kwartalnik - Cracovia Leopolis
Transkrypt
kwartalnik - Cracovia Leopolis
ISSN 123486000 $ Ojciec Adam genera³em WP ¨ luby Jana Kazimierza 350 lat ¨ P. Krasny o Wysokiej Drodze ¨ Rozmowa z Profesorem ¯akim ¨ O kociele w. El¿biety ¨ O ¿aglowcu Lwów i lwowskich szybowcach ¨ ¯ycie towarzyskie artystycznej braci ¨ S³ownik: lwowskie pomniki i uczelnie akademickie ¨ Sylwetki ¨ Kronika ¨ Listy "$ KWARTALNIK R E D A K C J I O D S £ O W O LEOPOLIS UBIQUE PRAESENS Wielka Sobota. W ten dzieñ mieszkañcy Krakowa (i nie tylko) chodz¹ po kocio³ach, by uklêkn¹æ i pomodliæ siê przed Bo¿ym Grobem. Wielu z nich a krakowscy lwowiacy z zasady odwiedzaj¹ tutejszy koció³ bernardyñski u stóp Wawelu, by na nowo podziwiaæ olbrzymie p³ótno Tadeusza Popiela (7x10 m, patrz CL 3/01) Golgotê, bêd¹ce t³em Grobu Chrustusa. Wra¿enie jest zawsze ogromne i szkoda, ¿e ma³o kto z dzisiejszych krakusów wie, sk¹d im siê wzi¹³ ten nie maj¹cy sobie równych Bo¿ych Grobów ani w Krakowie, ani w jakimkolwiek miecie tego kraju. ¯e zosta³ tu przywieziony po II wojnie od lwowskich Bernardynów. Patrzenie na ow¹ Golgotê zawsze wzbudza we mnie szczególne refleksje. Ju¿ samo to s³owo jak¿e przylega do mêczeñstwa, którego dozna³o nasze Miasto oraz setki innych miast i wiosek naszej Ziemi, gdy wieki historii, dorobku kultury i tradycji oraz milionów ludzkich losów zosta³y jednym poci¹gniêciem trzech piór przekrelone. Tu na myl przychodzi inny ale podobny w swej wymowie, wczeniejszy o pó³ tysi¹ca lat dramat jednej ze stolic staro¿ytnej i redniowiecznej Europy, miasta wspania³ej kultury Konstantynopola, Drugiego Rzymu, który w 1453 roku zosta³ zdobyty przez tureckich najedców, a jego dorobek materialny i duchowy zmia¿d¿ony. By³ i Lwów budowanym przez wieki orodkiem kultury naszej zachodniej, ³aciñskiej nie w skali ca³ej Europy oczywicie, ale i nie tylko lokalnym. Plasowa³ siê wród czterech duchowych stolic naszego kraju, obok Krakowa, Warszawy i Wilna. Rodzi³ siê na ziemi prapolskiej, a po trzyipó³wiekowym epizodzie ruskim i mimo nieustannych zagro¿eñ zewnêtrznych rozwija³ siê chwalebnie w wiekach rednich i nowo¿ytnych w duchu ³aciñskim, ci¹gaj¹c twórców architektury i sztuki z zachodniej Europy, z Wroc³awia i Krakowa*. W stuleciu XIX, w czasie ponadwiekowej niewoli i ucisku, promieniowa³ polsk¹ kultur¹ i mi³oci¹ Matki-Ojczyzny, zasila³ powstania i chroni³ ich bohaterów, dawa³ szanse twórcom polskiej nauki i lteratury. U progu naszego ju¿, XX wieku tak niedawno minionego obj¹³ niepodzielnie prym, przygotowuj¹c realne podstawy do ukszta³towania siê Polski Odrodzonej. A kiedy od tamtego odrodzenia minê³o lat dwadziecia i przez wiat przetoczy³a siê najstraszniejsza z wojen, Lwów sta³ siê jej ofiar¹ jedn¹ z najboleniejszych. Jego wielowiekowy dorobek cywilizacyjny i kulturalny uleg³ zniszczeniu lub zrabowaniu. Wszystko, co by³o wiadectwem tamtej chwa³y, rozproszy³o siê i z czasem wymyka siê ju¿ wiadomoci narodu. Pozostali jednak ludzie choæ nie wszyscy i duch. Lwowianie umo¿liwili w miarê sprawne otwarcie uniwersytetów i politechnik w kilkunastu miastach (Krakowa nie wy³¹czaj¹c), zak³adów przemys³owych, szeroko pojêtych orodków kultury. Jaka czêæ sporód jeñców i wywiezionych, którzy mieli szczêcie prze¿yæ nie wróci³a do kraju i w sposób godny podjê³a pracê w zachodniej Europie, w obu Amerykach, w po³udniowej Afryce, Australii. Przede wszystkim jednak nie zapomnijmy tych, którzy zostali w naszej wspólnej Ma³ej Ojczynie, we Lwowie, Stanis³awowie, Tarnopolu, w Drohobyczu, Samborze i Mociskach, na Wo³yniu, w wielu miasteczkach i wsiach. Prze¿yli swoj¹ Golgotê, wytrwali. Wiêc mylmy o nich... wiêcej: pomagajmy przetrwaæ z³y czas. Kto napisa³ takie piêkne i prawdziwe s³owa: * W tym numerze o tym dr Piotr Krasny. Na I stronie ok³adki: pomnik A. Mickiewicza w Tarnopolu, na skwerze porodku ul. Mickiewicza, centralnej ulicy miasta. W g³êbi koció³ parafialny . Felieton 9 WSPOMINAM LEMA kwietniu po¿egnalimy na cmentarzu Salwatorskim Stanis³awa Lema. Przyszlimy wszyscy, którzy zachwycalimy siê jego twórczoci¹ i chcieli mu oddaæ tê ostatni¹ przys³ugê, jak¹ jest z³o¿enie do grobu. Pisarze, gdy odchodz¹, zostawiaj¹ po sobie swój ¿yciowy dorobek, i mylê, ¿e jeszcze wiele pokoleñ zachowa w pamiêci jego twórczoæ. Co do mnie, nie zachwycam siê tym, co sta³o siê najwiêkszym dzie³em Lema jego science fiction. Po prostu jest to rodzaj literatury, którego nie rozumiem. Natomiast wspominam zawsze spotkania z Lemem w Zakopanem, w domu wypoczynkowym ZLP. Przyje¿d¿a³am tam przez wiele lat poza sezonem, w padzierniku, i w tym te¿ miesi¹cu spotyka³am Lema. Ale o ile ja spêdza³am czas na górskich wycieczkach, to on ca³ymi dniami, zamkniêty w swoim pokoju, pisa³. Jego dzieñ zaczyna³ siê o szóstej rano, a koñczy³ pónym wieczorem. Ca³y czas rozlega³ siê w jego pokoju stukot maszyny do pisania. Przerywa³ pracê na krótkie chwile w czasie posi³ków i wtedy udawa³o siê z nim porozmawiaæ. By³ to cz³owiek niezwykle skromny i ¿yczliwy ludziom. I natychmiast wyczuwa³o siê w nim swojaka: po prostu lwowiaka. Lwów, jego miasto dzieciñstwa, to by³y w jego ¿yciu najlepsze czasy. Wspomina³ ulice, którymi chodzi³, ludzi, których zna³. A przede wszystkim niezapomnian¹ atmosferê miasta. Pokpiwa³ sobie od czasu do czasu z mieszkañców krakowskiego grodu, ale nigdy nie by³o to z³oliwe. Koncepcje lewicowe uznawa³ za bzdurne i nigdy nie traktowa³ ich powa¿nie. Gdybym chcia³a scharakteryzowaæ jego postawê wobec wiata, nazwa³abym j¹ postaw¹ mêdrca, który spokojnie przygl¹da siê szaleñstwu wiata i nie prowadzi wojny z jego b³êdami, uznaj¹c je za normalny sk³adnik ¿ycia. Stoj¹c na cmentarzu, spogl¹da³am na rozci¹gaj¹cy siê przede mn¹ odleg³y horyzont i myla³am, ¿e jest to widok, który by³ i pozosta³ na zawsze widokiem zmar³ego pisarza. Barbara Cza³czyñska LEOPOLIS UBIQUE PRAESENS Lwów wszêdzie obecny Lwów jest wszêdzie i zawsze. Wszêdzie bo nie ma zak¹tka na naszym globie, do którego by nie dotarli Lwowiacy i nie zaznaczyli tam swojej obecnoci. Zawsze bo trudno znaleæ takie wydarzenie na wiecie, w którym by Lwowiacy nie przynieli chluby Polsce i swojemu Miastu. Niezwyk³e by³y losy Lwowiaków, których los rozrzuci³ po wiecie. Mo¿na ich albo lady po nich odszukaæ na wszystkich kontynentach. Gdziekolwiek i kiedykolwiek siê znaleli, wykazali, ¿e Miasto, z którego wyszli, by³o miejscem niepospolitym. 1 GRATULUJEMY OJCZE GENERALE! NADESZ£A WRESZCIE D£UGO OCZEKIWANA, WSPANIA£A WIADOMOÆ: OJCIEC ADAM STUDZIÑSKI, DOMINIKANIN, BOHATER SPOD MONTE CASSINO, KAWALER ORDERU VIRTUTI MILITARI, ZOSTA£ MIANOWANY GENERA£EM WP. Ojciec Adam Franciszek Studziñski urodzi³ siê w r. 1911 w Strzemieniu k. ¯ó³kwi. Studia teologiczne ukoñczy³ we Lwowie, po wiêceniach pracowa³ w Czortkowie. Po wybuchu wojny 1939 r. przedosta³ siê na po³udnie Europy, by wst¹piæ do Wojska Polskiego. Bra³ udzia³ w kampanii w³oskiej i jako kapelan niós³ kap³añsk¹ pos³ugê ¿o³nierzom w bitwie pod Monte Cassino. Po powrocie do Polski osiad³ w klasztorze dominikañskim w Krakowie, ukoñczy³ studia konserwatorskie na ASP, zajmuje siê badaniem i konserwacj¹ architektury i dzie³ sztuki krakowskiego klasztoru (w tym wielu uratowanych z klasztorów wschodnioma³opolskich). Jest kapelanem kombatantów, harcerzy i legionistów, a ta¿e spo³ecznoci TMLiKPW w Krakowie. Starania o stopieñ generalski dla o. Adama, zg³aszane przez liczne rodowiska, trwa³y wiele lat. Nie jest zapewne przypadkiem, ¿e znalaz³y wreszcie szczêliwy fina³ w³anie teraz. Dziêkujemy za to Opatrznoci. OJCZE ADAMIE! SK£ADAMY GRATULACJE I SERDECZNE ¯YCZENIA ZDROWIA I SI£ ORAZ ZAWSZE TEJ SAMEJ ENERGII DO DZIA£ANIA. PROSIMY O DALSZ¥ OPIEKÊ DUCHOW¥ NAD NAMI. Towarzystwo Mi³oników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich oraz Redakcja CRACOVIA-LEOPOLIS 2 Andrzej Chlipalski Wiadomo: 1 kwietnia Polska prze¿ywa³a rocznicê lubów Jana Kazimierza. Swoje przyrzeczenie w obliczu szwedzkiego potopu w 1656 roku, w wolnym wtedy Lwowie z³o¿y³ Król w Katedrze ³aciñskiej przed Cudownym Obrazem Matki Bo¿ej £askawej. Obwo³a³ J¹ zarazem w³anie tam, we Lwowie Królow¹ Korony Polskiej1. Polska prze¿ywa³a ale czy wszyscy Polacy? Czy wiadomie? Zauwa¿ylimy przecie¿, ¿e wiêkszoæ wa¿niejszych polskich mediów prasa, radio, telewizja nie rozpieszcza³y nas wiadomociami na ten temat. Ani przed, ani po. Wypada³oby siê zastanowiæ, gdzie le¿y przyczyna ignorowania ze strony redaktorów (naczelnych?) takiego wydarzenia, b¹d co b¹d wa¿nego dla narodu zarówno w planie historycznym, jak i wspó³czesnym2. * * * Na dwa dni przed uroczystoci¹ z Krakowa podobnie jak z innych miast: Warszawy, Wroc³awia, Lublina wyruszy³ autokar pe³en lwowiaków i nielwowiaków, starszych, rednich i m³odzie¿y. Wród tych ostatnich by³a grupa ch³opaków z krakowskiego Soko³a na czele z druhem Andrzejem Paw³owskim, prezesem Soko³a-Macierzy-Lwów (z siedzib¹ w Krakowie). Nazajutrz osoby nieznaj¹ce jeszcze Lwowa zwiedza³y miasto, jego zabytki oraz cmentarze £yczakowski i Obroñców Lwowa. Sobota 1 kwietnia by³a dniem historycznej uroczystoci w Katedrze lwowskiej. Wczeniej dostalimy zaproszenia (niestety zaledwie dla po³owy uczestników) na mszê w. oraz koncertowe wykonanie w Katedrze Oratorium luby Jana Kazimierza, monumentalnego dzie³a znanego kompozytora lwowskiego prze³omu XIX/XX w. Mieczys³awa So³tysa3. Na s. 6 zamieszczamy objanienie tego dzie³a, napisane przez wnuczkê twórcy (która jest muzykologiem). Wiêkszoæ wiêc chêtnych do Katedry siê nie dosta³a. Nie ustawiono teleekranów, jak ogólnie siê spodziewano, a ulice wokó³ wi¹tyni by³y rozkopane (w³anie teraz wykonywane s¹ nowe nawierzchnie, z wyj¹tkiem placyku za Katedr¹). Mi³o nam by³o spotkaæ w Katedrze ks. infu³ata Jerzego Bry³ê, do niedawna proboszcza salwatorskiego w Krakowie. O godz. 15 do Katedry wszed³ przyby³y specjalnie na lwowsk¹ uroczystoæ Prezydent RP Lech Kaczyñski z Ma³¿onk¹ i wit¹. Zebrani zarówno miejscowi Polacy, jak i przybyli, przywitali Go oklaskami. Wczeniej, wprost z lotniska, uda³ siê na £yczaków i z³o¿y³ wieñce na Cmentarzu Obroñców Lwowa oraz jak wymaga tego protokó³ dyplomatyczny na kwaterze Strzelców Siczowych4. Mszê w. koncelebrowan¹ odprawi³ ks. kardyna³ Marian Jaworski wraz z grup¹ biskupów metropolii lwowskiej. Wyg³osi³ te¿ polsko-ukraiñskie kazanie5. Po skoñczonej mszy w g³ównej nawie (przed prezbiterium) zasiad³a orkiestra i chór Filharmonii Lwowskiej pod dyrekcj¹ Jurija £uciwa (zaprzyjanionego z wieloma muzykami polskimi), z udzia³em cz³onków Capellae Cracoviensis oraz paru miejscowych zespo³ów. W trakcie III czêci Oratorium Zbigniew Chrzanowski odczyta³ bardzo piêknie tekst lubów. Po zakoñczeniu koncertu Prezydent opuci³ Katedrê, udaj¹c siê na lotnisko. Towarzyszy³a mu grupa kilkunastu przedstawicieli spo³ecznoci polskiej zaproszonych przez konsula generalnego amb. Wies³awa Osuchowskiego, organizatora ca³ej uroczystoci do udzia³u w krótkim spotkaniu i po¿egnaniu Prezydenta. O wypowied w imieniu lwowskich Polaków poproszono Pani¹ Janinê Zamojsk¹. Jej s³owa skierowane do L. Kaczyñskiego zamieszczamy na s. 7. Wieczorem tego samego dnia Pan Konsul zaprosi³ elitê spo³ecznoci polskiej Lwowa i innych miast Ma³opolski Wschodniej oraz wielu przyby³ych z RP na spotkanie w Domu Uczonych przy ul. Mickiewicza (czyli po prostu w naszym Kasynie Narodo- 3 c.d. na s. 6 WE LWOWIE PO 350 LATACH LUBY JANA KAZIMIERZA (1895) to pierwsze tak obszerne oratorium polskiego kompozytora i dyrygenta Mieczys³awa So³tysa (18631929). Utwór zosta³ napisany do tekstów Seweryny Duchiñskiej (18161905), u róde³ których le¿¹ znane fakty historyczne z XVII wieku cudowna obrona Czêstochowy i luby Jana Kazimierza w Katedrze Lwowskiej. Utwór sk³ada siê z trzech czêci i ma charakter klasycznego oratorium, które przejawia siê zw³aszcza w sk³adzie wykonawców (chór, solici, orkiestra) i znacz¹cej roli melorecytacji oraz wykorzystaniu recytatora. W oratorium czêæ I pe³ni rolê prologu, II to istota utworu, a III czêæ stanowi rozbudowany fina³. Prawykonanie oratorium odby³o siê we Lwowie w 1895 roku, a nastêpne w innych miastach Polski i za granic¹ (np. w Berlinie w 1912 r.). Treæ Oratorium Czêæ I 1656 r. Rzeczpospolita prze¿ywa najazd Szwedów. Diabelski chór cieszy siê z na- wym, zwanym popularnie Koñskim). By³a wietna okazja do ciekawych i sympatycznych rozmów z przedstawicielami polskich organizacji, radia i prasy, artystów, literatów, nauczycieli polskich szkó³. * * * Nastêpnego dnia, 2 kwietnia (niedziela), obchodzono we Lwowie pierwsz¹ rocznicê mierci Ojca wiêtego Jana Paw³a II. Wieczorn¹ mszê w. odprawi³ i homiliê wyg³osi³ równie¿ kard. M. Jaworski. W tym dniu nie by³o zaproszeñ, wnêtrze Katedry w przeciwieñstwie do dnia poprzednego by³o wiêc przepe³nione. Liturgii towarzyszy³o odegranie przez Capellê Cracoviensis pod dyrekcj¹ Stanis³awa Ga³oñskiego6 Mszy Koronacyjnej Mozarta. Tego samego dnia przed po³udniem pisz¹cy te s³owa by³ obecny na mszy w. w kociele w. Marii Magdaleny. wi¹tynia by³a pe³na, du¿o dzieci i m³odzie¿y. Mszê odprawia³ ks. Józef Wo³czañski, koncelebransem by³ m³ody ksi¹dz z Warszawy (nazwiska nie znamy), który wyg³osi³ pe³n¹ szczególnego uroku i ciep³a homiliê tak¹, jakich nam potrzeba we Lwowie najbardziej. Obu Ksiê¿om i ks. Biskupowi Leonowi (w tym dniu nieobecnemu w swej parafii) serdecznie dziêkujemy7. Czêæ uczestników uda³a siê autokarem na zwiedzanie ¯ó³kwi. 6 dejcia upadku Polski. Anio³ Stró¿ pociesza naród, który straci³ wiarê, daj¹c mu nadziejê na zwyciêstwo i wolnoæ. Czêæ II Jasna Góra. Król przybywa na Jasn¹ Górê. Zebrany naród piewa hymn na czeæ Bogurodzicy. Kobiety, dzieci, rycerze i wszyscy obecni prosz¹ Matkê Bosk¹ o ratunek. U podnó¿a Góry, gdzie mieci siê obóz najedców, komendant wojsk szwedzkich Mueller nawo³uje swoich ¿o³nierzy do z³amania oporu Polaków. Na Górze rycerze namawiaj¹ wszystkich o powstanie do obrony, a ksi¹dz Kordecki przekonuje, ¿e zdrada jest gorsza od mierci. Rycerze i ksiê¿a modl¹ siê i prosz¹ o cud. Nagle na niebie w blasku têczowych promieni pojawia siê postaæ Matki Boskiej. Szwedzi ze strachu rzucaj¹ siê do ucieczki. Czêæ III luby Królewskie. Podczas trwania mszy w. król Jan Kazimierz oddaje ca³y naród Rzeczypospolitej pod opiekê Matki Boskiej i przysiêga byæ dobrym w³adc¹ dla swoich poddanych. Lwów opucilimy wieczorem. Podró¿ do Krakowa trwa³a 14 godzin, w tym s z e æ godzin na przejciu granicznym w Szeginiach/Medyce. Ale i tak by³o piêknie i wzruszaj¹co. 1 2 3 4 5 Na s. 45 przedstawiamy treæ lubu królewskiego, zawart¹ w charakterystycznej formie ramy obrazu MB £askawej. To ³adne ujêcie przejêlimy z otrzymanego we Lwowie folderku. Nie wiemy, kto jest autorem, ale bardzo nam siê pomys³ graficzny spodoba³. Trudno sobie wyobraziæ, by wszyscy redaktorzy g³ównych pism krajowych z w ³ a s n e j p i l n o c i postanowili zignorowaæ to wielkie wydarzenie (ograniczaj¹c siê do lakonicznych notatek). ¯yciorys Mieczys³awa So³tysa zamiecilimy w CL 1/01. Przed przybyciem Prezydenta wydarzy³ siê incydent, znany zapewne z niektórych mediów: dyrektor cmentarza Hawryszkiewicz nie chcia³ otworzyæ bramy, któr¹ Gocie mieli wchodziæ. Dedykujemy mi³onikom koloru pomarañczowego. W przeddzieñ mszy biskup Buczek rozda³ kilku osobom teksty do przeczytania w czasie liturgii w jêzyku ukraiñskim (na polskiej, narodowej uroczystoci!). Osoby te na w³asn¹ odpowiedzialnoæ przet³umaczy³y je na polski i tak zosta³y przez nie odczytane. Wyj¹tkiem by³a jedna osoba, która tekst odczyta³a po ukra- Sokoli krakowscy przed rozpoczêciem mszy w. WYPOWIED PANI JANINY ZAMOJSKIEJ NA LOTNISKU LWOWSKIM Harcerze z Rzeszowa w czasie mszy w. Panie Prezydencie! W imieniu Polaków którzy tu zostalimy i jestemy pragnê podziêkowaæ Panu za ³askawe przybycie do naszego Miasta w dniu wiêta Matki Bo¿ej £askawej, licznej Gwiazdy Miasta Lwowa i Królowej Korony Polskiej, za wspóln¹ z nami modlitwê przed Jej obrazem w Katedrze lwowskiej. Wizyta ta jest wielkim darem Pana Prezydnta dla nas. Zale¿a³o nam ogromnie na odwiedzinach Prezydenta Rzeczypospolitej w Miecie Lwowie i naszej Katedrze z okazji 350. rocznicy lubów króla polskiego Jana Kazimierza. Dziêki staraniom naszego konsula generalnego Pana Wies³awa Osuchowskiego, Ambasadora RP, moglimy prze¿yæ tê niezwyk³¹ uroczystoæ, za co serdecznie dziêkujemy Panu Konsulowi. Dziêkujemy równie¿ Panu Prezydentowi za wszystkie Jego starania zmierzaj¹ce ku naprawie Rzeczypospolitej, która ma powróciæ do rangi pañstwa o kulturze i cywilizacji ³aciñskiej, chrzecijañskiej, bo one kszta³towa³y nasze dzieje, a naród ma uznaæ wartoæ praworz¹dnoci, bo dura lex sed lex i umi³owaæ prawdê, bo amicus Plato, sed magis amica veritas w stosunkach miêdzynarodowych tak¿e. Ze zrozumieniem, sercem i modlitw¹ jestemy z Panem, Panie Prezydencie, i ¿yczymy pomocy Bo¿ej w dzia³aniu. Prezydent Kaczyñski i kard. Jaworski w czasie Oratorium 7 Na koniec Pani Janina Zamojska zwróci³a siê do Prezydenta Kaczyñskiego z prob¹ o pomoc w sprawie oddania na w³asnoæ dla rzymskich katolików we Lwowie kocio³a w. Marii Magdaleny, który dzi jedynie mog¹ w y n a j m o w a æ na niedzielne msze. Pomimo dekretów kolejnych prezydentów Ukrainy w kwestii zwrotu wi¹tyni i obiektów sakralnych ich w³acicielom, a tak¿e kilkuletnich starañ parafii MM licz¹cej 800 wiernych, wysi³ki pozostaj¹ bezskuteczne. Z. Chrzanowski wyg³asza tekst lubów królewskich. Po lewej dyrygent J. £uciw 6 iñsku na osobist¹ probê kard. Jaworskiego. Soko³ów w galowych mundurach ks. Buczek nie dopuci³ przed g³ówny o³tarz. O Capellae Cracoviensis pisalimy w CL 3/02. Ze smutkiem trzeba poinformowaæ, ¿e w kociele w. Antoniego jêzyk polski odchodzi na bok. 7 Msza w rocznicê mierci Jana Paw³a II (niedziela wieczorem). Za o³tarzem kard. Jaworski z koncelebransami Jerzy Stankiewicz Bylimy tak¿e Koncert w czasie niedzielnej mszy w., dyryguje St. Ga³oñski Mieszany Chór Mariañski w katedrze we Lwowie inaugurowa³ uroczystoci 350-lecia lubów Króla Jana Kazimierza Spotknie sobotnie w Kasynie Narodowym. Od lewej: dyr. £. Kowalska (Szko³a 24), p. J. Zamojska, pp. Tarnawieckie Ks. J. Wo³czañski odprawia mszê w. u w. Marii Magdaleny (niedziela rano) W styczniowym szarym wicie spod Kocio³a Misjonarzy NMP z Lourdes, od ponad siedemdziesiêciu lat siedziby krakowskiego Chóru Mariañskiego, wyruszy³y dwa autokary kieruj¹c siê na wschód. Tê pielgrzymkê zainicjowa³, da³ ideê i wszystko nale¿ycie przygotowa³ dobry duch Chóru Mariañskiego, pan Maciej Wojciechowski. Gdy opuszczalimy upione jeszcze miasto, zaintonowane przez dyrygenta Jana Rybarskiego Kiedy ranne wstaj¹ zorze przejêli chórzyci, z miejsca nadaj¹c ton ca³ej podró¿y. Jedziemy do Lwowa, aby w katedrze ³aciñskiej otworzyæ uroczystoci rocznicy lubów Kazimierzowskich jedynego w swoim rodzaju wydarzenia w historii Europy chrzecijañskiej, zawierzenia narodu i kraju Najwiêtszej Matce Boskiej, co nast¹pi³o 1 kwietnia 1656 r. Od tego dnia Królowa Niebios sta³a siê Królow¹ Polski. Piêkny przejazd przez Bieszczady, czarna nawierzchnia szosy, onie¿one szczyty i dalekie po³oniny, s³oñce zupe³nie marcowe. Uprzywilejowany i przygotowany pismami przejazd przez granicê w Krocienku bieszczadzkim niespodziewanie natrafia na opór materii. Szeædziesi¹t polskich paszportów w rêku ukraiñskiego oficera stra¿y granicznej, w miejscu gdzie przejazd grupowy autokarami nie jest przyjêty, nastrêcza powa¿ne trudnoci. Po dwóch godzinach zwrot ostemplowanych paszportów, mo¿emy jechaæ. Ale to falstart, jeszcze nale¿y za³atwiæ ukraiñskie ubezpieczenie, przynajmniej dla piêciu osób! Po drugiej stronie granicy Smolnica, wje¿d¿amy wprost na Chyrów, stamt¹d wszêdzie ju¿ blisko. Zbaczamy z trasy w lewo, do s³ynnego Dobromila. Choæ jeden 8 rzut oka na tê cudown¹ kolebkê renesansowego sklepienia, wype³nionego kasetonami, jakiego nie ma nigdzie, nawet w Pu³tusku. Niestety nie jest nam dane, spónilimy siê. Ksi¹dz nie móg³ czekaæ z otwarciem kocio³a. Duchowni s¹ tak bardzo zapracowani na wschodnich placówkach, trzeba to zrozumieæ. Wracamy i teraz prosto przez Sambor do Drohobycza drog¹ wê¿sz¹, onie¿on¹ i z koleinami. Drohobycz, to tajemne ci¹gle miasto Bruno Schulza, jest pierwszym etapem podró¿y. Najpierw gor¹cy obiad przygotowany przez gocinnego ks. proboszcza W³adys³awa Grymskiego, a potem szybko do fary. To jedna z trzech najwspanialszych gotyckich katedr na kresach, wraz z katedrami we Lwowie i Kamieñcu Podolskim, w obu Chór Mariañski ju¿ piewa³! Fundacja króla W³adys³awa Jagie³³y pod wezwaniem Wniebowziêcia NMP, w. Krzy¿a i w. Bart³omieja, to ostatnie wezwanie przyjê³o siê najszerzej. Uroczysty koncert po mszy w. o 17.00. Chórzyci wyst¹pi¹ w strojach koncertowych, tylko gdzie siê przebraæ? Wype³niony wiernymi koció³, w¹ska zakrystia, gdzie przygotowuj¹ siê ksiê¿a. Wiêc panie w autokarze, a panowie na kocielnym chórze. Po zdjêciu wierzchniego ubrania dopiero mo¿na odczuæ, ¿e na chórze i we wnêtrzu fary temperatura jest bliska zeru. Chwilê oczekiwania lepiej spêdziæ na zewn¹trz pod murem kocio³a z nakryt¹ g³ow¹ ani¿eli wewn¹trz kocio³a. Ale có¿ to dla chórzystów zaprawionych do ka¿dej sytuacji. Z powrotem p³aszcze i kurtki i tylko wystaj¹ce muszki u panów i kolorowe szaty pañ zaznaczaj¹ uroczyst¹ atmosferê. Koncert otwiera wprowadzenie pisz¹cego te s³owa. Podkrelam, ¿e jestem szczególnie do tego upowa¿niony, bowiem po raz pierwszy Drohobycz odwiedzi³em ju¿ jedenacie lat temu. Mówiê o misji chóru, o jego dzia³alnoci i osi¹gniêciach, o Drohobyczu i Krakowie. Oba miasta maj¹ ulicê Floriañsk¹, na której w Drohobyczu zamieszkiwa³ czarodziej s³owa Bruno Schulz. W obu miastach jest rynek, przy którym skonie stoi gotycki koció³; rynek w Drohobyczu jest niestety zniszczony przez wielk¹ halê handlow¹ wystawion¹ w czasach komunizmu. Ale najsilniej nasze miasta ³¹czy postaæ Jerzego z Drohobycza, którego monumentalny pomnik wystawiony zosta³ nie tak dawno od po³udniowej strony fary. W drugiej po³owie XV w. studiowa³ on w Alma Mater Cracoviensis i uzyska³ stopieñ magistra. Nastêpnie uda³ siê do Bolonii, gdzie zg³êbia³ astronomiê, matematykê i medycynê i otrzyma³ doktorat, a w kilka lat póniej obrany zosta³ rektorem boloñskiej wszechnicy. Kolêda p³ynie za kolêd¹. Piêknie intonowane, w klasycznej interpretacji formy, prowadzenia g³osów i ka¿dego jej szczegó³u. Szczególna atmosfera, któr¹ stwarza dyrygent Jan Rybarski, zaanga¿owania po obu stronach. Dyscypliny i oddania ze strony chórzystów; skupienia i prawie modlitewnej atmosfery wród s³uchaj¹cych. Celne, trafne i czêsto dowcipne s³owa jego dopowiedzi i dialogu ze s³uchaczami. Trzeba naprawdê byæ obdarzonym charyzm¹, by tak natchn¹æ chórzystów i oczarowaæ publicznoæ. Moment rozlunienia, wspólny piew ca³ego kocio³a. Dojmuj¹cego ch³odu nikt nie czuje. Po koncercie w zakrystii furszet, czyli ma³y bankiet, butenbrody, czyli kanapki, i gor¹ca herbata. Jest z nami wicemarsza³ek Senatu RP prof. Ryszard Legutko, konsul ze Lwowa Ryszard Klemm, s¹ przedstawiciele rodzin polskich z Drohobycza, którzy zgotowali nam tak wspania³e przyjêcie. Jest W³odzimierz Grabowski, muzykolog wyk³adaj¹cy na miejscowym uniwersytecie pedagogicznym i w redniej szkole muzycznej. Napisze sprawozdanie z koncertu do prasy ukraiñskiej. Serdecznoæ, gocinnoæ, szacunek dla tych, co z kraju, odwzajemniony po wielokroæ naszym rozmi³owaniem tego, co ocala³o, co polskie i kresowe. Wieczór we Lwowie. Wje¿d¿amy przed Hotelem Georgea na piêknie odnowiony placyk pod pomnikiem Mickiewicza. Na termometrze rednio, ale powiewy wiatru obni¿aj¹ temperaturê. Przejmuj¹cy zi¹b, pozostaje tylko siê kryæ. Za rogiem placu katedralnego wytworna lwowska cukiernia na Starojewrejskiej*, stylizowana na czasy przedwojenne, czynna do 22.00. Mieszkamy u rodzin cz³onków chóru katedralnego. Wzorowy rozdzia³ miejsc i organizacja zarz¹du lwowskiego chóru i jego dyrygenta, organisty katedralnego pana Bronis³awa Pacana. Nazajutrz niedziela. Przed uroczyst¹ msz¹ w. wyruszamy na spacer przez Rynek, ulic¹ Krakowsk¹, do Katedry Ormiañskiej, by jeszcze raz spojrzeæ na mozaiki 9 Chór Mariañski piewa w Katedrze lwowskiej Józefa Mehoffera i suche freski Jana Henryka Rosena (zm. w 1982 r.), które wynios³y go a¿ do Castel Gandolfo. Cudowna harmonia przestrzeni architektonicznej i dekoracji naciennych. Niedocig³a akustyka, wspomagana specjaln¹ konstrukcj¹ kopu³y, akustyka, któr¹ wyczuwa siê szepcz¹c i spaceruj¹c po wnêtrzu tej szczególnej wi¹tyni. A gdyby zorganizowaæ tu koncert polskiej muzyki sakralnej? Po drugiej stronie Rynku, w katedrze polskiej, uroczysta liturgia z okazji setnej rocznicy mierci S³ugi Bo¿ej Matki Marii od Krzy¿a, sprawowana przez ks. kardyna³a metropolitê Mariana Jaworskiego w asycie ks. biskupa Mariana Buczka. Obecny jest wicemarsza³ek Senatu RP prof. Ryszard Legutko, pod którego patronatem honorowym odbywamy tê pielgrzymkê, oraz Wies³aw Osuchowski, konsul generalny RP we Lwowie. Atmosfera podnios³a, s³owa ks. metropolity, piew Chóru Katedralnego. Nasz koncert otwiera gocinne s³owo mgr Joanny Pacan, lwowianki, absolwentki muzykologii i doktorantki UJ. Wywodzi siê z rodziny stale zamieszka³ej we Lwowie, jak i zreszt¹ ona sama, a studia ukoñczy³a w Krakowie. Takie polskie losy ju¿ nie dziwi¹, a po prostu ogromnie ciesz¹. Joanna Pacan wita dyrygenta i cz³onków chóru, przybli¿aj¹c ich pracê i dzia³alnoæ. Niestety bardzo krótko, obowi¹zuje dyscyplina czasowa. Po koncercie chóru krakowskiego wyst¹pi orkiestra dêta z Przemyla, a po po³udniu inny chór. Katedra lwowska jest przecie¿ tym miejscem szczególnie nobilituj¹cym. Nasz koncert piêkny, bardzo polski, 10 dociera do ka¿dego serca. Sypi¹ siê kolêdy kompozytorów lwowskich: Stanis³awa Niewiadomskiego, Andrzeja Nikodemowicza, Micha³a Wonego, który ze Lwowa zasiad³ przy organach katedry wawelskiej. Atmosfera gor¹ca, oklaski nie milkn¹. W drugim rzêdzie znakomity lwowski dyrygent profesor Jurij £uciw. Obecni ksiê¿a, siostry zakonne, rodziny polskie i ukraiñskie. Na koniec chwila koncentracji i wybucha tonem najwy¿szego dostojeñstwa Bogurodzica, Bogiem chwalena dziewica... Wielka Boga-Cz³owieka Rodzicielko i Panno Najwiêtsza! Ja, Jan Kazimierz, z ³aski Syna Twego, Króla królów i Pana mego, i z Twego mi³osierdzia król, pad³szy do stóp Twoich najwiêtszych Ciebie za Patronkê moj¹ i za Królowê Pañstw moich dzisiaj obieram. I siebie i moje królestwo polskie... Twej osobliwszej opiece i obronie polecam i o Tw¹ pomoc i mi³osierdzie... pokornie b³agam. Tak przysiêga³ we Lwowie król Jan Kazimierz w czasach potopu szwedzkiego. W 300. rocznicê tego lubowania ks. kardyna³ Stefan Wyszyñski, wydalony w 1956 r. do Komañczy, stworzy³ nowy tekst lubów Narodu, który sta³ siê podstaw¹ ponownego lubowania na Jasnej Górze, powtórzonego w ka¿dej polskiej parafii. W 350. rocznicê odnowienia lubów Kazimierzowskich uroczystoci odbêd¹ siê w Katedrze Lwowskiej 1 kwietnia 2006 r. W tym dniu zabrzmi te¿ najwiêksze dzie³o muzyczne opiewaj¹ce to wydarzenie oratorium luby Jana Kazimierza, skomponowane w 1895 r. przez Mieczys³awa So³tysa, patrona lwowskiej szko³y kompozytorskiej. Oratorium bêdzie wznowione po latach z inicjatywy dyrektora Stanis³awa Ga³oñskiego i wykonane przez zespo³y Capelli Cracoviensis wraz z po³¹czonymi chórami lwowskimi pod batut¹ profesora Jurija £uciwa. Pozosta³o siê przebraæ, spakowaæ, przebiæ przez niema³y t³umek otaczaj¹cy nasze autokary zaparkowane pod katedr¹. Sprzedawcy zachêcaj¹ do kupna pami¹tek, przewodników, kartek i p³yt z lwowskim repertuarem, ci¹gle trudno osi¹galnym w kraju. Barwna, powszechnie znana postaæ cz³owie- APEL ka-orkiestry, dm¹cego w tr¹bkê i wygrywaj¹cego jednoczenie na akordeonie patriotyczne melodie. Rozgl¹dam siê, ale z ¿alem nie dostrzegam tym razem zawsze tu obecnej, odwiecznej postaci polskiego kombatanta, zawsze urzêduj¹cego pod katedr¹ lub Cmentarzem £yczakowskim. Gotowy do pokazania swoich papierów z legitymacj¹ ¿o³nierza armii polskiej w Palestynie, dumny z przychodz¹cej regularnie renty rz¹du polskiego, a za ka¿dy ofiarowany grosz nie pozostaj¹cy nigdy d³u¿nym, wrêczaj¹c choæ najskromniejsz¹ pami¹tkê ze Lwowa (przechowujê do dzisiaj otrzyman¹ pisankê). Do granicy ze Lwowa tylko 80 km. Ostatni etap o zmroku przed nami, trzeba najpierw przejechaæ Gródek Jagielloñski i S¹dow¹ Wiszniê. To Mociska, 10-tysiêczne miasteczko, co trzeci mieszkaniec uwa¿a siê za Polaka. Trzy odremontowane kocio³y i polska szko³a têtni¹ ¿yciem. Ponownie zaczyna doskwieraæ ch³ód. Czeka nas msza w. i po niej ostatni koncert w kociele OO. Redemptorystów. Z homilii dowiadujemy siê, jak ogromnie ta ziemia cierpia³a, w dodatku dzisiaj niewyobra¿alnie biedna. W historiê regionu i Mocisk wprowadza nas mieszka- niec miasteczka Andrzej Kuc, nasz przewodnik. Nie ma tu praktycznie nikogo z ludnoci przedwojennej. Wywiezieni zostali wszyscy. Polacy, którzy tu nastali po 1945 r., ci¹gali z ca³ej Rosji, zwalniani z obozów. Przeszli gehennê dziejów, zanim tu pod now¹ granic¹ polsk¹, choæ z drugiej jej strony, rozpoczêli ¿ycie na nowo. Tragiczn¹ histori¹ ¿ycia swoich najbli¿szych zawiadcza te fakty p. Stanis³aw Kuc z Krakowa, uczestnik naszej pielgrzymki. Ostatni koncert w Mociskach, wype³niony koció³, gor¹ca atmosfera spragnionych tej karmy s³uchaczy. Rozbrzmiewaj¹ najpiêkniejsze kolêdy z tym wiêkszym zapa³em, ¿e to ostatnie tegoroczne kolêdowanie. Przedstawicielka rodowiska polskiego wysuwa siê z kwiatami dla dyrygenta: nie! jeszcze nie koniec koncertu, proszê siadaæ! Jeszcze kolêdy innych narodów i wieñcz¹ce, wspólnie wypiewane Bóg siê rodzi... Misja wype³niona. W sercach wiêcej otuchy i radoci. W naszych tak¿e. Ruszamy do Szegini i Medyki, do Krakowa przecie¿ tak niedaleko. * Chodzi o ul. Boimów. Stowarzyszenie Odnowienia Kocio³a w £opatynie z siedzib¹ w Wójcicach 137b 48-385 OTMUCHÓW, tel. 077-43-14-276 Drodzy Kresowianie i Sympatycy Kresów Wschodnich! Na Kresach Wschodnich pozosta³o wiele zabytków kultury polskiej, w tym liczne obiekty sakralne. Obiekty te by³y dewastowane w czasie II wojny wiatowej i po jej zakoñczeniu. W latach 90., po rozpadzie ZSRR, nasta³a mo¿liwoæ ratowania wielu pami¹tek narodowych. Nasze Stowarzyszenie od szeregu lat troszczy siê o dalsze przetrwanie zabytków polskich w £opatynie i jego okolicy (wojew. tarnopolskie). Razem z garstk¹ mieszkaj¹cych tam Polaków i ludzi dobrej woli wiele uczynilimy, aby odbudowaæ ³opatyñski koció³, który stanowi wiatow¹ wartoæ zabytkow¹. Przechodzi³ on ró¿ne koleje losu, ale Opatrznoæ Boska nie dopuci³a do jego zniszczenia. W 1920 roku nie zdo³a³o ruszyæ z posad wi¹tyni 38 armatnich kul Budionnego. Koció³ przetrwa³ niemal 50-letni okres sowieckiego niszczenia. Polacy mieszkaj¹cy w £opatynie oraz przesiedleni do Wójcic i innych miejscowoci uczynili wszystko, aby wi¹tynia ta nadal s³u¿y³a wiernym. Koció³ ³opatyñski nadal wymaga remontu i konserwacji. Dokonalimy ostatnio odwodnienia terenu przy kociele, a w okresie letnim podejmiemy wielkie zadanie konserwacji malowide³ Stanis³awa Stroiñskiego. Anga¿ujemy do tych prac Wy¿sz¹ Szko³ê w Nysie Wydzia³ Konserwacji Zabytków. Potrzebne s¹ znaczne kwoty na zakup materia³ów w postaci farb itp. Bêd¹ du¿e wydatki zwi¹zane z utrzymaniem studentów, którzy maj¹ wykonywaæ prace konserwatorskie w ramach bezp³atnych praktyk. Zwracamy siê do wszystkich Kresowian i Sympatyków Kresów o dobrowolne datki na odnowienie ³opatyñskiego kocio³a. Ta narodowa pami¹tka dziêki wspólnej pracy bêdzie s³u¿yæ tak¿e nastêpnym pokoleniom wiernych. Jestemy przekonani, ¿e nasza proba zostanie zrozumiana, a zabytkowa wi¹tynia bêdzie nadal wspania³ym Domem Matki Boskiej £opatyñskiej, która darzy wiernych swoimi ³askami. Serdecznie dziêkujemy wszystkim ofiarodawcom. Przewodnicz¹cy Stowarzyszenia Odnowienia Kocio³a w £opatynie Jan Cichewicz Nr rachunku odbiorcy: 54 8872 1026 0031 5090 2000 0010 11 Micha³ Parczewski PRZEDMURZE LÊDZIAÑSKIE czyli o Polaków pochodzeniu Powstanie i konsolidacja pañstwa pierwszych Piastów pozwoli³y na uformowanie siê nowej wielkiej s³owiañskiej wspólnoty etnicznej, której cz³onkowie czêciowo dobrowolnie, czêciowo pod przymusem przyjêli nazwê Polaków, za dla swojego kraju zaakceptowali miano Polski. Obydwie nazwy upowszechni³y siê w wiecie i funkcjonuj¹ do tej pory. C zêæ bliskich s¹siadów wy³ama³a siê jednak z tej regu³y. Dlaczego Wêgrzy nazywaj¹ Polaków Lengyel, a Litwini Lenkas? Dlaczego redniowieczna Ru pos³ugiwa³a siê form¹ Lachowie? Znamy wprawdzie od dawna czêciow¹ odpowied na te pytania, ale osnuty wokó³ nich spór naukowy wcale nie stygnie. Otó¿ roztrz¹saj¹c problem pochodzenia nietypowych etnonimów okrelaj¹cych Polaków, stajemy wobec kwestii znacznie doniolejszych: jak przebiega³a najdawniejsza granica pomiêdzy wschodni¹ i zachodni¹ S³owiañszczyzn¹? Kiedy i dlaczego dosz³o do tak brzemiennego w skutkach podzia³u? Znaczna czêæ przyczyn i okolicznoci rozpadu wiata pó³nocnych S³owian na dwa skrzyd³a wci¹¿ pozostaje w g³êbokim cieniu, na pewno wiêcej wiemy o koñcowych rezultatach niegdysiejszego dramatu dziejowego. Czy studia nad terminologi¹ etniczn¹ mog¹ rzuciæ nieco wiat³a na to, co skryte pod nawarstwieniami ostatniego tysi¹clecia? Spróbujmy najpierw znaleæ w³aciw¹ perspektywê dla oceny wartoci poznawczej dziwnych nazw Polski i Polaków. M owa ludzka pozostaje jedyn¹ w swoim rodzaju skarbnic¹ tysiêcy ¿ywych reliktów przesz³oci. Mi³onika studiów nad odleg³ymi dziejami fascynuj¹ utrwalone we wspó³czesnych jêzykach niczym owady w zastyg³ych kroplach bursztynu nazwy ludów dawno ju¿ nieistniej¹cych. 12 Jak dzisiejsze narody europejskie zdobywa³y swoje miana te w³asne oraz te nadane im przez innych? Okolicznoci przydarza³y siê ró¿ne: obcy podbój, odziedziczenie nomenklatury po dawniejszych mieszkañcach tego samego terytorium, poszerzenie (czêsto w lad za ekspansj¹ zbrojn¹) partykularnego imienia szczepowego na wiêksz¹ ca³oæ, zbiorowe przezwisko. Wiemy ju¿, ¿e nieraz s¹siedzi zakonserwowali w swoim jêzyku okrelenie ca³kiem odmienne ni¿ etnonim rodzimy. Przyk³adów mo¿na podaæ sporo, tutaj ograniczmy siê do wskazania kilku, a ka¿dy z nich jest na swój sposób niezwyk³y. Przodkowie Francuzów s¹siadowali w IIIVIII w. od wschodu z germañskim plemieniem Alamanów: dzi wszyscy Niemcy to po francusku Allemands. Sami Francuzi wziêli swoj¹ nazwê od germañskich Franków, zdobywców dawnej Galii w VVI w. Tak¿e Bu³garzy, lud stepowy pochodzenia tureckiego o pierwotnej genezie azjatyckiej (blisko spokrewniony z Hunami), zawojowa³ pod koniec VII w. S³owian znad dolnego Dunaju, a po up³ywie nie wiêcej ni¿ dwóch stuleci rozp³yn¹³ siê we wschodnioba³kañskim morzu s³owiañskim, pozostawiaj¹c po sobie na wieczn¹ pami¹tkê swój najwa¿niejszy identyfikator etniczny. W IXXI w. czêæ Ba³tów, która w dalszym rozwoju mia³a staæ siê £otyszami, graniczy³a ze s³owiañskim plemieniem Krywiczów. Trwa³y lad pozosta³ do dzisiaj: miano Krews przesz³o na £otwie na póniejszych Rosjan. Pod koniec X i w XI stuleciu dokona³a siê zadziwiaj¹ca transplantacja nazwy Rusów w rodowisko s³owiañskie, rozci¹gniête pomiêdzy jeziorem £adoga a stepami nadczarnomorskimi. Dawcy tego okrelenia byli Skandynawami, pochodz¹cymi g³ównie z dzisiejszej Szwecji, którzy w IXX w. przejawiali ogromn¹ aktywnoæ gospodarcz¹ i militarn¹ na obszarach wschodnioeuropejskich, a ich wk³ad w powstanie i rozkwit ki- O d legendy wróæmy do faktów. Doæ typowy mechanizm zadzia³a³ nad górn¹ £ab¹ i We³taw¹, gdzie jedno z plemion s³owiañskich narzuci³o w IXX w. zwierzchnoæ oraz miano innym ugrupowaniom i st¹d swój rodowód czerpi¹ Czesi. Do chwili obecnej Niemcy znaj¹ ich jednak jako Böhmen, co stanowi dziedzictwo ³aciñskiej nazwy krainy miêdzy Rudawami i Sudetami a Dunajem: Boiohaemum (Bohemia). ród³os³ów tego z kolei pojêcia siêga IVI w. p.n.e., gdy na terenie dzisiejszych Czech siedzia³ celtycki lud Bojów. ¯eby sprawê do reszty skomplikowaæ, dodajmy, ¿e wspó³czeni Bawarzy równie¿ wywodz¹ swoj¹ godnoæ od owych ca³kiem niegermañskich Bojów. To nadzwyczaj trwa³e prahistoryczne imiê plemienne nie utraci³o jeszcze do niedawna swojego uroku, skoro dziewiêtnastowieczni badacze wysunêli karko³omn¹ tezê o celtycko-Bojowym pochodzeniu karpackich Bojków, pobratymców i s¹siadów £emków na wschodzie. Dodajmy na marginesie, ¿e wielki historyk redniowieczny Jan D³ugosz mia³ co do nazwy Bohemia odmienn¹, ca³kiem zreszt¹ nietrafn¹ koncepcjê. Jego zdaniem kraina ta dot¹d czesk¹ siê nazywa, lubo w ³aciñskim jêzyku, który s³owiañskiego brzmienia wyraziæ nale¿ycie nie móg³, rzeczona jest Bohemia, przeto i¿ S³awianie Boga po swojemu Bohem nazywaj¹1. Dzisiaj musimy ten wywód okreliæ jako typowy przyk³ad naiwnoci tzw. etymologii ludowej. P o tym wszystkim trudno siê dziwiæ, ¿e i we w³asnej nazwie Polaków kryje siê ¿ywa skamielina: jeszcze w pierwszej po³owie X w. Polanie tworzyli jedno z wiêkszych plemion w dorzeczu Odry i Wis³y. Gdyby nie korzystny w³anie dla nich los historyczny (czyli racjonalnie wykorzystany potencja³ ekonomiczny i wojskowy oraz dogodne po³o¿enie geopolityczne), to zapewne realizowalibymy teraz swoje narodowe interesy jako wspólnota Goplan, lê¿an, Lêdzian lub przed czym Perun ze Swarogiem szczêliwie nas uchowali, przynajmniej co do nomenklatury Dziadoszan albo nawet G³upiog³owców. W oczach pisz¹cych po ³acinie s¹siadów z zachodu ju¿ od prze³omu X i XI w. stawalimy siê Polakami (Poloni), a nasz kraj Poloni¹. Proces zewnêtrznej (jak i wewnêtrznej) identyfikacji Polaków dopiero siê jednak zaczyna³. Dzisiaj jestemy wiêc nimi wskutek swoistego przypadku historycznego, a cilej efektu gry si³ plemiennych przed ponad tysi¹cleciem. Budzi to ca³kiem usprawiedliwion¹ ochotê do uruchomienia wyobrani i odpowiedzenia na parê niekonwencjonalnych pytañ. P ierwsz¹ z narzucaj¹cych siê kwestii dlaczego powsta³o tylko pojedyncze, a nie dwa lub wiêcej pañstw polskich na tym miejscu sobie darujmy. Wcale zreszt¹ nie jest 13 1. Rozmieszczenie etnonimu Polaków urobionego od Lêdzian (Litwa, Ru, Wo³oszczyzna, Wêgry) na tle przypuszczalnego zasiêgu Lêdzian w X w. (obszar zakreskowany). B Bug, D Dniestr, H Horyñ, S San jowskiej potêgi pañstwowej trudno przeceniæ. W ten sposób Rosjanie i Bia³orusini, a do czasów niedawnych równie¿ Ukraiñcy (to etnonim stosunkowo wie¿y, zast¹pi³ Rusinów), kontynuuj¹ poniek¹d dziedzictwo wczesnoredniowiecznych Rusów normañskich. Czternastowieczna legenda o Lechu, Czechu i Rusie niezupe³nie wiêc oddaje rzeczywistoæ: w dobie rozprzestrzeniania siê S³owian (VVII w.) biologiczni przodkowie trzeciego z braci byli czystej krwi Germanami znad pó³nocnych wybrze¿y Ba³tyku. Do tego najstarszy historyczny Lech, poleg³y w boju w roku 805, mia³ niew¹tpliwy zaszczyt odegraæ w teatrze dziejów rolê ksiêcia... czeskiego. Jego polski imiennik jest niestety najpewniej wytworem fantazji pónoredniowiecznych (XIV-wiecznych) dziejopisów. 