psychikę i sposób myślenia czy rozumowania oraz relacje międzyludzkie. Dystopijna rzeczywistość funduje bowiem dystopijne formuły tożsamości. Z nowoczesnością wiąże się niejako immanentnie rozpoznanie kryzysu kultury i kryzysu podmiotowości − dezintegracji świata towarzyszy bowiem nieodłącznie dezintegracja tożsamości. Nowa, trudna do uchwycenia i określenia rzeczywistość podważa zasadność i funkcjonalność obowiązujących dotychczas formuł „ja”, jednocześnie nie proponując innych, bardziej adekwatnych czy adaptacyjnych strategii tożsamościowych. Szczególna współzależność rzeczywistości i tożsamości sprawia, że wspomniana „płynność” nowoczesności dotyczy nie tylko struktur społeczno-politycznych, lecz także − a może przede wszystkim − staje się kategorią opisującą sposób funkcjonowania człowieka wobec świata i samego siebie. W związku z tym „podmiotowość, na której opiera się jednostka, wydaje się podstawą kruchą i zagrożoną”18, a uspójnienie czy też odtworzenie 16 M. Keith Booker, op. cit., 5-7. Michael D. Gordin, Helen Tilley, Gyan Prakash, op. cit., 2. 18 Jacques Le Rider, „Indywidualizm, samotność, tożsamość w kryzysie”, trans. Maria Brylińska et Mateusz Chmurski, Przegląd Filozoficzno-Literacki. Modernizm(y) Europy Środkowo-Wschodniej, no. 1-2 (2013), 178. 17 j:makieta 12-1-2015 p:367 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 367 „ja” okazuje się zadaniem niezwykle trudnym − jeśli nie niemożliwym. „Kryzys tożsamości jest procesem dekonstrukcji, w wyniku którego (re)konstruuje się nowa tożsamość, mniej lub bardziej stabilna, choć bywa, że niemożliwe jest odtworzenie tożsamości solidnej. W tym przypadku podmiot zmuszony jest do przystosowania się, jeśli to możliwe, do mniej lub bardziej długotrwałego kryzysu”19. Wydaje się uzasadnione uznawanie doświadczenia permanentnego kryzysu, rozpadu czy upłynnienia rzeczywistości oraz nieustannego zagrożenia „ja” czy też swoistego niedoistnienia za elementy dyskursu dystopijnego. Pojęcia ‘nowoczesności’ i ‘dystopii’ uznać można nie tyle za synonimiczne, ile za współzależne, co wynika zarówno z badań nad nowoczesnością, jak i z ustaleń na temat dystopii − nowoczesność zawiera bowiem w sobie niejako nieodłącznie komponent dystopijny, zaś rozpoznaniu dystopijności rzeczywistości szczególnie sprzyja specyfika nowoczesnego uniwersum, dla którego charakterystyczne istnienie „ogólnego, choć zróżnicowanego poczucia, że rzeczywistość nie jest materialna, stała i regularnie uporządkowana, lecz raczej energetyczna, zmienna i chaotyczna”20. Jakkolwiek tego rodzaju doświadczenie nowoczesności miało w dużej mierze charakter uniwersalny, to szczególnego charakteru nabrało w Europie Środkowo-Wschodniej ze względu na typowe dla tego rejonu uwikłania natury historycznej, społeczno-politycznej i kulturowej. Jak stwierdza Ewa Paczoska: Na niepokoje i dylematy charakterystyczne dla całej modernizującej się Europy [...] nakładały się w tym regionie zjawiska charakterystyczne i odmienne. Warto w tym momencie posłużyć się współczesną formułą Jurija Andruchowycza, który Europę Środkowo-Wschodnią nazywa „przestrzenią skrajnej i chronicznej niepewności egzystencjalnej”. Świat w specyficzny sposób podlegał tu nowoczesnemu „odczarowaniu”. Można bowiem powiedzieć że tożsamość niejako w sposób „naturalny” przynależała tu do sfery negocjacji. To pod wpływem tych procesów w Europie Środkowo-Wschodniej odpowiedź artystów na wyzwania nowoczesności przybrała postać, która dziś kojarzy się z samą kwintesencją czy samym centrum modernizmu [...]. Jego ikoną miał stać się bohater kafkowski − o charakterystycznie rozproszonej czy rozfragmentowanej tożsamości, której rozmaite wzory testuje we własnym życiu, bohater w opresji i sytuacji wyboru, który nie zależy od niego i do niego nie należy21. Doświadczenie niezależnej od ludzkich wyborów, płynnej nowoczesności ulegało w środkowo-wschodnich rejonach Starego Kontynentu swoistemu zwielokrotnieniu czy u-rzeczywistnieniu − oto bowiem nowoczesne dylematy, które 19 Ibidem, 183. Richard Sheppard, „Problematyka modernizmu europejskiego”, trans. Paweł Wawrzyszko, in Odkrywanie modernizmu. Antologia przekładów, ed. Ryszard Nycz (Kraków: Universitas, 1998), 96. 21 Ewa Paczoska, „Wspólnota pytań. Europa Środkowo-Wschodnia i modernizm”, Przegląd Filozoficzno-Literacki. Modernizm(y) Europy Środkowo-Wschodniej, no. 1-2 (36)/2013, s. 268. 20 j:makieta 12-1-2015 p:368 c:0 368 Agnieszka Piwowarczyk na Zachodzie rozgrywały i rozstrzygały się przede wszystkim na poziomie analizy i refleksji, na Wschodzie miały w pierwszym rzędzie charakter doświadczalny i doświadczony. „«Płynność» należała tu nie tylko do sfery dylematów filozoficznych, lecz łączyła się w charakterystyczny sposób z całkiem zwyczajnym «tu i teraz», z warunkami, w jakich na pograniczach, rozstajach i skrzyżowaniach kształtowała się codzienność, z sytuacją przemieszczeń, spotkań i zderzeń”22. Nowoczesność nie tyle więc jest, co może stać się dystopią, a Europa Środkowo-Wschodnia nie tyle mogła się stać − co już właściwie była dystopią Europy. W dystopii zawieszeniu czy też zanegowaniu ulegają podstawowe wartości, takie jak prawda, dobro i piękno − rzeczywistość wymyka się racjonalizacji, staje się przestrzenią gry, maskowania i fałszowania tożsamości, kwestionowania wszelkich zasad etyki i estetyki. Nie ma w niej miejsca na autentyczność, moralność i harmonię, a wszelkie próby uporządkowania świata i przywrócenia norm muszą zakończyć się klęską. Zmiana jest niemożliwa, a wszelkie próby transformacji okazują się absurdalne, ponieważ każde posunięcie jest w zasadzie (paradoksalną, bo przecież niewykonalną) ucieczką od teraźniejszości, nie zaś zwrotem ku przyszłości. Działanie okazuje się bezcelowe, bo w dystopii nierealne i nieprawdopodobne są przede wszystkim rozwój i postęp. Tak rozumiana dystopijność − jako pewna właściwość rzeczywistości − wydaje się szczególnie istotnym punktem odniesienia dla lektury tekstów z przełomu XIX i XX wieku oraz początków XX stulecia, odnoszących się do doświadczeń środkowoeuropejskich. Zestawienie tekstów Stefana Żeromskiego i Josepha Conrada daje w tym kontekście możliwość prześledzenia zarówno elementów wspólnych, jak i rozbieżności w postrzeganiu nowoczesnego świata obserwowanego z perspektywy Wschodu i Zachodu, od wewnątrz i z zewnątrz. O ile bowiem Żeromski w Urodzie życia ukazuje konfrontację jednowymiarowego, racjonalnego i mocnego podmiotu ze skomplikowaną i niejednoznaczną rzeczywistością, o tyle Conrad w powieści W oczach Zachodu podejmuje próbę zaprezentowania „innego świata” widzianego z zewnątrz, z perspektywy zachodnioeuropejskiego humanisty. Szczególnie podkreśla on przede wszystkim brak zrozumienia i obcość obu tych bliskich i jednocześnie odległych przestrzeni. Uruchomienie w odniesieniu do tego zestawienia kontekstu dystopijnego pozwala przetestować pogląd, że dystopia jest wizją nie tyle możliwej do uniknięcia, potencjalnej przyszłości, ile realnie istniejącej rzeczywistości − oraz na zbadanie, czym w obu tych dziełach charakteryzuje się tego rodzaju przestrzeń oraz ufundowana na niej tożsamość. 