Nr 2 - parafia świętej rodziny
Transkrypt
Nr 2 - parafia świętej rodziny
Toast za sumienie i papieża „O ile znam siebie, najgłębszą przyczyną tego, iż biorę pod uwagę zmianę wyznania, jest moje niezmienne przekonanie, że Kościół anglikański znajduje się w schizmie i że moje zbawienie zależy od przyłączenia się do Kościoła Rzymskiego” N asz zespół redakcyjny powiększył się o dwie osoby. Pierwszą jest Jolanta Frycz. Na co dzień pracuje w sekretariacie puławskiego hospicjum. katolickiego, który w moim sumieniu traktowałem jako boski”. W czasie podróży na Sycylię (1833 r.) poważnie zachorował, ale jednocześnie otrzymał natchnienie, że Bóg wyznaczył mu misję wobec Anglii. Na łono Kościoła katolickiego Newmana przyjął bł. Dominik Barberi 9 października 1845 r. Odkrywając, że zarówno urząd nauczycielski Kościoła, jak i sumienie stoją po stronie prawdy, otwarcie nauczał, że każda próba przeciwstawiania sumienia Kościołowi wynika z arogancji, jest przejawem złej woli albo też jest opowiedzeniem się za liberalizmem i subiektywizmem. W Apologii możemy przeczytać: „Wolność myślenia jest dobra sama w sobie, lecz otwiera dostęp do wolności fałszywej. [...] Liberalizm jest błędem, polegającym na chęci poddania ludzkiemu osądowi tych treści Objawienia, które ze swej natury mu nie podlegają, bo są od niego niezależne”. Najwyraźniej interesowało go chrześcijaństwo mądre, radosne i wrażliwe na konkretne potrzeby człowieka. W czasie podróży do Rzymu zachwycił się św. Filipem Nereuszem, przystąpił do jego zgromadzenia i na wyraźną prośbę papieża Piusa IX zaczął zakładać oratoria w Anglii. Zachęceni decyzją papieża biskupi irlandzcy poprosili Newmana, by zajął się organizacją Uniwersytetu Katolickiego w Dublinie. Od 1859 r. był redaktorem liberalnego czasopisma dla katolików. Osamotniony, podejrzewany przez jednych i drugich, atakowany przez środowisko uniwersytetu w Cambridge, przeżywał swoje dalsze katharsis. Wielką pociechą i potwierdzeniem jego wiarygodności była godność kardynalska. Decyzję podjął papież Leon XIII w 1879 r., nie bez sprzeciwu wielu środowisk katolickich i anglikańskich. Śmierć, która przyszła do Newmana 11 sierpnia 1890 r., zastała go wśród wychowanków, w jednym z takich oratoriów Edgbaston koło Birmingham. W bliskim sąsiedztwie tego miejsca Benedykt XVI beatyfikował Newmana, który w liście do księcia Norfolku pisał: „Gdybym miał, co zresztą mało prawdopodobne, wznieść toast za religię, piłbym go za papieża, ale najpierw za sumienie, a dopiero potem za papieża”. Jolanta Frycz Nowe twarze Drugą jest Robert Och, historyk, dyrektor I Gimnazjum im. Jana Pawła II. Ogromnie się cieszymy i mamy nadzieję, że wspólnie osiągniemy jeszcze więcej. Zespół redakcyjny jest ciągle otwarty i każdy może spróbować pracy dziennikarskiej. Poszukujemy dobrych fotografów, szczególnie dokumentalistów, którzy wytrawnym okiem śledzą fot. rkw Z adziwiające są drogi, którymi Opatrzność prowadzi ludzi. John Henry Newman (1891–1890) był najstarszym z sześciorga rodzeństwa. Syn londyńskiego bankiera i francuskiej hugonotki, która po odwołaniu edyktu nantejskiego musiała opuścić Francję. John wyrastał w atmosferze nasyconej pogardą do katolicyzmu. Jako kilkuletni chłopiec potrafił wykrzykiwać, że papież jest Antychrystem. Jednak Bóg nie zostawił go samemu sobie. Wykorzystując jego wrodzony pęd do prawdy posłużył się książką Siła prawdy Thomasa Scotta. Książka spowodowała ogromny wstrząs, który w 1816 r. stał się początkiem pierwszego przebudzenia. Po latach w Apologii pro vita sua Newman tak o tym pisał: „Odcinając się od spraw, które mnie otaczały i przekonując się co do własnej nieufności względem realności zjawisk materialnych, odnalazłem pokój, myśląc, że istnieją jedynie dwa absolutne i jak najbardziej oczywiste byty: ja oraz mój Stwórca”. Czuł, że odkrywa nieznane dotąd lądy. Rok później wstąpił do Trinity College w Oksfordzie. Tutaj odkrył, że Bóg wzywa go do kapłaństwa. W 1824 r. przyjął święcenia diakonatu, czując, że powołanie to nie tylko intymna relacja z Bogiem, ale także ze wspólnotą wierzących. Zafascynowany lekturą ojców Kościoła, odkrył, że tylko Kościół katolicki jest prawowiernym depozytariuszem Objawienia. Badając źródła z IV w., doszedł do zaskakującego przekonania, że jeśli chodzi o treść nauczania, protestanci odpowiadali arianom, anglikanie – semiarianom. Poruszony niespodziewanym odkryciem usiłował nadać katolicką interpretację 39 artykułom stanowiącym podstawę doktrynalną anglikanizmu. Ciągle czuł jednak, że Bogu nie o to chodzi. Dręczyło go pytanie, czy może osiągnąć zbawienie w Kościele anglikańskim? Czy uparte trwanie w dotychczasowej wspólnocie kościelnej nie łączy się, w jego przypadku, z trwaniem w grzechu ciężkim? Przecież kwestia zbawienia musi mieć ścisły związek z prawdą. Po latach wyznał w Apologii: „Od 1845 r. nigdy nie miałem wahań, nawet przez moment w stosunku do tego, co uznałem za obowiązek przystąpienia do Kościoła fot. rkw J. H. Newman, 1844 r. Robert Och rzeczywistość, potrafią dostrzec istotę zdarzenia. Mając na względzie okładki następnych numerów, chętnie podejmiemy też współpracę z tymi, których interesuje fotografia artystyczna. Jedno ważne zastrzeżenie: póki co wszyscy w redakcji pracujemy na zasadach wolontariatu, poruszeni ideą. Nie można jednak wykluczyć, że kiedyś redakcja będzie mogła wypłacać chociaż symboliczne honoraria. red. red. 1 fot. rkw Cecylia – piękna, mądra i wierna Scena męczeństwa św. Cecylii, fragment bocznego ołtarza w kazimierskiej Farze K atakumby są czytelnym znakiem, że Kościół pierwotny był Kościołem męczenników. Pierwsi chrześcijanie chowali swoich zmarłych świadków pod ziemią, ale wiary nie chowali przed szalejącym z nienawiści światem. Św. Cecylia, obok św. Agnieszki i św. Katarzyny Aleksandryjskiej, należy do najbardziej znanych męczennic wczesnego chrześcijaństwa. Żyła na przełomie II i III w. Olśniewającej urody, szlachetnie urodzona rzymianka, została narzeczoną poganina imieniem Walerian, choć w sercu zachowała pragnienie pozostania w dziewictwie dla Chrystusa. Jej postawa obudziła w narzeczonym zmysł wiary, potwierdzony przyjęciem chrztu z rąk papieża św. Urbana I (222– 230). Oboje postanowili swoje majątki rozdać ubogim. Rozwścieczony tym faktem pogański sędzia Almachiusz, który prowadził ich proces, wydał nakaz aresztowania obojga. Cecylia, nie chcąc się wyrzec wiary, została poddana straszliwym torturom. Powieszona nad ogniem była poddawana duszeniu. Kat trzykrotnie usiłował mieczem ściąć jej głowę. Cecylia związana łańcuchem umierała przez trzy dni, wykrwawiając się na oczach przechodniów. Według Akt męczenników z V wieku pochowana została przez papieża we własnym domu wraz z narzeczonym Walerianem, jego bratem Tyburcjuszem i Maksymem. Potem jej szczątki ukryte zostały w katakumbach św. Kaliksta. Akta synodu papieża św. Symmacha (498–514) zawierają wzmiankę o kościele pod jej wezwaniem. W 821 r. papież Paschalis (817–824) konsekrował na Zatybrzu bazylikę, do której uroczyście przeniesiono relikwie świętej męczennicy. Wykopaliska prowadzone przez P. Sfondratiego w 1599 r. potwierdziły istnienie dwóch sarkofagów pod ołtarzem bazyliki. W jednym znaleziono szczątki dziewczyny, w drugiej szczątki trzech mężczyzn. Późniejsze wykopaliska z lat 1899–1901 odsłoniły założenia willi rzymskiej z przełomu Czartorych, czart, czarcik... T ak z humorem mówią o swojej kochanej szkole uczniowie i absolwenci. Liceum im. ks. A. J. Czartoryskiego w Puławach obchodzi 95 rocznicę istnienia. Ciekawe, że szkoła powstała zanim Polska odzyskała niepodległość. Wielkie zasługi ma w tym względzie Stanisław Eustachiewicz, któremu dedykowana została jedna z puławskich ulic. Przez wiele lat „Czartorych” uznawany był za najlepszą szkołę średnią w Polsce. W następnym numerze poświęcimy szkole więcej miejsca. Dzisiaj śpiewamy ad multos annos. red. 2 Humor ojców pustyni – Ojcze, zaczynam się starzeć... westchnął pewnego dnia jeden z braci. Starzec odpowiedział: – Jeśli chcesz nauczyć się starzeć, nie troszcz się o to wszystko, co starość zabiera, ale o to, co zostawia. *** III–IV w. wraz z dobrze zachowanymi fragmentami mozaik. Jest to zgodne z Aktami męczenników. Pierwotne przedstawienia ikonograficzne, np. w kościele św. Apolinarego w Rawennie, ukazują Cecylię jako modlącą się dziewicę (orantkę) w patrycjuszowskim stroju. Później zaczęto ją przedstawiać z wieńcem białych i czerwonych róż symbolizujących dziewictwo i męczeństwo, czasem w towarzystwie anioła. Za patronkę muzyki kościelnej uznano ją pod koniec średniowiecza (XV w.), dlatego przedstawienia świętej siedzącej za klawiaturą są historycznym anachronizmem. W XVII w. pojawiły się przedstawienia zmarłej Cecylii, leżącej na marach w długiej sukni i welonie. Podniesione trzy palce prawej ręki i jeden lewej, są wyznaniem wiary w Boga w Trójcy jedynego. Na uwagę zasługują XVII-wieczny obraz ołtarzowy w kościele parafialnym w Janowie Lubelskim, przedstawiający zaślubiny św. Cecylii z Walerianem oraz XVIII-wieczna rzeźba w katedrze sandomierskiej. Św. Cecylia jest nie tylko patronką chórzystów, lutników, organistów i muzyki kościelnej, ale przede wszystkim patronką narzeczeństwa przeżywanego z wiarą w Jezusa Chrystusa. Patronuje też wszystkim kobietom, które troszczą się o wiarę swoich narzeczonych, mężów i synów. red. – Abba – zapytał starca pewien młodzieniec – dlaczego Kościół nazywa „świętym” także związek małżeński? – Może dlatego, że ma on wielu prawdziwych męczenników. *** Pewien starzec zwykł mawiać: „Kobieta rozmawia z jednym mężczyzną, patrzy na drugiego, a myśli o trzecim”. *** Pewien starzec tak mawiał: „Jeśli dacie wieprzom i braciom to, czego chcą, to będziecie mieli dobre wieprze i złych braci”. *** Młody mnich powiedział do starca: – Nie zawsze łatwo mi zobaczyć, co jest moim obowiązkiem. Starzec odpowiedział: – To, na co najmniej masz ochotę. Cytaty z książki R. Kern, Humor ojców pustyni, KERYGMA, Lublin, 1991 Kazimierska Fara z nami K olegium proboszczów wyszło z propozycją, by do „Wspólnoty Puławskiej” dołączył kościół farny z Kazimierza Dolnego. fot. rkw fot. arch. Poświęcenie sztandaru powiatu puławskiego, 31 X 2010 r. kościół Miłosierdza Bożego w Puławach Jeden z proboszczów mówi: – „Uznaliśmy za całkowicie naturalne, wręcz oczywiste, żeby Fara znalazła się we wspólnym projekcie. Kazimierz i Puławy nie rywalizują ze sobą, bo charakter i możliwości każdego z miast są różne, trudne do porównania i raczej się uzupełniają. Puławy dają głównie zatrudnienie i możliwości edukacyjne, Kazimierz jako kurort prowincjonalny, w dobrym sensie tego słowa, jest swoistą przystanią dla turystów i wczasowiczów. Jak mówi poeta: »Tutaj sezon jest cały rok«”. Sądzimy, że ta obecność ubogaci nas wszystkich. Ten krok jest tym ważniejszy, że Fara przygotowuje się do wielkiego jubileuszu, o którym jeszcze niejednokrotnie napiszemy. red. Rodzina – sanktuarium powołań A im czternaścioro dzieci. Fundamentem relacji małżeńskich była Eucharystia przyjmowana często i adorowana z wielkim namaszczeniem. Gdy Eliza zmarła po urodzeniu ostatniego dziecka, owdowiały John pisał do swojego przyjaciela: „Dzisiaj podczas adoracji dziękowałem Bogu, że mogłem mi przekazuje! Jeszcze ją widzę, jak ją zawsze widziałem przed Najświętszym Sakramentem, czystą i bardzo ludzką, a przez to pełną tego jej uroku, który rozpromieniał ją podczas modlitwy…”. Dzisiaj Courtfield jest diecezjalnym centrum rekolekcyjnym, a domowa kaplica stała się „Sanktuarium Matki fot. K. Karpiuk nglia, XIX wiek, posiadłość Courtfield. Siedemnastoletni Herbert ze znamienitego rodu Vaughanów oznajmia rodzicom, że chce zostać księdzem. Wprawdzie jego ojciec, pułkownik John, przewidywał dla niego karierę wojskową, ale wobec determinacji syna ustępuje, odkrywając, że dzieci nie są własnością rodziców, ale dzierżawą użyczoną na pewien czas przez Boga. Wkrótce również kolejny syn, Roger, wstępuje do benedyktynów, a po nim jeszcze cztery siostry i czterej bracia przyjmą łaskę życia zakonnego lub kapłaństwa. Ich matka, Eliza Vaughan, wymodliła wszystkie powołania, wierząc, że Bóg zna lepiej i kocha nieskończenie każde dziecko. Rodzina Vaughanów miała głęboko katolickie korzenie. W czasie prześladowań za czasów Elżbiety I ich rodowa posiadłość stała się miejscem, gdzie potajemnie przechowywano Eucharystię i prześladowanych kapłanów, za co groziło więzienie i konfiskata majątku. To właśnie w tym miejscu Eliza doświadczyła głębokiego nawrócenia i mimo sprzeciwu rodziny porzuciła protestantyzm, by przyjąć katolicyzm. Już wtedy, jako żona pułkownika Vaughana, codziennie adorowała Najświętszy Sakrament, prosząc o liczną rodzinę i powołania dla swoich dzieci. Bóg ją wysłuchał i pokierował losami jej małżeństwa i rodziny. Dał Świadkowie wiary Dni Papieskie (10–16 X 2010 r.) w parafii Miłosierdzia Bożego. Mszy św. koncelebrowanej przewodniczy ks. dr Adam Szponar Mu zwrócić swoją umiłowaną żonę. Otworzyłem przed nim swoje serce, wdzięczny, że dał mi Elizę jako wzór i przewodniczkę, z którą łączą mnie nadal nierozerwalne więzi duchowe. Cóż za cudowne pocieszenie i jakież łaski Bożej od powołań”. Prawdziwy kościół domowy! red. Na podstawie książki Adoracja eucharystyczna w intencji uświęcenia kapłanów oraz duchowe macierzyństwo, Wyd. Sióstr Loretanek, Warszawa 2008. 