Zanderhaus. Będziemy walczyć (Tylko Rock)

Transkrypt

Zanderhaus. Będziemy walczyć (Tylko Rock)
Zanderhaus. Będziemy walczyć. Nie wszyscy zapomnieli o Deep Purple, Van Halen i innych hardrockowych czy heavymetalowych tuzach sprzed lat. Kierowany przez gitarzystę Piotra Zandera zespół Zanderhaus wdzięcznie nawiązał do tego, co w starym, dobrym rocku najlepsze. O jego debiutanckiej płycie, 36 i 6, muzycznych fascynacjach, przeszłości i przyszłości Zanderhaus porozmawiałem z liderem grupy. Piotra Zandera – oczywiście – zwykło się jednak kojarzyć z innym zespołem. Z Lombardem. W 1992 roku po powrocie z trasy koncertowej w Stanach Lombard zawiesił działalność – mówi na samym początku rozmowy. Wtedy zacząłem na poważnie myśleć o tym, żeby zrobić coś poważniejszego na własny rachunek. Miałem już wtedy co prawda na koncie singel z dwoma instrumentalnymi utworami, a także kasetę „Pora na seks” wydaną przez Polton. Śpiewali na niej gościnnie między innymi Janusz Panasewicz, Małgorzata Ostrowska i Mieczysław Szcześniak... Ja jednak cały czas marzyłem o tym, by założyć własną kapelę. Miałem już zresztą w tamtym czasie gotowy materiał na płytę. Ale – jak widać – wszystko przesunęło się o kilka lat. Dlaczego? Nie mogłem znaleźć odpowiedniego wokalisty. Przesłuchałem około setki ludzi. Żaden jednak mi nie odpowiadał. W końcu, tak półtora roku temu, od naszego perkusisty, Artura Malika, dowiedziałem się, że w Krakowie jest taki wspaniały rockowy krzykacz – Janusz Radek – i że koniecznie muszę go usłyszeć. Zaryzykowałem i pojechałem. Wreszcie wszystko się zgodziło. Miałem ze sobą nagrane podkłady do większości utworów. Wynająłem studio w Poznaniu, zrobiliśmy tam coś w rodzaju demówki – już ze śpiewem. Janusz ściągnął z Krakowa znajomych muzyków. I w ten sposób koniec końców uformował się ostateczny skład grupy Zanderhaus. W październiku 1996 roku weszliśmy do studia Star Marker w Warszawie. Nagrania trwały do maja zeszłego roku. Siedzieliśmy po nocach, dłubaliśmy, nagrywaliśmy, kasowaliśmy... Chcieliśmy wszystko solidnie dopracować. Duży wpływ na brzmienie płyty miał realizator dźwięku Krzysztof Czub. Młody, bardzo zdolny człowiek. Moim marzeniem było nagranie takiej stricte rockowej płyty, opartej na starych brzmieniach – dodaje jeszcze. Wydaje mi się, że były to najpiękniejsze lata w całej historii muzyki rockowej. Myślę, że to wszystko niedługo powróci... Wszystkie teksty na płytę napisał Andrzej Mogielnicki. Znamy się od dwunastu‐piętnastu lat. Świetnie się rozumiemy. Poza tym Andrzej pomógł nam nawet w muzycznych sprawach. Bardzo się liczę z jego zdaniem. Dostaliśmy jego błogosławieństwo. Zanderhaus bynajmniej nie jest projektem jednorazowym: Mój zespół nie ograniczy się do jednej płyty. Chcemy nagrać kilka albumów. Już powoli przygotowujemy materiał na drugą płytę. W styczniu, lutym chcemy wejść do studia nagraniowego i zarejestrować pierwsze dwa utwory, które ukażą się na singlu. Potem dogramy resztę. A czy ma już jakieś wyobrażenie o tym, jak będzie ona wyglądać? Tym razem chcemy, by nasza muzyka zabrzmiała trochę nowocześniej – myślę o nowych podziałach, rytmach. Oczywiście będzie tak samo gitarowa, ale trzeba jakoś iść z postępem. Cały czas obserwuję to, co dzieje się na świecie. I coraz bardziej mi się to podoba. Może skusimy się na loopy, sample... Na pewno jednak nie skomercjalizujemy się. Nie będziemy grać ładnych piosenek – uspokaja. Debiutancka płyta Zanderhaus ukazała się nakładem małej firmy Rubicon. Wcale nie jest taka mała – protestuje mój rozmówca. Do tej pory nie była może specjalnie znana w branży fonograficznej. Zajmuje się przede wszystkim kupowaniem licencji – wydaje kompakty, kasety, kasety wideo. A ze współpracy z Rubikonem jestem bardzo zadowolony – mamy już płytę, zrobiliśmy trzy teledyski. Do tego wydrukowano nam piękny plakat... Muzyka, jaką proponuje Zanderhaus, powinna świetnie wypaść na koncertach. źródło: Teraz Rock Robert Grotkowski 

Podobne dokumenty