2. Rozmieszczenie siedzib s³owiañskich na tle miêdzyrzecza Wis³y i Dniepru w VIIIX w. w wietle znalezisk archeologicznych. 1 obszary zasiedlone; 2 strefa lenostepowa; 3 step; 4 bagna; 5 góry powy¿ej 500 m npm (wg opracowañ ró¿nych autorów) ono takie absurdalnie, na jakie byæ mo¿e wygl¹da. Pozostañmy natomiast przy równie frapuj¹cym problemie: kto jeszcze oprócz Polan mia³ tê jedyn¹ szansê zakonserwowania pamiêci o sobie w nazwie w³asnej jednego z ca³kiem sympatycznych narodów rodkowoeuropejskich? Sporód ró¿nych mo¿liwoci nazewniczo-pañstwowotwórczych s¹ przes³anki do wskazania na Lêdzian. W jakim sensie zarejestrowa³y to ludy usadowione za nasz¹ cian¹ wschodni¹ i po³udniowo-wschodni¹. Jêzykoznawcy zgadzaj¹ siê co do tego, ¿e zarówno ruskie okrelenie Lachowie, jak i litewskie Lenkas stanowi¹ nieco przetworzon¹ nazwê Lêdzian-Lêchów. W kwestii wêgierskiego Lengyen (czytaj: Lendien), zast¹pionego póniej przez Lengyel, komentarz jest w³aciwie zbyteczny, gdy¿ podobieñstwo ka¿dy musi uznaæ za oczywiste [patrz mapka 1]. Lêdzianie byli z pewnoci¹ ludem licznym, prê¿nym i zasobnym w ziemiê, je¿eli ich pozycja i si³a (bo chyba nie tylko samo usytuowanie na peryferiach kszta³tuj¹cego siê polskiego masywu etnicznego) wywar³a a¿ tak silne wra¿enie na naszych s¹siadach wschodnich i po³udniowo-wschodnich. To zastanawiaj¹ce, ale ¿aden z powsta³ych w Polsce redniowiecznej dokumentów, ¿adna zapisana przez póniejszych kroni- 14 karzy tradycja nawet nie wspomina o plemieniu Lêdzian. Bezporednio dowiadujemy siê o nich z dwóch zaledwie róde³ obcych. Tak zwany Geograf Bawarski w po³owie IX w. wymienia spor¹ liczbê 98 grodów, którymi mieli w³adaæ Lendizi. W dziele O zarz¹dzaniu imperium, powsta³ym w po³owie nastêpnego stulecia, cesarz bizantyjski Konstantyn Porfirogeneta podaje garæ kapitalnych doniesieñ na temat Lêdzian. Dowiadujemy siê, ¿e zamieszkiwali teren obejmuj¹cy fragment sieci wodnej Dniepru, ¿e ich siedziby s¹siadowa³y z koczowiskami nomadzkich Pieczyngów krain¹ Iabdiertim (która ponadto mia³a stycznoæ z dziedzinami Drewlan, Uliczów oraz innych S³owian), ¿e wreszcie posiadali status sojuszników albo jak w innej wzmiance trybutariuszy (tj. poddanych) Rusów kijowskich. Ponadto wszystko wskazuje na to, ¿e w Powieci dorocznej, zredagowanej ostatecznie z pocz¹tkiem XII w., pod zniekszta³con¹ ju¿ nazw¹ Lachów wystêpuj¹ Lêdzianie. Zamieszczony tam zwiêz³y zapis informuje, ¿e w roku 981 ksi¹¿ê kijowski W³odzimierz poszed³ (...) ku Lachom i zaj¹³ grody ich, Przemyl, Czerwieñ i inne grody, które s¹ i do dzi dnia pod Rusi¹2. Z przytoczonych danych wy³ania siê doæ oczywista konkluzja: w X w. siedziby Lê- 3. Mapa etniczna miêdzyrzecza Wis³y i Dniepru oko³o po³owy X w. 1 plemiona s³owiañskie i Ru; 2 nazwy okrêgów pieczyñskich; 3 plemiê s³owiañskie o nieznanej nazwie; 4 strefa lenostepowa; 5 step; 6 bagna; 7 góry powy¿ej 500 m npm. dzian obejmowa³y przynajmniej dorzecze Sanu oraz górnego i rodkowego Bugu, a tak¿e jak¹ znacz¹c¹ partiê zlewiska Prypeci. Wniosek ten jest niezmiernie trudny do pogodzenia z innym, bardzo sk¹din¹d zagmatwanym przekazem Powieci dorocznej, zgodnie z którym w dobie plemiennej Dulebowie (...) mieszkali nad Bugiem, gdzie dzi (zapewne w pocz¹tkach XII w.) Wo³ynianie. Parê ustêpów wczeniej dowiadujemy siê natomiast, ¿e ten sam teren zajmowali Bu¿anie, poniewa¿ siedzieli nad Bugiem, póniej za Wo³ynianie3. K im zatem byli w X wieku rdzenni mieszkañcy ziem pomiêdzy Wieprzem, Sanem, górnym Dniestrem i Horyniem? Czy racjê mia³ urodzony w purpurze Bizantyjczyk, czy pisz¹cy w nastêpnym stuleciu kronikarz kijowski? Zagadka ta ma moc magnetyczn¹ i od czasów Joachima Lelewela przyci¹ga uwagê najwybitniejszych mediewistów oraz s³owianoznawców polskich, rosyjskich i ukraiñskich, ale te¿ czeskich czy wêgierskich4. D³ugoletni spór nie da³ wprawdzie jakiego ostatecznego rozstrzygniêcia, ale przybli¿y³ ocenê wiarygodnoci róde³, z której czerpiemy podstawy naszej wiedzy. Uwa¿am, ¿e racja jest jednak po stronie wiat³ego cesarza-intelektualisty. Za Porfirogenet¹ przemawia nie tylko wyj¹tkowa rze- telnoæ innych jego przekazów, odnosz¹cych siê do Europy Wschodniej (relacjonowa³ przy tym fakty sobie wspó³czesne), ale równie¿ zdumiewaj¹co wierna forma zapisu nazwy Lêdzian: Lendzaninoi i Lendzeninoi. Dane Konstantyna na temat zachodniej peryferii krêgu wp³ywów ruskich w X wieku z pewnoci¹ zas³uguj¹ na wiêksze zaufanie ni¿ enigmatyczne i niejasne sformu³owania kijowskiego latopisu, dotycz¹ce dziwnej, plemiennej sekwencji nadbu¿añskiej. K lucz do odtworzenia przebiegu wschodniej granicy Lêdzian le¿y w identyfikacji tajemniczej krainy Iabdiertim, zamieszkiwanej w po³owie X wieku przez jeden z dzikich i agresywnych szczepów nomadzkich. I w³anie owe z³owrogie walory Pieczyngów daj¹ szansê na uchwycenie zasiêgu terytorium Iabdiertim. Je¿eli w X wieku panoszyli siê tam budz¹cy trwogê koczownicy, to osiad³a ludnoæ s³owiañska z pewnoci¹ omija³a takie miejsca z daleka! I rzeczywicie, niedoskona³a jeszcze wprawdzie archeologiczna mapa rozmieszczenia plemiennego osadnictwa s³owiañskiego pomiêdzy Wis³¹, Karpatami i Dnieprem ukazuje ca³kiem rozleg³¹ przestrzeñ niezasiedlon¹. Dostrzegamy j¹ w pó³nocnych partiach Wy¿yny Podolskiej i Naddnieprzañskiej, po obydwu stronach wielkiego dzia³u wodnego, który rozgranicza dorzecze Dniepru od zlewiska Dniestru i Bohu. 15 Obszar ten tworzy odnogê strefy lenostepowej, wysuniêt¹ daleko ku pó³nocnemu zachodowi niczym grony palec orientalnego satrapy. To peryferyjna cz¹stka euroazjatyckiego Wielkiego Stepu, naturalnego od tysi¹cleci rodowiska koczowników [patrz mapka 2]. Wiemy na pewno, ¿e w X wieku ten w³anie teren s¹siadowa³ od pó³nocy z domenami Drewlan, a od po³udnia najprawdopodobniej z Uliczami. Dla Lêdzian pozosta³aby zachodnia i pó³nocno-zachodnia otulina jêzora lenostepowego: górne dorzecza Dniestru, Bugu oraz Styru, a zapewne równie¿ i Horynia [patrz mapka 3]. Trudno zaprzeczyæ, i¿ fakty archeologiczne doskonale koresponduj¹ z informacjami Konstantyna Porfirogenety! Odmawiamy zatem racji bytu mitycznym latopisowym Dulebom nadbu¿añskim. Plemienna ojczyzna Lêdzian (Lêchów-Lachów) obejmowa³a bardzo okaza³¹ po³aæ ziemi na styku dorzeczy Wis³y, Dniepru i Dniestru. Zapewne dopiero w X wieku los obsadzi³ wspólnotê lêdziañsk¹ w roli krótkotrwa³ego wschodniego przedmurza dla integruj¹cego siê polskiego bloku etnicznego. Potem zosta³a po niej tylko nazwa, która dzisiaj wiêcej znaczy dla Wêgrów, Litwinów i Ukraiñców ni¿ dla wspó³czesnych Polaków. 1 2 3 4 Przek³ad K. Mecherzyñskiego Przek³ad F. Sielickiego Przek³ad F. Sielickiego W ostatnim pó³wieczu szczególny wk³ad do duskusji na ten temat wnieli m.in. H. Paszkiewicz, A.N. Nasonow, H. £owmiañski, T. Lehr-Sp³awiñski, S.M. Kuczyñski, G. Labuda, J. Isajewycz, T. Wasilewski, J. Nalepa i ostatnio W. Makarski. Powy¿szy tekst zosta³ wczeniej opublikowany w czasopimie Archeologia ¿ywa nr 4 (5) 1997, s. 2731, i za zgod¹ Autora wykorzystany w naszym kwartalniku. Autor jest profesorem Uniwesytetu Jagielloñskiego w Instytucie Archeologii. O przyczynach i okolicznociach rozpadu pó³nocnej S³owiañszczyzny pisa³ szerzej w ksi¹¿ce: Pocz¹tki kszta³towania siê polsko-ruskiej rubie¿y etnicznej w Karpatach. U róde³ rozpadu S³owiañszczyzny na od³am wschodni i zachodni, Kraków 1991. Por. tak¿e artyku³ M. Parczewskiego: Problem Lêdzian a kszta³towanie siê polsko-ruskiej rubie¿y etnicznej (Civitas Schinesghe cum pertinentiis, Toruñ 2003). 16 Piotr Krasny MIÊDZY NORYMBERG¥ A MORZEM CZARNYM O ROLI WYSOKIEJ DROGI W KSZTA£TOWANIU KULTURY ARTYSTYCZNEJ LWOWA I WOJEWÓDZTWA M ieszkañcy redniowiecznej i nowo¿ytnej Europy wytwarzali wiêzi spo³eczne przede wszystkim na obszarze ma³ego s¹siedztwa, skupionego wokó³ wiêkszego miasta, w którym spotykali siê nieustannie przy okazji jarmarków, s¹dów lub wykonywania podstawowych czynnoci urzêdowych. Poczucie wiêzi pañstwowej, a tym bardziej narodowej by³o odczuwane znacznie s³abiej, poniewa¿ nie mog³o byæ podsycane takimi osobistymi kontaktami. Nieco inaczej mia³y siê jednak sprawy w ma³ych s¹siedztwach, nanizanych na wielkie szlaki handlowe, które spaja³y te obszary z g³ównymi miastami pañstwa, a czasem tak¿e z wielkimi metropoliami zagranicznymi. Podró¿ni, przemieszczaj¹cy siê po owych drogach, przynosili informacje z dalekiego wiata oraz rozpowszechniali nowe idee, wzorce postaw i mody. Mieszkañcy miast po³o¿onych przy szlakach handlowych dbali o wygl¹d swoich osad, chc¹c nie tylko popisaæ siê przez licznymi goæmi, ale tak¿e zachêciæ ich do wspólnego prowadzenia interesów. Szlachta zdawa³a sobie sprawê, ¿e rezydencje po³o¿one przy wa¿nych traktach s¹ czêciej ogl¹dane, a wiec lepiej ukazuj¹ jej presti¿, tote¿ stara³a siê szczególnie o dostosowanie ich form do aktualnych mód artystycznych. Ekonomiczn¹ podstaw¹ takich przedsiêwziêæ by³y zyski czerpane z handlu, rozwijaj¹cego siê wzd³u¿ g³ównych dróg, a zwi¹zane nie tylko z bezporedni¹ wymian¹ handlow¹, ale tak¿e z zabezpie- czeniem potrzeb aprowizacyjnych podró¿nych. Bogacili siê wiêc nie tylko kupcy i rzemielnicy, ale tak¿e ziemianie, a nawet ch³opi, którzy mogli liczyæ na ³atwy zbyt produktów rolnych. Nie mo¿na te¿ przemilczeæ, ¿e wzd³u¿ wa¿nych szlaków handlowych rozwija³y siê nieraz dzia³ania wojenne, ale korzyci odnoszone w okresie pokoju przewy¿sza³y wielokrotnie straty powodowane przez najedców. Osobom zamieszka³ym wzd³u¿ traktów handlowych doæ obce by³y wiêc uczucia ksenofobiczne. Przybysze kojarzyli siê im raczej z mo¿liwoci¹ zysku i ciekawego kontaktu ni¿ z zagro¿eniem. N ajwa¿niejszym traktem przebiegaj¹cym przez po³udniowo-wschodnie ziemie Królestwa Polskiego by³a Hoche Strasse Wysoka Droga, ³¹cz¹ca Norymbergê oraz inne wielkie miasta Cesarstwa Niemieckiego (Rzeszy) poprzez Wroc³aw, Kraków, Lwów i Kamieniec Podolski z wybrze¿em Morza Czarnego (jej nastêpczyni¹ jest wiêc dzisiejsza droga krajowa nr 4). W okresie wojen turecko-weneckich w XVI i XVII wieku, utrudniaj¹cych prowadzenie handlu na Morzu ródziemnym, szlak ten sta³ siê jedn¹ z najwa¿niejszych dróg tranzytowych, s³u¿¹cych handlowi Europy zachodniej z Le- wantem. Ruch wielkiej masy osób, odbywaj¹cy siê po tym szlaku, musia³ rzecz jasna wp³yn¹æ na o¿ywienie ekonomiczne i intelektualne s¹siednich obszarów. Na terenie Ma³opolski Wysoka Droga przechodzi³a przez Kraków, Tarnów, a nastêpnie przez Rzeszów, £añcut, Przeworsk, Jaros³aw, Radymno, Przemyl, Mociska, Gródek Jagielloñski i Lwów, wp³ywaj¹c bardzo zdecydowanie na wzrost presti¿u tych miast. Jaros³aw, Przemyl i Mociska sta³y siê wa¿nymi orodkami handlowymi, w których odbywa³y siê wielkie, wielotygodniowe jarmarki, wzbogacaj¹ce miejscowych kupców i rzemielników. Rzeszów i £añcut zosta³y wybrane na g³ówne miasta rezydencjonalne potê¿nych magnackich rodów: Ligêzów (póniej Lubomirskich) oraz Stadnickich (a nastêpnie Lubomirskich i Potockich). Radymno sta³o siê siedzib¹ biskupów przemyskich, którzy przebywali w nim z regu³y czêciej i chêtniej ni¿ na dworze przy swojej katedrze. Lwów sta³ siê jednym z najznaczniejszych w Rzeczypospolitej orodków handlowych, politycznych, naukowych i kocielnych. Warto równie¿ zauwa¿yæ, ¿e w³anie wzd³u¿ Wysokiej Drogi rozwija³y siê najwa¿niejsze sankturia w po³udniowo-wschodniej czêci Królestwa Pol- Prebieg Wysokiej Drogi naniesiony na mapê wspó³czesn¹ 17 skiego (bernardyni w Rzeszowie, jezuici w Jaros³awiu, dominikanie i franciszkanie w Przemylu, dominikanie we Lwowie), które ju¿ w XVIII wieku mog³y chlubiæ siê koronowanymi wizerunkami Matki Boskiej. Orodki pielgrzymkowe po³o¿one bardziej na uboczu (dominikanie w Borku Starym, koció³ farny w Rudkach) traci³y za czêsto na znaczeniu, a do koronacji cudownych obrazów dosz³o w nich dopiero w okresie gwa³townego o¿ywienia ¿ycia religijnego w Galicji na prze³omie XIX i XX wieku. Zasobnoæ i presti¿ miast i sanktuariów usytuowanych wzd³u¿ Wysokiej Drogi znajdowa³y wielokrotnie wyraz w wa¿kich przedsiêwziêciach budowlanych i artystycznych. Nie sposób tu rozwodziæ siê nad okaza³oci¹ i monumentalizmem zabudowy Lwowa, ale warto podkreliæ, ¿e Przemyl i Jaros³aw by³y jednymi z nielicznych miast w Rzeczypospolitej, w których zabudowie wewn¹trz murów dominowa³y murowane wielopiêtrowe kamienice. Zamki w Rzeszowie i w £añcucie, zaliczane do najokazalszych siedzib magnackich w Rzeczypospolitej, by³y poddawane nieustannym rozbudowom w celu dostosowania ich wygl¹du do aktualnych europejskich mód. Wszystkie wymienione wy¿ej orodki pielgrzymkowe s³ynê³y za nie tylko dokonuj¹cymi siê w nich cudami, ale tak¿e wspania³oci¹ wi¹tyñ i ich wyposa¿enia. W ysoka Droga wnosi³a do Malopolski i na s¹siednie obszary nie tylko rodki na wa¿kie przedsiêwziêcia artystyczne, ale tak¿e sprowadza³a czêsto artystów, zapewniaj¹cych wysoki poziom ich realizacji. Katedra we Lwowie i czêæ umocnieñ tego miasta zosta³a wzniesiona przez budowniczych przyby³ych za l¹ska. Mistrzowie, którzy odegrali kluczow¹ rolê w ukszta³towaniu oblicza rzeby lwowskiej w XVI i XVII wieku, Andrzej Bemer, Hanusz Scholz i Jan Pfister, pochodzili z Wroc³awia i tam ukszta³towali charakter swojej sztuki. Rozwi¹zania stylistyczne Tomasza Huttera, który zdominowa³ snycerkê Lwowa i województwa pod koniec pierwszej po³owy wieku XVIII, wiadczy, ¿e artysta ów wywodzi³ siê z pewnoci¹ z krajów Rzeszy, a niemal na pewno przebywa³ przez d³u¿szy czas na obszarze Bawarii lub Szwabii. Wród reprezentantów znakomitej lwowskiej szko³y rokokowej prze- 18 wa¿ali tak¿e przybysze z Cesarstwa Niemieckiego (Fesingerowie, Jan Jerzy Pinsel), którzy mogli przyjechaæ do Rzeczypospolitej poprzez l¹sk. Przede wszystkim nale¿y jednak zwróciæ uwagê na bliskie zwi¹zki sztuki Lwowa i Krakowa, które ujawni³y siê ju¿ w okresie redniowiecza, a przybra³y na sile w okresie nowo¿ytnym. Problem nie jest jak dot¹d przebadany odpowiednio do swojej rangi, ale wiemy na przyk³ad, ¿e pomiêdzy Lwowem i Krakowem obracali siê liczni rzebiarze w okresie pónego renesansu, a na pocz¹tku XVII wieku silny wp³yw na sztukê tamtego województwa wywarli naladowcy Baltazara Fontany. Trzeba te¿ odnotowaæ, ¿e wielu artystów i warsztatów artystycznych przemieszcza³o siê wzd³u¿ Wysokiej Drogi, znacz¹c swój szlak wybitnymi dzie³ami. Tak dzia³o siê w przypadku warsztatu budowlanego, który oko³o roku 1620 wzniós³ koció³ bernardynów w Rzeszowie, wi¹tyniê benedyktynek w Jaros³awiu i okaza³¹ kaplicê pa³acow¹ w podprzemyskim Krasiczynie. Dzie³a Jana Pfistera znajduj¹ siê we Lwowie, Tarnowie i najpewniej w Rzeszowie, a Tomasza Huttera w Tarnowie, Rzeszowie, £añcucie, Jaros³awiu, Przemylu i Lwowie. Byæ mo¿e nie by³o wiêc dzie³em przypadku, ze artysta ten prowadzi³ swój warsztat w Jaros³awiu, który by³ jak pamiêtamy jednym z wa¿niejszych orodków handlowych Wysokiej Drogi, po³o¿onym mniej wiêcej porodku jej odcinka przebiegaj¹cego przez tamte ziemie. Badania historyczno-artystyczne dowodz¹ wiêc, ¿e w okresie staropolskim Wysoka Droga odegra³a kluczow¹ rolê w kszta³towaniu kultury Ma³opolski i ziem s¹siednich, spajaj¹c ten obszar silnie i trwale z Europ¹ Zachodni¹ oraz zapewniaj¹c mu nieustanny transfer zachodnioeuropejskich idei artystycznych. Nie czujê siê kompetentny, aby wskazywaæ paralelne zjawiska w innych sferach ¿ycia kulturalnego, choæ wydaje mi siê, ¿e badania nad tymi problemami by³yby bardzo owocne. Wiêcej uwagi warto powiêciæ tak¿e roli Wysokiej Drogi jako gospodarczej, kulturalnej i artystycznej osi, spajaj¹cej Lwów z Krakowem. Tê ostatni¹ kwestiê warto zaakcentowaæ szczególnie silnie na ³amach czasopisma zatytu³owanego Cracovia Leopolis. Z profesorem Andrzejem ¯akim historykiem i archeologiem, rozmawia Janusz M. Paluch Panie profesorze, pojawia siê pan i znika! Kiedy zaczyna³em studia, pañska ksi¹¿ka Archeologia Ma³opolski wczesnoredniowiecznej, która ledwie siê ukaza³a, poddawana by³a przez znawców przedmiotu wnikliwej analizie. Pana ju¿ w Krakowie nie by³o. Od tamtego czasu minê³o jakie trzydzieci lat. Ja ju¿ zapomnia³em o archeologii pan siê pojawia! Rzeczywicie d³ugo przebywa³em poza Krajem. A ksi¹¿ka, taka gruba ceg³a, ukaza³a siê w 1974 r. To by³a rozprawa jak wiele innych w moim ¿yciu pisana popiesznie, czêciowo ju¿ na emigracji. Pojecha³em do Szwajcarii, gdzie moja ¿ona od paru ju¿ lat mieszka³a, a ja, w Krakowie i w Karpatach, tkwi³em w pracach archeologicznych. W koñcu wyjecha³em z Polski, nie bez bólu, ale i bez ¿alu. Na emigracji mog³em bardziej rozwin¹æ innego rodzaju dzia- ³alnoæ. Przede wszystkim wiêcej podró¿owa³em naukowo! Chocia¿ pracuj¹c jeszcze na Wawelu podró¿owa³em trochê. W latach 50. by³em w Chinach. To by³ ewenement wyjechaæ poza granice Polski. Ale Chiny by³y wtedy dobrze widziane w PRL-u, wiêc puszczono mnie. Pozna³em tam Pei Wen Czunga, wspó³autora wykopalisk sinantropa pekiñskiego, i zwiedzi³em dziesi¹tki stanowisk i zabytków archeologicznych. Do Krakowa przyby³ pan jednak z Kresów. No tak... Urodzi³em siê w wirzu, na styku województwa tarnopolskiego z lwowskim. Pochodzê z rodziny nauczycielskiej. Moi rodzice lubili swój zawód. Zw³aszcza ojciec, który oprócz tego aktywnie uczestniczy³ w ¿yciu spo³ecznym i do pewnego stopnia politycznym. Mam tu na myli m.in. organizacjê Strzelca, która na Kresach mia³a szczególne znaczenie. Przewodzi³ jej w skali krajowej Tadeusz ¯eñczykowski, wybitny i szlachetny cz³owiek, po wojnie wiatowej prawa rêka Jana Nowaka-Jeziorañskiego w Radiu Wolna Europa. Uczêszcza³em do gimnazjum w Przemylanach, okres okupacji niemieckiej spêdzi³em w wirzu, w konspiracji AK-owskiej. Z tamtego czasu zapad³a mi w pamiêæ mieræ ksiêdza Kwiatkowskiego, który zosta³ uprowadzony i zamordowany przez Ukraiñców. Jednak jakiej wiêkszej akcji antypolskiej w naszym miasteczku nie pamiêtam. wirz prawie w 90% by³ polski. Trzyma³ siê mocno, chocia¿ wokó³ pali³y siê wsie. Jesieni¹ w 1944 r. znalaz³em siê z czêci¹ rodziny w Jêdrzejowie i tam po krótkim pobycie w niemieckim obozie przyfrontowym doczeka³em siê koñca wojny i podjêcia studiów na odradzaj¹cym siê Uniwersytecie Jagielloñskim. Sk¹d u pana profesora zainteresowania archeologi¹? Przecie¿ z wykszta³cenia jest pan historykiem! Tak, to prawda. To objawi³o siê ju¿ w wirzu. Niewy¿yte ambicje ujawnienia zabytków rodzinnych stron spowodowa³y, ¿e zacz¹³em pisaæ historiê wirza. Pocz¹wszy od kocio³a i zamku. Zamek, wspania³y czworobok z basztami naro¿nymi, by³ przed 1939 r. w posiadaniu Ireny z Lamezanów Komorowskiej i Tadeusza Bora-Komorowskiego. Ojciec pani Komorowskiej, genera³ Lamezan, spolonizowany pó³-Austriak, pó³-Francuz, utrzymywa³ bliski kontakt z moim ojcem. Zamek by³ ju¿ przed wojn¹ miejscem przy- 19 ci¹gaj¹cym turystów. A my bylimy z niego bardzo dumni! Oczywicie nie identyfikowa³em siê mocno z tym miejscem, ale bawi³em siê w znawcê jego dziejów. No i koció³ renesansowy, jednonawowy, pw. Trójcy w. i Wniebowziêcia Matki Boskiej, z póniejszym wystrojem wnêtrza, z plafonami, tarczami herbowymi, oczywicie g³ównie wirskich. Ju¿ z koñcem XV w. byli w³acicielami zamku i miasta. Odrysowywa³em z mozo³em te zabytki i obfotografowywa³em je aparacikiem Kodak-baby za ówczesne 12 z³otych! Móg³ pan bywaæ na zamku? Mój ojciec zna³ dobrze genera³a i córkê, pani¹ Komorowsk¹. Ona przychodzi³a do szko³y, na koniec roku zawsze fundowa³a dzieciom s³odycze. Pan Komorowski rzadko bywa³ w wirzu. Najczêciej przebywa³ w Trembowli lub w Grudzi¹dzu, gdzie sta³ jego pu³k, ja za opuci³em wirz w 1935 r., wraz z rodzicami przenosz¹c siê do Przemylan. Po wojnie w 1945 r. zapisa³em siê na historiê na Uniwersytecie Jagielloñskim. I moja praca magisterska dotyczy³a w³anie historii wirza! Promotorem by³ prof. Józef Widajewicz, ongi profesor poznañskiego uniwersytetu. A archeologia? To przede wszystkim praktyka. Oczywicie na historii wyk³adali równie¿ archeolodzy, dr Rudolf Jamka czy prof. Stefan Nosek. W³aciwie to by³ czas, kiedy bêd¹c historykiem nie mo¿na by³o umkn¹æ pracom wykopaliskowym. 1945 rok, wojna dopiero siê skoñczy³a a ju¿ archeolodzy grzebali w zrujnowanym Wroc³awiu. I jako student uczestniczy³em tam w wykopaliskach. Przez to zwi¹za³em siê z krakowskim Muzeum Archeologicznym, mieszcz¹cym siê wtedy po czêci przy ul. S³awkowskiej, po czêci przy w. Jana. Dyrektorem by³ wówczas doc. Tadeusz Reyman wspania³a postaæ, jak¿e skromny cz³owiek. Uczestniczy³em w jego badaniach w Igo³omi, Zofipolu i Tropiszowie. On jeszcze przed wojn¹ odkrywa³ tam s³ynne piece garncarskie. Zabra³ wtedy mnie i Buratyñskiego. Pocz¹tkowo doæ biernie do tych badañ podchodzi³em. Badalimy stanowiska neolityczne, m.in. kultury ceramiki wstêgowej-rytej. Ale zaczê³o mnie to wci¹gaæ, zaczê³o mi siê podobaæ. Postanowi³em co wiêcej zdzia³aæ w tym zakresie. Wtedy do pisania zachêci³ mnie prof. Stefan Nosek. W 1949 r. obroni³em doktorat, które- 20 go tematem by³y Pocz¹tki kultury ³u¿yckiej w dorzeczu górnej Wis³y. Moim promotorem by³ w³anie prof. Stefan Nosek, który pracowa³ wówczas w Lublinie. By³ to m¹dry, inteligentny i wysoce operatywny cz³owiek, interesuj¹cy siê wieloma p³aszczyznami i aspektami prahistorii. A kultur¹ ³u¿yck¹ zainteresowa³em siê wówczas z tego wzglêdu, ¿e za Lehrem-Sp³awiñskim z którym dane mi by³o kontaktowaæ siê w tamtym czasie uchodzi³a ta kultura za pras³owiañsk¹. Jednak bardziej sam nie wiem dlaczego poci¹ga³ mnie okres wczesnego redniowiecza. Mo¿e dlatego, ¿e to jednak bli¿ej historii? Zaczê³y siê te¿ pierwsze prace na Wawelu, raczej porz¹dkowe i organizowane przez historyków sztuki. Pieczê nad tymi pracami mia³ wówczas dr Gabriel Leñczyk i ja. Leñczyk równolegle prowadzi³ badania na grodzisku w Tyñcu. Gdy dosz³o wówczas do kontrowersji z historykami sztuki, Leñczyk rozsta³ siê z Wawelem i skupi³ na badaniach w Tyñcu, wi¹¿¹c siê cile z Muzeum Archeologicznym. Wtedy, od 1950 r., obj¹³em samodzielny nadzór nad badaniami archeologicznymi na Wawelu. Bardzo siê tym przej¹³em. Zdaje pan sobie sprawê, jaka to odpowiedzialnoæ prowadziæ badania archeologiczne na takim jak Wawel, wa¿nym dla dziejów Polski, stanowisku! Ale to przecie¿ nie wszystko! By³ rok 1951, kiedy w miejscowoci Wietrzno-Bóbrka w Karpatach, gdzie prowadzi³em wykopaliska, zrodzi³a siê tzw. Karpacka Ekspedycja Archeologiczna. Uczestniczyli w niej znakomici póniej badacze, jak Zollówna, Kazimierz God³owski, Jerzy Potocki, Jan Machnik, Zenon Woniak. By³ wród nich tak¿e, póniejszy profesor Politechniki Warszawskiej, Witold Szolginia! Ale przecie¿ Szolginia nie by³ archeologiem! On by³ wtedy studentem architektury i pracowa³ jako robotnik fizyczny, opowiadaj¹c jak¿e barwnie o swych wojennych przygodach. Prowadzilimy tam badania ratownicze na grodzisku. Po nas mia³y siê zjawiæ ekipy geologiczne w poszukiwaniu ropy naftowej. Opowiadano wród studentów, z du¿ym podziwem, anegdotê o prof. Kazimierzu God³owskim, który w czasie badañ powierzchniowych w Karpatach przekroczy³ kordon, czyli sowieck¹ granicê. Tak, to prawda. Oczywicie natychmiast zosta³ zatrzymany, odtransportowany do Lwowa na przes³uchania. Mo¿e wygl¹da³o to anegdotycznie z perspektywy czasu. Ale wtedy nie by³o to takie mieszne! Nielegalne przekroczenie granicy! Ja niewiele o tym wiem, na szczêcie nie uczestniczy³em w tych badaniach! Ile lat powiêci³ pan na badania archeologiczne w Karpatach? Co najmniej kilkanacie sezonów, rok po roku, tam spêdza³em. Jedne z wa¿niejszych pana prac badawczych mia³y jednak miejsce w Przemylu. Czy nale¿y je wi¹zaæ z Karpack¹ Ekspedycj¹ Archeologiczn¹? Nie. To raczej efekt prac prowadzonych na wawelskim wzgórzu. To by³y szalone lata 50., lata badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego. Zacz¹³em w³aciwie od stwierdzenia, ¿e zamek przemyski nie by³ nigdy badany. My w Krakowie przekopujemy wzgórze wawelskie, a w Przemylu nic siê nie robi! A przecie¿, wyobra¿a³em sobie, musi byæ to szczególne miejsce w dziejach Polski. Do tego dochodzi³y relacje spraw polsko-ruskich. To mnie bardzo zdopingowa³o i poch³onê³o, w okresie wakacyjnym podj¹³em wykopaliska na zamku przemyskim. Niestety trafi³em tam na lokalnych poddanych prof. Jamki, z którym siê nie kochalimy. To dziwna rzecz... Ja nie mia³em ¿adnych powodów do antagonizmów, ale poniewa¿ sympatyzowa³em z prof. Noskiem, a Nosek i Jamka siê absolutnie nie znosili, to wystarczy³o. Przecie¿ miêdzy nimi dochodzi³o do jakich s¹dów honorowych! I to spad³o na mnie! A mnie przecie¿ to nic a nic nie obchodzi³o! W Przemylu by³ wówczas Antoni Kunysz, który by³ mocno, bardzo mocno ustawiony politycznie równie¿ w Rzeszowie. Prof. Jamka nie by³ wrogo do mnie nastawiony, ale wspiera³ jednak swego ucznia Kunysza. Kiedy wiêc znalaz³em siê na przemyskim zamku, to wie¿o upieczonemu magistrowi bardzo siê to nie podoba³o. Wtedy siê zaczê³y utrudnienia. Nawet niszczono mi wykopy! Ale mimo wszystko doprowadzi³em prace do koñca. To znaczy? Odkopa³em relikty wczesnopiastowskiej architektury: palatium po³¹czone z rotund¹. Zak³ada³em, ¿e musz¹ siê one znajdowaæ na zamkowej górze. Nie pomyli³em siê. W koñcu tam by³a siedziba ksiêstwa, gdzie siedzieli polscy ksi¹¿êta! W jednym ze swych tekstów pisa³ pan o problemach etnicznych po³udniowo-wschodniej Polski. Jak to wygl¹da w wietle obecnych pana pogl¹dów? Oczywicie granic sensu stricte nie da siê tam chyba nigdy wytyczyæ. Jest jednak oczywiste, zgodne ze ród³ami historycznymi i archeologicznymi, ¿e Przemyl pocz¹tków XI w. by³ grodem polskim. Ale bywa³ te¿ póniej ruski. To tak historycznie trzeba ujmowaæ. Byli kiedy u mnie dziennikarze z ukraiñskiego ukazuj¹cego siê w Polsce od czasów PRL-u Naszego S³owa, które lansuje tezê, ¿e ca³e terytorium na wschód od Rzeszowa obejmowa³ ¿ywio³ ruski. W Przemylu nie stwierdzi³em ruskich skorup naczyñ. Tymczasem niektórzy Ukraiñcy do dzisiaj podejrzewaj¹, ¿e ¯aki odkry³ cerkiew rusk¹ na zamku i j¹ zasypa³. No, rzeczywicie, po skoñczeniu badañ, wykopy siê zasypuje. O tych konfabulacjach opowiada³ mi tamtejszy archeolog mgr Andrzej Koperski. Teraz wracam do tych badañ, do zespo³owego opracowania materia³ów, które od lat szeædziesi¹tych czekaj¹ na mnie w Przemylu i na Wawelu. Wysz³a tam nie tylko architektura, która jest architektur¹ typowo wczesnopolsk¹. Ale i ród³a pisane potwierdzaj¹ moje domniemania oparte na materiale archeologicznym. A mówi¹ o tym, ¿e Mieszko II z ¿on¹ Rychez¹ (wy³owi³em to i opublikowa³em) odebrali Przemyl w czasie wyprawy Chrobrego na Kijów w 1018 r. Mieszko II dotar³ do Przemyla przypuszczalnie na zlecenie ojca, pod¹¿aj¹c z Krakowa, natomiast Boles³aw Chrobry szed³ na Kijów drog¹ wo³yñsk¹, na W³odzimierz, nad Bug i dalej na wschód. Jeszcze podczas planowania wyprawy musia³ synowi zleciæ: Ty id do Przemyla! I zajmij go! Chrobry poszed³ na Kijów, nagrabi³ skarbów i pomkn¹³ z tym do Wielkopolski. Co wiêcej, wyszpera³em, ¿e Mieszko II przyby³ do Przemyla nie sam, a z Rychez¹. Ona fundowa³a w Przemylu wi¹tynie, które siê nie zachowa³y, ale zachowa³y siê ich wezwania Urszuli i Gereona. To s¹ fakty, o których siê raczej nie pisa³o! Oprócz tego s¹dzê, ¿e odkopane przeze mnie mury nie s¹ wzniesione przez Chrobrego, lecz przez Mieszka II. Ma³o tego, podejrzewam, ¿e noga Boles³awa Chrobrego nigdy nie stanê³a w Przemylu. Ale oczywicie za jego czasów i z jego polecenia Przemyl zosta³ zajêty i sta³ siê polskim miastem. 21 Pojawia³y siê onegdaj koncepcje, które dopuszcza³y równolegle z chrystianizacj¹ Polski z zachodu chrystianizacjê wschodniego rytu, m.in. w Przemylu. Czy to mo¿liwe? Ja nie widzê tego. Nie ma na potwierdzenie takiej tezy ani w ród³ach pisanych, ani materialnych dowodów. Nie ma na ceramice ¿adnych ozdób, które mog³yby wskazywaæ na obecnoæ wp³ywów wschodnich. Nie ma te¿ ¿adnych monet. Trochê inna sytuacja mog³a siê wytworzyæ w dorzeczu Bugu, na terenie Lubelszczyzny. Tam Ru wdar³a siê bardziej. Ale tu, nad Sanem, trzymali siê nasi. Panie profesorze, kiedy pan wyjecha³ z Polski, myla³em, ¿e zerwa³ pan z archeologi¹. Dlatego te¿, kiedy dowiedzia³em siê o pañskich andyjskich ekspedycjach archeologicznych, by³em pe³en podziwu, a z drugiej strony zastanawia³em siê, dlaczego kultury indiañskie? Choæ przecie¿ pomyla³em sobie od pañskich badañ w Czorsztynie i Niedzicy do kultur inkaskich nie jest tak daleko! Nie, z archeologi¹ nigdy nie zerwa³em. Tak jak mówi³em, w Szwajcarii czeka³a na mnie ¿ona. Czy za tym wyjazdem kry³ siê tylko ten powód? O, wietnie! Lubiê takie otwarte pytania! Oficjalnie z³o¿y³em pismo o roczny urlop. Prof. Szablowski, ówczesny dyrektor wawelskich zbiorów, by³ bardzo niezadowolony. Przecie¿ odpowiada³em za prowadzenie bardzo powa¿nych wykopalisk. Mia³em wspania³¹ ekipê Stanis³aw Kozie³, Józef Ni¿nik, Zoll-Adamikowa i wielu innych. Tak wiêc wielka szczerba w zwi¹zku z moim wyjazdem nie powstawa³a. A poza tym, proszê pana, ja wybra³em jednak wolnoæ. A wyjazdy w Andy... To mo¿na t³umaczyæ tylko moim niespokojnym duchem. Rzeczywicie, trochê tam wêdrowa³em. Ale ¿eby prowadziæ tam wykopaliska, nie zawsze trzeba mieæ du¿e pieni¹dze. Jestem dumny, ¿e mia³em suwerenny udzia³ w wykopaliskach w Andach i na Wyspie Wielkanocnej. Mo¿e choæ odrobinê uda³o mi siê pchn¹æ wiedzê o prehistorii Ameryki Po³udniowej do przodu. Zajmowa³em siê tam przede wszystkim badaniem pozosta³oci osiedli przedkolumbijskich i rytów na murach domostw kamiennych. Na przyk³ad wród rysunków bardzo czêsto pojawia³a siê tam literka u, w ró¿nych konfiguracjach. Analiza tego symbolu 22 w ró¿nych miejscach i o ró¿nych kszta³tach doprowadzi³a do wniosku, ¿e jest to symbol twarzy ludzkiej. Ze Szwajcari¹, Ameryk¹ Po³udniow¹ i archeologi¹ kojarzy siê mi nazwisko Ericha von Dänikena... Oj tak! Kiedy, przebywaj¹c w Szwajcarii, postanowi³em wybraæ siê na Wyspê Wielkanocn¹, w ksiêgarni akurat natkn¹³em siê na jego wie¿¹ ksi¹¿kê. Przeczyta³em j¹ przed wyjazdem. Bo¿e wiêty, co on tam napisa³ i nabredzi³! Mia³em okazjê do konfrontacji natychmiastowej! Ile¿ on tym pisaniem szkód w nauce uczyni³! Ale zawsze wraca³em mylami do Krakowa, na Wawel. A nawet do tego jak¿e czasowo odleg³ego wirza! Ca³y czas utrzymywa³em kontakt ze wirzem, a to dziêki moim kochanym rodakom, choæby pani Romie Machowskiej kole¿ance ze szko³y, rodaczce z Przemylan. Kiedy tylko dowiedzia³em siê, ¿e w kociele odkopano p³ytê kamienn¹ z napisem proszê uwa¿aæ w obcym jêzyku... Oczywicie po ³acinie! Dziêki pomocy ks. dra Józefa Wo³czañskiego i analizie wykonanych przez niego zdjêæ, mog³em stwierdziæ, ¿e jest to p³yta nagrobkowa Gabriela wirskiego z koñca XVI lub XVII w. Odkry³em kiedy, ¿e pewien Gabriel z rodu wirskich zamiast byæ hreczkosiejem w wirzu i Kimirzu zaj¹³ siê Wergiliuszem i zrobi³ wolny przek³ad pewnych partii jego dzie³a. P³yta znalaz³a siê w kociele dziêki interwencji ks. Józefa Wo³czañskiego. Panie profesorze, w koñcu jednak zawita³ pan do domu, do Krakowa. Jakie ma pan plany? No có¿... By³em na emigracji z koniecznoci. Czekalimy na cud, ¿e Polska inna powstanie. Kiedy powsta³a, nie od razu dano nam paszporty. Czekalimy 5 lat! Pierwszy raz odwiedzi³em Polskê w 1994 r. Przyjêto mnie bardzo mi³o. A plany? Du¿o mniej pracujê. Wydam jednak w tym roku ksi¹¿kê o wirzu redniowiecznym, napisan¹ przed laty, a tak¿e wybieram siê do wirza, nieco póniej za do Ameryki Po³udniowej. No, jakie staruszek mo¿e mieæ plany? Pan wie, ile ja mam lat? Nie da³bym panu wiêcej ni¿ 60! Cha cha cha! Jestem wdziêczny za ten komplement! Niemcy i Szwajcarzy powiedzieliby: danke für die Blumen! Serdecznie dziêkujê panu profesorowi za rozmowê. Henryka Kramarz LWOWSKA ŒWIÊTA EL¯BIETA Czy wzorowana na katedrze wiedeñskiej?1 Neogotycki koció³ w. El¿biety we Lwowie od czasu swego powstania (19031907) do koñca II Rzeczypospolitej uchodzi³ za wizytówkê architektoniczn¹ miasta. Zbudowany zosta³ u zbiegu ulic Gródeckiej i Leona Sapiehy, na dawnym placu Solarni (póniej pl. Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego). Z aprojektowa³ go architekt Teodor Talowski (18571910), urodzony w Zassowie, wykszta³cony w Wiedniu (18751877) pod protektoratem Karla Koeniga oraz we Lwowie (18771881) pod kierunkiem Juliana Zachariewicza. Po studiach mieszka³ w Krakowie i pracowa³ w tamtejszej Szkole Techniczno-Przemys³owej. W 1901 r. przeprowadzi³ siê do swego miasta akademickiego, czyli do Lwowa, gdzie podj¹³ pracê na Politechnice jako profesor rysunku odrêcznego oraz architektury redniowiecza. W 1903 r. we Lwowie og³oszono konkurs na budowê nowego kocio³a pod wezwaniem w. El¿biety. Talowski przyst¹pi³ do tego¿ konkursu i wygra³ go. By³ ju¿ wówczas znanym architektem, kreatorem licznych pomys³ów o du¿ej wartoci u¿ytkowej i artystycznej, mia³ za sob¹ plany budowy oko³o 70 kocio³ów i kaplic w Galicji, a tak¿e projekty mauzoleów i kamienic w Krakowie oraz wielu willi, dworków, wiaduktów. Regulamin konkursu wymaga³ miêdzy innymi, by budowla sakralna, której projekt nale¿a³o przygotowaæ, mog³a pomieciæ 2200 osób, ³¹cznie z miejscami siedz¹cymi, których mia³o byæ 500. Zaprogramowano trzy wejcia do kocio³a (jedno g³ówne i dwa boczne). Do projektu nale¿a³o do³¹czyæ kosztorys, stosuj¹c siê do wymogu, by ca³kowity koszt budowy nie przewy¿sza³ kwoty 700 000 koron (350 000 z³ reñskich). Pod wzglêdem cech architektonicznych rygorystycznie ¿yczono sobie, by by³y one transformacj¹ albo stylu romañskiego (tzw. przejciowego), albo wczesnogotyckiego z surowej (niewyprawionej) ceg³y. Organizatorzy konkursu uwa¿ali, ¿e architektura redniowieczna, w szczególnoci gotycka, odpowiada najlepiej tradycjom kocio³a, duchowi wiary i nastrojowi modlitwy2. Nowy koció³ mia³ stan¹æ na najwy¿ej po³o¿onym terenie dzielnicy Gródeckiej, w pobli¿u Dworca G³ównego, bêd¹cego wa¿nym wêz³em komunikacyjnym miêdzy Galicj¹ wschodni¹ a ck Monarchi¹. Miejsce to zaliczano do pasa rozgraniczaj¹cego P R O B A Kto móg³by podaæ informacjê o miejscu pochówky na którym z cmentarzy we Lwowie (mo¿e £yczakowskim?) GUSTAWA LETTNERA zmar³ego we Lwowie w 1890 r.? G. Lettner by³ lenikiem, w latach 187290 pe³ni³ funkcjê krajowego inspektora lasów w Galicji. Zaliczany jest do pionierów ochrony przyrody na ziemiach polskich, równie¿ w Tatrach. Wiele na ten temat publikowa³ w lwowskim periodyku Sylwan, a tak¿e w Gazecie Lwowskiej w 1889 r. Ewentualne wiadomoci prosimy przekazywaæ na adres: Wojciech Wilczek, 34-500 Zakopane, Droga na Bystre 18a e-mail: [email protected] 23 Koció³ w. El¿biety we Lwowie tejszej dzielnicy kocio³a w. Antoniego. Przejawia³o siê to np. w lubianym programie radiowym okresu miêdzywojennego pt. Weso³a lwowska fala z g³ównymi bohaterami Szczepciem i Toñciem. T Europê pó³nocno-rodkow¹ od po³udniowo-wschodniej, czyli do tzw. dzia³u wodnego, oddzielaj¹cego dwa zlewiska rzeczne Ba³tyku i Morza Czarnego. ¯artowano, ¿e jeli kropla deszczu spadnie na dach kocio³a w. El¿biety od strony pó³nocnej, to sp³ynie przez Bug do Ba³tyku, a jeli od strony po³udniowej, to poprzez Dniestr do Morza Czarnego. Teodor Talowski zapragn¹³, aby Lwów, miasto wie¿ dumnych, wzbogaci³o i udostojni³o swoj¹ panoramê zachodni¹ kocio³em przypominaj¹cym stylowo wiedeñski Stephansdom. Apologetyczny stosunek lwowian do Habsburgów spowodowa³ tak¿e, ¿e dla nowej wi¹tyni wybrano wezwanie w. El¿biety, patronki ¿ony cesarza Franciszka Józefa. Ze wzglêdu na podobieñstwo kszta³tów wielu lwowiaków nazywa³o na co dzieñ nowy koció³ Stephanskirche, o czym pisze np. Jerzy Janicki w swych pe³nych sentymentu refleksjach wspomnieniowych3. Póniejsi mieszkañcy tamtejszej parafii z upodobaniem wybierali dla swoich synów imiê Stefan-Szczepan. Szczepcio sta³ siê na Gródeckiem tak popularny jak Toñcio na £yczakowie od znajduj¹cego siê w tam- 24 alowski mia³ dowiadczenie w projektowaniu budowli neogotyckich i ceniony by³ jako znawca historyzmu. Jego dzie³em by³y np. kocio³y w Bóbrce, Wrocance, £añcucie, Je¿owej, Dobrzechowie, Suchej, czy te¿ kaplica w Nowym S¹czu. Zw³aszcza Je¿owa i Bóbrka podobne by³y pod wzglêdem koncepcji architektonicznej do kocio³a w. El¿biety we Lwowie. Talowski dziêki swemu talentowi, fantazji i wykszta³ceniu wypracowa³ w³asny styl z pogranicza historyzmu oraz rodz¹cego siê modernizmu i secesji. Wiêkszoæ jego dzie³ mieci³a siê jednak w konwencji historyzmu, nieraz oryginalnego, czasem eklektycznie wzbogaconego. Neostyle dominowa³y w ogóle w budownictwie galicyjskim do wybuchu I wojny wiatowej. Historyzm Talowskiego uwa¿ano za pe³en tajemniczoci, malowniczoci i ekspresji. Zwiêkszon¹ sugestywnoæ osi¹ga³ architekt stosuj¹c np. kontrasty (klasyczn¹ harmoniê miesza³ z asymetri¹). By sprostaæ gustom lwowian, stara³ siê poszukiwaæ oryginalnych, nowatorskich rozwi¹zañ, a jednoczenie korzystaæ z dawnych wzorców. Powi¹zania Lwowa z kultur¹ niemieck¹ siêga³y redniowiecza. Dziêwiêtnastowieczny historyzm i neostyle p³ynê³y nad Pe³tew poprzez Wiedeñ. Na upodobania estetyczne mieszkañców oddzia³ywali przybysze z Austrii, nieraz rodzinnie powi¹zani z Polakami, a tak¿e m³odzie¿ studiuj¹ca w Wiedniu, czêsto zauroczona buduj¹cym siê tam Ringiem. Na konkurs og³oszony we Lwowie nades³ano ogó³em 19 prac podpisanych god³ami. Talowski przedstawi³ cztery propozycje. Ze szczególnym uznaniem spotka³y siê trzy sporód nich, które twórca zatytu³owa³: Ars, Si Deus nobiscum oraz Trio. Wygra³ ten pierwszy projekt. Nie by³a to oczywicie dok³adna kopia ani pomniejszony Katedra w. Stefana w Wiedniu wariant Stephansdomu. Monumentalna budowla wiedeñska sta³a siê dla Talowskiego inspiracj¹ twórcz¹ w pracy, budz¹cym inwencjê obiektem wielowiekowego, powszechnego podziwu. Wybór tego¿ wzorca poczytywany by³ równie¿ za uk³on w kierunku stolicy pañstwa, które da³o Galicji autonomiê, czyli o wiele lepsze warunki bytu narodowego ni¿ te, jakie mia³y pozosta³e ziemie polskie w okresie rozbiorowym. Talowski nie by³ naladowc¹ orygina³u, lecz podpatrywa³ fenomen jego piêkna, ukazuj¹c go we w³asny sposób. Lwowska w. El¿bieta sta³a siê ostatnim wielkim dzie³em Mistrza. Realizacji projektu ju¿ nie doczeka³, gdy¿ zmar³ 1 maja 1910 roku. K oció³ w. El¿biety ma wnêtrze trzynawowe z poprzecznym transeptem oraz nieco wyd³u¿one prezbiterium w kszta³cie wieloboku. Od strony zachodniej wznosz¹ siê dwie symetryczne wie¿e zakoñczone ostros³upowo. S¹ one nieco cofniête w stosunku do ryzalitu wejciowego. Trzecia, wy¿sza, zwieñczona równie¿ ostros³upowym he³mem, usytuowana zosta³a w naro¿niku pó³nocno-wschodnim. Kszta³t, sposób operowania przestrzeni¹, ceglana struktura murów przypominaj¹ do dzi masyw i koronkow¹ architekturê katedry wiedeñskiej. Wykoñczenie rzebiarskie by³o równie¿ stylizowane, ale przy o b e c n y c h pracach remontowych zosta³o u s u n i ê t e (podkr. red.). Stoj¹c przed fasad¹ kocio³a w. El¿biety zauwa¿a siê szczególnie wyranie urok fantazji kompozycyjnej przypominaj¹cej bliniacze wie¿e archikatedry wiedeñskiej, zwane Wie¿ami Pogan (Heideturmen), które wraz z Bram¹ Olbrzymów (Riesentor) s¹ pozosta³oci¹ pónoromañskiej przesz³oci Wiednia i stanowi¹ element harmonijnie wkomponowany w gotyck¹ ca³oæ, budowan¹ od XII do XV wieku. Wie¿a pó³nocna katedry w. Stefana jest niedokoñczona. Budowy jej zaprzestano w 1511 roku. Historycy do dzi zastanawiaj¹ siê, czy przyczyny tego tkwi³y w sferze finansowej, czy te¿ w starzeniu siê gotyku, który w XVI wieku sta³ siê ju¿ nie- modny. Historyzm m³odoeuropejski odkry³ na nowo jego piêkno. O Talowskim mówiono, ¿e by³ architektem-poet¹, który odnowi³ romanizm i gotyk, jak równie¿ ¿e w swych przekszta³ceniach nawi¹zywa³ czêsto do wzorców wiedeñskich. Mog³a to byæ tak¿e forma zamanifestowania sympatii austrofilskich, prowokowana przez dokonuj¹c¹ siê polaryzacjê pogl¹dów i postaw ró¿nych orientacji politycznych. Taka motywacja nie u³atwi³aby jednak Talowskiemu wygrania konkursu, gdy¿ w endeckim Lwowie dominowa³y tendencje s³owianofilskie, nie by³a wiêc podyktowana koniunktur¹ ideologiczn¹. Oceniaj¹cy plon konkursu Lucjan Baecker, chocia¿ pochwala³ Talowskiego za polot, wdziêk kreacji, doskona³oæ proporcji oraz artystyczn¹ finezjê, z wyrzutem ubolewa³, ¿e architekt nie znalaz³ jakiego bardziej rodzimego obiektu inspiracji. Entuzjaci historyzmu byli usatysfakcjonowani. Esteci, którzy nie lubili tych tendencji w sztuce, traktowali wynios³y neogotyk kocio³a w. El¿biety jak gdyby z pob³a¿aniem. Lwowianie oraz podró¿ni przybywaj¹cy do stolicy kraju kochali go. Trzy smuk³e, z daleka widoczne wie¿e, które wros³y 25 w panoramê miasta, spe³nia³y dla nich rolê punktu orientacyjnego. Przejawia³o siê to we wspomnieniach oraz w pieniach ¿o³nierskich, zw³aszcza z czasów I wojny wiatowej. Gdy np. w 1914 r. regiment z³o¿ony z samych lwowiaków (Infanterie Regiment numero dreisig) wyrusza³ na front, ¿o³nierze, nie widz¹c ju¿ z oddalenia swego miasta, dostrzegali tylko na horyzoncie zarysy jego el¿bietañskich wie¿. Têsknotê wyrazili w spontanicznie u³o¿onej pieni z dwuwierszem: Z dala widaæ ju¿ niestety wie¿e kocio³a El¿biety. Pieñ ta sta³a siê póniej marsyliank¹ Lwowa. II wojna wiatowa nie oszczêdzi³a architektury wiedeñskiej. Zniszczy³ j¹ w 50% trwaj¹cy trzy doby po¿ar w kwietniu 1945 roku. Podobnie lwowski koció³ w. El¿biety uleg³ dewastacji w czasach komunistycznych. Jego pusty szkielet z powybijanymi witra¿ami, planowo uszkodzonymi wie¿ami i dachami, odstrasza³ turystów, którym w tym czasie udawa³o siê go ogl¹daæ tylko z zewn¹trz. W wyniku podjêtych po wojnie prac rekonstrukcyjnych katedra wiedeñska odzyska³a swoj¹ wietnoæ. Równie¿ koció³ w. El¿biety poddano restauracji po upadku w³adzy sowieckiej. Obecnie sta³ siê on cerkwi¹ ukraiñskokatolick¹ pod wezwaniem w. Olgi, a plac, na którym siê znajduje, niegdy J. Bilczewskiego, nosi nazwê Kropiwnickoho. Chocia¿ restauratorzy ukraiñscy nie przywi¹zuj¹ wagi do neogotyckiego wystroju wi¹tyni, nadal urzeka ona sympatyków historyzmu dostojeñstwem i piêknem. 1 2 3 26 Artyku³ ten wys³a³am w 1996 r. do kierowniczki Fundacji Stypendialnej Janineum w Wiedniu po sugestii z jej strony opublikowania go tam¿e w prasie polonijnej lub w t³umaczeniu na j. niemiecki. Nie otrzyma³am jednak mimo monitów ¿adnej odpowiedzi, czy artyku³ odebrano, czy zosta³ opublikowany i w jakim wydawnictwie. £. Baecker, Konkurs na koció³ w. El¿biety we Lwowie. Czasopismo Techniczne Lwowskie, R. XXI, 1903 r., nr 12 z 25 czerwca, s.165. J. Janicki, Ni ma jak Lwów..., Warszawa 1990, s. 12. ¯ycie towarzyskie artystycznej braci (1) Anna Piwowarska Poni¿szy tekst jest fragmentem pracy magisterskiej (rozdzia³ IV pt. ¯ycie towarzyskie ludzi nauki, kultury i sztuki), opracowanej w Instytucie Historii UJ w Krakowie. Na probê redakcji Autorka dokona³a skrótów. Autorka dedykuje artyku³ promotorowi pracy magisterskiej dr. hab. Krzysztofowi lusarkowi. Lwów by³ zawsze miastem wyj¹tkowym. Jako stolica kraju* sta³ siê centrum ¿ycia literackiego, artystycznego i naukowego. Wiele znanych i cenionych ludzi mieszka³o lub chocia¿ tam goci³o. Dziennikarze, poeci, malarze, aktorzy spotykali siê w miejscach pracy redakcjach, teatrze, salach wyk³adowych. To miejsca obowi¹zkowe! A co zrobiæ z reszt¹ wolnego dnia? Nale¿y siê przecie¿ chwila relaksu i odpoczynku. Gdzie najmilej p³ynie czas? Oczywicie w kawiarniach! Lokale pe³ne papierosowego dymu, ró¿norakich trunków, nowinek z czterech stron wiata, wrzawy i miechu to miejsca kochane przez ludzi nauki, kultury i sztuki. W e Lwowie kawiarñ nie brakowa³o. Z biegiem czasu najlepsze lokale mia³y sta³ych bywalców, staj¹c siê miejscami, w których kwit³o ¿ycie towarzyskie. W kawiarnianych mrokach, ¿y³a ca³a grupa ludzi, tworz¹c charakter i specjaln¹ publicznoæ ¿¹dn¹ nowin (...), spragnionych plotek wielkiego miasta i ¿ycia, a przede wszystkim ¿ycia b³yskotliwego na falach drgaj¹cego wiat³a, w arabeskach dymu, wród nawo³ywañ kelnerów. S¹ dziennikarze, którzy swe artyku³y tworz¹ w kawiarniach. (...) sta³a siê wiêc kawiarnia prawie spo³eczn¹ instytucj¹, miejscem dla schadzek ludzkich i dyskusji, czasem tak¿e wielkim targowiskiem, gdzie dochodz¹ do skutku wielkie interesy** (...). Przyk³adem literackiego cygana by³ Stanis³aw Womela1: Typowy cygan literacki, niewiele wymaga³ od ¿ycia, mieci³ swe rozleg³e horyzonty mylowe w granicach trójk¹ta, którego naro¿a stanowi³y: redakcje, teatr, kawiarnie. Znany humorysta lwowski Jan Lam2, w otoczeniu swych kolegów Liberata Zaj¹czkowskiego3 i Adama Zagórskiego4, urz¹dza³ sobie maratony knajpowe. Ca³ymi dniami i nocami pi³ po sklepach winnych (...), a gdy ju¿ gwa³tem trzeba by³o napisaæ felieton, szed³ do domu i na kilka godzin siê zamyka³. Tak swojego stryja Jana Lama opisa³ Stanis³aw Lam w oparciu o opowiadanie swego ojca. Spa³ podobno w dzieñ, a wieczorem jad³ niadanie i szed³ na miasto, obiady spo¿ywa³ w restauracji o dwunastej w nocy, kolacjê dopiero nad ranem. Pi³ s¹¿nicie, a miêdzy posi³kami pracowa³. Kawiarnie to wa¿ne miejsca dla ka¿dego, kto lubi zawieraæ nowe przyjanie, za³atwia interesy i szuka odpoczynku po trudach dnia codziennego. To miejsca magiczne, w których artyci mimo braku ciszy tworzyli wielkie dzie³a i popadaj¹c w zadumê opowiadali o swoich rodzinnych korzeniach. Znany z tego by³ Micha³ Rolle5, zastêpca Adama Krechowieckiego6, redaktora Gazety Lwowskiej, a jednoczenie przyjaciel Alfreda Wysockiego7. Urodzony w Kamieñcu Podolskim, czêsto podczas radosnych i beztroskich spotkañ kawiarnianych pogr¹¿a³ siê w mylach nad sw¹ ma³¹ ojczyzn¹. Serce zostawi³ w Kamieñcu i nic dziwnego, ¿e gdy w weso³ym towarzystwie restauracyjnych kompanów zamyli³ siê na chwilê, ci z wyrozumia³oci¹ kiwaj¹c g³owami stwierdzali: Micha³ znowu jest w Kamieñcu. J akie kawiarnie kusi³y i zaprasza³y do Lwowa? Najpierw poznajmy lokal Sznajdra u zbiegu dwóch ulic: Akademickiej i Chor¹¿czyzny. Ca³a elita lwowskiego wiata literackiego, artystycznego i naukowego tam bywa³a. Tu têtni³o ¿ycie m³odopolskich artystów. Kraków mia³ Jamê Michalika Lwów kawiarniê Sznajdra. Gocili tam profesorowie, np. Edward Porêbowicz8. W tym niezwyk³ym klimacie powstawa³y najwiêksze dzie³a Jana Kasprowicza9 od Gin¹cemu wiatu (1901) do Mojej pieni wieczornej. U Sznajdra mo¿na by³o spotkaæ malarzy W³adys³awa Jarockiego, Kazimierza Sichulskiego i Fryderyka Pautscha10, Jana Galla11 znakomitego muzyka i twórcê trzystu pieni (choæ jego sta³¹ przystani¹ by³ lokal u Naftu³y) oraz kompozytora Stanis³aw Niewiadomskiego12. Sznajder mia³ dobr¹ markê, wiêc mo¿na by³o skorzystaæ z jego gocinnoci (...) uwa¿nie nale¿a³o przemkn¹æ miêdzy stolikami pij¹cych czarn¹ kawê lub graj¹cych w domino. Na du¿ym stole, jak tradycja nakazywa³a, zastawia³ w³aciciel pe³ne szklanki, posi³ki, które nale¿a³o konsumowaæ w locie bez zatrzymania siê. (...) Sam lokal przedstawia³ naladownictwo rozmaitych kafehausów. Du¿o gazet, bilard, k¹t do kart, najwiêcej za sk³êbionego dymu papierosowego. Pracownicy umys³owi tracili tu czas na politykowaniu, przelewaniu z pró¿nego w pró¿ne i kwêkaniu na biedê (...). Niekiedy wciniêty za stó³ Jan Styka13 (...). Osobny stó³ zajmowa³ Damazy Kotowski14, Jan Pop³awski15, redaktor Przegl¹du Wszechpolskiego (...). Do grona entuzjastów gry w domino nale¿a³ Ludwik Solski16, który wspólnie z Janem Kasprowiczem i wieloma przyjació³mi bywa³ tam popo³udniami. Tak w swych wspomnieniach wizyty i doborowe towarzystwo u Sznajdra opisywa³ Ludwik Solski: Bywa³em w kawiarni Sznajdra. Spotyka³em tam Kasprowicza, znakomitych krytyków Stanis³awa Womelê i Ostapa Ortwina17, pisarzy Kornela Makuszyñskiego18, muzyka Jana Galla, malarzy dwóch Stanis³awów Dêbickiego19 i Reychana20 i wielu innych wybitnych ludzi, nie licz¹c naszej gromady aktorskiej. Czasem skromnie zab³¹ka³ siê tam m³odziutki, doskonale ju¿ wówczas zapowiadaj¹cy siê liryk Leopold Staff21. Mia³ w tym czasie oko³o dwudziestu piêciu lat, studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza za sob¹, przyjañ Jana Kasprowicza. 27 Wojciech Dzieduszycki w pónych latach ¿ycia G ra w domino by³a ulubion¹ rozrywk¹ ca³ej redakcji S³owa Polskiego. Jej zawsze wiernym reprezentantem by³ Zygmunt Wasilewski22. Do klubu dominikanów jak ¿artobliwie okrelano graczy w domino nale¿eli pisarz Kornel Makuszyñski i prof. Marcin Ernst23. Jak ka¿da gra i ta niewinna zabawa ma to do siebie, ¿e wytwarza na³óg. Nikt z nas o godzinie pi¹tej nie móg³ siê opêdziæ pokusie, ¿eby nie wpaæ do Sznajdra, i przykro by³o, gdy wszystkie trzy partie przy trzech stolikach by³y obsadzone. (...). Najstarszym dominikaninem by³ Jan Pop³awski, najchêtniej grywaj¹cy z Janem Kasprowiczem (...). Pop³awski, który gra³ z szatañskim rozmys³em, bi³ lekkomylnego Kasprowicza, któremu licho wie co chodzi³o po g³owie (...), wiêc Pop³awski raz po raz wpada³ w pasjê, a czego ten biedny Kasprowicz siê nas³ucha³! Ten za posuniêcia zdobi³ najrozmaitszymi przygadywankami kujawskimi, góralskimi (...). Ten m³odopolski artysta tak ukocha³ sobie Lwów, ¿e pozosta³ w nim ponad trzydzieci lat. W tym czasie Kasprowicz zajmowa³ siê dziennikarstwem, publicystyk¹ spo³eczn¹ i teatraln¹. Pracowa³ w redakcji Kuriera Lwowskiego (18891901), a potem w redakcji S³owa Polskiego (1902 1906). Tworzy³ poezjê i pracowa³ naukowo. W 1904 r. doktoryzowa³ siê na Uniwersytecie Lwowskim, aby w 1909 r. obj¹æ na wspomnianym Uniwersytecie katedrê literatury porównawczej. Lwowianie kochali i bardzo cenili poetê, ka¿dy zabiega³ o jego towarzystwo. On nasz (...) poeta, znany nam z obcowania, z anegdot, z wizerunku (... ), poeta, który jest koæ z koci, krew z krwi, duch z ducha naszym cz³owiekiem... Zg³êbiaj¹c biografiê poety mo¿na zauwa¿yæ, ¿e oprócz mi³oci do poezji mia³ jeszcze inne namiêtnoci. Lubi³ spotkania kole¿eñsko-przyjacielskie w lwowskich knajpkach i winiarniach. Da³ siê tak¿e poznaæ jako na³ogowy gracz w domino. Janowi Kasprowiczowi i Janowi Pop³awskiemu tajniki tej gry przybli¿y³ Ernest 28 £uniñski24 (...) i tak w trójkê zabawialimy siê godzinami po ¿mudach i trudach dnia. Czasem utworzy³a siê ko³o nas galeria chciwie ledz¹cych przebieg gry, rzucaj¹ca dowcipne uwagi i rady, a¿ trzês³o siê od miechu. Dooko³a graczy siadali kibice, by³o to towarzystwo ludzi intelektu. Kibice mieli w wiêkszoci tytu³y doktorskie, np. Tadeusz Sobolewski25, (...), astronom Marcin Ernst, Alfred Wysocki. (...). Obserwuj¹c Kasprowicza podczas gry, Kazimierz Sichulski wykona³ jego podobiznê, dok³adnie eksponuj¹c twarz poety. Kasper by³ jak ¿ywy. Twarz skupiona, brwi gronie ci¹gniête, czo³o w zmarszczkach twarz wodza decyduj¹cego o losach bitwy! Kornel Makuszyñski, pracownik redakcji S³owa Polskiego wspólnie z dramaturgiem Janem Augustem Kisielewskim26, te¿ czêsto goci³ u Sznajdra. Stanis³aw Przybyszewski27 podczas wizyty we Lwowie w 1899 r. z okazji odczytu, jaki mia³ wyg³osiæ na temat Metamuzyki Chopina, zawita³ u Sznajdra. W kawiarni Przybyszewski jakby siê ockn¹³. Tu dopiero by³ w swojej atmosferze. Rozgawêdzi³ siê i roztkliwi³ na dobre. Wszystkie te tkliwoci zwrócone by³y do Kasprowicza, u którego siê zatrzyma³ w imiê starej przyjani. Z azwyczaj grê w tej kawiarni koñczono o siódmej wieczorem, potem towarzystwo przenosi³a siê do innego lokalu, przewa¿nie do restauracji w hotelu Georgea. Na swoim sta³ym miejscu zasiada³ Jan Kasprowicz, który rozgl¹daj¹c siê pyta³: A gdzie jest Staffi¹tko? (tak pieszczotliwie nazywano Leopolda Staffa). Je¿eli go nie by³o, przyjaciele udawali siê do jego domu (przy ul. Skarbkowskiej). Staff siedzia³ zwykle nad jak¹ ksi¹¿k¹, przeciêtnemu miertelnikowi nieznan¹ i nie chcia³o mu siê przerwaæ lektury. Bêdzie znowu pijatyka narzeka³, ale wiedzielimy z góry, ¿e nie oprze siê naszej probie, bo Kasprowicza, który by³ od niego o osiemnacie lat starszy, po prostu uwielbia³. Tak o m³odym Leopoldzie Staffie pisa³ Stanis³aw Lam: Kiedy odezwa³ siê po raz pierwszy u wstêpu stulecia, dla Lwowa by³o to zdarzenie wielkie. Od d³ugiego bowiem czasu nie urodzi³ siê ¿aden poeta, który by tak wstêpnym bojem zdoby³ wszystko: rozg³os, czytelników, teatr i krytykê. Kawiarnie to tak¿e miejsca, w których mo¿na by³o spotkaæ lwowskich profesorów Ludwik i Irena Solscy. Rysunek Stanis³awa Wyspiañskiego 9 Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze 10 ANNA PIWOWARSKA, ur. 1981 w Brzesku.. Studia historyczne na UJ, ukoñczone 2005. Tematem pracy magisterskiej by³o ¯ycie towarzyskie Lwowa w okresie autonomii galicyjskiej. PRZYPISY * Galicji-Lodomerii ** Kursyw¹ wyró¿niono cytaty. 1 Stanis³aw Womela, krytyk, recenzent teatralny. 2 Jan Lam (18381886), ur. w Stanis³awowie. Lwowski dziennikarz i powieciopisarz, autor m.in. arcydzie³a prozy ironicznej Wielki wiat Capowic. Spoczywa na cm. £yczakowskim. 3 Liberat Zaj¹czkowski, krytyk literacki i teatralny. 4 Adam Zagórski (18841930), krytyk literacki i teatralny, pisa³ felietony dla Kuriera Lwowskiego. 5 Micha³ Rolle (18651932), ur. w Kamieñcu Podolskim, syn pisarza Józefa Antoniego Rollego. Lwowski dziennikarz, historyk, literat. Spoczywa na cm. £yczakowskim. 6 Adam Krechowiecki (18501919). ur. na Wo³yniu.. Powieciopisarz, publicysta, redaktor Gazety Lwowskiej; historyk literatury. Spoczywa na cm. £yczakowskim. 7 Alfred Wysocki (18731959), od 1900 przez kilkanacie lat pracownik Namiestnictwa i publicysta we Lwowie, dyplomata, senator II RP; autor wspomnieñ. 8 Edward Porêbowicz (18621937), rodem z Warszawy; romanista, t³umacz, poeta. Od 11 12 13 14 15 16 17 18 19 1897 we Lwowie, profesor i rektor Uniwersytetu. Spoczywa na cm. £yczakowskim. Jan Kasprowicz (18601926), rodem z Kujaw. Poeta, t³umacz, krytyk literacki i teatralny; w latach 18891923 profesor literatury porównawczej na Uniwersytecie Lwowskim, rektor. Potem w Poroninie. W³adys³aw Jarocki (18791965), Kazimierz Sichulski (18791942), Fryderyk Pautsch (1877 1950). Malarze, stanowili tzw. trójkê huculsk¹ patrz CL 3/97, s. 47. Jan Gall (18561912), ur. w Warszawie. Muzyk, kompozytor (g³ównie pieni). Od 1897 we Lwowie. Spoczywa na cm. £yczakowskim. Stanis³aw Niewiadomski (18571936), ur. w Soposzynie k. ¯ó³kwi; do 1919 we Lwowie, potem w Warszawie. Kompozytor (g³ównie pieni), pedagog, krytyk muzyczny. Spoczywa na cm. £yczakowskim. Jan Styka (18581925), ur. we Lwowie. Malarz historyczny i portrecista, wspó³twórca Panoramy Rac³awickiej i in. Damazy Kotowski (ok.1860 po 1929), malarz. ¯y³ i dzia³a³ w Krakowie i Lwowie. Jan Pop³awski (18541908), publicysta, wspó³twórca Narodowej Demokracji. 18961906 we Lwowie, wspó³pracownik pism lwowskich i warszawskich. Ludwik Solski (w³. Sosnowski, 18551954), aktor. 19001905 we Lwowie, gra³ i re¿yserowa³, potem wielokrotnie na gocinnych wystêpach. Wraz z ¿on¹ Iren¹ wystawi³ rodzinny grobowiec na cm. £yczakowskim (istniej¹cy). Ostap Ortwin (w³. Oskar Katzenellenbogen, 18761942), ur. w T³umaczu. Wybitny krytyk literacki we Lwowie. Kornel Makuszyñski (18841953), ur. w Stryju. Poeta, powieciopisarz, felietonista we Lwowie, od 1918 w Warszawie, po II wojnie w Zakopanem. Stanis³aw Dêbicki (18661924). Malarz patrz CL 3/97, s. 46. 29 Dokoñczenie na s. 35 w towarzystwie studentów. Tak¹ formê zajêæ lubi³ Wojciech Dzieduszycki28, od 1896 r. profesor estetyki Uniwersytetu Lwowskiego. Zarówno u Sznajdra, jak i w pokoju hotelowym u Georgea mia³y miejsce jego seminaria akademickie. Uczestnicy seminarium zajmowali miejsca woko³o du¿ego sto³u, hotelowy s³u¿¹cy lub kawiarniany kelner podawa³ im fundowane przez profesora napoje herbatê lub kawê i odpowiednie do tego przek¹ski, zwyk³e po prostu bu³eczki no i rozpoczyna³ siê zazwyczaj kilkugodzinny dyskurs na tematy filozoficzne i estetyczne. Gdy dzia³o siê to we wspomnianej kawiarni, to po zakoñczeniu takiego niekonwencjonalnego seminarium jego studenccy uczestnicy gremialnie odprowadzali ubóstwianego profesora do hotelu. POEZJA Anna Irena Hryniewiecka-Smolana Jadwiga Sibiga Miasto moje Wiosna niedaleko Miasto moje kamienne o stu wie¿ach niebo b³êkitne. Spójrz na niebo, ma kolor b³êkitu, ju¿ z po³udnia powracaj¹ ptaki, wiat siê stroi w zieleñ i kwiaty, bo ju¿ wiosna niedaleko. Miasto moje zielone gdzie dni m³odoci mej kwit³y. Spróbuj oczy przymkn¹æ na chwilê i mylami przenieæ siê do Lwowa, ujrzysz wiosnê, która nam siê ni³a, taka lwowska, bajecznie kolorowa. Bo tam inaczej s³oñce grzeje i przebiniegi kwitn¹ najwczeniej, ju¿ Pohulanka siê zieleni i tak wiosennie w ca³ym Miecie. Ju¿ nie te same twe domy inni mieszkaj¹ w nich ludzie i ja ju¿ nie ta sama codzennie inna siê budzê. Kupisz mi fio³ki na placu Antoniego, taki ma³y bukiet pachn¹cy, £yczakowsk¹ pójdziemy obok siebie, a przed nami Miasto w s³oñcu. Zostaniesz w moim wspomnieniu takie jak w mej m³odoci gdy deszcz siê s³oñcem przeplata³ a czarne smutki radoci¹. Zrobisz zdjêcie przy pomniku na pami¹tkê tego spotkania, pójdziemy do Parku Stryjskiego, by odnale¿æ nasze marzenia. Miasto moje kamienne utopione na zawsze wie¿ami w obcym niebie miasto mojej m³odoci têskniê do ciebie. Kiedy oczy otworzysz przypadkiem, wiat ci siê wyda smutny i szary, to nic, ¿e Lwów jest tak daleko, tam nasze serca pozosta³y. 1969 r. ANNA IRENA HRYNIEWIECKA-SMOLANA, ur. 1921 we Lwowie. Patrz notka biograficzna w CL 3/2000. 30 Spórz na niebo, ma kolor b³êkitu, ju¿ z po³udnia ptaki powracaj¹, wiat siê stroi w zieleñ i kwiaty, bo ju¿ wiosna nadchodzi z nadziej¹. Bo ju¿ wiosna... Tadeusz Petrowicz ORMIAÑSKA FUNDACJA TOROSIEWICZA Historia fundacji zaczê³a siê na dwa lata przed jej utworzeniem, tzn. w roku 1863, kiedy to znany we Lwowie filantrop, doktor medycyny Józef Torosiewicz sfinansowa³ opiekê i naukê kilkunastu ch³opcom w ochronce Towarzystwa w. Wincentego we Lwowie. Duchowym opiekunem tych ch³opców by³ ks. Kajetan Kajetanowicz, który w pierwszych latach swojego kap³añstwa by³ ja³mu¿nikiem Lwowa, pracuj¹c w ró¿nych ówczesnych instytucjach dobroczynnych tego miasta, a ca³¹ swoj¹ póniejsz¹ dzia³alnoæ powiêci³ wy³¹cznie wychowaniu m³odzie¿y. Wspomnienie K si¹dz Kajetanowicz by³ kap³anem, który posiada³ pe³ne zaufanie doktora Torosie- wicza, w zwi¹zku z czym i za jego namow¹, jeszcze za ¿ycia, Torosiewicz przekaza³ ca³y swój maj¹tek na utworzenie fundacji zwanej Zak³adem Naukowym im. Józefa Torosiewicza. Akt fundacji zosta³ podpisany we Lwowie dnia 9 lutego 1865 r., ale regulamin zak³adu, nosz¹cy oryginalny tytu³ Ustawy zak³adu naukowego imienia Torosiewicza, opracowano i podpisano ju¿ w marcu 1864 r. (zawiera 15 punktów). Podpisali go jako wiadkowie: ks. Kajetan Kajetanowicz, dr Jan Czaykowski, adwokat krajowy, i Dominik Prawda-Jakubowicz, radca wy¿szego trybuna³u. Dokument ten jest opatrzony czerwon¹ okr¹g³¹ ³¹kow¹ pieczêci¹ i znajdowa³ siê wraz z innymi dokumentami w moim posiadaniu dziêki ostatniemu dyrektorowi Zak³adu, mgr. Zbigniewowi Boberowi, który dokumenty te uratowa³ od zniszczenia. Dokument ten odda³em Z. Boberowi po napisaniu ksi¹¿ki. Fundator tak siê przywi¹za³ do m³odzie¿y, ¿e w ostatnich latach swojego ¿ycia (zmar³ w 1869 r.) tylko wród niej przebywa³ i mawia³, ¿e dziêki niej czuje siê naprawdê szczêliwy. Zapis fundacji obejmowa³ kamienicê przy ul. Skarbkowskiej 21 (dawniej Ormiañska Ni¿sza 101), specjalnie na ten cel kupion¹ od Krzysztofa i Katarzyny Bar¹czów, oraz kwotê oko³o 180 tys. z³otych waluty austriackiej w papierach wartociowych, co w owych czasach by³o pokanym maj¹tkiem. Opiekê nad zak³adem fundator powierzy³ Kapitule Ormiañskiej, za kierownictwo mia³ pe³niæ przez ni¹ wyznaczony ksi¹dz obrz¹dku ormiañskiego. Akt fundacji zawiera 20 paragrafów uzupe³nionych w dniu 10 czerwca 1865 r. zastrze¿eniem nieograniczonego zarz¹du realnoci¹ przy ul. Ormiañskiej Ni¿szej 101 a¿ do mierci fundatora. Pod podpisem Józefa Torosiewicza i wiadków Jana Czaykowskiego i drugim nieczytelnym widnieje klauzula stwierdzaj¹ca, ¿e Kapitu³a Ormiañska we Lwowie prawa i obowi¹zki na ni¹ na³o¿one przyjmuje. Na koñcu dwa podpisy: Grzegorz Micha³ [Szymonowicz] arcybiskup lwowski obrz¹dku ormiañskiego i ks. infu³at Kajetan Marmarosz szambelan Jego wi¹tobliwoci, proboszcz Kapitu³y i Kocio³a obrz¹dku ormiañskiego lwowskiego, z pieczêciami arcybiskupa i proboszcza. Ksi¹dz Kajetan Kajetanowicz powiêci³ 50 lat swojego ¿ycia zak³adowi, bêd¹c jego kierownikiem. By³ surowy zarówno dla siebie, jak i dla wychowanków, ale w swej pracy zawsze kierowa³ siê sercem. Dowodem mo¿e byæ fakt, ¿e bêd¹c na wycieczce w Wieliczce w roku 1866 przygarn¹³ i zaj¹³ siê wychowaniem biednego ch³opca, sieroty, którego spotka³ pas¹cego byd³o. Ch³opak opowiada³ ksiêdzu, ¿e ma w domu wystrugany z drewna korpus Pana Jezusa, a na pastwisku struga³ w³anie krzy¿ do tej figury. Ch³opakiem tym by³ Tomasz Dykas, urodzony w 1850 r. Po trzech latach pobytu w zak³adzie, otoczony opiek¹ kszta³ci³ siê pod kierunkiem g³uchoniemego instruktora rzeby Jaskólskiego autora nagrobka J. Torosiewicza na Cmentarzu £yczakowskim. Potem Dykas wraz ze swoim instruktorem zosta³ wys³any na koszt fundacji do Monachium, gdzie rozpocz¹³ studia. Nastêpnie kszta³ci³ siê w Wiedniu i w Krakowie. Karierê artystyczn¹ rozpocz¹³ ju¿ w roku 1876, wystawiaj¹c w Krakowie swoje prace. W latach 1881 i 1895 otrzyma³ nagrody za projekt pomnika Mickiewicza. Mieszka³ i tworzy³ we Lwowie, gdzie wykona³ wiele portretów, grobowców, kilka figur marmurowych i p³askorzebê Niesienie krzy¿a dla katedry rzymskokatolickie], kilka rzeb dla katedry ormiañskiej, pomniki Mickiewicza dla Przemyla, Tarnopola i Z³oczowa. Tomasz Dykas by³ w owym czasie znanym i cenionym artyst¹, a karierê sw¹ zawdziêcza³ ksiêdzu Kajetanowiczowi. 31 APEL Jakkolwiek wol¹ fundatora by³o wychowywanie m³odzie¿y obrz¹dku ormiañskiego, to jednak dostêp do zak³adu mia³a równie¿ m³odzie¿ obrz¹dku ³aciñskiego, o czym wiadczy fakt, ¿e jednym z pierwszych wychowanków tej instytucji by³ arcybiskup lwowski ks. Boles³aw Twardowski. Po mierci ksiêdza infu³ata Kajetanowicza kolejnymi kierownikami fundacji byli ksi¹dz pra³at Dawidowicz, ksi¹dz kanonik Dionizy Kajetanowicz, misjonarz Królikowski i paru innych ksiê¿y. W czasie pierwszej wojny wiatowej zak³ad by³ zamkniêty, a po wojnie okaza³o siê, ¿e ca³y zapis dr. Torosiewicza zdewaluowa³ siê, tak ¿e pozosta³a jedynie mieszna suma kilku tysiêcy z³otych, niepozwalaj¹ca na prowadzenie tej po¿ytecznej instytucji. W tym tragicznym dla zak³adu czasie znalaz³ siê jednak cz³owiek o wielkim sercu i du¿ych zdolnociach organizacyjnych, który powo³a³ z gruzów zupe³nie nowy zak³ad. Tym cz³owiekiem by³ Leopold Fleischman, który za spraw¹ ks. bpa Bandurskiego obj¹³ kierownictwo zak³adu. W tym czasie pod protektoratem ks. arcybiskupa dr. Józefa Teodorowicza powsta³ komitet pañ z pani¹ baronow¹ Jorkaszow¹, Stefani¹ Czaykowsk¹, Jadwig¹ Zgórsk¹ i innymi na czele, który stworzy³ nowe warunki do dalszej egzystencji zak³adu, a sam arcybiskup niejednokrotnie ratowa³ zachwian¹ równowagê bud¿etow¹ tej placówki z w³asnej szkatu³y. Arcybiskup Teodorowicz oddelegowa³ w r. 1922 jako swego zastêpcê i przedstawiciela Kurii na terenie zak³adu ks. Leona Isakowicza. Po mierci Leopolda Fleischmana nast¹pi³ nowy kryzys, ale zak³adem zaj¹³ siê profesor D¹browski, który dziêki swej pracy wychowawczej i organizacyjnej podtrzyma³ tradycje fundacji. W roku 1929 dyrektorem zak³adu by³ profesor Kajetan Janowicz. Stan konta zak³adowego fundacji Torosiewicza wynosi³ na dzieñ 1 lipca 1932 r. 29 tys. z³. Dodaæ nale¿y, ¿e fundusz ten mia³ sta³¹ tendencjê zwy¿kow¹, gdy¿ datki ró¿nych osób prywatnych, jak te¿ licznie organizowane imprezy, z których dochód przeznaczano na zak³ad, wynosi³y w jednym tylko 1932 r. ponad 8700 z³, co równa³o siê prawie po³owie op³at wnoszonych przez wychowanków. Kolejnym kierownikiem zak³adu zosta³ uczeñ Leopolda Fleischmana, Zieliñski. Kiedy w roku 1936 trafi³em do zak³adu, dyrektorem by³ mgr Zbigniew Bober, polonista Gimnazjum Kupieckiego przy pl. Strzeleckim, zajmuj¹cy mieszkanie s³u¿bowe w kamienicy przy ul. Skarbkowskiej 23. Poniewa¿ dzisiaj takich zak³adów ju¿ nie ma, mylê, ¿e warto szerzej opisaæ organizacjê tej ciekawej i bardzo po¿ytecznej placówki, która w czasie swojego istnienia umo¿liwi³a naukê wielu pokoleniom m³odych Polaków pochodzenia ormiañskiego. I nie tylko, poniewa¿ wychowankami zak³adu byli równie¿ ch³opcy niepochodz¹cy z rodzin ormiañskich. K amienica przy ul. Skarbkowskiej 21 mia³a trzy kondygnacje i niewielkie podwórze zamkniête z dwóch stron przyleg³ymi kamienicami oraz murem od strony placu Strzeleckiego. Pod tym murem sta³a solidna altana; dziêki niej niektórzy starsi wychowankowie wymykali siê niepostrze¿enie do miasta. Podwórko by³o jedynym wybiegiem. Gra³o siê tu w siatkówkê, kiczki, palanta i pi³kê no¿n¹, a zim¹ zamienialimy nasz wybieg w piêkne lodowisko. Osobn¹ atrakcjê stanowi³o polowanie na szczury, wypuszczane przez podnoszenie kraty ciekowej z kana³ów przy pomocy linki z pierwszego piêtra. Kiedy stado dorodnych gryzoni wydosta³o siê na podwórko, manipuluj¹cy krat¹ wychowanek zamyka³ j¹ i wtedy dopiero zaczyna³a siê zabawa. Trwa³o to jednak krótko, bo zwabiony ha³asem prefekt rozpêdza³ myliwych, jako ¿e tego rodzaju zabawy by³y zabronione. W czasie nalotów na Lwów lub dzia³añ wojennych w 1944 r. zosta³ zbombardowany sierociniec przy ul. Paulinów na £yczakowie. Oko³o 80 dzieci zosta³o p o d o b n o dla bezpieczeñstwa przewiezionych przez Czerwony Krzy¿ w okolice Skolego. Wród dzieci tych znajdowa³a siê m.in. 3-letnia dziewczynka Antonina Nowicka. Rodzina utraci³a wtedy z ni¹ kontakt. Czy kto wie, co sta³o siê z tymi dzieæmi? Mo¿e kto zna losy Antoniny Nowickiej? Jej rodzina ¿yje w Stanach Zjednoczonych i ci¹gle ma nadziejê na jej odnalezienie. Ewentualne informacje prosimy kierowaæ na adres: Lucyna Le, 31-523 Kraków, ul. Moniuszki 13/40, tel. 0-504 044 794 32 Parter. Tu królowa³y trzy siostry zakonne (s³u¿ebniczki), zajmuj¹ce swoje mieszkania na parterze. Jedna z nich mia³a powierzon¹ swej pieczy kuchniê i salê jadaln¹ oraz kierowa³a prac¹ brzydkich jak ciemna noc pomocnic kuchennych. Sama siostra by³a ostra, ma³omówna i najmniej lubiana przez wychowanków, bo i jedzenie przez jej dzia³ produkowane by³o raczej ma³o urozmaicone, ale mo¿e to nawet nie by³o jej win¹, tylko ¿e nikt z nas wtedy nie zastanawia³ siê nad tym. Druga siostra by³a przeciwieñstwem pierwszej, rumiana, pogodna i przyjacielska, mia³a w opiece bieliznê wychowanków, co tydzieñ wydawa³a czyst¹ i zabiera³a brudn¹, zawsze mo¿na siê by³o z ni¹ dogadaæ, by³a lubiana i cieszy³a siê pe³nym zaufaniem swoich podopiecznych. Trzecia, najstarsza z sióstr, by³a prze³o¿on¹, czuwa³a nad ca³oci¹ tego, co dzia³o siê na parterze i w magazynie. Cenilimy i szanowalimy j¹, by³a wyroczni¹ we wszystkich sporach, jakie czasem siê zdarza³y. Na pierwszym piêtrze mieci³a siê olbrzymia sala (uczelnia), w której ka¿dy mia³ swój stolik i tu w oznaczonych godzinach odbywa³a siê nauka w³asna m³odszych wychowanków (do IV klasy gimnazjum). W drugiej czêci sali sta³y: stó³ ping-pongowy, bilard, fortepian i stoliki do ró¿nych gier i zabaw oraz szafy biblioteczne. Osobne pomieszczenie mieci³o kaplicê, w której odbywa³y siê poranne i wieczorne, bardzo krótkie modlitwy z udzia³em ksiêdza Bodzia Agopsowicza, który jako absolwent Zak³adu mia³ w dyskretnej opiece wychowanków z tej racji, ¿e zajmowa³ pokoik na terenie bursy. Ksi¹dz by³ bardzo lubiany, gra³ z nami w pi³kê no¿n¹, grywa³ na fortepianie Pannê Agnieszkê, pomaga³ s³abszym w nauce i by³ naszym obroñc¹ przed gronym prefektem Gruzinem Leonem Cotadze, zajmuj¹cym pokój przyleg³y do sali zwanej uczelni¹. On by³ równie¿ wychowankiem Zak³adu i za pokój dzielony z drugim prefektem, wikt i opierunek zajmowa³ siê utrzymaniem w ryzach wszystkich niesfornych, u¿ywaj¹c do tego celu solidnej trzciny. Pamiêtam, ¿e najbardziej obrywali od Cotadzego Kicio Jakubowicz i Wiesio Zahaczewski. Prefekt studiowa³ na Politechnice, a pasjonowa³ siê szybownictwem i pilota¿em. Przed sam¹ wojn¹ otrzyma³ uprawnienia pilota. Starsi wychowankowie Zak³adu, a wiêc licealici, zajmowali na pierwszym piêtrze sypialniê i salê do nauki, byli traktowani zupe³nie inaczej ni¿ ich m³odsi koledzy, nie obowi¹zywa³y ich ¿adne rygory poza cisz¹ i godzinami posi³ków. Mogli swobodnie wychodziæ do miasta, co jednak nie znaczy, ¿e wolno im by³o odstêpowaæ od ogólnie przyjêtego regulaminu. Za pokojami licealistów, ju¿ w nastêpnej kamienicy (nr 23), do której prowadzi³ korytarz, mieci³ siê pokój przyjêæ. Tu mo¿na by³o przyjmowaæ znajomych, krewnych lub kolegów i tu równie¿ niektórzy z wychowanków uczyli siê z korepetytorami, co raczej nale¿a³o do rzadkoci. Pokój spe³nia³ równie¿ rolê poczekalni dla tych, którzy mieli co do za³atwienia u dyrektora Zak³adu, przyjmuj¹cego interesantów w obszernym gabinecie w oznaczonych godzinach. D yrektor mgr Zbigniew Bober by³ cz³owiekiem bardzo powa¿nym, cieszy³ siê ol- brzymim autorytetem wychowanków, jako ¿e mia³ nad nimi najwy¿sz¹ w³adzê. Co tydzieñ w niedzielê po obiedzie rozlicza³ wszystkie nasze grzechy, o których by³ na bie¿¹co informowany przez prefektów, mia³ zawsze krótkie umoralniaj¹ce przemówienia i pogadanki, po których wydawa³ indywidualne przepustki na wyjcie do miasta, do krewnych lub znajomych. Ci, którzy co przeskrobali lub mieli z³e wyniki w nauce, nie dostawali przepustek. By³o to bardzo dotkliw¹ kar¹. Drugie piêtro mieci³o trzy pokoje sypialne, sanitaria, pokoik siostry bieliniarki, ma³¹ izolatkê dla chorych oraz wejcie na strych. Tu mo¿na by³o przebywaæ jedynie od wieczornej do rannej modlitwy, czego cile przestrzegano. Ka¿da sypialnia mia³a swego seniora, odpowiedzialnego przed prefektami za porz¹dek na salach. Do obowi¹zków seniorów nale¿a³o dbanie o estetyczny wygl¹d pomieszczeñ sypialnych, ³ó¿ka musia³y byæ zacielone pod kant, ubrania z³o¿one w kostki, buty wyczyszczone i postawione na bacznoæ. Poza tym senior ogl¹da³ swoim podopiecznym szyje, uszy i nogi. Biedny by³ ten delikwent, który czym narazi³ siê seniorowi. W³adza seniora równa³a siê w³adzy kaprala w wojsku i lepiej by³o nie ryzykowaæ. 