3 Szkice z historii Jak peowiacy Puławy od Austriaków wyzwolili... P olska Organizacja Wojskowa – tajna organizacja militarna założona z inicjatywy J. Piłsudskiego w 1914 roku – odegrała znaczną rolę podczas rozbrajania Austriaków i Niemców w listopadzie 1918 roku. W powiecie puławskim oddziały POW zorganizowane były we wszystkich większych miejscowościach i liczyły ponad 200 żołnierzy. Władysław Szczypa – komendant Garnizonu Puławskiego POW, fot. ze zbiorów M. Spóza Pierwsze miesiące 1918 roku przyniosły na Lubelszczyźnie ogólną demoralizację i upadek dyscypliny wśród żołnierzy oddziałów austro-węgierskich. Coraz bardziej widoczny rozpad monarchii Habsburgów spowodował, że na rozkaz gen. Edwarda Rydza-Śmigłego komendanci POW wraz ze swoimi oddziałami mieli przystąpić do rozbrajania okupantów i przejmowania władzy na podległych im terenach. Do Puław rozkaz mobilizacyjny dotarł 27 października. Komendant Puławskiego Garnizonu POW Władysław Szczypa przeprowadził próbną mobilizację podległych mu oddziałów. Peowiacy, w sile około 86 ludzi, zebrali się na drodze za Górą Puławską. „Po udzieleniu im instrukcji co do zbiórki alarmowej i jej miejsca, z pieśnią w kolumnie czwórkowej wkroczyliśmy do miasta, ku wielkiemu podziwowi ludności, zdumionej takim cywilnym wojskiem. Na ul. Lubelskiej rozpuściłem rozentuzjazmowanych i podnieconych chłopców” – wspominał Władysław Szczypa. 1 listopada 1918 r. wieczorem kurierzy z lubelskiej Komendy POW dostarczyli do Puław rozkazy nakazujące rozbrojenie oddziałów austriackich w dniu następnym o godz. 14.00. 2 listopada o godzinie 10.00 na placu za kościołem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zebrał się Garnizon Puławski, a pół godziny później przybył „w pełnym rynsztunku, budząc ciekawość i niepokój ludności” pluton z komendy III (gmina Żyrzyn). Po przyjęciu raportu komendant Szczypa poprowadził cały oddział do folwarku Mokradki, gdzie znajdował się magazyn broni, w celu uzupełnienia uzbrojenia i amunicji. Już na miejscu opracowano plan działania, który zakładał rozbrojenie w ciągu kilku godzin wszystkich posterunków wojskowych w mieście. Nie było to łatwe, gdyż w dawnych koszarach rosyjskich stacjonowali zaprawieni w bojach żołnierze batalionu piechoty austriackiej. W położonej 2 km od Puław Wólce Profeckiej stacjonowała kompania piechoty niemieckiej, a w mieście znajdowały się posterunki żandarmerii i austriackiej komendy wojskowej. Peowiacy liczyli, że batalion austriacki nie będzie stawiał zaciętego oporu, gdyż większość stanowili w nim Polacy, natomiast Niemcy mogli stworzyć duże zagrożenie dla niedoświadczonych żołnierzy POW. Rozbrojenia Niemców miał dokonać Władysław Szczypa na czele 60-osobowego oddziału. Większość żołnierzy niemieckich przebywała na kwaterach we wsi, więc udało się ich rozbroić bez rozlewu krwi. Opór stawiał jedynie pluton żołnierzy, którzy schronili się w baraku przy moście kolejowym. Po krótkiej wymianie ognia otoczeni Niemcy, nie mogąc liczyć na pomoc z Puław, złożyli broń. Peowiacy załadowali zdobytą broń na furmanki, a jeńców uformowanych w kolumnę poprowadzili do miasta. Mieszkańcy Puław zgotowali zwycięskiemu oddziałowi entuzjastyczne przyjęcie. „Na skrzyżowaniach ulic oddział nasz z trudem mógł przejść przez tłumy” – wspominał tamte dni komendant Szczypa. Następnie ulicą Czartoryskich oddział pomaszerował ku powiatowej komendzie wojskowej, mieszczącej się w pałacu, który już był opanowany przez POW. Tam oddano zdobytą broń i zostawiono jeńców. Następnie bez żadnych przeszkód rozbrojono batalion piechoty austriackiej. Dalej w swoich wspomnieniach W. Szczypa pisze: „Do godziny szóstej po południu opanowaliśmy wszystko. O zmroku oddziały nasze ściągnęły na dziedziniec pałacowy instytutu, gdzie gromadziły się tłumy ludności. Z balkonu pałacowego, zamiast czarno-żółtej, powiewała biało-czerwona chorągiew. Okrzyki ani na chwilę nie ustawały”. Tak 2 listopada 1918 roku zawitała do Puław niepodległość. Robert Och Peowiacy usuwają godło austro-węgierskie z pałacu Czartoryskich (2 XI 1918 r.), fot. ze zbiorów M. Spóza Redakcja zwraca się z gorącą prośbą do czytelników o udostępnienie zdjęć archiwalnych, zapewniamy zwrot i pełną informację o autorach zdjęć. Zależy nam na pokazaniu młodemu pokoleniu historii Puław. 4 K olejnych rozważań o modlitwie nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od modlitwy różańcowej, zwłaszcza gdy w listopadzie w sposób szczególny wspominamy naszych zmarłych. Św. Alfons Liguori tak mówił o niezwykłej skuteczności różańca: „Jeśli pragniemy skutecznie przyjść z pomocą duszom czyśćcowym, powinniśmy powierzać je Pannie Najświętszej, ofiarując przede wszystkim modlitwę różańcową”. To, co spróbuję Wam, Drodzy Czytelnicy, przekazać w tym artykule, nie będzie mentorskim nauczaniem (sama wciąż wiele się uczę, zwłaszcza jeśli chodzi modlitwę). Pragnę i życzę sobie po prostu, aby w tych, którzy będą go czytać, obudziło się pragnienie powierzania Bogu spraw codziennego życia, w tym życia wiecznego. tych i Dniem Zadusznych zapytałam uczniów, co chcieliby usłyszeć od Pana Boga w chwili swojej śmierci. Prawie wszyscy chcieliby usłyszeć pochwałę i zaproszenie do nieba. Kto by nie chciał? Warto więc zdać sobie sprawę z tego, jak wielką wartością jest czas życia ziemskiego i że warto go wykorzystać w sposób godny pochwały. Ojciec Pio mówiąc o czasie ziemskiego życia, podkreślał ogromną wagę każdej chwili, w której nadarza się okazja do czynienia dobra: „Weźmy się zatem do pracy i zacznijmy gromadzić duchowe skarby, ponieważ tylko ten czas, który ucieka, jest naszą własnością”. Tak więc od teraźniejszości naszego życia zależeć będzie, co u progu wieczności potrafimy wybrać: zbawienie czy potępienie. i za odwiedziny chorych. Teraz już jestem w niebie, a Ty zdobyłaś wiele zasług”. Również zmarła przed kilkoma laty w Austrii Maria Simma w książce Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi mówi o tym, że zmarli przebywający w czyśćcu przypominają nam nie tylko o potrzebie modlitwy, ale przekazują wezwanie do nawrócenia, a także, jeśli jest to zgodne z wolą Bożą, mogą przekazywać żyjącym na ziemi bardzo ważne informacje i polecenia: „Dusze przychodziły do mnie i mówiły kim są, jak się nazywają, kiedy i jak umarły, prosiły aby powiedzieć ich bliskim to czy owo. Często musiałam donieść krewnym, że oddać mają nieprawnie nabyte dobra i to dokładnie jakie”. Kościół naucza, że cierpienie w czyśćcu zależy od rodzaju popełnionych grze- Także Matka Boża pragnie, aby wszyscy ludzie we wszystkich epokach odnosili się do Niej jako do najlepszej Matki i modlili się za tych, którzy są jeszcze daleko od Boga. Maryja w Fatimie mówiła: „Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy”. Podczas objawień Maryja podkreślała, jak ważna jest modlitwa w walce o dusze człowieka. Orędzie fatimskie wymaga dziś uważnej refleksji, warto do niego wracać. Jan Paweł II podczas homilii w Fatimie w 1982 roku powiedział: „Troska Matki Zbawiciela – jest troską o wieczne zbawienie wszystkich ludzi. Odrzucenie Boga przez człowieka, jeśli jest ostateczne, prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga, do potępienia”. Dniom jesiennym, zwłaszcza listopadowym, często towarzyszą zamyślenia nad życiem, biegnącym czasem, przemijaniem. W modlitewnej zadumie wspominamy tych, którzy odeszli do wieczności i także w modlitwie różańcowej polecamy ich Bogu. W Piśmie Świętym czytamy: „Świętą i zbawienną rzeczą jest modlić się za umarłych, aby od grzechów swoich byli uwolnieni” (2 Mch 12,46). Jasno z tego wynika, że dopóki żyjemy na ziemi, powinniśmy mieć świadomość, że jesteśmy zobowiązani pomagać duszom cierpiącym w czyśćcu. Jednak my, ludzie żyjący – zanurzeni w czasie, rzadko uświadamiamy sobie, że czas dany nam na ziemi jest darem Boga, z którego każdy będzie rozliczony w dniu Sądu. Na katechezie związanej z Uroczystością Wszystkich Świę- fot. rkw Sens modlitwy za zmarłych Matka Bolesna, nagrobek na cmentarzu w Bełżycach W historii Kościoła było wielu świętych, którzy otrzymali od Boga dar obcowania z duszami czyśćcowymi. Trzeba tu wymienić: św. Jana Vianneya, św. Jana Bosko, św. Katarzynę Genueńską, św. Małgorzatę Alacogue, św. Weronikę Guliani, św. Teresę z Awila czy św. Faustynę Kowalską. Do nich przychodzili zmarli przebywający w czyśćcu i prosili o modlitwę, Msze św. i pokutę w ich intencji. Interesującym świadectwem na ten temat jest opublikowana 16 lat temu we Francji książka Spojrzenie na czyściec. Autorce dane było wielokrotnie komunikować się z duszami czyśćcowymi. Wspomina ona o pewnej duszy, która zjawiła się z następującym przesłaniem: „Dzięki za wszystkie modlitwy, za Msze święte chów. Pan Bóg zawsze przebacza grzechy, jednak pozostają ich konsekwencje. Gdy skutki tych grzechów zostaną przezwyciężone, wówczas dopiero cierpienia się zakończą i człowiek będzie dojrzały do zjednoczenia z Bogiem, czyli osiągnie niebo. Pamiętajmy, że dusze czyśćcowe same sobie nie mogą pomóc (nie mają już możliwości zasługiwania, która dana jest człowiekowi tylko raz w czasie ziemskiego życia), jednak razem ze świętymi w niebie modlą się za nas, bo nas kochają – najpierw kochają Boga, a nas dla Niego. Tę wzajemną wymianę darów duchowych między niebem, czyśćcem a ziemią nazywamy Obcowaniem Świętych. Pomóżmy naszym zmarłym przez modlitwę, ofiarę Mszy św., post, odpusty i dobre uczynki. Każde cierpienie, nawet najmniejsze wyrzeczenie, akty pokory czy trud codziennej pracy możemy ofiarować za dusze czyśćcowe. Nawet, gdy modlimy się w określonych intencjach, zawsze możemy pamiętać o zmarłych. W niczym nie umniejszy to skuteczności naszej modlitwy, wręcz przeciwnie – zyskamy potężnych i wiernych orędowników u Boga w naszych sprawach. Święci Doktorowie Kościoła – Grzegorz i Hieronim twierdzili, że dusze czyśćcowe nie cierpią w tym czasie, kiedy sprawowana jest za nie Najświętsza Ofiara, natomiast zamawiający i uczestniczący we Mszy św. za zmarłych otrzymują wiele łask. My się módlmy, a Bóg będzie działał. Tylko tak możemy realnie przyspieszyć cierpiącym duszom czyśćcowym wchodzenie do nieba. Stanisława Marek 5 Piękno Sztuka sakralna – jedno z imion Boga K zechciał się stać ikoną niewidzialnego Boga. [...] Kościół potrzebuje architektów, bo potrzebne mu są przestrzenie, w których mógłby gromadzić chrześcijański lud i sprawować zbawcze misteria”. Zasadne jest przypomnieć także w tym miejscu, myśl zawartą w konstytucji o liturgii Soboru Watykańskiego II. Sacrosanctum concilium, mówiącą fot. rkw westią nie podlegającą dyskusji jest potrzeba sztuki w obrębie świątyni. Człowiek nie zna innej formy przeżywania działań kultowych jak tylko poprzez symbole i znaki, które odsyłają i wskazują poza siebie. Pośredniość działań kultowych wymaga języka. Język ten to Słowo i sztuka. Papież Jan Paweł II w „Liście do artystów” pisał: „Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca. Musi zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samo w sobie jest niewyrażalne. Otóż sztuka odznacza się sobie tylko właściwą zdolnością ujmowania wybranego aspektu tego orędzia, przekładania go na język barw, kształtów i dźwięków, które wspomagają intuicję człowieka patrzącego lub słuchającego. Czyni to nie odbierając samemu orędziu wymiaru transcendentnego i aury tajemnicy. Kościół potrzebuje zwłaszcza tych, którzy umieją zrealizować to wszystko na płaszczyźnie literatury i sztuk plastycznych, wykorzystując niezliczone możliwości obrazów oraz ich znaczeń symbolicznych. Sam Chrystus często posługiwał się obrazami w swoim przepowiadaniu, co było w pełni zgodne z logiką Wcielenia, w którym On sam Mozaika w kościele Przemienienia Pańskiego, Góra Tabor o sztuce sakralnej jako o szczycie sztuki religijnej. To ważne stwierdzenie, które rozróżnia w obszarze sztuki działania artystyczne opisane jako sztuka sakralna (sztuka służąca liturgii i liturgii podporządkowana). Sztuka nie staje się sakralną przez umieszczenie artefaktu w obrębie działań kultowych. Samo funkcjonalne podejście nie jest także rozwiązaniem. Przytoczę w tym miejscu parę zdań wypowiedzianych przez Paul’a Evdokimova: „Współczesne próby znalezienia form dostosowanych do nowoczesnej mentalności często kończą się wtopieniem architektury w otaczający krajobraz i pracami terenowymi. Jest to sztuka religijna antropocentryczna, wyraża ona człowieka wraz z jego uczuciami i estetycznymi poszukiwaniami wyrazu i form. Całkowicie zapomina o pierwotnym zamiarze wybitnych mistrzów i budowniczych, nawet o samej tajemnicy świątyni, sztuce sakralnej zawsze teocentrycznej, która wyraża zstąpienie Boga w Jego stworzenie. Poszukiwanie nowych form jest jak najbardziej zasadne i słuszne, lecz formy te powinny wyrażać treść symboliczną, która nie zmienia się, pozostaje wciąż ta sama we wszystkich epokach, gdyż pochodzi z Nieba. Współcześni budowniczowie powinni słuchać sugestii głównego architekta, którym jest Anioł Świątyni (Ap 21,15)”. Podobną myśl możemy znaleźć w nauczaniu papieża Jana Pawła II: „Nawiązując do chrześcijańskiej tajemnicy architektura, rzeźba, malarstwo, muzyka bezpośrednio lub pośrednio znajdowały w Eucharystii motyw wielkiego natchnienia”. Wojciech Kostecki Galeria nie tylko Zielona fot. rkw wystawa prac inspirowana muzyką Fryderyka Chopina wpisuje się w obchody Roku Jubileuszu 200-lecia urodzin wielkiego kompozytora. Gospodarzom galerii i odwiedzającym życzymy wielu inspiracji i wzruszeń. Niech słowo galeria nie kojarzy się wyłącznie i przede wszystkim z drogimi butikami, w których, realizując zewnętrzne potrzeby, zostawiamy coraz więcej pieniędzy! J 6 red. fot. rkw ubileusz Galerii w Miejskiej Bibliotece dość skromny, bo zaledwie pięciolecie istnienia, ale ilość wystaw całkiem imponująca a i nazwiska znaczące. A poza tym „Galeria wśród książek” w naturalny sposób styka ze sobą wszystkie muzy. Wernisażom zawsze towarzyszy jakaś muzyka i słowo. Czasem jest to poezja, częściej jest to krytyczne wprowadzenie wybitnego historyka sztuki i erudyty – Kazimierza Parfianowicza. Najnowsza zbiorowa Z kalendarium Hospicjum • 7 XI – Niedziela Hospicyjna w Poniatowej; • 5 XII – Dzień Wolontariusza; • 20–22 XII – rekolekcje adwentowe dla pracowników i wolontariuszy w kaplicy hospicjum (ul. Niemcewicza 2a). P oczątek roku szkolnego dawno za nami i wielu uczniów już tego dnia nie pamięta. Jednak dla najmłodszych dzieci, trzylatków, które od niedawna zwą się przedszkolakami, proces adaptacji dopiero teraz się zakończył. Przyzwyczajanie się małego dziecka do nowych warunków, jakie stwarza przedszkole, trwa przeciętnie około miesiąca. Jeżeli w tym czasie przytrafi się maluchowi dłuższa nieobecność, Zmuszeni są zostawić płaczącego, smutnego, rozżalonego