To co właśnie otworzyliście to fanfikcja powstała z nudów i
Transkrypt
To co właśnie otworzyliście to fanfikcja powstała z nudów i
UWAGA . To co właśnie otworzyliście to fanfikcja powstała z nudów i okropnego humoru Clariosis. Tekst ten jest tak spaczony, że albo umrzecie ze śmiechu, albo złapiecie się za głowę i spytacie „Co to kur-wa jest?” Jest to bezsensowne i komediowe ukazanie tego co by było, gdyby Clariosis znalazła się w Canonie Yu-Gi-Oh… gdybym miała pisać to na poważnie, byłby tutaj jakiś sens, jednak chciałam by było to komediowe, wiec tego sensu, żadnego sensu tutaj nie znajdziecie. No i ostatnie ostrzeżenie: To co teraz czytacie NIE JEST związane z Sins of A goddess, to od razu mówię. Z powodów technicznych, jak na razie ja i Nasti nie możemy pisać dalej fan fika, wiec napisałam to, by umilić wam czas. Mam nadzieje, że ta dawka jakże spaczonego i debilnego humoru poprawi wam samopoczucie. P.S. Do czytana tego zalecane jest posiadanie pewnej fazy. Dawno, dawno temu, kiedy piramidy były jeszcze młode… zaraz… czy piramidy mogły być młode? Hm… no to inaczej: Dawno, dawno temu, kiedy definicją ciemności nie była jeszcze Clariosis, w Egipcie bawiono się grą, zwaną grą cieni (Albo Yami No Game jak ktoś woli). No i Faraonowie przez pokolenia używali jej do zabawy i obrony swojego państwa… lecz pewnego pamiętnego dnia, na Egipt spadła straszliwa katastrofa… nie, nie plagi. Lecz, czy wszystko wydarzyło się tak po prostu, bo Król złodziei Bakura się zbuntował i postanowił rozpierdolić wszystko wokoło? No nie do końca… ale od początku. No wiec pewnej nocy jakaś kobietka której imienia nikt nie znał, przyszła o zmroku do Księżyca, gdyż za dużo nasłuchała się „Hijo De La Luna”… em… przecież za czasów starożytnego Egiptu ta piosenka nie istniała… a nie ważne. Ehem no to dalej, no wiec zupełnie jak w piosence co wtedy jeszcze nie istniała, poprosiła o męża Księżyc, bo RA miał już dość jej jęczenia, jaka to ona samotna, nieszczęśliwa itp. No wiec, Królowej Viam Moon też już pękały uszy, wiec by ukrócić ich cierpienie zgodziła się, dała panience jako męża faraona, gdyż nikt inny nie przychodził jej na myśl. Kobietka po wypowiedzeniu X100 dziękuje, w końcu poszła. Viam Moon dziękowała wszystkiemu co mogła za to, że w końcu jej uszy zostały zostawione w świętym spokoju. No i Kobietka miała męża, i królowa miała. No wiec plony dały swoje owoce. No i po kilku miesiącach narodziły się w tych dwóch królewskich rodzinach szkraby. Od panienki która została Królową Egiptu narodził się chłopiec, a u Księżycowej Królowej dziewczynka. Obydwoje mieli nienaturalne kolory włosów, niespotykany kolor oczu, i umiejętności czarnej magii, ale o tym jak na razie nie wiedzieli. Obydwoje mieli też oryginalne imiona: Atemu i Clariosis. No wiec lata mijały, a oni w końcu mieli te 10 lat. Jak zawszę na targach stali jacyś ludzie, który sprzedawali wodę i inne tego typu rzeczy. Clariosis szła sobie żwawym ruchem oglądając, co by tym razem ukraść. Czemu chciała kraść? A to dlatego, że wszyscy mieli problem do tego, że była jasnoskóra, nie ciemnoskóra. Wiec zakradła się, walnęła gościa cegłą w głowę, którą podpierdoliła wcześniej z placu budowy piramidy, po czym podpierdoliła