22 Ibidem, 271-272. j:makieta 12-1-2015 p:369 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 369 Dystopijność teraźniejszości. Uroda życia Stefana Żeromskiego23 Stefan Żeromski, pisząc Urodę życia, przebywał na emigracji, którą wybrał świadomie i z własnej woli. We Francji angażował się coraz bardziej intensywnie w akcje mające na celu odzyskanie niepodległości przez Polskę24. Mimo tego zaangażowania, z dystansu wprost wyrażał swój krytyczny stosunek do „tego ohydnego zjawiska, jakim jest teraz życie polskie”25. Obawiając się rozproszenia Polaków i zatraty przez nich odrębności, stwierdzał: Rozsypujemy się oto, rozpraszamy, pędzimy bez wiedzy o tym, co się dzieje, odśrodkowymi szlakami. Nie ratują stanu rzeczy ani świetności sztuki, ani zdobycze literatury, ani połysk tu i ówdzie geniuszu w nauce − idziemy w różne strony, spłaszczamy się, wsiąkamy w ludzkość, obracamy się w podobiznę samych siebie, w element polski, w naród zapomniany przez świat i przez nas samych. Jesteśmy już tylko społeczeństwem, nie jesteśmy narodem26. Szczególne rozproszenie czy rozpad narodu stanowiły zagrożenie nie tylko dla grupy społecznej, jaką byli Polacy, lecz także dla jednostek, bowiem utrata 23 Stosunek Żeromskiego do nowoczesności oraz obraz nowoczesnego uniwersum wyłaniający się z jego utworów rozpatrywano w wielu opracowaniach, nie sposób jednak odnieść się do wszystkich prac poświęconych tej tematyce. W kontekście analizy dyskursu dystopijnego warto zwrócić uwagę na artykuł Katarzyny Kościewicz, w którym autorka rozpatruje tożsamość bohaterów powieści Żeromskiego w perspektywie nowoczesności, zwracając uwagę na fakt, że są oni „nowoczesnymi ludźmi bez wczoraj” i „mogą jedynie być tym, kogo z siebie uczynią”, co z kolei sprawia, że cechuje ich „poczucie samotności i wyalienowania, osobność posunięta do granic”. Katarzyna Kościewicz, „Bohaterowie powieści Stefana Żeromskiego w perspektywie nowoczesności”, in Modernistyczne źródła dwudziestowieczności, ed. Mieczysław Dąbrowski et Andrzej Z. Makowiecki (Warszawa: nakł. Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 2003), 187. Autorka wskazuje w swoim artykule zarówno na możliwości kreacyjne powiązane z nowoczesnością, jak i na wpisane w nią nieodłącznie komponenty destrukcyjne, co stanowi analogię dla wskazywanych w niniejszym tekście wariantów nowoczesności − utopijnego i dystopijnego. Paradoksalność egzystencji nowoczesnego podmiotu wyłaniającą się z tekstów autora Urody życia opisywał również Tomasz Sobieraj, który mówiąc o płynności nowoczesności i jej antynomiczności, zwracał uwagę m.in. na to, że „ludzie nowocześni doznają płynności swego istnienia, żyjąc w społeczeństwie gwałtownie się modernizującym, podległym nieustannym zmianom. Żeromski wykreował Rozłuckiego, księdza Wolskiego i zesłańca-tułacza Gustawa Bezmiana na wyzbytych ze stałej przestrzeni wędrowców, bez końca poszukujących własnego przeznaczenia [...]”. Tomasz Sobieraj, „Heroizm i antynomie nowoczesności. Wokół światopoglądu Stefana Żeromskiego”, in Światy Stefana Żeromskiego, ed. Maria Jolanta Olszewska et Grzegorz Paweł Bąbiak (Warszawa: nakł. Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 2005), 414. Zagadnienie nowoczesnego podmiotu w wybranych tekstach Żeromskiego w kontekście kryzysu męskości omawiałam również w moim artykule „«Ja nie mam w sobie nic ze Scypiona żadnego... Jestem proch i popiół...». O kryzysie męskości na podstawie wybranych powieści Stefana Żeromskiego”, in Mężczyzna w kulturze, ed. Grażyna Różańska (Pruszcz Gdański − Słupsk: Wydawnictwo JASNE, 2014), 207-218. 24 Vide Anna Zdanowicz, Metafizyka i życie społeczne. Stefan Żeromski wobec problemów współczesności (Warszawa: Biblioteka Narodowa, 2005), 220. 25 Ibidem. 26 Ibidem, 220-221. j:makieta 12-1-2015 p:370 c:0 370 Agnieszka Piwowarczyk prymarnych aspektów tożsamości wynikających z przynależności do określonej zbiorowości mogła doprowadzić do dezintegracji osobowości. Wielość dostępnych i narzucanych kodów tożsamościowych w konsekwencji prowadziła do zwielokrotnienia, a nawet rozbicia „ja” na wiele − często sprzecznych − dyskursów, czego świadectwem mogą być losy głównego bohatera Urody życia. Polskość − czy też w ogóle przynależność narodowa − w Urodzie życia stanowi kategorię, w odniesieniu do której kształtowane są losy bohatera, którego „ewolucja ku samouświadomieniu narodowemu”27 nieodłącznie wiąże się z samotnością oraz alienacją z teraźniejszości − zwłaszcza zaś jej pozytywnych aspektów. Piotr Rozłucki zostaje niejako wrzucony w nieokreśloną polską przestrzeń, której status jest co najmniej dwuznaczny − dawne ziemie polskie, rdzennie wielokulturowe, poddane są tyranii władzy, która tej różnorodności nie uznaje i dąży do unifikacji, całkowitego włączenia podbitych ziem i narodów w rosyjskie imperium. Zintegrowanie elementów różnych kultur jest niemożliwe zarówno na poziomie zbiorowości, jak i w odniesieniu do tożsamości jednostkowej. Piotr musi więc dokonać wyboru między Polską a Rosją, między polskością a rosyjskością, wyrzekając się tym samym jednej z zasadniczych części własnego „ja”. Wybór ten jest koniecznością, ma charakter przymusowy, ponieważ integracja obu tych pierwiastków jest niemożliwa. Bohater udaje się w rodzinne strony jako rosyjski oficer, przedstawiciel i depozytariusz absolutystycznej władzy. W stosunku do Polaków Rozłucki prezentuje postawę wystudiowanej wyższości i pogardy, a pobyt na dawnych polskich ziemiach od pierwszych chwil wzbudza w nim nieznane uczucia, które dotychczas − jako niemęskie i nieodpowiednie dla rosyjskiego oficera − skutecznie tłumił i których nadal stara się do siebie nie dopuszczać: „Zebrał się w sobie i opancerzył przeciwko wszelkim wzruszeniom przypomnieniem, że jest oficerem i że ma tym kraju w sposób bezwzględny strzec honoru swej armii”28. Piotr jednak jako człowiek racjonalny i kierujący się w swoim postępowaniu zasadami logiki próbuje zrozumieć, na czym polega inność polskich ziem oraz zamieszkujących ich ludzi, od których oddziela go „linia jakiejś nieprzebytej granicy” (23). Przebywając w Warszawie, Rozłucki szczególnie intensywnie odczuwa swoją obcość, stara się także powstrzymać od jakichkolwiek pozytywnych uczuć i odruchów: Wszystko to wplątane było w „kwestię polską” i musiało być wrogie dla człowieka uprawiającego w tym kraju „sprawę rosyjską”. Podróżnik nie doznał w Warszawie ani jednego uczucia miłego. Wszystko tam było obłudne, czołobitne aż do nizoty, a zarazem zdradzieckie w tej uniżoności, albo wręcz wrogie, i to wrogie śmiertelnie. Widział wartość, dostojeństwo, piękno i szczególny wdzięk zupełnie nowych przejawów, widział to po raz pierwszy w swym życiu, lecz wszystko jakby za grubą szybą [27]. Artur Hutnikiewicz, Stefan Żeromski (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1970), 165. Stefan Żeromski, Uroda życia, ed. Stanisław Pigoń (Warszawa: Czytelnik, 1971), 24. Dalej odwołując się do tego wydania, podaję numer strony w nawiasie. 27 28 j:makieta 12-1-2015 p:371 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 371 Polska okazuje się dla Piotra przestrzenią dystopijną − obcą i złą, bo zagrażającą najbardziej fundamentalnym zasadom i formułom jego osobowości. Niepodobna jej pojąć, poddając ją analizie z dystansu, z pozycji rosyjskiego przybysza, dysponenta obcej władzy, co ujawnia się już na samym początku powieści, gdy bohater wsłuchuje się w słowa pieśni Juliusza Słowackiego. Wówczas to jego kuzyn stwierdza: Nie pojmiesz [...], bo to jest w samej rzeczy bez logicznego sensu, jak tutaj wszystko. Tak się to śpiewa, jakbyś lustro wszystkiego postawił sobie przed oczyma. Skoro się wpatrzysz, to może zobaczysz w tym lustrze wszystko, co ci potrzeba [36]. To wpatrzenie, przełamanie niezrozumienia i dotkliwej alienacji może dokonać się jedynie poprzez anamnezę polskiej tożsamości i odrzucenie rosyjskiego, mocnego, męskiego „ja” − żeby doświadczenie rzeczywistości przestało być „nieznane, senne, tajne” (28), bohater musi wyrzec się samego siebie, by paradoksalnie siebie odzyskać. W pierwszym rzędzie Rozłucki musi dokonać konfrontacji z własnym pochodzeniem oraz zepchniętą poza próg świadomości powikłaną przeszłością. W rodzinnej historii Piotra ujawnia się płynność tożsamościowych kategorii, bowiem nie tylko jego rosyjskość, lecz także polskość nie jest pewna i jednoznaczna. Bohater uznaje za „zmazę hańby” fakt, że „jest z pochodzenia niejako − Polakiem, że miał matkę Polkę, choć unitkę, więc prawosławną, a ojca nawet buntownika, rozstrzelanego za polski bunt” (24), jednak właśnie ta wstydliwa genealogia zaczyna być podstawowym czynnikiem determinującym jego działania. Piotr działa pod wpływem impulsów czy instynktów, funkcjonując na granicy rzeczywistości, pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Jego dalsze poczynania stanowią efekt wewnętrznej walki między świadomie wybraną (a jednocześnie przecież także narzuconą mu z zewnątrz) rosyjską formą a coraz intensywniej pulsującą w podświadomości polskością. Kluczowa dla kształtowania się jego nowej czy też pierwotnej tożsamości jest symboliczna scena odkopania grobu i dotknięcia szczątków ojca − to