malucha i taki obraz towarzyszy im przez cały dzień, powodując niepokój lub nawet wyrzuty sumienia. Nauczycielka i personel przedszkola mają pełne ręce roboty. „Dwoją się i troją”, aby uspokoić płaczące dzieci, utulić, nawiązać bliski kontakt. Starają się każdego przedszkolaka zająć zabawką, układanką bądź rozmową. Najtrudniejszymi momentami w ciągu dnia są rano – rozstanie synka czy córeczki z mamą lub tatą, i południe – gdy zbliża się poobiednie „leżakowanie”. Jest ono konieczne dla trzylatków, bo wtedy dzieci mogą odpocząć, a często zmęczone płaczem, hałasem – zasypiają. Leżakowanie, przebieranie się w piżamkę kojarzy się dziecku z nocnym wypoczynkiem i wydaje mu się, że mama go opuściła, nie przyszła, spowodowana np. chorobą, proces ten wydłuża się. Po powrocie do przedszkola musi on od nowa przyzwyczajać się do zasad, jakie tam obowiązują. Okres adaptacji jest bardzo trudny dla każdej ze stron, która uczestniczy w tym procesie: dla dziecka, dla rodziców i dla nauczyciela. Pierwsze tygodnie w przedszkolu dla trzyletniego malucha to okres intensywnych przeżyć. Bardzo często dziecko w tym czasie płacze, nie chce rozstać się ze swoją mamą. A płacze dlatego, bo wydaje mu się, że w ten sposób zmusi rodziców do zmiany decyzji. Dopóki ich widzi – walczy, bo ma nadzieję, że mama czy tata zabiorą go z powrotem do domu. Na sam widok przedszkola potrafi histeryzować, krzyczeć, wyrywać się. Zdarza się, że wymiotuje lub gorączkuje. Rodzice są zrozpaczeni i przerażeni. Spiesząc się do pracy, nie tylko nie potrafią uspokoić dziecka, ale nie radzą sobie również z własnymi emocjami. fot. rkw Trzylatek w przedszkolu Prawie z każdym dzieckiem „biegają” do łazienki, bo tak małe dzieci są mało samodzielne i nie potrafią bez pomocy dorosłych skorzystać z toalety lub umyć rąk. Nauczycielka bardzo często pomaga także przy jedzeniu – musi po prostu nakarmić dzieci, które same jeszcze nie nauczyły się jeść. zapomniała o nim. Dziecko nie ma takiego poczucia czasu, jak dorosły. Z czasem nauczy się, że odpoczynek poobiedni to nic strasznego, że mama przyjdzie i zabierze je do domu. W tym trudnym okresie najlepszym wyjściem dla wszystkich jest uzbroić się w cierpliwość i po prostu przeczekać go w spokoju, z przekonaniem, że wkrótce „ciężkie” dni się skończą. Bo tak właśnie się stanie. Dzieci na pewno przyzwyczają się do przedszkola, polubią „swoje panie” i z radością będą szły spotkać się z rówieśnikami. Bardzo ważne jest wzajemne zaufanie – rodziców do wychowawczyni i odwrotnie. Bez dobrej współpracy nie jest możliwe właściwe oddziaływanie na dziecko tak, aby jego rozwój był pełny i harmonijny. A każdemu, kto uczestniczy w procesie wychowania małego dziecka, na tym właśnie zależy – i rodzicom, i pedagogom. Anna Różycka Inwestycje w parafiach Wniebowzięcia NMP i Matki Bożej Różańcowej Pomieszczenie CARITAS w parafii MB Różańcowej (na ukończeniu) Nowe schody w kościele Wniebowzięcia NMP w Puławach fot. rkw Wymieniona stolarka na emporze, kościół Wniebowzięcia NMP w Puławach 7 Ojcostwo Boga „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3,1). T 8 Pater noster Kiedy przeglądałam potem Pismo Święte, rzuciło mi się w oczy, że Jezus często jako pierwsze określenie Boga używa słowa Ojciec, a dopiero potem dodaje Bóg lub Pan: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi” (Mt 11,25), „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego” (J 20,17) lub po prostu mówi „Ojciec”. W samym tylko 14. rozdziale Ewangelii św. Jana Jezus używa ponad 20 razy słowa Ojciec. Jeśli chciał zwrócić naszą uwagę na Swoją wyjątkową relację z Bogiem, to dlaczego mówi „Ojciec nasz” fot. rkw ylko raz w życiu czułam, że Bóg jest rzeczywiście moim Ojcem, że jest rozpostarty nade mną dniem i nocą. Było mi wtedy bardzo ciężko, więc świadomość, że nic nie może mi się stać bez Jego woli, wlała w moje serce radość i lekkość. Po pewnym czasie nawet wspomnienie tego uczucia jakoś się zatarło, ale dobry Bóg w Swoim wielkim miłosierdziu pozwolił mi raz jeszcze poczuć się małym dzieckiem Wielkiego Ojca. Byłam wtedy w Rzymie. Postanowiłam, że spędzę trochę czasu w Bazylice Św. Pawła, a swoją wyprawę zakończę Mszą Św. w kościele pw. Św. Ducha, gdzie bardzo żywy jest kult Bożego Miłosierdzia. Lecz kiedy tam dotarłam, okazało się, że nie będzie mszy, bo nie ma celebransa. Był to pierwszy piątek miesiąca i wydawało mi się po prostu niewyobrażalne, żebym nie przyjęła Pana Jezusa. Klęknęłam więc przy obrazie Jezusa Miłosiernego i zaczęłam płakać i prosić Jezusa, żeby coś zrobił, bo ja chcę Go przyjąć, a wiedziałam, że później nie będzie to możliwe. Wydawało mi się, że słyszę cichutkie: „Zaufaj mi”. Gdy odwróciłem głowę, zobaczyłam jakiegoś księdza. Rzuciłam się do niego z prośbą, aby udzielił mi Komunii. Zgodził się i powiedział: „Mam Pana Jezusa ze sobą”. Widziałam na jego twarzy zachwyt nad tą sytuacją, nad Miłosierdziem Boga. Zmówiliśmy Ojcze nasz, udzielił mi Komunii, obficie pobłogosławił, a odchodząc powiedział tylko: „Módl się za mnie”. Był to jezuita, o.Francesco. Chwilę potem opuścił kościół, a ja długo nie mogłam powstrzymać płaczu, ale tym razem ze szczęścia, że tak dobry jest Bóg. W tej godzinie szczególnych łask Bóg okazał wielkie miłosierdzie nam obojgu – mnie dał Siebie, a o. Francesco moją modlitwę. Czułam się tak, jakby to sam Jezus przyszedł udzielić mi Komunii. Od tej chwili nieustannie czułam obecność Boga Ojca – czułego, troskliwego, przewidującego. Byłam jak małe dziecko w ramionach ukochanego tatusia, który z miłością spełnia wszystkie potrzeby swojej pociechy. Czułam się bezpieczna, a przez to wolna i radosna beztroską radością. Ta słodka i czysto duchowa pieszczota serca, rozlała się również na moje ciało. Miałam wrażenie, że mój Ojciec całą mnie wyściskał i wycałował. Miłość Boga jest bardzo rzeczywista. Brat Albert wśród dzieci krakowskiej biedoty, kościół Św. Alberta w Puławach lub „Ojciec wasz”? Jezus w ten sposób stara się zakorzenić w nas świadomość, że prawdziwie mamy Ojca w niebie. Ponadto przekierowuje naszą uwagę z Siebie na Ojca, zapewniając: „Ojciec większy jest ode mnie” (J 14,28), ale „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14,6), ponieważ tak naprawdę Bogu nie podoba się, gdy skupiamy całą naszą uwagę tylko na Jezusie, który jest drogą do Ojca. Mówi: „Niemiły jest Mi ten, co kołacze w prawdzie do bramy Mądrości Jednorodzonego Syna mojego, idąc za Jego nauką. Kto idzie za nauką Jego, ten kołacze do bramy, wołając do Mnie, Ojca wiecznego. [...] A ja jestem Ojcem, który daje wam chleb łaski przez tę bramę słodkiej Prawdy” (Św. Katarzyna ze Sieny, Dialog, s.189). I uświadomiłam sobie, że rzeczywiście mówimy głównie o Jezusie, Maryi, czasami o Duchu Świętym, ale o Bogu Ojcu, Stwórcy, niezmiernie rzadko. Bardzo często też słyszę, że nie ma sensu modlić się, bo Bóg i tak wie wszystko. To prawda, że modlitwa jest potrzebna głównie nam samym, bo wtedy buduje się osobowa relacja z Ojcem, której Bóg również jej pragnie. Każdy dla Boga jest dzieckiem pierworodnym, „jeśli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,17). Bóg nas nie adoptował, jesteśmy duchem z Jego Ducha, więc chce, żebyśmy Go kochali, potrzebuje tego może nawet bardziej niż my sami… „Myślałem: będziesz mnie nazywał: Mój Ojcze! i nie odwrócisz się ode Mnie” (Jr 3,19). Okazuje się jednak, że to Bóg bardziej zabiega o nas, niż my o Niego. Wkłada nam, wraz z białą szatą, pierścień na palec, a my ten klejnot opluwamy, marnotrawimy, poniewieramy… Jeśli kogoś wyniesiono do godności dziecka królewskiego, czy będzie chciał zostać niewolnikiem? A tak właśnie robimy. Zamieniamy pałace królewskie na domy rozpusty i slumsy. Wręcz odpychamy Go, jakby bojąc się czułej, intymnej relacji z Ojcem. Boimy się miłości, która, jeśli otworzymy się na nią, bardzo często pociąga za sobą nieprzewidywalne zmiany. Ale jednocześnie zapominamy, że uzdrawiająca miłość Boga Żywego jest silniejsza niż śmierć naszej miłości do Niego. „Bóg jest większy od naszego serca” (1 J 3,20), „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Każda miłość ma swój kres, ale nie miłość Boża. [...] Ojciec stale czeka, wręcz pragnie, żebyśmy Go o coś poprosili. Dlaczego chce słyszeć nasze prośby? Bo w prośbie zawiera się wiara w możliwości tego, którego prosimy o pomoc. Prosząc Boga uznajemy, że jest Wszechmocny. Bóg wlewa w nasze serca różne pragnienia, aby mógł je dla nas zrealizować, bo wtedy, poprzez naszą wdzięczność, zanim znowu zapomnimy o Nim, chociaż przez chwilę ma nas tylko dla siebie. On ma wszystko. Jedyne, czego pragnie, to Schody Bazyliki Zaśnięcia NMP w Jerozolimie Fiat voluntas Tua Obraz Powrót syna marnotrawnego Rembrandta wymownie ukazuje postać Miłosiernego Ojca, który modląc się nad nim i błogosławiąc obiema dłońmi czule obejmuje klęczącego przed nim syna. Ciekawostką jest to, że lewa ręka Ojca jest męska, a prawa żeńska, jakby chciał powiedzieć: „Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,16). Jestem dla ciebie i Ojcem i Matką. Tak! Jesteśmy upragnionymi dziećmi Boga! Stworzył nas, bo nas chciał i ukształtował według swego upodobania, jak Eliasza czy Mojżesza. Mówi wprost do naszego serca: „Dziecko moje, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” (Jr 1,5). Więc nie obawiaj się, bo jeśli nawet twoja rodzona matka o tobie zapomni, to „Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15). Człowiek jest największą miłością Boga. Mamy potężnego Ojca, który duszę naszą zrodził w głębinach Swego Miłosierdzia, na łonie Swoim pieścił i kołysał tak długo, aż wkołysze się w nas pamięć o Jego Miłości. By każdy mógł z radością zawołać: „Panie, to Ty utkałeś mnie w łonie mej matki” (Ps 139,13). Jestem tak mały, jak ziarnko piasku, ale chcę cię wielbić malutkim sercem, które stworzyłeś. Wolę być mały w Twoich królewskich rękach, niż olbrzymem w rękach świata”. A wtedy Ojciec, wzruszony „jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę” (Oz 11,4) powie: Moje maleństwo! Tak długo czekałem na te słowa. Nie myśl o swoim ojcu jak o królu. Jestem dla ciebie po prostu tatą. „Czemu mi nie mówisz o wszystkim, co cię dotyczy – nawet szczegóły najdrobniejsze (…), mam skłonione ucho i serce ku tobie, a mowa twoja jest mi miła” (Dz. 921). Nasz niebieski Ojciec tęskni za swymi dziećmi, wychodzi poza Swoją Boskość, zniża się, by być z nami. Zapewnia: „jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę” (Iz 66,13). Serce Boga jest czulsze i tkliwsze od serca matki, które On stworzył! Poprzez miłosierne Serce Jezusa jesteśmy połączeni z sercem Ojca utkaną z dwóch promieni Bożą pępowiną, przez którą napełnia nas Swoją miłością i karmi potrzebnymi łaskami. Bez tego połączenia nie istnielibyśmy. [...] Jednakże zawsze musi dokonywać się wymiana. Jeśli nie oddamy Ojcu swoich słabości, lęków i grzechów, nie będzie w naszym sercu miejsca na Jego miłość. Miłosierdzie jest jak oddychanie – im większy wydech, tym głębszy wdech. Nasza małość przyciąga wielkość Ojca, nasza niewiedza – Jego mądrość, a płacz – pocieszenie (por. Mt 5,3–12). Oddać swoją marność, a dostać w zamian ojcostwo Boga! To dlatego Bóg zapewniał św. Faustynę, że im większy grzesznik, tym większego miłosierdzia dostąpi, jeśli tylko o to poprosi, bo gdzie „wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20) a komu więcej darowano, ten więcej miłuje (por. Łk 7,42–43). [...] Bóg wcale nie wymaga od nas perfekcyjności! Popycha nas do niej jedynie miłość własna, która jest eksportowym towarem szatana – króla podróbek. Karmi nas od zarania dziejów iluzją, że będziemy jak Bóg, ale pod warunkiem, że zapomnimy o Nim, bo nas ogranicza i ciągle coś nakazuje. Bóg sam o sobie mówi: „miłosierny jestem” (Jr 3,12). To właśnie w miłosierdziu tkwi nasze podobieństwo do Ojca. Świętość to inaczej Miłosierdzie. Jest ono tak ważne w oczach Boga, że może nawet zwolnić z modlitwy, jeśli zachodzi konieczność spełnienia uczynku miłosierdzia (Dialog, s. 113). Jezus pouczał św. Faustynę: „Bądź zawsze miłosierna, jak ja miłosierny jestem” (Dz. 1695). Jego Miłosierdzie jest mostem nad przepaścią. Z każdym nieszczęściem czy niepowodzeniem, jakie się nam przydarza, wykorzystując naszą niewiedzę i niechęć do cierpienia, nieprzyjaciel wmawia nam, że gdyby Bóg naprawdę kochał, to ochroniłby nas od kłopotów. Zrobi też wszystko, żebyśmy nie oddawali naszych spraw Bogu. Nie może znieść ufności, jaką pokładamy w Boże Miłosierdzie, dlatego okłamuje nas, że nic przez to nie osiągniemy, bo Bóg i tak zrobi co zechce. A tak naprawdę wie, że jedno, wypowiedziane z głębokości serca „Jezu, ufam Tobie!” czyni nas nietykalnymi! Wtedy nasz potężny Ojciec przejmuje stery naszego okrętu i uspokaja: „Wszystkie sprawy biorę na siebie” (Dz. 215). Kiedyś widziałam w górskim kościółku krzyż, na którym Jezus miał ręce nie rozłożone, ale wyciągnięte wprost do nieba, jakby się poddawał i sam mnie do tego zachęcał, mówiąc: „Skoro Ja oddałem się pod opiekę człowiekowi, to dlaczego ty nie chcesz oddać się pod opiekę Bogu?” Ufność nie boi się rzucić w szeroko rozpostarte, mocne ramiona Ojca. Jest młodszą siostrą miłości, która „wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję” (1 Kor 13,7). Ufność to fiat. Od fiat Maryi zaczęło się zbawienie świata i zaowocowało fiat Krzyża. Nasze fiat nie jest mniej ważne. Z każdym fiat voluntas Tua (niech się stanie wola Twoja) wypowiadanym w Ojcze nasz, „ufność i miłość krępują sprawiedliwość” Boga (Dz. 198). Fiat jest iskrą, która rozpala serce Boga, Jego Miłosierdzie. Dlatego cała walka rozgrywa się właśnie o nasze codzienne fiat i będzie trwała aż do fiat ostatniego zbawionego… fot. rkw fot. rkw nasza miłość, dlatego dopytuje się: „Czy nie masz jakich pragnień w sercu?” (Dz. 1700). Św. Teresa z Lisieux często mówiła, że modli się za innych tylko jedną ręką, bo drugą sama trzyma się Pana Boga. Źródło w Ain Karin Niezmącone jest Boże Oblicze nad nami. Dniem i nocą spogląda z góry na swoje dzieci, by im niczego nie brakowało. Miłość Twoja nad nami nigdy nie zasypia. Za Izajaszem wołajmy „Miłosierdzia Twego nie powstrzymuj, proszę: Boś Ty naszym Ojcem!” (Iz 63, 16). Katarzyna B. 9 *** Diabłem moim i moim aniołem Jesteś niepokojem moim i moim spokojem a ja Twoje pieszczoty zachowuję na później bo ciału nie starcza już miejsca na dotyk – rozległy jak niebo... *** ulga strzepnij popiół z cygara – niech się nie pyszni, że takie długie wypuść powietrze z balonu – niech się wielkością nie nadyma wyrwij z mojego ciała serce – niech się nie panoszy z całą resztą – zrób co chcesz *** Zaczekaj Będziesz zapomniany przez ludzi Będziesz pominięty przez Boga Będziesz wzbudzał trwogę każdego ranka By nie dać zasnąć rzeczywistości Będziesz ochoczy Choć za pan brat z Syzyfem Zaczekaj – Miasto jeszcze śpi Autobusy za kwadrans wyruszą na wieś Ryszard Smolak Ryszard Smolak ur. 1953 r. w Woli Przybysławskiej. Od 15. roku życia porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Był radnym Rady Miasta Puławy IV kadencji. Obecnie drugą kadencję przewodniczy Powiatowej Radzie ds. Osób Niepełnosprawnych. Pracuje społecznie nad usuwaniem barier i integracją społeczeństwa. W 2005 r. otrzymał tytuł Społecznika Roku, przyznawany przez Fundację Społeczną SOS J. Kuronia i W. Szymborskiej. Swoje wiersze drukował w wielu czasopismach. Obecnie przygotowuje książkę autobiograficzną. 