33 Nagrobek J. Torosiewicza i ks. K. Kajetanowicza na cmentarzu £yczakowskim O d lat ustalony rygor wychowa³ ca³e pokolenia tych, którzy przeszli przez Zak³ad, a ¿e porz¹dek pomylany by³ w najdrobniejszych szczegó³ach, wiêc wszystko krêci³o siê jak w najlepszym szwajcarskim zegarku. Dzieñ powszedni zaczyna³ siê dzwonkiem, punktualnie o godz. 6. Natychmiast po dzwonku s³ychaæ by³o szybkie kroki Cotadzego, dudni¹ce po schodach. Ch³opcy zrywali siê i gnali do umywalni. Na mycie siê, ubranie i pos³anie ³ó¿ek by³o przeznaczone 30 minut. Nastêpny dzwonek oznacza³ modlitwê w kaplicy, po której do godz. 7 nale¿a³o przygotowaæ ksi¹¿ki, zeszyty i powtórzyæ niektóre lekcje. Trzeci dzwonek, punktualnie o godz. 7, oznacza³ niadanie, na które t³umnie schodzi³o siê do olbrzymiej jadalni urz¹dzonej skromnie, z trzema sto³ami ustawionymi w podkowê i wygodnymi, ciê¿kimi ³awkami. Na rodku sali sta³ stó³ z krzes³ami dla w³adzy, a wiêc prefektów i ksiêdza Bodzia Agopsowicza, do których czasami przysiada³ siê dyrektor. Ka¿dy stó³ mia³ co tydzieñ zmieniaj¹cych siê dy¿urnych, pobieraj¹cych posi³ki przez okienko w kuchni. Na niadanie dostawalimy s³odzon¹ kawê zbo¿ow¹ z mlekiem w dzbankach, chleb postny w dowolnej iloci oraz drugie niadanie zawiniête w niadaniowy papier. Najczêciej by³ to chleb z mas³em, czasem z marmolad¹ lub ze skwarkami, a z rzadka z wêdlin¹. Ka¿dy posi³ek poprzedza³a i koñczy³a krótka modlitwa. Po niadaniu m³odzie¿ rozchodzi³a siê do swoich szkó³, a ci, którzy nie mieli w tym dniu zajêæ, mogli wolny czas wykorzystaæ wed³ug swojego uznania. Czwarty dzwonek, o godzinie 14, zaprasza³ na obiad. Dy¿urni roznosili dymi¹ce talerze z zup¹ i drugim daniem oraz koszyki z chlebem. Nikt nie grymasi³; kto by³ g³odny, móg³ dostaæ repetê, komu obiad nie smakowa³, móg³ nie jeæ i nikt siê tym nie przejmowa³. Do dzi pamiêtam zdumienie mamy niewierz¹cej w³asnym oczom, ¿e jej rozgrymaszony Tadzio w czasie pierwszych odwiedzin w domu zmiata z talerzy wszystko, 34 czego dawniej tkn¹æ nie chcia³. Oj, dobra to by³a szko³a, twarda, ale chyba nikomu nie zaszkodzi³a. Po obiedzie by³ czas wolny, spêdzalimy go na grach i zabawach, po czym od godziny 14.45 do 17 obowi¹zywa³a cisza, podczas której ka¿dy przy swoim stoliku odrabia³ lekcje, czyta³ lektury jednym s³owem obowi¹zywa³a indywidualna nauka. Przy katedrze uczy³ siê równie¿ prefekt Cotadze lub drugi prefekt, którym za moich czasów by³ student medycyny Piotrowicz, oraz S³awek Bilikowski, czuwaj¹cy równie¿ nad stanem sanitarnym Zak³adu. Wraz z godzin¹ 17 zaczyna³ siê gwar i zabawy, w tym czasie za zgod¹ prefekta mo¿na by³o za³atwiaæ drobne i niezbêdne sprawunki w miecie. Pi¹ty dzwonek o godzinie 19 oznajmia³ kolacjê, ale co podawano na kolacjê dzisiaj ju¿ nie pamiêtam, na pewno by³y to potrawy proste, niewyszukane i w iloci zaspokajaj¹cej nasze wilcze apetyty. Po kolacji, do godz. 21.30, by³ czas przeznaczony na naukê, ale ju¿ nie obowi¹zywa³ rygor siedzenia przy w³asnym stoliku, mo¿na by³o uczyæ siê wspólnie. Starsi przygotowywali m³odszych, s³abszych kolegów, szczególnie ci z podstawówki i pierwszych klas gimnazjalnych mieli wyznaczonych swoich opiekunów, maj¹cych obowi¹zek pomagania im w nauce i opiekowania siê nimi. W ten sposób nikt nie móg³ byæ nieprzygotowany do zajêæ w szkole na dzieñ nastêpny. Zwyczaj ten przestrzegany od lat sprawia³, ¿e m³odzie¿ by³a z sob¹ bardzo z¿yta i stanowi³a zespó³ wzajemnie sobie pomagaj¹cy. O godzinie 21.30 zbieralimy siê na wieczornej modlitwie, potem by³o mycie, czyszczenie butów i odzie¿y, s³anie ³ó¿ek, seniorzy dokonywali swoich obowi¹zkowych przegl¹dów i o godzinie 22 gaszono wiat³a, co oznacza³o ciszê nocn¹. W niedziele i wiêta spa³o siê o pó³ godziny d³u¿ej, cisza obowi¹zywa³a miêdzy 10 a 12. niadania by³y z kakao i bu³kami z mas³em, o 12 obiad z trzech dañ, potem trochê nauki, ale ju¿ bez obowi¹zkowej ciszy w godzinach 1415. O 15 na salê wkracza³ dyrektor Zbigniew Bober w asycie prefektów, czasem ks. Bodzia, i jak ju¿ pisa³em podsumowywa³ miniony tydzieñ, kara³, rozgrzesza³, upomina³, na koniec dawa³ przepustki. Lata spêdzone w Zak³adzie wszyscy jego wychowankowie wspominamy zawsze ciep³o i dzisiaj mo¿na tylko ¿a³owaæ, ¿e takie placówki ju¿ nie istniej¹, bo prosperuj¹ce obecnie internaty i bursy nie s¹ ju¿ w pe³ni zak³adami wychowawczymi. Ten, w którym uczy³y siê ca³e pokolenia m³odych Ormian, wychowywa³ m³odzie¿, uczy³ j¹ punktualnoci, kole¿eñstwa i solidarnoci. Dzieci ormiañskie dostawa³y siê do Zak³adu bez trudnoci, biedniejsze otrzymywa³y stypendia, ale dzieci nieormiañskiego pochodzenia musia³y czekaæ na wolne miejsca. W czasie, kiedy przebywa³em w Zak³adzie, pozna³em kilkunastu ch³opców pochodzenia ormiañskiego: S³awka Bilikowskiego, Stanis³awa Bohosiewicza, Stanis³awa Donigiewicza, Stanis³awa Dawidowicza, Krzysztofa Jakubowicza, Józefa Moszoro, Bronis³awa Manugiewicza, trzech Mazurkiewiczów: Zachariasza, Emila i Erwina, Józefa Nikosiewicza (Niunka), dwóch Nikosiewiczów z £yca: Józefa i Krzysztofa, dwóch Petrowiczów: Stefana i Dominika, Romaszkanów Grzegorza i Bogdana, Leszka Tumanowicza i jego brata, którego imienia nie pamiêtam. Razem z nami w Zak³adzie byli Kondratiew i Iwanow Rosjanie, Leon Cotadze Gruzin, Marian Stepan Tatar, Karol Olszewski urodzony i wychowany w Hiszpanii, by³ równie¿ ch³opak wychowany w Jugos³awii i wielu innych, nieormiañskiego pochodzenia. Ogó³em w Zak³adzie liczba wychowanków wynosi³a 45 osób. Razem tworzylimy jedn¹ wielk¹ rodzinê, co przedstawia³o na pewno licz¹c¹ siê wartoæ wychowawcz¹ tej grupy m³odzie¿y. dokoñczenie ze s. 29 ster dla Galicji, profesor Uniwersytetu Lwowskiego. Autorka korzysta³a z nastêpuj¹cej literatury: K. Ch³êdowski, Pamiêtniki. Galicja 18431880 (Kraków 1957) Z. Dêbicki, Iskry w popio³ach... cz. II. Grzechy m³odoci (Poznañ 1931) U. Jakubowska, Lwów na prze³omie XIX i XX wieku... (Warszawa 1991) J. Janicki, Ca³y Lwów na mój g³ów (Warszawa 1993) F. Jaworski, Lwów stary i wczorajszy... (Lwów 1911) A. Kasprowicz-Jarocka, Córki mówi¹... (Warszawa 1966) S. Lam, ¯ycie wród wielu (Warszawa 1968) E. £uniñski, Ze wspomnieñ o Kasprowiczu [w:] Wspomnienia o Janie Kasprowiczu (Warszawa 1967) T. Niesio³owski, Wspomnienia (Kraków 1956) M. Opa³ek, O Lwowie mojej m³odoci... (Wroc³aw 1987) K. Schleyen, Lwowskie gawêdy (Londyn 1967) L. Solski, Wspomnienia 18931954 (Kraków 1956) W. Szolginia, Tamten Lwów, t. VIII. Arcylwowianie (Wroc³aw1997) Z. Wasilewski, Od romantyków do Kasprowicza... (Lwów 1907) S. Wasylewski, Lwów, Seria Cuda Polski, t. VI. (Poznañ 1931) S. Wasylewski, Czterdzieci lat powodzenia... (Wroc³aw 1959) A. Wysocki, Sprzed pó³ wieku (Kraków 1958) 20 21 22 23 24 25 26 27 28 Stanis³aw Reychan (18581919), ur. we Lwowie, cz³onek kilkupokoleniowego rodu malarzy lwowskich. Rysownik, malarz i pedagog. Leopold Staff (18781957), ur. we Lwowie. Poeta-skamandryta, filozof, t³umacz. Od I wojny w Warszawie. Zygmunt Wasilewski (18651948), publicysta, dzia³acz polityczny, krytyk literacki, 190215 redaktor S³owa Polskiego. Marcin Ernst (18691930), rodem z Warszawy, od 1901 we Lwowie, profesor astronomii na Uniwersytecie. Jego synem by³ Jan Ernst, twórca Chóru Eryana we Lwowie, po II wojnie profesor geografii na UMCS, autor wspomnieñ.. Ernest £uniñski (18681931), rodem z Krakowa. Historyk, pedagog. literat, publicysta. 190510 we Lwowie i Stanis³awowie, potem w Warszawie. Tadeusz Sobolewski, urzêdnik prokuratorii skarbu. Jan August Kisielewski (18761918), dramatopisarz. Zwi¹zany z Krakowem, potem z Warszaw¹, przebywa³ we Lwowie czasowo ok. 190506 r. jako recenzent teatralny. Stanis³aw Przybyszewski (18681927), prozaik, dramaturg, eseista. Wojciech Dzieduszycki (18451909), ur. i w³. maj¹tku Jezupol w Stanis³awowskiem, pose³ do Sejmu galicyjskiego, jeden z przywódców konserwatystów wschodniogalicyjskich, mini- 35 Adam Trojanowski W przedwojennym Lwowie by³o 12 polskich mêskich gimnazjów pañstwowych i tylko dwa ¿eñskie. Tego dziwnego stanu rzeczy nie zmienia³ fakt, ¿e równoczenie istnia³y ¿eñskie gimnazja prywatne, albowiem by³y tak¿e takowe dla ch³opców. Niewykluczone, ¿e prywatne gimnazja ¿eñskie jak Strza³kowska, Olgi Filippi lub Sacré Coeur obejmowa³y nawet wiêcej dziewcz¹t ni¿ te dla ch³opców, jednak bilans ilociowy wypada³ nadal niekorzystnie dla dziewcz¹t. Jak uzasadniæ taki stan rzeczy, potwierdzany wyranie przez Rocznik Statystyczny z 1938 roku? Czy¿by wród pewnych, a dosyæ licznych krêgów lwowskiego spo³eczeñstwa pokutowa³ stary, jeszcze galicyjski, zwyczaj ukoronowania edukacji dziewczêcej znajomoci¹ jêzyka francuskiego, gry na fortepianie, a potem buzia w ciup i czekanie na mê¿a? A mo¿e wrêcz walka o mê¿a, tylko co wtedy z tym ciupem? Tego stanu rzeczy nie zmienia³ równie¿ fakt istnienia we Lwowie takich szkó³ rednich dla dziewcz¹t, które przygotowywa³y je praktycznie do zawodu, jak np. Handlówka przy Placu Strzeleckim, bilans by³ bowiem niwelowany liczn¹, mêsk¹ Przemys³ówk¹ przy ul. Snopkowskiej. Nale¿y przyznaæ przy okazji, ¿e szko³y te, aczkolwiek na wysokim poziomie, nie cieszy³y siê uznaniem w naszym miecie. Czy¿ lepiej by³o czekaæ na mê¿a ni¿ uczêszczaæ do zawodówki? covi¹ w Krakowie, jaka trwa do dzi. Jakie szczególne wydanie panów i dziadów w spódniczkach. W gruncie rzeczy o prymat ten walczy³y nie tyle wspomniane gimnazja, ile cieraj¹ce siê opinie spo³eczne. Moja siostra Krystyna* rozpoczê³a swoj¹ lwowsk¹ edukacjê w Szkole Æwiczeñ przy Seminarium Nauczycielskim i kontynuowa³a j¹ w³anie w Gimnazjum Asnyka. Powsta³o ono w wyniku reformy w latach trzydziestych oraz przejcia szkolnictwa redniego na 4 lata gimnazjum i 2 lata liceum. Szko³a ta mieci³a siê pierwotnie w du¿ym, ponurym, zbudowanym z czerwonej ceg³y budynku u wylotu ul. Ochronek w ul. Sakramentek. W po³owie lat 30. przeniesiono tê ju¿ inaczej zorganizowan¹ szko³ê do potê¿nego, czteropiêtrowego gmachu prywatnej szko³y redniej o nazwie ¯eñski Zak³ad Naukowy Zofii Strza³kowskiej. Znajdowa³ siê on przy po³udniowej stronie ul. Zielonej nazwanej póniej ul. gen. T. Rozwadowskiego i by³ tylko czêciowo wykorzystywany dla celów Gimnazjum im. Asnyka. Otacza³ go du¿y, wysokopienny ogród pe³en sympatycznych alejek. Teren ten graniczy³ od strony wschodniej z cich¹ uliczk¹ Oficersk¹, na odcinku gdzie znajdowa³y siê obiekty gospodarcze firmy spedycyjnej Ludwika Zawadzkiego. Zajmowa³y je czerwone wozy meblowe oraz stajnie dla roboczych perszeronów. Za nimi zaczyna³ siê cienisty park, a w nim osamotniony pa³acyk Szeptyckich. Zapleczem swym teren ten s¹siadowa³ z szeregowo ustawionymi w ogrodach willami oficerskimi. Z prawej strony, nieco dalej, znajdowa³a siê du¿a szko³a powszechna im. Marii Konopnickiej. Gimnazjum prowadzi³a w³adcz¹ rêk¹ dyrektorka, nosz¹ca tytu³ prze³o¿onej, dr Maria Cheliñska. Dysponowa³a zgranym zespo³em pedagogów, nosz¹cych czêciowo tytu³y doktorskie. Poziom Gimnazjum by³ na pewno wysoki. Umi³owan¹ przez dziewczêta by³a opiekunka klasy Z. Balówna. wie wspomniane na pocz¹tku szko³y rednie to Gimnazjum im. Królowej Jadwigi przy ul. Potockiego oraz im. A. Asnyka, pierwotnie przy ul. Sakramentek. Latami trwa³a niepisana konkurencja o trudny do udowodnienia prymat jednej z tych szkó³. By³a to uparta walka niczym pomiêdzy Pogoni¹ i Czarnymi we Lwowie lub Wis³¹ i Cra- Panienki gimnazjalistki, zgodnie z obowi¹zuj¹cymi przepisami, by³y ubrane w mundurki koloru granatowego, z bia³ymi ko³nierzykami. Wyjciowo obowi¹zywa³ granatowy beret z okr¹g³¹, blaszan¹ odznak¹, przedstawiaj¹c¹ otwart¹ ksiêgê wiedzy oraz kaganek owiaty. Na ch³odne dni obowi¹zywa³ granatowy p³aszcz, siêgaj¹cy doæ znacznie poza kolana. Buciki musia³y byæ w zasadzie na p³askim obcasie, aczkolwiek w klasach KOLE¯ANKI MOJEJ SIOSTRY Wspomnienie Retrospekcja nostalgiczna D 36 D ziewczêta odwiedza³y siê nawzajem w domach rodzicielskich, tworz¹c ma³e grupki, radosne, rozemiane, plotkuj¹ce nieszkodliwie o ch³opcach, nieco o modzie, a przede wszystkim o filmach oraz artystach z tej bran¿y. Z du¿¹ pasj¹ zbiera³y wycinane z czasopism podobizny aktorek, rzadziej aktorów, a szczególnym osi¹gniêciem by³o zdobycie tzw. fotosów, czyli zdjêæ wystawianych jako reklama w witrynach kinowych. Posiadanie takiego fotosu, np. z Jeanette Mac Donald, by³o du¿ym osi¹gniêciem zbieractwa. Ja osobicie wola³em Joan Crawford, ale jej podobizn nie zbiera³em. Do kina chodzi³o siê rzadko, ze wzglêdu na wysok¹ cenê biletów w kinach dopuszczonych dla m³odziey. Do takich kin nale¿a³a Europa, Palace lub Cassino. Za tzw. miejsce rezerwowe, najlepsze, trzeba by³o zap³aciæ ponad 3 z³. a by³o to wtedy du¿o. Kieszonkowe, jakim m³odzi ludzie wtedy dysponowali, by³o ma³e i w ¿adnym wypadku nie umo¿liwia³o zakupu biletu. Byli na garnuszku rodziców, którzy i tak mieli znaczne wydatki zwi¹zane z edukacj¹ i wychowaniem. Wzajemne zwi¹zki przyjacielskie dziewcz¹t wzmaga³y siê przez powtarzany bodaj dwukrotnie w ci¹gu roku wyjazd na tzw. osiedle w Starym Samborze. Przebywa³y tam oko³o 2 tygodni, ucz¹c siê wprawdzie, ale w warunkach odprê¿enia dziêki spacerom, wycieczkom oraz zabawom sportowym. Szczególnymi prze¿yciami, tak¿e kilkakrotnie w ci¹gu roku, by³y wieczorki taneczne z udzia³em zapraszanych przez nie ch³opców. Dziewczêta mog³y siê wówczas natañczyæ wed³ug zasad przekazywanych im na lekcjach tañca przez pana Burkego oraz nauczyæ siê godnych kontaktów z ró¿nymi partnerami, a ci za og³ady i elegancji. Wszystko to odbywa³o siê oczywicie pod bacznym okiem grona nauczycielskiego oraz niektórych rodziców. W ci¹gu kilku lat mia³em mo¿noæ obserwowaæ zespó³ zgranych kole¿anek, jaki otacza³ moj¹ siostrê, i pamiêæ o nich zachowa³em do dzisiaj. Ich wzajemne stosunki kszta³towa³y siê w przyjacielskiej atmosferze i przekracza³y z latami mury szkolne, przeradza³y siê w prawdziwie trwa³e przyjanie. N ajbli¿sz¹ przyjació³k¹ siostry by³a Irena Pilcerówna. Drobna, ³adna, o bujnej fryzu- Krystyna Trojanowska (z prawej) i Irena Pilcerówna, Poronin 1937 wy¿szych pojawia³y siê czasem tak¿e na tzw. pó³s³upku. Cienkie poñczochy by³y zabronione i obowi¹zywa³y tzw. fildekosowe. W sumie skromnoæ, ale tak¿e swoista elegancja. Obowi¹zkowa tarcza noszona na lewym ramieniu mia³a niebieskie t³o oraz numer 574. Mimo ograniczeñ w zakresie ubierania, a tak¿e ostrych wymagañ co do zachowania, dziewczêta prezentowa³y siê urodziwie, m³odzieñczo i sympatycznie. ¯adne szminki, puder lub perfum. Naturalna cera, czasem niestety pryszczata, ale ponad wszystko górowa³a ¿ywio³owa dziewczêcoæ, bez komórki, trawki i pigu³ki antykoncepcyjnej. 37 rze by³a jedynaczk¹, ale nigdy nie wykazywa³a z tego powodu negatywnych cech charakteru.Tak¹ pozosta³a do pónych lat, prze¿ywszy moj¹ siostrê. By³a wzorow¹ uczenic¹, bardzo dobrze u³o¿on¹, weso³¹, ale i powci¹gliw¹, zachowuj¹c¹ zawsze trzew¹ ocenê sytuacji. Pewien znawca urody niewieciej mówi³ do niej: ty jeste piêkny kobiet, bo Irena rzeczywicie nie by³a wtedy jeszcze kobiet¹,ale w³anie kobietem w pe³nym rozkwicie. Mieszka³a wraz z rodzicami w blokach PKO przy ul.J.Pi³sudskiego, siêgaj¹cych zapleczem gdzie na ty³y ul. Kochanowskiego. W 1939 r. jeden z tych wysokich bloków trafi³a niemiecka bomba, a pod jego gruzami zginê³o wiele osób. Ze zgroz¹ ogl¹da³em rozprute od góry a¿ do piwnic mieszkania, ukazuj¹ce swoje codzienne wnêtrza ze zwisaj¹cymi meblami oraz ciany z rozwieszonym na nich wyposa¿eniem. Ten straszliwy widok uzmys³awia³ przera¿aj¹co, co mog³o ka¿dego z mieszkañców miasta wtedy spotkaæ. A spotka³o faktycznie w ci¹gu dwudziestu kolejnych dni oblê¿enia Lwowa. Ojciec Ireny, pan Zygmunt, by³ pracownikiem bankowym, zawsze umiechniêtym zawodowo, z min¹ ukazuj¹c¹ zadowolenie z osi¹gniêtego stanu bycia oraz posiadania. Mama, tak¿e drobna jak córka, by³a na co dzieñ niezwykle zadbana, a fryzura jej budzi³a zawsze podziw. Z rodzin¹ Pilcerów mieszka³a tak¿e babcia, czesko-niemieckiego pochodzenia, która do swojego umi³owanego pieska, wydaj¹cego swoiste dwiêki, zwraca³a siê napominaj¹co: ne fuczidlo! Irena by³a tak dalece zwi¹zana z moj¹ siostr¹ i ca³¹ nasz¹ rodzin¹, ¿e dwa razy z rzêdu spêdzi³a razem z nami ca³e przedwojenne wakacje, a to w 1937 r. w Poroninie oraz w 1938 r. w Osielcu. Trwa³y one dwa miesi¹ce, a zamieszkiwalimy wtedy ka¿dorazowo, wraz z krakowskimi Dziadkami, w wynajêtych wieloizbowych budynkach drewnianych, budowanych specjalnie dla tych celów przez tamtejszych górali. Na wakacje jecha³a z nami tak¿e s³u¿¹ca Dziadków, która zajmowa³a siê wy¿ywieniem oraz sprawami gospodarczymi. Na tak¹ wyprawê zabieralimy oprócz podrêcznych baga¿y dwa du¿e kosze wiklinowe z pociel¹ oraz garnkami i sprzêtem gospodarczym. Fakt, ¿e Irena by³a wysy³ana przez swoich rodziców na dwa d³ugie wspólne pobyty z nami, wiadczy³ o ich zaufaniu do warun- 38 ków, jakie jej moja rodzina zapewnia³a. Takie rozwi¹zanie wakacji sprawia³o szczególn¹ radoæ i zadowolenie mojej siostrze. Wprawdzie wojna rozdzieli³a nasze rodziny, jednak w ci¹gu lat 40. Irena pojawi³a siê u nas w Krakowie i odnowi³a dawne, pe³ne zaufania kontakty. W pewnym momencie zerwa³a ze swoim lwowskim jeszcze narzeczonym, póniejszym znanym na l¹sku architektem i wysz³a po kryjomu za m¹¿ za jego brata, który pojawi³ siê niespodziewanie z wygnania u bolszewików. lub ich odby³ siê cicho, a wesele, tak¿e niezbyt g³one, mia³o miejsce z wykorzystaniem mieszkania mojej Babci. Stosunki miêdzy dwoma braæmi u³o¿y³y siê, mimo niezwyk³ego wydarzenia, bardzo dobrze dla wszystkich zainteresowanych. Irena mieszka w Katowicach wraz ze swoj¹ jedyn¹ córk¹. Jej przyjañ z moj¹ siostr¹ przetrwa³a d³ugie lata, aczkolwiek kontakty osobiste z ni¹ zaczê³y z wiekiem s³abn¹æ. D rug¹ serdeczn¹ kole¿ank¹ mojej siostry by³a Alina Pra¿mowska. Ojciec jej W³adys³aw, organizator legionowej kawalerii, wystêpowa³ pod pseudonimem Belina. W latach 19181920 by³ w randze pu³kownika dowódc¹ brygady kawalerii, a w latach póniejszych powiêci³ siê pracy w administracji pañstwowej. W po³owie lat 30. by³ wojewod¹ lwowskim, a nieco wczeniej prezydentem miasta Krakowa. Po rezygnacji ojca z funkcji wojewody, spowodowanej stanem zdrowia, Alina powróci³a z rodzin¹ do Krakowa i mieszka³a na m³odym jeszcze wtedy osiedlu willowym Cichy K¹cik. Ojciec Aliny zmar³ w 1938 r. w Wenecji i jest pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. We Lwowie Alina mieszka³a z rodzicami w budynku Urzêdu Wojewódzkiego przy ul. Czarnieckiego, zwanej dawniej Wa³ami Gubernatorskimi, i tam odwiedza³a j¹ moja siostra. Alina mia³a trzech braci. Zbigniew, po ukoñczeniu podchor¹¿ówki przy Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudzi¹dzu, obj¹³ s³u¿bê garnizonow¹ w jednym z warszawskich pu³ków konnicy. Jeszcze przed wojn¹ zgin¹³ tragicznie. Janusz zgin¹³ podczas wojny jako lotnik na Zachodzie. Leszek, lwowski kadet, zaanga¿owany w krajowym podziemiu, przedosta³ siê do Wojska Polskiego na Zachodzie. Po wojnie wyemigrowa³ do Kanady, tam o¿eni³ siê i doczeka³ Krystyna Trojanowska w drugiej kolumnie, druga od góry wielu dzieci. Zawodowo zwi¹za³ siê tam ze wiatow¹ firm¹ General Motors. Ca³a rodzina Pra¿mowskich stanowi³a wzór przyzwoitoci i pozosta³a wierna patriotycznej tradycji ojca, Beliny. Mimo wrêcz historycznej pozycji ojca Alina by³a zawsze dziewczyn¹ skromn¹, ¿yczliw¹ kole¿ank¹ i nigdy siê wobec innych nie wywy¿sza³a. Przez d³ugie lata by³a znanym, szanowanym i lubianym stomatologiem dla pracowników Urzêdu Miasta Krakowa. By³a zawsze osob¹ z klas¹ i tak¹ pozostaje przy swoim mê¿u, jako pani Angelus. S iostra moja by³a blisko zwi¹zana kole¿eñsko tak¿e z Irk¹ ¯mudziñsk¹. Dziewczyna ta by³a wybitnie weso³a, wrêcz ¿ywio³owa i pe³na m³odzieñczych pomys³ów. Nie przeszkadza³o jej to byæ dobr¹ uczennic¹, chocia¿ ze specyficznym temperamentem. Mieszka³a wraz a matk¹ w okolicy ul. Murarskiej i tam spotyka³y siê dziewczyny w swym przyjacielskim krêgu. Rodzinnie, bodaj¿e przez matkê, by³a bardzo blisko zwi¹zana z gen. Boles³awem Wieniaw¹ D³ugoszowskim. Spotyka³a siê z nim rok rocznie w jego maj¹tku rodzinnym w Bobowej ko³o Biecza. Wieniawa bo tak by³ powszechnie dostrzegany, by³ z zawodu lekarzem. Los zwi¹za³ go za m³odu ze Zwi¹zkiem Strzeleckim, a potem Legionami. By³ ulubieñcem Marsza³ka Pi³sudskiego, przy którym by³ do jego mierci adiutantem generalnym. W latach 193038 by³ dowódc¹ 2. Warszawskiej Brygady Kawalerii, a w latach 193840 ambasadorem RP w Rzymie. By³ cz³owiekiem nadzwyczajnej inteligencji, b³yskotliwym, pe³nym kawaleryjskiej fantazji. Udziela³ siê aktywnie w warszawskich krêgach artystycznych z Tuwimem, S³onimskim i Hemarem, bywa³ czêstym gociem w kabarecie Qui pro Quo, gdzie korzystano z licznych tekstów wymienionych poetów. Mimo swego niekonwencjonalnego nieraz zachowania w 1939 r. zosta³ przez ustêpuj¹cego prezydenta Mocickiego wyznaczony na jego nastêpcê. Zaprotestowa³a Francja. Podczas wojny przebywa³ w Nowym Jorku. Zgnêbiony psychicznie przez wrogów politycznych, pope³ni³ tam samobójstwo w 1942 roku. Z szeregiem innych kole¿anek mojej siostry by³em przez lata dosyæ zwi¹zany, st¹d mogê o kilku z nich jeszcze dzisiaj nieco opowiedzieæ. Niezwykle dobrze zapamiêta³em Zuzê Progulsk¹, zamieszka³¹ wówczas wraz z rodzin¹ przy ul. Asnyka. Jej ojciec, dr Stanis³aw Proguiski, pediatra i profesor na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza, zosta³ w lipcu 1941 r. zamordowany wraz z synem Andrzejem przez Niemców, w licznej grupie profesorów Iwowskich oraz ich rodzin, na Wzgórzach Wuleckich. Dalsze losy Zuzy nie s¹ mi znane. By³a to dziewczyna szczególnej urody oraz osobi- 39 Helena ¯o³nierzowa stego czaru, poprzez frapuj¹cy b³ysk oczu i nieopuszczaj¹cy j¹ humor. Tryska³a wrêcz radoci¹ ¿ycia, której udziela³a najbli¿szemu otoczeniu. Podobnej urody, energii oraz sposobu bycia by³a ciemnow³osa Luka Zborowska, ukazuj¹ca w umiechu szczególnie bia³e zêby. Szparkowate oczy odziedziczy³a po swojej matce, bia³ej Rosjance. St¹d zapewne ten temperament. Trudno nie wspomnieæ tu Lilki Kozietulskiej. By³a wysok¹, szczup³¹ blondynk¹ z bujnymi w³osami, opadaj¹cymi jej ³obuzersko na czo³o. Pozornie powa¿na, by³a pe³na niecodziennych pomys³ów, którymi zabawia³a w dobrym stylu swoje szkolne otoczenie. Ojciec jej by³ bodaj¿e nauczycielem piewu i prowadzi³ chór szkolny. I jak nie wspomnieæ przy okazji Anki Chrobak, o szczególnej urodzie, z imponuj¹c¹ kaskad¹ ciemnych w³osów, opadaj¹cych jej nisko na kark. Tych dziewcz¹t by³o w klasie ponad czterdzieci, by³o wiêc kim siê m³odzieñczo zainteresowaæ. Wszystkie by³y dobrze u³o¿one i mimo ¿e by³y dorastaj¹cymi panienkami, z budz¹cymi siê niepokoj¹cymi uczuciami, nigdy nie spowodowa³y skandalizuj¹cych sytuacji, zachowuj¹c zawsze takt oraz dziewczêc¹ godnoæ, a równoczenie m³odzieñcz¹ radoæ ¿ycia i werwê. Lwowskie Dziewczyny z Asnyka! Dziêki Warn za dar m³odoci, urodê oraz czar i wdziêk, przekazywane naszemu Miastu ku jego trwa³ej ozdobie i pamiêci. * 40 Po mê¿u Pillerowa. Po przeczytaniu apelu w sprawie opracowania Indeksu Wschodnich Ma³opolan postanowi³am do³o¿yæ cegie³kê do tego dzie³a. R odzina moja mieszka³a od zawsze we wsi Obydów, powiat Kamionka Strumi³³owa, województwo tarnopolskie. Wyjechalimy z rodzinnego domu w kwietniu 1944 r. Mia³am wtedy 23 lata. Pamiêtam du¿o, chocia¿ czas zaciera szczegó³y, no i wiek dzia³a na niekorzyæ. Prócz pamiêci bêdê korzystaæ z monografii prof. Bronis³awa Faliñskiego Powiat Kamionka Strumi³³owa, wydanej w roku 1935 staraniem Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich w Kamionce Strumi³³owej. Wspomnienie PS. Po wkroczeniu bolszewików do Lwowa Gimnazjum Asnyka przesta³o dzia³aæ pod sw¹ dotychczasow¹ nazw¹. Zamieniono je na sowieck¹ dziesiêciolatkê, nadano charakter koedukacyjny, a przy tej okazji przeniesiono czêæ m³odzie¿y do innych szkó³, wprowadzaj¹c na jej miejsce zupe³nie nowych uczniów. Pewna grupa dziewcz¹t zosta³a przeniesiona do Urszulanek przy ul. w. Jacka, czyli ówczesnej Szko³y redniej nr 28. Tam kole¿ankami mojej siostry by³y miêdzy innymi N. Marciniszyn, El¿ka Litwiniszyn, Krystyna Staffa, Zoka Weissówna, z ch³opców za mój przyby³y z VIII Gimnazjum kolega Antek Dorozik. MOJA MA£A OJCZYZNA Profesor Faliñski by³ wyk³adowc¹ historii w naszym gimnazjum. W listopadzie 1939 zosta³ aresztowany przez NKWD i ju¿ nigdy nie wróci³. Tej listopadowej nocy aresztowano te¿ prof. dra Jana Poznañskiego by³ego pos³a ze Stronnictwa Ludowego, prof. Jana Choinê, by³ego burmistrza dra Jana Bryka, sêdziego Franciszka Korzelskiego, in¿yniera-geodetê Lindego, lekarza powiatowego dra Kazimierza Wiewiórskiego, policjanta Buczyñskiego, pracownika s¹du Micha³a £echniuka, so³tysa £anów Karola Sk³adnika. Ich rodziny wywieziono w lutym 1940 do Kazachstanu. Czêæ z nich wróci³a po wojnie do Polski, czêæ wyjecha³a z ZSRR na Zachód. Z aresztowanych mê¿czyzn prze¿y³ tylko dr Wiewiórski, M. £echniuk i in¿ynier Linde. Powiat Kamionka Strumi³³owa obejmowa³ 64 wsie (so³ectwa) i oprócz Kamionki dwa miasteczka: Busk i Dobrotwór. Ludnoæ na tych terenach by³a mieszana. W miastach i niektórych wsiach by³a wiêkszoæ Polaków, ale w wielu wsiach wiêkszoæ stanowili Rusini, w latach 30. okrelani jako Ukraiñcy. Powiat kamionecki nale¿a³ do województwa tarnopolskiego, chocia¿ do Tarnopola jecha³o siê przez Lwów z przesiadk¹ i odleg³oæ by³a dwa razy wiêksza. Nazwa wsi Obydów wystêpuje ju¿ w roku 1695. Osada powsta³a w miejscu wytrzebionych lasów, przysió³ek Zbroñce le¿a³ w lesie. Przed drug¹ wojn¹ wiatow¹ wie mia³a 140 numerów, 750 mieszkañców, w tym 8 rodzin ukraiñskich (ok. 40 osób). Wie mia³a szko³ê, kaplicê, dom gminny. W szkole mieszka³ jej kierownik. W pierwszej klasie uczy³a mnie pani Józkowowa, której m¹¿ by³ kierownikiem szko³y. W 1928 roku przeszli na emeryturê i wyjechali do w³asnego domu w Brodach. Póniej, a¿ do wysiedlenia, kierownikiem szko³y by³a Stefania Kromer-Kruczkowska, a nauczycielem jej m¹¿, mgr historii Karol Kruczkowski. Od pi¹tej klasy chodzi³am, tak jak i moje rodzeñstwo, do szko³y w Kamionce Strumi³³owej (ok. 4 km). Do gimnazjum te¿ chodzilimy w Kamionce, ale wtedy ojciec kupi³ ma³y domek w miecie i mielimy do szko³y blisko. W tym czasie ma³o dzieci wiejskich po czwartej klasie kontynuowa³o naukê w miecie. Wiêkszoæ m³odzie¿y uczy³a siê rzemios³a u majstrów, dzieci ¿ydowskie pomaga³y rodzicom w sklepach. Do gimnazjum uczêszcza³o z Obydowa w okresie miêdzywojennym 10 osób, z tym ¿e nie wszyscy dobrnêli do matury nie tyle z braku zdolnoci, co z powodu kosztów (taksa za semestr wynosi³a 110 z³). W gimnazjum kamioneckim zaraz po I wojnie wiatowej zdali maturê: ks. dr Micha³ Bia³ow¹s, dr wet. Stanis³aw Smoliñski, major Józef Jazienicki, Karol Rêkas brat mojej matki (studiowa³ potem w Wiedniu). W latach trzydziestych maturê zdali: Micha³ lepecki, Bronis³aw lepecki, Stanis³aw Mazur, Józef Rêkas. Ojciec Wenanty Katarzyniec, którego proces beatyfikacyjny trwa, rodem te¿ z Obydowa, koñczy³ seminarium nauczycielskie we Lwowie przed I wojn¹ wiatow¹. Mój wujek Stanis³aw Rêkas koñczy³ seminarium nauczycielskie w Samborze. W 1915 roku zgin¹³ na froncie w Karpatach. Seminarium w ¯ó³kwi skoñczy³a w okresie miêdzywojennym Stanis³awa Zbroniec uczy³a potem we wsi Gruszka ko³o Kamionki, zmar³a w 1935 roku w wieku 25 lat. By³am pierwsz¹ dziewczyn¹ z Obydowa, która zda³a maturê w Kamionce Strumi³owej. Oto zapamiêtane nazwiska profesorów naszego gimnazjum i liceum: dyrektor Franciszek Skórski, filozof; prof. dr Jan Poznañski, polonista; prof. Romuald Chymiakowski, polonista; prof. Zofia Czerwidowa, polo- nistka; prof. Bronis³aw Faliñski, historyk; ks. prof. dr Jan Kutowski, religia, historia staro¿ytna, ³acina; prof. dr Chaim Rosenthal, ³acina, historia staro¿ytna, jêzyk francuski; prof. dr Ewa Fischbein, matematyka; prof. Jan Soki³, fizyka, chemia; prof. Adam Jarema, biologia; prof. Zofia Orkisz, geografia; prof. Teodor Bachmann, jêzyk niemiecki; prof. Jan Guzik, jêzyk niemiecki; prof. Zofia Borecka, wychowanie fizyczne. Wiêkszoæ nauczycieli mia³a wszechstronn¹ wiedzê i bardzo du¿o wymaga³a. P rzedstawiê teraz nazwiska rodzin mieszkañców Obydowa, które siê czêciej lub rzadziej powtarza³y. Rodziny rzymskokatolickie: Mazur, lepecki, Demski, Rêkas, Radziwiñski, Bia³ow¹s, Denys, Kaliszczak, Zbroniec, Mroczkowski, Rudyk, Jazienicki, Nawacki, Semenowicz, Staniszewski, Skalik, wi¹tek, Kêdzia, Jakobsze, Sidelnik, Junik, Choina, Jasku³a, Kawecki, Smoliñski, Kruczkiewicz, Katarzyniec, Koprowski, £abaj, Ptasznik. Rodziny grekokatolickie: Tenetiuk, Hrycyna, Macoszyñski, Demczyna, Greniuch, Zakremski, £ysko czterej ostatni mieli ¿ony Polki, ich dzieci by³y czêsto chrzczone w kociele rzymskokatolickim. W 1997 roku zmar³ w Jaros³awiu w wieku 98 lat najstarszy cz³owiek z Obydowa, Jan Mazur. By³ on ¿yw¹ encyklopedi¹ zdarzeñ z I wojny wiatowej, starych obyczajów i pokrewieñstwa miêdzy rodzinami. Rodzina mojego ojca Mazurowie mia³a nr domu 4, a numeracja sz³a zgodnie z osiedleniem. Mazurów by³o 10 rodzin, ale moich krewnych tylko 4 z nich. Wszystkie wywodzi³y siê z jednego pnia, lecz siê z czasem oddala³y. Rêkasowie rodzina mojej matki mieli nr domu 9. Tak wiêc obie nale¿a³y do pierwszych osadników na prze³omie XVII i XVIII wieku. Podobno Rêkasowie przybyli z Sandomierskiego, a Mazurowie z Mazowsza. Kuzynem mojej matki by³ ksi¹dz doktor Micha³ Rêkas, twórca Apostolstwa Chorych. Obydów wyda³ czterech kap³anów: dwóch braci Micha³a i Kazimierza Bia³ow¹sów, ich kuzyna ks. Zygmunta Bia³ow¹sa i ojca Wenantego Katarzyñca. Najwiêcej by³ych mieszkañców Obydowa i Kamionki osiedli³o siê po II wojnie wiatowej w okolicach Wroc³awia, O³awy, Legnicy i w Jaros³awiu. ¯yje jeszcze wiele osób 41 APEL Archiwum urodzonych w Obydowie lub w Kamionce, ale coraz mniej tych, którzy ten teren i tamtych ludzi pamiêtaj¹. A gdy zabraknie wiadków tamtych czasów i miejsc, to i pamiêæ u naszych potomków zaniknie. Niech¿e wiêc te najbli¿sze 23 pokolenia naszych nastêpców pamiêtaj¹, sk¹d siê wywodz¹ z jakich ziem i rodzin. Po opuszczeniu Obydowa rodzice moi, Filomena i Stanis³aw, osiedlili siê w Jaros³awiu, chc¹c byæ bli¿ej domu. Byli pewni, ¿e tam powróc¹. Spoczywaj¹ na cmentarzu w Jaros³awiu. Siostra i brat zostali te¿ w Jaros³awiu. Drugi brat mieszka³ we Wroc³awiu, tu skoñczy³ studia i pracowa³, obecnie mieszka w Opolu. Ja ukoñczy³am studia we Wroc³awiu, pracowa³am na Akademii Rolniczej jako lektor jêzyka niemieckiego. M¹¿ mój Jan ¯o³nierz wywodzi³ siê te¿ ze Wschodu. By³ absolwentem prawa Uniwersytu Lwowskiego. Zmar³ w roku 1988. Troje naszych dzieci ukoñczy³o studia we Wroc³awiu i tu pracuj¹. Mam czworo wnuków, dwie wnuczki s¹ ju¿ studentkami Uniwersytetu Wroc³awskiego. HELENA ¯O£NIERZOWA, z domu Mazur, ur. 1921 w Obydowie. Po ekspatriacji w Jaros³awiu. Ukoñczy³a studia filologiczne na Uniwersytecie Wroc³awskim. Mieszka we Wroc³awiu, by³a lektorem jêz. niemieckiego na Akademii Rolniczej. Cmentarze i twórcy Niezapomniany Jerzy Waldorff w swym artykule w Polityce 18/99 przypomnia³ swoj¹ zas³ugê za³o¿enia 25 lat wczeniej Spo³ecznego Komitetu Opieki nad Starymi Pow¹zkami. W artykule tym przy okazji wymieni³ nazwiska wybitnych pisarzy, spoczywaj¹cych na tym cmentarzu: Prus, Berent, Lemian, D¹browska, S t a f f, P ar a n d o w s k i, W i e r z y ñ s k i, Reymont, H e r b e r t. Zauwa¿my, ¿e z tych dziewiêciu twórców (wyliczonych mo¿e na chybi³-trafi³, co tym bardziej znamienne) czterej to lwowianie (cilej: wschodni ma³opolanie). Wród najwybitniejszych autorów pomników wymieni³ Waldorff Stanis³awa Ostrowskiego. O tym rzebiarzu patrz Archiwum Osiemdziesi¹t lat temu w CL 4/05. Jestem doktorantk¹ w Klinice Okulistycznej Akademii Medycznej we Wroc³awiu, gdzie piszê pracê pod opiek¹ naukow¹ prof. dr hab. Hanny Ni¿ankowskiej. Tytu³ pracy: OKULISTYKA UNIWERSYTECKA WE LWOWIE W LATACH 18981939. Poszukujê wszelkich informacji i materia³ów na podany temat. W szczególnoci wa¿ne s¹ dla mnie informacje dotycz¹ce: programów nauczania; l e k a r z y: Emanuela Macheka, Adama Bednarskiego, Janiny Mikuliñskiej, Wiktora Reissa, Stanis³awa Markowskiego, Jerzego Ho³odyñskiego, Albina Musia³a, Juliusza Draka, Franciszka Naroga, Jerzego Grzêdzielskiego, Kazimierza Budzanowskiego, Janiny Stasiñskiej, Marii Seidler-Dowbuszowej, Jacka Szmyta, Adama Szulis³awskiego, Tadeusza Krwawicza, Jana de Lapierrea; g m a c h ó w. Wa¿ne s¹ dla mnie wszelkie informacje, materia³y naukowe, archiwalne (równie¿ z archiwów rodzinnych). Wszystkich Pañstwa, którzy mogliby mi pomóc wskazówkami lub informacjami, proszê o kontakt, za co z góry dziêkujê. ANNA PACAN, ul. Sarbinowska 15/16, 54-320 Wroc³aw, tel. kom. 0-503-681-812 42 9 przep³yn¹³ 17 423 mile morskie. Ukoronowaniem by³a szkoleniowa podro¿ do Brazylii, kiedy to 13 sierpnia 1923 r. jako pierwszy statek pod polsk¹ bander¹ Lwów przekroczy³ równik. Kim by³ kapitan Tadeusz Bonifacy Zió³kowski? Urodzi³ siê 4 czerwca 1886 r. w miejscowoci Wiskitno w powiecie bydgoskim. Od 1896 r. mieszka³ wraz z rodzin¹ w Bydgoszczy, ucz¹c siê w pañstwowej szkole miejskiej. Po otrzymaniu promocji do klasy trzeciej postanowi³ spróbowaæ szczêPoni¿ej prezentujemy cia w zawodzie marynarza. wspomnienie o kapitanie 15 maja 1902 zaci¹ga siê pierwszego polskiego ¿ajako ch³opiec okrêtowy glowca szkoleniowego na niemiecki ¿aglowiec Lwów Tadeuszu Zió³szkolny Grosskowskim. Tekst zoherzogin Elisabeth. sta³ oparty na arCiê¿ka, przesz³o tykule Ryszarda dwuletnia s³u¿ba na Mielczarka, Mo¿aglowcach da³a rze 12/1977. mu doskona³¹ znai jego Kapitan Tadeusz Ziókowski jomoæ morskiego 4 marca 1921 (18861940) rzemios³a, a równoroku porucznik marynarki, a potem kapitan ¿eglugi wiel- leg³a nauka zakoñczona pañstwowym egzakiej Tadeusz Zió³kowski, cz³owiek o wiel- minem sprawi³a, ¿e ju¿ w 1907 r. jako III oficer kim dowiadczeniu w p³ywaniu na ¿a- obs³ugiwa³ liniê ródziemnomorsk¹ na parowglowcach, zosta³ wezwany przez Polskie cu niemieckim Frascati. Po kursie kapitañDowództwo Si³ Morskich do Warszawy, skim w Szkole Nawigacyjnej w Hamburgu ¿eby pos³u¿yæ rad¹ przy zakupie jednost- 7 lutego 1910 r. z³o¿y³ egzamin i otrzyma³ stoki dla potrzeb organizowanego szkolnic- pieñ kapitana ¿eglugi wielkiej. Jako poddany twa morskiego. Kilka tygodni póniej, niemiecki odbywa³ s³u¿bê wojskow¹ w maryw kwietniu, wyjecha³ do Holandii, gdzie narce wojennej. W 1914 r. otrzyma³ uprawnieobj¹³ dowództwo pierwszego ¿aglowca nia radiotelegrafisty i rozpocz¹³ s³u¿bê na linii ¿eglugowej Hamburg-Ameryka Po³udniowa. szkolnego Lwów. Wybuch I wojny wiatowej zasta³ go na Macierzystym portem okrêtu sta³ siê Gdañsk. Kolebka nawigatorów jak po la- morzu. Zmobilizowany, otrzyma³ przydzia³ tach nazwali Lwów absolwenci Szko³y Mor- na kr¹¿ownik Kronprinz Wilhelm, którym skiej w Tczewie pod koniec sierpnia w 1915 r. zawin¹³ do Nowego Jorku. Tu in1921 r. wyszed³ w swój pierwszy szkolenio- ternowany, okres niewoli wykorzysta³ na wy rejs po Ba³tyku. Podczas 41-dniowego naukê jêzyka angielskiego. Po wojnie wróci³ do Bydgoszczy i w sierprejsu raz tylko wp³yn¹³ do portu (by³o to 4 wrzenia) Lwów stan¹³ wtedy na redzie niu 1920 r. zosta³ powo³any do s³u¿by czyngdyñskiego portu, gdzie uroczycie powiê- nej w Dowództwie Wybrze¿a Morskiego. Po wielu latach s³u¿by u obcych nareszczie cono statek i polsk¹ banderê. W latach 192223 ¿aglowiec Lwów pod móg³ swoj¹ praktyczn¹ wiedzê o morzu przekomend¹ kapitana Zió³kowskiego szkoli³ kazywaæ na polskim statku szkolnym. Tak marynarzy polskich na dalekich morzach. zaczê³a siê jego opisana wy¿ej paroletnia W ci¹gu 352 dni spêdzonych w podró¿ach przygoda z ¿aglowcem Lwów. W bie¿¹cym roku przypada 80. rocznica powstania miasta Gdyni. Z tej okazji Rada Miasta zamierza zorganizowaæ wiele imprez. Przypomniano o wielkim wk³adzie spo³eczeñstwa i w³adz Lwowa w budowê i rozwój miasta Gdyni. W poprzednim numerze zamiecilimy apel Klubu TMLiKPW w Gdyni o nadsy³anie materia³ów (kserokopii) pisemnych i fotograficznych, zwi¹zanych z powstaniem Gdyni i polskiej floty w latach 1920. ¯AGLOWIEC LWÓW 43 Po zakoñczeniu dzia³alnoci na statku szkoleniowym zosta³ Zió³kowski skierowany na odpowiedzialne stanowisko wicekomandora pilotów portu gdañskiego. By³ drugim z kolei Polakiem zatrudnionym na eksponowanym stanowisku we w³adzach portowych Wolnego Miasta. Równie¿ tutaj, na gdañskiej placówce, kontynuowa³ kpt. Zió³kowski rozpoczêt¹ jeszcze na Lwowie dzia³alnoæ na rzecz wychowania morskiego spo³eczeñstwa polskiego. Popularyzowa³ sport ¿eglarski wród m³odzie¿y harcerskiej i akademickiej, tworzy³ Polski Klub Morski, nadal czynnie uprawia³ ¿eglarstwo, doprowadzi³ do udzia³u polskiej ekipy ¿eglarskiej w Igrzyskach Olimpijskich w 1936 r. Zbli¿a³a siê wojna. Kapitan Zió³kowski jako dowódca pilotów zosta³ zatrzymany przez w³adze gdañskie rankiem 25 sierpnia 39 roku za odmowê wprowadzenia do portu pancernika Schleswig-Holstein. Aresztowany i przes³uchiwany, opuszcza wiêzienie za wstawiennictwem swego zastêpcy Nordmana. Przeniesiony na teren koszar w Nowym Porcie, odmawia przejcia na stronê niemieck¹. Tym samym los jego, podobnie jak i aresztowanych w tym czasie dzia³aczy Polonii Gdañskiej, zostaje przes¹dzony. Pracowa³ jeszcze na Westerplatte przy porz¹dkowaniu terenu po walkach, potem w gospodarstwie bauerowskim na ¯u³awach, sk¹d pochodzi³a ostatnia od niego wiadomoæ przekazana rodzinie. Kiedy stanê³y pierwsze baraki obozu koncentracyjnego Stutthof (dzi Sztutowo), kpt. Zió³kowski znalaz³ siê w nim, przydzielony do karnej kompanii. Nale¿eli do niej ci sporód Polaków gdañskich, których okupant hitlerowski najbardziej siê obawia³. Zginêli wszyscy podczas egzekucji w Wielki Pi¹tek 22 marca 1940 roku. Imiê kapitana Tadeusza Zió³kowskiego nosi statek zbudowany w stoczni gdyñskiej, jedno z nadbrze¿y portu gdañskiego oraz szko³a podstawowa w Gdañsku. Corocznie odbywaj¹ siê regaty o memoria³ komandora Zió³kowskiego. Barbara Szumska 44 Tadeusz Chlipalski SZYBOWCE WE LWOWIE Przed paru laty (CL 2/97 i 2/2000) zamiecilimy artyku³y in¿. Adama Skarbiñskiego o polskim lwowsko-bielskim szybownictwie. Ostatnio znalelimy wywiad udzielony jednej z górnol¹skich gazet (brak jej tytu³u, rok 1988) przez Tadeusza Chlipalskiego (19041997), em. profesora Politechnik l¹skiej i Krakowskiej, który tutaj ze skrótami przedstawiamy. Rozmowê przeprowadzi³ Tadeusz Malinowski. [...] Ju¿ w latach studenckich zainteresowa³ siê Pan lotnictwem. Czy mo¿na prosiæ o kilka informacji na ten temat? Bêd¹c studentem Politechniki Lwowskiej pomaga³em budowaæ szybowce Wac³awowi Czerwiñskiemu. Powstawa³y one w trudnych warunkach warsztatowych w zajezdni tramwajowej we Lwowie. By³y to lata 192526. Dopiero w 1932 kiedy ukoñczy³em kurs szybowcowy kategorii A i B w Czerwonym Kamieniu zwi¹za³em siê silniej z lotnictwem. W 1934 uzyska³em kategoriê C pilota szybowcowego w Bezmiechowej. Pracuj¹c w Bielsku zorganizowa³ Pan jesieni¹ 1933 ko³o szybowcowe oraz zainicjowa³ z pocz¹tkiem 1934 budowê szybowca szkolnego CWJ Skaut. Tereny górzyste ko³o Bielska zachêci³y mnie do zorganizowania orodka szybowcowego, a w dalszej kolejnoci warsztatu buduj¹cego szybowce. Do urzeczywistnienia moich zamierzeñ zachêci³ mnie mój przyjaciel in¿. Wac³aw Czerwiñski [...] i zaprosi³ do warsztatów lwowskich, w których zapozna³em siê z technologi¹ budowy szybowców. [...] Po zebraniu oko³o 10 tysiêcy z³otych za³o¿y³em i zarejestrowa³em spó³kê z o.o. pod nazw¹ l¹skie Warsztaty Szybowcowe w Bielsku. [...] Otwarcie nast¹pi³o w 1935; kierownikiem tych warsztatów by³em do 1938, po czym przenios³em siê do [rodzinnego] Lwowa. [...] Pana dzia³alnoæ w Lwowskich Warsztatach Lotniczych [LWL] by³a jak s¹dzê nie mniej ciekawa ni¿ w Bielsku? Na pewno. W po³owie 1938 zosta³em zaproszony przez dyrekcjê Podlaskiej Wytwórni T. Chlipalski (z ¿on¹ i synem) na szybowcu w Goleszowie Samolotów [PWS], której fili¹ by³y LWL we Lwowie przy ul. Niemcewicza. Warsztaty zatrudnia³y 130 pracowników, w tym 16 osób obs³ugi techniczno-administracyjnej. Obj¹³em podobne stanowisko jak w Bielsku. [...] We Lwowie mia³em ciekaw¹ pracê; projekty przysz³ociowe LWL bardzo zachêca³y do dzia³ania. Czy pamiêta Pan szybowce produkowane w LWL? Oczywicie. Produkowalimy szybowce konstrukcji in¿. Wac³awa Czerwiñskiego: Delfiny, PWS-101, PWS-102, Salamandry i ¯aby. [... dalej mowa o najnowszym szybowcu PWS-103, wykonanym w 1 egzemplarzu] Jaki los spotka³ plany szybowców produkowanych w LWL we Lwowie? [w chwili wybuchu wojny] Plany szybowców wyczynowych PWS osobicie zapakowa³em we Lwowie do du¿ej skrzyni przed opuszczeniem LWL i nastêpnie zakopa³em w ogrodzie rodziny in¿. Wielkoszewskiego, znajduj¹cym siê ko³o Buczacza. S¹dzilimy, ¿e wkrótce wrócimy i wtedy plany siê przydadz¹. Szybowiec mia³ byæ produkowany, poniewa¿ próby w locie potwierdzi³y jego dobre osi¹gi. W maju [1939] rozegrane zosta³y Miêdzynarodowe Zawody Szybowcowe ISTUS. Czy Pan pomaga³ przy ich organizacji? Tak. W LWL naprawialimy szybowce pilotów bior¹cych udzia³ w zawodach, w tym tak¿e szybowiec B-38 konstrukcji in¿. Micha³a Blaichera. Z okazji zawodów opracowa³em katalog szybowców produkowanych w LWL. Katalog ten (zdjêcia, rysunki i opis techniczny) wydany zosta³ we Lwowie. Czy do inicjatyw konstruktorów lwowskich mo¿na jeszcze co dopowiedzieæ? Poza wspomnianym ju¿ PWS-103 trzeba wspomnieæ o ciekawym projekcie motoszybowca ITSM. Prace nad t¹ konstrukcj¹ rozpoczêto wiosn¹ 1939. Warto dodaæ, ¿e w uzgodnieniu z dyrekcj¹ PWS [...] rozpoczêlimy poszukiwanie miejsca na rozbudowê LWL w zwi¹zku z zamierzon¹ produkcj¹ ma³ego samolotu sportowego, skonstruowanego w PWS przez in¿. Antoniego Zagórskiego. Gdzie Pan przebywa³ w okresie II wojny wiatowej? Pracowa³em w Wielkiej Brytanii. Wspólnie z in¿ynierami Z. Cio³koszem i J. Truszkowskim zorganizowa³em warsztat lotniczy. By³a to polska spó³ka z o.o. Produkowalimy czêci lotnicze. M.in. wyspecjalizowalimy siê w produkcji podwozia ogonowego dla Spitfirea. Wytwarzalimy je w du¿ych ilociach. [...] W 1947 wróci³em do Polski. [...] 