właśnie wówczas Piotr dociera do najgłębiej dotąd skrywanych pokładów własnego „ja”, które ulegają urealnieniu czy też osobliwemu ucieleśnieniu: Ale oto ostrze rydla zaskowyczało dźwiękiem jedynym. Od tego głosu skurczyło się serce i coś w nim pękło. [...] Szedł narzędziem wzdłuż kości. Poznał palce i golenie nóg, miednicy, kręgosłupa. Ujrzał wrośnięte w czarną glinę żebra wyniosłe; jakby zastygły w ziemi krzyk. Kości rąk rzucone były od linii ciała w dwie strony świata. Stały w ścianach dołu wznosząc się ponad zwłokami. Syn począł odgarniać ziemię rękoma. Rozsuwał ją na prawo i na lewo ni to czarne zwoje i fałdy zasłony. Tkliwe jego palce wynurzyły, wyczarowały z ziemi czaszkę potrzaskaną w kawałki, szczękę rozwartą. W bezwiedzy, w szlochach przypadł do tych kości ustami. Wargi jego namacały usta, które się stały czarną ziemią. Głaskał po tysiąc razy miejsca złamań, gdzie były śmiertelne dziury od sołdackich kuł. Tysiącem pieszczotliwych nazw przewiązywał każdą ranę, łzami zmywał każdy cios [146-147]. j:makieta 12-1-2015 p:372 c:0 372 Agnieszka Piwowarczyk Odzyskując w tak szczególny sposób − poprzez dotknięcie i nazwanie − swoją polską tożsamość, Piotr sytuuje samego siebie „między polskimi grobami” (185), które są symboliczną przestrzenią polskości, skierowanej niejako immanentnie przeciwko życiu i jego urodzie, a nadbudowanej na doświadczeniach straty, bólu i cierpienia, przez którego próbę bohater musi przejść (stając w obronie Polki w oficerskiej restauracji), by stać się Polakiem. Ostatni etap ewolucji Rozłuckiego, redefiniowania własnej tożsamości, również ma związek z ziemią − ostateczne zanegowanie dawnego „ja” bohatera dokonuje się wówczas, gdy wraz z polskimi więźniami ucieka on podziemnym tunelem z rosyjskiej twierdzy. Dokonując katabazy, Piotr jednocześnie ostatecznie konfrontuje się z najgłębszymi pokładami własnego jestestwa − symboliczna śmierć ma być początkiem odrodzenia i nowego życia. Bohater wydobywając się spod ziemi i strzepując z siebie śmierć (348), dokonuje ostatecznego rozrachunku ze swoim wcześniejszym życiem: Później nasłuchiwał wewnętrznej mowy, którą wyrażała się jego istota niewiadoma, w głębokości jestestwa utajona. Zadumał się nad sobą, nad światem, nad wszystkim − zatonął w sobie bardziej niż w tej głębokiej − głębokiej nocy. Poczuł wszystkim swoim jestestwem niezmierną nędzę i zupełną samotność człowieczą. To, co go samego łączyło z Bogiem, ze światem i ziemią − miłość − stało się rozłączeniem z Bogiem i światem, a pochłonięte zostało przez noc [349]. To szczególne odrodzenie ma jednak charakter pozorny − porzucenie dawnej formy i powiązanego z nią złego miejsca, dokonywane w ramach ruchu ku górze, symbolizującego zmianę na lepsze, nie ma charakteru rozwojowego, ponieważ ma stanowić ucieczkę od „tu i teraz”, nie zaś zwrot ku przyszłości. Odzyskana polskość nie jest pozytywnym rozwiązaniem, alternatywą wobec porzuconej przestrzeni i tożsamości, nie podlega absolutyzacji jako kategoria stale i trwale porządkująca tożsamość Rozłuckiego, ponieważ bohater bardzo szybko zaczyna dostrzegać jej ułomność − okazuje się ona równie nieadekwatna i fałszywa jak formuła rosyjskości. Piotr mając „wrażenie podłości w Polsce”, nie potrafiąc poradzić sobie i pogodzić się z tą „formą bezkształtną, narzucającą swą wielkość i ciężar oraz obłudną miękkość” (370), opuszcza ziemie polskie, a następnie także i Europę. Gdy w drodze powrotnej dociera do Londynu, Polska jawi mu się jako przestrzeń zaniku, popłochu i nicości, przestrzeń wegetacji „przytłuczonego i rozpłaszczonego narodu” (391), niemniej nadal pragnie z niczego stworzyć wszystko (394), podejmuje kolejne próby redefinicji czy też przekształcenia polskiego ducha. Rozłucki z pewnego dystansu fundowanego przez powikłane losy i złożoną, wieloimienną tożsamość, z pozycji racjonalnego pragmatyka, trafnie i w sposób bezwzględny rozpoznaje dystopijność polskiej przestrzeni i tożsamości. Polskość jawi mu się jako ułomna i obmierzła − ale też w pewnym sensie upragniona i nieunikniona. Tożsamość w szczególny sposób uniezależnia się od podmiotu, jej domeną jest przypadkowość, jednak nie sposób wyzwolić się spod przymusu narodowej j:makieta 12-1-2015 p:373 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 373 tożsamości i konieczności opowiedzenia się za którąś z dostępnych możliwości, z których właściwie wszystkie − polskość, rosyjskość czy europejskość − okazują się tak samo nieadekwatne wobec jednostki oraz rzeczywistości, w której funkcjonuje. Jedyną drogą wyzwolenia się spod tyranii wyboru okazuje się brak tożsamości, usytuowanie się niejako poza tożsamościowymi kategoryzacjami. Lot Piotra nad wodami Bałtyku opisany w finałowych partiach powieści można uznać za symbol oderwania się od rzeczywistości będącej przestrzenią zniewolenia i przymusu formy, uwolnienia od wszelkich ról i masek. Lot ten kończy się jednak katastrofą, ponieważ bohater odrywa się od ziemi nie po to, by dążyć ku czemuś − to sama ucieczka staje się właściwym celem: „Lecąc w niebiosach, na długo zapamiętał się i zatopił w Bogu. Wspominał ojca wyciągnięte kości rąk i zmarłej uśmiech Tatiany. Modlił się za nich” (430). Wznosząc się, bohater nie kieruje się ku przyszłości, lecz paradoksalnie zwraca się ku przeszłości − ku temu, co świadomie wcześniej odrzucił, ku dawnym ideałom i formom, po raz kolejny sytuując się w przestrzeni rozpadu i śmierci. Ocalały z katastrofy bohater podejmuje jednak − w kontekście wszystkich poprzednich posunięć z góry skazaną na porażkę − próbę wyzwolenia się spod tyranii narzucanych i narzucających się, a zagrażających integralności „ja”, tożsamościowych formuł, uciekając w brak formy i swoiste nieistnienie. Jak dowodzi Piotr Oleś: Tak jak dla tożsamości społecznej zagrożeniem mogą być nakładające się wpływy kulturowe [...], podobnie dla tożsamości indywidualnej zagrożeniem są role społeczne. Z rolą można bowiem identyfikować się aż po zagubienie lub zmianę tożsamości [...]. Z kolei chcąc zachować tożsamość, można dystansować się od roli, nawet subiektywnie bardzo ważnej 29. Wydaje się, że Piotr Rozłucki, by ostatecznie zdystansować się wobec z gruntu destrukcyjnej i dystopijnej wielości tożsamości narodowych, wybiera anonimowość − staje się człowiekiem bez właściwości lub po prostu człowiekiem. Mówiąc: „Należę do narodu, który należy do wszystkich” (437), a następnie dodając, że „poza mną nie stoi żaden naród ani państwo − ani nikt. [...]. Ja jestem człowiek nagi” (438), nadaje swojemu losowi walor uniwersalności, autentyczności i anonimowości, których figurą jest jego nagość, stanowiąca również symbol braku przynależności i formy. Jego tożsamość zostaje na nowo ukonstytuowana w ramach zjawiska określanego mianem „ugruntowania tożsamości przez anonimowość”, które polega na odzyskiwaniu poczucia bycia sobą i zachowania w zgodzie ze sobą w warunkach pełnej (choć czasami pozornej) anonimowości. Anonimowość daje możliwość porzucenia zachowań wyznaczonych rolą i pozycją społeczną oraz powrotu do zachowań dobrze przystających do Ja30. 29 Piotr K. Oleś, O różnych rodzajach tożsamości oraz ich stałości i zmianie, in Tożsamość i jej przemiany a kultura, ed. Piotr K. Oleś et Anna Batory (Lublin: Wydawnictwo KUL, 2008), 75. 