wierność duchowi świętemu

Transkrypt

wierność duchowi świętemu
Thomas Philippe OP
wierność
duchowi świętemu
tłumaczenie
Agnieszka Kuryś
S RAFIN
Kraków 2010
Tytuł oryginału: Fidélité au Saint Esprit
© Association des Amis du Père Thomas Philippe
© wydania polskiego: Wydawnictwo Serafin, Kraków 2010
Redakcja
Tomasz Duszyc OFMCap, Cezary Sękalski
Korekta
Joanna Piestrak, Małgorzata Sękalska
Projekt okładki
Mateusz Otręba
Wydawca
Wydawnictwo Serafin, ul. Korzeniaka 16, 30-298 Kraków
IMPRIMI POTEST
Br. Jacek Waligóra OFMCap, Minister prowincjalny
Krakowskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów
L. dz. 083/10, Kraków, 4 maja 2010 r.
Druk
KNOW-HOW, Kraków
Printed in Poland
Wydanie I
ISBN 978-83-60512-81-4
Zamówienia:
Wydawnictwo Serafin • ul. Korzeniaka 16, 30-298 Kraków
tel./fax 12 623 80 58, e-mail: [email protected]
księgarnia internetowa: www.e-serafin.pl
Przedmowa
Ojciec Thomas Philippe OP (od chrztu Jean-Marie-Joseph) nie
jest dziś powszechnie znany. Jakby ukryty w sercach i w pamięci wielu ludzi we Francji i w Polsce, dla których był wielkim autorytetem i duchowym przewodnikiem. Jego życie (18 marca
1905 – 4 lutego 1993) obejmuje praktycznie cały wiek XX i skupia w sobie niełatwe dzieje Kościoła w tym czasie. Urodził się
jako trzecie z dwanaściorga dzieci, z których siedmioro wybrało życie zakonne. Jako mały ministrant zapragnął być jak najbliżej Jezusa i od tej chwili czuł powołanie do kapłaństwa. Pragnieniu trwania przy Jezusie zawsze pozostał wierny. Silny
wpływ wywarł na niego brat matki, mało znany, świątobliwy
dominikanin, mistyk, Pierre-Thomas Dehau OP (1870-1956).
Dom rodzinny, a potem zakon dominikański, ukształtowały
ojca Thomasa Philippe’a w bogatej tradycji Kościoła, w myśli
św. Tomasza z Akwinu, a także wielkich mistyków.
Mając 18 lat wstąpił do zakonu dominikanów, o którym
mówił, że posiada dwa skarby: Summę św. Tomasza z Akwinu
i różaniec. Święcenia przyjął w 1929 roku, a zawołanie wybrane na obrazek prymicyjny, „Uświęć ich w prawdzie”, stało się
dla niego drogowskazem na całe życie. W kapłaństwie przeżył
6
Wierność Duchowi Świętemu
64 lata. Wykładał na dominikańskich uczelniach w Le Saulchoir we Francji i na Angelicum w Rzymie.
Po wojnie założył pod Paryżem wspólnotę życia „Woda
Żywa” dla ludzi świeckich, pragnących na modlitwie i w poszukiwaniach intelektualnych poznawać prawdę o Bogu w Kościele
katolickim. Na spotkaniach wspólnoty wykładał m.in. Jacques
Maritain i Charles Journet, późniejszy kardynał. Właśnie wtedy
ojca Thomasa poznał młodziutki Jean Vanier i wybrał na swojego przewodnika duchowego. Po latach tak go wspominał: „Moje
pierwsze kontakty z Père Thomasem mną wstrząsnęły, gdyż
była w nim taka obecność Boga, taki pokój… Wciąż pamiętam
konferencje, jakie głosił w 1950 roku. Sprawiał wrażenie męża
Bożego, człowieka, który naprawdę idzie za Jezusem, z całym
ubóstwem, jakiego to wymaga. Żył bardzo ubogo. Żył w wielkim zjednoczeniu z Jezusem i z Maryją, wyczuwało się w nim
ogromną mądrość teologiczną i mistyczną. Wywarł bardzo głęboki wpływ na moje życie i zaraz przy pierwszym kontakcie
poczułem, że jestem jego uczniem i synem duchowym”1.
Dla filozofii i teologii ojca Thomasa, mocno osadzonej w tomizmie, a także dla niego samego, wstrząsem było wejście
w świat ludzi upośledzonych umysłowo i chorych psychicznie.
Jego antropologię w tym zakresie w znacznej mierze ukształtował jego przyjaciel, dr John Thompson, nawrócony na katolicyzm uczeń Freuda i Junga, psychiatra pracujący przy UNESCO, który badał m.in. więźniów obozów koncentracyjnych,
zwolennik bardzo podmiotowego podejścia do pacjenta. Trwały kontakt z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie, towarzyszenie im w życiu duchowym całkowicie przebudowało
teologię ojca Thomasa i zmieniło jego sposób mówienia o rzeczywistościach duchowych. Pozwoliło mu odkryć głód Boga
i zdolność do życia mistycznego w osobistej więzi z Jezusem
1
Nagranie z 1991 roku; zapis z taśmy magnetofonowej.
Przedmowa
7
u ludzi zaburzonych psychicznie i fizycznie, zepchniętych na
margines „normalnego” świata.
Na początku lat 60. ojciec Thomas zamieszkał na północy
Francji, najpierw jako kapelan w domu poprawczym i w szpitalu psychiatrycznym w Clermont (największym wówczas
szpitalu psychiatrycznym w Europie), potem w zakładzie dla
osób upośledzonych w małej wiosce Trosly-Breuil. W 1964
roku jego syn duchowy, Jean Vanier, zainspirowany przez niego, zamieszkał w Trosly-Breuil z trzema upośledzonymi
umysłowo mężczyznami, których zabrał z zakładu. Tak powstała pierwsza wspólnota Arki (l’Arche). Ojciec Thomas był
jej duchowym ojcem i kapelanem. Udzielał sakramentów,
głosił konferencje, towarzyszył duchowo mieszkańcom Arki,
wioski i okolic, a także ludziom przybywającym do niego coraz tłumniej i z coraz bardziej daleka. Szczególnie jednak
ukochał upośledzonych umysłowo i ludzi napiętnowanych
wszelką biedą naszych czasów. Nie tylko sprawował nad nimi
duchową opiekę, ale przede wszystkim w nich samych odkrywał wielkie skarby serca. Jak powiedział u schyłku życia: „po
sześćdziesięciu latach kapłaństwa mogę stwierdzić, że właśnie przy nich mogłem najpełniej być apostołem świętego kaznodziejstwa, kaznodziejstwa, które wypływa z serca i zwraca
się wprost do serca”.
