Przeczytaj fragment - Wydawnictwo UMCS
Transkrypt
Przeczytaj fragment - Wydawnictwo UMCS
UWA G I WY D AWCÓW Niniejszy tom zamyka edycję krytyczną Pism zebranych Józefa Czechowicza. Znalazły się tutaj przede wszystkim różnorodne teksty niewłączone do tomów poprzednich ze względu na ich ulotny lub zgoła paraliteracki charakter. Niemniej jednak stanowią one niezwykle istotny kontekst twórczości Czechowicza, odsłaniając szerokie tło jego poszukiwań literackich, na które składały się między innymi bieżące sprawy ówczesnego życia literackiego, społecznego i obyczajowego. Szerokie spectrum zainteresowań poety znalazło odbicie w sylwicznym charakterze tego tomu, który gromadzi rozproszone utwory literackie, notatki, artykuły, szkice pisane przez poetę na wszystkich etapach jego twórczości przy okazji wielu zajęć i ról, jakie przyszło mu pełnić w krótkim, lecz bardzo aktywnym życiu. Jednym z najistotniejszych problemów, z którymi mierzyliśmy się podczas pracy nad tomem Varia, było rozstrzygnięcie, czy publikowane teksty są autorstwa Czechowicza. Opieraliśmy się na dotychczasowych ustaleniach (przede wszystkim Tadeusza Kłaka), starając się jednak poddać je pewnej rewizji.7 Niniejszy tom zawiera wiele tekstów publikowanych na łamach prasy codziennej, w której bardzo częstą praktyką było podpisywanie tekstów inicjałami lub kryptonimami. W pismach, które redagował lub z którymi współpracował, Czechowicz często używał swoich inicjałów („J.C.”, „JC”, „J. Cz.”, „J.H.C.”, „CJ”, „C.”, „c”, „j”). Autorstwo tak podpisanych tekstów zamieszczonych w okresie pracy w „Expressie Lubelskim”, „Kurierze Lubelskim”, „Głosie Nauczycielskim” czy podczas współpracy z „Przeglądem Lubelsko-Kresowym”, „Trybuną” i „Kameną” można Czechowiczowi przypisać niemal ze stuprocentową pewnością. Spośród przykładów potwierdzających taką praktykę można wymienić tekst Muzeum w niebezpieczeństwie!, który podpisany inicjałami „J.Cz.”, opublikowano 16 czerwca 1930 roku w „Expressie Lubelskim”, po czym przedrukowano pod nazwiskiem Józefa Czechowicza w 6 numerze miesięcznika „Sztuki Piękne” w 1930 roku, czy szkic Dawne pieśni młynkowskie, wydrukowany najpierw w „Kurierze Lubelskim” 7 Zob. T. Kłak, Nieznana twarz poety, [w:] idem, Drogami Czechowicza, Lublin 2010, s. 139–150 oraz W. Kruszewski, O domniemanych pseudonimach Józefa Czechowicza, „Teksty Drugie” 2009, nr 5, s. 85–99. UWA G I WY D AWCÓW (1932, nr 17) z podpisem „J.C.”, a następnie opublikowany już pod pełnym imieniem i nazwiskiem w „Teatrze Ludowym” (1933, nr 6). Jednym z najczęściej używanych przez Czechowicza podpisów były inicjały jego brata – Stanisława („S.C.”, „Sc”, „sc” lub „S.Cz.”), którego jesienią 1924 roku zastąpił na stanowisku sekretarza redakcji „Expressu Lubelskiego”. Wacław Gralewski w Stalowej tęczy tak opisywał okoliczności ich przyjęcia przez autora nuty człowieczej: Wysunąłem kandydaturę Józefa Czechowicza na sekretarza redakcji. Wydawca kręcił głową, bo kandydat był niepełnoletni, no i zajęty na Kursie Nauczycielskim, ale ponieważ z pracy Stanisława był zadowolony, a ja zapewniłem go, że Józef jest nie mniej zdolny – zgodził się. Ustaliliśmy tylko, że nic w dokumentacji zmieniać nie będziemy. Stanisław w dalszym ciągu figurować będzie w gazecie i w rejestrze ubezpieczonych, jakby nic się nie zmieniło. Ta okoliczność sprawiła, że Józef podpisywał swe artykuły i prace dziennikarskie jako Stanisław albo w skrócie znakami S.C. I te litery przyjął jako swój kryptonim, którego używał już po śmierci brata 8 przez wiele lat, aż do swego tragicznego końca. Poza relacją