Chcę się podzielić pewnym spostrzeżeniem, jako osoba
Transkrypt
Chcę się podzielić pewnym spostrzeżeniem, jako osoba
Chcę się podzielić pewnym spostrzeżeniem, jako osoba profesjonalnie zajmująca się muzyką. Otóż muzyka w ogóle- niezależnie od gatunku ma szczególny wpływ na człowieka. Większy, niż cokolwiek innego. Otwiera emocjonalne furtki, koi, uspokaja, bądź drażni, wzbudza agresję ( -nie tylko metal, ale także współczesna muzyka "poważna"!!!). Potrafi wprowadzić w stany transowe, niemal w ekstazę, stosowana w muzykoterapii uzyskuje pożądane skutki. Może mieć wpływ na przemyślenia i wyciąganie życiowych wniosków ( ja sama niegdyś poszłam do spowiedzi po zagraniu-wysłuchaniu Requiem Mozarta, do czego w innym przypadku nie byłabym w tym momencie zdolna). Oczywiście, wszystko cokolwiek istnieje na świecie w jakiejkolwiek formie ( materialnej, emocjonalnej, psychologicznej czy społecznej) może się dla konkretnego człowieka stać bożkiem i jako taki bożek- uzależnić daną osobę w sposób ogromny. Weźmy władzę czy chciwość pieniądza. Lecz muzyka, poprzez swój ogromny wpływ na uczucia i emocje ( na nich bazuje) w szczególny sposób ma wpływ na człowieka. Powiedziałabym, że ten wpływ może przewyższać inne wpływy. tak więc jak chodzi o niebezpieczeństwa związane z muzyką w ogóle, to są nimi: Rodzaj- jak to nazywam- sztucznych mistycyzmów, które osoba grająca muzykę może przeżywać.. Wykonując bowiem jakiś utwór, korespondujący z własnym stanem ducha wpada się w rodzaje zachwytów, a nawet samozachwytów, co- jak było w moim przypadkudoskonale zastępowało modlitwę do Boga. "Modliłam się" bowiem grana muzyką do słuchaczy o podziw , lub aby wprowadzić siebie samą w stany przyjemności (rodzaje "ekstazy") od których byłam niemal uzależniona. Do Boga w tamtym czasie nie modliłam się wcale. Muzyka, jej przeżywanie dawało mi to" coś", czego inni- jak mi się zdawało - szukają dla siebie w modlitwie. Ja to znajdowałam w muzyce, modlitwa nie była mi potrzebna. Oczywiście, można modlić się do Boga muzyką (sama obecnie gram od lat na adoracjach i modlitewnych spotkaniach). Lecz można pomylić modlitwę z muzykowaniem w bardzo dużym stopniu, właśnie dlatego, że muzyka angażuje uczuciowo. Myślę, że granie (i pewnie słuchanie) muzyki jakiejkolwiek bez uświadomienia sobie powyższych rzeczy może odciągać od modlitwy, od potrzeby modlitwy. Tak było w moim przypadku, który pewnie nie jest odosobniony. Druga sprawa, to uzależnienie od sceny: zaistniałam, jestem ważna, podziwiana, lepsza od innych (co za pycha!), a gdy gorsza, wtedy grozi mi bycie nieszczęśliwą, depresja,. Tak wielu artystów sięga przez to po alkohol czy inne rzeczy, jest to robienie bożka z siebie samego. Muzyka "pomaga" w tym jak nic innego. Trzecia sprawa: kłamstwo. Jest silna presja, by się "sprzedać" zaistnieć. Do tego potrzebna jest reklama Podam przykład: prawdą jest, że koncertowałam w większości krajów Europy i niekiedy poza nią. Grałam u boku wielkich muzycznych sław. Ktoś to przeczyta i powie: Hohoho! Tymczasem mówiąc o tym nie dopowiadam, że nie były to koncerty na których występowałabym jako solistka, a tym wielkim muzykom jedynie akompaniowałam w orkiestrze, którą wynajęto dlatego, że koszty wynajęcia były dużo niższe, niż gdyby wynajęto Filharmoników Wiedeńskich. Grając zaś u boku tych "wielkich" nie grałam z nimi równorzędnych solowych partii. Ale cel osiągnięty, bo ktoś kto przeczyta tą "prawdę" o mnie, chętniej mnie kupi. Wiem, że granie jest potrzebne. Słowa :"Nie samym chlebem żyje człowiek"- jako przysłowie można odnieść i do muzyki, szczególnie, gdy ma ona koić i wzbudzać wzniosłe uczucia, pomagać w modlitwie przez wprowadzanie w 'nastrój". Jednak muzyka- każdego gatunku- kryje w sobie wiele szatańskich pułapek. I wcale nie chodzi tu o muzykę wyłącznie satanistyczną. B+ 14.02.2014