30 Ibidem, 75. j:makieta 12-1-2015 p:374 c:0 374 Agnieszka Piwowarczyk Piotr odrzuca wszelkie role i pozy, by odnaleźć samego siebie i wyzwolić się z dystopijnego przymusu przynależności, jednak i tym razem jego nadzieje wydają się płonne, ponieważ dystopia określa ramę jego doświadczenia, naznaczonego koszmarem beznadziei, a przyszłość niesie ze sobą jedynie kolejne jej odsłony. Kolejne posunięcia i wybory bohatera nie mają charakteru wyzwalającego. Choć może się wydawać, że usytuowanie się poza rzeczywistością stanowi rozwiązanie wszelkich dylematów Rozłuckiego, to kolejne etapy negowania czy porzucania złych przestrzeni (realnych i mentalnych) wpisują jego życie w błędne koło powtarzalnych złych − bo nierozwojowych − zmian oraz niekończących się ucieczek. Bohater wie, czego nie chce, co musi odrzucić, nie potrafi jednak zdefiniować wzorca czy też ideału, który mógłby stać się celem i punktem odniesienia. Gest zerwania zamykający i otwierający kolejne odsłony losów bohatera ma wydźwięk zgoła negatywny, przez co nie może być punktem wyjścia do skonstruowania pozytywnej tożsamości i przyszłości − i w tym objawia się jego dystopijność31. Przyszłość to dziś. W oczach Zachodu Josepha Conrada „Biedny Conrad jest bardzo chory i dr Hackney powiada, że upłynie długi czas, zanim będzie zdolny do czegokolwiek wymagającego wysiłku umysłowego [...] żyje zamieszany w sceny [W oczach Zachodu] i rozprawia z postaciami” − pisała żona Josepha Conrada, Jessie, do przyjaciela rodziny Davida Meldruma w liście z 6 lutego 1910 roku32. Istotnie, trwająca już blisko cztery lata praca nad powieścią o Rosji, narastający konflikt z wydawcą i fatalna kondycja finansowa rodziny były dla Conrada wyczerpujące − Zdzisław Najder określa W oczach Zachodu jako to dzieło pisarza, które zostało przez niego najdotkliwiej ze wszystkich przecierpiane33. Przypuszczalnie z treścią żadnej innej powieści nie było mu tak trudno pogodzić się lub choćby dojść do wewnętrznego ładu. [...]. Tutaj [...] Conrad stanął przed czarną ścianą beznadziei, wystawioną przez świat rzeczywisty34. 31 Obok wyobrażeń dystopijnych losy Piotra Rozłuckiego wpisują się również w konstruktywne propozycje społeczno-polityczne, które nabierają niekiedy charakteru utopijnego. Wspomina o tym Anna Zdanowicz, która zwraca uwagę na dwie „racjonalne utopie − sielską retrospektywną i techniczną prospektywną” oraz na znajdujący odzwierciedlenie w powieści „mit herosa” (obecny zwłaszcza w drugiej części powieści). Vide Anna Zdanowicz, op. cit., 213. 32 Zdzisław Najder, Życie Josepha Conrada Korzeniowskiego, vol. II (Lublin: Wydawnictwo Gaudium, 2006), 159. 33 Vide ibidem, 157. 34 Ibidem, 162. j:makieta 12-1-2015 p:375 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 375 W oczach Zachodu jest książką o rzeczywistych problemach politycznych życia i śmierci wielkiego państwa, od którego losów zależał i los Polski − o czym Conrad doskonale wiedział i pamiętał. [...] I [zdawał sobie sprawę,] że skoro nie widzi nadziei dla Rosji, nie może jej zobaczyć dla Polski 35. Beznadziejność i przypadkowość losu głównego bohatera, który zostaje niejako mimochodem wciągnięty w niechciany scenariusz okołorewolucyjnych działań i zdarzeń, można uznać za figurę rosyjskiego − a może i ludzkiego − losu. Razumow jest człowiekiem bez właściwości − pozbawionym przeszłości, rodziny i własnej historii, stara się w miarę własnych możliwości skonstruować swoją tożsamość − teraźniejszość i przyszłość, poświęcając się ciężkiej pracy i unikając wszelkiego rodzaju konfliktowych czy też niebezpiecznych sytuacji, które mogłyby uniemożliwić mu realizację planów: Razumow nie posiadał rodziny ani oficjalnie, ani faktycznie [...], żadne więc wpływy domowe nie kształtowały jego poglądów ani uczuć. Był w świecie tak samotny, jak człowiek płynący przez głębokie morze. Nazwisko Razumow stanowiło po prostu etykietę samotnej jednostki. Nie miał nigdzie krewnych tego nazwiska. Całą jego przynależność rodzinną określał fakt, że był Rosjaninem. Wszelkie dobro, jakiego spodziewał się od życia, mogło mu być dane lub odjęte tylko dzięki tej przynależności. Wewnętrzna rozterka szarpała jego olbrzymią rodzinę, on zaś instynktownie stronił od zatargów, jak człowiek dobroduszny cofa się przed wzięciem udziału w gwałtownym sporze rodzinnym36. Brak uwikłania w jakiekolwiek społeczne relacje i zależności daje bohaterowi pozornie nieograniczone możliwości autokreacji, jednak on sam sięga po tożsamościową formułę rosyjskości, która daje mu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Razumow z pochodzenia jest nikim, ale mógłby stać się każdym37 − mógłby, gdyby nie opresja zewnętrznych okoliczności. Rewolucja jest jednak nieunikniona. Wkracza w życie Kiryły Sidorowicza niespodziewanie, całkowicie wbrew jego woli. Pojawienie się rewolucjonisty − zamachowca Wiktora Haldina − w mieszkaniu studenta filozofii wprowadza w życie bohatera niebezpieczny i destrukcyjny zamęt. W jednej chwili przekreślony zostaje cały dotychczasowy wysiłek Razumowa włożony w mozolne acz konsekwentne budowanie lepszej przyszłości, którą przekreśla dokonujące się bez jego przyzwolenia włączenie bohatera w działania spiskowców. Wówczas to Kiryło Sidyrowicz snuje czarną wizję − zanegowanej i bezpowrotnie utraconej − przyszłości: 35 Ibidem, 161. Joseph Conrad, W oczach Zachodu, trans. Wit Tarnawski (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974), 16. 37 Cf. ibidem, s. 67: „Jesteście synem, bratem, siostrzeńcem, krewnym − bo ja wiem zresztą czym − dla niezliczonych ludzi. Ja jestem tylko człowiekiem. Oto stoję przed wami. Myślący człowiek”. 36 j:makieta 12-1-2015 p:376 c:0 376 Agnieszka Piwowarczyk Razumow ujrzał się już uwięzionym w twierdzy, nękanym, może nawet bitym. Widział siebie zesłanym na podstawie rządowego ukazu, a swoje życie złamane i odarte z wszelkich nadziei. Widział się − w najlepszym razie − pędzącym nędzną egzystencję pod dozorem policji, w dalekiej mieścinie prowincjonalnej, bez przyjaciół, którzy by mu pomogli w potrzebie, a może nawet przedsięwzięli kroki dla ulżenia jego losowi − przyjaciół, jakich nie brakło innym. Inni mieli rodziców, braci, krewnych, znajomych, którzy poruszyliby dla nich niebo i ziemię − on nie miał nikogo38. Bohater staje w obliczu chaosu, który okazuje się pułapką dla piewcy krytycznego rozumu, człowieka, dla którego „cała dzielność rewolucyjna [...] opiera się na szaleństwie, samooszukiwaniu i kłamstwach”39. Rozum okazuje się bezradny wobec rewolucji, jednak Razumow musi dokonać wyboru, który ma charakter pozorny − bez względu bowiem na to, którą z możliwości wybierze, przyszłość będzie już tylko efektem czynników przypadkowych, bo całkowicie niezależnych od jego działań czy decyzji. Młodzieniec pozbawiony rodzinnych korzeni buduje swoje życie w oparciu o lojalizm, wybierając pierwszy zestaw haseł z wypisanego pod wpływem silnego wzburzenia politycznego credo: Historia − nie Teoria. Patriotyzm − nie Internacjonalizm. Ewolucja − nie Rewolucja. Kierowanie − nie Niszczenie. Jedność − nie Rozdarcie40. Stając przed wyborem między bezprawiem autokracji a bezprawiem rewolucji, między despotyzmem cara a tyranią rewolucji, Razumow wybiera wszechwładzę państwowych instytucji, które wydają mu się wówczas „mądre i niezniszczalne”, bowiem „tkwiła w nich potęga harmonii i ładu”41. Jak stwierdza Jan Tomkowski, „dla rozumu, który zawsze boi się najbardziej chaosu i woli najgorszy, choćby najbardziej nieludzki porządek od anarchii, system policyjny posiada zagadkowy, trudny do sprecyzowania urok”42. Razumow, próbując odzyskać panowaniem nad własnym losem, którym kierowanie „zostało mu odjęte przez rewolucyjną tyranię Haldina”43, wybiera drogę denuncjacji, nie przypuszczając jednak, że to właśnie ów − na pozór oswajający rzeczywistość i niejako wkładający ją w ramy pewnych zasad − system stanie się ostateczną przyczyną rozpadu jego świata i tożsamości − od tego dnia student „zawsze już będzie czyjąś igraszką”44. 38 Ibidem, 26. Ibidem, 89. 40 Ibidem, 72. 41 Ibidem, 27. 42 Jan Tomkowski, „Posłowie”, in Joseph Conrad, W oczach Zachodu, trans. Wit Tarnawski (Łódź: Wydawnictwo Łódzkie, 1985), 235. 43 Ibidem, 89. 44 Joseph Conrad, op. cit., 162. 