Gralewskiego argumentem pozwalającym identyfikować „S.C.” z Czechowiczem jest zachowany w Muzeum Lubelskim – Oddziale Literackim im. Józefa Czechowicza w Lublinie rękopis sprawozdania z Wystawy Książki Współczesnej w grudniu 1933 roku, pod którym widnieje podpis „S.C.”, przerobiony z inicjałów „J. C.” (zob. komentarz do tekstu Potomstwo Gutenberga w niniejszym tomie). Pośrednim dowodem jest również opowiadanie Paradoks Wielkiej Nocy, opublikowane jako rzekomy przekład z ukraińskiego dokonany przez „S.C.”, w którym jako autor pojawia się „Iw. Modryj”. Ten pseudonim (w kształcie „Iwan Modry”) umieścił Czechowicz w Kwestionariuszu Autorskim Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego Oddziału Sztuki i Kultury wypełnionym jego ręką 1 sierpnia 1923 roku (zob. komentarz do Paradoksu Wielkiej Nocy). W niniejszym tomie znajdują się teksty podpisane znanymi już od dawna pseudonimami Józefa Czechowicza – „Henryk Zasławski” i „Z. Klimuntowicz”. Potwierdzeniem faktu, że pod tym pierwszym nazwiskiem publikował sam autor nuty człowieczej, są także liczne autografy, które później publikowano jako utwory Zasławskiego. Są to m.in. przekłady – w tym na przykład zachowane w jednym z brulionów przechowywanych w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, sygnowane podpisem Czechowicza tłumaczenie wiersza Fiodora 8 W. Gralewski, Stalowa tęcza. Wspomnienia o Józefie Czechowiczu, Warszawa 1968, s. 63. Warto podkreślić, że, wbrew słowom Gralewskiego, Czechowicz miał w 1924 roku 21 lat, a więc był już pełnoletni. 652 UWA G I WY D AWCÓW Sołoguba U Boga się żarzy…, które pod pseudonimem „H. Zasławski” ukazało się na łamach pisma „Zet” w 1933 roku (nr 10). Tego pseudonimu używał on również często na łamach „Płomyka” i „Płomyczka” – stąd publikowane w tomie Varia dwa teksty, pochodzące z rocznika 1934/1935 „Płomyczka” i podpisane inicjałami „H.Z.”, uznaliśmy za teksty autora Kamienia. Jeśli natomiast chodzi o pseudonim „Z. Klimuntowicz”, to poza tym, że nazwisko pojawiało się wśród nazwisk autorów poszczególnych pism, w momencie gdy Czechowicz nawiązywał z nimi współpracę, na przypisanie mu sygnowanych tym nazwiskiem tekstów pozwala fakt zauważony przez Tadeusza Kłaka: Całkowitej identyfikacji Klimuntowicza z Czechowiczem dokonał sam poeta, albowiem w „Kurierze Lubelskim” (1932, nr 95) przedrukował on wiersz pt. Księżyc na mieście publikowany uprzednio w „Nowym Życiu” (1925, nr 1) pod pseudonimem Józef Leśniewicz. A jest rzeczą pewną, iż tym pseudonimem posługiwał się autor 9 Kamienia. Innym mało znanym pseudonimem Józefa Czechowicza pojawiającym się w tym tomie jest „Jerzy Janicz”. Identyfikacji tego nazwiska z autorem nuty człowieczej dokonał Tomasz Pietrasiewicz w 32 numerze pisma „Scriptores” z 2008 roku, konstatując, że podpisany w ten sposób na łamach „Ziemi Lubelskiej” w 1930 roku wiersz Obraz stanowi rodzaj szkicu utworu Wieczór zimowy. Teksty podpisane innymi pseudonimami i kryptonimami („Bohemius”, „H.R.”, „R.H.”, „rh”, „J.H.”, „Jerzy Archer”) umieściliśmy w aneksie zawierającym utwory niepewnego autorstwa ze względu na brak wystarczających przesłanek, pozwalających na jednoznaczne przypisanie ich Czechowiczowi. Cechy stylu, tematyka, czas i miejsce publikacji wskazują jednak z dużym prawdopodobieństwem na to, że teksty podpisane w wyżej wymieniony sposób są pióra autora ballady z tamtej strony. Na pierwszy z nich zwrócił uwagę wspomniany już Tomasz Pietrasiewicz: Na przełomie lat 1924 i 1925 na stronach „Expressu Lubelskiego” pojawia się pseudonim „Bohemius” […]. Pseudonim „Bohemius” pochodzi od łacińskiego słowa „Bohemus” – co znaczy w języku polskim „Czech”. Staje się więc jasne, dlaczego 10 Czechowicz go użył. 9 T. Kłak, Nieznana twarz…, s. 142. [Tomasz Pietrasiewicz], Pseudonimy Józefa Czechowicza, „Scriptores” 2008, nr 32, Czechowicz – 10 w poszukiwaniu ukrytego miasta, t. 3, s. 243. 