strona 10
Transkrypt
strona 10
10 Nasze Jutro Przedsiębiorczy i pracowici Jan Marcinkowski z Boguszyna, czyli pan Jan od torfu Jan Marcinkowski na traktorze Agrotronik Wszystko zaczęło się niepozornie. Był rok ‘85, kiedy do Jana Marcinkowskiego juniora z Boguszyna zgłosił się niejaki Czajka z Poladowa i zapytał, czy nie sprzedałby mu torfu na pieczarki. Wiedział, że Jan ma łąkę na Smyczynie, na której już przed wojną kopano torf na opał. Dla Jana ta torfowa „dziura” sprawiała nie lada kłopot, bo były problemy z dojazdem, tak że nie mógł korzystać z części łąki. Po rozmowie z Czajką postanowił wykorzystać tę „dziurę”. Na początku wydobywał torf bardzo prowizorycznie – nie było płyt betonowych, tylko drągi drewniane, po których koparka dostawała się do torfu; nie było też nowoczesnych koparek, tylko traktor-cyklop. Jakoś udało się wykopać torf najpierw dla Czajki, a później i dla innych. Machina ruszyła. Jan zaczął zarabiać na smyczyńskim torfie. Interes wystartował, trzeba było go zalegalizować. W 1986 roku otrzymał zgodę z Urzędu Gminy na prowadzenie działalności gospodarczej, a rok później koncesję na poszukiwanie i rozpoznanie złoża torfu. Zaczynał od wydobycia dwóch przyczep torfu dziennie (40 m3). Woził go do śmigielskich ogrodników. Stopniowo dokupywał sprzęt – na początku lat 90. koparkę linową KM 251, później „stara”. Zaczął wozić torf do Wrocławia (również do ogrodnictwa). Do 15. kopał, po 15 wyjeżdżał i wracał koło 22. Wtedy dużo pracował, dziś już nie musi. 5 ha powierzchni i 3,5 m głębokości – takiej wielkości jest kopalnia torfu „Samica-Marcin” na Smyczynie, zamknięta w 2005 roku. Wydobyto w niej 78 tys. m3 torfu. Dziś zakład górniczy torfu znajduje się w Wydorowie. Przenosząc się, Jan Marcinkowski zakupił nowoczesny sprzęt - dwa Atlasy, czyli koparki hydrauliczne typu 13 LC, płyty drogowe (3 m na 90 cm), mana i mercedesa, bo 1/3 torfu pan Jan wywozi własnym transportem, a po resztę przyjeżdżają klienci. Dalej służy mu stara koparka linowa. Do tej pory w Wydorowie wydobył 30 tys. m3 torfu na powierzchni 2 ha. Do dyspozycji ma jeszcze 5,5 ha. Prowadzenie jakiejkolwiek działalności gospodarczej wiąże się z wieloma opłatami. W przypadku pana Jana każdego roku uiszcza on w Urzędzie Marszałkowskim opłatę za wyłączenie ziemi spod produkcji. Za jeden hektar płaci mniej więcej 20 tys. zł. Do tego dochodzi zwykły comiesięczny podatek do Urzędu Skarbowego i opłata eksploatacyjna (1,05 zł od metra sześciennego), z czego 40% idzie do Urzędu Gminy, a pozostała część do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Choć pan Jan swój pierwszy torf wydobył na pieczarki, interes rozkręcił dzięki ogrodnictwu. Dziś torf ogrodniczy wyeliminowały wata i słoma. 95% wydobycia idzie więc do pieczarkarni. Latem, kiedy jest przestój w pieczarkach, sprzedaje ziemię torfową pod trawniki. Latem mniej zajmuje się kopalnią, więcej żniwami, bo Jan Marcinkowski to również właściciel nowoczesnego, 72-hektarowego gospodarstwa rolnego. Jak przyznaje, warto zajmować się i gospodarstwem, i kopalnią, bo zdarzały się czasy, że z jednego dokładał do drugiego i odwrotnie. Ma Pan kopalnię, która dziennie wydobywa od 50 do 100 m3 torfu. Do tego prowadzi Pan duże gospodarstwo rolne. Musi być Pan szalenie zabiegany – stwierdzam. Właśnie że nie –pan Jan neguje moje słowa. - Dawniej to byłem zabiegany – maszyny psuły się co chwila, to po pracy siedziało się w warsztacie. Dziś pracuję na nowoczesnym sprzęcie, rzadko co szwankuje. Kopalnię mam otwartą od 9 do 13 – to w zupełności wystarczy. Gospodarstwo nowoczesne, bardzo zmechanizowane (standardy unijne!) nie wymaga ode mnie wielkiego nakładu pracy. Umówiłem się z panią na 15, bo czas mi na to pozwala. Po prostu już mam wolne. Czegóż więcej chcieć? Nie gonię jak wielu innych przedsiębiorców. Żaden ze mnie pracoholik. Wie Pani, jak to jest – wszystko w nadmiarze szkodzi. Beata Szady Kopalnia „Wydorowo” – ładowanie torfu