39 j:makieta 12-1-2015 p:377 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 377 Razumow nie ma już wpływu na własny los − jego wybór ogranicza się jedynie do wskazania zleceniodawcy kolejnych działań oraz decydenta czy też depozytariusza jego losu i tożsamości. Wskutek podjętej decyzji bohater zostaje zmuszony do przyjęcia podwójnej roli − mimo że postąpił jak prawomyślny Rosjanin, zgodnie z rosyjskim sumieniem, „jego osobowość, dotąd skupiona, uległa nagle zupełnemu rozprężeniu”45. Odtąd już zawsze będzie zmuszony udawać i odgrywać narzucane mu nieustannie przez innych role, dotychczasowa tożsamość Kiryły Sidorowicza ulega bowiem tym samym zawieszeniu czy wręcz destrukcji − osadzona była w przyszłości, która wraz z pojawieniem się w jego mieszkaniu Wiktora Haldina została całkowicie przekreślona. Powiązane z utratą własnego Ja zwielokrotnienie tożsamości staje się nową formułą egzystencji byłego studenta, któremu zarówno policyjni przełożeni, jak i rewolucjoniści nakładają kolejne maski. Centralne dla tej zatomizowanej osobowości są dwie zasadnicze role − (fałszywego) rewolucyjnego bohatera oraz agenta policji politycznej, które − co znamienne − niejako z definicji zakładają konieczność wyzbycia się własnego Ja, odarcia z jakiejkolwiek indywidualności i autentyczności. Rewolucjonista bowiem musi rozdeptać „każdą cząstkę własnego ja w ciągłych wyjazdach i powrotach”, „rozdeptać każdą cząstkę własnych uczuć”46. Sam Razumow występując z pozycji rewolucjonisty, na wpół drwiąco stwierdza, że „my nie mamy nic własnego”47, co można uznać za swoistą definicję rewolucyjnej tożsamości, której figurami są wszelkie stany anormalne: choroba, szaleństwo, ślepota, nikczemność i zbrodnia48. Kondycja zaangażowanej w idee nowego ładu jednostki stanowi jeden z inwariantów kondycji nowoczesnego podmiotu, który charakteryzuje „świadomość rozpadu i dezintegracji Ja we wszystkich jego aspektach: społecznym, indywidualnym i uniwersalnym” 49, rozpad pierwotnej jedności, zmultiplikowane Ja, rozbita tożsamość i wewnętrzna dezintegracja jednostki 50. Podobne konsekwencje niesie ze sobą pierwotna wobec fałszywego rewolucyjnego „ja” rola tajnego agenta, która implikuje tożsamość ukrytą, jednocześnie zwielokrotniając wewnętrzny konflikt wynikający z multiplikacji tożsamości. Już samo wejście w tę rolę wraz z początkiem podróży do Genewy doprowadza Kiryłę Sidorowicza do refleksji: „Może takie właśnie jest życie. [...] Sen i lęk”51. Osobliwe odrealnienie własnego 45 Ibidem, 54. Ibidem, 259. 47 Ibidem, 261. 48 Vide ibidem, 262. 49 Dorota Sajewska, „Choroba jako metafora epoki”, in eadem, „Chore sztuki”. Choroba / tożsamość / dramat. Przemiany podmiotowości oraz formy dramatycznej w utworach scenicznych przełomu XIX i XX wieku (Kraków: Księgarnia Akademicka, 2005), 14. 50 Vide ibidem, 19. 51 Joseph Conrad, op. cit., 191. 46 j:makieta 12-1-2015 p:378 c:0 378 Agnieszka Piwowarczyk doświadczenia jest konsekwencją narzuconej, przypadkowej i ulotnej tożsamości, braku jakiejkolwiek formy oraz stałego punktu odniesienia. Sen i lęk, nieświadome i irracjonalne − stają się podstawą egzystencji Razumowa, mają odtąd całkowicie wypełnić „jego rozbite życie”52. Dystopijność rzeczywistości, w której lub wobec której funkcjonuje bohater, zasadza się przede wszystkim na dokonanej czy też dokonującej się w niej utracie przyszłości 53, która staje się niemożliwa, oraz na paradoksalnej dialektyce wyboru i jego braku, bowiem jedyna decyzja należąca do jednostki dotyczy formy opresji czy też określenia ideologicznej podbudowy nowoczesnego chaosu. Symbolicznego charakteru nabiera w tym kontekście zadane Razumowowi przez radcę Miulina pytanie „Dokąd?”54, które ma w tym przypadku wyłącznie charakter retoryczny − bohater bowiem w istocie nie ma dokąd odejść, nie może dokonać żadnego wyboru, ponieważ przyszłość została przed nim zamknięta. Zwolenników autokracji i rewolucjonistów w istocie więcej łączy niż dzieli, ponieważ wszyscy stają wobec zniewolenia oraz konieczności fałszowania czy też maskowania własnej tożsamości (która być może jest wobec zaistniałych okoliczności niemożliwa). Despotyzm cara można zastąpić jedynie tyranią rewolucji − wybór więc dotyczy wyłącznie dominującej formuły zniewolenia. Losy Kiryły Sidorowicza pokazują, że niemożliwe jest zdystansowanie się wobec rzeczywistości i uniknięcie dokonania wyboru czy też opowiedzenia się po jednej ze stron, przy czym każda z możliwych decyzji ma charakter destrukcyjny i prowadzi do rozpadu „ja”. Zarówno bowiem wszechwładza cara, jak i rewolucyjny terror sytuują jednostkę w rzeczywistości zdominowanej przez Zło, w której kategorie wolności i moralności ulegają zawieszeniu, nie będąc ani celem, ani też punktem odniesienia ludzkich działań: Bo to jest znamię zarówno rosyjskiej autokracji, jak i rosyjskiego buntu. W swej pysze liczb, w swych dziwacznych pretensjach do świętości i w tajemnej gotowości do poniżania się w cierpieniu, duch Rosji jest duchem cynizmu. Duch cynizmu wypełnia do tego stopnia oświadczenia rosyjskich mężów stanu, teorie rewolucjonistów i mistyczne przepowiednie proroków, że wolność wygląda tam na pewną formę rozpusty, a nawet same cnoty chrześcijańskie wydają się nieobyczajne...55. Rewolucjoniści nie mogą doprowadzić do realnej, gruntownej, moralnej przemiany tej rzeczywistości, ponieważ sami są jej częścią − posługują się tymi samymi wzorcami i metodami działania. „Społeczeństwo poddane władzy despotycznej zatruwa się jadami cynizmu, kłamstwa, deprawacji; jego protest i jego aspiracje są z konieczności chorobliwe i nie ma na to żadnego lekarstwa [...]. Rewolucjoniści 52 Ibidem, 122. Vide ibidem, 89: „Stracił wszelką nadzieję uratowania swej przyszłości, która zależała od swobodnego działania jego umysłu”. 54 Ibidem, 106. 55 Ibidem, 73. 53 j:makieta 12-1-2015 p:379 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 379 są tylko dziećmi swej epoki i swej raz na zawsze ukształtowanej ojczyzny”56. „Ludzie tworzący ruch rewolucyjny są zakorzenieni w rzeczywistości, przeciwko której podjęli swe działania. [...]. Ruch rewolucyjny w państwie despotycznym musi zostać wessany w rozpędzoną machinę zniszczenia”57. Alternatywa − car czy rewolucja − jest więc jedynie pozorna, z dystopii autokracji i zniewolenia nie ma w zasadzie ucieczki: „W życiu niewielki ma się wybór − trzeba albo próchnieć, albo płonąć”58. Jedynym wyjściem okazuje się odrzucenie wszelkich ról, a więc tożsamości całkowicie niezależnej od podmiotu. Gest ten jednak równoznaczny jest z autodestrukcją, bowiem „tu tylko zupełne unicestwienie mogło uratować sytuację”59. Razumow w momencie, gdy jest już − jak się wydaje − całkowicie bezpieczny, podejmuje pod wpływem impulsu całkowicie irracjonalną decyzję o autodemaskacji, aby wyzwolić się z błędnego koła zafałszowanych tożsamości i kłamstwa, które − z perspektywy Conrada − „przerażało swym znamieniem śmierci i rozkładu”60. Ujawniając się jako konfident i tajny agent policji, jednocześnie odzyskuje panowanie nad własnym życiem, choć pozostanie ono już wyłącznie wegetacją, w całkowitej zależności od innych ludzi. Jednak skazując się na śmierć, Razumow rekonstruuje własną podmiotowość − to on sam decyduje wówczas o swoim losie, chcąc „wszystko wyznać. Wyznać, odejść − i zginąć”61, wybiera prawdę, choć wie, jakie będą konsekwencje tego wyboru. Tylko śmierć jednak stanowi wyzwolenie z dystopii. Nowoczesność jako dystopia Osobliwa dialektyka wolności i konieczności wyboru stanowi o specyfice nowoczesnej rzeczywistości, w której przed jednostką otwierają się pozornie nieograniczone możliwości konstruowania i re-konstruowania własnego uniwersum, powiązane jednak nieodłącznie z problemem kryzysu tożsamości, nadbudowanego na braku formy, która okazuje się niemożliwa i niezbędna zarazem. Szczególnie uwidacznia się to w tych rejonach nowoczesnego świata, w których czynniki historyczne i społeczne, implikujące paradoksalny splot kategorii nieokreśloności i opresji, dodatkowo potęgują chaos i poczucie rozbicia „ja”. „Doświadczenie nowoczesności na pewno miało w Europie Środkowo-Wschodniej drugiej połowy XIX i pierwszych dekad XX wieku formę specyficzną, spotykając się z wyjątkowym Michał Komar, Piekło Conrada (Warszawa: Czytelnik, 1978), 157. Ibidem, 170. 58 Joseph Conrad, op. cit., 152. 59 Ibidem, 38. 60 Aniela Kowalska, Conrad i Gombrowicz w walce o swoją wybitność (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1986), 35. 61 Ibidem, 381. 