Ostatnie dwa lata życia ojciec Thomas spędził poza Arką,
w Saint Jodard koło Lyonu, w domu formacyjnym Wspólnoty
św. Jana, założonej przez jego młodszego brata i chrześniaka,
znanego też w Polsce ojca Marie-Dominique Philippe’a OP
(1912-2006). Po śmierci został pochowany w Trosly, jego grób
znajduje się tuż przy arkowej kaplicy. „Przez długie lata żył tu
jak korzeń pod ziemią. Korzenie znajdują się pod ziemią. Nie
zawsze je widać. Ale są obecne, dźwigają drzewo, karmią drzewo. Jeśli brak korzenia, drzewo pada. Ojciec Thomas stał się
8
Wierność Duchowi Świętemu
tym ukrytym korzeniem i w swym cierpieniu niósł tę wspólnotę, nasze wspólnoty, wszystkich swoich przyjaciół. Niósł Kościół” – powiedział Jean Vanier2.
Bardzo kochał Polskę – jedyny poza Francją kraj, który regularnie odwiedzał, głosząc rekolekcje dla środowiska wspólnot „Wiary i Światła” przez dziesięć lat (1981-1991). Przyjeżdżał raz do roku, na ogół we wrześniu; ważnym elementem
jego rekolekcji były indywidualne spotkania z ludźmi, na które
poświęcał wiele czasu, nie oszczędzając się, przyjmując każdego. Na początku spotkania najczęściej proponował wspólną
modlitwę, a potem najczęściej już nie trzeba było wielu słów.
Miał dar słowa, ale z czasem największym darem stawała się
sama jego obecność. Z właściwą sobie głęboką intuicją dostrzegał duchowe skarby Polski i przypisywał jej ważną rolę
w duchowym odrodzeniu współczesnego świata.
Wierność Duchowi Świętemu to zapis cyklu konferencji wygłoszonych w Arce w Trosly. Książka ta ukazała się już w Polsce,
ale w okrojonej wersji i w innym przekładzie3. Teraz możemy
przeczytać ją w całości. Jest to ważna publikacja nie tylko dla
członków wspólnot Arki, „Wiary i Światła” czy Odnowy w Duchu Świętym (ojciec Thomas znał i cenił Odnowę zaraz u jej
początków we Francji). Można by ją nazwać praktycznym
wprowadzeniem w życie mistyczne. Jest przeznaczona dla
zwykłych ludzi, zmagających się z codziennością i z samymi
sobą; mówi o tym, jak odczytywać działanie Ducha Świętego
względem siebie, jak trwać w bliskości z Bogiem w każdych
okolicznościach życia i w każdym stanie psychicznym. Ojciec
Thomas miał przekonanie, że życie mistyczne – rozumiane
2Świadectwo Jeana Vaniera, wygłoszone podczas pogrzebu ojca Thomasa, w: miesięcznik „W drodze”, nr 3 (247) 1994, s. 47.
3Thomas Philippe OP, Wierność Duchowi Świętemu, tłum. Maria Czarnecka,
Wydawnictwo m, Kraków 1993.
Przedmowa
9
jako życie w głębokiej i zażyłej więzi z Bogiem – jest dostępne
dla każdego człowieka, a szczególnie dla najsłabszych. Zależność od innych, wszelkiego rodzaju ubóstwo – materialne, intelektualne, fizyczne, społeczne – może stać się ułatwieniem ufnego i pełnego otwarcia na Boga. Jest drogą trudną i pełną duchowych zmagań, wymagającą – jak to określa ojciec Thomas,
nawiązując do św. Małej Teresy – „heroizmu maleńkości”.
Książka ta nie ma nic wspólnego z ogólnymi teoriami czy
abstrakcyjnymi rozważaniami – autor pisze ją swoim życiem.
Świetnie zna różne stany ducha, ciemność i lęk, trudności z rozeznawaniem Bożych natchnień, z odczytywaniem woli Pana
Boga w bardzo konkretnych sytuacjach. Ma niezwykle trafne
intuicje na temat duchowej sytuacji człowieka w dzisiejszym
świecie i wpływu świata na ludzkie serce. Mówi językiem teologii o rzeczywistości ludzkiego serca i ducha, o tej rzeczywistości, która najczęściej wymyka się jakimkolwiek słowom, a odczytywana w teologicznych kategoriach cnót czy w psychologicznych kategoriach prawideł ludzkiej psychiki – w pierwszej
chwili może się wydać czymś obcym i trudno dostępnym. To
zderzenie języka tradycyjnej teologii z żywą intuicją w opisie
nieuchwytnych i trudno poddających się opisowi obszarów życia wewnętrznego może być pewną barierą w odbiorze tej
książki. Ale warto przez nią przejść, gdyż ojciec Thomas dotyka bardzo głęboko różnych sfer i pokładów życia wewnętrznego, by pokazać nam, jak się poruszać wśród ciemności, jak szukać światła, na czym – a przede wszystkim na kim – możemy
polegać.
Francuska mistyczka Marta Robin nazwała ojca Thomasa
„jednym wielkim sercem”. To serce mieściło w sobie wszystkich ludzi, którzy powierzali mu swoje biedy. Brało na siebie
cierpienia innych, uwalniając ich od ciężaru. Szczególnie ostatnie dwa lata życia były dla ojca Thomasa czasem wielkiego
10
Wierność Duchowi Świętemu
cierpienia i ogołocenia. Mówił wtedy, że z nieba będzie pomagał nam skuteczniej, niż jest w stanie pomagać tu na ziemi.
Mam jednak pewność, że pomaga nam także przez tę książkę
i to nie tylko tym ludziom, którzy mieli szczęście spotkać go
kiedyś osobiście.
