pierwsza część (do #287) do pobrania w postaci pliku pdf

Transkrypt

pierwsza część (do #287) do pobrania w postaci pliku pdf
Andrzej Prószyński
PÓŁKA Z DVD
Recenzje filmów i ksiąŜek
Część 1 (04.2008 – 04.2013)
Andrzej Prószyński
1. Mimzy - strata czasu?
Niedawno zasiadłem do komputera, Ŝeby obejrzeć film Mimzy - mapa czasu,
reklamowany jako E.T. nowego pokolenia. Gdzieś w połowie zorientowałem się, Ŝe fabuła
przypomina mi klasyczne opowiadanie Kuttnera, znane u nas pod tytułem Tubylerczykom
spełły fajle. Zaglądając do zbioru pod tym samym tytułem przekonałem się, Ŝe oryginalny
tytuł brzmi Mimsy Were the Borogoves, a więc byłem na dobrym tropie. Co prawda Mimsy
zmutowało w Mimzy, ale niech tam. Zrobiło się interesująco.
Dla tych, którzy nie czytali bądź zapomnieli: dwoje dzieciaków znajduje niezwykłe pudło
z zabawkami, pod wpływem których zaczynają się dziwnie zachowywać i nabywają
paranormalnych zdolności. Tyle w filmie. Natomiast w opowiadaniu kładzie się nacisk na
zmianę sposobu myślenia, które juŜ wyjściowo róŜne (jak to u dzieci) zmienia się drastycznie
pod wpływem zabawek, aby zaowocować czymś zasadniczo (dla dorosłego) obcym.
Przesłanie Kuttnera jest następujące: my, dorośli, nie myślimy we właściwy sposób, dzieci
zresztą teŜ nie, ale one przynajmniej mają szansę się rozwinąć, podczas gdy dla nas jest juŜ na
to o wiele za późno. Opowiadanie kończy się dokonaniem przez dzieci Przejścia do miejsca,
które technicznie rzecz biorąc nie znajduje się na Ziemi i, jak sugeruje autor, jest właściwym
środowiskiem człowieka.
Co z tego zostało w filmie? Właściwie nic. Scenarzysta przyznaje wprawdzie, Ŝe
potencjał dziecka jest właściwie nieograniczony, ale wraz z dorastaniem ograniczamy się
ucząc się robić rzeczy w określony sposób. Jednocześnie jednak wyznaje z rozbrajającą
szczerością, Ŝe finał opowiadania był nie do przyjęcia, bo strata dziecka byłaby dla rodziców
niezwykle traumatycznym przeŜyciem. I oto skutek: film jest tak słodki, Ŝe aŜ zęby bolą.
Dzieci bynajmniej nie kwapią się z Odejściem, wręcz przeciwnie, robią wszystko, Ŝeby
zostać, odsyłają za to zabawki do nadawcy, który czeka na nie z niecierpliwością. Nic
dziwnego, reŜyser bowiem twierdzi, Ŝe jest to film pokazujący relacje w kochającej się
rodzinie. Deklaruje teŜ, Ŝe opowieść, którą tak zmasakrował, jest jedną z jego ulubionych
jeszcze z czasów dzieciństwa. Jak to pogodzić? Myślę, Ŝe diagnoza Kuttnera ma szersze
zastosowanie. Są ludzie, którzy jak autorzy i czytelnicy SF (lub dzieci) są otwarci na nowe,
interesujące koncepcje i inni, którzy jak ludzie Hollywood (lub dorośli) myślą szablonowo i
przewidywalnie aŜ do bólu.
Nie twierdzę, Ŝe film jest zły. Wręcz przeciwnie, jako kino familijne sprawdza się
całkiem nieźle. Zawiera bardzo dobre efekty specjalne, dziecięcy aktorzy grają świetnie
(znacznie lepiej od dorosłych), fabuła, mimo licznych udziwnień, wciąga, tylko ten Kuttner...
wręcz słyszę, jak się przewraca w grobie. Prawdopodobnie dlatego portal FilmWeb jest pełen
krańcowo róŜnych opinii na temat filmu (średnia ocena 7,15/10). Najfajniejszą z nich
przytaczam dosłownie:
"Tubelerczykom spełły fajle"
Troche wiary mi brak Ŝe któreś tu kupowało słowo drukowane z wydawnictwa
ISKRY(1985r btw). deko inne tam zakończenie.
Ale tłumaczenie tam było jak nigdzie indziej.Stąd stres przed projekcją w kinie,napisy
mam se zasłaniać czy jak..
Jak juŜ Kuttnera zaczynajom ekranizować to koniec blisko.howg.
2
P. S. Zarówno opowiadanie jak i film eksploatują wiersz Lewisa Carrolla Jabberwocky, który
u Kuttnera jest zaszyfrowaną instrukcją Przejścia i w oryginale brzmi następująco:
Twas brilling, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe:
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.
Oto znane mi trzy róŜne tłumaczenia:
1. z opowiadania Kuttnera - Jolanta Kozak:
BzdręŜyło. Szłapy maślizgajne
Bujowierciły w gargazonach.
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyhycnął ponad.
(warto dodać, Ŝe Kuttner tłumaczy, w czym rzecz,
zwłaszcza wyhycnąć ponad jest dość sugestywne)
2. z Alicji i filmu Jabberwocky - Maciej Słomczyński:
Było smaszno i jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku węŜały
Peliczaple stały smutcholijne
A zbłąkinie rykoświstąkały.
(w omawianym filmie wstawiono Mimzy zamiast Peliczaple)
Okazuje się, Ŝe Mimzy
jest pluszakiem!
3. z dodatków do filmu Mimzy:
Brzdeśniało juŜ; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieŜy:
Zmimszałe ćwiły borogowie,
I rcie grdypały z mrzerzy.
I niech ktoś mi teraz powie, który przekład jest
"prawidłowy"!
MIMZY: MAPA CZASU (2007)
Tytuł oryginalny: THE LAST MIMZY
Gatunek: familijne
wg opowiadania H. Kuttnera "Mimsy Were the Borogoves"
ReŜyseria: ROBERT SHAYE
Obsada: RHIANNON LEIGH WRYN,
JOELY RICHARDSON
Data premiery: 2008-02-14
Czas trwania: 92 min.
3
2. Will Smith kontra Koniec Świata
Od pewnego czasu nowe filmy oglądam dopiero na DVD. Tak było teŜ
z filmem Jestem legendą według klasycznej powieści Richarda Mathesona
z 1954 r. Pamiętam, Ŝe pewien szum towarzyszący premierze prędko ucichł,
wygląda to więc tak, jakby film został juŜ po trosze zapomniany. A szkoda, bo
naprawdę warto go obejrzeć.
Pod wpływem pewnego wirusa część ludzkości ginie, a reszta mutuje. Było?
Oczywiście, ale nie aŜ tak radykalnie. Zostaje tylko jeden prawdziwy człowiek,
Robert Neville. I to on niesie na sobie cały cięŜar powieści i filmu.
Co robi ostatni człowiek na Ziemi, Ŝeby nie zwariować? To zaleŜy.
W ksiąŜce Neville jest raczej abnegatem: dba o higienę osobistą (bo choroba
byłaby powaŜnym problemem) oraz o bieŜące naprawy zabezpieczeń domu
(Ŝeby nie dać się zjeść mutantom), resztę natomiast olewa (w przenośni oraz
bardziej dosłownie - alkoholem). Robert z filmu przeciwnie - udaje, Ŝe nic się
nie stało: przestrzega rozkładu dnia, prowadzi konwersacje z manekinami
rozstawionymi w punktach strategicznych, bierze filmy z wypoŜyczalni a potem
je oddaje, itp. itd. Podobno był to pomysł Willa Smitha, odtwórcy głównej roli,
pomysł świeŜy i zabawny, wprowadzający jakby tylnymi drzwiami
dodatkowych "aktorów". Poza tym jest pies, druga postać pierwszoplanowa.
W ksiąŜce wątek psa teŜ występuje, lecz jest zdecydowanie poboczny.
Przejdźmy jednak do "reszty świata", czyli mutantów. W powieści są one
wampirami z obsesją dopadnięcia swojego dawnego sąsiada. Zwłaszcza jeden
z nich, Ben Cortman, rozpoczyna wieczór nieodmiennym: "Wychodź, Neville!"
W filmie są one znacznie bardziej odczłowieczonymi potworami, stworzonymi
przy uŜyciu grafiki komputerowej. Jakiś czas temu pewien recenzent narzekał
na ich jakość. Osobiście uwaŜam, Ŝe są dobrze zrobione, niesamowite i bardzo
nieludzkie. Wampiry i potwory z filmu łączy jedno: wraŜliwość na światło, we
dnie więc moŜna się poruszać swobodnie. Twórcy filmu dostrzegli tu, zupełnie
słusznie, szansę na pokazanie czegoś wyjątkowego: całkowicie pustego Nowego
Jorku, porośniętego dzikimi chaszczami, wśród których harcuje zwierzyna.
Ciekawe jest to, Ŝe ujęcia (z pominięciem zwierząt) są autentyczne: wczesnym
rankiem dekorowano puste ulice zielskiem i puszczano w nie Willa Smitha
z psem, nowojorczycy natomiast czekali cierpliwie za najbliŜszym rogiem. Ba,
niekiedy zapełniali cały przeciwległy chodnik, którego nie obejmowała kamera,
co moŜna sobie obejrzeć, z niejakim zdumieniem, w dodatkach.
Film został wydany na dwóch krąŜkach: pierwszy zawiera podstawową
wersję filmu, a drugi alternatywną wersję kinową. Nie mogę się oprzeć
wraŜeniu, Ŝe ta alternatywna wersja była właśnie podstawową, a ta pierwsza
została nakręcona na Ŝyczenie asekuranckich producentów. Jeśli rzeczywiście
4
tak jest, chylę czoła przed bezpośrednimi twórcami filmu. O alternatywnej
wersji pisze się, Ŝe zawiera kontrowersyjne zakończenie (i na dodatek bez
cenzury), co oznacza po prostu, Ŝe nie jest ono po hollywoodzku sztampowe.
OtóŜ zakłada się tu (o zgrozo), Ŝe potwory mogą mieć jakieś uczucia. Dla mnie
jednak było jasne juŜ od połowy filmu, Ŝe główny antagonista Roberta Neville'a
prześladuje go tak zajadle po prostu dlatego, Ŝe chce odzyskać swoją kobietę.
Natomiast w oficjalnym zakończeniu potwory pozostają do końca potworami,
jak Pan Bóg przykazał. Oba zakończenia są w jakiś sposób optymistyczne,
z tym Ŝe optymizm alternatywnej wersji jest duŜo trudniejszy.
Nie będę zdradzał więcej szczegółów - jeśli ktoś jeszcze nie widział filmu,
powinien koniecznie go obejrzeć. Powiem tylko, Ŝe zakończenie ksiąŜki jest
jeszcze inne, ale bardziej przypomina wersję alternatywną, niŜ podstawową.
Słowa jestem legendą są ostatnimi słowami ksiąŜki i mają w niej pełne oparcie.
Jest tak teŜ (chociaŜ w inny sposób) w podstawowej wersji filmu, natomiast
tytuł niezupełnie pasuje do wersji alternatywnej. No cóŜ, nie moŜna mieć na raz
wszystkiego.
Andrzej Prószyński
P. S. Obie wersje filmu obejrzałem wieczór po wieczorze, zaczynając od
wersji podstawowej (z polskim lektorem) i kontynuując w wersji alternatywnej
(tylko z napisami). Niecierpliwym polecam obejrzenie wersji podstawowej,
a następnie nowych elementów wersji alternatywnej. Są to:
1. dodana scena wzmacniająca wymowę wersji: 1:10:06 do 1:11:10,
2. zakończenie: od 1:25:24.
I jeszcze jedno: przez jakiś czas były do nabycia dwa wydania DVD, róŜniące
się jedynie odcieniem okładki oraz ceną - ta była o połowę niŜsza w tej wersji,
którą niezwłocznie nabyłem.
Richard Matheson, Jestem legendą (I am legend),
PiK, Katowice 1992 (jest teŜ nowe wydanie w innym
tłumaczeniu)
JESTEM LEGENDĄ (2007)
Tytuł oryginalny: I AM LEGEND
Gatunek: fantastyka
ReŜyseria: FRANCIS LAWRENCE
Scenariusz: AKIVA GOLDSMAN,
MARK PROTOSEVICH
Zdjęcia: ANDREW LESNIE
Muzyka: JAMES NEWTON HOWARD
Obsada: WILL SMITH, WILLOW SMITH,
DARRELL FOSTER, ALICE BRAGA
Data premiery DVD: 2008-05-08
Czas trwania: 96 min. (wersja podstawowa), 99 min.
(wersja alternatywna)
5
3. Jumping jako sport ekstremalny
Od dość dawna daje o sobie znać jedynie słuszna tendencja, Ŝeby nie tłumaczyć
tytułów filmów na polski. Kiedy w latach osiemdziesiątych zmieniono Terminatora
w Elektronicznego mordercę, a Robocopa w Superglinę, nie dało się jakoś tego
utrzymać przy kontynuacjach, a z Predatorem od początku nikt nie próbował takich
sztuczek (no, niechby tylko...). Najgorzej chyba wyszło z serią Die Hard - tytuł
Szklana pułapka pasował tylko do pierwszej części, ale trzymano się go kurczowo
z niepojętych powodów (natomiast tłumaczenie tytułu parodii Spy Hard jako Szklanką
po łapkach jest prawdziwym majstersztykiem). Dalej poszło juŜ z górki: Jurassic
Park, Indiana Jones, 2010... przepraszam, chyba się trochę zapędziłem. Natomiast
faktem jest, Ŝe w dzisiejszych oświeconych czasach, kiedy byle pętak wysławia się na
murach w języku Szekspira (no, prawie...), potrzeba tłumaczenia jak gdyby zanikła,
o czym świadczą na przykład filmy: Impostor, Tomb Raider, The Ring, Dark Water,
Cube, Dog Soldiers, Resident Evil oraz temat tego szkicu - Jumper.
Moim pierwszym kontaktem z tym filmem, niezbyt zachęcającym, było jego
omówienie w Nowej Fantastyce. Recenzent, którego nazwiska nie pomnę, był tak
wściekły na ekranizację, Ŝe przyznał jej, zupełnie bez precedensu, całe zero punktów.
Później wydano u nas powieść Jumper Stevena Goulda, którą nabyłem, co chyba w tej
sytuacji zrozumiałe, z mieszanymi uczuciami. Niepotrzebnie jednak, bo ksiąŜka
okazała się bardzo dobra. Kiedy więc ukazała się płyta DVD z filmem, kupiłem ją
w promocji bez większych zahamowań. I znowu miła niespodzianka: było o wiele
lepiej, niŜ sobie to wyimaginowałem na podstawie dostępnych danych - dlatego
właśnie dokładam do nich swoje trzy grosze.
W jednym z dodatków na wspomnianej płycie, Jumping from Novel to Film, autor
ksiąŜki tak podsumowuje jej przesłanie: Powieść Jumper jest o teleportacji jako
metaforze ucieczki. Ucieczki przed własnymi problemami, i tak naprawdę,
dochodzeniu do punktu, gdy musisz uświadomić sobie, Ŝe rzeczą, przed którą nie
moŜesz uciec, jesteś ty sam. Rzeczywiście, ksiąŜka jest przede wszystkim
introspektywna, a więc, mimo tkwiącego w niej potencjału, zupełnie nie filmowa.
Trudno się zatem dziwić, Ŝe ekranizacja trzyma się zupełnie innych załoŜeń.
W powieści waŜna jest refleksja i stopniowe odkrywanie tajemnicy,
w filmie widowiskowość i szybka akcja; myślę, Ŝe nie ma w tym sprzeczności, lecz
raczej komplementarność. Jak powiedział jeden z twórców ekranizacji: To historia
Stevena Goulda w 100%. Została jedynie zamieniona na film.
MoŜna mieć co do tego wątpliwości, gdyŜ są dwie podstawowe róŜnice pomiędzy
światami ksiąŜki i filmu. Po pierwsze, w powieści Dave, tytułowy teleportujący się
Skoczek, jest samotny i bezskutecznie szuka sobie podobnych. W filmie natomiast
znajduje ich dość szybko, co gorsza, zostaje odkryty przez grupę fanatyków
(paladynów), którzy czynnie dąŜą do tego, Ŝeby czym prędzej wyskoczył ze swej
cielesnej powłoki (bo człowiek nie jest Bogiem), co w dzisiejszych ześwirowanych
czasach wydaje się nie odbiegać od normy. KsiąŜkowy Jumper ma natomiast trudności
zupełnie innego rodzaju: moŜe się teleportować tylko do miejsca, gdzie juŜ był
6
uprzednio, lub przynajmniej takiego, które dobrze widzi ze swej aktualnej pozycji.
Dlatego rozwój jego moŜliwości jest powolny i pracochłonny, w przeciwieństwie do
filmowego skoczka, któremu wystarczy byle widokówka, by znaleźć się tam, gdzie
sobie zamarzy. Wszystko zgodnie z nieubłaganymi prawami narracji Dziesiątej Muzy.
Film jest odkrywczy pod względem wizualnym - i nie mam tu wcale na myśli
ładnych widoków z całego świata. Trzeba było wymyślić, jak przedstawić skok
teleportacyjny z pozycji widza, czego w ten sposób jeszcze nie robiono. Nie liczę tu
bowiem banalnych tricków w rodzaju jest - nie ma, jak w serialu Star Trek, gdzie
wprowadzono teleportację ze względu na niski budŜet. Chodzi na przykład o to, Ŝe
zniknięcie człowieka z jakiegoś miejsca powinno powodować implozję, a takŜe, rzecz
jasna, zaburzenie struktury czasoprzestrzeni. Efekty, które zaprezentowano, wydały mi
się z początku przesadne, lecz po namyśle uznałem, Ŝe są odpowiednie, a moje opory
to po prostu syndrom Star Treku. W jednym z epizodów zaprezentowano walkę
jumperów, która, jak łatwo zgadnąć, obfitowała w skoki za plecy przeciwnika
i temu podobne sztuczki. Aby nakręcić to w jednym ujęciu, trzeba było
zsynchronizować na planie akcję aktorów i ich sześciu dublerów, a następnie
w postprodukcji wymazać większość postaci. Jeśli scena ta przejdzie do historii filmu,
proszę pamiętać, Ŝe ja pierwszy to zapowiedziałem.
Twórcy Jumpera zgromadzili pomysły aŜ na trzy filmy, Steven Gould napisał
takŜe dwie kontynuacje swojej ksiąŜki (Reflex oraz Jumper: Griffin's Story). Związek
tych ciągów dalszych ze sobą nie jest dla mnie jasny, dlatego oddaję głos autorowi
powieści, któremu róŜnice zdają się zupełnie nie przeszkadzać. Oto co mówi we
wspomnianym wyŜej dodatku:
Dość wcześnie dowiedziałem się, Ŝe odbiegają dość znacznie od moich ksiąŜek (...)
Jest taki znany cytat, bodajŜe Caina, autora The Postman Always Rings Twice, który,
gdy zapytano go: "Co Pan czuje widząc, jak Hollywood zniszczyło pańskie ksiąŜki?"
powiedział coś w rodzaju: "Moje ksiąŜki stoją tam, na półce. Są dokładnie takie same
jak zawsze. Hollywood absolutnie nic z nimi nie zrobiło". Poza tym, i tego on sam juŜ
nie powiedział, ale jest to moje zdanie, Ŝe dziesiątki tysięcy, jeśli nie więcej, osób
będzie je czytało po raz pierwszy dzięki temu filmowi, a to jest naprawdę fajne.
Moim zdaniem, naprawdę fajna jest i ksiąŜka i film - i na tym poprzestańmy.
Andrzej Prószyński
Steven Gould, Jumper, 1992
(przekład Andrzeja Wilkowskiego, Amber 2008)
Jumper (2008)
Scenariusz i produkcja: Simon Kinberg
ReŜyseria: Doug Liman
Obsada: Hayden Christensen, Jamie Bell
Rachel Bilson, Samuel L. Jackson
7
4. Mglisty pejzaŜ z potworami w tle
Powiada się, Ŝe Stephen King ma szczęście do filmowych adaptacji. Myślę
raczej, Ŝe zasługa leŜy po stronie tekstów króla horroru, które nie dość, Ŝe
atrakcyjne, wyglądają prawie jak gotowe scenariusze. Nie inaczej jest z ostatnią
ekranizacją, której została poddana minipowieść Mgła z 1985 r. ReŜyser Frank
Darabont, mający za sobą dwie udane adaptacje Kinga (Skazani na Shawshank
i Zielona mila) nakręcił film w zasadzie (mimo pewnych róŜnic) bardzo wierny
powieści, co więcej, film powalający widza na obie łopatki. Ciekawe jest to, Ŝe
największe wraŜenie robi zakończenie, w którym reŜyser całkowicie
zdystansował się od oryginału. Jest to najokrutniejszy happy end, jaki w Ŝyciu
widziałem, a jeŜeli ktoś myśli, Ŝe jest to sprzeczność sama w sobie, niech po
prostu obejrzy film, bo warto.
ZałoŜenia fabularne powieści i filmu są bardzo proste: wojsko otwiera drzwi
do równoległego świata, przez które przedostaje się do nas tytułowa mgła oraz
zamieszkująca ją fauna, agresywna i krwioŜercza. Jak zwykle u Kinga, jest to
dobry pretekst do pokazania róŜnorodności zachowań i postaw ludzi, w tym
wypadku gromadki oblęŜonej w supermarkecie. Jak zauwaŜa główny bohater
powieści, David Drayton, ilu ludzi, tyle postaw. Od bierności do chęci działania,
od racjonalnego myślenia poprzez głośne zaprzeczanie do fanatyzmu, i tak dalej.
Szczególnie wyrazista i denerwująca jest postać pani Carmody, samozwańczego
proroka i głosicielki Apokalipsy, która od słowa pokuta przechodzi płynnie do
słów ofiara i krew, a co najgorsze, zdobywa coraz liczniejszych „wyznawców”.
W ksiąŜce postać ta jest dobrze wywaŜonym oszołomem, natomiast w filmie
wydaje się nieco przeszarŜowana. Oglądając jej poczynania zastanawiałem się,
czy naprawdę są tacy ludzie, lecz widząc przecieŜ, co się dzieje na świecie,
musiałem ze smutkiem przyznać, Ŝe tak. Wymowa filmu jest pesymistyczna
jeszcze pod innym względem, gdyŜ ukazuje daremność działania jako strategii
przeŜycia – bierność sprawdza się w nim znacznie lepiej. Inaczej powieść – daje
promyk nadziei aktywnym, na pozostałych opuszczając kurtynę niewiadomego.
Powróćmy jednak, jak mawiają Francuzi, do naszych potworów. Wzorowane
na przerośniętej ziemskiej faunie, mimo to są róŜnorodne i tajemnicze, gdy
wyłaniają się z gęstej mgły, aby poŜreć kolejnego nieszczęśnika. Pierwszy okaz,
który widzimy dokładnie, jest czymś w rodzaju półmetrowego owada i nie
wygląda zbyt realistycznie. Ale oto, o dziwo, w ksiąŜce na stronach 111-112
moŜna przeczytać, co następuje:
Przypominało któreś z pomniejszych stworzeń uwiecznionych na
przeraŜających malowidłach Boscha, lecz równocześnie było w nim coś
nieodparcie zabawnego, poniewaŜ wyglądało po trosze jak plastikowe albo
gumowe straszydło, które za parę dolarów moŜna kupić w sklepie ze śmiesznymi
rzeczami, Ŝeby napędzić stracha przyjaciołom (…)
8
Nie pozostaje więc nic innego, jak pochylić z pokorą głowę. Dalej jest juŜ
tylko lepiej. Kulminację stanowi kolos jakby Ŝywcem wzięty z Lovecrafta, który
pod koniec filmu (i powieści) majestatycznie przekracza szosę. Jeśli dodamy do
tego wspaniałą, nastrojową muzykę, mamy Apokalipsę jak się patrzy, i to bez
wątpliwej jakości udziału pani Carmody. Gorąco polecam!
Andrzej Prószyński
P. S. Oglądając Mgłę miałem wraŜenie, Ŝe przypomina ona (mimo wyraźnej
róŜnicy nastroju) film Maksymalne przyspieszenie (Maximum Overdrive),
wyreŜyserowany przez samego Kinga w 1986 r. Zaintrygowany, obejrzałem
wspomniany film ponownie, aby stwierdzić, Ŝe mylę się kompletnie. Teraz,
kiedy piszę te słowa, pierwotne wraŜenie powróciło. Jak więc nie przyznać racji
Dukajowi, Ŝe przeszłość nie istnieje?
Stephen King, Mgła (The Mist) z tomu Szkieletowa załoga,
Prószyński i S-ka, 2008 (Skeleton Crew, 1985), tłum. Arkadiusz
Nakoniecznik
MGŁA (THE MIST), 2007
Gatunek: horror SF
Scenariusz i reŜyseria: FRANK DARABONT
Zdjęcia: ROHN SCHMIDT
Potwory namalował: BERNIE WRIGHTSON
Muzyka: MARK ISHAM
Obsada: THOMAS JANE, MARCIA GAY HARDEN,
LAURIE HOLDEN, ANDRE BRAUGHER
Data premiery DVD: 2008-09-29
Czas trwania: 120 min.
9
5. O jedną Apokalipsę za wiele?
Wyobraźmy sobie następujący schemat fabularny. Plemię myśliwych zostaje
napadnięte przez dobrze uzbrojony oddział łowców niewolników. Porywają oni
większość mieszkańców wioski i ruszają z nimi w długą podróŜ powrotną.
Docierają wreszcie do centrum wysoko rozwiniętej cywilizacji budowniczych
piramid. Niewolnicy wzniecają bunt: jedni giną, inni szczęśliwie wracają do
domu. Cywilizacji natomiast grozi rychły upadek. Koniec.
Według powyŜszego schematu nakręcono aŜ dwa róŜne filmy: Apocalypto
Mela Gibsona (2006) oraz 10,000 B.C. Rolanda Emmericha (2008). Kto od
kogo ściągnął, widać raczej gołym okiem, choć Emmerich twierdzi, Ŝe juŜ
dawno chciał nakręcić ten film, tylko wcześniej technika efektów specjalnych
nie była odpowiednio rozwinięta (no, powiedzmy). Oczywiście filmy nie są
identyczne – Apocalypto opowiada o cywilizacji Majów tuŜ przed przybyciem
Europejczyków, a 10,000 B.C. o cywilizacji Egiptu tuŜ po zakończeniu ostatniej
epoki lodowcowej. Poza tym drugi film nawiązuje wyraźnie tytułem do klasyka
Milion lat przed naszą erą (One Million Years B.C. – 1940 i 1966) i jak on
traktuje prehistorię nadzwyczaj swobodnie. Widzimy na przykład piramidy
w Gizie budowane 12 tysięcy lat temu przy pomocy pochylni, niewolników oraz
– uwaga – mamutów. Wygląda to całkiem fajnie i jest podbudowane
autorytetem niezaleŜnego badacza Grahama Hancocka, konsultanta filmu.
Nie będę zatrzymywał się nad róŜnicami w fabule i realizacji, wspomnę
tylko o „fantastyczności” obu obrazów. Bije ona w oczy u Emmericha, ale jest
jakoś „zwyczajna” i „swojska”. Natomiast film Gibsona, zrealizowany z duŜą
dbałością o prawdę historyczną, poraŜa obcością ukazanej dekadenckiej kultury,
pochodzącej jakby z innej planety. Egipt sprzed 12 tysięcy lat, rządzony przez
króla-boga (kosmitę?), nie sprawia, o dziwo, takiego wraŜenia.
Andrzej Prószyński
APOCALYPTO (2006)
Tytuł oryginalny: APOCALYPTO
Gatunek: przygodowy
Scenariusz i reŜyseria: Mel Gibson
Obsada: Rudy Youngblood, Dalia Hernandez, Jonathan Brewer
Data premiery DVD: 2007-07-26
Czas trwania: 139 min.
10,000 B.C.: PREHISTORYCZNA LEGENDA (2008)
Tytuł oryginalny: 10,000 B.C.
Gatunek: przygodowy
Scenariusz i reŜyseria: Roland Emmerich
Obsada: Steven Strait, Camilla Belle, Cliff Curtis, Tim Barlow
Data premiery DVD: 2008-08-07
Czas trwania: 109 min.
10
6. Kiepski superman
WyobraŜacie sobie Supermana w wykonaniu Ferdynanda Kiepskiego
i w amerykańskiej produkcji? No, to macie początek Hancocka. Tytułowy
bohater (grany brawurowo przez Willa Smitha) pije z gwinta i ratuje świat
wywołując zniszczenia porównywalne niekiedy do przejścia Godzilli (gdybym
miał sporządzić ranking, to na pierwszym miejscu postawiłbym rzut wielorybem
do morza - a właściwie w jacht). Nic dziwnego, Ŝe wszyscy mają serdecznie
dosyć Hancocka, wyzywając go przy kaŜdej okazji od dupków (polski
producent dodałby tu jeszcze: ty jołopie!). Na szczęście na drodze superbohatera
staje specjalista od wizerunku, Ray Embrey (Jason Bateman), który powoli acz
skutecznie resocjalizuje Hancocka, a takŜe Ŝona Raya, Mary (Charlize Theron),
której rolę (istotną dla akcji) przemilczę, wzorem autorów innych streszczeń.
W rezultacie Hancock przestaje obraŜać ludzi, woła na prawo i lewo: good job,
good job!, aczkolwiek jego destrukcyjny potencjał nadal ma się bardzo dobrze.
Istotą filmu jest kontestacja tradycyjnego wizerunku superbohatera, ikony
amerykańskiej popkultury. Jest to miłe sercu Europejczyka, a jeszcze milsze jest
to, Ŝe potrafią to zrobić sami Amerykanie (Nie będzie Francuz pluł nam w brodę
- sami to sobie zrobimy, jak moŜna było usłyszeć w PRL-owskim kabarecie).
MoŜe zresztą czynią to nie całkiem świadomie, o czym świadczy określenie
postmodernistyczny superman. Kiedy Ray pokazuje Hancockowi komiksy, ten
komentuje pogardliwie: homo, homo in red, norwegian homo, broni się teŜ jak
moŜe przed przymierzeniem jakiegoś twarzowego, supermańskiego wdzianka.
Co istotne, Hancock nie jest bynajmniej pierwszą próbą zastosowania
krzywego zwierciadła w supermanii. JuŜ w 1999 r. nakręcono film Superbohaterowie (Mystery Men), w którym przedstawiono alternatywną Amerykę
pełną superherosów o róŜnym stopniu zaawansowania. Bycie supermanem jest
tam po prostu jednym z talentów, którym jedni obdarzeni są bardziej, a drudzy
mniej. Ktoś dla przykładu po mistrzowsku włada łopatą, a ktoś inny moŜe
stawać się niewidzialnym, ale tylko wtedy, gdy nikt na niego nie patrzy (co
ciekawe, jest to poŜyteczny talent, bo moŜna przy jego pomocy oszukać kamerę
monitorującą). Grupa tego typu kiepskich superbohaterów okazuje się w filmie
bardziej skuteczna od etatowego miejskiego superherosa, którego aktywność
koncentruje się głównie na podtrzymaniu własnego podupadającego wizerunku.
W tym filmie humor jest ciepły i dobroduszny, w opozycji do szarŜującej
bufonady Hancocka.
Innym filmem tego typu jest Pająk (Earth vs. the Spider), nakręcony w serii
Creature Features. Dwudziestoletni Quentin, miłośnik komiksów i ochroniarz
laboratorium, wstrzykuje sobie materiał genetyczny pająka, mając nadzieję stać
się drugim Spidermanem. Tak się dzieje, choć w dość przewrotny sposób, gdyŜ
Quentin przejmuje najgorsze cechy swojego dawcy, stając się krwioŜerczym
potworem. Trudno oprzeć się wraŜeniu, Ŝe ten Spiderman jest bardziej
11
autentyczny od oryginalnego, i o to pewnie chodziło twórcom filmu, który jak
na parodię jest wyjątkowo ponury.
Przejdźmy wreszcie do przebojowej, zwariowanej komedii o zbiorowym
superbohaterze, jakim we własnym mniemaniu są USA. Chodzi o film twórców
serialu South Park pod tytułem Ekipa Ameryka – policjanci z jajami (Team
America – World Police, 2004). Ten kukiełkowy (!) film bezlitośnie wyśmiewa
osławioną wojnę z terroryzmem i udział w niej policjanta świata, Stanów
Zjednoczonych. Kiedy podczas akcji w ParyŜu Ekipa niszczy wieŜę Eiffla i
Luwr, na zakończenie padają następujące słowa: „Bonjour wszystkim. Proszę
się nie martwić. Wszystko jest bon. Powstrzymaliśmy terrorystów.” Nie da się
ukryć, Ŝe Hancock nie jest równie efektowny, co moŜna zinterpretować w ten
sposób, Ŝe kolejny raz z rzędu rzeczywistość przegoniła fantazję.
Andrzej Prószyński
HANCOCK (2008)
Tytuł oryginalny: HANCOCK
ReŜyseria: Peter Berg
Obsada: Will Smith, Jason Bateman, Charlize Theron
Data premiery DVD: 2008-11-06
Czas trwania: 92 min.
SUPER-BOHATEROWIE (1999)
Tytuł oryginalny: MYSTERY MEN
ReŜyseria: Kinka Usher
Scenariusz: Neil Cuthbert
Obsada: William H. Macy, Ben Stiller, Lena Olin
Czas trwania: 121 min.
PAJĄK (2001)
Tytuł oryginalny: EARTH VS. THE SPIDER
ReŜyseria: Scott Ziehl
Obsada: Dan Aykroyd, Amelia Heinle, Theresa Russel
Czas trwania: 86 min.
EKIPA AMERYKA - POLICJANCI Z JAJAMI (2004)
Tytuł oryginalny: TEAM AMERICA - WORLD POLICE
ReŜyseria: Trey Parker
Scenariusz: Trey Parker, Matt Stone
Czas trwania: 94 min.
12
7. Radio Wolna Ameryka
PoniewaŜ filmy, które ostatnio oglądałem, nie wzbudziły we mnie Ŝywszych
emocji, tym razem zamiast „półki z DVD” będzie „półka z ksiąŜkami”
(symbolizowana przez dolną część logo). Półka ta robi się ostatnio coraz
dłuŜsza, dlatego ze sporym opóźnieniem zabrałem się za lekturę powieści
Philipa Dicka „Radio Wolne Albemuth”. Napisana w roku 1976, została ona
wydana dopiero w roku 1985, juŜ po śmierci autora. Jak informuje Lawrence
Sutin w swojej biografii Dicka, jej pierwotny tytuł brzmiał „Valisystem A”.
Kiedy wydawca zaproponował wprowadzenie poprawek, Dick zamiast tego po
prostu napisał drugą ksiąŜkę, czyli słynny „Valis” (1978). W sumie więc
wszystko skończyło się pomyślnie, bo zamiast jednej powieści otrzymaliśmy
dwie: jedną bardzo dobrą, a drugą znakomitą.
Są to dwie zupełnie róŜne ksiąŜki inspirowane tym samym ciągiem
niesamowitych wizji, które przydarzyły się autorowi w lutym i marcu 1974 r.
i które sam określał skrótowym mianem 2-3-74. Wizje te i towarzyszące im
wydarzenia, a takŜe przemyślenia Dicka na ich temat, analizuje obszernie Sutin
(str. 303-336 i dalej) na podstawie wywiadów z róŜnymi osobami, a przede
wszystkim jeszcze obszerniejszego dziennika Dicka (liczącego 8 tysięcy stron!)
nazwanego „Egzegezą”. Na stronie 304 biografii czytamy:
Prawdę mówiąc, wydarzenia 2-3-74 najbardziej ze wszystkiego
przypominają chimeryczno-kosmiczną fabułę którejś z fantastycznonaukowych
powieści Phila Dicka – co nie powinno dziwić, jeŜeli się weźmie pod uwagę,
komu się to przytrafiło.
Moim zdaniem są one łudząco podobne do obszernych fragmentów „Radia
Wolne Albemuth”, powieści rozpisanej na dwóch głównych bohaterów: samego
Dicka oraz jego alter ego Nicholasa Brady, doświadczającego objawień ze
strony wyŜszej inteligencji o nazwie Valis za pośrednictwem obcego satelity
będącego tytułowym Radiem. Tu po raz pierwszy pojawiają się takŜe inne znane
wątki, na przykład Imperium, Które Nigdy Nie Upadło. W „Radiu” jest ono
bardzo namacalne, reprezentowane przez faszyzującego (a jak się w końcu
okazuje, kryptokomunistycznego) prezydenta Ferrisa F. Fremonta, którego
pierwowzorem był Richard Nixon. Łatwo przy tym zauwaŜyć, Ŝe skrót FFF
(utworzony przez analogię do JFK) moŜna takŜe zinterpretować jako 666, gdyŜ
F jest szóstą literą alfabetu.
Zatem Philip Dick oraz Nicholas Brady Ŝyją w represyjnym systemie,
pełnym inwigilacji i donosicielstwa, „w ogromnym więzieniu, bez murów,
ograniczonym przez Kanadę, Meksyk i dwa oceany” (str.84) i tylko Valis
wydaje się władny (do czasu), by temu zaradzić. Zanim przeczytałem ksiąŜkę,
sądziłem naiwnie, Ŝe będąc niegdyś obywatelem PRL-u powinienem wiedzieć
więcej o tego typu ustroju niŜ Amerykanin Dick, nawet jeśli z wiadomymi
słuŜbami nigdy nie miałem do czynienia. OtóŜ myliłem się całkowicie.
13
W ksiąŜce opisuje się precyzyjnie metody działania tych słuŜb, pełne doprawdy
przeraŜającej finezji – ale moŜe świadczy to tylko o niedowładzie wyobraźni
prostolinijnego obywatela. Jak pisze Dick (na str. 77): „Policja stosuje te same
numery od czasów Medów i ludzie wciąŜ się na nie nabierają.” I dalej: „Po
złoŜeniu pierwszego donosu, zwłaszcza za pieniądze, Nicholas do końca Ŝycia
byłby podatny na policyjny szantaŜ. Policja podstawiła mu pętlę stryczka, a on
dobrowolnie wsadzał do niej głowę. Wyprzedzał Ŝyczenia swoich
prześladowców.” Wreszcie refleksja (str. 84): „W człowieku tkwi katastrofalne
pragnienie dogodzenia innym.”
Chwała Valisowi, mamy to juŜ za sobą. A jeŜeli ktoś uwaŜa, Ŝe informatorzy
zwerbowani za czasów PRL-u przez SB byli potworami, a nie ofiarami systemu,
niech czym prędzej przeczyta ksiąŜkę „Radio Wolne Albemuth”. ChociaŜby
z tego powodu warto po nią sięgnąć.
Andrzej Prószyński
P. S. Internetowa Stopklatka podaje, Ŝe "Radio Wolne Albemuth" zostanie
sfilmowane. A oto dostępne dane:
scenariusz i reŜyseria: John Alan Simon,
obsada: Alanis Morissette, Shea Whigham, Katheryn Winnick, Hanna Hall.
(http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=41336)
Philip K. Dick, Radio Free Albemuth,
1976/1985
(Radio Wolne Albemuth, tłum. Tomasz
Bieroń, Zysk i S-ka, Poznań 2002)
Lawrence Sutin, Divine Invasions.
A Life of Philip K. Dick, 1989
(Philip K. Dick. BoŜe inwazje, tłum.
Lech Jęczmyk, Zysk i S-ka, Poznań
1999, takŜe Rebis, Poznań 2005)
14
8. Ijon Tichy i szuflada biurka
Stanisława Lema
Od dawna wiadomo, Ŝe Lema niełatwo sfilmować. Być moŜe jest tak dlatego, Ŝe to, co
opisywał (jak wyznał w swoim czasie) jawiło mu się zawsze nie jako ciąg obrazów, lecz jako
„pole semantyczne”. Jestem skłonny mniemać, Ŝe wiem, o co mu chodziło: najpewniej o to,
co widzę przed sobą pisząc esej dla „Informatora” lub zajmując się matematyką. Natomiast
przy tworzeniu opowiadań myślałem zawsze tradycyjnie, obrazami, jak kaŜdy wzrokowiec.
Czy właśnie ta róŜnica stanowi o specyfice pisarstwa Stanisława Lema? Być moŜe.
Wspominam o tym dlatego, Ŝe w ostatnim czasie Gazeta Wyborcza uraczyła nas kolejną
(chyba co najmniej piątą) serią dzieł Mistrza. Kibicowałem jej z daleka, dopóki nie natknąłem
się na ostatni (16-ty) tom pod nazwą „Sknocony kryminał”, a więc coś, czego wcześniej nie
czytałem. Co więcej, okazało się, Ŝe do ksiąŜki dołączony jest premierowy dysk DVD
z serialem na podstawie „Dzienników gwiazdowych”, wszystko razem za jedyne 19,99.
Oczywiście kupiłem to cudo natychmiast.
Powieść skomentował doskonale Jerzy Jarzębski w posłowiu „Niedokończona potrawa”,
dodam tylko parę własnych refleksji. Jest to czarny kryminał w stylu Chandlera, którego
pisanie autor zarzucił i odłoŜył do szuflady nadając mu powyŜszy tytuł – nie tytuł. Bywało
u Lema nawet jeszcze gorzej: na przykład Franz Rottensteiner wspomina, Ŝe Mistrz wyrzucił
kiedyś do kosza gotową powieść, bo nie był z niej zadowolony. Jak miałby się zakończyć
„Sknocony kryminał”, nigdy juŜ się nie dowiemy, co więcej, moŜe Lem teŜ nie wiedział,
poniewaŜ, jak kiedyś się zwierzył, podczas pisania akcja jego utworów rozwija się jakby
sama, według własnej, wewnętrznej logiki – a więc klucząc po wspomnianym „polu
semantycznym”. Mamy unikalną okazję podpatrzeć, jak Lem wybiera alternatywne ścieŜki na
tym polu, gdyŜ róŜne wersje rozwoju wydarzeń zachowały się w maszynopisie (gdyby miał
wtedy komputer, przepadłyby bezpowrotnie). Pod powierzchnią tej dość tradycyjnej (chociaŜ
wciągającej) materii powieściowej czaił się być moŜe jakiś przewrotny zamysł w stylu Lema,
a moŜe nie. Wspomnę tylko, Ŝe i tu Mistrz wyprzedził rzeczywistość, wprowadzając motyw
otrucia przy pomocy pierwiastków promieniotwórczych (jak w sprawie Litwinienki).
KsiąŜka zawiera takŜe zabawną dwuaktówkę polityczną „Korzenie” z personaliami niby
u Witkacego (jak choćby mój faworyt, Anichwili Tegonieradze), znane mi juŜ skądinąd
„Dyktanda” („Królem zwierząt jest tchórz, takŜe śmierdzielem zwany…”), wspomniane
wyŜej posłowie oraz rozmowę o Lemie z Władysławem Bartoszewskim (bardzo interesującą).
Warto tu dodać, Ŝe „Korzenie”, uznane od pół wieku za zaginione, odnalazły się pod
„Sknoconym kryminałem” właśnie, o czym w swoim czasie informowały media.
Przejdźmy teraz do gwoździa programu, czyli płyty DVD zawierającej serial „Ijon Tichy
– gwiezdny podróŜnik”. Składa się on z sześciu odcinków, długości 14 minut z kawałkiem
kaŜdy, opartych luźno na „Dziennikach gwiazdowych” Stanisława Lema. Z pierwowzorem
łączy go przede wszystkim charakterystyczna atmosfera absurdu, tu jednak bardziej wyraźna
po podstawieniu przestrzeni filmowej w miejsce semantycznej. Czy zastanawialiście się
kiedyś, jak wygląda wnętrze rakiety Tichego? Co prawda w „Dziennikach” pojawiają się co
i rusz rozmaite swojskie sprzęty, jednakŜe w najśmielszych rojeniach nie podejrzewałem, Ŝe
piękny, lśniący cylinder pojazdu od środka wygląda dokładnie jak mieszkanie z okresu PRL-u
(a raczej DDR-u, bo serial jest niemiecki). Jest tu pokój z piecem kaflowym, kuchnia,
łazienka i przedpokój, a takŜe drzwi wejściowe z dzwonkiem i wycieraczką, podczas gdy za
oknami przesuwa się majestatycznie Kosmos. Ijon Tichy steruje tym cudem inŜynierii za
pomocą drewnianego drąŜka sterowniczego, siedząc w leŜakopodobnym fotelu przy biurku
pod oknem, ma teŜ w zasięgu ręki uchwyt na łańcuszku, w zasadzie identyczny z tym od tak
15
zwanego górnopłuka, pamiętanego zapewne przez starsze pokolenie fanów. Poza tym nasz
podróŜnik posiada (podobno) piwnicę oraz (na pewno) maszynownię, w której czasami
postukuje w rury wodociągowe. Jednym słowem całkowity odlot, co docenili pierwsi polscy
widzowie (w liczbie 4) określając serial na forum portalu FilmWeb (30.01.2009) jako
rewelacyjny (średnia ocena 8,75/10). Podpisuję się pod tą opinią obiema rękami.
Największą modyfikacją literackiego pierwowzoru jest wprowadzenie w serialu
dodatkowej postaci, a mianowicie Ŝeńskiego hologramu imieniem Halucyna (w oryginale
Analoge Halluzinelle). Zabieg całkiem słuszny, jako Ŝe dialog wewnętrzny nie jest zbyt
filmowy, ale to oczywiście dopiero początek. Twórcy serialu bardzo dobrze rozegrali nową
sytuację, tworząc napięcie między męskim i Ŝeńskim sposobem myślenia, przez co
ekranizacja stała się jeszcze zabawniejsza. Poza tym oczywiście mamy tu sporą porcję tego,
za co lubimy „Dzienniki gwiazdowe”: pluszakowate kurdle i innych przedstawicieli fauny
kosmicznej, słynną gmaź ardrycką i oczywiście ohydka szaleja w niezbyt skromnej osobie
Ijona Tichego. Polecam bardzo gorąco!
Andrzej Prószyński
Stanisław Lem, Sknocony kryminał,
Dzieła, tom XVI, Agora, Warszawa 2009
(Biblioteka Gazety Wyborczej)
Zawartość:
Sknocony kryminał
Korzenie. Drrama wieloaktowe
Dyktanda
Niedokończona potrawa (Jerzy Jarzębski)
Mój przyjaciel pesymista
(z Władysławem Bartoszewskim rozmawiają
Paweł Goźliński i Jarosław Kurski)
Ijon Tichy – gwiezdny podróŜnik
(Ijon Tichy: Raumpilot)
http://www.ijontichy.de
Serial TV inspirowany przez „Dzienniki
gwiazdowe” Stanisława Lema
produkcja: Niemcy, 2007
data premiery: 2007-03-26 (Świat)
2009-01-28 (Polska)
ReŜyseria: Dennis Jacobsen,
Randa Chahoud, Oliver Jahn
Obsada:
Oliver Jahn (Ijon Tichy)
Nora Tschirner (Analoge Halluzinelle)
Wersja polska (dubbing):
Maciej Stuhr, Edyta Jungowska
Tłumaczenie dialogów: Tomasz Lem
16
9. Koreańczyk z Wysokiego Zamku
Wyobraźmy sobie, Ŝe pewien Japończyk cofa się w czasie i uzbrojony
w wiedzę o rzeczach przyszłych kształtuje na nowo historię swego kraju. Oto
Japonia przystępuje do II wojny światowej po stronie USA, a bomby atomowe
niszczą Berlin zamiast Hiroszimy. Powstaje światowe supermocarstwo, nie
obciąŜone postatomową traumą, a jego ofiarami padają między innymi
MandŜuria i Korea, która nigdy nie odzyskała niepodległości. Jest rok 2009,
miejsce akcji: Seul, trzecie co do wielkości miasto Japonii. JBI (japońskie FBI)
urządza krwawą jatkę koreańskiej organizacji terrorystycznej (czytaj:
wyzwoleńczej), walczącej z niezwykłą determinacją o przejęcie pewnego
przedmiotu, kamiennej rzeźby zwanej Duszą KsięŜyca. Kiedy śledztwo zaczyna
odsłaniać fakt, Ŝe owa organizacja składa się z ludzi, którzy WIEDZĄ, zostaje
szybko zatuszowane przez innych Wiedzących, tym razem naleŜących do
japońskiej elity. Prawdziwy cel walki, którym jest oczywiście powrót do
właściwej wersji rzeczywistości, musi za wszelką cenę pozostać tajemnicą.