56 57 j:makieta 12-1-2015 p:380 c:0 380 Agnieszka Piwowarczyk tutaj splotem okoliczności historycznych i kulturowych”62, ponieważ region ten charakteryzował „permanentny kryzys, «brak formy» [...]”, „melancholia sprzęgała się tu z doświadczeniem ustabilizowanej udręki niedoli”, a towarzyszył jej „żal po amputowanej tożsamości, której jednostkom i grupom odmawiano albo którą musiały one porzucić”63. Nowoczesna rzeczywistość ma niejako dwa − nieodłącznie ze sobą powiązane − oblicza, niesie ze sobą zarówno szanse, jak i wyzwania dotychczas niedostępne i nieznane człowiekowi. „Te możliwości budzą jednocześnie zachwyt i grozę”64. Z jednej strony nowoczesność zawiera w sobie komponent utopijny − potencjalnie pozwala bowiem zrealizować typowe dla tego rodzaju projektów idee wolności, równości i sprawiedliwości 65. Z drugiej jednak strony łatwo może przekształcić się w dystopię − jeśli tendencje scalające zostaną wyparte przez dezintegrujące lub też gdy przestrzeń możliwości przekształci się w przestrzeń totalitaryzmu. Jak stwierdza Richard Sheppard: „Paradoksalnie [...], to właśnie pokolenie, które wyrosło pośród triumfalnych osiągnięć wciąż bardziej pewnej siebie dziewiętnastowiecznej nauki, techniki i ekonomii, odczuło teraz, że systemy zaczynały stawać się dysfunkcjonalne i potencjalnie totalitarne. Co więcej, na mocy prawa mówiącego, że to, co wyparte, zawsze powraca w formie niszczycielskiej, odczuwali też, że stanęli wobec niebezpieczeństwa przemiany we własne przeciwieństwo: entropiczny chaos”66. Nowoczesność może być utopią lub chociażby zbliżać się do utopijnego ideału, jednak często − zwłaszcza w tym szczególnym regionie Europy − ma charakter dystopijny, bowiem prowadzi do osamotnienia i alienacji jednostki, zmuszonej do nieustannego negocjowania własnej tożsamości, która staje się płynna i nietrwała, fundując konieczność permanentnego redefiniowania i podejmowania wysiłku odtwarzania własnego „ja” oraz nadawania − z założenia chimerycznego − kształtu własnemu losowi. Charakterystycznym a nieodłącznym elementem ludzkiego doświadczenia staje się „stan nieustannej niepewności psychicznej. Jednostka postawiona jest przed wyzwaniem opanowania siłami własnej podmiotowości problemów, które dalece ją przewyższają: kryzysu społecznego i politycznego naprzeciw skutków czy wręcz klęski głównych strategii emancypacji oraz osłabienia tradycyjnych sił integracji kulturowej”67. Nowoczesność jest więc dystopią, bowiem implikuje koszmarną i trudną do zniesienia dla jednostki rzeczywistość oraz powiązaną z nią tożsamość, będącą źródłem niepewności i cierpienia. 62 Ewa Paczoska, op. cit., 267. Ibidem, 272. 64 Marshall Berman, op. cit., 24. 65 Vide Stanisław Pieróg, „Utopia”, in Słownik literatury polskiej XIX wieku, ed. Alina Kowalczykowa i Józef Bachórz, Wrocław 1991, 992. 66 Richard Sheppard, op. cit., 84. 67 Jacques Le Rider, op. cit., 182-183. 63 j:makieta 12-1-2015 p:381 c:0 Przestrzeń i tożsamość. Różne wymiary dystopii w powieściach... 381 Uruchomienie perspektywy dystopijnej w odniesieniu do literatury tworzonej przez pisarzy wyrosłych ze środkowoeuropejskiego kręgu kulturowego pozwala zwrócić uwagę przede wszystkim na negatywne przejawy czy też aspekty opisywanej przez nich rzeczywistości, a także na odmienność ich perspektywy postrzegania nowoczesności, wynikającą ze szczególnych warunków historycznych, politycznych i społecznych regionu, które sprawiły, że to, co dla mieszkańców Zachodu − niebezpieczeństwo entropicznego chaosu − było tylko możliwością, na Wschodzie stawało się rzeczywistością. Stefan Żeromski w Urodzie życia wykreował bohatera, którego losy są wynikiem szczególnego splotu pochodzenia, wychowania i własnych półświadomych wyborów. Jakkolwiek próbuje on zrozumieć i poddać racjonalizacji własne doświadczenia i zapanować nad rzeczywistością, to wszystkie posunięcia Piotra Rozłuckiego prowadzą nieuchronnie do klęski, ponieważ pozytywne rozwiązanie tożsamościowych dylematów, przed którymi został postawiony, okazuje się niemożliwe. Jedynym wyjściem jest ucieczka przed półpłynną formą w niebyt i anonimowość, która również − wobec opresji zewnętrznych okoliczności − może okazać się nieosiągalna, co pokazuje z kolei Joseph Conrad w powieści W oczach Zachodu. Kiryło Sidorowicz Razumow jest człowiekiem pozbawionym wszelkich właściwości, inaczej niż w przypadku Rozłuckiego, jego życie nie jest w żaden sposób zdeterminowane rodzinną historią, dlatego próbuje on zachować dystans, funkcjonować w ramach panującego systemu, nie opowiadając się przy tym po żadnej ze stron konfliktu. Ucieczka przed formą, obojętność czy też neutralność okazuje się jednak niemożliwa − bohater musi dokonać wyboru, który ma odtąd wyznaczać dynamikę jego życia, nie uwalniając go jednak od tożsamościowych rozterek. Jedyną ucieczką przed chaosem rzeczywistości i absurdalnością nieadekwatnych wobec niej formuł „ja” okazuje się śmierć, która mogłaby stanowić wyzwolenie z koszmarnej rzeczywistości. Narrator powieści − z pochodzenia Anglik, obywatel Zachodu − nie rozumie postępowania i sposobu myślenia Rosjan, forsuje dyskusyjne twierdzenie, że „tylko tam istnieje Zło”, zaś „my, tj. Zachód, nie jesteśmy skażeni tą formą Zła”68. Ma on wyłącznie pewne przeczucia i intuicje, jednak nie ulega wątpliwości, że jest wielce prawdopodobne, że i na Zachodzie rzeczywistość przybierze ostatecznie kształt nowoczesnej dystopii, bowiem ta zmiana jest istotnie nieunikniona − już sama obecność Rosjan wprowadza w uporządkowaną i oswojoną rzeczywistość zachodniej Europy, która stopniowo i niemal niezauważalnie może w ten sposób zostać zainfekowana tą osobliwą formą Zła. Obaj omawiani autorzy, rozpoznając nowoczesną rzeczywistość z perspektywy polskiej i europejskiej, prezentują analogiczne wizje świata, w którym samotna i wyobcowana jednostka musi mierzyć się z koniecznością nieustannego Doughlas Hewitt, „W oczach Zachodu i Tajny agent ”, in Conrad w oczach krytyki światowej, ed. Zdzisław Najder (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974), 670. 68 j:makieta 12-1-2015 p:382 c:0 382 Agnieszka Piwowarczyk dokonywania pozornych, bo zawsze złych wyborów. Podejmowane przez bohaterów omawianych powieści decyzje prowadzą zawsze do destrukcji uniwersum i tożsamości jednostki − zawsze bowiem oznaczają raczej odrzucenie czy też zanegowanie teraźniejszości, pewnych aspektów rzeczywistości czy własnego „ja”, niż otwarcie się na przyszłość i powiązane z nią szanse zmiany na lepsze. Wybory Rozłuckiego i Razumowa zainfekowane są w pewien sposób negatywną energią wynikającą z porzucenia tego, co jest, i tego, kim są, oraz powiązanymi z zapoznanymi możliwościami żalem i lękiem. W ich przypadku przyszłość naznaczona jest niepewnością lub groźbą niespełnienia. Nowoczesność − w jej dystopijnym wariancie − jest przestrzenią wyobcowania oraz opresji formy, która jest jednocześnie konieczna i niemożliwa. Tożsamość − nieustannie redefiniowana i negocjowana − ulega w tym świecie rozproszeniu i multiplikacji, fundując egzystencjalne dramaty bohaterów69. Ważnym ich aspektem okazują się zaburzone relacje współczesności z przeszłością i przyszłością. Ta „koszmarna” − czy raczej trudna, nieosiągalna, niemożliwa − przyszłość zaczyna się w teraźniejszości i wszyscy są potencjalnie obywatelami dystopii. Space and identity. Different aspects of dystopia in the novels: Beauty of Life by Stefan Żeromski and Under Western Eyes by Joseph Conrad Summary In this article I have shown various aspects of dystopic discourse, which refer not only to the ways of constructing space and depicted world, but also to the identity of the characters. In the initial parts of the text, I have defined the concept of dystopia and I refer it to the experience of modernity, noting its various components (positive and negative, its utopian and dystopian potential) and specificity in Central and Eastern Europe. Then, I have analysed selected novels by Stefan Żeromski and Joseph Conrad for the presence of these elements of dystopic discourse. Within the framework of the presented analysis and interpretation of the Beauty of Life and Under Western Eyes I have put special emphasis on the relationship between the specificity of modern reality in its dystopic variant and the dynamic, decaying identity of the characters. Jak pisze Marshall Berman, „być nowoczesnym − to żyć życiem pełnym paradoksów i sprzeczności. To pozostawać we władzy wielkich organizacji biurokratycznych, które kontrolują, a nierzadko niszczą wspólnoty, wartości i ludzkie życie; a zarazem nie ustawać w pełnym determinacji dążeniu do stawienia czoła tym siłom, do walki o zmianę ich świata i przekształcenie go na swoją modłę. To być jednocześnie rewolucjonistą i konserwatystą”. Marshall Berman, op. cit., 13. Mimo niezaprzeczalnych różnic wszyscy Europejczycy doświadczają tej samej nowoczesności − zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie „wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. To, co dotychczas było jedynie przedmiotem obaw i analiz − rozpad świata i dezintegracja „ja” − staje się rzeczywistością, powszechnym doświadczeniem mieszkańców nowoczesnego świata. 