Agnieszka Kuryś
1
Duch Święty a duch świata
i duch natury
Niniejsze rozważania mają nam pomóc doskonalić nasz kontakt z Bogiem przez modlitwę, a także pokazać, jak modlitwa
ma oddziaływać na całe nasze życie. Jak mamy je kształtować
w duchu modlitwy, aby nasza praca i różne zajęcia nie odrywały nas od niej, lecz do niej przygotowywały i w końcu sprawiały, że nasza modlitwa będzie na nas oddziaływać.
***
Kardynał Mercier wykazywał, że nabożeństwo do Ducha Świętego może odgrywać znaczącą rolę w poprawie dusz i ich wewnętrznym wzrastaniu. Mawiał, że każdy, kto codziennie
przez kilka minut starałby się w skupieniu poddawać wpływowi Ducha Świętego, zobaczyłby, że jego problemy stopniowo
się rozwiązują, a życie duchowe zyskuje coraz wyższą jakość
ewangeliczną, a nade wszystko autentyzm. Był to proroczy
12
Wierność Duchowi Świętemu
sposób widzenia, o czym świadczy obecny rozwój wielu grup
modlitewnych i nowych wspólnot.
Im bardziej uczymy się poznawać Jezusa i Maryję, tym wyraźniej odkrywamy, że proszą nas Oni o wierność Duchowi
Świętemu w każdej chwili. Święty Ignacy z Loyoli dobrze wiedział, że życie człowieka potrzebuje moralności, reguł, ascezy,
a jednocześnie miał bardzo silną świadomość wagi, jaką ma
stała wierność Duchowi Świętemu. Być może to właśnie ten
święty najmocniej podkreślał posłuszeństwo Kościołowi i rolę
cnót; w swoich słynnych Ćwiczeniach mówi też jednak, że ktoś,
kto doszedłby do całkowitej wierności Duchowi Świętemu,
umiałby w każdej chwili rozeznać, czego chce od niego Bóg.
W końcu Ćwiczenia duchowe św. Ignacego mają na celu właśnie
dążenie do całkowitej wierności Duchowi Świętemu.
Różne postawy duchowe
W życiu możemy przyjąć bardzo różne postawy duchowe;
przedstawię je tutaj pokrótce, by potem omówić je szerzej.
Wszyscy jesteśmy grzesznikami, dlatego też wierność Duchowi Świętemu wymaga prawdziwego nawrócenia. Jeśli nie
jesteśmy wierni Trzeciej Osobie Boskiej, to jest rzeczą nieuchronną, że świadomie lub nieświadomie idziemy za duchem
świata, czyli społeczeństwa, w którym żyjemy, za duchem, który często bywa sprzeczny z Ewangelią. Albo też uświadamiamy
sobie mimo wszystko, że nie należy iść za duchem świata,
i wtedy podążamy za duchem natury: odkrywamy, że pewne
przystosowanie do środowiska naturalnego, do otoczenia,
może nam pomóc w odzyskaniu równowagi i pokoju, i usiłujemy zachować tego ducha. Jednocześnie wysiłku wymaga wierność obecnym w nas tendencjom opartym na cnocie, takim
jak: poczucie sprawiedliwości, prawdy, autentyzmu, braterstwa… Jeśli brak nam zmysłu natury, to nie możemy mieć
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
13
zmysłu braterstwa. Wspólnota siłą rzeczy zakłada pewien
zmysł światła, powiedziałbym: cały system moralny, który –
nie stawiając wprost pytania o Boga – zakłada jednak poszanowanie osoby ludzkiej.
Taką mentalność można obecnie napotkać u wielu osób. Na
przykład wielu komunistów usiłuje odnaleźć pewnego rodzaju
humanizm, który pogodzi pragnienie powszechnej sprawiedliwości z pewnym wyczuciem osoby ludzkiej i jej wartości.
U wszystkich kandydatów w wyborach prezydenckich da się
zauważyć staranie o przedstawienie takiego programu, w którym zachowany jest pewien humanizm, wbrew podejściu technokratycznemu czy nazbyt administracyjnemu, pewna wrażliwość na naturę w powiązaniu z wyczuciem wielkich cnót moralnych, wewnętrznych; pewien zmysł dobra wspólnego i sprawiedliwości, braterstwa, pozostający jednak czymś jedynie
ludzkim.
Ta „duchowość” może posuwać się bardzo daleko, ale jest
bardzo trudna. Odkrywamy to tutaj, w Trosly1, gdyż nasza
wspólnota ma przywilej bycia wspólnotą ubogich: niewielu
z nas ośmieliłoby się uznać samych siebie za doskonałych pod
względem sprawiedliwości. Wszyscy moglibyśmy powiedzieć
za św. Pawłem: „Wyraźnie widzę ideał, ale czuję, że jestem całkowicie niezdolny do tego, by go osiągnąć…”.
Dlatego potrzebujemy tych, którzy chcą naprawdę spotkać
Ducha Świętego i zdecydowanie obrać Go za swojego Mistrza
życia wewnętrznego.
1Mała wioska w północnej Francji, miejsce powstania pierwszej wspólnoty Arki (l’Arche). Jean Vanier, zainspirowany przez swego mistrza duchowego, o. Thomasa Philippe’a, w 1964 roku zamieszkał w małym domku
w Trosly z trzema upośledzonymi umysłowo mężczyznami. Wspólnota w Trosly dała początek międzynarodowej wspólnocie l’Arche, której
współzałożycielem i ojcem duchowym jest o. Thomas (przyp. tłum.).
14
Wierność Duchowi Świętemu
Szkoła Ducha Świętego
Ducha Świętego możemy spotkać bezpośrednio, osobiście;
a przynajmniej, jeśli Go nie spotykamy jako Osoby, to wiemy,
że znajdujemy Go za pomocą środków, które objawił nam Jezus: doskonaląc naszą wiarę i nadzieję. Kiedy mamy Jezusa za
przyjaciela, kiedy czytamy Ewangelię, zapewniamy sobie najlepsze warunki do tego, aby stać się wiernymi Duchowi Świętemu. To zakłada nawrócenie w podwójnym znaczeniu, co wyjaśnimy w dalszym toku rozważań. Wszyscy jednak możemy od
razu sobie powiedzieć, że Duch Święty musi zajmować jeszcze
więcej miejsca w naszym życiu.