10 Po co są drzwi? Poprzez otwarcie wprowadzają do wnętrza. Drzwi zamknięte uniemożliwiają wejście. Są też drzwi, które można otworzyć tylko od środka człowieka. Będą także drzwi, które oddzielą jednych od drugich, na wieczność. ustępują głosy porównujące Kościół do twierdzy w czasie oblężenia. Drzwi do świątyni nie są ryglowane i kratowane dla dodatkowego zabezpieczenia lub izolacji. Rzeczywistość Jezusa nie wymaga takich zabezpieczeń, wręcz przeciwnie. Jeśli porównamy Kościół Jezus – brama owiec fot. rkw Zastępczy życiorys Tadeusz Boreczek, wykonawca schodów przed świątynią Świętego Brata Alberta w Puławach Drzwi do świątyni są zawsze otwarte. Ich otwartość wskazuje na Jezusa, który nieustannie czeka na człowieka. Jednocześnie główne drzwi świątyni wskazują na prawdę, że poza Jezusem nie ma innego wejścia do rzeczywistości Boga. Poprzez siebie Jezus zaprasza do spotkania z Ojcem. Najpełniejsze spotkanie Boga i Człowieka ma miejsce w Eucharystii. Usytuowanie drzwi i prezbiterium z ołtarzem na jednej osi wyznacza główną oś życia wierzącego – celebrację Eucharystii. Przez Jezusa wchodzimy do domu Ojca, by poprzez Eucharystię mieć udział w życiu Trójcy Świętej. Prezbiter celebrujący Eucharystię spogląda na zebrany Lud Boga a przez otwarte drzwi widzi rzeczywistość i ludzi do których pójść trzeba z Jezusem. Otwartość na człowieka w jego rzeczywistości wymaga podkreślenia, gdy nie do Arki unoszącej się na wodach potopu, drzwi pełnią role pomostu, trapu. Wejście do Domu Ojca, a raczej powrót do niego, wymaga osobistej, wolnej decyzji osoby. Naciśnięcie klamki jest pozytywną odpowiedzią człowieka na głos Boga, który woła i szuka go na jego bezdrożach. Wszystko co wyżej zostało napisane o symbolice drzwi odnosi się do drzwi świątyni pod wezwaniem Świętego Brata Alberta. Drzwi w tej formie są dopełnieniem fasady. Schodkowy portal zwielokrotnia zaproszenie do wejścia a jasne oddrzwia stanowią jej dominantę. Złoty detal ułożony w formę krzyża odnosi się bezpośrednio do śmierci i zmartwychwstania Mesjasza. Alfa i Omega wkomponowane w półkole, niczym tympanon, dopełniają wymowy, zachęcając do wytrwałości i czuwania w oczekiwaniu na paruzję – powtórne przyjście Pana. Wypukłe elementy detalu drzwi to dalekie echo arcykapłańskiego pektorału noszonego na piersiach z imionami dwunastu pokoleń Izraela. W rzeczywistości Kościoła dwanaście pokoleń Izraela to Apostołowie, którzy są fundamentem Mistycznego Ciała Jezusa. Każdy ochrzczony przechodzący przez drzwi do nawy świątyni staje się duchowym kamieniem, z którego wznoszona jest budowla na chwałę Boga. Każde drzwi, aby działać, zawieszone muszą być na zawiasach. Tak okazałe drzwi, jak w naszej świątyni, muszą mieć solidne zawiasy. Rodzi się tu kolejne skojarzenie i nauka. Jezus to brama. Przejście przez nią rodzi w życiu roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. To cnoty kardynalne (łac. cardo – zawias). Czy drzwi mogą katechizować? Wydaje mi się, że tak. Uczmy się zatem od nich nie tylko skrzypieć. Wojciech Kostecki Posłuchaj katechezy dla dorosłych Serdecznie zapraszam do korzystania z różnych form katechezy dla dorosłych. Pierwszą są katechezy głoszone w sali konferencyjnej parafii pw. Miłosierdzia Bożego (główne wejście do plebanii). Najbliższe spotkania odbędą się 21 XI, 5 XII godz. 17.30. Drugą formą są audycje w Radiu Lublin na częstotliwości 102,2 MHz w każdą niedzielę o godz. 10.05 pt. „Rozesłanie”. Do usłyszenia – kapelan Umarły, który nie przestał mówić fot. rkw nadał, a zwłaszcza dzięki diecezjalnej organizacji, której jego następcy pozostali wierni, przyjmując ją jako święte dziedzictwo”. Bł. Jan XXIII, papież (1881–1963): „Był dla nas w przeszłości i jest nadal fascynującym centrum zainteresowania jako wzór służby Kościołowi i chrześcijańskiemu ludowi. Jest mistrzem biskupów i wzorem biskupiej świętości”. Św. Pius X, papież (1835–1914): „Św. Karol Boromeusz jest wzorem owczarni i pasterzy na dzisiejsze czasy. Jest on Nałęczów kościół pw. Św. Karola Boromeusza fot. rkw K Św. Karol Boromeusz nadal nauczycielem prawdziwej reformy katolickiej”. Jan Paweł II, dziękując za życzenia imieninowe złożone mu przez Kolegium Kardynalskie: „Moi najukochańsi rodzice nadali mi imię Karol, to samo imię, jakie nosił mój ojciec. Z pewnością nigdy nie przewidywali – oboje umarli w młodym wieku – że to imię miało otworzyć przed ich dzieckiem red. fot. rkw arol Boromeusz (2 X 1538–3 XI 1584), patron biskupów, katechistów, katechumenów, Lombardii i Włoch. Kanonizowany w 1610 r. Jego ciało spoczywa w kryształowej trumnie w głównym ołtarzu mediolańskiej katedry (Duomo). To człowiek, który potrafił połączyć ogromną moc z niezwykłą łagodnością. Spoiwem była pokora. Podczas wielkiej zarazy, jaka nawiedziła Mediolan w 1576 r., opiekował się chorymi. Przewodniczył procesjom pokutnym, boso, z powrozem na szyi i krzyżem w ręku. „Defunctus, adhuc loquitur – Chociaż umarł, jednak ciągle mówi” – przyznał papież Jan XXIII ujawniając zamiar zwołania Soboru Watykańskiego II. Moglibyśmy przypomnieć niezwykle piękną biografię świętego, ale oddamy głos ludziom, dla których Karol Boromeusz stał się wzorem i natchnieniem. Giacomo Soranzo, ambasador Wenecji w Rzymie w 1565 r.: „On sam więcej dobrego uczynił na dworze rzymskim, niż wszystkie dekrety soborowe razem wzięte”. Luis Pastor w swojej „Historii papieży”: „Kardynał mediolański wydaje się surowy jak stal w oczach współczesnych mu i potomnych, jako jeden z tych wielkich ludzi, którzy wszystko poświęcili, by wszystko osiągnąć; którzy wyrzekli się świata, a tym samym przez swoje wyrzeczenie pełnili ogromne dzieło dla świata”. Kard Alfredo Schuster, biskup Mediolanu (1880–1954): „Przeszedł wprawdzie, ale się nie oddalił od swojej ukochanej archidiecezji, gdyż nadal w niej żyje dzięki niezatartemu piętnu, jakie drogę wśród wielkich wydarzeń dzisiejszego Kościoła. Święty Karol! – Ile razy klękałem przed Jego relikwiami w katedrze mediolańskiej. Ileż razy przemyśliwałem Jego życie, kontemplując wielką postać tego człowieka Bożego i sługi Kościoła, Karola Boromeusza, kardynała i biskupa Mediolanu, człowieka Soboru! Był on jednym z wielkich autorów reformy Kościoła w XVI wieku dokonanej przez Sobór Trydencki. On również był jednym z twórców instytucji seminariów duchownych, potwierdzonej w całej swojej istocie przez Sobór Watykański II. Był oprócz tego nie dającym się zastraszyć sługą dusz, sługą cierpiących, chorych, skazanych na śmierć. Mój Patron! W Jego imię moi rodzice, moja parafia, moja ojczyzna pragnęli mnie od samego początku przygotować do tej szczególnej służby Kościołowi”. Św. Karol Boromeusz w rozmowie z kard. Andrzejem Batorym, krewnym polskiego króla, tak mówił o godności kardynalskiej: „Przez tę zaszczytną godność stanąłeś na takiej wysokości, że – czy chcesz, czy nie chcesz – będziesz na świeczniku. Po to twa cnota została tak wysoko wyniesiona, by jak płonąca lampa sprowadzała błądzących z drogi mroku, by wiodła idących prostą drogą, by była światłem dla jednych i drugich. [...] Noszę ten ubiór jako znak, że mam być gotów do przelania krwi dla Bożej chwały i dla wywyższenia Kościoła”. Najbliższa świątynia pod jego wezwaniem to kościół w zakopiańskim stylu na Górze Armatniej w Nałęczowie. Jego imię nosi także kaplica szpitalna w Puławach. Dawny Szpital św. Karola Boromeusza, obecnie Muzeum Okręgowe w Puławach. Ufundowany przez nadwornego lekarza książąt Czartoryskich Karola Khittla w 1840 r. Po stu latach zaadaptowany na szkołę i internat popadł w ruinę. W latach 70–80 XX w. odbudowany przez puławski oddział PTTK . W szpitalu zmarli dwaj żołnierze 2 Pułku Saperów Kaniowskich: S. Lejczuk i J. Pypeć. 11 Trzy mity o in vitro A fot. rkw braham i Sara usłyszeli kiedyś obietnicę, że będą mieć syna. Miała to być odpowiedź na pragnienie, które nosili w sobie przez całe życie, a które ciągle przypominało im, że są małżeństwem niespełnionym, niezdolnym do przekazania życia. Wydawało im się, że mają prawo do dziecka. W tym pragnieniu i poczuciu należnego im szczęścia zdążyli się zestarzeć. Niemożliwe miało stać się możliwym. Maryja z Fary kazimierskiej Czas płynął, pragnienie się wzmagało, cierpliwość się kończyła, potomka ciągle nie było. Postanowili mieć dziecko za wszelką cenę. Być może poczuli się oszukani. Nikt nie chce padać ofiarą iluzji, zwłaszcza w sprawach ważnych i delikatnych zarazem. Rozczarowania bolą. Narzędziem spełniania marzeń miała stać się piękna niewolnica Hagar. Wystarczyło pomyśleć i wykorzystać panujący zwyczaj, rodzaj niepisanego prawa. Pozwalało ono, by w przypadku niepłodności pani domu jedna z jej niewolnic użyczyła swojego ciała, stając się biologiczną matką. Potem rodząc na rękach niepłodnej pani oddawała jej dziecko, tracąc do niego wszelkie prawa. Nagrodą była hojna zapłata, czasem wyzwolenie. O instrumentalnym traktowaniu kobiety nikt nie myślał. Miało to jednak swoje konsekwencje, które niejednokrotnie przerastają ludzi. Nawarstwiło się kilka bardzo trudnych problemów. Abraham i Sara uciekając od jednego cierpienia wpadli 12 w drugie, którego rozmiarów nie byli w stanie przewidzieć ani dla siebie, ani dla nikogo. Krzyż małżeńskiej niepłodności nie przestał być krzyżem. W tym względzie nic się nie zmieniło, jako małżeństwo dalej byli niepłodni. Czekała ich adopcja dziecka niewolnicy. Pokochać Izmaela nie byłoby trudno, gdyby niewolnica Hagar miała trochę pokory. Tymczasem zaczęła upokarzać bezpłodną Sarę i małżonkowie znaleźli się w potrzasku swoich pomysłów, niejako „pomiędzy”. Szczęście, które miało być tak oczywiste, przestało takim być. Ponieważ nikt nie chce cierpieć, nawet jeśli zawini, zaczyna tworzyć strategię przetrwania. Oboje broniąc się przed konsekwencjami własnych wyborów, właściwie zmusili niewolnicę, by wraz z Izmaelem uciekła na pustynię. Konsekwencje ucieczki jednych miażdżą drugich. Winni ranią niewinnych. Bóg, poruszony sposobem potraktowania niewolnicy, wypowiada zaskakująco twarde słowa: „Twój syn będzie dziki jak onager (dziki osioł): będzie walczył przeciwko wszystkim i wszyscy – przeciwko niemu; będzie utrapieniem dla swych pobratymców” (Rdz 16, 12n). Słowo się spełniło. Strach pomyśleć, że konsekwencje tamtego nieposłuszeństwa trwają do dzisiaj, tyle wieków. Potomkowie Izmaela są nieopisanym utrapieniem dla potomków Izaaka, Arabowie i Żydzi muszą dzielić tę samą ziemię, sądząc, że mają do niej wyłączne prawo. Nawet koncepcja „ziemia za pokój”, nawet powstanie Autonomii Palestyńskiej nie rozwiązały problemu wzajemnych relacji. Nie ma pokoju, natomiast na oczach świata powstaje gigantyczny mur, liczący kilkaset kilometrów, uzbrojony w najnowocześniejszą elektronikę, by oddzielać „dzieci wolnej” od „dzieci niewolnicy”. Wydaje się, że jest w tej historii zawarta pewna analogia do współczesnych prób „posiadania dziecka za wszelką cenę”, skrótowo i enigmatycznie nazywanych in vitro. Są mity, które z ewangelicznego punktu widzenia należy obalić, czy się to komuś podoba, czy nie. Mit I – Rodzice mają prawo do dziecka Grzech pierworodny w myśleniu wielu małżonków polega na całkowicie błędnym założeniu. Jest nim subiektywne (skądinąd zrozumiałe), ale fał- szywe przekonanie, że macierzyństwo i ojcostwo się należy. W Ewangelii nie znajdziemy na ten temat nawet jednego zdania. Nic nikomu się nie należy. Bóg wszystko może, ale niczego nie musi. Miłość jest wolna w swoich decyzjach: daje co chce, komu chce, jak chce i kiedy chce. A więc nie zawsze, nie wszystko i nie każdemu! Człowiek nie powinien w żaden sposób tej miłości „przymuszać”, „szantażować”, nawet najbardziej szlachetnymi odruchami serca. Tego myślenia muszą się wystrzegać także zwolennicy naprotechnologii (metody leczenia zgodnej z nauczaniem Kościoła). Posiadanie dzieci nie jest żadną „należnością”, nie jest prawem, jest łaską, czyli darem niezasłużonym. Jest też powołaniem, a to oznacza, że w sensie najbardziej dosłownym macierzyństwo i ojcostwa bez Boga nie istnieje w ogóle lub istnieje, ale jako uzurpacja i polega na „wykradaniu” i „zawłaszczaniu” sekretu życia Stwórcy. To jest nieporównanie poważniejsza sprawa niż kradzież ognia, jakiej dopuścił się Prometeusz, który zresztą poniósł konsekwencje swojej decyzji – codziennie przylatywał sęp i wyjadał mu kawałek wątroby, która stale odrastała. Zwróćmy uwagę, że nawet świat mitu nie pomija kwestii odpowiedzialności. Również mity mówią o konsekwencjach. Starożytni dostrzegali oczywistość związku przyczyny i skutku, której współcześni ludzie wydają się nie zauważać. Mit II – Cel uświęca środki Konsekwencją błędnego założenia, że dzieci są kimś (czymś) należnym rodzicom, jest przyjęcie zasady, że każdy sposób „pozyskiwania” dziecka