653 UWA G I WY D AWCÓW Tadeusz Kłak wspominał, że Konrad Bielski przypisywał ten pseudonim Tadeuszowi Bocheńskiemu, jednak zarówno jego brzmienie (zlatynizowana wersja nazwiska Bocheńskiego powinna brzmieć „Bohenius”), jak i fakt, że Bocheński stale współpracował z konkurencyjnym dziennikiem „Ziemia Lubelska” tę informację Bielskiego czynią mało prawdopodobną. Pozostałe kryptonimy i pseudonimy Czechowicza zidentyfikował Tadeusz Kłak, „R.H.”.11 to być może skrót od „Rex Henricus” – byłoby to oczywiste nawiązanie do debiutanckiej prozy – Opowieści o papierowej koronie, opublikowanej w 1923 roku w pierwszym numerze „Reflektora” (charakterystyczne jest to, że początkowo publikowane na łamach „Expressu Lubelskiego” teksty podpisane „R.H.” lub „H.R.” dotyczyły przede wszystkim tego pisma). Możliwe jest również inne pochodzenie tego kryptonimu. Otóż w 1924 roku na deskach lubelskiego teatru grana była sztuka Brunona Winawera pt. R.H. Inżynier12; jej tytułowy bohater – inżynier Ryszard Heist udaje psychicznie chorego, wymyślając fantastyczne „asocjacje”, których źródłem jest sennik egipski. Jako niezwykły przypadek określony kryptonimem „R. H. Inżynier” zdobywa powszechną sławę, stając się chlubą sanatorium, w którym przebywa. Zdolność do tego typu fantastycznych sennych „asocjacji” mogła wydać się na tyle bliska Czechowiczowi, że zdecydował się ukryć pod inicjałami bohatera komedii Winawera. Teksty „R.H.” pojawiają się później jeszcze w „Ziemi Lubelskiej” w 1930 roku, czyli w czasie gdy Czechowicz współpracował z tym dziennikiem. Wtedy na jego łamach publikuje także autor podpisujący się jako Jerzy Archer: W tym samym 1930 r. – pisze Tadeusz Kłak – publikował w „Ziemi Lubelskiej” […] Jerzy Archer, w tym również przekłady wierszy Aleksandra Błoka, Konstantego Balmonta oraz Fiodora Sołoguba, a więc poetów, których utwory tłumaczył także Czechowicz. Wszystko więc wskazuje na to, iż jest to też pseudonim twórcy, bowiem po zakończeniu przez niego pracy i współpracy z „Ziemią Lubelską” znika z łamów dziennika i Jerzy Archer. Co jeszcze przemawiać może za jego utożsamieniem z autorem nic więcej? Poszukując takiego uzasadnienia, można by wskazać na przykład na występujące w jego utworach często motywy łuku, łucznika, cięciwy i strzał, 13 zachowało się także ciekawe zdjęcie poety mierzącego z łuku. 11 Zob. T. Kłak, Czasopisma awangardy, cz. 1: 1919–1931, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1978, s. 84. 12 Sztukę tę wyreżyserował Ryszard Wasilewski, jej premiera miała miejsce w Teatrze Miejskim w Lublinie 1 lutego 1924 roku. 13 T. Kłak, Nieznana twarz…, s. 147–148. 654 UWA G I WY D AWCÓW W grupie tekstów niepewnego autorstwa umieściliśmy również noty pochodzące z pism i kolumn redagowanych przez autora Kamienia, uznając, że pomimo braku możliwości jednoznacznego rozstrzygnięcia co do tego, kto je napisał, warto je udostępnić w celu zaprezentowania szerokiego kontekstu, w którym funkcjonował Czechowicz redaktor. W przypadku takiego tomu, jak niniejszy, oczywiste jest również pytanie o kryteria wyboru opublikowanych tekstów, a niekiedy i samą zasadność ich umieszczania w tomie Pism zebranych. Otóż, wychodząc z założenia przyjętego przez Komitet Redakcyjny tej edycji, według którego