4 marca 2006 r. odszed³ niespodziewanie p. STANIS£AW MITRASZEWSKI 1 9 3 3 2 0 0 6 b. dyrektor Zak³adu dla Ociemnia³ych w Laskach k. Warszawy, b. prezes Federacji Organizacji Kresowych, wybitny i oddany dzia³acz na rzecz Polaków na Wschodzie. Urodzi³ siê w 1933 r. w Samborze, zmar³ w Warszawie, pochowany na Cmentarzu Pow¹zkowskim. Ze smutkiem ¿egna Go Krakowski Oddzia³ TMLiKPW oraz Redakcja CracoviaLeopolis. W nastêpnym numerze zamiecimy szersze wspomnienie o Panu Stanis³awie, naszym niezapomnianym Przyjacielu, Czytelniku i Autorze. 45 Walerian Paw³owski JERZY P W kwietniu tego roku przypada 10. rocznica mierci Jerzego Habeli, in¿yniera i muzykologa, a przede wszystkim niezapomnianego lwowiaka, którego wspomina przyjaciel. Habela by³ wspó³autorem od strony muzycznej najwa¿niejszej dot¹d ksiêgi piosenek lwowskich, w której stronê tekstow¹ opracowa³a Zofia Kurzowa (te¿ od paru lat nie¿yj¹ca). oznalimy siê zaraz...kiedy to by³o? Chyba w czterdziestym dziewi¹tym roku.Jesieni¹. Przyby³ do nas z pocz¹tkiem nowego roku akademickiego. Do nas, to znaczy do krakowskiej Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Muzycznej, przemianowanej póniej na Akademiê Muzyczn¹. Pamiêtam go dok³adnie siedzia³ przy pierwszym stoliku po prawej stronie, blisko drzwi. Wysoki, szczup³y, niespokojny, wewnêtrznie rozwibrowany, uwa¿nie przys³uchiwa³ siê temu, co ma do powiedzenia prowadz¹ca wyk³ad pani doktor. Tematem by³a akustyka. Nowy kolega bacznie obserwowa³ wyk³adowczyniê przez szk³a okularów, jego twarz przybiera³a za wyranie sceptyczny wyraz. Kilkakrotnie prosi³ o g³os i prostowa³ niecis³oci wyg³aszane przez pani¹ profesor, której zaszczyt prowadzenia wyk³adów akurat z zakresu akustyki przypad³ w udziale tylko dlatego, ¿e ¿aden Inny pedagog podj¹æ siê ich nie chcia³. Intrygowa³ nas ten nowy przybysz. Nas to znaczy tych z pierwszego rzutu, którzy ju¿ we wrzeniu czterdziestego pi¹tego roku przekroczylimy progi uczelni. Nie wiedzielimy o nim nic. Ani sk¹d przyby³, ani jak¹ wybra³ sobie specjalizacjê, a jedno pytanie szczególnie nie dawa³o nam spokoju: jak to siê dzieje, ¿e ten m³ody mê¿czyzna zna siê tak doskonale na zagadnieniach z dziedziny akustyki, sk¹d czerpie wie- 46 dzê, pozwalaj¹c¹ mu na dyskusje doæ zreszt¹ jednostronne z pani¹ doktor. W jaki czas potem okaza³o siê, zreszt¹ najzupe³niej przypadkowo, ¿e nowy kolega przybywaj¹c do Krakowa, mia³ w kieszeni dyplom magistra in¿yniera, uzyskany na Politechnice Lwowskiej z nostryfikacj¹ na Politechnice l¹skiej. Sk¹d przywêdrowa³? Ta zagadka by³a naj³atwiejsza do rozwi¹zania. Wystarczy³o, ¿e powiedzia³ kilka zdañ tym cudownym, niemo¿liwym do podrobienia dialektem, a ju¿ by³o jasne z kim mamy okolicznoæ. Z prawdziwym, rdzennym, rodowitym Iwowiakiem (nie, nie Iwowianinem, tylko w³anie Iwowiakiem). Do tego to nazwisko! Najbardziej muzyczne z muzycznych: HA-BE-LA. Co sylaba to dwiêk... Jakie to ³atwe do zaszyfrowania w nutowym zapisie, tak jak o dwiecie piêædziesi¹t lat wczeniejszej litery BA-C-H. A trzy sylaby sk³adaj¹ce siê na nazwisko Jurka, schodzi³y w dó³ skali pó³tonami, tworz¹c motyw, jak¿e sposobny do polifonicznego opracowania. P owiedzia³em: Jurka? Tak bo zaakceptowalimy go b³yskawicznie, przechodz¹c z oficjalnego kolegi na poufa³e, serdeczne ty. Odp³aca³ nam równie¿ przyjani¹, tylko o swojej przesz³oci mówiæ nie chcia³. Dopiero kilka lat póniej dowiedzia³em siê, jaka ona by³a. Dzia³o siê to w Szczecinie, gdzie zadomowi³em siê w Filharmonii jako dyrygent, a Jerzy pojawia³ siê od czasu do czasu, odwiedzaj¹c brata, wysokiej klasy internistê i równie znakomitego organizatora, piastuj¹cego stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Marii Curie-Sk³odowskiej. Do dzi kr¹¿¹ po Szczecinie legendy na temat przedsiêbiorczoci, zaradnoci i si³y przebicia doktora Mariana Habeli, i to w najtrudniejszym okresie. Ale to ju¿ inna historia. Siedzimy sobie z Jurkiem, wygodnie rozparci na miêkkiej kanapie, w zacisznej willi pana doktora, ukrytej wród wysokich drzew Pogodna, rozmawiamy o minionych, dawnych latach krakowskich, dyskutujemy na temat interpretacji muzyki naszych ulubionych kompozytorów (idolem Jerzego by³ nieodmiennie Beethoven), gdy nagle mój rozmówca, patrz¹c mi prosto w oczy mówi: Powiedz mi, ale tak ca³kiem szczerze, jak to by³o, kiedy nagle pojawi³em siê wród was, z¿ytych ze sob¹ od lat dziewczyn i ch³opców. By³em przecie¿ kim obcym, przybyszem z innej planety. Niczego o mnie nie wiedzielicie prócz tego, ¿e przywêdrowa³em ze Wschodu no bo tego ukryæ siê nie da³o, ale nic wiêcej. A przecie¿ mog³em byæ wtyczk¹, kim z bezpieki, agentem lub czym w tym rodzaju. Nie przypuszczalicie tego? Tylko mów prawdê! Chcesz wiedzieæ? Wiêc ci powiem ani przez chwilê nie podejrzewalimy czego takiego.To po prostu do ciebie nie przystawa³o. A my mielimy swoj¹ intuicjê, swój nos. Jedyne czego nie wiedzielimy, to to, co robi³e w czasie wojny i po niej. Co robi³em? Jerzy siê zaduma³ przez chwilê, a potem pop³ynê³a opowieæ o lwowskim AK, o kolejnych przemiennych okupacjach i wreszcie o pobycie w sowieckich ³agrach. Czy mam to opisywaæ? Kiedy Jurek po raz ostatni by³ u brata i jego ma³¿onki (có¿ za przemi³a pani!), zwierzy³ mi siê, ¿e zbiera materia³y do ksi¹¿ki, której treci¹ bêdzie przypomnienie przedwojennych piosenek lwowskich. Ale pomys³! Myleæ o takich rzeczach w czasach, gdy smutnym panom na brzmienie s³owa Lwów pistolety same siê w kieszeniach odbezpiecza³y. A jednak... Nie ma ju¿ Jurka. Jak strasznie trudno jest siê z t¹ myl¹ pogodziæ. Nie us³yszê ju¿ nigdy ani jego charakterystycznego zaraliwego miechu a miaæ siê lubi³ i to bardzo ani historyjek, opowiadanych najmilsz¹ ze wszystkich, lwowsk¹ gwar¹. Zosta³a mi tylko imponuj¹ca rozmiarami ksi¹¿ka, napisana wspólnie z prof. Zofi¹ Kurzow¹, a traktuj¹ca o Lwowskich piosenkach ulicznych, kabaretowych i okolicznociowych, zosta³y cztery pierwsze tomy Encyklopedii muzycznej, powsta³ej przy ogromnym wk³adzie pracy przyjaciela, i zosta³ skromny, a jak¿e w latach piêædziesi¹tych potrzebny S³owniczek muzyczny, jego pierwsza powojenna drukowana praca. Pierwsza drukowana praca... A ile ich zostawi³, w ilu miastach wtajemnicza³ m³odzie¿ w muzyczne misteria, ile (i jakich!) wyg³asza³ prelekcji, ile z myl¹ o m³odej i najm³odszej generacji skomponowa³ piosenek. Ale o tym ju¿ inni mówili, mówi¹ i mówiæ bêd¹. Mnie pozosta³o serdeczne, ciep³e wspomnienie. O Jerzym Habeli, Lwowiaku. Walerian Paw³owski S£OWNIK GEOGRAFICZNO-HISTORYCZNY LWÓW POMNIKI, FIGURY, RZEBY RZEBY NA RYNKU STUDNIA DIANY (przy zbiegu ulic Ruskiej i Serbskiej) STUDNIA NEPTUNA (przy zbiegu ul. Halickiej i pl. Kapitulnego) STUDNIA AMFITRYTY (przy zbiegu ulic Krakowskiej i Trybunalskiej) STUDNIA ADONISA (przy zbiegu ulic Dominikañskiej i Grodzickich) 1783, rzebarze H. Witwer i A. Schimser LWY PRZED RATUSZEM. Pierwotny, pojedynczy lew spod starego ratusza (tzw. lorencowiczowski, 1591, rzebiarz A. Bemer) zosta³ w 1874 r. przeniesiony na Wysoki Zamek. Kolejne, z ok. po³owy XIX w., dotrwa³y do lat po II wojnie, usuniête, zast¹pione nowymi. Na wielu kamienicach na Rynku i innych ulicach Starego Miasta zachowa³y siê rzeby i p³askorzeby, kariatydy balkonów, kartusze herbowe itp. z XVXIX w. POMNIKI NA ULICACH, PLACACH i W PARKACH MATKA BOSKA (pl. Mariacki, na studni z fontann¹) Fundacja Badenich, dawniej na rodku placu, przed 1905 r. przesuniêta na skraj Wa³ów Hetmañskich w. JAN Z DUKLI (pl. Bernardyñski, na kolumnie przed kocio³em Bernardynów) 1649, rzeba usuniêta po II wojnie HETMAN STANIS£AW JAB£ONOWSKI (pl. Trybunalski, przed kocio³em Jezuitów) 1695, pierwotnie na Wa³ach Hetmañskich, od 1932 na pl. Trybunalskim, po II wojnie zaginiony JAN III SOBIESKI (ul. Kurkowa, przed pa³acykiem Bractwa Kurkowego) Koniec XVIII w., obecnie nieistniej¹cy JAN III SOBIESKI (Wa³y Hetmañskie, przy zbiegu ul. Kiliñskiego i Kopernika) 1897, rzebiarz Tadeusz Bar¹cz; wywieziony po II wojnie, najpierw w Wilanowie, obecnie w Gdañsku 47 SYLWETKI Przedstawione poni¿ej sylwetki dwóch znakomitych lekarzy lwowskich minionej epoki zosta³y oparte na referatach prof. dra med. J. Zierskiego, mieszkaj¹cego dzi w Berlinie, a kiedy we Lwowie przy ulicach Sykstuskiej i Jakuba Strzemiê. Materia³y te przys³a³ do Krakowa p. Stanis³aw Szybalski z USA. Skróty obu biogramów sporz¹dzi³a p. Irena Suchanek. Les³aw Wêgrzynowski Urodzi³ siê w Rohatynie w rodzinie lekarskiej w 1885 roku. By³ siostrzeñcem wybitnego lwowskiego internisty, prof. Antoniego Gluziñskiego. Ze strony matki by³ równie¿ spokrewniony ze znan¹ rodzin¹ aktorsk¹ Leszczyñskich oraz spowinowacony z Kornelem Makuszyñskim (którego ¿ona by³a Gluziñska z domu). W czasie studiów medycznych we Lwowie ukoñczonych w wieku lat 25 bra³ udzia³ w pracach studenckich kó³ niepodleg³ociowych o orientacji narodowo-demokratycznej, jak Bratniak i Ogniwo. Pozna³ wtedy i zaprzyjani³ siê z póniejszym komendantem Obrony Lwowa Czes³awem M¹czyñskim. Po studiach rozpocz¹ pracê w Klinice Chorób Wewnêtrznych UJK, odby³ te¿ sta¿ zagraniczny w Niemczech. O¿eni³ siê ze Stell¹ Starkel ze znanej rodziny lwowskiej (by³a póniej ciotk¹ pisarza Stanis³awa Wasylewskiego). W przededniu I wojny wiatowej nale¿a³ Wêgrzynowski do PKW (Polskie Kadry Wojskowe pod kierownictwem M¹czyñskiego, we wspó³dzia³aniu z POW kpt. de Laveaux) oraz PKP (Polski Korpus Posi³kowy). W walkach z Ukraiñcami by³ szefem sanitarnym strony polskiej a¿ do czasu nadejcia odsieczy Karaszewicza-Tokarzewskiego. W czasie trwania walk we Lwowie by³y czynne dwa szpitale: nr 1 wczeniej rezerwowy szpital austriacki w gmachu Politechniki oraz nr 2 w barakach obok Domu Inwalidów na Kleparowie. Pierwszy mia³ oddzia³y chirurgii, interny, oku- 48 listyki, laryngologii, chorób zakanych i stomatologii oraz 3 filie le¿eli tam jeszcze ranni ¿o³nierze z armii austriackiej, ze wszystkich krajów rozpadaj¹cej siê ck monarchii; ponadto mieci³ magazyny sanitarne, kolumnê transportow¹ oraz bazê lotnych patroli sanitarnych. Drugi szpital mia³ trzy oddzia³y: chirurgii, zakany i skórno-wenerologiczny. Listopad 1918 r. to w dodatku okres grasuj¹cej we Lwowie grypy hiszpanki. W pomocy sanitarnej zaanga¿owana by³a spo³ecznoæ Lwowa studenci medycyny, pomocnicze s³u¿by kobiece i PCK. W czêci miasta zajêtej przez Ukraiñców dzia³a³a Polska S³u¿ba Sanitarna. M¹czyñski nazwa³ wtedy Wêgrzynowskiego twórc¹, niestrudzonym organizatorem i kierownikiem s³u¿by zdrowia. Warto dodaæ na marginesie, ¿e cztery lata wczeniej zaprzyjaniony z Wêgrzynowskim Jan Kasprowicz poprosi³ go o odwiedzenie osadzonego w wiêzieniu w Nowym Targu chorego Lenina (!). Wêgrzynowski czasowo przebywa³ wtedy na Podhalu. W 1920 r. powróci³ na stanowisko szefa sanitarnego Armii Ochotniczej, która stawia³a czo³o konarmii Budionnego, zagra¿aj¹cej Lwowowi. Po demobilizacji powróci³ do asystentury w klinice, a niebawem obj¹³ stanowisko sekundariusza w oddziale chorób wewnêtrznych Szpitala Powszechnego we Lwowie. Jego specjalnoci¹ sta³a siê walka z grulic¹, ówczenie olbrzymi problem zdrowotny i spo³eczny. Zorganizowa³ sanatorium przeciwgrulicze w Ho³osku oraz poradniê przeciwgrulicz¹ przy ul. Lindleya. Za³o¿y³ i redagowa³ Ruch Przeciwgruliczy. Zosta³ delegatem do miêdzynarodowych organizacji, walcz¹cych z t¹ gron¹ wtedy chorob¹. Po wybuchu II wojny zosta³ zmobilizowany i wszed³ do Obywatelskiej Stra¿y Bezpieczeñstwa, stworzonej jako pomoc dla policji. Po wejciu do Lwowa sowietów zosta³ aresztowany, jednak gdy okaza³o siê, ¿e w 1914 r. by³ wraczem Lenina zwolniony. Jego wszyscy wspó³wiêniowie zginêli w Katyniu. Przez okres okupacji sowieckiej prowadzi³ Wêgrzynowski nadal poradnie, a tak¿e filiê Instytutu Grulicy z Kijowa. Po wejciu Niemców w czerwcu 1941 r. wyjecha³ do Warszawy i tam w³¹czy³ siê do konspiracji. Dziêki wieloletnim kontaktom z PCK zosta³ dyrektorem sanatorium przeciwgruliczego w widrze. W czasie Powstania by³ szefem sanitarnym I Obwodu-ródmiecie, jako Bartosz. Po 1945 r. znalaz³ siê Wêgrzynowski w Zakopanem i uruchomi³ tam sanatorium PCK. Nieco póniej zosta³ dyrektorem zespo³ów sanatoryjnych kolejno w Bukowcu k. Kowar i w Obornikach l¹skich. W 1951 r. powo³ano go na stanowisko kierownika Kliniki Ftyzjatrycznej AM we Wroc³awiu, któr¹ prowadzi³ przez dwa lata. Za³o¿y³ tam te¿ Spo³eczny Komitet Walki z Grulic¹. Zmar³ w 1956 roku. Nazwisko Les³awa Wêgrzynowskiego zapisa³o siê chlubnie w historii ftyzjatrii polskiej. Aleksander Domaszewicz Urodzi³ siê w 1887 roku w starej rodzinie lwowskiej. Jego dziad, te¿ Aleksander, by³ w³acicielem cegielni w Snopkowie pod Lwowem, gdzie produkowano szeroko u¿ywan¹ ceg³ê pod nazw¹ Lauda (Domaszewicze pochodzili z litewskiego zacianka). Studia medyczne odby³ we Lwowie, tam te¿ uzyska³ stopieñ doktora. W latach 1913 19 by³ asystentem w Klinice Chorób Nerwowych i Umys³owych UJK, kierowanej przez prof. Henryka Halbana. W czasie I wojny wst¹pi³ do Legionów, zosta³ komendantem szpitala polowego I Brygady i osobistym lekarzem J. Pi³sudskiego. W listopadzie 1918 r. bra³ udzia³ w Obronie Lwowa i zosta³ dowódc¹ reduty przy ul. Kraszewskiego 5, naprzeciw gmachu ówczesnego Sejmu Galicyjskiego (potem UJK). W 1920 r. walczy³ jako dowódca I Batalionu Ma³opolskiej Armii Ochotniczej przeciw konarmii Budionnego zosta³ ranny w bitwie pod Zadwórzem. Kampaniê polsko-sowieck¹ zakoñczy³ w randze pu³kownika, kawalera Virtuti Militari. W 1922 r. zosta³ Domaszewicz prymariuszem oddzia³u neurologiczno-psychiatrycznego Szpitala Pañstwowego we Lwowie. Jednak obserwacje i dowiadczenia wojenne skierowa³y jego zainteresowania w kierunku chirurgii uk³adu nerwowego powstaj¹cej dopiero neurochirurgii. Zrazu by³ samoukiem, potem uczy³ siê neurochirurgii w Wiedniu i Pary¿u (1929). Sta¿e te zaowocowa³y zaprojektowaniem i wybudowaniem oddzia³u neurochirurgicznego, w po³¹czeniu z oddzia³em neurologii. By³ to zaledwie kilku³ó¿kowy lecz pierwszy tego typu oddzia³ w Polsce; w Warszawie oddzia³ taki powsta³ dopiero w 1936 roku. Mimo tego pierwszeñ- ALEKSANDER FREDRO (pl. Akademicki) 1897, rzebiarz Leonard Marconi; wywieziony po II wojnie, obecnie na Rynku we Wroc³awiu AGENOR GO£UCHOWSKI (ul. Marsza³kowska, ko³o Uniwersytetu) 1901, rzebiarz Cyprian Godebski, wywieziony po II wojnie i zaginiony ADAM MICKIEWICZ (pl. Mariacki) 1905, rzebiarz Antoni Popiel KORNEL UJEJSKI (ul. Akademicka, przed Kasynem Miejskim) 1910, rzebiarz A. Popiel; wywieziony po II wojnie, obecnie w Szczecinie FRANCISZEK SMOLKA (placyk u zbiegu ulic Kociuszki i Mickiewicza) 1917, rzebiarz Tadeusz B³otnicki; po II wojnie zaginiony JAN KILIÑSKI (Park Stryjski) 1895, rzebiarz Julian Markowski BARTOSZ G£OWACKI (Park £yczakowski, przy ul. £yczakowskiej) 1895, rzebiarz J. Markowski TEOFIL WINIOWSKI i JÓZEF KAPUCIÑSKI (Kleparów, Góra Stracenia) 1895, obelisk, rzebiarz J. Markowski RZEBY, FIGURY, NAGROBKI W MIECIE I NA CMENTARZACH LEWKI dawne konsole ze starej wie¿y Ratusza (ul. Kopernika, poni¿ej kocio³a w. £azarza) 1619, rzebiarz B. Dickembosch, ustawione po bokach studzienki po 1826 r. LEWKI dawne konsole jw. (Wysoki Zamek) 1619, rzebiarz B. Dickembosch, 1845 ustawione ko³o groty przy kawiarni LEWEK (Wysoki Zamek) XVI w., ustawiony1874 FIGURA MATKI BOSKIEJ NIE¯NEJ (przy kociele MB nie¿nej, pl. Krakowski) 1766, rzebiarz J.J. Pinsel FIGURA w. JANA NEPOMUCENA (przy kociele w. Miko³aja, ul. w. Miko³aja) 1796, przeniesiona z mostu na Pe³twi FIGURA w. JANA NEPOMUCENA (przed kocio³em w. Anny, przy zbiegu ulic Gródeckiej i Janowskiej) 1810 FIGURA MATKI BOSKIEJ (przed kocio³em w. Antoniego, na schodach przy ul. £yczakowskiej) XVIII w. KOLUMNA w. KRZYSZTOFA (przy katedrze ormiañskiej) 1726 GOLGOTA (grota w podwórzu katedry ormiañskiej) po³. XVIII w. KAMIEÑ na pami¹tkê Bitwy Wiedeñskiej (park Wysokiego Zamku od strony Zniesienia) 1883 KAMIEÑ na pami¹tkê bitwy z Tatarami 1675 r. (Wysoki Zamek) 1883 49 stwa i mimo ¿e Domaszewicz by³ senatorem, nie zdo³a³ zyskaæ wiêkszego poparcia. Nie uda³o mu siê niestety stworzyæ szko³y i wychowaæ uczniów. Wiêcej szczêcia mieli profesorowie J. Choróbski i A. Kunicki w Warszawie, jednak wszyscy trzej uwa¿ani s¹ za pionierów neurochirurgii w Polsce. Po wejciu sowietów do Lwowa Domaszewicz zosta³ aresztowany i osadzony w wiêzieniu przy ul. £¹ckiego, zosta³ jednak zwolniony na skutek interwencji. Po wejciu Niemców przeniós³ siê do Warszawy, gdzie obj¹³ ordynaturê na neurologii szpitala na Pradze. W tym samym roku 1941 zosta³ aresztowany i osadzony na Pawiaku, a potem na £¹ckiego we Lwowie. Dziêki wysokiej protekcji zwolniono go i uda³o mu siê wróciæ do Warszawy na dawne stanowisko. W czasie Powstania 1944 r. dzia³a³ jako neurochirurg w Szpitalu Przemienienia. Tarnopolanka WSPOMNIENIE O P. IRENIE BERG Kiedy mylimy o kim zostaj¹c bez niego Z ¿a³obnej karty ks. Jan Twardowski Irena Berg pochodzi³a z polskiej rodziny wojskowej. Ojciec Leopold Berg, major kawalerii, urodzi³ siê w 1894 r. w Falkenstein (Szczerzec) pod Lwowem. Ukoñczy³ gimnazjum i Szko³ê Kursów Handlowych we Lwowie. W 1914 r. powo³any zosta³ do armii austriackiej i na froncie by³ trzykrotnie ranny. S³u¿bê w armii austriackiej zakoñczy³ w 1918 r., po czym wst¹pi³ ochotniczo do 7. pu³ku u³anów i ju¿ w grudniu 1918 r. zosta³ skierowany na front ukraiñski. W roku 1920 wraz ze swym pu³kiem u³anów walczy³ na froncie bolszewickim, za co zosta³ odznaczony Krzy¿em Virtuti Militari. W 1920 r. przeszed³ do Korpusu Ochrony Pogranicza na Wo³yniu. Tam, w Szumsku k. Krzemieñca, 5 kwietnia 1928 r. przysz³a na wiat jego córka Irena. W 1931 r. Leopold Berg zosta³ odkomenderowany do Centrum Wyszkole- 50 Po wojnie krótko prowadzi³ Klinikê Neurologii UW, by³ dziekanem wydzia³u lekarskiego. Niestety zmar³ w 1948 r. Na koniec anegdota, któr¹ przytacza Jerzy Janicki w ksi¹¿ce Towarzystwo Weteranów. Oto w 1947 r. przyjecha³ do Warszawy na wiêto 22 lipca ¿yj¹cy jeszcze marsza³ek Budionny. Domaszewicz by³ na przyjêciu z przypiêtym orderem Virtuti Militari z 1920 r. Zauwa¿y³ to Budionny i zagadn¹³ Domaszewicza: O, wy wojennyj! Do giermañca strielali? Nie odpar³ spokojnie Domaszewicz Do was, ale niestety niecelnie. Pod Zadwórzem. Na to Budionny: Nu widitie a my tiepier druzja! Aleksander Domaszewicz lwowianin, ¿o³nierz, lekarz i jeden z pionierów neurochirurgii w Polsce, nie ma dot¹d pe³nego opracowania biograficznego, na jakie zas³uguje. nia Kawalerii w Grudzi¹dzu. By³ to dla Ireny i jej m³odszej siostry Zuzanny szczêliwy okres dzieciñstwa. W domu czêstymi goæmi byli oficerowie, którzy wkrótce mieli zostaæ bohaterami kampanii wrzeniowej. Pod koniec sierpnia 1939 wraz z 27. pu³kiem u³anów major Berg wyruszy³ na wojnê, by nigdy z niej nie powróciæ. Ostatni raz kontaktowa³ siê z rodzin¹ ok. 10 wrzenia, prosz¹c ¿onê Mariê, aby wyjecha³a z Grudzi¹dza na Wo³yñ. Jak po latach poszukiwañ (w 1990 r.) dowiedzia³a siê córka Irena, ojciec dosta³ siê do niewoli sowieckiej, by³ wiêziony w Starobielsku i zosta³ rozstrzelany w Charkowie w 1940 r. (Lista Katyñska poz. 170). Z wielkim trudem matka i córki dotar³y do Niewie¿a, ale nie czu³y siê tam bezpieczne. Sowieci zabrali im przywiezione z Grudzi¹dza rzeczy i dokumenty, przez pewien czas ukrywa³y siê w jakim bia³oruskim domu, op³acaj¹c z³otem swój pobyt i to, ¿eby ich nie wydano Rosjanom. Dopiero pod koniec padziernika dotar³y do Szumska, gdzie dziadek Ireny by³ lekarzem ziemskim. Tu te¿ nie by³o bezpiecznie. W lutym 1940 r. wywo¿ono do Archangielska rodziny osadników. Jak wspomina³a p. Irena: 13 kwietnia 1940 roku przysz³a kolej na nas. Nie pozwolono nam niczego ze sob¹ zabraæ, w³adze sowieckie wyj¹tkowo wrogo usposobione by³y do rodzin polskich oficerów. Przez dwa tygodnie w zakratowanych wagonach towarowych jecha³ymy z setkami rodzin w nieznane. Jedyne po¿ywienie stanowi³a raz dziennie podawana nibyzupa z kawa³kiem chleba. Celem naszej podró¿y by³ ko³choz Siewiernaja Zwiezda w Siewierno-Kazachskoj Ob³asti. Pracowa³ymy w polu od witu do pónego wieczora, mieszka³ymy w ziemiankach, warunki by³y bardzo ciê¿kie, wszystkie malutkie dzieci umar³y. W ko³chozie przebywa³ymy przez rok, kiedy w 1941 roku wybuch³a wojna niemiecko-sowiecka. Wszystkich Polaków przewieziono do Amankaragaju, niedaleko Kokczetawy... na budowê linii kolejowej, mia³a ona s³u¿yæ do transportu wêgla dowo¿onego do europejskiej czêci Zwi¹zku z Karagandy. I tu warunki pobytu by³y niezwykle ciê¿kie, mieszkalimy w barakach-ziemiankach, dzieci 12 14-letnie pracowa³y w brygadach ma³oletnich, praca trwa³a dwanacie godzin dziennie, jedzenie ogranicza³o siê do kawa³ka chleba. W 1942 roku trochê siê poprawi³o, otrzyma³ymy informacjê, ¿e w Buzu³uku formuje siê Wojsko Polskie. Matka moja napisa³a list do gen. W³adys³awa Andersa, którego zna³a osobicie, prosi³a o umo¿liwienie nam wyjazdu do Buzu³uku. Doæ szybko przysz³a odpowied, genera³ bardzo serdecznie nas zaprasza³. Niestety, tu¿ przed wyjazdem najpierw matka, potem ja zapad³ymy na tyfus, a kiedy powróci³ymy do zdrowia i si³, wojska ju¿ nie by³o, zosta³o wyprowadzone do Iranu. Sytuacja nasza uleg³a pogorszeniu, by³ymy szykanowane, na ka¿dym kroku podkrelano, ¿e jestemy wrogami sowieckiego narodu... Kiedy dobieg³a koñca ta straszna wojna, wydawa³o siê ¿e najgorsze za nami, zaczê³ymy z matk¹ zastanawiaæ siê, jak¹ marszrutê wybraæ w powrotnej drodze do wymarzonej ojczyzny. Zdecydowa³ymy, ¿e najpierw pojedziemy do dziadka na Wo³yniu, a potem dalej do Polski. Wszystkich, którzy zadeklarowali powrót do kraju, przewieziono w okolice Charkowa, do sowchozu, pracowa³ymy przy ró¿nych robotach rolnych, ale nie by³o ju¿ g³odu. POMNIKI I FIGURY NAGROBNE zachowane na cmentarzach £yczakowskim i Obroñców Lwowa oraz Janowskim. Pocz. XIX po³. XX w. Rzebiarze: H. Witwer, A., J. i L. Schimserowie, A.i H. Perierowie, L. Marconi, P. Filippi, C. Godebski, T. Bar¹cz, J. Markowski, K. i S. Ostrowscy, J. Naborczyk, T. B³otnicki, L. Drexlerówna i inni. POMNIKI I FIGURY NAGROBNE niezachowane na zniesionych cmentarzach Stryjskim, Gródeckim, na Paparówce, ¿ydowskich i in. XVIII XX w. RZEBY I P£ASKORZEBY zachowane na reprezentacyjnych gmachach: Teatrze Wielkim, Uniwersytecie, Politechnice, Kasynie Narodowym, Dworcu G³ównym, wi¹tyniach, urzêdach, bankach, kamienicach i willach. Pocz. XIX po³. XX w. Jadwiga Cieczkiewicz (uzup. AC) LWÓW UCZELNIE AKADEMICKIE UNIWERSYTET im. króla JANA KAZIMIERZA W 1658 r. na zjedzie generalnym polskiej prowincji jezuickiej wystosowano probê do genera³a zakonu w Rzymie o otwarcie akademii we Lwowie. Równoczenie rada miejska miasta wys³a³a list do króla Jana Kazimierza ... aby na ozdobê majestatu Rzeczypospolitej nowa akademia we Lwowie stanê³a. Sejmik w S¹dowej Wiszni wy³oni³ specjaln¹ delegacjê, aby poprzeæ tê sprawê na sejmie w 1661 r. Lwowskie Kolegium Jezuickie, które mia³o byæ baz¹ projektowanej akademii, znajdowa³o siê wówczas w rozkwicie i posiada³o dwa wydzia³y: teologiczny i filozoficzny. Idei powo³ania nowej uczelni sprzeciwia³a siê Akademia Krakowska, pragn¹ca zachowaæ pierwszeñstwo. Utrudnia³a wszelkimi sposobami powo³anie akademii we Lwowie, powo³uj¹c siê m.in. na konstytucjê uchwalon¹ na sejmie w 1633 r., wykluczaj¹c¹ powstawanie równorzêdnych jej zak³adów naukowych. W styczniu 1661 roku król Jan Kazimierz w czasie wizyty w krakowskim klasztorze Jezuitów podpisa³ dyplom erekcyjny Akademii Lwowskiej. Stwierdzi³ tam, ¿e Akademii ma byæ udzielony tytu³ Uniwersytetu. W 1758 r. król August III Sas potwierdzi³ fundacjê Akademii lwowskiej jako dwuwydzia³owej wy¿szej uczelni (teologia i filozofia). Rok póniej, w 1759 r. papie¿ Klemens XIII zatwierdzi³ powstanie tej Akademii, a jej uroczyste otwarcie odby³o siê 11 grudnia tego samego roku. Akademia mieci³a siê w gmachu Kolegium Jezuickie- 51 52 we Lwowie odby³a siê uroczystoæ jego wrêczenia. Tak¹ refleksj¹ dzieli³a siê na d³ugo przed tym wydarzeniem: Tak rzadko odczuwamy szczêcie w chwili, kiedy ono nam towarzyszy. Dopiero kiedy przeminie, spogl¹damy wstecz i wtedy, zdumieni, dostrzegamy jak bardzo bylimy szczêliwi. To przemo¿ne uczucie by³o udzia³em wszystkich Sybiraków, a potem pozostawa³a wiadomoæ wiernoci swojej drodze ¿yciowej, która dawa³a tê niezwyk³¹ si³ê, tak potrzebn¹ do przetrwania. Ale jest przecie¿ granica cierpienia, poza ni¹ ju¿ nie ma radoci, ale nigdy nie umiera nadzieja, nawet taka niewielka, na to, ¿e wróci siê do Polski, chocia¿ na chwilê, do tej najpiêkniejszej i najwiêtszej Ojczyzny. I wróci³a Irena jeszcze na chwilê do Ojczyzny. Trwa³a ta chwila od 6 do 12 listopada 2005. 9 listopada spotkali siê z ni¹ tarnopolanie krakowscy. Jak zwykle rozmowa toczy³a siê wokó³ spraw Polaków w Tarnopolu, ale te¿ pytalimy p. Irenê, jakie s¹ jej plany w zwi¹zku z otrzymanym obywatelstwem. Chcia³abym umrzeæ w Polsce powiedzia³a. Niestety, Bóg chcia³ inaczej. Umar³a 25 listopada 2005 w Tarnopolu, a pochowana zosta³a w rodzinnym Szumsku, obok swej matki. Miejsce to sama wskaza³a, porz¹dkuj¹c w padzierniku groby rodzinne przed 1 listopada. A nam có¿ pozosta³o tylko modlitwa i pamiêæ o tak wspania³ym Cz³owieku, jakim by³a p. Irena Berg. Anna Madej LES£AW HAWLING (19252006) By³ wspó³za³o¿ycielem oraz d³ugoletnim i wielce zas³u¿onym prezesem katowickiego oddzia³u Tow. Mi³oników Lwowa i Kresów PW, a tak¿e wieloletnim cz³onkiem Zarz¹du G³ównego Towarzystwa. Zmar³ 30 stycznia tego roku. Urodzi³ siê we Lwowie w rodzinie o g³êbokich tradycjach patriotycznych. Ojciec, Zygmunt, by³ legionist¹, uczestnikiem walk o niepodleg³oæ Ojczyzny w latach 191420. Do wybuchu II wojny Leszek ukoñczy³ prywatn¹ szko³ê powszechn¹ Braci Szkolnych przy ul. Lelewela i jeszcze dwie klasy w XI Gimnazjum przy ul. Szymonowiczów. Pod- Z ¿a³obnej karty W grudniu 1945 roku dotar³ymy na Wo³yñ do dziadka. Nie mia³ymy pojêcia o tym, jak wrogo miejscowi Ukraiñcy byli nastawieni do Polaków, a nas uwa¿ano za Sowietów tak¿e, bo przyjecha³ymy z g³êbi Rosji. Prze¿y³ymy koszmar, codziennie ociera³ymy siê o mordy i rzezie, pierwszy presji wydarzeñ nie wytrzyma³ dziadek, ciê¿ko zachorowa³, o natychmiastowym wyjedzie nie by³o mowy. Trzeba by³o czekaæ, z Polski dochodzi³y do nas wiadomoci, ¿e w³adza ludowa wyda³a wojnê przedwojennym oficerom i ich rodzinom, nie do rzadkoci nale¿¹ zsy³ki na Sybir. W Polsce nie mia³ymy ¿adnej rodziny, nasze korzenie by³y tu na Kresach Wschodnich. I tak Irena Berg pozosta³a na swojej ziemi ojczystej. W 1950 z wyró¿nieniem ukoñczy³a szko³ê redni¹ w Szumsku, w tym samym roku przymusowo wydano jej paszport sowiecki. Wyjecha³a na studia medyczne do Lwowa, a po ich ukoñczeniu, w 1956 roku, skierowano j¹ do pracy w Tarnopolu, gdzie przez 35 lat pracowa³a jako lekarz rentgenolog w wojewódzkim szpitalu przeciwgruliczym. Gdy w 1989 roku zak³adano w Tarnopolu Towarzystwo Kultury Polskiej, Irena Berg czynnie w³¹czy³a siê w jego dzia³alnoæ. Gdy tylko pos³ysza³a na ulicy kogo mówi¹cego po polsku, podchodzi³a, opowiada³a o Towarzystwie, wrêcz do niego zaprowadza³a. Pracowa³a bezinteresownie i z pe³nym powiêceniem przez 15 lat. To ona zorganizowa³a i prowadzi³a bibliotekê. To ona zebra³a grupê starszych pañ, które regularnie porz¹dkowa³y polskie groby na cmentarzu tarnopolskim i to do niej zg³aszali siê Polacy przyje¿d¿aj¹cy z kraju, a nie mog¹cy odnaleæ grobów swoich bliskich. Jeszcze w czasie ostatniej wycieczki tarnopolan we wrzeniu 2005 by³a nasz¹ przewodniczk¹ po cmentarzu. Bez niej nie odby³a siê ¿adna uroczystoæ czy wa¿ne spotkanie z goæmi z RP. Ona te¿ zajmowa³a siê rozdzielaniem pomocy z Polski, wiedzia³a, kto jej najbardziej potrzebuje. By³a wielkim autorytetem nie tylko dla Polaków w Tarnopolu, ale i tarnopolan w Polsce. Nie darmo rokrocznie zapraszali j¹ na swoje zjazdy. Uczciwie i rzetelnie przedstawia³a problemy Towarzystwa. W³aciwie ¿y³a Towarzystwem. W 2005 r. Prezydent RP nada³ Irenie Berg polskie obywatelstwo. 25 lipca w konsulacie czas okupacji niemieckiej wraz ze starszym bratem Mieczys³awem uczêszcza³ na tajne komplety, zakoñczone matur¹. Jednoczenie obaj w³¹czyli siê w dzia³alnoæ konspiracyjn¹ AK. Po ponownym wkroczeniu wojsk sowieckich do Lwowa w 1944 r. pracowa³ na budowie. W 1945 r. rozpocz¹³ studia na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej, a po ekspatriacji w 1946 r. kontynuowa³ je na Politechnice Wroc³awskiej. Po ukoñczeniu studiów w 1951 r. podj¹³ pracê zawodow¹: w latach 195160 w Zjednoczeniu Przemys³u Metali Nie¿elaznych, a od 1960 a¿ do emerytury w Biurze Projektów PMN Bipromet. Awansowa³ od projektanta do kierownika Dzia³u Budowlanego i kierownika Zespo³u Rzeczoznawców. Bra³ udzia³ w projektowaniu wa¿nych obiektów przemys³owych w kraju (Lubiñskie Zag³êbie Miedziowe) i za granic¹ (Indie). Jako prezes Oddzia³u TMLiKPW nieprzerwanie od 1991 r. oraz jako cz³onek ZG bardzo zas³u¿y³ siê swoj¹ dzia³alnoci¹ na rzecz rodowiska polskiego we Lwowie i Ma³opolsce Wschodniej. Odznaczono Go za to Z³ot¹ Odznak¹ Towarzystwa i Krzy¿em Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. By³ wielkim mi³onikiem Miasta swego pochodzenia, st¹d mocno anga¿owa³ siê w sprawy lwowskie pomoc¹ materialn¹ dla Polaków, dla polskich szkó³ i przedszkoli, organizacj¹ kolonii dla dzieci, ratowaniem grobów na lwowskich cmentarzach. Pozosta³ wierny tradycji patriotycznej i swoim dowiadczeniom konspiracyjnym. Z wielkim zaanga¿ownaniem przewodzi³ spo³ecznoci Kresowian w obchodach wi¹t pañstwowych i w mszach w. za dusze poleg³ych i pomordowanych na Wschodzie. cile wspó³pracowa³ ze rodowiskiem Obszaru Lwowskiego i Kresów Wschodnich wiatowego Zwi¹zku ¯o³nierzy AK w Katowicach. Anga¿owa³ siê w fundowanie tablic pami¹tkowych dokumentuj¹cych walkê i martyrologiê Polaków na Kresach, a wczeniej na rzecz budowy pomnika Marsza³ka Pi³sudskiego w Katowicach. Dzia³a³ w Stowarzyszeniu Architektów RP, a tak¿e w Stow. In¿ynierów i Techników Hutnictwa. Przewodniczy³ Zespo³owi ds. Ochrony Zabytków go przy kociele Jezuitów (przy póniejszym placu Trybunalskim). Profesorami tej uczelni byli wtedy m.in. orientalista Tadeusz Krusiñski, heraldyk Kasper Niesiecki oraz Grzegorz Piramowicz, póniejszy sekretarz Komisji Edukacji Narodowej. Wród uczniów byli: Jan S. Jab³onowski, Ignacy Krasicki, Franciszek Karpiñski. Kasata zakonu Jezuitów w 1773 r. (wkrótce po I rozbiorze w 1772 r.) przekszta³ci³a Akademiê lwowsk¹ w szko³ê redni¹, ale rz¹d austriacki potrzebowa³ wykszta³conych urzêdników do zarz¹dzania now¹ prowincj¹ w monarchii habsburskiej. W 1784 r. cesarz Józef II podpisa³ dyplom fundacyjny uniwersytetu Józefiñskiego, który w tym roku rozpocz¹³ dzia³alnoæ. Zajmuj¹c gmach Kolegium Jezuickiego na urzêdy gubernialne, uniwersytet ulokowano w budynku klasztornym i kociele skasowanego zakonu Trynitarzy przy ul. Krakowskiej. Pierwszym rektorem zosta³ biskup przemyski ks. Wac³aw Belañski, jêzykiem wyk³adowym by³a ³acina. Uczelnia sk³ada³a siê 4 wydzia³ów: Filozoficznego, Prawnego, Medycznego i Teologicznego. Po III rozbiorze Polski (1795) Austrii przypad³ obszar obejmuj¹cy tak¿e Kraków. W 1805 r. przeniesiono Uniwersytet lwowski do Krakowa, a we Lwowie powsta³o Liceum, które by³o instytucj¹ poredni¹ miêdzy szko³¹ redni¹ a uniwersytetem. W 1817 r. Liceum lwowskie przekszta³cono ponownie w uniwersytet, a powtórny akt fundacyjny wystawi³ cesarz Franciszek I. Zabrak³o jednak wydzia³u lekarskiego, a wydzia³ filozoficzny sta³ siê kursem wstêpnym do innych wydzia³ów. W istocie wiêc Uniwersytet sprowadza³ siê do wydzia³ów prawa i teologii i podporz¹dkowany by³ ca³kowicie w³adzy administracyjnej. Po upadku Powstania Listopadowego Uniwersytet lwowski, mimo zaostrzenia kursu politycznego, prowadzi³ dzia³alnoæ na niezmienionych zasadach organizacyjnych i programowych. Profesorowie Polacy nale¿eli do wyj¹tków, jak np. Franciszek Stroñski, kieruj¹cy katedr¹ filozofii. Jedynie na wydziale prawa Polacy doæ licznie zajmowali stanowiska adiunktów, wród nich Florian Ziemia³kowski i Franciszek Smolka (odebrano im jednak tytu³y doktorów za dzia³alnoæ konspiracyjn¹). Wiosna Ludów 1848 r. stworzy³a mo¿liwoæ polonizacji Uniwersytetu Lwowskiego. Ju¿ niebawem, w kwietniu tego roku, Uniwersytet otrzyma³ prawo nauczania w jêz. polskim., jednak na krótko, bo po kilku miesi¹cach austriackie w³adze wojskowe przesz³y do kontrakcji. 