jest dopuszczalny. Jedni robią to poprzez handel żywym towarem (przemyt dzieci z krajów Trzeciego Świata idzie w setki tysięcy), inni poprzez dzierżawę lub sprzedaż materiału genetycznego, inni przez in vitro. W każdym przypadku dziecko jest traktowane przedmiotowo. Przyjęcie zasady, że cel uświęca środki, wywołuje prawdziwy efekt domina. Każde kolejne przekroczenie istniejących od zawsze norm powoduje, że niemal wszystko można racjonalnie wytłumaczyć i uzasadnić. Wskazując sobie lub innym niezwykle szlachetne cele, można być najprawdziwszym barbarzyńcą. Jeśli człowiek, nieważne ło system, hierarchię wartości, które wzajemnie siebie potrzebują i afirmują. W chrześcijaństwie najwyższą wartością wcale nie jest życie czy wolność, lecz miłość. „Bóg jest miłością” – mówi Św. Jan (1J 4,8). Może się okazać, że Bóg, który jest miłością, w swoich planach nie przewidział dla tych konkretnych ludzi ojcostwa i macierzyństwa, mimo tkwiących w nich pragnień. A przynajmniej nie należy wykluczać takiego scenariusza! Mit III – Kościół musi ustąpić, inaczej przegra Jan Paweł II, Pocieszenie, ze zbiorów parafii w Kazimierzu Dolnym Demaskował to Jan Paweł II w Irlandii, zanim ten kraj dokonał konsumpcyjnego skoku: „Szerzący się materializm podporządkowuje sobie człowieka w wieloraki sposób – z agresywnością, która nie oszczędza nikogo. Najświętsze zasady będące dotąd bezpiecznymi przewodnikami jednostek i społeczeństw zostały zupełnie wyeliminowane z życia przez fałszywe rozumienie wolności, świętości życia, nierozerwalności małżeństwa, właściwego sensu życia seksualnego, stosunku do dóbr materialnych oferowanych nam przez postęp. [...] Dobrobyt i dostatek – nawet wtedy, gdy dopiero zaczynają być udziałem szerszych kręgów społecznych – prowadzą do przekonania o prawie do wszystkiego, co dobrobyt niesie ze sobą i do stawiania coraz bardziej egoistycznych żądań. Każdy domaga się pełnej wolności we wszystkich dziedzinach ludzkiego postępowania i płynących z niej nowych modeli moralności. [...] Stoimy obecnie w obliczu wyzwania, jakim jest pokusa przyjęcia za prawdziwą wolność tego, co w rzeczywistości jest jedynie nową formą zniewolenia” (Homilia Mszy św. w Phoenix Park w Dublinie, 29.09.1979 r.). Chrześcijaństwo nigdy nie głosiło pojedynczych wartości. Zawsze głosi- Pokusa, by w imię zachowania wiernych zrezygnować z wartości, jest ogromna. Jak owocowały wszelkie kompromisy, na które godzili się ludzie Kościoła ze strachu albo dla uniknięcia odrzucenia, możemy prześledzić na przestrzeni wieków. Złudna obietnica, więcej – prawdziwie demoniczny sofizmat, że jeśli Kościół zrezygnuje z wierności i wymagań, zachowa wiernych, wystawiła Kościół katolicki, ale także wszystkie odłamy chrześcijaństwa, na ośmieszenie i pogardę. Za każdym razem spełniały się słowa Chrystusa o soli zwietrzałej, która na nic się nie przydaje, chyba na „wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13). Rezygnacja z wartości jest dla Kościoła aktem samobójczym. Tylko wierność daje Kościołowi gen niezniszczalności! Jak długo Kościół trwa wiernie w nauce Pana, może liczyć na Jego obecność i opiekę. Wtedy nie tylko towarzyszy mu obietnica wypowiedziana do Piotra „[...] bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18), ale staje się rzeczywistą przestrzenią i zarazem świadkiem takich właśnie zwycięstw. Odrzucenie głosu Kościoła w tej czy innej kwestii nie jest niczyim zwycięstwem. To nie jest żaden sukces, choć może być i bywa tak przedstawiany w mediach. Tak naprawdę człowiek przegrywa wtedy sam ze sobą i ze słabością, którą w sobie nosi. Kościół nie powinien się bać odrzucenia z powodu wierności. Odrzucenie jest stanem normy dla Kościoła. Ma on do wyboru albo być odrzuconym jako znak sprzeciwu, albo jako znak zgorszenia. Jeśli zostanie odrzucony jako znak sprzeciwu trzeba się cieszyć, że światło jest światłem, sól solą, a zaczyn zaczynem! Jeśli stanie się znakiem zgorszenia, czeka go podwójne odrzucenie. Kościół nie ma wyboru, jest tylko depozytariuszem, a nie twórcą Objawienia. ks. Ryszard K. Winiarski Głos Kościoła K ościół od zawsze broni najsłabszych, a zwłaszcza całkowicie bezbronnych, jakimi są dzieci poczęte. Ci, którzy je zabijają i ci, którzy czynnie uczestniczą w zabijaniu bądź ustanawiają prawa przeciwko życiu poczętemu, a takim jest życie dziecka w stanie embrionalnym, w ogromnym procencie niszczone w procedurze in vitro, stają w jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego i nie mogą przystępować do Komunii świętej, dopóki nie zmienią swojej postawy. Kanon 1398 KPK stanowi: „Kto powoduje przerwanie ciąży po zaistnieniu skutku (chodzi o zabicie płodu ludzkiego w jakiejkolwiek postaci i w jakiekolwiek etapie rozwoju od momentu poczęcia), podlega ekskomunice wiążącej w mocy samego prawa”. Oświadczenie Rady Episkopatu ds. Rodziny fot. rkw dorosły czy dziecko, staje się środkiem do celu, to znaczy, że zatraciliśmy pojęcie osoby, relacji osobowych, zwłaszcza miłości. Sprowadzamy wszystko do rozważań, czy coś jest technicznie lub technologicznie możliwe, czy nie? Dziecko staje się dla niektórych rodzajem należnej „konsumpcji”. To jest część wielkiej strategii pokus bogacącego się społeczeństwa. Dr n. med. M. Barczentewicz, zdeklarowany przeciwnik in vitro, zwolennik naprotechnologii w Sanktuarium Groty Mlecznej w Betlejem. W tym miejscu bardzo wiele małżeństw wyprosiło dar poczęcia nowego życia My nie będziemy obawiać się tych głosów, które chcą, aby Kościół znikł z przestrzeni publicznej, by nie przeszkadzał w uchwalaniu niemoralnych praw. Chcemy, by był głosem sumienia społeczeństwa, by przeciwstawiał się temu, iż państwo staje się właścicielem społeczeństwa i narodu. To już znamy. To już pamiętamy i wiemy, do czego to prowadzi. Abp H. Hozer w czasie poświęcenia kościoła św. Trójcy w Ząbkach KAI 17 X 2010 13 O sobiście sądzę, że tegoroczny Nobel promuje medycynę pozbawioną etycznej wrażliwości. Profesor Edwards ponosi osobistą odpowiedzialność – uważa prof. Ignacio Carrasco de Paula, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia – za handel ludzkimi komórkami rozrodczymi. Bez prof. Edwardsa nie byłoby na całym świecie wielkiej liczby zamrażarek – pełnych embrionów, które w najlepszym razie oczekują na przeniesienie do macic, ale co bardziej prawdopodobne – zostaną porzucone, by umrzeć. patologii, ani epidemiologii. Metoda przez niego opracowana nie jest żadną terapią. Jednym słowem nie sięgnął on do głębi problemu, znalazł rozwiązanie, obchodząc problem bezpłodności. Trzeba bowiem z całą stanowczością podkreślić i przypomnieć piewcom „życiodajnej próbówki”, że tegoroczny Nobel z medycyny jest festiwalem nieporozumienia, a nawet kłamstwa – Nobel z medycyny za metodę, która nie leczy, a nawet nie nosi znamion terapii. Zapłodnienie pozaustrojowe daje bezpłodnej parze możliwość posia- Nobel za próbówkę Plakat reklamujący Polski Bank Komórek Macierzystych Nie da się ukryć, że prof. Edwards jest twórcą metod, które w żaden sposób nie leczą niepłodności i nie rozwiązują tego problemu ani z punktu widzenia dania dziecka, mimo iż para pozostaje nadal bezpłodną – to swego rodzaju sprytne ominięcie problemu. Metoda ta daje taką możliwość w minimalnym procencie – bo tylko nie więcej niż 5% wyprodukowanych embrionów będzie miało szansę narodzić się jako dzieci. Można więc wnioskować, że daje iluzję i nadzieję, która w większości przypadków zostanie zawiedziona. Mimo iż upłynęły już 32 lata od narodzin Louise Brown [pierwsze na świecie dziecko z próbówki – przyp. red.], a prace nad samą techniką prowadzone są od blisko 50 lat, skuteczność sztucznej prokreacji pozostaje nadal przerażająco niska. Co za tym idzie – skoro do tej pory narodziło się ponad 4 miliony dzieci poczętych in vitro, czyż nie warto myśleć o setkach milionów istnień ludzkich świadomie i celowo powołanych do istnienia w laboratorium, które na skutek niskiej skuteczności metody zginęły? Czy rzeczywiście posiadanie tego jednego i upragnionego może być realizowane za wszelką cenę? Czy rzeczywiście ta metoda jest aż tak nieskuteczna? Nie. Okazała się ona nad wyraz skuteczna w powielaniu mitów i iluzji, w podtrzymywaniu marzenia o panowaniu nad ludzkim życiem, w demiurgicznym decydowaniu o ilości i jakości ludzkich istnień.[...] Z laboratorium Edwardsa wyłania się duch Huxleyowskiego nowego lepszego świata, który dziś żyje dostatnio z handlu ludzkimi gametami, z wynajmowania brzucha, z produkcji embrionów czy ludzkozwierzęcych hybryd przeznaczonych do doświadczeń, zarabia na rodzicach tej samej płci, embrionach przechowywanych w ciekłym azocie – wyselekcjonowanych i o najlepszym kariotypie, bo moje dziecko musi być takie, jakie sobie wymyślę i zaplanuję. I to wszystko nazywają jeszcze medycyną! fragmenty artykułu Tomasza Orłowskiego, Konsekracja próbówki, „Rzeczpospolita”, 14.10.2010, autor jest bioetykiem, doktorat w tej dziedzinie obronił w Rzymie Puławski szpital w liczbach • 14 różnych rodzajów umów z NFZ (dla porównania: Szpital Specjalistyczny Kard. S. Wyszyńskiego w Lublinie tylko 7); • na 526 łóżkach szpital przyjmuje ponad 20 tys. pacjentów rocznie; • przychodnie specjalistyczne przyjmują rocznie 100 tys. wizyt; • roczny kontrakt z NFZ wynosi 63 159 247 zł; • szpital wykonał procedury medyczne o 11 mln zł przekraczające wartość kontraktu (w tym zabiegi ratujące życie o 7 mln zł powyżej kontraktu); 14 • laboratoria szpitalne wykonują dziennie 1400 różnych badań; • Stacja Obsługi Ratunkowej wyjeżdżała rocznie do chorych 3331 razy, w tym 162 przypadki to była reanimacja, 466 stanowiły wypadki drogowe; • udział puławskiego szpitala w środkach publicznych województwa w roku 2010 stanowi zaledwie 2% (wcześniej było to nawet 3,7%); • realizacja projektu termoizolacji pawilonu C spowoduje zmniejszenie emisji gazów o 70%, spadek zapotrzebowania na energię o 54%, oszczędności roczne ok. 46 755 zł. Inwestycja ma się zwrócić w ciągu 3 lat. Planowana wymiana okien w całym szpitalu wyniosłaby 1,5 mln zł; • według anonimowych badań satysfakcja pacjentów z usług medycznych w szpitalu wzrasta. Aż 90,01% pacjentów poleciłoby swoim bliskim korzystanie z usług SP ZOZ w Puławach, pozostali nie poleciliby lub odradzaliby. red. Nieuchronność śmierci T nadzieję, że śmierć nie jest końcem, lecz prowadzi do spotkania z Bogiem, które następuje podczas sądu. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). Każdego z nas to czeka, każdy z nas będzie musiał zdać sprawę przed Bogiem ze wszystkich swoich uczynków. Na sądzie szczegółowym bowiem dokonuje się podsumowanie życia człowieka w odniesieniu do Miłości – Jezusa Chrystusa. Dalej prowadzą trzy drogi: czyściec, niebo lub piekło. Wszystko zależy od tego, jakie było ziemskie życie człowieka. Ten, kto jest tego świadomy, stara się żyć w imię wiary, w mocy Boga mając nadzieję na życie wieczne w niebie. Pomocą są sakramenty, które dał nam sam Chrystus, szczególnie Eucharystia. Jest Ona dla chrześcijanina pokarmem i zapowiedzią Uczty w Królestwie Chrystusa. „Wtedy rzekł do nich: »Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni w Królestwie Bożym«” (Łk 22,15–16). Ważne jest także, by do wydarzenia śmierci podejść z powagą i szacunkiem. Należy przygotowywać się do niej każdego dnia. Trzeba uświadamiać sobie co dzień na nowo fakt, że osoba opuszczająca ten świat odchodzi do Boga, do wieczności, gdzie rozpoczyna nowe życie, będące zapłatą za to ziemskie. Człowiek wierzący winien również dbać o chrześcijański styl umierania, fot. rkw emat śmierci jest niezwykle aktualny w dzisiejszych czasach. Człowiek niemal codziennie słyszy w mediach, radiu czy telewizji o tragicznych wydarzeniach, których skutkiem jest śmierć. Ukazywany w mediach obraz śmierci budzi lęk, przerażenie, a co najważniejsze – nie daje nadziei. Niekiedy śmierć umieszczana jest poza życiem. Jednakże w błędzie są ci, którzy tak myślą, gdyż śmierć bardzo mocno zakorzeniona jest w życiu. Życie samo w sobie zawiera śmierć, a sama śmierć – życie. Można by nawet rzec: kto się narodził… umrze. Od początku dziejów człowiek wiedział, że jest istotą słabą i śmiertelną. Wiedział, że powoli przemija. Doskonale to widać w literaturze, malarstwie, filozofii czy religii. Dzisiejszy człowiek chce z życia skraść tyle, ile zdoła. To jego podejście do świata, chęć używania życia i korzystania z doczesnych dóbr sprawia, że nie dopuszcza do siebie myśli o kruchości istnienia. Współczesny człowiek na różne sposoby, czasem na siłę i w sposób sztuczny, próbuje bronić się przed myślą, że kiedyś umrze. Tego rodzaju postawa jest nie do przyjęcia w chrześcijaństwie. Dlatego rodzi się potrzeba, by na śmierć spojrzeć w aspekcie wiary, aby nie stała się ona wrogiem samego człowieka. Teologiczna interpretacja śmierci prowadzi nas do najważniejszego wydarzenia dla osoby wierzącej – Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wydarzenie to daje nam Aleja dębowa w Cieplicach dlatego nikt nie powinien umierać w samotności i zapomnieniu. Niestety, tak wielu ludzi umiera dziś w ciszy sali szpitalnej czy samotności swego mieszkania. Samo umieranie kojarzy się nam z chorobą i cierpieniem. W takiej sytuacji umierający nie potrafi ujrzeć sensu stanu, który jest jego udziałem. Nie może też doświadczyć prawdy o Bogu i Jego Miłosierdziu. Dlatego sam Stwórca wychodzi naprzeciw człowiekowi przez swoje Słowo i sakrament namaszczenia chorych. „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana” (Jk 5,14). Sakrament ten jest ogromnym wsparciem dla umierającego, jednoczy z cierpiącym Chrystusem i daje nadzieję. To dzięki niemu człowiek widzi w innym świetle swoje cierpienie i ból. Upodabnia się do Chrystusa, który zwycięża nasze cierpienia. „Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, który ma się w nas objawić” (Rz 8, 18). Wyrazem miłości chrześcijańskiej i ostatecznym darem człowieka wierzącego dla zmarłego jest chrześcijański pogrzeb połączony z Ofiarą Mszy Świętej. „Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie, powstanie