ma ona obejmować całą spuściznę piśmienniczą Czechowicza (nie tylko tę stricte literacką), w Variach zanotowano różnorodne teksty będące efektem wielu rozmaitych form aktywności autora Poematu o mieście Lublinie. Obok rozproszonych utworów literackich pominiętych w dotychczasowych edycjach w tomie umieszczono mniej lub bardziej osobiste notatki Czechowicza, urywki dziennika i pamiętnika. Poeta bywa uważany za autora często i obficie korzystającego w swojej twórczości z osobistych doświadczeń, niekiedy wręcz pseudonimującego w wierszach i prozie konkretne wydarzenia i osoby. W gruncie rzeczy jednak stosowanie klucza biograficznego w interpretacji tekstów Czechowicza często sprowadza się do tego, że Opowieść o papierowej koronie czy hildur baldur i czas są traktowane przede wszystkim jako „poemaciki z zapachem skandalu” (by użyć określenia samego autora, dotyczącego drugiego z wymienionych dzieł14), co stanowczo spłyca i sprowadza na manowce ich odczytanie. Tym samym zapomina się, że mechanizm powstawania utworu literackiego w przypadku autora nuty człowieczej był daleki od bezpośredniego przenoszenia osobistych doświadczeń do literatury. Oczywiście nie oznacza to, że w jego twórczości w ogóle brak jest wątków autobiograficznych. W szkicu Z mojego warsztatu literackiego, opublikowanym w 1938 roku na łamach „Czasu”, wspominał o tekach zawierających różnego rodzaju notatki – od zapisywanych na gorąco notatek, doraźnych „kombinacji słownych, typów łączenia zdań, prób zestawienia barw, słów zasłyszanych”, po „reportaże z pogranicza nieistnienia”, pisane w „szkole marzenia”: Noszę po kieszeniach niewielkie skrawki papieru i na nich notuję w parku, w pociągu, w kawiarni lub na poczcie, słowem, gdzie się da, rozmaite kombinacje słowne, typy łączenia zdań, próby zestawienia barw, słowa zasłyszane, a sygnalizujące mi jakieś wartości ukryte – to wszystko, co się nazywa notatkami doraźnymi. 14 Zob. list do Kazimierza A. Jaworskiego z 3 października 1935 roku, [w:] J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy, oprac. T. Kłak, Lublin 2011, s. 371. 655 UWA G I WY D AWCÓW W tekach przechowuję notatki innego gatunku. Kiedy jestem sam, a to mi się często zdarza, wysnuwam z wyobraźni nitkę jakiegoś wątku i staram się ją ciągnąć aż do ostatnich konsekwencji. To jest moja szkoła marzenia. Dawniej, gdy mniej wierzyłem w to, co twórczość daje mnie samemu, więcej zaś w to, co według mojego przekonania, powinna była ludziom dawać, zapisywałem całe zeszyty usystematyzowanymi kombinacjami rytmicznymi, także bez reszty, także aż do kresu. Potrafiłem układać rymy i asonanse w istne słowniki, które potem uległy ogniowej zagładzie w piecu, lecz były, mimo wszystko, szkołą techniki poetyckiej. Szkoła marzenia, szkoła techniki poetyckiej. Przesunął się punkt ciężkości, a stało się tak dlatego, że uznałem za istotną prawdę poezji lotne marzenie na jawie, grę krystalizacyjną, poza dobrem i złem, samookreślającą się i spełniającą się w sobie, przypominającą narastanie srebrnych ziół na szybach, gdy mróz albo igry fantazjotwórcze obłoków. Takie to reportaże z pogranicza nieistnienia zapisuję na kartach teki, która 15 nosi tytuł: materiały. Tych pierwszych, doraźnych zapisków ocalało niewiele – wydaje się, że bliskie im są notatki zachowane w brulionach z lat 1928–1933, które przedrukowujemy w niniejszym tomie. Niestety, nie zachowały się ani „notatki ze szkoły marzenia”, ani „reportaże z pogranicza nieistnienia”. A może to, co uważamy za biograficzny dokument, powstało w „szkole marzenia”? Może te autobiograficzne