Było juŜ parę tego typu filmów, ten jednak (Utracona pamięć koreańskiego
reŜysera Si-myung Lee) z wielu względów jest wyjątkowy. Po pierwsze, unosi
się nad nim duch Philipa Dicka i jego Człowieka z Wysokiego Zamku, kaŜąc
odkrywać protagonistom, Ŝe otaczający ich świat jest fałszywy. Co więcej,
podobnie jak u Dicka „prawdziwa” rzeczywistość filmu nie jest tą, którą znamy,
gdyŜ w tamtej Korea jest zjednoczona. Wywołuje to u widza interesujący efekt
„rozchwiania ontologicznego”, mocny atut tego obrazu.
Inną silną stroną Utraconej pamięci jest para głównych bohaterów,
funkcjonariuszy JBI i serdecznych przyjaciół. Shojiro Saiko jest Japończykiem,
a Masayuki Sakamoto dobrze zasymilowanym „Japończykiem pochodzenia
koreańskiego”. Ten drugi jest obciąŜony wspomnieniem swojego ojca, zdrajcy
Japonii, rozwój akcji jednak kaŜe mu spostrzec, Ŝe był on po prostu koreańskim
patriotą. Syn pójdzie (nie całkiem z własnej woli) w jego ślady, co niestety nie
da się pogodzić z braterskim uczuciem do Japończyka. W finale filmu
przyjaciele staną naprzeciw siebie, kompletnie rozdarci między sympatią
a obowiązkiem – scena mocna i bardzo prawdziwa.
Po trzecie, oglądamy po prostu dobry film akcji, z efektownymi scenami
walk i pościgów, a domieszka psychologii tylko dodaje mu pikanterii. Przez
ponad dwie godziny seansu nie nudzimy się ani przez chwilę. Co prawda nie
wszystkie sytuacje są dostatecznie wiarygodne z „batalistycznego” punktu
widzenia, ale to chyba grzech pierworodny konwencji, więc czepiać się nie
zamierzam.
Tym bardziej, Ŝe najlepsze zostawiłem na koniec. CóŜ bowiem jest w tym
filmie magofinem, czyli, rzecz oczywista, wehikułem czasu? OtóŜ jest nim
staroŜytny, pokryty hieroglifami koreański artefakt w kształcie ogromnego,
sześciennego bloku skalnego, uruchamiany przy pomocy wspomnianej powyŜej
17
Duszy KsięŜyca. Jednym słowem magia – albo teŜ wysoko rozwinięta
technologia od rzeczonej magii nieodróŜnialna. Tylko skąd ona w staroŜytnej
Korei? Oto problem i pole do najrozmaitszych spekulacji. Być moŜe
Koreańczycy na przemian z Japończykami od tak dawna manipulują historią, Ŝe
wszystko się poplątało i nijak rozplątać się nie da, a co jest rzeczywiste i czy
cokolwiek w ogóle, tylko Dick wraz z Valisem mogliby się nieśmiało domyślać.
I to proszę sobie zapamiętać jako wniosek z dzisiejszych rozwaŜań.
Andrzej Prószyński
P. S. Polskie wydanie DVD Utraconej pamięci ukazało się w styczniu 2008
roku jako czwarta pozycja serii Science Fiction „Kina Domowego”. Inne
oglądane przeze mnie do tej pory filmy tego cyklu (w liczbie 4) były albo
przeciętne, albo wtórne jak Natural City, koreańska wersja Blade Runnera.
Utracona pamięć
(2009: Lost Memories)
Produkcja: Korea Południowa
(Studio 2.0)
Rok produkcji: 2002
Data premiery: 2002-02-01 (Świat)
Gatunek: Science Fiction / Akcja
ReŜyseria: Si-myung Lee
Scenariusz: Sang-hak Lee,
Si-myung Lee
Zdjęcia: Hyun-chul Pak
Muzyka: Dong-jun Lee
Obsada:
Tôru Nakamura (Shojiro Saiko)
Dong-Kun Jang (Masayuki Sakamoto)
Czas trwania: 136 min.
18
10. Urocza bzdurka
Tym razem coś w sam raz na Prima Aprilis – a mianowicie film Teknolust debiutantki
Lynn Hershman–Leeson, wydany u nas na DVD w serii SF Kina Domowego.
Fabuła jest następująca: pani doktor genetyk–informatyk Rosetta Stone tworzy
potajemnie trzy swoje klony podrasowane w niejasny sposób technologią (poczwórnie
przecudna rola Tildy Swinton, znanej np. z Kronik Narnii). Wszystko byłoby super hiper,
gdyby nie to, Ŝe biedne dziewczyny potrzebują chłopa, a raczej wyciągu z tegoŜ pod postacią
nasienia, od którego są wręcz narkotycznie uzaleŜnione. I niech ktoś sobie nie pomyśli, Ŝe to
jakieś porno – klony aplikują sobie ów eliksir doŜylnie, strzykawką. Stąd dedukcja prowadzi
nas jak po sznurku do banku spermy, jednakowoŜ nic z tych rzeczy! Ruby, jedyna
z sióstr kontaktująca się ze światem zewnętrznym, ściąga (dosłownie) specyfik bezpośrednio
od dawców, których bałamuci np. tekstami: „Dobrze wyglądasz, Frankie. Masz wrodzony
rytm”. I znowu moŜnaby sądzić, Ŝe wszystko jest OK, gdyby nie to, Ŝe owi honorowi dawcy
są mimowolnie zaraŜani przez Ruby wirusem komputerowym (uff), co objawia się
impotencją oraz kodem kreskowym u nasady nosa (jeszcze raz uff). A miał to być bezpieczny
seks oralny, na co nalegała głównie Ruby, bo przecieŜ w czymś musiała zanieść to do domu!
W tym momencie do akcji wkracza FBI w osobie agenta Hoppera, przy którym jego
pamiętny pierwowzór Cooper z Twin Peaks wydaje się przewidywalnym nudziarzem. Chorzy
zostają odizolowani, portret pamięciowy Ruby kieruje agenta w stronę pani doktor i jest to,
jakby ktoś nie zajarzył, początek dobrze zapowiadającego się romansu. Tymczasem sąsiad
pani Stone, zwariowany kserokopista Sandy (w tej roli Jeremy Davies, grający równocześnie
jako wprawkę Snauta w Solaris Sodenbergha), spotyka w cukierni Ruby, usiłującą zapłacić za
ciastka prezerwatywami, na co nie chce przystać nudna i przewidywalna sprzedawczyni. Jak
łatwo odgadnąć, to teŜ jest początek dobrze zapowiadającego się romansu. Obie pary idą do
łóŜka, panie tracą wreszcie dziewictwo (tak!), choć dziwactwo nadal dzielnie się ich trzyma.
Natomiast pozostałe dwa klony, których nie dotyczy cały ten zgiełk, gdyŜ Ŝyją w homo–
–symbiozie, uruchamiają na swoim kompie program antywirusowy, co powoduje
natychmiastowe uzdrowienie odizolowanych dawców, a ich kody kreskowe znikają tak, jak
się pojawiły. Jednym słowem cud, miód i pełny happy end. I tylko w tle pojawia się pytanie,
czy film jest komedią (jak twierdzą niektórzy), czy teŜ nie jest. Bo jak domaga się Andrzej
Mleczko, trzeba Ŝeby zawsze było wiadomo, czy to na powaŜnie, czy na jaja. Co pierwszego
kwietnia jest, niestety, niewykonalne.
Andrzej Prószyński
Teknolust (2002)
Produkcja: USA
Scenariusz i reŜyseria: Lynn Hershman-Leeson
Zdjęcia: Hiro Narita
Muzyka (fajna!): Klaus Badelt
Czas trwania: 85 min.
Aktorzy:
Tilda Swinton: Rosetta Stone/Ruby/Marinne/Olive
Karen Black: Dirty Dick
James Urbaniak: agent Hopper
John O'Keefe: profesor Crick
Jeremy Davies: Sandy
Cytat:
„Zachowujesz się jak człowiek.
To cecha recesywna, pamiętasz?”
19
11. Hart afgański
W odróŜnieniu od charta afgańskiego (patrz zdjęcie obok), hart
afgański proponuję rozumieć jako zdolność agresorów do przeŜycia
w Afganistanie. KaŜdy widzi, jak sądzę, Ŝe nie jest z tym najlepiej.
Świadczy o tym równieŜ parę filmów, o których dzisiaj zamierzam
opowiedzieć. Pierwszy z nich jest dramatem wojennym, drugi
nietypową SF, pozostałe dwa natomiast klasycznymi, choć
egzotycznymi horrorami.
W filmie 9 kompania Fiodora Bondarczuka (syna słynnego Siergieja) instruktor
przekonuje rekrutów niezwycięŜonej Armii Czerwonej, Ŝe w Afganistanie jeszcze
nikt nie wygrał, co słuchacze przyjmują raczej z niedowierzaniem. Prędko jednak
okazuje się, Ŝe trafili do miejsca mocno przypominającego piekło, gdzie kaŜdy
krok podszyty jest strachem. Takie na przykład wizyty u Afgańczyków to wypisz –
– wymaluj Rozkosze gościnności Bustera Keatona: kiedy jesteś gościem, włos ci
z głowy spaść nie moŜe, ale gdy tylko wyjdziesz za próg…
Nie tak dawno wysłuchałem relacji z pierwszej ręki na temat Afganistanu,
jeszcze z radzieckich czasów. Radosław Sikorski, który jako korespondent wojenny
przewędrował ten kraj w 1987 roku, tłumaczył na spotkaniu w mojej uczelni,
dlaczego właściwie nikt jeszcze tam nie wygrał. OtóŜ oczywiście góry, bezdroŜa
i tak dalej. Chodzi jednak przede wszystkim o to, Ŝe miejscowi nie zdają sobie
w najmniejszym stopniu sprawy z róŜnicy potencjału wojennego między nimi
a podbijającymi ich mocarstwami, jest więc tak, jakby tej dysproporcji po prostu
nie było. I tyle. Niedowład wyobraźni najlepszym oręŜem? Nieprawdopodobne,
lecz, o dziwo, prawdziwe. A o naszej tam obecności usłyszałem (cytuję z pamięci):
Nie daj BoŜe, Ŝeby sobie pomyśleli, Ŝe jesteśmy ich wrogami. Nic dodać, nic ująć.
Amerykanie, w przeciwieństwie do Rosjan, jakoś nie odchorowali Afganistanu
– odebrali go chyba jako intrygujący epizod między koszmarem Wietnamu
i absurdem Iraku. Jak widzę, jest on dla nich krainą bajek i fajnym tłem dla róŜnych
makabresek, wywodzących się, wbrew pozorom, raczej z ich własnego,
amerykańskiego podwórka. Tym niemniej siermięŜna proza wojennej codzienności
pospołu z kolorytem lokalnym skutecznie budują specyficzny nastrój w dwóch
filmach, o których za chwilę opowiem.
Pierwszy z nich jest dziełem Daniela Myricka (Blair Witch Project 1–2,
Wyznawcy, Przesilenie) i nosi nazwę Cel bądź Jasny cel (w oryginale The
Objective). Dzieje się wszystko jeszcze przed amerykańską interwencją i dotyczy
tajnej akcji CIA, której cel, jak wynika z tytułu, jasny bynajmniej nie jest (ściśle
tajne, oczywiście, jak stwierdza z sarkazmem reprezentant nie wtajemniczonej
większości). ReŜyser sięgnął tu po formułę sprawdzoną w Wiedźmie z Blair:
Ŝołnierze snują się bez ładu i składu po pustyni, uczestnicząc w coraz to bardziej
tajemniczych wydarzeniach z pogranicza horroru i SF, aby wreszcie,
zdziesiątkowani, znaleźć ów cel, którego rzecz jasna nie zdradzę. Jeśli komuś
podobał się pierwowzór, będzie oczywiście zachwycony, inni moŜe trochę mniej
(średnia ocena widzów: FilmWeb – 5,7/10 – niezły, IMDb – 5,6/10).
20
Drugi film, Czerwone piaski, wyreŜyserował Alex Turner, znany wcześniej
z Martwych ptaków. Gdzieś w Afganistanie, pośrodku niczego, kilku Amerykanów
ma pilnować drogi, która istnieje tylko na mapie, bo w naturze wcale jej nie widać.
Tym niemniej stoi tam chata, gdzie chłopaki spędzić mają czas pewien
w błogosławionej nudzie (jeśli akurat dowódca nie zarządzi jakichś typowo
Ŝołnierskich atrakcji). I tak byłoby niewątpliwie, gdyby pewien zapaleniec nie
rozstrzelał pochopnie tajemniczej figury, jak nie przymierzając nieco wcześniej
talibowie posągi Buddy. Co prawda jedyny kumaty człek w tym gronie, tłumacz,
zdąŜył coś–niecoś odcyfrować ze złowrogich inskrypcji, tylko tyle jednak, Ŝeby
zrobiło się odrobinę niemiło, ale bez przesady. A stało tam napisane, Ŝe w posąg
został zaklęty ifryt, czyli rodzaj dŜinna. Resztę moŜna sobie łatwo dośpiewać: ifryt
przybywa, zrazu incognito, by potem urządzić masakrę, aŜ miło. Koniec. Zatem
fabularnie nic nadzwyczajnego, za to efekty specjalne są na dobrym poziomie,
a i specyficzny klimat teŜ jest taki, jak trzeba. Film został odebrany moim zdaniem
trochę zbyt chłodno (FilmWeb: 4,08/10 – poniŜej oczekiwań, IMDb: 4,6/10).
Zgadzam się natomiast całkowicie z niską oceną filmu Afganistan (Afghan
Knights) debiutanta Allana Harmona (FilmWeb: 4,39/10 – poniŜej oczekiwań,
IMDb: 3,1/10). Piszę o nim przede wszystkim dlatego, Ŝe główny bohater zdradza
od pierwszych kadrów silne objawy szoku poafgańskiego z paranoidalnymi
urojeniami włącznie, co zdaje się zaprzeczać mojej tezie o braku „afgańskiego
kaca” u Amerykanów. Okazuje się jednak później, Ŝe nieborak był po prostu
dręczony przez ducha brata, który zginął w krainie bajek co prawda, ale za to z ręki
rodaka. Ów właśnie rodak wysyła naszego bohatera z powrotem do Afganistanu,
oficjalnie po to, Ŝeby eskortować jego miejscowego kumpla, a naprawdę w celu
odnalezienia pewnej groty (jaskini), w której leŜą dwa groty (strzał), nawiedzone
przez Czyngis Chana i jego brata. Ci rzecz jasna nie odpuszczają grupie wojaków,
wyjadając im cichcem, zwyczajem Mongołów, wątroby. Akcja filmu się sypie,
obfitując w nielogiczności, aktorzy grają jakby karykatury swoich postaci,
zwłaszcza jedyna gwiazda w ich gronie, Michael Madsen (którego rola jest na tyle
epizodyczna, Ŝe umieszczenie go w centrum plakatu jest wyraźnym naduŜyciem).
Ponadto głównym bohaterem, co dotąd skrywałem, jest sierŜant Pepper – a zwie się
tak dlatego, aby twórcy filmu mogli lansować jego kosztem kontrowersyjną tezę,
Ŝe Beatlesi są znani i lubiani nawet na takim zadupiu, jak afgańska pustynia.
Na koniec jedna uwaga ogólna: Ŝeby ktoś sobie nie pomyślał, Ŝe omawiane
filmy zrealizowano tam, gdzie naleŜy, czyli w Afganistanie. Nic podobnego – Cel
nakręcono w Maroku, Afganistan w Kanadzie, Czerwone piaski całkiem
prozaicznie – w Kalifornii, za to 9 kompanię tuŜ za miedzą, bo w Kazachstanie
i Uzbekistanie, ale takŜe na Krymie i w Finlandii. MoŜnaby zatem powiedzieć, Ŝe
Afganistan jest wszędzie i nigdzie, co jego reputację jako krainy fantazji
potwierdza w całej rozciągłości.
Film Bondarczuka jako jedyny w tym gronie jest oparty na faktach, i moŜe
właśnie dlatego autentycznej grozy jest w nim więcej, niŜ w pozostałych trzech
produkcjach łącznie. I, co stwierdzam z przykrością, jest od nich znacznie lepszy.
Andrzej Prószyński
21
9 kompania (9 rota) (2005)
produkcja: Finlandia, Rosja, Ukraina
gatunek: dramat, wojenny
reŜyseria: Fiodor Bondarczuk
scenariusz: Jurij Korotkow
obsada: Aleksiej Czadow, Fiodor Bondarczuk
czas trwania: 134
Cel (The Objective) (2008)
produkcja: USA, Maroko
gatunek: horror, thriller, wojenny, SF
reŜyseria: Daniel Myrick
scenariusz: Daniel Myrick, Wesley Clark
czas trwania: 86
Czerwone piaski (Red Sands) (2009)
produkcja: USA
gatunek: akcja, horror
reŜyseria: Alex Turner
scenariusz: Simon Barrett
obsada: Shane West, Leonard Roberts, J. K. Simmons
czas trwania: 85
Afganistan (Afghan Knights) (2007)
produkcja: Kanada, USA
gatunek: dramat, horror, przygodowy
reŜyseria: Allan Harmon
scenariusz: Christine Stringer
obsada: Michael Madsen, Francesco Quinn
czas trwania: 98
22
12. śarty się skończyły
Na ten temat juŜ tyle napisano, Ŝe moŜna spokojnie dodać jeszcze trochę. Chodzi
o remake filmu Roberta Wise The Day the Earth Stood Still (1951), który przez
minione półwiecze zyskał status obrazu kultowego (numer 5 na liście najlepszych
filmów SF i numer 67 wśród najbardziej inspirujących filmów wszechczasów
Amerykańskego Instytutu Filmowego). Nie był on nigdy wyświetlany w polskich
kinach, choć parę lat temu pokazała go nasza telewizja jako Dzień, w którym stanęła
Ziemia. Jak by nie było, film jest oceniany w Polsce niemal tak wysoko, jak w USA
(FilmWeb - 7,77/10, IMDb - 8,1/10).
Jest rzeczą niezwykle sporną, czy remake takiego klasyka powinien w ogóle
powstać, jednak bardziej słuszne pytanie brzmi, czy moŜna to było zrobić lepiej, niŜ
zrobiono. Twórcy filmu najwyraźniej byli świadomi problemu zmierzenia się
z legendą, co przejawiło się w postawie umiarkowanej pokory wobec pierwowzoru.
Interesujące jest to, Ŝe niektórych rzeczy nie potrafili zmienić, mimo intensywnych
wysiłków. W dodatkach na płycie DVD moŜna obejrzeć na przykład całą kolekcję
róŜnych pomysłów wyglądu robota Gorta, jeden bardziej wyrafinowany od drugiego.
Po wielu miesiącach cięŜkiej pracy koncepcyjnej ktoś wreszcie nieśmiało
zaproponował, Ŝeby moŜe jednak powrócić do oryginalnego wizerunku, co wszyscy
przyjęli z ulgą. W rezultacie Gort jest człekokształtny, tyle Ŝe wielokrotnie wyŜszy od
swojego poprzednika, a jego struktura skrywa (do czasu) złowrogą niespodziankę.
Jeśli chodzi o aktorstwo, to najwięcej cięgów zebrał Keanu Reeves za rolę Klaatu,
którą odegrał z kamienną twarzą. Powiedzcie mi jednak, jaką mimiką powinien
posługiwać się obcy w ludzkiej skórze, aby film nie ześlizgnął się w groteskę? Dla
mnie jest raczej oczywiste, Ŝe taki przybysz, w przeciwieństwie do człowieka, nie
powinien odczuwać przymusu poruszania całkowicie nieuŜytecznymi mięśniami
twarzy. Z drugiej strony łatwo zauwaŜyć, Ŝe Keanu gra oczami, które podobno są
zwierciadłem duszy, co (wbrew krytykom) dobrze świadczy o jego aktorstwie. Nie
mam teŜ zastrzeŜeń do obsadzenia Johna Cleese w roli profesora Barnhardta. Jest to
obecnie nobliwy starszy pan, który swoim pojawieniem na ekranie wcale nie musi od
razu wywoływać salw śmiechu, co, jak sądzę, właśnie tym filmem udowodnił. Dobrze
teŜ wypadły pozostałe dwie gwiazdy: Kathy Bates (Misery i ponad 50 innych filmów)
jako sekretarz stanu i Jennifer Connelly w roli doktor Helen Benson, a takŜe Jaden
Smith, syn Willa, występujący po raz drugi na ekranie (i pierwszy raz bez taty).
Nazwisko Bates pojawia się w kontekście filmu podejrzanie często. Oprócz Kathy
mamy teŜ Tylera (kompozytora) oraz nade wszystko Harry’ego Batesa, autora
opowiadania Farewell to the Master (1940), będącego podstawą obu adaptacji
filmowych. Nawiasem mówiąc, w noweli chodziło nie całkiem o to samo, co w filmie.
Na odpowiedzialność Petera Nichollsa, autora Encyklopedii SF, podaję, Ŝe (swobodnie
tłumacząc) w procesie adaptacji filmowej została zagubiona ironia, ukazująca pułapki
interpretowania w ludzkich terminach relacji pomiędzy ogromnym robotem i jego
nieludzkim panem. Co zagubiono w remake’u, niech kaŜdy sam zdecyduje.
W obecnej wersji filmu Klaatu przylatuje kulistym pojazdem, niebezpiecznie
przypominającym (poza wielkością) ten z filmu Kula (Sphere) Levinsona. Nawet
23
początek obu filmów jest podobny (nagła mobilizacja naukowców róŜnych
specjalności). O czym to miałoby świadczyć (pomijając niedowład wyobraźni) nie
ośmielę się sądzić. Film Roberta Wise natomiast był pierwszym, w którym pokazano
klasyczny latający spodek. Warto tu dodać, Ŝe termin flying saucer został
wprowadzony ledwie 4 lata wcześniej, po pierwszej obserwacji UFO dokonanej przez
Kennetha Arnolda, i jest taki a nie inny bynajmniej nie z powodu kształtu pojazdu,
lecz raczej charakterystycznego sposobu poruszania się „jak spodek rzucony na wodę”
(co my określamy jako „puszczanie kaczek”).
I tu dochodzimy powoli do kluczowej kwestii, czyli przesłania filmu, płynącego
z ust Klaatu. OtóŜ mówi on dokładnie to samo, co wszyscy inni załoganci latających
spodków, pomiędzy jedną premierą a drugą. Z początku Obcy wyraŜali zaniepokojenie
próbami nuklearnymi (począwszy od relacji George’a Adamskiego z listopada 1952),
a następnie (po rozpoczęciu tzw. uprowadzeń) postępującym zanieczyszczeniem
środowiska naturalnego. Tak więc mamy płynne przejście od jednego filmu do
drugiego, z fenomenem UFO pośrodku.
Wychodzi na to, Ŝe przy okazji tej recenzji wytłumaczyłem zagadkę dręczącą
przynajmniej część ludzkości od ponad pół wieku. OtóŜ winowajcą jest Robert Wise!
Niestety, w Ŝyciu nic nie jest takie proste. Wielu rzetelnych badaczy zmagało się
z fenomenem uprowadzeń, dochodząc nieodmiennie do wniosku, Ŝe są one realnym
zjawiskiem. Poświadcza to na przykład swoim autorytetem John E. Mack, znany
amerykański psychiatra, który zbadał przy uŜyciu regresji hipnotycznej wiele
przypadków uprowadzeń przez UFO. W swojej ksiąŜce Abduction – Human
Encounters with Aliens (1994) stwierdza on dodatkowo, Ŝe być moŜe powinniśmy
ponownie zdefiniować pojęcie realności. Rzecz w tym, Ŝe Obcy (kimkolwiek są)
potrafią manipulować naszym sposobem postrzegania w taki sposób, Ŝebyśmy widzieli
to, co chcą, Ŝebyśmy zobaczyli, modelując odpowiednio wygląd swój i swoich
pojazdów, a takŜe pozostając niewidzialnymi dla tych, którym nie chcą się ukazać.
Być moŜe rzecz jest w tym, Ŝe nie są oni całkiem materialni (!). Jak by nie było,
początkowo relacje ze spotkań z Obcymi przypominały mocno pierwszy film – ze
spodka wychodził człekokształtny osobnik, przedstawiał się jako Wenusjanin i prawił
o zagroŜeniach, po czym odlatywał. Potem wyszło na jaw, Ŝe Wenus nie nadaje się do
zamieszkania, więc tak zwanych Nordyków zastąpili stopniowo mniej przyjaźni
Szarzy, czyli klasyczne ufoludki, pochodzące podobno (według relacji uprowadzonej
Betty Hill) z Zeta Reticuli. Jak widać, ewolucja naszych wyobraŜeń pociągała za sobą
zmianę charakteru kontaktów, i vice versa. Jedno tylko się nie zmieniało: przesłanie
o zagroŜeniu Ziemi i o tym, Ŝe powinniśmy się opamiętać, póki jeszcze czas. Ostatnio
jednak słyszymy, Ŝe juŜ go nie mamy i zagłada Ziemi jest nieunikniona, co bardzo
dobrze koresponduje z treścią drugiego filmu.
Krótko mówiąc – Ŝarty się skończyły, a teraz ktoś będzie musiał po nas posprzątać.
Andrzej Prószyński
P.S. JuŜ po napisaniu tego tekstu sięgnąłem ponownie do recenzji obu filmów
zamieszczonej w Informatorze 237 (styczeń 2009). Nie mam zamiaru z niczym
polemizować, chcę natomiast zwrócić uwagę na skrytykowaną tam „omnipotencję”
Klaatu w remake’u. OtóŜ w relacjach uprowadzonych przez UFO Obcy mają jeszcze
24
większą władzę nad ludźmi i materią, niŜ w filmie, na przykład swobodnie przenikają
przez ściany. Tego jednak Ŝaden szanujący się filmowiec nie umieściłby w swoim
dziele!
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (1951)
The Day the Earth Stood Still
Średnia ocena: Bardzo dobry
(FilmWeb 7,77/10, IMDb 8,1/10)
produkcja: USA
data premiery: 18.09.51 (Świat)
reŜyseria: Robert Wise
scenariusz: Edmund H. North
zdjęcia: Leo Tover
muzyka: Bernard Herrmann (Złoty Glob – nominacja)
Obsada: Michael Rennie - Klaatu
Patricia Neal - Helen Benson
Billy Gray - Billy Benson
Sam Jaffe - profesor Barnhardt
czas trwania: 92 min.
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (2008)
The Day the Earth Stood Still
Średnia ocena: OK
(FilmWeb 5,44/, IMDb 5,6/10)
produkcja: USA
data premiery: 12.12.08 (Świat), 16.01.09 (Polska)
reŜyseria: Scott Derrickson
scenariusz: David Scarpa
zdjęcia: David Tattersall
muzyka: Tyler Bates
Obsada: Keanu Reeves - Klaatu
Jennifer Connelly - Helen Benson
Jaden Smith - Jacob Benson
John Cleese - profesor Barnhardt
Kathy Bates - sekretarz stanu
czas trwania: 99 min.
John E. Mack, Uprowadzeni – Bliskie spotkania IV stopnia, Amber, 1996
(Abduction – Human Encounters with Aliens, 1994)
25
13. Otis na krwawym tle
Tym razem zamierzam opowiedzieć o serii sześciu (jak dotąd) niskobudŜetowych
filmów, przeznaczonych od razu do dystrybucji w postaci DVD. Mam na myśli tak
zwaną Krwawą Serię (w oryginale Raw Feed). Zawiera ona filmy o róŜnym nasileniu
i rodzaju fantastyczności, z naciskiem, oczywiście, na horror. Grupa Raw Feed składa
się z grubsza z reŜyserów wymienionych na końcu (i w trakcie) tego szkicu, z których
najbardziej znany jest Daniel Myrick (ten od Blair Witch Project). Ci, którzy akurat
nie reŜyserują, są producentami filmu, seria więc zachowuje pewną jednolitość mimo
tematycznej róŜnorodności.
Seria ma wszelkie cechy kina niezaleŜnego (współproducentem jest jedynie
Warner Home Video), ze wszystkimi tego plusami i minusami. Plusem jest oczywiście
brak cenzury, w tym obowiązku sprostania politycznej poprawności. Minusem jest
niski budŜet, co eliminuje bardziej wyrafinowane efekty specjalne i kanalizuje w ten
sposob fabułę, a takŜe ogranicza moŜliwość zatrudnienia znanych wykonawców. Tym
niemniej pod względem aktorstwa seria stoi na dobrym poziomie: widać, Ŝe grupa wie,
czego chce i potrafi znaleźć odpowiednich ludzi. Gorzej trochę z oryginalnością: na
ogół filmy tasują po prostu po nowemu znane wątki, co raz jest odkrywcze, a kiedy
indziej niekoniecznie.
Przejdę teraz do krótkiego omówienia poszczególnych filmów, w takiej kolejności,
w jakiej pojawiały się na polskim rynku (czynię tu wyjątek dla dwuczęściowego Rest
Stop, który w gruncie rzeczy stanowi jedną całość). Ostatni z filmow, Otis, pojawia się
nieprzypadkowo w tytule tego artykułu, poniewaŜ zamierzam mu poświęcić najwięcej
uwagi.
1. Ostatni postój (Rest Stop) 1 i 2, reŜ. John Shiban (1) i Shawn Papazian (2). Jest
to nie całkiem sztampowa opowieść o psychopacie grasującym na szosie w okolicy
tytułowego postoju. Nie całkiem, bo ów niemiły osobnik posiada pewne nadludzkie
atrybuty. W pierwszej części jest to ledwo zaznaczone, za to w drugiej wszystko jest
juŜ jasne. Ma to związek ze zwariowaną rodzinką chrześcijańskich fundamentalistów,
kręcącą się w okolicy postoju w swoim domu na czterech kołach, która w pierwszej
części dodaje jedynie kolorytu lokalnego, za to w drugiej jej rola staje się całkiem
zasadnicza dla akcji. Widać zatem, Ŝe filmy naleŜy oglądać razem, jeden po drugim.
W moim przypadku odstęp wynosił dwa lata (zgodnie z produkcją i dystrybucją obu
filmów), więc do czasu nie wiedziałem, Ŝe drugi film dodaje smaku pierwszemu.
2. Śmiertelna kuracja (Sublime), reŜ. Tony Krantz. Horror medyczny w stylu
Lyncha, choć nie do końca, bo w finale wszystko się elegancko wyjaśnia. Przedtem
jednak mamy korowód wydarzeń dziwacznych i niezrozumiałych, przyprawionych
mocną dawką okrucieństwa. Scenarzysta mówi w wywiadzie, Ŝe pomyłki medyczne
i inne błędy w sztuce lekarskiej są przyczyną największej ilości zgonów w Stanach
Zjednoczonych (w ciągu 10 lat umiera z tego powodu więcej Amerykanów, niŜ
poległo ich we wszystkich wojnach tego kraju). Natomiast reŜyser zdradza, Ŝe
w filmie chodzi przede wszystkim o eksplorację strachów przeciętnego białego
przedstawiciela klasy średniej USA. I rzeczywiście, fatalny błąd w sztuce popełnia
lekarz Irańczyk, demoniczny pielęgniarz jest Murzynem i islamistą na dokładkę,
26
a ukochana córka okazuje się lesbijką. Film jest więc wysoce niepoprawny
politycznie, czemu oczywiście naleŜy przyklasnąć. Aktorzy, zasadniczo zupełnie
nieznani, grają bardzo dobrze, zwłaszcza odtwórca głownej roli, do tej pory
występujący jedynie w telewizji, na którego postaci opiera się cały film. ReŜyser,
porównując go z innymi kandydatami do roli, powiedział, Ŝe Tom Cavanagh blows
them all away, co English Translator (wersja 1.82) przetłumaczył następująco: Tom
Cavanagh dmucha nich zupełnie daleko. No i bardzo dobrze.
3. Wyznawcy (Believers), reŜ. Daniel Myrick. Quantum Group wydaje się typową
apokaliptyczną sektą, jednak jakby nie do końca, bo składa się głównie z wybitnych
naukowców. Dla przykładu dr Talbot, zwany w grupie Nauczycielem, jest laureatem
medalu Fieldsa, który w matematyce jest odpowiednikiem Nagrody Nobla. Odkrył on
tak zwaną Formułę, która, jak moŜna się dowiedzieć z dodatków, opisuje fraktalną
strukturę multiwersum i przewiduje przejście z fazy jego ekspansji do fazy kontrakcji,
co musi się zakończyć zagładą naszego poziomu istnienia w ognistym deszczu. Jednak
Wybrani, po popełnieniu zbiorowego samobójstwa, przeniosą się w Inne Miejsce, aby
kontynuować byt ludzkości i przy okazji zyskać Ŝycie wieczne. A oto ich modlitwa:
Drogi empiryczny BoŜe, z pokorą podziwiamy twoją inteligencję i Ŝyjemy zgodnie
ze świętą formułą, którą nam dałeś. Jesteśmy na wieki twoim stworzeniem, maleńką
częścią wielu wszechświatów, które zaprojektowałeś. Staniemy się zjednoczoną
energią, którą dzielimy z wszelkim stworzeniem, jednocząc się z tobą.
Prawda, Ŝe ładne? A teraz zgadnijcie, jaka niespodzianka czeka na końcu filmu.
No właśnie.
4. Inwazja obcych (Alien Raiders), reŜ. Ben Rock. Horror SF w stylu The Thing.
Napad na prowincjonalny supermarket wkrótce okazuje się polowaniem na Obcych,
które przeprowadza grupa naukowców-desperatów. Film byłby całkiem niezły, gdyby
nie jego przeraźliwa wtórność. Mamy tu klasyczną zabawę w kto jest kim, krwawe
testy na alienizm, bieganiny, strzelaniny i oczywiście niespodziankę na końcu. Tylko
kto jeszcze da się zaskoczyć?
5. Otis, reŜ. Tony Krantz. Jedyny (jak dotąd) niefantastyczny film Krwawej Serii,
a takŜe, moim zdaniem, najlepszy. Tytułowy Otis jest pedofilem, aczkolwiek jedynie
wedle amerykańskich standardów, gdyŜ gustuje w maturzystkach. Mimo czterdziestki
na karku, sam jest na podobnym poziomie emocjonalnym, gdyŜ jego obsesją jest bal
maturalny we dwoje. Jak moŜna zobaczyć na plakacie poniŜej, jest to facet o aparycji
niedźwiedzia grizzly i o podobnych manierach, jeśli tylko dziewczyna wyprowadzi go
z równowagi. Poza tym jednak jest osobnikiem wybitnie zakompleksionym, wystarczy
popatrzeć jak kuli się pod gradem wyzwisk swego chuderlawego brata. Od dziewczyn,
które więzi na łańcuchu w piwnicy, oczekuje tylko odrobiny zaangaŜowania w rolę
partnerki na bal maturalny (bo jak nie, to w łeb na odlew), na seks natomiast jest
stanowczo zbyt nieśmiały. Co prawda świntuszy, aŜ miło, ale tylko przez telefon do
przeraŜonych rodziców, którym opisuje ze szczegółami, co zrobi ich córeczce po balu.
Jak widać, mamy do czynienia z wyjątkowo barwną postacią, która została zagrana
brawurowo przez debiutanta, Bostina Christophera, pasującego idealnie do swojej roli.
Doskonale sprawdzają się teŜ pozostali aktorzy, tym razem (po raz pierwszy w serii)
znani takŜe z innych filmów, zwłaszcza Daniel Stern i Illeana Douglas jako rodzice,
Kevin Pollak grający brata Otisa i Jere Burns w roli wyjątkowo denerwującego agenta
Hotchkissa.
27
Wróćmy jednak do akcji filmu. Uwięzionej dziewczynie udaje się uciec i dociera
bezpiecznie do domu. Co robią uszczęśliwieni rodzice? Dzwonią na policję bądź do
agenta Hotchkissa? Nic podobnego – jako rasowi Amerykanie postanawiają wziąć
sprawiedliwość w swoje ręce i udają się do domu Otisa, chwilowo nieobecnego, aby
zastawić pułapkę z perspektywą na uczciwą masakrę. I tu dopiero się zaczyna, tyle Ŝe
niezupełnie według planu. Dodam tylko, Ŝe nazwa Krwawa Seria pasuje tu jak ulał.
Mimo wszystko film jest komedią, choć czarną jak noc. Jak powiedział
scenarzysta w dodatkach, najstraszniejsze jest to, Ŝe ta historia moŜe być śmieszna.
Zgadzam się z nim w zupełności. A kiedy zmierzam ruchomymi schodami firmy OTIS
do świątyni bogini Sknery z Saturna w celu wydłuŜenia półki z DVD, przypomina mi
się ten film i cieszę się, Ŝe go obejrzałem.
Andrzej Prószyński
Ostatni postój (Rest Stop)
reŜ. John Shiban
2006
FilmWeb: 5,51/10
Ostatni postój 2: Nie oglądaj się za siebie (Rest Stop: Don't Look Back)
reŜ. Shawn Papazian 2008
FilmWeb: 5,6/10
Śmiertelna kuracja (Sublime)
reŜ. Tony Krantz
2007
FilmWeb: 5,91/10
Wyznawcy (Believers)
reŜ. Daniel Myrick
2007
FilmWeb: 6,01/10
Inwazja obcych (Alien Raiders) reŜ. Ben Rock
2008
FilmWeb: 5,17/10
Otis
reŜ. Tony Krantz
2008
FilmWeb: 5,98/10
28
IMDb: 4,3/10
IMDb: 4,6/10
IMDb: 5,3/10
IMDb: 5,2/10
IMDb: 5,8/10
IMDb: 6,2/10
14. Twój największy wróg
Nie tak dawno pisałem w tej rubryce o remake’u filmu Dzień, w którym
zatrzymała się Ziemia, gdzie kosmita, w słusznym akcie obrony dewastowanej
przyrody, zabiera się do eksterminacji ludzkości. W innym niedawnym filmie,
Zdarzeniu M. Night Shyamalana (2008), natura broni się bez niczyjej pomocy,
na zasadzie jakby reakcji immunologicznej. I tu i tam pobrzmiewają wyrzuty
sumienia człowieka, który odrywając się od swych korzeni skazuje jednocześnie
środowisko na ciosy, które tylko z pozoru nie są samobójcze. Natura jest tu
ofiarą, krzywdzoną bezlitośnie przez okrutnika, którym jest nasz gatunek.
W filmie Antychryst Larsa von Triera role te ulegają odwróceniu. Kluczowe
zdanie tego obrazu, Przyroda jest świątynią Szatana, moŜna uznać za manifest,
a w kaŜdym razie jeden z manifestów reŜysera. Tu natura jest wrogiem, który
zrobi wszystko, Ŝeby cię zniszczyć.
Jeśli ktoś uzna ten pogląd (jak ja) za absurdalny i dziwaczny, powinien
obejrzeć mroczne i sugestywne kadry, w których zwykły z pozoru las objawia
przy pomocy mniej lub bardziej delikatnych aluzji swoją obcą i niesamowitą
osobowość. Zdjęcia (i muzyka) są w ogóle bardzo mocną stroną filmu, co widać
od samego początku: juŜ w genialnie nakręconym prologu prosta, choć tragiczna
historia (dziecko wypada przez okno, gdy rodzice kochają się w sąsiednim
pokoju) wywiera wręcz hipnotyzujące wraŜenie. Znakomite aktorsko są teŜ
jedyne dwie role filmu: On (Willem Dafoe) i Ona (Charlotte Gainsbourg).
To, co napisałem do tej pory (a takŜe dobrze znana skądinąd osoba reŜysera)
sugeruje, Ŝe film ma zadatki na arcydzieło. Tymczasem w Cannes został on
wygwizdany! Nie mogę się, co prawda, wypowiadać za tamtejszą publiczność,
chętnie jednak opowiem o własnych odczuciach. Najpierw jednak trochę o
fabule.
Ona, matka dziecka z prologu, wpada w głęboką depresję po jego śmierci.
On, jej mąŜ, a jednocześnie doświadczony psychoterapeuta, zabiera się za jej
leczenie. Łamie przy tym podstawową zasadę mówiącą, Ŝe bliska osoba nie
moŜe być jednocześnie pacjentką. Dalszy ciąg filmu potwierdza, Ŝe reguła ta
jest ze wszech miar słuszna. Inną zasadę łamie sam reŜyser; głosi ona, Ŝe
zrzucając kamień z serca naleŜy uwaŜać, by nie spadł on na kogoś innego.
Chodzi o to, Ŝe Lars von Trier sam przeŜył cięŜkie załamanie nerwowe i ten film
był dla niego swoistą psychoterapią. W obu wypadkach grzechem jest brak
dystansu, co zawsze kończy się niedobrze, a w przypadku Antychrysta
lansowaniem na siłę z góry załoŜonej tezy.
Większa część filmu jest koncertem gry aktorskiej, wzmocnionym
świetnymi zdjęciami i narastającą aurą niesamowitości. Nagle coś pęka, a na
skrytą w leśnym domku parę spada nagły atak szaleństwa. Powinno to budzić
grozę, lecz wywołuje, niestety, jedynie mdłości i odczucie totalnej paranoi,
29
mimo Ŝe gra aktorska jest nadal perfekcyjna. Lis jednak mówi: tu rządzi chaos,
co moŜe dla części widzów będzie dostatecznym usprawiedliwieniem.
Tak oto dochodzimy do sedna, czyli przesłania filmu. OtóŜ Ona, jeszcze za
Ŝycia dziecka, pisała w domku pracę o procesach czarownic, zatytułowaną
Gynocide, czyli Zabijanie kobiet (a nie Genocide - Ludobójstwo, jak wyszło
tłumaczowi). Praca ta została zarzucona pozornie bez powodu, a naprawdę
z racji lęku przed Prawdą, która głosi, Ŝe inkwizytorzy mieli rację, a kobieta
z samej swojej natury (czyli cielesności) jest narzędziem Szatana. Wrogiem
twoim jest więc najpierw Szatan, potem natura, której częścią cieleśnie
jesteśmy, a w końcu kobieta, ich obu bezwolny instrument. I kiedy ten pogląd
ponownie się upowszechni, film Antychryst z pewnością zostanie uznany za
arcydzieło. Ja jednak mam niepłonną nadzieję, Ŝe tego nie doŜyję.
Andrzej Prószyński
P. S. Efekty specjalne do filmu wyprodukowała polska firma Platige Image,
firmująca m. in. Katedrę Tomasza Bagińskiego. Początkowo przypisywałem jej
nazwie całkiem odruchowo wymowę angielską, a nie francuską; dopiero przy
okazji Antychrysta zrozumiałem z pewnym zaskoczeniem, Ŝe brzmi ona po
polsku Płacisz i Masz. Całkiem fajnie, prawda?
Antychryst (Antichrist)
rok produkcji: 2009
produkcja: Dania, Francja, Niemcy,
Polska, Szwecja, Włochy
gatunek: dramat, horror,
psychologiczny
data premiery: 2009-05-29 (Polska),
2009-05-17 (Świat)
reŜyseria: Lars von Trier
scenariusz: Lars von Trier
zdjęcia: Anthony Dod Mantle
czas trwania: 104 min.
dystrybucja: Gutek Film
Obsada:
Willem Dafoe: On
Charlotte Gainsbourg: Ona
Średnia ocena FilmWeb:
Niezły (6,28/10)
(jest to wypadkowa ogromnych
skrajności w ocenie filmu; zobacz
wypowiedzi i kłótnie na forum)
30
15. Wielkie parcie
Dawno, dawno temu, w ubiegłym stuleciu, dwa mocarstwa były w stanie
zimnej wojny. I oba rozwijały w tajemnicy programy wojny parapsychicznej…
Brzmi to jak bajka, lecz jest najprawdziwszą prawdą.
O radzieckim programie parapsychologicznym wiadomo dokładnie tyle, Ŝe
istniał, o amerykańskim natomiast napisano kilka ksiąŜek, mamy więc pełną
wiedzę o realizowanym w Stanach Zjednoczonych tajnym programie Stargate,
poświęconym parapsychicznemu szpiegostwu, alias zdalnemu widzeniu (remote
view). Dziś weterani tej działalności prowadzą prywatną firmę, Remote Viewing
Instructional Services, Inc., obecną w Internecie pod adresem rviewer.com,
i tyle całej tajemnicy. Czy USA miały w zanadrzu coś jeszcze, historia na razie
milczy, lecz lukę w naszej wiedzy śpieszy zapełnić film Push Paula McGuigana.
Twórcy tego obrazu starają się wielce, by pokazać nam coś, co odbiegałoby
przynajmniej w nazwie (a w miarę moŜności i w objawach) od oklepanej normy.
Mamy więc obserwatorów (watchers) zajmujących się nie tyle prekognicją, co
raczej scalaniem obrazu przyszłości ze stale zmieniających się zamiarów innych
ludzi, a takŜe nosicieli (movers), czyli banalnych telekinetyków o bynajmniej
nie banalnych mocach. Z kolei nakłaniacze (pushers) manipulują umysłami,
umieszczając w nich kłamstwa i skłaniając innych do działania na własną zgubę,
zaś druga, bardziej sympatyczna odmiana tego talentu polega na zdolności
wzbudzania współczucia i chęci pomocy. Węszyciele (sniffs) tropią ludzi jak psy
gończe, czemu są w stanie przeciwdziałać maskujące poszukiwanych cienie
(shadows). Są wreszcie faceci zmieniający kształt przedmiotów (shifters) oraz
tacy, którzy zabijają swoim wrzaskiem, czyli krzykacze (bleeders).
Tu przerwę wyliczankę, aby stwierdzić, Ŝe trochę przedobrzono. Muszę się
przyznać, Ŝe bardzo się starałem wziąć krzykaczy powaŜnie (infradźwięki, mury
Jerycha, itd.), ale nijak mi się to nie udawało – wrzaskliwy zabójca rozśmieszał
mnie do łez. Faktem jest, niestety, Ŝe facet z rozdziawioną gębą wygląda raczej
pociesznie, zwłaszcza jeśli jest drobnym Chińczykiem usiłującym wzbudzić
grozę. Poza tym po co ten zgiełk, zastanawiałem się mimo woli – czy szczęśliwi
posiadacze wypasionych zestawów kina domowego mogliby doświadczyć choć
minimalnego krwawienia z nosa przy okazji filmu? Nic z tego (a szkoda), bo to
przecieŜ niesłyszalne częstotliwości zabijają – ale bezgłośny krzykacz byłby na
pewno jeszcze zabawniejszy. I to proszę sobie zapamiętać, jeśli ktoś chciałby
nakręcić parodię filmu Push: kompletna cisza, tylko w oddali wyją psy, mucha
penetrująca jamę ustną krzykacza pobzykuje smętnie, a on sam sinieje, sinieje…
Poza krzykaczami takŜe węszyciele zachowują się groteskowo, obwąchując
wszystko, co się da, na całkiem zwierzęcą modłę. Jak rozumiem, ich talent ma
naśladować umiejętności jasnowidza, który odnajduje zdalnie człowieka, mając
do dyspozycji przedmiot związany z nim mentalnie. No ale jasnowidze jakoś nie
węszą, co pewnie uznano za mało filmowe. Z kolei nakłaniaczom coś się robi
31
z oczami, kiedy nakłaniają, ale poza widzami nikt tego nie dostrzega, zwłaszcza
ofiary manipulacji, które powinny coś zwęszyć, ale to przecieŜ robią za nich
węszyciele, więc nic dziwnego, Ŝe nawet najbardziej obyci z tematem wskakują
ochoczo na haczyk. Trudno nie odnieść wraŜenia, Ŝe winowajcą jest tu głównie
ów nastoletni Murzyn analfabeta, będący podstawowym adresatem kaŜdego
amerykańskiego filmu, bo przecieŜ bez jasnych wizualnych wskazówek mógłby
nie zrozumieć, Ŝe coś się dzieje i Ŝe nie samo z siebie, tylko ktoś to robi.
