Teoria czarnych łabędzi
Transkrypt
Teoria czarnych łabędzi
Jak żyć w świecie pełnym czarnych łabędzi? © Copyright by Philipp Oehmke, „Der Spiegel”, [w:] Onet.pl 2013, 5 lipca. Przepowiedział kryzys, za co został wyśmiany. Proroctwo się spełniło, a Nassim Nicholas Taleb zarobił mnóstwo pieniędzy. Niegdysiejszy specjalista z firm na Wall Street, a obecnie sławny, nieco ekscentryczny naukowiec, który ilustruje swoje poważne wywody zabawnymi anegdotami, bada znaczenie przypadku dla finansowego sukcesu. Wykłada inżynierię ryzyka na Uniwersytecie Nowojorskim i jest autorem bestsellerów, w których w zrozumiały dla wszystkich sposób objaśnia zagadnienia filozoficzne i ekonomiczne. fot. 1: Dan Callister/Rex Features/EastNews Nassim Nicholas Taleb wrócił właśnie z lunchu z dwoma miliarderami. Właściwie nie lubi bogaczy, ich towarzystwo go nudzi. Choć i on sam jest dość zamożny, co tego wieczoru udaje mu się zręcznie ukryć. Styl jego ubioru – skórzane pantofle, zwężające się ku dołowi dżinsy, marynarka w kratę i sweter, spod którego wystają włosy na klatce piersiowej – przywodzi na myśl średnio zdolnego zabójcę z mafii w New Jersey. W swojej nowej książce napisał, że potrafi podnosić 150-kilogramowe ciężary, co czyni zeń intelektualistę o "wdzięku ochroniarza". Taleb jest profesorem zarządzania ryzykiem na Uniwersytecie Nowojorskim. Choć ma dopiero 53 lata, był już autorem bestsellerów, handlowcem na Wall Street i menedżerem funduszy hedgingowych. Na miejsce naszego spotkania zaproponował Metropolitan Museum of Art. Pokazuje ono eksponaty z historii sztuki ludzkości, gdzie wszystko jest ze sobą powiązane. Taleb często tu przychodzi, bo również w jego książkach wszystko wiąże się ze wszystkim: filozofia z ekonomią, matematyka z obserwacjami z codziennego życia, Międzynarodowy Fundusz Walutowy ze stoikiem Seneką. Przepowiedział kryzys, za co został wyśmiany. Proroctwo się spełniło, a Nassim Nicholas Taleb zarobił mnóstwo pieniędzy. Niegdysiejszy specjalista z firm na Wall Street, a obecnie sławny, nieco ekscentryczny naukowiec, który ilustruje swoje poważne wywody zabawnymi 1 anegdotami, bada znaczenie przypadku dla finansowego sukcesu. Wykłada inżynierię ryzyka na Uniwersytecie Nowojorskim i jest autorem bestsellerów, w których w zrozumiały dla wszystkich sposób objaśnia zagadnienia filozoficzne i ekonomiczne. (…) Przez chwilę taksuje wzrokiem gości z Niemiec. Nie lubi dziennikarzy, uważa ich za głupców. – Jeśli piłka i kij bejsbolowy kosztują w sumie 1,10 dolara, a kij jest dokładnie o dolara droższy od piłki, to ile kosztuje piłka? Tak rozpoczyna każdą rozmowę. Jest to słynna gra autorstwa jego przyjaciela Daniela Kahnemana, profesora psychologii i laureata Nagrody Nobla, ma ona wykazać, że większość ludzi jest leniwa mentalnie. Odpowiadają zwykle, że piłka kosztuje dziesięć centów, a kij dolara – co jest nieprawdą. Duchowe lenistwo nie spotka się z jego strony z tolerancją, to właśnie chce powiedzieć. Dla takich osób szkoda mu czasu. Ze skórzanej torby wyciąga książkę. Jej tytuł brzmi: "Big Bets & Black Swans. A Presidential Briefing Book". Dostał go od jednego z miliarderów, to rady czołowych intelektualistów na drugą kadencję Baracka Obamy. Zawarte tam teksty niespecjalnie go interesują, najważniejszy jest tytuł: Black Swans. ”Czarne labędzie“ to jego termin. Nie wymyślił go, ale uczynił sławnym na cały świat, a teraz znalazł się on nawet na okładce książki dla amerykańskiego prezydenta. O czarnych łabędziach Taleb opowiada od ponad dziesięciu lat. Długo nikt go nie słuchał, kiedy w 2007 roku, tuż przed wybuchem kryzysu opublikował o nich całą książkę. ”Czarny łabędź“ sprzedał się w trzech milionach egzemplarzy, przez 36 tygodni znajdował się na liście bestsellerów "New York Timesa”, a "Sunday Times" umieścił go wśród dwunastu najbardziej wpływowych książek, jakie ukazały się od II wojny światowej. Kryzys finansowy, który