2 listopada gen. Hammerstein zbombardowa³ centrum Lwo- 53 Hutniczych ta dzia³alnoæ zosta³a wysoko oceniona, czego wyrazem by³y odznaczenia, a¿ po Odznakê Honorow¹ NOT. mieræ Les³awa Hawlinga sta³a siê dla spo³ecznoci kresowej nie tylko w Katowicach wielk¹ strat¹. ¯egnano Go z wielkim ¿alem, bo niezale¿nie od swych dokonañ cieszy³ siê sympati¹ jako cz³owiek kole¿eñski, ¿yczliwy, niekonfliktowy, religijny. Pochowano Go na cmentarzu komunalnym, a mszê w. i ceremonie przy grobie odprawi³ ks. prof. Józef Krêtosz, znany historyk Kocio³a. Przyby³y delegacje TMLiKPW z szeregu miast. Z TAMTEJ STRONY ŒWIETNA (?) WSPÓ£PRACA W lutym przeczytalimy w prasie (Dziennik Polski 44/06) taki oto tytu³: Dom dla Polonii. Lwowskie w³adze popieraj¹ starania mniejszoci polskiej. No, nareszcie pomylelimy. Czytamy dalej: Gubernator obwodu lwowskiego Petro Olijnyk zadeklarowa³ poparcie dla starañ Polonii o otwarcie Domu Polskiego we Lwowie. I jeszcze dalej: Sprawê mog³oby rozwi¹zaæ odkupienie przez polski rz¹d zabytkowej kamienicy nale¿¹cej przed wojn¹ do Polskiego Towarzystwa Katolickiego, w której mieci siê teraz teatr wojskowy. No wietnie, ten dawny Dom Katolicki przy ul. Gródeckiej (w ostatnich latach nieraz odbywa³y siê tam polskie imprezy, m.in. uroczystoæ na 180-lecie szko³y w. Marii Magdaleny w 1996 r.). Potem pan Petro Olijnyk mówi jeszcze o wietnie rozwijaj¹cej siê wspó³pracy polsko-ukraiñskiej, i ¿e robimy co mo¿emy, by jak najlepiej zaspokoiæ potrzeby polskiej mniejszoci... A na koñcu czytamy: Ostateczne rozwi¹zanie kwestii Domu Polskiego we Lwowie zale¿y, w ocenie gubernatora Olijnyka, od dalszych decyzji strony polskiej Ukra- 54 By³ artyst¹: satysfakcjê dawa³o Mu malowanie. Fascynowa³y Go krajobrazy morskie, nale¿a³ do stowarzyszenia malarzy marynistów. Swymi obrazami obdarowywa³ przyjació³. Leszek by³ przede wszystkim porz¹dnym cz³owiekiem, w starym, dobrym lwowskim stylu. Czeæ Jego pamiêci. Opracowano na podstawie wspomnienia, nades³anego przez Oddzia³ TMLiKPW w Katowicach. iñcy oczekuj¹ na zwrot budynku w Przemylu, w którym przed wojn¹ mieci³ siê Ukraiñski Dom Ludowy, i u³atwienia w ruchu granicznym, ale tak¿e od decyzji w³adz wojskowych. A wiêc uczmy siê, jak siê po przyjacielsku rozmawia: jak im o d d a m y w Przemylu, to oni nam s p r z e d a d z ¹ we Lwowie. Logiczne, prawda? * * * Nied³ugo trzeba by³o czekaæ na dalszy ci¹g sprawy. W niespe³na tydzieñ póniej w tej samej gazecie (60/06) czytamy tytu³: Dom nie dla Polonii. Konsul RP oburzony zachowaniem ukraiñskich w³adz. Okazuje siê, ¿e zaprotestowa³ dyrektor teatru i nacjonalici, wiêc p. Petro Olijnyk wycofa³ siê. A swoj¹ drog¹ wierz¹c bez reszty w tzw. spiskow¹ teoriê dziejów nie mamy w¹tpliwoci, ¿e od razu by³o wiadome, i¿ Domu Katolickiego nie oddadz¹, tylko gubernator musia³ siê popisaæ niezwyk³¹ trosk¹ o lwowskich Polaków. Wobec rz¹du RP i wszystkich Polaków. Jaki ukraiñski politolog uwa¿a, ¿e szanse rozwi¹zania problemu DP pojawi¹ siê jakoby, gdy w wyborach na mera Lwowa wygra Andrij Sadowyj, natomiast ponowne zwyciêstwo Wasyla Kujbidy (by³ ju¿ dwa razy merem, a po nim Buniak ten od odbudowy Wysokiego Zamku), znowu przekreli sprawê. Tu nie mamy oczywicie w¹tpliwoci. Równie¿ i te, czy p. Sadowyj bêdzie a¿ tak niezale¿ny. Ukoronowaniem farsy jest list prezydenta Juszczenki (!), który przywióz³ niespodziewanie ambasador Ukrainy do prezydenta Przemyla. Wielki przyjaciel Polski Wiktor Juszczenko p r z y p o m i n a o oczekiwaniach strony ukraiñskiej w kwestii z w r o t u Ukraiñcom przedwojennego Ludowego Domu Ukraiñskiego. Prezydent Przemyla stan¹³ na wysokoci zadania i odpowiedzia³ ambasadorowi to, co nale¿a³o. Widzimy jeszcze jedno wyjcie: o z w r o t budynku na ul. Gródeckiej dawnego Domu Katolickiego powinien siê upomnieæ nasz Koció³, przedwojenny w³aciciel. Wczeniejsz¹ informacjê na temat Domu Polskiego we Lwowie zamiecilimy w CL 1/06, s. 48. LWOWSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU Powsta³ w lipcu 1994 roku z imicjatywy pani dyrektor Mokotowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Warszawie prof. Zofii Iwanickiej jako filia MUTW, cz³onka Miêdzynarodowego Stowarzyszenia UTW AIUTA. G³ównym celem dzia³alnoci naszego UTW jest stworzenie dla starszych osób jego s³uchaczy wspólnoty ludzi zjednoczonych wzajemn¹ ¿yczliwoci¹ i chêci¹ pomocy blinim, d¹¿¹cych do pog³êbienia wiedzy i dóbr kultury, ku radoci w³asnej i po¿ytkowi spo³ecznoci polskiej we Lwowie. Lwowski Uniwersytet TW dzia³a przy Towarzystwie Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej jako organizacja spo³eczna, cile zwi¹zana zarówno z TKWZL, jak i Federacj¹ Organizacji Polskich nU. oraz innymi organizacjami sprzyjaj¹cymi odrodzeniu i rozwojowi kultury polskiej we Lwowie. Lwowski UTW wa (z cytadeli), a budynki uczelni zosta³y powa¿nie zniszczone. Ogromne straty ponios³a biblioteka. Zajêcia zosta³y wznowione dopiero w 1851 r. Uniwersytet zosta³ pomieszczony w budynkach dawnego konwiktu wychowawczego dla m³odzie¿y szlacheckiej przy ul. w. Miko³aja. Uniwersytet uzyska³ autonomiê, ale pozosta³ pod cis³ym nadzorem w³adz wiedeñskich. Wydzia³ Filozoficzny przesta³ byæ przygotowawczym, podjê³o tam wyk³ady kilku Polaków, jak Jacek £obarzewski (za³o¿yciel uniwersyteckiego ogrodu botanicznego), Antoni Ma³ecki, Wojciech Urbañski; na Wydziale Prawa Wojciech Fangor i Józef Zielonacki. Profesorowie austriacko-niemieccy byli nieprzychylni Polakom, a sto³eczny charakter Lwowa w Galicji sprawi³, i¿ starania o polonizacjê tej uczelni toczy³y siê we Lwowie d³u¿ej i bardziej dramatycznie ni¿ w Krakowie. Ciê¿ar walki o spolszczenie Uniwersytetu spad³ na namiestnika Agenora Go³uchowskiego, Sejm Krajowy i poszczególnych profesorów. Nie sprzyja³y te¿ pe³nemu spolszczeniu uczelni stosunki narodowociowe w Galicji w 1862 r. w³adze powo³a³y kilka katedr na Wydziale Prawa z ukraiñskim jêzykiem wyk³adowym. Go³uchowski zaproponowa³ przyznanie takich katedr tak¿e Polakom, jednak nie dopucili do tego profesorowie niemieckojêzyczni. Walki o polskoæ uczelni jednak nie przerwano, ale zasadnicze zmiany rozpoczê³y siê w latach 60., gdy aktualna sta³a siê autonomia Galicji. Dekret cesarza Franciszka Józefa z 4 lipca 1871 przyniós³ zniesienie niemieckiego jêzyka wyk³adowego, ale dopiero po kilku latach niemieckiego jêzyka urzêdowego. W 1872 r. rektorem uczelni wybrano Polaka, Antoniego Ma³eckiego. Przywrócenie Wydzia³u Lekarskiego przewleka³ rz¹d austriacki a¿ do 1894 r. Od lat 70 XIX wieku datuje siê wszechstronny rozkwit Uniwersytetu Lwowskiego, oparty o znakomit¹ polsk¹ kadrê profesorów i prowadzone przez nich studia. Pomimo swych osi¹gniêæ i rangi by³ czwartym co do wielkoci uniwersytetem w monarchii austro-wêgierskiej (po wiedeñskim, praskim i budapeszteñskim) boryka³ siê z trudnociami materialnymi, poniewa¿ w bud¿ecie szkó³ wy¿szych Austrii by³ na przedostatnim miejscu. Budynek przy ul. w. Miko³aja od dawna nie odpowiada³ potrzebom uczelni, a du¿ym osi¹gniêciem by³o wzniesienie w 1905 r. budynku biblioteki uniwersyteckiej. Na prze³omie XIX/XX w. bujnie rozwinê³o siê ideowo-patriotyczne ¿ycie m³odzie¿y studenckiej. Pod koniec XIX w. niektóre wydzia³y na Uniwersytecie Lwowskim mog³y ju¿ rywalizowaæ Chór Lutnia przy UTW we Lwowie 55 jest pierwszym takim uniwersytetem na Kresach Po³udniowo-Wschodnich. Obecnie zrzesza ponad 230 osób w wieku 5696 lat. Przy UTW dzia³a chór Lutnia. Jego za³o¿ycielem w 1995 r. i kierownikiem pierwotnie przy Klubie Myli Katolickiej, a od 1996 r. przy UTW by³ p. Igor Iwanow. Do chóru zg³osi³o siê 40 osób, a jego repertuar sk³ada³ siê w du¿ej czêci z piosenek lwowskich, których muzykê do s³ów Krystyny Angielskiej komponowa³ pan Igor, a tak¿e ze starych szlagierów i kolêd. W po³owie 1996 r. z przyczyn obiektywnych, chór zaprzesta³ dzia³alnoci. Powsta³ na nowo w 1999 r. z inicjatywy p. Henryki Harazdy, ówczesnej prezeski lwowskiego UTW. Akompaniamentem i uk³adem na g³osy zajmuj¹ siê teraz panie Adela Jacyno akompaniatorka, oraz Maria So³omko dyrygentka chóru. Pierwszy wystêp chóru w obecnym sk³adzie odby³ siê 3 maja 1999 r. w Pa³acu Kultury we Lwowie. Potem piewa³ m.in. w czasie uroczystej mszy w. na cmentarzu w Zadwórzu w 80. rocznicê bitwy, podczas wycieczek na mszach w kocio³ach w Dukli i Przemylu, kilka razy w roku piewa³ w kociele w. Antoniego, a ostatnio u w. Marii Magdaleny. Chór wystêpuje te¿ z koncertami kolêd i z okazji wi¹t pañstwowych, a tak¿e na inauguracji i zakoñczeniu roku akademickiego przed s³uchaczami lwowskiego UTW. W 2002 r. chór Lutnia wzi¹³ udzia³ w IV Festiwalu Kultury Polskiej na Ukrainie, a w I Festiwalu Kultury Mniejszoci Narodowych otrzyma³ Dyplom Ministerstwa Kultury Ukrainy. W 2005 r. piewa³ wspólnie z chórem Echo w teatrze Skarbka z okazji wiêta Polonii, wystêpowa³ te¿ z okazji Dni Lwowa pod Ratuszem, na akademii 11 Listopada w szkole nr 10 oraz na ods³oniêciu pomnika w Hucie Pieniackiej. Obecnie chór ma w repertuarze 35 pieni patriotycznych, ludowych, okolicznociowych i ¿artobliwych oraz 28 pieni religijnych i 27 kolêd. Od padziernika 2003 r. przy lwowskim UTW dzia³a grupa plastyczna, która powsta³a równie¿ z inicjatywy dyrektorki Mokotowskiego UTW prof. Zofii Iwanickiej. Zofia Kosidor prezes UTW, Lwów 56 SZKO£A PLASTYCZNA WRZOS Od listopada 2003 r. dzia³a we Lwowie Szko³a Plastyczna Wrzos, za³o¿ona przez p. Mieczys³awa Ma³awskiego, prezesa Lwowskiego Towarzystwa Mi³oników Sztuk Piêknych W³asna Strzecha, z inicjatywy p. Marii Grzegockiej. Pedagogiem jest p. Irena Strilciw, docent Akademii Sztuk Piêknych we Lwowie. Szko³a liczy 15 osób (doros³ych). Zajêcia odbywaj¹ siê 23 razy w miesi¹cu dot¹d by³o ich 62, ponadto dwa plenery na terenie Lwowa oraz coroczne plenery w Drohiczynie. Uczestnicy szko³y aktywnie odbywaj¹ zajêcia, odwiedzaj¹ wystawy plastyków miejscowych i zagranicznych. Edukacjê w zakresie historii sztuki zyskuj¹ z referatów i odczytów, które sami opracowuj¹. Niektóre z referatów przedstawiano równie¿ na posiedzeniach LUTW. Odby³y siê 3 wystawy indywidualne: pp. E. Tajner, M. Grzegockiej i L. Bagrij. Wystawy zbiorowe urz¹dzane s¹ corocznie na zakoñczenie roku akademickiego w lokalu Towarzystwa (gdzie odbywaj¹ siê zajêcia), a z okazji X-lecia LUTW zaprezentowano ekspozycjê w miejskiej galerii. Maria Grzegocka starocina grupy seniorów SP Wrzos, Lwów Ewa Tajner i jej wystawa Zofia Kosidor POLACY z POLAKAMI STOWARZYSZENIE LEKARZE NADZIEI PROMUJE ZDROWY STYL ¯YCIA WRÓD M£ODZIE¯Y POLSKICH SZKÓ£ NA KRESACH WSCHODNICH W poprzednim numerze zamiecilimy notatkê o grudniowym wyjedzie ekipy Stowarzyszenia Lekarze Nadziei z Krakowa na teren Ma³opolski Wschodniej. Obecnie szerzej omawia tê misjê kierownik ekipy (i prezes SLN) prof. dr Zbigniew Ch³ap. W statucie Stowarzyszenia Lekarze Nadziei, pozarz¹dowej organizacji humanitarnej po¿ytku publicznego, zapisano, ¿e jednym z celów Stowarzyszenia jest realizacja programów profilaktyki i ochrony zdrowia ludnoci, a szczególnie promocja zdrowia wród dzieci i m³odzie¿y nb. nie tylko w Polsce, ale tak¿e poza jej obecnymi granicami. W zwi¹zku z powy¿szym co roku nasze ekipy medyczne wyje¿d¿aj¹ do ró¿nych szkó³ polskich rozrzuconych na wielkich obszarach Kresów Wschodnich. W ostatnich latach odwiedzilimy wiele szkó³ Bukowiny pó³nocnej okolic Czerniowiec oraz Bukowiny po³udniowej regionu Suczawy, a w grudniu 2005 roku na trasie naszej misji znalaz³y siê szko³y w Mociskach, Strzelczysakch, Lwowie i Drohobyczu*. Mamy ustalony program takich misji medycznych: n n n nasi lekarze, za zgod¹ dyrekcji szko³y i rodziców, przeprowadzaj¹ badania i konsultacje lekarskie ogólne i specjalistyczne, np. ortopedyczne, psychologiczno-psychiatryczne i inne, nasi pedagodzy, instruktorzy higieny szkolnej, nawi¹zuj¹ bezporednie rozmowy z m³odzie¿¹, nauczycielami i ewent. rodzicami nt. promocji zdrowia, higieny osobistej, czêsto w formie krótkich prelekcji, nasi wolontariusze, studenci medycyny, przekazuj¹ ka¿dej szkole w pe³ni wyposa¿one apteczki szkolne, sprzêt sportowy i rehabilitacyjny, rodki higieny osobistej, w tym obowi¹zkowo: szczoteczki i pastê do zêbów, a na pocieszenie wyroby czekoladowe ¿yczliwie podarowane dzieciom przez krakowski Wawel. z dyscyplinami naukowymi na Uniwersytecie Jagielloñskim: na filozofii we Lwowie wietne studia historyczne prowadzili Ksawery Liske, Ludwik Finkel, Tadeusz Wojciechowski, Szymon Askenazy; w zakresie filologii polskiej Wilhelm Bruchnalski, Roman Pilat, Józef Kallenbach, Jan Kasprowicz, a filologii klasycznej Ludwik Æwikliñski, Bronis³aw Kruczkiewicz, Tadeusz Sinko. Na polu filozofii dzia³alnoæ naukowa i pedagogiczna Kazimierza Twardowskiego uformowa³a szko³ê, z której czerpa³y potem wszystkie uniwersytety II Rzeczypospolitej. W ró¿nych dyscyplinach nauk przyrodniczych: zoolog Benedykt Dybowski, Józef Nusbaum-Hilarowicz, botanik Marian Raciborski, fizyk Marian Smoluchowski, geograf Eugeniusz Romer. Na Wydziale Prawa wyk³adali wybitni uczeni: Leon Biliñski, Oswald Balzer, W³adys³aw Abraham, Leon Piniñski, ekonomici Stanis³aw G³¹biñski i Stanis³aw Grabski. Lwowsk¹ medycynê reprezentowali Ludwik Rydygier, Antoni Gluziñski, Leon Popielski, Emanuel Machek, Stanis³aw B¹dzyñski. Od 1901 r. na Uniwersytecie Lwowskim mia³y miejsce wyst¹pienia studentów ukraiñskich, ¿adaj¹cych przekszta³cenia uczelni w dwujêzyczn¹, mimo ¿e prawa Ukraiñców do osobnych, równoleg³ych z polskimi niektórych katedr oraz jêzyka wyk³adowego i egzaminacyjnego ukraiñskiego by³y respektowane. Komplikuj¹ca siê sytuacja miêdzynarodowa przed 1914 r. wygasi³a te zatargi. I wojna spowodowa³a czêciowe rozproszenie siê kadry profesorskiej. Uniwersytet przerwa³ swoj¹ dzia³alnoæ, gdy Lwów zajêli Rosjanie. Podjêta zosta³a na nowo, gdy do miasta powrócili Austriacy. Po odzyskaniu przez Polskê niepodleg³oci siedzib¹ Uniwersytetu który otrzyma³ imiê swego fundatora, króla Jana Kazimierza sta³ siê obszerny i monumentalny gmach dotychczasowego galicyjskiego Sejmu Krajowego. Inauguracja odby³a siê 25 X 1919 r., ale normalna praca naukowo-dydaktyczna rozpoczê³a siê dopiero w nastêpnym roku, na skutek zagro¿enia Lwowa walkami z Ukraiñcami i wojn¹ z Rosj¹ bolszewick¹ oraz udzia³u w nich zarówno studentów, jak i wyk³adowców (191820). Uniwersytet Jana Kazimierza mia³ pocz¹tkowo 4 wydzia³y: Teologiczny, Prawa, Filozoficzny i Lekarski. Wydzia³ Filozoficzny podzielono w 1924 r. na Matematyczno-Przyrodniczy i Humanistyczny. W okresie II RP uczelnia prze¿y³a swój najintensywniejszy w historii rozwój naukowy. Z UJK wysz³y pokolenia znakomitych uczonych polskiej i wiatowej s³awy. 57 Badanie dzieci Prof. Zbigniew Ch³ap w trakcie wyk³adu w Mociskach Zwykle, jeli czas pozwala, badamy równie¿ doros³ych mieszkañców, zw³aszcza na wsiach polskich, gdzie spotyka siê bardzo wielu ludzi starych, schorowanych, potrzebuj¹cych pomocy. Wzruszaj¹ce jest, ¿e ludzie ci zachowali jêzyk polski, chêtnie rozmawiaj¹, a ¿egnaj¹c siê z nami dziêkuj¹ nie tylko za zaopatrzenie ich w leki, ale i za nadziejê, ¿e nie zostan¹ sami. W ramach ostatniej naszej misji w grudniu 2005 roku zosta³a przygotowana konferencja pt. Szko³a i zdrowie, któr¹ zorganizowalimy wspólnie z Federacj¹ Polskich Organizacji na Ukrainie (prezes p. Emilia Chmielowa) w polskiej szkole w Mociskach (dyrektor Teresa Teterycz). Konferencja by³a przeznaczona dla nauczycieli, wychowawców, lekarzy, pracowników ochrony zdrowia zarówno polskich, jak i ukraiñskich. Pe³nego poparcia udzieli³y lokalne w³adze, szczególnie mer miasta Mocisk. Tematyka konferencji dotyczy³a niezwykle wa¿nego obecnie problemu, tj. promocji zdrowia i zdrowego stylu ¿ycia m³odzie¿y szkolnej, który nb. poruszalimy ju¿ w 2003 roku w Czerniowcach w czasie konferencji na tamtejszym Uniwersytecie. W pierwszej czêci wyg³oszonych zosta³o 7 referatów, obejmuj¹cych takie zagadnienia jak: potrzeba powszechnej mobilizacji spo³eczeñstwa: rodziców, nauczycieli, wychowawców, w³adz i administracji celem ochrony zdrowia m³odego pokolenia nara¿onego obecnie na szereg patogennych czynników wspó³czesnej cywilizacji, l za³o¿enia organizacyjne przy tworzeniu tzw. szkó³ promuj¹cych zdrowie, l instrukta¿ dla higienistów szkolnych, którzy powinni zajmowaæ siê promocj¹ zdrowego styl ¿ycia, l zapobieganie infekcjom wieku szkolnego. l W drugiej czêci konferencji raczej o charakterze seminaryjnym zosta³y poruszone problemy tzw. dzieci trudnych ze specjalistycznym wyk³adem nt. dzieci autystycznych. Bardzo mi³ym akcentem konferencji by³y wietnie przygotowane wystêpy zespo³ów tanecznych i recytacje m³odzie¿y, poruszaj¹ce do g³êbi swoj¹ patriotyczn¹ wymow¹. Konferencja zgromadzi³a ponad 140 uczestników przyby³ych nawet z odleg³ych okolic kraju, wzbudzi³a du¿e zainteresowanie, czego dowodem by³a o¿ywiona dyskusja i postanowienie kontynuowania tego rodzaju spotkañ i wymiany dowiadczeñ. Wydaje siê, ¿e konferencja dobrze wpisa³a siê w tak potrzebny dialog polskiego i ukraiñskiego spo³eczeñstwa, próbuj¹cego rozwi¹zywaæ podobne problemy wychowawcze i zdrowotne m³odzie¿y. Natomiast nie tylko organizatorzy konferencji z przykroci¹ zanotowali fakt, ¿e nie zjawi³ siê na konferencji nikt z przedstawicieli polskich placówek, np. z niedalekiego przecie¿ konsulatu. Nie by³o nawet zwyczajowo nadsy³anych wyrazów zainteresowania czy pozdrowieñ... Stowarzyszenie Lekarze Nadziei ma zamiar kontynuowaæ i poszerzaæ akcje promocji zdrowia i zdrowego stylu ¿ycia wród m³odego pokolenia Polaków tak w kraju, jak i poza jego dzisiejszymi granicami w przewiadczeniu, ¿e perspektywicznie jest to najwa¿niejsze zadanie zabezpieczenia biologicznego bytu spo³eczeñstwa. prof. dr Zbigniew Ch³ap * 58 Misja zosta³a wsparta przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska (dotacja). W Krakowie i dalej ASYMETRIA TOTALNA Poni¿sz¹ relacjê otrzymalimy z Rzeszowa. O sprawach tych w oparciu o krakowsk¹ prasê piszemy tak¿e w rubryce Naszym zdaniem. W Przemylu zamieszkuje piêæ razy mniej Ukraiñców ni¿ Polaków we Lwowie. W okresie III RP zwrócono mniejszoci ukraiñskiej kilkanacie obiektów i dzia³ek budowlanych, w tym: l gmach liceum; l pa³ac biskupów greckokatolickich, który nie stanowi³ w³asnoci ukraiñskiej, lecz by³ przez kuriê u¿ytkowany. Od II wojny by³o tam muzeum i obecnie pañstwo polskie musi wyasygnowaæ kilkanacie milionów z³otych na budowê nowej siedziby dla Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej; l cztery wielomieszkaniowe kamienice, m.in. przy Rynku 12, ul. Basztowej 13 i in., a przed komisj¹ maj¹tkow¹ toczy siê postêpowanie o zwrot kolejnych nieruchomoci. Obecnie strona ukraiñska, wspierana przez najwy¿sze w³adze Ukrainy, naciska na prezydenta Przemyla o szybki zwrot tzw. Domu Ukraiñskiego, a ostatnio ambasador Ukrainy dorêczy³ list prez. Juszczenki w sprawie budowy Narodnego Domu Ukrainy. Dotychczas prezydent Przemyla zajmowa³ racjonalne stanowisko zgodne z logik¹ ¿e miasto przeka¿e obiekt, pod warunkiem ¿e w³adze Lwowa zapewni¹ tamtejszym Polakom odpowiednie pomieszczenia na Dom Polski. O spe³nienie tego postulatu Polacy zabiegaj¹ bez skutku od lat. Zwróæmy uwagê, ¿e we Lwowie s¹ liczne obiekty wzniesione niegdy z polskich rodków spo³ecznych np. Sokó³ przy ul. £yczakowskiej które stanowi¹ wszak w³asnoæ wspó³czesnych Polaków we Lwowie jako Na Wydziale Teologicznym do najznakomitszych profesorów nale¿eli ksiê¿a Jan Stepa, Alojzy Klawek, Józef Umiñski, Szczepan Szydelski, Adam Gerstman; na Wydziale Prawa oprócz wczeniej wymienionych: Ludwik Ehrlich, Karol Stefko, Roman Longchamps de Berier, Przemys³aw D¹bkowski; na Wydziale Lekarskim: Rudolf Weigl, Józef Markowski, Roman Rencki, Jakub Parnas, Tadeusz Ostrowski, Witold Nowicki, Adam Bednarski; na Wydziale Humanistycznym oprócz wczeniej wymienionych: filozofowie Kazimierz Ajdukiewicz i Roman Ingarden, historycy Stanis³aw Zakrzewski, Aleksander Semkowicz, Kazimierz Bujak, Adam Szel¹gowski, Stanis³aw £empicki, historycy sztuki W³adys³aw Podlacha i Mieczys³aw Gêbarowicz, filolodzy klasyczni Jerzy Kowalski i Ryszard Gansiniec, romanista Edward Porêbowicz, jêzykoznawca Jerzy Kury³owicz, archeolodzy i etnolodzy Jan Czekanowski, Edmund Bulanda, Tadeusz Sulimirski, polonici poza wczeniej wymienionymi: Antoni Ma³ecki, Juliusz Kleiner, Edward Kucharski; na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym: matematycy Stefan Banach twórca lwowskiej szko³y matematycznej, Hugo Steinhaus, Stanis³aw Róziewicz, Eustachy ¯yliñski, fizycy Stanis³aw Loria, Szczepan Szczeniowski, przyrodnicy oprócz wczeniej wymienionych: Kazimierz Sembrat, Stanis³aw Kulczyñski, geografowie August Zierhoffer, Henryk Arctowski, Józef Zwierzycki, Jan Samsonowicz, Julian Tokarski. Wybuch II wojny wiatowej zakoñczy³ tragicznie kilkuwiekowe dzieje Uniwersytetu Lwowskiego, którego ostatnim wcieleniem by³ UJK. Czêæ profesorów i pracowników naukowych w czasie kolejnych okupacji straci³a ¿ycie lub zosta³a deprtowana. Po zakoñczeniu wojny profesorowie lwowscy zasilili wszystkie dawne i nowe uniwersytety krajowe, nie wy³¹czaj¹c krakowskiego, a tak¿e wiele zagranicznych. Danuta Nespiak Na temat miasta Lwowa znalaz³y siê w numerach CL nastêpuj¹ce has³a: Po³o¿enie i system wodny 1/01 Rozwój i ustrój 1/2000 Dzielnice S/99, 4/99, 1/01 Parki i plantacje miejskie 4/03 Cmentarze 4/03 Pomniki 2/06 Uczelnie akademickie 1. Uniwersytet JK 2/06 59 spadkobierców budowniczych tych obiektów. Wg europejskich standardów prawa, obowi¹zek zwrotu takich obiektów jest bezdyskusyjny. Kiedy Warszawa przy swej trudnej do zrozumienia ustêpliwoci gotowa by³a kupiæ za 1 milion dolarów prawie zrujnowany teatr wojskowy przy ul. Gródeckiej (plus remont szacowany na 2 mln USD), natychmiast podniesiono cenê na 2,5 mln USD, a nastêpnie w ogóle zablokowano sam¹ mo¿liwoæ sprzedania tego obiektu stronie polskiej (piszemy o tym na s. 54). Je¿eli prezydent Przemyla ugnie siê i odda Dom Ukraiñski bezwarunkowo, szansa na uzyskanie Domu Polskiego we Lwowie bêdzie stracona. Od chwili powstania samostijnej Ukrainy w³adze Lwowa nie zwróci³y mniejszoci polskiej ¿ a d n e g o o b i e k t u. To samo jest na terenie ca³ej tzw. zachodniej Ukrainy (czyli Ma³opolski Wschodniej). Domy Polskie w kilku mniejszych miastach powsta³y w skromnych domkach zakupionych przez Wspólnotê Polsk¹. Podobn¹ politykê od lat prowadz¹ Ukraiñcy w sprawach dotycz¹cych zwrotu kocio³ów, np. w Tarnopolu i Brodach (gdzie w koñcu zdecydowano siê nie bez trudnoci na budowê nowych wi¹tyñ), w Komarnie, Chyrowie, Czortkowie (wczeniej lwowskie kocio³y w. El¿biety, Bernardynów, Dominikanów, w. Marii Magdaleny). Za odprawianie mszy u w. MM w³adze pobieraj¹ niema³e czynsze (pisa³a o tym Gazeta Lwowska). Polska natomiast wydaje ogromne rodki na odbudowê i konserwacjê cerkwi, przekazywane grekokatolikom z a d a r m o. Jedyny c z ê c i o w o odzyskany we Lwowie obiekt to n a ¿ y c z e n i e W a t y k a n u pa³ac arcybiskupi, lecz bez kocio³a i klasztoru. Zwi¹zek Ukraiñców w RP korzysta ze sta³ych dotacji rz¹dowych na dzia³alnoæ zwi¹zkow¹, artystyczn¹, wydawanie prasy (np. Nasze S³owo z materia³ami antypolskimi). W ubieg³ych latach przekazano im du¿e i wartociowe obiekty, np. w Krakowie (jeden z najpiêkniejszych zabytkowych pa³aców przy ul. Kanoniczej), w Warszawie, Szczecinie, a tak¿e lokale, m.in. w Rzeszowie za symboliczn¹ z³otówkê. Natomiast prasa lwowska (GL) poinformowa³a, ¿e rz¹d ukraiñski przeznacza na polsk¹ mniejszoæ 0,8 kop. na osobê. 60 Uwidoczniona w powy¿szym zestawieniu faktów asymetria domaga siê natychmiastowego dzia³ania ze strony w³adz polskich i uzdrowienia sytuacji. DZIÊKCZYNIENIE ZA KANONIZACJÊ KS. GORAZDOWSKIEGO W kociele oo. Karmelitów w Krakowie przy ul. Rakowickiej zosta³a 19 marca odprawiona msza w. dziêkczynna za kanonizacjê Zygmunta Gorazdowskiego lwowskiego ksiêdza ubogich. Mszy w. koncelebrowanej przewodniczy³ ks. kardyna³ Marian Jaworski, przy udziale ks. kard. Mariana Dziwisza i ojców karmelitów. Siostry józefitki zadba³y o piêkn¹ oprawê uroczystoci. Chór sióstr piewa³ pieni powiêcone Osobie wiêtego. Zaproszeni gocie ksiê¿a, lekarze, dziewczyna uzdrowiona za wstawiennictwem w. Zygmunta, rodzina potomkowie Gorazdowskich, spotkali siê na posi³ku w sali parafialnej przy ul. Bandurskiego, a spotkanie uwietnili dwaj kardyna³owie Jaworski i Dziwisz. Marta Walczewska Msza u Karmelitów w Krakowie. W rodku kardyna³owie S. Dziwisz i M. Jaworski Notatki u Nowym dyrektorem oddzia³u Instytutu Pamiêci Narodowej w Krakowie na miejsce Janusza Kurtyki, który zosta³ szefem IPN w Warszawie mianowano prof. Ry- szarda Terleckiego, d³ugoletniego pracownika i wicedyrektora tego oddzia³u. Krakowski Dziennik Polski zamieci³ w nr. 5/05 obszern¹ rozmowê z nim. R. Terlecki jest historykiem, wczeniej interesowa³ siê tak¿e problematyk¹ Lwowa i Ziem Wschodnich. Publikowa³ artyku³y na te tematy, wyda³ m.in. jeden z pierwszych po prze³omie przewodników (wraz z J.T. Nowakiem i S. Srok¹, 1993) pt. Historyczny Lwów. Jest synem Olgierda, nie¿yj¹cego ju¿ krakowskiego publicysty lat powojennych, rodem z Jaworowa. u 11 Listopada 05 odby³a siê w Czarnej Bieszczadzkiej k. Ustrzyk Dolnych uroczystoæ ods³oniêcia pomnika pomordowanych przez Ukraiñców w latach 40. w Sokalszczynie. Jak wiadomo, w Ustrzykach i okolicach zostali w roku 1951 osadzeni wysiedleñcy z obszarów zabranych Polsce w ramach tzw. akcji HT-51 (patrz CL S/01, s. 54 i 4/01, s. 38) z Sokala (z jego czêci po prawej stronie Bugu), Warê¿a, Uhnowa, Be³za, Krystynopola itd. Z kolei, jak pamiêtamy, rejon Ustrzyk Dolnych by³ wtedy opustosza³y, bo najpierw zabrany w 1945 r. przez sowietów, a w 1951 r. oddany PRL-owi w zamian za bardziej im odpowiadaj¹c¹ Sokalszczyznê. (wêgiel!). Jak siê dowiedzielimy niepiêkn¹ rolê odegra³ w sprawie ods³oniêcia pomnika miejscowy proboszcz, który uroczystoæ zignorowa³, a tablice poleci³ usun¹æ. Rozgoryczy³o to miejscow¹ ludnoæ, w wiêkszoci ekspatriantów z Sokalszczyzny. Co nam to przypomina mo¿e kiedy trzeba bêdzie powo³aæ kolejn¹ komisjê Pamiêæ i Troska? u W Krakowie w po³owie lutego zmar³ Stanis³aw P³aza, emerytowanu profesor zw. UJ, b. kierownik Katedry Historii Prawa Polskiego. Urodzi³ siê w okolicach Zborowa w wojew. tarnopolskim. By³ wraz z rodzin¹ wywieziony na nieludzk¹ ziemiê. Studia prawnicze ukoñczy³ na UJ w Krakowie. u Firma Direct Fly uruchamia w Polsce tanie linie lotnicze, m.in. do Lwowa z Rzeszowa oraz z £odzi do Kijowa). Maj¹ to byæ loty czarterowe, ale realizowane cyklicznie (nie bardzo rozumiemy, na czym to polega). Do dyspozycji bêd¹ samoloty o 43 miejscach. Karol Odrycki KULTURA NAUKA D¥B I LAUR W grudniustyczniu by³a czynna w krakowskim Muzeum Narodowym niezwyk³a wystawa. Zatytu³owana D¹b i Laur Wieñce powiêcone Adamowi Mickiewiczowi, przedstawia³a kilkaset pami¹tek z powtórnego pogrzebu Adama Mickiewicza, którego szcz¹tki zosta³y w r. 1890 przewiezione z Pary¿a do Krakowa i z³o¿one w krypcie Katedry Wawelskiej. Na ekspozycjê sk³ada³y siê: co najmniej setka symbolicznych wieñców z lici laurowych i dêbowych z szarfami, medale, medaliony i medaliki, rzeby i p³askorzeby, obrazy, ryciny, klepsydry i nekrologi, dokumenty oraz inne jeszcze przedmioty, upamiêtniaj¹ce tamto narodowe wydarzenie. Pewna czêæ tych przedmiotów by³a zwi¹zana równie¿ ze stuleciem urodzin Mickiewicza w 1898 r. Wród lwowskich gazet by³y: Kurier Lwowski, Wiek M³ody (1898), Szczutek. Najwa¿niejsze i najciekawsze by³y pierwsze z wy¿ej wymienionych. Wród wieñców, wykonanych g³ównie z wyt³aczanej srebrnej blachy, niektóre s¹ oryginalnymi dzie³ami sztuki, natomiast szarfy i napisy na nich sta³y siê dokumentami ogromnej popularnoci Wieszcza na wszystkich ziemiach polskich, a tak¿e wród Polaków za granic¹. Dla nas najbardziej satysfakcjonuj¹ce by³o to, ¿e du¿a czêæ wieñców pochodzi³a ze Lwowa i innych miast ówczesnej Galicji Ma³opolski Wschodniej, i nale¿a³y do najpiêkniejszych (na co zwraca³a uwagê zwiedzaj¹cym przewodniczka). Szczególnie rzucaj¹cy siê w oczy, bo najbogatszy i najbardziej oryginalny, i dlatego umieszczony na honorowym miejscu na wprost wejcia na salê ekspozycji by³ wieniec od Miasta Lwowa. Przedstawia³ p³askorzebiony profil Poety otoczony liæmi laurowymi, wród nich za cztery herby: Polski u góry, Lwowa u do³u oraz Litwy i Rusi po bokach*. Swoje wieñce przys³a³y miasta: Tarnopol, Stanis³awów, Z³oczów, Stryj, Bóbrka, Zaleszczyki, 61 Monasterzyska, Busk, gmina Trembowla, Prusy w pow. lwowskim, Pleskowce w pow. tarnopolskim. Ponadto ze Lwowa: s³uchacze Uniwesytetu, Politechniki, Szko³y Lasowej, Krajowej Szko³y Lenictwa, Szko³y Weterynaryjnej, profesorowie i s³uchacze Akademii Rolniczej w Dublanach; Towarzystwa Politechniczne i Pedagogiczne, Towarzystwo Nauczycieli Szkó³ Wy¿szych**, Czytelnia Akademicka, artyci Teatru Lwowskiego, m³odzie¿ Szkó³ rednich, Sokó³, Zrzeszenie M³odzie¿y Handlowej, Lwowska Izba Handlowo-Przemys³owa, Rêkodzielnicy Król. Miasta Lwowa, Robotnicy lwowscy, Lwowski Zbór Izraelicki. Bardzo wiele wieñców przyby³o z Wilna i Wileñszczyzny, z Nowogródka, od Polaków z Litwy, z Ziemi Che³mskiej, a dalej od Polaków z Bukowiny, z Carogrodu (tak! nie ze Stambu³u), z Petersburga, z Bu³garii i jeszcze dalsze, których nie zdo³alimy wynotowaæ. Nie wymieniamy tu oczywicie wielu wieñców z Krakowa, Warszawy i in- nych miast, miasteczek, wsi, regionów centralnej Polski. Do nabycia by³ gruby katalog (autorstwa Moniki Pa, wyd. Muzeum Narodowe w Krakowie, 2005), jednak zbyt drogi jak na nasze kieszenie. A szkoda! Egon Leopolski * Warto podaæ twórców tego wieñca: architekt W³adys³aw Halicki, rzebiarz Julian Makowski, br¹zownik Jan Wypasek, lusarz Jan Daschek, odlewnik G. Schapira, z³otnik Józef Badowski, galwanoplastyk Henryk Rosenbusch, dekorator (realizacja) Wojciech Frueauff. ** M.in. ko³a w Brze¿anach, Brodach, Buczaczu, Ko³omyi, Stanis³awowie, Tarnopolu i Z³oczowie, a ponadto z miast w Galicji-Ma³opolsce Zachodniej. Nazwy tych miast by³y wyt³oczone na listkach wieñca wykonanego przez znanego z³otnika lwowskiego Jana Wojtycha. POTOMEK LWOWSKIEJ RODZINY DOKTOREM H.C. W KRAKOWIE Senat krakowskiej Akademii GórniczoHutniczej (AGH) nada³ tytu³ doktora h.c. profesorowi dr. Romanowi Teisseyre z Instytutu Geofizyki PAN w Warszawie. Uroczystoæ promocji odby³a siê w Krakowie w grudniu 2004 r., a laudacjê z tej okazji wyg³osi³ prof. dr Jerzy Kowalczuk*. Oto pocz¹tek wyst¹pienia laudatora (ze skrótami): [...] Charakteryzuj¹c osi¹gniêcia Pana Profesora, nie mo¿na pomin¹æ szczegó³ów z Jego ¿ycia osobistego, które ukszta³towa³y w decyduj¹cym stopniu postawê ¿yciow¹, a w konsekwencji i styl pracy zawodowej Romana Teisseyrea. Radoæ wyg³aszania tej laudacji ma swoje uzasadnienie tak¿e w fakcie, który wyp³ywa z mojej znajomoci z Profesorem: blisko 60 lat temu dwaj m³odzieñcy [...] spotkali siê pe³ni optymizmu w nadziei, ¿e ucz¹c siê rzemios³a geofizycznego, znajd¹ w tej dziedzinie nauki swoj¹ przysz³oæ i cel ¿yciowy. Bylimy wtedy obserwatorami badañ geofizycznych na terytorium Dolnego l¹ska w zespole prof. Henryka Orkisza**, pro- 62 wadz¹cego z ramienia Pañstwowego Instytutu Geologicznego badania magnetyczne w rejonie K³odzka. [...] Nie obêdzie siê jednak bez siêgniêcia do jeszcze bardziej odleg³ej historii [...]. Mylê, ¿e naukowe zainteresowania Profesora swój pocz¹tek maj¹ we wczesnej m³odoci i niema³y wp³yw mia³y tradycje wyniesione z domu rodzinnego. [Opowiedziane przez prof. Kowalczuka dzieje rodziny Teisseyreów przedstawiamy obok, w ramce] Teisseyreowie znaleli siê potem w Krakowie, nastêpnie we Wroc³awiu, w koñcu wrócili do Warszawy. Roman ukoñczy³ studia na Uniwersytecie Warszawskim, tam doktoryzowa³ siê (1959) i uzyska³ habilita- Pozwólcie Pañstwo, ¿e cofnê siê do roku 1789, tj. do koñca XVIII wieku i pocz¹tku Wielkiej Rewolucji Francuskiej. By³ to rok tragiczny dla praprapradziada dzisiejszego Doktora h.c. Wtedy to Louis de Teisseyre, przedstawiciel starej francuskiej rodziny arystokratycznej, 35-letni kapitan gwardii króla Francji Ludwika XVI, straci³ ¿ycie w zawierusze tamtego czasu. Jego ¿ona Marie Bonal de Ganges uratowa³a ¿ycie swoje i syna, Louisa Stanis³awa, ucieczk¹, kieruj¹c siê z Francji na wschód. Wyemigrowali wraz z wielk¹ fal¹ uchodców do Wiednia, a dalej do Krakowa, gdzie prawdopodobnie oko³o 1795 r. osiedlili siê na sta³e. Louis Stanis³aw de Teisseyre ukoñczy³ studia na Uniwersytecie Jagielloñskim i otrzyma³ tytu³ magister scholarum jêzyka francuskiego. Zawód nauczyciela sta³ siê ród³em jego utrzymania. Za³o¿y³ rodzinê [...]. W poszukiwaniu zarobku na utrzymanie coraz liczniejszej rodziny Louis Stanis³aw wêdrowa³ po Galicji, ucz¹c jêzyka francuskiego w Krakowie, Wieliczce, Tarnowie, Nowym S¹czu i w Brodach, gdzie w r. 1837 dosta³ pañstwow¹ posadê profesora w Szkole Realnej. Zmar³ w Brodach w r. 1841. [...] Henryk de Teisseyre, syn Louisa Stanis³awa, na pewno czu³ siê ju¿ w pe³ni Polakiem. Urodzony w Wieliczce, studia podj¹³ na Politechnice Lwowskiej (wtedy: Akademii Technicznej) jako jeden z pierwszych studentów tej uczelni; by³ studentem Wydzia³u In¿ynierii Budowy Dróg ¯elaznych. Projektowa³ potem m.in. liniê kolejow¹ LwówTarnów. Zachowa³ siê w pamiêci lwowian wiadukt kolejowy Teisseyra w tym miecie. Henryk Teisseyre za³o¿y³ rodzinê, bior¹c za ¿onê Juliê Belina Wêgiersk¹. Jednym z ich dzieci by³ Karol Wawrzyniec de Teisseyre, o którym w murach tej Uczelni nie sposób nie wspomnieæ trochê szerzej. Karol Wawrzyniec, urodzony w r. 1864, po nauce w ck Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie*** wiadectwo dojrza³oci otrzyma³ w Tarnopolu, z wyró¿niaj¹c¹ siê ocen¹ w przedmiotach przyrodniczych. Maj¹c 19 lat, rozpo- cjê (1961). Zwi¹za³ siê z Uniwersytetem Warszawskim Katedr¹ Geofizyki oraz Instytutem Fizyki Teoretycznej, póniej z Instytutem Geofizyki PAN. Zorganizowa³ tam Zak³ad Sejsmologii, póniej Zak³ad Dynamiki Wnêtrza Ziemi i by³ jego dyrektorem. Prof. Kowalczuk opowiedzia³ na koniec swego wyst¹pienia, ¿e oryginalny dorobek naukowy Profesora jest imponuj¹co olbrzymi: obejmuje ponad 250 opublikowanych prac i stale siê powiêksza. Wymieni³ naj- cz¹³ studia na ck Uniwersytecie Wiedeñskim i prawie jednoczenie w Akademii Górniczej w Leoben. [...] Wawrzyniec (tak wystêpuje Karol Wawrzyniec w polskiej literaturze) zajmowa³ szereg stanowisk w instytucjach naukowych geologicznych i w r. 1882 wyda³ pierwsz¹ sw¹ rozprawê naukow¹ nak³adem Wszechnicy Jagielloñskiej. Uzdolniony, pracowity i wszechstronnie wykszta³cony, szybko zdoby³ uznanie i stopnie naukowe: doktorat na Uniwersytecie Wiedeñskim, habilitacjê na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego. Nazwisko Wawrzyñca Teisseyrea, jako nauczyciela matematyki, historii naturalnej i kaligrafii, pojawia siê w Wy¿szej Szkole Realnej we Lwowie. Ta Szko³a Realna, po szeregu przekszta³ceñ, sta³a siê szko³¹-matk¹ dla XI Gimnazjum we Lwowie. Wawrzyniec Teisseyre nieprzerwanie kontynuowa³ prace naukowe, m.in. na stanowisku geologa naftowego w Rumunii. Na sta³e powróci³ do Lwowa w 1910 r., gdzie zosta³ zaanga¿owany jako profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Lwowskiego, a w latach miêdzywojennych rozpocz¹³ wieloletni¹ pracê naukowo-dydaktyczn¹ na Politechnice Lwowskiej. W r. 1925 zosta³ tam profesorem zwyczajnym i kierownikiem Katedry Geologii i Paleontologii. ¯onaty z Janin¹ Polityñsk¹, mia³ piêciu synów: Jerzego (mechanik), Henryka (geolog), Kazimierza (prawnik, ojciec Romana), Stanis³awa (artysta malarz) i Andrzeja (mechanik-konstruktor), którzy ukoñczyli uczelnie lwowskie, a po II wojnie wiatowej czterech z nich zosta³o profesorami polskich uczelni. Profesor Roman Teisseyre urodzi³ siê we Lwowie w r.1929. Jego rodzice wraz z dzieæmi przenieli siê do Warszawy w 1935 r. i tam mieszkali do wybuchu Powstania Warszawskiego. Piêtnastoletni Roman bra³ udzia³ w powstaniu [...], przed powstaniem by³ cz³onkiem tajnego harcerstwa Szarych Szeregów. Ojciec Romana Kazimierz i brat Mieczys³aw, walcz¹c w powstaniu, zostali ciê¿ko ranni. wa¿niejsze osi¹gniêcia naukowe Romana Teisseyre w zakresie fizyki wnêtrza ziemi, sejsmologii, geodynamiki, termodynamiki procesu deformacji i niszczenia ska³, z polem elektromagnetycznym itd. * O prof. J. Kowalczuku patrz CL 1/99, s. 10. ** O prof. H. Orkiszu patrz jw., s. 9. ** Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie to w latach miêdzywojennych III Gimnazjum im. S. Batorego przy ul. Batorego. 