też ciało niebieskie” (1 Kor 15,42–44). Liturgia pogrzebowa to wyraz głębokiego szacunku dla ciała i troska o zbawienie duszy. Paschał zaś przypomina osobę Jezusa Chrystusa, który Zmartwychwstał. W świetle powyższych rozważań należy pamiętać, że przygotowanie do momentu śmierci nie może być oderwane od całości życia człowieka i nie powinno być traktowane jako przypadek. Trzeba podjąć refleksję – nie tylko w listopadzie, gdy odwiedzamy groby bliskich – nad własnym przemijaniem, nad kruchością życia, a przede wszystkim nad śmiercią, która jest początkiem Życia. Człowiek, który umiera pojednany z Bogiem, uczy sztuki umierania tych, którzy zostają, składając im przy tym ostatni dar miłości. Daje świadectwo, że jest wyznawcą Chrystusa, który pierwszy Zmartwychwstał. Agnieszka Moniuszko 15 fot. rkw kasaty Towarzystwa Jezusowego, dlatego święcenia kapłańskie otrzymał dopiero w 1784 r. W Akademii Wileńskiej uzyskał tytuł doktora prawa. Potem był proboszczem w Liwie na Podlasiu. Otrzymał godność infułata i kanonika kijowskiego. W latach 1800–1802 był proboszczem w Kazimierzu Dolnym, potem w Powsinie k. Warszawy. Od 1808 był członkiem Rady Stanu Księstwa Warszawskiego, od 1815 r. był senatorem i biskupem krakowskim, następnie arcybiskupem warszawskim i prymasem Królestwa Polskiego. W 1829 r. koronował na króla Polski cara Mikołaja I Romanowa Jan Paweł Woronicz, portret namalowany przez Urszulę Religę-Parfianowicz historyczny Świątynia Sybilli, Assarmot, Lech, Sławniejsze czyny Polaków. Sześciotomowy zbiór Pisma J. P. Woronicza i dwutomowe dzieło Poezje zostały wydane w Krakowie w latach 1832–1833. Woronicz zaprojektował program treściowy wystroju malarskiego w domu biskupów krakowskich, obrazującego dzieje Polski, zrealizowanego przez Michała Stachowicza. Został niedawno przypomniany obszernym artykułem P. Czartoryskiego-Szilera w „Naszym Dzienniku” nr 111/2006 r. Jego portret w typie portretu trumiennego namalowany techniką olejną Woronicz: prymas, kaznodzieja i poeta N azwisko Woronicz znane jest większości Polaków tylko dlatego, że w Warszawie przy jego ulicy mieści się siedziba Telewizji Polskiej. A postać to wielka i zasłużona. Jan Paweł Woronicz ur. 28 VI (lub 6 VII) 1757 r. w Brodowie nad Horyniem na Wołyniu, zmarł 6/7 XII 1829 r. w Wiedniu. Pochowany w katedrze wawelskiej. Pochodził z rodu senatorskiego, związanego z Czartoryskimi w Puławach. Mając 8 lat zaczął się uczyć w kolegium jezuickim. Nowicjat rozpoczął w 1770 r. i był w nim do 1773 r., gdy Stolica Apostolska pod presją władz carskich dokonała (zdetronizowanego przez sejm w czasie Powstania Listopadowego w 1831 r.). Działał w Towarzystwie Przyjaciół Nauk w Warszawie. Był znakomitym kaznodzieją – wygłosił porywające kazanie podczas uroczystości pogrzebowych księcia Józefa Poniatowskiego w 1814 r. Był patronem przeniesienia jego ciała do krypt wawelskich (1817 r.). Woronicz był także poetą. Jego autorstwa jest Hymn Nieogarniony światem, ojców naszych Boże z muzyką K. Kurpińskiego, do dzisiaj śpiewany w świątyniach. Podczas pobytu Kazimierzu Dolnym napisał także poemat na blasze przez artystkę Urszulę ReligęParfianowicz zajmie miejsce należne mu w kazimierskiej Farze. Jest to dar rodziny Parfianowiczów z okazji jubileuszu 400-lecia nadania kościołowi farnemu obecnego stylu. Portret trumienny jest zjawiskiem malarskim specyficznie polskim. Poza Polską nigdzie nie występuje. Ten typ sztuki funeralnej swój renesans przeżywał w środowiskach sarmackich XVII–XVIII wieku. Najstarszym jest portret trumienny Stefana Batorego z końca XVI w. K. Parfianowicz Ofiarność Polaków fot. rkw W brew pozorom Kościół w Polsce ma swoje sukcesy. Jednym z nich jest, niespotykany w Europie i świecie, rozwój budownictwa sakralnego. Mimo kilkudziesięciu lat ideologicznej walki, mimo drakońskich ograniczeń, mimo inwigilacji i zubożenia najbardziej ofiarnych katolików, głównie emerytów i rencistów, udało się wybudować wiele nowych świątyń i utworzyć sieć nowych parafii. Można powiedzieć, że to swoisty fenomen polskiego katolicyzmu, który odsądza się od czci i wiary! Nie wszyscy też wiedzą, że przez dziesiątki lat z pobudek czysto ideologicznych na uczelniach nie uczono architektury sakralnej i nie przygotowywano architektów i inżynierów do podjęcia najtrudniejszych wyzwań, Zbigniew Markowski – operator dźwigu na budowie kościoła Św. Rodziny w Puławach jakim bez wątpienia jest budowa świątyni. Być może dlatego niektóre obiekty sakralne są na swój sposób oryginalne, nowatorskie, ale bywa, że brakuje im wyczucia sacrum. Jedno jest pewne, póki co jest komu i jest dla kogo budować nowe i konserwować zabytkowe świątynie. Jako naród jeszcze nie zatraciliśmy wielu potrzeb religijnych. I oby tak zostało. Chcemy serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom, wielkim i małym, choć nigdy nie wiemy, która ofiara w oczach Bożych jest naprawdę wielka. W równej mierze podziękowania składamy na ręce wielkiej firmy i skromnego operatora dźwigu! Serdeczne Bóg zapłać! Wasi duszpasterze Redakcja serdecznie przeprasza W pierwszym numerze podaliśmy niewłaścią nazwę Medycznego Studium Zawodowego w Puławach oraz błędnie nazwiska następujących osób: Agnieszki Ścibior-Gałązki, Ilony Kasińskiej, ks. Sławomira Jargiełło i Kazimierza Parfianowicza. 16 Patron na przyszłość „Trzeba wysoko latać ponad błota i przepaście, równiny i góry, chmury i burze”. św. Brat Albert D Dalsza część uroczystości miała miejsce w „Domu Chemika”, pierwszej siedzibie szkoły. Zaszczycili nas swoją obecnością przedstawiciele władz lokalnych, władz oświatowych, dyrektorzy puławskich placówek oświatowych, a także osoby związane z historią szkoły, i nasi obecni współpracownicy, rodzice i absolwenci. Mistrzem ceremonii był Jarosław Łaguna. Zaprezentowano dwie wystawy poświęcone Patronowi szkoły i jego twórczości malarskiej. fot. rkw nia 11 października 2010 r. Zespół Szkół Katolickich w Puławach obchodził dwudziestolecie istnienia. W tym czasie szkoła wpisała się już w historię miasta. Jednakowoż dla jej uczniów, nauczycieli i absolwentów był to dzień tym ważniejszy, że uroczystości jubileuszowe połączono z nadaniem szkole imienia św. Brata Alberta Chmielowskiego i z poświęceniem jej sztandaru. Szkolny zespół teatralny pod kierunkiem M. Jakubiec pracował nad częścią artystyczną od początku roku szkolnego, zaś cała społeczność szkolna od dwóch lat zapoznawała się z postacią Patrona, uczestnicząc w miejskim konkursie wiedzy o nim. Wielki dzień rozpoczął się Mszą św. o godzinie 8.30 w kościele pw. Wniebowzięcia NMP, celebrowaną przez ks. dr. Adama Szponara, proboszcza parafii, ks. Andrzeja Sternika oraz ks. dr. Adama Kostrzewę, przewodniczącego Rady Szkół Katolickich. Po Mszy św. poświęcono sztandar szkoły. fot. rkw Nowy sztandar Zespołu Szkół Katolickich w Puławach Obłóczyny zakonne Adama Chmielowskiego – kościół św. Brata Alberta, Puławy Maria Gotkowska, reprezentująca organ prowadzący szkołę, Towarzystwo Szkolne „Nauka i Praca” w Puławach, fot. rkw Modlitwa psa Panie, waruję na straży! Beze mnie, kto będzie strzegł ich domu? Pilnował ich owiec? Kto będzie wierny? Nikt – prócz Ciebie i mnie – nie wie, czym jest wierność. Mówią mi: „Dobry piesek! Grzeczny piesek!” To tylko słowa... Klepią mnie, odczytała akt nadania szkole imienia św. Brata Alberta Chmielowskiego i wręczyła go dyrektor Joannie Drzewowskiej. Głos zabrali goście, m.in.: prezydent miasta Puławy, lubelski kurator oświaty, przewodniczący Rady Szkół Katolickich i dyrektor Domu Chemika. Po części oficjalnej nadszedł czas na akcent artystyczny w wykonaniu uczniów Zespołu Szkół Katolickich. Przedstawili oni adaptację sztuki Karola Wojtyły Brat naszego Boga. Po widowisku wszyscy gorąco oklaskiwali aktorów, którzy naprawdę się postarali i włożyli w swoje role dużo serca. Szczególnie należy wyróżnić postać św. Brata Alberta, interpretowaną przez Pawła Kulińskiego z klasy II LO, brata Antoniego, którego wspaniale zagrał Roman Jaruga z klasy III Gimnazjum, oraz osobę bezdomnego brawurowo przedstawioną przez Agnieszkę Łagunę z klasy II Gimnazjum. Na koniec zebrani udali się do siedziby szkoły przy ul. Eustachiewicza 1, gdzie odbyło się spotkanie absolwentów. Zebrani mieli możliwość obejrzenia kronik szkolnych i gazetki prezentującej historię placówki. Absolwenci z łezką w oku wspominali „stare, dobre czasy”, zaś grono pedagogiczne z radością dowiadywało się o losach wychowanków. Niejedna przyjaźń została odnowiona w tym dniu, niejedna dyskusja wzniecona ponownie. Cóż, okazja była naprawdę sprzyjająca. Dzień upłynął w milej atmosferze wspomnień, dobrych życzeń i planów na przyszłość. Dwadzieścia lat to dla człowieka szmat czasu, w którym rozwijamy się, zaczynamy poznawać życie od innej, zupełnie nowej strony. A jak jest ze szkołą? dyrekcja szkoły rzucają mi stare kości i bardzo się nimi cieszę... Przyjmuję wszystko, bo oni myślą, że jest mi dobrze. Czasem ktoś mnie kopnie, gdy mi wejdzie w drogę. Przyjmuję i to, bo cóż mi szkodzi! Waruję na straży! Panie, nie daj mi umrzeć, dopóki cokolwiek im grozi. Amen. Carmen Bernos de Gasztold, Modlitwy zwierząt, „W drodze” Poznań 1989 17 Ratunku... tonę! C ra pani Henia, która sama wygniotła kolanami niejeden konfesjonał. Pewnie, trzeba być też dobrym. Wiara bez uczynków jest martwa, powie św. Jakub. Ale to cały czas za mało. Nasze polskie kościoły są pełne ludzi ochrzczonych, którzy przyjmują intelektualnie, że Bóg istnieje, praktykują lepiej czy gorzej, starają się być dobrzy. Ale kiedy przychodzi ucisk, kryzys, cierpienie, wątpliwość, zachowują się jak cała reszta świata – narzekają, załamują ręce, uciekają w różne ślepe uliczki. Gdzie jest ich wiara? Co daje im chodzenie do kościoła, skoro w obliczu prób przegrywają? Potrzeba wiary żywej, opartej na Słowie Bożym i osobistym doświadczeniu Boga. Wiara rzeczywiście daje sens życiu, naprawdę pomaga żyć, jeśli jest taką wiarą, jaką miał Abraham, który „wyszedł nie wiedząc dokąd idzie” (Hbr 11, 8b). Wyszedł, bo tak mu kazał Bóg, a on nie pytał po co, tylko poszedł, bo wiedział, że On nie chce dla niego źle. Chodzi tu o taką wiarę, jaką miał Piotr, kiedy wyszedł z łodzi na wzburzone wody jeziora, co po ludzku jest ostatnią głupotą i wbrew prawom fizyki zaczął kroczyć po powierzchni wód. Dał, podobnie jak Abraham, krok w nieznane, krok w mgłę, ufając, że Ten, który go woła, nie chce go utopić. I co? Objawiła się moc Boga, „ujrzał chwałę Bożą”! Tak, zgadza się, zaczął potem tonąć, ale dlatego, że zwątpił, zapomniał o Jezusie i zaczął mówić: „To niemożliwe, żebym chodził po wodzie! Ludzie tak nie robią! Zaraz utonę!”. Jakie to ludzkie! Ile razy tak mówiłeś w życiu? I ile razy zacząłeś się topić? Ale Piotr nie utonął. Jezus podał mu rękę i go uratował. „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?” (Mt 14, 31). Mała wiara, wiara sztywna. Dużo tradycji i obrzędów, a mało Ducha. To nasz problem. Tradycja nie da sensu życiu, przynajmniej trwałego. Potrzeba wiary żywej, opartej na Słowie Bożym i osobistym doświadczeniu Boga. Jak ją znaleźć? O tym dowiesz się z „Budzika”, mam nadzieję koło Wielkanocy. ks. Michał Zybała fot. rkw hodzę do kościoła, modlę się, wracam do domu i… znowu to samo. Te same ściany, te same problemy, ten sam mąż. Nic się nie zmienia. I gdzie ten Bóg? Wsiadamy znowu na statek. Ten z żaglami (por. poprzedni numer „Budzika”). Twój żagiel nie jest zbyt imponujący, brakuje w nim dającego pęd i energię wiatru. Żyjesz, ale co to za życie… Bóg nie obiecuje Ci cudów na kiju, jak co druga firma w czasie przedświątecznych promocji. Nie każe Ci kupować piątej butelki płynu do naczyń, obiecując, że odtąd będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bóg nie mydli oczu, ale obiecuje, że „jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” (por. J 11,40). Jeśli uwierzysz, to nie znaczy, że Twoje życie będzie bez problemów, stanie się istną sielanką prosto z serialu, ale będzie inne, nabierze sensu, kolorów. A może nawet doświadczysz cudu? Powiesz: „Ale ja już jestem wierzący!” Czy na pewno? Kiedy wiadomo, że człowiek jest wierzącym chrześcijaninem? „Kiedy wierzy w Boga” powie pani Zosia. Cóż, muzułmanie też wierzą w Boga. „No to jeszcze wierzy w Chrystusa” – doda pan Mietek. Znam parę osób, które mówią, że wierzą i w Boga, i w Chrystusa, ale do Kościoła nie chodzą, bo się modlą sami w lesie. „W takim razie trzeba jeszcze chodzić do Kościoła” – powiedział z przekąsem lekko poirytowany pan Janusz. Tak, to prawda, ale niewielu spośród chodzących do Kościoła regularnie przyjmuje Komunię Św. „Bo grzeszą!” – krzyknie z pasją inkwizyto- Chrześcijaństwo w pigułce Ruiny synagogi w Kafarnamum XXVI Światowy Dzień Młodzieży Madryt – sierpień 2011 „Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze” Chcemy Ci zaproponować wspólne dwa tygodnie wakacji w przyszłym roku! Wspólny wyjazd do Madrytu na spotkanie z papieżem w gronie ludzi młodych. Jeśli nie pojedziesz, stracisz: • możliwość spotkania żywego Boga w żywym Kościele, • możliwość spotkania z Benedyktem XVI, • wspaniałą atmosferę wielkiego święta młodych w międzynarodowym towarzystwie, • nowe, międzynarodowe znajomości, • zwiedzenie pięknej Hiszpanii, 18 • możliwość poznania kultury, kuchni, języka i ludzi zza Pirenejów, • unikalne wspomnienia. Kontakt: ks. Michał Zybała – parafia Miłosierdzia Bożego w Puławach, ul. Kowalskiego 1, ℡ 510 555 611, email: [email protected] Zapisy i wszelkie informacje na spotkaniach w parafii Miłosierdzia Bożego w każdy piątek o 19.00. Jeśli brakuje ci pieniędzy, a chciałbyś pojechać, przyjdź – spróbujemy je znaleźć. www.madryt2011.pl fot. rkw Zbigniew Śliwiński M ąż i ojciec, katecheta, dyrektor szkoły w Skowieszynie, przewodniczący Rady Miasta Puławy, w takiej kolejności wymienia swoje życiowe role Zbigniew Śliwiński. Mówi o sobie, że jest dzieckiem Włostowic. To jego pierwsza i najważniejsza ojczyzna: mała i najbliższa sercu. Umawiamy się na krótką rozmowę o kończącej się kadencji, nie przesądzając o wynikach