spis treści i I rozdział

Transkrypt

spis treści i I rozdział
Nie chodzi tylko o to,
kogo znasz
zmień swoje życie (i swoją organizację) bu­dując
trwałe i szczere relacje z innymi ludźmi
Tommy Spaulding,
przedmowa Ken Blanchard
ISBN: 978-83-7746-082-5
format 158/233, oprawa miękka ze skrzydełkami
liczba stron: 312
cena: 49,90 zł
W tej bezstronnej, odkrywczej książce Tommy wzbogaca zasady, które Dale
Carnegie naszkicował siedemdziesiąt pięć lat temu, i pokazuje, jak przesunąć
je o krok dalej, aby dokonać niemożliwego w życiu i karierze. Aby zaprosić
innych ludzi do autentycznego partnerstwa w naszym życiu, tłumaczy Tommy,
najpierw trzeba wykazać zainteresowanie innymi ludźmi.
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz czy co ktoś może zrobić dla ciebie, ale o to,
co ty możesz zrobić dla nich. Ważne są motywy. W ustanawianiu głębszej więzi
chodzi o:
• autentyczność, nie manipulację;
• wzajemność, nie egoizm;
• zrozumienie, iż każda relacja jest jak droga prowadząca w dwie strony;
• świadomość, że przypadkowo spotkana osoba może zmienić kierunek naszego życia.
W duchu bestsellerowej tradycji klasycznej już publikacji Dale’a Carnegiego
książka Nie chodzi tylko o to, kogo znasz pokazuje, jak każdy z nas może wykorzystywać moc netgivingu – pomagania innym – do powiększania swoich
światów i osiągania celów oraz zmieniania pracy, kariery i społeczności.
O autorze
Tommy Spaulding jest prezesem Spaulding Companies LLC, organizacji zajmującej się rozwojem liderów w całym kraju, consultingiem, coachingiem i sztuką
przemawiania. Był najmłodszym prezesem i dyrektorem generalnym znanej na
całym świecie organizacji liderskiej Up with People (2005–2008). W 2007 roku
otrzymał honorowy doktorat z nauk humanistycznych od Instytutu Sztuki Kolorado. W 2002 roku wygrał nagrodę Czterdziestu poniżej Czterdziestki „Denver
Business Journal”.
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
Spis treści
Przedmowa
9
Wstęp. Wspierając się na barkach Carnegiego
11
-D£ľ÷:3/<A=D+. Relacyjne
17
odkrycia
1. Nieoczekiwany cud
2. Barman
3. Gospodarka relacji
-D£ľ÷.<?1+. Jak
zbudować kapitał relacyjny
4. Pięć pięter relacji
5. To, co robisz
6. Nie strzelaj do łosia
7. Odrabiaj pracę domową
8. Przełamywanie lodów… i ich tworzenie
9. Tylna strona wizytówki
10. Wykorzystywanie filantropii
11. Nigdy nie całuj się na pierwszej randce
19
39
46
57
59
66
69
73
81
87
91
98
12. Nie bądź ćwierkającym ptaszkiem
101
14. Bezustanna komunikacja
110
13. Przepraszam, ale rozmawiam z twoją żoną
15. Graj w szachy, a nie monopol
16. Zamiast ubijać interesy, poszukaj rady
17. On po prostu do mnie nie pasuje
www.mtbiznes.pl
107
118
123
128
8
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
=ZS]^\OĿMS
-D£ľ÷><D/-3+ Potęga
netgivingu
18. Jak uczynić biznes sprawą osobistą
19. Wyjść poza networking
20. Autentyczność: jak sprawić, aby relacje były prawdziwe
21. Empatia: budowanie podstawy zaufania
22. Wrażliwość: otwieranie okna na swój wewnętrzny świat
23. Poufność: kierowanie się prawem skarbca
24. Ciekawość: potęga zadawania pytań
25. Hojność: wpływanie na świadomość
26. Pokora: dar dystansu
27. Poczucie humoru: beztroskie życie
28. Wdzięczność: sztuka bycia wdzięcznym
-D£ľ÷-DA+<>+ Zmiana
relacji: życie w penthausie
29. Wycieczka do penthouse’u
30. Jerry Middel: najlepszy nauczyciel
31. Denver Moore: więcej niż można dostrzec
32. Kolekcjonowanie ważnych rzeczy
33. Dawcy piątego piętra
34. Życie według praw dawania/dostawania
i na zewnątrz/w środku
35. Podwyższenie: rozwój, połączenie i wyniesienie
36. Służenie udziałowcom
37. Przestrogi
-D£ľ÷:3Ÿ>+ Stawianie
celu na pierwszym miejscu
38. Relacje + Wizja = Wpływ
39. Pas Oriona
40. Jak sprawić, aby świat kręcił się lepiej
Podziękowania
133
135
139
142
145
147
150
153
155
157
159
161
165
167
170
177
183
189
195
206
219
237
247
249
254
261
267
O autorze
269
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
<9D.D3+§
1
Nieoczekiwany cud
Każdy ojciec ma nadzieję na cudowne dziecko – kolejnego wielkiego fizyka,
muzyka, artystę, sportowca czy uczonego – i jak mi się wydaje, mój ojciec nie
stanowił tu wyjątku. Jednak jako mądry człowiek wcześnie zdał sobie sprawę,
że mój bilet do sukcesu dotyczy innego pociągu.