69 j:makieta 12-1-2015 p:383 c:0 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO Warszawa 2014 PFLIT, no. 4(7): 383-396 TOMASZ GARBOL Ośrodek Badań nad Literaturą Religijną Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II ŒCONOMIA DIVINA CZESŁAWA MIŁOSZA JAKO PROJEKT DYSTOPII Słowa kluczowe: Miłosz, dystopia, katastrofizm Keywords: Miłosz, dystopia, catastrophism Kontekst Wiersz Czesława Miłosza Œconomia divina1 miał pierwodruk w paryskiej „Kulturze” w roku 1971, w numerze 9. Przedrukowany bez większych zmian2 w paryskim tomie Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada z roku 1974, bez podania daty i miejsca powstania − w edycji Dzieł zebranych Miłosza, w trzecim tomie Wierszy, skonsultowanym z autorem utwór został opatrzony informacją: „Berkeley, 1973”. Skąd zmiana datowania utworu? W pierwotnym zamyśle Œconomia divina stanowiła część cyklu Zapisane wczesnym rankiem. Miłosz rozpoczął jego publikowanie w numerze 1-2 „Kultury” z 1968 roku i kontynuował − nieregularnie − do numeru 9 z roku 1972. Ostatecznie zapoczątkowujący go przekład utworu Maximusa z Tyru, opatrzony poetyckim komentarzem został − pod pierwotnym tytułem całego cyklu − wyodrębniony jako osobny utwór i zaliczony przez poetę do wierszy rozproszonych z lat 1962−19683. Z części tekstów skomponował Miłosz cykl Zapisane wczesnym rankiem mową niezwiązaną, włączony do tomu Miasto bez imienia4. Utwory: Przywołanie do porządku, O aniołach, Tak mało, Godzina, Lektury, L’accélération de l’histoire, Dar, Przypowieść, Zadanie, Ryba, Pory roku zostały włączone do tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada. Do tej grupy tekstów Czesław Miłosz, Wiersze, vol. 3 (Kraków: Znak, 2003), 100. Cytaty z twórczości Czesława Miłosza − za edycją Dzieł zebranych, z wyjątkiem Gór Parnasu. 2 W pierwodruku pisownia „kyrios Sabaoth” zamiast „Kyrios Sabaoth”. 3 Vide Czesław Miłosz, Wiersze, vol. 3, 31-35. 4 Vide ibidem, 76-86. 1 j:makieta 12-1-2015 p:384 c:0 384 Tomasz Garbol należy również Œconomia divina − w pierwodruku opublikowana z wierszami: Godzina i Lektury jako część cyklu Zapisane wczesnym rankiem. Usytuowanie Œconomiae divinae poza cyklem Zapisane wczesnym rankiem mową niezwiązaną jest czytelną decyzją autora nadającego mu charakter − przede wszystkim − autotematyczny. To tutaj na przykład − w wierszu Ars poetica? − wybrzmiewa pragnienie „formy bardziej pojemnej” 5. Wczesny ranek był dla Miłosza porą tworzenia6 − powiedzenie o tym z dystansem, ze świadomością tego stanu rzeczy jest jednym z sygnałów autotematyzmu. Œconomia divina została włączona do nieco innej całości − poetyckiej refleksji nad cywilizacją i kulturą7. Dobrze w ten jej charakter wprowadza wiersz Zadanie otwierający tom: „W trwodze i drżeniu myślę, że spełniłbym swoje życie, / Tylko gdybym się zdobył na publiczną spowiedź, / Wyjawiając oszustwo, własne i mojej epoki [...]”8. Sąsiadujący z Œconomia divina utwór Wieść rozpoczyna się zaś wersem: „O ziemskiej cywilizacji co powiemy?”9. Materią poetycką obrazów, wokół których osnuta jest odpowiedź na to pytanie, są futurologiczne wizje technologiczne: „[...] system kolorowych kul z zadymionego szkła, / W którym zwijała się i rozwijała nitka świetlnych płynów”, „[...] zbiorowisko pałaców promieniopodobnych / Wystrzelających z kopuły o zamczystych wrotach”, mieszkanie „[...] w obłocznym kokonie / Zawieszonym na gałęzi galaktycznego drzewa”10. Te wizje zostały poetycko przetworzone, tracąc jednoznacznie techniczny czy fantastycznonaukowy charakter. Tworzą one jednak aurę utworu, w którym wyobraźnia eksploruje sprawy nie tylko prywatne, ale i ogólne, zarówno teraźniejsze, jak i przyszłe. Chodzi bowiem o wzajemne oddziaływanie pomiędzy procesami cywilizacyjnymi i losem jednostki. Z Œconomia divina sąsiaduje również w tomie wiersz Lektury. Wyznacza on biegun refleksji poetyckiej uwzględniającej komponent religijny kultury. Namysł nad cywilizacją prowadzony jest tutaj z perspektywy eonu, do którego 5 Vide ibidem, 78. Zwyczaj tworzenia o poranku znalazł wyraz w tytule rozmowy „Wstawać rano, pisać, a potem na jagody... Z Czesławem Miłoszem rozmawia Adam Michnik”, in Czesław Miłosz, Rozmowy polskie 1979−1998 (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2006), 215 et 266. 7 Na cywilizacyjny aspekt refleksji poetyckiej Miłosza w „Œconomia divina” wskazują: Jerzy Kwiatkowski, „Miejsce Miłosza w poezji polskiej”, in Poznawanie Miłosza. Studia i szkice o twórczości poety, ed. J. Kwiatkowski (Kraków − Wrocław: Wydawnictwo Literackie, 1985), 90; Wojciech Kajtoch, „Œconomia divina Czesława Miłosza”, Koniec Wieku, no. 12-13 (1999): 77; Zofia Zarębianka, „Kulturowe refleksje Czesława Miłosza w świetle wierszy O książce oraz Œconomia divina”, Topos, no. 3 (2011): 49 oraz Jan Prokop, „Świat bez Boga. Œconomia divina Czesława Miłosza i cywilizacyjne konteksty” (referat na konferencji międzynarodowej „Miłosz i Miłosz”, Kraków, UJ, 9−15 maja 2011). 8 Czesław Miłosz, Wiersze, vol. 3, 95. 9 Ibidem, 101. 10 Ibidem. 6 j:makieta 12-1-2015 p:385 c:0 Œconomia divina Czesława Miłosza jako projekt dystopii 385 należą Ewangelie. Ich lektura daje spojrzenie wolne od doraźności, pozwala uchwycić ciągłość przemian zachodzących w kulturze i aktualność problemów dawno już w niej zdiagnozowanych, przede wszystkim kwestii obecności zła: [...] Na przykład i wtedy Pełno było tych, których w tekście się nazywa Daimonizomenoi, czyli biesujących Albo i biesowatych [...] [...] Drgawki, na ustach piana, zgrzytanie zębami Nie uchodziły wtedy za znamię talentów. Biesowaci nie mieli pism ani ekranów, Rzadko tykając sztuki i literatury. Niemniej przypowieść o nich pozostaje w mocy [...]11. W Lekturach najmocniej dochodzi do głosu − wyraźna i w innych utworach z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada − myśl Miłosza o podobieństwie chaosu po rewolucji 1968 roku do atmosfery, w której się dokonał upadek Cesarstwa Rzymskiego. „Biesowatość” artystów wyposażonych w nowoczesne narzędzia − to motyw łączący zarówno Lektury, jak i cały krąg utworów, do którego należy i Œconomia divina, z jeszcze jednym ważnym rozdziałem w twórczości Miłosza. Chodzi o Liturgię Efraima, opublikowaną w ósmym numerze „Kultury” z 1968 roku oraz o tematy ewoluujące z niej ku − zaplanowanemu jako niedokończony i otwarty − projektowi powieści science fiction Góry Parnasu. Te dwa utwory współtworzą ważny, zasadniczy − moim zdaniem − kontekst interpretacyjny wiersza Œconomia divina. Jego publikacja przypada na miesiące intensywnej pracy pisarza nad Górami Parnasu12. Stanowią one − z Liturgią Efraima − szkic obrazu wyczerpania się cywilizacji, jej upadku, a także ludzkiej samoobrony przed skutkami katastrofy. Powieść Miłosza − to wizja przyszłości, w której cały świat jest jednym państwem, zarządzanym przez elitarną kastę osób posiadających określone predyspozycje psychofizyczne i wyposażonych w zaawansowane narzędzia technologii samodoskonalenia, przedłużania życia oraz kontrolowania poddanych. Zgodnie z zamysłem autora, ujawnionym w Uwagach wstępnych13, powieść nie ma jednolitej fabuły. Czytelnik otrzymuje kilka wglądów w losy różnych bohaterów, nie wiedząc, czy istnieją między nimi jakieś związki. Otwartość tak zaprojektowanej struktury literackiej jest dodatkowym 11 Ibidem, 99. Świadczy o tym korespondencja Miłosza z Jerzym Giedroyciem. Vide Jerzy Giedryoc i Czesław Miłosz, Listy 1964−1972, ed. Marek Kornat (Warszawa: Czytelnik, 2011), 439, 459-460, 517. 13 Vide Czesław Miłosz, Góry Parnasu. Science fiction, wstęp Sławomir Sierakowski, przygot. do druku i posłowiem opatrz. Agnieszka Kosińska (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012), 21-25. 