63 Kronika u Kilkakrotnie pisalimy swego czasu o s³ynnej zakopiañskiej szkole artystycznej, która przed ponad stu laty i w latach miêdzywojennych nazywa³a siê Szko³¹ Przemys³u Drzewnego, po II wojnie Liceum Sztuk Plastycznych, a potocznie Szko³¹ Kenara, za dzi, po kolejnej reformie, stanowi Zespó³ Sztuk Plastycznych. O szkole tej pisalimy dlatego, ¿e pracowa³o tam w ci¹gu lat zw³aszcza po II wojnie (ale i dawniej) wielu ludzi pochodz¹cych z Ma³opolski Wschodniej. W tym roku Szko³a obchodzi swoje 130-lecie. Z tej okazji urz¹dzono w styczniu w Krakowie wystawê, która jak poda³a prasa bêdzie niebawem równie¿ eksponowana we Lwowie. u W lutym otwarto w Klubie Kazimierz ródmiejskiego Orodka Kultury w Krakowie wystawê fotograficzn¹, zatytu³owan¹ oryginalnie: Polska bez-kresna, Kresy bezpolskie. Autork¹ fotografii z wêdrówek z aparatem po Ma³opolsce Wschodniej jest Ma³gorzata Lalicka (rodem z Ma³opolski rodkowej, absolwentka UJ i uniwersytetu jezuickiego w Bostonie). Jej zdjêcia przedstawiaj¹ wspania³y dorobek kultury polskiej na zabranych nam ziemiach po³udniowo-wschodnich, z drugiej dramat jej niszczenia: wietnoæ i upadek polskoci na dzisiejszej Ukrainie jak napisa³a w folderze wystawy. Wernisa¿ zgromadzi³ wielu krakowian, a w mowie na otwarcie nasi przedstawiciele zostali mi³o powitani. W czêci artystycznej czytano wiersze i prozê o Lwowie. Autorka obieca³a nam materia³ ze zdjêciami do CracoviaLeopolis. u W czasie robót remontowych przy nawierzchni jezdni na Rynku lwowskim odkryto resztki drewnianego wodoci¹gu, oceniane na XVIXVII wiek, co obecny kierownik miejskiego urzêdu ochrony rodowiska, Andrij Lewyk oceni³ jako wiadectwo, i¿ mieszkañcy Lwowa j u ¿ w t a m t y c h c z a s a c h korzystali z wodoci¹gu. Przypomnijmy wiêc, co mówi³ w swych przedwojennych audycjach radiowych na temat lwowskich wodoci¹gów i w ksi¹¿ce Lwów nieznany Jan Gieryñski (Lwów 1938) tekst ten zamieszczamy obok w ramce. 64 Rury o rednicy ok. 2026 cm wykonano z twardych gatunków drewna. Wg A. Lewyka Istniej¹ poszlaki, ¿e na placu by³y dwie studnie, a nieopodal staw, sk¹d mieszkañcy otrzymywali wodê (?). Lewyk stwierdza, ¿e prace na Rynku prowadzone s¹ pod sta³ym nadzorem archeologów. Roboty remontowe zosta³y w zimie wstrzymane i mia³y byæ podjête na nowo z wiosn¹. Tamtejsza prasa donios³a, ¿e wedle opinii architektów w czasie dalszych prac mog¹ byæ odkryte jeszcze ciekawsze wykopaliska. Rynek by³ targowiskiem, mo¿na tam wiêc znaleæ wszystko, od zbroi po z³ot¹ bi¿uteriê zauwa¿y³ prezydent BF (?) Andrij Saluk. [...] Lwów mia³ wodoci¹gi z dawien dawna. W pierwszej zachowanej miejskiej ksiêdze rachunków spotykamy ju¿ wydatek na wodoci¹gi w 1404 r. Osobn¹ kasê wodoci¹gow¹ za³o¿ono, po d³ugich staraniach, dopiero w 1665 r. Dyrektor wodoci¹gów zwa³ siê rurmistrzem [...]. Woda doprowadzona by³a do stu kamienic, ale rajcy i funkcjonariusze miejscy, a tak¿e organista nie p³acili za wodê. Takich uprzywilejowanych domów by³o oko³o 15. Jednorazowe doprowadzenie wody kosztowa³o 21 z³ i 28 gr, a op³ata roczna od kamienicy 1 z³. Op³atê tê, zwan¹ rurnem, ci¹gano przed Zielonymi wi¹tkami. Specjalne op³aty za wodê pobierano od tych mieszczan, którzy trudnili siê browarnictwem i miodosytnictwem [...] Wodoci¹g ówczesny by³ wzglêdnie prymitywny. Drewnianymi, a potem ¿elaznymi rurami doprowadzano wodê ze róde³ek bij¹cych u stóp wzgórz okalaj¹cych miasto. W miarê rozrastania siê miasta woda ta nie wystarcza³a. Zaczê³o siê poszukiwanie nowych róde³, a¿ wreszcie w 1896 r. postanowiono za³o¿yæ nowoczesny wodoci¹g. Dnia 9 marca 1901 r. oddano uroczycie do u¿ytku nowy wodoci¹g. W czasie uroczystoci otwarcia trysnê³y z otwartych hydrantów na pl. Mariackim pierwszy raz s³upy wody na wysokoæ kilku piêter. [...] Jan Gieryñski, Lwów nieznany (Lwów 1938) u Staraniem NSZZ Solidarnoæ i Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana odby³a siê z koñcem stycznia 06 w Krakowie konferencja pt. Sytuacja na Kresach Wschodnich. Lata 19431944. Aktualny stan badañ. Referaty wyg³osili: prof. Edward Prus z Uniwersytetu l¹skiego oraz mgr Krzysztof Nowakowski z IPN Kraków. Bli¿sze informacje postaramy siê podaæ po ewentualnym otrzymaniu materia³ów. u Z pewnym opónieniem opisujemy to doroczne wydarzenie, ale nadmiar materia³u nie pozwala na podawanie wzystkiego w swoim czasie. Przepraszamy. Na krakowskim Rynku z okazji 6 sierpnia 2005 rocznicy wymarszu I Kompanii Kadrowej kolejna Lekcja piewania, prowadzona ju¿ po raz szesnasty przez Kazimierza Madeja, kierownika znanego w Krakowie kabaretu Loch Camelot (w piwnicy przy ul. w Tomasza). Przypomina siê tam t³umnie zebranej publicznoci i uczy zarazem utwory, które wspiera³y kolejne pokolenia Polaków w walce o wolnoæ kraju, o polskoæ. piewano dawne pieni wojskowe, legionowe, u³añskie, powstañcze, ale najbardziej wzruszaj¹c¹ chwil¹ jak donios³a prasa by³o wykonanie przez najm³odszego cz³onka Lochu Camelot pieni Orl¹tko. Na Lekcji piewania 05 by³ obecny prezydent Ryszard Kaczorowski. Nie jest zapewne przypadkiem, ¿e K. Madej, pomys³odawca i organizator imprezy, jest lwowianinem z Zimnej Wody, który na tê stronê przyby³ wiele lat po II wojnie. Z ostatniej chwili 23 maja 2006 zmar³ w Warszawie polski trener wszystkich czasów KAZIMIERZ GÓRSKI Urodzony w 1921 r. we Lwowie, tam dorós³ i rozpocz¹³ sw¹ drogê ku najwiêkszym triumfom futbolu polskiego w latach 1970. Lwowiakiem czu³ siê do koñca Ksi¹¿ki czasopisma Nowe ksi¹¿ki & Bardzo wa¿ny dla historii Lwowa dokument zosta³ wydany przez Poznañskie Towarzystwo Przyjació³ Nauk (Poznañ Warszawa 2005): Album Civium Leopoliensium (Rejestr obywateli lwowskich). Jest to spis przyjêæ do prawa miejskiego we Lwowie z lat 13881783, przygotowany do wydania przez Andrzeja Janaczka w dwóch czêciach: I tom stanowi przedruk wpisów z prawie czterystu lat, II tom zawiera indeksy nazwisk i geograficzny. Niestety doæ wysoka cena tego cennego wydawnictwa nie pozwoli³a nam na jego zakupienie. & Do najwa¿niejszych wydawnictw ubieg³ego roku nale¿y obszerna praca (prawie 600 stron) ks. Józefa Wo³czañskiego: Eksterminacja narodu polskiego i Kocio³a rzymskokatolickiego przez ukraiñskich nacjonalistów w latach 1939 1945. Materia³y ród³owe, cz. I (Kraków 2005, wydanie dofinansowane przez Radê Ochrony Pamiêci WiM). Tom obejmuje ró¿nego rodzaju dokumenty, pisane na temat wydarzeñ g³ównie na gor¹co przez ksiê¿y listy i notatki, relacje, wyst¹pienia, interwencje. S¹ to wrêcz podstawowe dokumenty do badañ prawdy o ukraiñskim ludobójstwie. & Podobne znaczenie ma dwutomowe dzie³o (w sumie kilka tysiêcy stron), opracowane przez dr Lucynê Kuliñsk¹: Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich na tle losów ludnoci polskich Kresów w latach 1943 1947. Dokumenty i materia³y zgromadzone przez dzia³aczy i cz³onków KZW (Oficyna Wydawnicza Abrys, Kraków 2001, wydanie dofinansowane przez Akademiê Górniczo-Hutnicz¹). Autorka og³osi³a kolejne prace na ten temat, omawiane w CL S/03 oraz 2/04. & Na razie tylko sygnalizujemy ukazanie siê trzech ksi¹¿ek bardzo wa¿nych w ogó- 65 le, a dla nas w szczególnoci, których powa¿ne omówienie wymaga profesjonalizmu. Nie odwa¿ywszy siê przeto na analizowanie ogromnego materia³u bez przygotowania, zwrócilimy siê o to do historyka, który nam te ksi¹¿ki wskaza³. Jednak z przyczyn obiektywnych nie mo¿e to nast¹piæ w tej chwili bêdziemy siê staraæ, by omówienia te ukaza³y siê w tegorocznym ostatnim numerze, tradycyjnie powiêconym walkom o niepodleg³oæ, obronie narodowej, martyrologii. Oto ich tytu³y: Stosunki polsko-ukraiñskie w latach 19392004. Praca zbiorowa pod redakcj¹ Bogumi³a Grotta (wyd. Muzeum Historii Ruchu Ludowego, Warszawa 2004). Wo³yñ i Ma³opolska Wschodnia 1943 1944. Praca zbiorowa pod redakcj¹ naukow¹ Czes³awa Partacza, Bogus³awa Polaka i Waldemara Handke (Wydawnictwo Instytutu im. gen. Grota Roweckiego, Koszalin Leszno 2004). Przemiany narodowociowe w Galicji Wschodniej i na Wo³yniu w latach 19311948. Autor Grzegorz Hryciuk (Wydawnictwo Adam Marsza³ek, Toruñ 2005). & Przy Uniwersytecie Wroc³awskim dzia³a doæ oryginalna instytucja: Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy Brandta, zorganizowana wspólnie z Niemcami (czy w takim uk³adzie mo¿na byæ pewnym obiektywizmu?). Przedmiotem zainteresowania tego Centrum okaza³y siê równie¿ polskie zabrane Ziemie Wschodnie, a owocem tego zainteresowania jest wydany ostatnio pod redakcj¹ Stanis³awa Ciesielskiego zbiór referatów pt. Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Przekszta³cenia struktury narodowociowej 19311948 (Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc³awskiego, 2006). Ksi¹¿ka zawiera 7 opracowañ, w tym pierwsze, wprowadzaj¹ce, dotyczy ca³ych miêdzywojennych ziem wschodnich, dwie Ma³opolski Wschodniej, jedna (cilej pó³tora!) Wo³ynia, pozosta³e trzy ziem pó³nocno-wschodnich. To pierwsze, S. Ciesielskiego Kresy Wschodnie dynamika przemian narodowociowych, rejestruje fakty (procesy i liczby) z lat II wojny, bez ich komentowania. Obie prace na temat Ma³opolski Wschodniej napisa³ Grzegorz Hryciuk: Zmiany ludnociowe i narodowociowe w Galicji 66 Wschodniej i na Wo³yniu w latach 1931 1939 oraz Przemiany ludnociowe w Galicji Wschodniej w latach 19391948. S¹ one zapewne skrótem ksi¹¿ki Hryciuka, o której mowa w poprzedniej notatce. Temat ten zostanie wiêc omówiony w jednym z kolejnych numerów CL. Chcemy zwróciæ uwagê, ¿e i tu oczywicie unika siê nazwy M a ³ o p o l s k a W s c h o d n i a, stosuj¹c uporczywie Galicjê Wschodni¹, choæ wcale nie chodzi o czasy zaboru austriackiego. Gdyby to natomiast dotyczy³o czasów przedrozbiorowych, to ani chybi u¿ywano by równie uporczywie nazwy województwo ruskie. A przecie¿ nazwê Ma³opolska rozci¹gniêto na tê ziemiê ju¿ w XVI wieku. Za ma³o naukowo? Czy mo¿e dla Panów Historyków pojêcie g o d n o c i n a r o d o w e j to dwiêk pusty? & Tu³acze dzieci, ksi¹¿ka Hanki Ordonówny, wspania³ej artystki i wspania³ego cz³owieka, wysz³a po raz pierwszy jeszcze na gor¹co, bo w 1948 r. w Bejrucie (wyda³ j¹ polski Instytut Literacki, który tam wtedy jeszcze dzia³a³ si³ami rodaków, wypuszczonych z bolszewickiego raju w ostatnich latach wojny) autorka podpisa³a siê wtedy pseudonimem Weronika Hort. Wznowieñ by³o zdaje siê kilka, ale do naszych r¹k dotar³o najnowsze z 2005 roku (Wydawnictwo LTW, Dziekanów Leny). Autorka opowiada o dzieciach, które znalaz³y siê na nieludzkiej ziemi same zabrane rodzinom jeszcze w Polsce w 1940 r., albo odciête lub osierocone ju¿ po wywiezieniu. Przyk³adem tej pierwszej sytuacji jest historia 10-letniego Krzysztofa ze Lwowa, który ca³kiem przypadkowo znalaz³ siê w pobli¿u wywo¿onej obcej rodziny i pomimo wyjanieñ i prób zosta³ wraz z ni¹ zabrany. Hanka Ordonówna znalaz³a siê w chwili wejcia sowietów do Polski na Ziemiach Wschodnich (jej mê¿em by³ hr. Tyszkiewicz z Wileñszczyzny). Zosta³a aresztowana i wywieziona do obozu w Uzbekistanie. Po uk³adzie SikorskiMajski w 1941 r. wypuszczono j¹, a po dotarciu do armii gen. Andersa podjê³a siê ratowania polskich dzieci. W ksi¹¿ce przedstawia autorka nies³ychanie dramatyczne losy tych dzieci, warunki, w jakich spêdzi³y rok lub dwa tu³aj¹c siê lub w sowieckich dietdomach i oczywicie nie ucz¹c siê, oraz jako konsekwencjê ich stan fizyczny, psychiczny, moralny. Uda³o jej siê odnaleæ i zgromadziæ kilkaset dzieci, a nastêpnie w 1942 r. ewakuowaæ je przez Iran do Indii i Palestyny. Adaptacja do nowych warunków, te¿ przecie¿ nienormalnych, przebiega³a równie choæ inaczej dramatycznie. Dorastaj¹ce dzieci ¿y³y w ci¹g³ej niepewnoci co do swojej sytuacji i przysz³oci, nie umia³y siê znaleæ w otaczaj¹cej je rzeczywistoci i coraz to innych warunkach. Opowieæ sk³ada siê z rozdzia³ów jakby osobnych opowiadañ, nie ma wiêc mowy o dok³adniejszej relacji na temat dalszych losów jednostkowych czy grupowych nieszczêliwych dzieci. Niemniej przedstawione urywki dramatów s¹ wstrz¹saj¹ce. & Dopiero teraz natknêlimy siê na wydany przed kilku laty album o doæ skomplikowanym tytule: Podró¿e po cmentarzach Ukrainy dawnej Ma³opolski Wschodniej, tom I. Województwo Stanis³awowskie (wyd. Orodek Ochrony Zabytków, Warszawa 1998), autorstwa dobrze nam znanego z paru wydawnictw i licznych artyku³ów w ró¿nych pismach Zbigniewa Hausera. Jest to owoc inwentaryzacji resztek polskich obiektów cmentarnych grobowców, nagrobków, pomników i niewielu kaplic (mogi³ ziemnych oczywicie dawno nie ma) na starych cmentarzach miast, miasteczek i wsi. Jest te¿ pewna liczba zdjêæ. Materia³ to bezcenny, bo obiekty nagrobne gin¹ w tempie przera¿aj¹cym. W wykazach nie ma ju¿ kilku nagrobków, które sfotografowalimy w po³owie lat 90. (albo nie zauwa¿y³ ich autor, co ma³o prawdopodobne). Przyk³adem: pomnik Rypsymy Zarugiewiczowej w Kutach lub Windakiewicza w Kosowie. Nak³ad rozszed³ siê prawie ca³kowicie, ksi¹¿ka dostêpna jest jeszcze w niektórych antykwariatach. Warto zwróciæ uwagê, ¿e mamy do czynienia z kolejn¹ s e r i ¹ wydawnictw dokumentuj¹cych zabytki polskoci, bo omawiany tom opisany jest jako I, co oznacza, ¿e za nim pójd¹ kolejne. To wspaniale! & Wydawnictwo Orodka Wo³anie z Wo³ynia to samo, które wydaje czasopismo o identycznym tytule nabra³o ogromnego rozmachu. Wysz³o ju¿ ponad 40 tomików na ró¿ne tematy, ale tu omawiamy tom 39 Powiat buczacki i jego zabytki, autorstwa Stanis³awa J. Kowalskiego. Tytu³em tym nie po raz pierwszy zreszt¹ wychodzi Wydawnictwo, kierowane przez ks. W.J. Kowalowa, poza Wo³yñ, staj¹c siê tym samym godn¹ uznania ponadlokaln¹ placówk¹ kulturaln¹ Ziem Kresowych. Ziemia Buczacka to wa¿ny region. W granicach powiatu mieszcz¹ siê poza sto³ecznym Buczaczem znane i wa¿ne miejscowoci historyczne, poczynaj¹c od Jaz³owca, poprzez Monasterzyska, Z³oty Potok, Koropiec, Korociatyn, Barysz, po wiele mniejszych, lecz wartych pamiêtania. Têdy malowniczymi jarami p³yn¹ rzeki od Dniestru pocz¹wszy (to po³udniowa granica powiatu), Z³ota Lipa, Koropiec, Strypa. Ziemiê Buczack¹ przecina wa¿na linia kolejowa transwersalna, biegn¹ca pod Karpatami od ¯ywca po graniczny Husiatyn (przypominamy artyku³ w CL 3/05, s. 46). Autor porusza chyba wszystkie aspekty geografii, historii i kultury Buczacza i jego Ziemi, jego ludnoci, w tym wiele o Ormianach. Rozpiêtoæ czasowa szeroka, ale na pewno brakuje wiadomoci o epoce najdawniejszej (w skali naszej czêci Europy naturalnie) o zachodnios³owiañskich Lêdzianach, którzy tê ziemiê zamieszkiwali, zanim nap³ynêli tu Rusini, pchani na zachód przez Mongo³ów. Nie jest oczywicie win¹ autora, ¿e w czasie gdy to pisa³, nasza wiedza na ten temat by³a skromna albo ¿adna. Nie móg³ wiêc podkreliæ, ¿e Podole nale¿a³o do ziem p r a p o l s k i c h. Wiele informacji o znakomitych zabytkach, z klejnotem architektury rokokowej, najpiêkniejszym jej przyk³adem na ziemiach polskich buczackim ratuszem na czele. & Wydana przed piêcioma laty, tak¿e (podobnie jak ksi¹¿ka wy¿ej opisana) dopiero teraz dotar³a do nas: Bazylika Metropolitalna obrz¹dku ³aciñskiego i kaplica Boimów we Lwowie. Jest to kolejny po M. Dzieduszyckim, M. Czubie i J. Petrusie opis Katedry £aciñskiej, opracowany przez Jurija i Jadwigê Smirnow (wyd. San Set, Przemyl 2001). W podtytule czytamy: Dzie67 je, architektura i stan obecny tu dodalibymy jeszcze s³owo wyposa¿enie (lub wystrój wewnêtrzny), poniewa¿ w ksi¹¿eczce du¿o miejsca powiêcono oczywicie o³tarzom, malowid³om ciennym, obrazom, rzebom, witra¿om, tablicom pami¹tkowym itd. W sumie praca nie jest pomylana jako sensu stricto przewodnik po wi¹tyni, lecz popularnie ujêta monografia, na pewno przydatna równie¿ dla bardziej wnikliwych zwiedzaj¹cych. Przypomnijmy, ¿e J. Smirnow wyda³ niedawno monografiê lwowskiej Katedry Ormiañskiej, omawian¹ w CL 1/04, a tak¿e biografiê twórczyni rzeby kocielnej Jadwigi Horodyskiej (CL 4/05). & Ca³kiem niespodziewanym nabytkiem w czasie styczniowego pobytu we Wroc³awiu sta³a siê skromniutko wydana (kserowany maszynopis) ksi¹¿eczka wspomnieñ Zygmunta Kobaka, zatytu³owana Z Wysokim Zamkiem za pan brat (Wroc³aw 1993). Jest to opowieæ z przedwojennych czasów dziecinnych i wczesnoch³opiêcych autora, spêdzonych w rodzinnym domu po³o¿onym za lwowsk¹ Gór¹ Piaskow¹, na stoku opadaj¹cym ku Zniesieniu. Parohektarowa posiad³oæ, nazwana Helank¹, nale¿a³a podobno kiedy do pobliskiego klasztoru w. Wojciecha, pó¿niej znalaz³a siê kolejno w rêkach znanych lwowskich rodzin Zachariewiczów i Stromengerów, a w latach 1920. naby³a j¹ rodzina autora. Ojciec by³ in¿ynierem w Borys³awiu, matka za³o¿y³a w Helance restauracyjkê z muzyk¹ i tañcami, kortami i hutawkami. Przysz³y jednak czasy wiatowego kryzysu i w latach 30. Helankê opuszczono. Zajê³y j¹ zakonnice, potem j¹ podzielono, a dzi jest tam teren wojskowy. Takie dzieje lwowskiego domu. Wartoci¹ ksi¹¿eczki jest niezwykle barwny tok narracji, pe³en uroczej liryki, co rzadko siê zdarza w podobnych wspomnieniach nieprofesjonalnych autorów. Z opowieci bije autentyzm, ale podany z literack¹ sprawnoci¹. Czytalimy to z ogromn¹ przyjemnoci¹, a zarazem zaciekawieniem losami ma³ego zak¹tka Lwowa. 68 & Fascynacja Kresami sprowokowa³a Alfa (Alfonsa) Soczyñskiego do podjêcia paroczêciowego cyklu ksi¹¿ek, opisuj¹cych drogê wêdrówki po utraconych przez nas obszarach, od £otwy po Pokucie. W³anie wyszed³ pierwszy tomik pt. Kresy. Przywracanie pamiêci (Wroc³aw 2006), a obejmuj¹cy (z grubsza) Lwów, Krzemieniec, Podole, Pokucie, Huculszczyznê i wszystko co po drodze. Autor omawia poszczególne miejscowoci na przemierzanej trasie, ich historiê, zabytki, krajobrazy, ludzi z nimi zwi¹zanych, ciekawostki. Trudno jednak tê ksi¹¿kê potraktowaæ jako przewodnik. Raczej jako lekturê przed podejmowan¹ podró¿¹ lub dla wzbogacenia wiedzy o tamtych niezwyk³ych stronach. PS Autor parokrotnie raczy nas w tekcie obcymi nazwami typu Iwanofrankiwsk, Werchowyna itp. Czy nie wystarczy³oby tego dla celów praktycznych podaæ tylko w odsy³aczu? & W Wydawnictwie Biblioteka Wiêzi (Warszawa 2005) ukaza³a siê ksi¹¿ka Szkice wspomnieñ, której autork¹ jest Karolina Lanckoroñska. Ksi¹¿ka jest zbiorem szkiców wspomnieniowo-literackich, drukowanych na emigracji w latach 195769 oraz w Tygodniku Powszechnym 199397 (wiêkszoæ). Omawiana pozycja jest trzeci¹ i ostatni¹ (?) ksi¹¿k¹ pióra K. Lanckoroñskiej, a drug¹ wydan¹ ju¿ po jej mierci. Dla osób, które czyta³y Wspomnienia wojenne (2001, omawiane w CL S/01), ta ksi¹¿eczka jest doskona³ym uzupe³nieniem. Tom zawiera mnóstwo ciekawych informacji o ludziach i sprawach z tzw. minionej epoki. Autorka (18982002) prze¿y³a ca³y wiek XX, a jej rodowisko pochodzi³o w wiêkszoci z XIX wieku. Dlatego zna³a lub by³a bezporednim wiadkiem wydarzeñ i przemian politycznych, spo³ecznych, obyczajowych. Przez to, ¿e pochodzi³a z arystokracji, a w dodatku wysoko wykszta³conej, w krêgu jej znajdowali siê ludzie wybitni, piastuj¹cy wysokie pozycje, np. Andrzej Potocki, Leon Piniñski, obaj Badeniowie, Adam Stefan Sapieha, W³adys³aw Skrzyñski, Komorowscy... Urodzona w Wiedniu i tam wykszta³cona, spêdza³a wakacje w rodzinnym maj¹tku Rozdole w Ma³opolsce Wschodniej. Zna³a wiêc dobrze sytuacjê Galicji. Oto kilka cyta- tów dotycz¹cych prze³omu wieków XIX i XX: Podczas ostatniego trzydziestolecia XIX w., dziêki zasadniczym zmianom konstytucyjnym w Austrii, otworzy³y siê bardzo du¿e mo¿liwoci dla rozwoju kultury w Galicji [...] Dobrze przygotowana przez wymagaj¹ce szko³y rednie m³odzie¿ mia³a dostêp do rozkwit³ych znów obu uniwersytetów, Jagielloñskiego i Lwowskiego [...] W³adza tej najwiêkszej prowincji Cesarstwa le¿a³a wy³¹cznie w rêkach polskich. Wybi³a siê w owych latach grupa ludzi pochodzenia ziemiañskiego, która odegra³a najwa¿niejsze role tak w zakresie nauki, jak i administracji. Byli wychowani w dobrobycie [...] wysy³ani czêsto do obcych krajów [...] na d³u¿sze okresy studiów. Wyrobi³o to u nich poczucie do kultury ogólnoeuropejskiej [...], a równoczenie obdarzeni byli zmys³em spo³ecznym i reprezentowali wysoki autorytet moralny. Wród rozdzia³ów dotycz¹cych II wojny wiatowej i czasów póniejszych, bardzo ciekawe s¹ relacje ze spotkañ z kardyna³em A.S. Sapieh¹, z Iren¹ i Tadeuszem Komorowskimi, a we W³oszech z ks. Walerianem Meysztowiczem i W. Skrzyñskim. Teksty pisane s¹ stylem zwiêz³ym i rzeczowym, a równoczenie z du¿¹ ¿yczliwoci¹ dla przedstawianych osób. O stosunku do obu okupantów wojennych mo¿na wnioskowaæ tylko z niedomówieñ. Z kart ksi¹¿ki wy³ania siê postaæ autorki, któr¹ cechuj¹: si³a, powaga, prostota. Wydaje siê, ¿e wzoruj¹c siê na Klemensie Rudnickim, kierowa³a siê ide¹: ... byle do koñca nie zawieæ, honoru nie splamiæ, wiary nie zgubiæ...Tych trzech rzeczy nikt nie jest w stanie mu odebraæ, te nale¿¹ wy³¹cznie do niego. Ksi¹¿ka jest niewielka 150 stron, 19 krótkich rozdzia³ów, 16 ilustracji. Przeczytaæ j¹ mo¿na jednym tchem i na pewno (DTS) warto. & W ostatnim czasie dotar³y do nas cztery ksi¹¿eczki o kap³anach ze wschodnioma³opolskim rodowodem. Pierwsza z nich traktuje o ks. Stanis³awie Stoja³owskim (18451911), którego nazwisko jako prekursora ruchu ludowego w Galicji by³o w czasach wczesnego PRL wykorzystywane propagandowo. Jego postaæ popularyzowano adresuj¹c do rodowisk wiejskich niemal jako ksiêdza patriotê. Ostatnio przypomnia³a ks. Stoja³owskiego broszurka ks. Stanis³awa Pa³acha CSMA: Ksi¹dz Stanis³aw Stoja³owski. Obroñca Ludu Polskiego (Wydawnictwo Michalineum, Marki 1999). Dowiadujemy siê, ¿e ów kontrowersyjny kap³an urodzi³ siê na podlwowskim Zniesieniu w zubo¿a³ej rodzinie szlacheckiej. Wst¹pi³ do zakonu jezuitów, gdzie zdoby³ wykszta³cenie i przygotowanie do stanu kap³añskiego. Po wiêceniach, w czasie pobytu studialnego w Belgii, zainteresowa³ siê Apostolstwem Modlitwy, które przeniós³ po powrocie do Polski. Idea ta poch³onê³a go bez reszty i sk³oni³a do powiêcenia siê pracy spo³ecznej w celu podniesienia poziomu bytu i owiaty wród ludu. Po 12 latach opuci³ zakon jezuitów i podj¹³ pracê duszpastersk¹ w archidiecezji lwowskiej. Zosta³ wpierw wikariuszem w Gródku Jagielloñskim, potem przy kociele MB nie¿nej we Lwowie, a w koñcu proboszczem w Kulikowie. Od roku 1875 za poparciem arcybiskupa lwowskiego rozpocz¹³ wydawanie dwóch pisemek dla ludu polskiego: Wieniec o tematyce spo³ecznej i politycznej, oraz: Pszczó³ka, powiêcona celom misyjnym i religijno-moralnym. Ta dzia³alnoæ ks. Stoja³owskiego sprowokowa³a wielki rozwój czasopimiennictwa ludowego w Galicji i na l¹sku Cieszyñskim. Nastêpnie rozpocz¹³ wydawanie pism dla inteligencji: Piast i Polska, oraz dla duchowieñstwa Dzwon. Za³o¿y³ Bractwo Trzewoci oraz kolejne pismo: Gospodarz Wiejski. Zak³ada³ Kó³ka Rolnicze oraz zainspirowa³ powo³anie w Sejmie Galicyjskim klubu katolicko-ludowego, z którego narodzi³o siê Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzia³alnoæ ta jednak spotka³a siê z niechêci¹ konserwatystów, a sufragan lwowski bp Jan Puzyna (póniejszy kardyna³ krakowski) po wizytacji kanonicznej w Kulikowie suspendowa³ ks. Stoja³owskiego pod zarzutem zaniedbywania obowi¹zków duszpasterskich. Oskar¿ano go o nadu¿ycia, cigano za rzekomo niep³acone podatki, wielokrotnie przetrzymywano w wiêzieniu. Zabraniano czytania jego pism. Wypowiedzi ks. Stoja³owskiego mia³y istotnie wydwiêk radykalny, lecz nigdy nie by³y niezgodne z nauk¹ Kocio³a. Za nagonk¹ na ksiêdza kry³a siê zapewne 69 obawa o zmiany spo³eczne, o wzrost znaczenia organizacji ludowych, dotychczas pozbawionych wp³ywu na ¿ycie polityczne. Wysoko ceni³ ksiêdza Wincenty Witos. Ks. Stoja³owski ¿y³ przez pó³ roku w ekskomunice. Wreszcie uda³ siê do Rzymu i po z³o¿eniu wyjanieñ papie¿owi Leonowi XIII zosta³ oczyszczony z zarzutów. Osiad³ wtedy w Bia³ej* i tam nadal dzia³a³, za³o¿y³ Towarzystwo Szkó³ Ludowych, nara¿aj¹c siê tym razem nacjonalistom niemieckim. Ostatnie lata spêdzi³ ks. Stoja³owski w Krakowie, tu zmar³ pogodzony z Kocio³em i spocz¹³ na cmentarzu Rakowickim. * Dzi Bielsko-Bia³a. & W drugiej ksi¹¿eczce pt. Kochali m³odzie¿ zginêli za wiarê znajdujemy ¿yciorys b³ogos³awionego W³adys³awa B³¹dziñskiego, opracowany przez ks. Edwarda Datê* (wyd. Michalineum, Marki 1999). Przysz³y kap³an urodzi³ siê w 1908 r. w Mylatyczach k. Mocisk, jako syn Jana, organisty w miejscowym kociele i zarazem rolnika. Poniewa¿ ojciec odumar³ go wczenie, matka (Magdalena z Matuszczaków) odda³a go do Zak³adu Wychowawczego w Miejscu Piastowym, prowadzonym przez Towarzystwo Powci¹gliwoæ i Praca. Stamt¹d zosta³ skierowany do gimnazjum w Pawlikowicach k. Wieliczki, gdzie przygotowywano do stanu duchownego. Tam te¿ zwi¹za³ siê ze Zgromadzeniem w. Micha³a Archanio³a (Michalici). Po maturze wst¹pi³ do Seminarium Duchownego w Przemylu, ukoñczy³ je w 1938 r. i otrzyma³ wiêcenia kap³añskie. Powróci³ do Pawlikowic i podj¹³ pracê wychowawcz¹ w gimnazjum, które sam ukoñczy³. Po wybuchu wojny rozpocz¹³ tajne nauczanie. Zosta³ jednak w kwietniu 44 aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu w Gross-Rosen. Praca w kamienio³omie wyczerpa³a jego si³y. Przy przenoszeniu ciê¿kich kamieni zas³ab³, a stra¿nik dobi³ go. Ks. W³adys³aw B³¹dziñski pozostawi³ po sobie opiniê wzorowego ksiêdza, doskona³ego wyk³adowcy i wychowawcy w duchu religijnym i patriotycznym. W obozie wykaza³ siê wielk¹ gorliwoci¹ kap³añsk¹, sta³ siê tam autorytetem moralnym. Poniós³ mêczeñsk¹ mieræ, jego szcz¹tki zosta³y prawdopodobnie spalone. Po latach jego heroicznoæ zosta³a uznana poprzez beatyfikacjê, dokonan¹ przez Jana Paw³a II w 1999 r., wród 108 mêczenników II wojny wiatowej. 70 * W tej samej ksi¹¿eczce omówiono drugiego b³ogos³awionego michalitê, ofiarê niemieckiego terroru, ks. Wojciecha Nierychlewskiego, rodem z Wielkopolski. & Trzecia ksi¹¿eczka to: Wspomnienie o zamordowanym ks. Stanis³awie Szczepankiewiczu, proboszczu Ihrowicy. ¯y³ i umar³ dla innych. Napisa³ Jan Bia³ow¹s (wyd. Polihymnia, Lublin 2004). W sam¹ wigiliê 1944 r. Ihrowica po³o¿ona 16 km na pó³noc od Tarnopola zosta³a napadniêta przez nacjonalistów ukraiñskich umiercono w okrutny sposób 89 osób, wród nich Ksiêdza, z matk¹, siostr¹ i bratem. Omawiana ksi¹¿ka stanowi uzupe³nienie ksi¹¿ki tego samego autora (rodem z tej¿e wsi) pt. Krwawa podolska wigilia w Ihrowicy 1944 r. (wyd. 2003). Ks. Stanis³aw ukoñczy³ studia teologiczne i otrzyma³ wiêcenia na UJK we Lwowie w 1932 r. (autor nie podaje daty ani miejsca urodzenia jedynie to, ¿e jego ojciec pracowa³ jako wony w S¹dzie Powiatowym w Radziechowie). Pierwsz¹ placówk¹ ks. Szczepankiewicza by³ Zborów pe³ni³ tam funkcjê wikarego, ale ju¿ w 1934 r. zosta³ proboszczem w Ihrowicy. Ksi¹dz mia³ poza prac¹ duszpastersk¹ dwa zainteresowania: medycynê oraz dzia³alnoæ spo³eczn¹. Wiedzê medyczn¹ naby³ równolegle do studiów na teologii. Doszed³ do wprawy w poradach lekarskich, a udziela³ ich bez wzglêdu na narodowoæ zg³aszaj¹cych siê o pomoc. Pasja spo³ecznikowska objawi³a siê przede wszystkim w za³o¿eniu w Ihrowicy Kasy Stefczyka oraz wspó³udziale w za³o¿eniu m³yna dla dobra mieszkañców wsi. Jedno i drugie zyska³o mu wdziêcznoæ i szacunek miejscowej ludnoci. Kiedy zaczê³a siê napaæ na wie, ksi¹dz uruchomi³ sygnaturkê na kociele. Jej dwiêk pozwoli³ na ucieczkê pewnej liczby Polaków w tym autora, m³odego ch³opca. Masakry dokonali Ukraiñcy strzelaniem i r¹baniem siekierami. Gdy nazajutrz rodziny grzeba³y zamordowanych, zwrócono siê do ksiêdza grekokatolickiego (o nazwisku Ha³a), by przyszed³ i pomodli³ siê za ofiary ale odmówi³. Grób Ksiêdza w Ihrowicy jest zadbany i czêsto nawiedzany przez ocala³ych wygnañców z Ihrowicy, rozrzuconych dzi po ca³ym obszarze RP. & Wreszcie czwarta ksi¹¿eczka dotyczy postaci dobrze nam ju¿ znanej S³ugi Bo¿ego Serafina Kaszuby, wydana przez Bibliotekê Wo³anie z Wo³ynia, tom 45. (Bia³y DunajecOstróg 2005): ¯ycie heroiczne i myl Ojca Serafina Kaszuby. Napisa³a j¹ jako pracê magistersk¹ na Wydziale Teologicznym im. Stefana Wyszyñskiego w Warszawie Swiet³ana Pyza. Ksi¹¿ka na czasie, bo przecie¿ toczy siê proces beatyfikacyjny SB ojca Serafina. Autorka ujmuje temat w trzech rozdzia³ach: I. Sytuacja Kocio³a rzymskokatolickiego na Ukrainie w czasie rz¹dów komunistycznych, II. O. Serafin Kaszuba aposto³ porzuconych, III. Duchowa sylwetka SB o. Serafina Kaszuby. & Jestemy pe³ni uznania dla dzia³alnoci Oddzia³u Buczacz TMLiKPW we Wroc³awiu. Niedawno omawialimy bardzo wa¿n¹ dla dokumentowania polskoci pracê pt. Ostatni spoczynek Buczaczan (CL 3/05), teraz otrzymalimy dalsze wydawnictwa. Przede wszystkim jest to piêkny i znakomicie wydany album fotograficzny Monasterzyska wczoraj i dzi, przygotowany przez Zbigniewa ¯yromskiego (Wroc³aw 2004). Album zawiera ponad 200 rozmaitych ilustracji: reprodukcji starych fotografii i widokówek, grafik, mapek, pieczêci i herbów, a tak¿e nowych zdjêæ miasteczka oraz dzia³aj¹cych na jego rzecz ekspatriantów. Najstarsze ilustracje to mapka z XVII w. oraz litografia Bogusza Stêczyñskiego z XIX w. widok Monasterzysk. Po nich ca³a seria widoków z pocz¹tku XX w., ale najwiêcej zdjêæ miasteczka i jego mieszkañców z lat miêdzywojennych i z lat ostatnich. Widaæ, ¿e miasto siê unowoczeni³o, jednak wiele obiektów uleg³o architektonicznej deformacji: przede wszystkim bogaty kiedy koció³, pozbawiony wspania³ych rzeb Pinsla, ca³kowicie zdeformowany, praktycznie nieistniej¹cy pa³ac. Istotnym uzupe³nieniem albumu s¹ teksty Z. ¯yromskiego i Janiny Maskulanis o historii Podola i miasta z kalendarium, o mieszkañcach sprzed i po ekspatriacji. & Kolejnym wydawnictwem Buczaczan jest tomik poetycki, zatytu³owany Buczaczanie pisz¹ wiersze, a zebra³ je W³adys³aw Szklarz (Wroc³aw 2005). W ksi¹¿ce (o ponad 200 stronach) znalaz³o siê przesz³o 120 wierszy, a niektóre maj¹ rozmiary wrêcz wielostronicowych poematów. Jakoæ bardzo zró¿nicowana: prawdziwa (nawet wielka) poezja i ca³kiem amatorska, a pomiêdzy nimi sporo dobrych wierszy. Co do formy: tradycyjna z rymami, nawet sonety, ale sporo pisanych swobodnie. Poród wielkich: Kornela Ujejskiego (rodem z Beremian w powiecie buczackim) Skargi Jeremiego, czyli Chora³; Kazimierza Wierzyñskiego Litania Ziemi Lwowskiej (autor nie buczaczanin, ale to o Jaz³owcu). I dobrze ju¿ znany wiersz Mariana Zemana: K³aniam siê Tobie, Ziemio Podolska... (czy autor to buczaczanin? Szkoda, ¿e nie podano notek biograficznych przecie¿ warto co wiedzieæ o twórcach). S¹ te¿ utwory okazjonalne: Kazimierza Kulasa Na 80-lecie ks. infu³ata Ludwika Rutyny, Kolêda na Bo¿e Narodzenie itd. Du¿o o historii i ojczystych miejscach: najwiêcej o Buczaczu, o Jaz³owcu, Monasterzyskach, o Strypie... Spodoba³ siê nam wiersz Marii Zamory: PRZYWIECIE MI Z OJCZYZNY Przywiecie zapach lici na wiosnê, kwiat ró¿any spod p³otka, trochê piasku znad Strypy, z Fedoru dwie stokrotki. Niewiele pragnê, niewiele, domu bia³ego zwyczaje, te bzy pachn¹ce majem, i sygnaturkê w niedziele. Kroki na mostach Buczacza, Trzech Wieszczy ducha z gimnazjum, rozgwar m³odzie¿y, gdy razem, w bramy kocio³a wkracza. Wszystko, co by³o w miecie przywiecie... 71 Ratusz? Nie! Nie zabierajcie niczego, bo przecie¿ to nie jest blisko. Nie bierzcie nic z miasta mego, Niech zostanie tam wszystko! & Ca³kiem inny rodzaj literatury reprezentuje przek³ad z jêz. ukraiñskiego: Szemrany wiatek starego Lwowa (Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2006), autorstwa Andrija Kozyckiego (a mo¿e Kozyckoho lub Kozyckyja?) i Stepana Bilostockiego (te same rozterki) lepiej wiêc przywróciæ w³aciw¹ formê: Andrzeja Kozickiego i Stefana Bia³ostockiego. T³umaczy³a na polski Agata Buczko do sprawy przek³adu powrócimy. Ksi¹¿ka jest dobra, bo ciekawa i wcale nie próbuje polskiego starego Lwowa przerabiaæ na jaki inny. S¹ to obrazki ¿ycia miasta w ubieg³ych wiekach (po XIX) ale nie tego najbardziej nam znanego eleganckiego, intelektualnego czy artystycznego, lecz tego z drugiej strony medalu plebejskiego, ubogiego i przestêpczego (jakie¿ miasto na wiecie nie ma tej drugiej strony?). Mowa wiêc o krymina³ach i lochach, policji i katach, o burdelach i prostytutkach, o ¿ebrakach i naci¹gaczach, o knajpach, pijaczynach, z³odziejaszkach i zabijakach, o masonach i szpiegach oraz jeszcze o wielu Wertuj¹c wydawnictwa Ostatnio sporo by³o w CL o Buczaczu. I jeszcze pewien korespondent przys³a³ nam dwa wypiski z Najnowszej Encyklopedii Powszechnej (Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005). Oto, co tam przeczytalimy: Buczacz: miasto (14 tys. mieszk. 2002) na Ukrainie (obw. tarnopolski), nad Stryp¹; prawa miejskie w XIV w.; w XVIII w. potê¿na twierdza, od 1772 w zaborze austr., 191939 w Polsce, od IX 1939 do 1991 w Ukraiñskiej SSR. Niestety nie dowiedzielimy siê, co by³o p r z e d 1772 rokiem. Nie w¹tpimy, ¿e ha- 72 innych sprawach krew w ¿y³ach mro¿¹cych. Omawiane osoby nale¿¹ oczywicie do ró¿nych narodowoci. Wiêc wszystko w porz¹dku. A przek³ad? T³umaczenie mo¿e byæ uznane z grubsza za prawid³owe, ale co krok wychodz¹ jakie kwiatki. Ogólnie odnosi siê wra¿enie, ¿e t³umaczka s³abo zna realia historyczne i lwowskie, a czego nie wie t³umaczy ¿ywcem z ukraiñskiego (substrat ukraiñski?) lub dobiera s³owa nie bardzo przystaj¹ce. Przyk³adem pierwsze s³owo tytu³u ksi¹¿ki: Szemrany... We Lwowie takie s³owo nie by³o znane (sprawdzilimy u Kurzowej), to typowy warszawizm, rodem z Wiecha. Nazwiska i nazwy: nie Bazjuk, tylko Baziuk, nie Ho³owsko, lecz Ho³osko, nie Kalicza Góra, tylko Kalecza. Wiêzienie dla d³u¿ników to podobno szafliwka w naszym ba³aku nie znane. Nie budynek, D¹bczañskiego, lecz d o m (w tym znaczeniu budynek to typowy rusycyzm). Po naszemu nie burgraf, lecz burgrabia. O cesarzu nie mo¿na mówiæ Jego Wysokoæ, lecz Jego Cesarska Moæ, a Jego lub Jej Wysokoæ to mo¿e byæ kto z rodziny cesarskiej lub królewskiej, np. nastêpca tronu, siostra króla lub tp. A co to jest metr elegancji (s. 38)? Zapewne z francuskiego maitre, ale po polsku tak siê nie mówi. Raczej wzór albo arbiter... Witold Szolginia nie by³ krakowskim architektem, lecz lwowsko-warszawskim. Danuta Trylska-Siekañska (DTS), Stanis³aw Sochaniewicz s³o to by³o zrzynane z jakiej ukraiñskiej encyklopedii albo przewodnika. Nie napomkniêto nawet o zawartym w 1672 r. traktacie, moc¹ którego Turcja zajê³a czêæ ziem ukrainnych (st¹d owe pami¹tki tureckie w Kamieñcu Podolskim), odebrane po kilkunastu latach. A g³ówne zabytki jak przy innych miastach? Polskie wydawnictwo wykaza³o tu brak odpowiedzialnoci i ambicji. Zajrzelimy do jeszcze innego has³a podobnego typu: Brze¿any (Bere¿any): miasto (18 tys. mieszk. 