najbliższych wyborów samorządowych. ale przekonuję się, że uspokojenie ruchu zwiększa poczucie bezpieczeństwa, że ta inwestycja poprawia estetykę tego terenu, a to, że jadę wolniej i mniej wygodnie, przyjmuję z pokorą. Z lat dzieciństwa pamiętam kilka śmiertelnych wypadków na ul. Włostowickiej i może dlatego łatwiej się przyzwyczajam. Z drugiej strony warto zaznaczyć, ze dzięki środkom zewnętrznym mamy estetyczną, bezpieczną dzielnicę miasta, szkoda tylko, że dla kierowców trochę nietypową. Mam nadzieję, że za kilka lat obwodnica Puław i Włostowic będzie faktem dokonanym! Tego życzę nam wszystkim! Jeszcze tylko musimy przeżyć utrudnienia drogowe związane z budową kanalizacji deszczowej i remontem nawierzchni ul. Włostowickiej odcinka od pętli do granic miasta (na tym odcinku nie będzie Miasteczka Holenderskiego). Puławy ogromnie dużo inwestują w drogi, w miejsca parkingowe, ścieżki rowerowe. To pomaga rozładować wych, Rondo Bitwy Warszawskiej i Rondo Kard. S. Wyszyńskiego. Pod budowę nowej hali widowiskowo-sportowej miasto zakupiło teren po dawnych zakładach drzewnych. Czy zagości u nas piłkarska reprezentacja jakiegoś kraju, to już nie zależy od radnych, tylko od konkretnych federacji piłkarskich, ale sam fakt, że Puławy znalazły się w gronie 21 ośrodków w Polsce jest sukcesem triuwiratu zawartego w tym celu z Nałęczowem i Kazimierzem Dolnym. Wiemy, że służba zdrowia leży w gestii radnych powiatu, ale czy miasto w jakiś sposób wspiera nasz szpital? – Służba zdrowia w całym kraju przeżywa organizacyjno-finansowe trudności, ale miasto w miarę możliwości wspiera puławski szpital, przekazując kilka razy w roku dotacje. Wspomnę m. in. remont okulistyki i kardiologii, a przede wszystkim remont oddziałów dziecięcych, na które Rada Miasta przekazała dotację w wysokości 600 tys. zł. Także hospicjum nie powsta- Szukamy tego, co łączy Co sprawia, że wybory samorządowe cieszą się o wiele wyższą frekwencją niż parlamentarne czy prezydenckie? Najnowsze badania OBOP pokazały, że zdecydowana większość Polaków (64%) jest zadowolona z reformy samorządowej, która nastąpiła w 1990 r., aż 52% ankietowanych ocenia dobrze lub bardzo dobrze prace samorządu. Bierze się to stąd, że samorząd rozstrzyga większość spraw najbliższych codzienności zwykłych ludzi, takich jak: przedszkola, żłobki, szkoły, służba zdrowia, komunikacja, bezpieczeństwo, inwestycje i budownictwo komunalne, plany zagospodarowania przestrzennego, pozyskiwanie środków unijnych, sztaby antykryzysowe itp. Ze wszystkich instytucji organizacje pozarządowe i samorząd najlepiej wydają publiczne pieniądze, o wiele lepiej niż urzędy centralne. To wszystko decyduje o jakości życia tysięcy naszych rodzin. Poza tym w wyborach samorządowych nie startują ludzie anonimowi z zewnątrz, to przeważnie osoby, które znamy. Wyborcy mają możliwość przekonać się, kto jest kim na co dzień, bezpośrednio możemy ocenić jego aktywność i poglądy. Miasteczko Holenderskie we Włostowicach ma swoich zwolenników, ale nie brakuje mu zagorzałych krytyków by nie powiedzieć wrogów... Wiem o tym. Mam nadzieję, że wszyscy się do tego przyzwyczaimy. Jako częsty użytkownik tych ulic sam widzę nie do końca precyzyjne rozwiązania, problemy komunikacyjne, służy też zdrowiu, bo coraz więcej osób przesiada się na rower. ło bez finansowego wsparcia miasta. Oczywiście potrzeb zawsze jest więcej, niż możliwości. Wspomniał pan o sztabie kryzysowym. Jak udało się Puławom uniknąć powodzi? Co pana inspiruje w służbie publicznej? Oczywiście, ocalenie to najpierw dzieło Opatrzności, ale zaraz potem trzeba wymienić setki, może nawet tysiące ludzi: strażaków, żołnierzy, policjantów, wolontariuszy, urzędników, uczniów, ochotników i mieszkańców posesji bezpośrednio zagrożonych, którzy zdali egzamin z solidarności. Cieszmy się z ocalenia, dziękujmy wszystkim, którzy z wielkim poświeceniem pracowali w sztabach kryzysowym i akcjach ratowniczych na wałach, ale przede wszystkim współczujmy i pomagajmy tym, którzy takiego szczęścia nie mieli. Czy będziemy gościć jedną z drużyn na EURO 2010? Prezydent Miasta i jego służby robią wszystko, żeby tak było. Mamy już praktycznie gotowy stadion, drugi etap inwestycji skończymy w przyszłym roku. Przy okazji warto pochwalić się szkolnymi obiektami, a szczególnie nowym Orlikiem przy Szkole Podstawowej nr 4. Największy problem to jakość dróg poza miastem, w Puławach remontujemy ulice: Skłodowskiej, Wróblewskiego. Na wiosnę odcinek ul. Kusocińskiego do ul. Bema zakończy realizację projektu. A w ogóle mamy w naszym mieście trzy nowe ronda: Powstańców Stycznio- Aktywność i bezinteresowność. Na pewno wiara w Boga i w ludzi. Dnia 13 XI 1999 roku Puławy otrzymały Brata Alberta za patrona. Święty, powstaniec, artysta, człowiek wrażliwy na potrzeby innych, może i powinien być natchnieniem dla wszystkich, którzy podejmują się troski o wspólne dobro. Z tego też bierze się moja aktywność w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży i organizowanie imprez religijno-kulturalnych takich jak: Wojewódzki Festiwal Kolęd, festyny rodzinne, misteria paschalne czy Miejska Wigilia, w której udział bierze kilkaset osób. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich do udziału w zbliżających się konkursach o Patronie Puław. Dzielę czas między rodzinę i moje miasto, to wszystko. Czego pan życzy mieszkańcom Puław? Życzę, aby wybrali samorząd, który oprócz wizji przyszłości będzie oddany organicznej pracy. Warto tutaj żyć i warto dla Puław robić coraz więcej. Konsulowie rzymscy, kiedy kończyli swoją kadencję wypowiadali taką sentencję: „Feci, quod potui, faciant meliora potens” – „Zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej”. Puławy na to zasługują! rozmawiał ks. Ryszard Winiarski 19 Architektura nowego kościoła w Puławach P Sztuczne wzniesienie usypane na terenie inwestycji dało pretekst do zakomponowania zespołu typu „małego Akropolu”. Jego dominantą jest budynek kościoła otoczonego kolumnadą, pod którą dookoła kościoła prowadzi droga procesyjna. Budynek plebanii z kancelarią usytuowany został przy stoku wzniesienia, dzięki czemu jego bryła nie konkuruje z bryłą kościoła. Jego główna kubatura sytuuje się poniżej poziomu wzniesienia, u podstawy. Swobodne usytuowanie budynku plebanii i kancelarii w stosunku do kościoła (pod kątem 22,5 stopnia) dostosowane jest do kształtu wzniesienia i działki, tworząc jednocześnie zwężający się dziedziniec zamknięty wieżą dzwonnicy. Dzwonnica i łącznik wsparte na słupach, zamykają perspektywę zespołu Jednocześnie tworząc prześwit pomiędzy budynkami, otwarty na zieleń pobliskiego lasu. Marek Skrzyński (architekt) z kancelarią parafialną, wieży dzwonnicy oraz kaplicy przedpogrzebowej. Budynki kościoła, wieży i plebanii z kancelarią połączone są zadaszonym łącznikiem. Styl architektoniczny zespołu nawiązuje do dominującego w historycznych obiektach w Puławach klasycyzmu. Można go określić mianem „nowoczesnego klasycyzmu”, gdyż łączy klasyczne proporcje budynków z nowoczesnymi materiałami i wykończeniem „high tech”, jak np. kolumny obłożone blachą ze stali nierdzewnej, czy przeszklone, przezroczyste kopuły. fot. rkw fot. rkw rzedsięwzięcie inwestycyjne obejmuje budowę zespołu kościelnego Parafii Rzymskokatolickiej pw. Świętej Rodziny w Puławach, złożonego z budynku kościoła, plebanii Pracownicy Mostostalu S.A., którzy zamontowali komplet krokwi na dachu kościoła Świętej Rodziny Kaplica zamiast domu pogrzebowego T 20 przejścia przez ucho igielne śmierci ku zmartwychwstaniu. fot. rkw rwają prace budowlane przy kaplicy pogrzebowej w parafii Św. Rodziny. Niewielka rotunda nawiązująca do najstarszych i najlepszych wzorców, przykryta kopułą, ma służyć jako miejsce modlitwy i ostatnich spotkań rodziny ze zmarłymi. Wiemy, jak bardzo moment odejścia bliskiej osoby jest trudny, czasem wręcz dramatyczny, dlatego potrzebujemy miejsca, które z definicji służyć będzie wyłącznie skupieniu w obliczu rzeczy ostatecznych. Kaplica pogrzebowa to miejsce, w którym majestat życia spotyka się z majestatem śmierci. Stąd wierni będą wyprowadzani do domu Ojca, gdyż pogrzeb chrześcijański nie jest świeckim konduktem czy marszem, ale liturgiczną procesją, którą rozpoczyna znak krzyża i wezwanie imienia Bożego. Jest liturgią, która w Słowie Bożym, w gestach, modlitwach i śpiewach wyraża tajemnicę paschy, czyli Kaplica przedpogrzebowa, parafia Św. Rodziny w Puławach, stan na 5 XI 2010 r. Nie wszyscy może zdążyli zauważyć, że nasza świątynia jest rozpięta między dzwonnicą a kaplicą pogrzebową, między biegunem życia a biegunem śmierci. Bo życie każdego z nas ma zakodowa- ną dwubiegunowość. Nasz architekt, Marek Skrzyński, dobrze to odczytał. Teraz z perspektywy placu budowy nie wszystko widać. Niektóre elementy mogą wydać się niezrozumiałe, wręcz przypadkowe, ale powoli projekt będzie okazywał się coraz bardziej funkcjonalny i architektonicznie spójny. „Dom pogrzebowy, nawet najbardziej nowoczesny i najlepiej urządzony, nigdy nie będzie kaplicą – mówi zapytany przez redakcję proboszcz ks. H. Olech. – Zawsze będzie brakować mu sacrum, które jest odczuwalną obecnością samego Boga. W dobie narastającej desakralizacji potrzeba miejsc, które ukażą nam głębszy wymiar naszej egzystencji i tego, co dzieje się potem. Postaramy się zapewnić odpowiedni wystrój kaplicy odwołując się do najstarszego archetypu, jakim pozostaje symbolika biblijna”. red. Informacje kancelaryjne Parafia Matki Bożej Różańcowej 24-100 Puławy, ul. Lubelska 7a tel. (81) 88 83 414 Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Piotr Trela • wikariusze: ks. Edward Duma, ks. Mariusz Kamiński, ks. Łukasz Kachnowicz • rezydent: ks. Dariusz Stankiewicz • czwartek–piątek 9–10 XII: 900 i 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1630 Msza św. z nauką dla dzieci, 1900 Liturgia Słowa z nauką dla młodzieży. • sobota 11 XII: Dzień spowiedzi: 600 Msza św. (roratnia) z nauką dla dorosłych, spowiedź 900–1300 (1200 spowiedź dzieci) i 1500–1800 (1700 spowiedź młodzieży), 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1900 Liturgia Słowa z nauką dla młodzieży. • niedziela 12 XII: Dzień Komunii św. generalnej: 700, 900, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1030 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1200 Msza św. z nauką dla dzieci. Konto parafialne PKO BP 75 1020 3219 0000 9202 0047 2928 Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: wtorek–piątek 830–1000 i 1600–1745, sobota 830–1000. Konta parafialne PKO S.A 23 1240 2412 1111 0000 3628 3035 BS Końskowola 35 8741 0004 0000 0954 2000 0020 Rekolekcje adwentowe 12–15 XII 2010 r. „Rodzina Bogiem silna” Prowadzi o. Jerzy Kielech – przeor klasztoru paulinów w Sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin w Leśniowie Parafia św. Józefa 24-100 Puławy, ul. Włostowicka 61 fot. rkw Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 800–900, 1700–1800. Księża pracujący parafii • proboszcz: ks. dr Adam Szponar • wikariusze: ks. Sławomir Jargiełło, ks. dr Piotr Melko • rezydent: ks. kan. Edward Szeliga Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie (oprócz środy i świąt) 900–1100 i 1600–1800. email: [email protected] Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie 900–1100,1600– 1800, z wyjątkiem środy, niedzieli i uroczystości kościelnych. tel. (81) 888 47 27 24-100 Puławy, ul. Aignera 1 tel. (81) 887 45 33 e-mail: [email protected] www.parafiawnmppulawy.republika.pl tel. (81) 886 80 94 Księża pracujący parafii proboszcz: ks. Andrzej Sternik wikariusze: ks. Kamil Kajdaszuk, ks. Tomasz Surma, ks. Piotr Tylus, ks. Michał Zybała rezydent: ks. kan. Ryszard Gołda Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Waldemar Żyszkiewicz, • wikariusze: ks. Eugeniusz Dobosz, ks. Robert Karczmarek Parafia pw. Wniebowzięcia NMP Parafia Miłosierdzia Bożego 24-100 Puławy, ul. M. Kowalskiego 1 www.pulawy-milosierdzia.kuria.lublin.pl fot. rkw Rekolekcje adwentowe 19–21 XII 2010 r. Prowadzi ks. prałat Sławomir Laskowski, misjonarz na Białorusi • niedziela 19 XII: 700, 830, 1000, 1130 Msza św. z nauką dla dzieci, 1300, 1630 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych. • poniedziałek–wtorek 20–21 XII: 600 roraty z homilią, 800, 1000, 1200, 1600 Msza św. z nauką dla dzieci, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1900 Liturgia Słowa dla młodzieży. spowiedź: 600–700, 830–1300 i 1500–1900. fot. rkw fot. rkw Rekolekcje adwentowe 9–12 XII 2010 r. prowadzący: ks. prałat dr Stanisław Sieczka Rekolekcje adwentowe 3–5 XII 2010 r. Prowadzący – ks. kan. Jan Adamek z Lublina • piątek 3 XII: 900, 1215, 1600 w Skowieszynie, 1800 Msza św. z nauką ogólną. • sobota 4 XII – dzień spowiedzi: spowiedź 900–1300 i 1500–1800, Msza św. z nauką ogólną 1800. W Skowieszynie: spowiedź 1500–1600, Msza św. z nauką ogólną 1600. • niedziela 5 XII – odpust ku czci Św. Barbary: 730, 900, 1030, 1215 (dla dzieci), 1800 Msza św. z nauką ogólną. W Skowieszynie 1600 Msza św. z nauką ogólną • 17 XII odwiedziny chorych z posługą sakramentalną. W Skowieszynie od 900. We Włostowicach od 1500. • niedziela 12 XII: 600, 900, 1000 Msza św. z nauką dla przedszkolaków, 1030 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1200 Msza św. z nauką dla dzieci, 1315, 1600, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych. • poniedziałek 13 XII: 600, 800, 1000, 1630,1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkól podstawowych, 1545 konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915 konferencja dla młodzieży uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl. gimnazjum. • wtorek 14 XII: pierwszy dzień spowiedzi: 600, 800, 1000, 1630, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkól podstawowych, 1545 konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915 konferencja dla młodzieży uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl. gimnazjum. • środa 15 XII: drugi dzień spowiedzi: 600, 800, 1000, 1630, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkół podstawowych, 1545 konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915 konferencja dla młodzieży uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl. gimnazjum. Konto parafialne Konto parafialne PKO BP 71 1020 3219 0000 9702 0047 2076 PKO BP 48 1020 3219 0000 9102 0056 4740 21 św. z katechezą dla dorosłych, 1900 Msza św. z katechezą dla dorosłych i młodzieży. Konto parafialne fot. rkw fot. rkw Pekao S.A. 93 1240 2470 1111 0000 3221 6983 Parafia św. Brata Alberta Chmielowskiego tel. (81) 887 20 30 24-100 Puławy, ul. Słowackiego 32 e-mail: [email protected] tel. (81) 887 93 53 www.pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl fot. W. Olech Parafia Św. Rodziny 24-100 Puławy, ul. Saperów Kaniowskich 2 email: [email protected], www.albert.pulawy.pl Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. pr. Aleksander Zeń • wikariusze: ks. Andrzej Okaj, ks. Tomasz Nowaczek, ks. Grzegorz Majkut, ks. Zbigniew Gasperski Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie z wyjątkiem środy, niedzieli i świąt 900–1000, 1600–1745 (w okresie wakacji 730–800 i 1600–1745). Rekolekcje adwentowe czwartek 9 XII: 900 Msza św. z nauką dla wszystkich, 1630 Msza św. z nauką dla dzieci, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1930 Msza św. z nauką dla młodzieży. piątek 10 XII: 900 Msza św. z nauką dla wszystkich, 1100 Msza św. z nauką dla chorych, 1630 Msza św. z nauką dla dzieci, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1930 Msza św. z nauką dla młodzieży. sobota 11 XII (Dzień sakramentu pojednania i pokuty): 600 Msza św. z nauką dla wszystkich, 900 spowiedź dzieci i dorosłych, 930 Msza św. z nauką dla dzieci, 1100 spowiedź młodzieży i dorosłych, 1130 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1500 spowiedź dorosłych, 1800 Msza św. z nauką dla wszystkich. niedziela 12 XII (zakończenie rekolekcji): 600 Msza św. z nauką dla wszystkich, 900 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1030 Msza św. z nauką dla dzieci, 1200 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1600 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1800 Msza św. z nauką dla wszystkich. Konta parafialne Pekao SA 30 1240 2412 1111 0000 3628 3006 PKO BP 95 1020 3219 0000 9102 0047 2423 Księża pracujący parafii • proboszcz: ks. Henryk Olech • wikariusze: ks. Jacek Jakubiec, ks. Karol Mazur Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 730–800 i 1730–1830 (oprócz świąt). Rekolekcje adwentowe 5–8 XII 2010 r. Prowadzą Siostry od Jezusa Miłosiernego z Myśliborza • niedziela 5 XII: Msze św.: 700, 830, 900, 1000, 1130 (dzieci), 1300, 1800 (młodzież) • poniedziałek 6 XII: 700 Msza św. z katechezą dla dorosłych, przed południem spotkanie z dziećmi w szkole w dużej sali ze św. Mikołajem, 1200 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1600 konferencja dla dzieci (klasy 0–III), 1700 Msza św. z katechezą dla dorosłych i dla dzieci (klasy IV–VI), 1900 Msza św. z katechezą dla dorosłych i młodzieży. • wtorek 7 XII (dzień spowiedzi): 700 Msza św. z katechezą dla dorosłych, przed południem spotkanie z dziećmi (pogadanka) w szkole w dużej sali, 1200 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1600 konferencja dla dzieci (klasy 0–III), 1700 Msza św. z katechezą dla dorosłych i dla dzieci (klasy IV–VI), 1900 Msza św. z katechezą dla dorosłych i młodzieży; Spowiedź dla wszystkich: 700–800, 900–1100, 1130–1230, 1530 (dla dzieci), 1630–1930. • środa 8 XII (Niepokalane Poczęcie NMP – zakończenie rekolekcji): 700 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 830 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1000 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1200 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1600 Msza św. dla dzieci, 1700 Msza Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła (Fara) 24-100 Kazimierz Dolny, ul. Zamkowa 6 tel. (81) 881 08 70 email: [email protected], www.kazimierz-fara.pl Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Tomasz Lewniewski • wikariusze: ks. Rafał Sobczuk, ks. Grzegorz Kiciak • rezydent: ks. kan. Zdzisław Maćkowiak Kancelaria parafialna • godziny przyjęć codziennie 900–1000, 1600– 1730 (w sprawie rejestracji grobów: wtorek i piątek 900–1100 i 1600–1730). Porządek Mszy Św. •w niedziele i święta: 730 (1 V–31 X w kościele św. Anny), 900, 1030, 1200, 1800 • w dni powszednie 800, 1800. Nabożeństwa okresowe • codziennie o 1730. Sakrament Chrztu św. • w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy na Mszy św. o 1030. Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych w środy o 1700. Rekolekcje adwentowe 12–15 XII 2010 r. Prowadzi ks. Krzysztof Gałan Konto parafialne 57 1020 3219 0000 9802 0041 1751 Adres redakcji: ul. Kowalskiego 1, 24-100 Puławy, tel. 605 242 671, [email protected], [email protected] Zespół redakcyjny: ks. Ryszard Winiarski (red. prowadzący), Jolanta Frycz, ks. Jacek Jakubiec, ks. Mariusz Kamiński, Agnieszka Kawka, Wojciech Kostecki, Stanisława Marek, Elżbieta Mech, Renata Miłosz, Agnieszka Moniuszko, Robert Och, Wojciech Olech (grafika), Kazimierz Parfianowicz, Anna Różycka, Anna Szewczyk (korekta), Grzegorz Zabiegły, ks. Michał Zybała. Rada programowa: ks. prob. Henryk Olech, ks. prob. Andrzej Sternik, ks. prob. Adam Szponar, ks. prob. Piotr Trela, ks. kapelan Ryszard Winiarski, ks. prob. Aleksander Zeń, ks. prob. Waldemar Żyszkiewicz. 22 RES SACRA MISER Człowiek cierpiący jest świętością Dodatek Duszpasterstwa Chorych Hrabina wśród medyków fot. rkw S zkoła istnieje od zawsze, a człowiek ma tylu nauczycieli, ilu spotyka ludzi. Każdy z nas przeszedł przez kilka szkół, ale niektórzy absolwenci po kilku latach wracają w te same mury jako nowi nauczyciele. W puławskim Studium Medycznym pracuje obecnie aż 12 jego Wyróżnieni nagrodami nauczyciele Magdalena Abramczyk Teresa Grzęda Sylwia Jagielska Beata Kocot Agnieszka Markiewicz Dorota Opolska Maciej Strzemski absolwentów. Są nauczycielami zawodu dla nowych pokoleń. W słoneczne przedpołudnie 14 października br. słuchacze i nauczyciele Studium zgromadzili się, by wspólnie oddać honor i wyrazić wdzięczność tym, którzy na co dzień odpowiadają za wykształcenie i wychowanie młodzieży. Po powitaniu wszystkich przez dyrektor A. Berlińską, głos zabrał Michał Doraczyński, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. W niezwykle prosty, ale zajmujący sposób przybliżył obecnym postać hr. Karoliny Lanckorońskiej (1898– 2002). Lanckorońscy herbu Zadora to sięgający korzeniami XIV w. arystokratyczny ród, który wydał wiele wybitnych osobowości: biskupów, hetmanów, marszałków, posłów i filantropów. Herb Michał Doraczyński, historyk IPN rodu umieszczony został na berle Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ojciec hrabiny Lanckorońskiej był Polakiem, matka zaś należała do pruskiej arystokracji. Na skutek zawiłych procesów historycznych i koligacji małżeńskich ród Lanckorońskich osiadł w Austrii, ciesząc się wielką estymą cesarskiego dworu Habsburgów. Dzięki trosce rodziców dzieci otrzymały niezwykle gruntowne wykształcenie w elitarnych szkołach prywatnych i na uniwersytecie wiedeńskim. Wielkie znaczenie miała wspaniała pałacowa biblioteka zgromadzona przez ojca. W czasie I wojny światowej hrabina pracowała w szpitalu wojskowym jako wolontariuszka, w latach 20. zajmowała się pracą naukową w Wiedniu, w latach 30. w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Jako pierwsza kobieta w Polsce zdobyła tytuł doktora habilitowanego (z historii sztuki). W 1940 r., po zajęciu Lwowa przez wojska sowieckie, musiała wybrać mniejsze zło – uciekła do Generalnej Guberni. Była zaprzysiężonym członkiem Armii Krajowej, prowadziła działalność charytatywną w Radzie Głównej Opiekuńczej i PCK. Po powrocie do Lwowa w 1941 r. za próbę wyjaśnienia losów 20 zaginionych profesorów uniwersyteckich została aresztowana przez gestapo i wywieziona do Ravensbrück (nr obozowy 16076). O jej uwolnienie z obozu zabiegała włoska rodzina królewska. Po wojnie, nie tyle z wyboru, co z konieczności (majątek rodowy został rozkradziony lub znacjonalizowany przez komunistów), została na Zachodzie. W Rzymie założyła Instytut Polski, który niesie pomoc wielu byłym żołnierzom z Drugiego Korpusu Armii gen. W. Andersa. Instytut, oprócz prowadzenia badań naukowych, opłacał stypendia dla ponad 1000 polskich naukowców i studentów. Ocalała część wspaniałej kolekcji dzieł sztuki została podarowana narodowi polskiemu. Wśród obdarowanych jest Zamek Królewski w Warszawie (m.in. płótna Rembrandta), Wawel (m.in. ponad 200 rysunków J. Malczewskiego), Muzeum Narodowe, Muzeum Wojska Polskiego i Polska Akademia Umiejętności. Hrabina Lanckorońska zmarła w wolnej Polsce, dla której poświęciła życie, ale spoczywa na włoskim Campo Verano. Niezwykle piękna postać, pełna godności, a przy tym niezwykle skromna i radosna, jest przykładem pedagoga, który nie chodzi na skróty. Zanim zacznie wymagać od innych, stawia największe wymagania samemu sobie. Wykład M. Doraczyńskiego był ważny również w kontekście poszukiwań patrona dla Studium Medycznego. Wcześniej pojawiły się propozycje: bł. Matki Teresy z Kalkuty, Jana Pawła II, Ireny Sendlerowej. Teraz poczet powiększa się o wspomnianą hrabinę Lanckorońską. Decyzja Barbara Konieczek to kwestia przyszłości, ale studium chce się dobrze do niej przygotować, bo patron wyznacza kierunek, a poza tym szlachectwo zobowiązuje. Myślę, że to dobry pomysł, by w takie święto ukazywać polskiej szkole wielkich nauczycieli, w których nasza historia obfituje. red. 23 KAPELAN SZPITALA SPECJALISTYCZNEGO W PUŁAWACH Ks. Ryszard Winiarski fot. arch. tel. 605-242-671 e-mail: [email protected] www kapelan.pulawy.pl Dyżur duszpasterski w pokoju 111 (parter), poniedziałek 1000–1200. Wizyty na oddziałach Poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000– 1230 i 1500–1700 W zagrożeniu życia – na wezwanie telefoniczne. Msza Święta w Kaplicy św. Karola Boromeusza • poniedziałek, wtorek., środa, piątek: 1900. • czwartek 1000 • niedziele i święta: – wrzesień–czerwiec 1100, – lipiec–sierpień 1900. Hospicjum im. Bł. Matki Teresy z Kalkuty Przypominam tę pouczającą anegdotę z życia ojców pustyni, bo mam wrażenie, że nawet tragiczna śmierć niewinnego człowieka, nie jest w stanie poruszyć sumień większości polityków, którzy decydują o losach kraju. Prezes odmawia spotkania z prezydentem zanim nie zostaną spełnione warunki, które postawił. Prezydent z wyraźną ironią w głosie przeprasza za nie swoje winy. Historyczny apel polskich biskupów do biskupów niemieckich („Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”), który legł u fundamentu polsko-niemieckiego pojednania, cytowany jest nagminnie, ale tylko dlatego, że ładnie brzmi. Coś, co było aktem wiary czynionym przez autentycznych świadków wiary, dzisiaj zostaje użyte przez polityków, którzy, choć cały ten konflikt sprowokowali, niestety nie czują się winni. Protestuję przeciwko tej ohydnej demagogii z użyciem religijnej retoryki i najwyższych wartości! To jest zawłaszczanie religii dla celów, które są jej całkowicie obce, by nie powiedzieć: przeciwstawne. To o wiele bardziej niemoralne niż sama przemoc, która przynajmniej nie tworzy złudzeń, jest dosłowna i dlatego łatwiej się przed nią bronić. Niestety w Polsce polityczny cynizm ubrany w religijny kostium przestaje być śmiercionośnym monstrum. Proboszcz ks. Andrzej Sternik i Halina Furtak, kierownik Hospicjum Bł. Matki Teresy w Puławach w przyjaznym geście 24 Czy nikt z polityków nie pamięta, że jednym z owoców Listu pasterskiego z 1965 r. była historyczna wizyta w Polsce, w grudniu 1970, kanclerza Republiki Federalnej Niemiec. Willy Brandt klęknął wtedy przed pomnikiem Bohaterów Warszawskiego Getta. To Małe i wielkie gesty fot. rkw Msza Św. w kaplicy: w niedziele i święta 1500. P ewien starzec wracając do swojej celi, zastał ją zniszczoną. Już zaczął przeklinać sprawcę, gdy ugryzł się w język. Przypomniał sobie powiedzenie jednego ze starców: „Przeklinaj człowieka, a będą dwa nowe groby”. był gest upokorzenia się, uznania win własnych (narodu niemieckiego) w obliczu cudzych krzywd (Żydów i Polaków). Był niewymuszony, spontaniczny i bezwarunkowy! Czy był łatwy dla kanclerza i Niemca? Bynajmniej! O ten gest Brandt walczył, ale pokojowo! Polskie władze komunistyczne zrobiły wszystko, by do niego nie dopuścić, a potem całkowicie go zdeprecjonować. Sugerowały złożenie wieńca tylko przed Grobem Nieznanego Żołnierza, potem odmówiły ceremoniału dyplomatycznego, odegrania hymnów państwowych, akompaniamentu werbli, a nawet wyłożenia księgi pamiątkowej. A mimo to W. Brandt walczył pokojowo. Uzależnił swoją wizytę od zgody na umożliwienie mu odwiedzin Pomnika Bohaterów Getta. „Albo oba wieńce, albo żaden” – zanotował szef niemieckiego protokołu dyplomatycznego po konsultacjach. Tym większą wartość ma ten gest, że był trudny, na kolanach, w milczeniu i wobec sprzeciwu drugiej strony. Dlatego był gestem wizjonerskim i w jakimś sensie proroczym. Zmieniał bieg historii i świadomość po obu stronach granicy, wyzwalał z negatywnych stereotypów i miał swój dalszy ciąg. Niedługo potem doszło do normalizacji stosunków i uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. A potem, u progu III Rzeczpospolitej (12 XI 1989 r.), był znak pokoju premiera Mazowieckiego i kanclerza Kohla na Mszy Świętej w Krzyżowej. On też dokonał się wobec wyraźnego sprzeciwu. Emerytowany arcybiskup Alfons Nossol, który był jednym z inicjatorów tego spotkania, tak wspomina reakcje niektórych Polaków: „Kiedy na drugi dzień poszedłem na opolski plac Sebastiana i plac Wolności na spacer, stała tam grupka młodzieży – prawda, że podpitej – pluli mi pod nogi. Ktoś syknął za plecami: zdrajca, hitlerowiec”. Jak widać, wielkie znaki mają swoich przeciwników, ale to jeszcze nie powód, by ich nie robić. Niech każdy z nas spróbuje. Nawet jeżeli zewnętrznie przegra, ważniejsze będzie zwycięstwo, które odniesie w sobie samym. ks. Ryszard Winiarski