No ale dobra – dosyć tego znęcania. Wzorem myśliwych ze skeczu Monty
Pythona nigdy bym się nie znęcał nad filmem, którego nie lubię. A ten uwaŜam
(mimo wymienionych smaczków) za całkiem sympatyczny.
Po pierwsze fabuła: mamy zły Wydział eksperymentujący na ludziach jak
jakaś nazistowska instytucja (od których podobno wszystko się zaczęło), mamy
uzdolnionych parapsychicznie zbiegów oraz podobnie utalentowanych agentów,
którzy na nich polują, a takŜe nie całkiem wolnych strzelców na usługach mafii.
Ci pierwsi starają się umknąć tym drugim, a juŜ najlepiej zniszczyć Wydział, na
co w filmie szansa się pojawia. Interesujące jest planowanie akcji na podstawie
oglądu przyszłości, lecz rzecz jasna obie strony to robią, więc obraz zmienia się
nieustannie. W końcu najskuteczniejszą taktyką okazuje się brak planowania,
a raczej brak wiedzy o planie, co okazuje się trudne, lecz wykonalne.
Drugim atutem są efekty specjalne. Mam tu na myśli przede wszystkim
pojedynki telekinetyków, bo do malowniczych zniszczeń dokonywanych przez
krzykaczy jestem trochę uprzedzony. Gdzieś na pograniczu tego i poprzedniego
atutu sytuuje się jedna z pierwszych scen, w której upuszczona we właściwym
momencie kulka odgrywa kluczową rolę parę minut później, blokując drzwi
połoŜone kilka korytarzy dalej. Właśnie za takie sceny kocham kino SF.
Wreszcie ostatnim, i zapewne największym plusem filmu jest obsada. Parę
głównych bohaterów, telekinetyka Nicka Ganta i obserwatorkę Cassie Holmes
zagrali Chris Evans (Fantastyczna czwórka 1-2, W stronę Słońca) i 13-letnia
(wówczas) Dakota Fanning (serial Taken, Wojna światów Spielberga, Siła
strachu z Robertem de Niro), a w rolę demonicznego czarnego charakteru,
nakłaniacza agenta Carvera, wcielił się Djimon Hounsou (Gwiezdne wrota, Lara
Croft 2, Wyspa, Constantine, Eragon). To pomiędzy nimi rozgrywa się główny
konflikt, inne postaci, choć znaczące dla akcji, są z konieczności drugoplanowe.
Najlepiej wypada Dakota Fanning, która mimo młodego wieku jest juŜ
doświadczoną aktorką. W duecie Nick – Cassie odgrywa rolę dominującą z racji
swego talentu obserwatora; fajnie jest oglądać, jak poucza swego dorosłego
partnera, Ŝeby wreszcie zaczął się jej słuchać. Sama Dakota docenia śmieszność
tej sytuacji i fakt, Ŝe w filmie wypowiada kwestie całkowicie róŜne od tego, co
zdarza się w normalnym Ŝyciu. Z kolei Chris Evans gra faceta Ŝyjącego z dnia
na dzień, który daje się wyprowadzić z tego stanu jedynie dlatego, Ŝe nie ma
innego wyjścia. Jak mówi reŜyser: do głowy wpadł mi Chris Evans, który ma
w sobie coś takiego, Ŝe nawet jak nic nie robi, to jest interesujący. Oboje tworzą
odlotowy duet oparty na sprzecznościach, będący siłą napędową całego filmu.
32
Poza tym rzuca się w oczy, Ŝe oboje się prywatnie lubią, co recenzent FilmWeb
zinterpretował dość podle jako pedofilię. Muszę zaprotestować z całą mocą: nie
ma niczego takiego ani w filmie, ani poza nim. Chris Evans mówi w wywiadzie:
I love that girl, she’s a great man (tak, man), co na pewno nie jest wyrazem
niczego zdroŜnego. A dalej: Ma 13 lat, ale ja sam czuję się jak nastolatek, a ona
jest duŜo dojrzalsza ode mnie. Dobrze się bawimy. Cały dzień sobie Ŝartujemy.
Ona jest najmilszą dziewczynką jaką znam. Uprzejma, dobrze wychowana.
MoŜna o niej mówić tylko w superlatywach. Z kolei Dakota Fanning mówi o
Evansie: Jest wspaniały. Jest dowcipnym i miłym człowiekiem, bez przerwy
Ŝartuje i śmieje się. Jest teŜ świetnym aktorem. Wiem, Ŝe Ŝyjemy w czasach,
kiedy nie moŜna przytulić dziecka nie naraŜając się na podejrzenie o pedofilię
(co następne pokolenie przypłaci chorobą sierocą), ale bez przesady. Na pewno
nie tym razem.
Część ekipy przywiązuje duŜą wagę do względnego realizmu opowiadanej
historii: chodzi o to, Ŝe parapsychiczne talenty nie są wyróŜniającymi się
z tłumu mutantami, lecz wyglądają zwyczajnie, jak kaŜdy z nas, a przynajmniej
część tej opowieści wydarzyła się naprawdę. ReŜyser na przykład wyznaje, Ŝe
podczas realizacji filmu towarzyszyło mu pytanie: A jeśli to rzeczywiście ma
miejsce? Faktycznie, czy ktoś moŜe zagwarantować, Ŝe nie?
Andrzej Prószyński
P. S. Tytuł recenzji nawiązuje oczywiście do Wielkiego Ŝarcia, ale wyraŜa
głównie moje zaniepokojenie sensem tytułu filmu i brakiem jego tłumaczenia.
Słowo push ma 18 znaczeń jako czasownik i trudno odgadnąć, o które chodzi,
a pusher oznacza teŜ dealera narkotyków.
Push (2009)
średnia ocena: FilmWeb 6,2/10, IMDb 6,1/10
data premiery: 2009-04-24 (Polska),
2009-01-29 (Świat)
reŜyseria: Paul McGuigan
scenariusz: David Bourla
zdjęcia: Peter Sova
czas trwania: 107 min.
dystrybucja: Monolith Films
Obsada:
Chris Evans (Nick Gant)
Dakota Fanning (Cassie Holmes)
Camilla Belle (Alyssa English)
Djimon Hounsou (agent Henry Carver)
(wszyscy na plakacie obok)
Joel Gretsch (ojciec Nicka)
Scott Michael Campbell (agent Holden)
Maggie Siff (Teresa Stowe)
33
16. Beowulf kontra Obcy
Kiedy Howard McCain, późniejszy scenarzysta Underworld 3, napisał
kolejną wersję Beowulfa, nie mógł znaleźć nikogo, kto by ją sfinansował (co nie
powinno dziwić po trzech ekranizacjach tej opowieści w latach 1999-2007),
zmienił więc tak fabułę, Ŝeby otrzymać science fiction. W rezultacie nakręcono
film Outlander jego reŜyserii, będący oczywiście kolejną wersją Beowulfa,
a więc, tak czy owak, facetowi się udało. Zastosowany przez niego wybieg
został zresztą obrócony na korzyść promocji, o czym świadczy slogan Beowulf
meets Predator, widniejący na plakacie poniŜej. Co prawda do realiów lepiej
pasowałby tytuł niniejszej recenzji, lecz w filmie Beowulf (zwany dla odmiany
Kainanem) sam jest Obcym, z czego mogłoby powstać niejakie zamieszanie.
Niech więc juŜ będzie Predator.
Krótko o fabule: na terytorium Wikingów rozbija się (a właściwie tonie)
obcy statek kosmiczny, którym przybywa Kainan (James Caviezel) oraz (na
gapę) ósmy pasaŜer Nostromo, razem z dziewiątym, duŜo mniejszym. Być moŜe
to Grendel i Matka Potwora, lecz taka interpretacja, zwłaszcza po pamiętnej
kreacji Angeliny Jolie, wydaje się niesmaczna. Oba potwory, przedstawiciele
wytępionej prawie doszczętnie (przez rodaków Kainana) rasy Moorwenów,
zaczynają w rewanŜu eksterminować Wikingów, za co cięgi zbiera początkowo
nasz dzielny astronauta. Prędko jednak zdobywa zaufanie i uznanie
miejscowych, co po wielu perypetiach doprowadza do oczekiwanego happy
endu. Po drodze jednak ginie masa osób, których szczątki malowniczo
udrapowane w sterty moŜna obejrzeć w podziemnym labiryncie jaskiń (ciał jest
takie mnóstwo, Ŝe juŜ wiadomo, czemu Wikingowie zniknęli z kart historii).
Wśród wielu innych takŜe John Hurt pada ponownie (po Nostromo) ofiarą
Obcego, tym razem jako król Rothgar (czyli Hrothgar). Mamy takŜe, rzecz
oczywista, romans rozkwitający między naszym nieziemcem i pierwszą partią
rodu, czyli córką Rothgara, Freyą (Sophia Myles), któremu, o dziwo, nie
przeciwstawia się pretendent do tronu, Wulfric (Jack Huston). Jest teŜ, wzorem
wielu innych filmów, garnący się do przybysza sierota Eric (Bailey Maughan),
czyli po prostu Eryk Wiking.
Jak widać juŜ z tego krótkiego streszczenia, mamy do czynienia z filmem
przygodowym, po którym trudno byłoby oczekiwać psychologicznej głębi (choć
moŜna się w nim dopatrzyć tego typu ambicji). Wręcz przeciwnie, sporo w nim
sytuacji nieprawdopodobnych nie tylko z psychologicznego, ale wręcz
zdroworozsądkowego punktu widzenia. Mam tu na myśli niezwykle szybką
aklimatyzację głównego bohatera w całkowicie obcej dla siebie kulturze (bez
popełnienia po drodze najdrobniejszej gafy), zdobycie przez niego przyjaźni
Wulfrica (jakby stworzonego na głównego antagonistę), a takŜe natychmiastowe
opanowanie sztuki jazdy konnej oraz walki wręcz bronią Wikingów. Przy tym
ostatnim zarzucie zresztą szczególnie bym nie obstawał, jako Ŝe Kainan jest
34
zawodowym Ŝołnierzem. MoŜna za to śmiało stwierdzić, Ŝe jako kino akcji
Outlander sprawdza się doskonale, trzyma w napięciu i dostarcza mocnych
wraŜeń, a o to przecieŜ chodzi. Ma poza tym nastrój, wzmocniony dobrymi
zdjęciami i muzyką, co jest całkiem ekstra bonusem w tego typu produkcjach.
Jego największym atutem jest jednak potwór (zwłaszcza ten większy), świetnie
zrobiony i łączący w sobie cechy Balroga oraz Obcego z Nostromo. Choćby
tylko dla niego film warto obejrzeć.
Andrzej Prószyński
P. S. Aczkolwiek na DVD mamy tylko wersję angielską i polskiego lektora,
fama głosi, Ŝe Outlander jest pierwszym filmem, w którym aktorzy mówią
językiem staronorweskim (muszę, niestety, wierzyć w to na słowo). Jak się go
nauczyli, nie bardzo wiadomo, jedynie James Caviezel robi to jawnie na ekranie
poprzez bezpośrednie ładowanie do pamięci, co przypłaca, jak przed nim
(a właściwie po nim) Johnny Mnemonic, ostrym atakiem migreny (uwaga: nie
róbcie tego w domu!). Ciekawe, jak było za pierwszym razem, kiedy przy okazji
Pasji Mela Gibsona musiał opanować aramejski?
Outlander (2008)
średnia ocena: FilmWeb 6,68/10,
IMDb 6,5/10
produkcja: Niemcy, USA
gatunek: przygodowy, SF
data premiery:
2008-05-16 (Świat)
reŜyseria: Howard McCain
scenariusz: Howard McCain,
Dirk Blackman
zdjęcia: Pierre Gill
muzyka: Geoff Zanelli
czas trwania: 110 min.
dystrybucja: Monolith Films
Obsada:
James Caviezel (Kainan)
Sophia Myles (Freya)
Jack Huston (Wulfric)
Ron Perlman (Gunnar)
John Hurt (Rothgar)
Bailey Maughan (Eric)
Cliff Saunders (Boromir)
Aidan Devine (Einar)
Ted Ludzik (Olaf)
35
17. Opiekacze jak ludzie
Cyloni są dziełem ludzi. Zbuntowali się. Ewoluowali. Teraz wyglądają i czują jak ludzie.
Niektórym wydaje się, Ŝe są ludźmi. Występują w wielu kopiach. I mają plan.
Tymi słowami rozpoczynają się kolejne odcinki serialu Battlestar Galactica, reinkarnacji
serii telewizyjnej z sezonu 1978-79. W roku 1978 powstał teŜ pełnometraŜowy film pod tym
samym tytułem, który miałem okazję obejrzeć, bez większych jednak emocji. Zupełnie
inaczej nowa wersja – całkiem słusznie została uznana za jeden z najlepszych seriali SF
w historii. Jego siłą są przede wszystkim pełnowymiarowi i niejednoznaczni bohaterowie,
niebanalne konflikty, tajemniczość i last but not least doskonałe efekty specjalne.
Pierwszy sezon serialu został pod koniec 2009 roku wydany na 5 płytach DVD, dających
łącznie około 12 godzin wysokiej klasy rozrywki. Pierwsza płyta to długi, niemal 3-godzinny
pilot, zwany miniserią ze względu na to, Ŝe w amerykańskiej telewizji został zaprezentowany
w 4 częściach (8 i 10 grudnia 2003), reszta to 13 odcinków wyświetlanych w pierwszym
kwartale 2005 r. O ile wiem, serial się jeszcze nie skończył, posiada teŜ pewne odgałęzienia,
to jednak, co otrzymaliśmy do tej pory, stanowi – jeśli tak moŜna powiedzieć – zamkniętą
całość z otwartym zakończeniem.
Po wielkiej wojnie ze zbuntowanymi Cylonami i czterdziestu latach rozejmu dawni
wrogowie niespodziewanie wracają, dokonując błyskawicznej eksterminacji ludzkości.
Nieliczni ocaleni, mający szczęście być akurat na pokładach statków kosmicznych, grupują
się pod skrzydłami tytułowej jednostki, weterana wojny cylońskiej, przekształconego właśnie
w okręt–muzeum. Jako jedyny statek posiadający wartość bojową, jest on teraz ostatnią
nadzieją na przetrwanie niedobitków ludzkości, gdyŜ Cyloni nie odpuszczają – chcą
doprowadzić dzieło zniszczenia do końca.
Dlaczego Cylonom tak dobrze się udało? OtóŜ dzięki piątej kolumnie, osobnikom
praktycznie nieodróŜnialnym od ludzi. Jeden z nich, femme fatale znana jako Numer 6 (na
obu plakatach na pierwszym planie), unieszkodliwia system obrony planety Capricia dzięki
związkowi z ekspertem rządowym, doktorem Gaiusem Baltarem. Inni człekokształtni
przyczaili się w ocalałej flocie, często nie wiedząc nawet, kim są, co prowadzi niekiedy do
iście dickowskich dylematów. Najbardziej intrygujący jest przypadek naszej czołowej laski,
Numeru 6, która przenika na Battlestar Galactica razem z doktorem Baltarem – rzecz w tym,
Ŝe poza nim nikt jej nie dostrzega. Prowadzi to do zabawnych sytuacji, kiedy na przykład nasz
bohater jest prowokowany do seksu w miejscach publicznych, tym samym w oczach
postronnego obserwatora zachowując się co najmniej dwuznacznie. Ale to przecieŜ geniusz,
ma więc przyrodzone prawo do dziwactw, a z drugiej strony obsesji, jak nieodparty pociąg do
Cylonki–widma. Numer 6 sugeruje w pewnym momencie, Ŝe moŜe jest tylko wszczepem
w jego głowie, przeczy temu jednak epizod, kiedy staje się ona przez czas jakiś widzialna dla
innych, Ŝeby potem ulotnić się bez śladu (Wy teŜ ją widzicie? – pyta zdumiony Gaius).
Kolejne pytanie brzmi: dlaczego oni to robią? Pewnej odpowiedzi dostarcza rozmowa
dwojga człekokształtnych Cylonów: Trochę mi ich Ŝal, są jakby naszymi rodzicami. Ale Ŝeby
moŜna było przejąć schedę, rodzice muszą umrzeć (cytuję z pamięci). Prawdziwa przyczyna
jest jednak, moim zdaniem, znacznie głębiej ukryta, do czego powrócę później. Widać tu, Ŝe
Cyloni, ci człekokształtni, mają jakieś uczucia. Co ciekawe, niektórzy z nich wierzą w Boga i
czują się z nim połączeni (w przeciwieństwie do ludzi, którzy wierzą w wielu bogów lub są
ateistami) – choć jest teŜ moŜliwe, Ŝe Cyloni kłamią jak najęci, bo to rozjusza ludzi,
podwaŜając ich pozycję stworzycieli. Aczkolwiek osobnicy ci są co najmniej tak inteligentni
jak ludzie, nazywa się ich pogardliwie „opiekaczami”. MoŜna to rzecz jasna wytłumaczyć
nienawiścią do śmiertelnych wrogów, ale znów czuje się, Ŝe jest w tym coś głębszego.
36
Kiedy kolejny schwytany Cylon zostaje poddany brutalnemu przesłuchaniu, wydaje się
bardziej ludzki od swoich ciemięŜycieli. Ale przecieŜ w końcu to tylko opiekacz, i na dodatek
potencjalny terrorysta, moŜna więc go torturować bez większych obiekcji. A gdy w końcu
pani prezydent, uŜywając pięknych słów o wzajemnym zrozumieniu, oferuje mu Ŝycie
w zamian za informację, po uzyskaniu tejŜe poleca usunąć go przez śluzę w Kosmos. MoŜna
to nazwać racją stanu, czy teŜ koniecznym elementem brutalnej walki o przetrwanie, lecz
uświadamia nam dobitnie, za co tak bardzo nas kochają we Wszechświecie.
Być moŜe twórcy serialu nie zdawali sobie sprawy, Ŝe mówi on znacznie więcej
o współczesnej Ameryce, zwłaszcza tej po 11 września, niŜ o czymkolwiek innym. Filmy SF
zawsze były zwierciadłem aktualnych psychoz społeczeństwa, czego przykładem są kolejne
ekranizacje Inwazji porywaczy ciał, czy Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia. Jeśli był to
zabieg świadomy, cały serial moŜna takŜe odbierać alegorycznie. Jeśli nie, dość trudno
wytłumaczyć łudzące podobieństwo społecznych struktur, obyczajów, zachowań, a nawet
wystroju wnętrz do współczesnych zachodnich standardów. Dość powiedzieć (cytuję za
FilmWeb), Ŝe słuchawka uŜywana na mostku Galactici jest standardowym sprzętem
uŜywanym w armii Stanów Zjednoczonych od wojny w Korei i znana jest jako TA-1. To
dziwne, gdyŜ akcja serialu rozgrywa się albo w dalekiej przyszłości, dwa tysiące lat po
opuszczeniu przez ludzkość planety Kobol, którą zamieszkiwała razem z bogami (greckimi),
albo wręcz w innym odgałęzieniu ewolucyjnym. Tymczasem wiara w staroŜytnych bogów
Kobolu (Apollo, Artemida) jest jedyną rzeczą, która róŜni społeczeństwo serialu od naszego.
Z drugiej strony status Ziemi w serialu jest wysoce tajemniczy. Jest to planeta–legenda,
zagubiona trzynasta kolonia Kobolu i ostatnia nadzieja niedobitków ludzkości. A moŜe to
Kobol był ziemską kolonią? OkaŜe się to zapewne dopiero wtedy, gdy nas wreszcie odnajdą.
Andrzej Prószyński
Od lewej na pierwszym plakacie: prezydent Laura Roslin (Mary McDonnell), komandor William Adama
(Edward James Olmos), Numer 6 (Tricia Helfer), kapitan Lee 'Apollo' Adama (Jamie Bamber), porucznik Kara
'Starbuck' Thrace (Katee Sackhoff) – ostatnia trójka takŜe na prawym plakacie. Ponadto występują: James
Callis (dr Gaius Baltar), Grace Park (por. Sharon 'Boomer' Valerii), Michael Hogan (pułkownik Paul Tigh) i in.
37
18. Plastuś i jego pies
W środowisku akademickim funkcjonuje wysoce niepoprawny politycznie
pogląd głoszący (excusez-moi), Ŝe student jest jak pies: wszystko wie, lecz
niczego nie potrafi powiedzieć. Jeśli tak, to
Gromit, pies wynalazcy Wallace’a, jest
najlepszym studentem na świecie. Nie dość,
Ŝe czyta ksiąŜki w rodzaju Elektroniki dla
psów (obok), to jeszcze potrafi je twórczo
zastosować w piwnicznym warsztacie, Ŝe juŜ
nie wspomnę o takich drobiazgach, jak
prowadzenie samochodu czy robótki ręczne.
Nie mówi za to niczego, nadrabiając to
skutecznie mimiką, której jego pan (wzorem niedomyślnego egzaminatora)
zupełnie nie załapuje.
Mowa jest o serii krótkometraŜowych (z wyjątkiem
Klątwy królika) filmów pod wspólnym szyldem Wallace
& Gromit, których twórcą (poza jednym) jest brytyjczyk
Nick Park (na zdjęciu obok z wujkiem Oskarem1). Cechy
charakterystyczne tego cyklu to staroświecka animacja
przy pomocy figurek z plasteliny, absurdalny angielski
humor z nawiązaniami do klasyki, a takŜe zadziwiająco
jednomyślna ocena tych filmów przez widzów (jako
bardzo dobre bądź rewelacyjne) i profesjonalistów (trzy
Oscary i mnóstwo innych nagród).
Pierwszy z tych filmów, PodróŜ na KsięŜyc (1989), moŜna uznać za
brytyjską odpowiedź na program Apollo w jego dwudziestolecie. Co robi Anglik
wynalazca, kiedy zabraknie mu sera?
Oczywiście sięga do niewyczerpanego
źródła tego przysmaku, którym jest (jak
wszyscy wiedzą) nasz naturalny satelita.
Trzeba tylko zmajstrować rakietę, podpalić
lont i jazda! – Gromit bez wątpienia
dowiezie nas bezpiecznie na miejsce.
NajwaŜniejsze, Ŝeby nie zapomnieć zabrać
krakersów, które przy degustacji sera są
absolutnie niezbędne. A jeśli komuś wyda
się to kompletnie szalone, powinien zobaczyć, co jeszcze moŜna znaleźć na
KsięŜycu, a czego, rzecz jasna, nie zdradzę.
1
Kiedy po raz pierwszy pokazano publicznie tę statuetkę, pewna pani stwierdziła, Ŝe przypomina jej ona wujka
Oskara. I tak juŜ zostało.
38
Z tym filmikiem wiąŜe się dodatkowo pewna
zabawna historia. OtóŜ nasz bohater, wybitny
smakosz serów, przy degustacji ziemskiego
satelity porównuje jego smak z innymi znanymi
sobie markami, w większości brytyjskimi. Nick
Park uznał, Ŝe Wallace najlepiej będzie wyglądał
(czyli najszerzej się szczerzył) przy wymawianiu
nazwy Wensleydale, nie wiedział jednak, Ŝe
producent tego specjału stoi na krawędzi
bankructwa. Po emisji filmu w telewizji sprzedaŜ
sera Wensleydale wyraźnie wzrosła, co ocaliło firmę przed upadłością. Marka ta
pojawia się ponownie w Goleniu owiec, gdzie Wallace bezskutecznie namawia
pewną panią do wspólnej degustacji serów. Nawet Wensleydale? – pyta w końcu
całkiem zdesperowany. A gdy i to zawodzi, pyta sam siebie retorycznie: Co jest
złego w Wensleydale’u?
Kolejne trzy krótkometraŜówki Parka są rasowymi filmami kryminalnymi.
W Goleniu owiec (1995) ktoś uprowadza
tytułowe bohaterki w celu zmonopolizowania
rynku wełny, w Kwestii tycia i śmierci (2008)
następuje tajemnicza eksterminacja piekarzy,
wreszcie we Wściekłych gaciach (1993)…
hm, no cóŜ… bezwzględny pingwin dokonuje
zuchwałych przestępstw przebierając się za
kurczaka. Pomocne są mu w tym tytułowe
gacie, czyli skonstruowany przez Wallace’a
robot do wyprowadzania Gromita (obok).
PełnometraŜowa Klątwa królika jest dla odmiany pierwszym w świecie
warzywnym horrorem. Maszyna do hipnozy sprawia, Ŝe Wallace zamienia się
osobowością z pewnym królikiem, co skutkuje zasadniczą zmianą upodobań
kulinarnych obu delikwentów: z sera na jarzynki i vice versa. Tym razem to
królik mówi: pyszny Wensleydale. Wpływ księŜyca w pełni sprawia ponadto, Ŝe
Wallace staje się królikołakiem, dybiącym
na uprawy sąsiadów, i to w przededniu
wielkiego konkursu warzyw. śeby zgładzić
potwora (co zamierza uczynić obraŜony
myśliwy–arystokrata Victor Quartermaine),
potrzebne są kule z 24–karotkowego złota,
którymi przypadkiem dysponuje dobrze
poinformowany wielebny Clement Hedges.
Pod koniec filmu Wallace–królikołak
przeistacza się w Kic Konga, porywając lady Campanulę Tottington na dach jej
posiadłości. Jak się to wszystko kończy, naleŜy oczywiście zobaczyć samemu.
39
Wszystkie filmy powstały we współpracy ze studiem Aardman (znanym
równieŜ z Uciekających kurczaków), które juŜ bez udziału Nicka Parka
stworzyło znane u nas jedynie z telewizji Wyśmienite wynalazki (2002). Są one
dostępne na DVD z Klątwą królika – ale niestety nie w polskim wydaniu.
Zacytuję więc tylko FilmWeb, podając, Ŝe jest to 20-minutowy film
prezentujący następujące wynalazki Wallace’a: maszynę robiącą samoczynnie
zakupy sera, auto-kucharza zajmującego się przygotowywaniem posiłków,
maszynę do robienia kartek świątecznych, niezwykłego pilota telewizyjnego,
maszynę do lepienia bałwanów, kamizelkę bandytoodporną, odkurzacz
krakersów, turbo-stołówkę, automatyczną usypiarkę i piłko-mat. Natomiast
moim faworytem z Klątwy królika jest niejaki odbłacacz, będący urządzeniem
do usuwania błota z samochodu psią metodą, to jest poprzez otrząsanie się. Jeśli
dodamy do tego, Ŝe owo ustrojstwo uruchamia pies Gromit przerzucając
odpowiednią wajchę…
Oglądanie filmików z Wallace’m i Gromitem działa na widza niezwykle
odświeŜająco. Cały czas ma się wraŜenie, Ŝe wszystko to juŜ było, tyle Ŝe nieco
inaczej. Na przykład poranny rytuał wstawania – zjazd z łóŜka prosto za stół
(lub do samochodu) z ubieraniem po drodze – co to nam przypomina? Z kolei
Wściekłe gacie skojarzyły się komuś w sieci z filmami Alfreda Hitchcocka, ze
szczególnym uwzględnieniem Psychozy. Przykłady moŜnaby mnoŜyć, lecz
waŜne jest tylko to, Ŝe filmy Nicka Parka tworzą unikalną mieszankę znanych
motywów – mieszankę wybuchową ze szczególnym uwzględnieniem
wybuchów śmiechu.
Andrzej Prószyński
40
P. S. Cztery filmiki przypomniała w styczniu tego roku Gazeta Wyborcza,
wydając je na osobnych krąŜkach DVD, zajętych w 20, a jeden nawet w 16
procentach (to jawne marnotrawstwo sprowokowało mnie do utworzenia z nich
jednej płyty, na której pozostało jeszcze duŜo miejsca). Płyty rzecz jasna nie
mają Ŝadnych dodatków, ani nawet menu, mają za to jednynie słuszną wersję
językową – polski dubbing. śeby juŜ przestać narzekać, powiem od razu, Ŝe jest
on bardzo dobry. We Wściekłych gaciach głos podkłada Krzysztof Kowalewski,
w pozostałych Adam Cywka i Beata Rakowska (Włatcy móch), a w Kwestii
tycia i śmierci dodatkowo Maciej Czapski.
PodróŜ na KsięŜyc (A Grand Day Out with Wallace and Gromit), 1989, FilmWeb 8,47, IMDb 7,8
Wściekłe gacie (Wallace & Gromit in The Wrong Trousers), 1993, FilmWeb 8,74, IMDb 8,6, Oscar
Golenie owiec (Wallace & Gromit: Close Shave), 1995, FilmWeb 8,55, IMDb 8,4, Oscar
Wyśmienite wynalazki (Wallace & Gromit: Cracking Contraptions), 2002, FilmWeb 8,17, IMDb 7,8
Klątwa królika (Wallace & Gromit in The Curse of the Were-Rabbit), 2005, FilmWeb 7,68, IMDb 7,9,
Oscar
Kwestia tycia i śmierci (Wallace and Gromit in 'A Matter of Loaf and Death'), 2008, FilmWeb 7,75,
IMDb 7,7
41
19. Słowo las znaczy Pandora
Nie, tego jeszcze nie ma na DVD w chwili, gdy piszę te słowa (koniec marca
2010). Po prostu wysunąłem nos zza swojej półki i w drodze wyjątku poszedłem
do kina na Avatar Jamesa Camerona. I nie poŜałowałem tego.
Po pierwsze, poniewaŜ juŜ chyba wszyscy obejrzeli film, mogłem się cieszyć
urokami prywatnego seansu dla dwojga. Ominęły mnie w ten sposób słowne
komentarze sąsiadów, nie musiałem się teŜ zastanawiać, czy majaczące na
bardzo bliskim pierwszym planie postaci naleŜą do filmu, czy do widowni. Tak
jakbym miał kino 3D w domu – poraŜające wraŜenie.
Po drugie, z uprzedniej lektury róŜnych recenzji wniosłem, Ŝe film jest
perfekcyjny technicznie, lecz ideologicznie dość banalny. O ile to pierwsze
potwierdziło się w stu procentach, z tym drugim zupełnie się nie zgadzam. Nie
jest on ani dziecinny, ani naiwny, jak moŜna było przeczytać. Staje po prostu
w obronie podstawowych, lecz jakoś ostatnio niemodnych wartości: sumienia,
poczucia przyzwoitości, kierowania się głosem serca. Mówi o tym, Ŝe widząc
jawną niesprawiedliwość naleŜy opowiedzieć się po stronie pokrzywdzonego.
Nie ma w tym jednak ani krzty nachalnego dydaktyzmu – film pokazuje jedynie,
Ŝe są osoby zdolne do czynnego sprzeciwu wobec działań większości na
podstawie tych właśnie staroświeckich motywacji. A jeśli akurat te postaci
zdobywają sympatię widza, to chyba jeszcze nie jest z nami wszystkimi tak źle.
Inna rzecz, Ŝe happy end tego filmu jest dość gorzki. Nie ma wątpliwości,
jak zareaguje Ziemia na swoją poraŜkę w Kosmosie, zwłaszcza Ŝe w grę
wchodzi odpowiednik ropy naftowej czy teŜ melanŜu z Diuny. Jedyna nadzieja
w latach świetlnych odległości, dających pewien okres wytchnienia. Awataru 2
juŜ jednak wolałbym nie oglądać (a plotki głoszą, Ŝe ma być…)
Wracając do ocen (bo streszczać chyba nie muszę), chciałbym stanowczo
zaprzeczyć stwierdzeniu, Ŝe film jest mało odkrywczy dla fana SF. Oby inne
filmy tego gatunku były choć w części tak inspirujące! Pomińmy tu zupełnie
wyjątkową pomysłowość w kreowaniu warstwy wizualnej świata Pandory
(Oscar, BAFTA, ADG, Saturn). Chodzi mi raczej o sposób funkcjonowania tego
świata, oparty o moŜliwość bezpośredniego połączenia neuralnego kaŜdej istoty
z inną, a przede wszystkim z roślinnym supermózgiem obejmującym całą
planetę, będącym dla tubylców czymś w rodzaju boskiego bytu (Eywa). Jest to
rzecz jasna alegoria naszej własnej kondycji – to, co na Ziemi nie jest oczywiste
i z reguły odrzucane jako przejaw ideologii New Age (Gaja), tutaj zyskuje
wymiar całkowicie materialny i dosłowny, zmuszając przez to do refleksji.
Wnioski mogą być róŜne – ktoś moŜe to uznać za trywializację myślenia
ekologicznego, ktoś inny za jego poglądową popularyzację, a jeszcze inny za
banał i zwykłe zawracanie głowy. Nie ma jednak wątpliwości, Ŝe tego rodzaju
pomysły są obecne w fantastyce, i to tej najwyŜszych lotów. śeby nie być
gołosłownym, wyeksponuję tutaj moje skojarzenia z powieścią Słowo „las”
42
znaczy „świat” Ursuli LeGuin, której tytuł sparafrazowałem powyŜej.
Mimo zasadniczych róŜnic między ksiąŜką i filmem, pewne podobieństwa są
uderzające. Poza tytułowym lasem (w powieści niemal ziemskim, w filmie
wysoce egzotycznym) jest ten sam „problem dzikich tubylców”, którzy jakoś
nie chcą, Ŝeby im wchodzono na głowę i plądrowano ich świat. W powieści są
to małe, kudłate i potulne (do czasu) stworzątka, a w filmie wysocy i dumni
Na’vi, ale ta róŜnica nie ma w sumie znaczenia. Jedni i drudzy traktują Ziemian
jak niedorozwinięte dzieci, nie rozumiejące najbardziej podstawowych spraw
Ŝyciowych i w konsekwencji zachowujące się jak słonie w składzie porcelany.
Ci z kolei są w większości aroganccy i przekonani o swej wyŜszości. Nieliczne
osoby (głównie naukowcy) przejawiają zainteresowanie obcą kulturą, na
przeciwnym biegunie natomiast usytuowane są takie indywidua jak kapitan Don
Davidson z ksiąŜki, czy jego niemal idealna kopia, pułkownik Miles Quaritch
z filmu, które aŜ się palą do tego, Ŝeby „pokazać dzikim, gdzie jest ich miejsce”.
By przeciwstawić się eksterminatorom, konieczna jest, niestety, pomoc „istot
wyŜszych”. W filmie to Eywa przychodzi z odsieczą w decydującym momencie,
posiłkując się wcześniej wybrańcem (Jake Sully), w ksiąŜce tubylców jednoczy
Selver, który na ten czas staje się bogiem (bądź równowaŜnie tłumaczem), gdyŜ
potrafi przekształcić czas snu w czas świata. MoŜna więc powiedzieć, Ŝe
powieść i film mówią o czymś innym, a jednocześnie dokładnie o tym samym.
To dwie wersje tej samej historii, rozgrywające się w róŜnych uniwersach.
Jeśli zaś chodzi o uniwersum Pandory, to doskonałym przewodnikiem po
nim jest wydana przez Amber ksiąŜka Avatar Jamesa Camerona. Jest to
fikcyjny dokument, funkcjonujący na podobnej zasadzie, jak „prawdziwy
dziennik Indiany Jonesa”. Mimo pewnego wyłomu z konwencji w postaci
podziękowań trudno stwierdzić, na ile to wyczerpujące kompendium
pandorologiczne jest rezultatem wstępnej pracy koncepcyjnej nad filmem, a na
ile ekstrapolacją dokonaną przez autorów ksiąŜki. MoŜna się z niej jednak
dowiedzieć wielu interesujących rzeczy o tym świecie – poczynając od
astronomii, fizyki i geologii, poprzez zoologię i botanikę do Ŝycia codziennego
i kultury Na’vi. Wszystko to – o dziwo – brzmi wiarygodnie i sensownie,
przynajmniej dla mnie. A oto kilka bardziej ekscytujących „faktów”.
Po pierwsze, Pandora jest piątym lub szóstym (nie ma tu jasności) księŜycem
Polifema, drugiego spośród trzech gazowych olbrzymów obiegających Alfę
Centauri A. Znak szczególny giganta to podobny do oka wir większy niŜ Wielka
Czerwona Plama na Jowiszu, podczas gdy planeta jest mniejsza od Saturna. Stąd
jej nazwa – Polifem bowiem to cyklop z Odysei Homera.
Po drugie, Pandora posiada jedyne w znanym Kosmosie złoŜa unobtanium
(od ang. un-obtain, niemoŜliwy do uzyskania), czyli wysokotemperaturowego
nadprzewodnika będącego podstawą całej ziemskiej technologii. Jego nietypową
cechą jest to, Ŝe wytwarza silne pole magnetyczne, a więc i cała Pandora ma go
w nadmiarze. Sam minerał lewituje na poduszce magnetycznej, skutkiem czego
mamy na Pandorze latające góry Alleluja, widowiskowo obecne takŜe w filmie.
43
Po trzecie, Pandora ma grawitację rzędu 0,8 g i atmosferę znacznie gęstszą
od ziemskiej, co umoŜliwia latanie bardzo duŜym stworzeniom (cała fauna jest
zresztą raczej gigantyczna). Pomaga w tym mocna konstrukcja kości wszystkich
zwierząt, wynikająca z zawartości w nich włókien węglowych. Powietrze jest
toksyczne dla ludzi z powodu wysokiego stęŜenia CO2 (ponad 18%) i obecności
siarkowodoru, skąd między innymi wynika sensowność uŜycia awatarów.
Po czwarte, po piąte i tak dalej – długo moŜnaby jeszcze pisać, ale po co –
jest przecieŜ ksiąŜka. Nie zastąpi ona filmu, ale póki na mojej półce z DVD nie
pojawi się Avatar, jest ona dla mnie jedynym łącznikiem z fascynującym
światem Pandory. Co teŜ się zmieni niebawem – premierę DVD zapowiedziano
na 22 kwietnia.
Andrzej Prószyński
P. S. Oprócz mnie takŜe paru osobom w sieci skojarzył się Avatar z ksiąŜką
Ursuli LeGuin. Oto linki do ich wypowiedzi:
http://doktorno.boo.pl/content/avatar-jamesa-camerona-megarecenzja
http://okruhy.salon24.pl/148145,wokol-avataru
Avatar (Avatar / James Cameron's Avatar), 2009
Średnia ocena: FilmWeb – 8,54/10 (rewelacyjny), IMDb – 8,5/10
Scenariusz i reŜyseria: James Cameron (2x Saturn, Złoty Glob)
Zdjęcia: Mauro Fiore (Oscar), muzyka: James Horner (Saturn), czas trwania: 162 min.
Obsada: Sam Worthington (Jake Sully), Zoe Saldana (Neytiri), Sigourney Weaver (doktor Grace
Augustine), Stephen Lang (pułkownik Miles Quaritch) – 4x Saturn,
Michelle Rodriguez (Trudy Chacon)
Maria Wilhelm, Dirk Mathison, Avatar Jamesa Camerona, tłum. Agnieszka Kabala, Agata
Kowalczyk, Cezary Murawski, Amber, Warszawa 2010 (Avatar: A Confidential Report on the
Biological and Social History of Pandora, Twentieth Century Fox Film Corporation, 2009)
Ursula LeGuin, Słowo „las” znaczy „świat” , tłum. Agnieszka Sylwanowicz, Fenix / CIA-Books,
Warszawa – Poznań 1991 (The Word for World is Forest, 1972)
44
20. Wampiroamerykanie
Kiedy nasi przyjaciele zza oceanu pokajali się juŜ w kwestii Indian oraz
Murzynów, przypomnieli sobie ze wstydem o tysiącach zakołkowanych
nieumarłych, odkrywając tym samym nowe obszary politycznej poprawności.
Okazało się teŜ zaraz, Ŝe wampiry są sexy oraz cool, co moŜemy zaobserwować
z łatwością w amerykańskiej twórczości literackiej i filmowej. Dobrym
przykładem jest tu Edward Cullen ze Zmierzchu, którego w NF (1/2010, str. 65)
określono słusznie jako brakujące ogniwo między wampirem i WróŜką Zębuszką.
Z kolei Bill Compton z serialu, o którym zamierzam opowiedzieć, jest
dŜentelmenem z Południa o nienagannych manierach – o ile, rzecz jasna, akurat
nie wampirzy.
Mówię o pierwszym sezonie serialu Czysta krew (True Blood), wydanym
niedawno na 5 płytach DVD. W odróŜnieniu od np. Zmierzchu, został on
nakręcony z godnym pochwały przymruŜeniem oka, zapewniającym równowagę
między dramatem i wątkami humorystycznymi. Na ile jest to zasługą ksiąŜki
Charlaine Harris Martwy aŜ do zmroku, której adaptacją jest pierwszy sezon, nie
ośmielę się sądzić, bo jej nie czytałem. Wiem natomiast, Ŝe do bardzo dobrego
odbioru serialu (nie tylko przeze mnie) przyczyniła się świetna obsada, idealnie
dobrana do odtwarzanych postaci.
Pomówmy jednak o fabule. Kiedy Japończycy stworzyli syntetyczny
zamiennik ludzkiej krwi (true blood), wampiry na całym świecie postanowiły
się ujawnić i zawalczyć o równouprawnienie. Tłem serialu są debaty telewizyjne
z udziałem American Vampire League i polityków – i to w nich pada termin
wampiroamerykanie (normalni ludzie mówią rzecz jasna vampires albo fangs).
Oczywiście true blood to zasłona dymna: większość nieumarłych nie pije tego
świństwa, preferując zdrową, naturalną Ŝywność. Miło jest jednak usłyszeć od
czasu do czasu, jak wampir zamawia w lokalu czystą (tru-blood), dodając
ewentualnie „0 Rh –”.
Na przykład w barze Merlotte’s Sama Merlotte’a w miasteczku Bon Temps
w Luizjanie, gdzie rozgrywa się większość akcji serialu. Pracuje w nim jako
kelnerka główna bohaterka filmu, Sookie Stackhouse (Anna Paquin). Nie jest to
taka sobie zwykła dziewczyna, bo chcąc – nie chcąc słyszy myśli innych ludzi,
od czego w tłumie moŜna łatwo oszaleć. I oto w barze pojawia się wampir Bill,
wokół którego rozpościera się błoga cisza, bez wątpienia z racji martwicy
mózgu. CzyŜ to nie miła odmiana?
Nie da się ukryć, Sookie przyciąga w Billu Comptonie najpierw to, Ŝe nie
słyszy jego myśli, a dopiero potem jego niewymuszony i mroczny wampirzy
wdzięk. Widać jednak od razu, Ŝe ci dwoje są sobie przeznaczeni na śmierć
(Bill) i Ŝycie (Sookie), co teŜ się nieuchronnie realizuje na naszych oczach.
Ta nowa znajomość prowadzi rzecz jasna do poznania innych wampirów,
którzy na ogół są bardziej konwencjonalni od Billa. Wygląda na to, Ŝe jaki ktoś
45
był za Ŝycia (albo chciałby być), taki jest równieŜ jako nieumarły. Dla przykładu
pewna ugryziona dziewczyna, kiedy tylko dowiaduje się, Ŝe właśnie została
wampirem, nie posiada się z radości, Ŝe juŜ nie musi się dobrze prowadzić – po
czym pragnie natychmiast uczynić coś brzydkiego. Podejrzewam, Ŝe ta osóbka
będzie najbardziej zakręconą postacią następnego sezonu.
Na razie jednak mamy pierwszy sezon, którego głównym wątkiem jest afera
kryminalna – ktoś morduje dziewczyny zadające się z wampirami (tak, tak,
oprócz Sookie są teŜ inne, które to bardzo kręci). Oczywiście, w obawie o swe
Ŝycie nie wyjawię, kto zabił – to trzeba zobaczyć samemu. Innym motywem jest
to, Ŝe pewni ludzie napadają na wampiry, Ŝeby wydoić ich z krwi. Wygląda to
trochę tak, jakby człowiek pogryzł psa, ale ma swoje głębokie uzasadnienie.
Okazuje się bowiem, Ŝe wampirza krew nawet w bardzo małych dawkach działa
piorunująco na człowieka, będąc halucynogenem, afrodyzjakiem i viagrą
równocześnie – co zapewnia jej stały i niezawodny zbyt. Niektórzy z owych
zapaleńców doją wampiry radykalnie, do dna, inni czerpią po dobremu małe
dawki (np. w zamian za usługi seksualne). Jak widać, mamy tu do czynienia
z (nomen omen) pełnokrwistą fantastyką socjologiczną o bynajmniej nie
banalnych diagnozach i prognozach. Oby tak dalej!
Andrzej Prószyński
P. S. Serial zdobył 7 nagród (m. in. Złoty Glob i Satelita dla Anny Paquin,
Emma i Satelita dla obsady, People's Choice dla ulubionej telewizyjnej obsesji),
a takŜe 24 nominacje, w tym do Emmy za najlepszą czołówkę. W otwierającej
piosence moŜna wychwycić słowa I wanna make bad things with you, które od
razu wprowadzają widza w odpowiedni nastrój. Gorąco polecam!
Czysta krew (True Blood)
Serial TV, HBO, Sezon 1 (2008)
Ocena FilmWeb: bardzo dobry, 8,22/10
Twórca serii: Alan Ball, wg powieści Charlaine Harris
Martwy aŜ do zmroku (Dead Until Dark)
ReŜyseria: Alan Ball, John Dahl, Michael Lehmann,
Daniel Minahan, Scott Winant
Muzyka: Nathan Barr
Czas trwania: 12 x ok. 60 min.
Obsada: na pierwszym planie obok:
Anna Paquin (Sookie Stackhouse)
Stephen Moyer (wampir Bill Compton)
w tle od lewej:
Sam Trammell (Sam Merlotte, szef Sookie)
Nelsan Ellis (Lafayette Reynolds, kucharz), Satelita
Ryan Kwanten (Jason Stackhouse, brat Sookie)
Rutina Wesley (Tara Thornton, przyjaciółka tejŜe)
Cytat: Podziękujmy wampirowi za jego dary
[ów leŜy wydojony i związany obok].
46
21. Wreszcie szalony jak trzeba
Ostatnio półki z DVD zapełniły się fantastycznymi (w obu znaczeniach) serialami:
Battlestar Galactica (sezon 2), Doktor Who (sezon 1 najnowszej serii), Czysta krew
(którą omawiałem ostatnio) i wreszcie Fringe: Na granicy światów, o którym będzie
tym razem. Tak się składa, Ŝe emituje go obecnie TVN 7, postaram się więc nie
spoilerować. Byłoby to zresztą dość trudne, poniewaŜ akcja jest wyjątkowo tajemnicza
i poplątana. Mogę śmiało stwierdzić, Ŝe w tym serialu nic nie jest takie, jak się wydaje,
a po obejrzeniu pierwszego sezonu jestem niewiele mądrzejszy niŜ na początku.
Wszyscy porównują Fringe z Archiwum X, więc i ja od tego zacznę. W tamtym
klasyku osią akcji było UFO i planowana inwazja Obcych, tutaj głównym motywem
jest… no cóŜ, nie mogę powiedzieć… i znów planowana inwazja, zdaniem pewnych
osób nie do uniknięcia. Tam mieliśmy spisek sprzedawczyków na górze, tutaj tropy
prowadzą do giganta naukowo-przemysłowego Massive Dynamic, zagmatwanie akcji
nie pozwala jednak orzec, czy jest to organizacja złowroga czy teŜ w jakiś przewrotny
sposób dobrotliwa. Wreszcie zamiast Archiwum X mamy projekt Fringe, tropiący na
całym świecie tajemnicze wydarzenia układające się w tak zwany Wzorzec.
Agentka FBI Olivia Dunham (odpowiednik Foxa Muldera) zostaje zwerbowana do
projektu, współpracując nadal ze swoim starym szefem (agent Francis) oraz nowym
(agent Broyles). Do pomocy ma asystentkę Astrid, genialnego, lecz rozmieniającego
się na drobne Petera Bishopa oraz jeszcze bardziej genialnego, szalonego naukowca
Waltera Bishopa, jego ojca, w swoim czasie kreowanego na następcę Einsteina.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Klasyczny szalony naukowiec to z reguły po
prostu megaloman, najczęściej z tak zwanym kompleksem Mussoliniego, dotąd nie
uznanym za jednostkę chorobową. Za to doktor Walter Bishop to facet z prawdziwymi
Ŝółtymi papierami, któremu przez 17 lat psychiatrzy z St. Claire’s Hospital nieźle
namotali w genialnej mózgownicy. Rezultat jest taki, Ŝe nasz delikwent sporadycznie,
głównie na zasadzie skojarzeń, przypomina sobie cokolwiek ze swych dawnych prac
badawczych, a trzeba powiedzieć, Ŝe brał udział chyba we wszystkich tajnych
projektach rządowych czasów swej młodości, w większości raczej paskudnych. Pewne
rzeczy robił teŜ z własnej inicjatywy, na przykład wynalazł niebezpieczny w uŜyciu
wehikuł czasu, który potem poukrywał w częściach w róŜnych skrytkach bankowych,
by na koniec, rzecz jasna, o nim zapomnieć.