Całkiem jasne było dla niego, że nie zapowiadam się na zdobywcę Nagrody Nobla z fizyki, autora arcydzieła malarstwa współczesnego, twórcę
uznanego przez krytykę koncertu czy zawodnika w którejś z wielkich lig.
Jednak dostrzegł we mnie przebłyski innego daru. I dlatego, kiedy wchodziłem w wiek nastolatka, wręczył mi pewną książkę. Wtedy właśnie inni
chłopcy zaczęli gwałtownie dorastać, a ja nie. I to wtedy test, który przeprowadzili moi rodzice, potwierdził, że cierpię na zaburzenia uczenia się i jestem
aż dwa lata w tyle w stosunku do moich rówieśników w takich sferach jak
czytanie ze zrozumieniem. Rzeczywistość podszepnęła mojemu ojcu pomysł.
Tata, nauczyciel szkolny, wiedział, jakie lekcje powinienem sobie przyswoić
przede wszystkim i miały one niewiele wspólnego z odmianą czasowników,
rozwiązywaniem złożonych problemów matematycznych czy zapamiętywaniem historycznych dat.
„Synu – powiedział – twoja matka naciska, abyś przeczytał jedną książkę
– Biblię. A ja chcę poprosić cię o przeczytanie tej”. I mówiąc to, wręczył mi
egzemplarz Dale’a Carnegiego.
Byłem już w college’u, kiedy eksperci dokładnie zdiagnozowali moje
problemy jako dysleksję. W związku z tą dolegliwością czytanie każdej
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
20
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
książki w gimnazjum prowadziło w moim przypadku do zawrotów głowy.
Wątpię, czy przed ukończeniem szkoły średniej przeczytałem więcej niż
trzy lub cztery książki. Ponieważ jednak był to prezent i prośba mojego
ojca, przeczytałem Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi od odeski do
deski, a sugestywne zasady i intuicje zawarte w tym klasycznym poradniku Dale’a Carnegiego dały mi dokładnie to, czego potrzebowałem, przedzierając się przez szkołę średnią i co chwila napotykając nowe przeszkody na naukowej drodze. Książka ta zapewniła mi mapę, która ostatecznie
doprowadziła mnie do sukcesu na niewyobrażalnym dla mnie poziomie.
Jednak aby zrozumieć znaczenie książki Carnegiego dla mojego życia,
musicie pojąć, skąd pochodzę i poznać kilka relacji, które mnie ukształtowały.
Moja podróż – po edukacji, biznesie i życiu – miała kilka interesujących,
nietypowych i, szczerze mówiąc, dość bolesnych zwrotów. Zmagałem się
(i nadal zmagam) z wieloma rzeczami, które większość ludzi uważa za kluczowe dla odniesienia sukcesu – na samym początku z czytaniem, pisaniem
i arytmetyką. Jednak już w młodym wieku nauczyłem się, jak wykorzystywać
moje silne strony i przełamywać słabe. Poznałem wartość kluczowego „R”
w moim alfabecie – relacji.
Nauczyłem się nie tylko sztuki zdobywania przyjaciół i zjednywania sobie
ludzi, lecz również panowania nad relacjami w życiu osobistym i zawodowym. Książka ta jest poświęcona tworzeniu takich relacji, które mogą zmienić
wasze życia, wasze firmy i wasz świat. A to dlatego, że w biznesie chodzi o relacje. W sukcesie chodzi o relacje. W byciu liderem chodzi o relacje. W życiu
chodzi o relacje.
Miasteczko Suffern w stanie Nowy Jork leży spokojnie u podnóża Gór Ramapo, zaledwie 42 kilometry na północny zachód od miasta Nowy Jork.
Około jedenastu tysięcy mieszkańców tworzy wspólnotę w mozaice innych
ciasno położonych miasteczek i wsi, w których mieszanka pracowników fizycznych i dojeżdżających do pracy w wielkim mieście reprezentuje najlepszą
spuściznę kolonializmu i miejskiej wytrwałości.