Duch Święty daje zmysł konkretu
Kiedy Bóg objawia komuś Ducha Świętego, osoba ta uświadamia sobie, że daje On jej nowy zmysł materii. Materia została
stworzona bezpośrednio przez Boga, wewnątrz owej materii
pierwszej istnieje źródło, którego ludzie nie mogą odkryć
o własnych siłach. Dlatego Duch Święty daje nam nieskończenie większy zmysł materii niż nauka czy technika. Jedynie
Duch Święty może też pozwolić nam odkryć, że wady danej
osoby zawsze kryją w sobie jakiś element piękna.
Na płaszczyźnie psychologicznej, w kontekście syntez, jakie
sporządzamy w Arce, powiemy: „To jest pozytywne, a tamto
jest negatywne”, i grozi nam zniechęcenie, kiedy widzimy, że
strona negatywna często znacznie przeważa nad pozytywną.
Szatan zawsze podsuwa nam taką pokusę. Natomiast w relacji
do Ducha Świętego odkrywamy, że to, co negatywne, jest terenem, na którym stale działa Bóg, gdyż w rzeczywistości nie jest
to sfera czysto zła. I choć z pewnością budzi w nas lęk, jest stale
pożywką dla naszej agresji, ale być może również, poprzez natchnienia Ducha Świętego, jest punktem wyjścia dla całkiem
nowej miłości, dla pokory, która otworzy nas na Boga.
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
15
Popatrzcie na miłość Jezusa do grzeszników w Ewangelii:
Maria Magdalena była grzesznicą, kurtyzaną, a przecież Kościół obrał ją za wzór wszystkich kobiet prowadzących życie
kontemplacyjne! Samarytanka była kobietą wzgardzoną przez
wszystkich, a nasz Pan umiał znaleźć w niej coś głębszego niż
jej grzech. To sprawa zasadniczej wagi.
Tylko Duch Święty może dać nam prawdziwy zmysł konkretu. Od czasu, kiedy Jezus i Maryja żyli na ziemi, Duch Święty stale pozwala nam odkrywać Jezusa lub Maryję w naszych braciach
i siostrach. Wielu ludzi rozumie teraz, że jeśli Jezus jest Synem
Bożym, to jednocześnie jest najbardziej ludzkim człowiekiem.
Nigdy nie znajdziemy człowieka bardziej ludzkiego niż Jezus!
Jest On jedynym człowiekiem, który naprawdę jest wzorem,
a im bardziej osobiście Go poznajemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że uczy nas On poznawać naszych braci. Kiedy ktoś
jest nam obojętny albo z góry kogoś odrzucamy, Jezus zawsze
nam to wyrzuca. Musimy mieć w sobie pokorę, aby przyznać:
„Jeszcze nie odkryłem, co ten człowiek ma w sobie niezwykłego,
i dlatego jest mi on obojętny”, a zaraz potem powinniśmy prosić
na modlitwie o to, by móc choć trochę odkryć sekret tej osoby.
Świat i nasza ludzka świadomość zostały tak stworzone, że
Duch Święty zawsze może bezpośrednio ingerować w każdego
z nas i w świat; często czyni to jednak w sposób bardzo ukryty.
Kiedy na gruncie naukowym próbujemy prześledzić związki, jakie mogą istnieć między wiarą i rozumem, to cały rozwój
nauki wykazuje, że na płaszczyźnie przyczyn formalnych czy
sprawczych świat jest znacznie bardziej złożony, niż sądzono
w średniowieczu. Jednocześnie jednak odkrywamy, że między
przyczyną celową i przyczyną materialną istnieje znacznie więcej związków, niż wówczas sądzono. Przyczyna celowa nie jest
bowiem przyczyną zewnętrzną, jakby przyczyną wzorczą, ale
jest przyczyną inspirującą.
16
Wierność Duchowi Świętemu
Sztuka Ducha Świętego jest sztuką miłości
Zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, ale przez Ducha
Świętego i tylko On sam może złożyć w nas to podobieństwo.
Sztuka Ducha Świętego jest sztuką miłości. Rzecz bardzo znamienna, że w żadnej epoce nie przedstawiano nigdy Ducha
Świętego jako uczonego, ale zawsze jako artystę. W każdej
epoce istniały dla człowieka dwa sposoby poznania: poznanie
racjonalne oraz pewnego rodzaju zmysł natury, jaki posiada
rzemieślnik, ten, kto kocha materię, kto domyśla się rzeczy,
które umykają uwadze teoretyka.
Duch Święty zawsze był porównywany do Bożego artysty.
Wiemy jednak, że ów Boży artysta ma w sobie nową miłość,
a sztuka, jaką się względem nas posługuje, jest sztuką ukrytą.
Duch Święty może w ciągu kilku lat ogromnie przemienić osoby, a przede wszystkim sprawić, że staną się nieskończenie bardziej wrażliwe w dobrym tego słowa znaczeniu. Jeśli przedtem
były sentymentalne lub wrażliwe w sposób powierzchowny,
Duch Święty je umocnił. Cała doskonałość owej sztuki miłości
Ducha Świętego kryje się wewnątrz.
Na tym polega zasadnicza różnica w porównaniu ze sztuką
człowieka. Człowiek zawsze potrzebuje wyrażenia siebie na
zewnątrz, tak bardzo, że jego sztuka zawsze jest przede wszystkim dziełem jego rozumu. Dlatego artyści są na ogół bardzo
agresywni, podobnie jak filozofowie czy uczeni, natomiast
w sztuce Ducha Świętego zawsze panuje miłość.
Komunikacja i komunia
To, co zostało powiedziane prowadzi nas do zrozumienia, że
komunia zawsze musi mieć pierwszeństwo nad komunikacją.