mu pierwsze lepsze naczynko z wodą. Czemu nikt nie zareagował? Ponieważ debil sprzedawał poza miastem, czyli na pustyni… jego wina, nie musiał tam stać. No i biegła tak i śmiała się, chciała odbić się na skrzydłach, lecz wtedy zderzyła się z czymś. Trzymając wciąż w magii naczynie z wodą otworzyła oczy, zobaczyła chłopca z bardzo ciekawym układem włosów. Miał fioletowe oczy. Wiec teraz bez zbędnego gadania o ich spotkaniu i rozwijającej się miłości, przejdziemy dalej… minęło kilka lat. Rodzice Atemu nie byli łaskawi, wiec zabronili mu się z Clariosis spotykać… ale czy się ich posłuchał? Oczywiście, że nie! Ta dwójka gołąbków zaczęła knuć plany ucieczki. Rzecz jasna Clariosis wyjawiła mu już lata świetlne temu jakie ma moce. No wiec wpadli na pewien świetny plan. Clariosis miała pod postacią kucyka pojawić się pod jego oknem. Wybiła 3:00 to znaczy tylko jedno: czas spierdalać z Egiptu i zostawić wszystko w pizdu. -Clariosis… to bezpieczne? -Ta, nie bój żaby Atemu. Skakaj. Po tych słowach wybił się z okna, u wsiadł na Clariosis, która tylko lekko się zatrzęsła. -Udało się… JESTEM NA CLARIOSIS! -Cii… jeszcze nas usłyszą i ze spierdalania będzie hujnia! W tym samym czasie, jakieś trzy kobietki piły nieznany z nazwy napój. (Najprawdopodobniej herbatkę albo inny szajs.) No wiec siedziały i gadały o babskich pierdach (Lol, sama jestem kobietą, a gadam tera jak facet.) i naglę, po Sali rozniósł się jedyny dźwięk: „Jestem na Clariosis!” -Słyszałyście to?- Powiedziała jedna z kobiet. -Tak… to głos naszego pana prawda?- Spytała druga. -Zobaczcie tylko, dzisiaj został faraonem, a już potomka chcę mieć.- Dodała trzecia. -Zaraz… ale z kim?- Spytała pierwsza. -Powiedział „Jestem na Clariosis”…- Tutaj nastała najbardziej dramatyczna cisza w historii dramatyzmu… -CLARIOSIS?!- Krzyknęły na raz. Oczywiście, jak na złość musiały usłyszeć to kobietki, które jak mocher z twojego bloku widzą wszystko i wiedzą wszystko… nic nie można przed nimi ukryć i to one zawszę są odpowiedzialne za przyjazd policji, kiedy w nocy dresy robią imprezę, albo się biją. No ale to starożytny Egipt… tutaj zamiast dresów są złodzieje… ale zaraz… przecież dres to często też złodziej… ale nie ważne! Idziemy dalej, bo życia wam, śmiertelnikom nie starczy! No wiec Starożytne mochery poszły roznieść swoje ploty na cały zamek. No i jak to powiedziała Clariosis: „Ze spierdalania jest Hujnia.” Złapali ich, a jakże „Dziwnego konia” zaprowadzili… nie wiem gdzie, nie pamiętam. Już 3000 lat minęło… ale ok. dalej. Clariosis znów przybrała formę człeka i uciekła… z tego miejsca… w które ją zaprowadzili. Niestety, lecz rozpoznali, że ten kucyk to była Clariosis z powodu uroczego znaczka: Jako człowiek miała go na prawej dłoni, dlatego kapłani się zorientowali. Księżniczka pokazała im co potrafi i powiedziała, że jest Księżniczką Harmonii i Ciemności. Eh… do Atemu nadal i tak się nie zbliżaj… ale miałam ochotę im rozpierdolić te mordy… Nie żeby co, ale nawet PO wyjawieniu JAKIE moce posiadam, debile nadal nie czuli do mnie strachu! No wiec postanowiłam… -Clariosis czytaj jak narrator! -Och… no tak… dziękuje Nasti. Ehem… No wiec CLARIOSIS POSTANOWIŁA znaleźć sposób na wystraszenie kapłanów… no i