Bożonarodzeniowa podróż po krajach Unii Europejskiej

Transkrypt

Bożonarodzeniowa podróż po krajach Unii Europejskiej
Boże Narodzenie w Polsce i Kamerunie
Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy Bóg przypomina nam o swoim istnieniu.
Nie są to chwile, w których na świat przychodzi mały Jezusek, co wbijają nam do głowy
rodzice. Święta powinny być dniami szczęścia i radości, a nie oczekiwaniem na prezenty.
Do porównania wybrałam Kamerun, gdyż ten kraj to setki plemion, a nie katolickie państwo.
Kameruńczycy są wesołym narodem. Potrafią okazać uśmiech w każdej sytuacji. Co w
porównaniu z polską mentalnością jest wręcz obrazem niczym z bajki.
Jeśli chodzi o wigilię, Kameruńczycy dekorują cały dom. Ubierają choinkę, ale nie
tradycyjny świerk. Zamiast naszej choinki mają palmę. Nie mają ściśle określonych potraw
wigilijnych. Naszego karpia zastępuje ryba z pobliskiej rzeki. Ojciec w dzień Wigilii lub kilka
dni wcześniej wybiera się na połowy ryb lub na polowanie dziczyzny. Świątecznym,
spożywczym trofeum jest w Kamerunie najczęściej antylopa, małpa, jeżozwierz lub wąż
boa. Mięso podawane jest z ryżem (taka opcja tylko dla bogatszych rodzin), któremu
towarzyszy pikantny sos z orzeszków arachidowych. U nas są jeszcze inne przysmaki:
sałatki, kutia, pierogi, barszcz z uszkami. U nich rolę tę pełnią smażone banany, pieczony
baran, faszerowane warzywa oraz sok imbirowy. Ale tradycyjnym wigilijnym napojem jest
wino palmowe, o kolorze rozcieńczonego mleka.
Tradycyjny świąteczny dzień nie jest pełen śniegu i niskiej temperatury. W
Kamerunie słychać śpiew ptaków pochodzący z tropikalnego lasu. Widać jak małpy psocą
na gałęziach. A z glinianego domku snuje się leniwy dym spleciony w braterskim uścisku z
zapachem pieczonego jeżozwierza w sosie arachidowym.
W dzień Bożego Narodzenia każdy młody Polak zakłada świąteczne ubranie, musi
wtedy wyglądać olśniewająco. Tak też jest w Kamerunie. Rodzice starają się dać dziecku
nowe ubranie (w którym to będzie chodzić przez cały rok). Najlepiej, żeby było kompletem,
czyli spodenki i koszulka. W takim stroju mały Afrykańczyk dumnie maszeruje do Kościoła,
chwaląc się Panu Jezusowi w żłobku i przy okazji innym dzieciom.
25 grudnia Kameruńczycy idą rano do Kościoła. Na początku jest procesja.
Dziewczynki niosą lalki (jeszcze nie rozpakowane z folii; lalki będą tak chronione jeszcze
przez wiele dni, aby się nie zabrudziły), a chłopcy niosą plastikowe samochodziki. Po mszy
świętej składa się życzenia. Przychodzą wtedy prawie wszyscy: chrześcijanie innych
wyznań, a nawet członkowie sekt. A u nas? Czasami ktoś pójdzie na mszę. Życzenia
pojawią się rzadko, najczęściej od księdza z ambony. Później albo kanapa plus pilot, albo
odwiedziny znajomych.
W niektórych regionach Kamerunu dzieci mają miesiąc wakacji w szkole, by mogły
pomóc rodzicom przy zbiorach kawy i orzeszków arachidowych. Polska tak dobrze nie
ma… Ale kto z dzisiejszych Polaków zbierałby za darmo? Dla Kameruńczyków zbiory są
momentem oczekiwania na święta. A kiedy one już nadejdą, rodzina nie siada przy
wigilijnym stole, ale przed rozpalonym ogniskiem koło swojego glinianego domku. Później
czyta się Pismo Święte, a na koniec zaczynają się tańce i śpiewy. Wszystko trwa całą noc
przy temperaturze powyżej 30o C.
Więc Polska czy Kamerun? Uszka czy suszone banany? Choinka czy palma? Karp
czy jeżozwierz? Temperatura minusowa czy gorące lato? Gliniany dom czy miejskie
osiedle? Procesja księdza z ministrantami czy procesja dzieci z lalkami i samochodzikami?
Kompot z suszu czy wino palmowe? Jeden komplet ubrań czy pełna szafa tzw. Szmatek?
Prawdziwa radość czy udawane szczęście z babcinego sweterka? Odpowiedzi na te
pytania pozostawię bez odpowiedzi. Bo dom zawsze będzie domem, ojczyzna ojczyzną,
ale czy wigilijne uszka będą suszonymi bananami?
Emilia Rydel kl.III g