Taki był zasadniczy pogląd doktora Thompsona, dawnego asystenta Freuda, który po nawróceniu na katolicyzm i po założeniu UNESCO został ściągnięty do Paryża przez Huxleya jako
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
17
jego asystent. Człowiek ten zawsze mawiał: „Obecnie ludzie
bardzo szeroko między sobą się komunikują, ale nie wchodzą
ze sobą w komunię”. Pamiętam, że bawił się, notując słowa,
które stale się przewijały na posiedzeniach UNESCO: „zrozumienie”, „solidarność” itp. – zrobił całą ich listę! I zwrócił mi
uwagę na fakt, że we wszystkich przemówieniach powtarzały
się te same słowa, w mniej lub bardziej odmiennym układzie.
Mówił mi: „Widzi ojciec, to jest komunikacja, ale ma się wrażenie, że między osobami nie ma komunii”.
Komunikacja, słowa oczywiście są niezbędne, jeśli jednak
nie ma komunii miłości, dokonującej się najczęściej w ciszy czy
w pewnego rodzaju życiu wspólnym opartym na wzajemnej
pomocy, to słowa umożliwiają tylko komunikację werbalną,
która potęguje agresję i w końcu prowadzi do tego, że tracimy
wzajemne zaufanie. I przeciwnie, kiedy istnieje komunia,
mamy bardzo silne poczucie, że słowo jest niedoskonałe,
a prawdziwa komunia dokonuje się w ciszy. Komunia urzeczywistniona przez Ducha Świętego wychodzi poza słowo, a jednocześnie nadaje mu znaczenie. Zawsze lubiłem powtarzać, że
dane słowo jest Boże wówczas, gdy płynie z ciszy i prowadzi do
ciszy. I przeciwnie, jeśli po usłyszeniu jakiegoś słowa jesteśmy
bardziej podekscytowani, to wcale nie jest takie pewne, czy zostało ono zainspirowane przez Ducha Świętego!
Wezwanie do nawrócenia
Pokazuje nam to zasadnicze ramy, w jakich ma przejawiać się
nasza wierność Duchowi Świętemu. Nasz wysiłek ma polegać
na staraniu się o coraz pełniejsze nawrócenie ku Duchowi
Świętemu i ku Jezusowi: Duch Święty ma zajmować w nas coraz więcej miejsca, nie tylko w naszym życiu modlitewnym, ale
także w pracy, a przede wszystkim w naszych relacjach z innymi. Bądźmy świadomi, że aby zrozumieć naszych braci, po-
18
Wierność Duchowi Świętemu
trzebujemy tego wewnętrznego Mistrza, którym jest Duch
Święty.
Z drugiej strony, owo nawrócenie zakłada całkowite oderwanie się od ducha świata, a nawet od pewnego rodzaju ducha natury czy też od ducha nadającego zbyt wielkie znaczenie swoistej doskonałości moralnej. Obecnie to nie jest wielkie
zagrożenie, ale niektórych może pociągać zbyt silny nacisk na
cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo) bez dostatecznego rozeznania, że mają one być
służebne wobec cnót teologalnych, a zwłaszcza nadziei. Człowiek staje się wtedy zbyt sztywny, moralizatorski, a nawet po
prostu zbyt jednostronnie moralny i wówczas grozi mu to, że
będzie bardzo twardy wobec grzeszników.
Duch świata
Spróbujmy na tej podstawie sprecyzować, czym jest duch świata, którego mamy się starannie wystrzegać. Trzeba wiedzieć, że
zawsze zasadza się on na naszym agresywnym „ja”. Musimy
niezwykle uważać na swoją agresywność. Słowo „agresywność” nie jest zbyt trafne, bo w końcu można by sądzić, że agresywne „ja” to po prostu „ja” skłonne do przemocy, a tymczasem nasze agresywne „ja” albo ucieka się do przemocy, albo
popada w depresję. Niektórzy uważają, że w ogóle nie są agresywni, ale są straszliwie zamknięci i pełni lęku. A tymczasem
lęk, zamknięcie, depresyjność to właśnie przejawy wady agresywności. Lęk może przejawiać się w przemocy – człowiek tłucze szyby – albo przeciwnie, w swoistym paraliżu i znieruchomieniu, ale to nadal ma związek z agresywnością, człowiek
trzyma się życia, chce się bronić.
Pierre Bour, który pisał o psychodramie, wykazuje – moim
zdaniem bardzo trafnie – że każdy kompleks zawsze opiera się
na agresywności.
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
19
Pożądliwość, o której mówi św. Jan, faktycznie zakłada
agresywność: na przykład człowiek pragnie natychmiastowej
rozkoszy, nie może żyć bez doraźnych przyjemności.
Właśnie ten przerost wynika z agresywności. Duch świata
zawsze więc opiera się na agresywności. Można zauważyć trzy
różne sposoby przejawiania się agresywności, w jakiejś mierze
obecne w każdym z nas; pozwoli nam to przeprowadzić mały
rachunek sumienia.
Potrzeba natychmiastowych przyjemności
Owo „ja”, które potrzebuje przyjemności, właśnie z tego powodu z trudem znosi cierpienie czy pracę, zakładającą wysiłek,
którego skutku od razu nie widać.
Bardzo wyraźnie widać to w naszych czasach. Kiedy jest
mowa o przyjemności, od razu kojarzy się to ze zmysłowością.
Tymczasem to wcale niekoniecznie ani nie wyłącznie musi być
to. Jest w nas jednak potrzeba przyjemności, rozbudzona w naszych czasach przez pewną mentalność: kiedy wejdziecie do
wielkiego sklepu, wszystko jest tak urządzone, żeby natychmiast spodobać się wam na wszelkie możliwe sposoby, żeby
rozbudzić w was potrzebę natychmiastowego zaspokojenia.
Nasze biedne „ja” wciąż szuka nadmiaru przyjemności, natychmiast, a duch świata, szczególnie za pośrednictwem reklamy,
używa wszelkich sposobów, żeby to podsycać. Naciskamy guzik, by obejrzeć telewizję, samo w sobie nie daje nam to wiele
radości!… Otwieramy jakiekolwiek czasopismo, zaczepiamy
wzrok na jakimkolwiek obrazie, jest to nieco dwuznaczne, daje
pewnego rodzaju natychmiastową radość, bierną, niezbyt dobrą, szkodliwą dla naszej nadziei. A kiedy coś jest z nami nie
tak, natychmiast sięgamy po papierosa, po cukierek, po natychmiastowe doznanie zmysłowe. Ciężko idzie nam praca
i zaraz mówimy: „O, na chwilę wyskoczę do kogoś”, i wycho-
20
Wierność Duchowi Świętemu
dzimy, aby przejść się, pomarudzić albo poszukać drobnej, natychmiastowej przyjemności, pociechy.