relacje są świadectwem wstępnego etapu przerabiania swoich doświadczeń na dzieła literackie przez lubelskiego poetę? W każdym razie takich możliwości wykluczyć nie można. Część z osobistych zapisków poety przepadła zapewne w czasie wojny, zachowała się jedynie garść notatek o rodzinie ze strony matki, kilka wspomnień z dzieciństwa, lakoniczne zapiski z czasu wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, fragmenty dziennika i pamiętnika ze Słobódki z maja i czerwca 1922 roku, dziennik z pierwszych tygodni pracy w Szkole Specjalnej w Lublinie we wrześniu i październiku 1926 roku, a także krótki opis spotkania z dawno niewidzianą szkolną miłością – Janką Czyszkowską około 1933 roku. Prawdopodobnie większość z nich powstała w dość podobnych okolicznościach. Otóż poza fragmentami dziennika związanego z pracą nauczyciela w Szkole Specjalnej w Lublinie zapiski te zachowały się w rękopiśmiennych lub maszynowych autorskich odpisach. Zapewne więc przy okazji przepisywania zostały przez Czechowicza przeredagowane, być może poddane również wstępnej literackiej obróbce. Nie można zatem tych notatek traktować wyłącznie w kategoriach 15 J. Czechowicz, Z mojego warsztatu literackiego, [w:] idem, Pisma zebrane, t. 5, Szkice literackie, oprac. T. Kłak, Lublin 2011, s. 113. 656 UWA G I WY D AWCÓW dokumentu. To, co w nich najciekawsze, ujawnia się wtedy, gdy zestawi się je z utworami literackimi, które mogły zostać wywiedzione z opisywanych w tych tekstach doświadczeń autora. Kolejna grupa tekstów – Szkice i noty to świadectwo zainteresowania Czechowicza szeroko pojętą problematyką kulturalną. Jako dziennikarz i redaktor, począwszy od pracy w „Expressie Lubelskim”, śledził życie artystyczne – pisał recenzje literackie, filmowe, teatralne, relacje z wystaw i koncertów. Szczególnie ciekawe wydają się noty publikowane w rubrykach redagowanych lub współredagowanych przez Czechowicza – ich publikacja może znacznie wpłynąć na wiedzę dotyczącą literackich i artystycznych sympatii i animozji lubelskiego poety, a także bezpośredniego kontekstu, w którym powstawały jego teksty. W przypadku publicystyki mamy świadomość tego, że w odniesieniu do części tekstów zamieszczonych w tym dziale określenie to może wydawać się nieco na wyrost. Niemniej jednak trudno nie zauważyć, że Czechowicz dziennikarz, pisząc tekst o informacyjnym czy interwencyjnym charakterze, często próbuje opisywane wydarzenia uogólnić, uczynić z nich pretekst do uniwersalnej refleksji. Istotna część jego publicystyki jest poświęcona tematom związanym z kulturą i sztuką, co samo w sobie nie jest zaskakujące, uderza jednak perspektywa spojrzenia na te tematy. Czechowicz publicysta bacznie przygląda się funkcjonowaniu instytucji kultury, dba o ich promowanie, pilnuje właściwych ze swego punktu widzenia kierunków rozwoju. Przyglądając się tej grupie tekstów, widzimy wyraźnie, że wraz z osiągnięciem przez autora Poematu o mieście Lublinie pewnej pozycji i prestiżu pojawiają się w jego twórczości artykuły typowo publicystyczne, w których wypowiada się on na najważniejsze tematy międzywojennej rzeczywistości (np. szkice Przeciw amerykanizacji z 1932 roku czy Myśli o wojnie z 1939). Obecność sporej liczby tekstów o tematyce regionalistycznej w spuściźnie piśmienniczej Czechowicza dziwić nie może. Autor Kamienia w powszechnym odbiorze jest kojarzony z Lublinem i ziemią lubelską, a w jego twórczości poetyckiej, prozatorskiej i dramaturgicznej lokalne wątki pojawiają się bardzo często. Czytając szkice poświęcone historii, tradycji i sztuce jego