Moi rodzice wychowali mnie na zrównoważonej diecie tradycyjnych wartości rodzinnych, która wysoko ceniła znaczenie pomagania innym i kładła
duży nacisk na ciężką pracę i edukację.
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
Nieoczekiwany cud
21
Pomaganie i ciężka praca przychodziły mi łatwo. Jednak edukacja to już
zupełnie inna para kaloszy – moje chęci topniały szybciej niż asfalt w upalny
sierpniowy dzień.
Bałem się, że zostanę nazwany głupim przez moich nauczycieli i kolegów z klasy – ponieważ wierzyłem, że na to właśnie wskazują moje oceny.
Zawalałem klasówki lub zaliczałem je ledwo, ledwo tylko po to, by nie zdać
standardowego testu kończącego klasę i musieć uczęszczać na zajęcia szkoły
letniej, aby poprawić punktację – a to wszystko mimo że pracowałem nad
zadaniami domowymi i nauką równie ciężko co inne dzieciaki, które znałem,
a zwykle nawet ciężej.
Moja pewność siebie legła w gruzach. Im bardziej byłem zawstydzony
moimi ocenami, tym bardziej starałem się to kompensować poprzez osiągnięcia w sferze pozaedukacyjnej – uczestnicząc w zawodach sportowych,
kandydując do szkolnego samorządu, zdobywając odznakę skauta orlego4.
Bardzo podobnie do tego, jak niewidomi doświadczają wyostrzania się zmysłów, ja próbowałem radzić sobie z moimi naukowymi ograniczeniami przy
pomocy zwiększonej zdolności komunikowania się i nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi. Nie wiem, jak duża część tej umiejętności tkwiła w mojej naturze, a jaka została wyhodowana przez osoby, które mnie otaczały (oraz
książkę Dale’a Carnegiego), jednak była ona tak realna jak deszcz.
Wydawało się, że mam zdolność zaprzyjaźnienia się dosłownie z każdym.
Nie paliłem, nie piłem (za dużo), nie brałem narkotyków, ale z łatwością gadałem z każdym, kto to robił. Nie interesowałem się grą Dungeons & Dragons, ale ci, którzy to robili, traktowali mnie jak brata. (Na zajęciach wyrównawczych można zaprzyjaźnić się z każdym rodzajem dzieciaków). Nie
byłem utalentowany fizycznie, ale zostałem kapitanem drużyny narciarskiej
oraz grałem w piłkę nożną, bejsbol i futbol amerykański. Byłem w szkolnym
zespole wokalno-tanecznym oraz występowałem w musicalach. Równie łatwo nawiązywałem kontakt z członkami klubu szachowego, co ze sportowcami. Każda grupa była moją grupą. Zostałem wybrany na przewodniczącego
klasy maturalnej i wygrałem plebiscyt na „najbardziej przyjaznego” oraz „osobę, która zrobiła najwięcej dla szkoły średniej w Suffern”.
I lubili mnie nie tylko uczniowie. Wszyscy nauczyciele w szkole średniej
w Suffern wiedzieli, jak się nazywam, a ja znałem ich. Znałem dozorców
4
Ang. Eagle Scout – skaut, który zdobył 21 sprawności – przyp. tłum.
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
22
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
i woźne. Znałem wszystkie sekretarki i pracowników administracji szkoły.
Nawet znałem większość członków ich rodzin.
Budowanie tych relacji przychodziło mi w naturalny sposób. Jednak postrzeganie budowania relacji jako daru, a nie jako protezy kompensującej
moje szkolne ułomności, było częścią procesu dojrzewania, który zajął wiele
lat bolesnych zmagań.
Wcześnie zdałem sobie sprawę, że moja naukowa droga będzie inna niż
większości moich przyjaciół. Już w szkole podstawowej zawarłem bliską znajomość z salą zajęć wyrównawczych – miejscem, w którym dzieci ze szczególnymi potrzebami otrzymywały dodatkową pomoc. W rzeczywistości przez
trzy lata w którymś momencie szkolnego dnia odbywałem wstydliwy spacer
do tej sali, próbując skorygować seplenienie poprzez umieszczanie aparatu
pomiędzy koniuszkiem języka a podniebieniem.
A „normalne” lekcje również nie były dla mnie ratunkiem. Pamiętam ściskający za gardło strach, który czułem zawsze, kiedy nasz nauczyciel nakazywał klasie zrobić „rundkę czytania”. Otwieraliśmy książki i pierwszy uczeń
stawał na środku klasy, aby przeczytać akapit na głos. Potem kolejny czytał
następny akapit i tak dalej, aż do ostatniego ucznia i końca fragmentu książki
wybranego przez nauczyciela.