12 j:makieta 12-1-2015 p:386 c:0 386 Tomasz Garbol usprawiedliwieniem poszerzenia jej sensów o informacje zawarte w Liturgii Efraima; dodatkowym − bowiem podstawowym powodem jest postać Efraima jako bohatera Gór Parnasu. Antycypująca diagnoza Zarysowana w Liturgii Efraima sytuacja religii i jej pozostałości całkowicie mieści się w ramach wizji powieściowej. Tło społeczne i kulturowe działalności Efraima tak zostało naszkicowane: Chemiczne preparaty zażywane wspólnie w celu duchowych wniebowstąpień miały nadal upartych konserwatywnych zwolenników, którzy rozporządzali licznymi domami rozmyślań i instytutami imienia Tymoteusza Leary, większą jednak popularnością cieszyły się łatwe w użyciu elektro-ekscytatory, jako że dopływ prądu do centrów mózgowych dawał się regulować i kosmiczny błogostan osiągało się bez przejścia przez stadium piekielnych męczarni [...]14. Religia sprowadzona została do roli wytworu świadomości kontrolowanej za pomocą środków chemicznych i technik elektrofizycznych. Efraim − spełniający w swoich czasach rolę podobną do chrześcijańskiego diakona Efrema Syryjczyka z IV wieku − przewodniczy jednemu z kościołów zrzeszających ludzi scharakteryzowanych w tekście jako „bardziej intelektualnie czynni”15, szukających zaspokojenia autentycznych potrzeb religijnych. W powieści pojawia się on − tak, że bez trudu ropoznajemy w nim Efraima z tekstu opublikowanego w „Kulturze” − w rozdziale O sposobach rządzenia jako człowiek powracający z siedmioletniego zesłania16. W związku z tą postacią narrator poszerza obraz totalitarnych rządów o informację dotyczącą „oprzędzenia” − procedury destrukcji świadomości podejrzanych. Z postacią Efraima wiążą się dwa ważne motywy występujące w utworach z kręgu, do którego należy Œconomia divina. Pierwszy − to powrót do tekstów biblijnych, na którego potrzebę wskazują Lektury w ich słynnym pierwszym wersie: „Zapytałeś mnie, jaka korzyść z Ewangelii czytanej po grecku”17. Takiego powrotu − do „zapomnianych liturgicznych tekstów łacińskich czy staro-cerkiewno-słowiańskich, a także bezpośrednio do Biblii”18 − dokonuje też Efraim, poszukując środka zaradczego przeciw chaosowi nadprodukcji artystycznej i wyjałowieniu języka religijnego następującemu w jego czasach za sprawą zniesienia łaciny w liturgii i uproszczenia języka przekazu prawd teologicznych. 14 15 16 17 18 Ibidem, 89. Ibidem, 90. Vide ibidem, 43. Czesław Miłosz, Wiersze, vol. 3, 99. Idem, Góry Parnasu, 91. j:makieta 12-1-2015 p:387 c:0 Œconomia divina Czesława Miłosza jako projekt dystopii 387 Drugi motyw wspólny − to intensyfikacja doświadczenia fenomenu istnienia. W Liturgii Efraima wybrzmiewa ona w Kazaniu, którego przesłanie jest bardzo Miłoszowe: „Niechaj cyfra nie kazi nam ręki ani czoła / bo każdy byt szczególny znajdzie potwierdzenie. Amen”19. W poezji z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada fenomen istnienia staje się przedmiotem uważnego namysłu, biorącego w rachubę kontekst religijnej tradycji, właśnie w wierszu Œconomia divina. Katastroficzna wizja rozpadu świata, któremu zabrakło uzasadnienia, projektuje stan rzeczywistości, z której zniknęło istnienie, pozostawiając po sobie groźną pustkę. Intensywność tej grozy jest proporcjonalna do pośrednio ewokowanej przez jej obrazy afirmacji istnienia. Stan pustki został tutaj poetycko opisany jako sytuacja, w której Bóg pozwala ludziom działać, „[...] jak tylko zapragną”20, zawieszając swoją obecność w świecie, wycofując się z niego. Jeden z możliwych wariantów tej monstrualnej ludzkiej samotności aktualizują Lektury w obrazie tych, którzy „Skaczą w wodę i toną [...]”21. To sytuacja polegająca na tym, że pustka przybiera kształt „biesowatości”. Problem zła i diabła interesował Miłosza od dawna, co najmniej od Doliny Issy, w której poświęcił mu sporo uwagi. W Górach Parnasu stawia on tezę, że unieważnieniu diabła w refleksji religijnej towarzyszy wzrost zjawisk tradycyjnie zaliczanych do opętań przez złego ducha. Rzut oka na społeczeństwo skłania narratora do ironicznej refleksji, że dobre samopoczucie chrześcijan kłóci się z faktami: [...] zaraz za budynkiem, gdzie krzepiła się rytmicznym klaskaniem w dłonie ich [chrześcijan] uśmiechnięta, postępowa rozsądność, bełkotali i miotali się w drgawkach opętani, ci, których Pismo nazywa daimonizomenoi. Zaiste, nigdy dotychczas ich ilość, nawet biorąc pod uwagę ogólny wzrost ludności, nie była tak znaczna, nigdy ich głos, pomnożony przez elektronikę, nie niósł się tak daleko, przenikając do ucha wszystkich22. Głos biesowatych „pomnożony przez elektronikę” − to motyw, który w Lekturach pojawia się w wersie: „Biesowaci nie mieli pism ani ekranów”23. O tym, jak ważna jest dla Miłosza kwestia zarażenia myślenia religijnego utopijną wizją powszechnej szczęśliwości świadczy korespondencja z Leszkiem Kołakowskim. W liście z czerwca lub lipca 1971 roku dzieli się z nim poeta obserwacją poczynioną z perspektywy amerykańskiej: Rozumiem, że Kościoły zawsze stosowały mimetyzm, dostosowując się kolorem do otoczenia, ale jak dotychczas było to specjalnością protestantów przeważnie. Monteskiusz przepowiadał, 19 20 21 22 23 Ibidem, 97. Idem, Wiersze, vol. 3, 100. Ibidem, 99. Idem, Góry Parnasu, 59. Idem, Wiersze, vol. 3, 99. j:makieta 12-1-2015 p:388 c:0 388 Tomasz Garbol że protestantyzm zniknie, a czym był protestantyzm, tym stanie się katolicyzm. No i wygląda na to. Katolicy tu tak zaczęli ociekać peace and love, że rzygać się chce od tej ich pacyfistycznej słodyczy [...] 24. Problem zła nie pojawia się w tej wypowiedzi expressis verbis, ale postawa opisana jako „ociekanie peace and love” polega również na przemilczeniu prawdy o skażeniu ludzkiej natury. O wspólnocie myśli sformułowanych w liście oraz w Górach Parnasu świadczy przypomnienie z Monteskiusza. W powieści pojawia się ono w kontekście rozważań o miejscu kwestii zła w refleksji religijnej. W świecie przedstawionym powieści przesłanie katolicyzmu zostało zredukowane do charytatywnego aktywizmu praktykowanego przez duchownych i ludzi zaangażowanych w działalność kościelną. Do nich odnosi się uwaga: Nie raczyli pamiętać, co przepowiedział Monteskiusz i co się sprawdzało: że protestantyzm zniknie, a czym był protestantyzm, tym stanie się katolicyzm. Sami trudzili się nad spełnianiem tej przepowiedni, nie obyczaj narzucając, ale wyznanie roztapiając w obyczaju, wyznanie z koncesji księcia. Ów książę, zbiorowymi pragnieniami przywołany, miał być dobry, ale niejakie wątpliwości co do jego cnót nie mogły też oszczędzić współpracujących z nim jego koncesjonariuszy. Kiedy poszczególnego człowieka nie zachwyca ani racja stanu, ani retoryka społecznego obyczaju, słabą pociechą jest zostawiony mu wybór między lekcjami obywatelskiego wychowania i Kościołem jako drużyną skautów ćwiczących się w dodatkowej, użytecznej władzom grzeczności. Po cóż ma wybierać, jeżeli i tu, i tam będzie równie bezdomny?25. Te słowa należą w powieści do Testamentu kardynała. Są więc diagnozą stanu katolicyzmu sformułowaną z perspektywy samego centrum tej wspólnoty, jeżeli przyjąć, że status kardynała oznacza największe możliwe wtajemniczenie eklezjalne. Z testamentem zapoznaje się w powieści Efraim. Tekst rekomenduje mu bibliotekarz, wydobywając z archiwum numer pisma, którego kardynał Petro Vallerga był współpracownikiem. Pismo pochodzi ze „schyłku ery Drugiego Romantyzmu”26 i wiele wskazuje, że nie jest zbyt odległe w czasie od współczesności autora powieści − w Liturgii Efraima Teilhard de Chardin został określony jako poeta romantyczny27. Interesujący jest w przywołanym fragmencie motyw księcia, który koncesjonuje obecność religii w swoim księstwie. Z jednej strony jest on władcą państwa, z drugiej jednak − w toku rozważania relacji wspólnoty kościelnej do osobowego zła − kardynał myśli też o „księciu tego świata”. Diabeł wygnany z królestwa wyobraźni religijnej pod postacią odrażającego nieprzyjaciela powraca w osobie doskonałego człowieka − doskonałego w granicach wyznaczonych przez naturę Leszek Kołakowski i Czesław Miłosz, „Listowny dial