zaczął się w 2007 roku, składał się przede wszystkim z opisanych przez Taleba czarnych łabędzi – czyli trudnych do przewidzenia, nieregularnie występujących zdarzeń o potężnych konsekwencjach i praktycznie niemożliwych do wytłumaczenia. – Lecz my, ludzie, po upływie czasu znajdujemy dla nich wyjaśnienie, by wmówić sobie, że rozumiemy, co się dzieje. To zaś oczywiście jest kompletną bzdurą. Nassim Nicholas Taleb uśmiecha się, po raz pierwszy milknie na chwilę i mówi w końcu: " You get the idea". Brzmi to jak rozkaz. Czarne łabędzie to według profesora: bankructwo banku Lehman Brothers, ale także 11 września, wynalezienie internetu czy wybuch I wojny światowej. Po ukazaniu się książki Taleba i rozpoczęciu się kryzysu często używane przez niego pojęcia, takie jak przypadkowość, zmienność, nieobliczalność, irracjonalność, stały się ogromnie modnymi słowami. Noblista Kahneman stwierdził, że Taleb zmienił jego ”rozumienie funkcjonowania świata“. Przede wszystkim jednak był on jednym z tych nielicznych, którzy przewidzieli wstrząsy kryzysu finansowego i ostrzegali, że ekonomiczne modele ryzyka mogą ich nie znieść, a naukowcy nie będą już wtedy mogli nic poradzić. To się sprawdziło. Nassim Nicholas Taleb triumfował. Od lat był zabezpieczony na wypadek wahań akcji za pomocą tysięcy "options" i zarobił na wstrząsach kryzysu wiele milionów. Ważniejsze było dlań jednak co innego: to, że miał rację. Tak zwani masters of the universe, gwiazdorzy wśród handlowców z Wall Street czy funduszy hedgingowych w Connecticut, którzy opowiadali, że dzięki swemu doświadczeniu i zręczności są w stanie władać rynkami, ci, co w latach przed kryzysem zarabiali znacznie więcej pieniędzy niż on, nie byli żadnymi mistrzami. Okazało się, że są tylko częścią tego, co on sam nazywa: "phony capitalism", nic więcej niż siatka znajomych działających w gospodarce, polityce i nauce, którzy nawzajem podsyłają sobie piłki. (…) Taleb publicznie pociągnął swoich akademickich kolegów do odpowiedzialności. Ich błędne modele ewaluacji ryzyka, które nie uwzględniały jego czarnych łabędzi, wyrządziły ogromne 2 szkody, a najgorsze jest to, że owe straty muszą teraz ponosić inni. Nie ekonomiści, którzy popełnili błędy, i nie handlowcy, którzy działali według tych modeli. Naukowcy zaś okazali się zbyt tchórzliwi, by przedstawić swoje koncepcje, woleli nie nadstawiać własnej skóry. Inaczej niż on, który przyszedł ze świata praktyki. Skoro nie sprawdzają się teoretyczne modele i algorytmy komputerowe, a możliwość przewidzenia kursów jest ograniczona, czy oznacza to, że władcy wszechświata swój sukces opierają nie na zręczności i doświadczeniu, lecz po prostu na szczęściu? Dla Wall Street taka myśl była czystą herezją. Ekonomiści zdyskwalifikowali teorie Taleba jako banalne, nazywali go szarlatanem albo go zwyczajnie ignorowali. Pod koniec zeszłego roku ukazało się jego, jak je nazywa, najważniejsze dzieło. To wprowadzenie do życia w świecie czarnych łabędzi. Pomysł jest prosty. Kiedy pojawiają się czarne łabędzie, a robią to stale, mogą one napotkać trzy różne sytuacje. Odporne otoczenie, które zniesie wstrząsy i pozostanie niezmienione. Kruche, które runie, jak stało się to ze sporą częścią rynku finansowego. Albo stan, jaki autor nazwał ”antykruchym” – ulega on wprawdzie wstrząsom, ale potem zmienia się i polepsza. Taka jest przyroda, ewolucja, częściowo kultura i ludzka psychika. Istnieją nawet antykruche struktury finansowe – takie, które odnoszą zysk z wahań rynkowych. Książka zatytułowana ”Antykruchość” to ogromne dzieło, liczące 688 stron, anegdotyczne, apodyktyczne, zaczepne i wybujałe. Opowiada o samym Talebie, ale również o jego alter ego, brokerze z Brooklynu, który zszedł na psy, o ludziach takich jak Nietzsche i Seneka, Baudelaire, Karl Popper, Albert Camus, Céline, Euklides, Warren Buffett czy Platon, jak również o wszystkich tych, którzy nie mają o niczym