śeby było ciekawiej, miał kiedyś wspólne laboratorium z szefem-załoŜycielem
Massive Dynamic, legendarnym Williamem Bellem, który dopiero potem został
najbogatszym człowiekiem świata. Był teŜ w swoim czasie dobrym znajomym pani
dyrektor firmy, Niny Sharp, osoby – jak się wydaje – najlepiej poinformowanej, gdyŜ
wtajemniczonej w sprawy projektu Fringe, lecz nie dzielącej się przesadnie własną
wiedzą z jej uczestnikami. Wygląda więc trochę tak, jakby doktor Bishop znał
wszystkie odpowiedzi, których poszukuje tytułowy projekt, zupełnie jednak nie zdając
sobie z tego sprawy. Stąd podejrzany staje się fakt umieszczenia go w psychiatryku,
który w tym świetle kojarzy się z próbą zamknięcia mu ust (czy teŜ raczej mózgu).
Nie mam zielonego pojęcia o psychiatrii, o jakiejkolwiek praktyce obserwacyjnej
juŜ nie wspominając, lecz śmiem twierdzić, Ŝe John Noble, odtwórca roli Waltera, gra
ją koncertowo, ba, wręcz genialnie. Ten australijski reŜyser i aktor teatralny (rocznik
47
1948), obecny na duŜym i małym ekranie dopiero od 40 roku Ŝycia, najbardziej był
dotąd znany z perfekcyjnie odpychającej roli króla Denethora w trzeciej części Władcy
pierścieni. Tu natomiast stworzył postać pokręconą do niemoŜliwości, a jednocześnie
nieodparcie sympatyczną. Prawdopodobnie dlatego, Ŝe oparł się na tym, co w psychice
ludzkiej najbardziej podstawowe i dla wszystkich odruchowo zrozumiałe: dziecięcym
sposobie myślenia i odczuwania.
W odróŜnieniu od swego archetypu, dąŜącego do władzy nad światem, nasz
szalony naukowiec poprzestaje na rzeczach prostych – do szczęścia wystarczy mu
interesująca sekcja zwłok bądź manipulacja umysłem i od czasu do czasu zaspokojenie
spontanicznych zachcianek Ŝywieniowych (piwo imbirowe, wata cukrowa, miętówki).
Jest więc wariantem oswojonym i dzięki temu zdecydowanie bardziej ludzkim.
Poświęciłem tak duŜo uwagi Johnowi Noble i jego postaci, bo bez niego serial nie
miałby tego swojego niepowtarzalnego kolorytu. Muszę jednak stwierdzić, Ŝe wszyscy
aktorzy grają bardzo dobrze i bez dowolnego z nich serial straciłby wiele na wartości.
Chciałbym tu wyróŜnić Annę Torv w roli Olivii (wbrew ostrej krytyce na forum)
i dwóch intrygujących łysoli: Lance Reddicka (agent Broyles) oraz Michaela Cerverisa
w roli tajemniczego Obserwatora, obecnego wszędzie tam, gdzie przejawia się
Wzorzec. Ten facet rzeczywiście wygląda i zachowuje się jak ktoś nie z tego świata!
Tyle na temat serialu, który – jak doktor Bishop – wreszcie jest tak szalony, jak
trzeba. Polecam go bez wahania jako jedno z najlepszych widowisk SF ostatnich lat.
Andrzej Prószyński
Fringe: Na granicy światów
Fringe (2008) serial TV (Fox)
Ocena FilmWeb: 8,09/10
Produkcja: Kanada, USA
Gatunek: thriller, sf
Twórcy serialu: J. J. Abrams,
Alex Kurtzman, Roberto Orci
Czas trwania: pilot 78 + 19 x ok. 48 min.
Obsada:
pośrodku od lewej:
John Noble (doktor Walter Bishop)
Joshua Jackson (Peter Bishop, syn
Waltera)
Anna Torv (agentka Olivia Dunham)
Mark Valley (John Scott, były Olivii)
Lance Reddick (agent Phillip Broyles,
szef projektu Fringe)
powyŜej od lewej:
Kirk Acevedo (agent Charlie Francis)
Jasika Nicole (Astrid Farnsworth,
asystentka Olivii)
Blair Brown (Nina Sharp, dyrektor
Massive Dynamic)
oraz robiący to zdjęcie
Michael Cerveris (Obserwator)
48
22. Ci, których nigdy nie było
Co zrobisz, jeśli odkryjesz (jak u Dicka), Ŝe jesteś robotem/obcym/atrapą? A co –
dla odmiany – będziesz czuł, gdy dowiesz się, Ŝe Ŝycie, jakie doskonale pamiętasz, jest
fikcją i nikt nie potwierdza twojej toŜsamości? Albo jeśli nikt nie pamięta osoby, którą
kochasz? Co wtedy? Prawdopodobnie pomyślisz, Ŝe albo cały świat zwariował, albo ty
sam. I mimo Ŝe druga moŜliwość jest bardziej wiarygodna, będziesz miał nadzieję, Ŝe
jesteś tą jedyną osobą, która wie lepiej, wbrew wszystkim pozostałym. Co zaś w tym
wszystkim najciekawsze, moŜesz mimo wszystko mieć rację.
Thomas Veil, fotograf
tropiący sensacje na całym
świecie, otwiera swój
wernisaŜ, którego główną
atrakcją
jest
zdjęcie
„Hidden Agenda” (obok)
przedstawiające egzekucję
dokonaną w Chile przez
osobników w mundurach
armii USA. Kiedy później
wychodzi na papierosa, po
powrocie odkrywa, Ŝe jego dotychczasowe Ŝycie przestało istnieć: Ŝona i matka nie
poznają go, jego dane osobowe zniknęły, a feralne zdjęcie przepadło bez śladu.
Mowa tu o serialu Nowhere Man, wyświetlanym w polskiej telewizji w latach
dziewięćdziesiątych jako Człowiek, którego nie ma (Polsat), a później, juŜ w obecnym
stuleciu, pod nazwą Bez przeszłości (AXN). Od 2005 r. stoi on na amerykańskiej półce
z DVD i czas juŜ najwyŜszy, Ŝeby znalazł się na naszej, gdyŜ na całym świecie cieszy
się zasłuŜoną sławą serialu kultowego. Licząc zaledwie 25 odcinków, nieustannie
trzyma widza w napięciu, a stopień skomplikowania fabuły jest niepomiernie większy
od tego, za który niedawno chwaliłem – porównywalnej długości – pierwszy sezon
serialu Fringe. I to wszystko opiera się w zasadzie na jednej, nienormalnie obciąŜonej
roli naszego fotografa (Bruce Greenwood), zmagającego się desperacko z sytuacją
niemoŜliwą do ogarnięcia umysłem, przy czym dokonania zarówno aktora jak i jego
postaci są godne najwyŜszego uznania.
Nie wszyscy zapomnieli o Tomie Veilu – pozostali tajemniczy Oni, którzy chcą
odzyskać negatywy zdjęcia „Hidden Agenda”. Z odcinka na odcinek wyłania się coraz
wyraźniej obraz potęŜnej, niemal wszechmocnej Organizacji, której podpadł nasz
bohater. W wyniku jej działań trafia do więzień, szpitali psychiatrycznych i innych
niemiłych i podejrzanych placówek, z trudem ratując Ŝycie, wolność i zdrowy
rozsądek. Spotyka sprzymierzeńców (takŜe z tropiącej go Organizacji), a nawet sobie
podobnych ludzi, którzy stracili swoją przeszłość. Z odcinka na odcinek mnoŜone są
fałszywe tropy: Ŝona i matka znów przyznają się do niego, twierdząc, Ŝe były dotąd
zastraszane, a potem ponownie go „zapominają”. Nie ma mowy, Ŝeby odgadnąć przed
czasem, jaka jest prawda – jeśli chodzi o mnie, udało mi się to dopiero w połowie
ostatniego odcinka, tylko trochę wcześniej, niŜ głównemu bohaterowi.
W porównaniu z tym majstersztykiem znacznie mniej efektownie wypada obraz
49
kinowy The Forgotten, wyświetlany w Polsce pod tytułem śycie, którego nie było. Jest
to jednak, obiektywnie rzecz biorąc, całkiem dobry film, tyle Ŝe zgodnie ze swą nazwą
po trosze zapomniany. Niezbyt wysoka średnia ocena wynika moim zdaniem z pewnej
dziwaczności – mamy tu mianowicie UFO, ale przedstawione w sposób inny, niŜ głosi
ufologia (za to całkowicie zgodnie z kanonem science fiction). MoŜna teŜ oczywiście
twierdzić, Ŝe ten rodzaj intrygi nie wymaga oprawy rodem z SF (vide nasz serial).
Telly Paretta (w tej roli doskonała jak zawsze Julianne Moore) nie moŜe pogodzić
się ze śmiercią synka w katastrofie samolotowej. Jej mąŜ pospołu z psychiatrą (Gary
Sinise) usiłują ją jednak przekonać, Ŝe nigdy nie miała dziecka. Tymczasem stopniowo
znikają wszystkie pamiątki po Samie – zabawki, zdjęcia, filmy. Zdesperowana Telly
odszukuje Asha Corrella, którego pamięta z placu zabaw – ojca koleŜanki Sama. On
teŜ nie pamięta, by kiedykolwiek miał córkę, nie pamięta teŜ Telly, a jego mieszkanie
wygląda inaczej, niŜ utrwaliło się to w jej pamięci. JednakŜe pod tapetą są dziecięce
rysunki, a poniewaŜ Telly idzie jak burza, Ash zaczyna sobie jakby coś niejasno
przypominać. Jakby.
Fabularne podobieństwo obu obrazów jest wyraźnie widoczne, mimo wszystkich
róŜnic. Tam chodziło o własne Ŝycie, tu o Ŝycie dziecka. Tam była Organizacja, tutaj
bezduszni Obcy. Tylko problem pozostał ten sam: kto ma rację – ja, czy reszta świata?
Co interesujące, dostajemy dwie róŜne odpowiedzi. Ale jaką w przypadku którego
filmu, rzecz jasna nie wyjawię.
Andrzej Prószyński
Człowiek, którego nie ma / Bez przeszłości
(Nowhere Man), serial TV, 1995-1996
Ocena FilmWeb: rewelacyjny (8,64/10), IMDb: 8,7/10
Twórca serialu: Lawrence Hertzog
ReŜyseria: Tobe Hooper, Reza Badiyi i in.
Scenariusz: Joel Surnow, Peter Dunne, David Ehrman
25 odcinków po ok. 40-50 min.
Obsada: Bruce Greenwood (Thomas Veil), Trevor Goddard
(Mackie), Megan Gallagher (Alyson Veil)
Polska strona internetowa: http://www.bezprzeszlosci.xt.pl
śycie, którego nie było (The Forgotten), 2004
Ocena FilmWeb: Niezły (6,3/10), IMDb: 5,8/10
ReŜyseria: Joseph Ruben
Scenariusz: Gerald Di Pego
91 minut
Obsada: Julianne Moore (Telly Paretta), Anthony Edwards
(Jim Paretta), Christopher Kovaleski (Sam), Gary Sinise (dr
Jack Munce), Dominic West (Ash Correll)
50
23. Ciekawy przypadek Henry’ego DeTamble
Jakkolwiek intrygujący byłby przypadek Benjamina Buttona, przemieszczającego
się wstecz w czasie w filmie Davida Finchera, ten wydaje się znacznie ciekawszy, bo
nieprzewidywalny. Henry DeTamble, bohater bestsellera Audrey Niffenegger Zaklęci
w czasie i filmu pod tym samym tytułem, skacze po swojej linii Ŝycia jak Billy Pilgrim
z Rzeźni numer pięć Vonneguta, nie jest to jednak zaburzenie chronologii (jak w obu
podanych przykładach), lecz autentyczny time traveling.
KaŜdy chyba myśli, Ŝe fajnie jest podróŜować w czasie, ksiąŜka i film przekonują
jednak o czymś wręcz przeciwnym. Henry co i rusz znika bez ostrzeŜenia, gubiąc po
drodze ubranie, by pojawić się jak jakiś Terminator w innym czasie-miejscu i stanąć
przed problemem skombinowania ciuchów. Nie mając jednak siły perswazji Arniego,
musi polegać raczej na szybkości swoich nóg i talentach włamywacza, co czasem jest
skuteczne, a kiedy indziej nie bardzo. Wygląda więc na to, Ŝe Henry uprawia mimo
woli sport jeszcze bardziej ekstremalny niŜ jumping, o którym kiedyś tu pisałem.
Osią akcji jest romans, trochę podobny do tego z Ciekawego przypadku Benjamina
Buttona. Henry poznaje Clare mając 28 lat, ona jednak zna go całe Ŝycie, bo później
będzie ją odwiedzał jako małą dziewczynkę. Kiedy pierwszy raz spotyka go na łące za
domem, ma 6 lat, a on objawia jej zza rozłoŜystego krzewu, Ŝe jest księciem z bajki,
czyli po prostu podróŜnikiem w czasie. Później w tym miejscu będzie zawsze czekało
na niego ubranie, a nieco dalej Clare, wypatrująca go cierpliwie z termosem i czymś
do zjedzenia, co przedstawiono w symbolicznym uproszczeniu na reprodukowanej
poniŜej okładce. Ktoś mógłby spytać, skąd wiedziała, którego dnia się go spodziewać.
Odpowiedzi, całkiem klasycznej, udziela nam ksiąŜka. OtóŜ Clare zapisywała kolejne
spotkania w dzienniku, potem 36-letni Henry nauczył się na pamięć wszystkich dat, by
przy najbliŜszej wizycie w przeszłości jej to podyktować. Nic prostszego, prawda?
W tego typu opowieściach zawsze najbardziej interesujące jest śledzenie, jak autor
radzi sobie z paradoksami czasowymi. U Niffenegger przeszłość i przyszłość są
niezmienne; jeśli podróŜnik w czasie zaobserwował, Ŝe coś się wydarzyło lub teŜ się
wydarzy, Ŝadna siła nie jest w stanie tego cofnąć. Nasz bohater próbował – niezliczoną
ilość razy wracał do momentu wypadku samochodowego, w którym zginęła jego
matka, a on sam ocalał dzięki przeskokowi czasowemu. Bezskutecznie – mógł jedynie
pocieszyć swą dziecięcą wersję dygoczącą z zimna i strachu na poboczu, poniewaŜ
tylko to młodszy Henry przeŜył i zaobserwował.
Co interesujące, przyjęte w ksiąŜce i w filmie załoŜenia są zbieŜne z wynikami
badań nad prekognicją, o których kiedyś czytałem. OtóŜ według nich w kaŜdą wizję
przyszłości wkalkulowana jest zawsze nasza wiedza o tej wizji, wraz z ewentualną
niezgodą i chęcią przeciwdziałania. Z kolei tego, co dałoby się zmienić, po prostu nie
moŜna zobaczyć, lub teŜ wizja jest na tyle niedokładna, by nie doprowadzić do
sprzeczności. Dobry przykład na to znajduje się, o dziwo, w ksiąŜce Zaklęci w czasie.
Pewnego razu Henry obserwuje na łące, jak młoda Clare sporządza rysunek, który, jak
pamięta, wisi na ścianie w ich przyszłym domu. Autorka stawia datę u dołu, a Henry
protestuje, mówiąc, Ŝe na tym szkicu nie ma Ŝadnej daty. Boi się wręcz, Ŝe coś złego
się stanie (koniec świata? kolaps czasowy? nalot CBA?). Po powrocie do domu
okazuje się jednak, Ŝe rysunek został obcięty na dole przez Clare, która wzięła sobie
51
do serca niepokój Henry’ego, tak więc w końcu rzeczywiście nie ma na nim daty.
Wszystko zatem jak gdyby dobrze się skończyło, tylko Ŝe ta data to 11 września 1988,
a po dodaniu pechowej trzynastki…
W powieści, będącej opasłym dziełem (640 stron po polsku), jest znacznie więcej
takich smaczków, z których w filmie z oczywistych powodów naleŜało zrezygnować.
Scenarzysta Bruce Joel Rubin (którego kiedyś zjechałem za Mimzy i Kuttnera) spisał
się tu po mistrzowsku, tworząc prostą i przejrzystą historię, emocjonalnie równowaŜną
oryginałowi. Tym bardziej interesujące jest wypunktowanie róŜnic. Przede wszystkim
ksiąŜka zmienia nieustannie narratora, co w tym specyficznym przypadku powoduje,
Ŝe chronologia staje się wysoce umowna. Odnosi się wraŜenie (pewnie jednak mylne),
Ŝe moŜna przetasować rozdziały bez szkody dla całości. Film natomiast zachowuje
linearność, gdyŜ akcja jest podporządkowana osobistej chronologii Henry’ego.
Twórcy filmu zrezygnowali z prawie wszystkich scen, w których nasz podróŜnik
spotyka sam siebie, a juŜ zwłaszcza z tych, w których sam ze sobą uprawia seks
(niebanalny pomysł, prawda?). RównieŜ epizod, gdy Clare zdradza (jeśli moŜna to tak
nazwać) Henry’ego z jego młodszą wersją, pokazano mniej szokująco, bo w układzie
jeden na jeden, a nie ze starszym Henrym śpiącym obok nich, jak było w powieści (to
właśnie tej nocy została poczęta ich jedyna córka, Alba).
Inną sprawą jest rezygnacja z pewnych wątków pobocznych, jak była dziewczyna
Henry’ego czy bliŜsze przyjrzenie się jego przyjacielowi Gomezowi. Dziwne jest juŜ
to, Ŝe Gomez to skrót od nazwiska Gomoliński. Jednak w filmie jest to normalny facet
z drugiego planu, za to w powieści… Dość wspomnieć, Ŝe nosi koszulkę z napisem
Solidarność, reagując jednocześnie na ksywkę „towarzyszu” i nawołując do rewolucji
proletariackiej w wydaniu trockistowskim. Piękny, kliniczny przypadek rozdwojenia
jaźni*), lub raczej piękny, kliniczny przypadek amerykańskiej perspektywy.
Wróćmy jednak do Henry’ego i Clare. Ich związek jest pełen niespodzianek, a jej
Ŝycie – oczekiwania. Najpierw poznaje starszą wersję swego męŜczyzny, potem po
dłuŜszej przerwie młodszą, ślub bierze ze starszą wersją, bo młodsza gdzieś się
zapodziała, ten z kolei znika w noc poślubną, by wrócić nad ranem… Na domiar złego
przypadłość Henry’ego okazuje się dziedziczna i niedonoszone płody wędrują sobie,
gdzie chcą, co z braku innej terminologii nazwano poronieniami. Dopiero Alba
okazuje się zdolna do powściągliwości i kontroli swego daru, rodzi się zdrowa, po
czym podróŜuje tam, gdzie sama zechce. Jest więc, być moŜe, następnym szczeblem
ludzkiej ewolucji.
Talent Henry’ego, niestety, nie poddaje się kontroli, nawet przy usilnej pomocy
córki. Co gorsza, doprowadza go on w końcu do utraty stóp (w ksiąŜce), a następnie
Ŝycia. Gdy pewnego razu widzi śmierć swojej starszej wersji, staje się ona faktem,
przesądzonym i nieuchronnym. Ale to nie koniec tej historii, nie TAKIEJ. Mimo Ŝe
Henry dawno leŜy w grobie, jego młodsze wersje nadal chodzą po świecie, w sposób
nie kontrolowany i przypadkowy. Czasem uda się z nim porozmawiać, zanim zniknie,
jeśli biegnie się dostatecznie szybko w jego kierunku. Czekanie więc, jak widać, nigdy
się nie kończy, jeśli jest się Ŝoną podróŜnika w czasie.
Andrzej Prószyński
*)
Coś podobnego opisała radiowa Trójka za pierwszej Solidarności. W jednym z odcinków serialu Z pamiętnika
młodej lekarki pacjent narzeka: …a jak, co nie daj BoŜe, jest sztrajk, to się zaraz odcinam, ale opaskę zakładam.
Na co lekarka: Jaś się panu rozdwoiła. Jaś to jest to, co ma pan w środku pod względem psychologicznym.
52
P. S. Twórcy filmu twierdzą, Ŝe to nie SF, tylko historia miłosna. Z tym drugim się
zgadzam, ale jeśli to nie fantastyka naukowa, to co nią wtedy jest?
Zaklęci w czasie
The Time Traveler's Wife (2009)
oceny: FilmWeb 7,58/10, IMDb 7,1/10
produkcja: USA
gatunek: dramat, romans, SF
reŜyseria: Robert Schwentke
scenariusz: Bruce Joel Rubin
zdjęcia: Florian Ballhaus
muzyka: Mychael Danna
czas trwania: 103 min.
Obsada:
Rachel McAdams (Clare Abshire)
Eric Bana (Henry DeTamble)
Brooklynn Proulx (Młoda Clare)
Alex Ferris (Młody Henry)
Hailey McCann (Alba)
Michelle Nolden (Annette DeTamble, matka)
Arliss Howard (Richard DeTamble, ojciec)
Maggie Castle (Alicia Abshire, siostra Clare)
Philip Craig (Philip Abshire, ojciec Clare)
Jane McLean (Charisse, przyjaciółka Clare)
Ron Livingston (Gomez, chłopak Charisse)
Joan Barrett (Clare Abshire w wieku 80 lat)
(ta ostatnia postać jest w ksiąŜce, lecz nie ma jej
w filmie, więc pewnie poszła pod noŜyce)
Audrey Niffenegger, The Time Traveler's Wife, San Francisco 2003
(Miłość ponad czasem / śona podróŜnika w czasie, Świat KsiąŜki, Warszawa 2004 / 2007,
Zaklęci w czasie, tłum. Katarzyna Malita, Nowa Proza, Warszawa 2009)
53
24. Radosna rzeźnia
Odkąd okazało się, Ŝe człowiek moŜe być reperowany przy pomocy części
zamiennych, popyt na nie stale wzrasta. Teorie spiskowe, przy entuzjastycznym
poparciu ze strony kina i DVD, stawiają nam przed oczami całe organizacje
przerabiające zdybane ofiary na zestawy pierwszej pomocy dla schorowanych
milionerów. Jest popyt, jest podaŜ, jak to w kapitalizmie.
Film Repo Men – Windykatorzy odwraca tę sytuację. Nikt tu nie poluje na
potencjalnych dawców, bo uszkodzone narządy
wymienia się rutynowo na mechaniczne organy
korporacji The Union (o dziwnie znajomym logo).
Co prawda kosztują majątek, ale firma łaskawie
udziela kredytu, oczywiście na bandycki procent. Toleruje takŜe brak spłaty
przez 3 miesiące. Za to potem… Jak mówi główny bohater: nie spłacasz rat za
samochód – bank go zabiera, nie spłacasz domu – bank go zabiera, nie spłacasz
wątroby – zjawiam się ja. Zjawia się windykator i wycina to, co naleŜy do
firmy. Co prawda zgodnie z protokołem proponuje klientowi pogotowie lub
szpital, ale z taką przeszłością kredytową… sami rozumiecie.
Nasz bohater, Remy (Jude Law) i jego partner Jake (Forest Whitaker) wręcz
uwielbiają swoją pracę, zwłaszcza jeśli towarzyszy jej jakaś większa zadyma.
Jeśli nie, tłuką się zapamiętale we własnym zakresie, co jest przyzwyczajeniem
wyniesionym przez nich jeszcze z podstawówki. Przerzucają się anegdotami
o klientach (Ŝe powiedzmy któryś się poryczał, mazgaj jeden). Robią więc to, co
umieją i lubią, z radością i zaangaŜowaniem, w dodatku za niezłe pieniądze.
Jake patroszy duŜo, chętnie i kaŜdego (w tym dobrych znajomych), a takŜe
w kaŜdych okolicznościach, choćby podczas grillowania u Remy’ego, kiedy
pilne zlecenie dowoŜą mu przed dom. No, ale ten facet jest stanu wolnego.
Natomiast Ŝona Remy’ego (Carice Van Houten) kręci nosem i chce posadzić
męŜa za biurkiem (nie lubi jego wysokich zarobków, czy jak?). Ten łamie się
stopniowo, lecz jego kumpel Jake, radosny rzeźnik, wie znacznie lepiej, czego
mu trzeba. Zrobi więc wszystko, Ŝeby nie zmarnować kariery najlepszego
windykatora w całej firmie i najlepszego przyjaciela jednocześnie.
Remy podejmuje ostatnie zadanie – czysta frajda, bo chodzi o jego idola. Jak
sam mówi: wychowałem się na jego muzyce. Skoro juŜ trzeba wyrwać mu serce,
niech to zrobi ktoś, kto go docenia. Bierze się do roboty z całym szacunkiem
i estymą, jak nie przymierzając czeladnik Severian z Księgi Nowego Słońca,
lecz nieoczekiwana awaria defibrylatora gwałtownie wyłącza go z akcji. Kiedy
zaś wraca do przytomności w szpitalu, widzi roześmiane gęby Jake’a i swego
szefa Franka (Liev Schreiber), który właśnie pobłogosławił go nowiutkim
sercem, prosto z taśmy. I nawet kpi sobie, Ŝe do tej roboty to trzeba mieć serce.
Tak oto nasz windykator staje się klientem własnej firmy. Co więcej, zamiast
zintensyfikować działalność i czym prędzej pozbyć się długu (na co liczył Jake),
54
zaczyna identyfikować się ze swymi ofiarami, przez co staje się niezdolny do
wykonywania zawodu. Jest to o tyle dziwne, Ŝe technicznie rzecz biorąc jest
teraz facetem bez serca, ale moŜe świadczy to po prostu o doskonałej jakości
wyrobów jego firmy.
Jak łatwo się domyślić, Remy zjeŜdŜa gładko po równi pochyłej. Nie moŜe,
niestety, liczyć na pobłaŜliwość głównego krwiopijcy, czyli swego szefa Franka,
gdyŜ ten ma typowe serce biznesmena. Jake motywuje kumpla, jak moŜe, lecz
zleceń za niego odwalać nie będzie. A Ŝona, rzecz jasna, wyrzuca go na bruk, bo
to przecieŜ nie dość, Ŝe rzeźnik, to jeszcze bankrut i nieudacznik. Tak oto nasz
Piotruś Pan zostaje brutalnie zmuszony do gwałtownego dojrzewania.
Tak wygląda pierwszych 40 minut filmu, czyli zawiązanie właściwej akcji.
Dalej spoilerować juŜ nie będę, opowiem za to o swoich odczuciach. Po
pierwsze, początkujący brazylijski reŜyser Miguel Sapochnik (vel Rosenberg vel
Rosenberg-Sapochnik) wykonał zadziwiająco dobrą robotę. Film jest pełen
czarnego humoru, ewidentna makabra podana jest lekko, na zupełnym luzie.
Zasadnicza część filmu (której nie streszczałem) dobrze równowaŜy akcję
i dramatyzm, a zakończenie ujawnia drugie dno kryjące się za pozornym happy
endem. Z kolei aktorzy grają bardzo dobrze, zwłaszcza główna trójka Law –
Whitaker – Schreiber, ale takŜe Alice Braga jako Beth z drugiej części filmu.
Płytę DVD uzupełniają m.in. spoty reklamowe ze świata przedstawionego,
znacznie bardziej agresywne od tych, które znamy z naszej telewizji. Wszystkie
korespondują bardzo dobrze ze specyficzną tonacją Windykatorów, stanowiąc
zabawne dopełnienie całości. UwaŜam, Ŝe całej ekipie naleŜą się wielkie brawa
za ten film, który moŜna śmiało zadedykować reformie naszej słuŜby zdrowia.
Andrzej Prószyński
P. S. Nie wiadomo dlaczego wydawcy
płyt DVD upierają się przy tym, Ŝeby tekst
lektora i napisy były tłumaczone przez róŜne
osoby. W naszym przypadku windykatora
zastąpiono w napisach komornikiem. Brzmi
to dość zabawnie (chodzi o komory serca,
czy jak?).
Repo Men - Windykatorzy (Repo Men, 2010)
ocena FilmWeb: 6,8 (dobry), IMDb: 6,2
produkcja: Kanada, USA
reŜyseria: Miguel Sapochnik
scenariusz: Garrett Lerner, Eric Garcia
wg powieści The Repossession Mambo Erica Garcia
(Harper Collins 2009, nominacja do PKD Award)
czas trwania: 111 min.
Obsada: Jude Law (Remy), Forest Whitaker (Jake
Freivald), Liev Schreiber (Frank, szef), Alice Braga
(Beth), Carice Van Houten (Carol, Ŝona Remy’ego)
55
25. 137 sekund
Pamiętacie opowiadanie Stanisława Lema pod powyŜszym tytułem? Opisuje
ono zjawisko „jasnowidzenia” sieci komputerowej w granicach takiego właśnie
przedziału czasowego. Nie jest to jednak Ŝadna prekognicja, tylko, Ŝe się tak
wyraŜę, rozciągnięcie długości chwili zwanej TERAZ do jej maksymalnej
moŜliwej wartości. Dlaczego właśnie takiej? Chcąc to jakoś wyjaśnić, narrator
powołuje się na pitagorejczyków, u których 137 jest symbolem podstawowych
własności Kosmosu, oraz na pewną zagadkę współczesnej nauki.
OtóŜ dla fizyków liczba 137 jest bezwymiarową stałą struktury subtelnej,
otrzymaną przez pomnoŜenie stałej Plancka i prędkości światła, a następnie
podzielenie przez kwadrat ładunku elektronu. Co prawda dokładniej jest to
137,0359... (według danych z 1998 r.), ale kto by się tam przejmował ułamkami
(na pewno nie fizycy). Albert Einstein wyraził kiedyś pogląd, Ŝe teorie fizyczne
nie powinny zawierać arbitralnych stałych uniwersalnych, co tłumaczy dąŜenie
do wyjaśnienia sensu liczby 137, a nawet obsesję na tym punkcie wielu fizyków
(Wolfgang Pauli, Paul Dirac, czy teŜ astronom Sir Arthur Eddington). Nadaje to
– podobnie jak u pitagorejczyków – liczbie 137 charakter nieomal mistyczny,
zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, Ŝe Pauli zmarł w szpitalu w sali o tym
właśnie numerze.
Jeśli do liczby 137 dodamy jednostkę czasu (sekundy), stała przestanie być
bezwymiarowa, straci więc swój magiczny charakter. Tym niemniej co najmniej
jeszcze jeden pisarz SF uŜył tego samego przedziału czasu w swoim utworze.
Chodzi o Roberta J. Sawyera i jego powieść FlashForward, której polskie
wydanie zapowiada Solaris na luty przyszłego roku. Tu dla odmiany autor
podpiera się Ŝydowskią kabałą: w alfabecie hebrajskim kaŜda litera reprezentuje
teŜ pewną liczbę, a wartość numeryczna słowa kaballah (otrzymana przez
sumowanie) wynosi 100+2+30+5, czyli właśnie 137. W tej sytuacji trudno
ocenić, czy 137 sekund to hołd oddany Lemowi. Wydaje się to jednak moŜliwe
z uwagi na określenie ogród o rozwidlających się scieŜkach, które z kolei jest
niewątpliwym ukłonem w stronę Borgesa.
Po tym przydługim wstępie przejdźmy wreszcie do rzeczy, czyli omówienia
serialu Flash Forward: Przebłysk jutra, emitowanego w USA od 24 września
2009 do 27 maja 2010 (w Polsce parę miesięcy później przez stację AXN). Daty
są tu o tyle waŜne, Ŝe serial opowiada o wydarzeniach rozgrywających się
pomiędzy 6 października 2009 a 29 kwietnia 2010, a więc nieomal w czasie
rzeczywistym. Pierwsza data to zaćmienie (black out), czyli trwająca 137 sekund
utrata przytomności wszystkich ludzi na Ziemi, druga to dzień, do którego
przeniosła się w tym czasie ich świadomość.
W wyniku tego wydarzenia na całym świecie ginie w róŜnych wypadkach
około 20 milionów ludzi, co jest całkiem imponującym ludobójstwem. OskarŜa
się o nie najpierw Chińczyków, bo była u nich noc, więc ponieśli najmniejsze
56
straty. Okazuje się jednak niebawem, Ŝe zamieszani są w to amerykańscy fizycy,
chociaŜ niekoniecznie tylko ci z nich, którzy odkryli karty na początku serialu.
Najciekawszym wątkiem jest, rzecz jasna, tytułowy Przebłysk Jutra. Jeśli
rzeczywiście był to moment prekognicji (o czym świadczy najmocniej zgodność
róŜnych wizji ze sobą), to co począć z wolną wolą? Czy człowiek moŜe się czuć
odpowiedzialnym za to, czego jeszcze nie popełnił? A co z tymi, którzy nie
doświadczyli Ŝadnej wizji? Czy to znaczy, Ŝe umrą w ciągu najbliŜszego
półrocza? Dla większości przebłysk staje się więc prawdziwym przekleństwem,
niezawinionym fatalizmem, dla mniejszości – źródłem nadziei i początkiem
nowego Ŝycia, a dla nielicznych – wyzwaniem, by do zrealizowania wizji za nic
nie dopuścić.
Czy moŜna jednak zmienić przyszłość, którą się ujrzało? Oto jest pytanie, na
które odpowiedź wyłania się stopniowo w trakcie kolejnych odcinków. Za to od
początku bije w oczy sposób, w jaki zbiorowa wizja przyszłości wywiera presję
na teraźniejszość. Oto detektyw Mark Benford widzi, Ŝe w przyszłości prowadzi
śledztwo w sprawie przebłysku – zostaje więc ono rozpoczęte. Oto zbrodniarz
wojenny ujrzał siebie na wolności – negocjuje więc z Markiem z pozycji faktów
juŜ (w przyszłości) dokonanych. Oto sąsiad Benforda spotyka w wizji córkę,
którą uznano za zmarłą, zaczyna więc energiczne poszukiwania. Oto dr Bryce
Varley widzi siebie Ŝywym (wbrew nowotworowi, który miał go wkrótce zabić),
i to w towarzystwie kobiety swojego Ŝycia, Japonki, której jeszcze nie poznał.
Jedzie więc do Japonii, itp., itd. Para głównych bohaterów, Mark i jego Ŝona,
Olivia, odczuwają wyrzuty sumienia z powodu swoich wizji: on – bo znowu
pije, ona – bo widzi siebie z innym męŜczyzną, którego dopiero później poznaje
jako fizyka Lloyda Simcoe, ojca jej pacjenta i jednego z mimowolnych
sprawców przebłysku. Skutkuje to wzajemną podejrzliwością i rozdźwiękiem
między małŜonkami, przez co ich wizje nabierają (mimo silnego oporu obojga)
charakteru samospełniającej się prognozy.
Emocjonalne rozterki pierwszoplanowych bohaterów to podstawowy motyw
i główny atut serialu. Drugim jest zagadka przebłysku, jego niewyjaśnionych
przyczyn i motywów jego sprawców. Będąc zagmatwaną do niemoŜliwości,
wpisuje się doskonale w schemat znany np. z serialu Fringe, a fakt, Ŝe twórcy
seriali wsiedli ostatnio na tego konika, sam w sobie cieszy mnie niezmiernie.
Jednak co najmniej równie emocjonujące jest kibicowanie zmaganiom postaci
serialu z ich przeznaczeniem, tym bardziej, Ŝe wybitnie wymagające role zostały
tu odegrane na wybitnie dobrym poziomie.
W rolach drugoplanowych spotykamy kilku starych znajomych, np. Petera
Coyote w roli prezydenta USA. Z kolei Dominic Monaghan, vel hobbit Merry,
gra Simona Camposa, genialnego fizyka, erotomana i niziołka w jednej osobie.
Wreszcie James Callis, znany z roli zbzikowanego geniusza Gaiusa Baltara
(Battlestar Galactica), tutaj, przeciwnie, wciela się w postać genialnego bzika,
czyli sawanta Gabriela McDow. Człowiek ten pamięta wszystko i potrafi to
narysować, przy czym jego wersja „prawidłowej” teraźniejszości róŜni się
57
znacznie od tego, co widzimy na ekranie (np. Olivię nazywa uparcie panią
Simcoe). To jedna z bardziej intrygujących postaci serialu i prawdopodobnie
klucz do rozwikłania przez FBI zagadki przebłysku. Na wyjaśnienie przyjdzie
jednak trochę poczekać, bo zamknięcie serialu pozostawia wiele tajemnic i tak
naprawdę jest otwarciem nowego cyklu, czyli po prostu drugiego sezonu.
Uzbrójmy się więc w cierpliwość, bo z pewnością warto przeŜyć to po raz drugi.
Andrzej Prószyński
P. S. Interesujące w zaćmieniu jest to, Ŝe nie obejmuje zwierząt (tym samym
fizyka łączy się tu jakoś z psychiką). Stąd surrealistyczny obraz kangura, który
kica sobie pomiędzy wrakami samochodów i powoli budzącymi się ludźmi. Inną
ciekawą sprawą jest róŜnica między ksiąŜką a serialem, jeśli chodzi o dystans
przebłysku: w powieści ludzie widzą, co stanie się za ponad 21 lat, a nie za pół
roku. Zmiana miała bez wątpienia na celu zdynamizowanie akcji i wywołanie
złudzenia „deptania po piętach czasowi rzeczywistemu”. Nawiasem mówiąc,
dzień widziany w przebłysku (29 kwietnia) to data urodzin Roberta J. Sawyera,
autora ksiąŜkowego pierwowzoru.
Flash Forward: Przebłysk jutra (FlashForward), serial TV, 2009-2010
ocena FilmWeb: 7,8 (bardzo dobry), IMDb: 8,1
twórcy serialu: David S. Goyer, Brannon Braga
wg powieści FlashForward Roberta J. Sawyera (Tor 1999), wyd. polskie: Solaris 2011
czas trwania: 23 x ok. 40 min.
Obsada (od lewej): Jack Davenport (Lloyd Simcoe, fizyk), Zachary Knighton (dr
Bryce Varley), Peyton List (Nicole Kirby, wolontariuszka), Sonya Walger (dr Olivia
Benford), Joseph Fiennes (Mark Benford, detektyw FBI), John Cho (Demetri Noh,
partner Marka), Christine Woods (Janis Hawk, FBI), Courtney B. Vance (Stanford
Wedeck, szef Marka), Brian F. O'Byrne (Aaron Stark, sąsiad Marka),
a takŜe:
Gabrielle Union (Zoey Andata, narzeczona Demetri Noha), Yuko Takeuchi (Keiko
Arahida, Japonka z wizji Bryce Varleya), Dominic Monaghan (Simon Campos, fizyk),
Michael Massee (D. Gibbons / Dyson Frost), James Callis (Gabriel McDow, sawant),
Peter Coyote (prezydent USA Dave Segovia), Barbara Williams (wojownicza senator,
a następnie wiceprezydent Joyce Clemente).
58
26. Reglamentacja pilnie oczekiwana
Czy moŜna wymyślić coś nowego w oklepanym temacie wampirów? MoŜe
to dziwne, ale da się to zrobić. Jednym z przykładów jest Istota doskonała, film
o rzeczywistości równoległej, gdzie nasi odmieńcy są czymś w rodzaju aniołów,
półboskich bytów dokarmianych z estymą przez honorowych krwiodawców.
Tym razem jednak chcę opowiedzieć o filmie Daybreakers: Świt, w którym na
skutek infekcji wirusowej ludzka cywilizacja zostaje gładko podmieniona na
bliźniaczo do niej podobną cywilizację wampirów.
Wyobraź sobie świat, gdzie niemal kaŜdy jest wampirem – głoszą pierwsze
słowa zwiastuna filmu. Co moŜe to oznaczać poza przestawieniem się na nocny
tryb Ŝycia i zaciemnieniem szyb w samochodach? Oczywiście katastrofalny
deficyt Ŝywności. Pozostałości ludzkiej populacji zostają zredukowane do roli
hodowlanego bydła, dostarczającego luksusowego towaru codziennego uŜytku,
jakim jest krew. Raczą się nią do woli tylko nieliczni, trzymający łapy na tym
biznesie, większości za to grozi śmierć głodowa. Ci, którzy się z tym nie godzą
i usiłują Ŝerować na własnym gatunku, mutują w nietoperzopodobne stworzenia,
które „normalni” mordują bez chwili wahania. Jak widać, cięŜkie jest Ŝycie
wampira w tym systemie, bez wątpienia znacznie trudniejsze niŜ codzienność
wygłodzonego rodaka w okresie PRL-u. AŜ prosi się tu o system kartkowy, lecz
tego juŜ imaginacja mieszkańca Zachodu nijak objąć nie potrafi. Co prawda
widać pewną reglamentację w postaci malejącego procentu krwi w kawie, ale to
przecieŜ jednak nie to samo.
Jak widać, wampir jest tutaj istotą zracjonalizowaną i zdemitologizowaną,
choć nie odbija się w lustrze – co uznaję za niekonsekwencję. Za to duŜym
plusem jest utrzymanie w rzeczywistości filmu – z drobnymi modyfikacjami –
dotychczasowej struktury państwa i wszystkich ról społecznych. Mamy więc te
same instytucje polityczne, biznes, handel itd., tyle, Ŝe problemy są teraz inne,
niŜ dawniej. Oto, dla przykładu, fragment wiadomości telewizyjnych:
Dziesięć lat po epidemii z 2009 roku zmutowane w wampiry zwierzęta
zaskoczone wschodem słońca są główną przyczyną poŜarów lasów. Zakaz
spoŜywania zwierzęcej krwi nie powstrzymuje mieszkańców.
Z kolei podczas debaty w TV senator USA mówi, co następuje:
Ludzie otrzymali szansę asymilacji, ale odmówili. Dlatego są wrogami
państwa. Będą chwytani i hodowani jako dawcy krwi.
Ot, polityka. Całkiem jak w naszej rzeczywistości.
Film jest dziełem braci Spierig, Australijczyków niemieckiego pochodzenia,
którzy nakręcili wcześniej – w długim metraŜu – jedynie Zombie z Berkeley
(Undead, 2003), amatorski horror SF, wydany u nas w serii Kino Grozy (3/2007,
Carisma). Kręcili wtedy reklamy, ale chcieli tworzyć prawdziwe filmy. Na swój
debiut wydali wszystkie oszczędności, a efekty specjalne wypracowali osobiście
na domowych pecetach. Budzi to szacunek, choć sam film wywołał u mnie
59
mieszane odczucia. Nielogiczności fabuły są w nim do pewnego stopnia
równowaŜone przez wartości humorystyczne, a widoczna toporność całości
wynikła rzecz jasna z niskiego budŜetu, który wyczerpał się w ciągu kilku dni.
Wystarczy wspomnieć, Ŝe nie mieli nawet porządnego green screenu, tylko
kawałki zielonego materiału wielkości prześcieradła. Za to (uwaga, uwaga!)
wśród dodatków na płycie Daybreakers moŜna znaleźć absolutnie genialny,
trzynastominutowy, prawdziwy debiut braci Spierig Z perspektywy (The Big
Picture, 2000), świadczący o ich niewątpliwym talencie reŜyserskim.
Jak by nie było, braciom udało się przyciągnąć do realizacji kolejnego filmu
wytwórnię Lionsgate i zespół bardzo dobrych aktorów, co przełoŜyło się na
jakość obrazu Daybreakers. Pierwszy dał się namówić Ethan Hawke, po nim
Willem Dafoe, a potem – co zupełnie jasne – poszło juŜ jak z górki. Sam Neill,
odtwarzający dotąd najrozmaitsze czarne charaktery, tutaj po raz pierwszy gra
wampira, a konkretniej Charlesa Bromleya, szefa korporacji Bromley Marks
zarządzającej hodowlą ludzi. Firma prowadzi teŜ badania nad stworzeniem
sztucznego zamiennika krwi (reklamując się w swym logo jako world leader in
blood pharmacy), ale nie czarujmy się – naturalna Ŝywność zawsze znajdzie
amatorów i szef w tym właśnie widzi siłę swojego biznesu. Tym bardziej, Ŝe
badania nad syntetyczną krwią to jak dotąd pasmo spektakularnych poraŜek.
Inaczej rozumie sprawę główny hematolog firmy, Edward Dalton (Ethan
Hawke), który współczuje resztce ludzkości i pragnie ją ochronić przed zagładą,
a w Ŝyciu codziennym unika (ryzykując zdrowiem) krwistych napojów, czy to
w postaci kawy, czy teŜ butelkowanych trunków. Mówiąc po prostu – brzydzi
się być wampirem, w przeciwieństwie do szefa oraz swego brata Franka
(Michael Dorman), który niejako dla dobra Edwarda zmienił go w nieumarłego.
Jak łatwo się domyślić, związki uczuciowe między rodzeństwem są dość
złoŜone. Frankie jest praworządnym wampirem i z miłości do brata jest gotów
mu przeszkodzić w kaŜdy sposób, gdy ten wchodzi w niedozwolone konszachty
z ludźmi. Następuje to przypadkiem, lecz ma dalekosięŜne skutki. OtóŜ wśród
ludzi ukrywa się były wampir Lionel Cormac vel 'Elvis' (Willem Dafoe),
uleczony na skutek unikalnego zbiegu okoliczności. Hematolog Dalton stara się
odtworzyć ten proces, widząc w nim jedyną szansę dla ludzkości, która znalazła
się w ślepym zaułku. Niestety, większość wampirów jest innego zdania, co staje
się osią rozwoju całej dalszej akcji, z konfliktem między braćmi na czele.
Film zawiera wiele mocnych i niezapomnianych epizodów, jak na przykład
scena egzekucji mutantów, czy teŜ nagłe przemiany „kulturalnych” wampirów
w krwawe monstra. MoŜna uznać, Ŝe to tradycja gatunku, czyli pewien standard.
Obraz ma jednak w sobie zdecydowanie to coś, co w specyficzny sposób
organizuje odbiór filmu i stanowi o jego oryginalności. W tym przypadku jest to
dominujący nastrój smutku i dekadencji, podkreślony chłodną, precyzyjną
scenografią i doskonałą, nieomal symfoniczną muzyką Christophera Gordona.
Oglądałem film z jednakową przyjemnością tak za pierwszym, jak i za drugim
razem, co jak na mój gust jest juŜ samo w sobie dostatecznym komplementem.
60
Bracia Spierig, całkiem młodzi bliźniacy, są obecnie na fali wznoszącej, co
zawdzięczają cięŜkiej pracy, entuzjazmowi i kreatywności, a takŜe – co tu duŜo
gadać – solidnej dawce szczęścia. Myślę, Ŝe w przyszłości nie raz jeszcze o nich
usłyszymy – a na początek w kontekście realizacji planowanej kontynuacji filmu
Jima Hensona Ciemny kryształ (The Dark Crystal, 1982). Niektórzy w sieci
kręcą na to nosem, ja jednak jestem jak najlepszej myśli.
Andrzej Prószyński
P. S. Jak widać z plakatów poniŜej, dystrybutor kinowy i DVD róŜnią się
zabawnie w kwestii odniesień do innych filmów, co zresztą w obu wypadkach
jest i tak grą powierzchownych skojarzeń. Polskiemu wydawcy płyty naleŜą się
brawa za umieszczenie bardzo interesującego, prawie dwugodzinnego reportaŜu
z realizacji filmu The Making of Daybreakers. Co ciekawe, aktorzy twierdzą, Ŝe
nie przepadają za horrorami, choć moŜna teŜ usłyszeć o inspirującej roli takich
filmów w ich zawodowym rozwoju (Dafoe, Karvan). To chyba komplement.
Daybreakers: Świt (Daybreakers), 2009
ocena FilmWeb: 6,1 (niezły), IMDb: 6,6
scenariusz, reŜyseria i duŜa część CG: Michael Spierig, Peter Spierig
muzyka: Christopher Gordon, produkcja: Australia, USA
czas trwania filmu: 94 min., czas trwania dodatku The Making of Daybreakers: 117 min.