rodzinnego regionu, warto zwrócić uwagę nie tylko na sporą wiedzę i widoczne dążenie do kultywowania pamięci i ocalania tradycji. W artykule O podstawę przemysłu ludowego w Lubelszczyźnie pisał o regionalizmie jako „rzetelnej pracy z zakasanymi rękawami”. Stąd Czechowicz często stawiał pytania o to, jak z tego dziedzictwa należy korzystać dziś oraz co robić, by to, co wydaje się martwą pamiątką, stało się na powrót żywe i ważne dla współczesnych. Następna z wyodrębnionych grup – teksty o tematyce pedagogicznej i oświatowej – przypomina o tym, że autor ballady z tamtej strony przez kilkanaście lat 657 UWA G I WY D AWCÓW pracował w zawodzie nauczyciela oraz że sprawy szkoły, nauczania i wychowania były mu bardzo bliskie. Szczególnie warto zwrócić uwagę na pracę dyplomową Czechowicza Projekt organizacji życia gromadnego pod względem wychowawczym, którą napisał w 1929 roku pod okiem samej Marii Grzegorzewskiej na zakończenie studiów w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej. Razem z dziennikiem z 1926 roku i innymi artykułami (m.in. Jak pracuje Szkoła Specjalna, Nauczyciel przyjacielem piękna czy Nauczyciel na polu literatury i sztuki) tekst ten pozwala poznać zarówno temperament, jak i założenia pracy Czechowicza nauczyciela. Na przykład już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że szczególną rolę w rozwoju dziecka przypisywał on zarówno biernemu, jak i aktywnemu kontaktowi ze sztuką. Najliczniejszą i mogącą budzić najwięcej kontrowersji grupę tekstów pisanych przez Czechowicza w czasie współpracy z „Expressem Lubelskim” stanowią notki kryminalne, sprawozdania, teksty informacyjne, ale także zgrabnie napisane anegdoty czy reportaże. Oczywiście przytłaczająca większość tych tekstów nie była pisana z myślą o tym, że kiedykolwiek zostaną jeszcze przedrukowane. Pojawiają się one jednak w naszym tomie, by pokazać autora nuty człowieczej także jako reportera żyjącego pulsem miasta, piszącego zarówno o posiedzeniach Rady Miejskiej czy akademiach, jak i o plotkach, przestępstwach, interwencjach straży pożarnej, bójkach mieszkańców Bychawy, braku higieny bełżyczan czy wyczynach lubelskich alkoholików. Dzięki takim tekstom możemy czasami zobaczyć, jak jego poezja mogła się rodzić z bardzo codziennych wydarzeń (np. zestawiając artykuł Dolina ciemności i nieporządków, w którym jest mowa m.in. o braku latarń na lubelskiej Wieniawie, z wierszem Wieniawa z tomu Stare kamienie). Przyglądając się tym tekstom, widzimy wyraźnie, że w miarę upływu czasu coraz mniej jest tekstów odnotowujących drobne wydarzenia i że inicjały „S.C.” pojawiają się rzadziej (miało to również związek z coraz większym zaangażowaniem Czechowicza w pracę pedagogiczną). Za to artykuły mają coraz większy ciężar gatunkowy – autor Kamienia częściej pisze o tym, co naprawdę go obchodziło i było mu bliskie – o kulturze, sztuce, szkole i sprawach regionu. Ostatnia grupa tekstów to dedykacje, które pozwalają, choć w niewielkim stopniu, odtworzyć klimat towarzyskich relacji Czechowicza. Powstała w ten sposób całość ma oczywiście charakter cicer cum caule, by użyć Tuwimowej wersji swojskiego grochu z kapustą. Niemniej jednak trudno oprzeć 658 UWA G I WY D AWCÓW się wrażeniu, że bez żywiołu tych bardzo różnorodnych tekstów nie powstałoby owych „kilka złotych przedmiotów” (jak swego czasu napisał o wierszach Czechowicza Czesław Miłosz), które „będą trwać tak długo, jak długo będzie trwać język polski”.16 Jarosław Cymerman Aleksander Wójtowicz 16 Cz. Miłosz, Przedmowa, [do:] J. Czechowicz, Wiersze, Warszawa 1997, s. 10. 659