Potrzeba natychmiastowej przyjemności jest w nas głęboko
zakotwiczona i tworzy stan chronicznej niestabilności, bo nieustannie czegoś szukamy. To znacznie wykracza poza instynkt. Oczywiście, instynkt też stale każe nam szukać czegoś
natychmiastowego, ale człowiek ma możliwość znajdywania
wszelkiego rodzaju przyjemności: istnieją nie tylko przyjemności ciała, są też przyjemności umysłu, ciekawości, próżności.
Idziemy do kogoś, o kim wiemy, że będzie nam prawić miłe
słówka i chętnie spróbujemy sprowokować komplement…
Jako przeciwieństwo tej bezpośredniej przyjemności Bóg
daje nam siłę, aby być zdolnym do czekania. Dlatego tak konieczna jest cierpliwość, aby umieć czekać. Tutaj widać znaczenie wychowania. Mama uczy swoje małe dziecko, żeby nie popadało w zniecierpliwienie, umiało czekać, było wstrzemięźliwe, kontrolowało tę potrzebę natychmiastowego zaspokojenia, która tak bardzo może rozwinąć się w człowieku. Znam
pewną mamę, która przeczytała wszystkie książki psychologiczne, żeby nauczyć się, jak wychować swoje dziecko, ale zapamiętała z nich tylko jedno. Uwierzyła, że nie należy dopuścić
do tego, by dziecko płakało. Kiedy więc tylko jej niemowlę zapłakało, dawała mu pierś albo brała je na ręce. Biedny maluszek! Skoro przyzwyczaił się do tego, że zawsze i natychmiast
zostanie zaspokojony, jakże może się w nim rozwinąć cnota
cierpliwości?
To bardzo niebezpieczne, bo łatwiej jest rozpuścić dzieci,
niż wychować je do cierpliwości! Odnosi się to również do nas
i do naszych relacji z innymi. Zawsze jest łatwo dać komuś
„cukierka”, pochlebić jego słabej stronie, temu, co w nim
sprzyja światu, aby spróbować natychmiast pozyskać jego
sympatię!
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
21
Tymczasem z doświadczenia wynika, że kraje najbardziej
uganiające się za przyjemnościami mają najmniej nadziei. Rozkosz, natychmiastowa przyjemność całkowicie przeciwstawiają się nadziei. Często najlepsze wspomnienia pozostawiają
nam te chwile naszego życia, kiedy najbardziej się poświęciliśmy i kiedy było najtrudniej! Co pozostawia w nas najwięcej
nadziei: wakacje na plaży wśród nieustających i natychmiastowych przyjemności czy też wakacje spędzone w grupie w górach, gdzie nauczyliśmy się wysiłku i dawania siebie innym?
Znam byłych więźniów, którzy doświadczyli bardzo głębokich przyjaźni w najtrudniejszych czasach, gdyż to nadzieja,
a nie przyjemność pozwala zawiązywać prawdziwe przyjaźnie.
Oto pierwsza możliwość rozwinięcia się naszego „ja”: poprzez wszelkiego rodzaju natychmiastowe przyjemności. To
niebezpieczeństwo jest bardzo powszechne w czasach panowania cywilizacji, która dąży wyłącznie do przyjemności.
„Ja” ciekawe
Drugą możliwością rozwinięcia się naszego „ja” jest ciekawość.
„Ja” ciekawe jest chciwe wiedzy, doświadczeń, szukające przyjemności w tej dziedzinie.
Mówiłem o niebezpieczeństwie telewizji. Nauka i technika
też mogą rozwinąć w nas instynkt panowania, a także instynkt
własności. Ciekawość przeciwstawia się pilności w pracy. Pilność otwiera nas na wiarę i nadzieję. Ciekawość jest grzechem
Ewy; u ludzi czyhających na jakąkolwiek wiedzę istnieje coś
w rodzaju chciwości poznania. Chcą znać wszystkie najdrobniejsze szczegóły we wspólnocie i zawsze być na bieżąco ze
wszystkim, co się dzieje…
To pewne, że współczesny świat bardzo przyczynia się do
rozwijania w nas tej swoistej ciekawości: mamy wrażenie, że
wiemy wszystko, a faktycznie nie wiemy niczego! Pan Lenoir
22
Wierność Duchowi Świętemu
niedawno zauważył, że niewielu ludzi umie skorzystać z tego,
że przeczytało jakąś książkę, a wybitny naukowiec, Louis Leprince-Ringuet twierdzi, że spośród wszystkich lektur w ciągu
roku coś mu dała jedna czy dwie książki.
Przeciwnie, czytamy różne digest, oglądamy telewizję, wierząc, że dowiemy się wszystkiego o wszystkim. Ta ciekawość
wiąże się z natychmiastową przyjemnością, a także z pragnieniem podobania się, sprawiania wrażenia, że znamy wiele rzeczy, że jesteśmy na bieżąco ze wszystkim i możemy „olśnić” innych w rozmowie. Oto przyjemność dominowania zamiast
chęci uczenia się od innych. Oto ciekawość w służbie próżności.
„Ja”, które mówi
Istnieje wreszcie trzeci aspekt, najtrudniejszy do przeanalizowania, gdyż jest splotem różnych elementów. Istnieje we
wspólnocie potrzeba zbiorowego „wyrzucenia z siebie”, wypowiedzenia wszystkiego, co się myśli. Jest ona dobra i raczej doskonali wiarę i nadzieję, ale staje się niebezpieczna, kiedy wysuwamy ją na pierwszy plan pod pretekstem konieczności uwolnienia się. Jest to bardzo perfidne i niebezpieczne stosowanie
przemocy w słowie i w ekspresji.
