Maria Bielska, Sercem w Lublinie
Transkrypt
Maria Bielska, Sercem w Lublinie
Maria Bielska Gimnazjum nr 19 w Lublinie Sercem w Lublinie Był upalny piątkowy wieczór. Ulice Lublina powoli zaczynały wygasać z gwaru , szumu, zapachu dnia, zapadały w poetycką senność. Gdzieniegdzie słychać było niespodziewane, gwałtowne, triumfalne okrzyki zataczających się panów lub szczekanie psów, ale to wszystko nadawało niezwykły urok temu miejscu. Czechowicz właśnie mijał Starówkę. Trzymał w ręku listy, zwoje papierów i pomięte przez lekki wiatr gazety. Trudno było uwierzyć, że w tak piękny wieczór, który normalnie jest obiektem westchnień, Józio miał taką pustkę w oczach. Szedł jakby był maszyną, jak opętany człowiek: równomiernym, wolnym krokiem, patrząc przed siebie. Usiadł na jakimś skwerku, widocznie zmęczony wieczornym spacerem. To nie była chwila, o której mógłby pisać poematy. Czechowicz siedział i patrzył przed siebie, tak jakby nie chciał oglądać ulic Lublina. Siedział nieruchomy przez jakiś czas. Mimo że jego twarz była kamienna, widać było, że płacze. Czechowicz podjął sterty papieru, które wcześniej rzucił z pogardą na ziemię. W jego ręku znalazł się list. Wcześniej był najwidoczniej bardzo namiętnie czytany, jego kartki były poplamione i zmięte. Szanowny Panie Czechowiczu! Mamy zaszczyt poinformować Pana, że Pana zasługi dla życia publicznego, społecznego oraz naukowego zostały zauważone[…] Stypendium na wyjazd do Francji jest do odebrania w przeciągu dwóch miesięcy. Na dole zaś mnóstwo oficjalnych podpisów i przeróżnych pieczątek. Rozdygotany emocjami westchnął. Pomyśleć, że już niedługo jego oczy nie będą oglądać wieży z kogucikiem, ale dobrze wszystkim znaną paryską wieżę Eiffla. Zamiast porannego zapachu straganów rano będzie go budził zapach croissantów. Poeta wiedział, iż Paryż to miasto artystów, nie do końca chciał wyjeżdżać. Kiedy siedział i rozważał podjęcie decyzji, nagle podszedł do niego pewien mężczyzna. Człowiek dobrze ubrany, jego spodnie z nieskazitelnie niebieskiego materiału i okulary Ray Ban biły po oczach każdego przechodnia. Człowiek zupełnie nie z tej epoki usiadł obok Czechowicza. - Spójrz, to o Tobie piszą. To Twój tomik poezji. Ostatnio w telewizji o Tobie głośno. Lublin pomimo upływu lat nadal jest z Ciebie dumny. XXI wiek, a my wciąż Cię wspominamy, masz nawet swoje muzeum, a w Ośrodku Brama Grodzka rokrocznie sławni lublinianie czytają twoje wiersze! Czechowicz jakby wybudził się ze snu. Nie pytał o to kim jest człowiek, skąd pochodzi, dlaczego przychodzi do niego. Słuchał z uwagą, a z każdym zdaniem jego twarz nabierała promieni. Słuchał o tym, że ludzi kochają się w jego poezji, że podziwiają jego miłość do Lublina. Szanują swojego poetę za to, że pomimo swoich wyjazdów zawsze powracał na deptak, na Narutowicza, na Lipową, a sercem wciąż widział Bramę Krakowską i blaszanego kogucika.