Obsada: Ethan Hawke (Edward Dalton, hematolog), Michael Dorman (Frankie Dalton, jego
brat), Willem Dafoe (Lionel 'Elvis' Cormac, uleczony wampir), Claudia Karvan (Audrey
Bennett, ludzki ruch oporu), Sam Neill (Charles Bromley, szef Bromley Marks), Isabel Lucas
(Alison Bromley, jego córka)
61
27. Guzik i władcy piorunów
Richard Matheson (ur. 1926) to człowiek–omnibus. Pisze od czternastego
roku Ŝycia do dzisiaj i – jak stwierdził w wywiadzie – nigdy nie miał okresu
niemocy twórczej. Od swego debiutu w 1950 r. wydał 30 powieści i 19 zbiorów
opowiadań obejmujących SF, horror, fantasy i thriller, z których wiele zostało
sfilmowanych (w tym Jestem legendą aŜ trzy razy). Jest związany z ponad 40
filmami – jako autor pierwowzoru literackiego, scenarzysta, bądź nawet
(trzykrotnie) jako aktor. Jest twórcą scenariuszy
do 4 adaptacji Poego, wyreŜyserowanych w latach
1960-63 przez Rogera Cormana, Pojedynku na
szosie Spielberga, duŜej części odcinków serialu
Strefa mroku, a takŜe ponad połowy jego wersji
kinowej (Ŝeby wymienić tylko pierwsze z brzegu
przykłady). W 2010 r. Matheson został wpisany
do Science Fiction Hall of Fame, a rok wcześniej
wydano antologię opowiadań inspirowanych jego
twórczością pod znamiennym tytułem He Is
Legend: An Anthology Celebrating Richard
Matheson. Szczególną estymą cieszy się wśród
twórców telewizyjnych, chętnie wykorzystujących jego nazwisko w swoich
historiach (w serialu Z Archiwum X występuje senator Richard Matheson,
Babylon 5 ma statek kosmiczny Matheson, a serial Kochanie, zmniejszyłem
dzieciaki rozgrywa się w Matheson, Colorado). Co więcej, nawet w grze Silent
Hill umieszczono odpowiedni akcent, a mianowicie Matheson Street.
Jedno z jego najbardziej znanych opowiadań Guzik! Guzik! (Button, Button)
ukazało się po raz pierwszy – ku zgrozie jego religijnej matki – w Playboyu
(czerwiec 1970), a polskie tłumaczenie w szóstym tomie fandomowej antologii
Wizje dla ubogich. Jest to prosta historia, której pomysł „poŜyczył” Matheson
od Ŝony. Jak sam mówi w wywiadzie:
Na jej zajęciach z psychologii zadawano studentom pytania w stylu: „Czy
gdyby to doprowadziło do pokoju na świecie, przeszedłbyś się nago
Broadwayem?” Albo: „Czy wziąłbyś 50 tys. dolarów, jeśli jedynym warunkiem
byłoby, Ŝe ktoś, kogo nie znasz, zginąłby?” Zaskoczyło mnie, Ŝe nikt wcześniej
na to nie wpadł. Na te zajęcia najwyraźniej nie chodzili Ŝadni pisarze.
Opowiadanie eksploatuje drugie z powyŜszych pytań. Norma i Arthur Lewis
otrzymują paczkę zawierającą tajemnicze pudełko z guzikiem oraz zapowiedź
wizyty niejakiego pana Stewarda. Kiedy ów zjawia się, oferuje im kwotę 50 000
dolarów w zamian za naciśnięcie – w dowolnym terminie – guzika na pudełku,
co spowoduje niechybną śmierć nieznajomej osoby. Oboje z początku odrzucają
ofertę z oburzeniem zaprogramowanym przez dobre wychowanie, Norma
jednak, nieodrodna córka Pandory, zaczyna rozwaŜać problem od strony
62
praktycznej. W końcu nie przelewa im się i wiele marzeń odłoŜyli na później.
Tymczasem ten ktoś, kto umrze, moŜe być chińskim wieśniakiem lub facetem
umierającym na raka. A w ogóle to przecieŜ nie wierzy, Ŝe coś takiego nastąpi,
bo to tylko guzik… na pustym pudełku… No i, rzecz jasna, naciska. Niedługo
potem otrzymuje wiadomość, Ŝe jej mąŜ zginął zepchnięty pod pociąg. W szoku
uświadamia sobie, Ŝe był ubezpieczony na Ŝycie właśnie na kwotę 50 tysięcy
dolarów… A pan Steward dobija ją telefonicznie zdaniem: Czy naprawdę uwaŜa
pani, Ŝe znała swojego męŜa?
Pierwszą adaptacją tego opowiadania było słuchowisko radiowe pod tytułem
The Chinaman Button, napisane przez Henry’ego Slesara i wyemitowane w serii
CBS Radio Mystery Theater Presents w 1974 roku, jednak odbiegało ono
znacznie od literackiego pierwowzoru. Kolejną był, zaprezentowany pod
oryginalnym tytułem, epizod 20b pierwszego
sezonu Strefy mroku (7 marzec 1986, USA),
wyreŜyserowany przez Petera Medaka,
znanego z doskonałej Zemsty po latach (The
Changeling, 1980). ChociaŜ scenarzystą był
Matheson, zmieniono mu zakończenie
historii, w związku z czym ów zaŜądał
zmiany swego nazwiska w czołówce na
Logan Swanson, uŜywany przez niego
pseudonim.
Poszło o to, Ŝe w końcówce filmu ginie ktoś rzeczywiście anonimowy, a pan
Steward zjawia się z umówioną kwotą, która (zapewne wskutek inflacji) wynosi
juŜ 200 000 dolarów. Następnie zabiera pudełko i mimochodem nadmienia, Ŝe
zostanie ono przeprogramowane i zaoferowane komuś innemu, zapewniając
przy tym, Ŝe będzie to ktoś, kogo na pewno nie znają. A Lewisom, rzecz jasna,
jeŜy się od tego włos na głowie…
Ostatnią, juŜ współczesną adaptacją jest pełnometraŜowy The Box (2009),
nazwany w Polsce z imponującą inwencją The Box. Pułapka. Mimo Ŝe kwota
umowna wzrosła juŜ do miliona dolarów i zakończenie rozwija twórczo to ze
Strefy mroku, Matheson jakby tym razem nie ma nic przeciwko temu, gdyŜ
chętnie wypowiada się w dodatku do wydania DVD (to właśnie ten wywiad,
który cytowałem poprzednio). A mógłby mieć nie lada pretensję, bo dzieją się tu
rzeczy, o których (jak mawia Ferdek Kiepski) fizjologom się nie śniło, a juŜ na
pewno nie Mathesonowi. Jest to, rzekłbym, w całości wariacja autorska reŜysera
Richarda Kelly na temat opowiadania swojego imiennika.
Bez wątpienia do celów pełnego metraŜu fabułę naleŜało solidnie rozwinąć.
Chodzi tu zwłaszcza o nadanie cech ludzkich postaciom, które poprzednio były
tylko figurami retorycznymi. ReŜyser (i scenarzysta w jednej osobie) uczynił to
w przedziwny sposób, nadając Lewisom przymioty swoich rodziców. A trzeba
przyznać, Ŝe nie są one banalne.
63
OtóŜ matka Richarda Kelly, Ennis, uległa w wieku 16 lat okaleczeniu stopy
w wyniku błędu lekarskiego (trzeba było usunąć większość palców). Lane, jej
mąŜ, sporządził dla niej coś w rodzaju protezy, odlanej z materiału na siedzenia
pilotów w promie kosmicznym. Było to moŜliwe, gdyŜ pracował w Langley
Research Center (ośrodek NASA w Hampton, Wirginia) jako członek ekipy
misji Viking. Wszystko to zostało przeniesione do filmu, a Lewisowie zyskali,
całkiem ekstra, syna Waltera. ReŜyser potraktował ten zabieg jako hołd oddany
rodzicom, których zaprosił na plan zdjęciowy i w końcu poświęcił im cały film.
Mama, występująca w jednym z dodatków, była wyraźnie wzruszona tym, Ŝe
syn tak sobie wziął do serca jej historię, natomiast ojciec podsumował ich udział
w powstaniu filmu, cytując osobę z rodziny: Wasz wkład jest bardzo duŜy.
Jesteście w końcu producentami reŜysera.
Jak by nie było, akcja filmu toczy się w Wirginii w r. 1976, po lądowaniu na
Marsie obu Vikingów, częściowo w Langley Research Center, gdzie pracuje
Arthur Lewis. Inny pracownik centrum, Arlington Steward, został poraŜony
piorunem zaraz po otrzymaniu pierwszych zdjęć z Marsa. W wyniku tego zmarł,
lecz oŜył znów pod egidą jakiejś obcej inteligencji, zdolnej podporządkować
sobie nie tylko jego, lecz takŜe (w miarę potrzeb) potencjalnie kaŜdego
przedstawiciela naszego gatunku. ZbieŜność czasowa wskazuje, Ŝe chodzi tu
o Marsjan, lecz rozwój akcji sugeruje raczej jakieś metafizyczne byty, które
Steward nazwał raz tymi, którzy władają piorunami. Ostatecznie wydaje się, Ŝe
nie ma sprzeczności między obu hipotezami, mamy więc być moŜe do czynienia
z inwazją niematerialnych Obcych. Owe byty zaczynają poddawać nas testom
na empatię, przedkładając za pomocą pana Stewarda tytułowe pudełko róŜnym
ludziom, od pracowników NASA począwszy. Dowiadujemy się teŜ, dlaczego
wybrały właśnie taki kształt. OtóŜ jesteśmy cywilizacją uŜytkowników pudełek
(dom, samochód, telewizor, na koniec, rzecz jasna, trumna), a więc test takŜe
musi uwzględniać nasz sposób bycia i myślenia. Test, rzecz jasna, terminalny,
czyli decydujący o ewentualnym wytępieniu naszego gatunku.
Pewne elementy filmu przypominają typową pulpę inwazyjną, zwłaszcza
gdy widzimy grupy ludzi–zombich owładniętych obcą wolą. Kontrastuje z tym
metafizyczne przesłanie odwołujące się do pojęć winy, kary i wybaczenia,
potępienia i odkupienia, oraz podąŜania ku światłu (to ostatnie niby dosłownie,
ale ma takŜe sens przenośny). W sumie otrzymujemy dosyć egzotyczną, a przez
to interesującą mieszankę, zaś mikserem okazuje się (podobno) tzw. trzecie
prawo Clarke’a, głoszące, Ŝe kaŜda dostatecznie zaawansowana technologia jest
nieodróŜnialna od magii. A zdarzeń magicznych, nadprzyrodzonych i po prostu
tajemniczych jest tu pod dostatkiem – z przejściem międzywymiarowym do
Ŝycia pozagrobowego na czele.
Pomijając otwierający film komunikat o dziwnym przypadku Arlingtona
Stewarda, pierwszych 35 minut powiela z grubsza schemat znany z poprzedniej
ekranizacji. Z tym, Ŝe poraŜony piorunem gość Lewisów jest pozbawiony sporej
części twarzy, z prześwitem do szczęki włącznie. To wyjątkowo makabryczne
64
oszpecenie (będące majstersztykiem CGI) tworzy od razu nić empatii ze strony
znacznie mniej okaleczonej
Normy. Staje się to potem
okolicznością
łagodzącą
przy ocenie jej postępku
przez obcą inteligencję, ale
na pewno nie w tym sensie,
Ŝe
naciśnięcie
guzika
zostało jej wybaczone. Co
to, to nie. Ci, którzy ulegną
pokusie, otrzymują nie tylko
gwarantowany milion, ale
takŜe wyrok śmierci. Która
następuje, rzecz jasna, zaraz potem, gdy ktoś inny naciśnie feralny guzik.
Andrzej Prószyński
P. S. Mimo stosunkowo niskiej oceny widzów, film, a takŜe odtwórca roli
Stewarda (Frank Langella), otrzymali w r. 2010 nominacje do Saturna. I jeszcze
jedno: zgodnie z ustaloną tradycją równieŜ tutaj występuje nazwisko Matheson,
a konkretniej Wendell i Rebecca Mathesonowie. Zidentyfikować jednak tych ról
zupełnie nie potrafię.
The Box. Pułapka (The Box, 2009)
ocena FilmWeb: 5,1 (średni), IMDb: 5,9
scenariusz i reŜyseria: Richard Kelly
na podstawie opowiadania
Richarda Mathesona "Button, Button"
muzyka: Win Butler, Régine Chassagne
zdjęcia: Steven Poster
premiera: 19 marca 2010 (Polska)
17 września 2009 (Świat)
gatunek: thriller, SF
czas trwania: 111 minut
Obsada: Cameron Diaz (Norma Lewis)
James Marsden (Arthur Lewis)
Sam Oz Stone (Walter Lewis, ich syn)
Frank Langella (Arlington Steward)
Deborah Rush (Clymene Steward, jego Ŝona)
Gillian Jacobs (Dana, opiekunka Waltera)
Holmes Osborne (Dick Burns, ojciec Normy)
Celia Weston (Lana Burns, matka Normy)
Dodatki (DVD): zwiastun, efekty specjalne,
THE BOX – zakorzenienie w rzeczywistości
[rodzice reŜysera], Richard Matheson – autor
noweli [wywiad], music video [Viking]
65
Postscriptum do Guzika: figle podświadomości
Oryginalna puenta opowiadania Richarda Mathesona Guzik! Guzik! kojarzy
mi się z pewnymi osobistymi doświadczeniami dotyczącymi tzw. Metody Silvy.
Jest to pewien efektywny sposób współpracy z podświadomością mający na celu
osiąganie róŜnych praktycznych i poŜądanych rezultatów. Cała rzecz bierze się
stąd, Ŝe podświadomość Ŝyczy nam jak najlepiej, rozumie jednak optimum nieco
dogmatycznie. Dokładniej mówiąc, jest zachowawcza – to, co sprawdzało się
(bądź nie) przez długie lata, jest podtrzymywane z całą stanowczością jako
najlepsze z moŜliwych. Dobrym przykładem są tu nałogi; podświadomość mówi
na przykład: Zapal sobie. To takie fajne – i z reguły bez trudu wygrywa.
Jose Silva (1914–1999), Amerykanin z miasta Laredo w Teksasie, stworzył
rzeczoną metodę, chcąc pomóc swoim dzieciakom w nauce. Nie mając Ŝadnego
wykształcenia psychologicznego nie wiedział, Ŝe to, co sobie zamyślił, jest
niewykonalne, i dlatego osiągnął sukces (historia typowa dla przełomowych
odkryć). Sednem metody jest wprowadzenie fal mózgowych w stan dominującej
częstotliwości alfa (jak podczas relaksu lub snu), ale przy pełnej świadomości.
MoŜna wtedy „porozmawiać” ze swoją podświadomością, aby np. przekazać jej
swoje Ŝyczenia. Oczywiście trzeba się nauczyć dialogu – podświadomość myśli
obrazami, nie rozumie słowa „nie”, a co najgorsze – pojmuje wszystko całkiem
dosłownie, nie wyczuwając Ŝadnych niuansów. Dlatego kaŜdy powinien bardzo
uwaŜać, czego sobie Ŝyczy – o czym będzie mowa poniŜej.
W stanie alfa moŜna bez trudu wpływać na czynności organizmu, które
według powszechnego mniemania nie podlegają naszej woli. Dla przykładu
ciśnienie krwi moŜna sobie obniŜyć w ciągu kilkunastu sekund. Zrozumiałem
jednak prędko, Ŝe ingerowanie w działanie organizmu jest głupotą, podobną do
chęci centralistycznego sterowania ekonomią. To zbyt skomplikowane zadanie
dla świadomości, tymczasem podświadomość radzi sobie z nim bardzo dobrze.
Inna rzecz, jeśli chce się zmienić jeden element – np. pozbyć się nałogu. Tak
piętnaście lat temu rzuciłem palenie papierosów. Najpierw odbyłem „zasadniczą
rozmowę” ze swoją podświadomością, później przez miesiąc poświęcałem pięć
minut dziennie na utrwalenie sugestii… jednocześnie spokojnie paląc dalej.
Wyznaczonego dnia wstałem z łóŜka jako człowiek niepalący, nie odczuwając
Ŝadnego dyskomfortu, bo przez miniony miesiąc podświadomość przestawiała
stopniowo mój metabolizm. Dla porównania dodam, Ŝe kiedy zastosowałem
Metodę Silvy do odchudzania, przez 3 miesiące zrzuciłem kilkanaście kilo, lecz
odbiło się to na moim zdrowiu. Dziś juŜ wiem, Ŝe źle to zaprogramowałem,
poniewaŜ nie chodzi o pozbycie się kilogramów, lecz centymetrów obwodu. To
dobry przykład na brak rozumienia niuansów przez podświadomość.
Wróćmy jednak do Mathesona. OtóŜ na kursach Metody Silvy opowiada się
ku przestrodze następującą historię. Pewien facet programował sobie beztrosko,
Ŝe chce otrzymać 10 tys. dolarów. Jego podświadomość, zapewne w desperacji,
66
spowodowała wypadek, w którym ów nieszczęśnik stracił rękę, ale za to zyskał
powyŜszą kwotę z ubezpieczenia. CzyŜ to nie Matheson w stanie czystym?
NiezaleŜnie od tego, czy powyŜsza opowieść jest prawdziwa, czy nie, faktem
jest, Ŝe podobne historie się zdarzają. Co więcej, zdarzały się zawsze, zupełnie
niezaleŜnie od manipulacji umysłowych, które opisałem powyŜej. W końcu
podświadomość słucha nas bez przerwy, moŜe tylko mniej uwaŜnie. A jeŜeli
pragnienie jest dostatecznie silne, słucha nas jak, nie przymierzając, znanego
polskiego radia (66,6 MHz), niekiedy z podobnie opłakanym skutkiem.
Literatura i podania zawierają mnóstwo przykładów dobrej woli ludzkiej
podświadomości, która w działaniu zmieniła się w swoje przeciwieństwo. Aby
to zracjonalizować, tworzy się zastępczo zewnętrzny, niezaleŜny czynnik, który
psuje wszystko, czego się dotknie, a przynajmniej jest złośliwie przewrotny.
MoŜe to być Dionizos w micie o królu Midasie, małpia łapka w opowiadaniu
Jacobsa (co mi przypomniał Naczelny), czy teŜ (niekiedy) nasza złota rybka.
Przez wieki dyŜurnym szkodnikiem był diabeł, dŜinn, czy inna paskuda, a dziś,
zgodnie z duchem czasu, moŜe to być facet z pudełkiem, jak u Mathesona. Są to
jednak zawsze tylko i wyłącznie personifikacje podświadomości, która wciąŜ
pragnąc dobra, ciągle czyni zło. Na szczęście to tylko spektakularne przykłady,
efektowne wolty opowiadaczy historii, a na co dzień doprawdy nie jest aŜ tak
źle. Trzeba tylko uwaŜać, czego i jak sobie Ŝyczymy.
Jeśli ktoś chciałby planować Ŝyciowe cele bez obawy wewnętrznej dywersji
(to znaczy, po prostu, nie jest masochistą), moŜe zastosować metodę autorstwa
Annegret Meyer. Polega ona na wielokrotnym powtarzaniu sobie następującego
cyklu pytań:
Czego chcesz?
1. Czy to jest Ŝyczenie? (a nie np. stwierdzenie powinności bądź Ŝyczeń
innych osób)
2. Czy to jest pozytywne stwierdzenie? (co chcesz mieć zamiast tego, czego
nie chcesz?)
3. Czy to jest jedna rzecz? (co chcesz mieć najpierw?)
4. Czy to jest konkretne? (jak rozpoznasz, Ŝe juŜ to masz?)
5. Czy to jest realistyczne? (kiedy? w jaki sposób?)
Pytania powtarzamy tak długo, aŜ doprowadzimy wszystkie odpowiedzi do
krystalicznej jasności – jest wtedy szansa, Ŝe i podświadomość zrozumie, czego
od niej oczekujemy. Warto zauwaŜyć, Ŝe koncentrujemy się tylko na jednej
rzeczy na raz – to najbardziej podstawowa zasada.
Dobrze pamiętać, Ŝe wszystkie nasze poczynania zaczynają się w głowie.
Szczęściarza i pechowca róŜni przede wszystkim sposób myślenia, a więc chyba
warto nauczyć się obracać trybiki w mózgu we właściwy sposób. Intel inside
jest lepszy od enemy within – jeśli, rzecz jasna, nie wiąŜe się to z koniecznością
cyborgizacji.
Andrzej Prószyński
67
28. Heros z przeciwka
Fantastyczne seriale są ostatnio coraz lepsze. Zblazowany widz ma w czym
wybierać, uruchamiając bezlitosną, darwinowską selekcję. Z istną przykrością
przeczytałem w NF (1/2011), Ŝe serial Flashforward, który zdąŜyłem polubić,
odszedł do niebytu po pierwszym sezonie, i to z powodu tych przymiotów, za
które go chwaliłem. Wygląda więc na to, Ŝe będę musiał polubić coś innego.
Dość jednak tych narzekań. Jak donosi radio Erewań, Kijew eto toŜe krasiwyj
gorod (zwłaszcza oglądany w promieniach gamma i rentgenowskich). I jeŜeli
ktoś uzna, Ŝe z Kijowa blisko juŜ do Odessy (tej w stanie Teksas), moŜe bez
większych zahamowań zająć się dla odmiany oglądaniem dwóch pierwszych
sezonów serialu Herosi – na w sumie dziesięciu płytach DVD.
Serial stał się na tyle popularny, Ŝe wydano (takŜe po polsku) ksiąŜkę Herosi
i filozofia (spotkało to równieŜ Czystą krew i parę innych seriali, a takŜe duŜo
wcześniej Matrix). Zmroziło mnie to lekko i po zastanowieniu postanowiłem
z premedytacją nie czytać tej ksiąŜki, aby nie zamieniać swoich spontanicznych
impresji na jedynie słuszną wykładnię. Zatem pytania typu Czy superherosi są
potrzebni? pozostawię tutaj bez odpowiedzi. Natomiast z ostatniego Shreka
dowiadujemy się, Ŝe nawet ktoś, kto nie zmienia gaci, moŜe zmienić świat.
Spieszę więc donieść, Ŝe tym bardziej mogą tego dokonać superherosi obdarzeni
nadludzkimi, a nawet nadogrowymi mocami. Gdyby ktoś jednak miał jakieś
wątpliwości, serial rozwiewa je bez śladu.
Z jakiegoś powodu w róŜnych miejscach świata rodzą się superbohaterowie.
KaŜdy z nich ma całkiem inny talent – jeden lata, drugi przenika przez ściany,
trzeci jest niewidzialny, itd. Jest teŜ dwóch takich, którzy przejmują supertalenty
od innych – jeden pokojowo, ucząc się ich przez przebywanie w pobliŜu, za to
drugi brutalnie – przez wypatroszenie mózgu kolegi-herosa. Ów gwałtownik
nazywa się Sylar (pseudonim od marki zegarka sprzed stu lat) i jest dyŜurnym
czarnym charakterem serialu (w tej roli Zachary Quinto vel młody Spock).
W przeciwieństwie do tej róŜnorodności całkiem naturalnym wydaje się fakt,
Ŝe większość naszych herosów pochodzi z kilku superutalentowanych rodzin.
Co ciekawe, ich seniorzy, w większości pozbawieni szczególnych przymiotów,
załoŜyli w swoim czasie, wraz z grupą zaufanych znajomych, zakonspirowaną
Firmę do sprawowania kontroli nad potencjalnie niebezpiecznymi zdolnościami,
z główną siedzibą we wspomnianej teksaskiej Odessie. Pod względem metod
działania przypomina ona mocno złowrogi Wydział z filmu Push. Na porządku
dziennym są tu uwięzienia, implantacje, eksperymenty oraz czyszczenie pamięci
przez pewnego Haitańczyka, którego obecność zawiesza teŜ inne supertalenty.
Jak we wszystkich tego typu historiach, zachowany został podział na tych
dobrych i tych złych. Nie połoŜono jednak na to, na szczęście, nadmiernego
nacisku. Oprócz postaci kryształowo czystych i socjopatycznych potworów
68
(Sylar) mamy teŜ postaci niejednoznaczne, przeŜywające moralne dylematy, lub
teŜ usiłujące zachować neutralność.
Odkrycie superbohaterstwa w skali globalnej zaczęło się podobno od mapy
genetycznej człowieka, która w jakiś zaiste cudowny sposób przekształciła się
w mapę geograficzną, ukazującą szczegółowo miejsca występowania fenomenu.
Hinduski genetyk nazwiskiem Suresh napisał o tym ksiąŜkę, wyjechał do USA
w poszukiwaniu superherosów i odkrył wspomnianego wyŜej Sylara, stając się
jego pierwszą ofiarą. Mohinder Suresh, syn badacza i teŜ genetyk, wyruszył
jakiś czas później jego śladem do Ameryki, stając się głosem nauki w Herosach.
Kluczową postacią serialu jest Japończyk Nakamura o wielce trafnym
imieniu Hiro (Masi Oka). Potrafi on manipulować czasoprzestrzenią, co oznacza
zdolność podróŜowania w czasie i/lub przestrzeni, zatrzymywania czasu oraz
odwiedzania równoległych rzeczywistości. Dzięki temu mamy moŜność
oglądania róŜnych wersji wydarzeń i zrozumienia, jaka jest stawka sprzecznych
dąŜeń antagonistów. Hiro jest takŜe główną postacią komiczną Herosów poprzez
swój rozbrajający entuzjazm, wyraŜający się najczęściej w bardzo spontanicznej
mimice i zachowaniach. Zabawny jest zwłaszcza kontrast owej Ŝywiołowości
z typowo japońską powściągliwością jego ojca, który pod względem ekspresji
przypomina raczej mumię niŜ Ŝywego człowieka.
W kadrze powyŜej Hiro woła w euforii Kocham Nowy Jork!, kiedy po raz
pierwszy przenosi się z Japonii prosto na Times Square. Za chwilę spotka go
niespodzianka, gdyŜ znajdzie komiks, opisujący tę podróŜ i dalsze przygody.
Narysował go Isaac Mendez (Santiago Cabrera), malujący w transie kadry
z przyszłości, zwłaszcza te o kluczowym znaczeniu. Dowiadujemy się z nich, Ŝe
Nowy Jork zostanie zniszczony w wybuchu bomby atomowej, co moŜemy
zresztą obejrzeć oczami Hiro, który zawędrował do tej rzeczywistości.
69
Wyobraźmy sobie metropolię po
katastrofie tysiąckrotnie większej od
zamachu z 11 września, morze ruin
i nowego prezydenta wyniesionego do
władzy przez ten kataklizm – znane
teorie spiskowe w pas się tu kłaniają.
Prezydentem zostaje jeden z herosów
(choć niekoniecznie właśnie ten, który
spodziewał się nim zostać), a Ŝeby
było ciekawiej, wprowadza od razu
ustawę przeciw superbohaterom. Jest
ona znana jako ustawa Lindermana, mafiosa z Las Vegas i jednego z załoŜycieli
Firmy, a obecnie senatora USA (Malcolm McDowell). Gołym okiem widać, Ŝe
świat zmienił się na gorsze, a postaci serialu stają się wyraźnie antypatyczne.
Nawet Hiro jest ponury jak grobowiec pogrzebanej nadziei. Ta jednak umiera
ostatnia, a nasz bohater, jak by nie było, ma jeszcze moŜliwość manewru.
Objawia się więc w przeszłości jednemu z herosów, by przekazać mu
tajemnicze przesłanie: Ratuj cheerleaderkę, ratuj świat! Jak się okazuje, chodzi
o Claire Bennet z Odessy w stanie Teksas (Hayden Panettiere), która ma dar
niezniszczalności, kluczowy dla dalszego rozwoju wydarzeń. Nie będę ich
oczywiście streszczał – cała historia zgrabnie zamyka się w pierwszym sezonie.
Drugi sezon zaczyna się dość dziwnie – sprawia wraŜenie, jakby opuszczono
jeden lub dwa odcinki. I rzeczywiście – brakujący fragment pojawia się pod
tytułem Cztery miesiące wcześniej dopiero jako odcinek ósmy z jedenastu. Dość
dziwny to zabieg, lecz, jak się okazuje, usprawiedliwiony. Bije teŜ w oczy, Ŝe
ten sezon jest znacznie krótszy od pierwszego. Wyjaśnienie tego faktu jest, jak
dla mnie, dość niesamowite. OtóŜ w 2007 roku miał miejsce strajk scenarzystów
i dalsze losy serialu stanęły pod znakiem zapytania. Jego twórcy nie wiedzieli,
czy będzie jakiś ciąg dalszy, a sezon nie został całkowicie ukończony. Zamknęli
więc akcję przy pomocy nakręconego juŜ materiału, skazując na zagładę kilka
dalszych, juŜ zmontowanych odcinków. Gdybym się o tym nie dowiedział z
dodatków na ostatniej płycie, nigdy bym się nie domyślił, Ŝe oglądałem plan B,
a nie właściwy sezon, tak dobrze wszystko wypadło. Natomiast twórcy serialu
urośli w moich oczach do rangi superherosów odpowiedzialności wobec widza.
Tym razem potencjalna katastrofa jest duŜo większa, niŜ porzednio – niemal
cała ludzkość ma zginąć w pandemii, zaleŜnie od tego, czy uda się złapać, czy
teŜ nie, upadającą fiolkę z wirusem. Wygląda na to, Ŝe jedna z wersji naleŜy do
planu A, zaś druga do planu B, a więc nasze przyszłe istnienie okazuje się, być
moŜe, zaleŜne od strajku scenarzystów. Panowie, opamiętajcie się więc, póki
jeszcze czas!
Innym interesującym wątkiem tego sezonu jest przedłuŜająca się wizyta Hiro
w XVII-wiecznej Japonii. Spotyka tam swojego idola Takezo Kensei, bohatera
japońskich legend. Niestety, jak zwykle w takich razach, ów okazuje się kimś
70
zupełnie innym, bez chęci do heroizmu, a w dodatku jeszcze Europejczykiem.
Hiro (zwany przez niego karpiem) ma z nim istny krzyŜ pański, starając mu się
wpoić superbohaterstwo, z wielce dwuznacznym skutkiem.
Serial ogląda się znakomicie. Ma on znacznie więcej wątków niŜ te, które
udało mi się, wielce wybiórczo, zasygnalizować, a takŜe duŜo więcej bohaterów,
z przedrostkiem super lub nie. Do 2010 r. wyemitowano w sumie cztery sezony
– mam nadzieję, Ŝe równieŜ pozostałe dwa uda mi się w przyszłości znaleźć na
półce z DVD.
Andrzej Prószyński
P. S. MoŜe przynajmniej wymienię kilku innych superherosów i ich talenty.
Niki Sanders ma dziwne rozdwojenie jaźni – jej alter ego, Jessica, to sexy killer
o nadludzkiej sile – a jej syn, Micah, kontroluje bez trudu dowolne mechanizmy.
Policjant Matt Parkman jest telepatą, Nathan Petrelli lata jak odrzutowiec, a jego
brat Peter przyswaja cudze supertalenty. Wszystkich moŜna ujrzeć na plakacie
poniŜej. W drugim sezonie pojawiają się trzy nowe superbohaterki – jedna miota
błyskawice, druga wywołuje śmierć wszystkich w pobliŜu, jeśli się zestresuje,
trzecia zaś ma talent natychmiastowego naśladownictwa (akrobacja, sztuki
walki, itp.). Jest teŜ jeden autentyczny nieśmiertelny, ale kto to – nie zdradzę.
Herosi (Heroes), serial TV
twórca serialu: Tim Kring
ocena FilmWeb: 7,7, IMDb: 7,4
sezon 1 (Vol 1: Genesis, 2006-2007):
23 odcinki, 6 DVD,
sezon 2 (Vol 2: Generations, 2007):
11 odcinków, 4 DVD
Obsada – na pierwszym planie:
Hiro Nakamura (Masi Oka),
Claire Bennet (Hayden Panettiere);
za nimi od lewej:
Peter Petrelli (Milo Ventimiglia),
Niki Sanders (Ali Larter) i jej syn
Micah Sanders (Noah Gray-Cabey),
Matt Parkman (Greg Grunberg),
Mohinder Suresh, genetyk
(Sendhil Ramamurthy);
w głębi pośrodku:
Nathan Petrelli (Adrian Pasdar),
Noah Bennet, przybrany ojciec
Claire (Jack Coleman);
ponadto:
Isaac Mendez (Santiago Cabrera),
Sylar (Zachary Quinto),
Linderman (Malcolm McDowell),
Haitańczyk (Jimmy Jean-Louis),
Takezo Kensei (David Anders).
71
29. Koala über alles
Za moich studenckich czasów miałem kolegę, który stawiał wszystkim za
wzór filozofię Ŝycia misia koala. Ów czołowy przedstawiciel ziemskiej fauny
spija sok eukaliptusa, po czym spada na ziemię i leŜy, póki nie wytrzeźwieje.
Wtedy wspina się na kolejne drzewo, i tak dalej. Jak się okazało ostatnio, są teŜ
inni ludzie, którym koala potrafi zaimponować.
Przejdźmy jednak najpierw do filmu Dziewiątki (The Nines) Johna Augusta,
scenarzysty związanego najbardziej z Timem Burtonem (DuŜa ryba, Gnijąca
panna młoda, Charlie i fabryka czekolady). Jego debiut reŜyserski w długim
metraŜu przypomina jednak raczej Lyncha niŜ Burtona. Fabuła jest mocno
tajemnicza i porządnie zagmatwana, choć (w przeciwieństwie do dzieł Lyncha)
w trakcie rozwoju akcji dowiadujemy się coraz więcej. Nie oznacza to jednak,
Ŝe wszystko staje się jasne – otoczka tajemniczości ma się równie dobrze na
początku, jak i na końcu filmu, dostarczając widzowi cały czas sporo frajdy.
Całość złoŜona jest z trzech historii dziejących się w trzech zazębiających
się, a więc nie do końca równoległych rzeczywistościach, z trójką głównych
postaci obsadzonych w trzech róŜnych rolach kaŜda. Symbolizuje to początek
filmu, w którym główny bohater splata sznureczek z kilku zielonych nitek, aby
obwiązać go sobie wokół przegubu (patrz plakat poniŜej). W jednej z ostatnich
scen zdejmuje go, lecz co się wtedy dzieje – nie zdradzę. Co interesujące, nitek
tych jest sześć, a nie dziewięć, więc jedna potrójna postać wkręciła się na gapę.
W pierwszej historii Gary, popularny aktor telewizyjny, zostaje umieszczony
w areszcie domowym po tym, jak spala niechcący własny dom. Jego obecne
miejsce odosobnienia naleŜy do Gavina, scenarzysty telewizyjnego z drugiej
historii, kręcącego pilota serialu Knowing w Toronto. Świat serialu to trzecia
historia, a jego bohater, Gabriel, jest znanym twórcą gier sieciowych. Te postaci
to właśnie wspomniane wyŜej trzy róŜne wcielenia głównego bohatera, grane
przez jednego aktora, Ryana Reynoldsa. W kaŜdym z nich towarzyszą mu dwie
kobiety: klawisz / aktorka / Ŝona (Melissa McCarthy) oraz sąsiadka / producent /
nieznajoma (Hope Davis), będąca wspomnianym powyŜej gapowiczem.
Oprócz oczywistych powiązań te historie splatają się jeszcze w inny sposób.
OtóŜ po powrocie Gavina z Toronto obaj z Garym zajmują ten sam dom, nie
widząc się wzajemnie (z jednym wyjątkiem), za to niekiedy słysząc, obaj więc
uznają, Ŝe dom jest nawiedzony. Ten jeden raz, kiedy na siebie wpadają, aby
zaraz znów zniknąć w swoich rzeczywistościach, tylko wzmaga to wraŜenie.
Jeszcze dziwniejszy jest moment, gdy bohaterki serialu Knowing (Ŝona i córka
Gabriela) oglądają na swojej kamerze fragment pierwszej historii, a mianowicie
rozmowę Gary’ego ze swoim klawiszem Margaret, pierwszym wcieleniem Ŝony
Gabriela, Mary. Z kolei jego córka, Noelle, ukazuje się Gary’emu w pierwszej
części filmu i oczywiste jest, Ŝe ona go zna, a on ją widzi po raz pierwszy. Cały
72
czas zresztą zauwaŜamy, Ŝe wiele postaci filmu jest duŜo lepiej zorientowanych
w tym, co się dzieje, niŜ jego główny, potrójny bohater.
Przejdźmy teraz do tytułowych dziewiątek. Siedzący w areszcie domowym
Gary wciąŜ natyka się na tę liczbę – w ogłoszeniach prasowych, rzutach kośćmi,
słownych komunikatach. Ma takŜe w mieszkaniu czerwoną karteczkę z napisem
Look for the NINES. Margaret twierdzi, Ŝe to podświadomość przypomina mu,
kim naprawdę jest – a mianowicie Dziewiątką. Dziewiątką z amnezją, podobnie
jak jego pozostałe dwie mutacje. Dalej rozmówczyni wyjawia mu, co następuje:
Jesteś wielowymiarowym bytem o niemal nieskończonej mocy. Ciało,
w którym przebywasz, to jedno z twoich wcieleń. Twój awatar. (…) Z ciekawości
zstąpiłeś na świat, który stworzyłeś. Jedną myślą moŜesz go zniszczyć. UwaŜaj,
nie myśl o tym. Masz w ręku wszystkie atuty. Ludzie modlą się do ciebie, Ŝebyś
o nich nie zapomniał. I dalej: Wszyscy jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być.
Poza tobą.
Czy więc nasz bohater jest Bogiem? Niezupełnie, bo Bóg jest Dziesiątką, zaś
Gary / Gavin / Gabriel jest bogiem przez małe b, czy teŜ moŜe prawie bogiem.
Recenzent FilmWeb odebrał to jako przenośnię: aktor stwarza jedną postać,
scenarzysta wiele, a twórca gry sieciowej cały wirtualny świat, w którym jest
bogiem, bo zna wszystkie kody. Oczywiście, z pewnością tak jest. Patrząc
jednak z pozycji sf, moŜna bez trudu potraktować te historie dosłownie. Co
więcej, nie jest to przecieŜ nowy pomysł. Czytałem swego czasu opowiadanie,
w którym Bóg (Dziesiątka) wcielił się w człowieka i zapomniał, kim jest, ku
zgryzocie niebian. Wszyscy pamiętamy teŜ faceta w białym garniturze z trylogii
Matrix. W tej więc (najprostszej) interpretacji bohater filmu Dziewiątki byłby
graczem z wyŜszego poziomu (co teŜ juŜ było wielokrotnie wałkowane, np.
w filmie Trzynaste piętro, 1999). Graczem, którego przyjaciele (teŜ Dziewiątki)
chcieliby zabrać ze sobą do domu. W trzeciej części Sierra mówi do niego:
Jesteś uzaleŜniony od tej planety i jej mieszkańców. Bez trudu stworzyłeś
wszechświat. Najpierw nie zaglądałeś tu często. Zerknąłeś na neandertalczyków,
poprzesuwałeś kontynenty. Potem się wciągnąłeś. Zacząłeś tworzyć bohaterów.
Niewolników, królów, mesjaszów. Grałeś bez przerwy. (…) Zapomniałeś, kim
jesteś. Nic tu nie jest prawdziwe. Nie mogliśmy wyrwać cię siłą. To twój
wszechświat i twoje zasady. Dlatego pokazaliśmy ci, jak zły jest ten projekt.
Wróćmy jeszcze na zakończenie do Margaret i jej opisu rzeczywistości.
Zdradza ona naszemu bohaterowi, Ŝe ludzie to Siódemki, a małpy są Szóstkami.
Kim zatem są Ósemki? OtóŜ okazuje się, Ŝe są nimi misie koala, bo mają
zdolności telepatyczne i kontrolują pogodę.
Jak przełknąć taką informację? Albo reŜyser, tak jak mój kolega ze studiów,
uległ fascynacji tym niefrasobliwym gatunkiem, albo cały film jest totalną
zgrywą, co byłoby kolejną, trzecią juŜ, interpretacją Dziewiątek. Dylemat w sam
raz na pierwszego kwietnia. A moŜe oznacza on po prostu, Ŝe jestem trochę
uprzedzony do misiów koala?
Andrzej Prószyński
73
P. S. Właściwym debiutem reŜyserskim Johna Augusta był krótkometraŜowy
film God (1998), oceniony na FilmWeb jednogłośnie (tzn. głosem jednej osoby)
jako bardzo dobry (8,0). Bohaterka filmu
rozmawia codziennie z Bogiem, i to całkiem
dosłownie, przez telefon. Interesująca ciągłość
problematyki, czyŜ nie? W dodatku tę postać,
imieniem Margaret, gra Melissa McCarthy,
zupełnie tak samo jak w pierwszej części
Dziewiątek. Wiadomo, Ŝe rolę Margaret/Melissy/Mary reŜyser napisał specjalnie
dla niej i Ŝe są rówieśnikami (ur. w sierpniu 1970, oboje na zdjęciu). W drugiej
części filmu Melissa gra samą siebie, a scenarzysta Gavin to alter ego Augusta
(por. zdjęcie i środkową część plakatu poniŜej). Jak czwarta historia, prawda?
Dziewiątki (The Nines), 2007
ocena FilmWeb: 6,3/10, IMDb: 6,6/10
scenariusz i reŜyseria: John August
muzyka: Alex Wurman
zdjęcia: Nancy Schreiber
gatunek: dramat, thriller, sf
czas trwania: 95 minut
dystrybucja DVD: ITI Home Video
nominacja do Saturna (2008) –
– najlepsze wydanie DVD
w polskiej edycji: tylko zwiastun!
Obsada:
Ryan Reynolds (Gary/Gavin/Gabriel –
– na plakacie od lewej do prawej)
Melissa McCarthy
(Margaret/Melissa/Mary)
Hope Davis (Sarah/Susan/Sierra)
Elle Fanning (Noelle, córka Gabriela)
Cytat: Brak mi pępka …Kto go nie ma,
jest nienarodzony …Zastanawiam się, czy
Ŝyję …A jeśli jestem Bogiem?
Najkrótsza recenzja: Produkt
lynchopodobny z wkładką metafizyczną.
74
30. Syzyf i walka z wiatrakami
Przygotowując recenzję filmu The Box Richarda Kelly (Informator 261)
dowiedziałem się, Ŝe debiut jego reŜysera, Donnie Darko (2001), uznawany jest
powszechnie za film kultowy. Tym bardziej zaskoczyło mnie, Ŝe nie był on
nigdy wyświetlany w Polsce (poza telewizją), a w postaci DVD został wydany
dopiero 9 lutego 2011 r., juŜ po napisaniu przeze mnie tamtego tekstu. Płytę
znalazłem jedynie w Beverly Hills Video, po czym odczekałem cierpliwie, aŜ
straci tam status premiery. Kiedy w końcu ją wypoŜyczyłem, zbiegło się to
z obejrzeniem przeze mnie innego filmu, a mianowicie Piątego wymiaru
(Triangle, 2009). Z pewnym zdumieniem stwierdziłem, Ŝe oba opowiadają
o pętli czasowej, choć fabularnie róŜnią się od siebie tak bardzo, jak to tylko
moŜliwe. Uznałem więc, Ŝe ich porównanie moŜe być interesujące.
Zacznę od Piątego wymiaru, horroru w konwencji sf (lub odwrotnie). JuŜ
sam polski tytuł jest przeraŜający (znać robotę fachowca), choć samemu filmowi
teŜ nic nie brakuje – trup ściele się gęsto, a groza wyziera z kaŜdego kąta. Grupa
znajomych wypływa jachtem Triangle w krótki rejs wycieczkowy w rejon, jak
moŜna domniemywać, Trójkąta Bermudzkiego. Nagła burza wywraca jacht do
góry dnem, a potem, juŜ przy dobrej pogodzie, pojawia się statek-widmo, wielki
prom pasaŜerski w stylu retro. Rozbitkowie wchodzą na pokład, bezskutecznie
usiłując znaleźć kogokolwiek, co gorsza, wkrótce okazuje się, Ŝe poluje na nich
zamaskowana postać. Tu muszę wyjawić, kto jest tym eksterminatorem – na
szczęście w filmie nie robi się z tego wielkiej tajemnicy. Jest to Jess, grana przez
Melissę George jedna z pasaŜerek jachtu, a dokładniej jej wcześniejsza kopia,
bo wszyscy mieli nieszczęście wpaść w pętlę czasową. Jess odkrywa (ciekawe,
w jaki sposób?), Ŝe jeśli zabije się wszystkich, przewrócony jacht przypływa
ponownie z Ŝywymi rozbitkami; ma więc zamiar za którymś razem nie pozwolić
im wejść na pokład statku i tym samym ich uratować. Wychodzi więc na to, Ŝe
morduje z czystego altruizmu. Film sugeruje znacznie więcej powtórzeń, niŜ
widzimy bezpośrednio – świadczy o tym na przykład stos zwłok tej samej osoby
na jednym z pokładów. Co więcej, cały film okazuje się jedną wielką pętlą, gdyŜ
w finale wracamy do początku akcji i obserwujemy, jak pozornie niewaŜne za
pierwszym razem szczegóły wskakują teraz precyzyjnie na swoje miejsca.
Muszę stwierdzić, Ŝe film robi wraŜenie, a pewne niedorzeczności widoczne
w powyŜszym streszczeniu wynikają tylko z werbalizacji – w końcu medium
filmowe rządzi się innymi prawami niŜ słowo pisane. Zamiast dziwaczności
mamy więc tajemniczość nie poddającą się jednoznacznej interpretacji. W filmie
pada między wierszami sugestia, Ŝe moŜe wszystko to rozgrywa się w umyśle
głównej bohaterki, Jess. Inną ewentualność w jednym z dodatków podpowiada
reŜyser – być moŜe oglądamy Ŝycie pozagrobowe Jess, a dokładniej czyściec, do
którego trafiła. Obie te interpretacje wspiera nazwa statku-widma, Aeolus. OtóŜ
Eol był ojcem Syzyfa, którego nie kończące się wysiłki bardzo przypomniają
75
szarpaninę Jess. Jak by nie było, Piąty wymiar jest niebanalną propozycją, bez
wątpienia odświeŜającą konwencję filmowego horroru, w tym takŜe sposób
wykorzystania ogranych rekwizytów, którymi się ten gatunek posługuje.
Warto tu dodać, Ŝe zaląŜkiem filmu był przebłysk reŜysera, w którym ujrzał
Jess patrzącą ze statku na drugą Jess podpływającą na przewróconym jachcie.
Stąd pomysł pętli czasowej, a poniewaŜ dosłowne powtórzenia byłyby nudne,
zdecydowano o zmianach w kolejnych nawrotach akcji. Z tych dwóch prostych
załoŜeń wypączkowała superpętla Guinessa o złoŜoności węzła gordyjskiego, co
jest niezwykle imponującym osiągnięciem logistycznym. Jak na tego typu film,
jest to chyba dostatecznie waŜki komplement.
Przejdźmy teraz do drugiego filmu, będącego dramatem psychologicznym
przebranym za sf (lub odwrotnie). Tytułowy Donnie Darko (Jake Gyllenhaal)
jest inteligentnym i wraŜliwym licealistą, jest teŜ schizofrenikiem, co pozwala
mu widzieć rzeczy niedostrzegalne dla innych – na przykład dwumetrowego
królika imieniem Frank. W odróŜnieniu od swego popularnego archetypu rodem
z Alicji, jest to królik w wersji darko, ponury i złowrogi (patrz plakat poniŜej).
Sugeruje Donniemu, Ŝe jest przybyszem z przyszłości, wygląda jednak na to, Ŝe
jest takŜe przybyszem zza grobu. Pewnej nocy wywabia Donniego z domu, aby
mu oznajmić, Ŝe koniec świata nastąpi dokładnie za 28 dni, 6 godzin, 42 minuty
i 12 sekund, a mniej precyzyjnie w Halloween AD 1988. Przy okazji ratuje mu
Ŝycie, bo wkrótce potem pokój Donniego zostaje doszczętnie zniszczony przez
spadający znikąd silnik samolotu.
W tej sytuacji trudno się dziwić, Ŝe nasz bohater spełnia w rewanŜu pewne
polecenia Franka, który wyraźnie namawia go do złego. Stąd nasz królik wydaje
się być projekcją podświadomości Donniego, choć z drugiej strony widzimy, Ŝe
jest realną osobą w przebraniu królika. Interesujący jest w tym kontekście dialog
w kinie (w scenie z plakatu poniŜej):
– Czemu nosisz ten głupi kostium królika?