Kiedy inne dzieci czytały, czułem, jak pocą mi się ręce, a w żołądku rośnie
supeł wielkości piłki nożnej. Wiedziałem, że będę się jąkał i zacinał i wszyscy
utwierdzą się w przekonaniu, że jestem jedyną osobą w klasie, która nie potrafi czytać. Z mojego miejsca, blisko końca sali, mogłem doliczyć się szesnastu uczniów, którzy siedzieli przede mną. Następnie znajdowałem siedemnasty akapit, który miałem przeczytać. Wyłączałem się, tak aby nie słyszeć, jak
inni czytają, i skupiałem całą uwagę na moim fragmencie, zmuszając się do
zapamiętania każdego słowa do momentu, aż nadejdzie moja kolej. Pamięć
często okazywała się moim wybawieniem. Kiedy patrzyłem na znajdujące się
na kartce słowa, litery wirowały i uciekały z pola ostrości jak obrazki w kalejdoskopie. Ale jeśli miałem dość czasu, aby zapamiętać akapit, byłem w stanie
czytać bez trudu i w ten sposób ukryć moją niemożność czytania. Gdy zaś
nie znalazłem tyle czasu, czułem głęboki wstyd, patrząc, jak moi rówieśnicy
starają się powstrzymać śmiechy, spojrzenia i zakłopotanie.
Dysleksja nie jest czymś, co można naprawić; trzeba z nią żyć każdego
dnia. Szczególnie boleśnie uderzyło mnie to na przykład wtedy, kiedy w 2009
www.mtbiznes.pl
Nie chodzi tylko o to, kogo znasz
Nieoczekiwany cud
23
roku umarła moja babcia. Około godziny przed pogrzebem jedna z zakonnic – moja ciotka, siostra Loreen – zapytała, czy nie przeczytałbym jednego
z trzech czytań. Kiedy pokazała mi tekst, zobaczyłem tylko gromadę długich,
nieznanych słów, a moje ręce natychmiast pokryły się zimnym potem. Popatrzyłem na nią przepraszająco i błagalnie i powiedziałem: „Wolałbym nie”.
Zaledwie parę miesięcy przed moimi czternastymi urodzinami ja – znakomity mówca – wciąż byłem owładnięty strachem przez publicznym czytaniem. Jeśli miałbym więcej czasu, zapamiętałbym tekst i „przeczytał” go
bez patrzenia na kartki. Zamiast tego straciłem możliwość uczczenia kobiety,
którą bardzo kochałem.
Tymczasem z dala od książek rozkwitałem. Jak większość chłopców
miałem dużo energii, ale byłem dobrze wychowany i ciężko pracowałem,
dlatego moi nauczyciele uwielbiali mnie, a ja dogadywałem się ze wszystkimi w klasie.
W przedostatniej klasie stało się jasne, że przyczyną moich kłopotów
z nauką nie jest po prostu opóźnienie. Cyfry i litery wyglądały tak, jakby wysypały się z woreczka do skrabli, a moje wizyty na zajęciach wyrównawczych
były jak szkarłatne litery wyszyte na moim plecaku. Kiedy spoglądam na to
wstecz, myślę, że prawdopodobnie miałem szczęście, że moi rówieśnicy nie
dokuczali mi bardziej. Ale moje własne borykanie się z brakiem pewności
siebie w tamtym czasie było dla mnie nie do zniesienia. Nawet kiedy inne
dzieciaki nic nie mówiły, wiedziałem, że one wiedzą, i to mi wystarczało.
W dziewiątej, dziesiątej i jedenastej klasie, kiedy moi przyjaciele grali
w bejsbol i wyjeżdżali na obozy letnie, tata zawoził mnie do szkoły letniej.
Zachęcamy do lektury!
Zapisywałem się na te zajęcia, ponieważ musiałem, a poza tym chciałem poprawić wyniki testu końcowego, aby zyskać jakąkolwiek nadzieję na dostanie
się do college’u.
Większości ludziom, którzy znali mnie i moje naukowe dokonania, idea
college’u wydawała się marzeniem ściętej głowy. Na początku klasy maturalnej znalazłem się w biurze Davida Tiltona, jednego z doradców szkolnych.
Ponieważ nigdy nie przychodził on na zajęcia wyrównawcze, a ja nie miałem
żadnych kłopotów jako uczeń, spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wszedłem
do jego biura i ujrzałem wysokiego, chudego dżentelmena w granatowym
garniturze w kratkę i krawacie z dużym, kiepsko zawiązanym węzłem. Jego
włosy sterczały we wszystkich kierunkach. Usiadłem na krześle, nie wiedząc,
www.mtbiznes.pl

Podobne dokumenty