całego ludu. Mianowice… co najbardziej Egipcjanie czcili? SŁOŃCE. No wiec trzeba się było się zastanowić, jak to wykorzystać… No i znalazła jedno rozwiązanie: O 14:00 wznieść Księżyc i spowodować zaćmienie. zaćmienia, jednak lud Egiptu nie. No wiec plan był taki: Kapłani wiedzieli jak dochodzi do Wiadomo, że zaćmienie trwa 7 minut z sekundami, wiec kapłani przyjdą by „wybłagać” u boga RA przebaczenie i tym zapewnić sobie jeszcze większy szacunek. Jednak, panika złapie ich, jeśli słońce NIE odsłoni się po tych 7 minutach. Wtedy ludzie wpadli by w strach, a wtedy kapłani będą musieli ich uspokoić… wiec wtedy Clariosis wbije przez okno do zamku, skasuje Atemu i won z Egiptu. Plan idealny. No słońce nareszcie się przysłoniło, Kapłani dumni zaczęli odprawiać swoje modły. Minęło 5, 10, 15, 20, 25, 30, no i wiadomo ile dalej minut, a słońce nadal było przysłonięte. Kapłani zaśmiali się tylko nerwowo, kiedy tłum zebrał się wokół nich i patrzył nie z przerażeniem… ale z agresją. Tłum rzucił się na kapłanów, Clariosis zaśmiała się i w końcu wbiła przez okno, by „Skasować Atemu” . -No wiec co tutaj mamy… zaćmienie: Jest, Zamieszka: jest, to teraz Atemu! -A jednak ty to wszystko zaplanowałaś… -No ba! Tera kasuje ciebie z zamku i won z Egiptu. Po jakże wielkich trudnościach wyszli z zamku, w końcu znaleźli się na pustyni, i zaczęli krzyczeć, że wygrali, są miszczami i tak dalej… ale nagle na ich drodze stanął nie kto inny, ale król złodziei… -No nie… to znów on…- Warknęła Clariosis. -Witaj Atemu, przyszłem ciebie rozwalić… -Mówi się „Przyszedłem”- Poprawił go Faraon. -Przyszłem! -PRZYSZEDŁEM! -PRZYSZŁEM! -P-R-Z-S-Z-E-D-Ł-E-M! -Koniec chłopaki! Czego chcesz Bakura? -Zniszczyć Egipt…. I was. No i tak zaczęła się walka. Clariosis nie mogąc się powstrzymać, rzuciła bombą w jedną z piramid… nie było co zbierać. Po tym jak kapłani zostali doszczętnie zjedzeni przez tłum, nadszedł czas, by Atemu się poświecił… a to ciekawe, najpierw chcę spierdolić z Egiptu, a teraz chcę się poświęcać… no ale musiał, bo cały świat inaczej został by rozpierdolony i nie byłoby gdzie uciekać. No wiec przed tym wszystkim wywiązał się pomiędzy nimi taki dialog. -Ale ja chciałam mieć z tobą dzieci! -To będziesz miała. -Niby jak? -Normalnie, jak ktoś w przyszłości będzie ciebie o coś błagał, to w zamian zażyczysz sobie dziecka, a magią to już ty potrafisz kombinować! -Normalnie jak Hijo De La Luna… -Co? -Nieważne. I co? Jak mam nazwać dziecko? -Chłopca jakoś wymyśl, ale dziewczynkę nazwij Ishizu! -Ishizu? A niby czemu? -No bo w skrócie to „Isis” a w twoim imieniu występuje „sis” -To logiczne… I tak o to po tym dramatycznym pożegnaniu wszystko się zaczęło… 3000 lat później. Pamiętacie linijkę o tym, jak Clariosis zniszczyła piramidę bombą? No właśnie… tam osiedlili się pewni opiekunowie grobów… Pani Fishtar… przepraszam. ISHTAR przygarnęła chłopca imieniem Lishido… jednak wiadomo, jej mężuś chcę synalka, by wyryć mu w 10 urodziny znaki na plecach… Wspaniały prezent, nawet kasy wydawać nie musisz! No tak, ale niestety Bóg nie dał im żadnego dziecka, a „Kochany” mężulek chcę mieć własnego syna, by wyryć mu pamięć faraona na plecach … widać, że go nienawidził zanim się urodził… No wiec co