pojęcia, czyli politykach, dziennikarzach, ekonomistach, inwestorach, uważających, że rozumieją świat lub przynajmniej globalne rynki finansowe. – You get the idea? ”W świecie, którego nie rozumiem, chciałbym móc szczęśliwie żyć” – napisał na wstępie. A żeby tak się stało, trzeba być właśnie antykruchym, nie dać się zepchnąć z torów każdemu najmniejszemu zawirowaniu. Dzieło uznano za przejaw wybujałej fantazji i bufonady, od tego czasu Taleb jest w stanie wojny. (…) – Nikt nie potrafi sobie wyobrazić, że ktoś, kto sprzedaje miliony egzemplarzy, może opierać się na argumentach techniczno-matematycznych – stwierdza autor. – Tymczasem moja najnowsza książka bazuje na 500 stronach matematyki. Jednym z klasyków Taleba jest ”problem indyka”. Ilustruje on fakt, że w niektórych przypadkach doświadczenie, choć wydaje się jednoznaczne, jest niewystarczająco pewne, by na jego podstawie czynić prognozy na przyszłość. Doświadczenie ptaka jest następujące: przez wiele dni przychodzi do niego człowiek, który obficie go karmi. Indyk z każdym dniem zbiera więc przekonujące dowody statystyczne, że człowiek ten nie zrobi mu nic złego. Potem jednak przychodzi Święto Dziękczynienia, czyli czarny łabędź. Jeśli ktoś przez cale życie widział tylko białe łabędzie, nie oznacza to jeszcze, że czarne nie istnieją – tak brzmi słynna teza filozofa nauki Karla Poppera. Talebowy problem indyka opisuje tę samą ideę w sposób bardziej radykalny. Podobny los może spotkać każdego inwestora i każdy algorytm komputerowy. Bum, Święto Dziękczynienia i nagle wszystko jest martwe, wszystko znika. Swojego pierwszego czarnego łabędzia Nassim Nicholas Taleb doświadczył już jako młody chłopak. Pochodzi z wpływowej grecko-prawosławnej rodziny mieszkającej w północnym Libanie, jego dziadek i pradziadek byli ministrami spraw zagranicznych swego kraju. I potem, zupełnie nieoczekiwanie, Liban rozsypał się w ciągu sześciu miesięcy, ”raj zamienił się w piekło”, było to w połowie lat siedemdziesiątych. Taleb pojechał do Paryża, potem do USA, studiował ekonomię, a w 1984 roku jako dwudziestoparolatek został handlowcem na Wall Street, potem zaś na giełdzie w Chicago. (…) Szybko stał się fachowcem w dziedzinie matematyki finansowej i stworzył formuły dla derywatów finansowych. W drugim roku swojej pracy wymyślił model pozwalający przewidzieć 3 wahania rynkowe do pięciu procent przy specjalnych pozycjach walutowych, nagle jednak rynek rzeczywiście zmienił się, o 15 procent. To wykraczało poza jego założenia. Taleb przez przypadek po raz pierwszy zarobił duże pieniądze. Był ciekawy, jak do tego doszło, badał statystyki i stwierdził, że takie odchylenia zdarzały się częściej, nikt tego jednak nie zauważył, bo wykraczały poza typowe obliczenia. – Pomyślałem wówczas: ludzie w ogóle nie widzą, że wciąż pojawiają się wydarzenia ekstremalne. Zacząłem więc się na nie przygotowywać. Jak można przygotować się na rzadkie, ekstremalne zdarzenie? Dzięki czemuś, co w świecie finansowym nosi nazwę ”opcje”. Jest to po prostu rodzaj ubezpieczenia. Taleb wniósł niewielką opłatę i tym samym zyskał prawo sprzedania w określonym czasie określonych akcji po wcześniej ustalonej cenie. Załóżmy, że cena jednej akcji wynosi 100 dolarów, spodziewamy się zaś ekstremalnego wydarzenia, które sprawi, iż za kilka miesięcy kurs spadnie do 80 dolarów. Nabywa się więc opcje na sprzedanie akcji za 90 dolarów. W większości przypadków nic się nie zdarza i handlowiec, z którym zawarto umowę, zarabia na wniesionej opłacie. Ale jeśli pojawia się czarny łabędź, powodując spadek cen akcji, Taleb przystępuje do dzieła i kupuje milion akcji po 80 dolarów za sztukę, a następnie sprzedaje je handlowcowi po 90 dolarów. Tym samym ma 10 milionów zysku. Niczym innym już wtedy nie handlował. – Byłem całkiem opętany – wspomina. Dwa lata po tym, jak zaczął ów biznes, w październiku 1987 roku, przyszedł pierwszy od II wojny