– Czemu nosisz ten głupi kostium człowieka?
Donnie widzi absurdalność świata i usiłuje na to reagować. Sztandarowym
antybohaterem jest tu niejaki Jim Cunningham (doskonała rola Patricka Swayze)
– propagator przede wszystkim samego siebie, a w drugiej kolejności ideologii,
sprowadzającej wszystko do „linii Ŝycia” rozpiętej między strachem i miłością.
Zapatrzona w niego nauczycielka, Kitty Farmer (Beth Grant), wpaja tę doktrynę
na swoich lekcjach, kaŜąc uczniom przykrawać przykłady z codzienności do
tego prokrustowego łoŜa. Gdy przychodzi kolej na Donniego Darko, ten próbuje
protestować, tłumacząc, Ŝe Ŝycie nie jest takie proste. Kiedy nauczycielka grozi
mu jedynką, mówi jej dosadnie i bez ogródek, gdzie moŜe sobie wsadzić to
zadanie. Co następuje potem, kaŜdy moŜe sam sobie łatwo dopowiedzieć.
Protest Donniego przybiera teŜ bardziej radykalne formy (te podpowiadane
przez Franka) – ale to trzeba zobaczyć samemu. Okazuje się jednak, Ŝe walka ze
złem czy absurdem wcale nie musi prowadzić do zwiększenia dobra. Wygląda
więc na to, Ŝe nasz Don Darko po raz kolejny w historii walczy z wiatrakami.
76
Przejdźmy jednak do pętli czasowej. Pod wpływem Franka Donnie zaczyna
interesować się koncepcją podróŜy w czasie i podpytuje o to nauczyciela fizyki.
Ten opowiada mu o tunelach czasoprzestrzennych, czyli mostach EinsteinaRosena, a następnie wyciąga skądś ksiąŜkę The Philosophy of Time Travel
autorstwa emerytowanej nauczycielki Roberty Sparrow (Patience Cleveland),
znanej powszechnie jako Babcia Śmierć, gdyŜ kaŜdego dnia, podczas kolejnej
wędrówki do skrzynki na listy, cudem unika przejechania przez samochód.
Donnie zabiera się do lektury i na rysunku widzi wektor wychodzący z klatki
piersiowej człowieka, kojarzący mu się z włócznią przebijającą tułów. Zaraz teŜ
zaczyna dostrzegać, Ŝe wszyscy wokół niego podąŜają trasami wyznaczonymi
przez odpowiedniki takiego wektora, przypominające do złudzenia wodne istoty
z Głębi Jamesa Camerona. Sam teŜ z rozbawieniem podąŜa za swoim wektorem
i w sypialni rodziców odnajduje ukryty pistolet. Rzecz jasna, nic dobrego z tego
nie wyniknie.
Kiedy zbliŜa się zapowiedziana godzina i minuta końca świata, stało się juŜ
tyle złego, Ŝe powrót do przeszłości wydaje się jedyną nadzieją. I rzeczywiście,
pętla się zamyka, a akcja poprzez tunel czasoprzestrzenny powraca do punktu
wyjścia. Tym razem jednak Donnie nie zrobi tego, co poprzednio, a świat dzięki
niemu pozostanie ocalony – aŜ po dziś dzień.
Oprócz wieloznaczności i interesujących obserwacji obyczajowych atutem
filmu jest klimat podkreślony przez doskonałą ścieŜkę dźwiękową autorstwa
Michaela Andrewsa. Zwraca zwłaszcza uwagę nastrojowa piosenka Mad World
(cover zespołu Tears for Fears) w wykonaniu Gary Julesa i Michaela Andrewsa,
która w grudniu 2003 r. znalazła się na pierwszym miejscu brytyjskiej listy
singli. Prywatnie dodam, Ŝe jest to utwór, w którym z miejsca się zakochałem.
Jako film niezaleŜny, Donnie Darko miał kłopoty z dystrybucją w USA. Sęk
był głównie w tym, Ŝe wymykał się klasyfikacjom i nie miał jasnego przesłania.
Jak sądzę, jego popularność narodziła się w Europie, co jest charakterystyczne
dla wielu wartościowych amerykańskich dokonań, z twórczością Dicka na czele.
Oba omówione filmy opowiadają – choć kaŜdy na swój sposób – o ludzkiej
niemoŜności. ChociaŜ czasem potrafimy nieźle namieszać, w ostatecznym
rozrachunku niewiele z tego wynika. MoŜna sądzić, Ŝe to bardzo przygnębiający
i pesymistyczny wniosek. Ale moŜe tak właśnie jest dobrze – w końcu świat
skutecznych indywidualistów byłby pewnie najgorszym z koszmarów. Myślę, Ŝe
Donnie Darko – przynajmniej pod koniec filmu – zgodziłby się z tą tezą.
Andrzej Prószyński
P. S. Donnie Darko doczekał się kontynuacji S. Darko (Chris Fisher, 2009),
ocenianej jako wtórna. Natomiast dzięki oryginalnemu filmowi wiemy wreszcie,
jak powinno brzmieć zdrobnienie imienia Donald. Co na to opozycja?
77
Piąty wymiar (Triangle)
Australia, Wielka Brytania, 2009
ocena FilmWeb: 6,5/10 (dobry), IMDb: 6,8/10
scenariusz i reŜyseria: Christopher Smith
muzyka: Christian Henson
zdjęcia: Robert Humphreys
premiera: 10 grudnia 2010 (Polska)
27 sierpnia 2009 (Świat)
gatunek: horror, thriller, sf
95 minut
Obsada:
Melissa George (Jess)
Michael Dorman (Greg)
Henry Nixon (Downey)
Rachael Carpani (Sally)
Liam Hemsworth (Victor)
Emma Lung (Heather)
Joshua McIvor (Tommy)
Jack Taylor (Jack)
Donnie Darko
USA, 2001
ocena FilmWeb: 8,0/10
(bardzo dobry)
ocena IMDb: 8,3/10
scenariusz: Richard Kelly
reŜyseria: Richard Kelly
muzyka: Michael Andrews
zdjęcia: Steven Poster
premiera: 19 stycznia 2001
(Świat)
9 lutego 2011 (Polska), DVD
producent DVD: Vitra Film
gatunek: dramat, sf
109 minut
http://donniedarkofilm.com/
Obsada: Jake Gyllenhaal (Donnie Darko), Jena Malone (Gretchen Ross: powyŜej, pośrodku),
Holmes Osborne (Eddie Darko, ojciec), Mary McDonnell (Rose Darko, matka), Maggie
Gyllenhaal (Elizabeth Darko, starsza siostra), Daveigh Chase (Samantha Darko, młodsza
siostra), James Duval (Frank), Patrick Swayze (Jim Cunningham), Beth Grant (Kitty Farmer),
Drew Barrymore (panna Pomeroy), Patience Cleveland (Roberta Sparrow / Babcia Śmierć)
Nagrody: 2001 – najlepszy scenariusz (Catalonian International Film Festival i San Diego
Film Critics Society), nagroda publiczności (Sweden Fantastic Film Festival)
2002 – nagroda specjalna (Academy of Science Fiction, Fantasy and Horror Films), "Silver
Scream Award" (Amsterdam Fantastic Film Festival)
Nominacje: m. in. Saturn (2006) za najlepsze specjalne wydanie DVD (w polskiej edycji
DVD brak jakichkolwiek dodatków, nie mówiąc juŜ o wersji reŜyserskiej, która jest dłuŜsza
od kinowej o około 20 minut)
Kultowy cytat: KaŜda istota na Ziemi umiera sama (Babcia Śmierć do Donniego Darko).
78
31. Ciemność widzę, widzę ciemność!*)
Jak moŜna było wpaść na tak mało filmowy pomysł, nie mam najmniejszego
pojęcia. A co najdziwniejsze, udało się. W filmie Pogrzebany Rodrigo Cortésa
ekran bywa często całkiem ciemny, kiedy zaś coś widzimy, jest to wyłącznie
wnętrze trumny i jedyna postać filmu, Paul Conroy (Ryan Reynolds).
Twórcy filmu podkreślają, Ŝe nie jest to monodram, w nim bowiem aktor
rozmawia z widzami, tu natomiast główny i jedyny bohater usiłuje dodzwonić
się przy pomocy komórki do kogokolwiek, kto zdoła mu pomóc. W ten sposób
telefon staje się drugim, wielogłosym uczestnikiem dialogu.
Z rozmów dowiadujemy się, Ŝe Paul Conroy, kierowca amerykańskiej firmy
transportowej w Iraku, dostał się w ręce porywaczy i został zakopany w tylko im
znanym miejscu. Przez telefon ma załatwić okup, inaczej zostanie pozostawiony
na pewną śmierć. Sytuacja, od której zdecydowanie moŜna zwariować.
Ktoś moŜe zapytać, co to ma wspólnego z fantastyką. Odpowiedź jest prosta:
nic. Sama brutalna prawda. Godzi się natomiast przypomnieć, Ŝe fantastyka od
zawsze interesowała się człowiekiem postawionym w niezwykłej, zwłaszcza
ekstremalnej sytuacji – a z taką tu niewątpliwie mamy do czynienia.
Najbardziej uderzający jest kontrast pomiędzy tym, co widzimy na ekranie, a
reakcjami mniej lub bardziej przypadkowych rozmówców. Do zwykłych ludzi
sytuacja Paula zdaje się w ogóle nie docierać, jak gdyby ten mówił im o inwazji
krwioŜerczych pomidorów. Osoby urzędowe reagują sloganami i profesjonalną
namiastką współczucia, a porywacz wrogością i eskalacją Ŝądań. Najgorszy ze
wszystkich jest jednak przedstawiciel firmy transportowej, który w nagrywanej
rozmowie informuje Paula, Ŝe został dyscyplinarnie zwolniony jeszcze przed
porwaniem, w związku z czym rodzinie nie przysługuje odszkodowanie w razie
jego śmierci. Ot, brutalna kapitalistyczna codzienność.
Mimo skromnych, wręcz ascetycznych środków wyrazu, Pogrzebany przez
półtorej godziny trzyma widza w napięciu. DuŜa w tym zasługa znakomitej gry
aktorskiej Ryana Reynoldsa (o którym pisałem niedawno w tej rubryce przy
okazji Dziewiątek). Cortés nazywa go stradivariusem, który zagra wszystko. Ten
jest za to bardzo skromny i mówi, Ŝe film tworzy reŜyser, a aktor robi tylko to,
co on kaŜe. Faktem jest jednak, Ŝe Reynolds musiał grać w ciasnej trumnie, po
ciemku, oświetlając się zapalniczką i na dodatek ustawiając się w optymalny
sposób do kamery. Ze względu na zdrowie fizyczne i psychiczne aktora zdjęcia
trwały tylko 17 dni i nie było Ŝadnych dubli. Tym niemniej, jak mówi reŜyser,
po nakręceniu całości skóra Reynoldsa była w opłakanym stanie – poobcierana,
poobijana i poparzona zapalniczką. Proszę sobie tylko wyobrazić, jak w jednej
ze scen aktor obraca się w ciasnej trumnie, aby umieścić głowę tam, gdzie przed
chwilą miał nogi – przy akompaniamencie trzeszczenia desek i własnych jęków,
bez wątpienia nie udawanych. A na zakończenie zdjęć elegancki gest, kiedy
*)
Wiem, Ŝe naraŜam się copyrightowi, ale nie mogłem się powstrzymać.
79
Ryan dziękuje wszystkim, Ŝe przez cały czas byli z nim razem w tej trumnie.
Całość godna najwyŜszego podziwu!
Film zdaje się naleŜeć do całkiem nowego gatunku, który nie tyle powinno
się oglądać (bo często nie ma czego), co przeŜywać razem z bohaterem. Akurat
w tym obrazie tematem jest poczucie klaustrofobii – widz ma sobie uświadomić,
jak to jest zostać zamkniętym sześć stóp pod ziemią. Nie wiem, jak by to było
na sali kinowej, lecz siedząc przed małym ekranem dostaje się tylko namiastkę
zrozumienia. Wiem o tym, poniewaŜ stan zbliŜony do klaustrofobii przeŜyłem,
gdy zostałem poddany rezonansowi magnetycznemu (MRI). Zapudłowano mnie
wtedy w długiej i ciasnej rurze, do lewej ręki dając guzik alarmowy. Podobno na
wszelki wypadek, lecz jego obecność była niezwykle krzepiąca. Zdałem sobie
wtedy sprawę, Ŝe nie mógłbym przystać do grotołazów, lecz do dzisiaj nie
wiem, kto jest bardziej normalny – oni czy reszta świata. Niczego podobnego do
przeŜyć z rezonansu nie było mi dane doświadczyć podczas oglądania filmu –
najwyraźniej dystans związany z wygodnym siedzeniem w fotelu uniemoŜliwia
to bardzo skutecznie. Za to Reynolds wspomina, Ŝe cały czas chodził podczas
projekcji – co zrozumiałe, bo dystans w jego wypadku był duŜo mniejszy.
Film przywodzi mi na myśl jeszcze jedno przeŜycie. Kiedy po raz pierwszy
byłem w ParyŜu, wybrałem się na nocne zwiedzanie i zawędrowałem pod spód
WieŜy Eiffla. Kiedy spojrzałem w górę, ujrzałem nad głową 300 m solidnej i
cięŜkiej, lecz doskonale widocznej aŜ po sam szczyt stalowej konstrukcji.*)
Wyobraziłem sobie wtedy, Ŝe ta monstrualna góra metalu spadnie za chwilę na
mnie i przeraziłem się. Było to z pewnością doświadczenie mniej zatrwaŜające
od świadomości sześciu stóp ziemi nad głową, ale podczas oglądania filmu tego
typu strachu takŜe nie poczułem. W sumie to pewnie lepiej.
Andrzej Prószyński
Pogrzebany (Buried), 2010
ocena FilmWeb: dobry (6,7),
IMDb: 7,3
reŜyseria i montaŜ:
Rodrigo Cortés
scenariusz: Chris Sparling
zdjęcia: Eduard Grau
produkcja:
Francja, Hiszpania, USA
gatunek: thriller
czas trwania: 91 minut
Obsada: Ryan Reynolds
(Paul Conroy)
i mnóstwo głosów z komórki
Nagrody: Camerimage (za
zdjęcia), Goya (za scenariusz,
dźwięk i montaŜ)
*)
Zobacz np. http://matematyka.ukw.edu.pl/ap/paryz/02%20Wieza%20Eiffla%20od%20spodu.jpg.
80
32. Plan B z zaświatów
Z ekranizacjami Philipa Dicka róŜnie bywało – często z oryginału zostawał
sam pomysł, od zera wypełniany filmową treścią. Nie inaczej jest i tym razem.
JednakŜe z opowiadania Ekipa dostosowawcza przeniknęło do filmu Władcy
umysłów George’a Nolfi coś jeszcze – trochę oryginalnego klimatu, nieco
gotowych rozwiązań, a przede wszystkim sens autorskiego przesłania.
Jak zwykle u Dicka, chodzi o ukrytą, spiskową naturę świata. Tym razem
jednak nie manipulują nami kosmici, lecz Stwórca we własnej osobie. Niby nic
w tym szczególnie oryginalnego, ale modus operandi… ten mógł powstać tylko
w tym jednym, niepowtarzalnym umyśle.
W opowiadaniu Ed Fletcher spóźnia się do pracy i przyłapuje ekipę Pana B
na dostosowywaniu sektora T137, tzn. poddawaniu go koniecznym przeróbkom.
Natomiast w filmie David Norris przyjeŜdŜa do biura za wcześnie i staje się
świadkiem ingerencji ekipy w umysł wspólnika w biznesie. W obu wypadkach
grupa tajemniczych osobników przy uŜyciu dziwnych przyrządów przekształca
zamarłą w bezruchu rzeczywistość, a przyłapanie ich in flagranti jest skutkiem
błędów popełnionych przez innych funkcjonariuszy NajwyŜszego. Tu z grubsza
kończą się podobieństwa filmu do opowiadania, a zaczynają róŜnice.
Mniejsza z tym, Ŝe Dick nazywa Pana B Starcem, a twórca filmu Prezesem –
to tylko etykietki (podobnie jak moja), bo w obu wypadkach bardzo wyraźnie
dano do zrozumienia, o kogo chodzi. WaŜniejsze jest to, Ŝe Istota NajwyŜsza
działa za pośrednictwem biurokratycznej machiny złoŜonej z niby-ludzkich,
wyraźnie materialnych i omylnych osobników. W opowiadaniu jest to mniej
wyraźne, za to w filmie widzimy wielki biurowiec na Manhattanie, pełen
zapracowanych urzędników i agentów specjalnych dysponujących uzbrojonymi
oddziałami. Coś jakby siedziba SB (z naciskiem na B). Ich metody równieŜ
przypominają wiadome słuŜby, choć z raczej wywaŜonymi środkami perswazji.
śadnej brutalnej przemocy, co to, to nie. Raczej metoda kija i marchewki
z całkiem realną groźbą zresetowania (czyli wyprania mózgu do zera), a przede
wszystkim wyrafinowany system manipulacji rzeczywistością, w teorii
niezawodny. W teorii, bo jak zwykle najsłabszym ogniwem jest człowiek (?).
W opowiadaniu Ed Fletcher widzi świat zdeenergetyzowany na czas trwania
przeróbki: mgła i zastygłe w bezruchu szare kształty, rozpadające się w pył przy
najlŜejszym dotknięciu. W filmie zrezygnowano z tego pomysłu – rejon operacji
jest tu nieruchomy, lecz poza tym wygląda jak zwykle. Wprowadzono za to
system drzwi, za pomocą których (oprócz ich zwykłych funkcji) moŜna
pokonywać spore dystanse w obrębie metropolii – trzeba tylko mieć
odpowiednią wiedzę, a na głowie esbecki speckapelusz (!). Ten pomysł pozwolił
na zaprezentowanie wielu efektownych ujęć (otwarte drzwi, za którymi widnieje
nie to, co powinno), a przy okazji urody Nowego Jorku podczas zaiste
błyskawicznego zwiedzania. Spośród innych gadŜetów zasługuje na
81
wyróŜnienie specnotes pełniący funkcję transcendentalnego superkomputera
oraz tzw. schody Eschera (z kaŜdego ich końca wychodzi się w to samo miejsce,
a mianowicie na dach biurowca Prezesa na Manhattanie).
Przejdźmy wreszcie do tego, co wypełnia film, czyli historii pary głównych
bohaterów i ich perypetii z Funkcjonariuszami. David Norris (Matt Damon)
kandyduje w wyborach na urząd senatora stanu Nowy Jork, jednak przegrywa
w wyniku skandalu. Tym niemniej zostaje zapamiętany i ma szanse w następnej
kadencji, a z czasem takŜe w wyborach prezydenckich. Tak w kaŜdym razie
zakłada Plan, którego pilnuje ekipa urzędników Prezesa. Ów plan co prawda
przewidywał przelotne spotkanie Norrisa z Elise (Emily Blunt), lecz w wyniku
niedopatrzenia agenta Harry’ego Mitchella (Anthony Mackie) spotykają się
ponownie, co zdecydowanie nie miało wchodzić w grę. Wszystko zaczyna się
sypać – nie dość, Ŝe Emily daje Davidowi numer swojego telefonu, to jeszcze
chwilę potem ten odkrywa istnienie Biura i Funkcjonariuszy. Przypadek
kwalifikujący się do zresetowania, co byłoby jednak niezgodne z Planem…
Dają więc Davidowi szansę – ma trzymać się od Emily z daleka. Ten jednak,
oczywiście, ani myśli iść im na rękę. Co prawda dla pewności zabrano mu
kartkę z numerem telefonu, ale co się odwlecze, to nie uciecze... Kiedy po trzech
latach znów się przypadkiem spotykają, zaczyna się rozgrywka pełna podstępów
i efektownych pościgów po Nowym Jorku, o których wspomniałem powyŜej.
A tam, gdzie się kończy gonitwa, zaczynają się schody, co w tym wypadku
oznacza ślepe schody Eschera.
O co więc w końcu chodziło w tym Planie? Nazwijmy go Planem B nie
tylko z racji autorstwa, ale takŜe dlatego, Ŝe poprzedzał go Plan A, w którym
nasi bohaterowie byli sobie przeznaczeni. Coś się jednak pokićkało i wyszło na
to, Ŝe Emily przeszkadzałaby Davidowi w karierze politycznej z prezydenturą
na horyzoncie, a ten przeszkadzałby jej w karierze przyszłej gwiazdy tańca
nowoczesnego. Po tamtym planie musiało jednak pozostać jakieś echo, pchające
ich niepowstrzymanie ku sobie. Czy jednak to zauroczenie, jak w klasyce
romantycznej literatury i filmu, zdoła w końcu pokonać wszelkie przeszkody
i doprowadzić do wyłonienia się Planu C? Tego, rzecz jasna, nie zdradzę.
Jak widać, w filmie (wyraźniej niŜ w opowiadaniu) chodzi o problem wolnej
woli i przeznaczenia. Jeden z Funkcjonariuszy, Thompson (Terence Stamp),
mówi wręcz Norrisowi: Twoje uczucia się nie liczą, waŜne jest to, co ci pisano.
Prezentuje teŜ przy okazji krótką historię rzeczonego problemu. OtóŜ wolna
wola sprawdzała się jako-tako tylko do czasu. W Średniowieczu cierpliwość
Stwórcy się wyczerpała, dał więc ludzkości Renesans i Oświecenie, po czym
z nadzieją spoczął na laurach. Jednak wiek XX zniesmaczył go tak okrutnie, Ŝe
wolną wolę odesłał do lamusa ustanawiając erę sterowania ręcznego in saecula
saeculorum. A na pytanie, czy to dobrze, czy źle, kaŜdy widz musi sam sobie
odpowiedzieć.
Andrzej Prószyński
82
P. S. Warto wspomnieć na marginesie, Ŝe znalezienie aktorki do roli Elise
okazało się prawdziwym wyzwaniem ze względu na to, Ŝe miała być tancerką.
Szukano baletnic z doświadczeniem aktorskim bądź aktorek z doświadczeniem
baletowym, a wybór padł na Emily Blunt, która nigdy nie pobierała lekcji tańca!
Okazała się jednak na tyle zdeterminowana, Ŝe po paru miesiącach morderczych
ćwiczeń (takŜe na siłowni) i wyrzeczeń związanych z dietą potrafiła wypaść
wiarygodnie w scenach z teatru tańca. Przed kamerą wspomina z uśmiechem
swój wysiłek: To było coś – kaŜdego dnia uczyć się czegoś, co cię przeraŜa.
Najbardziej interesujące jest jednak to, Ŝe tancerka jako taka wcale nie była
niezbędna w tej historii – chodziło jedynie, jak sądzę, o wymyślenie zajęcia
moŜliwie najbardziej skontrastowanego z zawodem polityka. Stąd skojarzenie
scenariusza z Planem z samego filmu: nikt nie wie dlaczego, ale tak miało być.
Zostało zapisane. To Przeznaczenie. A reŜyser wraz z ekipą dopilnują, Ŝeby Plan
został zrealizowany. W najdrobniejszych szczegółach.
Władcy umysłów
The Adjustment Bureau (2011)
oceny: FilmWeb 6,6, IMdb: 7,1
produkcja: USA
reŜyseria: George Nolfi
scenariusz: George Nolfi
muzyka: Thomas Newman
zdjęcia: John Toll
gatunek: thriller, romans, sf
czas trwania: 101 minut
Obsada:
Matt Damon (David Norris)
Emily Blunt (Elise Sellas)
Michael Kelly (Charlie Traynor)
oraz Funkcjonariusze:
Anthony Mackie (Harry Mitchell)
John Slattery (Richardson)
Terence Stamp (Thompson)
Donnie Keshawarz (Donaldson)
Anthony Ruivivar (McCrady)
David Bishins (Burdensky)
Obiecanki-cacanki w ramach
happy endu:
Prawdziwy sens planu Prezesa
jest taki, Ŝebyśmy juŜ nie musieli
wytyczać dla was ścieŜek –
będziecie robić to sami.
Philip K. Dick, Ekipa dostosowawcza (Adjustment Team, 1953)
z tomu Przypomnimy to panu hurtowo, Warszawa 1998
83
33. Pariasi i ludzie
W roku 1952 nastąpił przełom w medycynie. Wszystkie choroby stały się
uleczalne przy pomocy jednego, uniwersalnego remedium – przeszczepiania
organów od dawców, klonów tworzonych w tym właśnie celu.
Oczywiście nie w naszym, tylko w alternatywnym świecie, powołanym do
Ŝycia najpierw w powieści Kazuo Ishiguro Nie opuszczaj mnie (Never Let Me
Go), a potem w filmie pod tym samym tytułem.
Autor ksiąŜki jest dobrze znany w Polsce – wszystkie jego utwory są
tłumaczone i wydawane praktycznie na bieŜąco. Urodził się w Japonii, lecz od
piątego roku Ŝycia mieszka w Anglii, co z pewnością pozwala mu widzieć świat
stereoskopowo, z perspektywy dwóch całkowicie róŜnych kultur. Wrócę do tego
interesującego faktu nieco później.
MoŜna byłoby sądzić, Ŝe klony będą hodowane metodą przemysłową, jak
bydło na rzeź (rozwiązanie znane z innych fantazji na ten temat). Tymczasem
Hailsham, gdzie zawiązuje się akcja powieści i filmu, przypomina raczej szkołę
z internatem dla niezamoŜnych, gdzie dzieci traktuje się po ludzku, dając im
wykształcenie i zachęcając do twórczości artystycznej. Ba, mają nawet skrzynki
z osobistymi drobiazgami, zakupionymi na organizowanych przez kierownictwo
wyprzedaŜach. Jednak z ksiąŜki dowiadujemy się, Ŝe jest to ośrodek elitarny,
stworzony przez zapaleńców, pragnących wpoić rodakom pewne standardy
moralne. Do czasu, albowiem po latach Hailsham bankrutuje i idzie pod młotek.
Tymi dobrymi duszami są przede wszystkim kierowniczka ośrodka panna
Emily (Charlotte Rampling) oraz tajemnicza Madame, kompletująca z prac
wychowanków niemniej tajemniczą Galerię. O szczerości ich intencji świadczy
choćby to, Ŝe pannę Emily widzimy pod koniec ksiąŜki i filmu na wózku
inwalidzkim, co w tym świecie jest wielce znaczącym faktem. I cóŜ te anioły
dobroci odczuwają wobec naszych klonów? OtóŜ litość z domieszką wstrętu,
skrywanego, rzecz jasna, skrupulatnie pod powłoką dobrych manier. A inni,
zwykli ludzie? No cóŜ, starają się po prostu nie zauwaŜać problemu, wstydliwie
zepchniętego przez nich na margines. Zresztą wszyscy wiedzą, Ŝe klony nie
mają duszy, podobnie jak inne kłopotliwe populacje w ludzkiej historii (np.
Murzyni). A wspomniana wcześniej Galeria powstała przede wszystkim po to,
by nieśmiało zmierzyć się z tym przekonaniem. A moŜe jednak mają?
W takim świecie dorasta trójka głównych bohaterów: Kathy, Tommy i Ruth.
Jak łatwo zgadnąć, będzie to z czasem trójkąt uczuciowy: dwójka najlepszych
przyjaciół Kathy stworzy związek erotyczny, chociaŜ Ruth widzi, Ŝe Tommy
i Kathy są dla siebie stworzeni. No, ale to osobowość dominująca, więc inaczej
nie potrafi, a łagodna Kathy nie będzie im przeszkadzać. Nawiasem mówiąc,
wychowankowie są zachęcani do seksu (bo to zdrowe, a klony nie mogą mieć
dzieci), choć z drugiej strony personel przejawia zabawną ambiwalencję,
przełamując tabu z mieszanymi uczuciami (tylko w powieści).
84
Po osiągnięciu dojrzałości nasza trójka zostaje skierowana do byłej farmy
zwanej The Cottages (co w filmie przetłumaczono jako Wioska, a w ksiąŜce
bardziej swojsko – Chałupy), gdzie spotykają wychowanków innych ośrodków.
Młode klony rządzą się tam same i mogą np. zwiedzać samochodem Anglię, co
na poprzednim etapie było nie do pomyślenia. Oczekuje się od nich, Ŝe podejmą
ochotniczo pracę opiekuna dawców, a później będą otrzymywać wezwania do
stawienia się na pobranie organów. Odbywa się to w specjalnych szpitalach,
gdzie klonom zapewnia się rehabilitację i pomoc opiekuna. Do czasu, bo po
czwartej donacji (przypadającej przed trzydziestką) tnie się juŜ bez opamiętania,
więc większość dawców wolałaby tego nie doŜyć.
Ten koszmar jawi się Europejczykowi jako absurdalny – dlaczego klony nie
protestują, nie buntują się, nie uciekają? Dlaczego potulnie stawiają się na
kolejne donacje? W jednym z dodatków na płycie DVD Ishiguro mówi, Ŝe jest
to najczęściej zadawane mu pytanie. I wyjaśnia, Ŝe ta sytuacja jest przenośnią.
śe człowiek jest śmiertelny i nic nie moŜe na to poradzić. śe nie ma dokąd uciec
i pozostaje mu tylko przyjąć swój człowieczy los z godnością. Myślę jednak, Ŝe
nie tylko o to chodzi, gdyŜ wymowa powieści bardzo dobrze koresponduje
z japońskim sposobem myślenia. Jak wiadomo, zaledwie półtora wieku temu
Japonia była krajem feudalnym, zamkniętym dla obcych. Późniejsze zmiany (po
tzw. przewrocie Meiji) były wręcz błyskawiczne, ale cóŜ – ludzka mentalność
zmienia się najwolniej. Dziś feudałem jest szef korporacji, a jej pracownicy
wasalami. Przeciętny Japończyk nigdy nie zmienia firmy, z którą się związał –
jest to bardzo źle oceniane, jako rodzaj zdrady bądź nielojalności. Tym samym
japońskie społeczeństwo jest dobrze uporządkowane – kaŜdy zna swoje miejsce
i swą rolę społeczną, a punktem honoru jest rzetelne wypełnianie obowiązków.
Tak właśnie zachowują się klony w ksiąŜce i filmie – są dumne z tego, Ŝe są
dobrymi dawcami bądź opiekunami (a wcześniej uczniami). Boją się śmierci
i cierpienia, ale na pewno poddadzą się seppuku, jeśli tego się od nich oczekuje.
Inną ciekawą sprawą jest to, Ŝe w ksiąŜce ani w filmie w ogóle nie występują
biorcy, nie widać więc ich związku z dawcami. Przyznam, Ŝe podświadomie
oczekiwałem klonów na indywidualne zamówienie, choćby z uwagi na barierę
immunologiczną. Tymczasem wygląda na to, Ŝe w tym świecie klonuje się kogo
popadnie, najpewniej zaś osoby z marginesu społecznego i to pod przymusem
(bo szanujący się człowiek nie dałby sobie tego zrobić – jak sądzą same klony).
Opowieść Ishiguro jest (podobnie jak film) bardzo ściszona i kameralna.
Nastrój jest w niej budowany przy pomocy codziennych drobiazgów i małych
problemów – te wielkie majaczą w tle, choć nie pozwalają o sobie zapomnieć.
To bardzo smutna ksiąŜka i bardzo smutny film, jednak w pewien sposób są one
krzepiące: mówią o wartości kaŜdej przeŜytej chwili i o tym, Ŝe mimo wszystko
wspaniale jest Ŝyć, nawet z toporem nad głową.
Zupełnie inaczej stawia sprawę wcześniejszy film o klonowaniu, Wyspa (The
Island) Michaela Baya. Tu amerykańskie klony zbuntują się bez wątpienia, jeśli
tylko skojarzą, o co naprawdę chodzi. Dlatego podsuwa się im fałszywy obraz
85
świata, utrzymując je w niewiedzy co do ich rzeczywistej kondycji. Mówi się im
mianowicie, Ŝe są ocalałymi z katastrofy ekologicznej, dlatego Ŝyją pod ziemią,
w ogromnym wojskowym bunkrze. Ich świat jest sterylną orwellowską
antyutopią, gdzie dobrobyt jest reglamentowany podług wskazań monitoringu
medycznego. W załoŜeniu wszyscy mieli być kawałami mięsa w śpiączce, ale
okazało się, Ŝe jest to niekorzystne dla zdrowia, więc po wstępnej indoktrynacji /
hipnopedii wybudza się ich, ukrywając ten szczegół przed udziałowcami. To
rzecz jasna doskonale prosperujący interes – klony ludzi, których na to stać,
tworzone są na zamówienie, po ośrodku chodzą więc sobie kopie popularnych
aktorów, sportowców czy polityków, w tym takŜe prezydenta USA. MoŜna teŜ
wykorzystać Ŝeńskiego klona jako zastępczą matkę zamiast męczyć się samemu.
W tym klonowisku codziennie odbywa się fikcyjna loteria, w której główną
(i jedyną) wygraną jest wyjazd na mityczną rajską Wyspę, ostatni nie skaŜony
zakątek świata. Łatwo zgadnąć, Ŝe upragnione przez wszystkich zwycięstwo jest
w istocie wyrokiem śmierci wykonywanym na górnym, medycznym poziomie.
Tę szokującą prawdę odkrywa przypadkowo ciekawski klon Lincoln SześćEcho, główny bohater filmu grany przez Evana McGregora. Nawiasem mówiąc,
Lincoln to nazwisko biorcy, 6 jest kodem Kalifornii, a Echo kolejnego rocznika.
Jego przyjaciółka, Jordan Dwa-Delta (w tej roli Scarlett Johansson) wygrała
właśnie loterię, nie ma więc czasu do stracenia. Lincoln porywa ją z pokoju
w trakcie pakowania i zmusza do wspólnej ucieczki. Udaje im się wydostać na
powierzchnię, więc sytuacja staje się dla szefa ośrodka, Merricka (Sean Bean),
wyjątkowo kłopotliwa. Wynajmuje więc wyspecjalizowane komando, które ma
wytropić i zlikwidować zbiegów. Na szczęście Lincoln ma kumpla pracującego
w obsłudze, którego na dodatek udaje mu się odnaleźć w zewnętrznym świecie.
W takich sytuacjach mówimy zwykle więcej szczęścia niŜ rozumu, chociaŜ to
drugie teŜ ma tu spory udział. Ów kumpel z początku rwie włosy z głowy, ale
potem daje im pieniądze i pakuje do pociągu do LA. Tam odnajdują oryginał
naszego bohatera, Toma Lincolna, lecz ten ich cichcem wydaje. I tu dopiero się
zaczyna. Kto widział Transformersów, będzie wiedział, o co mi chodzi, lecz
pewnie nie uwierzy, Ŝe dwójka zbiegów z komandem na karku potrafi dokonać
bardziej spektakularnej demolki niŜ Autoboty i Decepticony pospołu. A jednak
– Bay, Bay, spokojne LA!
Wyspa odniosła finansową poraŜkę, mimo Ŝe jest całkiem dobrym filmem,
zwłaszcza gdy się go ocenia z perspektywy kina akcji. Jednak porównując ze
sobą oba omówione obrazy odczuwam coś w rodzaju zaŜenowania. Wychodzi
bowiem na to, Ŝe przedstawianie widzowi problemu klonów nie z hukiem, lecz
niespiesznie, w skupieniu, niesie z sobą o wiele większy ładunek dramatyzmu.
Andrzej Prószyński
86
P.S. Tytuł pierwszego filmu nawiązuje do ulubionej
piosenki Kathy z kasety Judy Bridgewater Songs after Dark,
naleŜącej do alternatywnego świata ksiąŜki i filmu. Zawiera
ona utwory: Wanted, Dance With Me, Never Let Me Go,
Moonlight Drive, Light Over The Hill oraz Crying Over
You. Spośród nich w naszym świecie istnieje tylko piosenka
Never Let Me Go, w wykonaniu Jane Monheit (autor Luther
Dixon). MoŜna jej posłuchać w Internecie, na You Tube.
Natomiast na okładce obok widnieje brytyjska aktorka Rae
Baker, a w tle majaczy coś na kształt statuetki Oscara.
Kazuo Ishiguro, Nie opuszczaj mnie, Wyd. Albatros, Warszawa 2005-2011 (3 wydania)
(Never Let Me Go, 2005)
Nie opuszczaj mnie (Never Let Me Go), USA – Wielka Brytania, 2010
ocena FilmWeb: 7,1, IMDb: 7,3
reŜyseria: Mark Romanek, scenariusz: Alex Garland
muzyka: Rachel Portman, zdjęcia: Adam Kimmel
gatunek: melodramat, sf, czas trwania: 99 minut
Obsada: Carey Mulligan (Kathy), Andrew Garfield (Tommy), Keira Knightley (Ruth),
Izzy Meikle-Small (młoda Kathy), Charlie Rowe (młody Tommy), Ella Purnell (młoda Ruth),
Charlotte Rampling (panna Emily), Sally Hawkins (panna Lucy)
oraz jako dwa klony z Wioski: Andrea Riseborough (Chrissie), Domhnall Gleeson (Rodney)
Wyspa (The Island), USA, 2005
ocena FilmWeb: 7,2, IMDb: 6,9
reŜyseria: Michael Bay, scenariusz: Caspian Tredwell-Owen, Alex Kurtzman
muzyka: Steve Jablonsky, zdjęcia: Mauro Fiore, Maurice K. McGuire
gatunek: akcja, sf, czas trwania: 130 minut
Obsada: Ewan McGregor (Lincoln Sześć-Echo / Tom Lincoln),
Scarlett Johansson (Jordan Dwa-Delta / Sarah Jordan),
Djimon Hounsou (Albert Laurent, dowódca komanda), Sean Bean (Merrick), Steve Buscemi
(McCord, kumpel Lincolna), oraz jako klony: Michael Clarke Duncan (Starkweather), Ethan
Phillips (Jones Trzy-Echo), Brian Stepanek (Gandu Trzy-Echo)
87
34. Spolegliwa SI
Z pozoru jest to normalne kino akcji, typu sam przeciw tajnym słuŜbom. Jednak pozory
mylą – film Konspiracja Echelon to dość dobrze znana odmiana science fiction krótkiego
zasięgu – co prawda z nietypowym zakończeniem – osadzona mocno w rzeczywistych, choć
niezbyt dobrze znanych realiach.
Echelon to globalna sieć wywiadu elektronicznego, powstała na mocy porozumienia
USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii, a zarządzana przez amerykańską
„No Such Agency” (NSA). Monitoruje ona w sposób automatyczny większość światowej
komunikacji tekstowej (Internet, e-maile, SMS-y, faksy przy pomocy OCR), poszukując słów
kluczowych. Jest teŜ zdolna przechwytywać wszystkie rozmowy telefoniczne, co teŜ czyni,
lecz analiza tego gigantycznego zbioru informacji napotyka na trudności związane z brakiem
dobrych programów rozpoznawania mowy. Jednak w razie potrzeby kaŜda rozmowa przez
komórkę moŜe być podsłuchana na bieŜąco lub odnaleziona w zarejestrowanych zasobach.
W filmie sieć Echelon ma znacznie pogłębione moŜliwości, gdyŜ przypisuje się jej
moŜliwość dostępu do systemu kamer monitorujących, co w połączeniu z programem
rozpoznawania twarzy daje pewność wytropienia poszukiwanej osoby w kaŜdym miejscu na
świecie. TakŜe w Moskwie, co nie wydaje się zbyt prawdopodobne. Co do świata Zachodu,
nie byłbym jednak niczego pewien.
Widoczne w tle filmu wiadomości telewizyjne donoszą o rozpatrywaniu przez Kongres
USA projektu poprawki dotyczącej rozszerzenia uprawnień inwigilacyjnych tajnych słuŜb.
Później dowiadujemy się, Ŝe została odrzucona jednym głosem, ku zgryzocie szefa NSA,
Raymonda Burke (Martin Sheen). Okazuje się jednak, Ŝe zmartwił się tym ktoś jeszcze…
Główny bohater filmu, Max Peterson (Shane West) otrzymuje anonimową paczkę,
zawierającą nowy model telefonu komórkowego. Zaraz teŜ zaczyna dostawać dziwne SMS-y,
dzięki którym wygrywa spore sumy w kasynie. Oczywiście szybko zostaje namierzony,
a zainteresowanie jego osobą sięga najwyŜszych kręgów wywiadu. Okazuje się, Ŝe nadawcą
SMS-ów jest ktoś z Echelonu…
A teraz (ostrzegam) zdradzę główną tajemnicę filmu. Nie z Echelonu, lecz sam Echelon,
który, jak widać, stał się sztuczną inteligencją. I jak zawsze w takich razach, ma poczucie
misji. Skoro w wyniku feralnego głosowania nie moŜna go upgrade’ować, zrobi to sam, po
uprzednim przekopiowaniu się do innego ośrodka. A Max, specjalista od takich spraw, jest
mu potrzebny do uruchomienia tamtejszego systemu komputerowego. Ten zaś, widząc, Ŝe
grozi nam cybernetyczna dyktatura, przekonuje Echelon, Ŝeby sam się wyłączył. Naprawdę!
A rozstrzygnięcie problemu, czy ta koncepcja jest mądrzejsza, czy teŜ głupsza od Ŝądzy
władzy przejawianej przez sieć komputerową, wolę pozostawić Czytelnikowi.
Andrzej Prószyński
Konspiracja Echelon (Echelon Conspiracy), 2009
ocena FilmWeb: 6,3, IMDb: 5,7
reŜyseria: Greg Marcks
scenariusz: Kevin Elders, Michael Nitsberg
gatunek: thriller, akcja, sf
101 minut
Obsada: Shane West (Max Peterson), Ving Rhames (agent
Dave Grant), Edward Burns (John Reed), Siergiej Gubanow
(Jurij Malanin), Martin Sheen (Raymond Burke)
88
35. Midichloriany atakują!
PoniewaŜ ostatnio stałem się szczęśliwym posiadaczem nagrywarki DVD, moja półka
z rzeczonymi płytami wzbogaciła się o filmy nadawane w telewizji, których nie oglądałem
dotychczas z uwagi na porę emisji urągającą mojemu dobowemu cyklowi biologicznemu.
Tym samym odkryłem zupełnie inny świat, a dokładniej świat filmów jednorazowego uŜytku.
Dobrym przykładem jest tu Śmiercionośny robot Paula Zillera, który co prawda został
sprzedany kilkakrotnie, ale za to pod róŜnymi tytułami, o czym świadczy metryczka poniŜej.
Film jest dość zabawny, choć humor ten raczej nie jest intencjonalny, gdyŜ wypływa
głównie ze schematyzmu akcji, drewnianych dialogów i absurdalności głównego pomysłu
(a raczej sposobu podania go widzowi). W skrócie chodzi o to, Ŝe gdzieś na amerykańskiej
prowincji spada rosyjski satelita zakaŜony jakimś zielonym świństwem, które oŜywia
metalowe przedmioty. Dwaj bracia zgarniają całość z pola i zamieniają na gotówkę na
złomowisku, gdzie niejaki Earl kończy właśnie budowę pięciometrowej figury metalowego
robota w darze dla miasta. Dodając dwa do dwóch, widz zgaduje od razu, Ŝe robot, zwany
pieszczotliwie Golemem, urwie się i pójdzie na wycieczkę, co teŜ się staje. Napędzająca go
zielona maź z Kosmosu ma awersję do nie-metali, ale goni i zabija ludzi, gdyŜ, jak się
okazuje, jest spragniona tablicy Mendelejewa zawartej w naszej krwi. Do takiego wniosku
dochodzi bowiem nauczycielka biologii, Amanda (Nicole De Boer), będąca ozdobą filmu
i obiektem westchnień jednego z braci. Łatwo zgadnąć, Ŝe ów w toku akcji zyska szansę
wykazania się przed swą wybranką, co zostanie przez nią docenione i nagrodzone w finale.
Pomysł oŜywienia martwych przedmiotów spotykamy u Stephena Kinga (Christine,
Maximum Overdrive, a zwłaszcza Maglownica), gdzie jest o tyle racjonalny, Ŝe pozostaje
w jakiej-takiej zgodzie z podstawowymi prawami mechaniki. Tutaj natomiast, kiedy (w pełni
zgodnie z konwencją) stróŜe prawa nie chcą uwierzyć w przekazywane im telefonicznie
rewelacje, nie pomstujemy na ich głupotę, ale przeciwnie, rozumiemy ich w pełni, poniewaŜ
nie da się tego strawić nawet wtedy, kiedy ogląda się to na własne oczy. Chyba, Ŝe owe
zielone mikroby potrafią uŜywać Mocy przez duŜe M, zdolnej poruszać masywne struktury,
jak jakiś rycerz Jedi – stąd moje natychmiastowe skojarzenie z midichlorianami.
Jak moŜna więc przypuszczać, gdzieś, w odległej galaktyce, zaginął bez wieści cały
zbiornik midichlorianów, przeznaczony zapewne dla Akademii Jedi. A poniewaŜ wybrał
wolność, naturalną koleją rzeczy wylądował w Ameryce, gdzie został potraktowany jak
nielegalny imigrant i terrorysta na dokładkę. Co zresztą jest w pełni słuszne i sprawiedliwe.
Andrzej Prószyński
Śmiercionośny robot / Metalowe monstrum
(Metal Shifters / Iron Invader / Iron Golem)
Ocena FilmWeb: 3,6/10 (ujdzie), IMDb: 3,5/10
reŜyseria: Paul Ziller
scenariusz: Paul Ziller, Gary Hawkes
na podstawie opowiadania Paula Zillera
produkcja: Kanada, USA, 2011
czas: 87 minut, emisja: TV Puls
Obsada: Kavan Smith (Jake), Nicole De Boer (Amanda),
Chelah Horsdal (policjantka Jenny), Jesse Moss (Max),
Chris Gauthier (barman Tony), Merritt Patterson (Claire),
Colby Johannson (Ethan), Donnelly Rhodes (Earl),
Don Thompson (Harry), Paul McGillion (szeryf)
89
36. Seksmisja po kanadyjsku
Co prawda przyrzekłem sobie, Ŝe nie będę juŜ pisał o filmach, które
przywędrowały na moją półkę z DVD z telewizji, ten jednak okazał się tak
odświeŜająco zabawny, Ŝe dałem za wygraną. Chodzi o komedię Przynęty
(Decoys), opowiadającą o inwazji grupy ponętnych (przynętnych?) kosmitek na
kanadyjski akademik.
Jak wynika z podsłuchanych rozmów, na ojczystej planecie naszych lasek
płeć męska uległa całkowiej zagładzie, a Ŝeńskie niedobitki przeniosły się do
nas. Przy tym jako istoty zimnolubne postawiły na Kanadę, ze szczególnym
uwzględnieniem uczelni, na której co roku wybiera się Królową Śniegu (Ice
Queen). Oczywiście ich kobiece wdzięki są jedynie perfekcyjnym kamuflaŜem,
pod którym skrywa się prawdziwa powierzchowność przypominająca Ŝywo tę
znaną z Gatunku (a więc film moŜna uznać za parodię owej serii).
Dwaj świeŜo upieczeni studenci, Luke i Roger, są uwodzeni przez sąsiadki
z akademika, Lily i Constance. Luke, ukryty w pokoju dziewczyn, widzi wijące
się macki jednej z nich (i, o zgrozo, brak pępka), po czym dzieli się przeraŜającą
wiadomością z kolegą. Roger jednak ani myśli odpuścić: ma zamiar spotykać się
z Constance i za nic ma wszystkie ostrzeŜenia. Zresztą Luke teŜ mięknie na
widok Lily, aczkolwiek bynajmniej nie we wszystkich fragmentach. Jak widać,
obaj myślą nie tymi głowami, co trzeba (ot, hormony). Dalszy rozwój akcji, to
w większości powracające pytanie – dopadną ich, czy nie dopadną? Tymczasem
Lily uwodzi niezbyt rozgarniętego mięśniaka, Bobby Johnsona, co raczej nie
wychodzi mu na zdrowie. Okazuje się bowiem, Ŝe wspomniane wyŜej macki
słuŜą do zapłodnienia męŜczyzny drogą doustną, a na domiar złego przy okazji
dochodzi do transferu zimna z organizmu kosmitki, co oznacza temperaturę
ciekłego azotu. Następnego dnia delikwent zostaje więc znaleziony ze
wszystkimi członkami zmroŜonymi na amen i trafia do kostnicy. Detektyw
Francis Kirk (niezły zresztą oryginał) podejrzewa Luke’a, jako rywala denata,
przy okazji poznajemy teŜ dawną dziewczynę naszego bohatera, detektyw
Amandę Watts (straszny obciach, toŜ to trzydziestka, jak nie więcej).