kobietka mogła zrobić? No jak na standardy tej rodziny, poszła modlić się do ciemności… i Clarcia widziała w tym ogromny plus. No i kobietka skończyła modlitwę… -Będziesz miała dzieci, ty ciemnoskóra. Ale w zamian chcę pierwsze dziecko, jakie będziesz ze swoim mężem miała. No i Pani Fisht… ISHTAR odeszła z uśmiechem. A Clariosis ustała i powiedziała po chwili do siebie: -Jezu… to aż za bardzo kojarzy mi się z „Hijo De La Luna”… No i po tych kilku (dokładnie 9) miechach narodziła się dziewczynka… „Mój mąż jest blondynem z fiołkowymi oczami… a ja brunetką z zielonymi oczami… a ta córka jest nie dość, że jaśniejsza od nas, to jeszcze ma czarne włosy i stalowoniebieskie oczy… umrę…”- Tak właśnie pomyślała pani Fis… Ishtar. Wtedy mężuś do niej podszedł. -Nazwę to dziecko Ishizu! „Bo Clariosis mi tak kazała…” -Na co mi córka?! Opiekunem może być tylko syn! Po tych słowach wyszedł. „Ufff… dobrze, że ma wyjebane… przynajmniej się nie zorientuje, że to dziecko nie jest ani moje, ani jego. „ No i w końcu syna urodziła mu Pani ISHTAR…. Widzicie?! Udało się! Nie pomyliłam się! Ehem… ok. dalej: No wiec synalek po tym prezencie o którym wspominałam, nabawił się złej osobowości… która w nim się osiedliła. I tak przegrał ;P No nie powiem… Ishizu wstrząsnęło lekko jak się dowiedziała, kim są jej rodzice… ale to ominiemy. -Jak to Ishizu to twoja córka?!- Wrzasnął Joey. -A skąd ja mam wiedzieć?!- Odpowiedział Atemu. -Może spytamy się jej?- Wskazała Tea na Clariosis. -Ok. Ehem… JAK TO MOŻLIWE, ŻE YUGI TO OJCIEC ISHIZU?!- Krzyknął Joey. -Jego prawdziwe imię brzmi ATEMU. -Aha… NO ALE JAK TO JEST MOŻLIWE?! -MAGIC! -To wiele wyjaśnia… -Ale skoro tak, to wy się musieliście znać za czasu Egiptu!- Wtrąciła się (Jak zawszę) Tea. -No BA! -To może nas oświeć, co się tam stało. -No ok… ja i Atemu przyczyniliśmy się do upadu Egiptu…. Miny wszystkich przybrały zdumienie… -A niby czemu mieliśmy niszczyć Egipt?- Spytał się Atemu. -Bo chcieliśmy razem spierdolić, bo nie pozwalali nam na miłość. Chyba nikt nie nadążał za tym co się dzieje… Duke Devlyn zarumienił się, wyobrażając sobie jak romantycznie musiało to wszystko wyglądać… Ta… romantycznie… -To co teraz? -No udało nam się spierdolić, a ja nie mam zamiaru dać ci po prostu odejść do tego drugiego świata po tym, jak odzyskasz wspomnienia Atemu… po prostu: NIE. -To co robimy? -Robimy szczęśliwą rodzinkę! Ty, ja, Ishizu, Yugi, Jeff The Killer, Mój Ojcu Asasyn, moja matka Bogini księżyca Viam Moon, Mój brat Bubble Sky, moja siostra Luna, moje dzieci z MLP, Nasti. -A impra będzie? -Będzie! Zaprosimy Magic Art z Finnem, Kaca, Ddye, Linonkę, Darkness, Angelicę, Volvesi, Kukirrę, LenęPLStudio, Reiko, Nart… wszystkich XD -A co z moimi wspomnieniami? -Już je odzyskałeś. -Jak to… a seryjnie… -No waśnie idziemy to uczcić! Seto i Tea będą nam usługiwać. Czemu? Bo tak. I tak właśnie skończyła się ta niesamowita przygoda. W tym samym czasie: Rubin czyta dokładnie to samo co wy przed chwilką, ponieważ to tylko fan fikcja. -I jak?- Spytała Clariosis. -LOL nie mogę!- Powiedziała i się zaśmiała.- Ale tak Serio… to wracajcie do pisania Sins of A Goddess… Nasti i Clariosis popatrzyły po sobie. -Dobra. Jeśli przeżyłeś ten tekst, jesteś wielki!