Pożar, akustyk i Radek

Transkrypt

Pożar, akustyk i Radek
Pożar, akustyk i Radek Ledwo żywy po tygodniu Studenckiego Festiwalu Piosenki udałem się w podziemia Moliere'a, bo w tym sympatycznym lokalu aktora Dziurmana niedzielny wieczór spędzał z przyjaciółmi Włodzimierz Marecki. Kto zacz? Państwo nie wiedzą, a pewnie nawet i teatromani nie znają, choć spędził on w teatrze pół wieku, czyli tyle, ile liczy nowohucki "Ludowy", od którego zaczynał. Smarkaczem jeszcze był, do technikum chodził, sama Krystyna Skuszanka mu matkowała, na wywiadówki chodziła … I już wtedy Włodzimierz Marecki lgnął do wdzięków, do kabiny akustyka. I tak spędził w niej 50 lat, nagrał muzykę do pół tysiąca spektakli, a że wiele przeżył, poznał wielkich kompozytorów i muzyków, to i opowiadać ma o czym. I opowiada. Na przykład anegdotkę z lat zamierzchłych, jak to uratował Teatr Ludowy przed spaleniem. Którejś nocy poczułem swąd. Zleciałem na dół, cała portiernia wypełniona dymem, co zresztą nie przeszkadzało portierowi spać. Szarpnąłem żelazne drzwi prowadzące za kulisy, a tam pożar. Obudziłem dwóch maszynistów i z jednym rzuciłem się walczyć z ogniem, rozprzestrzeniającym się od lewej kieszeni kulis, a drugiemu kazałem wezwać telefonicznie straż … Zmagaliśmy się z tym ogniem dłuższą chwilę, a straży, choć usytuowana blisko teatru, nie było. Ale jak miała być, skoro odbierała taki telefon: Tu Kiszka, pali się kieszeń. Tu Kiszka, pali się kieszeń … Ale gdy po raz któryś tam rozległo się: Tu Kiszka, pali się kieszeń, Tu Kiszka, pali się kieszeń … dyżurny ustalił, skąd ów ktoś wydzwania i wóz do "Ludowego" wysłał. I tak to Włodzimierz Marecki z Jerzym Kiszką pospołu teatr uratowali. A ileż anegdotek ma ów akustyk z Bagateli, bo też jej kabinę zajmuje najdłużej … Nic dziwnego, że dyr. Jacek Schoen, obecny tego wieczoru w Molierze, deklaruje, że zrobi Włodzimierzowi M. benefis, co się zowie, już w teatrze … We wtorek z kolei, jakby mi śpiewania było mało, udałem się do klubu Rotunda na nowy recital Janusza Radka. Bardzo nowy, bo prezentowany raptem czwarty raz. Zachęta była szczególna ‐ wokalista miał śpiewać piosenki, do których sam napisał muzykę i większość tekstów. No, już paru takich było, co to uwierzyli, że mogą sami śpiewać, tańczyć, recytować … Czy raczej ‐ śpiewać, pisać, komponować. Zatem, nie powiem, bałem się z lekka … Zbytecznie. Z każdą piosenką narastający zachwyt mnie ogarniał ‐ podśpiewywałem, podrygiwałem, bez mała w tany bym ruszył … Już nawet stawałem, by się menedżerce Radka, dr Annie Wierzchowskiej‐Woźniak pokłonić, ale skupiona spoglądała na akustyka. No nie był to Marecki … Po raz pierwszy drgnąłem bodaj przy piosence, która nadała tytuł recitalowi ‐ Dom za miastem. Poruszyły mnie też dwie piękne ballady ‐ Sheila do wiersza Haliny Poświatowskiej, a jak i Tam gdzie cisza, ze słowami Roberta Kasprzyckiego. Nie powstydziłby się ich Eric Clapton ‐ pomyślałem; przesadnie? Może, niemniej pomyślałem … A tu jeszcze czekała mnie Kronika kulturalna, zabawna, także rapowana, przez autora słów. Po niej Mr. Lucyfery ‐ pyszny pastisz gwiazdora jakże rozpoznawalnego. I Deszczowy ‐ toż to hit, pomyślało mi się, a nie wiedziałem, że za moment Radek wywoła jeszcze większy szał sali, i mój, rytmicznym Sam se leć. A po chwili rozkołysze skrzydłami Kolorowego anioła, i ukoi Rzeką. Do tej pory Janusz Radek śpiewał głównie cudze piosenki i tzw. covery. Teraz stworzył sobie recital sam i wygląda na to, że ma materiał muzyczny pozwalający zaprezentować walory głosowe, bawić się dźwiękami, a jednocześnie dotrzeć do masowego odbiorcy. A wróżę tej płycie kolor co najmniej platynowy. A rozmaici macherzy od list przebojów niech już się ustawią w kolejce po te piosenki. Dodam jeszcze, że Januszowi Radkowi towarzyszą: Paweł Piątek ‐ instrumenty klawiszowe, Krzysztof Łochowicz ‐ gitary, Józef Michalik ‐ kontrabas, gitara basowa i Sławomir Berny ‐ instrumenty perkusyjne, a i … śpiew. Czyż mam dodawać, że atmosfera zrobiła się tak gorąca, że i Marecki, choć wnuk strażaka, by nie podołał … WACŁAW KRUPIŃSKI „Dziennik Polski” 

Podobne dokumenty