światowej krach na giełdzie. Taleb miał wtedy 27 lat i wiedział, że już nigdy w życiu nie będzie musiał pracować. Trochę jeszcze pohandlował, a potem zaczął korzystać ze swojej wiedzy. Dziś jest już przekonany, że wskaźniki umieralności czy gra w pokera mogą przebiegać według rozkładu prawdopodobieństwa, stanowiąc wielkości przewidywalne statystycznie. Rynki akcyjne natomiast zależą od inwestorów, ich humorów, psychiki, ataków paniki, kłamstw, od ich depresji i manii wielkości. Ogromne skoki kursów akcji, gdyby zgadzały się z rozkładem prawdopodobieństwa, powinny zdarzać się zaledwie raz na 7 tysięcy lat, w rzeczywistości zaś występują co trzy lub cztery lata. Jeśli przedstawimy rynek w postaci krzywej, nie wszystkie jej wahania wypadną pośrodku, jak dzieje się to w rozkładzie normalnym. Niektóre pojawią się na jej końcu. W Metropolitan Museum of Art badacz przechadza się między obrazami, uważa to za znacznie bardziej sensowne i produktywne niż siedzenie przy biurku. – Proszę spojrzeć, kiedyś wszystko miało trójwymiarową, chropowatą powierzchnię – zauważa, głaszcząc bizantyjską rzeźbę. – A dzisiaj wszystko jest gładkie. No to co? Co ma to znaczyć? – Cofamy się w rozwoju. Czasami jego hipotezy wydają się iść nieco zbyt daleko, są zbyt ogólne i choć on sam nazywa siebie empirykiem, wiele z tego, co przedstawia jako fakty, wydaje się raczej interpretacją lubiącego prowokować myśliciela. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Nassim Nicholas Taleb założył fundusz hedgingowy, który inaczej niż pozostałe, opierał się głównie na pesymizmie. Zakładał spadek kursów i pojawienie się czarnych łabędzi. Nadał mu nazwę ”Empirica“. Wraz z zespołem młodych fachowców przeniósł się do osiedla biurowców w Connecticut, tworzył programy komputerowe wyszukujące opcje i zaczął kupować je całymi tonami. Empirica handlowała wyłącznie opcjami, nie sprzedawano więc ani nie kupowano żadnych akcji, lecz się o nie zakładano. Typowego dnia fundusz wnosił opłaty za rozliczne opcje, nie korzystając z ani jednej z nich. Oznaczało to narastające straty, podczas gdy wszyscy koledzy Taleba w innych funduszach zbierali ogromne zyski. Może więc jego założenie było fałszywe i to inni mieli rację? – Byłem przygotowany na tracenie pieniędzy każdego dnia – mówi badacz. – Kiedy ubezpiecza pan samochód, też codziennie pan traci – aż do dnia, w którym zdarzy się wypadek. Wtedy ogromnie pan zyskuje. 4 W 1998 roku upadł wielki fundusz hedgingowy LTCM, dwa lata później nastąpił krach dotcomów. W 2008 roku Taleb stwierdził, że bank hipoteczny Fannie Mae zmierza ku bankructwu. We wrześniu w sprawę włączył się amerykański rząd, któremu z wielkim trudem udało się zapobiec jego upadkowi. Był to wielki triumf Taleba w szczytowym punkcie finansowego kryzysu. (…) – Chce pan usłyszeć jeszcze ostatnią radę z dziedziny teorii poznania? – pyta profesor. Okay. – To, czy ktoś jest dupkiem, czy też nie, wiadomo dopiero wtedy, gdy stanie się bogaty. Ale jest przecież parę osób, które to właśnie jego uważają za dupka. – Jadę zaraz moim całkiem niespektakularnym autem na przedmieścia Nowego Jorku. Mam tam dom, który jest w porządku, ale to nic specjalnego. Mam w nim jednak 15 tysięcy książek. I nie muszę robić niczego dla nikogo, jestem zupełnie niezależny – odpowiada. Jego fundusz hedgingowy Empirica nazywa się dziś Universa, ale sam Taleb już się w nim nie udziela. Nie chce już pracować dla pieniędzy, woli pisać eseje i przekonywać świat, że powinien wreszcie zacząć traktować go poważnie. (…) Na pożegnanie wręcza kartkę z krzywymi, wykresami i matematycznymi formułami. To w prezencie, do zastanowienia się w domu. Na odwrocie pisze: "Thank you for the conversation", choć mówił właściwie tylko on. Na wysokości 50. Ulicy znika na wielopoziomowym parkingu. Na marginesie – rozwiązanie jego zadanej na wstępie zagadki brzmi: piłka bejsbolowa kosztuje pięć centów, kij zaś 1,05. 5