1991) na Ukrainie (obw. ¿ytomierski) nad rz. Z³ota Lipa; w po³. XIX w. zamek zamieniony na koszary i magazyny wojsk., ob. w stanie ruiny; koció³ farny, po II wojnie w. sala gimnastyczna, cerkiew ormiañska, cerkiew wiêtej Trójcy (XVII w.), ratusz z 1811. Wspania³e informacje: i ta o obwodzie ¿ y t o m i e r s k i m (ignoranci nie sprawdzili nawet po³o¿enia!), i ta o zamku jednym z najwspanialszych dzie³ renesansu w Polsce (ze s³awnym kocio³em zamkowym), i ta o kociele farnym wszak pónogotyckim (ale nie pominiêto bli¿szej informacji o cerkwi obrz¹dku wschodniego), i ta o ormiañskim kociele, który nie nazywa siê wcale cerkwi¹. Ciekawe, czy widzieli to specjalici od historii architektury i sztuki? Za jedynie wa¿ne wiadomoci o Brze¿anach uznano takie, które dla h i s t o r y c z n e g o z n a c z e n i a Brze¿an s¹ raczej marginalne (choæ s¹ to bolesne fakty). Wymieniono ma³o istotny ratusz w Brze¿anach, natomiast przy Buczaczu pominiêto jego najwa¿niejszy klejnot w skali ogólnopolskiej rokokowy ratusz (a tak¿e inne zabytki). Jednym s³owem daleko posuniêta niekompetencja (a mo¿e po prostu swoista wybiórczoæ?) i dezinformacja na wielu planach. Tu podejrzenie (niebezpodstawne): charakter uporczywie powtarzaj¹cych siê takich w³anie b³êdów sugeruje staranne celowe zamazywanie lub mieszanie historycznych faktów. To nie wygl¹da tylko na ignorancjê. Mo¿e kto to narzuci³, a mo¿e prywatna inicjatywa osoby opracowuj¹cej? Wra¿enie takie umacnia porównanie notek o zbrodniarzach niemieckich, np. Eichmannie, z notk¹ o nie mniejszym, a mo¿e jeszcze wiêkszym zbrodniarzu Banderze, bo tamten dzia³a³ na rozkaz Hitlera, a ten z w³asnej inicjatywy. Nie ujawniono nazwisk osób, które to opiniowa³y. A mo¿e nikt? Wyj¹tkowy bubel. I drogi, bo bogato wydany. Szkoda pieniêdzy na kupno. Æ W Rzeczypospolitej 66/06 artyku³ J. Matusza o Karcie Polaka dla rodaków zamieszka³ych w pañstwie Ukraina. Sprawa nie nowa, ale staje siê tym bardziej istotna w zwi¹zku ze zbli¿aj¹cym siê wejciem Polski do uk³adu z Schengen, który spowoduje, ¿e Polacy zza wschodniej granicy, by wjechaæ do RP, bêd¹ musieli wyrabiaæ drogie wizy. Prezeska Federacji Organizacji Polskich nU. p. Emilia Chmielowa zwraca uwagê, ¿e dla znacznej czêci, zw³aszcza osób starszych, kontakt z ojczystym krajem bêdzie wtedy trudniejszy. Inny aspekt porusza p. W³adys³aw Strutyñski, prezes ZG Tow. Kultury Polskiej w Czerniowcach: prace nad Kart¹ wymagaj¹ ostro¿noci i dyplomatycznego wyczucia. Karta da Polakom przede wszystkim wiêty spokój na granicy, przestan¹ z nas zdzieraæ pieni¹dze i traktowaæ jak cudzoziemców. Ale w kategoriach politycznych taki dokument mo¿e zostaæ odebrany przez Ukraiñców jako nadanie nam obywatelom Ukrainy specjalnych przywilejów. Dlatego te¿ nale¿y znaleæ dyplomatyczne rozwi¹zanie. Tak, ¿eby pomóc Polakom ze Wschodu i jednoczenie nie doprowadziæ do zadra¿nienia stosunków z Ukraiñcami. Wilk ma byæ syty i owca ca³a. Artyku³ ma wydwiêk pozytywny, niestety nadano mu brzydki tytu³: Polacy ze Wschodu znów do ojczyzny po probie. Podejrzewamy, ¿e to mo¿e ostatni wyczyn odchodz¹cego na szczêcie redaktora naczelnego Grzegorza Gaudena, który obj¹³ na czas pewien doskona³¹ niegdy gazetê, redagowan¹ przez zmar³ego niedawno wietnego redaktora, £ukasiewicza. Ufamy, ¿e nastêpny bêdzie bli¿szy postawie £ukasiewicza. Z ostatniej chwili: Poniewa¿ G. Gauden nie odchodzi z redakcji Rzeczypospolitej, a równoczenie pojawi³a siê w Polsce nowa ogólnopolska i bardzo dobra gazeta pt. Dziennik mo¿emy ze spokojem zrezygnowaæ z tamtej, coraz bardziej obcej nam ideowo. Æ W swym cotygodniowym felietonie w krakowskim Dzienniku Polskim (281/05) W.A. Serczyk opisuje problem pewnej pani, urodzonej w Zbara¿u w 1942 r., której w PRL-owskim dowodzie osobistym wpisano (podobnie jak nam wszystkim): Zbara¿ ZSRR. [...] Zbara¿ i ZSRR? Tak po prostu, jedno z drugim, do kupy razem? Miejsce, jakie zapisa³o siê w historii bohaterskim i skutecznym oporem obroñców przed Kozakami i ord¹ tatarsk¹ w 1649 r., potem w niezapomniany sposób opiewanym na kartach Ogniem i mieczem przez Henryka Sienkiewicza? O tym w³anie Zbara¿u w Staro¿ytnej Polsce Micha³a Baliñskiego i Tymoteusza Lipiñskiego znajdziemy przecie¿ s³owa: Gniazdo rycerskiemi dzie³y s³awnego, zamo¿nego i dobrze ojczynie zas³u¿onego domu ks. Zbaraskich, a na koniec, jak memento: Ruiny zamku wiadcz¹ o dawnej jego wspania³oci i wiekami niespo¿ytej chwale garstki rycerstwa. I teraz ni st¹d, ni zow¹d ZSRR. Kiedy ostatnio powsta³ problem nowego dowodu osobistego, urzêdniczka uzna³a, ¿e 73 trzeba napisaæ identycznie, ze wzglêdu na przynale¿noæ pañstwow¹ owego miasta. Ba, ale kiedy ta pani siê rodzi³a, to nie by³o tam ani ZSRR, ani Polski, lecz niemiecki Reichskommisariat Ukraine! Có¿, takie bywaj¹ urzêdniczki. Ale tu przypomnia³o siê nam zdanie (przytoczone w poprzednim numerze CL) ks. bpa Trofimiaka z £ucka, który nam objawi³ ca³kiem nowe spojrzenie nie tylko na historiê, ale i na istotê wiêtoci. Kto zapomnia³, niech siêgnie do poprzedniego numeru CL (1/06, s. 52). Æ Nie dziwi nas bo przyzwyczailimy siê gdy dowiadujemy siê o a n t y p o l s k i e j pisaninie w gazetach ukraiñskich, cilej lwiwskich. Antypolskich to nie znaczy przeciw pañstwu polskiemu ani ca³emu narodowi, lecz chyba gorzej bo podlej: przeciw ca³kiem bezbronnym lokalnym rodowiskom Polaków ¿yj¹cym po tamtej stronie ja³tañskiego kordonu, przeciw ich narodowym wspólnotom, organizacjom, dzia³aczom, a nawet nielicznym pozosta³ym kocio³om, gdzie zbieraj¹ siê Polacy. Jak jednak oceniaæ, gdy taki w³anie obrzydliwy materia³, dzia³aj¹cy na szkodê materialn¹ i moraln¹ pognêbionej przez ubieg³e dziesiêciolecia polskoci, ukazuje siê w pimie krajowym? Oto w Polityce 11/05 zamieszczono artyku³ niejakiej Natalii Gañko pt. Koció³ niezgody, a wymierzony przeciw polskiej wspólnocie, ubiegaj¹cej siê o zwrot lwowskiego kocio³a w. Marii Magdaleny. Nie wiemy, kim jest Natalia Gañko (gdzie j¹ znaleziono, i po co?), a czytaj¹c ten artyku³, podejrzewamy mówi¹c delikatnie o negatywny stosunek do tzw. mniejszoci polskiej czy do Polaków w ogóle. Artyku³ utrzymany jest w tonie kpinki, a wzmacniaj¹ j¹ dobrane ilustracje i cytaty. Nie wszyscy mo¿e Czytelnicy wiedz¹, o co chodzi. Oto koció³ w. MM zosta³ we wczesnych latach 60. zamieniony na salê koncertow¹, bo posiada n a j l e p s z e w ca³ym pañstwie Ukraina organy (nie zdo³ano ich zniszczyæ albo wynieæ do sal koncertowych), a o ich klasie czytamy w artykule parokrotnie. Chodzi wiêc w³anie o organy, i w tym celu wyszydza siê spo³ecznoæ polsk¹ we Lwowie, która chce odzyskaæ k o c i ó ³. Nie ulega w¹tpliwoci, ¿e celem artyku³u 74 w k r a j o w y m tygodniku jest wiêc omieszenie wobec opinii publicznej w RP starych babek (polskich oczywicie), które egzorcyzmami i z kiczowatymi figurkami staj¹ przeciw wysokiej kulturze. Tak¹ niewybredn¹ drogê argumentowania wybieraj¹ sobie ukraiñscy nacjonalici. Ich brzydki interes jestemy w stanie zrozumieæ, bo to i c h interes. Trudno jednak zrozumieæ, dlaczego polskie czasopismo co prawda o komunistycznym rodowodzie pozwala sobie na publikacjê tak obrzydliwej napaci (tak: mniej czy bardziej zawoalowanej napaci) na niedobitki polskoci we Lwowie. Obywatelom redaktorom z Polityki pragniemy zwróciæ uwagê (mo¿e sami nie zauwa¿yli) na taki w³anie generalnie stosunek do Polaków w pañstwach ukraiñskim, bia³oruskim i litewskim. I nie zdarza siê, by w prasie tamtych pañstw mo¿na by³o wydrukowaæ jakiekolwiek materia³y poni¿aj¹ce ich mniejszoci narodowe w RP. Kim s¹ wiêc redaktorzy Polityki? A Natalia Gañko? Æ Najnowsze numery Na Placówce (niezale¿ne pismo regionalne obozu niepodleg³ociowego, nr 4/05 i 1/06) przynosz¹ jak zwykle sporo materia³u wiadcz¹cego o pamiêci o Ziemiach Wschodnich. W obu przede wszystkim: Nasze Kresy strona powiêcona Kresom Wschodnim oderwanym od Polski w wyniku zbrodniczej napaci s¹siadów i zdrady sojuszników. Winietka: rysunek panoramiczny Lwowa, obok motto: Gdziekolwiek nas ¿ycie zagna³o / T a m czeka rodzinny nasz próg / Pó³ serca we Lwowie zosta³o / Do Lwowa wrócimy, da Bóg! Ni¿ej wiersze: w pierwszym z nich Józefa Têczy (Dar³ówko), w drugim Rozmowa z ksiê¿ycem Mariana Hemara, przeniesiona z naszego kwartalnika (3/05), co oczywicie lojalnie wyjaniono. Ponadto w pierwszym o Karcie Polaka dla Kresowian redakcja silnie popiera premiera Marcinkiewicza, który powo³a³ specjalny zespó³ roboczy w celu opracowania i wdro¿enia takiego dokumentu, który u³atwi³by im przyjazdy do Kraju, dostêp do szkó³ publicznych i opiekê medyczn¹ jak dla obywateli RP. W drugim du¿e og³oszenie na s. 4 ok³adki o majowej wycieczce do Lwowa i Krzemieñca. Dobrze mieæ takich przyjació³ na Podhalu! Dziêkujemy. Æ Jest takie czasopismo Wios³o zapewne organ naszych kajakarzy. W numerze 23/05 ukaza³a siê tam relacja o sp³ywie Dniestrem, napisana przez Celinê Mróz pt. Prze³omy Dniestru, prze³omy historii. Rzecz napisana sympatycznie i zachêcaj¹co, jednak zwraca uwagê zerowa orientacja autorki w sprawach geograficzno-historycznych tamtych stron niestety nie do koñca wyprostowana. Ju¿ pierwsze s³owa artyku³u bulwersuj¹: Ze zdziwieniem odkrylimy, ¿e nad Dniestrem le¿y Halicz, Zaleszczyki [!] i Chocim [!!], a w pobli¿u znajduje siê Lwów [!!!], Stanis³awów i Kamieniec Podolski. Z tak¹ rozbrajaj¹c¹ szczeroci¹ spotykamy siê w relacji parokrotnie, jednak autorka zrobi³a wysi³ek, by swoj¹ pokoleniow¹ ignorancjê pokonaæ. Wziê³a siê wiêc nie tylko za Trylogiê, ale i za Historiê Polski Jasienicy, odtwarzaj¹c z niej dzieje Ksiêstwa Halickiego i przejêcia tych ziem przez Kazimierza Wielkiego. Niestety wysi³ek ten nie móg³ byæ w pe³ni skuteczny, bo Jasienica pisa³ swoj¹ historiê przed kilkudziesiêciu laty, a dzi wiemy o wiele wiêcej, poniewa¿ zosta³a ju¿ szczêliwie prze³amana d e z i n f o r m a c j a o p r a r u s k o c i tamtego obszaru. Niestety w szko³ach nikt jeszcze nie uczy o Lêdzianach i o tym, ¿e Kazimierz Wielki ten kraj pra-Polaków nie zdoby³, lecz dla Polski odebra³. Autorka zachwyci³a siê krajobrazem i zabytkami poznawa³a je i opisa³a z pe³nym entuzjazmem. Podkrela dobre nastawienie zwyk³ych ludzi i poczucie bezpieczeñstwa. By³o ich troje p³ynêli kajakami od Rozwadowa (rejon Miko³ajowa), po drodze zwiedzali miasteczka i zamki: Halicz, Rakowiec, Zaleszczyki, Okopy w. Trójcy, ¯waniec, Chocim, Kamieniec Podolski, a zakoñczyli w Mohylowie (ju¿ za Zbruczem). Æ Pan Wojciech Wilczek z Zakopanego przys³a³ nam niezwykle ciekawy i piêknie wydany numer 4/05 czasopisma tatrzañskiego, zatytu³owanego Tatry TPN, dotychczas zupe³nie nam nieznanego (na nasze usprawiedliwienie kwartalnik ten wychodzi od niedawna. W numeracji ci¹g³ej to dopiero nr 14). Jest tam artyku³ p. Wilczka zatytu³owany: £yczakowska Ksiêga Tatr. Na samym wstêpie wymienia najwa¿niejsze nekropolie polskie, na których spoczywaj¹ wielcy mi³onicy Tatr: krakowska Ska³ka i Rakowice, Pow¹zki w Warszawie i £yczaków. Czytamy wiêc liczne nazwiska pochowanych na £yczakowie literatów, malarzy i rzebiarzy, naukowców, którzy w swoim ¿yciu mieli taki czy inny zwi¹zek z Tatrami. A wreszcie taterników, a wród nich przede wszystkim Romana Kordysa, inicjatora Karpackiego Towarzystwa Narciarzy (TPN). Wród naukowców czo³owe miejsca zajmuje Oswald Balzer, obroñca Morskiego Oka; wród literatów Seweryn Goszczyñski. W sumie by³o ich wielu. Autor artyku³u zwraca siê do nas z prob¹ o ewentualne wskazanie dok³adnych miejsc pochówku (nr pola) nastêpuj¹cych osób: Andrzej Bronis³aw Grabowski, malarz; ks. Eugeniusz Janota, taternik, autor przewodników; Zygmunt Komiñski, zoolog i hydrobiolog. W sposób szczególny Autor zainteresowany jest miejscem spoczynku Gustawa Lettnera w tej sprawie zamieszczamy osobny apel. Æ Przegl¹daj¹c wydawany w Krakowie Tygodnik Rodzin Katolickich ród³o z okresu jesieñ 2004 luty 2006 (i zapewne dalej), natrafia siê na cykl reporta¿y Marka A. Koprowskiego z jego wêdrówek po terenach by³ego Zwi¹zku Sowieckiego. Autor dotar³ do miejscowoci, gdzie ¿yj¹ Polacy lub ich potomkowie i gdzie dzia³aj¹ parafie rzymskokatolickie. W swych relacjach pisze o historii, o korzeniach tamtejszych mieszkañców i o wspó³czesnym ¿yciu wspólnoty. Bardzo ciekawe. Najwiêcej artyku³ów dotyczy terenów nam najbli¿szych, tj. Wo³ynia i Podola, ale jest i o Kazachstanie, Dalekim Wschodzie i dalekiej Pó³nocy, o Irkucku, Moskwie i Petersburgu. W CL 1/05 pisalimy o ksi¹¿ce tego¿ autora pt. Wo³ynia dzieñ dzisiejszy, mo¿e wiêc bêdzie nastêpny tom? (DTS) Æ Natrafilimy na nieznane nam dot¹d pisemko wydawane w Krakowie: Cuda i ³aski Bo¿e. Miesiêcznik rodzin katolickich, które swój nr 2/06 (26) powiêci³o postaci w. abpa Józefa Bilczewskiego. Ma³o tam stosunkowo o Lwowie (choæ pokazano zdjêcie pa³acu arcybiskupiego), najwiêcej oczywicie o udokumentowanych cudach wiêtego z ostatnich czasów. Jednym z uzdrowionych by³ 75 Marcin Gawlik z Wilamowic, który jako 5-letnie dziecko w 1995 r. uleg³ gronemu poparzeniu twarzy, gro¿¹cemu d³ugotrwa³ym leczeniem, martwic¹, przeszczepami i zniekszta³ceniem twarzy. Tymczasem ch³opiec wbrew opiniom wielu lekarzy wyszed³ z tego bez szwanku. Wyleczenie to uznano za cudowne, przypisuj¹c je modlitwom wznoszonym w Wilamowicach poprzez ich krajana, ówczesnego kandydata do chwa³y o³tarza. Przypadek ten jako medycznie niewyt³umaczalny zosta³ uznany za cud w procesie beatyfikacyjnym Józefa Bilczewskiego. W 2001 r. na zaproszenie ks. kard. Mariana Jaworskiego rodzina Gawlików z Marcinem uda³a siê do Lwowa na uroczystoæ beatyfikacji Józefa Bilczewskiego. Na za³¹czonym zdjêciu Ojciec w. b³ogos³awi Marcina, w g³êbi kardyna³ Jaworski. Æ W krakowskim Dzienniku Polskim 30/ 06 znalaz³a siê rozmowa J. Ciosek z Iren¹ Delmar, aktork¹ Teatru Polskiego ZASP w Londynie oraz prezesk¹ Zwi¹zku Artystów Scen Polskich za Granic¹. I. Delmar opowiada o swoim ¿yciu i dzia³alnoci artystycznej, a przy okazji wspomina: [...] Teatr Polski zrodzi³ siê z teatralnych grup ¿o³nierskich: tych z I Korpusu Wojska Polskiego w Szkocji, Czo³ówki Lotniczej prowadzonej przez Leopolda Skwierczyñskiego i L w o w s k i e j F a l i prowadzonej przez Wiktora Budzyñskiego, pomys³odawcy Weso³ej Lwowskiej Fali ze s³ynnymi bohaterami Szczepciem i Toñciem. [...] Nastêpnie, przypominaj¹c aktorów, na pierwszych miejscach wymienia Zofiê Terne (z teatrzyków warszawskich) i zaraz potem gwiazdy lwowskie W ³ a d ê M a jewsk¹ i Renatê Bogdañsk¹-And e r s o w ¹, a dalej m.in. Fryderyka Jarossego i in. G³ównym re¿yserem by³ oczywicie Marian Hemar, który przygotowa³ ponad 30 premier. Æ W ci¹gu ostatnich miesiêcy Nasz Dziennik w swych sobotnio-niedzielnych numerach prezentuje sylwetki wybitnych lwowian XX wieku*, pisane przez Piotra Czartoryskiego-Szilera. Na Bo¿e Narodzenie 05 by³ Marian Hemar cz³owiek urzeczony polskoci¹, w styczniu 06 kolejno: Rudolf Weigl odkrywca szczepionki przeciwtyfusowej, Stefan Banach wybitny polski matematyk, 76 Kornel Ujejski piewca narodowy, Wincenty Pol** twórca Mohorta, w lutym: Witold Szolginia zakochany we Lwowie, Karolina Lanckoroñska wybitny mecenas kultury polskiej, Henryk Arctowski badacz krain polarnych. Cieszymy siê, ¿e ND przywraca w naszym narodzie wiadomoæ o lwowskoci tych wielkich Polaków. Bo rodacy zapominaj¹ o tym coraz bardziej. * Oczywicie chodzi o w s z y s t k i c h, którzy byli zwi¹zani z Ma³opolsk¹ Wschodni¹. ** Tê postaæ dzielimy z Lublinem i Krakowem. Æ W poprzednim numerze donosilimy, ¿e krakowski Dziennik Polski drukuje co niedziela s³ownik Kto jest kim w Krakowie i wymienilimy osoby z naszego rodowiska tam przedstawione. Oto kolejne (I, II 06): Barbara Kocik (cz³onek redakcji CL, kierowniczka Klubu Zau³ek, gdzie spotykaj¹ siê co miesi¹c krakowscy lwowiacy); Henryk Kleinrok (in¿ynier, tarnopolanin, dzia³acz Ko³a Tarnopolan przy TMLiKPW w Krakowie niestety nie poinformowa³ o tym czytelników); Leszek Martini (dr in¿ynier, prezes Ko³a Samborzan, redaktor rocznika); Barbara Cza³czyñska (pisarka, d³ugoletnia prezeska KIK w Krakowie i niemal od pocz¹tku autorka felietonów w CL). Æ W nrze 48 s Dziennika Polskiego ukaza³o siê ponadto obszerne wspomnienie E. Owsiany o zmar³ej niedawno w Krakowie dr med. Marii Leñczyk (19182005). Urodzi³a siê w Drohobyczu, szko³y skoñczy³a we Lwowie (matura w Gimnazjum Królowej Jadwigi). Rozpoczê³a studia na wydziale Matematyczno-Przyrodniczym UJK, lecz zamierza³a przenieæ siê na medycynê niestety wybuch³a II wojna. W obawie przed wywózk¹ rodzina w 1940 r. wyjecha³a ze Lwowa do GG. Wraz z siostr¹ nale¿a³a do AK, uczestniczy³a w tajnym nauczaniu. Po wojnie ukoñczy³a studia medyczne w Krakowie, a w latach 50. wyjecha³a wraz z ekip¹ polskiego szpitala wojskowego do Korei, by ratowaæ ofiary wojny. Po powrocie pracowa³a przez wiele lat na oddziale chirurgicznym krakowskiego Instytutu Onkologii, póniej w Klinice Chirurgicznej AM. Wszêdzie tam zyska³a najlepsz¹ opiniê jako lekarz, operator i dydaktyk obdarzony niezwyk³¹ charyzm¹. W r. 1972 dr Leñczyk zosta³a zaproszona przez kardyna³a Wojty³ê do zespo³u lekarzy, który utworzy³ pierwsze w Polsce Hospicjum w. £azarza dla terminalnie chorych, g³ównie onkologicznych. Tam pracowa³a przez szereg lat, do czasu gdy jej w³asny stan zdrowia to umo¿liwia³. Kolejne parê lat spêdzi³a u swej siostry Jadwigi Machnickiej w Dobczycach. A zmar³a w Hospicjum w. £azarza w Krakowie. Æ Na wysokoci zadania stanê³a Gazeta Krakowska (z 23 XII 05), drukuj¹c sprawiedliwy felieton red. R. Niemca, zwi¹zany z t e g o r o c z n y m (2006 r.) jubileuszem 100-lecia s³ynnych krakowskich klubów, Cracovii i Wis³y. Pisze pan Redaktor: [...] Podchodz¹c z pe³n¹ atencj¹ do wielkiej, okr¹g³ej rocznicy naszych klubów, gwoli historycznej sprawiedliwoci, nale¿y uprzytomniæ wspó³czesnym, ¿e Cracovia i Wis³a w chwili narodzin mia³y we Lwowie... starsz¹ siostrê! W 1906 liczy³a prawie trzy lata i funkcjonowa³a pod nazw¹ Czarnych, a wylêg³a siê z utworzonego przez uczniów I. Szko³y Realnej I. Lwowskiego Klubu Pi³ki No¿nej S³awy. Przez ca³e miêdzywojenne dwudziestolecie w³anie ten pierwszoligowy klub za¿ywa³ zaszczytu pierworodnej organizacji w rodzinie polskiego futbolu. Po poczdamskich decyzjach, w wyniku których miasto Lwów pozosta³o poza granicami Rzeczypospolitej, by³o grub¹ niepoprawnoci¹ polityczn¹ oficjalne powo³ywanie siê na to przodownictwo. Poniewa¿ ¿ycie pró¿ni nie znosi, utar³a siê wiadoma konstelacja o Cracovii i Wile (uzurpatorskich, sztucznie postarzaj¹cych siê klubów nie liczê). Szykuj¹c siê do dubeltowych uroczystoci, my krakowscy sympatycy sportu nie mo¿emy przejæ obojêtnie wobec pamiêci o lwowskich klubowych pobratymcach, którym nie dane by³o wiêciæ [swojego] stulecia. Niezwykle szlachetn¹ inicjatyw¹ w tym kontekcie popisa³o siê rodowisko krakowskich AZS-iaków. Z inicjatywy jego Rady Seniorów, dzia³aj¹cej pod przewodnictwem prof. dr. hab. Andrzeja Pelczara, przywrócono nale¿ne miejsce w historycznym porz¹dku lwowskiemu Akademickiemu Zwi¹zku Sportowemu. Powsta³ on w 1906 r. jako AZS M³odzie¿y Polskiej, a odtworzony w 1922 r. w okresie II Rzeczypospolitej odgrywa³ czo³ow¹ rolê, nie tylko w sporcie aka- demickim. Podczas wi¹tecznego spotkania krakowskich akademików-seniorów uczczono przypadaj¹c¹ niebawem stuletni¹ rocznicê lwowskiej inicjacji. Zebrani w auli Uniwersytetu Jagielloñskiego, w obecnoci JM Rektora prof. dr. hab. Karola Musio³a, wys³uchali referatów o genezie AZS, opartego o studentów Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki Lwowskiej, a tak¿e o jego najwa¿niejszych osi¹gniêciach sportowych i wychowawczych. Wymiar moralny spotkania w istocie sprowadzi³ siê do dobitnego podkrelenia prawdy historycznej. Tym cenniejsza jest postawa krakowian, ¿e spontanicznie oddali ho³d i dali wyraz pierwszeñstwa AZS Lwów, chocia¿ przez 60 lat za datê urodzin AZS uchodzi³a inicjatywa z roku 1908 (oficjalne zatwierdzenie 1909), zwi¹zana nie tylko z naszym miastem, ale i gmachem Collegium Novum. Symboliczne przypomnienie lwowskich korzeni spod znaku Gryfa jest refleksj¹ inspiruj¹c¹ przysz³oroczne obchody [tzn. w 2006 r. przyp. red.]. Serdecznie dziêkujemy p. Redaktorowi za te sprawiedliwe s³owa. Jak to mi³o wreszcie us³yszeæ prawdê! Æ Przed niespe³na dwoma laty (CL 3/04) omawialimy ksi¹¿kê R. Przybylskiego, Krzemieniec. Opowieæ o rozs¹dku zwyciê¿onych. Ksi¹¿ka ta by³a nominowana do tegorocznej nagrody Nike, niestety przegra³a w konkurencji z ksi¹¿k¹ Gnój W. Kuczoka. Co w tym jest, prawda? Æ W codziennym kalendarium Dziennika Polskiego (66/06) znalelimy nieoczekiwan¹ kropkê nad i do naszego omówienia ksi¹¿ki wydanej przez zatroskanego mecenasa Widackiego na temat niebywa³ego (jego zdaniem) analfabetyzmu przed wojn¹ na Kresach Wschodnich (patrz CL 1/06, s. 6668). Otó¿ w kalendarium pod dat¹ 18 III 1927 czytamy, ¿e zakoñczy³y siê trwaj¹ce od pocz¹tku listopada kursy czytania i pisania dla ¿o³nierzy analfabetów. W Krakowie ukoñczy³o je 1299 ¿o³nierzy. No i bardzo dobrze, tak robiono co roku w ca³ej Polsce. Danuta Trylska-Siekañska (DTS), Kazimierz Selda 77 Internet Æ W internetowym Portalu Mi³oników Dawnego Szczecina (!) znalelimy informacjê o lwowskim pomniku Kornela Ujejskiego, który do tego miasta trafi³ w 1956, po paru latach od ekspatriacji pobytu w parku Wilanowskim w Warszawie. W Szczecinie jest on najstarszym polskim monumentem, stoi na skwerze przy pl. Zwyciêstwa, w pobli¿u Bramy Portowej. Wyrzebi³ go w 1901 r. Antoni Popiel, a we Lwowie sta³ na ul. Akademickiej, na wprost Kasyna Miejskiego. Autor informacji pisze: Twórczoæ i dzia³alnoæ polskiego poety nie pasowa³a jednak do wzorów ideologicznych propagowanych przez PRL. Na fali popadziernikowej odwil¿y wyra¿ono wprawdzie zgodê na jego Listy do redakcji Nadszed³ do nas list z dalekiej Australii od p. Kitaszewskiego, do którego dotar³y numery CL z roku 2004. Lektura naszego kwartalnika poruszy³a w nim nabrzmia³e wspomnienia i ¿ale. Z bardzo d³ugiego listu widaæ, jak uwa¿nie przez kilkadziesi¹t lat ledzi wydarzenia polityczne, dotycz¹ce Polski, a w szczególnoci Ziem Wschodnich. Przytacza, kiedy i kto ze wiatowych decydentów w czasie II wojny wiatowej ustala³ nasze granice, kto próbowa³ oponowaæ Stalinowi (W. Brytania), a kto godzi³ siê na warunki Stalina (USA). Sojusznika wrêcz nazywa zdrajcami. Pan Kitaszewski pisze: Zachód ba³ siê przeciwstawiæ Stalinowi, bo Stalin mo¿e bêdzie chcia³ znowu dogadaæ siê z Hitlerem lub zwlekaæ z dzia³aniem na froncie i ciê¿ar wojny spadnie na nich. Sprawa rekompensaty za Ziemie Wsch.[odnie] na Zachodzie by³a brana, ¿e to ekspansja Rosji na zachód, to Polsce daæ jak najmniej, najmniej skrzywdziæ Niemców. [...] daj¹c Polsce dalej na zachód, to ekspansja sowietów dalej na zachód, to aby zatrzymaæ sowieck¹ ekspansjê odmawiali Polsce, ale nie stosowali tej zasady do Ziem Wschodnich. 78 postawienie w Szczecinie, ale zrobiono to po cichu. W prasie zabrak³o zdjêæ i przemówieñ, które zazwyczaj takim historycznym momentom towarzysz¹. Byæ mo¿e w³adze obawia³y siê zbyt du¿ego zainteresowania pomnikiem ze strony mieszkañców. Organizuj¹c publiczne ods³oniêcie, musiano siê liczyæ z potrzeb¹ ujawnienia, sk¹d tak naprawdê przyby³ on do Szczecina. Wolano wiêc nie ryzykowaæ i ostatecznie pomnik ods³oniêto na kilka dni przed Bo¿ym Narodzeniem, w chwili, w której wiêkszoæ mieszkañców zaprz¹tniêta by³a przygotowaniami do wi¹t. Przypomnijmy, ¿e Kornel Ujejski (18231897) urodzi³ siê w Beremianach w Tarnopolskiem, zmar³ w Paw³owie k. Radziechowa. By³ autorem Chora³u Z dymem po¿arów... (1847), który w okresie zaborów pe³ni³ funkcjê naszego hymnu narodowego. Poeta spocz¹³ na cmentarzu w Paw³owie. ...muszê przyznaæ, ¿e Giedroyæ odniós³ sukces, bo przez te lata tak zwanej niepodleg³oci sporo przeczyta³em pism kresowych, ale nigdzie nie znalaz³em ani s³owa, aby ¿¹daæ zwrotu Ziem Wschodnich, ¿e te ziemie s¹ pod obcym zaborem [...] nasi sojusznicy bez zgody rz¹du polskiego oddali je Stalinowi. W drugiej czêci d³ugiego listu autor daje przyk³ady taræ w ³onie emigracji australijskiej o symbole, o herby na sztandarach lub na cianach w lokalach oraz o teksty intencji mszalnych. Krytycznie ocenia czasopisma, stowarzyszenia, wypowiedzi, dbanie o tzw. poprawnoæ polityczn¹, aby nie uraziæ Ukraiñców lub Litwinów. Polemizuje z tymi, którzy pogodzili siê ze stanem faktycznym, a sam wierzy w nierealne mrzonki i marzy o powrocie Ziem Wschodnich do Polski. (Z listu nie wynikaj¹ ¿adne dane biograficzne autora, oprócz tego, ¿e jest ju¿ w powa¿nym wieku i bardzo uczuciowo zaanga¿owany w sprawy kresowe.) Pañski list bardzo trafi³ nam do serca. Bardzo dziêkujemy, ¿e wybra³ Pan nas jako adresatów. List ten zapewne jeszcze wykorzystamy. Serdeczne pozdrowienia i ¿yczenia. Wielk¹ i mi³¹ niespodziank¹ by³o dla nas nadejcie przesy³ki z Czerniowiec od p. Jadwigi Kuczabiñskiej, by³ej przez trzy ka- dencje a dzi honorowej prezeski Towarzystwa Kultury Polskiej w stolicy Bukowiny, Czerniowcach. Pani¹ Jadwigê pamiêtamy w Krakowie dobrze z jej parokrotnych tu pobytów na spotkaniach z Polakami zza wschodniego kordonu. Pani Jadwiga napisa³a do nas tak: Szanowna Redakcjo! Rzadko dociera do mnie Wasz Kwartalnik. Lecz gdy ju¿ dotar³, czytam go po kilkanacie razy, a potem przekazujê kole¿ankom. Gdy siê spotkamy, dyskutujemy na temat przeczytanych artyku³ów. Tak du¿o jest wa¿nego, ciekawego i problemowego. Dla nas, ¿yj¹cych poza Krajem, Wasz kwartalnik jest jak dobry ³yk ródlanej, czystej wody, której nam tak brak w ¿yciu polonijnym w tym kraju. Du¿o dajecie tak nam potrzebnej wiedzy, której my sami zdobyæ nie mo¿emy. Dla mnie Lwów by³ i nadal jest miastem polskim. A w zwi¹zku z tym, ¿e moi przodkowie czêciowo pochodzli ze Lwowa, pozwalam sobie przekazaæ moje wiadomoci i wspomnienia o rodzinie. Mylê, ¿e jest to nie tylko opowieæ rodzinna, równie¿ mo¿na odczuæ klimat ¿ycia Polaków na Bukowinie do I i II wojny i po wojnach, jak równie¿ w dniach dzisiejszych. Nie jestem historykiem, ale mo¿e warto, ¿eby dzisiejsze pokolenie wiedzia³o, choæ w tak prostej formie, ¿e Polacy ¿yj¹ poza jej granicami, a osobliwie na Wschodzie. [...] Z ca³ego serca dziêkujê w imieniu tutejszych Czytelników i osobicie ca³emu Zespo³owi Kwartalnika za wiêt¹ sprawê, któr¹ Wasza prac¹ wykonujecie. I szczêæ Wam Bo¿e! Nades³ane przez Pani¹ Jadwigê opracowania to: Historia Polaków na Bukowinie, Koció³ rzymskokatolicki na Bukowinie, Górale czadeccy w krainie bukowiñskiej, wspomnienia o zas³u¿onych Polakach w Czerniowcach, a wreszcie wspomnienia o w³asnej rodzinie, zwi¹zanej przez parêset lat ze Lwowem. Te ostatnie wejd¹ oczywicie w sk³ad Archiwum Wschodnich Ma³opolan. Wszystkie nades³ane materia³y przeka¿emy z czasem do Instytutu Polskiego Dziedzictwa Historii i Kultury Kresów Wschodnich. Ale wczeniej bêdziemy je wykorzystywaæ w naszym kwartalniku. Serdecznie dziêkujemy, Pani Jadwigo, za materia³y i mi³e s³owa! Szczêæ Bo¿e! Niezwykle ciekaw¹ dla nas przesy³kê otrzymalimy z Instytutu Wydawniczego wiedectwo w Bydgoszczy. Redaktor Naczelny p. Stefan Pastuszewski pisze: Z du¿¹ satysfakcj¹ zapoznalimy siê z 38 numerem CracoviaLeopolis. To wspania³e, co ro- bicie! Bardzo fachowe. Nas, jako Inflantczyków zaciekawi³ tekst pt. Z Estonii w lwowskie Roztocze. Tu ma³e sprostowania: 1. £otysze to nie tylko Kurowie, ale przede wszystkim £atgalowie, Zemga³owie i Selowie; 2. Ba³tami s¹ równie¿ Litwini; 3. Dok³adniej: Estoñczycy i Finowie to najpierw Ba³tofinowie, a póniej Ugrofinowie; 4. Po polsku nie Rewal, ale Rewel, a po estoñsku Tallinn; 5. Pó³nocna Estonia najpierw by³a w rêkach duñskich. S¹ to drobiazgi, ale faktograficzne. Chcemy nawi¹zaæ wspó³pracê. Bardzo liczymy na kontakt z Jerzym Krusensternem. Czy mo¿na prosiæ o jego adres tudzie¿ kserokopiê inflanckiej czêci pamiêtników Karola Krusensterna? Do przesy³ki do³¹czono 10 numerów czasopisma wiat Inflant w podtytule: Pismo literacko-naukowe które wychodzi w Bydgoszczy ju¿ od trzech lat. Mowa tam jednak nie tylko o Inflantach, ale te¿ o £otwie, Litwie i Wileñszczynie, a nawet o Tatarach osiad³ych od wieków w naszych pó³nocno-wschodnich regionach. To bardzo ciekawe i p o w a ¿ n e czasopismo, jak zrozumielimy, jest organem Bractwa Inflanckiego, o którego istnieniu jak i o pimie nie mielimy pojêcia. Dziêkujemy i chêtnie podejmiemy wspó³pracê, nawi¹zuj¹c równie¿ do idei Instytutu Polskiego Dziedzictwa Historii i Kultury Kresów Wschodnich. List z Warszawy od ks. Barbary Czartoryskiej. Czytamy m.in.: Zamieszczaj¹ Pañstwo równie¿ legendy i opowieci dotycz¹ce naszych stron. Przysz³o mi na myl, ¿e mo¿e przydadz¹ siê dwa opowiadanie zamieszczone we wspomnieniach z dzieciñstwa mojej p. Matki (niestety wspomnienia ograniczaj¹ siê do wczesnego dzieciñstwa). Jedno to legenda o malarzu, którego obrazy wisia³y w kociele w ¯urawnie (obawiam siê, ¿e sp³onê³y wraz z kocio³em). Nie znam ród³a legendy. Drugie to opowiadanie o Jaxie na podstawie akt s¹dowych z Rohatyna. Wiem, ¿e interesuj¹cy siê XVII wiekiem historyk badaj¹cy akta s¹dowe w tym miecie mieszka³ jaki czas u mych rodziców, a mo¿e dziadków, w ¯urawnie i opowiada³ o swych ciekawych znaleziskach. Niestety nie pamiêtam (a mo¿e nigdy nie zna³am) jego nazwiska, ani kiedy to by³o. Obie historie nie s¹ zmylone, a jedynie literacko przekszta³cone przez moj¹ Matkê. Za³¹czam je. Bardzo dziêkujemy, tak¿e za pochwa³ê naszego kwartalnika. Oba teksty zamiecimy w nastêpnym numerze (bo ten ju¿ kopiaty). 79 Archiwum 255 LAT TEMU W STANIS£AWOWIE Poeta Franciszek Karpiñski tak opisuje pogrzeb Józefa Potockiego, hetmana wielkiego koronnego, na którym by³ obecny w Stanis³awowie: Koció³ ca³y adamaszkiem od wysokich gzymsów a¿ do do³u wybity, gêsto lampami oliwnymi owiecony, mia³ ogromny w rodku katafalk, aksamitem ponsowym, ze z³otymi frêdzlami, wiat³em, portretem, herbami, bogatymi znakami po wezg³owiach po³o¿onymi przyozdobiony. Od drzwi kocielnych a¿ do katafalku, na kroków kilkadziesi¹t, posadzka z tarcic umylnie dana, a¿eby bohaterowie wojskowi na koniach wpadaj¹c wiêcej ³oskotu czynili. ¯a³owa³em na krzywdê Bo¿¹, kiedy dla cz³owieka hetmana z Domu Bo¿ego stajniê zrobiono. Wje¿d¿ali w najwiêkszym koñskim biegu wybrani rycerze po jednemu, i ten z nich kruszy³ kopi¹ przy herbie bêd¹cym u nóg trumny hetmañskiej, inny ³ama³ szpadê, inny rzuca³ pa³asz, inny strza³y, inszy chor¹giew, inszy buñczuk, inszy sztandar. Kiedy za z³amawszy swoje narzêdzie przy nogach trumny, spada³ z konia, niby ¿al po swoim hetmanie udaj¹c, a dwom z tych bohaterów nie uda³o siê wyradziæ skruszenia chor¹gwi i sztandaru, bo wiece na katafalku porozrzucali, ale uda³o siê spadnienie z koni, bo byli dobrze pijanymi. (wg Magazyn GW 2/97. A. Osêka, Marnoæ paradna) JÓZEF POTOCKI (16731751), wojewoda kolejno kijowski i poznañski, hetman w. koronny, kasztelan krakowski. Zmar³ w Za³ocach, pochowany w kolegiacie stanis³awowskiej. Jego g³ówn¹ siedzib¹ by³ Stanis³awów, otacza³ go szczególn¹ opiek¹. Mia³ dobra w Stanis³awowskiem i Tarnopolskiem, dzier¿y³ liczne starostwa. Ufundowa³ koció³ i klasztor Jezuitów oraz klasztor Trynitarzy w Stanis³awowie, koció³ w Krotoszynie, koció³ parafialny w Zbara¿u, cerkiew w Brodach, klasztor Dominikanów w Tarnopolu, wspó³fundowa³ koció³ Dominikanów we Lwowie. Niniejszy numer CRACOVIA-LEOPOLIS zosta³ wydany przy pomocy finansowej Wydzia³u Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzêdu Miasta Krakowa. Redakcja sk³ada serdeczne podziêkowanie w imieniu Czytelników, Autorów i w³asnym Czasopismo Oddzia³u Krakowskiego Towarzystwa Mi³oników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich2 Redaguje zespó³: Andrzej Chlipalski (redaktor naczelny), Barbara Kocik, Janusz M. Paluch Rada Redakcyjna: Andrzej Chlipalski, Barbara Cza³czyñska, Ireneusz Kasprzysiak, Barbara Kocik, Romana Machowska, Janusz M. Paluch, Krystyna Stafiñska, Barbara Szumska, Maria Taszycka, Danuta Trylska-Siekañska, Marta Walczewska Adres redakcji: Towarzystwo Mi³oników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich 31-111 Kraków, ul. Pi³sudskiego 27, e-mail: [email protected] Informacje o prenumeracie: Romana Machowska, tel. (12) 637 13 21 Sk³ad i ³amanie: FALL, Kraków, tel. (12) 413 35 00, 294 15 28, e-mail: [email protected] Druk: Poligrafia Kurii Prowincjalnej Zakonu Pijarów, 31-015 Kraków, ul. Pijarska 2 Nak³ad 750 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji nades³anych materia³ów, a tak¿e wprowadzania ródtytu³ów. Artyku³ów niezamówionych redakcja nie zwraca. Copyright by Towarzystwo Mi³oników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich, Oddzia³ w Krakowie BIBLIOTEKA CRACOVIALEOPOLIS litania przepe³nione s¹ tematyk¹ kresow¹. Te trzy jednak stanowi¹ swoiste kamienie milowe w twórczoci Krzysztofa Ko³tuna. Lwowski witra¿ jest dope³nieniem literackich uniesieñ poety, który zauroczony piêknem niemal bliniaczych miast, dzieli serce miêdzy Lwowem i Krakowem. Nie³atwo by³o mu napisaæ wspó³czenie tom o Lwowie, pomijaj¹c Kraków. Ilu¿ tu bowiem lwowiaków, kresowiaków, znalaz³o schronienie! Ile obrazów i figur kocielnych, otoczonych specjaln¹ czci¹, trafi³o pod opiekuñcze dachy krakowskich wi¹tyñ, znajduj¹c schronienie po wojennej po¿odze... Resztê doczyta Czytelnik, kiedy wemie do rêki nasz najnowszy tomik. A potem wiersz po wierszu a¿ do ostatniego, tytu³owego, który tu dla zachêty cytujemy: LWOWSKI WITRA¯ Wydalimy kolejn¹ ksi¹¿eczkê, ju¿ szóst¹. Tym razem po raz pierwszy s¹ to wiersze. Wiersze poety, o którego twórczoci wielokrotnie pisalimy, przedstawiaj¹c coraz to nowe jego tomiki. We wstêpie do tego w³anie pisze Janusz Paluch (cytujemy z niewielkimi skrótami): Ka¿dy z nas ma ulubione miejsce czy miejsca, do których têskni, do których wraca... Jedni trzymaj¹ je w tajemnicy, inni dziel¹ siê nimi z najbli¿szymi. Pisarze, poeci jeli ju¿ zdecyduj¹ siê na ujawnienie tych miejsc pokazuj¹ je swym czytelnikom. O takim miejscu, jak¿e drogim sercu Polaków, mówi¹ wiersze na kartach tej ksi¹¿ki. Krzysztof Ko³tun rocznik 1958 jest poet¹ z Che³ma. Debiutowa³ ksi¹¿k¹ Powrót wydan¹ w Krakowie w 1984 r. I choæ nie zdecydowa³ siê w Krakowie zamieszkaæ, to literacko (nale¿y do oddzia³u krakowskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich) oraz edytorsko (Wydawnictwo Fall) zwi¹za³ siê niemal na sta³e z tym miastem. Chc¹c jednym s³owem okreliæ twórczoæ K. Ko³tuna, mia³o mo¿na powiedzieæ, i¿ jest poet¹ k r e s o w y m. Piewc¹ tego, co tkwi w ka¿dym z nas, w ka¿dym, kto choæ trochê wie, co znaczy patriotyzm i mylenie kategoriami historycznymi. Zanim serce poety dojrza³o do stworzenia ksi¹¿ki, któr¹ Czytelniku, trzymasz w rêkach Witra¿ lwowski odda³ ho³d miastu z Ostr¹ Bram¹ w tomie Wileñska ³za czysta. Pochyli³ siê nad ruinami wsi i kocio³ów polskich, zapali³ na czeæ ich pamiêci znicz w Misterium z Wo³ynia, westchn¹³ w modlitwie w Psa³terzu z Porycka. Oczywicie jego inne tomiki poezji choæby Kresowe ¿urawie, Kresowy winiowiersz czy Wo³yñska Idê wzgórkami drog¹ przez miasta kamienne, mi³oci ogrody. Zachwycam siê, têsknie patrz¹c w horyzont z wie¿ami. Trudno byæ wszêdzie grzech nie byæ! ¯ycie jedno podarunek Bo¿y, dzieliæ trzeba ka¿dego dnia, rozdawaæ g³odnym jak albertyñski chleb... Wystarczy wszystkim, którzy kochaj¹. Przede mn¹ witra¿ okopcony p³acz¹cymi wiecami a liczny... Bia³e or³y fruwaj¹, strz¹saj¹c py³ z lilii naniesionych z odpustu od Antoniego z £yczakowa. Têskni¹cymi oczami wysadzona korona Matki Bo¿ej £askawej. Dzieci¹tko w kusej koszuli z Krakowskiego Rynku. Z³ote babciunie klêczniki mi³oci obola³ymi nogami przychodz¹ ciche Stra¿ Honorowa! Patrzê wokó³ ¿ycie Lwowski Witra¿ podparty lwimi karkami z cmentarza Or³¹t. £zy i zachwyt. Spis treœci S³owo od redakcji LEOPOLIS UBIQUE PRAESENS II Felieton Barbara Cza³czyñska WSPOMINAM LEMA 1 Andrzej Chlipalski WE LWOWIE PO 350 LATACH 3 Jerzy Stankiewicz BYLIŒMY TAK¯E 8 Micha³ Parczewski PRZEDMURZE LÊDZIAÑSKIE 12 Piotr Krasny MIÊDZY NORYMBERG¥ A MORZEM CZARNYM 16 Rozmowy Janusz M. Paluch ROZMOWA Z PROF. ANDRZEJEM ¯AKIM 19 Henryka Kramarz LWOWSKA „ŒWIÊTA EL¯BIETA”... 23 Anna Piwowarska ¯YCIE TOWARZYSKIE ARTYSTYCZNEJ BRACI 26 Poezja Anna I. Hryniewiecka-Smolana MIASTO MOJE Jadwiga Sibiga WIOSNA NIEDALEKO 30 30 Walerian Paw³owski JERZY 46 S³ownik geograficzno-historyczny LWÓW – UCZELNIE AKADEMICKIE K LWÓW – POMNIKI, FIGURY, RZE•BY 47 Sylwetki Irena Suchanek LES£AW WÊGRZYNOWSKI ALEKSANDER DOMASZEWICZ 48 49 Z ¿a³obnej karty Anna Madej TARNOPOLANKA LES£AW HAWLING 50 52 Z tamtej strony ŒWIETNA WSPÓ£PRACA Zofia Kosidor LWOWSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU Maria Grzegocka SZKO£A PLASTYCZNA „WRZOS” 56 Polacy z Polakami Prof. Zbigniew Ch³ap STOWARZYSZENIE „LEKARZE NADZIEI” PROMUJE... 57 W Krakowie i dalej ASYMETRIA TOTALNA DZIÊKCZYNIENIE ZA KANONIZACJÊ... NOTATKI 59 60 60 54 55 Wspomnienia Tadeusz Petrowicz ORMIAÑSKA FUNDACJA TOROSIEWICZA 31 Adam Trojanowski KOLE¯ANKI MOJEJ SIOSTRY 36 Helena ¯o³nierzowa MOJA MA£A OJCZYZNA 40 KulturaKNauka Egon Leopolski D¥B I LAUR Jerzy Kowalczuk POTOMEK LWOWSKIEJ RODZINY... KRONIKA 62 64 Archiwum CMENTARZE I TWÓRCY Ksi¹¿ki K Czasopisma NOWE KSI¥¯KI WERTUJ¥C WYDAWNICTWA INTERNET 65 72 78 LISTY 78 Archiwum 255 LAT TEMU W STANIS£AWOWIE 80 42 Barbara Szumska ¯AGLOWIEC „LWÓW” I JEGO KAPITAN 43 Tadeusz Chlipalski SZYBOWCE WE LWOWIE 44 61