Luke postanawia za wszelką cenę udowodnić, Ŝe inwazja rzeczywiście ma
miejsce, w czym pomaga mu przyjaciółka Alex, urocza dziewczyna, której ten
nie postrzega jako istoty płci Ŝeńskiej. Za to konsekwentnie głupieje na widok
Lily, co omal nie kończy się dla niego hibernacją. Na szczęście przypadkowy
ogień powoduje, Ŝe kosmitka wpada w panikę i spontanicznie transformuje się
do naturalnej postaci, wskazując przy okazji swój czuły punkt. Kiedy ginie
następna osoba, Luke juŜ wie, co robić: uzbrojony w palnik koleŜanki ze sztuk
pięknych, asekurowany przez detektyw Amandę, wpada do pokoju, gdzie
zasiada mieszane towarzystwo damsko-męskie (czytaj: kosmiczno-ziemskie)
i Ŝąda wielkim głosem: PokaŜcie swoje pępki! Na to wezwanie, jak się okazuje,
reaguje skwapliwie tylko męska (a więc Bogu ducha winna) część widowni. Co
90
się dalej dzieje, trzeba zobaczyć samemu, bo Ŝadne słowa tego nie opiszą (za
wyjątkiem, rzecz jasna, scenariusza Przynęt).
Kiedy akcja filmu zbliŜała się do finału, pomyślałem sobie mimochodem:
Byłoby całkiem fajnie, gdyby na koniec okazało się, Ŝe… Ciekawe, czy tak się
stanie…? I rzeczywiście – stało się. A przyjemność, jaką przy tym odczułem,
wyklucza łatwe stwierdzenie, Ŝe film jest przewidywalny. Jest on po prostu
zabawny, choć w tej kwestii mogę mówić tylko za siebie. A poniewaŜ kaŜdego
śmieszy co innego, nie dziwi mnie wcale stosunkowo niska jego ocena. Sam
dałbym mu ze dwa punkty więcej, ale to juŜ wyłącznie moja prywatna sprawa.
Andrzej Prószyński
P.S. Film ma kontynuację, Decoys: The Second Seduction (2007), której nie
widziałem. Występuje w niej takŜe Corey Sevier, odtwórca roli Luke’a, co jest
o tyle dziwne, Ŝe ów poległ w końcówce części pierwszej. A moŜe jednak nie?
Cała rzecz w tym, Ŝe kosmitki nie robią chłopakom kuku specjalnie, tylko chcą,
aczkolwiek bez powodzenia, przedłuŜyć swój gatunek. MoŜe tym razem się
udało i Luke został szczęśliwym ojcem (matką?). Wszystkiego najlepszego!
Przynęty (Decoys/Piégés), Kanada 2004
ocena FilmWeb: ujdzie (4,1/10),
IMDb: 4,5/10
reŜyseria: Matthew Hastings
scenariusz: Matthew Hastings, Tom Berry
muzyka: Jim Guttridge, Daryl Bennett
zdjęcia: Daniel Villeneuve
gatunek: komedia, horror, sf
czas trwania: 90 min.
emisja: Polsat, 19.11.2011
Obsada:
Corey Sevier (Luke Callahan)
Elias Toufexis (Roger Reynolds)
Stefanie von Pfetten (Lilly)
Kim Poirier (Constance)
Meghan Ory (Alex)
Marc Trottier (Bobby Johnson)
Richard Burgi (Detektyw Francis Kirk)
Nicole Eggert (Detektyw Amanda Watts)
Cytat:
Luke: Nie wydają ci się dziwne?
Alex: Jeszcze jak! Są piękne, opalone i mają
idealną cerę. MoŜe chociaŜ są głupie?
91
37. Egon Olsen, pierwszy kosmonauta
Seria Gang Olsena to absolutna klasyka komedii i – obok Larsa von Triera – główny
wkład Danii do skarbnicy kina światowego. W latach 1968-81 reŜyserował ją Erik Balling, po
czym cykl został zamknięty Ostatnią misją w 1998 r. Jednak juŜ trzy lata później powstał
Mały gang Olsena, opowiadający o dziecięcych latach głównych bohaterów.
Na ogół tego typu filmy to odcinanie kuponów od zdobytej uprzednio popularności, ten
jednak naleŜy do chlubnych wyjątków. Co więcej, przez uŜytkowników portalu FilmWeb jest
on oceniany nawet nieco wyŜej od oryginalnej serii (8,1 wobec 7,4-7,8). Przyczyną tego stanu
rzeczy jest przede wszystkim doskonały dobór dziecięcych aktorów, przypominających Ŝywo
swoje dorosłe pierwowzory (co widać wyraźnie na plakacie poniŜej), a takŜe, rzecz jasna, cała
gama zwariowanych pomysłów Egona, nie odbiegających poziomem od tych, które śmieszyły
nas w głównym cyklu.
Egon Olsen mieszka w domu dziecka, dość koszmarnym zresztą, postanawia więc dać się
adoptować przez rodzinę milionerów, która zawitała do tej instytucji. Jednak po pomyślnym
wyeliminowaniu konkurentów i wyjeździe z ośrodka okazuje się, Ŝe ma do czynienia z parą
oszustów, która właśnie zdobyła królika doświadczalnego dla Skandynawskiej Kompanii
Rakietowej. Jej celem jest wyprzedzenie Rosjan i wysłanie w Kosmos pierwszego człowieka,
którym oczywiście ma być nasz dziecięcy bohater. W tym miejscu kaŜdy pomyśli sobie: Aha,
bo jest mniejszy i lŜejszy od dorosłego. Nic z tych rzeczy. Jak wyjaśnia Hallandsen, rzekomy
milioner: Najpierw był pies, teraz czas na dziecko. Następna poleci kobieta, a dopiero na
koniec poświęcimy dorosłego męŜczyznę. Nic dziwnego więc, Ŝe podsłuchujący go Egon nie
pali się bynajmniej do czekającego go zaszczytu. Udaje mu się uciec i wrócić do kumpli, po
czym z ich pomocą zrobić skok na walizkę z milionem koron, którym Hallandsen zapłacił za
niego kierownikowi domu dziecka. Potem traci walizkę (rzecz jasna przez Yvonne, przyszłą
Ŝonę, a obecnie dziewczynę Kjelda), następnie próbuje ją odzyskać, przez co trafia do rakiety
na stanowisku startowym, i tak dalej, i tak dalej… A słuszne pytanie, czy Dania rzeczywiście
pierwsza wysłała człowieka w Kosmos, pozostawię perfidnie bez odpowiedzi.
DuŜym atutem filmu jest zachowanie klimatu serii, a takŜe wizualne smaczki w postaci
nawiązań. Kjeld ma juŜ swoją słynną torbę, a Yvonne, w której jest bez pamięci zakochany,
zachowuje się dokładnie tak, jak pamiętamy. Egon Olsen przymierza w samochodzie swoich
nowych „rodziców” melonik i wkłada do ust cygaro, co przypomina podobną scenę z Indiany
Jonesa, gdzie ów znajduje swój słynny bicz i kapelusz. Jeśli dodać do tego idące gęsiego na
tle nieba trzy sylwetki oraz słynną wymianę zdań: Mam plan / Ale ekstra, fani cyklu mogą się
poczuć w pełni usatysfakcjonowani.
Po dwóch latach, w 2003 roku, kontynuację serii przejęli Norwegowie, aczkolwiek z tej
samej wytwórni Nordisk Film. Twórcy nowego (w sumie drugiego) filmu „małego” cyklu
podeszli kreatywnie do pojęcia remake. Gdyby nie liberalizm, jaki w tym względzie cechuje
kinematografię, musiałbym go nazwać bezczelnym plagiatem, bowiem przynajmniej połowa
filmu Gang młodego Olsena i zatopiony skarb jest nieomal identyczna z odpowiednią częścią
obrazu omówionego powyŜej. Dla przykładu oba filmy otwiera scena wykradania metalowej
tacy z ciastkami przy pomocy magnesu na sznurku oraz koparki-zabawki, która najpierw
podsuwa tacę w odpowiednie miejsce. Zabawne jest to, Ŝe w drugim, norweskim filmie
(w przeciwieństwie do duńskiego) koparka jest zbędna, gdyŜ Egon z kumplami podbierają
tacę z długiej galerii, a nie z otworu w suficie. Dalej mamy parę rzekomych milionerów, jak
w pierwszym filmie, oraz identyczną procedurę wyboru wychowanka, podczas której Egon
eliminuje kolejnych rywali dokładnie tymi samymi metodami, co poprzednio. TakŜe sposób
ucieczki Egona z rąk „rodziców” jest identyczny w obu filmach: ukrywa się on wewnątrz
materaca, wycinając uprzednio otwory na oczy i stopy, a następnie przemieszcza się powoli
92
korytarzem zagraconym identycznymi materacami. Mamy teŜ w obu filmach dokładnie taki
sam epizod, w którym kumple Egona idą z dziewczynami do kina, a takŜe kiedy wykradają
walizkę z milionem koron z sejfu kierownika domu dziecka, itepe, itede.
To chyba trochę za duŜo podobieństw, nawet jak na remake. Oczywiście są teŜ róŜnice.
Przede wszystkim gang Olsena jest teraz norweski, a nie duński, a Egon opuszczający miejsce
odbywania kary (w domu dziecka) jest witany inną flagą, niŜ poprzednio. Kjeld zmienia imię
na Kjell, a Yvonne zostaje podmieniona na Valborg, która nie jest juŜ rudą Francuzką, jak do
tej pory (czyŜby w całej Norwegii nie dało się znaleźć ani jednej rudowłosej dziewczynki do
tej roli?) JednakŜe wyboista miłość tych dwojga przetrzymuje pomyślnie ową transformację.
Na koniec wspomnijmy o zasadniczej intrydze – tym razem Egon ma być wykorzystany
jako operator dzwonu nurkowego na tyle wąskiego, aby zmieścić się we włazie zatopionej
niemieckiej łodzi podwodnej i móc podnieść na powierzchnię sejf z kosztownościami. Rzecz
jasna Olsen przy pomocy swego gangu urwie się w powrotnej drodze z cennym łupem – ale
teŜ, zgodnie z konwencją cyklu, w ostatecznym rozrachunku pozostanie z niczym.
Wśród dodatków na płytach DVD spotyka się często alternatywne wersje róŜnych scen.
Drugi z omówionych powyŜej filmów moŜna byłoby śmiało umieścić na płycie z pierwszym
jako alternatywną wersję całości, w sumie trochę gorszą od podstawowej, ale nadal godną
uwagi. To film jakby z równoległej rzeczywistości, gdzie Erik Balling był Norwegiem – i to
jest drugi fantastyczny aspekt tej recenzji.
Andrzej Prószyński
Mały gang Olsena (Olsen Banden Junior)
ocena FilmWeb: bardzo dobry (8,1)
reŜyseria: Peter Flinth
scenariusz: Lars Mering, Anne-Marie Olesen
produkcja: Dania 2001
dystrybucja DVD: Kino Świat
czas trwania: 1 godz. 22 min.
Obsada:
Aksel Leth (Egon), Christian Stoltenberg (Benny), Jacob A.
Bernit (Kjeld), Signe Lerche (Yvonne), Jesper Langberg
(Hallandsen), Ellen Hillingso (doktor Rakowski), Henrik
Lykkegaard (Holm), Henning Sprogoe (ojciec Egona)
Gang młodego Olsena i zatopiony skarb
/ Gang młodego Olsena schodzi pod wodę
(Olsenbanden Junior går under vann)
ocena FilmWeb: niezły (6,3)
reŜyseria: Arne Lindtner Næss
produkcja: Dania, Norwegia 2003
emisja w Polsce: TV Puls, 2011
czas trwania: 1 godz. 31 min.
Obsada:
Aksel Storen Aschjem (Egon), Lars Berteig Andersen
(Benny), Thomas Engeset (Kjell), Julia Charlotte Geitvik
(Valborg), Jakob Schoyen Andersen (Dynamitt-Harry),
Halvor Borgen Lindstad (Herman Hermansen), Finn Schau
(Bang-Johansen), Jan Gronli (major Schultze)
93
38. Sorry, Winnetou
Był taki okres w historii mojej uczelni, kiedy posiedzenia senatu odbywały się w bardzo
nietypowej, wręcz obiadowej porze. Mówiłem wtedy sąsiadowi senatorowi, Ŝe przypominają
mi western, poniewaŜ zaczynają się w samo południe, kończą zaś o 15:10 (do Yumy). Trochę
na podobnej zasadzie z westernem kojarzy mi się produkcja sf, o której piszę tym razem, czyli
film Kowboje i obcy.
Oczywiście Ŝartuję sobie, gdyŜ główną zaletą tego hybrydalnego obrazu jest mocne
osadzenie w obu konwencjach jednocześnie. Gdyby tytułowi obcy byli jakiegoś banalnego,
ziemskiego pochodzenia, byłby to po prostu western i tyle – na dodatek całkiem niezły. Tak
w kaŜdym razie sądzę, nie będąc ani znawcą, ani nawet szczególnym miłośnikiem tego
gatunku filmowego.
W skrócie fabuła sprowadza się do tego, Ŝe Obcy najechali pustynne terytorium Dzikiego
Zachodu w poszukiwaniu złota, przy okazji pałając chęcią eliminacji tubylców, czyli nas.
Dlatego porywają ludzi za pomocą czegoś w rodzaju lassa do swych latających machin, by
następnie na statku szukać ich słabych punktów metodą wiwisekcji. Jednemu z porwanych,
rewolwerowcowi zdobiącemu listy gończe jako Jake Lonergan, udaje się zbiec. Traci jednak
pamięć, co stanowi zawiązanie całej intrygi. Drugim kluczowym punktem jest to, Ŝe ma na
przegubie coś, co nie daje się zdjąć, a potem okazuje się skuteczną bronią na Obcych.
Tymczasem Jake dociera do podupadłego miasteczka dawnych poszukiwaczy złota, którym
obecnie rządzi niepodzielnie hodowca bydła, Woodrow Dolarhyde. Oczywiście przybysz
zostaje prędko aresztowany, przedtem jednak zostaje odkryty przez Ellę Swenson, kosmitkętelepatkę w ludzkim ciele, szukającą sposobu likwidacji Obcych i ich statku. Kiedy podczas
nalotu na miasteczko część mieszkańców zostaje porwana, pozostali jednoczą się, Ŝeby ich
uratować. Po drodze dołączają do nich śmiertelni wrogowie Apacze oraz dawna banda
Lonergana, co jest wydarzeniem całkiem bez precedensu. Ich wspólna walka zmienia
wszystkich zdecydowanie na lepsze, zatem nazwa miasteczka Absolution (Rozgrzeszenie)
okazuje się w pełni przystająca do fabuły.
Oczywiście nie opowiedziałem wszystkiego, a takŜe dokonałem znacznych uproszczeń,
widać jednak, Ŝe z punktu widzenia sf akcja nie jest szczególnie porywająca, przywodząc na
myśl Kieszonkowy komputer dreszczowców science fiction Lema (…i mogą być zniszczeni
przez tłum chłopów z pochodniami…). Efekty specjalne są bardzo dobre, ale to przecieŜ
obecnie standard w tego typu produkcjach. Zwłaszcza obcy są całkiem do rzeczy – z sylwetki
i sposobu poruszania się przypominają ogromne, opancerzone małpy, jednak na brzuchu, pod
pancerzem, posiadają parę dodatkowych rąk do bardziej precyzyjnych działań, co wydaje się
dość oryginalnym rozwiązaniem. Warto nadmienić, Ŝe wytwórnia podobno nękała reŜysera,
Jona Favreau, Ŝądaniami nakręcenia filmu metodą 3D, ten jednak szczęśliwie nie ugiął się,
argumentując, Ŝe westerny powinny być tworzone jedynie tradycyjną metodą.
Atutem filmu jest (a raczej powinna być) doborowa obsada, zwłaszcza Daniel Craig jako
Jake Lonergan oraz Harrison Ford jako Woodrow Dolarhyde. Jeden z recenzentów dość
celnie zaŜartował sobie, Ŝe któŜ inny mógłby obronić Ziemię przed kosmitami, jak nie James
Bond pospołu z Indiana Jonesem. Faktem jest, Ŝe Ford za nic nie chciał nosić kowbojskiego
kapelusza, bojąc się tego typu skojarzeń, nie miał jednak wyjścia – konwencja zobowiązuje.
Craig natomiast został zaangaŜowany podobno z tego względu, Ŝe mocno przypomina Yula
Brynnera (Siedmiu wspaniałych, Świat Dzikego Zachodu i in.). No i dobrze się stało, bo wręcz
idealnie zagrał westernowego twardziela, który z całkowitym spokojem w oczach, na
poziomie odruchów warunkowych, stosuje mniej lub bardziej konieczną obronę własną
(minimum wysiłku, maksimum skuteczności). Skutkiem ubocznym jest jednak to, Ŝe w ten
94
sposób zdominował, a być moŜe nawet zdeklasował resztę ekipy, zmieniając ją w gromadę
statystów. MoŜe trochę tu przesadzam, ale nie tak bardzo.
Zanim film miał swoją premierę na DVD, odkryłem istnienie powieści pod tym samym
tytułem autorstwa Joan D. Vinge. Zwiedziony nazwiskiem uznałem pochopnie, Ŝe mam do
czynienia z literackim pierwowzorem filmu i czym prędzej ją zamówiłem. Zamówiłem, po
czym zaniemówiłem, widząc typowe filmowe czytadło, nie mające nawet nazwiska autorki na
okładce (jak widać na reprodukcji poniŜej). W podziękowaniach na końcu ksiąŜki pisze ona
jednak, Ŝe przedstawiciele wytwórni filmowej, zezwalając na wprowadzenie elementów
nieobecnych w filmie, a z nim niekolidujących, pozwolili rozwinąć skrzydła mojej adaptacji.
Ta deklaracja pozwoliła mi przeczytać całą ksiąŜkę z niejaką nadzieją, niestety jednak płonną.
Oczywiście jest to inne medium, z moŜliwością wyeksponowania myśli bohaterów, a takŜe
rozwinięcia drobnych wątków pobocznych, zasadniczo jednak powieść nie róŜni się niczym
od filmu i z tego punktu widzenia jej lektura jest zwykłą stratą czasu. Przy okazji widać, jak
restrykcyjne są wymagania wytwórni wobec autorów adaptacji – ciekawe, co by się działo,
gdyby podobne zasady stosowano przy przekładaniu powieści na język filmu.
Z dodatków na płycie dowiedziałem się, Ŝe film miał jednak pierwowzór literacki,
dokładniej zaś komiksowy, autorstwa Scotta Mitchella Rosenberga. Na ile mogę stwierdzić na
podstawie angielskiego streszczenia w Wikipedii, róŜni się on dość istotnie od scenariusza,
będąc z nim zbieŜnym jedynie w zasadniczym pomyśle. Wyczytałem tam, Ŝe w komiksie
Obcy szukali srebra, jeŜdŜąc na czymś w rodzaju antygrawitacyjnych motocykli. Zmyślny
kowal przerobił jeden z nich na podkowy, dzięki czemu podkute nimi konie mogły galopować
w powietrzu. MoŜe to niezbyt mądre, ale za to wyjątkowo zabawne. Nie to, co w filmie, który
jest, rzecz jasna, śmiertelnie powaŜny. Warto teŜ zwrócić uwagę na okładkę komiksu z jednej
strony, a z drugiej na plakat filmowy i wtórny wobec niego wygląd ksiąŜkowej adaptacji
(poniŜej). Na górze widać tam lecący poziomo statek Obcych. Cała rzecz w tym, Ŝe w filmie
jest on pionowo ustawioną, walcowatą rakietą, a kadr uwieczniony na plakacie nigdy się nie
pojawia. Widać z tego, Ŝe wpływ komiksu na plakat był większy, niŜ na sam film.
Interesujące jest i to, Ŝe dziełko Rosenberga prawdopodobnie stało się podstawą takŜe
innego, wcześniejszego filmu High Plains Invaders (najwyraŜniej nawiązującego tytułem do
westernu Clinta Eastwooda High Plains Drifter z 1973 r.). Tym razem Obcy przypominają
opancerzone skorpiony z odnóŜami modliszki i są maszynami do wydobywania uranu, co
demonstrują malowniczo na głównej ulicy miasteczka. Ludzie raczej ich nie obchodzą, ale ci,
rzecz jasna, zaczynają do nich strzelać, co powoduje krwawy odwet. W tym filmie teŜ
występuje facet poszukiwany listem gończym, którego egzekucję przerywa nadejście Obcych,
ten jednak jest tak poczciwy, Ŝe trudno uwierzyć w to, iŜ napadał na pociągi (ostatni z nich się
wykoleił, co doszczętnie rozbiło psychicznie delikwenta). Mamy tu mnóstwo kwiatuszków:
miejscowy naukowiec od uranu zgromadził go aŜ pół tony (!) i trzyma go w kilku ołowianych
skrzyniach (które ładuje na wóz bez większego wysiłku jedna osoba). Ten sam delikwent
wspomina powieść Verne’a o trzech ludziach, którzy polecieli na KsięŜyc rakietą kosmiczną
wystrzeloną z armaty. Myślicie, Ŝe to błąd tłumacza? Nic podobnego: w tle słychać wyraźnie
słowa space rocket. I nikt się jakoś nie dziwi i nie dopytuje, o co właściwie chodzi.
Film kręcono w Rumunii, raju niskiego budŜetu. Efekty specjalne, autorstwa Oblique FX,
odbieram z mieszanymi uczuciami. Obce roboty są całkiem fajne, choć przy pracy pokazano
je tylko przez moment (chwila nieuwagi kamerzysty i wielka dziura gotowa). Kulisty statek
kosmiczny, rozkładający spodnią część na wzór płatków kwiatu, jest teŜ całkiem do rzeczy,
lecz coś pokręcono z perspektywą, więc wygląda, jakby był domalowany ręcznie. Fabuła zaś,
co moŜe trochę dziwić, bardziej przypomina film Kowboje i Obcy niŜ komiks pod tym samym
tytułem. Chronologia zaś bezlitośnie podpowiada, kto właściwie od kogo mógł ściągnąć.
Sorry, Winnetou, ale ja tego jakoś nie trawię.
Andrzej Prószyński
95
Scott Mitchell Rosenberg, Cowboys & Aliens (komiks), Platinum Studios 2006
Joan D. Vinge, Kowboje i Obcy (Cowboys & Aliens), tł. Patryk Gołębiowski, Świat KsiąŜki
2011
Kowboje i obcy (Cowboys & Aliens), USA 2011, reŜyseria: Jon Favreau
scenariusz: Mark Fergus, Hawk Ostby na podstawie komiksu Scotta Mitchella Rosenberga
muzyka: Harry Gregson-Williams, zdjęcia: Matthew Libatique
ocena FilmWeb: niezły (5,6), gatunek: Thriller, Western, SF, czas trwania: 1 godz. 54 min.
Obsada: Daniel Craig (Jake Lonergan), Harrison Ford (Woodrow Dolarhyde), Olivia Wilde
(Ella Swenson), Sam Rockwell (Doc), Paul Dano (Percy Dolarhyde), Adam Beach (Nat
Colorado), Keith Carradine (szeryf John Taggart), Noah Ringer (Emmett Taggart), Abigail
Spencer (Alice), Clancy Brown (Meacham), Raoul Trujillo (wódz Apaczów Czarny NóŜ)
Obcy przybywają do Kolorado
(High Plains Invaders)
Kanada, Rumunia 2009, TV
ocena FilmWeb: 3,3 (słaby), IMDb: 5,0
reŜyseria: Kristoffer Tabori
scenariusz: Richard Beattie
muzyka: James Gelfand
zdjęcia: Pierre Jodoin
gatunek: Western, SF
czas trwania: 1 godz. 24 min.
emisja: TVP 1
Obsada: James Marsters (Sam Danville, skazaniec)
Cindy Sampson (Abigail, lekarka, sympatia Sama)
Sebastian Knapp (Jules Arning, uranolog)
Sanny Van Heteren (Rose Hilridge, łowczyni nagród)
James Jordan (szeryf)
Dan Bordeianu (zastępca szeryfa)
Antony Byrne (Gus McGreevey, drugi skazaniec)
Adriana Butoi (Ŝona badacza)
96
39. Pokój z widokiem na wszystko
Uwielbiam takie opowieści: historie, w których do zwykłego świata trafiają
znienacka artefakty o niewyobraŜalnej mocy, banalne drzwi prowadzą do miejsc
dziwnych i odległych, a konstrukcja rzeczywistości zostaje nagle postawiona na
głowie. Jest w tym moŜe coś dziecinnego, ale anomalie zawsze wydawały mi się
o niebo bardziej interesujące od powtarzalnej i nudnej codzienności. Chyba nie
tylko mnie, gdyŜ film, o którym chcę napisać, został wyceniony przez widzów
na 8 punktów w dziesięciostopniowej skali, i to zapewne z podanych właśnie
przeze mnie powodów.
Ten film to Zagubiony pokój (The Lost Room), będący miniserialem, a więc
zapewniający widzowi długotrwały kontakt z intrygującą tajemnicą. Odpowiada
trzem pełnym metraŜom i jako suma trzech filmów został zaprojektowany, zaś
w Polsce był wyświetlany w 6 odcinkach ok. 40-minutowych, co jest uznawane
za normę dla seriali. Dodam jeszcze, Ŝe na moją półkę z DVD trafił jako
wydanie 3-płytowe dzięki Tele 5 oraz programowi Power Producer 2 Gold.
Po tych wstępnych uwagach przejdźmy do fabuły filmu (ostrzegam, Ŝe będą
spoilery). Dnia 4 maja 1961 roku o godz. 13:20 w motelu Sunshine, stojącym na
kompletnym bezludziu, doszło do Zdarzenia, które spowodowało powstanie
anomalii i zmianę rzeczywistości. Z jakiegoś powodu tytułowy pokój nr 10 wraz
z lokatorem podłączyli się do naszego świata, choć nigdy w nim nie istnieli (lub
raczej to Zdarzenie spowodowało bezpowrotne wymazanie ich z naszej historii).
Egzystencja pokoju jest jakby wirtualna, bowiem motel ma tylko 9 pokoi, zaś do
dziesiątego moŜna się dostać tylko mając klucz – i to przez absolutnie dowolne
drzwi posiadające zamek. Jak łatwo się domyślić, z pokoju 10 moŜna teŜ wyjść
przez kaŜde drzwi na całym świecie (z wyjątkiem przesuwnych) – klucz staje się
więc środkiem błyskawicznego podróŜowania. Pokój ten ma wszelkie cechy
komnaty z gry komputerowej – jeśli wyjść z niego i wejść ponownie, ulega
resetowi, to znaczy wszystkie przedmioty do niego przypisane powracają na
swoje z góry określone miejsca. Rzecz jasna oprócz tych, które zostały z niego
zabrane. Natomiast wszystkie rzeczy przyniesione z zewnątrz podczas resetu
znikają bez śladu, co jest jedną z głównych osi rozwoju akcji.
Rzeczy osobiste Lokatora, całkiem zwyczajne w pokoju numer 10, poza nim
nabierają dziwnych, a często złowieszczych właściwości. Grzebień, na przykład,
zatrzymuje czas, bilet autobusowy przenosi na szosę niedaleko motelu Sunshine,
a długopis zabija. Są to tak zwane Obiekty, będące przedmiotem poŜądania
ludzi zwanych kolekcjonerami oraz dwóch organizacji – Zakonu i Legionu.
Pierwsza z nich gromadzi Obiekty jako przedmioty kultu, druga zbiera je w celu
izolacji od potencjalnych uŜytkowników. Wszyscy w swych działaniach stosują
Obiekty, aby przy ich pomocy zdobyć następne, nawet jeśli ostatecznym celem
jest ich neutralizacja. Warto tu dodać, Ŝe Obiekty są niezniszczalne, po czym
rozpoznaje się ich autentyczność – chyba, Ŝe destrukcji dokonuje się w pokoju
97
10, gdzie stają się na powrót banalnymi przedmiotami codziennego uŜytku (nic
z tego jednak nie wynika, bo po resecie i tak wszystko powraca do normy).
Film otwiera epizod sprzedaŜy klucza fagasowi kolekcjonera Kreutzfelda,
przypominający Ŝywo transakcje gangsterskiego półświatka, z wzajemnym
trzymaniem się na muszce włącznie. Kupujący ma jednak w walizce składane
drzwiczki z zamkiem, słuŜące do testowania towaru, co od razu wprowadza
odpowiedni klimat, bo po otwarciu widać, Ŝe prowadzą Gdzie Indziej. Sielankę
zakłóca wtargnięcie innego amatora klucza o ksywce Łasica, uzbrojonego
w śmiercionośny długopis. Kończy się to ogólną masakrą, podczas której klucz
gdzieś znika. Odnajduje go dopiero przybyły na miejsce zdarzenia policjant, Joe
Miller, który ze zdumieniem odkrywa jego niezwykłe właściwości. Podczas
śledztwa i towarzyszących mu przepychanek z kolekcjonerami do Zagubionego
Pokoju dostaje się córeczka Joego, Anna, po czym ulega resetowi i znika bez
śladu. Cała reszta filmu opowiada o próbach jej odszukania, zmuszających
zdesperowanego ojca do zgłębiania na oczach widzów tajemnic pokoju oraz
Obiektów. A są one, trzeba powiedzieć, wyjątkowo zakręcone.
Oprócz wartkiej akcji i atmosfery tajemniczości mamy teŜ wyraziste postaci
ludzi usiłujących sprostać niezwykłej sytuacji, w jakiej się znaleŜli. Jeśli dodać
do tego całkiem dobre aktorstwo, to czego jeszcze chcieć więcej od tego typu
filmu? Dla mnie, w kaŜdym razie, wystarczyło to z nawiązką. Gorąco polecam!
Andrzej Prószyński
Zagubiony pokój (The Lost Room), 2006
ocena FilmWeb: 7,9, IMDb: 8,3
reŜyseria: Craig R. Baxley, Michael Watkins
scenariusz: Christopher Leone i in.
muzyka (świetna): Robert J. Kral
zdjęcia: David Connell
gatunek: fantasy/sf, przygodowy
Odcinki: 1. The Key and the Clock (82 min.)
2. The Comb and the Box (81:40)
3. The Eye and the Occupant (83 min.)
łączny czas trwania: 4 godz. 7 min.
Obsada: Peter Krause (Joe Miller, pośrodku)
Elle Fanning (Anna Miller, pośrodku w tle)
Kevin Pollak (Karl Kreutzfeld, z lewej)
Julianna Margulies (Jennifer Bloom, z prawej)
Dennis Christopher (dr Martin Ruber z policji)
Chris Bauer (Lou Destefano, policjant)
April Grace (Lee Bridgewater, policjantka)
Ewen Bremner (Harold Stritzke – posiadacz
grzebienia zatrzymującego czas)
Peter Jacobson (Wally Jabrowski – posiadacz
biletu przenoszącego w okolice motelu)
Roger Bart (Howard Montague, Łasica)
98
40. Genetyczne piekła Andrew Niccola
Andrew Niccol, urodzony w Nowej Zelandii, a pracujący
w Hollywood scenarzysta i reŜyser, to zdecydowanie nasz
człowiek. Spośród siedmiu filmów, w których powstaniu brał
udział, aŜ pięć to fantastyka, a dwa spośród nich to pozycje
znaczące dla rozwoju filmu SF. I to właśnie o nich chciałbym
dokładniej opowiedzieć.
Pierwszy to znakomity debiut Niccola jako scenarzysty
i reŜysera, klasyczna juŜ Gattaca. Główny bohater, Vincent
Freeman (Ethan Hawke) jest dzieckiem miłości, co w jego
świecie oznacza, Ŝe jest wybrakowany (invalid). Szansę na samorealizację mają
tu tylko osobnicy poczęci in vitro, genetycznie zmodyfikowani na samym
starcie. Co prawda oficjalnie dyskryminacja genowa jest zakazana, ale za to
stosowana powszechnie, bez Ŝadnych wyjątków. Jednak tam, gdzie jest popyt,
pojawia się teŜ szara strefa. Człowiek, którego całkiem słusznie moglibyśmy
nazwać lifterem, kontaktuje Vincenta ze zdesperowanym Jeromem (Jude Law),
genetycznie poprawną, lecz sparaliŜowaną ofiarą wypadku. Ów, w zamian za
zachowanie dotychczasowego poziomu Ŝycia, uŜycza naszemu bohaterowi swej
toŜsamości i zapewnia stałą dostawę materiału genetycznego pod postacią krwi,
moczu, włosów itp. Z kolei Vincent musi ograniczać rozsiewanie własnych
komórek, co oznacza codzienne mozolne zdzieranie łuszczącego się naskórka,
obsesyjne odkurzanie klawiatury komputera itp. W ten oto sposób, pośród wielu
wyrzeczeń (a wspomniałem tylko o niektórych) Vincent realizuje swoje Ŝyciowe
marzenie – zatrudnienie w firmie Gattaca zajmującej się eksploracją Kosmosu,
uwieńczone zakwalifikowaniem się do lotu na Tytana w charakterze nawigatora.
To, co opowiedziałem, stanowi tylko ogólne ramy filmu i pomija większość
zasadniczych wątków. Ukazuje jednak jego główne przesłanie, całkiem zgrabnie
ujęte w haśle reklamowym: There in no gene for the human spirit. Widać teŜ, Ŝe
film nie zestarzał się ani trochę w ciągu minionych 15 lat, wręcz przeciwnie,
jakby zyskał na aktualności. Na tle obecnych dyskusji na temat in vitro jawi się
jako głos bardzo dojrzały i perfekcyjnie wręcz pomyślany. Ogromne brawa!
Na mojej półce z DVD Gattaca stoi jako ksiąŜka z filmem, szósty tom
ostatniej mutacji serii The Best of Science Fiction. Jak zwykle w tego typu
wydawnictwach, nie ma Ŝadnych dodatków na płycie, są tylko drukowane. Te
teŜ nie powalają na kolana – jest to metryczka filmu, kilka biogramów i dwa
artykuły. Dowiadujemy się z nich między innymi, Ŝe Andrew Niccol (co zresztą
kaŜdy chyba czuje) nie potępia bynajmniej genetyki jako takiej, tylko ostrzega
przed jej naduŜywaniem. Znacznie więcej radości sprawiły mi informacje na
FilmWeb-ie na temat pewnych smaczków, które przegapiłem. OtóŜ nazwa
Gattaca składa się z liter A, C, G, T oznaczających nukleotydy w kodzie DNA
(adenina, cytozyna, guanina i tymina). Jerome ma drugie imię Eugene (dobrze
99
urodzony, stąd eugenika), a schody w jego domu przypominają helisę DNA.
Irene Cassini, dziewczyna Freemana, nosi nazwisko badacza Saturna, a od
siebie dodam, Ŝe słowo „Freeman” teŜ brzmi całkiem symbolicznie. MoŜemy
tam teŜ przeczytać, Ŝe Gattaca zajęła w 2002 roku zasłuŜone drugie miejsce w
ankiecie magazynu WIRED na najlepszy film science fiction wszechczasów (za
Blade Runnerem), a NASA uznała go w 2011 r. za najbardziej realistyczny
obraz tego gatunku w historii.
Czternaście lat po debiucie powstał inny film Niccola, określony przez niego
jako bastard child of Gattaca. Poza genetyką opiera się on na obserwacji, Ŝe
pieniądz jest metaforą energii. Jeśli zaś uściślimy, Ŝe mamy na myśli energię
Ŝyciową, uzyskamy fajną zbieŜność fonetyczną: mana/money, będącą w dodatku
gotowym pomysłem na Wyścig z czasem (In Time, 2011).
W świecie tego filmu nauka odniosła znacznie większy sukces niŜ w Gattace
– odkryła gen nieśmiertelności. Gdyby jednak wszyscy Ŝyli wiecznie, podusiliby
się nawzajem w powstałym tłoku. Dlatego nieśmiertelność jest potencjalna, a na
czas Ŝycia trzeba sobie zarobić. Bogacze mają w sejfach miliony (rzecz jasna lat,
nie dolarów), biedacy zaś Ŝyją całkiem dosłownie z dnia na dzień, a czasem
nawet z godziny na godzinę. Jeśli komuś skończy się czas, wyświetlany (jak na
plakacie poniŜej) na przedramieniu, po prostu pada martwy, co w dzielnicach
biedoty jest codziennością. W związku z tym liczebność populacji daje się łatwo
kontrolować przez regulację cen i płac. Widzimy na przykład w filmie, Ŝe bilet
komunikacji miejskiej droŜeje z jednej godziny do dwóch, co oznacza raczej
pozorny dylemat: pobiec, czy umrzeć od razu w autobusie. Zwykły darwiński
kapitalizm, jak mówi jeden z bohaterów filmu, milioner Philippe Weis.
Pomysł, który tu zademonstrowano, jest dość oryginalny, choć nie unikalny
– coś bardzo podobnego zaprezentował Hannu Rajaniemi w ksiąŜce Kwantowy
złodziej (2010). Biorąc jednak pod uwagę długi cykl produkcyjny filmu sądzę,
Ŝe ta zbieŜność moŜe być jedynie dziełem przypadku, co zazwyczaj ładnie się
określa mówiąc, Ŝe idee wiszą w powietrzu. Wróćmy jednak do naszego filmu.
Will Salas (Justin Timberlake), jest biedakiem, który okazuje bezinteresowną
pomoc facetowi afiszującemu się nieostroŜnie z nadmierną ilością many (ponad
sto lat). Jak się okazuje, bogaczowi nie zaleŜy na Ŝyciu, co udowadnia nazajutrz
popełniając samobójstwo – jednak przedtem pozostawia swój majątek świeŜo
poznanej przyjaznej duszy, czyli Willowi, podczas gdy ten śpi smacznie snem
sprawiedliwego. Jak łatwo się domyślić, gest ten okaŜe się niedźwiedzią
przysługą, kiedy Will, zwykłą koleją rzeczy, zostanie posądzony o morderstwo
na tle rabunkowym. Przedtem jednak trochę poŜyje na wysokiej stopie. Przede
wszystkim pojedzie taksówką do dzielnicy bogaczy, tracąc coraz więcej many
na kolejnych bramkach, filtrujących ludzi o odpowiednich dochodach. Potem
zaŜyczy sobie apartament w hotelu, w którym zwykły pokój kosztuje miesiąc za
dobę. Wreszcie pójdzie do kasyna z mocnym postanowieniem ogrania w pokera
paru milionerów – i tu właśnie trafi na wspomnianego powyŜej finansowego
magnata Weisa i jego córkę Sylvię (Amanda Seyfried).
100
Trzeba powiedzieć, Ŝe Sylvia zwróciła juŜ wcześniej uwagę na Willa, który
poprzez odruchowy pośpiech we wszystkich działaniach rzucał się w oczy na tle
rozleniwionego otoczenia. Dalszy rozwój akcji pozwala sądzić, Ŝe zobaczyła
w nim coś jeszcze, bo kiedy Will, zaproszony przez Weisa, zjawił się u nich na
przyjęciu, ochoczo odprawiła ochroniarzy i po raz pierwszy w Ŝyciu dała się
skusić na kąpiel w otwartym morzu, które zawsze miała tuŜ za progiem. Czemu
wcześniej tego nie robiła? Ano dlatego, Ŝe nieśmiertelni boją się ryzyka utraty
Ŝycia w sposób przypadkowy, nie związany z wyświetlaczem na ręce i sejfem
domowym. Stąd w filmie pada zdanie: Człowiek nie jest stworzony do Ŝycia
wiecznego. Za to Will przyzwyczajony jest do balansowania na krawędzi,
w warunkach ciągłego zagroŜenia nagłą śmiercią, co czyni go paradoksalnie
bardziej przystosowanym do egzystencji w tym darwinowskim ustroju.
Tymczasem straŜnicy czasu (czyli po prostu policja) namierzają Willa, gdyŜ
mają moŜliwość monitorowania przepływu many. Kiedy dopadają go na oczach
gości, ten sprytnie bierze Sylvię jako zakładniczkę i ucieka z nią samochodem
na znany sobie teren. Goni ich straŜnik czasu Raymond Leon (Cillian Murphy),
sam pochodzący z nizin, więc tym bardziej zajadły. Wrócimy do tego poniŜej.
Co na to wszystko Sylvia? Z początku jest zbulwersowana, z czasem jednak
zaczyna akceptować sytuację, w której się znalazła. Z pozoru jest to klasyczny
syndrom sztokholmski, zatrąca jednak trochę kliszą z Titanica (biedny chłopak
pokazuje bogatej dziewczynie, jak wygląda Prawdziwe śycie). Jak by nie było,
Sylvii otwierają się oczy i zaczyna razem z Willem walczyć z Systemem, na
dobry początek rabując bank swojego ojca, który poŜałował many na okup. Tak
zaczyna się rewolucja, której kwintesencja jest zawarta w dialogu:
Weis: By garstka Ŝyła wiecznie, tłum musi umierać.
Will: Nikt nie powinien być nieśmiertelny, jeśli umiera choć jeden człowiek.
Jest to oczywiście metafora, która po przetłumaczeniu na zwykły język daje jak
nic ideologię sławnego ruchu oburzonych. Czy teŜ tylko tak mi się wydaje?
Wróćmy jednak do filmu. Czy pamiętacie ten stary dowcip o facecie, który
za wszelką cenę usiłuje wskoczyć do tramwaju w biegu? Kiedy po licznych
amputacjach dokonanych przez koła pojazdu zostaje wreszcie wciągnięty do
środka, odchyla zębami klapę marynarki i woła triumfalnie: Proszę bilety do
kontroli! Całkiem tak samo zachowuje się w filmie zajadły gliniarz ścigający
parę głównych bohaterów – dopada ich w końcu, lecz po drodze zapomina się
podładować maną z samochodowego terminala i wyciąga wszystkie (cóŜ z tego,
Ŝe całe) kończyny. Przy okazji daje prześladowanym moŜliwość podładowania
się zamiast niego, wychodzi więc na to, Ŝe całkiem niechcący spełnia dobry
uczynek. A co z tego wyniknie, naleŜy zobaczyć samemu.
Na marginesie odnotujmy, Ŝe w epizodycznej roli kobiety okradanej z many
występuje Rachel Roberts, odtwórczyni tytułowej postaci – wirtualnej aktorki –
w autorskim obrazie Niccola Simone (2002). Film ten, będący satyrą na światek
Hollywood, nie jest, niestety, tak udany, jak omówione powyŜej.
Andrzej Prószyński
101
Gattaca - Szok przyszłości (Gattaca), USA 1997, ocena FilmWeb: 7,7, IMDb: 7,8
scenariusz i reŜyseria: Andrew Niccol, muzyka: Michael Nyman, zdjęcia: Sławomir Idziak
gatunek: melodramat, thriller, sf, czas trwania: 1 godz. 42 min.
Obsada: Ethan Hawke (Vincent Freeman), Uma Thurman (Irene Cassini), Jude Law (Jerome
Morrow), Gore Vidal (dyrektor Josef), Xander Berkeley (dr Lamar), Jayne Brook i Elias
Koteas (rodzice Vincenta), Loren Dean (Anton Freeman, brat), Alan Arkin (detektyw Hugo)
Wyścig z czasem (In Time), USA 2011, ocena FilmWeb: 6,8, IMDb: 6,6
scenariusz i reŜyseria: Andrew Niccol, muzyka: Craig Armstrong, zdjęcia: Roger Deakins
gatunek: thriller, romans, sf, czas trwania: 1 godz. 45 min.
Obsada: Justin Timberlake (Will Salas), Amanda Seyfried (Sylvia Weis), Cillian Murphy
(Raymond Leon), Vincent Kartheiser (Philippe Weis), Olivia Wilde (Rachel Salas, matka)
Filmografia Andrew Niccola (ur. 1964) (S = scenariusz, R = reŜyseria)
1997: Gattaca - szok przyszłości (Gattaca) S + R
ocena FilmWeb 7,7
ocena IMDb 7,8
1998: Truman Show (The Truman Show)
S
ocena FilmWeb 7,4
ocena IMDb 8,0
2002: Simone (S1m0ne)
S+R
ocena FilmWeb 6,5
ocena IMDb 6,1
2004: Terminal (The Terminal)
S
ocena FilmWeb 7,5
ocena IMDb 7,2
2005: Pan Ŝycia i śmierci (Lord of War)
S+R
ocena FilmWeb 7,6
ocena IMDb 7,7
2011: Wyścig z czasem (In Time)
S+R
ocena FilmWeb 6,8
ocena IMDb 6,6
2013: The Host (czeka na premierę)
S+R
(wg powieści Intruz Stephenie Meyer)
102
41. Pan wrzeszczał, milordzie?
Witajcie w alternatywnym, wiktoriańskim świecie wampirów, wilkołaków
i szalonych naukowców spod znaku MosięŜnej Ośmiornicy. Świecie groteskowo
zabawnym, w którym atak krwiopijcy jest nietaktem towarzyskim, horrorem zaś
źle zawiązany krawat. Witajcie w steampunkowo-nadprzyrodzonym uniwersum
Gail Carriger!
Mowa tu o cyklu Protektorat parasola, składającym się z tomów Bezduszna
(Soulless), Bezzmienna (Changeless), Bezgrzeszna (Blameless), Bezwzględna
(Heartless) oraz nie wydanego jeszcze w Polsce Timeless (Bezzwłoczna?) –
napisanym podobno po to, by odreagować smutne dzieciństwo. Za to czytelnik
moŜe dzięki niemu skutecznie odreagować aktualny zalew literatury wampirzowilkołaczej serwowanej raz z przesadnym zadęciem, kiedy indziej zaś
z niepoprawnym sentymentalizmem. Na dodatek moŜe to uczynić w sposób
najzdrowszy z moŜliwych, przy pomocy śmiechu.
Podobnie jak w Czystej krwi, nadprzyrodzeni postanowili się ujawnić, kładąc
kres tzw. Ciemnym Wiekom. To przy ich pomocy została zbudowana potęga
Imperium Brytyjskiego, a dokładniej dzięki talentom strategicznym wampirów
oraz sile militarnej wilkołaków. Nie była to zresztą dla nich pierwszyzna – łatwo
zgadnąć, Ŝe wampiry rządziły staroŜytnym Egiptem (co odkrył teŜ Przewodas),
a wilkołaki Rzymem (vide Romulus i Remus). Za to teraz, utytułowani, brylują
na salonach wiktoriańskiego Londynu, w niewoli wszechobecnego konwenansu.
Wampiry są dystyngowane i kształtują gusta – to właśnie z ich powodu 150
lat temu modna była bladość (a nie, BoŜe uchowaj, opalenizna). Wilkołaki za to
są raczej nieokrzesane, wystawiając na próbę profesjonalną powściągliwość
słuŜby (patrz tytuł). Tym niemniej i jedni i drudzy naleŜą do high society, są
więc z definicji dŜentelmenami. Co bynajmniej nie stoi w sprzeczności z tym, Ŝe
modnym elementem stroju są szpilki do włosów / do krawata – jedna drewniana
na wampiry, a druga srebrna na wilkołaki.
Nieumarłym moŜe zostać jedynie osoba, która w chwili rytualnego gryzienia
posiada nadwyŜkę duszy. Dusza zaś traktowana jest tu całkiem pozytywistycznie
103
i materialistycznie, choć jej natura nie jest jasna (badania trwają). Ktoś, kto ma
nadwyŜkę duszy i umiera w zwykły sposób, staje się duchem, który stopniowo
ulega degeneracji i wariacji, aŜ do całkowitego rozproszenia. Zatem przemiana
w nieumarłego wydaje się poŜądaną alternatywą, która generuje długie kolejki
zainteresowanych. Alexia Tarabotti, tytułowa bohaterka cyklu, nie ma takich
dylematów. Jest bezduszna, co oznacza, Ŝe po śmierci czeka ją tylko nicość. Za
to na codzień jest skutecznym remedium na nadprzyrodzonych, bo jej dotknięcie
zmienia ich znów na chwilę w ludzi poprzez odessanie nadwyŜki duszy. Stąd
bezduszni (zwani teŜ nadludzkimi) są urodzonymi pogromcami nieumarłych –
co jest w zasadzie ciekawostką historyczną. Za królowej Wiktorii bowiem
zabijanie wampirów i wilkołaków byłoby przestępstwem, a co gorsza grubym
nietaktem towarzyskim. Co innego na kontynencie: tam templariusze tempią
(sorry: tępią) ich jak mogą, z błogosławieństwem Watykanu na dodatek.