Zawsze mnie to uderzało: przemoc ukryta w krytyce, w słowie, niemal zawsze w pierwszej kolejności rani nas samych. Po
jakiejś rozmowie czy nawet po wygłoszonej konferencji można
czasem poczuć w sobie jakąś trwogę, brak całkowitego pokoju,
a potem zdajemy sobie sprawę, że jest tak dlatego, ponieważ
chcąc się popisać dowcipem, byliśmy nieco złośliwi w słowach,
zrobiliśmy jedną czy dwie aluzje, które były pożywką dla naszej agresywności.
Istnieje coś z ducha świata, co może być bardzo niebezpieczne: stawianie intelektu ponad sercem. Papież Jan XXIII
w swoich wspomnieniach wyraźnie ostrzega przed tym nie-
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
23
bezpieczeństwem. Miał on wiele polotu, ale zawsze wolał trzymać się dobrodusznego tonu, który zazwyczaj mu przypisywano. Mawiał: „Bardzo łatwo jest prowadzić błyskotliwą konwersację i zatriumfować nad kimś jednym słowem, ale to małe
zwycięstwo – przecież tylko zewnętrzne – głęboko rani serca”.
I raczej wolał milczeć jak ktoś, kto nie ma ostatniego słowa, kto
nie ma odpowiedzi, niż zranić kogoś przez to, że będzie starał
się być bardzo inteligentny i błyskotliwy.
Jakże łatwo jest w rozmowie przy stole czy gdzie indziej trochę zabłyszczeć, wszystkich rozśmieszyć, ale tak naprawdę to
zranić tę czy inną osobę. I wcale nie rozwija to w nas nadziei
ani nie daje nam później pokoju. Kiedy natomiast miłosiernie
umiemy zamilknąć, kiedy umiemy zadać pytanie, aby kogoś
innego wysunąć na pierwsze miejsce, to przynosi dobro nam
samym.
Duch świata zawsze sprowadza się do poszukiwania natychmiastowych przyjemności, czy to w zwykłej rozkoszy, czy
w przyjemności panowania, pokazywania swoich bogactw, czy
też bycia wodzirejem.
„Ja” depresyjne
Po tych trzech głównych sposobach przejawiania się naszego
„ja”, prześledźmy teraz inną formę agresywności, jaką jest depresja.
Kolejnym niebezpieczeństwem, związanym z duchem
świata, jest „ja” depresyjne. Stanowi ono dokładne przeciwieństwo omówionych wyżej trzech głównych sposobów przejawiania się naszego „ja”, ale wciąż nim jest. „Ja” depresyjne to
„ja”, które się zamyka, „ja” kogoś, kto wydaje się kochać samotność, ale wcale jej nie kocha, tylko ucieka przed wspólnotą! Nie
szuka samotności, żeby być z Bogiem, tylko dla samego siebie
i żeby się zamknąć w sobie. A wtedy, nie będąc tego świado-
24
Wierność Duchowi Świętemu
mym, żyje w swoich marzeniach. Warto zauważyć, że marzenia te zmieniają się zależnie od epoki. W romantyzmie było się
schizofrenikiem… snuło się wielkie marzenia, kochało się samotność, bo tam nie można było napotkać przeszkód! Teraz
w pewnym sensie zagrożenie jest znacznie większe: jest to surrealizm, rujnowanie, niszczenie samego siebie. Istnieje pewnego rodzaju śmierć, pewnego rodzaju samobójstwo ducha, które jest straszne, kiedy człowiek znajduje upodobanie w demolowaniu samego siebie; często jest to przygotowanie do samobójstwa fizycznego.
Filozofia uczy nas, że znacznie łatwiej jest utworzyć negację
niż sąd pozytywny. Można wówczas posługiwać się negacją,
żeby niszczyć samego siebie ze swoistą złą satysfakcją płynącą
z przenikliwości, którą górujemy nad innymi. Sądzimy, że widzimy swoją nędzę jeszcze wyraźniej niż inni, sądzimy, że jesteśmy najbardziej przenikliwi, i przewyższamy innych – ale
w depresji.
Takie są aspekty ducha świata, od którego wszyscy powinniśmy się oderwać. Sądzę, że nikt dzisiaj nie może powiedzieć,
że nie został dotknięty którymś z tych aspektów. Wszyscy jesteśmy w świecie, wszyscy w mniejszym czy większym stopniu
mamy te wady; nie należy się tym zniechęcać, ale trzeba poczuć, że potrzebujemy nawrócenia.
Duch natury
Ten trzeci aspekt, sytuujący się pomiędzy wiernością Duchowi
Świętemu a duchowi świata, zajmie nas mniej, jakkolwiek jest
ważny. Odkryliśmy pewien zmysł miłości, która nas przerasta,
nie tkwimy w swoim egoizmie, wyraźnie czujemy, że potrafilibyśmy definitywnie przeciwstawić się przemocy; uważamy
jednak, że poza wszystkim natura jest dobra, że wystarczy znaleźć harmonię wchodząc z naturą w swoistą komunię. Natura
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
25
z pewnością może nam wiele pomóc, ale niebezpieczeństwo
polegałoby na tym, że zrobilibyśmy z natury niejako religię,
z przekonaniem, że miłość do natury może z powodzeniem
zjednoczyć wszystkich ludzi, i dopatrywalibyśmy się w religiach tylko różnych interpretacji danej nam przez Boga znajomości natury.
Jednocześnie zaś – ponieważ prawdą jest, że cnoty moralne,
wewnętrzne intencje są dane przez Boga po to, żeby wprowadzić nas w harmonię z naturą i z naszymi braćmi – ten trzeci
aspekt zakłada bardzo silne poczucie sprawiedliwości, a także
pewne samowychowanie. Uczy ono, jak na drodze wysiłku woli
osiągnąć panowanie nad sobą, ale bez odwoływania się do Boga
osobowego. I choć uznajemy, że Bóg istnieje, lecz tylko jako ideał, siła, światło, tak naprawdę zachowujemy wobec Niego postawę agnostyczną, która może być bardzo niebezpieczna, gdyż
łatwo może doprowadzić nas do swoistej religii naturalnej.