Po ojcu Włochu (teŜ nadludzkim) Alexia odziedziczyła smagłą cerę tudzieŜ
rzymski nos, miała więc wszelkie zadatki na zostanie starą panną, zwłaszcza Ŝe
przejawiała słabość do ksiąŜek, a przyjęcia towarzyskie nudziły ją śmiertelnie.
Okazało się jednak, Ŝe wzbudza Ŝywe, aczkolwiek nieco ambiwaletne uczucia
lorda Maccona, samca alfa watahy wilkołaków
z Woolsey pod Londynem oraz szefa BUR-u
(Biura Ultranaturalnych Rzeczy) w jednej
osobie. Ich znajomość rozpoczęła się bodajŜe od
incydentu, kiedy to lord Maccon za sprawą
Alexii usiadł na jeŜu (co nie zostało dokładniej
opisane, lecz jest wspominane wielokrotnie).
Poza tym oboje uwielbiali się kłócić, a kto się
czubi… Dość powiedzieć. Ŝe po całej serii
gorszących ekscesów (które Ŝadną miarą nie
powinny trafić do wiktoriańskiej powieści)
doszło do oświadczyn, które zostały przyjęte.
Co oczywiście nie oznacza, Ŝe potyczki słowne
zanikły – wręcz przeciwnie, stały się ulubioną
rozrywką małŜonków, cenioną w zasadzie na
równi z potyczkami łóŜkowymi. Prawdopodobnie zaraz potem w rankingu
plasuje się upodobanie do herbaty, dzielone z innymi londyńczykami, którzy
wypijają jej całe hektolitry. A oto nasza para w wydaniu mangowym (powyŜej).
Cykl prezentuje obszerną galerię malowniczych postaci. Jedną z najbardziej
wyrazistych jest przyjaciel Alexii, lord Akeldama – wampir-samotnik, będący
nieoficjalnym dyktatorem mody i najlepiej poinformowanym człowiekiem (?)
w Londynie. W dodatku gejem, co wraz z bezdusznością Alexii tworzy solidne
podstawy ich przyjaźni. Jak ów sam to określił: …gryźć teŜ nie mam zamiaru.
W drugim przypadku ja nie mam tego, co potrzebne, w pierwszym ty. Jak kaŜdy
wampir, Akeldama pije herbatę z kropelką krwi, ale takŜe – uwaga – z cytryną,
a nie, jak Pan Bóg przykazał, z mlekiem. Jest to nie tylko ekstrawaganckie, ale
104
teŜ bardzo zastanawiające, bo wampiry są uczulone na cytrusy. Okazuje się, Ŝe
Akeldama przez dziesiątki, jeśli nie setki lat wykształcał w sobie tolerancję na
cytryny z jednego prostego powodu – bo włosy potraktowane sokiem tego
owocu mają niezrównany połysk. Nic dodać, nic ująć.
Przyjaciółka naszej bohaterki, Ivy Hisselpenny, słynie z obsesji na punkcie
monstrualnych kapeluszy (takich z ptactwem i owocami), w drugim tomie zaś
popełnia straszliwy mezalians wychodząc (o zgrozo) za aktora. W tymŜe tomie
poznajemy Francuzkę, Madame Lefoux, która pod pozorem prowadzenia sklepu
z kapeluszami zajmuje się (podziemnie) działalnością badawczo-konstruktorską
z ramienia Zakonu MosięŜnej Ośmiornicy. Owa organizacja zrzesza głównie
szalonych naukowców, gotowych w imię postępu zrobić wiwisekcję dowolnemu
nadprzyrodzonemu, a takŜe nadludzkiej Alexii. Zwłaszcza jeden z nich, patrząc
na tę ostatnią z poŜądliwością (wiedzy), zwraca się do niej wyłącznie per Okazie
śeński, jako Ŝe bezduszne kobiety są rzadkością.
Poza nieumarłymi nauka bada głównie eter, wydający się być przynaleŜnym
wyłącznie do tego alternatywnego świata, a wszelkie dywagacje na jego temat
najprościej określić jako urocze bzdurzenie. Ów eter jest głównym składnikiem
wyŜszych warstw atmosfery, w których poruszają się bardzo popularne sterowce
wypełnione helem. Jest takŜe nośnikiem jakiegoś analogu fal radiowych, które
moŜna wykorzystać do łączności za pomocą wyjątkowo skomplikowanych
urządzeń zwanych eterografami. Wszystkie maszyny
są oczywiście napędzane parą, jak to w steampunku;
wśród nich moim faworytem jest monocykl parowy ze
śmigłem (opisu nie ma, ale od czegóŜ wyobraźnia!).
Obok na ilustracji moŜna zobaczyć bardzo modne
okularnetki (glassicals, źródło www.gailcarriger.com).
W czwartym zaś tomie Madame Lefoux konstruuje oktomaton, przypominający
machinę bojową z Wojny światów i zaczyna demolować Londyn, itepe, itede.
Jak widać napisałem całkiem sporo, prawie w ogóle nie zdradzając akcji. No
i bardzo dobrze. KaŜdy z czterech przeczytanych przeze mnie tomów ma własną
intrygę, prócz tego jest jedna globalna, czterotomowa. Są one dalekie od banału
i dlatego całość czyta się z przyjemnością, wzmocnioną przez wszechobecne
smaczki z epoki. Gdybym jeszcze na dodatek zdołał wychwycić wielce zawiłe
niuanse związane z opisami strojów… No cóŜ, ale i tak jest bardzo śmiesznie.
Na koniec parę słów o sprawczyni tej radochy. Gail Carriger, a właściwie
Tofa Borregaard, jest Amerykanką, ale studiowała archeologię
w Anglii, gdzie nabrała upodobania do londyńskiej herbaty (co
widać wyraźnie na zdjęciu obok). Przygotowuje kolejną serię
z uniwersum Alexii pt. The Parasol Protectorate Abroad.
A jeśli ktoś chce wiedzieć, o co chodzi z tym parasolem,
powinien przeczytać omówiony cykl. Gorąco polecam!
Andrzej Prószyński
105
42. Lot, który nie przeszedł do historii
Dawno, dawno temu ludzie latali na KsięŜyc. A potem przestali. Dlaczego?
Kiedy w 1972 roku oficjalnie zakończono program Apollo, NASA dysponowała
jeszcze trzema kompletami rakiet księŜycowych (Saturn 5 – kabina załogi – lądownik
LM). UŜyto ich do lotów orbitalnych, a lot Apollo 17 (7-19 XII 1972) zakończył naszą
obecność na ziemskim satelicie.
Przynajmniej oficjalnie, gdyŜ ostatnio za pośrednictwem DVD ujawniono światu
następną, ściśle tajną misję: Apollo 18.
Film naleŜy do gatunku mockumentary, prezentuje więc oddany z realizmem zapis
tej wyprawy. Mamy więc spacery księŜycowe, ustawianie flagi, zbieranie próbek oraz
jazdę łazikiem. Jednak w pewnym momencie zaczyna robić się dziwnie: amerykańscy
lunonauci znajdują rosyjski lądownik, a potem zwłoki jego pilota. Od tej pory napięcie
narasta jak w dobrym kryminale, a poniewaŜ słuszną tradycją jest, Ŝe takowych się nie
opowiada, więc i ja nie ośmielę się zdradzić, w czym rzecz. Powiem tylko, Ŝe nie
chodzi o nazistów (jak w Iron Sky), ani o agendę obcej cywilizacji (jak w znanych
teoriach spiskowych), ba, dodam jeszcze, Ŝe rozwiązanie (o ile w ogóle moŜna je tak
nazwać), jest dalekie od banału. Z tego powodu, a takŜe z racji specyficznego klimatu,
film wydaje mi się godny polecenia.
Tylko skąd, u licha, wzięła się ta taśma, skoro astronauci, jak łatwo się domyślić,
nie wrócili na Ziemię, a przez większość czasu nie było kontaktu z Houston? To juŜ,
jak mniemam, będzie musiało na zawsze pozostać tajemnicą twórców (przepraszam:
odkrywców) tego filmu.
Ale i tak jest fajnie.
Andrzej Prószyński
Apollo 18 (2011)
ocena FilmWeb: niezły (5,7/10), IMDb: 5,3/10
gatunek: thriller, sf
reŜyseria: Gonzalo López-Gallego
scenariusz: Brian Miller
muzyka: Harry Cohen
zdjęcia: José David Montero
produkcja: Kanada, USA
czas trwania: 83 min.
Obsada:
Warren Christie (Ben Anderson, pilot LM)
Lloyd Owen (Nathan Walker, dowódca misji)
Ryan Robbins (John Grey, pilot Apolla)
Ali Liebert (dziewczyna Nathana)
Andrew Airlie (kontroler misji)
Michael Kopsa (zastępca Sekretarza Obrony)
Hasło reklamowe: Jest powód, dla którego
nigdy tam nie wróciliśmy.
106
43. Lovecraft w wersji korporacyjnej
Zaczyna się jak w dziesiątkach, jeśli nie w setkach horrorów: grupka młodziaków
wyrusza do domku połoŜonego w leśnej głuszy, aby spędzić kilka dni jak najdalej od
cywilizacji. Myślisz, Ŝe znasz tę historię? – pyta prowokacyjnie hasło reklamowe filmu
Dom w głębi lasu. Jeśli więc rzeczywiście nie znasz TEJ historii, to lepiej nie czytaj
dalej, bo będę spoilerował, ile wlezie.
Zwiastun wygląda jeszcze całkiem zwyczajnie, choć pojawiają się dezorientujące
migawki jakby z całkiem innej bajki – zwraca zwłaszcza uwagę ptak rozbijający się
o niewidzialną przeszkodę, która z tej okazji na moment przestaje być niewidzialna.
Natomiast sam film juŜ od samego początku pokazuje, Ŝe ta bajka w całości jest czymś
zupełnie innym. Tylko czym? O tym dowiadujemy się stopniowo z uwag rzucanych
mimochodem przez drugą część obsady.
Za czasów Lovecrafta cześć Przedwiecznym oddawali jedynie zdegenerowani
i ciemni rybacy z Nowej Anglii, natomiast w dzisiejszych, oświeconych czasach kult
ten stał się dobrem ogólnoludzkim pod egidą ogólnoświatowej korporacji. Instytucja
ta, pod światłym kierownictwem Sigourney Weaver, dba o to, Ŝeby Przedwiecznym
ofiary zostały złoŜone na czas i we właściwej kolejności (z dziewicą na samym końcu
na przykład). Z rozmów pracowników dowiadujemy się, Ŝe Szwedzi i Japończycy
mają jakieś kłopoty/niedoróbki, stąd cała nadzieja w Amerykanach. Od czegóŜ jednak
rutyna? W lśniącym chromem i stalą, skomputeryzowanym ośrodku, starzy wyŜeracze
uruchamiają kolejne ogniwa procesu, a Ŝeby nie było zbyt nudno, organizują zakłady,
jaki rodzaj śmierci wybiorą dla siebie w swej naiwności mieszkańcy domku w głębi
lasu. Rzecz jasna zadbano o to, Ŝeby przyszłe ofiary nie były zbyt bystre – firma
zafundowała im mianowicie, całkiem za darmo, środki obniŜąjące inteligencję. Dla
przykładu jedna z dziewcząt, Jules Louden, zrobiła się przed wyjazdem na blondynkę.
Pewnie myślicie, Ŝe to koniec dowcipu, ale nie: po prostu domieszano jej cichcem
czegoś do farby (a moŜe wszystkim domieszano? – to całkiem niezła teoria spiskowa).
Stare wygi nie doceniły wszakŜe jednego z przeciwników: Marty Mikalski jest tak
zajarany róŜnymi ziołami, Ŝe jedno więcej nie robi na nim Ŝadnego wraŜenia. Ponadto
jest najbardziej inteligentny z całej paczki (czyŜby na skutek właściwego paliwa?), nie
daje się więc ot tak zarŜnąć, a przy tym odkrywa wejście do podziemnego kompleksu,
skąd wylazł jego niedoszły morderca. Oprócz niego na tym etapie Ŝywą pozostała
jedynie Dana Polk, dziewica kończąca (według ścisłego harmonogramu) listę ofiar.
Oboje z Martym zjeŜdŜają windą w głąb, a następnie przemieszczają się nią poziomo,
oglądając przez szklane ściany niezmierzone bogactwo potworów, które moŜe ktoś
kiedyś wybierze jako swoje nemezis. MoŜna tam np. zobaczyć prześlicznego Cenobitę,
łączącego przemyślnie w swej postaci tradycję z nowatorstwem. Tym razem motywem
przewodnim jest piła, więc moŜe i słusznie hasło reklamowe głosi, Ŝe „Piła” była
jedynie niewinną zabawą. Z kolei sam proces zwiedzania kojarzy się z filmem Cube
(bo ta zmyślna winda jest jedną z komnat przemieszczających się względem siebie).
RóŜnych nawiązań jest tu zresztą mnóstwo, cieszących zarówno oko jak i intelekt.
Cała zabawa zaczyna się na dobre, gdy nasi bohaterowie trafiają do pomieszczenia
z pulpitem i duŜym, czerwonym guzikiem z napisem reset systemu, co brzmi prawie
jak nie naciskać. Nic dziwnego więc, Ŝe nasza dziewica, wcale zresztą nie blondynka,
107
naciska go natychmiast, po czym rozpętuje się istne pandemonium, w tym wypadku
nawet całkiem dosłowne. Z otwartych nagle klatek-wind wyłaŜą i wyfruwają potwory
rodem z Lovecrafta, horrorów klasy B i czego tam jeszcze, a personel korporacji,
wytrącony nareszcie z rutyny, biega z krzykiem tędy i owędy, ścieląc się trupem gęsto
i malowniczo, widzowi ku uciesze. Naprawdę: TO TRZEBA ZOBACZYĆ!
No a co robią w tym czasie nasi bohaterowie? Z początku kulą się za feralnym
pulpitem w nadziei, Ŝe Ŝaden oślizgły osobnik ich stamtąd nie wyłuska. No i proszę –
nie do wiary, ale nie wyłuskał. Co więcej, udaje im się przedrzeć na najniŜszy poziom,
gdzie składane są ofiary Przedwiecznym, i gdzie dyrektor Sigourney we własnej
osobie uświadamia niedobitkom cały pasztet, w który ludzkość została wpakowana
przez ich niesubordynację. Jeśli Marty da się zaraz zabić, wszystko uda się jeszcze
odkręcić, zaś dziewica Dana nawet nie musi zginąć – starczy, by została odpowiednio
sponiewierana. I cóŜ robi nasza dziewica? Celuje do kumpla z pistoletu, wiedząc, Ŝe
zaleŜą od niej przyszłe losy świata, ale się waha i gryzie wewnętrznie, i znowu się
waha… Strzeli czy nie strzeli? Przynajmniej tego jednego wyjątkowo nie zdradzę.
Dom w głębi lasu w zakręcony i zabawny sposób odświeŜa mocno juŜ zleŜałe
koncepcje filmowego horroru. Zaś autentycznym horrorem mogłoby być to, Ŝe ten
śliczny-postmodernistyczny film o mało co nie został zarŜnięty przez wytwórnię
MGM, która gwałtem chciała go przekonwertować do formatu 3D. Na szczęście
skończyło się na 3L, czyli trzech latach na półce. CóŜ, lepiej późno niŜ głupio!
Mam nadzieję, Ŝe ci z Was, którzy mimo moich ostrzeŜeń przeczytali ten tekst bez
znajomości filmu, obejrzą go jednak w przyszłości. Naprawdę warto!
Andrzej Prószyński
Dom w głębi lasu (The Cabin in the Woods)
reŜyseria: Drew Goddard
scenariusz: Joss Whedon, Drew Goddard
muzyka: David Julyan
zdjęcia: Peter Deming
produkcja: USA, 2011
ocena FilmWeb: niezły (5,7), IMDb: bdb (7,8)
czas trwania: 91 min.
Obsada domku:
Chris Hemsworth (Curt Vaughan)
Anna Hutchison (Jules Louden)
Kristen Connolly (Dana Polk)
Fran Kranz (Marty Mikalski)
Jesse Williams (Holden McCrea)
Obsada korporacji:
Richard Jenkins (Sitterson)
Bradley Whitford (Hadley)
Brian White (Daniel Truman)
Sigourney Weaver (dyrektor)
Cytat (słuszna refleksja Marty’ego): Rytualne złoŜenie w ofierze? Bosko! Wystarczy
kamień ofiarny, fikuśny sztylet i długie szaty. To takie skomplikowane?
108
44. Jak ptak na drucie
Zaczyna się intrygująco: facet ucieka w popłochu, a kiedy w jakimś zaułku
zatrzymuje się pod kamerą monitorującą, eksploduje mu głowa, rzecz jasna po
skrupulatnej identyfikacji i weryfikacji. CzyŜby mieli nas wszystkich w garści?
Okazuje się jednak, Ŝe to nie rząd na nas dybie, tylko korporacja o pasującej
jak pięść do nosa nazwie Hope Industries (nadzieja matką głupich? – i znowu
zmyłka: to szef nazywa się Hope). Zresztą rząd nic juŜ nie moŜe od czasu, gdy
śladem innych państw zbankrutował, a dolar jest wart 1/10 juana. WieŜowce na
Manhattanie zdobią (?) całościenne reklamy, na Mount Rushmore, pod czterema
prezydentami, widnieje logo MasterCard, tama Hoovera promuje MacDonalda,
a Statua Wolności wyświetla za pomocą znicza hologram króliczka Playboya.
Zresztą podobnie jest na całym świecie, bo na przykład nad Stonehenge obraca
się logo Windows, jakiś egzotyczny czworonóg nosi na boku reklamę (wypiszwymaluj jak krowa Milka), ba, nawet KsięŜyc został odpowiednio udekorowany
(logo GKF-u pasowałoby tu jak ulał, tylko kto to sfinansuje?).
Tymczasem dowiadujemy się, Ŝe film ma tytuł Hardwired, co na polski
przetłumaczono jako Pod obserwacją (mnie natomiast skojarzył się z balladą
Cohena i stąd tytuł tej recenzji). Główny bohater, Luke Gibson (Cuba Gooding
Jr.) podczas jazdy samochodem zostaje staranowany, jego Ŝona ginie, a on sam
trafia do szpitala. Niestety, tamtejszy system e-WUŚ stwierdza na podstawie
odciska kciuka, Ŝe Luke nie jest ubezpieczony, tym samym facet zostaje spisany
na straty. JednakŜe z korporacji Hope dzwoni do szpitala Virgil (Val Kilmer),
proponując całkiem za darmo własny zespół chirurgów. Obecna na miejscu
siostra Luke’a oczywiście się zgadza, po czym zostaje przeprowadzona operacja
mózgu połączona z wszczepieniem specjalnego implantu korporacji. Gdy Luke
odzyskuje przytomność okazuje się, Ŝe stracił całkowicie pamięć, za to objawia
mu się facet reklamujący zegarek, który KONIECZNIE powinien mieć. Rzecz
jasna to implant oferuje mu jedną z reklam w postaci bezpośredniej projekcji do
mózgu nagranego uprzednio hologramu. Pomysł o tyle perfidny, Ŝe nie da się
nawet strzelić do źródła reklamy (co jest reminiscencją moich dawnych lektur).
Sąsiad Luke’a z łóŜka obok (na którego ten natyka się nieustannie) informuje go
później, Ŝe jedynym sposobem pozbycia się reklamy jest ulec jej, czyli dokonać
zakupu, a w ostateczności kradzieŜy.
Pod wpływem tej sugestii bliski wariacji Luke kradnie zegarek i tu dopiero
się zaczyna. Wzięty na muszkę przez policjanta, zauwaŜa dziwne, acz pomocne
komunikaty w postaci napisów zawieszonych w powietrzu. Dzięki nim unika
aresztowania i zostaje wzięty pod skrzydła swoich wybawców, którzy włamali
mu się do implantu. Jest to dwójka punków, a raczej cyberpunków, zwaŜywszy
łatwość, z jaką paluszki latają im po klawiaturze. Zabierają go do swej siedziby,
gdzie pod opieką ojca (Michael Ironside) rezyduje niejaki Keyboard, mózg całej
109
operacji i kaleka na wózku inwalidzkim (to były pracodawca, Hope Industries,
tak mu dołoŜył za nielojalność).
Mniej więcej od tego momentu w filmie coś się zaczyna psuć. Początkowy
powiew świeŜości przekształca się w sztampę i serię klisz z typowych filmów
akcji. Val Kilmer i Michael Ironside, dobrzy przecieŜ aktorzy, wygłaszają swoje
kwestie płasko i bez przekonania – ale co mają robić, skoro pierwszy z nich gra
wcielenie wszelkiego zła, a drugi anioła dobroci? Z kolei nieszczęsny Keyboard
został upozowany na Stephena Hawkinga, z asymetrią twarzy włącznie. Jedynie
główny bohater, jego antagonista Drake oraz para punków zachowują prawie do
końca róŜnej jakości autentyczność, ale to trochę za mało, Ŝeby ocalić ten film.
Nie po raz pierwszy, niestety, zły scenariusz kładzie bardzo dobry pomysł.
Wielka szkoda, bo film wspaniale się zapowiadał, a wyszedł z niego jedynie
przeciętniak.
W sumie najbardziej polecam pierwsze pół godziny filmu, ze wskazaniem na
początkowe 5 minut. Resztę moŜna sobie darować.
Andrzej Prószyński
P. S. Val Kilmer na plakacie poniŜej zabłąkał się chyba z jakiegoś innego
filmu, gdyŜ w tym ma okulary, długie, raczej niechlujne włosy i w ogóle cały
jest jakiś rozlazły – moŜe wszystkie szwarccharaktery tak mają?
Pod obserwacją (Hardwired)
produkcja: Kanada, USA, 2009
ocena FilmWeb: 5,1/10, IMDb: 4,7/10
reŜyseria: Ernie Barbarash
scenariusz: Michael Hurst
muzyka: Schaun Tozer
zdjęcia: Stephen Jackson
gatunek: akcja, SF
czas trwania: 1 godz. 30 min.
Obsada:
Cuba Gooding Jr. (Luke Gibson)
Monica Mustelier (Veronica, Ŝona)
Rachel Luttrell (Candice, siostra)
Tatiana Maslany (Punk Red)
Juan Riedinger (Punk Blue)
Chad Krowchuk (Keyboard)
Michael Ironside (Hal, jego ojciec)
Val Kilmer (Virgil Kirkhill, Hope)
Eric Breker (Robert Drake, spec Hope
od mokrej roboty)
110
45. Szajdokracja
Starsi czytelnicy pamiętają zapewne, jak w Fantastyce (która właśnie stała
się Nową) recenzje ksiąŜek pisali: Terminator, Predator, Karburator i wielu
innych kończących się na –or, nie było jednak wśród nich Demokratora. Za to
teraz jest, dzięki wydawnictwu Ender Book, a zwłaszcza autorowi ksiąŜki pod
tym wielce demokratycznym tytułem.
Podobno wszystko zaczęło się od doniesienia PAP z 2003 r. o młodocianym
geniuszu odkrytym w jeszcze bardziej młodocianej demokracji na wschodzie
(a właściwie Wschodzie). Z wiadomości tej autor ksiąŜki, Piotr Gociek, wysnuł
historię, w której splata się w jedno przeszłość, teraźniejszość i przyszłość owej
krainy, z emocjonalnym wskazaniem na pierwszy człon tej koniunkcji.
Dzięki staraniom naszego geniusza, Obywatela Szajdo, państwo Gorodopolis
rozkwitło, stając się przodującym w świecie pod względem nauki, techniki,
gospodarki, eksploracji Kosmosu itepe, itede, zostawiając za sobą daleko w tyle
pozostałe kraje, jako to: Jeuropolis, Metropolis, Latynopolis, Afropolis i nie
wymieniony z imienia kraj Kicajów, a powiedzenie najlepsze, bo nasze weszło
trwale i bezdyskusyjnie do powszechnej świadomości.
Obywatel Szajdo wykoncypował np. szajdowizję, na którą głupi zagraniczni
turyści mówią „telewizja trójwymiarowa” (co jest absurdalne, bo nie wymyślił
jej przecieŜ jakiś Trójwymiarow), szajdogeneratory, szajdoloty, szajdobomby
(rzecz jasna pokojowe) oraz pole szajdowe, nie wiedzieć czemu za granicą
zwane „polem siłowym” (choć przecieŜ nie odkrył go Siłow). Statki kosmiczne
z napędem Szajdy wyruszyły do gwiazd, a dzielni gasponauci eksplorują planety
przeczuwane dotąd nieśmiało przez braci Strugackich: Arkanar, Mały Abałkin,
DuŜy Abałkin, Pandorę, Opir i Tachorgię.
Od Obywatela Szajdo waŜniejszy jest tylko Gubernator (przemianowany pod
koniec ksiąŜki na Demokratora) i pewnie wyłącznie dlatego panującego ustroju
nie nazywa się szajdokracją (byłoby to wszak szajdokradztwo wobec osoby
Jego Wieliczestwa). Na kim wzorowany jest ów mąŜ stanu, moŜna poznać
najprościej po jego dokonaniach – jak wyłowienie staroŜytnych artefaktów z dna
Morza Marnego czy obrona karnego w bramce ulubionej druŜyny, Spartaka.
Pod rządami obu przywódców kraj rośnie w siłę, a ludzie Ŝyją dostatniej.
Zamiast zachodnich wymysłów kaŜdy pałaszuje pyszne kartofelki, rosnące sobie
swobodnie na skwerach i między blokami. Co prawda zdarza się jeszcze (choć
rzadko) odchylenie pszenno-buraczane, ale od czego działalność wychowawcza
państwa? Takiemu dewiantowi zapewnia się darmowy pobyt na jednym z wielu
letnisk reedukacyjnych, gdzie podczas zdrowych ćwiczeń na świeŜym powietrzu
i na kartofelkowej diecie szybko dochodzi do zdrowego rozsądku. Jest teŜ wiele
rozrywek – poza szajdowizją Gorodopolis zapewnia gry wojenne z chustaszami
z Chafgachustanu, a jeŜeli ktoś mieszka w duŜym mieście, moŜe wziąć udział
w grze towarzyskiej zwanej łowami na czernodupca (takiego z Gałgazu).
111
Narrator powieści (którego toŜsamość ujawnia się dopiero w epilogu) naleŜy
mentalnie do narodu, który opisuje, dlatego nie dziwmy się, Ŝe jego język jest
pełen folkloru, znanego ze starych dowcipów, jak ten o Trójwymiarowie (bądź
teŜ, jeśli juŜ o to chodzi, o Teflonowie – tym od patelni). A oto inny przykład
(kojarzący się z Iwanem Gogiem, bądź Pietią Gorasem), mówiący o Leonie
Midasie, obrońcu Gorodopolis w bitwie na Turbinowym Polu, który tysiąc lat
temu na czele trzydziestu wojów w kierpcach dał łupnia trzydziestu tysiącom
interwentów z Jeuropolis (str. 355-356). Są teŜ całkiem nowe dowcipy, jak np.
kolej typu pindolino, zwana tak nie bez powodu, bo zaiste zapindalała szybko
(str. 344). Moim faworytem jest jednak gra w czachy. Z pozoru jest to prosty
dowcip słowny typu Morze Marne, ale okazuje się zaraz, Ŝe nie całkiem.
Oddajmy głos autorowi (str. 234):
Do gry w czachy, widzicie, potrzebna jest zwykła czachownica: osiem na
osiem pól. KaŜdy czachista ma do dyspozycji siedemnaście pionów i jedną
figurę. Kto utraci piona, ten zalicza fangę w czachę. Największą estymą cieszą
się więc siłacze o czaszkach tak twardych, Ŝe mogą grać nawet symultany.
Łatwo zgadnąć, Ŝe wygrywa ten, kto ma najsilniejszą czachę. Czy nie jest to
więc podręcznikowy przykład futurologii odlingwistycznej, którą zaproponował
niegdyś Stanisław Lem?
Na tle tych wszystkich śliczności rozgrywa się epopeja Wspaniałej Czwórki
(zwanej równieŜ Bandą Czworga) tajemniczych osobników z jeszcze bardziej
tajemniczego okręgu szaraszańskiego, którego sama nazwa stawia na nogi całe
słuŜby specjalne. Dałoby się wiele o tym napisać, tylko po co? MoŜna przecieŜ
przeczytać ksiąŜkę. A Ŝe jest przezabawna, więc pewnie nawet naleŜy.
Andrzej Prószyński
Piotr Gociek, Demokrator, Ender Book 2012
Dramatis Personae:
1. Wspaniała Czwórka / Banda Czworga:
Matros Man / matros Floty Marnomorskiej
Simonow – pośrodku,
Mistok Man / gasponauta Herman Frunze ze stacji
kosmicznej MISTOK-7 – orbituje po prawej,
Baba Girl / obywatelka Tatiana PietruchPietruszenko – z lewej,
Dziad Morowy (czyt. Moroły) / były pensjonariusz
letniska reedukacyjnego K-9 Lew Aleksander
Gorynycz – u góry.
2. Polowy Kontener Utylizacyjny Pokuta-12 –
główny element okładki.
3. Gubernator vel Demokrator i Obywatel Szajdo
– w Karmazynowym Grodzie po prawej na dole.
112
46. Miasto na Górze
Podobno pomysł nawiedził reŜysera we śnie. Jak sam mówi w wywiadzie:
Obudziłem się pewnego ranka z dziwnym obrazem przed oczami. Były to
dwie góry, skierowane do siebie wierzchołkami. U stóp jednej z nich stał mały
człowiek, który spojrzał w górę i zobaczył patrzącą na niego kobietę. Spodobał
mi się ten obraz. Uznałem, Ŝe jest inspirujący. Wiedziałem, Ŝe kryje opowieść
o miłości. Miłości niemoŜliwej. I właśnie dlatego chciałem się z nią zmierzyć.
Ten pomysł pozwolił mi opowiedzieć coś poetyckiego, a jednocześnie wyrazić
opinię o istniejącym świecie.
ReŜyser nazywa się Juan Diego Solanas i jest Argentyńczykiem, zaś film,
jaki wyłonił się ze wspomnianej wizji, zwie się prosto i dobitnie Upside Down.
Co innego tłumaczenia. W kilku krajach tytuł brzmi Światy równoległe, nadając
całkiem nowy sens temu określeniu. Z kolei u nas film nazywa się Odwróceni
zakochani, a hasło reklamowe głosi, Ŝe jest to Romeo i Julia w świecie Incepcji.
Pomijając rodowód pomysłu, z tą Incepcją to bym nie przesadzał. ChociaŜ parę
jej kadrów nasuwa takie skojarzenia, nasz film nie jest bynajmniej oniryczny,
bowiem twardo się trzyma ustalonej, choć niezwykłej koncepcji rzeczywistości.
Dwa światy, Dół i Góra, leŜą równolegle do siebie w odległości kilkunastu
pięter, istnieje nawet budynek łączący jeden z drugim. Zjawisko tzw. podwójnej
grawitacji powoduje, Ŝe wszystkie przedmioty pochodzące z danego świata są
przyciągane właśnie do niego, mieszkańcy mogą więc spoglądać nawzajem na
siebie zadzierając głowy do góry. Sytuacja obu światów wydaje się wzajemnie
symetryczna, nikt jednak nie ma wątpliwości, gdzie jest Dół, a gdzie Góra: ten
pierwszy jest biednym światem, eksploatowanym przez drugi, bogatszy, który
dostarcza tym z Dołu prąd w zamian za ropę naftową. Widać więc wyraźnie, Ŝe
mamy do czynienia z alegorią, co najwyraźniej podkreśliła w wywiadzie Kirsten
Dunst, mówiąc: niektórzy uznają, Ŝe to film fantastyczno naukowy, zaraz jednak
odwołując się do filmu Brazil. Najlepiej więc uwaŜać, Ŝe jest i jednym i drugim,
choć „twarda” interpretacja powoduje pewne trudności logiczne (czy oba światy
113
są płaskie? dlaczego są nieruchome względem siebie? czemu ludzie nie mają
lęku wysokości i zaburzeń błędnika, gdy uda im się trafić do drugiego świata?
skąd pada światło?). Takich pytań najwyraźniej nie powinno się zadawać, a ten
znakomity wizualnie pomysł naleŜy przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.
Nasi Romeo i Julia, czyli Adam z Dołu (Jim Sturgess) oraz Eden z Góry
(Kirsten Dunst) spotykają się od dzieciństwa w scenerii wziętej z wizji reŜysera.
Kiedy Adam rzuca linę swojej przyjaciółce, moŜe ją nawet ściągnąć do dolnego
świata, ta zaś moŜe przycupnąć ponad nim na spodniej powierzchni skalnego
nawisu, jak widać na zdjęciu powyŜej. Kiedy uchwycą się siebie nawzajem, ich
wektory grawitacji równowaŜą się, mogą więc zawisnąć w stanie pozornej
niewaŜkości. W pamięć zapada zwłaszcza scena, gdy w lesie u podnóŜa góry
Adam bierze dziewczynę „na barana” i odbywa z nią spacer godny lunonautów.
Niestety, zauwaŜa ich straŜ graniczna (!) i otwiera ogień. Podczas pospiesznej
ewakuacji Eden spada na swoją górę z wysokości kilku metrów. Adam sądzi, Ŝe
ją zabił, po latach jednak zauwaŜa dziewczynę w telewizji. Podejmuje więc
karkołomną decyzję: postanawia dostać się do jej świata (co jest nie tylko trudne
technicznie, ale teŜ nielegalne) i ponownie nawiązać zerwany kontakt. W tym
celu zdobywa pracę w wieŜowcu łączącym oba światy, na środkowym piętrze,
gdzie biurka stoją na podłodze i na suficie (patrz plakat poniŜej). Tam
zaprzyjaźnia się niebawem z kontaktowym facetem z Góry, niejakim Bobem
Boruchovitzem, który organizuje mu ubranie i odpowiednią ilość balastu ze
swojego świata. Adam przebiera się i obciąŜa, spływając zgrabnie na sufit, po
czym składa wizytę swej dziewczynie. Okazuje się jednak, Ŝe wskutek upadku
sprzed lat Eden ma kłopoty z pamięcią, zapomniała więc całkiem takŜe i jego…
Nie będę zdradzał dalszego ciągu akcji, zwłaszcza Ŝe to nie ona sprawia
niespodzianki, lecz niecodzienna sceneria, w której się rozgrywa. Sala balowa,
w której tańczy się na podłodze i suficie, skok (a raczej upadek) z jednej rzeki
do drugiej… Twórcy filmu dołoŜyli wszelkich starań, Ŝeby wszystko wyglądało
realistycznie – tworzyli nawet trójwymiarowe modele, które potem odwracali do
góry nogami, by niczego nie pomylić. Większość ujęć wymagała nakręcenia
osobno Góry i Dołu, a następnie połączenia obu filmów w jedną całość. Scena,
114
w której Adam przebiera się w ubranie z Góry i ląduje na suficie, była (nomen
omen) kręcona w specjalnym obrotowym pomieszczeniu – dzięki temu widać,
jak nogi lecą mu do góry przy zakładaniu butów. Ogólny efekt jest powalający –
podczas oglądania filmu moŜna rzeczywiście doznać zawrotu głowy, której to
przypadłości nasi bohaterowie wydają się być szczęśliwie pozbawieni.
Wszystko to oczywiście nieuchronnie prowadzi do sytuacji, w której efekty
wizualne zaczynają dominować nad intrygą. Jeśli jednak – zgodnie z intencją
reŜysera – spojrzeć na film jak na opowieść poetycką, wszystko nagle wskakuje
na właściwe miejsca. Prymat wizji przestaje być zarzutem, a ciąg niezwykłych
obrazów staje się naturalnym sposobem przekazania tej historii. MoŜe takŜe
bardziej onirycznej, niŜ mi się zrazu zdawało.
Andrzej Prószyński
Odwróceni zakochani (Upside Down)
produkcja: Francja, Kanada, 2012
ocena FilmWeb: 6,1/10, IMDb: 6,4/10
reŜyseria: Juan Diego Solanas
scenariusz: Juan Diego Solanas, Santiago
Amigorena, Harris Demel
muzyka: Benoît Charest
zdjęcia: Pierre Gill
gatunek: melodramat, sf
czas trwania: 1 godz. 43 min.
Obsada:
Jim Sturgess (Adam)
Kirsten Dunst (Eden)
Timothy Spall (Bob Boruchovitz)
Jayne Heitmeyer (kierowniczka)
Holly O'Brien (Paula)
Vincent Messina (Tommy)
115
SPIS ALFABETYCZNY
FILMY
10 000 B.C.: PREHISTORYCZNA LEGENDA (10,000 B.C.), reŜ. Roland Emmerich, 2008
5. O jedną Apokalipsę za wiele? (str. 10)
9 KOMPANIA (9 ROTA), reŜ. Fiodor Bondarczuk, 2005
11. Hart afgański (str. 20)
AFGANISTAN (AFGHAN KNIGHTS), reŜ. Allan Harmon, 2007
11. Hart afgański (str. 20)
ANTYCHRYST (ANTICHRIST), reŜ. Lars von Trier, 2009
14. Twój największy wróg (str. 29)
APOCALYPTO, reŜ. Mel Gibson, 2006
5. O jedną Apokalipsę za wiele? (str. 10)
APOLLO 18, reŜ. Gonzalo López-Gallego, 2011
42. Lot, który nie przeszedł do historii (str. 106)
AVATAR, reŜ. James Cameron, 2009
19. Słowo las znaczy Pandora (str. 42)
CEL (THE OBJECTIVE), reŜ. Daniel Myrick, 2008
11. Hart afgański (str. 20)
CZERWONE PIASKI (RED SANDS), reŜ. Alex Turner, 2009
11. Hart afgański (str. 20)
DAYBREAKERS: ŚWIT (DAYBREAKERS), reŜ. Michael Spierig, Peter Spierig, 2009
26. Reglamentacja pilnie oczekiwana (str. 59)
DOM W GŁĘBI LASU (THE CABIN IN THE WOODS), reŜ. Drew Goddard, 2011
43. Lovecraft w wersji korporacyjnej (str. 107)
DONNIE DARKO, reŜ. Richard Kelly, 2001
30. Syzyf i walka z wiatrakami (str. 75)
DZIEŃ, W KTÓRYM ZATRZYMAŁA SIĘ ZIEMIA (THE DAY THE EARTH STOOD STILL)
reŜ. Robert Wise, 1951, reŜ. Scott Derrickson, 2008
12. śarty się skończyły (str. 23)
DZIEWIĄTKI (THE NINES), reŜ. John August, 2007
29. Koala über alles (str. 72)
EKIPA AMERYKA – POLICJANCI Z JAJAMI (TEAM AMERICA – WORLD POLICE)
reŜ. Trey Parker, 2004
6. Kiepski superman (str. 11)
GANG MŁODEGO OLSENA I ZATOPIONY SKARB
(OLSENBANDEN JUNIOR GÅR UNDER VANN), reŜ. Arne Lindtner Næss, 2003
37. Egon Olsen, pierwszy kosmonauta (str. 92)
GATTACA - SZOK PRZYSZŁOŚCI (GATTACA), reŜ. Andrew Niccol, 1997
40. Genetyczne piekła Andrew Niccola (str. 99)
HANCOCK. reŜ. Peter Berg, 2008
6. Kiepski superman (str. 11)
INWAZJA OBCYCH (ALIEN RAIDERS), reŜ. Ben Rock, 2008
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
JESTEM LEGENDĄ (I AM LEGEND), reŜ. Francis Lawrence, 2007
2. Will Smith kontra Koniec Świata (str. 4)
JUMPER, reŜ. Doug Liman, 2008
3. Jumping jako sport ekstremalny (str. 6)
KONSPIRACJA ECHELON (ECHELON CONSPIRACY), reŜ.Greg Marcks, 2009
34. Spolegliwa SI (str. 88)
KOWBOJE I OBCY (COWBOYS & ALIENS), reŜ. Jon Favreau
38. Sorry, Winnetou (str. 94)
MAŁY GANG OLSENA (OLSEN BANDEN JUNIOR), reŜ. Peter Flinth, 2001
37. Egon Olsen, pierwszy kosmonauta (str. 92)
MGŁA (THE MIST), reŜ. Frank Darabont, 2007
4. Mglisty pejzaŜ z potworami w tle (str. 8)
MIMZY: MAPA CZASU (THE LAST MIMZY), reŜ. Robert Shaye, 2007
1. Mimzy - strata czasu? (str. 2)
NIE OPUSZCZAJ MNIE (NEVER LET ME GO), reŜ.Mark Romanek, 2010
33. Pariasi i ludzie (str. 84)
OBCY PRZYBYWAJĄ DO KOLORADO (HIGH PLAINS INVADERS), reŜ. Kristoffer Tabori, 2009
38. Sorry, Winnetou (str. 94)
ODWRÓCENI ZAKOCHANI (UPSIDE DOWN), reŜ. Juan Diego Solanas, 2012
46. Miasto na Górze (str. 113)
OSTATNI POSTÓJ (REST STOP), reŜ. John Shiban, 2006
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
OSTATNI POSTÓJ 2: NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE (REST STOP: DON'T LOOK BACK)
reŜ. Shawn Papazian, 2008
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
OTIS, reŜ. Tony Krantz, 2008
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
OUTLANDER, reŜ. Howard McCain, 2008
16. Beowulf kontra Obcy (str. 34)
PAJĄK (EARTH VS. THE SPIDER), reŜ. Scott Ziehl, 2001
6. Kiepski superman (str. 11)
PIĄTY WYMIAR (TRIANGLE), reŜ. Christopher Smith, 2009
30. Syzyf i walka z wiatrakami (str. 75)
POD OBSERWACJĄ (HARDWIRED), reŜ. Ernie Barbarash, 2009
44. Jak ptak na drucie (str. 109)
POGRZEBANY (BURIED), reŜ. Rodrigo Cortés, 2010
31. Ciemność widzę, widzę ciemność! (str. 79)
PRZYNĘTY (DECOYS), reŜ. Matthew Hastings, 2004
36. Seksmisja po kanadyjsku (str. 90)
PUSH, reŜ. Paul McGuigan, 2009
15. Wielkie parcie (str. 31)
REPO MEN – WINDYKATORZY (REPO MEN), reŜ. Miguel Sapochnik, 2010
24. Radosna rzeźnia (str. 54)
SUPER-BOHATEROWIE (MYSTERY MEN), reŜ. Kinka Usher, 1999
6. Kiepski superman (str. 11)
ŚMIERCIONOŚNY ROBOT (METAL SHIFTERS), reŜ. Paul Ziller, 2011
35. Midichloriany atakują! (str. 89)
ŚMIERTELNA KURACJA (SUBLIME), reŜ. Tony Krantz, 2007
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
TEKNOLUST, reŜ. Lynn Hershman-Leeson, 2002
10. Urocza bzdurka (str. 19)
THE BOX. PUŁAPKA (THE BOX), reŜ. Richard Kelly, 2009
27. Guzik i władcy piorunów (str. 62)
UTRACONA PAMIĘĆ (2009: LOST MEMORIES), reŜ. Si-myung Lee, 2002
9. Koreańczyk z Wysokiego Zamku (str. 17)
WALLACE I GROMIT (cykl), reŜ Nick Park, 1989-2008
18. Plastuś i jego pies (str. 38)
WŁADCY UMYSŁÓW (THE ADJUSTMENT BUREAU), reŜ. George Nolfi, 2011
32. Plan B z zaświatów (str. 81)
WYSPA (THE ISLAND), reŜ.Michael Bay, 2005
33. Pariasi i ludzie (str. 84)
WYŚCIG Z CZASEM (IN TIME), reŜ. Andrew Niccol, 2011
40. Genetyczne piekła Andrew Niccola (str. 99)
WYZNAWCY (BELIEVERS), reŜ. Daniel Myrick, 2007
13. Otis na krwawym tle (str. 26)
ZAKLĘCI W CZASIE (THE TIME TRAVELER'S WIFE), reŜ. Robert Schwentke, 2009
23. Ciekawy przypadek Henry’ego DeTamble (str. 51)
śYCIE, KTÓREGO NIE BYŁO (THE FORGOTTEN), reŜ. Joseph Ruben, 2004
22. Ci, których nigdy nie było (str. 49)
SERIALE
BATTLESTAR GALACTICA, sezon 1 (2003-2005)
17. Opiekacze jak ludzie (str. 36)
CZŁOWIEK, KTÓREGO NIE MA / BEZ PRZESZŁOŚCI (NOWHERE MAN, 1995-96)
twórca serialu: Lawrence Hertzog
22. Ci, których nigdy nie było (str. 49)
CZYSTA KREW (TRUE BLOOD), sezon 1 (2008), twórca serialu: Alan Ball
20. Wampiroamerykanie (str. 45)
FLASH FORWARD: PRZEBŁYSK JUTRA (FLASHFORWARD, 2009-10)
twórcy serialu: David S. Goyer, Brannon Braga
25. 137 sekund (str. 56)
FRINGE: NA GRANICY ŚWIATÓW (FRINGE), sezon 1 (2008)
twórcy serialu: J. J. Abrams, Alex Kurtzman, Roberto Orci
21. Wreszcie szalony jak trzeba (str. 47)
HEROSI (HEROES), sezony 1-2 (2006-07), twórca serialu: Tim Kring
28. Heros z przeciwka (str. 68)
IJON TICHY – GWIEZDNY PODRÓśNIK (IJON TICHY: RAUMPILOT, 2007)
8. Ijon Tichy i szuflada biurka Stanisława Lema (str. 15)
ZAGUBIONY POKÓJ (THE LOST ROOM), reŜ. Craig R. Baxley, Michael Watkins, 2006
39. Pokój z widokiem na wszystko (str. 97)
POWIEŚCI i opowiadania
Gail Carriger, PROTEKTORAT PARASOLA (Bezduszna, Bezzmienna, Bezgrzeszna, Bezwzględna)
(THE PARASOL PROTECTORATE, 2009-2011)
41. Pan wrzeszczał, milordzie? (str. 103)
Philip K. Dick, Ekipa dostosowawcza (Adjustment Team, 1953)
32. Plan B z zaświatów (str. 81)
Philip K. Dick, RADIO WOLNE ALBEMUTH (RADIO FREE ALBEMUTH, 1976/1985)
7. Radio Wolna Ameryka (str. 13)
Piotr Gociek, DEMOKRATOR, 2012
45. Szajdokracja (str. 111)
Steven Gould, JUMPER (JUMPER, 1992)
3. Jumping jako sport ekstremalny (str. 6)
Kazuo Ishiguro, NIE OPUSZCZAJ MNIE (NEVER LET ME GO, 2005)
33. Pariasi i ludzie (str. 84)
Stephen King, MGŁA (THE MIST, 1985)
4. Mglisty pejzaŜ z potworami w tle (str. 8)
Henry Kuttner, Tubylerczykom spełły fajle (Mimsy Were the Borogoves, 1943)
1. Mimzy - strata czasu? (str. 2)
Ursula K. LeGuin, SŁOWO 'LAS' ZNACZY 'ŚWIAT' (THE WORD FOR WORLD IS FOREST, 1972)
19. Słowo las znaczy Pandora (str. 42)
Stanisław Lem, SKNOCONY KRYMINAŁ, 2009
8. Ijon Tichy i szuflada biurka Stanisława Lema (str. 15)
Richard Matheson, Guzik! Guzik! (Button, Button, 1970)
27. Guzik i władcy piorunów (str. 62)
Richard Matheson, JESTEM LEGENDĄ (I AM LEGEND, 1954)
2. Will Smith kontra Koniec Świata (str. 4)
Audrey Niffenegger, ZAKLĘCI W CZASIE (THE TIME TRAVELER'S WIFE, 2003)
23. Ciekawy przypadek Henry’ego DeTamble (str. 51)
Joan D. Vinge, KOWBOJE I OBCY (COWBOYS & ALIENS, 2011)
38. Sorry, Winnetou (str. 94)

Podobne dokumenty