Jeszcze raz powtórzę: w tym wszystkim jest wiele rzeczy
dobrych, ale niebezpieczne byłoby mniemanie, że można całkowicie stać się uczniem natury, nie dostrzegając, że natura nie
jest całkowicie dobra. Istnieją duchy dobre, ale istnieją też duchy złe. Na przykład joga uprawiana bez żadnego dystansu, dla
niej samej, może otworzyć nas na pewne rzeczy, które nie są
dobre. Nie wiemy… Od kiedy Jezus przyszedł na ziemię i obiecał nam Ducha Świętego, troska o włączenie się w naturę, nawet jeśli ma w sobie coś dobrego, nie może zająć w nas pierwszego miejsca. Istnieje inna dyspozycja, która musi nad nią zapanować i stać się dla niej inspiracją.
Wierność Duchowi Świętemu w pełni łączy się z miłością
do Jezusa i do Maryi. Istnieje pewnego rodzaju szachrajstwo
szatana, które sprawia, że wszystko komplikujemy. Ludzie czasem mówią: „Ja bardzo kocham Jezusa – albo: bardzo kocham
Maryję, ale nie mam nabożeństwa do Ducha Świętego. Jak to
26
Wierność Duchowi Świętemu
wszystko pogodzić? To bardzo trudne!”. Ależ nie! To wszystko
stanowi jedno w tajemnicy Trójcy Świętej, w tajemnicy trzech
Osób Boskich! Jesteśmy stworzeni do więzi z trzema Osobami
Boskimi: łaskę tę otrzymaliśmy na chrzcie.
Chrzest obejmuje w nas wszystko. Nasz chrzest nie jest
chrztem pokutnym, nie zmienia nas wyłącznie w sferze moralnej, jak chrzest Jana Chrzciciela. Jest to chrzest w Duchu Świętym, który daje nam nową miłość, odwołując się do naszej
świadomości miłości, jaką mamy we wczesnym dzieciństwie,
aby uczynić nas dziećmi Ojca, braćmi Jezusa i umiłowanymi
Ducha Świętego. Ta nowa miłość wszystko w nas przemienia.
Dlatego nasz Pan mówi, że aby się nawrócić, trzeba stać się na
nowo jak małe dzieci.
„Błogosławieni ubodzy” (Mt 5, 3)
Dlaczego Jezus tak bardzo kocha ubogich, chorych, cierpiących? Dlaczego to oni zawsze są na pierwszym miejscu? Oczywiście Jezus przede wszystkim ich kocha. Kiedy jednak patrzymy na głęboki cel ich życia, wyraźnie widzimy, że Jezus nie zawsze ich uzdrawia, nie zabiera im ubóstwa, nie czyni ich bogaczami. W Lourdes uzdrowieni zostają niekoniecznie ci, którzy
są najbardziej święci. Jeśli jednak Jezus kocha biednych i cierpiących, to dlatego że są oni bliżej królestwa niebieskiego i łatwiej im stać się na nowo maleńkimi.
Faktem jest, że ubodzy mają bardziej rozbudzoną świadomość serca niż bogaci. Fakt nieposiadania wielu odpowiedzialności sprawia, że są znacznie wrażliwsi.
Lubię przytaczać przykład właściciela ziemskiego, który
z powodu bankructwa był zmuszony sprzedać swój las i pałac,
i poprosił o prawo do odbywania spacerów po parku. I wtedy,
kiedy już nie był jego właścicielem, zaczął się nim cieszyć!
Przedtem ile razy jakiś zajączek narobił trochę szkód, on się
1. Duch Święty a duch świata i duch natury
27
tym zamartwiał. Kiedy zobaczył uschnięte czy wykrzywione
drzewo, mówił sobie: „Drewno straci na wartości, nie sprzeda
się”. A teraz mógł podziwiać piękno przyrody, odkrywać, że
dobry Bóg, stwarzając rosnące drzewa, urządzając całą przyrodę, miał na względzie coś innego niż zysk.
Czy Bóg daje nam naturę po to, byśmy się wzbogacili? Czy
też po to, by rozwinąć w nas świadomość miłości, wiary i nadziei? Wybitny ekonomista François Perroux mówi, że ekonomia współczesnego świata jest ekonomią barbarzyńców, ponieważ ludzie widzą tylko zysk, podczas gdy cała głęboka mądrość uczy nas oderwania, a jednocześnie otwiera nas na
wszystkich naszych braci. Ubodzy wiele nas uczą przez swój
sposób patrzenia na naturę, widzą ją inaczej niż bogaci. Podobnie jest z cierpiącymi. Kiedy człowiek ma około trzydziestki,
czterdziestki i nigdy w życiu nie cierpiał, całkowicie wymyka
się jego uwadze pewien wymiar świata. Jedyną rzeczą, której
nie można nauczyć się z książek, jest cierpienie. Być może dowiemy się, jakie wady może powodować cierpienie (bardzo łatwo jest na przykład przeanalizować, jak cierpienie rodzi lęk),
ale tylko miłość może odsłonić przed nami pozytywny wymiar
cierpienia.
Spis treści
Przedmowa ....................................................................................5
1. Duch Święty a duch świata i duch natury ........................ 11
2. Bezwzględna wierność Duchowi Świętemu
wymaga nawrócenia się do Jezusa ..................................... 29
3. Warunki trwałej i całkowitej wierności . .......................... 45
4. Misterium Kościoła i rola Maryi ......................................... 59
5. Natchnienia: kryteria rozeznania ...................................... 71
6. Poruszenia Ducha Świętego: moc płynąca
z miłości . ................................................................................. 87
7. Wymagania mistyki chrześcijańskiej . ........................... 103
8. Oderwanie od własnego „ja”. Rozwój wiary
i nadziei . ................................................................................ 119
9. Śmierć „ja”. Owładnięcia przez Ducha Świętego,
lęki i wstrząsy ....................................................................... 135
284
Spis treści
10. Przyjąć Ducha Świętego: natchnienia, poruszenia
i łaski obecności . ............................................................... 157
11. Wierność w miłości, w nadziei i w wierze . ................. 173
12. Nowy duch, nowe życie ................................................... 189
13. Nowe męstwo .................................................................... 207
14. Tajemnica nadziei . ............................................................ 225
15. Duch Święty – wewnętrzny Mistrz .............................. 239
16. Cierpliwość i męstwo ....................................................... 255
17. Nowe serce .......................................................................... 271

Podobne dokumenty